Dzen Książka Wprowadzająca w Praktykę Zen

background image

SPIS ROZDZIA

ŁÓW

(rozdzia

ły podkreślone są jednocześnie dostępne, pozostałe będą sukcesywnie uzupełniane)

1 WST

ĘP

2 ZASADY PISOWNI I WYMOWY

3 WPROWADZENIE

4 HISTORIA BUDDYZMU I BUDDYZMU DZEN

5 NIETRWA

ŁOŚĆ i medytacja nad nietrwałością

6 SAMSARA

7 WYJ

ĄTKOWOŚĆ LUDZKIEGO WCIELENIA

8 WYJ

ĄTKOWOŚĆ ZETKNIĘCIA SIĘ Z DHARMĄ BUDDY

9 CZTERY SZLACHETNE PRAWDY

10 TRZY TRUCIZNY

11 TRZY KLEJNOTY, PRZYJMOWANIE SCHRONIE

Ń, TRZY KAJE

12 PRAWO PRZYCZYNY I SKUTKU

13 SZE

ŚĆ PARAMIT

14 DZIESI

ĘĆ WSKAZAŃ I TRZY CZYSTE PRZYKAZANIA,

15 CZTERY

ŚLUBOWANIA i bodhiczitta czyli wzbudzenie altruist. nastaw.do praktyki

16 O

ŚMIORAKA ŚCIEŻKA

17 SUTRY (Mahaprad

żniaparamita, Wadżraczedika... ,wyjątki z Lanka... Surangama... (Wielka Dharani)... Awatamsaka... Mahayana

Sraddhophada Siastra... BB )

18 NATURA BUDDY

19 EGO - JA

20 DZADZEN ( IIIF Yasut-42-64)

21 KINHIN

22 POK

ŁONY

23

ŚPIEWY, RECYTACJE SUTR, MODLITWA

24 CEREMONIE

25 O

ŁTARZ

26 PODSTAWY CODZIENNEJ PRAKTYKI BUDDYZMU DZEN

27 NIEBESPIECZE

ŃSTWA I PRZESZKODY W PRAKTYCE

(8ogranicze

ń SMSamantabhadry, Najwyższa Ścieżka, różaniec drogocennych klejnotów BB )

28 ZAPYTYWANIE

Page 1 of 2

SPIS ROZDZIAŁÓW

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/spis.htm

background image

29 KOAN

30 SIKAN TADZA

31 REGU

ŁY ZENDO

32 PRZYJMOWANIE NAUK

33 WIARA I W

ĄTPIENIE

34 BUDDYJSKI PANTEON

35 NAUCZYCIEL

36 LINIA PATRIARCHÓW I ZNAMIENITYCH MISTRZÓW

37 DZIUKAI

38 SILA, VINAJA

39 TOKUDO, TRENING

ŚWIĄTYNNY I KLASZTORNY

40 PE

ŁNE WYZWOLENIE

41 KENSIO, SATORI, DAI - KENSIO

42 JAPO

ŃSKA TRADYCJA BUDDYZMU ZEN i SZTUKA Z NIĄ ZWIĄZANA

43 SYMBOLIKA BUDDYJSKA

44 ZBIÓR OPOWIE

ŚCI,

45 ZBIÓR KOANÓW,

46 ZBIÓR TEI

Ś I MÓW DHARMY

47 ZBIÓR ADRESÓW

48 BIBLIOGRAFIA

49 SPIS TRE

ŚCI

Page 2 of 2

SPIS ROZDZIAŁÓW

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/spis.htm

background image

1 WSTĘP

Aby

śmy mogli cieszyć się smakiem dojrzałych owoców buddyzmu potrzeba wielu, wielu lat.

Cho

ć już od wielu dziesięcioleci w sztuce, literaturze i filozofii naszego kraju można dostrzedz ślady

wp

ływu kadzidlanego dymu z buddyjskich klasztorów i świątyń, pierwsze nasiona żywej nauki i

praktyki zacz

ęto przywozić około trzydziestu lat temu. Sadzono je w różnej glebie, a i wskazówki

dotycz

ące uprawy były różne. Nie ustrzegliśmy się przed błędami i pomyłkami, ale praca ta ciągle

trwa.

Ksi

ążka ta jest próbą wprowadzenia w buddyzm zen. Jej celem jest zbudowanie bazy i

skromnego pomostu przygotowuj

ącego do spotkania żywej nauki Buddy. Praca jaką trzeba

wykona

ć, aby stać się gotowym na spotkanie z nauczycielem jest różna dla różnych ludzi. Zawsze

konieczny jest wysi

łek. Książka ta powstała by wysiłek ten ukierunkować i jak najbespieczniej

doprowadzi

ć do spotkania z autentycznym przekazem nauk buddyzmu zen. Jest przeznaczona dla

szczerych poszukiwaczy religijnego i duchowego treningu, dlatego nie b

ędzie dostępna na rynku

ksi

ęgarskim, a jedynie w miejscach gdzie posiane już zostały nasiona nauki Buddy. W żadnym razie

nie mo

że ona zastąpić mistrza z krwi i kości. Książka pokazuje różne aspekty duchowego i

religijnego treningu, oraz jego miejsce w

życiu. Przestrzega przed niektórymi niebespieczeństwami i

pu

łapkami na Drodze.

Oby ksi

ążka ta była pomocna w poszukiwaniu duchowego wyzwolenia i w pracy dla dobra

innych.

Oby wszystkie istoty osi

ągnęły prawdziwe szczęście i zostały wyzwolone od cierpienia.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Furyu

Page 1 of 1

1wstep

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/1wstep.html

background image

W P R O W A D Z E N I E

Narodziny, starzenie si

ę, choroby, śmierć, niespełnienie pragnień, konieczność

bycia z nielubianymi, niemo

żność bycia z lubianymi, lęk przed utratą, czy rozstaniem z

kochanymi, nietrwa

łość rzeczy, niepewność każdej następnej chwili, nieuchronność śmierci

i niepewno

ść jej chwili... wszystko to od tysiącleci było motorem duchowych poszukiwań

ludzi. T

ęsknota za stanem wolności od cierpienia, lęku, alienacji i oddzielenia od świata, za

stanem g

łębokiego spokoju wewnętrznego, oraz odkryciem Prawdziwej Natury wszystkich

rzeczy i nas samych wspiera

ła te poszukiwania. Dwa i pół tysiąca lat temu w Indiach książę

Siddhartha przepe

łniony pytaniami i nie znalazłszy odpowiedzi w swym otoczeniu porzucił

zaszczyty i zacisze pa

łacu i wstąpił na ścieżkę ascezy. Spotkał na swej drodze wielu

duchowych nauczycieli, ale u boku

żadnego nie rozwiał swego zasadniczego wątpienia. Po

latach wyrzecze

ń i najsurowszych praktyk, zmienił swe podejście do duchowego treningu

wybieraj

ąc drogę środka, pomiędzy umartwieniem a pobłażaniem sobie. Wreszcie siedząc

pod drzewem bodhi widz

ąc wschodzącą wenus dostąpił otwarcia "Oka Umysłu".

Przebudzenie które sta

ło się jego udziałem wyzwoliło niebywałą energię otwierając ciała i

umys

ły zarówno jemu współczesnych jak i żyjących przez kolejne dwa i pół tysiąca lat.

Poprzez wieki nauka ta zbieraj

ąc doświadczenia pokoleń przekazywana była dalej. Z

nauczyciela na ucznia, twarz

ą w twarz. Kolejne kroki buddyzmu dokonały się zmieniając

nieco zewn

ętrzne formy i przystosowując się do różnych kultur i różnych ludzi.

Jednym z kierunków ekspansji by

ły Chiny. W sąsiedztwie taoizmu jedną z form jaką

przyj

ął tu buddyzm był Czan. Linia czan i zen powstała w ramach tradycji buddyzmu

Mahajana, cho

ć nauki te przekraczają główne założenia Wielkiego Wozu. Przez

patriarchów Indii i Chin Czan nabiera jedynej w swoim rodzaju formy. Przeniesiony z Chin
do Japonii rozwija si

ę w wielu szkołach, w drastycznym wręcz skrócie główne z nich to: zen

Soto - przeniesiony przez Zendzi Dogena (1200 - 1253) w roku 1227 i usystematyzowany
przez Zendzi Keidzana (1268 - 1325) w trzy pokolenia pó

źniej (główne klasztory to Eiheidzi

i Sodzidzi), zen Rindzai - pochodz

ący od Lin-Czi (jap. Rindzai), a przeniesiony z Chin przez

Eisai w 1191 (z klasztorami Engakudzi, Rjutakudzi, Kogakudzi...), zen Obaku wprowadzony
do Japonii przez Ingena w 1654 (g

łówna świątynia to Mampukudzi).

"Jest to tradycja religijna posiadaj

ąca jedyny w swoim rodzaju trening ciała-

umys

łu...". U podstaw leżą nauki Buddy. Cztery szlachetne prawdy, sześć paramit,

o

śmioraka ścieżka, trzy schronienia, trzy czyste przykazania, dziesięć wskazań, cztery

ślubowania bodhisatwy to terminy jakie przybliżone będą w dalszych rozdziałach tej książki.
Wszystkie sutry, oraz spu

ścizna dwóch i pół tysiąca lat jest w bezpośrednim związku z

praktyk

ą buddyzmu zen, choć jest w tak różny sposób przekazywana przez różnych

Mistrzów. Jak w ka

żdej religii istnieje tu aspekt wiary i aspekt praktyki. Wiara dotyczy

posiadania Natury Buddy przez ka

żdego oraz ufności w Dharmę której praktykowanie

prowadzi do urzeczywistnienia tej Natury Buddy. Praktyka religijna odbywa si

ę na wielu

poziomach i posiada wiele aspektów. Zen (Dzen), czan, dhjana t

łumaczone dziś popularnie

jako medytacja sugeruje najsilniejszy zwi

ązek czy wręcz zajmowanie się jedynie piątą

paramit

ą, medytacją. Jednak w wydaniu doświadczonych nauczycieli buddyzm zen nie jest

bynajmniej fragmentaryczny i posiada wszelkie aspekty religii w pe

łnym tego słowa

znaczeniu. Oczywi

ście każda z linii posiada własną chiererchię duchowieństwa, wszędzie

jednak cho

ć pod różnymi nazwami występuje termin przekazu Dharmy, Pieczęci Umysłu

Buddy. Od czasów samego Siakjamuniego poprzez Mahaka

śjapę, Anandę, patriarchów

Indii, Chin, mistrzów Chin i Japonii istnieje sukcesja, przekazywana z nauczyciela na ucznia
w nieprzerwany sposób. Rosi lub Sensei to najpowszechniej u

żywane tytuły nauczycieli.

Kto

ś taki posiada, a przynajmniej powinien posiadać pełen przekaz nauki (Dharmy), co

oznacza

że w pełni ukończył formalny trening ze swoim nauczycielem. Przekaz Dharmy ma

Page 1 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

żne nazwy w różnych liniach (siho, inka, inka siomei), "przyznawany jest, gdy dojrzałość

ucznia dorównuje fundamentalnie dojrza

łości nauczyciela", a jest autoryzacją ucznia

dokonan

ą przez nauczyciela. Przekaz taki traktowany jest nieco różnie w różnych liniach, o

czym szerzej wspomniane b

ędzie w dalszym z rozdziałów.

"Sercem treningu zen jest zazen", co po pierwsze dotyczy siedz

ącej medytacji w

okre

ślonej postawie. Ciało jest wyprostowane, oczy półotwarte, ważna jest przytomność

umys

łu i uważność. Istnieje kilka rodzajów ułożenia nóg, a okresy nieruchomego siedzenia

przeplatane s

ą chodzeniem kinhin (zezen w ruchu). Ze względu na procesy psychiczne

istnieje najprostszy podzia

ł zazen: sikan-tadza - po prostu siedzenie z otwarciem i

zaufaniem i

ż każdy z nas jest całkowity i doskonały taki jaki jest, innymi słowy jest Buddą

(g

ł. zen soto), oraz praktyka z koanem - problemem wyznaczonym przez nauczyciela lub

naturalnie wybranym przez ucznia, który wraz z praktyk

ą niesie realizację Umysłu Buddy, a

co za tym idzie ró

żnych aspektów mądrości i otwarcia (gł. zen rindzai). Są linie łączące te

oba rodzaje zazen. W treningu koanów problemy zadane przez mistrza, to nic innego jak
sytuacje z naszego codziennego

życia, a zmaganie się z głębokim wątpieniem prowadzi do

urzeczywistnienia Prawdziwej Natury ka

żdego.

Trening zen dotyczy wszelkich aspektów naszego istnienia, a zazen nie ogranicza
si

ę jedynie do siedzenia na macie! Rozciąga się na wszelkie aktywności naszego życia. Nie

polega na zniszczeniu konstrukcji psychologicznej praktykuj

ącego, a raczej na

przekroczeniu, na zrzuceniu ego z najwy

ższego piedestału władcy i umieszczeniu na

w

łaściwym miejscu jako sługi. U kresu pytania - kto, lub co widzi i słyszy, co jest źródłem

my

śli, uczuć i odczuć, co rozumie...? zaczyna ujawniać się nasza Prawdziwa Natura. Mówi

si

ę również o wyzwoleniu od cierpienia, czy wyzwoleniu z koła narodzin i śmierci. Zawsze

chodzi o

żywe doświadczenie, a nie o filozofię. Celowo zakamuflowane, choć tak naprawdę

bezpo

średnie i proste koany wprowadzają osoby bez urzeczywistnienia i mądrości jedynie

w wi

ększe wątpienie, dopóki przez żywe doświadczenie nie otworzą się one na

zrozumienie. W rzeczywisto

ści rozwiązania koanów są tak proste, że dyskursywny intelekt

jest zbyt skomplikowany, by móg

ł je "wymyślić". "Musisz stać się tak prosty jak dziecko, a

koan stanie si

ę oczywisty i pojawi się zrozumienie". Właśnie zrozumienie czy

urzeczywistnienie (kensio, dai-kensio lub satori) jest kulminacj

ą, choć nie zakończeniem

praktyki zen. Nie ka

żda realizacja, czy inaczej: właściwa odpowiedź na koan, to satori.

"Mo

żna odpowiedzieć na wiele koanów i praktykować zen wiele lat, ciągle nie mając

g

łębokiego urzeczywistnienia dai-kensio, zwanego wielką śmiercią i wielkim odrodzeniem".

Ten kto si

ę urodził, musi również umrzeć, czy potrafimy znaleźć naszą Prawdziwą Twarz

sprzed narodzenia naszych rodziców, czy jest tam kto

ś w środku, kim jest ten kto nie

urodzi

ł się,ani nie umiera?

Sam Bodhidharma, pierwszy chi

ński patriarcha zen (czan), wyraził się na temat

treningu zen w sposób nast

ępujący:

"Unikalny przekaz poza tekstami,

Niezale

żny od słów, czy liter.

Bezpo

średnie wglądanie w ludzki umysł.

Urzeczywistnienie swojej Prawdziwej Natury

I stanie si

ę Buddą."

Buddyzm zen jest na tyle uniwersalny,

że możliwe jest nawet odrzucenie

buddyzmu, co nie wyklucza praktykowania zazen. Oczywi

ście możemy praktykować z wielu

Page 2 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

pobudek: dla redukcji stresu, poprawy zdrowia i kondycji psychicznej, poprawienia
koncentracji, czy efektywno

ści pracy i nauki. W ramach treningu sztuk walki, kultywując

energi

ę dzioriki, panoramiczne ,całościowe postrzeganie, błyskawiczność reakcji (przed

my

śleniem) i inne elementy wypływające z zazen, możemy uczynić ten trening bardziej

efektywnym. Kiedy aspiracje nieco dojrzewaj

ą zen staje się drogą do wyzwolenia, ścieżką

ku o

świeceniu. Jeśli oświecenie staje się faktem, nasze zazen staje się bezpośrednim

wyrazem tego urzeczywistnienia. Innymi s

łowy "najpierw czynimy zazen aby stać się

buddami, pó

źniej dlatego, że jesteśmy buddami czynimy zazen".

Wydaje si

ę więc, że zazen jest zarówno dla gospodyni domowej, profesora

uniwersytetu i adepta sztuk walki, niezale

żnie od wieku, wykształcenia czy aspiracji. Jednak

aby wytrwa

ć i osiągnąć głęboką duchową realizację potrzeba wielkiej cierpliwości i wielu lat

ogromnego wysi

łku. Tak więc nie dość, że trudno zetknąć się z autentycznym treningiem

zen, niewielu zdo

ła wejść głębiej i wytrwać, a tylko wyjątkowo pojawia się głębokie

urzeczywistnienie, czy prawdziwy mistrz buddyzmu zen.

Cho

ć wiele ze sportów walki i sztuk walki umieszcza u swoich źródeł czcigodnego

Bodhidharm

ę czy Zendzi Eisai, jakże rzadko wspomina się tam o zasadniczej treści ich

życia. Niestety coraz powszechniej fizyczny czy psycho-fizyczny trening pozbawiony jest
duchowego rdzenia? Od wieków buddyzm, a szczególnie buddyzm zen stanowi

ł etyczną i

duchow

ą bazę, pień na którym jak gałęzie pojawiały się różnorodne sztuki. Już w Indiach, a

szczególnie w Chinach, Japonii Korei... w

ścisłym związku z praktyką buddyzmu zen

powsta

ły i rozwijały się: ciano-ju, ikebana, no, bonzai ... kjudo, kendo i wiele innych sztuk.

Zawsze u podstaw le

żało głębokie duchowe doświadczenie i duchowa praktyka wynikająca

z przekazywanych od wieków twarz

ą w twarz żywych nauk Buddy i jego spadkobierców.

Niestety, jak

że często odcięte od tego drzewa gałęzie choć potrafią nawet kolorowo

zakwitn

ąć usychają zanim wydadzą dojrzałe owoce. Znane jest określenie: "Nie istnieje

Budo bez zen". Sztuka walki bez g

łębokiego duchowego treningu przestaje być sztuką, czy

drog

ą (jap. do), a staje się sportem, nauką samoobrony, zdrowotną gimnastyką, lub co

gorsza niebezpieczn

ą bronią. Nie pomogą ukłony, flagi, turnieje, ani nawet kilka minut

medytacji. Wszystko to nie jest w stanie zast

ąpić żywej praktyki zen i kontaktu z

autentycznym mistrzem. Nauczaj

ąc od trzydziestu lat kendo jako sensei, prosić o naukę

swego mistrza zen, czy

ż nie jest to godne szacunku? Wielu praktykujących zen z różnych

powodów

ćwiczy tai czi, karate, kendo, czi kung, taekwondo, bagua, sinki czy inne style.

By

ć może jedną z przyczyn jest potrzeba ruchu po wielu godzinach siedzącego zazen, w

ko

ńcu sam Bodhidharma wprowadził podobno taki trening w klasztorze na górze Tien Tung

Szan. Oczywi

ście większość z takich osób pragnąc poważnie praktykować prosi mistrzów

sztuk walki o pouczenia, lub po prostu ucz

ęszcza na regularne treningi. Byłoby dobrze,

gdyby osoby

ćwiczące sztuki walki a zainteresowane zen również udały się do

kompetentnych osób.

Dobrze jest u

świadomić sobie, że literatura nie wystarczy do rozpoczęcia żywego

treningu. Je

śli już przeczytaliśmy jakieś książki ważne jest wprowadzenie dokonane przez

kompetentn

ą osobę, najlepiej mistrza zen. Indywidualnie praktykować zazen można nawet

codziennie, na pocz

ątku kilka czy kilkanaście minut, najlepiej o stałej porze i w

przygotowanym do tego celu miejscu. Wa

żna jest również praktyka w grupie. Możliwe są

d

łuższe praktyki, jedno lub kilkudniowe. Mamy takie kilkudniowe zazen w obecności

nauczyciela zwane sessin oraz trzymiesi

ęczne okresy treningu zwane ango. Podczas

d

łuższych okresów praktyki plan dnia rozpoczyna się zwykle wcześnie rano (np. 4.00) i

zawiera wiele elementów: ponad 10 godzin siedz

ącego zazen, osobiste rozmowy z

nauczycielem zwane dokusan, daisan, czy sandzen, mowy dharmy (teisio) wyg

łaszane

przez mistrza, prac

ę, śpiewy, posiłki i okresy odpoczynku. Do Polski przyjeżdżają

mistrzowie zarówno z Japonii, jak i krajów zachodnich. Zanim we

źmiemy udział w sessin

czy ango, z uwagi na pewne regu

ły (grupowej praktyki) i intensywność zazen wskazane jest

Page 3 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

do

świadczenie (pewien okres grupowej i indywidualnej praktyki). Osoba o szczerych

aspiracjach w naturalny sposób pr

ędzej czy później dojrzewa do przyjęcia przewodnictwa

nauczyciela. Oczywi

ście w perspektywie są również możliwości wyjazdu do ośrodków,

świątyń, czy nawet bardzo surowych klasztorów w Japonii. Wymaga to jednak solidnego
przygotowania. Te najsurowsze klasztory przyjmuj

ą tylko mnichów i mniszki (solidnie

przygotowanych).

Od czasów Buddy Siakjamuniego twarz

ą w twarz przekazywana jest Pieczęć

Umys

łu Buddy. Nie poprzez książki czy osobiste przemyślenia, ale poprzez żywą praktykę

i bezpo

średni przekaz z Umysłu do Umysłu. Poza nielicznymi wyjątkami uczniowie gorliwie

praktykowali kilkadziesi

ąt lat ze swoim mistrzem, a i tak wybierał on jednego lub najwyżej

paru by przekaza

ć im Dharmę. Mistrz bywa lustrem odbijającym nasze złudzenia,

koncepcje, problemy. Przychodz

ąc na osobistą rozmowę stajemy twarzą w twarz z

w

łasnymi lękami, pytaniami, uczuciami. Potrafi być ożywczą wodą, ale i ostrym mieczem

odcinaj

ącym złudzenia. Ważne, że jest człowiekiem z krwi i kości zdolnym powiedzieć "nie"

w odpowiedzi na nasze dywagacje, na najcudowniejsze "klejnoty" naszych my

śli dopóki nie

jest to

żywe doświadczenie najwyższej próby. Jakże często spotkać można ludzi, którzy

powo

łując się na wewnętrznego mistrza określają sami siebie mianem oświeconych.

Dlatego szukaj

ąc nauczyciela warto wnikliwie przyjrzeć się nie tylko otwartości serca i

umys

łu, sile i dobroci, oraz zasadom moralnym, ale i dokładnie spytać o linię i

autentyczno

ść przekazu Dharmy. Dobry mistrz nie pozwoli na to by uczeń zatrzymał się w

praktyce, czy wbi

ł w dumę z jakichkolwiek osiągnięć. Nie należy spieszyć się z decyzją

przyj

ęcia czyjegoś przewodnictwa. Całe traktaty poświęcono w buddyźmie sprawdzaniu

autentyczno

ści mistrzów. Błąd w tej kwestii może kosztować nas wiele lat ogromnego

wysi

łku, który możnaby spożytkować znacznie lepiej pod okiem doświadczonego

przewodnika. Co gorsza czasem tacy fa

łszywi nauczyciele potrafią na trwałe zrazić do

buddyzmu lub przyczyni

ć się do zachwiania równowagi psychicznej adeptów. Bąćmy

ostro

żni!

Mam znajomych którzy praktykuj

ą zen i są bardzo znanymi psychotera-peutami.

Cz

ęsto słyszałem z ich ust, że zen pozwala im iść dalej w ich własnym rozwoju. W pewnej

mierze praktyka zen z nauczycielem bywa rodzajem psychoterapii, ale nie jest to jedyny jej
aspekt. By

ć może dla wielu osób z poważnymi problemami natury psychologicznej lepiej

by

łoby najpierw udać się do psychoterapeuty, zamiast próbować samemu rozwiązywać

wszystkie problemy poprzez praktyk

ę zen, szczególnie jeśli ktoś taki posiada sporadyczny

kontakt z nauczycielem zen, lub nie posiada go wcale. Je

śli ktoś już rozpoczął

psychoterapi

ę z pewnością nie polecałbym jej przerywać, co nie przekreśla możliwości

praktyki zen, najlepiej za zgod

ą psychoterapeuty.

Zen nie musi bezwzgl

ędnie obligować do zmiany światopoglądu. Potrafi pracować

ze wszystkimi rodzajami w

ątpienia i wykorzystywać je w praktyce, nie jest absolutnie

konieczne odrzucanie, czy wyrzekanie si

ę wiary, czy światopoglądu. Dowodem na to niech

b

ędą przekazy nauki japońskich mistrzów buddyzmu zen udzielone katolickim kapłanom.

Ojciec Wiligis Yeger, ojciec Lasalle, Rosi Jo an Rieck ... jak godz

ą katolicyzm i zen, skoro

w swoich klasztorach czy o

środkach za zgodą kościoła uczą zen? Najczęściej nie są to

nauki buddyjskie w ca

łej również religijnej rozciągłości, jednak jak widać dla praktykujących

je osób nie zmniejsza to ich warto

ści skoro poświęcają oni na taką praktykę większość

swego

życia. To, że wytrwali tyle lat świadczy, że mają efekty również tego rodzaju

praktyki. Dopiero gdy chcemy zosta

ć osobą wyświęconą powinniśmy wnikliwiej zająć się tą

spraw

ą. Trudno jest oddzielić zen od buddyzmu, choć niektórym udaje się to do pewnego

stopnia, tak wi

ęc również osoby z innych tradycji religijnych mogą korzystać z tej starej,

lecz ci

ągle niebywale żywotnej nauki. Oczywiście dobrze jest, gdy rolnik wypowiada się na

temat uprawy roli, a piekarz na temat pieczenia chleba, a nie odwrotnie. Wola

łbym, aby

dialog mi

ędzy religiami polegał na wspólnej pracy dla dobra ludzkości. W książce tej nie

Page 4 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

znajdzie si

ę ani jedno słowo dotyczące innej doktryny religijnej, aby nie wypaczyć zarówno

litery którejkolwiek z doktryn, a tym bardziej ich g

łębokiego sensu. Nie będą używane nawet

cytaty z innych tradycji, aby poprzez niew

łaściwy kontekst nie wypaczyć tych nauk.

Je

śli chodzi o formę, stroje, rytuały, zawsze gdy buddyzm "dawał kolejny krok"

adaptowa

ł się, ale i niósł coś z poprzedniej kultury. Zajmowało wiele pokoleń, by forma

uleg

ła zmianie. Aby nie odrzucić rzeczy istotnych, jak się to mówi "nie wylać dziecka z

k

ąpielą", zmian w tradycji buddyjskiej dokonuje się bardzo ostrożnie i czynią to raczej

nauczyciele. Zajmie to jeszcze troch

ę czasu zanim nasz polski zen będzie wyglądał

znacz

ąco inaczej w kwestii formy. Zarówno sztuka, ikonografia, jak ogromna ilość

buddyjskich rytua

łów i symboli jest w mniejszym lub większym stopniu związana z pełną,

ca

łościową praktyką buddyzmu zen. Wiele elementów z pozoru obcych nabiera znaczenia,

gdy wchodzimy z nimi w kontakt w obecno

ści kompetentnej osoby. Najgłupsze jest

odrzucenie czego

ś czego wcale się nie zna, lub co na zasadzie analogii z inną z pozoru

podobn

ą rzeczą wydaje nam się głupie lub bezużyteczne tak, jak ta znana nam rzecz.

Dobrze wi

ęc najpierw zdobyć trochę wiedzy i doświadczenia zanim zaczniemy oceniać i

odrzuca

ć. Nie zapominajmy o dwu i półtysiącletnim czasie i doświadczeniu setek tysięcy

praktykuj

ących w porównaniu do naszych miesięcy czy choćby nawet kilkudziesięciu lat

mizernej praktyki.

Bardzo cz

ęsto zapominamy, że choćby urządzenie naszego mieszkania, czy pokoju

ma wp

ływ na nasze życie, również na praktykę duchową. Nie tylko klasztor, czy świątynia

urz

ądzona jest tak by wspierać, pomagać w duchowym treningu. Mieszkanie świeckiej

osoby mo

że posiadać również wiele takich cech. Ważne jest nie tylko to co powiesimy na

ścianach i w jakim miejscu, ale i jak to traktujemy. Czy ma to swoje miejsce w naszym
codziennym funkcjonowaniu. W treningu klasztornym ka

żdy aspekt treningu ma swojego

opiekuna. Dla przyk

ładu nawet kąpiel posiada aspekt duchowy i religijny. W pomieszczeniu

do ofuro, czy kaijoku jest o

łtarz bodhisatwy który osiągnął oświecenie w kąpieli, Basara

Bosatsu. Wchodz

ąc do pomieszczenia ofiarowujemy kadzidło i kłaniamy się, a ołtarz

Bodhisatwy Basara przypomina nam o uwa

żności nawet podczas kąpieli. Nie ma przerw w

duchowej praktyce. K

ąpiel, odpoczynek, praca fizyczna, zazen, śpiewy, czy studiowanie

sutr wszystko jest w równej mierze praktyk

ą. Wszystkie religijne aspekty są pomocą w tej

materii. Wielu polaków ograniczaj

ących swoją praktykę do piątej paramity (dhjana

paramity), do zazen dziwi si

ę, że tak szybko tracą zapał, że nie mają wytrwałości, że

praktyka nie wytrzymuje pod naporem

życia. Człowiek potrzebuje zróżnicowanego

po

żywienia również w dziedzinie ducha. Nawet mnich z najmocniejszej linii nie wytrwa

d

ługo jedząc tylko rzodkiewkę. Dlatego właśnie buddyzm rozwinął tak szeroki wachlarz

środków wspierających. Działa to na nas wszystkich na wielu poziomach stosownie do
naszej otwarto

ści i dojrzałości. Symbole mają swoje określone funkcje. Choć można je

wydoby

ć, wyrwać z kontekstu i opisywać w uczonych rozprawach, ich miejsce jest w

dzia

łaniu.

Wracaj

ąc do treningu z nauczycielem, Bodhidharma (jap. Bodaidaruma) spędził ze

swoim nauczycielem Hannjatar

ą (sanskr. Pradżniatara) ponad 30 lat. Na łożu śmierci

Hannjatara przekaza

ł mu pieczęć Dharmy i polecił by wstrzymał się 60 lat i dopiero wtedy

uda

ł się do Chin by przekazać naukę. Mając ponad 100 lat udał się do Chin. Tam

niedoceniony przez cesarza Wu opu

ścił dwór i przez 9 lat praktykował w grocie twarzą do

ściany. Kiedy odwiedził go Taiso Eka (chiń. Huei Ko) przez długi czas ignorował przybysza.
Po nocy sp

ędzonej przez Eka stojąc na śniegu, Bodhidharma w kilku prostych zdaniach

odmówi

ł jego prośbom o naukę. Eka praktykował już wtedy przez 30 lat, ale nie

urzeczywistni

ł dotąd Prawdziwej Drogi. Aby dać dowód swej szczerości i determinacji Eka

odci

ął sobie lewą dłoń i złożył przed Bodhidharmą. Dopiero wtedy otrzymał pouczenia i po

g

łębokim urzeczywistnieniu został następcą, drugim Chińskim patriarchą Czan. W

obecnych upad

łych czasach nie ma mowy o takich poświęceniach, a szczere oddanie

Page 5 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

praktyce jest niezwykle rzadkie. Wi

ększość szanowanych mistrzów wiedząc jak trudna jest

praktyka zen nigdy do niej nie zach

ęca, nie jest to również celem tej książki.

Cho

ć generalnie buddyzm wydaje się być jedną z najbardziej liberalnych,

tolerancyjnych i plastycznych religii na

świecie, w obecnej epoce nie zawsze jest to zaletą.

"Zachodnia mentalno

ść" próbuje odcisnąć swoje piętno również tutaj. Pojawiają się próby

sterylizacji zen, wypreparowania jedynie kilku aspektów. Zen bez religii, czy wr

ęcz bez

śladów religijności uchodzi w wielu kręgach za jedynie prawdziwy zen. Czasami jest to coś
jeszcze gorszego. Próby podpisywania nazw

ą zen osobistych wystąpień na polu sztuki,

literatury, filozofii. Sztuka oporz

ądzania motocykla, zen performance, meble, stroje w stylu

"zen", ogród w stylu zen, s

ą już nawet perfumy zen. Piszą o zen przeróżne osoby,

oceniaj

ąc interpretując, wypowiadając się na temat praktyki, doktryny, sztuki. Czasami

zajmuj

ą się sprawami bardzo ważnymi i głębokimi nie posiadając żadnej autoryzacji

buddyjskich nauczycieli. Czasami pozostawiaj

ąc jedynie (od niedawna modne i u nas)

smaczki o okre

ślonym kolorycie, a odcinając duchową i religijną pracę, oraz wiedzę i

do

świadczenie. Mistrzowie zen są najczęściej wymagający, ale nie są skąpi. Uczą jeśli są

o to proszeni. Nie chodzi tu o wy

łączność prawną do pisania o buddyźmie, ale o

u

żyteczność, rzetelność i kompetencje. Rozpaczliwe poszukiwania współczesnego

cz

łowieka doby kryzysu religii, epoki pieniądza i ery ogromnej szybkości życia zwróciły się

ju

ż jakiś czas temu w stronę dalekiego wschodu. Przejawami tych poszukiwań są również

sporty walki (sporty, gdy

ż wiele z nich trudno nazwać sztuką), pisanie własnych haiku,

malarstwo tuszem, spotkania przy herbacie, domowe bonzai, japo

ńskie przydomowe

ogródki, teoretyczne rozprawy filozoficzno-religijne, spotkania, odczyty, wyk

łady, wystawy.

Cho

ć chciałbym wierzyć że u podstaw leży szczere poszukiwanie prawdziwego

zrozumienia, próby te je

śli są pozbawione duchowego rdzenia to nic więcej jak egzotyczne

hobby. Bez wzgl

ędu na to z jak wielką pompą są przedstawiane, wyniki takiej pracy

wyrosn

ą stosownie do płytkości jej korzeni. Dlatego tak mocno podkreślam niezbędność

duchowego rdzenia. Osobi

ście najbardziej cenię naukę i praktykę różnych sztuk w

po

łączeniu z żywą praktyką duchową, jednak nie mogę zabronić ani tworzenia, ani uczenia

si

ę bez duchowości czy religijności, nawet jeśli jest to z jakąkolwiek religią związane.

Chodzi mi tu o cho

ćby przybliżone rozgraniczenia. Co jest sztuką, czy twórczością

inspirowan

ą daną tradycją religijną, a co religijną sztuką, czy autoryzowanym religijnym

tekstem. Kto mia

łby określać i dokonywać tego typu autoryzacji? Autoryzacji, a nie

cenzury. Skoro zarejestrowane s

ą związki wyznaniowe niech ich przedstawiciele mają coś

do powiedzenia w dziedzinie ich w

łasnych wyznań. Niedouczenie i ograniczoność

niektórych duchownych, czy osób

świeckich nawet na wysokich stanowiskach, zajmujących

si

ę informacją i problemami dotyczącymi innych wyznań bywa żenujące. Wrogie podejście

do inno

ści wyznaniowej, własne interpretacje i ocena na nich oparta, mylenie tradycji

religijnych, przyporz

ądkowy-wanie terminu "sekta" wszystkiemu co inne i nieznane... Mimo

ogromnej pracy niektórych duchownych w dialogu zbli

żenia między wyznaniami, mimo

wielu spotka

ń, wspólnych wystaw malarstwa religijnego, spotkań ekumenicznych, gdzie nie

wchodzono sobie w kompetencje, a u

ściski dłoni duchownych i wyznawców np.

katolicyzmu, prawos

ławia, judaizmu, hinduizmu i buddyzmu były szczere, ciepłe i

prawdziwe. Z pewno

ścią można wiele jeszcze zrobić na tym polu.

Jak jest w buddy

źmie z miłością, współczuciem, szczodrością, czy

szczodrobliwo

ścią, współodczuwaniem? Właściwie powinno się zacząć tą książkę właśnie

od tego tematu. Buddyzm nie nadu

żywa tych określeń, choć to właśnie altruistyczna

g

łęboka i autentyczna miłość jest rdzeniem prawdziwej praktyki. We wszystkich liniach, a

szczególnie tych pochodz

ących z tradycji Mahajany to właśnie miłość do ludzi,

dostrzeganie ich cierpienia i potrzeba ul

żenia im w tym cierpieniu jest głównym motorem,

motywacj

ą, wręcz celem w praktyce. Pierwsze z czterech ślubowań bodhisatwy, które

codziennie

śpiewamy brzmi: "Odczuwające istoty są niezliczone, ślubuję je wszystkie

wyzwoli

ć". Powiedziane jest w sutrach, że ze względu na bezmiar czasoprzestrzeni każda

Page 6 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

istota kiedy

ś była naszą matką, czy naszymi rodzicami. Inaczej każdy kiedyś był naszym

dzieckiem, czy ma

łżonkiem. Uświadomienie sobie tego i dopuszczenie do świadomości

konsekwencji takiego podej

ścia staje się bazą i motywuje do praktyki. Odczuwające istoty

s

ą niezliczone, więc nie widać końca dla naszej pracy wręcz przepuszczenia ich przed

nami i wyzwolenia ich wszystkich zanim my sami osi

ągniemy stan buddy. Żeby wytrwać w

tak gigantycznej pracy potrzebny jest bezmiar mi

łości, współczucia i współodczuwania. To

z mi

łości do innych, by uchronić ich przed naszymi wadami, błędami, naszym gniewem,

chciwo

ścią i głupotą praktykujemy i pracujemy nad sobą. To oczywiście podejście do

jakiego bardziej d

ążymy niż jest ono powszechne. Będąc świadomymi naszych ułomności i

niezliczonych z

łudzeń musimy zdać sobie sprawę, że najczęściej działamy i praktykujemy

ze znacznie ni

ższych pobudek. Właśnie ze świadomości ogromnego pomieszania

wi

ększości z nas buddyzm jest tak oszczędny we wzniosłościach. Nawet kiedy po otwarciu

oka umys

łu doświadczamy bardzo wzniosłych stanów, miłości, przestrzeni percepcji,

spokoju i rado

ści rozwiązłość słowna nie przynosi wiele pożytku. W miarę praktyki i

pog

łębiania otwarcia oka Umysłu nasza miłość i współczucie wzrastają. Stają się również

coraz bardziej szczere i nieuwarunkowane, coraz mniej egoistyczne.

Wiele ksi

ążek może z powodu sprytu i nadgorliwości, a może przenikliwości i

wiedzy ich autorów ogromn

ą ilość stron poświęca wychwalaniu i przybliżaniu różnego

rodzaju wgl

ądów, urzeczywistnień i otwarć oka Umysłu. Jeden rozdział tej książki również

b

ędzie traktował o oświeceniu używając jedynie słów mistrzów i samego Buddy. Przede

wszystkim jednak powinien przestrzedz przed samooszukiwaniem i próbami oceny w

łasnej

praktyki i praktyki innych. Je

śli zatrzymuje nas w praktyce, nawet największy wgląd to kupa

bezu

żytecznego, śmierdzącego łajna, warto być ostrożnym by w nie nie wdepnąć. "Czy

zjad

łeś już śniadanie? Tak? Umyj swoje miski".

Buddyzm zen zajmuje si

ę wszystkim, co niesie ze sobą życie każdego człowieka.

Opieraj

ąc się na naukach samego Buddy Siakjamuniego daje praktykującym możliwość

wnikliwszego dostrze

żenia przyczyn cierpienia i pokazuje jeden ze sposobów

wyj

ścia, czy przekroczenia tej rzeki cierpienia. Urzeczywistnienie Natury Umysłu, jest

kulminacj

ą, ale nie zakończeniem treningu. Motywacja do praktyki zwykle zmienia się w

miar

ę praktykowania i dojrzałości. Nie warto zaniedbywać pracy nad motywacjami nawet w

intencjonalny sposób, aby nie okaza

ło się, że przy pierwszej poprawie sytuacji życiowej

zostawiamy praktyk

ę. Warto ciągle odnawiać pytanie - Z jakich powodów praktykuję?

Dog

łębne uświadomienie sobie nietrwałości, przemijalności, ogromu cierpienia jakie nas

otacza i jakie nosimy w sobie, nieuchronno

ści śmierci, nieznajomości jej czasu, oraz

wyj

ątkowości otrzymania ludzkiego ciała i zetknięcia się z Dharmą Buddy, to podstawa

szczerego i

świadomego wejścia na Drogę Buddy. Przyjęcie schronień czy ceremonia

Dziukai, a tak

że znalezienie właściwego nauczyciela są dalszymi etapami. Część z

podstaw, oraz kilka takich etapów mo

żna będzie znaleść w kolejnych rozdziałach tej

ksi

ążki. W oparciu o teksty dawnych i współczesnych nauczycieli buddyjskich jest to próba

zasygnalizowania

ca

łościowego

charakteru

i

skompilowania

kompendium

przygotowuj

ącego nieco do rozpoczęcia praktyki buddyzmu zen i spotkania nauczyciela.

Przestrogi dotycz

ące pułapek na Ścieżce, sygnały mówiące o istnieniu niektórych aspektów

praktyki, wszelkiego rodzaju porady zawarte we wst

ępach do rozdziałów, czy w tekście to

tylko wskazówki do dalszej pracy i poszukiwa

ń, nie panaceum na wszelkie trudności w

praktyce, czy w

życiu. W zalewie fragmentarycznych broszur, czy esei, jest to próba

ca

łościowego zestawienia przeznaczona do użytku wewnętrznego naszego stoważyszenia

dla osób powa

żnie zainteresowanych praktyką japońskiej tradycji buddyzmu zen. Ze

wzgl

ędu na różnice w poszczególnych liniach takich jak soto, rindzai, czy obaku dobrze

by

łoby książkę tę traktować jedynie jako jeden z pierwszych kroków na drodze. Ze względu

na nieuchronno

ść błędów jej główną funkcją jest pomoc do chwili przyjęcia przewodnictwa

konkretnego nauczyciela buddyzmu zen. Wtedy szanowny czytelniku najlepiej b

ędzie jeśli

zapomnisz wszystko co czyta

łeś i przeczytasz w tej książce. Odkrywaj wszystko poprzez

Page 7 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

żywą praktykę i nauki swego mistrza.

Furyu.

Page 8 of 8

WPROWADZENIE

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/3wstep.html

background image

5 NIETRWA

ŁOŚĆ

Je

śli dotrze do nas nauka o nietrwałości, nieuchronności śmierci i nieprzewidywalności chwili śmierci

z pewno

ścią nie spoczniemy w staraniach by sznować każdą chwilę życia, by zająć się istotnymi

sprawami, by otrz

ąsnąć z siebie pajęczynę lenistwa. Jeśli posiadamy związki z Dharmą Buddy

medytacja nad nietrwa

łością stanie się solidnym fundamentem i nieustającym motorem dla naszego

wysi

łku na Drodze. Jak moglibyśmy bez końca odkładać to na później?

Przez tysi

ąclecia cywilizacje rodziły się, kwitły i gasły,

Stosy ko

ści zamieniły się w pył, a każda jego drobina

Niezliczon

ą ilość razy rodziła się, żyła i umierała,

Za naszego

życia o śmierci milionów można spisać tom opasły,

Co roku po wio

śnie jest lato, potem jesień i zima,

Umiera stary m

ędrzec, zbrodniarz i dziewczynka mała

Czy nazbyt si

ę lękamy, że ciągle sądzimy, że nas to nie dotyczy?

Wyró

żnić możemy kilka aspektów nietrwałości które bezpośrednio nas dotyczą:

nietrwa

łość materii, zmienność sytuacji życiowych - próby definitywnego zabespieczenia swego bytu w

sposób materialny skazane s

ą na fiasko; nieuchronność śmierci nas samych - tuszowanie, wypieranie tego

faktu ze

świadomości przez różnego rodzaju tymczasowe zajęcia jest tylko trwonieniem ogromnej ilości

energii, któr

ą moglibyśmy wykożystać w zupełnie inny sposób; całkowita niepewność czasu naszej śmierci -

ignorowanie tego faktu przenosi l

ęk z nim związany do podświadomości, zamiast wykożystać go do

odrzucenia bezwarto

ściowych działań i skupienia się na ważnych, lęk ten wtłacza nas w gonitwę by zdążyć z

jak najwi

ększą ilością spraw, zamieniamy się w nigdy nienasyconą, współzawodniczącą, łapczywą maszynkę

do mielenia

życia; chierarchia ważności widziana w chwili śmierci - spojrzenie z takiej perspektywy (lub tak

jakby zosta

ło nam niewiele życia) to szansa zmiany chierarchii wartości w naszym życiu. Obawa przed

depresj

ą, przygnębieniem , nie zdając sobie sprawy, że kumulujemy bagaż właśnie odsuwając

nasze l

ęki w nieświadomość. To tak jakbyśmy chcieli z lęku przed "fotelem dentysty" przez resztę zycia

u

żywać środków przeciwbulowych. Pracoholizm, hobby, alkohol, przyjaciele i znajomi, telewizja... niech każdy

z nas dopisze swoj

ą listę. Jeśli świadomie pozwolimy by nasz umysł pracował nad tym wszystkim, mamy

szans

ę świerzego spojrzenia na nasze życie, przewartościowania go. Zwykle efektem jest wzmożona

duchowa praktyka, gdy

ż zaczynamy uświadamiać sobie, że jedynie prawdziwe i głębokie duchowe

urzeczywistnienie jest lekarstwem na l

ęk i ból jaki nosimy. Medytacja nad nietrwałością jest polecana w różnej

formie we wszystkich liniach buddyzmu. Od codziennego czytania wielu stron tekstu i kontemplowania,
przemy

śleń każdej linijki do całkowicie swobodnych osobistych medytacji nad poszczególnymi zagadnieniami

czy ca

łością. Istotne jest jak wykożystamy owoce tej medytacji, czy pozwolimy by nas przygnębiły i wpędziły

w beznadziejno

ść i bezwład, czy też staną się one siłą napędową naszych wysiłków ku wyzwoleniu.


Medytacja nad nietrwa

łością, nieuchronnością śmierci i niepewnością jej chwili (wg. Patrula

Rinpocze):

"Wszystkie wzloty i upadki zdarzaj

ące się na przestrzeni dziejów ujawniają jedno - nietrwałość. Bardzo dawno

temu, w pierwszej kalpie, gdy nie by

ło jeszcze ani słońca, ani księżyca, ludzie roztaczali wokół swój własny

blask. Przenosili si

ę z miejsca na miejsce mocą umysłu, mieli wspaniałe ciała i żywili się nektarem. Ich

doskona

łe szczęście przypominało to jakie jest udziałem bogów, ale stopniowo blakło pod wpływem

narastaj

ących emocji i coraz negatywniejszych działań. Staliśmy się w końcu dzisiejszymi ludźmi o silnych

emocjach i nik

łej sile życiowej. Większość ludzi zaludniających nasz świat zginie z powodu coraz nowszych

chorób wojen i kl

ęsk nieurodzaju. Kiedy emanacja następnego buddy Maitrei zacznie przekazywać naukę o

niezabijaniu, ludzie b

ędą wielkości łokcia, a ich życie trwać będzie dwadzieścia lat ... Jakiejkolwiek by nie

Page 1 of 2

5nietrwalosc

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/5nietrwalosc.html

background image

u

żyć skali, zawsze zauważyny nietrwałość. Zmienność występuje na przestrzeni kalp, z sekundy na sekundę.

Zmieniaj

ą się, pory roku.

<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->Oto jak wyra

ża się o nietrwałości sam Budda Siakjamuni:

D

ługo medytować nad nietrwałością,

To sk

ładać ofiary wszystkim buddom.

D

ługo medytować nad nietrwałością,

To uzyskiwa

ć instrukcje od wszystkich buddów.

D

ługo medytować nad nietrwałością,

To otrzymywa

ć błogosławieństwa od wszystkich buddów.

Nie sposób niezauwa

żyć śladów przejścia słonia,

Tak te

ż być powinno z nietrwałością;

To najwa

żniejszy przedmiot buddyjskich medytacji.

W Winai precyzuje:

Lepiej przez chwil

ę być świadomym nietrwałości niż ofiarować wspaniały posiłek setce mych wielkich

uczniów takich jak Siariputra i Maudgalajana.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Nagard

żuna powiedział:

Je

śli to życie chłostane wiatrem tysięcy trosk

Jest bardziej kruche ni

ż bańka mydlana

Jakim

ż jest cudem, że zasnąwszy,

Nadal wdychamy, wydychamy i budzimy si

ę wciąż sprawni!

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->Dzendzi Hakuin niejednokrotnie mówi

ł o stałej obecności myśli

na temat nieuchronno

ści śmierci w jego własnym życiu, w odpowiedzi na ignorowanie sprawy śmierci przez

niektórych z wyznawców, oraz szydzenie ze

śmierci przez pseudooświeconych urzył kiedyś tego typu

porówna

ń (nie jest to dosłowny cytat):

Od najm

łodszych lat byłem świadomy nieuchronności śmierci,

Towarzyszy

ła mi zawsze gdziekolwiek bym się nie udał,

Mia

łem wrażenie, że gdybym obejrzał się przez ramie,

Niemal móg

łbym ją zobaczyć.

W

łaśnie tej świadomości zawdzięczam wiele, wiele lat mojego duchowego wysiłku.

Czemu niektórzy si

ę tego wstydzą a inni to ignorują?

Page 2 of 2

5nietrwalosc

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/5nietrwalosc.html

background image

7. WYJ

ĄTKOWOŚĆ LUDZKIEGO WCIELENIA

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Kiedy widzimy ogromne rzesze ludzi na ziemi, wydaje nam si

ę iż nie może być nic prostrzego jak odrodzić się

jako cz

łowiek. Nic bardziej złudnego. Wystarczy uświadomić sobie jaka jest liczba zwierząt na ziemi i dodać

do tego nasz

ą niewiedzę na temat życia we wszechświecie, a otrzymamy pierwszy znak zapytania. Buddyzm

mówi o niezliczonych ilo

ściach form odczuwających istot w różnych rodzajach krain istnienia. Symbolicznie

mówimy o sze

ściu krainach stawania się, uwikłanych w narodziny i śmierć. Kraina ludzi jest jedną z nich i to

jedn

ą z najmniej licznych. Dowiedzieć się, że trafiło nam się coś znacznie bardziej wyjątkowego niż ślepej

kurze ziarno czasem trwo

ży, czasem zobowiązuje, a czasem stawia duży znak zapytania przed każdą chwilą

naszego

życia.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

S

ą miejsca gdzie przez eony usta w ogniu krzyczą,

S

ą i takie gdzie lodowate ostrza przeszywają serca,

Gdzie

ś woda płonie, a gorycz przepala wąskie gardła,

S

ą ostępy gdzie szarpią trzewia, wyją i z bólu skowyczą,

S

ą i radosne w chmurach, z łożem ze strzał u niebios kobierca,

Gdzie

ś są i te gdzie nieustannie miecze przecinają gardła,

Czy w którym

ś z tych miejsc słychać bicie świątynnego dzwonu?

Page 1 of 1

7wyjatkowosc

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/7wyjatkowosc.html

background image

9 CZTERY SZLACHETNE PRAWDY

Cztery Szlachetne Prawdy przedstawione przez Budd

ę nie straciły zupełnie na

aktualno

ści również w dzisiejszych czasach dotyczą cierpienia, jego przyczyny, możliwości

wyga

śnięcia, oraz drogi kładącej kres cierpieniu. Śmierć, ból, starość, choroby,

samotno

ść... morze nieszczęść, lęk przed nimi są nieodłącznym towarzyszem każdej

odczuwaj

ącej istoty. Choćbyśmy bardzo mocno chcieli się przed nimi uchronić, większość z

nich dopadnie nas pr

ędzej czy później. Jeśli dostrzerzemy ich nieuchronność

wystarczaj

ąco wcześnie uzyskamy szansę aby poprzez duchową praktykę położyć im kres

jeszcze w tym rzyciu.

Page 1 of 1

9cztery_prawdy

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/9cztery_prawdy.html

background image

11 TRZY KLEJNOTY (SKARBY)

Pierwszym Klejnotem jest Budda. Dotyczy to po pierwsze historycznego Buddy, pierwszego
znanego na ziemi Nauczyciela i za

łożyciela religii, Siddharty Gautamy z rodu Siakjów. Pokazał on ścieżkę do

wyzwolenia z cierpienia, narodzin i

śmierci poprzez oświecenie jakiego doświadczył i urzeczywistnił w życiu.

W innym rozumieniu, budda to wszechogarniaj

ący Umysł. Każdy z nas posiada czy raczej jest tym umysłem

Buddy, jednak z uwagi na skalania klesia, na swoisty sen, tkwienie w u

łudzie, nie jesteśmy w stanie w pełni

go urzeczywistni

ć. W jeszcze innym rozumieniu budda to nasz najbliższy nauczyciel, spadkobierca linii, ten

kto przekazuje nam nauki buddyzmu. Nie raz mówiono nam,

że to my jesteśmy tym Buddą. Lubimy tego

s

łuchać, po latach podporządkowania nareszcie stajemy w centrum świata. Teraz wreszcie jesteśmy

najwa

żniejsi. Często słyszymy o wierze w siebie, staniu na własnych nogach, a rzadziej o wsparciu jakie

mo

żemy otrzymać. Chodzi mi nie tylko o wsparcie duchowych przyjaciół, nauczycieli, czy samej praktyki.

Poprzez niezliczone eony niezliczone ilo

ści Buddów i Bodhisattwów stworzyły przeogromny potencjał.

Fizycznie widzimy tylko wierzcho

łek góry lodowej. Dawniej nie zapominano o tym aspekcie; Dzen wraz

z Czyst

ą Krainą i szkołami buddyjskiej Tantry można było spotkać w tych samych klasztorach i świątyniach.

Obecnie w Japonii jest to równie

ż dostępne, choć trzeba w tym celu odwiedzić różne miejsca. Drugi Klejnot -

Dharma, czyli nauki Buddy - przyjmuje ró

żne formy stosownie do okoliczności. Zachód ze swoim kultem ego

wysublimowa

ł z tej całości to, co najłatwiej mu zaadoptować. Zachodni zen bez buddyzmu odcina się od

spu

ścizny eonów i tysiącleci praktyki na ziemi. Przeintelektualizowany i przepsychologizowany zen stał się

w

ąziutki jak struna. Wynikiem tego jest osamotnienie współczesnego ucznia zen zachodu. Zostawiliśmy

katolicyzm, protestantyzm, lub judaizm, ale tym samym stracili

śmy wiele wsparcia, które większości z nas jest

potrzebne. Zatracili

śmy zdolność dialogu, sposób praktyki na najgłębszych poziomach naszej świadomości,

gdzie prosimy o wsparcie, o zrozumienie, o si

łę i cierpliwość. Po kilku lub kilkunastu latach praktyki, kiedy

wielkie o

świecenie nie przychodzi, zaczynamy wątpić. Po jakimś czasie zaczynamy oczerniać buddów,

Patriarchów i nauczycieli. Wreszcie skre

ślamy niezliczone eony zasług i praktyki naszych przodków

w Dharmie i tracimy szans

ę na dostęp do niewyczerpywalnych źródeł energii i mądrości.Trzeci klejnot to

Sangha.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

PRZYJMOWANIE TRZECH SCHRONIE

Ń

<!--[endif]-->

Jedn

ą z najistotniejszych rzeczy w buddyjskich sutrach jest `przyjęcie schronienia`, po japońsku

namu. To przyjmowanie schronienia w trzech klejnotach - Buddzie, Dharmie i Sandze - tworzy podstaw

ę dla

wszystkich wskaza

ń. Przyjęcie potrójnego schronienia jest wejściem do świata buddy. Sanskrycki termin

namu i chi

ńskie słowo kie wyrażają tego samego ducha i oznaczają powrót do naszego prawdziwego domu.

By powróci

ć naprawdę do domu w duchu kie, należy zaufać sobie i pozbyć się ciała i umysłu, które dotąd

nazywa

ło się `mną`. Jeśli istnieje ta rzecz, którą traktujemy jako `ja`, wówczas namu oznacza rezygnację

z tego wszystkiego przez wzgl

ąd na prawdę. Sanskryckie namu i chińskie kie są wyrażeniami, które

oznaczaj

ą pokładanie bezgranicznej ufności ciała i duszy w Buddzie...

Rosi Tangen Harada

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

TRZY KAJE

Dharmakaja

(Hossin) - wszechogarniaj

ące, fundamentalne ciało Buddy, zwane również ciałem

Prawa. Jedno

ść będąca poza wszelkim wyobrażeniem. Nieuwarunkowana Dharmakaja jest substratem Pełni

i Doskona

łości i z niej wynikają wszystkie ożywione i nieożywione formy oraz porządek moralny. Birusiana

(Wajroczana) - Wszecho

świecający - uosabia ten właśnie aspekt kosmicznej świadomości. Również Dai

Butsu (Wielki Budda) jest okre

ślany jako Budda Dharmakaji.

Sambogakaja (Hodzin) - cia

ło radości, ekstazy i błogości oraz mądrości, która istnieje o krok przed

przyj

ęciem fizycznej formy. Buddowie, wszyscy Bodhisattwowie, oświeceni strażnicy i opiekunowie Dharmy

s

ą właśnie tym ciałem.

Nirmanakaja (Odzin) - cia

ło przekształcenia. Mądrość przejawiona w fizycznej formie. Budda

Siakjamuni z jego 32 oznakami doskona

łości to forma Nirmanakaji. W mniej ortodoksyjnym podejściu

wszyscy uznani sukcesorzy nauk Buddy to aspekt Nirmanakaji.

Page 1 of 1

11trzy_klejnoty

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/11trzy_klejnoty.html

background image

12 PRAWO PRZYCZYNY I SKUTKU

Pozwólcie,

że wyjaśnię teraz pojęcie karmy stałej i karmy zmiennej. Nasza stała

karma jest rezultatem naszych poprzednich czynów. Jest sta

ła od czasu naszych narodzin

i niezmienna a

ż do śmierci. Na przykład, urodzić się mężczyzną czy kobietą to karma stała,

warunek, którego nie mo

żemy zmienić. Podobnie stałe i niezmienne jest to, czy urodziliśmy

si

ę człowiekiem białym czy czarnym, Japończykiem czy Chińczykiem.

Zmienna karma to ta, któr

ą możemy zmienić naszym własnym wysiłkiem. Weźmy

dla przyk

ładu czyjeś zdrowie. Jeżeli ktoś jako dziecko był wątłego zdrowia, to dzięki

odpowiedniemu post

ępowaniu może być silny i zdrowy jako osoba dorosła. Możliwa jest

i odwrotna sytuacja.
D

ługość czyjegoś życia jest także przedmiotem karmy zmiennej. Długowieczność

zale

ży tak samo od zdrowia, jak i od uczciwości i dobroczynności. Jeżeli ktoś jest uczciwy

i uprzejmy dla innych, mo

że przedłużyć swoje życie; jeżeli działa nieuprzejmie

i nieuczciwie, w oczywisty sposób skraca czas swojego

życia.

Bogactwo i ubóstwo s

ą karmą zmienną. Zależnie od wysiłków, ktoś może być

albo bogaty, albo biedny. Prawo przyczynowo

ści jest nieuniknioną prawdą, od której nie ma

ucieczki.
Gdy prawo przyczynowo

ści jest źle interpretowane, może się wydawać, że buddyzm

naucza fatalizmu. Fatalizm jest skutkiem przekonania,

że relacja między przyczyną

i skutkiem jest sta

ła. Tymczasem zarówno przyczyna, jak i skutek mają charakter

dynamiczny, skutek jest zawsze zale

żny od okoliczności towarzyszących.

Pozwólcie,

że posłużę się prostym przykładem. Dwóch ludzi w tym samym czasie

sieje ziarna zbo

ża. Pierwszy pielęgnuje swoje pole, użyźniając je bogatym nawozem; drugi

nie robi nic, poza przygl

ądaniem się wyrastającym chwastom. Z pewnością w ich zbiorach

b

ędzie wielka różnica!

Niektórzy ludzie mówi

ą, że buddyzm jest nihilistyczny i pesymistyczny, lecz nie

jest to prawd

ą. W buddyzmie nie istnieje pojęcie losu. Buddyzm naucza wielkiego,

uniwersalnego biegu przyczyny i skutku oraz pokazuje, jak zintegrowa

ć z tym biegiem

w

łasne zachowanie.

Niezale

żnie od skutku, przyczyna i En (druga przyczyna) są niezbędne. Dla

zilustrowania, czym jest En, pos

łużymy się przykładem fasoli. Jej ziarna potrzebują gleby,

wody oraz s

łońca. One stanowią En. Bez nich nasiona fasoli nie wyrosną, nie zakwitną, nie

wydadz

ą owoców. Jeżeli nasiona fasoli przechowywane będą w suchych warunkach, to

niezale

żnie od tego, ile lat upłynie, nie będzie nowej fasoli.

Po

śmierci jesteśmy w pośrednim życiu U. Nawet gdybyśmy ogromnie pragnęli

urodzi

ć się ponownie jako istota ludzka, jeśli nie będziemy mieli rodziców (czyli En), będzie

to rzecz

ą niemożliwą. Bowiem aby zostać istotą ludzką, nie wystarczą tylko pragnienia, lecz

potrzebni s

ą jeszcze rodzice. Oni stanowią En. W drodze od przyczyny do skutku En

ukazuje si

ę jako bardzo ważny czynnik. Chociaż różnych ludzi mogą dotyczyć podobne

przyczyny, skutki b

ędą różne: dobre albo złe, zależnie od En.

Budda powiedzia

ł: "Chociaż żyjemy setki tysięcy milionów eonów, karma nie

znika. Kiedy przyczyna (karma)

łączy się z En, można zobaczyć skutek".

Teraz czas ju

ż wyjaśnić związek pomiędzy skutkiem i Ho (czyli sposobem

przyj

ęcia skutku). Mamy tendencję do myślenia, że skutek nie może być zmieniony, gdyż

jest rezultatem przyczyny i En. Jednak zale

żnie od naszego stanowiska, zły skutek może

by

ć zwrócony w kierunku dobra. Przypuśćmy, że ktoś siedzi w więzieniu. To jest skutek,

wi

ęzień nie może uciec. Jednak sposób, w jaki przyjmie tę sytuację, zależy od niego. Może

wybra

ć skruchę i stać się dobrym człowiekiem lub może wybrać inny tok rozumowania,

mianowicie,

że jako doświadczony przestępca następnym razem postąpi zręczniej. Może

te

ż potraktować więzienie jako miejsce ćwiczeń duchowych i wybrać czytanie dobrych

ksi

ążek, kontynuować swoją praktykę zazen itd. W ten sposób swoją postawą może

zmieni

ć swoje położenie. Widzicie więc, jak złą wiarą jest fatalizm. Nic nie jest utrwalone na

sta

łe. Prawo przyczynowości może być użyteczne, jeśli ktoś je na wskroś rozumie i mądrze

Page 1 of 4

12prawo

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/12prawo.html

background image

stosuje.
Cz

łowiek nie jest oddzielony od swego środowiska. Żadna sytuacja nie jest

ukszta

łtowana przez Boga albo diabła, stanowi natomiast naturalną konsekwencję ludzkich

czynów. Wyra

żamy siebie poprzez czyny, mowę i myśli, nawet jeżeli nie wiemy, czym jest

dobro i z

ło. Echo tych czynów dźwięczy w naszym wnętrzu oraz wpływa na naszą

osobowo

ść.

Gdy czyja

ś osobowość się zmienia, zmieniają się także warunki jego życia. Jest

to cz

ęść przyczyny i skutku w tym samym czasie i nikt nie może się przed nimi ukryć.

Natura buddy jest absolutnie jednakowa w przypadku ka

żdego człowieka.

Natomiast przyczyna i skutek (karma) jest u ka

żdego człowieka inna. Lecz jedność

i ró

żnorodność są dwoma aspektami jednego faktu. Istnienie natury Buddy automatycznie

ustanawia istnienie zró

żnicowania i na odwrót. Dlatego bez względu na warunki, czy

jeste

śmy przygnębieni czy szczęśliwi - wszystko jest przejawem zmieniających się form

natury Buddy, warto

ści absolutnej samej w sobie. Niekończące się formy zróżnicowania nie

s

ą wcale kwestią przypadku, lepiej więc je naiwnie akceptować. To jedyna droga.

Powtórz

ę: przyczyna i skutek to nie rzeczy raz na zawsze ustalone. Karma jest

dynamiczna. Dlatego je

żeli jesteś niezadowolony ze swoich obecnych warunków, nie wahaj

si

ę ich zmienić, ponieważ sam możesz spowodować efekty, jakich pragniesz. Jeżeli ciężko

i cierpliwie pracujesz, mo

żesz zmienić każde niepomyślne warunki.

Chcia

łbym opowiedzieć wam słynny koan zen, który pomoże pełniej wyjaśnić

prawo przyczynowo

ści. Koan ten znajduje się w znanym zbiorze tekstów zen - Mumonkan -

"Brama bez bramy". Jego tytu

ł brzmi: "Lis Hyakujo".

Hyakujo

żył w Chinach, w świątyni Daichi-in na górze Hyakujo. Gdy tylko

rozpoczyna

ł wykład, zawsze pojawiał się pewien stary człowiek - przychodził i siadał za

mnichami. Kiedy wyk

ład się kończył, starzec odchodził. Przez jakiś czas przychodził

codziennie, lecz nikt go nie zauwa

żał.

Pewnego dnia pozosta

ł po skończonym wykładzie. Hyakujo zauważył go

i zapyta

ł: "kim jesteś?" Stary człowiek skłonił się i ze łzami odpowiedział: "Dziękuję ci,

Mistrzu,

że zauważyłeś mnie. Chociaż wyglądam jak ludzka istota, to w rzeczywistości nią

nie jestem. Jestem lisem. Dawno temu by

łem mistrzem zen. Miałem tutaj, w tych górach,

klasztor. Pewnego dnia przyszed

ł do mnie mnich i zapytał: 'Czy człowiek oświecony

podlega prawu przyczyny i skutku?' Odpowiedzia

łem mu: 'Wielce oświecony człowiek nie

podlega prawu przyczynowo

ści'. Odtąd, od momentu powiedzenia tej nieprawdy, kolejno

pi

ęćset razy odradzałem się jako lis. Udziel mi, proszę, prawdziwej odpowiedzi. Wówczas

nie b

ędę się już dłużej odradzał jako lis. Będę ci wdzięczny za naukę". Następnie mnich

pok

łonił się trzykrotnie przed Hyakujo i zapytał: "Czy człowiek oświecony podlega prawu

przyczyny i skutku?" Hyakujo odpowiedzia

ł wyraźnym i mocnym głosem: "Nawet Budda

Siakjamuni czy Budda Amitaba nie mog

ą uciec przed prawem przyczyny i skutku".

W tym momencie stary cz

łowiek nagle doznał przebudzenia i ze łzami w oczach,

wielokrotnie si

ę kłaniając, powiedział: "Dzięki, dzięki! Zostałem uwolniony od bycia lisem.

Moje martwe cia

ło będzie leżało za górą, pod skalną ścianą. Czy mogę cię prosić o coś

jeszcze? Chocia

ż dopiero co byłem lisem, poprzednio byłem mnichem. Proszę, odpraw dla

mnie nabo

żeństwo pogrzebowe jak za mnicha". Po czym zniknął.

Hyakujo by

ł jedyną osobą, która wiedziała o tym zdarzeniu. Gdy wrócił do

swojego pomieszczenia, wezwa

ł głównego mnicha i rzekł: "Zawiadom proszę wszystkich

mnichów,

że po południowym posiłku odprawimy uroczystości pogrzebowe".

Zdziwieni mnisi zacz

ęli dociekać: "Kto zmarł? O co chodzi? Dla kogo to

nabo

żeństwo pogrzebowe?" "Nie wiem - odpowiadał główny mnich - Mistrz po prostu

poprosi

ł mnie o ogłoszenie tego".

Gdy posi

łek się skończył, Hyakujo powiedział: "Czy jesteście gotowi? Odprawimy

teraz pogrzeb. Chod

źcie, proszę, za mną". Mnisi podążyli za nim z oznakami zakłopotania.

Kiedy przybyli pod ska

łę, Hyakujo podniósł ciało zmarłego lisa i rzekł: "Dokonamy pogrzebu

tego lisa zgodnie z obrz

ądkami pogrzebowymi dla mnichów". Wszyscy bardzo gorliwie

od

śpiewali sutry, a następnie powrócili do klasztoru. Lecz nikt nie rozumiał, dlaczego

Page 2 of 4

12prawo

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/12prawo.html

background image

dokonano obrz

ądków pogrzebowych dla lisa.

Wieczorem Hyakujo wyg

łosił do mnichów formalną mowę. "Jeżeli głosić

b

ędziecie nieprzemyślane nauki, wynikające z waszego połowicznego zaledwie satori,

cierpie

ć będziecie piekielne męki. nie wiem, czy zauważyliście, ale ilekroć wygłaszałem

swój codzienny wyk

ład, zjawiał się między nami pewien stary mężczyzna. Dawno temu był

mistrzem zen w tym klasztorze. Pewnego razu powiedzia

ł swojemu uczniowi, że jeśli ktoś

jest doskonale o

świecony, nie podlega dłużej prawu przyczyny i skutku. Z powodu tej

łprawdy, przez pięćset wcieleń odradzał się jako lis. Żałował jednak swego błędu i z głębi

serca zapyta

ł mnie o prawdę. Ja zaś powiedziałem mu: 'Nawet wszyscy buddowie trzech

światów nie mogą uciec od prawa przyczynowości'. To właśnie sprawiło natychmiastowe
i ca

łkowite oświecenie i uwolniło go od życia w lisim ciele. Ponieważ prosił, żeby pochować

go jak mnicha, zrobili

śmy tak. Musicie być zawsze bardzo ostrożni, kiedy nauczacie

innych".
Us

łyszawszy to, Obaku, główny mnich Hjakudzia, trzykrotnie się skłonił i głośno

zapyta

ł: "Twoja właściwa odpowiedź uwolniła tego starca od żywotu lisa, lecz przypuśćmy

że nie skłamałby wówczas, jak wtedy potoczyłyby się jego losy? Lis staje się człowiekiem,
cz

łowiek istotą niebiańską, istota niebiańska bodhisattwą, bodhisattwa Buddą, lecz cóż jest

potem? W ko

ńcu nie ma miejsca, gdzie można pójść. Odpowiedz na to".

Hyakujo dok

ładnie pojął myśl Obaku i odparł: "Podejdź bliżej, a udzielę ci

odpowiedzi".
Obaku równie

ż właściwie odebrał myśl swojego nauczyciela, podszedł do niego

i wymierzy

ł mu policzek. Hyakujo, klaszcząc i śmiejąc się, wykrzyknął: "Zamierzałem cię

uderzy

ć, a sam zostałem uderzony". W ten sposób Hyakujo potwierdził zrozumienie swego

ucznia.
Dlaczego stary cz

łowiek stał się lisem, kiedy powiedział: "Oświecony człowiek nie

podlega prawu przyczyny i skutku", oraz dlaczego zosta

ł uwolniony z lisiego żywota, gdy

Hyakujo stwierdzi

ł: "Nikt nie może uciec od prawa przyczynowości"? Jeśli będziecie

w stanie dojrze

ć okiem swego umysłu, co to wszystko znaczy, wówczas będziecie

wiedzieli,

że pięćsetkrotne odradzanie się starca w lisim ciele było w rzeczywistości

radosnym

życiem.

Mumon, autor Mumonkan, napisa

ł wiersz dotyczący tego koanu:


Podlegaj

ący czy niepodlegający

To dwie strony tej samej monety.
Niepodlegaj

ący czy podlegający

I tu i tu tysi

ąc błędów.


Podleganie i niepodleganie z punktu widzenia cz

łowieka oświeconego jest tym

samym, lecz zwyk

łym ludziom wydaje się być czymś innym. Mumon powiedział to

w sposób bardzo prosty. Niemniej pozwol

ę sobie wyjaśnić to dalej.

Je

żeli uchwycimy fakt, że "podlegać" i "nie podlegać" są tym samym, nie będzie

problemu. Lecz my

śl, że są czymś różnym, jest tylko pojęciem, a nie faktem. "Podlegać" lub

"nie podlega

ć" - każda z tych myśli osobno jest tylko półprawdą i dlatego nie jest

rzeczywisto

ścią.

Kiedy przepo

łowimy naszego rzeczywistego lisa na dwie części, będziemy mieli

innen i shoku (ku). Innen jest warunkiem, dzi

ęki któremu pojawiają się i znikają wszystkie

zjawiska, to znaczy przyczyna i skutek. Gdy ustan

ą warunki, to samo dzieje się i ze

zjawiskami. Dlaczego? Poniewa

ż wszystkie egzystencje w tym świecie zjawisk nie

posiadaj

ą same w sobie żadnego stałego bytu. Formy, które widzimy, są w rzeczywistości

tylko chwilowymi zjawami. To pojawianie si

ę i znikanie jest manifestacją ku, czyli śunjaty,

warunku, który le

ży u podstaw wszystkich zjawiskowych egzystencji. Wszystkie

egzystencje zmieniaj

ą formę zależnie od warunków. Każda forma to innen. Nieposiadanie

żadnej szczególnej formy zwie się "wolnością od prawa przyczynowości", podczas gdy
posiadanie formy zale

żnej od warunków danej chwili nazywamy "podleganiem prawu

Page 3 of 4

12prawo

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/12prawo.html

background image

przyczynowo

ści". Dlatego sama zależność od prawa przyczynowości daje świadectwo

naszej wolno

ści od niego, a wolność od niego daje świadectwo podlegania temu prawu.

Ruchomy obraz filmu, o którym wcze

śniej wspomniałem, jest dobrym

przyk

ładem. Obraz pojawia się zgodnie z warunkami taśmy, światła i ekranu. Sam obraz

nie posiada

żadnego stałego bytu i zmienia się w zależności od ruchu taśmy. To jest

"podleganie prawu przyczynowo

ści", a owo "nieposiadanie stałego bytu" to ku. Uchwycenie

tej jedno

ści z jej dwoma aspektami jako żywego faktu nazywa się kensho.

Kto

ś, kto przeszedł kensho, rozumie od razu prawdziwego ducha każdego koanu.

Natomiast kto

ś, kto daje wykład zen, a nie jest przebudzony, podobny jest do niemowlaka,

śpiewającego pieśni o miłości.
Poniewa

ż człowiek oświecony wie, że "podlegać" i "nie podlegać" jest tym

samym, to cokolwiek powie, b

ędzie prawdą. W wypadku zwykłego człowieka, który nie miał

jeszcze tego do

świadczenia - cokolwiek on powie, nie będzie prawdą.

Je

żeli rzeczywiście rozumiecie ku, czyli śunjatę, - warunek leżący u podstaw całej

zjawiskowej egzystencji (warunek nieposiadania

żadnego stałego bytu), będziecie

zadowoleni niezale

żnie od tego, gdzie będziecie i co będziecie robili.

Nazywa si

ę to "wyzwoleniem od narodzin i śmierci". Jeśli staniesz się lisem -

świetnie. Nie ma potrzeby stać się ludzką istotą; nie ma potrzeby stać się Buddą. To
zadowolenie samo w sobie jest Budd

ą. Prawdziwe znaczenie zwrotu "osiągnąć oświecenie"

to osi

ągnąć ten właśnie stan umysłu.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Budda powiedzia

ł: "Jeżeli chcesz poznać przeszłą przyczynę, spójrz na obecny

skutek, którego do

świadczasz; jeżeli chcesz znać przyszły skutek, spójrz na obecną

przyczyn

ę". Wszystkie sytuacje w naszym życiu są skutkiem poprzedzającej je przyczyny.

Zbieramy skutki przyczyny, któr

ą sami zasialiśmy. Dlatego nasza sytuacja, dobra czy zła,

jest dzie

łem nas samych i nie odpowiadają za nią ani nasi rodzice, ani społeczeństwo.

Równie

ż skutki naszych obecnych codziennych myśli, mowy i czynów nie znikną, lecz

musz

ą być przez nas samych zebrane wcześniej czy później. To jest buddyjski pogląd na

przyczyn

ę i skutek, a zwie się Dzigodzitoku - naturalną konsekwencją czyjegoś czynu.

Rosi Hakuun Yasutani

Zwyczajni ludzie (...) kiedy zrobi

ą coś złego, próbują to ukryć, a kiedy zrobią coś

dobrego, chc

ą powiedzieć o tym innym i być podziwiani. Budda nazwał takich ludzi `na

opak pogr

ążonymi w ułudzie`. Nasi nauczyciele zachęcają nas do czynienia dobra

w sposób nie zwracaj

ący uwagi, a jeżeli popełnimy błąd, chcą, abyśmy się przyznali.

Nauczaj

ą tej drogi po prostu dlatego, że w pełni rozumieją prawo przyczyny i skutku.

Rosi Hakuun Yasutani

Gdziekolwiek odbywa si

ę praktyka zazen, tam zawsze znajduje się Bóstwo

Ochraniaj

ące i Bóstwo Przeszkód. (...) Kiedy motywacja ucznia i `Wielkie ślubowania za

wszystkich` s

ą silne, a zaangażowanie stanowcze, Ochraniające Bóstwo staje się silne

i pomaga mu w siedzeniu. Z drugiej strony je

śli umysł ucznia staje się rozproszony, Bóstwo

przeszkód wzmacnia si

ę. Z tego powodu najważniejszą rzeczą dla was uczniowie Dharmy

jest utrzymywa

ć ducha bodhisattwy. Podtrzymując `Wielkie Ślubowania za wszystkich`

z pokornym duchem, po

święćcie to zazen wszystkim innym istotom. Ochraniające Bóstwo

b

ędzie wspomagać waszą praktykę.

Zendzi Hakuin Ekaku

Page 4 of 4

12prawo

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/12prawo.html

background image

13 SZE

ŚĆ PARAMIT

<!--[if !supportEmptyParas]-->

<!--[endif]-->

T

łumaczone przez Szóstego Patriarchę jako `przechodzenie na ten przeciwległy brzeg` Paramity są

drogowskazami jakie poprzez Sutr

ę Diamentową zostawił Budda Siakjamuni na Drodze. Ich systematyzacja

nie jest przypadkowa. Cho

ć praktykuje się je wszystkie, powiedziane jest iż nie można zrobić widocznego

post

ępu w kolejnej, zanim nie osiągnie się znaczącego poziomu w praktyce poprzedzającej Paramity. Dlatego

praktykowanie jednej z Paramit wp

ływa na postęp w praktyce pozostałych, ale tak jak trudno zbudować dom

od dachu, czy belek stropowych, tak trudno b

ędzie zrobić postęp i wytrwać w praktyce zaczynając od

dalszych Paramit. Niech to b

ędzie przestrogą dla uczniów zen, którzy często skupiając się na dwóch

ostatnich Paramitach napotykaj

ą w swojej praktyce ogromne przeszkody nie mogąc zrozumieć jaka jest tego

przyczyna. Niektórzy dochodz

ą do wniosku, że Buddyzm nie jest dla nich, że jest ograniczony, inni winią

siebie,

że nie są wystarczająco gorliwi, lub postępy w ich przypadku nie są zadawalające. Zdarza się również

niestety, i

ż od razu przystępując do praktyki Dhjana Paramity adepci popadają w większe pomieszanie,

a czasami w przypad

łości psychiczne. Niestety nawet w przypadku nauczycieli nauki Buddy są

zaniedbywane, a có

ż dopiero mówić o osobach praktykujących na własną rękę. Tradycyjnie do piątej

Paramity dociera si

ę po wielu latach. Działalność charytatywna zarówno w organizacjach, czy w świątyni jak

i indywidualnie, wspieranie i praca w

świątyni czy na rzecz Sangi, studiowanie sutr, nauka i praktyka

codziennych ofiarowa

ń... wszystko to stopniowa praca głównie z pierwszymi czterema Paramitami.

Szczególnie ludzie zachodu w swojej zarozumia

łości zaczynają od zazen i niestety najczęściej bardzo szybko

ko

ńczą narzekając, lub na długie lata zapadają w stagnację. Walka o utrzymanie systematyczności (w zazen)

w czym

ś co sprawia zbyt dużą trudność, brak łączności praktyki z codziennym życiem, zniechęcające okresy

regresu po coraz rzadszych chwilach zapa

łu. Harmonia w duchowym treningu jest bardzo istotna.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Dana Paramita - praktyka dawania, szczodrobliwo

ści (charity)

Subhuti, (...) niemo

żliwym jest określenie błogosławieństwa i zasługi jakie otrzyma Bodhisattwa-

Mahasattwa, który praktykuje dawanie pod wp

ływem którejkolwiek z tych przedstawionych idei. Tej prawdy

powinno si

ę nauczać najpierw i wszystkich.

Budda Siakjamuni (Sutra Diamentowa)

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Sila Paramita - praktyka nieegoistycznej dobroci i uprzejmo

ści

(selfless kindness)

Kszanti Paramita - praktyka cierpliwo

ści i pokory (patience & humility)

K

łanianie się jest bardzo poważną praktyką. Powinniście być gotowi do kłaniania się, nawet

w ostatniej chwili swego

życia. Mimo iż wyzbycie się naszych egoistycznych pragnień jest niemożliwe,

musimy to zrobi

ć. Nasza prawdziwa natura żąda tego od nas.

Rosi Shunryu Suzuki

To wówczas, gdy wasza praktyka jest zach

łanna, stajecie się zniechęceni. Powinniście więc być

wdzi

ęczni, że macie znak, lub sygnał ostrzegawczy, dla ukazania wam słabego punktu w waszej praktyce.

Rosi Shunryu Suzuki

Wirja Paramita - praktyka wytrwa

łości i gorliwości (zeal & perseverence)

Je

śli wbijecie się w dumę z powodu waszych osiągnięć, lub staniecie się zniechęceni z powodu

waszego idealistycznego wysi

łku, wasza praktyka uwięzi was za grubym murem.

Page 1 of 2

13paramity

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/13paramity.html

background image

Rosi Shunryu Suzuki

Dhjana Paramita - praktyka spokoju (tranquility)

Je

śli ktokolwiek mówi o koncentrowaniu się na bezruchu, powinien wiedzieć, że natura człowieka

jest pierwotnie spokojna. To z powodu z

łudnych myśli prawdziwa takość pozostaje ukryta. Ale jeżeli nie ma

zwodniczych my

śli, nasza natura sama z siebie staje się czysta i spokojna.

Daikan Eno Daiosio (VI Patriarcha Czan)

Prad

żnia Paramita - praktyka mądrości (wisdom)

W ka

żdym czasie i miejscu, kiedy tylko chwilowe następowanie naszych myśli nie jest poddane

niewiedzy, a my praktykujemy m

ądrość, występuje działanie pradżni. (...) Pradżnia nie posiada ani kształtu,

formy metody, ani drogi... jest ona (wrodzon

ą) mądrością naszych umysłów.

Daikan Eno Daiosio (VI Patriarcha Czan)

Page 2 of 2

13paramity

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/13paramity.html

background image

15 CZTERY

ŚLUBOWANIA

<!--[if !supportEmptyParas]-->

<!--[endif]-->

Niezliczone istoty

ślubuję wyzwolić

Niewyczerpanym pragnieniom

ślubuję kres położyć

Niezmierzone bramy Dharmy

ślubuję przeniknąć

Niezrównan

ą Drogę Buddy ślubuję osiągnąć.

Page 1 of 1

15slub

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/15slub.html

background image

18 NATURA BUDDY

Pytanie: Czy ka

żdy może urzeczywistnić swoją Prawdziwą Naturę (Naturę Buddy)?

Rosi Sama: Zanim odpowiemy na to pytanie tak lub nie, zastanówmy si

ę czym jest ta "Prawdziwa

Natura"? Dla nas praktykuj

ących tutaj razem jest to synonim "Natury Buddy", którą z kolei określić

mo

żna następującymi wyrażeniami: "Pierwotna Jaźń", "Prawdziwa Twarz", "Umysł", "Mu-dzi",

"drzewo cyprysowe w ogrodzie", "tako

ść", "Rzeczywistość", zależnie od kontekstu, doktryny, czy

nauk. Je

żeli, będziemy rozpatrywać naszą Prawdziwą Naturę jako Naturę Buddy, zrozumienie

u

łatwi nam przyjrzenie się jej z trzech różnych punktów widzenia. Pierwszym z nich jest Sioin

Bussio, czyli natura Buddy wspólna wszystkim istnieniom, niezale

żnie od tego czy są oświecone

czy nie. Drugim jest Rjoin Bussio, czyli natura Buddy ujawniaj

ąca się kiedy ktoś zaczyna

praktykowa

ć Dharmę. Trzecim jest Enin Bussio, czyli Natura Buddy tego kto osiągnął oświecenie.

Pos

ługując się porównaniem, Sioin Bussio jest jak złoto pod ziemią. Jest tam bez względu na to,

czy ludzie o tym wiedz

ą, czy nie. Rjoin Bussio jest Naturą Buddy przy pomocy której jesteśmy w

stanie odnale

źć miejsce i sposób w jaki możemy je wydobyć. Enin Bussio jest jak narzędzie, którym

wydobywamy z

łoto i dostajemy je w swoje ręce. Jest to oczywiście bardzo proste porównanie, ale

mo

że wam ono coś powiedzieć o tym czym jest Natura Buddy.

Powró

ćmy teraz do pytania: "Czy każdy może urzeczywistnić swoją Prawdziwą Naturę?

Rosi Sama: Z tego porównania wynika,

że wszyscy mamy Naturę Buddy, albo raczej, że jesteśmy

ni

ą. Nie będziemy jednak zadowoleni i usatysfakcjonowani, dopóki nie uświadomimy sobie, że

mamy ju

ż złoto w ręce. Aby mieć złoto w ręce czyli urzeczywistnić Naturę Buddy, musimy coś

zrobi

ć. Musimy zdobyć się na wysiłek. Jeżeli jednak będziemy tego naprawdę pragnęli, osiągniemy

to pr

ędzej, czy później.

Pytanie: Rosi w jednym ze swoich teisio powiedzia

łeś, że niektórzy ludzie nigdy tego nie osiągną.

Jak wyt

łumaczysz tą sprzeczność?

Rosi Sama: Aby odpowiedzie

ć na to pytanie pozwólcie, że powrócę do porównania, które zrobiłem.

Ka

żdy wie, że gdzieś pod ziemią jest złoto, w pewnych miejscach jest, w innych go nie ma. Jeżeli

b

ędziemy kopać w złym miejscu nie znajdziemy nic, niezależnie jak długo będziemy próbować. Aby

urzeczywistni

ć Naturę Buddy musimy mieć właściwe środki i odpowiedni kierunek poszukiwań.

Pytanie: Co jest tym w

łaściwym kierunkiem?

Rosi Sama: Zastanówmy si

ę nad słowami Zendzi Dogena: "Rzecz nie w tym, by być sprytnym lub

t

ępym, wyuczonym lub głupcem, jeżeli starasz się całym sercem znaleźć co jest Drogą, jest to

niczym innym, tylko tej Drogi spe

łnieniem". Jeżeli praktykujesz całym sercem po to by zobaczyć

czym jest Droga, jest to niczym innym tylko osi

ągnięciem Drogi. To jest klucz: bezpośrednia

szczero

ść w zgodzie z praktyką. Sławne sformułowanie Zendzi Dogena, "Issiki no bendo", oznacza

"praktykowa

ć Drogę całym sercem" lub "stać się jednym ze wszystkim co robisz". Innymi słowy

"stanie si

ę jednym" jest kluczem. Kiedy rzeczywiście staniesz się jednym z tym co robisz, jest to

urzeczywistnienie Drogi. Tak wi

ęc to czy ktoś urzeczywistni swoją Prawdziwą Naturę, czy też nie,

zale

ży tylko od niego. Nawet bycie leniwym i nie robienie niczego jest Naturą Buddy. Można

powiedzie

ć, że ktoś ma złoto i nic o tym nie wie. Po prostu nie uświadamia sobie swojej własnej

natury. Budda opowiedzia

ł kiedyś następującą historię: "Bardzo biedny człowiek miał bogatego

przyjaciela. Pewnego dnia spotkali si

ę ze sobą i trochę wypili, w wyniku czego biedny człowiek

zasn

ął. Bogaczowi zrobiło się żal, kiedy popatrzył na swojego śpiącego przyjaciela i wsunął mu do

kieszeni drogocenny klejnot. Po rozstaniu si

ę z bogatym przyjacielem biedak powrócił do życia

żebraka nie wiedząc, że posiada cenny klejnot. Po pewnym czasie, kiedy spotkali się ponownie,
zaskoczony bogacz zapyta

ł: dałem ci klejnot, dlaczego nie użyłeś go do polepszenia swego bytu?

Biedak odpar

ł: Nigdy mi nic nie dawałeś. Wtedy bogacz sięgnął do jego kieszeni i pokazał mu

wyci

ągnięty stamtąd klejnot.

Rosi Hakuju Taizan Maezumi

Page 1 of 2

18natura

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/18natura.html

background image

Yasutani 8 podst

Page 2 of 2

18natura

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/18natura.html

background image

26 PODSTAWY CODZIENNEJ PRAKTYKI BUDDYZMU DZEN

<!--[if !supportEmptyParas]-->

<!--[endif]-->

Od porannego otwarcia oczu, od pierwszego kroku,

Przyjmij schronienie w trzech klejnotach.

Je

śli potrafisz jedną chwilę rozciągnąć na cały dzień,

Nie zmarnujesz ani jednego dnia swego

życia.

W ci

ągu dnia rozstaw drogowskazy, abyś kiedy zgubisz drogę

móg

ł z ich pomocą Drogę odnaleźć.

Zamykaj

ąc oczy do snu nie odkładaj praktyki na półkę,

Nie wiesz przecie

ż czy dane ci będzie się obudzić.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

TRZY SCHRONIENIA

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

NAMU KI E BUTSU

Znajduj

ę schronienie w Buddzie.

NAMU KI E HO

Znajduj

ę schronienie w Dharmie.

NAMU KI E SO

Znajduj

ę schronienie w Sandze.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

KI E BUTSU MUDZIO SON

Znajduj

ę schronienie w Buddzie, nieporównywalnie czcigodnym.

KI E HO DZIDZIN SON

Znajduj

ę schronienie w Dharmie, szanowanej za jej czystość.

KI E SO

ŁAGO SON

Znajduj

ę schronienie w Sandze, szanowanej za jej harmonię.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

KI E BUK KJO

Przyj

ąłem schronienie w Buddzie.

Page 1 of 2

26podstawy

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/26podstawy.html

background image

KI E HO KJO

Przyj

ąłem schronienie w Dharmie.

KI E SO KJO

Przyj

ąłem schronienie w Sandze.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

DZIESI

ĘĆ WSKAZAŃ

Nie zabijaj.

Nie kradnij.

Nie b

ądź zachłanny.

Nie k

łam.

Nie zatruwaj swego cia

ła i umysłu, nie trwaj w ignorancji.

Nie mów o b

łędach innych.

Nie wywy

ższaj siebie i nie poniżaj innych.

Nie b

ądź skąpy.

Nie wpadaj w gniew.

Nie ur

ągaj Trzem Klejnotom.

Page 2 of 2

26podstawy

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/26podstawy.html

background image

28 ZAPYTYWANIE

Mowa dharmy o jednym-umy

śle

Je

żeli pragniesz uwolnić się od cierpień samsary, to musisz nauczyć się, jak w prosty sposób stać

si

ę buddą. Ten sposób i ta droga to nic innego jak urzeczywistnienie własnego Umysłu. Czymże jest ten

Umys

ł? Jest on prawdziwa naturą wszystkich odczuwających istot, niezmienną i wieczna, która istniała, zanim

zrodzeni zostali nasi rodzice, zatem i przed naszymi narodzinami, i która istnieje obecnie. Z tego powodu
nazywane jest to Pierwotn

ą Twarzą przed narodzeniem rodziców. Ten umysł jest dogłębnie czysty. Kiedy się

rodzimy, nie tworzy si

ę on od nowa, a gdy umieramy, to nie ginie. Nie ma żadnych cech męskich czy

żeńskich, nie jest także zabarwiony dobrem ani złem. Nie można go z niczym porównać, dlatego też zwany
jest Natur

ą Buddy. A jednak niezliczone myśli wyłaniają się z tej Własnej Natury, podobnie jak fale powstają

w oceanie, albo jak obrazy odbijaj

ą się w zwierciadle.

Je

żeli chcesz urzeczywistnić swój własny Umysł, musisz przede wszystkim wejrzeć w źródło,

z którego wyp

ływają myśli. Śpiąc czy pracując, stojąc czy siedząc, głęboko zapytuj siebie: "Czym jest mój

w

łasny Umysł?", a rób to z gruntownym pragnieniem rozwiązania tej kwestii. Nazywa się to "ćwiczeniem",

albo "praktyk

ą, albo "pragnieniem prawdy", czy "łaknieniem urzeczywistnienia". To, co jest nazywane zazen,

jest niczym innym jak w

łaśnie wglądem we własny Umysł. O wiele lepiej jest z pełnym oddaniem badać swój

w

łasny umysł, aniżeli przez mnogie lata czytać i śpiewać codziennie niezliczone sutry i dharani. Takie

formalne wysi

łki stwarzają pewne zasługi, ale zasługi te wygasają i znów musicie doświadczać cierpienia

trzech z

łych ścieżek. Ponieważ badanie własnego umysłu ostatecznie prowadzi do oświecenia, przeto

praktyka ta jest warunkiem wst

ępnym stania się buddą. Jeśli popełnisz nawet dziesięć występków i pięć

grzechów

śmiertelnych, ale zdecydowanie przeobrazisz swój umysł i rozjaśnisz go, to w jednej chwili staniesz

si

ę buddą. Lecz nie czyń zła i nie licz na to, że oświecenie uchroni cię [przed skutkami twoich własnych

czynów]. Ani o

świecenie, ani Budda, ani żaden patriarcha nie jest w stanie uratować kogoś, kto zwodząc

siebie, schodzi w dó

ł ścieżkami zła.

Wyobra

źcie sobie małe dziecko, śpiące obok rodziców. Śni, że jest bite, albo że jest chore i ma

bóle. Rodzice nie s

ą w stanie pomóc dziecku, choćby ono cierpiało niezmiernie, albowiem nikt nie może

wkroczy

ć w śniący umysł drugiej osoby. Gdyby dziecko potrafiło samo przebudzić się z tego snu, to i samo

uwolni

łoby się od cierpienia. Podobnie ktoś, kto w pełni zda sobie sprawę, że jego własny Umysł jest buddą,

natychmiast wyzwala si

ę z cierpień, wynikających z [nieznajomości prawa] bezustannej przemiany narodzin

i

śmierci. Gdyby Budda był w stanie temu zapobiec, to czy pozwoliłby choćby jednej odczuwającej istocie

wpa

ść do piekła? Bez samourzeczywistnienia nie można zrozumieć takich właśnie spraw.

ż to za mistrz, który w tej właśnie chwili oczyma widzi barwy, a uszami słyszy głosy, i który teraz

podnosi r

ęce oraz porusza stopami? Wiadomo, że są to funkcje naszego własnego umysłu, lecz nikt nie wie

dok

ładnie, na czym one polegają. Można twierdzić, że za tymi działaniami nie kryje się żadne rzeczywiste

istnienie i

że czynione są one spontanicznie. Można i odwrotnie utrzymywać, że są to właśnie czynności

jakiej

ś istoty, ale pozostaje ona niewidzialna. Jeśli potraktuje się to pytanie jako niezgłębione, to wszelkie

próby wymy

ślenia [odpowiedzi] ustana, człowiek zaś znajdzie się w takim położeniu, że nie będzie wiedział,

co robi

ć. W tym pomyślnym stanie pogłębiaj pragnienie poznania coraz bardziej, niezmordowanie, aż do

ko

ńca. Gdy głębokie zapytywanie przeniknie aż do samego dna, i kiedy następnie dno to zostanie gwałtownie

otwarte, wtedy nie b

ędzie już nawet cienia wątpliwości, że to właśnie twój Umysł jest budda, wszechświatem

Pustki. Nie b

ędzie żadnej troski o życie i żadnego niepokoju przed śmiercią, ani też żadnej prawdy, której

nale

żałoby poszukiwać.

We

śnie możesz zabłądzić i zgubić drogę do domu. Prosisz wtedy kogoś o wskazanie ci powrotnej

drogi lub te

ż modlisz się do Boga czy buddów o pomoc. Wciąż jednak nie możesz znaleźć domu. Gdy

zbudzisz si

ę ze stanu uśpienia, wówczas odkryjesz, że jesteś we własnym łóżku, i zdasz sobie sprawę

z tego,

że jedynym sposobem, w jaki mogłeś powrócić do domu, było po prostu przebudzenie się. One

w

łaśnie zwane jest "powrotem do początku" albo "odrodzeniem się w raju". Ów stopień wewnętrznego

urzeczywistnienia mo

żna osiągnąć po pewnym okresie ćwiczeń. W rzeczy samej wszyscy ludzie świeccy czy

mnisi, którzy znajduj

ą upodobanie w zazen i czynią wysiłek w praktyce, mogą dojść do takiego

urzeczywistnienia. Jednak nawet takie [cz

ęściowe] przebudzenie nie może dokonać się inaczej niż dzięki

praktyce zazen. Pope

łniłbyś poważny błąd, gdybyś przyjął, że osiągnąłeś prawdziwe oświecenie, za sprawą

którego nie ma ju

ż żadnej wątpliwości co do natury rzeczywistości. byłbyś wtedy podobny do człowieka, który

znalaz

łszy miedź, rezygnuje z poszukiwania złota.

Po takim urzeczywistnieniu zapytuj si

ę jeszcze bardziej intensywnie w następujący sposób: "Moje

cia

ło jest jak zjawa, jak piana na strumieniu. Mój umysł, który spogląda w siebie, jest bezkształtny, jak pusta

przestrze

ń. Jednak gdzieś we wnętrzu słyszane są dźwięki. Kto słucha?" Jeśli głęboko pochłonięty

zapytywaniem b

ędziesz to robił w taki właśnie sposób, nigdy nie ustając w wysiłkach, to twój racjonalny umysł

w ko

ńcu wyczerpie się, a na najgłębszym poziomie pozostanie już tylko samo zapytywanie. W końcu stracisz

świadomość swego własnego ciała. Podobnie jak wszystkie krople wody wyciekają z beczki, z której wybito

Page 1 of 2

28zapytywanie

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/28zapytywanie.html

background image

dno, tak i twoje dotychczasowe poj

ęcia i wyobrażenia znikną, a doskonałe oświecenie pojawi się niczym

kwiaty rozkwitaj

ące znienacka na uschniętym drzewie.

Dzi

ęki takiemu urzeczywistnieniu osiągniesz prawdziwe wyzwolenie. Lecz nawet w tym momencie

odrzu

ć powtórnie to, co zostało urzeczywistnione, powracając do podmiotu, który urzeczywistnia, to znaczy

do samego korzenia, i zdecydowanie pod

ążaj naprzód. Kiedy znikną czcze złudzenia, twoja Prawdziwa

Natura stanie si

ę jaśniejsza oraz bardziej przejrzysta, i będzie jak szlachetny kamień, który wskutek ciągłego

szlifowania nabiera blasku, a

ż w końcu oświetla cały wszechświat. Nie wątp w to! Jeśli nawet twoje pragnienie

b

ędzie zbyt słabe, aby doprowadzić cię do takiego stanu jeszcze w tym życiu, to niewątpliwie łatwiej

osi

ągniesz samourzeczywistnienie w następnym - pod warunkiem, że będziesz pochłonięty pytaniem

w momencie

śmierci. Łatwiej jest dziś zakończyć pracę, którą do połowy wykonało się wczoraj.

Nie powiniene

ś pogardzać myślami, które powstają podczas zazen, ani też cieszyć się nimi; szukaj

jedynie w

łasnego Umysłu, pierwotnego źródła tych myśli. Musisz zrozumieć, że wszystko, co widzisz swoimi

oczyma i co pojawia si

ę w twojej świadomości, jest złudzeniem o nietrwałej istocie. Nie powinieneś więc

obawia

ć się tych zjawisk ani się nimi zachwycać. Jeśli będziesz utrzymywać swój umysł pusty jak przestrzeń

i nieskalany tymi wszystkimi rzeczami, to nawet w godzinie

śmierci żaden zły duch nie będzie w stanie

wyrz

ądzić ci krzywdy. W czasie samego zazen zapomnij o tych wskazówkach. Musisz jedynie stać się

pytaniem: "Czym jest ten umys

ł?", lub: "Co jest tym, co słyszy te dźwięki?" Gdy urzeczywistnisz ten Umysł,

wtedy zrozumiesz,

że jest on pierwotnym źródłem wszystkich buddów i wszelkich odczuwających istot.

Bodhisattwa Kannon [Awalokite

śwara] został tak właśnie nazwany, ponieważ osiągnął oświecenie przez

spostrze

żenie [to jest uchwycenie źródła] dźwięków świata wokół siebie.

Nigdy, podczas pracy czy odpoczynku, nie zaprzestawaj prób u

świadomienia sobie, kto jest tym,

który s

łucha. Nawet wtedy , gdy twoje zapytywanie stanie się nieświadome, nie znajdziesz tego, który słyszy,

i wszystkie twoje wysi

łki do niczego nie doprowadzą. A jednak dźwięki mogą być słyszane, więc pytaj się

jeszcze bardziej dog

łębnie. W końcu zniknie ostatni ślad świadomości siebie i poczujesz się jak bezchmurne

niebo. Wewn

ątrz siebie nie znajdziesz żadnego "ja" ani nie odkryjesz nikogo, kto słyszy. Ten Umysł będzie

jak pustka, jednak

że nie będzie w nim takiego miejsca, które można by nazwać pustym. Ten stan często

mylony jest z urzeczywistnieniem Prawdziwej Natury. Dalej wi

ęc pytaj siebie jeszcze bardziej intensywnie:

"Kim jest wi

ęc ten, który słyszy?" Jeśli będziesz wciąż zagłębiał się w owo pytanie, zapominając o wszystkim

innym, to zniknie nawet poczucie pustki; nie b

ędziesz świadomy niczego - zapanuje całkowita ciemność.

Zendzi Bassui

Page 2 of 2

28zapytywanie

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/28zapytywanie.html

background image

33 WIARA I W

ĄTPIENIE

Pytanie: Jak mo

żemy wzmocnić naszą wiarę by lepiej praktykować?

Rosi Sama: Wiara jest podstawow

ą i bardzo ważną sprawą w życiu. Wzmocnienie wiary

jest praktycznie zawsze jednoznaczne z poprawieniem praktyki. W przypadku wiary
niezb

ędne jest sprawdzenie w czym ją pokładamy. Jest takie przysłowie: "Wiara w głowę

w

ędzonej sardynki ma moc wypędzania złych duchów". Pokładamy wiarę w takich

rzeczach jak pieni

ądze, sława myśli, ideologie, emocje i uczucia. Po to by praktykować

lepiej musimy wierzy

ć we właściwy sposób. Co jest tym właściwym sposobem? Wiara w to

co mówi nam Budda i Patriarchowie. Uwierzenie w to ca

łym sercem i pilna praktyka.

Nawi

ązując do pytania, miejcie mocną wiarę w siebie i fakt, że wasze życie jest samo w

sobie Natur

ą Buddy. Taka wiara i praktyka w zgodzie z tym, co mówi Budda i Patriarchowie

prowadzi do lepszej praktyki i umacnia nasz

ą wiarę.

Rosi Hakuju Taizan Maezumi

Page 1 of 1

33wiara

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/33wiara.html

background image

TRADYCJA I KANON, A INWENCJA I NOWATORSTWO -

twórczo

ść religijna i inspirowana religią.

JAPO

ŃSKA TRADYCJA BUDDYZMU ZEN I SZTUKA Z NIĄ ZWIĄZANA.


Jest w Polsce wiele wspania

łych przykładów wpływu orientu na naszą kulturę i

sztuk

ę. Nie będę jednak zajmował się ani gloryfikacją tych wpływów, ani polskiej

orientalistyki. Jako buddyjski duchowny i artysta plastyk zechc

ę podzielić się częścią mojej

ci

ągle jeszcze skromnej wiedzy i doświadczeniami z pracy i poszukiwań, oraz zwrócić

uwag

ę na kilka problemów jakie stwarza nasza polska rzeczywistość w punktach

styczno

ści z orientem. Skupię się głównie na japońskiej tradycji buddyzmu zen i sztuce z

ni

ą związanej, gdyż jest mi ona najbliższa. Z konieczności niektóre dziedziny potraktuję

pobie

żnie. Jako nurt wiodący wybrałem proporcję tradycji i kanonu do inwencji i

nowatorstwa oczywi

ście w dziedzinie sztuki religijnej, a marginesowo w samej duchowej

praktyce. Na wst

ępie pozwolę sobie na wprowadzenie dotyczące samej tradycji religijnej.

Nie b

ędzie to jedyne wprowadzenie dotyczące buddyzmu zen w niniejszej książce, ale jako

duchowny czuj

ę się w obowiązku, by to uczynić.

Zacz

ęło się to dwa i pół tysiąca lat temu w Indiach. Książę Siddhartha przepełniony

pytaniami i nie znalaz

łszy odpowiedzi w swym otoczeniu porzucił zaszczyty i zacisze

pa

łacu i wstąpił na ścieżkę ascezy. Po latach wyrzeczeń i najsurowszych praktyk, zmienił

swe podej

ście do duchowego treningu wybierając drogę środka, pomiędzy umartwieniem a

pob

łażaniem sobie. Przebudzenie które stało się jego udziałem wyzwoliło niebywałą

energi

ę otwierając ciała i umysły tysięcy ludzi. Poprzez wieki nauka ta zbierając

do

świadczenia pokoleń przekazywana była dalej. Z nauczyciela na ucznia, twarzą w twarz.

Kolejne kroki buddyzmu dokona

ły się zmieniając nieco zewnętrzne formy i przystosowując

si

ę do różnych kultur i różnych ludzi.

Jednym z kierunków ekspansji by

ły Chiny. W sąsiedztwie taoizmu jedną z form jaką

przyj

ął tu buddyzm był Czan. Linia czan i zen powstała w ramach tradycji buddyzmu

Mahajana, cho

ć nauki te przekraczają główne założenia Wielkiego Wozu. Przez

patriarchów Indii i Chin Czan nabiera jedynej w swoim rodzaju formy. Przeniesiony z Chin
do Japonii rozwija si

ę w wielu szkołach, przy czym główne z nich to: zen Soto -

przeniesiony przez Zendzi Dogena (1200 - 1253) w roku 1227 i usystematyzowany przez
Zendzi Keidzana (1268 - 1325) w trzy pokolenia pó

źniej (główne klasztory to Eiheidzi i

Sodzidzi), zen Rindzai - pochodz

ący od Lin-Czi (jap. Rindzai), a przeniesiony z Chin przez

Eisai w 1191 (z klasztorami Engakudzi, Rjutakudzi, Kogakudzi...), zen Obaku wprowadzony
do Japonii przez Ingena w 1654 (g

łówna świątynia to Mampukudzi).

"Jest to tradycja religijna posiadaj

ąca jedyny w swoim rodzaju trening ciała-

umys

łu...". U podstaw leżą nauki Buddy. Cztery szlachetne prawdy, sześć paramit,

o

śmioraka ścieżka, trzy schronienia, trzy czyste przykazania, dziesięć wskazań, cztery

ślubowania bodhisatwy to terminy jakie polecałbym do przestudiowania dla wnikliwego
czytelnika. Formalna praktyka odbywa si

ę pod przewodnictwem nauczyciela zwanego Rosi

lub Sensei. Kto

ś taki posiada, a przynajmniej powinien posiadać pełen przekaz nauki

(Dharmy), co oznacza

że w pełni ukończył formalny trening ze swoim nauczycielem.

Przekaz Dharmy ma ró

żne nazwy w różnych liniach (siho, inka, inka siomei), "przyznawany

jest, gdy dojrza

łość ucznia dorównuje fundamentalnie dojrzałości nauczyciela", a jest

Page 1 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

akceptacj

ą i autoryzacją ucznia dokonaną przez nauczyciela.

"Sercem treningu zen jest zazen", co g

łównie dotyczy siedzącej medytacji w

okre

ślonej postawie. Ciało jest wyprostowane, oczy półotwarte, ważna jest przytomność

umys

łu i uważność. Istnieje kilka rodzajów ułożenia nóg, a okresy nieruchomego siedzenia

przeplatane s

ą chodzeniem kinhin (zezen w ruchu). Ze względu na procesy psychiczne

istnieje najprostszy podzia

ł zazen: sikan-tadza - po prostu siedzenie z otwarciem i

zaufaniem i

ż każdy z nas jest całkowity i doskonały taki jaki jest, innymi słowy jest Buddą

(g

ł. zen soto), oraz praktyka z koanem - problemem wyznaczonym przez nauczyciela lub

naturalnie wybranym przez ucznia, który wraz z praktyk

ą niesie realizację Umysłu Buddy, a

co za tym idzie ró

żnych aspektów mądrości i otwarcia (gł. zen rindzai). W treningu koanów

problemy zadane przez mistrza, to nic innego jak sytuacje z naszego codziennego

życia, a

zmaganie si

ę z głębokim wątpieniem prowadzi do urzeczywistnienia prawdziwej natury

ka

żdego. Trening zen dotyczy wszelkich aspektów naszego istnienia, a zazen nie

ogranicza si

ę jedynie do siedzenia na macie! Rozciąga się na wszelkie aktywności naszego

życia. Mówi się tu również o wyzwoleniu od cierpienia, czy wyzwoleniu z koła narodzin i
śmierci. Zawsze chodzi o żywe doświadczenie, a nie o filozofię. Celowo zakamuflowane,
cho

ć tak naprawdę bezpośrednie i proste koany wprowadzają osoby bez urzeczywistnienia

i m

ądrości jedynie w większe wątpienie, dopóki przez żywe doświadczenie nie otworzą się

one na zrozumienie. W rzeczywisto

ści rozwiązania koanów są tak proste, że dyskursywny

intelekt jest zbyt skomplikowany, by móg

ł je "wymyślić". "Musisz stać się tak prosty jak

dziecko, a koan stanie si

ę oczywisty i pojawi się zrozumienie". Właśnie zrozumienie czy

urzeczywistnienie (kensio, dai-kensio lub satori) jest kulminacj

ą, choć nie zakończeniem

praktyki zen. Nie ka

żda realizacja, czy inaczej: właściwa odpowiedź na koan, to satori.

"Mo

żna odpowiedzieć na wiele koanów i praktykować zen wiele lat, ciągle nie mając

g

łębokiego urzeczywistnienia dai-kensio, zwanego wielką śmiercią i wielkim odrodzeniem".

Sam Bodhidharma, pierwszy chi

ński patriarcha zen (czan), wyraził się na temat

treningu zen w sposób nast

ępujący:

"Unikalny przekaz poza tekstami,

Niezale

żny od słów, czy liter.

Bezpo

średnie wglądanie w ludzki umysł.

Urzeczywistnienie swojej Prawdziwej Natury

I stanie si

ę Buddą."

Buddyzm zen jest na tyle uniwersalny,

że możliwe jest nawet odrzucenie

buddyzmu, co nie wyklucza praktykowania zazen. Oczywi

ście możemy praktykować z wielu

pobudek: dla redukcji stresu, poprawy zdrowia i kondycji psychicznej, poprawienia
koncentracji, czy efektywno

ści pracy i nauki. W ramach treningu sztuk walki, kultywując

energi

ę dzioriki, panoramiczne ,całościowe postrzeganie, błyskawiczność reakcji (przed

my

śleniem) i inne elementy wypływające z zazen, możemy uczynić ten trening bardziej

efektywnym. Kiedy aspiracje nieco dojrzewaj

ą zen staje się drogą do wyzwolenia, ścieżką

ku o

świeceniu. Jeśli oświecenie staje się faktem, nasze zazen staje się bezpośrednim

wyrazem tego urzeczywistnienia. Innymi s

łowy najpierw czynimy zazen aby stać się

buddami, pó

źniej dlatego, że jesteśmy buddami czynimy zazen.

Jak wida

ć zazen jest zarówno dla gospodyni domowej, profesora uniwersytetu i

adepta sztuk walki, niezale

żnie od wieku, wykształcenia czy aspiracji. Jednak aby wytrwać i

osi

ągnąć głęboką duchową realizację potrzeba wielkiej cierpliwości i wielu lat ogromnego

Page 2 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

wysi

łku. Tak więc nie dość, że trudno zetknąć się z autentycznym treningiem zen, niewielu

zdo

ła wejść głębiej i wytrwać, a tylko wyjątkowo pojawia się prawdziwy mistrz buddyzmu

zen.

Cho

ć wiele ze sportów walki i sztuk walki umieszcza u swoich źródeł czcigodnego

Bodhidharm

ę czy Zendzi Eisai, jakże rzadko wspomina się tam o zasadniczej treści ich

życia. Niestety coraz powszechniej fizyczny czy psycho-fizyczny trening pozbawiony jest
duchowego rdzenia? Od wieków buddyzm, a szczególnie buddyzm zen stanowi

ł etyczną i

duchow

ą bazę, pień na którym jak gałęzie pojawiały się różnorodne sztuki. Już w Indiach, a

szczególnie w Chinach, Japonii Korei... w

ścisłym związku z praktyką buddyzmu zen

powsta

ły i rozwijały się: ciano-ju, ikebana, no, bonzai ... kjudo, kendo i wiele innych sztuk.

Zawsze u podstaw le

żało głębokie duchowe doświadczenie i duchowa praktyka wynikająca

z przekazywanych od wieków twarz

ą w twarz żywych nauk Buddy i jego spadkobierców.

Niestety, jak

że często odcięte od tego drzewa gałęzie choć potrafią nawet kolorowo

zakwitn

ąć usychają zanim wydadzą dojrzałe owoce. Znane jest określenie: "Nie istnieje

Budo bez zen". Sztuka walki bez g

łębokiego duchowego treningu przestaje być sztuką, czy

drog

ą (jap. do), a staje się sportem, nauką samoobrony, zdrowotną gimnastyką, lub co

gorsza niebezpieczn

ą bronią. Nie pomogą ukłony, flagi, turnieje, ani nawet kilka minut

medytacji. Wszystko to nie jest w stanie zast

ąpić żywej praktyki zen i kontaktu z

autentycznym mistrzem. Mam przyjació

ł którzy będąc nauczycielami sztuk walki ciągle

kontynuuj

ą trening zen z mistrzem. Mając np. 5 dan w karate do dosinkan i tytuł

nauczyciela hansi, a ci

ągle będąc w stanie skłonić głowę i przyjąć pouczenia swego mistrza

zen, albo nauczaj

ąc od trzydziestu lat kendo jako sensei, prosić o naukę swego mistrza

zen, czy

ż nie jest to godne szacunku? Wielu praktykujących zen z różnych powodów

ćwiczy tai czi, karate, kendo, czi kung, taekwondo, bagua, sinki czy inne style. Być może
jedn

ą z przyczyn jest potrzeba ruchu po wielu godzinach siedzącego zazen, w końcu sam

Bodhidharma wprowadzi

ł podobno taki trening w klasztorze na górze Tien Tung Szan.

Oczywi

ście większość z takich osób pragnąc poważnie praktykować prosi mistrzów sztuk

walki o pouczenia, lub po prostu ucz

ęszcza na regularne treningi. Byłoby dobrze, gdyby

osoby

ćwiczące sztuki walki a zainteresowane zen również udały się do kompetentnych

osób.

Dobrze jest u

świadomić sobie, że literatura nie wystarczy do rozpoczęcia żywego

treningu. Je

śli już przeczytaliśmy jakieś książki ważne jest wprowadzenie dokonane przez

kompetentn

ą osobę, najlepiej mistrza zen. Indywidualnie praktykować można nawet

codziennie, na pocz

ątku kilka czy kilkanaście minut, najlepiej o stałej porze i w

przygotowanym do tego celu miejscu. Wa

żna jest również praktyka w grupie. Możliwe są

d

łuższe praktyki, jedno lub kilkudniowe. W naszej linii mamy takie kilkudniowe zazen w

obecno

ści nauczyciela zwane sessin oraz trzymiesięczne okresy treningu zwane ango.

Podczas d

łuższych okresów praktyki plan dnia rozpoczyna się zwykle wcześnie rano (np.

4.00) i zawiera wiele elementów: ponad 10 godzin siedz

ącego zazen, osobiste rozmowy z

nauczycielem zwane dokusan, daisan, czy sandzen, mowy dharmy (teisio) wyg

łaszane

przez mistrza, prac

ę, śpiewy, posiłki i okresy odpoczynku. Do Polski przyjeżdżają

mistrzowie zarówno z Japonii, jak i krajów zachodnich. Zanim we

źmiemy udział w sessin

czy ango, z uwagi na pewne regu

ły (grupowej praktyki) i intensywność zazen wskazane jest

do

świadczenie (pewien okres grupowej i indywidualnej praktyki). Osoba o szczerych

aspiracjach w naturalny sposób pr

ędzej czy później dojrzewa do przyjęcia przewodnictwa

nauczyciela. Oczywi

ście w perspektywie są również możliwości wyjazdu do ośrodków,

świątyń, czy nawet bardzo surowych klasztorów w Japonii. Wymaga to jednak solidnego
przygotowania. Te najsurowsze klasztory przyjmuj

ą tylko mnichów i mniszki (solidnie

przygotowanych).

Nauczyciel, czy lepiej mistrz zen (Rosi, Sensei) to bezpo

średni spadkobierca

Nauki. Od czasów Buddy Siakjamuniego twarz

ą w twarz przekazywana jest Pieczęć

Page 3 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

Umys

łu Buddy. Nie poprzez książki czy osobiste przemyślenia, ale poprzez żywą praktykę i

bezpo

średni przekaz z Umysłu do Umysłu. Dodam, że mój mistrz Rosi Genpo po

dwudziestu latach nauczania da

ł pełny przekaz nauk tylko dwu osobom spośród swoich

uczniów które maj

ą tytuł Sensei (nie ma wśród nich Polaków). Ja sam pomimo

kilkudziesi

ęciu sessin, prawie dziesięciu trzymiesięcznych ango, 20 lat praktyki i wielu wizyt

w Japonii i innych krajach gdzie odbywa

ły się treningi, jestem jedynie kapłanem seniorem

(po siuso hossen), a nie mistrzem (Rosim), czy Sensei. Mistrz bywa lustrem odbijaj

ącym

nasze z

łudzenia, koncepcje, problemy. Przychodząc na osobistą rozmowę stajemy twarzą

w twarz z w

łasnymi lękami, pytaniami, uczuciami. Potrafi być ożywczą wodą, ale i ostrym

mieczem odcinaj

ącym złudzenia. Ważne, że jest człowiekiem z krwi i kości zdolnym

powiedzie

ć "nie" w odpowiedzi na nasze dywagacje, na najcudowniejsze "klejnoty" naszych

my

śli dopóki nie jest to żywe doświadczenie najwyższej próby. Jakże często spotkać

mo

żna ludzi, którzy powołując się na wewnętrznego mistrza określają sami siebie mianem

o

świeconych. Dlatego szukając nauczyciela warto wnikliwie przyjrzeć się nie tylko

otwarto

ści serca i umysłu, sile i dobroci, oraz zasadom moralnym, ale i dokładnie spytać o

lini

ę i autentyczność przekazu Dharmy. Dobry mistrz nie pozwoli na to by uczeń zatrzymał

si

ę w praktyce, czy wbił w dumę z jakichkolwiek osiągnięć.

Mam znajomych którzy praktykuj

ą zen i są bardzo znanymi psychoterapeutami.

Cz

ęsto słyszałem z ich ust, że zen pozwala im iść dalej w ich własnym rozwoju. W pewnej

mierze praktyka zen z nauczycielem bywa rodzajem psychoterapii, ale nie jest to jedyny jej
aspekt. By

ć może dla wielu osób z poważnymi problemami natury psychologicznej lepiej

by

łoby najpierw udać się do psychoterapeuty, zamiast próbować samemu rozwiązywać

wszystkie problemy poprzez praktyk

ę zen, szczególnie jeśli ktoś taki posiada sporadyczny

kontakt z nauczycielem zen, lub nie posiada go wcale. Je

śli ktoś już rozpoczął

psychoterapi

ę z pewnością nie polecałbym jej przerywać, co nie przekreśla możliwości

praktyki zen, najlepiej za zgod

ą psychoterapeuty.

Zen nie musi bezwzgl

ędnie obligować do zmiany światopoglądu. Potrafi pracować

ze wszystkimi rodzajami w

ątpienia i wykorzystywać je w praktyce, nie jest absolutnie

konieczne odrzucanie , czy wyrzekanie si

ę wiary, czy światopoglądu. Dowodem na to

niech b

ędą przekazy nauki japońskich mistrzów zen udzielone katolickim kapłanom. Ojciec

Wiligis Yeger, ojciec Lasalle, Rosi Jo an Rieck z któr

ą praktykowałem, jak godzą

katolicyzm i zen, skoro w swoich klasztorach czy o

środkach za zgodą kościoła uczą zen.

Dopiero gdy chcemy zosta

ć osobą wyświęconą powinniśmy nieco wnikliwiej zająć się tą

spraw

ą. Trudno jest oddzielić zen od buddyzmu, jednak niektórym udaje się to do pewnego

stopnia, tak wi

ęc również osoby z innych tradycji religijnych mogą korzystać z tej starej,

lecz ci

ągle niebywale żywotnej nauki. Jednak mimo wielu punktów stycznych i podobieństw

wola

łbym, aby rolnik wypowiadał się na temat uprawy roli, a piekarz na temat pieczenia

chleba, a nie odwrotnie. Wola

łbym, aby dialog między religiami polegał na wspólnej pracy

dla dobra ludzko

ści, a nie na wzajemnej krytyce, wyszukiwaniu podobieństw i różnic, czy na

wspó

łzawodnictwie. Nie uważam by sens miało nawet wzajemne kadzenie sobie. W

rozdziale tym nie znajdzie si

ę ani jedno słowo dotyczące innej doktryny religijnej.

Obawia

łbym się przez moją powierzchowność, czy błędne zrozumienie zarówno

porównywa

ć, jak i opisywać, aby nie wypaczyć zarówno litery którejkolwiek z doktryn, a tym

bardziej ich g

łębokiego sensu. Ubolewam nad tym, że stało się ostatnio bardzo częstym

opisywanie buddyzmu w tym równie

ż buddyzmu zen przez osoby całkowicie

niekompetentne w tej materii, w

łączając w to niestety nawet głowy kościoła. Opaczne

rozumienie i niekompetencja s

ą oczywiste dla prostego buddysty, czy religioznawcy. Nie

pomaga to na pewno w dialogu mi

ędzy religiami, oraz we współżyciu ludzi różnych wyznań.

Dodatkowo "wolno

ść słowa" daje nie tylko możliwości manipulacji odpowiednio silnym

grupom, ale daje mo

żliwości przypadkowym jednostkom na całkowitą dowolność

osobistych interpretacji i kszta

łtowanie powszechnych opinii w wypaczonej postaci.

Szczególnie je

śli jesteśmy praktykującymi buddystami, warto byłoby poradzić się swego

Page 4 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

nauczyciela, czy w ogóle, a je

śli tak, to o czym pisać, a jakie tematy pozostawić

do

świadczonym mistrzom. Od czasu dzieci kwiatów po ruchy new eage jesteśmy

świadkami zamieszania jakie tworzą pseudosympatycy. Nie przynosi to większej szkody
powa

żnie praktykującym, jednak dla wielu poszukujących stanowi ogromną przeszkodę.

Je

śli chodzi o formę, stroje, rytuały, zawsze gdy buddyzm "dawał kolejny krok"

adaptowa

ł się, ale i niósł coś z poprzedniej kultury. Zajmowało wiele pokoleń, by forma

uleg

ła zmianie. Aby nie odrzucić rzeczy istotnych, jak się to mówi "nie wylać dziecka z

k

ąpielą", zmian w tradycji buddyjskiej dokonuje się bardzo ostrożnie i czynią to raczej

nauczyciele. Zajmie to jeszcze troch

ę czasu zanim nasz polski zen będzie wyglądał

znacz

ąco inaczej w kwestii formy.

Bodhidharma (jap. Bodaidaruma) sp

ędził ze swoim nauczycielem Hannjatarą

(sanskr. Prad

żniatara) ponad 30 lat. Na łożu śmierci Hannjatara przekazał mu pieczęć

Dharmy i poleci

ł by wstrzymał się 60 lat i dopiero wtedy udał się do Chin by przekazać

nauk

ę. Mając ponad 100 lat udał się do Chin. Tam niedoceniony przez cesarza Wu opuścił

dwór i przez 9 lat praktykowa

ł w grocie twarzą do ściany. Kiedy odwiedził go Taiso Eka

(chi

ń. Huei Ko) przez długi czas ignorował przybysza. Po nocy spędzonej przez Eka stojąc

na

śniegu, Bodhidharma w kilku prostych zdaniach odmówił jego prośbom o naukę. Eka

praktykowa

ł już wtedy przez 30 lat, ale nie urzeczywistnił dotąd Prawdziwej Drogi. Aby dać

dowód swej szczero

ści i determinacji Eka odciął sobie lewą dłoń i złożył przed

Bodhidharm

ą. Dopiero wtedy otrzymał pouczenia i po głębokim urzeczywistnieniu został

nast

ępcą, drugim Chińskim patriarchą Czan. W obecnych upadłych czasach nie ma mowy

o takich po

święceniach, a szczere oddanie praktyce jest niezwykle rzadkie. Większość

szanowanych mistrzów wiedz

ąc jak trudna jest praktyka zen nigdy do niej nie zachęca, nie

jest to równie

ż moim celem.

Cho

ć generalnie buddyzm wydaje się być jedną z najbardziej liberalnych,

tolerancyjnych i plastycznych religii na

świecie, w obecnej epoce nie zawsze jest to zaletą.

"Zachodnia mentalno

ść" próbuje odcisnąć swoje piętno również tutaj. Pojawiają się próby

sterylizacji zen, wypreparowania jedynie kilku aspektów. Zen bez religii, czy wr

ęcz bez

śladów religijności uchodzi w wielu kręgach za jedynie prawdziwy zen. Czasami jest to coś
jeszcze gorszego. Próby podpisywania nazw

ą zen osobistych wystąpień na polu sztuki,

literatury, filozofii. Sztuka oporz

ądzania motocykla, zen performance, meble w stylu "zen",

s

ą już nawet perfumy zen. Piszą o zen przeróżne osoby, oceniając interpretując,

wypowiadaj

ąc się na temat praktyki, doktryny, sztuki. Czasami zajmując się sprawami

bardzo wa

żnymi i głębokimi nie posiadając żadnej autoryzacji buddyjskich nauczycieli.

Czasami pozostawiaj

ąc jedynie (od niedawna modne i u nas) smaczki o określonym

kolorycie, a odcinaj

ąc ciężką duchową i religijną pracę, oraz wiedzę i doświadczenie.

Mistrzowie zen s

ą najczęściej wymagający, ale nie są skąpi. Uczą jeśli są o to proszeni. Nie

chodzi tu o wy

łączność prawną do pisania o buddyźmie, ale o użyteczność, rzetelność i

kompetencje. Rozpaczliwe poszukiwania wspó

łczesnego człowieka doby kryzysu religii,

epoki pieni

ądza i ery ogromnej szybkości życia zwróciły się już jakiś czas temu w stronę

dalekiego wschodu. Przejawami tych poszukiwa

ń są również sporty walki (sporty, gdyż

wiele z nich trudno nazwa

ć sztuką), pisanie własnych haiku, malarstwo tuszem, spotkania

przy herbacie, domowe bonzai, japo

ńskie przydomowe ogródki, teoretyczne rozprawy

filozoficzno-religijne, spotkania, odczyty, wyk

łady, wystawy. Choć chciałbym wierzyć że u

podstaw le

ży szczere poszukiwanie prawdziwego zrozumienia, próby te jeśli są

pozbawione duchowego rdzenia to nic wi

ęcej jak egzotyczne hobby. Bez względu na to z

jak wielk

ą pompą są przedstawiane wyniki takiej pracy wyrosną stosownie do płytkości jej

korzeni. Dlatego tak mocno podkre

ślam niezbędność duchowego rdzenia. Jeśli

podpisujemy si

ę pod tekstem: sympatyk, początkujący, teoretyk, przeciwnik, uczeń...

czasem dodaj

ąc tytuł naukowy, lub "tekst niniejszy inspirowany był literaturą buddyzmu

zen", wtedy moim zdaniem wszystko jest w porz

ądku. Gorzej gdy autorytatywne

Page 5 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

wypowiedzi podpisane s

ą jedynie nazwiskiem i tytułem naukowym sugerując prawdziwość i

rzetelno

ść. Zmierzam w niniejszym wywodzie do tytułowego problemu proporcji tradycji i

nowatorstwa. Osobi

ście najbardziej cenię naukę i praktykę różnych sztuk w połączeniu z

żywą praktyką duchową, jednak nie mogę zabronić ani tworzenia, ani uczenia się bez
duchowo

ści nawet jeśli jest to z jakąkolwiek religią związane. Chodzi mi tu o choćby

przybli

żone rozgraniczenia. Co jest sztuką, czy twórczością inspirowaną daną tradycją

religijn

ą, a co religijną sztuką, czy autoryzowanym religijnym tekstem. Dochodzimy do

najwy

ższej instancji, kto miałby określać i dokonywać tego typu autoryzacji. Podkreślam

autoryzacji, a nie zabraniania, czy pozwalania, osobi

ście jestem przeciwnikiem cenzury.

Skoro zarejestrowane s

ą związki wyznaniowe niech ich przedstawiciele mają coś do

powiedzenia w dziedzinie ich w

łasnych wyznań. Niestety nie jest to jeszcze tradycją w

naszym kraju. Ani masmedia, ani nasi naukowcy nie lubi

ą zwracać się choćby o poradę w

tej dziedzinie. Ja sam do

świadczałem tego wielokrotnie. Oto kilka przykładów. Podczas

dnia kultury japo

ńskiej w Świdniku zaproszony przez organizatorów człowiek ponad dwie

godziny opowiada

ł o buddyźmie zen udzielając wskazówek jak praktykować, co jest istotne

w treningu. Okaza

ło się, że sam trochę praktykował w tradycji tybetańskiej wadżrajany nie

b

ędąc nawet w stanie podać linii nauczania, a z zen zetknął się przeczytawszy dwie książki

i b

ędąc na kilku spotkaniach w jednym z Warszawskich ośrodków zen. Nie muszę

dodawa

ć, że jego wykład był zlepkiem wymysłów mających niewiele wspólnego z

rzeczywisto

ścią. Kolejny przykład to nasza lokalna Lubelska telewizja. Kilka miesięcy temu

wyemitowano cykl programów dotycz

ących sztuki japońskiej w tym związanej z japońskim

buddyzmem zen. Filmy by

ły bardzo ciekawe, gorzej z tłumaczeniami. Pominę wiele

przekr

ęconych nazw, imion, czy nazwisk, wiedza tłumacza ograniczyła się jedynie do

znajomo

ści języka angielskiego. Zamiast malarstwa tuszem serwowano malarstwo

atramentowe, z drzeworytu zrobiono drewniany druk... niektóre b

łędy były wręcz zabawne.

Mój apel w postaci oficjalnego pisma po wyemitowaniu pierwszego odcinka pozosta

ł bez

echa. Inny przyk

ład to pismo młodzieżowe Machina i recenzje oraz oceny zamieszczane w

tym pi

śmie jak ostrzegają wydawcy na okładce - są subiektywni. Potrafią jednak

autorytatywnie stwierdzi

ć cytuję: "a o nauce buddy cicho". Książka polecana przez misję

buddyjsk

ą w Szczecinie i Poznaniu i uznana przez kilka ośrodków buddyzmu zen, oraz

przez kilku religioznawców jako posiadaj

ąca wyraźne buddyjskie przesłanie przez pana X,

który uzna

ł siebie za autorytet w dziedzinie buddyzmu zen została określona mianem

bezwarto

ściowej i nie mającej nic wspólnego z buddyzmem. Poprzestanę na tych trzech

przyk

ładach, chociaż nie są one jedyne. Jak podnieść świadomość naszego

spo

łeczeństwa, skoro nawet animatorzy kultury i sztuki wykazują tak całkowity brak

wra

żliwości. Cały ogromny rozdział poświęcić można byłoby niedouczeniu i ograniczoności

niektórych duchownych, czy osób

świeckich nawet na wysokich stanowiskach, zajmujących

si

ę informacją i problemami dotyczącymi innych wyznań. Schematyczne wrogie podejście

do inno

ści wyznaniowej, własne interpretacje i ocena na nich oparta, mylenie tradycji -

mimo ogromnej pracy innych duchownych w dialogu zbli

żenia między wyznaniami. Mimo

wielu spotka

ń w których sam uczestniczyłem, wspólnych wystaw malarstwa religijnego,

spotka

ń ekumenicznych, gdzie nie wchodzono sobie w kompetencje, a uściski dłoni

duchownych i wyznawców np. katolicyzmu, prawos

ławia i buddyzmu były szczere, ciepłe i

prawdziwe. Z pewno

ścią możemy wiele jeszcze zrobić na tym polu, choć zapisano już kilka

chlubnych kart. Pozostawmy jednak t

ą dziedzinę na inną sposobność.

Ja sam zaczyna

łem od sztuk walki i od plastyki, czy w ogóle od estetyki dalekiego

wschodu, g

łównie Japonii. Dość szybko zrozumiałem, że tek naprawdę zależy mi na

sprawach najg

łębszych i najistotniejszych jakie w ogóle są w życiu. Powierzchowność

ust

ąpiła miejsca głębokim duchowym poszukiwaniom, które trwają do dzisiaj. Choć bardzo

zmieni

ła się moja motywacja i nastawienie, sentyment do sztuki i estetyki japońskiej nie

znikn

ął. Uczyłem się tradycyjnego malarstwa religijnego u źródeł w tradycji tybetańskiej i

japo

ńskiej. Ciągle uczę się i pracuję w dziedzinie sztuk plastycznych. Dyplom z malarstwa i

rze

źby na uczelni wyższej nie zmienił kierunku mojej pracy w dziedzinie plastyki, niemal

Page 6 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

wy

łącznie związany jest on z moją praktyką buddyzmu zen. Dziedziny jakimi się zajmuję to

malarstwo, rze

źba, grafika, sztuka użytkowa, oraz projektowanie ogrodów. W każdej z tych

dziedzin obecna jest tradycja i kanon, jednak wielokrotnie eksperymentowa

łem próbując

zbudowa

ć most pomiędzy tradycją a współczesnym polskim czy zachodnim odbiorcą. Z

ubolewaniem przyznaj

ę, iż moim zdaniem większość z moich dotychczasowych prób to

pora

żki!

Zacznijmy od malarstwa. Kanon i inwencja w religijnym malarstwie, szalki wagi na
których spoczywaj

ą te jakości są w ciągłym ruchu nie tylko w mojej twórczości. Od wieków

kanon i inwencja wspó

łdziałają, bądź zmagają się o palmę pierwszeństwa w sztuce.

Równie

ż na dalekim wschodzie ich wzajemne proporcje wyglądają różnie. Weźmy różne

rodzaje malarstwa jakie znajdziemy w typowej

świątyni, czy klasztorze zen. Rozpocznijmy

od zdecydowanej przewagi kanonu. Mandala, forma medytacyjna o

ściśle określonych,

proporcjach, kolorach, opisie sylabicznym. Przyk

ład obecności tantry w przestrzeni

świątyni, czy klasztoru zen. Zarówno malowane zwoje jak układane mandale z
miniaturowych stup, dzwonków i dord

że są ściśle zkanonizowane, podobnie jak w tradycji

tybeta

ńskiej wadżrajany. Zwykle cztery bramy wejściowe, określone symbole i atrybuty,

proporcje postaci Buddów, Bodhisatwów, Stra

żników i Opiekunów Dharmy, kolory szat

cia

ła i przestrzeni mandali, wszystko to jest w danej linii od wieków niemal całkowicie

niezmienne. W szko

łach malarstwa religijnego znajdziemy tą obszerną ikonografię

przekazywan

ą z nauczyciela na ucznia. Dla porównania w tradycji tybetańskiej o tym jak

namalowana b

ędzie mandala, czy tanka decyduje dla jakiej linii praktyki jest wykonywana i

w jakiej szkole malarstwa. Osobi

ście malowałem tanki w szkole Karma Gadri, ucząc się u

lamy Gega mistrza malowania tanek. Lama malowa

ł tanki dla różnych szkół zarówno

Kadziupy, Ningmapy, Sakjapy i Gelugpy, otrzymuj

ąc szczegółowe wyjaśnienia od

zamawiaj

ących. Wymagało to od niego ogromnej wiedzy. Już w jednej szkole znajdziemy

setki form medytacyjnych i mandal. Ró

żnice w poszczególnych liniach nauk i szkołach

malowania s

ą czasami znaczne. Wszystko to dotyczy również postaci Buddów i

Bodhisatwów nie malowanych w formie mandal. Wszystko co u

żywane jest do religijnej

praktyki i bierze

źródło w tradycji w ogromnym procencie jest ściśle określone i niezmienne.

Jeszcze sanskryckie

źródła ikonograficzne podają ogromną ilość wiadomości, które choć

nieco zmodyfikowane przez ró

żne tradycje buddyzmu, linie i szkoły malarstwa religijnego

mog

ą ciągle być uznawane jako baza. Miejscami można prześledzić te zmiany w przeciągu

wieków i zale

żnie od kultur. Najprostszym przykładem może być choćby Awalokiteśwara.

Forma obecna we wszystkich liniach które swe

źródła wzięły z buddyźmie Mahajany. Choć

żnią się przedstawieniami, nikt nie ma wątpliwości iż jest to jedna główna forma. Mimo

zmiany z m

ęskiego Awalokiteśwary dawnych Indii w żeńską Kuan jin w Chinach,

Kuanseumbosal w Korei, Kannon, czy cz

ęściej Kandzeon w Japonii, a nawet wiele różnych

odmian Czenrezig w Tybecie (przyjmuj

ących nawet zupełnie inne nazwy) generalnie

uto

żsamiane jest to z jednym rodzajem energii i mądrości, z niewielkimi różnicami. Dla

przyk

ładu Gandavjuha z sutry Awatamsaki, (powszechnie używany w szkole Hua-jen, czy

Kegon) opisuje poszukiwania g

łębokiego oświecenia czynione przez młodzieńca Sudhanę.

Spotyka on ponad 50 'idealnych nauczycieli' Kalianamitrów. Jednym z nich jest
Awalokite

śwara którego odwiedza Sudhana na górze Potalaka. Możemy tu znaleźć

szczegu

łowy opis zarówno bodhisatwy jak i jego otoczenia. Na opisie tym stworzono

pierwsze wyobra

żenia tego bodhisatwy. Znajdziemy je zarówno w Chinach, Korei, jak i

Japonii. Pandaravasini, Kuan Jin wody i ksi

ężyca, Bjaku-e Kannon... Przy innych formach

żnice są znaczniejsze. Kopiowanie malowideł posiada w japońskim buddyźmie rangę

religijnej praktyki, niemal na równi z kopiowaniem sutr, czy siastr. Kolejno

ść i kształt

poci

ągnięć pędzla jest ściśle określona, a przede wszystkim istnieje określona procedura

tej praktyki. Praktyki oczyszczaj

ące, pokłony, śpiewy, recytacje i zazen nie są wcale mniej

istotne ni

ż same pociągnięcia pędzla. Ja sam traktuję malarstwo religijne jako praktykę

duchow

ą, a sam proces twórczy oparty na naukach pobieranych zarówno w Japonii jak i na

łnocy Indii u tybetańskich lamów wygląda u mnie następująco. 1) przygotowanie

Page 7 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

materia

łów 2) praktyki oczyszczające miejsce i materiały 3) ofiary i pokłony, oraz śpiewy 4)

przygotowanie podobrazia w po

łączeniu ze śpiewem mantr oczyszczających i zapisaniem

ca

łej powierzchni tymi mantrami, po kolejnym zamalowaniu warstwą gruntu piszę mantry do

okre

ślonej formy śpiewając je 5) nałożenie w milczeniu ostatniej warstwy gruntu 6) zazen 7)

rozrysowanie formy zgodnie z kanonem po

łączone ze śpiewem mantry do tej formy 8)

nak

ładanie kolorów rozpoczynając od tła kończąc na źrenicach oczu głównej formy 9)

ofiarowanie kadzid

ła, odnowienie przyjęcia trzech schronień i ceremonia otwarcia oczu.

Przy czym ta ostatnia wykonana jest tymczasowo w zast

ępstwie mistrza posiadającego

przekaz Dharmy. Zawsze przekazuj

ąc moje malowidło podkreślam, że powinno być otwarte

przez Mistrza lub Rinpocze stosownie do tradycji. Nie wszyscy mistrzowie malarstwa s

ą tak

rygorystyczni, ale nie b

ędąc mistrzem, a jedynie uczniem staram się maksymalnie

wykorzysta

ć proces twórczy. Podobnie postępuję w przypadku rzeźb. Oczywiście jeśli

chodzi o malarstwo tuszem które nie dotyczy konkretnych form ikonograficznych proces ten
wygl

ąda nieco inaczej. Nie występują tu śpiewy do określonej formy, ani nakładanie wielu

warstw gruntu, a ceremoni

ę otwarcia oczu zastępuje sygnowanie zwoju.

Malarstwo tuszem, to jedna z dziedzin sztuki o bardzo starym rodowodzie. Trudno
by

łoby zawęzić technikę tuszu jedynie do Chin, Japonii, Korei, czy innych buddyjskich

krajów, gdy

ż była ona szeroko używana również w innych częściach naszego globu, a

obecnie jest powszechna. Niestety moim zdaniem wspó

łczesne inspiracje ograniczają się

g

łównie do techniki i w porównaniu z okresami świetności tuszu zatraciły niemal

doszcz

ętnie duchowy charakter swoistego procesu twórczego. To właśnie znacznie różni

wspó

łczesny tusz np. od tradycyjnego sumi-e. Począwszy od procesu oczyszczenia,

przygotowania materia

łów, poprzez zazen, postawę ciała przy malowaniu, sposób

trzymania p

ędzla, do stanu umysłu w każdej chwili - w tej jednej chwili tworzenia.

"Zachodnie" podej

ście, czasem ograniczające się jedynie do naśladownictwa formy jest jak

wida

ć zupełnie inne. Podobnie jak w przypadku wielu sportów walki czy poezji, tak i sztuki

plastyczne których wytwory s

ą często pod względem estetycznym doskonalsze od

orygina

łów wielokrotnie zatraciły duchowy rdzeń. Z tego powodu nie są duchową praktyką,

co wi

ęcej nie spełniają roli inspiracji do innych rodzajów duchowej praktyki, a nie ma nawet

mowy o prowokowaniu otwarcia Oka Umys

łu, czy przelaniu na papier harmonii czyjejś

duchowej realizacji. Istnieje w buddyzmie zen zarówno aspekt religijny jak i aspekty
religijno

ści pozbawione. Nawet malarstwo tuszem można traktować w różny sposób.

Kopiowanie malowide

ł postaci bodhisatwów, czy kaligraficzne kopiowanie sutr ma

charakter bardziej religijny ni

ż malowanie zimorodka na gałęzi. Jednakże w głębokim

sensie je

śli proces twórczy dokonywany jest z otwartym Umysłem w całkowitej Jedności,

fundamentalnie natura obu jest to

żsama. Oczywiście nie bez znaczenia jest czy kopiujemy

sutr

ę, tekst jakiegoś mistrza, czy potok przekleństw. Tutaj chciałbym nawiązać do sztuki

wspó

łczesnej. Rodzajem mody wśród współczesnych artystów stało się wyrażanie swojej

frustracji, l

ęku, rozdarcia wewnętrznego, bólu istnienia. Wymiotowanie na płótno jest

powszechne i w

śród krytyków i posłusznej krytykom widowni uchodzi za sztukę przez duże

"S". Có

ż, dla mnie nie jest wcale sztuką pokazanie paranoi i szaleństwa. Ludzie wrażliwi i

tak j

ą widzą, a ci o słabej wrażliwości i tak niewiele skorzystają. Jest tu podobnie jak z

przemoc

ą w masmediach. Bardzo niebezpieczne jest pompowanie innych szaleństwem,

swoiste mno

żenie go bez pokazywania alternatywy. Nie mówiąc nic o drodze wyjścia,

be

łkot i frustracja rzadko inspiruje osobę już i tak skrajnie sfrustrowaną do szukania

g

łębszego sensu. Być może jako bunt przeciwko cukierkowości, słodyczy, elegancji,

sztuczno

ści części sztuki minionych stuleci, czy wręcz tysiącleci, tak wiele prądów w sztuce

rozkochanych jest w rozdarciu wewn

ętrznym. Mają je u podstawy i niemal w każdym

momencie procesu twórczego. Nasuwa mi to skojarzenie z naukowcem który wynalaz

ł

nowego wirusa i za wszelk

ą cenę chce by ujrzał on światło dzienne. Kiedy wirus opuszcza

laboratorium jeste

śmy świadkami epidemii. Powstają tysiące nowych mutacji niosących

zniszczenie i

śmierć. Czyżbyśmy tak powszechnie zatracili zdolność dzielenia się

harmoni

ą, spokojem i duchową mądrością? Prawosławna ikona, tybetańska tanka czy

Page 8 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

mandala, jantra, japo

ński tusz... (ten ostatni będący chyba najbardziej otwarty i

niekoniecznie zwi

ązany z religijnym aspektem sztuki) - czyż nie wnoszą niezaprzeczalnych

warto

ści? Czyż sztuka nie może być wyrazem spokoju i harmonii, miłości i otwartości jaka

wyp

ływa z nas i z naszej duchowej praktyki? Akceptując, to jacy jesteśmy z całym naszym

pomieszaniem i szale

ństwem , ale i z całym pięknem i harmonią, nie wstydźmy się ani

czerni, ani bieli, ani

żadnego z kolorów. Nie wstydźmy się również zwyczajnej szarości.

Daleki jestem od ca

łkowitego potępiania wątpienia. Może być ono drogocennym

nawozem.

Żaden z kwiatów buddyzmu nie rozkwitłby bez niego. Nie byłoby samego Buddy

Siakjamuniego i

żadnego z Patriarchów, czy mistrzów zen. Wątpienie jest nieodłącznym

towarzyszem praktyki duchowej i samego

życia. Zazen tworzy bazę, platformę spokoju,

otwarto

ści i siły, aby kolejne pokłady wątpienia mogły się ujawniać. Taki rodzaj pracy

przynosi realizacj

ę tego co stoi u podstaw wątpienia, lęku... prowadzi w rezultacie do

urzeczywistnienia naszej Prawdziwej Natury. Samo malarstwo tuszem autorstwa
znamienitych mistrzów zen tak jak koany prowokuje powstanie tego w

ątpienia. Nie jest to

jednak jedynie bezmy

ślne wprowadzanie chaosu, w perspektywie leży duchowy wgląd,

duchowy rozwój. Jaki jest wi

ęc kierunek, jaka jest alternatywa dla chaosu, jaki sposób

wykorzystania w

ątpienia proponuje sama praktyka zen? Przedstawię teraz coś bardzo

istotnego i szanowanego w wielu liniach buddyzmu zen. "Mu" Dziosiu to bardzo wa

żny

koan. Bardzo wiele osób w

łaśnie od niego rozpoczyna trening koanów, pozwolę więc sobie

przedstawi

ć go nieco dokładniej. Mnich spytał Dziosiu: "Czy pies ma naturę Buddy? Dziosiu

odpowiedzia

ł - "Mu". Komentarz Mumona: "Aby osiągnąć mistrzostwo w zen, musisz

przej

ść przez barierę wzniesioną przez Patriarchów. By osiąnąć tę subtelną realizację,

musisz ca

łkowicie odciąć dyskursywne myślenie. Jeśli nie przejdziesz bariery i nie

odetniesz tego rodzaju my

ślenia, będziesz jak zjawa czepiająca się drzew i traw. Teraz

chc

ę spytać cię, czym jest ta bariera patriarchów? Czym jest to słowo "Mu"? To frontowa

brama zen. Je

śli ją przejdziesz, to nie tylko zobaczysz Dziosiu twarzą w twarz, ale również

b

ędziesz podążać ręka w rękę ze wszystkimi patriarchami, widząc tymi samymi oczyma,

s

łysząc tymi samymi uszami(...). Wysil całe swoje ciało z 360 kośćmi i 84 000 porów skóry,

skupiaj

ąc wszystko w tym jednym wątpieniu: Czym jest "Mu"? (...). Kiedy to urzeczywistnisz

sam, b

ędzie tak, jakbyś uchwycił miecz generała K'an. Kiedy spotkasz Buddę, zabijesz go

(...)B

ędziesz szedł ręka w rękę ze wszystkimi Patriarchami,(...) zobaczysz tymi samymi

oczyma us

łyszysz tymi samymi uszami co oni. Na granicy życia i śmierci doświadczysz

prawdziwej wolno

ści". Jak pisze Rosi Korju: "cała istota pracy z tym koanem może być

podsumowana w nast

ępujący sposób - od rana do wieczora stajesz się całkowicie 'Mu'.

Nawet w marzeniach sennych jeste

ś z 'Mu' i 'Mu' staje się tobą. Koan ten jest tak cudowny

ze wzgl

ędu na swoją prostotę. Żadne dyskursywne myślenie nie jest w stanie przylgnąć do

'Mu'. Z wyj

ątkową skutecznością rozłupuje intelektualne zasklepienie umysłu, otwierając na

bezpo

średnie doświadczenie Rzeczywistości", dlatego wszelkie wyjaśnienia są zbędne, a

nic nie zast

ąpi żywej praktyki z koanem w bezpośrednim kontakcie z nauczycielem.

Równie

ż komentarz pozostawię mistrzom.

Czy jest to harmonia duchowej realizacji, czy w

ątpienie przebijające zasłony

prostota i szczero

ść wynikająca z tego rodzaju sztuki jest oczywista. Nie ma tu nic na

pokaz, nic co mo

żna kupić za pieniądze. Nie chodzi tu o ład jako opozycję chaosu. Nie jest

to t

ępe naśladownictwo, ani oryginalność i indywidualizm za wszelką cenę. Religijne dzieła

mimo kanonu ikonograficznego mog

ą posiadać jedyny w swoim rodzaju niepowtarzalny

klimat jaki konkretny artysta potrafi we

ń tchnąć. Wielu mistrzów zen było również artystami.

Ich twórczo

ść potrafiła być jeszcze jednym środkiem nauczania, upaja otwierającym na

rozumienie nauk buddyzmu. Hakuin u

żywał swego pędzla na równi ze swoim kijem, czy

s

łowami. Zastępy mistrzów używało poezji w przekazywaniu Dharmy. Twórczość taka

wynika z duchowej praktyki i z duchowego urzeczywistnienia. Wiele malowide

ł Hakuina to

ilustracje do koanów, a setki haiku s

ą same koanami najwyższej próby. Zarówno w

Chinach, jak i w Japonii by

ło niemal tradycją, otrzymywanie od mistrzów pouczeń w tej

Page 9 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

formie. Szczególnie je

śli ktoś podróżował wiele dni by zobaczyć się ze swoim nauczycielem

i otrzymywa

ł zwój z malowidłem i wierszem, po powrocie wieszając zwój na ścianie miał

inspiracj

ę do praktyki na wiele dni, a czasem wręcz lat.

Bardzo cz

ęsto zapominamy, że choćby urządzenie naszego mieszkania, czy pokoju

ma wp

ływ na nasze życie, również na praktykę duchową. Nie tylko klasztor, czy świątynia

urz

ądzona jest tak by wspierać, pomagać w duchowym treningu. Mieszkanie świeckiej

osoby mo

że posiadać również wiele takich cech. Ważne jest nie tylko to co powiesimy na

ścianach i w jakim miejscu, ale i jak to traktujemy. Czy ma to swoje miejsce w naszym
codziennym funkcjonowaniu. W treningu klasztornym ka

żdy aspekt treningu ma swojego

opiekuna. Dla przyk

ładu nawet kąpiel posiada aspekt duchowy i religijny. W pomieszczeniu

do ofuro, czy kaijoku jest o

łtarz bodhisatwy który osiągnął oświecenie w kąpieli, Basara

Bosatsu. Wchodz

ąc do pomieszczenia ofiarowujemy kadzidło i kłaniamy się, a ołtarz

Bodhisatwy Basara przypomina nam o uwa

żności nawet podczas kąpieli. Nie ma przerw w

duchowej praktyce. K

ąpiel, odpoczynek, praca fizyczna, zazen, śpiewy, czy studiowanie

sutr wszystko jest w równej mierze praktyk

ą. Wszystkie religijne aspekty są pomocą w tej

materii. Wielu polaków ograniczaj

ących swoją praktykę do piątej paramity (dhjana

paramity), do zazen dziwi si

ę, że tak szybko tracą zapał, że nie mają wytrwałości, że

praktyka nie wytrzymuje pod naporem

życia. Człowiek potrzebuje zróżnicowanego

po

żywienia również w dziedzinie ducha. Nawet mnich z najmocniejszej linii nie wytrwa

d

ługo jedząc tylko rzodkiewkę. Dlatego właśnie buddyzm rozwinął tak szeroki wachlarz

środków wspierających. Działa to na nas wszystkich na wielu poziomach stosownie do
naszej otwarto

ści i dojrzałości. Symbole mają swoje określone funkcje. Choć można je

wydoby

ć, wyrwać z kontekstu i opisywać w uczonych rozprawach, ich miejsce jest w

dzia

łaniu.

Symbole. Ka

żda z kultur naszej ziemi obfituje w niezliczoną ilość symboli. Walczono

i umierano w ich imieniu. Przekazywano przy ich u

życiu ukryte prawdy, wzbudzano

duchowe do

świadczenia, otwierano różne poziomy świadomości. Sprzedawano i niszczono

je, szargano i wypaczano ich znaczenie. Symbole wiary, dojrza

łości, rozkwitu, ale także

upadku i destrukcji. Jak

że często stawały się i stają pustymi frazesami, formułami bez

znaczenia. Jak

że często są to tylko "pobielane groby", mamiące malowanki bez związku z

ludzkim

życiem i obecną chwilą. Jak wykorzystać symbol jako precyzyjne narzędzie, ale nie

zatrzyma

ć się, nie zamknąć w nim? Jak przekroczyć symbole i dotrzeć do ich sedna?

Od

łóżmy na inną pracę archetypiczny i ponadkulturowy charakter symboli. Spytajmy raczej,

jak bardzo zgodnie potrafi

ą symbole współistnieć, łączyć się i modyfikować stosownie do

warunków? Jak wykorzysta

ć symbole w każdej z dziedzin życia? Pokażę to na przykładzie

japo

ńskiego ogrodu zen. Zobaczymy tu również jak na przestrzeni wieków z tradycji

wy

łania się, nieprzerwanie kształtuje i zmienia żywy twór. Drzewa, krzewy, woda, skały i

cz

łowiek, żyjący, pracujący i zmieniający się. Przechodzący przez bramę "tu i teraz" do

ogrodu o

świecenia w tej jednej chwili która jest naszym życiem.

Aby rzuci

ć nieco światła na sytuację i elementy jakie wpłynęły na powstawanie

ogrodów japo

ńskiego zen, zacznijmy od wyspiarskiego położenia tego kraju. Okresowa

ca

łkowita izolacja, oraz znaczne ograniczenia wpływu okolicznych kultur stworzyły jedyny w

swoim rodzaju klimat dla rozwoju japo

ńskiej kultury. Oczywiście najsilniejszy wpływ

zewn

ętrzny miały tu Chiny. Czasami nieco oddechu tego giganta przekazywały kraje

o

ścienne, głównie Korea.

Co do samej Japonii, zanim dotar

ł tu buddyzm religią panującą był zbiór wierzeń

dzisiaj nazywany sinto. Cze

ść jaką otaczano zjawiska natury, oraz kult przodków z

pewno

ścią miał wpływ również na ścieżki rozwoju i ekspresję buddyzmu zen. Tak więc w

sinto kultem otaczano np. gór

ę Fudzi jako wyjątkowy i niepowtarzalny element natury.

Bardzo stare drzewo,

źródełko, wodospad, skała, czy jeziorko o wyjątkowym kształcie

Page 10 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

wszystkie one zamieszkiwane by

ły przez duchy opiekuńcze, demony, bądź duchy

przodków. Zwracano si

ę do nich z prośbami o dobre zdrowie, szczęśliwe i długie życie.

Szczególny kszta

łt czy właściwości obiektu kreowały specyficzną symbolikę wiążącą go z

kultem. Kiedy obiekt zosta

ł uznany za przedmiot czci, bezzwłocznie obszar na którym się

znajdowa

ł otaczano pierścieniem z kamieni lub lin. Obszar który od tego momentu był już

"czystym", czy u

święconym mógł mierzyć od kilku metrów kwadratowych do wielu

hektarów. Od chwili u

święcenia jedynie kapłani sinto, bądź władcy mogli przekraczać

ograniczaj

ący pierścień. Oczyszczenie było istotnym elementem przy składaniu czci

zarówno dla kap

łanów i władców, jak i dla zwyczajnych ludzi. Głównym symbolem tego

oczyszczenia by

ła woda, dlatego starano się by była ona obecna zawsze w takich

miejscach kultu. Czasem by

ł to strumień z wodospadem, czasem kamienna misa do

p

łukania ust i mycia rąk. Jeśli chodzi o kult przodków to oprócz małych sanktuariów, czy

nagrobnych obelisków które dotyczy

ły konkretnych osób lub rodów jako symbol bardzo

cz

ęsto sądzono drzewo sasaki. Pierwszym określeniem ogrodu w tradycji japońskiej było

ni

ła, czyli "czyste" miejsce. W panteonie bóstw sintoistycznych centralne miejsce

zajmowa

ła bogini słońca Amaterasu-o-no-kami. Bardzo często centralne wzgórze skała czy

wodospad by

ły jej właśnie poświęcone. Aby uszanować kierunek obiegu słońca po niebie

poprzez zgodno

ść przepływu wody w ogrodowym potoku, jego "dające życie" źródło

znajdowa

ło się na wschodzie, a sadzawka "miejsce spoczynku" na zachodzie. To

oczywi

ście determinowało kształt ogrodu. Kolejnym elementem zaczerpniętym z sinto, który

mia

ł wpływ na ogrody buddyzmu zen było grupowanie miejsc lub obiektów czci

przyporz

ądkowując im jednocześnie odpowiednie symbole. Przy czym symbole dotyczyły

zarówno pojedynczych obiektów, jak i ich grup. Grupy te po

łączone ścieżkami i

strumieniem tworzy

ły całość, a dla wiernych stanowiły zamknięty ciąg. Oddzielanie miejsc

"czysto

ści" liną, pierścieniem z kamieni, a czasami nawet strumieniem zachęcało raczej do

ich kontemplacji ni

ż do wchodzenia na ich teren, co później znalazło swój oddźwięk w

ogrodach zen.

Kiedy pierwsze nauki buddyjskie zacz

ęły docierać do Japoni głównie przez Koreę

kolejna karta w projektowaniu ogrodów zosta

ła odsłonięta. Cała symbolika buddyjska

przekazana poprzez Chiny a oparta w swych

źródłach na ikonografii Indii znalazła swoje

miejsce w kraju kwitn

ącej wiśni. Główną sektą było dziodo-siu, albo inaczej czysta kraina

(Amidyzm). Odrodzenie w zachodnim raju Buddy Amidy poprzez proste powtarzanie jego
imienia znalaz

ło wielu zwolenników. W 618 r. powstał pierwszy z pośród znanych ogród

przyklasztorny zwi

ązany z linią dziodo. Koreański emigrant Rodzi-no-Takumi zaprojektował

centralnie ska

łę symbolizującą Górę Sumeru, która w buddyjskiej ikonografii podpiera

sklepienie niebieskie, gór

ę leżącą w centrum wszechświata. W projekcie znalazł się mostek

i pawilon widokowy. Kolejny ogród zaprojektowany zosta

ł w 620 roku przez Sogaro-Umako.

Znalaz

ła się w nim sadzawka z małą wysepką. Wyspy później zaczęły symbolizować różne

elementy buddyjskiej nauki, ale w tym przypadku mia

ł to być buddyjski raj pomiędzy

siedmioma morzami. Raj Amidy, Zachodni Raj, zacz

ął coraz częściej dominować w

aran

żacji ogrodów tego czasu. Wraz z typowymi symbolami łączonymi z Czystą Krainą (jak

równie

ż go nazywano), pojedyncze skały, czy ich grupy zaczęły również symbolizować

żnych Buddów, inaczej różne aspekty ludzkiej osobowości. Połączone było to z

kierunkami (stronami

świata), np. Wajroczanę umiejscawiano w centrum, Amidę na

zachodzie, Aksiobi

ę, Ratnasambhawę i Amoghasidhi w pozostałych kierunkach. Kolejnym

symbolem którym zajmiemy si

ę szerzej przy omawianiu ogrodów zen są Trzy Klejnoty, Trzy

Cia

ła Buddy, oraz pojedyncze formy Buddów, Bodhisattwów, Strażników, czy Opiekunów

Dharmy, które umieszcza w postaci figur, b

ądź nadawano ich imiona poszczególnym

elementom natury. Dla przyk

ładu: duże kanciaste kamienie ustawione obok wodospadu

symbolizowa

ły Fudo-Mjoo strażnika buddyjskich nauk, ochraniającego źródło wody lub jej

przep

ływ. Fudo, czyli nieporuszony. Natomiast woda ochraniana przez Fudo przyjmowała

równie

ż

okre

ślone

znaczenie,

symbolizowa

ła

np.

praktykuj

ącego

(wiernego)

przechodz

ącego od źródeł pierwszego zetknięcia się z naukami, poprzez zakręty

Page 11 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

strumienia duchowej praktyki do jeziora które w Dziodo-siu by

ło Czystą Krainą Amidy.

Wodospad czasem kojarzono ze

śmiercią fizyczną przenoszącą w inny wymiar np. do

Zachodniego Raju, kiedy indziej znów z unicestwieniem u

łudy, bądź z chwilą wyzwolenia z

ko

ła narodzin i śmierci. (Nieco inaczej wyglądało to w zen). Również inne buddyjskie szkoły

jak Tendai, Niciren, a szczególnie linie tantryczne jak Singon mia

ły duży wpływ na

symbolik

ę ogrodów zen.

Szko

ła Czystej Krainy, amidyzm bardzo rozpowszechnił się w swoim czasie w

Japonii, ze wzgl

ędu na prostotę w swym powszechnym wydaniu, szeroko trafiał do grup

spo

łecznych niżej postawionych intelektualnie. Ogrody spełniały tu jeszcze jedną funkcję.

Raj Amidy mo

żna było zobaczyć, nie był tylko koncepcją. Jeziora, kwiaty lotosu, łąki pełne

zió

ł i kwiatów, drzewa, sanktuaria, pawilony, wszystko to dla prostego człowieka znaczyło

wi

ęcej niż teksty. Szczególnie jeśli kańdzi - alfabet oparty na chińskich znakach sprawiał

trudno

ści. W ogrodzie takim łatwiej było wyobrazić sobie nieśmiertelne dusze, czy istoty

odrodzone do obcowania z pi

ęknem szczęśliwością i wiecznością. Niektóre z ogrodów

sekty dziodo pó

źniej przekształcono w ogrody zen np. Saiho-ji i Kingaku-ji w Kjoto.

Cofnijmy si

ę jeszcze w czasie i rzućmy nieco światła na wpływy chińskie. Po pierwsze

taoizm. Szeroka nauka u której podstaw le

żą idee związane z przepływem energii czi (jap.

ki) dotyczy

ła wielu dziedzin. Feng-szui zajmowała się określaniem najkorzystniejszego

po

łożenia budynków mieszkalnych, świątyń, rozmieszczania elementów natury, wszystko

pod k

ątem właściwego przepływu energii czi. Znalezienie równowagi tej energii w ogrodzie

wymaga

ło ogromnego doświadczenia i dużej wiedzy. Wykorzystanie mocy Białego

Tygrysa, Zielonego Smoka, Czerwonego Feniksa, Czarnego

Żółwia... , które symbolizowały

żywioły metalu, drewna, ognia, ziemi i wody było nielada sztuką. Skała, woda, drzewo,
wodospad, wyspa, ka

żda piędź ziemi ze wszystkim co się na niej znajdowało była zwykle

z

łożeniem kilku żywiołów z przewagą jednego lub dwóch. Dodając ich wzajemne wpływy

otrzymujemy co

ś w rodzaju złożonego heksagramu czi. Kolejny element taoizmu to

malarstwo tuszem. Jego podstawowe za

łożenia jak i sama sztuka zostały przeniesione do

Japonii i tam nieco przekszta

łcone. Generalne zasady chińskiego malarstwa tuszem

znale

źć możemy również w japońskich ogrodach. Taoizm miał niewątpliwie wpływ na to

jak

ą formę przyjął buddyzm w Chinach, a już najbardziej na szkołę Czan (jap. zen). Jego

prostota, bezpo

średniość i nieprzywiązywanie się do jednego punktu widzenia,

gloryfikowanie natury i prostego trybu

życia. Wszystko to jest dużym uproszczeniem na

razie jednak poprzesta

ńmy na tym.

Spójrzmy jeszcze przez chwil

ę na ideę bardzo popularną w buddyjskich klasztorach

Chin. Jest to nic innego jak przyklasztorny ogród. Kawa

łek ziemi który spełniał wieloraką

funkcj

ę. Przyjmując dosłownie wskazanie o niezabijaniu i ślubowanie wyzwolenia

wszystkich czuj

ących istot częsta była w Chinach praktyka uwalniania zwierząt. Właśnie

ogród przyklasztorny stawa

ł się ich siedzibą. Staw przyjmował odkupione na targu ryby,

ptaszarnie (ogromne namioty z siatki) zapewnia

ły nietykalność niektórym gatunkom ptaków

itd. Oczywi

ście również inne aspekty użytkowe ogrodu miały znaczenie. Cisza, spokojne

miejsce gdzie mnisi mogli odbywa

ć spacery, ćwiczenia ruchowe, oraz nieformalną praktykę

medytacyjn

ą. Nie muszę dodawać że tradycja ta nie ograniczała się do Chin.

Jest co

ś jeszcze co wpłynęło ogromnie na kształt i symbolikę japońskich ogrodów

zen. W

łaściwie ogrody te kształtowane były równolegle przez buddyjską szkołę zen i ciano-

ju wszystkie elementy ceremonii herbaty. Oczywi

ście przez niektórych ceremonia ta

uznawana jest za nieod

łączny element zen. Moim zdaniem jest to podejście zbyt radykalne.

Ciano-ju powsta

ła na łonie zen, ale uzyskała popularność i sporą niezależność, tak jak

wiele zwi

ązanych z zen sztuk i istniała równolegle rozwijając się samodzielnie. Również ten

niezale

żny rozwój i cechy charakterystyczne tylko dla ciano-ju wpłynęły na kształt ogrodów

zen. Oczywi

ście w wielu klasztorach i świątyniach zen ceremonia herbaty była

Page 12 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

kultywowana. Do ciano-ju u

żywano głównie leciutko gorzkiej, sproszkowanej zielonej

herbaty. Ca

łą sprawę podobno rozpoczęli mnisi zen pomagając sobie w utrzymaniu

uwa

żności i świeżości ciała i umysłu w ciągu długich okresów medytacji. Bardzo szybko

picie zielonej herbaty sta

ło się modne w całej Japonii. Herbatę serwowano na dworach i w

domach zwyk

łych ludzi. Można głęboko wchodzić w symbolikę, fazy i elementy tej

ceremonii które jak my

ślę zostaną przedstawione w innym rozdziale tej książki.

Wspomnijmy wi

ęc jedynie o rodzi ogrodach specjalnie projektowanych do ceremonii

herbaty. Rodzi otaczaj

ąc pawilon ceremonialny miały strząsnąć "kurz" codzienności i

doprowadzi

ć do stanu wyostrzonej percepcji i wrażliwości, aby przygotować do momentu

kulminacyjnego czyli samej ceremonii która odbywa

ła się już w pawilonie. W tym

przygotowaniu niemal wszystko w ogrodzie spe

łniało jakąś funkcję i było precyzyjnie

przemy

ślane. Ścieżki, skały, roślinność, strumienie i sadzawki - wszystko "prowadziło" w

okre

ślonym kierunku. Kido Takajosi jeden z pierwszych propagatorów i mistrzów ceremonii

herbaty na pocz

ątku swojego pamiętnika napisał: "Czułem się jakbym strząsnął cały ciężar

świata i został dziś oczyszczony".

Wp

ływy powyższych tradycji stają się oczywiste kiedy przejdziemy do opisu samego

ogrodu zen i jego symboliki. Sztuka budowania ogrodów przekazywana by

ła od wieków.

Jedna z obszerniejszych i najstarszych ksi

ąg traktujących o projektowaniu i budowaniu

ogrodów to Sakutei-ki (The Way of Gardening). Wspomnijmy jeszcze kilka nazwisk.
najznamienitszych projektantów ogrodów. Soseki Musokokusi (1275-1351) by

ł kapłanem

zen, a w projektach swoich ogrodów po

łączył tradycję Czystej Krainy z wpływami ciano-ju i

zen. Jego ogrody s

ą interpretacją stylu sasui w malarstwie. Zawierają sadzawki,

wodospady, wyspy i mostki oraz bogate obsadzenia krzewami. Typowy przyk

ład jego stylu

to Tenrju-dzi i Todzi-in. Jedyny w swoim rodzaju jest ogród mchów przy Saiho-dzi. Kobori
Ensiu by

ł mistrzem ceremonii herbaty. W początku XVII w. projektował ogrody głównie w

Kjoto. Jego ogrody by

ły otwarte i jasne. Lubił bramy i latarnie. Wprowadził siakei

(zapo

życzony widok), gdzie części ogrodu były możliwie dokładnym odwzorowaniem

naturalnych stanowisk krajobrazowych. Senno Rikkju (1520-1591) by

ł jednym z

najwybitniejszych mistrzów ceremonii herbaty. Nie by

ł tak wielkim projektantem jak Soseki,

czy Ensiu, ale wniós

ł ogromny wkład w krystalizowanie się stylów. Zwęził ścieżki,

zmniejszy

ł ogród, stworzył więcej zacisznych zakątków. Zebrał i usystematyzował idee

zarówno ceremonii herbaty jak i projektowania ogrodów.

Dwa podstawowe typy japo

ńskiego ogrodu zen to: sansui i karesansui. Tłumaczenie

nazwy pierwszego to san - góra i sui - woda. Wykorzystywano w nim naturalne wzniesienia
i ska

ły, oraz strumienie i sadzawki, bądź budowano je, zawsze jednak była tam obecna

woda. W karesansui woda by

ła imitowana przez piasek, żwir, bądź odpowiednio układane,

czy grabione kamienie. W sansui znajdziemy kilka elementów wykorzystuj

ących wodę jako

wspania

ły materiał twórczy. Będąc ciągle w ruchu woda tworzyła niepowtarzalne i

bezustannie zmieniaj

ące się "rzeźby" w postaci wodospadów i kaskad, wijących się miękko,

b

ądź ostro przecinających płaszczyznę strumieni, oraz tańczących falami na wietrze tafli

sadzawek. W karesansui rol

ę tą przejmował rytm kamieni, lub faktura żwiru. Kolejny

element ogrodu to ska

ły. Głazy różnej wielkości i kształtu w przeróżnych aranżacjach.

Czasem tworz

ące wyspy, czasem wyniesienia, a czasem wolno stojące były pieczołowicie

dobierane. Ro

ślinność to cały ogromny rozdział. Ogromne drzewa - ginko biloba, klony,

cedry, sosny, kryptomerie, sofory, oczary... Drzewa miniaturowe - purpurowe palmowe
klony, kar

łowate sosny, wiśnie, śliwy, brzoskwinie... Krzewy - azalie, rododendrony,

kamelie, kaliny, pigwowce, enkianty, pierisy, hortensje, tawu

ły... Duża ilość mchów,

porostów, pn

ączy, traw i bylin. Ważne były również rośliny wodne. Całości dopełniały

elementy architektoniczne: latarnie, mostki,

ścieżki, bramy, kamienne misy na wodę, stupy,

bambusowe sodzu, oraz pawilony o ró

żnym przeznaczeniu.

Szczególnym rodzajem karesansui jest ogród skalny zbudowany na planie

Page 13 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

prostok

ąta, w którym znajdziemy jedynie skały i żwir. Z roślin dopuszczalne było użycie

jedynie mchów i porostów. W ogrodzie takim najistotniejsze by

ło dobranie i rozmieszczenie

ska

ł. "Skały i żwir" to typ ogrodu jedyny w swoim rodzaju, typ nie spotykany nigdzie indziej

poza zen.

Przejd

źmy wreszcie do dokładnego opisu wszelkich symboli jakie znajdziemy w

ogrodzie zen. Przed wej

ściem na teren świątyni, klasztoru, czy samego ogrodu pielgrzym,

mnich nowicjusz unsui , oraz ka

żdy odwiedzający miał zwykle do pokonania pewien

odcinek drogi. Im surowszy klasztor tym

ścieżka ta była dłuższa. Stanowiąc przygotowanie,

daj

ąc czas na opadnięcie kurzu codzienności, kręta ścieżka wiodła pod bramę główną.

W

łaśnie brama jest bardzo istotnym symbolem w zen. Każdego wieczoru na zakończenie

formalnej praktyki

śpiewamy cztery ślubowania bodhisattwy, cztery główne ślubowania

maj

ące swe korzenie w buddyżmie mahajany. Trzecie z nich brzmi: "Niezmierzone bramy

Dharmy

ślubuję przeniknąć", lub w innym tłumaczeniu - "Bramy Dharmy są niemożliwe do

przej

ścia, ślubuję je wszystkie przeniknąć". Mówi się iż trening duchowy nie ma końca,

jednak dawni mistrzowie ustanowili na drodze bariery, przeszkody po to by przy
przekraczaniu ka

żdej z nich można było się czegoś nauczyć. Dla przykładu księga koanów

Mumonkan to zbiór 48-iu, czy w

łaściwie 50-ciu takich bram. Każda z nich to

urzeczywistnienie. "Mu" znaczy - nie, "mon" to - brama, czyli mumonkan to nie-brama, lub
bezbramna brama. Potencjalnie ka

żda brama do klasztoru , ogrodu bądź tori wolno stojąca

symbolizowa

ła urzeczywistnienie (satori, kensio), czy duchową realizację. Zachęcała do

praktyki duchowej, ale i do ci

ągłej uważności, gotowości. W chwili przechodzenia przez nią

mia

ła przypominać o przemijalności czasu. Bardzo często przejście przez bramę było

pretekstem do testu zrozumienia uczniów zen. Nie raz aby przej

ść konieczne było otwarcie

oka zen, inaczej mówi

ąc, aby przejść trzeba było najpierw "umrzeć". W jednym z bardzo

starych koanów w bramie takiej stoi surowy stra

żnik nauki Ni´o z mieczem w ręku pytając o

g

łówną zasadę zen. Jeśli powiesz słowo zetnie twoją głowę, jeśli pozostaniesz milczący,

nie b

ędziesz w stanie wejść, co uczynisz? Jeden z mistrzów zen powiedział kiedyś: nawet

je

śli zdołasz przejść przez bramę ogrodu, ale twój umysł pozostanie zamknięty jaki pożytek

z tu

łania się po alejach i ścieżkach, nie dostrzeżesz nawet pojedynczego źdźbła trawy. To

bardzo surowe podej

ście, ale pokazuje ono jak ważne są pierwsze kroki jakie stawiamy w

ogrodzie, jak wa

żne jest to przekraczanie bramy. Czasami mówi się w buddyjskich

naukach,

że pierwszy krok determinuje, czy wpływa na wszystkie kolejne. Innymi słowy

przekroczenie ka

żdej bramy zmienia nasze życie. Idąc jeszcze dalej moglibyśmy

sformu

łować to następująco: wszystko co przyszło na świat będzie musiało umrzeć, albo -

nie ma w

świecie zjawisk nic stałego. Japończycy kochali się w stawianiu "tori do nikąd",

bram nad brzegiem morza, czy jeziora, na skraju

łąki, czy zagajnika. Symbolika tego jest

jak

że poetycka. Nawet nie zmierzając do żadnego celu bądź przebudzony, bądź otwarty i

uwa

żny, traktuj każdą chwilę jak wejście w nowy świat. Tori przejęta została jeszcze z sinto,

gdzie jej symbolika by

ła nieco inna, jednakże zaadoptowała się w buddyźmie doskonale.

Przechodz

ąc przez Wielką Bramę

Surowej

świątyni zen,

Zakwita kwiat.

Kjosi

Staw nazywano kokoro dos

łownie serce rzeczy i bardzo często nadawano mu

form

ę sercowatą, lub naśladującą ideogram (znak w alfabecie kandzi) sin , co tłumaczyć

mo

żna jako serce-umysł. Rozległa tafla wody wnosiła do ogrodu spokój i majestat,

delikatnie dotykana powiewem wiatru poprzez ruch wnosi

ła życie. Kiedy indziej staw był

rozci

ągnięty i łagodnie przechodził w strumień.

Page 14 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

Wtedy zwykle wzd

łuż niego budowano ścieżkę. Razem ścieżka i staw ze

strumieniem symbolizowa

ły Drogę. Pisana przez duże "d" jest ważnym określeniem

u

żywanym w zen. Jako synonim duchowej praktyki, życia, mądrości, oświeconego

dzia

łania, sama w sobie stanowi koan, pytanie, problem. Nie raz spotykamy to określenie w

mondo s

łownych potyczkach między nauczycielem i uczniem, czy między praktykującymi.

"Zwyczajny umys

ł jest Drogą", "Powód nie jest Drogą" mistrza Nansena, "Oto jedna droga"

mistrza Kenpo, "Nie my

śl dobrze, ani źle" patriarchy Eno, Wszystko to są odpowiedzi na

pytanie - Czym jest prawdziwa Droga? Innymi s

łowy jak żyć, jaki jest sposób życia

przebudzonej, o

świeconej osoby ("Człowieka Drogi" o jakim mówił mistrz Goso Hoen).

Kiedy zadano takie pytanie Hakuinowi (mistrzowi zen linii rindzai), a wi

ęc "Czym jest

Droga?" odpowiedzia

ł: "idź". Znajdziemy w ogrodach zen ogromne bogactwo różnych

rodzajów

ścieżek. Od szerokich, zbudowanych z ogromnych płaskich głazów śmiało

przecinaj

ących dziedzińce świątyń, czy wiodących do głównej bramy ogrodu, do

znikaj

ących w gęstwinie żwirowych ścieżynek o wężowych splotach. Czasem kamienie

osadzone by

ły w mchu czasem obsypane żwirem lub piaskiem. Niekiedy ścieżki były

regularne i rytmiczne cz

ęściej jednak tak wtopione w naturę, że z trudem odgadujemy, że

zosta

ły zbudowane ludzką ręką. Czasami płaskie, kiedy indziej pnące się stromo do góry,

lub sp

ływające w dół jak potok. Podkreślały klimat danego ogrodu lub jego części. Jedna z

pi

ękniejszych aranżacji to przejście po kamieniach na drugi brzeg strumienia lub sadzawki.

Znaczenie symboliczne jest tu oczywiste, przekroczenie u

łudy, osiągnięcie oświecenia

zwanego bardzo cz

ęsto "drugim brzegiem", wyzwolenie z koła narodzin i śmierci. Nie bez

znaczenia by

ł dźwięk jaki wydawała ścieżka pod stopami. To również budowało klimat i

przy ka

żdym kroku wprowadzało życie.

Moje istnienie by

ło jak odbicie księżyca w wodzie zebrane w dłoni,

O którym kto

ś wątpi, czy tam jest, czy nie.

Tsurajuki

Innym elementem o znaczeniu symbolicznym s

ą wyspy. W dawnych wierzeniach

Japo

ńczyków, wyspy zamieszkiwane były przez dusze przodków, buddyzm przyniósł inną

symbolik

ę. Typowe kształty wysp w ogrodzie zen to: żółw - symbol zarówno

d

ługowieczności, czy nieskończoności czasu, jak i wytrwałości i cierpliwości; żuraw - z

rozpostartymi skrzyd

łami symbolizujący również długowieczność. Do obu tych symboli

przyporz

ądkowano symbolicznie wiek : żółw - 10 000 lat, żuraw - 1000 lat. Pisałem już

wcze

śniej o skałach które symbolizowały Fudo Mjoo strażnika Dharmy, czasami była to

inna posta

ć z buddyjskiej ikonografii która znalazła swoje miejsce w zen (nie zachowując

jednak tak du

żego znaczenia jakie miała w innych buddyjskich sektach): Hakurjusan - Biały

Smok, opiekun

świeckiego treningu duchowego; Dzidzo - Bodhisatwa współczucia; Basara

bosatsu - Bodhisatwa, który osi

ągnął oświecenie w kąpieli. Również grupy wysp miały

swoje znaczenie symboliczne.

Tak samo jak grupy ska

ł ustawionych na suchym gruncie, trzy wyspy symbolizowały

Trzy Klejnoty - Budd

ę, Dharmę i Sanghę. Pierwszy z nich dotyczył zarówno historycznego

Buddy Siakjamuniego, jak i fudamentalnej, Prawdziwej Natury ka

żdego człowieka, innymi

s

łowy tego, że każdy z nas jest buddą. Dharma, z kolei to nauki patriarchów i mistrzów, ale

jednocze

śnie to w jaki sposób nauki te są żywe we wszelkich działaniach każdego z nas,

we wszystkich sytuacjach

życiowych. Sangha , trzeci klejnot to wszyscy praktykujący,

wszyscy buddy

ści, jednak inne spojrzenie, inny sens tego określenia dotyczy wszystkich

żywych istot. Istnieje jeszcze inna symbolika "trójki". Trzy kaje Dharmakaja - bezforemne
cia

ło buddy, bezkształtna przestrzeń z której wyłaniają się wszelkie formy; Sambogakaja -

potencjalne cia

ło buddy, uformowany, ale nie przejawiony potencjał bezpośrednia

przyczyna powstawania form; Nirmanakaja - przejawione cia

ło buddy, pojawiające się

Page 15 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

formy. Triady ska

ł mają różne nazwy w zależności od ich doboru i aranżacji w przestrzeni:

ciukai, siumi-sen. Wszystko to brzmi bardzo teoretycznie, zen dba raczej o realizacj

ę tego,

czym s

ą te trzy kaje w życiu każdego z nas, czym one są tu i teraz. Również w aranżacji

ogrodu rzadko sztywno trzymano si

ę tej symboliki. Ważniejszy był sam widok, czy chrzęst

żwiru pod nogami, widzenie słyszenie, czucie niż uświadamianie sobie znaczenia symboli.

Kiedy spokojnie obserwujemy rzeczy,

dostrzegamy,

że wszystkie są pełne i całkowite.

Basio

Ska

ły grupowano nie tylko w triady. Zwykle w grupie była ich nieparzysta ilość.

Siedem, dziewi

ęć, dwadzieścia jeden to liczby z symboliki buddyjskiej, jednak nie trzymano

si

ę tego ściśle. Jeśli chodzi o symbolikę poszczególnych skał nie ogranicza się ona tylko do

przyporz

ądkowania im imion poszczególnych Buddów, czy Bodhisattwów. Czasem

dostawa

ły imiona mistrzów zen, patriarchów, czasem nazwy zwierząt, kiedy indziej

pozostawa

ły bezimienne. Skały o szczególnych kształtach były bardzo cenione i

poszukiwane. Dodajmy,

że w Japonii o skały takie jak granity nie było nigdy łatwo,

popularniejsze, ale mniej efektowne i mniej trwa

łe były młodsze skały wulkaniczne takie jak

bazalty.

Zazen - seki to ciekawy przyk

ład skały o szczególnym przeznaczeniu. Służyła ona

do medytacji zazen, w tym celu jej wierzcho

łek był płaski. Póltorametrowa wysokość nie

zach

ęcała do drzemki podczas medytacji. O-karikomi był również często wykonany ze skał,

wed

ług dawnej chińskiej przypowieści był to statek-skarbiec przewożący siedem bóstw

dobrego losu. O-karikomi pojawia

ł się na oceanie ze żwiru, lub w otoczeniu azalii, czy

kamelii strzy

żonych w morskie fale. Szczególnie w okresie ich kwitnienia efekt był

zaskakuj

ący. Japonia jest krajem górzystym, często więc przestrzenie widokowe ogrodów

zamyka

ł daleki szczyt górski.

Dalekie szczyty górskie

Odbijaj

ą się w oczach ważki

Issa

Wodospad po japo

ńsku isi-gimi-taki , czyli dosłownie kamienna droga dla

spadaj

ącej wody. Inne znaczenie tych samych znaków to rju czyli smok. Wodospad to

miejsce ogrodu o najwi

ększej energii, punkt skupienia wielu linii (ciągów projektu) ogrodu.

Czasem symbolizowa

ł Wielką Śmierć i Wielkie Odrodzenie innymi słowy satori kiedy to

umieraj

ą złudzenia, a nasza prawdziwa natura zostaje odsłonięta. Był również atrybutem

Kandzeon (skr. Awalokite

śwary), tego który słyszy dźwięki świata, wołanie świata o pomoc i

odpowiada daj

ąc nektar mądrości i wyzwolenia. Oprócz miarowego brzmienia cykad,

stukania bambusowego sodzu i szumu li

ści dźwięk wodospadu był centralny, najgłośniejszy

i nieprzerwany. Cz

ęsto wraz z jeziorem nazywano go sercem ogrodu, tłoczącym energię i

skupiaj

ącym uwagę w centrum. Miejsca widokowe projektowano tak by wodospad wyglądał

najciekawiej. Brano pod uwag

ę również dźwięk jaki wydawała woda, tak by słyszano go w

po

żądanych miejscach ogrodu, inne pozostawiając w absolutnej ciszy. Czasami na

werandzie frontowej pawilonu herbacianego szum wodospadu by

ł tak wyraźny jakby

zbudowany by

ł tuż obok, natomiast ogródek skalny (skały i żwir) znajdujący się na tyłach

tego pawilonu przepe

łniony był przeszywającą uszy ciszą.

Kiedy us

łyszysz plusk kropli wody,

Page 16 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

Wpadaj

ących do kamiennej misy,

Poczujesz,

że cały kurz twego umysłu został zmyty.

Rikkju

Mostki spe

łniały wiele funkcji: pozwalały przejść na drugi brzeg sadzawki, czy

strumienia, czego symboliczne znaczenie zosta

ło już omówione; uzyskać widok znad wody;

łączyć wyspy; również walor estetyczny samego mostu był niebagatelny. Zwykle mostek
by

ł płaskim, czasem nieco łukowatym nieociosanym kamieniem wspartym na głazach z obu

ko

ńców. Mostki drewniane o budowie zbliżonej do mostów chińskich były rzadziej używane

w ogrodach zen.

Znajdziemy w ogrodzie zen jeszcze inne elementy architektoniczne. Kamienne latarnie
spe

łniały wiele funkcji - oświetlały ścieżki i ich skrzyżowania, bramy, czasem były małymi

sanktuariami gdzie palono ogie

ń za zmarłych. Duże, pokryte mchem symbolizowały

ponadczasowo

ść i trwałość, a ogień palący się w ich wnętrzu będący dopełnieniem

symbolizowa

ł zmienność i nietrwałość. ciekawy jest paradoks, iż równie dobrze brzmiałaby

zamiana tych symboli. Istnia

ło wiele stylów latarni: kasuga, nigatsudokata, yuki-mi-doro

"latarnie przeciw

śnieżne", ośmiokątne hakaku-no-doro, oraz od nazwisk ich twórców

latarnie Oribe, Rikkju i Ensiu. Inny element architektury to kamienne naczynia na wod

ę.

Ciodzubaci z kamieni poddanych obróbce, o kszta

łcie mis, czy ogromnych czarek ,

ustawiane przed

świątyniami, czy sanktuariami, tsukubaci surowe, wykorzystujące

naturalne zag

łębienia w kamieniu. Do tych ostatnich trzeba było schylić się by zaczerpnąć

wody co mia

ło swoje znaczenie symboliczne, przypominało o pokorze i oddaniu praktyce

duchowej. Przy ceremonii herbaty , czy kontemplacji ogrodu pomaga

ło to stworzyć

sprzyjaj

ące nastawienie. Zestroić uwagę, receptywność i pomóc w przekroczeniu oporu

jakie stawia ego, innymi s

łowy w przekroczeniu granicy pomiędzy wewnątrz i na zewnątrz.

Co do symboliki wody, zachowa

ła ona dawne znaczenie oczyszczenia, w zen jednak

wa

żniejszy był sam gest, jedność w tej jednej chwili zraszania ust. Bardzo znane jest

powiedzenie dotycz

ące osobistego doświadczenia w treningu duchowym, albo po prostu

rozpocz

ęcia praktyki zamiast nurzania się w filozoficznej grze słów - "Sam musisz napić

si

ę wody, dopiero wtedy będziesz wiedział czy jest ona zimna, czy ciepła".

Sodzu niewielkie bambusowe urz

ądzenie działające jak wahadło, nabierając i

wylewaj

ąc wodę przepełniało od czasu do czasu zakątek ogrodu dźwiękiem uderzenia

bambusa o kamie

ń. Nie raz otwarcie umysłu - satori miało miejsce pod wpływem nagłego

ha

łasu, dźwięku, to prawdopodobnie również wpłynęło na umieszczenie sodzu w ogrodzie.

Poza tym stukanie, to po

łączone z wylewającą się wodą wprowadzało nieco życia w ciszę

niektórych zak

ątków. Czasami były one celowo oddzielone płotkami, roślinami, czy

naturalnymi skarpami, by stworzy

ć intymną atmosferę do medytacji, czy kontemplacji

natury.

Jeszcze par

ę słów o relikwiarzach sotoba (chiń. szuai-tu-po, skr. stupach). Rodowód stup

si

ęga jeszcze czasów przedbuddyjskich i to nie w Japonii, ale w samych Indiach.

Generalnie budowle te mia

ły przechowywać prochy szczególnie szanowanych osób.

Buddyzm rozszerzy

ł jeszcze zakres użyteczności stup. Powstało ich wiele rodzajów. Jedne

s

łużyły do przechowywania sutr, siastr i innych tekstów z zakresu buddyjskich nauk, w

innych sk

ładano relikwie samego Buddy Siakjamuniego, lub wielkich nauczycieli

buddyjskich, wreszcie siedem szlachetnych materia

łów, (np. ziemia z miejsc gdzie

przebywa

ł Budda). Zen nigdy nie kładł nacisku na ten aspekt religijności, chociaż w wielu

klasztorach,

świątyniach i ogrodach można znaleźć stupy. Nie są one tak okazałe jak w

Tajlandii, Birmie, czy nawet w Tybecie i Nepalu. Dla przyk

ładu opiszę symbolikę japońskiej

stupy pi

ęciostopniowej, również z tego powodu, iż używano tego wzoru przy obeliskach

Page 17 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

nagrobnych bardzo powszechnie spotykanych na przyklasztornych cmentarzach, a nawet
w zak

ątkach niektórych ogrodów zen. Dwie dolne części, sześcienna podstawa (symbol

fundamentalnej zasady) i kula spoczywaj

ąca na niej (symbol wiedzy) odpowiadają za świat

rzeczywisty - dzitsu-dzai-kai. Trzy umieszczone wy

żej części to symbol świata

zjawiskowego - gensio-dzai-kai (pierwsza w postaci sto

żka zwróconego podstawą do dołu,

druga pó

łkuli o podstawie zwróconej ku górze), dwie poniższe już opisane to istoty

nieo

żywione, a najwyższa w kształcie kropli, istoty żywe. Istnieje jeszcze inny podział,

cztery ni

ższe elementy to dualistyczny aspekt rzeczywistości, a najwyższa w kształcie

kropli to aspekt niedualistyczny. Jedno

ść świata zjawiskowego i rzeczywistego taidzokai i

kongokai znajduje swoje miejsce w budowie tego rodzaju stupy. cz

ęsto stupy, szczególnie

te w kszta

łcie pagód to poświęcone były Królom Strażnikom Dharmy. Pagoda, czy stupa

nadawa

ła szczególny, poważny i wzniosły charakter części ogrodu w której stała.

Równie

ż rośliny miały swoje symboliczne znaczenie. Przede wszystkim lotosy w

ogrodowym stawie, kwitn

ąc w odpowiedzi na światło wschodzącego słońca stały się

symbolem spontanicznego rozwoju (skr. svajambhu), drugi aspekt symboliczny, to czysto

ść

i doskona

łość, gdyż kwiaty lotosu chociaż wyrastają z błota kwitnąc są nieskalane i czyste.

Inne znaczenie symboliczne, to podstawowa substancja istnienia (skr. prthivi), oddanie
praktykuj

ącego Dharmie, symbol duchowego wyzwolenia, które zakwita w samsarze

(

świecie podległym ułudzie, cierpieniu, narodzinom i śmierci) nie będąc przez nią kalanym.

Szlachetne pi

ękno tych kwiatów już samo wystarcza, by napełnić oglądającego rozkoszą,

tak cudownie jak lotos w ogrodzie zen wygl

ąda chyba tylko kwiat we włosach ukochanej,

pi

ęknej kobiety. Śliwa kwitnąca wraz z pierwszym odejściem przymrozków to symbol

wytrwa

łości, szczerości i odwagi. Brzoskwinia to łagodność i szczodrobliwość. Istotne było

równie

ż strzyżenie i formowanie roślin. Do strzyżenia doskonale nadawały się azalie i

kamelie, z których formowano kszta

łty wielu symbolicznych szczytów buddyzmu: gór na

których wyg

łaszał kazania Budda, Góra Gudakutra, Góra Koguciej Stopy, Tien Tung Szan,

Han Szan , Siedem Cudownych Szczytów Chin, Góra Horai (siedziba nie

śmiertelnych),

Góra Sumeru i wielu innych. Góra Fudzi zajmowa

ła często szczególne miejsce. Wszystkie

powy

ższe symbole gór używane były przede wszystkim w ogrodach skalnych,

przyporz

ądkowane poszczególnym skałkom, lub ich grupom. Symbolika używana w bonzai

stosowana by

ła również w stosunku do drzew średniej wielkości, rzadziej do rozłożystych

gigantów. Potrójne rozga

łęzienie było symbolem połączenia "nieba", "człowieka" i "ziemi".

Świątynie i klasztory zen były w dużej mierze samowystarczalne pod względem

wy

żywienia. Przyklasztorny ogród warzywny, niewielkie ryżowe poletka, owoce różnych

ro

ślin (w zależności od klimatu). Pamiętam w Bukkokudzi zbieraliśmy jesienią owoce drzew

ginko biloba , cuchn

ący niejadalny miąsz otaczający nasiona w kształcie kasztanów

nale

żało obrać, resztą zajmowali się mnisi, a w środku zimy był to wspaniały składnik diety.

W tylnej cz

ęści ogrodu rosło niewielkie drzewko figowe. Kiedy owoce zaczynały

dojrzewa

ć dziwnym trafem często zdarzało mi się tamtędy przechodzić. Dieta klasztorna

nie nale

żała do najbogatszych, więc nie byłem jedyny. Fig było tylko kilka, więc trzeba było

wykaza

ć się refleksem. Któregoś popołudnia przemknąłem się na tyły ogrodu. Jedna była

dojrza

ła. Zręcznie podskakując zerwałem owoc i rozglądając się czy nikt nie patrzy

usiad

łem z tyłu jednego z budynków i rozpocząłem ucztę ciągle rozglądając się na boki.

Musz

ę dodać, że chociaż zrywanie owoców nie było zabronione, zwykle wszystko

przynosili

śmy do podziału między wszystkich. Minęło kilka chwil zanim obrałem figę i

pa

łaszując przypadkiem spojrzałem do góry na strome zbocze wzniesienia rozciągającego

si

ę tuż obok świątyni. Opat i mój ówczesny nauczyciel Rosi Sama chichotał wsparłszy ręce

na kolanach... Wieczorem u wezg

łowia mego miejsca do spania dostrzegłem brzoskwinię.

Niestety nie tylko z powodu jedzenia, ale równie

ż surowej dyscypliny i intensywnego

treningu wyje

żdżając z Japonii ważyłem 48 kg (czyli ok. 10 kg poniżej mojej typowej wagi).

Page 18 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

Ca

ły ogród zen, nie tylko poprzez zawarte w nim symbole dotyczy doświadczenia

jedno

ści wszystkiego, przekroczenia ja i moje. Każdy widok, każda aranżacja ma za

zadanie sprowokowa

ć, ułatwić doświadczenie, że oprócz niezależności każdego z nas,

jeste

śmy również zależni od wszystkiego, co więcej jesteśmy Jednością, Całością i Pełnią.

Trening zen zajmuje si

ę bezpośrednio jednym z najsilniejszych nawyków, czy poglądów

cz

łowieka, czymś co powoduje wiele cierpienia, jednostronnym postrzeganiem

rzeczywisto

ści. Widząc jedynie podziały i różnice, bez doświadczenia Jedności cierpimy

sami i sprawiamy dodatkowy ból innym. Oczywi

ście bez żywego treningu najlepiej z

mistrzem, ogród zen dostarczy najpewniej jedynie interesuj

ących doznań estetycznych.

Ogrody powstawa

ły zwykle przy klasztorach, czy świątyniach, a czasami przy

sanktuariach, b

ądź stupach. Sam układ ogrodu był nierozerwalnie związany z

funkcjonowaniem danego miejsca . Dla przyk

ładu w klasztorze rindzai ścieżka obok zendo -

sali do medytacji musia

ła być przystosowana do szybkiego kinhin - zazen w ruchu. Rano

jeszcze w pó

łmroku rząd mnichów z rytmicznym stukaniem drewnianych sandałów geta

okr

ążał salę. Wyglądało to jak niewielka codzienna porcja nie kończącego się maratonu.

Wszelkie elementy treningu, czy funkcjonowania

świątyni implikowały podstawowy plan

ogrodu. Rozmieszczenie budynków ich wysoko

ść i kształt, bramy, ścieżki i ich

funkcjonalno

ść stanowiły naczelne kierunki projektu. W domach ludzi świeckich bardzo

popularny by

ł i jest do dzisiaj ogród miniaturowy usytuowany tuż obok domu, albo okolony

budynkami ze wszystkich stron. Ma

ła latarnia , skała, kępa bambusa i miniaturowy

wodospad z sadzawk

ą. Kiedy indziej niewielka skałka, mchy, placyk wysypany żwirem i

papro

ć. O taki niewielki ogród łatwo było zadbać. W przypadku kilkusetmetrowych, lub

kilkuhektarowych ogrodów przyklasztornych by

ło inaczej. Do zbudowania i ciągłego

utrzymywania ich konieczna by

ła praca wielu osób. Na szczęście duchowa praktyka zen

nie wy

łączała pracy fizycznej. Słynne powiedzenie " dzień bez pracy dniem bez jedzenia"

pochodzi od jednego z mistrzów zen. B

ędąc już w podeszłym wieku ciągle spędzał wiele

czasu na pracy w ogrodzie. Jego uczniowie z obawy o zdrowie mistrza którego

ś dnia

zdecydowali schowa

ć mu narzędzia i przez to zmusić do zaprzestania pracy. "Skoro nie

mog

ę pracować, nie będę również jadł " brzmiała odpowiedź mistrza. Po dwóch dniach

oddano mu narz

ędzia. Człowiek ten dożył w zdrowiu bardzo sędziwego wieku. Jakże

cz

ęsto nasze XX wieczne wzorce życia nie mówią nic o tak prostych i oczywistych

sprawach jak ruch, przyroda i kilka kropli potu na czole.

Tak wi

ęc ogród przyklasztorny wymagał ogromnej pracy. Zapewniała to grupa

mnichów dla których elementem treningu by

ła praca fizyczna. Kiedy przebywałem w

świątyni zen Bukkokudzi, której ogród jest niewielki i zupełnie nieznany turystom
zwiedzaj

ącym Japonię, moją pracą przez pierwsze dwa miesiące było wyrywanie chwastów

w ogrodzie i na

świątynnym cmentarzu. Oba porośnięte były kilkoma rodzajami mchu,

spo

śród którego pieczołowicie wyrywałem zbędne rośliny. Gęsty zielony dywan otaczał

g

łazy, obeliski i kilkustopniową stupę, wciskał się w szczeliny między kamieniami ścieżek i

porasta

ł murki. Trzy godziny pracy w skupieniu i bezpośredni kontakt z przyrodą działał

koj

ąco na "miejskiego szczura". Praca ta była kontynuacją siedzącego zazen, medytacji

która zajmowa

ła mi od sześciu do dziewięciu godzin dziennie.Ten spokojny

skoncentrowany wysi

łek był lekarstwem dla ciała i umysłu. Podczas kolejnych dwóch już

jesiennych miesi

ęcy należało do mnie zamiatanie liści. O teren ogrodu dbało nas kilku. W

wi

ększości byli to mnisi zen. W tym czasie ja byłem jeszcze osobą świecką. To bardzo

wa

żne, że cały ten ogród nie służył tylko do oglądania i kontemplacji, był narzędziem

praktyki duchowej. Ten ogród

żył. Nasza praca, życie, percepcja i dosłownie każdy oddech

by

ły jego integralną częścią. Chłód porannej rosy na mchu, zapach ziemi i zbutwiałych liści,

refleksy

światła na liściach paulowni, szum traw i postukiwanie łodyg bambusa, wszystko to

jednoczy

ło się w prostym ruchu miotłą. W tym prostym geście obecny był cały ogród, ze

wszystkimi symbolami, z ca

łą spuścizną wieków. W tej chwili panoramicznej percepcji

si

ęgającej po horyzont, kiedy drzewa, księżyc i chmury, krople rosy na liściach to nic innego

Page 19 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

jak nasze w

łasne kości, skóra i łzy na policzkach, symbole zostają przekroczone. Choć

mamy wra

żenie jakby otarła się o nas śmierć, cały ten ogród to nic innego jak nasze własne

życie. Życie sprzed narodzenia naszych rodziców.

Zen czo

ć często wykorzystywał symbole, nigdy nie zapominał o bezpośrednim

do

świadczeniu na które te symbole wskazywały. Obecność nauczyciela z krwi i kości,

sprowadzaj

ącego wszelkie symbole, całą naukę i doświadczenie do " tu i teraz ", było

zawsze bram

ą do bezpośredniego urzeczywistnienia. Zamiast zachęcać do pustej

intelektualnej rozrywki, badania i interpretowania symboliki, praktyka z nauczycielem
popycha do bezpo

średniego doświadczenia tego, co jest u źródła symboli. Tak samo jest w

przypadku ogrodu zen. Cho

ć symbolika ma tu swoje miejsce, co innego jest istotne. Jest

taki znamienity koan zen, przypadek 37 ze zbioru mumonkan - "D

ąb w ogrodzie". "Mnich

spyta

ł mistrza Dziosiu - Jakie jest znaczenie przybycia Bodhidharmy do Chin? Dziosiu

odpowiedzia

ł - Dąb w ogrodzie." Cóż to znaczy? O jakim drzewie on mówi? Czy chodzi mu

o to,

że sztuka ogrodów tak wspaniale się rozwinęła dzięki zen? Czy może o to, że

najwa

żniejszą sprawą jest dbanie o środowisko naturalne? Cóż to za ogród o którym mówi?

O jakie drzewo mu chodzi? Jak d

ługo to drzewo rosło, jak wysoko sięgają jego konary, jaki

jest jego kolor, co dzieje si

ę gdy wieje wiatr, a co gdy huragan wyrywa to drzewo z

korzeniami? Aby odpowiedzie

ć na te pytania nie wystarczy wiedza książkowa, musimy stać

si

ę jednym z tym drzewem. Jak? Tak łatwo dzielimy na ja i nie ja, moje i nie moje, wewnątrz

i na zewn

ątrz. Czy w ogóle można przekroczyć ten dualizm, czy może już do końca skazani

jeste

śmy na tą tęsknotę za utraconym rajem, ogrodem szczęśliwości przekraczającym to

rozdarcie i podzia

ł, przekraczającym cierpienie?

Goso Hoen z Todzan (? - 1104) urodzi

ł się w Chinach w prowincji Seczuan. Został

kap

łanem w wieku 35 lat. Rozpoczął od studiów sutr i buddyjskiej filozofii w Czengtu, ale

nie by

ł w stanie osiągnąć spokoju umysłu. Czytając kiedyś słowa mistrza Gendzio - "To tak

jak cz

łowiek pijący wodę, wie czy jest ona ciepła czy zimna" - powiedział do siebie -

"Wiedz

ąc czy woda jest ciepła czy zimna cóż jednak sprawia, iż czyni on pokłon (w swoją

stron

ę)". Pytanie to skupiło jego wątpienie przez najbliższe lata. Odwiedzał wielu mistrzów

zen i wreszcie spotka

ł Hakuuna Siutana zostając jego uczniem. Pewnego dnia gdy

Hakuun udziela

ł pouczeń do koanu "Mu" Dziosiu, Goso osiągnął oświecenie. Jego wiersz

na t

ę okazję brzmiał:

Kawa

łek ziemi na zboczu wzgórza,

O który pyta

łem starego człowieka,

mego nauczyciela,

Sprzedawa

łem go i kupowałem wiele razy

Teraz jak

że cieszę się chłodnym powiewem wiatru

W sosnach i bambusach o które dba

łem z uwagą.

ż to za kawałek ziemi o którym napisał Goso? Czyż naprawdę chodziło mu tylko

o jaki

ś ogród zen? (Z 24 linii zen we współczesnej Japonii 20 posiada Goso Hoena w

swoich liniach przekazu. Mistrz Engo który skompilowa

ł zbiór koanów Hekiganroku to

spadkobierca dharmy Goso Hoena).

Powy

ższa wiedza to mizerna część tego co powinno się moim zdaniem wiedzieć

bior

ąc się za projektowanie ogrodu zen. Choć powiedziałbym również, że nawet bardzo

szeroka wiedza nie wystarczy. Najznamienitrze ogrody zen w japonii projektowali po prostu

Page 20 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

sami mistrzowie zen. S

łyszałem o kilku ogrodach w Polsce, które ich twórcy, czy

u

żytkownicy zwą ogrodami zen, choć moim zdaniem nie mają one z zen nic wspólnego.

Poza kilkoma egzotycznymi ro

ślinami, elementami architektonicznymi brakuje tu sprawy

najistotniejszej, autentycznego aspektu duchowego. Nie zosta

ły stworzone aby inspirować,

prowokowa

ć otwarcie oka umysłu, a jedynie naśladują styl. Czy są piękne, czy mizerne jest

oczywi

ście również istotne, ale istotne jest dla mnie, że pozbawione są zarówno w

projekcie jak i w codziennym

życiu ogrodu choćby skromnego, ale żywego duchowego

podej

ścia. Osobiście bardziej cenię trzy lub cztery ogrody które wcale nie nazywane się

ogrodami zen, a mimo ró

żnicy w formie bardziej na tę nazwę zasługują. Są to ogrody przy

o

środkach, czy świątyniach zen. Nie zawsze jest to japońska tradycja zarówno ogrodu jak i

praktyki, jednak miejsca te maj

ą najwięcej duchowego życia które jest znacznie ważniejsze

od formy.

Docieramy tu do dylematu z którym sam si

ę borykam. Czy czekać na mistrza zen,

czy jednak samemu równie

ż coś robić? Ryzykować niepowodzenie i błędy, czy czekać na

co

ś doskonałego, by całkowicie zdać się na to?

W tym momencie chcia

łbym napisać kilka słów o moim komiksie. Rozpocząłem

prac

ę nad nim jakieś 8 lat temu. Chciałem by była to mała cegiełka mój wkład do informacji

o buddy

źmie, który dotrze do młodzieży. Założyłem sobie by tak go napisać i zilustrować,

by mogli go czyta

ć zarówno 12 letni młodzi ludzie jak i dorośli i żeby mogli znaleźć coś dla

siebie. Kilka poziomów pocz

ąwszy od prostych faktów opowieści, a skończywszy na

koanach obecnych tu w ró

żnej formie miało po części spełnić tą funkcję. Nie wiem czy

uda

ło mi się to, ale włożyłem w tą pracę dużo serca i mego własnego skromnego

do

świadczenia. Do chwili obecnej mam wątpliwości na ile jest sensowny taki rodzaj

tworzenia. Historia

życia Mijamoto Musasiego stała się pretekstem do postawienia przeze

mnie pyta

ń obecnych nawet u młodych ludzi, pytań o sens życia, o śmierć, o źródło

cierpienia i wielu innych, których nie chcia

łbym demaskować w zbyt oczywistej formie.

"Droga miecza" by

ła próbą nie tylko stawiania pytań innym, ale przede wszystkim sobie.

Pisz

ąc i rysując kierowałem te pytania do siebie. Ile odpowiedzi odkryłem, a ile ciągle

pozostaje dla mnie tajemnic

ą? Ile symboli przeze mnie użytych wypływa z tradycji i

intelektualnego wr

ęcz zrozumienia, a czy choć jeden wynika z autentycznej duchowej

realizacji? Historia pierwszych 30 lat

życia Mijamoto Musasiego odbiega nieco od

wi

ększości biografii. Podkreśliłem tu aspekt duchowych poszukiwań, zmagań ze śmiercią i

przeciwno

ściami życia. Pojedynki choć obecne w komiksie tracą swój spektakularny

charakter w obliczu

śmierci jaką niosą ze sobą. Zdarzenia choć osadzone w realiach XVI i

XVII wiecznej japonii dotycz

ą oczywiście życia każdego z nas. Czy udało mi się

kogokolwiek zainspirowa

ć do duchowych poszukiwań?

Nie jestem mistrzem w

żadnej ze sztuk którymi się zajmuję, a moja wiedza jest

niekompletna. W cz

ęści z tych dziedzin nie mam mistrza z prawdziwego zdarzenia, ale

zawsze podstawow

ą sprawą była dla mnie maksymalna łączność z moją własną duchową

praktyk

ą. Nie wyobrażam sobie abym mógł kontynuować tworzenie, naukę i rozwój w

dziedzinie sztuk plastycznych bez pracy duchowej i religijnej. Moja sztuka ma sens dla
mnie jedynie w nierozerwalnym zwi

ązku z tu i teraz, w której to chwili skupia się i całkowicie

zatraca ca

ły mój dotychczasowy wysiłek na duchowej drodze. Oczywiście przyjemnie i

rado

śnie jest czasem zapomnieć o religii, duchowości, sobie i zniknąć w czarnym liściu jaki

ofiarowuje p

ędzel białej kartce papieru. Wtedy pojawia się wdzięczność wobec wszystkich

nauczycieli, a szczególnie mojego mistrza, bez którego pomocy teraz nie by

łoby to

mo

żliwe.

Obecnie gdy zen ju

ż od wielu lat rozwija się na zachodzie, nauczyciele i artyści

zacz

ęli używać wielu różnych nowoczesnych technik z zakresu sztuki. Fotografika, techniki

video, nawet komputery. Cho

ć jestem raczej tradycjonalistą, jestem w stanie zaakceptować

Page 21 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

wszystko, co zachowuje

żywą duchowość. Za przykład takiej żywej duchowości może

s

łużyć Rosi Daido z Górskiego Klasztoru Zen w stanie Nowy Jork, brat w Dharmie mojego

nauczyciela Rosiego Genpo. Z powodzeniem u

żywa wszystkich najnowszych technik w

dziedzinie sztuki przekazuj

ąc żywe nauki buddyzmu. Jego wspaniałe fotografie i filmy video

inpiruj

ą i uczą na równi z jego słowami. Wynika z tego jasno, że nie koniecznie tredycyjna

technika decyduje o tym, czy twórczo

ść jest wartościowa, ale obecność żywej duchowości.

Co do religijnych aspektów sztuki buddyjskiej, czy zwi

ązanej z buddyzmem w

naszym kraju, ja sam i wielu artystów z tego kr

ęgu spotyka się z ogromnymi trudnościami.

Jak unikn

ąć surowego naśladownictwa, ale jednocześnie pozostać w zgodzie z kanonem

buddyjskiej sztuki. Jak znale

źć przestrzeń dla własnej inwencji, ale nie sprzeniewierzyć się

zasadniczym, istotnym aspektom religijnej sztuki. Problem jest znacznie szerszy i znacznie
g

łębszy. Szerszy, gdyż dotyczy również rzeszy odbiorców buddyjskiej sztuki w Polsce,

buddystów jednopokoleniowych wywodz

ących się z rodzin o innej tradycji religijnej, gdzie

rodzice lub dziadkowie niemal nie s

łyszeli o buddyźmie. Jak powszechnie jesteśmy w

stanie przyj

ąć wraz z duchowo - psychologicznym aspektem buddyjskiej praktyki również

ikonografi

ę, czy inne aspekty religijności. Głębszy, gdyż dotyczy najgłębszych aspektów

naszej istoty, tego czym na prawd

ę jesteśmy, czym jest źródło naszych uczuć, myśli i

zmys

łów. Innymi słowy powtarzając za Zendzi Bassuim "tego co widzi i słyszy". Na ile jako

twórcy, czy odbiorcy buddyjskiej sztuki jeste

śmy w zgodzie z tym co odnaleźliśmy, ale i z

tym co porzucili

śmy. W którą stronę zwrócimy się w tych najtrudniejszych chwilach naszego

życia, czy w chwili naszego ostatniego oddechu. Czy sztuka będzie tylko niepotrzebnym
dodatkiem, wsparciem, czy wr

ęcz przeszkodą? Ilu z nas dotrze do źródła? Czy będziemy w

stanie szczerze przyzna

ć się przed sobą i innymi do własnej niewiedzy, czy raczej

b

ędziemy woleli udawać mistyków i mędrców? Komu zaufamy w ocenie naszego

duchowego rozwoju? Jak dalece nasze dzia

łania, czy nasza twórczość to palec,

wskazuj

ący na księżyc, a nie na jego odbicie w wodzie, czy wręcz na ciemne ostępy? Na

ile sami jeste

śmy pewni, aby innym wskazywać drogę? Niewiele wyniknąć może z

na

śladowania zewnętrznych form. Zdarzało mi się uczestniczyć w wykładach, czy zetknąć

si

ę z publikacjami tworzonymi przez osoby nie mające żadnego związku z żywą praktyką

zen, a o tej praktyce zen mówi

ące. Niestety nawet profesorowie opierając się często na

publikacjach innych naukowców tworz

ą własne wymyślone teorie mające niewiele

wspólnego z rzeczywisto

ścią. Aby faktycznie przybliżyć nauki buddyzmu niezbędna jest

wieloletnia w

łasna praktyka i choćby wąskie pozwolenie mistrza, a nie jedynie teoretyczna

wiedza, fascynacja, czy dobre ch

ęci. Praktyka i studia z nauczycielem konieczne są

równie

ż w przypadku sztuki projektowania ogrodów, ceremonii herbaty, malarstwa sumi-e,

kaligrafii. Równie

ż poezja haiku ma swoje reguły. Spotykałem się już z całymi tomikami

wierszy nazywanymi haiku i z wzajemn

ą gloryfikacją twórczości naszych poetów. Cytuję:

"Pan ... pisze tak pi

ękne haiku, w których jest tyle mądrości, że powinien Pan być

nazywany mistrzem zen". Sprawy j

ęzyka pozostawiam językoznawcom, jednak serce kraje

mi si

ę czytając nasze rodzime powierzchowne próby naśladowania haiku. Oczywiście

istnia

ły różne rodzaje tej sztuki. Prawie nie znajduję w Polsce tej która mnie osobiście

najbardziej fascynuje, haiku zwi

ązanych z duchową głęboką realizacją, z mądrością

wynikaj

ącą z otwarcia Oka Umysłu. Rzadkie są próby tworzenia choćby związane z

wieloletnim duchowym treningiem, które osobi

ście szanuję. Powszechne jest natomiast

wpasowywanie osobistych przemy

śleń, dywagacji, powierzchownych doświadczeń w ramy

na

śladujące formę haiku. W samej Japonii oprócz znamienitych mistrzów zen haiku pisali

równie

ż prości ludzie. W Polsce brakuje mi jednak przeciwwagi jaką stanowili tam Hakuin,

Rjokan, Ikkju, Eisai, Keidzan, Dogen i inni wielcy mistrzowie buddyzmu zen a dopiero na
drugim miejscu wspaniali poeci. Ich haiku dotyka

ły rdzenia buddyjskich nauk, sedna ich

duchowej realizacji, zbli

żały się do "przekazu poza słowami". Życzę tego wszystkim

autorom haiku i wszystkim artystom.

Wspomn

ę jeszcze w skrócie o jednej tendencji która nie ominęła nawet osób, które

Page 22 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

ucz

ą zen. Uczą zen a starają się zapomnieć, czy odciąć buddyjskie korzenie. Czasem

t

łumaczą swoje podejście uprzystępnieniem nauki dla osób zrażonych do religijności, oraz

przekroczeniem, wyzwoleniem si

ę z więzów religii poprzez głęboką duchową realizację.

Niektórzy nosz

ą dalej szaty buddyjskich duchownych inni nie używają nawet tych szat,

staraj

ą się również zupełnie wykreślić słowo budda, patriarchowie i mistrzowie zen ze

swego s

łownika. Jest to godne ubolewania. Przede wszystkim ich obecne widzenie

rzeczywisto

ści nie byłoby możliwe bez treningu jaki dotąd przeszli, bez serca tego treningu

czyli zazen i treningu buddyzmu zen. Bior

ąc zazen, ten drogocenny klejnot, używając go i

o

świadczając, że wziął się z powietrza jest obrażaniem Buddy Siakjamuniego, całej linii

Patriarchów i wszystkich Mistrzów którzy przekazywali t

ą naukę przez wieki. Zazen to serce

buddyzmu, ale samo serce nie mo

że żyć. Dhjana paramita i Pradżnia paramita to tylko

dwie z sze

ściu paramit i chociaż praktykując głęboko każdą pojedynczą paramitę

zawieramy w niej wszystkie inne, podej

ście takie jest skrajnie trudne. Uczenie tylko dhjana

paramity jako panaceum na wszystkie dolegliwo

ści nie jedną osobę stosującą się do takich

nauk kosztowa

ło zdrowie i równowagę psychiczną. Platforma praktyki oferowana przez

buddyzm zen jest znacznie szersza. Sam Budda mówi

ł o powodach z jakich jego nauki

przetrwaj

ą wiele tysiącleci, a nauki wielu innych być może równie głęboko oświeconych

osób znikn

ą wraz z ich śmiercią. Przekazanie tej bazy, tej solidnej platformy, przez dwa i

ł tysiąca lat było na tyle silne by osoby o których tu piszę doprowadzić do głębokich

wgl

ądów obecnie. Jak długo przetrwają nauki tych osób zobaczą przyszłe pokolenia. Na

szcz

ęście żadne rosnące drzewo nie jest całkowicie pozbawione korzeni, choćby

najgorliwiej si

ę ich zapierało. Natomiast jeśli już odcięte są stare korzenie a wyrastają nowe

mija wiele lat zanim drzewo stanie si

ę odporne na wichurę. Spotykając takich odkrywczych

cz

ęsto samozwańczych nauczycieli, warto być bardzo uważnym, gdyż takie nauki

najmocniej odbijaj

ą się na ich uczniach i dotyczy to nie tylko buddyzmu zen. Najbardziej

chc

ę przestrzec przed fałszywymi nauczycielami, którzy odcinają się i plują na swych

w

łasnych nauczycieli. Wszystko to choć może w mniej drastyczny sposób odnieść można

do sztuki zwi

ązanej z buddyzmem zen.

Ja sam od ponad dwudziestu lat zajmuj

ę się sztuką, która związana jest z moim

duchowym i religijnym treningiem. Zajmuj

ę się malarstwem, rzeźbą, grafiką i sztuką

u

żytkową. Skończyłem wyższą uczelnię, zrobiłem dyplom z malarstwa i rzeźby. Uczyłem

si

ę tradycyjnego malarstwa w Japonii, na północy Indii u Tybetańczyków, namalowałem

wiele zwojów, zrobi

łem kilka wystaw głównie za granicą, nabazgrałem dziesiątki haiku,

zilustrowa

łem kilka książek, wydałem w całości komiks o duchowym przesłaniu... a

wszystko to w powi

ązaniu z moją praktyką buddyzmu zen, jednak wszystkie te moje próby

wyra

żenia tego "Nienarodzonego Umysłu" były nieudane, żenującym więc jest dla mnie

pisa

ć o nich, a tym bardziej dawać je za przykład komukolwiek. Dźwięk kropli deszczu w tej

chwili za oknem jest Temu bli

ższy niż wszystko co dotąd stworzyłem na polu tak zwanej

sztuki.

Na zako

ńczenie przytoczę jeszcze słowa Zendzi Rindzai Gigena:

"W dzisiejszych czasach uczniowie nie s

ą w stanie uchwycić prawdziwych słów i

poj

ęć, by zbudować własną ścieżkę rozumienia. W wielkiej książce kopiują słowa dawno

ju

ż zmarłych i owijają ją trzema warstwami brokatu. Nie pokazują tego nikomu, utrzymują,

że posiedli skarb. Co za fatalna pomyłka! Ślepi idioci, jakiego to szpiku szukacie w tych
starych ko

ściach? Nie odróżniający dobra od zła, jedynie przepełnieni treścią sutr i

traktatów religijnych, spekuluj

ący nieprzerwanie na ich temat. Jakby brali kawał łajna do

ust, by po wypluciu poda

ć następnemu, jedynie wulgarnie mielą ozorami, bezczynni całe

życie, a jeszcze twierdzą, że porzucili własne domy. Lecz kiedy inni pytają ich o Dharmę
Buddy, przymykaj

ą się i nie mają nic do powiedzenia. Ich oczy stają się puste jakby

powleczone czarn

ą laką, ich usta ( ściągnięte w zakłopotaniu) wyglądają jak obwisłe

krokwie. Ten pomiot za przyj

ścia Maitrei będzie już w innym świecie (nie zostanie

Page 23 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

wyzwolony), a b

ędzie cierpiał męki piekielne.

Szlachetni, po co gor

ączkowo biegacie poszukując gdzie się da, dostając

p

łaskostopia od ciągłego wydeptywania ścieżek? Nie ma żadnego Buddy, aby go

poszukiwa

ć, ani też Drogi do przejścia, ani Dharmy do osiągnięcia. Jeśli szukacie Buddy w

formach zewn

ętrznych, nie będzie on niczym więcej niż wy sami. Chcecie poznać swoje

w

łasne (wrodzone) serce - umysł? Nie możecie go ani poznać, ani być od niego oddzieleni.

Wyznawcy drogi, prawdziwy Budda nie ma kszta

łtu, prawdziwa Droga nie ma substancji,

prawdziwa Dharma nie ma formy. Te trzy jako

ści są razem harmonijnie połączone i

zjednoczone. Ten kto tego nie widzi, mo

że być nazwany czującą istotą zmąconą przez

karm

ę."

Ca

ły powyższy tekst, może poza cytatami mistrzów zen czy samego Buddy

prosi

łbym traktować jedynie jako jeszcze jeden wąski punkt widzenia, choć duchownego, to

ci

ągle ucznia. Przepraszam również wszystkich którzy mogli poczuć się urażeni i prosiłbym

o z

łożenie tego na karb mojej własnej głupoty, arogancji i braku wrażliwości, gdyż nie było

moj

ą intencją obrażanie kogokolwiek. Proszę więc nie wiązać moich własnych błędów z

buddyzmem zen. Mimo wszystkich moich przestróg

życzę wszystkim radości w odkrywaniu

orientalnej sztuki i wytrwa

łości w pracy duchowej. Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście

i wolno

ść od cierpienia.

FURYU

Page 24 of 24

42sztuka

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/42sztuka.html

background image

44 ZBIÓR OPOWIE

ŚCI

ODWAGA

Pewien cz

łowiek o wysokiej pozycji studiujący zen z mistrzem Bankei był młody, ale biegły w sztukach

walki. Którego

ś dnia postanowił poddać mistrza próbie "odwagi" poprzez nagły atak kopią gdy tamten siedział

w spokoju. Mistrz

łagodnie odparował cios swoim różańcem. Później rzekł do młodzieńca: "Twoja technika

jest ci

ągle niedojrzała, twój umysł poruszył się najpierw(Twój umysł poruszył się zanim zaatakiwałeś)".

ŚWIĄTYNNA BRAMA

Kiedy

ś żył pewien bogaty człowiek o imieniu Hei Zayemon, który podjął postanowienie by wcielić w

życie przymioty jakie pochwalali starożytni mędrcy.

Ogromn

ą część swego bogactwa poświęcał na pomaganie tam gdzie było to potrzebne. Uratował wiele

dzieci, naprawi

ł wiele mostów, dróg, zrobił bardzo wiele rzeczy by ludziom z jego prowincji żyło się lżej. Kiedy

zmar

ł pozostawione bogactwo ofiarował, a jego ostatnią wolą było, żeby wykożystano je poprzez przyszłe

pokolenia do czynienia dobra dla innych. Zosta

ło to uhonorowane i respektowane przez jego spadkobierców.

Którego

ś dnia jeszcze za życia Hei Zayemona u jego wrót stanął buddyjski duchowny. Słysząc o

ogromnym sercu i szczodrobliwo

ści Hei Zayemona postanowił prosić go o dar na wybudowanie świątynnej

bramy. Kiedy mnich przed

łożył swoją prośbę, filantrop wybuchnął śmiechem i odrzekł: "Pomagam ludziom,

gdy

ż nie mogę znieść ich cierpienia. Cóż takiego złego dzieje się jeśli świątynia nie ma świątynnej bramy?

<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->

CO

Ś LEPSZEGO NIŻ KWIATY

Której

ś wiosny Basio postanowił udać się w podróż by zobaczyć sławne z cudownej scenerii miejsce z

nieopisanie pi

ęknie kwitnącymi kwiatami. Tuż po rozpoczęciu podróży usłyszał o dziewczynie z biednej

rodziny wie

śniaków o ogromnej pracowitości i nieprzeciętnym oddaniu dla swoich starych rodziców.

Zaintrygowany odnalaz

ł dziewczynę i oddał jej wszystkie pieniądze jakie zebrał na swoją podróż. Kiedy wrócił

spowrotem nie zobaczywszy cudownych kwiatów rzek

ł z uśmiechem: "W tym roku widziałem coś lepszego niż

kwiaty".

<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->

TRZY DNI I NOCE

Ostatnio mieszka

ł tu człowiek o imieniu Heisiro. Wyrzeźbił on kamienny posąg Buddy i umieścił go

ko

ło wodospadu w odległych górach. Następnie usiadł obok sadzawki u podnóża wodospadu. Zauważył wiele

b

ąbelków wody w strumieniu. Niektóre z nich znikały natychmiast, inne dopiero po przepłynięciu paru metrów.

Dzi

ęki swojej karmie spoglądając na nie odczół bardzo mocno przemijalność życia. Uświadomił sobie, że

wszystkie zjawiska dobre, czy z

łe są jak bańki na powierzchni wody. Doświadczenie to spowodowało, że

poczó

ł bezwartościowość życia i bezsens spędzanych dni bez zrozumienia tajemnicy życia. Przez przypadek

us

łyszał kogoś czytającego na głos powiedzenia mistrza Takusui: "Współczujący i odważny człowiek

zas

ługuje na oświecenie, lecz nigdy nie urzeczywistni swojej Prawdziwej Natury". Zainspirowany tym

powiedzeniem Heisiro zamkn

ął się w małym pokoju. Usiadł, wyprostował kręgosłup, zacisnął dłonie i szeroko

otworzy

ł oczy. Z czystym prostolinijnym umysłem praktykował zazen. Pojawiały się niezliczone myśli i

nami

ętności, lecz jego zazen pokonało je wszystkie. Heisiro osiągnął głęboki i spokojny stan niemyślenia.

Kontynuowa

ł siedzenie przez całą noc, a o świcie, gdy usłyszał śpiew ptaków, nie mógł odnaleźć swego ciała.

Poczó

ł jakgdyby jego oczy spadły na ziemię. Chwilę później poczół ból, gdy wbił paznokcie w swoją dłoń.

Nast

ępnie uświadomił sobie, że jego oczy wróciły na swe dawne miejsce. Powtarzał ten rodzaj zazen przez

trzy dni i trzy noce. Rankiem czwartego dnia, gdy przemy

ł twarz spojrzał na drzewa w ogrodzie. Wydały mu

si

ę tak inne. Poczół się dziwnie. Ponieważ Heisiro nie rozumiał tego co się stało, udał się do mieszkającego w

pobli

żu kapłana, ale i ten nie był w stanie mu tego wyjaśnić. Ktoś poradził mu by spotkał się ze mną

(Hakuinem). W drodze do klasztoru musi

ął wspiąć się na szczyt góry. Nagle, widząc panoramę wybrzeża

ca

łkowicie zrozumiał, że wszystkie istoty, trawy, drzewa i ptaki od początku są buddą. Podniecony wpadł do

mojego pokoju i natychmiast przeszed

ł kilka ważnych koanów. Pamiętajmy Haisiro był zwykłym człowiekiem.

nie wiedzia

ł nic o dzen i nie praktykował wcześniej zazen. Jednak w ciągu trzech dni i nocy intensywnego

siedzenia by

ł w stanie stać się jednym ze wszystkimi i zrozumieć sens swojego istnienia. To jego motywacja

dzielno

ść i odwaga pokonała wszystkie przeszkody.

Page 1 of 5

44opowiesci

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/44opowiesci.html

background image

Dzendzi Hakuin Ekaku

DZIEWI

ĘĆ POKOLEŃ

W buddy

źmie mówi się,że jeśli ktoś zostaje mnichem lub szczerym uczniem Dharmy, dziewięć

pokole

ń jego rodziny osiągnie wyzwolenie. Zostać mnichem lub szczerym uczniem Dharmy to tyle, co złożyć

ślubowanie zbawienia wszystkich istot i odważnie praktykować. Jeśli ktoś praktykuje w ten sposób pojawi się
przed nim

żywa natura Dharmy, a jego radość będzie nie do opisania. Dawno temu pewna kobieta która

mieszka

ła niedaleko Kioto, będąc w ciąży uczyniła ślubowanie, że jeśli dziecko okaże się chłopcem, pozwoli

mu zosta

ć mnichem. Tej samej nocygdy powzięła to postanowienie we śnie ukazał się jej pewien starzec,

który rzek

ł: "Jestem jednym z twoich przodków z dziewiątego pokolenia przed tobą. Po śmierci poszedłem do

piek

ła, gdzie nieustannie cierpiałem. Dziś wieczorem słysząc słowa twojego ślubowania zostałem wyzwolony

z cierpie

ń piekła".

Dzendzi Hakuin Ekaku

ZWI

ĄZEK

Pewnego razu kap

łan o imieniu Rjozen mieszkał koło góry Fudzi, gdzie prowadził grupę Dzen.

Zgodnie z tradycj

ą w grudniu prowadził sessin rohatsu i siedział ze swoimi uczniami. Pewnej nocy gdy

siedzia

ł w zazen, jego zmarła matka pojawiła się przed nim i nożem pchnęła go pod pachę. Rjozen

przera

źliwie krzyknął, splunął krwią, a następnie zemdlał. Jednak wkrótce oprzytomniał i nie mówiąc nic

nikomu nast

ępnego ranka udał się na pielgrzymkę. Zabrał ze sobą tylko jedną miskę i trzy szaty. Jadł niewiele

i spa

ł pod drzewami. Odwiedzał mistrzów pytając ich o Dharmę. Upływały lata i jego samadhi dojrzewało.

Pewnego razu przed wej

ściem w samadhi pojawiła się jego matka. Lecz kiedy otworzył szeroko oczy

znikn

ęła. W końcu był w stanie wejść w samadhi tak głębokie jak wielki ocean. Wówczas jego matka pojawiła

si

ę powtórnie mówiąc: "Po śmierci poszłam do piekła, lecz wszyskie demony szanowały i opiekowały się mną

mówi

ąc, że jestem matką buddyjskiego mnicha. Było mi tam bardzo wygodnie. Nigdy nie cierpiałam. Później

jednak demony powiedzia

ły mi, że nie jestem matką mnicha o prawdziwym zrozumieniu, lecz matką zwykłego

cz

łowieka. Ze złością poddawały mnie torturom. Wściekle cię nienawidziłam i dlatego chciałam cię zabić, gdy

siedzia

łeś ze swymi uczniami na sessin rohatsu. Lecz ty opuściłeś świątynię i udałeś się na pielgrzymkę.

Pewnego razu ponownie przysz

łam cię ujrzeć. Twoje samadhi nie było jeszcze doskonałe i miałeś mnustwo

my

śli. Dlatego zniknęłam. Teraz wszedłeś w autentyczne samadhi i odkryłeś prawdziwą mądrość. Moje

katusze sko

ńczyły się i poszłam do nieba (zostałam uwolniona z męk piekielnych). Dlatego dziś przyszłam, by

podzi

ękować ci za twą szczerość i pilną praktykę".

Ka

żdy z nas ma matkę, ojca, siostry, braci i wielu krewnych. Jeśli policzycie wszystkich waszych

krewnych i przodków, b

ędzie ich dziesiątki tysięcy. Wielu z nich zmarło i obecnie krąży w sześciu światach

cierpi

ąc niewyobrażalnie. Czekają oni na wasze samadhi i urzeczywistnienie, tak jak człowiek znajdujący się

na pustyni wyczekuje cho

ćby na kroplę wody. Nie możecie siedzieć i śnić. Pomyślcie jak ważne jest wasze

pos

łannictwo. Czas ucieka tak szybko jak pędząca strzała i nie czeka na nas. Bądźcie pilni! Bądźcie pilni!

Dzendzi Hakuin Ekaku

PODCIERAJ

ĄC TYŁEK BUDDY

W grupie zen mistrza Hakuina by

ł szalony mnich któremu wydawało się, że urzeczywistnił tożsamość

siebie i Buddy. Dar

ł sutry i używał kartek jako papieru toaletowego. Kiedy mnisi pytali go o to, nie zwracał

uwagi na ich napomnienia i ripostowa

ł: "Cóż złego w używaniu sutr do podcierania tyłka Buddy?

Wreszcie kto

ś powiedział otym wszystkim mistrzowi Hakuinowi, który wezwał szalonego mnicha i

spyta

ł: "Mówią, że drzesz sutry i używasz ich jako papieru toaletowego, czy to prawda?

Szalony mnich odpowiedzia

ł: Tak, ja sam jestem Buddą, cóż więc złego w używaniu sutr do

podcierania ty

łka Buddy?

Hakuin odpowiedzia

ł: Jesteś w błędzie. Skoro jest to tyłek Buddy, czemu używać starego zapisanego

papieru? Powiniene

ś używać do wycierania białych, czystych kartek papieru". Szalony mnich poczuł się

zawstydzony i przeprosi

ł.


Diab

ły nie są dobre, wiesz o tym, prawda?

Page 2 of 5

44opowiesci

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/44opowiesci.html

background image

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Oko

ło dwustu lat temu pewien człowiek, który żył samotnie w dużym domu niedaleko Kioto, wybrał się na

targ. Na targu zobaczy

ł w klatce diabła: diabeł miał ogon, żółtą skórę i dwa długie, ostre kły. Był rozmiarów

du

żego psa. Siedział spokojnie w mocnej bambusowej klatce i obgryzał kość. Obok klatki siedział handlarz,

zapatrzony w t

łum. Człowiek zapytał go, czy diabeł jest na sprzedaż.

,,Oczywi

ście”, powiedział handlarz. ,,Inaczej nie byłoby mnie tutaj. To wyśmienity diabeł, silny, sumienny,

mo

że zrobić wszystko, co mu polecisz. Zna się na stolarce, jest dobrym ogrodnikiem, potrafi gotować, szyć

ubrania, mo

że czytać ci opowiadania, rąbać drewno, a tego, czego nie potrafi, można go nauczyć. Jeżeli dasz

mi 50 tysi

ęcy jenów, to jest twój”. Człowiek nie targował się, zapłacił gotówką. Chciał diabła od razu zabrać do

domu. ,,Chwileczk

ę”, powiedział kupiec. ,,Ponieważ nie targowałeś się ze mną, pozwól, że coś ci powiem.

Popatrz, to jest rzeczywi

ście diabeł, a diabły nie są dobre, wiesz chyba o tym, prawda?”

,,Powiedzia

łeś przecież, że to jest wyśmienity diabeł”.

,,Tak, tak”, rzek

ł handlarz. ,,To prawda. On jest wspaniałym diabłem, ale on nie jest dobry. I na zawsze

pozostanie diab

łem. Zrobiłeś dobry zakup, ale pod jednym warunkiem - że będziesz zawsze dawał mu

zaj

ęcie. Codziennie musisz dać mu plan zajęć: od tej godziny musisz rąbać drewno, potem zacznij

przygotowywa

ć jedzenie, po obiedzie możesz odpocząć pół godziny, ale tylko jeżeli naprawdę musisz położyć

si

ę i odpocząć, następnie masz skopać ogród. itd. Jeżeli on ma wolny czas, jeżeli nie wie, co ma robić, wtedy

jest niebezpieczny”.

,,To wszystko?” zapyta

ł człowiek i zabrał diabła do domu. Sprawy układały się dobrze. Codziennie rano wołał

diab

ła, który posłusznie klękał. Jego pan dyktował mu zajęcia i diabeł zaczynał swoje posługi, tak pracował

ca

ły dzień, a kiedy nie pracował, odpoczywał lub zabawiał się, ale cokolwiek robił, było to zawsze spełnianie

rozkazów.

Po kilku miesi

ącach pan spotkał w mieście swojego starego przyjaciela i podekscytowany tym nagłym

spotkaniem zapomnia

ł o wszystkim. Zabrał przyjaciela do restauracji, gdzie zaczęli pić sake, potem zjedli

dobry obiad, po czym wypili jeszcze wi

ęcej i ostatecznie wylądowali w dzielnicy prostytutek. Tam zajęły się

nimi damy. Nast

ępnego dnia późnym rankiem pan obudził się w obcym pokoju. Początkowo nie wiedział,

gdzie jest, ale powoli doszed

ł do siebie i przypomniał sobie o diable. Jego stary przyjaciel już wyszedł.

Zap

łacił więc należność kobiecie (która wyglądała teraz zupełnie inaczej niż poprzedniego wieczoru) i

pop

ędził do domu. Kiedy dotarł do swojego ogrodu, poczuł zapach spalenizny, spostrzegł dym wydobywający

si

ę z kuchni. Wpadł do domu i zobaczył diabła siedzącego na drewnianej kuchennej podłodze. Diabeł rozpalił

tam ognisko, w którym piek

ł na patyku dziecko sąsiadów.

Oczywi

ście tym diabłem jest nasz umysł, który - jeśli nie poddać go dyscyplinie, a zostawić samemu sobie -

mo

że stać się nieobliczalny lub szalony.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Je

żeli nie wyciągniesz ręki, mistrz zen będzie zamordowany.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Skuter by

ł dla mnie źródłem przyjemności. Codziennie rano jeździłem na nim do klasztoru (na medytacje)

przez ciche, g

łęboko uśpione miasto, gdzie kręcili się tylko policjant, asystent piekarza, chłopcy z gazetami i

spó

źnieni przechodnie. Raz zostałem zatrzymany przez dwóch policjantów, którzy spytali mnie o dokumenty.

Nie mia

łem ich przy sobie, ale kiedy powiedziałem, że jestem uczniem mistrza zen, ukłonili się jednocześnie i

przeprosili. Pó

źniej regularnie spotykałem ich lub ich kolegów, pozdrawiali mnie zawsze salutem w stylu

wojskowym, na co odpowiada

łem ukłonem w ich stronę. Skuter niepokoił głównego mnicha z klasztoru.

,,Studia nad koanem”, powiedzia

ł, ,,prowadzą do zrozumienia, że wszystkie rzeczy są połączone w jedno.

Wszystkie istoty istniej

ą w powiązaniu, każdego z każdym łączą mocne niewidzialne nitki. Każdy, kto

u

świadomił sobie tę prawdę jest przytomny, będzie się starał być uważnym we wszystkim, co robi. Ty nie

jeste

ś”.

,,Nie jestem?” zapyta

łem grzecznie.

Page 3 of 5

44opowiesci

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/44opowiesci.html

background image

,,Nie”, powiedzia

ł główny mnich i popatrzył na mnie niezadowolony. ,,Widziałem, jak zakręcałeś i nie

wyci

ągnąłeś ręki. Z powodu twojej nieuwagi kierowca ciężarówki jadącej za tobą był zmuszony wjechać na

chodnik, wprost na kobiet

ę z wózkiem dziecinnym. Kobieta potrąciła dyrektora wielkiej firmy handlowej. Ten

by

ł już w złym humorze, przez co jeszcze bardziej się zdenerwował i wyrzucił tego dnia pracownika, który

móg

łby nadal pracować. Pracownik upił się tej nocy i zabił młodego człowieka, który mógł zostać mistrzem

zen”.

,,I wszystko z tego powodu?” zdziwi

łem się.

,,Mo

że byłoby lepiej, gdybyś w przyszłości wyciągał rękę, kiedy skręcasz”, powiedział główny mnich.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Ty znasz odpowied

ź, prawda?

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Dawniej tradycyjne klasztory zen wpuszcza

ły wędrujących mnichów tylko wtedy, kiedy potrafili oni udowodnić,

że rozwiązali koan.

Kiedy

ś pewien mnich zapukał do bramy klasztoru. Mnich, który otworzył bramę, nie powiedział ,,jak się masz”

czy ,,dzie

ń dobry”, ale ,,pokaż mi swoją prawdziwą twarz, jaką miałeś przed narodzinami swojego ojca i

swojej matki”. Mnich, który chcia

ł dostać pokój, by przenocować, uśmiechnął się, zdjął z nogi sandał i uderzył

nim pytaj

ącego w twarz. Mnich przesunął się o krok do tyłu, ukłonił z respektem i zaprosił gościa do środka.

Po obiedzie gospodarz i go

ść zaczęli rozmowę, gospodarz prawił gościowi komplementy chwaląc jego

wspania

łą odpowiedź.

,,Czy ty znasz odpowied

ź na koan, który mi zadałeś?” zapytał gość.

,,Nie”, odpowiedzia

ł gospodarz, ,,ale wiem, że twoja odpowiedź była poprawna. Nie wahałeś się ani przez

chwil

ę. To było szybkie i spontaniczne. A to zgadza się dokładnie z tym, co słyszałem i czytałem o zen”.

Go

ść nie powiedział ani słowa i popijał herbatę. Nagle gospodarz zrobił się podejrzliwy. Było coś w twarzy

go

ścia, co mu się nie spodobało.

,,Ty znasz odpowied

ź, prawda?” zapytał.

Go

ść zaczął się śmiać tak, że w końcu zwijał się na macie.

,,Nie czcigodny bracie”, powiedzia

ł, ,,ale również dużo czytałem i słyszałem o zen”.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]-->

Na Hokkaido, japo

ńskiej wyspie położonej na północy, znajduje się mały klasztor zen, którego mistrz jest

analfabet

ą. Był on synem chłopa i został zabrany do świątyni we wczesnej młodości. Nigdy nie nauczył się

pisa

ć ani czytać, ale ukończył studia nad koanami i doszedł do całkowitego oświecenia.

O tym,

że były inne religie poza buddyzmem, chyba nie wiedział aż do momentu, kiedy usłyszał, jak mnisi

dyskutowali o chrze

ścijaństwie.

Jeden z jego mnichów studiowa

ł kiedyś na uniwersytecie w Kioto i mistrz poprosił go, żeby wyjaśnił, na czym

polega chrze

ścijaństwo.

,,Nie wiem o tym zbyt du

żo”, powiedział mnich, ,,ale przyniosę świętą księgę religii chrześcijańskiej”.

Page 4 of 5

44opowiesci

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/44opowiesci.html

background image

Mistrz wys

łał ucznia do najbliższego miasta i uczeń wrócił z Biblią.

,,To jest gruba ksi

ążka”, zauważył mistrz, ,,nie umiem czytać. Ale ty możesz to dla mnie zrobić”.

Mnich zna

ł Biblię i wybrał Kazanie na Górze. Im dłużej czytał, tym bardziej mistrz był urzeczony. ,,To piękne”,

powtarza

ł. ,,To bardzo piękne”. Kiedy mnich skończył czytać kazanie, mistrz przez chwilę milczał. Cisza

trwa

ła tak długo, że mnich odłożył Biblię, usiadł w pozycji lotosu i zaczął medytować. ,,Tak”, powiedział w

ko

ńcu mistrz. ,,Nie wiem, kto to napisał, ale kimkolwiek był, musiał być buddą lub bodhisattwą. To, co

przeczyta

łeś, jest esencją wszystkiego, czego próbuję was tutaj nauczyć”.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Masz osiem lat. Jest niedzielny wieczór.

Pozwolono ci, jeszcze przez dodatkow

ą godzinę, nie pójść spać.

Rodzinka gra w ,,Monopol”. Powiedziano ci,

że jesteś już na tyle duży, by dołączyć do nich. Czujesz się

nieswojo. Bezustannie gubisz si

ę w grze. Ze strachu odczuwasz skurcze żołądka. Utraciłeś już prawie

wszystko, czym dysponowa

łeś. Twoi bracia przejęli wszystkie domy z twojej ulicy. Ostatnia ulica została

sprzedana.

Musisz si

ę poddać.

Przegra

łeś.

I nagle rozumiesz,

że to jest tylko gra.

Podskakujesz z rado

ści i uderzasz głową w wielką lampę wiszącą u góry.

Lampa spada na pod

łogę, pociągając za sobą czajniczek do parzenia herbaty.

Wszyscy s

ą rozgniewani na ciebie, ale ty śmiejesz się, idąc na górę.

Wiesz,

że jesteś nikim i nie masz niczego.

I wiesz ju

ż, że ,,być nikim” i ,,nie mieć niczego” daje niezmierzoną wolność.

Page 5 of 5

44opowiesci

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/44opowiesci.html


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CSM Medytacja środka ciszy Wprowadzenie i praktyka Dogłębne objaśnienie
wprowadzenie w praktykę lectio divina
Recenzja książki WPROWADZENIE DO ETYKI CHRONIENIA OSÓB
prawo+handlowe+dla+praktykow+ +ksiazka+z+lp TEFLFX75ITLO2OHNF6YGC72PNGOONECJAHJTZRQ
książka praktyki, Budownictwo PWr, SEMESTR 9
Crowley Aleister Wprowadzenie do Magiji w teorii i praktyce
Ksiązka, Pedagogika studia magisterskie, pedagogika instytucjonalna w polu praktyki pedagoga społecz
Kocepcje i praktyki wychowania rok II semestr I, Jak się uczyły, książka jest doskonałym przewodniki
054 Teksty wprowadzające i główny książki
PHP Praktyczne wprowadzenie R 4 Wstęp do programowania Proste skrypty PHP
ksiazka praktyki zawodowej
KSIĄŻKA DAWNA, filopolo, Wprowadzenie do językoznawstwa historycznego
ksiazka praktyk, Budownictwo ,Budownictwo W2
Praktyki !!!! Książka nadawcza W9 PW P 2007, VI semestr
przyk. ksiazka praktyk 3(1), Uprawnienia(1)
2008-09 Oświadcz-zobow zakł do przepr prakt wprowadz, SZKOŁA, różne potrzebne druki, Praktyki zawod
Wprowadzenie i spis tresci, ArchiCAD, praktyczny kurs on-line
przykladowe wypelnienie ksiazki praktyki zawodowej
054 Teksty wprowadzające i główny książkiid 6025

więcej podobnych podstron