Millionaire Magazine 08

background image
background image

Witaj!

Miło mi, że mamy możliwość spotkania

się w kolejnym numerze Millionaire Magazine.

Jak zapewne wiesz, od jakiegoś czasu prowa-

dzę sklep internetowy z e-bookami (www.libri.

zixo.pl), specjalnie dla Ciebie, drogi czytelniku,

organizuję cotygodniowe przeceny ponad 2000

książek i, jak widzę, wiele osób z nich korzysta,

co mnie bardzo cieszy. Od jakiegoś czasu daję

także możliwość Tobie zbudowania e-biznesu

pod moimi skrzydłami, dzięki czemu możesz

zarabiać razem ze mną. Rejestrując się już

dziś w naszym klubie (http://klubzixo.pl/klub/

dolacz), dostajesz na start aż 50 zł. Czy nie

warto zacząć nowego rozdziału w swoim życiu?

Gwarantuję ci bezpieczny i dochodowy biznes.

W tym numerze przeczytasz: Magdaleny Bieni

pt. „MLM dlaczego i dla kogo to…”, Magda-

leny Strzechmińskiej o rekrutacji w firmach

poszukujących nowych pracowników, artykuły

naszego nowego redaktora Michała Jurkow-

skiego i wiele innych, dlatego też zapraszam

Cię do przejrzenia tego numeru.

Udanej lektury!

Adrian Florek

Copyright© 2009 Millionaire Magazine

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być kopio-

wana w żadnej formie ani żadnymi metodami mechanicznymi i elektronicznymi,

łącznie z wykorzystaniem systemów przekazywania i odtwarzania informacji

bez pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

Projekt graficzny

Artur Bukowski

DTP

Artur Bukowski

Okładka

Łukasz Nowak

Redaktor Naczelny Adrian Florek

Redakcja

Dariusz Dryjski

Daniel Janik

Grażyna Dobromilska

Jolanta Gajda

Jarosław Sławek

Kasia Pabianek

Magdalena Bienia

Kinga Balter

Magdalena Strzechminska

Paweł Sygnowski

Tomasz Rezner

Łukasz Nowak

Szczepan Zmarzliński

Właściciele zdjęć: Łukasz Nowak

Janusz Gawron | www.sxc.hu

(fabioslave) | www.sxc.hu

Paulo Correa (nookiez) | www.sxc.hu

Faakhir Rizvi (fakhar) | www.sxc.hu

(Nicole_N) | www.sxc.hu

Steve-Woods- (woodsy) | www.sxc.hu

(barunpatro) | www.sxc.hu

Asif Akbar (asifthebes) | www.sxc.hu

Chutiporn Chaitachawong (chutiporn) | www.sxc.hu

sanja gjenero (lusi) | www.sxc.hu

Rodolfo Clix (clix) | www.sxc.hu

Daino_16 | www.sxc.hu

Zsuzsanna Kilián (nkzs) | www.sxc.hu

Agata Malinowska

Mateusz Atroszko (atroszko) | www.sxc.hu

Justyna Furmanczyk (just4you) | www.sxc.hu

Vicky S (Vixs) | www.sxc.hu

(JadeGordon) | www.sxc.hu

Millionaire Magazine to e-gazeta rozpowszechniana drogą elektroniczną

za pomocą poczty e-mail. Zapisując się na prenumeratę zyskujesz to, że każdy

numer z momentem ukazania się trafia od razu do Ciebie. Aby zostać

prenumeratorem, wystarczy zapisać się na listę, podając imię, nazwisko

i oczywiście adres e-mail.

Ponadto za zapisanie się dostaniesz:

Nagranie z wystąpieniem Kamila Cebulskiego

“Jak zmiana światopoglądu doprowadziła do

sukcesu” z konferencji Myśleć Jak Milionerzy.

background image

Pierwsza zasada sukcesu .................................................... 4

Daniel Janik

Człowiek sukcesu .............................................................. 5

Jarosław Sławek

Myślenie pozytywne ......................................................... 6

Jarosław Sławek

Stosunek pozytywny ...........................................................7

Jarosław Sławek

Mam Talent ....................................................................... 8

Daniel Janik

Nigdy się nie dowiesz… ..................................................... 9

Daniel Janik

Motywacja ....................................................................... 10

Jarosław Sławek

Jakość życia .......................................................................11

Tomasz Rezner

Strefa komfortu ............................................................... 16

Tomasz Rezner

Jaki masz plan na bieżący rok? ......................................... 18

Łukasz Nowak

Wzmacniacz a dźwignia .................................................. 20

Tomasz Rezner

Dlaczego ludzie nie wykorzystują swego geniuszu .......... 22

Tomasz Rezner

Podstawy szybkiego czytania cz. I .....................................25

Paweł Sygnowski

Dlaczego warto zarabiać na pożyczkach społecznościowych? 26

Marcin Samsel

Cashflow ...........................................................................27

Agata Malinowska

Pracujący będą nadal pracować, czyli trudna prawda o no-

wych emeryturach............................................................ 28

Kamil Cebulski

Pierwszy krok do niezależności finansowej ...................... 30

Magdalena Bienia

Farmersi ........................................................................... 34

Jak zostałem milionerem cz. I .......................................... 36

Jan Fijor

Czy chciałbyś dostać podwyżkę? ..................................... 40

Dominik Dworniczak

Rekrutacja bez tajemnic, część 1 – CV .............................41

Magdalena Strzechmińska (Ojrzyńska)

Jak stać się atrakcyjną ofertą? ........................................... 43

Michał Jurkowski

Prezentacje........................................................................47

Maciej Budzisz

Tajniki skutecznych prezentacji biznesowych .................. 46

Paweł Lenar

Z Partnerem zawsze raźniej, czyli spółka partnerska ....... 48

Adrian Florek

Zły zakup boli szczególnie sprzedającego ........................ 49

Michał Jurkowski

millionaire magazine

|

3

background image

m

otywacja i sukces

H

okeista ten jest jednym z najlepszych hokeistów

w swoim kraju, kilkakrotnie zdobywał mistrzo-

stwo i wicemistrzostwo Niemiec. Kilka lat temu

zaczęły go nękać straszne bóle głowy. Podczas

badań okazało się, że ma raka mózgu.

Podjął walkę z nowotworem. Zamienił lodowisko na szpital,

a treningi na chemioterapię. Okazało się, że udało mu się poko-

nać raka. Najszybciej, jak tylko to było możliwe, powrócił do tre-

ningów i do gry. Ponownie zdobył mistrzostwo. Niestety, pod-

czas kolejnego badania kontrolnego okazało się, że rak powrócił

i to z o wiele większą siłą. Lekarze twierdzą, że nie ma już dla

niego ratunku i dają mu około 7 tygodni życia.

Mając to na uwadze, postanowił spędzić resztę swojego życia,

robiąc to, co kocha. Stwierdził, że w takiej sytuacji musi

po prostu wykorzystać w pełni pozostały mu jeszcze czas...

Postanowił dalej trenować!! Powiedział, że to jest to, co zawsze

kochał robić i co jest jego największą pasją! Dodał rów-

nież, że jest to winien swoim kolegom z drużyny i kibicom –

w ten sposób chce im podziękować za wiarę w niego i wsparcie,

jakiego mu udzielali i nadal udzielają.

Rób to, co kochasz robić – to pierwsza zasada sukcesu, o której

przeczytasz w każdym poradniku. Usłyszysz o niej w wywiadzie

z gwiazdą filmu, biznesu czy sportu. Ta zasada jest tak okle-

pana, że przeciętny człowiek rzadko wpada na to, że jest praw-

dziwa. A nawet jeśli pokiwa ze zrozumieniem głową, podczas

codziennych czynności po prostu o niej zapomina.

Czy gdybyś był w podobnej sytuacji jak przedstawiony

na początku hokeista (czego absolutnie nikomu nie życzę),

robiłbyś nadal to, co do tej pory? Czy to, co robisz teraz, jest

pełnym wykorzystaniem Twojego potencjału i nie zamienił-

byś tego za nic w świecie? A może w inny sposób spędziłbyś

pozostały Ci tutaj, na Ziemi, czas?

Albo inaczej – gdybyś wygrał teraz 5 000 000 zł w totka,

czy nadal pozostałbyś przy tym, co teraz?

Pamiętam, że w szkole średniej marzyliśmy z kolegami

o wygraniu paru milionów. Każdy z nas mówił, że rzu-

ciłby szkołę i całkowicie inaczej pokierował swoim życiem.

Znaczyło to ni mniej ni więcej tylko tyle, że nie jesteśmy

spełnieni w tym, co robimy, że mamy niedosyt, jeśli cho-

dzi o spełnienie naszego potencjału. Teraz też mam jesz-

cze pewien niedosyt, ale już nie zmieniałbym diametralnie

mojego życia. Odnalazłem dziedziny, które mnie naprawdę

fascynują i w których chcę stawać się lepszym. Ona dają

mi radość i spełnienie, o których kiedyś tak marzyłem.

Owszem, mam jeszcze wiele do zrobienia, ale tu chodzi

raczej o skalę mojej działalności, a nie o dziedzinę, w której

chcę działać!

Jeśli robisz coś, co kochasz, to jesteś skazany na sukces.

Tak naprawdę już osiągnąłeś niebywały sukces. Większość

ludzi ciągle narzeka na swoją pracę i robi to, na co wcale nie mają

ochoty. Jeśli jednak jest inaczej, może warto coś zmienić?

Pod każdą widzialną oznaką sukcesu musi być mocny fun-

dament. Musi być coś, co się nie zachwieje przy pierwszych

problemach, trudnościach i nie dających się przewidzieć

sytuacjach. Każdy sukces trzeba podeprzeć prawdziwą pasją,

miłością do tego, co się robi. Zbuduj swój sukces na skale,

a nie na piasku!

Kilka dni temu przeczytałem w jednej z gazet o pewnym niemieckim hokeiście. Jego historia jest tyleż

smutna, co pokrzepiająca...

Pierwsza zasada sukcesu

Daniel Janik

www.sukcesmisja.pl

www.provtraining.com.pl

Ja

nu

sz G

aw

ro

n | w

w

w.

sx

c.h

u

4

|

millionaire magazine

background image

M

asz szansę poznać to, co jest potrzebne

do odniesienia sukcesu, przemyśleć,

na ile to do Ciebie pasuje. Możesz poznać

sekrety powodzenia, finansowania swoich

nowych przedsięwzięć. Wszystko możesz.

Jeśli nie interesuje Cię dobrobyt i swoboda finansowa, możesz

nie czytać.

Pamiętaj, że będziesz musiał się dostosowywać, zmieniać i wciąż

nabywać nowe umiejętności. Będziesz potrzebował wciąż nowych

pomysłów, wciąż nowych motywacji i wciąż nowych zasobów.

W biznesie nie ma stałych sytuacji. Zmieniają się wymaga-

nia klientów, pojawiają się produkty lepsze pod względem

technicznym, konkurencja rośnie i maleje. To będzie kreować

rozwój twojego przedsięwzięcia i twój własny.

Czy chcesz wyruszyć w nieznane i znaleźć własną drogę?

Oceniając swoje mocne strony, pamiętaj, że kreatywność

nie jest domeną tylko geniuszy, którzy potrafią malować, pisać

czy rzeźbić. Kreatywność (twórczość) często kryje się w latach

praktyki. Potrzebne ci jest kilka elementów twórczego

myślenia. Zdolność przeistaczania jednego pomysłu w drugi

za pomocą myśli. Obserwacja tego, co się dzieje w twoim bez-

pośrednim otoczeniu oraz kreowanie szerszych wizji. Tworze-

nie całkowicie osobistych poglądów i ocen sytuacji oraz pomy-

słów, a także umiejętność przystosowania się do zmieniających

się warunków. Potrzebował będziesz własnej energii, czasem

pozostanie ci tylko ona.

Musisz być entuzjastą

i zwolennikiem osiągania

celów.

Entuzjazm to cecha, która

kieruje myśli ludzi suk-

cesu na osiąganie celów,

chroni przed negatyw-

nym myśleniem, ospało-

ścią i utratą koncentracji.

Nawet gdy wszystkie

siły wydają się popy-

chać w innym kierunku,

pozwala to na utrzymanie

pewności siebie, wzmożo-

nej twórczości i zwiększa

zdolność do elastycznej

i ciężkiej pracy.

Czy nadal pragniesz

wyruszyć w nieznane

i znaleźć własną drogę?

Człowiek sukcesu

Właśnie teraz możesz stanąć twarzą w twarz z jedną z najważniejszych decyzji swojego życia:

czy jesteś człowiekiem sukcesu? czy potrafisz z tego skorzystać?

Jarosław Sławek

http://www.trzyobawy.webpark.pl

(fa

bi

os

la

ve

) | w

w

w.

sx

c.h

u

millionaire magazine

|

5

background image

m

otywacja i sukces

s

tosunek do świata i życia, ludzi i siebie

Mówi się, że głupi na świat narzeka, a mądry się nim

zachwyca...

To dobre motto, nie zadręczaj siebie niesprawie-

dliwością świata, nie mów, że wina leży po czyjejś

stronie, nie szukaj przeszkód, aby usprawiedliwić swoje nie-

róbstwo, przyjmij świat takim, jakim on jest, fakty przyjmuj

za fakty, nie dopisuj do nich mitologii, koncentruj się na tym,

co możesz zrobić, co możesz zmienić we własnym życiu,

korzystaj z nauki, jaka płynie z błędów i wyrażaj wdzięczność

za sukcesy.

Większość napotykanych ludzi to osoby uczciwe i przyzwoite,

nie przesłaniaj ich sobie tymi, którzy nie kierują się szlachetno-

ścią i poczuciem głębszego dobra, poszukuj w otoczeniu ludzi

pewnych siebie, wiedzących, czego chcą od życia, upodabniaj

się do nich, tak naprawdę otrzymujemy od innych dokładnie

Myślenie pozytywne

Pozytywny stosunek do świata i życia, innych ludzi i własnej osoby jest drogą do sukcesu, dobrze jest,

gdy naszym motorem staje się pozytywna motywacja, jak ją odnaleźć?

Jarosław Sławek

http://www.trzyobawy.webpark.pl

to, czego oczekujemy, na co pozwalamy - to nie ludzie mnie

oszukali, to ja się dałem oszukać...

Poszerzaj własne horyzonty, nawiązuj coraz to nowe kon-

takty, daj sobie szansę, interesuj się też innymi, nowo pozna-

nymi osobami, porozmawiaj o własnych kłopotach, staraj

się pomagać w ich problemach, ale nie traktuj tego jako obo-

wiązek, nic na siłę, życie nie jest pasmem poświęceń, miej czas

na radość i zabawę.

Największy wpływ na wydarzenia masz we własnych rękach,

to nie przypadek, działanie innych czy jakieś obiektywne,

zewnętrzne czynniki, ty kreujesz własne życie, zawsze

o tym pamiętaj, bądź najważniejszą osobą w swoim życiu, jeśli

będzie ci towarzyszyć szczęście, wszystkim wokół się ono

udzieli, więc nie żałuj sobie, aby mieć coś do zaoferowania

innym.

Poczucie godności pozwoli ci odczuć w zdrowy sposób wła-

sną wartość, a kiedy będziesz ją znać, poznają ją i inni i za to

będą cię szanować, wiedz, że twoja wartość jako człowieka jest

zawsze większa od domniemanej, potrafisz zdziałać więcej

niż przypuszczasz, kiedy przyjmiesz taką

postawę - nic cię nie powstrzyma...

Pau

lo C

or

re

a (

no

ok

ie

z) | w

w

w.

sx

c.h

u

6

|

millionaire magazine

background image

C

óż, należy przyjrzeć się temu co uznajesz

za ważne. Powinno wystarczyć. Jeżeli Twoje

osiągnięcia życiowe są satysfakcjonujące,

a poranki cieszą na spotkanie z nimi, to rzeczy-

wiście nie ma problemu. Jeżeli nie zadowalasz

się tym co posiadasz, a drogi rozwoju stoją przed Tobą otwo-

rem i masz wolę sięgania po lepsze, wszystko jest w porządku.

Problem powstaje wtedy, kiedy Twoja droga ku lepszemu życiu

skończyła się, pomimo, że wciąz jeszcze żyjesz. Problem jest

wtedy, kiedy poranek niesie przesłanie o zbliżających się kło-

potach, a wszystko co Cię otacza przynosi troski i zmartwie-

nia. Już na dzień dobry otacza Cię ból i dyskomfort.

Można też zadać sobie pytanie: czy kierunek w jakim zmie-

rzam i dotychczasowe osiągnięcia są właśnie tym, czego chcę

od życia?

Dlaczego tak wielu z nas nie znajduje satysfakcji z życia? Dla-

czego życie większości ludzi to utrapienie, a żadna radość?

Dlaczego w życiu piękne są tylko chwile?

Może warto przyjrzeć się procesowi wychowania i dorasta-

nia. Nie chcę tu poszukiwać winnych, pragnę jedynie analizy

wpływu sposobu wychowania, jaki ma miejsce od pokoleń.

Oczywiście, jak wszystko co nas otacza, ewoluuje on w zależ-

ności od ogólnego nastawienia.

Jako dziecko nie znamy żadnych ograniczeń. Ogranicze-

nia to podstawowa nauka, jaką poznajemy. Nie wolno tego,

tam nie wolno, to nie dla ciebie - tego typu komunikaty są naj-

częściej słyszanymi przez dzieci. Później całe życie towarzy-

szą nam nakazy, zakazy, regulaminy. Jak w takich warunkach

nauczyć się sięgać po to co najlepsze?

Od czasu do czasu, jednak, "sięgamy gwiazd". Uczymy

się wtedy, że tylko chwile przynoszą nam radość i satysfakcję.

Okupione są ogromną cierpliwością i wyrzeczeniami. Czymś

na co nie mamy ochoty. A kiedy ktoś powie nam, że można

inaczej, pukamy się w czoło lub wzdychamy współczująco.

Niektórzy z nas pójdą za nowym głosem. Pozwolą sobie na eks-

peryment. Napotykając nowe, inne nastawienie do świata,

napotkają również własną ścianę uprzedzeń. Niewielu będzie

potrafiło ją pokonać. Przecież trzeba samemu sobie powie-

dzieć, że jest się wadliwą konstrukcją i jeszcze znaleźć moty-

wację do działań ukierunkowanych na przebudowę dosłownie

wszystkiego. Potrzebne jest nowe myślenie, nowe postrzeganie,

nowe odczuwanie, nowe potrzeby, cali musimy stać się nowi.

Zresztą nie tylko nowi, ale i inni.

Tylko poprzez przewartościowanie siebie możemy wyzwolić

się ze świata nakazów i zakazów, do świata możliwości i umie-

jętności. Nie chodzi o determinowanie się wiarą we własne

siły, ale świadomość i wiedzę na temat własnych umiejętności

i nieograniczonych możliwości. Musimy odrzucić przekona-

nia płynące z naszego wychowania. Uwolnić się od poczu-

cia winy i wstydu. Dopiero wtedy zrozumiemy konieczność

motywowania siebie do pozytywnego nastawienia.

Stosunek pozytywny

Żeby zmienić nastawienie do świata trzeba zrozumieć istotę błędu, który powoduje nasze obecne nastawie-

nie. Zacznijmy od nasuwającego się automatycznie pytania: dlaczego mam sądzić, że moje nastawienie jest

niewłaściwe?

Jarosław Sławek

http://www.trzyobawy.webpark.pl

Fa

ak

hi

r R

iz

vi (

fa

kh

ar

) | w

w

w.

sx

c.h

u

millionaire magazine

|

7

background image

m

otywacja i sukces

Z

auważ, że każdy ze sług dostał według swoich

zdolności! Każdy z nas ma swoje indywidualne

zdolności i każdy otrzymuje według tego. Trudno

bowiem oczekiwać, żeby matematyk pisał piękne

wiersze, a ktoś obdarzony pięknym głosem znał

na pamięć wszystkie daty. Choć i to się zdarza.

Każdy z nas ma swój talent, a nawet kilka talentów i jego powo-

łaniem jest je rozwijać do takiego stopnia, do jakiego to tylko

możliwe. Może nie każdy z nas będzie geniuszem na miarę Tho-

masa Edisona czy innego Mozarta. Jednak każdy z nas ma swoje

maksimum, do osiągnięcia którego powinien dążyć.

Określony talent jest nam dany, ale o jego rozwój trzeba

zadbać samemu. I bardzo często tak się właśnie dzieje. Nie-

stety, równie często, ktoś nam przeszkadza w tym wszystkim.

Jedno słowo, czyn może zaprzepaścić wielki talent dla danej

szkoły, miasta, kraju, a nawet świata. Nigdy nie wiemy, gdzie

tak naprawdę jest granica.

Jedno złe słowo może zniechęcić kogoś do rozwijania swoich

zdolności i powstrzymać go na lata lub nawet na zawsze. Przy-

pomnij sobie, jak się czułeś, gdy z Ciebie drwiono, onieśmielano

Mam Talent

Daniel Janik

www.sukcesmisja.pl

www.provtraining.com.pl

czy nawet podkładano „świnie”. Możliwe, że miałeś ochotę

zrezygnować z czegoś, co kochasz, byle tylko dano Ci spo-

kój. I nie mówię tu tylko o dzieciach w szkole (one to robią

często nieświadomie, nie rozumieją, jak wielkie to może mieć

konsekwencje), mam tutaj na myśli zazdrość przejawiającą

się u dorosłych osób.

Nie wszyscy są tacy, że się nie przejmują i mimo krytyki trwają

w swoim działaniu. Są wrażliwi ludzie, dla których takie

zachowania mogą oznaczać koniec marzeń o sukcesie.

Jak, twoim zdaniem, wyglądałby świat bez stworzonego

dla wszystkich przez Henry’ego Forda samochodu? Wyobra-

żasz sobie dzisiejszy świat bez auta? Albo jak wyglądałaby nasza

codzienność, gdyby nie rozwinął się talent Billa Gatesa?

Co by było, gdyby ci geniusze wzięli sobie do serca mocne

słowa wypowiedziane przez krytyków, których zadaniem jest

tylko wyszukiwanie słabości u innych?

Czy myślisz, że jak oni zaczynali, to uważali, że odniosą taki

sukces? Czy myślisz, że wiedzieli, że niemal każda osoba

na tej planecie o nich usłyszy? Nigdy nie wiemy, jaki dana

osoba będzie miała wpływ na życie społeczności (lokalnej,

a nawet globalnej). Nigdy nie wiadomo, u kogo i kiedy objawi

się geniusz...

Ty też masz jakiś niezwykły talent. Najprawdopodobniej masz

ich kilka. Nie wiem, czy są one tak wielkie, by można je nazwać

mianem geniuszu, ale z pewnością są warte uwagi. I pracy.

Twojej pracy. Masz coś, czego nie ma nikt inny na świecie.

Rozwiń swój talent do takiego stopnia, do jakiego tylko potra-

fisz. To jest Twój obowiązek. Nie zmarnuj tego daru.

Słyszałeś kiedyś przypowieść o talentach? Jest tam mowa o pewnym człowieku, który miał udać się w dłuż-

szą podróż. Przywołał swoich służących i przekazał im talenty, każdemu według jego zdolności. Pierwszy

otrzymał pięć talentów, drugi dwa, a trzeci – jeden. Pierwszy i drugi otrzymane talenty „puścili w obieg”

i wkrótce je podwoili. Trzeci zaś zakopał otrzymany talent w ziemi. Po powrocie z podróży pan chciał rozliczyć

się ze sługami. Pierwszych dwóch pochwalił słowami: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach

niewielu, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana!”. Trzeciemu natomiast odpowiedział: „Sługo

zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś

więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego

odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane,

tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.”

(N

ico

le

_N

) | w

w

w.

sx

c.h

u

8

|

millionaire magazine

background image

J

eśli po podjęciu próby okaże się, że to nie było Twoje

prawdziwe pragnienie a tylko Ci się wydawało, że tego

pragniesz – zyskasz jasność i będziesz mógł szukać dalej.

A jeśli to jest rzeczywiście to, czego pragniesz z całego

serca, to już nie przestaniesz próbować, aż Ci się uda

(w przypadku, gdyby nie udało się za pierwszym razem)!

Nie słuchaj osób, które z niewiadomych przyczyn przyznają sobie

prawo do decydowania o tym, co jesteś a czego nie jesteś w stanie

osiągnąć. Nie słuchaj 95-97% ludzi, którzy uważają, że wiedzą

wszystko lepiej, choć w życiu nie spróbowali sięgnąć po swoje

marzenia. Nie słuchaj tych, którzy podcinają skrzydła innym

z tego tylko powodu, by nie wyszło na jaw, że są gorsi (choć

wcale nie są, tak im się tylko wydaje). Nie zwracaj zbytnio uwagi

na to, co mówią inni – Ty masz swoje życie a oni swoje. Nie bądź

też jednak całkowicie głuchy na ich słowa, ponieważ patrząc

z boku mogą dostrzec coś, czego sam nigdy byś nie zauważył.”

Jak mówi stara prawda życiowa – nigdy się nie dowiesz, jeśli

nie spróbujesz. To przecież takie oczywiste, prawda? Normal-

nym jest, że żeby coś osiągnąć trzeba najpierw zacząć to robić,

trzeba podjąć próbę. Choć to takie naturalne, często jednak

już na tym pierwszym etapie łamiemy sobie zęby.

Mamy jakieś marzenie, nie starcza nam jednak odwagi,

by spróbować je zrealizować. Chcemy osiągnąć sukces, ale gdy

już trzeba podjąć konkretne działanie, szukamy wymówek.

Mówimy wszystkim o tym, jak bardzo chcemy coś zrobić,

a gdy nadarza się okazja nie korzystamy z możliwości.

No to w końcu chcemy czy nie chcemy?!

Natura ludzka jest bardziej skomplikowana niż się nam czasem

może wydawać. Gdyby to wszystko było takie proste, to suk-

ces nie byłby taki piękny i wszyscy wkoło osiągaliby swoje cele

bez wysiłku. Nie w tym rzecz!

Chodzi o to, by pokonywać swoje słabości, swój strach, swoje

negatywne przekonania. Ci, którym się to uda, dopną swego.

Reszta najprawdopodobniej zrezygnuje przy pierwszych

problemach. Albo nawet wcześniej – nie spróbują nawet,

ponieważ we własnych głowach stworzą sobie przeszkody

nie do przejścia!

Jeśli naprawdę chcesz czegoś, marzysz o tym i nocami nie potra-

fisz spać, myśląc ciągle o tym, jak fantastycznie byłoby to osią-

gnąć – musisz podjąć działanie. Normalne jest, że się boisz.

Każdy się boi! Twój sukces zależy od tego, czy będziesz potra-

fił wydostać się ze swojej strefy bezpieczeństwa. Osiągniesz to,

przełamując swój strach!

Nigdy się nie dowiesz…

Mistrzu – zapytał – jak osiągnąć w życiu to, o czym marzę?
Mistrz odpowiedział:

„Niezależnie od tego, czego pragniesz – podejmij wyzwanie. Spróbuj. Wbrew temu, co mówią inni – spróbuj!

Jeśli o czymś naprawdę marzysz, musisz podjąć kroki w tym kierunku. W przeciwnym wypadku będziesz sobie

pluć w brodę przez resztę życia. Czy wolisz na starość opowiadać swoim wnukom o sytuacjach, które wykorzy-

stałeś czy raczej mówić ze smutkiem i żalem o tym, co mogłeś zrobić, ale nie zrobiłeś?

Daniel Janik

www.sukcesmisja.pl

www.provtraining.com.pl

millionaire magazine

|

9

background image

m

otywacja i sukces

I

stnieje wiele książek, które szczegółowo opisują tech-

niki właściwego podejścia do tego procesu. Nauka

z literatury może być dla niektórych wygodna, ale nie

wszystkie książki są dla każdego zrozumiałe i nie każdy

lubi się z nich uczyć. A przecież każdą teorię, w końcu,

zawsze trzeba skonfrontować z praktyką

Organizowane są również różnego rodzaju warsztaty, kursy

i szkolenia motywacyjne i o motywowaniu siebie. Można

nawiązać kontakt z psychologiem i porozmawiać o tym.

Ośrodki psychologiczne organizują róż-

nego rodzaju spotkania skierowane

na tą tematykę. Można również czer-

pać siłę i naukę od drugiego

człowieka w jakichś formach

samopomocowych,

ucząc

się od niego lub przy nim.

Jeśli szukasz, na pewno znajdziesz jakiś sposób na lepsze rozu-

mienie tematyki związanej z motywacją. Potrzebne do tego

jest zrozumienie własnych nawyków. Wynikających z nich

przeszkód i blokad ograniczających Twoje możliwości lub tych

cech, które Ci pomagają w przekonaniu siebie do działania

i lepszego ich kształtowania dla lepszych efektów. Kształto-

wanie własnych umiejętności umożliwia skuteczniejsze dzia-

łanie. Skuteczniejsze działanie, poza wymiernymi efektami,

przynosi więcej czasu. Więcej czasu pozwala na więcej spo-

koju i relaksu w życiu.

Będąc właściwie zmotywowanym oznacza efektywniejsze

działanie i lepsze zagospodarowanie czasu. Właściwe zmo-

tywowanie pozwala więc być lepszym człowiekiem. Stając

się lepszym człowiekiem i nie ustając w rozwoju osobistym,

zmienia się warunki życia. Lepszemu człowiekowi, życie

zmienia się na lepsze. Pozostaje tylko zapytać, czego oczeku-

jesz po swoich działaniach?

Motywacja

Jarosław Sławek

http://www.trzyobawy.webpark.pl

Motywacja wynika z poczucia potrzeby wykonywania różnych koniecznych czynności do osiągnięcia zamie-

rzonego celu. Motywujemy i inspirujemy się do działania w różny sposób. Czasem jest to lęk i obawa, że spotka

nas jakaś kara, coś zostanie nam ujęte jeśli czegoś nie wykonamy i poniesiemy nieodwracalną stratę. Czasem

zdajemy sobie sprawę z profitu, w jakiejkolwiek postaci, nagrody i satysfakcji. Dlatego potrafimy wykonywać

nawet bardzo trudne przedsięwzięcia, wymagające sporego nakładu sił i emocji. Istotą motywacji jest działanie

bez szkody na samopoczuciu.

St

ev

e-

W

oo

ds

-(

wo

od

sy

) | w

w

w.

sx

c.h

u

10

|

millionaire magazine

background image

Z

racjonalnego punktu widzenia, taki model zacho-

wania i życia jest przedziwny, gdyż do dyspozycji

na tym świecie mamy tylko jedno życie (niektó-

rzy twierdzą, że ileś tam wcieleń, ale nikt tego

nie sprawdził, a tym bardziej nie udowodnił).

Nawet, gdybyśmy mieli do dyspozycji więcej żyć, to nie powód,

by marnować czas, jaki mamy teraz. Dlatego warto żyć jak

najlepiej i najpełniej.

Przytłaczająca większość ludzi przechodzi przez swoje życie

w ten sposób, że przed śmiercią (nawet w wieku 90, czy 100lat),

robiąc podsumowanie swoich dokonań, jest zawiedziona

lub niezadowolona, albo dalej stosuje „strusią politykę” i „rżnie

głupa” udając zadowolonych. Niemal wszyscy powiedzą wtedy,

że dzieciństwo było lepsze lub gorsze (zależy, jak komu udało

się), a później, to była szkoła, praca, dzieci i wysiłek związany

z ich wychowaniem i wykształceniem by „wyszli na porząd-

nych ludzi”.

Ludzie mówią: pracowałem, pracowałem, straciłem zdrowie, a teraz

nie jestem w stanie normalnie żyć ze swojej emerytury, bo...

To „bo”, to: leki są drogie, nie wystarcza mi od jednej wypłaty

emerytury lub renty do drugiej, rewaloryzacja dała mi kilka

złotych, wszystko jest drogie itd.

Jestem lekarzem i na co dzień mam do czynienia z takimi

ludźmi i przytoczone powyżej wypowiedzi stanowią standard.

Jednym z takich pytań zadawanych na samym początku jest:

„a ile kosztują najtańsze ...”. Jak ja coś kupuję, to przedtem

też często pytam o cenę i to jest normalne, ale dla emerytów

z reguły najważniejsze jest, by to coś było najtańsze. To pyta-

nie jest dla nich priorytetem. Najtańsze, niekoniecznie znaczy

dobre, a co dopiero najlepsze. Czasem tanie rzeczy są też dobre,

ale dobre z reguły kosztują więcej.

Obserwując od lat to zjawisko, nasuwają się pytania i wnioski.

Ważny wniosek (niestety bardzo przykry): polski emeryt

codziennie jest bohaterem, bo codziennie walczy o przeży-

cie ze swojej emerytury, będącej w tym przypadku „zdoby-

czą” komunistycznego systemu, a realizowanej przez równie

komunistyczny ZUS (niektórzy rozszyfrowują ten skrót jako

Zakład Utylizacji Składek). Mimo tego codziennego boha-

terstwa, emeryt nie dostaje żadnych odznaczeń, czy medali,

a państwo traktuje go jako uciążliwy dla budżetu balast.

Jeszcze ważniejszą jest kwestia: dlaczego tak jest, z czego

wynika taka sytuacja, dlaczego jest to tak powszechne oraz

całe mnóstwo innych pytań.

Wyciągając wnioski z powyższych rozważań nasuwa się reflek-

sja, że życie tych ludzi było obiektywnie dość marnej jakości

(nawet, jeżeli sami tego tak nie ocenili, lub nie zdają sobie

z tego sprawy). Właściwie, to jakiś marazm, dni i lata podobne

do siebie, aż wszystko zakończone jest śmiercią. Na pytanie,

co wartościowego pozostawili po sobie, odpowiedź brzmi

nic lub prawie nic. Oczywiście wychowali dzieci, przedłużyli

żywot gatunku, ale to robi cała flora i fauna, więc w przypadku

ludzi mamy prawo oczekiwać czegoś więcej.

Przytłaczająca większość ludzi na świecie żyje bez jakiegokol-

wiek konkretnego celu, więc czas „przecieka im przez palce”

i efekty są nijakie. Z tego właśnie wynika ich kiepska jakość

życia. Skoro nie kierują własnym życiem, to kierują nim inni

według własnych potrzeb i priorytetów, co np. świetnie widać

w przedsiębiorstwach. Oddając decydowanie o swoim życiu

innym, od razu stawiają się w bardzo złej sytuacji. Jak mają mieć

dobrą jakość swego życia, skoro to nie oni o nim decydują.

Jeżeli decyzja pochodzi z zewnątrz, to nigdy nie będzie opty-

malną dla danej osoby, nawet, gdyby podejmowali ją ludzie

o jak najlepszych intencjach, a co dopiero, gdy mają na wzglę-

dzie wyłącznie swoje cele, a tak jest na ogół. Bardzo dobrze

widać to w systemach totalitarnych, gdzie władza narzuca

sposób myślenia, życia, wiarę, wyznacza, co jest najważniejsze,

nie licząc się ze zdaniem ludzi.

Jakość życia człowieka ma aspekt wielowymiarowy i odmienny

od reszty przyrody ożywionej. Wynika to stąd, że jedynie

człowiek posiada rozum. Tylko człowiek potrafi logicznie

i abstrakcyjnie myśleć, planować, posługuje się emocjami,

ma świadomość. Dlatego właśnie nasza rola na tym świecie

Jakość życia

Ten temat, chociaż dotyczy każdego, dość rzadko jest poruszany. Najczęściej chyba ze strachu, że może

okazać się, że dana osoba może wypaść (określając ogólnie) w niekorzystnym świetle. Dotyczy to oceny

innych, jak również samooceny. No cóż, powszechnie spotykamy zachowanie typu „struś”, czyli „chowanie

głowy w piasek” i udawanie, że czegoś nie ma, lub coś nie dzieje się, ewentualnie nas nie dotyczy. Ponieważ

ludzie mają tendencje do „zadawania się” z podobnymi sobie, więc dla tych innych z tego „towarzystwa”

wszystko uchodzi za normalne i kółeczko zamyka się na „samozadowoleniu”.

millionaire magazine

|

11

background image

m

otywacja i sukces

Piękne

Powalające

zdjęcia

www. ArturBukowski .pl

&

background image

A

rt

ur B

uk

ow

sk

i | w

w

w.

ar

tu

rb

uk

ow

sk

i.p

l

background image

m

otywacja i sukces

jest o wiele bogatsza od wyłącznie przedłużenia ciągłości

życia gatunku.

W historii ludzkości były miliardy istnień ludzkich – naj-

częściej bezimiennych. Nie pozostał po nich żaden ślad. Ci,

o których wiemy, po których dziedziczymy dobra kulturowe

i naukowe, zapisani są w historii swymi dziełami i ponad-

czasowymi dokonaniami, a nie grobami. Czy ktoś wie, gdzie

są groby Homera, Sokratesa, Pitagorasa, Aleksandra Mace-

dońskiego i wielu innych, o których wiemy, że byli i czego

dokonali. W historii naszej cywilizacji zapisani są poprzez

swoje dzieła.

Powiesz Szanowny Czytelniku, że ten magazyn dotyczy bycia

milionerem, a nie wywodów filozoficzno-historycznych, lecz

po tym nieco przydługim wstępie wyjaśnię Ci, dlaczego to jest

jednak tak ważne. Otóż jakość życia tych ludzi oceniana z per-

spektywy czasu okazuje się ogromna – dlatego o nich wiemy,

choć miliardy pozostały bezimienne.

Jako istoty ludzkie, każdy z nas ma w swoim życiu do wypeł-

nienia jakąś misję. Dla każdego, jego misja może być całko-

wicie odmienna od misji innych ludzi i jest to wspaniałe, gdyż

niesamowicie wzbogaca ludzkość.

Świat jest pełen wybitnie utalentowanych ludzi. Na przykład,

jeśli chodzi o wybitne talenty artystyczne, to w krajach cywi-

lizowanych, mniej niż jeden na dziesięć takich talentów jest

w stanie rozwinąć się i wzbogacić kulturę. Te nierozwinięte

talenty – dotyczy to talentów najróżniejszych, a nie tylko arty-

stycznych - są niepowetowaną stratą ludzkości.

Nasuwa się zasadnicze pytanie: DLACZEGO NIE ROZ-

WINĘŁY SIĘ?

Odpowiedź jest niestety dość przyziemna. Otóż z reguły

bierze się to z braku możliwości finansowych, by rozwijać

różne aspekty życia, gdyż niedostatek finansowy tych ludzi,

zmusza ich do wkładania całej swojej energii w przeżycie

egzystencjonalne.

Dopiero ludzie posiadający 100% bezpieczeństwo bytowe,

mają warunki, by rozwijać swoje najlepsze zdolności i talenty.

DLATEGO WŁAŚNIE ZASOBNOŚĆ FINANSOWA

W CYWILIZACJI LUDZKIEJ POZWALA WYDOBYĆ

Z LUDZI TO, CO W NICH NAJLEPSZE.

PODSTAWOWYM WARUNKIEM JEST ZDOBYCIE

I POSIADANIE BOGACTWA MATERIALNEGO

W SPOSÓB ETYCZNY.

JAKOŚĆ ŻYCIA MA ASPEKT WIELOPŁASZCZY-

ZNOWY I BOGACTWO FINANSOWE JEST JEDY-

NIE JEDNYM Z WIELU WAŻNYCH ELEMENTÓW,

ALE NIE MOŻE BYĆ JEDYNYM!

(b

ar

un

pa

tro

) | w

w

w.

sx

c.h

u

14

|

millionaire magazine

background image

Jeśli ktoś chce osiągnąć pełnię życia tylko przez bogactwo

finansowe, to nie będzie nigdy szczęśliwym!

Zauważcie, że nie można być np. wirtuozem fortepianu,

gdy nie miało się nigdy dostępu do instrumentu, ani być

naukowcem bez odpowiednich narzędzi i środków – do tego

potrzebne są pieniądze.

Najwięksi filantropi, największe fundacje dobroczynne posia-

dały i wydały ( i wydają coraz więcej) na realizację swoich

celów niewyobrażalne ilości pieniędzy, służąc milionom ludzi

potrzebujących. Nie byłyby w stanie dokonać tego, gdyby

nie dysponowały odpowiednimi środkami finansowymi.

Biedny biednemu nie pomoże, bo nie ma jak, co najwyżej

może z nim usiąść i pobiadolić lub popłakać dla towarzystwa.

Pomoc ofiarom kataklizmów, głodu, zarazy wymaga pie-

niędzy na sprzęt, żywność, leki, zapewnienie zdrowej wody

itd. To wszystko kosztuje, a środki na to mają ludzie bogaci

i to oni stają na wysokości zadania. Widzisz więc, że bycie

bogatym to specjalna misja.

Wspaniałym współczesnym przykładem jest Bob Geldof,

który zrobił bardzo wiele, by pomóc mieszkańcom Afryki.

Ciągle wspaniale działają fundacje Henry’ego Forda, Billa

Gates’a i wiele innych.

Wbrew wielu rozpowszechnionym przekonaniom, MOŻNA,

A WRĘCZ TRZEBA POSIĄŚĆ BOGACTWO W SPO-

SÓB ETYCZNY.

NIEPRAWDĄ JEST, ŻE ZDOBYCIE BOGACTWA

MUSI ODBYĆ SIĘ CZYIMŚ KOSZTEM!

Na świecie są nieprzeliczone dobra nam dostępne i wciąż

powstają nowe, w dodatku w coraz większym tempie. Przecież

jeszcze 200 lat temu ludzie mieli jedną parę butów dla całej

rodziny, większość nie umiała pisać ani czytać, nigdzie

nie podróżowała, nikt nie miał pralki, lodówki, telewizora,

roweru, czy samochodu, śmiertelność była bardzo duża

z powodu chorób zakaźnych, a zapalenie wyrostka robaczko-

wego nieuchronnie kończyło się śmiercią. Teraz przeszczepia

się ludziom serca, przeżywają wcześniaki o masie urodzenio-

wej poniżej 800g, a nawet 600g. Średnia długość życia wzro-

sła z 25lat do 75lat i wszystko to na tym samym świecie!

Kiedyś większość ludzi nawet nie spodziewała się, że coś takiego

jest możliwe, a teraz to jest codzienność. Ludzie latają samo-

lotami w każde miejsce kuli ziemskiej. Pomyśl, jak wielkie

bogactwo powstało od tamtej pory i dalej tak będzie! Dzisiejszy

przeciętny człowiek żyje o wiele lepiej niż niegdysiejszy król!

BOGAĆ SIĘ I SŁUŻ SOBIE I INNYM!

TO JEST DOBRE!

Wynikają z tego wnioski, że możemy i musimy bogacić się,

a jednocześnie swym bogactwem służyć innym. To jest jedna

z powinności przypisanej człowiekowi. Nie można bogacić

się w sposób nieetyczny, kosztem czyjejś krzywdy, wyzysku itp.

W Biblii są liczne przypowieści o mnożeniu talentów, czynie-

niu ziemi poddanej rodzajowi ludzkiemu, naganie ludzi gnu-

śnych i leniwych.

KAŻDY Z NAS MA MISJĘ CZYNIENIA DOBRA

I POSTĘPU!

TO NASZA POWINNOŚĆ!

Dlatego nie zasłaniaj się pretekstami, że czegoś nie możesz,

że czas jest nieodpowiedni, że inni… . Masz w sobie wszystkie

potrzebne zasoby, by Twoje życie było godne i najpełniejsze.

DZIAŁAJ!

Ktoś mógłby powiedzieć: a dlaczego mam dzielić się z innymi

moim dorobkiem, niech sami sobie zapracują, itp.

Proponuję zmienić podejście do tematu na takie: Twoje

powodzenie jest jakąś formą daru, który otrzymałeś. Skoro

Ty coś otrzymujesz, to ofiaruj też coś wartościowego innym,

a właściwie, to daj innym zanim sam odbierzesz. Nie wszyscy

mieli sprzyjające warunki, by bogacić się równie skutecznie,

ale Ty kiedyś byłeś też w takiej sytuacji i otrzymałeś wsparcie.

Mój artykuł jest przykładem takiego wsparcia. Mam nadzieję,

że po przeczytaniu, zastanowieniu się nad moim przekazem,

coś dobrego w Tobie drgnie i poczynisz postępy na swojej

drodze do szczęścia. To jest mój dar dla Ciebie i nie ocze-

kuję, byś mi się rewanżował, a na pewno nie żądam za to

żadnej zapłaty. Jeżeli mój tekst pomoże Ci w lepszym życiu,

to już bardzo się ucieszę. Ty również możesz dzielić się róż-

nymi dobrami z innymi ludźmi, a paradoksalnie, będziesz

coraz bogatszy, a nie biedniejszy. Nie namawiam Cię do roz-

dania wszystkiego – to nie byłoby najlepsze. Na dobroczyn-

ność i pomoc innym ludziom przeznacz np. 10% swoich

dochodów. Więcej na ten temat będzie w jednym z kolejnych

artykułów. Bogactwo, to nie tylko pieniądze i dobra mate-

rialne – o tym też będzie osobny artykuł. Dzieląc się z innymi

pieniędzmi, nie robisz tego kosztem siebie, bo Twoje pienią-

dze tak naprawdę należą do Wszechświata, a ty tylko masz

do nich dostęp.

Andrew Carnegie – potentat przemysłu stalowego i wielki

filantrop jest wspaniałym wzorem do naśladowania. Gdy umarł,

w jego biurku znaleziono starą pożółkłą kartkę z wypisaną

na niej jego misją życiową: przez pierwszą połowę życia zdo-

być fortunę, a przez drugą wydać ją na potrzeby ludzi. Tak też

uczynił.

Tomasz Rezner

millionaire magazine

|

15

background image

m

otywacja i sukces

S

trefa komfortu ma wymiar wielopłaszczyznowy

i ilość tych płaszczyzn jest nieograniczona,

a w dodatku dla różnych ludzi, są to płaszczyzny

bardzo różne i inne – jest to jak najbardziej nor-

malne. Rodzaje tych płaszczyzn wynikają z indywi-

dualności każdego człowieka i jego potrzeb. Część tych płasz-

czyzn jest wspólna dla większej ilości osobników, co związane

jest z przynależnością do tego samego gatunku, środowiska,

płci, kultury, warunków życia itd.

W tym artykule chcę zająć się Twoimi indywidualnymi płasz-

czyznami strefy komfortu.

Strefę komfortu możemy sobie wyobrazić jako koło z zazna-

czonym środkiem, ograniczone okręgiem. My jesteśmy

tym środkiem, koło jest strefą komfortu, okrąg – granicą,

a na zewnątrz jest już strefa dyskomfortu.

Jako strefę komfortu (w danej dziedzinie) możemy przyjąć

nasze wyobrażenia oraz oczekiwania, nadzieje, dotyczące

danego aspektu życia, stan faktyczny. Przykładowo, jeżeli ktoś

marzy o Trabancie, a go nie ma, to fakt przyszłego posiadania

go będzie związany z przekroczeniem dotychczasowej granicy

strefy komfortu w tej płaszczyźnie. Dopóki nie ma Trabanta,

to jest on poza jego strefą komfortu, czyli na zewnątrz opi-

sanego powyżej okręgu. Gdy go już posiądzie, to znajdzie

się on w strefie komfortu dlatego, że pole tego koła powięk-

szyło się, ale Mercedes jest poza (na zewnątrz) jego strefą

komfortu.

Strefy komfortu dotyczą np. wykształcenia, majątku, najróż-

niejszych umiejętności, kariery, szczęścia, miłości, statusu

społecznego, poważania, itd., itp.

W swojej strefie komfortu czujemy się dobrze, komfortowo

(być może tylko względnie), ale strefa jest nam znana, często

polubiona, nie stwarzająca zaskakujących sytuacji, wyzwań,

niebezpieczeństw. Uporczywe trzymanie się strefy komfortu

związane jest z gnuśnością.

Problemem większości ludzi jest przemożna chęć pozosta-

wania w swojej strefie komfortu z przyczyn, które przytoczy-

łem powyżej. Jeżeli dany człowiek kurczowo będzie trzymać

się swojej strefy komfortu, to zatrzyma się w rozwoju w danej

dziedzinie.

Rozwój wiąże się nieubłaganie z nowymi wyzwaniami oraz

ustawicznym przekraczaniem swojej strefy komfortu, przez

co ulega ona ciągłemu powiększaniu.

Jeżeli nasz właściciel Trabanta nie jest skłonny przekro-

czyć swojej granicy komfortu, poza którą jest Mercedes,

to go nie posiądzie. Aby go mieć, musi dążyć i przekroczyć

swą granicę komfortu i znaleźć się w strefie, w której jest

ten Mercedes. Oczywiście przytoczone tu marki samocho-

dów są jedynie przykładem dla zobrazowania zjawiska i jego

funkcjonowania.

Ludzie, którzy kurczowo trzymają się swoich stref komfortu,

właściwie nie żyją, gdyż są zamknięci na nowości, postęp

i rozwój. Kolejne lata ich życia są takie same, a na ogół gor-

sze od poprzednich. Nieszczęściem ludzkości jest to, że tacy

ludzie stanowią około 80% do 90% populacji (to mój pry-

watny szacunek). Takich ludzi spotykamy na każdym kroku.

Najlepiej widać ich w „towarzystwach wzajemnej adoracji”,

czyli w środowiskach, gdzie wszyscy są ze sobą we wszystkim

zgodni i zadowoleni z siebie oraz innych członków towarzy-

stwa (tzw. konformiści), niepodatni na jakiekolwiek zmiany

i postęp, nikt niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród

innych. Każdy człowiek o odmiennych poglądach, sposo-

bach działania postrzegany jest przez takie środowisko jako

zły, wywrotowiec, nie mający racji, marzyciel oderwany

Strefa komfortu

Każdy żywy organizm ma strefę komfortu. Czy to będzie roślina, zwierzę, czy człowiek, każdy ma swoją

strefę komfortu, która ma granicę, a za nią jest już strefa dyskomfortu. Gdy już o tym napisałem, to dla każ-

dego jest to oczywiste, jednak w codziennym życiu, niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Jeżeli jedziesz

asfaltową drogą przez las, to drzewa nie rosną na drodze, tylko obok, jednak, gdy spojrzysz ku górze,

to zauważysz, że granica drzew nie jest pionowa, lecz korony oraz pnie drzew z obu stron drogi zbliżają

się do siebie i zamykają przestrzeń od góry. Jak widać z tego przykładu, rośliny dążą do polepszenia swego

życia, zwracając się w stronę światła (tzw. fototropizm). Takie same dążenia zapewnienia sobie lepszego

bytu mają zwierzęta, a co dopiero człowiek. Zwierzęta dążą do opanowania określonego terytorium, zna-

czą je, „biorą w posiadanie” i bronią przed intruzami i konkurentami. Ludzie również postępują podobnie,

lecz paradoksalnie w wielu przypadkach inaczej lub wręcz przeciwnie, a z reguły niewłaściwie. Oczywiście

ludzie chcą dla siebie dobrze, a przynajmniej wydaje im się, że tak czynią. Właśnie, wydaje im się. Nasuwa

się pytanie: dlaczego, coś niewłaściwego postrzegane jest jako prawidłowe? Ten temat zasługuje na odrębny

artykuł, a teraz wracam do strefy komfortu.

16

|

millionaire magazine

background image

od rzeczywistości, „rewolucjonista”, wichrzyciel, burzący

„stare dobre zwyczaje” (które zawsze „sprawdzały się”) i rzuca

mu się „kłody” pod nogi, zbiorowo i solidarnie tępi najróżniej-

szymi sposobami. Tragiczne jest to, że celem takich ataków

są z reguły najwartościowsze jednostki (chociaż czasem trafiają

się również osoby, które koniecznie powinno się powstrzymać

– np. Hitler, Stalin oraz inni wielcy zbrodniarze i przestępcy).

Ludzie, którzy za nic nie chcą przekroczyć swojej strefy kom-

fortu, są zawsze „zadowoleni”, nie szukają nowych rozwiązań,

nie czynią żadnych postępów. Wszelkie zmiany w ich życiu

wywołane są przez przymusowe czynniki zewnętrzne – np. ktoś

przeprowadził się do nowego i lepszego domu, ale tylko dla-

tego, że stary spłonął lub zawalił się i gmina przydzieliła

mu lokal zastępczy, a nie dlatego, że chciał lepiej mieszkać

i żyć. Tacy ludzie przekonani są, że życiem żądzą przypadki,

że nie mają wielkiego wpływu na swoje życie, nie wytyczają

sobie żadnych celów (bo niby po co, skoro życiem rządzą przy-

padki losowe i „nie mają na to wpływu”), nie mają skrystali-

zowanych oczekiwań i zadowalają się tym, co los (czyli inni

ludzie) im przyniesie, czyli ich jakość życia jest kiepska.

Wartościowe jednostki zawsze dążą do przekraczania swoich

stref komfortu i tworzenia przez to nowych jakości. To właśnie

ci ludzie są najbardziej prężni, wytyczają nowe drogi postępu,

są autorami odkryć naukowych i wynalazków, poprawy jakości

życia ogółu, który później masowo z tego korzysta (np. szcze-

pionki, samochody, telewizja, itd.).

Tymi ludźmi są tzw. potocznie „wiecznie niezadowoleni”

(nie mylić z malkontentami), ciągle czegoś poszukujący,

nie godzący się z istniejącym ówcześnie stanem rzeczy. Ludzie

„zadowoleni” nie wnoszą żadnych nowych wartości do życia –

bo nie odczuwają potrzeby wprowadzania jakichkolwiek

zmian.

Jeśli chcesz przeżyć swoje życie w sposób wartościowy i pełny,

życzę Tobie, byś był „zdrowo niezadowolony” z otaczającego

Cię świata – oczywiście doceniaj w nim to, co dobre i korzy-

staj z tego, niemniej ciągle w sposób aktywny odkrywaj nowe

wartości.

Ludzie ambitni i aktywni, poprzez przekraczanie swojej strefy

komfortu, powiększają ją ciągle i jest to dla nich wyzwaniem

i nieustającym procesem. Dla obecnego właściciela Merce-

desa, który przedtem miał Trabanta, dawna strefa komfortu,

obejmująca Trabanta, mieści się w dużo większym „kółku”

zawierającym obecnie Mercedesa, który przedtem był poza

„kółkiem” Trabanta.

Muszę tu jeszcze wspomnieć drugą niezmiernie ważną grupę

ludzi, którzy tworzą postęp, a nie są tymi „zdrowo niezado-

wolonymi”. Są nimi wizjonerzy. Wizjonerzy (np.: Leonardo

da Vinci, Ciołkowski – „ojciec” astronautyki) wyprzedzają swoją

epokę, ponieważ marzą o nowej jakości życia wielu ludzi (gdy

ci ludzie w ogóle o tym nie wiedzą i nie odczuwają jeszcze żad-

nej związanej z tym potrzeby). W przypadku wizjonerów, strefa

komfortu jest jakby w cieniu, a mimo to należą do jednej z naj-

bardziej wartościowych grup społeczeństw cywilizowanych.

Twórcy komputerów mieli na celu poprawienie i usprawnie-

nie konkretnych obliczeń na potrzeby armii (analogicznie

było z Internetem), natomiast wizjonerzy stworzyli mnóstwo

dodatkowych zastosowań komputerów, których przedtem

po prostu nie było, więc nie mogły być poprawiane.

To właśnie wizjonerzy ciągle tworzą nowe kategorie i kreują

potrzeby ludzi.

Pamiętaj! Nic wartościowego w Twoim

życiu samo się nie zrobi, więc

przekraczaj swoje strefy kom-

fortu, bo do dyspozycji masz

tylko jedno życie!

Tomasz Rezner

A

sif A

kb

ar (

as

ift

he

be

s) | w

w

w.

sx

c.h

u

millionaire magazine

|

17

background image

m

otywacja i sukces

Jaki masz plan na bieżący rok?

To zabawne. Często, kiedy pytam znajomych o ich plany na bieżący rok - a przeważnie pytam

po pierwszym stycznia - otrzymuję różne odopowiedzi. Ogólnie wszyscy temat wyśmiewają i lek-

ceważą... Już słowo "plan" wzbudza uśmiech na twarzy. To dobrze. Optymizm jest Ci potrzebny.

Planujemy przecież rzeczy pozytywne :-)

G

eneralizuję. Wiem.. Mimo wszystko rozkład

statystyczny ewidentnie pokazuje, że zdecydo-

wana większość pytanych przeze mnie nie pla-

nuje swojego roku. I nie mówię tylko o pustych

postanowieniach noworocznych, czy pobożnych

życzeniach. Mówię o konkretnym planowaniu..

>> Po co planować?

Właśnie. Po co w ogóle planować przyszłe wydarzenia?

I jak planować? Przecież nie wiadomo co będzie jutro,

a co dopiero w październiku czy grudniu.

Zawsze najlepszy jest przykład.

Budujesz dom. Miałeś parę cegieł. Postawiłeś je na gołej ziemi

i zacząłeś układać jedną po drugiej. Po godzinie ściana jest

gotowa. Brakło cegieł a tu dopiero jedna ściana... A kiedy

się oparłeś wszystko się rozsypało.

Chyba zgodzisz się ze mną, że planowanie tak ważnej inwe-

stycji jak budowa domu jest niezbędne? Chyba zgodzisz się też,

że planowanie życia jest jeszcze ważniejsze?

Teraz cofnij się w czasie. Przypomnij sobie wydarzenia minio-

nego roku. Co się działo w styczniu, co w lutym itd. Jeśli

nie potrafisz przypomnieć sobie konkretnych miesięcy prze-

myśl ile pozytywnych wydarzeń miało miejsce w zeszłym

roku.. Pomyśl ile decyzji podjąłeś, które przyniosły pozy-

tywne skutki... Daj sobie chwilę czasu.. Przypomnij sobie

wiosnę, lato, jesień i zimę.. A ile było w tym negatywnych

wydarzeń i decyzji o negatywnych skutkach? Ile się z tych

wydarzeń nauczyłeś? Czy gdybyś lepiej sobie zorganizował

to może mniej błędów byś popełnił?

>> Jak planować?

Pierwszą część masz już za sobą. Podsumowanie poprzedniego

okresu czasu (może to być rok, a może być miesiąc - Ty jesteś

szefem). Teraz zajmijmy się przyszłością.

Ale jak odległą? Dzień? Miesiąc? Rok? Szesnaście lat?

>> Im dalszy okres - tym większy ogół - im bliższy tym więk-

szy konkret i szczegóły.

Zaczynamy od jak najodleglejszego punktu. Generalnie

co kilka lat powinniśmy robić sobie plan na całe życie. Plan

nie szczegółowy - lecz wyznaczenie kierunku, w którym

chcielibyśmy podążać. Jestem pewien, że masz pewne poczu-

cie tego co chciałbyś osiągnąć.. Czytasz Millionaire Magazine.

Pewnie chcesz żyć dostatnio i realizować swoje marzenia.

C

hu

tip

or

n C

ha

ita

ch

aw

on

g (

ch

ut

ip

or

n) | w

w

w.

sx

c.h

u

18

|

millionaire magazine

background image

Wiesz, że teraz jest najlepszy czas żeby to zaplanować?

No to jedziemy...

Np. Za 10 lat od teraz mam 1 miliard zł w aktywach,

zarabiam 100 000 zł (cel ambitny, ale wielu ludzi udo-

wodniło, że jest to możliwe, więc... dlaczego nie? :-)

Dziś -----------------------------------> Za 10 lat

Pewnie pamiętasz ze szkoły jak rysowałeś linię czasu...

Wiesz dokładnie jak wygląda Twoje "dziś", zaczy-

nasz też planować jak będzie wyglądało Twoje "dziś,

za 10 lat". Kolejnym etapem jest wypełnienie tej ramy

treścią, zaczynając od końca do dnia dzisiejszego.

Np. Za 5 lat od teraz mam biznes, który przynosi

50 000 zł miesięcznie. Kupuję kolejne aktywa.

Za 2 lata od teraz mój biznes zaczyna przynosić

dochody na poziomie 20 000 zł. Kupuję aktywa

Za 6 miesięcy otwieram działalność gospodarczą.

Za 3 miesiące co najmniej 10 ludzi miesięcznie pyta

czy mógłbym wykonać dla nich usługę (najpierw

potencjalni i zdecydowani klienci - potem firma :-))

Za 1 miesiąc umieszczam swoje portfolio w internecie,

biorę udział w targach

Dziś - siadam do biznesplanu, żeby lepiej przygotować

się do prowadzenia solidnego biznesu. Pytam o dofi-

nansowanie, sposoby mądrego prowadzenia działalno-

ści itp.

Model niekoniecznie musi wyglądać w ten czy inny

sposób. Najważniejszy jest tok myślenia - od finału

do dnia dzisiejszego.

Żadna wielka filozofia. Kiedy mam być na spotka-

niu o 18 to o 17.30 muszę najpóźniej być w drodze.

Czyli kilka minut wcześniej (panie mogą przeznaczyć

czasem kilka godzin ;-)) muszę się ubrać. Godzinę

wcześniej muszę przyjść z treningu piłki, żeby spokoj-

nie wziąć prysznic... Itp.

Żadne cuda. Żadne planowanie nieprzewidywalno-

ści. Żadne proroctwo i jasnowidzenie. A jeśli jeszcze

na każdym etapie potrafisz zaplanować kilka warian-

tów to nie ma bata żeby nie zrealizować założeń.

Siadaj i planuj. Stawką jest Twoje życie i Twój naj-

bliższy rok. Naprawdę chcesz pozostawić wszystko

swojemu biegowi? Jakoś będzie? A może ktoś... coś...

za Ciebie.. albo samo się... ?

Łukasz Nowak

www.miesiaccudow.blogspot.com

millionaire magazine

|

19

background image

m

otywacja i sukces

W

rozumieniu fizycznym, dźwignia jest

maszyną prostą, o której każdy uczył

się w szkole na lekcjach fizyki. Dźwignie

te można podzielić ze względu na kształt

na proste i kątowe, a ze względu na położenie

w stosunku do osi obrotu (punktu podparcia) na jednostronne

lub dwustronne. Dla nas ważne jest to, że dźwignia (niezależnie

od podanych powyżej rodzajów) jest tylko przekładnią. Zna-

czy to, że akcja równoważona jest reakcją. Przekładając to na

język potoczny, znaczy to, że wielkość pracy włożonej ma bez-

względną wartość taką samą, jak praca odebrana (w układzie

idealnym, w którym pomijamy straty np. na tarcie, opór powie-

trza itp.). Archimedes stwierdził: „dajcie mi punkt podparcia,

a (przy pomocy dźwigni) poruszę Ziemię” (miał na myśli pla-

netę). Biorąc pod uwagę masę Ziemi, trwałoby to na pewno

długo ze względu na ogrom pracy, ale teoretycznie jest to moż-

liwe. Dla nas istotne jest to, że stosując dźwignię, zawsze mamy

zerowy bilans pracy, a nas interesuje wzmocnienie.

Tak naprawdę, to, o czym piszą sławy, to efekt wzmocnienia.

W zastosowaniu dźwigni finansowej (zresztą każdej dźwi-

gni), nie mamy wzmocnienia, lecz tylko zmianę przełożenia,

a nam chodzi o to, by nasze działania uległy wielokrotnemu

wzmocnieniu. Dźwignia to podobnie, jak np. skrzynia bie-

gów w samochodzie. Choćbyśmy nie wiadomo jakie przeło-

żenie zrobili, to moc na wejściu i na wyjściu jest taka sama

(biorę pod uwagę układ idealny pozbawiony strat), a ponieważ

w tej przekładni wszystko dzieje się w tym samym czasie, więc

praca na wejściu równa się pracy wyjściowej.

W przypadku wzmacniacza mamy zupełnie inną sytuację,

gdyż sam sygnał nie ulega bezpośredniemu wzmocnieniu,

bo to jest po prostu niemożliwe. Sztuczka wzmacniania

sygnału polega na przeniesieniu informacji zawartej w sygnale

sterującym na inne potężniejsze medium. W ten sposób otrzy-

mujemy wiernie skopiowany sygnał, ale o wiele potężniejszy

i w dodatku zawsze nieco opóźniony w stosunku do steru-

jącego. Jest to powszechnie stosowane w elektronice, ale dla

łatwego zrozumienia podam przykład samochodowy. Obec-

nie w samochodach powszechnie stosowane jest wspomaga-

nie układu hamulcowego zwane potocznie serwem. Wytwa-

rzane przez silnik lub pompę podciśnienie (bez wnikania

w szczegóły techniczne) jest gotowe do uruchomienia pompy

hamulcowej. My wciskając pedał hamulca (przy niewielkim

wysiłku), otwieramy zawór łączący serwo i pompę hamulcową

z tym rezerwuarem podciśnienia, a wykonana przez serwo

praca jest wielokrotnie większa dzięki całemu układowi wspo-

magania. Można to sobie samemu sprawdzić wciskając pedał

hamulca przy włączonym i wyłączonym silniku. Aby Was

nie znużyć pominę dalsze wywody techniczne. Dodając

„gazu” w samochodzie też wzmacniasz swoje zamierzenia

poprzez sterowanie o wiele większą mocą silnika. Podobnie

prowadzenie pociągu polega na wzmacnianiu woli maszyni-

sty poprzez sterowanie układem napędowym. Otwarcie tamy

uwalnia ogromne ilości energii potencjalnej zgromadzonej

wody. Środki masowego przekazu świetnie obrazuję potęgę

wzmacniania poprzez masowe powielanie informacji i wpły-

wanie na odbiorców. Przykłady wzmacniania są dosłownie

wszędzie.

W tym wszystkim najważniejsze jest to, że wzmacnianie

polega na sterowaniu przy pomocy małego sygnału, o wiele,

wiele większymi mediami.

Wbrew pozorom wzmacnianie sygnału nie jest jedynie zwią-

zane z aspektami fizycznymi, lecz również z duchowymi

i ludzkimi. Przykładowo naczelny dowódca armii sam jeden

na miejscu konkretnego żołnierza niewiele by zrobił, ale gdy

według jego rozkazu dane zadania wykonywane są przez całe

oddziały, to efekt jest wielokrotnie większy. Gdy weźmiemy

pod uwagę wyrafinowane środki techniczne stosowane przez

armie do skuteczniejszego zabijania ludzi, to wzmocnienie jest

niesamowite (przykładem jest broń jądrowa).

W świecie finansów, największe efekty uzyskuje się również

poprzez umiejętność wzmacniania naszych dążeń, inicjatyw

i pomysłów, jak również zainwestowanych środków. Efekt

wzmacniania działa niezależnie od rodzaju sygnału. Jeżeli

sygnał jest właściwy, uzyskamy korzystny dla nas efekt,

a jeżeli jest błędny, to niekorzystny. W historii wojen i bitew

widać przykłady tego. Właściwe decyzje dowódcy przekładały

się na zwycięstwa, a złe na porażki i klęski. W codziennym

życiu i biznesie jest zupełnie tak samo.

Jeżeli np. zainwestujesz we właściwą branżę (najlepiej, gdy ona

dopiero raczkuje i potem rozwinie się), to będziesz mieć profity,

Wzmacniacz a dźwignia

Dzisiaj będzie trochę o fizyce, ale w bardzo przystępny sposób.
Różni poczytni autorzy piszący na temat uzyskania wolności finansowej (np. Robert Kiyosaki) uży-

wają pojęcia dźwigni finansowej. Pomimo, że są tacy znani i sławni, a ja nie, to jednak popełniają

błąd, o którym poniżej.

20

|

millionaire magazine

background image

niewłaściwa branża narazi cię na straty. Przykładem dobrych

posunięć były inwestycje (finansowe, edukacyjne) w informa-

tykę, która ciągle dynamicznie rozwija się. Gdybyśmy w tam-

tym czasie zainwestowali w produkcję np. soch, kos, czy sno-

powiązałek, to byłby raczej krach.

Liderzy sterują różnymi procesami i wzmacniają efekty swoich

przemyśleń (dobrych lub złych). Dotyczy to władców państw,

przywódców partyjnych, właścicieli przedsiębiorstw, bankow-

ców i wielu innych – ogólnie rzecz biorąc – liderów. Wybór

właściwej taktyki i strategii postępowania prowadzi do suk-

cesu. „Mózg” wydaje polecenia swoim podwładnym i przez

to sygnał sterujący jest wielokrotnie wzmacniany. Jeżeli weź-

miemy pod uwagę np. inwestowanie w akcje lub nieruchomo-

ści, to nasze decyzje o cenie i momencie transakcji przekładają

się na efekty. Można dorobić się majątku lub zbankrutować.

Tu doskonale widać efekt wzmacniania, a nie dźwigni.

Świetnym przykładem wzmacniania jest „trust mózgów”.

Ludzie posiadający odpowiednią wiedzę potrafią sterować

różnymi procesami w sposób pożądany i skuteczny. Dla-

tego warto edukować się we właściwym kierunku. Nie musi

to być koniecznie edukacja oficjalna, która z reguły jest nie-

wystarczająca w życiu, lecz pogłębione indywidualne studia

w danej dziedzinie (samokształcenie). Człowiek, który wie,

co i jak zrobić, osiąga dodatni bilans swych działań, pomimo

poniesionych porażek. Przykładem jest Donald Trump, który

był miliarderem, potem zbankrutował, by później osiągnąć

jeszcze większe bogactwo, niż przed bankructwem. Czy myśli-

cie, że Donald Trump zarabia po jednym dolarze za wykona-

nie jakiejś czyności? Nie, on steruje procesami, ludźmi, całymi

organizacjami, wytycza strategie. Donald Trump ma do dys-

pozycji tyle samo czasu, co każdy inny człowiek, ale dzięki ste-

rowaniu i efektowi wzmacniania zarabia krocie w tym samym

czasie, w którym inni zarabiają pojedyncze centy.

Spotkałem się z rozumieniem pracy ludzkiej (przez ludzi

myślących prymitywnie) jako ciężkiej i przez to godnej

dużego wynagrodzenia, gdy po jej wykonaniu bolą mięśnie.

Według nich, człowiek, który nie spocił się i nie zmęczył

fizycznie, nie wykonał żadnej wartościowej pracy. To błędny

pogląd, bo pieniądze i każdy postęp uzyskuje się pracą umy-

słu, a nie mięśni. Przecież koń lub słoń są o wiele silniejsze

od człowieka i wystarczy odpowiednio nimi sterować, by uzy-

skać wspaniałe efekty, ale do tego trzeba pracować umysłem.

Ludzie, którzy harują mięśniami zamiast pracować mózgiem,

„klepią biedę” – zresztą sami pracują na takie efekty. Wspaniali

liderzy, artyści (np. muzycy, wokaliści) zarabiają fortuny, nie-

koniecznie pracując mięśniami (czasami tańczą i robią wielki

„show”, który wymaga wysiłku fizycznego), ale przede wszyst-

kim pracują umysłem. Efekt wzmocnienia w przypadku muzy-

ków uzyskuje się poprzez sprzedaż wielu milionów płyt kom-

paktowych. Im więcej się sprzeda, tym większe wzmocnienie

włożonej pracy w wyprodukowanie płyty, a przecież wyko-

nana na początku praca była dokładnie ta sama. Jeśli sprzeda

się np. 1000 takich płyt, to jest to prawdopodobnie strata

finansowa, ale gdy będzie to 20 000 000, to będzie wielki suk-

ces. Widać tu wspaniały efekt wzmacniania. Z powyższego

przykładu wynika też wniosek, że zaspokajanie potrzeb więk-

szej ilości ludzi daje odpowiednio duży wynik końcowy. Jeżeli

możesz wykonać pracę jednostkową nie dającą się powielić,

to otrzymasz za nią jakąś konkretną zapłatę, ale gdy możesz

ją zwielokrotnić, to korzystając z tego wzmocnienia osiągniesz

wielokrotnie większe rezultaty. Przykładem wielokrotnego

wzmacniania i możliwości uzyskania wolności finansowej

poprzez dochód pasywny są tantiemy. Robisz coś, co później

sprzedaje się wielokrotnie już bez Twojej dodatkowej pracy.

Tantiemy są za książki, dzieła muzyczne, wykonania (utwo-

rów), opatentowane wynalazki, itd. W radio bardzo często

odtwarzane są stosunkowo stare już utwory zespołu Roxette,

Quin i innych, a w okresie przedświątecznym i gwiazdkowym,

piosenki, w których pobrzękują dzwoneczki (Cliff Richard,

George Michael). To prawdziwa żyła złota, bo za każdym

razem wykonawcy otrzymują tantiemy.

W cywilizowanych społeczeństwach (nam tu jeszcze co nieco

brakuje), przedstawiciele tzw. „wolnych zawodów” jak lekarze,

stomatolodzy, architekci, prawnicy są wynagradzani wysoko

w stosunku do przeciętnych obywateli dlatego, że ich praca

wymaga wysokich kwalifikacji i muszą wykonać ją osobiście.

W związku z tym ilość tej pracy jest ograniczona w czasie,

nie mogą jej zlecić komuś innemu i w ten sposób powielić

efekty. Wyobrażacie sobie, że dentysta wyrywa jednocześnie

zęby pięciu pacjentom, chirurg wykonuje jednocześnie dziesięć

operacji, a adwokat lub sędzia są jednocześnie na kilku rozpra-

wach? Jest to niemożliwe i dlatego praca takich specjalistów

wynagradzana jest dość wysoko w krajach cywilizowanych –

jeśli chodzi o lekarzy w naszym kraju jest wręcz odwrotnie

– sami wyciągnijcie wnioski. Może ktoś powiedzieć, że lekarz

bądź adwokat też może powielać swoją pracę, ale może

to zrobić jedynie poprzez zatrudnienie innych specjalistów

swojej branży i uzyskać efekt wzmocnienia, tylko, że wtedy

nie będzie już pracować jako przedstawiciel „wolnego” zawodu,

lecz jako przedsiębiorca.

Dźwignia też ma zastosowanie w biznesie. Przykładowo –

można jej użyć do poruszenia dużego kamienia, który wywoła

lawinę (lawina, to już wzmacniacz). Innym przykładem może

być przekonanie kogoś (szczególnie, gdy trzeba to zrobić kil-

kakrotnie) do zajęcia się jakimś projektem, w którym dany

człowiek niesamowicie sprawdzi się itd.

Zapamiętaj!

Pracuj głównie swoim umysłem, a nie mięśniami.

Tylko praca umysłem zapewni Ci efekt wzmocnienia.

Na koniec sentencja:

TEN, KTO PRACUJE PRZEZ CAŁY DZIEŃ,

NIE MA CZASU, BY ZARABIAĆ PIENIĄDZE!

Tomasz Rezner

sa

nj

a g

jen

er

o (

lu

si) | w

w

w.

sx

c.h

u

millionaire magazine

|

21

background image

m

otywacja i sukces

C

o to jest świadomość, to mniej więcej każdy wie.

Jest to ogół naszego postępowania, z którego

zdajemy sobie sprawę, nad którym możemy

panować zgodnie ze swoją wolą, planować

nasze działania, orientowanie się w środowisku

wewnętrznym i zewnętrznym.

Jeśli chodzi o podświadomość (zwaną również nieświadomością),

to znajomość tego tematu jest zdecydowanie mniejsza, a do tego

najczęściej błędna.

Upraszczając bardzo sprawę, można podświadomości przypisać

rolę „woła roboczego” umysłu, jak również „ochroniarza”, który

dba, by nie stała się nam krzywda. Jeśli chodzi o ochronę, to przy-

kładem może być dotknięcie gorącego przedmiotu. Natych-

miast cofamy rękę, zanim jeszcze zdamy sobie sprawę z niebez-

pieczeństwa. Tak samo jest z zamknięciem oka przy narażeniu

na zaprószenie. Podświadomość funkcjonuje bez przerwy, rów-

nież podczas snu, reguluje i steruje procesami życiowymi, a w

razie zagrożenia informuje naszą świadomość. To podświado-

mość daje Ci „kopa” w postaci adrenaliny w stanach zagrożenia.

Świetnym przykładem działania podświadomości jest proces

oddychania czy chodzenia. Oddychamy, gdyż jest to efektem

działania mięśni, które dostają odpowiednie bodźce od mózgu,

a steruje tym właśnie podświadomość. Ona reguluje częstość

i głębokość wdechów w zależności od potrzeb i sytuacji i robi

to samodzielnie. Przecież oddychasz bez przerwy i nie myślisz

o tym. Możemy również wpływać świadomie na oddycha-

nie i wtedy przejmujemy sterowanie tymi procesami w sposób

świadomy. To samo jest z chodzeniem, mówieniem, jeżdżeniem

samochodem, graniem na instrumencie i niemal wszystkimi

czynnościami życiowymi. Przecież, gdy idziesz, to nie zasta-

nawiasz się jak postawić stopę, czy krok prawą nogą zrobić

krótszy lub dłuższy, bo akurat droga zakręca. Podświadomość

„wyręcza” naszą świadomość w sytuacjach „typowych” i dzięki

temu odciąża udział świadomości w pracy nad powtarzają-

cymi się sytuacjami. Zanim podświadomość nauczy się pew-

nych typowych dla danych sytuacji algorytmów postępowa-

nia, z reguły potrzebne jest ileśkrotne powtórzenie informacji

lub poleceń dochodzących za pośrednictwem umysłu świado-

mego. Na tym między innymi polega proces wychowywania,

nauki gry na instrumencie, mówienia itd. Wyobrażasz sobie,

że podczas marszu, z Twojego mózgu i do niego płyną niezli-

czone bodźce nerwowe informujące o napięciu poszczególnych

mięśni, stanie równowagi, sygnały sterujące bardzo wieloma

mięśniami, których używasz podczas „normalnego” chodzenia.

Twoja świadomość miałaby z tym duży problem, a być może

nie poradziłaby sobie, jednak dzięki podświadomości, która kie-

dyś w dzieciństwie na zasadzie licznych powtórzeń i doświad-

czeń przyjęła odpowiednie algorytmy postępowania, twój umysł

korzysta z wielu gotowych i sprawdzonych szablonów bez zasta-

nawiania się, automatycznie i natychmiast.

Metodą opracowania nowych algorytmów i dojścia do mistrzo-

stwa w danej dziedzinie jest:

1.

nieświadoma niekompetencja

2.

świadoma niekompetencja

3.

świadoma kompetencja

4.

nieświadoma kompetencja.

Ostatni punkt jest etapem, w którym dana osoba automa-

tycznie reaguje i wykonuje odpowiednie czynności na pozio-

mie mistrzowskim. Bardzo łatwo widać to na przykładach

gry na instrumencie, nauki jazdy na rowerze itd. Oczywiście

nie każdy zostaje mistrzem w swojej dziedzinie, ale chodzi o to,

że na pewnym poziomie reaguje prawidłowo i automatycznie

na daną sytuację.

Metoda wielokrotnych powtórzeń jest nieco długa i wymaga

stosowania dyscypliny. Uważa się, że dopiero po 21 dniach

codziennych powtórzeń danego zachowania, powstaje nawyk.

Nawyk jest właśnie algorytmem podświadomości.

Inna metoda „zaszczepienia” podświadomości nowego wzorca jest

bardzo krótka, z reguły jednorazowa. Sposób ten związany jest

z silnym przeżyciem i bardzo silnymi emocjami z tym związanymi.

Wówczas jednorazowe wydarzenie może wywrzeć wpływ na zacho-

wanie się w danej sytuacji na całe nasze życie. Może to być np. pożar,

wypadek, kataklizm, stan przerażenia, zniewolenie, stan zagroże-

nia życia, ośmieszenie, poparcie środowiska lub odrzucenie przez

nie, arbitralna ocena osoby posiadającej wielki autorytet.

W poprzednim artykule stwierdziłem, że jesteś geniuszem,

a jak często usłyszałeś to dotychczas pod swoim adresem?

Dlaczego ludzie nie wykorzystują swego geniuszu

kontynuacja artykułu „Jesteś geniuszem”.

Znawcy tematu twierdzą, że umysł każdego człowieka jest częścią jednego wielkiego „umysłu”, który ogar-

nia cały świat. Nazywają go nadświadomością, czy jeszcze inaczej. Nas interesuje w tym artykule świado-

mość i podświadomość i obie one w odróżnieniu od nadświadomości, przynależne są danemu człowiekowi

indywidualnie.

22

|

millionaire magazine

background image

Z reguły (szczególnie dzieci) słyszą od swoich rodziców, nauczy-

cieli teksty typu: „ty niezdaro, nic dobrego z ciebie nie wyrośnie,

jesteś tumanem, nigdy się nie nauczysz, skończysz w kryminale

lub na ulicy” i wiele tym podobnych stwierdzeń. Jeżeli dzieje

się to w stanie silnego wzburzenia (emocji), to wystarczy jeden

raz, by podświadomość przyjęła takie stwierdzenie na zawsze.

Może się zdarzyć (i często tak jest), że na poziomie świadomym

zapomnisz o całym zdarzeniu, ale podświadomość niczego

nie zapomina (!) z tego, co do niej weszło i będzie Tobą kierować

według przyjętego wzoru.

Czy Twoi rodzice mówili Ci, że jesteś wspaniały, zdolny, przebo-

jowy, że przed Tobą wielka przyszłość i kariera, a może w szkole

ktoś do Ciebie tak mówił? Może nieliczni rodzice coś takiego

mówili swoim dzieciom (a dla małego dziecka największym auto-

rytetem są rodzice – dla większych dzieci również, nawet, gdy mają

odmienne poglądy na dany temat), a w szkole, to już absolutny

wyjątek. W swoim życiu, szczególnie w dzieciństwie ciągle

spotykamy się z karceniem, nakazami, zakazami, a z pochwa-

łami i zachętą coraz rzadziej i po pewnym czasie to dziecko jest

jak „ptak, któremu obcięto skrzydła”. Już nie wychyli się z żadną

propozycją, by nie usłyszeć komentarza w stylu „aleś wymyślił”,

lub „jak ty coś powiesz”, lub „nie wymądrzaj się”, „siedź cicho,

gdy starsi rozmawiają”, „dzieci i ryby głosu nie mają”. To dziecko

zostało już „wychowane”, tzn. zabito w nim twórczość, pomysło-

wość, spontaniczność, chęć działania, oryginalność, otwartość itd.

Ono nie będzie się już wychylać. W momencie, gdy podświadomość

tego dziecka przyjęła do wiadomości te stwierdzenia, automa-

tycznie „nałożyła” na jego życie ograniczające go „szlabany”, poza

które nigdy nie wychyli się. Choćby miał najlepsze okoliczności,

by zrobić coś wspaniałego w danej dziedzinie, nie skorzysta z tego,

nawet gdyby było to najprostsze i najbardziej korzystne i oczywi-

ste do zrobienia.

Muszę wrócić do poprzedniego akapitu o głosie dziecka. Ryby

może nie mają głosu, ale dzieci jak najbardziej. Dziecko ma wspa-

niałe podejście do świata i otoczenia, jest otwarte na wszystko,

ufne, dla dziecka nie ma rzeczy niemożliwych! Dziecko uczy

się bez przerwy i chłonie wiedzę z każdej dziedziny, jak przysło-

wiowa gąbka. W miarę upływu czasu i takiego „wychowywania”

z dziecka robi się taki standardowy człowiek, który nie wyko-

rzystuje swojego potencjału, żeby się nie wychylić i nie narazić

na karę lub potępienie – takie wzorce przyjęła podświadomość.

W poprzednim artykule pisałem o pokutującym poglądzie

o umysłach „ścisłych” i „humanistycznych”.

TO JEDNA WIELKA NIEPRAWDA! Mimo to niesamowi-

cie rozpowszechniona.

Z reguły jest tak, że gdy ktoś ma problem z matematyką fizyką,

czy np. chemią lub innymi przedmiotami wymagającymi logicz-

nego i konsekwentnego rozumowania, to automatycznie zostaje

okrzyknięty „humanistą”.

R

od

ol

fo C

lix (

cl

ix

) | w

w

w.

sx

c.h

u

millionaire magazine

|

23

background image

m

otywacja i sukces

TO WIELKIE I BARDZO KRZYWDZĄCE DANEGO

CZŁOWIEKA NIEPOROZUMIENIE. PRZECIEŻ JESTEŚ

GENIUSZEM! KORZYSTAJ W PEŁNI ZE SWOICH MOŻ-

LIWOŚCI! NIE DAJ SOBIE WMÓWIĆ OGRANICZEŃ!

Może nie cierpisz matematyki, może „działa Ci na nerwy”, może

wolisz zrobić cokolwiek innego i trudnego, „aby tylko nie matma”.

Powiem Ci, skąd to masz.

Na lekcjach matematyki i fizyki przy rozwiązywaniu zadań,

z reguły zwraca się najwięcej uwagi na wynik końcowy. Możesz

mieć prawidłowy tok postępowania, ale gdy zrobisz drobny

błąd arytmetyczny, ostateczny wynik będzie nieprawidłowy –

I ZA CAŁOŚĆ ZOSTANIESZ OCENIONY NEGATYW-

NIE! Podsumowanie całego Twojego działania uwzględni jedy-

nie liczbowy wynik końcowy, a w dodatku nauczyciel stwierdzi,

że jesteś beznadziejny. Usłysz to ileś razy, a masz już zało-

żone „szlabany” w swojej podświadomości. W tym momencie

dla Twojej podświadomości nauki ścisłe są „be” i nieświadomie

będziesz ich unikać, tępić itp., zostaniesz „humanistą”, bo wiersz,

czy książkę można interpretować dość dowolnie i nie zostaniesz

za to zrugany. W malarstwie, rzeźbie, poezji, muzyce itp. możesz

mieć najróżniejsze odczucia i jest to akceptowane przez ogół.

Tzw. „umysły humanistyczne”, to ludzie skrzywdzeni w dzie-

ciństwie przez złych (niewłaściwych) nauczycieli, opiekunów,

którzy „nałożyli” im ograniczające i nieprzekraczalne dla nich

bariery. W matematyce, gdy masz jakąś zaległość, albo czegoś

nie rozumiesz i nikt Ci tego dobrze nie wytłumaczy, to coraz

bardziej wchodzisz „w kozi róg” i nieszczęście gotowe.

Oczywiście są też spontaniczni humaniści, którzy kochają zaj-

mować się tym bez potępiania nauk ścisłych, ale to już zdarza

się rzadko. Przykładem jest Leonardo da Vinci.

Teraz najważniejsze!

PODŚWIADOMOŚĆ JEST BEZWZGLĘDNA! –

jak w matematyce, wartość bezwględna liczby dodatniej i ujem-

nej jest zawsze wartością dodatnią.

DLA PODŚWIADOMOŚCI WSZYSTKO JEST BEZ-

WZGLĘDNE. NIE MA DOBRA ANI ZŁA, RZECZY

WŁAŚCIWYCH I NIEWŁAŚCIWYCH itd.

WSZYSTKO DLA PODŚWIADOMOŚCI JEST JEDNA-

KOWO WAŻNE!

PODŚWIADOMOŚĆ NICZEGO NIE OCENIA, TYLKO

WYKONUJE I W DODATKU DO KOŃCA!

PODŚWIADOMOŚĆ NIE MA MORALNOŚCI!

PODŚWIADOMOŚĆ JEST BEZDUSZNA – ROBI TO,

CO W SOBIE MA ZAKODOWANE – JAK MASZYNA!

Biorąc powyższe pod uwagę, najważniejsze w naszym życiu jest

to, by nasza podświadomość miała jedynie DOBRE, WŁA-

ŚCIWE i KORZYSTNE dla nas WZORCE. Niestety mamy

w sobie zakodowane liczne ograniczenia, których nie potrafimy

pozbyć się, ponieważ prawie nikt nie wie jak to zrobić, a sama

chęć jest niewystarczająca.

Okazuje się, że jest możliwość pozbycia się złych wzorców (prze-

konań) i wyrobienie w sobie korzystnych, ale to temat na kolejny

artykuł.

Tomasz Rezner

24

|

millionaire magazine

background image

Z

auważ, że przy czytaniu czegokolwiek, oglądaniu

i/lub słuchaniu napływający przez twoje oczy i/lub

uszy ciąg informacji stanowi podstawę do genero-

wania strumienia określonych myśli i obrazów.

Wszelkie tego typu wyobrażenia są tworzone

przez twój umysł na podstawie dostarczanych mu informacji.

To jest właśnie tym, o co w czytaniu naprawdę chodzi.

Rozumienie przychodzącej informacji odbywa się w naszym

mózgu. W zależności od typu tejże informacji, zostanie

ona przetworzona za pomocą lewej lub prawej półkuli.

Dla przypomnienia:

prawa półkula zajmuje się obróbką informacji graficz-

nych oraz emocjonalnych,

lewa półkula zajmuje się suchymi, logicznymi

informacjami.

Jak łatwo się domyślić (stosując logiczne myślenie, czyli naszą

lewą półkulę), nie ma żadnego problemu z przetwarzaniem

obrazów itp. rzeczy. Z kolei jednak może wystąpić problem

z przetworzeniem abstrakcyjnych idei, z powodu braku „zacze-

pienia” dla analizowanej informacji w naszym umyśle. Stąd mogą

się pojawiać takie odczucia, że czujesz, że rozumiesz o co chodzi,

ale nie potrafisz tego wytłumaczyć drugiej osobie itp.

Jeśli podczas czytania będziesz świadomie wykorzystywać

opisane powyżej zjawisko, to cały proces czytania powinien

zamienić się w obserwowanie i koncentrowanie się na ciągu

obrazów tworzonych przez twój umysł oraz rozumienie ich.

Jednakże, aby było to w ogóle możliwe, musisz być skoncen-

trowany na czytanym tekście, bez popularnego „odlatywania”

(czy też „myślenia o niebieskich migdałach”). Z kolei koncen-

trację zapewni Ci szybkie czytanie, które jest pochodną opisy-

wanego tutaj zjawiska.

Podstawy szybkiego czytania cz. I

Paweł Sygnowski

http://www.pawelsygnowski.info/

Chciałbym teraz zatrzymać się na chwilkę nad zjawiskiem, które jest częścią całego złożonego pro-

cesu czytania. Jednakże jest to tak subtelne (i istotne) zjawisko, że pewnie jeszcze nigdy świadomie

go nie doświadczyłeś.

D

ai

no

_1

6 | w

w

w.

sx

c.h

u

Z

su

zs

an

na K

ili

án (

nk

zs

) | w

w

w.

sx

c.h

u

millionaire magazine

|

25

background image

26

|

millionaire magazine

E

konomia i finanse

W

Polsce pierwszy serwis social lending –

Kokos – powstał na początku 2008 roku

i to na nim się skupię. Patronat nad pro-

jektem objęła firma Blue Media, która jest

znana m.in. z doładowań elektronicznych

telefonów przedpłaconych przez Internet oraz systemów płat-

ności online dla banków.

Żeby móc zaciągać pożyczki lub inwestować należy dokonać

weryfikacji konta bankowego, która polega na przelaniu 5 zł na

konto Kokosa. Następnie należy zgodzić się na sprawdzenie

danych w InfoMonitorze i KRD. Możliwa jest też weryfikacja

telefonu i weryfikacja naszego konta na Allegro, dzięki czemu

po wystawieniu aukcji będą wyświetlane statystyki naszego

konta. Aktualnie trwa promocja i Kokos nie pobiera prowizji.

Kokos.pl stawia na bezpieczeństwo – wnioskowana kwota

pożyczki dzielona jest między kilku pożyczkodawców,

tak by kwota jednorazowo udzielonej pożyczki między dwiema

osobami nie była większa niż 500 złotych i nie mniejsza niż 50

złotych. Każda osoba ma rating, który zależy od terminowych

spłat bądź zainwestowanej kwoty. Na każdej aukcji przedsta-

wiany jest także stan finansowy pożyczkobiorcy, dzięki czemu

możemy ocenić czy warto pożyczyć właśnie tej osobie. Ponadto

pożyczkobiorca ma możliwość ubezpieczenia pożyczki. Kokos

współpracuje także z firmą windykacyjną.

Tyle jeżeli chodzi o ogólne informacje, teraz to co najciekaw-

sze, czyli co z tego ma inwestor.

Kokos uniemożliwia zawarcie między użytkownikami umów

z oprocentowaniem przewyższającym dozwolone w polskim

prawie odsetki czyli czterokrotności stopy lombardowej.

Od 28 stycznia 2009 r. stopa zwrotu z inwestycji może zatem

wynosić nawet 23% w skali rocznej.

Przedstawię to na przykładzie:

Pożyczkobiorca określił oprocentowanie na okres 6 miesięcy

na 10% (czyli 20% w skali roku). Maksymalnie możemy zain-

westować 500 zł i tyle właśnie postanowiliśmy włożyć. Opro-

centowanie liczone jest od kapitału na okres kredytowania,

a zatem razem po 6 miesiącach otrzymamy 550 zł, czyli brutto

zarobimy 50 zł. Należy pamiętać o podatku Belki, który

wynosi 19% od zysku – w naszym przypadku po zaokrągleniu

10 zł. Netto zysk wyniesie więc 40 zł.

Porównajmy to teraz do lokaty. Polbank oferuje sześciomie-

sięczną lokatę oprocentowaną na 6,5% w skali roku. Mini-

malna kwota to 500 zł, czyli tyle samo ile zainwestowaliby-

śmy w Kokosie. Po sześciu miesiącach dostajemy 516,47 zł.

Również w tym przypadku musimy zapłacić podatek od zysku

z oszczędności, który w tym wypadku wyniesie po zaokrągle-

niu 3 zł. Netto zarobimy zatem 13,47 zł.

Inwestując w Kokosie zarobimy w tym wypadku aż 26,53 zł wię-

cej, prawie trzykrotność tego, co na lokacie! Pamiętajmy także,

że pożyczając pieniądze co miesiąc dostajemy ratę, którą znów

możemy zainwestować.

Podsumowując, pożyczki społecznościowe to bardzo dobry

sposób na dywersyfikację portfela. Przy uważnym ocenianiu

pożyczkobiorcy ponoszone przez nas ryzyko nie będzie duże,

a potencjalne zyski bardzo atrakcyjne.

Zarejestrować można się pod poniższym linkiem:

http://www.rentier-blog.pl/redirect/kokos/

Dlaczego warto zarabiać

na pożyczkach społecznościowych?

Idea pożyczek społecznościowych (ang. social lending) powstała w 2005 r. Polega ona na skupieniu

ludzi, którzy mają nadwyżki finansowe i chcą je zainwestować i ludzi, którzy chcą te pieniądze poży-

czyć. Pożyczkobiorca lub pożyczkodawca określa na jakich warunkach zaciągnie lub udzieli pożyczki,

a po podjęciu decyzji wszystkie formalności zawierane są za pośrednictwem serwisu. Sam serwis

zarabia głównie dzięki pobieranym prowizjom. Pierwszą firmą, która zaoferowała tego typu usługi

była brytyjska Zopa (Zone of Possible Agreement).

Marcin Samsel

http://www.rentier-blog.pl,

background image

millionaire magazine

|

27

W

iele osób jedzie przez pół Polski aby uczest-

niczyć w takim wydarzeniu. Tym razem

Cashflow day odbędzie się w Toruniu

w Wyższej Szkole Bankowej we współpracy

ze Studenckim Klubem Cashflow, który

powstał w tym roku akademickim. Władze WSB bardzo

ochoczo przystały na pomysł organizacji takiego wydarze-

nia. Nie będzie ono może aż takie huczne jak to zorganizo-

wane przez Leszka Narlocha (wspominam akurat o nim bo to

to samo województwo), ale to też dlatego, że jesteśmy głównie

nastawieni na przybycie licealistów z toruńskich szkół. Chcemy

położyć nacisk na promowanie przedsiębiorczości u możliwie

jak najmłodszych osób. Rozwijać u nich inteligencje finan-

sową, pokazać drogę do osiągnięcia przychodu pasywnego.

Uczyć przez praktykę a nie długą nudną naukę. Toruński

Cashflow day odbędzie się już w tym miesiącu w Toruńskiej

Wyższej Szkole Bankowej. Postaramy się, aby spotkanie było

interesujące: mało wykładów, dużo grania, ciekawe dysku-

sje wszystko po to żeby jak najlepiej dotrzeć z informacjami

do naszych odbiorców i uświadomić im jak ważne jest posia-

danie wiedzy finansowej. Choć cashflow jest ogólnie bardzo

popularny to wśród licealistów niestety często możemy zaob-

serwować niechęć do jakichkolwiek inicjatyw dodatkowych,

poza szkołą. Nauka kojarzy się tylko ze szkołą a jakakolwiek

dodatkową wiedzę młodzi ludzie uważają za niepotrzebną.

Miejmy nadzieje ze właśnie poprzez takie imprezy uda nam

się to zmienić.

Warto wspomnieć również i innym wydarzeniu które odbyło

się 8 lutego w siedzibie Instytutu Praktycznej Edukacji w miej-

scowości Osielsko pod Bydgoszczą. Było to szkolenie dla lide-

rów klubów cashflow poprowadzone przez gości ze Stanów

Zjednoczonych Rona Salwadora i Kellym Ritchie To kolejny

profit dla którego warto promować tę grę i kolejne spotkania

z bardzo ciekawymi osobami – innymi polskimi liderami

i szkoleniowcami z za wielkiej wody.

Tak dużo się dzieje, więc pamiętajcie - wystarczy tylko chcieć!

Niestety tak jak wspomniałam niektórzy nie doceniają możli-

wości stwarzanych dookoła, a szkoda. Chociaż mam nadzieje,

że tym którzy czytają nasze artykuły i są choć odrobinę zwią-

zani z Fundacją KCBE nie trzeba tego mówić. Wam wystar-

czy dać okazję a Wy ją od razu wykorzystacie, prawda?

Cashflow

Agata Malinowska

http://cashflow.elixxir.info

Gra cashflow jest coraz bardziej popularna w Polsce. Cashflow day to spotkanie obecnych i przy-

szłych fanów gry cashflow. Impreza ta organizowana jest coraz częściej w różnych klubach w całym

kraju. Jest to okazja do spotkania wielu ciekawych osób myślących podobnie i chcących wydostać

się z wyścigu szczurów. Cashflow day to najlepszy sposób na osiągniecie inteligencji finansowej.

A

ga

ta M

al

in

ow

sk

a

background image

28

|

millionaire magazine

E

konomia i finanse

W

byciu przedsiębiorczym, w całej tej ideolo-

gii wolności finansowej właśnie chodzi o to,

aby jak najwcześniej przejść na emeryturę.

Aby jak najszybciej wypracować tyle pienię-

dzy aby starczyło do końca życia, a gdyby

te pieniądze jeszcze na nas zarabiały to by było jeszcze lepiej.

Pytanie brzmi więc czy sami sobie poradzimy ze swoja eme-

ryturą lepiej czy gorzej niż Państwo. Zanim na to odpowiemy

warto przyjrzeć się trochę historii.

Idea systemu ubezpieczeń emerytalnych taki jak dzisiaj mamy

powstał w drugiej połowie XIX wieku. Wtedy to powstała

idea, aby Państwo miało obowiązek opiekować się ludźmi,

którzy nie potrafią poradzić sobie w życiu. Kanclerz Otto

von Bismarck stworzył więc system ubezpieczeniowy, który

znamy dzisiaj. Ludzie odprowadzali więc część swoich docho-

dów w zamian mieli obietnicę, że na stare lata Państwo będzie

im wypłacało emeryturę.

Wprowadzenie takiego systemu to były żniwa dla polityków,

gdyż ludzie przeważnie nie dożywali wieku emerytalnego.

Przez wiele lat do budżetu Państwa tylko wpływały pienią-

dze. Ogromne ilości pieniędzy wpływały, a nie było powodu

dla którego te pieniądze by wypływały z budżetu. W efek-

cie wpłacone pieniądze zostały przeznaczone na zbrojenia

i w ten sposób została sfinansowana w dużej części zarówno

pierwsza jak i druga wojna światowa.

Pracujący będą nadal pracować

czyli trudna prawda o nowych emeryturach

Kiedy tylko trochę „skręciłem” ze standardowej ścieżki budowania kariery, a więc szkoła, studia,

dobra praca, awanse i być może emerytura to wszyscy dookoła zaczęli mnie nawracać. Wszyscy

dookoła zaczęli mnie przekonywać, że warto pracować, aby kiedyś przejść na emeryturę. Co do

tego wszyscy byliśmy zgodni, ja tylko chciałem na tę emeryturę przejść w wieku 25 lat, oni polecali

mi standardowy system emerytalny po 40 latach pracy w wieku 60 lat, to cała różnica.

M

at

eu

sz A

tro

sz

ko (

at

ro

sz

ko

) | w

w

w.

sx

c.h

u

background image

millionaire magazine

|

29

W Polsce system emerytalny tzw. „ZUS” powstał w 1934 roku

i podobnie jak w Niemczech przez wiele lat pieniądze tylko

do niego wpływały. U nas jednak idea była nieco inna. Zebrane

pieniądze były przeznaczane na odbudowę kraju, budowę fabryk

i różnych przedsiębiorstw, oczywiście no bo jakże inaczej - Pań-

stwowych. Idea była bliższa ideałowi. Zebrać pieniądze, zain-

westować w fabryki i przemysł, a ten w przyszłości sfinansuje

emerytury dla osiągających wiek emerytalny osób.

Dochodzimy do czasów bardziej nam współczesnych. Do cza-

sów gdzie medycyna i wiele podobnych dziedzin stoi na pozio-

mie wyższym niż kiedykolwiek i ciągle rozwija się w drastycz-

nym tempie. Do czasów, gdzie ludzie zaczynają pobierać należne

im emerytury i o dziwo dzięki rozwojowi techniki coraz więcej

osób dożywa wieku emerytalnego, a więc koszty świadczeń

socjalnych dla Państwa rosną.

Państwo ma więc dwie drogi. Albo podwyższyć wiek emery-

talny, aby było mniej emerytów, narażając się na protesty ludzi,

albo zwiększyć składkę emerytalną. Wybrano tę drugą opcję.

No ale jak podwyższy się składkę emerytalną to także będą pro-

testy? Politycy, aby ratować swoje tyłki przed bankructwem sys-

temu emerytalnego ubiegli się do kreatywnej księgowości. Zro-

bili tak, że płacimy de facto więcej, ale ciągle taki sam procent

dochodów. W jaki sposób?

Aby pracodawca mógł zapłacić pracownikowi 2000 zł to dodat-

kowo musi jeszcze 1600 zł przeznaczyć na wszelkie podatki

związane z jego pracą. To 1600 zł to podatki takie jak docho-

dowy oraz właśnie na „ZUS”. W 1992 roku wprowadzono tzw.

ubruttowienie dochodów. Czyli podział dochodów na brutto,

netto itp. Co to spowodowało? Jeżeli chodzi o wysokość podatku

dochodowego nic to nie zmieniło, a jeżeli chodzi o podatki

na „ZUS” zmieniło się dużo. Ciągle płaciło się tyle samo procent

jednak od kwoty około 20% wyższej.

Dzięki temu zabiegowi zyskano dużo pieniędzy od podat-

nika i odłożono na później nieuniknione bankructwo systemu

emerytalnego.

Po pewnym czasie problemy finansowe powróciły i specjaliści

przygotowali kolejną kreatywną księgowość. Wprowadzono

zupełnie nowy system, który został nazwany reformą systemu

emerytalnego.

Jak wiemy system „ZUS” działa tak, że ci co dzisiaj pracują

wpłacają składkę, która jeszcze tego samego dnia jest przeka-

zywana do dzisiejszych emerytów. Nic więc dziwnego, że ludzie

niechętnie patrzyli na cały system. Postanowiono więc stworzyć

Otwarte Fundusze Emerytalne, a więc system do którego wpłaca

się pieniądze, te pieniądze fundusz się inwestuje i z zysków jest

wypracowana emerytura. Zupełnie tak jakbyśmy sami oszczę-

dzali poprzez np. lokatę w banku i otrzymywali od wpłaconych

pieniędzy procent. Ale oczywiście jest haczyk ...

Zgodnie z ustawą Otwarte Fundusze Emerytalne nie mogą

tych pieniędzy inwestować za granicą, nie mogą ich inwesto-

wać także w nieruchomości, a muszą inwestować w obligacje

skarbu Państwa. W efekcie 60-80% pieniędzy które wpłacamy

do OFE to obligacje skarbu Państwa.

Teoretycznie wszystko gra, jednak gdyby się temu przyjrzeć

to pieniądze, które Państwo zyskuje poprzez sprzedaż obligacji,

zbliżoną kwotą dofinansowuje ZUS i wypłaca emerytury obec-

nym emerytom. Jest więc dokładnie tak samo jak kiedyś tylko

w innym opakowaniu!

Drugi haczyk jest w obligacjach. Tak zgadza się, na emery-

turę oszczędzamy, oszczędzone pieniądze pożyczamy państwu

poprzez obligację i mamy w zasadzie pewny ZYSK. A dla-

czego obligacje są tak pewnym zyskiem? Ano dlatego, że gdyby

Państwu brakło pieniędzy może on podwyższyć podatki

i zebrać taką kwotę aby oddać. Co więc w efekcie Państwo

nam mówi? Odkładajcie pieniądze na emeryturę kupujcie obli-

gacje i my wam zapłacimy odsetki od tych obligacji. A jeżeli

nas nie będzie stać (a to jest najbardziej prawdopodobne) to obie-

cujemy zabrać wam w postaci nowych podatków tyle, aby star-

czyło na to aby wam oddać! Paranoja.

Od reformy minęło sporo czasu. Od 2009 wypłacane są pierw-

sze pieniądze pochodzące z OFE dla pierwszych emerytów.

Dokładnie 6 lutego 2009 została wypłacona pierwsza emerytura

„po reformie” wynosiła ona 23 złote i 65 groszy! Wynosiła tyle

gdyż kobieta która oszczędzała w OFE zgromadziła tylko 6 tys.

zł kapitału. No ok, nie była najmłodsza jak zaczęła odkładać

w przymusowym OFE. Ale chwila. Wchodzę na stronę PKO,

największego banku w Polsce w którym mam konto i czytam

że u nich lokata roczna to 6%, inne ambitniejsze banki dają wię-

cej. Łatwo policzyć że 6 tys. na lokacie 6% daje 360 zł rocznie,

a to daje 30 zł miesięcznie. Głupia lokata jest skuteczniejsza

niż cały ten system emerytalny! Gdzie tu logika?

Problem z emeryturami jest gdzie indziej. Polega on na tym,

że nie można alokować dochodu w czasie. Okazuje się, że oszczę-

dzamy na starość nie jedzenie, opał, odzież – ale papier (pieniądz,

obligacje, akcje itp.) i żywimy nadzieję, że papier ten da się łatwo

wymienić na wartości realne (powiększone o należny procent!).

Warto zrozumieć, że nikt oprócz Ciebie nie zatroszczy się lepiej

o Ciebie niż ty sam. Zgodnie z powiedzeniem, umiesz liczyć licz

na siebie, ja sam martwię się o pieniądze za które będę żył na eme-

ryturze. O wiele skuteczniejszym rozwiązaniem jest postawienie

sobie dalekosiężnego celu, aby w ciągu życia kupić dodatkowo

drugie mieszkanie np. w Warszawie. Mieszka nie to wartość

realna, które można potem zamienić na żywą gotówkę i wieść

spokojne życie emeryta.

Tylko czy jesteśmy na tyle ambitni aby ten cel sobie postawić?

Ambicja większości ludzi kończy się na dobrej pracy i mieszka-

niu w rodzinnym domu do końca życia.

To, że ja dobrowolnie zrezygnowałem z powszechnego systemu

emerytalnego nie znaczy, że o emeryturze nie myślę. Wręcz

przeciwnie, myślę cały czas i wszystko co robię, robię z myślą

o emeryturze, którą lubię nazywać wolnością finansową. Inni

ludzie cedują te myśli na państwo, ja je mam ciągle i to właśnie

one pchają mnie do ciągłego rozwoju i podejmowania kolejnych

przedsięwzięć.

Kamil Cebulski

background image

30

|

millionaire magazine

E

konomia i finanse

O

d tego skąd pochodzą Twoje dochody uza-

leżniona jest Twoja lokalizacja w kwadran-

cie. Każda z ćwiartek charakteryzuje inny

sposób myślenia i pozyskiwania pieniędzy

oraz stylu życia.

Pierwsza ćwiartka oznaczona została literką „P” – „Pracownik”,

to tzw. „pracownik najemny”, czyli osoba zatrudniona na etat.

Ludzie znajdujący się w tej części kwadrantu uważają, że praca

na etat jest bezpieczna, stała, na całe życie…

Jakże smutne jest to, że szczególnie osoby pokolenia naszych

rodziców uważają, że „jedyną drogą aby dobrze zarabiać jest

dobrze płatna praca, a żeby dostać taką, trzeba skończyć

dobre szkoły”. Tyle, że czas „stałej, ciepłej posadki państwo-

wej, w której niezależnie od tego czy się stoi czy się leży 2000

się należy” skończył się kilkanaście lat temu i aktualnie więk-

szość ludzi pracujących na etat jest niezadowolonych ze swojej

pracy, zarabia mało (nawet bardzo mało), jest wykorzystywana

przez swoich pracodawców. Oczywiście część z nich, w dal-

szym ciągu godzi się na to, bo rzekomo jest to „bezpieczne”,

ale jak może być bezpieczna praca, której posiadanie przez nas,

uzależnione jest od kogoś innego?! Przecież absurdem byłoby

twierdzić, że pracodawca najpierw zatroszczy się o dobro swo-

ich pracowników a dopiero potem o swoje.

Dzisiejszy rynek pracy jest przesycony młodymi, wykształco-

nymi ludźmi, w większości przypadków bez odpowiedniego

doświadczenia. Wymagania pracodawców rosną z dnia na dzień

w związku z rozwojem technologii, informatyzacją, zmianami

w stylach zarządzania itp. Wydłuża się również coraz bardziej

czas nauki, co powoduje skrócenie okresu aktywności zawodo-

wej. „Plan 40-letni” przestaje się sprawdzać. Po pierwsze dlatego,

że ludzie zmieniają pracę co kilka lat, szukając czegoś odpowied-

niego dla siebie, co pozwoli im się realizować, po drugie dla-

tego, że praktycznie żadne państwo nie jest w stanie utrzymać

na dzień dzisiejszy emerytów. Musisz być świadomy/-a, że prze-

chodząc na emeryturę otrzymasz 30-40% swojego ostatniego

wynagrodzenia… o ile w ogóle otrzymasz…

Jeśli pracujesz na etacie przemyśl, jak długo jeszcze masz zamiar

powierzać swój los komuś innemu?

Kolejne pole jest oznaczone literką „S” – „Samozatrudniony”,

oznaczający osobę, która ma swoją własną jednoosobowa dzia-

łalność lub jest właścicielem małego biznesu (np. murarz pracu-

jący na własny rachunek, który zatrudnia w swojej firmie jeszcze

jednego murarza, malarza i elektryka). Może to być np. lekarz

z prywatną praktyką, fryzjer, kosmetyczka, prawnik itp. Osoba

taka oczywiście jest swoim własnym szefem, jednak jedynym

sposobem na to aby mogła więcej zarobić jest zwiększenie przez

nią liczby godzin pracy. Osoby takie chowają się za pozorną nie-

zależnością, podczas gdy tak naprawdę boją się zaufać innym

ludziom i stworzyć większy biznes. Uważają, że nikt nie zrobi

pracy tak dobrze jak oni sami.

„B” – „Businessman”, czyli człowiek, który posiada swój własny

biznes, liczący powyżej 500 pracowników. Zatrudnia on ludzi,

często zdolniejszych i z większą wiedzą niż on sam, którzy wyko-

nują wszystkie prace. Sam zajmuje się jedynie zarządzaniem.

Są przynajmniej trzy możliwości na to aby mieć swój własny biznes:

Pierwszą z nich jest otwarcie tradycyjnej spółki. Aby to zrobić

potrzebny Ci: pomysł, kapitał, wykształcenie, miejsce, pracownicy,

produkty, rynek, klienci, a dodatkowo koncesje, licencje, zezwo-

lenia… Potem czekają Cię zmagania z konkurencją, globalizacją,

recesją, administracją państwową, księgowością, zmianami prze-

pisów prawnych, bankowcami itd.… Brzmi zachęcająco, co?

Drugim sposobem jest otworzenie franczyzy, czyli wykupie-

nie licencji na prowadzenie biznesu znanej firmy, np. otwarcie

restauracji Mc Donald’s, sklepu „Zara” itp. Na starcie potrzebu-

jesz właściwie jedynie ogromnego kapitału (rzędu kilkuset tysięcy

złotych), aby móc korzystać z nazwy, logo, metod prowadzenia

działalności, wiedzy technicznej i innych praw własności intelek-

tualnej lub przemysłowej oraz pomocy ze strony franczyzodawcy,

w zamian zyskując teoretyczne bezpieczeństwo. Niektórzy mogą

za dużą wadę uznać przymus prowadzenia działalności zgodnie

z koncepcją franczyzodawcy, któremu trzeba dodatkowo, co mie-

siąc wnosić opłatę właśnie za powyższe. W większości przypad-

ków jest ona niezależna od wielkości obrotu, ale wystarczająco

duża jeśli Twój obrót jest niewielki. Jednym słowem ZERO inno-

wacji i własnej kreatywności, działasz zgodnie z tym co karzą

ci zrobić, tyle, że na własnych śmieciach.

Pierwszy krok do niezależności finansowej

Aby stać się niezależnym finansowo trzeba najpierw zacząć myśleć jak człowiek bogaty. Niestety

system szkolnictwa przygotowuje nas do tego „jak być dobrym pracownikiem” nie ucząc zupełnie,

jak stać się właścicielem biznesu i inwestorem. Przekonania, które nam sprzedają nasi rodzice, nauczy-

ciele i wykładowcy sprawdzały się w minionej epoce. Teraz czas na zmianę myślenia! Schemat, który

widzisz po lewej to „kwadrant przepływu pieniędzy”. Robert Kiyosaki, autor książki o tym samym

tytule, dokładnie wyjaśnia w niej na czym ów kwadrant polega, w której jego części należy się znaleźć

oraz jak można to zrobić.

background image

millionaire magazine

|

31

Trzecia opcja to biznes w systemie MLM, idący śladem przed-

sięwzięć franczyzowych. Tu również zaczynasz od wykupienia

licencji na prowadzenie biznesu tyle, że zamiast płacić za nią kil-

kaset tysięcy złotych, wystarczy Ci z reguły od kilkudziesięciu

do maksymalnie kilkuset złotych. Wnosząc tzw. „opłatę wpi-

sową”, po wypełnieniu wniosku rejestrującego Cię jako konsul-

tanta/ dystrybutora w danej firmie, uzyskujesz prawo do sprze-

daży produktów, promowania ich i siebie oraz, co najważniejsze,

do budowy biznesu, poprzez zapisywanie kolejnych osób do Two-

jej struktury.

Marketing Sieciowy zrodził się w połowie ubiegłego stulecia.

Pionierami w tworzeniu zasad biznesu byli właściciele firmy

Amway. W latach 80-tych z Ameryki zaczął docierać również

na inne kontynenty. W Europie jako bazę do dalszej rozwoju

firm opartych o MLM wybrano Wielką Brytanię. Począt-

kowo był mylony z piramidą finansową, niektórzy nawet uwa-

żali, że firmy pracujące w oparciu o MLM to sekty. Jednak

w 1979 roku zapadł oficjalny wyrok w tej sprawie, który uznaje

MLM jako normalną, legalną formę prowadzenia biznesu.

Aktualnie jest uważany przez przywódców wielu państw jako

jeden z głównych sposobów walki z bezrobociem.

„W Ameryce, ojczyźnie network marketingu istnieje obecnie

około 2000 firm reprezentujących tą branżę, z czego około 300

jest zarejestrowanych w organizacji WFDSA (Word Federation

Direct Selling Associacion - Światowa Organizacja Sprzedaży

Bezpośredniej). Około 120 firm poruszających się w sprzedaży

bezpośredniej, multi level marketingu i network marketingu jest

notowanych na amerykańskiej giełdzie.

Neil Offen - prezydent Direct Selling Association of USA (Ame-

rykańska Organizacja Sprzedawców Bezpośrednich) w swojej

dorocznej mowie w roku 1998 prognozował, że w ciągu następ-

nych 10 lat 200 milionów ludzi będzie prowadzić swój własny,

mały biznes network marketingowy.

Czołowi znawcy branży i eksperci do spraw gospodarki stwier-

dzili jednomyślnie, że dotychczasowy rozwój networku będzie

się utrzymywał i dokonali wstępnych prognoz dotyczących

obrotów i prowizji:

dodane obroty całej branży network marketingu od roku 2002

do 2012 wyniosą 1 253 miliardy USD, z tego około 50%, czyli

626,5 mld USD zostanie wypłacone jako prowizje;

dodane obroty całej branży network marketingu od roku

2012 do 2022 wyniosą 2 788 mld USD, z tego około 50%,

czyli 1 394 mld USD zostanie wypłacone jako prowizje.

Godnym uwagi pozostaje fakt, że te ostrożne prognozy opie-

rają się na wartościach statystycznych z lat przeszłych i obec-

nych. Przy czym średni obrót pojedynczego współpracownika

networku zredukował się do 25%, a roczny wzrost do 50%.

Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć

(Demostenes)

Network marketing jest małym biznesem dla każdego, ale może

także stać się wielkim biznesem. To każdy sam decyduje o tym,

czy jego mały biznes będzie stanowił solidny dochód dodatkowy,

czy będzie jedynym źródłem dochodu z nieograniczonymi

możliwościami. Wszystko zależy od nastawienia do działania,

a przede wszystkim od chęci i zaangażowania. O tym, jaki

jest wizerunek przemysłu network marketingowego, decydują

menedżerowie pracujący w firmach network marketingowych

i sprzedaży bezpośredniej. Network marketing ucieleśnia naj-

prawdziwszą formę kapitalizmu. Odrobina wkładu własnego,

jakim jest czas i gotowość do pracy, a marzenia o wolności i nie-

zależności staną się rzeczywistością.”

Źródło: Network Magazyn, „Co musisz wiedzieć o nowym tren-

dzie gospodarczym - Network Marketingu” Agnieszka Janiga

Ostatnia ćwiartka oznacza „I” – „Inwestora”. „Osoby będące

w kwadrancie „I” cenią sobie finansową wolność. Inwestor lubi,

gdy zamiast niego pracują jego pieniądze. Inwestorzy inwestują

w wiele rzeczy. Mogą to być złote monety, nieruchomości, biz-

nesy, takie aktywa, ja akcje giełdowe obligacje czy fundusze

inwestycyjne. Jeśli twój dochód pochodzi z firmowej lub rządo-

wej emerytury i nie jest wynikiem twojej wiedzy o inwestowa-

niu – jest to dochód z kwadrantu „P”. A więc twój szef lub firma

płaci za lata twojej służby. Słownictwo inwestora jest następu-

jące: „Otrzymuję 20% z moich aktywów.” „Pokażcie mi finanse

firmy.” „Jaki jest koszt utrzymania tej nieruchomości?” (fragment

z książki „Szkoła Biznesu” R. Kiyosaki).

Odpowiadając na pytanie z tematu artykułu, pierwszym krokiem

do niezależności finansowej jest znalezienie się w odpowiedniej

części kwadrantu, czyli po jego prawej stronie. Jeżeli nie masz

wystarczającej wiedzy nt. inwestycji, ćwiartka B będzie na razie

tą idealną dla Ciebie. Powstaje jednak kolejne pytanie: Jak two-

rzyć biznes jeśli nigdy wcześniej się tego nie robiło?! I tu wycho-

dzi naprzeciw Twoim potrzebom Marketing Sieciowy, który

jest idealny do tego celu. Pozwoli Ci stworzyć biznes od pod-

staw, bez wcześniejszego doświadczenia ponieważ wszystkiego

nauczysz się w trakcie działania, z praktycznie zerowymi kosz-

tami. Więcej o MLM w artykule „MLM – dlaczego i dla kogo

to dobry biznes?” a póki co przeczytaj…

Co Robert Kiyosaki pisze o MLMie? Kilka cytatów ze „Szkoły Biznesu”:

„Marketing sieciowy milionom ludzi pozwala na przejęcie kon-

troli nad swoim życiem i finansową przyszłością.”

„Marketing sieciowy to system, który często nazywam osobistym

franchisingiem lub nie rzucającym się w oczy dużym biznesem

sieciowym, co jest, wg mnie, bardzo demokratycznym sposobem

tworzenia bogactwa. System jest otwarty dla każdego, kto wyka-

zuje chęć działania, zdecydowanie i wytrwałość.”

„Biznes związany z marketingiem sieciowym oferuje o wiele wię-

cej, niż tylko możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy.”

„Jeśli chcesz być bogaty powinieneś zajmować się swoim wła-

snym biznesem.”

„W marketingu sieciowym liderzy pociągają za sobą wszystkich

ludzi, podczas gdy w tradycyjnej firmie czy rządowej organiza-

cji promuje się tylko niewielu, cała zaś reszta ma się zadowolić

wypłacaną regularnie pensją.”

background image

32

|

millionaire magazine

E

konomia i finanse

„Jeśli twoją pasją jest przewodzenie poprzez nauczanie, wpływa-

nie na innych i inspirowanie ludzi do odkrywania świata obfi-

tości finansowej bez konieczności pokonywania konkurentów,

marketing sieciowy może być właściwym zajęciem dla ciebie.”

„W marketingu sieciowym wspaniałe jest to, że masz okazję sta-

nąć twarzą w twarz z obawami, radzenia sobie z nimi, pokona-

nia ich, a w efekcie kreowania postawy zwycięzcy.”

W pierwszej części cyklu dowiedziałeś się czym jest marketing

sieciowy, jakie są główne korzyści ze współpracy z firmami

MLM oraz dlaczego to dobry biznes właśnie dla Ciebie. Dziś

kolejny, niezwykle ważny temat, o którym nie sposób byłoby

nie wspomnieć a mianowicie odpowiedź na pytanie…

Jak społeczeństwo reaguje na MLM?

Wyobraź sobie, że właśnie zapisałeś się do jednej z firm dzia-

łających w Marketingu Sieciowym. Byłeś na prezentacji moż-

liwości firmy, której słuchałeś z wypiekami na twarzy, a kiedy

prowadzący zaczął rysować „kółka”, czyli sposób budowy Two-

jej grupy oczyma wyobraźni widziałeś już siebie w roli lidera.

Z entuzjazmem wracasz ze spotkania, z głową pełną marzeń

o sukcesie, który z pewnością odniesiesz, jeśli tylko zdecydujesz

się wykonać kroki, o których powie Twój sponsor (osoba, która

wprowadziła Cię do firmy). Spotykasz znajomych i zaczynasz

dzielić się z nimi możliwościami, które sam niedawno poznałeś.

Ponieważ nie jesteś jeszcze dobrze wyszkolony, nie zawsze wiesz

jak odpowiedzieć na pytania rozmówców. Zderzasz się z ich opi-

nią o biznesie w systemie MLM i… niestety najczęściej spoty-

kasz się z dezaprobatą i wyśmianiem.

Co wtedy zrobisz?

Mnóstwo początkujących adeptów MLM’u właśnie w tym momen-

cie rezygnuje i porzuca swoje marzenia o sukcesie, słuchając podpo-

wiedzi ludzi, którzy nigdy sami nie współpracowali z żadną firmą

MLM. Tylko nieliczni, wbrew negatywnym opiniom najbliższych

zaczynają działać i budować swoją sieć dystrybucji. Świadomość

tego na jakie reakcje powinieneś być przygotowany, pomoże

Ci przezwyciężyć opór z jakim się prędzej czy później spotkasz.

Reakcje rozmówców na MLM są przede wszystkim zależne

od grupy społecznej, do jakiej oni „należą”…

Co o MLM mówią:

Przedsiębiorcy i właściciele biznesów?

1.

Ta grupa ludzi uważa MLM za świetne źródło dochodów.

Traktuje marketing sieciowy jak biznes, który może bardzo

pomóc w osiągnięciu niezależności finansowej. Ponieważ

przedsiębiorcy znają trudy tworzenia firmy, organizowania

pracy zespołów, na co dzień mają do czynienia z problemami

wynikającymi z posiadania tradycyjnego biznesu, niezwykle

cenią ludzi zajmujących się MLM’em, bo zdają sobie sprawę

z możliwości rozwoju jakie ta forma działalności daje.

Osoby, które chcą tworzyć swój biznes, ludzie otwarci

2.

na nowe wyzwania, lubiący poznawać nowe rzeczy i widzący

się w roli właścicieli biznesów?

Tacy ludzie chcą się przekonać na własnej skórze jak działa

MLM i odnieść sukces, więc z entuzjazmem patrzą

na wszystkie możliwości jakie przed nimi stoją, a prze-

szkody traktują raczej jak wyzwania, którym należy stawić

czoła, i które są świetnym wstępem do nabycia nowych

umiejętności i doświadczenia. Chętnie dołączą do Twojego

zespołu, bo widzą w tym szansę na realizację swoich wła-

snych celów.

Reszta społeczeństwa, czyli ok. 95% ludzi, których spoty-

3.

kasz na swojej drodze?

Niestety nie ma zielonego pojęcia na czym polega

MLM i wymyśla różne teorie na ten temat. Z nie-

wiedzą wiąże się też sceptyczne podejście i niechęć,

ale o tym za chwilę.

Do negatywnie nastawionych możemy zaliczyć oczywiście

takich, którym „nie wyszło”, tzn. kiedyś współpracowali z firmą

MLM, usłyszeli, że „nic nie muszą”, ale że będą zarabiać.

Potem stara prawda „bez pracy nie ma kołaczy” po raz kolejny

się sprawdziła, więc zrezygnowali z działalności. Oczywiście

winny okazał się „system” a nie oni i brak jakichkolwiek działań

z ich strony (jak chociażby uczestnictwo w szkoleniach). Teraz

radzą wszem i wobec „lepiej się w to nie baw”, „i tak ci nie wyj-

dzie”, „ja już w tym byłam i mi nie wyszło, więc szkoda two-

jego czasu”… Niestety większość z tych osób idzie na łatwiznę

i nie przyznaje się nawet przed samym sobą, że ich zaangażowa-

nie było praktycznie zerowe i to dlatego ponieśli klęskę.

Poza tymi „nieudacznikami” jest cała rzesza ludzi, którzy

być może zetknęli się z MLM’em ze słyszenia, „ktoś gdzieś kie-

dyś był” i opowiedział, „znajomej nie wyszło” itp. Dlatego ludzie

ci najprawdopodobniej gdy usłyszą , że dołączyłeś do firmy

MLM wyśmieją Cię na dobry początek. Dowiesz się od nich,

że firma oszukuje, że na pewno nic nie zarobisz, że tak się

nie da, itp. Podziel się jeszcze z nimi entuzjazmem i marzeniami,

które chcesz zrealizować, a krytykę masz jak w banku: „Czym

Ty się zajmujesz? Znajdź sobie poważna pracę!” albo „Ucz się,

masz maturę, studia etc.!” itp.…

Jednak kiedy odniesiesz swoje pierwsze sukcesy i poczujesz

się pewniej, ludzie wokół Ciebie nieco przystopują z krytyką

- zobaczą, że nie da się Ciebie stamtąd „wyrwać”, więc zaczną

z obojętnością spoglądać na Twoje działania, na to co robisz,

jak robisz i jakie efekty uzyskujesz. Niektórzy nawet pójdą

krok dalej i zapytają na czym polega Twoja praca, aż w końcu

zrozumieją i zaakceptują, że właśnie taki sposób na biznes

wybrałeś, więc dadzą Ci spokój. Z pewnością pojawią się i tacy

w tym gronie, którzy mimo wcześniejszej niechęci, w końcu

dołączą do Twojego zespołu…

Najważniejsze abyś zrozumiał i zaakceptował, że w większości

przypadków spotkasz się z ludźmi z trzeciej grupy, którzy będą

próbowali ściągnąć Cię na ziemię. Oczywiście możesz mieć wąt-

pliwości dotyczące słuszności Twojego wyboru, jeśli będziesz spo-

tykać się z niechęcią ze strony innych i odmowami, ale najważniej-

sze to odpowiednio przygotuj się na taki stan rzeczy: z pewnością

siebie idź do przodu, proponuj kolejnym osobom współpracę

i nawet jeśli usłyszysz „nie” ponawiaj swoją propozycję do skutku.

Tylko postępując w ten sposób odniesiesz sukces w MLM.

background image

millionaire magazine

|

33

Co najbogatsi mówią o MLM?

Donald Trump będąc gościem znanego telewizyjnego show

Dawida Lettermana został zapytany przez swojego gospo-

darza: co byś zrobił, gdybyś wszystko stracił i musiał zacząć

od początku? Donald Trump bez wahania odpowiedział,

że znalazłby dobrą spółkę MLM i rozpoczął pracę. Publiczność

zgromadzona na widowni zaczęła gwizdać, on jednak popatrzył

na widownie i poważnie odpowiedział: „Dzięki temu ja jestem

tutaj na górze, a wy tam na dole!”

Robert T. Kiosaki, Sharon L. Lechter autorzy książki Bogaty

ojciec, Biedny ojciec, w swojej książce „SZKOŁA BIZNESU

- dla tych, którzy lubią pomagać innym”, piszą z kolei: „Gdy-

bym miał wszystko rozpocząć od nowa, zamiast budować biz-

nes w starym stylu, zbudowałbym biznes oparty na marketingu

sieciowym.” „Najbogatsi ludzie na świecie budują sieci (konsu-

menckie), pozostali są przygotowywani do szukania pracy”.

Czy Marketing Sieciowy to piramida finansowa?

Marketing wielopoziomowy (z wikipedia.pl), inaczej zwany

MLM (ang. multi-level marketing) - również marketing sie-

ciowy. Marketing to przekazywanie produktu lub usługi

od usługodawcy do odbiorcy. Wielopoziomowy to termin odno-

szący się do systemu wynagrodzeń pobieranych przez osoby,

które sprawiają, że dostarczany jest dany produkt lub usługa.

MLM polega więc na budowaniu organizacji, w której mnóstwo

osób sprzedaje niewiele, bądź też nie sprzedaje wcale produktów,

a jedynie kupuje je dla siebie. Bardzo często ten system mylony

jest ze sprzedażą bezpośrednią (od której znacznie się różni -

nie musimy sprzedawać), bądź też z piramidą finansową która

jest nielegalna (bo w piramidzie żaden produkt ani usługa nie jest

przekazywana, stąd nielegalność takiej organizacji). Przykładem

firmy marketingu wielopoziomowego jest Amway oraz kanadyj-

ska Akuna z ziołowym suplementem Alveo. Firm działających

na podobnych zasadach jest na świecie o wiele więcej. W Polsce

szeroko znane są Oriflame - od 2006 roku w Polsce na pierw-

szym miejscu wśród firm działających w systemie MLM, Rain-

bow, Zepter, OVB Allfinanz, FM Group, czy NOVISION

i wiele innych. MLM to nie tylko sprzedaż towarów, ale i usług

(w tym telekomunikacyjnych). Do firm zajmujących się dys-

trybucją usług telekomunikacyjnych posiadającą pokaźną ilość

klientów należą między innymi ACN (prefiks) i M&M Network

(WLR i BSA).

Definicję MLM już znasz, czas więc byś dowiedział/-a się, czym

jest piramida finansowa?

Piramida finansowa (z wikipedia.pl) - struktura finansowa, wzo-

rowana na marketingu wielopoziomowym i często z nim mylona;

określana także jako sprzedaż lawinowa.

Piramida finansowa ma pozornie identyczną strukturę co piramida

sprzedaży. Zyski węzła nie pochodzą jednak ze sprzedaży towarów

lub usług, a praktycznie w całości z wpłat wpisowego wnoszonego

przez nowych członków struktury, pozyskanych przez węzeł i węzły

potomne. Na piramidzie finansowej zyskują tylko osoby, które znaj-

dują się u jej szczytu i wystarczająco wcześnie do niej dołączyły.

Olbrzymia większość uczestników piramidy na niej traci.

W Polsce wiele szkód wyrządziły piramidy finansowe Skyline

(nie mylić z amerykańską organizacją kościelną o tej samej

nazwie), Tytan i ich pochodne.

W większości krajów świata, w tym w większości krajów Unii

Europejskiej, sprzedaż lawinowa jest nielegalna. W Polsce orga-

nizowanie bądź kierowanie systemem sprzedaży lawinowej jest

czynem nieuczciwej konkurencji zagrożonym karą pozbawienia

wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Różnica między Marketingiem Sieciowym a piramidą finansową

jest, jak wynika z powyższego, wyraźna i jasna, gdy tylko zechce

się dokładnie zapoznać z obydwoma pojęciami. W MS otrzymu-

jesz prowizję od wielkości sprzedaży grupy, piramida finansowa

opiera się na wypłacie pieniędzy za to, że inna osoba dołącza-

jąca do struktury zapłaci ogromne wpisowe i co kluczowe jest

nielegalna.

Co zrobić, by odnieść sukces prezentując możliwości firmy,

z którą współpracujesz?

Przede wszystkim bądź świadomy reakcji z jakimi możesz

się spotkać. Dostosuj sposób prezentacji do grupy ludzi, z jaką

rozmawiasz. Czasem warto zorganizować kilka spotkań indy-

widualnych, na których będziesz mieć lepszą możliwość rozwiać

wątpliwości drugiej strony, niż robić jedną prezentację, na którą

zaprosisz kilkanaście osób, zwłaszcza jeśli w MLM’ie stawiasz

pierwsze kroki. Takie indywidualne podejście do rozmówcy

pozwoli Ci na zbudowanie lepszego kontaktu a w konsekwen-

cji da bazę do szczerej rozmowy, poznania potrzeb i dopasowa-

nia rozwiązań (które to potrzeby Twego rozmówcy zaspokoi

właśnie rozpoczęcie współpracy z Tobą ;)). Oczywiście entu-

zjazm, pewność siebie i profesjonalny wygląd są taką podstawą,

że o nich nie wspomnę. Warto też skorzystać z rad sponsora,

który zapewne pomoże Ci w przygotowaniu i poprowadze-

niu spotkania z zaproszonymi przez Ciebie osobami. Również

na szkoleniach będziesz zdobywać cenne informacje, dzięki któ-

rym rozbudujesz swój biznes. Jednak podstawą Twojego sukcesu

jest Twoje przekonanie, że sukces odniesiesz!

Magdalena Bienia

Cecha porównawcza

Piramida finansowa

MLM

Źródło zysków

Zysk za wprowadzenie kolejnej osoby

do struktury. Najwięcej zarabiają

ludzie będący na szczycie piramidy.

Zysk z osobistej i grupowej sprzedaży produktów. Każdy otrzy-

muje należny procent od wykonanego obrotu. Premie najpierw

wypłacane są osobom na najniższych poziomach. Jeżeli dwie osoby

znajdują się na tym samym poziomie sponsor nie otrzyma premii

za konsultanta, który jest na tym samym poziomie co on.

Produkt

Brak produktów do sprzedaży

Sprzedaż towarów (najczęściej kosmetyki i suplementy diety)

lub usług (np. finansowe, telekomunikacyjne)

Charakter prawny

„ustawa o zwalczaniu nie-

uczciwej konkurencji" art. 17c

NIELEGALNA

Akceptowana prawnie

background image

34

|

millionaire magazine

E

konomia i finanse

Gra, która uczy zarabiać

Kredyt, rentowność sprzedaży, egzekucja długu…

Po takich hasłach większość z nas zmienia temat i już do niego

nie wraca.

Jak zatem przyjemnie przyswoić sobie podstawową wiedzę

ekonomiczną? Tak, aby dużo się nauczyć, a zarazem poznać

smak rywalizacji i poczuć się jak na Dzikim Zachodzie?

Zagrać w FARMERSÓW!!!

Na początku, żeby nie było nieporozumień, Farmersi.pl mają tyle

wspólnego z rolnictwem, co matematyka z jabłkami – można

uczyć dodawania na jabłkach i jak widać, można uczyć podstaw

ekonomii na bizonach, krowach i kukurydzy. Jak się jednak sami

szybko przekonacie, to nie krowy i kukurydza są głównymi boha-

terami tej gry. Główne role odgrywają tu podaż, popyt, koszty

produkcji, opłacalność eksportu i zdolność kredytowa. To wła-

śnie z tymi pojęciami przyjdzie się graczom zmierzyć, a nie jest

to wcale łatwe, gdyż przez gąszcz wirtualnego rynku przedzierają

się również inni gracze, a cel mają ten sam – zarobić jak najwięcej.

A że to akurat Dziki Zachód, to dodatkowo, od czasu do czasu,

słuszność

własnej

sprawy można wes-

przeć również rewol-

werem. Tak jak w rze-

czywistości, mamy

tu także zdarzenia

losowe – susze, napady

Indian, szarańcze –

są odzwierciedleniem

rzeczywistości, która

nas otacza, np. kra-

chów na rynku.

Farmerem

każdy

może zostać

Grać w Farmersów

może każdy i to za

darmo. Potrzebna jest

tylko przeglądarka

internetowa, otwarta

głowa i minimum

10 minut dziennie.

W grze wcielamy

się w postać farmera

na Dzikim Zachodzie, czyli na terytorium Ameryki Północ-

nej w latach 1832-1869. Naszym zadaniem jest handel dobrami

wyprodukowanymi na farmie oraz inwestowanie w ziemię,

bydło i nieruchomości. Rozbudowane rynki i możliwości

spekulacji sprawiają, że każda rozgrywka jest niepowtarzalna.

Dodatkowo rozgrywkę urozmaicają zdarzenia losowe oraz

walki kowbojów, których możemy zatrudnić i użyć do ataku

na farmy przeciwników.

Gra Farmersi jest grą turową. Przeliczenia mogą następować

co 5/10 minut oraz co 12 lub 24 godziny. Dostępnych jest ok.

50 miast, w których toczą się rozgrywki, różniących się para-

metrami rynków i liczbą graczy biorących udział w grze (od

2 do 18 jednocześnie). Wybierać można również spośród pię-

ciu różnych celów rozgrywki.

Oprócz rozgrywek standardowych, dostępny jest scenariusz

fabularny Wild West i Puchar Dzikiego Zachodu. Jeśli ktoś lubi

towarzystwo i czuje potrzebę bliższej współpracy, może dołączyć

do jednej z wielu drużyn i grać w trybie drużynowym, mając

na celu wynik całego zespołu, a nie tylko swój indywidualny.

Farmersi

Młodzież często traci masę czasu przed telewizorem lub grając w ogłupiające gry. Czy nie byłoby lepiej

spożytkować ten czas na rozwijanie umysłu? Naukę planowania, podstaw finansów, ćwiczenie logicznego

myślenia? A wszystko w formie gry, klarownie wytłumaczonej, w której nauka jest „przy okazji”.

background image

millionaire magazine

|

35

Gra dla niebojących się myśleć

Farmersi są grą dla ambitnych i jak głosi motto gry – „dla nie-

bojących się myśleć”. Nieszablonowy i rozbudowany sposób

rozgrywki jest rzeczywiście wymagający. Jednak przejrzyste

wprowadzenie i przyjazny interfejs sprawiają, że początkujący

bardzo szybko i bezboleśnie zrozumieją reguły gry.

Zanim podejmiemy grę z żywymi graczami, możemy potre-

nować w zadaniach z graczami automatycznymi. Choć prze-

ciwnikiem w zadaniach jest sztuczna inteligencja, to szybko

się one nie znudzą. Zadania tworzone są przez samych graczy

i dlatego wciąż ich przybywa, a każde wymaga indywidual-

nego podejścia i odnalezienia innego sposobu na wygraną.

Charakterystyczną cechą gry Farmersi jest jej ciągły rozwój.

Administratorzy gry wraz z graczami wciąż ulepszają grę,

wprowadzając nowe elementy. Zgrana i otwarta społeczność

graczy, przyjazna atmosfera na forum gry, redagowana przez

graczy gazetka Farmersi Times i okazyjnie organizowane

konkursy sprawiają, że na Farmersi.pl można przyjemnie spę-

dzić czas, również poza samymi rozgrywkami.

Zainteresowanych grą zapraszamy na stronę www.farmersi.pl.

Akcja gry toczy się w połowie XIX wieku – z czasem miasta

rozwijają się, a gry w nich stają się coraz bardziej złożone.

W scenariuszu Wild West gracz wybiera, czy chce walczyć

po stronie Indian, budowniczych kolei czy może hodowców

bydła.

Kolorowe wykresy ułatwiają analizę informacji. W Farmer-

sach, tak jak w szachach, mimo początkowo jednakowej

sytuacji wyjściowej, każda rozgrywka toczy się w innym kie-

runku, a wynik gracza zależy wyłącznie od podjętych przez

niego decyzji.

plusy minusy

+ niepotrzebna instalacja, do gry wystarczy przeglądarka

internetowa

+ walory edukacyjne gry

+ turowy charakter rozgrywek – nie potrzeba dużo czasu

+ mnóstwo urozmaiceń w grze, nierutynowy charakter gry

+ gracze grający za darmo mają takie same szanse

jak ci z abonamentem

+ brak natrętnych reklam - niektóre miasta dostępne są tylko

dla graczy z abonamentem

- pod przeglądarką IE wykresy nie zawsze prawidłowo

się wyświetlają

- potrzebny dostęp do Internetu

background image

36

|

millionaire magazine

Ż

yciorysy i biografie

C

zas oczekiwania na wiek dojrzały wlókł mi się

potwornie, w myśl powiedzenia, że przed 30.tką

dni mijają szybko, a lata powoli. Potem jest

odwrotnie. Nie mogłem się doczekać dorosłości i

matury. Nie miałem jakichś wielkich planów, choć

wiedziałem, że pójdę na studia. Przypadek zdarzył, że wybrałem

źle, ale wtedy akurat nie miało to większego znaczenia. W prl

każdy wybór kierunku studiów był zły. No, bo co to za różnica

czy byłeś lekarzem, chemikiem czy biologiem? Należało się ileś

tam tysięcy i jeśli nie miałeś układów partyjno - rządowych, to

wegetowałeś. Najlepiej powodziło się tym, którzy działali wbrew

systemowi; kradli, uczestniczyli w korupcji, czarnym rynku itp.

W każdy razie poszedłem na chemię na UJ. Dlaczego właśnie

tam? Otóż, na kilka dni przed maturą porządkowaliśmy labora-

torium chemiczne i ukradliśmy profesorowi garstkę sodu, żeby się

nim pobawić. Sód w zetknięciu z wodą robi dużo hałasu. Wypró-

bowaliśmy to u kolegi na werandzie; nastąpił wybuch i odłamek

szkła przeciął mi rogówkę prawego oka. Na szczęście oko zostało

zreperowane, a ja wyrosłem na chemika.

Pierwsze miesiące na uniwersytecie, a Jagielloński był pod tym

względem bardzo ortodoksyjny, były twardą lekcją życia. Inny

reżym, masa nowych zajęć i obowiązków, strach przed oblaniem

egzaminu, co było równoznaczne z usunięciem z uczelni, a przede

wszystkim chroniczny brak pieniędzy skutecznie odbierały chęć

do „wolnego życia”. Początek moich studiów, poza samą nauką

i wykładami, ograniczał się do udzielania korepetycji. Czegoż

ja nie uczyłem? W matematyce, fizyce i chemii panowała duża

konkurencja, tym bardziej, że rodzice poszukiwali studentów

– korepetytorów ze starszych lat. Musiałem więc wymyślić coś

ekstra. Zacząłem od lekcji języka angielskiego, który znałem

właściwie ze słyszenia, to znaczy z piosenek rockowych, z jakich

składał się repertuar XR-1. Korepetycje te nie tylko przynosiły

mi dochód, one mobilizowały mnie samego do nauki języka.

W obawie przed kompromitacją, uczyłem się angielskiego pil-

niej niż moi uczniowie, których przeważnie wyprzedzałem

o 3-4 lekcje. Prawdziwą żyłą złota okazał się jednak „rysunek

techniczny” wykonywany na zlecenie studentów architektury,

Politechniki Krakowskiej. Brałem od przyszłych architektów

zlecenie na wykonanie prac semestralnych czy nawet dyplomo-

wych, biegłem z nim do kreślarzy Biprostalu (biuro projektów

hutniczych), inkasując za pośrednictwo (studenci myśleli, że to

ja rysuję) ok. 20 proc. wartości zlecenia. Uważam , że to było fair.

Pośrednictwo niesie ze sobą ważną rolę ekonomiczną, o czym

nieco później. Mimo to architekci się na mnie zemścili, projek-

tując osiedle Ursynów, na którym przyszło mi wiele lat później

mieszkać. Ilekroć patrzyłem na koślawą konstrukcję mojego

boku przy Cybisa 8, jego odrażającą brzydotę i brak funkcjonal-

ności czułem na sobie wzrok moich studentów z krakowskiego

wydziału architektury.

Pod koniec pierwszego roku studiów, pod wpływem presji zbliża-

jącej się sesji egzaminacyjnej, z korepetycji musiałem zrezygnować.

Tym bardziej, że kolega z roku, Julek, odkrył nową żyłę złota, jaką

stał się skup używanych skryptów i podręczników akademickich.

Kupowaliśmy za grosze książki zniszczone, które po poddaniu

renowacji u introligatora, były sprzedawane z kilkusetprocento-

wym zyskiem studentom albo antykwariuszom. Niestety, Julek był

zbyt gadatliwy, w nasze ślady poszło wkrótce zbyt wielu kolegów,

w efekcie nasza stopa zysku spadła poniżej poziomu satysfakcji, a

co gorsza, z rynku znikły właściwie wszystkie chodliwe tytuły.

I wtedy wpadłem na pomysł kupowania tytułów niechodliwych.

Był to mój skromny udział w praktyczne zastosowanie teorii, nie-

jakiego Johna Maynarda Keynesa, która w owych czasach, dzisiaj

zresztą też, uchodziła za kompas gospodarczy świata.

Lord Keynes, jak wiadomo, proponował pracę dla samej pracy, np.

jedna grupa robotników wykopuje rów, druga go zasypuje. Dzięki

pracy włożonej w kopanie i zasypywanie rowów, mimo iż majątku

z niej nie przybywało, a dokładniej: ubywało, jedni i drudzy mieli

dochód, przy pomocy którego uruchamiali (rzekomo) popyt na

dobra produkowane przez innych. A oto jak wyglądał keyne-

sizm w moim wydaniu: wpadła mi w ręce np. analiza jakościowa

Vogela, niepraktyczna cegła, której nikt do niczego nie potrzebo-

wał („kopanie i zasypywanie rowów”). Od czego jednak jest mar-

keting. Julek, Jacek, Staszek, Wiesiek – razem i osobno - chodzili

przez kilka dni po krakowskich antykwariatach pytając o...analizę

Vogela (napędzając tym samym popyt). Potem robiliśmy przerwę i

pojawiałem się u antykwariuszy ja, z dwoma, trzema kupionymi za

grosze Vogelami, oferując je na sprzedaż (podaż). Umotywowani

sztucznie stworzonym popytem antykwariusze książkę chętnie

kupowali, my zaś dzieliliśmy się zyskami. W ten sposób wprowa-

dziliśmy do obiegu kilkadziesiąt tytułów zapomnianych i nikomu

niepotrzebnych podręczników akademickich. Nie było to żadne

oszustwo, a jedynie ożywienie popytu na dobra nie cieszące się

wzięciem. Dokładnie to, co proponuje Keynes, którego receptą na

sukces gospodarczy jest tworzenie popytu za wszelką cenę. Gwoli

sprawiedliwości dodam, że w przypadku nikomu niepotrzebnych

podręczników akademickich, koszty tego popytu pokryli krakow-

scy antykwariusze. W tym miejscu chciałbym ich za to przeprosić,

choć w dużym stopniu sami są sobie winni. Gdyby byli bardziej

profesjonalni i czujni, nie nabraliby się na nasz „sztuczny popyt”.

A zresztą, moje grzechy są niczym w porównaniu do spustoszeń,

jakie dokonała Keynes w gospodarce amerykańskiej, niemieckiej

czy np. polskiej. Tworzenie sztucznego popytu poprzez tzw. pro-

gramy walki z bezrobociem kosztowały narody setki miliardów

dolarów. Cóż to jest w porównaniu do tych kilkuset złotych, na

jakie naciągnęliśmy krakowskie antykwariaty?

Działania te miały jednak ograniczoną skalę, wzmagając równo-

cześnie czujność antykwariuszy, toteż, ledwie znalazłem się na

Jak zostałem milionerem

autobiografia Jana Fijora c.d.

background image

millionaire magazine

|

37

Jan Fijor

II roku studiów – bo na I roku obowiązywał zakaz – ruszyłem

do punktu przydziału pracy przy Studenckiej Spółdzielni Pracy

„Żaczek”, działającej przy krakowskim uniwerku. Tam bowiem

była akcja i pieniądze.

O zarobkach w „Żaczku” krążyły po akademiku legendy. Kilku

spółdzielczych bossów miało z niej własne samochody. Jadali i

pijali w orbisowskiej Cracovii, chodzili eleganccy i wyniośli, jak

studenci z Afryki, w garniturach, pod krawatem, co w owych

czasach było przejawem ekstrawagancji i synonimem wielkiego

świata. Dla nas najważniejsze jednak było to, że kręciły się wokół

nich najpiękniejsze dziewczyny. Z powyższych powodów „Żaczek”

był nie tylko miejscem zarabiania pieniędzy, lecz czymś w rodzaju

country clubu – organizacji zapewniającej prestiż, pozycję i szansę

na sukces. Jak wiele wysiłku wymagało wejście do tego układu,

przekonałem się już przy pierwszym zleceniu.

Jako debiutant nie spodziewałem się cudów.

- Masz szczęście, jest sprzątanie po malarzach – powiedział spół-

dzielniany dystrybutor, Czesio, wieczny student prawa, kładąc

nacisk na „po malarzach”, co miało podkreślić atrakcyjność roboty.

Kamienica przy Kanoniczej miała cztery piętra i pamiętała czasy

Kazimierza Wielkiego. Nie wiem, jak wyglądała przed remontem,

ale malarze pozostawili w niej po sobie pobojowisko. Rozbite

kawałki szkła, wdeptane w posadzkę i zmieszane z klejem resztki

farby, tynk, błoto – słowem dramat. Tym bardziej, że – zanim

ja się tam pojawiłem - lokatorzy chodzili po tym błocie przez

ponad miesiąc. Dowiedziałem się też, że nie jestem pierwszym

„Żaczkiem” jaki usiłował zmóc dominującą w prl technologię

malowania ścian. Spędziłem na klatce dwa bite dni i zrozumia-

łem, że to nie przypadek, iż nikt przede mną jej nie wysprzątał.

Usunięcie śladów malowania wymagało bowiem nadludzkiego

wysiłku i – przy oficjalnie obowiązujących stawkach godzino-

wych - było kompletnie nieopłacalne. W trzeci dzień, z bólem

krzyża, serca i łzami w oczach, poddałem się. Podjąłem posta-

nowienie, że mam gdzieś takie harowanie i rezygnuję z kariery

spółdzielcy studenckiego. Formalnie powinienem teraz poinfor-

mować spółdzielnię, że zaniechałem pracy i oddać zlecenie, aby

ktoś inny mógł je kontynuować. W przeciwnym razie groziło mi

skreślenie z listy członków spółdzielni, zanim cokolwiek bym w

niej zarobił. Mimo to, z jakichś irracjonalnych powodów z tym

zwlekałem. Dwa tygodnie później, wychodząc z pobliskiego

budynku rektoratu poczułem silną potrzebę odwiedzenia kamie-

nicy przy Kanoniczej. Nie miała ona (ta potrzeba) żadnego racjo-

nalnego uzasadnienia, a mimo to nie potrafiłem jej się oprzeć.

Wchodzę, oczom nie wierzę. Zamurowało mnie. Nie, no chyba

się pomyliłem. Wyszedłem, sprawdziłem numer, zadzwoniłem

do dozorczyni; ta sama dozorczyni, ten sam mrok na klatce scho-

dowej. Wszedłem powtórnie, pobiegłem na czwarte piętro, do

góry, w dół chyba ze trzy razy. Musiałem się uszczypnąć, żeby

uwierzyć. Klatka była porządnie posprzątana, śmieci usunięte,

posadzka umyta, szyby też. Myślałem, że może dozorczyni stra-

ciła cierpliwość i posprzątała, ale ona też o niczym nie wiedziała.

(A może udawała?) Pytałem napotkanych lokatorów; nikt nie był

w stanie określić nawet kiedy klatka została posprzątana. Byli

pewni, że ja to zrobiłem. Do dzisiaj nie wiem co wtedy zaszło. Po

wypłacie kupiłem dozorczyni kwiaty. Na wszelki wypadek. No,

bo jeśli nie ona, to kto? Cud? Na pewno jednak zagadka, której

współczesna nauka nie potrafi rozwikłać.

Jeszcze tego samego dnia, trochę z chciwości, ale bardziej chyba

z ciekawości, poszedłem do kierownika ADM (Administracja

Domów Mieszkalnych) sprawdzić, czy podpisze mi wykona-

nie zlecenia, czy nie. Podpisał bez słowa. Dwa miesiące później

otrzymałem za nie pieniądze. Była to dla mnie ważna lekcja

życia. Po pierwsze, zrozumiałem, że nie należy się poddawać

zanim naprawdę nie zostaną wyczerpane wszystkie możliwości

(włącznie z ingerencją sił nadprzyrodzonych) i nie stwierdzimy,

że szansy na powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia na pewno nie

ma. Po drugie, że zjawiska irracjonalne mają w procesie produkcji

równie ważny udział, co fakty materialne. Po trzecie wreszcie, że

nie liczy się ten kto ciężko i bezpośrednio pracuje, lecz ten, kto

potrafi pracę odpowiednio sprzedać.

Czy to był podręcznikowy przykład wyzysku? Chyba nie. Nikogo

nie oszukałem, nie wykorzystałem. Może Opatrzność nie chciała

abym się zniechęcił? Tym bardziej, że już wkrótce czekały mnie z

Jej łaski kolejne ambitne zadania: asystent zecera, „czwarty do bry-

dża”, korepetytor z niemieckiego, języka którego nie znam, szpieg

na zlecenie żony niewiernego męża, nie mówiąc o dziesiątkach

innych drobnych zleceń w rodzaju: mycie butelek w rozlewni wina,

ładowanie wagonów śrutem ołowianym, zakopywanie padniętych

zwierząt itp. Im cięższe było to zajęcie, tym bardziej przybliżało

mnie do wrót świata przedsiębiorczości, choć w owym czasie

określało się go raczej innymi terminami: spekulacja, wyzysk,

prywaciarstwo. Źródłem złej opinii na temat przedsiębiorczości

była ludzka zazdrość i propaganda o wyzysku człowieka przez

człowieka, dawałem się na nią nabrać dopóki sam nie spróbowa-

łem zostać wyzyskiwaczem.

Staszek K., dzisiaj profesor uniwersytetu, ale wtedy ubogi student

chemii, kolega z roku otrzymał „interesujące” zlecenie; ładowanie

worków z sodą kaustyczną w starym krakowskim Solvayu, tam

gdzie w czasie wojny pracował Karol Wojtyła, a teraz mieści się

nowoczesne centrum handlowe; przy wyjeździe z Krakowa do

Zakopanego. Praca była koszmarna. Słup pyłu sodowego spada-

jącego z wysokiego silosu z dużą prędkością rozsiewał wokół pył,

który wciskał się w oczy, w uszy, do nosa, do gardła, szczypał,

dusił, krztusił. Nie pomagały maski, zabezpieczenia, wentylatory.

Zarobki też nie były wysokie. Za 8 godzin dziennie dostawaliśmy

netto prawie 100 zł. (wtedy ekwiwalent 1 dolara). Z początko-

wej grupki 10 pakowaczy, po tygodniu pracy zostało nas dwóch

i to wyłącznie dlatego, że praca ta gwarantowała równocześnie

zaliczenie wakacyjnej praktyki przemysłowej; dwie pieczenie

na jednym ogniu. Po miesiącu poprosiliśmy jednak o stosowne

zaświadczenie z zamiarem definitywnego odejścia z Solvaya. To

nie była praca dla nas.

Dla kierownictwa firmy perspektywa naszej rezygnacji okazała

się prawdziwym ciosem. Dyrektor miał łzy w oczach. Prosił,

apelował, w końcu widząc naszą determinację zaproponował, że

za każdy dzień pracy dostaniemy od Solvaya ekstra, pod stołem,

po 50 zł. Łącznie więc 150 zł dziennie, z czego 50 zł dostawali-

śmy zaraz po zakończeniu dnia pracy, co było silnym bodźcem.

Tym bardziej, że spółdzielnia potrącała ponad 30 proc. zarob-

ków dla siebie, a co gorsza, wypłacała je w dwa, trzy miesiące

po zakończeniu pracy. Poza tym, zlecono nam znalezienie do

pracy dodatkowych 10 pakowaczy na takich samych warunkach.

I wtedy w naszych umysłach zaświtał genialny, jak się potem

okazało, pomysł prywatnego przedsiębiorstwa działającego w

ramach spółdzielni.

background image

38

|

millionaire magazine

Ż

yciorysy i biografie

Daliśmy do radiowęzła w akademiku ogłoszenie, że jest dobra i

stabilna praca, zarobek 100 zł dziennie, przy czym 50 zł wypła-

camy od razu, resztę za miesiąc. Zgłosiło się 12 chętnych. Zamiast

więc samemu pakować, ograniczyliśmy działalność do buchalterii

i kontroli jakości wykonywanej pracy. Dzięki temu byliśmy nie

tylko wypoczęci, ale ponadto nasze dochody wzrosły do 500 zł

dziennie. Było to więcej niż zarabiał główny księgowy najwięk-

szego zakładu w Polsce, Huty Lenina. Otarliśmy się wtedy o ten

dyskretny urok burżuazji; Budafok, nowe levisy, boeuf strogonoff

we Francuskim i Cracovii, upojne noce w towarzystwie pięknych

kobiet. W Spółdzielni też inaczej na nas patrzyli, zwłaszcza po

tym, jak zaczęliśmy zlecenia załatwiać sobie sami.

O kimś takim, jak my wtedy, Amerykanie mówią, że „wygląda jak

milion dolarów” i choć nie mieliśmy aż takich aspiracji, najważniejsze

było nasze dobre samopoczucie; byliśmy studentami – biznesmenami,

w owych siermiężnych czasach prl to była prawdziwa rzadkość.

Utarło się powiedzenie, że pieniądz robi pieniądz, i to jest fakt,

ale jeszcze częściej pieniądz przyciąga pieniądz. Wkrótce potem

Staszek załatwił (jego kuzyn był dyrektorem firmy) wielkie zle-

cenie z nowohuckiego Elektromontażu: mycie szyb i szklanych

świetlików (okna w dachu). Szkłem pokryte były dachy hal pro-

dukcyjnych Elektromontażu. Problem w tym, że nie myto ich

od powstania firmy, to jest od 1955 roku. Szkło miało kolor rdzy.

Właściwie było już samą rdzą. Czyszczenie metodą klasyczną –

woda, środki chemiczne, żyletka, szmata – nie wchodziło w grę.

Przetestowaliśmy taki świetlik – szybę „metr na metr” czyściliśmy

prawie trzy godziny. Przy stawce netto 12 zł za metr kwadratowy

groziło nam bankructwo. Już nie pamiętam, kto wpadł na ten

pomysł, Staszek czy ja, w każdym razie trafiliśmy do szklarza.

Domyślacie się? Tak. Metr kwadratowy nowych szyb, wraz z

wyjęciem starej szyby, kosztował niespełna 6 zł, zarabialiśmy 100

proc. czyli 6 zł na metrze. Co przy powierzchni ponad 5000 m.

kw. dawało...Każdy sobie może policzyć. I to bez pracy. Szklarz

robił za nas wszystko. Takie to były paradoksy prl. Muszę zazna-

czyć, że regularne stawki za pracę w spółdzielni nie była wcale

takie korzystne. W normalnych warunkach mycie 1 m. kw. szyby

kosztowało niewiele, brutto 3,70 zł. Dopiero kreatywna kalkula-

cja, czyli uwzględnienie: współczynników utrudnienia, pracy na

wysokości, współczynnika nadmiernego zabrudzenia, dodatku za

pracę w terenie odosobnionym, za dojazdy do pracy, za zabezpie-

czanie miejsca pracy, środki myjące, czyszczące, skrobanie meta-

lem, posiłek regeneracyjny, mleko i dziesiątki innych „składników

cenowych” prowadziły do zadowalającej stawki. Na tym się trzeba

było znać. Tego nikt nas nie nauczył. Ślęczeliśmy godzinami

nad cennikami, ustawami, uchwałami, by tę pożyteczną wiedzę

poznać. Naszym sprzymierzeńcem był system.

Wiedza – mawiali kolejni sekretarze partii - była kluczem do

dobrobytu, a studenci jej przyszłymi kapłanami. Normalny pry-

waciarz dostałby za coś takiego wyrok, w najlepszym razie domiar,

my byliśmy nietykalni. Aby nie przekroczyć ustawowego limitu

zarobków, jaki w prl obowiązywał, niewiele ponad tysiąc złotych

miesięcznie, „wynajmowaliśmy” od naszych kolegów ich ksią-

żeczki pracy. Było to możliwe, bo większości z nich nie chciało się

pracować. Czy to coś złego, że my mieliśmy inicjatywę, a oni nie?

Formalnie byliśmy przestępcami, ale tylko dlatego, że obowią-

zujący wówczas system karał za inicjatywę. Na wszelki wypadek

staraliśmy się nie rzucać w oczy. Nasza firma jednak rosła w siłę, a

my żyliśmy dostatniej. Prawdziwe żniwa miały dopiero nadejść.

Najsilniejszą stroną naszej grupy była właśnie kreatywna wycena

zleceń. Wykorzystywaliśmy w tym celu wszystkie nieżyciowe

przepisy, odgórną regulację cen, a także inne absurdalne pomy-

sły obowiązującego wtedy systemu. Krakowska firma Telpod,

taki polski Intel epoki lamp i tranzystorów, zatrudniła nas do

mycia i sprzątania gigantycznego placu fabrycznego (5900 m. kw.

powierzchni). Dyrekcja, chcąc się przypodobać Gomułce, ogłosiła,

iż aktyw młodzieżowy zakładu, w czynie społecznym, wysprząta

dwa razy w miesiącu plac fabryczny. Raz wysprzątali, drugi raz

wysprzątali, potem zapał aktywu zgasł - wynajęto „Żaczków”.

W cenniku rutynowe sprzątanie placu fabrycznego nie powinno

kosztować więcej niż 4 ludzi po 8 godzin po 11 zł za godzinę.

Łącznie więc 352 zł. My braliśmy za to samo...7200 zł. Dwudzie-

stokrotnie więcej! Jak to możliwe? A no możliwe, bo my wykony-

waliśmy usługę p.t. mycie i sprzątanie posadzki betonowej (1,20

zł za m. kw.), zarabiając w trzech po ok. 400 zł za godzinę. Czy-

ściliśmy plac fabryczny z kurzu, a Telpod z pieniędzy. I gdyby nie

karygodna głupota jednego z kolegów, który – pod naszą nieobec-

ność, w czasie wakacji - zawyżył i tak już niebotyczny rachunek o

200 proc., psa z kulawą nogą by to nie obchodziło. Dopiero kiedy

nasz wakacyjny zastępca przedstawił rachunek na ponad 20 tys. zł

za jeden dzień pracy, ktoś ze Spółdzielni Studenckiej zaalarmował

dyrekcję Telpodu i komitet zakładowy, które ten „czyn społeczny”

przerwały. Niestety, dobór partnerów w interesach – z wyjątkiem

Staszka, który był wtedy wiernym i szlachetnym druhem - nie był,

i nadal nie jest moją silną stroną.

Mimo tych wszystkich sukcesów, po zakończeniu studiów podję-

liśmy pracę „jak pan Bóg przykazał”, to jest na posadzie. Staszek

poszedł na uczelnię, ja na nauczyciela do szkoły średniej. I chociaż

pracowaliśmy na dwóch etatach, bo wciąż rozpierała nas energia,

nasze miesięczne zarobki przekraczały o kilkadziesiąt złotych to,

co zarabialiśmy na jednym „myciu i sprzątaniu posadzki betono-

wej” w krakowskim Telpodzie. Na drabinie dochodów był to spa-

dek znaczny, ale nie rozpaczałem.

Takie hasło propagował w czasach prl znany piosenkarz i poeta,

Wojciech Młynarski. I trudno mu się dziwić. Stefan Kisielewski

uważał muzyków, a zwłaszcza estradowców za intelektualnie

niewydarzonych. Młynarski nie rozumiał przecież, że człowiek,

który robił swoje w systemie ogólnej niewydolności i marno-

trawstwa był szkodnikiem. Robienie swoje oznaczało bowiem

robienie sumiennie tego, co człowiekowi nakazano w ramach

absurdalnego „planu centralnego”. Produkowałeś kiepskie buty,

to twoim obowiązkiem – myślał Młynarski - było produko-

wać je przez bite osiem godzin, marnując energię elektryczną,

kleje, skóry i co tam jeszcze do tych butów dodawano. Byłeś

marnym lekarzem, to miałeś obowiązek leczyć, pardon, przyj-

mować w przychodni jak największą ilość pacjentów. Moim

zdaniem najpożyteczniejszymi jednostkami byli w prl ci, którzy

nie robili nic, albo ci, którzy działali na szkodę systemu czyli

zamiast robić „swoje” robili „dla siebie”. Jeśli prześledzić dzieje

ludzkości okaże się, że cały postęp zawdzięczamy nie temu, że

ludzie robili coś co miało służyć innym, lecz właśnie to co w

egoistycznych wyobrażeniach ich twórców, służyło wyłącznie

tym ostatnim. Tak się bowiem składa, a opisał to już w XVIII

wieku Adam Smith, że największe korzyści odnosi społeczeń-

stwo z ludzi, którzy działają z pobudek egoistycznych. Woj-

ciech Młynarski był jednak ulubieńcem i dumą władzy, chciał

więc swoimi tekstami zaskarbić sobie więcej sympatii, a władzy

background image

millionaire magazine

|

39

Jan Fijor

powodów do dumy. Zrobił swoje, czyli zadbał o siebie. Nie zna-

czy to broń Boże, że nie był dobrym i zgrabnym poetą. Kilka

jego piosenek weszło do kanonu polskiego kabaretu i salonu

piosenki literackiej.

Nie prawdą jest, że rynek w socjalizmie nie istnieje. Rynek, cho-

ciażby nie wiem jak go stłamsić, bez względu na system gospodar-

czy czy polityczny, prędzej czy później musi się ujawnić. Mędrcy

z biura politycznego uchwalili, że jajka będą po 50 groszy i były.

Tyle, że jajek (posłużyłem się tu przykładem z rynku żywnościo-

wego, ale faktycznie brakowało wszystkiego) nie można było

kupić. To znaczy można było, ale po wielogodzinnych polowa-

niach i oczekiwaniu w niekończących się kolejkach. Gdyby był

wolny rynek, cena jajka wynosiłaby, powiedzmy, 1,50 zł, i można

by ich kupić pod dostatkiem, tak jak się to robi dzisiaj. Kiedy jed-

nak ich urzędowa cena wynosiła 50 groszy, też kosztowały 1,50

zł – przy czym 1 zł to był koszt czasu i zdrowia marnowanego w

kolejce. Wszyscy w Polsce to wiedzieli, dlatego kombinowali, szu-

kając najkrótszej i najtańszej drogi do rynku, czyli do dóbr i usług.

Obok najprostszej, choć na pewno najtrudniejszej, jaką był czas,

czyli kolejka, droga do rynku wiodła poprzez: koligacje rodzinne,

przywileje partyjne i zawodowe, łapówki, prywatne bazary, kartki

żywnościowe i barter. Ja postawiłem na barter.

Barter był metodą powszechnie stosowaną przez tzw. profesjo-

nalistów. Mój przyjaciel, lekarz, Andrzej, celowo zatrudnił się na

wsi, gdyż w ten sposób miał pewność, że żywność, którą otrzy-

mywał od pacjentów w drodze wymiany - „zdrowie (pacjenta)

za życie (rodziny lekarza)” - jest świeża i zdrowa. W mieście

lekarze otrzymywali głównie drogie alkohole, które również

mogli wymienić na żywność, ale raz, że nie było pewności co

do jej świeżości, a dwa, że dodatkowy barter był tu pewnym

utrudnieniem. Częściej więc kończyło się na wypiciu barteru niż

na zjedzeniu go.

Gospodarka barterowa, w przeciwieństwie do oficjalnej posłu-

giwała się pieniądzem alternatywnym. Były nim: newralgiczne

usługi, takie właśnie jak usługi medyczne, umiejętności hydrau-

liczne, praca na stanowisku szatniarza czy wykidajły w lokalach

gastronomicznych, posada w radio, w tv, w spółdzielni mieszka-

niowej, i wiele innych. Problem w tym, że ja nie miałem się czym

z rynkiem wymieniać. Byłem początkującym dziennikarzem,

niczego pożytecznego nie umiałem i nikogo nie znałem. Miałem

wprawdzie trochę pieniędzy i mogłem korzystać z bazarów, ale

raz, że szkoda mi było na nie pieniędzy, a dwa, uważałem iż stać

mnie na bardziej wyrafinowane, a więc tańsze rozwiązanie. I w

końcu je znalazłem.

Lustrując bezskutecznie (w poszukiwaniu mebli) reprezentacyjny

salon stolicy tzw. Emilkę, podsłuchałem rozmowę telefoniczną

kierowniczki sklepu, w czasie której radziła się kogoś z rodziny,

gdzie powinna kupić wędliny na przyjęcie z okazji I komunii św.

swojej córki. I wtedy, być może za sprawą Ducha św. i tej komunii,

przyszedł mi do głowy sprytny pomysł. Po odłożeniu słuchawki,

podszedłem do kierowniczki i powiedziałem:

- Tak się składa, że pracuję w sklepie mięsnym i mogę pani

pomóc.

- Tak? – spytała z niedowierzaniem.

- Tak. Tym bardziej, że ja też mam swoje problemy. Na przykład,

żona uparła się na komplet Kon-tiki, którego nigdzie nie ma.

- Jak to nie ma! – wyrwało jej się – To znaczy od czasu dostajemy

te komplety...

Zapisałem więc na kartce listę „komunijnych” wędlin i mięs na

uroczystość, opracowując w myślach plan ich zdobycia. Nazajutrz

późnym rankiem, kiedy już wysprzedano całą dostawę 20 kg

mięsa i wędlin przypadających na ten dzień i sklep mięsny przy

Wilczej opustoszał, udałem się do kierownika placówki i nie owi-

jając w bawełnę powiedziałem mniej więcej tak:

- Córka kuzynki idzie do komunii. Ja pracuję w sklepie meblowym

i jeśli mi pan pomoże, to mogę się hojnie zrewanżować.

- Szkoda, żeś się pan nie pojawił miesiąc temu kiedy meblowa-

łem mieszkanie córce, ale zaraz...A pianina tam macie? Mogą być

używane.

- Oczywiście, że mamy – zablefowałem – pamiętając jednak, że w

rubryce „Sprzedam” w „Życiu Warszawy” od pianin aż się roiło.

Znalezienie instrumentu nie sprawiło problemu. Firma Węgiełka

zawiozła pianino do mieszkania córki kierownika sklepu mię-

snego, (n.b. zarobiłem na nim na czysto prawie tysiąc złotych),

nazajutrz odebrałem na zapleczu paczkę z produktami mięsnymi,

zaniosłem ją do Emilii, gdzie wpisano mnie na „specjalną” listę

oczekujących. W niespełna miesiąc później Kon-tiki, duma mło-

dych małżeństw prl, stały w moim skromnym mieszkanku na

Ursynowie. Nie to jednak było najważniejsze. Stworzyłem własny

pieniądz barterowy, dzięki któremu miałem względy zarówno w

meblowym, jak i w mięsnym. Obie branże należały do wrażli-

wego segmentu konsumpcyjnych niedoborów rynkowych prl.

Kiedy kierownik sklepu na Wilczej podpadł przełożonym i awan-

sował na kierownika biura socjalnego w zjednoczeniu, znając raz

sprawdzony schemat, mogłem go zastosować powtórnie. I uczy-

niłem to. Tym razem w odniesieniu do wyrobów gospodarstwa

domowego. Taki barter był nawet łatwiejszy. Meble kupuje się raz

na kilka lat, a odkurzacze, sokowirówki albo lodówki niemal nie-

ustannie. Wymieniałem je więc z kierowniczką sklepu mięsnego

przy Koszykowej. Ujemną stroną takiego barteru było pijaństwo,

które towarzyszyło zakupom. Cóż, nie ma nic za darmo.

Z ekonomicznego punktu widzenia moja działalność była całko-

wicie racjonalna. W podobny sposób działa George Soros, War-

ren Buffett czy nasz spekulant Jan Kulczyk. Wszyscy oni zarabiają

dzięki dostępowi do informacji (w moim przypadku była to znajo-

mość konkretnej osoby) czyli lepszej od innych znajomości rynku.

Przykładowo, dr Kulczyk wiedział, że akcjami TPSA interesuje

się francuski Telecom. Dowiedział się tego z prasy. Wiedział też,

również z prasy, kto będzie te akcje sprzedawać; minister skarbu

Kaczmarek. Przed Francuzami zablefował, że zna Kaczmarka,

przed Kaczmarkiem, że to on tych Francuzów na TPSA namówił.

Obie strony myślały, ze pośredniczy w transakcji, co więcej, zapła-

ciły mu za to pośredniczenie. Zarobił w ten sposób kilkadziesiąt

mln złotych. Nie ma w tym nic nielegalnego, tak jak nie ma nic

nielegalnego w pracy maklera, który lepiej od innych wie, gdzie

znaleźć ewentualnego inwestora. Mój zysk, w porównaniu do

tego co zarabia Soros czy Kulczyk, to pikuś. Zarabiałem jednak na

czasie. Zamiast zużywać go na stanie w kolejce, przeznaczałem na

inną, korzystniejszą dla mnie działalność minus czas zużywany

na dokonywanie barteru i spożywanie alkoholu z kierownikami

sklepów, które samozwańczo reprezentowałem. Zysk nie był wir-

tualny, a równał się różnicy między kosztem protein na wolnym

rynku a ich kosztem w sieci reglamentacji państwowej.

background image

40

|

millionaire magazine

b

iznes i praca

Z

apisaną kwotę zostaw tylko dla siebie, a ja opiszę

trochę o sobie, żebyś mógł sam wyciągnąć pewne

wnioski.

W pierwszej mojej pracy (nie licząc zbierania tru-

skawek, gdy byłem dzieckiem) zarabiałem 5zł

na godzinę. Pamiętam jak wtedy każda złotówka podwyżki

była bardzo pożądana i dlatego od samego początku chciałem

poznać się z jak najlepszej strony. Później w mojej karierze

było 10zł, 25zł. aż wreszcie, gdy piszę te słowa jest średnio

ok. 60zł/h. Dla niektórych być może jest to szczyt marzeń,

ale powiem Ci, że wcale nie jestem zadowolony z tego wyniku

i zacząłem zastanawiać się nad szukaniem pracy za 100zł/h!

I tutaj naszła mnie chwila refleksji. Po pierwsze jak pójdę

do roboty za 100 to stracę tą za 60, po drugie będę się musiał

po raz kolejny przekwalifikować. Mimo iż pracuję na pełny

etat to podejrzewam, że poświęcam więcej czasu na naukę

i rozwój niż niejeden dzienny student. Co gorsza doświad-

czenie z jednej pracy jest mało spokrewnione z inną i żeby

odnieść sukces często musiałem się uczyć zupełnie nowych

rzeczy. Czas najwyższy określić się jakie dochody i jaka praca

będą mnie satysfakcjonowały. Nie powinno być przecież tak,

że tracimy na coś czas co nie jest nam potrzebne.

Znam mnóstwo ludzi, którzy pokończyli studia i nigdy

nie pracowali w swoim zawodzie. Świadczy to, że stracili czas

i pieniądze! Niestety muszę się przyznać, że sam nie jestem

lepszy. Pamiętam jak zaraz po obronie uradowany pracodawca

dał mi w nagrodę 100zł miesięcznie podwyżki po to żeby

na drugi dzień otrzymać moje wypowiedzenie!!! (jak umiesz

liczyć to policz ile to jest na godzinę?) Czyli na dobrą sprawę

mój dyplom jeszcze mi się w życiu nie przydał, a liczyła

się wiedza zdobyta innymi sposobami.

Ile razy słyszałeś idź (lub poślij swoje dzieci) na taki a taki

kierunek (np. marketing, informatyka, czy inne modne), żeby

dostać dobrą pracę (i jak się później okazuje więcej absolwen-

tów niż zapotrzebowania na rynku). A ile znasz przypadków,

że ktoś poszedł na studia na jakiś dziwny kierunek, bo na swój

wymarzony się nie dostał? To tak jakbyś się spóźnił na pociąg

do Krakowa to pojechał sobie do Warszawy...

Dlatego też postanowiłem szukać teraz zajęcia, które da mi

min. 500zł na godzinę, a w przyszłości nie będzie mnie ogra-

niczać do osiągania jeszcze większych kwot. Użyj teraz swojej

wyobraźni, poświęć godzinę i wypisz wszystkie możliwe Tobie

sposoby na osiągnięcie takiego rezultatu. Później wybierz

sobie, które najlepsze byłoby dla Ciebie. Pamiętaj, że lepiej

poświęcić godzinę na planowanie niż później całe życie mieć

zmarnowane...

Nie martw się, pomogę Ci trochę:

artyści (aktorzy, piosenkarze itp.) – wątpię, żebym odkrył

w sobie kiedyś taki talent

stanowiska kierownicze w dużych korporacjach -

jak myślisz jak dużo kwalifikacji musiałbyś mieć, żeby

dostać się na takie stanowisko?

napisanie książki – (niektórzy nawet twierdzą, że Kiy-

osaki dorobił się na książkach, a nie na inwestycjach)

własny biznes – każdemu pracownikowi potrzebujesz

poświęcić 5h miesięcznie, a on w tym czasie jest dla Cie-

bie zarobić 500zł to wystarczy tylko 5 pracowników, żeby

udało się osiągnąć cel

inwestowanie w nieruchomości – wiele jest możliwości

zarabiania, ale załóżmy, że poświęcisz 100h żeby przygo-

tować się do tematu i zarobić 10 tyś, to zarobek na godz.

100zł. Ale może się tak złożyć, że zdobyte doświadczenie

z pierwszej inwestycji pozwoli w następnych zmniejszyć

czas i zwiększyć zyski...

biznes sieciowy – czyli każdy pod Tobą generuje dla Cie-

bie zyski i będą one zależały od tego jak dużą strukturę

zbudujesz...

Teraz czas żebyś zrobił swoją listę i wybrał coś dla siebie.

PS.

Pamiętaj, że od Ciebie zależy na jakich zarobkach się skupisz.

Możesz szukać podwyżki o 10 lub o 5000%. Ważne żebyś

się skoncentrował na celu, który chcesz osiągnąć.

Dominik Dworniczak

http://www.dominik.dworniczak.pl/kurs.php

Czy chciałbyś dostać podwyżkę?

Pytanie wydaje się być retoryczne?! Bo kto by nie chciał zarabiać więcej...
No dobra, ale powiedz mi ile byś chciał tej podwyżki? Weź kartkę i długopis i napisz ile chciałbyś zarabiać

na godzinę.

background image

millionaire magazine

|

41

Ź

le skonstruowane dokumenty aplikacyjne mogą

przekreślić naszą szansę na rozmowę kwalifika-

cyjną, nawet jeżeli należymy do grona najlepszych

pod względem merytorycznym kandydatów. Dla-

tego przystępując do procesu poszukiwania pracy,

tak istotne jest właściwe się do niego przygotowanie.

Konstruując dokumenty aplikacyjne, musimy pamiętać o tym,

że stanowią one naszą wizytówkę. To one właśnie są naszą pierw-

szą formę kontaktu z osobą potencjalnego pracodawcy. I to od nich

zależy, jakie wywrzemy wrażenie na osobie prowadzącej rekrutację,

a tym samym, czy zostaniemy zaproszeni do dalszego jej etapu.

Krok pierwszy – CV, czyli Curriculum Vitae

To właśnie na podstawie życiorysu pracodawca tworzy sobie

wyobrażenie o naszej osobie. To na podstawie jego treści

dokonuje oceny naszych kompetencji, umiejętności i dotych-

czasowych osiągnięć. I to właśnie na podstawie jego kilkuna-

stosekundowej analizy dokonuje wstępnej selekcji kandydatów,

których aplikacje będą dalej rozpatrywane.

Tworząc cv, warto zadbać o to, aby robiło ono naprawdę

dobre pierwsze wrażenie. Liczy się tutaj staranne wyselek-

cjonowanie informacji, czytelność i przejrzystość, logiczna

Rekrutacja bez tajemnic, część 1 – CV

Przystępując do poszukiwania pracy, musimy zdać sobie sprawę z tego, że jest to niezwykle złożony proces, który

wymaga od nas znacznej aktywności, cierpliwości oraz zaangażowania. Szukanie pracy to nie tylko znalezienie

oferty u interesującego nas pracodawcy i zaaplikowanie na nią. Szukanie pracy to umiejętność starannego wyse-

lekcjonowania informacji, które sprawią, że nasze dokumenty aplikacyjne nie zginą pośród setek innych nadesła-

nych aplikacji. To proces, w którym równie ważne co staranne rozplanowanie treści i informacji o posiadanych

kompetencjach, jest dopasowanie się do wymagań i oczekiwań potencjalnego pracodawcy.

Ju

st

yn

a F

ur

m

an

cz

yk (

ju

st4

yo

u) | w

w

w.

sx

c.h

u

background image

42

|

millionaire magazine

b

iznes i praca

i uporządkowana struktura oraz starannie dobrane zdjęcie

i formatowanie.

Tworząc cv, warto zastanowić się nad tym, z jakim pracodawcą

mamy do czynienia.

Dla jednego ciekawe i wyróżniające formy, np. graficzne,

mogą stanowić wyraz kreatywności i wyobraźni, dla innego

być pretensjonalne w odbiorze. Decyzję o przyjętej formie

warto uzależnić od oczekiwań konkretnej oferty, na jaką apli-

kujemy. Do działu marketingu możemy wykazać się odrobiną

kreatywności, działy bardziej oficjalne mogą preferować stan-

dardowe formy dokumentów aplikacyjnych.

Konstruując cv, musimy pamiętać o podstawowych informa-

cjach, jakie powinny być w nim zawarte.

Dane osobowe:

Nie powinniśmy podawać tutaj zbędnych informacji w postaci

stanu cywilnego czy liczby posiadanego potomstwa. Zadbajmy

o to, aby znalazły się tu niezbędne informacje. Są to: imię

i nazwisko, data urodzenia, adres, pod którym obecnie prze-

bywamy, telefon kontaktowy oraz adres e-mail w profesjonal-

nej, neutralnej formie.

Edukacja:

Informacje podajemy w formie achronologicznej, poczynając

od ostatnio zdobytego wykształcenia. Jeżeli zdobyta przez

nas specjalizacja lub temat napisanej pracy pokrywa się ze sta-

nowiskiem, na jakie aplikujemy, warto o tym napisać.

Podając wykształcenie, poprzestajemy na szkole średniej.

Doświadczenie zawodowe:

Doświadczenie zawodowe również wpisujemy w formie

achronologicznej. Przy sporym doświadczeniu warto skupić

się na informacjach istotnych z punktu widzenia stanowiska,

na jakie aplikujemy. Opisując swoje doświadczenie zawo-

dowe, nie wystarczy podać nazwy pracodawcy i zajmowanego

stanowiska. Warto sprecyzować tutaj charakter wykonywanej

pracy i zakres pełnionych obowiązków.

Umiejętności:

Wpisując swoje umiejętności, warto dokonać rzetelnej samo-

analizy. Nie wpisujmy raczej umiejętności, których nie posia-

damy, ponieważ może to zostać łatwo zweryfikowane podczas

rozmowy kwalifikacyjnej. Umiejętności pożądane to m.in.:

znajomość języków obcych oraz określenie poziomu tej znajo-

mości, znajomość obsługi komputera, prawo jazdy itp.

Zainteresowania:

Sztampowe zainteresowania w postaci słuchania muzyki

i czytania książek nie robią już chyba na nikim dobrego wra-

żenia. Warto wypisać tutaj zainteresowanie, które nas wyróż-

nia. Nie warto jednak tworzyć zainteresowań na siłę. Może

się zdarzyć, że napotkamy na pasjonata rzeczy, o której

tak naprawdę nie mamy pojęcia i nasze podane zainteresowa-

nie stanie się wyrazem naszej małej wiarygodności.

Napisanie dobrego życiorysu jest trudne, niezależnie, na jakim

etapie drogi zawodowej się znajdujemy. Pisząc cv, trzeba

nie tylko wybrać z dotychczasowych doświadczeń to, co prze-

kona do nas pracodawcę, ale również trzymać się zasad, które

wcale nie bywają łatwe i oczywiste.

Aby napisać dobre cv, warto posłużyć się dostępnymi w Inter-

necie gotowymi wzorami i szablonami. Takie możliwości ofe-

rują nam bezpłatnie strony poświęcone karierze i pracy oraz

serwisy rekrutacyjne. Pamiętajmy jednak, że pisząc cv, warto

skorzystać z zaprezentowanych tam wskazówek i wzorów.

Nie warto natomiast bazować na gotowych formach i powielać

powszechnie dostępnych szablonów.

Pamiętajmy, że cv stanowi naszą wizytówkę. Jest formą

naszego przekazu siebie skierowaną w stronę pracodawcy.

Nie traktujmy go zatem szablonowo. Poszukajmy natomiast

wskazówek i inspiracji, które pomogą nam stworzyć profesjo-

nalny i świadczący o naszej rzetelności dokument.

Magdalena Strzechmińska (Ojrzyńska)

strzechminska@gmail.com

background image

N

ie raz miałem taką sytuację, że byłem w danej

grupie i kiedy dołączyła do niej nowa osoba,

która była dosyć charyzmatyczna i otwarta,

to stawała się „panem sytuacji”. Cokolwiek

grupa chciała zrobić, to lider musiał być spytany

o zdanie. Jeśli nie był przekonany do pomysłu, to grupa automa-

tycznie rezygnowała z idei, natomiast jeśli był przychylny, to grupa

starała się zaspokoić pragnienie swojego pana. W takich chwilach

zawsze miałem pewną myśl: „Co on takiego robi, że wszyscy chcą

dla niego dobrze?” Zapewne nigdy bym nie odkrył tej tajem-

nicy, do czasu kiedy zacząłem zajmować się rozwojem osobistym,

a powód, dla którego napisałem ten artykuł, jest taki, że widzę,

jak ludzie mądrzy, obeznani w temacie mają problemy z interakcją,

dlatego odsłonię przed Tobą cechy, jakie powinien mieć lider, oraz

kilka rzeczy, które pomogą Ci w budowaniu wspaniałych relacji.

Zajmijmy się najpierw tematem cech charakteru lidera, ponieważ

rama (zbiór obecnie wykorzystywanych cech) sprawia, jak ludzie

Cię postrzegają, nawet jeśli posiadają fałszywy pryzmat cudzej

opinii. Najważniejsza jest asertywność, pewność siebie, komfort

oraz Power.

Każdą z tych cech można w sobie utworzyć i wbrew pozorom

nie jest to takie trudne, ponieważ asertywność możesz budować

poprzez mówienie stanowczych zdań przed lustrem, pewność

siebie, wygłupiając się publicznie (o tym innym razem), komfort

poprzez doświadczenie, czyli zacznij szukać sytuacji pozornie

stresujących Cię.

Pomogą w tym właśnie ćwiczenia na pewność siebie.

Ale ostatnią cechą lidera jest POWER. To właśnie on sprawia,

że ludzie postrzegają ciebie lepiej i dłużej.

Jeśli wiesz, na jakiej zasadzie działa budowanie raportu, to super.

Jeśli nie, to już ci omawiam.

Budowanie więzi między ludźmi można porównać do wypełniania

dwóch szklanek. Pierwszą z nich jest szklanka zainteresowania,

natomiast drugą jest szklanka raportu. Najpierw musisz napełnić

szklankę zainteresowania. Robisz to poprzez pokazanie siebie jako

osoby doświadczonej, zabawnej, o oryginalnym podejściu do życia

i różnych spraw. Szklankę raportu napełniasz poprzez przecho-

dzenie na sfery emocjonalne twojego rozmówcy. Krótko mówiąc,

przejście na głębsze tematy. ALE UWAGA! Jeśli zaczniesz

napełniać szklankę raportu wcześniej niż zainteresowania,

to cały wysiłek pójdzie na marne. Dlaczego? Ponieważ Twój roz-

mówca nie ma jeszcze odpowiedniego zaufania do Ciebie, żeby

się otworzyć. Tym wszystkim jest właśnie Power. Power wyróżnia

Cię na tle wszystkich.

Ale można również zrobić to nieco inaczej. Przytoczę tutaj bardzo

banalną technikę, o której wielu zapomina, a która daje bardzo inte-

resujące efekty. Kiedy wkraczasz do nowej grupy lub jesteś na jakimś

spotkaniu, gdzie nikogo nie znasz, to zawsze miej przy sobie

wizytówki. Podejdź do każdego po kolei, a następnie przedstaw

się, wręcz wizytówkę i wymień z każdą osobą parę zdań na temat,

czym się zajmuje itp. Głównie dotyczące jej osoby. Ale nie zapomi-

naj skromnie ująć również, kim Ty jesteś, ponieważ to również jest

bardzo ważne. Ale wiem z doświadczenia, że możesz mieć pew-

nego rodzaju opór, ponieważ niecodziennie podchodzisz do ludzi,

aby ich poznać. Taka już Polska natura, że wolimy żyć w zamknię-

tym świecie swoich starych znajomych. Ale jeśli złamiesz ten ste-

reotyp, to będziesz GOŚĆ, bo wyłamiesz się z przeciętności.

Dam Tobie teraz dowód, że podana powyżej strategia działa. Nie-

dawno dostałem list, aby zjawić się na sesji pewnej rady, gdzie miały

się odbyć wybory na różne stanowiska. Tak się złożyło, że byłem

jedną z niewielu osób, które znalazły się na sesji rady po raz pierw-

szy i nikogo praktycznie nie znały. Zaopatrzony w wizytówki pew-

nym siebie krokiem zmierzałem początkowo do radnych, z któ-

rymi się przywitałem, chwilę porozmawiałem i już wiedziałem,

z kim mam do czynienia. To trochę jak Speed Dating, co 2-4 minuty

zmiana partnera do rozmowy. Później odbyły się wybory na kilka

stanowisk, a następnie na moje – rzecznik prasowy. Miałem jedną

rywalkę, która podobnie jak ja przyszła po raz pierwszy i nikogo

nie znała. Wygłosiła mowę, w której opowiedziała o swoich osią-

gnięciach humanistycznych. Kiedy tego słuchałem, szczęka opadała

mi coraz niżej i niżej. Co ja, skromny ścisłowiec mogę konkurować

na takie stanowisko z humanistką z sukcesami. Wygłosiłem krótką

mowę na temat mojego kontaktu z mediami oraz tego, jaką wagę

mają słowa w moim życiu. Przytoczyłem słowa mojej mamy, która

powiedziała, że powinienem być awatarem – osobą, która reprezen-

tuje dane idee sobą. Co się okazało? Wygrałem ponad 75% popar-

ciem. I sam na siebie nie głosowałem, ponieważ uważam, że byłoby

to nieuczciwe. Dlatego widzisz, że ta technika działa.

Bądź szczery, ambitny, pewny siebie, czuj się komfortowo i miej

POWER!!! Dałem Ci narzędzie, a teraz przemyśl to i zacznij sto-

sować podane przeze mnie metody w praktyce.

CARPE DIEM

Jak stać się atrakcyjną ofertą?

Zastanawiałeś się czasem, dlaczego jedni ludzie są sprawni towarzysko i nie mają żadnych proble-

mów w nawiązywaniu kontaktów biznesowych? Co oni takiego robią, że wkraczając do nowej grupy,

od razu dostają przyzwolenie na bycie nieformalnym liderem?

Michał Jurkowski

millionaire magazine

|

43

background image

44

|

millionaire magazine

b

iznes i praca

A

by pomóc nam przedstawić temat, a nie być

powodem kompromitacji, prezentacja powinna

być skonstruowana według kilku zasad.

Przed stworzeniem prezentacji musimy poczy-

nić pewne przygotowania. Podstawową sprawą

jest zebranie materiałów na wybrany temat. Następnie należy

określić cel oraz odbiorcę, do którego jest adresowana. Wia-

domo, że inaczej będzie wyglądała prezentacja na spotkaniu

biznesowym, a inaczej w szkole.

Ważne jest również dopasowanie prezentacji do miej-

sca i czasu, w którym będzie przedstawiona. Skupiam

się tu bardziej na aspektach technicznych, czyli np. kolory-

styka zgodna z tematem, dopasowana do grupy docelowej.

Dodatkową pomocą będzie plan prowadzenia wystąpienia,

przygotowany w punktach i zapisany. Pozwoli to utrzy-

mać właściwy porządek i nie pominąć najważniejszych

zagadnień.

Poza tym: mając podczas wystąpienia kartkę z planem oraz

z najważniejszymi zagadnieniami, jesteśmy postrzegani przez

odbiorców jako osoby, które są przygotowane do wystąpienia.

Omówimy teraz założenia techniczne wykonania.

Pierwszym elementem jest struktura (układ) prezentacji.

Wyróżniamy tutaj dwie metody jej konstrukcji: układ liniowy

i rozgałęziony.

Prezentacja liniowa to przedstawienie na kolejnych slajdach

poszczególnych zagadnień do omówienia.

Prezentacja rozgałęziona to przedstawienie informacji w taki

sposób, by można było zapoznać się z wybranymi zagadnie-

niami, a niekoniecznie z całością. Nie jest tu istotna kolej-

ność slajdów, a nawigacja odbywa się za pomocą hiperłączy

(odnośników).

Na początku umieszczamy slajd tytułowy. Pozwala on poznać

temat prezentacji. Dodatkowo każdy kolejny slajd powinien

mieć swój tytuł. Ułatwi to poruszanie się wśród prezentowa-

nej treści.

Następna sprawa to rozmieszczenie elementów na slaj-

dzie. Generalna zasada jest taka, że odbiorca potrzebuje ok.

15 sekund na zapoznanie się z treścią slajdu. Ta ogólna

orientacja zachodzi automatycznie, więc slajd powinien

być tak zbudowany, by jak najbardziej ułatwić odbiór zawar-

tych na nim treści.

Tekst wyrównujemy do lewej lub justujemy, co zwiększa czy-

telność. Nie należy wyrównywać do prawej strony, bo ograni-

cza to możliwość percepcji. Zależy to od kierunku, w którym

czytamy, zwykle od lewej do prawej.

Wielkość czcionki powinna umożliwić jej odczytanie z dużych

odległości. Minimum to 20 pkt (punktów). Przy 24 pkt mamy

pewność, że wszystko jest czytelne.

Konsekwentnie trzymamy się ustalonych wartości, np.

dla wszystkich tytułów slajdów przyjmujemy jednakową

czcionkę o jednakowej wielkości. Inaczej powstaje chaos

i zostaje zakłócona hierarchia przedstawianych wiadomości.

Krój czcionki nie powinien być zbyt wymyślny. Najlepiej

prezentują się czcionki klasyczne, które występują w każdym

komputerze: Arial lub Times New Roman.

Kolejna istotna sprawa to kompozycja tekstu. Nie może

on być bezładnym ciągiem. Najlepiej zapisywać same hasła,

a nie rozbudowane akapity. Tekst powinien zajmować ok. 5-8

linijek. W przypadku obiektów graficznych (zdjęcia, sche-

maty, wykresy itp.) używamy maksymalnie sześciu na jednym

slajdzie i rozmieszczamy je regularnie. Brak uporządkowania

dekoncentruje odbiorcę.

Grafika ma wspomagać tekst, umieszczamy ją więc po pra-

wej stronie. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy omawiane jest np.

zdjęcie czy wykres, wówczas powinno zajmować miejsce cen-

tralne bądź z lewej strony.

Należy również ustalić i konsekwentnie stosować określoną

dla całej prezentacji kolorystykę (tło, czcionki itp.). Wykorzy-

stujemy maksymalnie 4 barwy – większa ich ilość dekoncen-

truje odbiorcę. Jeśli chcemy zaakcentować ważne informacje,

stosujemy kolory ciepłe (czerwony, pomarańczowy, żółty).

Prezentacje

Technologia rozwija się we współczesnym świecie bardzo dynamicznie i wielokierunkowo. Coraz częściej

w komunikacji wykorzystujemy efekty tego rozwoju: posługujemy się technologia cyfrową. Jednym ze spo-

sobów przekazywania informacji jest przygotowanie prezentacji multimedialnej. Wielu z nas musiało kie-

dyś taką przygotować.

background image

millionaire magazine

|

45

Informacje neutralne lub mniej ważne – kolory zimne (czarny,

szary, granatowy, niebieski, zielony). Jeżeli na slajdzie umiesz-

czamy wypunktowana listę, dobrą praktyką jest stosowanie

2-3 odcieni tego samego koloru naprzemiennie dla wszystkich

punktów – to zwiększa czytelność informacji.

Niebagatelną rolę odgrywa sprzęt, jaki wykorzystamy podczas

prezentacji. Jeżeli będziemy korzystać z projektora, wskazane

jest jasne tło. Ciemne tło stosujemy do prezentacji na małych

ekranach. Do tego dobieramy kontrastującą czcionkę.

Większość osób często wykorzystuje wszelkiego rodzaju

animacje, traktując je jako ozdobniki. Tymczasem powinny

one służyć pomocą w objaśnieniu omawianego zjawiska.

Imię i nazwisko autora umieszczamy na początku i na końcu

pokazu. Dane kontaktowe wystarczy podać na końcu prezen-

tacji. Jeśli chcemy umieścić logo i/lub imię i nazwisko na każ-

dym slajdzie, to należy pamiętać, by nie był to jego główny

element.

Na końcu, przed danymi kontaktowymi, podajemy bibliogra-

fię i źródła wykorzystane przy tworzeniu danego materiału.

Powyższe sugestie nie są niepodważalnymi zasadami, jednak

mogą być pomocne twórcom prezentacji w ich lepszym przy-

gotowaniu, a tym, do których są skierowane, w pełniejszym

odbiorze. Autor powinien tak opracować swoje wystąpienie,

by się z nim czuć swobodnie. Najczęściej potrafi sam dostrzec

usterki i odpowiednio je skorygować. Wymaga to kilkakrot-

nego przejrzenia całości i dopracowania szczegółów przed

publiczną prezentacją.

Nie wspominałem tutaj o narzędziach do tworzenia prezenta-

cji. Jest ich tak wiele, że każdy może wykorzystać takie, które

najbardziej mu odpowiadają.

Maciej Budzisz

Vi

ck

y S (

Vi

xs

) | w

w

w.

sx

c.h

u

background image

46

|

millionaire magazine

b

iznes i praca

P

rezentacja handlowa to podstawowy i najważniejszy

typ prezentacji. Podczas wystąpienia biznesowego

twoim zadaniem jest, aby poprzez prezentację korzyści

płynących z twojej oferty, zaspokoić bądź rozbudzić

potrzeby słuchaczy (potencjalnych klientów).

Dlaczego uważam, że prezentacja handlowa jest najważniej-

sza? Ponieważ wiąże się ze sprzedażą, a dokładniej, ze stwo-

rzeniem takich warunków, aby klient mógł dokonać zakupu.

Zdziwisz się, gdy zaczniesz zauważać, jak wiele prezenta-

cji handlowych jest wokół ciebie. Polityk, gdy wypowiada

się publicznie lub występuje w dyskusji, również sprzedaje

swój wizerunek, poglądy, postawę. Politykowi zależy na tym,

aby ludzie to kupili, popierając go w wyborach.

Profesjonalna prezentacja handlowa nie ma nic wspólnego

z przekonywaniem, namawianiem czy tak zwanym „wci-

skaniem” - to coś zupełnie innego. Dobry prezenter wie,

Tajniki skutecznych prezentacji biznesowych

Możesz posiadać ogromną wiedzę. Twoja firma może produkować najlepsze wyroby. Możesz zatrudniać doświad-

czonych inżynierów. Jednak jeśli nie znasz tajników prezentacji handlowych, możesz nic nie sprzedać.

(J

ad

eG

ord

on

) | w

w

w.

sx

c.h

u

background image

millionaire magazine

|

47

że aby sprzedać, musi całkowicie skoncentrować się na klien-

cie, doskonale go znać i wiedzieć, jakie są jego potrzeby. Pre-

zentacja handlowa musi zaspokajać ważne potrzeby klienta

i powinna być skonstruowana tak, aby w głównej mierze

pokazywać korzyści wynikające z zakupu towaru lub usług.

Gdy znasz klienta , wiesz, jakie są jego największe potrzeby i potra-

fisz je zaspokoić - wtedy stworzenie prezentacji będzie banalne

(mówię poważnie). Kluczem jest znajomość potrzeb klienta i swo-

jego produktu (jeśli klient nie uświadamia sobie pewnych potrzeb,

wtedy twoim zadaniem jest zainspirowanie go).

W jaki sposób stworzyć bazę informacji o kliencie? Na jakie

pytania należy znaleźć odpowiedzi, aby prezentacja była

udana? Uczestnicy moich szkoleń używają do tego karty

analizy audytorium prezentacji. Znajduje się tam zestaw spe-

cjalnie przygotowanych pytań, na które należy odpowiedzieć

pisemnie. Nie ma znaczenia, czy sprzedajesz odkurzacze,

czy wyrafinowane produkty finansowe. Zasada przygotowy-

wania się do wystąpienia pozostaje zawsze taka sama.

Sposób na bardziej kuszącą prezentację

Przygotowując prezentację, której celem jest sprzedaż, można

zadawać sobie wiele pytań. Jak się do tego zabrać? Jak przeko-

nać ludzi do swojego toku rozumowania?

Przygotowanie i zaplanowanie dobrego biznesowego wystą-

pienia to ambitne zadanie. Uważam, że tematyka związana

z wywieraniem wpływu na ludzi jest bardzo interesująca.

Co takiego może zrobić prezenter, aby wywołać pożądaną

reakcję? Jak zmotywować ludzi do określonego działania?

To bardzo ważne pytania, nie sądzisz?

To właśnie skuteczność prezentacji jest wyznacznikiem jej suk-

cesu. Co takiego można zrobić, aby wywołać sytuację, w której

odbiorcy twojej prezentacji przyjmują twój tok rozumowania?

Nad tym właśnie chcę się w tym artykule zastanowić.

W nawale codziennych spraw, problemów, informacji każdy

z nas jest stale czymś zaabsorbowany. Mamy wiele rzeczy

na głowie. Myślimy o pracy, rodzinie, pieniądzach, nowym fil-

mie, który pojawi się w kinach, wakacjach i tak dalej. Zawsze

jest coś, co zaprząta umysł i odciąga uwagę. Podobnie jest

z osobami, które tworzą audytorium twojej prezentacji. Nawet

gdy siedzą na sali prezentacyjnej, często ich umysły odbiegają

daleko myślami poza czas i miejsce, w którym się znajdują.

Największym zadaniem, przed jakim stajemy jako prezenterzy

czy mówcy, jest działanie na rzecz wyzwolenia ludzi z okowów

ich własnych myśli i codziennych trosk, tak aby mogli odebrać

wszystko, co chcemy im przekazać.

Jeśli nie poruszysz swoich słuchaczy, pozostaną oni bierni

i większość z nich wypuści jednym uchem to, co wpadło dru-

gim. Jeśli w ogóle wpadnie.

Jak więc można przerwać ten stan nadmiernego zaabsorbowa-

nia własnymi sprawami, w którym często tkwią słuchacze?

Istnieje na to cały arsenał sposobów. Dobrze skonstruowany

nagłówek slajdu, trafny cytat, krótka historyjka, wymowna

statystyka; wszystko to może pomóc Ci w wybudzeniu słu-

chaczy z letargu, tak aby mogli odebrać wiadomość, którą

chcesz im przekazać.

Ale pod jednym warunkiem.

Musisz zastosować odpowiednią przynętę. Tak jak pisałem

w książce Sekrety Skutecznych Prezentacji Multimedialnych,

przynęta musi być dostosowana do gatunku ryby (czyli słucha-

cza prezentacji). Musisz zadać sobie pytanie: „O co martwią

się odbiorcy mojej prezentacji? Co zaprząta ich umysły”. Pro-

dukt czy usługa, którą sprzedajesz, musi być częścią rozwią-

zania ich problemu.

Poświęć temu zagadnieniu trochę czasu, ponieważ jest to sed-

nem prezentacji sprzedażowej. Emocje bardzo silnie wpływają

na ludzi. Odwołaj się do autentycznych rozwiązań problemów

słuchaczy, a dotrzesz do nich z autentycznym apelem. Pre-

zentacja nie będzie wciskaniem czy nakłanianiem do zakupu,

ale będzie pomocną ręką, którą wyciągasz do potencjalnego

klienta. Czy rozumiesz, co mam na myśli?

PS.

Jeśli interesujesz się tematyką sztuki prezentacji, zapraszam

Cię na stronę www.SekretyPrezentacji.pl. Możesz tam zapre-

numerować darmowy biuletyn, aby otrzymywać wartościową

wiedzę bezpośrednio na swój adres e-mail.

Paweł Lenar

background image

48

|

millionaire magazine

b

iznes i praca

S

półka partnerska w skrócie sp.p. jest spółką osobową

utworzona przez partnerów (wspólników), chcących

pracować na własny rachunek pod znakiem firmy.

Partnerami może być każdy z nas, o ile posiadamy

uprawnienia do wykonywania wolnego zawodu, np.

adwokaci, brokerzy ubezpieczeniowi itp. Ich zyskami są hono-

raria pobierane indywidualnie za prace wykonane w firmie.

Część swoich dochodów muszą przeznaczać na utrzymanie

spółki. Powyższa spółka jest podtypem spółki jawnej, o której

była mowa w numerze poprzednim naszego czasopisma.

Głównymi cechami spółki partnerskiej są:

umowa wymaga aktu notarialnego

spółka powstaje z chwilą wpisu do KRS

działa pod własną firmą

nazwa firmy powinna zawierać nazwisko co najmniej

jednego partnera, dodatkowe oznaczenie „i partner” bądź

„i partnerzy” albo „spółka partnerska” oraz określenie wol-

nego zawodu wykonywanego w spółce

składa się z co najmniej dwóch wspólników

odpowiedzialność wspólników jest ograniczona, tzn.

partner nie odpowiada za zobowiązania spółki wynika-

jące z działalności innych partnerów

powoływana jest w celu wykonywania wolnego zawodu.

Partner nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania spółki

powstałe w wyniku złego pełnienia obowiązków przez innych

partnerów, jak również za zobowiązania spółki będące następ-

stwem działania osób zatrudnionych przez spółkę na podsta-

wie umowy o pracę. Umowa spółki partnerskiej może zawierać

adnotacje dotyczącą zgody jednego z partnerów lub większej

liczby wspólników na ponoszenie odpowiedzialności prawnej,

tak jak wspólnik spółki jawnej.

Umowa związania spółki partnerskiej powinna zawierać:

określenie wolnego zawodu wykonywanego w ramach

działania spółki

przedmiot działalności spółki

nazwę firmy i siedzibę spółki

jeśli czas działania spółki jest oznaczony, powinien zostać

podany czas trwania spółki

W ostatnim wydaniu Millionaire Magazine poruszałem tematykę spółki jawnej, mam nadzieję, że chociaż

w minimalnym stopniu przybliżyłem ci jej zagadnienie. W tym numerze dowiesz się wszystkiego na temat

spółki partnerskiej.

Z Partnerem zawsze raźniej,

czyli spółka partnerska

wielkość wkładów wnoszonych przez każdego

z partnerów

nazwiska i imiona partnerów

Zarząd w spółce partnerskiej może zostać ukształtowany

w dwojaki sposób. Może zostać powierzony wszystkim part-

nerom lub wybranemu organowi spółki.

Do wniosku o wpis spółki do rejestru należy dołączyć:

umowę spółki

listę wspólników z adresami ich zamieszkania

dokumentację potwierdzającą uprawnienia każdego

wspólnika do wykonywania wolnego zawodu

dowód uiszczenia opłaty sądowej

dowód uiszczenia opłaty za ogłoszenie w Monitorze

Sądowym i Gospodarczym.

Utrata uprawnień do wykonywania wolnego zawodu:

uprawnienia tracą wszyscy wspólnicy (spółka ulega

rozwiązaniu)

uprawnienia traci tylko jeden z partnerów (partner powi-

nien wystąpić najpóźniej ze spółki z końcem roku obroto-

wego, w którym utracił uprawnienia)

uprawnienia traci większość partnerów, a w spółce pozo-

staje jeden partner posiadający uprawnienia (spółka ulega

rozwiązaniu najpóźniej w ciągu roku od zaistnienia

powyższego zdarzenia, o ile do spółki nie przystępują inni

partnerzy posiadający prawo do wykonywania wolnego

zawodu, dla którego zawiązano spółkę, bądź pozostający

w spółce partnerzy odzyskują utracone uprawnienia.

Adrian Florek

background image

millionaire magazine

|

49

T

ematem tej rozprawy będzie poczta pantoflowa,

czyli jak zły zakup boli początkowo kupującego,

ale faktycznie zaboli sprzedającego. Pokażę tobie,

jaki kategoryczny błąd popełnia wielu sprzedaw-

ców i właścicieli biznesu, dzięki któremu pieniądze

przepływają im między palcami zamiast do kieszeni.

Czy wiesz, że JEDEN niezadowolony klient jest w stanie

zabrać ci nawet 50 000 potencjalnych klientów?! To jest niesa-

mowite, jak szybko w dobie Internetu i telefonii komórkowej,

bez których obecnie życie jest praktycznie już niewyobrażalne,

informacja obiega świat kilkukrotnie.

Herbert Marshall McLuhan, kanadyjski socjolog, opraco-

wał pojęcie oraz koncepcję społeczeństwa globalnego, inaczej

„globalnej wioski”, którą tworzą wszyscy mieszkańcy globu

ziemskiego. Cała koncepcja kręci się wokół szybkiego prze-

kazu oraz transportu, dzięki czemu obecnie granice między

państwami nie istnieją. Dzisiaj będąc w dowolnym miejscu

na Ziemi, mogę zamówić jakikolwiek towar z drugiej części

świata. To sprawia, że dostępność towaru jest nieograniczona.

Jedynym ogranicznikiem są pieniądze, ALE ważniejszym ele-

mentem niż pieniądze jest jakość świadczonej usługi.

Dajmy na to, że są dwa sklepy internetowe sprzedające to samo.

Pierwszy z nich prowadzi Kowalski i sprzedaje on przedmioty

o 10% taniej niż w sklepie Nowaka, za to u Nowaka czas prze-

syłki trwa o połowę krócej i daje on gwarancję zwrotu w okresie

do 15 dni, gdzie Kowalski daje zaledwie ustawowe 10. Więk-

szość klientów wybierze sklep Nowaka, ponieważ jakość jego

usług jest lepsza. Klient ma pewność, że jeśli pierwsze emocje

opadną po zakupie, może zwrócić towar i nie poniesie żadnych

kosztów. FAKT BEZPIECZEŃSTWA to ten element, który

zaważa na przeprowadzeniu transakcji. Jest to praktyczne

zastosowanie zasady WIN-WIN, czyli w „starciu” klient-

sprzedawca obie strony wygrywają. Sprzedawca dostaje swój

udział, natomiast kupujący otrzymuje bezpieczeństwo.

Ale co miałem na myśli, pisząc, że pieniądze przepływają sprze-

dawcom między palcami? Otóż poczta pantoflowa działa w dwie

strony. Dzięki niej można stracić wielu klientów, ale również

można ich zyskać. Tworząc ofertę i usługę, warto zastanowić

się, czy chcemy jednorazowego wyższego przychodu, czy trochę

niższego, ale za to regularnego? Rzecz jasna, jeśli oferta jest

dobrze skonstruowana, to można zdobyć duży zysk w regular-

nym czasie, ale wtedy stosunek jakości do ceny musi być bardzo

wysoki, czyli świetna usługa w przestępnej cenie.

Dlatego oszukiwanie ludzi jest nieopłacalne. To jest

złe doświadczenie dla klienta, a trudniej jest odbudować

zaufanie niż je stracić. Ale co zrobić, jeśli niezadowolenie

klienta nie wynikło z naszej winy? Dajmy na to, że sprzeda-

jemy sprzęt elektroniczny i klient zamówił odtwarzacz mp4.

Kiedy go dostał, okazało się, że jest on uszkodzony. W takiej

sytuacji należy od razu po takim sygnale poinformować klienta,

żeby wysłał mp4 na koszt sprzedawcy, dać nową sprawdzoną

mp4-kę, dorzucić jakiś prezent w ramach przeprosin, np. kartę

pamięci oraz list z przeprosinami. Wtedy możesz liczyć na to,

że klient opowie tę historię znajomym, którzy z góry będą

mieli duże zaufanie do naszego sklepu.

Ale skoro damy klientom palec, to czy nie wezmą całej ręki?

Odpowiedź może nie być mocno przekonywująca, ale jeśli

mamy zaufanych dostawców, to tego typu sytuacja zdarzy

się raz na kilka tysięcy zamówień. To są sporadyczne przy-

padki niezadowoleń. Wykorzystywanie tego jest również

jedną ze strategii, którą można stosować, byle nie za często,

ponieważ może to odstraszać.

A zatem podsumowując:

(1) WIN-WIN, czyli zawsze rób tak, aby klient był tak samo

zadowolony z transakcji jak Ty, a nawet bardziej.

(2) Bądź uczciwy, ponieważ za nierzetelność płaci

się wysoką cenę.

(3) W razie niezadowolenia klienta, spróbuj odbudować

jego zaufanie.

Zły zakup boli szczególnie sprzedającego

Ile razy miałeś taką sytuację, że kupiłeś coś pod wpływem impulsu, a kiedy pierwsze emocje opadły, stwier-

dziłeś, że nie było to warte swojej ceny? Czyżby reklama była na tyle skuteczna, że skusiłeś się, ale na tyle

przesadzona, że nie zauważyłeś, że tak naprawdę nie jest Ci to do niczego potrzebne?

Michał Jurkowski


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Millionaire Magazine 08
Millionaire Magazine 10
Millionaire Magazine 04
Millionaire Magazine 01
Millionaire Magazine 06
Millionaire Magazine 05
No Quarter Magazine 08 Web Extra Making a Mausoleum
Millionaire Magazine 02
Millionaire Magazine 10
Millionaire Magazine 04
Millionaire Magazine 01
chess magazine eng 08 2011
FP w 08
08 Elektrownie jądrowe obiegi
archkomp 08

więcej podobnych podstron