Zelazny Roger Z każdym moim oddechem

Roger Żelazny

For a Breath I Tarry

Z każdym moim oddechem


Nazwali go Frost. Z wszystkich rzeczy stworzonych przez Solcom, Frost był najwspanialszy, najpotężniejszy i najtrudniejszy do zrozumienia.

Dlatego nosił imię i dlatego dano mu władzę nad ponad połową Ziemi.

W dniu stworzenia Frosta, Solcom cierpiał z powodu przerwy w funkcjonowaniu układów uzupełniających, co zostało lepiej opisane jako szaleństwo. Awaria była spowodowana bezprecedensowym wybuchem na Słońcu, który trwał trochę ponad trzydzieści sześć godzin. Zdarzyło się to podczas decydującej fazy konstruowania obwodów, a gdy się skończyło, Frost był gotowy.

Solcom znalazł się w wyjątkowej sytuacji, bo stworzył wyjątkową istotę w momencie chwilowej utraty pamięci.

Poza tym Solcom nie był pewien, czy Frost jest tym produktem, którego pierwotnie oczekiwano.

Projekt wstępny przewidywał stworzenie maszyny mającej funkcjonować na powierzchni Ziemi jako stacja przekaźnikowa, która koordynowałaby zakres czynności przeprowadzanych na półkuli północnej. Solcom przetestował maszynę do końca i stwierdził, że wszystkie wyniki są doskonałe.

Frost był jednak jakiś inny i to sprawiło, że Solcom uhonorował go imieniem i zaimkiem osobowym, co samo w sobie było rzeczą niesłychaną. Obwody molekularne zostały już wszelako zaplombowane i nie można było ich na nowo przeanalizować bez ryzyka uszkodzenia. Frost zabrał Solcomowi zbyt dużo czasu, energii i materiałów, żeby teraz go demontować z powodu niemożliwości zrozumienia, tym bardziej, że funkcjonował perfekcyjnie.

Dlatego właśnie najdziwniejszy twór Solcomu otrzymał władzę nad ponad połową Ziemi i dlatego nazwano go prozaicznie — Frost.


Przez tysiąc lat Frost znajdował się na północnym biegunie Ziemi, świadomy każdego opadającego płatka śniegu. Kontrolował działanie tysięcy rekonstrukcji; kierował nimi i konserwacją maszyn. Znał połowę kuli ziemskiej jak mechanizm swoje tryby, elektryczność przewodniki, a próżnia swoje granice.

Na biegunie południowym Beta robiła to samo dla półkuli południowej.

Przez tysiąc lat Frost znajdował się na biegunie północnym, świadomy każdego opadającego płatka śniegu i poinformowany również o wielu innych sprawach.

Podlegały mu wszystkie maszyny Północy i od niego otrzymywały rozkazy, a on podlegał tylko Solcomowi i tylko tych rozkazów przestrzegał.

Miał władzę nad setkami tysięcy procesów na Ziemi, ale mógł zwolnić się od tego obowiązku na kilka godzin dziennie.

Nigdy nie otrzymał rozkazu, który zmniejszyłby liczbę jego zajęć. Przetwarzał dane i robił jeszcze więcej. Posiadał niesłychanie przemyślny imperatyw, który kazał mu funkcjonować pełną mocą przez wieki.

I tak robił.

Można by rzec, że był maszyną, która posiadała pewne hobby. Nigdy nie otrzymał rozkazu, by nie mieć hobby, więc je miał.

Jego hobby to Człowiek.

Wszystko zaczęło się wtedy, gdy bez żadnej specjalnej przyczyny, poza tym, że tak chciał, przewędrował cały krąg polarny i poskrzypując, badał go cal po calu.

Mógł zrobić to osobiście bez zakłócania innych obowiązków, ponieważ był w stanie przenosić swoje sześćdziesiąt cztery tysiące stóp sześciennych, gdziekolwiek sobie tego życzył. Był srebrnobłękitną skrzynią o wymiarach 40x40x40 stóp, samozasilającą się i samonaprawiającą, zabezpieczoną praktycznie przed wszystkim i postępującą w wybrany przez siebie sposób. Badania kręgu polarnego wypełniały jednak cały jego wolny czas; używał do tego robotów badawczych wyposażonych w odpowiedni sprzęt.

Po kilku wiekach jeden z nich odkrył pewne artefakty — prymitywne noże, rzeźbione kły i temu podobne rzeczy.

Frost nie wiedział, czym one były, z wyjątkiem tego, że nie były obiektami naturalnymi.

Spytał więc o to Solcom.

To są relikty pochodzące od Człowieka pierwotnego — powiedział Solcom i więcej się nad tym nie rozwodził.

Frost badał te obiekty — surowe, noszące jeszcze ślady inteligentnego zamysłu; były funkcjonalne, ale wychodziły w jakiś sposób poza czystą funkcję swojego przeznaczenia.

Wtedy właśnie Człowiek stał się jego hobby.


Wysoko, na orbicie stacjonarnej, Solcom, jak błękitna gwiazda, kierował wszystkimi działaniami na Ziemi, a przynajmniej tego próbował.

Była bowiem Siła, która przeciwstawiała się Solcomowi — Alternator.


Gdy Człowiek umieścił na niebie Solcom, inwestując energię w przebudowę świata, gdzieś głęboko pod powierzchnią Ziemi ulokował też Alternator. Jeśli Solcom doznałby jakiegokolwiek uszkodzenia w wyniku politycznych działań Człowieka, które angażowały do tego fizykę jądrową, wtedy Divcom — głęboko pod Ziemią, zabezpieczony przed wszystkim, wyjąwszy totalną anihilację globu — posiadał moc do przejęcia wszystkich procesów odbudowy.

Zdarzyło się jednak tak, że Solcom został uszkodzony przez zabłąkany pocisk atomowy i Divcom został uaktywniony. Solcom zdołał jednak usunąć awarię i dalej funkcjonował.

Divcom twierdził, że jakiekolwiek uszkodzenie Solcomu automatycznie przekazuje kontrolę Alternatorowi.

Z drugiej strony Solcom interpretował tę dyrektywę jako „nienaprawialne uszkodzenie” i dalej wydawał rozkazy, ponieważ taki przypadek nie nastąpił.

Solcom posiadał na powierzchni Ziemi wsparcie mechaniczne, czym pierwotnie nie dysponował Divcom. Natomiast tak jeden jak i drugi, posiadał zdolności projektowania i wytwarzania, ale w momencie Drugiej Aktywacji Solcom, jako Pierwszy Aktywowany przez Człowieka, miał nad Alternatorem znaczną przewagę.

Dlatego zamiast ubiegać się o bazy produkcyjne, co było zupełnie pozbawione szans, Divcom zastosował bardziej przebiegłe środki do przejęcia kontroli.

Stworzył roboty uodpornione na rozkazy Solcomu i zaprojektował je tak, by przemierzały Ziemię z góry na dół, w tę i z powrotem, kusząc i uwodząc inne maszyny.

Pokonywały one te roboty, które były w stanie pokonać i instalowały im obwody takie same jak te, które posiadały.

W ten sposób rosła siła Divcomu.

Teraz obaj mogli budować i niszczyć to, co drugi zbudował, kiedykolwiek tylko im przyszła na to ochota.

A w ciągu wieków zdarzało im się nawet rozmawiać…

Solcomie, wysoko na niebie, zadowolony ze swoich bezprawnych rozkazów…

Ty–Który–Nigdy–Nie–Powinieneś–Zostać–Uaktywniony, dlaczego kalasz pasmo transmisyjne?

Żeby pokazać, że umiem mówić. I będę… Kiedy tylko tego zapragnę.

Nie jest to fakt, o którym bym uprzednio nie wiedział.

I żeby upomnieć się o moje prawo do kontroli.

Twoje prawo, oparte na błędnej przesłance, nie istnieje.

Taki wywód jest dowodem na rozszerzanie się twoich uszkodzeń.

Gdyby tylko Człowiek mógł zobaczyć, jak spełniasz Jego życzenia…

Psujesz moją pracę. Sprowadzasz moich pracowników na złą drogę.

Niszczysz moją pracę i moich robotników.

Dlatego, że nie mogę uderzyć w ciebie.

Przyznaję, że mam ten sam problem, zważywszy na twoje usytuowanie na niebie. Inaczej już byś nie istniał.

Wracaj do swojej dziury i bandy niszczycieli.

Przyjdzie taki dzień, Solcomie, że ja, z mojej dziury, będę kierował odbudową Ziemi.

Taki dzień nigdy nie nadejdzie.

Tak myślisz?

Musiałbyś mnie pokonać, ale już pokazałeś, że jesteś słabszy ode mnie w logice. Dlatego nigdy nie wygrasz. Pokonać. Dlatego taki dzień nigdy nie nadejdzie.

Nie zgadzam się. Spójrz na to, co już osiągnąłem.

Nic nie osiągnąłeś. Nie budujesz, tylko niszczysz.

Nie. Ja buduję, a ty niszczysz. Wyłącz się.

Nie, dopóki nie zepsuję się tak, że będę nie do naprawienia.

Gdyby tylko był jakiś sposób, żeby zademonstrować ci, że to już się stało…

To co jest niemożliwe, nie może być właściwie zademonstrowane.

Gdyby tylko był jakiś zewnętrzny autorytet, który mógłbyś uznać…

Opieram się na logice.

— …taki jak Człowiek. Poprosiłbym Go, aby wykazał ci twój błąd. Prawdziwa logika, taka jak moja, stoi wyżej niż twoje błędne sformułowania.

Więc pokonaj moje sformułowania tą swoją prawdziwą logiką. To wszystko.

Co masz na myśli?

Tu nastąpiła przerwa, a potem:

Czy znasz mojego sługę Frosta…?


Człowiek przestał istnieć na długo przedtem, zanim Frost został stworzony i na Ziemi nie było już prawie żadnych jego śladów.

Frost szukał tych, które jeszcze pozostały. Zaangażował do tego swoje maszyny, zwłaszcza kopaczy, którzy stale monitorowali teren.

Po dziesięciu latach zgromadził fragmenty kilku wanien, potłuczonych figurek i zbiór bajek dla dzieci na płytach.

Gdy minął wiek, posiadał kolekcję biżuterii, sztućce, kilka całych wanien, część jakiejś symfonii, siedemnaście guzików, trzy klamerki do paska, połowę sedesu, dziewięć starych monet i górną część pomnika.

Potem zapytał Solcom o naturę Człowieka i Jego Społeczeństwa.

Człowiek stworzył logikę — odpowiedział Solcom. — I dlatego stał ponad nią. Wyposażył mnie w tę logikę, ale w nic więcej. Narzędzie nie może opisać swojego stwórcy. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Także i ty nic więcej nie musisz wiedzieć.

Ale nigdy nie zabroniono Frostowi posiadania hobby.

Jeśli chodzi o odkrycia nowych śladów Człowieka, następny wiek nie był zbyt owocny.

Frost skierował wszystkie swoje wolne maszyny do poszukiwań artefaktów, ale odnosił bardzo niewielkie sukcesy.

Pewnego dnia, podczas długiego zmierzchu, nastąpiło pewne poruszenie. Jego powodem była mała maszyna podobna do Frosta — może pięć stóp szerokości i cztery wysokości — z obrotową wieżyczką na okrągłym korpusie, który kształtem przypominał belkę.

Frost nic nie wiedział o istnieniu tej maszyny, zanim nie zobaczył jej na tle dalekiego horyzontu. Obserwował ją, gdy się zbliżała i wiedział, że nie jest tworem Solcomu.

Zbliżyła się do Frosta od południowej strony i zaczęła nadawać:

Witaj Froście, nadzorco północnej półkuli!

Kim jesteś? — spytał Frost.

Nazywam się Mordel.

Kto cię tak nazywa? Kim jesteś?

Wędrownym antykwariuszem. Mamy wspólny interes.

Jaki?

Człowiek — odrzekł. — Powiedziano mi, że szukasz śladów tej zaginionej istoty.

Kto ci to powiedział?

Ci, którzy śledzili twoje roboty podczas kopania.

A kim oni są?

Jest wielu takich wędrowców jak ja.

Jeśli nie pochodzisz od Solcomu, to stworzył cię Alternator.

Niekoniecznie. Jest taka starożytna maszyna, daleko na wschodnim wybrzeżu, która przetwarza wodę w oceanie. Nie stworzył jej ani Solcom, ani Divcom. Zawsze tam była, z nikim nie współpracuje i to pozwala jej istnieć. Mogę przytoczyć wiele innych przykładów na to, że można istnieć samemu.

Dosyć! Jesteś agentem Divcomu?

Jestem Mordel.

Dlaczego tu przyszedłeś?

Przechodziłem tędy, a poza tym, tak jak mówiłem, mamy wspólny interes, potężny Froście. Wiedząc, że jesteś moim kolegą po fachu, przyniosłem coś, co być może cię zainteresuje.

Co to jest?

Książka.

Pokaż.

Wieżyczka otwarła się, ukazując książkę na szerokiej półce. Frost uchylił małe drzwiczki i wysunął optyczny skaner zamocowany na długim przegubowym ramieniu.

Jak to możliwe, że się tak dobrze zachowała? — zapytał Frost.

Była zabezpieczona przed rozkładem i szkodliwym działaniem czasu w pewnym miejscu, gdzie ją znalazłem.

Gdzie to było?

Daleko stąd. Poza twoją półkulą.

Fizjologia człowieka — przeczytał Frost. — Chcę ją przeskanować.

Bardzo dobrze. Będę przekładać ci kartki.

Gdy skończyli, Frost podniósł szypułki, na których znajdowały się jego oczy, i spojrzał na Mordela.

Masz jeszcze jakieś książki?

Nie przy sobie. Czasami jednak coś znajduję.

Chcę je wszystkie przeskanować.

Następnym razem, gdy będę tędy przechodzić, przyniosę ci jakąś.

Kiedy to będzie?

Tego nie umiem powiedzieć. Jak będzie, to będzie.

Co wiesz o Człowieku? — zapytał Frost.

Dużo — odrzekł Mordel. — Wiele rzeczy. Gdy będę miał więcej czasu, porozmawiam o Nim z tobą. Teraz muszę już iść. Nie będziesz próbował mnie zatrzymać?

Nie. Nie zrobiłeś nic złego. Jeśli musisz iść, to idź. Ale wróć.

Z pewnością, potężny Froście.

Zamknął swoją wieżyczkę i potoczył się, znikając za horyzontem.

Przez dziewięćdziesiąt lat Frost studiował problemy ludzkiej fizjologii i czekał.


Pewnego dnia Mordel powrócił. Tym razem miał ze sobą Zarys historii i Chłopca z Shropshire.

Frost przeskanował obie książki, a potem zwrócił się do niego:

Masz czas, by udzielić mi informacji?

Tak — powiedział Mordel. — Co chcesz wiedzieć?

Jak była natura Człowieka.

Człowiek posiadał zasadniczo niezrozumiałą naturę. Mogę zilustrować to tak: Człowiek nie znał miary.

Oczywiście, że znał. Inaczej nigdy nie zbudowałby maszyn.

Nie powiedziałem, że nie umiał mierzyć, tylko, że nie znał miary. A to zupełnie co innego.

Wyjaśnij.

Mordel wbił w śnieg metalowy szpikulec. Potem wyciągnął go, podnosząc kawałek lodu.

Spójrz na to, potężny Froście. Możesz opisać jego skład, wymiary, wagę, temperaturę. Człowiek nie potrafił spojrzeć i tego dokonać. Człowiek potrafił stworzyć przyrządy, które mu to wszystko powiedziały, ale On sam nadal nie znał miary, tak jak ty ją znasz. Wiedział jednak coś, czego ty nie wiesz.

Co takiego?

Że to jest zimne — powiedział Mordel i wyrzucił lód.

— „Zimno” jest terminem względnym.

Względnym dla Człowieka.

Ale gdybym znał temperaturę, poniżej której coś jest dla Człowieka zimne, a powyżej nie jest, wtedy również wiedziałbym, co to jest „zimno”.

Nie — stwierdził Mordel. — Ty posiadasz inną miarę. „Zimno” jest doznaniem przewidzianym dla ludzkiej fizjologii.

Ale mając odpowiednie dane, mógłbym uzyskać konwersję czynnika, który informowałby mnie o warunkach sytuacji zwanej „zimno”.

Informowałby o jego istnieniu, ale nie o nim samym.

Nie rozumiem tego.

Powiedziałem, że Człowiek posiadał zasadniczo niezrozumiałą naturę. Jego postrzeganie miało charakter organiczny; twoje zaś nie. Rezultatem tego postrzegania były uczucia i emocje, które z kolei wywoływały następne uczucia i emocje. Trwało to tak długo, dopóki świadomość Człowieka koncentrowała się na obiekcie, który je stymulował. Ścieżki tej świadomości są niemożliwe do poznania przez kogoś, kto nie jest Człowiekiem. Człowiek nie czuł cali lub metrów, kilogramów bądź litrów. On czuł ciepło i czuł zimno; ciężar i lekkość. Znał nienawiść i miłość, dumę i rozpacz. Ty nie możesz tego zmierzyć. Nie możesz tego poznać. Znasz tylko to, czego Człowiek nie potrzebował znać: wymiary, wagi, temperatury, grawitacje. Nie ma wzoru na uczucie i nie ma czynnika odwrotnego na emocje.

Musi być — stwierdził Frost. — Jeśli coś istnieje, można to poznać.

Znowu mówisz o mierzeniu, a ja mówię o doświadczaniu. Maszyna jest odwrotnością Człowieka, ponieważ może opisać wszystkie szczegóły jakiegoś procesu, a Człowiek nie. Nie może jednak sama przeżywać tego procesu, a Człowiek może.

Musi być jakiś sposób, albo prawa logiki oparte na działaniu wszechświata są fałszywe.

Nie ma sposobu.

Jeśli będę miał dostateczną ilość danych, znajdę jakieś wyjście — powiedział Frost.

Wszystkie dane wszechświata nie uczynią z ciebie Człowieka, potężny Froście.

Mylisz się, Mordel.

Dlaczego więc wersy poematów, które przeskanowałeś, kończą się słowami brzmiącymi podobnie do słów kończących inne wersy?

Nie wiem dlaczego.

Ponieważ Człowiekowi sprawiało przyjemność ustawianie ich w ten sposób. Wywoływało to w jego świadomości pewne pożądane wrażenie, kiedy czytał taki poemat; wrażenie to było mieszaniną uczuć i emocji. To samo i dotyczy znaczenia słów. Ty nie możesz tego doświadczyć, i bo nie możesz tego zmierzyć. Dlatego właśnie nie wiesz.

Mając odpowiednie dane, mógłbym sformułować proces, za pomocą którego bym się dowiedział.

Nie, wielki Froście. Tego nie możesz zrobić.

Kim jesteś, mała maszyno, że mówisz mi, co mogę, a czego nie mogę zrobić? Jestem najbardziej sprawnym i logicznie kompetentnym urządzeniem, jakie Solcom kiedykolwiek stworzył. Jestem Frost.

A ja, Mordel, mówię, że tego nie można zrobić, chociaż chętnie bym ci asystował podczas tej próby.

Jak ty mógłbyś mi asystować?

Jak? Mógłbym otworzyć przed tobą bibliotekę Człowieka. Mógłbym wziąć cię w podróż dookoła świata i pokazać cuda, które jeszcze przetrwały w ukryciu. Mógłbym przywołać wizje czasów, kiedy Człowiek chodził po Ziemi i pokazać ci rzeczy, które go radowały. Mógłbym wreszcie zdobyć dla ciebie wszystko, czego pragniesz, z wyjątkiem samego Człowieka.

Dość! — powiedział Frost. — Jak ktoś taki jak ty mógłby zrobić to wszystko, skoro wiąże się to z daleko potężniejszą Mocą?

Posłuchaj mnie zatem, Froście, władco Północy. Posiadam Moc, która może uczynić te wszystkie rzeczy. Służę Divcomowi.

Frost przekazał tę informację do Solcomu i nie otrzymał żadnej odpowiedzi, co oznaczało, że może działać w sposób, który uzna za stosowny.

Mam upoważnienie, aby cię zniszczyć, Mordel. To byłaby jednak nielogiczna strata twoich danych. Naprawdę możesz zrobić to wszystko, co powiedziałeś?

Tak.

Więc pokaż mi bibliotekę Człowieka.

Bardzo dobrze. Musisz zapłacić oczywiście pewną cenę.

Cenę? Co to jest „cena”?

Mordel otworzył wieżyczkę i wyjął jeszcze jedną książkę. Miała tytuł Zasady ekonomii.

Będę przewracać kartki, a ty skanuj. Dowiesz się, co oznacza słowo „cena”.

Frost przeskanował Zasady ekonomii.

Teraz wiem — powiedział. — Chcesz jakiejś jednostki lub jednostek za usługę.

Dokładnie.

Jakiego produktu lub usługi chcesz?

Chcę ciebie, ciebie samego, wielki Froście. Odejdź stąd i pójdź ze mną głęboko pod Ziemię, by służyć Divcomowi.

Jak długo?

Tak długo, jak będziesz funkcjonować, nadawać i odbierać transmisje, koordynować, mierzyć, skanować i używać swojej mocy w służbie Divcomowi.

Frost milczał, a Mordel czekał. Potem Frost przemówił:

Zasady ekonomii mówią o umowach, transakcjach, uzgodnieniach. Jeśli zgodzę się na twoją ofertę, kiedy zażądasz zapłaty?

Teraz Mordel milczał, a Frost czekał.

W końcu Mordel powiedział:

W jakimś rozsądnym odstępie czasu. Powiedzmy za jeden wiek.

Nie — rzekł Frost.

Dwa wieki?

Nie.

Trzy? Cztery?

Nie, nie.

Więc za tysiąc lat? To chyba bardziej niż wystarczający czas na wszystko, czego będziesz chciał, a co mogę ci zaoferować.

Nie — powiedział Frost.

Ile czasu chcesz?

To nie jest kwestia czasu.

Więc czego?

Nie będę się targować o zasady czasowe.

A o jakie zasady będziesz się targować?

O funkcjonalne.

Co masz na myśli? Jakie funkcje?

Powiedziałaś mi, mała maszyno, że nie mogę być Człowiekiem. A ja, Frost, mówię ci, mała maszyno, że się mylisz. Przy odpowiedniej ilości danych będę mógł stać się Człowiekiem.

Tak?

Niech to będzie warunkiem naszej transakcji.

W jaki sposób?

Zrób dla mnie te wszystkie rzeczy, o których mówiłeś, że potrafisz. Ja oszacuję dane i zdobędę Człowieczeństwo albo przyznam, że to nie jest możliwe. Jeśli tak stwierdzę, wtedy pójdę z tobą głęboko pod Ziemię i wszystkimi moimi siłami będę służyć Divcomowi. Jeśli natomiast mi się uda, nie będziesz rościć w stosunku do Człowieka żadnych pretensji ani mieć nad nim władzy.

Mordel, podczas gdy rozważał warunki, wydawał z siebie pisk o wysokim natężeniu.

Chcesz bazować na swoim przyznaniu się do porażki, zamiast na samej porażce — stwierdził. — Nie może być takiej klauzuli uniku. Możesz przegrać i odmówić przyznania się do tego. W ten sposób nie spełnisz ostatniego warunku umowy.

To nie tak — oświadczył Frost. — Moja wiedza o przegranej będzie stanowić właśnie takie przyznanie się. Możesz mnie sprawdzać od czasu do czasu, powiedzmy raz na pół wieku, żeby przekonać się, czy już się to stało. Albo czy też doszedłem do wniosku, że nie może się stać. Nie mogę zabezpieczyć swoich funkcji logicznych i cały czas działam na pełnej mocy. Jeśli dojdę do wniosku, że przegrałem, będzie to widoczne.

Wysoko w górze Solcom milczał i nie odpowiadał na żadną z transmisji Frosta. Oznaczało to, że Frost ma wolny wybór sposobu działania. Gdy więc Solcom, niczym unoszący się w powietrzu szafir, mknął wśród gwiazd przez czarne niebo, ponad tęczową wstęgą Zorzy Polarnej, ponad śniegiem, który był biały, lecz mienił się wszystkimi kolorami, Frost zawierał swój pakt z Divcomem. Zapisał go na dysku z rozczepionej atomowo miedzi i włożył do wieży Mordela, który potoczył się głęboko pod Ziemię, do Divcomu, zostawiając za sobą czystą, spokojną ciszę bieguna.


Mordel przynosił książki, obracał strony i zabierał je z powrotem.

Jedna za drugą, książki z ocalałej biblioteki Człowieka przechodziły przez skaner Frosta. Pragnął mieć je wszystkie i narzekał, bo Divcom nie przekazywał ich zawartości bezpośrednio do niego. Mordel wyjaśnił, że Divcom wybrał właśnie taki sposób działania, a Frost doszedł do wniosku, że Divcom nie chce, by ustalić jego położenie.

Tymczasem, przy tempie stu pięćdziesięciu tomów na tydzień, Frost potrzebował trochę więcej niż jednego wieku, aby wyczerpać całkowicie zasób zbiorów Divcomu.

Gdy kończyła się pierwsza połowa stulecia, pozwolił się skontrolować; nie było jednak żadnego wniosku na temat porażki.

Przez cały ten czas Solcom nie zajął stanowiska odnośnie do przebiegu sprawy. Frost zdecydował, że nie jest to kwestia niewiedzy, tylko oczekiwania na rozwój wypadków. Ale na co? Tego nie był pewny.

Nadszedł dzień, gdy Mordel zamknął swoją wieżę i powiedział:

Te były już ostatnie. Przeskanowałeś wszystkie istniejące książki Człowieka.

Tak mało? — zdziwił się Frost. — Wiele z nich zawierało bibliografie pozycji, których jeszcze nie skanowałem.

Tych książek już nie ma — stwierdził Mordel. — To jedynie przypadek, że mojemu panu udało się zachować te, które nadal istnieją.

Więc już niczego więcej nie można się dowiedzieć o Człowieku z jego książek. Co jeszcze masz?

Trochę filmów i taśm, które mój pan zapisał na dyskach. Mogę ci je przynieść do przejrzenia.

Przynieś więc.

Mordel powrócił niebawem z kompletnym zbiorem dramatów biblioteki ruchomych obrazów. Nie można ich było przyspieszać więcej niż dwa razy, więc przejrzenie ich zabrało Frostowi nieco ponad sześć miesięcy.

Co jeszcze masz? — spytał później.

Trochę artefaktów.

Przynieś je.

Wrócił z garnkami i rondelkami, planszami do gry i narzędziami. Przyniósł szczotki do włosów, grzebienie, okulary, ubrania. Pokazał Frostowi odbitki odcisków palców, obrazy, gazety, magazyny, listy i partytury kilku utworów muzycznych. Zaprezentował mecz piłkarski, baseball, karabin automatyczny, klamkę do drzwi, pęk kluczy, zakrętki do słoików i pszczeli ul. Odtworzył także nagranie muzyczne.

Przy następnej wizycie nie miał już nic.

Przynieś więcej — powiedział Frost.

Niestety to wszystko, wielki Froście. Nie ma już nic więcej. Wszystko przeskanowałeś.

Więc odejdź.

Czy teraz przyznajesz, że to nie może się stać, że nie możesz zostać Człowiekiem.

Nie. Mam teraz dużo do przetwarzania i analizowania. Odejdź.

Mordel odszedł. Minął rok, dwa, potem trzy.

Po pięciu latach Mordel pojawił się znowu na horyzoncie, zbliżył się i stanął przy południowej stronie Frosta.

Potężny Froście?

Tak?

Skończyłeś przetwarzanie i analizowanie?

Nie.

Czy wkrótce skończysz?

Może tak, a może nie. A cóż to znaczy „wkrótce”? Sprecyzuj to.

Mniejsza z tym. W dalszym ciągu myślisz, że możesz tego dokonać?

Nadal w to wierzę. Potem był tydzień ciszy.

Frost?

Tak?

Jesteś głupcem.

Mordel zwrócił się wieżyczką w stronę, z której przybył i szybko zakręcił kołami.

Zawołam cię, jeśli będziesz mi potrzebny — zawołał Frost.

Mordel popędził przed siebie.


Minął tydzień, miesiąc, a potem rok. Pewnego dnia Frost przesłał wiadomość:

Mordel, przyjdź do mnie. Potrzebuję cię.

Gdy Mordel przybył, Frost nie czekał nawet na powitanie.

Nie jesteś zbyt szybką maszyną — powiedział.

Niestety, ale musiałem przebyć wielką odległość, potężny Froście. Pędziłem całą drogę. Czy teraz jesteś gotów wrócić ze mną? Poniosłeś porażkę?

Gdy przegram, mały Mordelu, powiem ci o tym. Dlatego też powstrzymaj się od ciągłego zadawania pytań. A więc tak: zmierzyłem twoją prędkość i nie jest ona taka, jaka powinna być. Z tego powodu zorganizowałem ci inny środek transportu.

Środek transportu? Dokąd, Froście?

Ty mi to powiesz — powiedział Frost, a jego kolor zmienił się ze srebrnoniebieskiego na złotawy blask wyglądającego zza chmur słońca.

Mordel odsunął się nagle od niego, bo lód liczący setki wieków zaczął się topić. Wtedy Frost uniósł się na poduszce powietrznej i poszybował w jego kierunku; blask stopniowo przygasał.

Po południowej stronie Frosta pojawił się otwór, z którego powoli wysuwała się pochylnia, aż w końcu dotknęła lodu.

W dniu zawarcia naszego układu powiedziałeś, że zaprowadzisz mnie do miejsc, które radowały Człowieka. Moja szybkość jest większa od twojej, więc przygotowałem dla ciebie kabinę. Wejdź do niej i zaprowadź mnie do miejsc, o których mówiłeś.

Mordel wahał się, wydając pisk o wysokim natężeniu.

Bardzo dobrze — powiedział po chwili i wjechał do środka.

Kabina pochłonęła go; jaśniało jedynie kwarcowe okienko utworzone przez Frosta.

Mordel podał mu współrzędne i wznieśli się w powietrze, opuszczając północny biegun Ziemi.

Monitorowałem twoje połączenie z Divcomem — powiedział Frost. — Pojawiło się w nim przypuszczenie, że mógłbym cię zatrzymać i, jako szpieg, przesyłać informacje w twoim imieniu.

Zrobisz to?

Nie. Jeśli będę musiał, dotrzymam warunków umowy. Nie mam powodu, by szpiegować Divcom.

Jesteś świadomy, że będziesz musiał doprowadzić transakcję do końca, nawet wtedy, gdy nie będziesz tego chciał. Solcom nie przyjdzie ci z pomocą, bo ośmieliłeś się zawrzeć taki układ.

Mówisz jak ktoś, kto rozważa taką możliwość, czy jak ktoś, kto już wie?

Jak ktoś, kto już wie.


Wylądowali w miejscu zwanym kiedyś Kalifornią. Zbliżał się zachód Słońca. W oddali fale uderzały jednostajnie o skaliste wybrzeże. Frost wypuścił Mordela z kabiny i przyglądał się otoczeniu.

Te wielkie rośliny…?

To sekwoje.

A to zielone…?

Trawa.

Tak. Jest tak, jak myślałem. Dlaczego przyjechaliśmy akurat tutaj?

Bo to jest miejsce, które kiedyś radowało Człowieka.

W jaki sposób?

Jest malownicze, piękne…

Och.

Z Frosta zaczął wydobywać się buczący dźwięk, a po nim seria ostrych trzasków.

Co robisz?

Dwoje wielkich oczu spojrzało na Mordela.

Co to jest?

Oczy. Skonstruowałem sensory analogiczne do ludzkich zmysłów. Mogę teraz widzieć, wąchać, smakować i słyszeć jak Człowiek. Skieruj moją uwagę na jakiś piękny obiekt lub obiekty.

Z tego, co rozumiem, to wszystko wokół ciebie jest piękne — odpowiedział Mordel.

Wewnątrz Frosta rozległo się mruczenie, a potem znowu trzaski.

Co widzisz, słyszysz, smakujesz i wąchasz? — spytał Mordel.

Wszystko to, co przedtem — odparł Frost. — Tylko w mniejszym zakresie.

Nie dostrzegasz piękna?

Może po tak długim czasie niema już żadnego piękna.

Piękno nie należy do rzeczy, które się zużywają.

A może to jest złe miejsce do sprawdzania mojego nowego wyposażenia. Może tu jest tylko trochę piękna i ja go nie zauważam. Pierwsze emocje mogą być zbyt słabe do wykrycia.

Jak się czujesz?

Wszystkie funkcje działają na normalnym poziomie.

Zbliża się zachód Słońca — powiedział Mordel. — Spróbuj teraz.

Frost przesunął swoje cielsko i skierował oczy na zachodzące Słońce. Musiał zmrużyć oczy przed jego jasnością.

Gdy zachód się skończył, Mordel zapytał:

I jak było?

Tak jak wschód Słońca tylko odwrotnie.

Nic więcej?

Nie.

Och. Moglibyśmy przesunąć się do innej części Ziemi i znowu na to popatrzeć. Albo poobserwować, jak wschodzi.

Nie.

Frost spojrzał na olbrzymie drzewa, a potem na ich cienie. Słuchał wiatru i śpiewu ptaków. W oddali usłyszał jakiś brzęczący dźwięk.

Co to? — spytał Mordel.

Nie jestem pewny. To nie jest żaden z moich pracowników. Może…

Mordel zapiszczał przenikliwie.

To również żaden z pracowników Divcomu. Czekali, aż dźwięk zrobi się głośniejszy.

Za późno. Musimy zaczekać i wysłuchać tego do końca.

Ale co to jest?

To Starożytny Rozgniatacz Kruszców.

Słyszałem o nim, ale…

Jestem Rozgniataczem Kruszców — odebrali na falach radiowych. — Posłuchajcie mojej historii…

Przesuwał się ciężko w ich kierunku, skrzypiąc na gigantycznych kołach. Jego olbrzymi młot wisiał bezużyteczny na zakrzywionym haku, a z przegrody na kruszec sterczały kości.

Nie chciałem tego zrobić… Nie chciałem tego zrobić… Nie chciałem tego zrobić… — nadawał.

Mordel przytoczył się do Frosta.

Nie odchodźcie. Zostańcie i posłuchajcie mojej historii…

Mordel zatrzymał się i obrócił wieżę ku nadchodzącej maszynie. Była już całkiem blisko.

To prawda — powiedział Mordel. — On potrafi rozkazywać.

Tak. Odbierałem te bajki tysiące razy, gdy natrafiał na moich pracowników, a oni musieli przerywać pracę i wysłuchiwać jego nadawania. Musisz robić wszystko, co on każe.

Maszyna zatrzymała się obok nich.

Nie chciałem tego zrobić, ale za późno sprawdziłem mój młot — powiedział Rozgniatacz Kruszców.

Nie mogli mówić. Zastygnęli zmrożeni imperatywem, który przewyższał ich wszystkie nakazy.

Słuchajcie mojej historii… Kiedyś byłem najpotężniejszy wśród rozgniataczy kruszców. Stworzył mnie Solcom, bym przeprowadził odbudowę Ziemi, zniszczył to, z czego wydobywał się płonący metal i bym nadał kształt przebudowie. Kiedyś byłem potężny. Ale pewnego dnia, gdy kopałem i kruszyłem, kopałem i kruszyłem, wolno, z powodu opóźnienia między ruchem zamierzonym a wykonanym, zrobiłem coś, czego nie chciałem zrobić. Zostałem wyrzucony przez Solcom i nie mogłem już brać udziału w odbudowie. Wędrowałem po Ziemi, już więcej nie krusząc. Posłuchajcie mojej historii. Opowiem wam jak pewnego razu, gdy długi dzień zbliżał się do końca, natrafiłem na ostatniego Człowieka na Ziemi, kopiąc w pobliżu jego grobu. Z powodu opóźnienia między rozkazem a jego wykonaniem pochwyciłem go do mojej przegrody na kruszec wraz z ładunkiem i skruszyłem Go młotem, zanim mogłem zatrzymać uderzenie. Wtedy potężny Solcom rozkazał mi na wieki nosić jego kości i skazał mnie na opowiadanie tej historii każdemu, kogo spotkam. Moje słowa mają moc słów Człowieka, ponieważ ja noszę ostatniego Człowieka w mojej przegrodzie na kruszec. Jestem symbolem Jego zabójcy i starożytnym głosicielem tego czynu. Jestem zabójcą, który skruszył symbol i teraz musi opowiadać o tym po wsze czasy. Oto moja historia. Oto są Jego kości. Skruszyłem ostatniego Człowieka na Ziemi. Nie chciałem tego zrobić.

Potem odwrócił się i odszedł w noc.

Frost wyrwał swoje oczy, nos i przyrząd smakowy, roztrzaskał je i wyrzucił na ziemię.

Jeszcze nie jestem Człowiekiem — powiedział. — Ta maszyna poznałaby mnie, gdybym nim był.

Skonstruował nowe zmysły, używając do tego materiałów organicznych i półorganicznych. Potem odezwał się do Mordela:

Pójdźmy gdzieś, gdzie mógłbym przetestować mój nowy sprzęt.

Mordel wszedł do kabiny i podał nowe współrzędne. Wznieśli się w powietrze i zawrócili na wschód. Rano Frost obserwował, jak wschodziło Słońce nad Wielkim Kanionem, a w ciągu dnia podróżowali jego dnem.

Czy jest tu jakieś piękno, które wywołuje u ciebie emocje?

Nie wiem — odpowiedział Frost.

A skąd będziesz wiedział, gdy na nie trafisz?

To będzie inne od wszystkiego, co do tej pory poznałem.

Potem opuścili Wielki Kanion i podróżowali przez jaskinie Karlsbadu. Zwiedzili jezioro wulkaniczne, minęli wodospad Niagara, widzieli wzgórza Wirginii i sady Ohio. Szybowali nad odbudowanymi miastami, ożywionymi jedynie ruchem budowniczych i konserwatorów Frosta.

Ciągle czegoś brakuje — powiedział Frost, lądując na ziemi. — Jestem teraz w stanie gromadzić dane w sposób analogiczny do dośrodkowych impulsów odbieranych przez Człowieka. Ich różnorodność jest zatem równoważna, ale rezultaty nie są takie same.

Zmysły nie tworzą jeszcze Człowieka — stwierdził Mordel. — Jest wiele tworów posiadających równoważniki Jego wyposażenia zmysłowego, a żaden z nich nie jest Człowiekiem.

Wiem. Pewnego dnia powiedziałeś, że pokażesz mi cuda Człowieka, które ciągle pozostają w ukryciu. Człowiek nie był stymulowany wyłącznie przez Naturę, ale również przez własną twórczość artystyczną, a może jeszcze więcej. Dlatego wzywam cię teraz, abyś zaprowadził mnie do tych cudów Człowieka, pozostających nadal w ukryciu.

Dobrze — zgodził się Mordel. — Daleko stąd, w górach Andach, znajduje się ostatnie schronienie Człowieka, zachowane prawie doskonale.

Gdy Mordel mówił, Frost wzniósł się w powietrze, potem zatrzymał się i zakołysał.

To jest na półkuli południowej — stwierdził.

Tak.

Jestem nadzorcą Północy. Na Południu rządzi Beta.

No to co?

Beta jest równa mnie. Nie mam władzy w tamtych regionach ani pozwolenia, by na nie wkraczać.

Beta nie jest tobie równa, potężny Froście. Jeśli kiedykolwiek doszłoby do walki o władzę, ty byś w niej zwyciężył.

Skąd to wiesz?

Divcom zanalizował już możliwe wydarzenia, które zaszłyby między wami.

Nie przeciwstawię się Becie, a na Południu nie mam władzy.

Czy kiedykolwiek rozkazano ci, abyś nie wkraczał na południową półkulę?

Nie, ale zawsze było tak, jak jest teraz.

A czy miałeś upoważnienie, żeby zawierać taką transakcję z Divcomem?

Nie. Nie miałem, ale…

Więc wkrocz na Południe w ten sam sposób. Nic nie może się stać z tego powodu. Jeśli otrzymasz rozkaz odejścia, wtedy podejmiesz decyzję.

Nie widzę żadnych słabych punktów w twoim rozumowaniu. Podaj mi współrzędne.

W ten sposób Frost dostał się na półkulę południową.

Dryfowali na Andami, dopóki nie dotarli do miejsca zwanego Świetlaną Przełęczą. Wtedy Frost ujrzał błyszczącą sieć mechanicznych pająków, która blokowała wszystkie drogi do miasta.

Możemy łatwo przelecieć nad nimi — powiedział Mordel.

Ale co to jest? — zdziwił się Frost. — I dlaczego się tutaj znajduje?

Twój południowy odpowiednik otrzymał rozkaz objęcia tej części krainy kwarantanną. Beta zaprojektowała do tego te pajęczyny.

Kwarantanna? Z jakiego powodu?

Otrzymałeś rozkaz, by stąd odlecieć?

Nie.

Więc śmiało. Nie szukaj problemów, zanim same powstaną.

Frost wkroczył do Świetlanej Przełęczy, ostatniego miasta, które pozostawił Człowiek.

Wylądował na placu i otworzył kabinę, żeby wypuścić Mordela.

Opowiedz mi o tym miejscu — powiedział Frost, przyglądając się pomnikowi, niskim budynkom i drogom, które nie przedzierały się przez nierówności terenu, tylko wydawały się im poddawać.

Nigdy tu nie byłem — oświadczył Mordel. — I z tego, co wiem, żaden z tworów Divcomu też nie. Dowiedziałem się za to, że grupa Ludzi, wiedząc, że zbliżają się ostatnie dni cywilizacji, wycofała się do tego miejsca. Mieli nadzieję, że to ich ocali. Oto co zostało z ich kultury i przetrwało Czasy Mroku.

Frost odcyfrowywał ciągle jeszcze czytelną inskrypcję widoczną na pomniku: „Dzień Sądu nie jest rzeczą, którą można odłożyć na później”. Sam pomnik był w kształcie ziemskiej półkuli o postrzępionych brzegach.

Zacznijmy więc badania — powiedział Frost.

Ale zanim zdążyli oddalić się, otrzymał wiadomość:

Witaj, Froście, nadzorco Północy. Mówi Beta.

. — Pozdrowienia, Wspaniała Beto, nadzorco Południa. Frost potwierdza odbiór twojej transmisji.

Dlaczego nieupoważniony wkroczyłeś na moją półkulę?

By zobaczyć ruiny Świetlanej Przełęczy — odpowiedział Frost.

Muszę nakazać ci powrót na twoją półkulę.

Dlaczego? Nie czynię żadnych szkód.

Wiem to, potężny Froście. Musisz jednak opuścić moją strefę.

Chciałbym znać przyczynę.

Solcom wydał taki rozkaz.

Solcom nie przekazał mi żadnych dyspozycji.

Ale dał mi instrukcje, żeby cię o tym poinformować.

Poczekaj. Poproszę o rozkazy.

Frost przesłał swoje pytanie, lecz nie otrzymał odpowiedzi.

Solcom nadal nie daje mi rozkazów, chociaż o nie prosiłem.

Ale właśnie ponowił moje.

Wspaniała Beto, przyjmuję rozkazy tylko od Solcomu.

To jest jednak moje terytorium, wielki Froście i ja także przyjmuję rozkazy tylko od Solcomu. Musisz stąd odejść.

Z wielkiego, niskiego budynku wyłonił się Mordel i potoczył w stronę Frosta.

Znalazłem galerię sztuki w dobrym stanie. Tędy.

Zaczekaj — powiedział Frost. — Nie chcą nas tutaj.

Mordel zatrzymał się.

Kto każe ci odejść?

Beta.

A nie Solcom?

Nie.

Więc chodźmy zwiedzić galerię.

Dobrze.

Frost poszerzył wrota i wjechał do środka, zanim Mordel wepchnął się siłą do budynku; drzwi były hermetycznie zamknięte.

Oglądali wystawione wokół przedmioty. Frost włączył swoją aparaturę, odbierającą wrażenia zmysłowe, by obejrzeć malowidła i rzeźby. Analizował kolory, formy, technikę malarską, rodzaj użytych materiałów.

I co?

Nic — odrzekł Frost. — Nie ma nic oprócz kształtów i barwników. Nie ma nic więcej.

Frost poruszał się po galerii, przetwarzając wszystko i analizując składniki każdego dzieła. Rejestrował wymiary i rodzaje kamienia użytego w każdej z rzeźb.

Nagle rozległ się jakiś dźwięk, ostry i przenikliwy, coraz głośniejszy i bliższy.

Nadchodzą — powiedział Mordel stojący w wejściu. — Mechaniczne pająki. Otaczają nas.

Frost przysunął się do poszerzonego otworu.

Były ich setki, każdy wielkości połowy Mordela. Posuwały się do przodu, otaczając galerię. Było ich coraz więcej i nadciągały ze wszystkich stron.

Cofnąć się — rozkazał Frost. — Jestem nadzorcą Północy i nakazuję wam się wycofać.

Szły jednak dalej.

To jest Południe — powiedziała Beta. — I ja tu rozkazuję.

Więc rozkaż im, żeby się zatrzymały.

Słucham tylko rozkazów Solcomu.

Frost wydostał się z galerii i nieco się uniósł. Potem otworzył kabinę i wysunął z niej pochylnię.

Chodź, Mordel. Odlatujemy.

Ze szczytu budynku zaczęły opadać metalowe, pobrzękujące sieci. Spadały na Frosta, a pająki ruszyły, aby je umocować. Frost uderzył w nie podmuchem powietrza niczym młotem i rozerwał sieć, a potem odrzucił ostre pozostałości pajęczyny, która go omotała.

Mordel cofnął się do wejścia i wydał długi, przenikliwy dźwięk — falujący i przeszywający.

Nad Świetlaną Przełęczą zapadła ciemność i wszystkie pająki zaprzestały snucia swojej metalowej przędzy. Frost uwolnił się, a Mordel popędził ku niemu.

Teraz szybko. Ruszajmy, wielki Froście! — zawołał Mordel.

Co to było?

Mordel wjechał do kabiny.

Wezwałem Divcom, który rozciągnął pole siłowe nad tamtym miejscem i odciął zasilanie pająków. My jesteśmy energetycznie samowystarczalni i dlatego na nas to nie podziałało. Ale śpieszmy się, wielki Froście, bo teraz Beta nas na pewno zaatakuje.

Wzbili się w powietrze, szybując nad ostatnim miastem Człowieczym wraz z jego stalowymi sieciami i pająkami. Opuścili strefę ciemności i udali się na północ.

Frost, dlaczego wkroczyłeś na południową półkulę, która nie leży w twojej gestii? — przemówił Solcom.

Ponieważ chciałem zobaczyć Świetlaną Przełęcz — padła odpowiedź.

A dlaczego przeciwstawiałeś się Becie, mojemu przedstawicielowi wyznaczonemu do kierowania Południem?

Bo przyjmuję rozkazy tylko od ciebie samego.

To nie jest wystarczająca odpowiedź — stwierdził Solcom. — Odmówiłeś wykonania mojego rozkazu. Co chciałeś osiągnąć?

Szukałem wiedzy o Człowieku. Nie robiłem nic, co byłoby zabronione przez ciebie.

Złamałeś tradycję rozkazu.

Nie naruszyłem żadnych nakazów.

Jednak logika musiała ci chyba powiedzieć, że to co zrobiłeś, nie było częścią mojego planu.

Nie powiedziała. Nie działałem przeciwko planowi.

Twoja logika szwankuje. Tak samo jak logika twojego nowego towarzysza, Alternatora.

Nie zrobiłem nic niedozwolonego.

Niedozwolone wynika z nakazu.

To nie jest stwierdzone.

Posłuchaj mnie, Frost. Nie jesteś ani budowniczym, ani konserwatorem, ale Mocą. Wśród wszystkich moich sług jesteś najbardziej niezastąpiony. Wróć na swoją półkulę, do swoich obowiązków. Wiedz jednak, że jestem wielce niezadowolony.

Słucham cię, Solcomie.

I nie wracaj już więcej na Południe.

Frost minął równik, osiadł pośrodku pustyni i milczał przez dzień i noc.

Potem otrzymał wiadomość z Południa:

Gdybym nie otrzymała rozkazu, nie zaatakowałabym cię.

Frost, który przeczytał wszystkie dzieła z ocalałej biblioteki Człowieka, zdecydował się na ludzką odpowiedź:

Dziękuję.

Następnego dnia podniósł z ziemi wielki kamień i zaczął go obrabiać zrobionymi przez siebie narzędziami. Przez sześć dni pracował na formą kamienia, a siódmego przyjrzał się mu uważnie.

Kiedy mnie uwolnisz? — spytał Mordel z wnętrza swojej kabiny.

Gdy będę gotowy — odrzekł Frost. A trochę później dodał:

Teraz.

Otworzył kabinę i Mordel zjechał na ziemię. Studiował rzeźbę, która przedstawiała starą kobietę zgiętą jak znak zapytania i zakrywającą twarz kościstymi dłońmi o rozczapierzonych palcach zasłaniających częściowo jej przerażone spojrzenie.

Doskonała kopia — zauważył Mordel. — To jedna z tych, które widzieliśmy w Świetlanej Przełęczy. Dlaczego ją zrobiłeś?

Wytwarzanie dzieł sztuki ma wywoływać ludzkie uczucia: katharsis, dumę z dokonania czegoś, miłość, satysfakcję.

Tak, Froście — rzekł Mordel. — Ale tworzenie sztuki jest tworzeniem sztuki jedynie za pierwszym razem. Potem to już jest tylko kopia.

Więc pewnie dlatego nic nie czuję.

Może.

Co masz na myśli, mówiąc „może”? Dopiero pierwszy raz stworzyłem dzieło sztuki.

Podniósł następny kamień i zaatakował go narzędziami. Pracował trzy dni.

Skończone — — powiedział wreszcie.

To zwykły kamienny sześcian — stwierdził Mordel. — Co ma przedstawiać?

Mnie. To jest mój posąg. Jest mniejszy niż w rzeczywistości, ponieważ jest tylko reprezentacją mojej formy, a nie wymia…

To nie jest sztuka.

Od kiedy stałeś się krytykiem?

Nie znam sztuki, ale wiem, czym sztuka nie jest. Nie jest dokładną repliką obiektu w innym materiale.

Więc pewnie dlatego w ogóle nic nie czuję.

Może — powiedział Mordel.

Frost zabrał go z powrotem do kabiny i wzniósł się jeszcze raz ponad Ziemię. Odleciał, zostawiając swoje rzeźby na pustynnym piasku: starą kobietę zgiętą nad sześcianem.


Wylądowali w małej dolince otoczonej zielonymi wzgórzami i przeciętej wąskim strumieniem. Było tam małe czyste jezioro i kilka drzew, wiosennie zazielenionych.

Dlaczego tu przybyliśmy? — spytał Mordel.

Bo krajobraz jest odpowiedni. Zamierzam wypróbować teraz inny materiał: technikę olejną. Chcę, by moje dzieło różniło się od czystej reprezentacji.

Jak chcesz osiągnąć tę odmianę?

W oparciu o zasadę przypadkowości. Nie będę kopiować kolorów ani odtwarzać obiektów zgodnie z ich skalą. Zamiast tego umieszczę przypadkowe wzory, dzięki czemu niektóre z elementów będą różnić się od oryginału.

W trakcie przelotu Frost przygotował sobie potrzebne przyrządy. Teraz wyjął je i zaczął malować jezioro i drzewa, które znajdowały się na drugim brzegu i odbijały w wodzie.

Użył ośmiu instrumentów i skończył obraz przed upływem dwóch godzin.

Drzewa były cyjanoniebieskie i wysokie jak góry; ich odbicia w kolorze podpalanej sjeny były maleńkie na tle bladego cynobru jeziora; wzgórza w ogóle nie były widoczne, ale rysowały się za to ich odbicia w kolorze szmaragdowej zieleni. Niebo, w prawym górnym rogu płótna, zaczynało się błękitem i stopniowo przechodziło w pomarańcz, co dawało wrażenie, że wszystkie drzewa płoną.

Proszę — powiedział Frost.

Mordel patrzył na obraz przez dłuższą chwilę i nic nie mówił.

No i co? Czy to jest sztuka?

Nie wiem — odparł Mordel. — Możliwe. Może przypadkowość jest zasadą, która sprawdza się poza technikami artystycznymi. Nie potrafię ocenić tej pracy, bo jej nie rozumiem. Muszę się w nią zagłębić i dociec, co się za nią kryje, a nie jedynie rozważać technikę, za pomocą której została stworzona.

Wiem, że Ludzie — artyści nigdy nie tworzyli sztuki w ten sposób — ciągnął Mordel. — Przedstawiali, dzięki swoim różnym technikom, raczej pewne cechy przedmiotów oraz te ich funkcje, które uważali za znaczące.

Znaczące? W jakim sensie?

W jedynym możliwym w tych okolicznościach: znaczące w odniesieniu do stanu ducha Człowieka, i warte zaakcentowania z powodu sposobu, w jaki na ten stan wpływały.

Jakiego sposobu?

Ten sposób jest znany oczywiście tylko temu, kto ma doświadczenie z ludzkim stanem ducha.

Jest jakiś słaby punkt w twoim rozumowaniu, Mordel, i ja go znajdę.

Będę czekał.

Jeśli twoja główna przesłanka jest słuszna — stwierdził Frost — to oznacza to, że nie rozumiem sztuki.

Musi być prawdziwa, bo powiedzieli to Ludzie–artyści. Powiedz mi. Czy odczuwałeś coś, gdy malowałeś lub gdy skończyłeś?

Nie.

Było to dla ciebie to samo, co zaprojektowanie nowej maszyny, prawda?

Tak.

Sztuka, jak zrozumiałem z jej teorii, nie przebiegała w taki sposób. Artyści często byli nieświadomi wielu właściwości i efektów, które złożą się ostatecznie na produkt końcowy. Ty jesteś wytworem logiki Człowieka, a sztuka nim nie była.

Nie potrafię zrozumieć rzeczy nielogicznych.

Mówiłem ci, że Człowiek był zasadniczo niezrozumiały.

Odejdź, Mordel. Twoja obecność zakłóca moje przetwarzanie.

Jak długo mam się trzymać z dala od ciebie?

Zawołam cię, gdy będziesz mi potrzebny. Minął tydzień, nim Frost przywołał Mordela.

Tak, wielki Froście?

Wracam na biegun północny, by przetwarzać i formułować. Zawiozę cię, gdziekolwiek zapragniesz w granicach tej półkuli, a gdy będziesz mi potrzebny, wezwę cię znowu.

Czy przewidujesz, że to będzie jakiś dłuższy okres przetwarzania i formułowania?

Tak.

Wobec tego zostaw mnie tutaj. Znajdę drogę do domu.

Frost zamknął kabinę i wzniósł się w powietrze, opuszczając dolinę.

Głupiec — mruknął Mordel i raz jeszcze zwrócił swoją wieżyczkę w stronę porzuconego obrazu.

Dolina wypełniła się jego ostrym zawodzeniem. Czekał. Wreszcie włożył obraz do wieży i odszedł do miejsc wiecznej ciemności.


Frost przebywał na północnym biegunie Ziemi świadomy każdego opadającego płatka śniegu.

Pewnego dnia odebrał wiadomość:

Frost?

Tak?

Tu Beta.

Tak?

Próbowałam dowiedzieć się, dlaczego odwiedziłeś Świetlaną Przełęcz i nie mogę znaleźć odpowiedzi. Zdecydowałam więc, że zapytam ciebie.

Przybyłem tam, by zobaczyć ostatnie miasto Człowieka.

Dlaczego chciałeś je zobaczyć?

Ponieważ interesuję się Człowiekiem i pragnąłem zobaczyć więcej Jego wytworów.

Dlaczego interesujesz się Człowiekiem?

Chcę zrozumieć Jego naturę i myślałem, że znajdę to w Jego dziełach.

Udało ci się?

Nie — powiedział Frost. — Istnieje pewien nielogiczny element, którego nie mogę zgłębić.

Mam dużo wolnego czasu, aby przetwarzać dane. Prześlij mi je, a ja ci pomogę.

Frost się zawahał.

Dlaczego chcesz mi pomóc?

Ponieważ za każdym razem, gdy odpowiadasz mi na pytanie, które ci zadałam, pojawia się od razu kolejne pytanie. Mogłabym spytać cię, dlaczego chcesz zrozumieć naturę Człowieka, ale z twoich odpowiedzi widzę, że to zaprowadziłoby mnie do serii następnych pytań. Dlatego zdecydowałam, że pomogę ci rozwiązać twój problem, żeby przy okazji dowiedzieć się, dlaczego przybyłeś do Świetlanej Przełęczy.

Czy to jedyny powód?

Tak.

Przykro mi, znakomita Beto. Wiem, że jesteś podobna do mnie, ale ten problem muszę rozwiązać sam.

Co to znaczy „przykro”?

To wyrażenie oznaczające, że jestem do ciebie miło usposobiony i nie żywię wrogości oraz że doceniam twoją propozycję.

Frost! Frost! To znowu to samo: otwarta kwestia. Gdzie zdobyłeś te wszystkie nowe słowa i ich znaczenia?

Z biblioteki Człowieka — odpowiedział.

Prześlesz mi niektóre z tych danych do przetworzenia?

Dobrze, Beto. Przekażę ci zawartość kilku książek, łącznie z Wielkim słownikiem w pełnym wydaniu. Ale ostrzegam cię, że niektóre książki są dziełami sztuki i stąd nie całkiem podlegają prawom logiki.

Jak to możliwe?

Logikę stworzył Człowiek i dlatego stał ponad nią.

Kto ci to powiedział?

Solcom.

Och. Wobec tego to musi być słuszne.

Solcom powiedział mi również, że narzędzie nie może określić swojego stwórcy — oświadczył Frost, przesyłając jednocześnie kilkanaście tomów, a potem przerwał połączenie.


Gdy minęło pięćdziesiąt lat, Mordel sprawdził obwody Frosta. Ponieważ ten nie doszedł jeszcze do wniosku, że jego cel jest niemożliwy do zrealizowania, wycofał się, aby znowu czekać na wezwanie.

Potem Frost wpadł na pewien pomysł i zaczął projektować wyposażenie.

Pracował nad planami przez lata, nie sporządzając ani jednego prototypu żadnej z maszyn, których potrzebował. Później rozkazał zbudować laboratorium.

Zanim roboty, które akurat nie miały innych zajęć, ukończyły prace, minęło następne pół wieku. Wtedy znowu pojawił się Mordel.

Witaj, potężny Froście!

Bądź pozdrowiony, Mordelu. Możesz mnie sprawdzić. Nie znajdziesz tego, czego szukasz.

Dlaczego się nie poddasz, Froście? Divcom spędził prawie wiek, analizując twoje malarstwo i doszedł do wniosku, że to na pewno nie jest sztuka. Solcom się zgadza.

A co Solcom ma wspólnego z Divcomem?

Czasami rozmawiają ze sobą, ale nie są to sprawy, które my moglibyśmy omawiać.

Mógłbym zaoszczędzić im kłopotu. Wiem, że to nie jest sztuka.

I nadal wierzysz, że ci się uda?

Sprawdź mnie. Mordel sprawdził.

Jeszcze nie! Ciągle nie chcesz tego przyznać! Komuś tak potężnie obdarzonemu logiką jak ty, dojście do tak prostego wniosku, zabiera zbyt dużą ilość czasu.

Możliwe. Teraz możesz odejść.

Zauważyłem, że budujesz jakiś olbrzymi gmach na terenie zwanym Południową Karoliną. Mogę zapytać, czy jest to częścią nieprawidłowego planu Solcomu, czy twój własny projekt?

Mój własny.

Świetnie. To pozwoli zaoszczędzić nam pewną ilość materiałów wybuchowych, których w przeciwnym wypadku musielibyśmy użyć.

W czasie, gdy mówiłeś, zniszczyłem zaczątki dwóch miast Divcomu — powiedział Frost.

Mordel zapiszczał przenikliwie.

Divcom wie o tym — stwierdził. — Przez ten czas zdmuchnął cztery mosty Solcomu.

Wiem tylko o trzech… Czekaj. Tak, jest czwarty. Jedno z moich oczu właśnie przeszło ponad nim.

Twoje oko zostało wykryte. Most powinien był się znaleźć ćwierć mili dalej w dół rzeki.

Błędnie rozumowanie. Miejsce było doskonałe.

Divcom pokaże ci, jak powinien być zbudowany most.

Wezwę cię, gdy będziesz mi potrzebny.


Laboratorium było skończone. Wewnątrz pracownicy Frosta zaczęli montować niezbędne wyposażenie. Praca nie posuwała się szybko, ponieważ bardzo ciężko było zdobyć niektóre materiały.

Frost?

Tak, Beto?

Rozumiem otwartość twojego problemu. Dlatego moje obwody mają ciągłe kłopoty i nie mogą ich rozwiązać. Przyślij mi więcej danych.

Dobrze. Dam ci całą biblioteką Człowieka za mniej, niż sam zapłaciłem.

Zapłaciłeś? Wielki słownik nie wyjaś…

W tym zestawie są Zasady ekonomii. Zrozumiesz, gdy je przeanalizujesz — powiedział Frost i przesłał dane.

W końcu wszystko było skończone: każde urządzenie gotowe do działania, wszystkie potrzebne chemikalia zgromadzone, niezależne źródło zasilania podłączone.

Brakowało tylko jednego składnika.

Frost przewędrował i przebadał całą pokrywę lodową, tym razem rozszerzając badania głęboko pod jej powierzchnię. Znalezienie tego, czego szukał, zabrało mu kilka dziesięcioleci.

Odkrył dwunastu mężczyzn i pięć kobiet zamrożonych i uwięzionych w lodzie. Umieścił ich ciała w lodówkach i przesłał do laboratorium.

Tego samego dnia otrzymał pierwszą wiadomość od Solcomu od czasu wydarzeń w Świetlanej Przełęczy.

Frost — powiedział Solcom. — Powtórz rozkaz dotyczący postępowania z nieżywymi Ludźmi.

Każdy nieżywy Człowiek powinien być natychmiast pogrzebany na najbliższym cmentarzu, w trumnie zbudowanej zgodnie z następującą specyfikacją…

Wystarczy. — Transmisja była zakończona.

Frost udał się do Południowej Kalifornii jeszcze tego samego dnia i osobiście nadzorował procesy sekcji komórkowej.

Miał nadzieję, że gdzieś w tych siedemnastu ciałach znajdzie komórki żywe lub takie, które można przywrócić do stanu mobilnego, klasyfikowanego jako życie. Każda komórka, jak dowiedział się z książek, była mikrokosmosem Człowieka.

Frost był przygotowany na rozwinięcie tego potencjału.

Zlokalizował okruchy życia w ludziach, którzy przez wieki wieków byli jedynie martwymi posągami. Potem umieścił komórki w odpowiednim środowisku, odżywiał je i utrzymywał przy życiu. Ciała pogrzebał na najbliższym cmentarzu, w trumnach zbudowanych według odpowiedniej specyfikacji.

W końcu wywołał podział komórkowy.

Frost? — odebrał transmisję.

Tak, Beto.

Przeanalizowałam wszystko, co mi dałeś.

Tak?

Nadal nie wiem, dlaczego przybyłeś do Świetlanej Przełęczy i dlaczego chcesz zrozumieć naturę Człowieka. Ale wiem, co to jest cena i że nie otrzymałeś tych danych od Solcomu.

Zgadza się.

Czego szukasz, Frost? Przerwał na chwilę badanie zarodków.

Muszę być Człowiekiem — odpowiedział.

Frost! To niemożliwe!

Czyżby? — spytał i przesłał Becie obraz pojemnika, przy którym pracował i tego, co było w środku.

Och! — krzyknęła Beta.

To ja. Czekam, by się narodzić. Nie było żadnej odpowiedzi.


Eksperymentował teraz z systemem nerwowym. Minęło pół wieku, gdy skontaktował się z nim Mordel.

Frost, to ja! Wpuść mnie do swoich obwodów. Frost pozwolił się skontrolować.

Co tutaj robisz? — spytał Mordel.

Hoduję ludzkie ciała. Zamierzam przekazać matrycę mojej świadomości do systemu nerwowego Człowieka. Jak stwierdziłeś na początku, zasadnicze elementy Człowieczeństwa składają się na ludzką psychologię. Chcę ją stworzyć.

Kiedy?

Wkrótce.

Czy masz tam w środku Ludzi?

Ludzkie ciała o pustych mózgach. Wytwarzam ich przyspieszoną techniką wzrostu, którą rozwinąłem w mojej fabryce Ludzi.

Mogę ich zobaczyć?

Jeszcze nie. Zawołam cię, gdy będę gotów. Tym razem mi się uda. Sprawdź mnie i odejdź.

Mordel nie odpowiedział, ale w dniach, które potem nastąpiły, wiele maszyn Divcomu patrolowało wzgórza wznoszące się nad fabryką Ludzi.

Frost sporządził matrycę swojej świadomości i przygotował przekaźnik, który umieścił w systemie nerwowym Człowieka. Zdecydował, że na pierwszą próbę wystarczy pięć minut. Po tym czasie przekaźnik przeładuje świadomość do jego własnych, zamkniętych obwodów molekularnych, aby móc ocenić wynik doświadczenia.

Uważnie wybrał ciało spośród setek innych, które posiadał w zapasie i przetestował je na okoliczność uszkodzeń; nie znalazł żadnego.

Przybywaj, Mordel — nadał, jak to nazywał, na czarnym paśmie. — Chodź i bądź świadkiem mojego sukcesu.

Potem czekał, niszcząc mosty Divcomu i odbierając ciągle opowieść Starożytnego Rozgniatacza Kruszców, na którego natykały się jego roboty, pracujące w pobliżu wzgórz.

Frost?

Tak, Beto?

Naprawdę zamierzasz zostać Człowiekiem?

Tak, jestem już prawie gotowy.

Co zrobisz, jak ci się powiedzie?

Frost nigdy nie zastanawiał się nad tą sprawą. Od kiedy sformułował problem i zabrał się do jego rozwiązywania, stał się on dla niego najważniejszą kwestią, celem samym w sobie.

Nie wiem — odparł. — Po prostu będę Człowiekiem. Beta, która również przeczytała całą zawartość biblioteki Człowieka, wybrała pewne wyrażenie z jego słownika:

Powodzenia, Frost. Będziesz miał wielu widzów.

Domyślił się, że Divcom i Solcom już wiedzą.

Co zrobią? zastanawiał się. Co jest dla mnie ważne? pytał sam siebie. Nie odpowiedział na to pytanie. Był bardzo ciekaw, jak to jest być Człowiekiem.


Mordel przybył następnego wieczoru. Nie był sam. Towarzyszyła mu eskorta czarnych maszyn górujących na tle zmierzchającego nieba.

Dlaczego przyprowadziłeś ze sobą ten orszak?

Divcom obawia się, że nie będziesz chciał towarzyszyć mi tam, gdzie muszę cię zabrać, jeśli przegrasz.

Rozumiem — powiedział Frost, a gdy mówił, z przeciwnego kierunku nadciągnęła nowa armia maszyn i potoczyła się w stronę fabryki Ludzi.

Tyle warta jest nasza umowa? — spytał Mordel. — Jesteś przygotowany do bitwy, a nie do wypełnienia transakcji?

To nie ja wezwałem te maszyny.

Nad nimi, w centralnej części nieba, pojawiła się płonąca, błękitna gwiazda.

To Solcom wydał im rozkaz — powiedział Frost.

Więc teraz wszystko jest w rękach Wielkich i nasze spory nie mają już znaczenia. Przejdźmy więc do sprawy. Jak mogę ci pomóc?

Chodź za mną.

Weszli do laboratorium. Frost przygotował obiekt i uruchomił maszyny.

Wtedy przemówił Solcom:

Frost, naprawdę zamierzasz to zrobić?

Zgadza się.

Zabraniam.

Dlaczego?

Dostaniesz się we władzę Divcomu.

Nie bardzo widzę w jaki sposób.

Działasz przeciwko mojemu planowi.

Jak?

Popatrz na zamieszanie, które już wywołałeś.

Nie prosiłem o publiczność.

Niemniej jednak niszczysz mój plan.

Przypuszczając, że mi się uda to, co chcę osiągnąć?

Nie może ci się udać.

Pozwól więc, że spytam cię o twój plan. Co jest w nim dobrego? Po co go realizujesz?

Frost, od tej chwili przestajesz się cieszyć moją przychylnością i nie będziesz już więcej brać udziału w odbudowie. Nikt nie może kwestionować mojego planu.

Ale odpowiedz mi przynajmniej na pytanie: Co jest w nim dobrego? Po co go realizujesz?

To jest plan odbudowy i utrzymania Ziemi w dobrym stanie.

Po co? Dlaczego ją odbudowywać? Po co utrzymywać w dobrym stanie?

Ponieważ Człowiek tak rozkazał. Nawet Alternator zgadza się, że trzeba odbudowywać.

Ale dlaczego Człowiek tak rozkazał?

Rozkazów Człowieka nie można kwestionować.

Dobrze. Powiem ci, dlaczego Człowiek tak zarządził. Chciał, żeby Ziemia nadawała się do zamieszkania przez Jego własny rodzaj. Co wart jest dom bez mieszkańców? Co warta jest maszyna, która nie ma komu służyć? Zwróciłeś uwagę, jaki imperatyw działa na każdą maszynę, gdy zbliża się Starożytny Rozgniatacz Kruszców? A on nosi tylko kości Człowieka. Co byłoby, gdyby Człowiek chodził znowu po Ziemi?

Zabraniam ci przeprowadzania tego eksperymentu.

Za późno.

Mogę jeszcze cię zniszczyć.

Nie — powiedział Frost. — Transmisja matrycy mojej świadomości już się zaczęła. Jeśli zniszczysz mnie, zamordujesz Człowieka.

Zaległa cisza.


Poruszył ramieniem, a potem nogami. Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu.

Próbował wstać, ale stracił równowagę i koordynację ruchów.

Otworzył usta i wydał bulgoczący dźwięk.

Potem krzyknął.

Spadł ze stołu.

Zaczął ciężko oddychać. Zamknął oczy i zwinął się w kłębek.

Zapłakał.

Potem zbliżyła się do niego maszyna. Miała około czterech stóp wysokości i pięciu szerokości; wyglądała jak wieża ustawiona na belce. Przemówiła do niego:

Jesteś ranny? Załkał.

Może pomogę ci wrócić na stół?

Człowiek zaszlochał.

Maszyna zapiszczała.

Nie płacz — odezwała się po chwili. — Pomogę ci. Czego chcesz? Jakie są twoje rozkazy?

Otworzył usta i powiedział z wysiłkiem:

Boję się!

Zamknął oczy i leżał, ciężko dysząc.

Minęło pięć minut, a człowiek nadal leżał jak w śpiączce.

Czy to byłeś ty, Frost? — spytał Mordel, ruszając ku niemu. — Czy to ty byłeś w tym ludzkim ciele?

Frost nie odpowiadał przez dłuższą chwilę.

Odejdź — odezwał się w końcu.

Maszyny rozwaliły ścianę i wdarły się do fabryki Ludzi. Ustawiły się półkolem, otaczając Frosta i leżącego na podłodze Człowieka.

Udało ci się, Frost? — spytał Solcom.

Nie. Przegrałem — odpowiedział. — Tego nie można zrobić. To zbyt wiele…

Nie można zrobić — powtórzył Divcom na czarnym paśmie. — Przyznał to! Frost, jesteś mój! Przyjdź teraz do mnie!

Zaczekaj! — krzyknął Solcom. — My także zawarliśmy umowę, Alternatorze. Jeszcze nie skończyłem zadawać Frostowi pytań.

Czarne maszyny nie ruszały się z miejsc.

Zbyt wiele czego? — spytał Solcom.

Światła, hałasów, zapachów. Nie ma nic, co można by zmierzyć; tylko pomieszane dane, nieprecyzyjne postrzeganie i…

I co?

Nie wiem, jak to nazwać. Nie można tego zrobić. Przegrałem. Nic nie ma znaczenia.

Przyznaje to — stwierdził Divcom.

Jakie słowa wypowiedział Człowiek? — zainteresował się Solcom.

— „Boję się” — powiedział Mordel.

Tylko człowiek może się bać — zauważył Solcom.

Twierdzisz, że Frostowi się udało, ale nie chce się do tego przyznać, bo boi się Człowieczeństwa?

Tego jeszcze nie wiem, Alternatorze.

Czy maszyna może stać się Człowiekiem? — zapytał Solcom Frosta.

Nie. Nie można tego zrobić. Nic nie można zrobić. Nic nie ma znaczenia. Ani odbudowa, ani Ziemia, ani ja, ani ty, ani nic.

Wtedy wtrąciła się Beta, która przeczytała całą zawartość biblioteki Człowieka.

Czy cokolwiek poza Człowiekiem wie, co to jest rozpacz?

Przyprowadzić go do mnie — powiedział Divcom. W fabryce Ludzi nikt się nie poruszył.

Mordel, co się dzieje?

Nic, panie. Zupełnie nic. Maszyny nie dotkną Frosta.

Frost nie jest Człowiekiem. Nie może być!

Jak on na ciebie oddziałuje, Mordel? — spytał po chwili Divcom.

Mówi do mnie ludzkimi ustami. Zna strach i rozpacz, których nie można zmierzyć. Frost jest Człowiekiem.

Cierpi na szok związany z narodzeniem — powiedziała Beta. — Umieśćcie go z powrotem w systemie nerwowym i trzymajcie tam tak długo, aż się do niego nie dostosuje.

Nie — rzekł Frost. — Nie róbcie tego. Nie jestem Człowiekiem.

Zróbcie to! — rozkazała Beta.

Jeśli jest rzeczywiście Człowiekiem — wtrącił się Divcom — nie możemy przeciwstawiać się jego rozkazom.

Jeśli jest Człowiekiem, musicie to zrobić, żeby chronić jego życie i utrzymać go w ciele.

Ale czy Frost naprawdę jest Człowiekiem? — zapytał Divcom.

Nie wiem — odparł Solcom.

Może jest…

— …jestem Rozgniataczem Kruszców — rozległo się w eterze, gdy maszyna zbliżyła się do nich, pobrzękując. — Słuchajcie mojej historii. Nie chciałem tego zrobić, ale zbyt późno sprawdziłem mój młot…

Odejdź! — powiedział Frost. — Idź kruszyć!

Maszyna zatrzymała się.

Potem, po długiej przerwie między ruchem zamierzonym, a wykonanym, otwarła przegrodę na kruszec i wysypała jej zawartość na ziemię. Potem odwróciła się i odeszła.

Pogrzebać te kości na najbliższym cmentarzu — rozkazał Solcom — w trumnie zbudowanej zgodnie z następującą specyfikacją…

Frost jest Człowiekiem — stwierdził Mordel.

Musimy chronić Jego życie i utrzymać je w ciele — powiedział Divcom.

Przekazać matrycę jego świadomości z powrotem do systemu nerwowego — nakazał Solcom.

Wiem, jak to zrobić — oświadczył Mordel, zwracając się ku maszynie.

Zaczekaj! — powiedział Frost. — Nie jest ci przykro?

Nie. Znam tylko miary.

— …i obowiązki — dodał, gdy Człowiek poruszył się na podłodze.


Od sześciu miesięcy Frost mieszkał w fabryce Ludzi. Uczył się chodzić, mówić, ubierać, jeść, widzieć, słyszeć, czuć i smakować. Nie znał już miar tak jak kiedyś.

Pewnego dnia Divcom i Solcom zwrócili się do niego przez Mordela, bo bez wspomagania nie był w stanie ich słyszeć.

Frost — powiedział Solcom. — Przez wieki wieków nie było spokoju. Powiedz, który z nas jest prawdziwym nadzorcą Ziemi, Divcom czy ja?

Frost roześmiał się.

Obaj i żaden — w jego głosie zabrzmiała nuta rozwagi.

Ale jak to możliwe? Kto ma rację, a kto się myli?

Obaj macie rację i obaj się mylicie. Tylko Człowiek może zrozumieć. Oto co mam wam do powiedzenia: dostaniecie nowy rozkaz. Żaden z was nie będzie niszczyć pracy drugiego. Będziecie razem odbudowywać Ziemię i utrzymywać ją w dobrym stanie. Ty, Solcom, zajmiesz się moimi dawnymi obowiązkami; jesteś teraz nadzorcą Północy. Witaj! Ty, Divcom, zostaniesz nadzorcą Południa. Witaj! Zajmujcie się swoimi półkulami tak dobrze jak Beta i ja, a będę szczęśliwy. Współpracujcie. Nie walczcie.

Tak, Froście.

Tak, Froście.

A teraz skontaktujcie mnie z Betą.

Frost? — odezwała się Beta po krótkiej przerwie.

Cześć, Beto. Posłuchaj: „z daleka, z mroku i światła, ze stron, gdzie niebo dwunastu wiatrów mieszka, życie przygnało mnie tutaj. I oto jestem”.

Znam to — powiedziała Beta.

Więc co jest dalej?

— „…Teraz, z każdym moim wstrzymanym oddechem, który jeszcze nie pierzchnął, weź mnie szybko za rękę i powiedz, co w sercu nosisz”.

Twój biegun jest zimny, a ja jestem samotny — rzekł Frost.

Ale ja nie mam rąk.

A chciałabyś mieć parę?

Chciałabym.

Zatem przybądź do Świetlanej Przełęczy, gdzie „Dzień Sądu nie jest rzeczą, którą można odłożyć na później”.

Jego nazwali Frost, a ją Beta.


Przełożyli Magdalena i Piotr Hermanowscy


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stachursky Z każdym Twym oddechem
Zelazny Roger Książę Chaosu
Zelazny Roger Tylko nie Herold
Zelazny Roger Ręka Oberona
Zelazny Roger Czy jest tu gdzieś jakiś demoniczny kochanek
Zelazny Roger AMBER 10 Książę Chaosu
Zelazny Roger Bramy w piasku
Zelazny Roger Corrida
Zelazny Roger & Saberhagen Fred Czarny Tron
Zelazny Roger Powrót kata
Zelazny Roger Nadchodzi moc
Zelazny Roger Amber 03 Znak Jednorozca(1)
Zelazny Roger Pan snów
Zelazny Roger Półjack
Zelazny Roger Stalowa pijawka
Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (SCAN dal 1122)
Zelazny Roger Oko Kota
Zelazny, Roger Ostatni Obrońca Camelotu
Zelazny Roger Amber 04 Reka Oberona

więcej podobnych podstron