Anselm Gr门簄 OSB Przebacz samemu sobie Pojednanie przebaczenie



Anselm Griin OSB
Przebacz samemu sobie
pojednanie - przebaczenie
Przek艂ad Juliusz Zychowicz
Wydawnictwo WAM
Krak贸w 2000

Spis tre艣ci
Wst臋p
I. Przes艂anie biblijne o przebaczeniu i pojednaniu
1. B贸g przebaczaj膮cy
a) Przebaczenie wyzwala
b) Przebaczanie bez granic
2. Pojednajcie si臋 z Bogiem
a) Pojednanie zaczyna si臋 w sferze my艣li
b) Pogodzenie si臋 z moim wewn臋trznym nieprzyjacielem
c) Przezwyci臋偶a膰 zlo wyobra藕ni膮 i mi艂o艣ci膮
d) Mi艂o艣膰 nieprzyjaci贸艂
II. Pojednanie i przebaczenie w sferze osobistej
1. Pojednanie z samym sob膮
a) Pojednanie z histori膮 mojego 偶ycia
b) Zgoda na samego siebie
2. Pojednanie z bli藕nim
a) Kroki prowadz膮ce do pojednania
b) "Ojcze, przebacz im, bo..."
c) Okazanie przebaczenia
III. Pojednanie we wsp贸lnocie
1. P贸j艣cie nowymi drogami
a) Ma艂偶e艅stwo i rodzina
b) Wsp贸lnoty religijne
c) Spo艂eczno艣膰 wiejska
d) Wsp贸lnota parafialna
e) Pojednanie w naszym spo艂ecze艅stwie
f) Pojednanie mi臋dzy narodami
IV. Zadanie Ko艣cio艂贸w
1. Przynosz膮cy pojednanie
a) Pojednawczy j臋zyk
b) Rytua艂y pojednania
V. Sakrament pojednania - spowied藕
1. Historia spowiedzi
a) Spowied藕 pojednania
b) Spowied藕 jako wyraz pobo偶no艣ci
c) Spowied藕 duszpasterska
2. Stosunek do winy
a) Poczucie winy a wina
b) Wina jako szansa
c)Z艂o
d) Ani obwinia膰, ani usprawiedliwia膰
e) Wyzwalaj膮ca rozmowa
f) Przedstawi膰 Bogu moj膮 prawd臋
3. Sens spowiedzi
a) Zburzy膰 odgradzaj膮cy mur
b) "Odpuszczaj膮 ci si臋 twoje grzechy"
4. Konkretny kszta艂t rytua艂u spowiedzi
Zako艅czenie
Literatura


Wst臋p

W rozmowach duszpasterskich ich uczestnicy powracaj膮 stale do problemu nawr贸cenia. Jedni nosz膮 w sobie 艣lady surowego wychowania: m贸wiono im, 偶e powinni ka偶demu przebaczy膰, a tymczasem oni czuj膮, 偶e nie mog膮 si臋 na to zdoby膰 - 偶e dawno zadana rana ci膮gle jeszcze sprawia b贸l. Niekt贸rzy nakaz przebaczenia pojmuj膮 w tym sensie, 偶e powinni st艂umi膰 w sobie uczucie z艂o艣ci i gniewu przeciwko tym, kt贸rzy ich skrzywdzili, i 偶e nie pozostaje im nic innego, jak tylko ludziom tym jak najszybciej przebaczy膰. To wszak偶e przekracza ich si艂y, stale jeszcze bowiem odczuwaj膮 gniew i uraz臋. Czuj膮, 偶e te uczucia ich parali偶uj膮. Gdyby temu drugiemu przebaczyli, by艂by to jedynie akt wyrozumowany. G艂臋boko w sercu i w sferze nie艣wiadomo艣ci pozostaj膮 jednak ca艂kiem inne odczucia, stawiaj膮ce tam臋 rzeczywistemu przebaczeniu. Inni czuj膮, 偶e w艂a艣ciwie powinni przebaczy膰 dawne krzywdy, poniewa偶 ta przesz艂o艣膰 ci膮gle jeszcze spoczywa na nich ci臋偶kim brzemieniem. Ch臋tnie pozbyliby si臋 tego brzemienia, ale nie wiedz膮, jak to zrobi膰. Niekt贸rzy nie potrafi膮 przebaczy膰 nawet samym sobie, kiedy dopu艣cili si臋 jakiej艣 winy. Rozdrapuj膮 nieustannie t臋 ran臋 i czyni膮 sobie wyrzuty, 偶e kiedy艣 tak fatalnie post膮pili. Poniewa偶 nie potrafi膮 przebaczy膰 samym sobie, nie mog膮 te偶 uwierzy膰 w przebaczenie Bo偶e. Poniewa偶 uwa偶aj膮 samych siebie za istoty nie do zaakceptowania, s膮dz膮, 偶e i B贸g nie mo偶e ich zaakceptowa膰 takich, jakimi s膮.
W 艣cis艂ym zwi膮zku z przebaczeniem pozostaje pojednanie. Niejeden cz艂owiek t臋skni za tym, aby m贸c 偶y膰 w zgodzie z sob膮 samym i ze swym otoczeniem. Czuje si臋 jednak niezdolny do pojednania z histori膮 w艂asnego 偶ycia, a wok贸艂 siebie w kr臋gu rodzinnym widzi tylko spory i niesnaski. Przygl膮daj膮c si臋 licznym ogniskom wojen i kryzys贸w w 艣wiecie, stwierdza, 偶e nawet oficjalnie zawarty pok贸j nie zbli偶a do siebie zwa艣nionych narod贸w. Dzisiaj u艣wiadamiamy sobie, 偶e pojednanie jest problemem politycznego prze偶ycia. Bez pojednania Ziemia nie b臋dzie mia艂a przysz艂o艣ci. Mo偶liwo艣膰 pomy艣lnego wsp贸艂偶ycia w ramach spo艂ecze艅stwa zale偶y od tego, czy sk艂贸cone ze sob膮 grupy s膮 sk艂onne do zgody. Od gotowo艣ci do pojednania zale偶y te偶 to, czy ludy Afryki albo narody by艂ej Jugos艂awii uzyskaj膮 trwa艂y pok贸j, czy kraje muzu艂ma艅skie i chrze艣cija艅ski Zach贸d b臋d膮 mog艂y 偶y膰 we wzajemnym szacunku. Dlatego pojednanie jest postulatem nie tylko religijnym, lecz w r贸wnej mierze politycznym.
W Biblii dzia艂anie Boga w Jezusie Chrystusie opisane jest w kategoriach pojednania. Wczesny Ko艣ci贸艂 widzia艂 swoje podstawowe zadanie w tym, by g艂osi膰 pojednanie i w nim uczestniczy膰. Tak偶e dzisiejszy Ko艣ci贸艂 ma zlecon膮 sobie przez Jezusa Chrystusa misj臋, by by艂 w naszym 艣wiecie miejscem pojednania - miejscem, gdzie ludzie r贸偶nych ras i j臋zyk贸w b臋d膮 mogli wsp贸艂偶y膰 ze sob膮 w przyk艂adnej zgodzie. I jest jego zadaniem sta膰 si臋 藕r贸d艂em pojednania w tym 艣wiecie, nieustannie wzywa膰 do pojednania narod贸w i ras, nieustannie napomina膰, kiedy dostrzega w tym 艣wiecie wrogo艣膰 i spory, nieprzejednanie i wzajemn膮 niech臋膰.
Jakkolwiek przebaczenie i pojednanie pozostaj膮 ze sob膮 w 艣cis艂ym zwi膮zku, ka偶de z nich oznacza jednak co艣 innego. "Przebaczenie" odpowiada greckiemu s艂owu aphesis, kt贸re pochodzi od czasownika aphiemi i oznacza "odes艂anie, odrzucenie, zwolnienie, wypuszczenie, uwolnienie, uniewinnienie". 艁aci艅skie s艂owo dimittere znaczy podobnie: "odes艂a膰, zwolni膰, darowa膰, wypu艣ci膰". Przebaczenie odnosi si臋 do winy i oznacza czynne odpuszczenie winy, uwolnienie si臋 od niej, usuni臋cie jej. Przebaczy膰 oznacza wi臋c w rezultacie: darowa膰. Z kolei "pojednanie" odpowiada 艂aci艅skiemu s艂owu reconciliare, kt贸re znaczy: "przywr贸ci膰, na nowo po艂膮czy膰, umo偶liwi膰 ponowne spotkanie". Wskazuje ono wi臋c przede wszystkim na przywr贸cenie wsp贸lnoty ludzi mi臋dzy sob膮 oraz mi臋dzy Bogiem a lud藕mi. Nie ma pojednania bez przebaczenia. Ostatecznym za艣 celem przebaczenia jest nowe wsp贸艂偶ycie w harmonii.
W tej ksi膮偶eczce chcia艂bym transponowa膰 zjawisko pojednania i przebaczenia z Biblii w nasze czasy, uwzgl臋dniaj膮c przy tym zar贸wno wymiar osobisty, jak spo艂eczny i polityczny. Ko艣ci贸艂 zna sakrament pojednania. Poniewa偶 jest on dzisiaj coraz mniej rozumiany, spr贸buj臋 go opisa膰 z perspektywy jego pierwotnej intencji. Przebaczenie ma zawsze pewien zwi膮zek z win膮. Dzisiaj patrzymy na win臋 i grzech inaczej ni偶 jeszcze przed trzydziestu laty. Dlatego chc臋 si臋 zaj膮膰 r贸wnie偶 tym tematem.


I. Przes艂anie biblijne o przebaczeniu i pojednaniu

1. B贸g przebaczaj膮cy
Ju偶 B贸g Starego Testamentu jest zasadniczo Bogiem przebaczaj膮cym. Cz艂owiek ci膮gle na nowo popada w grzech. Wykracza przeciw Bo偶ym przykazaniom i ulega w艂asnym nami臋tno艣ciom. Greckie s艂owo hamar-tanein, odpowiadaj膮ce naszemu czasownikowi "grzeszy膰", znaczy w艂a艣ciwie: "rozmija膰 si臋 z celem". Ten, kto grzeszy, rozmija si臋 nie tylko z celem wyznaczonym mu przez Boga, ale tak偶e z sob膮 samym - wyobcowuje si臋 wzgl臋dem samego siebie. Ze swego uwik艂ania w win臋 i samowyobcowania cz艂owiek taki nie mo偶e wydosta膰 si臋 w艂asnymi si艂ami. Albo obarcza t膮 win膮 innych, albo niszczy wyrzutami samego siebie. Chc膮c si臋 wyzwoli膰 od swojej winy, kt贸ra go parali偶uje i blokuje, chc膮c przezwyci臋偶y膰 samowyobcowanie i wyobcowanie wzgl臋dem swego pierwotnego istnienia i nawi膮za膰 ponownie kontakt z samym sob膮 i z podstaw膮, na kt贸rej si臋 opiera, jest zdany na Bo偶e przebaczenie. Oznacza ono, 偶e B贸g rzuci艂 grzech poza siebie (Iz 38,17), 偶e odpuszcza win臋, 偶e zgo艂a ju偶 nie widzi grzechu, 偶e uwalnia cz艂owieka od jego winy.
呕ydzi w swojej historii coraz to odpadali od Boga i zwracali si臋 ku bo偶kom. Psalmy opisuj膮 dzieje Izraela jako histori臋 nieustannie powtarzaj膮cych si臋 akt贸w odpadania i niewierno艣ci. Ledwie B贸g zatroszczy si臋 o ten nar贸d w jego w臋dr贸wce przez pustyni臋, a oto ju偶 buntuje si臋 on niczym ma艂e przekorne dziecko, kt贸re chce jeszcze wi臋cej, i odwraca si臋 od Boga. Moj偶esz widzi, 偶e jest to lud krn膮brny i uparty, ale nieustannie kieruje swoj膮 modlitw臋 z ufno艣ci膮 do Boga, kt贸ry objawi艂 mu si臋 jako B贸g przebaczaj膮cy: "Jahwe, B贸g mi艂osierny i lito艣ciwy, cierpliwy, bogaty w 艂ask臋 i wierno艣膰, zachowuj膮cy sw膮 lask臋 w tysi膮czne pokolenia, przebaczaj膮cy niegodziwo艣膰, niewierno艣膰, grzech" (Wj 34, 6n).
Przyczyna, dla kt贸rej B贸g ustawicznie ludziom przebacza, le偶y w Jego mi艂osierdziu. B贸g nie ma upodobania w 艣mierci grzesznika. Serce Boga nie jest sercem cz艂owieka, Jego my艣li nie s膮 naszymi my艣lami. Dlatego Psalmista wys艂awia Boga s艂owami: "B艂ogos艂aw, duszo moja, Pana, i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach! On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce" (Ps 103,2n). Cz艂owiek 偶yj膮cy w 艣rodowisku Starego Testamentu wie, 偶e ci膮gle popada w win臋, ale 偶e je艣li wyzna j膮 Bogu, On got贸w jest mu przebaczy膰, win臋 t臋 zmy膰 i odnowi膰 w nim niezwyci臋偶onego ducha (por. Ps 51,12).
Jezus nie tylko g艂osi艂 przebaczenie z r膮k Boga, ale moc膮 Bo偶膮 udziela艂 tego przebaczenia. Dla s艂uchaczy by艂o to czym艣 nies艂ychanym. Faryzeusze uznali Jego s艂owa za blu藕nierstwo. "Czemu on tak m贸wi? On blu藕ni. Kt贸偶 mo偶e odpuszcza膰 grzechy, pr贸cz jednego Boga?" (Mk 2,7). Ale Jezus potwierdza swoj膮 w艂adz臋 odpuszczania grzech贸w, uzdrawiaj膮c paralityka. Odpuszczenie grzech贸w i uzdrowienie s膮 ze sob膮 艣ci艣le powi膮zane. Mateusz postrzega cz臋sto chorob臋 jako skutek grzechu. Dlatego nie wystarcza usuni臋cie objaw贸w choroby; musi r贸wnie偶 zosta膰 odpuszczona le偶膮ca u jej pod艂o偶a wina, aby chory rzeczywi艣cie wyzdrowia艂 i m贸g艂 rozpocz膮膰 nowe 偶ycie, zgodne z wol膮 Boga. Jezus chce odnowi膰 ca艂ego cz艂owieka. Odpuszczenie s艂u偶y uzdrowieniu. Gdy Mateusz widzi chorob臋 i grzech w 艣cis艂ej wzajemnej 艂膮czno艣ci, to Jan broni si臋 przed takim spojrzeniem. Obie perspektywy zawieraj膮 cz膮stk臋 prawdy. Z pewno艣ci膮 nie mo偶na w ka偶dej chorobie doszukiwa膰 si臋 winy jako jej przyczyny, w takim wypadku bowiem ka偶dego chorego obci膮偶aliby艣my jeszcze dodatkowo nieczystym sumieniem. Niekiedy wszak偶e nasze rany dlatego si臋 nie goj膮, 偶e nie potrafimy przebaczy膰 sobie samemu albo temu, kto nam je zada艂.
Jezus okazuje swoj膮 偶yczliwo艣膰 w艂a艣nie grzesznikom i zasiada z nimi do sto艂u. Krytykom swego post臋powania odpowiada: "Starajcie si臋 zrozumie膰, co znaczy: Chc臋 raczej mi艂osierdzia ni偶 ofiary. Bo nie przyszed艂em powo艂a膰 sprawiedliwych, ale grzesznik贸w" (Mt 9,13). Przebaczenie, jakiego Jezus udziela ludziom, dope艂nia si臋 w Jego 艣mierci na krzy偶u. Oto przebacza On wtedy nawet tym, kt贸rzy Go do tego krzy偶a przybili. Skoro Jezus przebacza nawet swoim oprawcom, to mo偶emy ufa膰, 偶e r贸wnie偶 nam odpu艣ci cho膰by najwi臋ksz膮 win臋, je艣li Go o to b臋dziemy prosi膰. Nie jest tak, 偶e B贸g przebacza nam tylko dlatego, i偶 Jezus za nas umar艂. By艂by to B贸g okrutny, kt贸ry aby m贸c przebaczy膰, potrzebuje ofiary swego Syna. B贸g jest zawsze Tym, kt贸ry przebacza. Problemem jest natomiast, jak mo偶emy uwierzy膰 w Bo偶e przebaczenie. W艂a艣nie krzy偶 jest najwyra藕niejsz膮 obietnic膮 przebaczenia. Pragnie on upewni膰 nas w samej g艂臋bi naszego serca, 偶e B贸g jest Bogiem przebaczaj膮cym i 偶e nie ma takiego grzechu, kt贸rego by On nie m贸g艂 i nie chcia艂 przebaczy膰.

a) Przebaczenie wyzwala
Ewangelista 艁ukasz postrzega relacj臋 mi臋dzy przebaczeniem a krzy偶em Chrystusa inaczej. Krzy偶 nie jest wed艂ug niego wie艣ci膮 o przebaczeniu, lecz na krzy偶u Jezus sam daje najbardziej dobitny przyk艂ad przebaczenia, modl膮c si臋 za tych, kt贸rzy Go ukrzy偶owali: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz膮, co czyni膮" (Lk 23,34). W tych s艂owach Jezus pozostawi艂 nam testament swej przebaczaj膮cej mi艂o艣ci, aby艣my i my czynili tak samo jak On. Jego post臋powanie ma by膰 dla nas wzorem. Jezus jest bowiem dla 艁ukasza przewodnikiem naszej wiary, za kt贸rym powinni艣my i艣膰. Jego skierowana do Ojca pro艣ba pokazuje nam, jak my sami winni艣my i mo偶emy ludziom przebacza膰 i 偶e przebaczenie to nie jest czym艣 ponad nasze si艂y. Pro艣ba ta jest dowodem, 偶e i my mo偶emy si臋 na nie zdoby膰. Kiedy si臋 modlimy: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz膮, co czyni膮", nie spe艂niamy tym jakiego艣 偶膮dania, kt贸re by wykracza艂o poza nasz膮 wol臋. Pro艣ba ta jest raczej drog膮 pozwalaj膮c膮 nam zwr贸ci膰 si臋 do Ojca i w Nim szuka膰 naszego prawdziwego oparcia. Jednocze艣nie za艣 wyzwala nas ona spod w艂adzy ludzi. Stwarza wobec nich pewien dystans, a zarazem zrozumienie dla ich zachowania. Nawet rani膮c nas, nie wiedz膮 oni cz臋sto, co czyni膮, bo sami s膮 zranieni, bo maj膮 kompleks ni偶szo艣ci i tylko w ten spos贸b mog膮 okaza膰 swoj膮 si艂臋. W rzeczywisto艣ci jednak szkodz膮 samym sobie. Kiedy modl臋 si臋, jak Jezus na krzy偶u: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz膮, co czyni膮", to nie musi to oznacza膰 przezwyci臋偶enia mojej z艂o艣ci; mog臋 przebaczy膰, poniewa偶 nie widz臋 ju偶 w tym drugim mego wroga, lecz cz艂owieka zranionego. Przebaczam nie ze s艂abo艣ci i oportunizmu, lecz kieruj膮c si臋 poczuciem si艂y i wolno艣ci. Je艣li nie przebaczam, ten drugi ci膮gle jeszcze ma nade mn膮 w艂adz臋, oddzia艂uje na moje my艣li i uczucia. Przebaczenie wyzwala mnie spod jego w艂adzy. Przestaje on by膰 moim przeciwnikiem, jest zranionym i za艣lepionym cz艂owiekiem, kt贸ry nie potrafi zachowywa膰 si臋 inaczej. Nawet zabijaj膮c mnie, nie mia艂by nade mn膮 w艂adzy. Do艣wiadczy艂 tego Jezus na krzy偶u. Pozostaje On tam oddany woli swego Ojca. Patrz膮c zewn臋trznie, ludzie mog膮 na Nim wywiera膰 swoj膮 z艂o艣膰. Nie dosi臋ga Go ona jednak, poniewa偶 modli si臋 On za nich i w modlitwie rozpoznaje ich za艣lepienie i nie艣wiadomo艣膰. 艁ukasz opisuje w Dziejach Apostolskich, 偶e uczniowie zachowuj膮 si臋 tak samo jak Jezus. Tak na przyk艂ad diakon Szczepan umiera z tymi samymi s艂owami, co Jezus. Kiedy 呕ydzi go kamienuj膮, modli si臋: "玃anie Jezu, przyjmij ducha mego! A gdy osun膮艂 si臋 na kolana, zawo艂a艂 g艂o艣no: 玃anie, nie poczytaj im tego grzechu!" (Dz 7,59n).
Mateusz okre艣la przebaczenie jako zasadnicz膮 postaw臋 chrze艣cija艅skiej wsp贸lnoty. Widoczne jest to najpierw w jego sformu艂owaniu modlitwy Ojcze nasz. Uzale偶nia on w niej autentyczno艣膰 naszej modlitwy od naszej gotowo艣ci do wzajemnego przebaczania. "Przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, kt贸rzy przeciw nam zawinili... Je艣li bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz je艣li nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinie艅" (Mt 6,12.14n). Nie mo偶emy modli膰 si臋 tak, jak nauczy艂 nas Jezus, je艣li nie jeste艣my gotowi wybacza膰 sobie wzajemnie naszych codziennych grzech贸w. Mateusz czyni to tak偶e podstaw膮 atmosfery, jaka winna panowa膰 we wsp贸lnocie wierz膮cych - tego, jak wsp贸lnota ta ma wsp贸艂偶y膰 ze sob膮 w Jezusowym duchu. W rozdziale 18 zestawia poszczeg贸lne s艂owa Jezusa we w艂asn膮 odr臋bn膮 mow臋, kt贸rej przedmiotem jest 偶ycie w chrze艣cija艅skiej wsp贸lnocie. Oto Piotr s膮dzi, 偶e dobrze poj膮艂 Jezusa, je艣li zamiast, jak jego 偶ydowscy bracia, przebacza膰 dwa do trzech razy, got贸w jest czyni膰 to nawet siedmiokrotnie. Jezus jednak nie wyznacza przebaczeniu 偶adnych granic. "Nie siedem razy, lecz siedemdziesi膮t siedem razy" (Mt 18,22) powinni艣my sobie wzajemnie wybacza膰. Liczba siedemdziesi膮t siedem albo, jak uwa偶aj膮 inni egzegeci, siedemdziesi膮t razy siedem oznacza liczb臋 niesko艅czon膮. Chrze艣cijanin winien by膰 got贸w przebacza膰 stale na nowo, poniewa偶 B贸g tak偶e codziennie na nowo mu przebacza.

b) Przebaczanie bez granic
Mateusz uzasadnia 偶膮danie przebaczania bez granic przypowie艣ci膮 o nielito艣ciwym d艂u偶niku. Oto widzimy s艂ug臋, przypuszczalnie kr贸lewskiego zarz膮dc臋, kt贸ry winien jest swemu panu dziesi臋膰 tysi臋cy talent贸w. Jest to suma ogromna, r贸wnn mniej wi臋cej 20.000.000 dzisiejszych dolar贸w. Ca艂y doch贸d Galilei i Pereiz podatk贸w wynosi艂 w贸wczas zaledwie 200 talent贸w, a kr贸l Herod mia艂 rocznego dochodu 900 talent贸w. Jest to wi臋c suma, jakiej 贸w d艂u偶nik absolutnie nie jest w stanie zwr贸ci膰. Dziesi臋膰 tysi臋cy talent贸w stanowi niejako najwi臋ksz膮 liczb臋, jak膮 sobie 贸wcze艣nie w og贸le mo偶na by艂o wyobrazi膰. I oto ten niewiarygodnie ogromny d艂ug kr贸l swemu zarz膮dcy darowuje. Kiedy Jezus opowiada o tym wielkodusznym ge艣cie, s艂uchacz oczekuje, 偶e 贸w s艂uga, pe艂en wdzi臋czno艣ci, tak samo mi艂osiernie post膮pi ze swymi bli藕nimi. Tymczasem zaledwie spotyka on jednego ze wsp贸艂s艂ug, kt贸ry z kolei jemu winien jest 艣mieszn膮 sum臋 stu denar贸w, czyli oko艂o 4o dolar贸w, napada na niego z w艣ciek艂o艣ci膮 i w zatwardzia艂o艣ci swego serca nie chce s艂ucha膰 jego pr贸艣b o przebaczenie. Wsp贸艂s艂uga ten jest nawet got贸w wszystko mu zwr贸ci膰, co przy tak ma艂ej sumie jest w pe艂ni realne, podczas gdy 贸w zarz膮dca bardzo dobrze wiedzia艂, 偶e swojego d艂ugu nigdy nie b臋dzie m贸g艂 kr贸lowi sp艂aci膰. Zamiast jednak t臋 drobn膮 kwot臋 darowa膰, wtr膮ca on wsp贸艂s艂ug臋 do wi臋zienia. Wi臋zienie za d艂ugi by艂o w贸wczas praktyk膮 powszechnie stosowan膮. Wi臋zie艅 musia艂 sw贸j d艂ug odpracowa膰 albo te偶 krewni musieli go wykupi膰. Wsp贸艂s艂udzy s膮 zaskoczeni i rozgniewani zachowaniem tego cz艂owieka, kt贸remu darowany zosta艂 przecie偶 tak wielki d艂ug. Pe艂ni smutku, opowiadaj膮 swemu panu, co si臋 wydarzy艂o. Teraz kr贸l nie ma ju偶 dla niego lito艣ci. 艁aje go: "S艂ugo niegodziwy! Darowa艂em ci ca艂y ten d艂ug, poniewa偶 mnie prosi艂e艣. Czy偶 wi臋c i ty nie powiniene艣 by艂 ulitowa膰 si臋 nad swoim wsp贸艂s艂ug膮, jak ja ulitowa艂em si臋 nad tob膮?" (Mt 18,32n). Wzajemne przebaczanie sobie nie jest czym艣 nadzwyczajnym, czego Jezus od nas 偶膮da, lecz wyrazem wdzi臋czno艣ci za niezmierzone przebaczenie, jakiego do艣wiadczamy od Boga. Jezus musia艂 w tej przypowie艣ci tak wyra藕nie przeciwstawi膰 niesko艅czony d艂ug, jaki mamy wobec Boga, temu czemu艣 niewielkiemu, co winni jeste艣my wzajemnie sobie, aby nam pokaza膰, 偶e nie ma 偶adnej przyczyny po temu, aby sobie wzajemnie nie przebacza膰. Tego, co jeste艣my winni Bogu, i tak nigdy nie potrafimy sp艂aci膰. D艂ug wobec Boga zaci膮gamy dzie艅 w dzie艅. Buntujemy si臋 przeciw Niemu, zapominamy o Nim i zwracamy si臋 ku innym bogom, takim jak pieni膮dz, nasz wizerunek w ludzkich oczach, kariera. A pomimo to B贸g trwa przy nas. Nieustannie odpuszcza nam nasz d艂ug. Ten, kto otwartym sercem prze偶ywa Bo偶e odpuszczenie, nie mo偶e nie przebaczy膰 temu, kto go zrani艂. Przebaczenie staje si臋 dla niego nie 偶膮daniem, kt贸re musi spe艂ni膰, lecz odpowiedzi膮 na doznane odpuszczenie.
Przebaczenie jest wed艂ug Mateusza warunkiem ludzkiej i chrze艣cija艅skiej wsp贸lnoty. Bez niego istniej膮 tylko wzajemne wyrzuty i rozliczenia - diabelski kr膮g odp艂aty i odwetu. Dlatego r贸wnie偶 List do Kolosan widzi w przebaczeniu podstaw臋 chrze艣cija艅skiej gminy: "Jako wi臋c wybra艅cy Bo偶y... obleczcie si臋 w serdeczne mi艂osierdzie... znosz膮c jedni drugich i wybaczaj膮c sobie nawzajem, je艣liby mia艂 kto艣 zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczy艂 wam, tak i wy!" (Koi 3,12n). Przebaczenie, jakiego chrze艣cijanie dost膮pili od Chrystusa, winno znamionowa膰 tak偶e ich wzajemne wsp贸艂偶ycie. Tylko w ten spos贸b mog膮 oni tak kocha膰 jedni drugich, jak Chrystus ukocha艂 ich: "Na to za艣 wszystko przyobleczcie mi艂o艣膰, kt贸ra jest wi臋zi膮 doskona艂o艣ci" (Koi 3,14). Mi艂o艣膰 zespala w nas r贸偶ne elementy w ca艂o艣膰. Czyni z nas cz艂owieka, kt贸ry w pe艂ni mo偶e sam siebie zaakceptowa膰. 艁膮czy te偶 przeciwstawne wzajemnie ugrupowania we wsp贸lnocie i tworzy z nich jedno艣膰. Nie ma za艣 mi艂o艣ci bez przebaczenia. I nie mo偶e te偶 istnie膰 wsp贸lnota, je艣li jej cz艂onkowie nie b臋d膮 ustawicznie gotowi wzajemnie sobie przebacza膰. Dotyczy to w r贸wnej mierze ma艂偶e艅stwa, jak wsp贸lnoty klasztornej czy parafialnej. Mo偶emy trwa膰 we wsp贸lnocie jedynie dzi臋ki temu, 偶e nieustannie doznajemy przebaczenia. Nasz wk艂ad w budow臋 wsp贸lnoty polega na tym, 偶e r贸wnie偶 my gotowi jeste艣my wzajemnie sobie przebacza膰.

2. Pojednajcie si臋 z Bogiem
Przes艂anie o pojednaniu stanowi punkt centralny Pawiowej teologii. Pojednanie okre艣la 艣w. Pawe艂 jako dzia艂anie Boga wobec nas. B贸g przywraca w swoim Synu Jezusie Chrystusie wsp贸lnot臋, kt贸r膮 utracili艣my wskutek odwr贸cenia si臋 od Niego. Tym, kt贸ry dzia艂a, jest sam B贸g. To On przychodzi do nas w swoim Synu Jezusie Chrystusie, aby艣my znowu stali si臋 zdolni zbli偶y膰 si臋 do Niego i do艣wiadczy膰 wsp贸lnoty z Nim. Pojednanie nie przywraca jednak tylko czysto zewn臋trznie wsp贸lnoty z nami, lecz B贸g przemienia w nim i odnawia ca艂ego cz艂owieka. Ukazuje to znane miejsce w Drugim Li艣cie do Koryntian: "Je偶eli wi臋c kto艣 pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, min臋艂o, a oto sta艂o si臋 nowe. Wszystko za艣 to pochodzi od Boga, kt贸ry pojedna艂 nas z sob膮 przez Chrystusa i zleci艂 nam pos艂ug臋 jednania" (2 Kor 5,17n). Przez pojednanie, kt贸re wysz艂o od Boga, stali艣my si臋 nowym stworzeniem. Nie jeste艣my ju偶 lud藕mi bezbo偶nymi i s艂abymi, lecz dzi臋ki Bo偶ej mi艂o艣ci stali艣my si臋 nowi. Przez pojednanie "mi艂o艣膰 Boga do nas sta艂a si臋 obecn膮, czynn膮 rzeczywisto艣ci膮, podczas gdy przedtem, pozbawieni jej, 偶yli艣my tylko sami z siebie" (Biichsel 256). W Rz 5,5 czytamy: "Mi艂o艣膰 Bo偶a rozlana jest w sercach naszych przez Ducha 艢wi臋tego, kt贸ry zosta艂 nam dany". Pojednanie tworzy z nas nowych ludzi, kt贸rych teraz Duch 艢wi臋ty uczy, jak nale偶y Boga kocha膰.
艢w. Pawe艂 uwa偶a, 偶e odkupienie przez Jezusa Chrystusa i przez Jego 艣mier膰 na krzy偶u najlepiej mo偶na wyrazi膰 s艂owem "pojednanie". W pojednaniu inicjatywa wychodzi od Boga. Ale B贸g zaprasza cz艂owieka, uwik艂anego w samym sobie i w swojej winie, do przyj臋cia Jego mi艂o艣ci i do pojednania si臋 przez to z Bogiem. B贸g nie potrzebuje jedna膰 si臋 z cz艂owiekiem, pozostaje bowiem zawsze Bogiem kochaj膮cym i czyni膮cym pojednanie. To nie B贸g odwr贸ci艂 si臋 od cz艂owieka, lecz cz艂owiek od Boga. W 艣mierci Jezusa B贸g wezwa艂 ludzi, by zaniechali swego odwr贸cenia i izolacji i by w obliczu niezmierzonej mi艂o艣ci, jak膮 uwidocznia krzy偶, zwr贸cili si臋 ponownie ku mi艂o艣ci i tym samym ku 偶yciu. Tak to widzi Pawe艂 w 2 Kor 5,19n: "Albowiem w Chrystusie B贸g jedna艂 z sob膮 艣wiat, nie poczytuj膮c ludziom ich grzech贸w, nam za艣 przekazuj膮c s艂owo jednania. Tak wi臋c w imieniu Chrystusa spe艂niamy pos艂annictwo jakby Boga samego, kt贸ry przez nas udziela napomnie艅. W imi臋 Chrystusa prosimy: pojednajcie si臋 z Bogiem!". Zaproszenie do pojednania, kt贸re B贸g wyrazi艂 w Chrystusie, ma by膰 g艂oszone przez aposto艂贸w i przez Ko艣ci贸艂 ca艂emu 艣wiatu. Chrze艣cija艅skie or臋dzie jest zasadniczo s艂u偶b膮 pojednaniu i g艂oszeniem pojednania. Stanowi ono usiln膮 pro艣b臋 do ludzi: "Porzu膰cie swoje 偶ycie pozbawione sensu, wyrzeknijcie si臋 swego zamkni臋cia i za艣lepienia i zwr贸膰cie si臋 ku Bogu, kt贸ry w Chrystusie dowi贸d艂 wam swojej mi艂o艣ci i kt贸ry dzisiaj zaprasza was do tego, by艣cie przez Jego mi艂o艣膰 stali si臋 lud藕mi nowymi".
艢w. Pawe艂 sam widzia艂 siebie jako s艂ug臋 pojednania. Prosi on usilnie o pojednanie Koryntian, zwa艣nionych mi臋dzy sob膮 i z nim. Po pojednaniu mo偶na pozna膰, czy bior膮 oni na serio Chrystusa i Jego mi艂o艣膰, objawion膮 w Jego 艣mierci na krzy偶u. To, co Pawe艂 uwa偶a za swoje osobiste zadanie, jest r贸wnie偶 poleceniem Jezusa skierowanym do ca艂ego Ko艣cio艂a. W艂a艣nie dzisiaj, w rozdartym konfliktami 艣wiecie, winien on przekazywa膰 dalej or臋dzie pojednania. Winien je wpaja膰 w 偶ycie tak wielu ludzi nie pogodzonych ze sob膮 i ze swym losem. Winien je wnosi膰 we wsp贸lnot臋 wielu ma艂偶onk贸w, kt贸rzy nie potrafi膮 sobie przebaczy膰, lecz wyrzucaj膮 sobie wzajemnie swoje wady. Winien je g艂osi膰 tam, gdzie rozpalone s膮 konflikty spo艂eczne, kt贸re w艂a艣nie dzisiaj charakteryzuj膮 si臋 cz臋sto nieprzejednan膮 zawzi臋to艣ci膮. I winien je wnosi膰 w konflikty zbrojne mi臋dzy narodami, spowodowane cz臋sto uprzedzeniami i sporami, kt贸re od pokole艅 ludzi dziel膮.

a) Pojednanie zaczyna si臋 w sferze my艣li
S艂owa Paw艂owe na temat pojednania maj膮 ostatecznie swoje 藕r贸d艂o w Jezusowym przykazaniu, by mi艂owa膰 nieprzyjaci贸艂. W Kazaniu na G贸rze Jezus wskazuje nam sposoby przerzucenia mostu nad przepa艣ci膮 rozdzielaj膮c膮 ludzk膮 spo艂eczno艣膰. Za pomoc膮 sze艣ciu antytez ukazuje konkretne drogi prowadz膮ce do pojednania mi臋dzy lud藕mi. W pierwszej antytezie, "O zabijaniu i o pojednaniu" (Mt. 5,21-26), wida膰 wyra藕nie, 偶e pojednanie zaczyna si臋 w sferze naszych my艣li i s艂贸w. Nie wystarcza nie zabija膰 drugiego cz艂owieka ciele艣nie. Winni艣my baczy膰, by go nie zabija膰 naszymi my艣lami i s艂owami, by nie dopu艣ci膰 si臋 znies艂awienia go, by nie odrzuci膰 go tak, 偶e nie b臋dzie ju偶 mia艂 szansy 偶ycia w spos贸b godny cz艂owieka. Nast臋pnie Jezus wypowiada s艂owa, kt贸re ju偶 dla wielu sta艂y si臋 kolcem, nieustannie uwieraj膮cym ich w ich agresywnych my艣lach i uczuciach: "Je艣li wi臋c przyniesiesz dar sw贸j przed o艂tarz i tam wspomnisz, 偶e brat tw贸j ma co艣 przeciw tobie, zostaw tam dar sw贸j przed o艂tarzem, a najpierw id藕 i pojednaj si臋 z bratem swoim! Potem przyjd藕 i dar sw贸j ofiaruj!" (Mt 5,23n). Modlitwa nie jest tylko patrzeniem w Boga i pro艣b膮 o w艂asne zbawienie. W modlitwie jestem zawsze zespolony z mymi bra膰mi i siostrami. Nie mog臋 stan膮膰 przed Bogiem, nie przynosz膮c przed Niego mego stosunku do ludzi. Powinienem przynajmniej w swoim sercu zachowa膰 dystans w stosunku do urazy, jak膮 w sobie 偶ywi臋. Nie mog臋 naturalnie oczekiwa膰, 偶e wszyscy b臋d膮 si臋 ze mn膮 zgadza膰. Czasem nie mog臋 te偶 nic poradzi膰 na to, 偶e kto艣 ma co艣 przeciwko mnie. Zdarza si臋 bowiem, 偶e staj臋 si臋 dla innych obiektem, na kt贸ry rzutuj膮 oni swoje problemy. I niekiedy na pr贸偶no usi艂owaliby艣my wyja艣ni膰 wszystkie te projekcje. Przede wszystkim istniej膮 te偶 zawsze ludzie, kt贸rzy wcale nie chc膮 si臋 ze mn膮 pojedna膰, kt贸rzy mnie potrzebuj膮 do tego, aby wy艂adowa膰 swoje agresywne sk艂onno艣ci. W takim wypadku wszelka pr贸ba pojednania jest skazana na niepowodzenie. Ale s艂owa Jezusa s膮 dla mnie wyzwaniem, bym wejrza艂 w nieprzejednano艣膰 w艂asnego serca i przezwyci臋偶y艂 j膮.
Ewagriusz z Pontu cytuje w swoim dziele o modlitwie te s艂owa Jezusa i wyk艂ada je na sw贸j spos贸b: "Zostaw sw贸j dar przed o艂tarzem, id藕 i pojednaj si臋 najpierw ze swoim bratem - radzi nam nasz Pan - a wtedy b臋dziesz m贸g艂 si臋 w spokoju modli膰. Gniew bowiem m膮ci ducha cz艂owieka, kt贸ry si臋 modli, i rzuca cie艅 na jego modlitw臋" (Modlitwa 21). Dla Ewagriusza pojednanie ma decyduj膮ce znaczenie dla tego, by modlitwa by艂a udana. Bez pojednania w og贸le nie mo偶emy si臋 rzeczywi艣cie modli膰, musieliby艣my bowiem zamkn膮膰 przed Bogiem cz臋艣膰 naszego serca. A wtedy nie by艂aby to rzeczywista modlitwa. Gniew wprowadza zam臋t w nasze my艣li i czyni nas niezdolnymi do modlitwy. Ewagriusz interpretuje s艂owa Jezusa nie z perspektywy moralnej, lecz psychologicznej i duchowej. 呕膮da, by艣my modl膮c si臋 od艂o偶yli na bok swoj膮 gorycz. Niekt贸rzy interpretatorzy komentowali s艂owa Jezusa w tym duchu, 偶e wymagaj膮 one od nas zbyt wiele. Je艣li nawet bowiem musimy na zewn膮trz u艂o偶y膰 sobie z ka偶dym stosunki, to w naszej modlitwie jeste艣my ca艂kowicie zale偶ni od nastroju ludzi, kt贸rzy zgo艂a nie maj膮 ch臋ci z nami si臋 pojedna膰. Po to, aby nie mieli nic przeciwko nam, musieliby艣my zupe艂nie si臋 im podporz膮dkowa膰. To za艣 by艂oby sprzeczne z nasz膮 godno艣ci膮. Niemniej powinni艣my uczciwie zbada膰, czy nie trwamy w swojej urazie. Z gniewem w sercu nie mo偶na si臋 bowiem autentycznie modli膰. Kiedy za艣 wyzbyli艣my si臋 ju偶 w艂asnego nieprzejednania, nale偶y r贸wnie偶 spr贸bowa膰 w miar臋 mo偶liwo艣ci zbli偶y膰 si臋 do ludzi, z kt贸rymi pozostajemy w konflikcie.

b) Pogodzenie si臋 z moim wewn臋trznym nieprzyjacielem
W Kazaniu na G贸rze Jezus m贸wi dalej: "Pog贸d藕 si臋 ze swoim przeciwnikiem szybko, dop贸ki jeste艣 z nim w drodze, by ci臋 przeciwnik nie poda艂 s臋dziemu, a s臋dzia dozorcy, i aby nie wtr膮cono ci臋 do wi臋zienia. Zaprawd臋 powiadam ci: nie wyjdziesz stamt膮d, a偶 zwr贸cisz ostatni grosz" (Mt 5,25n). Chodzi tutaj nie tylko o uregulowanie powszedniego procesu, o jak膮艣 regu艂臋 m膮dro艣ci. Swymi s艂owami: "Zaprawd臋, powiadam ci", Jezus sam przenosi ten przyk艂ad na inn膮 p艂aszczyzn臋. Chodzi nie tylko o to, aby unikn膮膰 wi臋zienia za d艂ugi, w kt贸rym trzeba by pozostawa膰 dop贸ty, a偶 wszystko zostanie sp艂acone. Dla mnie chodzi tu r贸wnie偶 o pojednanie z nieprzyjacielem wewn臋trznym. Dop贸ki jestem w drodze, nosz臋 ze sob膮 pewien cie艅 - wewn臋trznego nieprzyjaciela. S膮 to moje wady i s艂abo艣ci, moje t艂umione pop臋dy i pragnienia. Powinienem si臋 z nimi pojedna膰, dop贸ki jeszcze jestem w drodze. Mo偶e bowiem nadej艣膰 taki moment, 偶e b臋dzie ju偶 za p贸藕no. Wtedy zostan臋 wydany s臋dziemu, g艂osowi w艂asnego superego, kt贸re mnie nielito艣ciwie os膮dzi. I to moje superego wyda mnie "dozorcy" - wewn臋trznej udr臋ce. Sam siebie zadr臋cz臋 skierowanymi przeciwko sobie wyrzutami i poczuciem winy. Popadn臋 w wi臋zienie w艂asnego l臋ku, w wi臋zienie w艂asnych ciemno艣ci, kt贸re w sobie st艂umi艂em. Musz臋 si臋 nieustannie jedna膰 ze sob膮 i swymi wewn臋trznymi nieprzyjaci贸艂mi. W przeciwnym razie b臋dzie w pewnym momencie za p贸藕no. Wtedy rozdarcie wewn臋trzne stanie si臋 tak wielkie, 偶e 偶adne pojednanie nie b臋dzie ju偶 mo偶liwe.
O pojednanie chodzi te偶 Jezusowi w pi膮tej i sz贸stej antytezie. Zasada: "Oko za oko i z膮b za z膮b" (Mt 5,38) nie jest zdolna usun膮膰 g艂臋bokiej szczeliny, jaka przebiega przez ludzk膮 spo艂eczno艣膰. Co wi臋cej, powoduje ona tylko powstawanie nowych szczelin. Kiedy z艂o odp艂acamy z艂em, powstaje niesko艅czony 艂a艅cuch ran i odwetu. Ka偶dy rani膮cy czyn znajduje wtedy odpowied藕 w postaci nowego zranienia. Wskutek tego ludzka spo艂eczno艣膰 ma coraz wi臋cej ran, jest coraz bardziej chora, coraz bardziej rozdarta. Jezus wzywa nas, by艣my wypr贸bowali inne sposoby post臋powania, bardziej przydatne dla wsp贸艂偶ycia w naszym 艣wiecie. Nie ustanawia On jakich艣 praw, lecz opisuje sytuacje, w kt贸rych mo偶emy si臋 wdra偶a膰 w inne mo偶liwo艣ci zachowania. Wzywa nas do rozwijania wyobra藕ni, co pozwoli nam wyrwa膰 si臋 z b艂臋dnego ko艂a odwetu. Wszystkie cztery sposoby zachowania, kt贸re ma na my艣li Jezus, s艂u偶膮 pojednaniu mi臋dzy lud藕mi.

c) Przezwyci臋偶a膰 z艂o wyobra藕ni膮 i mi艂o艣ci膮
Zasadzie odwetu przeciwstawia Jezus zasad臋: "Nie stawiajcie oporu z艂emu" (Mt 5,39). Nie ma przy tym na my艣li z艂ego cz艂owieka, lecz z艂o jako takie. Rezygnacji z oporu wobec z艂a nie wolno jednak rozumie膰 w sensie czysto biernym, to znaczy jakoby nale偶a艂o po艂o偶y膰 uszy po sobie i znosi膰 cierpliwie wszelkie z艂o. Chodzi raczej o przezwyci臋偶anie z艂a wyobra藕ni膮 i mi艂o艣ci膮 i o odebranie mu mocy przez w艂膮czenie go we w艂asn膮 koncepcj臋 偶ycia. Kiedy wyst臋puj臋 przeciwko z艂u frontalnie, wydobywa ono z siebie przeciwstawn膮 si艂臋, kt贸ra cz臋sto g贸ruje nad moj膮 i mo偶e mn膮 ow艂adn膮膰. Kiedy natomiast odpowiadam na z艂o zachowaniem pe艂nym wyobra藕ni, mam rzeczywi艣cie szans臋 pokonania go. Jezusowi chodzi o to, by艣my przezwyci臋偶ali z艂o wyobra藕ni膮 mi艂o艣ci i w ten spos贸b znajdowali drogi do wzajemnego wsp贸艂偶ycia w pokoju i pojednaniu.
Jezus wymienia cztery typy zachowania, jakimi mo偶emy w nowy spos贸b reagowa膰 na z艂o. Nie s膮 to przykazania, lecz propozycje nowego zachowania, kt贸re potrafi usun膮膰 szczelin臋 rozdzielaj膮c膮 ludzk膮 spo艂eczno艣膰. Oto pierwsza rada: "Je艣li ci臋 kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi" (Mt 5,39). W s艂owach tych nie chodzi o przemoc i o b贸l, jaki powoduje uderzenie w policzek, lecz o szacunek. Uderzenie w policzek jest znakiem odebrania szacunku. Kiedy kto艣 chce mi odebra膰 szacunek, jest to przewa偶nie spowodowane tym, 偶e sam do艣wiadcza siebie jako kogo艣 o miernej warto艣ci - 偶e szacunek, jakiego doznaje, wydaje mu si臋 zbyt ma艂y. Musi mnie poni偶y膰, aby siebie wywy偶szy膰. Kiedy przyjmuj臋 te regu艂y gry, powstaje mi臋dzy nami p臋kni臋cie, wywi膮zuje si臋 walka o to, komu nale偶y si臋 wi臋cej szacunku. Rozniecam zawi艣膰 owego cz艂owieka i tym samym pog艂臋biam dziel膮c膮 ludzi przepa艣膰. 艢wiadomo艣膰 w艂asnej czci, kt贸rej nie musz臋 kurczowo broni膰, wprowadza na drog臋 zdoln膮 usun膮膰 to p臋kni臋cie. Proponuje ona bowiem temu drugiemu poszukiwanie czci w sobie samym zamiast zyskiwania jej przez pozbawianie szacunku innych.
Drugi przyk艂ad odnosi si臋 do innego p臋kni臋cia, jakie przebiega przez nasz膮 spo艂eczno艣膰. Jest to p臋kni臋cie mi臋dzy lud藕mi procesuj膮cymi si臋 ze sob膮. Sta艂o si臋 dzisiaj modne wzajemne ci膮ganie si臋 po s膮dach z b艂ahych przyczyn. Cz臋sto powstaj膮 przy takich okazjach przepa艣cie, kt贸rych nie daje si臋 ju偶 usun膮膰. Jezus wskazuje tutaj inn膮 drog臋. Kiedy kto艣 chce si臋 z tob膮 procesowa膰 i wzi膮膰 twoj膮 szat臋, odst膮p mu i p艂aszcz (Mt 5,40). Jezus si臋ga tu po przyk艂ad z 偶ydowskiego orzecznictwa. Kiedy kto艣 mia艂 d艂ugi, mo偶na by艂o mu przed s膮dem wszystko za nie odebra膰. Zaj臋ciu nie podlega艂 tylko p艂aszcz, ten bowiem s艂u偶y艂 jako ochrona przed nocnym ch艂odem. Ot贸偶 Jezus wzywa nas, aby艣my zrezygnowali r贸wnie偶 z tego "p艂aszcza" nie podlegaj膮cego zaj臋ciu i zamiast niego pok艂adali ca艂膮 ufno艣膰 w Bogu, kt贸ry si臋 o nas zatroszczy. Tak偶e tutaj nie zamierza On ustanawia膰 jakiego艣 prawa, lecz pragnie pobudzi膰 nasz膮 wyobra藕ni臋 i wskaza膰, jak w konkretnych sytuacjach naszego 偶ycia mo偶emy post臋powa膰 ze sob膮 w nowy spos贸b, jak znajdowa膰 wzajemnie do siebie drog臋 zamiast przez procesy coraz bardziej si臋 od siebie oddala膰.
Przyk艂ad dw贸ch tysi臋cy krok贸w, jakie powinni艣my przej艣膰 z tym, kto nas zmusza do przej艣cia tysi膮ca (Mt 5, 41), wzi臋ty jest z reali贸w rzymskiej okupacji. Ot贸偶 ka偶dy Rzymianin jako okupant mia艂 prawo zmusi膰 呕yda do przej艣cia z nim jednej mili - a to w celu pokazania mu drogi albo te偶 by nie艣膰 z nim jaki艣 ci臋偶ar. Mo偶na sobie wyobrazi膰, jak prawo to upokarza艂o mieszka艅c贸w okupowanego kraju i roznieca艂o w nich nienawi艣膰 i wrogo艣膰. Kiedy jaki艣 呕yd by艂 zmuszony d藕wiga膰 Rzymianinowi jego kufer, czyni艂 to zapewne zgrzytaj膮c z臋bami. Jezus wzywa nas do prze艂amania dawnej relacji przyjaciel-wr贸g. "Id藕 dwie mile z Rzymianinem, a b臋dziesz m贸g艂 uczyni膰 z niego swego przyjaciela. I wtedy tobie samemu wyjdzie to na korzy艣膰. Wtedy pozyskasz dla siebie cz艂owieka". Ta rada Jezusa wyp艂ywa wi臋c z ca艂kiem konkretnej sytuacji: okupacji kraju przez wroga, sytuacji, kt贸ra normalnie jest 藕r贸d艂em przemocy i oporu, nienawi艣ci i zawzi臋to艣ci. Jezus pokazuje, jak nawet w tych trudnych warunkach mo偶liwe jest pojednanie, jak przepa艣膰 mi臋dzy okupantami a okupowanymi mo偶e zosta膰 przezwyci臋偶ona. Inna przepa艣膰 wi膮偶e si臋 z czwartym sposobem zachowania, opisanym przez Jezusa. Jest to przepa艣膰 mi臋dzy ub贸stwem a bogactwem, kt贸ra przecie偶 i dzisiaj staje si臋 cz臋sto przyczyn膮 konflikt贸w i wojen. Nie powinni艣my si臋 odwraca膰 od tego, kto chce od nas po偶yczy膰. Daj膮c prosz膮cemu to, czego potrzebuje, przyjmujemy go do naszej wsp贸lnoty i
przez r贸w, jaki dzieli posiadaj膮cych od pozbawionych posiadania (por. Mt 5,42).

d) Mi艂o艣膰 nieprzyjaci贸艂
Wszystkie cztery sposoby zachowania pragn膮 pobudzi膰 nasz膮 wyobra藕ni臋 i wskaza膰, jak mo偶emy dzisiaj w naszym spo艂ecze艅stwie wdra偶a膰 nowe mo偶liwo艣ci wsp贸艂偶ycia - mo偶liwo艣ci s艂u偶膮ce pojednaniu, nie za艣 niezgodzie. Tym, co zasypuje rowy mi臋dzy lud藕mi, jest w gruncie rzeczy mi艂o艣膰 do nieprzyjaciela. Mi艂o艣膰 nieprzyjaci贸艂 nie oznacza przy tym, 偶e daj臋 woln膮 r臋k臋 ka偶demu psychopacie, nawet je艣li wykorzystuje on seksualnie albo zgo艂a morduje dzieci. Polega ona racz臋j na tym, 偶e skierowanej ku sobie wrogo艣ci nie przyjmuj臋, lecz staram si臋 j膮 do dna rozezna膰. Wrogo艣膰 powstaje wskutek projekcji. Kto艣 nie mo偶e czego艣 przyj膮膰 u siebie i rzutuje to na mnie. A potem zwalcza to u mnie. Zazwyczaj przejmuj臋 te projekcj臋 i broni臋 si臋 przed ni膮. Mi艂o艣膰 nieprzyjaci贸艂 odmawia uczestniczenia w tym mechanizmie projekcji. Widzi ona w drugim cz艂owieku nie wroga, lecz kogo艣, kto jest rozdarty sam w sobie i dlatego musi rozdziera膰 mnie. Oczywi艣cie wolno mi si臋 chroni膰 przed lud藕mi, kt贸rzy sami w sobie s膮 chorzy i dlatego musz膮 rani膰 innych. Ale nie uwa偶am tego drugiego za nieprzyjaciela, lecz za cz艂owieka, kt贸ry potrzebuje pomocy, aby powr贸ci膰 do zgody z samym sob膮.
Poprzez przykazanie mi艂o艣ci nieprzyjaci贸艂 Jezus chce nas wezwa膰 do tego, by艣my poddali rewizji nasze post臋powanie i nie dowierzali zbytnio jego utartym kolejom. Wida膰 bowiem przecie偶, 偶e prowadz膮 one tylko do wojny i przemocy. Mi艂o艣膰 nieprzyjaci贸艂 jest dla Ojc贸w Ko艣cio艂a szczeg贸lnym znamieniem chrze艣cija艅stwa. Przyczyni艂a si臋 ona w istotny spos贸b do tego, by ludzie obchodzili si臋 ze sob膮 bardziej po ludzku. Niestety, chrze艣cija艅stwo nie zawsze t臋 mi艂o艣膰 nieprzyjaci贸艂 realizowa艂o w praktyce. Niejednokrotnie post臋powa艂o agresywnie wobec innowierc贸w - na przyk艂ad w trakcie wojen krzy偶owych, misji w艣r贸d Sas贸w czy w艣r贸d Indian. Ci膮gle jednak pojawiali si臋 te偶 艣wi臋ci, kt贸rzy w tych agresywnych poczynaniach nie uczestniczyli, kt贸rzy dzia艂aj膮c tw贸rczo, odkrywali mo偶liwo艣ci innego post臋powania z lud藕mi, ich pojednania i wzajemnego zbli偶ania do siebie. S艂owa o mi艂o艣ci nieprzyjaci贸艂 pozwala艂y w historii cz臋sto t艂umi膰 agresywne impulsy. Jednak偶e w艂a艣nie st艂umienie agresji prowadzi艂o do wrogich zachowa艅. Dlatego C.G. Jung twierdzi, 偶e zanim b臋dziemy zdolni kocha膰 nieprzyjaciela zewn臋trznego, musimy najpierw pokocha膰 nieprzyjaciela w nas samych. Musimy si臋 najpierw pojedna膰 z wszystkimi wrogimi elementami, kt贸re znajdujemy w swojej duszy: z tkwi膮cymi w nas agresywnymi i morderczymi tendencjami, z zawi艣ci膮 i zazdro艣ci膮, z l臋kiem i smutkiem, z pop臋dami i 偶膮dzami. A ta mi艂o艣膰 do nieprzyjaciela w nas samych jest cz臋sto trudniejsza ni偶 mi艂o艣膰 do nieprzyjaciela zewn臋trznego. S艂owa Jezusa o Bogu, kt贸ry pozwala swemu s艂o艅cu 艣wieci膰 nad dobrymi i z艂ymi, pokazuj膮, jak mo偶emy kocha膰 nieprzyjaciela w nas. Ot贸偶 powinni艣my pozwoli膰 s艂o艅cu naszej 偶yczliwo艣ci i s艂o艅cu Bo偶ej mi艂o艣ci 艣wieci膰 nad wszystkim, co w nas jest - tak偶e nad tym, co mroczne i gro藕ne, tak偶e nad tym, co z艂e. Wtedy bowiem 艣wiat艂o mi艂o艣ci przemieni z艂o. Pogodzenie si臋 z tym, co w nas agresywne i mroczne, nie oznacza wszak偶e jego akceptacji. To, co zostaje przyj臋te, mo偶e r贸wnie偶 zosta膰 przeobra偶one. Deszcz, kt贸ry ma spa艣膰 na to, co w nas sprawiedliwe i niesprawiedliwe, ma rozmi臋kczy膰 sztywne granice, jakie ustawili艣my w nas mi臋dzy dobrem a z艂em, mi臋dzy tym, co s艂uszne, a tym, co nies艂uszne. Wyobra偶amy sobie, 偶e mo偶emy przeprowadzi膰 w sobie taki w艂a艣nie dok艂adny podzia艂. Tymczasem granice te s膮 p艂ynne. Deszcz s艂u偶y zap艂adniaj膮cemu Duchowi Bo偶emu, kt贸ry ma przenikn膮膰 w nas jedno i drugie: to, co sprawiedliwe, i to, co niesprawiedliwe. W艂asna sprawiedliwo艣膰 bez Ducha Bo偶ego staje si臋 nieczu艂a i faryzejska. Potrzebuje ona tak samo deszczu boskiego ducha jak to, co w nas niesprawiedliwe. Wtedy dopiero mo偶e zawi膮za膰 si臋 w nas owoc boskiego 偶ycia.
Jezus zamyka owych sze艣膰 antytez s艂owami, kt贸re wywo艂a艂y wiele nieporozumie艅: "B膮d藕cie wi臋c wy doskonali, jak doskona艂y jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48). Poniewa偶 Wulgata prze艂o偶y艂a greckie teleios jako perfecti, wielu s膮dzi艂o, 偶e powinni by膰 bez jakichkolwiek wad - w艂a艣nie "doskonali". To jednak akurat sprawia艂o, 偶e wszelk膮 niedoskona艂o艣膰 w sobie t艂umili i rzutowali na innych. W ten spos贸b jeszcze bardzeiej pog艂臋biali p臋kni臋cie mi臋dzy lud藕mi, projekcja bowiem naszych problem贸w na innych powoduje rozd藕wi臋k i podzia艂. Tymczasem 贸w grecki wyraz teleios znaczy "pe艂ny, ca艂kowity, kompletny". Pochodzi on od telos - "cel, dokonanie, spe艂nienie, dojrza艂o艣膰, godno艣膰". Wyraz telos mo偶e mie膰 te偶 sens sakralny. Ma zastosowanie w kultach misteryjnych i oznacza wtedy, 偶e zostajemy wtajemniczeni w Bo偶膮 tajemnic臋. W Ewangelii Jana wyraz telos jest u偶ywany w zwi膮zku z mi艂o艣ci膮, jak膮 Jezus okazuje swoim najbli偶szym a偶 do spe艂nienia. W odniesieniu do naszego miejsca oznacza艂by on zatem: Post臋puj膮c tak, jak wam wskaza艂em, b臋dziecie coraz bardziej wprowadzani w tajemnic臋 Boga, b臋dziecie uczestniczy膰 w Jego pe艂ni, w Jego boskiej mi艂o艣ci, zrozumiecie, kim B贸g rzeczywi艣cie jest. To nowe post臋powanie prowadzi wi臋c do g艂臋bszego do艣wiadczenia Boga, do do艣wiadczenia pe艂nej Bo偶ej mi艂o艣ci, jak objawi艂a si臋 nam ona widzialnie w Jezusie Chrystusie i jak - wed艂ug Ewangelii Jana - zab艂ys艂a najja艣niej na krzy偶u. Przez to nowe post臋powanie, kt贸rego pragnie nas nauczy膰 Kazanie na G贸rze, urzeczywistniamy coraz bardziej to, czym ju偶 jeste艣my i czego do艣wiadczyli艣my ju偶 w modlitwie: Jeste艣my synami i c贸rkami Boga, uczestniczymy w Jego 偶yciu i mi艂o艣ci, jeste艣my uzdolnieni do tego, by obdarowywa膰 si臋 wzajemnie t膮 sam膮 mi艂o艣ci膮, kt贸r膮 B贸g okaza艂 nam w Jezusie Chrystusie.

II. Pojednanie i przebaczenie w sferze osobistej

1. Pojednanie z samym sob膮
Z pewno艣ci膮 najtrudniejszym zadaniem jest pojednanie z samym sob膮. A偶 nadto cz臋sto pozostajemy w konflikcie ze sob膮, z rozmaitymi sk艂onno艣ciami w nas. Nie potrafimy samemu sobie przebaczy膰, kiedy pope艂nili艣my jaki艣 b艂膮d, kt贸ry wp艂ywa niekorzystnie na nasz zewn臋trzny image. Nie umiemy zaakceptowa膰 historii swojego 偶ycia. Buntujemy si臋 przeciwko temu, 偶e otrzymali艣my takie w艂a艣nie wychowanie, 偶e urodzili艣my si臋 w takim w艂a艣nie momencie dziej贸w 艣wiata, 偶e nasze 偶yciowe marzenia nie da艂y si臋 zrealizowa膰, 偶e jako dzieci doznali艣my tak g艂臋bokich uraz贸w, kt贸re przeszkodzi艂y w naszym rozwoju. Niekt贸rzy przez ca艂e 偶ycie oskar偶aj膮 sw贸j 偶yciowy los i trwaj膮 w buncie przeciwko niemu. A偶 do 艣mierci obwiniaj膮 swoich rodzic贸w o to, 偶e nie otrzymali od nich mi艂o艣ci, jakiej potrzebowali. Oskar偶aj膮 spo艂ecze艅stwo, 偶e nie da艂o im szans, jakich od niego oczekiwali. Winnymi ich trudnej sytuacji s膮 zawsze jacy艣 inni. Oni sami czuj膮 si臋 przez ca艂e 偶ycie ofiarami. Tym usprawiedliwiaj膮 swoj膮 negacj臋 wobec 偶ycia. Nie chc膮 si臋 pogodzi膰 ze swym losem, a zarazem odmawiaj膮 przyj臋cia za niego odpowiedzialno艣ci. Poniewa偶 za艣 nie przyjmuj膮 odpowiedzialno艣ci za siebie samych, nie s膮 te偶 gotowi obj膮膰 jakiej艣 odpowiedzialnej funkcji w spo艂ecze艅stwie. Tkwi膮 nieustannie na 艂awie oskar偶ycielskiej. Winien jest zawsze ten kto艣 inny: rz膮d, burmistrz, w艂adze, spo艂ecze艅stwo, Ko艣ci贸艂, rodzina. Swoim nieustannym protestem i swoim ustawicznym oskar偶eniem neguj膮 w ko艅cu samo 偶ycie. Nie 偶yj膮 rzeczywi艣cie, lecz czuj膮 si臋 oskar偶ycielami przed s膮dem; chc膮 os膮dza膰 innych, sami nie poddaj膮c si臋 s膮dowi. Pascal Bruckner uzna艂 za znamienn膮 cech臋 naszego spo艂ecze艅stwa wiktymizacj臋 - postaw臋, w kt贸rej cz艂owiek czuje si臋 nieustannie ofiar膮 i sam uchyla si臋 od odpowiedzialno艣ci. Pojednanie z sob膮 samym b膮d藕 odmowa takiego pogodzenia maj膮 te偶 skutki spo艂eczne i polityczne.

a) Pojednanie z histori膮 mojego 偶ycia
Pojednanie z sob膮 samym oznacza najpierw pogodzenie si臋 z w艂asn膮 histori膮. Niezale偶nie od tego, w jakiej urodzili艣my si臋 epoce, istniej膮 zawsze sytuacje, kt贸rych woleliby艣my unikn膮膰. Wiele z艂ego prze偶y艂o pokolenie wojenne. Ale dzieci okresu cudu gospodarczego r贸wnie偶 si臋 偶al膮, 偶e ich dzieci艅stwo nie by艂o szcz臋艣liwe, 偶e rodzice, zafascynowani jedynie zarabianiem pieni臋dzy i osi膮ganiem sukcesu, zaniedbywali je. Dzieci za艣 pokolenia '68 oskar偶aj膮 swoich rodzic贸w, 偶e powodowani nastrojami buntu nie chcieli poczu膰 si臋 lud藕mi doros艂ymi i spe艂nia膰 swych zada艅 rodzicielskich. Nie istnieje jaki艣 czas idealny, w kt贸rym mogliby艣my przyj艣膰 na 艣wiat. I nie istniej膮 idealni rodzice, jakich mogliby艣my sobie 偶yczy膰. Je艣li nawet rodzice maj膮 jak najlepsze intencje, dzieci zawsze b臋d膮 si臋 czu艂y czym艣 zranione. Zw艂aszcza gdy chodzi o nasze rodze艅stwo, bywamy prze艣wiadczeni, 偶e jest ono faworyzowane naszym kosztem. Cho膰by rodzice byli jak najbardziej sprawiedliwi, to jednak mamy poczucie, 偶e nie jeste艣my traktowani tak samo, jak nasi bracia czy siostry.
To prawda, 偶e wielu musi nie艣膰 na swoich barkach wielki ci臋偶ar. Stracili wcze艣nie ojca albo matk臋. Albo mieli ojca, na kt贸rym nie mo偶na by艂o polega膰. Pi艂 i gdy przebra艂 miar臋, stawa艂 si臋 niepoczytalny, tak 偶e ca艂a rodzina musia艂a si臋 go l臋ka膰. Albo matka cierpia艂a na depresj臋 i nie mog艂a stanowi膰 dla dzieci rzeczywistego oparcia. Albo jedno z dzieci zosta艂o oddane krewnym, poniewa偶 matka uwa偶a艂a, 偶e nie jest w stanie wychowa膰 jeszcze i jego. Albo dziewczynki by艂y wykorzystywane seksualnie przez bliskich krewnych lub nawet przez w艂asnego ojca. S膮 to hipoteki, kt贸re nie daj膮 si臋 艂atwo wymaza膰. I cz臋sto potrzeba konkretnej terapii, aby si臋 z takimi urazami upora膰. Ale ka偶da rana mo偶e zosta膰 uleczona. Swego dzieci艅stwa nie mo偶emy sobie wybra膰. Kiedy艣 jednak musimy si臋 pogodzi膰 ze wszystkim, co艣my prze偶yli i przecierpieli. Tylko wtedy, kiedy b臋dziemy gotowi pogodzi膰 si臋 r贸wnie偶 z naszymi ranami, mog膮 si臋 one zmieni膰. Dla Hildegardy z Bingen w艂a艣ciwym zadaniem cz艂owieka jest "przemiana ran w per艂y". Uda si臋 to jednak tylko wtedy, gdy zaakceptuj臋 swoje rany, gdy przestan臋 odpowiedzialno艣ci膮 za nie obarcza膰 kogo艣 innego. Pogodzenie si臋 z nimi wymaga jednak najpierw dopuszczenia do 艣wiadomo艣ci b贸lu oraz z艂o艣ci wobec tych, kt贸rzy mnie zranili. Pogodzenie si臋 z mymi ranami oznacza wtedy zarazem, 偶e tym, kt贸rzy mnie zranili, przebaczam. Proces przebaczenia wymaga jednak cz臋sto d艂ugiego czasu. Nie jest to po prostu akt woli. Musz臋 raz jeszcze przemierzy膰 pad贸艂 艂ez, aby dotrze膰 do brzegu pojednania. Z niego mog臋 spojrze膰 wstecz i zrozumie膰, 偶e rodzice nie ranili mnie 艣wiadomie, lecz tylko dlatego, i偶 sami jako dzieci byli maltretowani. Bez przebaczenia nie jest mo偶liwe pogodzenie si臋 z histori膮 mojego 偶ycia. Musz臋 przebaczy膰 tym, kt贸rzy mnie zranili. Tylko tak mog臋 strz膮sn膮膰 z siebie przesz艂o艣膰, tylko tak mog臋 si臋 uwolni膰 od nieustannego kr膮偶enia wok贸艂 swoich ran, tylko tak stan臋 si臋 wolny od destruktywnego wp艂ywu tych, kt贸rzy mnie urazili i pozbawili jakich艣 warto艣ci.
Przypominam sobie pewn膮 kobiet臋, kt贸ra w trakcie swojej psychicznej terapii rozpami臋tywa艂a g艂臋boko rany zadane jej przez matk臋. Zna艂a dok艂adnie mechanizmy zadawania tych ran. Pomimo wszystkich terapeutycznych zabieg贸w nie mog艂a si臋 jednak od nich uwolni膰. A wi臋c sama wiedza nie leczy jeszcze ran. Podczas naszych comiesi臋cznych m艂odzie偶owych nieszpor贸w zdoby艂a si臋 ona na to, by wypowiedzie膰 g艂o艣no modlitw臋 wstawiennicz膮 za swoj膮 matk臋 i wobec obecnych tam os贸b przebaczy膰 jej. To j膮 wyzwoli艂o. Zyska艂a teraz poczucie, 偶e terapia jest zako艅czona, 偶e naprawd臋 uwolni艂a si臋 od swojej matki, z kt贸r膮 stale dot膮d by艂a przez swoj膮 z艂o艣膰 zwi膮zana. Prawdopodobnie potrzebowa艂a tego d艂ugiego okresu b贸lu i gniewu, aby wreszcie w modlitwie m贸c wyrazi膰 przebaczenie nie tylko wargami, ale tak偶e sercem.
Wielu ludzi odpowiedzialno艣ci膮 za pogmatwan膮 histori臋 swojego 偶ycia obarcza Boga. Potrzebuj膮 oni takiego oskar偶enia przeciwko Bogu, aby mie膰 argument dla negacji swego 偶ycia. To B贸g jest winien temu, 偶e dostali si臋 oni w t臋 w艂a艣nie konstelacj臋 rodzinn膮, 偶e otrzymali te w艂a艣nie cechy, 偶e maj膮 tak wiele brak贸w i 偶e musz膮 d藕wiga膰 na sobie tak wielkie ci臋偶ary. Ich zdaniem B贸g potraktowa艂 ich niesprawiedliwie, dopu艣ci艂 do ich upadku i nie zatroszczy艂 si臋 o nich. Tak wi臋c 偶yj膮 nie pojednani ze swym losem, wewn臋trznie rozdarci, niezadowoleni z siebie i z ca艂ego 艣wiata, w nieustaj膮cym prote艣cie przeciwko Bogu, kt贸ry jest jakoby odpowiedzialny za ich los. Nie mog膮 przebaczy膰 Bogu, kt贸ry im ten los zgotowa艂. Niekt贸rym trudno przychodzi wyobra偶a膰 sobie, 偶e mieliby przebacza膰 Bogu. Tymczasem pogodzenie si臋 z histori膮 w艂asnego 偶ycia obejmuje te偶 mo偶liwo艣膰 przebaczenia Bogu tego, 偶e za偶膮da艂 od nas, by艣my szli t膮 w艂a艣nie drog膮.

b) Zgoda na samego siebie
Pojednanie z samym sob膮 oznacza nast臋pnie zgod臋 na to, kim si臋 sta艂em, zgod臋 na moje zdolno艣ci i mocne strony, ale tak偶e na moje wady i s艂abo艣ci, na moje zagro偶enia, na moje czu艂e punkty, na moje l臋ki, na moj膮 sk艂onno艣膰 do depresji, na moj膮 niezdolno艣膰 do nawi膮zywania wi臋zi, na moj膮 niedostateczn膮 wytrwa艂o艣膰. Powinienem patrze膰 偶yczliwie na to, co mi zupe艂nie nie odpowiada, co jest tak ca艂kowicie sprzeczne z moim wyobra偶eniem o tym, jakim chcia艂bym by膰 - na moj膮 niecierpliwo艣膰, na m贸j l臋k, na moje niskie poczucie w艂asnej warto艣ci. Jest to proces trwaj膮cy przez ca艂e 偶ycie. Nawet bowiem kiedy s膮dzimy, 偶e ju偶 od dawna pogodzili艣my si臋 z samym sob膮, pojawiaj膮 si臋 w nas ci膮gle s艂abo艣ci, kt贸re nas gniewaj膮, kt贸rych najch臋tniej by艣my si臋 wyparli. Wtedy trzeba od nowa wyra偶a膰 zgod臋 na wszystko, co w nas jest.
Zaakceptowa膰 siebie samego znaczy pogodzi膰 si臋 ze swoim cieniem. Cieniem jest dla C.G. Junga to, czego nie dopu艣cili艣my do siebie, co wykluczyli艣my z 偶ycia, poniewa偶 nie odpowiada艂o naszemu wyobra偶eniu o nas samych. Cz艂owiek, m贸wi Jung, ma usposobienie biegunowe. Porusza si臋 stale mi臋dzy dwoma biegunami: mi臋dzy rozumem a uczuciem, mi臋dzy dyscyplin膮 a niefrasobliwo艣ci膮, mi臋dzy mi艂o艣ci膮 a nienawi艣ci膮, mi臋dzy anima a animus, mi臋dzy duchem a pop臋dem. Jest rzecz膮 ca艂kiem normaln膮, 偶e w pierwszej po艂owie 偶ycia rozwijamy szczeg贸lnie jeden biegun, zaniedbuj膮c przy tym drugi. Zaniedbana cz臋艣膰 zostaje potem zepchni臋ta w cie艅. Tam jednak nie uspokaja si臋, lecz nadal daje o sobie zna膰. Wyparte ze 艣wiadomo艣ci uczucie dochodzi do g艂osu jako sentymentalizm. Kiedy agresja zosta艂a st艂umiona, poniewa偶 nie odpowiada艂a naszemu wyobra偶eniu o sobie, wyra偶a si臋 cz臋sto nieczu艂o艣ci膮 i ch艂odem albo te偶 depresj膮, w kt贸rej kierujemy agresj臋 przeciwko samemu sobie. Najp贸藕niej w po艂owie swego 偶ycia stajemy w obliczu wyzwania, by stawi膰 cieniowi czo艂o i pogodzi膰 si臋 z nim. Je艣li na to wyzwanie nie odpowiemy, popadniemy w chorob臋, pojawi si臋 w nas rozszczepienie i staniemy si臋 wewn臋trznie rozdarci. Musimy si臋 pogodzi膰 z tym, 偶e jest w nas nie tylko mi艂o艣膰, ale tak偶e nienawi艣膰, 偶e pomimo wszystkich religijnych i moralnych wysi艂k贸w s膮 w nas tak偶e sk艂onno艣ci mordercze, rysy sadystyczne i masochistyczne, agresje, z艂o艣膰, zawi艣膰, nastroje depresyjne, l臋k i tch贸rzostwo. Jest w nas nie tylko t臋sknota duchowa, ale s膮 te偶 obszary bezbo偶ne, kt贸re bynajmniej nie chc膮 by膰 inne. Kto nie stawia czo艂a w艂asnemu cieniowi, ten rzutuje go nie艣wiadomie na innych. Nie przyznaje si臋 do w艂asnego braku dyscypliny i widzi go tylko u innych. Potem z艂orzeczy wsp贸艂ma艂偶onkowi, przyjacielowi, wsp贸艂pracownikowi, kt贸rzy nie 偶yj膮 w spos贸b zdyscyplinowany i zanadto sobie folguj膮. Przyj膮膰 sw贸j cie艅 to nie znaczy po prostu zgodzi膰 si臋 z nim 偶y膰, lecz najpierw przyzna膰 przed sob膮, 偶e on istnieje. Wymaga to pokory, odwagi, zst膮pienia z piedesta艂u idealnego w艂asnego obrazu, pochylenia si臋 ku brudowi swojej rzeczywisto艣ci. 艁aci艅skie s艂owo na oznaczenie pokory, humilitas, m贸wi, 偶e akceptujemy nasz膮 w艂asn膮 "ziemsko艣膰" - zawarty w nas humus.
Pogodzenie si臋 z samym sob膮 obejmuje te偶 pogodzenie si臋 z w艂asnym cia艂em. Nie jest to bynajmniej takie proste. Swego cia艂a nie mo偶emy zmieni膰. W rozmowach z lud藕mi ci膮gle s艂ysz臋, jak wiele cierpienia sprawia im ich cia艂o. Nie jest ono takie, jakie chcieliby mie膰. Nie odpowiada idealnemu obrazowi m臋偶czyzny czy kobiety, b臋d膮cemu wytworem spo艂ecznej mody. Wielu ludzi czuje si臋 zbyt oty艂ymi i wstydzi si臋 tego. Uwa偶aj膮, 偶e ich twarz jest nieatrakcyjna. Maj膮 poczucie, 偶e ich budowa cia艂a jako艣 ich upo艣ledza. Kobiety cierpi膮, kiedy s膮 zbyt wysokie, m臋偶czy藕ni - kiedy s膮 zbyt niscy. Tymczasem wtedy tylko, gdy kocham swoje cia艂o takim, jakie ono jest, staje si臋 ono pi臋kne. Pi臋kno jest bowiem rzecz膮 wzgl臋dn膮. Istniej膮 pi臋kne lalki, kt贸re s膮 jednak zimne i bez wyrazu. Pi臋kno oznacza, 偶e poprzez mnie promieniuje blask Bo偶y. Dzieje si臋 to jednak tylko wtedy, kiedy akceptuj臋 swoje cia艂o i przynosz臋 je przed Boga. Tylko w ten spos贸b mo偶e poprzez nie "prze艣wieca膰" Bo偶a mi艂o艣膰 i Bo偶e pi臋kno.
Niekt贸rym z tych, kt贸rzy doznaj膮 cierpienia z powodu historii swojego 偶ycia, z racji swego cienia czy swego cia艂a, zalecam, aby usiedli przed wizerunkiem Jezusa Chrystusa i m贸wili: "Wszystko jest dobre. Wszystko mo偶e by膰 takie, jakie jest. Wszystko ma sw贸j sens. Dzi臋kuj臋 Ci, 偶e sta艂em si臋 taki, jaki obecnie jestem. Dzi臋kuj臋 Ci za m贸j los, za jego jasne i ciemne chwile, za b艂臋dy i manowce. To Ty mnie prowadzi艂e艣. Dzi臋kuj臋 Ci za moje cia艂o. Jest ono jedyne w swoim rodzaju. Czuj臋 si臋 w nirn zadomowiony. Jest ono 艣wi膮tyni膮 Ducha 艢wi臋tego, miejscem Twej chwa艂y". Cz臋stokro膰 nie jest to wcale takie proste. Kiedy w艂a艣nie spotyka mnie co艣 z艂ego, nie mam bynajmniej ch臋ci dzi臋kowa膰 i za to. A kiedy buntuj臋 si臋 przeciwko moje u cia艂u, nie przychodzi mi tak 艂atwo 偶ywi膰 do niego mi艂o艣膰. Ale to, czy swoje cia艂o kocham, czy te偶 nie, zale偶y nie tylko od jego wygl膮du, lecz tak偶e od mojego w艂asnego sposobu patrzenia . Ka偶de cia艂o jest pi臋kne, je艣li patrz臋 na nie bez uprzedze艅, kiedy dostrzegam w nim Bo偶e dzie艂o. Je艣li staram si臋 siebie i swoje cia艂o, sw贸j 偶yciowy los i sw贸j charakter widzie膰 z perspektywy Boga i dzi臋kowa膰 za nie Bogu, to w pewnej chwili nastaje we mnie g艂臋boki pok贸j. Czuje jaki艣 bezkres. Doznaj臋 poczucia, 偶e wszystko jest naprawd臋 dobre, 偶e nawet to, co w moim 偶yciu trudne, jest dla mnie sta艂ym przypomnieniem, abym rzeczywi艣cie pok艂ada艂 nadziej臋 w Bogu, a nie w samym sobie.
Jeszcze trudniej jest pogodzi膰 si臋 z w艂asn膮 win膮 i przebaczy膰 j膮 sobie. Przebaczy膰 sobie samemu mo偶emy tylko wtedy, je艣li ca艂ym sercem wierzymy w to, 偶e przebaczy艂 nam B贸g, 偶e jeste艣my przez Niego bezwarunkowo akceptowani. Wielu ludzi nie bierze Bo偶ego przebaczenia na serio. Wprawdzie m贸wi膮, 偶e w nie wierz膮; przyst臋puj膮 do spowiedzi i wyznaj膮 swoj膮 win臋. W g艂臋bi serca jednak winy tej sobie nie przebaczyli. Ci膮gle jeszcze czyni膮 sobie wyrzuty za to, 偶e si臋 ni膮 kiedy艣 obarczyli. Zw艂aszcza u starszych m臋偶czyzn, kt贸rzy byli na wojnie, spotykam si臋 z tym, 偶e sami siebie os膮dzaj膮 i pot臋piaj膮. Przypominaj膮 sobie, w jakie okrucie艅stwa byli uwik艂ani. Przez ca艂e lata t艂umili to w sobie. Ale teraz wszystko to powraca. I nie potrafi膮 sobie ju偶 przebaczy膰. Nie potrafi膮 uwierzy膰 w to, 偶e B贸g im rzeczywi艣cie przebaczy艂. Dlatego dr臋czy ich nieustannie poczucie winy. Maj膮 w sobie nieugi臋tego s臋dziego, kt贸ry ich bezlito艣nie pot臋pia. Tymczasem B贸g jest dla nas o wiele 艂askawszy, ni偶 my jeste艣my dla siebie samych. "A je艣li nasze serce oskar偶a nas, to B贸g jest wi臋kszy od naszego serca i zna wszystko" (1 J 3,20). Wierzy膰 w Bo偶e przebaczenie oznacza: stawia膰 Boga w miejsce naszego pozbawionego mi艂osierdzia superego, ufa膰, 偶e B贸g wszystko w nas akceptuje, 偶e to, co my ci膮gle jeszcze sobie wyrzucamy, On ju偶 od dawna odrzuci艂, zmaza艂, przemieni艂. Wiara w Bo偶e przebaczenie winna odwr贸ci膰 nasz wzrok od w艂asnej winy i skierowa膰 go na Bo偶e mi艂osierdzie. Pod spojrzeniem dobrotliwych oczu Boga mo偶emy znale藕膰 pok贸j z samym sob膮 i zaakceptowa膰 siebie - w艂a艣nie dlatego, 偶e jeste艣my w pe艂ni akceptowani przez Niego.
Pewna m艂oda kobieta stale jeszcze wyrzuca sobie, 偶e zrani艂a swego przyjaciela, z kt贸rym ju偶 dawno si臋 rozsta艂a. Nie mog艂a sobie darowa膰, 偶e w tej przyja藕ni pope艂nia艂a b艂臋dy. Ta niezdolno艣膰 wybaczenia sobie dzia艂a ci膮gle parali偶uj膮co na jej nowy zwi膮zek. Obawia si臋 ona, 偶e dawne mechanizmy mog膮 znowu zadzia艂a膰. Czuje, 偶e musi sama sobie przebaczy膰, aby rzeczywi艣cie m贸c zacz膮膰 wszystko od pocz膮tku i bez wewn臋trznych obci膮偶e艅 nawi膮za膰 relacj臋 z obecnym przyjacielem. Dop贸ki sama sobie nie przebaczy, przesz艂o艣膰 b臋dzie na niej ci膮偶y膰 i zak艂贸ca膰 obecne szcz臋艣cie. Przebaczenie sobie samemu bywa niekiedy trudniejsze ni偶 przebaczenie komu艣 innemu. Jest ono jednak warunkiem tego, by艣my 艣wiadomie i rozwa偶nie mogli 偶y膰 tera藕niejsz膮 chwil膮, nie zm膮con膮 przez przesz艂膮 win臋, kt贸r膮 pod艣wiadomie ci膮gle jeszcze sobie wyrzucamy. W ksi臋dze proroka Izajasza B贸g dodaje nam otuchy: "Cho膰by wasze grzechy by艂y jak szkar艂at, jak 艣nieg wybielej膮; cho膰by czerwone jak purpura, stan膮 si臋 jak we艂na" (Iz 1,18). Kiedy B贸g nam przebacza, nasza wina traci swoj膮 moc, nie mo偶e ju偶 rzuca膰 si臋 na nas cieniem, nie mo偶na jej ju偶 po nas pozna膰. Staje si臋 bia艂a jak 艣nieg, czujemy si臋 jak nowo narodzeni. Mo偶emy znowu zaczyna膰 ca艂kiem od pocz膮tku. To, co dawne, ju偶 nas nie obci膮偶a. Ale musimy te偶 wierzy膰 w moc przebaczaj膮cej mi艂o艣ci Boga, kiedy przebaczamy sobie sami i wyzwalamy si臋 w ten spos贸b od niszcz膮cej mocy naszej winy.

2. Pojednanie z bli藕nim
Tylko ten, kto jest pojednany z samym sob膮, mo偶e si臋 te偶 pojedna膰 ze swoim otoczeniem. Kto sam w sobie jest rozdwojony, b臋dzie te偶 wprowadza艂 podzia艂 pomi臋dzy ludzi wok贸艂 siebie. Pojednanie z lud藕mi jest mo偶liwe tylko wtedy, je艣li jeste艣my gotowi przebaczy膰 im krzywdy, jakie nam wyrz膮dzili. Jest wielu chrze艣cijan, kt贸rzy chcieliby drugiemu przebaczy膰, ale im si臋 to nie udaje. Cho膰by si臋 nie wiadomo jak starali, to jednak czuj膮, 偶e zadana rana dalej ich uwiera. I kiedy spotykaj膮 tego, kto ich tak bardzo zrani艂, czuj膮 si臋 jakby sparali偶owani. Nie s膮 w stanie do niego podej艣膰. Czuj膮, 偶e brak im tchu, 偶e ich serce szybciej bije i 偶e ich co艣 艣ciska za gard艂o. Po prostu nie mog膮 przebaczy膰 decyzj膮 woli. Musz膮 uwzgl臋dni膰 swoj膮 wewn臋trzn膮 kondycj臋 i s艂ucha膰 swego cia艂a, kt贸re im m贸wi, 偶e na przebaczenie jest jeszcze za wcze艣nie.

a) Kroki prowadz膮ce do pojednania
Aby m贸c z serca przebaczy膰, trzeba przeby膰 kolejno kroki prowadz膮ce do przebaczenia i pojednania. 呕adnego z nich nie wolno pomin膮膰, w takim wypadku bowiem przebaczenie utkn臋艂oby na szczeblu woli, nie dosi臋gaj膮c serca. Pierwszym krokiem do przebaczenia jest dopuszczenie do siebie raz jeszcze b贸lu, jaki nam ten kto艣 zada艂. Musimy ten b贸l raz jeszcze prze偶y膰, aby m贸c si臋 z nim rozsta膰. Niekiedy przy zranieniu w og贸le nie zauwa偶amy, co si臋 w艂a艣ciwie sta艂o. Po prostu co艣 nas zabola艂o. Ale ju偶 w nast臋pnej chwili zaj臋li艣my si臋 czym艣 innym i wyparli ze swojej 艣wiadomo艣ci rani膮ce s艂owo. Czasami ca艂y b贸l odzywa si臋 z pe艂n膮 ostro艣ci膮, gdy powracamy wspomnieniem do tego, co si臋 konkretnie wydarzy艂o. Dopiero wtedy u艣wiadamiamy sobie, jak nieprzyzwoicie i brutalnie zostali艣my potraktowani i jak bardzo te s艂owa nas dotkn臋艂y. Drugi krok polega na tym, by dopu艣ci膰 gniew i z艂o艣膰, jakie wzbieraj膮 w nas przeciwko temu, kto nas zrani艂. Przebaczenie sytuuje si臋 u ko艅ca z艂o艣ci, a nie ujej pocz膮tku. Dop贸ki ten, kto nas zrani艂, jeszcze tkwi w nas o艣cieniem, rana nie mo偶e si臋 zagoi膰. Je艣li n贸偶 pozostaje nadal w ranie, rana nigdy si臋 nie zasklepi. Z艂o艣膰 jest si艂膮, kt贸ra pozwala rani膮cy n贸偶 z siebie wyrwa膰 - tego, kt贸ry nas zrani艂, usun膮膰 z naszego serca. Aby m贸c stan膮膰 naprzeciw niego, potrzebujemy najpierw pewnego zdrowego dystansu. Dopiero wtedy stajemy si臋 zdolni spojrze膰 mu w twarz. Dop贸ki jest on jeszcze w nas, nie rozpoznajemy go nale偶ycie. Czujemy tylko zranienie, ale nie widzimy twarzy tego, kto nas zrani艂. Kiedy widzimy go z pewnego zdrowego dystansu, poznamy by膰 mo偶e, i偶 on sam jest zranionym dzieckiem, 偶e po prostu zadawa艂 doko艂a siebie ciosy, bo sam by艂 kiedy艣 bardzo bity, 偶e nas krzywdzi艂, bo sam jest skrzywdzony.
Trzeci krok do przebaczenia polega na tym, by z dystansu, jaki uzyskali艣my wskutek swojej z艂o艣ci, oceni膰 bardziej obiektywnie, co nas tak g艂臋boko zrani艂o. Widzimy wtedy, co by艂o w艂a艣ciwie przyczyn膮 tego zranienia, co si臋 rzeczywi艣cie wydarzy艂o. I orientujemy si臋, jak dalece ten kto艣 dotkn膮艂 w nas miejsca, w kt贸rym ju偶 jeste艣my zranieni i dlatego reagujemy na ka偶de s艂owo ze szczeg贸ln膮 wra偶liwo艣ci膮. Je艣li zranienie ugodzi艂o nas w czu艂e miejsce, rozerwa艂o dawn膮 ran臋. I w艂a艣nie to bardziej boli ni偶 sama rana.
Je艣li dopu艣cili艣my do siebie z艂o艣膰, pozwala nam to lepiej oceni膰, czy ten drugi cz艂owiek 艣wiadomie chcia艂 nas zrani膰, czy te偶 dlatego tylko poczuli艣my si臋 tak skrzywdzeni, 偶e jego s艂owo dotkn臋艂o w nas chorego miejsca i otwar艂o dawn膮 blizn臋.
S艂ysz臋 zw艂aszcza od kobiet, kt贸re w dzieci艅stwie by艂y wykorzystywane seksualnie przez bliskich krewnych, 偶e bardzo trudno jest im sprawi膰, by wy艂adowa艂a si臋 w nich z艂o艣膰. Dop贸ki jednak nie doznaj膮 gniewu, nie mog膮 obiektywnie dostrzec swego zranienia i uwolni膰 si臋 od niego. Pozostaj膮 wtedy uwik艂ane w swoich uczuciach. Obok przepastnego b贸lu doznaj膮 zarazem smutku i poczucia winy. Smutek parali偶uje je, a poczuciem winy rani膮 same siebie. Czyni膮 sobie wyrzuty, 偶e ci膮gle chodzi艂y do wujka, kt贸ry dopuszcza艂 si臋 wobec nich lubie偶nych czyn贸w, 偶e si臋 nale偶ycie nie broni艂y. Zupe艂nie nie dostrzegaj膮, 偶e jako dziecko by艂y bezsilne. Szukaj膮 w sobie udzia艂u w winie, powi臋kszaj膮c tym samym ran臋, jak膮 zada艂 im kto艣 inny. Dlatego musz膮 dozna膰 gniewu. Nie powinny zbyt szybko okazywa膰 zrozumienia dla tego kogo艣. To, co on im wyrz膮dzi艂, by艂o czym艣 szczeg贸lnie brutalnym i niewybaczalnym. By艂o to zranienie g艂臋bokie. Ten kto艣 zrani艂 je w miejscu szczeg贸lnie intymnym, skrzywdzi艂 je jako osoby, w ich kobieco艣ci, w ich ludzkiej godno艣ci. Winne nie jest nigdy dziecko, kt贸re do swojej seksualno艣ci ma stosunek zupe艂nie naturalny; winien jest zawsze doros艂y, kt贸ry si臋 czego艣 takiego wobec dziecka dopuszcza. Dopiero kiedy taka kobieta wyrzuci z siebie owego cz艂owieka, mo偶e pozwoli膰 sobie na my艣li w rodzaju: "On te偶 by艂 przecie偶 zraniony. Mo偶e, kiedy by艂 dzieckiem, tak samo sta艂 si臋 czyj膮艣 ofiar膮. Mo偶e nie m贸g艂 sobie poradzi膰 ze swoj膮 seksualno艣ci膮. Mo偶e by艂 chory, mia艂 wewn臋trzne zahamowania, by艂 nadmiernie pobudzony seksualnie". Wtedy mo偶e z wolna pojawi膰 si臋 my艣l o przebaczeniu. I kiedy艣 serce rzeczywi艣cie b臋dzie mog艂o przebaczy膰. Odsuwamy od siebie zranienie, przekazujemy je Bogu, aby On ran臋 uleczy艂.
Czwartym krokiem jest wyzwolenie si臋 spod w艂adzy tego drugiego. Dop贸ki mu nie przebaczymy, dajemy mu nad sob膮 w艂adz臋. Stale jeszcze bowiem jeste艣my z nim wewn臋trznie zwi膮zani. Mo偶e wyparli艣my ju偶 zranienie ze 艣wiadomo艣ci, jednak skoro tylko my艣limy o tym kim艣, wzbieraj膮 w nas uczucia rozpaczy i nienawi艣ci, kt贸re nie s膮 dla nas niczym dobrym. Nie wy艣wiadczamy sobie przys艂ugi, trwaj膮c w swojej nienawi艣ci. Nienawi艣膰 mo偶e przez pewien czas by膰 nawet po偶膮dana: mo偶e nam da膰 si艂臋 zdystansowania si臋 wobec tego drugiego. Kiedy jednak w niej trwamy, poczyna nas ona z偶era膰. Popadamy wtedy w swoist膮 niewol臋. Ten drugi ci膮gle jeszcze ma nad nami w艂adz臋. Niekt贸rzy ludzie nigdy nie dochodz膮 do zdrowia, poniewa偶 temu, kto ich zrani艂, jeszcze nie przebaczyli. Niekt贸rzy nie mog膮 umrze膰, poniewa偶 nie s膮 zdolni przebaczy膰 tym, kt贸rzy ich zranili. W ich sercu tkwi jeszcze co艣 obcego. Przebaczenie uwalnia ich od tego zimnego kamienia, kt贸ry przygniata ich serce, od trucizny, kt贸ra ich wewn臋trznie zatruwa. Kiedy przebaczaj膮c wyzwalamy si臋 spod w艂adzy drugiego cz艂owieka i spod jego zatruwaj膮cego wp艂ywu, wtedy sami na tym zyskujemy, wtedy przebaczenie nie jest czym艣, co przekracza nasze si艂y, lecz wyzwoleniem i uzdrowieniem.

b) "Ojcze, przebacz im, bo..."
Podczas pewnych wielkopostnych rekolekcji zaproponowa艂em uczestnikom medytacj臋 na kanwie wypowiedzianych na krzy偶u s艂贸w Jezusa: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz膮, co czyni膮" (艁k 23,34). Ka偶dy mia艂 sobie wyobrazi膰 kolejno trzy osoby, wobec kt贸rych powinien najpierw wzbudzi膰 w sobie b贸l i z艂o艣膰 spowodowane ran膮, jak膮 mu one zada艂y. Potem mia艂 wypowiedzie膰 do nich te s艂owa Jezusa i wyobrazi膰 sobie: "Przebaczam mu tak samo, jak to uczyni艂 Jezus na krzy偶u. Bo przecie偶 on nie wiedzia艂, co mi uczyni艂". Ka偶dy przypomnia艂 sobie od razu o kim艣, komu jeszcze rzeczywi艣cie nie przebaczy艂. Niekt贸rzy opowiadali, 偶e osoby, z kt贸rymi ci膮gle jeszcze si臋 nie pojednali, kt贸rym dot膮d jeszcze nie przebaczyli, tkwi膮 w nich niczym nie strawiony k臋s. 呕e s膮 dla nich jak brzemi臋, kt贸re ich ci膮gnie w d贸艂, jak g艂az przygniataj膮cy ich dusz臋. 呕e cz臋sto szukaj膮 jakiej艣 ucieczki, aby o tym nie my艣le膰, ale stale przeszkadza im to znale藕膰 wewn臋trzny spok贸j. Czuj膮, 偶e ludzie, kt贸rym nie przebaczyli, przeszkadzaj膮 im 偶y膰 i kocha膰 i nie pozwalaj膮 skoncentrowa膰 si臋 w pe艂ni na chwili bie偶膮cej. Pewnego ojca medytacja ta sk艂oni艂a do natychmiastowego wyjazdu do domu i rozmowy z synem, z kt贸rym pozostawa艂 w d艂ugotrwa艂ym konflikcie, poniewa偶 nie m贸g艂 mu wybaczy膰 jego cz臋sto niezrozumia艂ego zachowania. Relacje te u艣wiadomi艂y mi, jak bardzo ci膮偶膮cym na duszy problemem jest dla ludzi przebaczenie. Je艣li nawet niewiele o nim m贸wimy, to przecie偶 ka偶dy w chwilach wewn臋trznej ciszy przypomina sobie ca艂y szereg os贸b, kt贸rym jeszcze czego艣 nie przebaczy艂. S膮 one jak brzemi臋, kt贸re trzeba za sob膮 wlec. Je艣li si臋 od tego ci臋偶aru nie uwolnimy przez przebaczenie, to nas on przygniata, popadamy w depresj臋 albo reagujemy jak膮艣 chorob膮, kt贸rej nie potrafimy sobie wyt艂umaczy膰. Dlatego winni jeste艣my sobie i naszemu zdrowiu to, by co jaki艣 czas znale藕膰 woln膮 chwil臋 i zapyta膰 samych siebie, czy istniej膮 jacy艣 ludzie, kt贸rym jeszcze nie przebaczyli艣my albo kt贸rym jeszcze nie jeste艣my w stanie przebaczy膰.
Niekt贸rym trudno by艂o pogodzi膰 si臋 ze s艂owami Jezusa: "bo nie wiedz膮, co czyni膮". Buntowali si臋, uwa偶aj膮c, 偶e tamci dobrze wiedzieli, co im swymi s艂owami uczynili. 呕e czynili to z rozmys艂em i 艣wiadomie godzili w ich czu艂e miejsce. Chcieli widzie膰, 偶e sprawia nam to b贸l, 偶e jeste艣my zranieni, niezdolni do odpowiedniej reakcji. Chcieli cieszy膰 si臋 tym, 偶e nas ugodzili i 偶e teraz b臋dziemy si臋 ca艂ymi dniami trapi膰. To pewna, 偶e ci drudzy nie zranili nas jedynie przez przeoczenie. Cz臋sto zmierzali do tego 艣wiadomie. Pomimo to jednak s艂owa Jezusa s膮 mi w procesie przebaczenia pomocne. Wyobra偶am sobie bowiem, 偶e w g艂臋bi duszy oni nie wiedz膮, co czyni膮. S膮 艣lepi. S膮 tak zranieni, 偶e po prostu nie potrafi膮 zachowywa膰 si臋 inaczej. Doznaj膮 wewn臋trznego przymusu ranienia innych, aby m贸c uwierzy膰 we w艂asn膮 si艂臋. Czuj膮 si臋 tak s艂abi i tak skrzywdzeni, 偶e tylko krzywdz膮c innych, odczuwaj膮 w艂asn膮 偶ywotno艣膰. Kiedy sobie to wyobra偶am, nie maj膮 ju偶 oni nade mn膮 w艂adzy. Staj膮 si臋 w moich oczach zranionymi dzie膰mi. Nie s膮 ju偶 potworem, kt贸rego si臋 l臋kam, lecz skrzywdzonym dzieckiem, dla kt贸rego czuj臋 lito艣膰.
Niekt贸rym pomaga, kiedy sobie powiedz膮, 偶e ci drudzy wiedzieli wprawdzie dok艂adnie, co czyni膮, ale nie u艣wiadamiali sobie, jak膮 krzywd臋 mi wyrz膮dzaj膮. Byli tak zdeterminowani przez w艂asny psychiczny przymus, 偶e zgo艂a nie mogli dostrzega膰 mnie i mojej wewn臋trznej sytuacji. Zab贸jcy Jezusa te偶 przecie偶 byli zacietrzewieni. Fanatyzm religijny tak ich za艣lepia艂, 偶e widzieli w Jezusie wichrzyciela, kt贸rego koniecznie trzeba si臋 pozby膰. Siebie za艣 uwa偶ali za tych, kt贸rzy wype艂niaj膮 Bo偶e przykazanie. Podobnie mo偶e by膰 z niejednym cz艂owiekiem, kt贸ry mnie rani. By膰 mo偶e s膮dzi, 偶e post臋puje s艂usznie, a nawet, 偶e spe艂nia wol臋 Boga. Jest uwi臋ziony w samym sobie. S艂owami: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz膮, co czyni膮", Jezus dystansuje si臋 od tych ludzi, wyzwala si臋 spod ich w艂adzy. Nie odgrywa roli ofiary, kt贸ra bierze wszystko na siebie, lecz wycofuje si臋 w g艂膮b siebie, gdzie nie podlega zranieniu i jest wolny. Tak wi臋c przebaczenie jest znakiem si艂y, nie za艣 s艂abo艣ci.
Niekt贸rzy stale rozdrapuj膮 ran臋, kt贸r膮 inni im zadali. Cz艂owiek taki nie mo偶e poj膮膰, 偶e kto艣 m贸g艂 by膰 na tyle pod艂y, by go tak zrani膰. Do tego b贸lu do艂膮cza si臋 jednak cz臋sto poczucie bezsilno艣ci i rezygnacji. P艂awimy si臋 wtedy w 偶alu nad samym sob膮, z kt贸rego o w艂asnych si艂ach nie mo偶emy si臋 wydosta膰. Dajemy temu drugiemu tyle w艂adzy nad nami, 偶e pami臋膰 o nim ci膮gle na nowo nas rani. Ot贸偶 s艂owa Jezusa odbieraj膮 krzywdzicielowi jego w艂adz臋. On sam jest chory. Kiedy sobie to wyobra偶臋, mog臋 si臋 od niego zdystansowa膰. Wtedy jestem znowu ca艂kowicie sob膮. Wtedy odkrywam w sobie znowu przestrze艅, w kt贸rej nikt nie mo偶e mnie zrani膰. Jezus by艂 na krzy偶u pomimo wszystkich cierpie艅 w kontakcie z Ojcem. Wskazuj膮 na to Jego ostatnie s艂owa, zanotowane przez 艁ukasza: "Ojcze, w Twoje r臋ce powierzam ducha mego" (艁k 23,46). Jezus wiedzia艂, 偶e jest w r臋ku Ojca. By艂 u siebie. Tam za艣, gdzie by艂 On u siebie, ludzie nie mogli Go swoj膮 nienawi艣ci膮 i swymi zniewagami dosi臋gn膮膰. Jest w nas takie miejsce milczenia - miejsce, w kt贸rym mieszka w nas B贸g. Tam ludzie nie mog膮 nas zrani膰. Do tej wewn臋trznej przestrzeni rani膮ce s艂owa nie przenikaj膮. Jeste艣my tam ca艂kowicie u siebie i ca艂kowicie u Boga. Schronieni w tej przestrzeni, mo偶emy przebaczy膰, pozosta艂a ona bowiem nienaruszona. Je艣li zechcemy przebaczy膰 drugiemu na gruncie sfery emocjonalnej, przewa偶nie nam si臋 to nie uda. Tkwi tam bowiem jeszcze rani膮cy n贸偶. Dop贸ki za艣 ten n贸偶 w ranie tkwi, nie jeste艣my w stanie przebaczy膰. Przebaczenie by艂oby w takim wypadku aktem masochizmu. Rozdrapywaliby艣my tylko ran臋 i coraz bardziej j膮 powi臋kszali. W ten spos贸b, kontynuuj膮c dzia艂anie tego kogo艣, sami siebie by艣my ranili. Modlitwa Jezusa jest skierowana do Ojca. Ojciec ma przebaczy膰 ludziom, kt贸rzy Go rani膮. To r贸wnie偶 jest dla mnie pomoc膮 w rzeczywistym przebaczeniu. Ja sam nie musz臋 si臋 do niego zmusza膰. Nie m贸wi臋 przecie偶: "Tak, przebaczam ci. Ju偶 ci przebaczy艂em". Wiemy, 偶e takie s艂owa cz臋sto nie odpowiadaj膮 prawdzie. S膮 one wyrazem naszej woli, ale istnieje w nas wiele innych sfer, kt贸re nie s膮 jeszcze zdolne przebaczy膰. Dlatego wypowiadaj膮c takie s艂owa, troch臋 by艣my sami siebie oszukiwali. Prosz膮c natomiast Boga, aby im przebaczy艂, zdejmuj臋 z siebie przymus, jakim by艂aby konieczno艣膰 przebaczenia przeze mnie. Zarazem modlitwa budzi r贸wnie偶 we mnie gotowo艣膰 przebaczenia. Modl膮c si臋 dostatecznie d艂ugo, czuj臋, 偶e m贸j gniew przemija, 偶e m贸j b贸l ustaje i 偶e przebaczenie mo偶e by膰 aktem mojej wolno艣ci. Takie przebaczenie sprawia we mnie zawsze g艂臋boki pok贸j i poczucie wolno艣ci. Ten, kto mnie zrani艂, nie ma ju偶 nade mn膮 w艂adzy.

c) Okazanie przebaczenia
Kiedy drugiemu przebaczam, to czy mam mu o tym powiedzie膰? Z pewno艣ci膮 powinienem da膰 mu to jako艣 do zrozumienia. Mo偶e to nast膮pi膰 w ten spos贸b, 偶e b臋d臋 si臋 do niego 偶yczliwie i bez uprzedze艅 odnosi艂 i zaakceptuj臋 go takim, jaki jest. Czy b臋d臋 m贸wi艂 o ranie, jak膮 mi zada艂, czy te偶 nie, jest spraw膮 roztropno艣ci. Je艣li rana ta tkwi mi臋dzy nami, wskazane b臋dzie o niej powiedzie膰. Musz臋 si臋 jednak strzec, aby m贸wienie o niej i o moim przebaczeniu nie sta艂o si臋 oskar偶eniem tego drugiego. Kto艣 mi opowiada艂, 偶e jego podw艂adna, osoba uci膮偶liwa, kt贸ra mia艂a z nim pewien konflikt, powiedzia艂a do niego: "Przebaczam panu w imi臋 Jezusa". S艂owa te mog艂y by膰 wypowiedziane w ca艂kiem uczciwej intencji, niemniej jednak sprawiaj膮 one na mnie wra偶enie, jakby kobieta owa sadza艂a nimi swego szefa na 艂awie oskar偶onych. Kiedy m贸wi臋 do kogo艣: "Przebaczam ci", to tak, jakbym mu m贸wi艂: "Jeste艣 winien. Powiniene艣 to wiedzie膰. Powiniene艣 to przyzna膰. Ale jestem tak wielkoduszny, 偶e ci przebaczam". Takie s艂owa mog膮 tego drugiego tylko upokorzy膰 i zrani膰. Dlatego wielu trudno jest je przyj膮膰. Potrzeba roztropno艣ci i subtelnego wyczucia, aby dostrzec, w jaki spos贸b mog臋 drugiemu okaza膰, 偶e mu przebaczy艂em. Musz臋 te偶 zawsze uwzgl臋dnia膰 jego sytuacj臋. Powinienem wyczu膰, kiedy nadszed艂 w艂a艣ciwy moment, by mu da膰 do zrozumienia, 偶e mu wybaczy艂em, czy te偶 prosi膰 jego o wybaczenie. Je艣li jest on ci膮gle g艂臋boko zraniony, je艣li jego uczucia s膮 jeszcze wzburzone, to jest jeszcze za wcze艣nie, by o tym m贸wi膰, i nie by艂oby rzecz膮 rozs膮dn膮 prosi膰 go od razu o przebaczenie. Podobnie, je艣li kto艣 urazi艂 mnie w trakcie pe艂nej podniecenia dyskusji, nie by艂oby rzecz膮 rozs膮dn膮 od razu mu przebaczy膰. Prawdopodobnie wprawi艂oby go to w jeszcze wi臋ksz膮 pasj臋. Trzeba pozostawi膰 emocjom czas dla uspokojenia. Wtedy mog臋 przyjrze膰 si臋 im bardziej obiektywnym okiem i oceni膰, jaka reakcja b臋dzie w艂a艣ciwa i pomo偶e obu stronom powr贸ci膰 rozs膮dnie w rozmowie do sprawy. Potrzebna jest nie tylko gotowo艣膰 przebaczenia, ale tak偶e discre艂io - dar rozr贸偶niania stan贸w ducha, pozwalaj膮cy pozna膰, kiedy i jak mo偶emy sobie wzajemnie przebaczy膰.
Niekt贸rzy terapeuci radz膮 temu, kto nie potrafi przebaczy膰, by sobie wyobrazi艂, 偶e ten drugi siedzi przed nim na krze艣le, a on ma teraz wypowiedzie膰 wszystko, co ma mu do zarzucenia. Nie powinien go przy tym zbyt pochopnie usprawiedliwia膰, lecz bez ogr贸dek da膰 upust swemu gniewowi. Potem jednak ma sam usi膮艣膰 na krze艣le i wczu膰 si臋 w rol臋 tego, kt贸ry go urazi艂. Powinien odpowiedzie膰 na oskar偶enie i okrzyki w艣ciek艂o艣ci i b贸lu. To go zmusi do spojrzenia na doznane zranienie od drugiej strony i cz臋sto pomo偶e rzeczywi艣cie temu drugiemu przebaczy膰. Dalsz膮 pomoc膮 jest zwr贸cenie uwagi na sny z pojawiaj膮cym si臋 w nich cz艂owiekiem, kt贸ry nas zrani艂. Czasami sny takie pozwalaj膮 mi si臋 zorientowa膰, jaki w tym zranieniu mia艂em udzia艂 ja sam - czy najpierw ja nie zada艂em mu rany albo czy go nie sprowokowa艂em. Z chwil膮 gdy ta zamiana r贸l i moje sny pozwol膮 mi zobaczy膰 zranienie w innym 艣wietle, staj臋 si臋 te偶 zdolny rozmawia膰 z owym cz艂owiekiem j臋zykiem, kt贸ry we w艂a艣ciwy spos贸b oka偶e mu moje przebaczenie. Nie b臋d臋 go ju偶 oskar偶a艂, lecz poinformuj臋 go o uczuciach, jakie wywo艂a艂o we mnie jego zachowanie. Jednocze艣nie zasygnalizuj臋 mu, 偶e nie zamierzam podtrzymywa膰 w sobie tych uraz. Wtedy on mo偶e w spos贸b wolny przyj膮膰 moj膮 gotowo艣膰 przebaczenia, nie siedzi ju偶 bowiem przede mn膮 na 艂awie oskar偶onych. W atmosferze pe艂nej wolno艣ci jest w stanie zapyta膰 sam siebie, czy jego zachowanie by艂o rzeczywi艣cie nie艣wiadome, czy te偶 zrani艂 mnie rozmy艣lnie. Kiedy pozostawiam mu t臋 wolno艣膰, mo偶liwe staje si臋 pojednanie, w kt贸rym nie ma zwyci臋zcy i zwyci臋偶onego, winnego i niewinnego. I tylko wtedy, gdy ten drugi b臋dzie m贸g艂 zachowa膰 swoj膮 godno艣膰, b臋dzie te偶 got贸w przyj膮膰 moje przebaczenie i wzajemnie przebaczy膰 mi moj膮 cz膮stk臋 winy.

III. Pojednanie we wsp贸lnocie

1. P贸j艣cie nowymi drogami
Pojednanie i przebaczenie dokonuj膮 si臋 nie tylko mi臋dzy pojedynczymi lud藕mi, ale przede wszystkim w grupach i wsp贸lnotach. Dotyczy to w r贸wnej mierze ma艂ej wsp贸lnoty ma艂偶e艅skiej, jak i du偶ych spo艂eczno艣ci w ramach pa艅stwa, a tak偶e ca艂ych narod贸w. Pojednanie ma tu wymiar polityczny. My, chrze艣cijanie, mamy dzi艣 do spe艂nienia w 艣wiecie wielkie zadanie: winni艣my stara膰 si臋 o pojednanie mi臋dzy poszczeg贸lnymi grupami i narodami, udziela膰 przebaczenia tym, kt贸rzy wobec nas zawinili, i prosi膰 o przebaczenie, tam gdzie sami dopu艣cili艣my si臋 winy. Potrzebujemy tylko wyobra藕ni i tw贸rczej mocy, pozwalaj膮cych sprawi膰, by pojednanie i przebaczenie sta艂y si臋 w tym 艣wiecie widoczne i realne. Ksi膮偶eczka ta pragnie poda膰 kilka przyk艂ad贸w uzdrawiaj膮cego i wyzwalaj膮cego skutku pojednania i przebaczenia i zach臋ci膰 do poszukiwania w艂asnych nowych dr贸g.

a) Ma艂偶e艅stwo i rodzina
Wiele par ma艂偶e艅skich do艣wiadcza z przera偶eniem, 偶e ich mi艂o艣膰 stygnie albo przecieka im mi臋dzy palcami. Cz臋sto przyczyn膮 jest to, 偶e oboje partnerzy prze艂kn臋li urazy, kt贸re w bliskim wsp贸艂偶yciu s膮 po prostu nieuniknione. Nie m贸wili o nich - z obawy, 偶e mogliby jeszcze bardziej zosta膰 zranieni albo te偶 obci膮偶y膰 nimi wsp贸艂ma艂偶onka. Tak wi臋c ukrywali je, bardzo cz臋sto w dobrej wierze, s膮dz膮c, 偶e nie ma w nich nic szczeg贸lnie z艂ego. A偶 w pewnej chwili czuj膮, 偶e tych wiele drobnych uraz贸w wznios艂o w nich mur, kt贸ry oddziela ich od partnera. Czuj膮 w sobie niech臋膰 do niego. Mi艂o艣膰 zamienia si臋 w nienawi艣膰. Albo te偶 dostrzegaj膮 w sobie ch臋膰, by temu drugiemu odda膰 wet za wet. Czasem zupe艂nie sobie tego nie u艣wiadamiaj膮. Ale w艂a艣nie nie艣wiadomie wkrada si臋 w ich zachowanie ch臋膰 zemsty. Przy dowolnej okazji wprawia ich w z艂o艣膰 jaki艣 dostrze偶ony u partnera drobiazg. I oto zasypuj膮 go pretensjami i rani膮cymi s艂owami, przy czym on nie wie zgo艂a, o co chodzi; nie potrafi sobie zachowania swego wsp贸艂ma艂偶onka wyt艂umaczy膰.
Zawsze kiedy bagatelizujemy w艂asne emocje, osadzaj膮 si臋 one w nas i utrudniaj膮 偶ycie. Wyra偶aj膮c od razu uczucia gniewu czy obrazy, mo偶emy szybko wszystko wyja艣ni膰 i pog艂臋bi膰 wzajemn膮 relacj臋. Natomiast emocje d艂ugo t艂umione stwarzaj膮 barier臋 mi臋dzy nami a partnerem. Dlatego stale potrzebne jest pojednanie. Oznacza ono tu przede wszystkim u艣wiadomienie sobie w艂asnych uczu膰 i ich wyra偶enie, bez atakowania partnera i bez usprawiedliwiania samego siebie. Cz臋sto powtarzaj膮c膮 si臋 uraz臋 w ma艂偶e艅stwie wywo艂uje to, 偶e nie traktujemy swego partnera powa偶nie. M膮偶 przychodzi z pracy i chowa g艂ow臋 w gazet臋. Nie wpadnie mu na my艣l zapyta膰, jak 偶ona radzi艂a sobie w domu z dzie膰mi. Albo jest tak zaj臋ty sob膮 i swoj膮 prac膮, 偶e nie dostrzega potrzeb 偶ony. Albo te偶 偶ona rani m臋偶a, 偶ywi膮c wobec niego przesadne oczekiwania. By膰 mo偶e nie potrafi on tak dobrze m贸wi膰 o sobie i swoich uczuciach. Ona za艣 uparcie si臋 tego domaga, zarzuca mu ch艂贸d emocjonalny i m贸wi, 偶e inni m臋偶czy藕ni s膮 o wiele bardziej czuli. Takie por贸wnanie z innymi m臋偶czyznami czy kobietami szczeg贸lnie partnera dotyka. A potem przychodz膮 g艂臋bokie zranienia, gdy m膮偶 ma przyjaci贸艂k臋 albo 偶ona ma przyjaciela, z kt贸rym lepiej si臋 rozumie ni偶 z w艂asnym m臋偶em. Kiedy wsp贸艂ma艂偶onek utrzymuje potajemnie intymne stosunki z przyjacielem czy przyjaci贸艂k膮, podkopuje to zaufanie i pozostawia g艂臋bok膮 ran臋.
W terapii par ma艂偶e艅skich stosuje si臋 dzi艣 cz臋sto rytua艂y pojednania. Terapeuci zorientowali si臋, 偶e nie wszystkie dawne konflikty i urazy mo偶na usun膮膰 w wyniku rozmowy. Czasami rozmowa taka stwarza nowe nieporozumienia i urazy. Partnerzy nieustannie wyrzucaj膮 sobie tylko dawne przewiny. Ot贸偶 w ramach rytua艂u pojednania ka偶dy ze wsp贸艂ma艂偶onk贸w mo偶e napisa膰 na kartce, co go zrani艂o i czym on sam wed艂ug swego przypuszczenia urazi艂 tego drugiego. Po czym prosi o przebaczenie za to, czego si臋 wobec partnera dopu艣ci艂, i zapewnia go o swojej gotowo艣ci przebaczenia. Swoj膮 pro艣b臋 ujmuje w sta艂膮 formu艂臋, 偶e od tej chwili nie b臋dzie ju偶 temu drugiemu wyrzuca艂 tego, co by艂o, 偶e nie b臋dzie si臋 tym pos艂ugiwa艂 dla wywo艂ania w nim poczucia winy. Partner odpowiada, 偶e jest got贸w przebaczy膰 i pu艣ci膰 to, co by艂o, w niepami臋膰. A potem wylicza, co go zrani艂o i czym on sam urazi艂 tego drugiego. Po czym oboje mog膮 dokona膰 rytua艂u pojednania. Kartki, na kt贸rych spisali swoje zarzuty, mog膮 spali膰 albo zakopa膰 w ziemi i posadzi膰 na nich drzewko - co艣 jakby drzewko pojednania, kt贸re stale b臋dzie im przypomina膰, 偶e na "nawozie" ich wzajemnych uraz贸w wyrasta co艣 nowego. Albo te偶 mog膮 urz膮dzi膰 dla siebie uroczyst膮 uczt臋. Cz臋sto pary takie zapraszaj膮 na sw贸j rytua艂 pojednania kogo艣 trzeciego lub inne pary, aby przypiecz臋towa膰 swoje zobowi膮zanie, 偶e odt膮d to, co przesz艂e, zostaje odrzucone i nie b臋dzie ju偶 s艂u偶y膰 jako bro艅 przeciwko wsp贸艂ma艂偶onkowi.
Terapia par ma艂偶e艅skich pozwoli艂a pozna膰, jak wa偶ne s膮 takie rytua艂y pojednania dla dalszego trwania ma艂偶e艅stwa. W ka偶dym ma艂偶e艅stwie powstaj膮 nieporozumienia i urazy i nie mo偶na tego unikn膮膰. Takie zranienia s膮 jednak cz臋sto skrupulatnie zachowywane w pami臋ci. I w艂a艣nie wtedy, gdy wina partnera wychodzi wyra藕nie na jaw, na przyk艂ad kiedy nawi膮za艂 on inny stosunek, wsp贸艂ma艂偶onek pos艂uguje si臋 cz臋sto t膮 win膮, aby swego partnera pogn臋bi膰. Przecie偶 niew膮tpliwie zawini艂. Teraz mamy w r臋ku dobry bicz na niego. Kiedykolwiek pojawi膮 si臋 jakie艣 problemy, win臋 t臋 wyci膮ga si臋 i wyrzuca mu j膮. A on nie ma ju偶 prawa wyra偶a膰 swoich uczu膰 z艂o艣ci i rozgoryczenia. Musi ju偶 zawsze chodzi膰 w worku pokutnym i z g艂ow膮 posypan膮 popio艂em. W ten spos贸b jednak wsp贸艂偶ycie tych dwojga staje si臋 piek艂em. Partner nie zostaje wprawdzie wrzucony do rzeczywistego wi臋zienia, jak to bywa艂o dawniej, ale wi臋zienie, w kt贸rym zamyka go to wieczne przypominanie winy, jest jeszcze o wiele okrutniejsze.
Pojednanie jest wa偶ne, s艂u偶y bowiem temu, by para ma艂偶e艅ska mog艂a zawsze zaczyna膰 od nowa. Uwalnia ono od ci臋偶aru przesz艂o艣ci. Oczyszcza atmosfer臋, aby oboje partnerzy mogli 偶y膰 tu i teraz bez brzemienia dawnych uraz. Znam ma艂偶e艅stwa, kt贸re r贸wnie偶 w swoim dniu powszednim praktykuj膮 ma艂e rytua艂y pojednania. Kiedy dochodzi mi臋dzy nimi do nieporozumie艅, jedno z nich zapala 艣wiec臋 艣lubn膮. Jest to zawsze sygna艂em, 偶e osoba ta jest gotowa do rozmowy i do pojednania. Nie zawsze potrzeba przy tym wielu s艂贸w. Skuteczniejsze mog膮 by膰 gesty. S艂owa rodz膮 bowiem cz臋sto nowe nieporozumienia i psuj膮 podj臋te w dobrej intencji pr贸by pojednania. 艢wieca jest jakby pro艣b膮, aby mi艂o艣膰, kt贸ra wype艂nia艂a ich w dniu 艣lubu, zap艂on臋艂a teraz na nowo w nich obojgu. I wyra偶a ufno艣膰, 偶e owa 贸wczesna mi艂o艣膰 jest w nich nadal, pomimo konfliktu, kt贸ry j膮 przes艂ania. Inna para wprowadzi艂a rytua艂 "rozm贸wniczego kamienia". Raz w tygodniu ma艂偶onkowie ci rozmawiaj膮 ze sob膮 o tym, co ich naprawd臋 porusza. To z nich, kt贸re w danej chwili m贸wi, trzyma przy tym w r臋ku kamie艅. Drugie s艂ucha go. I dopiero otrzymawszy kamie艅, mo偶e m贸wi膰 - dop贸ty, a偶 przeka偶e znowu kamie艅 partnerowi.
Cz臋sto zdarza mi si臋 widzie膰, jak w rodzinach, kt贸re przez ca艂e lata 偶y艂y w zgodzie, pojawiaj膮 si臋 niesnaski, z chwil膮 kiedy dochodzi do podzia艂u spadku. Mog膮 przy tym powstawa膰 g艂臋bokie p臋kni臋cia, kt贸rych nie daje si臋 ju偶 usun膮膰. Na przyk艂ad brat ma poczucie, 偶e siostra zosta艂a uprzywilejowana. Powraca w nim wiele uraz z przesz艂o艣ci. Chodzi przy tym mo偶e nawet nie tyle o pieni膮dze, co o problem, kogo matka czy ojciec bardziej kochali. Spory zwi膮zane ze spadkiem otwieraj膮 dawne rany. Walka toczy si臋 w gruncie rzeczy nie o pieni膮dze, lecz o mi艂o艣膰 ojca czy matki, o pierwsze miejsce, jakie ka偶dy chcia艂by zaj膮膰 w sercu rodzic贸w nawet po ich 艣mierci. Gdy przedtem rodze艅stwo stanowi艂o jedno serce i jedn膮 dusz臋, to obecnie powstaj膮 partie, kt贸re wygrywaj膮 si臋 wzajemnie przeciwko sobie i wypominaj膮 sobie dawne uchybienia. Bez pojednania rozd藕wi臋k ten stale by wzrasta艂. Nie by艂oby ju偶 wsp贸lnych rodzinnych uroczysto艣ci. Ca艂a energia by艂aby anga偶owana we wzajemn膮 walk臋. Nie wspierano by si臋 wzajemnie, lecz jedni drugim odbieraliby si艂y, kt贸rych ka偶dy potrzebuje do 偶ycia.
Aby mo偶liwe by艂o pojednanie w szerszym gronie rodzinnym, musi by膰 kto艣, kto odwa偶y si臋 przerwa膰 kr膮g wzajemnej wrogo艣ci. Nie chodzi o to, by obarczy艂 si臋 ca艂膮 win膮. Wyda艂oby si臋 to innym niewiarygodne. Ale nie chodzi te偶 o to, by sobie wzajemnie wylicza膰, kto i w jakim stopniu zawini艂. To bowiem spowodowa艂oby tylko nowe urazy. Cz臋sto takie pr贸by pojednania ko艅cz膮 si臋 niepowodzeniem, dlatego 偶e jaki艣 cz艂onek rodziny nie chce przyj膮膰 przebaczenia. Czuje si臋 jeszcze ura偶ony i obawia si臋, 偶e ten drugi, proponuj膮c pojednanie, ma w tym jaki艣 ukryty cel. Niekiedy sama propozycja pojednania brzmi jak nowe oskar偶enie: "Jestem got贸w si臋 pogodzi膰. Zale偶y tylko od ciebie, czy przyjmiesz moj膮 gotowo艣膰 pojednania". Takimi s艂owami wynosz臋 si臋 ponad tego drugiego. Tymczasem powinien on czu膰, 偶e ta wa艣艅 sprawia mi b贸l, 偶e bolej臋 nad tym, i偶 tak si臋 sta艂o, i 偶e nie zrzucam ca艂ej winy na niego. Dlatego by艂oby dobrze, abym si臋 zdoby艂 na odwag臋 i przeprosi艂 za swoj膮 cz膮stk臋 winy, nie domagaj膮c si臋 przy tym przeprosin z jego strony. Cz臋sto 艂atwiej jest zaaran偶owa膰 pojednanie drog膮 listown膮. Ten drugi ma wtedy czas do zastanowienia. Nie czuje si臋 zaskoczony. W li艣cie takim musia艂bym jednak zrezygnowa膰 z moralizowania, na przyk艂ad w rodzaju: "Jako chrze艣cijanie winni艣my si臋 byli od dawna pogodzi膰. To ha艅ba dla nas, chrze艣cijan, 偶e jeszcze ci膮gle jeste艣my ze sob膮 sk艂贸ceni". W ten spos贸b bowiem usi艂uj臋 wzbudzi膰 w tym drugim wyrzuty sumienia. Tymczasem moja oferta pojednania winna mu pozostawi膰 jego wolno艣膰 i godno艣膰. Musi on czu膰, 偶e szanuj臋 r贸wnie偶 jego b贸l i 偶e przynajmniej staram si臋 zrozumie膰 jego postaw臋 i jego po艂o偶enie.
Taki list mo偶e by膰 krokiem wst臋pnym. Potem jednak potrzeba pewnego rytua艂u pojednania, aby m贸c pozby膰 si臋 przesz艂o艣ci z jej wyrzutami i oskar偶eniami. Rytua艂em takim mog艂aby by膰 wsp贸lna wycieczka, p贸j艣cie na koncert czy uroczysta biesiada. Decyzj臋, jaki rytua艂 b臋dzie w艂a艣ciwy, winna nam podyktowa膰 roztropno艣膰. Czasem lepiej jest poprosi膰 neutraln膮, przez wszystkich akceptowan膮 osob臋 trzeci膮, aby pokierowa艂a rozmow膮 lub rytua艂em przebaczenia z udzia艂em wszystkich zainteresowanych. By艂oby naturalnie dobrze, gdyby rodze艅stwo wraz ze swymi rodzinami pojedna艂o si臋 w formie podobnego rytua艂u, jaki jest stosowany w terapii par ma艂偶e艅skich, to znaczy aby zarzuty z przesz艂o艣ci raz jeszcze zosta艂y s艂ownie wyra偶one, a potem ostatecznie pogrzebane. Ale mo偶e zainteresowani nie s膮 do tego zdolni. W takim razie wystarczy艂yby ju偶 same znaki dobrej woli. Oczyszcza艂yby one stopniowo atmosfer臋 i pozwala艂y wszystkim raz jeszcze rozwa偶nie om贸wi膰 to, co by艂o w przesz艂o艣ci, bez wzajemnego ranienia si臋. Uleczenie zadanych ran wymaga czasu. Musz臋 te偶 umie膰 poczeka膰, a偶 ten drugi b臋dzie got贸w do pojednania.

b) Wsp贸lnoty religijne
Wsp贸艂偶ycie podobnie bliskie, jak w rodzinie, ma r贸wnie偶 miejsce we wsp贸lnotach klasztornych czy religijnych wsp贸lnotach mieszkaniowych, jakie powstaj膮 dzi艣 w wielu miejscach. Wsp贸lnota mo偶e istnie膰 trwale tylko wtedy, je艣li do艣wiadcza si臋 w niej ci膮gle na nowo przebaczenia i pojednania. W ka偶dej wsp贸lnocie pojawiaj膮 si臋 konflikty. Kiedy nie pr贸buje si臋 z nimi upora膰, powstaje niebezpiecze艅stwo, 偶e ka偶dy b臋dzie swoj膮 uwag臋 kierowa艂 coraz bardziej na zewn膮trz i 偶e wsp贸lnota zacznie ulega膰 destrukcji. Albo te偶 poczn膮 si臋 tworzy膰 grupki, zwracaj膮ce si臋 wzajemnie przeciwko sobie. Je艣li trudne problemy mi臋dzy bra膰mi czy siostrami nie zostan膮 wydobyte na jaw i rozwi膮zane, parali偶uj膮 wsp贸lnot臋. Powstaje klimat nacechowany nieufno艣ci膮 i ch艂odem.
Dawniej istnia艂o we wsp贸lnotach 膰wiczenie zwane "Culpa", polegaj膮ce na tym, 偶e ka偶dy, kto dopu艣ci艂 si臋 wobec wsp贸lnoty jakiej艣 winy, sam si臋 oskar偶a艂. Niestety, rytua艂 ten w wielu wsp贸lnotach tak bardzo wyzby艂 si臋 istotnej tre艣ci, 偶e trzeba by艂o z niego zrezygnowa膰. Nasz konwent praktykuje go w okresie adwentu i wielkiego postu w ma艂ym kr臋gu dekanii. Dekanie s膮 to grupy licz膮ce po 10-15 mnich贸w, kt贸rzy spotykaj膮 si臋 regularnie, aby omawia膰 wsp贸lnie pewne tematy albo odprawia膰 nabo偶e艅stwa. "Culpa" w dekaniach ma posta膰 liturgii s艂owa. Ka偶dy mo偶e w niej wypowiedzie膰, czego 偶a艂uje, czym wsp贸lnot臋 skrzywdzi艂, jakiego nieposzanowania czy zaniedbania wobec niej si臋 dopu艣ci艂. To wsp贸lne wyznanie i pro艣ba o przebaczenie sprawiaj膮, 偶e atmosfera zostaje oczyszczona. Kiedy dwaj konfratrzy popadaj膮 ze sob膮 w jaki艣 konflikt, ale nie s膮 w stanie m贸wi膰 o nim sami, pr贸bujemy to uczyni膰 w ma艂ym gronie trzech lub czterech os贸b. Cz臋sto pomaga to prze艂ama膰 wzajemn膮 niech臋膰 i znale藕膰 wsp贸ln膮 drog臋. Przede wszystkim jednak chodzi o to, aby dobra wola tych dw贸ch zosta艂a wsparta przez innych.
Wsp贸lnota powinna szuka膰 pojednania nie tylko w swoim gronie, ale tak偶e z cz艂onkami, kt贸rzy j膮 opu艣cili. Z ka偶dej wsp贸lnoty klasztornej wyst臋puj膮 od czasu do czasu bracia czy siostry - niekiedy w pokoju, niekiedy jednak ze wzajemnymi urazami i w atmosferze pe艂nej napi臋cia. Niekt贸re wsp贸lnoty zrzucaj膮 ca艂膮 win臋 na tych odchodz膮cych i 偶yj膮 dalej w przekonaniu, 偶e post臋puj膮 s艂usznie. Oznacza to jednak, 偶e nie dostrzegaj膮 s艂abych miejsc swojego wsp贸艂偶ycia. Kiedy bracia czy siostry odchodz膮, przyczyny tego trzeba zawsze szuka膰 r贸wnie偶 we wsp贸lnocie. Dostrze偶enie w艂asnej cz膮stki "winy" jest warunkiem tego, by wsp贸lnota mog艂a dalej dobrze funkcjonowa膰. Ci, kt贸rzy z niej wyst膮pili, stanowi膮 potencja艂, kt贸rego jej teraz brakuje. Pojednanie z nimi wymaga zatem r贸wnie偶 dok艂adniejszego przyjrzenia si臋 motywom ich decyzji i zmierzenia si臋 z idea艂em klasztornej wsp贸lnoty, jaki oni w sobie 偶ywili. Tylko w ten spos贸b bogactwo uosabiane przez tych braci czy te siostry zostaje przyswojone wsp贸lnocie. Zwalaj膮c ca艂膮 win臋 za ich odej艣cie na nich, pozbawia si臋 czego艣 wsp贸lnot臋 i os艂abia przez to jej 偶ywotno艣膰.
Dlatego jest rzecz膮 konieczn膮, by wsp贸lnota pojedna艂a si臋 r贸wnie偶 ze swymi by艂ymi cz艂onkami i je艣li oni sobie tego 偶ycz膮, nawi膮za艂a z nimi ponownie dobre stosunki. Nasz konwent zaprasza w przysz艂ym roku wszystkich braci, kt贸rzy od czas贸w wojny opu艣cili klasztor, aby celebrowa膰 z nimi uroczysto艣膰 pojednania. Mam nadziej臋, 偶e b臋dzie to dla wszystkich dobry dzie艅, w kt贸rym to, co dawne, wr贸ci do 偶ycia w nowy spos贸b i ka偶dy, wzbogacony, b臋dzie m贸g艂 ponownie i艣膰 swoj膮 w艂asn膮 drog膮. W pro艣bach wstawienniczych po艂udniowej liturgii godzin modlimy si臋 regularnie za braci, kt贸rzy opu艣cili konwent. W modlitwie tej czujemy si臋 nadal z nimi zwi膮zani. I jest dla nas wa偶ne, aby w ich dalszej drodze towarzyszy艂o im Bo偶e b艂ogos艂awie艅stwo.

c) Spo艂eczno艣膰 wiejska
Na wsi zdarzaj膮 si臋 cz臋sto zatargi trwaj膮ce ca艂e pokolenia. Ka偶da rodzina ma swoj膮 w艂asn膮 pozycj臋. S膮 rody, kt贸re maj膮 wiele do powiedzenia, i inne, kt贸rym si臋 nie daje zbytniego pos艂uchu. S膮 rodziny, kt贸re si臋 niedawno sprowadzi艂y i nie maj膮 szansy zosta膰 przyj臋te do wiejskiej spo艂eczno艣ci. Albo te偶 jaki艣 m臋偶czyzna z zewn膮trz w偶eni艂 si臋 w tutejsz膮 rodzin臋 i jest odtr膮cany przez rdzennych mieszka艅c贸w. Zadaniem polityki komunalnej by艂oby tutaj wspieranie integracji wiejskiej spo艂eczno艣ci i zasypywanie dawnych przepa艣ci. Cz臋sto jednak czynniki komunalne wykorzystuj膮 te konflikty w celu skupiania wok贸艂 siebie sojusznik贸w. W ten spos贸b podzia艂y staj膮 si臋 tylko jeszcze g艂臋bsze. Instrumentalizuje si臋 poszczeg贸lne grupy, aby w politycznej kampanii wyborczej zrealizowa膰 w艂asne plany albo umocni膰 swoj膮 pozycj臋. S艂owo "polityka" pochodzi od greckiego polis - miasto. Zadaniem polityki powinno by膰 czynienie z miasta jedno艣ci, zespalanie jego obywateli. Tymczasem polityka zaj臋ta jest dzisiaj cz臋sto polaryzacj膮 obywateli. Pierwotne znaczenie s艂owa polis to "dwojaki, z obu stron". W polityce chodzi艂oby zatem o to, by obie strony zbli偶y膰 do siebie, pojedna膰 ze sob膮 zwa艣nione grupy, po艂膮czy膰 ze sob膮 r贸偶ne bieguny.
W ka偶dej wsi pe艂no jest - jak zreszt膮 wsz臋dzie -rozmaitych uprzedze艅. Od偶ywaj膮 one zawsze na nowo przy piwiarnianym stole i wielu mieszka艅com nie pozwalaj膮 czu膰 si臋 dobrze w wiejskiej spo艂eczno艣ci. Przybysze pozostaj膮 outsiderami. Cokolwiek by czynili, miejscowi wszystko b臋d膮 sobie t艂umaczy膰 negatywnie. Rozsiewaj膮 na ich temat r贸偶ne plotki, kt贸re s膮 brane za dobr膮 monet臋. Przy piwiarnianym stole wyrokuje si臋, kto do wsi "pasuje", a kto nie. Ludzie s膮 przyjmowani i wykluczani. Sprawuje si臋 nad nimi s膮d, nie daj膮c im szansy obrony. R贸wnie偶 w naszym o艣wieconym spo艂ecze艅stwie istniej膮 jeszcze po wsiach archaiczne struktury. Nikos Kazantzakis ukaza艂 to dobitnie w swojej ksi膮偶ce Chrystus ukrzy偶owany po raz wt贸ry. Oto wyp臋dzona przez Turk贸w wsp贸lnota prosi o przyj臋cie do pewnej wiejskiej spo艂eczno艣ci. Tamtejsza rada gminna wybra艂a w艂a艣nie wykonawc贸w do zaplanowanych na nadchodz膮cy rok misteri贸w pasyjnych. Owi aktorzy-amatorzy uto偶samiaj膮 si臋 ze swymi rolami. Maj膮cy kreowa膰 Chrystusa Manolios wstawia si臋 za uchod藕cami i prosi o okazanie im mi艂osierdzia. Ale miejscowi bogaci wie艣niacy wraz z nieu偶ytym wiejskim ksi臋dzem sprzeciwiaj膮 si臋 temu. Podburzaj膮 t艂um i w ko艅cu zabijaj膮 Manoliosa w ko艣ciele. W ten spos贸b Pasja, kt贸ra mia艂a by膰 odegrana jako widowisko teatralne, staje si臋 krwaw膮 rzeczywisto艣ci膮. S臋dziwy kap艂an uchod藕czej wsp贸lnoty biada nad zw艂okami zamordowanego pasterza: "Oto min臋艂o prawie dwa tysi膮ce lat, a stale jeszcze... stale jeszcze Ci臋 krzy偶uj膮. Kiedy narodzisz si臋, Chryste, aby nie zosta膰 ju偶 wi臋cej ukrzy偶owany, aby wiecznie 偶y膰 w艣r贸d nas". Tak偶e w naszych wsiach dzi艣 jeszcze wyp臋dza si臋 ludzi i przybija do krzy偶a, aby publicznie napi臋tnowa膰 ich jako przest臋pc贸w. Za pomoc膮 znies艂awienia s膮 zabijani tak samo jak m艂ody pasterz Manolios w powie艣ci Kazantzakisa.
W艂a艣nie zadaniem polityki komunalnej w gminie powinno by膰 likwidowanie przepa艣ci dziel膮cych mieszka艅c贸w, demaskowanie uprzedze艅 i wk艂ad w pojednanie lokalnej spo艂eczno艣ci. W ten spos贸b burmistrz dokona艂by wi臋cej ni偶 buduj膮c now膮 hal臋 gimnastyczn膮 czy nowy ratusz, kt贸rym gmina chcia艂aby si臋 dobrze zaprezentowa膰 na zewn膮trz. Wtedy bowiem tylko b臋dzie ona miejscem zach臋caj膮cym do zamieszkania, je艣li zapanuje w niej pojednanie. Cho膰by jej zarz膮d nie wiadomo jak odnowi艂 i upi臋kszy艂 wie艣, wszystko to na nic si臋 nie zda, skoro brak b臋dzie ducha pojednania. By艂aby to jedynie fasada, zas艂aniaj膮ca wrogo艣膰, kt贸ra wie艣 rozdziera.

d) Wsp贸lnota parafialna
W wielu parafiach istniej膮 podzia艂y. S膮 w nich grupy konserwatywne i progresywne. Jedne i drugie zabiegaj膮 o przychylno艣膰 proboszcza. Ka偶da grupa chcia艂aby go zaw艂aszczy膰 dla siebie. Niekt贸rzy proboszczowie, nie pogodzeni sami z sob膮, pog艂臋biaj膮 jeszcze ten podzia艂, wskutek czego powstaj膮 wrogie sobie partie. Kto艣 piastuj膮cy odpowiedzialne stanowisko w diecezji opowiada艂 mi o pewnym kap艂anie, 偶e do jakiejkolwiek parafii by go dano, zawsze po kr贸tkim czasie pojawiaj膮 si臋 w niej podzia艂y. Nie mo偶na mu nawet powierzy膰 duszpasterstwa os贸b starych, bo i staruszk贸w, ludzi cierpliwych i wielkodusznych, potrafi wzajemnie na siebie podjudzi膰. W艂a艣nie w dzisiejszych czasach zadaniem duszpasterstwa powinno by膰 jednanie ze sob膮 r贸偶nych grup. Nie chodzi o to, kto ma s艂uszno艣膰: konserwaty艣ci czy progresi艣ci. Chodzi raczej o to, by ludzi rozumie膰 i bra膰 ich na serio. Zamiast konserwatyst贸w pot臋pia膰, powinienem najpierw pos艂ucha膰, za czym oni t臋skni膮. Mo偶e t臋skni膮 za tym, by m贸c do艣wiadcza膰 Boga tak, jak Go do艣wiadczali w swojej m艂odo艣ci - w takich samych formach jak wtedy. Mo偶e tym, co im ka偶e trzyma膰 si臋 sztywnych form, jest l臋k przed nowo艣ci膮, l臋k przed chaosem naszej epoki. Ale mo偶e jest to tak偶e poczucie bogactwa tradycji, kt贸rego nie chcieliby utraci膰. R贸wnie偶 w przypadku progresist贸w powinienem si臋 ws艂ucha膰, gdzie jest autentyczna troska o Ko艣ci贸艂, gdzie jest duch Chrystusowy, prowadz膮cy ku wolno艣ci, a gdzie jedynie rozpaczliwa pr贸ba przemiany w艂asnego serca przez zmiany zewn臋trzne. Powinienem t臋sknot臋 ka偶dego cz艂owieka bra膰 powa偶nie. Dopiero pod tym warunkiem mog臋 nawi膮za膰 autentyczny kontakt ze zwa艣nionymi grupami i pojedna膰 je ze sob膮.
Szkoda, 偶e obie grupy odnosz膮 si臋 cz臋sto do siebie w spos贸b tak nieprzejednany. Obie uwa偶aj膮, 偶e post臋puj膮 w duchu Chrystusowym, 偶e broni膮 Chrystusa. Tymczasem tak naprawd臋 niewiele zrozumia艂y z Jego ducha pojednania. Zamiast wsp贸lnie nas艂uchiwa膰, co m贸wi Duch Bo偶y, s膮 przekonani, 偶e Go posiadaj膮. Drugim natomiast odmawiaj膮 tego Ducha. Trzymaj膮 si臋 kurczowo tradycji albo s膮 tak liberalni, 偶e ju偶 nie prawowierni. Ideologiczne rozd藕wi臋ki przes艂aniaj膮 sob膮 cz臋sto walk臋 o w艂adz臋 i sprzeczno艣ci interes贸w. W wielu radach parafialnych toczy si臋 taka w艂a艣nie, chocia偶 nieu艣wiadomiona, walka. Osoby anga偶uj膮ce si臋 mocno w sprawy parafii niekiedy nawet nie zauwa偶aj膮, 偶e chodzi im nie tylko o jej dobro, ale tak偶e o w艂asn膮 pozycj臋. Efektem ich poczyna艅 nie jest przewa偶nie poprawa sytuacji, lecz tylko niezgoda i wa艣nie. Rozmijaj膮 si臋 one z w艂a艣ciwymi potrzebami parafii. Dlatego ich inicjatywy, podejmowane cz臋sto w dobrej intencji, nie rodz膮 wsp贸lnoty, lecz sprawiaj膮 rozbicie. Wskazane by艂oby wi臋c zawsze dok艂adne zbadanie w艂asnych motyw贸w. Czy rzeczywi艣cie chodzi mi o Chrystusa? Czy dzia艂am w Jego s艂u偶bie, czy te偶 w swojej w艂asnej, kt贸r膮 tylko religijnie kamufluj臋?
Parafia ma dzi艣 wa偶n膮 rol臋 do spe艂nienia: winna ona by膰 w naszym spo艂ecze艅stwie zaczynem pojednania. Najistotniejszym zadaniem Ko艣cio艂a jest bowiem wprowadzanie w naszym 艣wiecie pojednania. Tymczasem wiele parafii przedstawia w艂a艣nie obraz podzia艂u i rozdarcia. S膮 one podzielone nie tylko na grupy konserwatywne i progresywne. Istnieje na przyk艂ad grupa, kt贸ra si臋 anga偶uje, ale nikogo do swego grona nie dopuszcza. Albo te偶 tak膮 zamkni臋t膮 grup膮 jest parafia. Ludzie m艂odzi, rodziny, kt贸re si臋 tu niedawno sprowadzi艂y, tacy, kt贸rzy zwr贸cili si臋 ku wierze po艣rodku swego 偶ycia, nie maj膮 szansy wej艣cia do tej zamkni臋tej spo艂eczno艣ci. Albo s膮 grupy, kt贸re rozumiej膮 si臋 dobrze z proboszczem, ale zazdro艣nie pilnuj膮, aby proboszcz je tylko darzy艂 swoj膮 sympati膮.

e) Pojednanie w naszym spo艂ecze艅stwie
Roz艂am mi臋dzy r贸偶nymi ugrupowaniami wida膰 dzisiaj bardzo wyra藕nie w naszym spo艂ecze艅stwie. Nie tylko partie polityczne post臋puj膮 wobec siebie z coraz wi臋kszym nieprzejednaniem. Cz臋sto nie dostrzega si臋 ju偶 potrzeby wsp贸lnego rozwi膮zywania problem贸w tego 艣wiata, lecz tylko w艂asny sukces i poszerzenie w艂asnej pozycji si艂y. Istniej膮 r贸偶ne 艣rodowiska rozszczepiaj膮ce nasze spo艂ecze艅stwo. Tak wi臋c s膮 pracodawcy i zwi膮zki zawodowe, nie mog膮cy doj艣膰 ze sob膮 do porozumienia. S膮 technokraci i "alternatywni", wrogo do siebie wzajemnie nastawieni, pacyfi艣ci i przeciwnicy energii atomowej, kt贸rzy odnosz膮 si臋 bardzo nieprzejednanie do zwolennik贸w si艂 obronnych i energii j膮drowej. S膮 zwalczaj膮ce si臋 wzajemnie grupy prawicowej i lewicowej m艂odzie偶y. Pa艅stwo musi utrzymywa膰 wielk膮 armi臋 policji, aby opanowa膰 chaos wywo艂ywany przez m艂odych awanturnik贸w. Ju偶 w szkole m艂odociani dziel膮 si臋 na r贸偶ne ugrupowania. I biada, je艣li si臋 napotka kilku z wrogiego obozu: trzeba b臋dzie to odpokutowa膰. Cz臋sto jest si臋 wtedy nara偶onym na pobicie i obrabowanie. Przemoc mi臋dzy zwa艣nionymi grupami coraz bardziej si臋 nasila.
Nierzadkim zjawiskiem jest nienawi艣膰 do cudzoziemc贸w i azylant贸w. Cudzoziemcy cz臋stokro膰 nie odwa偶aj膮 si臋 pojawia膰 w pewnych okolicach, poniewa偶 mog膮 si臋 tam sta膰 ofiarami m艂odocianych band lub prawicowych grup. Pewna nauczycielka, kt贸ra uczy azylant贸w, opowiada艂a mi, 偶e s艂yszy od nich cz臋sto pytanie: "Co to znaczy: Raus, rans, raus?" Widocznie jest to s艂owo, jakie najcz臋艣ciej s艂ysz膮 - w autobusie, w gospodzie, w dyskotece. Zewsz膮d s膮 wykluczani i odtr膮cani. Poczucie takiego odrzucenia rodzi jednak tylko nienawi艣膰 i ch臋膰 zemsty. Dlatego nie powinien nas dziwi膰 wzrost przest臋pczo艣ci. W klimacie, w kt贸rym jest si臋 postrzeganym tylko jako wr贸g, przyjmuje si臋 t臋 rol臋 i stosownie do niej zachowuje. Im bardziej ludzie s膮 upokarzani, tym wi臋ksz膮 maj膮 sk艂onno艣膰 do przemocy. Jest to wtedy dla nich jedyna droga, pozwalaj膮ca im czu膰 si臋 sob膮 i zachowa膰 poczucie w艂asnej warto艣ci. Ale jest to w艂a艣nie droga destrukcyjna, kt贸ra tylko coraz bardziej pog艂臋bia dziel膮c膮 spo艂ecze艅stwo przepa艣膰.
Niewiele jednak pomo偶e samo tylko biadanie nad tym, jak 藕le dzieje si臋 w naszym spo艂ecze艅stwie. Lepiej szuka膰 w tym rozdartym spo艂ecze艅stwie dr贸g pojednania. Jest wielu pracownik贸w socjalnych, kt贸rzy staraj膮 si臋 nawi膮za膰 kontakt z prawicowymi i lewicowymi grupami i sk艂ania膰 je do wzajemnej zgody. Nie mog膮 oni jednak i艣膰 po prostu do tych grup i wymaga膰 od nich od razu pojednania. Musz膮 najpierw przyjrze膰 si臋 dok艂adnie, co je w艂a艣ciwie porusza, dlaczego tak w艂a艣nie my艣l膮 i zachowuj膮 si臋, jakie s膮 ich najg艂臋bsze urazy i ich rzeczywiste t臋sknoty. Dopiero gdy ludzie ci poczuj膮 si臋 sami zaakceptowani, b臋d膮 zdolni wyzby膰 si臋 wrogo艣ci i zaakceptowa膰 obce grupy. Je艣li nawet nie mo偶emy zmieni膰 spo艂ecze艅stwa jako ca艂o艣ci, to jednak ka偶dy jest w swoim 艣rodowisku odpowiedzialny za to, czy w艂asnym zachowaniem sprzyja jego podzia艂om, czy pojednaniu. Cz臋sto zupe艂nie nie zauwa偶amy, jak swoimi uprzedzeniami przyczyniamy si臋 do roz艂am贸w w spo艂ecze艅stwie. Bardzo pochopnie przyswajamy sobie negatywne stereotypowe s膮dy, zas艂yszane przy piwiarnianym stoliku - o bezrobotnych, kt贸rym jakoby w og贸le nie chce si臋 pracowa膰, o wysiedle艅cach, kt贸rzy pono膰 odbieraj膮 nam miejsca pracy, o przeciwnikach energii atomowej, pacyfistach i najrozmaitszych innych ugrupowaniach. Nasze s艂owa maj膮 konkretne skutki. Stwarzaj膮 klimat, kt贸ry sprzyja pojednaniu albo podzia艂om. Jeste艣my za nasze s艂owa odpowiedzialni. W艂a艣nie s艂owa sprawiaj膮 zanieczyszczenie 艣rodowiska. Nierozwa偶nymi s艂owami mo偶na 艂atwo szerzy膰 rasistowskie i faszystowskie idee. A potem dziwimy si臋, 偶e m艂odociani idee te traktuj膮 powa偶nie i wprowadzaj膮 w czyn.
Ka偶dy jest odpowiedzialny za klimat, jaki wok贸艂 siebie tworzy. Zaczyna si臋 to ju偶 w sferze my艣li. Powinni艣my skontrolowa膰 sw贸j spos贸b my艣lenia: czy nie艣wiadomie nie ulegamy jakim艣 stereotypowym uprzedzeniom. Znajdzie on wyraz w naszych s艂owach i uczynkach. Dlatego pojednanie ma sw贸j pocz膮tek w naszych my艣lach. Powiedzia艂 to ju偶 艣wi臋ty Pawe艂 Rzymianom: "Nie bierzcie wzoru z tego 艣wiata, lecz przemieniajcie si臋 przez odnawianie umys艂u, aby艣cie umieli rozpozna膰, jaka jest wola Bo偶a: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonale" (Rz 12,2). Musimy zaczyna膰 od swoich my艣li i pilnie obserwowa膰, czy odpowiadaj膮 one Bo偶ej woli, czy s膮 dobre i czy chc膮 dla ludzi dobra, czy sprawiaj膮 pojednanie, czy podzia艂y. Ka偶dy wie, 偶e tkwi膮 w nim nie艣wiadome uprzedzenia i projekcje. Rzeczywisto艣ci nie widzimy nigdy obiektywnie, lecz zawsze przez pryzmat naszych projekcji. Je艣li wszystko, co jest w nas mroczne, rzutujemy na innych, na przyk艂ad na ludzi ciemnosk贸rych, to trudno nam si臋 pozby膰 stereotypu, 偶e czarnym nie nale偶y dowierza膰. Je艣li wypieramy ze 艣wiadomo艣ci nasz膮 seksualno艣膰, to trudno si臋 dziwi膰, 偶e odtr膮camy homoseksualist贸w czy ludzi maj膮cych inny stosunek do swej seksualno艣ci ni偶 my. Je艣li wypieramy ze 艣wiadomo艣ci nasz膮 agresj臋, to rzutujemy j膮 na grupy, kt贸re s膮 nam niesympatyczne. A wtedy zupe艂nie nie dostrzegamy, ile agresywno艣ci zawiera si臋 w naszej ch臋ci, by nad grupami tymi przemoc膮 zapanowa膰. Jest rzecz膮 przera偶aj膮c膮, jak cz臋sto z ust takich ludzi mo偶na s艂ysze膰 brutalne s艂owa w rodzaju: "Tych wszystkich powinno si臋 wys艂a膰 do gazu". Czujemy wtedy, 偶e w naszych my艣lach wy艂ania si臋 na nowo faszystowska przesz艂o艣膰 i jak bliscy jeste艣my tego, by nie lubiane grupy traktowa膰 podobnie jak w Trzeciej Rzeszy.
Ka偶dy mo偶e swoim sposobem my艣lenia, swymi s艂owami, a przede wszystkim swoim zachowaniem wytwarza膰 atmosfer臋 pojednania w naszym spo艂ecze艅stwie. Oczywi艣cie w g艂贸wnej mierze odnosi si臋 to do tych, na kt贸rych spoczywa szczeg贸lna odpowiedzialno艣膰. Wymieni膰 tu trzeba na przyk艂ad firmy. Dobre przedsi臋biorstwa wiedz膮 dzisiaj o swojej odpowiedzialno艣ci - o tym, 偶e panuj膮ca w firmie atmosfera oddzia艂uje r贸wnie偶 na klimat w jej otoczeniu. Je艣li firma przyk艂ada wag臋 do tego, aby ka偶dy czu艂 si臋 akceptowany, aby z cudzoziemskimi pracownikami post臋powali wszyscy uczciwie i 偶yczliwie, to ma to r贸wnie偶 skutek na zewn膮trz. Wtedy w firmie dokonuje si臋 co艣, co s艂u偶y pokojowi spo艂ecznemu. I odwrotnie: je艣li wszyscy nowi pracownicy w firmie czuj膮, 偶e otacza ich niech臋膰 i 偶e s膮 bruta艂nie dyskryminowani, musi to mie膰 skutki destrukcyjne. Tworzy si臋 wtedy atmosfera, kt贸ra r贸wnie偶 w sferze prywatnej sk艂ania do rozpychania si臋 艂okciami.
Niekt贸rzy uwa偶aj膮, 偶e wobec panuj膮cych w spo艂ecze艅stwie uprzedze艅 s膮 bezsilni. Tymczasem je艣li cho膰by w swoim w膮skim kr臋gu potrafimy co艣 przeciwko nim zdzia艂a膰, nie pozostaje to bezowocne. Kiedy w pewnej ma艂ej firmie stara艂a si臋 o prac臋 W艂oszka, szef szorstko j膮 ofukn膮艂, 偶eby wynosi艂a si臋 pracowa膰 do swojego kraju. Us艂ysza艂 o tym m贸j szwagier, zadzwoni艂 do owego szefa, 偶e nie mo偶e si臋 zgodzi膰 z takim zachowaniem, i sk艂oni艂 go do tego, by przeprosi艂 ow膮 kobiet臋. Gdyby nikt nie zareagowa艂, cz艂owiek 贸w przypuszczalnie dalej odnosi艂by si臋 tak brutalnie do pr贸艣b cudzoziemc贸w o prac臋. Rozmowa ta kaza艂a mu si臋 zastanowi膰. Prawdopodobnie b臋dzie on na przysz艂o艣膰 zachowywa艂 si臋 inaczej wobec cudzoziemskich wsp贸艂obywateli. Pewna kobieta, udzielaj膮ca lekcji j臋zyka azylantom, opowiada艂a mi, jakim tonem niekt贸rzy urz臋dnicy przemawiaj膮 do staraj膮cych si臋 o azyl. Natomiast kiedy ona idzie z tymi petentami i wstawia si臋 za nimi, urz臋dnicy staj膮 si臋 uprzejmiejsi. Nie pozwalaj膮 sobie wtedy na to, by dawa膰 swobodny upust swoim uprzedzeniom. Ka偶dy urz臋dnik jest odpowiedzialny za klimat w swoim urz臋dzie. Niekt贸rzy traktuj膮 petent贸w uprzejmie, inni - zw艂aszcza cierpi膮cy na kompleks ni偶szo艣ci - okazuj膮 im swoj膮 wa偶no艣膰. Niekiedy mo偶na nawet wyczu膰 u nich ch臋膰 upokarzania innych. Musz膮 im wykaza膰 ich ma艂o艣膰, aby uwolni膰 si臋 nieco od swego kompleksu ni偶szo艣ci. Zas艂aniaj膮 si臋 ustaw膮 czy zarz膮dzeniem i uwa偶aj膮, 偶e maj膮 racj臋. Zupe艂nie nie dostrzegaj膮 tego, 偶e swoj膮 rygorystyczn膮 wyk艂adni膮 przepis贸w wyrz膮dzaj膮 ludziom krzywd臋. Zamiast da膰 im to, co im si臋 wed艂ug prawa nale偶y, odmawiaj膮 im prawa do 偶ycia. Pojednanie albo podzia艂y mog膮 dokonywa膰 si臋 wsz臋dzie. Dotyczy to tak samo sklep贸w. Ton ekspedientek tworzy klimat, w kt贸rym ludzie czuj膮 si臋 szanowani albo pozbawieni szacunku. Zawsze kiedy jaka艣 ekspedientka okazuje 偶yczliwo艣膰 wobec cudzoziemca, dokonuje si臋 pojednanie, zburzone zostaje jakie艣 uprzedzenie, w pewnym stopniu usuni臋te p臋kni臋cie, tak g艂臋boko dziel膮ce nasze spo艂ecze艅stwo.

f) Pojednanie mi臋dzy narodami
Wrogo艣膰, jak膮 historia wytworzy艂a mi臋dzy r贸偶nymi narodami, wykopa艂a g艂臋bokie przepa艣cie. Dop贸ki nie zostan膮 one zasypane, pok贸j na tym naszym 艣wiecie nie b臋dzie mo偶liwy. Nar贸d niemiecki w okresie Trzeciej Rzeszy 艣ci膮gn膮艂 na siebie niezmierzon膮 win臋 swoim zamiarem eksterminacji narodu 偶ydowskiego. Ale nie tylko 呕ydzi, lecz r贸wnie偶 narody wschodniej Europy by艂y ofiar膮 niemieckiej armii, lekcewa偶膮cej prawo narod贸w. Trudno si臋 dziwi膰 resentymentom, jakie zrodzi艂o to wobec Niemc贸w. Dzi臋ki Bogu by艂y te偶 wyj膮tki. Komendanta miasta w Asy偶u, kt贸ry podarowa艂 temu miastu ca艂e wyposa偶enie niemieckiego szpitala wojskowego, tamtejsi mieszka艅cy zaprosili po wojnie, aby okaza膰 mu swoj膮 wdzi臋czno艣膰. Ale wsz臋dzie jeszcze ropiej膮 rany, jakie okupowanym krajom zadali niemieccy 偶o艂nierze, przede wszystkim za艣 formacje SS i gestapo.
Po wojnie trudno by艂o Niemcom upora膰 si臋 z win膮, jak膮 na siebie 艣ci膮gn臋li. Jeszcze dzisiaj radzi by si臋 uchyli膰 od obowi膮zku uznania swojej winy i pro艣by o pojednanie. Aby zagoi膰 rany mi臋dzy Niemcami a narodami, z kt贸rymi walczyli oni w drugiej wojnie 艣wiatowej, Albrecht ksi膮偶臋 zu Castell-Castell, kierowany chrze艣cija艅sk膮 motywacj膮, powzi膮艂 zamiar, aby w 50 rocznic臋 zako艅czenia wojny wej艣膰 wraz z przyjaci贸艂mi na drog臋 pojednania. Jako rocznik 1925 uczestniczy艂 on jeszcze przez dwa ostatnie 艂ata w wojnie. Zaprosi艂 wi臋c swoich przyjaci贸艂 chrze艣cijan oraz dw贸ch 呕yd贸w, aby pojechali z nim do kraj贸w, z kt贸rymi Niemcy prowadzi艂y wojn臋, by tam w imieniu narodu niemieckiego prosi膰 o przebaczenie. W dawnym obozie Auschwitz prosi艂 o przebaczenie za antysemityzm w swojej rodzinie i w艣r贸d niemieckiej szlachty. Tymi swoimi podr贸偶ami chcia艂 sprawi膰 powstanie w Niemczech ruchu przebaczenia i pojednania, kt贸ry obj膮艂by r贸wnie偶 ludzi starszych, obci膮偶onych nie wyr贸wnanymi rachunkami krzywd z czas贸w wojny. Pewien Cygan, kt贸ry prze偶y艂 ob贸z w Dachau, poczu艂 si臋 dzi臋ki tej pro艣bie o przebaczenie "wolny od l臋k贸w, wolny od z艂o艣ci i gniewu przeciw narodowi niemieckiemu... jakby nowo narodzony" (Castell 236). Owa pro艣ba o przebaczenie stworzy艂a klimat zaufania, w kt贸rym skrzywdzeni wtedy ludzie mogli u偶ali膰 si臋 nad tym, co zosta艂o im wyrz膮dzone, a zarazem uwolni膰 si臋 od tego wewn臋trznie. Dzi臋ki temu powsta艂a atmosfera serdeczno艣ci, nawi膮za艂y si臋 nowe stosunki. Skrzywdzeni ludzie poczuli zrozumienie d艂a swego b贸lu, swej z艂o艣ci, swej bezsilno艣ci, kt贸re latami w sobie nosili. W ten spos贸b mo偶liwe sta艂o si臋 nowe, na pojednaniu oparte wsp贸艂偶ycie.
Niekt贸rzy s膮dz膮, 偶e nar贸d nie mo偶e stale chodzi膰 w szacie pokutnej, poniewa偶 prowadzi to do zbiorowej nerwicy. Ale pro艣ba o przebaczenie, skierowana do narod贸w, kt贸rym wyrz膮dzi艂o si臋 krzywd臋 i sprawi艂o cierpienie, nie jest upokorzeniem, lecz pozwala 偶y膰 na nowo z podniesion膮 g艂ow膮. Uwalnia od nieczystego sumienia, jakie wielu nie艣wiadomie jeszcze w sobie nosi. Wprowadza jasno艣膰 i czysto艣膰 w stosunki z innymi narodami. Zawsze jestem niemile dotkni臋ty, kiedy niekt贸rzy wskazuj膮 od razu na niegodziwe czyny innych narod贸w. Oczywi艣cie, narody uciskane po swoim wyzwoleniu przyczyni艂y te偶 wielu cierpie艅 niemieckiej ludno艣ci cywilnej. Ale jest to psychologiczna prawid艂owo艣膰, 偶e ludzie zranieni zadaj膮 ze swej strony rany innym. Mszcz膮 si臋 za to, czego doznali, i w ten spos贸b jeszcze tylko powi臋kszaj膮 sum臋 krzywd. Niemiecka przemoc zainicjowa艂a diabelski kr膮g przemocy. Kr膮g ten mo偶e zosta膰 przerwany tylko wtedy, je艣li ten, kto go spowodowa艂, got贸w jest przeprosi膰 bez wystawiania innym rachunku krzywd. Ten, kto przeprasza, sprawia, 偶e r贸wnie偶 ten drugi got贸w b臋dzie wyzna膰 swoj膮 win臋. A wtedy mo偶liwe staje si臋 nowe, wolne od obci膮偶e艅 wsp贸艂偶ycie. Wyparta ze 艣wiadomo艣ci wina jest te偶 niew膮tpliwie jedn膮 z wielu przyczyn powstawania radykalnych grup prawicowych.
Ale nie wystarcza spojrzenie tylko na niemieck膮 przesz艂o艣膰. W naszym 艣wiecie powstaj膮 coraz to nowe konflikty, wynikaj膮ce z braku pojednania mi臋dzy pewnymi grupami narodowymi czy rasowymi. Mamy na przyk艂ad beznadziejny konflikt w by艂ej Jugos艂awii. Wszystkie strony wyrz膮dzi艂y sobie wzajemnie tyle krzywd, 偶e trudno b臋dzie tych ludzi ponownie do siebie zbli偶y膰. 呕adnej w艂adzy wojskowej nie uda si臋 przezwyci臋偶y膰 powsta艂ej nienawi艣ci. Przy ka偶dej okazji b臋dzie ona wybucha膰 i prowadzi膰 do akt贸w zemsty na tych, z kt贸rych r膮k zgin臋li krewni i przyjaciele. Niestety, r贸wnie偶 tutaj Ko艣cio艂y i odpowiedzialni za to politycy nie oddzia艂ali pojednawczo na swoich rodak贸w. Cz臋sto przyczyniali si臋 wr臋cz do tego, by mobilizowa膰 ich przeciwko innym i demonizowa膰 tych innych. Z pewno艣ci膮 potrzeba wielu ludzi, gotowych do przebaczenia i pojednania.
W Afryce Po艂udniowej przyczyn膮 wielu konflikt贸w by艂 przez d艂ugi czas apartheid. Ludziom w rodzaju Mandeli i de Klerka uda艂o si臋 zainicjowa膰 proces pojednania. Proces ten wymaga oczywi艣cie czasu. I ci膮gle jeszcze b臋d膮 dawa艂y o sobie zna膰 dawne konflikty. Pomimo to jednak jest to niemal cud, 偶e biali i czarni pokojowo ze sob膮 wsp贸艂pracuj膮. Podobnego cudu dokona艂 w USA Martin Luther King. Przez protest bez u偶ycia si艂y i moc膮 gotowego do pojednania serca poruszy艂 on utrwalone bariery mi臋dzy czarnymi i bia艂ymi. Na Bliskim Wschodzie cz艂owiekiem takim by艂 Sadat, kt贸ry odrzuci艂 koncepcj臋 utrwalania wrogo艣ci wobec Izraela i zaawansowa艂 proces pokojowy mi臋dzy 呕ydami a Arabami. R贸wnie偶 tutaj trzeba jeszcze pokona膰 niema艂o trudno艣ci. Ale przynajmniej wida膰, 偶e mo偶na znowu ze sob膮 rozmawia膰 i 偶e jest wola wsp贸lnego rozwi膮zywania problem贸w. Zawsze istnieli ludzie pojednani ze sob膮, wolni od resentyment贸w, jakie dot膮d oddziela艂y od siebie narody i grupy. Prze艂amywali oni diabelski kr膮g wzajemnych oskar偶e艅. Nie negowali winy, ale byli gotowi do przebaczenia i do rozpocz臋cia wszystkiego od nowa.
Konflikty w Ruandzie i Burundi zrodzi艂y 艣mierteln膮 wrogo艣膰 dw贸ch plemion. Dop贸ki wrogo艣膰 ta trwa, to cho膰by si臋 zaanga偶owa艂o nie wiem ile 艣rodk贸w militarnych i finansowych, niczego si臋 nie osi膮gnie. Zanim mo偶liwa stanie si臋 polityka pojednania, potrzebne jest pojednanie w sercach. Wa偶ne zadanie do spe艂nienia mia艂yby tu Ko艣cio艂y w obu grupach plemiennych. Niestety, daje si臋 wyczu膰, 偶e chrze艣cija艅skie or臋dzie si臋ga cz臋sto samego tylko wierzcho艂ka zjawisk, ale nie jest zdolne przezwyci臋偶y膰 g艂臋biej zagnie偶d偶onej wrogo艣ci. Najwyra藕niej istniej膮 w ludziach irracjonalne moce, kt贸re zamykaj膮 si臋 przed wszelkim g艂osem rozs膮dku. Te nieu艣wiadomione moce maj膮 zwi膮zek z histori膮 plemienn膮, ale tak偶e z d艂ugoletnim uciskiem i niesprawiedliwo艣ci膮. Potrzeba by tu by艂o m臋偶czyzn i kobiet w Ko艣ciele i w sferze polityki, kt贸rzy podadz膮 sobie r臋ce i zaanga偶uj膮 si臋 w dzie艂o pojednania. Ich przyk艂ad oddzia艂a艂by tak偶e na nar贸d.
Konflikt, b臋d膮cy dla nas, chrze艣cijan, zgorszeniem, tli si臋 nieustannie w Irlandii P贸艂nocnej. Jest ha艅b膮, 偶e katolicy i protestanci tak brutalnie si臋 zwalczaj膮. Pomimo wielu wysi艂k贸w, podejmowanych z obu stron, wrogo艣膰 ta ci膮gle jeszcze trwa. Oczywi艣cie ma ona przyczyny nie tylko wyznaniowe. Wieloletnie ekonomiczne i spo艂eczne upo艣ledzenie katolik贸w wytworzy艂o potencja艂 przemocy, kt贸rego nie spos贸b usun膮膰 perswazj膮. Pomimo to inicjatywy pokojowe, jakie pojawiaj膮 si臋 r贸wnie偶 w Irlandii P贸艂nocnej, nie pozostaj膮 bezowocne. Tak偶e tutaj widoczna jest co najmniej pewna zmiana nastroj贸w. I wolno mie膰 nadziej臋, 偶e wyra偶ona publicznie rezygnacja z przemocy zostanie dotrzymana i 偶e pok贸j znajdzie sobie stopniowo dost臋p tak偶e do ludzkich umys艂贸w i serc. Pierwsze kroki zosta艂y zrobione. Aby jednak pojednanie mog艂o doj艣膰 do skutku, potrzebna jest nieustanna gotowo艣膰 przebaczenia.


IV. Zadanie Ko艣cio艂贸w

1. Przynosz膮cy pojednanie
Dla 艣w. Paw艂a misja chrze艣cijan polega na tym, by wnosili oni w ten 艣wiat pojednanie. Jakkolwiek Ko艣cio艂y staj膮 si臋 dzisiaj mniejsze pod wzgl臋dem liczby wyznawc贸w, misja ta jest nadal aktualna, mo偶e nawet bardziej ni偶 kiedykolwiek przedtem. Im mniejszy bowiem staje si臋 Ko艣ci贸艂, tym mniej uwagi musi zwraca膰 na mo偶nych i bogatych. W艂a艣nie dzisiaj zadaniem Ko艣cio艂a powinna by膰 wra偶liwo艣膰 na wszelkie tendencje do podzia艂贸w w naszym spo艂ecze艅stwie i szeroko w 艣wiecie. I powinien on wyst臋powa膰 w艂a艣nie jako rzecznik ubogich -tych, kt贸rzy nie maj膮 偶adnego lobby, tych, kt贸rych nie obejmuje sie膰 zabezpiecze艅 socjalnych, kt贸rzy jako out-siderzy nie maj膮 szans znale藕膰 sobie w tym spo艂ecze艅stwie miejsca. W wielu przypadkach ju偶 si臋 to dzieje - na przyk艂ad tam, gdzie Caritas i Diakonia wyst臋puj膮 energicznie w obronie ludzi socjalnie zagro偶onych, ryzykuj膮c przy tym nawet konflikty polityczne. Liczne przypadki azylu ko艣cielnego pokazuj膮, 偶e Ko艣cio艂y maj膮 dzisiaj wyra藕ne poczucie, jak powinny si臋 anga偶owa膰 w obronie ludzi, kt贸rych nie broni dostatecznie prawo. Ale powinny one jeszcze o wiele uwa偶niej przyjrze膰 si臋 przepa艣ciom dziel膮cym nasze spo艂ecze艅stwo. I wsz臋dzie tam, gdzie panuje nieprzejednanie, wrogo艣膰, roz艂am, winny nie tylko napomina膰, lecz oferowa膰 w艂asn膮 pos艂ug臋 jako po艣rednik贸w pojednania. Mog艂oby si臋 to dokonywa膰 przez rozmowy ze zwa艣nionymi grupami, przez propozycj臋, by obie strony zasiad艂y do sto艂u, i po艣redniczenie mi臋dzy nimi. Oczywi艣cie nie mo偶e tego czyni膰 Ko艣ci贸艂 jako instytucja, lecz jedynie konkretni jego przedstawiciele: biskupi, kap艂ani, zaanga偶owani 艣wieccy. Warto by wszak偶e d膮偶y膰 do tego, by Ko艣cio艂y wytworzy艂y tu co艣 w rodzaju kultury pojednania.

a) Pojednawczy j臋zyk
Elementem tej kultury pojednania by艂aby obserwacja j臋zyka, jakim r贸偶ne grupy komunikuj膮 si臋 ze sob膮. J臋zyk zdradza ducha, kt贸ry si臋 za nim skrywa. Cz臋sto jest to j臋zyk przemocy, wrogo艣ci - j臋zyk, kt贸ry dzieli, kt贸ry rani, kt贸ry okazuje lekcewa偶enie i zniewa偶a. Powinni艣my si臋 na to uwra偶liwia膰 i stara膰 si臋 znale藕膰 nowy j臋zyk, kt贸ry b臋dzie 艂膮czy艂 i jedna艂. Na tym przecie偶 polega艂 cud dnia Pi臋膰dziesi膮tnicy, 偶e aposto艂owie znale藕li naraz nowy j臋zyk, 偶e przemawiali w obcych j臋zykach, 偶e nape艂nieni Duchem 艢wi臋tym mogli m贸wi膰 tak, 偶e wszyscy ich rozumieli, 偶e powsta艂a nagle wsp贸lnota 艂膮cz膮ca w sobie r贸偶ne narody i grupy j臋zykowe. Zawierzy膰 Duchowi 艢wi臋temu znaczy艂oby dzisiaj zawierzy膰 mocy pojednawczego j臋zyka, kt贸ry mo偶e ludzi ze sob膮 po艂膮czy膰.
J臋zyk dziel膮cy, j臋zyk powoduj膮cy roz艂am istnieje nie tylko w spo艂ecze艅stwie, ale tak偶e w Ko艣ciele. Wsz臋dzie tam, gdzie w Ko艣ciele dzieli si臋 ludzi na dobrych i z艂ych, na prawowiernych i heretyk贸w, na konserwatyst贸w i progresist贸w, nie jest to j臋zyk Ducha 艢wi臋tego, lecz j臋zyk diab艂a, kt贸ry we wszystko wprowadza chaos, kt贸ry ludzi ze sob膮 r贸偶ni i ka偶e im ka偶de s艂owo t艂umaczy膰 na r贸偶ny spos贸b. Nie na pr贸偶no Biblia przedstawia kataklizm ludzko艣ci jako pomieszanie j臋zyk贸w (por. Rdz 11). Kiedy s艂owa nie 艂膮cz膮 ju偶 ludzi ze sob膮, kiedy nie m贸wi膮 ju偶 oni wsp贸lnym j臋zykiem, wtedy trudno im te偶 偶y膰 we wzajemnym pojednaniu. Pokazuje to sytuacja w wielu rodzinach, w kt贸rych ma艂偶onkowie nie s膮 zdolni omawia膰 ze sob膮 tego, co rzeczywi艣cie czuj膮 i czego potrzebuj膮, w kt贸rych j臋zyk rodzic贸w i dzieci sta艂 si臋 tak r贸偶ny, 偶e ju偶 si臋 wzajemnie nie rozumiej膮. Pokazuje to stan wielu wsp贸lnot zakonnych, kt贸re zatraci艂y zdolno艣膰 komunikowania si臋 w swoim gronie. Tam, gdzie cz艂onkowie zakonnej wsp贸lnoty stali si臋 "niemi", kostnieje te偶 wkr贸tce 偶ycie. Nie mo偶e tam wzrasta膰 wsp贸lnota, w kt贸rej dokonuje si臋 wymiana my艣li i kt贸ra staje si臋 owocna dla 艣wiata. Kiedy przygl膮dam si臋 dok艂adniej j臋zykowi oficjalnych ko艣cielnych komunikat贸w, przera偶a mnie jego bezduszno艣膰. J臋zyk ten nie mo偶e 艂膮czy膰, poniewa偶 zupe艂nie nie wyra偶a rzeczywisto艣ci. Jest to j臋zyk ludzi "wtajemniczonych", kt贸ry nie wywo艂uje ju偶 偶adnego odd藕wi臋ku.

b) Rytua艂y pojednania
Inne zadanie Ko艣cio艂a polega艂oby dzisiaj na tworzeniu rytua艂贸w pojednania. Ludzie czy grupy nie mog膮 si臋 cz臋sto pojedna膰 ze sob膮, poniewa偶 nie maj膮 odpowiednich rytua艂贸w, kt贸re by pozwoli艂y takiego pojednania dokona膰. Je艣li spojrzymy w przesz艂o艣膰, to istnia艂y tam zawsze pewne symboliczne gesty czy rytua艂y, kt贸re o krok zbli偶a艂y do siebie zwa艣nione narody. Mo偶na tu przyk艂adowo wymieni膰 u艣cisk Adenauera z de Gaulle'em, ukl臋kni臋cie Brandta w Warszawie, u艣cisk d艂oni mi臋dzy Sadatem a Beginem. Albo wizyt臋, jak膮 de Klerk z艂o偶y艂 swemu przeciwnikowi, Mandeli, w wi臋zieniu. By艂y to nie tylko s艂owa, lecz pewne rytua艂y. Pozwalaj膮 nam one wyrazi膰 co艣, czego samymi s艂owami nie mogliby艣my przekaza膰. Rytua艂y zbli偶aj膮 ludzi do siebie i buduj膮 wsp贸lnot臋. Stwarzaj膮 klimat zaufania i zrozumienia poza obszarem s艂贸w, kt贸re s膮 cz臋sto 藕r贸d艂em nieporozumie艅.
Ksi膮偶臋 Albrecht zu Castell-Castell do艣wiadczy艂 tej uzdrawiaj膮cej i pojednawczej mocy rytua艂贸w w swych podr贸偶ach. Z lud藕mi, z kt贸rymi chcia艂 si臋 pojedna膰, odprawia艂 liturgi臋 s艂owa. Zaczyna艂a si臋 ona zawsze od wymienienia zdarze艅, nad kt贸rymi nale偶a艂o w danym miejscu ubolewa膰. Po modlitwie, czytaniu z Ksi臋gi Daniela 9,4nn, kr贸tkim komentarzu i og贸lnej modlitwie pokutnej ka偶dy, kto chcia艂, m贸g艂 w imieniu w艂asnym albo w imieniu swojej rodziny skierowa膰 pro艣b臋 o przebaczenie do cz艂onk贸w narodu goszcz膮cego. Nast臋pnie poszczeg贸lne osoby spo艣r贸d gospodarzy mog艂y odpowiedzie膰: "Za siebie i za wszystkich, za kt贸rych mog臋 m贸wi膰, przyjmuj臋 wasz膮 pro艣b臋 o przebaczenie w imi臋 Chrystusa". Potem odmawiano wsp贸lnie psalm 103 i wszyscy wymieniali ze sob膮 pozdrowienie pokoju. Podawano przy tym chleb, s贸l i wino jako znak pojednania i przyja藕ni. Po modlitwach wstawienniczych wszyscy odmawiali wsp贸lnie Ojcze nasz i ko艅czono liturgi臋 b艂ogos艂awie艅stwem. W ten spos贸b w atmosferze modlitwy mo偶na by艂o do艣wiadczy膰 pojednania. Jest wiele rytua艂贸w, kt贸re mog膮 wyra偶a膰 i sprawia膰 pojednanie. Chyba 偶aden z nich nie jest bardziej odpowiedni ni偶 liturgia eucharystyczna. Przebaczenie, jakiego sobie wzajemnie udzielamy, zostaje w niej potwierdzone przez wsp贸lne przyj臋cie Cia艂a i Krwi Chrystusa. W Ciele Chrystusa stajemy si臋 wzajemnie jedno. Jest to wi臋藕, kt贸ra 艂膮czy nas ze sob膮 g艂臋biej ni偶 wszelkie ludzkie pr贸by wzajemnego zrozumienia. I jest to wi臋藕, kt贸ra si臋ga g艂臋biej ni偶 wszystko, co mo偶e nas rozdziela膰. Usuwa ona roz艂am, w kt贸ry wprowadzi艂a nas przesz艂a wina. W liturgii eucharystycznej uczestnicy z obu grup narodowych mogliby w ramach przygotowania dar贸w przynie艣膰 do o艂tarza chleb i wino jako znak swojej woli pojednania. To, co przynosimy, zostaje potem w Eucharystii przemienione w Cia艂o i Krew Chrystusa. I przemienione, zostaje nam nast臋pnie wsp贸lnie podane w 艣wi臋tej uczcie. Trudno trafniej wyrazi膰 pojednanie. Wymaga ono naszej dobrej woli, przede wszystkim jednak potrzebuje przemieniaj膮cej 艂aski Bo偶ej. Chleb, przyrz膮dzony z wielu ziaren, jest obrazem wielu pojedynczych wydarze艅, kt贸re sprawi艂y roz艂am -obrazem tego, co nas od siebie oddziela i co nas rozrywa. Zostaje on przemieniony w Cia艂o Jezusa Chrystusa i czyni z nas Jego wsp贸lnot臋, jak m贸wi 艣w. Pawe艂 w Pierwszym Li艣cie do Koryntian: "Poniewa偶 jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Cia艂o. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba" (1 Kor 10,17).
W ramach rytua艂u pojednania mo偶na by z艂o偶y膰 wieniec jako wspomnienie przesz艂ych z艂ych czyn贸w, a zarazem jako znak pojednania. Mo偶na by te偶 posadzi膰 wsp贸lnie drzewo nadziei, kt贸re przysz艂ym czasom b臋dzie przypomina膰 o gotowo艣ci pojednania. Mo偶na by ofiarowa膰 krzy偶, kt贸ry zostanie zawieszony w ko艣ciele albo ustawiony w jakim艣 widocznym miejscu w parafii. Przy przekazaniu krzy偶a by艂oby pi臋knym gestem, gdyby uczestnicy podawali go sobie z r臋ki do r臋ki, wypowiadaj膮c przy tym w spontanicznych s艂owach 偶yczenie pokoju czy pojednania. Krzy偶 jest przecie偶 par excellence znakiem pojednania. Na krzy偶u Chrystus pojedna艂 wzajemnie ze sob膮 wszystkie przeciwie艅stwa tego 艣wiata: niebo i ziemi臋, Boga i cz艂owieka, dobrych i z艂ych, 呕yd贸w i Grek贸w, pan贸w i niewolnik贸w, bogatych i ubogich, m臋偶czyzn i kobiety, m艂odych i starych. Dlatego krzy偶 jak 偶aden inny symbol mo偶e wyra偶a膰 gotowo艣膰 do pojednania. We wczesnym Ko艣ciele chrze艣cijanie znaczyli znakiem krzy偶a nie tylko siebie samych i siebie wzajemnie, lecz tak偶e przedmioty codziennego 偶ycia. Krzy偶 by艂 dla nich znakiem pojednania, ale tak偶e wyzwolenia i odkupienia. Prawa rz膮dz膮ce tym 艣wiatem przestaj膮 obowi膮zywa膰. Moce tego 艣wiata s膮 przekre艣lone. Nale偶ymy do innego 艣wiata -do 艣wiata Bo偶ego, 艣wiata Bo偶ej mi艂o艣ci i pojednania. Dlatego by艂oby te偶 dobrym gestem przej艣膰 powoli i z uwag膮 przez cmentarz i nakre艣li膰 krzy偶 na grobach poleg艂ych. Albo te偶 naznaczy膰 znakiem krzy偶a domy i miejsca, w kt贸rych wydarzy艂o si臋 jakie艣 z艂o, aby w ten spos贸b prosi膰 dla tych miejsc o Chrystusowe pojednanie.
Takie rytua艂y i symbole wyra偶aj膮 pojednanie lepiej, ni偶by to mog艂y uczyni膰 s艂owa. Powoduj膮, 偶e dokonuje si臋 ono tak偶e w sercu. I maj膮 moc przezwyci臋偶ania opor贸w przeciwko pokojowi i przebaczeniu r贸wnie偶 w sferze pod艣wiadomo艣ci. S膮 to nie tylko pi臋kne znaki, kt贸re poruszaj膮 ludzi emocjonalnie. Sprawiaj膮 te偶 pojednanie. Nie na pr贸偶no istniej膮 w Ko艣ciele sakramenty, b臋d膮ce widzialnym znakiem niewidzialnego zbawienia. Wczesny Ko艣ci贸艂 by艂 przekonany, 偶e w tych znakach Chrystus sam jest po艣r贸d nas, dotyka nas i dzia艂a w nas. Takie znaki mog膮 nam u艣wiadamia膰, 偶e do pojednania potrzebna jest nasza wola, ale 偶e w ostatecznej instancji jest ono dzie艂em Bo偶ej 艂aski, o kt贸r膮 winni艣my wsp贸lnie prosi膰. Tylko w ten spos贸b to, co gotowi jeste艣my uczyni膰, b臋dzie trwa艂e. I przemieni nas. I wniknie tak偶e w nie艣wiadome obszary naszej psychiki i w nie wyzwolone od z艂a struktury naszych narod贸w, aby sprawia膰 w nich pok贸j i pojednanie.

V. Sakrament pojednania - spowied藕

Ko艣ci贸艂 od wiek贸w dysponuje rytua艂em, kt贸ry pozwala ludziom do艣wiadczy膰 przebaczenia i pojednania. Jest to sakrament spowiedzi, czyli sakrament pokuty, jak jest on dzi艣 cz臋sto nazywany. Przez pokut臋 chc臋 co艣 naprawi膰, przywr贸ci膰. Chc臋 przywr贸ci膰 relacj臋 do Boga i zmaza膰 swoj膮 win臋. S艂owem "pokuta" t艂umaczy si臋 greckie metanoia - "zmiana sposobu my艣lenia, nawr贸cenie my艣li". 呕adne z tych dw贸ch poj臋膰 nie wyra偶a chyba w pe艂ni tajemnicy tego sakramentu. Aby zrozumie膰, co spowied藕 mog艂aby dzisiaj dla nas oznacza膰, powinni艣my przyjrze膰 si臋 post臋powaniu Jezusa. W sakramentach Ko艣cio艂a spotykamy bowiem Jezusa Chrystusa, dotyka nas w nich - jak m贸wi膮 Ojcowie Ko艣cio艂a - d艂o艅 historycznego Jezusa. Tak jak Jezus wtedy odpuszcza艂 ludziom ich grzechy, tak nam udziela przebaczenia. Ludzie czuli w贸wczas, 偶e Jezus m贸wi o Bogu inaczej, ni偶 to czyni膮 faryzeusze i uczeni w Pi艣mie. G艂osi艂 On odpuszczenie grzech贸w Bo偶膮 moc膮, kt贸ra rzeczywi艣cie uwalnia艂a ludzi od ich winy. Kiedy odpu艣ci艂 grzechy paralitykowi, ten m贸g艂 znowu powsta膰 na nogi i chodzi膰. Sta艂 si臋 nowym cz艂owiekiem. M贸g艂 ca艂ym swoim sercem uwierzy膰, 偶e brzemi臋 winy, kt贸re go parali偶owa艂o, zosta艂o z niego zdj臋te. Ko艣ci贸艂 pragnie w sakramencie pokuty pozwoli膰 r贸wnie偶 nam do艣wiadczy膰 tego, czego wtedy do艣wiadczy艂 贸w paralityk: 偶e mo偶emy powsta膰 i 偶y膰 w tym 艣wiecie jako uczciwi nowi ludzie. Aby chrze艣cijanie, pojednani z sob膮, mogli budowa膰 w tym 艣wiecie pojednanie, potrzebuj膮 sami pewnego rytua艂u, kt贸ry by leczy艂 ich w艂asne rozdarcie, uwalnia艂 ich od poczucia winy i od winy, jaka na nich ci膮偶y i odgradza ich od ludzkiej wsp贸lnoty. Dlatego by艂oby rzecz膮 wa偶n膮, aby Ko艣ci贸艂 ten sakrament na nowo o偶ywi艂. Chc膮c jednak celebrowa膰 jaki艣 rytua艂 tak, by porusza艂 on dzisiejszych ludzi, trzeba go ci膮gle na nowo poddawa膰 refleksji i na nowo kszta艂towa膰. Poni偶sze rozwa偶ania zawieraj膮 kilka my艣li w kwestii ponownego zastosowania si臋 nad cennym darem spowiedzi.

1. Historia spowiedzi
a) Spowied藕 pojednania
Si臋gaj膮c do historii sakramentu pokuty, odkrywamy w niej dwa 藕r贸d艂a: z jednej strony spowied藕 maj膮c膮 na celu pojednanie, czyli spowied藕 rekoncyliacyjn膮, z drugiej - spowied藕 o celu duszpasterskim. Obie one zla艂y si臋 w tak zwan膮 spowied藕 "dewocyjn膮", b臋d膮c膮 wyrazem pobo偶no艣ci. Przez spowied藕 pojednania chrze艣cijanie we wczesnym Ko艣ciele, kt贸rzy po chrzcie popadli w grzech ci臋偶ki, na przyk艂ad wyrzekli si臋 wiary, pope艂nili cudzo艂贸stwo albo morderstwo - byli ponownie przyjmowani do wsp贸lnoty. W Ko艣ciele toczy艂a si臋
przez d艂ugi czas dyskusja, czy jest w og贸le mo偶liwe przyj臋cie z powrotem na jego 艂ono kogo艣, kto w akcie chrztu opowiedzia艂 si臋 w pe艂ni za Chrystusem, a przez taki wyst臋pek z艂ama艂 chrzcielne przyrzecze nie. Zwyci臋偶y艂a jednak 艂agodniejsza praktyka. Kiedy grzesznik wyzna艂 swoj膮 win臋 przed biskupem, by艂 przyjmowany do grona pokutnik贸w i musia艂 publicznie, przed ca艂膮 gmin膮, odprawia膰 pokut臋. Po jej odbyciu by艂 publicznie przyjmowany ponownie do wsp贸lnoty Ko艣cio艂a.
b) Spowied藕 jako wyraz pobo偶no艣ci
Ta publiczna pokuta ko艣cielna by艂a stopniowo wypierana przez spowied藕 prywatn膮. We wczesnym Ko艣ciele grzesznik, zanim otrzyma艂 rozgrzeszenie, musia艂 najpierw odby膰 pokut臋. Przy spowiedzi prywatnej absolucji udzielano przed odprawieniem pokuty. Pokuta sta艂a si臋 aktem jakby symbolicznym i ca艂kowicie utraci艂a sw贸j charakter publiczny. Spowied藕 prywatna mog艂a by膰 wielokrotnie powtarzana. W XIX wieku w wyniku popularnych w贸wczas misji ludowych wytworzy艂 si臋 zwyczaj mo偶liwie cz臋stego przyst臋powania do spowiedzi. Pojawi艂a si臋 tak zwana spowied藕 "dewocyjna", b臋d膮ca wyrazem pobo偶no艣ci. Wierzono, 偶e im cz臋艣ciej cz艂owiek si臋 spowiada, tym wi臋cej zyskuje 艂aski. 艁ask臋 pojmowano przy tym w sensie nieomal ilo艣ciowym: jakoby dzi臋ki okre艣lonym uczynkom, takim jak spowied藕 czy modlitwy zwi膮zane z odpustem, mo偶na by艂o sobie zapewni膰 maksymalnie wiele 艂ask. W pobo偶no艣ci ostatniego stulecia spowied藕 zosta艂a 艣ci艣le powi膮zana z Eucharysti膮. W rygorystycznej pobo偶no艣ci jansenizmu wierzono, 偶e chrze艣cijanin jest godny przyst膮pi膰 do Komunii 艣wi臋tej jedynie po uprzedniej spowiedzi. Wskutek tego przyjmowanie Komunii sta艂o si臋 wydarzeniem rzadkim, do kt贸rego przygotowywano si臋 przez spowied藕. To by艂o powodem, 偶e chyba nigdy jeszcze nie spowiadano si臋 tak cz臋sto, jak w pierwszej po艂owie XX wieku. To pojmowanie spowiedzi nie odpowiada艂o ju偶 jednak teologii spowiedzi wczesnego Ko艣cio艂a. Dlatego trudno si臋 dziwi膰, 偶e powszechna do lat pi臋膰dziesi膮tych praktyka spowiednicza za艂ama艂a si臋.
c) Spowied藕 duszpasterska
Drugim 藕r贸d艂em naszej dzisiejszej spowiedzi jest tak zwana spowied藕 duszpasterska, powsta艂a we wczesnym monastycyzmie. Ka偶dy mnich mia艂 swego ojca duchownego, kt贸remu wyjawia艂 swoje my艣li. Nie chodzi艂o przy tym jedynie o win臋, lecz o wszelkie poruszenia serca, o my艣li i uczucia, o nami臋tno艣ci i pragnienia. Z ojcem duchownym rozmawia艂o si臋 tak偶e o swoich snach i swoim ciele, o chorobach i dolegliwo艣ciach. Wszystko to bowiem by艂o uwa偶ane za istotne informacje o wewn臋trznym stanie duszy. Aby m贸c by膰 pomocnym m艂odemu mnichowi na jego wewn臋trznej drodze, taki ojciec duchowny potrzebowa艂 daru rozr贸偶niania duch贸w i znajomo艣ci serc. Kierownictwo duchowe by艂o pojmowane nie jako sakrament, lecz jako duchowe towarzyszenie, kt贸rego ka偶dy mnich potrzebowa艂, aby czyni膰 post臋py na swojej duchowej drodze. By艂a w tym pewna analogia do rozmowy terapeutycznej. Chodzi艂o o rzetelne poznanie samego siebie, o post臋p na drodze do Boga, ale tak偶e o mroczne strony duszy - o "z艂e my艣li", kt贸re nale偶a艂o powierzy膰 ojcu duchownemu, aby im odebra膰 ich moc. Tak np. 艣wi臋ty Benedykt radzi swoim mnichom, "z艂e my艣li do serca przychodz膮ce natychmiast o Chrystusa rozbija膰, odkrywaj膮c je ojcu duchownemu" (RB 4). Kiedy wsp贸lnoty mnisze zacz臋艂y przyjmowa膰 w swoje szeregi coraz wi臋cej kap艂an贸w, r贸wnie偶 spowied藕 duszpasterska uleg艂a sakramentalizacji i sta艂a si臋 elementem spowiedzi "dewocyjnej". Wskutek tego jednak r贸偶nice uleg艂y zatarciu, a w艂a艣ciwa intencja monastycznego kierownictwa duchowego straci艂a pierwotny sens. "Poniewa偶 w spowiedzi sakramentalnej chodzi o odpuszczenie grzech贸w, przeto to, co jest w艂a艣ciwym tematem spowiedzi duszpasterskiej, trzeba by艂o teraz przedstawia膰 w aspekcie grzechu. W ten spos贸b rozwin臋艂a si臋 spowied藕 dewocyjna, w kt贸rej z braku aktualnych grzech贸w podnoszono do rangi grzech贸w wszelkie mo偶liwe niedoskona艂o艣ci albo odpuszczano grzechy ju偶 dawno odpuszczone" (Bacht 179n).
Historia sakramentu pokuty pokazuje, 偶e dzisiejsza forma spowiedzi jako wyznanie grzech贸w w konfesjonale i jako kr贸tkie pouczenie nie odzwierciedla w艂a艣ciwej intencji, kt贸r膮 Ko艣ci贸艂 wi膮za艂 z sakramentem pojednania. Aby przybli偶y膰 dzisiejszemu cz艂owiekowi spowied藕 jako pomocn膮 propozycj臋, powinni艣my zwr贸ci膰 si臋 ponownie do 藕r贸de艂. Niestety, i dzi艣 jeszcze mo偶na spotka膰 wiernych, kt贸rzy w trakcie spowiedzi zostali g艂臋boko zranieni. Niekiedy dochodzi przy spowiedzi do nadu偶y膰 ze strony duchownego. Penitenci bywaj膮 dociekliwie wypytywani i a偶 nadto cz臋sto pot臋piani. Pod rygorem pos艂usze艅stwa nakazuje si臋 im co艣, co przekracza ich si艂y i rani ich. Zamiast zrozumienia i mi艂osierdzia do艣wiadczaj膮 surowo艣ci i braku mi艂osierdzia. Takie zranienia wywo艂a艂y u wielu l臋k przed spowiedzi膮 albo spowodowa艂y ca艂kowite odwr贸cenie si臋 od niej.
Wielu s膮dzi, 偶e b臋d膮c chrze艣cijanami "musi" si臋 spowiada膰. Tymczasem 偶aden "przymus" spowiedzi nie istnieje. Wolno nam si臋 spowiada膰. Wolno nam do艣wiadcza膰 w spowiedzi 偶yczliwo艣ci Boga i Jego przebaczenia. Z teologicznego punktu widzenia musimy si臋 spowiada膰 tylko z grzech贸w 艣miertelnych. Takimi za艣 s膮 jedynie te grzechy, przy kt贸rych w powa偶nej materii opowiadamy si臋 ca艂kiem 艣wiadomie przeciwko Bogu. Ale wi臋kszo艣膰 grzech贸w nie jest 艣wiadomym opowiedzeniem si臋 przeciwko Bogu, lecz s膮 to grzechy wynikaj膮ce ze s艂abo艣ci, grzechy, w kt贸rych ulegamy naszym emocjom i nami臋tno艣ciom. Psychologia za艣 m贸wi nam, 偶e decyzja absolutnie wolna jest czym艣 raczej rzadkim. Wi臋kszo艣膰 grzech贸w i wad, z kt贸rych si臋 spowiadamy, potrzebuje nie absolucji, lecz raczej "wyra藕nie ukierunkowanej pracy oczyszczaj膮cej" (Bacht 181). Dlatego wiele z tego, co dawniej by艂o przedmiotem spowiedzi duszpasterskiej, dzisiaj omawiane jest w ramach poradnictwa duchowego. Chodzi w nim o to, by pozna膰 otch艂anie w艂asnego serca i opracowa膰 strategie pozwalaj膮ce zmieni膰 zachowanie i wnikn膮膰 w mechanizmy powoduj膮ce stale te same b艂臋dy.
Jakkolwiek wi臋kszo艣膰 spowiedzi, z jakimi my, kap艂ani, mamy do czynienia w konfesjonale czy poza nim, ma r贸wnie偶 charakter duszpasterski, to jednak zdarzaj膮 si臋 te偶 spowiedzi maj膮ce na celu pojednanie, czyli rekoncyliacyjne. Kiedy ludzie dopu艣cili si臋 winy, kt贸rej sami nie mog膮 sobie wybaczy膰, potrzebuj膮 doznania, 偶e s膮 przez Boga akceptowani i 偶e zostaj膮 ponownie przyj臋ci do ludzkiej wsp贸lnoty, z kt贸rej czuli si臋 przez swoj膮 win臋 wykluczeni. Potrzebuj膮 obrz臋du spowiedzi, by ponownie poczu膰 si臋 cz艂onkiem ludzkiej spo艂eczno艣ci i m贸c samemu sobie przebaczy膰. Pojednanie jest aspektem ka偶dej spowiedzi. Stale bowiem przychodzimy do Boga jako ludzie, kt贸rzy nie mog膮 zaakceptowa膰 samych siebie, kt贸rzy s膮 z siebie niezadowoleni i dlatego pragn膮 do艣wiadczy膰 widzialnie w spowiedzi przyj臋cia siebie przez Boga. Trzeba jednak wyra藕nie rozr贸偶nia膰 te dwa aspekty: rekoncyliacj臋 (pojednanie) i kierownictwo duchowe, aby unikn膮膰 niebezpiecze艅stwa polegaj膮cego na tym, 偶e b臋dziemy od razu wszystko nazywa膰 grzechem. By zatem m贸c nale偶ycie pojmowa膰 i praktykowa膰 spowied藕, musimy wyja艣ni膰 sobie najpierw, czym w艂a艣ciwie s膮 grzech i wina i jak powinni艣my si臋 do nich ustosunkowa膰.

2. Stosunek do winy
Cz臋sto mo偶na s艂ysze膰 dzisiaj skarg臋, 偶e wsp贸艂czesny cz艂owiek nie ma wyczucia winy i grzechu i 偶e spadek praktyki spowiedniczej pozostaje w zwi膮zku z brakiem 艣wiadomo艣ci winy. To pewne, 偶e cz艂owiek nie rozumie ju偶 dzisiaj tradycyjnego poj臋cia grzechu jako przekroczenia przykaza艅. Przykazania nie s膮 dzi艣 dla nas tak jednoznaczne, jak w dawniejszych czasach. Psychologia uczy nas, 偶e za poprawn膮 fasad膮 wiernego przykazaniom chrze艣cijanina mo偶e si臋 ukrywa膰 wiele agresywno艣ci i fa艂szu. W dziedzinach wymienianych przez niekt贸re "rachunki sumienia" cz艂owiek nie czuje si臋 ju偶 dzi艣 winny. Je艣li jednak zajrzymy do wsp贸艂czesnej literatury, zobaczymy, jak wielu pisarzy ci膮gle jeszcze kr膮偶y wok贸艂 tematu winy, w jak膮 ludzie si臋 wik艂aj膮. "Wsp贸艂czesna literatura ukazuje dzisiaj cz艂owiekowi bezlito艣nie, w czym ponosi on win臋. Cz艂owiek staje si臋 winny, kiedy nie rozpoznaje rzeczywisto艣ci takiej, jaka ona jest, kiedy oboj臋tnie poddaje si臋 stadnemu instynktowi. Cz艂owiek obarcza si臋 win膮, kiedy z inercji, my艣lowego lenistwa i braku odwagi rezygnuje ze zmiany stosunk贸w spo艂ecznych. Totalny 艣wiat interesu, skazanie na wydajno艣膰 i sukces wtr膮caj膮 go w win臋, czego on nawet nie zauwa偶a" (Griin 226).
a) Poczucie winy a wina
Psychologowie stwierdzaj膮 dzisiaj dwie rzeczy: z jednej strony brak 艣wiadomo艣ci zawinienia, z drugiej za艣 rosn膮ce poczucie winy. Musimy przy tym rozr贸偶nia膰 mi臋dzy rzeczywist膮 win膮 a poczuciem winy. To ostatnie w wielu wypadkach nie pokrywa si臋 z rzeczywist膮 win膮, lecz jest raczej wyrazem braku jasno艣ci i zaufania do siebie. Wielu ludzi czuje si臋 winnymi, poniewa偶 ich oskar偶a ich w艂asne superego. Uwewn臋trznili oni tak silnie nakazy i warto艣ci rodzic贸w, 偶e odst臋pstwo od nich budzi w nich poczucie winy. Pewna m艂oda kobieta, kt贸ra jako dziecko by艂a przez sw膮 matk臋 stale zap臋dzana do pracy, czuje si臋 winna, kiedy pozwala sobie na odpoczynek i kiedy czego艣 sobie nie odmawia. Inni poczuwaj膮 si臋 do winy, kiedy nie mog膮 spe艂ni膰 czyich艣 oczekiwa艅: wsp贸艂ma艂偶onka, przyjaciela, kolegi w pracy. Jeszcze inni pot臋piaj膮 siebie ju偶 za same uczucia nienawi艣ci i zazdro艣ci, jakie w nich wzbieraj膮. Karz膮 siebie poczuciem winy, kiedy dostrzegaj膮 w sobie agresj臋. Zamiast t臋 agresj臋 przyj膮膰 i w艂膮czy膰 j膮 w swoj膮 偶yciow膮 koncepcj臋, kieruj膮 j膮 przeciw samemu sobie. Zadanie psychologii, a tak偶e dobrego duszpasterstwa polega na tym, by rozr贸偶nia膰 mi臋dzy poczuciem winy a rzeczywist膮 win膮.
Poniewa偶 poczucie winy jest zawsze czym艣 niemi艂ym, cz艂owiek wytworzy艂 wiele mechanizm贸w, kt贸re pozwalaj膮 mu go unikn膮膰. Jednym ze sposob贸w nieu艣wiadamiania sobie poczucia winy jest jego projekcja na innych - na poszczeg贸lnych ludzi, na r贸偶ne grupy czy struktury. Cz艂owiek broni si臋 przed poczuciem winy, poniewa偶 burzy ono jego idealne wyobra偶enie o sobie i wyklucza go ze wsp贸lnoty. Uznanie w艂asnej winy usun臋艂oby mu grunt spod n贸g i by艂oby "radykalnym zagro偶eniem jego cz艂owiecze艅stwa" (Affemann 132). Tak wi臋c jest rzecz膮 a偶 nadto zrozumia艂膮, 偶e wypieramy nasz膮 win臋 ze 艣wiadomo艣ci. To wszak偶e prowadzi do uporczywych natr臋ctw, do oboj臋tno艣ci i apatii. Wyparte poczucie winy przejawia si臋 gniewem, l臋kiem, podra偶nieniem i zatwardzia艂o艣ci膮. Utrata poczucia rzeczywistej winy oznacza wreszcie utrat臋 cz艂owiecze艅stwa. "Kiedy cz艂owiek nie dostrzega ju偶 mo偶liwo艣ci, 偶e mo偶e by膰 winny, to przestaje dostrzega膰 rzeczywist膮 g艂臋bi臋 swojej egzystencji, to, co istotne i co go wyr贸偶nia, swoj膮 wolno艣膰 i odpowiedzialno艣膰" (G贸rres 77). Kiedy zanika 艣wiadomo艣膰 winy, wtedy z艂o w cz艂owieku nie przejawia si臋 ju偶 "wyrzutami sumienia, lecz jedynie niejasnym l臋kiem czy depresj膮 albo dystoni膮 wegetatywn膮" (G贸rres 78). Zamiast poczucia winy dr臋cz膮 wtedy cz艂owieka l臋ki z powodu w艂asnej niemocy i depresje.
Ale psychologia zajmuje si臋 nie tylko poczuciem winy, lecz tak偶e rzeczywist膮 win膮. Wed艂ug C.G. Junga wina polega na wewn臋trznym rozszczepieniu: Nie chc臋 widzie膰 i zaakceptowa膰 siebie takim, jakim jestem. To, co mi niemi艂e, wypieram ze 艣wiadomo艣ci, oddzielam od siebie. Wina nie jest dla Junga czym艣 koniecznym, w co cz艂owiek w spos贸b nieunikniony popada, lecz pozostaje w 艣cis艂ym zwi膮zku z woln膮 decyzj膮. 艢wiadomie zamykam oczy na to, co przeczy mojemu idealnemu wyobra偶eniu o sobie. Cz艂owiek nieustannie stara si臋 uchyli膰 od prawdy. Jedni omijaj膮 w艂asn膮 rzeczywisto艣膰, bagatelizuj膮c swoj膮 win臋, inni - okazuj膮c przesadn膮 skruch臋. Zamiast spojrze膰 swojej winie w oczy i nawr贸ci膰 si臋 (nawr贸cenie = pokuta), delektuj膮 si臋 w艂asn膮 skruch膮 "jak ciep艂膮 pierzyn膮 w ch艂odny zimowy poranek, kiedy nale偶a艂oby wsta膰. Ta nierzetelno艣膰, ta niech臋膰 spojrzenia w oczy rzeczywisto艣ci sprawia, 偶e nie dochodzi do konfrontacji z w艂asnym cieniem" (Jung t. 8,680).
b) Wina jako szansa
Wed艂ug C.G. Junga cz艂owiek jest winien, kiedy uchyla si臋 od spojrzenia w oczy w艂asnej prawdzie. Jung dostrzega jednak r贸wnie偶 win臋 nieomal konieczn膮, kt贸rej nie mo偶na unikn膮膰. "Tylko cz艂owiek w najwy偶szym stopniu naiwny i nie艣wiadomy mo偶e sobie wyobra偶a膰, 偶e jest w stanie unikn膮膰 grzechu. Psychologia nie mo偶e sobie ju偶 pozwoli膰 na tego rodzaju dziecinne iluzje, lecz musi zgodnie z prawd膮 stwierdzi膰, 偶e nie艣wiadomo艣膰 nie tylko nie stanowi usprawiedliwienia, ale jest wr臋cz jednym z najgorszych grzech贸w. Je艣li nawet nie podlega ona karze wymierzanej przez ludzki s膮d, to tym bardziej niemi艂osiernie m艣ci si臋 za ni膮 natura, nie troszcz膮ca si臋 o to, czy jeste艣my winy 艣wiadomi, czy nie" (Jacobi 242). Wina jest szans膮 odkrycia w艂asnej prawdy, spojrzenia w g艂膮b swojego serca i odnalezienia tam, na jego dnie, samego Boga. Nasze zadanie polega na tym, by przyj膮膰 w艂asny cie艅 i z ca艂膮 pokor膮 zaakceptowa膰 r贸wnie偶 w艂asn膮 win臋. Na drodze stawania si臋 sob膮 cz艂owiek zawsze bowiem popada te偶 w win臋. Jung nie chce tego usprawiedliwia膰 czy zgo艂a zach臋ca膰 nas do winy, lecz po prostu stwierdza, co si臋 stale dzieje. Kiedy cz艂owiek ustosunkowuje si臋 do swojej winy, przestaje mu ona szkodzi膰 na jego drodze do u艣wiadomienia prawdy o sobie. Aktywny stosunek do winy wymaga jednak pewnego wysi艂ku moralnego. Aby u艣wiadomi膰 sobie swoj膮 win臋, trzeba zarazem co艣 w sobie zmieni膰 i polepszy膰. "To, co pozostaje w sferze nie艣wiadomo艣ci, jak wiadomo, nigdy si臋 nie zmienia. Psychologiczne korektury mo偶liwe s膮 jedynie w sferze 艣wiadomo艣ci. Dlatego 艣wiadomo艣膰 winy mo偶e si臋 sta膰 pot臋偶nym moralnym bod藕cem... Bez winy nie ma niestety duchowego dojrzewania i poszerzenia horyzontu duchowego" (Hartung 50n). Tak wi臋c do艣wiadczenie w艂asnej winy mo偶e wskazywa膰 na to, 偶e rozpoczyna si臋 wewn臋trzna przemiana.
c)Z艂o
Psychologia zabrania nam zbyt jednostronnie pojmowa膰 grzech jako przekroczenie przykaza艅. Wina i nie daj膮ce si臋 opanowa膰 pop臋dy, b艂臋dny rozw贸j i niemo偶no艣膰 poradzenia sobie z doznanymi prze偶yciami s膮 ze sob膮 艣ci艣le zwi膮zane. I nie zawsze mo偶na dok艂adnie rozezna膰, jaki w obiektywnie z艂ym zachowaniu jest udzia艂 winy. Ale psychologia liczy si臋 r贸wnie偶 z tym, 偶e mo偶emy sta膰 si臋 winni, daj膮c w sobie miejsce z艂u, uchylaj膮c si臋 od przemy艣lenia swojej przesz艂o艣ci i pozwalaj膮c bez walki, by z艂o po prostu determinowa艂o nasze zachowanie. Albert G贸rres wymienia kilka interpretacji z艂a wyst臋puj膮cych w psychologii. Dla Sigmunda Freuda z艂o jest tym, co jest niecelowe z punktu widzenia szcz臋艣cia i dobrego samopoczucia. Z艂o jest tym, czego spo艂ecze艅stwo zabrania i co karze, poniewa偶 zak艂贸ca ono ludzkie wsp贸艂偶ycie. Z艂o powstaje, kiedy potrzeby spowodowane pop臋dami wskutek nadmiernego stopnia niespe艂nienia albo nadmiernych wymaga艅 "przyjmuj膮 formy zagra偶aj膮ce wsp贸艂偶yciu" (G贸rres 78). "Niewyczerpanym 藕r贸d艂em z艂a jest psychologiczny mechanizm przenoszenia. Pozbawione mi艂o艣ci i niesprawiedliwie traktowane dziecko przenosi jako cz艂owiek doros艂y swoj膮 uraz臋, ch臋膰 zemsty wobec rodzic贸w na inne osoby. S膮 one postrzegane tak, jak gdyby by艂y zas艂uguj膮cymi na zemst臋 rodzicami. Wiele z艂a pope艂nianego przez doros艂ych jest wyr贸wnywaniem ex post dawnych rachunk贸w, wystawianych niew艂a艣ciwym d艂u偶nikom" (G贸rres 80), "nieustann膮 gr膮 w taroka w niew艂a艣ciwym miejscu" (tam偶e 136). Z艂o jest dla Freuda niepowodzeniem spowodowanym przez nieu艣wiadomione pragnienia, spaczeniem rozwoju wskutek nieuporania si臋 z duchowymi ranami. Z艂o wzmaga si臋 zawsze wtedy, gdy cz艂owiekowi zbyt d艂ugo nie dane jest odpowiednie zaspokojenie jego pop臋d贸w i pragnie艅. Rezultatem negatywnych do艣wiadcze艅 z dzieci艅stwa jest wtedy przewa偶nie diabelski kr膮g z艂ych czyn贸w i dr臋cz膮cego poczucia winy. Wyobra偶enie os贸b maj膮cych si臋 za cnotliwe, jakoby ludzie czynili z艂o z czystej przyjemno艣ci, G贸rres odpiera s艂owami: "Z艂o przewa偶nie nie jest id膮c膮 z serca, sprawiaj膮c膮 rado艣膰 z艂o艣liwo艣ci膮, pozbawion膮 skrupu艂贸w przyjemno艣ci膮, lecz pe艂n膮 udr臋ki, maj膮c膮 posta膰 wewn臋trznego przymusu i na艂ogu albo powodowan膮 l臋kiem i instynktem, bolesn膮 reakcj膮 na nie daj膮ce si臋 znie艣膰 zranienia i nie zaspokojone pragnienia" (G贸rres 134). Psychologia ostrzega nas przed pochopnym os膮dzaniem ludzi, kt贸rzy pope艂niaj膮 z艂o. Zarazem jednak wskazuje nam, 偶e r贸wnie偶 dla psychicznego rozwoju cz艂owieka istotnym warunkiem jest przebaczenie. Tylko wtedy, gdy potrafi臋 przebaczy膰 ludziom, kt贸rzy mnie ranili i dr臋czyli, mo偶e stopnie膰 l贸d zastyg艂ych uczu膰 nienawi艣ci, mo偶e zosta膰 przemieniony i przezwyci臋偶ony jaki艣 fragment z艂a. A jeste艣my to winni nie tylko sobie samym, lecz tak偶e spo艂ecze艅stwu. Tam, gdzie nie ma przebaczenia, z艂o rozrasta si臋 jak z艂o艣liwy nowotw贸r.
d) Ani obwinia膰, ani usprawiedliwia膰
Powstaje pytanie, jaki powinni艣my mie膰 stosunek do naszej winy. Ot贸偶 musimy si臋 strzec dw贸ch tendencji: obwiniania i usprawiedliwiania. Obwiniaj膮c samych siebie, dr臋czymy si臋 poczuciem winy i w ten spos贸b sami siebie karzemy. Dramatyzujemy nasz膮 win臋, wskutek czego brak nam wobec niej dystansu. Nie zajmujemy wobec niej rzeczywistego stanowiska, lecz pozwalamy jej sob膮 w艂ada膰 i 艣ci膮ga膰 nas w d贸艂. Ta autodeprecjacja jest cz臋sto niezgodna z rzeczywisto艣ci膮 (por. Rauchfleisch 360). Dlatego przeszkadza ona rzetelnej samokrytyce i odpowiedzialno艣ci za siebie. Cz艂owiek pot臋pia siebie w czambu艂 i unika autentycznego spojrzenia na faktyczny stan rzeczy. To samooskarzenie cz臋sto jest tylko odwrotn膮 stron膮 dumy. Zasadniczo chcia艂by艣 by膰 lepszy od innych i wznie艣膰 si臋 ponad nich, ale oto odzywa si臋 g艂os w艂asnego superego, kt贸ry tego zabrania, i w ten spos贸b pokusa samowywy偶sze-nia zostaje ukarana. Ludzie tacy uwa偶aj膮 siebie cz臋sto za najgorszych grzesznik贸w, jacy istniej膮 na 艣wiecie. Poniewa偶 nie mog膮 by膰 najlepsi, musz膮 by膰 najgorsi. Nie chc膮 uzna膰 swojej przeci臋tno艣ci i chc膮 za wszelk膮 cen臋 innych przewy偶szy膰 - je艣li nie w dobrym, to przynajmniej w z艂ym. Bardzo przyda艂aby im si臋 pokora, odwaga przyznania si臋 do siebie, do swego cz艂owiecze艅stwa i swojej "ziemsko艣ci" (humilitas). Inne niebezpiecze艅stwo polega na usprawiedliwianiu siebie. To r贸wnie偶 jest sposobem ucieczki od winy. Wyszukuj臋 tysi膮ce argument贸w przemawiaj膮cych za tym, 偶e nie mog臋 by膰 winien, i na wszelkie mo偶liwe sposoby pr贸buj臋 si臋 usprawiedliwia膰. Im usilniej to jednak czyni臋, tym wi臋ksze powstaj膮 we mnie w膮tpliwo艣ci. I nie pozostaje mi nic innego, jak tylko szuka膰 coraz to nowych usprawiedliwie艅. Niech臋膰 przyznania si臋 do winy budzi we mnie gor膮czkow膮 aktywno艣膰. Nie mog臋 znie艣膰 ciszy, bo wtedy natychmiast pojawi艂oby si臋 poczucie winy i musia艂bym sobie u艣wiadomi膰, 偶e wszelkie usprawiedliwienia trafiaj膮 w pr贸偶ni臋.
e) Wyzwalaj膮ca rozmowa
Przyznanie si臋 do w艂asnej winy jest elementem godno艣ci cz艂owieka. Jestem zdolny do pope艂nienia winy. Je艣li j膮 bagatelizuj臋, szukaj膮c usprawiedliwie艅 albo zrzucaj膮c j膮 na innych, wyzbywam si臋 swojej godno艣ci - tego, 偶e mog臋 sta膰 si臋 winnym. Wina jest zawsze wyrazem mojej wolno艣ci. Usprawiedliwianie czy bagatelizowanie winy odbiera mi wolno艣膰. Przyjmuj膮c na siebie odpowiedzialno艣膰 za swoj膮 win臋, rezygnuj臋 z wszelkich pr贸b usprawiedliwienia czy zrzucenia winy na innych. Jest to warunkiem tego, bym jako cz艂owiek m贸g艂 wewn臋trznie czyni膰 post臋py, bym si臋 wyrwa艂 z wi臋zienia nieustannego karania i poni偶ania siebie i odnalaz艂 samego siebie. Przyznanie si臋 wobec kogo艣 do winy poci膮ga za sob膮 cz臋sto do艣wiadczenie wi臋kszej blisko艣ci i g艂臋bszego zrozumienia dla siebie (por. Rauchfleisch 354). Dlatego dobrym sposobem naszego ustosunkowania si臋 do w艂asnej winy jest rozmowa z kim艣. W rozmowie takiej wyznaj臋 swoj膮 win臋, ale zarazem dystansuj臋 si臋 wobec niej. Deklaruj臋 swoj膮 gotowo艣膰 akceptacji podstawowych regu艂 ludzkiej spoleczno艣ci. "W trakcie takiej rozmowy mog臋 do艣wiadczy膰 tego, 偶e nic mnie ju偶 od innych nie dzieli, poniewa偶 nie mam ju偶 niczego do ukrycia. Widz臋, 偶e ten drugi patrzy na moj膮 win臋 i nie ogarnia go przera偶enie ani wstr臋t, 偶e nie budzi si臋 w nim ch臋膰 odwetu, lecz podchodzi on do mnie jako cz艂owiek, kt贸remu to, co ludzkie, nie jest obce" (Wachinger 244).
M贸j rozm贸wca powinien bra膰 na serio moje poczucie winy, nawet je艣li nie wskazuje ono na rzeczywist膮 win臋, lecz pozwala si臋 domy艣la膰 nazbyt surowego su-perego. Ka偶de poczucie winy ma swoj膮 przyczyn臋. Cz臋sto tkwi ona w konfliktach z okresu dzieci艅stwa. Je艣li nawet to poczucie winy wydaje mu si臋 pozbawione sensu, powinien je bra膰 na serio i uwa偶a膰 za wyt艂umaczone (por. Rauchfleisch 361). Sztuka takiego "spowiednika" czy "spowiedniczki" polega na tym, aby tego poczucia winy ani nie wzmaga膰, ani nie u艣mierza膰. Je艣li samooskar偶enia drugiego bagatelizuj臋, to nie traktuj臋 powa偶nie jego udr臋ki. Nie zadaj臋 sobie trudu, by si臋 rzeczywi艣cie postawi膰 w jego sytuacji. Dlatego takie uspokajanie cz臋sto "nie jest skierowane przede wszystkim do poszukuj膮cego rady... lecz stanowi wyraz w艂asnej niezdolno艣ci poradzenia sobie z jego trudnymi problemami, kt贸re wprowadzaj膮 w rozdra偶nienie samego doradc臋" (Rauchfleisch 362). Kiedy do spowiedzi przychodzi kobieta, kt贸ra dokona艂a aborcji i czuje si臋 winna, to niewiele jej pomog臋, je艣li powiem, 偶e to przecie偶 nic takiego z艂ego. Pot臋pia膰 jej nie mog臋, bo nie mam do tego prawa. Ale nie wolno mi te偶 bagatelizowa膰 winy, bo kobieta owa odczuje, 偶e nie traktuj臋 jej powa偶nie. Musz臋 bra膰 jej poczucie winy takim, jakim ono jest, niezale偶nie od tego, czy do rzeczywistej winy dochodz膮 jeszcze wyrzuty wobec siebie, b臋d膮ce wynikiem rygorystycznego wychowania. Tylko tak odpuszczenie winy w sakramentalnej absolucji mo偶e uwolni膰 t臋 kobiet臋 od jej poczucia winy i pozwoli膰 jej si臋 wewn臋trznie wyprostowa膰.
Poczucie winy jest zawsze uzasadnione - w tym sensie, 偶e zawsze ma jak膮艣 przyczyn臋. Problemem w przypadkach chorobliwego poczucia winy jest tylko to, 偶e penitent nie zna jego w艂a艣ciwych 藕r贸de艂, lecz wi膮偶e je z doznaniami, kt贸re maj膮 charakter wt贸rny. "To, co mo偶e on nam dzisiaj poda膰 jako przyczyn臋 swego poczucia winy, nie jest w艂a艣ciwym ogniskiem konfliktu, lecz zaszyfrowanym przedstawieniem jego problem贸w, o kt贸rych mo偶na na tej podstawie tylko po艣rednio wnioskowa膰" (Rauchfleisch 363). Zadaniem spowiednika by艂oby poszuka膰 razem z penitentem w艂a艣ciwych 藕r贸de艂 jego poczucia winy, przybli偶y膰 mu rzeczywiste ogniska konfliktu i wskaza膰 pierwotn膮 win臋, kt贸rej on by膰 mo偶e nigdy jeszcze nie nazwa艂 po imieniu. W rozmowie na temat poczucia winy natrafia si臋 wtedy cz臋sto na wypart膮 ze 艣wiadomo艣ci agresj臋 albo na zabronione odruchy pop臋dowe i st艂umione pragnienia. W takim wypadku penitent powinien si臋 najpierw pogodzi膰 ze swymi agresywnymi sk艂onno艣ciami i pragnieniami. I by膰 mo偶e dojdzie on w trakcie rozmowy do wniosku, 偶e jego rzeczywista wina nie polega na tym, z czego si臋 spowiada艂, lecz na wzbranianiu si臋 przed zaj臋ciem stanowiska wobec w艂asnych instynktownych pragnie艅.
f) Przedstawi膰 Bogu moj膮 prawd臋
Niekiedy chrze艣cijanie u偶ywaj膮 spowiedzi do tego, by omin膮膰 jako艣 swoj膮 win臋. Chcieliby jak najszybciej pozby膰 si臋 jej przez spowied藕, aby nie musie膰 stawia膰 jej czo艂a. Nie jest to jednak dojrza艂y stosunek do winy. Spowied藕 wtedy tylko uwolni mnie od winy, je艣li spojrz臋 na ni膮 otwarcie. Spojrzenie na win臋 nast臋puje poprzez pami臋膰. Przywo艂uj臋 raz jeszcze we wspomnieniu sytuacj臋, w kt贸rej sta艂em si臋 winny albo zareagowa艂em poczuciem winy. Przypomnienie to wzbudzi we mnie negatywne uczucia, gniew i z艂o艣膰 na siebie samego albo na tych, kt贸rzy mnie zranili, b贸l, rozgoryczenie, smutek. Tych negatywnych uczu膰 nie wolno mi unika膰, wtedy bowiem nie b臋d膮 one mog艂y ulec zmianie. Bez takiej uczciwej rozprawy ze swoj膮 win膮 nie b臋d臋 czyni艂 wewn臋trznego post臋pu, lecz tylko nieustannie kr膮偶y艂 wok贸艂 swego poczucia winy. Wtedy r贸wnie偶 spowied藕 nie sprawi rzeczywistego nawr贸cenia, a tylko zakrzepn臋 w swojej winie. R贸wnie偶 nawr贸cenie wymaga pracy, aby mog艂o doj艣膰 do skutku. Uczy nas tego psychologia. I jakkolwiek religijny stosunek do winy polega na tym, by j膮 przynie艣膰 przed oblicze Boga i pami臋taj膮c o Jego mi艂osierdziu uwierzy膰 w przebaczenie, kt贸re mnie od niej uwolni, to jednak nie zwalnia mnie to od pracy nad samym sob膮. Mog臋 przedstawi膰 Bogu tylko t臋 win臋, na kt贸r膮 艣wiadomie patrz臋 i w kt贸rej natrafi艂em na swoj膮 w艂asn膮 prawd臋. To 艣wiadome postrze偶enie mojej winy i dojrzenie ukrytych za ni膮 konflikt贸w jest prac膮, kt贸r膮 musz臋 wykona膰. Przebaczenie jest darem Boga. Nie jest ono zas艂u偶one ani okupione. Ale dar ten wtedy tylko mog臋 przyj膮膰, je艣li oka偶臋 Bogu moje puste d艂onie, a w tych d艂oniach moj膮 w艂asn膮 prawd臋.

3. Sens spowiedzi
Wielu ludzi pyta dzisiaj, dlaczego w艂a艣ciwie maj膮 si臋 spowiada膰. Przecie偶 B贸g przebaczy艂by im r贸wnie偶 bez spowiedzi. Mogliby wyzna膰 Mu swoj膮 win臋 wprost, nie potrzebuj膮c do tego kap艂ana. Oczywi艣cie, B贸g przebacza nasz膮 win臋 tak偶e bez spowiedzi. B贸g nie jest zwi膮zany spowiedzi膮. B贸g jest Tym, kt贸ry zawsze przebacza. Mo偶emy do艣wiadcza膰 Jego przebaczaj膮cej mi艂o艣ci, s艂uchaj膮c Jego s艂owa czy kontempluj膮c je, przedstawiaj膮c Mu w modlitwie nasz膮 prawd臋. Chodzi nie o to, jak B贸g przebacza, lecz jak my mo偶emy uwierzy膰 w Jego przebaczenie. Obrz臋d spowiedzi ma nam przede wszystkim pom贸c uwierzy膰 w przebaczenie. Istnieje w nas bowiem jaki艣 wewn臋trzny g艂os, kt贸ry przeszkadza nam w przyj臋ciu Bo偶ego przebaczenia. Ten, kto si臋 dopu艣ci艂 winy, czuje, 偶e nie mo偶e by膰 zaakceptowany. Od tego poczucia cz臋sto nie jest w stanie go uwolni膰 s艂owo otuchy ze strony przyjaciela. Potrzebuje obrz臋du, kt贸ry by przenikn膮艂 w g艂膮b jego nie艣wiadomo艣ci i usun膮艂 psychologiczne bariery, nie pozwalaj膮ce mu uwierzy膰 w przebaczenie.
C.G. Jung opowiada o pewnej kobiecie, kt贸ra otru艂a swoj膮 przyjaci贸艂k臋, aby m贸c po艣lubi膰 jej m臋偶a. Zaaran偶owa艂a wszystko tak, 偶e nie pad艂o na ni膮 偶adne podejrzenie. Nie mog艂a si臋 jednak pozby膰 poczucia winy. Czu艂a si臋 wy艂膮czona ze wsp贸lnoty ludzkiej, a nawet ze wsp贸lnoty zwierz膮t i ro艣lin. Uprawia艂a jazd臋 konn膮 i zauwa偶y艂a nagle, 偶e ko艅 j膮 zrzuca. Kwiaty w jej pokoju wi臋d艂y. W tej sytuacji uda艂a si臋 do Junga. "Musia艂a si臋 wyspowiada膰, i w tym celu przysz艂a do mnie. By艂a morderczyni膮, ale ponadto zamordowa艂a r贸wnie偶 sam膮 siebie. Kto bowiem pope艂nia tak膮 zbrodni臋, ten niszczy swoj膮 dusz臋... Ta kobieta wskutek pope艂nionego morderstwa sta艂a si臋 obca nawet zwierz臋tom i popad艂a w trudn膮 do zniesienia samotno艣膰. Aby si臋 z niej wyrwa膰, uczyni艂a mnie swoim powiernikiem. Musia艂a mie膰 powiernika, kt贸ry nie by艂 morderc膮. Chcia艂a znale藕膰 cz艂owieka, kt贸ry m贸g艂 przyj膮膰 bez 偶adnych warunk贸w jej spowied藕, dzi臋ki temu bowiem mog艂aby w pewnej mierze odzyska膰 kontakt z rodzajem ludzkim" (Jung, Erinnerungen 129). Poniewa偶 wina wyklucza nas z ludzkiej wsp贸lnoty, przeto tam, gdzie ta wina jest rzeczywi艣cie g艂臋boka, potrzebujemy rozmowy, aby m贸c ponownie poczu膰 si臋 cz艂owiekiem w艣r贸d ludzi.
a) Zburzy膰 odgradzaj膮cy mur
Jung podaje inny jeszcze argument przemawiaj膮cy za konieczno艣ci膮 spowiedzi: "Wydaje si臋, 偶e istnieje pewien rodzaj sumienia ludzko艣ci, kt贸re karze dotkliwie ka偶dego, kto jako艣 i kiedy艣 nie rezygnuje z dumy autoafirmacji i nie przyzna si臋 do swego u艂omnego cz艂owiecze艅stwa. Je艣li tego nie uczyni, pozostaje odgrodzony nieprzeniknionym murem od 偶ywego poczucia, 偶e jest cz艂owiekiem w艣r贸d ludzi" (Jacobi 232).
Spowied藕 burzy zatem wed艂ug Junga mur, kt贸ry odgradza nas od Boga, od nas samych i od ludzi. Dla zdrowia cz艂owieka jest najwyra藕niej konieczne, aby mia艂 miejsce, w kt贸rym mo偶e 艣wiadomie wyzna膰 swoje wady i s艂abo艣ci i pom贸wi膰 o swojej winie i poczuciu winy. Z przyjaci贸艂mi rozmawiamy przecie偶 zazwyczaj ch臋tniej o tym, czym mo偶emy si臋 pochwali膰. Rzeczywist膮 win臋 przemilczamy. Tymczasem mo偶liwo艣膰 m贸wienia o wszystkim, tak偶e w艂a艣nie o swojej winie, jest dla nas czym艣 wyzwalaj膮cym. Ale rozmowa taka wtedy tylko mo偶e si臋 uda膰, je艣li mamy pewne ramy, kt贸re nas chroni膮, pewne miejsce, w kt贸rym nie spotykamy si臋 z pot臋pieniem, lecz z bezwarunkow膮 akceptacj膮. Takimi miejscami s膮 dzi艣 przede wszystkim gabinet terapeuty i konfesjona艂. Kto nie mo偶e m贸wi膰 o swojej winie, tego dr臋czy nieustanny l臋k, 偶e kto艣 odkryje jego przewinienia. M贸wienie o mojej winie uwalnia mnie od tego l臋ku.
b) "Odpuszczaj膮 ci si臋 twoje grzechy"
Dla Junga obrz臋d spowiedzi jest wa偶ny, pozwala bowiem w g艂臋bi nie艣wiadomo艣ci przezwyci臋偶y膰 nasz膮 g艂臋bok膮 nieufno艣膰 wobec przebaczenia. "Obrz臋d ten, wykraczaj膮c poza swoje czysto osobowe znaczenie, czyni zado艣膰 kolektywnemu i numinetycznemu aspektowi chwili. Ta jego strona ma ogromne znaczenie. Osobista modlitwa kap艂ana tej potrzeby bynajmniej nie zaspokaja. Odpowied藕 musi mie膰 bowiem charakter zbiorowy i historyczny; musi przywo艂ywa膰 duchy przodk贸w, aby po艂膮czy膰 wsp贸艂czesno艣膰 z historyczn膮 i mityczn膮 przesz艂o艣ci膮... Dzia艂anie autentycznego obrz臋du nie jest w 偶adnej mierze magiczne, lecz psychologiczne" (Briefe 11,440). Spowied藕 przekazuje Bo偶e przebaczenie w ten spos贸b, 偶e mo偶e ono dotrze膰 te偶 w g艂膮b ludzkiego serca. Zdaniem Junga obrz臋d ten oddzia艂uje na psychik臋 cz艂owieka g艂臋biej ni偶 s艂owa, kt贸re zwracaj膮 si臋 tylko do rozumu lub uczucia. Zarzuca on te偶 jednak Ko艣cio艂om, 偶e zaniedba艂y sens psychologiczny tego obrz臋du. By艂oby wa偶nym zadaniem Ko艣cio艂a powr贸ci膰 do takiego sprawowania obrz臋du spowiedzi, aby porusza艂a ona ludzi w ich sercu, aby uwierzyli oni w g艂臋bi swej duszy w przebaczenie i doznali jego wyzwalaj膮cej mocy. Obrz臋d ten przeciwstawia tkwi膮cemu g艂臋boko poczuciu winy co艣 ponadosobowego. Pozwala penitentowi do艣wiadczy膰 bezpo艣rednio mocy Jezusa Chrystusa, kt贸ry sam zajmuje si臋 winnym i wyzwala go od jego winy i jej odczucia: "Odpuszczaj膮 ci si臋 twoje grzechy...Wsta艅, we藕 swoje 艂o偶e i id藕!" (por. Mk 2,5.11).

4. Konkretny kszta艂t rytua艂u spowiedzi
Spowied藕 wymaga przygotowania. Ws艂uchuj臋 si臋 w siebie, aby wyczu膰, gdzie co艣 nie jest we mnie w porz膮dku, gdzie zboczy艂em ze swego w艂a艣ciwego toru, gdzie sam siebie zrani艂em i gdzie sprawi艂em b贸l innym. Przygl膮dam si臋 swemu stosunkowi do Boga i zastanawiam si臋, o czym chcia艂bym na spowiedzi m贸wi膰. W ramach przygotowania dobrze jest uprzytomni膰 sobie, 偶e sakrament spowiedzi jest 艣wi臋tem pojednania. Powinienem si臋 na nie przygotowa膰 i 艣wiadomie do niego podej艣膰, aby m贸c rzeczywi艣cie 艣wi臋towa膰 to wyzwolenie i pojednanie. W spowiedzi spotykam si臋 z Chrystusem, kt贸ry mnie bezwarunkowo akceptuje. Id臋 do Boga, mego Ojca, kt贸ry mnie przyjmuje i obchodzi ze mn膮 艣wi臋to rado艣ci, poniewa偶 ja, kt贸ry si臋 zagubi艂em i wyobcowa艂em wzgl臋dem siebie samego, zosta艂em odnaleziony, poniewa偶 ja, kt贸ry by艂em martwy, zesztywnia艂y od wi臋z贸w starych wzorc贸w, ponownie o偶y艂em. Dlatego doskona艂膮 pomoc膮 w przygotowaniu si臋 do tego 艣wi臋ta pojednania mo偶e by膰 przypowie艣膰 o synu marnotrawnym i mi艂osiernym ojcu. Drugim krokiem jest wyznanie. Nie musz臋 wylicza膰
wszystkich kompletnie b艂臋d贸w, jakie pope艂ni艂em. Chodzi raczej o powiedzenie tego, co istotne: W czym czuj臋 si臋 winny? Gdzie co艣 nie jest ju偶 we mnie w porz膮dku? Gdzie jest mi czego艣 przykro? Co mnie uciska? Gdzie jest ten w艂a艣ciwy punkt, w kt贸rym staj臋 si臋 winny, w kt贸rym uciekam przed sob膮 i przed Bogiem i kt贸ry chcia艂bym 艣wiadomie przynie艣膰 przed Boga? Kap艂an podejmie to wyznanie i w rozmowie niejedno rozja艣ni, aby penitent m贸g艂 siebie samego i swoje problemy jeszcze lepiej zrozumie膰. Rozmowa powinna przynie艣膰 zrozumienie, wyja艣nienie, ale jest w niej te偶 miejsce na pytanie, co ma by膰 dalej. Dawniej kap艂an zadawa艂 penitentowi pokut臋. By艂a ona cz臋sto bardzo powierzchowna i polega艂a na odm贸wieniu 艣ci艣le okre艣lonych modlitw. Wa偶niejsz膮 rzecz膮 wydaje mi si臋 poszukanie razem z penitentem, co mog艂oby mu by膰 pomocne ku temu, by czyni艂 wewn臋trzne post臋py i pozby艂 si臋 pewnej konkretnej wady. Zamiast podejmowa膰 jakie艣 postanowienia, lepiej by艂oby zastanowi膰 si臋 nad pewnymi 膰wiczeniami, kt贸re pomog艂yby mu post臋powa膰 w艂a艣ciw膮 drog膮. Czasami proponuj臋 pewien rytua艂, b臋d膮cy przeniesieniem obrz臋du spowiedzi w konkretne 偶ycie penitenta. Pewnej kobiecie, kt贸ra zerwa艂a ze swoim przyjacielem i nie mog艂a si臋 pozby膰 poczucia winy, poradzi艂em taki w艂a艣nie rytua艂. Je艣li mo偶e sobie to wyobrazi膰, powinna wszystko, co z dawnego stosunku jest dla niej jeszcze obci膮偶eniem, spisa膰 i wsp贸lnie ze swym nowym przyjacielem zakopa膰 i by膰 mo偶e posadzi膰 na tym kwiaty albo drzewko. Rytua艂 ten okaza艂 si臋 dla owej kobiety pomocny i rzeczywi艣cie zdo艂a艂a ona wyzby膰 si臋 poczucia winy. Mo偶na by powiedzie膰, 偶e do pozbycia si臋 poczucia winy powinien przecie偶 wystarczy膰 obrz臋d spowiedzi. Niekiedy jednak obrz臋d sakramentalny potrzebuje jeszcze rytua艂u osobistego, aby przenikn膮膰 wszystkie warstwy duszy i aby obiecane przy spowiedzi pojednanie i wyzwolenie mog艂y dotrze膰 w g艂膮b serca.
Spowied藕 ko艅czy si臋 absolucj膮 - odpuszczeniem grzech贸w w imi臋 i moc膮 Jezusa Chrystusa. Obrz臋d ten przewiduje, 偶e kap艂an przy absolucji wk艂ada na penitenta r臋ce. W艂o偶enie r膮k jest namacalnym znakiem przebaczenia, tak wi臋c penitent mo偶e wszystkimi zmys艂ami do艣wiadczy膰 bezwarunkowej mi艂o艣ci Boga. Dotkni臋cie d艂o艅mi pozwala mi odczu膰, 偶e sam Chrystus dotyka mnie z mi艂o艣ci膮 i m贸wi do mnie: "Odpuszczaj膮 ci si臋 twoje grzechy". Przebaczenie mo偶e wtedy wnikn膮膰 g艂臋boko w moje serce i sprawi膰, 偶e r贸wnie偶 ja sam b臋d臋 m贸g艂 sobie przebaczy膰. Na tym przecie偶 polega cel spowiedzi, bym nie tylko g艂ow膮, ale tak偶e sercem, a nawet tak偶e cia艂em m贸g艂 uwierzy膰 w to, 偶e wina jest mi odpuszczona i 偶e mog臋 teraz r贸wnie偶 sam sobie z serca
przebaczy膰. Wtedy rzeczywi艣cie doznaj臋 wyzwolenia. Wtedy przestaj臋 dr臋czy膰 siebie samoobwinieniami. Wtedy mog臋 prawdziwie obchodzi膰 艣wi臋to pojednania. Podobnie jak przygotowania, wymaga spowied藕 r贸wnie偶 pewnego "postludium". Mo偶e to by膰 艣wi臋to pojednania, kt贸re b臋d臋 obchodzi艂 sam dla siebie albo te偶 艣wiadomie razem z innymi. Jeden obchodzi to 艣wi臋to w ciszy, usiad艂szy przed obrazem o tre艣ci religijnej i oddaj膮c si臋 medytacji. Inny pozwala sobie na kieliszek wina, aby przebaczaj膮c膮 mi艂o艣膰 Boga uczci膰 r贸wnie偶 swymi zmys艂ami. Niekt贸rzy po spowiedzi id膮 najpierw pod tusz, po zabiegach kosmetycznych wk艂adaj膮 swoje ulubione ubranie, aby w nim medytowa膰 albo s艂ucha膰 muzyki, kt贸ra najbardziej porusza ich serce. Jeszcze inni pragn膮 przebaczaj膮c膮 mi艂o艣ci膮, jakiej do艣wiadczyli, cieszy膰 si臋 wsp贸lnie z innymi. Ale do 艣wi臋ta pojednania nale偶y r贸wnie偶 refleksja nad tym, jak skonkretyzuj臋 teraz otrzymane przebaczenie w moim 偶yciu, jak chcia艂bym odpowiedzie膰 na przebaczaj膮c膮 mi艂o艣膰 Boga. Jest przy tym rzecz膮 wa偶n膮, aby nie podejmowa膰 zbyt wielu postanowie艅, lecz zastosowa膰 jakie艣 konkretne 膰wiczenie, kt贸re b臋dzie mi stale przypomina膰 o przebaczaj膮cym Bogu i o mojej odpowiedzi na Bo偶膮 mi艂o艣膰.

Zako艅czenie

艢w. Pawe艂 pisze do Rzymian, pe艂en dumy, a zarazem wielkiej rado艣ci: "Chlubi膰 si臋 mo偶emy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez kt贸rego teraz uzyskali艣my pojednanie" (Rz 5, 11). Ludzie wewn臋trznie rozdarci, 偶yj膮cy w nieprzyja藕ni z sob膮 i z innymi, zostaj膮 przez mi艂o艣膰 Bo偶膮, kt贸r膮 w Jezusie Chrystusie, a zw艂aszcza w jego 艣mierci na krzy偶u mogli艣my wszyscy ujrze膰 i jej do艣wiadczy膰, pojednani z samymi sob膮 i z innymi. Przede wszystkim za艣 zostaj膮 pojednani z Bogiem, od kt贸rego odwr贸cili si臋 przez sw贸j grzech, wyobcowuj膮c si臋 przez to ze swego rzeczywistego 殴r贸d艂a. Pawe艂 nazywa polecenie dane aposto艂om przez Jezusa, "pos艂ug膮 jednania" (2 Kor 5,18). Dwa s艂owa: przebaczenie i pojednanie, wyra偶aj膮 to, co jest istotne w chrze艣cija艅skim or臋dziu. Od tego, czy dzisiejszy Ko艣ci贸艂 nie tylko g艂osi, ale tak偶e sprawia pojednanie, zale偶y, czy jest on prawdziwie Ko艣cio艂em Jezusa Chrystusa.
Or臋dzie o przebaczeniu i pojednaniu odpowiada dzisiaj na g艂贸wn膮 udr臋k臋 ludzi - na ich wewn臋trzne rozdarcie, na ich niezdolno艣膰 do 偶ycia w pojednaniu ze sob膮 i z innymi i do przebaczania sobie samemu. Wielu dr臋czy si臋 dzisiaj wyrzutami wobec siebie i rozdrapywaniem przesz艂ych win. Ludzie ci s膮 niezdolni do zaakceptowania siebie. Paul Tillich okre艣li艂 przebaczenie jako "akceptacj臋 tego, co jest nie do zaakceptowania". W ten spos贸b przenosi on or臋dzie o przebaczeniu w nasze czasy. Coraz wi臋cej ludzi cierpi bowiem z powodu w艂asnej "nieakceptowalno艣ci", swojej niemo偶no艣ci zaakceptowania siebie samych, i swojego poczucia, 偶e nikt nie mo偶e ich zaakceptowa膰, 偶e nie mog膮 od nikogo oczekiwa膰 zainteresowania ich problemami.
Ale Ko艣ci贸艂 winien swoj膮 "pos艂ug臋 jednania" zaofiarowa膰 nie tylko jednostce, lecz tak偶e spo艂ecze艅stwu i ca艂ej wsp贸lnocie narod贸w. Jest bowiem spraw膮 偶ycia lub 艣mierci ludzko艣ci to, czy zwa艣nione narody pojednaj膮 si臋 ze sob膮 i b臋d膮 mog艂y wsp贸艂偶y膰 w trwa艂ym pokoju, czy te偶 nasz 艣wiat b臋dzie rozdziera膰 coraz wi臋cej zbrojnych konflikt贸w. Zadaniem Ko艣cio艂a powinno by膰 dzisiaj tworzenie klimatu pojednania i zabieranie g艂osu wsz臋dzie tam, gdzie poszczeg贸lni ludzie i ich grupy szerz膮 roz艂am i wrogo艣膰. Je艣li Ko艣ci贸艂 potrafi pe艂ni膰 swoj膮 "pos艂ug臋 jednania" z wyobra藕ni膮 i odwag膮, to jego g艂os b臋dzie s艂yszany. Stanie si臋 on wtedy miejscem uzdrawiaj膮cej i kochaj膮cej obecno艣ci Chrystusa, przestrzeni膮, w kt贸rej ludzie b臋d膮 偶y膰 ze sob膮 pojednani i b臋d膮 wyzwala膰 w spo艂ecze艅stwie ruch zmierzaj膮cy ku pojednaniu. Wtedy spe艂ni si臋 to, co 艣w. Pawe艂 pisze o swojej misji: "Tak wi臋c w imieniu Chrystusa spe艂niamy pos艂annictwo jakby Boga samego, kt贸ry przez nas udziela napomnie艅. W imi臋 Chrystusa prosimy: pojednajcie si臋 z Bogiem!" (2 Kor 5,20).

Literatura

Affemann Rv Schuld, Schulderfahrung und Gewissen. Ein Gespriich mit dem Stuttgarter Psychotherapeuten: Her-Korr 27 (1973) 131-137.
Bacht H., Erneuerung durch Ruckkehr zu den Ur-spriingen. Uberlegungen zur heutigen Beichtkrise, w: K. Baumgartner, Erfahrungen mit dem Bufisakrament, 2. Bd., Miinchen 1979,166-184.
Biichsel, katallage, w ThWNT, Bd. 1, Stuttgart 1953, 254-260.
Castell-Castell Albrecht Fiirst zu, Standpunkte. Gedan-ken-Reden-Beitrdge, Castell 1995.
Evagrius Ponticus, Uber das Gebet, Miinsterschwa-rzach 1984.
G贸rres A., Das Bose, Freiburg 1984.
Griin A., Sich andern lernen. Vers贸hnung feiern und le-ben, Wurzburgl991.
Griin A., Erldsung durch das Kreuz. Karl Rahners Bei-trag zu einem heutigen Erldsungsverstiindnis, Miinster-schwarzach 1975.
Hartung M., Angst und Schuld in Tiefenpsychologie und Theologie, Stuttgart 1979.
Jacobi J., C. G. Jung, Mensch und Seele. Aus dem Ge-samtwerk ausgewahlt v. Jolande Jacobi, Olten 1972.
Jung C. G., Erinnerungen, Traume, Gedanken, aufgez. u. hrsg. v. A. Jaffe, Ziirich 1967.
Jung C. G., Gesammelte Werke, Band 8, Olten 1964.
Jung C. Gv Briefe II, Olten 1972.
Kazantzakis N., Griechische Passion. Roman, Berlin 1966; t艂umaczenie polskie pt. Chrystus ukrzy偶owany po raz wt贸ry, Warszawa 1958.
Rauchfleisch U., Pastoralpsychologische Uberlegungen zur Bewaltigung der Schuld, w: I. Baumgartner, Handbuch der Pastoralpsyekologie, Regensburg 1990, 349-366.
Wachinger L., Seelsorgliche Beratung und Begleitung bei Schuld und Schuldgefiihlen, w: K. Baumgartner u. W. Miiller, Beraten und begleiten, Handbuchfiir das seelsorgliche Gesprach, Freiburg 1990, 241-248.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Modlitwa przebaczenia samemu sobie i innym wa
dar przebaczenia pojednania i bozej milosci
przeba14 (2)
Modlitewnik Przebaczenie ma moc Najwa偶niejsze dzia艂y
Przebacz
BOL,KRZYWDY I RADOSC PRZEBACZENIA
przebaza (2)
Rozja艣nianie przebarwie艅 domowymi sposobami
przeba11
Ci, kt贸rzy szukaj膮 przebaczenia
Dalajlama nieznany Niezwykla sila przebaczania
Gr膫慕n Anselm OSB Rozdarcie wewn脛鈩rzne
dostojewski i problem przebaczenia

wi臋cej podobnych podstron