62 6 Czerwiec 2000 Nie czołgiem, to atomem




Archiwum Gazety Wyborczej; Nie czołgiem, to atomem












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 131, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 2000/06/06, dział
ŚWIAT, str. 13 ZBIGNIEW
KOŁACZEK
BARTOSZ WĘGLARCZYK
Ile jest dziś warta rosyjska armia?
Nie czołgiem, to atomem
Rosyjska armia nie byłaby w stanie obronić kraju przed gwałtownym
atakiem. Dlatego zmieniono doktrynę wojenną, która zakłada użycie broni jądrowej
nie tylko w przypadku uderzenia nuklearnego, ale także miażdżącego - jak w 1941
- ataku konwencjonalnego. Nowa doktryna to część długu Putina wobec generałów -
pisze Bartosz Węglarczyk
Władimir Putin wygrał wybory prezydenckie w dużej mierze dzięki armii, która
w Czeczenii, za pomocą czołgów i bombowców,
poprowadziła mu kampanię wyborczą. W zeszłym roku Putin zawarł ze sztabem
generalnym układ: wolna ręka na Kaukazie, by generałowie mogli się odegrać za
klęskę w pierwszej wojnie czeczeńskiej z lat 1994-95, w zamian za szybkie i w
miarę bezkrwawe zwycięstwo dające młodemu premierowi poparcie niezbędne do
przejęcia Kremla po Borysie Jelcynie. A po wojnie - potężny zastrzyk finansowy
dla armii i przywrócenie wojskowym zasadniczej roli w kreowaniu polityki
zagranicznej i obronnej Rosji.
Armia w rozsypce
Nie tak miało być. Obiecywanych od lat funduszy na nowe czołgi, rakiety i
okręty jak nie było - tak nie ma. Wojska rakietowe dostają połowę pieniędzy, o
które zabiegają, reszta armii jeszcze mniej. Ostatniej wiosny na każdych pięciu
wezwanych do poboru moskwian dwóch nie pojawiło się na komisji...
Na razie generałowie otrzymali cichą zgodę Kremla na prowadzenie własnej,
agresywnie antyzachodniej polityki zagranicznej. Przykład? W połowie maja na
zaproszenie MON przebywał w Moskwie jugosłowiański minister obrony Dragolub
Ojdanić, poszukiwany przez ONZ listem gończym za zbrodnie wojenne. Rosja jako
członek Rady Bezpieczeństwa miała obowiązek Ojdanicia aresztować, jednak tego
nie zrobiła. Zakłopotani urzędnicy MSZ odsyłali dziennikarzy do ministerstwa
obrony.
Rosja przejęła po ZSRR lwią część armii, pozostawiając większości byłych
republik nędzne resztki. Liczba żołnierzy spadła niemal dwukrotnie i - według
oficjalnych statystyk - wynosi 1,2 mln ludzi. W rzeczywistości jest ich mniej,
bo wiele jednostek istnieje na papierze lub ma niższe od zapisanych stany
osobowe.
Sytuacja materialna wojska staje się coraz gorsza i nikt nie wie, ile jeszcze
wytrzymają oficerowie i ich rodziny. "Od lat politycy i generalicja w Moskwie
mówili o reformie jak o trwającym właśnie procesie, a w tym czasie armia się
rozsypała do reszty" - pisze w analizie poświęconej poczynaniom rosyjskich wojsk
w Czeczenii Jacob Kipp z Ośrodka Badań nad
Zagranicznymi Systemami Wojskowymi (FMSO) armii amerykańskiej w Fort Lavenworth.

Zdaniem amerykańskich analityków dziś rosyjska armia nie byłaby w stanie
obronić kraju przed gwałtownym konwencjonalnym atakiem z zewnątrz. - To bez
wątpienia byłaby powtórka 1941 roku - twierdzą moi rozmówcy.
Nowa doktryna na postrach
W zeszłym roku Putin dogadywał się nie z ministrem obrony, który faktycznie
został przesunięty na boczny tor, lecz z szefem sztabu generalnego Anatolijem
Kwaszninem będącym w praktyce głównodowodzącym. Pierwszy punkt planu Kwasznina
już wprowadzono w życie. Po rozpoczęciu kampanii NATO nad Jugosławią nowa
rosyjska doktryna obronna została tak zmieniona, by zezwolić wojskowym na użycie
broni nuklearnej nie tylko w wypadku ataku jądrowego na Rosję, lecz także
miażdżącego - takiego jak najazd Niemców w 1941 r. - ataku konwencjonalnego.
Putin podpisał nową doktrynę w kwietniu 2000.
- To oczywiste, że Moskwa może dziś odstraszyć ewentualnych napastników tylko
perspektywą zrzucenia im na głowę ładunku nuklearnego - mówi Mark Galeotti,
czołowy europejski ekspert od armii rosyjskiej. - Dlatego wojska rakietowe, z
których zresztą wywodzi się obecny szef MON, to jedyny rodzaj broni, który
otrzymuje jakie takie pieniądze.
Przyzwoitych pieniędzy dla całej armii w budżecie nie ma i dopóki sytuacja
gospodarcza Rosji nie polepszy się radykalnie - nie będzie. Nie ma ich zresztą
także dlatego, iż nikt w Moskwie nie chce wziąć się do głębokiej reformy wojska.
Kolejni ministrowie obrony dokonywali zabiegów kosmetycznych, dalej obcinając
stany osobowe i m.in., likwidując liczbę okręgów wojskowych z ośmiu do sześciu.
Wojska lądowe przeszły reformę, przybierając strukturę podobną do obowiązującej
w armiach NATO. Jednak budżet ministerstwa obrony z roku na rok malał, a żaden z
ministrów nie odważył się wydać wojny szalejącej w wojsku korupcji i
marnotrawstwu.
Wpływowa generalicja
Kwasznin żąda od Putina bardzo wiele: plany sztabu generalnego na najbliższe
lata przewidują poważne inwestycje w rozpadającą się sieć wojskowych satelitów,
w miniaturowe bomby atomowe, nowoczesne systemy kontroli i łączności, broń
informatyczną, a także nową klasę okrętów podwodnych z nową rakietą balistyczną
SS-28. Szef sztabu chce podwojenia wydatków na budowę okrętów dla marynarki
wojennej. Według Stephena Blanka, profesora z Collegełu Sił Lądowych USA, do
2005 r. ponad połowa rosyjskich jednostek pływających ma być uzbrojona w głowice
jądrowe.
To jeszcze nie wszystko - Kwasznin żąda, a Putin zapowiada, że znajdzie
pieniądze na rozruch wojskowych ośrodków badawczych, w których od lat nic się
nie dzieje. Czekają w nich napoczęte programy budowy broni energetycznej -
laserów, generatorów oraz nadajników mikrofal uderzających w cel wiązką promieni
z prędkością światła.
S-400, następca słynnego systemu antyrakietowego S-300, przeszedł już
pierwsze testy, zaś na deskach kreślarskich powstają plany radaru do wykrywania
niewykrywalnych samolotów typu Stealth oraz pokrycia plazmowego, które ma
uczynić rosyjskie samoloty naprawdę niewidzialnymi.
- Nie ma wątpliwości, że Putin sypnie groszem generałom - uważa gen. William
Odom, były szef Agencji Bezpieczeństwa Narodowego i autor głośnej w USA książki
o upadku rosyjskiej armii. - Wojskowi zyskają o wiele większą rolę w polityce
niż dotychczas.
Zdaniem Odoma o rosnących wpływach generalicji świadczy nowy, proponowany
przez Kreml podział administracyjny kraju. - Nowe okręgi - mówi generał - w
zadziwiający sposób pokrywają się z okręgami wojskowymi. Tak jakby ich dowódcy
mieli sprawować faktyczną kontrolę nad podległym im terytorium.
Ale Putin poważnie obawia się ludzi w mundurach. Przywrócił Federalnej
Służbie Bezpieczeństwa uprawnienia do nadzorowania armii (po upadku ZSRR i
rozwiązaniu KGB wojskowi wywalczyli sobie przywileje, by to oni sami zajmowali
się pilnowaniem swoich ludzi). - Nie ma wątpliwości - twierdzi Mark Galeotti. -
Putin zabezpiecza się na wypadek niepokojów w armii. Odrodzenie znienawidzonego
przez wojskowych V Departamentu KGB (czyli kontrwywiadu wojskowego) nie zyska
poklasku generałów. Ci, którzy służyli w Afganistanie, doskonale wiedzą, iż
niektórych najbardziej ostrych "politycznych" spotkała tam śmierć z rąk kolegów.
Przedstawiciele V Departamentu ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach podczas
dalekich wypadów i patroli.
Czeczeński poligon
Co zachodni eksperci sądzą o umiejętnościach dowódców, jakości armii
rosyjskiej, jej wyszkoleniu, morale?
Pierwsza wojna o Grozny pięć lat temu zakończyła się masakrą Rosjan. Ilu
rosyjskich żołnierzy oraz czeczeńskich bojowników i cywili zginęło podczas
ostatnich kilkunastu miesięcy walk w Czeczenii?
Odpowiedź na to pytanie jest niesłychanie trudna. Czeczeni zawyżają straty przeciwnika, Rosjanie je
zaniżają.
Według Galeottiego do oficjalnych statystyk strat Moskwa nie dodaje tych,
którzy w wyniku ran odniesionych w Czeczenii
zmarli w szpitalach w innych częściach Rosji. Największy szpital polowy
podlegający dowództwu operacji czeczeńskiej znajduje się w Mozdoku w Północnej
Osetii. Żołnierze, którzy umrą w drodze do Mozdoku, nie zostaną wpisani na listę
poległych w tej wojnie. Statystyki nie obejmują także walczących w Czeczenii żołnierzy wojsk wewnętrznych, milicji i
jednostek specjalnych. Według niepotwierdzonych informacji wojskowych analityków
z USA Czeczeni kilka miesięcy temu zabili połowę z
kilkusetosobowej grupy komandosów, którzy desantowali się na tyłach frontu w
czeczeńskich górach. Ponieważ cała akcja była tajna, polegli w niej nie znajdą
się na oficjalnych listach zabitych.
Więc ilu? Zdaniem Galeottiego podczas drugiej inwazji zginęło dotąd od 2,5 do
3 tys. rosyjskich żołnierzy. Czyli o wiele mniej niż podczas pierwszej inwazji z
lat 1994-95, gdy rosyjskie straty oceniano na 10-20 tys. zabitych i zmarłych w
wyniku ran.
Podczas pierwszej inwazji arogancka generalicja popełniła niemal wszystkie
możliwe błędy, doprowadzając armię na skraj klęski, jakiej Rosja nie widziała od
1941 roku. Źle ubrani, marnie żywieni i uzbrojeni żołnierze ginęli na ulicach
Groznego, nie wiedząc nawet, w której części miasta się znajdują. Czołgi,
atakując bez wsparcia piechoty, były łatwym celem nawet dla pojedynczego Czeczena z wyrzutnią pocisków przeciwpancernych.
Rosjanom brakowało lekarstw, map, środków łączności, a nawet żywności - podczas
oblężenia Groznego żołnierze ginęli nie tylko podczas walki, lecz także podczas
wypraw w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
- Rosjanie wyciągnęli lekcję z poczynań Amerykanów w Iraku i NATO w
Jugosławii - powiedział mi specjalista wojskowy jednego z krajów NATO, który
przygląda się działaniom Rosjan na Kaukazie. - Rosyjski sztab generalny długo
się dziwił, jak Sojusz zmusił serbską armię do ucieczki z Kosowa, nie ponosząc
przy tym żadnych strat w ludziach.
Plan drugiej inwazji na Czeczenię przygotował
generał Kwasznin. To na jego rozkaz rosyjskie lotnictwo dokonywało zmasowanych
bombardowań wiosek i miast w Czeczenii, zanim
pojawiły się czołgi. W efekcie Rosjanie wchodzili do kompletnie zniszczonych
wiosek, nierzadko całkowicie już opuszczonych przez mieszkańców.
Tym razem Kwasznin wysłał na pole walki trzykrotnie więcej żołnierzy,
zyskując przewagę, której Rosjanie nie mieli za pierwszym razem. Zamiast
atakować Grozny frontalnym natarciem, otoczyli miasto i zaczęli je nękać
lokalnymi natarciami wspieranymi atakami z powietrza. Tylko raz Rosjanom puściły
nerwy - kolumna pancerna zapuściła się do centrum miasta. Niemal dokładnie tak
samo jak pięć lat wcześniej Czeczeni rozbili ją,
zabijając 40 żołnierzy.
Cele operacyjne czy chęć zemsty?
Jednak wojnę w Czeczenii nadal prowadzą młodzi,
często kompletnie nieprzygotowani do walki poborowi. Większość z nich nie ma
odpowiedniego wykształcenia ogólnego, by opanować skomplikowaną technikę
wojskową, a także teorię walki.
"Według zachodnich standardów to była niezwykle brudna i tragicznie brutalna
kampania" - napisał na łamach specjalistycznego "Kwartalnika Studiów nad
Bezpieczeństwem Narodowym" gen. Robert Scales, rektor Collegełu Sił Lądowych
USA. "Ale tym razem Rosjanie przynajmniej osiągnęli cele militarne".Według
Scalesa "mózg rosyjskiej armii - sztab generalny - daje jeszcze znaki życia".
Sztabowcy w miarę szybko reagowali na wydarzenia na polu walki, potrafili
wyciągnąć wnioski z porażek. Jednak "ciężko chore jest ciało armii - dowódcy
średniego szczebla walczący w polu nie mają wystarczających środków i zdolności,
by skutecznie wypełniać polecenia sztabu". Źle wytrenowani i dowodzeni żołnierze
zepsują najlepszy plan.
Wielu z poborowych przechodzi przed wyjazdem do Czeczenii jedynie podstawowe sześciomiesięczne
przeszkolenie - co zresztą przyznał na konferencji prasowej zastępca ministra
obrony gen. Władimir Toporow. Według oficjalnych statystyk rosyjskiego MON
prawie co piąty wezwany do wojska ukrył się jesienią ub.r. przed poborem. Prawie
połowa z tych, co do armii trafili, nigdzie wcześniej nie pracowała i nie uczyła
się.
Zmasowana artyleria i lotnictwo używane więc były bez pomysłu i głębszego
przemyślenia. Puste dzielnice Groznego - bez znaczenia militarnego - zniszczono,
a na przedmieściach wojsko musiało prowadzić walkę wręcz z wymykającymi się z
okrążenia Czeczenami.
- Zamiast realizować cele operacyjne, rosyjscy dowódcy kierowali się
najwyraźniej chęcią zemsty, poczuciem wściekłości czy nawet zwykłym strachem -
uważa generał Scales i dodaje: - Tam, gdzie zrzucano setki ton bomb,
wystarczyłaby jedna sterowana przez satelitę rakieta, taka, jaką NATO zrzucało w
Iraku czy Jugosławii. Wystarczyłaby, gdyby rosyjska armia taką rakietę miała.






(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
65 17 Czerwiec 2000 Nie damy się mordować
67 29 Czerwiec 2000 Krowy wysokie i cienkie
59 1 Czerwiec 2000 Ataki czy prowokacje
Jeśli nie ludowa, to czyja
Śpiewnik nie ma to jak pierwsza
34 18 Marzec 2000 Nie dali nam chleba
61 5 Czerwiec 2000 Besłan z popiołów
31 6 Marzec 2000 Nie gol się, kup kalesony
63 10 Czerwiec 2000 Zamachy, czyli operacja Grozny
NIE KOCHCHASZ TO NIE KOCHAJ txt
Nie wchodźcie w to bagno
nie placz to tylko krzyz
60 3 Czerwiec 2000 Śmielej, Europo!
Wong Kate Kim byli neandertalczycy Świat Nauki czerwiec 2000
jesli nie my to kamienie wolac beda
jesli nie my to kamienie wolac beda
2000 12 Linux to Go to School
64 12 Czerwiec 2000 Przeczuł lawinę

więcej podobnych podstron