Bruno Ferrero Kwiaty po prostu kwitną (43 opowiadania dla ducha)

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

1 z 24

B r u n o

B r u n o

B r u n o

B r u n o F e r r e r o

F e r r e r o

F e r r e r o

F e r r e r o

Wydawnictwo Salezjańskie

Warszawa, 2009

1. DĄB I RÓŻA

W ogrodzie rosły pomiędzy drzewami i krzakami, kwiatami oraz kwitnącymi klombami –

dąb i róża.

Dąb – był drzewem majestatycznym, a jego potężne konary wydawały się tworzyć jakąś

koronę, która rozpościerała się władczo nad skromnymi kwiatami ogrodu.

Róża – posiadała tylko łodygę z nielicznymi zielonymi listkami oraz kłującymi kolcami. Miała

wygląd anemiczny i wydawało się, że lada moment zwiędnie.

Krzepki dąb zabawiał się upokarzaniem jej:
-Jesteś jedynie marną, kolczastą gałązką.
Gdy wiał wiatr, wielkie drzewo nauczyło się poruszać swymi niezliczonymi listkami,

modelując szum, wydając egzotyczne świsty i pełne wdzięku harmonijne dźwięki.

Wszystko to sprawiało, że dąb był dumny.
-Wypełniam niebo wspaniałymi symfoniami! Jestem niczym orkiestra! Nie jestem

taki, jak ten nędzny patyczek, który nie potrafi zrobić niczego! Do czego właściwie służy
róża?

Nieśmiałą róża, wystraszona bardzo, milczała.
Gdy nadszedł maj, zakwitła.
Cały ogród zaczął oklaskiwać ją długo, szczerze i gorąco.

* * *


Są tacy, którzy udają, że są lepsi; że są silniejsi, niż jest w rzeczywistości. Nie chcą pokazać się

takimi, jakimi są naprawdę.

Kwiaty po prostu kwitną.

2. ZESZYCIK

Pewien turysta zatrzymał się przypadkowo w pobliżu ładnej wsi, położonej wśród pól. Jego

uwagę przyciągnął mały cmentarzyk: był otoczony drewnianym płotem. Pełno w nim było drzew,
ptaków i cudownych kwiatów. Turysta zaczął powoli przechodzić między grobami, jasnymi płytami,
rozmieszczonymi nieregularnie wśród drzew.

Zaczął odczytywać napisy. Pierwszy głosił: „Jan Tareg, żył 8 lat, 2 tygodnie i 3 dni”. Tak

małe dziecko pochowano w tym miejscu…

Mężczyzna odczytał napis na sąsiedniej płycie: „Denis Kalib, żył 5 lat, 8 miesięcy, 3

tygodnie”. Inne dziecko…

Czytał kolejne napisy na innych płytach. Wszystkie zawierały podobne dane: imię,

nazwisko, dokładny wiek osoby zmarłej. Najdłużej żyło dziecko, które przekroczyło zaledwie 11
lat… Turystę opanował wielki smutek. Usiadł i zaczął płakać.

Jakiś starzec, który właśnie tam przechodził, popatrzył w milczeniu na płaczącego, potem

spytał, czy opłakuje kogoś z rodziny.

-Nie, nie ma tu żadnego krewnego. – powiedział turysta. –Ale co się dzieje w tej

wsi? Co strasznego się tu dzieje? Co za okropne przekleństwo ciąży na tych
mieszkańcach, że umierają same dzieci?

Staruszek uśmiechnął się i powiedział:
-Proszę się uspokoić. Nie chodzi tu o żadne przekleństwo. Po prostu tutaj

jesteśmy wierni starodawnemu zwyczajowi. Gdy ktoś skończy 15 lat, rodzice dają
młodemu człowiekowi mały zeszycik, taki, jaki mam zawieszony na szyi. Zgodnie z
tradycją, każdy z nas, gdy przeżywa coś bardzo intensywnie, otwiera zeszycik i notuje,
jak długo trwało to silne i głębokie szczęście. Zakochał się… Jak długo trwało to wielkie
uczucie? Tydzień? Dwa? Trzy i pół? A potem emocje związane z pierwszym pocałunkiem,
jak długo trwały? Minutę pocałunku? Dwa dni? Tydzień? A ciąża i narodziny pierwszego

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

2 z 24

dziecka? A ślub przyjaciół? Podróż najbardziej upragniona? A spotkanie z bratem
powracającym z dalekiej krainy? Jak długo trwała radość z powodu tych wydarzeń?
Godziny? Dni? W ten sposób notuje w zeszyciku każdą chwilę szczęśliwą… każdy
moment szczęścia. Gdy ktoś umiera, naszym zwyczajem otwieramy jego zeszycik,
sumujemy chwile, w których odczuwał pełną i doskonałą satysfakcję, a ten wynik
zapisujemy na jego grobie. Według nas, jest to jedyny prawdziwie przeżyty czas.

* * *


Nie ograniczaj się do istnienia… Żyj!
Nie ograniczaj się do dotykania…Odczuwaj!
Nie ograniczaj się do patrzenia… Zobacz!
Nie ograniczaj się do słuchania… Usłysz!
Nie ograniczaj się do mówienia… Powiedz coś!

3. CODZIENNIE

Pewien uczony i szanowany powszechnie rabin został poproszony o wygłoszenie wykładu na

wyjścia Izraela z Egiptu w jednym z najbardziej znaczących ośrodków kulturalnych w mieście.
Publiczność była wykształcona i przygotowana, uważnie przysłuchiwała się wykładowi.

Rabin tak przedstawił epizod związany z manną spadającą z nieba:
-Pan zesłał na ziemię swój chleb, który smakował jak placek z miodem i który

wystarczał na jeden dzień. Nie można go było przechowywać do następnego dnia za
wyjątkiem piątku. Gdy słońce zaczynało przygrzewać, manna topiła się…

Pewien słuchacz przerwał mu:
-Co za marnotrawstwo! Dlaczego tylko na jeden dzień? Czy nie lepiej byłoby

zesłać zapasy mogące wystarczyć na cały rok? Byłoby to bardziej praktyczne i
wymagałoby mniej wysiłku…

Rabin, jak to miał w zwyczaju, odpowiedział za pośrednictwem anegdoty:
-Pewien wielki król miał syna. Był dopiero dzieckiem, ale miało kiedyś wstąpić na

jego tron i jego wykształcenie miało rangę państwową. Istniało prawo, które pozwalało
królowi zobaczyć syna tylko jeden raz w roku. Król bardzo kochał syna, a mały książę
uwielbiał swego tatusia. Bardzo pragnęli przebywać razem trochę dłużej. Ale prawo było
nieubłagane. I tak powoli stali się obcymi dla siebie.

Rabin kontynuował:
-Dlatego Bóg posyłał swój dar każdego dnia…

* * *


Dlatego też my modlimy się codziennie…

4. BRACISZEK


Pewna młoda matka oczekiwała narodzin drugiego dziecka. Gdy dowiedziała się, że to

dziewczynka, nauczyła swego pierworodnego synka Michała, żeby opierając główkę na jej brzuchu,
razem z nią śpiewał kołysankę maleństwu, które miało się urodzić. Piosenka, która zaczynała się od
słów: „Gwiazdko, gwiazdeczko, zbliża się noc…”, bardzo podobała się chłopczykowi. Śpiewał ją
wielokrotnie.

Poród był przedwczesny i skomplikowany. Malutka dziewczynka została umieszczona w

inkubatorze i poddana intensywnej opiece. Rodzice, pełni lęku, byli przygotowani na najgorsze: ich
córeczka miała nikłe szanse na przeżycie. Mały Michał błagał ich:

-Chcę ja zobaczyć! Muszę koniecznie ją zobaczyć!
Po tygodniu stan dziecka jeszcze się pogorszył. Wówczas matka postanowiła zaprowadzić

Michała na oddział intensywnej terapii. Pielęgniarka starała się nie dopuścić do tego, ale matka
zdecydowanie zaprowadziła chłopca do łóżeczka siostrzyczki, podłączonej do wielu aparatów, pod
którymi maleńka walczyła o życie.

Zbliżywszy się do inkubatora, Michał instynktownie zaczął śpiewać cichutko:
-Gwiazdko, gwiazdeczko…
Dziewczynka zareagowała natychmiast. Zaczęła oddychać spokojnie, bez zadyszki.
Matka ze łzami w oczach powiedziała:
-Śpiewaj, śpiewaj dalej, Michałku!
I Michał śpiewał.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

3 z 24

Dziewczynka zaczęła poruszać maleńkimi rączkami.
Mamusia i tatuś płakali i uśmiechali się na przemian. Pielęgniarka patrzyła na tę scenę

zdumiona, nie dowierzając własnym oczom.

W kilka dni później maleńka znalazła się w domu, przyniesiona przez rodziców. Michał

głośno okazywał swą radość.

Lekarze z kliniki, zdumieni poprawą stanu noworodka, w mądrych słowach starali się

wytłumaczyć ten fakt. Mamusia i tatuś wiedzieli, że ta poprawa – to cud. Cud miłości braciszka do
siostrzyczki, tak bardzo oczekiwanej.

* * *


Możemy żyć tylko wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że ktoś na nas czeka.
Jedno z najpiękniejszych zapewnień Jezusa brzmi:
„Idę przygotować wam miejsce (…) abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.” (J 14,2-3)

5. DWAJ RYCERZE


Dwóch ważnych i walecznych rycerzy brało udział w walkach, ryzykownych przygodach,

narażając się na niebezpieczeństwa. Służyli wielu panom.

Pewnego wieczoru jeden z nich, patrząc na zachodzące słońce, powiedział:
-Pozostaje mi jeszcze ostatnia przygoda!
-Jaka?
-Chcę wejść na górę, na której mieszka Bóg!
-Dlaczego?
-Chcę się dowiedzieć, dlaczego nakłada na nas ciężary i trudy ogromne przez całe

życie i nadal wymaga coraz więcej, zamiast ulżyć nam przynajmniej co pewien czas.
– powiedział z goryczą pierwszy rycerz.

-Pójdę z tobą! Sądzę jednak, że Bóg wie, co czyni. – stwierdził drugi.
Podróż była długa i uciążliwa. Dotarli do góry Pana. Wchodzili w milczeniu, idąc obok koni,

gdyż ścieżka była stroma i uciążliwa. Już widoczny był szczyt góry we mgle, gdy jakiś głos
zabrzmiał z wysoka:

-Zabierzcie ze sobą wszystkie kamienie, jakie znajdziecie na ścieżce.
-A widzisz?
– zaprotestował pierwszy rycerz. –Zawsze ta sama historia. Po całym tym

wysiłku Bóg chce nas jeszcze obarczyć dodatkowo. Ja już na to się nie godzę!

I wrócił z powrotem.
Drugi rycerz uczynił to, czego domagał się głos Boga. Kosztowało go to dużo czasu oraz

wysiłku. Ale gdy pierwsze promienie słoneczne rozbłysły, kamienie umieszczone w pojemnikach na
koniu i niesione przez poranione ręce pobożnego rycerza, rozbłysły wspaniałym blaskiem.

Zmieniły się w cudowne diamenty o niebywałej wartości.

* * *


Panie, stawiam o wiele więcej pytań, niż Ty to czynisz.
Sądzę, że proporcja wyraża się liczbowo jak dziesięć do jednego.

Pytam:
-Dlaczego dopuszczasz cierpienie?
-Jak długo muszę je znosić?
-Jaki jest cel tego?
-Czy zapomniałeś o swym miłosierdziu?
-Zmęczyłeś się?
-A może obraziłeś się?
-Odrzuciłeś mnie?
-Kiedy utraciłem Twoje kierownictwo?
-Kiedy zagubiłem się?
-Czy nie widzisz mojej ogromnej rozpaczy?

Ty mnie tylko pytasz:
-Czy ufasz Mi?




background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

4 z 24

6. DAR


Zimno było przenikliwe. Pasterze grzali się przy ogniu. Wieść o narodzeniu nowego Króla

obwieściły im świetliste, skrzydlate postacie. Wiadomość ta zupełnie ich poraziła. Chcieli pójść i
zobaczyć Go, uczcić, a potem prosić Go o zdrowie i pokój.

Również Filip, chłopak, który od niedawna przebywał z pasterzami, usłyszał wieść

przekazaną od aniołów. Zastanawiał się, jaki dar zanieść Dzieciątku do Betlejem.

Ale jeżeli wszyscy pasterze wyruszali, kto będzie opiekował się ich owcami? Z pewnością

nie można zostawić ich samych!

Żaden z pasterzy nie chciał zrezygnować z zobaczenia nowonarodzonego Króla. Jeden z

pasterzy miał pomysł: niech pozostanie i opiekuje się owcami ten, kto przygotował najlżejszy dar.

Przyniesiono wagę blisko ognia.
Pierwszy umieścił na wadze wielki dzban pełen mleka oraz ciężki kawał sera. Drugi

przyniósł ogromny kosz pełen jabłek. Trzeci z trudem umieścił na wadze wiele gałęzi i kawałków
drewna, które płonąc, miały ogrzewać stajenkę przez dłuższy czas.

Pozostał jeszcze Filip.
Chłopiec ze smutkiem spoglądał na swą maleńką latarnię, jedyne bogactwo, jakie posiadał.

To był dar, który chciał zanieść Dzieciątku Królowi. Ale ten dar był taki lekki!

Zawahał się przez chwilę, potem zdecydowanie usiadł na wadze z latarnią w ręce i

powiedział:

-Ja jestem darem dla Króla! Dzieciątko nowonarodzone z pewnością potrzebuje

kogoś, kto Mu przyniesie latarnię.

Wokół ogniska zapadła głęboka cisza. Pasterze patrzyli na chłopca siedzącego na wadze,

zaskoczeni jego słowami. Jedno było pewne: w żadnym wypadku Filip nie zostanie i nie będzie
pilnował owiec.

* * *


Darem jesteś ty, a nie rzeczy, które przynosisz.

7. ZAMARZNIĘTY STAWEK


Pewnego razu, dwóch małych chłopców zaprzyjaźnionych, jeździło na łyżwach po małym

zamarzniętym stawku. Był wieczór zimny i chmurny. Dzieci bawiły się spokojnie, nagle lód załamał
się i jeden z chłopców wpadł do wody.

Staw nie był głęboki, ale woda zaczęła w dziurze zamarzać, pokrywając otwór.
Drugi chłopiec wrócił na brzeg, porwał największy znaleziony kamień i pobiegł tam, gdzie

jego mały przyjaciel wpadł do stawu. Zaczął uderzać lód kamieniem z całych sił i w końcu udało mu
się go rozbić. Uchwycił rękę przyjaciela i pomógł mu wydostać się z wody…

Gdy zjawili się strażacy i zobaczyli, co się stało, zastanawiali się zdumieni:
-Jak to ten chłopiec zrobił? Lód był gruby i mocny, jak chłopczyk mógł go rozbić?
W tym momencie pojawił się jakiś starzec i powiedział:
-Wiem, jak to zrobił!
-Jak?
– spytali.
Staruszek odpowiedział:
-Nie było przy nim nikogo ostrzegającego go:

»

To ci się nie uda…!

«

* * *


Istnieją zdumiewające siły w was, ale wystarczy tak niewiele, by o nich zapomnieć!

8. WAŻNA SPRAWA


-Tatusiu, ile płacą ci za jedną godzinę pracy?
-Czterdzieści euro.
-Oto 40 euro. Kupuję jedną godzinę twego czasu. Dla siebie!

* * *


Zaprosiłem ją do restauracji i do teatru. Byłem spóźniony, a w dodatku jadąc, uderzyłem silnie

o krawędź chodnika. Chwilę potem zobaczyłem sympatię czekającą na mnie. Gdy wysiadłem z
samochodu, szybko upewniłem się, czy przez uderzenie nie uszkodziłem opony. Ale nic się nie stało.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

5 z 24

Gdy uśmiechnięty, zwróciłem się do niej, odwróciła się zagniewana. Była niczym kawałek lodu. Czułem
się jak idiota. Przez cały wieczór przypominała mi, że opona mojego auta była dla mnie ważniejsza od
niej…

9. PEWIEN MĄŻ


Bez względu na sytuację, mąż zawsze wypominał żonie:
-Ty naprawdę niczego nie rozumiesz!
Żona rzeczywiście nie ukończyła studiów, jedynie szkołę podstawową, nie interesowała się

polityką, nie czytała gazet. Zajmowała się jedynie dziećmi, domem, praniem, kuchnią, kurnikiem,
pracą w fabryce obuwia.

Gdy rozpoczynała się jakaś dyskusja w rodzinie, mąż odrzucając z zasady wszelki rozsądny

dialog, stwierdzał:

-Ty niczego nie rozumiesz!
Gdy żona próbowała zainteresować go jakimś poważnym problemem, dotyczącym

wydatków albo wyboru miejsca na wakacje dla dzieci, albo rezultatów szkolnych synów, czy bilansu
rodzinnego… jego odpowiedź zawsze była taka sama, definitywna:

-Ty niczego nie rozumiesz!
Pewnego wieczoru, gdy telewizja transmitowała mecz ważnej drużyny, nagle wyłączono

prąd. Mąż, jak zwykle, zaczął zrzędzić, potem postanowił udać się w ciemności do piwnicy, by
zobaczyć, czy nie trzeba wymienić bezpieczników.

-Zapal świeczkę! – zasugerowała żona.
Jak zwykle mąż odpowiedział:
-Ty niczego nie rozumiesz! Znam tę drogę na pamięć!
Ale tego wieczoru widocznie coś nie funkcjonowało właściwie. Mężczyzna poślizgnął się i

wydawszy nieludzki okrzyk, uderzył głową o mur i upadł zakrwawiony z wieloma złamaniami.
Wypadek był poważny, ale lekarze w szpitalu po wielu dniach intensywnych zabiegów uratowali
życie biedakowi.

Gdy wreszcie po czterech dniach odzyskał przytomność, zobaczył żonę przy swym łóżku,

pochyloną nad nim z oczyma pełnymi łez i troski. Biedna kobieta nie opuściła go ani na chwilę.
Dniem i nocą czuwała przy nim, pełna miłości modląc się w jego intencji.

Po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu, gdy mężczyzna wreszcie mógł wyszeptać parę

słów, z wielkimi łzami w oczach powiedział:

-Jestem naprawdę głupcem. Nigdy nie wierzyłem, że ty mnie tak bardzo kochasz!
A ona, uśmiechając się jak zawsze serdecznie i pogodnie, wyszeptała:
-Ty naprawdę niczego nie rozumiesz!

* * *


Pewna 74-letnia kobieta opowiada, że otrzymała w wieku 65 lat, tylko jeden pełen miłości list

od swego męża.

„To był pierwszy raz, gdy wyjechał na dłużej niż jeden dzień w sprawach administracyjnych.

Do tego momentu zawsze towarzyszyłam mu w jego podróżach. Zatrzymał się w jakiejś kawiarni i
napisał list, który zaczynał się następująco: »Jesteśmy małżeństwem od 30 lat i uświadomiłem
sobie dzisiaj, że nigdy nie mówiłem Ci o mojej miłości do Ciebie«”
.

10. RACHUNEK


Pewien mężczyzna zatroskany o sens swego życia, o to, jaki będzie ostatni dzień jego

życia, a przede wszystkim – o sąd ostateczny, przed którym prędzej czy później będzie musiał
stanąć, miał sen.

Śnił, że po śmierci zbliżył się pełen lęku do wielkiej bramy domu Boga. Zapukał i jakiś

uśmiechnięty anioł otworzył mu. Zaprosił go do poczekalni Raju.

Pomieszczenie było bardzo surowe. Trochę przypominało salę sądową.
Mężczyzna czekał coraz bardziej speszony.
Anioł powrócił po pewnym czasie z kartką w ręku. Widniał na niej napis: „Rachunek”.

Mężczyzna wziął kartkę i przeczytał:

„Za światło słońca i szelest liści, za śnieg i wiatr, za lot ptaków i za trawę. Za powietrze,

którym oddychaliśmy i za podziwianie gwiazd, za wieczory i za noce…”

Lista była bardzo długa.
Mężczyzna kontynuował lekturę: „… za śmiech dzieci, oczy dziewcząt, za świeżą wodę, za

ręce i nogi, za czerwień pomidorów, za pieszczoty, za piasek na plaży, za pierwsze słowa twego
dziecka, za podwieczorek nad brzegiem jeziorka górskiego, za pocałunek wnuczka, za fale morza…”

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

6 z 24

W miarę jak czytał listę, mężczyzna stawał się coraz bardziej zaniepokojony.
Ile wynosić będzie rachunek? W jaki sposób będzie mógł zapłacić za to wszystko, co

otrzymał?

Podczas gdy czytał z bijącym sercem, nadszedł Bóg. Poklepał go ręką po ramieniu.
-Wszystko to Ja ofiarowuję. – powiedział uśmiechając się. –Aż do końca świata.

Sprawia mi to wielką przyjemność!

* * *


Bóg zna określenie „za darmo”.

11. KONKURS


Pewnego dnia, gdy świat był jeszcze całkiem nowy, mieszkańcy pewnej okolicy

zorganizowali konkurs muzyczny, na który szybko zgłosili się prawie wszyscy obecni. Od szczygła
począwszy, po nosorożca.

Pod kierownictwem sowy postanowiono, że głosowanie podczas konkursu będzie tajne i

powszechne. Będą więc głosować, wszyscy uczestnicy tworzyć będą sami komisję sędziowską, czyli
jury.

Tak też się stało. Wszystkie zwierzęta oraz człowiek wchodzili pojedynczo na scenę i

śpiewali. Otrzymywali większe lub mniejsze brawa od publiczności. Potem wypełniali karteczkę i
złożoną wrzucali do wielkiej urny pod kontrolą sowy.

Gdy nadeszła pora obliczeń, sowa weszła na zaimprowizowaną scenę i mając u boku dwie

stare małpy, otwarła urnę, by przeliczyć głosy. Jedna z małp wyciągnęła pierwszą kartkę, a sowa
przy ogólnym zaciekawieniu zawołała:

-Pierwszy głos, bracia, padł na naszego przyjaciela, osła!
Zapadła cisza, po której odezwały się nieśmiałe oklaski.
-Drugi głos został oddany na osła!
Ogólne zaskoczenie.
-Trzeci głos: osioł!
Wszyscy spoglądali na siebie zdumieni. Potem zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia

oskarżycielskie, a w końcu widząc, że ciągle powtarzały się głosy za osłem, poczuli się winni za
takie głosowanie. Wszyscy wiedzieli, że nie było śpiewu gorszego od straszliwego ryku osła. A
przecież jeden po drugim uznali go za najlepszego śpiewaka.

Po zakończeniu liczenia głosów, bezstronna komisja zdecydowała, że skrzeczący i fałszywie

brzmiący ryk osła okazał się zwycięski. Oficjalnie więc ogłoszono, że osioł posiada „najlepszy głos w
okolicy”.

Następnie sowa wyjaśniła, co się wydarzyło. Każdy z uczestników pewien, że zwycięży,

oddał własny głos na uczestnika mającego najmniej szans, na kogoś, kto nie przedstawiał żadnego
zagrożenia.

Głosowanie było prawie jednomyślne. Jedynie dwa głosy nie oddano na osła: jeden należał

do osła, który uważał, że nie ma nic do stracenia i zagłosował szczerze na skowronka, a drugi
należał do człowieka, który naturalnie głosował na siebie.

* * *


„Człowiekiem nikczemnym jest i nicponiem, kto chodzi z kłamstwem na ustach. Oczyma strzela,

szurga nogami, palcami swymi wskazuje, a w sercu podstęp ukrywa, stale przemyśliwa zło, jest
podnietą dla kłótni.

Dlatego też zagłada nań przyjdzie: w mgnieniu oka zniszczony i nieodwracalnie”. (Prz 6,12-15)

12. TRÓJKA DZIECI


Gdy dostał przyjęty jako redaktor w ważnym tygodniku krajowym, wydawało mu się, że

złapał Pana Boga za nogi. Zatelefonował do matki i ojca, i naturalnie do ukochanej Moniki, której
powiedział po prostu:

-Dostałem pracę! Możemy pobrać się!
Zawarli małżeństwo i w kolejnych latach urodziła się trójka dzieci: Mateusz, Marta oraz

Wawrzyniec.

Przez 6 lat trwało szczęście, potem czasopismo było zmuszone zawiesić działalność. Młody

ojciec znalazł miejsce jako redaktor w lokalnym dzienniku. Ale również ta gazeta przestała

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

7 z 24

wychodzić. Tym razem poszukiwanie nowej pracy było bardzo mozolne. Co wieczór młoda mamusia
i trójka dzieci wpatrywały się w oblicze ojca, coraz bardziej zatroskane.

Pewnego wieczoru w czasie kolacji mężczyzna powiedział z goryczą:
-Wszystkie wysiłki idą na marne! W moim sektorze nie ma żadnej pracy! Wszędzie redukują

liczbę pracowników albo wszystkich zwalniają…

Monika starała się dodawać mu odwagi, przypominała mu jego marzenia, zdolności,

pobudzała nadzieję…

Następnego dnia, gdy ojciec wstał rano, dzieci były już w drodze do szkoły. Z ciężkim

sercem wypił filiżankę kawy i zbliżył się do biurka, przy którym zazwyczaj pracował. Spojrzał na
koszyk stojący obok. Duże kawałki czerwonej porcelany zwróciły jego uwagę. Stwierdził, że były to
skorupy trzech czerwonych świnek, należących do dzieci. Wkładały do nich swoje oszczędności. A
na jego biurku leżała garść monet, przeważnie centów oraz kilka euro i pozłacanych guzików. Pod
tymi skarbami leżała kartka papieru, na której dziecięca ręka napisała: „Drogi tatusiu, my wszyscy
wierzymy w Ciebie: Mateusz, Marta i Wawrzyniec”.

Oczy napełniły mu się łzami, złe myśli zostały wymazane, a odwaga i błysła na nowo. Młody

tatuś zacisnął pięści i przyrzekł:

-Wasza wiara nie zostanie zawiedziona!
Dzisiaj na biurku jednego z najważniejszych wydawców europejskich znajduje się karteczka

w srebrnej ramce. Wydawca pokazuje ją z dumą mówiąc:

-To jest tajemnica mojej siły! Jest to kartka trochę już wyblakła ze zdaniem napisanym

niepewną ręką: „Drogi tatusiu, my wszyscy wierzymy w Ciebie!…”

* * *


-Wierzę w Ciebie! – to o wiele więcej niż deklaracja miłości. To jest siła najczystsza. Dlatego

Jezus powiedział:

„Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: »Wyrwij się

z korzeniami i przesuń się w morze!« , a byłaby wam posłuszna”. (Łk 17,6)

13. OSTRYGA


Konik Morski, przechadzając się pewnego dnia po dnie morza, zobaczył młodą Ostrygę.

Musiała zjawić się tu niedawno, gdyż Konik Morski, miłośnik przechadzek, nigdy jej przedtem nie
widział.

-Dzień dobry! – powiedział uprzejmie Konik Morski, pukając cicho w muszlę Ostrygi.
Już miał oddalić się, by cieszyć się cudownym morzem i jego stworzeniami, gdy cichy, miły

głosik mu odpowiedział:

-Dla mnie to będzie z pewnością dobry dzień, bo ty mnie zauważyłeś!
-Nie jesteś stad, prawda?
– spytał Konik Morski, którego zainteresowało to szare i

chropowate stworzenie.

-Nie, ale czasami prądy morskie niosą donoszą mnie już tutaj…
-A więc znasz pewnie moich przyjaciół! Silnego i gadatliwego Kraba, przepiękną,

ale trochę kłującą Meduzę…

-Właściwie nie znam ich… Nie mam przyjaciół.
-Naprawdę? To niemożliwe!
-Widzisz, jestem bardzo nieśmiała, nie jestem ładna, nie umiem tylu rzeczy…
-Co też mówisz! Każdy potrafi towarzyszyć komuś!
Konik morski czuł się szczęśliwy, mogąc przebywać w towarzystwie Ostrygi, a Ostryga

zaczęła oddychać swobodnie, w wyniku czego trochę otwarła się. Nigdy dotąd nie zdawała sobie
sprawy, że tak łatwo można dawać komuś radość i korzystać z niej.

Nadeszła noc i księżyc odbijał się w dnie morza. Dopiero wtedy Konik Morski i Ostryga

poczuli się trochę zmęczeni. Zamilkli na chwilę, potem Ostryga wyszeptała:

-Byłam bardzo szczęśliwa dzisiaj. Chcę podarować ci coś, co sprawi ci radość,

mam nadzieję.

I przed oczyma zdumionego Konika Morskiego, Ostryga otwarła się i darowała przepiękną

perłę o różowych smugach, która błyszczała w świetle księżyca.

-To jest mój prezent dla ciebie. Weź ją. – wyszeptała Ostryga.
Konik Morski wziął delikatnie perłę. Była błyszcząca i ciepła. Konik Morski odczuł fale czułej

miłości Ostrygi.

* * *

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

8 z 24

Możecie uszczęśliwiać wszystkich, którzy żyją z wami. Odkryjecie wówczas niewyobrażalne

skarby, które w przeciwnym razie nie zostałyby wykorzystane.

Możecie to uczynić przy pomocy drobiazgów.
A więc dlaczego tego nie robicie?

14. GDYBYM WIEDZIAŁ WCZEŚNIEJ


Pewnego dnia Bóg wszedł do raju i swemu wielkiemu zdziwieniu odkrył, że wszyscy byli

tam obecni. Nawet jedna dusza nie została posłana do piekła. Trochę Go to zaniepokoiło. Czyż do
Jego obowiązków nie należało dopilnowanie sprawiedliwości? Dlaczego wobec tego istniało piekło,
jeśli nie było zupełnie wykorzystane? Powiedział więc do archanioła Gabriela:

-Wezwij wszystkich przed Mój tron i odczytaj dziesięć przykazań.
Zawezwano wszystkich. Gabriel odczytał pierwsze przykazanie. Wówczas Bóg rzekł:
-Wszyscy, którzy zgrzeszyli przeciwko temu przykazaniu, niech natychmiast

udadzą się do piekła.

Kilka osób odeszło z tłumu i udało się ze smutkiem do piekła. Podobnie stało się po

odczytaniu drugiego przykazania… trzeciego… czwartego… piątego… W tym czasie liczba
zgromadzonych w raju zmniejszyła się znacznie. Po odczytaniu szóstego przykazania, do piekła
udali się wszyscy za wyjątkiem grubego, starego, łysego pustelnika.

Bóg spojrzał na Gabriela i spytał:
-To jedyna osoba, która została w raju?
-Tak.
– stwierdził Gabriel.
-Dobrze. – powiedział Bóg. –On jest tu raczej osamotniony, prawda? Powiedz

wszystkim, żeby powrócili!

Gdy pustelnik gruby, stary i łysy usłyszał, że wszystkim Bóg przebaczył, oburzył się i

powiedział do Boga:

-To niesprawiedliwe! Dlaczego tego nie powiedziałeś wcześniej?

* * *


Istnieje jedna tajemnica, by być szczęśliwym: kochaj to, co czynisz.

15. KRUCYFIKS


W starej katedrze, bardzo wysoko wisiał ogromny, srebrny krucyfiks. Dwa szczegóły go

wyróżniały. Pierwszy – to cierniowa korona na głowie Jezusa: była ze złota, wysadzana rubinami o
ogromnej wartości.

Drugi szczegół – prawa ręka Jezusa nie była przybita, ale odchylona do przodu.
Pewna historia tłumaczy przyczynę tego faktu.
Przed wielu laty, w nocy, jakiś złodziej, nie lękający się przebywania na wysokości, obmyślił

doskonały plan, by ukraść wspaniałą, złotą koronę wysadzaną rubinami. Spuścił się na linie z okna
dachu i dotarł do krucyfiksu.

Ale korona cierniowa była silnie przytwierdzona. Złodziej miał tylko nóż, by oderwać ją.

Wsadził ostrze noża pod koronę i z całych sił zaczął podważać ją. Ponawiał próbę wielokrotnie,
pocąc się i sapiąc. Ostrze noża złamało się, a lina zbyt napięta oderwała się od okna.

Złodziej zginąłby spadając na posadzkę, ale poruszyła się ręka z krucyfiksu i podtrzymała

złodzieja.

Rano kościelni znaleźli go tam w górze, zdrowego i całego. Trzymał go Jezus ukrzyżowany

mocno i serdecznie.

* * *


„Dopóki z nimi byłem, ustrzegłem ich, a nikt nie zginął”. (J 17,12)

16. PYTANIE


Słynny filozof codziennie starał się bardzo znaleźć sens życia. Poświęcił na rozwiązanie tej

zagadki najlepsze lata swego życia oraz badania. Konsultował się z największymi mędrcami
ludzkości i nie znalazł żadnej zadowalającej odpowiedzi na to pytanie.

Pewnego wieczoru w ogrodzie przy domu, kiedy odpoczywał, wziął na rękę pięcioletnią

córeczkę, która bawiła się wesoło i spytał ją:

-Córeczko, dlaczego jesteś tu na ziemi?

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

9 z 24

Dziewczynka odpowiedziała uśmiechając się:
-Aby ciebie kochać, tatusiu!

* * *


Należałoby ogłosić wielki dekret:
Życie należy do wszystkich,
Dane jest nam darmo,
Ofiarowane z miłością.

Jest podstawowym darem: miłość istnieje wszędzie, obejmuje każdego, dociera o wiele dalej niż

życie.

17. DLACZEGO KRZYCZYMY ?


Pewnego dnia nauczyciel spytał swoich uczniów:
-Dlaczego ludzie zagniewani krzyczą?
-Krzyczą, gdyż tracą cierpliwość.
– odpowiedział jeden z uczniów.
-Ale dlaczego krzyczysz, gdy jakaś osoba stoi przy tobie? – spytał znów nauczyciel.
-Krzyczymy, gdyż chcemy, by druga osoba nas na pewno usłyszała. – powiedział

ktoś inny.

Nauczyciel spytał ponownie:
-A więc nie można rozmawiać normalnie?
Padło wiele innych odpowiedzi, ale żadna nie przekonała nauczyciela.
Wtedy powiedział:
-Wiecie, dlaczego człowiek zdenerwowany krzyczy na innych? Oto, gdy dwie

osoby są rozgniewane na siebie, ich serca oddalają się bardzo od siebie. Aby przebyć tę
przestrzeń, trzeba krzyczeć, by móc się usłyszeć. Im bardziej ludzie są zagniewani, tym
głośniej muszą krzyczeć, by móc się usłyszeć. A co się dzieje, gdy dwie osoby są
zakochane? One nie krzyczą, one mówią do siebie po cichutku. Dlaczego? Bo ich serca są
blisko siebie. Odległość między nimi jest maleńka. Czasami są tak blisko siebie, że ich
serca nawet nie mówią, ale szepczą. A gdy miłość jest jeszcze intensywniejsza, nie
potrzebny jest nawet szept, wystarcza patrzenie na siebie. Ich serca rozumieją się
doskonale. Tak się dzieje, gdy dwie osoby kochają się.

Na koniec nauczyciel powiedział:
-Gdy dyskutujecie, nie pozwólcie, by wasze serca oddaliły się od siebie, nie

mówcie słów, które mogłyby je oddalić jeszcze bardziej. Może nadejdzie dzień, w którym
dystans będzie tak wielki, że serca nie znajdą już nigdy więcej drogi powrotnej.

* * *


Istnieje niezawodny sposób, by zlikwidować kłótnie: kłóćcie się, obejmując się mocno!

18. SŁUCHAJ !


Pewien chłopak, zaproszony na ślub przyjaciela, zdumiony był ilością osób, które składały

życzenia nowożeńcom i witały się z ich rodzinami.

Zauważył, że goście i krewni nowożeńców wypowiadali mechanicznie życzenia, nawet nie

słuchając się wzajemnie.

Stanął w kolejce, a gdy dotarł do pierwszego krewnego, powiedział spokojnie z uśmiechem:
-Dzisiaj umarła moja żona.
Odpowiedź brzmiała:
-Tysięczne dzięki!
Powtórzył to samo zdanie innemu krewnemu, a ten mu odpowiedział:
-Serdecznie dziękuję!
Wreszcie dotarł do nowożeńców, powtarzając to samo zdanie.
Tym razem odpowiedź brzmiała:
-Dzięki! Teraz kolej na ciebie, mój stary!

* * *


Dawna sentencja biblijna urzeczywistnia się dzisiaj wśród ludzi:
„Mają oczy, ale nie widzą, mają uszy, ale nie słyszą”.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

10 z 24

Powinniśmy iść za radą, jaką daje nam natura: nasze usta mogą się zamykać, ale nasze uszy

w żadnym wypadku!

19. ANIOŁ


Abraham był bardzo stary. Pewnego dnia o zachodzie słońca siedział przed namiotem,

cieszył się chłodem, gdy nagle zauważył w dali, wśród drgań powietrza, anioła, który zbliżał się do
niego, był Aniołem Śmierci.

-Pan z tobą, Abrahamie. – powiedział anioł.
Abraham szorstko zwrócił się do niego:
-Aniele Śmierci, czy słyszał ktoś, by przyjaciel pragnął śmierci przyjaciela?
Anioł uśmiechnął się:
-A czy ktoś słyszał, by ukochany nie chciał połączyć się z osobą, którą kocha?
Abraham na to odpowiedział:
-Aniele Śmierci, zabierz mnie ze sobą!

* * *


Gdy urodziłem się, ludzie byli szczęśliwi i uśmiechali się.
Jedynie ja płakałem.
Gdy umarłem, wszyscy ludzie byli smutni i płakali.
Jedynie ja byłem szczęśliwy i uśmiechałem się!

20. CESARZOWA


Gdy umarł cesarz, młody książę przygotowywał się z pewnym niepokojem do zajęcia jego

miejsca. Mądry i wiekowy wychowawca powiedział mu:

-Potrzebujesz od razu pomocy. Nim wstąpisz na tron, wybierz sobie przyszłą

cesarzową, ale uważaj: musi to być dziewczyna, której możesz ślepo zaufać. Zaproś
wszystkie dziewczęta, które pragną zostać cesarzową. Ja ci wytłumaczę, jak znaleźć
najgodniejszą.

Najmłodsza z pomywaczek kuchni królewskiej była zakochana potajemnie w księciu.

Postanowiła też zgłosić się.

-Wiem, że nie zostanę nigdy wybrana, jednak będzie to jedyna okazja, by znaleźć

się blisko księcia, przynajmniej przez kilka chwil i to już mnie uszczęśliwi. – pomyślała.

W wyznaczony wieczór, wszystkie najpiękniejsze dziewczęta w okolicy, we wspaniałych

sukniach i najdroższych klejnotach, zjawiły się w pałacu.

W otoczeniu dworu, książę oznajmił im, na czym polegać będzie współzawodnictwo:
-Każdej z was dam po jednym nasionku. Ta, która wyhoduje z niego

najpiękniejszy kwiat za 6 miesięcy, zostanie przyszłą cesarzową.

Gdy nadeszła kolej na pomywaczkę, dziewczyna wzięła nasionko, maleńkie ciemne

ziarenko, zaniosła je do domu zawinięte w chusteczkę. Umieściła je w donicy wypełnionej wilgotną
ziemią. Nie była wytrawną ogrodniczką, ale opiekowała się swą roślinką bardzo starannie i z
niezwykłą czułością. Codziennie rano z niepokojem przyglądała się ciemnej ziemi, z której miała się
wyłonić roślinka.

Minęło 6 miesięcy, ale w jej doniczce nic nie wyrosło.
Nadszedł dzień weryfikacji. Gdy dotarła do pałacu ze swoją doniczką, w której widoczna

była tylko ziemia, zauważyła, że wszystkie inne dziewczęta osiągnęły wspaniałe rezultaty. Książę
przyglądał się każdej doniczce z wielką uwagą. Podszedł do każdej. Kwiaty były wspaniałe. Spojrzał
również na pomywaczkę, która nie śmiała podnieść oczu i prawie ukrywała swoją doniczkę
pozbawioną kwiatka.

Po przeglądnięciu wszystkich doniczek, książę stanął po środku i ogłosił wynik konkursu:
-Nową cesarzową, moją małżonką zostanie oto ta dziewczyna!
W ciszy słychać było uderzenia wszystkich serc. Bez wahania książę ujął za rękę młodziutką

pomywaczkę.

Potem wyjaśnił powód swego wyboru:
-Ta dziewczyna jako jedyna, wyhodowała kwiat uczciwości i stała się godną

zostać cesarzową! Wszystkie nasiona, które wam dałem, były pomalowanymi kawałkami
drewna i żaden kwiat nie mógł z nich wyrosnąć!

* * *

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

11 z 24

Jest to naturalnie tylko bajka. Dzisiaj trudno byłoby znaleźć cesarzową. Zapomnieliśmy

wszyscy, jak hoduje się kwiaty uczciwości.

21. NAJBIEDNIEJSZY


Przed laty istniała wieś, której mieszkańcy byli bardzo biedni. Zima w tamtych okolicach

była bardzo sroga i wszyscy martwili się o biednego starca, który z pewnością bardzo ucierpi: nie
miał czym się okryć, odziany był w łachmany. Potrzebował ciepłego swetra. Ale nikt nie miał w tej
wsi dwóch swetrów i nikt też nie miał pieniędzy, by staruszkowi pomóc.

W końcu pewna kobieta wpadła na pomysł:
-Jeśli każdy z mieszkańców wsi wyciągnie ze swego swetra jedną wełnianą nić,

zbierzemy wystarczającą ilość wełny, by zrobić z niej sweter, który podarujemy
staruszkowi. Nikt też nie ucierpi!

Wszyscy się zgodzili. Każdy przyniósł kawałek wełnianej włóczki. Wszystkie kawałki

powiązano i utworzono z nich kłębki wełny. Pewna dobra kobieta pracowała przez wiele dni i zrobiła
na drutach wspaniały, różnokolorowy sweter. Na początku zimy, wszyscy razem zanieśli go do
biednego staruszka.

Starzec ze łzami w oczach przyjął dar. I tak, w tę mroźną zimę, nikt z mieszkańców nie

odczuwał zimna. Biedny starzec był bez wątpienia ubrany najbardziej elegancko.

* * *


Miłość jest jedynym skarbem, który przy podziale powiększa się!

22. NIEPOTRZEBNY SZNUREK


Istniał kiedyś sznureczek bawełniany, który czuł się niepotrzebny.
-Jestem zbyt słaby, by stać się sznurem! – narzekał. –Jestem za mało atrakcyjny,

by można mnie było użyć do produkcji arrasu czy do zwykłego haftu. Ach, gdybym był
złotą nitką… ozdobiłbym jakąś stułę, znalazłbym się na ramionach jakiegoś prałata!
Jestem niepotrzebny, jestem bankrutem! Nikt mnie nie potrzebuje. Nie podobam się
nikomu, nawet sobie samemu!

Skulił się na fotelu, słuchał smutnej muzyki i ciągle przebywał sam.
Pewnego dnia usłyszała go grudka wosku i powiedziała do niego:
-Nie pogrążaj się w depresji, mały sznureczku bawełniany. Mam pomysł: zróbmy

coś wspólnie! Z pewnością nie możemy stać się dużą świecą, umieszczoną na ołtarzu
albo w salonie. Ty jesteś zbyt krótki, ja nie ważę wiele. Możemy jednak stać się
kagankiem dającym odrobinę ciepła i światła. Lepiej jest oświetlać i ogrzewać choć
troszeczkę, niż przebywać w ciemności i narzekać.

Sznureczek bawełniany zgodził się chętnie.
W połączeniu z woskiem stał się kagankiem, który świecił w ciemności i wydzielał odrobinę

ciepła. Był szczęśliwy.

* * *


Kto wie, ile bawełnianych, zbyt krótkich sznureczków znajduje się na świecie. Powinny znaleźć

grudkę wosku, aby stać się szczęśliwe.

23. SREBRZYSTE KUROPATWY


Liczna gromadka srebrzystych kuropatw zamieszkała na skraju lasu. Pewien myśliwy

zauważył je i zastawił sieci. Gdy któraś wpadła w nie, na próżno starała się uwolnić.

Pewna stara i mądra kuropatwa zebrała towarzyszki, które uniknęły sieci i starała się

nauczyć je, w jaki sposób należy ocalić swe pióra.

-Siostry moje! – powiedziała. –Uważajcie! Widziałyście jak spadają siatki

myśliwych na łąkę. Jeśli na nieszczęście znajdziecie się wewnątrz nich, musicie po
prostu wsadzić główkę w oczko sieci i potem musicie zacząć uderzać skrzydłami ze
wszystkich sił. Uda wam się wówczas unieść sieć i zrzucić ją na jakieś drzewo.

Następnego dnia wiele kuropatw wpadło w siatkę myśliwego. Przypomniały sobie o

poleceniu starej towarzyszki, umieściły główki w oczka sieci i zaczęły poruszać skrzydełkami z całej
siły. Sieć uniosła się z nimi ponad koronę jakiegoś buku.

Tam porzuciły ją Myśliwy znalazł ją niebawem.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

12 z 24

Po kilku dniach niektóre kuropatwy szperały na łące, dziobiąc robaki i miękkie pączki.

Nieoczekiwanie spadła na nie siatka myśliwego.

-Siostry, słuchajcie! – powiedziała jedna z nich. –Wiemy, co należy czynić, by się

wyzwolić. Przesuńmy główki przed oczka siatki, a potem na mój znak zacznijmy uderzać
skrzydłami wszystkie razem. Jesteście gotowe? Raz, dwa, trzy…

-Nie rozumiem, dlaczego ty masz wydawać nam rozkazy! – przerwała jej ostro inna

kuropatwa. –Ja jestem silniejsza. To do mnie należy wydawanie rozkazów!

-Co?! – wrzasnęła inna. –Ja jestem najstarsza!
-Za kogo wy się uważacie?
– mruknęła inna. –Nie mam najmniejszej ochoty słuchać

was!

-Ja mam więcej doświadczenia. – stwierdziła pierwsza. –To ja będę wydawać

rozkazy! Uwaga! Na mój sygnał: raz, dwa, trzy!

-To do mnie należy wydawanie sygnałów!
-Nie, do mnie! W przeciwnym razie poczujecie, jak bardzo ostry jest mój dziób!
-Spróbuj, jeśli się odważysz, tłuściocho!
-Proszę, posłuchajcie mnie!
– błagała pierwsza. –Myśliwy zjawi się szybko. Na trzy

zacznijcie uderzać skrzydłami: raz, dwa, trzy…!

Ale kuropatwy nie słyszały już nic więcej. Mając pióra w nieładzie, walczyły uderzeniami

dziobów, nóżek, główek, krzycząc i hałasując. Cały ten zamęt przyciągnął uwagę myśliwego, który
uśmiechając się z zadowolenia, wsadził kuropatwy do worka, w którym nadal biły się i obrażały
nawzajem.

* * *


Jedynie zgoda uratuje świat!

24. PROSTOTA


Pewien mężczyzna nie mógł spać, gdyż prześladowała go jakaś zmora. Gdy tylko kładł się

do łóżka, miał wrażenie, że jakiś straszliwy potwór zaczyna poruszać się pod posłaniem. Spędzał
noc, nasłuchując, sparaliżowany strachem.

Lekarz próbował przemówić mu do rozsądku. Przepisał silny środek nasenny. Ale zmora

nadal gnębiła mężczyznę.

-Dzisiaj w nocy jakiś potwór spragniony krwi zakradł się pod moje łóżko!
Słynny profesor poradził mu akupunkturę oraz kosztowną kurację homeopatyczną.
Bez rezultatu. Zmory nie przestawały go dręczyć.
Zaprowadzono go do słynnego psychoanalityka, który zalecił mu 20 wizyt związanych z

najlepszymi technikami hipnotycznymi.

Rozpoczęła się kuracja.
Po dwóch spotkaniach psychoanalityk nie zobaczył więcej pacjenta. Co się stało?
Czy to możliwe, by dwie wizyty zadziałały cudownie?
Profesor zaciekawiony odszukał pacjenta i spytał o zdrowie.
Mężczyzna spokojnie powiedział:
-Pewnego wieczoru, gdy czułem się szczególnie udręczony, powiedziałem o tym

mojemu proboszczowi. Wysłuchał mnie i poradził, by zlikwidować nogi łóżka; w ten
sposób materac opierał się na podłodze. Tak też zrobiłem i odzyskałem sen i spokój…

* * *


Pewna starsza pani szczupła i pochylona, opierając się o lasce, weszła kulejąc do gabinetu

lekarza. Po pięciu minutach wyszła szybko i wyprostowana.

Pewien chłopak, który czekał w poczekalni, spytał ją zdumiony:
-Co takiego zrobił pani lekarz? Rezultat jest nadzwyczajny!
-Dał mi dłuższą laskę!

25. BAJKA O CHLEBIE


W dalekim kraju pewna uboga wdowa utrzymywała się pracując jak pomoc domowa u

bogatej pani, która żyła samotnie w posępnej, ukrytej wśród lasu willi. Zacna wdowa wykonywała
swą pracę uczciwie i dokładnie, i pewnego dnia nieoczekiwanie pani podarowała jej nadzwyczajny
pierścień.

-Obracając pierścionek dwukrotnie wokół palca – powiedziała pani. – będziesz

mogła zmienić się we wszystko, co zechcesz.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

13 z 24

Wdowa nie zwróciła na to szczególnej uwagi, ale gdy nastał straszny głód w tym regionie,

przypomniała sobie o pierścionku.

Okręciła go dwa razy wokół palca i zmieniła się we wspaniałego sokoła, o ostrych

skrzydłach. Postanowiła polecieć na poszukiwanie ziemi, która mogłaby wyżywić syna i sąsiadów.

Leciała aż do wyczerpania sił, potem powróciła smutna do domu. Głód panował w całym

królestwie. Dotknął wszystkich.

Ale kobieta nie załamała się. Znów okręciła pierścionek dwa razy i zmieniła się w ogromny,

pachnący bochen chleba.

Gdy jej syn wrócił do domu i zobaczył ten ogromny bochenek, zaczął jeść chleb z apetytem.

To był tylko chleb, ale zaspokajał głód w sposób cudowny. Podczas gdy zajadał się nim, zobaczył
sąsiada. Uważał go za szczególnie antypatycznego, bo dochodziło między nimi do wielu
nieporozumień.

Wpierw postanowił nie zwracać na niego uwagi, ale jakiś odruch serca zmusił go do

zaproszenia sąsiada i do dania mu kawałka cudownego chleba. Wieść rozniosła się po całej wsi i
ludzie zbiegli się: wielcy i mali, młodzi i starzy, biedni, chorzy i zdrowi, zrozpaczeni i pełni lęku.

Ten chleb wydawał się nie znikać. Nie tylko eliminował głód, ale napełniał pogodą ducha

oraz pokojem, dobrocią, a także zdrowiem. Nieprzyjaciele godzili się między sobą, a ci, którzy byli
wobec siebie obojętni, uśmiechali się do siebie serdecznie.

W nocy ostatni okruch chleba zmienił się znów w szlachetną wdowę. Następnego ranka

kobieta znowu stała się ogromnym, pachnącym bochenkiem chleba, który żywił ciało i duszę
mieszkańców wsi.

Tak było aż do nowych zbiorów. Tego dnia zorganizowano wielką uroczystość, naturalnie

uczestniczyła w niej również wdowa. Wszyscy, którzy podchodzili do niej, odczuwali zapach
świeżego chleba, dopiero co wyjętego z pieca.

* * *


„A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: »Bierzcie, to jest

Ciało moje« (Mk 14,22)

26. NIEBO ZA PUNKTY


Pewna dobra chrześcijanka stanęła u drzwi do nieba. Była zatrwożona. Święty Piotr przyjął

ją serdecznie, ale powiedział:

-Aby wejść do Raju, trzeba mieć sto punktów.
Kobieta zaczęła wymieniać:
-Byłam wierna mężowi przez całe życie. Starałam się wychować po chrześcijańsku

moje dzieci. Nie udało mi się to w pełni, ale zrobiłam wszystko, co mogłam. Przez 22 lata
byłam katechetką. Pracowałam na rzecz misji, pomagałam Caritasowi. Starałam się
zawsze dobrze traktować osoby, z którymi miałam do czynienia – szczególnie proboszcza
i moich sąsiadów.

Gdy zatrzymała się, by nabrać powietrza, święty Piotr powiedział jej:
-Masz dwa i pół punkta.
Było to dla kobiety niczym uderzenie obuchem.
Wówczas podjęła na nowo wyliczanie:
-Opiekowałam się moimi starymi rodzicami, przebaczyłam siostrze, która kłóciła

się ze mną o spadek. Nigdy nie opuściłam Mszy św. niedzielnej za wyjątkiem dni
narodzin moich dzieci. Brałam udział w nabożeństwach i naukach wielkopostnych…
Zawsze odmawiałam pacierze... różaniec w miesiącu maju…

Święty Piotr powiedział jej:
-Mamy 3 punkty.
Kobieta załamała się. Jak będzie mogła dojść 100 wymaganych punktów? Wymieniała już

sprawy zasadnicze. Z trudem zdoła znaleźć jeszcze cokolwiek. Ze łzami w oczach, głosem drżącym
powiedziała:

-Jeśli tak mają się sprawy, mogę liczyć jedynie na miłosierdzie Boże…!
-Oto sto punktów!
– zawołał św. Piotr.

* * *


„Błogosław duszo moja Pana,
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach!
Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią,
tak można jest Jego łaskawość dla tych,

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

14 z 24

co się Go boją…
Jak Ojciec lituje się nad synami,
tak Pan lituje się nad tymi, co się Go boją.
Wie On z czego jesteśmy utworzeni,
pamięta, że jesteśmy prochem…”

(Ps 103)


27. DROGI


W Pierwszym Światowym Kongresie Dróg uczestniczyło wielu oficjalnych przedstawicieli

milionów dróg, przecinających kraje świata pod wszystkimi południkami i równoleżnikami.

Drogi ogromne i maleńkie dróżki, dumne autostrady o dwunastu pasmach i ścieżki

zagubione w dżungli, szlaki górskie i drogi, po których biegną koleje, brukowane trakty i cesarskie
drogi, ciche ścieżyny i nadbrzeżne promenady południowoamerykańskie.

W pierwszych rzędach siedziały: Strada dei Fori Imperiali i Boulevard de Chaps Elis

é

es,

ścieżka leśna i ogromna Avenida 9 de Julio w Buenos Aires, Via Appia i Ramblas z Barcelony, Wall
Street i szlak saharyjski przez Dakar, La Leof

ò

ros Veniz

è

lou w Atenach i rosyjska ulica Gorkij…

Przewodniczyła watykańska Via della Conciliazione.

Wzięto pod uwagę najbardziej złożone problemy sektora: od metod asfaltowania, po

obsuwanie się terenu w wyniku prac melioracyjnych w metropoliach zakorkowanych ruchem
ulicznym, od braku oświetlenia nocnego po reformę sygnalizacji ulicznej. Po trzech dniach wymiany
zdań, obfitych posiłkach i rozmowach w barze oraz po męczących nocach… wreszcie uczestnicy
dotarli do najbardziej oczekiwanego momentu: do wyboru najważniejszej drogi świata!

Rozpoczęło się zwykłe polowanie na głosy, długotrwałe starania, zażarte żądanie, próby

korupcji.

Po wielu wystąpieniach, z tyłu sali poprosiła o głos szczupła, krucha i blada delegatka,

dotąd pogrążona w religijnym milczeniu. Była to oficjalna reprezentantka „uliczek cmentarnych”.
Również ona, jak miliony jej małych siostrzyczek żyła między dwoma rzędami cyprysów, regularnie
posypana żwirem smutku i nasiąknięta łzami.

-Drogie siostry! – zaczęła głosikiem cienkim, ale zdecydowanym. –Wy biegniecie

niezmordowanie po ziemi, nie zatrzymując się nigdy, by trochę pomyśleć. Wy
towarzyszycie ludziom zdążającym w górę, w dół, w prawo, w lewo, nie stawiając sobie
wielkich problemów. Ale nie zapominajcie nigdy: bez względu na to, jak jesteście bogate
czy biedne, ważne czy zapomniane, o szlacheckim czy plebejskim pochodzeniu, w końcu
również wy z wszystkimi waszymi użytkownikami, będziecie musiały przejść przez tę
nieuniknioną dróżkę cmentarną. To tylko kwestia czasu. Nie ma możliwości odwrotu. Dla
nikogo! Pamiętajcie o tym dobrze, zanim zagłosujecie. Ja prowadzę do mety!

Została wybrana jednogłośnie.

* * *


Jest jedyną drogą, którą wszyscy ludzie przemierzają. Codziennie posuwają się o jeden krok.

28. RODZINA

W sercu doliny, pośród pól, łąk i lasów, w domku dwupiętrowym, żyła szczęśliwa rodzina.

Początkowo składała się z trzech osób: z mamusi, tatusia oraz sześcioletniego synka.

Po środku doliny płynął wesoły i kręty strumyk.
Domek był nieco oddalony od wsi i dlatego w niedzielę rodzina wsiadała do maleńkiego

samochodu i jechała na Mszą św. do kościoła parafialnego.

Wieczorem przed snem wszyscy modlili się wspólnie. Jeden z aniołów Pana, co wieczór

zbierał modlitwy i zanosił je do nieba.

Pewnej jesieni przez wiele dni padał deszcz. Strumyk wypełnił się mętną wodą. Woda

zaczęła zalewać dolinę.

Tatuś obudził mamusię i synka. Byli przerażeni, gdyż woda zalewała parter domku. Nadal

podnosiła się. Coraz ciemniejsza i coraz szybciej.

-Wejdźmy na dach! – powiedział ojciec.
Wziął dziecko i wszedł na poddasze, a stamtąd na dach. Mamusia udała się z nimi.
Na dachu czuli się jak rozbitkowie na wysepce, która stawała się coraz mniejsza. Woda

nieustannie podnosiła się i dotarła do kolan ojca.

Tatuś stojąc na dachu uścisnął żonę i powiedział do niej:

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

15 z 24

-Weź dziecko i wejdź na moje ramiona!
Matka i dziecko oparli się o ramiona ojca, który nadal zachęcał żonę:
-Stań na moich ramionach i umieść dziecko na swoich ramionach. Nie bój się.

Cokolwiek się stanie, ja was nie opuszczę!

Matka ucałowała synka i powiedziała:
-Wejdź na moje ramiona i nie bój się. Cokolwiek się stanie, nie opuszczę ciebie!
Woda nadal podnosiła się. Zalała ojca i jego ramiona, na których stała mama. Potem stało

się to samo z mamą, ciągle trzymającą synka. Ojciec nie puścił mamy i woda nadal podnosiła się.
Dotarła aż do ust dziecka, do jego oczu, czoła.

Anioł Pana, który przyszedł zabrać modlitwy wieczorne, zobaczył jedynie kosmyk jasnych

włosków wśród mętnej wody.

Złapał za ten kosmyk i pociągnął. Wyłonił się chłopczyk i uczepiona do niego matka, a do

niej – ojciec. Wszyscy trzymali się mocno razem.

Anioł uniósł się z nimi i położył ten ludzki łańcuch na najwyższym wzgórzu, gdzie woda nie

docierała. Tatuś, mamusia i dziecko ułożyli się na trawie, potem zaczęli ściskać się płacząc i
śmiejąc się.

Zamiast modlitw, tego wieczoru anioł zaniósł do nieba ich miłość. Wszystkie zastępy

niebieskie zaczęły mocno klaskać.

* * *


„Cokolwiek się wydarzy, Ja ciebie nie opuszczę!” – mówi Bóg w Biblii.

29. KAMIEŃ W KIESZENI


Pewien biedak zwrócił się do bogacza prosząc o kawałek chleba. Bogacz nie tylko, że

odmówił mu, ale widząc, że biedak nie odchodzi, wpadł w gniew, wziął kamień i rzucił w niego.

Biedak podniósł kamień, wsadził go do kieszeni mówiąc:
-Nosić będę ten kamień, dopóki nie nadejdzie godzina, gdy będę mógł rzucić go na

bogacza.

Całe życie przeżył z tym ciężarem, z kamieniem w kieszeni i w sercu.
Wreszcie nadeszła godzina, by rzucić kamień. Bogacz, który dopuścił się jakiegoś

przestępstwa, został pozbawiony wszystkich dóbr i doprowadzony do więzienia. Tego dnia biedak
spotkał go na drodze do więzienia. Zobaczył człowieka, który był kiedyś bogaty, w kajdankach.
Wyjął kamień z kieszeni, podniósł rękę, by go rzucić. Ale zabrało mu sił, odwagi. Upuścił kamień na
ziemię mówiąc do siebie:

-Biedak! Był bogaty i rozkazywał, ale teraz żal mi go! Dlaczego przez tak długi

czas nosiłem ten kamień? Niepotrzebnie!

* * *


Panie,
nie pozwól mi nigdy zmarnować mego bólu, gdyż…
popełnianie błędu i nie wyciąganie z tego nauki,
nie podnoszenie się z upadku,
grzeszenie bez wyrażenia skruchy,
nie przebaczanie uraz,
nie zwiększanie uwagi po doznaniu zmiażdżenia,
nie powiększanie wrażliwości mimo przeżycia cierpień,
czyni cierpienie bezużytecznym, bezsensownym…

30. META


Pewien człowiek po śmierci dotarł przed oblicze Boga. Pan Bóg przyjął go uśmiechając się,

ale równocześnie bardzo uważnie spoglądał poza przybyłego.

Uśmiech Boga zabarwił się melancholią. Spytał wówczas człowieka:
-Ale… dotarłeś tu samotnie?

* * *


Mężczyzna, jego koń i jego pies wędrowali drogą, gdy poraził ich piorun. Nie zdając sobie

sprawy, weszli na ostatnią ścieżkę swego życia.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

16 z 24

Pięła się ona ku górze, słońce grzało silnie, byli więc bardzo spragnieni. Na zakręcie drogi ujrzeli

wspaniałą marmurową bramę, która prowadziła do złocistego placu. Na środku placu znajdowała się
fontanna z tryskającą, krystaliczną wodą.

Wędrowiec zwrócił się do człowieka, który pilnował wejścia pytając:
-Co to jest za miejsce?
-To jest niebo!
-O, jak to dobrze, że dotarliśmy do nieba, jesteśmy bardzo spragnieni!
Stróż wskazał na fontannę.
-Możesz tam podejść i napić się do woli.
-Również mój koń i mój pies są spragnieni.
-Przykro mi bardzo
– powiedział strażnik. –ale tutaj nie wolno wchodzić ze zwierzętami!
Człowiek był bardzo zawiedziony, jego pragnienie było wielkie, ale nigdy nie odważyłby się pić

samotnie. Podziękował stróżowi i ruszyli dalej. Po długiej wędrówce przez dolinę, podróżnik i zwierzęta
dotarli do miejsca, w którym znajdowała się stara brama. Za nią widać było ścieżkę wśród drzew.

-Dzień dobry. – powiedział wędrowiec do strażnika. Człowiek skinął głową.
-Ja, mój koń i pies mamy wielkie pragnienie.
-Źródło znajduje się pomiędzy kamieniami.
– powiedział człowiek wskazując miejsce i

dodał:

-Możesz napić się do woli.
Mężczyzna, koń i pies zbliżyli się do źródła i ugasili pragnienie.
Wędrowiec powrócił i podziękował, równocześnie zapytał:
-Jak nazywa się to miejsce?
-To jest niebo.
-Niebo? Ale strażnik przy marmurowej bramie twierdził, że tam jest niebo!
-Tam nie ma nieba, tam jest piekło!
Wędrowiec poczuł się zakłopotany.
-Powinniście zakazać im używania waszej nazwy! Z pewnością te fałszywe informacje

powodują wielkie zamieszanie!

-W żadnym wypadku. W rzeczywistości robią nam wielką uprzejmość. Tam bowiem

zatrzymują się wszyscy ci, którzy nie wahają się opuścić najlepszych przyjaciół…

31. KUCHARZ


U jednej ze studentek stwierdzono „overdose” (przedawkowanie narkotyków). Nie

zgłoszono jej na policję, ale przyjaciele doprowadzili ją do odpowiedniej wspólnoty.

Gdy sytuacja na to pozwoliła, ksiądz, który prowadził tę wspólnotę, człowiek wykształcony i

przygotowany, profesor teologii i psychologii, zaprosił ją do swego biura.

Tak wspomina to spotkanie:
-Przeplatała swoje słowa przekleństwami. Muszę przyznać, że wówczas

zastanawiałem się, czy spożywa posiłki tymi ustami, którymi tak przeklinała. Zaczęła
opowiadać mi o swej „strasznej podróży”. Powiedziała, że jakaś góra miała ją zmiażdżyć
i że jej „przyjaciele” mieli jej pomóc.

Rozmowy mimo wszystko trwały nadal.
-Byłem całkowicie zdruzgotany sprawami, o jakich mi opowiadała na każdym

spotkaniu – referował ksiądz, który starał się nakłonić dziewczynę do zmiany
zapatrywań.

Gdy studenci rozpoczęli wakacje letnie, skończyły się spotkania księdza z dziewczyną.

Jesienią dziewczyna nie pokazała się więcej.

Ksiądz zapytał jej najlepszą przyjaciółkę, gdzie teraz przebywa.
-Och! – powiedziała przyjaciółka. –Odmieniła się. Żyje teraz w pewnej wspólnocie

chrześcijańskiej na północy Włoch i pisze listy jak zakonnica!

Ksiądz zdziwił się. Nie spodziewał się takiej wiadomości.
Minęło wiele miesięcy i pewnego dnia dziewczyna wróciła, by zobaczyć się z przyjaciółmi.

Udała się również do biura księdza i na wstępie uściskała go. Zmiana była widoczna. Ksiądz spytał
ją, jak doszło do tej przemiany i czy wpływ na to miały też rozmowy z nim.

Odpowiedziała:
-O, nie, ksiądz zbyt delikatnie podchodził do mnie. Kucharz w pizzerii, gdzie

pracowałam latem, użył wobec mnie innej metody. Wielokrotnie mi powtarzał głośno:
»Jesteś smutna, dziewczyno. Dlaczego nie pozwolisz Jezusowi Chrystusowi wejść do
swego życia? Pozwól, by Jezus zszedł ze stron Biblii i by wszedł do twego serca i do
twego życia!«

Dziewczyna uśmiechnęła się i ciągnęła dalej:

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

17 z 24

-Odpowiedziałam mu: »Skończ z tymi głupimi kazaniami!«, ale wbrew sobie

zaczęłam czytać Biblię każdego wieczoru. Pewnego dnia Jezus Chrystus wyszedł
rzeczywiście z tych stron i wszedł
do mojego życia.

Ksiądz profesor ze swymi tytułami akademickimi został całkowicie zwyciężony przez

kucharza z pewnej pizzerii.

* * *


Jest to najlepsza recepta: pozwól, by Jezus zszedł ze stron Biblii i wszedł do twojego serca!

32. SKARPETY JANA


W XIX wieku, w pewnym miasteczku angielskim, po miesiącach pracy, grupa murarzy

ukończyła budowę bardzo wysokiego komina fabrycznego. Ostatni robotnik zszedł z
niebezpiecznego drewnianego rusztowania.

Wszyscy mieszkańcy miasteczka byli tam, by świętować wydarzenie i by asystować przy

rozmontowywaniu rusztowania.

Gdy tylko deski i belki runęły wśród huku, kurzu, śmiechów i okrzyków mieszkańców, ze

zdumieniem zobaczono na szczycie komina głowę jednego robotnika, który ukończył prace
wykończeniowe przy wewnętrznym kołnierzu. Tłum zamarł. Zapanowało przerażenie.

-Potrzeba będzie wielu dni, by postawić nowe rusztowanie… W międzyczasie ten

murarz umrze z zimna, pragnienia i głodu…!

Pośród zgromadzonych ludzi była również zrozpaczona matka murarza. W pewnym

momencie podeszła pod komin, dała znak synowi u zawołała:

-Janie, zdejmij skarpety!
Wśród tłumu rozszedł się szept:
-Biedaczka, ból spowodował zamęt w jej głowie…
Ale kobieta nalegała. Aby nie martwić jej, Jan zdjął skarpetę. Kobieta krzyknęła znowu:
-Wywróć ją i znajdź supeł, potem zacznij pruć skarpetę.
Mężczyzna posłuchał u szybko w jego rękach znalazł się duży zwój wełny.
-Zrób to samo z drugą skarpetą, następnie zwiąż razem nić wełnianą i zrzuć na

dół, trzymając silnie jeden koniec jej.

Jan wypełnił polecenie. Do tej nici wełnianej przywiązano nić bawełnianą, którą Jan

przyciągnął do siebie. Potem do nici bawełnianej przyczepiono sznurek, a do sznurka powróz i
wreszcie mocną linę. Jan przytwierdził ją mocno do komina i spuścił się po niej przy okrzykach
tłumu.

* * *


Twoje życie i twoje zbawienie zależy od małych i kruchych rzeczy. Prawdopodobnie już je

posiadasz. Wystarczy tylko zastanowić się nad nimi.

33. SPOWIEDŹ WILKA


Pewnego dnia pod wpływem wyrzutów sumienia, wilk wszedł do kościółka w górach i

powiedział do proboszcza:

-Chciałbym wyspowiadać się!
-Jesteś pewien?
– spytał dobry ksiądz.
-Z pewnością, zapewniam księdza, że chcę się wyspowiadać.
-Uklęknij przy konfesjonale.
-Nie masz pojęcia
– zaczął wilk. –ile owieczek zadusiłem. Biedne zwierzątka, spały

tak spokojnie a ja… je zjadłem…

Wilk szlochał.
-Zaatakowałem też pasterza. To było straszne! Jestem nikczemnym grzesznikiem,

podłym zabójcą…

Ksiądz słuchał go z wyrozumiałością, ale zauważył, że wilk był niespokojny i kręcił się,

jakby chciał uciec.

Proboszcz trochę zdenerwowany powiedział do wilka:
-W czasie spowiedzi zachowuj się przynajmniej spokojnie!
-Nie lękaj się, mój ojcze, ale gdybyś mógł pospieszyć się trochę…
-Ale dlaczego?
-Ponieważ… słyszę, że dzwonią dzwonki zawieszone u szyi owieczek.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

18 z 24

* * *


Nie wódź nas na pokuszenie!

34. LUSTRO


Na malowniczym, ekscentrycznym, pełnym hałasu bazarze, w pewnym mieście na

Wschodzie, bogata turystka amerykańska znalazła dziwne lustro w srebrnej ramie.

Cena za nie była jednak zbyt wysoka, przesadnie wysoka. W ciągu długich targów,

właściciel tajemniczo powiedział klientce, że lustro posiada czarodziejską, magiczną moc, jedyną w
świecie.

Wystarczało przeglądać się w nim i dotykać leciutko wskazującym palcem prawej ręki

powierzchni szkła. Natychmiast razem z osobą przeglądającą się lustrze, ukazywał się napis,
zrozumiały w każdym języku, który ujawniał najgłębszą prawdę, dotyczącą osoby przeglądającej
się.

Była to jedyna i nadzwyczajna okazja, by osiągnąć sukces. Nie wolno było jej utracić!

Posiadanie lustra, „które mówi prawdę o wszystkim i o wszystkich” – stanowiło nadzwyczajną
wartość!

Amerykanka uległa pokusie i natychmiast zrobiła próbę: zobaczyła siebie, doskonale

widoczną w lustrze i pocierając palcem wskazującym powierzchnię, zobaczyła u dołu lustra napis w
języku angielskim: „Bogata pani z Teksasu, naładowana pieniędzmi”.

Natychmiast bez dyskusji zapłaciła żądaną sumę i pocieszyła się odbiorem lustra.

Odpowiednio zabezpieczone, opakowane, zostało wysłane samolotem do Teksasu.

Naturalnie, dzięki temu magicznemu zakupowi, bogata spadkobierczyni była pewna, że

stanie się centrum zainteresowania ludzi najbardziej liczących się w mieście. Tymczasem
zwierciadło to stało się dla niej źródłem przelicznych kłopotów.

Doświadczyło tego kilka z jej najlepszych przyjaciółek. Na początku przeglądały się w

lustrze dla zabawy pośród śmiechu, ale słowa, które ukazały się niebawem, głosiły: „Skradła w
supermarkecie bieliznę, którą ma na sobie”
(słowa dotyczyły pierwszej kobiety), „Ma 11 lat więcej
niż twierdzi!”
(chodziło o drugą kobietę), „Jest pełna zazdrości i rozpowiada nieprawdziwe
wiadomości o dwóch pozostałych”
(dotyczyło to trzeciej kobiety).

Zawstydzone przyjaciółki szybko się pożegnały. Później stanął przed lustrem zupełnie

przypadkowo mąż milionerki. Napis głosił: „Zdradza żonę”. Nastąpiła ostra wymiana słów, powołani
zostali adwokaci.

Oczywiście, sprawa stała się głośna w całym mieście. W krótkim czasie nikt nie odwiedzał

bogatego domu milionerki.

Ten wschodni zakup spowodował pustkę wokół kobiety. Rozczarowana i rozżalona bogaczka

z Teksasu, pewnego dnia rozbiła młotkiem magiczne lustro.

Gdy lustro rozpadło się na kawałki, ukazał się wielki napis, niczym testament: „Również ty,

niemądra kobieto, również ty… boisz się prawdy!”

* * *


Prawda uczyni nas wolnymi. Płaci się jednak za to wysoką cenę.

35. HISTORIA ŚWIATA


Istniała kiedyś myszka, która chciała zostać królową zwierząt. Kazała sobie zrobić tron z

chleba i koronę z papierków, w które zawinięte były czekoladki i potem oświadczyła:

-Jestem królową zwierząt! Zwierzęta czworonożne, dwunożne, uskrzydlone,

pełzające – wszystkie są poproszone o okazanie mi posłuszeństwa, czci, szacunku i o
złożenie podarunku na moje urodziny.

Wiadomość szybko się rozniosła, gdyż zwierzęta należą do wielkich plotkarzy. Pierwsze

zjawiły się pszczoły, które szybko złożyły hołd królowej, przynosząc trochę miodu i brzęcząc
narzekały:

-Tyle mamy pracy, brakowało nam tylko tego! Ale wypełniłyśmy polecenie i

zauważono nas…

Powoli docierały inne zwierzęta, które nie miały nic innego do zrobienia i złożyły hołd

królowej.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

19 z 24

Przybył również piękny rudy lis, który zamiast pokłonić się królowej, uśmiechnął się

szyderczo i zjadł ją razem z tronem. Potem kazał sobie zrobić ładny tron drewniany, wyrzeźbiony
przez bobry i oświadczył:

-Teraz królem jestem ja!
Po kilku dniach przybyła wielka tygrysica o podejrzliwym spojrzeniu i poruszając się

bezszelestnie, zbliżyła się do lisa-króla, uśmiechnęła się obłudnie i rozszarpała go. Następnie
obróciła się i z oczyma błyszczącymi oświadczyła:

-Królową teraz jestem ja! Możecie zacząć przynosić dary!
Po pewnym czasie, hałasując straszliwie, przybył do królowej olbrzymi słoń, który swym

ciężarem zmiażdżył ją. Zrujnował również tron. Potem zagrzmiał złowieszczo:

-Królem jestem ja! Wszyscy moi poddani niech wzniosą okrzyk na cześć Słonia

Pierwszego Wspaniałego!

Kazał następnie zbudować sobie tron z kamieni, odpowiednio wielki.
Mieszkańcy sawanny, gdy dowiedzieli się, że słoń obwołał się królem, napadli na niego z

dzidami i mieczami, poćwiartowali go, a następnie zjedli go ze słodkimi ziemniakami. Potem na
tronie umieścili swojego przywódcę.

Ludzie morza słysząc o tym, zjawili się, krzycząc:
-My jesteśmy silniejsi! To my musimy rządzić!
Ludzie z sawanny stanęli w obronie swego króla. W czasie walk zginęło wielu, wielu też

zostało rannych. Zwyciężyli ludzie morza, a ich przywódca został królem.

Mieszkańcy pustyni, dzicy i okrutni, przybyli prawie natychmiast ze swymi wielbłądami i

długimi bułatami i zmasakrowali ludzi morza.

Przywódca zasiadł na tronie i obwołano go królem. Jego panowanie trwało krótko.

Mieszkańcy miast połączyli się i wystąpili przeciwko królowi pustyni. Tym razem bitwa byłą
straszliwa. Niewielu tylko pozostało przy życiu. Umieścili na tronie jakieś dziecko i powiedzieli:

-Ty jesteś królem!
Ale w tym momencie przed tronem pojawiła się myszka i król-dziecko wystraszył się, i

uciekł płacząc.

Myszka weszła na pusty tron, majestatycznie usiadła na nim i powiedziała:
-Jestem królową wszystkich zwierząt!
Po zabiciu wielu, po wylaniu mnóstwa krwi wszystko powróciło do początku…

* * *


Czy było warto?

36. MILCZENIE


-Dość! Mam ich naprawdę dość!
Wszyscy w niebie wstrzymywali oddech. Nikt nie widział nigdy dotąd tak zagniewanego

Jezusa. I to właśnie On, grzmiącym głosem ujawnił swój boski gniew.

-Przez 33 lata przebywałem wśród ludzi, mówiłem im wielokrotnie, że czyny są

tysiące razy ważniejsze od słów. Dlatego zostałem ukrzyżowany, tłumaczyłem na
wszystkie sposoby, że to nie słowa i puste ceremonie pozwalają ocenić moich uczniów,
ale realizacja miłości. Ale prawie nikt tego nie zrozumiał! Głoszą kazania, śpiewają
wzruszające hymny, uczestniczą w poruszających nabożeństwach, ale czynią tak mało!

-Co zamierzasz zrobić, Jezu? – spytał nieśmiało jakiś anioł.
-Odbiorę im słowa… Tak stało się z Zachariaszem, ojcem Jana Chrzciciela!
Tak zdecydował Jezus i odebrał wszystkim chrześcijanom zdolność mówienia. I nagle w

całym świecie wśród chrześcijan zapanowało wielkie milczenie.

W pierwszym momencie zdumieli się ludzie. Wielu pobiegło do aptek, by kupić syropy i

pastylki na ból gardła. Popyt na zioła i miód był też ogromny. Potem zaczęto się martwić, a w
końcu ogarnęło ludzi przerażenie.

Jak mogli modlić się bez słów? Jak mogli powiedzieć Jezusowi i bliźnim, że ich kochają?

Wielcy teolodzy nie mogli wypowiedzieć nawet słów „transustanziaone” (przeistoczenie), a
kaznodzieje bez słów eleganckich i głębokich pojęć, czuli się bezrobotni. Zwykli ludzie nie potrafili
nawet kłócić się, ale co gorsza, nie wiedzieli, jak wyrazić solidarność, pociechę, współczucie,
łączność.

W wyniku przemyśleń doszli do prostej konkluzji:
-To, czego nie możemy wypowiedzieć słowami, możemy przekazać za

pośrednictwem czynów.

Wielu tak sądziło.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

20 z 24

Wielcy mistrzowie słowa stali się spontaniczni i szczerzy, nauczyli się wyrażać spojrzeniem,

uśmiechem, czułością, pomocą. Na uniwersytetach teologicznych otwarto stołówki i schroniska dla
biedaków oraz ludzi bezdomnych. Również nauka katechizmu stała się radosna, przeplatana
zabawą.

Wielu czuło się zawstydzonych wspominając, jak łatwo było kłamać słowami.
W niektórych gazetach ukazały się artykuły zatytułowane: „Patrzcie, jak oni się miłują!”.
Coraz więcej ludzi uznawało tę wiarę za bardzo interesującą. Przyciągała ich atmosfera

przyjaźni pokoju, prawdziwej gościnności, jaką oddychało się wśród uczniów Jezusa.

Gdy po pewnym czasie Jezus zwrócił im możliwość posługiwania się słowami, byli prawie

zasmuceni. W czasie wielkiego milczenia doświadczyli, ile czułości istnieje w wierze
chrześcijańskiej.

* * *


„Dzieci, nie miłujmy się słowami i językiem, ale czynem i prawdą”. (1J 18)

37. SPÓŹNIONY MESJASZ


W pewnej wspólnocie żydowskiej, bardzo przestrzegającej przepisów Prawa, oznajmiono,

że w uroczystą noc Soboty przyjdzie Mesjasz. Miał rozpocząć swoją misję właśnie w ich wspólnocie.

W dniu sobotnim zebrali się wszyscy.
Kobiety przygotowywały wieczerzę, zwracając bardzo skrupulatnie uwagę na wszystkie

przepisy tradycji i Prawa, mężczyźni długo ćwiczyli muzykę i śpiewy oraz tańce. Wiedzieli, ze tej
nocy wreszcie zjawi się Mesjasz. Uroczystość rozpoczęła się…

Północ: wkrótce mieli Go zobaczyć!
Godzina pierwsza w nocy: Jego przyjście było bardzo bliskie.
Godzina druga: serca biły coraz mocniej.
Godzina trzecia: zmęczenie zaczęło dawać się już we znaki.
Godzina czwarta: niektórzy zaczęli tracić nadzieję.
Godzina piąta: wszyscy drzemali i ziewali. Mesjasz nie nadchodził…
W południe Mesjasz zapukał wreszcie do drzwi. Wchodząc powiedział grzecznie:
-Wybaczcie Mi, ale spotkałem płaczące dziecko i zatrzymałem się, by je pocieszyć.
Dopóki istnieć będą płaczące dzieci, Mesjasz nie nadejdzie.

* * *


Dzisiaj tym bardziej…

38. UŚMIECH


Istniał kiedyś uśmiech, który wędrował po świecie. Był to uśmiech serdeczny, wesoły,

przyjazny. Był szczęśliwy, tak, jak może być szczęśliwy uśmiech i od czasu do czasu pogwizdywał.

Pewnego dnia dotarł do miasteczka, w którym ruch był szczególnie nerwowy, mieszkańcy

również byli pozbawieni spokoju. Uśmiech stał grzecznie na przejściu, czekając na zielone światło,
gdy dwa auta najechały na siebie. Zatrzymały się gwałtownie przy krawężniku. Drzwiczki otworzyły
się i z pierwszego auta wyskoczył mężczyzna z marsową miną. Nagle uśmiech pojawił się na jego
ustach i rozjaśnił twarz w przyjacielski sposób. Poirytowana pani, która wysiadła z drugiego
samochodu z zaciśniętymi ustami, stanęła zdziwiona, oniemiała. Potem również ona uśmiechnęła
się.

-Przepraszam, to moja wina. – powiedziała szybko.
-Zdarza się, trudno… – odpowiedział mężczyzna. –Wypijemy razem kawę?
Uśmiech kontynuował swą wędrówkę.
Wywołał słodki uśmiech na ustach pracownicy na poczcie, a czekający ludzie zaczęli

rozmawiać przyjaźnie.

Przemknął po twarzy nauczyciela, a uczniowie zaczęli z uwagą go słuchać.
Zatrzymał się na twarzy profesora w klinice i chorzy poczuli się lepiej.
Potem dotarł do kierownika biura, do kasjerki w supermarkecie, do męża powracającego do

domu, do dwóch chłopaków, którzy zazwyczaj się nie lubili.

Wieczorem uśmiech odjechał. Był trochę zmęczony, ale miasteczko było szczęśliwe.

* * *

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

21 z 24

Uśmiech jest światłem, które przechodzi przez okno twej twarzy i mów ludziom, że twoje serce

jest w domu.

A więc uśmiechnij się! Jeszcze raz!
Pokaźny i piękny owoc, gdy przestał się uśmiechać, stał się suszoną śliwką!

39. SMUTNA BAJKA


Pierwszy posłaniec, który zszedł na ziemię, pozostał na niej bardzo krótko. Gdy tylko ludzie

usłyszeli początek jego Posłania, zaczęli hałasować, szukać kamieni i obrzucając go nimi, zmusili do
odejścia.

Potem jednak zastanowili się i poczuli strach. Aby złagodzić niebo, wznieśli kolumnę na

rynku.

Niebo było bardzo wyrozumiałe i zamiast zemścić się, posłało na ziemię drugiego Posłańca.

Jego posłanie było płomienne, ale twarde, bezlitosne. Drugi Posłaniec mówił prawdę.

Ale ludzie nie chcieli słuchać prawdy. Chwycili za kije i za rusznice, i wygnali również

drugiego Posłańca.

Ponownie ludzie zaczęli bać się zemsty nieba i by załagodzić sprawę, umieścili na rynku

drugą kolumnę. Na tych dwóch kolumnach umieścili dach, tworząc w ten sposób małą świątynię,
aby uczcić niebo.

Przyszedł trzeci Posłaniec. Przemawiał jeszcze lepiej od drugiego, leczył chorych, bawił się z

dziećmi, pocieszał starców. Tłumaczył wszystkim, dlaczego chorzy są nieszczęśliwi, dzieci
zalęknione, a staruszkowie osamotnieni. Jego słowa docierały do serc. Ale ludzie nie chcieli go
więcej słuchać. Napadli na trzeciego Posłańca z mieczami i strzelbami, i wyrzucili go poza mury
miasta.

Tym razem, gdy zaczęli żałować, byli bardzo wystraszeni. Dołączyli dalsze kolumny do

świątyni, zbudowali wspaniałą fasadę, pełną złota i marmuru. Wewnątrz umieścili obrazy i posągi
oraz świeczniki z palącymi się świecami. Powstała w ten sposób fantastyczna bazylika. Nazywali ją
Domem Nieba. Ludzie pytali siebie:

-Co możemy jeszcze zrobić?
Niebo nie zemściło się, ale ludzie po pewnym czasie stwierdzili, że utrzymywanie wspaniałej

budowli było zbyt kosztowne.

Zamknęli ją i powierzyli zarządowi Pomników Historycznych i Muzeów.
Zamówili odpowiednie reklamy w agencjach turystycznych. Zjawili się również cudzoziemcy

w kolorowych autobusach, z aparatami fotograficznymi. Aby wejść do Domu Nieba, trzeba było
zapłacić za bilet. W ten sposób otrzymano pieniądze na utrzymanie budynku.

Czwartego Posłańca z nieba nie doczekano się.
Nie znalazł drogi? Nikt go nie zauważył? A może nie miał pieniędzy, by zapłacić za bilet

wejściowy?

* * *


Ludziom udaje się zrobić z Ewangelii bajkę, a z kościołów – obiekty turystyczne.

40. SPODNIE


Księgowy Pizzi powrócił do domu zadowolony. W eleganckiej papierowej torbie czerwonej z

żółtą kokardą, niósł swój ostatni zakup: wspaniałe spodnie.

Pobiegł do pokoju, by założyć je i pochwalić się nimi przed rodziną. Zaczął podziwiać siebie

w lustrze. Ale problem, który sprzedawca zgrabnie zatuszował – wystąpił w całej okrutnej
rzeczywistości. Spodnie były zbyt długie i mogły spowodować potknięcie się właściciela.

-To drobnostka. – pomyślał księgowy Pizzi. –Mieszkam z trzema kobietami

umiejącymi szyć: z żoną, córką i teściową. Poproszę jedną z nich o skrócenie spodni.

Zmierzył dokładnie i zszedł ze spodniami w ręku. W kuchni spotkał żonę.
-Kochanie, musisz mi skrócić spodnie dokładnie o 7 cm…
Żona spojrzała na niego zniecierpliwiona:
-Nie mam czasu. Nie jestem też twoją służącą!
Księgowy nie załamał się. W salonie przed telewizorem siedziała teściowa.
-Czy mogłaby mama skrócić moje spodnie dokładnie o 7 cm?
-Z pewnością nie teraz. Nie mogę opuścić mojego ukochanego serialu, a potem

mam spotkanie z członkami klubu „Trzeciego Wieku”.

Księgowy odszukał córkę. Udawała, że się uczy, ale właśnie telefonowała do narzeczonego.

Również ją poprosił o przysługę.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

22 z 24

-Nie ma mowy! – odpowiedziała córka. –Za trzy dni mam bardzo ważny egzamin!
Biedny księgowy złożył spodnie i zostawił je na krześle. Następnego dnia poszedł do pracy,

do banku, w starych spodniach.

Żona później pomyślała:
-Biedak, źle go potraktowałam!
Wzięła spodnie i skróciła je.
Parę godzin później, widząc spodnie na krześle, teściowa pomyślała:
-Skrócę je. Dobrze, że jestem w tym domu…
I skróciła spodnie o 10 cm.
Po pewnym czasie również córka, wróciwszy do domu, znalazła spodnie na krześle.

Pomyślała:

-Biedny tato, wszyscy o nim zapominają. Ja skrócę mu spodnie. O ile centymetrów

kazał je skrócić? O 7 czy o 17? Powiedzmy o 15cm.

Obcięła je i starannie wykończyła.
Gdy księgowy zadowolony przymierzył spodnie, zakrywały mu zaledwie kolana.

* * *


Nie można zmierzyć wartości domu rodzinnego metrem, ani wyrazić ciężaru w kilogramach, tak

jak nie można określić granic wiosennego wietrzyku, czy obliczyć zapachu jakiejś róży.

Dom oznacza miłość i troskę tych, którzy w nim mieszkają.

41. TARGI DIABŁA


Pewnego dnia diabeł zorganizował targi, by na nich wystawić i sprzedać swoją broń i

najbardziej wyszukane instrumenty służące do kuszenia istot ludzkich.

Przez wiele dni jego podwładni pracowali przy urządzaniu stoisk, zakładali oświetlenie,

rozkładali chodniki i dywany oraz eksponowali w sposób najbardziej kuszący ostatnie wynalazki
diabelskie. Zorganizowano spotkanie dotyczące wszystkich kategorii grzechów. Szczególnie siedmiu
grzechów głównych: luksusowy kit, aby podniecać pychę, skąpstwo, obżarstwo, gniew, rozpustę,
zazdrość, lenistwo.

Razem z eksponatami przygotowano stosy katalogów, video, itd. Naturalnie, zgromadzono

kuszące diablice. Ceny ze specjalną zniżką, były dobrze widoczne, tak jak na każdych liczących się
targach.

W wielkim i luksusowym stoisku znajdowało się miejsce tajemnicze. Leżał tam mały,

pozłacany klucz na aksamitnej poduszeczce. Był to jedyny przedmiot, który zamiast zwykłej kartki
z ceną, posiadał tabliczkę z napisem: „Nie jest na sprzedaż!”.

Pewien zwiedzający, pokazując złotą kartę kredytową, chciał koniecznie dowiedzieć się, do

czego klucz służy i wykrzykiwał, że gotów jest zapłacić za niego każdą cenę. Wobec jego uporu,
przywołano dyrektora. Po długim oczekiwaniu przyszedł szatan, poprzedzony zapachem siarki.
Swym zachowaniem pełnym fałszywej uprzejmości powiedział klientowi bardzo zainteresowanemu,
że ten klucz jest nadzwyczajny, wręcz bezcenny. Bardzo szatanowi na nim zależało, gdyż pozwalał
wejść do każdej duszy osoby świeckiej, kapłańskiej, zakonnej, również do duszy biskupa czy
kardynała. Bez względu na to, jaki jest stopień jego wiary, jego świętości, jaki jest jego wiek, ten
cudowny klucz zawsze zadziała.

Klient był bardzo natarczywy i w końcu szatanowi, pomimo jego chytrości, nie udało się

dotrzymać tajemnicy i wyznał półgłosem:

-Ten klucz – to zniechęcenie!

* * *


Osoba zniechęcona zadręcza, nienawidzi nie tylko siebie i innych, gdyż jest zraniona.

Zniechęcenie jest przeciwieństwem wiary.

„Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8,31)

42. RZEKA


Fulgenzio był dobrym ojcem i doskonałym mężem, ale pewnego smutnego dnia umarła jego

młoda żona.

Ogromny, palący ból zranił jego duszę. Nic nie potrafiło go umniejszyć. Starał się na próżno

znaleźć odrobinę pociechy, w swych dzieciach, które zalęknione patrzyły na niego. Ich zapłakane
oczy przywodziły na pamięć obraz ukochanej żony. Nie przypominał już sobie czasu, gdy przy pracy
śpiewał. Praca oraz chleb stały się gorzkie i ciężkie.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

23 z 24

Pewnego wieczoru, skulony w łóżku, płakał cicho, by nie zbudzić dzieci, gdy nagle zobaczył

miłą i wzbudzającą otuchę postać, która wzięła go za rękę. Była to Matka Boża Bolesna.

-Chodź ze mną, Fulgenzio. – powiedziała. –Zaprowadzę cię do Rzeki Pokoju. Każdy,

kto zanurzy się w jej wodach, znajdzie pociechę, jakiej szuka!

Długo wędrowali nocą. W pewnym momencie Fulgenzio usłyszał szum wody. Ogromna

rzeka o wodzie przejrzystej, płynęła przed nim.

-Zanurz się w Rzece Pokoju, pielgrzymie zbolały. – zachęciła go Najświętsza Panienka.

–Jej wody uciszą twój ból i twoją rozpacz.

Fulgenzio zanurzył się. Jego ciało doznało pociechy pełnej mocy i pogody, balsamicznego

pokoju, który leczył jego rany.

Po tym uzdrawiającym zanurzeniu, Fulgenzio zapytał Madonnę:
-Skąd płynie ta cudowna woda?
-Tworzą ją łzy świata.
– odpowiedziała Maryja. –Wszystkie łzy świata zbierają się w

tej rzece. łzy gorzkie, łzy lęku, bólu, rozczarowania, porażki, złości. Ale również łzy
najsłodsze, wylane z miłości przy powrocie ukochanej osoby, po zażegnanym
niebezpieczeństwie.

Fulgenzio usłyszał westchnienia i jęki wszystkich tych, którzy walali łzy i zrozumiał, że

również jego łzy należały teraz do wspólnego płaczu, który płynął w wodach tej rzeki. Odczuł
całkowitą komunię z całym bólem i radością świata. W momencie, kiedy Matka Boża powiedziała
mu o bólu swego Syna, a Fulgenzio usłyszał płacz Chrystusa przed grobem Łazarza, płacz w
Getsemani, Jej płacz u stóp krzyża.

Fulgenzio obudził się nagle, poduszka była jeszcze mokra od łez, ale opanował go głęboki

spokój.

* * *


Nie jesteśmy dziećmi bólu, ale współczucia.

43. OSTATNIE SŁOWO


Do sali operacyjnej kliniki uniwersyteckiej wniesiono nosze. Leżał na nich chory, któremu

chirurg tłumaczył, na czym polegać będzie operacja. Miała rozpocząć się niebawem.

-Ma pan poważną formę nowotworu strun głosowych. Jesteśmy pewni, że uda

nam się w całości usunąć go. Uratujemy panu życie, ale, niestety, nie będzie pan mógł
mówić…

Lekarz zamilkł, ale po chwili ciągnął dalej:
-Jeśli pan chce powiedzieć ostatnie słowa w swym życiu, to proszę to teraz

uczynić.

Chory przez chwilę milczał, potem głosem wyraźnym powiedział:
-Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

* * *


Katechetka zapytała dzieci:
-Czy ktoś z was może mi powiedzieć, kim jest Jezus?
Dzieci milczały speszone.
W końcu jedno z nich podniosło rękę i powiedziało:
-Jego imię wymawia moja mamusia, gdy nas biją.

Niektórzy każą sobie na skórze wytatuować imię osoby ukochanej.
Wierzyć – to nosić imię Jezusa wyryte w głębi duszy.


KONIEC


Przepisał:

P.P.Z. (Petrus-paulus)



background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – Kwiaty po prostu kwitną

24 z 24

Z języka włoskiego przełożyła: Anna Gryczyńska

Warszawa, 2009,

Wydawnictwo Salezjańskie

Tytuł oryginału: „Fiori semplicemente fioriscono”

IMPRIMATUR: Za zgodą Władzy Duchownej

z dn. 15.08.2007, nr 17/WSI/07

ISBN 978-83-7201-363-7


Uwaga!!!

Książka ta w formie e-booka może być rozpowszechniana

tylko w celach indywidualnych!!!






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bruno Ferrero Ale my mamy skrzydła (43 opowiadania dla ducha)
Bruno Ferrero Zna to tylko wiatr (39 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Czy jest tam Ktoś (36 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Czasami wystarcza promyk słońca (37 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Kółka na wodzie (37 opowiadań dla ducha)
Ferrero Bruno 23 krótkie opowiadania dla ducha
Bruno Ferrero 40 opowiadań na pustyni (40 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Śpiew świerszcza polnego (39 opowiadań dla ducha)
Ferrero Bruno 23 ilustrowane krótkie opowiadania dla ducha 2
Ferrero Bruno 49 bajek Krótkie opowiadania dla ducha 2
Bruno Ferrero Ważna róża (39 opowiadań dla ducha)
OPOWIADANIA DLA DUCHA
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)
LIST MIŁOSNY opowiadanie Bruno Ferrero
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)
Bruno Ferrero opowiadania
Kuchnia francuska po prostu (odc 14) Racuchy o smaku pomarańczy
po prostu zyj

więcej podobnych podstron