index (163)











Tragedia Kurska - Raport Specjalny












 



R A P O R T  S P E C J A L N Y
TRAGEDIA KURSKA


KATASTROFA ATOMOWEGO OKRĘTU
PODWODNEGO



Ostatnia aktualizacja: 20 września 2000

W sobotę, 12 sierpnia 2000 roku, około 100 mil od bazy marynarki w
Murmańsku, zatonęła 10 jednostka klasy Oscar II - K-141 Kursk. Okręt
brał udział w odbywających się w tym czasie największych letnich
manewrach Floty Północnej, w której uczestniczyło łącznie około 30
jednostek. Najwyraźniej Kursk zatonął szybko - załoga nie zdążyła
bowiem ustawić boi sygnalizacyjnych. W momencie katastrofy okręt nie
przenosił broni jądrowej zaś reaktory zostały najwidoczniej wygaszone
- nie odnotowano bowiem podwyższonej radiacji. Pierwsze wypowiedzi
dowództwa wojskowego Rosji co do przyczyn tragedii określały jako
najbardziej prawdopodobną "kolizję z dużym obiektem". Jak się dziś
sądzi, Kursk zatonął w wyniku eksplozji wewnątrz kadłuba, prawdopodobnie
w przedziale torpedowym.

Katastrofa

Początkowe doniesienia mówiły, że przynajmniej część załogi przeżyła i
że udało się z nią nawiązać komunikację (rytmiczne uderzenia w kadłub).
Jednostki ratownicze wysłane na pomoc uwięzionej załogi doniosły, że
K-141, choć uszkodzony, spoczywa poziomo na dnie morza na głębokości
350-500 stóp. Kolejne raporty informowały, że okręt jest przechylony;
nie wykluczano, że przechył sięga nawet 60 stopni. W poniedziałek,





Klasa Oscar
- historia rozwoju + dane techniczne

Lista jednostek klasy Oscar





14 sierpnia, wysłano przynajmniej jeden okręt, którego celem było
dostarczanie tlenu i energii uwięzionej załodze. Donoszono, że po dniu
ciszy udało się odzyskać łączność radiową z kapitanem K-141 Giennadij
Ljachinem. Już wtedy część informacji wskazywała na to, że oficjalne
oświadczenia wprowadzają w błąd, prognozy są zbyt optymistyczne a
całość to gra propagandowa dowódców marynarki, bojących się przyznać do
klęski. Admirał Kurojedow rozwiewał wszelkie wątpliwości tak określając
sytuację: "szanse szczęśliwego zakończenia całej sprawy są bardzo wysokie".

Wysiłki ratowników w pierwszych dniach akcji koncentrowały się na
dostarczeniu do zatopionej jednostki tlenu i elektryczności. We wtorek,
15 sierpnia, pierwsza próba spuszczenia batyskafu nie powiodła się.
Problemy tłumaczono złą pogodą (sztorm) i słabą widocznością. Ratownicy
nie ustępowali w próbach zacumowania do awaryjnego włazu Kurska zdalnie
sterowanych batyskafów.








K-141 Kursk



W środę, podczas gdy rosyjscy eksperci byli dalej optymistami jeżeli
chodzi o akcję ratunkową, prezydent Putin określił sytuację ludzi
uwięzionych w zatopionym wraku jako "krytyczną". Po raz pierwszy
zdecydowano się użyć Bestera, najnowszego z rosyjskich batyskafów
uczestniczących w akcji. W przeciwieństwie do poprzednio opuszczanych
kapsuł Bester był samodzielny - nie wymagał połączenia sterującego z
jednostką-bazą. Wysiłki ratowników nadal koncentrowały się na próbach
połączenia którejś z kapsuł do luku awaryjnego - za każdym razem akcja
kończyła się niepowodzeniem na skutek sztormowych warunków i słabej
widoczności pod wodą. Kapsuły były opuszczane dwukrotnie częściej niż
w poprzednich dniach. Rosyjscy wojskowi po konsultacjach w kwaterze
głównej NATO w Brukseli poprosili Wielką Brytanię i Norwegię o pomoc w
akcji ratunkowej. Pierwszy samolot z brytyjskim sprzętem dotarł do
Norwegii już w środę po południu.

Pomoc Norwegów polegała na wysłaniu swoich nurków głębokościowych wraz z
niezbędnym sprzętem (będącym na wyposażeniu państw NATO). Brytyjczycy
zobowiązali się dostarczyć LR-5, jedną z najnowocześniejszych mini-łodzi
podwodnych. LR-5 zdolna jest do pracy na głębokości maksymalnie 1,500
stóp (457 m). Za jednym razem na pokład może zabrać 16 rozbitków. W
przeciwieństwie do jednostek rosyjskich, LR-5 może przycumować do włazów
pochylonych pod znacznym kątem.




Brytyjska mini-łódź podwodna LR-5



Warta 10 milionów funtów LR-5 jest jedną z najnowocześniejszych jednostek
w swojej klasie. Zbudowany w 1978 roku w Yorku, LR-5 przeszedł ostatnio gruntowny remont.
Okręt ma 10 metrów długości, 3 m szerokości i wazy 21 ton. Został wykonany
ze specjalnie wzmocnionego materiału, dzięki czemu może zanurzać się
na głębokość nawet 1,500 stóp (457 m). Załogę stanowi dwóch ludzi, umiejscowionych na przedzie jednostki. W
centralnej części LR-5 znajduje się przedział ratunkowy, a na rufie
elektryczny system napędowy. Baterie pozwalają na osiem godzin pracy
pod wodą.

Źródło: CNN




Następne dni akcji ratunkowej nie przynosiły istotnego przełomu. W
czwartek Rosjanie próbowali sześciokrotnie przycumować swoje kapsuły
ratunkowe - bez sukcesu. Z norweskiego portu w Trondheim wypłynął
statek z LR5 na pokładzie, w drodze była także jednostka transportująca
nurków i ich sprzęt.

Z upływem kolejnych godzin oczywistym się stawało, że szanse na przeżycie
kogokolwiek z załogi są niemal zerowe. Zaczęli przyznawać to także
przedstawiciele władz i dowództwa floty. W piątek, po raz pierwszy od
początku kryzysu, w sprawie tragedii Kurska wypowiedział się prezydent
Putin. Wcześniej krytykowany za asekuranctwo stwierdza, że od samego
początku szanse załogi były nikłe.

W sobotę, 19 sierpnia, mija dokładnie tydzień od katastrofy K-141. Tylko
cud mógłby kogoś ocalić i ludzie w cud ten wierzą. Wieczorem przybywa
"Norman Pioneer" z brytyjskimi ratownikami na pokładzie. W nocy dołączają
norwescy nurkowie głębokościowi. Następnego dnia rano schodzą pod wodę
- pierwsze oględziny potwierdzają, iż kadłub okrętu został bardzo mocno
uszkodzony. Nie potwierdzają się jednak wcześniejsze doniesienia o dużym
przechyle jednostki - obecnie była ona określana na ok. 20 stopni.
Norwegowie starają się prowadzić akcję jak szybko to tylko możliwe.
Po południu stwierdzają, że właz ewakuacyjny nie jest aż tak zdeformowany
i będzie go można otworzyć. Rosjanie nie podzielają tej opinii. Ponieważ
norwescy nurkowie nie mogą sobie poradzić z otwarciem zewnętrznego włazu
dwóch z nich leci helikopterem do bazy rosyjskiej aby przećwiczyć
otwieranie włazu na sprawnej jednostce. Akcja zostaje zawieszona do
następnego dnia.

W poniedziałek, 21 sierpnia, 9 dni po zatonięciu Kurska norwescy nurkowe
przystępują do otworzenia zewnętrznego włazu luku ewakuacyjnego. Udaje
się to o godzinie 5.45 rano. Luk jest zalany. Niecałe sześć godzin
później udaje się otworzyć wewnętrzny właz luku - jak się spodziewano,
przedział 9 (rufowy) jest także zalany. Godzinę później, tj. o 13.00,
norwescy nurkowie ogłaszają, że akcja ratunkowa została zakończona.

O godzinie 14.30, 21 sierpnia, dowództwo rosyjskie potwierdza, że
wszystkie przedziały atomowego okrętu podwodnego K-141 Kursk są zalane.
Zginęła cała załoga oraz wizytujący okręt oficerowie sztabu Floty
Północnej.

Parada kłamstw, czyli szczerość po rosyjsku

Aktualnie nie ulega wątpliwości, że Rosjanie od samego początku kryzysu
na Morzu Barentsa podawali nieprawdziwe informacje. Po części było to
efektem embarga informacyjnego, które utrudniało zdobycie sprawdzonych
danych z pewnych źródeł. W większości jednak przypadków media były celowo
wprowadzane w błąd. Dowództwo marynarki, w porozumieniu z najwyższymi
władzami postanowiło bowiem nie odbierać nadziei rodzinom ofiar i nie
ogłaszać prawdziwych okoliczności zatonięcia Kurska.








Zobacz miejsce katastrofy



Nie oceniając szczerości tych intencji należy podkreślić, że takie
działania przysporzyły jedynie dodatkowego cierpienia rodzinom ofiar
oraz spowodowały ogólny bałagan i zamieszanie podczas całej akcji
ratunkowej.

Oto lista nieprawdziwych informacji, jakie rosyjskie dowództwo
przekazywało opinii publicznej:

Poniedziałek, 14 sierpnia
+ informację o katastrofie ogłoszono dopiero w poniedziałek - twierdzono,
że miała ona miejsce dzień wcześniej, w niedzielę; jak później ogłosili
Norwegowie, K-141 zatonął w sobotę.

+ marynarka ogłosiła, że Kursk uległ "awarii technicznej" i załoga w
kontrolowany sposób pozwoliła jednostce osiąść na dnie morza. W
rzeczywistości okręt został zniszczony przez dwie eksplozje - woda
wdarła się na pokład i Kursk szybko zatonął. Większość członków załogi
zginęła w ciągu kilku minut.

+ rzecznik prasowy marynarki, Igor Dygało, powiedział, że ratownicy
nawiązali łączność radiową z rozbitkami. To także kłamstwo - nie udało
się nawiązać kontaktu radiowego od początku akcji ratunkowej.

+ marynarka ogłosiła, że załoga niezwłocznie po wystąpieniu awarii
wyłączyła oba reaktory. Później twierdzono, że zadziałał automatyczny
system bezpieczeństwa. W rzeczywistości, ponieważ nie udało się
nawiązać łączności radiowej, władze nie miały żadnych informacji na temat
sytuacji na pokładzie. Nie odnotowano jednak wzmożonej radiacji.

+ przedstawiciele marynarki zaprzeczyli, jakoby dziób okrętu został
zatopiony; oświadczono, że kadłub nie został uszkodzony.

+ dowództwo ogłosiło, że próbowano opuścić kapsułę ratowniczą, dzięki
której udałoby się podłączyć zewnętrzne przewody z tlenem i
elektrycznością. Nic takiego nie miało miejsca. Jedynym działaniem
ratowników w poniedziałek było sfilmowanie miejsca katastrofy.

Wtorek, 15 sierpnia
+ rzecznik marynarki ogłosił, iż rozbitkowie przekazali wiadomość, że
cała załoga żyje. Publicznie zaprzeczono doniesieniom o możliwych
ofiarach śmiertelnych.

+ władze ogłosiły, że rosyjski sprzęt ratowniczy w niczym nie ustępuje
temu oferowanemu przez Zachód. W rzeczywistości Rosja nie ma nurków
mogących nieść pomoc na takich głębokościach a posiadane mini łodzie
podwodne nie są tak zaawansowane jak jednostki będące na wyposażeniu
Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.




Imperialistyczne machinacje

Ponad trzydzieści lat temu, 8 marca 1968, w pobliżu
wyspy Guam na Pacyfiku zatonął radziecki okręt podwodny klasy
Golf.
Zginęło ponad 100 osób. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, jednak
nie myślenie niektórych ludzi...

"Po zatonięciu K-129 rozpoczeto liczne inspekcje i,
jak zwykle, dochodzenie nie przyniosło żadnego rezultatu. Każdy starał
się zrzucić odpowiedzialność na innych. Okazało się to tym łatwiejsze,
że dowódca okrętu nie żył. Po raz kolejny było jasne, że odpowiedzialność
za to zatonięcie ponosił cały system. Jednak przyznanie się do tego
było nie do pomyślenia. Władze radzieckie, aby ukryć przed światem swoją
porażkę, posłużyły się odwiecznym kozłem ofiarnym - imperialistycznymi
machinacjami."

kontradmirał Nikołaj Mormuł
Podwodne dramaty, Poznań 1995




Środa, 16 sierpnia
+ zastępca szefa sztabu oświadczył, że załoga Kurska nadal sygnalizuje
swoją obecność poprzez uderzanie w kadłub. Później przedstawiciele
marynarki przyznali, że ostatni sygnał z okrętu odebrano w poniedziałek.

Piątek, 18 sierpnia
+ prezydent Putin stwierdza, że wcześniejsze przyjęcie zagranicznej
pomocy nie pomogłoby w akcji ponieważ złe warunki atmosferyczne
skutecznie utrudniałyby prowadzenie działań ratowniczych. Zachodni
eksperci wojskowi oświadczyli, że warunki pogodowe mają bardzo mały
wpływ na działania podwodne przy korzystaniu ich sprzętu.

+ Putin oświadcza, że od pierwszego dnia akcji ratunkowej wie, iż szanse
uratowania kogokolwiek żywego były "minimalne", zaprzeczając tym samym
poprzednim, optymistycznym prognozom.

Sobota, 19 sierpnia
+ Rosjanie przyznają, że zniszczenia jednostki są bardzo rozległe,
większość załogi zginęła w ciągu pierwszych minut a pozostali przy
życiu prawie na pewno już umarli. Nie wiadomo, jak długo ukrywano te
informacje.

Niedziela, 20 sierpnia
+ premier Ilja Klebanow oświadczył, że norwescy nurkowie uznali awaryjny
właz K-141 za zbyt uszkodzony aby można go było otworzyć. Norwegowie
nie potwierdzili tych informacji. Właz został pomyślnie otworzony.

+ Klebanow stwierdza, że jeden z członków załogi znajduje się wewnątrz
luku ewakuacyjnego, przez co zablokował drogę ucieczki swoim kolegom.
Norwescy i brytyjscy nurkowie odkrywają, że luk jest pusty.

Poniedziałek, 21 sierpnia
+ władze powtarzają, że najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku
była kolizja z obcą jednostką, "prawdopodobnie brytyjską". Minister
Obrony Wielkiej Brytanii kategorycznie zaprzecza tym informacją
stwierdzając, że żaden brytyjski okręt podwodny nie był obecny na tym
obszarze.

Czytając tę listę ma się wrażenie, że czasy się zmieniają, ale rozumowanie
niektórych ludzi nie. Całą tą sytuację można śmiało
podsumować wypowiedzą głównodowodzącego Marynarki Wojennej. Otóż w 1989
roku odpowiadając na telegram przedstawiciela administracyjnego
Archangielska, oburzonego faktem nie poinformowania go o poważnej awarii
jednego z okrętów podwodnych w pobliżu zabudowań cywilnych, stwierdził:
"A czy wy zawiadamiacie mnie, kiedy zepsuje sie wam żelazko?".
Według niego atomowy okręt podwodny wyposażony w 18 rakiet nuklearnych nie stanowił
zagrożenia większego niż żelazko...

Obca jednostka czy niedopracowana torpeda?

Do tej pory nie jasne są przyczyny katastrofy K-141. Brane są pod uwagę
różne możliwości, najbardziej prawdopodobne to: wybuch wewnątrz kadłuba,
zderzenie z miną z czasów II wojny światowej oraz kolizja z obcą
jednostką (do tej opcji przychyla się rosyjskie dowództwo).





Przekrój jednostki klasy Oscar II



Okręty klasy Oscar II mają prawdopodobnie dziesięć przedziałów, z czego
dwa z nich (V i V-bis) to przedziały reaktora.
I - przedział torpedowy
II i III - centrum dowodzenia
IV - przedział mieszkalny
V i V-bis - reaktory
VI - maszynownia
VII i VIII - turbiny napędowe
IX - silniki elektryczne

Włazy ewakuacyjne znajdują się najprawdopodobniej w IV i IX sekcji. Podobnie jak w klasie
Typhoon,
jednostki typu Oscar są wyposażone w awaryjną kapsułę ratunkową.

Zobacz duży przekrój




Początkowe doniesienia mówiły, że przyczyną zatonięcia Kurska była
kolizja. Nie jest to teoria mało prawdopodobna, jeżeli weźmie się pod
uwagę, że może chodzić o trafienie torpedy a nie zderzenie z inną
jednostką pływającą. Paul Beaver, rzecznik prasowy Jane's Defence,
stwierdził: "Oni traktują swoje gry wojenne poważnie, uszkodzona torpeda
mogła więc wrócić i zniszczyć jednostkę. Takie rzeczy już się zdarzały
wcześniej".

Specjaliści z Bellona, norweskiej organizacji monitorującej m.in.
rosyjską flotę atomową, zwrócili uwagę na inną możliwą przyczynę
katastrofy K-141.

W 1998 roku Kursk został wyposażony w Siewierodwińsku w nowe,
udoskonalone torpedy. Oficerowie marynarki byli przeciwni wprowadzeniu
nowego zbrojenia, jednak lobby związane z przemysłem wojskowym
przeważyło.

Rosyjski magazyn wojskowy Krasnaja Zwiezda (Czerwona Gwiazda) opublikował
17 sierpnia tekst, z którego wynikało, że nowe torpedy były trudne do
magazynowania i niebezpieczne do przenoszenia. Jedynym powodem, dla
którego wprowadzono ten typ do uzbrojenia był fakt, że były one tańsze
w produkcji.

Starszy typ torped dla okrętów klasy Oscar II używał do zapłonu baterii
zawierających srebro. Torpedy były wystrzeliwane z wyrzutni przez
sprężone powietrze. Zapłon nowego typu torped używał płynnego paliwa.
Były one wystrzeliwane dzięki zapalnikowi, wytwarzającemu gaz wyrzucający
torpedę z wyrzutni.

Do jeszcze innej przyczyny tragedii przychyla się admirał Erinara
Skorgena, dowódca akcji ratunkowej prowadzonej przez norweskich nurków.
Twierdzi on, że na pokładzie Kurska wybuchł gaz. Doszedł on do takiego
wniosku po przebadaniu zapisów sejsmograficznych - nie wie jednak, co
mogło być przyczyną pierwszej eksplozji. Wybuchy wodoru, wytwarzanego przez
instalację uzdatniania powietrza, należą do najczęstszych przyczyn
pożarów (a co za tym idzie awarii) okrętów podwodnych. Biorąc jednak pod
uwagę rozmiar zniszczeń (rozerwanie kadłuba nie będące wynikiem uderzenia
o dno) hipoteza ta jest mało prawdopodobna (stężenie mieszanki wodoru i
tlenu musiałoby być ogromne).

Niepokojąca hipoteza

Od czasu katastrofy K-141 powstało wiele teorii wyjaśniających przyczyny
tragedii. Jedną z nich przedstawił Eugenii Miasnikow - reporter żywo
zainteresowany zbadaniem sprawy Kurska, który opublikował wcześniej dwie prace
na temat kolizji pomiędzy amerykańskimi i rosyjskimi okrętami podwodnymi na
Morzu Barentsa we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Podejrzenia Miasnikowa
zostały przedstawione 23 sierpnia na łamach norweskiej gazety Bergens Tidende.
Poniższy tekst bazuje właśnie na tej publikacji.

Ale od początku... 21 sierpnia rosyjski Minister Obrony Igor Siergiejew
powiedział w wywiadzie dla ORT, że dowództwo odbywających się manewrów morskich
uznało, iż coś złego dzieje się z Kurskiem dopiero wtedy gdy załoga okrętu nie
zgłosiła się w sobotę wieczorem, jak to było pierwotnie zaplanowane.

Feralnego dnia zadanie marynarzy K-141 polegało na odpaleniu pocisku
manewrującego a następnie torpedy. Odnotowano odpalenie rakiety, jednak w sobotę
o godzinie 18:00 czasu lokalnego (1400 GMT) nie zaobserwowano wystrzelenia
torpedy. Wkrótce rozpoczęto akcję ratunkową i szybko zlokalizowano jednostkę
spoczywającą na dnie morza.

"W tym samym czasie Siergiejew powiedział, że zlokalizowane na zachodzie kraju
rosyjskie stacje sejsmiczne odnotowały dwie eksplozje. Coś tu nie pasuje -
przedział czasu pomiędzy odnotowanymi eksplozjami a reakcją sztabu manewrów był
stanowczo za długi." mówi Miasnikow.

Obecnie wiemy, że dowództwo marynarki wiedziało o wypadku wkrótce po jego
wydarzeniu. Władimir Simonow, szef rosyjskich systemów kontroli, w wywiadzie
dla dziennika Izwestia w sobotę, 19 sierpnia 2000 roku powiedział, że załoga
K-141 wystawiła boję alarmową, co było uzasadnione jedynie w sytuacjach
awaryjnych. Boja po wynurzeniu się na powierzchnię wysłała sygnał ratunkowy
do sztabu manewrów.

"Simonow nie określił dokładnie, kiedy boja została uwolniona, można go jednak
uznać za wiarygodne źródło informacji" kontynuuje reporter.

Do tej pory wydano wiele sprzecznych i niespójnych oświadczeń, przy czym
wszystkie dostępne informacje zdają się wskazywać, że podawana data wypadku nie
jest prawdziwa. Na początku przedstawiciele marynarki mówili o poniedziałku,
następnie o niedzieli by w końcu stwierdzić, iż katastrofa miała miejsce w
sobotę. "Myślę, że w rzeczywistości awaria miała miejsce w piątek wieczorem"
mówi Miasnikow.

"Nie wiem co się stało. Być może miała miejsce kolizja z inną jednostką podwodną
lub nawodną" przypuszcza Miasnikow. Jego zdaniem początkowe uszkodzenia nie były
na tyle poważne, aby Kursk stracił pływalność.

"Okręt nie mógł się jednak utrzymać na powierzchni, dlatego załoga uwolniła boję
alarmową i osadziła jednostkę na dnie. Pamiętam pierwsze poniedziałkowe
doniesienia mówiące, że okręt osiadł na dnie wskutek problemów technicznych."
stwierdza dziennikarz.

Akcja ratunkowa rozpoczęła się prawdopodobnie już w piątek nocą, wkrótce po
otrzymaniu sygnału ratunkowego. Być może jeden lub dwa przedziały zostały
zatopione, prawdopodobnie część marynarzy zginęła lub została ranna. Jednak
sytuacja nie była krytyczna. Załoga wyłączyła reaktor i oczekiwała na pomoc.

W sobotę stało się jednak coś nieoczekiwanego i strasznego. Okrętem wstrząsnęły
dwie eksplozje w odstępie dwóch minut. Być może doszło do wybuchu w przedziale
torpedowym lub innej poważnej awarii. Druga eksplozja rozerwała okręt ciężko
uszkadzając jednostkę - szanse znalezienia żywych rozbitków drastycznie zmalały.

Dziennikarz podkreśla, że chce się trzymać prawdy. Nie ma zamiaru spekulować na
temat możliwej obecności obcych okrętów podwodnych w pobliżu czy teorii na temat
zderzenia się Kurska z jednym z nich.

"Myślę, że w rzeczywistości marynarka wojenna wiedziała o wypadku w piątek -
wkrótce po jego wystąpieniu - oraz, że sam okręt został odnaleziony wkrótce
potem, być może jeszcze tego samego dnia. W dniach następujących po katastrofie
urzędnicy i wysocy oficerowie rosyjscy zaplątali się w sieci wydawanych przez
siebie oświadczeń, w których przedstawiona kolejność wydarzeń nie mogła być
prawdziwa."

Ministerstwo Obrony Norwegii potwierdziło, że znajdujący się 15 mil morskich od
miejsca katastrofy Kurska okręt badawczy Marjata zaobserwował działania ratownicze
na tym obszarze w sobotę w południe.

"Myślę, że fakt ten przemawia na rzecz hipotezy, iż wypadek miał w istocie
miejsce w piątek wieczorem", mówi Eugenii Miasnikow.

Jeżeli teoria ta jest prawdziwa może się okazać, że wbrew zapewnieniom władz
rosyjskich marynarze mieli realną szansę przeżycia, a tylko opieszałość w
udzieleniu pomocy spowodowała, że w momencie ogłoszenia faktu zaistnienia awarii
na Kursku nie było już kogo ratować.

Co dalej - możliwe scenariusze

Kursk spoczywa na dnie Morza Barentsa, na głębokości około 108 m na
północny wschód od Murmańska. Znajduje się na obszarze, który od dawna
jest jednym z najważniejszych łowisk zarówno dla Rosji jak i państw
zachodnich.

Sekcja rektorów jest zalana wodą, tak więc część barier ochronnych
pomiędzy wodą morską a materiałem radioaktywnym została już uszkodzona.
Do tej pory nie wiadomo nic na temat uszkodzeń w tym przedziale,
znajdującym się bezpośrednio za kioskiem okrętu. Eksplozja, która
zniszczyła Kursk mogła na przykład uszkodzić same reaktory, pierwszy
obieg lub inne istotne urządzenia przedziału.

Wnikliwe badania wraku, oraz rzeczywiste oszacowanie ryzyka może zając
kilka miesięcy. Biorąc zaś pod uwagę dotychczasowe działania Rosjan, ich
nieudolność w trakcie akcji ratowniczej i ukrywanie wielu istotnych
informacji, dalsze działania dotyczące Kurska powinny być podejmowane
przy współudziale naukowców cywilnych i specjalistów zagranicznych.

   Wydobycie Kurska z dna morskiego.

Rozpoczęcie operacji wydobycia jednostki przed przeprowadzeniem wszystkich
niezbędnych badań stanu okrętu może znacząco zwiększyć ryzyko
promieniotwórczego skażenia środowiska morskiego. Jak dotąd nie ma
informacji potwierdzających fakt wystąpienia wzmożonej radiacji.

Z tego powodu przed podjęciem dalszych decyzji co do losów K-141 należy
przeprowadzić konieczne badania wraku. Przede wszystkim należy ustalić
jak bardzo kadłub został uszkodzony, ale także w jakim stanie znajdują
się dwa reaktory jądrowe. Jeżeli stan techniczny będzie wystarczająco
dobry możliwe będzie wydobycie wraku. Jednak w takim przypadku konieczna
okaże się pomoc z zagranicy, ponieważ Rosja nie posiada ani niezbędnego
sprzętu ani doświadczenia w tego typu operacjach.

Podniesienie okrętu może okazać się jednak ryzykownym przedsięwzięciem,
jeżeli jednostka ta jest tak uszkodzona jak na to wskazują obecnie
posiadane dane. Jeżeli w czasie operacji wydobycia coś pójdzie niezgodnie
z planem i reaktory zostaną uszkodzone może nastąpić poważne skażenie
radioaktywne atmosfery i, dzięki prądom morskim, dużych obszarów
wodnych - wystawiając na promieniowanie ludzi, zwłaszcza tych
uczestniczących w tej akcji.

Dowództwo rosyjskiej marynarki twierdzi, że rozważana jest możliwość
podniesienia Kurska na płytsze wody (mniej niż 60 metrów) tak aby
rosyjscy nurkowie mogli przystąpić do wydobywania ofiar z wraku.
Oczywiście z szacunku dla rodzin członków załogi, wszystkie plany
dotyczące K-141 muszą uwzględniać możliwość wydobycia ciał marynarzy.

Poza kwestią, czy cała operacja jest bezpieczna, ratownicy musza się
także zdecydować na sposób podniesienia wraku - czy użyć pływających
żurawi, olbrzymich pontonów czy może połączyć obie te metody.

Pozostaje także kwestia co zrobić z wydobytym wrakiem. Może być zabrany
przez pływający suchy dok i przetransportowany w pobliże nabrzeża
Półwyspu Kola, np. do stoczni marynarki w pobliżu Murmańska lub w
Siewierodwińsku na Morzu Białym. Przygotowanie K-141 do demontażu musi
oczywiście obejmować bezpieczne usunięcie paliwa jądrowego i składowanie
całego przedziału reaktorów. Należy podkreślić, że wprowadzenie wraku
Kurska do stoczni w sytuacji, gdy nie ma całkowitej pewności co do stanu
reaktora, może sprowadzić realne zagrożenie dla wszystkich ludzi
przebywających w okolicy.

   Pozostawienie Kurska na dnie.

Jeżeli w wyniku badań okaże się, że wydobycie K-141 jest niemożliwe lub
wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem, nadal pozostanie kilka sposobów
zabezpieczenia wraku Kurska na dnie Morza Barentsa.

Jedną z nich jest wycięcie przedziału reaktorów i wydobycie go na
powierzchnię. Operacja taka wymaga zastosowania specjalnego sprzętu -
jest wątpliwe, czy Rosja taki posiada. Należy także zauważyć, że
oddzielenie tak dużej struktury na głębokości ponad stu metrów w
lodowatych wodach Arktyki nie było nigdy wcześniej przeprowadzane.




Pogrzeb reaktorów

"Po kilku latach użytkowania stan radiologiczny na pokładach niektórych
okrętów podwodnych jest tak zły, że technicy ryzykują życiem za każdym
razem, kiedy wchodzą do przedziału, aby przeprowadzić najprostrze
prace konserwacyjne lub naprawcze. Ponieważ okrętów nie można było
wyrzucić w kąt, istniało tylko jedno wyjście: odciąć przedziały wraz
z całym wyposażeniem i zastąpić je nowymi..."

dalej




Nawet jeżeli zadanie to zostałoby pomyślnie przeprowadzone pozostaje
problem bezpiecznego magazynowania rdzenia reaktora. Obecnie wszystkie
rosyjskie składy nadbrzeżne są zapełnione.

Kolejną możliwością jest pozostawienie okrętu podwodnego wraz z jego
reaktorami na dnie morza. W takim przypadku przedział reaktora może
zostać zabezpieczony w specjalny sposób aby zminimalizować ryzyko
wycieków. Rosja dysponuje odpowiednimi materiałami i wiedzą - reaktory
zatopione na Morzu Karskim zostały zabezpieczone właśnie w taki sposób.
Specjaliści rosyjscy twierdzą, że metoda ta gwarantuje odizolowanie
reaktora na 500 lat.

W przypadku Komsomolca, spoczywającego na głębokości 1685 metrów w Morzu
Norweskim, nieszczelności kadłuba zostały uzupełnione, w ten sposób
uniemożliwiając dalszą penetrację wnętrza i wypłukiwanie plutonu przez
wodę morską. Jest bardzo prawdopodobne, że w przypadku Kurska konieczne
okaże się wykorzystanie obu wspomnianych wyżej metod.

Ostatnią możliwością jest zbudowanie wokół okrętu sarkofagu, podobnego
do tego jaki otacza czwarty blok reaktora w Czernobylu. Sarkofag taki
byłby z pewnością wykonany z betonu, być może użyto by także innych
materiałów. Rozwiązanie takie nie należy jednak do najlepszych.
Doświadczenie z Czernobylem wskazuje, że przecieki możliwe są już po 10
latach. Należy także pamiętać, że woda morska jest bardziej
niszczycielska i reaktywna, więc podwodny sarkofag byłby wystawiony na
większą próbę niż ten z Czernobyla. Ponadto takie rozwiązanie
stwarzałoby poważne problemy i wiązało się w z dużymi kosztami dla
następnych pokoleń, które być może opracują nowe metody i będą chciały
ostatecznie rozwiązać problem wraku.


W pracy wykorzystano informacje
z serwisów
CNN News,
ABC News,
Reuters,
oraz
Bellona.
Wszystkim zainteresowanym problematyką atomowych okrętów podwodnych, a zwłaszcza
ich bezpieczeństwa, polecam książkę Podwodne dramaty.

Lew Żilcow, Nikołaj Mormuł, Leonid Osipienko
Podwodne dramaty: odtajniona historia radzieckich okrętów podwodnych
o napędzie atomowym
Wydawnictwo Medix, Poznań 1995, ISBN 83-904948-0-9.



Powrót na stronę Broń jądrowa - Boży gniew



 






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
index
index
index
index
index
index
index
index

więcej podobnych podstron