Nie wchodźcie w to bagno


Nie wchodzcie w to bagno

Chciałem się podzielić z wami moim świadectwem, mam nadzieję że przynajmniej część z Was ono poruszy i skłoni do zastanowienia się, czy naprawdę warto?.. Chodzi mi o problem samogwałtu, czy też masturbacji. Badania pokazują, że choć niewielu się do tego przyznaje, to masturbacja jest problemem bardzo dużej części młodych ludzi. Dzisiaj większość środków masowego przekazu, pisemek młodzieżowych przekonuje nas, że to jest w porządku, normalne, że to poznawanie swojego ciała. Na nieszczęście pogląd ten podziela również spora część wydawałoby się poważnych ludzi, np. niektórzy psychologowie. Zacznę od tego, że masturbacja nie jest dobrem, wręcz przeciwnie, prowadzi do wyniszczenia duszy, do utraty wrażliwości, egoizmu i szukania tylko własnej przyjemności. Będę się na swoim przykładzie starał pokazać wam, jak masturbacja mnie zmieniła, jak mnie zniewoliła i zawładnęła moim życiem...

A zaczęło się dosyć niewinnie. Gdzieś pod koniec podstawówki zrobiłem to po raz pierwszy. Na przerwach koledzy z klasy rozmawiali o tym, że się masturbują i przez to sprawiali wrażenie jakby "bardziej dorosłych". Ja też zapragnąłem być taki, być może chciałem wreszcie znalezć się w grupie, która mnie zazwyczaj odrzucała. Zrobiłem więc to, spodobało mi się i na którejś przerwie pochwaliłem się, że też się masturbuję. Widziałem, że uznali mnie za "swojego". Na początku w ogóle nie zdawałem sobie sprawy w co się tak naprawdę wpakowałem, ponieważ było to przyjemne i dawało poczucie odprężenia. Nie wiedziałem nawet jak szybko moja zabawa z własnym ciałem przeobrazi się w prawdziwe piekło...

Moje ciało niestety zaczęło potrzebować coraz to nowych i nowych bodzców erotycznych. Tak więc zaczęło się od oglądania po kryjomu gazet pornograficznych i filmów. "Rajem" w tym względzie stał się dla mnie dostęp do Internetu, gdzie można było (i pewnie można nadal) znalezć mnóstwo pornografii. W tym momencie jednak pojawił się pierwszy sygnał, że to co robię nie jest dobre - wstydziłem się i bałem, że ktoś mnie nakryje na masturbacji, lub że rodzice znajdą zdjęcia na komputerze, czy też schowane skrzętnie gazety.

Mimo to nie przestałem tego robić, a wręcz przeciwnie, posuwałem się coraz dalej i dalej, to bagno w zasadzie samo mnie wciągało, nie miałem nad tym kontroli. Mimo, że wiedziałem, że samogwałt jest złem, to nie potrafiłem przestać - już wtedy byłem zniewolony. Robiłem to coraz częściej, czasem nawet kilka razy na dzień, prawie każda moja kąpiel pod prysznicem zawierała jeden nieodłączny element - masturbację. Zdjęcia z Internetu zawierały coraz ostrzejsze sceny pornograficzne, nawet homoseksualistów i seks ze zwierzętami. Nie tylko oczy chciały coraz więcej, także ciało - czasem na przykład drażniłem okolice odbytu... Coś co mnie wcześniej podniecało po pewnym czasie przestawało w ogóle działać i szukałem nowych doznań.. Najgorsze jednak było to, że cały czas czułem się, jakby każdy dookoła wiedział o tym, co robię, wszyscy koledzy z pokoju w akademiku (widzicie, że z podstawówki zdążyłem już dojść na studia...). Samogwałt stał się dla mnie sposobem na odprężenie się, na ucieczkę od problemów - na przykład gdy uczyłem się i nie mogłem się skoncentrować, to się mastrubowałem i dalej wszystko szło gładko, z tym że w ciągu niedługiego czasu znów potrzebowałem tego "narkotyku".

Na razie nie wspominałem w ogóle o Jezusie i o wierze katolickiej. Czasami chodziłem do spowiedzi, niby wyznawałem ten grzech, ale pózniej nic nie robiłem, aby to zmienić. Potrzebowałem niestety skrzywdzić ukochaną osobę, żeby się wreszcie opamiętać. Będąc na 4 roku studiów poznałem pewną cudowną dziewczynę i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Nie wiem, jak potrafiłem jednocześnie mówić jej, że ją kocham i masturbować się myśląc w dodatku o innych kobietach, dzisiaj brzydzę się tym... Zaczęliśmy uprawiać petting i mimo, że wmawiałem sobie, że wszystko jest w porządku, bo przecież nie chcę uprawiać seksu przed ślubem, to obydwoje wiedzieliśmy, że coś tutaj jest nie tak. W zasadzie myślałem tylko o tym, żeby zaspokoiła moje pożądanie - nie wiem dziś, jak mogłem tak ją traktować...

Dziewczyna namówiła mnie dziewięć miesięcy temu, żebym poszedł do spowiedzi. Zrobiłem to i było to dla mnie prawdziwym oczyszczeniem. Spowiedz była w zasadzie z całego życia. Pózniej przyjąłem Komunię Świętą i popłakałem się. Przestałem się masturbować i myślałem, że już jest "po sprawie". Niestety nie było, nie jest i chyba jeszcze długo nie będzie. Ostrzegam Was, wszyscy młodzi ludzie, jest to droga, z której się tak łatwo nie powraca, skutki uprawiania samogwałtu mogą się za Wami ciągnąć nawet przez całe życie. Zauważyłem po sobie, że samogwałt nauczył mnie egoizmu, szukania własnej tylko przyjemności, co nie pozwala prawdziwie kochać drugiego człowieka. Wiem teraz jak wszelka nieczystość może burzyć miłość między ludzmi, jak trzeba pózniej cierpliwie zaczynać wszystko od nowa i budować w ciągu długiego czasu to co się zburzyło w jednej chwili. Wierzcie mi, że nie warto uczyć się egoizmu, bo potem wyrzuty sumienia po skrzywdzeniu kochanej osoby nie dają spokoju. Jesteśmy z moją dziewczyną ciągle razem, dziękuję za to Bogu, bo jest ona cudowną kobietą. Brzydzę się tym, co jej potrafiłem kiedyś zrobić. Cały czas modlimy się nawzajem za siebie o czystość, bo wiemy, że to jest jedyna droga do miłości do drugiego człowieka. Złożyłem nawet mojej dziewczynie pisemny "ślub czystości", w którym zobowiązuję się nie robić różnych rzeczy, które uznaję za nieczyste.

Niestety Szatan nie chce mnie tak łatwo wypuścić ze swoich sideł. Czasami zdarza mi się jeszcze upadek, chociaż przyznaję że często dzieje się to w nocy, gdy moja wola jest osłabiona, gdy się obudzę w środku nocy i nie jestem w stanie wyraznie odróżnić tego co dobre od zła. Pózniej czuję się z tym zle, mimo że moje sumienie mi podpowiada, że to nie był grzech ciężki, bo przecież nie był w pełni świadomy. Wierzę, że Pan Jezus mnie ciągle prowadzi i ciągle uzdrawia i że dzięki Jego Miłosierdziu i modlitwie wstawienniczej bliskich mi osób uda mi się wreszcie całkiem zerwać z tym grzechem, pragnę tego z całego serca. Przy okazji osobom, które również walczą z tym zniewoleniem chcę powiedzieć, żeby uzbroiły się w mnóstwo cierpliwości i przede wszystkim pokory. Nie przywiązujcie zbytniej wagi do pojedynczego upadku, nie myślcie, że już wszystko stracone. Powierzcie kolejny raz swój upadek Bożemu Miłosierdziu i idzcie dalej. Od masturbacji nie można uwolnić się z dnia na dzień, zwłaszcza gdy tak jak w moim przypadku to zniewolenie trwało tak długo (8 lat?). Przede wszystkim trzeba też prosić Boga o pokorę i nigdy nie wierzyć w swoje siły, a tylko w siłę, którą On nam daje do pokonania własnych słabości. Pamiętajcie też, że nie jesteście sami ze swoim problemem. Zapraszam wszystkich do codziennej modlitwy o czystość dla młodych ludzi i niech nam Bóg błogosławi w naszym zmaganiu o wypełnianie Jego woli. Chwała Panu!

Daniel


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jeśli nie ludowa, to czyja
Śpiewnik nie ma to jak pierwsza
NIE KOCHCHASZ TO NIE KOCHAJ txt
nie placz to tylko krzyz
metodologia ku rozrywce i nauce 14 (nie wchodzi w zakres egzaminu)
62 6 Czerwiec 2000 Nie czołgiem, to atomem
jesli nie my to kamienie wolac beda
jesli nie my to kamienie wolac beda
Hofman młodzież nie daje sobie wmówić, że Kaczyński to potwór
Lekcja 7 Trening pamieci to nie wszystko Zadbaj o swoja koncentracje
Lecz To Nie To Ich Troje
21 11 Lipiec 2001 To nie byli przebierańcy
Pięniądze to nie wszystko Golec uOrkiestra txt

więcej podobnych podstron