61 5 Czerwiec 2000 Besłan z popiołów




Archiwum Gazety Wyborczej; Besłan z popiołów












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 130, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 2000/06/05, dział
ŚWIAT, str. 13
AP
WOJCIECH JAGIELSKI
Czeczenia. Wzloty i upadki watażki
na gruzach imperium
Besłan z popiołów
Koniec kariery czarnej owcy czeczeńskiej rewolucji Besłana
Gantamirowa. 37-letni Czeczen, który z bohatera
narodowego stał się uosobieniem narodowej zdrady, został wyrzucony z posady
komendanta prorosyjskich milicji za "notoryczne bumelanctwo". Wraz z nim
wyrzuconych z pracy zostało 295 z jego 353 milicjantów
Podobnie jak kariery większości czeczeńskich komendantów partyzanckich i
polityków, także życiorys Gantamirowa mógłby posłużyć za scenariusz do
sensacyjnego filmu o rozbójnikach, zemście, żądzy władzy i gorączce złota.
Gdyby nie upadek komunizmu, Gantamirow byłby dziś zapewne zaledwie jednym z
tysięcy skorumpowanych rosyjskich policjantów z "drogówki". Był sierżantem
milicji, gdy w Kraju Rad zapanowała nagle demokracja i wolny rynek. Podobnie jak
miliony współobywateli, Gantamirow ściągnął mundur i odważnie rzucił się w
nieznane nurty swoiście tu rozumianego rynkowego liberalizmu. Po Kraju
Krasnodarskim do dziś krążą listy gończe, ścigające Gantamirowa za kradzieże
samochodów. Prawdziwy majątek pomogły mu jednak zdobyć skomplikowane kaukaskie
powiązania rodowe. Besłan wywodzi się z rodu Czanchoj, z którego pochodzili
naftowi baronowie końca lat 80. bracia Chadżijewowie.
Początek lat 90. w rozpadającym się rosyjskim imperium był czasem polityki.
Rewolucyjne zmiany otworzyły scenę dla najbardziej egzotycznych postaci.
Sprawdzała się leninowska teza o kucharkach, które przejmą rządy państw.
Zakazana przez dziesięciolecia polityka wydała się nagle dziedziną, gdzie
wszystko jest cudownie możliwe. Były sierżant Gantamirow szybko zorientował się
w nowych modach. W 1990 r. nagle założył partię Droga Islamska i ogłosił się
kaukaskim przedstawicielem radykalnego bliskowschodniego ugrupowania Bractwo
Muzułmańskie. Bracia Muzułmańscy z Kairu i Stambułu z radością dowiedzieli się,
że ich hasła docierają nawet do Imperium Zła i nie skąpili Czeczenowi pieniędzy na szerzenie idei rewolucji w imię
Allaha. Gantamirow zaś za pieniądze na świętą sprawę szkolił w wojskowym
rzemiośle swoich rodaków z prowincjonalnego miasteczka Urus--martan.
Latem 1991 roku rewolucja dotarła też do kaukaskiej Czeczeno-Inguszetii (właśnie w wyniku rewolucji Czeczenia postanowiła ogłosić niepodległość, a
Inguszetia pozostać dalej w składzie Rosji). Po ulicznych demonstracjach i
zamieszkach doszło do obalenia komunistycznego reżimu, a do władzy w Groznym
doszedł generał Dżochar Dudajew. Gantamirow należał do przywódców czeczeńskiej
rewolucji. Stworzona i uzbrojona przez niego prywatna milicja nie wypuściła z
grozneńskiego lotniska rosyjskich spadochroniarzy, którzy wylądowali, by stłumić
bunt. Gantamirow powoływał w stolicy komitety obrony, a sam ogłosił się ich
naczelnym dowódcą. Stał się ulubieńcem Dudajewa, który nazywał go synem i
powierzył posadę burmistrza Groznego.
W jednym z wywiadów przyznał potem, że jednym gestem mógł rozstrzygać o
losach ministrów. Był wszechpotężny, młody, ambitny. Dobre czasy - jego zdaniem
- skończyły się, gdy Dudajewa obstąpili usłużni intryganci, dworzanie, którzy
wmawiali prezydentowi, że on, Besłan, dybie na jego życie.
Naprawdę poszło o petrodolary. Jako burmistrz Groznego Gantamirow wyświadczał
"przysługi" swoim współplemieńcom, braciom Chadżijewom, którzy dzięki
wstawiennictwu Besłana zawłaszczyli po rewolucji niemal cały czeczeński przemysł
petrochemiczny. Konkurenci jednak nie poddawali się. Na początku 1993 roku
rywalizacja o strefy wpływów przerodziła się w otwartą wojnę. W końcu Dudajew
posłał swoje wojska, by rozpędziły zbuntowany parlament. Odsunięty już od
prezydenckich łask Gantamirow otwarcie przeszedł na stronę opozycji i udzielił
posłom gościny w swoim ratuszu. Podczas szturmu zginęła prawie setka ludzi, w
tym bliski kuzyn Besłana. Gantamirow, sam ranny w strzelaninie, poprzysiągł na
grobie krewniaka, że nie spocznie, póki nie zabije Dudajewa. Parę tygodni
później usiłował go zgładzić, strzelając w środku nocy z bazooki w okna
prezydenckiego gabinetu, w którym Dudajew oddawał się medytacjom.
W 1994 r. kilka razy próbował wziąć szturmem Grozny. Pobity za każdym razem
wdarł się do stolicy dopiero wtedy, gdy wojnę Dudajewowi wydała Rosja i posłała
do Czeczenii swoje pułki.
Rosji, której jak tlen potrzebny był w Czeczenii jakiś marionetkowy rząd, Gantamirow spadł jak
z nieba. Był nie tylko znanym wrogiem Dudajewa, ale jeszcze mógł się pochwalić
bohaterską, rewolucyjną przeszłością. Besłan znów został burmistrzem Groznego i
wicepremierem w kolaboranckim rządzie. Jego dawni towarzysze z czasów rewolucji
okrzyknęli go zdrajcą.
Ale jego pazerność, prostactwo i wygórowane ambicje nigdy nie pozwoliły mu
pozostawać z kimkolwiek w sojuszu przez dłuższy czas. Nie zamierzał ustępować
miejsca reanimowanemu przez Kreml byłemu komunistycznemu kacykowi Doku
Zawgajewowi, temu samemu, którego w sierpniu 1991 roku obalił. Nie podobała mu
się brutalność, z jaką rosyjskie wojska pacyfikowały czeczeńskie auły. Irytowała
go misja OBWE w Groznym, w której, jako pośredniczce między Moskwą i Dudajewem,
widział zagrożenie dla swojej władzy. Nigdy nie ukrywał, co myśli. W czerwcu
1996 roku, kiedy było już jasne, że po przegranej wojnie Kreml ułoży się z
przywódcami ruchu wyzwoleńczego, Gantamirow oskarżył Moskwę o zdradę i wezwał
Czeczenów, by w rosyjskich wyborach prezydenckich
głosowali przeciw Jelcynowi.
Na miesiąc przed elekcją został aresztowany na moskiewskim lotnisku
Szeremietiewo 2, gdy wracał z Turcji z odwiedzin u rannego w walkach brata. W
samolocie dowiedział się z gazet o śmierci Dudajewa, który zginął dzień
wcześniej. Przewieziono go do aresztu w Matroskiej Tiszinie, gdzie już
pierwszego dnia musiał stoczyć kilkugodzinną bitwę na noże ze współwięźniami,
zwykłymi kryminalistami. W późniejszym wywiadzie zapewniał, że bójka była
ukartowana przez więzienne władze.
Oskarżono go o przywłaszczenie sobie milionów dolarów, jakie Kreml dał na
odbudowę zniszczonej Czeczenii. Gantamirow od
początku twierdził, że jego areszt był politycznym spiskiem. Pieniądze na
odbudowę kradli przecież wszyscy, z rosyjskimi ministrami i generałami na czele,
a Zawgajew od lat uważany był za arcymistrza korupcji. Gantamirow upierał się,
że trafił za kratki, bo stał się niewygodny dla Kremla i czeczeńskich
partyzantów, którzy po dwóch latach wojny dobili politycznego targu. Oficerowie
kremlowskich służb specjalnych sugerowali mu też, że odzyska wolność, jak tylko
jego krewni wykupią z czeczeńskiej niewoli rosyjskich jeńców. Gantamirow
odrzucił tę ofertę okupu. Skazano go na sześć lat więzienia (odliczono mu trzy
lata aresztu) i przepadek mienia. W więzieniu studiował prawo konstytucyjne i
Koran, a także filozoficzne dzieła. Z nudów napisał też własny projekt układu
federacyjnego między Czeczenią i Rosją. Wydawało
się, że jest skończony.
A jednak udało mu się odżyć po raz kolejny. Jesienią ubiegłego roku Rosja
ponownie najechała na Czeczenię i znów zaczęła
potrzebować czeczeńskich polityków do kolejnego marionetkowego rządu. W
listopadzie prezydent Jelcyn niespodziewanie ułaskawił Gantamirowa i kazał go
niezwłocznie wypuścić z celi. Besłan natychmiast wyruszył do Czeczenii, gdzie skrzyknął swoich dawnych żołnierzy i
ramię w ramię z Rosjanami znów ruszył do szturmu na Grozny.
Spodziewał się, że w nagrodę zostanie znów przynajmniej burmistrzem Groznego.
Srodze się rozczarował. Kreml do dziś nie potrafił się zdecydować, na kogo
postawić w Czeczenii - na Gantamirowa, muftiego
Ahmeda Kadyrowa czy moskiewskiego biznesmena Malika Sajdułłajewa. Tylko ten
ostatni nie jest w Czeczenii nazywany zdrajcą.
Zirytowany Besłan nie potrafił się opanować i potępił rosyjską pacyfikację
Czeczenii. Rosjanie zaś zaczęli mu nagle
wypominać, że za pieniądze jego milicjanci wywozili rannych partyzantów do
sąsiedniej Inguszetii, a podczas kwietniowej bitwy o wioskę Komsomolskoje
rosyjscy żołnierze znaleźli przy zabitych mudżahedinach broń i mundury
identyczne jak te, które wydali Gantamirowowi.
Znów wydaje się, że Gantamirow jest skończony, potraktowany przez Kreml jak
"Murzyn, który może odejść, gdy zrobi swoje". Ale wcześniej udowodnił już, że
może nie tylko dwa, ale i trzy razy wejść do tej samej rzeki. Kto wie, czy nie
cztery. "Nie czuję się odwołany" - zapowiada już dziś.


[podpis pod fot./rys.]
Jeszcze w grudniu ub.r. Gantamirow był bardzo zaprzyjaźniony z
rosyjskim generałem Władimirem Szamanowem




(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
67 29 Czerwiec 2000 Krowy wysokie i cienkie
59 1 Czerwiec 2000 Ataki czy prowokacje
63 10 Czerwiec 2000 Zamachy, czyli operacja Grozny
65 17 Czerwiec 2000 Nie damy się mordować
62 6 Czerwiec 2000 Nie czołgiem, to atomem
60 3 Czerwiec 2000 Śmielej, Europo!
Wong Kate Kim byli neandertalczycy Świat Nauki czerwiec 2000
64 12 Czerwiec 2000 Przeczuł lawinę
t15 Egzamin praktyczny 2016 CZERWIEC
Egzamin Czerwiec E12
42 30 Marzec 2000 Dialog na warunkach
p (61)
61 YQOW3P7QFSX3DYON2SBHN5WJMH2K3YTRWWEKZZI
Karta pracy egzaminacyjnej czerwiec 2007

więcej podobnych podstron