Dzień 17 i 18 IV 1794 w Warszawie


178348
I
N
:&y4;
r i - ' r i : -f.-, .R.v'.'V..-
WśtSSłM
Cena zł. p. I
Nr. 24.
SKARBI EC POLSKI .
DZIEC
i; i ii i m i i M H
PRZEZ
NAOCZNEGO ŚWIAD KA OPOWIEDZIANY
W ZAPISKACH KAMINIECKIEGO NALEZIONY.
n \mm
e
Pw e oisł
ałaIzladiiszemKścnz
W W IZIENIU W P E T E R SB U R G U .
WARSZAWA. 1916.
SKAAD GAÓWNY W KSIGARNI W . JANOWICKIEGO
BRACKA 10.
Hsiiarniallaklailoiiiallljakoiiiicliiego,Warszawa, Bracka 10.
P OLECA:
GLIWIC Hip. Ewolucja syndykatów . Cz. I Syndykat
w w alce z p rzesileniem   3.--
GRABIEC. P ow stanie styczniow e 1863/4 r. . . .  2.
JU R PIOTR. W iosenne dni. P o e z j e .............................  2.
LIGOCKI E. Sambra i M oza. P o w ieść na tle obec
nej w ojny na Z a c h o d z i e ........................................ 2.
SEM POAOW SKA STEPACJA. Reforma Szkolna
1862 r. O rganizacja szkolni etw a elem entarnego   .75
SAOW ACKI JULJUSZ. Pism a m istyczne w w y
borze, układzie i opracow aniu S tan isław a
W y r z y k o w s k ie g o ...................................................... 1.75
TROJANOW SKI WINCENTY. M alarstwo W łoskie
z 40 p l a n s z a m i........................................................... 6.
w o p r a w ie .....................................................................  7.75
W pamiętnym Roku Wojny. K siążka zbiorow a dla
m ło d z ie ż y ............................." .................................. 2.
ULHBllllflUiS PISD
lOn OK.
JYs 1. SAOWACKI J. Rozmowa z Matką Makryną
M ieczy sław sk ą   .15
 2. MOCHNACKI M. Noc d. 2 Listopada
1880 r .   .15
 3. CEYSINGERÓWNA H. Szym on Konarski
(1808  1830)   .15
 4. Rok 1863 w poezji n a s z e j   .15
Nr. 24.
S K A R B I E C P O L S K I .
i i i i i i i i .
DZIEC
VI ISIMIS III IK
S
PRZEZ
NAOCZNEGO ŚWIADKA OPOWIEDZIANY
W ZAPISKACH KAMINIECKIEGO INALEZIONY.
II
Pnłi 12 mKszlo
Mii
mc

W W IZIENIU W PE T E R SB U R G U .
WARSZAWA. 1916.
SKAAD GAÓWNY W KSIGARNI W . JANOWICKIEGO
BRACKA 10.
.
/ I B V S / v
vI ^
I
J : ,
"/V W , tW A v c ^ 7- /\-
r -
b M M b ,
DRUK L. BRUŚ,
:: NOWY ŚW IT 66. ::
Z pozw . w ojennej jcenz. niem iec. z dn. 24/HI 1916 r.
za N 661/2.
DZIEC
1 i W i 11V M
) H H
PRZEZ
NAOCZNEGO ŚWIADKA OPOWIEDZIANY
W ZAPISKACH KAMINIECKIEGO NALEZIONY.
Z ty ch zapisk ów w y p isa ł sobie 1820 w K am ionce
S trum iłow ej E ugeniusz B rzozow ski, a w roku
i860 w m arcu, w e L w ow ie dziennik L iteracki
nr. 18, 19, 20 drukiem o g ło sił.
DZIEC
17 i 18 K W IETNIA 1794 W WA RSZAWIE
PRZEZ NAOCZNEGO ŚW IADKA :
Po dw a razy upadał term in pow stania ta k
w Warszawie, j a k w Wilnie układany, gdy
ty m cz a s em nędza i rozpacz uciśniony ch oby-
w ateló w zapalały coraz mocniej serca i um ysły
do zem sty, lub zagrzebania się w ruinach swo
jej ojczyzny. P om y śln y los bitw y pod R acła
w icam i ożywił w k ażdym nadzieję dalszego
powodzenia. Złe i srogie obchodzenie się je n e
rała Ig e lstro m a1) w Warszawie zdecydowało na-
koniec przyspieszenie o statniego k roku .
J e n e ra ł ten do w szy stk ic h przykrości, k tó
re m iasto od ko m en dy je g o znosiło, przydał
jeszcze rozkazy, ledwie despotom w sw oim
kraju właściwe; przym usił rad ę do zawieszenia
prawa: Ne mi n e m c a p t i v a b i m u s, nam no
żył liczbę niezm ierną szpiegów, a pod p re te k
s te m szkodliw ych zgrom adzeń zakazał, ażeby
w p rz y p a d k u ognia w mieście, żaden obyw a
tel nie szedł do gaszenia, nie m ając wprzód
biletu od zwierzchności, któryby go do tego
upoważnił.
W y d a ł rozkaz wcześnie, ażeby w czasie
zbliżających się św iąt w ielkanocnych nabo-
>) Ig elstrom Józef, syn A ndrzeja za czasów
konfederacji radom skiej był pom ocnikiem R epnina,
am basado ra rosyjskiego. 13/X 1767 r. uw ięził bisk.
krak. Sołtyka. W 1793 r. przy K achow skim został do
w ódcą korpusu w ojsk ros. w Polsce. W G rudniu 1793
r. za stą p ił am b asad ora ros. S iew ersa.
żeństw o rezurekcji o jednej godzinie w w szy st
kich kościołach było odprawione; to dało po
w ód do poznania zamysłu, iż w tej porze chciał
rozbroić wojsko i zabrać arsenał, op atrzyw szy
wprzód w artą w szy stk ie kościoły.
Nie wiele zatem zostawało już czasu do
uprzedzenia Moskali. Dzień 14 K w ietnia był
ju ż praw ie przeznaczonym do powstania, lecz
u w a g a je d n a w chodzących w ten se k re tn y
zw iązek w strzy m yw ała do dni kilku w yk on a
nie tego dzieła. A m unicje w szy stk ie i do 300
s z tu k dział były złożone za m iastem pod szo
pami. Miejsce to było okopane szańcam i do
obrony. Moskale pozwolili robić tę m ałą forty-
fikacyę, spodziew ając się, iż łatwo je opano
wawszy, będą mieli miejsce mocne do grożenia
m iastu. Przez te zatem pozostające dni kilka
trzeba było i dostateczniej opatrzyć okopy i ra
zem zakopać w ziemi prochy, ażeby w czasie
a tak u ich nie zapalono. To się w szy stko u s k u
teczniło do dnia 16 Kwietnia, g d y tym czasem
jenerał Igelstro m dnia tegoż podał do ra d y
notę. aby sądzono i n i n s t a n t i k ry m in a ln ie
te wszystkie osoby, k tó re on w ym ienił wr liście
przy nocie załączonej; było ich w liczbie do 70.
Sesja ra d n a dnia tegoż nie doszła z przyczyny,
iż kanclerz Sułkow ski po przeczytaniu tej noty
w n e t paraliżem był ruszony i k om plet się
przeto zerwał. To się działo w południe, a przez
re sztę dnia tego patryoci zgromadzili się w m iej
sca swoich posiedzeń i plan p ow stan ia na dzień
n as tę p u ją cy ułożyli.
J u ż w korpusach w ojskow ych, zagrożo
n ych dezarm owaniem , rozniecony był ogień
m ęstw a i odw agi na w szystko. R eg im en ta n a-
ówczas w W a rsza w ie te znajdow ały się: Gwar-
dja piesza w liczbie 700 ludzi; batalion Dzia-
ły ń sk ich 400; g w a rd ja k o nn a 300; p u łk Koe
niga 400; artylerja 400; pontonierów 60; m ar
szałkow skich 60; miejskich do 20. S u m m a zatem
składała 2340 ludzi garnizon w arszaw ski.
Wieczorem dnia tego kom ukolw iek po
wierzyć m ożna było z pospólstwa, daw ano ostrze
żenie, iż z św itan iem ju tro za d anym znakiem
z arm aty, powinien biedz do arsenału i brać
broń do obrony, gdyż Moskale m ają burzyć
miasto. Ułożono ty m c za sem plan, ja k im naza
ju t r z cała rzecz m iała się usk utecznić. Za d a
ny m zna kie m z a rm a ty ludzie z m iasta po k il
k ase t pójść mieli w m iejsca przeznaczone w po
moc w ojskow ym . Rzecz dziwna, iż jenerał
Igelstrom m ając zawsze najdokładniejsze do
niesienia od szpiegów swoich o schadzkach
i um ow ach patrjotów, dnia tego nie miał do
kładnego raportu; zdawało się je d n a k , iż co
m o m e n t oczekiwał na siebie tej burzy, gdyż
od niedziel k ilk u w zmocnił w arte w do m u
sw oim i sypiał zawsze nierozebrany. Oficero
wie m o skiew scy i żołnierze zbierali się w nocy
w gro m ady i ta k nocowali, m ając się zawsze
w największej ostrożności.
Północ ju ż była, g d y oficerowie w chodzą
cy w zw iązek p a try oty czny zaczęli ostrzegać
w swoich ko rp usa ch oficerów tych, k tó rzy nie
byli jeszcze uw iadom ieni o tem dziele; pobu
dzili żołnierzy i jakn ajciszej, najspokojniej re-
g im e n ta w swoich koszarach w ystąpiw szy, sta
nęły w gotowości.
P ułkow nicy i sztaby w re g im e n ta ch gw ar-
djów nie mieli do tego m o m e n tu powierzonego
sobie sekretu, sami subaltern i całą rzecz robili.
P ułko w nik gw ard ji pieszej obudzony przez
k ilk u n a s tu oficerów, gdy zbraniał się łączyć
z nimi, czyniąc im różne uw agi, został opusz-
7
czoiry od regim entu. P ułkow nik gw ardji k o n
nej, lubo do tego m o m en tu o niczem nie w ie
dział, dał się nam ówić i przystąpił do czyn
ności z swoim reg im entem .
C zw arta ju ż była godzina z rana, g d y re-
g im e n ta stojąc w gotowości, czekały znaku
z a rm a ty i łudzi z miasta; nie doczekaw szy
się ni jednego, ni drugiego, rozumieli, iż s e k
r e t j e s t w y da ny i rzecz cała zapobieżona.
Gdy zatem w tej pozycji nie zostawało,
j a k wziąść determ ina cją którą rozpacz po da
wała, więc oficerowie w regim encie gw ard y i
konnej p ostanaw iają pierw si rzecz zacząć i w yjść
w pole.
Naprzeciw koszar tej gw ard ji był głów ny
odw ach m oskiew ski z trze m a arm atam i. K o s
mowski, kapitan , w yb raw szy dw u d ziestu ludzi
n a koniach, w p ad a pędem n a rzeczony odwach
pod żelazną b ra m ą będący, rozpędza sołdatów
w a rtę ta m trzym a ją cy ch, a zagwozdziw szy ar
m aty , law ety porąbawszy, wrócił do koszar
i rogatkę zam yk ającą koszary spuścić kazał.
R egim ent w n e t cały w liczbie iłOO ludzi, to
j e s t 100 na koniach, a reszta pieszo przez Wol
skie ro g a tk i w y ciągn ął w pole k u p ro c h o w
niom. Regiment ten wówczas nie m iał koni,
gdyż 100 ludzi i 300 koni było na P odlasiu na
paszy. Zostawiono w koszarach kapitana Mon-
try n ia z ośm nastu lu dzm i dla strzeżenia k o
szar z rozkazem, ażeby się zaraz rej terował
w pole, jeśliby był atakow any.
Rozruch ten przy żelaznej bramie i strze
lanie najprzód były posłyszane przez w a rtę
h e tm a n a Ożarowskiego, którą ta m trzym ał po
rucznik Korwin z czterdziestu ludzmi. Ten w n et
w y cią gn ął z sw y m i ludzm i do arsenału, gdzie
znalazł oficerów i żołnierzy w gotowości, a ra
 8 - -
zem i je n erała C ichockiego1), który tani nocował.
Dano znak w arsenałe przez wystrzał a r
m aty. Pospólstwo zbiegać się pod arsenał za
częło, z okien broń rzucaną, to jest: karabiny,
pistolety, szable zabierało.
W ty m sam ym czasie regim ent gw ard ji
pieszej ru sz yw szy z koszar ciągnął przez Nowe
Miasto b udząc ludzi i wyszedł pod prochownie
wr pole. P u łk o w n ik Gizler z pon to nieram i p rz e
prawił się przez Wisłę od P rag i i przysłał od
brzegu Wisły do króla z oznajmieniem, iż sły
sząc rozruch w mieście, idzie w e dług pow in
ności swojej do pałacu rzeczypospolitej dla
strzeżenia archiw um , lecz, żeby nie znalazł
trud n ości w przejściu od kom endy m osk iew
skiej, prosi Króla Jego Mci, ażeby posłał kogo
do p. Igelstrom a z uw iadom ieniem o jego
m arszu.
Król w ysłał a d ju ta n ta Gordona do Igel
strom a, k tóry ju ż był na koniu na Miodowej
ulicy i który postrzegłszy Gordona jadąceg o
ku sobie, pytał się: co ten rozruch znaczy? m ó
wiąc m u, iż pew nie kto płotkę rozsiał, że chce
zabierać arsenał i dezarm ow ać re sztę wmjska;
upew niał przytem na honor oficerski, iż n ig d y
tego zam iaru nie m iał i prosił, ażeby k o m u
kolwiek się zdarzy, Gordon im ieniem jeg o to
powiedział. Przytem posłał oficera z ordynan-
sem, ażeby p. Gizlera z pontonieram i do pałacu
rzeczypospolitej przepuszczono, co k om en da
m o sk iew sk a dopełniła, robiąc przyzwmite woj-
b Cichocki Ja n A ugust, g enerał, pułkow nik fi-
zyljerów , dyrektor ko m isarjatu w ojskow ego. W 17l)3
.
r. był g en e rał m ajorem i kom endantem garnizonu
w arszaw sk ieg o. Z asiadał w kom isji w ojskow ej koron
nej, Podczas oblężenia W a rsza w y przez króla F ry
dery ka W ilhelm a odp ierał od P rag i ko rpu s pruski.
9 
skow e honory. P u łko w nik je d n a k Gizler prze
szedłszy przez Mostową i D ług ą ulicę, nie za
trzym u jąc się w pałacu rzeczy pospolitej, po
szedł w e d łu g przeznaczenia swego przez ulice
Ś to -Ju rską pod arsenał.
Tym czasem po ulicach ju ż zaczęły się
strzelania, gdziekolw iek się pokazali po je d n e
mu, lub w małej liczbie Moskale, zaczęto ich
uganiać, strzelać i rąbać. W a rta naów czas za m
kow a słysząc rzecz zaczętą, w liczbie 100 lu
dzi pieszych i 20 z gw a rdy i konnej, zaczęła
ściągać w a rty i w yruszaćz z am ku z arm atam i.
Król ju ż był obudzony od godziny trzeciej
i ubrany; zbiega na dół do w arty prosząc, ażeby
go nie opuszczała w tak niebezpiecznym razie,
lecz oficerowie odpow iedziaw szy królowi, że
gdy ojczyzny bronić idą, bronią również i króla,
w yszli z 'całą w artą i arm a ta m i pod k ra k o w sk ą
bramę. J u ż je n e ra ł A praxyn ściągnął był n a
Miodową ulicę pod dom Igelstrom a więcej t y
siąca ludzi i z tern chciał wyjść n a Senatorską,
ulicę, lecz w arta zam kow a w n et ręcznym i a r
m a tn im ogniem tak go dobrze przyw itała, że
cofnąć się m usiał i tym sposobem stronę tę
Senatorskiej ulicy zamknięto.
Apraxyn ludzi swoich rozstaw ić m usiał
po pod ścianami biskupa krakow skiego i pani
Krakowskiej. Igelstrom zmieszany i przerażony
jezdził konno po Miodowej ulicy, rozsyłając
w różne stro n y ad jutan tów , lecz z ty c h m ało
który w m iejsce przeznaczenia dojechał, a ża
den prawie nie powrócił. Ogień arm atn i i ręczny
z różnych stron na Miodową ulicę i do dom u
Igelstrom a sięgać zaczął, gdy na P od w alu k a
mienice niektóre przeciw oficynie Igelstrom a
osadzono ludzmi z bronią, którzy do w ycho
dzących z tej oficyny n a Podw ale strzelali,
 10 
JNa dziedzińcu zaś rzeczypospolitej posta
wiono dwie arm a ty niedaleko bram y do Śto-
Ju rskiej ulicy i z tych daw ano ciągle ognia,
sięgając przez drugą^ bram ę na Miodową ulicę.
Korpusa m oskiew sk ie usiłowały zbierać się ze-
Avsząd w środek m iasta k u kom en dan to w i swo
je m u , lecz w szędy ju ż spotkały odpór. Z No
wego Miasta gdy korpus jed en chciał przejść
na Długą ulicę, m arszałkow scy żołnierze u trz y
m ujący w a rtę w Nowomiejskiej bramie, m ając
je d n ę przyprow adzoną sobie arm atkę, położyw
szy dużo Moskali na placu, przymusili ich do
ucieczki.
Gdy się to w szy stko w tej stronie m iasta
dzieje, re g im e n t tym czasem Działyńskiego, w y
stąpiw szy z koszar sw ych na Ujazdowę, cze
kał ju ż od godziny 6 na ludzi z m iasta w po
m oc sobie przyjść m ających i na konie, które
pod arm a ty i am un icję przysłać miano. Tych
nie doczekaw szy się i słysząc strzelanie w m ieś
cie, zaczęto zabierać konie tak w poblizkich
m iejscach po dw orkach, jako i przejeżdżającym
furmanom . Tym sposobem zabrawszy ile mogli
kon i do armat, wym aszerow ali z koszar.
Najprzód, niedaleko swoich koszar, re g i
m e n t Działyńskiego miał baterię m osk iew ską,
osadzoną sześcią arm atam i i b atalio nem pie
choty, od której k o m end ant przysłał a d ju ta n ta
z zapytaniem , dokąd m a sz e ru ją i z ośw iadcze
niem. iż przejść im nie d a d z ą .' Na co pułko w
nik H aum ann dal odpowiedz, iż pójdzie gdzie
m u rozkaz iść każe i dalej na Nowy Ś w iat
spokojnie pociągnął. Pod lipam i u jazdow skiem i
były dw a szw adrony konnego p ułku m o sk ie w
skiego, lecz koło tych bez sporu żadnego r e g i
m e n t przeszedł, a zbliżywszy się Nowym Świa
te m k u pałacowi S ułkow skich gdy spostrzeżono.
 11 
że Moskale w yciągnęli k ilk a a rm a t z Branic-
kięgo pałacu n a ulicę i że pod D om inikanam i
i Śto-krzyzkim " kościołem sam i się rozciągnęli,
pu łkow n ik H aum an n zatrzym ał się z re g im e n
tem , rozdzieliwszy ż< łnierzy na dwie łinje i u s
taw iw szy ich po obu stronach ulicy po pod
ścianami. Bataljon ten nie m iał naówczas w tern
m iejscu nad 400 ludzi i :> arm a tk i trzyfuntowe,
z k tó ry c h je d n a była w y staw io na przeciw m os
kiew skiem u korpusow i pod ś. Krzyżem, d ru g a
zostaw iona na odwodzie w tyle naprzeciw te m u
bataljonowi i szwadronom, które reg im e n t za
sobą zostawił. Trzecią zaś p u łkow n ik H aum an
posłał z 60 ludzm i koło Sułkow skiego pałacu
pod pałac paziowski w m ałą uliczkę za kościo
łem dom inikańskim . P rzy korpusie m o sk iew
skim , złożonym z 8Ó0 ludzi i 5 armat, był je-
nerał-raajor Miłasiewicz i książę G agary n puł
kownik; Moskale uformow ali linię ukośną, za
cząwszy od kościoła dom inikańskiego, z a k ry
wając się tymże kościołem ku kadeckim k o
szarom, opanowali przytem g m ach kościoła ś.
Krzyża. W tej pozycji stały oba wojska prze
ciw sobie spokojnie więcej godziny, w przeciągu
której bataljon piechoty m oskiewskiej zostawiony
naprzeciw koszar ujazdow skich zbliżył się na No
w y św iat i stan ął pod dom em Piaskow skiego.
Od tego bataljonu w ysłany adjutan t konno do
Igelstrom a przejeżdżał przez reg im en t Działyń-
skiego i dojechawszy do swego jenerała, po
wracał w pół godziny; przejeżdżał znow u spo
kojnie przez linję tego re gim e ntu, g dy ty m c z a
s e m znalazło się kilku ludzi z pospólstwa, k tó
rzy zatrzym ali m asztalerza za a d ju ta n tem ty m
jadąc ego , wołając, iż to je s t znany im szpieg
m oskiewski. A d ju tan t w raca się, chcąc uw ol
n ić swego m asztalerza i gdy z owymi ludzm i
 12 
spór czynić zaczął, jed en z nich z ty łu u derzył
go drągiem w plecy i z konia zwalił, a drudzy
w ne t go szablami zarąbali. Znaleziono przy tym
ad jutancie ordynans Igelstrom a do bataljom i
i dwóch wym ienionych szwadronów, ażeby z ty łu
re g im e n t Działyńskiego atakowali. Co widząc
pułkow nik H au m a nn kom enderow ał w n e t do og
nia i pierwszy potyczkę z Moskalami pod ś.
Krzyżem zaczął.
Ogień szedł z obu stron niezm ierny, g d y
w ty m 60 ludzi z a rm a tą jed n ą przepraw iw szy
się koło pałacu Sułkow skiego pod pałac pa-
ziowski, ztam tąd a ta k zaczęli. Moskale mieli
i naprzeciw tej małej uliczki arm atę swoją i p ra
wie pół linii swojej do tej uliczki obrócili. Lecz
kilku strzelców z reg im en tu , w padłszy pod
dach domu jednego, do sam ych kano nierów
m o skiew skich tak dobrze strzelali, iż a rm a ty
m oskiew skie często długo próżnować m usiały,
g dy tym czasem nasze nieustannie raziły. To
samo inni strzelcy, i oficerowie robili, wlazłszy
jedni na wieże Śto-krzyzkie, drudzy przez
klasztor na dom inikań ski kościół.
P ułkow nik H aum ann, widząc iż Moskale
z tyłu nie przychodzą, ściągnął a rm a tk ę zosta
wioną w tyle na odwodzie i ustaw iw sz y j ą
w rogu sam y m na Śto-krzyzkiej ulicy, sięgał
w linją m o sk iew sk ą z u k o sa poza kościół do
m inikański. Zebrało się przytem do 50 ludzi
na róg ulicy Końskiego ta rg u pod k u z n ią sas
k ą i zta m tą d nieustann ie z tyłu Moskałów
mięszali.
W tenczas Moskale utrzym ać się dłużej nie
m ogąc, cofają się i chcą formować czw orogran
m iędzy pałacem Małachowskiego i k ad e tam i,
lecz atak m ocny Polaków tego im nie dozw o
lił, zwłaszcza, że ju ż z okien różnych k a d e c i
 13 
i inni zaczęli mocno do nich strzelać. W tern
m iejsca postrzelony je n e ra ł Milaszewicz upadł
i został w ciągniony do pałacu Małachowskiego,
pułkow nik książę G agaryn ko m end erow ał za
te m re jte ra d ą m oskiew ską.
Dwie arm a ty Moskale w tern m iejscu
utraciwszy, obrócili się popod k u z n ią sask ą
k u K ońsk iem u targow i, gdzie k ilk u n astu strzel
ców z re g im e n tu Działyńskiego naprzód za
biegłszy, do reszty m ięszając rejteradę, samego
księcia G agaryna ranili. Tam bez porządku
Moskale uciekając, przez Koński ta rg i ulicę
Mazowiecką za m iasto um knęli. Gsiąże Gaga
ry n z innym i w tyle Moskalami od pospólstwa
ubity. Zostało ta m na N ow ym Świecie i Koń
skim ta rg u ub itych Moskali 130 i a rm a t 4 dos
tało się naszym.
To zrobiwszy re g im e n t Działyńskiego ku
zam kow i pod Z y gm u nta pociągnął i a ta k dom u
Igelstro m a wzmocnił. P o tyc zka dopiero opisana
trw a ła do godziny pół do dw unastej przed po
łudn iem i całe praw ie dzieło dnia tego d ecy
dowała.
B atalion m oskiew ski, k tó ry stał pod do
m em Piaskow skiego, nie odebrawszy rozkazu,
cały czas się z swego m iejsca nie ruszył. Dwa
szw adrony zostaw ione pod lipami usłyszaw szy
ogień pod ś. Krzyżem, pom knęli się k u No-
w em u-św iatu, lecz tam, g d y się znalazło pos
pólstwo z 30 ludzm i z bronią i g dy to do nich
razy k ilk a wystrzeliło, w n e t w pole oba szw a
drony cofnęli się. W tym czasie jeden bataljon
m o sk iew ski z dw om a arm atam i przechodził
przez Leszno, k u arsenałowi, zkąd zebraw szy
się lu d u do 150 osób i wziąwszy dwie arm a ty
z arsenału, drogę mu zastąpili. A tak i ogień
z obu stron był straszny, że g d y k ilk u z ka-
_ 14 _
nonierów polskich ubito i raniono, cywilni a r
m a ta m i na m iejscu ich kierow ali i z niew ypo
w iedzianą zręcznością Moskałów razili. Długo
ty m sposobem u trzym yw ali się, uścielając ulice
trupam i nieprzyjaciół, aż nareszcie przepra
w iw szy jed ną arm atk ę przez E lek tora lną ulicę
n a Orlą, g d y ztam tąd tył im brać zaczęli, Mos
kale, których zostało jeszcze 250 ludzi, broń
na ziemię rzucili i poddali się.
Igelstrom tym czasem rozsyłał ad ju tan tó w
sw oich na w szy stk ie strony; m iędzy niem i
wysiał do z a m k u synow ca swego p od pułkow
nika, lecz tego n a ulicy pospólstwo spotkaw szy
zrąbało. Jene rał B yszew ski próżno go usiłował
bronić, gdyż i sam zastaw iając go swoja osobą
k ilk a ra n od szabel odebrał.
Nie zostawało więc Igelstrom ow i za m knię
tem u je d y n ie na samej Miodowej ulicy, jak
opanować gdzie obszerniejsze do bronienia
miejsce.
Dziedziniec rzeczypospolitej póty był do
brze opatrzony, póki oficer z dw o m a arm atam i
pilnował bra m y od Śto-Jurskiej ulicy. Lecz
nieszczęściem p o m k n ął się on n a środek dzie
dzińca rzeczypospolitej, a w tenczas Moskale
przybiegłszy od teatru , drogę m u od Ś to -J u r
skiej ulicy przecięli, sam ego na placu z kanonie-
ra m i położywszy, arm aty zabrali i dziedziniec rze
czypospolitej razem z pałacem opanowali. Na-
ówczas nie m ożna ich było inaczej atakow ać,
tylk o od N alew ek i arsenału. P owybijali zatem
nasi w różnych m u rach i parkan ie do ogrodu
dziury, z k tórych ta k j a k z baterjów do p a
łacu i na dziedziniec z a rm a t strzelali. Moskale
lubo równie m u ra m i okryci, nie m ogli u m k n ąć
kul i kartaczów polskich.
Ogień w tern miejscu, ja k o i koło dom u
 15 
Ig elstrom a osobliwie z P odw ala trw ał straszny
i n ieu stan n y dzień cały i noc całą. Moskale
odtąd zaczęli się tylko mieć w obronie, a lubo
ju ż pewni śmierci i samej rozpaczy zostawieni,
gdziekolwiek zamknięci, bronili się wszędzie, co
mieli koło siebie rabowali.
Gdy się to dzieje w mieście. P rusacy, po
blisko stojąc, bo tylko o milę od W arszaw y ,'
usłyszaw szy h u k arm at, pokazali się dwom a
kolum nam i, je d n ą od Gurców, d ru g ą od Woli.
Skoro się tylko rozw inąć chcieli, zaczęto do
nich strzelać od prochowni z arm a t dużego kali
bru. Odpowiadali oni przez pół godziny, lecz spo
strzegłszy, że w ojska m oskiew skiego pod W a r
szaw ą w polu niem a, zrejterowaii się. Trzeba
wiedzieć, iż ta m konia pod pułkow nikiem g w ar-
dji konnej P oniatow skim ubito.
W ojska pruskie stały w okolicach W ar
szaw y od niejakiego czasu, zbliżone były dla
pomocy Igelstromowi, g dy m iał zabierać arse
nał, a że W arszaw a zawsze była celem zam ia
rów króla pruskiego, spodziewano się, iż w tej
porze u k ażą się uk łady gabinetów , przez k tó re
W a rs za w a dostać się m iała w posesją pruską.
Wcześnie zatem m inister i jenerałow ie p ru
scy dom agali się u Igelstrom a, ażeby w ojska
pruskie, ja k o sprzymierzone m ogły w ejść do
Warszaw y; lecz Igelstrom bez referencji w przód
do dw oru swego to im odmówił, a dw om a d nia
mi przed po w staniem odebrał z P e te rs b u rg a
pochwałę, że nie dozwolił tak wczesnego zaję
cia W arszaw y przez w ojska pruskie. Ta okolicz
ność pom ogła wiele do niezniesienia się tych
dwóch w ojsk sprzymierzonych, coby wielce do
niepom yślnego s k u tk u pow stania mogło się
przyczynić.
W Warszaw ie tym czasem wśród h u k u dział
 16 
i atakó w zabierano Moskałów w ojskow ych i cy
wilnych, których tylko po dom ach znaleziono,
a między nimi niektó rych Polaków, niegodnych
tego nazw iska, zdrajców raczej ojczyzny swo
jej. T ak wzięto je n e ra ła Billera, byłego m in i
s tra przy konfederacyi Largowickiej; Disoffa,
sekretarza leg a c y ii barona Achen, kanclerza d y
plom atycznego; Kossakowskiego biskupa, Zabieł-
łę h etm a n a itd. Je dn yc h prowadzono do arsenału,
drugich bliżej wziętych do zamku, gdyż ten
dosyć mocno był zabezpieczony ta k przez w oj
skow ych pod k ra k o w s k ą b ram ą stojących, jako
też przez lud, któ ry zdaw ał się mieć oko i tro
skliw ość na to, aby zam ek był zabezpieczony.
Ożarowski h e tm a n i An kwicz m arszałek rady
do za m k u dnia tego schronili się.
Po przedm ieściach gdziekolw iek znalezio
no skład, lub m agazyn m oskiew ski, te zabie
rano, a żołnierzy przy nich będących, lub za
brano żywych, lub broniących się pozabijano.
O godzinie trzeciej po południu ten  bataljon
m oskiew ski i dw a szwadrony, które zostały
były za N ow ym -S w iatem , przeszedłszy przez
Bielany, chciały się przedrzeć w pomoc Igel-
stromowi; lecz g d y przez dziedziniec saski od
Końskiego-targu przechodzić chciały, kilkudzie-
siąt ludzi z pospólstw a z je d n ą a rm a tą trzyfun-
tow ą i je d n y m kan onierem zastąpili im drogę-
a ustaw iw sz y a rm a tę w b ra m ę od Końskiego-
ta rg u przeciw całem u bataljonow i i czterem
arm a to m sześciofuntowym opierali się. Moska
le ustaw ili swoje arm a ty pod dw orkiem d rew
nian ym przeciw tej bramie, zow iącym się: Cy
m erow e i sami linią z uko sa K ońskiego-targu
utworzyw szy, n ajgęstszy m ogniem strzelali.
Polacy w bramie tej tylko z arm a tą je d n ą
odpór dając niektórzy do paw ilonu po lewej
_ 17
stronie bram y będącego wpadłszy, z okien do
Moskałów palili. Gdy zaś Moskale wpadli do
sk rz yd ła jed n eg o po prawej stronie od. pałacu
i ta m z okien razić gęsto zaczęli: n a owczas
nasi z a rm a tk ą aż na d ru g ą stronę dziedzińca
do drugiej bram y cofnęli się; ogień ty m spo so
bem trw ał więcej godziny. Moskale na dziedzi
niec aw ansow ać obawiali się. Sascy żołnierze
zaś w najspokojniejszej znajdowali się n e u tra
lności, lubo Moskale ich k asę i m ieszkanie m ajo
ra Gleichm ana zrabowali.
W te m d ru g a g a rs tk a Polaków z je d n ą
a rm a tk ą pod ku zn ią sa sk ą od K rakow sk iego
P rzedm ieścia pokazała się, co spostrzegłszy
Moskale, j a k najspieszniej w pole za miasto
zrejterowali.
Strach i trwoga, które padły dnia tego na
u m y s ł i serca nieprzyjaciół, po m nożyły w ich
oczach liczbę Polaków, g d yż śmiało upew nić
można, iż dnia tego o godzinie czwartej po
południu było w całem mieście wojskowych
i cyw ilnych praw dziw ie bijących się 3000 lu
dzi naszych, przeciw 8900 Moskalom. O tej samej
porze postrzeżono, że major je d e n m oskiew ski
za m k ną ł się z g a rs tk ą ludzi w d o m u Kwiciń-
skiego nad Wisłą; m iał on 180 sołdatów przy
sobie i dwie arm aty, je d n ą m niejszego kalibru,
d ru g ą ośm nasto-funtow ą, k tó rą Moskale p od
czas siedmioletniej w ojny mieli w zdobyczy
od Prusaków . Zabrał on był z sobą 9 s z ta n d a
rów m oskiew skich do uprow adzenia z W ar
szawy.
Tam zebraw szy pospółstw a i żołnierzy do
100 ludzi, silny atak do niego przypuścili.
A rm a ty m oskiew sk ie ustaw io n e były w A azien
kach Kwicińskiego naprzeciw ulicy od Krakow
skiego P rzed m ie ścia idącej, a z domu Kwiciń-
 18 -
skiego ręczny szedł ogień m oskiew ski; ten a tak
trw a ł resztę dnia i noc całą.
Gdy nie zostało nad ed nie m ju ż więcej
Moskali j a k 80 ludzi, m ajor z 40 ludzm i i wzię-
tem i z sobą sztan d aram i w ykradłszy się na
brzeg Wisły, dopadł k ry p y na brzegu i na niej
uszedł, zostaw iw szy arm a ty i resztę ludzi w
w zdobyczy Polakom , Przez całą tę noc usiło-
wali Polacy dobyć d o m u Igelstro m a i pałacu
rzeczy pospolitej,
Z ran a dnia 18 b ryg a die r B auer wyszedł
na słowo i oświadczył, iż chce kapitu low ać w
w pałacu rzeczypospolitej, lecz g d y nasi spo
kojnie zbliżyli się. Moskale dali ognia k arta-
czarni i tą zdradą do 20 ludzi n a placu poło
żyli. B auer naówczas sa m dobrowolnie Polakom
poddał się. Wysłali wkrótce Moskale, żądając
niby kapitulacji, lecz g d y do m ów ienia o niej
przyszło, nie znaleziono nikogo z k im b y m ożna
było mówić; to zaś czynili um y ślnie ażeby dać
czas do ucieczki jen erałow i Igelstromowi, ja k o ż
ten w śród tych propozycyj w ym k nąw szy się na
Ś to -Ju rsk ą ulicę, w 100 koni uciekł aż do Po-
wązków, a s ta m tą d do w ojska pruskiego.
R ozgniew any zatem lud k ilk ak ro tn em sie
bie uw ied z eniem i podstępnem i propozycjami,
m ocniejszy szturm wszędzie przypuścił; w do
le naw et pałacu Ig elstrom a ogień do zapalania
d o m u podłożono. Moskale bronili się z n ie w y
pow iedzianą rozpaczą, Polacy atakow ali z nie
pojętą odw agą bez'zajadłości.
Nie stało ju ż %Moskalom am unicji żelaz
nej, strzelali zatem za m iast k u l i kartaczów
gu zik am i i m onetą m iedzianą, a .gdzie brakło
lontów do zapalania arm at, tam z karabinów do
pa n e w ek arm atn ich ognia dawali. T rw ał ty m
sposobem jeszcze a ta k dnia 18 do godziny 4-ej
 19 
po południu, gdy nakoniec Moskale zam knięci
bez am unicji z pałacu rzeczypospolitej n a Śto
J u r s k ą ulicę u m y k a ć zaczęli. W tenczas lu d
w padłszy nagle na nich, jed n y c h w pałacu,
drugich na ulicy tru pam i zostawił. Do dom u
zaś Igelstrom a ju ż palącego się na dole, żoł
nierze i pospólstw o wpadłszy po drabinach
przez okna, je d n y c h proszących o pardon ofi
cerów i sołdatów zabrali, d rugich broniących
się wybili.
W tym że dom u znaleziono więzionych
u Igelstrom a Polaków: Potockiego, Staszica,
Stalickiego, W ęgierskiego i S ierpińskiego i k ilk u
służących u Igelstrom a Polaków, których on
w czasie rozruchu uwięzić kazał; pierwszych
trzech w ed ług danego rozkazu dnia tego w w ię
zieniu pozabijać chciano, lecz piln ujący ich ofi
cer m o sk iew sk i D aszków i trzech sołdatów ży
cie ich obronili.
Zostawał jeszcze dnia tego do dobycia dom
R adzińskiego wojewodzica na Mazowieckiej
ulicy, gdzie m ieszkał książę Gagaryn. Tam za
taraso w aw szy się k ilk u s e t Moskałów cały dzień
i noc bronili się, lecz i ten z rów ną dzielnością
Polacy dobywszy, Moskałów wycięli.
T y m więc sposobem o godzinie 5 po po
łudniu dnia 18 nie ujrzeć było Moskala w ca
łej W arszaw ie, tylko zabitego lub więznia. Mię
dzy zabitymi oficerami byli: je n e ra ł Szuszczów,
G agaryn pułkownik, Igelstrom po d pułkow nik
i wielu innych znacznych oficerów; wzięci zaś
wr niewolę jen erał Miłaszewicz. jen e ra ł Yancuch-
tel, jen e ra ł Biller, brygadjer Bauer, podpułkow
nik Igelstrom (?) i t. d. tudzież .1600 żołnierzy.
W zdobyczy zostały się: kancelarje wojskowe,
m agazyny, ekw ipaże i 35 sztuk armat.
 20 
P R Z Y P I S E K.
P isto r1) utyskując n a swojich, że rabowali, żali
się, że takich w pień cięto. Było tego wiele; nie mało
też cale jinnego z obu stron postępowania.
Pani Szymanowska, mając na k w aterze sołda-
tów sześciu, nimby wyszli, zeszła do nich, broń jim
zabrała sama, kazała siedzieć cicho i życie jich ocaliła.
Znaczna liczba żołnierzy i oficerów rossijskich
była po kw aterach rozproszona, mówi Pistor; zapisek
Kaminieckiego w spomina też że się tu i ówdzie w do^
m ach zatarasow ali. Owóż n a takie domy patrzałem.
Rodzice moji mieszkali, ja k zwano n a przed
mieściu w lipach, w środkowym domów pijarskich
kwadracie, na ulicy gwardjackiej. Z okien widziałem
n a praw o kościółek, koło którego ulica się widliła,
a na lewo kamienicę Orzeszki, koło której podobneż
widlenie było, bo ulica sk ręc ała się w prawo, a z d ru
giej strony k am ienicy Orzeszki był spadek i w ażkie
nim koło zdrojów przejście. Owóż n a tym przedmieś
ciu w lipach Moskale w trzech czy czterech domach
zata raso w ali się, z nich strzelali; do nich też strz e
lano. Do strzelan ia ułani i żołnierze gw ard yi pieszej
pojedynczo ludowi pomagali. Chociaż to szło bez zby
tecznego naciskania, za tarasow ani w domu (nie pom
nę czyjim) przeciw boku kościółka na wstępie ulicy
do Jaw o rów wiodącej, do kapitulow ania skłonieni
zostali. Stosownie do umówionego czasu pu k aw k a
ustała, attakujący rozbiegli się, dwóch tylko m iesz
czan z gołemi pałaszam i na straż y przy domie po
zostało. Moskale wedle um ow y w y ładow ali się; roz
w a rła się brama domu, jich ładowne wozy w ytoczyły
się, za niemi kilkunastu pod bronią rossijskich żoł
nierzy wyszło: zaczyni bram a się zaw arła; na straży
zostawieni dwaj z gołemi pałaszam i mieszczanie p rz e
prowadzili ich w poprzek, szeroko widląeej się ulicy
do jinnego w lipach domu, gdzie się u swojich dfa
wspólnej obrony dalszej rozgościli. Po upłynionym
u m ow ą rozejmie, palba na nowo się zaczęła, p rz e r
w an a nieco prze m arsze m Titowa.
Dokąd spieszycie, p y ta ojciec przechodzących
kolo okien znanych sobie gwardjaków. Do miasta,
!) De P isto r, gen erał ro sy jsk i w w ojnie 1794 r. i k w a te r
m istrz g eneralny poci Ig elstrom em . N ap isał p am iętn ik po fra n
cusku, z aw ierający opis pierw szej połow y rew olucji 1794 r.
 21 
bo Moskale nachodzą. Przedmieście opuszczacie? A cóż
począć, je s t nas w koszarach trzydziestu, Moskali
wchodzi może p a rę tysięcy: a tam w mieście p rzy
gotujemy j im przyjęcie, d o'Franciszk an ów nie dojdą.
Za trzydziestu gw ardjakam i poszli co byli z bronią
w ręku, spiesząc prosto przez spadek koło zdrojów,
osaczyć Zakroczymską ulicę. Tymczasem w lipach
głucha n astała cisza. Po domach zamknięci Moskale
odetchnęli; mogli się ze swymi nadchodzącymi połą
czyć, lub jakiej dopuścić brewerji Nie było tego. Sie
dzieli spokojnie, rozesław szy gońców do domów, co
przyw arcie okienic opózniały, radząc i prosząc, żeby
takowe zamknięto, a to dla tego, aby przychodząca
komenda nie rozróżniała domów, wr których Rossjan
nie było od tych, w których, się zatarasow ali sami.
Chociaż to nie trudno już było rozpoznać z samych
w łaśnie okienic dość strzałami podziurawionych.
Szedł tedy Titow bez przeszkody z ulicy F aw ory
przez lipy czyli gw ardja ck ą ulicę. Naprzeciw bramy
pijarskiej, która ku Wiśle otw ierała drogę, by ła k a
mienica Wejssowej; obok niej naprzeciw ju ż okien
naszych dworek Szwarca. Z tego dworku zuch ja k iś
do maszerującej komendy strzelił. Zaczym zatrzym ała
się, odstrzeliła arm a tk ą bez szkody i poszła w pochód
dalej, zw racając koło kamienicy Bastjana w praw o i ko
łując aby od ulicy Zielnej na Zakroczymską wejść.
T rudna tu była p rzeprawa. Zdołał jed n ak Titów Fran-
ciszkany przeminąć i przez ulicę Ś w iętojerską do
placu rzeczypospolitej dotrzeć, ale z w ielką stratą,
słaby, a od Pistora wysoko ceniony posiłek Igelstro-
mowi przyprowadził.
W lipach ponowiło się strzelanie do póznej
nocy i nazajutrz trocha; w nocy przed św item w znie
cony był wielki alarm powieścią, że się Moskale przez
Wisłę przep raw iają: wynikło to z w ymknięcia się m a
jo ra rossijskiego z domu Kwiecińskiego na Wisłę,
gdzie dopadł krypy do szczęśliwej ucieczki.
/ . L.
R O Z M O W A
IMPERATORA PAWAA I,
Z TAD. KOŚCIUSZKO
W WIZIENIU W P E T E R SB U R G U .
przez
MATSLEJA GAGARYNA
po francuzku nap isana i na polski ję zyk przełożona.
N azajutrz po w stąp ieniu na tron, zawołał
cesarz Pawet, G aryka Doktora dw om , któreg o
p y ta ł się o stan ie więznia i o zdrowiu T. Koś
ciuszki: W yd al zatem rozkaz, aby na niczym
m u niezbywało; rozkaz takow y w szystkich b a r
dzo grzecznem i zrobił dia Kościuszki. Garyk
A n g lik był zawsze przyjacielem Kościuszki.
D nia 3 w yjechał Imperator w zwykłej a sy sten -
cyi i prosto w y siadł przed więzieniem tego bo
hatera. Odgłos bębnów i pre zen to w a nia broni
zadziw iły nieco Kościuszkę.
W tem wszedł P a w e ł I i rzekł:  P rzyszed
łem, mój Jenerale, aby m ci wolność przyw ró
cił . Kościuszko zdjęty ra do ścią sKłonił się:
o śm ierci K atarzyny w iedział od Garyka.
P a w e ł
Czyli mię nie poznajesz kto jestem ?
Ko ś c i u s z k o
Uznaję w osobie Paw ia, Im peratora, a w da
rze przywróconej wolności, wyższego n ad zasz
czyt tronu, k tó ry posiadasz.
P a w e ł
Ubolewałem zawsze nad losem W aćpana,
ale za rządów mojej m atki, nic pom ódz m u
nie m ogłem , teraz zaś wziąłem za najpierw szy
mej władzy obowiązek, udarow ać W P a n a wol
n o ś c ią  Wolnym W P an jesteś.
 24 
Ko ś c i u s z k o
S kłoniw szy się rzeki: Najjaśniejszy Panie!
N igdym nie ubolew ał nad losem w łasnym , ale
ubolew ać nie przestanę nad losem ojczyzny
mojej.
Pa we ł
Zapomniej W P an o ojczyznie, przyszła
na nią kolej, ja k a sp o tk ała tyle innych państw ,
których pam ięć tylko w dziejach została, a w tych
dziejach W P an zawsze piękne wspom nienie
m ieć będziesz.
Koś ci us zko
Obym był raczej zapom niany, a ojczyzna
m oja w olną została; upadło zapew ne p a ń stw
wiele, ale u pad ek Polski n iem a podobnego
przykładu.
P a w e ł
Dla czego, mój Jenerale? w szakże Grec
kie i R zym skie p a ń stw a podzielone zostały?
Koś c i us z ko
P raw da, Najjaśniejszy Panie, ale były po
konane bronią i w przó d wolność, niż exysten-
cyą straciły. Lecz Polska w w ła sn e m p ow stan iu
sw ojem i wtenczas, g d y do żądanej wolności
przychodziła, wtenczas, g d y najwięcej energii
i p a try o ty z m u pokazała  upadła. P ań s tw a
tam te, g d y b y były n a w łasnych granicach tyl
ko przestaw ały, g d y b y ich am bicya ograniczo
ną była, żądzą świetności i potęgi, która zale
ży od dobroci w ew nętrzn eg o rządu, g d y b y były
chciały b y ć taicie spokojne, jak Polska od Avie-
ków być zawsze nią chciała, istnieć by za
pew ne mogły.
 25 
P a w e i
Ale przyznasz W P an, że ta wasza Polska
nie zgadzała się z in tere se m p a ń stw i że wasi
Polacy sam i służyli za narzędzie do zguby swej
ojczyzny.
K o ś c i u s z k o
Uwolnij m nie W asza C esarska Mość od
dalszego tłóm aczenia się; bo o u p a d k u mojej
ojczyzny, bez żyw ego poruszenia, ani mówić,
ani m y śleć nie um iem .
Pa we ł
Nie uraża m nie to bynajm niej, jeszcze
tem więcej W P a n a szanuję, m am n a w e t zado-
wolnienie mów ienia z nim o tem, bo pierw szy
raz zdarza mi się m ówić z obyw atelem , w k tó
rym znajduję, że praw dziw ie k ocha ojczyznę.
Gdyby ta k w iększa część przynajm niej Polaków
była m yślała ja k WPan, jeszcze Polska m o
głaby się utrzym ać.
Ko ś c i u s z k o
Ta część -większa, N. Panie, była zapewne,
a W . C esarska Mość mógłby być św iadkiem
tylu cnót, tyle patryotyzm u, k tó ry ch dali do
wody niepospolite w czasie ostatniego pow
stania. W iem j a k starano się fałszywie i n aj
gorzej dać w yobrażenie W. C. Mości o naro
dzie naszym; w ystaw iono go n aw et w oczach
całego świata, ja k hordę łotrów niepospolitych,
nie cierpiących prawa, a przeto niegodnych
bytu; cnotliwy i powszechny zapał, jed y n ie do
ulepszenia ojczyzny, w ydobycia jej z ucisku
i nieładu, b u n te m nazyw ano; chęci najlepsze
ob y w atelstw a poczytano za w inę i s k u te k ro z
hukanego Jakob in izm u. Nakoniec, nietylko
przeciw wszelkiej słuszności, ale przeciw ko
 26 
n aw e t praw dziw ym interesom Rossyi, znisz
czenie tej nieszczęśliwej ojczyzny, przez rozbiór
zupełny jej krajów , za najzbaw ienniejszą radę
podano. Ile ztąd zgorszenia niebezpiecznego dla
losu p ań stw wszystkich, ile okropnych skutków*
ile nieszczęścia powszechnego, ile ofiar; g d yb y
ich zebrany razem w idok mógł się zbliżyć do
W. 0. Mości, g dyby go nie zasłaniali ci, co
w szystko za nic ważą, byle tylko z w łasnym
I służyli pożytkiem i dla tego tron otaczają, aby
do niego p ra w d a i ludzkość przystępu nie miały:
ta k wspaniałe, ta k dobre serce W. C. Mości
w'zruszoneby zaiste zostało litością n ad losem
narodu naszego.
P a w e ł
Obróciwszy się do stojących z daleka J e
nerałów swoich:  P atrzcie co za żyw ość u c z u c ia  .
Koś ci us zko
D arujesz W. C. Mość, możem się uniósł
daleko!
Pa we ł
Nie, ale dąłeś mi do m yślenia, m ó w iłeś
do serca mego. Żegnam W P ana: teraz nie m yśl
o niczem., j a k tylk o o zdrowiu swojem: Dałem
rozkazy, aby m u na niczem nie schodziło, co
do w ygody jego należy: Jeżeli co masz żądać,
m ów śmiało, zwierz się ja k o przyjacielowi, bo
je s te m praw dziw ym przyjacielem W P a n a i chcę,
abyś był wzajemnie moim.
Koś c i us z ko
Szacunek najwyższy, z najczulszą wdzięcz
nością będzie zawsze m ym obowiązkiem.
Pa we ł
Dodaj, i przyjazń: żegnam WPana, do w i
dzenia.
ROZMOWA DRUGA.
Pa we ł
J a k się masz, Jenerale? Cóż ta k sm u tn ie
siedzisz? s m u tn y m jesteś?
Ko ś c i u s z k o
Odebrałem od W. C. Mości najdroższy
dar, bo wolność, ale jakże radość m a w ystąp ić
na czoło, g d y sm u te k jeszcze głęboko na sercu
osiada.
Pa we ł
Co za przyczyna?
Ko ś c i u s z k o
Współbracia moi jeszcze nie są uw olnieni.
P a w e ł
Będą uwolnieni, ufaj słowu m emu.
Ko ś c i u s z k o (przejęty radością)
N ajjaśniejszy P an ie (z wdzięcznością u k ląk ł
na kolana) P ierw szy raz w życiu zginam
ko lana przed człowiekiem, abym w osobie W. C.
Mości wielbił dobroczypcę i w ybaw iciela ludz
kości.
Pa we ł (biorąc go za rękę)
W stań WPan, proszę.
Ko ś c i u s z k o
A P otocki i Niemcewicz? .
 29 
Pa we ł
Słuchaj Jenerale, pierw szy ju ż j e s t uw o l
niony, ale d ru g i ja k mówią, c h a rak ter niespo
k o jn y i burzliw y zasta naw ia mnie nieco.
Ko ś c i u s z k o
Służył on zawsze zdrow ą ra d ą ojczyznie,
śm iało w ięc ręczyć mogę W. C. M. za jego
spokojność.
Pa we ł
Dosyć mi na tein; więc i on nie zostanie,
je d e n tylko z Polaków k tó rem u b y m nie przy
wrócił wolności, w krótce w olnym go W P a n
tgrzysz. Ale wiem, że potrzeby W P a n a nie
m a ją dostatecznego opatrzenia, przyjm tedy:
oto m asz przywilej n a 300 dusz w gub ernii
W itebskiej, a to pap ier do s k a rb u mego, na
60,000 rubli.
Ko ś c i u s z k o
Odbieram z wdzięcznością dobrodziejstwo
j a k now y dowód wspaniałości W. C. Mości;
lecz jeżeli m a m moc użycia jego: pozwól, N.
Panie, aby m z niego udział mógł zrobić w sp ół
braciom moim, nierów nie odem nie potrzeb
niejszym.
Pa we ł (do sw ych jenerałów )
J a k szlachetnie myśli; (do Kościuszki):
u cz y ń W P an j a k m u się podoba: im więcej
W P a n a poznaję, tern bardziej go poważam.
Lecz powiedz mi, przyjacielu, gdzie m yślisz
o b rać m ieszkanie; bardzobym rad, żeby ci się
mój kraj podobał; jeżeli nie z in n ych powodów:
to przynajm niej z tych, iż m asz w nim (wska-
 30 
żuje n a siebie) dobrego przyjaciela, i że część
m ych państw teraz.składa ta p ro w in c ja , k tó ra
je s t jeg o ojczyzną.
Koś c i us z ko
J u ż w tej, w której wziąłem życie, nie
znajduję ojczyzny; znajdę w ty m k raju, w k tó
rym m e życie położę, a tym je s t Ameryka. Za
jednej i drugiej ojczyzny swobodę, niosłem ży-
,cie na ofiarę, widok przynajm niej szczęśliwości
pierw szej przejm uje serce moje i przejm ow ać
zawsze będzie.
P a w e ł
Nie potępiam j a ta k pięknych jego powo
dów żalu lecz przyjacielu, trzeba uledz lo
sowi, a losu tego znasz ja k ie dziwaczne zm ia
ny, i j a k często okoliczność now ą rzeczy po s
tać nadać może, i niekiedy przew yższa nadzieję.
Ko ś c i u s z k o
Ach! g d y b y przynajm niej nadzieja!
Pa we ł
Porzuć ten sm u tek , nie niszcz p rz y n aj
mniej w sobie reszty słabego zdrowia; spuść
się na opatrzność! Ims twojej ojczyznie kto wie
ja k ą kolej przeznaczył. Nieraz okręt pogrążony
burzą, który prawie zniknął z oczu ludzkich,
w ydoby ł się przecież na widok: lub sk ołatany
stan ął jeszcze bezpieczniejszy.
Ale żona m oja na m nie czeka, obcowanie
z W P a n e m n igdyby m n ie się nie przykrzyło.
Bądz zdrów i kochaj mnie. (Pocałował Koś
ciuszkę w czoło, ścisnął za rękę, a wychodząc
rzekł do Jenerałów i d w orskich swoich): Oto
człowiek poczciwy i rzadki!
 31 
Często potem Im perato r odwiedzał Koś
ciuszkę, często wychodził z n im do osobnego
pokoju, często, gdy sam być nie mógł, przy
syłał szam belana swego, zap y tu jąc się o zdro
wiu jego. B ył k ilk a razy z synem swoim w iel
k im księciem.
Jednego razu zaszła k a re ta cesarska, i w niej
szambelan, przed w ięzieniem Kościuszki. Koś
ciuszko, ubrany w m u n d u r a m e ry k a ń s k i woj
skowy, błękitny, z obszelgami białemi, przy
szpadzie w siad ł do karety . T ak wielkie m n ós
two ludzi zgromadziło się n a ulicę, k tó rą prze
jeżdżał do pałacu Imperatora, z ciekawości w i
dzenia tego bohatera, iż z trudnością pojazd
m ógł przechodzić. Przy w chodzie do pałacu
czekało k ilk u pazików z krzesłem, n a którem by
siedzącego Kościuszkę, przez w zgląd na słabe
zdrowie, po schodach n a pokoje zanieśli. Tara
cesarz P aw eł wziąwszy Kościuszkę za rękę, do
pokoju cesarzowej żony swojej zaprowadził,
k tó ra go bardzo mile przyjęła; przytom ne były
dzieci cesarskie. Mówiła z nim wiele o o stat
niej rew olucji polskiej. Prosiła go, aby dał jej
tę suk nię g ru b ą (to jest s u k m a n k ę krakow ską):
której używ ał i w której został wzięty do n ie
w o li. Jako ż odesłał j ą pózniej cesarzowej,
k tó ra w sk a rb cu sw y m zachować kazała.
Cesarz Paweł nietylko odjeżdżając, Koś
ciuszce dał sw e trzy powozy, ale też przysłał
m u wexel na 12,000 rubli na koszt podróży J
i assygnacją na 6000 rubli rocznej pensyi. Ce
sarzowa sam a ofiarowała Kościuszce pu gilares
w łasną rę k ą w y szyw an y z m edalionem swoim
i męża, cało brylantow ym , i do tego w ty m że
pugilaresie wexel n a trzy tysiące d u k a tó w
przyłączyła.
( i e )
r
S KARBI E C P OL S KI
awiera utwory, które dotąd z przyczyn cenzuralnych w ca
łości lub wcale drukowane być nie mogły.
WYSZAY Z DRUKU:
Ł 1/2. MICKIEWICZ A.  Dziady cz. III. . . . Rb.  .40
, 3/4. SAOWACKI J.  K ord yan ...............................  .40
5. MICKIEWICZ A.  P e te rsb u rg  (ustępy
iii cz. D zia d ó w )...............................................   .15
6/7- SAOWACKI J.  Ksiądz Marek . . . ,,  .30
8. LENARTOWICZ T.  Bitwa Racław icka
Spowiedz w Cytadeli ................................   .15
U. MICKIEWICZ A.  Reduta O rdona  Ty
dzień miodowy R ekruta ...........................  .15
10/11. GOSZCZYCSKI Sew.  Noc B elw ederska
(29/XI 1 8 3 0 ) ......................................................  .30
10/11. GOSZCZYCSKI Sew.  Trzy S tru ny (Po
ezje odnoszące się do Rewolucji L i
stopadowej 1830 r . ) .....................................   .30
14. GARCZYCSKI St.  W spom nienia z wojny
narodowej 1830 r . ..........................................   .30
15. HOFFMAN K.  Wielki tydzień P olaków
(poc.zątek rewolucji 1830 v.) . . . .   .15
6. KRASICSKI Z.  P rzedśw it ..........................  .15
17.   P salmy   .15
18.  Rok 1863 w poezji polskiej ............................  .20
19. LENARTOWICZ T.  B ranka z przed
m ow ą Z. D  BICK IE G O ................................  .15
20.  Z P amiętnika Księdza Unickiego ,, . .   .15
21.  Pamiętnik pułku jazdv wołyńskiej 1831 r.
przez KAROLA RÓŻYCKIEGO . . .   .15
22/23. WOJDA. O Rewolucji Polskiej w r. 1704. ,,  .30
24. Dzień 17 i 18 Kwietnia 1794 r. w Warszawie.
Przez naocznego św iadka opowiedzia
ny w zapiskach Kaminieckiego zn a
leziony.
Dwie ro zm ow y Im p e ra to ra Paw ia I
z T ad euszem Kościuszko w więzieniu   .15
W D R U K U .
25/6/7 Pamiętniki Ja n a Kilińskiego. Szewca,
a zarazem pułkownika 20 Regimentu
28/9 UJEJSKI K. Wybór Pism.
30. ROMANOWSKI M. Wybór Pism.
poleca wydawnictwa własne i posiadane na składzie głównym:
BARANOWSKI I. Wieś i folwark. Stud.ja z dziejów Rb-
ag rarnych P o l s k i ...............................2.
 Z dziejów RodówPatrycjuszowskich miasta
starej Warszawy. (Wyd. Tow. Mil. Hist.) . . .  .65
 Kalisz, rys. historyczny...................................................  50
BAUDOUIN de COURTENAY. Pod Ostrołęką. Epizod
z r. 1831................................................................................... .30
DROBNIEWSKA M. Co rodzice własnym dzieciom dać
mogą i powinni. P raca odz. na konk. Dr. Soko
łowskiego ............................................................................  .20
DZIEJE POROZBIOROWE NARODU POLSKIEGO. IIu-
strow. Prof. A ugusta Sokołowskiego, 4 t. w opr. 45.
GACKI ST, Wesoły portret smutnego Kołtuna, Nowele. 1.
GIEDROYC. FR. Porządek ogniowy w Warszawie do
r. 1836. (Wyd. Tow. Mil. H i s t . ) ..................................  .80
JAROSZYCSKI TAD. Zmora. N o w e l e ............................... 1.
KAMIENIECKI W. Geneza Państwa Litewskiego .  .75
KONARSKI K. Pałac Briihlowski w Warszawie . . . 1,
KRASUSKI E. Zagadnienia K u l t u r y .................................... 1.20
MALISZEWSKI EDWARD. Czarnogórze z ilustr. . .  .30
 Albanja z ilu s tr.................................................................... .50
Mapa dawnej Rzeczypospolitej polskiej w stanie obec.  .30
Mapa okolic Krakowa z tekstem objaśniającym . .  .50
NOYSZEWSKI PIOAUN STANISAAW Akordy. Poezje 1.20
Pamiętniki króla Stanisława Augusta. Część I tom u I.
T łom .z fr wyd. Akademji Nauk w Piotrogrodzie. 2.50
P1N0N ANIELA. Dar Grenadjerów. Opow. dla młodz. 1.
Polska pod rządami Królów elekcyjnych Ilustr. Prof.
Augusta Sokołowskiego 2 t w oprawie . . . 15.
Pomniki Krakowa. M. i S. Cerchow, z tekstem Dr.
F eliksa Kopery. 3 t. w oryginalnej opraw ie . . 100.
POTOCKI A. GROTTGER.Wspaniałe album, ostat. egz. 15.
PUAASKI FRANC. Opis 813 rękopisów Bibl. Ord. Kra
sińskich (Muzeum Konst. Swidzińskiego) . . . 5 .-
52 Pieśni narodowe p o l s k i e ..............................................  .10
THUGUT ST., MOSZCZECSKA IZA, STUDNICKI Wł.
W palącej sprawie szkolnej, Jęz. ros. w szkole
p o l s k i e j ............................................................................. .20
WALEWSKA CECYLJA. Zapomnisz. Nowele-Odczucia 1.20
WAKAR W. Stanowisko dziejowe Polaków . . . . .15
 Sto lat walki o szkołę p o l s k ą ................................. .60
Zbiory Kartograficzne. P róba instrukcji do katalogo
w ania i konserw ow ania zbiorów kartograficzn.  .45
Do n a b y c i a w e w s z y s t k i c h k s i ę g a r n i a c h .
Biblioteka Śląska w Katowicach
Id: 0030000644288
I 178348


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dach (17 18)
The Elite Kiera Cass, Rozdziały 17 i 18 (tł DD TT)
ENT 17 18
Filozofia 17, 18
26 [dzień 17] Nieperfekcyjny Kościół Perfekcjonistów
wyklad 7 18 IV 07
17 18 PAŹDZIERNIKA DROGI JOHNIE Z MIŁOŚCIĄ, MLEKO CZ 1

więcej podobnych podstron