In these promises broken, deep below each word gets lost in the echo by Witness

background image

autorka –

witness

adres bloga -

http://lost-in-echo.blogspot.com

wszelkie prawa zastrzeżone.

Rozdział 1.

Słysząc irytujący dźwięk budzika, powoli uniosła powieki i po omacku sięgnęła dłonią w stronę

szafki nocnej, na której znajdowało się wyjące urządzenie. Przez nieostrożność zrzuciła je z mebla i
cicho zaklęła, gdy po pomieszczeniu rozniósł się nieprzyjemny huk rozbijającego się o podłogę
plastiku. Uśmiechnęła się jednak błogo, gdy nareszcie denerwująca melodia ustała, a w
przyciemnionej przez granatowe rolety sypialni zapanowała idealna cisza. Zaraz jednak została
przerwana przez ciche skrzypnięcie łóżka, gdy dwudziestoletnia dziewczyna poruszyła się na nim
gwałtownie. Na chwilę zastygła w bezruchu i upewniwszy się, że leżący tuż obok niej mężczyzna
wciąż śpi, usiadła na materacu i cicho ziewnęła, odgarniając z twarzy kosmyki włosów. Ledwo
widziała na oczy i doskonale wiedziała, że na dworze jest jeszcze półmrok, bo Słońce to taka leniwa
gwiazda, że wstaje później od Niny.

Szatynka przeciągnęła się nieco, a gdy coś chrupnęło jej w kręgosłupie, wykrzywiła twarz w

grymasie bólu i niezadowolenia. Ledwo widząc na rozespane oczy, podniosła się nareszcie z łóżka i
stanęła na palcach, wznosząc wysoko wątłe ramiona. Kiedy nareszcie każda kostka była już na
swoim miejscu, powłócząc nogami podeszła do szafy i mrucząc coś pod nosem, otworzyła ją na
oścież. Kilka koszulek jej chłopaka wylądowało na podłodze, a gdy próbowała resztę zatrzymać
rękoma i upchać ponownie do półek, z górnej części prosto na nią spadła para dżinsów chrapiącego
w łóżku mężczyzny. Nina zrzuciła z głowy spodnie i z ledwością powstrzymała się przed
wrzaśnięciem na śpiącego Chestera. Kręcąc głową z dezaprobatą, wyjęła z szafy ciepły sweter,
granatowe rurki, wysokie skarpety z ocieplaczami i już miała wyjść z sypialni, gdy do jej uszy
dotarło wydobywające się spod poduszki mruczenie.

- Gdzie idziesz? – zapytał Chester, zrzucając z głowy nakrycie. Spojrzał rozespanymi oczami na

stojącą przed otwartymi drzwiami dziewczynę, a później przeniósł wzrok na budzik, a raczej
miejsce, gdzie jeszcze wczoraj stał. – Która godzina?

- Przed szóstą… - odpowiedziała niepewnie Nina, domyślając się, jaka będzie reakcja

mężczyzny, gdy to usłyszy. Widząc jego minę, uśmiechnęła się niewinnie i szybko wyszła z
sypialni, kierując się od razu do łazienki.

O tej porze po ulicach nie kręciło się zbyt wiele osób, dlatego Nina nie poświęcała zbyt wiele

czasu na doprowadzenie swojego wyglądu do perfekcji. Wykonała podstawowe czynności, nieco się
odświeżyła po nocy i ubrała we wcześniej przygotowane ubrania. Ciepły sweter od razu poprawił
dziewczynie humor i nieco ogrzał jej zziębnięte ciało. Przez wakacje tak bardzo przyzwyczaiła się
do spania w koszulce swojego chłopaka, że nawet gdy noce nieco się ochłodziły i tak nie umiała
założyć normalnej piżamy, która ochroniła by ją przed wpadającym przez uchylone okno ziąbem.

Gotowa wyszła z łazienki, związując jeszcze włosy w wysokiego kucyka i podeszła do szafki na

buty, z której wyjęła sięgające nieco ponad kostkę czarne botki. Szybko wsunęła je na stopy,
narzuciła na siebie jeszcze kurtkę i zgarnęła z komody swoje klucze.

- Wracaj do łóżka! – powiedział zachrypniętym po nocy głosem Chester i przekręcił się na

materacu na drugi bok. Przejechał dłonią po wolnym miejscu, które po wstaniu dziewczyny
nienaturalnie się ochłodziło i głośno westchnął. Kątem oka zauważył zaglądającą do pokoju Ninę,
więc szybko odwrócił twarz w jej stronę i zrobił smutną minę. – Jestem takim samotnym misiem
pandą…

- Jeśli już, to jesteś głupim misiem pandą – zaśmiała się Nina, przewracając teatralnie oczami. –

background image

Jaki ci smutno, to przytul się do… mojego swetra – dodała i rzuciła w mężczyznę leżącym
wcześniej na krześle ubraniem.

- Kiedy wrócisz? – spytał, odrzucając dziewczynie jej własność. Uśmiechnął się półgębkiem i

ułożył wygodnie na plecach, podkładając przy tym ręce pod głowę.

- Wiesz, jak to bywa z prostatą Dextera – westchnęła, bezradnie wzruszając ramionami. – Wrócę

na śniadanie.

- I je zrobisz, tak? – Chester uśmiechnął się półgębkiem, za co oberwał ponownie swetrem w

twarz. Tym razem zwinął go w kłębek i podłożył pod głowę, robiąc do szatynki dziubek z ust. Nina
popukała się palcem w czoło i założyła ręce na biuście. – Nie oczekuj ode mnie, że zrobię ci
śniadanie skoro ty nie chcesz poleżeć ze mną w łóżku.

- Oczywiście, jestem podłą dziewczyną – prychnęła i wyszła z sypialni. – Udław się chlebem,

Bennington! – powiedziała na sam koniec ich konwersacji i opuściła mieszkanie, co podkreśliła
dość głośnym trzaśnięciem drzwiami.

Szybkim krokiem przemierzała kolejne ulice dzielące ją od domu pani Morgan, wciąż w głowie

analizując poranną rozmowę z Chesterem. Czasami miała go po dziurki w nosie i najchętniej
uciekłaby od niego jak najdalej, jednak prawda była taka, że jeszcze tego samego dnia wróciłaby z
podkulonym ogonem i pozwoliłaby mu się mocno przytulić. Tacy właśnie byli: potrafili się kłócić,
wyzywać, ale w ostateczności i tak dochodzili do porozumienia, bo chcąc nie chcąc byli skazani na
siebie. To tak, jakby od samego początku byli sobie przeznaczeni. Dwie połówki jabłka idealnie
pasujące do siebie; dwie różne dusze łączące się w jedność. Różnili się praktycznie pod każdym
możliwym względem, jednak tak chyba było jedynie na samym początku. Nina sama nie wiedziała,
kiedy tak bardzo upodobniła się do swojego chłopaka i kiedy on stał się podobny do niej. Nagle,
zupełnie z dnia na dzień, zaczęli mieć te same zainteresowania; robiąc śniadanie już nie kłócili się o
wybór piosenki, tylko zgodnie wybierali jedną melodię; oglądali te same filmy, nie walcząc o pilota
od telewizora.

Czasami po prostu oboje działali sobie na nerwy, jednak po tylu kłótniach i sprzeczkach

praktycznie o nic, nauczyli się odpuszczać albo po prostu rozchodzić się w dwie różne strony.
Dopiero, gdy emocje opadały, a do nich docierało, co takiego zrobili, dochodzili do zgody. O to
chyba chodzi w związkach, prawda? Nie zawsze musi być idealnie, najważniejsze po prostu jest
umieć odnaleźć się w połowie drogi.

Zatrzymawszy się przed czerwonymi drzwiami, zapukała kłykciami w drewno i odsunęła się o

pół kroku, nie chcąc zostać zaatakowaną przez rozbrykanego Dextera. Ten czteroletni doberman
należał do psów wykazujących się bardzo wysokim poziomem energii i Nina codziennie
przychodziła do pani Morgan, by zabrać jej pupila na bardzo długi i męczący spacer. W drodze do
parku dołączało do nich jeszcze pięć psów, które dziewczyna traktowała, jak własne. Na początku
nie było łatwo i musiało minąć trochę czasu nim dokładnie poznała podopiecznych, dowiedziała się
o nich podstawowych rzeczy, jednak warto było się nieco pomęczyć, by teraz móc wychodzić ze
zrównoważonymi psami na długie spacery. Robiła to, co kochała i nawet marudzący o poranku
Chester nie mógł zmienić jej planów. Spotkania z tymi psami wyznaczały Ninie odpowiedni rytm
dnia, dzięki czemu nie traciła ani chwili na bezczynne leżenie w łóżku.

- Dzień dobry, Nino – przywitała się pani Morgan, opatulając się szczelniej ciepłym szlafrokiem.

– Dziękuję, że przyszłaś wcześniej.

- Nie ma problemu. Będę mogła z nim dłużej pochodzić po parku – powiedziała dziewczyna,

łapiąc za smycz, która przypięta była do obroży Dextera. Doberman już zdążył obwąchać obie
nogawki spodni szatynki i właśnie miał zabrać się za sprawdzanie rękawa jej swetra, gdy opiekunka
szarpnęła go mocniej za smycz, tym samym zmuszając do zaprzestania czynności. – Wrócimy
przed ósmą – dodała na koniec Moreau i ciągnąc za sobą dobermana, susami pokonała betonowe
schody.

Na odchodne pomachała do pani Morgan i przyspieszyła kroku, nie dając Dexterowi zbyt dużo

czasu na zastanawianie się. Działała zwykle spontanicznie. Nigdy nie planowała wędrówek z
psami, bo i tak często zmieniała swoje decyzje w ułamku sekundy. Dzięki szybkiemu truchtowi pod

background image

domem pana Kristensena znalazła się już po kilku minutach. Staruszek powitał dziewczynę
szerokim uśmiechem i gestem ręki wygonił z mieszkania podstarzałego buldoga, który nieco
odstawał od tych młodszych psów, jednak i tak znalazł swojego towarzysza we włóczeniu się za
resztą, którym był sześcioletni basset o wdzięcznym imieniu Borys. Na samym końcu dołączała do
nich dwuletnia suczka rasy chart afgański, która poziomem energii idealnie pasowała do Dextera,
oraz sześciomiesięczny rottweiler.

Każdy z nich tak naprawdę był z innej bajki, jednak to nie przeszkadzało im w dogadywaniu się

ze sobą i znajdywaniu idealnych rozwiązań, kiedy pojawiały się jakieś problemy. Gdyby tak ludzie
umieli się dobierać, jak dobierają się psy, to na świecie spadłaby liczba rozwodów i każdy byłby
szczęśliwy, tworząc parę z odpowiednią dla siebie osobą. Chociaż Nina wiedziała, że gdyby ludzie
posiadali taki zmysł, jak psy, to nawet nie dałaby Chesterowi szansy, a co dopiero drugiej i trzeciej.
Odwróciłaby się na pięcie i odeszła, pokazując mu, że nie należą do tej samej bajki. Tylko co z
tego, że nie należeli do tej samej bajki, skoro będąc razem zaczęli pisać własną, taką, do której
oboje idealnie pasowali?

Czując przyjemny zapach tostów i unoszący się w powietrzu aromat świeżo zaparzonej kawy,

uśmiechnęła się szeroko i zdjęła z siebie kurtkę, którą niedbale odwiesiła na wieszak. Zdjąwszy
buty, skopała je na bok, wiedząc, że Chester w drodze do sypialni pięć razy się o nie potknie i
dopiero za szóstym postanowi je wrzucić do szafki, przeklinając przy tym swoją dziewczynę. Nina
podążyła od razu do kuchni, nawet nie zwracając zbytniej uwagi na fakt, że nikt nie kręci jej się
przy nogach. Na samo wspomnienie o nieżyjącym już swoim psie, który odszedł z tego świata
mając równo szesnaście lat w jej oczach zbierały się łzy, a serce ściskało dziwne imadło. Nina
długo nie mogła pozbierać się po tej stracie, a spacery z psami innych ludzi w niemałym stopniu
pomogły jej o tym nie myśleć.

- Wiedziałam, że i tak zrobisz śniadanie – powiedziała zadowolona Nina, wchodząc do kuchni, w

której urzędował Chester. Uśmiechając się szeroko, podeszła do mężczyzny i objęła go od tyłu w
pasie, mocno przytulając się do jego pleców. – Zawsze je robisz.

- Co powiesz na nowego członka rodziny? – zapytał nagle, odwracając się przodem do Niny.

Dziewczyna zmarszczyła pytająco czoło, nie bardzo rozumiejąc, o czym mówi. – Tak sobie
pomyślałem, że nasza dwójka jest świetna i w ogóle, ale… może trójka to nie taki zły pomysł?

- Mówisz o trójkącie łóżkowym? – Nina zmrużyła groźnie oczy i ściągnęła usta w dziubek,

wbijając paznokcie w tors Chestera. – Bo jeśli nie to tym, to ja nie wiem, co miałeś na myśli.

- Myślisz, że bym się z kimś tobą podzielił? – Bennington uniósł jedną brew i spojrzał z góry na

swoją dziewczynę. Widząc jej minę, zaczął się śmiać, prawie przewracając się na lodówkę. –
Chodziło mi takiego maleńkiego kogoś – powiedział, opanowawszy w końcu atak śmiechu.
Zmierzył Ninę z góry na dół i poruszył zabawnie brwiami. – Co ty na to?

- Chaz, czy ty mówisz o dziecku?! – wrzasnęła przerażona, odskakując na bezpieczną odległość

od mężczyzny. Kiedy chciał złapać ją za rękę, skrzyżowała je za plecami i odwróciła się na pięcie
przodem do drzwi. – Jesteś nienormalny! Mam dopiero dwadzieścia lat, a ty mówisz o dzieciach?
Trzeba było znaleźć sobie jakąś…

Chester, powstrzymując śmiech, oplótł dziewczynę ramionami i pocałował ją w policzek.
- Chodziło mi o psa – wymruczał szatynce do ucha i przejechał po jej szyi swoim zarośniętym

policzkiem, przyprawiając Ninę o szybsze bicie serce. Zaraz jednak dotarł do niej sens jego słów i
szybko odwróciła się przodem do mężczyzny. – Mój znajomy, a raczej jego narzeczona prowadzi
hodowlę psów. Dokładniej goldenów i… trzy miesiące temu ich suka się oszczeniła. Mają jeszcze
trzy wolne szczeniaki, więc…

- Tak! – pisnęła i rzuciła się mężczyźnie na szyję. – Tak, tak, tak! – krzyczała tak głośno, że było

duże prawdopodobieństwo, że usłyszeli ją nawet sąsiedzi z parteru. – Kiedy tam pojedziemy?

- Spokojnie! – zaśmiał się Chester, stawiając dziewczynę na ziemi. – Jutro, okay? Na dzisiaj

mam już pewne plany.

background image

- Uwzględniłeś w nich mnie? – zapytała, sunąc dłońmi po torsie mężczyzny. Uśmiechnęła się

półgębkiem i przygryzła dolną wargę, cicho wzdychając, gdy dłonie bruneta wsunęły się pod jej
sweter, tym samym wywołując na całym ciele przyjemne dreszcze. Gdy skinął głową w
odpowiedzi, wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i odskoczyła od niego na niewielką
odległość, próbując zachować równowagę. – To dobrze. Nie wiem, jakie masz plany, ale ja mam
takie, że sprzątamy dzisiaj w szafie! I nawet nie próbuj się sprzeciwiać! Dzisiaj wypadła na mnie
tona niepotrzebnych ciuchów! – powiedziała szybko, idąc do sypialni.

- Jak to niepotrzebnych? – zapytał rozżalony Chester, podążając za dziewczyną do ich pokoju. –

Przecież to wszystko jest potrzebne! – powiedział stanowczo, patrząc z bólem w oczach na
wyrzucane przez szatynkę ubrania.

- Chcesz mi powiedzieć, że wciąż chodzisz w tych spodniach? – Nina wygrzebała spod sterty

ubrań stare dżinsy, których najlepsze lata już dawno minęły. Rzuciła je Chesterowi i założyła ręce
na biuście, przekrzywiając lekko głowę.

- Przecież one są całkiem… całkiem dobre! – zaprotestował, dokładnie oglądając spodnie. –

Czemu ci się nie podobają?

- Chaz, one wyglądają, jakbyś je kupił od bezdomnego, a do tego przepłacił! – zauważyła

dziewczyna, wyrzucając z szafy kolejne ubrania. Odłożyła na bok niepotrzebne koszulki i
westchnęła głośno, opierając dłonie na biodrach.

- Myślałem, że lubisz mój styl rockowego faceta – wymruczał pod nosem rozżalony mężczyzna,

przebierając podkoszulki, które odrzuciła dziewczyna. – Moja ulubiona koszulka! Dlaczego ją
chcesz wyrzucić?

- Lubię twój styl rockowca, a nie styl na bezdomnego – zaśmiała się Moreau, przewracając

oczami. – A jeśli chodzi o tę koszulkę, to przecież ty się w nią ledwo mieścisz – prychnęła
rozbawiona, obserwując, jak nagle rozpromieniona twarz Chestera przybiera groźny wyraz, co nie
zwiastowało nic dobrego.

- Nie? Zobaczymy!
W sekundę pozbył się koszulki i założył na siebie T-Shirt, który Nina chciała wyrzucić na

śmietnik. Z ledwością naciągnął przymały podkoszulek i mimo ogromnych starań materiał i tak
zatrzymał się powyżej jego pępka. Moreau parsknęła głośnym śmiechem i z tego wszystkiego
opadła na stertę ubrań, nie mogąc utrzymać równowagi.

- Po prostu przypakowałem – westchnął beztrosko i wzruszył zabawnie ramionami, uśmiechając

się szeroko, niczym chłopczyk, który dostał od rodziców swój wymarzony samochodzik na zdalne
sterowanie.

- Nie, po prostu przytyłeś – zauważyła i zsunęła się ze sterty ubrań. – Starość nie radość,

misiaczku. Ale nie przejmuj się. Każdy miś na zimę przybiera na masie. Tłuszcz pomaga im
przetrwać zimę.

- Przecież to same mięśnie! – zaoponował, uderzając się w brzuch. Zaraz jednak tego pożałował,

gdy poczuł nieprzyjemny ból w okolicy żeber. – Dobra, może większość z tego to…

- Tłuszcz? – przerwała mu i pokazała język, szybko odskakując do tyłu, by uniknąć bycia

złapaną przez Chestera. – Okay, nieważne. Przecież wiesz, że i tak cię kocham – dodała dla
świętego spokoju i puściła mężczyźnie oczko. – Błagam, wywal tę koszulkę i spodnie.

- Dobrze – zgodził się w końcu, zdejmując T-shirt. Rzucił go na kupkę ubrań przeznaczonych do

wyrzucenia i schylił się po leżące przed nim spodnie należące do Niny. – Jeśli ja wywalam swoje,
to ty też musisz wyrzucić swoje.

- Ale… Przecież one są całkiem dobre! – powiedziała oburzona, odbierając od Chestera swoją

własność. Dla pewności zdjęła z siebie granatowe rurki i siłując się z przymałymi, szarymi
spodniami, zaczęła podskakiwać, na siłę wciskając się w ubranie. – Zobacz! – krzyknęła i ledwo
oddychając, spróbowała zapiąć guzik i rozporek. – Jak nowe!

- Nowe to one może były kilka kilogramów temu – odgryzł się Chester, lustrując wzrokiem

swoją dziewczynę. – Kochanie, spójrzmy prawdzie w oczy, ale ostatnio trochę… się zaokrągliłaś.

- Naprawdę? – jęknęła załamana, oglądając się w stojącym w rogu pokoju lustrze. Odwróciła się

do niego tyłem i przez ramię zerknęła na swoją pupę, którą opinały za małe dżinsy. Dziewczyna

background image

czuła się, jakby materiał miał zaraz się rozerwać, a ona przez to wszystko bała się nawet wziąć
głębszy wdech. – Muszę przejść na dietę.

- Nie zgadzam się! – powiedział stanowczo Chester, podchodząc do swojej dziewczyny. Objął ją

w pasie i po chwili zsunął dłonie na jej pośladki, mocno je na nich zaciskając. – Dla mnie jesteś
idealna, ale koniecznie wywal te spodnie.

Kochanie, a wiesz, że kiedy wywalimy te rzeczy, to będziemy musieli pójść na zakupy po

coś nowego? – Nina uśmiechnęła się szeroko, bawiąc się łańcuszkiem Chestera, na którym
zawieszona była srebrna obrączka. Taka sama znajdowała się na jej serdecznym palcu w prawej
dłoni. To był niewielki element łączący ich w jedność, znak miłości i nierozerwalności tego, co
udało im się stworzyć.

- O nie! Tylko nie zakupy!

Rozdział 2.

- Powiedz mi, dlaczego ja się na to zgodziłem? – zapytał zmęczonym głosem Chester, podążając

niczym wierny piesek za dziewczyną, która była w swoim żywiole.

Gdyby wiedział, na co się pisze, na pewno nie poszedłby z nią do centrum handlowego. Daleko

mu było do typu faceta, który uwielbia biegać po sklepach i co chwilę przymierzać cudowne
ubrania od jakichś tam projektantów mody. Nie miał pojęcia, co niektórzy ludzie widzieli w
kolorowych fatałaszkach, którymi on nawet podłogi w salonie by nie wytarł, bo bałby się, że
zepsuje drogie panele. Chester znacznie bardziej wolał posiedzieć na kanapie przed telewizorem i
pooglądać mecz albo pograć na konsoli w strzelankę. Tak, nie było nic lepszego niż wyżywanie się
na joysticku i rozstrzeliwanie przeciwników. Niedawno nawet udało mu się namówić Ninę do
dołączenia do gry i od razu tego pożałował, gdy w kilkanaście minut wykonała misję, z którą on
męczył się przez kilka dni. Tłumaczył to tym, że nowicjusz zawsze ma więcej szczęścia, bo
przecież nie mógł dopuścić do siebie myśli, że jego dziewczyna mogłaby być w tym od niego
lepsza.

- Bo cię o to poprosiłam, a ty mnie kochasz i nie mogłeś mi odmówić – powiedziała rozbawiona

Nina, zerkając przez ramię na mężczyznę, który miał minę cierpiętnika.

Wyglądał, jakby był poddawany najgorszym torturom, a dziewczyna czerpała z tego

niewyobrażalnie wielką satysfakcję. Chciała go trochę pomęczyć, żeby nie myślał, że we
wszystkim jest najlepszy. Poza tym po wyrzuceniu tylu ubrań w ich szafie naprawdę zrobiło się
pusto i zaczynał w niej hulać wiatr. Nina nie była typem zakupoholiczki i do centrum handlowego
chodziła raz na miesiąc, a czasami nawet rzadziej. Zwykle albo nie miała czasu na łażenie po
sklepach, albo po prostu szkoda jej było pieniędzy na nowe ubrania. Odkładała do specjalnej
szkatułki oszczędności, a później za jednym razem wydawała wszystko w sklepach. Musiała jednak
trafić na odpowiedni dzień, bo niekiedy nawet całodzienne łażenie po centrum handlowym
kończyło się brakiem nowych rzeczy, ale za to w portfelu wciąż znajdowały się pieniądze, które
ponownie lądowały w szkatułce i czekały tam na swoją kolej.

- I potrzebowałam tragarza – dodała i pokazała Chesterowi język. Kiedy zmrużył groźnie oczy,

uśmiechnęła się szeroko i wzruszyła ramionami. Rozejrzała się dookoła, a gdy jej wzrok zatrzymał
się na wiszącej naprzeciwko niej męskiej marynarce, klasnęła ochoczo w dłonie. – Zobacz, jaka
cudowna! – powiedziała zachwycona, podbiegając do stojaka.

- Przecież to męska – zauważył Chester, podchodząc do Niny, która szukała odpowiedniego

rozmiaru, a gdy nareszcie go znalazła, zdjęła marynarkę ze stojaka i przyłożyła ją do swojego
chłopaka, chcąc zobaczyć mniej więcej jak będzie w niej wyglądał. – Chyba żartujesz!

- Dlaczego? – spytała zaskoczona, przyglądając się jego twarzy. Zmrużyła zabawnie oczy i

uśmiechnęła się szeroko, dochodząc do wniosku, że marynarka pasuje do niego idealnie. – Do

background image

twarzy ci w niej.

- Kochanie, ja i marynarka? – Chester parsknął śmiechem, kręcąc głową z rozbawieniem. – To

tak, jakbyś kazała Królowej Elżbiecie założyć glany. To się kupy nie trzyma!

- Chociaż przymierz! – poprosiła błagalnym głosem, robiąc słodkie oczka. Wiedziała, że po

takim czymś Chester nie będzie umiał jej odmówić, co zawsze go denerwowało, bo w tak łatwy
sposób dawał się zmanipulować własnej dziewczynie. – Chazy, proszę…

- Ugh, nienawidzę cię – mruknął posępnie, próbując brzmieć groźnie, jednak wiedział, że nawet

gdyby bardzo się postarał, to i tak by mu się to nie udało. Nie potrafił gniewać się na Ninę i chociaż
czasami wyprowadzała go z równowagi, to nie umiał na nią krzyknąć, a tym bardziej dąsać się
przez kilka dni. Już wolał sam pierwszy wyciągnąć rękę na zgodę, byleby tylko zażegnać nawet
niewielki konflikt.

- Też cię kocham! – powiedziała zadowolona Nina, popychając Benningtona w stronę

przymierzalni.

Co prawda wcale nie musiał zajmować kabiny, bo równie dobrze mógł założyć marynarkę na

środku sklepu i przejrzeć się w jednym z wiszących na ścianach luster, jednak dwudziestolatka
miała w głowie ułożony niecny plan pomęczenia Chestera jeszcze bardziej. Gdy tylko zamknął za
sobą drzwi, Nina zadowolona z powodzenia misji udała się z powrotem na sklep, gdzie zamierzała
poszukać kilku ubrań dla swojego chłopaka. Wiedziała, że musi się spieszyć, żeby Chester nie
domyślił się, o co naprawdę jej chodziło. Zobaczywszy czarne spodnie dżinsowe, uśmiechnęła się
promiennie i od razu zaczęła szukać odpowiedniego numeru. Zmarszczyła czoło, gdy przez dłuższą
chwilę nie mogła nic znaleźć, jednak zaraz odetchnęła z ulgą i porwała z półki spodnie, a następnie
zaczęła przeszukiwać wieszaki, oglądając przypadkowe koszulki. Wybrała kilka z różnymi wzorami
i szybko pobiegła do przymierzalni.

- Kocie, przymierz jeszcze to – powiedziała, gdy drzwi po chwili się otworzyły, a jej oczom

ukazał się Chester. – Oczywiście bierzemy tę marynarkę.

- Oczywiście ja cię zabiję, kiedy tylko wyjdziemy ze sklepu – wymruczał załamany, oglądając

się w lustrze z każdej strony. – Wyglądam, jakbym szedł do kościoła! Przecież nie chodzę do
kościoła! – powiedział oburzony i pokręcił głową, gdy zobaczył stertę ubrań, którą trzymała Nina.

- To może nadszedł czas byś zaczął? – zaśmiała się dziewczyna i wepchnęła ciuchy w ramiona

mężczyzny. – Przymierzaj, bo nie mamy całego dnia – ponagliła go i uśmiechnęła się szeroko, gdy
zrobił groźną minę.

- Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz? – westchnął, zamykając drzwi od kabiny.
Nina przewróciła oczami i oparła się o filar, zakładając ręce na biuście. Chester czasami bywał

taki pocieszny. Gdyby nie znała go osobiście, nie pomyślałaby, że ma tak ogromne poczucie
humoru i tak ogromny dystans do samego siebie. Już na pierwszej randce pokazał, że nie jest
gburem, za jakiego uważają go niektórzy ludzie. Rodzice Niny podczas pierwszego spotkania
przerazili się i to chyba jest za łagodne słowo. Byli wstrząśnięci, że ich poukładana i jakże spokojna
córeczka umawia się z wytatuowanym mężczyzną i to w dodatku starszym od siebie o szesnaście
lat. Na szczęście jeszcze tego samego wieczora poznali Chestera i przekonali się, że jeśli nie on, to
nikt inny nie zadba o ich czasem nierozgarniętą córkę.

Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem na samo wspomnienie o tych wszystkich dniach

spędzonych z Chesterem i cicho westchnęła, zerkając kątem oka na stojącego niedaleko wysokiego
szatyna. Był naprawdę słodki, jednak dla Niny za słodki i za bardzo dziecinny. Nigdy nie rozumiała
swojego pociągu do starszych mężczyzn i doskonale pamiętała, jak przez całe liceum wzdychała do
swojego anglisty. Teraz kiedy o tym wszystkim myśli, nie dziwi się, dlaczego od razu zwróciła
uwagę na Chestera. Gdyby nie dała się namówić koleżance ze szkoły na wyjście na imprezę w
pewien piątkowy wieczór, pewnie nigdy nie wpadłaby na to, że ona także może zakochać się w
kimś bez pamięci, że może komuś oddać swoje serce i nie oczekiwać od drugiej osoby niczego
więcej tylko miłości. Takiej zwykłej, czystej miłości, która nie wymaga od nich zbyt wielu
poświęceń i takiej, dzięki której wszystko wydaje się być łatwiejsze.

- Nina! – Chester pomachał dłonią przed twarzą swojej dziewczyny, wyrywając ją z zamyślenia.

– Kogo tak pożerałaś wzrokiem? – spytał, rozglądając się dookoła. Zaraz spomiędzy stojaków

background image

wyłonił się młody i bardzo przystojny chłopak, który gapił się na Ninę, jakby był głodny, a ona była
soczystym hamburgerem. – Rozumiem… Jest młody, przystojny, ma ładny uśmiech. A tu taki ja…
Z czym ja do ludzi?

Szatynka spojrzała na Chestera i zmarszczyła czoło, zastanawiając się, o czym on mówi. Zaraz

jednak dotarł do niej sens jego słów, a serce momentalnie rozbiło się na miliony kawałeczków.
Nienawidziła, kiedy Chester tak mówił, kiedy uważał się za gorszego od innych facetów, kiedy nie
rozumiał, że jej serce należy tylko do niego i nikt inny tak naprawdę się nie liczy. Ninie czasami tak
trudno było rozbić mur, który Chester wokół siebie buduje, jednak nigdy nie odpuszczała i cegiełka
po cegiełce burzyła ścianę.

- Prawda, jest młody i przystojny, ma ładny uśmiech, ale… cholera, Chester, to ciebie kocham –

powiedziała ściszonym głosem, spuszczając wzrok na srebrną obrączkę. – Co mnie obchodzą inni,
skoro mam ciebie? – uśmiechnęła się lekko i spojrzała mężczyźnie w oczy.

- Czyli mogę liczyć na szybki numerek w przymierzalni? – zamruczał dziewczynie na ucho i

lekko przygryzł jego płatek.

- Ja ci wyznaję miłość, a tobie tylko jedno w głowie – prychnęła i odepchnęła od siebie

Benningtona. On jednak złapał ją za rękę i pociągnął za sobą do kabiny. – Ciasno trochę –
westchnęła, rozglądając się dookoła.

Mężczyzna uśmiechnął się chytrze i oparł dłonie po obu stronach głowy szatynki, przybliżając

twarz do jej twarzy. Oddech Niny momentalnie stał się płytszy, a serce zaczęło walić jak oszalałe.
Przymknęła powieki, gdy przejechał koniuszkiem języka po jej spierzchniętych wargach, które
wprost krzyczały, by w końcu się w nie wpił. Po chwili musnął je delikatnie, a dziewczyna, nie
mogąc dłużej wytrzymać tworzącego się pomiędzy nimi napięcia, pogłębiła pocałunek, kładąc
dłonie na jego plecach i wbijając w nie palce. Chester uśmiechnął się przelotnie i naparł na szatynkę
całym ciałem, jeszcze bardziej przygniatając ją do ściany.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł – wymruczała, delikatnie odpychając od siebie mężczyznę.

Poprawiła podwiniętą koszulkę i wzięła kilka głębokich wdechów, po czym wyszła z przymierzalni,
zostawiając za sobą zdezorientowanego Chestera. Prawda była taka, że chciała zrobić mu na złość,
bo przecież już nie raz zagalopowali się w sklepowych przymierzalniach, jednak teraz doszła do
wniosku, że co za dużo to nie zdrowo i postanowiła nieco utrzeć nosa swojemu chłopakowi. – Mam
rozumieć, że kupujemy te rzeczy? – zapytała, starając się zachować powagę i wskazała trzymane
przez Chestera ubrania. Zabrała od niego torby ze swoimi zakupami i uśmiechnęła się zalotnie.

- Wiesz, że tak się nie robi? – Chester zrobił groźną minę, mrużąc oczy. Nina parsknęła

śmiechem i szybkim krokiem udała się w stronę kas. – Jeszcze się policzymy! – pogroził na
odchodne i gdy tylko znalazł się obok szatynki, trącił ją łokciem w żebra i zrobił naburmuszoną
minę.

- Musimy iść jeszcze do paru sklepów. Na pierwszym piętrze widziałam w jednym fajną

marynarkę dla ciebie. Później pójdziemy do obuwniczego, bo muszę kupić jakieś buty na zimę.

- Białe kozaczki z kożuszkiem? – wypalił Chester, wyjmując z portfela kartę kredytową. Podał ją

kasjerce, która uważnie mu się przyglądała i uśmiechnął się do swojej dziewczyny.

- Kurde, szpilki na dwudziestocentymetrowym obcasie. A co się będę szczypać! – Nina

parsknęła i oparła brodę na ramieniu mężczyzny, kątem oka zerkając na gapiącą się na niego
kasjerkę. – On raczej nie ma w sobie czytnika do kart, więc proszę go tam nie szukać – powiedziała
nieco oburzona dziewczyna, obejmując Chestera w pasie.

Speszona kobieta odgarnęła nerwowo włosy i wróciła do wykonywania swojej pracy.

Zadowolona Nina uśmiechnęła się do samej siebie i w duchu aż pisnęła z radości, gdy widziała
zakłopotanie malujące się na twarzy kasjerki. Kiedy trzeba było, to potrafiła wyciągnąć pazurki i
mocno nimi zadrapać, o czym przekonała się ta nieznajoma.

- Co to było? – zapytał zaskoczony Chester, gdy nareszcie wyszli ze sklepu. Nina uśmiechnęła

się pod nosem i wzruszyła ramionami, próbując się nie roześmiać. – To takie słodkie, że jesteś o
mnie zazdrosna.

- Zazdrosna? – prychnęła dziewczyna, spoglądając z ukosa na mężczyznę, który wciąż się

uśmiechał. – Nie mamy czasu, a ta baba ruszała się jak mucha w smole.

background image

- Oczywiście, bo tylko o to ci chodził – zaśmiał się Bennington, obejmując Ninę w pasie.

Pocałował ją w skroń i ponownie zaczął się śmiać, widząc jej naburmuszoną minę. – Gdybyś
jednak była chociaż troszkę zazdrosna, to wiedz, że mi się to bardzo podoba! – dodał i puścił
dziewczynie oczko.

- Ale ja cię nie lubię – wymruczała pod nosem, zakładając ręce na biuście. Zaraz jednak się

uśmiechnęła, gdy Chester ponownie pocałował ją w czubek głowy i wyszeptał na ucho, jak bardzo
ją kocha. – Nie gadaj, tylko chodź! Pamiętasz, że o siedemnastej jedziemy do twoich znajomych?

- Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć – powiedział zrezygnowany Chester, coraz bardziej

żałując, że w ogóle wpadł na pomysł kupna psa.

Wiedział co prawda, jak Nina kocha te czworonogi, jednak on nie był do końca przekonany, czy

golden w niewielkim mieszkaniu to najlepsze rozwiązanie. Znacznie bardziej wolałby mniejszego
psa, którego można by położyć obok siebie na łóżku, a on i tak nie zająłby zbyt wiele miejsca. Teraz
jednak nie mógł się wycofać, bo sprawienie zawodu Ninie byłoby chyba gorsze niż wsunięcie bosej
stopy do obsikanego przez szczeniaka buta.

- Zobacz. Ładna, prawda? – Nina wyrwała Chestera z zamyślenia i machnęła mu przed twarzą

czarną marynarką. – Przymierzysz? – poprosiła, uśmiechając się słodko.

- Oczywiście – zgodził się bez większych oporów. Już nawet nie miał siły na sprzeczanie się z

nią i posłusznie narzucił na siebie marynarkę, uprzednio rzucając torby z zakupami na ziemię.
Poprawiając rękawy i mankiety, podszedł do lustra i przejrzał się w nim dokładnie, po chwili
dochodząc do wniosku, że znów nie wygląda w niej tak źle. – Misia, po co mi tyle tych marynarek?

- Jak na razie jest to twoja druga marynarka, więc przestań narzekać – powiedziała rozbawiona

dziewczyna, przyglądając się z daleka swojemu chłopakowi. Zacmokała zadowolona z efektu i
poruszała zabawnie brwiami, gdy Chester odwrócił się do niej przodem.

Bennington poprawił kołnierz marynarki i zrobił poważną minę, chcąc wyglądać niczym rasowy

model na wybiegu. Przeszedł kilka kroków w prostej linii, zatrzymał się niecałe półtora metra przed
Niną, zdjął marynarkę i zarzucił ją na plecy, wolną dłoń opierając na biodrze. Posłał dziewczynie
firmowy uśmiech i ponownie zarzucił marynarką, chcąc ją przerzucić przez drugie ramię. Niestety
materiał zahaczył o stojącego na podwyższeniu manekina i nim Chester zdążył cokolwiek zrobić,
plastikowa pani przewróciła się i z hukiem upadła na ziemię. Nina parsknęła głośnym śmiechem i
pociągnęła mężczyznę w stronę wyjścia ze sklepu, chcąc uniknąć konfrontacji z pracownikami.
Bennington w ostatnim momencie zdążył odrzucić marynarkę na przypadkowy wieszak i zanosząc
się głośnym śmiechem, szybkim krokiem podążył za Niną.

- Miałem zrobić jej sztuczne oddychanie! – powiedział nieco zdyszany, kiedy nareszcie

zatrzymali się przed sklepem obuwniczym.

- Wiedziałam, że lubisz plastikowe lale – prychnęła dziewczyna, jednak mimo wszystko się

uśmiechnęła. Złapała Chestera za rękę i pociągnęła w stronę półek z przeróżnymi butami. – Co
myślisz o tych? – spytała i pokazała mężczyźnie kozaki na średniej wielkości obcasie.

- Będziesz umiała w takich chodzić? – Bennington zmarszczył czoło, dokładnie przyglądając się

butom. – Nie chcę nic mówić, ale ten obcas jest… chyba za wysoki.

- Myślisz? Wydaje się być w porządku – powiedziała i wzruszyła ramionami. – Zaraz się

przekonamy – dodała, zsuwając ze stóp znoszone trampki. Odszukała odpowiedni numer i założyła
kozaki, zasuwając zgrabnie zamki po ich wewnętrznych stronach. – Widzisz? Nie taki diabeł
straszny, jak go malują!

- Tak? To przejdź się po sklepie – zaproponował Chester, przyglądając się swojej dziewczynie.

Uśmiechnął się półgębkiem i przekrzywił lekko głowę, mierząc ją z góry na dół. Nina zrobiła
niepewnie kilka kroków i okręciła się z gracją wokół własnej osi. Mężczyzna już miał skinąć głową
z aprobatą, gdy nagle szatynka straciła równowagę i runęła prosto na twardą posadzkę. – A nie
mówiłem? – zaśmiał się, podając Ninie dłoń.

Z jego pomocą wstała z ziemi i jęknęła głośno, kiedy jej ciało przeszył potworny ból.
- Chyba jednak wolę glany – wymruczała pod nosem, ogarniając z twarzy kosmyki włosów.

Westchnęła cicho i pokręciła głową z niedowierzaniem. Z ledwością schyliła się i zdjęła ze stóp
przeklęte kozaczki, które szybko zamieniła na trampki.

background image

- Moja ty kaleko – westchnął rozczulony Chester i objąwszy dziewczynę ramieniem, pocałował

ją czule w czoło i mocno przytulił. – Jedziemy już po tego psiaka? – uśmiechnął się lekko, a gdy
Nina od razu się rozchmurzyła, odetchnął z ulgą i skinął głową w stronę wyjścia ze sklepu.

Gdy tylko Chester zatrzymał samochód przed domem jego znajomych, Nina wyskoczyła z

pojazdu i zaczęła przebierać w miejscu nogami, nie mogąc się doczekać, aż zobaczy te maleńkie
cudeńka. Kiedy tylko Bennington znalazł się u jej boku, złapała go za rękę i pisnęła z radości,
próbując zapanować nad szybko bijącym w piersi sercem. Po odejściu Vipera długo nie mogła się
pozbierać, jednak teraz doszła do wniosku, że to odpowiedni czas na kupno nowego psa.

- Hej, Chazy! – krzyknęła wysoka blondynka, zmierzając ku nim.
Nina zmrużyła groźnie oczy, jednak zaraz się rozchmurzyła, gdy na horyzoncie pojawiły się dwa

dorosłe psy rasy golden retriever. Z zachwytu zachłysnęła się powietrzem i ścisnęła mocniej dłoń
swojego chłopaka.

- Macie szczęście, bo zostały już tylko dwa szczeniaki. Nie wiem, czy uda wam się je rozdzielić,

bo są wyjątkowo ze sobą zżyte – powiedziała kobieta i spojrzała na szatynkę, która w dalszym
ciągu wpatrywała się z zachwytem w dwa piękne psy stojące na ganku. – Ty jesteś Nina, prawda?
Chester mi o tobie dużo mówił. Jestem Karen.

- Tak, tak – wymruczała zamyślona Moreau i od niechcenia podała blondynce dłoń. – Mogę już

zobaczyć szczeniaki?

- Jasne – zaśmiała się właścicielka i zaprowadziła parę do domu. – Są w salonie – dodała i

wskazała dłonią przestronne pomieszczenie.

Nina rozejrzała się dookoła i zatrzymała wzrok na kojcu, w którym właśnie bawiły się dwa

szczeniaki. Zachwycona podeszła do nich i wzięła jednego na ręce, mocno do siebie przytulając.
Był taki mięciutki i pachnący, że nie miała najmniejszej ochoty wypuszczać go ze swych ramion.
Odwróciła się przodem do Chestera i zrobiła słodkie oczka, co chwilę zerkając na szczeniaka.

- A może weźmiemy dwa, co? – zapytała słodkim głosem i uśmiechnęła się uroczo. – Karen

powiedziała przecież, że trudno jest je rozdzielić.

- Jakoś przeżyją – westchnął Chester, a gdy Nina zrobiła smutną minę, zaśmiał się i pokręcił

głową z niedowierzaniem. – Dwa duże psy w naszym mieszkaniu?

- Ale kochanie! – zawyła dziewczyna, podchodząc do mężczyzny. – One są na razie takie

malutkie, a nim urosną, to my może znajdziemy coś większego?

- Właśnie, Chest, może jakaś willa z basenem? – odezwała się Karen, puszczając oczko

Benningtonowi. Uśmiechnęła się zadziornie, gdy posłał jej wymowne spojrzenie i uniosła ręce w
geście poddania.

- Proszę! – Nina posłała swojemu chłopakowi błagalne spojrzenie i zagryzła dolną wargę, kiedy

zrobił zamyśloną minę. – Chyba nie chcesz pozbawiać tego maleństwa ukochanego brata? Jakbyś
się czuł, gdyby ktoś odebrał ci brata?

- Zamówiłbym mszę w kościele i podziękował za ten cud – powiedział Chester i zaśmiał się

głośno. Zaraz jednak spoważniał i westchnął głośno. – Dlaczego ja zawsze muszę ci ulec? – spytał
załamany, uciskając palcami nasadę nosa. Pokręcił głową z niedowierzaniem i opuścił bezradnie
ręce wzdłuż tułowia. – Mam nadzieję, że nie będę tego żałował!

Rozdział 3.

Nie do końca jeszcze rozbudzony usiadł na łóżku i ziewnął głośno, rozglądając się przy tym po

sypialni. Po porozrzucanych po podłodze ubraniach i niedomkniętych drzwiach od szafy domyślił
się, że Nina kolejny raz zaspała na uczelnię i wszystko robiła w pośpiechu. Pewnie na jego
nieszczęście nie zdążyła wyjść z psami na spacer i teraz czekają na niego nieprzyjemne

background image

niespodzianki w salonie. Miał tylko cichą nadzieję, że dywan, na który wydał kupę kasy, wciąż jest
w nienaruszonym stanie. Oparłszy łokcie na udach, przejechał dłońmi po zmęczonej twarzy i
głośno westchnął, przenosząc po chwili wzrok na siedzącego w progu pokoju szczeniaka.
Mimowolnie na twarzy Chestera pojawił się znikomy uśmiech, jednak zaraz zniknął, gdy poczuł
przeraźliwy ból głowy. Na samą myśl o tym, że tego dnia musi dokończyć piosenkę, którą zamówił
jakiś nadziany gwiazdor pozbawiony jakiegokolwiek talentu do pisania tekstów na własną płytę,
mężczyźnie zrobiło się niedobrze. Przez chwilę tkwił w letargu i dopiero kiedy poczuł na bosej
stopie coś zimnego, opamiętał się na tyle, by sprawdzić, co dzieje się dookoła niego. Spuścił wzrok
na podłogę i zaśmiał się cicho, gdy zobaczył kręcącego się przy nim szczeniaka. Po niebieskiej
obroży rozpoznał Simbę, który nieśmiało dotykał zimnym nosem jego bosej stopy.

- Czego byś chciał? – spytał Chester zachrypniętym po nocy głosem. Poruszył nogą, dokładnie

obserwując zachowanie szczeniaka. Simba nie odrywał wzroku od stopy mężczyzny, a gdy ten
ponownie przesunął nią po dywanie, nieśmiało dotknął ją łapą i odskoczył w bok. – Chodź tutaj –
zamruczał, łapiąc psa za obrożę. Wziął go na ręce i położył się na łóżku, kładąc szczeniaka na
swoim torsie. – Gdzie masz siostrę, co?

W tym momencie do pokoju wbiegła Kiara i z rozpędu chciała wskoczyć na łóżko, jednak odbiła

się od niego brzuchem i wylądowała na twardej podłodze. Chester próbował powstrzymać śmiech,
jednak cała sytuacja była tak rozbrajająca, że nie mógł i po chwili pokój wypełnił się dźwięcznym
śmiechem mężczyzny. Odłożył Simbę na bok i podniósł się do pozycji siedzącej, dokładnie
obserwując suczkę. Kiara popatrzyła na Chestera, podrapała się za uchem i wyszła z gracją z
pokoju, wymachując przy tym ogonem na wszystkie strony.

Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i podążył do kuchni, próbując ignorować Simbę, który

doszedł do wniosku, że długie nogawki spodni dresowych mężczyzny są tak smaczne, że należy je
trochę pogryźć. Chester w dalszym ciągu był tak rozespany, że nawet nie odepchnął od siebie psa,
pozwalając mu robić z nogawką to, na co tylko miał ochotę. Przecierając rozespane oczy, otworzył
na oścież lodówkę i dopiero po chwili dotarło do niego, że na jej drzwiczkach jest przylepiona
karteczka. Przeczytał dokładnie wiadomość od Niny i odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że psy były
na porannym spacerze i kolejny raz będzie musiał z nimi wyjść dopiero przed południem.

- Dzień dobry, paniczu Bennington, co dzisiaj zechce pan zjeść na śniadanie? – zapytał samego

siebie, przeglądając przy tym zapełnione jedzeniem półki lodówki. – Hm, dzisiaj mam ochotę na
jajecznicę. Janie, przygotuj jajecznicę na bekonie… może być z trzech jajek – odpowiedział pod
chwili, wyjmując z opakowania odpowiednią ilość jajek. – Chociaż, zaszaleję i zjem z czterech.
Najwyżej mój cholesterol mnie wykończy – dodał i dobrał jeszcze jedno jajko. Resztę odłożył do
lodówki, zabrał bekon i zamknął z hukiem drzwi. Gdy tylko to zrobił, zobaczył siedzące w progu
szczeniaki, które patrzyły na niego wielkimi oczami, jakby w ten sposób chciały na nim coś
wymusić. – Wiecie co? Zaczynam wierzyć w powiedzenie, że jaki pan taki pies – powiedział
rozbawiony i odłamał kawałek bekonu, po czym rzucił psom pod nos. – A piśnijcie choć słówko
Ninie, to będziecie spać na balkonie.

Dopiero po chwili Chester zdał sobie sprawę z tego, że właśnie rozmawia z psami i załamany

uderzył czołem w drzwi od lodówki. Ponoć każdy na starość głupieje, więc wszystko było jasne. Z
szafki wyjął patelnię i zabrał się za przygotowywanie jajecznicy. Co chwilę czuł na bosych stopach
zimne noski szczeniaków, ale postanowił być nieuległym wobec nich. Chciał zobaczyć, czy jeszcze
potrafi być taki asertywny, jak kiedyś.

Słysząc dzwonek swojego telefonu, zaklął głośno i odstawił patelnię na inny palnik, by za ten

czas, gdy będzie biegł na złamanie karku do sypialni, nic nie stało się jajecznicy. Szybkim krokiem
udał się do pokoju i spod poduszki wyjął wyjące urządzenie. Widząc wyświetlające się imię
przyjaciela, uśmiechnął się półgębkiem i odbierając połączenie, ruszył z powrotem do kuchni.

- Myślałem, że cię uprowadzili i wywieźli do innego kraju – powiedział Mike na wstępie.
- Od razu na inny kontynent – odgryzł się Chester, przytrzymując ramieniem telefon przy uchu.

Szybko dokończył jajecznicę i przerzucił ją na talerz. – Misio się za mną stęsknił, że dzwoni?

- Oczywiście, kwiatuszku! – zaśmiał się Shinoda i parsknął głośnym śmiechem. – A tak na serio,

to w wytwórni pytali, kiedy będziesz miał gotowy ten tekst.

background image

- Niech, kuźwa, sami coś napiszą, a nie nękają mnie telefonami – burknął pod nosem

Bennington, idąc ze śniadaniem do salonu. Ułożył wszystko na niskim stoliku, a sam usiadł na
kanapie, od razu włączając telewizor. Przełączył na poranne wiadomości i głośno westchnął. –
Spróbuj napisać coś, żeby nadawało się dla jakiegoś debila od dubstepu.

- No wiesz… - zaczął niepewnie Mike, zapewne zastanawiając się, jak daleko może się zapędzić

ze swoimi wywodami. – W każdym bądź razie ta piosenka ma być gotowa na dzisiaj. Już wczoraj
Bob się nieźle wkurzył, gdy dowiedział, że nadal jej nie skończyłeś.

- Może mi naskoczyć – prychnął Chester, grzebiąc widelcem w jajecznicy. – Powiedz mu, że jak

dalej będzie mnie tak poganiał, to ten jego pajac zaśpiewa Wlazł kotek na płotek.

- Serio nic nie masz?
- Coś mam, ale to takie… - Bennington przełknął jajecznicę i przymknął powieki, gdy jedzenie

stanęło mu w gardle. Nienawidził rozmawiać o interesach przy śniadaniu, bo wtedy od razu się
denerwował i wszystkiego mu się odechciewało. – Dobra, postaram się dzisiaj to dokończyć i jutro
dostanie ten cholerny tekst.

- Uhm, okay – mruknął cicho Mike. – To może, jak już jutro wpadniesz do wytwórni, to

wyskoczymy potem na jakieś piwko czy inny soczek?

- Soczek odpowiada – uśmiechnął się szeroko i przeniósł wzrok na telewizor. – Dobra, kończę,

bo mi śniadanie stygnie.

Po szybkim pożegnaniu się z Michaelem, zakończył połączenie, a telefon odrzucił na bok.

Dopiero po chwili upewnił się, czy na pewno wylądował on na kanapie i odetchnął z wyraźną ulgą,
gdy zobaczył leżące obok niego urządzenie. Jeszcze tego by brakowało, żeby na rozpoczęcie
nowego dnia rozwalił swojego iPhona.

Po zjedzeniu śniadania i potajemnym dokarmianiu szczeniaków suchym chlebem, poszedł do

kuchni i odłożył brudne naczynia na blat.

- Janie, zajmij się tym – powiedział do samego siebie takim tonem głosu, jakby pochodził z rodu

szlacheckiego, a zmywanie naczyń było czymś dla niego haniebnym. – Oczywiście, paniczu
Bennington, zaraz się tym zajmę – odpowiedział po chwili i wrzucił naczynia do zmywarki.

Pokręcił głową z niedowierzaniem dla samego siebie i wrócił do salonu. Szczeniaki właśnie

bawiły się sznurkami w przeciąganie liny, więc nie zawracając sobie nimi zbytnio głowy, poszedł
do sypialni. Na stojącym przy oknie biurku jak zwykle panował istny chaos, w którym trudno było
cokolwiek znaleźć. Chester jedynie chciał kartki, na których przez ostatnie dni spisywał swoje
coraz to nowsze pomysły. Niestety Nina tak bardzo nabałaganiła na blacie, że znalezienie
odpowiednich plików graniczyło z cudem. Narzekając na swoją dziewczynę, poprzekładał jej
rzeczy na jedną stronę i zabrał się za układanie swoich tekstów. Na szczęście zaraz w ręce
mężczyzny wpadły piosenki i luźne myśli, które teraz zamierzał poukładać w jedną, logiczną
całość. Słysząc szczekanie psów, obejrzał się za siebie, jednak okazało się, że tylko dały się ponieść
zabawie. Wrócił więc do szperania w szafkach i serce o mało co nie wyskoczyło mu z piersi, gdy po
dłuższej chwili nie odnalazł czarnej teczki. Czując coraz szybsze uderzenia mięśnia, klęknął na
dywanie i wyrzucił z półki wszystko, co się tam znajdowało.

- Nie, nie, nie! Tylko nie to – powiedział załamany, przeglądając rzeczy. – Nie może tego

zobaczyć – dodał ciszej, przerzucając wszystko po kolei.

Po chwili w jego ręce wpadła odpowiednia teczka, jednak dla pewności sprawdził jej zawartość i

gdy okazało się, że to ta właściwa, odetchnął z ulgą. Już dawno powinien był spalić te teksty w
kominku, którego nie mieli, albo podrzeć na małe kawałki i wywalić na śmietnik, jednak chyba tak
naprawdę nie potrafił tego zrobić. Z tymi piosenkami wiązała się cała jego przeszłość, a na razie nie
był na tyle odważny, by wymazać wszystko z pamięci. Zamknął teczkę i odłożył ją na miejsce,
zasłaniając jakimiś książkami i zeszytami.

Zabrał kartki z tekstami i wrócił do salonu. Szczeniaki siedziały przed telewizorem i wpatrywały

się w ekran, jakby naprawdę rozumiały to, co mówi do nich dziennikarka. Chester usiadł na kanapie
i przełączył na Animal Planet, gdzie właśnie leciał jakiś program o psach. Goldeny jakby rażone
piorunem poderwały się na równe nogi i zaszczekały piskliwie, gdy na ekranie pojawiły się dorosłe
osobniki tej samej rasy, co one.

background image

- Że ja się na to zgodziłem – westchnął bezradnie Chester, rozkładając na niskim stoliku kartki.

Uważnie im się przyjrzał, przeleciał wzrokiem po poszczególnych wersach i załamany swoją
bezsilnością, ukrył twarz w dłoniach. – Janie, co myślisz o piosence o bąbelkach? – zapytał po
chwili, przejeżdżając rękoma po zarośniętych policzkach. Od razu przypomniał sobie, że jeszcze
wczoraj przed pójściem spać obiecał Ninie, że w końcu się ogoli. Na razie jednak nie miał na to
najmniejszej ochoty. – O bąbelkach? Paniczu Bennington, czy panicz na pewno dobrze się czuje? –
spytał samego siebie, opierając się o oparcie kanapy. Założył ręce za głowę i spojrzał w
śnieżnobiały sufit. – Właśnie chyba nie. Skoro chcę pisać o bąbelkach, to coś ze mną jest nie tak –
wymruczał na wpół załamany, na wpół rozbawiony i wstał z kanapy. – Herbata dobrze mi zrobi. A
może kawa? Nie, herbata. Kawa jest niezdrowa. A co w sumie jest zdrowe? Janie, czy możesz
przestać się ze mną kłócić? Dobrze, paniczu Bennington, już milczę. Dziękuję.

Po szybkiej wymianie zdań z samym sobą, Chester zrobił herbatę i wrócił do salonu, by

kontynuować pracę nad piosenką. Bywały dni, że pisanie piosenek było dla Chestera naprawdę
łatwym zajęciem. Siadał, zbierał plik kartek, chwytał za długopis, a słowa same przychodziły mu do
głowy. Nim się obejrzał cała piosenka widniała tuż przed jego oczami, a on zastanawiał się, skąd na
myśl przyszły mu poszczególne zwroty. Ostatnio było jednak tak, że z coraz większym trudem
Chesterowi udawało się pisać coś ambitniejszego, niż piosenki o bąbelkach.

- Bubbles, bubbles, I wish my name was bubbles, bubbles, I wish my friends were bubbles,

bubbles, I ride my car on bubbles, bubbles, I go real far on bubbles… On bubbles – zanucił pod
nosem, przyglądając się szczeniakom, które w dalszym ciągu wpatrywały się w ekran telewizora i
raz po raz szczekały na pojawiające się na nim psy. – Paniczu Bennington, cóż to było za dziwne…
coś? – spytał na głos, opadając na oparcie kanapy. Spojrzał na unoszącą się nad kubkiem parę i
załamany uderzył się z otwartej dłoni w czoło. – Może ja lepiej się ogolę – postanowił po chwili,
podnosząc się z sofy.

Przeszedł do łazienki, włączył światło i oparł się o zimną ścianę, wzrok spuszczając na bose

stopy. Nad głową Chestera nagle zapaliła się żaróweczka, a do głowy wpadł najgenialniejszy
pomysł, na jaki kiedykolwiek mógł wpaść: prysznic! Szybko zrzucił z siebie ubrania i wszedł do
kabiny, odkręcając od razu kurek z ciepłą wodą. Odczekał chwilę i stanął bezpośrednio pod
natryskiem, pozwalając strumieniom uderzać w zmęczone ciało, które domagało się masażu.
Zanotował w głowie, by poprosić Ninę o to, gdy tylko wróci z uczelni. Może nie od razu, bo jeszcze
wygoni ją z psami na spacer, a potem jeszcze będzie musiała przygotować obiad. Przecież on jako
artysta nie może odrywać się od pracy i musi skupić się na pisaniu tekstu.

- It's a B and a U and a B and a B and an L and an E and an S and an S – zanucił na głos,

wcierając w ciało żel o dziwnym, słodkim zapachu.

Dopiero po chwili zorientował się, że użył żelu, który niedawno kupiła sobie Nina. Szybko

spłukał z siebie pianę i zakręcił wodę. Otworzył drzwi od kabiny, po omacku odszukał ręcznik i
owinął się nim wokół bioder. Podszedł do umywalki, z szafki zdjął piankę do golenia oraz
maszynkę.

- Janie, jak myślisz, czy zrobić sobie wąsa? – zapytał na głos, spoglądając na swoje odbicie w

lustrze. – Paniczu Bennington, wąsa? Czy to nie lekka przesada? – zmarszczył czoło, nakładając na
policzki i brodę piankę do golenia. – A co mi tam. Raz się żyje, prawda? – uśmiechnął się do siebie
i zaczął jeździć maszynką po zaroście. Doskonale wiedział, że Nina jeszcze tego samego dnia każe
mu zgolić tego śmiesznego wąsa, ale przecież robił to na żarty.

Po doprowadzeniu się do porządku, ubrał się w czyste ubrania, które znalazł w łazience i

wyszedł do salonu. Z obrzydzeniem spojrzał na kartki z tekstami i momentalnie poczuł, jak robi mu
się niedobrze. Już wiele razy zastanawiał się nad rzuceniem tego w cholerę, bo przecież dzięki
spadkowi po ukochanej ciotce był ustawiony do końca życia, jednak to zajęcie, jakim było pisanie
piosenek dla innych piosenkarzy, sprawiało, że wciąż trzymał się kurczowo muzyki. Przecież sam
niegdyś należał do zespołu i sam ten zespół doprowadził do rozpadu. Głupota, bezmyślność
sprawiły, że pogrzebał nie tylko swoje marzenia na wielką karierę, ale także marzenia przyjaciół.
Wszyscy porozchodzili się do innych kapel i jedynie Michael ostał się w wytwórni podlegającej
pod Warner Bross Records, gdzie razem z Chesterem udzielają się twórczo, tworząc teksty dla

background image

innych. Shinoda chyba jako jedyny z Linkin Park nie miał pretensji do Benningtona o to, że kiedyś
doprowadził do zakończenia ich działalności. To był dla niego trudny okres w życiu i tak naprawdę,
gdyby nie upartość i bezgraniczna pomoc Mike’a, nie zdołałby się wygrzebać z tego bagna. To
tylko sprawiło, że stali się sobie tacy bliscy, a pojęcie przyjaźni zyskało dla Chestera nowe
znaczenie.

Wykończona po całym dniu spędzonym na uczelni z niewyobrażalnie wielką ulgą przekroczyła

próg mieszkania. Od razu została zaatakowana przez szczeniaki, które nie kryły ekscytacji z
pojawienia się właścicielki, co dało dziewczynie do myślenia, że Chester nawet się z nimi nie
pobawił. Wzdychając głośno, zdjęła kurtkę oraz buty i przeszła do salonu, gdzie miała nadzieję
znaleźć swojego chłopaka. Od razu zatrzymała wzrok na leżącym na kanapie mężczyźnie, na
którego twarzy leżało jakieś czasopismo. Nina uniosła gazetę i na widok wąsika parsknęła głośnym
śmiechem, tym samym wybudzając Chestera ze snu. Rozespany rozejrzał się dookoła, pocierając
oczy dłońmi i głośno ziewnął.

- Co ty masz na twarzy? – spytała Nina, prawie zapowietrzając się ze śmiechu. Mężczyzna

przejechał dłonią po policzku i wzruszył ramionami. – Masz… wąsa? Chester! Ty masz wąsa! –
parsknęła ponownie i nawet nie poczuła, kiedy ten złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.

- Jak wyglądam?
- Jak debil – mruknęła rozbawiona, wbijając palce w policzki mężczyzny. – Błagam, pozbądź się

go – zaśmiała się uroczo i na powitanie pocałowała Chestera w usta. – Jak minął ci dzień?

- Próbowałem pisać, ale marnie mi to szło, więc się zdrzemnąłem, ale oczywiście wcześniej

wyszedłem z psami na spacer – wyrecytował i uśmiechnął się krzywo, przypominając sobie o
niedokończonej piosence. – Na jutro ma być gotowa, a ja mam ledwo dwie zwrotki i jakiś marny
refren. Chyba się wypaliłem.

- Przestań tak mówić – poprosiła dziewczyna, kładąc dłonie na policzkach mężczyzny. – Zrobię

nam coś do jedzenia i coś poradzimy na twój brak weny.

- Masz na myśli dziki seks na kuchennym blacie? – Chester poruszył zabawnie brwiami, za co

oberwał w tył głowy od Niny. – Tak tylko rzuciłem luźny pomysł.

- Ty lepiej idź zgolić tego wąsika i pomóż mi z kolacją – zaśmiała się szatynka, idąc do kuchni.

Nie otwierając oczu, przesunęła dłonią po materacu i zmarszczyła czoło, gdy nie napotkała

żadnej przeszkody. Unosząc powoli powieki, uniosła się na materacu i rozejrzała dookoła,
wzrokiem szukając Chestera. Po wpadającej do pokoju smudze światła domyśliła się, że mężczyzna
wciąż ślęczy nad tekstem piosenki, próbując za wszelką cenę dokończyć go na czas. Nina wstała z
łóżka i przed wyjściem z pokoju zerknęła jeszcze na tarczę elektrycznego budzika. Na początku
myślała, że się przewidziała, jednak naprawdę dochodziła druga w nocy. Dziewczyna narzuciła na
ramiona ciepły sweter i powłócząc stopami, poszła do salonu. Chester siedział przy stole i nerwowo
uderzał końcówką ołówka o jego drewniany blat.

- Kocie – zamruczała Nina, opierając dłonie na ramionach mężczyzny, który pod wpływem tego

gestu wzdrygnął się wystraszony. – Mam nie pytać, jak ci idzie? – wyszeptała, zjeżdżając dłońmi na
jego tors. Mocno przytuliła się do pleców Chestera i cicho westchnęła, zerkając na leżące na blacie
kartki.

- Nie potrafię tego dokończyć – powiedział załamany, ukrywając twarz w dłoniach. – Utknąłem

w jednym punkcie i nie umiem z niego wyjść. Z resztą czym ja się przejmuję, skoro całość jest tak
beznadziejna, że i tak nikomu się nie spodoba? – prychnął, odsuwając od siebie papiery.

Nina usiadła na drugim krześle i zaczęła przeglądać tekst piosenki, co chwilę uśmiechając się

background image

pod nosem. Zerknęła na Chestera i poruszyła zabawnie brwiami, gdy natknęła się na uroczą
metaforę miłości. Uwielbiała czytywać piosenki napisane przez Benningtona, bo wtedy czuła się,
jakby poznawała go od nowa.

- Jest… całkiem inaczej niż dotychczas – przyznała na sam koniec i podsunęła kartkę pod nos

mężczyzny. – Dokończysz? Posiedzę z tobą dopóki nie złożysz podpisu – dodała i uśmiechnęła się
promiennie do niego.

Chester skinął głową na zgodę i sięgnął po leżący nieopodal ołówek. Przez chwilę wpatrywał się

w rozespaną twarz Niny, a gdy na myśl zaczęły mu przychodzić kolejne słowa, powoli i bardzo
skrupulatnie postanowił wszystko zapisać na czystej kartce, by w razie czego móc coś jeszcze
zmienić. Nim się obejrzał słowa przemieniły się w zdania, a one z kolei w ostatnią zwrotkę.
Zmęczonymi oczami spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu i z tego szoku rozdziawił nieco usta.
Dochodziła trzecia, a on mógłby przysiąc, że jeszcze niedawno było ledwo po północy. Przejechał
dłonią po zmęczonej twarzy i spojrzał na Ninę, która z tego wszystkiego zasnęła z głową na stole.

- Kochanie – szepnął, przejeżdżając dłonią po jej ramieniu. Leniwie uniosła powieki i popatrzyła

zamglonymi oczami na mężczyznę. – Skończyłem pisać. Postawisz ostatnią kropkę? – poprosił,
uśmiechając się uroczo. Dziewczyna chwyciła w dłoń pióro i czarnym tuszem nakreśliła na samym
końcu niewielki znak. – A teraz chodź spać.

Rozdział 4.

Ściskając mocniej teczkę w dłoni, przekroczył próg wytwórni płytowej i rozejrzał się po

ogromnym holu, zatrzymując po chwili wzrok na uroczej recepcjonistce, która niekiedy wyglądała,
jakby była na haju, bo do każdego się uśmiechała i to bez względu na to, czy do budynku wchodził
gburowaty mężczyzna, czy wypindrzona paniusia z białym pieskiem pod pachą. Chester skinął
głową na powitanie i w ostatnim momencie zatrzymał się przy recepcji, dochodząc do wniosku, że
krótka pogawędka z uroczą Susane nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Mężczyzna oparł się
przedramionami o marmurowy blat i uśmiechnął się szarmancko do młodziutkiej recepcjonistki.
Dałby sobie rękę uciąć, że nie dostała się na wymarzone studia i ktoś z rodziny załatwił jej pracę w
wytwórni Warner Bross. Połowa z ludzi, którzy pracowali w tym budynku należała do tych, którym
kiedyś coś się nie udało i teraz za wszelką cenę próbują zapanować nad swoimi chorymi ambicjami,
przygotowując i podając kawę ważnym cwaniakom w garniturach.

- Hej, Susiii – przywitał się Chester, specjalnie przeciągając imię dziewczyny, gdyż to zawsze

sprawiało, że tak uroczo chichotała pod nosem i oblewała się rumieńcem. – Jak mija ci dzień?

- Dobrze, a teraz będzie jeszcze lepiej – powiedziała, opierając głowę na dłoni. Popatrzyła

rozmarzonym wzrokiem na Benningtona i uśmiechnęła się słodko. – Podobno podpadłeś szefowi –
dodała już nieco ciszej, spuszczając nieśmiało wzrok na blat recepcji. – Czeka na ciebie w swoim
gabinecie.

- Wiem – westchnął i przewrócił oczami. – Czuję, że to nasza ostatnia rozmowa – dodał i

odsunął się od recepcji. Na pożegnanie skinął głową i uśmiechając się lekko do dziewczyny, ruszył
w swoją stronę.

Sam nie wiedział czemu, ale nie denerwował się, kiedy szedł do biura Boba. Może nerwy nieco

go zżerały w drodze do wytwórni, jednak po przekroczeniu progu tego budynku wszystko uleciało z
niego, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chester pokonał ostatnie metry dzielące go od
gabinetu szefa i przed wejściem do środka zapukał kilka razy, nie chcąc jeszcze bardziej podpaść
temu wpływowemu mężczyźnie.

background image

Prawda była taka, że Bob mógł zwolnić Chestera już kilkanaście razy, jednak nie zrobił tego,

ponieważ był jednym z najbardziej utalentowanych pisarzy piosenek w USA. Wiele razy miał do
czynienia z osobami, które uważały się za dobrych tekściarzy, ale Bennington w całej tej swojej
skromności i oryginalności, był tak wyjątkowy, że równie dobrze inne wytwórnie mogłyby się o
niego bić, gdyby tylko ktoś im o nim powiedział. Bob trzymał Chestera jakby w ukryciu, rzadko
rozmawiał o swoim ulubieńcu z innymi ludźmi, bo najnormalniej w świecie bał się, że ktoś mógłby
zaproponować Benningtonowi więcej pieniędzy, a wtedy on na pewno odszedłby do konkurencji.

- Hej – rzucił Chaz, zaglądając niepewnie do gabinetu. Spojrzał na siedzącego w fotelu

potężnego mężczyznę i przełknął nerwowo ślinę. Stres na nowo opanował jego ciało, gdy zobaczył
swojego pracodawcę i przypomniał sobie, jak ledwo kilka dni temu wywalił na zbity pysk dobrego
tekściarza, który przecież był o wiele lepszy od Chestera. Przynajmniej jemu się tak wydawało i nie
dopuszczał do siebie myśli, że to właśnie on jest najlepszy w tej wytwórni, a nie Chris. –
Przyniosłem ten tekst.

- Dobrze – mruknął Bob, wskazując dłonią wolny fotel stojący naprzeciwko niego. – Siadaj.

Chyba musimy pogadać.

Chester skinął głową na zgodę i usiadł na obrotowym fotelu, próbując nie dać po sobie poznać,

jak bardzo stresuje go cała ta sytuacja. Czasami nie mógł uwierzyć, że ma trzydzieści sześć lat, a
boi się faceta, który jest od niego niewiele straszy. Różnica była jednak taka, że Bob był jego
pracodawcą i w każdej chwili może uczynić z Chestera bezrobotnego z milionami dolarów na
koncie. Dla Benningtona to nie była już tylko praca i forma zarabiania pieniędzy, ale czysta
przyjemność. Pisanie tekstów stało się sposobem przelewania na papier zbędnych emocji, które
niegdyś tłumił w sobie i pozwalał im niszczyć się od wewnątrz. Kilka kartek papieru zastępowało
Chesterowi pamiętnik, a napisane przez niego piosenki stawały się zbiorem jego myśli i
wspomnień, których niekiedy było aż za dużo.

- Ostatnio spotkałem się z kumplem i wspomniał coś o Linkin Park – powiedział po chwili Bob,

bawiąc się długopisem. Spojrzał uważnie na Chestera i uśmiechnął się półgębkiem, widząc
malujące się na twarzy rozmówcy zaskoczenie. – Nie myślałeś o powrocie do tego wszystkiego?

- Szczerze? – Bennington poprawił się nerwowo na krześle i przejechał dłonią po szorstkich

włosach. – Może czasami zastanawiam się nad tym, jakby to było, gdybym nie zjebał sobie głosu i
mógł dalej śpiewać.

- Michael mówił coś o operacji strun głosowych. Podobno gdybyś się jej poddał, to po jakimś

czasie mógłbyś wrócić do śpiewania – zauważył Bob i opadł z głośnym westchnięciem na oparcie
obrotowego fotela. – Przemyśl to dokładnie. Linkin Park miało szansę stać się jednym z
najlepszych rockowych zespołów na świecie. Już po wydaniu pierwszej płyty organizatorzy
festiwali zabijali się o was.

- Nie musisz mi o tym przypominać. Ja nie straciłem pamięci, tylko głos – zaśmiał się Chester,

opierając łokieć na podłokietniku krzesła. Głowę wsparł na dłoni i uważnie przyjrzał się rozmówcy.
– Mówisz o tym teraz, bo…

- Tak po prostu – westchnął Bob, wzruszając obojętnie ramionami. – Na wypadek, gdybyś

jednak zechciał wrócić do tego, co było.

- Uwierz, że za nic w świecie nie chciałbym wrócić do tego, co było – wymruczał Chester i

położył teczkę z piosenką na blat biurka. – Może się nada. Jeśli nie, to złożę wymówienie czy coś.

Bob zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem, wyjmując z teczki kartkę z

piosenką. Przeczytał powierzchownie tekst i przeniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko niego
Benningtona, który rozglądał się po pokoju, po raz setny oglądając wiszące na ścianach płyty
różnych wykonawców.

background image

- Dobrze… Bardzo dobry tekst, Chaz – przyznał Bob, uśmiechając się półgębkiem. – Dlaczego

miałbym cię zwolnić? Więcej wiary w siebie. Masz trzydzieści sześć lat, a czasami zachowujesz
się, jak zagubione dziecko w ciemności. Może potrzebujesz jakiegoś światełka, co? – zażartował,
odkładając kartkę z tekstem na biurko.

- Mam Ninę – odpowiedział Chester i podniósł się z fotela, dając szefowi do zrozumienia, że to

najlepsza pora na zakończenie tej rozmowy. – Pójdę już, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

- Zezwalam.
Bennington prychnął w duchu i odwróciwszy się na pięcie, odszedł w stronę drzwi. Przed

wyjściem na chwilę się zatrzymał, jakby licząc na coś jeszcze ze strony Boba, jednak nie słysząc
już żadnych słów płynących z jego ust, nacisnął klamkę i opuścił pomieszczenie. Miał ochotę
udusić Michaela własnymi rękoma i obawiał się, że jeśli chwilę nie odczeka, to naprawdę to zrobi
zaraz po tym, jak przekroczy próg studia D. Był wściekły na przyjaciela za to, że rozpowiada
wszystkim naokoło, a zwłaszcza Bobowi o możliwości powrotu do śpiewania. Nie było szans, by
kiedykolwiek znów chciał śpiewać. Za dużo łączyło się z tym wspomnień i to wcale nie
pozytywnych. Niektórzy mówią, że nie należy wracać do tego, co było kiedyś i Chester właśnie
tego się trzyma, chociaż niekiedy przeszłość sama wraca i nie pyta o zgodę.

Mężczyzna przekroczył próg studia i momentalnie zatrzymał wzrok na siedzącym przy konsoli

Michaelu. W Chesterze wciąż buzowało od nadmiaru wrażeń, jednak zdołał opanować złość i na
powitanie uśmiechnął się sztucznie do przyjaciela, który nie był taki głupi i od razu wyczuł, że coś
jest na rzeczy. Nerwowo poruszył się na krześle i poskubał się palcami po przydługiej brodzie.
Gdyby Chester taką zapuścił, to Nina puściłaby go z torbami i na koniec kopnęła w tyłek na rozpęd.

- Po cholerę mówisz Bobowi, że mogę wrócić do śpiewania? – zapytał w końcu Bennington,

zakładając ręce na torsie. Unosząc jedną brew, spojrzał uważnie na przyjaciela i pokręcił głową z
niedowierzaniem. – Kuźwa, przecież wiesz, że nie wrócę do śpiewania! Tu nie chodzi o operację.
Mogą usunąć tego pieprzonego polipa czy inne ustrojstwo, ale ja nie wrócę!

- Dlaczego nie? – Michael był tak opanowany, że momentalnie rozzłościł Chestera jeszcze

bardziej. Widząc groźną minę przyjaciela, zmarszczył czoło i wzruszył ramionami. – Przecież było
fajnie, kiedy istniało Linkin Park.

- Fajnie? – prychnął Chester i opadł na obrotowe krzesło, które stało obok Michaela. – No tak,

fajnie było się tak najebać i na drugi dzień nic nie pamiętać, nie? Ach, wybacz, przecież nie ty byłeś
wrakiem człowieka. To ja stoczyłem się na samo dno.

- Chest… - zaczął niepewnie Shinoda, w myślach uderzając się z otwartej dłoni w czoło. W

jednej chwili zaczął żałować, że w ogóle zaczął ten temat. Mógł pokornie przeprosić Chestera za
wtrącanie się w jego sprawy i opowiedzieć o tym, jak to rano prawie potrącił staruszkę na
światłach. Oczywiście nie specjalnie, a przynajmniej nie do końca. On się spieszył, ona wtargnęła
na ulicę i gdyby nie szybki refleks Michaela, doszłoby do tragedii. – Przepraszam, nie powinienem
był.

- Nie, to ja przepraszam – wyszeptał Chester, przejeżdżając dłonią po czole.
Czuł, że jeśli jeszcze raz krzyknie na Michaela, to będzie tego żałował do końca życia. Przecież

Kenji to jego najlepszy przyjaciel i musi wybaczać mu wszystko, chociażby popełnił największą
głupotę życia. To on wyciągnął go z tego bagna i pomógł przejść przez odwyk. Nawet przyjeżdżał
co weekend do tego zadupia, byleby tylko osobiście sprawdzić, jak Chester sobie radził, a bywało z
tym różnie.

- Nie chciałem tak ostro – dodał po chwili Bennington i kątem oka spojrzał na Michaela, który w

odpowiedzi tylko lekko się uśmiechnął i skinął głową na znak zgody. – Po prostu… Czasami są dni,
że to wszystko wraca. Wraca i mnie na nowo niszczy. Ja wiem, teraz powiesz, że nie mogę na to

background image

pozwolić, że mam walczyć, ale… łatwiej jest się temu poddać – powiedział, nerwowo bawiąc się
obrączką na palcu. Pochylił się do przodu, opierając przedramiona na nogach i spojrzał pustym
wzrokiem wprost przed siebie. – Niekiedy to wraca nawet, gdy jestem z Niną. Jeszcze do niedawna
to się jej bało, a teraz? Siedzimy razem, oglądamy komedię, ja zamykam oczy i widzę… widzę to
wszystko. Jego twarz i ten ohydny uśmiech. Czasami brzydzę się nawet Niny. Rozumiesz? Czuję
obrzydzenie, kiedy mnie dotyka. Są chwile, że mam ochotę ją uderzyć, wyżyć się na niej za
wszystkie moje krzywdy. Chcę ją skrzywdzić tak, jak mnie skrzywdzono kiedyś. Tak, jak on mnie
kiedyś krzywdził. – Chester na chwilę się zatrzymał i spojrzał na Michaela, który patrzył na niego i
uważnie słuchał monologu. – Coś się ze mną dzieje, Mike, coś bardzo złego i boję się, że pewnego
dnia ja znów pęknę…

Spojrzał z ukosa na leżącą na podłodze Ninę i zaraz przeniósł wzrok na stojący przed nim na

stole kubek ze świeżo zaparzoną kawą. Sam nie wiedział, po co tak właściwie ją zrobił, bo nie miał
najmniejszej ochoty na kolejną dawkę kofeiny i tak naprawdę nawet nie upił małego łyczka, odkąd
usiadł z kubkiem przy stole. W głowie wciąż huczało mu od nadmiaru wrażeń, wciąż słyszał
wykrzyczane pod adresem Michaela słowa, których nie wypowiedziałby, gdyby nie Bob i jego
upartość. Może i chciałby wrócić do śpiewania, jednak strach przed tym, co mogłoby się wydarzyć,
jeśli tylko pozwoliłby sobie na chwilę słabości, był tak obezwładniający, że nie pozwalał mu nawet
myśleć o powrocie do branży muzycznej jako piosenkarz.

Głośne westchnięcie mężczyzny rozniosło się echem po salonie, tym samym zwracając na niego

uwagę Niny, która od godziny wyginała się na rozłożonej na podłodze macie, udając, że ćwiczy
jogę. Prawda była taka, że nie miała zielonego pojęcia, co mówi do niej facet z telewizora i tylko
nieudolnie próbowała powtarzać za nim kolejne pozycje. Chester kolejny raz uważnie przyjrzał się
swojej dziewczynie i oparł głowę na dłoni, mierząc szatynkę z góry na dół. Czarne i obcisłe
legginsy doskonale podkreślały szczupłe nogi Niny, a także jej kształtną pupę i biodra, których
mogłaby pozazdrościć niejedna kobieta. Z każdym kolejnym ruchem dziewczyny przykrótka i
szeroka koszulka z kolorowym nadrukiem na przodzie unosiła się, tym samym ukazując jej płaski
brzuch i znajdujący się na podbrzuszu tatuaż przedstawiający żołnierza ze skrzydłami i zawieszoną
na kiju chorągiewką. Chester doskonale pamiętał, jak Michael spędził pół dnia na zaprojektowaniu
tego tatuażu, a później przez dwa dni chodzili z Niną do różnych salonów, szukając odpowiedniej
osoby, która podjęłaby się tego zadania. Kiedy już stracili wszelką nadzieję na powodzenie tej
misji, Bennington przypomniał sobie o swoim dobrym kumplu, który robił mu każdy znajdujący się
na jego ciele tatuaż, a który po dłuższej nieobecności nareszcie zdecydował się wrócić do miasta.

- Nudzi ci się? – zapytała Nina, spoglądając na Chestera przez ramię. Mężczyzna uśmiechnął się

lekko i poruszył zabawnie brwiami. – Może dołączysz do mnie, co? Chyba nie za dobrze sobie z
tym radzę i potrzebny jest mi ktoś, kto dokładnie wytłumaczy mi te pozycje… - powiedziała
słodkim głosem, przygryzając kokieteryjnie palec.

- A potem zrobię ci egzamin – zaśmiał się Chester, podnosząc się z krzesła. Podszedł do

siedzącej na podłodze Niny i założył ręce na torsie, uważnie jej się przyglądając.

- Ustny? – spytała Nina, przenosząc się na klęczki. Wyprostowała maksymalnie plecy i

popatrzyła na mężczyznę, przygryzając dolną wargę.

- Ustnie, to ty możesz mnie przelecieć – wymruczał Bennington i momentalnie zatrzymał wzrok

na leżących na stoliku okularach Niny. Założył je i zrobił poważną minę, próbując za wszelką cenę
się nie roześmiać. – Plus dziesięć do inteligencji, co? – zaśmiał się i pomógł dziewczynie podnieść

background image

się z podłogi. – To co z tym zaliczeniem, panno Moreau? Słyszałem, że ostatnio opuściła panna
kilka zajęć. Nie wiem, jak to będzie z tą piątką na koniec semestru.

- Ale panie profesorze… - zajęczała dziewczyna, opierając dłonie na torsie mężczyzny. – A jeśli

tak bardzo ładnie pana poproszę, to podwyższy mi pan ocenę? Bo mi tak bardzo zależy na tej
piątce… - zrobiła słodkie oczka i zagryzła dolną wargę, uważnie przyglądając się Chesterowi.

- Jak bardzo?
- Baaaardzo – mruknęła mu do ucha, owiewając ciepłym oddechem jego szyję i policzek.

Uśmiechnęła się pod nosem, gdy poczuła silne dłonie Chestera na swoich biodrach i wbijające się w
skórę palce.

- Myślę, że się dogadamy – odpowiedział nieco drżącym głosem, przyciskając do siebie Ninę.
Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i długimi paznokciami podrapała go po karku,

sprawiając tym samym, że jego ciało przeszył przyjemny dreszcz.

- Wybacz, jeśli nie będę miała możliwości odpowiedzenia, ale sam wiesz, że z pełnymi ustami

się nie mówi – wyszeptała uwodzicielskim głosem i przygryzła płatek ucha mężczyzny, którego
dłonie zacisnęły się mocniej na jej biodrach.

Każde wyszeptane przez Ninę słowo powodowało, że w Chesterze nagle zaczęła pękać bariera,

którą budował w sobie od tylu lat i która nigdy nie powinna była ulec choćby najmniejszemu
uszkodzeniu. Przymykając powieki, widział przewijające się przed oczami obrazy. Przez chwilę nie
kontaktował. Nie mógł rozpoznać poszczególnych scen, jednak zaraz wszystko zaczęło do niego
wracać, a on nie chcąc dać się temu zniszczyć, jeszcze mocniej wbił palce w delikatną skórę
dziewczyny, nie zważając nawet na cichy jęk, który wydostał się z jej ust. Czując na ustach
przyjemne ciepło, pogłębił pocałunek i powoli zaczął się kierować do znajdującej się na końcu
przedpokoju sypialni. Nina szła krok w krok za swoim chłopakiem, pozwalając mu robić ze sobą to,
na co tylko miał ochotę. Chester po chwili oderwał się od szatynki i spod przymrużonych powiek,
spojrzał jej w oczy, w których dostrzegał jedynie pożądanie i tą bezgraniczną miłość. W tamtym
momencie to uczucie było mu kompletnie obce; jakby w jednej chwili zapomniał o tym, co tak
naprawdę czuje do Niny.

- Chester? – szepnęła drżącym głosem szatynka, opierając się plecami o ścianę przedpokoju.

Mężczyzna stanął tuż przed nią i popatrzył takim wzrokiem, jakim jeszcze nigdy na nią nie spojrzał.
– Wszystko w porządku? – zapytała nieco zbita z tropu, wyczuwając dziwną atmosferę unoszącą się
w pomieszczeniu.

Bennington nie odpowiedział, tylko położył dłonie na biodrach dziewczyny i zachłannie wpił się

w jej usta, zsuwając po chwili ręce na pośladki szatynki. Zacisnął je na nich mocno, a gdy Nina z
tego wszystkiego przygryzła jego dolną wargę, na chwilę się od niej odsunął. Przejeżdżając
językiem po ustach, czuł metaliczny posmak krwi, jednak zdawało mu się to w ogóle nie
przeszkadzać, gdyż zaraz po tym ponownie przygwoździł Ninę do ściany swoim ciałem i
zachłannie ją pocałował. Szatynka wsunęła nieco zimne dłonie pod koszulkę Chestera i wbiła
paznokcie w jego plecy, zostawiając czerwone ślady i niewielkie zadrapania. Odsunął Ninę od
ściany i pchnął ją w stronę sypialni, przez co o mały włos nie przewróciła się na ziemię. Bennington
w porę złapał dziewczynę za rękę i przyciągnął do siebie, od razu wpijając się w jej malinowe
wargi.

Z każdą kolejną chwilą tracił nad sobą panowanie i wiedział, że jeśli czegoś z tym nie zrobi, to

nawet jeżeli po tym wszystkim poczuje ogromną ulgę i satysfakcję, to na drugi dzień zeżre go
wstyd i poczucie winy, że przez niego ucierpiała niewinna Nina.

Popchnął dziewczynę na łóżko, a sam zrzucił z siebie koszulkę, tym samym ukazując oczom

szatynki swoje wytatuowane ciało. Nina uśmiechnęła się kokieteryjnie i zagryzła dolną wargę,

background image

przesuwając się na łóżku w stronę stojącego obok niego Chestera. Uklękła na materacu i zwinnym
ruchem odpięła klamrę paska jego spodni, które po chwili zsunęły się do kostek. Kiedy zaczęła
składać pocałunki na torsie i brzuchu mężczyzny, ten chwycił za końce jej krótkiej koszulki i
szybko ją z niej zdjął. Po tym z gwałtownością odepchnął do siebie szatynkę, przez co miękko
wylądowała na materacu, i pochylił się nad nią, opierając ręce po obu stronach jej głowy.

Przez dłuższą chwilę patrzył Ninie w oczy i nawet jeśli dostrzegał w nich te iskierki podniecenia,

wiedział, że się go boi. Drżała ze strachu za każdym razem, gdy dotykał jej ciała, bo tak naprawdę
nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać. Pierwszy raz był tak brutalny i
nieprzewidywalny w swoich czynach, że chwilami czuła się, jakby był całkowicie jej obcy.

Jakby to nie był jej Chester.

Rozdział 5.

Słysząc dobiegający z kuchni odgłos obijających się od siebie porcelanowych talerzy, odrzucił

na bok kołdrę i rozejrzał się po pokoju, próbując ogarnąć, co się wokół niego dzieje. W głowie
wciąż mu szumiało, chociaż poprzedniego dnia nie pił alkoholu. Tak naprawdę nie pił go od kilku
lat i nawet na imprezach w wytwórni płytowej zawsze wykręcał się tym, że jest samochodem i musi
później odwieźć wstawionego Michaela do jego domu, by biedaczek się nie zgubił w drodze
powrotnej. Wolał nie zdradzać wszystkim szczegółów ze swojej przeszłości, które z pewnością
sprawiłyby, że większość tych ludzi odwróciłaby się od niego, a on na nowo zostałby sam jak palec.
Wątpił, by Nina chciała być z nim, gdyby dowiedziała się, jaki kiedyś był. Tamten Chester już
dawno został pogrzebany w głębokim dole, jednak czy na pewno nie było żadnej możliwości na
jego powrót? Bennington niczego tak bardzo się nie bał, jak właśnie tego, że stary on kiedyś wróci i
zamieni jego dotychczasowe życie w piekło.

Narzucił na siebie wczorajsze ubrania i mozolnym krokiem ruszył do kuchni, gdzie był pewien

zastać Ninę. W drodze do salonu natknął się na bawiące się na środku przedpokoju szczeniaki,
jednak nawet nie zatrzymał się, by je pogłaskać. Ból głowy był tak przeraźliwy, że Chester z
ledwością kontaktował. Gdy tylko doczłapał się do kuchni, oparł się z ulgą o framugę i głośno
jęknął, zwracając tym samym na siebie uwagę dziewczyny.

- Marnie wyglądasz. Wszystko okay? – zapytała nieco zmartwiona, patrząc uważnie na

mężczyznę.

- Tak, tak. Głowa mnie tylko boli – powiedział zachrypniętym głosem i przetarł dłońmi

zmęczoną twarz. – Pójdę trochę się ogarnąć i zaraz wrócę – dodał ciszej i nim dziewczyna zdążyła
zareagować, wycofał się w stronę łazienki.

Sam nie wiedział dlaczego, ale nie potrafił spojrzeć Ninie w oczy, by nie poczuć w tym samym

momencie ukłucia w okolicy serca. Było mu wstyd za to, jak zachował się poprzedniego wieczora i
jak ją potraktował. Przecież nie była pierwszą lepszą panienką do towarzystwa, by mógł ot tak
wyżyć się na niej w łóżku. Bał się, że przez to, co jej zrobił, ona go znienawidzi i zacznie
traktować, jak obcego faceta. Wciąż był tym samym mężczyzną, w którym się zakochała. Czasami
tylko ten Chester zostawał zagłuszany przez mroczną przeszłość; przez własne krzyki, kiedy
przetrzymywali go na oddziale zamkniętym, te krzyki, którymi domagał się, by wypuszczono go na
wolność i pozwolono zaciągnąć się świeżym powietrzem, a nie tym szpitalnym. To wracało chociaż
tego nie chciał. Gdyby tylko mógł, stworzyłby barykadę oddzielającą w jego głowie całą przeszłość
i przykre wspomnienia od teraźniejszości, w której chciał żyć bez jakichkolwiek obaw i lęków.

Po długim i odprężającym prysznicu ubrany w świeże ubrania, które zapewne za sprawą Niny

znalazły się na pralce, opuścił łazienkę i poszedł do salonu, gdzie przy stole siedziała już
dwudziestolatka.

- Nie wiedziałam, co chcesz na śniadanie – powiedziała, nawet nie patrząc na Chestera. –

background image

Zrobiłam tylko kawę, ale nie wiem, czy ją chcesz – dodała cicho, przekartkowując leżące na stole
czasopismo. – Dzwonił Mike. Powiedział, że wasza piosenka została wybrana na motyw przewodni
do jakiejś gry. Chyba chodzi o Medal of Honor.

- Och, to… świetnie – stwierdził Chester, jednak nie potrafił wykrzesać z siebie choć szczypty

entuzjazmu. Fakt, że Nina tak chłodno go traktowała wcale nie ułatwiał mu zmierzenia się z
wyrzutami sumienia, które zżerały go od środka. – Nie sądziliśmy, że w ogóle się to komukolwiek
spodoba – kontynuował, mając nadzieję, że błahą pogadanką wszystko załatwi.

- Naprawdę? – Nina uniosła oczy na siedzącego przy stole mężczyznę i lekko się uśmiechnęła. –

Obaj piszecie świetne teksty. Skąd ta niepewność? A może to nieszczera skromność?

- O co ci chodzi? – spytał nieco mrukliwie, nie mogąc już znieść gęstej atmosfery, którą można

byłoby pokroić nożem. – Nie masz pojęcia, ilu ludzi startowało w tym „konkursie”. To, że nam się
udało wygrać, to cud.

- Misiek, czemu się tak od razu denerwujesz? – Nina wstała od stołu i poszła do kuchni, by dolać

sobie kawy. – Bardzo się cieszę, że wygraliście i wasza piosenka będzie w tej grze. Po prostu
uważam, że powinieneś bardziej wierzyć w swoje umiejętności twórcze. Jesteś świetnym
tekściarzem, Mike też i razem tworzycie naprawdę idealny duet. Ci ludzie byliby idiotami, jeśli nie
wybraliby waszej piosenki – kontynuowała i nawet nie zauważyła kiedy Chester podszedł do niej i
przytulił się mocno do jej pleców. – Hej, co jest? – zaśmiała się rozczulona jego zachowaniem.

- Nic, odczułem potrzebę przytulenia się do ciebie – wymruczał jej na ucho i zsunął dłonie na

biodra dziewczyny. – Wszystko okay? – spytał, gdy Nina drgnęła niespokojnie pod wpływem jego
dotyku.

- Uhm, jasne – szepnęła niezbyt przekonywująco, oswobadzając się z uścisku Chestera.

Uśmiechnęła się do niego przelotnie i otworzyła na oścież lodówkę. – Co zjesz na śniadanie? Ja nie
mam jakoś na nic ochoty, ale mogę ci zrobić kanapki – zaproponowała, zmieniając tym samym
temat. Jak na złość opakowanie z żółtym serem przesunęło się na sam koniec półki, więc
dziewczyna musiała stanąć na palcach, żeby go dosięgnąć. Nawet nie zauważyła, że sweterek, który
miała na sobie trochę się podwinął, tym samym ukazując siniaki na jej biodrach i plecach.

- Nina? – Chester podszedł bliżej szatynki i uniósł materiał swetra, dokładniej przyglądając się

sinym śladom. – To… to moja sprawka?

- To nic takiego – wyszeptała nerwowo, naciągając ubranie na brzuch. Odwrócona przez

mężczyznę spojrzała mu w oczy i przełknęła ślinę. – Trochę cię poniosło. Przecież siniaki zaraz
znikną.

- Kochanie… - Bennington ze wstydu nie potrafił wydusić z siebie kolejnych słów. Stał i

wgapiał się w twarz swojej dziewczyny, nie wiedząc, co powiedzieć. Wszystko wydawało mu się
takie błahe i nie na miejscu.

- Wiem – odezwała się w końcu Nina i pocałowała Chestera w policzek. – Nic się nie stało, ale

następnym razem zaparzę ci meliskę – dodała i uśmiechnęła się szeroko do mężczyzny, który tylko
przewrócił oczami i zaśmiał się pod nosem. – Ach i Mike jeszcze powiedział, że zaprasza nas do
tego waszego klubu, żeby uczcić sukces.

- Ten to też mógłby się w końcu ustatkować, a nie tylko kluby i inne bajery – wymruczał

Chester, kręcąc głową z niedowierzaniem. Widząc minę swojej dziewczyny, od razu pożałował, że
w ogóle zaczął ten temat. – Nie! Nina, nie! Nie będziesz się bawić w swatkę, rozumiesz? Mike nie
jest dzieciakiem i potrafi znaleźć sobie dziewczynę.

- Właśnie widzę – parsknęła śmiechem, jednak zaraz spoważniała, gdy została zmierzona

morderczym wzrokiem przez swojego chłopaka. – Chazy, a gdyby tak zupełnie przypadkiem do
tego klubu przyszła moja koleżanka ze studiów, która zupełnym przypadkiem jest singielką i szuka
wielkiej miłości?

- Jeśli zupełnym przypadkiem, to okay.

Michael zdawał się nie być zbytnio zainteresowany koleżanką Niny, która przez cały czas

background image

pożerała go wzrokiem i próbowała co chwilę wyciągnąć mężczyznę na parkiet. Shinoda za każdym
razem wykręcał się na coraz to różniejsze sposoby, aż w końcu stracił do niej cierpliwość i kazał jej
spadać na drzewo. Cheryl po tym śmiertelnie się na niego obraziła i razem z Niną zniknęła w tłumie
tańczących na parkiecie ludzi. Chester nie mógł zrozumieć zachowania przyjaciela, bo zwykle był
otwarty na nowe znajomości, a Cheryl była naprawdę uroczą blondynką o figurze modelki i
nienagannym uśmiechu. Musiało wydarzyć się coś poważnego, skoro Shinoda tak potraktował tę
dziewczynę.

- Wiesz, tak się zastanawiałem dzisiaj nad tym wszystkim – przemówił po dłuższej chwili Mike,

zerkając kątem oka na Chestera. – Naprawdę nie chciałbyś wrócić do śpiewania? Nie mówię już o
reaktywacji Linkin Park, bo wiem, że nie chcesz wracać do tego, ale może coś nowego?

- Dobra, Mike, powiedzmy, że wracamy… – zaczął Chester, obracając w dłoniach pustą szklankę

po bezalkoholowym drinku -… i co dalej? Jak nazwiemy zespół? Chazy Chaz i Miki Mike? A może
Benio i Spółka? – zaśmiał się, rozładowując natychmiast napiętą atmosferę. Wolał obrócić to
wszystko w żart, niż kolejny raz wywoływać niepotrzebną kłótnię.

- Bennoda – odpowiedział Mike i parsknął śmiechem, widząc minę przyjaciela. – No co?

Połączyłem nasze nazwiska: Bennington i Shinoda.

- Głupszej nazwy to nie mogłeś wymyśleć – dogryzł Chester i pokręcił głową z

niedowierzaniem. – Myślisz, że jest sens wracać? Cholernie się tego boję. Nie chodzi o operację, bo
lekarze mówią, że sam zabieg nie jest wyjątkowo poważny i jeśli będę uważał, to szybko wrócę do
formy. Co jeśli będzie tak, jak wtedy? – spytał nieco ciszej, jakby się bał, że głośna muzyka nie
zagłuszy go wystarczająco skutecznie. – Co jeśli wróci tamten facet, o którym staram się
zapomnieć. Cholera, nie chcę stracić Niny. Nie teraz, rozumiesz?

- Nie stracisz – stwierdził pewnym głosem Mike i wzruszył ramionami, kiedy Chester posłał mu

pytające spojrzenie. – Nina nie jest dziewczyną, która ucieka w popłochu, bo coś zaczyna dziać się
z drugą osobą. Stary, ona cię kocha, czaisz? To nie jest szczenięce zauroczenie, ale cholernie
potężne uczucie. Wiesz, że dzięki tej dziewczynie możesz osiągnąć wszystko, co zechcesz?
Przyznaj, że czasami tęsknisz za tamtymi czasami, gdy istniało Linkin Park, a my występowaliśmy
na festiwalach. Już nie pamiętasz tego rozwrzeszczanego tłumu ludzi? – mówił podekscytowany
Mike, którego oczy błyszczały, jak dwie wielkie żarówki.

- Koleś, weź się uspokój! – zaśmiał się Chester, momentalnie sprowadzając przyjaciela na

ziemię. – Dasz mi spokój, jeśli przyznam, że tęsknię za tamtymi czasami? – spytał, a szeroki
uśmiech malujący się na twarzy Michaela był jednoznaczną odpowiedzią na wszelkie pytania. – Ale
to były czasy – westchnął, sięgając po szklankę ze swoim drinkiem, którą chwilę wcześniej
przyniosła kelnerka. – Niezłe buraki z nas były – dodał i sam z siebie zaczął się śmiać,
przypominając sobie wszelkie szczegóły.

- Pamiętasz moje niebieskie włosy? – Michael parsknął śmiechem i uderzył się otwartą dłonią w

czoło. – Albo nasze pomalowane na czarno paznokcie w dłoniach. Boże, teraz kiedy o tym myślę,
to nie mogę uwierzyć, że to byliśmy my.

- Ostatnio Nina robiła porządki w szafie i znalazła spodnie, które miałem na sobie na kilku

koncertach. Chyba nawet występowałem w nich na Rock Am Ring w dwutysięcznym pierwszym
roku – powiedział Chester, przyglądając się uważnie czerwonej zawartości szklanki, którą trzymał
w dłoniach. – Miałem do nich taki ogromny sentyment. Czaisz? Nie potrafiłem wywalić ich przez
tyle lat, a ona zrobiła to w przeciągu godziny. Wrzuciła je do worka na śmieci i wypieprzyła na
śmietnik. Cholera, wystąpiłem w nich na tylu koncertach, a teraz jakiś bezdomny pewnie się w nich
buja po mieście. Miałem nawet kilka koszulek, ale Nina też je wywaliła. Wszystko poszło się jebać
jednego dnia. Rozumiesz? Gdyby mogła, to spakowałaby do tych pieprzonych worków całą moją
przeszłość i pozbyłaby się tego bez mrugnięcia okiem – wymruczał posępnie, odstawiając szklankę
na stolik. – Dobrze, że bokserki, które wtedy na sobie miałem wciąż leżą w szufladzie przykryte
innymi gaciami – dodał i zaśmiał się głośno, widząc minę Michaela.

background image

Po kilku przetańczonych piosenkach poczuła ogarniające jej ciało zmęczenie. Na migi pokazała

Cheryl, że wraca do stolika i gdy dziewczyna przytaknęła głową, Nina zaczęła przeciskać się przez
tłum ludzi w stronę sof, które znajdowały się dookoła parkietu. Poczuwszy na talii czyjeś silne
dłonie, uśmiechnęła się pod nosem i zerknęła przez swoje ramię, mając nadzieję, że to Chester
zdecydował się dołączyć do niej na parkiecie, co raczej graniczyło z cudem, gdyż nie był typem
takiego faceta. Zwykle przesiadywał przy stoliku i zamawiał kolorowe drinki, kolekcjonując przy
okazji plastikowe mieszadełka i ozdobne parasolki. Nina zawsze śmiała się, że niedługo będzie
mógł otworzyć własny sklepik z takim badziewiem i dorobi się na tym fortuny.

Gdy tylko obejrzała się za siebie i zobaczyła znajomego bruneta jej serce momentalnie szybciej

zabiło. Nina szybko wyszarpnęła się z uścisku chłopaka i przełknęła nerwowo ślinę, szukając
wzrokiem najszybszej drogi ucieczki.

- Nie sądziłem, że jeszcze się kiedyś spotkamy – powiedział Nathan, uśmiechając się szyderczo

do szatynki. Złapał ją mocniej za przedramię i przyciągnął do siebie, wolną dłoń kładąc na jej
biodrze. Nina ponownie podjęła się próby wyrwała się z uścisku chłopaka, jednak wszystko szło na
marne. – Co u ciebie?

- Jakby cię to kiedykolwiek obchodziło – wycedziła przez zęby dziewczyna, doskonale zdając

sobie sprawę z tego, że pomimo głośnej muzyki chłopak usłyszał każde jej słowo. – Puść mnie, to
boli! – krzyknęła łamiącym się głosem, gdy ręka Nathana zacisnęła się mocniej wokół jej
nadgarstka. Spanikowana zaczęła rozglądać się dookoła, szukając wzrokiem jakiejkolwiek pomocy,
jednak była zdana na siebie. Jęknęła cicho, kiedy brunet przybliżył usta do jej ucha, a ona usłyszała
jego przyspieszony oddech.

- Może się zabawimy, jak kiedyś? – zapytał niskim głosem, odgarniając z ramienia szatynki

lekko pofalowane włosy. – Co ty na to?

- Puszczaj! – krzyknęła, szarpiąc ręką, za którą w dalszym ciągu trzymał ją były chłopak. –

Czego ode mnie chcesz? – spytała pozbawiona jakiejkolwiek nadziei na ratunek ze strony którejś z
tańczących osób. – Mike! – wrzasnęła tak głośno, że nareszcie zwróciła na siebie uwagę
imprezowiczów, jednak jej najbardziej zależało na idącym w stronę baru mężczyźnie.

Shinoda od razu przecisnął się przez tłum ludzi i zatrzymał dopiero przy roztrzęsionej Ninie.

Zdążył jedynie zobaczyć tył oddalającego się szybko chłopaka, z którym wcześniej rozmawiała
dziewczyna.

- Wszystko w porządku? Kto to był? – zapytał spanikowany, obejmując ramieniem szatynkę.

Ona jednak odskoczyła, jakby rażona piorunem i speszona spuściła wzrok na swoje stopy. – Nina,
co się dzieje? Kim był tamten koleś?

- Nikt ważny. Pójdę do toalety – powiedziała ledwo słyszalnie i nim Michael zdążył zareagować,

oddaliła się od niego i po chwili zniknęła w tłumie ludzi.

Stał jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu, licząc na to, że dziewczyna jednak zawróci i

będzie mógł ją odprowadzić do Chestera, jednak w końcu zrezygnował z dalszego czekania i
odszedł w stronę ich stolika. Ignorując głupie spojrzenie przyjaciela, usiadł na kanapie i głośno
westchnął.

- Wszystko w porządku? – spytał Bennington, przyglądać się uważnie Michaelowi. Ten pokręcił

głową i rozejrzał się dookoła, najwyraźniej szukając kogoś wzrokiem. – Stary, wyglądasz, jakbyś
ducha zobaczył.

- Ja nie, ale Nina chyba tak – odpowiedział tajemniczo Shinoda i wzruszył ramionami, gdy

Chester posłał mu pytające spojrzenie. – Szedłem do baru, gdy nagle usłyszałem, że mnie woła.
Patrzę, a ona szarpie się z jakimś kolesiem. Podejrzany typ… Jak tylko do nich podszedłem, to ten
uciekł i zniknął w tłumie. Pytałem Niny, kto to, ale powiedziała tylko, że nikt ważny i poszła do
toalety.

- Ty debilu, dałeś jej samej odejść? – Chester poderwał się z miejsca, jednak nim zdążył odejść

do stolika, zobaczył zbliżającą się do nich Ninę. Nie wyglądała zbyt dobrze i była tak roztrzęsiona,
jakby naprawdę zobaczyła ducha. – Kochanie, wszystko okay? – spytał troskliwie mężczyzna,
obejmując szatynkę ramieniem.

- Tak, ale wracajmy do domu, okay? – poprosiła, opierając czoło na torsie swojego chłopaka. On

background image

tylko pogładził ją dłonią po plecach i pocałował w czubek głowy, jak to miał zawsze w zwyczaju
robić, gdy działo się coś złego. – Proszę, zabierz mnie stąd…

- Dobrze – szepnął i popatrzył na Michaela, który tylko machnął ręką i lekko się uśmiechnął,

dając przyjacielowi znak, że ma się nim w ogóle nie przejmować. – Odwieź potem Cheryl do domu,
okay? – powiedział na koniec Chester, podając brunetowi rękę na pożegnanie. On tylko skinął
głową na zgodę i wrócił do picia swojego drinka.

- Zrobiłem ci kakao – powiedział cicho Bennington, wchodząc do pogrążonej w mroku sypialni.

Rozejrzał się po pomieszczeniu i dopiero po chwili dostrzegł siedzącą na łóżku skuloną postać
swojej dziewczyny. Westchnął cicho i zajął miejsce obok niej, podając jej od razu kubek z gorącym
napojem i dodatkowymi piankami śmietankowymi. – Chcesz mi o tym opowiedzieć? – zapytał po
chwili, przyglądając się leżącym obok Niny szczeniakom.

- Nie wiem – szepnęła zachrypniętym głosem, obejmując skostniałymi dłońmi garnuszek z

kakao. – Nie wiem, Chaz… - dodała i czując napływające do oczu łzy, oparła głowę na ramieniu
mężczyzny. Kilka słonych kropel znalazło doskonałe ujście i powoli stoczyło się po bladym
policzku szatynki. Ona jednak szybko starła je rękawem swetra i pociągnęła nosem, nie chcąc
jeszcze bardziej się rozkleić. – To był mój były chłopak – powiedziała po chwili, bawiąc się
palcami wolnej dłoni sznurkiem od spodni dresowych.

Chester spojrzał uważnie na profil swojej dziewczyny i złapał ją za rękę, od razu splatając ich

palce w mocnym uścisku. Kiedy się uśmiechnęła, poczuł niewielką ulgę, jednak wiedział, że to
jeszcze nie koniec zwierzeń, a dopiero początek. Nie chciał naciskać i pozwolił dziewczynie zebrać
się w sobie, by mogła na spokojnie poukładać chaotyczne myśli. Przez kilka minut w ciemnej
sypialni panowała idealna cisza, przerywana raz po raz cichymi pociągnięciami nosem przez Ninę.
Chester siedział w milczeniu i kciukiem kreślił wzorki na zewnętrznej części dłoni szatynki, co
jakiś czas składając na delikatnej skórze krótkie pocałunki, jakby tymi błahymi gestami chciał
pokazać, że wciąż przy niej jest – bez względu na to, jaki sekret w sobie ukrywa.

- Byliśmy ze sobą przez cztery lata – odezwała się w końcu Nina, jeżdżąc opuszkiem palca po

krawędzi kubka. Upiła kilka łyków ciepłego kakao i odchyliła głowę, próbując znów się nie
rozpłakać. – Na początku było, jak w bajce. Nathan był taki czuły i opiekuńczy. Spędzaliśmy razem
każdą wolną chwilę, a potem coś się stało. Sama nie wiem, co takiego. Po prostu się zmienił –
wyszeptała i pociągnęła cicho nosem. Czując delikatny pocałunek na dłoni, uśmiechnęła się lekko i
spojrzała kątem oka na siedzącego obok Chestera. – Zaczął się na mnie wyżywać. Krzyczał, kiedy
coś nie szło po jego myśli. Jednak to był dopiero początek, wierzchołek góry lodowej – powiedziała
i wolną dłonią starła z policzków pojedyncze łzy. – Z dnia na dzień było coraz gorzej. Bywały dni,
że nie mogłam iść do szkoły, bo jego za bardzo poniosło. Moich rodziców często nie było, więc
niczego nie zauważali. Wtedy myślałam, że tak musi być, bo przecież Nathan był moim chłopakiem
i miał prawo to robić. Teraz wiem, że nie miał prawa podnosić na mnie ręki i zmuszać mnie do tych
wszystkich rzeczy – wyszeptała łamiącym się głosem, starając się panować nad przykrymi
wspomnieniami, które nagle zaczęły nawiedzać jej umysł. – Byłam tylko zakochaną dziewczyną.
Myślałam, że na Nathanie świat się kończy i dlatego nie potrafiłam odejść, bo bałam się, że żaden
inny mnie nie zechce – zaśmiała się nerwowo, przeczesując palcami włosy.

Słuchając monologu dziewczyny, czuł, jak z każdym kolejnym słowem jego serce pęka na coraz

to mniejsze części. Wspomnienia z poprzedniego wieczora wróciły do niego niczym bumerang, a
wyrzuty sumienia na nowo zaczęły go zżerać. Nie szukał dla siebie żadnego usprawiedliwienia, bo
nie miał prawa tak traktować własnej dziewczyny, jednak w momencie, kiedy ona wyjawiła mu
prawdę o swoim poprzednim związku i tym, jak traktował ją Nathan, w Chesterze na nowo coś
pękło i wiedział, że tym razem nie zdoła tego pozbierać w jedną całość. Jedyne, co mógł zrobić w
tamtym momencie, to objąć Ninę silnym ramieniem i przytulić do siebie.

- Przepraszam za wczoraj. Przepraszam, że nie potrafiłem nad sobą zapanować – powiedział

zachrypniętym głosem, opierając czoło na ramieniu dziewczyny. – Tak cholernie mi wstyd.

background image

- Wiem, że nie chciałeś – wyszeptała i lekko się uśmiechnęła, składając na czubku jego głowy

delikatny pocałunek. – Wiem, że mnie kochasz i nigdy byś mnie nie skrzywdził.

- A jeśli czasami tylko tego pragnę? – pomyślał Chester, jeszcze mocniej przytulając do siebie

dziewczynę. – Jeśli czasami tak bardzo cię nienawidzę, że nie mogę na ciebie patrzeć? Co wtedy?

Rozdział 6.

Czując mocne szturchnięcie w ramię, uniosła powieki i popatrzyła kątem oka na siedzącą obok

Cheryl. Od tamtej feralnej imprezy w klubie w ogóle nie rozmawiały, bo Nina najnormalniej w
świecie nie miała siły na tłumaczenie się koleżance, dlaczego razem z Chesterem wyszła wcześniej,
a ją zostawiła na pastwę losu z nieprzyjacielskim Michaelem. Spotkanie z Nathanem całkowicie
wyprowadziło Ninę z równowagi, nagle wszystkie wspomnienia wróciły i nawet opiekuńczość
Chestera nie mogła tego zmienić. Mimo wszystko dziewczyna poczuła ogromną ulgę, gdy nareszcie
opowiedziała o tym swojemu chłopakowi. Przez cały ten czas bała się, że uzna ją za wariatkę, bo
czy normalna osoba dałaby sobą tak pomiatać? Równie dobrze mógł stwierdzić, że ma nie po kolei
w głowie, skoro pozwalała Nathanowi tak się traktować, ale wtedy była inną osobą. Zagubiona i
odtrącona przez wszystkich nastolatka, która jedyne oparcie odnajdowała w swoim chłopaku.
Dopiero, kiedy cały ten koszmar dobiegł końca, a ona zdołała pozbierać się po związku z
Nathanem, zdała sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełniła, pozwalając mu na to wszystko.
Przecież zasługiwała na szczęście, na miłość i szacunek. Nauczyła się tego dopiero przy Chesterze,
który pokazał jej, jak powinna być traktowana każda stąpająca po ziemi kobieta.

- Wyskoczymy po zajęciach na kawę? – zapytała szeptem Cheryl, przysuwając się bliżej Niny.

Szatynka zerknęła na wykładowcę i wzruszyła ramionami. – Weź, co się z tobą ostatnio dzieje? Ja
rozumiem, że twój książę nie lubi siedzieć sam w domu, ale chyba na dwie godzinki możesz
wyskoczyć z koleżanką.

- Przestań, nie o niego chodzi – burknęła Nina i czując wibracje w kieszeni spodni, wyjęła z niej

telefon. Sprawdzając, czy wykładowca się na nią nie patrzy, odblokowała ekran i odczytała
wiadomość od Shinody. – Poza tym, mam już plany. Idę się spotkać z Michaelem.

- Och, Chester wie, że spotykasz się za jego plecami z Michaelem? – spytała Cheryl, posyłając

szatynce kpiący uśmieszek. – Z resztą, nieważne. Rób, co chcesz.

Nina już miała odpowiedzieć, gdy nagle wokół nich zrobiło się wyjątkowo głośno, a wszyscy

zaczęli podnosić się ze swoich miejsc. Zdezorientowana szatynka rozejrzała się dookoła i w końcu
sama wstała z niewygodnego krzesła, w przelocie wrzucając do torebki notes i długopis. Posłała
Cheryl lekki uśmiech i czym prędzej opuściła aulę, chcąc jak najszybciej znaleźć się poza
granicami uczelni. Miała dość tego miejsca i wszystkiego, co go dotyczyło. Wykręciła numer do
Michaela i podeszła szybkim krokiem do swojego samochodu, po drodze wolną dłonią szukając
kluczyków w zapełnionej niepotrzebnymi rzeczami torebce.

- Hej, Mike – przywitała się zdyszana, nareszcie odnajdując zgubę. Otworzyła pilotem drzwi i

wsiadła do czarnego bentleya. – Skończyłam wcześniej zajęcia, więc jeśli możesz, to…

- Świetnie! Będę za dziesięć minut w kawiarni – przerwał jej szybko mężczyzna, na co Nina

uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową z rozbawieniem. – Do zobaczenia – rzucił na koniec i
rozłączył się, nim dziewczyna zdążyła mu odpowiedzieć.

Cały Mike, pomyślała, odkładając telefon na siedzenie pasażera. Odpaliła silnik samochodu i

powoli wyjechała ze szkolnego parkingu, po chwili dołączając do ruchu głównej ulicy. Miała cichą
nadzieję, że uda jej się ominąć popołudniowe korki, jednak zaraz bańka pękła, gdy zobaczyła przed
sobą ciągnący się sznur samochodów. Załamana oparła głowę o zagłówek fotela i włączyła radio,
licząc na to, że ulubiona muzyka pozwoli jej się nieco zrelaksować. Jęknęła głośno, kiedy okazało
się, że Chester zamienił płyty w odtwarzaczu i zamiast ukochanego głosu Adama Levine’a
usłyszała potworne krzyki nieznanego jej mężczyzny. Szybko wyłączyła radio i wyjęła z niego
płytę. Dokładnie przyjrzała się czerwonej naklejce, jednak nim zdążyła odczytać nazwę zespołu,
usłyszała irytujący dźwięk klaksonu.

background image

- Pali się czy świat się kończy? – burknęła zdenerwowana, podjeżdżając kilka metrów do

przodu. Zatrzymała ponownie samochód i spojrzała we wsteczne lusterko, robiąc przy okazji głupie
miny do kierowcy stojącego za nią pojazdu.

Przewróciła oczami i ponownie przyjrzała się leżącej na jej nogach płycie. Linkin Park: Hybrid

Theory. Dziewczyna zmarszczyła czoło, próbując skojarzyć z czymś nazwę zespołu. Nagle nad
głową Niny zapaliła się żaróweczka, a ona przypomniała sobie o znajdującym się na plecach
Chestera tatuażu.

- O mój Boże… - wyszeptała, umieszczając z powrotem płytę w odtwarzaczu. Włączyła radio i

obejrzała się za siebie, gdy ponownie rozległ się głośny dźwięk klaksonu. – Goń się, cwelu! –
krzyknęła chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że i tak jej nie usłyszy.

Wydając z siebie nieartykułowany dźwięk, ponownie wbiła się w fotel i zacisnęła dłonie na

kierownicy, próbując wsłuchać się w słowa płynącej z radia piosenki.

It's like I'm paranoid lookin' over my back

It's like a whirlwind inside of my head

It's like I can't stop what I'm hearing within

It's like the face inside is right beneath my skin

Nina otworzyła szerzej oczy i rozdziawiła usta, gdy powoli zaczął do niej docierać sens słów.

Kiedy sznur samochodów nieco się rozluźnił, skręciła w boczną alejkę, która zaprowadziła ją prosto
pod kawiarnię, gdzie czekał już na nią Mike. Już z daleka dojrzała jego grafitowe bmw, więc
zaparkowała bentleya na wolnym miejscu niedaleko wejścia do lokalu, wyjęła kolejny raz płytę z
odtwarzacza i wysiadła czym prędzej z pojazdu, w przelocie zabierając jeszcze torebkę. Sama nie
wiedziała, dlaczego tak bardzo zdenerwowała się, kiedy to wszystko nagle do niej dotarło. Przecież
taka była umowa: zero wracania do przeszłości, bo tak jest przecież łatwiej. Tylko dlaczego zataił
przed nią fakt, że miał kiedyś zespół?

Z rozmachem otworzyła drzwi kawiarni i namierzywszy wzrokiem siedzącego przy jednym ze

stolików Michaela, od razu do niego podeszła. Na dzień dobry rzuciła CD na blat i założyła ręce na
biuście, przyglądając się uważnie mężczyźnie.

- Coś jeszcze powinnam wiedzieć? – zapytała drżącym głosem, opadając bezwładnie na krzesło.

Michael popatrzył szklistymi oczami na płytę, a później wbił wzrok w dziewczynę i uśmiechnął się
lekko. – Domyślam się, że wiesz o Linkin Park.

- Tak właściwie, to ja byłem… jakby to powiedzieć… założycielem tego zespołu…? – Shinoda

posłał Ninie rozbrajający uśmieszek i wzruszył ramionami, gdy dziewczyna zmarszczyła pytająco
czoło. – Nie patrz tak na mnie. Nasza kariera nie trwała zbyt długo. To było na zasadzie wypalającej
się żarówki: nagle zabłysnęliśmy na muzycznej scenie i równie szybko zniknęliśmy. Może byłoby
inaczej, gdyby nie…

- Gdyby nie co? – odezwała się zniecierpliwiona Nina, spoglądając na idącego do ich stolika

kelnera. – Dla mnie zielona herbata – uprzedziła go i uśmiechnęła się lekko. Michael pozostał przy
zamówionej wcześniej kawie i westchnął cicho, kiedy młody pracownik odszedł w swoją stronę. –
Mike, nie denerwuj mnie nawet.

- Chester ma poważne problemy z głosem – powiedział w końcu Mike, opierając przedramiona

na stoliku. Splótł dłonie w silnym uścisku i na chwilę zamilkł, przyglądając się czemuś, co
znajdowało się na blacie. – Dlatego poprosiłem cię o to spotkanie – dodał i ponownie westchnął. –
Chciałem cię prosić, żebyś pogadała z nim o tej operacji…

- Operacji? – ponownie mu przerwała, nie mogąc dłużej znieść tych wszystkich tajemnic.
Gdyby teraz dorwała Chestera, posadziłaby go na kanapie w salonie i opowiedziała od A do Z o

swojej przeszłości, nie pomijając żadnych ważnych i mniej ważnych informacji na swój temat.
Powiedziałaby mu nawet o tym, jak w przedszkolu rozlała farby na nową wykładzinę, licząc na to,
że mężczyzna później uczyni to samo i w końcu się przed nią otworzy. Żałowała, że wchodziła z
nim w jakikolwiek układ, a tym bardziej tak idiotyczny. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że
przecież nic o nim nie wie. Jakieś podstawowe informacje o tym, co lubi zjeść na śniadanie, czego
wręcz nie znosi, jednak nie znała szczegółów z jego przeszłości i chyba to najbardziej zaczynało ją
przerażać.

background image

- Chester ma polipa na strunach głosowych. To nie jest aż tak poważne, jak może brzmi, ale

powinien jak najszybciej poddać się operacji – powiedział Mike i ukrył twarz w dłoniach.

Nina patrzyła na mężczyznę szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, co jeszcze usłyszy o

swoim chłopaku.

- Od kiedy… Od kiedy o tym wie? – spytała roztrzęsiona, nawet nie dziękując kelnerowi za

przyniesienie zamówienia. Przełknęła nerwowo ślinę i sięgnęła po omacku do cukierniczki. Jedna
łyżeczka, druga, trzecia i gdyby nie szybki refleks Michaela, który złapał Ninę za dłonie, wypiłaby
cukier z herbatą, a nie na odwrót. – Przez to rozpadł się zespół?

- Tak – skłamał poniekąd Michael, bojąc się zagłębiać w szczegóły przeszłości Chestera. Szybko

doszedł do wniosku, że jeżeli Bennington będzie chciał opowiedzieć o wszystkim Ninie, to i tak to
zrobi. Mike już wiele razy przekonał się, że nie warto wtrącać się w sprawy Chestera, dlatego
zostawił tę kwestię tylko jemu. – Pomyślałem, że tobie uda się na niego wpłynąć.

- Wpłynięcie na decyzję Chestera to chyba cud, ale spróbuję – odpowiedziała Nina, przeczesując

nerwowo włosy skostniałymi palcami. – Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?

- Sam nie wiem – westchnął mężczyzna, wzruszając przy tym ramionami. – Ostatnio gadaliśmy

z Chesterem o ewentualnym powrocie do tego wszystkiego, ale on… On chyba tak naprawdę nie
chce – wymruczał pod nosem i dopił szybko zimną kawę. – Jednak o tym, to już on powinien ci
opowiedzieć.

W mieszkaniu panowała idealna cisza, co nieco zaniepokoiło Ninę, jednak zaraz po zdjęciu

butów usłyszała głośne ziewanie dobiegające z salonu. Dziewczyna zrzuciła z siebie kurtkę i już
miała pójść do sypialni, by odłożyć na szafkę nocną telefon, jak to miała w zwyczaju robić po
powrocie do mieszkania, gdy nagle wokół nadgarstka poczuła silny uścisk. Coś w niej pękło, a
serce na chwilę się zatrzymało, kiedy w głowie zaczęły powstawać coraz to gorsze scenariusze.
Przymknęła powieki i zagryzła dolną wargę, bojąc się za siebie obejrzeć. Doskonale wiedziała, że
to Chester, jednak ten jeden głupi gest przywołał tak wiele wspomnień, że nie potrafiła przez chwilę
racjonalnie myśleć.

- Gdzie byłaś? – spytał mrukliwym głosem, odwracając dziewczynę przodem do siebie. – Pytam,

gdzie byłaś.

- Spotkałam się z Michaelem – odpowiedziała spokojnie, starając się nie wybuchnąć. Wiedziała,

że to tylko pogorszyłoby całą sytuację. Wolała nie ryzykować wybuchu kłótni, bo tak czy siak
przegrałaby starcie z Chesterem. – Chciał porozmawiać. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz
problemy zdrowotne?

- A co cię to obchodzi? – Bennington odsunął się od swojej dziewczyny i spojrzał na nią z

wyrzutem. – To teraz jesteś psiapsiółką Mike’a? Może jeszcze mi zaraz powiesz, że się z nim
przespałaś?

- Słucham?! – krzyknęła Nina, rzucając się z pięściami na mężczyznę. – Co się z tobą dzieje,

Chaz? – zapytała już nieco ciszej, a gdy jej głos niebezpiecznie się załamał, przełknęła nerwowo
ślinę i pokręciła głową z niedowierzaniem. – Jeśli posądzasz mnie o zdradę, to dlaczego wciąż ze
mną jesteś?

- Nie wiem – warknął i rozłożył ręce w geście poddania. – Nie wiem, dlaczego z tobą jestem.

Może dlatego, że nie pozwalasz mi odejść. Może dlatego, że jesteś jedyną osobą, która utrzymuje
mnie w teraźniejszości i nie pozwala przeszłości wracać.

- Chaz… - szepnęła Nina, kładąc zimną dłoń na policzku mężczyzny. On jednak odsunął się od

niej i poszedł do sypialni. – Chester, zaczekaj – powiedziała spanikowana dziewczyna, nie wiedząc,
czego jeszcze może się po nim spodziewać. Przez ostatnie dni pokazał, że stać go naprawdę na
wiele i nie wolno z góry zakładać, że w pewnej chwili nagle nie wybuchnie.

Mężczyzna wyjął z szafy walizkę i otworzywszy ją, zaczął wrzucać do niej przypadkowe

ubrania, nie zważając na to, czy są jego, czy już Niny. Szatynka złapała go za rękę i zatrzymała ją w
połowie drogi do górnej szafki.

background image

- Przestań – poprosiła błagalnym głosem, wpatrując się w Chestera załzawionymi oczami. – Nie

wiem, co się z tobą dzieje. Nie dopuszczasz mnie do siebie, a widzę, że odkąd dowiedziałeś się o
Nathanie, coś się w tobie zmieniło. Coś w tobie pękło i boję się, że będzie coraz gorzej.

- Chciałbym ci obiecać, że nie będzie – powiedział łamiącym się głosem, spuszczając wzrok na

dłoń dziewczyny, która wciąż spoczywała na jego przedramieniu. Jej jasna cera tak idealnie
kontrastowała płomieniami ozdabiającymi rękę mężczyzny. Nagle coś w nim pękło. Ponownie
bariera, którą w sobie budował pękła na pół przepuszczając przez szczelinę wspomnienia z
przeszłości. – Przepraszam – szepnął, opadając bezwładnie na kolana. – Tak cholernie cię za
wszystko przepraszam – dodał i obejmując ramionami nogi dziewczyny, przytulił twarz do jej
brzucha i przymknął powieki, czując ogarniającą jego ciało bezsilność. – Nie zostawiaj mnie. Tak
bardzo cię potrzebuję…

Nie mógł spać tej nocy. Gdy po raz kolejny odwrócił się na plecy, zrezygnowany odrzucił na bok

kołdrę i podniósł się do pozycji siedzącej, nogi spuszczając na zimne panele. Czuł ogarniającego
jego ciało zmęczenie, jednak nie potrafił zasnąć. Jakby się czegoś bał, a organizm podświadomie
ostrzegał go przed utratą kontaktu z rzeczywistością. Przejechał dłońmi po szorstkich policzkach i
wziął głęboki wdech. Wpływające do pokoju chłodne powietrze nieco pomogło Chesterowi, jednak
bardziej wolałby, żeby zamiast tlenu do pomieszczenia dostał się gaz usypiający, dzięki któremu
mógłby przez chwilę odpocząć, nie martwiąc się o to, że coś złego wydarzy się, jeżeli pozwoli
sobie zasnąć.

Słysząc ciche skrzypnięcie łóżka, spojrzał przez ramię na śpiącą Ninę i zaraz odwrócił wzrok,

gdy jej powieki się uniosły, a ona wbiła wzrok prosto w niego. Nerwowo przełknął ślinę, bojąc się
tego, co może się zaraz stać. Praktycznie w ogóle nie rozmawiali od popołudniowej kłótni, dlatego
też nie miał zielonego pojęcia, jak się zachować. Dziewczyna po chwili uklękła na materacu tuż za
nim i objąwszy wątłymi ramionami jego ciało, mocno przytuliła się do wytatuowanych pleców.

- Nie możesz spać – stwierdziła, opierając brodę na barku mężczyzny. On w odpowiedzi skinął

głową, chociaż to i tak było zbędne, bo Nina doskonale widziała, że nie może zasnąć. – Chaz?

- Hm? – mruknął ledwo słyszalnie, zerkając przez ramię na szatynkę.
- Wiesz, że ja tu jestem? – spytała szeptem, zjeżdżając ciepłymi dłońmi na tors mężczyzny.

Drgnął pod wpływem jej dotyku, a jego mięśnie momentalnie się napięły, jakby szykując się do
odparcia ataku wroga. – Nigdzie się nie wybieram i jeśli tylko chcesz, to możesz mi o wszystkim
opowiedzieć. Chaz, nie jestem tchórzem. Nie ucieknę.

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i przejechał dłonią po przedramieniu Niny. Dziewczyna

nachyliła się maksymalnie i musnęła delikatnie jego policzek, po czym odsunęła się od niego i
pociągnęła za sobą, zmuszając do położenia się na materacu. Gdy tylko Chester opadł bezwładnie
na plecy, szatynka przytuliła się do jego boku i głośno westchnęła, drażniąc przy tym oddechem
brzuch mężczyzny.

- Wszystko się ułoży, tylko pozwól mi sobie pomóc, Chaz – powiedziała ściszonym głosem. –

Kiedyś uda ci się pokonać przeszłość, a wtedy ja stanę przed tobą, przytulę cię i wyszeptam ci do
ucha, że osiągnąłeś cel i możesz zacząć żyć na nowo.

- Łatwiej uciec, zastępując ten ból czymś nieczułym – pomyślał mężczyzna, obejmując

ramieniem szczupłe ciało zasypiającej powoli dziewczyny. – O wiele łatwiej iść, niż samemu
zmagać się z cierpieniem.

Rozdział 7.

Kiedy po raz kolejny jej ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz, opatuliła się szczelnie grubym

kocem i zakaszlała głośno, budząc tym śpiące w posłaniach szczeniaki. Nina wysiąkała nos i

background image

odrzuciła na bok chusteczkę, podziwiając przy okazji papierową stertę pełną zarazków. Nie miała
nawet sił, żeby wstać i wyrzucić wszystko do kosza. Przeziębienie nasilało się z każdą minutą, a
ona czuła się, jakby miała zaraz umrzeć na katar. Głośne kichnięcie rozniosło się echem po salonie,
a wystraszony Simba poderwał się na posłaniu i zaszczekał, jakby próbował tym samym przepędzić
niechcianego i bardzo hałaśliwego intruza. Nina zaśmiała się pod nosem i kolejny raz zakaszlała,
zasłaniając usta kocem. Było jej zimno, słabo, a na dodatek męczył ja przeraźliwy katar i kaszel.
Załatwiła się tak przez własne zachcianki, bo gdyby nie ona i jej głupi pomysł pójścia w środku
nocy na spacer, pewnie teraz siedziałaby na zajęciach i wysłuchiwała nudnego wywodu któregoś z
profesorów. Zachciało jej się być wielką romantyczką i po dłuższych namowach udało się namówić
Chestera na pójście na nocny spacer i podziwianie rozgwieżdżonego nieba. Nie przewidziała jednak
tego, że o tej porze na dworze jest bardzo zimno, a cienki sweterek na nic się zda, kiedy zacznie
dodatkowo wiać silny i mroźny wiatr.

Słysząc szczęk kluczy w zamku i otwierające się frontowe drzwi, odetchnęła z ulgą, wiedząc

doskonale, że to wracający z zakupów Chester. Po chwili zobaczyła stojącego w progu pokoju
mężczyznę i zaraz pożałowała, że jednak nie zdecydowała się zdrzemnąć, bo wtedy uniknęłaby
tego litościwego spojrzenia, którym ją obdarzył.

- Kupiłem zapas mleka, więc zaraz zrobię ci mleko z miodem i czosnkiem – powiedział, kierując

się do kuchni. Odłożył na blat reklamówki z zakupami i słysząc głośne jęczenie Niny, zaśmiał się
pod nosem. – Nie marudź! To ty chciałaś urządzić nocny spacer z psami. Też ci się zachciało..
gwiazdy podziwiać, zwłaszcza, że wtedy niebo było zachmurzone.

- Przestań się czepiać, okay? – wymruczała posępnie, opierając się o framugę kuchennych drzwi.

– Możesz mi zrobić dobrą herbatę? Nie chcę pić tego dziwnego wynalazku.

- Wracaj do łóżka – powiedział, wyganiając dziewczynę z pomieszczenia. Ona jedynie

przewróciła oczami i położyła się na kanapie. – Chodziło o łóżko, a nie sofę.

- Ciesz się, że w ogóle leżę – prychnęła, opatulając się szczelniej kocem. – Mogłabym równie

dobrze pójść na wykłady i mieć w nosie twoje mleko z czosnkiem.

- W nosie to ty jedynie masz śpiki, więc nie pyskuj – odgryzł się Chester, uśmiechając się

zadziornie do Niny, która zmrużyła jedynie oczy i rzuciła w niego kartonowym pudełkiem z
chusteczkami. – Rozumiem, że to ci jest niepotrzebne.

- Nie, oddaj! – poprosiła spanikowana, czując, że kolejny raz zbiera jej się na kichanie.

Mężczyzna szybko oddał jej pudełko i pokręcił głową z rozbawieniem. – Bardzo śmieszne, wiesz?
Twoja dziewczyna umiera na katar, a ty się z niej śmiejesz. W ogóle, czy to możliwe, żeby umrzeć
na katar? – spytała przejęta, otwierając szeroko oczy z przerażenia.

- A bo ja wiem? – Chester wzruszył ramionami i podrapał się po karku. – Czaisz tak wysmarkać

własny mózg? – malująca się na jego twarzy powaga sprawiła, że Nina momentalnie przestała
siąkać do chusteczki i popatrzyła z przerażeniem w oczach na swojego chłopaka. – Żartowałem!
Widać, że nie jesteś w formie.

- Zabawne – mruknęła, uśmiechając się kpiąco. – Lepiej idź mi to mleko zrób, a nie żartujesz

sobie z biednej Niny.

Przedrzeźniając szatynkę, wrócił do kuchni, by przygotować jej coś ciepłego do picia.

Dziewczyna co chwilę kaszlała i kichała, co według niego było tak zabawne, że z ledwością
powstrzymywał śmiech. Może to było z jego strony okrutne, ale przecież Nina sama doprowadziła
się do takiego stanu. On jedynie mógł biegać od kanapy do kuchni, spełniając jej każdą zachciankę i
wyrzucając zużyte chusteczki higieniczne. Nim się obejrzał, Nina mianowała go na swojego
sługusa, a on bez zbędnych narzekań się na to zgodził, bo czy mógł odmówić własnej dziewczynie?

- Chazy? – jęknęła nosowym głosem Nina i głośno zakaszlała. – Chaaaazy?
- Tak, kochanie? – Chester wyszedł z kuchni i spojrzał uważnie na szatynkę, która skulona na

kanapie próbowała opatulić się szczelnie ciepłym kocem. Gdy posłała mu smutne spojrzenie,
zaśmiał się pod nosem i podszedł do niej, by pomóc jej uporać się z nakryciem. – Oj ty moja kaleko
– westchnął rozczulony miną szatynki i opatulił ją kocykiem z Kubusiem Puchatkiem.

- Dziękuję – szepnęła, przytulając twarz do poduszki. – Chaz? – zagaiła ponownie, gdy

mężczyzna chciał odejść z powrotem do kuchni. – Podasz mi pilota? – poprosiła, mrugając zalotnie

background image

oczami.

Chester spełnił prośbę dziewczyny i z ulgą malującą się na twarzy odszedł nareszcie do kuchni.

Wypakował z reklamówek zakupy i od razu podgrzał mleko, do którego później dodał porządną
łyżkę miodu i odrobinę czosnku, mając na uwadze fakt, że Nina go nienawidzi. Gdyby przesadził z
jego ilością, równie dobrze mógłby zacząć się pakować, w najlepszym wypadku spałby przez kilka
nocy na balkonie albo na wycieraczce przed drzwiami.

- Chazy?
Nosowy głos Niny wytrącił mężczyznę z równowagi i o mało co, a upuściłby kubek z gorącym

napojem. Wszedł do salonu i popatrzył uważnie na skuloną na kanapie dziewczynę, której pozycja
nic, a nic się nie zmieniła od jego ostatniej wizyty w tym pomieszczeniu. Wiedział doskonale, jak
bardzo musi być zmęczona, dlatego nawet nie skomentował jej beznadziejnego wyglądu. Postawił
kubek z mlekiem na stoliku i jeszcze szczelniej opatulił dziewczynę ciepłym kocem. Szatynka
uśmiechnęła się lekko i mocniej wtuliła twarz w miękką poduszkę.

- Wyjdziesz z psami na spacer? – zapytała, robiąc słodkie oczka do swojego chłopaka. Po tym

jednak głośno kichnęła, a burza włosów opadła prosto na jej twarz, burząc całkowicie efekt
słodkości.

- A mam inne wyjście? – Chester uśmiechnął się lekko i przysiadł na skraju kanapy, poklepując

przy tym Ninę po udzie. – Wypij mleko, a później się prześpij. Najlepiej idź do łóżka. Nie ma
sensu, żebyś męczyła się na kanapie.

- No ale… - zaczęła dziewczyna i westchnęła głośno, gdy mężczyzna spojrzał na nią zza

zsuniętych na czubek nosa okularów. – Tutaj mam widok na ciebie.

- No tak, przecież ze mnie taki okaz, że ino podziwiać – zażartował Chester, podnosząc się z

kanapy. Nina pokręciła głową i podniosła się do pozycji siedzącej, po czym zabrała ze stolika kubek
z mlekiem i upiła kilka łyków, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia. – Nie przesadzaj.
To naprawdę jest dobre.

- To jest paskudne! – stwierdziła i zniesmaczona odstawiła kubek na bok. – Idź już, bo jeszcze

chwila, a Simba zleje ci się do buta – dodała i wzruszyła ramionami, widząc minę Chestera.

Chwycił pewniej smycze i rozejrzał się dookoła, chcąc upewnić się, czy jeśli puści szczeniaki

samopas, to nic im się nie stanie. Nie miał najmniejszej ochoty na rzucanie im patyków, dlatego
wolał, żeby zajęły się sobą. Nie widząc żadnych innych psów, odpiął smycze i usiadł na pobliskiej
ławce, od razu z kieszeni spodni wyjmując paczkę papierosów. Już dawno miał rzucić to świństwo,
ale nałóg to taka świnia, co nie chce odejść, chociaż się ją odpycha nogami i rękoma. Wydobył z
opakowania jednego papierosa i umieścił go pomiędzy lekko rozchylonymi wargami.
Zdenerwowany brakiem w pudełku zapalniczki, przeklął głośno, momentalnie zapominając o
biegających wokoło szczeniakach. Nie zwrócił nawet uwagi na idącą z naprzeciwka dziewczynę,
która na smyczy prowadziła potężnego rottweilera. Znalezienie zguby stało się dla Chestera
priorytetem i nieważna była cała reszta. Dopiero słysząc piskliwe szczekanie szczeniaków oraz
donośny głos większego psa, opamiętał się i z wrażenia wypluł papierosa na chodnik.

- Simba! Kiara! – zawołał, jednak młode były tak zaabsorbowane rottweilerem, że w ogóle nie

zwracały uwagi na swojego właściciela. – Kuźwa! – krzyknął zdenerwowany, podbiegając do
goldenów, które w dalszym ciągu obszczekiwały większego od siebie. Chester szybko do nich
podbiegł i łapiąc za obroże, odciągnął od przerażonej dziewczyny, która z ledwością trzymała
swojego psa na smyczy.

- Przepraszam, nie wiem, co w niego wstąpiło – powiedziała speszona nieznajoma, uciszając

swojego rottweilera.

Chester spojrzał na dziewczynę i zmarszczył czoło. Przecież wina leżała tylko i wyłącznie po

jego stronie, więc dlaczego ona go przepraszała? Nie miał jednak siły na wchodzenie w
jakąkolwiek dyskusję z młodą właścicielką rottweilera, dlatego jedynie skinął głową i uśmiechnął
się do niej lekko, chcąc pokazać, że się nie gniewa.

background image

- Może… - zaczęła nieśmiało, przygryzając dolną wargę. Przyjrzała się dokładnie Chesterowi i

uśmiechnęła się kokieteryjnie, odrzucając na bok długie, blond włosy. – W ramach przeprosin dasz
się zaprosić na kawę? – zaproponowała, a mężczyźnie o mało co nie opadła szczęka z wrażenia.

- Chętnie, ale moja żona czeka na mnie w domu – odpowiedział i uśmiechnął się półgębkiem,

obserwując z niezmierną satysfakcją, jak na twarzy dziewczyny maluje się zażenowanie, a później
dziwny smutek wywołany niepowodzeniem. – Do widzenia – pożegnał się jakże uprzejmie i biorąc
szczeniaki pod pachy, odszedł w swoją stronę.

Dopiero będąc z daleka od dziwnej dziewczyny, odstawił psy na ziemię i szybko rzucił im patyk,

by nie zwracały już uwagi na rottweilera, który równie dobrze mógłby zrobić sobie z nich
przekąskę. Chester obejrzał się za siebie, chcąc sprawdzić, czy dziewczyna w dalszym ciągu tam
stoi i jakież było jego zdziwienie, gdy już jej nie zobaczył. Odetchnął z ulgą i ponownie wyjął z
kieszeni spodni papierosy. Odpalił jednego z nich i mocno się zaciągnął, pozwalając dymowi
wypełnić płuca. Gdyby jego lekarz dowiedział się o tym, że w dalszym ciągu podpala na boku, to
wyrzuciłby go z gabinetu na zbity pysk. Później dostałoby mu się od Mike’a, a na koniec od Niny,
która obraziłaby się na niego i nie odezwała do końca życia. Nawet jeśli polip na krtani, to nie
koniec świata, to powinien bardziej dbać o swoje zdrowie, ale przecież Chester to typ, który ma
więcej szczęścia niż rozumu.

- Chodźcie! – krzyknął na psy, które biegały po całym parku i za nic miały sobie rozkazy

właściciela. – Jakim cudem Nina jeszcze was nie oddała? – zapytał samego siebie i pokręcił głową,
wyjmując zza paska od spodni smycze.

Zniesmaczona odstawiła prawie pełny kubek na stolik i odrzuciła na bok ciepły koc. Całe jej

ciało płonęło żywym ogniem, a mleko tylko pogarszało kiepski stan dziewczyny. Momentalnie
Ninie zrobiło się niedobrze, więc zrezygnowała z dalszego męczenia się z cudownym wynalazkiem
Chestera. Podniosła się z kanapy i człapiąc stopami pod dywanie, poszła do kuchni, by zrobić sobie
coś smaczniejszego do picia. Kubek z mlekiem odstawiła na kuchenny blat i po chwili wylała całą
zawartość do zlewu. Wątpiła, by Chester uwierzył, że wypiła to ohydne mleko, bo doskonale
wiedział, że nienawidzi czosnku, a jak na złość dodał go o wiele za dużo.

Nina wlała do szklanki trochę soku pomarańczowego i wróciła do salonu, po drodze

zastanawiając się, co zrobić z dalszą częścią dnia. Chestera nie było dopiero od pół godziny, a przed
jego wyjściem zastrzegła, że ma chodzić ze szczeniakami minimalnie godzinę, więc miała jeszcze
trochę czasu tylko dla siebie. Gdy nad głową dziewczyny zaświeciła się niewielka żaróweczka,
odstawiła szklankę na stolik i poszła do sypialni. Przejrzała powierzchownie stojące na szafkach
książki, a gdy nie znalazła nic godnego jej uwagi, zrezygnowana usiadła na łóżku i głośno
westchnęła. Nie mając lepszego pomysłu, zsunęła się po chwili z materaca i na czworakach
podeszła do biurka. Otworzyła jedną z szafek, w której trzymała resztę książek i wyciągnęła z niej
wszystko, co tylko tam kiedyś upchnęła.

- Ciekawe… - mruknęła, przyglądając się czarnej teczce. Rozwiązała niedbałą kokardkę i

zaczęła przeglądać jej zawartość. - Valentine's Day – przeczytała tytuł, marszcząc przy tym
pytająco czoło.

Usiadła po turecku na podłodze i zagłębiła się w treść piosenki. Wiedziała, że to tekst napisany

przez Chestera, bo od razu rozpoznała jego pismo, a poza tym na samym dole strony znajdował się
podpis mężczyzny. Dziewczyna zerknęła na datę i momentalnie zamarła. Jej serce na chwilę
przestało bić, by znów ruszyć z łoskotem, jakby chciało wyskoczyć z piersi dziewczyny. Tekst
został napisany dwa dni po Walentynkach, które mieli spędzić razem; ich pierwsze święto
zakochanych. Chester zaprosił ją do restauracji, jednak musiała odwołać wszystko na dwie godziny
przed spotkaniem, gdyż Nathan postarał się o to, by Nina jeszcze bardziej znienawidziła to święto.

So now you're gone

And I was wrong

background image

I never knew what it was like

To be alone...

On a valentine's day

Nina na samo wspomnienie tamtego dnia poczuła, jak robi jej się niedobrze. Przeczesała palcami

włosy i odłożyła kartkę na bok, nie chcąc jeszcze bardziej zagłębiać się w swoich przykrych
wspomnieniach. Gdyby tylko Chester wiedział, co takiego wydarzyło się podczas ich pierwszych
Walentynek, może chociaż spróbował by jej wybaczyć to, że nie pojawiła się na kolacji.
Przymknęła powieki i wzięła kilka głębszych wdechów, chcąc powstrzymać napływające do oczu
łzy. Wszystko nagle powróciło i uderzyło w nią niczym silniejszy podmuch wiatru w domek z kart.
Przez ostatnie miesiące starała się zapomnieć o Nathanie i tym, jak ją traktował, a wystarczyła
chwila, kilka linijek tekstu, by każdy szczegół do niej wrócił. Automatycznie przysunęła dłoń do
zarumienionego policzka i głośno westchnęła, próbując odepchnąć od siebie nieprzyjemne
wspomnienia.

Pozbierała kartki z ziemi, wrzuciła je do teczki i zabierając ją ze sobą, udała się do salonu. Tam

wygodnie ułożyła się na kanapie i ponownie przejrzała piosenki, szukając najstarszej z nich. Jakież
było zdziwienie dziewczyny, kiedy znalazła tekst sprzed dwunastu lat. Widziała poskreślane
wyrazy, każdą zmianę, którą Chester wprowadził od tamtego czasu. Bała się zagłębiać bardziej w
treść, bo coś podpowiadało jej, że to nie przyniesie nic dobrego, ale mimo obaw przeleciała
wzrokiem poszczególne linijki.
Something

has

been

taken

from

deep

inside

of

me

The secret I've kept locked away no one can ever see

Wounds so deep they never show they never go away

Like moving pictures in my head for years and years they've played

Z każdym kolejnym słowem serce szatynki biło coraz szybciej, a ona czuła się, jakby pokój

zaczynał się kurczyć. Brakowało jej tlenu, pomieszczenie stawało się coraz to mniejsze i gdyby nie
szczęk otwierającego się zamka w drzwiach, pewnie udusiłaby się własnymi wspomnieniami.

- Co ty robisz? – zapytał Chester, zatrzymując się w połowie kroku. Popatrzył na porozrzucane

po stoliku kartki i nerwowo przełknął ślinę. – Skąd to masz?

- Znalazłam w biurku. Czemu nie pokazałeś mi ich wcześniej? – Nina odłożyła na teczkę kilka

kartek i sięgnęła po chusteczki. – Coś jeszcze przede mną ukrywasz?

- Nie powinnaś była tego czytać – powiedział nerwowo Bennington, zbierając papiery ze stolika.

Popatrzył z wyrzutem na dziewczynę, a później przeniósł wzrok na tekst piosenki. Tytuł sprawił, że
na jego ciele pojawił się nieprzyjemny dreszcz, a w skroniach zaczęła pulsować krew. – Nie
powinnaś była otwierać tej teczki.

- Ale Chaz…
- Nie powinnaś była, jasne?! – podniósł głos na dziewczynę, aż ta drgnęła z przerażenia.

Popatrzyła na niego załzawionymi oczami i pociągnęła nosem, po omacku szukając chusteczek. –
To moje piosenki. Gdybym chciał, żebyś je przeczytała, to bym ci je pokazał, a nie chował!

- Chester, to tylko piosenki… - wyszeptała, chociaż doskonale wiedziała, że to nie są „tylko

piosenki”. To zapisane w takiej, a nie innej formie wspomnienia Chestera, jednak wolała obrócić to
wszystko w błahą sytuację, niż dopuścić do kolejnej kłótni, które ostatnio zdarzyły się między nimi
coraz częściej.

- Muszę… Muszę się przejść – wyszeptał zachrypniętym głosem Chester i ściskając mocniej

teczkę w dłoni, poszedł do przedpokoju. Tam założył ciężkie glany i otworzył drzwi na oścież. –
Nie powinnaś była ich zobaczyć – dodał przed wyjściem do stojącej w progu salonu Niny i opuścił
mieszkanie, trzaskając za sobą drzwiami.

Wsłuchując się w uderzenia wskazówek starego zegara stojącego w kącie salonu, próbował

background image

uspokoić swoje skołatane nerwy. Serce zdawało się bić coraz wolniej i chwilami Chesterowi
wydawało się, że w ogóle nie daje żadnych oznak życia. Siedział zgarbiony na kanapie w
pogrążonym w ciemnościach salonie i odliczał kolejne sekundy, które niemiłosiernie wlno mijały.
Cisza powoli doprowadzała go do szału i gdyby nie szczęk kluczy w zamku, popadłby w kompletny
amok. Drgnął nerwowo na kanapie i splótł drżące dłonie w mocnym uścisku. Pomimo ciemności
doskonale widział leżącą na stoliku czarną teczkę, w której przez tyle lat ukrywał całą swoją
przeszłość. Kiedy w pomieszczeniu rozbłysło światło, zmrużył oczy i głośno westchnął,
przejeżdżając dłońmi po zmęczonej twarzy.

- Na miłość boską, Chester! – krzyknął przestraszony Michael, zatrzymując się w progu pokoju.

Złapał się za lewą pierś i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Zapomniałem, że masz klucze do
mojego mieszkania – zauważył jakże inteligentnie i zdjął z siebie skórzaną kurtkę. Odrzucił ją na
oparcie kanapy i poszedł do kuchni, by nalać sobie czegoś do picia. – Co cię do mnie sprowadza,
Chaz? – zapytał po chwili Michael i wrócił do przestronnego salonu ze szklanką wody mineralnej w
dłoni.

- To wróciło, Mike – wyszeptał zachrypniętym głosem Chester i sięgnął po czarną teczkę. Kątem

oka popatrzył na przyjaciela, który nagle zamarł w bezruchu, jakby dowiedział się, że za kilka
minut nastąpi koniec świata. – To wszystko wróciło.

There's something inside me that pulls beneath the surface

Consuming, confusing

This lack of self control I fear is never ending

Controlling, I can't seem

Rozdział 8.

Chester zachłysnął się świeżym powietrzem i zaraz dopadł go przeraźliwy kaszel, gdy do jego

gardła dostały się drobinki ziemi. Mrugając pospiesznie powiekami, uniósł się na łokciu i rozejrzał
dookoła, próbując chociaż po części rozpoznać miejsce, w którym przebywał. Nie widział nic,
oprócz rozciągając się wokół niego polany, zewsząd otoczonej gęstym lasem. Mężczyzna usiadł na
ziemi, opierając się plecami o konar stojącego za nim drzewa i potarł dłońmi rozespane oczy. Nie
miał pojęcia, co działo się wokół niego. Dałby sobie rękę uciąć, że jeszcze poprzedniego wieczora
kładł się we własnym łóżku, więc co takiego robił na tej przeklętej polanie? W dodatku
pozbawionej jakichkolwiek oznak życia. Mężczyznę zewsząd otaczała pusta przestrzeń, która
powoli zaczynała go przytłaczać.

Z ledwością uniósł się na rękach i wstał z twardej ziemi. Od niechcenia otrzepał spodnie z

resztek trawy i pyłu, chociaż bardziej uczynił to, by wytrzeć dłonie z brudu i ruszył przed siebie.
Gdy tylko wyszedł spod korony drzewa, która dawała schronienie przed ostrymi promieniami
słońca, głowę mężczyzny przeszył przeraźliwy ból; zupełnie jakby ktoś wbijał w skronie maleńkie i
niezwykle ostre szpilki. Zatrzymał się w połowie kroku i złapał się za głowę, prawie upadając z
tego wszystkiego na kolana. Z ledwością zachował równowagę i wziął kilka głębokich wdechów,
próbując uspokoić łomoczące w piersi serce. Działo się coś złego, a on nie miał zielonego pojęcia, o
co właściwie w tym wszystkim chodzi.

Uniósł drżącą dłoń i osłonił oczy przed nachalnymi promieniami słonecznymi. Przymknął

powieki i wziął kilka głębokich wdechów, delektując się przyjemnie chłodnym powietrzem, które
wypełniło po brzegi jego płuca. Odetchnął z ulgą i otworzył oczy, po czym rozejrzał się dookoła, po
chwili dochodząc do wniosku, że nie znajduje się już na polanie, ale w czyimś ogródku. Spojrzał na
stojący przed nim dom jednorodzinny i słysząc przeraźliwe krzyki, drgnął nerwowo i bez
większego zastanowienia, podbiegł do drzwi. Kiedy dotknął framugi, poczuł dziwne mrowienie w
dłoni, a skronie znów zaczęły pulsować od przeraźliwego bólu. Ciało Chestera momentalnie zostało
obezwładnione przez niewidzialną siłę i z ledwością zmusił organizm do posłuszeństwa. Jednym,

background image

stanowczym ruchem pchnął drzwi i wszedł do przedpokoju. Wszystko tonęło w niezwykłej
jasności, w powietrzu unosiły się tumany kurzu, co znaczyło, że pomieszczenie to od dawna nie
było sprzątane.

Kolejny krzyk, błaganie o pomoc i stłumiony plask, jakby ktoś uderzył kogoś w twarz.
Chester rozejrzał się dookoła siebie i automatycznie zatrzymał wzrok na wejściu do jednego z

pomieszczeń, skąd dobiegały podejrzane odgłosy. Zrobił kilka niepewnych kroków i zatrzymał się
w progu przestronnego salonu. Nagle zamarł, gdy zobaczył skulonego na kanapie chłopca i
stojącego nad nim mężczyznę. Chciał krzyknąć, kazać mu zostawić tego dzieciaka, ale nie potrafił,
bo każde słowo zatrzymywało się w gardle i wracało na swoje miejsce. Nogi odmówiły mu
posłuszeństwa i z ledwością podszedł do mężczyzny, który właśnie zamachiwał się ręką na
biednego chłopca. Złapał go za przedramię i odepchnął na bok, sprawiając, że ten stracił
równowagę i runął prosto na stolik.

A później zniknął.
- Hej, nie bój się – wyszeptał Chester, pochylając się ostrożnie nad chłopcem. – Już nic ci nie

grozi – dodał i uśmiechnął się lekko.

Dzieciak skinął niepewnie głową i spojrzał w oczy pochylającego się nad nim mężczyzny,

sprawiając, że ten momentalnie zamarł w bezruchu. Czas zatrzymał się w miejscu, a w salonie
zapanowała idealna cisza, w której dało się wychwycić nierówne oddechy i przyspieszone bicia
serc.

- Jak się nazywasz? – spytał Chester, przerywając tym samym milczenie.
- Nazywam się Chester. Chester Bennington, proszę pana – odpowiedział chłopiec i w tym

momencie w salonie zapanowała ciemność.

Chester poderwał się z kanapy i oddychając głęboko, zaczął nerwowo rozglądać się dookoła

siebie. Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy dostrzegł znajomy salon i popowieszane na ścianach obrazy,
które kiedyś namalował Michael. Drżącą dłonią starł z twarzy kropelki potu i odrzucił na bok koc,
chcąc nieco ochłodzić rozgrzane i spocone ciało. Przyjemnie chłodne powietrze wpadające do
pokoju przez otwarte na oścież drzwi balkonowe, ułatwiło ten zabieg i już po chwili Chester
doszedł do siebie po tym koszmarze. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio mu się przyśnił i wiedział, że
winnymi jego powrotu były te przeklęte piosenki. Powinien był je zniszczyć, ale zdawał sobie
sprawę z tego, że to i tak na niewiele by się zdało, bo przecież każde słowo wryło się mu w pamięć,
a tych śladów nijak nie mógł się pozbyć.

Podniósł się z kanapy i mocno przeciągnął, nastawiając kilka kręgów kręgosłupa. Słysząc głośne

chrupnięcie w plecach, jęknął pod nosem i zgarbił się z bólu, który przeszył nagle jego ciało.
Człapiąc bosymi stopami po parkiecie, przeszedł do kuchni, by przygotować sobie i Michaelowi
dobrą kawę. Każdy dzień zaczynał od kilku łyków tego trunku i czasami zastanawiał się, jak
wyglądałyby dalsze godziny, gdyby jednak tego nie zrobił.

- Coś ty się tak wydzierał w nocy? – zapytał Michael, wchodząc do kuchni. Popatrzył na

pogrążonego w zadumie Chestera i niepewnie położył dłoń na jego ramieniu, wyrywając go tym
samym z zamyślenia. – Kilka razy mnie obudziłeś, a jak cię obudziłem, to prawie rzuciłeś się na
mnie z pięściami. Nie pamiętasz tego?

- Uhm, nie – odpowiedział zawstydzony Bennington, próbując przypomnieć sobie którąś z tych

sytuacji wspomnianych przez przyjaciela. – Wybacz, całą noc śniły mi się jakieś porąbane sny.
Kawy? – spytał, potrząsając przed twarzą Michaela dzbankiem ze świeżo zaparzonym napojem.

- Jasne – rzucił brunet, uśmiechając się lekko. – Nina do mnie dzwoniła, kiedy poszedłeś spać.

Martwiła się o ciebie. Powiedziałem jej, że jesteś u mnie i skontaktujesz się z nią, jak się obudzisz.

- Okay, dzięki – mruknął zachrypniętym głosem Chester i nalał do dwóch kubków trochę kawy.

– Napiję się, trochę ogarnę i wrócę do domu. Czuję, że czeka mnie bardzo trudna i bardzo długa
rozmowa z Niną.

- Chyba należą jej się jakieś wyjaśnienia – zauważył Michael i opierając się plecami o lodówkę,

upił kilka łyków kawy. Chester posłał mu znudzone spojrzenie, na co on wzruszył ramionami i
poczochrał swoje włosy, które i tak były w artystycznym nieładzie po nocy. – Wiesz co ci powiem?

background image

Ten wasz cały układ o nie mówieniu o przeszłości, to jakiś idiotyczny pomysł i nie zdziwiłbym się,
gdyby okazało się, że to ty wymyśliłeś – kontynuował, nie dając Chesterowi chwili wytchnienia.
Widząc minę przyjaciela, pokręcił głową z niedowierzaniem i prychnął głośno. – Tak myślałem.
Przecież z waszej dwójki, to właśnie ty nie chciałbyś gadać o przeszłości.

- Aż tak bardzo cię to dziwi? – Chester spojrzał badawczo na przyjaciela i przewrócił oczami,

widząc jego głupią minę. – Kurwa, miałem jej powiedzieć już na samym początku znajomości, że
kiedyś ćpałem i budziłem się w dziwnych miejscach, nie pamiętając, co takiego się wydarzyło i
skąd się tam wziąłem? Myślisz, że jak ona by zareagowała? Powiedziała, że to nic takiego i że to
było kiedyś, a teraz jest teraz? Nina nie jest idiotką i doskonale wie, co nałóg robi z człowiekiem.
Ćpun zawsze pozostanie ćpunem, Mike.

- Przecież wiem, ale ukrywanie tego przed nią w niczym ci nie pomoże – wyszeptał Shinoda, nie

chcąc wywoływać trzeciej wojny światowej z Chesterem. – Jest twoją dziewczyną. Cholera,
chciałeś jej się oświadczyć, a ukrywasz przed nią to, kim byłeś kiedyś. Wiem, że nie należy wracać
do przeszłości, ale jeśli chcesz z nią zbudować coś trwałego, to powinna wiedzieć o tobie wszystko.
Wszystko, rozumiesz? Ogarnij się i wracaj do niej. Nic tu po tobie – zakończył i lekko się
uśmiechnął, odstawiając pusty kubek na kuchenny blat.

- Skoro mnie nie chcesz – odpowiedział smutno Chester, jednak zaraz odwzajemnił uśmiech i

wyszedł z kuchni, kierując swoje kroki w stronę łazienki.

Biorąc głęboki wdech, wsunął klucz do zamku i przekręcił go, po chwili popychając niepewnie

drzwi. Od razu został zaatakowany przez dwa szczeniaki, które nie kryły radości z faktu, że
nareszcie wrócił do domu. Przywitał się z nimi od niechcenia i słysząc ciche kroki Niny,
wyprostował się niczym struna i spojrzał na stojącą w progu salonu dziewczynę. Dzieliło ich kilka
większych kroków, ale mimo wszystko z tej odległości doskonale widział jej zaczerwienione od
płaczu oczy i pozbawione koloru usta. Z bezradności opuścił ramiona wzdłuż tułowia i posłał
szatynce smutne spojrzenie, jakby chciał jej tym samym pokazać, że to dla niego także była trudna
sytuacja.

- Przepraszam – szepnął po chwili łamiącym się głosem i przymknął powieki.
Gdy ponownie otworzył oczy, zobaczył zmierzającą ku niemu Ninę. Zatrzymała się przed nim i

spojrzała mu w oczy, pociągając cicho nosem. Uniosła rękę, chcąc uderzyć mężczyznę w twarz,
jednak w ostatnim momencie powstrzymała się i rzuciła mu się na szyję, mocno go przytulając.

- Martwiłam się o ciebie – wyszeptała przez płacz i wtuliła twarz w tors Chestera. – Mike

zadzwonił do mnie i powiedział, że jesteś u niego, ale nie byłam pewna, czy mówi prawdę.
Myślałam, że cię kryje, żebym nie była na ciebie zła – wyszeptała, zaciskając dłonie na koszuli
mężczyzny.

- Przepraszam, że wyszedłem. Bałem się, że jeśli tego nie zrobię, to stanie się coś złego. Bałem

się, że stracę nad sobą kontrolę – powiedział drżącym głosem i objął silnymi ramionami kruche
ciało szatynki. – Obiecuję, że to już więcej się nie powtórzy.

- Chaz, chyba musimy porozmawiać – stwierdziła Nina, odsuwając się od mężczyzny. Spojrzała

mu głęboko w oczy i pociągnęła nosem, ścierając rękawem swetra mokre od łez policzki. – Ja nie
wiem, co się z tobą dzieje. Mogę się jedynie domyślać, że to wspomnienia z przeszłości tak nagle
cię zmieniły. Odtrącasz mnie i nie widzisz, że ja tak bardzo chcę ci pomóc. Już nie pamiętasz, jak
mówiłam, że będę z tobą bez względu na wszystko? Nie wiem, kim byłeś kiedyś, ale czy to ma
jakiekolwiek znaczenie?

- Jeśli nie ma, to dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć, kim byłem kiedyś? – spytał, odsuwając

się jeszcze bardziej od Niny. Zaraz jednak pożałował zadania tego pytania. Przecież wrócił do
domu, by wszystko naprawić, to dlaczego znów to niszczy? – Przepraszam.

- Przestań! Przestań, do cholery, cały czas mnie przepraszać! – krzyknęła Nina, wymachując

rękoma na wszystkie strony. Szczeniaki, wystraszone nagłym wybuchem dziewczyny, uciekły do
sypialni i schowały się pod rozkopaną kołdrę. – Chociaż raz bądź ze mną szczery! Wolę najgorszą

background image

prawdę, niż kolejne kłamstwa! Dłużej tego nie zniosę… Nie zniosę tego, rozumiesz? – wyszeptała
tak cicho, że Chester z ledwością ją usłyszał. Kiedy chciał ją przytulić, uderzyła go w rękę i
odskoczyła, jak poparzona.

- Pakuj się w takim razie – powiedział stanowczo, krzyżując ramiona na torsie. Nina otworzyła

szeroko oczy i zmarszczyła pytająco czoło. – Chcesz dowiedzieć się czegoś o mojej przeszłości? To
idź i się spakuj. Zabieram cię do mojego rodzinnego domu – wyjaśnił, widząc minę dziewczyny. –
W żadnym innym miejscu nie dowiesz się o mnie tylu rzeczy, co właśnie tam.

Chester odstawił bagaże na bok i skinięciem głowy zaprosił Ninę do środka. Dziewczyna

niepewnie przekroczyła próg pustego domu i rozejrzała się dookoła, przyglądając się meblom
znajdującym się w przedpokoju. Wszystko pokryte było kurzem, co tylko utwierdziło ją w
przekonaniu, że Chester miał rację co do wyprowadzki swojej mamy z tego miejsca. Widziała po
wyrazie jego twarzy, że chyba nieco się rozczarował tym faktem, bo tak naprawdę przez całą drogę
do rodzinnego miasta gdzieś w głębi serca wciąż tliła się w nim nadzieja, że może jednak po tych
latach rozłąki uda mu się chociaż na chwilę spotkać ze swoją mamą.

Nigdy nie miał z nią zbyt dobrych kontaktów, tak samo z ojcem, jednak wszystko jeszcze

bardziej się posypało, kiedy w jego życiu pojawił się tamten bydlak. To on sprawił, że Chester
stracił szacunek nie tylko do samego siebie, ale także do własnych rodziców. Nienawidził ich za to,
że nie dostrzegali tego wszystkiego, co działo się za ich plecami. Czasami wydawało mu się, że po
prostu udawali, że niczego nie widzą, bo tak było łatwiej. Łatwiej było ignorować własnego syna,
któremu odebrano godność, niż wyciągnąć do niego pomocną dłoń i zrobić cokolwiek z tym
potworem.

Czując na ramieniu delikatny uścisk dłoni Niny, obejrzał się za siebie i lekko uśmiechnął, gdy

zobaczył malujący się na jej twarzy smutek. Odwrócił się do niej przodem i objąwszy silnymi
ramionami kruche ciało szatynki, mocno ją do siebie przytulił.

- Pokażesz mi swój pokój? – zapytała, przerywając tym samym panującą w pomieszczeniu ciszę.

Zaciągnęła się mocno perfumami Chestera, które okazały się bardzo przyjemną odskocznią od
unoszącego się w powietrzu kurzu. – Jestem trochę zmęczona.

- Dobrze. Pokażę ci pokój, a później przejdę się na spacer – powiedział ściszonym głosem i

złapał dziewczynę za rękę.

Jego dotyk był tak obcy i ledwo wyczuwalny, że Nina musiała spojrzeć w dół, by upewnić się, że

Chester naprawdę trzyma ją za dłoń. Westchnęła cicho i uniosła oczy na twarz mężczyzny, z której
próbowała z całych sił odczytać jakiekolwiek emocje, jednak na marne. Jedyne, co zdołała ujrzeć,
to wielka, bezdenna pustka pozbawiona wszelkich nadziei na lepsze jutro. Ninę zaczynały zżerać od
środka wyrzuty sumienia. Żałowała, że nie powstrzymała swojej wścibskiej natury przez
zajrzeniem do tej przeklętej teczki. Nie powinna była przywoływać tych wspomnień, które na nowo
zaczynały niszczyć mężczyznę jej życia. Sam fakt, że w jego oczach nie mogła dostrzec już tych
iskierek radości, które widziała za każdym razem, gdy w nie spoglądała, był tak przytłaczający, że
gdyby tylko ktoś dał jej taką możliwość, bez zawahania cofnęłaby czas i na pewno nigdy więcej nie
zajrzałaby do tej teczki. Popełniła błąd, którego miała żałować przez bardzo długi czas.

- Trochę brudno, ale już dawno nikt tutaj nie mieszkał – powiedział Chester słabym głosem,

zapraszając Ninę do swojego dawnego pokoju.

Dziewczyna zajrzała niepewnie do środka i lekko się uśmiechnęła, przyglądając się z

ciekawością pomieszczeniu. Wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu, jednak dla niej to nie był
żaden problem. Po wyjściu Chestera planowała nieco ogarnąć dom, a przynajmniej wyswobodzić
go spod tony kurzu, który unosił się w powietrzu przy każdym podmuchu nawet najmniejszego
wiatru. Wystarczyło tylko przejść obok jakiejś szafki, by w powietrze wzbił się obłok duszącego
pyłu.

- No to… rozgość się… chyba – wymruczał nieco speszony, odstawiając walizkę na bok.
Nie brali ze sobą zbyt wielu rzeczy, bo Chester doskonale wiedział, że długo miejsca w dawnym

background image

domu nie zagrzeje. Chciał jedynie wrócić do tych czterech ścian, licząc chyba na to, że to chociaż w
małym stopniu pomoże mu uporać się z przeszłością. Podobno czasami jedynym rozwiązaniem jest
powrót do miejsca, w którym wszystko się zaczęło, bo jedynie tam można to wszystko zakończyć.
On w to nie wierzył, a jednak wrócił do rodzinnego domu, podświadomie chyba licząc na to, że uda
mu się uporać ze wspomnieniami.

- Chazy? – Nina obejrzała się za wychodzącym z pomieszczenia mężczyzną i cicho westchnęła,

gdy zmarszczył pytająco czoło. – Nie wróć za późno, okay?

- Okay. Przejdę się tylko po okolicy i zaraz wracam – odpowiedział i wyszedł z pokoju,

przymykając za sobą skrzypiące drzwi.

Kopnął leżący na ziemi kamień i wsunął do kieszeni spodni skostniałe dłonie. Na dworze nie

było znów tak zimno, jednak Chestera co chwilę przechodziły nieprzyjemne dreszcze, a całe jego
ciało drżało, jakby dopiero co wziął lodowaty prysznic i na dodatek zapomniał o owinięciu się
ciepłym szlafrokiem albo chociaż ręcznikiem. Nie czuł się zbyt dobrze i już sam nie wiedział, co
dokładnie sprawiało, że poziom jego samopoczucia tak nagle sięgnął dna. Nic go nie cieszyło i o ile
jeszcze jakiś czas temu potrafił doskonale maskować swoje prawdziwe uczucia i fakt, jak to
wszystko bardzo go od środka niszczy, o tyle teraz stracił ten talent. Nawet przed Niną nie umiał już
udawać. To tak, jakby nagle ktoś zdarł z jego twarzy maskę z szerokim uśmiechem i odsłonił
prawdziwe oblicze tego mężczyzny. Oblicze pełne bólu i cierpienia; oblicze pozbawione
jakiejkolwiek radości z życia i nadziei, że to ma szanse jeszcze kiedykolwiek się ułożyć.

Spojrzał zamglonymi oczami na jednorodzinny dom, w którym dorastał i wypuścił ze świstem

powietrze przez lekko rozchylone i drżące usta. Światła były pogaszone, co oznaczało, że Nina
poszła spać. Lepiej dla niego. Chciał za wszelką cenę uniknąć konfrontacji z nią. Wolał odłożyć tę
rozmowę na inny dzień. Może z dnia na dzień będzie tylko lepiej? Sam nie wiedział, dlaczego tak
bardzo łudzi się, że ten ból, który na nowo zaczął rozrywać go od środka z czasem stanie się mniej
dotkliwy albo po prostu on nauczy się go ignorować.

Susami pokonał schody i gdy znalazł się naprzeciwko sypialnianych drzwi, wziął głęboki wdech

i po chwili w końcu przekroczył próg pogrążonego w ciemności pomieszczenia. Nina leżała już w
łóżku zakryta po sam czubek nosa ciepłą kołdrą, więc Chester jedynie zrzucił z siebie ubrania i
zostawszy w samych bokserkach, wsunął się ostrożnie pod pierzynę. Dziewczyna automatycznie
przysunęła się do mężczyzny i wtuliła się mocno w jego plecy, ciepłą dłoń kładąc na torsie.

- Miałeś wrócić wcześniej – wyszeptała cicho, opierając brodę na ramieniu Chestera. – Wszystko

w porządku? Wiesz, że jestem tutaj, jeśli będziesz chciał porozmawiać?

- Wiem, ale na razie jestem strasznie zmęczony – skłamał, doskonale zdając sobie sprawę z tego,

że tej nocy sen nie nadejdzie. – Jutro porozmawiamy, dobrze? – poprosił zachrypniętym głosem, a
gdy dziewczyna zamruczała coś pod nosem na zgodę, odetchnął z ulgą.

Kiedy szatynka zsunęła dłoń na jego brzuch, zagryzł usta w wąską linię, starając się nie uciec z

własnego pokoju, od własnej dziewczyny. Nagle jego umysł zalała fala nieprzyjemnych
wspomnień, a on z całych sił próbował się nie rozkleić. Mimo starań po jego bladym policzku
stoczyła się pojedyncza łza, którą natychmiast starł, jakby bojąc się, że ktoś dowie się o tym, jak
bardzo jest słaby.

Give me a sign

Show me the light

Maybe tonight

I'll tell you everything*

background image

* Stone Sour – Taciturn

Rozdział 9.

Leniwie uniosła powieki i rozejrzała się dookoła, starając się przyzwyczaić oczy do jasnych

promieni słonecznych, które wdzierały się do pokoju przez niezasłonięte okna. Nina Podparła się na
łokciach i przeniosła wzrok na szafkę nocną, na której leżał jej telefon. Sięgnęła po urządzenie i
sprawdziła godzinę; dochodziła dopiero ósma, co trochę ją zdziwiło, gdyż Chestera nie było już w
łóżku, a zwykle nie wstaje z niego przed południem. Odrzuciła na bok kołdrę i usiadła na materacu,
opuszczając bose stopy na zimną podłogę. Ziewnęła cicho i podniosła się powoli z łóżka, po czym
narzuciwszy na siebie ciepłą bluzę Chestera, wyszła z pokoju. Po cichu zeszła po skrzypiących
schodach, starając się omijać te stopnie, które wydawały z siebie nieprzyjemne dźwięki. Zeskoczyła
z przedostatniego i bezszelestnie pokonała pogrążony w półmroku przedpokoju. Zajrzała po drodze
do salonu i nie zastawszy tam Chestera, od razu udała się do kuchni, skąd dobiegało ciche
pogwizdywanie.

Uśmiechając się pod nosem, oparła się o framugę drzwi i przekrzywiła lekko głowę, uważnie

przyglądając się swojemu mężczyźnie, który miał na sobie jedynie spodnie dżinsowe. Wydawał się
być w o wiele lepszym humorze, niż poprzedniego dnia, co pozwoliło Ninie łudzić się, że wszystko
zacznie powoli wracać do normy. Nie miała pojęcia, jak bardzo myliła się, myśląc, że cokolwiek się
ułoży w ich związku, a zwłaszcza w życiu Chestera.

Na palcach podeszła do Benningtona i objąwszy go ramionami, mocno wtuliła się w jego plecy.

Nosem przejechała po ozdobionej tatuażami skórze i głośno westchnęła, zaciągając się przyjemnym
zapachem żelu pod prysznic.

- Wcześniej wstałeś – stwierdziła, zjeżdżając dłońmi na podbrzusze mężczyzny. Gdy drgnął

nerwowo, uniosła pytająco brwi i stanęła obok niego, opierając się plecami o kuchenny blat. –
Wszystko w porządku?

- Tak. Nie mogłem jakoś dłużej w łóżku wyleżeć – powiedział wymijająco, nakładając na talerz

dopiero co zrobioną jajecznicę. – Poszedłem do sklepu, zrobiłem zakupy, potem wróciłem i proszę
bardzo: śniadanie gotowe – uśmiechnął się lekko, podtykając jedzenie pod nos dziewczyny.

- A ty? – spytała Nina, odbierając od mężczyzny talerz. Zaciągnęła się mocno zapachem

jajecznicy i zrobiła maślane oczka do Chestera, który zaśmiał się jedynie i podał jej widelec. – Nie
zjesz ze mną?

- Już jadłem – skłamał, starając ukryć fakt, że od samego przygotowywania śniadania robiło mu

się niedobrze. Nie był w zbyt dobrej formie, jednak udawanie przed Niną, że wszystko jest już w
porządku tego dnia przychodziło mu z niezwykłą łatwością. Zupełnie, jakby przez noc naładował
baterie i był całkowicie gotów na zmierzenie się z rzeczywistością. – Smacznego – rzucił i
pocałował Ninę w czoło.

- Jakieś plany na resztę dnia? – dziewczyna spojrzała uważnie na Chestera, który właśnie zabrał

się za zmywanie naczyń.

- Jak zjesz śniadanie, to zabieram cię na spacer. Pokażę ci kilka fajnych miejsc – odpowiedział i

uśmiechnął się promiennie. Sam nie mógł uwierzyć w to, że znów potrafi tak doskonale maskować
swoje prawdziwe emocje. Popatrzył kątem oka na Ninę, która odwzajemniła uśmiech i szybko
zjadła śniadanie, po chwili podając mu pusty talerz. – Smakowało? – zaśmiał się, na co dziewczyna
przedrzeźniła go i pokazała mu język, sięgając po kubek z herbatą. – Ciekawy jestem, jak Michael
radzi sobie ze szczeniakami.

- Może do niego zadzwonisz? – zaproponowała Nina, prawie oblewając się herbatą z tej

ekscytacji.

background image

Chester zmarszczył czoło, najwyraźniej mocno zastanawiając się nad słowami swojej

dziewczyny. Widząc jej spojrzenie małego szczeniaka, który zsikał się na dywan i teraz próbuje tym
sposobem ubłagać swojego właściciela, by go nie karał za to, przewrócił oczami i wyjął z kieszeni
spodni telefon. Wybrał numer Michaela i nacisnął zieloną słuchawkę. Nina niepostrzeżenie
przełączyła na głośnomówiący i po kilku sygnałach w kuchni rozbrzmiało głośne sapanie należące
do Shinody, jak domyślił się Chester. Pies raczej nie umiałby odebrać telefonu, chociaż już ostatnio
doszedł do wniosku, jak mało wiedział o tych stworzeniach.

- Nigdy więcej nie będę ich pilnował! – krzyknął Michael zrozpaczonym głosem i Nina dałaby

sobie rękę uciąć, że właśnie złapał się za głowę i zaczął wyrywać sobie włosy. – Wiesz, co one
zrobiły po tym, jak wyszliście ode mnie? Zaczęły wyć! I to tak głośno, że sąsiadka do mnie
przyszła, żeby sprawdzić, co takiego robię tym psom! – wykrzyczał zdenerwowany i uderzył w coś
ręką. – Cholera, wszędzie te ich zabawki! Więcej tego nie mogliście przywieźć?

- Ze szczeniakami, jak z dziećmi. Wszystko może im się przydać – powiedziała rozbawiona

Nina, przytulając się mocno do Chestera. Oparła policzek na jego torsie i zaśmiała się głośno, gdy
Michael zaczął siarczyście przeklinać.

- Nigdy więcej, rozumiecie? W ogóle dlaczego nie zabraliście ich ze sobą? Tam jest wielki ogród

i nie musiałbym się z nimi męczyć na spacerze! – wydzierał się dalej, jakby się obawiał, że nikt nie
usłyszy jego narzekań. – Wiecie, co dzisiaj mi się stało? Simba mi uciekł, a ja zacząłem go gonić i
zderzyłem się z gałęzią! Mam siniaka wielkości Kanady!

- To i tak nieduży – stwierdził Chester i parsknął głośnym śmiechem, nie mogąc już dłużej się

powstrzymywać. – Teraz zadaj sobie pytanie, czy to jest wina Simby, czy może twoja? Już od
dawna ci mówiłem, że powinieneś popracować nad swoją koordynacją i refleksem.

- Bardzo śmieszne, Bennington – wycedził zdenerwowany Michael. – Cholera, Kiara, nie! –

wydarł się i nagle coś szklanego z hukiem rozbiło się o podłogę. – Odkupicie mi ten wazon,
przysięgam! Zaraz zrobię listę rzeczy zniszczonych i ciekawe, kto wtedy będzie się śmiał!

- Wciąż my – zaśmiał się Chester i pokręcił głową z rozbawieniem. Oparł policzek na głowie

Niny i przymknął powieki, delektując się panującym między nimi spokojem, który nagle został
brutalnie zakłócony przez krzyki Michaela. – Wytrzymaj z nimi jeszcze trochę, a potem je
zabierzemy.

- O ile wcześniej nie zwariuję i ich komuś nie oddam! – powiedział Michael, a jego głos

niebezpiecznie się załamał pod koniec wypowiedzi. – Mniejsza z tym. Chest, kiedy już wrócicie, to
wstąp do wytwórni. Bob ma dla ciebie dość ciekawą propozycję.

- Propozycję? – Chester zmarszczył pytająco czoło i wyłączył głośnomówiący, jakby w obawie

przed tym, że Nina dowie się czegoś niewłaściwego. Odsunął się od dziewczyny i przeszedł kilka
kroków w stronę drzwi kuchennych. – O co dokładnie chodzi?

- O… Linkin Park – wyrzucił z siebie na wdechu Mike i nagle pomiędzy mężczyznami

zapanowała idealna cisza. – Chce, żebyśmy reanimowali zespół.

- Po dziesięciu latach? – prychnął Chester, opierając czoło o framugę drzwi. – Tak nagle? I niby

co? Zaczniemy od zera? Czy to ma jakikolwiek sens? – pytał tak szybko, że wątpił, by Mike
cokolwiek zrozumiał z tej paplaniny.

Bennington był w takim szoku, że nie usłyszał nawet kroków Niny, która podeszła do niego i

nagle wyrwała mu z dłoni telefon.

- Chester przemyśli to wszystko i jak tylko wrócimy do miasta, to przyjdzie do wytwórni. Na

razie zajmij się szczeniakami – powiedziała dziewczyna i nim Shinoda zdążył coś dodać, nacisnęła
czerwoną słuchawkę, tym samym kończąc połączenie. Była z siebie niezmiernie zadowolona,
jednak zaraz ten stan diametralnie się zmienił, gdy zobaczyła groźną minę swojego mężczyzny. –
Czemu się tak na mnie patrzysz? – spytała nieśmiało, oddając mu jego telefon.

- Nie powinnaś wtrącać się w sprawy, które dotyczą mnie i wytwórni. Zwłaszcza Linkin Park –

wycedził przez zaciśnięte zęby, starając się nie wybuchnąć do końca. Nina zacisnęła usta w wąską
linię i spuściła wzrok na swoje stopy. – To część mnie, do której nie chcę wracać i nie masz pojęcia,
jak mnie wkurza fakt, że Mike i Bob tak na mnie naciskają.

- Dlaczego? – szepnęła szatynka, niepewnie unosząc wzrok na Chestera. – Co takiego się wtedy

background image

działo? Chaz, co ty przede mną ukrywasz?

- Wolisz nie wiedzieć – wymruczał i wyszedł z kuchni, zostawiając Ninę w totalnym osłupieniu.

– Jak będziesz gotowa, to powiedz. Przejdziemy się na spacer.

- Wolałabym porozmawiać – zauważyła dziewczyna, jednak zaraz zamilkła, gdy została

zmierzona morderczym spojrzeniem przez mężczyznę. – Wrócę za chwilę.

Wokół nich panowała idealna cisza, co jakiś czas zakłócana szumem liści, które delikatnie

poruszały się przy mocniejszych podmuchach wiatru. Nina szła krok w krok obok milczącego
Chestera, raz po raz próbując nawiązać chociażby błahą pogadankę o pięknej pogodzie. Niestety
wszystkie jej starania szły na marne i po którymś razie w końcu zrezygnowała, pozwalając
Chesterowi skupić się na własnych myślach. Przez cały czas trzymał dłonie w kieszeniach swoich
spodni, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Głośne westchnięcie wydobywające się z ust
mężczyzny, zwróciło na niego uwagę idącej obok szatynki. Uśmiechając się lekko, wzięła go pod
rękę i oparła głowę na jego silnym ramieniu, jakby licząc na to, że to zachęci go do okazania jej
choć odrobiny uczucia. Przecież zawsze był taki wylewny, w łatwy sposób potrafił pokazać swojej
dziewczynie miłość, a teraz nagle stał się oschły i pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Sam nie
wiedział dlaczego, ale czuł się z tym dobrze. Dla niego takie zachowanie było jak najbardziej
naturalne. Więcej wymagało od niego opowiadanie o emocjach, niż skrywanie wszystkiego w głębi
siebie.

- Chazy? – szepnęła Nina, rozglądając się dookoła. – Wiesz, gdzie jesteśmy? – spytała

rozbawiona, przenosząc wzrok na twarz mężczyzny.

- Oczywiście – odpowiedział beztrosko, uśmiechając się półgębkiem. – Jesteśmy w lesie,

kochanie – dodał i zaśmiał się głośno, płosząc swoim śmiechem siedzące na gałęziach pobliskiego
drzewa ptaki. – Nina, posłuchaj… - zaczął niepewnie, łapiąc dziewczynę za rękę i odwracając ją
przodem do siebie. Spojrzał szatynce w oczy i opuszkiem kciuka przejechał po wierzchu jej dłoni. –
Wiem, że ostatnio nie układa się między nami, ale… Ja naprawdę się staram. Próbuję za wszelką
cenę z tym walczyć.

- Gdybyś tylko powiedział mi, o co chodzi, to może mogłabym ci jakoś pomóc – powiedziała

cicho Nina, jakby chodziło o jakiś sekret. Ścisnęła mocniej dłoń Chestera i zagryzła dolną wargę.
Przymknęła powieki, a gdy ponownie je uniosła, zobaczyła klęczącego przed nią mężczyznę. – Co
ty wyprawiasz? – zapytała zaskoczona jego zachowaniem.

- Ja… Zostaniesz moją żoną? – wydusił z siebie na jednym wdechu, a gdy było już po

wszystkim, poczuł ogromną ulgę. Zupełnie, jakby spadł mu z serca ogromny ciężar. Z kieszeni
spodni wyjął srebrny pierścionek i podetknął go pod sam nos dziewczyny.

- Och – jęknęła rozczulona Nina, jednak zaraz uśmiech z jej twarzy zniknął, a na jego miejsce

pojawiła się bezgraniczna pustka. – Chester, kocham cię i doskonale o tym wiesz, dlatego tym
bardziej boli mnie fakt, że mi nie ufasz – powiedziała, odsuwając dłoń mężczyzny od swojej
twarzy. Chciał coś powiedzieć, ale gestem dłoni nakazała mu milczeć. – Nie mogę wiecznie
zgadywać, o czym myślisz i czego pragniesz. Nie czytam w myślach, a nawet gdybym to potrafiła,
to pewnie i tak nie nadążyłabym za tobą. Twoje zachowanie zmienia się szybciej, niż pogoda w
Londynie i ja naprawdę nie mam już na to siły. Nawet nie wiesz, ile razy wyobrażałam sobie tę
chwilę. W głowie miałam tyle scenariuszy, a ty mimo wszystko mnie zaskoczyłeś… - uśmiechnęła
się lekko, a gdy Chester podniósł się z klęczek, głośno westchnęła. – Nie mogę jednak się zgodzić.
Nie teraz. Nie, kiedy ty masz przede mną tyle tajemnic i o niczym nie chcesz mi powiedzieć.

- Ciężko jest mi o tym mówić – wymruczał mężczyzna, spuszczając wzrok na swoje buty.

Kopnął w leżący obok kamień i głośno westchnął, wsuwając ponownie dłonie do kieszeni spodni. –
Myślałem, że chcesz być ze mną.

- Przecież jesteśmy razem – zauważyła, marszcząc czoło. – Jednak nie mogę wyjść za człowieka,

który tyle rzeczy przede mną ukrywa. Nawet nie powiedziałeś mi o zespole. Nawet nie chcę myśleć
o tym, co jeszcze przede mną ukrywasz. Czasami się ciebie boję.

background image

- Dlaczego…
- Co? Dlaczego nie powiedziałam ci o tym wcześniej? – przerwała mu natychmiast, a gdy

nieśmiało skinął głową, przełknęła nerwowo ślinę. – A niby jak miałam to zrobić? Miałam podejść
do ciebie i powiedzieć: „Hej, kochanie, nie żeby coś, ale czasem mnie przerażasz i boję się, że
zrobisz mi krzywdę, a tak poza tym, to co zjesz na śniadanie?”. – Nina była tak zdenerwowana, że
nie potrafiła powstrzymać się przed użyciem sarkazmu. Założyła ręce na biuście i głośno
westchnęła, zdając sobie sprawę z tego, że ta rozmowa zaszła za daleko. – Um, powinniśmy wrócić
do domu i nie chodzi mi o dom twojej matki.

- Zaczynam żałować, że tutaj przyjechaliśmy – podsumował Chester, nie kryjąc już irytacji.
- Witaj w klubie – dodała na koniec Nina i ruszyła w stronę powrotną, nawet nie czekając na

mężczyznę.

Gdy dziewczyna trzasnęła drzwiami czarnego bentleya, Chester drgnął na siedzeniu i zacisnął

mocniej dłonie na kierownicy. To nie tak miało wyglądać. Zdecydował się na wyjazd do rodzinnego
domu, bo chciał zmierzyć się z przeszłością, a jedyne, czego dokonał, to rozwalenie swojego
związku z Niną. Mógł to trochę inaczej rozegrać, to fakt, ale stało się i dziewczyna powinna była
chociaż spróbować go zrozumieć. Chester nigdy nie należał do osób, które potrafią usiąść i zacząć
mówić, jak na spowiedzi. Tłumienie tego wszystkiego w sobie było o wiele łatwiejsze, niż
opowiadanie o problemach. Pod tym względem byli całkowitymi przeciwieństwami, ale dotychczas
potrafili się dogadywać. Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy, prawda?

Głośno wzdychając, wyjął ze stacyjki kluczyki i otworzył drzwi na oścież. Zimne powietrze

wpłynęło do wnętrza nagrzanego samochodu, sprawiając, że na ciele Chestera pojawiła się gęsia
skórka. Wziął kilka głębszych wdechów i wysiadł z pojazdu, zatrzaskując za sobą drzwi. Z
bagażnika wyjął jeszcze torbę z ich rzeczami, pozamykał zamki pilotem i ruszył w stronę bramy
wejściowej.

Nie wiedząc czemu, z każdym kolejnym krokiem Chestera ogarniały pewne wątpliwości, co do

powrotu domu. Podświadomie przeczuwał, że nie czeka na niego tam nic dobrego. Nina przez całą
podróż nie odezwała się słowem, nawet wtedy, gdy pytał, kiedy pojadą do Michaela po szczeniaki.
Po tym doszedł do wniosku, że nie będzie zmuszał jej do rozmowy i włączywszy radio, zamknął się
w swoim świecie. W pewnym momencie przyłapał się nawet na tym, że miał ochotę zatrzymać się
na środku leśnej drogi, tylko po to, żeby wyrzucić Ninę z samochodu. Po prostu chciał się jej za
wszelką cenę pozbyć, byleby poczuć przez chwilę ogarniający go spokój.

Przekroczywszy próg mieszkania, rzucił torbę w kąt przedpokoju i zdjął ze stóp zabłocone buty.

Nina krzątała się po sypialni, dlatego od razu poszedł do salonu, chcąc uniknąć konfrontacji z
dziewczyną. Nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z nią i powoli zaczynał mieć jej dosyć. Nie
przeszkadzałoby mu nawet to, gdyby spakowała się i wyprowadziła do rodziców.

Zdjął skórzaną kurtkę i odrzuciwszy ją na oparcie krzesła, rozsiadł się wygodnie na kanapie i

włączył telewizor. Na kanale sportowym leciał akurat mecz hokejowy, więc pogłośnił odbiornik i
poszedł do kuchni po jakąś przekąskę i coś do picia. Po otwarciu lodówki na oścież, zagryzł
nerwowo wargę i przełknął nerwowo ślinę, gdy jego oczy zatrzymały się na dwóch butelkach piwa,
które musiał zostawić tutaj Mike po ich ostatniej nasiadówce, kiedy to wspólnymi siłami próbowali
stworzyć tekst piosenki dla jakiejś piosenkarki. Ręce aż go świerzbiły, a na ramionach pojawił się
diabełek i aniołek. Ten pierwszy szeptał mu do ucha, że powinien wziąć jedno piwo i załagodzić
zimnym trunkiem skołatane nerwy, bo przecież co może się stać po wypiciu tak niewielkiej ilości
alkoholu? Aniołek natomiast za wszelką cenę chciał go przed tym powstrzymać, jednak diabełek
był tak hałaśliwy, że z łatwością go zagłuszył i już po chwili Chester trzymał w dłoni zimną butelkę
z piwem. Pozbył się kapsla, zabrał jeszcze paczkę chipsów i wrócił do salonu.

Nim zdążył usiąść na kanapie, do pomieszczenia wkroczyła zdenerwowana Nina. Wyglądała,

jakby ją osa w nos dziabnęła, ale Chester niewiele się tym przejął. Zajął swoje miejsce na sofie i
wyłożywszy nogi na niskim stoliku, upił kilka łyków zimnego piwa. Tak dawno nie pił alkoholu, że

background image

już powoli zaczynał zapominać, jak dobrze smakuje, zwłaszcza w takie dni, jak ten, gdy wszystko
bierze w łeb i nawet ukochana dziewczyna okazuje się skończoną suką.

- Nic nie powiesz? – zapytała szatynka, zakładając ręce na biuście. Spojrzała uważnie na

Chestera i uniosła pytająco brwi.

- Całą drogę coś mówiłem, ale ty miałaś to w dupie, więc teraz pomilczę – odpowiedział

mężczyzna z obojętnością i machnął ręką na dziewczynę, by zeszła z jego pola widzenia, bo akurat
niefortunnie stanęła tuż przed telewizorem, zasłaniając mu ekran. – Mecz leci. Chciałbym go
spokojnie obejrzeć.

- A wiesz, gdzie ja mam ten twój mecz? – Nina prychnęła głośno i nie czekając na odzew

mężczyzny, wyszła do sypialni.

Chester przewrócił teatralnie oczami i ponownie zanurzył usta w zimnym trunku, delektując się

tym cudownym smakiem. Otworzył paczkę chipsów, co już było dla niego naprawdę wielką
rozpustą, bo przecież jakiś czas temu obiecał sobie rzucić niezdrowe jedzenie. A wszystko dla Niny.
Chciał poświęcić dla niej całe swoje życie, był gotów ukraść dla niej gwiazdkę z nieba i niby po co?
Po to, żeby ona odrzuciła jego oświadczyny? Żeby okazała się taką zimną suką, która nie potrafi
zrozumieć, że świat nie jest czarno-biały?

O nie, on w takie coś dłużej brnąć nie będzie. Jeśli nie potrafi zaakceptować go takiego, jakim

jest, to droga wolna. Może wracać do swoich rodziców, bo w tym mieszkaniu nie ma już dla niej
miejsca. Tak samo, jak nie ma już dla niej miejsca w sercu i życiu Chestera.

Słysząc trzaśnięcie drzwi, podskoczył przestraszony na kanapie i zaklął głośno, gdy poczuł coś

mokrego na swojej ulubionej koszulce. Zaraz jednak zapomniał o tym i zadowolony wrócił do
oglądania meczu hokeja.

Rozdział 10.

Drżącą dłonią odstawiła filiżankę z herbatą na stolik i rozejrzała się dookoła, nerwowo

przygryzając dolną wargę. Z każdą kolejną minutą serce dziewczyny biło coraz szybciej, a ona
czuła się, jak przed egzaminem na studiach, a nie spotkaniem z przyjacielem. Minęło już sporo
czasu odkąd ostatni raz widziała Michaela, co było oczywiste, bo przecież po rozstaniu z Chesterem
straciła tak jakby prawo do umawiania się z Shinodą, który przecież był bardziej przyjacielem
Benningtona, aniżeli jej. Mimo wszystko pewnego dnia po prostu poczuła potrzebę spotkania się z
Michaelem, który był jedyną osobą, od której mogła się dowiedzieć czegokolwiek o Chesterze. Od
tamtego pamiętnego wieczoru nie miała od niego żadnych wieści, a sama także nie mogła zebrać się
na odwagę, by się do niego odezwać. Chciała dać mu trochę czasu na przemyślenie tego, co się
stało. Nina także potrzebowała kilka wolnych chwil na złapanie oddechu i spojrzenie na to
wszystko z innej perspektywy. Codziennie łudziła się, że jednak Chester się opamięta i pierwszy
wyciągnie do niej rękę na zgodę, jednak na marne, bo on ani myślał o wykonaniu ruchu. Dni mijały
jeden za drugim, a ona z każdą kolejną godziną zaczynała powątpiewać w to, że można jeszcze
odbudować to, co kiedyś ich łączyło.

Widząc wchodzącego do kawiarni Michaela, uśmiechnęła się lekko, jednak zaraz spoważniała,

dochodząc do wniosku, że nie ma co przed nim udawać wielce szczęśliwej osoby. Shinoda posiadał
dziwny dar, jakby szósty zmysł, który pozwalał mu odgadywać uczucia innych ludzi, co według
Niny było naprawdę niesamowite. Na powitanie Michael musnął jej policzek i usiadł naprzeciwko
na krześle.

- Dobrze cię widzieć – powiedział ściszonym głosem, poprawiając nieco przydługie włosy.

Przygładził odstające kosmyki i lekko się uśmiechnął. – Jak sobie radzisz?

- Chyba dobrze – odpowiedziała, opierając głowę na dłoni. Po minie mężczyzny domyśliła się,

że i tak jej nie uwierzył i nawet najpiękniejszy uśmiech tego nie zmieni. – Co u Chestera?

Michael westchnął głośno i spuścił wzrok na kartę menu. Chcąc dać sobie jak najwięcej czasu na

background image

odpowiedź, gestem ręki przywołał do stolika młodą kelnerkę i zamówił dla siebie mocną, czarną
kawę. Po tym, jak kobieta odeszła w swoją stronę, on przeniósł wzrok na siedzącą naprzeciwko
niego Ninę, która w dalszym ciągu czekała na odpowiedź. Znajdował się w potwornej sytuacji, bo z
jednej strony chciał być wierny Chesterowi i ich wieloletniej przyjaźni, ale z drugiej strony była
Nina i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo przeżywa rozstanie z Benningtonem. Mike
czasami miał ochotę odizolować się od ich obojga, byleby tylko nie musieć brać udziału w tym
konflikcie. Oboje przeżywali zerwanie na swój sposób i Shinoda naprawdę nie mógł pojąć tego,
dlaczego po prostu się nie spotkają, nie porozmawiają i nie wyjaśnią sobie tego wszystkiego.

- Chester? – odezwał się po chwili, dziękując uśmiechem kelnerce za przyniesienie kawy. – Z

tego, co mi wiadomo, to radzi sobie dobrze. Chyba nawet zaskakująco dobrze – odpowiedział w
końcu, uważnie obserwując twarz szatynki. – Zawiedziona?

- Co? – Nina zmarszczyła pytająco czoło i szybko potrząsnęła głową, jakby chciała z niej

wyrzucić niepotrzebne myśli. – Cieszę się, że dobrze sobie radzi – powiedziała, starając się brzmieć
przekonywująco. Widząc minę Mike’a, głośno westchnęła i zawstydzona spuściła wzrok na
filiżankę z zimną herbatą. – Może trochę. Po prostu liczyłam na to, że rozstanie choć trochę na
niego wpłynie.

- Jesteście naprawdę trudnymi przypadkami – stwierdził Michael, uśmiechając się łagodnie do

dziewczyny. – Dlaczego po prostu do niego nie zadzwonisz? Nawet jeśli on tego nie pokazuje, to
chyba właśnie na to liczy. Chester jest zbyt dumny, by jako pierwszy wyciągnąć rękę na zgodę.

- Nigdy taki nie był – przyznała Nina, wzruszając ramionami. – Po każdej kłótni to właśnie on

wykonywał pierwszy ruch, a teraz? Zachowuje się, jakby go to w ogóle nie obchodziło, jakby to, co
nas łączyło nie miało dla niego żadnego znaczenia.

- Chester ostatnio nie jest sobą – westchnął Michael, drapiąc się po zarośniętym policzku. –

Odkąd przeszedł zabieg…

- Zabieg? Chodzi o tego polipa? – przerwała mu natychmiast, otwierając szeroko oczy ze

zdziwienia. – Myślałam, że on tego nie chce...

- Fakt, nie chciał. – Mike skinął głową na potwierdzenie swoich słów. – Jednak po waszym

zerwaniu coś się w nim zmieniło. Jakby coś w nim pękło i to wszystko wróciło.

- Co wróciło?
- Nina, ja naprawdę nie jestem chyba odpowiednią osobą, która powinna ci opowiadać o

przeszłości Chestera – wymruczał Michael, żałując powoli, że w porę nie ugryzł się w język i nie
zmienił tematu rozmowy na ten o pogodzie, która tego dnia była wyjątkowo paskudna.

- Jeśli nie ty, to ja nigdy nie dowiem się, co takiego wydarzyło się w jego życiu. Chester o

niczym mi nie mówił. Ukrywał to wszystko przede mną, a ja naprawdę nie mam już siły na
domyślanie się i zgadywanie. Chociaż ty bądź ze mną szczery.

- Chester był molestowany jako mały dzieciak – wyrzucił Mike i odwrócił wzrok w przeciwną

stronę, byleby tylko nie musieć patrzeć na Ninę. Zaraz jednak spojrzał na dziewczynę, ciekawy jak
zareagowała. – To go doszczętnie zniszczyło. Później doszły narkotyki, alkohol, nieudane związki,
rozpad zespołu – wymienił na jednym wdechu i głośno wypuścił powietrze po skończeniu
krótkiego monologu. – Nie dziw się, że o niczym ci nie mówił. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z
tego, jak bardzo do dnia dzisiejszego wstydzi się tego, kim był i przez co przeszedł. On się po
prostu bał, że ty od niego odejdziesz, kiedy dowiesz się tego wszystkiego – kontynuował, nie
mogąc wyjść z podziwu dla samego siebie, że zdobył się przed Niną na taką szczerość. Wiedział
jednak, że gdyby Chester się o tym dowiedział, to już tak wesoło by mu nie było. – Odpowiesz mi
szczerze? – zapytał po dłuższej chwili milczenia. Dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową i
nerwowo założyła kosmyk włosów za ucho. – Zostałabyś z nim, gdybyś znała prawdę o jego
przeszłości?

- Nie wiem – szepnęła szczerze, spuszczając wzrok na swoje splecione na stole dłonie. –

Naprawdę nie wiem.

- Sama widzisz.

background image

Przygryzł końcówkę ołówka i głośno westchnął, uważnie przyglądając się leżącej przed nim

kartce. Pracował nad tym tekstem już ponad dwie godziny, ale wciąż czegoś mu w nim brakowało.
Odchylił się na krześle i przymknął powieki, pozwalając zmęczonym oczom na chwilę odpocząć od
sztucznego światła wiszących u sufitu lamp. Głośno odchrząknął, burząc tym samym panującą w
studiu ciszę. Po otrzymaniu telefonu od Michaela, doszedł do wniosku, że sam dokończy pisać tekst
piosenki i zastanowi się w samotności nad tym, jak ogólnie będzie miało to wszystko wyglądać.
Wcale nie zdziwił się, gdy przyjaciel powiedział mu, że tego wieczoru nie przyjedzie do studia, bo
ma kilka spraw do załatwienia. Michael ostatnio coraz rzadziej bywał w wytwórni i Chester
zaczynał podejrzewać, że jego przyjaciel chce się wycofać z nowego muzycznego projektu, tylko
po prostu boi się mu o tym powiedzieć, bo nie wie jak zareaguje.

Osobiście sam nie wiedział, dlaczego zdecydował się na powrót do śpiewania. Po rozstaniu z

Niną jego dotychczasowy świat legł w gruzach i za wszelką cenę próbował znaleźć sposób na
pozbieranie tego w jedną całość. Wtedy właśnie w głowie Chestera zrodził się pomysł, by wrócić
do branży muzycznej, ale już nie tylko jako tekściarz, ale piosenkarz. Michael od razu go poparł,
stwierdzając, że to pomoże mu zapomnieć o zerwaniu z Niną. Niestety bywały chwile, że
mężczyznę ogarniały pewne wątpliwości związane z reaktywacją Linkin Park. Minęło trochę czasu
nim reszta chłopaków z zespołu zdecydowała się na rzucenie aktualnych zajęć i powrót do starej
kapeli.

Chester nie miał zielonego pojęcia, jak to wszystko będzie wyglądało. Michael razem z kilkoma

innymi osobami zadbał o to, by ich dawna strona wróciła do łask ludzi i ku zdziwieniu Benningtona
niedługo po jej reaktywacji na pocztę mailową zaczęły napływać coraz to nowsze wiadomości, w
których ludzie pytali o szczegóły dotyczące powrotu Linkin Park na scenę muzyczną. To było
nieprawdopodobne, bo przecież od ich ostatnich publicznych wystąpień minęło już tyle lat. Jak
widać ludzie z trudem zapominają o przeszłości, co nieco pomaga Chesterowi uporać się z
własnymi problemami. Przecież wtedy to właśnie muzyka wyciągnęła go z tego paskudnego bagna,
więc może i tym razem pomoże mężczyźnie przejść przez trudny okres w życiu?

Dochodząc do wniosku, że już nic więcej nie uda mu się napisać, schował kartkę z tekstem do

szuflady i opuścił studio nagraniowe, które ostatnimi czasy stało się jego drugim domem. W
mieszkaniu bywał naprawdę bardzo rzadko, jedynie wtedy, gdy ktoś zajmował studio albo po prostu
organizm Chestera domagał się czegoś wygodniejszego od wysiedzianej kanapy w kącie
pomieszczenia. Pogasił wszystkie światła, zamknął drzwi, upewnił się, że wszystko zabrał i ruszył
w stronę wyjścia z budynku. Klucz oddał recepcjonistce, a później opuścił wytwórnię, pozwalając
chłodnemu powiewowi wiatru uderzyć w swoje zmęczone ciało. Zaciągnął się mocno rześkim
powietrzem i uśmiechnął się do samego siebie, kierując swoje kroki w stronę stojącego niedaleko
bentleya. Minęła dłuższa chwila nim udało mu się odnaleźć kluczyki od samochodu i wsiąść do
środka.

Pod pubem znalazł się po kilkunastu minutach z uwagi na potworne korki na drodze.

Zaparkował pojazd na placu, który miał przypominać parking i wysiadł z niego, od razu kierując
swoje kroki w stronę wejścia do baru. Pchnął mocno wahadłowe drzwi i przekroczył próg
obskurnego lokalu. Na przywitanie skinął głową na barmana i zajął jeden z wielu wolnych stolików.
Odkrył to miejsce już jakiś czas temu, jednak dotychczas nie bywał w nim zbyt często. Ostatnio
jednak sprawy nieco się skomplikowały i Chester został stałym bywalcem tego pubu.

- To, co zwykle – powiedział Chester, kiedy do stolika podeszła czarnowłosa kelnerka, idealnie

pasująca do tego obskurnego miejsca.

Ona jedynie skinęła głową i oddaliła się w stronę baru. Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i

westchnął głośno, zwracając na siebie uwagę siedzących przy innym stoliku dziewczyn.
Uśmiechnął się do nich przelotnie i wyjął z kieszeni skórzanej kurtki telefon. Przez chwilę miał
ochotę zadzwonić do Niny i poprosić ją, żeby do niego dołączyła, by mogli porozmawiać o tym, co
się stało. Zaraz jednak w głowie Chestera zapaliło się czerwone światło i tak samo, jak szybko
wyjął wcześniej telefon z kieszeni, tak szybko umieścił go tam z powrotem.

- Na koszt firmy – mruknęła kelnerka, stawiając przed Chesterem butelkę wódki i kieliszek.

background image

- Ładna mi firma – prychnął w myślach, jednak mimo wszystko uśmiechnął się do dziewczyny i

skinął głową w ramach podziękowania.

Odsunął od siebie pusty kieliszek i mglistymi oczami rozejrzał się dookoła siebie, próbując

rozpoznać miejsce, w którym się znajdował. Przymknął powieki, a gdy ponownie je uniósł, jęknął
głośno, jakby rozczarowany widokiem, który zobaczył. Wciąż znajdował się w obskurnym barze, a
na dodatek był tak wstawiony, że z ledwością mógł usiedzieć na wysokim stołku. Po wzięciu kilku
głębszych wdechów, wyjął z kieszeni kurtki komórkę i z ledwością, mrużąc przy tym oczy, wybrał
numer Niny. W głowie szumiało mu od alkoholu i cudem był fakt, że przy pierwszej próbie udało
mu się połączyć z byłą dziewczyną.

- Słucham – rzuciła oschle i nieco nerwowo. Po tym zapadła krótka cisza, a po chwili dało się

słyszeć głośne westchnięcie. – Cześć, Chester. Nie spodziewałam się telefonu od ciebie.

- Mo… możesz po mnie przyjechać? – zapytał, momentalnie trzeźwiejąc. Sam był chyba

zdziwiony barwą swojego głosu, która brzmiała tak normalnie i naturalnie, a nie jak u pijanego
mężczyzny. – Jestem w takim barze… niedaleko wytwórni – wymruczał już nieco mniej pewnym
głosem i dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie nazwę baru.

- Dobrze, czekaj tam na mnie – powiedziała i rozłączyła się.
Chester oparł czoło na blacie stołu i głośno westchnął. Minęło zaledwie kilka chwil od jego

telefonu do Niny, jednak dla mężczyzny były one niczym wieczność. Zniecierpliwiony zsunął się z
krzesła i powlókł się w stronę wyjścia z baru. Na odchodne machnął niedbale dłonią do barmana i
otworzył z rozmachem drzwi, które o mało co nie uderzyły go w twarz, kiedy odbiły się od ściany.
Na szczęście alkohol nie pozbawił Chestera refleksu i szybko zatrzymał je dłonią, ratując się tym
samym przed wizytą w szpitalu. Z ledwością doszedł do postoju taksówek i wsiadł do jednego z
pojazdów. Wybełkotał adres w stronę kierowcy i opadł bezwładnie na oparcie fotela, momentalnie
odpływając.

- Panie, dojechaliśmy na miejsce – powiedział taksówkarz, zatrzymując samochód przed

blokiem, w którym mieszkał Chester. Nie widząc jakiejkolwiek reakcji ze strony klienta, nachylił
się w jego stronę i potrząsnął nim mocno, chcąc go obudzić. Bennington poderwał się na siedzeniu i
przetarł dłońmi zmęczoną twarz. – Jesteśmy na miejscu – wyjaśnił kierowca, widząc pytające
spojrzenie Chestera.

- Dobrze – mruknął Bennington, wyjmując z kieszeni spodni portfel. Podał mężczyźnie

przypadkowy banknot, nawet nie pytając o dokładną cenę kursu i nie czekając na resztę, wysiadł z
samochodu.

Droga do mieszkania minęła mu o dziwo bardzo szybko, ale chyba głównie dlatego, że co chwilę

tracił świadomość i szedł przed siebie na oślep. Z wielką ulgą zamknął za sobą drzwi i od razu udał
się do sypialni, gdzie padł bezwładnie na łóżko i ponownie odpłynął w tylko sobie znaną krainę.

Głośny trzask dobiegający zza okna wybudził Chestera z głębokiego snu. Był tak bardzo

zdezorientowany tym, co dzieje się wokoło, że z tego wszystkiego spadł z łóżka, lądując twarzą na
twardej podłodze. Przeklinając hałasy, podniósł się z ziemi i potarł obolały policzek zimną dłonią.
Zamglonymi oczami rozejrzał się dookoła siebie, zastanawiając się w myślach, jakim cudem
znalazł się we własnej sypialni. Zaraz jednak w jego głowie zaczęły pojawiać się przelotne obrazy i
po chwili przypomniał sobie większość z wydarzeń, które miały miejsce kilka godzin temu.

Słysząc szczęk otwierającego się zamka w drzwiach, podskoczył na podłodze i poderwał się z

niej, chwytając automatycznie za stojący na szafce nocnej wazon. Ostatnio zachowywał się niczym
paranoik, który non stop spogląda przez swoje ramię, upewniając się, czy nikt za nim nie idzie.
Ciężkie kroki upewniły Chestera, że nie jest to Nina i jeszcze bardziej go wystraszyły. Podszedł do
sypialnianych drzwi i niepewnie zajrzał do przedpokoju, po którym kręcił się Michael. Bennington

background image

z wrażenia prawie upuścił wazon na podłogę. Prędzej spodziewałby się Niny, a nie swojego
przyjaciela. Powoli zaczynał żałować, że po zerwaniu z dziewczyną dał Michaelowi zapasowy
klucz, by w razie czego mógł zawsze dostać się do mieszkania.

- Czemu nie odbierasz telefonu? – zapytał zdenerwowany Shinoda, podchodząc do Chestera, z

którego alkohol jeszcze nie do końca uleciał i wciąż czuć od niego było wódką. – Piłeś? Z resztą,
mniejsza z tym.

- Czemu wchodzisz do mojego mieszkania, jak do siebie? – Bennington zacisnął mocniej dłoń na

wazonie i zagryzł zęby ze złości. Uważnie przyjrzał się przyjacielowi, którego ręce drżały tak
bardzo, że gdyby to on trzymał ten przeklęty przedmiot, już dawno upuściłby go na ziemię. – Co ci
się stało? Potrąciłeś jakąś babcię?

- Nina miała wypadek samochodowy – powiedział Michael i nagle w pomieszczeniu zapanowała

idealna cisza.

Chester rozluźnił nieświadomie uścisk wokół szyjki wazonu i ten z hukiem rozbił się na twardej

posadzce. Można byłoby to porównać do serca mężczyzny, które właśnie pękło i rozkruszyło się na
miliony kawałków. Mike nie musiał już nic mówić. Chester doskonale wiedział, że stracił
najważniejszą osobę w swoim życiu i to przez własną głupotę. Był w takim szoku, że nie poczuł
nawet, jak po jego policzku stoczyła się samotna łza – jedyny znak, że gdzieś w głębi niego, pod
grubą warstwą egoizmu, wciąż kryje się cząstka człowieczeństwa.

Epilog

Stojący na moście mężczyzna rozejrzał się dookoła siebie, głośno przy tym wzdychając.

Spomiędzy jego lekko rozchylonych i drżących warg wydobył się szary obłok nikotynowego dymu,
którym wcześniej mocno się zaciągnął. Od jakiegoś czasu papieros stał się jego najlepszym
przyjacielem, który potrafił pocieszyć go w trudnych chwilach. Lądujący na ziemi niedopałek
zdawał się być spadającą z nieba gwiazdą, której przeznaczeniem nie było jednak spełnienie
czyjegoś życzenia, ale rozbicie się na twardej powierzchni i bycie zdeptaną przez czubek buta.

Chłodny powiew wiatru uniemożliwił Chesterowi odpalenie kolejnego papierosa. W końcu

zrezygnowany niepowodzeniami, schował paczkę do kieszeni skórzanej kurtki i przedramionami
oparł się o metalową barierkę. Przez chwilę stał w bezruchu i beznamiętnym wzrokiem wpatrywał
się w zachmurzone niebo. Z trudnością udało mu się dojrzeć na nieboskłonie kilka pojedynczych
gwiazd, które z ledwością przedzierały się przez gęste chmury. Znudzony tym widokiem spuścił
wzrok na rwącą rzekę, która przepływała tuż pod nim. Przyłapał się nawet na tym, że przez chwilę
miał ochotę wskoczyć do lodowatej wody i dać się ponieść nurtowi bez względu na to, gdzie
później by się znalazł. Chciał po prostu zmyć z siebie poczucie winy i bezsilność, która stała się
jego nieodłączną towarzyszką.

Czując na ramieniu ciepły uścisk silnej dłoni, obejrzał się za siebie i lekko uśmiechnął na widok

Michaela. Odkąd Nina odeszła, stał się on dla Chestera kimś o wiele więcej, niż tylko przyjacielem.
Był przy nim zawsze wtedy, kiedy go potrzebował i nawet wtedy, gdy udawał, że wszystko jest
okay. Michael doskonale wiedział, że nawet jeśli Chester mówił mu, że ma odejść, tak naprawdę
pragnął jego obecności i bliskości, jednak był zbyt dumny, by to przyznać osobiście. Ostatnie
wydarzenia jeszcze bardziej zbliżyły do siebie tych dwóch mężczyzn, o ile to w ogóle było
możliwe.

Nie odzywając się słowem, Michael oparł się przedramionami o barierkę mostu i cicho

westchnął, po chwili przenosząc wzrok na zamyślonego Chestera. Sam nie wiedział, co mógłby
powiedzieć w obecnej sytuacji. Od śmierci Niny Bennington bardzo się zmienił. Stał się jeszcze
bardziej zamknięty w sobie i coraz rzadziej dopuszczał do siebie innych ludzi. Michaelowi z
ledwością udawało się burzyć ściany, którymi Chester otaczał się każdego dnia.

- To wszystko jest takie pochrzanione – powiedział ściszonym głosem Bennington i opuścił

background image

głowę, wbijając wzrok w swoje buty. – Cholernie mi jej brakuje.

- Dzisiaj mija rok, prawda? – odezwał się nieśmiało Michael, a gdy Chester skinął głową w

ramach odpowiedzi, zagryzł nerwowo dolną wargę. – To tutaj zabrałeś ją na pierwszą randkę? –
szybko zmienił temat na nieco bardziej przyjemny i rozejrzał się dookoła, przyglądając się okolicy,
która teraz tonęła w mroku. – Nie mamy zbyt dużo czasu – powiedział po chwili Michael, tym
samym wyrywając przyjaciela z amoku.

- Daj mi chwilę – szepnął Chester, ukrywając twarz w przedramionach, które w dalszym ciągu

spoczywały na barierce. – Idź do chłopaków, a ja zaraz do was dołączę.

- Okay, tylko się nie spóźnij, bo odjedziemy bez ciebie! – pogroził mu Mike, ale i tak mimo

wszystko się uśmiechnął, burząc swoje groźne oblicze. Poklepał Chestera po plecach i oddalił się w
stronę stojącego niedaleko nich busa.

- Jasne. Ciekawe, kto wtedy by śpiewał na koncertach! – odpowiedział Bennington, podążając

wzrokiem za odchodzącym przyjacielem.

Mike obejrzał się za siebie i pokręcił głową z rozbawieniem. Machnął ręką na Chestera i

przyspieszył kroku, po chwili znikając w czarnym samochodzie. Mężczyzna stał przez chwilę w
bezruchu, wpatrując się bezmyślnie w przestrzeń rozciągającą się przed nim. Nie mrugnąwszy
okiem, wyjął z kieszeni spodni czarne pudełeczko i otworzywszy je, wydobył z niego srebrny
pierścionek. Niewielkie brylantowe oczko połyskiwało idealnie w świetle księżyca, jakby tym
samym próbowało powstrzymać mężczyznę przed tym, co planował z nim zrobić.

- Żałuję, że się nie zgodziłaś – wyszeptał drżącym głosem i wypuścił pierścionek z dłoni.
Chester Bennington od zawsze był mężczyzną, który za wszelką cenę starał się stawiać czoła

przeciwnościom losu; który próbował ochraniać swoich bliskich przed wszelkimi
niebezpieczeństwami tego świata. Nikt jednak nie nauczył go jednej bardzo ważnej rzeczy:
bronienia ich przed samym sobą, przed potworem, którego ukrywał starannie pod powłoką
delikatności i sztucznych uśmiechów.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
A Voyage in the Sunbeam by Annie Allnut Brassey
Cosmic Law Patterns in the Universe by Dean Brown
Angel in the Attic by closettwilighter1
David Icke The Hidden Codes in the Bible by Roy Reinhold
David Icke The hidden codes in the bible by roy a
A Royal Bun In The Oven by MistressElektra COMPLETE
rolling in the deep
Shattered Promises 3 Broken Visions Jessica Sorensen
Deep water Archaeological Survey in the Black Sea 2000 Season
islcollective worksheets elementary a1 preintermediate a2 intermediat adele, rolling in the deep 216
Wagner Karl Edward Deep in the depths of the Acme Warehouse
Lost in the Deep Gaby A
Death in the Promised Land Pat Cadigan
Deep in the Woods Annabel Joseph
Adele Rolling in the deep pdf
Put each of the following words or phrases in the correct gap
Skin Deep The Essential Guide to Whats in the Toiletries and Cosmetics You Use
Joyce Dingwell Deep in the Forest (rtf)
27 Adele Rolling in the deep TTBB

więcej podobnych podstron