Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXIII

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

446

**Meredith**

Dotarłyśmy po godzinie pod dom nad jeziorem należący do Eleny.

Wszędzie było bardzo ciemno i cicho, a do moich uszów dochodził jedynie
dźwięk szumiącej wody w jeziorze. Na szczęście dzięki moim wampirzy
zmysłom nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu.

- To jest właśnie ta twoja miejscówka? - zapytała z rozczarowaniem
Katherine patrząc przez przednią szybę zapaliła małe światełko
w podsufitce

- Nikt nas tutaj nie będzie szukał - odparłam - A po drugie nie jesteśmy
na wakacjach i lepiej żebyś o tym pamiętała - spojrzałam w jej stronę

- Przez tą całą wyprawę zgłodniałam - powiedziała gniewnie wampirzyca
zabierając się za przeszukiwanie schowków w samochodzie - Niczego
tu nie ma - dodała, gdy po chwili zamilkła wyciągając torebkę z krwią

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

447

z bocznego schowka w drzwiach - Zaraz, zaraz do kogo należy ten
samochód?! - zapytała lekko przerażona spoglądając na mnie

- Tylko pożyczyłam - odparłam przekręcając jedynie oczami, a następnie
odwróciłam się za siebie widząc, że Elena zaczyna się przebudzać

- Zwariowałaś, jak Klaus domyśli się, że ci pomagam, zabije mnie! -
rzuciła

- Dramatyzujesz Katherine. Już ci mówiłam, że interesuje mnie jedynie
Tatia, więc Klaus to twój problem, ale skoro tak bardzo martwisz się
o samochód to zwrócę go po wszystkim, pasuje ci? - powiedziałam
całkowicie nie przejmując się uwagami wampirzycy lekceważąc całą
sprawę

Właśnie w tym momencie ponownie zadzwonił mój telefon, który przez
całą drogę tutaj dzwonił chyba z pięć razy.

- Odbierzesz w końcu? - zapytała ostrzej Katherine - Ten dźwięk
doprowadza mnie do szału - dodała otwierając saszetkę, z której zaczęła
powoli pić

Chwyciłam za telefon leżący na desce rozdzielczej, a następnie nacisnęłam
na przycisk z zieloną słuchawką.

- Rozumiem, że się za mną stęskniłeś, ale jak długo jeszcze będziesz
dzwonił zanim odkryjesz, że nie chcę z tobą rozmawiać? - zapytałam

- Naprawdę zabawne, ale wypadałoby ciut grzeczniej. Daję ci ostatnią
szansę Meredith, gdzie jesteś? - zapytał Klaus - Już chyba zapomniałaś,
że nie ma takiego miejsca na Ziemi, w którym bym cię nie odszukał?! -
zagroził, choć w jego głosie usłyszałam nutkę rozbawiania jakby nie
przejmował się tym co teraz robiłam bagatelizując moje zachowanie

- Po pierwsze ktoś musiała przejąć kontrolę nad tym wszystkim, a tak na
marginesie jak widzisz szybko się od ciebie uczę, po drugie nie masz czym
przyjechać, a po trzecie przestań wreszcie do mnie wydzwaniać - rzuciłam
rozłączając się - Wreszcie przestanie przeszkadzać - powiedziałam
całkowicie wyłączając telefon

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

448

- Naprawdę zwariowałaś, przestałaś nad tym panować, czy co?! -
usłyszałam głos Katherine - Klaus odnajdzie cię wszędzie, nie ukryjesz się.
Zabije każdego na kim ci zależy... to dlatego ją porwałaś? - obróciła się
za siebie widząc Elenę, która trzymała się za głowę próbującą odzyskać
równowagę

- Miło, że się o mnie martwisz, ale jak widzisz nie potrzebuję tego.
Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty spędzić tutaj całej wieczności -
odpowiedziałam wysiadając z samochodu

Otworzyłam drzwi po stronie Eleny.

- Wysiądziesz sama, czy mam ci pomóc? - zapytałam z poirytowaniem
trzymając rękę na drzwiach samochodu

- Gdzie ja jestem? - zapytała dziewczyna wysiadając z auta i rozglądając
się dookoła próbując dostrzec cokolwiek w ciemności

- Można powiedzieć, że w domu - odpowiedziałam szybko na jej pytanie -
A teraz potrzebuję byś wpuściła nas do środka - dodałam z uśmiechem

Kompletnie nie panowałam nad tym co się ze mną działo. Po wyłączeniu
własnych emocji nie odczuwałam niczego. Napędzana byłam jedynie
adrenaliną, która blokowała cały strach. Najwidoczniej najlepszą rzeczą
w wyłączeniu własnych emocji było to, że całkowicie przestało mi zależeć
na czymkolwiek i kimkolwiek.

- Katherine - rzuciła wystraszona dziewczyna spoglądając na wampirzycę
stojącą koło mnie

- Wierz mi nawet w najgorszych snach nigdy nie liczyłam na to,
że zobaczymy się ponownie - odparła wrednie jak zawsze

- Cieszę się, że się przywitałyście, a teraz do roboty - chwyciłam Elenę
za ramię prowadząc ją w kierunku drzwi do domu

- Jakbyś potrzebowała pomocy daj znać! - krzyknęła za mną Katherine,
po czym oparła się o maskę samochodu obserwując całą sytuację

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

449

- Meredith to boli - powiedziała Elena próbując się wyrwać, a ja puściłam
ją dopiero pod samymi drzwiami - Co z tobą? - zapytała pocierając bolące
ramię, a w tym momencie pojawiła się po drugiej stronie Eleny Katherine

- Wyłączyła się lub zwariowała, jeszcze tego nie rozgryzłam, a może nigdy
się tego nie dowiemy, bo szybciej zabije nas wściekła hybryda albo
Pierwsza Petrova - rzuciła gniewnie opierając się o framugę drzwi

- Bez przesady i nie pamiętam żebym cię wołała - odarłam - Eleno musisz
nas wpuścić - powiedziałam spokojniej - Wierz czy nie, ale naprawdę
jestem twoją ostatnią deską ratunku - dziewczyna kiwnęła głową,
a następnie otworzyła drzwi kluczem, który miała na metalowym kółku
razem z kluczami do domu w mieście, po czym pchnęła je przed siebie

- I obiecujesz, że nie stanie mi się krzywda? - zapytała spoglądając na mnie
choć wiedziałam, że większe obawy miała co do Katherine, a przynajmniej
tak mi się zdawało

- Masz moje słowo - powiedziałam powolutku starając się ją uspokoić

- No i zepsułaś zabawę - prychnęła Katherine, a następnie chwyciła
za Elenę przygwożdżając ją do drewnianej ściany domu

Wampirzyca zerwała dziewczynie naszyjnik z szyi lekko oparzona przez
działanie werbeny w środku rzucając nim na piasek.

- Daj spokój Meredith wyłączyłaś się i to całkowicie, kto ci teraz
uwierzy?!. Wejdzie do środka, a później nas nie wpuści, a w końcu jest
inny sposób. Mogłabyś mi choć trochę zaufać - Katherine spojrzała
niewinnie w moją stronę, po czym przeniosła swój wzrok ponownie
na Elenę - A teraz grzecznie pozwolisz nam wejść do środka - rzuciła
wpatrując się prosto w oczy dziewczyny wpływając na jej decyzję

- Możecie wejść - odpowiedziała Elena bezbarwnym głosem

- Widzisz tak to się robi - odezwała się wampirzyca podnosząc naszyjnik
leżący na ziemi za cieniutki łańcuszek

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

450

Elena wyrwała go z dłoni Katherine, a następnie przekroczyła próg
drewnianego domku włączając światło.

- W tym problem, że tobie nie wolno ufać Katherine i nie pytają skąd wiem
- pokręciłam głową zostawiając wampirzycę na dworze, która ruszyła
po chwili za mną

Po przekroczeniu progu moim oczą ukazał się prześliczny drewniany
salonik z sofą i małym stolikiem na kawę stojącym po środku. Na ścianach
wisiały jakieś obrazy oraz zdjęcia za pewne rodziców Jeremiego i Eleny.

- Całkiem tu przytulnie, chociaż drętwo - powiedziała Katherine siadając
wygodnie na kanapie

- Dlaczego mnie porwałaś i co się właściwie dzieje?. Przecież daliśmy
ci spokój - wyrzuciła z siebie Elena

- Zaczyna się, zagrajmy w tysiące pytań z Eleną Gilbert. Naprawdę byłaś
zabawniejsza, kiedy spałaś - na kolejny tekst Katherine jedynie
przekręciłam oczami

- To, że tutaj jesteś naprawdę nie sprawia, że ta rozmowa jest łatwiejsza.
Możemy w końcu skończyć tą dziecinadę? - obróciłam się w jej stronę,
a ona uśmiechnęła się założywszy nogę na nogę podniosła ręce do góry
dając mi dokończyć

- Jeszcze tego nie rozumiesz, ale ratuję ci życie - odpowiedziałam
spoglądając na przerażoną ludzką dziewczynę

- Porywając mnie? - zapytała chodząc zdenerwowana po pokoju, po czym
założyła włosy za uszy próbując się uspokoić - Pozwól mi przynajmniej
zadzwonić do Stefan i powiedzieć, że jestem bezpieczna - spojrzała
ponownie na mnie

- Niestety nie jest to możliwe, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Zepsułoby
to kolejną część mojego planu - oznajmiłam krzyżując ręce na piersiach

- Jakiego planu? - zadała kolejne pytanie Elena

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

451

- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie - odparłam podchodząc
do okna wychodzącego w kierunku pomostu na jeziorze - A ty dokąd? -
zapytałam słysząc skrzypienie desek pod każdym krokiem dziewczyny

- Położyć się, jestem zmęczona - odpowiedziała tłumacząc się

- To zrozumiałe przy tak bolesnym przeżyciu - wtrąciła Katherine z całą
złośliwością, a ja obróciłam się w jej stronę z pytającym wyrazem twarzy -
W porządku, idę poszukać jakiś innych torebek z krwią to w końcu wóz
Klausa, naprawdę nie mogłaś zabrać niczego innego? - zapytała, ale
zbagatelizowałam jej wypowiedź, a ona w wampirzym tempie opuściła
to pomieszczenie wychodząc na zewnątrz

- Wiem, jak to szalenie wygląda, ale nie mogłam postąpić inaczej.
Tatia się ujawniła, a tylko ja mogę ją powstrzymać. Ona nie może
wiedzieć, że na kimkolwiek mi zależy - odparłam streszczając cały
dzisiejszy dzień w tych dwóch zdaniach

- Wiem, że niczego mi nie zrobisz - spojrzała na mnie Elena podchodząc
bliżej - I masz rację to szaleństwo, ale wierzę ci. Mogłaś mnie skrzywdzić
już wcześniej, ale nigdy tego nie zrobiłaś, bo widzisz we mnie dawną
siebie - pokiwała głową - ale nie ufam Katherine, dlaczego ją tutaj
ściągnęłaś? - zapytała próbując dowiedzieć się czegoś więcej

- Wiesz, że cię słyszę? - wampirzyca pojawiła się w głównych drzwiach
przerywając naszą rozmowę

Całe działania Eleny próbujące mnie w jakiś sposób uspokoić pękły
niczym bańka mydlana. Dobrze wiedziała, że nigdy do końca nie będę
mogła się wyłączyć i choć odrobina odwołania się do mojego
człowieczeństwa może doprowadzić do jego ponownego włączenia tylko,
że tym razem to ja nie chciałam do tego dopuścić. Jeżeli pozwoliłabym
sobie na to nie potrafiłabym wykonać wszystkiego do końca.

- Może w takim razie ustalimy zasady - odeszłam od Eleny z kamienną
twarzą - Po pierwsze tutaj jesteś bezpieczna i nikt - spojrzałam na
Katherine - niczego złego ci nie zrobi, więc nie kombinuj, a po drugie -

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

452

podeszłam do przewodów telefonicznych wyrywając je - żeby cię jednak
nie kusiło - posłałam jej szybki uśmiech

- Tutaj jest twoja torebka - Katherine rzuciła ją w stronę Eleny, która bez
trudu załapała przedmiot - Pożyczyłam twój telefon, ale tutaj chyba nie ma
zasięgu - odparła siadając na kanapie i chowając urządzenie do kieszeni

Elena spojrzała jedynie gniewnie na nią, a później przeniosła swój wzrok
na mnie. Nie uzyskując żadnej odpowiedzi ruszyła do swojego pokoju
na piętrze. Nasłuchiwałam jeszcze przez piętnaście minut wszystkiego
co działo się na górze, po czym nastąpiła głucha cisza.

- Powiesz mi teraz o co w tym wszystkim dokładnie chodzi i do czego
jestem ci tak pilnie potrzebna? - zapytała Katherine opierając się o oparcie
kanapy

- Myślałam, że jesteś dobrze poinformowana i nie potrzebujesz żadnych
dodatkowych wiadomości ode mnie - odparłam siadając na drugim krańcu
sofy zachowując spokój

- W porządku - wzdychnęła znudzona przewracając oczami - Wiedziałam,
że Pierwotna Petrova żyje, a nawet o tym, że moc została podzielona
na ciebie i na nią. Dowiedziałam się, że z dniem, kiedy klątwa Białej Mocy
zostanie złamana Tatia będzie mogła bez problemu namierzyć cię,
a w konsekwencji zabić, dlatego Emily wywiozła cię z Mystic Falls
w 1864 roku - powiedziała spokojnie - Niestety nikt nie wspomniał,
że ja też mam w tym swój udział, aż do teraz - rzuciła zniesmaczona jakby
tylko kwestia odnośnie jej samej ją interesowała

- Nie wiem, czy powinno mnie to dziwić, że bez skrępowania udało ci się
uciec pozostawiając mnie na pewną śmierć ratując jedynie samą siebie -
odparłam spoglądając na nią - W każdym razie teraz nie wywiniesz się
ze spotkania z nią - powiedziałam zachowując ten sam ton głosu co ona

- Nie mam zamiaru nazrażać się dla nikogo! - dodała dosadnie

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

453

- Nie masz raczej wyboru Katherine, bo albo mi pomożesz albo pierwsza
Petrova zabije cię szybciej niż przypuszczasz - Katherine pokiwała jedynie
przecząco głową z niezadowoleniem

- W takim razie do czego potrzebne jest ci to? - zapytała pokazując mój
sztylet, który zabrała z samochodu Klausa, gdzie go zostawiłam

- To ma jakiś związek ze mną i Tatią, jeszcze nie wiem jaki, ale na pewno
się tego dowiem. Ona myśli, że może mieć nade mną kontrolę, dlatego
udowodnię jej w jak wielkim jest błędzie. Zasztyletowała Rebekah i Kola,
nie cofnie się przed niczym. Dla niej nie ma znaczenia kto jest dobry,
a kto zły. Zabije ciebie, mnie, Damona, Stefana, Klausa, długo mam
jeszcze wymieniać?! - powiedziałam wstając z kanapy, żeby ukryć swoje
zdenerwowanie

Podeszłam do niedużego barku stojącego obok półek z książkami,
gdzie znalazłam zakurzoną butelkę czerwonego wina. Bez trudu ją
otworzyłam nalewając do kieliszka bordowego trunku, a następnie
ruszyłam kilka kroków w stronę Katherine.

- Akurat Pierwotne wampiry mało mnie obchodzą, a w zasadzie to się
z tego cieszę - wstała z kanapy - Oczywiście nie to co ciebie - dodała
z miną niewiniątka spoglądając w moją stronę, kiedy zrównała się ze mną
idąc po kieliszek wina dla siebie - Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytała
stojąc obok barku, a ja obróciłam w jej stronę

- Zamierzam jutro rano złożyć wizytę braciom Salvatore z prośbą o pomoc
- oznajmiłam z lekkim uśmiechem wypijając łyka wina

- Zwariowałaś, przecież Damon nie kiwnie nawet palcem, żeby ci teraz
pomóc - odpowiedziała patrząc na mnie pewna swoich racji trzymając przy
tym w prawej dłoni kieliszek z zawartością alkoholu

- I właśnie o to mi chodzi, dlatego wszyscy zapłacą za to największą cenę -
powiedziałam beznamiętnie podchodząc do okna i stając do niej plecami

- Nigdy nie pomyślałby, że właśnie to od ciebie usłyszę - rzuciła
z niedowierzaniem w głosie - Domyślam się co kombinujesz, ale czy

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

454

wiesz, że Damon nigdy ci tego nie wybaczy, a dla wampira nigdy
to naprawdę bardzo długo, coś na ten temat wiem - usłyszałam za sobą

- Gadasz tak jakbyś dużo wiedziała, a tak naprawdę to niczego nie
rozumiesz - rzuciłam obracając się ponownie w jej stronę - Po za tym
nie musi, a ty raczej powinnaś być ze mnie dumna niż raczej prawić mi
kazanie. Czyż nie tak właśnie postępuje Katherine Pierce? - zapytałam

- Jak sobie chcesz, ale po tym wszystkim znikam. Klaus jest zbyt mądry
domyśli się wszystkiego - dorzuciła

- Nie obchodzi mnie to - szybko odpowiedziałam - Nie radzę ci się
spieszyć z tą ucieczką będę cię jeszcze potrzebować, więc sugeruję ci tu
później wrócić oczywiście jeśli dalej jesteś zainteresowana, by przeżyć -
streściłam

- Naprawdę, aż tak bardzo się wyłączyłaś?, to dlaczego stąd nie
uciekniesz? - podeszła w moi kierunku - Tatia zabiję Elenę, a ciebie i mnie
może szukać latami po całym świecie, chyba nie zrobi ci to żadnej różnicy
skoro niczego nie czujesz? - spojrzała na mnie, a ja nawet nie odezwałam
się nie wiedząc co mam powiedzieć - Tak właśnie myślałam - uśmiechnęła
się znacząco odchodząc ode mnie

- Zacznij lepiej myśleć Katherine o wykonaniu swojej części zadania niż
martwić się o mój stan psychiczny - rzuciłam spokojnie obracając się
w stronę okna wpatrzona i zabsorbowana ciemnością na zewnątrz, która
coraz to bardzie zaczynała mnie pochłaniać

**Elena**

Obudzałam się w swoim łóżku nie widząc nawet, o której wczoraj

zasnęłam. Przez większość nocy przerzucałam się z jednej strony łóżka
na drugą próbując nie myśleć o tym co się wydarzyło, ale to wcale nie było

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

455

takie łatwe, kiedy martwiłam się tym, że nikt nie wie gdzie jestem.
Ubrałam się w rzeczy, które zostawiłam w szafce od mojego ostatniego
pobytu tutaj ze Stefanem. Udałam się do łazienki dokańczając poranną
toaletę, po czym zaczęłam powoli schodzić po schodach na parter.

Wszędzie panowała cisza tak jakbym była sama w całym domu.

Ostrożnie zeszłam na sam dół uważnie stawiając swoje stopy na
drewnianych deskach. Znalazłam się po chwili na parterze. Wiedziałam,
że to nie może się udać, ale podbiegłam do mojego telefonu komórkowego
leżącego na blacie, niestety pojawiała się tylko informacja o braku zasięgu.

Wyjrzałam przez okno w kierunku pomostu, gdzie zobaczyłam zwróconą
do mnie plecami Meredith. Wyglądała jak posąg wpatrujący się przed
siebie. Nie mogłam uwierzyć, że całkowicie się wyłączyła. Tyle razy
próbowaliśmy ją ocalić, ale ona wcale tego nie potrzebowała, a na dodatek
pakowała nas wszystkich w nowe kłopoty ściągając tutaj Katherine.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie jakieś szmer.

- Pewnie zastanawiasz się jak jej pomóc? - odezwała się Katherine,
a ja nawet nie obróciłam się w jej stronę wpatrując się cały czas przed
siebie

- Całkowicie się wyłączyła - rzuciłam cicho - Nie potrzebuje naszej
pomocy - odparłam tym razem głośniej

- Jeżeli myślisz, że tak się właśnie stało, to jesteś naprawdę taka głupia
na jaką wyglądasz - odpowiedziała arogancko - ale można też i
powiedzieć, że zachowanie Meredith to twoja wina. Od samego początku
ratowała wyłącznie ciebie poświęcając wszystko co kochała w tym
Damona, czyż nie taka jest prawda, której nie chcesz przyznać sama przed
sobą? - zapytała na końcu wampirzyca

- O czym ty mówisz?. Dlaczego zależy ci na tym, żebym w to uwierzyła
skoro nic cię nie obchodzi? - obróciłam się w jej stronę

Dopiero teraz dostrzegłam, że wampirzyca wygląda zupełnie jak ja.
Ubrana w niebieskie jeansy i fioletową bluzkę z długim rękawem.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

456

Jej włosy nie były już skręcone, ale proste, idealnie ułożone jak moje
własne.

- Pożyczyłam kilka twoich ciuchów, mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko? - rzuciła z uśmiechem niewiniątka jak gdyby istotnie
oczekiwała na moją zgodę - twój gust jest do kitu, ale jeżeli to ma
mi pomóc uwolnić się od Pierwszej Petrovy to jakoś to przeboleję -
spojrzała na bluzkę, którą miała na sobie

- Dlaczego wyglądasz tak samo jak ja?. O co w tym wszystkim chodzi? -
zapytałam z przerażeniem wpatrując się w wampirzycę opartą o futrynę
drzwi

- Nie pytaj mnie, ale raczej Meredith to ona przyjęła za główny cel
w swoim życiu ratować wszystkich dookoła - odparła, po czym usiadła
na kanapie - Myślisz, że Meredith się wyłączyła?. To jak wytłumaczysz
fakt, że jeszcze żyjesz, bo jakby to ode mnie miało zależeć to już dawno
byłabyś martwa - dodała z nienawiścią

Odwróciłam się wściekła nie mogąc na nią patrzeć. Podążyłam ponownie
wzrokiem za Meredith zastanawiając się co w rzeczywistości czuła i co
mogła ukrywać.

- Widzisz tylko to co ona chce byś widziała - powiedziała znajdując się
w wampirzym tempie koło mnie - Znam ją dłużej niż ty, zawsze była
cierpiącą duszą i zapewne teraz stara się odrzucić wszystkie uczucia,
które sprawiają, że cierpi. Zostawiła Damona, zostawiła Klausa, ruszyła
do przodu, bo kiedy nie masz na kogo liczyć łatwiej jest ci się po prostu
wyłączyć. Niestety nawet pomimo tego nie umie się bawić, najwidoczniej
pewne rzeczy się nie zmieniają, tak samo jak Meredith - usłyszałam jej
słowa -, ale może faktycznie powinnaś zastanowić się ile jest w tym twojej
winy? - zaczęła ponownie drążyć ten temat

- Naprawdę zależy ci abym w to uwierzyła, że to wyłącznie z mojego
powodu?, przecież Meredith nigdy cię nie obchodziła, dlaczego tym razem
miałoby być inaczej? - spojrzałam na Katherine - Zniszczyłaś wszystko
w dniu, kiedy pojawiłaś się w jej życiu - rzuciłam z wyrzutem -

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

457

Zniszczyłaś to co było pomiędzy nią, a Damonem, to w końcu twoja wina -
pokręciłam przecząco głową

- No tak, wielka miłość - przewróciła oczami - nie sądzisz, że jak na coś
tak nieprzerywalnego dość szybko w ostatnich tygodniach się wykruszyła?
- odeszła ode mnie siadając na kanapie

- Może jakbyś nie była zaślepiona tylko tym, by złamać klątwę ich życie
wyglądałoby inaczej - stwierdziłam nie odrywając od niej wzroku

- To nie miało znaczenia. Wkrótce, ktoś by się dowiedział, że to właśnie
w jej krwi płynie Biała Moc, pytanie kto byłby pierwszy Klaus, Pierwsza
Petrova?, a dzięki temu przynajmniej ja mogłam na tym skorzystać -
powiedziała to w taki sposób jakby nie było w tym niczego złego

- Co ty możesz na ten temat wiedzieć skoro nigdy nikogo tak naprawdę nie
kochałaś?! - dodałam, ale na twarzy wampirzycy dostrzegłam jedynie nikły
uśmiech - Możesz mi teraz wyjaśnić o co w tym chodzi? - zdenerwowana
powtórzyłam swoje zapytanie nie mogąc patrzeć na wampirzycę, która
wyglądała jak moje własne odbicie w lustrze

- Zacznij się raczej modlić, aby twoi bohaterowie uwierzyli w to całe
przedstawienie - odparła wstając z kanapy

- Myślę, że już czas - usłyszałam bezbarwny głos Meredith, która pojawiła
się w drzwiach wejściowych wyrywając mnie z tej wymiany zdań z
Katherine

Jej głos był wyprany z wszelkich emocji. Patrząc na nią wiedziałam tylko
wampira, który w ciągu kilku tygodni przyczynił się do śmierci kilkunastu
osób w tym porywając mnie. Katherine przeszła obok niej wychodząc
na podwórze w kierunku zaparkowanego tam auta.

- Jeżeli będziesz mieć szczęście to jeszcze dzisiaj zobaczysz Stefana,
ale pamiętaj jeżeli zrobisz coś - Meredith zaczęła podchodzić powoli
w moim kierunku - co zniweczy mój plan możesz być pewna, że wtedy
zostaniesz z tym sama. Wyjadę gdzieś daleko i nie będzie mnie obchodziło
co się z wami stanie, mam nadzieję, że się rozumiemy?! - rzuciła pewnie

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

458

stając prosto przede mną, a ja jedynie pod natłokiem jej przenikliwego
spojrzenia kiwnęłam posłusznie głową

W wampirzym tempie Meredith wyszła na dwór pozostawiając mnie

samą ze swoimi myślami. Chciałam widzieć w niej tą kruchą dziewczynę,
która kiedyś poświęciła swoje życie, by uratować Damona i miałam
wrażenie, że tak jest cały czas, ale mur, który zaczęła budować dookoła
siebie stawał się coraz grubszy, coraz twardszy i powoli całkowicie
nie do przebicia.

**Meredith**

Wsiadłam do samochodu widząc Katherine siedzącą już na miejscu

pasażera obok mnie.

- Załatwmy tą sprawę i miejmy już to za sobą - usłyszałam jej głos,
gdy wjechałyśmy na asfaltową drogę prowadzącą do Mystic Falls -
Zdajesz sobie sprawę co się później stanie jeśli to zrobisz, Damon zacznie
cię kompletnie nie nawiedzić - rzuciła

- Nie zależy mi na tym. Jak to wszystko się skończy wyjadę z Mystic Falls
- odparłam spokojnie

- I nie planujesz się później włączyć? - dopytywała się przenikliwie
wampirzyca

- Nie - powiedziałam patrząc twardo przed siebie - Myślisz, że po tym
wszystkim będę chciała coś jeszcze czuć? - zapytałam

- Tylko się upewniam, bo stara Meredith była straszną nudziarą - rzuciła
próbując mnie wyprowadzić z równowagi - W kółko powtarzałaś jaka
jesteś nieszczęśliwa. Biedna mała dziewczynka płacząca nad swoim
strasznym ludzkim żywotem. Nie potrafiłaś cieszyć się życiem, zawsze
byłaś nieprzytomnie zakochana z swoim bohaterze, Damonie tylko

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

459

zapomniałaś, że on taki nie jest... - mówiła dalej jakby sprawiało jej
to przyjemność

- Katherine, to że mamy do załatwienia coś wspólnie nie znaczy,
że musimy ze sobą rozmawiać jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło -
wtrąciłam wchodząc jej w słowo, a następnie skręciłam w stronę prostej
drogi w kierunku Mystic Falls i tablicy informacyjnej, że zostało mniej
niż jeden kilometr do strefy zabudowania

- To dlaczego uratowałaś mnie przed Klausem?, dlaczego poświęciłaś
swoje życie ponownie za Damona?. Dlaczego wróciłaś do Mystic Falls
Meredith? - zapytała, a ja w tym czasie zaparkowałam samochód przed
podjazdem do rezydencji Salvatorów

Jej każde pytanie odbijało się jak uderzenie młota w moje serce.
Musiałam to natychmiast przerwać.

- Podróż skończona i rozmowa też. Schowaj się nie chcę, by ktoś cię
zobaczył - odparłam z kamienną twarzą wysiadając z auta

Chłodny wiatr owiał moją twarz. Jednego mogłam być pewna tym razem
nie było powrotu do mojego dawnego życia. Zbyt wiele się wydarzyło,
zbyt wiele osób zginęło i to właśnie z moich rąk. Byłam istną kopią
Katherine, potworem, którym obiecałam nigdy się nie stać, ale prawda
była taka, że byłam o wiele gorsza.

- Takim zachowaniem nie zwrócisz ich uwagi - dodała Katherine, kiedy
nie zdążyłam jeszcze zamknąć bocznych drzwi - Zacznij lepiej bardziej
dramatyzować, bądź dawną sobą, a może już nie pamiętasz jak to jest? -
spojrzała na mnie

- O to się nie martw - odparłam, po czym zamknęłam drzwi

Odpędziłam w tym momencie wszystkie uczucia jakie atakowały moje
myśli. Ruszyłam na wprost rezydencji Salvatorów czując to samo
odrętwienie jakie czułam w parku zabijając dwójkę ludzi.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

460

**Damon**

Zszedłem po schodach do głównego salonu, gdzie zastałem Stefan

rozmawiającego z kimś przez telefon.

- Dzięki Jeremy, jak Elena pojawi się w domu niech od razu do mnie
zadzwoni - rzucił, po czym się rozłączył

- Stało się coś?, ale patrząc na twoją pulsującą żyłkę na czole mogę się
domyślić, że to cos poważnego - powiedziałem z uśmiechem biorąc do ręki
leżącą na stoliku lokalną gazetę, a następnie usiadłem przerzucając strona
po stronie

- Elena zniknęła - odparł zastanawiając się nad czymś

- Pewnie zasiedziała się u Bonnie albo u naszej blond wampirzycy.
Wyluzuj, nie musisz jej cały czas niańczyć. Jest dorosła niech pożyje
trochę własnym życiem, pamiętasz jeszcze jak to jest? - rzuciłem
spoglądając na niego

- Elena wczoraj wieczorem powiedziała Jeremiemu, że wychodzi do
Bonnie, ale nigdy tam nie dotarła - powiedział, a ja odłożyłem gazetę
podchodząc do barku stojącego koło okna - Myślisz, że to robota Klausa? -
zadałem kolejne pytanie tym razem znacznie poważniej

- Nie sądzę. Ma Meredith, więc po co by mu była potrzebna Elena? -
odpowiedział rozważając różne przyczyny zniknięcia swojej dziewczyny

- Zresztą nieważne, zaraz będziesz miał okazję się tego dowiedzieć,
widzę jego samochód zaparkowany przy naszym podjeździe -
powiedziałem wyglądając przez okno

W tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły, a do środka wbiegła
Meredith.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

461

- Musicie mi pomóc. Tatia się ujawniła i... - rzuciła z przejęciem w głosie
stojąc w salonie

- Czy nie teraz powinno paść to słowo?, a nie mówiłem. Przypominam ci,
że nie jestem twoim chłopakiem, więc nie mam zamiaru spełniać twoich
życzeń. Dlaczego nie pobiegniesz z tym do Klausa? - podszedłem do niej
bliżej widząc w niej coś dziwnego, ale nie byłem jeszcze w stanie określić
co to było

- Więc mi nie pomożecie? - zapytała nie odpowiadając na moje pytanie
przenosząc co chwila swój wzrok ze mnie na Stefana

- Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż pomaganie tobie -
rzuciłem - Mogę rozważyć jeszcze twoją prośbę jak przyniesiesz mi
pierwszą księgę Petrovy, wtedy się zastanowię - dodałem z uśmiechem

- Jak sobie chcecie, ale jeszcze tego pożałujecie - powiedziała ze złością
zaciskając pięści, po czym się uspokoiła

- Naprawdę Meredith, właśnie tego nauczyłaś się od Klausa?. Grozisz
teraz wszystkim tylko, dlatego że nie mają ochoty spełniać twoich żądań?,
ale chyba zapomniałaś, że się ciebie nie boję i te twoje groźby nie robią
na mnie żadnego wrażenia - dodałem znajdując się naprawdę blisko niej

- Żałuję, że w ogóle tu przyszłam - oznajmiła

- Ja też żałuję - odparłem odchodząc kilka kroków w kierunku stolika,
na którym zostawiłem szklaneczkę whisky

Sposób w jaki przechodziła przez całą barwę emocji był tak niepokojący,
że miałem wrażenie jakby grała pierwszą część próbując coś ukryć.

- Powiedz to wreszcie na głos, że żałujesz, że ponownie pojawiłam się
w twoim życiu - powiedziała dosadnie spoglądając na mnie

- Wiesz co masz rację, ale, nie tego żałuję - odpowiedziałem wkurzony -
Żałuję, że w ogóle pojawiłaś się w moim życiu i właśnie tylko ten fakt,
że wiem jaka kiedyś byłaś nie pozwala mi ciebie zabić! - rzuciłem

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

462

ze złością kompletnie nie panując nad tym co teraz mówię wyrzucając
z siebie całą złość

Miałem wrażenie, że to co do niej mówiłem nie miało najmniejszego
sensu. Jej oczy były puste, ton głosu bezbarwny, nie zachowywała się
w taki sposób jaki ją znałem i prawda była taka, że nie obchodziło ją
to co do niej mówiłem.

- Dobrze, że przynajmniej teraz mamy jasność - odpowiedziała
z kamiennym wyrazem twarzy patrząc mi cały czas prosto w oczy,
po czym uśmiechnęła się jakby była święcie przekonana, że ujrzałem
to co chciała abym zobaczył - Mówiłam ci, że pewnego dnia sam będziesz
chciał mnie zabić, najwidoczniej nastały teraz te złe czasy - w wampirzym
tempie znalazła się w połowie drogi do drzwi wyjściowych

Na moment obróciła się w naszą stronę z uśmiechem na twarzy,
a następnie zniknęła z naszego salonu.

**Meredith**

Wróciłam pewnym krokiem do samochodu nie dopuszczając

do siebie słów jakie skierował pod moim adresem Damon. Jakaś część
mnie, ta która była odpowiedzialna za moje człowieczeństwo za pewnie
zwijałaby się teraz z bólu, krzycząc i płacząc, ale nie miała nade mną
żadnej kontroli.

- Nie mów, że cię to nawet nie ruszyło? - powiedziała Katherine
spoglądając na mnie

- Uzyskałam właśnie taki efekt jaki chciałam - odpowiedziałam spokojnie -
Za niedługo połączą wszystko w całość, ale wtedy będzie już za późno -
spokojnie dodałam

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

463

- Sprowokowałaś go do tego - rzuciła wampirzyca rozumiejąc po chwili
moje działania - Wiedziałaś, że Damon tak zareaguje, chcesz żeby cię
znienawidził, czy raczej wolisz dowartościować samą siebie, bo zaczęłaś
odczuwać wyrzuty sumienia? - spojrzała na mnie pytająco

Nie odpowiedziałam jej zapalając w tym momencie silnik samochodu.

- A teraz dokąd? - zapytała podpierając głowę ręką opierając swój łokieć
na drzwiach

- Zgłodniałam, a ty?. Małe zakupy też mi się przydadzą - spojrzałam na nią
z uśmiechem na twarzy

**Damon**

- Zwariowałeś, wiesz do czego jest zdolna, kiedy jest wściekła!. Nie mamy
teraz czasu zajmować się tą sprawą skoro nie wiemy, gdzie jest Elena,
a ty jeszcze w tym nie pomagasz - powiedział w moim kierunku Stefan

- To nie znaczy, że mam się nad tym rozczulać - odparłem

Nie zdążyłem już niczego więcej dodać, ponieważ w tym czasie w salonie
nie wiadomo skąd pojawił się jeszcze na dodatek Klaus.

- Nie, nie przeszkadzajcie sobie rozmowy, to wydaje się nawet ciekawe -
rzucił z rozbawieniem idąc spokojnie w naszą stronę

- Jeszcze ciebie tu brakowało - powiedziałem przekręcając oczami

- Myślę, że załatwimy to bardzo szybko, a więc gdzie jest Meredith? -
zapytał stając koło mnie zmieniają ton głosu na bardziej poważy

W jego pytaniu było coś dziwnego. To było nie możliwe żeby nie wiedział,
gdzie ona jest skoro śledził każdy jej ruch.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

464

- Była tu jeszcze przed chwilą wredna jak zawsze odkąd zaczęła zdawać
się z tobą, ale najwyraźniej minęliście się, nie wiem co my mamy z tym
jeszcze wspólnego?. Zginęła ci to twój problem, a może wreszcie
przejrzała na oczy? - rzuciłem pod rozwagę nie przejmując się nim,
usiadłem wygodnie na kanapie

- Chyba się nie zrozumieliśmy - uśmiechnął się kpiąco - Radzę wam się
dowiedzieć, gdzie jest Meredith i sądzę, że jest to jak najbardziej w
waszym interesie, inaczej jej miejsce ponownie zajmie Elena i wrócimy
do punktu wyjścia. Pytanie co wy wtedy zrobicie? - odparł spokojnie
spoglądając na mnie oraz Stefana

- Szybko przestało ci na niej zależeć, aż żałuję, że jej tu nie ma, aby mogła
usłyszeć na własne uszy, że interesuje cię tylko jej krew. Może dzięki temu
przestałaby szerzyć swoje herezje na temat swojego wątpliwego szczęścia -
w tym momencie zobaczyłem jego zdziwioną minę -, ale co dokładnie się
stało, że postanowiła zniknąć? - zacząłem się odgrywać na całej tej sytuacji

- O co w tym wszystkim chodzi? I jaki ma z tym związek Pierwszą
Petrovą? - zapytał Stefan - Meredith wspomniała, że Tatia postanowiła się
ujawnić - powiedział starając się to wszystko poukładać w całość

- Chyba już rozumiem, zestawiłeś ją z pierwszą Petrovą?. Musiała się
wkurzyć. Widzisz na początku popełniłem ten sam błąd, tylko różnica
polega na tym, że Elena nie chciała jej zabić tak jak twoja była dziewczyna
- dodałem popijając przy tym whisky

- Co wiesz na ten temat? - zapytał Pierwotny próbując dowiedzieć się
czegoś więcej

- Tylko tyle, że gdyby nie Meredith już dawno przeszedłbyś do historii -
rzuciłem przypominając sobie mój świetnie ułożony plan, który został
zaprzepaszczony przez działania Pierwszej Petrovy

- Było minęło, znajdź Meredith i to co mi ukradła - powiedział niechętnie
dodając jeszcze jedną ważną informację

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

465

- Zaczyna robić się ciekawie, aż jestem ciekaw co takiego ci ukradła? -
uśmiechnąłem się

- Srebrny sztylet należący do czarownic - zaczął mówić Pierwotny

- To twój problem Klaus, my dla ciebie nie pracujemy. Radzę ci
zaprzęgnąć do roboty swoich mieszańców. Teraz, kiedy Meredith się
wyłączyła to wątpię, żeby ktoś chciał ci pomóc - rzuciłem ostrzej

- Rozumiem, że to nie ty porwałeś Elenę? - zapytał Stefan prosto z mostu
nie zważając na nasze przepychanki słowne

W tym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefon świadczącego
o odebraniu smsa. Normalnie nie zrobiłoby to na mnie żadnego wrażenia,
ale, po chwili włączył się również telefon Stefana i Klausa.

Stefan spojrzał na wyświetlacz.

- Godzina 17.00, most Wickery, mam chyba coś co zgubiliście. Meredith -
przeczytał mój brat - Meredith ma Elenę - spojrzał na mnie przejęty

**Meredith**

- Nie myślisz, że to głupie paradować po całym mieście, kiedy wszyscy
chcą cię zabić? - usłyszałam głos Katherine, która siedziała na fotelu
w jednym z butików w Mystic Falls, kiedy ja przeglądałam rzeczy wiszące
na wieszakach

- Te ubrania są beznadziejne - rzuciłam rozczarowana - Tobie jakoś się to
udawało. Przeżyłaś tyle stuleci, więc liczę, że przy moim sprycie przeżyję
równie długo co ty - powiedziałam spoglądając na nią, a następnie
wróciłam do oglądania ciuchów -, a poza tym niczego złego mi nie zrobią
skoro wiedzą, że mam Elenę - dodałam spokojnie

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

466

- To właśnie do nich wysłałaś te smsy? - zapytała wampirzyca

- Plus jeszcze do Klausa, może nie obchodzi go Elena, ale dobre wieści
szybko się roznoszą - uśmiechnęłam się - Dobra, a teraz przydaj się na coś
i pomóż, ta czy ta? - pokazałam trzymane przez siebie dwie bluzki

Jedna była granatową koszulą z podwiniętymi rękawami, a druga białą
bluzką z czarnymi nadrukami.

- Zwarzywszy, że jesteś teraz dwulicowa to ciemne kolory będą ci bardziej
pasować - po jej słowach odwiesiłam białą bluzkę z powrotem na wieszak
biorąc w zamian czarne jeansy i tego samego koloru kurtkę

Weszłam do przebieralni przebierając się wampirzym tempie, po czym
odsłoniłam zasłonę.

- I jak? - zapytałam

- Naprawdę myślisz, że zakupy i zmiana twojego wizerunku
zrekompensuje ci to wszystko co teraz robisz? - zapytała, kiedy koło mnie
pojawiła się sprzedawczyni

- Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - zadała grzecznie pytanie oczekując
na moją odpowiedź

- W zasadzie to tak - uśmiechnęłam się przyjaźnie

Chwyciłam ją w wampirzym tempie i niczym szmacianą lalkę
przygwoździłam do lustra znajdującego się w przymierzalni. Moje kły
momentalnie się wydłużyły w szybkim tempie wbijając się w szyję mojej
kolejnej ofiary. Po minucie pozbawione krwi ciało kasjerki osunęło się
bezwładnie na podłogę.

- Pytałaś o coś? - obróciłam się w stronę Katherine wycierając kciukiem
stróżki krwi spływające z kącików moich ust - Otóż zakupy nie, ale to już
tak - rzuciłam patrząc kątem oka na nieruchome zwłoki sprzedawczyni

- Jak na kogoś kto tak bardzo nie nawiedził wampirów musze przyznać,
że dobrze ci idzie, ale jak to się mówi z każdym łykiem jest coraz prościej
- powiedziała wampirzyca wstając z fotela

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

II

I:

Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a by

mo

n

al

is

a0

0

467

- Przedstawienie musi trwać dalej, czyż nie? - odpowiedziałam
z uśmiechem wychodząc ze sklepu

Ciąg dalszy nastąpi…


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział VII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział V
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXVII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIX

więcej podobnych podstron