Klich nie szarpał Klicha Nasz Dziennik, 2011 01 27

Klich nie szarpał Klicha

Nasz Dziennik, 2011-01-27

N a pokładzie Tu-154M za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego podstępne stewardesy podsuwały pasażerom szklaneczki z wodą, która po spróbowaniu okazywała się alkoholem. Ten wymysł tygodnika "Wprost" ma wytłumaczyć, w jaki sposób alkohol mógł się znaleźć we krwi gen. Andrzeja Błasika. Dowódca Sił Powietrznych, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem, został scharakteryzowany przez dziennikarzy Tomasza Lisa jako człowiek pozbawiony skrupułów, apodyktyczny, wywierający presję na załogi pilotujące rządowe maszyny, a przy tym niezbyt zdolny, choć pracowity. Rozmówcy "Naszego Dziennika" zauważają, że jest w tym tyle prawdy, co w tezie, jakoby Edmund Klich dopuścił się rękoczynu wobec ministra Bogdana Klicha.

"Wprost" odgrzewa tezę o niewystarczającym wyszkoleniu polskich pilotów i szeroko rozwodzi się na temat działalności płk. Edmunda Klicha, polskiego akredytowanego przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK). I tak Klich miał robić wszystko, by współpraca z MAK układała się dobrze, i w efekcie zdobył nagrania z wieży smoleńskiej. Polski akredytowany w dniu tragedii w Smoleńsku miał złapać za klapy płaszcza szefa MON i krzyczeć, że przyczyną tragedii Tu-154 było niedostateczne wyszkolenie polskich pilotów i to, że nie wyciągnięto odpowiednich wniosków z wypadku CASY. Sam Edmund Klich ocenia publikację "Wprost" jako "dobrą". - To jest dobry artykuł. Poza tym, że nie targałem ministra Klicha za klapy płaszcza. To zwykła nadinterpretacja - mówi. Jak twierdzi, sugestie, iż zaistniał medialnie dzięki katastrofie smoleńskiej, jego zdaniem należy rozpatrywać w kontekście ewentualnych korzyści, jakie mógłby osiągnąć, ale których de facto brak. - Czy ja startuję do Sejmu, czy staram się o jakieś szczególne posady? - pyta Klich. Podkreśla przy tym, że ciągle podtrzymuje tezę o złym wyszkoleniu polskich pilotów. - Ja swoich wystąpień nie zmieniam - zastrzega. Nie zaprzecza, że miał miejsce jego konflikt z byłym szefem PKBWL Stanisławem Żurkowskim. Ani Klich, ani Żurkowski nie chcą się już na ten temat wypowiadać.

Piloci krytykują Klicha
Jak zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" gen. bryg. pil. Anatol Czaban, były szef szkolenia Sił Powietrznych, obecnie asystent szefa Sztabu Generalnego ds. Sił Powietrznych, błąd to jest nieświadome działanie, czyli coś, co wynika z naszych nieumiejętności, niedoszkolenia, złego podziału uwagi czy zaniedbania. - Podkreślę to, co wielokrotnie twierdziłem. Załoga była dobrze wyszkolona. Dowódca załogi uzyskał pełne uprawnienia w 2008 r., posiadał duże doświadczenie. Obarczanie dzisiaj jakąkolwiek winą załogi, zanim jeszcze zebrane zostaną wszystkie materiały, nie świadczy dobrze o tych, którzy się tak wypowiadają - ocenia gen. Czaban. Jak zaznacza, od roku 2004 poziom wyszkolenia personelu latającego Sił Powietrznych systematycznie rósł. Dowodem na to są statystyki. W roku 2004 nalot Sił Powietrznych wynosił blisko 29 tys. godzin. W roku 2008 było to już ponad 37 tys. godzin. Wzrastał poziom wyszkolenia pilotów. - Uważam, że pan Edmund Klich powinien raczej się skupić na pilnowaniu strony rosyjskiej, a nie na promowaniu własnej osoby i nie powinien wypowiadać się na temat poziomu wyszkolenia naszych pilotów już od pierwszych dni po katastrofie, bo to nie leżało w jego gestii - tłumaczy Czaban. - Pan Klich nie badał wypadku C-295M. To był wypadek badany przez komisję wojskową, pana Klicha przy tym nie było. Jestem przekonany, że pan Klich nie zapoznał się z "Białą księgą", bo zanim zaczął się na ten temat wypowiadać, to dokument ten znajdował się wyłącznie w dyspozycji ministra obrony narodowej. Wiedza na temat zdarzenia w Mirosławcu, a tym bardziej przedsięwzięć realizowanych przez SP po jego zaistnieniu, nie była potrzebna stronie rosyjskiej. Jak wiemy, w protokole MAK znalazły się błędy nawet w nazwie jednostki, błędnie podano osiągnięty przez personel latający nalot i zawarto szereg innych nieścisłości. Na tym, oprócz statutowych obowiązków, powinien się skupić akredytowany przedstawiciel RP. Uważam, że używanie tak kategorycznych stwierdzeń, jak "nic nie zrobiono", w przypadku braku wiedzy jest nawet niemoralne - ocenia gen. Czaban. "Wprost" zarzucił też "Naszemu Dziennikowi", jakoby "pastwił się" nad Edmundem Klichem za podnoszone przez niego tezy o presji wywieranej na pilotów Tu-154 przez generała Andrzeja Błasika. - Nigdy bym nie powiedział, że "Nasz Dziennik" kiedykolwiek i nad kimkolwiek się pastwił - ocenia gen. Czaban.

Generał Błasik nie wywierał presji
"Wprost" rozwodzi się też szeroko nad charakterem dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika. Został on sportretowany jako osoba ambitna, ale i człowiek apodyktyczny, nieznoszący sprzeciwu ze strony swoich podwładnych, który w dodatku niejednokrotnie przejmował stery od pilotów. Anonimowy rozmówca mówi "Wprost", że gen. Błasik nie miał zaufania do mjr. Arkadiusza Protasiuka, którego uważał za "żółtodzioba", pilota bez wystarczającego doświadczenia w lataniu. Dlatego, sugeruje rozmówca tygodnika, generał Błasik wszedł do kokpitu, by "mieć wszystko na oku". - Mogę stwierdzić, że są to wypowiedzi wysoce nieuprawnione. Generał Andrzej Błasik nie latał na tupolewach. A mjr Protasiuk był najlepiej wyszkolonym pilotem w specpułku. Nie wierzę też w żadne naciski na pilotów. Do kabiny nie można wejść, żeby być blisko drugiego pilota czy kapitana. Jest to fizycznie niemożliwe, po drodze siedzi jeszcze technik i nawigator. Ta teza jest absurdalna - mówi gen. Czaban. Z artykułu wyłania się obraz gen. Błasika jako będącego w konflikcie z obecnym szefem MON Bogdanem Klichem, w który miał wejść po katastrofie wojskowej CASY. Błasikowi miała grozić nawet dymisja, do której nie doszło tylko dlatego, że wstawił się za nim prezydent Lech Kaczyński. Konflikt Błasik - Klich miał się rzekomo zaognić w pierwszą rocznicę tej katastrofy, gdy pojawiły się informacje, jakoby Błasik miał wywierać naciski na rodziny po zmarłych tragicznie oficerach. Według tygodnika, Błasik telefonował do jednej z wdów z prośbą, by nie relacjonowała w mediach tego, jak to wojsko traktuje rodziny ofiar. Według dziennikarzy "Wprost", widmo dymisji sprawiło jednak, że dowódca Sił Powietrznych zainicjował przy pomocy żony spotkania wdów w siedzibie dowództwa i objął patronat nad skupiającym je Stowarzyszeniem "W cieniu Orła". - Generał Błasik robił wszystko, by pomóc tym rodzinom, wszystko to, co było w zakresie jego kompetencji. To, że robił to tylko dlatego, że groziła mu dymisja, jest dla niego bardzo obraźliwe - ocenia gen. Czaban. - Andrzej zawsze był odpowiedzialny i ambitny, ale też wymagający. Bardzo pracowity i zdecydowany. Ale w moim przekonaniu, to są dobre cechy dowódcy, nie widzę w tym nic złego, tak samo jak w tym, że bardzo dużo się uczył. Nie wierzę w jakąkolwiek presję, jaką miałby wywierać na pilotów. W każdym locie jest podana załoga tego samolotu. Skład załogi musi być podany w planie lotu. Z tego co wiem, tu nie miało to miejsca - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" pilot, który pracował z gen. Błasikiem. - Co do telefonu, wiem tylko to, że nigdy żaden dowódca nie zrobiłby tego bez porozumienia się w tej sprawie z ministrem obrony - dodaje nasz rozmówca. - Nie wiem, na jakiej podstawie można mówić takie rzeczy. To ciągłe szukanie winy u Andrzeja staje się już niepoważne - dodaje płk rez. pilot Wojciech Krupa.
Faktem jest, że kariera gen. Błasika nabrała tempa za czasów, gdy MON szefował Aleksander Szczygło. To również podnosi "Wprost", powołując się na wypowiedź Janusza Zemkego, szefa MON w rządzie SLD. Za czasów ministra Szczygły nastawiano się na kadrę ludzi młodych, co nie znaczy, że gorszych i mniej doświadczonych. A co może się nie podobać ludziom pokroju posła Zemkego, który na wysokich stanowiskach widziałby najchętniej 70-latków ze starej PRL-owskiej ekipy? Andrzej był tu przykładem niezrównanej pracy i człowiekiem o niebywałej wiedzy. Nie da się wymazać jego zasług przy sprowadzaniu amerykańskich F-16 czy też zaprzeczyć jego szkoleniom w USA - podnoszą nasi rozmówcy. - To za czasów gen. Błasika w kwestiach organizacji procedur i metod wyszliśmy w pełni z Układu Warszawskiego, a weszliśmy w natowskie standardy - zauważa gen. Czaban.

Stewardesy roznoszą napoje, nie drinki
"Wprost" rozwodzi się także, jakoby w zwyczaju było, że podczas lotów z prezydentem Lechem Kaczyńskim stewardesy roznosiły kubeczki z wodą, która po pierwszym łyku okazywała się "wodą z procentami". Tygodnik Lisa powołuje się tu jakoby na relacje dziennikarzy, którzy latali z prezydentem. Przeczą temu jednak relacje innych dziennikarzy, którzy wielokrotnie latali Tu-154M z delegacją prezydencką. - W tym tekście pada sugestia, że alkohol jest podawany na pokładzie samolotu bez wiedzy pasażera. Nigdy czegoś takiego nie było ani nigdy o czymś takim nie słyszałem, żeby stewardesa podała coś pasażerowi bez jego wiedzy. Tym bardziej trudno sobie wyobrazić, że mogłaby ona podać alkohol ministrowi czy generałowi bez jego wiedzy. Normalnie odbywa się to tak, że na wózku znajdują się różne napoje bezalkoholowe. Jeżeli ktoś chce napić się czegoś "z procentami", musi o to poprosić - mówi Artur Kowalski, dziennikarz "Naszego Dziennika". Jak zauważa, ten sam wózek, z tym samym asortymentem, czyli bez napojów alkoholowych, "jedzie" też do salonki VIP-ów. Jak twierdzi gen. Czaban, praktyki tego rodzaju nie miały nigdy miejsca.

 

Anna Ambroziak




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RBN nie o raporcie MAK Nasz Dziennik, 2011 01 21
Słowaccy piloci nie czapkują MAK Nasz Dziennik, 2011 01 24
Raport MAK nie wiąże Polski Nasz Dziennik, 2011 01 31
Rosyjska narracja nie może dominować Nasz Dziennik, 2011 01 21
Poziom konformizmu dziennikarskiego nie do zniesienia Nasz Dziennik, 2011 01 21
Chcesz lądować Zamów radiolokator Nasz Dziennik, 2011 01 27
Prokuratura prosi o wrak Nasz Dziennik, 2011 01 27
Rosjanie podważają wiarygodność danych z ATM QAR Nasz Dziennik, 2011 01 27
Łagodny prezydent brutalna opozycja Nasz Dziennik, 2011 01 27
Wyłączam telewizor, gdy widzę polityków Platformy deliberujących o katastrofie Nasz Dziennik, 2011 0
Pomylenie próbek skutkuje całkowicie fałszywą konkluzją Nasz Dziennik, 2011 01 27
Nawigator nie mógł przestawić ciśnieniomierza Nasz Dziennik, 2011 01 18
Nie tylko mgła, lecz także dym Nasz Dziennik, 2011 01 26
Na płycie nie było awantury Nasz Dziennik, 2011 03 01
Prawdy nie da się kupić Nasz Dziennik, 2011 01 24
Polskie władze nie reagują Nasz Dziennik, 2011 01 18
Ta ofiara nie może być zapomniana Nasz Dziennik, 2011 01 18
Miller nie potwierdza kłótni Nasz Dziennik, 2011 03 01
Nie straszcie nas wojną Nasz Dziennik, 2011 01 21

więcej podobnych podstron