Eisler Zarys dziejów politycznych polski 1944 1989


JERZY EISLER

ZARYS DZIEJÓW
POLITYCZNYCH POLSKI
1944-1989

POLSKA OFICYNA WYDAWNICZA "BGW"
Marek Za dworny
Opracowanie redakcyjne Krzysztof Wiśniewski
Biblioteka WD1NP UW
1093026132
"Książka zakwalifikowana przez Ministra Edukacji Narodowej do użytku szkolnego w dniu 23 września 1991 r. i wpisana do rejestru jako pomocniczy podręcznik do nauki historii dla uczniów klas IV o profilu humanistycznym oraz jako książka pomocnicza dla nauczycieli i uczniów pozostałych szkół (77/91)"
BIBLIOTEKA
Wydziału Dziennikarstwa i Nauk ^
Uniwersytetu Warszawskiego ,1 Nowy Vi W. 0-" W 7620-03-81 w. 295. 296
Copyright by Polska Oficyna Wydawnicza "BGW" Copyright by Jerzy Eisler
ISBN 83-7066-208-0
Warszawa 1992. Wydanie pierwsze. PZGraf. Sp. z o.o. W-w Zam. 5073/92
Spis treści
Prolog
POLSKA W PLANACH STALINA ...............5
Rozdział I
FORMOWANIE SYSTEMU ...................12
Rozdział II
STALINIZM PO POLSKU .....................33
Rozdział III
PAŹDZIERNIK I "MAŁA STABILIZACJA"
60
Rozdział IV
MILENIUM - MARZEC - POWSTANIE
GRUDNIOWE .............................90
Rozdział V
ZMARNOWANA DEKADA ..................115
Rozdział VI
ZMIERZCH I UPADEK SYSTEMU ............157
WYBÓR PRAC ............................218
ZAKOŃCZENIE ...........................223







PROLOG
POLSKA W PLANACH STALINA
20 VII 1944 r. wojska i. Frontu Białoruskiego pod dowództwem marszałka Konstantego Rokossowskiego sforsowały Bug pod Dorohuskiem. Dla dziejów Polski wydarzenie to miało okazać się niezwykle ważne. Oznaczało bowiem otwarcie nowego rozdziału w grze o Polskę prowadzonej już od kilku lat przez Józefa Stalina. Historycy nie są zgodni co do tego, gdzie należałoby umieścić jej początek. Wielu, być może nawet większość badaczy, jest zdania, że początku działań, które miały doprowadzić z czasem do podporządkowania Polski Związkowi Radzieckiemu, należy szukać w podpisanym w Moskwie 23 VIII 1939r. przez Wiaczeslawa Mołotowa i Joachima von Ribbentropa radzie-cko-niemieckim pakcie o nieagresji i towarzyszącej mu tajnej klauzuli mówiącej o podziale stref wpływów i dominacji w Europie Środkowo-Wschodniej.
Dziś dla nikogo już nie ulega wątpliwości, że układ ten ułatwił Adolfowi Hitlerowi podjęcie decyzji o rozpoczęciu wojny, a agresja 17 IX 1939r. przyśpieszyła klęskę Polski. Radziecko-niemieckie "braterstwo broni" zostało 22 września przypieczętowane wspólną defiladą w Brześciu i sześć dni później układem o przyjaźni i granicy, podpisanym w Moskwie przez Mołotowa i Ribbentropa. Oba państwa nawiązały ożywioną współpracę w różnych dziedzinach.
Mimo wszystko nie sądzę, by można było powiedzieć, iż walkę o Polskę rządzoną przez komunistów, sterowanych w sposób mniej czy więcej wyraźny przez Moskwę, Stalin rozpoczął już w 1939 r. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, jego cełem była wówczas - we współdziałaniu z Niemcami - pełna likwidacja państwa polskiego, a nie jego uzależnienie. Zresztą tereny wtedy zagarnięte (z wyjątkiem okręgu białostockiego) miały pozostać w granicach Związku Radzieckiego, o ile oczywiście nie liczyć lat 1941-1944, kiedy znalazły się one pod okupacją niemiecką.
Sytuacja uległa zmianie po niemieckiej agresji z 22 VI 1941 r. ZSRR, który formalnie nie był w stanie wojny z Polską, lecz okupował jej ziemie wschodnie, znalazł się teraz w szeregach koalicji antyhitlerowskiej. Pod wyraźnym wpły-
Piilska w planach Stalina
wem i naciskiem ze strony rządu brytyjskiego podjęte zostały w Londynie rozmowy polsko-radzieckie, które zaowocowały układem podpisanym 30 VII 1941 r. przez premiera rządu Rzeczpospolitej Polskiej na emigracji i zarazem Naczelnego Wodza - gen. Władysława Sikorskiego i radzieckiego ambasadora w Wielkiej Brytanii - Iwana Majskiego. Strona radziecka uznała, że traktaty z Niemcami z 1939 r. "dotyczące zmian terytorialnych w Polsce utraciły swoją moc", zarazem jednak nie podjęto kwestii przyszłej granicy państwowej polsko-radzieckiej. Polska i ZSRR ponownie nawiązały stosunki dyplomatyczne, a władze radzieckie amnestionowały obywateli polskich pozbawionych wolności w ZSRR. Po podpisaniu w sierpniu umowy wojskowej rozpoczęto formowanie w Związku Radzieckim Armii Polskiej, na czele której stanął gen. Władysław Anders.
3 i 4 XII 1941 r. Sikorski rozmawiał na Kremlu ze Stalinem. Była to chwila osobliwa: rozmowom towarzyszyły odgłosy artyleryjskich wystrzałów dochodzące z oddalonego o 25 km frontu. Mimo że rozmowy były trudne, zakończyły się podpisaniem polsko-radzieckiej deklaracji o przyjaźni, choć nie rozstrzygnięto wówczas kwestii przyszłej granicy pomiędzy dwoma państwami. Gen. Sikorski nie żywiąc zbytnich złudzeń trzeźwo oceniał sytuację. 23 grudnia stwierdził: "Ja liczę tylko na sześć miesięcy; w czasie takiej wojny i to już jest dużo. Otóż na taki okres mogę uważać za ważne zobowiązania Stalina".
Już niedługo zresztą miało okazać się, że radziecki przywódca ma też własne, bardziej skonkretyzowane plany wobec Polski. Oto w trzy tygodnie po podpisaniu polsko-radzieckiego układu, wieczorem 27 XII 1941 r. z lotniska pod Moskwą wystartował samolot wiozący na swoim pokładzie Grupę Inicjatywną, którą kilka godzin później zrzucono na spadochronach niedaleko Warszawy. W skład tej grupy wchodzili m.in. trzej kolejni sekretarze generalni Polskiej Partii Robotniczej: Marceli Nowotko, Bolesław Mołojec i Paweł Finder. Do okupowanej Polski zostali wysłani na polecenie Komintemu, czyli faktycznie Stalina, w celu zorganizowania partii komunistycznej. Jak bowiem wiadomo, od 1938 r. nie było w Polsce partii komunistycznej, co oczywiście nie oznacza, że nie było tam w ogółe komunistów. Grupa Inicjatywna miała dotizeć do niektórych z nich i utworzyć organizację, której nazwę podobno osobiście wymyślił Stalin, Rzeczywiście w styczniu 1942 r. w Warszawie powstała Polska Partia Robotnicza, która kilka tygodni później powołała do życia organizację zbrojną pod nazwą Gwardia Ludowa.
Wydaje się, że właściwie od samego początku PPR przez kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego i dowództwo Armii Krajowej postrzegana była jako "sowiecka agentura". Również władze polskie na emigracji zdawały sobie sprawę z faktu, że PPR nie jest partią polityczną taką, jak inne, że jest
Rozmowy między PPH " delegaturą Rządu
eksponentem obcych interesów i może być wykorzystana dla realizacji radzieckich planów wobec Polski.
Wiele wskazuje na to, że powojenne losy Polski zostały przesądzone praktycznie w pierwszym półroczu 1943 r. W dniach 18,22,25 lutego na wniosek PPR zostały przeprowadzone rozmowy pomiędzy jej przedstawicielami i reprezentantami Delegatury Rządu i Komendy Głównej AK. Rozmowy te zakończyły się fiaskiem, co nie może dziwić, jeśli przypomni się, jakie warunki postawiła każda ze stron. Otóż reprezentanci Polskiego Państwa Podziemnego jako główne warunki wysunęli uznanie przez PPR rządu w Londynie i podporządkowanie się jego krajowym organom, złożenie formalnego oświadczenia, iż PPR nie jest organem Komintemu i nie reprezentuje interesów obcego rządu oraz, że stoi na gruncie nienaruszalności przedwojennej polskiej granicy na wschodzie. Komuniści w praktyce nie ustosunkowali się do tych żądań, w zamian wysuwając własne, w znacznej części przeciwstawne. Proponowali powołanie nowego rządu w kraju, który miałby jedynie swoją reprezentację za granicą. Domagali się uznania pełnej niezależności i równoprawności GL z AK,wreszcie kwestię polskiej granicy wschodniej pragnęli pozostawić otwartą.
Bardzo szybko wnioski z fiaska tych rozmów wyciągnęli komuniści. Pierwszego marca została ogłoszona tzw. mała deklaracja programowa PPR O co walczymy? Jednak nieporównanie ważniejsze wydarzenie dla przyszłych losów Polski w tym samym czasie miało miejsce w ZSRR, gdzie za przyzwoleniem i zachętą władz radzieckich Wanda Wasilewska i Alfred Lampę utworzyli Związek Patriotów Polskich. Antoni Czubiński w deklaracji O co walczymy? i w tekstach tworzonych w środowisku ZPP nie bez racji dostrzegł "wiele zbliżonych poglądów i wspólnych haseł. Mimo iż oba ośrodki oddzielone były od siebie linią frontu i działały w różnych warunkach politycznych, dojrzewały w nich i rozwijały się podobne dążenia społeczno-politycz-ne". Nie powinno to dziwić, wszak obu tym wzajemnie od siebie niezależnym (?) przedsięwzięciom (PPR i ZPP) patronował ten sam ośrodek decyzyjny: Kreml.
Od początku 1943 r. stosunki pomiędzy rządem radzieckim a polskim rządem na emigracji stawały się coraz gorsze. Niemal bez przerwy pojawiały się nowe problemy i kwestie sporne. Coraz więcej osób zdawało sobie sprawę z faktu, że Stalin czeka na dogodny pretekst, aby móc zerwać stosunki dyplomatyczne z rządem gen. Sikorskiego. Taki idealny pretekst pojawił się w kwietniu 1943 r., gdy Niemcy poinformowali międzynarodową opinię
Aresztowanie generała "Grota"
publiczną o odkryciu masowych grobów oficerów polskich w Katyniu i o zbrodnie tę oskarżyli NKWD. Rząd Polski wystąpił do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o bezstronne zbadanie całej sprawy, tym bardziej że pojawiły się też glosy, iż jest to kolejna zbrodnia hitlerowska, a Niemcy chcą odpowiedzialność za nią zrzucić na Rosjan i za jednym posunięciem spowodować kryzys zaufania w szeregach antyhitlerowskiej koalicji. Dla władz radzieckich, wystąpienie Rządu Polskiego stało się pretekstem do zerwania 25 IV 1943 r. stosunków dyplomatycznych.
W początku maja "odpowiadając na prośbę ZPP" rząd radziecki wyraził zgodę na sformowanie polskiej Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, którą dowodzić miał płk. Zygmunt Berling. W czerwcu odbył się w Moskwie I Zjazd ZPP, na którym wybrano prezydium ZPP oraz przyjęto deklarację ideo-wo-polityczną.
Tymczsem 30 VI 1943 r. - w wyniku zdrady - został w Warszawie aresztowany przez Niemców Komendant Główny AK gen. Stefan Rowecki "Grot". Kilka dni później, w do dziś nie wyjaśnionych okolicznościach, zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze gen. Sikorski. Ponieważ kilkanaście dni wcześniej w efekcie niezwykle brutalnego śledztwa na Pawiaku zmarł z wycieńczenia Delegat Rządu na Kraj prof. Jan Piekalkiewicz, trudno powstrzymać się przed refleksją, iż na przełomie czerwca i lipca 1943 r. Polska Walcząca poniosła bardzo poważne straty. Niezależnie od tego, jak niektórzy oceniają gen.Sikorskiego, nie sposób nie zauważyć, że w owym czasie Polska nie posiadała drugiego polityka obdarzonego takim autorytetem i prestiżem. Ani w Londynie, ani w kraju nie było męża stanu, który mógłby całkowicie wypełnić próżnię polityczną, jaka powstała po śmierci premiera i Naczelnego Wodza. Odtąd oba te stanowiska miały być zresztą sprawowane przez różne osoby.
Kiedy po wielkiej bitwie na Łuku Kurskim latem 1943 r. okazało się, że Niemcy wojny na wschodzie nie wygrają, a Polska spod ich okupacji będzie najprawdopodobniej wyzwalana przez Armię Czerwoną, polscy komuniści zaktywizowali swoją działalność. Z Mińska na Białorusi przybył do Warszawy Bolesław Bierut, który podjął aktywną działalność w szeregach PPR. Dość prędko jego głównym "rywalem w ruchu" stał się Władysław Gomułka. Nie ulega wątpliwości, że obaj nie darzyli się sympatią i każdy pragnął realizować własne koncepcje, jeśli w ogóle można o tym mówić w odniesieniu do działaczy partii realizującej w Polsce plany i zamysły Stalina. Coraz częściej też dochodziło do tarć między nimi. Trudno więc dziś precyzyjnie ustalić, kto był pomysłodawcą powołania Krajowej Rady Narodowej. Sprawę trzeba było zresztą uzgodnić z Moskwą i wszystko na to wskazuje; że sekretarz generalny PPR Paweł Finder drogą radiową konsultował się w tej kwestii z Georgi
Konferencja w Teheranie
Dymitrowem. O wynikach rozmów z Moskwą nie zdążył już nikogo poinformować, gdyż 14 XI 1943 r. wraz z Małgorzatą Fornalską zostali aresztowani przez Gestapo, a następnie w lipcu 1944 r. rozstrzelani na Pawiaku.
Aresztowanie Findera i Fornalskiej było dla partii ciężkim ciosem, jako że tylko oni dwoje posiadali ... kod radiowy "łączący" kierownictwo PPR z Moskwą. Łączność została więc na parę miesięcy przerwana. Na Kremlu sądzono, że Komitet Centralny PPR przestał istnieć. Tymczasem w Warszawie bez wiedzy i zgody Moskwy sekretarzem generalnym PPR został Gomulka. On też był podobno autorem tzw. dużej deklaracji programowej O co walczymy? , która została ogłoszona w końcu listopada 1943 r.
Na przełomie listopada i grudnia 1943 r. w Teheranie miała miejsce pierwsza konferencja Wielkiej Trójki, w której uczestniczyli: prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt, premier Wielkiej Brytanii Wins-ton Churchill oraz Stalin. Wśród wielu omawianych tam kwestii znalazły się też sprawy dotyczące Polski. Wielka Trójka zadecydowała m. in. o przesunięciu na zachód terytorium państwowego Polski. Przesądzono też ostatecznie, że ziemie polskie spod okupacji niemieckiej wyzwalane będą przez posuwające się na zachód wojska radzieckie. Stalin wracał z Teheranu w pełni zadowolony. Zachodni alianci zobowiązali się wiosną 1944 r. utworzyć wreszcie drugi front w północnej Francji. Jednocześnie przynajmniej milcząco zdawali się akceptować wszystkie radzieckie zdobycze terytorialne z lat 1939-1940.
Realizując wytyczne deklaracji O co walczymy? odmawiającej rządowi w Londynie i jego krajowej Delegaturze prawa do reprezentowania ogółu Polaków, komuniści w nocy z 31 XII 1943 na 1 I 1944 r. powołali do życia Krajową Radę Narodową (KRN). Na czele prezydium KRN stanął Bierut. Jego zastępcą został lewicowy socjalista Edward Osóbka-Morawski, który już niedługo miał zostać pierwszym premierem Polski Ludowej. Sekretarzem był komunista Kazimierz Mijał.
1 I 1944 r. utworzono też Armię Ludową, której dowódcą został gen. Michał Rola-Żymierski. KRN wydała deklarację programową, w której za podstawę polskiej polityki zagranicznej uznawała ścisły sojusz ze Związkiem Radzieckim. Równocześnie KRN zapowiadała utworzenie rządu tymczasowego oraz daleko idące reformy społeczne: nacjonalizację głównych gałęzi przemysłu i reformę rolną. W kwestii granic opowiadano się za granicą na Odrze i Bałtyku oraz zrezygnowano z kresów wschodnich na rzecz ZSRR.
W nocy z 3 na 4 I 1944 r. Armia Czerwona w okolicach Rokitna, na wschód od Sarn przekroczyła przedwojenną polską granicę państwową. Komuniści przystępowali do tworzenia własnej konspiracyjnej, ogólnopolskiej struktury organizacyjno-administracyjnej niemal dokładnie w tej samej chwili, gdy wojska radzieckie wkraczały na terytorium państwa polskiego.
Wyzwolenie Wilna - Akcja "Burza'
Oba te wydarzenia spowodowały kontrakcję ze strony obozu rządowego. 9 stycznia Delegat Rządu wydał dekret o utworzeniu Rady Jedności Narodowej (RJN), której przewodniczącym został wybitny działacz PPS WRN Kazimierz Pużak. RJN miała być przedstawicielstwem politycznym sił skupionych wokół rządu na emigracji i pełnić rolę podziemnego parlamentu.
W owym czasie w Moskwie nie posiadano dokładnych i szczegółowych informacji na temat składu i charakteru KRN. Co więcej, jak już wspomniałem, sądzono, że kierownictwo PPR zostało rozbite przez niemieckie aresztowania. W tej sytuacji Stalin zdecydował się na utworzenie w Moskwie w styczniu 1944 r. nowego ośrodka politycznego. Tak powstało Centralne Biuro Komunistów Polskich (CBKP), którego przewodniczącym został Aleksander Zawadzki.
W połowie marca poprzez linię frontu wyruszyła do Moskwy delegacja KRN, w skład której wchodzili m.in. Osóbka-M orawski i Marian Spychalski. Dotarli oni do Moskwy po dwóch miesiącach, a 22 maja przyjął ich Stalin. Odbyli też szereg rozmów z przedstawicielami ZPP na temat przyszłego rządu. Wydaje się jednak, że w ich wyniku obie strony nie doszły do porozumienia, kto ma się komu podporządkować, skoro głos w tej kwestii zabrać musiał Stalin, stwierdzając na spotkaniu z delegacją KRN, że "ośrodkiem nowego rządu powinien być kraj i KRN". Glos ten był oczywiście przesądzający i ZPP uznał KRN za "prawdziwe przedstawicielstwo narodu polskiego" i wyraził przekonanie, że będzie ona w stanie stworzyć "przesłanki dla wyłonienia obdarzonego zaufaniem narodu Tymczasowego Rządu Narodowego".
W dniach od 7 do 12 lipca w ramach akcji "Burza" oddziały AK z okręgów "Wilno" i "Nowogródek" wzięły udział w walkach o wyzwolenie Wilna. W ich trakcie współdziałały z Armią Czerwony. Nazajutrz po zakończeniu walki, 13 lipca, wojska radzieckie rozbroiły żołnierzy AK, aresztowały dowództwo i wywiozły w głąb ZSRR łącznie ze znaczną liczbą żołnierzy, którzy nie godzili się na wstąpienie do 1 Armii WP dowodzonej przez gen. Berlin ga.
Sposób potraktowania AK w Wilnie nie byf wyjątkowy - był typowy. Nasuwa się tedy pytanie, czy autorzy planu "Burza" rzeczywiście wierzyli w to, iż radzieckie dowództwo będzie respektować tworzoną na ziemiach wyzwolonych spod okupacji niemieckiej polską administrację i doceni wysiłek militarny AK? Naturalnie trudno jest odpowiadać za kogoś, lecz można chyba powiedzieć, że raczej nie wierzyli. Ujmując rzecz z grubsza, rysowały się wtedy dwie możliwości. Pierwsza, najmniej prawdopodobna, że Rosjanie uznają
10
Charchill, Rooseyełt - Polska
polską administrację i nawiążą z nią sojuszniczą współpracę, współdziałając jednocześnie z AK w dalszych walkach z Niemcami. Druga, nieporównanie bardziej prawdopodobna, że nie uznają ani polskiej administracji, ani samodzielności i organizacyjnej odrębności AK i zdecydują się na jakieś rozwiązanie przy użyciu siły: aresztowania, deportacje do ZSRR, walkę zbrojną z partyzantką AK itd. W tym drugim przypadku liczono jednak na mocarstwa zachodnie. Uważano, że wobec jawnego gwałtu zachodni sojusznicy nie pozostaną obojętni i przejrzą wreszcie grę Stalina, przestaną bez zastrzeżeń wierzyć wszelkim jego zapewnieniom w tym względzie i w sposób zdecydowany wystąpią w obronie Polski. Przyszłość miała pokazać jak bardzo naiwne byty to rachuby. Churchill i Roosevelt potrzebowali pomocy ZSRR w zwycięstwie nad Trzecią Rzeszą i prawdopodobnie nie brali poważnie pod uwagę możliwości stanowczego i zdecydowanego przeciwstawienia się Stalinowi.
W takiej oto sytuacji politycznej, na wieść o sforsowaniu Bugu, 20 lipca wieczorem na wspólnym posiedzeniu ZPP i CBKP z udziałem przedstawicieli KRN sfinalizowane zostały rozmowy na temat powołania z dniem 21 VTI 1944 r. Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN), na czele którego stanąć miał Osóbka-Morawski. W myśli utrwalanej przez dziesiątki lat legendy, PKWN miał być utworzony w pierwszym wyzwolonym mieście dzisiejszej Polski tzn. w Chełmie Lubelskim. Tam też miał być przygotowany i ogłoszony Manifest PKWN.
Było to wszystko zwyczajnym kłamstwem mającym na celu ukrycie faktu, że PKWN został utworzony w Moskwie pod czujnym okiem Stalina, który był zresztą rzeczywistym autorem Manifestu. Nie jest bowiem tyle ważne, kto pisze, ile kto ostatecznie zatwierdza, a w tym względzie nie ulega wątpliwości, iż ostatnie słowo należało do generalissimusa. Można więc powiedzieć, że udało mu się zrealizować własne plany wobec Polski i postawić polskie społeczeństwo oraz zachodnich aliantów w obliczu faktów dokonanych.




Rozdział I
FORMOWANIE SYSTEMU
22 VII 1944 r. o godzinie 10.45 czasu polskiego za pośrednictwem radia moskiewskiego przekazano do okupowanego kraju treść Manifestu PKWN, w myśl którego władzę na wyzwolonych spod niemieckiej okupacji terenach przejmować miał PKWN działający w imieniu KRN. Jednocześnie oświadczano, iż władza w kraju funkcjonować będzie na podstawie Konstytucji z 17 III 1921r. Odrzucano więc fakt, że od 1935 r. obowiązywała w Polsce Konstytucja kwietniowa i uznawano rząd w Londynie i jego Delegaturę za ciała nielegalne. Manifest zagrzewał naród do dalszej walki z Niemcami i odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych. Zapowiadał odzyskanie ziem na północy i zachodzie i ustalenie granicy wschodniej, która powinna być "linią przyjaznego sąsiedztwa" na drodze porozumienia i negocjacji w myśl zasady: "ziemie polskie - Polsce, ziemie ukraińskie, białoruskie i litewskie - radzieckiej Ukrainie, Białorusi i Litwie". Manifest PKWN zapowiadał też społeczną i polityczną przebudowę Polski, m.in. za sprawą reformy rolnej oraz przejęcia niemieckich przedsiębiorstw przemysłowych, handlowych, transportowych, banków i lasów. Była także mowa o rozwoju polskiej oświaty i ustanowieniu swobód demokratycznych.
Wraz z utworzeniem PKWN, KRN wydała dekret o przejęciu zwierzchnictwa nad Armią Polską powstałą w ZSRR i połączeniu jej z Armią Ludową w jednolite Wojsko Polskie. Naczelnym Dowódcą został gen. Rola-Żymierski,
jego zastępcami generałowie Berling i Zawadzki, a szefem sztabu płk Spychal-ski.
Przez następne kilka dni trwały w Moskwie rozmowy pomiędzy przedstawicielami PKWN a rządem radzieckim. Dopiero 27 lipca do Chełma przybyli członkowie PKWN. Tego samego dnia zakończyły się walki o Lwów, w których uczestniczyły aktywnie oddziały AK. Kilka dni później NKWD aresztowało sztab komendy Obszaru Lwowskiego AK. Również Lublin w znacznym stopniu wyzwolony był polskimi rękami. Do 26 lipca urzędowała.tam nawet polska administracja, a po ulicach krążyły patrole AK.
12
Utworzenie PKWN
Od chwili powstania PKWN nie będzie już ze strony Stalina mowy o rekonstrukcji rządu na emigracji, ale o rozszerzeniu składu PKWN przez polityków z emigracji i kraju. W ten sposób mógł już rozmawiać z premierem rządu na emigracji Stanisławem Mikołajczykiem, którego przyjmował na Kremlu 3 VIIT 1944 r. W tym czasie od dwóch dni siedzibą PKWN był Lublin. Również od dwóch dni trwały walki w Warszawie. Mikołajczyk sądził może, że powstanie w Warszawie umocni jego pozycję w rozmowach ze Stalinem. Szybko jednak okazało się, że nie, a co więcej krwawiące miasto potrzebuje pomocy. Stalin nie zamierzał jednak pomagać walczącym Polakom. Nakazał wstrzymać ofensywę radziecką na kierunku warszawskim i przez ponad miesiąc nie godził się na udzielenie praktycznie żadnej pomocy powstańcom. Nie wyraził zgody na wahadłowe loty lecących z Włoch alianckich samolotów dokonujących zrzutów broni i medykamentów dla powstańców, nawet na awaryjne lądowanie uszkodzonych maszyn. Kiedy jednak powstanie zaczęło chylić się ku upadkowi Quż we wrześniu) nie tylko przystał na loty wahadłowe, ale co więcej - polecił radzieckiemu lotnictwu dokonywać zrzutów broni dla walczącej Warszawy. Wtedy też w połowie września wojska radzieckie i polskie zajęły prawobrzeżną Warszawę i pododdziały 1 Armii Wojska Polskiego podjęły próby forsowania Wisły oraz nawiązania współdziałania z powstańcami. Kosztowało to życie dodatkowych tysięcy Polaków. Istnieje więc - moim zdaniem bardzo prawdopodobna - teza głosząca, że Stalin we wrześniu celowo udzielił powstańcom pomocy, żeby podtrzymać jeszcze przez parę tygodni ich dramatyczną walkę. W ten sposób Warszawa została jeszcze bardziej zniszczona, a społeczeństwo polskie poniosło jeszcze większe straty. Przez szereg lat oficjalna historiografia w PRL nie pisała o tym wcale, twierdząc, że radziecka ofensywa zatrzymała się nad Wisłą, gdyż wyczerpały się zapasy i nie było odpowiedniego zaopatrzenia dla frontu oddalonego o setki kilometrów od swoich głównych baz.
W czasie wspomnianej rozmowy z Mikołajczykiem 3 sierpnia Stalin oświadczył polskiemu premierowi: "Musi się Pan porozumieć z Komitetem Lubelskim. My go popieramy, jeżeli Pan tego nie zrobi, rozmowa nasza nie da rezultatów. Nie możemy mieć do czynienia z dwoma rządami". Aby umożliwić Mikołajczykowi odbycie rozmów z przedstawicielami PKWN, dwa dni później sprowadzono do Moskwy delegację, w skład której wchodzili Bierut, Osób-ka-Morawski, Rola-Żymierski i Andrzej Witos - wiceprzewodniczący PKWN i zarazem brat byłego trzykrotnego premiera i wybitnego przywódcy chłopskiego Wincentego Witosa.
6 i 7 sierpnia odbyły się w Moskwie rozmowy polsko-polskie, które zakończyły się niepowodzeniem. Mikołajczyk proponował, żeby prezydent Władysław Raczkiewicz powołał nowy rząd, w którym oprócz przedstawicieli
13
czterech dotychczasowych partii (Stronnictwo Ludowe, Polska Partia Socjalistyczna Wolność Równość Niepodległość, Stronnictwo Pracy i Stronnictwo Narodowe) znaleźliby się - proporcjonalnie do swego "stanu posiadania"-reprezentanci PPR. Tymczasem Bierut w zamian za fotel premiera dla Miko-łajczyka żądał, aby uznał on za obowiązującą konstytucje z 1921 r. i by w jego gabinecie 4/5 tek objęli przedstawiciele PKWN, a tylko 1/5 członkowie rządu z Londynu. Rozmowy zakończyły się fiaskiem, mimo że Stalin naciskał Mikołajczyka, by ten przystał na warunki PKWN, m.in. dając mu do zrozumienia, iż z takim ,,reprezentatywnym "rządem można by podjąć rozmowy na temat ewentualnego pozostawienia przy Polsce Lwowa i zagłębia naftowego. W czasie drugiego spotkania ze Stalinem 9 VIII 1944r., Mikołaj-czyk poprosił go o udzielenie pomocy powstańcom w Warszawie, ale - jak już wspomniałem - generał issimus miał w tym względzie inne plany.
W sierpniu i we wrześniu na terenach wyzwolonych spod niemieckiej okupacji tworzona była nowa władza. 15 sierpnia po raz pierwszy KRN obradowała w Lublinie. Podjęto decyzję o utworzeniu Milicji Obywatelskiej. Pierwsze oddziały MO tworzyli przede wszystkim partyzanci z AL oraz w mniejszym stopniu oddelegowani z wojska oficerowie. Jednocześnie postanowiono, że PKWN będzie mógł wydawać dekrety z mocą ustaw, które następnie będą musiały być zatwierdzane przez prezydium KRN. Jednym z pierwszych był dekret o mobilizacji do WP roczników 1921-1924. Dekretem z 30 X 1944 r. rozszerzono tę mobilizację o dalsze siedem roczników. Ponadto 15 sierpnia zdecydowano utworzyć wojewódzkie i powiatowe urzędy ziemskie, a jako ciekawostkę można przypomnieć, iż tego samego dnia, a było to Święto Żołnierza, w Lublinie odbyła się defilada i uroczysta msza św., w której uczestniczyli Bierut i Rola-Żymierski.
6 IX 1944 r. PKWN ogłosił dekret o reformie rolnej, na mocy którego około miliona chłopskich rodzin miało otrzymać łącznie ponad 6 min ha ziemi pochodzącej z parcelacji majątków ziemskich. Jako maksymalną granicę wielkości indywidualnego gospodarstwa przyjęto 50 ha użytków rolnych lub 100 ha powierzchni ogólnej, a na ziemiach zachodnich i północnych 100 ha powierzchni ogólnej, niezależnie od tego, jaką część zajmowały użytki rolne. Reforma była pomyślana tak, aby ziemią obdzielić przede wszystkim biedotę wiejską: chłopów bezrolnych i małorolnych. Jednocześnie chodziło o to, żeby nowa władza uzyskała mocne oparcie w tej części społeczeństwa, która zawdzięcza jej ziemię. Innymi słowy, reforma rolna m.in, sprzyjać miała umocnieniu pozycji komunistów na wsi.
Trzeba przy tym wyraźnie powiedzieć, że stosunek społeczeństwa do władzy komunistycznej nie był jednoznaczny. Z rozmaitych źródeł pośrednich wynika niezbicie, że niezależnie od wszelkich zabiegów propagandowych
spaiecz.ensiuia aa wtaazy
podejmowanych przez nową władzę - jej poparcie społeczne było raczej niewielkie. Myślę, że - w pewnym uproszczeniu - społeczeństwo polskie w pierwszych latach Polski Ludowej można podzielć na cztery następujące grupy. Pierwsza, to komuniści i ich zdeklarowani stronnicy, na ogół (choć niekoniecznie) wywodzący się z lewicy społecznej, a także karierowicze i opor-tuniści, którzy bez względu na własne poglądy od pierwszej chwili jednoznacznie opowiedzieli się po stronie nowej władzy i aktywnie z nią współpracowali. Druga, to ludzie odrzucający komunizm w każdej postaci, a nową władzę traktujący jako obcą agenturę i przeciwstawiający się jej w sposób mniej czy więcej otwarty - w przypadkach skrajnych i to wcale nie odosobnionych nawei zbrojnie, kontynuując działalność konspiracyjną. Trzecia, to po prostu ludzie bierni, umęczeni kilkuletnią wojną i okupacją, oczekujący jakiejś normalizacji i stabilizacji i nierzadko w praktyce zupełnie wręcz pozbawieni jakichkolwiek poglądów politycznych. Czwarta - być może najliczniejsza grupa - to byli ci, którzy nie akceptując, czy może lepiej byłoby powiedzieć, nie mając najmniejszej sympatii dla komunizmu ani dla nowej władzy, z poczucia obywatelskiego obowiązku, bądź po prostu z ludzkiej potrzeby życia w normalnych warunkach, od pierwszych dni zabrali się za odbudowę kraju z wojennych zniszczeń. Wyraźnie jednak trzeba podkreślić, że dominowały postawy niechętne lub wręcz wrogie wobec nowej władzy.
Niezależnie od powyższej konstatacji należy dodać, że komuniści robili wiele dla pozyskania społecznego poparcia. Przede wszystkim nowa władza często i chętnie odwoływała się do odpowiednio dobranej symboliki narodowej i patriotycznej. Nie przypadkowo kolejne jednostki WP nosiły imiona znanych postaci historycznych m.in. Jana Kilińskiego, Józefa Bema, Romualda Traugutta czy Jana Henryka Dąbrowskiego. Przedstawiciele nowej władzy w pełni świadomi negatywnej w Polsce konotacji słowa ,,komunizm" niemal go nie używali, nazywając nowy, formujący się system "demokracją". Równocześnie pojęciu "demokracja" przeciwstawiali pojęcie "sanacja", w ten sposób za jednym posunięciem zohydzając ludziom przedwojenną Polskę i gloryfikując tę nową. Ta nowa władza lubiła prawić o takich pojęciach jak wolność, równość, demokracja, niepodległość, zarazem od pierwszych dni swym postępowaniem wielokrotnie im zaprzeczając. Poszczególnym słowom dość prędko zresztą przypisano nowy sens, nierzadko będący karykaturą ich sensu pierwotnego.
Nie należy skomplikowanej rzeczywistości pierwszych lat Polski Ludowej widzieć w dych otom icznym układzie: zniewolone i oporne społeczeństwo oraz obca, narzucona z zewnątrz władza. Sprawa była znacznie bardziej złożona. Nie ulega wątpliwości, że w porównaniu z terrorem hitlerowskim terror komunistyczny (polski i radziecki) dotykał mniejszej części narodu. Nic
14
15
-------------J.
Polscy komuniści
w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia zbrodni popełnionych przez NK-WD i funkcjonariuszy bezpieczeństwa, ale nie wolno nie dostrzegać, że wiele rzeczy zmieniło się w kraju na lepsze. Można było otwarcie afirmować swoją polskość (w pewnych przypadkach było to nawet dobrze widziane), działały polskie szkoły wszystkich szczebli, zaczynały funkcjonować teatry grające repertuar klasyczny, we wrześniu 1944 r. reaktywowano w Lublinie działalność Związku Zawodowego Literatów Polskich, na czele którego stanął Julian Przyboś. Choć aż do 26 VI 1945 r. obowiązywał wydany przez .radzieckie dowództwo zakaz posiadania radioodbiorników, to jednak działało od sierpnia 1944 r. i stale rozszerzało swoją działalność Polskie Radio. Wydawana była polska prasa i polskie książki, odbywały się zawody sportowe, rozmaite spektakle i widowiska. Wszystko to jest typowe dla życia i funkcjonowania normalnego społeczeństwa - ale jak wiadomo - pod okupacją niemiecką przez ponad pięć lat Polacy w praktyce byli pozbawieni tych elementarnych praw i przyjemności. Wiadomo również, jak hitlerowcy tępili polską kulturę narodową i jaką cenę płaciło polskie społeczeństwo za niepod-porządkowywanie się tym wszystkim nakazom i zakazom. Pamiętać należy, że w pierwszych latach Polski Ludowej władza - przynajmniej formalnie - nie praktykowała polityki antyreligijnej i antykościelnej. Co więcej, starano się przekonać społeczeństwo, że swobody religijne w żadnym razie nie będą zagrożone. Polskie Radio transmitowało nabożeństwa, a każdego dnia program rozpoczynała pieśń Kiedy ranne wstają zorze. W uroczystościach oddawania do użytku różnych odbudowywanych czy nowo zbudowanych obiektów obok przedstawicieli władzy niemal zawsze uczestniczyli duchowni katoliccy. W jednostkach WP byli kapelani wojskowi i nie było jeszcze wtedy mowy o totalnej laicyzacji i ateizacji armii i w ogóle całego życia publicznego. Sądzę, że nie bez znaczenia dla kształtowania się postaw społecznych była też pojawiająca się przy różnych okazjach - nie wiadomo na ile realna - groźba, iż Polska mogłaby siać się 17 republiką Związku Radzieckiego. Zapewne wpływało to w sposób tonujący na postawy i zachowania części (nie wiemy oczywiście jak dużej) Polaków.
2 X 1944 r. po 63 dniach heroicznej walki zakończyło się Powstanie Warszawskie. Również to wydarzenie było bez żenady dyskontowane przez komunistyczną propagandę dowodzącą, iż "polityczne awanturnictwo dowództwa AK" doprowadziło do zagłady miasta i śmierci wielu tysięcy jego mieszkańców. Jednocześnie komuniści dowództwu AK czynili wyrzuty z powodu poddania Warszawy.
16
Na przełomie września i października kierownictwo PKWN i KRN zostało przyjęte przez Stalina, który polskim komunistom wyraźnie nakazał zaostrzyć kurs. Polecił reformę rolną przeprowadzić szybciej i za pomocą metod bardziej radykalnych. Kiedy Stalin dowiedział się, że nie osadzono w więzieniu jeszcze żadnego obszarnika, zaczął wymyślać "Cóż wy za komuniści. To nie tylko brak komunizmu, to brak patriotyzmu, właściwego stosunku do potrzeb narodu". Zwraca! uwagę na konieczność zmiany i obcesowo oświadczył polskim komunistom: "pieriestroitsa iii ustupit". 9 X 1944 r. na rozszerzonym posiedzeniu Biura Politycznego PPR Gomułka stwierdził: "Tow. Stalin ostrzegł nas, że w tej chwili mamy bardzo dogodną sytuację w związku z obecnością Czerwonej Armii na naszych ziemiach. - Wy macie teraz taką siłę, że jeśli powiecie 2 razy 2 jest 16, to wasi przeciwnicy potwierdzą to - powiedział tow. Stalin. - Ale tak nie zawsze będzie, wtedy was odsuną, wystrzelają jak kuropatwy". Gdy Bierut usiłował tłumaczyć Stalinowi problemy, przed jakimi stoi nowa władza w Polsce, ten przerwał mu; "Jak tak patrzę na waszą pracę, to - gdyby nie było Armii Czerwonej - to przez tydzień was nie byłoby". Jak widać, polscy komuniści świadomi byli tego, że władzę zdobyli dzięki sile ZSRR i dzięki tej samej sile utrzymują ją w swoich rękach. Postanowiono więc radykalniej walczyć z "wrogami ludu" i zaostrzyć terror. Jednocześnie pozbywano się ludzi "miękkich"i niepewnych, takich jak np. wiceprzewodniczący PKWN Andrzej Witos.
Tymczasem Churchill i Roosevelt nie zrezygnowali jeszcze ostatecznie z podejmowania prób wywalczenia korzystniejszych warunków w kwestii polskiej. Ten pierwszy 9 października przybył więc do Moskwy na rozmowy ze Stalinem. Skłonił go, żeby raz jeszcze przyjął premiera Mikołajczyka. Przez następne kilka dni toczyły się rozmowy pomiędzy Stalinem, Churchillem, przedstawicielami PKWN oraz przybyłymi z Londynu Mikołajczykiem, Stani-sławem Grabskim i Tadeuszem Romerem. Podobnie jak w sierpniu nie osiągnięto praktycznie żadnego postępu w kwestii utworzenia jednolitego rządu polskiego. Jednym z problemów, o które rozbijały się negocjacje, była sprawa granicy polsko-radzieckiej. Rząd w Londynie w żadnym razie nie chciał przystać na linię Curzona. Mikołajczyk zdecydował się więc podać do dymisji, być może sądząc, że poza rządem łatwiej będzie mu dojść do jakiegoś porozumienia z PKWN. W takim przeświadczeniu miał go zresztą podtrzymywać Churchill. Ostatecznie 24 XI 1944 r. Mikołajczyk podał się do dymisji. Wraz z nim gabinet opuścili też inni ludowcy. Pięć dni później nowym premierem Rządu Polskiego na emigracji został socjalista Tomasz Arciszewski.
17
BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk PoWycznytfi
Uniwersytetu Warszawskiego
Jl. Nowy Świai 69, 00-046 Watsiaw*
Ul. 620-03-81 w. 295, 296
Przekształcenie PKWiW w Rząd Tymczasowy
Decyzje jałtańskie
W kraju tymczasem systematycznie zaostrzał się terror, który 30 października zyskał nowe podstawy prawne w postaci niezwykle surowego dekretu
0 ochronie państwa. Za szereg przestępstw i przewinień przewidywano kary wieloletniego więzienia, a nawet karę śmierci. Między innymi były nią zagrożone osoby posiadające, produkujące lub sprzedające bez specjalnego zezwolenia odbiorniki radiowe, a także ludzie oskarżeni o sprzeciwianie się reformie rolnej. Jednocześnie zmieniono stosunek do AK, której oficerów
1 żołnierzy coraz częściej oskarżano o współpracę z hitlerowskim okupantem. Represjom towarzyszyła gwałtowna kampania propagandowa, której bodaj najgłośniejszym elementem byl osławiony plakat ukazujący giganta w mundurze WP oraz pokracznego "zaplutego karła z AK". Za to odrażające i obrażające przezwisko władze Polski Ludowej nigdy potem nie dały symbolicznego nawet zadośćuczynienia.
Władza komunistyczna dość udanie w propagandzie dyskontowała wszystkie sukcesy odbudowy na terenach oswobodzonych spod niemieckiej okupacji. Równocześnie utwierdzano społeczeństwo w przeświadczeniu, że sytuacja stabilizuje się i coraz więcej osób popiera nową rzeczywistość społecz-no-polityczną. Utrwaleniu tego przeświadczenia w grudniu sprzyjać miała fala wieców "spontanicznie organizowanych", w trakcie których zebrani domagali się od KRN przekształcenia PKWN w Rząd Tymczasowy. Nastąpiło to 31 XII 1944 r. Osóbka-M o rawski został premierem, jego pierwszym zastępcą zaś Gomułka, 4 stycznia rząd ten został oficjalnie uznany przez ZSRR. 1 II 1945 r. Prezydium KRN i Rząd Tymczasowy przeniosły się do zrujnowanej Warszawy, do której dwa tygodnie wcześniej wkroczyły oddziały polskie i radzieckie.
Od 4 do Ił lutego w Jałcie na Krymie ponownie konferowali Churchill, Roosevelt i Stalin. Wojna w Europie była już praktycznie przez aliantów wygrana. Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie Roosevelta i Churchilla w większym stopniu absorbowała wojna na Dalekim Wschodzie. Trzeba pamiętać, że Amerykanie nie posiadali jeszcze wówczas bomby atomowej, a doświadczenia wypływające z dotychczasowych operacji desantowych (zaciętość japońskiego oporu) pozwalały sądzić, że opanowanie wysp japońskich pochłonie życie setek tysięcy a może nawet miliona amerykańskich żołnierzy. Zresztą eksperci alianccy szacowali, iż wojna na Dalekim Wschodzie potrwa przynajmniej do końca i946 r. W tej sytuacji deklaracja Stalina, który oświadczył zachodnim sojusznikom, że w 90 dni po zakończeniu wojny w Europie ZSRR rozpocznie działania wojenne przeciwko Japonii, miała dla Roosevelta znaczenie, którego nie sposób przecenić.
Także i o tym należy więc pamiętać, gdy zadaje się pytanie, dlaczego przywódcy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii pozwolili Stalinowi w Jałcie odnieść tak spektakularny sukces w kwestii polskiej. Bez cienia narodowej megalomanii trzeba powiedzieć że sprawa polska była jedną z najważniejszych wśród kwestii tam podejmowanych. Jest też oczywiste, że Stalin oraz Roosevelt i Churchill posiadali odmienny punkt widzenia i różne cele w tym względzie. Stalin chciał w praktyce, aby zachodni sojusznicy uznali Rząd Tymczasowy, najlepiej w takim kształcie, w jakim on istniał. W ostateczności gotów był przystać na jego niewielką reorganizację, to znaczy na wprowadzenie doń kilku "demokratycznych polityków z kraju i emigracji". Z kolei Roosevelt wysuwał popieraną przez Churchilla koncepcję Rady Prezydenckiej, która miałaby czuwać nad utworzeniem rządu i w skład której mieliby wchodzić Bierut, arcybiskup Krakowa Adam Sapieha, Wincenty Witos i może jeszcze socjalista Zygmunt Żuławski. Ta koncepcja była dla Stalina nie do przyjęcia.
Ostatecznie postanowiono, że działający w Polsce Rząd Tymczasowy zostanie przekształcony i oparty na szerszej podstawie społecznej. Zarazem miał on "możliwie najprędzej" przeprowadzić "wolne, nieskrępowane wybory na zasadzie powszechnego i tajnego głosowania". Zdecydowano również, iż Polska powinna uzyskać "poważny przyrost terytorialny na zachodzie i północy". W kwestii granicy wschodniej za obowiązującą uznano w praktyce linię Curzona. Jednocześnie powołano do życia komisję dobrej woli, która miała pracować w Moskwie i przygotować porozumienie polskich grup politycznych wchodzących w skład Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Komisję tworzyli Mołotow oraz ambasadorowie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w ZSRR. Przewidywano, że rząd utworzony w ten sposób będzie mógł być oficjalnie uznany przez trzy mocarstwa.
Decyzje jałtańskie- podjęte bez udziału Polaków - zostały odrzucone przez rząd Arciszewskiego. Na ten temat Krystyna Kersten słusznie napisała: "Politycy polscy w Londynie nie dostrzegali (czy może raczej nie chcieli dostrzec), że przestali być partnerami dla Churchilla i Roosevelta jeszcze na długo przed konferencją w Jałcie. Nie dostrzegli, że stanowisko ich jest jaskrawo sprzeczne z kierunkami polityki Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Nie mogli też pojąć, iż niezależnie od głosów krytyki odzywających się po obu stronach Atlantyku, większość opinii publicznej przyjęła wówczas wyniki konferencji jako zapowiedź pokojowego, przyjaznego współdziałania wielkich mocarstw".
Stosunkowo często można spotkać się z poglądem, że polscy politycy z obozu rządowego przegapili szansę na porozumienie ze Stalinem, że ich postawa powinna być bardziej twarda, stanowcza i nieprzejednana lub wręcz
18
19
Rozkaz gen. Okutickiego o rozwiązaniu
odwrotnie, że nie było w nich wcale gotowości do ustępstw ani woli poszukiwania rozsądnych kompromisów z polskimi komunistami i Rosjanami. Osobiście uważam inaczej. Wszystko wskazuje na to, że niezależnie od tego, jakie kroki podejmowaliby Polacy z Londynu i kraju oraz na ile gotowi by!i do autentycznego porozumienia ze Stalinem, to w ostatecznym rachunku on - wspierany ogromną potęgą militarną Armii Czerwonej - dyktował warunki. Od niego zależało, jak będzie po wojnie wyglądała Polska. Jedyną siłą z jaką Stalin naprawdę się liczył, była siła militarna. Polacy nie dysponowali wówczas taką, która mogłaby się efektywnie przeciwstawić potędze radzieckiej.
Siłę taką posiadali zachodni alianci, ale w 1945 r. nie zamierzali z powodu Polski rozpoczynać wojny ze Związkiem Radzieckim. Byłoby to zresztą dość trudne z wielu powodów, m. in. dlatego, że przez kilka ostatnich lat propaganda anglosaska formowała wizerunek bohaterskich Rosjan, sojuszników Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, i ich dzielnego wodza Stalina. Nawet amerykańskie środki masowego przekazu nie były w stanie z dnia na dzień przekonać społeczeństwa, że dotychczasowy sojusznik i prawie przyjaciel jest wrogiem, z którym nagle trzeba rozpocząć wojnę. Warto o tym pamiętać, gdy słyszymy głosy o jałtańskiej zdradzie, o sprzedaniu tam Polski Związkowi Radzieckiemu przez jej zachodnich aliantów.
Być może zresztą było tak, jak chcą niektórzy badacze, że gdyby postanowienia w kwestii Polski zostały wypełnione zgodnie z duchem i literą umowy, to powojenne losy Polski potoczyłyby się inaczej. Nie wolno zapominać, że Stalin nie wywiązał się z umowy i najprawdopodobniej od początku wcale nie miał zamiaru tego robić. Można oczywiście zadać pytanie, dlaczego w takim razie Churchill i Roosevelt w ogóle wchodzili ze Stalinem w tego typu układy, ale to już jest zupełnie inna kwestia...
Pewną szansę dla Polski w zapowiedzianych w Jałcie wolnych wyborach dostrzegali natomiast krajowi reprezentanci obozu rządowego. 21 lutego RJN oficjalnie zadeklarowała swoją wolę podjęcia rokowań w sprawie utworzenia TRzJN. Wydaje się, że przywódcy Państwa Podziemnego w sposób bardziej realistyczny oceniali polską rzeczywistość. Zdawali sobie sprawę, że społeczeństwo jest zmęczone wojną i okupacją, i po prostu nie będzie w stanie dalej trwać w takim oporze wobec Rosjan, jak wcześniej trwało wobec Niemców. Być może więc i tak należało odczytywać rozkaz gen. Leopolda Okulickiego o rozwiązaniu AK wydany 19 I 1945 r.
Władze radzieckie nie myślały jednak o żadnym realnym kompromisie z przywódcami polskiego podziemia. W marcu 1945 zaprosiły na rozmowy do Pruszkowa kilkunastu czołowych działaczy Polski Podziemnej. Następnie zostali oni podstępnie aresztowani i uprowadzeni do Moskwy, gdzie w czerwcu urządzono im pokazowy proces. Aresztowania dokonały radzieckie władze
Prnres przywódców Polskiego Państwa Padziemnegii
wojskowe -jak twierdzono oficjalnie - na podstawie porozumienia zawartego z Rządem Tymczasowym. W myśl tej umowy bezpieczeństwo i porządek na zapleczu frontu (zwyczajowo przez "zaplecze" rozumiano pas głębokości około 100 km) miały zapewnić jednostki NKWD i to one były rzeczywistą władzą w pierwszych miesiącach istnienia Polski Ludowej.
Aresztowanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego spowodowało szereg protestów w Londynie i Waszyngtonie, ale Stalin nie przejmował się nimi zbytnio i konsekwentnie realizował własne zamierzenia wobec Polski. 21 IV 1945 r. wspólnie z Osóbką-Morawskim podpisał w Moskwie ważny na 20 lat "układ o przyjaźni, pomocy wzajemnej i współpracy powojennej". Jednocześnie mimo kryzysu wywołanego aresztowaniem przywódców polskiego podziemia, powoli posuwały sie rokowania na temat utworzenia TRzJN. W połowie czerwca wkroczyły one w nową fazę, kiedy to na zaproszenie komisji dobrej woli przybyli do Moskwy przedstawiciele KRN i Rządu Tymczasowego oraz ,,przedstawiciele środowisk demokratycznych z kraju i emigracji", w tym m.in. Mikołajczyk.
Rozmowy rozpoczęły się 17 VI 1945 r., a następnego dnia - zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią - również w Moskwie rozpoczął się proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Jest oczywiste, iż nie była to przypadkowa zbieżność dat. Stalin w pełni świadomie zgrał w czasie te dwa tak zupełnie różne w swej wymowie wydarzenia, aby pokazać zarówno zachodnim aliantom, jak i Polakom, że nie musi sie praktycznie z nikim i niczym liczyć. Równocześnie pragnął zapewne upokorzyć w ten sposób Polaków, a zwłaszcza Mikołajczyka. Oto bowiem w tym samym czasie, gdy jego niedawni współpracownicy z woli Stalina stawali przed radzieckim sądem, Mikołajczyk wdawał się w polityczne rokowania z polskimi komunistami będącymi w owym czasie po prostu wykonawcami woli tegoż Stalina.
21 czerwca Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR wydało wyrok skazujący przywódców polskiego podziemia. Ostatni dowódca AK gen. Okuli-cki został skazany na 10 lat więzienia, Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski na 8 lat więzienia, jego trzej zastępcy i tym samym członkowie Krajowej Rady Ministrów: Adam Bień, Stanisław Jasiukowicz i Antoni Pajdak otrzymali po 5 lat więzienia, przy czym ten ostatni został osądzony osobno. Przewodniczący RJN Pużak skazany został na 1,5 roku więzienia, trzy osoby uniewinniono, a pozostałych oskarżonych radziecki sąd skazał na kary od 4 do 12 miesięcy więzienia. Jak na stalinowskie ustawodawstwo, wyroki te należy uznać za wyjątkowo łagodne. Zwracał zwłaszcza uwagę brak orzeczonej kary śmierci. Niemniej Okulicki, Jankowski i Jasiukowicz - wedle wszelkiego prawdopodobieństwa - mieli już nigdy nie powrócić do kraju.
20
21
Powrót do Kraju Stanisława Mikołaic
Wielka Trójka w Poczdamie
Nie ulega wątpliwości, że proces bezprawnie sądzonych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego kładł się cieniem na rozmowach dotyczących utworzenia TRzJN. Stalin pokazywał Mikolajczykowi i innym demokratycznym politykom, kto jest rzeczywistym panem sytuacji w Polsce. Demonstrował zarazem sposób, w jaki zostaną potraktowani ci wszyscy, którzy nie zechcą pogodzić się z nowymi realiami. Był to więc rodzaj szantażu polskich polityków orientacji niekomunistycznej. Stawali oni przed alternatywą: albo w imię najwyższych wartości zajmą postawę nieustępliwą i w takich warunkach nie będą konferować z komunistami, albo za cenę rezygnacji z niezłomności zachowają choćby cień nadziei na to, że będą mogli w sposób tonujący (w interesie społeczeństwa) wpływać na polskich komunistów i ich radzieckich protektorów, a z czasem w wolnych wyborach przeprowadzonych pod międzynarodową kontrolą wybiorą Polacy takie władze, jakie im będą odpowiadać. Mikołajczyk i w ślad za nim niemała grupa polityków niezależnych od Moskwy wybrali to drugie rozwiązanie.
28 VI 1945 r. prezydium KRN powołało na zastępców prezydenta KRN (Bieruta) Wincentego Witosa i Stanisława Grabskiego. Tego samego dnia powołany został do życia TRzJN: premierem nadal był Osóbka-Morawski, pierwszym wicepremierem Gomułka, jednak drugim wicepremierem i zarazem ministrem rolnictwa i reform rolnych został Mikołajczyk. Rząd przynajmniej formalnie był koalicyjny, choć de facto pozostawał zdominowany przez komunistów i ich zwolenników. Zgodnie jednak z wcześniejszymi uzgodnieniami TRzJN został uznany przez mocarstwa zachodnie. Już 29 czerwca uczyniła to Francja, natomiast Wielka Brytania i Stany Zjednoczone oficjalnie uznały TRzJN 5 VII 1945. Równocześnie cofnęły swoje uznanie i poparcie dla rządu Arciszewskiego, po stronie którego zapewne były racje moralne i emocjonalne, ale nie było realnej siły.
Powrót Mikołajczyka do kraju wzbudził w społeczeństwie polskim ogromne nadzieje. Powszechnie wierzono, że nie dopuści on do "zniewolenia" Polski przez jej wschodniego sąsiada. Liczono, iż będzie gwarantem wolnych wyborów i powstrzyma proces sowietyzacji kraju. Przy każdej okazji, gdy Mikołajczyk pojawiał się w publicznych miejscach, wiwatowano na jego cześć, okazując mu niebywałą przychylność i życzliwość. Do historii przeszło powitanie, jakie zgotowano Mikołajczyk owi w paru polskich miastach, gdzie rozentuzjazmowany tłum niósł na rękach wicepremiera wraz ... z jego samochodem.
Wydaje się, że znów tę trudną sytuację lepiej rozumieli i szybciej się do niej dostosowywali działacze w kraju niż na emigracji. 1 VII 1945 r. w Krakowie rozwiązała się RJN. Poważnym problemem i nawet zmartwieniem dla przywódców podziemia było to, żeby młodzież tak masowo nie uciekała do lasu i nie angażowała się w dalszą walkę zbrojną, która w nowej sytuacji przynieść
mogła w zasadzie tylko niepotrzebne ofiary. Rozwiązaniu tej skomplikowanej sytuacji - w jakimś przynajmniej stopniu - wychodziła naprzeciw ogłoszona latem 1945 r. amnestia, która jednak oczywiście nie położyła kresu bratobójczym walkom.
Na marginesie chciałbym wyjaśnić pewną sprawę: od wielu lat ma miejsce spór o to, czy w latach 194447 w Polsce toczyła się wojna domowa, czy też nie? Myśię, że odpowiedź na to w gruncie rzeczy niełatwe pytanie w znacznym stopniu uzależniona jest od politycznych poglądów i osobistych doświadczeń osoby udzielającej odpowiedzi. Na pewno mają rację ci, którzy wskazują, że po stronie nowej władzy, zwłaszcza w pierwszym okresie, walczyły znaczne siły radzieckie, i z tego tytułu trudno byłoby mówić o wojnie domowej. Z drugiej jednak strony nie sposób nie zauważyć, że tak w oddziałach poakowskiej partyzantki czy Narodowych Sił Zbrojnych, jak i w oddziałach milicji i wojska, także Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, znajdowały się setki, tysiące młodych i nie tylko młodych Polaków. Dlatego też najbardziej odpowiada mi określenie wprowadzane do dyskusji nad tą kwestią przez Andrzeja Paczkowskiego: wojna bratobójcza. Naturalnie odnoszone ono może być tylko do tych walk, w których po obu stronach występowali Polacy. Nie mogą tak być nazywane ani krwawe pacyfikacje polskich wsi w latach 1944-1945 dokonywane przez oddziały Armii Czerwonej, ani nie mniej krwawe walki z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii (te może właśnie najbliższe były rzeczywistej wojny domowej) i innymi niepolskimi grupami zbrojnymi.
W dniach od 17 lipca do 2 sierpnia w Poczdamie po raz trzeci zebrała się Wielka Trójka. Skład personalny był już jednak nieco odmienny. Zmarłego w kwietniu prezydenta Roosevelta zastąpił Harry Truman, Churchill uczestniczył w konferencji tylko do 25 lipca; trzy dni później jego miejsce zajął nowy brytyjski premier Clement Attlee. Niezmienny był tylko "wujek Józef - jak Anglosasi przezywali Stalina. On też zresztą - przynajmniej do pewnego stopnia - usiłował grać w Poczdamie główną rotę, choć spotkała go tam "nieprzyjemna niespodzianka": prezydent Truman poinformował o przeprowadzeniu udanej amerykańskiej próby z bombą atomową. Stany Zjednoczone zyskiwały nowy, bardzo ważny atut w grze politycznej.
W czasie konferencji poczdamskiej ustalono zasady podziału Niemiec na strefy okupacyjne oraz sprawę reparacji wojennych. Postanowiono również przyznać Polsce ziemie na wschód od Odry i Nysy zachodniej, tzn. Łużyckiej, teren byłego Wolnego Miasta Gdańska i tę część Prus Wschodnich, która nie znalazła się pod administracją ZSRR. Ziemie przyznane Polsce zostały wyłą-
22
23
Zbrojne oddziały anty komunisty,
Polityczna reprezentacja katolików
czone ze stref okupacyjnych N!em,ec i co więcej - zadecydowano, że zamieszkujący je N,emcy zostaną z nich wysiedleni. Ostatecznie przyznano Polsce Szczecin, który w ciągu poprzednich kilku miesięcy już parokrotnie obejmowany był przez polską administrację.
Latem 1945 r. sytuacja w Polsce powoli ulegała swoistej "normalizacji". Trwały zapoczątkowane jeszcze przed zakończeniem wojny wielkie migracje ludności. Miliony ludzi przemieszczało się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu rodziny, bliskich, pracy, mieszkania, lepszego losu czy czasem po proslu miejsca na ziemi. Równocześnie innych ludzi przemieszczano, nierzadko wbrew ich woli. Proces ten miał trwać jeszcze przynajmniej przez dwa lata i łącznie objąć kilka milionów osób: wracali do Polski ludzie z Niemiec - z obozów koncentracyjnych, z obozów jenieckich, z przymusowej pracy, wracali żołnierze z Zachodu, ale przede wszystkim w tej wielkiej "wędrówce ludów" brali udział przesiedleńcy "zza Buga". Trzeba też wyraźnie powiedzieć, iż w tym samym czasie inni ludzie w mniej czy więcej legalny sposób starali się opuścić Polskę, a Niemcy zamieszkujący Ziemie Odzyskane byli przymusowo przesiedlani na zachód.
Sytuacja była ciągle daleka jeszcze od normalnej. Wielu ludzi spodziewało się, że w niedługiej perspektywie może dojść do III wojny światowej pomiędzy ZSRR a jego niedawnymi zachodnimi sojusznikami. Byli zresztą i tacy, którzy na tę wojnę wręcz czekali i swoje życiowe plany właśnie z nią łączyli. Cały czas działały w wielu regionach kraju zbrojne oddziały antykomunistyczne, często w sposób mniej czy więcej otwarty, nawiązujące do tradycji AK. Najpierw była to kadrowa wojskowo-polityczna organizacja "Nie", której sam fakt istnienia bywał w przeszłości kwestionowany, a nazwa tłumaczona w dwojaki sposób: "Nie" - jako skrót od niepodległości lub "Nie" - jako określenie stosunku sprzeciwu wobec dokonujących się w Polsce zmian ustrojowych. Następnie działania usiłowała koordynować, podległa Delegatowi Rządu na Kraj, Delegatura Sił Zbrojnych. Już po powstaniu TRzJN, we wrześniu 1945 r. środowisko byłych dowódców AK skupione wokół płk. Jana Rzepeckiego powołało do życia, w ich zamyśle bardziej cywilne niż wojskowe, Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Działaniom tym towarzyszyła nierzadko "szeptana propaganda" głosząca, źe nowa władza nie utrzyma się, a ci którzy np. brali ziemię z reformy rolnej, będą musieli ją oddać prawowitym właścicielom.
Wydaje się jednak, że wraz z upływem czasu większość społeczeństwa polskiego była skłonna wiązać swoją przyszłość z postępującą odbudową życia społecznego, ekonomicznego, kulturalnego, religijnego itd. 20 lipca wrócił
z wojennej emigracji Prymas Polski kardynał August Hlond. Fakt ten zapewne zaktywizował katolików świeckich, którzy myśleli o reaktywowaniu w Polsce partii o orientacji chrześcijańsko-demokratycznej, tym bardziej że dwa tygodnie wcześniej wrócił do kraju Karol Popiel -jeden z przywódców Stronnictwa Pracy reprezentującego właśnie taką orientację. O ile władze komunistyczne nie wyraziły zgody na podjęcie w kraju działalności przez Stronnictwo Narodowe, któremu zarzucały związki z faszyzmem, o tyle nie bardzo mogły tak postąpić wobec SP. Posłużyły się więc innym sprawdzonym sposobem, a mianowicie rozbijacką działalnością kryptokomunistycznej grupy działaczy, którym przewodził Feliks Widy-Wirski. W niedługim czasie udało im się odsunąć od rzeczywistej władzy w SP Popielą i grupę skupionych wokół niego autentycznych działaczy katolickich, cieszących się na ogół jeśli nie poparciem, to przynajmniej zaufaniem hierarchii kościelnej. Popiel, systematycznie odsuwany od realnego wpływu na partię, zrezygnował w praktyce z czynnego udziału w życiu publicznym: nie kandydował do Sejmu w wyborach z 1947 r. i niedługo potem wyjechał na stale z kraju. Wydaje się, że właśnie głównie za sprawą grupy Widy-Wirskiego SP nie odegrało w Polsce takiej roli, do jakiej w katolickim społeczeństwie było chyba predestynowane.
Katolicy podejmowali zresztą rozmaite próby wyłonienia jakiejś własnej politycznej reprezentacji lub choćby stworzenia w miarę niezależnego od władz ośrodka myśli chrześcijańskiej. Jeszcze w czasie trwania wojny, w marcu 1945 r. pod opieką arcybiskupa Sapiehy ukazał się w Krakowie pierwszy numer "Tygodnika Powszechnego" i w ten sposób zaczęło się formować środowisko, które przez następne kilkadziesiąt lat było ważnym elementem na polskiej scenie. Z kolei w listopadzie 1945 r. ukazał się pierwszy numer "Tygodnika Warszawskiego" - pisma wokół którego skupiali się katolicy o orientacji bardziej konserwatywnej niż środowisko "Tygodnika Powszechnego". W tym samym miesiącu ukazał się też pierwszy numer tygodnika wydawanego przez grupę Bolesława Piaseckiego - ,,Dziś i Jutro". Ze środowiska tego miało w przyszłości wykrystalizować się Stowarzyszenie PAX. Sam Piasecki byl postacią dość niezwykłą: przed wojną kierował stosunkowo niewielką faszyzującą organizacją pod nazwą ONR-Falanga. W czasie wojny stał na czele konspiracyjnej Konfederacji Narodu, a w listopadzie 1944 r. zosta! aresztowany przez NKWD. W więzieniu wszedł w jakieś niezupełnie jasne układy z gen. Iwanem Sierowem z NKWD; został przekazany do dyspozycji władz polskich i zwolniony. 4 VII 1945 r. Piaseckiego przyjął Gomułka i wkrótce podjęto przygotowania do wydawania tygodnika "Dziś i Jutro".
Również w listopadzie 1945 r. ukazał się pierwszy numer "Gazety Ludowej", organu prasowego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Była to partia, którą latem 1945 r. powołał do życia wicepremier Mikołajczyk. W ciągu pół
24
25
Polscy socjaliści
roku PSL stało się najpoważniejszą siłą polityczną w Polsce. W swoich szeregach skupiało nie tylko mieszkańców wsi, ale w ogóJe wielu niezadowolonych z nowej władzy. Cieszyło się ono m. in. sporym poparciem w środowiskach inteligenckich i stąd wzięło się lekceważące określenie ukute w kręgach władzy mówiące o "chłopach z Marszałkowskiej".
Polscy socjaliści też zresztą byli podzieleni. Działacze PPS WRN pragnęli włączyć się w działalność tzw. lubelskiej lub jak wtedy mówiono odrodzonej PPS. Chcieli jednak, aby to włączenie dokonało się w wyniku jednorazowego aktu, to znaczy, żeby wszyscy aktywiści i członkowie PPS WRN równocześnie wstąpili do PPS, kierowanej przez Osóbkę-Morawskiego i Józefa Cyran-kiewicza. Jest oczywiste, że gdyby w PPS znaleźli się tak wybitni działacze socjalistyczni jak np. Zygmunt Zaremba czy Zygmunt Żuławski, a zwłaszcza Pużak, który powrócił do kraju w listopadzie 1945 r., to najprawdopodobniej oni właśnie zdobyliby w partii pozycję dominującą i zapewne staraliby się maksymalnie ograniczyć wpływy grupy orientującej się na ścisłą współpracę z komunistami. Świadomi tego przywódcy PPS nie zgodzili się na wejście en bloc byłych członków PPS WRN i ostatecznie rozmowy na ten temat zakończyły się fiaskiem. Część byłych działaczy PPS WRN zdecydowała się jednak wstąpić do PPS i tam próbowała działać, część pozostała poza partią, a niektórzy podjęli działalność niezależną na emigracji.
3 I 1946 r. KRN uchwaliła ustawę "O przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej". Ustawa ta w znacznym stopniu sankcjonowała stan już istniejący. Bez odszkodowania na własność państwa przechodzić miały przedsiębiorstwa poniemieckie, a za odszkodowaniem wszystkie inne przedsiębiorstwa: górnicze, przemysłowe, transportowe, komunikacyjne i telekomunikacyjne zatrudniające ponad 50 pracowników na jedną zmianę. Na mocy ustawy o nacjonalizacji przemysłu na własność państwa przeszło łącznie 3397 przedsiębiorstw.
W lutym przeprowadzono pierwszy po wojnie sumaryczny spis ludności. Okazało się, że ludność Polski wynosiła wtedy 24 miliony, wobec 36 milionów w 1938 r. Według spisu ciągle jeszcze mieszkało w Polsce ok. 2,3 miliona Niemców, gdyż dopiero rozpoczynała się planowa akcja wysiedlania ich z ziem zachodnich i północnych.
Tymczasem komuniści coraz wyraźniej zyskiwali pozycję dominującą w kraju, cały czas zachowując pozory, że system demokratyczny umacnia się i stabilizuje. W rzeczywistości umacniała się komunistyczna dyktatura, ni. in. opierająca się na terrorze wymierzonym w znaczne odłamy społeczeństwa. Szczególnie bezwzględnymi metodami zwalczani byli działacze opozycji, zwłaszcza terenowi aktywiści PSL. Mnożyły się skrytobójcze mordy (sprawcy przeważnie pozostawali nieznani), o popełnienie których' szerokie kręgi społe-
26
"Metoda salami"
czeństwa po cichu oskarżały bezpieczeństwo. Środki masowego przekazu poddawane były prewencyjnej cenzurze. Wolność słowa pozostawała więc jedynie w sferze deklaracji. Jednocześnie - o czym dziś często zapominamy-w latach 1945-1947 miało miejsce co najmniej kilkaset miniejszych i większych strajków, głównie w średnich i mniejszych zakładach. Prawie zawsze były to strajki o podłożu ekonomicznym, choć nierzadko z dość silnymi akcentami politycznymi. Trzeba bowiem pamiętać, że płace robotnicze wynosiły od 30 do 50% przedwojennych zarobków. Równocześnie brakowało szeregu artykułów, w tym także tych pierwszej potrzeby. Pokrycie kartkowe na niektóre artykuły było zaspokajane ledwie w połowie. Zmordowane latami wojny i okupacji społeczeństwo polskie żyło w kraju zrujnowanym, biednym i niestabilnym.
Wielu sądziło, że elementem stabilizacji będą zapowiedziane w umowach jałtańskich wolne wybory. PPR wiedziała jednak, że póki w kraju działa zbrojne podziemie, póki jest tak ciężka sytuacja ekonomiczna i tak silny opór znacznej części społeczeństwa, nie sfałszowane wybory zakończą się niewątpliwie przegraną, a wcale nie było pewne, czy uda się je sfałszować. Co prawda, w odwodzie pozostawał Stalin wraz z całą potęgą Armii Czerwonej, ale -jak się wydaje - w owym czasie komunistom polskim zależało chyba jeszcze na przekonaniu do siebie większej części Polaków. To przekonywanie miało być zresztą realizowane różnymi metodami i w różny sposób. Często i chętnie odwoływano się np. do haseł patriotycznych i odpowiednio wypreparowanej historii. Równie często stosowanym zabiegiem socjotechnicznym - i to nie tylko w tamtych latach - było przypisywanie sobie rzeczywistych sukcesów, które były dziełem całego narodu. Dotyczyło to głównie, ale nie wyłącznie, osiągnięć w odbudowie kraju ze zniszczeń.
Komuniści posługiwali się bardzo zręczną metodą, nazwaną przez Matyasa Rakosiego "metodą salami", a polegającą na tym, że eliminowali po kolei swoich przeciwników (jak po kolei kroi się cienkie plastry salami). Najpierw uznali za faszystowskie SN i odmówili mu prawa działania w Polsce, później ten sam zarzut wysuwali pod adresem środowisk poakowskich. Następnie główny impet ich ataku poszedł w kierunku legalnej opozycji: PSL i SP. Oba stronnictwa zostały mocno przetrzebione aresztowaniami, a PSL - jak powiedziano - także skrytobójczymi mordami. Ostatnim aktem "metody salami" było wchłonięcie PPS przez PPR w ramach "zjednoczenia ruchu robotniczego" oraz patronowanie przeprowadzonemu na podobnych zasadach "zjednoczeniu ruchu ludowego". W swoim działaniu komuniści posługiwali się różnymi środkami: perswazją, groźbą, szantażem, przekupstwem, przemocą itd.
W 1946 r. PPR nie była więc zainteresowana szybkim przeprowadzeniem wyborów. Nie mogła jednak tej sprawy odkładać w nieskończoność. O wybory
27
"3 razy tak"
upominali się partnerzy Stalina z Jałty, upominała się opozycja w kraju. Nawiasem mówiąc, była to dziwna opozycja: lider PSL, Mikołąjczyk, był jednocześnie członkiem rządu, który - obiektywnie rzecz biorąc - politycznie zwalczał.
Pragnąc jeszcze bardziej odwlec termin wyborów, wiosną 1946 r. komuniści wysunęli propozycję przeprowadzenia najpierw ogólnonarodowego referendum, w którym społeczeństwo miałoby odpowiedzieć na trzy następujące pytania:
1. Czy jesteś za zniesieniem Senatu?
2. Czy chcesz utrwalenia w przyszłej konstytucji ustroju gospodarczego zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej?
3. Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?
Pytania zostały bardzo przemyślnie opracowane. Tak np. w ostatnim wcale nie pytano o granicę wschodnią, z oczywistych względów zupełnie ignorując ten problem, zarazem granicę morską - nie wiedzieć czemu - zaliczono do zachodniej. Na pierwszy rzut oka zwraca uwagę różny ciężar gatunkowy poszczególnych pytań. Dwa ostatnie dotyczyły spraw fundamentalnych: kształtu terytorialnego państwa oraz ustroju gospodarczo-spolecznego, podczas gdy pytanie pierwsze w istocie kwestii drugorzędnej. Wydaje się jednak, źe właśnie to pytanie - w zamyśle komunistów - było najważniejsze. Otóż pamiętać trzeba, że w okresie międzywojennym hasło zniesienia Senatu należało do stałego arsenału politycznych postulatów ruchu ludowego. PPR oraz jej polityczni sojusznicy i satelici wzywali do głosowania "3 razy tak". W ten sposób postawili PSL wobec dramatycznego wyboru: albo wezwie swoich członków i sympatyków do głosowania zgodnie z tradycją ruchu ludowego, a zatem również byłoby to głosowanie "3 razy tak" (trudno sobie wyobrazić, aby partia chłopska wzywała do głosowania przeciwko reformie rolnej lub żeby występowała przeciw przyrostowi terytorialnemu państwa na zachodzie w sytuacji, gdy Polska poniosła tak znaczne straty terytorialne na kresach wschodnich), albo wezwie do głosowania na pierwsze pytanie "nie" i podejmie na szeroką skalę akcję wyjaśniania chłopom, dlaczego tak właśnie mają głosować, co z pewnością nie było zadaniem łatwym, zwłaszcza w przypadku wiejskich analfabetów.
Przywódcy PSL wybrali to drugie rozwiązanie, gdyż postanowili wykorzystać referendum jako swoisty test i przy tej okazji sprawdzić, jakim poparciem mogliby dysponować w wyborach parlamentarnych. Mówiąc krótko, chodziło im po prostu o "policzenie się". Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa,
podobne intencje przyświecały komunistom, gdy występowali z ideą referendum. Wiele wskazuje na to, że chcieli sprawdzić - zarazem nie ryzykując wyborczej porażki - na ile posiadają już "autentyczne społeczne poparcie", a na ile "będą musieli" sfałszować przyszłe wybory do Sejmu. Mają też zapewne rację ci historycy, którzy sugerują, że referendum dla nowej władzy miało być testem, czy i na ile da się rządzić polskim społeczeństwem bez stosowania na masową skalę terroru. W myśl tej tezy referendum miało wykazać, czy wystarczą do zapewnienia sobie sukcesu środki administracyjne i silna kampania propagandowa. Faktem jest, że przy przygotowywaniu referendum ogromną rolę odegrało Ministerstwo Informacji i Propagandy, które przygotowało miliony ulotek, plakatów, broszur itp. zachęcających do głosowania "3 razy tak". Niemniej , przed referendum władze nie zrezygnowały ze stosowania terroru. Przez cały czas gwałtownej kampanii propagandowej towarzyszyły aministracyjne i policyjne represje. Nie przestawali też dokonywać zbrodniczych czynów różni "nieznani sprawcy".
Wydaje się zresztą, że niezależnie od składanych deklaracji utrzymywanie w kraju niepewnej i niestabilnej sytuacji było na rękę kierownictwu PPR. Komuniści mieli dzięki temu idealny argument do odkładania terminu wyborów: nie można ich przecież przeprowadzać w państwie, w którym toczy się bratobójcza walka zbrojna i byłoby trudno zapewnić spokojny przebieg głosowania. Równocześnie działalność zbrojnego podziemia, z czasem - od 1948 r. - także inspirowanego przez bezpieczeństwo, w jakimś przynajmniej stopniu, stanowiło usprawiedliwienie dla działalności tegoż bezpieczeństwa i stosowania na szeroką skalę represji.
Sądzę, że tego typu rozumowanie mogło być też nieobce osobom odpowiedzialnym za dramatyczne wydarzenia z maja 1946 r. Wbrew wcześniejszym obietnicom władze polityczne i administracyjne niemal w ostatniej chwili zakazały organizowania uroczystych obchodów święta 3 Maja. Informacje o tym zostały przekazane zbyt późno organizatorom patriotycznych manifestacji, którzy zresztą nie bardzo chyba kwapili się z podporządkowaniem im. W efekcie 3 maja 1946 r. po nabożeństwie w Kościele Mariackim na Rynku w Krakowie uformował sie pochód, który wznosił okrzyki na cześć Mikołąj-czyka. Przeważała młodzież akademicka. Pochód został zaatakowany przez oddziały KBW, a funkcjonariusze UB użyli przeciwko manifestantom broni palnej. Następnie miała miejsce fala aresztowań w środowisku studenckim, na którą odpowiedzią był strajk akademicki. Podobne incydenty i zajścia miały miejsce 3 i 4 maja również w innych miastach, bodaj najbardziej gwałtowny obrót przybierając w Łodzi i Wrocławiu. Były ofiary śmiertelne, szereg osób zostało rannych.
Trudno powiedzieć, czy wydarzenia z maja miały wpływ, czy też nie miały
28
29
"Mała konstytucja"- amnestia
(gdyż dokument przygotowano już wcześniej) na ogłoszenie 13 czerwca 1946 r. dekretu "o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa". Dekret ten, zwany potocznie małym kodeksem karnym, cechowała duża surowość i choć zgodnie z nazwą obowiązywać miał w "okresie odbudowy państwa", w praktyce obowiązywał do końca lat sześćdziesiątych.
30 VI 1946 r. w atmosferze dalekiej od normalnej i swobodnej odbyło się referendum. Wedle oficjalnych danych wzięło w nim udział 85,3% uprawnionych do głosowania. Na pierwsze pytanie "tak" miało odpowiedzieć 68,2% głosujących, na drugie 77,1%, na trzecie 91,4%. Z rozmaitych źródeł wynika, że referendum zostało sfałszowane. W jakimś stopniu mogłyby o tym także świadczyć ogłoszone dane z Krakowa, gdzie - jak wiadomo - na pierwsze pytanie "nie" odpowiedziało 84% głosujących. Kraków za swoją krnąbrność został kilka lat potem ukarany zbudowaniem Huty im. Lenina. Młoda i radykalna wielkoprzemysłowa klasa robotnicza miała być - w zamyśle komunistów - przeciwwagą dla tradycjonalistycznie i konserwatywnie nastawionych krakowiaków.
Cztery dni po referendum, 4 VII 1946 r., w do dziś nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, doszło do antysemickiego pogromu w Kielcach. Nie była to pierwsza akcja tego typu. Do prób pogromów antyżydowskich w Polsce w pierwszych latach po wojnie doszło też m.in. w Rzeszowie i Krakowie, a mniejsze ekscesy odnotowano w Radomiu, Chełmie, Częstochowie i Chrzanowie. Pogrom kielecki był jednak bez wątpienia najbardziej krwawy i gwałtowny, a przez to stał się najbardziej znany. Nie wiadomo dokładnie, czy i ewentualnie przez kogo i w jakim celu zostały sprowokowane rozruchy antysemickie, wiadomo tylko, że 1) w ich wyniku zginęło kilkudziesięciu Żydów zmasakrowanych przez tłum, 2) że po tym tragicznym incydencie Polska miała jednoznacznie złą opinię w zachodnich środkach masowego przekazu i wreszcie 3) że przez następne 35 lat pogrom kieiecki należał do tematów, o których nie mówiło się w Polsce publicznie.
Temperatura walki politycznej, prowadzonej różnymi środkami, nie spadała ani na moment. W listopadzie - uznając, że nie można już dłużej odkładać terminu - KRN wyznaczyła wybory do Sejmu Ustawodawczego na 19 I 1947r. Wcześniej. 22 IX 1946 r. uchwalono ordynację wyborczą. Komuniści, którzy już w lutym 1946 r. wystąpili z ideą powołania wyborczego Bloku Demokratycznego, skupiającego PPR, PPS, PSL, SL i SD, pragnęli zawczasu dokonać procentowego podziału mandatów. PSL odrzuciło jednak ten projekt decydując się na wystawienie własnej, samodzielnej listy wyborczej. Tym razem jednak komuniści nie zamierzali ograniczać się do walki propagandowej. Nasiliły się aresztowania i zatrzymania działaczy PSL, Zaczęły się mnożyć morderstwa dokonywane na aktywistach PSL przez ,,nieznanych
30

sprawców". W listopadzie powołano wojskowe grupy ochronno-propagan-dowe na czas kampanii wyborczej. Korzystając z siły i pozycji wojska, milicji i aparatu bezpieczeństwa przygotowywano wybory w atmosferze terroru i zastraszenia. Pod różnymi - na ogół fikcyjnymi - pretekstami władze zawiesiły działalność szeregu powiatowych organizacji PSL, tym samym uniemożliwiając im wzięcie udziału w wyborach. Towarzyszyły temu procesy polityczne "wrogów Polski Ludowej" i silna kampania propagandowa w środkach masowego przekazu.
Te wszystkie "środki bezpieczeństwa" mogły jednak komunistom nie zagwarantować wyborczego zwycięstwa, zastosowano więc trzy szczeble fałszerstwa. Najpierw dosypywanie głosów do urn wyborczych i pozbawienie prawa głosu osób, co do których można było przypuszczać, iż będą głosować na PSL. Następnie fałszowano wyniki na szczeblu komisji wojewódzkich poprzez dodawanie głosów Blokowi Demokratycznemu i ujmowanie siłom opozycyjnym. Wreszcie w kierownictwie uznano, że wyniki nie są wystarczająco korzystne i najprawdopodobniej ogłoszono jakieś zupełnie oderwane od rzeczywistości dane, w myśl których Blok Demokratyczny zdobył ponad 80% głosów i w efekcie 394 mandaty, PSL zaś 10,3% głosów, co dało mu 28 mandatów. Biorące udział w wyborach samodzielnie, ale już zdominowane przez grupę Widy-Wirskiego, SP zdobyło 12 mandatów. Propaganda oficjalna uznała wyniki wyborów za wielki triumf sił demokratycznych, a społeczeństwo spointowało je dowcipem: "W Polsce wydarzył się cud - w styczniu zakwitła lipa".
4 lutego odbyło się pierwsze posiedzenie Sejmu Ustawodawczego. Przyjęto ustawę o wyborze prezydenta. Następnego dnia prezydentem został wybrany Bierut, który oficjalnie występował jako bezpartyjny (taki był wymóg konstytucji z 1921 r., do której odwoływano się). 8 lutego powołany został rząd - już bez udziału ministrów z PSL - na czele którego stanął Cyrankiewicz. 19 II 1947 r. Sejm uchwalił ustawę ,,o ustroju i zakresie najwyższych organów Rzeczpospolitej Polskiej" zwaną potocznie "małą konstytucją". Obowiązywała ona aż do lipca 1952 r., tzn. do czasu uchwalenia Konstytucji PRL. Ogłoszono też kolejną amnestię dla członków organizacji podziemnych.
Rzecz jasna amnestia ta nie oznaczała końca walki zbrojnej. 28 marca -jak oficjalnie podano - oddział UPA dokonał pod Baligrodem w Bieszczadach udanego zamachu na wiceministra obrony narodowej gen. Karola Świerczews-kiego. Zbiegło się to w czasie z początkiem akcji "Wisła", która skierowana była przeciwko ludności ukraińskiej. Traktując ją jako naturalne zaplecze dla oddziałów UPA władze doszły do wniosku, że przemieszczając przymusowo całą ukraińską ludność z Bieszczad na ziemie zachodnie i północne, pozbawiają UPA oparcia w terenie. Akcja ta przeprowadzona została ze znaczną
31
- Koniec epoKi piizoróŚ
brutalnością: szereg osób osadzono w obozach koncentracyjnych (także pohit-lerowskich) funkcjonujących w pierwszych latach Polski Ludowej. Jednocześnie w Bieszczady skierowano znaczne siły wojska. Posunięcia te w perspektywie kilku miesięcy doprowadziły do ustania walk na tym terenie.
Wraz z wyborami ze stycznia 1947 r., powołaniem Bieruta na stanowisko prezydenta RP i utworzeniem nowego rządu w zasadzie kończył się okres, który można by nazwać umownie epoką pozorów. W tym czasie obok terroru i represji władze równie często i chętnie odwoływały się do innych środków "społecznej perswazji", takich jak np. propaganda państwowotwórcza, hasła patriotyczne, mobilizowanie mas wokół programu odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych. Mimo istnienia cenzury prewencyjnej zachowywano stosunkowo szeroki zakres swobody wypowiedzi. Miały miejsce wcale ostre polemiki prasowe między katolikami i marksistami, w latach następnych systematycznie wygaszane przez czynniki oficjalne. Toczyły się spory o tradycje i wartości, do których powinna odwoływać się nowa Polska.
Istniała w tym czasie legalna opozycja, którą nie sposób byłoby nazwać koncesjonowaną. Dość daleko posuniętą autonomię zachowywali socjaliści, którzy choć blisko współpracowali z komunistami niemal na każdym kroku podkreślali swoją organizacyjną odrębność. Kościół katolicki - mimo zerwania przez władze państwowe konkordatu z Watykanem już we wrześniu 1945 r. - cieszył się jeszcze pozytywną opinią wśród czynników rządowych, które wielokroć deklarowały zbieżność celów w wielu kwestiach. Przede wszystkim ze względów taktycznych i propagandowych akcentowano rolę, jaką Kościół mógłby odegrać w odnowie moralnej społeczeństwa, tak ciężko doświadczonego przez wojnę i okupację.
Wydaje się, że te wszystkie pojednawcze gesty miały na celu m. in. społeczną izolację tych grup, które w żadnej postaci nie chciały zaakceptować nowej władzy, w tym przede wszystkim antykomunistycznego podziemia zbrojnego. Posługując się wspomnianą już "metodą salami" PPR eliminowała kolejnych rywali i przeciwników politycznych, systematycznie czyszcząc pole do ustanowienia w Polsce własnej dyktatury. Naturalnie był to długotrwały proces, który nie zakończył się zimą 1947 r. Niemniej z pewnością można powiedzieć, że kończył się wtedy pewien ważny etap na drodze tworzenia systemu komunistycznego. W walce z PPR dysponującą wojskiem, milicją, aparatem bezpieczeństwa polskim i radzieckim, a przede wszystkim cieszącą się poparciem Kremla, siły niezależne poniosły klęskę. Okazało się, że komuniści nie są zainteresowani w tworzeniu nawet ograniczonej demokracji, że docelowo interesuje ich wyłącznie pełnia władzy. Ich planom sprzyjały też zmiany na arenie międzynarodowej, zapowiadające "zimną wojnę" pomiędzy Wschodem i Zachodem.
Rozdział II
STALINIZM PO POLSKU
Stalin wyznawał zasadę, że władza ZSRR sięga tam, dokąd dotarły radzieckie czołgi. W myśł tej zasady niemal cała Europa Środkowo-Wschodnia znalazła się po wojnie w radzieckiej strefie wpływów. Stalin chciał jednak, żeby była to nie strefa wpływów, lecz bezwzględnej dominacji radzieckiej. Rozpoczął się więc proces upodabniania państw tego rejonu do "niedościgłego wzoru", proces słusznie nazwany sowietyzacją państw Europy Środkowo-Wschód niej. Rozpoczął się on praktycznie od pierwszej chwili pobytu na tym terenie Armii Czerwonej i przebiegał w poszczególnych krajach z różnym natężeniem i zmiennym tempem. Na przykład Rumunia do końca 1947 r. była monarchią, a Czechosłowacja do czasu komunistycznego zamachu stanu z lutego 1948 r. pozostawała demokracją parlamentarną.
Przekształceniom ustrojowym towarzyszył we wszystkich tych krajach terror, stosowany ze zmiennym natężeniem i wymierzony przeciwko różnym siłom politycznym i grupom społecznym. Nierzadko osoby, które same aktywnie zaangażowane były w represje wobec "wrogów ludu", z czasem stawały się ofiarami kolejnej fali czystek. Taka jest bowiem nieubłagana logika każdej w zasadzie krwawej rewolucji: prędzej czy później zaczyna ona "pożerać własne dzieci". Otwarte pozostaje wszakże pytanie, czy w latach czterdziestych dokonywała się w Polsce rewolucja? Odpowiedź w znaczym stopniu zależy od tego, jaką przyjmuje się definicję tego zjawiska. Osobiście przychylam się do poglądu, który utrzymywał, iż zderzyły się wówczas ze sobą w Polsce dwie rewolucje: realizowana przez AK i obóz rządowy rewolucja niepodległoś-ciowo-demokratyczna oraz wspierana w sposób decydujący z zewnątrz rewolucja komunistyczna. Dzięki radzieckiemu poparciu górę wzięła ta druga, a sprzyjało też temu sformułowanie przez Stalina tezy głoszącej, że wraz z umacnianiem się ustroju socjalistycznego zaostrza się walka klasowa. Tak więc człowiek, który np. w 1946 r. był sojusznikiem lub stronnikiem nowej rewolucyjnej władzy, dwa, trzy lata później mógł zostać okrzyknięty "wrogiem ludu" i stanąć przed trybunałem, który skazywał go na długoletnie więzienie, a nierzadko nawet na karę śmierci.
32
33
,.Żelazna kurtyna"
Plan Marshalla
Na fakt zaostrzenia się sytuacji międzynarodowej nie bez wpływu pozostawała także polityka mocarstw zachodnich, które w ZSRR - nie bez powodu - coraz częściej skłonne były widzieć nie niedawnego sojusznika, lecz raczej politycznego i ideologicznego wroga, a czasem wręcz potencjalnego nieprzyjaciela w przyszłej wojnie. 5 III 1946 r. nie będący już premierem Churchill wygłosił w Fulton w Stanach Zjednoczonych przemówienie, w którym stwierdził m.in.: "Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem opuściła się żelazna kurtyna w poprzek kontynentu. Poza tą linią znajdują się wszystkie stolice dawnych państw środkowej i wschodniej Europy: Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Bukareszt i Sofia - wszystkie te sławne miasta i zamieszkująca wokół nich ludność leżą, że się tak wyrażę, w strefie radzieckiej i wszystkie, w takiej czy innej formie, podlegają nie tylko wpływom radzieckim, ale kontroli z Moskwy w bardzo wysokim, niekiedy rosnącym stopniu". Churchill powiedział też, że komuniści zdobyli pozycję nadrzędną i władzę ,,o wiele przewyższające ich liczebność i dążą wszędzie do zdobycia wpływów totalistycznych".
Z kolei 6 września 1946 r. sekretarz stanu USA James Byrnes wygłosił w Stuttgarcie przemówienie, w którym m.in. kwestionował polską granicę na Odrze i Nysie. Przemówienie to posłużyło za pretekst do zorganizowania w Polsce gwałtownej kampanii antyamerykańskiej i "antyimperialistycznej". Niemal wszystkie środowiska, nie wyłączając PSL, musiały publicznie "odcinać się" od "niemieckich rewizjonistów" i ich "amerykańskich popleczników". Trzy miesiące potem okazało się, że przemówienie Byrnesa w jakimś przynajmniej stopniu było wprowadzeniem do gospodarczego połączenia stref okupacyjnych amerykańskiej i brytyjskiej i utworzenia w ten sposób Bizonii.
W następnym roku proces podziału Europy pogłębił się. 12 marca Kongres Stanów Zjednoczonych na wniosek prezydenta Trumana przyznał Grecji i Turcji 400 min dolarów i wyraził zgodę na wysłanie do tych państw amerykańskiego personelu wojskowego i cywilnego. Stany Zjednoczone były zdecydowane aktywnie przeciwstawić się rozszerzaniu się wpływów komunistycznych w świecie. Zyskało to miano doktryny powstrzymywania.
Dla dziejów Europy najważniejszym wydarzeniem w owym czasie było jednak proklamowanie Planu Marshalla. 5 czerwca amerykański sekretarz stanu George Marshall przemawiając w Uniwersytecie Harwadzkim wysunął propozycję udzielenia pomocy gospodarczej zniszczonym przez wojnę państwom europejskim. Plan Marshalla był oczywiście również korzystny dla Stanów Zjednoczonych, które w ten sposób umacniały swoją pozycję na
34
Starym Kontynencie. Jednocześnie Amerykanie liczyli na powstrzymanie komunizmu w Europie. ZSRR uznał, że jest to inicjatywa wymierzona-pfzeciwko niemu i 2 lipca odrzucił Plan Marshalla. Czechosłowacja początkowo zaaprobowała przystąpienie doń, ale po kilku dniach - w wyniku radzieckich nacisków - odrzuciła go. Rząd polski uczyni! to oficjalnie w nocie do rządu USA z 9 VII 1947 r.
Odrzucenie Planu Marshalla, który niewątpliwie pomógłby w odbudowie Polski ze zniszczeń wojennych, a co więcej zintegrował ją gospodarczo i handlowo z Europą Zachodnią, miało daleko idące - ogólnie dziś znane - konsekwencje. Polska nie tylko politycznie i militarnie, ale także i gospodarczo na długie lata została związana ze Związkiem Radzieckim.
Polska w sposób przyspieszony zaczęła naśladować wzory radzieckie. W czasie kwietniowego plenum KC PPR Hilary Minc przedstawił założenia programowe tzw. bitwy o handel. Jej celem była likwidacja w Polsce prywatnego handlu. Akcja ta rychło została wzmocniona ustawą "o zwalczaniu drożyzny i nadmiernych zysków w obrocie handlowym". Rozpoczęło sie na szeroką skalę zwalczanie spekulacji, interpretowanej w sposób zupełnie dowolny. Za pomocą mandatów, grzywien, konfiskaty towarów, zabierania licencji przemysłowych i handlowych starano się odzwyczaić ludzi od przedsiębiorczości. Rozpoczęła się prawdziwa wojna za "spekulantami", przy czym mógł być tak określony w praktyce każdy sprzedawca czy kupiec.
Równocześnie zakończono przygotowania Planu Odbudowy Gospodarczej na lata 1947-1949, który Sejm uchwalił 2 VII 1947 r. Plan ten zakładał m.in. "scalenie Ziem Odzyskanych z resztą kraju" i - w wielu dziedzinach życia - przekroczenie przedwojennych wskaźników gospodarczych. W tym samym mniej więcej czasie została przeniesiona na grunt polski z ZSRR akcja współzawodnictwa pracy. Górnik Wincenty Pstrowski rzucił wyzwanie: "Kto wyrąbie więcej niż ja?".
Latem 1947 r. Polska coraz bardziej upodabniała się do "radzieckiego ideału". Nieliczna grupa posłów PSL dożywała w Sejmie swych dni. Stawało się jasne, że nie ma już w Polsce miejsca na legalną działalność opozycyjną. Obawiając się aresztowania, w październiku 1947 r. Mikołajczyk potajemnie opuścił Polskę. Podobnie uczynili inni znani ludowcy: Stefan Korboński, Kazimierz Bagiński, Stanisław Bańczyk i Stanisław Wójcik, a Maria Hulewi-czowa i Wincenty Bryja zostali aresztowani w Czechosłowacji przy próbie ucieczki na Zachód.

35
Kryzys w PPR
Kryzys berliński - blokada Berlina
5 X 1947 r. opublikowano oficjalny komunikat o naradzie przedstawicieli dziewięciu partii komunistycznych i robotniczych. Narada la, w której uczestniczyły delegacje z Bułgarii, Czechosłowacji, Francji, Jugosławii, Polski (Go-mułka, Jakub Berman, Stanisław Radkiewicz, Aleksander Zawadzki), Rumunii, Węgier, Włoch i ZSRR, odbyła się w Szklarskiej Porębie w dniach od 22 do 27 września. Postanowiono wówczas powołać do życia Biuro Informacyjne, w skrócie zwane Kominformem, którego siedzibą miał być Belgrad. Główny referat w Szklarskiej Porębie wygłosił Andriej Żdanow formułując tezę o podziale świata na dwa przeciwstawne obozy: socjalistyczny i kapitalistyczny. Jedną z konsekwencji wspomnianej narady była unifikacja ideowa i polityczna "państw bloku". W lutym 1948 r. komuniści przeprowadzili w Czechosłowacji zamach stanu wymuszając na prezydencie Edwardzie Beneszu zgodę na powołanie nowego rządu z przewagą ministrów komunistycznych. Przesądzono też kwestię tzw. jednoczenia partii robotniczych w poszczególnych krajach. Polegało ono na tym, że partie komunistyczne po prostu wchłaniały osłabione kolejnymi czystkami partie socjalistyczne lub socjaldemokratyczne, przyjmując za podstawę ideową ,,linię marksistowsko-leninowską". W lutym 1948 r. dokonano tego w Rumunii, a w następnym miesiącu zapadła decyzja o połączeniu obu partii robotniczych w Polsce, choć jeszcze w grudniu 1947 r. na XXVII Kongresie PPS dominowało hasło "PPS była, jest i będzie potrzebna narodowi polskiemu".
3 VI 1948 r. Gomułka na plenum KC PPR wygłosił referat na temat tradycji polskiego ruchu robotniczego, które powinny lec u podstaw połączenia PPR i PPS. Przy okazji poddał ostrej krytyce politykę SDKPiL w kwestii niepodległości Polski. Jednocześnie dość wysoko ocenił w tym względzie dokonania PPS, stwierdzając m.in., że walka o niepodległość należy do pięknych tradycji PPS, które "powinniśmy złożyć u podstaw zjednoczenia partii". Po plenum odbyło się posiedzenie Biura Politycznego, w trakcie którego większość jego członków główne tezy referatu Gomułki poddała surowej krytyce. Dziś wiemy, że oznaczało to początek poważnego kryzysu w kierownictwie partii.
Kryzysu w PPR nie można jednak rozpatrywać w oderwaniu od sytuacji międzynarodowej. Oto właśnie wiosną 1948 r. dojrzewał konflikt w międzynarodowym ruchu komunistycznym. Jugosławia pod rządami marszałka Josi-pa Broz Tito zaczynała się "wyłamywać ze wspólnoty socjalistycznej". W rzeczywistości - jak się wydaje - to Stalin miał dość podkreślanej wielokroć niezależności i politycznej samodzielności Tito. Zresztą w owym czasie wcale nie był on mniejszym dogmatykiem niż Stalin, lecz ze względów prestiżowych nie chciał się podporządkować bez zastrzeżeń jego woli i uznać jego niekwestionowanej pozycji przywódczej w całym ruchu komunistycznym. Wydaje się,
że przynajmniej do pewnego stopnia ta niezależność Tity imponowała Gomuł-ce. Poza tym pragnął go może naśladować w tej swoistej "niezależności" od Kremla i ciągle jeszcze chciał, aby Polska zachowała pewien margines swobody. Zwolennicy Gomułki przy tej okazji często przypominają, iż opowiadał się on wtedy za "polską drogą do socjalizmu", choć nigdzie nie zostało precyzyjnie określone, co należy pod tym pojęciem rozumieć. Być może więc dlatego właśnie Gomułka odnosił się z pewną rezerwą do idei powołania Kominfonnu, a w każdym razie tak jego stosunek do tej inicjatywy był odczytywany przez część towarzyszy polskich i radzieckich.
W drugiej połowie czerwca 1948 r. odbyło się w Bukareszcie spotkanie przedstawicieli ośmiu partii fbez jugosłowiańskiej) założycieli Kominformu. Potępiono komunistycznych przywódców Jugosławii i ustalono, iż nową siedzibą Kominformu będzie stolica Rumunii. Równocześnie podjęto uchwałę w sprawie przejścia w państwach "demokracji ludowej" do kolektywizacji wsi. Rozłam w międzynarodowym ruchu komunistycznym stał się faktem, a Jugosławia została "wykluczona z rodziny".
Równolegle w czasie rozpoczął się kryzys berliński. 20 czerwca w Trizonii (powstałej z połączenia trzech zachodnich stref okupacyjnych Niemiec) wprowadzono nową walutę, która miała obowiązywać tylko na tym terenie. Przeprowadzono wymianę. Trzy dni później nowa waluta została też wprowadzona w zachodnim sektorze Berlina. Następnego dnia ZSRR faktycznie zablokował lądowy dostęp do Berlina Zachodniego. Radziecka blokada Berlina zaczęła się 1 VII 1948 r. Wobec blokady drogi lądowej i wodnej Amerykanie zdecydowali się na utworzenie "mostu powietrznego", w celu aprowizacji miasta. Początkowo przerzucano drogą lotniczą głównie żywność (ok. 2500 ton na dobę). Jesienią było to już 3300 ton, a zimą ze względu na dostawy węgla - dzienne zapotrzebowanie Berlina Zachodniego wzrosło do 4500 ton. 4 V 1949 r. przedstawiciele czterech mocarstw okupacyjnych uzgodnili, iż blokada Berlina zakończy się 12 maja. Niemniej podział Niemiec utrwalił się i Związkowi Radzieckiemu nie udało się zapobiec powstaniu na zachodzie odrębnego organizmu gospodarczego, a w niedalekiej przyszłości także i politycznego. Pogłębił się tym samym również podział Europy na dwa przeciwstawne bloki.
Polska z każdym miesiącem coraz mocniej ustrojowo upodabniała się do ZSRR. 25 II 1948 r. wydano ustawę "o powszechnym obowiązku przy-
36
37
"Odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne"
"Konnre\ zjednoczeniowy"
sposobienia zawodowego, wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego młodzieży oraz organizacji spraw kultury fizycznej i sportu", na mocy której powołano do życia paramilitarną organizację pod nazwą Służba Polsce.
Latem 1948 r. Wrocław przejściowo stal się nieomal stolicą Polski. Był to rzecz jasna zabieg w pełni świadomy, mający zaakcentować dokonującą się integrację "Ziem Odzyskanych z Macierzą". 18-19 lipca doszło tam do połączenia czterech działających w szkołach wyższych organizacji młodzieżowych i w efekcie powstał Związek Akademicki Młodzieży Polskiej. Była to uwertura do przeprowadzonego w następnych dniach zjednoczenia ruchu młodzieżowego. Liczący 330 tys. członków Związek Walki Młodych de facto wchłonął - związaną z PPS - OM TUR (150 tys. członków), liczący 26 tys. osób Związek Młodzieży Wiejskiej RP "Wici" (powiązany z ruchem ludowym) oraz 20-tysięczny Związek Młodzieży Demokratycznej będący młodzieżową przybudówką SD. Powstała jednolita organizacja masowa Związek Młodzieży Polskiej, który deklarował, iż "dołoży wszelkich starań, aby pogłębić braterski sojusz narodu polskiego ze Związkiem Radzieckim i innymi narodami demokratycznymi". Pierwszym przewodniczącym Zarządu Głównego ZMP został jeden z najmłodszych polskich generałów - Janusz Zarzycki.
W trakcie trwania kongresu zjednoczeniowego, 21 lipca, otwarto we Wrocławiu prestiżową Wystawę Ziem Odzyskanych. Natomiast w dniach od 25 do 30 sierpnia miasto nad Odrą gościło uczestników Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, na który na zaproszenie władz polskich przybyło niemało luminarzy życia artystycznego i naukowego z wielu krajów świata.
Najważniejsze wydarzenie polityczne rozegrało się jednak w Warszawie. W dniach od 31 sierpnia do 3 września obradowało plenum KC PPR, na którym usunięto Gomułkę ze stanowiska sekretarza generalnego. Zastąpił go na nim Bierut, który jako prezydent przez ostatnie półtora roku występował oficjalnie w roli polityka bezpartyjnego. Na plenum przybył jako bezpartyjny, żeby już po czterech dniach występować jako przywódca PPR. Wygłosił on wówczas referat o "odchyleniu prawicowym i nacjonalistycznym". W przyjętej rezolucji stwierdzano, że "plenum czerwcowe ujawniło w pełni istnienie prawicowego odchylenia ideologicznego, którym dotknięta jest część kierownictwa". Szczególnie zaatakowano Gomułkę, którego czerwcowy referat - zdaniem KC - "zawierał fałszywą, antyleninowską ocenę przeszłości polskiego ruchu robotniczego". Zaatakowano też działaczy uważanych za stronników Gomułki: Władysława Bieńkowskiego, Zenona Kliszkę, Ignacego Logę-Sowińskiego i Mieczysława Moczara. Trzech pierwszych odwołano ze składu KC, Moczar ratował się składając skrajnie lojalistyczną deklarację i stanowczo "odcinając się" od Gomułki.
W c/asie obrad plenum Minc wygłosił też przemówienie na temat polityki rolnej, w którym powrócił do kwestii "uspółdzielczenia rolnictwa". Polskich chłopów podzielił na "biednych", "średnich" i "kapitalistów wiejskich". Ci ostatni już niedługo - jako "kułacy" - mieli stać się na wsi głównymi wrogami "władzy ludowej".
Zmiany personalne w kierownictwie PPR miały ułatwić i przyspieszyć proces "jednoczenia ruchu robotniczego". Integralnym elementem tej akcji była gruntowna weryfikacja członków, w przypadku PPS przybierająca charakter politycznej czystki. O ile w grudniu 1947 r. PPS liczyła 713 tys. członków, to w przededniu połączenia było ich już tylko niewiele ponad 500 tys. W tym samym czasie do PPR, gdzie weryfikacja przybrała nieporównanie łagodniejszy i płytszy zasięg, a jednocześnie towarzyszyła jej masowa rekrutacja, nierzadko prowadzona wśród dość przypadkowych osób, należało dwa razy więcej członków. Na pewno więc lepiej mówić o wchłonięciu PPS przez PPR niż o rzeczywistym zjednoczeniu równoprawnych partnerów.
Odczuciu takiemu sprzyjać może fakt, że niewątpliwie siłą decydującą o kształcie i charakterze przyszłej partii była PPR. 10 XI 1948 r. jej Biuro Polityczne ustaliło nawet nazwę przyszłej partii. Odrzucono wersję alternatywną: Polska Partia Ludu Pracującego oraz ustalono, iż organ prasowy nowej partii nazywać się będzie "Trybuna Ludu". PPR decydowała również o składzie personalnym kierownictwa partii, która miała być utworzona. 1 tak do wybranego na Kongresie Jedności Biura Politycznego weszło tylko trzech byłych członków PPS: Józef Cyrankiewicz, Adam Rapacki i Henryk Świąt-kowski i aż ośmiu byłych członków PPR: Jakub Berman, Bolesław Bierut, Franciszek Jóżwiak, Hilary Minc, Stanisław Radkiewicz, Marian Spychalski, Roman Zambrowski i Aleksander Zawadzki. Jeszcze bardziej niekorzystnie dla PPS układały się proporcje wśród zastępców członków Biura Politycznego, gdzie tylko Stefan Matuszewski wywodził się z tej partii. Hilary Chetchowski, Franciszek Mazur i Edward Ochab przybywali z PPR. Doprawdy trudno połączenie dokonane na takich zasadach nazywać zjednoczeniem a nie wchłonięciem PPS przez PPR.
15 XII 1948 r. w auli Politechniki Warszawskiej delegaci jednogłośnie podjęli uchwałę o utworzeniu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jej przewodniczącym został Bolesław Bierut, który w ten sposób skupiał w swoich rękach najwyższą władzę państwową i partyjną. Powstanie PZPR ostatecznie chyba kończyło okres formowania systemu komunistycznego w Polsce.
Sytuacja w międzynarodowym ruchu komunistycznym i będący jej konsekwencją zwrot polityczny w PPR, nie pozostawały bez wpływu na życie publiczne w Polsce. Jednym z przejawów tej nowej polityki był zdecydowanie mniej przychylny, a już niedługo po prostu niechętny czy wręcz wrogi stosunek
38
39
Stosunki Koh-iól - państwo
do religii i Kościoła katolickiego. Władze zamierzały przystąpić do akcji laicyzacji, a z czasem ateizacji państwa. Jednym z pierwszych posunięć na tej drodze było zamkniecie niezależnego i zdaniem komunistów nazbyt krytycznego "Tygodnika Warszawskiego". Członkowie redakcji zostali aresztowani i skazani na wiezienie za rzekome uprawianie szpiegostwa.
22 X 1948 r. zmarł Prymas Polski Kardynał Hlond. Jego następcą został czterdziestosiedmioletni biskup lubelski Stefan Wyszyński, który stanął przed nowymi wyzwaniami, gdyż stosunki Kościół-państwo pogarszały się niemal z tygodnia na tydzień i w stosunkowo niedługim czasie dojść miało do głębokiego kryzysu we wzajemnych relacjach.
Nie była to zresztą specyfika wyłącznie polska. W grudniu 1948 r, aresztowany został Prymas Węgier Józef Mindszenty, któremu w lutym następnego roku zorganizowano w Budapeszcie pokazowy proces, w wyniku którego jako członka organizacji "zmierzającej do obalenia republiki i wprowadzenia monarchii" skazano go na dożywotnie więzienie.
Wydarzenia na Węgrzech nie pozostawały oczywiście bez wpłwu na sytuację Kościoła w Polsce. 14 III 1949 r, minister administracji publicznej Władysław Wolski w rozmowie z sekretarzem episkopatu biskupem Zygmuntem Choromańskim zarzucał "wzmożenie nieprzyjaznej w stosunku do rządu i państwa ludowego działalności pewnych odłamów kleru". W opublikowanym oświadczeniu rząd deklarował, że "nie zamierza uszczuplać swobód religijnych", zarazem jednak stwierdzał, iż "nie będzie tolerował nadużywania religii przez niektórych katechetów dła siania niepokoju w umysłach młodzieży i podburzania przeciw władzy państwowej".
W następnych tygodniach przez kraj przewaliła się fala "spontanicznie" organizowanych manifestacji o charakterze antyreligijnym i antykościelnym. Towarzyszyło temu stałe powtarzanie w środkach masowego przekazu hasła o przestrzeganiu wolności wyznania w Polsce Ludowej. "Życie Warszawy" rozpisało ankietę na temat "Kościół i Państwo", która dowieść miała, że nie może być mowy o ewentualnym dyskryminowaniu ludzi wierzących, co najwyżej odwrotnie - jak konstatowała redakcja - daje się zauważyć brak "tolerancji ludzi pozostających pod wpływem klerykalnej propagandy wobec ludzi innych przekonań".
Andrzej Micewski napisał, że "stosunki miedzy Kościołem a państwem w Polsce wyszły z fazy bieżących sporów i kontrowersji. Zarysowała się nowa linia kierownictwa partii. Postanowiło ono zmusić Kościół do zawarcia formalnego porozumienia, stawiając mu ostre zarzuty, domagając się, by biskupi
40
Socjalistyczna kuli ara
uznali oficjalnie nowy ustrój i potwierdzili jego ludowy charakter używając nazwy "Polska Ludowa".
Na dalsze pogorszenie wzajemnych stosunków niewątpliwie wpłynęło ogłoszone w lipcu oświadczenie papieża Piusa XII, grożące ekskomuniką członkom i sympatykom partii komunistycznych. W Polsce decyzji tej nie podano do wiadomości publicznej, natomiast sprowokowała ona kontrakcję ze strony władz państwowych. 5 VIII 1949 r. został wydany dekret "o ochronie wolności sumienia i wyznania", m. in. przewidujący kary więzienia za "nadużywanie wolności wyznania i sumienia w celach wrogich ustrojowi". Władze państwowe zamierzały też ingerować w życie wewnętrzne zgromadzeń zakonnych.
Na wydanie wspomnianego dekretu oprócz decyzji Watykanu być może wpływ wywarły także reakcje społeczne na "Cud Lubelski". W niedzielę 3 lipca w katedrze lubelskiej zakonnica klęcząca przed obrazem Najświętszej Marii Panny zauważyć miała spływającą krwawą łzę. Wiadomość o płaczącej Matce Boskiej lotem błyskawicy obiegła miasto. Przed katedrą zaczęły się zbierać tłumy wiernych, a w następnych dniach do Lublina pielgrzymowały tysiące osób z całej Polski, choć władze kościelne z rezerwą odnosiły się do całej sprawy. 13 lipca doszło w katedrze do tragedii. Jak podawała prasa, została zaduszona w tłumie młoda kobieta, a 19 dalszych, wymienionych z nazwiska, osób miało być rannych.
Inną konsekwencją zwrotu politycznego 1948 r. odczuwaną przez całe właściwie społeczeństwo (choć w niejednakowym stopniu) były gruntowne zmiany na polu kultury, sztuki i nauki. Kanonem obowiązującym stał się realizm socjalistyczny. Kultura miała być odtąd socjalistyczna w treści i narodowa w formie. Towarzyszyła temu niebywała gloryfikacja pracy i ludzi pracy, najlepiej przodowników produkcji. Do haseł, do których chętnie odwoływano się, należały też "walka o pokój" oraz "walka o wyzwolenie społeczne". Literatura, teatr i film miały równać do "najlepszych wzorów radzieckich", zaczęła się na polskim rynku prawdziwa lawina socrealistycznych dzieł radzieckich: tłumaczono książki, wyświetlano filmy, wystawiano sztuki. Sztuki plastyczne miały się "odciąć" od "dekadenckiej twórczości twórców burżuazyj-nych". Obowiązującym kanonem stał się socrealizm: monumentalne rzeźby "ludzi z marmuru", obrazy gloryfikujące pracę i walkę, symbolika ściśle związana z nową rzeczywistością. Wykluczone były praktycznie jakiekolwiek dowolne poszukiwania twórcze, a tym bardziej "bezkrytyczne naśladownictwo sztuki burżuazyjnej". Podobnie było z architekturą socrealistyczną.
W styczniu 1949 r. obradował w Szczecinie IV Zjazd ZZLP, na którym
41
Socrealizm h- literaturze
proklamowano w literaturze socrealizm. Zmieniono nazwę organizacji na Związek Literatów Polskich, na czele którego stanął Leon Kruczkowski. Wraz z Włodzimierzem Sokorskim i Stefanem Żółkiewskim oraz grupą najbardziej zaangażowanych pisarzy partyjnych dbali o "czystość" socrealistycznej twórczości. Musi co najmniej zastanawiać fakt, że niezależnie od rozmaitych wątpliwości - literaturę tego typu w sposób mniej czy więcej wyraźny poparJi i zaczęli uprawiać niemal wszyscy pisarze w Polsce, bez względu na własną przeszłość literacką i doświadczenia życiowe. Tylko nieliczni, jak np. Zbigniew Herbert, Leopold Tyrmand czy Jerzy Zawieyski, wybierali milczenie i nie angażowali się praktycznie w publiczne życie literackie, tym samym skazując się na materialną wegetację przez szereg lat.
Motywy, jakimi kierowali się wybitni często pisarze przygotowując dzieła, będące nierzadko zaprzeczeniem całego ich dorobku, zapewne były różne. Najczęściej przypisuje się twórcom pobudki materialne, czemu może sprzyjać fakt, że władza komunistyczna istotnie hołubiła oddanych jej twórców. Dla "pokornych i wiernych" były domy pracy twórczej w malowniczych miejscowościach, mieszkania w ,,dobrych dzielnicach", przydziały na rozmaite dobra (z czasem nawet samochody), gwarantowano im wielotysięczne nakłady książek j częste (płatne) wieczory autorskie z nierzadko starannie dobranymi czytelnikami, dla nich były zaszczyty, nagrody państwowe i resortowe, najwyższe odznaczenia i honorowe tytuły. Trudno więc tego wszystkiego nie brać pod uwagę i na pewno dla części twórców - jednak nikt nie wie jak znacznej - był to wystarczający powód, żeby wychwalać nową władzę, wykonywać polecenia jej dysponentów i aktywnie angażować się w tworzenie nowej "socjalistycznej kultury",
Nie był to jednak z pewnością powód jedyny, który pchnął przygniatającą większość polskich twórców w objęcia socrealizmu. Sądzę, że - jak zwykle w życiu bywa - motywy były bardziej złożone i znacznie bardziej różnorodne. Dla części najważniejszy był może strach przed "wiecznym milczeniem". Trzeba pamiętać, że na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych dość powszechnie uważano, że system polityczno-społeczny, który ukształtował się w Polsce, będzie trwały i za życia tego pokolenia nie pojawią się żadne możliwości swobodnych poszukiwań twórczych. Prawdopodobnie część pisarzy bojąc się tego "wiecznego milczenia" decydowała się na rozmaite ustępstwa i publikowała książki jakich oczekiwali od nich dysponenci kultury. Myślę, że tego typu postawa była częstsza wśród literatów starszego pokolenia, którzy już przed wojną osiągnęli znaczącą pozycję. Nie zdobyli się - z różnych powodów - na emigrację i nie potrafili (nie chcieli?) zamilknąć w kraju.
Część środowiska mógf do aktywności zawodowej po prostu skłaniać strach zarówno przed biedą czy może nawet nędzą, jak i przed ^zemstą władzy", która
Partyjna humanistyka
już nie raz dowiodła, że nie toleruje niesubordynacji. Trudno powiedzieć, co mogłoby wówczas spotkać znanego pisarza, który odmówiłby nagle współpracy z nową władzą i manifestacyjnie nie zgodził się na publikowanie swoich dzieł. Być może nie spotkałyby go za to żadne poważniejsze konsekwencje. Niemniej rozbudzona wyobraźnia podpowiadała, że w policyjnym państwie, jakim w coraz większym stopniu stawała się Polska, takiego niepokornego spotkać mogą jak najbardziej surowe konsekwencje, nie wyłączając więzienia czy w przypadkach skrajnych sfingowanego procesu politycznego z oskarżeniem np. o szpiegostwo -jak wiadomo - karane wtedy śmiercią.
Nie można wszakże zapominać, że bardzo znaczna część twórców była ideowo zaangażowana w socrealizm. Ideologia komunistyczna zyskała bowiem stosunkowo wielu zwolenników wśród pisarzy. Niemało literatów było wówczas członkami PZPR i z ogromną żarliwością angażowało się w tę walkę o "rząd dusz". O wszystkich tych sprawach dość szczegółowo mówi książka Jacka Trznadla pt. "Hańba domowa. Rozmowy z pisarzami".
Podobne zmiany dokonywały się mniej więcej w tym samym czasie w polskiej nauce, a zwłaszcza w humanistyce. Wolność badań naukowych stała się sloganem bez pokrycia. Nauki uznane za burżuazyjne (np. socjologia czy cybernetyka) zostały skazane na niebyt. Nie prowadzono w tym kierunku żadnych badań, nie szkolono studentów. Jednocześnie zaczęło się odsuwanie od pracy dydaktycznej ze studentami profesorów uznanych przez władze za "reakcjonistów". Towarzyszyły temu błyskawiczne kariery na ogół młodych, silnie zaangażowanych po stronie komunizmu ludzi, którzy, nie zawsze posiadając odpowiednie ku temu predyspozycje, tworzyli nową polską humanistykę. Zapleczem dla tej partyjnej humanistyki miał być m. in. utworzony w marcu 1950 r. i kierowany przez Adama Schaffa Instytut Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR. Nie trzeba dodawać, że za najlepsze w nauce uchodziło wówczas to wszystko, co przychodziło ze Związku Radzieckiego.
Rok 1949 był ostatnim rokiem trzyletniego planu odbudowy, który w wielu dziedzinach życia pozwolił osiągnąć lub nawet przekroczyć poziom przedwojenny. Jednym z symboli Planu Trzyletniego stała się oddana do użytku w piątą rocznicę powstania Polski Ludowej warszawska Trasa W-Z. W tym samym 1949 r. przygotowano też wytyczne dla nowego Planu Sześcioletniego na lata 1950-1955, który zakładał przede wszystkim intensywną industrializację kraju oraz przyspieszenie procesu kolektywizacji rolnictwa. Plan Sześcioletni miał być realizowany w zupełnie nowych warunkach, gdyż podział świata na dwa bloki pogłębił się i utrwalił.
42
43
RWPG. podział Niemiec, ChRL
W styczniu 1949 r. w Moskwie przedstawiciele Bułgarii, Czechosłowacji, Polski, Rumunii, Węgier i ZSRR powołali do życia Radę Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Jugosławii nie zaproszono na konferencję założycielską, a kilka miesięcy później do organizacji przyłączyła się Albania. Z kolei 4 IV 1949 r. w Waszyngtonie przedstawiciele Belgii, Danii, Francji, Holandii, Islandii, Kanady, Luksemburga, Norwegii, Portugalii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Włoch podpisali Pakt Atlantycki. W następnych latach do NATO zostały jeszcze przyjęte Grecja i Turcja (1952), Republika Federalna Niemiec (1955) i Hiszpania (1982).
W tej sytuacji utrwalenie podziału Niemiec i powstanie dwóch państw niemieckich było w zasadzie logiczną konsekwencją podziału świata. 12 IX 1949 r. przewodniczący partii liberalnej Theodor Heuss zostat pierwszym prezydentem RFN. trzy dni później pierwszym kanclerzem został chrześcijański demokrata Konrad Adenauer. Powstanie RFN w państwach bloku radzieckiego wywołało falę wrogich komentarzy. W odpowiedzi na powstanie RFN 7 października z radzieckiej strefy okupacyjnej utworzono Niemiecką Republikę Demokratyczną.
Rok 1949 jeszcze z dwóch powodów może być uważany za przełomowy w dziejach świata. Oto właśnie wtedy został przełamany amerykański monopol nuklearny i ZSRR wszedł w posiadanie broni atomowej. Od tego momentu oba supermocarstwa zdynamizowały wyścig zbrojeń, a świat przez długie lata miał żyć w zagrożeniu wojną nuklearną.
Drugim wydarzeniem o znaczeniu daleko wykraczającym poza ramy regionu było zwycięstwo komunizmu w Chinach i proklamowanie 1 X 1949 r. Chińskiej Republiki Ludowej. Walczący przeciwko komunistom Czang Kaj-szek schroni! się na Tajwanie, który w przyszłości stał się jedną z potęg gospodarczych na Dalekim Wschodzie. ChRL pod przywództwem Mao Tse-tunga miała zaś z czasem przysparzać wiele problemów Związkowi Radzieckiemu i stać się samodzielnym mocarstwem zgłaszającym pretensje do objęcia przewodnictwa w międzynarodowym ruchu komunistycznym.
We wrześniu 1949 r. odbył się w Budapeszcie proces Laszlo Rajka i pięciu innych działaczy komunistycznych (zrehabilitowanych pośmiertnie w 1956 r.). W grudniu podobny proces odbył się w Bułgarii, a na ławie oskarżonych zasiadł Trajczo Kostow i dziesięciu innych działaczy komunistycznych. Ich także zrehabilitowano pośmiertnie w 1956 r.
Polityczne procesy działaczy komunistycznych w innych krajach "demokracji ludowej" były zapowiedzią aresztowań i procesów w Polsce. Już
44
Polityczne procesy dzia/aczy komuniilycznych
w październiku 1948 r. aresztowano Włodzimierza Lechowicza i Alfreda Jaroszewicza, którym zarzucano współpracę z II Oddziałem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz działalność agenturalną w GL i AL. W rzeczywistości Lechowicz i Jaroszewicz przed wojną nie byli "dwójkarzami" penetrującymi środowisko komunistyczne, lecz komunistycznymi "wtyczkami" w instytucjach WP. Z dzisiejszej perspektywy widać, że ich aresztowanie było swoistym wprowadzeniem do przygotowywanego procesu Gomułki i Spychat-skiego.
W dniach 11-13 XI 1949 r. obradowało w Warszawie III plenum KC PZPR poświęcone "walce o czujność rewolucyjną". Wielu mówców ostro występowało przeciwko "odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznemu". Bierut mówił o elementach wrogich, w tym m. in. o "klice titowskiej". Spychalskiemu zarzucano, że okazał się niedostatecznie czujny, co umożliwiło "przeniknięcie na odpowiedzialne stanowiska wrogiej agentury działającej przeciw ruchowi rewolucyjnemu i Polsce Ludowej". Gomułka, Kliszko i Spychalski zostali usunięci z KC i pozbawieni prawa sprawowania funkcji partyjnych. W czasie tego samego plenum w skład KC wszedł natomiast Konstanty Rokossowski, który zaledwie kilka dni wcześniej "na prośbę władz polskich" został przez ZSRR oddelegowany do Polski. Tutaj został ministrem obrony narodowej i marszałkiem Polski.
Jesienią 1949 r. dalszemu pogorszeniu uległy stosunki Kościół-państwo. We wrześniu szereg istniejących organizacji kombatanckich zostało połączonych w Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. Równocześnie powołano Komisję Księży przy ZBoWiD. Jej członkami, a było ich początkowo zaledwie kilkudziesięciu, byli tzw. księża patrioci. Byli to autentyczni księża rzymskokatoliccy, nierzadko byli więźniowie hitlerowskich obozów, którzy z różnych powodów w swym działaniu kierowali się niechęcią wobec własnych biskupów. Grupa ta (licząca w ciągu paru lat około tysiąca księży) w bardzo znacznym stopniu była manipulowana i organizowana przez bezpieczeństwo, które w działaniu nie stroniło od metod prowokacji i szantażu.
Andrzej Micewski szczegółowo opisuje metodę ,,kopa", jaką chętnie i dość często posługiwały się władze policyjne i wyznaniowe. Polegała ona na tym, że upatrzonego księdza nękano np. kontrolami przeciwpożarowymi, szantażowano, straszono, wreszcie posługiwano się "kopem". Było to uderzenie, po którym wielu księży ustępowało i na ogół dotyczyło ono - rzeczywistego lub nie - nieprzestrzegania zasady celibatu. Innym imputowano alkoholizm lub choćby pijaństwo. "Wielu księży - pisze Micewski - wolało pójść na pozornie
45
Aoscioi - pansiŚ
niewinną współpracę z Komisją Księży, niż zostać bohaterem skandalu. Księża złamani chętnie uczestniczyli w zadawaniu "kopa" innym. (...) Przydział cementu, wapna i innych materiałów budowlanych na budowę kościoła lub plebanii był też nierzadko motywem współpracy w Komisją Księży przy ZBoWID. Wielu księży uważało, że jest to jedyny sposób, by utrzymać się przy nauczaniu religii". Nie brakło w tym ruchu także oportunistów, karierowiczów oraz różnych dziwaków, często podatnych na radykalne hasła społeczne.
Ponieważ prowadzone od sierpnia 1949 r. rozmowy pomiędzy przedstawicielami władz państwowych i hierarchii kościelnej nie posuwały się, strona rządowa postanowiła "zmiękczyć" biskupów. Tak chyba należy odczytywać podjętą w styczniu 1950 r. decyzje administracyjną, na mocy której władze państwowe bezprawnie mianowały zarząd komisaryczny w Zrzeszeniu Katolików "Caritas" i de facto przejęły około tysiąca zakładów opiekuńczych, w tym szereg przedszkoli. Choć w akcji tej niechlubną rolę odegrała też grupa Bolesława Piaseckiego, on sam utrzymał rolę swoistego pośrednika pomiędzy Episkopatem a władzami państwowymi.
28 II 1950 r. opublikowano oświadczenie w sprawie stosunków z Kościołem, w którym stwierdzano, że rząd "nie będzie tolerował nadużywania władzy kościelnej i uczuć religijnych dla jakichkolwiek wichrzeń antyludowych i reakcyjnych wystąpień politycznych". 20 marca uchwalono ustawę o przejęciu na własność państwa nieruchomości ziemskich należących do Kościoła, tzw. dóbr martwej ręki. Utrzymywano przy tym, że jest to kontynuacja reformy rolnej i niepodporządkowanie się tej ustawie będzie karane z całą surowością prawa. Również w marcu został aresztowany biskup Kazimierz Kowalski z Pelplina.
Wydawać się wówczas mogło, że o żadnym porozumieniu Kościół-pańs-two nie może być nawet mowy, gdyż władze państwowe w sposób coraz bardziej jawny dążą do otwartej konfrontacji z hierarchią kościelną. Jednak w znacznym stopniu za sprawą Piaseckiego rozmowy nie zostały zerwane i doprowadzono je do końca. 14 IV 1950 r. biskupi: Choromański, Michał Klepacz i Tadeusz Zakrzewski ze strony kościelnej oraz minister Wolski, Ochab i Mazur ze strony władz państwowych podpisali "Porozumienie miedzy przedstawicielami rządu Rzeczypospolitej Polskiej i Episkopatu Polski". Był to pierwszy tego typu dokument zawarty pomiędzy komunistami sprawującymi władzę a hierarchią katolicką. Kościół m. in. zobowiązywał się nie przeciwstawiać kolektywizacji wsi, wzywać wiernych do poszanowania "prawa i władzy państwowej", deklarował wolę zwalczania "zbrodniczej działalności band podziemia" oraz przeciwstawienia się "wszelkim dążeniom do wywołania wojny".
46
Polska informatorów i kynfidentim-
Były to niewątpliwie znaczne ustępstwa, ale Kościół w zamian uzyskiwał też konkretne obietnice. Przede wszystkim utrzymane miało być w szkołach nauczanie religii, pod warunkiem wszakże uzgadniania programów nauczania z władzami świeckimi. Zachowywano podstawową opiekę duszpasterską w więzieniach i szpitalach. Strona rządowa gwarantowała też, iż będą mogły swobodnie odbywać się tradycyjne pielgrzymki i procesje, lecz po uprzednim uzgodnieniu z władzami administracyjnymi.
Od pierwszych chwil obowiązywania tego porozumienia pojawiały się sprzeczności interpretacyjne. Dość prędko okazało się, że komuniści będą - w miarę własnych potrzeb - interpretować je w sposób rozszerzający. I tak 22 VI 1950 r. biskup Choromański pod naciskiem wtadz oświadczył, iż Episkopat "będzie popierał akcję pokojową zapoczątkowaną zbieraniem podpisów pod apelem". Oświadczenie to złożył już jednak po tym, jak oficjalnie poinformowano, że Apel Sztokholmski, pod którym swój podpis jako pierwszy Polak złożył 10 V 1950 r. Bierut, podpisało łącznie "18 milionów Polaków".
W roku 1950 Polska coraz mniej przypominała "normalne państwo" przekształcając się systematycznie w jeden wielki paramilitarny obóz. 4 lutego przedłużono z 18 miesięcy do dwóch lat obowiązkową służbę wojskową. W marynarce i lotnictwie służba miała trwać trzy lata. Na "wielkich budowach socjalizmu" widać było coraz więcej junaków SP. W propagandzie dominował język niezwykle agresywny i bojowy, stosunkowo często wywodzący się z języka wojskowego. Mowa więc była o "kampanii buraczanej", "froncie robót", a w przypadkach skrajnych traktory nazywano "czołgami pokoju". Towarzyszyły temu niezliczone ilości imprez masowych nierzadko organizowanych znacznym nakładem sił i środków.
Samoistną praktycznie siłą. stojącą nie tylko ponad państwem, ale z czasem także ponad partią, był aparat bezpieczeństwa. Za najdrobniejsze przestępstwo czy tylko uchybienie, a często po prostu bez żadnej winy można się było znaleźć w więzieniu. Nierzadko ludzie po wejściu do gmachu UB na długo "znikali bez śladu". Mnożyły się organizowane na różną skalę polityczne prowokacje. Ludzi z różnych powodów niewygodnych można się było pozbyć za pomocą jednego, choćby anonimowego donosu. Szacuje się, że w Polsce było wówczas 120-150 tysięcy "cywilnych" informatorów i konfidentów, nie licząc informatorów MO oraz wojskowych służb specjalnych. Naturalnie nie wszyscy ci ludzie działali z najniższych pobudek, czasem byli
47
,,-ć.imna wojna
ofiarami własnej lekkomyślności z całą brutalnością wykorzystywanej przez władze bezpieczeństwa. Nie zmienia to jednak faktu, że stanowili solidne oparcie dla Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jednym z najmocniej tkwiących w ludziach wspomnień z okresu stalinowskiego jest widok zajeżdżającego pod dom citroena, z którego wysiadają panowie w kapeluszach i "płaszczach z ceraty".
Wydarzenia polityczne w Polsce pozostawały w ścisłym związku z sytuacją międzynarodową. "Zimna wojna" utrwalała się i właśnie w 1950 r. pojawiła się realna groźba przekształcenia jej w wojnę pomiędzy dwoma przeciwstawnymi blokami. Oto 25 VI 1950 r. rozpoczęła się wojna w Korei. W Polsce - podobnie jak i w innych "państwach bloku" - przez lata utrzymywano, że to Korea Południowa napadła na Koreę Północną. W rzeczywistości było dokładnie odwrotnie - agresorem była Korea Północna. Stany Zjednoczone udzieliły militarnej pomocy państwu napadniętemu, zaś po stronie Korei Północnej od listopada walczyły wojska chińskie, w komunistycznej propagandzie nazywane "chińskimi ochotnikami". Ze względu na fakt, że w konflikt zaangażowane były w sposób mniej czy więcej bezpośredni oba nuklearne mocarstwa, nad światem, zawisła realna groźba przekształcenia się konfliktu lokalnego w globalny.
W Polsce wojna koreańska pociągnęła za sobą intensyfikację zbrojeń. Rozbudowywano zakłady przemysłu zbrojeniowego i pracujący na ich potrzeby przemysł ciężki, zarazem zapominając o przemyśle lekkim i przetwórczym pracującym dla rynku indywidualnych konsumentów. Z czasem wojna koreańska wykorzystywana była przez propagandę do usprawiedliwiania niskiej stopy życiowej Polaków, efektu wyrzeczeń "na rzecz obronności kraju".
W rzeczywistości była to sprawa znacznie bardziej złożona. Oczywiście nie sposób utrzymywać, że zaostrzenie sytuacji międzynarodowej i "zimna wojna" pozostawały bez wpływu na sytuację wewnętrzną w Polsce. Niemniej na nie wykonanie Planu Sześcioletniego wpłynęły także i inne czynniki, a niski poziom życia społeczeństwa nie był wyłącznie konsekwencją sytuacji międzynarodowej.
Trzeba pamiętać, że przez długie lata władze państwowe robiły niemal wszystko, żeby zabić w ludziach przedsiębiorczość. Równocześnie pogłębiał się stale proces odzwyczajania ludzi od samodzielnego decydowania o własnym losie. Państwo stawało się jeśli nawet nie jedynym, to na pewno najlepszym (w mniemaniu jego reprezentantów) organizatorem życia publicznego. Pod hasłem walki z prywatną własnością niszczono nie tylko rodzinne gospodarstwa
Proces generałów
rolne, ale również rzemiosło, handel i drobny przemysł. Jeszcze przez długie lala jednym z najgorszych epitetów miało być słowo "prywaciarz".
Ze znaczną gorliwością przedstawiciele różnych ogniw i szczebli władzy dbali o pauperyzację zamożniejszych warstw społecznych. Posiadanie większego majątku osobistego było źle widziane czy wręcz podejrzane. Skrajnym przejawem tego celowego ubożenia społeczeństwa była tzw. wymiana pieniędzy przeprowadzona 28 X 1950 r. Oficjalnie wymieniono 3 nowe zl za 100 starych, ale dotyczyło to tylko wkładów oszczędnościowych nie przekraczających 100 tys. Natomiast środki powyżej tej sumy, jak i gotówkę przechowywaną poza PKO wymieniano w relacji 1:100, co było ewidentnym bezprawiem. Wprowadzono też zakaz posiadania walut obcych, złotych monet, złota i platyny. Samo posiadanie (nie handel!) dewiz mogło być i niestety przynajmniej raz, zostało ukarane śmiercią. Komuniści uważali zapewne, że bogate ma być ..państwo ludowe", ale niekoniecznie jego obywatele. Sytuacja taka sprzyjała bowiem pogłębianiu się ich zależności od tegoż państwa, klóre stawało się wyłącznym dysponentem wszelkich przywilejów i pełniło funkcję "dobrego opiekuna", lecz tylko dla pokornych i pracowitych. Obywatele mieli pracować jak najbardziej wydajnie, państwo zaspokajać im wszystkie ich potrzeby, których charakter i zasięg samo zresztą określało. Społeczeństwo żyjące ubogo, dość często biednie, ale stosunkowo rzadko w nędzy łudzono mirażami ,.świetlanej przyszłości". Nie wolno jednak zapominać, że ludziom z najniższych warstw społecznych nowy system naprawdę stwarza! kolosalne szansę awansu socjalnego.
W 1950 r. zakończył się ostatecznie proces kształtowania systemu partyjnego, który miał przetrwać niema! do końca istnienia Polski Ludowej. W listopadzie 1949 r. niedobitki PSL połączone zostały z SL tworząc w ten sposób Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. Natomiast w lipcu 1950 r. SD wchłonęło część członków z rozwiązanego właśnie Stronnictwa Pracy.
Elementem integralnie związanym ze stalinizmem nie tylko w polskim wydaniu były procesy polityczne. Ich cechą wspólną było to, że niemal zawsze oskarżenie posługiwało się gołosłownymi i nieprawdziwymi zarzutami, w Polsce bardzo często o współpracę z hitlerowcami. W dniach od 31 VIT do 13 VIII 1951 roku przed Najwyższym Sądem Wojskowym toczy! się proces generałów Stanisława Tatara, Franciszka Hermana. Jerzego Kirchmayera i Stefana Mossora oraz pięciu innych oficerów. Tym razem nie orzeczono kary śmierci, ale z procesem tym powiązane były organizowane na terenie więzienia tzw. procesy odpryskowe, w których zapadały wyroki śmierci wykonywane niemal
49
Konstytucja PRL
natychmiast. Te kapturowe sądy działały w tajemnicy i do dziś nasza wiedza o nich jest stosunkowo niewielka.
W 1951 r. system polityczno-społeczny utrwalił się na tyle, że kierownictwo PZPR zaczęło myśleć o przygotowaniu konstytucji sankcjonującej dokonane w Polsce zmiany i określającej definitywny kształt ustrojowy. 26 V 1951 r. przyjęto ustawę o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji Polski Ludowej, a 19 września odbyło się pierwsze posiedzenie komisji konstytucyjnej. Jesienią 1951 r. projekt polskiej konstytucji w wersji rosyjskiej studiował też osobiście Stalin, nanosząc około 50 poprawek, które następnie Bierut własnoręcznie przeniósł na wersję polskojęzyczną.
Prace nad konstytucją przeciągały się i 15 grudnia trzeba było przedłużyć kadencję Sejmu Ustawodawczego do 4 VIII 1952 r. Spowodowane to było przede wszystkim koniecznością "poddania pod publiczną dyskusję" przyjętego przez komisję konstytucyjną projektu. Dyskusja nad projektem konstytucji przynajmniej częściowo zbiegła się w czasie z niezwykle uroczyście obchodzoną sześćdziesiątą rocznicą urodzin Bieruta. Z tej okazji podejmowano rozmaite zobowiązania produkcyjne.
22 VII 1952 r. uchwalono Konstytucję Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Taka przez następne 37 lat była oficjalna nazwa państwa polskiego. W myśl Konstytucji PRL najwyższą władzą miał być Sejm, a władza należeć miała do "ludu pracującego miast i wsi". Konstytucja nie przewidywała istnienia urzędu prezydenta, którego obowiązki miała w znacznej mierze przejąć wybierana przez Sejm ze swego grona Rada Państwa. 1 sierpnia, na swym ostatnim posiedzeniu, Sejm Ustawodawczy uchwalił ordynację wyborczą do Sejmu PRL, według której wybory odbyły się 26 X 1952 r. Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła, że kandydaci Frontu Narodowego uzyskali 99,8% głosów ważnych, a w ogóle w wyborach udział wzięło 95,03% uprawnionych do głosowania. Na pierwszym posiedzeniu 20 listopada marszałkiem Sejmu wybrany został Jan Dembowski, przewodniczącym Rady Państwa Aleksander Zawadzki, a premierem niedawny prezydent Bolesław Bierut.
W 1952 r. Polska przeżywała bardzo poważne trudności ekonomiczne, co było konsekwencją błędów doktrynalnych, jak i błędnej polityki gospodarczej charakteryzującej się inwestowaniem w kapitałochłonny przemysł ciężki oraz me liczącą się z polskimi realiami polityką rolną. Prowadzona pod naciskiem
50

Państwo MBP
propagandowym, administracyjnym, a może przede wszystkim policyjnym kolektywizacja rolnictwa spowodowała uzasadnioną obawę rolników o przyszłość własnych gospodarstw. Na efekty tego lęku nie trzeba było długo czekać. Nastąpiło prawdziwe załamanie produkcji mięsnej, na które jedyną odpowiedzią władz było wprowadzenie w lutym 1952 r. obowiązkowych dostaw zwierząt rzeźnych. Oczywiście nie mogło to wpłynąć na poprawę sytuacji na rynku i od 1 kwietnia wprowadzono w restauracjach "dania mięsne na kartki". W maju poinformowano, że na kartki będzie też mydło i proszek do prania oraz cukier i cukierki, przy czym chłopom nie przysługiwały kartki na cukier, który mogli nabywać wyłącznie po "cenach komercyjnych". Choć załamanie rynku nastąpiło w sytuacji, gdy społeczeństwo było bardzo biedne i mało kogo było stać na gromadzenie zapasów, co zresztą było zabronione i traktowane jako działanie spekulacyjne, władze dość długo nie były w stanie opanować sytuacji. Dopiero 3 I 1953 r. przeprowadzono radykalną podwyżkę cen i zniesiono kartki na żywność. Na marginesie nasuwa się refleksja o charakterze ogólnym. Otóż przez ponad 1/3 całego okresu istnienia Polski Ludowej społeczeństwo zmuszone było posługiwać się kartkami na rozmaite towary, w tym przede wszystkim na artykuły żywnościowe.
W latach stalinowskich prawdziwym państwem w państwie było kierowane przez Radkiewicza Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, w którym ogromną rolę odgrywali - nierzadko udający Polaków - doradcy radzieccy. W styczniu 1952 r. w MBP powołano do życia X Departament, który zajmował się sprawami wewnątrzpartyjnymi. Kierował nim płk Anatol Fejgin, a wicedyrektorem był podpułkownik Józef Światło. Obok kierowanego przez Józefa Różańskiego Departamentu Śledczego, właśnie Departament X okrył się szczególnie złą sławą, uczestnicząc w przygotowaniu szeregu politycznych prowokacji. Tam też - obok Głównego Zarządu Informacji WP - miały miejsce najbrutalniejsze praktyki śledcze: wyszukane tortury fizyczne i psychiczne. Nie zdecydowano się jednak na przeprowadzenie w Polsce procesu politycznego podobnego do procesu Rudolfa Slansky'ego, który miał miejsce w Pradze w listopadzie 1952 r. Dlaczego tak się stało akurat w Polsce? Na tak postawione pytanie nie można odpowiedzieć w sposób poważny; po prostu nie wiadomo. Po latach zasługę w tym względzie przypisywano różnym osobom, a nierzadko one same ją sobie przypisywały. Niewykluczone, że zadecydował czynnik czasu: śmierć Stalina spowodowała, iż inicjatorzy całej tej akcji nie zdążyli przeprowadzić procesu Gomułki i innych towarzyszy.
Na przełomie lat 1952/53 ponownie wzrosło napięcie w stosunkach Koś-
51
Śmierć Stalina
ciół-państwo. W grudniu "internowano" arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, który od półtora roku - od czasu śmierci kardynała Sapiehy - byt rządcą archidiecezji krakowskiej. W tym samym mniej więcej czasie wład/e państwowe nie wyraziły zgody na wyjazd Prymasa do Rzymu na konsystorz, na którym miał odebrać kapelusz kardynalski. Kardynalska nominacja Stefana Wyszyńskiego była władzom nie na rękę, gdyż niewątpliwie wzmacniała ona jego pozycję. *
W styczniu 1953 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie toczył się proces przeciwko czterem księżom i trzem osobom świeckim oskarżonym o związki z emigracyjną Radą Polityczną i ośrodkiem w Bergu. Trzy osoby, w tym ks. Józefa Lelito, skazano na karę śmierci. Pozostałym oskarżonym wymierzono od 6 lat do dożywotniego więzienia.
9 II 1953 r. Rada Państwa wydała dekret o ..tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych". Wydanie tego dekretu, w myśl którego przed objęciem stanowiska kościelnego wymagana była zgoda organów państwowych oraz złożenie ślubowania na wierność PRL, oznaczało początek otwartego konfliktu Kościół-pańslwo. Prymas, który zawsze byi człowiekiem dialogu i rozsądnego kompromisu, nie rezygnował z prób porozumienia z komunistami. Władze państwowe były już jednak zdeądowane kontynuować ostry kurs wobec Kościoła. Ostateczną rozprawę z Kościołem - jak się wydaje - odsunęły w czasie wydarzenia w ZSRR.
Wczesnym rankiem 6 marca radio moskiewskie poinformowało opinę światową, że poprzedniego wieczora zmarł Stalin. Znaczenie tego faktu wykraczało daleko poza granice ZSRR. Niezależnie bowiem od tego, jakie w danej chwili zajmował stanowiska i jakie piastowa! funkcje, Stalin przez prawie trzydzieści lat był niekwestionowanym przywódcą partii i państwa radzieckiego. Jednocześnie był osobistością ,,numer 1" w międzynarodowym ruchu komunistycznym. Jego śmierć zamykała nie tylko rozdział historii ZSRR, ale także oznaczała koniec pewnego etapu w dziejach państw realnego socjalizmu. Również i w Polsce wydarzenie to miało daleko idące konsekwencje: otwierało ciąg wydarzeń, które po kilku latach miały doprowadzić do Października.
Należy przy tym wyraźnie podkreślić, że w Polsce śmierć Stalina nie oznaczała bynajmniej końca represji, a proces demokratyzacyjnych przemian dokonywać się miał powoli i krętymi drogami. Odnotować wszakże warto, że nigdy przedtem ani nigdy potem śmierć żadnego zagranicznego polityka czy męża stanu nie spowodowała takiej lawiny publikacji na łamach polskiej

stosunków Kościół - państwo
prasy. Niewielu też polskim osobistościom politycznym oddawano pośmiertnie takie hołdy jak w marcu 1953 r. Stalinowi. Jego imię nadano budowanemu w Warszawie Pałacowi Kultury i Nauki, przed którym miał stanąć pomnik radzieckiego przywódcy. 7 marca Rada Państwa i Rada Ministrów postanowiły przemianować miasto Katowice na Slalinogród (nazwa ta przetrwała do Października 1956 r.), a województwo katowickie na stalinogrodzkie. W dniu pogrzebu Stalina, 9 marca, także w Warszawie wielotysięczny pochód żałobny przemaszerował Alejami Jerozolimskimi przed specjalnie na tę okazję udekorowanym Domem Partii.
Uroczystości żałobne po śmierci Stalina przyczyniły się do dalszego pogorszenia stosunków Kościół-państwo, gdyż władze partyjne i państwowe domagały się, aby wszyscy oddawali hołd zmarłemu i sławili jego "nieśmiertelne dzieło". Z tego chóru wyłamał się kierowany przez Jerzego Turowicza ..Tygodnik Powszechny", który odmówił opublikowania artykułu poświęconego Stalinowi. W odpowiedzi władze zawiesiły pismo, a w lipcu pojawił się w tej samej szacie graficznej i przy zachowaniu numeracji nowy ,.Tygodnik Powszechny" przekazany przez władze świeckie Stowarzyszeniu PAX, a redagowany przez Jana Dobraczyńskiego. Dopiero po październikowym przełomie w 1956 r. pismo zostało zwrócone prawowitym właścicielom.
W zaostrzającej się sytuacji w maju 1953 r. Episkopat Polski skierował do rządu dokument znany szerzej jako głośne ..Non possumus". Autorem tego przesłanego premierowi Bierutowi wielostronicowego memoriału byl kardynał Wyszyński, który dawał wyraz swoim obawom o przyszłość stosunków Kościól-pańsiwo. Władze zdecydowane były na radykalne, a nawet jak się miało wkrótce okazać - drastyczne kroki. 22 IX 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał przebywającego w areszcie od ponad dwu i pół roku biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka na 12 lat więzienia oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 5 lat za rzekome kierowanie ,.przestępczą działalnością ośrodka antypaństwowego i anlyludo-wego". Razem z biskupem Kaczmarkiem, o którego uwolnienie zabiega! u władz Prymas, skazani zostali frzej księża oraz siostra zakonna.
Wreszcie nadszedł czas na najboleśniejsze uderzenie w Kościół. 25 września w późnych godzinach wieczornych w swojej rezydencji przy ulicy Miodowej został aresztowany Prymas Polski. W Zapisakach więziennych zawarty jest szczegółowy opis tej ponurej sceny. Kardynał Wyszyński opisał też swoja, drogę więźnia z Warszawy przez Rywałd Królewski, Stoczek Warmiński koło Lidzbarka, Prudnik Śląski po Komańczę koło Sanoka. Łącznie miał tam spędzić ponad trzy lata, niemal kompletnie odizolowany od świata zewnętrznego.
52
53
Wybuchy społecznego nie zadowolenia: CSRS, NRD
Po śmierci Stalina poważne problemy drążące system komunistyczny mogły wreszcie się uzewnętrznić. 1 VI 1953 r. w wyniku przeprowadzonej "reformy walutowej" oraz jednocześnie wprowadzonej znacznej podwyżki cen doszło w Czechosłowacji do wybuchu społecznego niezadowolenia. W kilku miastach robotnicy proklamowali strajki i zorganizowali manifestacje uliczne. Najgwałtow-niejszy przebieg miały one w Pilżnie, gdzie zastrajkowali pracownicy Zakładów im. Stalina (Skoda) i gdzie bardzo szybko z wystąpień o podłożu ekonomicznym przekształciły się one w antykomunistyczną i antyrządową rewoltę. Użyto dość znacznych sił milicji i wojska.
Niedługo potem, 16 czerwca, zastrajkowali robotnicy budowlani w Berlinie. Przeciwko protestującym robotnikom radziecki komendant wojskowy miasta skierował czołgi. Doszło do krwawych starć. Następnego dnia powstanie w NRD rozprzestrzeniło się na inne miasta (m.in. Lipsk, Erfurt, Magdeburg). Proklamowano strajk generalny, na który władze odpowiedziały ogłoszeniem stanu wojennego. W trakcie zajść zginąć miało 267 demonstrantów, około tysiąca osób było rannych, a dwa tysiące aresztowano. O zorganizowanie "faszystowskiego puczu"-jak historiografia NRD określała wydarzenia z czerwca 1953 r. - oskarżono "prowokatorów i faszystowskich agentów obcych mocarstw i niemieckich monopoli kapitalistycznych".
Zmiany w \tnsunkach międzynarodowych
W ZSRR hasłem dnia stała się kolegialność w kierowaniu. "Kolektywne kierownictwo" tworzyli: Nikita Chruszczow, Gieorgij Malenkow, Ławrientij Beria i Wiaczesław Mołotow. Rychło jednak okazało się, że "kolektywne kierownictwo" nie jest monolitem. W lipcu 1953 r. poinformowano opinię publiczną, że plenum KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego postanowiło Berię Jako wroga partii komunistycznej i narodu radzieckiego" usunąć z szeregów KPZR. W grudniu ogłoszono komunikat o rozpatrzeniu na niejawnym posiedzeniu Specjalnego Wydziału Sądu Najwyższego ZSRR sprawy Berii i jego wspólników. Równocześnie poinformowano, że zostali oni skazani na karę śmierci i wyrok wykonano 23 grudnia.
Jest to wersja oficjalna, coraz częściej kwestionowana przez historyków. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, radziecki szef bezpieczeństwa został zamordowany już w lipcu przez współtowarzyszy zaangażowanych w wymierzony przeciwko niemu spisek. Wydaje się, że kierownictwo KPZR obawiało się Berii i jego zbrodniczych metod działania. Poza tym jego śmierć pozwalała na
obarczanie go odpowiedzialnością za rozmaite "błędy i wypaczenia" - jak już niedługo eufemi stycznie miały być nazwane najbardziej wyrafinowane zbrodnie.
Niektórzy wykonawcy i rozkazodawcy zbrodniczych poleceń - jak się wydaje - zaczynali obawiać się, że może trzeba będzie odpowiadać za popełnione zbrodnie. 5 XII 1953 r. pozostał w Berlinie Zachodnim przebywający służbowo w NRD podpułkownik Światło. We wrześniu następnego roku Światło rozpoczął cykl swoich głośnych audycji przed mikrofonami Radia Wolna Europa. Zostały też one wydane drukiem w postaci broszury pt. "Za kulisami bezpieki i partii". Nie ulega wątpliwości, że "rewelacje" Światły odegrały dość istotną rolę w przyspieszaniu procesu demokratyzacyjnych przemian w Polsce.
Powoli zaczęły się także rysować zmiany w stosunkach międzynarodowych. 27 VII 1953 r. zosta! podpisany rozejm w Korei. 14 sierpnia wznowiono stosunki dyplomatyczne pomiędzy ZSRR a Jugosławią. Wreszcie w dniach od 25 I do 18 II 1954 r. miała miejsce w Berlinie pierwsza po pięcioletniej przerwie konferencja ministrów spraw zagranicznych Francji, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego. Choć na konferencji w Genewie strony nie doszły do porozumienia w sprawie Korei, udało się tam jednak podpisać rozejm w wojnie toczonej w Indochinach. Mimo oznak pojawiającego się odprężenia nie ustawał wyścig zbrojeń. 1 ITT 1954 r. na atolu Eniwelok na Pacyfiku Stany Zjednoczone przeprowadziły udaną próbę z bombą wodorową o sile wybuchu 600 razy większej od bomby użytej w Hiroszimie. ZSRR o przeprowadzeniu udanej próby z bombą wodorową poinformował światową opinię publiczną kilka miesięcy wcześniej: 21 VIII 1953 r.
Trudno byłoby jednak powiedzieć, że rysujące się odprężenie w stosunkach międzynarodowych oraz zmiany zachodzące w ZSRR już w początku 1954 r. były odczuwalne w Polsce. W dniach od 10 do 17 marca obradował w Warszawie II Zjazd PZPR, na którym dokonano korekt w Planie Sześcioletnim. Przeprowadzono też zmiany statutowe, w wyniku których Bierut miał być I sekretarzem KC. Podobnie jak poprzednio w ZSRR, na Węgrzech i w Czechosłowacji rozdzielono funkcje premiera i I sekretarza. Szefem rządu ponownie został Cyrankiewicz.
Generalnie jednak społeczeństwo polskie nie dostrzegało chyba istotniejszych zmian w sposobie sprawowania władzy. Możliwe zresztą, że te zmiany w większym stopniu wychwytywali potem historycy, niż były one na bieżąco postrzegane przez współczesnych.
54
55
Rewelacje pik. Józefa Śt\-iaiłn
Odprężenie w stosunkach międzynarodowych
Latem miały miejsce uroczyste obchody X-leda Polski Ludowej. Z tej okazji m. in. oddano do użytku pierwszy wielki piec w Hucie im. Lenina, największej inwestycji Planu Sześcioletniego. 25 IX 1954 r. wprowadzono w Polsce nowy, trzystopniowy podział terytorialny kraju. Zlikwidowano gminy, w ich miejsce zwiększając z 3 tys. do ponad 8 tys. liczbę gromad (poprzednio było też około 40 tys. małych gromad). Jednocześnie Sejm uchwalił ordynację do rad narodowych. Pierwsze wybory do rad narodowych odbyły się 5 grudnia, a frekwencja - według oficjalnych danych - miała wynosić od prawie 92% w wyborach do gromadzkich rad narodowych do prawie 96% w wyborach miejskich.
28 września nadana zostaje przez Radio Wolna Europa pierwsza z cyklu wspomnianych już audycji Światły. Pułkownik Józef Światło mówił o rzeczach starannie ukrywanych przed opinią publiczną, przede wszystkim o stylu życia i rozmaitych powiązaniach (w tym także z NKWD i Gestapo) poszczególnych działaczy partyjnych i państwowych. Niezależnie od stopnia wiarygodności tych informacji były one w kraju słuchane przez stosunkowo szeroki krąg osób i - przynajmniej w niektórych środowiskach - dość żywo komentowane.
Wydaje się też, że wpłynęły one w znacznym stopniu na przyspieszenie procesu przemian zachodzących w PRL. 24 i 25 listopada miała miejsce narada centralnego aktywu partyjnego, o której nie poinformowano jednak publicznie. W czasie tej narady poddano krytyce ścisłe kierownictwo partii oraz działalność MBP, a przewodniczący Centralnej Rady Związków Zawodowych Wiktor Kłosiewicz upemniał się o więzionego od 2 VIII 1951 r. Gomułkę: "albo jest winny, to go sądźcie, albo jeśli jest niewinny, to go wypuście". Parę tygodni później, 13 grudnia, Gomułka znalazł się na wolności, o czym jednak nie poinformowano opinii publicznej.
Inną konsekwencją listopadowej narady była decyzja Rady Państwa z 7 Xli 1954 r. o rozwia/aniu MBP. Na jego miejsce utworzono Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, na czele którego stanął Władysław Wicha oraz Komitet do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego kierowany przez Władysława Oworakowskiego. Równocześnie Radkiewicz, który w pierwszym dziesięcioleciu Polski Ludowej kierował resortem bezpieczeństwa został ministrem Państwowych Gospodarstw Rolnych.
W dniach 21-24 I 1955 r. obradowało III plenum KC PZPR. W uchwałach plenum - jak informowała prasa - zarzucano aparatowi bezpieczeństwa "wyłamywanie się spod kontroli instancji partyjnych, ingerencję w różne dziedziny życia społeczno-politycznego i gospodarczego, stosowanie niedopuszczalnych i karygodnych metod w śledztwie i w pracy agenturalnej oraz częste aresztowanie niewinnych ludzi". Za "niesłuszne" uznano utworzenie X Departamentu MBP powołanego do kontroli partii. Poddano też krytyce dotychczasowy styl zarządzania gospodarką, w tym zwłaszcza "zbytni centralizm i biurokratyczne przerosty". Nowymi sekretarzami KC zostali Władysław
Matwin i Jerzy Morawski. Równocześnie podjęto decyzję o wykluczeniu z PZPR wiceministra bezpieczeństwa publicznego Romana Romkowskiego co, jak się miało okazać, było zapowiedzią polityki zrzucania niemal całej odpowiedzialności za zbrodnie i nieprawości stalinizmu na wybranych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa.
W marcu ukazał się w Polsce przekład "Odwilży" liii Erenburga, której tytuł symbolizować miał proces postępującej destalinizacji. W tym samym czasie w prywatnym mieszkaniu na Starym Mieście przy ulicy Krzywe Koło (stąd wzięła się późniejsza nazwa klubu) zaczęło zbierać się grono znajomych, którzy dyskutowali na różne tematy. Ponieważ na spotkania te przychodziło coraz więcej osób, od października 1955 r. aż do końca istnienia Klubu Krzywego Koła cotygodniowe zebrania dyskusyjne odbywały się w Staromiejskim Domu Kultury.
Prawdopodobnie na przyspieszenie tempa zmian w Polsce w drugiej połowie 1955 r. wpłynęło również odprężenie w stosunkach międzynarodowych. 15 maja przedstawiciele Francji, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, ZSRR oraz Austrii podpisali w Wiedniu traktat państwowy w sprawie odbudowy "niezawisłej i demokratycznej Austrii". Dzień wcześniej - jak głoszono - w odpowiedzi na przyjęcie RFN do NATO przedstawiciele Albanii. Bułgarii, Czechosiowacjii, NRD, Polski, Rumunii, Węgier i ZSRR podpisali w Warszwie "układ o przyjaźni, współpracy i pomocy wzajemnej". Albania w 1963 r. zawiesiła swój udział w Układzie Warszawskim, w w 1968 r. wystąpiła z tej organizacji.
Od 18 do 23 lipca obradowali w Genewie przywódcy wielkich mocarstw: premierzy Nikolaj Buiganin, Edgar Faure i Anthony Eden oraz prezydent Dwight David Eisenhower. Konferencja ta, w trakcie której podpisano rozejm przywracający pokój w Wietnamie, Laosie i Kambodży, dość często uznawana bywa za początek końca "zimnej wojny".
Wcześniej, od 27 V do 2 VI 1955 r., bawiła z oficjalną wizytą w Jugosławii radziecka delegacja parlyjno-rządowa, na czele której stali Chruszczow i Buiganin. Ogłoszono wspólną deklarację o przywróceniu stosunków między dwoma krajami. Z kolei we wrześniu w ZSRR przybywał kanclerz Adcnauer. W wyniku tej wizyty nawiązano stosunki dyplomatyczne między ZSRR a RFN. Po rokowaniach z Finlandią Związek Radziecki zobowiązał się do likwidacji bazy wojskowej w Porkkala-Udd niedaleko Helsinek, a po rozmowach z delegacją NRD postanowiono zlikwidować stanowisko wysokiego komisarza ZSRR w Niemczech i ustalono, że od I grudnia kontrolę nad
56
57
.Sukcesy" planu
tranzytem między RFN a Berlinem Zachodnim będą sprawować służby graniczne NRD.
21 VII 1955 r. rząd ZSRR przekazał władzom PRL zbudowany w centrum Warszawy Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina wraz z przyległym do niego "największym placem w Europie" noszącym początkowo to samo imię. Tego samego dnia oddano też do użytku największy w Polsce obiekt sportowy Stadion Dziesięciolecia. Obie te budowle miały być atrakcją i miejscem spotkań uczestników odbywającego się w Warszawie od 31 lipca do 14 sierpnia V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów o Pokój i Przyjaźń, na który przybyło 30 tys. gości zagranicznych oraz 150 tys. uczestników z całej Polski. Dla części mieszkańców Warszawy "wydarzeniem sezonu" nie była jednak grupa różnojęzycznej młodzieży, lecz odbywająca się równolegle Ogólnopolska Wystawa Młodej Plastyki zorganizowana w Arsenale. Twórcy prezentowanych tam dziel po raz pierwszy w sposób tak otwarty i tak powszechny zrywali z kanonami sztuki socrealistycznej.
19 sierpnia w tygodniku "Nowa Kultura" ukazał się "Poemat dla dorosłych" Adama Ważyka, przez władze uznany za antypartyjny. Spowodowało to odwołanie Pawła Hoffmana z funkcji redaktora naczelnego "Nowej Kultury". Z kolei 4 września ukazał się pierwszy numer, "zielony" (od koloru winiety) tygodnika "Po prostu", który miał być odtąd aż do likwidacji w październiku 1957 r. "pismem studentów i młodej inteligencji". W artykule wstępnym redakcja stwierdziła: "chcielibyśmy więcej, mądrzej i lepiej". Przez następne dwa lata "Po prostu" miało znajdować się w czołówce sil walczących o liberalizację i demokratyzację życia publicznego w Polsce.
W setną rocznicę śmierci Adama Mickiewicza 26 XI 1955 r. w warszawskim Teatrze Polskim odbyta się uroczysta premiera "Dziadów" w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Świadczyło to o postępującej liberalizacji, jako że przez ostatnich kilka lat dramatu tego - ze względu na zawarte w nim antyrosyjskie akcenty - nie wolno było wystawiać.
Rok 1955 był też ostatnim rokiem Planu Sześcioletniego. Propaganda wielekroć chwaliła "budowniczych Polski Ludowej" i głosiła, iż plan został zrealizowany przed terminem. Prawda jednak była znacznie bardziej złożona. 23 grudnia odbyfa się narada aktywu partyjnego poświęcona wynikom Planu Sześcioletniego, w trakcie której Minc poinformował, że przemysł wykonał plan z nadwyżką, natomiast w rolnictwie nie osiągnięto zapowiadanego 50% wzrostu produkcji. Miał on wynieść tylko 19%. Nie udało się także osiągnąć przewidywanego wzrostu stopy życiowej. Minc podawał, iż w latach Planu Sześcioletniego stopa życiowa w Polsce wzrosła o 26-27%. Później nie raz usiłowano te liczby podważać. W odczuciu wielu Polaków ich stopa życiowa w omawianym okresie nie tylko wcale nie wzrosła, lecz wręcz uległa obniżeniu.

Koniec epoki - XX Zjazd KPZR
W sposób coraz bardziej widoczny kończyła się pewna epoka historyczna. Ludzie mogli wreszcie w większym zakresie korzystać z systematycznie rosnącej, lecz ciągle jednak ograniczonej wolności. Zarazem jednak - jak się wydaje - wyczerpywały się z wolna możliwości dalszego reformowania systemu w istniejących dotychczas ramach. Na bardziej radykalne działania władze nie były chyba jeszcze dostatecznie przygotowane. Być może oczekiwano na znak z Kremla zezwalający na dalszą liberalizację i demokartyzację systemu, jako że - zwłaszcza w tamtych latach - PZPR nie była suwerenna w podejmowaniu kluczowych decyzji. I tak jak zwrot polityczny z lat 1947-1948 zainicjowany zosta! w Moskwie, tak i przemiany z połowy lat pięćdziesiątych zainicjowano na Kremlu, stosunkowo niedługo po śmierci Stalina. Tym razem jednak - zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech - w przemianach miały uczestniczyć masy i proces "sterowanej liberalizacji" wymknął się spod kontroli jej inicjatorów. U progu 1956 r. pezetperowscy reformatorzy czekali na sygnał z Moskwy, który miał dać XX Zjazd KPZR.
ROZDZIAŁ III
PAŹDZIERNIK I "MAŁA STABILIZACJA"

Śmierć Bieruta
Od 14 do 25 II 1956 r. obradował w Moskwie XX Zjazd KPZR. 19 lutego ogłoszono wspólne oświadczenie KPZR, PZPR, Włoskiej Partii Komunisiycz-nej, Bułgarskiej Partii Komunistycznej i Komunistycznej Partii Finlandii stwierdzające całkowitą bezzasadność decyzji o rozwiązaniu KPP podjętej przez Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej w 1938 r. Łączyła się z tym pośmiertna rehabilitacja przywódców KPP. Jednakże bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem XX Zjazdu był wygfoszony przez Chruszczowa 25 II na zamkniętym posiedzeniu referat ,,O kulcie jednostki i jego następstwach". Treść referatu stosunkowo długo szerzej nie była znana. Tylko w Polsce kierownictwo PZPR już w kilka tygodni po zakończeniu Zjazdu zdecydowało się powielić treść "tajnego referatu" i rozesłać go "według rozdzielnika". W ciągu następnych kilku tygodni z treścią zapoznały się tysiące członków partii, ale też przy okazji niemało osób bezpartyjnych. Treść "tajnego referatu" stała się szerzej znana w czerwcu 1956 r. po opublikowaniu go przez Departament Stanu USA w charakterze oficjalnego dokumentu. Niemniej nawet wtedy, a może właśnie dopiero wtedy, niektórzy komuniści, zwłaszcza z Europy Zachodniej, nie chcieli uwierzyć w zawarte tam informacje i żądali ich potwierdzenia w Moskwie, Dziś "tajny referat" Chruszczowa jawić się może jako icktura pokrętna, pełna eufemizmów i niedopowiedzeń, ale w swoim czasie - szczególnie w Polsce - odegrał określoną rolę. Wielu członkom PZPR po prostu otworzył oczy na ogrom stalinowskich zbrodni, dla wielu był to wręcz moment przełomowy w życiu, gdy uzmysłowili sobie, iż nawet najpiękniejsza utopia nie może usprawiedliwiać zbrodni.
Nazajutrz po zakończeniu XX Zjazdu powróciła do Warszawy polska delegacja. W Moskwie pozostał jednak jej przewodniczący - Bierut. Wedle oficjalnej wersji, pozostał on tam złożony ciężką grypą, do której dołączyło sie zapalenie płuc. Zmarł 12 III 1956 r. na atak serca.
60
Jednak od pierwszych chwil -jak to często bywa - mnożono różne, mniej lub więcej prawdopodobne, wersje śmierci Bieruta. Wśród wielu Polaków posłuch zyskiwała plotka głosząca, że został on zamordowany przez Rosjan, gdyż przeszkadzałby w procesie destalinizacji, już otwarcie proklamowanym przez Chruszczowa na XX Zjeździe. Mówiono, że era Bieruta skończyła się i Chruszczow chciał mieś kogoś innego na czele PZPR.
W myśl innej wersji przyczyną śmierci miał być wstrząs wywołany ^rewelacjami" zawartymi w ..tajnym referacie". Dlaczego jednak śmierć miałaby nastąpić ponad dwa tygodnie po ewentualnym wstrząsie wywołanym przez referat Chruszczowa - nie sposób odpowiedzieć.
Pojawiają się wreszcie wersje mówiące o samobójczej śmierci Bieruta, przy czym przyczyną miałby być właśnie referat Chruszczowa, czy też informacje
0 przebiegu narady centralnego aktywu partyjnego. Otóż 3 marca w czasie tej narady niektórzy jej uczestnicy (m.in. I sekretarz Komitetu Warszawskiego Stefan Staszewski) niezwykle ostro atakowali dotychczasowe kierownictwo, wysuwając szereg zarzutów pod adresem nieobecnego Bieruta. Zwolennicy tezy o jego samobójczej śmierci utrzymują, iż bał się on odpowiedzialności, miał poczucie, że jest w praktyce politycznym bankrutem i wybrał takie właśnie rozwiązanie. Jak było naprawdę, nie dowiemy się chyba nigdy.
Pogrzeb Bierula odbył się 16 III 1956 r. Jego prochy spoczęły w Alei Zasłużonych na cmentarzu wojskowym na Powązkach. Na pogrzeb przybył m.in. Chruszczow. Pozostał w Warszawie kilka dni, aby na VI plenum KC PZPR "dopilnować" wyboru nowego sekretarza KC PZPR. W rzeczywistości żadnego wyboru nie było, a jedynego kandydata w imieniu Biura Politycznego (Edwarda Ochaba) zgłosił Aleksander Zawadzki. Jednocześnie nowymi sekretarzami KC wybrano Jerzego Albrechta i Edwarda Gierka.
W czasie wspomnianej narady aktywu oraz na VI plenum uzewnętrzniły się głębokie podziały w kierownictwie PZPR. Wtedy też ukształtowały się dwie przeciwstawne orientacje nazwane czy może raczej przezwane później: puławską i natolińską. Nazwa pierwszej pochodziła od ulicy Puławskiej, przy której mieszkało kilku przedstawicieli tego skrzydła. Natomiast grupa natolińska wzięła swoją nazwę od pałacu w Natolinie, który był miejscem spotkań tych ludzi.
Do pierwszej koterii zaliczano zwykle m.in. takich działaczy partyjnych
1 państwowych jak: Jerzy Albrecht, Antoni Alster, Celina Budzyńska, Tadeusz Daniszewski, Ostap Dłuski, Edward Gierek. Romana Granas, Piotr Jarosze-wicz, Helena Jaworska, Leon Kasman. Julian Kole, Wincenty Krasko. Stanisław Kuziiiski. Władysław Matwin, Jerzy Morawski, Marian Naszkowski, Roman Nowak, Mateusz Oks, Józef Olszewski, Mieczysław Popiel, Jerzy Putramem, Mieczysław Rakowski, Adam Schaff, Artur Starewicz. Stefan
61
Partyjne koterie
Staszewski, Jerzy Sztachelski, Michalina Tatarkówna-Majkowska, Roman Werfel, Roman Zambrowski, Janusz Zarzycki. Ponadto blisko należałoby umieścić byłych działaczy PPS: Józefa Cyrankiewicza, Tadeusza Dietricha, Henryka Jabłońskiego, Oskara Langego, Lucjana Motykę, Adama Rapac-kiego, Mariana Rybickiego i Andrzeja Werblana, Z czasem też za "puławiana-mi" opowiedział się ówczesny I sekretarz KC PZPR Edward Ochab.
Z kolei za najbardziej wpływowe osobistości wśród "natolińczyków" - mniej czy więcej słusznie - uważani byli na ogół Stanisław Brodziński, Hilary Chełchowski, Władysław Dworakowski, Franciszek Jóźwiak, Wiktor Kłosie-wicz, Władysław Kruczek, Jarosław Ładosz, Stanisław Łapot, Stefan Matuszewski, Franciszek Mazur, Kazimierz Mijał, Zenon Nowak, Konstanty Rokos-sowski, Bolesław Rumiriskt, Feliks Stoliński, Jan Trusz i Kazimierz Witaszewski. Obie te koterie nie były sformalizowane i nie można na przykład powiedzieć, że X był członkiem grupy puławskiej, a Y należał do grupy natolińskiej. Zresztą ludzie zaliczani do poszczególnych orientacji chętnie mówili o grupie przeciwnej, równocześnie stosunkowo często w ogóle zaprzeczając istnieniu tej frakcji, z którą łączono ich osobę. Tak więc dla tych, których uważano za ludzi "Natolina" istniała przede wszystkim grupa puławska, dla "puławian" zaś istniała głównie grupa natolińska. Nie można zresztą w żadnym przypadku traktować obu tych partyjnych koterii jako monolitów. Pomiędzy ludźmi, których umiejscawiano w tym samym skrzydle partii bardzo często istniały niemałe różnice taktyczne czy nawet strategiczne. Występowały też - co jest zresztą zupełnie zrozumiale - normalne sympatie i antypatie. Można by na przykład dyskutować, czy tzw. młodych sekretarzy KC (Albrecht, Matwin, Morawski) należy zaliczać do grupy puławskiej, czy też tworzyli oni osobną podgrupę? Nie jest do końca jasna rola Ochaba: czy i ewentualnie od którego momentu można go uznać za człowieka związanego z ,,puławianami"? Pozostaje nie do końca rozstrzygnięta kwestia, czy byli działacze PPS tylko sympatyzowali z "puła wianami", czy też w społecznym odczuciu byli z nim ściślej związani? Zdania historyków są w tej kwestii podzielone.
Podobne problemy nastręczają badaczom "natolińczycy". Trudno dokładnie powiedzieć, kto był ich liderem: Nowak? Rokossowski?. a nie brak i głosów mówiących, że "ludzie Natolina" liczyli na Zawadzkiego, który przynajmniej do pewnego czasu wydawał się im sprzyjać.
Jeszcze trudniej jest scharakteryzować programy obu skrzydeł PZPR. Nadal niełatwo przezwyciężyć utrwalone i uporczywie powielane stereotypy: "natolińczycy" i "puławianie", "dogmatycy" i "rewizjoniści", "chamy" i ,.Ży-dy". Wypada zgodzić się ze Zbysławem Rykowskim i Wiesławem Władyką, gdy piszą: "Poznanie istoty podziałów w kierownictwie partii w 1956 r. i ich motywów jest dziś trudne także dlatego, źe głęboko tkwią one we wcześniej-
62

Orientacja puławska
szych uwikłaniach i późniejszych obrachunkach. Trudno też oddzielić w poglądach poszczególnych ludzi to, co w ich najlepszej intencji służyć miało dobru ogółu i idei od tego, co dyktował osobisty interes, troska o własną pozycję, wybór taktyczny. Spośród rozmaitych ocen, poglądów i propozycji wyłaniały się jednak dwie tendencje. W warstwie werbalnej wszyscy akceptowali przedstawione projekty uchwał (na VII plenum w lipcu 1956 - J.E.): jedni zdawali się je jednak rozumieć "twardo", drudzy zaś "miękko". Różnice wystąpiły szczególnie przy omawianiu zasadniczych kwestii: oceny Poznania, oceny rezultatów Planu Sześcioletniego, rozumienia demokratyzacji i wyboru metod rządzenia, stosunku do sytuacji w prasie oraz powrotu do życia politycznego Władysława Gomułki".
Orientacja puławska w dużym stopniu skupiała działaczy czynnych politycznie w pierwszym dziesięcioleciu Polski Ludowej, którzy w tym czasie "wyrobili" sobie - często w pełni zasłużoną - opinię "dogmatyków" i "stalinowców". Wielu z nich spędziło wojnę w ZSRR i przywędrowało do Polski "w szarych, wojskowych szynelach". Jednocześnie dpść liczni "puławianie" byli z pochodzenia Żydami i mieli świadomość tego, że w Polsce pod hitlerowską okupacją, nie mieliby większych szans na przeżycie. Niejeden z nich uważał więc, że przeżył dzięki Związkowi Radzieckiemu. Ludzie ci akceptowali głównie pierwiastki internacjonalistyczne w doktrynie marksistowskiej i za życia Stalina często należeli do najgorliwszych naśladowców modelu radzieckiego w Polsce. Rolę wielu z nich w sowietyzacji Polski trudno zatem przecenić.
Postawa tych ludzi zaczęła ulegać ewolucji po śmierci Stalina, zwłaszcza od 1954 r. Dwa lata później występowali oni z hasłami liberalizacji i demokratyzacji życia w Polsce. Często przy tej okazji mówiono, że ta zmiana była nieszczera i nieprawdziwa, że ludzie ci sprytnie "zmienili piórka", aby za wszelką cenę utrzymać zajmowane stanowiska i uprzywilejowaną pozycję w państwie. Trudno prowadzić rzeczową polemikę na temat ludzkich myśli, intencji i zachowań, ale dla mnie przynajmniej nie ulega wątpliwości, że reakcje były bardziej złożone. Nie wykluczam występowania właśnie takich typowo koniunkturalnych zachowań, ale osobiście unikałbym raczej niesprawdzalnych, łatwych uogólnień. Faktem jest natomiast, że grupa puławska, umiejętnie wykorzystywała i podtrzymywała nastroje społeczne.
Jeżeli mówi się, że ludzie tworzący koterię ..puławską" mieli za sobą "stalinowską przeszłość", to to samo trzeba powiedzieć o "natolińczykach". To także była "gwardia stalinowska". W odróżnieniu jednak od "puławian", którzy w 1956 r. opowiadali się za daleko idącą demokratyzacją systemu społecznepolitycznego, "Natolin" chciał ten system tylko nieznacznie przekształcić i zreformować, przy czym kierunek tych reform, jak się wydaje, miał
63
Ludzie "Watolina'
wieść w stronę jakiegoś bliżej nieokreślonego komunistycznego ..absolutyzmu oświeconego". Ludzi "Natolina" na ogół charakteryzował silny syndrom antyinleligencki oraz preferencje dla władzy o charakterze autorytarnym. Bardziej też zainteresowani byli wymianą elity politycznej w PRL niż zmianami systemowymi. W odróżnieniu od przedstawicieli orientacji puławskiej, którzy szukali poparcia dla własnych koncepcji przede wszystkim w społeczeństwie, reprezentanci drugiego skrzydła poszukiwali protektorów za granicą, starając się pozyskać przychylność Chruszczowa, a niewykluczone też, iż w'ogóle mieli być realizatorami radzieckich planów w Polsce. "Natolińczycy" uważali, że I sekretarz KPZR będzie w krajach sojuszniczych dążył do - przynajmniej częściowej - wymiany aparatu stalinowskiego na "nowych ludzi", którz> będą jemu oddani. Aby ułatwić sobie działanie, za pomocą "szeptanej propagandy", utrwalali rozpowszechniony wśród niemałej części społeczeństwa stereotyp głoszący, iż w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych "Polską rządzili Żydzi". Sięgając po hasła antysemickie liczyli na ożywienie antysemityzmu występującego od lat w pewnych kręgach polskiego społeczeństwa.
Wiosną 1956 r. dosłownie każdy dzień przynosił ważne wydarzenia. Znacznie poszerzyła się swoboda wypowiedzi; stale zresztą przybywały nowe tematy. Równocześnie postępowała erozja istniejącego systemu władzy. Kierownictwo partyjne było w znacznym stopniu rozbite i pochłonięte walkami międzyfrak-cyjnymi. Obie rywalizujące koterie uważały Ochaba za tymczasowego I sekretarza i szykowały się do decydującego starcia. Jednocześnie coraz pełniejszym głosem chciało przemawiać społeczeństwo. Towarzyszyło temu przebudzenie Sejmu, który w kwietniu uchwalił ustawę o amnestii obejmującą przede wszystkim przestępstwa polityczne. Kary do lat pięciu darowano w całości, do 10 lat w połowie, powyżej 10 lat zmniejszono o 1/3. Prasa podała potem, że do 20 maja na wolności znalazła się połowa z prawie 70 tys. więźniów.
17 IV 1956 r. poinformowano opinię publiczną o rozwiązaniu Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych. Kilka dni później dokonano szeregu zmian na stanowiskach państwowych. Radkiewicza na stanowisku ministra PGR zastąpił inny doświadczony pracownik aparatu bezpieczeństwa - Mieczysław Moczar. Zmieniony został minister sprawiedliwości i minister kultury i sztuki. Ten ostatni zdymisjonowany wkrótce zresztą został mianowany przewodniczącym Komitetu do Spraw Radiofonii. Ponadto odwołano Prokuratora Generalnego oraz Naczelnego Prokuratora Wojskowego wsławionego oskarżeniami w procesach politycznych - gen. Stanisława Zarako-Zarakowskiego. W początku maja z funkcji członka Biura Politycznego
Robotniczy protest w Poznaniu
i pierwszego wicepremiera zrezygnował Jakub Berman - przez długie lata osoba "numer 2" w Polsce.
Zmianom politycznym towarzyszyło ożywienie umysłowe. Dyskutowano na łamach prasy o AK, krytycznie o sztuce socrealistycznej, o naruszaniu praworządności, o sprawach gospodarczych.
Takie pisma jak "Po prostu", "Nowa Kultura", czy "Przegląd Kulturalny" były szeroko czytywane i niewątpliwie wpływały na społeczne ożywienie. W pierwszej połowie maja Polacy emocjonowali się IX Wyścigiem Pokoju i fetowali zwycięstwo w nim Stanisława Królaka. 14 czerwca powrócił do kraju były premier rządu emigracyjnego - Stanisław Cat-Mackiewicz. Powoli zbliżał się sezon urlopowy i sytuacja w Polsce wydawała się jakby zamrożona przed wakacjami.
W takiej właśnie atmosferze, w czwartek 28 VI 1956 r. doszło do wybuchu robotniczego protestu w Poznaniu. We wczesnych godzinach porannych zastrajkowały największe zakłady przemysłowe w kraju - Poznańskie Zakłady im. Józefa Stalina (Cegielski). Uformował się pochód, który wyszedł na ulicę i skierował się w stronę Placu Stalina, pod Zamek - ówczesną siedzibę władz miejskich. Po godzinie 9.00 zebrany na placu tłum miał liczyć około 100.000 osób. Śpiewano pieśni patriotyczne i religijne, wznoszono okrzyki o treści antykomunistycznej i antyrządowej. Z każdą minutą rosło napięcie wśród zebranych, którzy zaczęli zajmować gmachy publiczne: Miejską Radę Narodową, Komendę MO, wreszcie budynek KW PZPR, na którym napisano: "Dom do wynajęcia". Atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca. Około godz. 10.00 rozeszła się w tłumie plotka o aresztowaniu robotniczej delegacji.
Duża grupa demonstrantów udała się więc pod więzienie miejskie przy ulicy Młyńskiej, aby uwolnić rzekomo aresztowanych. Jednocześnie mniejsza grupa manifestantów wyruszyła pod gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy Jana Kochanowskiego, gdzie około godz. 10.40 rozpoczął się prawdziwy dramat - z okien na drugim piętrze padły pierwsze strzały do manifestantów. W mieście w wielu punktach rozpoczęła się strzelanina, gdyż demonstranci wynieśli broń z magazynu więziennego z ul. Młyńskiej, ze Studium Wojskowego Wyższej Szkoły Rolniczej, Akademii Medycznej i Politechniki, wreszcie - zabierali z mniejszych posterunków i komisariatów MO.
O wszystkich tych dramatycznych i tragicznych wydarzeniach poza Poznaniem właściwie nic nie wiedziano, gdyż miasto zostało izolowane i odcięte od reszty kraju. Tymczasem o godz. 10.00 zebrało się w Warszawie na posiedzeniu Biuro Polityczne. Zatwierdzono treść oficjalnego komunikatu PAP, z którego można się było dowiedzieć, iż sprawcami zajść była "agentura
65
Poznański czerwiec
imperialistyczna i reakcyjne podziemie", którym "udało się sprowokować zamieszki uliczne". Biuro Polityczne podjęło też decyzję wysiania do stolicy Wielkopolski premiera Cyrankiewicza. Był tam już sekretarz KC Gierek, który potem stanął na czele komisji badającej przyczyny, przebieg i charakter wydarzeń w Poznaniu. Postanowiono również wprowadzić do miasta wojsko, którym na miejscu miał dowodzić wiceminister obrony narodowej gen. Stanisław Popławski. W godzinach popołudniowych i w nocy do Poznania wkroczyło ponad 10.000 żołnierzy, 360 czołgów (31 zniszczono lub uszkodzono w trakcie walk), setki wozów bojowych, samochodów, motocykli itd. Walki trwały do godzin rannych następnego dnia, a ich dokładny bilans już niełatwy do określenia, tym bardziej, że właściwie od pierwszej chwili władze czyniły wszystko, aby pomniejszyć rozmiary Powstania Poznańskiego. Jednocześnie odwoływano się do gróźb. 29 czerwca w radiowym przemówieniu Cyran-kiewicz wypowiedział sławne, wielokrotnie polem cytowane zdanie: "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, źe mu tę rękę władza ludowa odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny".
Na szczęście nie udało się władzy zrealizować tych buńczucznie brzmiących zapowiedzi. We wrześniu i październiku miały miejsce procesy osób oskarżanych o udział w czerwcowych zajściach. Zapadały jednak na ogół stosunkowo niewysokie wyroki i wobec zachodzących zmian politycznych pozostałe sprawy zostały umorzone. Niemniej m.in. ze względu na fakt, że do robotniczego buntu doszło w czasie trwania Międzynarodowych Targów Poznańskich - na oczach wielu zagranicznych gości - władze były zmuszone ogłosić oficjalny bilans krwawych starć.
17 VII 1956 r. Generalny Prokurator PRL poinformował opinię publiczną, że w Poznaniu zginęły łącznie 53 osoby. Ta liczba była obowiązująca przez następne ćwierć wieku, kiedy to Powstanie Poznańskie pozostawało w oficjalnym zapomnieniu. Dopiero w 1981 r. - w związku z przygotowaniami do odsłonięcia Pomnika Ofiar Czerwca 1956 - Aleksander Ziemkowski ogłosił imienną listę ofiar, zawierającą 74 osoby, w tym trzy nie rozpoznane i opatrzone symbolem ,,NN". Lista ta była później kwestionowana (dwie czy trzy osoby miały żyć długo po "krwawym czwartku"), niemniej w drugim wydaniu książki "Poznański Czerwiec 1956" Ziemkowski opublikował zweryfikowaną listę obejmującą 73 nazwiska. Zarazem napisał, iż ,,nadal nie jest to lista ostateczna. Według danych posiadanych przez autora, całkowita liczba ofiar śmiertelnych Powstania Poznańskiego może sięgać lub nawet przekraczać 100

Zmiany w Polsce
osób". Jeszcze trudniej określić dokładną liczbę rannych, których było co najmniej kilkuset.
Od 18 do 28 lipca obradowało VII plenum KC PZPR, na którym pogłębiły się rysujące się coraz wyraźniej podziały w kierownictwie PZPR. Zweryfikowano częściowo pierwsze, daleko niesprawiedliwe oceny Poznania, przyznając, że przyczyną robotniczych protestów były także "wypaczenia biurokratyczne" oraz niektóre nie rozwiązane kwestie ekonomiczne. Na plenum dyskutowano wiele na temat dalszej demokratyzacji, lecz z tego typu głosami zderzyła się dość zachowawcza wypowiedź premiera Bułganina, który przybył do Warszawy z okazji święta 22 lipca. Na VII plenum podjęto również decyzję o przywróceniu członkostwa PZPR Gomułce, Kliszce i Spychalskiemu. Zresztą już od maja poszczególni członkowie Biura Politycznego w imieniu kierownictwa spotykali się z Gomułką. Wydaje się, że obie partyjne koterie chciały go wykorzystać dla własnych celów. Coraz powszechniejsze stawało się przeświadczenie, że prędzej czy później Gomułka powróci do czynnego życia politycznego. Jednakże latem 1956 r. niewielu jeszcze działaczy było skłonnych widzieć go na czele PZPR.
Zmiany dokonujące się w Polsce skłoniły też w kwietniu Episkopat Polski do upomnienia się o kardynała Wyszyńskiego, od 29 X 1955 r. przebywającego w klasztorze sióstr nazaretanek w Komańczy. Władze państwowe nie zdecydowały się wszakże na wypuszczenie Prymasa.
26 VIII 1956 r. wokół klasztoru na Jasnej Górze zgromadziło się kilkaset tysięcy pielgrzymów z całej Polski, którzy przybyli tam, żeby odnowić śluby Jana Kazimierza sprzed 300 lat. Tym razem miały to być śluby nie jednostki, ale narodu, który w intencji wolności Kościoła w Polsce i na świecie, oddałby się w niewolę Matki Najświętszej. Po raz pierwszy akt zawierzenia miał mieć wymiar ogólnospołeczny. To oddanie narodu - w zamyśle Prymasa - miało dokonać się w 1966 r. w roku Milenium Polski. Pierwszym zaś krokiem na drodze Wielkiej Nowenny miało być właśnie odnowienie ślubów królewskich na Jasnej Górze.
Symbolem łączności z więzionym kardynałem Wyszyńskim, który w tej samej chwili ślubował w Komańczy, był pusty prymasowski tron ze spoczywającą na nim wiązanką kwiatów. Zredagowany przez Prymasa tekst ślubowania
66
67
Realia Października
Dramatyczne momenty przed VIII plenum
odczytywał biskup Klepacz, za którym po każdym wersecie wierni powtarzali: "Królowo Polski, przyrzekamy". Był to bez wątpienia wielki sukces kardynała Wyszyńskiego, ale był to też moment niezwykły w dziejach polskiego katolicyzmu: niecodzienne wydarzenie -jak pisze Andrzej Micewski - "nawet w całkiem świeckich kategoriach. U schyłku okresu stalinowskiego Malce Boskiej ślubował naród, reprezentowany przez Episkopat i milion pielgrzymów".
We wrześniu 1956 r. robotnicy przystąpili do tworzenia pierwszych w Polsce rad robotniczych, pełniących funkcję zakładowego samorządu. Pierwsza rada powstała w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu, a zwolennicy tego eksperymentu chcieli, aby formalnie mógł się on rozpocząć od 1 I 1957 r. 15 października w posiedzeniu Biura Politycznego uczestniczył Gomułka, w owym czasie nie będący nawet członkiem KC, a co więcej zaledwie 10 tygodni wcześniej ponownie przyjęty do partii. Postanowiono, że oczekiwane szeroko VIII plenum KC zbierze się 19 października. Podjęto też decyzję o dokooptowaniu do KC Gomułki, Spychalskiego, KJiszki oraz Logi Sowińs-kiego. Na następnym posiedzeniu Biura w dniu 17 października ustalono szczegółową propozycję składu nowego kierownictwa.
W tej gorącej atmosferze Piasecki na łamach "Słowa Powszechnego" z 16 października opublikował głośny artykuł pt. "Instynkt państwowy", w którym przestrzegał, że jeśli tocząca się dyskusja nie zostanie ujęta "w ramy odpowiedzialności, zamiast demokratyzacji spowodujemy procesy konieczności brutalnego realizowania racji stanu w okolicznościach podobnych do ogłoszenia stanu wyjątkowego". W artykule tym dopatrywano się zupełnie otwartego opowiedzenia się Piaseckiego po stronie "Natolina". Zarzucano mu zapędy dyktatorskie i przypisywano sympatie dla rządów "silnej ręki".
Tymczasem sytuacja w kraju stawała się coraz bardziej napięta. Jedna plotka goniła drugą i dziś historycy nie zawsze są w stanie określić, co stanowiło realia Października, a co jedynie jego legendę? Niemniej faktem jest, że rozpoczęły się ruchy wojsk radzieckich i polskich podległych Rokossows-kiemu z Pomorza i Dolnego Śląska w kierunku Warszawy. Do zatoki Gdańskiej usiłował dostać się krążownik "Żdanow" w asyście trzech kontrtor-pedowców i flotylli mniejszych jednostek, lecz dowódca Marynarki Wojennej kontradmirał Jan Wiśniewski nie wyraził zgody na ich wpłynięcie na polskie wody terytorialne, w przypadku niepodporządkowania się temu żądaniu, grożąc użyciem siły. Z kolei gen. Jan Frey-Bielecki nakazał podległej mu eskadrze lotniczej stacjonującej w Poznaniu zbombardowanie radzieckich
kolumn pancernych kierujących się na Warszawę, o ile nie udałoby się rozwiązać kryzysu środkami politycznymi.
Dowódca Wojsk Obrony Wewnętrznej gen. Wacław Komar współdziałając z dowódcą podległego mu Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Włodzimierzem Musiem postawił jednostki KBW w stan gotowości bojowej. Gdy 18 października rozeszła się pogłoska mówiąca, że "natolińczycy" przygotowali obejmującą ponoć 700 nazwisk listę proskrypcyjną przewidzianych do aresztowania głównych zwolenników przemian demokratycznych w Polsce, oddziały KBW przystąpiły do obsadzania obiektów ważnych ze strategicznego punktu widzenia (Polskie Radio, lotnisko, centrala telefoniczna, gmachy publiczne) oraz patrolowania ulic. Noc z 18 na 19 października wielu ludzi spędziło poza własnym miejscem zamieszkania. W Warszawie opowiadano, że robotnikom, na Żeraniu ma być rozdawana broń, aby mogli czynnie wystąpić w obronie sil reformatorskich i dokonujących się przemian w kraju. Dziś wiadomo, że żadnej broni robotnikom nie rozdawano. Niewykluczone jednak, że wówczas plotkę tę celowo rozpowszechniano, aby w ten sposób podkreślić determinację klasy robotniczej.
Wieczorem 18 października Ochab został poinformowany telefonicznie przez ambasadora Pantelejmona Ponomarenkę, że następnego dnia przyleci do Warszawy delegacja radziecka na czele z Chruszczowem. Polacy chcieli, aby ta "wizyta" odbyła się po VIII plenum, gdyż było jasne - nie bez racji - że powszechnie będzie odczytywana jako przejaw mieszania się ZSRR w wewnętrzne sprawy polskie. Chruszczow nie chciał jednak zrezygnować i zapowiedział, że rano w dniu rozpoczęcia plenum przyleci do Warszawy.
Dosłownie z godziny na godzinę sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. W porozumieniu ze swoim bezpośrednim zwierzchnikiem, wiceministrem spraw wewnętrznych gen. Juliuszem Hibnerem, gen. Komar udał się do Ochaba, którego poinformował o wysłaniu około 100 oficerów KBW do gmachu Urzędu Rady Ministrów przy Alejach Ujazdowskich, gdzie nazajutrz
0 godz. 10.00 rano miały rozpocząć się obrady VIII plenum. Jednocześnie Komar uzyskał zgodę Ochaba na umieszczenie w Belwederze, gdzie miały być prowadzone rozmowy z delegacją radziecką, informacyjnej jednostki, którą dowodzić miał płk.Zbigniew Paszkowski. Miał on na bieżąco informować Ochaba o ruchach wojsk radzieckich. Tego typu akcja miała mieć podwójne znaczenie: z jednej strony kierownictwo PZPR byłoby sukcesywnie informowane o ruchach radzieckich kolumn pancernych, z drugiej strony przekazywanie tego typu komunikatów nie mogłoby ujść uwadze radzieckich "gości"
1 zapewne utwierdzałoby ich w przekonaniu o determinacji Polaków, C2yniąc jednocześnie może bardziej skłonnymi do kompromisowych rozwiązań.
68
69
VIII plenum rozpoczęło się zgodnie z planem. Na wstępie Ochab poinformował zebranych, że do Warszawy przyleciała delegacja Prezydium KC KPZR, w skład której oprócz Chruszczowa wchodzili m.in. Mołotow, Łazar Kaganowicz i Mikojan. Ochab nie poinformował jednak zebranych, że przybył też naczelny dowódca Zjednoczonych Sił Państw-Stron Układu Warszawskiego marszałek Iwan Koniew w otoczeniu grupy wyższych radzieckich wojskowych. KC dokooptował do swego składu Gomułkę, Spychalskiego, Kliszkę i Logę-Sowińskiego i podjął decyzję o zawieszeniu obrad do godz. 18.00. Postanowiono, że w rozmowach z delegacją radziecką uczestniczyć będzie Biuro Polityczne w dotychczasowym składzie oraz Gomułka. Delegacji polskiej przewodniczyć miał formalny gospodarz Belwederu: Aleksander Zawadzki.
Rozmowy w Belwederze były niezwykle trudne i nie skończyły się - jak przewidywano - do godz. 18.00 lecz były kontynuowane przez prawie całą noc. Nie znamy ich szczegółowego przebiegu, ale wiadomo, iż były dramatyczne, że polskie kierownictwo występowało w nich solidarnie i udało mu się w końcu przekonać Chruszczowa, iż Gomułka jest najlepszym kandydatem na stanowisko I Sekretarza KC PZPR. Ochab zrezygnował z osobistych ambicji i przekonywać miał Chruszczowa, że Gomułka jest dobrym komunistą i przyjacielem ZSRR.
20 października rano delegacja radziecka odleciała do Moskwy, a o godz. 11.00 wznowiono obrady VIII plenum. Tego dnia Gomułka wygłosił swoje sławne przemówienie transmitowane przez radio i z nieopisaną uwagą wysłuchiwane przez miliony Polaków. Wielu ludzi uważało, że tylko on był w stanie przeprowadzić wnikliwą analizę tego, co było i jednocześnie nakreślić śmiałe plany na przyszłość. W niedzielę 21 X 1956 r. plenum dokonało tajnych wyborów do zmniejszonego do 9 osób Biura Politycznego oraz Sekretariatu KC i przez aklamację powierzyło Gomułce funkcję I sekretarza, o czym od razu poinformowało Polskie Radio, a kilkadziesiąt minut później dodatki nadzwyczajne gazet kolportowane przez studentów i młodych robotników.
Przez cały czas trwania VIII plenum w wielu zakładach pracy i uczelniach niemal bez przerwy trwały wiece poparcia dla organizatorów dokonujących się przemian. Bodaj najsławniejsze wiece październikowe miały miejsce w FSO, gdzie w krótkim czasie niekwestionowanym przywódcą stal się I sekretarz Komitetu Zakładowego PZPR Lechosław Goździk, oraz w Politechnice Warszawskiej. Do Warszawy przyjeżdżały delegacje z poparciem dla Gomułki, który stal się wielką nadzieją niemal całego społeczeństwa. W gorących dniach października Gomułka dla bardzo wielu stał się prawdziwym bohaterem narodowym. Cieszy! się ogromnym autorytetem i zarazem zwykłą ludzką
Powstanie algierskie
sympatią. Jego wybór na stanowisko I sekretarza powszechnie uznano za sukces reformatorów partyjnych.
24 X 1956 r. na Plac Defilad przybyły nieprzebrane tłumy na spotkanie z nowym kierownictwem, a zwłaszcza z Gomułka. Nikt nie wie naprawdę, ile osób wtedy przyszło: sto, dwieście, czterysta, pięćset tysięcy - a może jeszcze więcej? Głowa przy głowie. Śpiewano Gomułce "Sto lat" i śpiewano podniośle hymn narodowy. Jednakże I sekretarz przestraszył się już chyba biegu wydarzeń. Obawiał się, że wymykają się spod jego kontroli. Może właśnie dlatego ludziom zebranym, by cieszyć się z odniesionego zwycięstwa, oświadczył: "Dość wiecowania, dość manifestacji. Czas przejść do codziennej pracy". Polityczne przesilenie już się dopełniło, choć ludzie jeszcze o tym nie wiedzieli. a w każdym razie wiedzieć nie chcieli.
Dla wielu Październik był początkiem przemian: pierwszym etapem, dla Gomułki i jego najbliższego otoczenia byl zwieńczeniem pewnego procesu. W tej gorącej atmosferze przypomniano sobie o przebywającym w Komańczy Prymasie, na wielu wiecach upominając się o jego uwolnienie. Niekiedy czynili to zresztą w sposób zabawny członkowie partii. Zdarzało się, że w zapamiętaniu padało pytanie: "A gdzie jest towarzysz Prymas?" lub rozlegało się żądanie: "Uwolnić towarzysza Wyszyńskiego".
Władze państwowe nie mogły dłużej zwlekać. Nie wypuszczenie na wolność kardynała Wyszyńskiego, którego uwięzienie w oczach milionów katolików symbolizowało wręcz stosunki Kościół-państwo w "minionym okresie", mogło mieć daleko idące konsekwencje polityczne. W tej sytuacji 26 października do Komańczy udali się dwaj bliscy współpracownicy nowego I sekretarza: Władysław Bieńkowski i Zenon Kliszko i w imieniu Gomułki zaapelowali o jak najszybszy powrót prymasa do Warszawy w celu objęcia obowiązków duszpasterskich. Dwa dni później kardynał Wyszyński ponownie znalazł się w swojej rezydencji i z miejsca rzucił się w wir życia publicznego.
W tym czasie wydarzenia w Polsce, w obliczu wydarzeń rozgrywających się w innych krajach, w jakimś przynajmniej stopniu zeszły na dalszy plan. 23 X 1956 r. pod pomnikiem Bema w Budapeszcie odbyła się wielka manifestacja poparcia dla przemian dokonujących się w Polsce. W pewnym momencie manifestanci zostali ostrzelani przez siły bezpieczeństwa. W mieście wywiązała się walka. Następnego dnia wkroczyły do Budapesztu radzieckie czołgi, co z miejsca nadało wystąpieniom charakter narodowego powstania - później przez lata nazywanego przez komunistów kontrewolucją. Również 24 paż-
70
71
dziernika na czele rządu węgierskiego stanął Imre Nagy. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie: I sekretarzem Węgierskiej Partii Pracujących został więzień czasów stalinowskich - Janos Kadar, a wojska radzieckie zostały przejściowo wycofane z Budapesztu. Jednak w następnych dniach sytuacja się wymknęła spod kontroli komunistów. Zaczęły powstawać i odradzać się dawne partie polityczne. W tej sytuacji rząd Nagy'a ogłosił 30 października powrót do systemu wielopartyjnego. Gabinet został zrekonstruowany, a WPP 1 listopada przekształciła się w Węgierską Socjalistyczną Partię Robotniczą, na czele której stanął Kadar. Jednocześnie rząd ogłosił pełną neutralność Węgier i wystąpienie z Układu Warszawskiego, zarazem zwracając się do Organizacji Narodów Zjednoczonych z prośbą o pomoc w zagwarantowaniu własnej neutralności.
Kierownictwo radzieckie, które 30 października wydało deklarację "O podstawach rozwoju i dalszego umacniania przyjaźni i współpracy między Związkiem Radzieckim a innymi krajami socjalistycznymi", w której m.in. mowa była o zasadzie "suwerenności narodowej", uznało, iż jego interesy na Węgrzech i w ogóle w Europie Środkowo-Wschodniej zostały zagrożone. 4 XI 1956 r. o świcie radzieckie wojska pancerne ponownie wkroczyły do Budapesztu. W obliczu agresji radzieckiej Nagy poinformował przez radio opinię publiczną o rozpoczęciu regularnych walk radziecko-węgierskich. Przewaga militarna była naturalnie po stronie Rosjan, którzy nie wahali się np. zbombardować z samolotów robotniczej dzielnicy Csepel w Budapeszcie. Tego samego dnia Kadar, który już wcześniej "zniknął" ze stolicy, utworzył Węgierski Rewolucyjny Rząd RobotniczeChłopski. To właśnie ten rząd miał prosić władze radzieckie o zbrojną interwencję i tym samym w oczach wielu Węgrów odegrał rolę "kołaboranckiej piątej kolumny".
Agresję radziecką ułatwiły też zapewne wydarzenia na Bliskim Wschodzie. 26 VII 1956 r. rząd egipski dokonał nacjonalizacji Towarzystwa Kanału Sueskiego, co wywołało falę protestów w świecie zachodnim. 28 października wojska izraelskie uderzyły na Półwyspie Synajskim, a spadochroniarze brytyjscy i francuscy zaczęli lądować w bezpośrednim sąsiedztwie Kanału. W wyniku protestów i nacisków amerykańskich i radzieckich działania wojenne ustały po kilku dniach. Atak na Egipt znacznie jednak osłabił moralne prawo mocarstw zachodnich do protestowania przeciwko radzieckiej agresji na Węgrzech, skoro niektóre z nich w obronie własnych interesów nie wahały sie przed zbrojną interwencją.
Nastroje antyradzieckie w
Powstanie węgierskie wywołało żywe reakcje sympatii w Polsce, która była jedynym państwem realnego socjalizmu, w którym - mimo rozmaitych nacisków - na określenie wydarzeń rozgrywających się nad Dunajem w środkach masowego przekazu dość długo nie używano określenia "kontrrewolucja". Natomiast otwarcie manifestowano uczucia poparcia: masowo oddawano krew dla ofiar walk, zbierano pieniądze, lekarstwa, koce itd. Radziecka agresja na kraj "braci Węgrów" dla milionów Polaków była wręcz szokiem. Sądzono bowiem dość powszechnie, że sytuacja tam ustabilizuje się, a ZSRR podobnie jak w Polsce w ostatecznym rozrachunku nie zdecyduje się na zbrojną interwencję. Później po doświadczeniach Czechosłowacji 1968 i Afganistanu 1979 takich złudzeń już na ogół nie żywiono.
Agresja na Węgry nie była natomiast zaskoczeniem dla polskiego kierownictwa poinformowanego o tym zawczasu przez stronę radziecką. 1 XI 1956 r. w Brześciu doszło do spotkania Chruszczowa, Mołotowa i Gieorgija Malen-kowa z Gomulką, Cyrankiewiczem i Ochabem, w trakcie którego "towarzysze radzieccy" przekonywali Polaków, iż na Węgrzech wszystko zmierza w stronę kontrrewolucji. Wydaje się zresztą, że Rosjanie nie oczekiwali akceptacji ani poparcia dla własnego stanowiska, lecz chcieli jedynie, żeby kierownictwo PZPR przyjęło je do wiadomości.
Również sytuacja w Polsce była daleka od normalnej. 11 listopada miały miejsce zamieszki w Płocku, 18 listopada demonstranci w Bydgoszczy zdemolowali radiostację zagłuszającą na Wzgórzu Dąbrowskiego, wreszcie 10 grudnia w czasie zajść ulicznych w Szczecinie grupa manifestantów wtargnęła do radzieckiego konsulatu.
Utrzymującym się silnym nastrojom antyradzieckim władze starały się przeciwdziałać nie tylko przemocą oraz metodami propagandowymi, ale także usuwając niektóre przyczyny ich powstawania i utrwalania. Jesienią masowo wyjeżdżali więc z Polski radzieccy doradcy wojskowi, a 13 listopada Sejm odwołał ze stanowiska ministra obrony narodowej Rokossowskiego, który także powrócił do ZSRR.
Zapewne też rozładowaniu nastrojów antyradzieckich, ale chyba jednak przede wszystkim nowemu ułożeniu stosunków dwustronnych miała służyć zapowiedziana wcześniej podróż polskiego kierownictwa do Moskwy. W dniach od 16 do 18 XI 1956 r. miały tam miejsce rozmowy, w wyniku których strona polska uzyskała umorzenie zadłużenia w Związku Radzieckim według stanu na 1 listopada oraz nowy kredyt na zakup 1,4 min ton zboża.
72
73
,Odnuwa" ideowa
Głosowanie ,J>ez skreśleń"
Umorzony dług miał być zadośćuczynieniem za dostarczanie Związkowi Radzieckiemu polskiego węgla w latach 1946-1953 po wyjątkowo niskich cenach. Ustalono też wstępnie zasady stacjonowania w Polsce wojsk radzieckich oraz porozumiano się w kwestii repatriacji Polaków ze Związku Radzieckiego. Powrót polskiej delegacji partyjno-rządowej z Gomułką, Zawadzkim i Cyrankiewiczem na czele byl wielkim świętem. Na całej trasie od granicy wzdłuż torów gromadziły się tłumy ludzi wiwatujących na cześć Gomułki.
17 XII 1956 r. podpisano w Warszawie umowę "o statusie prawnym wojsk radzieckich czasowo stacjonujących w Polsce", gdzie m.in. potwierdzano, że obecność "w niczym nie może naruszać suwerenności państwa polskiego i nie może prowadzić do ich ingerencji w wewnętrzne sprawy PRL". W marcu następnego roku podpisano z kolei polsko-radziecką umowę o repatriacji Polaków, na mocy której do 31 Ul 1959 r. powróciło do Polski 224 tys. osób. Jesienią 1956 r. postępował też rozpad Związku Młodzieży Polskiej, który doprowadził ostatecznie do oficjalnej likwidacji tej organizacji w styczniu 1957 r. Wcześniej zaczęły powstawać mniej czy więcej spontanicznie rozmaite organizacje młodzieżowe. Nie wszystkie uzyskały jednak zgodę władz na legalną działalność. Tak np. było ze Związkiem Młodych Demokratów, któremu z tego właśnie powodu nie dane było wyjść poza stadium organizacyjne. Stosunkowo trwale w polski krajobraz wpisały się natomiast Związek Młodzieży Wiejskiej oraz powstały w styczniu 1957 r. z połączenia Rewolucyjnego Związku Młodzieży i Związku Młodzieży Robotniczej - Związek Młodzieży Socjalistycznej. Równocześnie dokonywała się ideowa "odnowa" w Związku Harcerstwa Polskiego. Podobnie zresztą było w większości działających organizacji: rozliczano się - mniej czy więcej gruntownie - z przeszłością, wybierano nowe władze, czasem dokonywano zmian statutowych. Niektóre organizacje jak np. Front Narodowy zastępowano nowymi, praktycznie bliźniaczo podobnymi. W tym przypadku był to Front Jedności Narodu, którego pierwszym zadaniem było przygotowanie i przeprowadzenie wyborów do Sejmu, których termin wyznaczono na 20 I 1957 r.
Nie było to jednak wcale zadanie łatwe, tym bardziej, że wielką popularnością cieszył się I sekretarz KC PZPR, ale nie partia jako całość. Należało więc wybory odbywające się według nowej, nieco tylko bardziej demokratycznej ordynacji "przygotować". Elementem tego swoistego "przygotowania" były kroki podejmowane w stronę poprawy stosunków Kościół-paristwo. Gomulka rozumiał, że w tej trudnej sytuacji potrzebne jest mu poparcie hierarchii katolickiej. W katolickim w swej masie społeczeństwie czynnika tego nie wolno było lekceważyć.
Władze państwowe zdecydowały się więc pójść na szereg ustępstw i uczynić kilka spektakularnych gestów pod adresem wspólnoty katolickiej. O uwol-
nieniu Prymasa była już mowa. W ślad za tym posunięciem poszły następne. Zaczęli wiec opuszczać więzienia duchowni, w "poprzednim okresie" wtrąceni tam bezprawnie. Wyrażono zgodę na tworzenie Klubów Inteligencji Katolickiej, ale ostatecznie mogły one działać tylko w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Toruniu. Gomułka przystał na to, by w nowym Sejmie znalazła się symboliczna reprezentacja katolików, a wśród nich trzy osoby (Stanisław Stomma, Jerzy Zawieyski i Stefan Kisielewski) ze środowiska zwróconego właśnie prawowitej redakcji "Tygodnika Powszechnego". Ostatecznie po wyborach koło "Znak" skupiało jedenastu posłów, a Zawieyski - zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami - został wybrany członkiem Rady Państwa.
4X11 1956 r. zostali mianowani biskupi na Ziemiach Zachodnich w miejsce dotychczasowych wikariuszy kapitulnych. Cztery dni potem ogłoszono komunikat Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, w którym potwierdzano zasadę swobody religijnej oraz wyrażano poparcie dla prac rządu. Jesienią wprowadzono też w szkołach naukę religii jako przedmiotu nadobowiązkowego. Nie zapomniano również o radiowej transmisji pasterki z kościoła św. Aleksandra w Warszawie. W wigilijny wieczór z uroczystym przemówieniem radiowym wystąpił kardynał Wyszyński. 28 grudnia Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok w sprawie biskupa Kaczmarka i sądzonych z nim osób. Wreszcie 31 grudnia w miejsce dekretu z 1953 r. władze państwowe ogłosiły nowy dekret "o organizowaniu i obsadzaniu stanowisk kościelnych", w którym przyznawały sobie mniejsze niż poprzednio uprawnienia w sprawach organizacyjnych Kościoła.
W kraju utrzymywało się napięcie. Komuniści wcale nie byli pewni wyników zbliżających się wyborów. Gdy Gomułka wzywał do głosowania "bez skreśleń" (w znacznym stopniu na kandydatów aparatu) w wielu środowiskach rozlegały się głosy: "wybierzmy najlepszych". Pragnąc zapewnić sobie popracie Kościoła 14 I 1957 r. władze doprowadziły do spotkania Prymasa z premierem Cyrankiewiczem, który pragnął, żeby kardynał Wyszyński wezwał wiernych do wzięcia udziału w wyborach. Prymas obiecał zaapelować do księży, żeby tak pokierowali planem nabożeństw 20 stycznia, by wierni mogli "spełnić swój obywatelski obowiązek".
Według oficjalnych danych, w wyborach udział wzięło 94,1% osób uprawnionych do głosowania. Na listę FJN oddano 98,4% ważnych głosów. Wśród posłów było 288 członków PZPR, 115 ZSL, 41 SD i 64 osoby bezpartyjne, w tym wspomniani posłowie katoliccy.
Po Październiku PRL była państwem tym samym, ale nie takim samym jak przedtem. Z ponad 10 tys. spółdzielni produkcyjnych do końca roku pozostało tylko 1934. Władze nie były w stanie przeciwstawić się spontanicznej i prowa-
74
75
"Ladzie G/imulki'
dzonej w szybkim tempie dekolektywizacji. Procesowi temu sprzyjało chyba zniesienie z dniem 1 I 1957 r. obowiązkowych dostaw mleka i obniżenie norm obowiązkowych dostaw zboża, ziemniaków i żywca. Zresztą właśnie politykę wobec rolnictwa (rezygnacja z przymusowej kolektywizacji) oraz zmianę w stosunku do Kościoła i religii - mimo wszelkich meandrów - zwykło się uważać za trwałe osiągnięcie Października. Niestety pozostałe zdobycze, w tym wywalczone rozszerzenie zakresu swobód twórczych i wolności słowa, okazały się nietrwałe.
Gomułka dość szybko doszedł do wniosku, że pora ograniczyć swobodę wypowiedzi. Jednocześnie za ważne zadanie uznał konsolidację podzielonej partii. W Październiku mogło się wydawać, że "puławianie" odnieśli zwycięstwo, ale wkrótce okazało się, że Gomułka nie akceptuje ich platformy i będzie prowadził własną politykę. Często można usłyszeć, że "Wiesław" zdradził ideały i hasła Października. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem. On po prostu nigdy nie chciał tego samego, co ludzie zebrani na wiecu przed Pałacem Kuitury i Nauki. Gdy Gomułka mówił o "demokracji", "socjalizmie", "suwerenności", "stosunkach partnerskich ze Związkiem Radzieckim", "niepodległości", to przypisywał tym określeniom inną treść niż miliony Polaków.
Później rozpoczął się okres nazywany zwykle mianem "odchodzenia od zdobyczy Października", ale mnie bliższe wydaje się określenie: lata realizacji linii politycznej Władysława Gomułki. Zresztą oba walczące ze sobą kierunki nie doceniły go i nie wzięły pod uwagę, że przyjdzie on ze "swoimi ludźmi", dla których trzeba będzie zwolnić określoną liczbę kierowniczych stanowisk. Ci "ludzie Gomulki", to w owym czasie przede wszystkim Kliszko, Loga-Sowiński, Spychalski oraz Bieńkowski. Dla "ludzi Gomulki" trzeba było zwalniać stanowiska w aparacie władzy, głównie kosztem "natolińczyków", ale także kosztem "puławian". Na przykład Staszewski musiał odejść już w początku 1957 r.
Wydaje się, że Gomułce - wbrew temu co oficjalnie deklarował o jedności partii - było wówczas na rękę istnienie zwalczających się wzajemnie ugrupowań partyjnych. W ówczesnej konfiguracji politycznej I sekretarz stawał się najwyższym arbitrem i rozjemcą w walkach międzyfrakcyjnych. O ile bowiem "natolińczycy" reprezentowali w partii orientację "dogmatyczną", o tyle przynajmniej część "puławian" stosunkowo bliską "rewizjonistycznej". Używam obu tych pojęć, gdyż uważam, że były one w większym stopniu pejoratywnymi określeniami politycznych przeciwników, niż rejestracją pewnego - zdefiniowanego - stanu politycznego. Naturalnie Gomułka za większe zło uważał "rewizjonizm". Mawiał niekiedy, że "dogmatyzm" jest dla partii jak katar, jak przeziębienie, "rewizjonizm" zaś to zapalenie płuc. Konsekwencją takiego rozumowania była walka przede wszystkim z "rewizjonistami". Tymczasem to właśnie "dogmatycy" początkowo atakowali najostrzej'i najbardziej przewrot-
76
"Dogmatycy" i ,.)Ywi;/(n'ści"
nie Gomułkę. "Rewizjoniści" dość długo jeszcze bowiem żywili złudzenia co do jego "liberalizmu".
Do frontalnego ataku Gomułka przystąpił już na IX plenum obradującym od 15 do 18 V 1957 r. Personalnie zaatakował intelektualistów uznanych przez niego za "rewizjonistów": Leszka Kołakowskiego, Wiktora Woroszylskiego i Romana Zimanda. Jednocześnie chwalił "demokrację socjalistyczną" i "centralizm demokratyczny". Plenum wysłuchało też sprawozdania komisji powołanej do zbadania "partyjnej odpowiedzialności za naruszenie praworządności". Naiwnie lub obłudnie stwierdzano, iż Berman i Radkiewicz, "nie orientowali się w systemie przestępczych metod śledztwa i wymuszania zeznań stosowanych w X Departamencie". Niemniej postanowiono ich odwołać ze składu KC i na trzy lata wykluczyć z PZPR. Z partii usunięty też został były wiceminister bezpieczeństwa Mieczysław Mietkowski. Jednocześnie cała właściwie odpowiedzialność za zbrodnie MBP została zrzucona na Romana Romkowskiego, Fejgina., Światłe i Różańskiego. 11 listopada Sąd Wojewódzki dla miasta st. Warszawy skazał Romkowskiego na 15, Różańskiego na 14, a Fejgina na 12 lat więzienia.
Od 12 do 14 sierpnia strajkowali tramwajarze w Łodzi. Zdaniem Gomułki strajk wywołało "około 10% tramwajarzy, którzy dali posłuch grupie warchołów, a później "warcholi skapitulowali i tramwajarze podjęli pracę". W rzeczywistości "skłoniły" ich do tego milicyjne pałki. Strajk łódzkich tramwajarzy bywa niekiedy uważany za początek końca październikowych przemian.
Wydaje się jednak, że w 1957 r. Kierownictwu PZPR więcej problemów niż robotnicy sprawiali dziennikarze. Gomułkę irytowali ci wszyscy, którzy - w sposób mniej czy więcej otwarty - lansowali hasło "drugiego etapu". I sekretarz z naciskiem powtarzał, że żadnego "drugiego etapu" nie będzie. Obawiał się też podnoszonych haseł antyradzieckich, przy czym określano tak również głosy domagające się wyjaśnienia najbardziej ponurych i zagmatwanych momentów z dziejów polsko-radzieckich. Prasę należało zmusić do milczenia za wszelką cenę. Kiedy nie pomogły upomnienia, prośby i groźby zdecydowano się na czystkę w środowisku dziennikarskim. Ówczesny kierownik Biura Prasy KC Artur Starewicz wspominał po latach, że zwalczając tendencje "rewizjonistyczne" wśród dziennikarzy, około 150 z nich usunął z pracy właśnie za "teksty antyradzieckie".
Najlepiej chyba znane są dzieje tygodnika "Po prostu". To niezwykle popularne pismo, którego niektóre numery osiągały podobno na "czarnym rynku" cenę 100 zł. (przeciętna płaca nie przekraczała wtedy 1500 zł), w czerwcu 1957 r. - jak zwykle w sezonie wakacyjnym - zawiesiło działalność. Jednakże jesienią władze z powodów cenzuralnych nie wyraziły zgody na jego
77
Po Październik u
Stosunki Kościół- państwu
wznowienie. Odpowiedzią były manifestacje protestacyjne i starcia z milicją na ulicach Warszawy w dniach od 3 do 6 października odbywające sie kolejno na Placu Narutowicza, przed Politechniką, na Placu Konstytucji i wreszcie na Placu Defilad. Warszawiacy w czasie tych zamieszek po raz pierwszy zobaczyli w akcji utworzone w grudniu 1956 r., wyposażone w hełmy i długie pałki Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej, od pierwszego miejsca skoszarowania popularnie zwane "Golędzinowem".
Brutalne akcje sil porządkowych miały miejsce niemal dokładnie w rocznice przełomu październikowego. Dla wielu ludzi oznaczały kres liberalnej polityki z okresu Października. Odczucie takie mogła pogłębiać kolejna fala czystek wśród dziennikarzy oraz X plenum, na którym Gomułka już otwarcie występował przeciwko "rewizjonizmowi". Jedną z konsekwencji zaostrzonego kursu antyliberalnego i antyinteligenckiego było cofnięcie zgody na wydawanie przez Jerzego Andrzejewskiego miesięcznika literackiego "Europa". Zdaniem Władysława Bieńkowskiego tymi posunięciami Gomułka starał się zjednać sobie aparat partyjny mocno wystraszony Październikiem, a niezbędny mu do utrzymania władzy. Protestując przeciwko zakazowi wydawania "Europy" z PZPR wystąpiła niemała grupa wybitnych pisarzy, w tym m.in. Andrzejew-ski, Stanisław Dygat, Paweł Hertz, Mieczysław Jastrun, Jan Kott, Adam Ważyk i Juliusz Żuławski.
2 X 1957 r. minister spraw zagranicznych Adam Rapacki na forum ONZ przedstawił projekt utworzenia w Europie Środkowej strefy bezatomowej, która miałaby obejmować Polskę, Czechosłowację, NRD i RFN. Propozycja t& została zgłoszona w pełnym porozumieniu z ZSRR i zyskała miano Planu Rapackiego. Mimo że praktycznie została odrzucona przez USA, w następnych latach przedstawiono jej wersję zmodyfikowaną zwaną Planem Gomułki (projekt zamrożenia znajdujących się na terenie wspomnianych państw arsenałów jądrowych).
W 1958 r. zgodnie ze statutem PZPR powinien odbyć się jej III Zjazd. Zresztą termin jego zwołania początkowo zamierzono przyspieszyć, w lipcu 1956 r. sugerując, iż powinien sie on odbyć w marcu 1957 r. Gomułka nie chciał jednak decydować się na to w sytuacji, gdy pozostawały nie zakończone walki frakcyjne. Termin III Zjazdu odkładano więc do czasu, gdy sytuacja w kraju i w partii "ustabilizowała się" na tyle, by nie było już wątpliwości, że Gomułka wyjdzie z niego zwycięsko.
Sprzyjać temu miała m.in. poprawa sytuacji ekonomicznej oraz pewien wzrost stopy życiowej. W lutym 1958 r. Sejm podjął uchwałę w sprawie
obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego w latach 1960-1966. Między innymi w ramach lej akcji ze społecznych składek miano w Polsce zbudować "tysiąc szkół na tysiąclecie". Wydaje się jednak, że od samego początku obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego władze państwowe traktowały jako konkurencyjne wobec kościelnych obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski.
Właśnie w 1958 r. władze zainicjowały bowiem akcję wymierzoną w milenijny program prymasa, która w połowie lat sześćdziesiątych miała doprowadzić do bardzo poważnego zaostrzenia stosunków między Kościołem a państwem. 21 lipca Służba Bezpieczeństwa przeprowadziła rewizję w Instytucie Prymasowskim Ślubów Narodu na Jasnej Górze. W ten sposób władze zapewne chciały pokazać, że kościoły i klasztory nie są eksterytorialne. Z kolei 31 sierpnia ograniczono nauczanie religii w szkołach do jednej godziny tygodniowo, na ostatniej, nadobowiązkowej lekcji. Równocześnie podjęto akcję zdejmowania krzyży w szkołach.
W następnym roku wydano przepisy podatkowe, których faktycznym celem było uszczuplenie finansów Kościoła. Jednocześnie prowadzona była akcja odbierania Kościołowi budynków nie mających bezpośrednio sakralnego charakteru. Na tym tle dochodziło do konfliktów, a w czerwcu 1960 r. w Zielonej Górze nawet do starć podczas przejmowania przez władze państwowe Domu Katolickiego. Nie mniej gwałtowny przebieg miały wydarzenia w Nowej Hucie, która w zamyśle komunistów miała być "miastem bez kościołów", a gdzie 17 IV 1960 r. doszło do protestów spowodowanych usunięciem przez władze krzyża z miejsca zaplanowanego na budowę kościoła.
W początku lat sześćdziesiątych zaczęto powoływać do wojska kleryków oraz próbowano poddać kontroli administracyjnej przykościelne punkty katechetyczne. Czyniono coraz większe trudności w uzyskaniu zezwolenia na budowę kościołów. Systematycznie nasilała się propaganda ateistyczna. Po usunięciu nauczania religii ze szkół, przyszła kolej na uniemożliwienie praktyk religijnych w miejscach zamkniętych (więzienia, wojsko, szpitale). Wszystko to było przygotowaniem ze strony władz państwowych gruntu do nowej polityki antykościelnej i antyreligijnej z połowy lat sześćdziesiątych.
20 XII 1958 r. Sejm uchwalił ustawę o Konferencji Samorządu Robotniczego dość powszechnie uważaną za "gwóźdź do trumny" październikowego ruchu samorządowego. Część historyków właśnie w tym wydarzeniu widzi kres październikowej liberalizacji. KSR składające się z przedstawicieli rady robotniczej, związków zawodowych i działających w danym zakładzie "organizacji społecznopolitycznych" miały być "naczelnym organem samorządu", w praktyce będąc ciałem w coraz większym stopniu fasadowym.
Gomułka i październikowe kierownictwo uznali, że wreszcie nadeszła odpowiednia pora do zorganizowania III Zjazdu PZPR. Obradował on (po
78
Pierwszy proces po Październiku
Oczyszczanie aparatu
rdz pierwszy w Pałacu Kultury i Nauki) w dniach od 10 do 19 III 1959 r. W skład Biura Politycznego weszli poza Gomułką: Cyrankiewicz, Gierek. Jędrychowski, Kliszko, Loga-Sowiński, Morawski, Ochab, Spychalski, Zam-browski i Zawadzki. "Wiesław" wprowadził więc do Biura "swoich ludzi": Kliszkę i Spychalskiego (od Października zasiadał w nim już Loga-Sowiński) i w ten sposób wychodził ze Zjazdu dodatkowo wzmocniony.
Nieco wcześniej na przełomie 1958 i 1959 r. miał miejsce pierwszy w Polsce po Październiku proces poHtyczny. Oskarżona Anna Szarzyńska-Rewska należała do Klubu Krzywego Koła, który w tym czasie był jednym z nielicznych już miejsc, gdzie mogły być prowadzone nieskrępowane dyskusje na różne istotne tematy. Rewską oskarżono o kolportowanie, a w zasadzie zarzucano jej samo posiadanie i "przechowywanie" wydawanego w Paryżu w języku polskim miesięcznika "Kultura".
Na odbywającym się przy drzwiach zamkniętych procesie Rewskiej, prokurator przedstawił oświadczenie Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, że "Kultura" jest szkodliwa dla interesów państwa. W ten sposób cenzura po raz pierwszy wystąpiła w roli sądowego eksperta. Dla intelektualistów proces ten był szokiem, gdyż stosunkowo liczni z nich mniej czy więcej regularnie czytywali paryską "Kulturę". Ostatecznie Rewska została skazana na trzy lata więzienia, ale wyszła na wolność po 11 miesiącach, gdy Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Wojewódzkiego.
Po III Zjeździe rozpoczęła się nowa faza usuwania z centralnych ogniw władzy ludzi aktywnych w Październiku. Pewien wpływ na to mogła mieć ucieczka na Zachód, wiązanego z "puławianami", płk. Pawła Monata. W Ministerstwie Obrony Narodowej kierował on komórką, która zajmowała się polskimi attaches wojskowymi za granicą.
Po ucieczce Monata ważne stanowisko kierownika Wydziału Administracyjnego KC objął gen. Witaszewski. Człowiek ten w opinii niemałej części robotników, w kręgach intelektualnych i oczywiście w oczach "puławian" był nieomal symbolem "Natolina" i przezywany bywał "Generałem Gazrurką". Przeciwko tej nominacji występował Morawski, który jednak już w październiku 1959 r. złożył dymisję z funkcji członka Biura Politycznego.
W tym samym czasie "odstawiony został na boczny tor" kolejny uczestnik Października - Władysław Bieńkowski. Jesienią 1959 r. pod naciskiem władz partyjnych dokonano zmiany na stanowisku prezesa Związku Literatów Polskich. Piastujący tę godność od 1956 Antoni Slonimski ustąpił na rzecz uległego wobec władz politycznych Jarosława Iwaszkiewicza. Jednocześnie w skład Zarządu Głównego ZLP weszli dwaj znani "twardzi" pisarze partyjni - Jerzy Putrament i Leon Kruczkowski.
Równolegle z akcją oczyszczania aparatu z "rewizjonistów" można było zaobserwować powrót niektórych "natolińczyków" i "dogmatyków". O Wita-szewskim była już mowa. Mniej więcej w tym samym czasie Ryszard Strzelecki zosta! sekretarzem KC, a Eugeniusz Szyr i Julian Tokarski otrzymali nominacje na wicepremierów. U progu lat sześćdziesiątych Wydział Administracyjny KC pod kierunkiem Witaszewskiego stał się ważnym ośrodkiem działania "natolińczyków" dążących do wyrugowania "puławian" z najbliższego otoczenia Gomulki oraz ze wszystkich ogniw aparatu represyjnego. "Natoliń-czycy" znaleźli taktycznych sojuszników w osobach bliskich wówczas Gomuł-ce: szefa Biura Śledczego MSW gen. Moczara oraz szefa wywiadu wojskowego gen. Grzegorza Korczyńskiego.
19 XII 1961 r. został aresztowany w Warszawie Henryk Holland, dziennikarz i pracownik naukowy PAN, znany z "rewizjonistycznych" poglądów. Dwa dni później w czasie rewizji w jego mieszkaniu w obecności funkcjonariuszy SB Holland runął z okna. Władze ogłosiły, że było to samobójstwo, ale od pierwszej chwili szereg osób wysuwało rozmaite zastrzeżenia dowodząc, iż najprawdopodobniej było to polityczne morderstwo. Mimo że w prasie nie wolno było ogłosić nekrologów zawiadamiających o dacie pogrzebu, na cmentarz przybyło około 250 osób, głównie ze środowiska dziennikarskiego, kulturalnego i naukowego Warszawy. Obecnych też było 6 członków i zastępców członka KC PZPR.
Władze partyjne uznały ten pogrzeb za polityczną demonstrację i uczestników przesłuchiwały odpowiednie - wedle rangi - komisje partyjne. Członków i zastępców członków KC przesłuchiwała komisja kierowana osobiście przez Gomułkę, który swoim towarzyszom zarzucał udział w "antypartyjnej manifestacji". Pogrzeb Hollanda bywa czasami odczytywany jako jedna z ostatnich manifestacji rozbitej już właściwie grupy "puławskiej", sprowokowanej do wystąpienia przez organizatorów całej tej tragicznej historii, tzn. przez rodzącą się właśnie grupę "partyzantów" skupionych wokół Moczara.
Na przełomie 1961 i 1962 r. wydarzenia polityczne, obyczajowe, towarzyskie, kulturalne i "kryminalne" w Polsce uległy szczególnemu zagęszczeniu. Jeszcze w środowiskach intelektualistów żywo dyskutowano o sprawie Hollanda, ekscytowano się procesem pisarza Jerzego Kornackiego, a już pojawiły się dwa nowe wydarzenia, które zbulwersowały środowisko: zlikwidowano Klub Krzywego Koła i rozpoczął się proces Anny Rudzińskiej, która dla paryskiej "Kultury" podjęła się przetłumaczenia - uznanej przez cenzurę za wrogą - książki Feliksa Grossa "The Seizure of Political Power". W związku z tą sprawą milicja - bez przedstawienia prokuratorskiego nakazu - przeprowadziła rewizję w mieszkaniu blisko osiemdziesięcioletniego nestora spółdzielczości
80
81
Rozwiązanie Klubu Kr?ywrf,n Kg
pracy, socjologa Jana Wolskiego, któremu "przy okazji" skonfiskowano rękopisy. Proces Rudzińskiej przed Warszawskim Sądem Wojewódzkim rozpoczął się 5 II 1962 r. i podobnie jak dwa miesiące później rozprawa rewizyjna w Sądzie Najwyższym, toczył się przy drzwiach zamkniętych. Przybyłych profesorów oraz znanych pisarzy poproszono o opuszczenie sali. Równocześnie prowadzono kampanię "urabiania opinii publicznej". Ostatecznie Rudziri-ską skazano na rok więzienia za samo "posiadanie" wspomnianej książki.
Proces zbiegł się w czasie z rozwiązaniem Klubu Krzywego Koła. Władze miały dość niezależności Klubu, który znany był ze znacznej różnorodności ideowej członków. Prezesami Klubu Krzywego Koła, który w końcowym okresie istnienia liczył blisko 300 członków, byli kolejno: Stefan Król. Jan Strzelecki, Jan Józef Lipski, Aleksander Małachowski (trzy razy z rzędu) oraz wybrany w kwietniu 1961 r. Paweł Jasienica. Do Klubu należeli m.in.: Władysław Bieńkowski, Helena Boguszewska, Henryka Broniatowska, Włodzimierz Brus, Tadeusz Byrski Jerzy Duracz, Marian Falski, January Grzę-dziński, Włodzimierz Hagemajer, Witold Jedlicki, Leszek Kołakowski, Jerzy Kornacki, Edward Lipiński, Andrzej Munk, Jan Olszewski, Maria Ossowska, Stanisław Ossowski, Juliusz Poniatowski, Antoni Rajkiewicz, Jan Rzepecki, Aniela Steinsbergowa, Tadeusz Szturm de Sztrem, Jan Wolski, Stefan Zbroży-na, Wojciech Ziembiński. W stałym kontakcie z Klubem pozostawali niejednokrotni prelegenci: Władysław Bartoszewski, Józef Chałasiński, Stanisław Ehr-lich, Paweł Hertz, Julian Hochfeld, Stefan Kisielewski, Tadeusz Kotarbiński, Jerzy Kreczraar, Kazimierz Moczarski, Julian Przyboś, Artur Sandauer, Antoni Słonimski, Andrzej Stawar, Mieczysław Szerer oraz Melchior Wań-kowicz. W ciągu prawie siedmiu lat działalności Klubu Krzywego Koła wygłoszenia tam prelekcji odmówiły podobno tylko trzy osoby: Jerzy Put-rament, Mieczysław Rakowski i Stefan Żółkiewski. 1 II 1962 r. miało miejsce ostatnie - jak się później okazało - zebranie Klubu, który rozwiązany został na mocy decyzji władz administracyjnych.
Mimo systematycznego "przykręcania śruby" w początku lat sześćdziesiątych Polska pozostawała najbardziej liberalnym i otwartym "państwem bloku". Jakby krytycznie nie oceniać polityki prowadzonej przez GomuJkę, przyznać trzeba, iż w drugiej połowie lat pięćdziesiątych wzrosła w sposób odczuwalny stopa życiowa. Równocześnie społeczeństwo polskie w stopniu nieporównywalnym z innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej mogło korzystać z dorobku współczesnej kultury i nauki. Ukazywały się przekłady
Najlepsza - bierność polityczna
książek pisarzy do niedawna zakazanych lub przynajmniej nie najlepiej widzianych przez władze. Pojawiły się też nowe, interesujące dzieła autorów polskich. rozwijał się polski teatr, prawdziwe "złote lata" przeżywał film. To właśnie wtedy powstała "szkoła polska".
Wielkie triumfy międzynarodowe zaczynali święcić polscy jazzmani, którzy co roku mieli okazję konfrontować swoje umiejętności z czołówką światową występującą na Jazz Jamboree. Każdego roku też publiczność kinowa Warszawy mogła w ramach Konfrontacji Filmowych obejrzeć najlepsze, a nierzadko po prostu najgłośniejsze i najbardziej kasowe filmy świata.
Wydaje się, że trafne jest dość szeroko rozpowszechnione przeświadczenie, iż po Październiku rządzący zawarli niepisaną umowę z rządzonymi, opartą na zasadzie "my dajemy żyć, a wy nam nie przeszkadzajcie w rządzeniu". W myśl tego rozumowania dla władzy najlepsza była bierność polityczna społeczeństwa, które aktywizowane miało być nieomal wyłącznie na żądanie PZPR. Sytuacji takiej sprzyjać miała wspomniana liberalizacja i umiarkowane zaspokajanie potrzeb konsumpcyjnych. Tadeusz Różewicz niezwykle trafnie określił tę ówczesną polską rzeczywistość mianem "małej stabilizacji". Nie wszystkich jednak taka sytuacja zadowalała. Zwłaszcza niektórzy intelektualiści i część młodzieży nie chciała się pogodzić z systematycznym odchodzeniem od zdobyczy Października. Coraz częściej można się było spotkać z poglądem, że Październik był wielką manipulacją dokonaną w interesie części partyjnego aparatu przez starych politycznych wyjadaczy. Tak mniej więcej złożoną problematykę kryzysu roku 1956 ukazywał Witold Jedlicki w swoim głośnym eseju "Chamy i Żydy" opublikowanym w grudniu 1962 r. w paryskiej "Kulturze".
Rozczarowanie mógł także budzić brak istotnych zmian w stylu i sposobie gospodarowania. Gomułka w sposób równie doktrynerski, w jaki odnosił się do intelektualistów i polityki kulturalnej państwa, traktował kwestie ekonomiczne. O ile w latach 1945-1948 jego udział w polityce gospodarczej kraju był znikomy, o tyle po 1956 r. zajął się nią w stopniu bardzo poważnym, a z czasem decydującym. Niemal cały czternastoletni okres jego rządów charakteryzował powolny wzrost stopy życiowej, a w latach 60-tych ekonomiczna stagnacja. Odrzucając w 1957 r. wysuniętą przez Radę Ekonomiczną, składającą się z najwybitniejszych polskich ekonomistów, propozycję poważnej strukturalnej reformy gospodarczej Gomułka skazywał się na doraźne manewry i posunięcia mające na celu usprawnienie systemu zarządzania
82
83
Klub Po\zukłwaczy
"List 34"
i produkcji. Krokom tym towarzyszyły zwykle podwyżki cen artykułów pierwszej potrzeby. Podporządkowana ideologicznym kanonom RWPG i pozostająca praktycznie poza głównym nurtem światowego handlu gospodarka polska dfawila się i raz po raz zacinała.
W początku lat sześćdziesiątych dostrzegało to coraz więcej osób. Jednak stosunkowo nieliczni zdobywali się na jakąś choćby zawoalowaną krytykę. Spowodowane to było m.in. tym, że wśród znacznej części inteligencji ciągle jeszcze przeważały sympatie lewicowe i niemało osób sądziło, że stosunkowo nieznaczne korekty uczyniłyby system znacznie bardziej sprawnym i wydajnym od systemu kapitalistycznego. To, że "system socjalistyczny" był bardziej sprawiedliwy, dość powszechnie przyjmowano wówczas za pewnik.
W 1962 r. grupa młodzieży licealnej w Warszawie powołała do życia Międzyszkolny Klub Dyskusyjny, szerzej znany pod nazwą Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności. Założycielem tego Klubu, który działał pod auspicjami ZMS, był niespełna szesnastoletni Adam Michnik. Prelekcje w Klubie wygłaszali m.in: Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman, Włodzimierz Brus, ks. Bronisław Dembowski, Jacek Kuroń i Janusz Zablocki.
W tym samym roku z inicjatywy Komitetu Uczelnianego ZMS powstał w Uniwersytecie Warszawskim Polityczny Klub Dyskusyjny, którego przewodniczącym był Karol Modzelewski. Oprócz niego do aktywistów Klubu należeli m.in. Jacek Kuroń, Stanisław Gomułka, Waldemar Kuczyński i Aleksander Smolar, a wśród prelegentów spotkać można nazwiska Baumana, Brusa, Wiesława Mysłka, Mieczysława Rakowskiego i Zbigniewa Załuskiego. Aktywność młodzieży - dodajmy występującej z jednoznacznie lewicowych pozycji, ale dalekiej od doktrynerstwa - zaniepokoiła władze ZMS i PZPR. W efekcie Klub Poszukiwaczy Sprzeczności został latem 1963 r. rozwiązany, a Polityczny Klub Dyskusyjny kilka miesięcy potem. Nie było to oczywiście dziełem przypadku. Właśnie w 1963 r. sytuacja społeczno-polityczna w Polsce uległa pogorszeniu, a Gomułka na XIII plenum KC w lipcu otwarcie atakował "rewizjonistów". Kilka tygodni wcześniej władze zlikwidowały dwa niewygodne dla nich i uznawane za "rewizjonistyczne" tygodniki: "Nową Kulturę" i "Przegląd Kulturalny1'. Na ich miejsce powołano nowy tygodnik "Kultura", świadomie przyjmujący tytuł emigracyjnego miesięcznika i początkowo cieszący się jak najgorszą opinią wśród wielu ludzi pióra.
Rok 1964 miał być - w zamyśle władz - ważny z dwóch powodów: jako rok uroczyście obchodzonego XX-lecia Polski Ludowej oraz IV Zjazdu PZPR, który obradował od 15 do 20 czerwca. W okresie od III Zjazdu ubyło z kierownictwa kolejno czterech sekretarzy KC: Morawski, Albrecht, Zam-browski i Matwin. Morawski i Zambrowski odeszli też z Biura Politycznego, a całą czwórkę uważano dość powszechnie za partyjnych liberałów i zwolenników październikowych przemian.
Na IV Zjeździe przypuszczalnie znów toczyła się walka frakcyjna o układ sił w kierownictwie. Niedługo potem, 7 VIII 1964 r., zmarł Zawadzki, a nowym przewodniczącym Rady Państwa został Ochab.
Jednak za najważniejsze w Polsce wydarzenie w 1964 r. z perspektywy czasu uznać chyba trzeba sprawę "Listu 34". Był to pierwszy w sprawie dwudziestoletniej wówczas już historii Polski Ludowej tego typu dokument. Nigdy też potem inicjatorom żadnego listu protestacyjnego adresowanego do władz nie udało się zebrać podpisów tak wybitnych obywateli.
14 III 1964 r. Słonimski złożył w kancelarii premiera w Urzędzie Rady Ministrów list następującej treści:
"Do
Prezesa Rady Ministrów
Józefa Cyrankiewicza
Ograniczenia przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji za konieczny element postępu, powodowani troską obywatelską, domagają się zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu.
Leopold Infełd, Maria Dąbrowska, Antoni Słonimski, Paweł Jasienica, Konrad Górski, Maria Ossowska, Kazimierz Wyka, Tadeusz Kotarbiński, Karol Est-reicher, Stanisław Pigoń, Jerzy Turowicz, Anna Kowalska, Mieczysław Jastrun, Jerzy Andrzejewski, Adolf Rudnicki, Paweł Hertz, Stanisław Mackiewicz, Stefan Kisielewski, Jan Parandowski, Zofia Kossak, Jerzy Zagórski, Jan Kott, Wacław Sierpiński, Kazimierz Kumaniecki, Artur Sandauer, Władysław Tatar-kiewicz, Edward Lipiński, Stanisław Dygat, Adam Ważyk, Marian Fałski, Melchior Wahkowicz, Jan Szczepański, Aleksander Gieysztor, Julian Krzyżano-wski".
84
85
Procesy polityczne
Dla nie przyzwyczajonych do tej formy komunikacji społecznej czynników oficjalnych "List" był dużym zaskoczeniem. Przez dziesięć dni panowała cisza na ten temat , a gdy o "Liście" zaczęło mówić Radio Wolna Europa na sygnatariuszy posypały się różne szykany: zrywano umowy wydawnicze, zakazywano im występowania w Polskim Radio, odmawiano paszportów, a "Tygodnikowi Powszechnemu" zmniejszono o 25% przydział papieru. Z kolei te działania represyjne sprowokowały na Zachodzie liczne głosy solidarności z szykanowanymi polskimi intelektualistami. Odpowiedzią na to było zorganizowanie akcji zbierania podpisów wśród pisarzy pod również dwuzdaniowym listem protestującym przeciwko wtrącaniu się Wolnej Europy w sprawy polskie. Zebrano tych podpisów około 600, w tym kilkadziesiąt wśród znanych pisarzy. Ważne jednak było i to, że 57 pisarzy, głównie członków partii, w tym 32 z Warszawy, odmówiło złożenia podpisów pod tym dość dwuznacznym dokumentem, który w zamyśle władz miał być zapewne przeciwwagą dla "Listu 34".
Choć w polskiej prasie "List 34" w pełnym brzmieniu nie został wtedy opublikowany, to jednak sprawa ta przez szereg miesięcy budziła w niektórych środowiskach inteligencji silne emocje. Głośnym echem odbiła się także na Zachodzie i spowodowała tam w środowiskach intelektualistów falę deklaracji solidarności z polskimi pisarzami i uczonymi oraz protestów pr2eciwko polityce kulturalnej władz PRL. Dla oficjalnej propagandy sprawa ta była "wielką prowokacją polityczną", za która stały różne "dywersyjne i antysoc-jalistyczne ośrodki na Zachodzie". Władzom partyjnym - uwikłanym w przed-zjazdową walkę - cała ta akcja była nie na rękę. List był inicjatywą społeczną i choćby już z tego powodu budził gniew władzy, która za społeczne uznawała wyłącznie przedsięwzięcia podejmowane z jej inicjatywy i pod jej kierunkiem. W związku ze sprawą "Listu 34" w początku października 1964 r. został aresztowany jeden z jego sygnatariuszy - Melchior Wańkowicz, któremu zarzucano, że niektóre audycje Wolnej Europy na ten temat pokrywały się w swojej treści z przechwyconą przez władze bezpieczeństwa jego prywatną korespondencją. Fakt kontrolowania prywatnej korespondencji był naturalnie naruszeniem Konstytucji PRL, ale tym nikt się zbytnio nie przejmował. Wańkowiczowi wytoczono proces, który od 3 do 9 listopada odbywał się przy drzwiach zamkniętych. Wańkowicz został ostatecznie skazany na 3 lata więzienia, ale na mocy amnestii od razu wyszedł na wolność.
Z kolei w 1965 r. prokuratura przygotowała proces przeciwko innemu sygnatariuszowi "Listu 34" - Stanisławowi Mackiewiczowi, który "został zdekonspirowany" jako wspólnik paryskiej "Kultury". Równolegle i w związku z tą sprawą Prokuratura Generalna podjęła też przygotowania do procesu innego zamieszkałego w kraju współpracownika "Kultury" - Januarego
Sytuacja międzynarodo H'a
Grzędzińskiego. "Niezgodna z obowiązkami obywatelskimi była również (...) jak stwierdzała prasa działalność publicystyczna Jana Nepomucena Millera, niegdyś krytyka i publicysty, który w latach 1961-64 ogłaszał w londyńskiej prasie emigracyjnej pod pseudonimem Stanisława Niemiry artykuły, szkalujące Polskę Ludową". Dodać wypada, że - w odróżnieniu od Ca-ta-Mackiewicza i Grzędzińskiego - Jan Nepomucen Miller ostatecznie stanął przed Sądem Wojewódzkim dla miasta st. Warszawy i we wrześniu 1965 r. został skazany na trzy lata więzienia z zawieszeniem.
Bodaj najszerszym echem odbił się jednak w tamtych latach proces Kuronia i Modzelewskiego, który miał miejsce w dniach 13-16 VII 1965r. Oskarżono ich o "sporządzanie i rozpowszechnianie opracowań zawierających szkodliwe dla interesów państwa polskiego, fałszywe wiadomości dotyczące stosunków politycznych i społeczno-gospodarczych w Polsce". Modzelewski został wówczas skazany na 3,5 roku więzienia a, Kuroń na 3 lata.
Obaj w 1964 r. przygotowywali tekst programowo-analityczny, który przed powieleniem zamierzali przedyskutować w gronie znajomych. Jednak w czasie spotkania, na którym miano dyskutować ów tekst, do prywatnego mieszkania wkroczyli funkcjonariusze SB, zarekwirowali opracowanie i zatrzymali wszystkie obecne osoby. Sprawa stała się dość głośna w Uniwersytecie, gdyż na uczestników tego spotkania posypały się kary partyjne i ZMS-owskie. Kilka tygodni po usunięciu ich z PZPR, Kuroń i Modzelewski postanowili członkom PZPR i ZMS w UW przedstawić zarys "analizy i programu, które zawarte były w zarekwirowanym przez MSW tekście". Tak powstał głośny "List otwarty do członków Podstawowej Organizacji Partyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i członków uczelnianej organizacji Związku Młodzieży Socjalistycznej przy Uniwersytecie Warszawskim". 18 III 1965 r. Modzelewski przekazał kopie "listu" do komitetów uczelnianych PZPR i ZMS. Następnego dnia rano obaj autorzy zostali aresztowani w swoich mieszkaniach, do których wrócić mieli dopiero w 1967 r.
W omawianym dziesięcioleciu gruntownym przekształceniom ulegał świat. W marcu 1957 r. Belgia, Francja, Holandia Luksemburg, RFN i Włochy utworzyły Europejską Wspólnotę Gospodarczą. W następnym roku zaszły poważne zmiany we Francji, gdzie na arenę polityczną powrócił generał Charles de Gaulle, początkowo jako premier, a po zmianie konstytucji jako
86
87
Stosunki
Zmiany w Kościele
pierwszy prezydent V Republiki. Powrót de Gaulle'a do władzy wymuszony został m.in. przez kryzys polityczny wywołany przeciągającą się wojną w Algierii. W ogóle omawiany okres charakteryzował się nasileniem walk narodo-wyzwoleńczych i powstaniem szeregu nowych państw w "trzecim świecie" - zwłaszcza w Afryce.
Krętymi drogami przebiegał proces odprężenia w stosunkach między Wschodem a Zachodem. Uzależnione to było w znacznym stopniu od sytuacji wewnętrznej w ZSRR, gdzie po odsunięciu w czerwcu 1957 r. "grupy antypar-tyjnej" Malenkowa, Kaganowicza i Mołotowa pozycja Chruszczowa uległa wyraźnemu wzmocnieniu. Pozwalało mu to na podejmowanie prób dyktowania światu własnych warunków i lansowanie własnego stylu działania. Na przykład w 1960 roku w czasie XV sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ Chruszczow, chcąc zagłuszyć młotek przewodniczącego i może zwrócić na siebie uwagę, na znak protestu uderzał butem w pulpit.
Na stosunkach amerykańsko-radzieckich negatywne piętno odcisnęły w omawianym okresie przede wszystkim: sprawa szpiegowskiego samolotu amerykańskiego U2 strąconego w maju 1960 r. nad terytorium ZSRR, kryzys berliński z sierpnia 1961 r. grożący wybuchem III wojny światowej, kryzys kubański z października 1962 r. czy pogłębiające się amerykańskie zaangażowanie militarne w Wietnamie. ZSRR starał się wtedy prowadzić politykę z pozycji siły, czemu z pewnością sprzyjać mogły sukcesy radzieckiej astronautyki: 4 X 1957 r. wystrzelony zosta! w przestrzeń okołoziemską pierwszy sztuczny satelita zwany sputnikiem, a 12 IV 1961 r. Jurij Gagarin jako pierwszy czfowiek obleciał kule ziemską.
W początku lat sześćdziesiątych Chruszczow znalazł dość trudnego przeciwnika i zarazem partnera w osobie młodego i niezwykle popularnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy'ego. Jego tragiczna śmierć w wyniku zamachu w Dallas 22 XI 1963 r. wstrząsnęła światową opinią publiczną. Jedenaście miesięcy później, w wyniku działań podjętych przez współtowarzyszy, ze sceny politycznej został usunięty Chruszczow. Jego stanowiskami podzielili się Leonid Breżniew (I sekretarz KC KPZR) oraz Aleksiej Kosygin (premier).
Najważniejsze może jednak zmiany dokonały się w tym czasie w Kościele katolickim. W październiku 1958 r. zmarł papież Pius XII. Jego następcą został wybrany kardynał Angelo Giuseppe Roncalli, który po konklawe przybrał imię Jan XXIII. Byl to papież reformator, który postanowił zerwać z dość pasywną polityką międzynarodową Watykanu w poprzednich latach. Jego encyklika społeczna "Materet magistra" oraz encyklika w sprawie pokoju "Pacem in terris" zapowiadały głębokie przeobrażenia w nauczaniu Kościoła. Dziełem życia Jana XXIII był jednak bez wątpienia przygotowany
prze/ niego i zainaugurowany uroczyście 11 X 1962 r. II Sobór Watykański. Było lo wydarzenie o wymiarze prawie historycznym, po śmierci Jana XXIII kontynuowane przez jego następcę papieża Pawła VI. Ojciec Święty postanowił też po 150 latach opuścić terytorium Włoch udając się w styczniu 1965 r. w pierwszą zagraniczną podróż do Ziemi Świętej. W Jerozolimie Paweł VI spotkał się z prawosławnym patriarchą Konstantynopola Atenagorasem. Było to pierwsze tego typu spotkanie od XV wieku.
Zmiany dokonujące się w Kościele były uważnie obserwowane w Polsce . to nie tylko przez społeczność katolicką. Władze państwowe starały się postępowych papieży" przeciwstawiać "reakcyjnemu" prymasowi i dokonujące się w Kościele zmiany interpretować w sposób wygodny dla siebie. Vłaśnie w połowie lat sześdziesiątych m. in. na tym tle dojść miało w Polsce do niespotykanego od czasów stalinowskich kryzysu w stosunkach Kościól-pań-stwo.

ROZDZIAŁ IV
MILENIUM - MARZEC POWSTANIE GRUDNIOWE
W końcu 1965 r. doszło do poważnego pogorszenia stosunków Kościół-państ-wo. Jak wspomniano, już od kilku lat ulegały one systematycznemu pogarszaniu, niemniej dopiero teraz można było mówić o ich załamaniu. Przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać głównie w reakcjach polskich władz państwowych i partyjnych na wystosowanie 18 XI 1965 r. "Orędzia biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim".
Episkopat Polski wystosował wówczas listy do konferencji episkopatów 56 krajów uczestniczących w II Soborze Watykańskim, zapraszające ich przedstawicieli do udziału w obchodach Tysiąclecia Chrztu Polski, lecz tylko ten list (w nieporównanie mniejszym stopniu także list do Episkopatu Hiszpanii) wzbudził gwałtowne reakcje czynników rządowych. Pełnej treści "Orędzia" w Polsce wówczas nie opublikowano, jeśli nie liczyć wersji - zawierającej szereg mniej czy więcej istotnych zniekształceń - ogłoszonej ^S grudnia w tygodniku "Forum". Podjęto natomiast zakrojoną na szeroką skalę publiczną polemikę z tym dokumentem. Nie była to jednak polemika merytoryczna, ale w praktyce gwałlwony atak na autorów, a w szczególności na kardynała Wyszyńskiego. Kampania ta - przy zachowaniu wszystkich proporcji - mogła nasuwać skojarzenia ze sprawą "Listu 34".
Co wobec tego spowodowało gniew kierownictwa partyjnego i w konsekwencji falę antykościelnych wystąpień w środkach masowego przekazu? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i próbując jej udzialać, należy uwzględnić różne czynniki. Wydaje się jednak, że dwa elementy były decydujące. Po pierwsze, "Orędzie" w sposób bolesny, ale prawdziwy, przypominało tysiącletnie dzieje stosunków polsko-niemieckich od Mieszka 1 i Bolesława Chrobrego, poprzez Krzyżaków, Prusaków, zabory, aż po II wojnę światowy, zawierało w zakończeniu nową zupełnie nutę, a mianowicie wolę wzajemnego wybaczenia ("udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie") oraz pojednania polsko-niemieckiego. Przez Gomułkę, szczególnie wrażliwego w kwestii nie-
90
Orędzie biskupów polskich
mieckiej, zostało to odczytane jako mieszanie się Episkopatu do polityki zagranicznej. Zarazem - o czym jednak wprost nie mówiono - zdaniem komunistów "Orędzie" naruszało ich monopol w polityce zagranicznej. Go-mułka odebrał to wystąpienie jako niezgodne z polską racją stanu - tak jak on ją pojmował. W jego rozumieniu biskupi wtrącali się w sprawę, którą tylko on mógł uregulować. Po drugie, trzeba na to patrzeć w kontekście kościel-no-państwowej walki o kształt i charakter polskiego Milenium.
W 1966 r. toczyła się w Polsce prawdziwa rywalizacja w tym względzie. Uroczystościom religijnym władze państwowe przeciwstawiały organizowane ze znacznym rozmachem obchody świeckie. Jednocześnie utrudniano przebieg uroczystości kościelnych środkami zrazu administracyjnymi, później także policyjnymi. Elementem integralnym obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski była peregrynacja po kraju kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W tym przypadku władze posunęły się do akcji o charakterze policyjnym odbierając przemocą, tzn. "aresztując" -jak wtedy mówiono - ów święty obraz.
W czasie gdy obraz przebywał w Warszawie, kierowany przez Stanisłwa Kociołka Komitet Warszawski zorganizował kontrmanifestację aktywu partyjnego, który przemaszerował pod siedzibą Prymasa urządzając "kocią muzykę" i skandując "Oddaj marki!". Było to nawiązanie do listu biskupów połączone z insynuacją, iż kardynał Wyszyński jakoby miał odnieść jakieś korzyści materialne w związku z jego wystosowaniem. Jednocześnie ZOMO rozpędziło pałkami pochód młodzieży katolickiej wracającej Krakowskim Przedmieściem z uroczystości religijnych w katedrze.
W tym samym roku władze państwowe dwukrotnie odmówiły wyrażenia zgody na przyjazd do Polski na uroczystości milenijne papieża Pawła VI. Był to bardzo poważny afront polityczny i dyplomatyczny, ale tym kierownictwo PZPR nie przejmowało się zbytnio, ignorując nadzieje i oczekiwania katolickiego w swej masie społeczeństwa. Władze przez prawie trzy lata: od stycznia 1966 do listopada 1968 r. odmawiały paszportu kardynałowi Wyszyńskiemu. Na pewno więc po 1956 r. stosunki Kościół - państwo nigdy nie były tak złe, jak właśnie wtedy; nic też nie zaogniło ich bardziej, niż spór o kształt obchodów milenijnych.
Centralne uroczystości świeckie Tysiąclecia Państwa Polskiego połączono z dorocznymi obchodami święta 22 lipca. W ten sposób dawano do zrozumienia, że PRL jest historyczną kontynuacją państwa polskiego, co zarówno wtedy, jak i dziś nie przez wszystkich było i jest akceptowane. W Warszawie odbyła się nadzwyczajna sesja Sejmu, w trakcie której okolicznościowe przemówienie wygłosił Gomułka. Równocześnie w stolicy urządzono wojskową "defiladę tysiąclecia", w której maszerowali żołnierze w historycznych strojach - od średniowiecza po czasy najnowsze.
91
.Komandosi
Jesienią 1966 r. mijało dziesięć lat od czasu październikowego przełomu. Władze nie kwapiły się jednak do fetowania tej rocznicy. W związku z lym grupa studentów UW postanowiła na Wydziale Hislorycznym zorganizować spotkanie, na którym przedyskutowano trwały i nietrwały dorobek Października, a zwłaszcza kwestie szeroko rozumianych wolności twórczych. Wśród organizatorów zebrania znajdował się Michnik, który po aresztowaniu Kuro-nia i Modzelewskiego z wolna wyrastał na nieformalnego lidera grupy młodych ludzi, przez czynniki partyjne przezwanych z czasem "komandosami". Nazwa ta wzięła się stąd, że ci inteligentni i młodzi ludzie, z których niemała część miała za sobą przeszłość w kierowanych przez Kuronia drużynach walterowskich bądź w Klubie Poszukiwaczy Sprzeczności, pojawiali się regularnie na zebraniach partyjnych i ZMS-owskich i tak jak prawdziwi komandosi działający na zapleczu nieprzyjaciela dezorganizują jego szyki, tak oni swoimi nonkonformistycznymi wystąpieniami (byli na ogół dobrymi mówcami) zakłócali z góry ustalony porządek obrad. W kołach partyjnych było to niekiedy nazywane działalnością rozbijacką lub dywersyjną i stad wzięła się nazwa "komandosi". Podobnie jak prawdziwi komandosi byli ludźmi zdecydowanymi i brawurowymi, skoro w istniejącej rzeczywistości lat sześćdziesiątych decydowali się na otwarte występowanie przeciwko rozmaitym zjawiskom negatywnym, nierzadko nawet tym skrzętnie skrywanym przed oczyma ogółu. 21 X 1966 r. odbyło się wspomniane spotkanie, w trakcie którego prof. Leszek Kołakowski wygłosił referat zatytułowany "Kultura polska w ostatnim dziesięcioleciu". Była to ostra krytyka polityki kulturalnej i szerzej nawet polityki społecznej prowadzonej przez gomułkowskie kierownictwo. Podobny w tonie był również drugi referat wygłoszony przez Krzysztofa Pomiana. Następnie miała miejsce burzliwa dyskusja.
Władze partyjne postanowiły usunąć karnie Kołakowskiego i Pomiana z PZPR. Decyzja ta spotkała się ze sprzeciwem części intelektualistów. Czterech protestujących pisarzy zostało usuniętych z PZPR, dwunastu dalszych demonstracyjne złożyło partyjne legitymacje. Był to najliczniejszy odpływ pisarzy, od czasu gdy jesienią 1957 r. Gomułka nie zgodził się na wydawanie miesięcznika "Europa". Wśród tych, którzy rozstali się z partią w 1966 r., byli m.in. Jacek Bocheński, Kazimierz i Marian Brandysowie, Tadeusz Konwicki, Igor Newerly, Julian Stryjkowski, Wisława Szymborska i Wiktor Woroszylski.
Represje spadły także na studenckich organizatorów zebrania. W stosunku do 14 studentów władze uczelni wszczęły postępowanie dyscyplinarne, z czego 7 osób zawieszono w prawach studenta. Wśród nich znalazł się Michnik, dla
92
Działalność Mieczysława Moczaru
którego była to już druga "dyscyplinarka" w ciągu półtora roku. W obronie Michnika 1036 studentów i około 150 pracowników naukowych wystosowało apel do rektora. Inicjator i organizator tej akcji, Jan Józef Lipski, podobnie jak wiosną 1964 r. w związku z "Listem 34", został zatrzymany na 48 godzin. Liczby studentów i naukowców występujących w obronie Michnika mogą się wydawać niezbyt imponujące w zestawieniu z rozmaitymi protestami zbiorowymi z lat osiemdziesiątych. Jednak złożenie podpisu pod takim listem w latach sześćdziesiątych wymagało nieporównanie więcej odwagi, gdyż znacznie większe było ryzyko represji.
W sprawie tej ważną rolę odegrało MSW, które dostarczyło Komisji Dyscyplinarnej taśmy magnetofonowe ze wspomnianego zebrania. Nie był to zresztą w owym czasie przypadek odosobniony. MSW wzorem MBP właśnie w drugiej połowie lat sześćdziesiątych zaczynało się wymykać spod kontroli PZPR i powoli przekształcać w samoistną siłę polityczną. Dokonywało się to głównie za sprawą Mieczysława Moczara, który najpierw jako wiceminister, a od grudnia 1964 r. jako minister spraw wewnętrznych, zaczął skupiać wokół siebie grupę działaczy partyjnych i państwowych średniego i niższego szeczbla. Ze wzlgędu na okupacyjną przeszłość Moczara oraz niektórych jego przyjaciół w tym przede wszystkim wiceministra obrony narodowej gen. Grzegorza Korczyńskiego, grupę tę zaczęto nazywać "partyzantami".
Dla realizacji własnych celów Moczar postanowił wykorzystać, Iiczący w początku lat sześćdziesiątych 250-300 tys. członków ZBOWiD. Formalnie jego prezesem został we wrześniu 1964 r., ale -jak się wydaje -już wcześniej odgrywał w tej organizacji ważną, jeśli nie decydującą rolę. Usiłował tam tworzyć swoistą "narodową jedność" kombatantów z AL i AK, umiejętnie wykorzystując wspólnotę kombatancką tych, którzy - dla Ojczyzny - młodość tracili walcząc po lasach z hitlerowcami, oraz fakt powojennych represji, które - jak wiadomo - dotknęły nie tylko AK-owców, ale też część byłych partyzantów AL. Otwierała się w ten sposób droga do "partyzanckiej" współpracy i część byłych żołnierzy i oficerów AK wyrażała na nią zgodę.
Jednocześnie Moczar - między innymi za sprawą zręcznie prowadzonej polityki paszportowej - stale dbał o rozszerzanie i umacnianie swoich wpływów wśród dziennikarzy, pisarzy, ludzi kultury i nauki. Rozumiał również rolę radia i telewizji i starał się tam wprowadzić jak najwięcej "swoich ludzi". Wspólnie z Korczyńskim zaczęli też skupiać wokół siebie młodych działaczy partyjnych, zwłaszcza o orientacji nacjonalistycznej. Ludzie ci zbyt młodzi, by uczestniczyć w czasie wojny w walce z okupantami, nazywani byli "pat-
93
.Partyzanci'
notami" i stanowili naturalne zaplecze dla formującego się "ruchu partyzanckiego". Moczar mógł rozbudzać ich aspiracje, obiecując łatwe awanse kosztem komunistów - głównie żydowskiego pochodzenia - którzy powinni już odejść ze sceny politycznej.
Oficjalnie "partyzanci" deklarowali lojalność wobec Gomufki, lecz w kontaktach nieoficjalnych nierzadko dawali swym rozmówcom do zrozumienie, że jest on przemęczony, nie obejmuje wszystkich spraw i powinien ustąpić miejsca komuś młodszemu, energiczniejszemu, bardziej zdecydowanemu. Z czasem sugerowano, że takim człowiekiem jest właśnie Mieczysław Moczar, o którym coraz częściej mówiono po prostu "General".
"Partyzanci", pisze Jerzy Holzer, krzewili "swoisty etos kombatancki niewolny do nacjonalizmu. Kierował się on przeciw Niemcom i Ukraińcom - ze względu na wojenną przeszłość, przeciw Żydom - ze względu na przypisywanie im śladem Natolina decydującej roli w represjach stalinowskich w Polsce, ale w bardziej zakamuflowany sposób także przeciwko Rosjanom. Partyzanci przeciwstawiali komunistów przebywających podczas okupacji w kraju, a zwłaszcza walczących w partyzantce, tym którzy przybyli wraz w wojskami sowieckimi w szynelach, pozbawieni z tej racji elementarnej wiedzy o przeżyciach ludności w okupowanej Polsce.
Ofensywa partyzantów kierowała się przeciw resztkom grupy puławskiej. Moczar zyskiwał poparcie ze strony niektórych działaczy najbliższych Gomuł-ce, zwłaszcza Zenona Kliszki i Ryszarda Strzeleckiego, którzy chcieli przy okazji załatwić stare porachunki personalne".
Powiązania różnych ludzi z Moczarem były zresztą różne i o różnej trwałości. Do kręgu osób najbliższych wtedy Moczarowi należał też szef Głównego Zarządu Politycznego WP, a od 1965 r. szef Sztabu Generalnego WP gen. Wojciech Jaruzelski.
"Partyzantów" przedstawiano, a może sami się tak przedstawiali, jako "narodowych komunistów". Na swoistą ideologię tej grupy w pierwszej kolejności składały się: skłaniający się w stronę szowinizmu nacjonalizm, antysemityzm, silny syndrom autorytarny, antyinteligenckość i swoisty kult siły. Nie wolno przy tym zapominać, że "partyzanci" stosunkowo długo kryli się ze swoimi rzeczywistymi celami i dążeniami. Nie jest też do końca pewne, czy ambicją Moczara było obalenie Gomułki i zajęcie jego miejsca, czy też "tylko" zapewnienie sobie pozycji "pierwszego po pierwszym sekretarzu".
W drugiej połowie lat sześćdziesiątych uformowała się w kierownictwie PZPR inna nieformalna grupa, którą umownie można by nazwać "śląską". Jej liderem był I sekretarz KW PZPR w Katowicach - Edward Gierek. Koteria ta gromadziła pragmatycznie nastawionych młodych technokratów skupionych w aparacie terenowym i centralnym. Dla ludzi z aparatu centralnego ważne
Wojna w Wietnamie
było, że Gierek był wówczas również członkiem Biura Politycznego i ewentualne "podłączenie się pod niego" mogło ułatwić karierę i awans. Dla ludzi z aparatu terenowego ważniejszy był może wizerunek Gierka, "dobrego gospodarza" na Śląsku i w Zagłębiu. Grupa ta - rzecz jasna w sposób zawoalowany - odwoływała się też do haseł populistycznych oraz częściowo nacjonalistycznych.
W tym czasie wielkich światowych konfliktów na plan pierwszy w sposób coraz bardziej widoczny wysuwała się wojna w Wietnamie. Stany Zjednoczone angażowały w ten konflikt coraz większe siły militarne. Od sierpnia 1964 r. Amerykanie podjęli też odwetowe bombardowania Demokratycznej Republiki Wietnamu wspieranej przez ZSRR i Chiny. Dalszemu pogłębieniu uległ konflikt radziecko-chiński o uzyskanie dominującej pozycji w międzynarodowym ruchu komunistycznym. Konflikt ten był śledzony na całym świecie ze znaczną uwagą, m.in. dlatego, że w październiku 1964 r. ChRL stała się piątym (po USA, ZSRR, Wielkiej Brytanii i Francji) krajem dysponującym bronią jądrową, a od czerwca 1967 r. także wodorową. Z uwagą obserwowano sytuację wewnętrzną w Chinach, gdzie w 1966 r. rozpoczęła się rewolucja kulturalna. Polegała ona w znacznym stopniu na niszczeniu nie tylko pozostałości kultury zachodniej, ale może przede wszystkim starej kultury chińskiej. Aktywnie zwalczano wszelkie rzeczywiste czy fikcyjne "relikty kapitalizmu".
21 IV 1967 r. wojsko dokonało prawicowego zamachu stanu w Grecji, gdzie władzę objęli "czarni pułkownicy": przywódców politycznej opozycji internowano, wiele osób aresztowano, niemało - w tym król Konstantyn - znalazło się na emigracji.
W maju ogłoszono stan wyjątkowy w Nigerii. Spowodowane to zostało separatystycznymi dążeniami prowincji wschodniej, Biafry. Krok ten zapoczątkował kilkuletnią krwawą wojnę, w wyniku której śmierć poniosło około 2 min osób, w tym znaczna część z głodu.
W tym samym czasie światowa opinia publiczna z większym zainteresowaniem śledziła też narastający na Bliskim Wschodzie konflikt izraelsko-arabski. 21 V 1967 r. Egipt jednostronnie zablokował wejście do zatoki Akaba odcinając izraelski port Ejlat od wyjścia na Morze Czerwone i dalej na Ocean Indyjski oraz Pacyfik. Było to o tyle istotne, że statki izraelskie nie mogły przepływać przez Kanał Sueski i w drodze na Daleki Wschód, wyruszając z portów na Morzu Śródziemnym, musiały płynąć dookoła Afryki. W atmosferze wzajemnych oskarżeń i pretensji doszło do wojny między Izraelem a krajami arabskimi. Wczesnym rankiem 5 czerwca 1967 r. Izrael zaatakował
94
95
.Sprawa "Dziadów"
Egipt, rozpoczynając w ten sposób wojnę nazwaną później sześciodniową. W jej wyniku Izrael zaanektował półwysep Synaj, arabską część Jerozolimy i tereny na zachodnim brzegu Jordanu oraz zdobył syryjskie umocnienia na wzgórzach Golan.
9 czerwca odbyło się w Moskwie spotkanie Doradczego Komitetu Politycznego Państw-Stron Układu Warszawskiego, na którym m.in. zapadła decyzja o zerwaniu przez państwa członkowskie stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Decyzji tej nie podporządkowała się tylko Rumunia, a Polska uczyniła to 12 czerwca.
Wojna sześciodniowa odegrała rolę katalizatora procesów spoleczno-poli-tycznych dokonujących się wtedy w Polsce. 19 czerwca Gomułka wygłosił przemówienie na VI Kongresie Związków Zawodowych. Znaczna cześć tego wystąpienia poświęcona była wojnie na Bliskim Wschodzie oraz jej reperkusjom w Polsce. Na ten temat Gomułka powiedział m. in.: "W związku z tym, że agresja Izraela na kraje arabskie spotkała się z aplauzem w syjonistycznych środowiskach Żydów - obywateli polskich, pragnę oświadczyć, co następuje: nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim narodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. Stoimy na stanowisku, że każdy obywatel Polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę - Polskę Ludową." Antoni Stonimski dowcipnie spointował tę wypowiedź: "Rozumiem, że mam mieć jedną ojczyznę, ale dlaczego musi nią być Egipt?"
Przemówienie Gomułki było bezpośrednio transmitowane przez radio i telewizję i w pewnym momencie miliony słuchaczy usłyszały wypowiedziane przez I sekretarza określenie ,,piąta kolumna" odnoszące się do ludności żydowskiej w Polsce. Wiadomo, jakie w historii, a zwłaszcza w historii Polski, konotacje przywołuje to pojęcie. Na określenie w ten sposób właśnie Żydów, którzy byli głównymi ofiarami nazizmu, zareagowała nawet cześć partyjnego kierownictwa. W wyniku interwencji Ochaba wyrażenie to nie znalazło się w tekście mowy Gomułki wydrukowanym w prasie ani później w zbiorze jego przemówień.
Niemniej wystąpienie to przez "partyzantów" zostało potraktowane jako znak do rozpoczęcia kampanii antysemickiej, a w dalszej perspektywie także i czystki. Jeszcze w czerwcu w wielu instytucjach odbywały sie zebrania pracownicze i partyjne, w trakcie których zebrani potępiali agresję Izraela na kraje arabskie i "odcinali się" od "syjonizmu". Ci, którzy tego nie chcieli robić, a jednocześnie uznawani byli za Żydów, byli usuwani z partii, a niedługo potem także z pracy. Niemniej mimo kampanii wokół'wojny sześciodniowej
96
i "piątej kolumny" do końca 1967 r. z Polski wyjechało zaledwie około 500 osób. Kolejna fala żydowskiej emigracji z powojennej Polski miała się na dobre zacząć po Marcu.
Na przełomie lat 1967 i 1968 w kraju narastały konflikty. Systematycznie wyczerpywała się cierpliwość i odporność społeczna. Rolę "przyspieszacza" dokonującego się procesu odegrać miała sprawa "Dziadów" Adama Mickiewicza wystawianych w warszawskim Teatrze Narodowym. Kazimierz Dej-mek pragnął tą inscenizacją upamiętnić pięćdziesiątą rocznicę Rewolucji Październikowej. Rychło okazało się jednak, że w Warszawie pojawiła się płotka - do dziś nie wiadomo, czy i na ile prawdziwa, w myśl której ambasada radziecka domagała się zdjęcia ze sceny "antyradzieckiej inscenizacji". Jednocześnie zaczęły krążyć opowieści o "prowokacyjnych" oklaskach w najbardziej antyrosyjskich i antycarskich momentach.
Atmosfera wokół "Dziadów" stawała się coraz bardziej gęsta. Dejmek bezskutecznie usiłował skontaktować się z odpowiedzialnym w partii za politykę kulturalną Kliszką, aby uzyskać jakieś wyjaśnienia. Zamiast tego został poinformowany, że 23 i 30 stycznia odbędą się dwa ostatnie spektakle. Ciekawe, że w ciągu dosłownie kilku dni wiedziała o tym "cała Warszawa", a środowisko warszawskiej młodzieży akademickiej po ostatnim spektaklu przygotowało manifestację protestacyjną.
Już w czasie przedstawienia, na które przybyła spora grupa studentów, burzliwymi oklaskami nagradzano "odpowiednie" fragmenty. Rozległy się też okrzyki: "Precz z cenzurą!", a gdy opadła kurtyna, owacja trwała blisko pół godziny. Po zakończeniu spektaklu grupa studentów PWST i UW sformowała pochód, który udał się pod pomnik Mickiewicza, by tam złożyć wiązankę kwiatów. W ostatnim przedstawieniu i zorganizowanej po nim ulicznej manifestacji, w której udział wzięło około 300 osób, uczestniczyła m.in. grupa "komandosów".
Milicja interweniowała właściwie już po zakończeniu uroczystości pod pomnikiem Mickiewicza, pałkami rozpędzając zgromadzonych. Zatrzymano 35 osób, głównie młodych, z czego dziewięć uznanych za "prowodyrów" nazajutrz stanęło przed kolegium karno-administracyjnym, które wymierzyło im wysokie grzywny.
Również 31 stycznia dwaj uczestnicy demonstracji, studenci UW, Adam Michnik i Henryk Szlajfer spotkali się z warszawskim korespondentem "Lc Monde", któremu przekazali relację o zajściach pod pomnikiem Mickiewicza. Fakt ten posłużył potem za pretekst do usunięcia ich z uczelni.
97
i\adZM>ytzajne zebranie Oddziału
LP
Tymczasem w pierwszej połowie lutego zbierano w środowisku studenckim oraz w niektórych placówkach naukowych i kulturalnych podpisy pod dwu-zdaniową petycją adresowaną do Sejmu, w której protestowano przeciwko zdjęciu ze sceny "Dziadów". Tylko w Warszawie protest ten podpisało ponad 3 tys. osób. Jednocześnie zbierano pieniądze na pokrycie grzywien, przy czym i ta akcja wykroczyła poza Uniwersytet.
W lutym toczyła sie na terenie UW prawdziwa "wojna ulotkowa" pomiędzy młodzieżą a bliżej nie znanymi autorami antysemickich i antyinteligenc-kich ulotek. Równocześnie SB prowadziła niemal stałą już inwigilację środowiska "komandosów", którego trzon tworzyli skupieni wokół Kuronia i Modze-lewskiego studenci: Teresa Bogucka, Irena Grudzińska, Irena Lasota, Barbara Toruńczyk, Seweryn Blumsztąjn, Józef Dajczgewand, Jan Gross, Wiktor Górecki, Jan Lityński, Adam Michnik, Aleksander Perski, Henryk Szlajfer. W ścisłym kontakcie z nimi pozostało grono asystentów i młodych naukowców, m.in.: Nina Smolar, Jadwiga Staniszkis, Jakub Karpiński, Marcin Król. Waldemar Kuczyński, Aleksander Smolar, Andrzej Zabłudowski. Od jesieni 1967 r. zbierali się oni coraz częściej w prywatnych mieszkaniach i dyskutowali na temat aktualnej sytuacji w kraju i w uczelni. Wspólnie zastanawiali się nad środkami i metodami działania. Trudno powiedzieć, na ile byli do końca świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, niemniej nie ulega wątpliwości, iż zdawali sobie sprawę z tego, że ich działalność jest obserwowana.
29 lutego 1968 r. odbyło się Nadzwyczajne Walne Zebranie Oddziału Warszawskiego ZLP zwołane w trybie, który nie był praktykowany od 1922 r., a mianowicie w wyniku zgromadzenia przez jego inicjatorów 1/3 podpisów członków Oddziału Warszawskiego. Zebranie było poświęcone głównie sprawie "Dziadów", ale wielu występujących pisarzy wypowiadało sie w ogóle na temat polityki kulturalnej państwa i roli cenzury. Przygotowane były dwa projekty rezolucji: jeden partyjny autorstwa Stanisława Ryszarda Dobrowols-kiego, drugi grupy pisarzy niezależnych i krytycznie ustosunkowanych do władzy, napisany przez Andrzeja Kijowskiego. Po burzliwej dyskusji, w której padały rozmaite, niekiedy bardzo poważne oskarżenia, zebrani zdecydowaną większością głosów przyjęli przygotowaną przez Kijowskiego rezolucję potępiającą decyzję zakazującą wystawiania dejmkowskich "Dziadów" i arbitralną politykę kulturalną. Jednocześnie upomnieli się o przywrócenie inscenizacji "Dziadów", których "usuniecie ze sceny wywołało zrozumiałe rozgoryczenie mieszkańców stolicy".
Do literatów w sposób najostrzejszy występujących na tym zebraniu należeli m.in.: Jerzy Andrzejewski, January Grzędziński, Paweł Jasienica, Mieczysław Jastrun, Stefan Kisielewski, Leszek Kołakowski, Artur Międzyrze-cki, Antoni Słonimski. Władze dokładnie zapamiętały sobie "prowodyrów"
98
"Wydarzeniu marcowe"
i w czasie "wydarzeń marcowych" uczyniły ich jednym z celów swoich ataków propagandowych. Natomiast reprezentantem interesów PZPR na tym zebraniu uczynił się Jerzy Putrament, próbując kolegów straszyć Gomulką, który "jest trudny w rozmowie, nie ma poczucia humoru, ma uraz na punkcie literatów".
4 marca została oficjalnie ogłoszona decyzja ministra oświaty i szkolnictwa wyższego Henryka Jabłońskiego o relegowaniu z UW Michnika i Szlajfera. Bez postępowania przed uniwersytecką Komisją Dyscyplinarną decyzja ta była bezprawna w świetle obowiązujących wówczas przepisów, choć oficjalnie tłumaczono, że minister podjął ją w trybie "nadzoru ogólnego".
"Komandosi" zdecydowali się na zorganizowanie na dziedzińcu UW wiecu, w trakcie którego zebrani studenci zaprotestować mieli przeciwko usunięciu z uczelni swoich kolegów i zarazem poprzeć rezolucję pisarzy z 29 lutego. Do działania przystąpiła też druga strona: 8 marca rano SB aresztowała Blumsztajna, Lityńskiego i Szlajfera.
8 marca już przed południem w okolicach UW pojawiły się autokary z napisem "Wycieczka", które w kwadrans po 12 wjechały na dziedziniec uniwersytecki. Nastąpiło to w chwili, gdy zebrani studenci, których liczba stale rosła, przyjęli przez aklamację rezolucję odczytane przez Irenę Lasotę. Wiktora Górnickiego i Mirosława Sawickiego i powoli zaczęli się rozchodzić. Z przybyłych autokarów wysypali się cywile, którzy otoczyli studentów. Rozpoczęła się przepychanka z czasem przekształcająca się w szamotaninę. Przybyli mężczyźni wiekiem, wyglądem zewnętrznym, strojem i sposobem bycia wyraźnie różnili się od studentów. Później prasa informowała wymiennie: raz utrzymując, iż był to "aktyw robotniczy" tub "aktyw społeczno-poli-tyczny", innym razem, że byli to członkowie Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. Sytuacja systematycznie się zaostrzała. Niemniej w wyniku mediacji kilku profesorów wiec dobiegł wreszcie końca i młodzież już rozchodziła się. Wówczas na teren UW wkroczyły zwarte oddziały MO w hełmach, ochronnych okularach, z długimi pałkami oraz uzbrojeni w pałki ORMO-wcy. Rozpoczęła się regularna bitwa. Przybysze na prawo i lewo rozdawali razy pałkami nie oszczędzając studentek i pracowników naukowych. Według zgodnej opinii uczestników i obserwatorów użyte środki były zupełnie niewspółmierne do wyznaczonych zadań (rozpędzenie zgromadzenia). Dlatego też nie brakło głosów mówiących, iż rzeczywistym celem sił porządkowych nie było rozproszenie zgromadzenia, lecz brutalne pobicie szeregu osób. Przy tej okazji bywają wysuwane oskarżenia o prowokacyjny charakter działań sił
99
zajścia na ulicach
"Deklaracja Ruchu Studenckiego"
porządkowych, których agresywność i brutalność miała przycznić się do dalszego zaognienia sytuacji w kraju.
Następnego dnia odbył się wiec protestacyjny w auli Politechniki Warszawskiej, w trakcie którego potępiono brutalność milicji i ORMO i protestowano przeciwko kłamliwej i obraźliwej dla studentów interpretacji wydarzeń na terenie UW zaprezentowanej w prasie. Rozległy sie okrzyki: "Prasa kłamie!" i młodzież manifestacyjnie paliła gazety. Po wiecu studenci uformowali pochód, który ulicą Polną ruszył w kierunku redakcji "Życia Warszawy". Do kolumny przyłączali się przypadkowi przechodnie solidaryzujący się z protestującymi. Na wysokości ulicy Armii Ludowej pochód został niezwykle brutalnie zaatakowany przez oddziały milicji i ORMO. Znów rozpoczęło się polowanie na pojedynczych młodych ludzi, które trwało kilka godzin. Wiele osób zostało rannych, w tym część poważnie.
Do najpoważniejszych i zarazem najbardziej gwałtownych zajść na ulicach Warszawy doszło w poniedziałek 11 marca, kiedy do protestujących studenów przyłączyło się sporo młodych robotników i młodzieży ze szkół ponadpods-tawowych. Tego dnia konflikt wykroczył też poza Warszawę. W następnych tygodniach fala studenckich wystąpień przewaliła się przez kraj. W niemal wszystkich cywilnych uczelniach studenci uchwalali rezolucje, w których solidaryzowali się z kolegami z Warszawy i prostestowali przeciwko brutalności sił porządkowych. Wszędzie studenci występowali pod hasłami wolnościowymi, w obronie fundamentalnych zasad prawa. Ciekawe, że często i stosunkowo chętnie odwoływali się przy tym do jednoznacznie lewicowej frazeologii, a do pieśni najczęściej wtedy śpiewanych należała z pewnością "Międzynarodówka". Najbardziej gwałtowny charakter rewolta studencka przybrała w Warszawie, gdzie jednak po 11 marca nie dochodziło już do ulicznych manifestacji i starć z milicją. W następnych dniach uliczne starcia pomiędzy młodzieżą (nie zawsze studencką) a siłami porządkowymi miały miejsce w następujących ośrodkach akademickich: Kraków, Łódź, Gdańsk, Poznań, Wrocław, Lublin, Szczecin i Katowice. W wielu innych miastach (Toruń, Olsztyn, Bydgoszcz, Białystok, Opole) odbywały się w uczelniach wiece, na których uchwalano rezolucje, ale nie doszło tam do ulicznych zamieszek. Do demonstracji ulicznych doszło natomiast w niektórych miastach, gdzie nie ma szkóf wyższych, np. w Legnicy czy Tarnowie. W sumie był to ruch, który objął łącznie dziesiątki tysięcy młodych ludzi.
20 marca fala studenckiego protestu powróciła tam, skąd wypłnęła, to znaczy do Warszawy. W dniach 21-23 marca miały miejsce strajki okupacyjne w Uniwersytecie i Politechnice Warszawskiej. Zwłaszcza ten drugi miał niezwykle dramatyczny przebieg, gdyż władze chciały go złamać siłą. Na szczęście nie doszło do starcia między okupującymi gmach studentami a szturmującymi
100
siłami porządkowymi. Ponieważ studenci solidnie przygotowali się do obrony, takie starcie skończyłoby się najpewniej krwawo.
Trwałym dorobkiem studenckiego nurtu "wydarzeń marcowych" okazała się być "Deklaracja Ruchu Studenckiego" uchwalona 28 III 1968 r. w UW w czasie ostatniego marcowego wiecu. W dokumencie tym wykraczano poza wąsko rozumianą sferę praw studenckich. Autorzy tej rezolucji upominali się o nową organizację młodzieżową, ale także żądali zniesienia cenzury, przeprowadzenia reformy gospodarczej, która oparłaby życie gospodarcze na zasadzie rachunku ekonomicznego i samorządności przedsiębiorstw. Opowiadali się za stworzeniem niezależnych związków zawodowych, pełną niezawiłością sądownictwa, a także powołaniem Trybunału Konstytucyjnego. "Deklaracja" była nie tylko jednym z najważniejszych dokumentów marcowego ruchu studenckiego, ale może przede wszystkim jego ideowym testamentem, do którego w jakimś stopniu - świadomie lub nieświadomie - nawiązywały potem kolejne generacje studentów.
Władze odpowiedziały na wiec z 28 marca i uchwaloną na nim "Deklarację" kolejną falą aresztowań. Między innymi aresztowano członków Studenckiego Komitetu Delegatów Wydziałowych. Rektor UW, Stanisław Turski, skreślił z listy studentów 34 osoby, 11 dalszych zawiesił w prawach studenta. 30 marca oznajmiono o rozwiązaniu Wydziału Ekonomii, Wydziału Filozofii, kierunku psychologii na Wydziale Pedagogicznym oraz trzeciego roku na Wydziale Matematyczno-Fizycznym. W wyniku tej decyzji 1616 osób przestało być studentami UW, przy czym wielu studentów zostało z miejsca wcielonych do wojska. Na żadnej innej uczelni nie sięgnięto po aż tak drastyczne metody.
11 III 1968 r. w "wydarzeniach marcowych" pojawił się nowy nurt, tylko pozornie związany ze studenckimi protestami. W dniu tym w prasie oraz wypowiedziach niektórych działaczy partyjnych pojawiły się akcenty antysemickie. Oczywiście nie była to kampania otwarcie antyżydowska, lecz - jak wtedy mówiono - "antysyjonistyczna". W praktyce celem partyjnych "patriotów" stały się jednak przede wszystkim osoby żydowskiego pochodzenia. Na pierwszy ogień poszli ludzie, którzy w tym czasie mieli dzieci na studiach. Mogły one, ale wcale nie musiały, uczestniczyć w studenckich wystąpieniach. Niemniej posłużono się pretekstem i stosując na szeroką skalę odpowiedzialność rodziców za dorosłe dzieci rozpoczęto czystkę w różnych ogniwach aparatu partyjnego, administracji państwowej, instytucjach "frontu ideologicznego", wojsku, kulturze, nauce. W bezpieczeństwie "rasową czystkę" przeprowadzono w praktyce już wcześniej, Trudno precyzyjnie określić, ile osób w ciągu kilku kolejnych miesięcy 1968 r. straciło pracę, ile wyrzucono z PZPR, ate nie ulega wątpliwości, że skala tego zjawiska była bardzo znaczna.
101
Fala antysemityzmu
Nierzadko też stosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej i z pracy ora? partii usuwano ludzi, którzy nie chcieli potępiać swoich współmałżonków i "odciąć się" od nich. Jeden z uczestników tego "wielkiego czyszczenia'", I sekretarz KW Józef Kępa, na warszawskiej konferencji partyjnej w październiku 1968 r. poinformował zebranych, że o ile w latach 1965-1967 "dokonano ponad 600 zmian na stanowiskach kierowniczych w zakładach pracy, instytucjach i przedsiębiorstwach pozostających w nomenklaturze komitetów dzielnicowych i Komitetu Warszawskiego", to w okresie od marca do września 1968 r. takich zmian dokonano blisko 800.
Akcji tej towarzyszyła fala antysemityzmu (kamuflowanego pod pojęciem "antysyjonizmu") w środkach masowego przekazu. Równocześnie prasa szczegółowo informowała o "wrogiej działalności" i "rzeczywistych celach" organizatorów i inspiratorów studenckich wystąpień, a zwłaszcza o działalności oskarżonych o przygotowanie zamachu stanu "komandosów" i ich "protektorów". Młodych "wichrzycieli" mieli wspierać "starzy bankruci polityczni" w rodzaju Staszewskiego czy Zambrowskiego oraz "rewizjonistyczni" nauczyciele akademiccy: Kofakowski, Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman, Wło-dziemierz Brus, Maria Hirszowicz, Stefan Morawski, Janina Zakrzewska i inni. Kampania antysemicka splatała się ścisłe z prowadzoną równolegle nagonką antyinteligencką. Przy tej okazji ludzi o znanych nazwiskach i trwałym dorobku dla połskiej kultury i nauki nierzadko atakowały "różne miernoty i beztalencia". W takim klimacie społeczno-politycznym w ciągu trzech lat po Marcu wyemigrowało z Polski co najmniej 20.000 osób, przede wszystkim Żydów i Polaków żydowskiego pochodzenia.
Antysemickiej i antyinteligenckiej kampanii towarzyszyła fala wieców organizowanych w godzinach pracy w wielkich zakładach przemysłowych w trakcie których potępiano "wichrzycieli", a z czasem także uchwalano rezolucje popierające Gomułke i kierownictwo PZPR. Do popularnych haseł należały wówczas pojawiające się wielokrotnie wezwania: "Syjoniści do Dają-na!" oraz "Studenci do nauki! Literaci do piór!". W drugiej połowie marca miały również miejsce wielkie oficjalne masówki organizowane chyba we wszystkich miastach wojewódzkich. Kolejni I Sekretarze KW wygłaszali na nich przemówienia zapewniające,,towarzysza Wiesława" o poparciu swoim i "klasy robotniczej regionu". Akcje tę zainicjował 14 marca Gierek w czasie stutysięcznego wiecu w Katowicach.
Aparat partyjny w sposób cyniczyny manipulował nastrojami społecznymi z różnym skutkiem starając się przciwstawić studenckim protestom "spokojną pracę klasy robotniczej", która rzekomo miała solidaryzować się w pełni z partyjnym kierownictwem. Zrozumiałe jest jednak, że bicie młodzieży nie spotykało się na ogół z poparciem i akceptacją, nierzadko zaś wywoływało
Manipulowanie społecznymi na\lrujami
reakcje odwrotne. 11 marca posłowie Koła "Znak" (Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki i Jerzy Zawieyski) złożyli interpelację do premiera w sprawie brutalnych interwencji milicji i ORMO 8 i 9 marca w Warszawie. Na interpelację 10 kwietnia odpowiedział w Sejmie Cyrankiewicz. Przez dwa dni posłowie PZPR, ale także ZSL, SD i PAX-u brutalnie atakowali autorów interpelacji, odmawiając im nawet czystości intencji.
Antysemicka czystka spotkała się też z protestami ze strony niektórych działaczy partyjnych i państwowych. Na znak protestu do dymisji podali się m.in. Ochab, Rapacki i Albrecht. Cała ta "antysyjonistyczna" akcja spotkała się też z jednoznaczym potępieniem na Zachodzie. Polska znów miała złą prasę, przy czym niektóre oskarżenia - trzeba to wyraźnie powiedzieć - były po prostu niesprawiedliwe, a czasem wręcz krzywdzące dla wielu Polaków. Przypisywanie bowiem wszystkim skłonności antysemickich jest tak samo bezzasadne, jak utrzymywanie, że takich postaw i zachowań w Polsce nie ma i nie było.
Równolegle z opisywanymi wydarzeniami toczyła się w Polsce niejawna walka polityczna, której rzeczywisty sens pozostaje do dziś nie do końca zrozumiały. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Moczar i "jego ludzie" potraktowali "wydarzenia marcowe" jako okazję do pozbycia się politycznych przeciwników z PZPR i zajęcia ich miejsca. Opinie co do tego, czy Moczar chciał obalić Gomułke i zająć jego miejsce, czy też chciał być tylko "szarą eminencją" systemu, są nadal podzielone. Trudno też z całą pewnością powiedzieć, dlaczego w Marcu opuścili go niektórzy sojusznicy polityczni. Wszelako faktem pozostaje, że "wydarzenia marcowe" w tym kształcie, w jakim się rozegrały, raczej wzmocniły, niż osłabiły pozycję Gomułki.
Na to ostatnie niewątpliwie w znacznym - może nawet decydującym
- stopniu wpłynęły wydarzenia na arenie międzynarodowej. Począwszy od czerwca 1967 r, na wydarzenia w Polsce miała wpływ sytuacja w Czechosłowacji. Po wyborze Aleksandra Dubczeka na stanowisko sekretarza generalnego KPCz proces liberalizacji i demokratyzacji życia poblicznego w CSRS nazwany Praską Wiosną uległ przyspieszeniu. Zdaniem Gomułki stanowiło to istotne zagrożenie dla Polski. Wobec tego należał on do osób najenergiczniej nakłaniających Breżniewa do zbrojnej interwencji w Czechosłowacji. Gwoli prawdy historycznej należy dodać, że Breżniewa nie trzeba było długo namawiać i przekonywać, jak i to, że w akcji tej Gomułke wspierał przywódca NRD
- Walter Ulbricht.
102
103
rrticesy "komandosń w'
Ostatecznie - jak wiadomo - 20 VIII 1968 r. w godzinach wieczornych wojska radzieckie, polskie, węgierskie, NRD-owskie i bułgarskie rozpoczęły zbrojną interwencję w Czechosłowacji. W oficjalnym języku przez lala nazywano to "braterską pomocą", ale już wtedy znaleźli się Polacy, którzy na miarę swoich możliwości występowali przeciwko temu bezprawiu i udziałowi w nim Wojska Polskiego. Protestowali znani twórcy, m.in. Jerzy Andrzejewski, Jan Lebenstein, Zygmunt Mycielski, Sławomir Mrozek, a także młodzi ludzie, którzy rozrzucali ulotki protestujące przeciwko agresji na CSRS i udziałowi w niej oddziałów polskich. Miały miejsce - zwłaszcza wśród intelektualistów - demonstracyjne wystąpienia z PZPR. Bez wątpienia najbardziej drastyczny protest miał jednak miejsce 8 IX 1968 r na Stadionie Dziesięciolecia w czasie dorocznych uroczystości dożynkowych, kiedy samospalenia dokonał Ryszard Siwieć.
Władze oraz dowództwo WP inaczej zapatrywały się na tę sprawę. Minister obrony narodowej gen. Wojciech Jamzelski i dowódca Śląskiego Okręgu Wojskowego (dowódca sił polskich użytych w Czechosłowacji) gen. Florian Siwicki wysoko ocenili zaangażowanie się Wojska Polskiego w "zwalczanie kontrrewolucji w Czechosłowacji". Wszelako nie ulega wątpliwości, że aktywne zaangażowanie się w sprawę Czechosłowacji wydatnie wzmocniło pozycję Gomułki i może nawet uchroniło przed zejściem ze sceny politycznej już w 1968 r. Faktem też jest, że zbrojna interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji odwróciła uwagę światowej opinii publicznej od wyraźnie już jednak wyciszanej antysemickiej i antyinteligenckiej kampanii w Polsce.
Ostatnim akordem "wydarzeń marcowych" były procesy "komandosów", które rozpoczęły się jesienią 1968 r. i trwały przez następne kilka miesięcy. Choć już wcześniej przed sądami stawali uczestnicy marcowego ruchu studenckiego, teraz jednak zapadały wyższe wyroki: Kuroń i Modzelewski po 3,5 roku więzienia, Michnik 3 lata, Dajczgewand i Lityński po 2,5 roku, Blumsztajn, Szlajfer, Barbara Toruńczyk i Antoni Zambrowski po 2 lata, Górecki rok i 8 miesięcy, Bogucka, Grudzińska, Lasota i Sławomir Kretkowski po 1,5 roku.
Rok 1968 był w ogóle rokiem studenckich ruchów kontestacyjnych w wielu krajach świata. Wydaje się jednak, że z wyjątkiem Czechosłowacji ze względu na ich charakter raczej nie powinny być one łączone ze studenckim Marcem w Polsce, choć np. w czasie wystąpień we Francji w maju 1968 r. nie brak było odniesień i nawiązań do protestów polskich studentów, W Polsce i Czecho-
Tragiczne proteily w Czechosłowacji
słowacji młodzież akademicka upomniała się o elementarne prawa, o które ich koledzy na Zachodzie nie musieli walczyć (np. wolność słowa), gdyż należały one do kanonu obowiązujących tam zasad. Zewnętrzne podobieństwa: strajki na uczelniach, wiece, uliczne manifestacje, starcia z siłami porządkowymi nie powinny przesłaniać istotnych różnic.
11 XI 1968 r. (zapewne nie był to przypadek w roku pięćdziesięciolecia niepodległości Polski oraz ofensywy "patriotów") rozpoczął obrady V Zjazd PZPR. Ciekawe, że zarówno Czechosłowacji, jak i "wydarzeniom marcowym" poświęcono na Zjeździe stosunkowo niewiele uwagi, choć te ostatnie w referacie KC Gomułka uznał za "najostrzejszy wyraz konfliktu politycznego z siłami antysocjalistycznymj". Obecny na Zjeździe Breżniew publicznie sformułował doktrynę ograniczonej suwerenności dotyczącą "państw bloku", z czasem nazwaną jego nazwiskiem. Zakładała ono prawo państw Układu Warszawskiego do zbrojnego występowania w "obronie socjalizmu" w przypadku jego "zagrożenia" w którymkolwiek państwie członkowskim.
V Zjazd ostatecznie zamykał etap wewnatrzfrakcyjnej walki politycznej zainicjonowanej po wojnie sześciodniowej, a wyraźnie zintensyfikowanej w Marcu. Mimo wysiłków podejmowanych przez "moczarowców" z walki tej Gomulka wychodził zwycięsko, choć naturalnie jego pozycja przejściowo uległa pewnemu osłabieniu.
Tymczasem w Czechosłowacji kontynuowany był proces "normalizacji". Władze radzieckie wymuszały na czechosłowackim kierownictwie kolejne ustępstwa. Przeciwko tej polityce ustępstw i społecznej apatii w dramatyczny sposób zaprotestował 16 I 1969 r. dwudziestoletni student Uniwersytetu Karola - Jan Palach dokonując samospalenia w centrum Pragi przed Muzeum Narodowym. W dniu jego pogrzebu 25 stycznia w ten sam sposób popełnił samobójstwo osiemnastoletni uczeń - Jan Zajic. Ponieważ w CSRS utrzymywały się nastroje antyradzieckie i zdaniem Rosjan "normalizacja" postępowała w tempie niezadowalającym, 17 kwietnia dokonano zmiany na stanowisku sekretarza generalnego KC KPCz. Dubczeka zastąpił Słowak, Gustaw Husak, który przyspieszył akcję "normalizacji".
W świecie, jednym z najważniejszych, a na pewno najbardziej spektakularnym wydarzeniem roku 1969 było lądowanie pierwszych ludzi na Księżycu. 21 VII 1969 r. jako pierwsi na Srebrnym Globie stanęli Amerykanie z załogi Apollo 11 - Edwin Aldrin i Neal Armstrong. Wydarzenie to było bezpośrednio transmitowane przez telewizje wielu krajów świata, w tym także przez Telewizję Polską.
W Polsce 19 kwietnia, na ostatnim w tej kadencji posiedzeniu, Sejm uchwalił nowy kodeks karny, kodeks postępowania karnego i kodeks karny
104
.
105
Reformy gospodarcze w 1970 r.
wychowawczy. Miały one obowiązywać od ] I 1970 r., jednocześnie przestały obowiązywać cechujące się niezwykłą surowością: kodeks karny Wojska Polskiego z 1944 r. oraz mały kodeks karny i 1946 r.
1 VI 1969 r. przeprowadzono kolejne wybory do Sejmu i Rad Narodowych, w klórych udział miało wziąć ponad 97% uprawnionych do głosowania. Według oficjalnego komunikatu na kandydatów FJN padło ponad 99% ważnych głosów. 255 posłów reprezentowało PZPR, 117 ZSL,. 39 SD, a 49 było bezpartyjnych. Nowy Sejm w związku z 25 rocznicą powstania Polski Ludowej uchwali) w lipcu ustawę o amnestii, na mocy której m.in. skrócono kary wiezienia wymierzone "komandosom". W drugiej połowie roku odbyło się jednak kilka nowych procesów politycznych, w których oskarżonym zarzucano .,opracowywanie, sporządzanie i rozpowszechnianie ulotek". Najwyższy wyrok - 3 fala (na mocy amnestii zmniejszony o połowę) otrzyzmała związana z "komandosami" Bogusława Blajfer.
W roku 1969 zachodziły zmiany polityczne w kilku krajach. W styczniu prezydentem Stanów Zjednoczonych został Richard Nixon, który w czerwcu zapowiedział wycofanie pierwszego kontyngentu oddziałów amerykańskich z Wietnamu. We Francji w wyniku porażki w ogólnonarodowym referendum zrezygnował ze stanowiska prezydenta gen. de Gaulle. Jego następcą wybrany został Georges Pompidou. 1 września obalono władzę króla Idrisa w Libii i proklamowano Arabską Republikę Libijską, na czele której staną! pułkownik Muammar Kadafl. Jednak dla spraw polskich najważniejsza była zmiana, jaka zaszła w RFN, gdzie uformowała się nowa koalicja socjaldemokratycz-no-liberalna i na czele rządu stanął przywódca SPD - Willy Brandt.
Głosił on potrzebę uregulowania stosunków z państwami wschodnioeuropejskimi, w tym także z Polską. W styczniu 1970 r. rozpoczęły się rokowania radziecko-zachodnioniemieckie, a w następnym miesiącu polsko-zachodnio-niemieckie. 19 III 1970 r. w Erfurcie doszło do pierwszego spotkania szefów rządu RFN i NRD, Willy Brandta i Willi Stopha. Dwa miesiące później Stoph rewizytował Brandta w Kassel.
W Polsce w życiu oficjalnym dominowały uroczyste obchody stulecia urodzin Włodzimierza Lenina. Z tej okazji Gomułkę. który ukończył właśnie 65 lat, udekorowano na Kremlu Orderem Lenina. Ta propagandowa kampania czczenia i upamiętniania "Wodza Rewolucji" spowodowała, że konspiracyjna grupa "Ruch" przygotowywała podpalenie Muzeum Lenina w Po-roninie, lecz wcześniej jej członkowie zostali aresztowani. W październiku 1971 r. przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie odbył się ich proces. Główni
oskarżeni - Andrzej Czuma i Stefan Niesiolowski zostali skazani na 7 łat więzienia każdy; pozostałym oskarżonym wymierzono kary od 4 do 6 lat więzienia.
W drugiej połowie 1970 r. największy rozgłos propagandowy władze nadały rozmowom z RFN. 18 listopada parafowano "Układ między Polską Rzeczpospolitą Ludową a Republiką Federalną Niemiec o podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków". Układ ten został oficjalnie podpisany podczas wizyty kanclerza Brandta w Warszawie. Ceremonia miała miejsce w Sali Kolumnowej w gmachu Rady Ministrów w czwartek 7 XII 1970 r. Układ podpisali Brandt i Cyrankiewicz oraz ministrowie spraw zagranicznych Stefan Jędrychowski i Walter Scheel. Uroczystości "patronował" Gomulka, dla którego był to z pewnością jeden z najważniejszych i najszczęśliwszych dni w całej karierze politycznej. Powszechnie wiadomo, jak wielką wagę przywiązywał on do stosunków polsko-niemieckich i kwestii uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Wydaje się, iż był przekonany, że podobnie wydarzenie to jest odbierane przez ogół społeczeństwa. W przeświadczeniu takim miał go zresztą utrzymywać Cyrankiewicz. Obaj uznali wiec, że jest to najlepszy moment do przeprowadzenia podwyżki cen, która była jednym z elementów ograniczonej reformy gospodarczej przygotowanej przez odpowiedzialnego w kierownictwie PZPR za politykę ekonomiczną Bolesława Jaszczuka. Sądzili zapewne, że gorycz podwyżki osłodzi Polakom satysfakcja wywołana zawarciem układu z RFN.
Warto przypomnieć, że w całej pięciolatce 1966-70 władze prowadziły restrykcyjną politykę w zakresie wzrostu płac realnych, który w tym czasie kształtował się na symbolicznym i w praktyce nieodczuwalnym poziomie 1-2% rocznie. Przestarzała i nieefektywna gospodarka polska wymagała gruntownych reform i w otoczeniu Jaszczuka taką reformę przygotowywano. Wzrost efektywności gospodarczej zamierzano osiągnąć za pomocą systemu tzw. bodźców materialnego zainteresowania, który miał być wprowadzony wraz z początkiem nowej pięciolatki 1 I 1971 r.
Wydaje się jednak, że reforma Jaszczuka pomyślana była tak. żeby w istocie nie zmieniać nic lub prawie nic w anachronicznej strukturze gospodarczej. Nadal dominować miał przemysł ciężki, utrzymane miały być wysokie nakłady inwestycyjne w dziedzinie produkcji środków produkcji, dalej również lansować miano dążenie do samowystarczalności gospodarczej. Właściwie jedynym rzeczywistym celem tej reformy było silniejsze związanie wydajności pracy z wysokością zarobków. Łączyło się z tym często podnoszenie norm
106
107
Strajk w Stoczni im. f.",_"
jakościowych i ilościowych w procesie wytwarzania. Dodać wypada, że przez dwa pierwsze lata obowiązywania lego "eksperymentu" nie przewidywano podwyżek płac, a w niektórych grupach zawodowych "planowano" wręcz spadek zarobków. Nic więc dziwnego, że robotnicy na ogól podchodzili do tej reformy ze sporą nieufnością, nie bez racji widząc w niej element wzrostu ich eksploatacji.
Z wprowadzaną właśnie w życie reformą związana była projektowana "regulacja cen", będąca w praktyce dość znaczną podwyżką cen podstawowych artykułów żywnościowych. Wieczorem w sobotę 12 grudnia za pośrednictwem radia i telewizji poinformowano społeczeństwo o wprowadzonej z dniem następnym podwyżce, która z perspektywy podwyżek dokonanych w latach osiemdziesiątych jawi się jako zgoła niewielka regulacja cen. Trzeba także pamiętać, że oficjalny komunikat PAP mówił o tym, iż ,,zmiany cen są różnokierunkowe i obejmują stosunkowo szeroki zakres towarów rynkowych". Rzeczywiście, obok podwyżki cen na szereg artykułów, komunikat zapowiadał obniżki innych. Generalnie można powiedzieć, że wzrastały ceny tych towarów, które kupuje się stosunkowo często - przede wszystkim żywności, taniały zaś te, które nabywane bywają rzadziej, w przypadkach skrajnych nawet raz w życiu danej rodziny. Oczywiste było też to, iż podwyżka w pierwszej kolejności uderza w rodziny o najniższych dochodach. Społeczeństwo w swej masie było tego zresztą świadome i z nieufnością, a nawet irytacją podchodziło do globalnych wyliczeń, w myśl których przy zachowaniu dotychczasowej struktury zakupów suma podwyżek cen miała w skali rocznej wynieść 15,7 miliarda złotych, suma obniżek zaś 10,9 miliarda. Różnica miała być niwelowana poprzez obniżenie opłat telewizyjnych, wprowadzenie dodatków do zasiłków rodzinnych dla rodzin o najniższych dochodach, podniesienie cen skupu żywca i mleka oraz inne podobne posunięcia. Niemniej były to wszystko wyliczenia globalne, nie mające wiele wspólnego z budżetem domowym przeciętnej rodziny.
Niedziela 13 grudnia była dniem handlowym. Polacy dokonywali przedświątecznych zakupów już po nowych cenach. Bez ryzyka większego błędu można chyba powiedzieć, że nastroje były jednoznacznie złe. Ostatnie lata rządów Gomułki charakteryzowały się nie tylko stagnacją ekonomiczną, ale także cechował je straszliwy marazm polityczny.
Następnego dnia rano rozpoczął się strajk na wydziałach S-3 i S-4 gdańskiej Stoczni im. Lenina. Około godziny 1.00 liczący mniej więcej tysiąc robotników pochód opuścił teren stoczni i udał się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego, domagając się rozmowy z I sekretarzem KW, Alojzym Karkoszką. Ten jednak był w tym czasie w Warszawie, gdzie właśnie ob-
108
Wydarzenia *v Gdańsku
radowało VI plenum KC PZPR poświęcone przede wszystkim sprawom gospodarczym. Nie przewidywano wszakże żadnej dyskusji na temat podwyżki cen i jej ewentualnych skutków społecznych. W toku plenum KC, około godziny 10.00 do Karkoszki i Kociołka "dotarła informacja o zainstniałej na kilku wydziałach Stoczni Gdańskiej przerwie w pracy oraz o zgromadzeniu się w stoczyni kilkutysięcznego tłumu robotników, którzy domagali się rozmów z przedstawicielami KW PZPR". Po konsultacji z Gomułką i Cyrankiewiczem postanowili niezwłocznie udać się do Gdańska, dokąd przybyli około godziny 13.00. Natomiast - co ciekawe - do końca obrad plenum nie poinformowano KC o rozwoju wydarzeń w Gdańsku.
Tymczasem tłum pod budynkiem KW w Gdańsku podzielił się na kilka grup, z których jedna wróciła do Stoczni im. Lenina, inne zaś skierowały się w stronę Wrzeszcza, aby zaagitować studentów Politechniki Gdańskiej oraz nakłonić kierownictwo Polskiego Radia do nadania komunikatu o wydarzeniach. Po godzinie 14.00 około 300 osób wkroczyło do gmachu Politechniki nawołując studentów, aby przyłączyli się do manifestacji. Ponieważ jednak wezwania te na ogół pozostawały bez odpowiedzi, po około 40 minutach manifestanci opuścili teren Politechniki. Część z nich skierowała się pod akademiki przy ulicy Wyspiańskiego, inna grupa pod gmach rozgłośni Polskiego Radia, gdzie jednak nic nie osiągnięto.
Krótko przed godziną 16.00 wracający z Wrzeszcza już ośmiotysięczny pochód w rejonie mostu Błędnik został zaatakowany przez stosunkowo niezbyt liczne siły milicji. Po raz pierwszy w czasie tych wydarzeń doszło do ulicznych starć. Milicjanci użyli petard i gazów łzawiących, demonstranci zaś zaczęli ich obrzucać kamieniami. Siły porządkowe okazały się zbyt skromne, aby zatrzymać robotniczy pochód, który skierował się w stronę centrum miasta na Dworzec Główny i na Targ Drzewny. Tam około 17.00 siły porządkowe użyły armatek wodnych w celu rozproszenia manifestacji. Tam też wedle niektórych relacji - padły pierwsze strzały. O 18.15 grupy młodych mężczyzn dwukrotnie usiłowały podpalić gmach KW. Udało im się w końcu spalić znajdujące się w piwnicy urządzenia drukarni. Tłum został przez milicjantów zepchnięty na skwer przed Dworcem Głównym i na Węzeł Piastowski. Aż do godziny 23.00 trwały w tym rejonie miasta gwałtowne walki. W trakcie ich trwania palono samochody, kioski "Ruchu", wybijano szyby w sklepach, a także w Domu Prasy, Banku Inwetycyjnym i teatrze "Wybrzeże", jednak opinie co do tego, kto był autorem tej niszczycielskiej działalności, są podzielone. Nie ulega wątpliwości, że nie wszystkie tego typu działania były dziełem demonstrantów. Również w poniedziałek podjęto w Warszawie decyzję użycia do ochrony budynków użyteczności publicznej
109
Demonstracje
w Gdańsku pododdziałów Wojsk Obrony Wewnętrznej z miejscowego garnizonu. W późnych godzinach wieczornych za wiedzą i przyzwoleniem Gomułki przybyli do Gdańska Kliszko, Loga-Sowiński i gen. Korczyński. Po południu przybył tam wiceminister spraw wewnętrznych, gen. Henryk Słabczyk. W Gdańsku przebywało więc trzech członków Biura Politycznego (Kliszko, Kociołek, Loga-Sowiński), wiceministrowie spraw wewnętrznych i obrony narodowej, minister nadzorujący przemysł okrętowy - Franciszek Kaim oraz I sekretarz KW, Karkoszka. Nazajutrz po południu do Gdańska przybył jeszcze dodatkowo wiceminister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic oraz szef Sztabu generalnego WP gen. Bolesław Chocha. Obecność tylu działaczy partyjnych i państwowych nie sprzyjała koordynacji działań. Nie ustalono też wzajemnej podległości i w efekcie wykształciły się dwa, a może nawet trzy bardzo luźno ze sobą powiązane sztaby kierownicze. Nieformalnym szefem byl jednak Kliszko, pozostający w stałej łączności z Gomułką. który w Warszawie pod wpływem jego opinii podejmował najważniejsze decyzje.
We wtorek 15 grudnia w Gdańsku i w Gdyni trwał strajk. W obu miastach wydarzenia miały jednak zdecydowanie odmienny przebieg. W Gdyni powstał Główny Komitet Strajkowy (GKS) z technikiem z "Dalmoru", Edmundem Hulszem, na czele. GKS uzyskał od władz miejskich siedzibę w Morskim Domu Kultury. Tam zapisywano robotnicze postulaty i tam też członkowie Komitetu - aż do czasu aresztowania - prowadzili rozmowy z przedstawicielami władz. W Gdyni aż do środy włącznie panował na ulicach spokój. Nie było tam ulicznych starć manifestantów z milicjantami.
Zupełnie inaczej rozwinęły się wydarzenia w Gdańsku, gdzie już około godziny 7.090 rano pochód liczący początkowo co najmniej 3 tys. osób skierował się pod gmach Komendy Miejskiej MO przy ulicy Świerczewskiego. Manifestanci pragnęli uwolnić aresztowanych poprzedniego dnia robotników. Do pochodu przyłączyli się manifestanci ze Stoczni Remontowej i grupy pracowników z innych zakładów pracy. O 7.30 kilkutysięczny tłum zaatakował budynek komendy. Robotnicy byli uzbrojeni w żelazne pręty i butelki z benzyną, niektórzy mieli zrobione przez siebie tarcze. Wiele osób rzucało wyrwanymi z bruku kamieniami. Milicjanci rzucili petardy i granaty łzawiące. Pod wpływem naporu demonstrantów tyraliera milicji na ulicy Świerczewskiego zaczęła się wycofywać. Część milicjantów schroniła się w komendzie, część w gmachu Miejskiej Rady Narodowej, zaś jeszcze inni po prostu wycofali się w głąb ulicy. Dwa tygodnie później "Głos Wybrzeża" tak relacjonuje te dramatyczne chwile: "Następuje atak na gmach komendy. Szturmowane jest wejście i parterowe okna pomieszczeń Komendy Ruchu Drogowego. Inna grupa łomami próbuje rozbić obite blachą wrota bramy wjazdowej na po-
110
Walki uliczne - podpalenie gmachu KW
dworze. Na parkingu przed budynkiem stoi 6 milicyjnych radiowozów i 3 samochody prywatne. Działa grupa trzech podpalaczy. Pracują systematycznie. Pierwszy stalowym kątownikiem rozbija zbiorniki z benzyną, drugi trzyma w ręku płonącą żagiew, trzeci wymachuje pistoletem, stanowiąc obstawę. Padają okrzyki: Wypuścić aresztowanych. Znów trudno powiedzieć, kim byli owi "podpalacze": zdesperowanymi demonostrantami, pospolitymi chuliganami czy też prowokatorami?
Około godziny 9.00 demonstranci zostali odrzuceni spod komendy. Rosnący niemal z każdą chwilą tłum liczył wkrótce co najmniej 20.000 osób. W rejonie ulic Hucisko i Kalinowskiego demonstranci do walki z milicją wykorzystali zatrzymane samochody ciężarowe. Rozpędzali je w stronę milicjantów, a następnie wyskakiwali w biegu. Jedna z tych prób skończyła się tragicznie. Wyskakujący z szoferki młody człowiek uderzył głową w skrzynię znajdującego się obok w ruchu innego pojazdu. Zginął na miejscu. Tę formę ataku zastosowano także pod gmachem KW. gdzie m.in. manifestanci w charakterze tarana wykorzystali samochód załadowany ciężkimi elementami budowlanymi. W drodze pod siedzibę KW część demonstrantów wdarła się do siedziby Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych. Budynek po splądrowaniu został podpalony. Na placu przed Ekspedycją Towarową Dworca Głównego podpalono samochody milicyjne i wojskowe oraz pocztowe wózki akumulatorowe.
O godz. 9.50 demonstranci podpalili ewakuowany już wcześniej gmach KW, który obrzucili środkami wzniecającymi ogień: butelkami z benzyną i z denaturatem, pastą do podłóg i rozpuszczalnikami. Zdesperowany tłum nie dopuszczał interweniującej straży pożarnej, przy czym podobno spalono jeden wóz strażacki. Gwałtowna walka uliczna toczyła się niemal w cały śródmieściu Gdańska. Znów miały miejsce przypadki rabowania sklepów. Ponadto zdesperowani i wzburzeni brutalnością sił porządkowych demonstranci podpalili siedzibę Naczelnej Organizacji Technicznej. Po południu w płomieniach stanął też Dworzec Główny. Około 15.00 duże grupy robotników powróciły do stoczni, gdzie proklamowano strajk okupacyjny. Jednocześnie nadal trwały walki na ulicach. Około 18.00 do miasta wprowadzono dodatkowe siły wojska. W centralnych punktach Gdańska pojawiły się transportery opancerzone i czołgi. Również o 18.00 wprowadzono w Trójmieście godzinę milicyjną, która miała obowiązywać do 5.00 rano. Wedle oficjalnego komunikatu zginęło tego dnia w Gdańsku sześć osób, być może było ich dwa razy więcej, a 300 osób zostało rannych.
Tymczasem w Warszawie o godz. 9.00 w gmachu KC zebrała się grupa osób zajmujących najwyższe stanowiska w partii i państwie. W naradzie tej
111
17 grudnia 1970 r.
udział wzięli: Gomulka, Spychalski, Cyrankiewicz, Jaszczuk, Moczar, Strzelecki, kierownik Wydziału Administracyjnego KC Stanisław Kania, minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski, minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała i komendant główny MO Tadeusz Pietrzak. W ich obecności I sekretarz podjął "decyzję w sprawie użycia broni przez siły porządkowe"', którą następnie telefonicznie Cyrankiewicz przekazał gen. Korczyńskiemu.
W nocy z 15 na 16 grudnia odbyło się w Gdańsku rozszerzone posiedzenie KW. Kliszko uważając, że nazajutrz może ponownie dojść do ulicznych demonstracji, nakazał blokadę Stoczni im. Lenina, aby uniemożliwić robotnikom sformowanie pochodu. Gdy więc rankiem pochód robotniczy zamierzał przez bramę nr 2 wyjść na miasto, powitały go strzały. Wejścia do stoczni lub raczej wyjścia z niej - strzegły transportery opancerzone i kordon milicjantów. Mimo to robotnicy ruszyli i właśnie wówczas zostali ostrzelani. Dwie osoby zostały zabite, a 11 rannych - jak poinformowały potem źródła oficjalne. Robotnicy cofnęli się do stoczni i proklamowali tam strajk okupacyjny.
Niezależnie od tego w różnych punktach miasta dochodziło do starć na ulicach. W Gdansku-Wrzeszczu tłum próbował dostać się do wnętrza bronionego przez wojsko gmachu telewizji. Żołnierze otworzyli ogień i padli zabici.
16 grudnia konflikt społeczny, systematycznie przekształcający się w robotnicze powstanie, zaczął się rozszerzać na inne miasta. W godzinach wieczornych doszło do wystąpień ulicznych w Słupsku i Elblągu. Również wieczorem Kociołek wygłosił przemówienie przed kamerami gdańskiej telewizji, w którym wezwał stoczniowców do powrotu do pracy następnego dnia rano. Mniej więcej w tym samym czasie lub może nieco wcześniej Kliszko podjął dwie decyzje w sprawie Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Pierwsza dotyczyła zwolnienia z pracy wszystkich pracowników stoczni oraz przeprowadzenia weryfikacji załogi; druga - zablokowania wszystkich dojść do stoczni. Późnym wieczorem wysłano ludzi do hoteli robotniczych i prywatnych mieszkań w celu odwołania apelu Kociołka. Niestety w wyniku sprzecznych decyzji doszło następnego dnia do tragedii.
W czwartek 17 grudnia przed godziną szóstą na stację Gdynia-Stocznia zaczęły napływać rzesze robotników. Przyjeżdżały pociągi z Gdańska i Wejherowa i mtmo że przez dworcowe megafony informowano, że stocznia jest zamknięta, robotnicy ściągnięci apelem Kociołka udawali się w stronę obstawionego milicją i wojskiem skrzyżowania ulic Marchlewskiego, Czechosłowackiej i Polskiej. Około godz. 6.00 padł wystrzał z czołgu i następnie otworzono ogień w stronę kierujących się ku stoczni robotników. Padli liczni zabici i ranni. Rozpoczęły się uliczne walki, które zdaniem wielu świadków, były jeszcze bardziej gwałtowne niż w Gdańsku. W wielu punktach Gdyni
112
Dramatyczny przebieg wydarzeń w Szczecinie
I
dochodziło do krwawych starć. Nad miastem krążyły helikoptery, z których rzucano w tłum petardy, a także ostrzeliwano demonstrantów. Po mieście jeździły milicyjne samochody, z których wystrzeliwano petardy i granaty łzawiące. Trwało w całym mieście prawdziwe polowanie na ludzi. Demonstranci siedem razy usiłowali wedrzeć się do wnętrza MRN. Podobnie jak wcześniej w Gdańsku posługiwano się butelkami z płynami zapalającymi. Uliczne zamieszki trwały w Gdyni do wieczora. Tego dnia przesunięto godzinę milicyjną na 17.00.
Nie mniej dramatyczny przebieg, ale znacznie mniej znany, miały wydarzenia w Szczecinie, gdzie od kilku dni utrzymywała się napięta atmosfera, lecz dotychczas nie było ulicznych demonstracji i starć z siłami porządkowymi. Rankiem 17 grudnia zastrajkowała Stocznia im. Adolfa Warskiego, a niedługo potem Stocznia Remontowa "Gryfia" i szereg innych zakładów. O 10.15 kilkutysięczny tłum wyszedł na ulicę i skierował się w stronę KW. Po drodze na ulicy Dubois doszło do pierwszego starcia między milicjantami uzbrojonymi w pałki i tarcze, którzy wystrzeliwali w tłum granaty łzawiące, a demonstrantami, którzy obrzucali milicjantów wyrwanymi z bruku kamieniami. Około godziny 13.00 piętnastotysięczny tłum znalazł się pod siedzibą KW. Gmach był chroniony przez wyposażone w opancerzone transportery pododdziały wojska. Grupa demonstrantów wtargnęła do budynku, który niedługo potem został podpalony. I tutaj do wnętrza wrzucano butelki z benzyną. Spalono także czołg i dwa transportery oraz uszkodzono jeden transporter i jeden samochód wojskowy. Gdy nadciągnęły milicyjne posiłki, walka wkroczyła w kolejną, jeszcze bardziej gwałtowną fazę. Demonstranci podpalili budynek, w którym mieściły się redakcje gazet, gmach WRZZ, dwukrotnie próbowali rozbić więzienie i zaatakować budynek prokuratury. Atak na więzienie straż więzienna odpierała ogniem z wież obserwacyjnych. Zaatakowano i częściowo podpalono budynki pomocnicze w pobliżu komendy (biuro paszportowe i kasyno). W czasie drugiego ataku na komendę MO podpalono 6 transporterów opancerzonych i trzy czołgi. Podobnie jak w Trójmieście, w Szczecinie wprowadzono godzinę milicyjną od 18.00 do 5.00 rano. Mimo to walki uliczne trwały do późnych godzin nocnych.
W czwartek zaostrzeniu uległa także sytuacja w Elblągu. Około 15.00 miała miejsce spora demonstracja przed gmachem Komitetu Miejskiego i Powiatowego PZPR. W ruch poszły kamienie i butelki z benzyną. W centrum miasta wzniecono U pożarów, a gwałtowne walki trwały kilka godzin. Wiele osób było rannych. 65 manifestantów zostało zatrzymanych. W "Zamechu" ogłoszono strajk i powołano oddział samoobrony, który pilnował, aby nikt nie dostał się na teren zakładu. Tego samego dnia odnotowano także próby ataku
113
Przerażający bilans
grup młodzieżowych na gmachy komitetów partyjnych w Słupsku i Wałbrzychu. Wieczorem przed kamerami ogólnopolskiej telewizji wystąpił premier Cyrankiewicz.
W piątek 18 grudnia w Trójmieście w zasadzie panował na ulicach spokój. Natomiast dochodziło do krwawych starć w Szczecinie, gdzie strajkowała zdecydowana większość zakładów pracy. Również w Elblągu, gdzie o 15.00 wprowadzono wojsko, doszło do ponownych starć manifestantów z siłami porządkowymi. Znów wzburzone grupy demonstrantów usiłowały podpalić gmachy partyjne. Atakowano także więzienie oraz żołnierzy i milicjantów ochraniających bank, pocztę i centralę telefoniczną. Użyto petard i gazów łzawiących. Grupa młodych demonstrantów usiłowała podpalić czołg, który odpowiedział wystrzałem armatnim ze ślepego naboju. Wojsko i milicja otworzyły ogień do manifestantów. Według oficjalnego komunikatu zginęła w Elblągu jedna osoba, a 3 zostały ranne. Tego dnia wzorem Gdyni godzina milicyjna obowiązywała już od 17.00.
18 grudnia padły ostatnie strzały i ostatnie ofiary tragedii rozgrywającej się na Wybrzeżu. Jej bilans jest przerażający. Wedle oficjalnych - z pewnością zaniżonych danych - śmierć poniosło łącznie 45 osób, rannych było 1165. Podpalono 19 obiektów użyteczności publicznej, w tym budynki KW PZPR w Gdańsku i Szczecinie. W trakcie ulicznych walk zniszczono lub poważnie uszkodzono 10 czołgów, 18 transporterów opancerzonych i 7 samochodów wojskowych. Ponadto zniszczono 51 samochodów milicyjnych i 47 pojazdów prywatnych. Organa porządkowe od 14 do 20 grudnia zatrzymały na Wybrzeżu 2989 osób.
W sobotę strajkowało w Polsce około 100 zakładów w 7 (na 17) województwach. ,, W całym kraju - jak pisze Mieczysław Rakowski - nasiliła się akcja kołportażu ulotek, haseł i napisów krytykujących PZPR i nawołujących do ogranizowania wieców i manifestacji. Istniało realne niebezpieczeństwo, iż następny tydzień stworzy sytuacje, która wymknie się spod kontroli. Nad Polską zawisła groźba chaosu i przelewu bratniej krwi na wielką skalę. (...) Zaistniały kryzys polityczny wymagał działań politycznych, a nie represyjnych". W tej stytuacji w niedzielę 20 grudnia zebrało się w Warszawie VII plenum KC, na którym pod nieobecność Gomułki dokonano wyboru nowego I sekretarza KC PZPR. Został nim dotychczasowy I sekretarz KW w Katowicach - Edward Gierek. Kończył się dramatyczny, tragiczny tydzień, kończyło się Powstanie Grudniowe, ale zarazem kończył się ponad czternastoleni okres rządów Gomulki.
ROZDZIAŁ V
ZMARNOWANA DEKADA
Edward Gierek swoje przygotowane wspólnie z Januszem Rolickim wspomnienia zatytułował Przerwana dekada. Być może z jego punktu widzenia lata siedemdziesiąte w Polsce jawią się właśnie w ten sposób. Jednak w potocznym odczuciu milionów Polaków była to raczej dekada zmarnowana. Gierek dochodząc do władzy w grudniu 1970 r. posiadał znaczny kredyt społecznego zaufania i cieszył się niematą popularnością. Oczywiście było to nieporównywalne z poparciem, jakim w październiku 1956 r. dysponował Gomułka. Ludziom po rozczarowaniach gomułkowskiego czternastolecia niełatwo było ponownie uwierzyć w to, iż w Polsce będzie inaczej: lepiej, sprawiedliwiej, uczciwiej, mądrzej. Trudno także zapomnieć, że Gierek stawał na czele partii, która ponosiła odpowiedzialność za przelaną na Wybrzeżu krew. Niemniej w stosunkowo krótkim czasie udało mu się pozyskać społeczne zaufanie, czego dobitnym wyrazem była sławna odpowiedź stoczniowców na jego apel o poparcie: "Pomożemy!"
Gdy obejmował najwyższe stanowisko w PZPR, stafo przed nim sporo problemów do rozwiązania. Pozyskaniu społeczeństwa służyć miało m.in. telewizyjne przemówienie wygłoszone w dniu objęcia funkcji I sekretarza. Znalazły się w nim nowe akcenty, np. zwrot "partyjni i bezpartyjni, wierzący i niewierzący". Ponadto Gierek niemal pod każdym względem różnił się od swego poprzednika i co więcej - wyraźnie zależało mu na podkreśleniu tych różnic. Po ascetycznym Gomułce, praktycznie w ogóle nie dbającym o własny wizerunek w środkach masowego przekazu, Gierek wręcz szokował. Był dobrze ubrany, a złote okulary dodawały jego twarzy powagi, nadawały jej "intelektualny wygląd". Propaganda na każdym kroku podkreślała, iż nowy przywódca partii wychowa! się na Zachodzie i zna biegle język francuski. Jednocześnie akcentowano pewną otwartość Gierka i znaczną łatwość zjednywania sobie ludzi. Nowy I sekretarz sporo podróżował po kraju i nie stronił od bezpośrednich kontaktów z "ludźmi pracy". Przy okazji tych podróży stosunkowo często nawiązywał krótkie, improwizowane rozmowy z tzw.
115
Opanowanie wzburzonych nasi
zwykłymi ludźmi. W krajach demokratycznych należy to do normy życia publicznego, w realnym socjalizmie było to zupełne novum.
Wypada też podkreślić, że inne były życiowe doświadczenia Gierka niż jego trzech poprzedników. W odróżnieniu od Bieruta, Ochaba i Gomułki nie był człowiekiem KPP. Należał za to do Francuskiej Partii Komunistycznej, a w latach II wojny światowej był aktywistą Komunistycznej Partii Belgii. W odróżnieniu od swoich poprzedników Gierek nigdy nie przebywał też w. więzieniu, choć w 1934 r. za działalność komunistyczną został wydalony z Francji. Dość silne były więc w niektórych środowiskach nadzieje na to, że Gierek może "zeuropeizuje" (w znaczeniu zachodnim) - silnie wzorowany na radzieckim - system społeczno-polityczny, a PZPR pod jego kierownictwem będzie mniej dogmatyczna.
Sprawą najpilniejszą było jednak opanowanie wzburzonych nastrojów społecznych. Było to tym trudniejsze, że w Szczecinie w styczniu ponownie wybuchł strajk. 20 I 1971 r. "Glos Szczeciński" poinformował o zobowiązaniach produkcyjnych podjętych przez Wydział Rurowni Stoczni im. Adolfa Warskiego. Ponieważ pracownicy tego wydziału nie uchwalali żadnych zobowiązań produkcyjnych dla poparcia nowego kierownictwa partii i rządu, ogłoszenie nieprawdziwej informacji w prasie uznano za przejaw politycznej manipulacji i w związku z tym podjęto strajk nie od razu jednak żądając przyjazdu do Szczecina Gierka i nowego premiera, Piotra Jaroszewicza.
Do spotkania doszło 24 stycznia na terenie Stoczni im. Adolfa Warskiego. Po kilkugodzinnych rozmowach, w których Gierkowi towarzyszyli m. in. Jaroszewicz, minister obrony narodowej gen. Jaruzelski oraz nowo mianowany minister spraw wewnętrznych Szlachcic, stoczniowcy postanowili zakończyć strajk i zaufać nowemu kierownictwu, choć władze nie wyraziły zgody na cofnięcie grudniowej podwyżki cen motywując to trudną sytuacją gospodarczą kraju. Następnego dnia Gierek i Jaroszewicz spotkali się ze stoczniowcami w Gdańsku.
W różnych relacjach i przekazach powtarzają się informacje mówiące o na ogół dobrym społecznym przyjęciu nowego kierownictwa, a zwłaszcza Gierka. któremu - jak się wydaje - zaufano stosunkowo prędko. Sprzyjało temu podjęcie w styczniu 1971 r. decyzji o odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie, jak i zamrożenie na lata 1971-72 cen artykułów żywnościowych. W całym kraju podejmowane były zobowiązania produkcyjne dla poparcia nowego kierownictwa. Naturalnie nie sposób dziś precyzyjnie określić, czy i ewentualnie na ile były one istotnie podejmowane przez załogi, na ile zaś narzucane były z zewnątrz i w imieniu załóg przyjmowały je dyrekcje i zakładowe komitety PZPR. Wszelako faktem pozostaje, że przy szerokim poparciu środków masowego przekazu rozwijała się akcja "szukania" 20,
116

Co się zmieniło w Polsce po 1970 r.
a z czasem 30 miliardów zł, które miały być "wygospodarowane" za sprawą bardziej wydajnej i zarazem bardziej oszczędnej produkcji. Nie wszystkim jednak trafiały do przekonania argumenty wysuwane przez nowe kierownictwo. Nie brakowało i takich, którzy uważali, iż faktyczna kondycja polskiej gospodarki jest lepszą niż to oficjalnie głoszono. Z trzeciej strony nie wolno zapominać, że niektóre grupy społeczne żyły w naprawdę ciężkich warunkach materialnych. W lutym doszło w Łodzi do strajku włókniarek, które należały do pracowników najniżej opłacanych. Obawiając się, iż strajk mógłby się rozprzestrzenić na inne miasta i inne dziedziny gospodarki, 15 lutego władze zapowiedziały, że z dniem 1 III 1971 r. grudniowa podwyżka cen artykułów żywnościowych będzie anulowana.
Nawet osoby jak najdalsze od sympatii dla komunizmu przyznawały, że w 1971 r. w Polsce zmieniało się bardzo wiele. Wyraźnej liberalizacji uległa cenzura. Na ekrany kin zaczęły trafiać filmy zatrzymane w końcu lat sześćdziesiątych, m. in. "Dancing w kwaterze Hitlera" czy "Słońce wschodzi raz na dzień". W pierwszych latach rządów Gierka mogły ukazać się książki poszerzające znacznie społeczną wiedzę o najnowszej historii. Część z tych książek m. in. "1859 dni Warszawy" Władysława Bartoszewskiego, "Zapis pierwszej dekady" Marii Turlejskiej, "Wojna polska" Leszka Moczulskiego czy "Kraj Rad - lata zwycięstw i zmagań" Antoniego Czubińskiego - niedługo po ich wydaniu wycofano ze sprzedaży.
Przez pierwsze dwa lata po Powstaniu Grudniowym w telewizji odbywały się, prowadzone "na żywo", audycje cykliczne pt. "Trybuna Obywatelska", w których wysokiego szczebla działacze partyjni i państwowi odpowiadali na pytania zadawane przez dziennikarzy i telewidzów. Z czasem uznano jednak w kierownictwie, że "Trybuna Obywatelska" świadczy o nadmiarze swobody politycznej i ten zupełnie niezwykły dla realiów systemu komunistycznego program zniknął z anteny.
Zmiany dokonywane były właściwie we wszystkich sferach życia publicznego. 31 stycznia poinformowano o powołaniu komisji mającej opracować raport o stanie oświaty. W 1972 r. posiłkując się wynikami pracy komisji przystąpiono do opracowywania reformy oświatowej. W Polsce w ramach tzw. dziesięciolatki miano wprowadzić obowiązkowe średnie wykształcenie. Jednakże inicjatywa ta miała bardzo wielu przeciwników rozumiejących, iż jest to droga do znacznego obniżenia ogólnego poziomu wykształcenia młodych Polaków. Ostatecznie rozpoczęta już reforma została zaniechana dopiero po Sierpniu 1980.
W latach siedemdziesiątych pewnej zmianie uległ stosunek władz do rolnictwa rodzinnego. Coraz częściej w środkach masowego przekazu propagowano obraz zamożnych, młodych i nierzadko nieźle wykształconych rol-
117
Wymiana działaczy
ników, hodowców i sadowników - polskich farmerów. Elementem nowej polityki rolnej były też zakupy pasz za granicą, co miało przyczynić się do wzrostu produkcji mięsa. Odnotować również należy zniesienie 1 I 1972 r. obowiązkowych dostaw oraz wprowadzenie bezpłatnej opieki lekarskiej dla rolników. Trzeba jednak zarazem wyraźnie powiedzieć, że niezależnie od czynionych takich czy innych gestów wobec rolników indywidualnych przez całą dekadę utrzymywana była uprzywilejowana pozycja "sektora uspołecznionego", a zwłaszcza Państwowych Gospodarstw Rolnych. Przejawiało się to przede wszystkim w nierównym dostępie do kredytów, maszyn rolniczych, nawozów sztucznych, pasz i środków ochrony roślin.
Na pewno warte podkreślenia jest i to, że nowe kierownictwo PZPR odwoływało się do chwytliwych i nośnych społecznie haseł społecznych. Takie było z pewnością hasło: "Żeby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej", jak i idea podwojenia produkcji w ciągu lat siedemdziesiątych, znana pod nazwą budowy "drugiej Polski".
Z punktu widzenia Gierka sprawą najważniejszą w pierwszym okresie jego rządów była wymiana znacznej części działaczy partyjnych i państwowych. Z jednej strony należało pozbyć się najbardziej gorliwych "gomułkowców". z drugiej nagrodzić awansami tych, którzy mu pomogli sięgnąć po najwyższą władzę w partii. Towarzyszyła temu dalsza wymiana pokoleniowa, częściowo zainicjowana już w 1968 r. Odchodzili starzy komuniści, nierzadko jeszcze ze stażem KPP-owskim, a na ich miejsce wkraczali młodzi aparatczycy ukształtowani już w Polsce Ludowej - najczęściej w szkole politycznego myślenia spod znaku ZMP. Ten ostatni fakt sprzyjał idealizacji w środkach masowego przekazu okresu stalinowskiego. Ponieważ na Gomułce ciążyła odpowiedzialność za masakrę na Wybrzeżu, nie można go było przedstawiać jako pozytywnego bohatera polskiego realnego socjalizmu. Tym chętniej odwoływano się więc do wyidealizowanego i mocno zakłamanego wizerunku Bieruta. W 1974 r. partyjny historyk Henryk Rechowicz opublikował hagiograficzną biografię pierwszego przywódcy PZPR. W latach siedemdziesiątych wydano także album upamiętniający marszałka Rokossowskiego. Nic więc dziwnego, że z czasem okres ten zyskał miano "stalinizmu bez terroru". Określeniu temu sprzyjało również łączenie różnych organizacji młodzieżowych i tworzenie jednolitej. Choć nie udało się stworzyć masowej organizacji na wzór ZMP (nie te czasy, nie to zaangażowanie młodzieży i chyba także już nie te same co kiedyś możliwości władz), to jednak proces unifikacji ruchu młodzieżowego posunięty został dość znacznie.
Pierwszy rok rządów Gierka cechował znaczny ruch kadrowy. Na VII plenum 20 XII 1970 r. z Biura Politycznego zostali odwołani Jaszczuk, Kliszko, Strzelecki i Spychalski. Trzej pierwsi przestali być również sek-
Nowe sojusze wewnątrz PZPR
retarzami KC; Spychalski zaś trzy dni później przestał być przewodniczącym Rady Państwa. Na stanowisku tym zastąpił go dotychczasowy premier Cyran-kiewicz (do marca 1972 r). Nowym szefem rządu został Piotr Jaroszewicz.
Dalsze zmiany nastąpiły na VIII plenum (6 - 7 II 1971 r.) poświęconym głównie ocenie "wydarzeń grudniowych". Z członkostwa w Biurze Politycznym zrezygnowali wtedy Loga-Sowiński i Kociołek, który także przestał być sekretarzem KC, choć to ostatnie stanowisko objął niespełna dwa miesiące wcześniej, właśnie na VII plenum. Na VIII plenum Gomułka został zawieszony w prawach członka KC, a Kliszko i Jaszczuk zostali z jego składu usunięci. Awanse stały się udziałem przede wszystkim ludzi w sposób mniej czy więcej bezpośredni zaangażowanych w grudniu 1970 r. w doprowadzenie do zmiany na stanowisku I sekretarza KC PZPR. Na VII plenum KC członkami Biura Politycznego zostali: Edward Babiuch, Piotr Jaroszewicz, Mieczysław Moczar, Stefan Olszowskt, Jan Szydlak, a zastępcami członków Biura: Jabłoński, Jaruzelski i Kępa. Sekretarzami KC - obok wspomnianego już Kociołka - wybrano Babiucha i Kazimierza Barcikowskiego. W kwietniu sekretarzem KC odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i wojsko zosta! Stanisław Kania. Jednak najwięcej plotek i spekulacji towarzyszyło odwołaniu Moczara.
Dość rozpowszechnione było przeświadczenie, że odegrał ort istotną rolę w odsunięciu Gomułki, którego pozycję podważył już w 1968 r. Nie jest pewne, czy Moczar współpracował wówczas z Gierkiem, choć wydaje się, że przynajmniej do pewnego momentu byli sojusznikami. Ten sojusz przetrwał lub może został reaktywowany w grudniu 1970 r. Gierek nie darzył jednak Moczara zaufaniem i obaj nie lubili się.
Trudno powiedzieć, czy i ewentualnie kiedy Gierek chciał się pozbyć silnego i politycznie niebezpiecznego Moczara. Nie wiemy, czy był skłonny go tolerować, czy też zamierzał się go pozbyć przy nadarzającej się okazji? Skorzystał wszak z pierwszej okazji, by "odstawić na boczny tor" swego dotychczasowego współpracownika.
W dniach 25-29 V 1971 r. odbywał się zjazd KPCz. Na czele polskiej delegacji stał Gierek, który 26 maja wygłosił w Pradze przemówienie. Nie czekając na zakończenie zjazdu następnego dnia przed południem -jak podała prasa - w towarzystwie Moczara "odwiedził ziemię warmitisko-mazurską". Była to dziwna informacja, która raczej zamazywała obraz niż cokolwiek wyjaśniała. Wywołała ona falę domysłów i spekulacji, które nasiliły się jeszcze po podaniu przez prasę 13 czerwca informacji o odwołaniu z zajmowanego stanowiska wiceministra spraw wewnętrznych gen. Ryszarda Matejewskiego uważanego za bliskiego współpracownika Moczara. Dwa dni później prasa doniosła o aresztowaniu czterech innych wysokiego szczebla funkcjonariuszy MSW.
118
119
zamordowanie Jana Gerhnr,in
W lutym 1972 r. Matejewski został skazany na 12 lat więzienia, a jego współpracownicy na kary od 3 do 9 lat więzienia. Oficjalnie sądzono ich i skazano za nadużycia gospodarcze, a zwłaszcza za poważne przestępstwa dewizowe. Tak przynajmniej poinformowano opinię publiczną, która jednak nie chciała dawać wiary tym wyjaśnieniom. Mnożono plotki i domysły. Najczęściej pojawiały się wiadomości mówiące o tym, że Matejewski miał być wykonawcą ,,moczarowskiego puczu", który podobno udaremnił kontrwywiad wojskowy podległy ministrowi Jaruzelskiemu. Opowiadano, że gdy Moczar ze swymi stronnikami zbierali się w Olsztynie, Matejewski przygotowywał się z grupą oficerów bezpieczeństwa do przechwycenia władzy w Warszawie. Kontrwywiad wojskowy miał ponoć w ciągu jednej nocy aresztować ponad tysiąc oficerów MSW mniej czy więcej zaplątanych w całą tę akcję. Potem opowiadano, że w akcji tej istotną rolę odegrał bliski Jaruzelskiemu, późniejszy minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak.
Naturalnie brak w pełni wiarygodnych dokumentów na ten temat. Byli działacze partyjni i państwowi dbali o wizerunek monolitycznej PZPR i negujący istnienie w niej jakichkolwiek frakcji, zaprzeczają, by w ogóle była jakaś "sprawa olsztyńska". Wydaje się jednak, źe niespodziewany przyjazd Gierka do Olsztyna i udzielone mu poparcie przez ministrów Jaruzelskiego i Szlachcica, który w ten sposób definitywnie odsunął się od Moczara, przesądziło o fiasku "moczarowskiego puczu". Wszelako faktem jest, że na posiedzeniu Sejmu 22 czerwca Moczar zastąpił Zenona Nowaka na stanowisku prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Stanowisko to - słusznie lub nie - uważane było dość powszechnie za rodzaj politycznej emerytury. Trzy dni później na X plenum KC Moczara odwołano ze stanowiska sekretarza K.C. Wraz z nim sekretarzem KC przestał być jeden z bliższych współpracowników Gomułki Artur Starewicz cieszący się opinią partyjnego liberała. Niedługo potem mianowano go ambasadorem w Londynie. Było to zresztą działanie dość rozpowszechnione w 1971 r. Dwaj inni bliscy współpracownicy Gomułki, a zarazem ludzie ponoszący współodpowiedzialność za tragedię na Wybrzeżu, Kociołek i Korczyński zostali wówczas ambasadorami: pierwszy w Belgii i Luksemburgu, drugi w Algierii, gdzie w październiku zmarł w nie do końca do dziś wyjaśnionych okolicznościach.
Jeszcze dyskutowano o odsunięciu Moczara, a już 20 sierpnia opinię publiczną zelektryzowały nowe plotki związane z zamordowaniem w Warszawie posła na Sejm i redaktora naczelnego tygodnika "Forum" Jana Gerharda. Ze względu na jego polityczne zaangażowanie i fakt, że był świadkiem lub nawet uczestnikiem wielu historycznych wydarzeń (m. in, towarzyszył Świerczewskiemu w jego ostatniej misji w Bieszczadach i był wraz z nim w czasie zamachu pod Baligrodem) wysuwano rozmaite przypuszczenia
120
Nowe wiye gospodarcza
odnośnie tej tajemniczej śmierci. Dość powszechnie uważano, iż Gerhard stal się ofiarą mordu politycznego, a nie - jak głoszono oficjalnie - zbrodni wyłącznie o podłożu kryminalnym.
Jesienią 1971 r. trwały przygotowania do VI Zjazdu PZPR, który rozpoczął się 6 XII 1971 r. W dniu tym po raz pierwszy w swej historii Telewizja Polska przeprowadziła transmisję w kolorze. Było to posunięcie o charakterze przede wszystkim prestiżowym. Polska jako trzecie państwo w Interwizji po ZSRR i NRD miała odtąd dysponować kolorową telewizją, choć bardzo mało osób mogło ją w ten sposób odbierać. Z czasem telewizja (kolorowa) miała stać się tubą propagandową i główną orędowniczką "propagandy sukcesu".
Zjazd przyjął program "dynamicznego rozwoju" i "dalszego budownictwa socjalizmu w Polsce", a kilkanaście dni później - zgodnie z utrwalającą się tradycją PRL-owską - Sejm dokonał zmian w składzie Rady Ministrów. Jędrychowskiego na stanowisku ministra spraw zagranicznych zastąpił Ol-szowski, Szlachcica, piastującego to stanowisko od stycznia, na czele MSW, Wiesław Ociepka, który 28 II 1973 r. zginął pod Szczecinem w katastrofie lotniczej. W grudniu 1971 r. nowym ministrem kultury i sztuki został Stanisław Wroński, a ministrem budownictwa i materiałów budowlanych "grudniowy" I sekretarz KW z Gdańska Alojzy Karkoszka.
Nie ulega wątpliwości, że VI Zjazd i następujące po nim zmiany w rządzie dodatkowo wzmocniły pozycję Gierka. Na bok odsunięto kolejnych "gomuł-kowców", zastępując ich na ogół młodszymi "ludźmi Gierka". Połowa wybranego na Zjeździe składu KC to byli ludzie nowi. Na 19 członków Biura Politycznego i sekretarzy KC aż 15 urodzonych było po 1920 r. Do lutego 1972 r. zmieniono też 12 z 18 pierwszych sekretarzy KW. Nowa elita władzy była więc jedną z najmłodszych nie tytko w państwach realnego socjalizmu, ale w ogóle w całej Europie. Wielu awansowanych w potocznym odczuciu wiązanych było z grupą "śląską" i stąd zapewne sporą popularność zyskał wówczas dowcip: "Uwaga! Uwaga! Wjeżdża express z Katowic, proszę odsunąć się od... posad".
Na VI Zjeździe przyjęto też wreszcie zmodyfikowany plan pięcioletni na lata 1971-1975. Zakładał on wzrost dochodu narodowego o 39%, produkcji przemysłowej o 50%, rolniczej o 20%, a płacy realnej o 18%. Udział inwestycji w dochodzie narodowym wynieść miał przeciętnie 24% rocznie, a wzrost zatrudnienia w ciągu pięciu lat szacowano na 1,8 min osób. Były to bardzo ambitne zamierzenia, wielu starszym osobom nasuwające skojarzenia z Planem Sześcioletnim. Tym razem jednak niebywałej fali inwestycji towarzyszył stały, dość znaczny wzrost stopy życiowej szerokich rzesz obywateli. W pięciolatce inwestycje miały pochłonąć łącznie blisko dwa biliony złotych (o 800 mld więcej niż pierwotnie przewidywał plan przygotowany jeszcze "za Gomułki").
121
Gospodarczy boom
Na przykład gdy kupowano licencje traktora Massey-Fergusson z silnikiem Perkinsa, to głównie kierowano się tym, że Polska będzie posiadała światowy monopol na produkcję narzędzi i części zamiennych w układzie calowym. Nie brano jednak pod uwagę, że cały świat właśnie odchodził od układu calowego i polskie elemenly w niedługim czasie już nikomu miały być niepotrzebne. Podobnych nonsensownych przykładów można by przywołać dużo więcej. Niemniej na bieżąco stosunkowo niewiele osób zdawało sobie z tego wszystkiego sprawę, jeszcze mniej było takich, którzy mieli cywilną odwagę i chęć przeciwstawiać się takiemu ekonomicznemu dyletanctwu.
Trzeba też pamiętać, że niemało ludzi ściślej wiązało się z "pogrudniowym kierownictwem" kierując się rozmaitymi względami. Hasło budowy "drugiej Polski", która "miała rosnąć w silę", i w której "ludziom żyłoby się dostatniej" było z pewnością bardzo atrakcyjne. Jednocześnie Gierek wielu działaczom z szeroko rozumianego aparatu stwarzał szansę bogacenia się. Tam gdzie byfy gigantyczne inwestycje w rodzaju Huty Katowice czy Portu Północnego, były też wysokie premie i nagrody. Bliższemu wiązaniu tych ludzi z władzą sprzyjał również coraz mocniej rozbudowywany system nieformalnych przywilejów. Dla pokornych, oddanych i lojalnych byfy talony na deficytowe artykuły konsumpcyjne, a zwłaszcza na samochody, były efektowne mieszkania, działki budowlane, były zagraniczne wyjazdy (służbowe i wypoczynkowe). Za te ostatnie zainteresowani bardzo często nic nie płacili lub dzięki utrzymywaniu sztucznego kursu złotówkowego do dolara płacili symbolicznie.
Gwoli prawdy trzeba jednak dodać, że wjakiraś - mniejszym czy większym - zakresie z gospodarczego boomu i towarzyszącego mu otwarcia na świat korzystali nie tylko partyjni aktywiści i aparatczycy, coraz częściej dobierani wedle zasady BMW (bierny, mierny, ale za to wierny), ale również szersze kręgi społeczeństwa, a zwłaszcza inteligencja techniczna, środowiska artystyczne, ludzie nauki, kultury i sportu. Polska gospodarka w znacznym stopniu "otworzyła się na świat". Szerokim strumieniem popłynęły do Polski kredyty zachodnie. Nie przemyślanych zakupów było jednak sporo. Inteligencja w szerszym zakresie niż inne grupy socjalne korzystała też z przejściowej liberalizacji cenzury. Towarzyszyły temu znaczne ułatwienia w wyjazdach na Zachód, a także wydzielenie pewnej puli dewiz (w połowie dekady było to 130 dolarów na osobę), które po uzyskaniu imiennego przydziału można było wykupić po zaniżonym oficjalnym kursie bankowym. Nie jest dziełem przypadku, że w potocznej pamięci wielu Polaków lata 1972-1975 zachowały się jako najlepsze, najbogatsze w całej historii PRL. Nie wolno też zapomnieć, że
122
Odprężenie
właśnie wtedy obiecywano społeczeństwu definitywne rozwiązanie problemu mieszkaniowego do 1985 r.
Otwarciu na świat sprzyjał fakt, że w odróżnieniu od Gomułki Gierek sporo podróżował, praktycznie osobiście kierując polską polityką zagraniczną. Choć był "jedynie" przywódcą rządzącej partii, zachowywał się (i był tak traktowany za granicą), jak głowa państwa. W ciągu "swojej dekady" nie licząc "państw bloku" Gierek odwiedził m. in. Austrię, Belgię, Francję, Indie, Iran, Portugalię, RFN, Stany Zjednoczone, Szwecję, Włochy i z każdej z tych podróży przywoził obietnice nowych pożyczek i nowych kredytów inwestycyjnych. Równocześnie z zapałem gościł w Polsce wielkich świata. W latach siedemdziesiątych odwiedzili nasz kraj m. in. prezydent Finlandii Urho Kek-konen, szachinszach Iranu Mohammad Reza Pahlawi, szef rządu austriackiego Bruno Kreisky, prezydent Francji Valery Giscard d'Estaign, kanclerz RFN Helmut Schmidt, który oczarowany Gierkiem wyrażał żal, iż jako nie Niemca nie może go włączyć w skład swojego gabinetu; wreszcie trzej kolejni prezydenci Stanów Zjednoczonych: Richard Nixon w maju 1972 r. Gerald Ford w lipcu 1975 r. i Jimmy Carter w grudniu 1977.
Prawdopodobnie jednak owo otwarcie Polski na świat nie mogłoby się dokonać lub dokonałoby się w nieporównanie mniejszym zakresie, gdyby nie sprzyjające mu zmiany polityczne na arenie międzynarodowej. Lata siedemdziesiąte były bowiem epoką "detente" (odprężenie w stosunkach Wschód-Zachód). Byf to proces wymagający dobrej woli ze strony obu supermocarstw, ale dziś nie ulega już wątpliwości, że na zdecydowanie większe ustępstwa szedł wówczas Zachód. Dla ZSRR lata siedemdziesiąte byiy okresem tworzenia globalnego imperium. Wykorzystując próżnię polityczną jaka często powstawała po uzyskaniu niepodległości w byłych koloniach państw zachodnich, Związek Radziecki "wciskał się" tam na miejsce byłych kolonizatorów, na szeroką skalę szermując hasłem walki narodowowyzwoleńczej i wspierając politycznie i militarnie rozmaite ruchy lewicowe o mniej czy więcej wyraźnej orientacji "marksislowsko-leninowskiej". W ten sposób w ciągu lat siedemdziesiątych uzyskał mocne oparcie na Dalekim (Wietnam, Kambodża). Środkowym (Afganistan) i Bliskim Wschodzie (Irak, Syria, Jemen Południowy z ważną ze strategicznego punktu widzenia bazą w Adenie), w Afryce (m. in. Algeria, Libia, Etiopia, Kongo, Angola, Mozambik), w Ameryce Łacińskiej, gdzie obok Kuby w końcu dekady zdobył silną pozycję w Nikaragui. Tej radzieckiej ekspansji towarzyszyła raczej pasywna postawa Zachodu bezgranicznie owładniętego w tamtych latach ideą rozbrojenia niemal za wszelką
123
Fohtyka prezydenta Nlinna
cenę. Ta dość naiwna postawa uległa pewnej zmianie dopiero w początku lat osiemdziesiątych po radzieckiej agresji na Afganistan.
Z perspektywy czasu wydaje się, że za początek polityki odprężenia w polityce międzynarodowej można uznać zapowiedź wycofania wojsk amerykańskich z Wietnamu złożoną 13 I 1972 r. przez prezydenta Nixona. Rok później w Paryżu podpisano zawieszenie broni między Stanami Zjednoczonymi a DRW. W myśl tego układu Amerykanie dalsze prowadzenie wojny z Wietnamem Północnym i rodzimą komunistyczną partyzantką pozostawiali rządowi w Sajgonie, który ostatecznie zdobyły wojska północnowietnamskie 30 IV 1975 r. Ostatnim dniom pobytu Amerykanów w Sajgonie towarzyszyły prawdziwie dantejskie sceny: tysiące Wietnamczyków, dotychczas współpracujących z Amerykanami, chciało się wraz z nimi ewakuować helikopterami, lecz poza obywatelami USA zabierano tylko nielicznych. Tym samym dziesiątki tysięcy swoich stronników, uznanych przez komunistów za kolaborantów, Amerykanie praktycznie skazali na szykany, represje, a często po prostu na śmierć.
Stany Zjednoczone wychodziły z wojny wietnamskiej nie tylko pokonane, ale na dodatek wewnętrznie podzielone i rozbite. Cień wietnamskiej porażki na długie lata zaważył na amerykańskiej polityce zagranicznej. Amerykanie obiecali sobie wówczas, że już nigdy nie będą występować w obronie demokracji i wolności w krajach, których społeczeństwa same nie chcą, czy też nie potrafią o to walczyć. Zarazem jednak opuszczając w decydującym momencie swojego południowo wietnamskiego sojusznika poważnie nadwyrężyły swój wizerunek w "trzecim świecie". Faktu tego nie omieszkał wykorzystać ZSRR.
Zapowiedź militarnego wycofania się z Wietnamu umożliwiła Nixonowi zbliżenie ze Związkiem Radzieckim. Nim jednak do lego doszło w dniach od 21 do 28 II 1972 r. jako pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych złożył oficjalną wizytę w ChRL, gdzie spotkał się z Mao Tse-tungiem. W ten sposób pokazywał kierownictwu radzieckiemu, że dążąc do zbliżenia z ZSRR zachowuje jednak w zanadrzu silny atut w postaci ewentualnego zbliżenia z Pekinem, w owym czasie silnie skłóconym z Moskwą. Wydaje się wszakże, że nie była to wówczas groźba realna, albowiem Chiny nie były jeszcze zainteresowane poprawą stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, w których nadal widziały głównie uosobienie imperializmu.
W dniach od 22 do 30 V 1972 r. Nixon bawił z oficjalną wizytą w ZSRR. 26 maja podpisał z Breżniewem ukfad o ograniczeniu systemów obrony
124
Zmiany pulityfzne w tLuritptt?
przeciwrakietowej oraz tymczasowe porozumienie w zakresie ograniczania strategicznych zbrojeń ofensywnych. Mimo że w listopadzie ponownie został wybrany prezydentem, nie dane mu było zbyt długo kontynuować polityki odprężenia, gdyż w sierpniu 1974 r. w wyniku głośnej afery podsłuchowej Watergate musiał złożyć swój urząd. Wcześniej jednak, w październiku 1973 r., wespół z Breżniewem zażegnali groźbę wybuchu III wojny światowej, do której - zdaniem niektórych obserwatorów międzynarodowej sceny politycznej - mogło dojść w związku z atakiem popieranych przez ZSRR Egiptu i Syrii na Izrael. Konsekwencją wojny prowadzonej od 6 do 25 października była drastyczna podwyżka cen ropy naftowej i długotrwały światowy kryzys paliwowy, który nie pozostał bez wpływu na kondycję polskiej gospodarki. Innym skutkiem wojny październikowej było zerwanie przez Egipt bliskich więzów łączących go ze Związkiem Radzieckim. W dekadzie rozprzestrzeniania się i umacniania radzieckiego imperium był to jeden z bardzo nielicznych przykładów tracenia przez Kreml wcześniej zdobytych pozycji. Jak się wydaje, władze ZSRR nie rozpamiętywały tej porażki zbyt długo, tym bardziej że w owym czasie prawdziwe triumfy święciła polityka "detente", a stosunki radziecko-amerykańskie od czasu zakończenia II wojny światowej nie były tak dobre jak wtedy.
Ukorowaniem amerykańsko-radzieckiego zbliżenia był w lipcu 1975 r. wspólny lot kosmiczny Sojuz-Apollo. Do połączenia obu statków kosmicznych i symbolicznego amerykańsko-radzieckiego uścisku dłoni doszło nad terytorium podzielonych Niemiec w roku czterdziestolecia zwycięstwa nad faszyzmem.
W połowie lat siedemdziesiątych zmieniło się oblicze polityczne kilku państw europejskich. 25 IV 1974 r. w Portugalii w wyniku "rewolucji goździków" utworzono Radę Odrodzenia Narodowego. Kraj wstąpił na drogę demokratycznych przeobrażeń, m. in. rezygnując ze swoich afrykańskich kolonii: Gwinei Bissau, Mozambiku i Angoli. Z kolei w Grecji uwikłanej w konflikt z Turcją o Cypr "czarni pułkownicy" w lipcu przekazali władzę w ręce cywilnego rządu utworzonego przez Konstantinosa Karamanlisa i kolejne państwo europejskie wkroczyło na drogę demokracji. Wreszcie 20 XI 1975 r. zmarł dyktator Hiszpanii gen. Francisco Franco i w ten sposób zakończyła się tam pewna epoka historyczna. Hiszpania podjęła demokratyczne przeobrażenia pod kierunkiem młodego króla Juana Carlosa, którego - trzeba to wyraźnie powiedzieć - do tej roli zawczasu przygotował gen. Franco.
125
KBWE
Nie wszystkie zmiany w świecie dokonywały się jednak na drodze od dyktatury do demokracji, na którą wkroczyły trzy kraje południowej Europy. We wrześniu 1973 r. w Chile w wyniku prawicowego wojskowego zamachu stanu obalono władzę legalnie wybranego prezydenta Salvadora Allende. Szefem państwa i rządu został gen. Augusto Pinochet, a w kraju zapanował policyjny terror. Jeszcze bardziej krętymi drogami potoczyły się losy Etiopii, gdzie w wyniku wojskowego zamachu stanu z 12 IX 1974 r. na gruzach obalonej dyktatury cesarza Hajle Sellasje zaczęto budować nową dyktaturę o charakterze komunistycznym.
Apogeum polityki odprężenia stanowił rok 1975. I sierpnia przywódcy 33 państw europejskich oraz Kanady i Stanów Zjednoczonych (pozaeuropejskich członków NATO) podpisali w Helsinkach Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Na czele delegacji państw realnego socjalizmu stali przywódcy partyjni; w imieniu Polski dokument końcowy podpisał Gierek.
W obliczu sukcesów odnoszonych na polu gospodarczym oraz na arenie międzynarodowej Gierek doszedł zapewne do przekonania, że sytuacja w Polsce dojrzała do przeprowadzenia reform politycznych. Z dniem 1 VI 1975 r. wprowadzono w Polsce nowy dwustopniowy podział administracyjny likwidując powiaty, zwiększając z 17 do 49 liczbę województw i zachowując wprowadzone w 1972 r. gminy. Podjęto też akcję łączenia w jednych rękach stanowisk partyjnych i państwowych. Nowymi przewodniczącymi Wojewódzkich Rad Narodowych mieli być "z urzędu" lokalni I sekretarze KW PZPR. W Polsce przepowiadano - jak się wkrótce okazało bezzasadnie - iż ostatnim etapem reformy politycznej będzie połączenie przez Gierka w jednych rękach najwyższej władzy partyjnej (I sekretarz KC) z najwyższą władzą państwową (prezydent PRL). W tym celu potrzebne były jednak zmiany w konstytucji.
4 IX 1975 r. na XIII plenum KC PZPR postanowiono, że VII Zjazd partii rozpocznie obrady 8 grudnia. W partii rozpoczęła się "przedzjazdowa dyskusja", jak przez lata w oficjalnej propagandzie nazywano zaostrzające się walki międzyfrakcyjne, jakie niemal zawsze - w mniejszym czy większym stopniu - wybuchały w przededniu kolejnych zjazdów PZPR. Tym razem plotkowano, że o odzyskanie utraconej pozycji walczy Szlachcic, który po VI Zjeździe stał się w partii de facto osobą ,,nr 2". Jednakże od początku 1974 r. jego pozycja w kierownictwie systematycznie słabła. 29 maja został wicepremierem, a miesiąc później przestał być sekretarzem KC. Niemal z miesiąca na miesiąc jego wpływy malały, aż w końcu po VII Zjeździe znalazł się zupełnie na bocznym
126
VII Zjazd PZPR
tor/e. Po latach Gierek mówił, że odsunął go, gdyż Szlachcic na grunt pracy partyjnej miał przenosić metody policyjne. Ten ostatni twierdził zaś, że odszedł z kierownictwa nie zgadzając się z polityką społeczno-ekonomiczną ekipy
Gierka.
21 IX 1975 r. mieszkańców Warszawy zelektryzowała wiadomość o pożarze Centralnego Domu Dziecka. Gdy dwa dni potem zapalił się most na Trasie Łazienkowskiej, fakty te zaczęto łączyć ze sobę. Wkrótce też rozeszła się pogłoska o próbie podpalenia Domów Towarowych Centrum i stajni przy torze Wyścigów Konnych na Służewcu w Warszawie. Rozległy się więc głosy mówiące, że owe pożary były elementem toczącej się w PZPR walki wewnątrz-frakcyjnej. Zaczęło nawet krążyć - nie wiadomo jednak przez kogo wymyślone - hasło: "siedem pożarów na VII Zjazd partii". Warszawiacy żartowali zaś, iż "partia pali się do Zjazdu".
VII Zjazd PZPR obradował od 8 do 12 grudnia. Przyjęto uchwalę "O dalszy dynamiczny rozwój budownictwa socjalistycznego - o wyższą jakość pracy i warunków życia" oraz rezolucję "O dalszy rozwój sił socjalizmu i utrwalenie pokoju, o dalsze umocnienie międzynarodowej pozycji PRL". Dokonano wyborów nowych partyjnych władz praktycznie w starym składzie.
W "Wytycznych na Zjazd" znalazły się m. in. zapowiedzi wprowadzenia kilku zmian do Konstytucji PRL. Kierownictwo PZPR uznało, że nadszedł czas, aby konstytucyjnie potwierdzić "socjalistyczny charakter państwa" wprowadzając zapis mówiący o przywódczej roli PZPR, potwierdzić "nierozerwalne więzi" łączące PRL z ZSRR i "państwami bloku" oraz włączyć artykuł mówiący, iż "prawa obywateli są nieodłącznie związane z rzetelnym i sumiennym wypełnieniem obowiązków wobec Ojczyzny". Z tego ostatniego pomysłu władze wycofały się w styczniu 1976 r., przede wszystkim w wyniku zdecydowanych protestów ze strony Episkopatu. Podobnie jak hierarchia katolicka niemało osób rozumiało, że ta ostatnia propozycja niosła bardzo niebezpieczną groźbę zupełnie dowolnego pozbawienia elementarnych praw obywatelskich osób zdaniem władz "nierzetelnie i niesumienne" wypełniających swoje obowiązki "wobec Ojczyzny".
Również pozostałe propozycje budziły, zwłaszcza wśród części inteligencji twórczej, zdecydowany sprzeciw. Artykuł mówiący o umacnianiu przyjaźni ze Związkiem Radzieckim interpretowano jako przejaw dalszego - tym razem formalno-prawnego ograniczania i tak daleko niepełnej suwerenności Polski. Stosunkowo rzadko przy tej okazji zwracano uwagę na fakt, że PRL tym wpisem "doganiała" inne państwa Układu Warszawskiego, w konstytucjach których podobne artykuły znalazły się wcześniej, Z kolei w przyznawaniu jednej partii pozycji uprzywilejowanej nie bez racji dopatrywano się naruszenia zasady równości wszystkich obywateli wobec prawa. Skoro bowiem PZPR
127
Represje
List Jerzego
miała być "siła. przewodnią", to tym samym jej członkowie w stosunku do innyh obywateli stawali się "równiejsi wśród równych".
Środowiska niezależne, opozycyjnie nastawione w stosunku do władzy komunistycznej, podjęły akcję protestacyjną przeciwko przewidywanym zmianom w konstytucji. Akcji tej - jak się wydaje - mógł sprzyjać fakt, że po kilkuletniej przerwie władze znów sięgnęły w walce z politycznymi przeciwnikami po represje, wielokrotnie naginając prawo do własnych potrzeb. Po fali procesów pomarcowych, po procesie "taterników" w lutym 1970 r., w którym grupę młodych ludzi oskarżono o przemycanie przez Tatry paryskiej "Kultury" i publikacji Instytutu Literackiego (wyroki od 4,5 do 3 lat więzienia), po wspomnianej sprawie "Ruchu" władze starały się raczej unikać procesów politycznych. Gierek chciał w oczach świata uchodzić za liberała i były mu one nie na rękę.
W sierpniu 1975 r. -już po podpisaniu Aktu Końcowego KBWE - ponownie aresztowano, skazanego na 4 lata w procesie "Ruchu", Emila Mor-giewicza, ponieważ usiłował zakładać w Polsce filię Amnesty International. W grudniu, na 10 miesięcy więzienia skazano studenta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Stanisława Kruszyńskiego za to, że w prywatnej korespondencji ze swoim bratem Janem i żoną Bogumiłą "wyrażał się w sposób obrażliwy" o prominentach i przekazywał "fałszywe wiadomości". Z kolei w lutym 1976 r. usunięto z Akademii Medycznej w Szczecinie i następnie dyscyplinarnie wcielono do wojska studenta Jacka Smykałę, za krytyczne uwagi na zajęciach z nauk politycznych. W tym samym miesiącu w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach zmarł Adam Ulfik - szef strajkowej straży w Szczecinie w 1970 r.
Atmosfera stawała się coraz bardziej gęsta i stosunkowo znaczna część środowisk opiniotwórczych uznała, że należy publicznie zaprotestować przeciwko projektowanym zmianom w Konstytucji PRL. Wydaje się, że pewną zachętą do działania - przynajmniej dla części sygnatariuszy listów protestacyjnych - mogła być jednoznaczna w tej kwestii postawa Episkopatu i prymasa. Kardynał Wyszyński już wcześniej wielokrotnie występował w obronie praw społeczeństwa polskiego. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych postawiło go to w otwartym konflikcie z władzą państwową. "Ekipa Gierka" raczej unikała zadrażnień z Kościołem i w większym stopniu od poprzedników starała się wykorzystywać dla własnych celów autorytet, jakim w katolickim w zdecydowanej większości społeczeństwie cieszył się Kościół. Jednym z elementów tej gry była wizyta ministra spraw zagranicznych Olszowskiego w Watykanie i jego spotkanie 12 XI 1973 r. z papieżem Pawłem VI, które później dla celów propagandowych władze starały się zdyskontować. Był to zresztą jeden z elementów w politycznej rozgrywce z Kościołem. Oto
128
bowiem właśnie w 1973 r. Episkopat Polski ostro zaprotestował przeciw sejmowej uchwale "o socjalistycznym wychowaniu młodzieży". 24 XH 1973 r. przemawiając do duchowieństwa warszawskiego kardynał Wyszyński stwierdził m. in.: "Wychowanie młodego pokolenia w Polsce musi być narodowe, a nie partyjne, bo partie się zmieniają, a Naród trwa". Zdaniem Prymasa najtrwalszymi elementami w Polsce były rodzina, naród i Kościół. W następnym roku Episkopat kilkakrotnie występował z memoriałami do władz, m. in. w sprawie wolności sumienia i wyznania młodzieży (zwłaszcza akademickiej) czy wychowania młodzieży (szczególnie wychowania seksualnego). Krytyczne wystąpienia i memoriały przedstawicieli Kościoła w sprawach o znaczeniu ogólnospołecznym przyczyniały się do postępującego stale zbliżenia środowisk katolickich i grup wywodzących się z lewicy liberalnej lub bodaj częściej jeszcze marksistowskiej, które w wydanej w 1977 r. w Paryżu książce "Kościół, lewica, dialog" Adam Michnik umownie określił mianem "lewicy laickiej". Coraz wyraźniej okazywało się, że linia podziału politycznego w PRL nie przebiega między wierzącymi i niewierzącymi. Ludzi różnił przede wszystkim stosunek do fundamentalnej kwestii ustrojowej: czy Polska ma być państwem demokratycznym, czy nadal dyktatorskim? Projekt zmian w Konstytucji PRL doprowadził wtedy do dalszej konsolidacji różnych środowisk opozycyjnych, które uznały, iż koniecznie należy w tej kwestii zabrać głos.
5 XII 1975 r. Jerzy Andrzejewski przesłał do Sejmu list podpisany przez 59 osób o znanych nazwiskach, reprezentujących różne środowiska. W rzeczywistości list podpisało 66 osób, lecz w wyniku przykrej pomyłki siedem nazwisk pominięto i zostały one dołączone później. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m. in. weterani walki o niepodległą Polskę w latach II wojny światowej, osoby reprezentujące środowiska KIK-owskie, a także katoliccy kapłani, ludzie mający za sobą przeszłość komunistyczną i tacy, którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z marksizmem. Wszystkich ich łączył sprzeciw wobec panującego w Polsce systemu społeczno-politycznego. W projektowanych zmianach konstytucyjnych widzieli zaś jego dalsze umacnianie i nadawanie mu ram praw-no-konstytucyjnych.
Bodaj po raz pierwszy w takiej skali i takim zakresie występowano otwarcie z programem zmian politycznych w PRL. Było to tym ważniejsze, że kopie "Listu 59" -jak zwykło się go określać - przekazano do Rady Państwa, do sekretariatu Prymasa i do redakcji czasopism, choć zapewne autorzy nie liczyli na jego opublikowanie. Był to bowiem program gruntownej przebudowy instytucji, a przez to i charakteru państwa, które z komunistycznej dyktatury powinno przekształcić się w demokrację typu parlamentarnego. "Należy zapewnić - czytamy w tym dokumencie - realizację prawa wszystkich obywateli do wysuwania i wybierania swoich przedstawicieli w pięcioprzymiot-
129
Zmiany w Konstytucji
nikowych wyborach. Należy zapewnić niezawisłość sądów od władzy wykonawczej, a Sejm uczynić rzeczywiście najwyższą władzą ustawodawczą". Sygnatariusze domagali się przestrzegania w praktyce wolności sumienia i praktyk religijnych. Opowiadali się za autonomią szkół wyższych i środowiska naukowego, postulowali zapewnienie wolności słowa i informacji poprzez zniesienie cenzury prewencyjnej, wreszcie upominali się o prawo do tworzenia niezależnych związków zawodowych, a w konsekwencji także i o prawo do strajku. Dowodzili, że wobec braku autentycznych organizacji zawodowych próby rzeczywistej obrony robotniczych interesów mogą prowadzić do tragicznych wydarzeń podobnych do tych, jakie miały miejsce w latach 1956 i 1970.
Ponieważ VII Zjazd wyraził poparcie dla projektowanych zmian w Konstytucji i widać było, że władze spieszą się z ich wprowadzeniem i zainteresowane są w tym, by uczynił to jeszcze Sejm kończącej się VI kadencji, w styczniu 1976 r. nasiliły się protesty. Episkopat przekazał w tej sprawie memoriał przewodniczącemu Rady Państwa Jabłońskiemu. Nawiązał też do tego kardynał Wyszyński w trzecim cyklu kazań świętokrzyskich. Zastrzeżenia zgłosili również 17 stycznia przedstawiciele środowiska "Znaku". Wreszcie 31 I 1976r. 101 osobistości polskiego życia umysłowego, w tym większość sygnatariuszy "Listu 59", podpisało petycję, w której protestowało przeciwko zmianom w Konstytucji PRL. Władze państwowe wycofały się jedynie z propozycji uzależnienia przysługiwania praw obywatelskich od wypełniania obywatelskich obowiązków.
Ostatecznie 10 II 1976 r. Sejm przy jednym głosie wstrzymującym się, przewodniczącego Koła "Znak" Stanisława Stommy, uchwalił zmiany w Konstytucji PRL. Na zakończenie tego ponurego widowiska posłowie uniesieni "podniosłą, patriotyczną atmosferą" odśpiewali hymn narodowy. To ważny szczegół, albowiem gdy w grudniu 1989 r. posłowie dokonywali po raz kolejny zmian w Konstytucji 1976 r., to także na zakończenie odśpiewali hymn narodowy, tym razem pozbawiony fałszywych nut.
W marcu "List otwarty do władz Polski Ludowej w sprawie normalizacji stosunków ze Związkiem Radzieckim" wystosował Władysław Bieńkowski - były bliski współpracownik Gomułki i popażdziernikowy minister oświaty. Bieńkowski sprzeciwiał się wprowadzeniu do Konstytucji zapisu mówiącego
0 więzach przyjaźni łączących Polskę ze Związkiem Radzieckim jako przejawowi nadgorliwości osób, które "dla własnej kariery prześcigają się w usłużności wobec potężnego sąsiada". Jego zdaniem byłoby ile, gdyby tylko siła miała wiązać ze sobą "kraje socjalistyczne".
Protestów przeciwko wprowadzeniu zmian do Konstytucji było zresztą dużo więcej, choć nie wszystkie zostały odpowiednio silnie rozpropagowane
1 przez to niektóre nie zdobyły szerszego rozgłosu. Wielu sygnatariuszy listów
Pogorszenie sytuacji ekonomicznej kraju
protestacyjnych zostało poddanych mniej czy więcej uciążliwym szykanom i represjom, co z kolei spowodowało wystąpienie w ich obronie hierarchii katolickiej. " Akcja konstytucyjna - stwierdza jeden z jej aktywnych uczestników Jan Józef Lipski - odegrała ogromną rolę w krystalizowaniu się opozycji politycznej i oporu społecznego w Polsce. Okoliczność, że w sprawie tej odezwały się zarówno grupy znanych w kraju osób, formułujące swe postulaty tak szeroko i tak otwarcie, jak od dawna się w Polsce nie zdarzyło, jak i ciesząca się bardziej ważkim w Polsce autorytetem i znaczeniem instytucja Kościół, jest powodem, dla którego protesty te należy uznać za wydarzenie o wadze historycznej. Partia komunistyczna co prawda nie cofnęła się przed falą będącą poważnym ostrzeżeniem, przeformułowała jednak poprawki, stępiając im nieco stylistycznie kły i pazury. Wszystko to razem dawało inicjatorom protestu poczucie sukcesu".
21 III 1976 r. przeprowadzono wybory do Sejmu i rad narodowych stopnia wojewódzkiego, w których - wedle oficjalych danych - udział wzięło 98,2% osób uprawnionych do głosowania i na listy FJN paść miało 99,4% głosów ważnych. Cztery dni później Sejm na pierwszym posiedzeniu w nowej kadencji wybrał ponownie Stanisława Gucwę swoim marszałkiem, Henryka Jabłońskiego przewodniczącym Rady Państwa i Piotra Jaroszewicza prezesem Rady Ministrów. W nowym rządzie znalazło się aż 29 ministrów i 10 wicepremierów. Systematycznie rozbudowywano aparat biurokratyczny zapominając już zupełnie o potrzebie przeprowadzenia w kraju gruntownych reform, o których napomykano w pierwszych miesiącach po Powstaniu Grudniowym.
Tymczasem sytuacja ekonomiczna w kraju stawała się coraz gorsza. Przeciągające się inwestycje zamiast zysku przynosiły straty. Niemniej, między innymi za sprawą sztucznego utrzymywania cen na podstawowe artykuły żywnościowe na poziomie z 1971 r. w minionej pięciolatce znacznie podniosła się w Polsce stopa życiowa. Wystarczy przypomnieć, że w latach 1971-1975 płaca realna wzrosła o ponad 40%, a dochód narodowy o prawie 60%. Były to niewątpliwie imponujące wskaźniki, ale nie mogą one zamazywać innych, znacznie mniej optymistycznie brzmiących danych. Oto na przykład okazuje się, że według nie opublikowanych wyników badań Instytutu Socjologii UW w 1976 r. 30% polskiego społeczeństwa żyło poniżej minimum socjalnego.
Plan pięcioletni na lata 1976-1980, którego podstawowe wskaźniki przyjęto na VII Zjeździe PZPR, zakładał wzrost dochodu narodowego o 40-42% w stosunku do 1975 r., produkcji przemysłowej o 48-50%, rolnictwa o 15-16%, płacy realnej o 16-18% i zatrudnienia o 1,1 min osób. Te niezwykle
130
131
Centralizacja władz
ambitne plany iiie zostały zrealizowane. Okazało się, że dochód narodowy wzrósł nieco ponad 6%, produkcja przemysłowa o prawie 26%, place realne niespełna o 10%, ale prawdziwe załamanie nastąpiło w rolnictwie, gdzie produkcja nie tylko w ogóle nie wzrosła, ale spadła o ponad 8%.
Wiosną 1976 r. nikt w kierownictwie partii i państwa nie przewidywał jednak załamania gospodarczego. Władze były zdecydowane kontynuować politykę "przyśpieszonego rozwoju ekonomicznego". Zachęcały zresztą do tego sukcesy poprzedniej pięciolatki. Wydaje się, że polityczni decydenci, a zwłaszcza Gierek i Jaroszewicz zupełnie nie dostrzegli zagrożeń tkwiących w kontynuowaniu polityki dalszego zaciągania kredytów inwestycyjnych. Nie tylko rosło w ten sposób polskie zadłużenie za granicą, ale gospodarka polska jako całość z wolna przestawała być sterowna. Systematycznie malała liczba rzeczywistych osiągnięć na polu ekonomicznym i zastępować je trzeba było propagandowymi sloganami i "żonglerką liczbami". To właśnie w połowie dekady środki masowego przekazu zaczęły głosić, iż Polska jest dziesiątym krajem przemysłowym świata. W sposób zupełnie dowolny zestawiano np. wskaźniki produkcji stali w Polsce i krajach EWG porównując je w relacji 1:1, abstrahując zupełnie od faktu, że na wyprodukowanie tony polskiej stali potrzeba nieporównanie więcej energii elektrycznej.
Należy również pamiętać, że zaciągane w latach siedemdziesiątych kredyty w znacznym stopniu zostały spożytkowane na dalsze konserwowanie anachronicznej struktury polskiej gospodarki. Niezależnie od różnych składanych przez Gierka i jego współpracowników deklaracji, utrzymano prymat inwestycji w przemyśle ciężkim. Nie towarzyszyły temu żadne poważniejsze zmiany w sposobie sprawowania władzy. Nawet zakrojona na dość szeroką skalę akcja protestów przeciwko zmianom w Konstytucji nie skłoniła kierownictwa politycznego do wprowadzenia jakichkolwiek korekt.
Zamiast tego prowadzono dalszą akcję centralizacji władzy poprzez łączenie różnych organizacji. 2 IV 1976 r. CRS "Samopomoc Chłopska", Centralny Związek Spółdzielni Mleczarskich oraz Centrala Spółdzielni Ogrodniczych połączyły się, czy może raczej zostały połączone w Centralny Związek Spółdzielni Rolniczych "Samopomoc Chłopska". Cztery tygodnie później, na zjeździe obradującym w dniach 28-29 kwietnia, ZMS, Związek Socjalistycznej Młodzieży Wiejskiej, Socjalistyczny Związek Młodzieży Wojskowej połączono w nową organizację, która przybrała nazwę Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
Jak już jednak powiedziano, ze względu na zakres wpływów i skalę oddziaływania ZSMP w żadnym razie nie może być porównywany z poprzednikiem z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych.
132
Program polityczny PPM
Już w końcu 1975 r. władze oświadczyły, że ze względów ekonomicznych nie uda się utrzymać w następnym roku cen podstawowych artykułów żywnościowych na nie zmienionym poziomie. Społeczeństwo oczekiwało więc z niepokojem fali podwyżek zadając sobie właściwie jedno pytanie - jak będą one wysokie. Toteż wbrew propagandowym zapewnieniom głoszącym, że kierownictwo cieszy się powszechnym społecznym poparciem, wiosną 1976 r, sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Nie brakowało i takich, którzy trafnie przewidywali, iż Polsce grozi wybuch społecznego niezadowolenia.

W maju 88letni nestor polskich ekonomistów, wybitny uczony, prof. Edward Lipiński wystosował do I sekretarza KC PZPR list otwarty, w którym analizował przede wszystkim ekonomiczną stronę powojennego trzydziestolecia. Lipiński nie mógł jednak nie zabrać też głosu w sprawach politycznych, m. in. wskazując na nieprawidłowości w mechanizmach rządzenia partią i państwem. Twierdził, że system radziecki wyrósł ,,na podłożu tradycji despotyzmu państwowości rosyjskiej" i nie nadaje się do kopiowania na gruncie polskim. W sposób zupełnie jednoznaczny opowiadał się za potrzebą istnienia opozycji. Lipiński, który do PPS należał jeszcze na długo przed I wojną światową, utrzymywał, że gdyby partia ta istniała nadal, to Polska byłaby "teraz w innej sytuacji". W zakończeniu listu pisał: ,,Polska znajduje się obecnie w trudnym położeniu. Mamy ogromne trudności gospodarcze będące skutkiem narastającego chaosu, inflacji, konieczności spłacania zadłużenia zagranicznego. Nie dysponujemy sprawnym systemem zarządzania gospodarką narodową. Nasz system polityczny jest anachroniczny: uniemożliwia pozytywną selekcję kadr, preferuje miernoty i karierowiczów, hamuje wszelką twórczość w kulturze i nauce, wywołuje nastroje frustracji i obojętności ludzi pozbawionych wpływu na bieg spraw ze wszystkimi tego skutkami. Konieczne są zmiany fundamentalne lub przynajmniej ich wyraźne zapoczątkowanie. W przeciwnym razie nie uda się uniknąć tragedii, która przybrać może kształt gwałtownych zaburzeń albo powrotu do stalinowskich metod rządzenia. Jednego i drugiego trzeba za wszelką cenę uniknąć w imię elementarnych interesów narodu polskiego, w imię socjalizmu".
W maju ogłoszono program polityczny podpisany przez działające w konspiracji Polskie Porozumienie Niepodległościowe, które za jeden z naczelnych celów uznawało "odzyskanie przez Polskę rzeczywistej suwerenności7'. Przez szereg lat personalny skład Porozumienia, w latach 1975-1980 publikującego na emigracji w drugim obiegu opracowania analityczne i programowe, pozos-
133
Podwyżki cen
tawał szerzej nieznany. Dziś wiadomo, że bodaj najaktywniej zaangażowany w tę inicjatywę był Zdzisław Najder, a wśród osób przygotowujących teksty dla PPN i najmocniej z nim związanych byli m. in. Jerzy Holzer, Andrzej Kijowski, Wojciech Karpiński i Jan Olszewski.
W czwartek 24 VI 1976 r. w Sejmie z przemówieniem wystąpił premier Jaroszewicz. Oficjalnie zgłaszał on społeczeństwu "pod konsultację" projekt podwyżki cen, w rzeczywistości informował je o fakcie, który w praktyce już nastąpił. W tym samym bowiem dniu do wszystkich województw w zaplombowanych workach rozesłano wydrukowane zawczasu nowe cenniki. Podwyżka miała wejść w życie od poniedziałku 28 czerwca, a zatem "na konsultacje" i wyciągnięcie z nich ewentualnych wniosków pozostawały dwa dni. Dyskusja miała być wyłącznie pozorna, a sam Sejm zademonstrował, jak powinna wyglądać. Poseł Babiuch jako jedyny mówca w imieniu PZPR, ZSL, SD i posłów bezpartyjnych zaaprobował poparcie wniosku i przyjęcie przez Izbę uchwały następującej treści: ,,Sejm Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej po wysłuchaniu referatu prezesa Rady Ministrów w sprawie niektórych zmian w strukturze cen detalicznych oraz zasad rekompensat społeczeństwu skutków tych zmian - udziela poparcia propozycjom rządu i zaleca poddać je pod konsultacje z przedstawicielami załóg zakładów pracy, instytucji i gmin oraz przedstawić sprawozdanie z przebiegu tych konsultacji na posiedzeniu Sejmu". Gdyby brać tę uchwałę na serio, trzeba by postawić pytanie, w jaki sposób miało być to zrealizowane w ciągu kilkudziesięciu godzin pozostających do terminu wejścia podwyżki w życie?
Rządzący nie proponowali konsultacji, oni obwieszczali społeczeństwu podwyżkę cen, która zresztą została zawczasu zaakceptowana przez urzędników i funkcjonariuszy z Centralnej Rady Związków Zawodowych - a więc "reprezentantów ludzi pracy".
W porównaniu z podwyżką cen z grudnia 1970 r., która była bezpośrednią przyczyną robotniczych protestów, "projekt" Jaroszewicza szedł znacznie dalej. Tak na przykład "najbardziej strategiczny artykuł w PRL" mięso i jego przetwory, które w 1970 r. drożały przeciętnie o 17,6%, teraz miały być droższe o 69%. Cena drobiu miała wzrosnąć o 30%, masła i nabiału o 50%, a cukru nawet o 100%. Były to podwyżki bardzo znaczne i - jak głoszono oficjalnie - przynajmniej dla ich częściowego zrównoważenia przewidywano rekompensaty pieniężne. Tu jednak władze zaprezentowały niebywałą arogancję lub po prostu polityczną głupotę, albowiem społeczeństwu od lal przyzwyczajonemu (choćby tylko w sferze werbalnej) do zasad sprawiedliwości społecznej zaoferowano skrajnie niesprawiedliwe rekompensaty procentowe. Ludzie najniżej uposażeni mieli otrzymać z tego tytułu miesięcznie po ok. 250 zł, natomiast najlepiej zarabiający nawet i ponad tysiąc złotych. Wszyscy
134
Strajk w Radomiu
dostrzegli, że biedni jeszcze bardziej mieli zbiednieć, najzamożniejsi zaś nierzadko nawet poprawić swoją i tak stosunkowo dobrą sytuację materialną. Wiele wskazuje na to, że właśnie te skrajnie niesprawiedliwe rekompensaty w sposób decydujący pchnęły robotników do protestów. Całą "operację cenową" odbierano jako przejaw kompletnego nieliczenia się z nastrojami i odczuciami społecznymi.
Kierownictwo polityczne liczyło się zresztą z możliwością protestów. Brano pod uwagę "przerwy w pracy" -jak w ówczesnej frazeologii nazywano strajki, jak i możliwość zorganizowania manifestacji ulicznych. Na taką ewentualność - według danych MSW - siły porządkowe otrzymały szczegółowe wytyczne. Decyzję o użyciu zwartych pododdziałów ZOMO mógł podjąć wyłącznie minister spraw wewnętrznych Stanisław Kowalczyk i to dopiero po wyczerpaniu możliwości "zlikwidowania incydentów drogą oddziaływania politycz-no-administracyjnego lub innymi środkami". Postanowiono również, że działający w ramach "pododdziałów zwartych" funkcjonariusze nie będą posiadać broni palnej. Poza hełmami i długimi pałkami pododdziały ZOMO miały być wyposażone w miotacze granatów łzawiących oraz armatki wodne. Decyzje te świadczyły o wyciągnięciu wniosków przez "gierkowskie kierownictwo" z tragedii 1970 r.
Rankiem 25 VI 1976 r. rozpoczął się strajk na wydziale P-6 Zakładów Metalowych im. gen. Waltera w Radomiu. Do zebranych robotników próbował przemówić dyrektor, ale ponieważ nie potrafił ich przekonać o słuszności decyzji rządowych ani nie miał robotnikom tak naprawdę nic do zaoferowania, około godziny 8.30 uformował się pochód liczący mniej więcej tysiąc osób, który wyszedł poza teren zakładu. Postanowiono o strajku zawiadomić inne radomskie duże zakłady pracy. Przed godziną 10.00 przed gmachem KW PZPR przy ulicy 1 Maja zebrał się tłum liczący około 6 tys. osób. Domagano się rozmowy z I sekretarzem KW Januszem Prokopiakiem, który jednak nie chciał się zgodzić na rozmowę z tłumem proponując w zamian przyjęcie pracowniczej delegacji. Robotnicy pomni doświadczeń 1970 r. bali się jednak prowokacji i aresztowania delegatów. Do tłumu, który systematycznie się powiększał, około godziny 11,00 przemawiał sekretarz KW Jerzy Adamczyk, ale i on nie miał zebranym w zasadzie nic do zaoferowania. Atmosfera stawała się więc coraz bardziej napięta, zwłaszcza od chwili gdy w tłumie rozeszła się - jak się wkrótce okazało nieprawdziwa - pogłoska jakoby I sekretarz KW uciekł w białym kitlu wywieziony karetką pogotowia ratunkowego. W tej sytuacji około godziny 12.00 część manifestantów wkroczyła do budynku KW,
135
Protest w "Ursusie"
gdzie odnaleziono Prokopiaka, który o 12.30 przez okno przemówił wreszcie do zebranych obiecując przekazanie żądania cofnięcia podwyżek cen do Warszawy. W tym celu skontaktował się telefonicznie z członkiem Biura Politycznego, sekretarzem KC Janem Szydlakiem, którego poinformował o nastrojach ulicy. Później zreferował też sytuację w Radomiu Gierkowi.
Tymczasem do budynku, już w sposób praktycznie niekontrolowany, wchodziło coraz więcej osób. Po godzinie 13.00 rozpoczęło się plądrowanie gmachu KW. Jedna z grup dotarła do bufetu, gdzie natrafiła na zgromadzone puszki z szynką i wędliny, jakich od dawna nikt w mieście nie widział. Pokazując to zebranym wołano: ,,Patrzcie, jak te pasibrzuchy żyją. A my co?" Demolowanie budynku nasiliło się jeszcze, m. in. wyrzucano przez okna dywany, meble, telewizory, gdy po godzinie 14.00 od strony lotniska nadciągnęły zwarte oddziały ZOMO wyposażone w armatki wodne i wyrzutniki granatów łzawiących.
Rozpoczął się atak milicji na 30-40.000 tłum zgromadzony wokół gmachu KW. Około 14.30 ewakuowany uprzednio budynek stanął w płomieniach. Na ulicach rozgorzała gwałtowna walka. Pododdziały ZOMO za pomocą długich pałek, wystrzeliwanych z wyrzutników granatów łzawiących i armatek wodnych dążyły do rozproszenia zgromadzenia. Ze swej strony demonstranci obrzucali szarżujących milicjantów kamieniami, wznosili na ulicach barykady i obrzucili gmach Komendy Wojewódzkiej MO butelkami z płynami zapalającymi. Około 16.00 podpalono też gmach Urzędu Wojewódzkiego oraz Biuro Paszportów KW MO. Na ulicach płonęły samochody (m. in. pod budynkiem KW PZPR podpalono jeden z samochodów strażackich) i pojawiało się coraz więcej barykad. Około godziny 17.00 w czasie wznoszenia jednej z nich zginęli przygnieceni przyczepą dwaj manifestanci: Jan Łabędzki i Tadeusz ZabęckL Według danych MSW, ponieśli oni śmierć "znajdując się pod wpływem alkoholu, podczas spychania w stronę milicjantów przyczepy załadowanej betonowymi płytami. Faktem pozostaje, że nie udało się w sposób nie budzący wątpliwości ustalić dokładnie okoliczności ich śmierci.
Około godziny 15.00 na ulicy Żeromskiego pojawiła się niewielka grupa niezidentyfikowanych cywilów, którzy metodycznie wybijali szyby wystawowe w sklepach, które później były plądrowane i okradane. Akcja ta trwała mniej więcej do godziny 17.00. Wtedy też powoli zaczęły kończyć się uliczne starcia wokół budynku KW PZPR, który ostatecznie ugaszono dopiero po godzinie 19.00. W tym czasie siły ZOMO zdecydowanie opanowały już sytuację na ulicach miasta i rozpoczęło się regularne polowanie na ludzi. Zatrzymywano wedle uznania funkcjonariuszy niemal wszystkie pojawiające się na ulicy osoby, aby wychwycić "ludzi o brudnych rękach", co miało być dowodem ich udziału w starciach ulicznych. Zatrzymane przez ZOMO osoby były przeważ-
136
nie (prawie zawsze) bite pałkami - przepędzano je przez osławione "ścieżki zdrowia". Sporadyczne starcia w Radomiu trwały prawie do północy. Nad miastem krążyły helikoptery, a po ulicach zwarte grupy ZOMO, które wychwytywały nierzadko zupełnie przypadkowe, nie mające nic wspólnego z manifestacją osoby.
Wedle danych MSW w czasie kilkunastogodzinnych zajść ulicznych zginęły dwie osoby, rannych zostało 75 funkcjonariuszy MO i co najmniej 121 cywilów. Ta ostatnia liczba najprawdopodobniej jest znacznie zaniżona i z pewnością nie obejmuje osób pobitych - niekiedy bardzo brutalnie - przez funkcjonariuszy MO. Bezpośrednie straty materialne sięgnęły 30 min zł, a razem ze stratami pośrednimi, spowodowanymi przez przerwę w produkcji miały wynieść 77 min, tak przynajmniej oficjalnie je szacowano. 25 czerwca i w dniach następnych zatrzymano w Radomiu ponad 2000 osób, w większości poddanych brutalnemu biciu. Jeden z zatrzymanych, Piotr Wójcik, wspominał później: "Rzuciło się na mnie pięciu i przykuli mnie do kaloryfera, bili mnie wszyscy naraz tak, że szybko straciłem przytomność... używaii pałek, bijąc rączką, która miała zatopiony ołów, kopali mnie po całym ciele". Inny zatrzymany, Waldemar Michalski, którego bodaj siedmiokrotnie przepędzono przez "ścieżkę zdrowia", wspominał swoją drogę przez 50 m szpaler: "Kazali iść wolno, żeby każdy mógł uderzyć. Bili pięściami, pałkami, butami. Pod sam koniec upadłem. Pod gradem pałek nie dałem rady wstać. Ci, co dotarli, ciągnęli mnie". Jeśli zdaniem bijących ktoś szedł zbyt szybko, nierzadko cofano go i nakazywano mu przejść przez szpaler po raz drugi.
Równocześnie z opisanymi wydarzeniami w Radomiu miał miejsce robotniczy protest w Ursusie, na przedmieściach Warszawy. W Zakładach Mechanicznych "Ursus" około 8.00 pracownicy nocnej i porannej zmiany przerwali pracę gromadząc się wokół hali narzędziowni, gdzie przedstawiciel związku zawodowego usiłował nakłonić ich do powrotu do pracy. W tym czasie już kilkuset robotników opuściło teren zakładów kierując się w stronę pobliskich torów kolejowych. Liczebność tej grupy rosła w szybkim tempie, zwłaszcza po tym jak dyrektor i I sekretarz KZ przemawiając do robotników zebranych pod gmachem administracyjnym przekonywali ich, iż decyzja rządu o podwyżce jest słuszna i usiłowali strajkującym robotnikom grozić "poważnymi konsekwencjami".
Około godziny 9.30 wokół torów kolejowych skupiło się już około 2 000 osób. Na dalszą radykalizację nastrojów niewątpliwie wpłynęła informacja mówiąca o przerwaniu łączności pomiędzy Ursusem a resztą kraju. W tej
137
Pacyfikacja "Ursusa'
Bilans wydarzeń 25 czerwca 1976 r.
sytuacji, żeby zwrócić uwagę na swój protest, zrodził się pomysł, aby wyjść na pobliskie lory i zablokować połączenia kolejowe Warszawa-Łódź i War-szawa-Poznań. Było gorąco i wielu manifestantów porozkładało się na torach, by się opalać, tworząc jednak zarazem żywą zaporę. Zdaniem wielu obserwatorów wytworzyła się atmosfera pikniku: ludzie przychodzili i odchodzili, z tym że stale przebywało na torach parę tysięcy osób. Manifestanci zatrzymali ruch kolejowy zarówno podmiejski, jak i dalekobieżny. Między innymi zatrzymano pociąg międzynarodowy relacji Warszawa-Paryż, ekspres "Opola-ńin", a w godzinach popołudniowych także pociąg Berlin-Warszawa.
Około godziny 10.30 pracę przerwali robotnicy zatrudnieni w ruchu ciągłym, a po 15.00 do strajkujących dołączyła druga zmiana. Gdy mimo to po południu powoli zaczęła maleć liczba strajkujących na torach, chcąc nadać swojemu protestowi bardziej trwały i spektakularny charakter, część demonstrantów podjęła nieudaną próbę przecięcia szyn palnikiem acetylenowym. Wobec fiaska tej akcji między 17.00 a 18.00 rozkręcono szyny i zmuszono maszynistę, żeby powoli zjechał z torów, w przerwę między rozkręconymi szynami. Podjęto także próby wznoszenia na torach barykad z drewnianych zapór przeciwśnieżnych oraz przyczep. Wszystkie działania strajkujących były filmowane ze śmigłowców przez funkcjonariuszy SB.
W Ursusie milicja bardzo długo nie interweniowała. Około godziny 20.00 robotnicy wysłuchali telewizyjnego przemówienia Jaroszewicza, który - rzecz jasna nie przyznając się do tego - w wyniku robotniczych protestów odwoływał podwyżkę cen "zaproponowana." poprzedniego dnia pod konsultację społeczną.
Pacyfikacja "Ursusa" rozpoczęła się dopiero około godziny 21.00, gdy wielu (większość?) demonstrantów powróciła już do domów. Pododdziały ZOMO używając petard i granatów łzawiących zaatakowały zgromadzonych na torach. Następnie na zdezorientowanych i przerażonych ludzi / Jwóch stron uderzyły zwarte grupy milicjantów wyposażonych w tarcze i długie pałki. Cały teren oświetlały reflektory pojazdów opancerzonych stojących za plecami milicjantów. Wywiązała się krótka, gwałtowna, acz nierówna walka, w której demonstranci posługiwali się przede wszystkim kamieniami. Część robotników usiłowała umknąć na teren fabryki, inni próbowali kryć się w wagonach zatrzymanych pociągów. Prawdopodobnie w wyniku wrzucenia przez jednego z milicjantów petardy, spłonął wagon restauracyjny paryskiego ekspresu, a wagon sąsiedni został uszkodzony. Pożar wprawdzie ugasiła Zakładowa Straż Pożarna, ale akcja strażaków była utrudniona ze względu . toczące się walki.
Mniej więcej po godzinie funkcjonariusze ZOMO opanowali sytuację, choć "przywracanie porządku" (przebiegające podobnie jak w Radomiu) na ulicach
138
trwało do późnych godzin nocnych. Wyłapywano przechodniów, któr/y zdaniem patrolujących milicjantów "uczestniczyli lub choćby tylko mogli uczestniczyć w zgromadzeniu na torach. Wielu zatrzymanych dotkliwie pobito zarówno pałkami, jak i kluczami od samochodów, hełmami bojowymi, sprzączkami od pasów, innych kopano do utraty przytomności". Wedle danych MSW bezpośrednie straty materialne przekroczyły w Ursusie 8 min zł. Te same źródła podają, iż w czasie akcji "przywracania porządku" obrażeń doznało 15 funkcjonariuszy MO oraz jeden (sic) uczestnik demonstracji.
Trzecim miastem, w którym doszło wówczas do robotniczych protestów poza terenem zakładów pracy, był Płock. O godzinie 6.00 rano zastrajkowała prawie cała załoga Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych. Cztery godziny potem na terenie płockiej "Petrochemii" odbył się wiec, po którym część zebranych wyległa na ulice kierując się pod budynek KW PZPR. Do pochodu przyłączali się przygodni przechodnie, a zwłaszcza strajkujący również robotnicy Fabryki Maszyn Żniwnych. Ponieważ działacze partyjni w Płocku podjęli rozmowy ze strajkującymi, dopiero około godziny 21.00 przerzedzony już mocno pochód robotniczy zaatakowały sprowadzone ze Zgierza pododdziały milicji. W trakcie zamieszek, które w Płocku trwały około godziny wybijano m. in. szyby w budynku KW oraz atakowano samochody z urządzeniami nagłaśniającymi, przez które próbowano demonstrantów poinformować o odwołaniu podwyżki cen. Niemniej starcia w Płocku przybrały nieporównywalnie łagodniejszy charakter niż w Ursusie, a zwłaszcza Radomiu i według danych MSW nikt ani z demonstrantów, ani z milicjantów nie odniósł tam obrażeń, a straty materialne miały wynieść "zaledwie" 70 tys. zł., co równało się ówczesnej oficjalnej cenie jednego Fiata 126p.
Łącznie 25 czerwca - wedle tych samych danych - zatrzymano 634 osoby w Radomiu, 172 w Ursusie i 55 w Płocku. W świetle zestawień zatrzymanych i aresztowanych przygotowanych przez środowiska niezależne dane te wydają się znacznie zaniżone, a co więcej nie oddają brutalności, z jaką przedstawiciele MO i SB odnosili się do zdecydowanej większości zatrzymanych.
Trzeba też pamiętać, że 25 czerwca cały kraj ogarnęła fala strajków protestacyjnych wymierzonych przeciwko projektowanej, a de facto już wprowadzonej drastycznej podwyżce cen. W Warszawie, gdzie nie było manifestacji ulicznych, strajk objął m. in. zakłady im. Świerczewskiego, Nowotki, Kasprzaka, FSO, PZO, ZELMOT. W Łodzi strajkowało co najmniej 16 zakładów - głównie przemysłu włókienniczego, dziewiarskiego i odzieżowego. Dane fragmentaryczne wspominają o strajkach w Elblągu, Gdańsku, Grudziądzu,
139
Wiec na Stadionie Dziesięciolecia
Poznaniu, Pruszczu Gdańskim, Radomsku, Starachowicach, Szczecinie i Wrocławiu. Według informacji Centralnej Dyspozycji Mocy 25 czerwca około 14.00 zużycie prądu w Polsce spadło do 15% normalnego zużycia. Wypada się tedy zgodzić ze Stefanem Kawalcem, gdy pisze on, iż można przypuszczać, że "gdyby 25 czerwca nie odwołano podwyżki, to mogłoby dojść do zaburzeń większych niż kiedykolwiek w historii PRL".
Wycofanie się z podwyżki było jednak poważną porażką polityczną Gierka i jego ekipy, a szczególnie premiera Jaroszewicza. Jeden z zachodnich korespondentów pytał nawet rzecznika rządu Włodzimierza Janiurka, czy wzorem państw demokratycznych można się w tej sytuacji spodziewać dymisji szefa rządu. Wydaje się jednak, że Gierek nie chciał (jeśli w ogóle mógł to uczynić w owym czasie) pozbywać się Jaroszewicza. Potrzebował raczej politycznego poparcia. W nocy z 25 na 26 czerwca wspólnie z Jaroszewiczem, Babiuchem i Szydlakiem zastanawiali się nad tym, co robić. W sobotę 26 czerwca rano Gierek zorganizował telekonferencje z I sekretarzami KW, której treść opublikowano na łamach "Polityki" z 12 V 1990 r. W trakcie tej tełekonferencji postanowiono w całym kraju zorganizować wielkie wiece poparcia dla Gierka i prowadzonej przez jego ekipę polityki.
28 czerwca na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie odbył się wiec zorganizowany przez Kępę. Potępiono ,,warchołów" z Ursusa i udzielono pełnego poparcia "towarzyszowi Gierkowi". Na wiec "spędzono" przede wszystkim urzędników, strasząc ich sprawdzaniem list obecności i jakimiś bliżej nieokreślonymi szykanami. Jeszcze może bardziej ponury charakter miał zorganizowany dwa dni później wiec na stadionie "Radomiaka", gdzie prezydent Radomia Tadeusz Karwicki wobec zgromadzonych "radomskich warchołów" wygłosił "samokrytyczne" przemówienie, którego tekst został "o-pracowany przez towarzyszy z centrali".
Być może jednak najbardziej żałosnym spektaklem był wiec zorganizowany przez "gospodarza Śląska i Zagłębia" Zdzisława Grudnia w "katowickim spodku" 2 VII 1976 r. W tym czasie "gniew ludu" był już wyciszany, a na spotkanie z aktywem do Katowic przybyli Gierek i Jaroszewicz. I sekretarz ICC wygłosi! tam przemówienie w zasadzie zamykające całą tę ponurą kampanię, która wielu ludziom nasuwała skojarzenia z antyinteligencką i antysemicką nagonką z Marca 1968. Wystąpienie Gierka kilkakrotnie było przerywane oklaskami i okrzykami. W pewnym momencie aktyw zaczął skandować: "Gierek-Partia; Gierek-Partia!". I sekretarz KC włączy! się rzucając "skromnie" hasło: "Partia-Polska!", ale aktyw nie ustępował skandując teraz: "Partia-Polska! Polska-Partia-Gierek..." Hasło: "Gierek-Partia; Partia-Polska; Polska-Gierek" miało stać się w drugiej połowie lat siedem-
140
Lisi "Do prześladowanych..."
dziesiątych jednym z bardziej popularnych wśród partyjnych aktywistów i aparatczyków.
W lipcu przedstawiciele środowisk niezależnych i opozycyjnych, głównie wywodzący się z kręgu osób biorących udział w protestach przeciwko zmianom w Konstytucji, zaczęli występować w obronie szykanowanych i represjonowanych uczestników protestów robotniczych. 18 VII 1976 r. Jacek Kuroń przekazał korespondentowi włoskiej agencji ANSA adresowany do sekretarza generalnego Włoskiej Partii Komunistycznej Enrico Berlinguera list otwarty, który dwa dni później został wydrukowany na łamach organu partii - dziennika ,,L' Unita". Kuroń apelował do Berlinguera, żeby ten wykorzystał swój autorytet i wystąpił w obronie polskich robotników, domagając się dla nich pełnej amnestii. Autor listu zadawał retoryczne pytanie, jak można karać robotników Ursusa i Radomia w sytuacji, gdy nie pociągnięto do odpowiedzialności sprawców masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Warto dodać, że kierownictwo WPK wystąpiło do przywódców PZPR z apelem o umiar i powściągliwość.
W tym samym czasie Jerzy Andrzejewski w imieniu własnym i grupy pisarzy ogłosił list "Do prześladowanych uczestników robotniczego protestu", w którym czytamy między innymi: "Dopóki choć jeden z Was, uczestników robotniczego protestu, będzie narażony na przemoc i gwałt, przymusowo oddzielony od rodziny i społeczeństwa lub szykanowany w pracy oraz życiu cywilnym - będziemy wedle naszych niestety bardzo ograniczonych możliwości stawać w obronie Waszej".
W końcu lipca 13 intelektualistów (Stanisław Barańczak, Jacek Bocheński. Kazimierz Brandys, Andrzej Kijowski, Stefan Kisielewski, Ryszard Krynicki, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Adam Michnik, Halina Mikołajska, Marek Nowakowski, Julian Stryjkowski, ks. Jan Zieją) skierowało do redakcji popularnego francuskiego tygodnika "Le Nouvel Observateur" list, w którym zwracało się do tych wszystkich, którym droga jest sprawa "demokratycznego socjalizmu", aby domagali się "uwolnienia uczestników robotniczego protestu w Polsce".
9 września obradowała Konferencja Plenarna Episkopatu Polski. Ogłoszono komunikat, w którym - w części zakwestionowanej przez cenzurę - czytamy między innymi: "Konferencja Plenarna Episkopatu Polski zwraca się do najwyższych władz państwowych, aby zaniechano wszelkich represji wobec robotników biorących udział w protestach przeciwko zamierzonej przez rząd
141
Powstanie KOR
w czerwcu br. zbyt wygórowanej podwyżce cen artykułów żywnościowych. Uczestniczącym w tych protestach robotnikom trzeba by przywrócić utracone prawa, pozycję społeczną i zawodową, wyrządzone krzywdy odpowiednio wynagrodzić, wobec skazanych zastosować amnestię".
Te wszystkie głosy zostały wymuszone przez falę procesów, w których oskarżonymi byli uczestnicy czerwcowych protestów. Na procesy te przyjeżdżali w charakterze obserwatorów, ale także ze spontanicznie organizowaną pomocą, różni, na ogół młodzi ludzie. Trudno dziś precyzyjnie określić, kto był pierwszy, ale warto pamiętać, że wśród inicjatorów tych akcji byli m. in. Antoni Macierewicz i Piotr Naimski, Zofia i Zbigniew Romaszewscy, Mirosław Chojecki i Henryk Wujec. Dla rodzin aresztowanych zbierano pieniądze, organizowano bezpłatną pomoc prawną, w którą angażowała się grupa adwokatów znanych szeroko z niezależnej czy może już nawet wtedy opozycyjnej postawy.
W ten sposób formowało się z wolna środowisko, które już niedługo miało powołać do życia Komitet Obrony Robotników. Jeden z działaczy KOR-u, Jan Józef Lipski, za jego "ojców" skłonny jest uznać (w kolejności alfabetycznej) Kuronia i Macierewicza. Zdaniem Lipskiego koncepcja KOR-u wyraźnie wykrystalizowała się już w połowie lipca 1976 r. 23 września około 14 osób powołało do życia Komitet Obrony Robotników. Wyrażając solidarność z cytowaną uchwałą Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski sygnatariusze domagali się "amnestii dla skazanych i aresztowanych i przywrócenia wszystkim represjonowanym pracy" oraz wzywali społeczeństwo "do poparcia tych żądań". Apel, którego treść Jerzy Andrzejewski przesłał na ręce Marszałka Sejmu Stanisława Gucwy, po dwóch dniach odesłano z adnotacją dyrektora Biura Sejmu Wojciecha Popkowskiego: "Tekst ten nie nadaje się do rozpatrywania zarówno ze względów formalno-prawnych, jak i zawartą w nim treść". Sygnatariuszami Apelu, a zarazem założycielami KOR-u byli Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Ludwik Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiń-ski, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Antoni Pajdak, Józef Rybicki, Aniela Steinsbergowa, Adam Szczypiorski, ks. Jan Zieją, Wojciech Ziembiński. Po kilku dniach (29 września) do KOR-u przystąpiła Halina Mikołajska, a w październiku Mirosław Chojecki, Emil Morgiewicz i Wacław Zawadzki. W grudniu członkami KOR-u, który - choć uznany przez władzę za organizację nielegalną - przez cały okres istnienia działał w sposób jawny, zostali Bogdan Borusewicz i Józef Śreniowski. W styczniu następnego
142
iie się społeczeństwa
roku nowymi członkami zostali Anka Kowalska, Stefan Kaczorowski i Wojciech Onyszkiewicz i wreszcie z datą 1 V 1977 r. oficjalnie członkiem KOR-u został przebywający dotychczas za granicą Adam Michnik. Wymienione osoby działały w sposób jawny, ale nieporównanie większa była grupa anonimowych współpracowników KOR-u. Trzeba też koniecznie dodać, iż regułą się stało, że osoby otwarcie angażujące się w pracę w Komitecie były usuwane z pracy i narażały się na mniej czy więcej dolegliwe szykany i represje.
Równolegle z powstaniem KOR-u zaczął się ukazywać wydawany poza zasięgiem cenzury "Biuletyn Informacyjny", który redagowali m. in. Joanna Szczęsna, Barbara Toruńczyk, Stanisław Barańczak, Seweryn Blumsztajn i Jan Lityński. Jedną z cech działania KOR-u było bowiem to, że odwoływał się nie tylko do władz państwowych, ale również do społeczeństwa. W tym celu wykorzystywał publikacje ukazujące się poza cenzurą. W ten sposób zaczął w Polsce powstawać wydawniczy drugi obieg.
KOR w swoim działaniu za ważne uznawał aktywizowanie i upodmiotowienie społeczeństwa. Jesienią 1976 r. członkowie KOR-u nie tylko wzywali Sejm do powołania specjalnej Komisji Śledczej, która zbadałaby okoliczności stosowania przemocy przeciwko uczestnikom czerwcowych protestów, ale do pisania analogicznych listów wzywali społeczeństwo. W efekcie w ciągu kilku tygodni na adres Sejmu wpłynęły listy podpisane łącznie przez kilka tysięcy osób. Równocześnie od jesieni 1976 do wiosny 1977 r. do Prokuratury Generalnej napłynęło ponad sto podpisanych imiennie indywidualnych skarg na okrucieństwa MO i SB, metody śledcze, torturowanie zatrzymanych. To także był efekt działania KOR-u, który dążył do maksymalnego nagłośnienia sprawy represji wymierzonych w uczestników czerwcowego protestu. Towarzyszyła temu walka o jawność procesów radomskich i warszawskich (w stolicy sądzono robotników z Ursusa).
Komitet prowadził ścisłą ewidencję osób, którym udzielano pomocy. Obejmowała ona ponad 1000 nazwisk z Ursusa, Radomia, Płocka, Warszawy, Łodzi, Gdańska, Grudziądza i Poznania. Pomocy finansowej, której wartość przekroczyła 3 min zł, udzielono łącznie 604 rodzinom. Prawie 70% z lej sumy zebrano w kraju. Z zagranicy pieniądze na pomoc dla polskich robotników przekazywały centrale związków zawodowych z Francji, Norwegii, Szwecji i Włoch, organizacja Amnesty International, osoby prywatne, w tym tak wybitni intelektualiści, jak światowej sławy pisarze Heinrich Boli, Giinter Grass, Eugene Tonesco czy Jean-Paul Sartre oraz laureaci Nagrody Nobla - francuscy biologowie Jacąues Mond i Andre Lwoff. Pieniądze do kraju przekazywali też przedstawiciele Polonii.
143
Załamanie się gospodarki
Fala indywidualnych i zbiorowych protestów zmusiła władze do większej powściągliwości w ferowaniu wyroków. Wycofywaniu się z represji sprzyjała też jednoznacznie zła sytuacja ekonomiczna kraju. Fiasko czerwcowej podwyżki cen musiało mieć konsekwencje społeczno-gospodarcze. Latem 1976 r. nastąpiło załamanie rynku wewnętrznego. Niemało osób przerażonych widmem rozchwianego rynku zaczęło gromadzić zapasy. W pierwszej kolejności ogołocono sklepy i magazyny z cukru i w konsekwencji w sierpniu wprowadzono w Polsce kartki na cukier. Oznaczało to już zupełnie otwarte załamanie się polityki przyspieszonego rozwoju. Władze proklamowały "manewr gospodarczy", lecz nadal nie przystępowały do poważnej reformy systemu. Zamiast tego z miesiąca na miesiąc nasilała się "propaganda sukcesu - wielka kampania realizowana na polecenie i pod nadzorem Jerzego Łukaszewicza, zastępcy członka Biura Politycznego i sekretarza KC odpowiedzialnego za propagandę. Szczególna rola w tej akcji przypadła telewizji kierowanej czy może raczej "ręcznie sterowanej" przez prezesa Komitetu do spraw Radia i Telewizji Macieja Szczepańskiego.
Na przełomie 1976 i 1977 roku widać było, że polityka gospodarcza prowadzona przez gierkowską ekipę praktycznie się już załamała. Widać też było, iż władze liczące na dalsze kredyty z Zachodu nie mogą pozwolić sobie na zbyt brutalną rozprawę z niepokornymi. 5 I 1977 r. Prokurator Generalny PRL Lucjan Czubiński na forum sejmowym przedstawił informację w sprawie represji zastosowanych wobec uczestników czerwcowych protestów. Informacja ta była bałamutna i nie informowała o wszystkich faktach. Już następnego dnia 172 osoby ze środowisk niezależnych i opozycyjnych wystosowały list będący reakcją na wystąpienie Czubińskiego. Pismo to adresowano "Do przedstawicieli świata kulturalnego i naukowego - posłów na Sejm": Ryszarda Bendera, Bohdana Czeszki, Mariusza Dmochowskiego, Gustawa Holoubka, Tadeusza Hołuja, Jarosława Iwaszkiewicza, Haliny Koźniewskiej, Konstantego Lubieńskiego, Karola Małcużyńskiego, Edmunda Osmańczyka, Henryka Rafalskiego, Mieczysława Rakowskiego, Haliny Skibniewskiej, Jana Szczepańskiego, Zbigniewa Załuskiego, Sylwestra Zawadzkiego i Wojciecha Żuk-rowskiego. Sygnatariusze listu domagali się powołania do życia sejmowej Komisji Śledczej w sprawie zbadania wydarzeń z 25 czerwca i przekraczania kompetencji przez siły porządkowe oraz opublikowania wyników prac tejże Komisji.
W początku lutego - na wniosek Gierka - Rada Państwa "zaleciła Komisji Ułaskawień, Prokuraturze i organom sprawiedliwości przygotowanie wniosków o darowanie kary bądź jej skrócenie lub warunkowe zawieszenie oraz
144
Środowiska opozycyjne
przerwanie odbywania kary wobec tych skazanych w związku z zajściami 25 czerwca, którzy okazali skruchę i rokują nadzieję, że nie wejdą ponownie na drogę przestępstwa". Choć krok ten najprawdopodobniej został wymuszony zdeterminowaną postawą części społeczeństwa i był niewątpliwie sukcesem KOR-u, to jednak KOR domagając się bezwarunkowej amnestii dla aresztowanych i sądzonych robotników dwa dni później ogłosił w tej sprawie polemiczny komunikat.
W marcu 1977 r. środowiska opozycyjne zamierzały rozszerzyć platformę działania. Zamierzano powołać do życia Komitet Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W tym celu środowisko KOR-owskie nawiązało bliższy kontakt z liderem rozbitego aresztowaniami "Ruchu" - Andrzejem Czumą. Roli pośrednika podjąt się Morgiewicz, członek KOR-u, w przeszłości należący do organizacji ,,Ruch". Nawiązano także kontakt z Leszkiem Moczulskim i przygotowano już nawet wspólną deklarację -jak się mogło wydawać - zawczasu zaakceptowaną przez wszystkich zainteresowanych. Jednakże zamiast tego, 26 iii 1977 r. Czuma i Moczulski, na zwołanej przez siebie konferencji prasowej, przedstawili się zebranym jako rzecznicy powołanego właśnie do życia Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Zebranych dziennikarzy zapoznali z deklaracją, którą podpisały następujące osoby: Mieczysław Boruta-Spiecho-wicz, Andrzej Czuma, Karol Głogowski, Kazimierz Janusz, Stefan Kaczorow-ski, Leszek Moczulski, Marek Myszkiewicz-Niesiołowski, Antoni Pajdak. ks. Bolesław Papiernik, Zbigniew Sekulski, Zbigniew Siemiński, Bogusław Stu-dziński, Piotr Typiak, ks. Ludwik Wiśniewski, Adam Wojciechowski, Andrzej Woźnicki, ks. Jan Zieją, Wojciech Ziembiński. Kaczorowski. Pajdak, ks. Zieją i Ziembiński byli jednocześnie członkami KOR-u. Rychło jednak okazało się. że w przypadku Pajdaka i ks. Zieji nadużyto zaufania i ich podpisy pod tym dokumenten nie powinny się znaleźć w tamtej konkretnej sytuacji. Oto bowiem dokonał się rozłam w polskiej demokratycznej opozycji, a KOR i ROPCiO stały się chcąc nie chcąc grupami konkurencyjnymi wobec siebie. W ciągu następnych miesięcy drogą podziałów i rozłamów z ROPCiO wyłoniły się następujące organizacje: ROPCiO (grupa Czumy), Ruch Młodej Polski (grupa "Bratniaka" z Aleksandrem Hallem na czele). Ruch Niezależnych Demokratów w Łodzi, gdzie między innymi działał Karol Głogowski i skupiony wokół Ziembińskiego Komitet na Rzecz Samostanowienia Narodu. Ze środowiska ROPCiO - przynajmniej częściowo - wywodziła się też powołana do życia 1 IX 1979 r. Konfederacja Polski Niepodległej, na czele której stanął Leszek Moczulski.
Rankiem 7 V 1977 r. w klatce schodowej domu przy ulicy Szewskiej 7 w Krakowie znaleziono zwłoki 23-letniego studenta V roku filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisława Pyjasa. Zmarł on kilka godzin wcześ-
145
Sprawa Pyjasa
Komitet Samoobrony Społeczne'] "KOR"
niej na skutek obrażeń głowy. Tu jednak kończyły się podobieństwa wersji oficjalnej i nieoficjalnej. Pyjas był współpracownikiem KOR-u. Wedle wersji oficjalnej po pijanemu spadł on z rusztowania i w wyniku tego poniósł śmierć. W myśl wersji nieoficjalnej, ale solidnie udokumentowanej, stał się ofiarą mordu politycznego. Odczuciu takiemu mogło sprzyjać zachowanie władz, które pierwotnie w ogóle zignorowały to wydarzenie, nie informując o nim opinii publicznej, później zaś manipulowały faktami.
Uroczystości pogrzebowe 15 maja przybrały charakter manifestacyjny. Po niszy św. w kościele dominikanów milczący pochód studencki liczący kilka tysięcy osób z czarnymi flagami, zapalonymi świeczkami i zniczami przemaszerował pod Wawel, gdzie odczytano deklarację założycielską krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności. W następnych dniach uroczystości żałobne miały miejsce także w innych miastach (m. in. Warszawa, Łódź, Wrocław). Jednocześnie rozprzestrzeniał się niezależny ruch młodzieży akademickiej pod postacią powstających w różnych miastach SKS-ów, które w latach 1977-1978 powstały bodaj we wszystkich większych ośrodkach uniwersyteckich.
Jeszcze przed pogrzebem Pyjasa władze przystąpiły do aresztowań wśród działaczy KOR-u. Pomiędzy 14 a 21 maja aresztowano 11 członków i współpracowników KOR-u. Byli to: Wojciech Arkuszewski, Seweryn Blumsztajn, Mirosław Chojecki, Jacek Kuroń, Jan Józef Lipski, Jan Lityński, Antoni Macierewicz, Adam Michnik, Piotr Naimski, Wojciech Ostrowski i Józef Śreniowski. W obronie aresztowanych 18 maja w imieniu ROPGO oświadczenie wydali Czuma i Moczulski. Tego samego dnia 17 osób ze świata kultury, sztuki i nauki zwróciło się do władz z apelem o wypuszczenie na wolność aresztowanych, a do opinii publicznej o obronę więźniów politycznych w PRL.
Bodaj jednak najszerszym echem odbiła się głodówka protestacyjna zorganizowana w warszawskim kościele św. Marcina. Postanowiono ją zorganizować jeszcze przed śmiercią Pyjasa, w intencji uwolnienia ostatnich pięciu więzionych uczestników robotniczego protestu z czerwca 1976 r. Teraz dodatkowo występowano o uwolnienie aresztowanych KOR-owców. Rzecznikiem osób protestujących w ten tak dramatyczny sposób był redaktor naczelny miesięcznika "Więź" Tadeusz Mazowiecki. 25 maja głodówkę rozpoczęło osiem osób: Bogusława Blajfer, Danuta Chocimska, Lucyna Chomicka, Bohdan Cywiński, Jerzy Geresz, ks. Aleksander Hauke-Ligowski, Barbara Toruń-czyk, Henryk Wujec. Wieczorem tego samego dnia dołączyli Eugeniusz Kloc i Ozjasz Szechter, 26 maja Joanna Szczęsna, a nazajutrz jeszcze Stanisław Barańczak, Zenon Pałka i Kazimierz Świtori. W mokotowskim więzieniu na 4 doby do głodówki przyłączył się też Lipski.
Tą stosunkowo dotąd mało w Polsce rozpowszechnioną formą protestu
146
w następnych latach posługiwano się wielokrotnie, ale bodaj nigdy "podczas następnych głodówek nie udało się uzyskać w wymiarze duchowym aż tak wiele". Miała też ona określone konsekwencje doraźne. 8 czerwca wyszedł na wolność Lipski, w początku lipca Hanna Ostrowska, a 19 lipca Rada Państwa wydała dekret o amnestii, na mocy którego w następnych dniach zostali zwolnieni ostatni skazani za udział w demonstracjach w Radomiu i Ursusie oraz występujący w ich obronie KOR-owcy. Był to niewątpliwy sukces środowisk opozycyjnych, choć władze oficjalnie łączyły amnestię nie z protestami społecznymi, ale z kolejną rocznicą powstania Polski Ludowej. Jednocześnie KOR wypełnił w ten sposób swoją misję i przed jego członkami stanęło pytanie: co robić dalej?
Środowiska niezależne świadome już swojej siły były jednak zdecydowane nie rezygnować z tego typu formy oddziaływania na władzę i odwoływania się do społeczeństwa. 29 IX 1977 r. KOR został przekształcony w Komitet Samoobrony Społecznej "KOR". Zachowanie dodatku "KOR" miało świadczyć o tym, że nowa organizacja stanowi kontynuację zasłużonego Komitetu. Idea rozszerzania zakresu działalności nie spotkała się z aprobatą trzech członków Kaczorowskiego, Morgiewicza i Ziembińskiego. Pozostali członkowie KOR-u zostali założycielami KSS "KOR". Miesiąc później formalnymi członkami zostało kolejnych 8 osób, dotychczasowych współpracowników: Konrad Bieliński, Seweryn Blumsztajn, Andrzej Celiński, Leszek Kołakowski, Jan Lityński, Zbigniew Romaszewski, Maria Wosiek i Henryk Wujec.
W tym samym czasie - w październiku 1977 r. - grono intelektualistów i byłych działaczy partyjnych wystosowało do Biura Politycznego i I sekretarza KC PZPR list, w którym konstatowali, iż sytuacja w kraju jest poważna i wymaga energicznych kroków ze strony kierownictwa. Autorzy listu źródeł tego stanu rzeczy dopatrywali się w niedemokratycznych formach rządzenia krajem. Opowiadali się zatem za przemyślaną i systematyczną demokratyzacją. Utrzymywali, że kierownicza rola PZPR nie będzie sloganem tylko wtedy, gdy partia uzyska akceptację i poparcie mas. Aby tak się stało, PZPR nie może ograniczać inicjatywy i aktywności stronnictw sojuszniczych, związków zawodowych i organizacji społecznych. Jednocześnie - zdaniem sygnatariuszy listu - partia nie powinna krępować swobodnej dyskusji i winna skończyć z anonimowością prezentowanych społeczeństwu koncepcji i poglądów. Musi zagwarantować wszystkim obywatelom (także bezpartyjnym) rzeczywiste prawo do krytykowania władz różnych szczebli oraz raz na zawsze wprowadzić na różnych szczeblach zasadę rotacji kadr.
Autorzy listu, którzy opowiadali się za przeprowadzeniem swobodnych
147
Sukcesy opozycji demokratycznej
wyborów do Sejmu i rad narodowych, szczególną rolę przypisywali związkom zawodowym. W ich zamyśle związki zawodowe powinny być rzeczywistymi reprezentantami ludzi pracy oraz partnerem administracji państwowej i kierownictwa zakładów pracy w kwestiach szeroko rozumianej polityki socjalnej, Autorzy opowiadali się za stymulowaniem produkcji rolniczej drogą ożywienia rolnictwa rodzinnego i znacznie racjonalniejszym wykorzystaniem zagranicznych kredytów, co przyczyniłoby się z pewnością do uczynienia polskiej gospodarki bardziej efektywną. List podpisali; Jerzy Albrecht. Andrzej Burda. Wincenty Heinrich. Szymon Jakubowicz, Cezary Józefiak. Julian Kole, Mieczysław Marzec, Władysław Matwin, Jerzy Morawski, Edward Ochab, Jan Strzelecki, Jerzy Szacki. Zofia Zakrzewska i Janusz Zarzycki.
Rok 1977 okazał się przefomowy dla niezależnych inicjatyw wydawniczych. W styczniu ukazał się pierwszy numer kwartalnika literackiego ,.Zapis", w kwietniu pierwsza broszura pt. ,,W imieniu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej"". W sierpniu pierwsza pozycja opublikowana przez Niezależną Oficynę Wydawniczą "NOWA". Było to "Pochodzenie systemu" autorstwa Marka Tarniewskiego (pierwszy rozdział wydanej dwa lata wcześniej w Paryżu książki "Ewolucja czy rewolucja"). W październiku zaczęto wydawać pismo literackie "Puls". W tym samym czasie ukazał się też pierwszy numer "Robotnika" pod redakcją Lityńskiego, Wojciecha Onyszkicwicza, Józefa Śreniowskiego i Jerzego Zielińskiego a z czasem także Bogdana Borusewicza i Henryka Wujca. Pismo początkowo miało około 3 tys. nakładu, ale począwszy od końca 1978 r. już 20 tys.. a latem 1980 r. nawef 60 tys.
Także w październiku 1977 r. ukazał się pierwszy numer ..Głosu" redagowanego przez Macierewicza. Naimskiego, Ludwika Dorna, ale też w początkowym okresie przez Kuronia, Lipskiego i Michnika, Z czasem, w lecie 1978 r., ci ostatni wspólnie z Biclińskim, Lityńskim, Stefanem Starczewskim i Janem Walcem zaczęli wydawać Kwartalnik Polityczny "Krytyka". W 1979 r. ukazał sie pierwszy numer kwartalnika "Res Publica'\ który redagowali: Marcin Król oraz Wiktor Dłuski, Damian Kalbarczyk, Wojciech Karpiński. Paweł (Cłoczowski. Tomasz Łubieński, Paweł Śpiewak, a początkowo również Barbara Toruńczyk.
Dodać należy, że chociaż krąg oddziaływania publikacji wydawanych poza zasięgiem cenzury był dość ograniczony, to właśnie powsianie w Polsce drugiego obiegu (z perspektywy czasu) można uznać za jedną z największych i trwałych zdobyczy przedsierpniowej opozycji. Nie sposób wręcz przecenić faktu złamania państwowego monopolu w tym względzie. Zasługą niezależ-
148
nych wydawnictw było m. in. udostępnienie krajowym czytelnikom znacznej części twórczości Czesława Miłosza zanim jesienią 1980 r. uzyskał on literacką Nagrodę Nobla a jego książki zaczęto oficjalnie publikować w Polsce, oraz "Blaszanego bębenka" Giintera Grassa. Nie wolno też zapominać, że "Miazga" Andrzejewskiego i "Maia Apokalipsa" Konwickiego pierwotnie ukazały się w końcu lat siedemdziesiątych jako numery specjalne "Zapisu".
Innym ważnym dokonaniem opozycji demokratycznej drugiej polowy lat siedemdziesiątych było organizowanie w prywatnych mieszkaniach wykładów na temat prawa i praworządności, najnowszej historii, ekonomii, socjologii, literatury itd., na które nierzadko przychodziło po kilkadziesiąt, a czasem sto i więcej osób. W pracach tego "Latającego Uniwersytetu" uczestniczyło szereg osób zaangażowanych w akcję protestacyjną przeciwko zmianom w Konstytucji.
W styczniu 1978 r. grono osób powofalo do życia Towarzystwo Kursów Naukowych. Władze nie zamierzały tolerować lej nowej społecznej inicjatywy. Zaczęły się mnożyć brutalne ataki wymierzone w organizatorów i inicjatorów całej tej akcji (osobą najbardziej zaangażowaną w pracę TKN był Andrzej Celiński, którego przyjaciele żartobliwie przezywali wówczas ..rektorem"). W lutym 1978 r. kilkakrotnie celem ataku ze strony SB był Adam Michnik. Do prywatnych mieszkań, gdzie odbywały się wykłady, wkraczały grupy funkcjonariuszy MSW bądź młodzieżowe bojówki organizowane przez SZSP. a rekrutujące się głównie ze studentów Akademii Wychowania Fizycznego. Najgroźniejszy napad miał miejsce 21 III 1979 r., kiedy to bojówka wdarła się do mieszkania Kuronia i bardzo dotkliwie (m. in. przypadki wstrząsu mózgu) pobiła znajdujące się tam osoby. Równocześnie bojówkarze przez dłuższy czas uniemożliwiali wezwanie karetki pogotowia do Henryka Kuronia (ojca Jacka), który miał właśnie stan przędza wałowy. Krótko po tej brutalnej akcji Kuroń i Michnik powiadomili Komisję Programową TKN, że zawieszają swoje wykłady.
28 IV 1979 r. telewizja transmitowała uroczystą akademię 1-majową, w trakcie której Gierek wręczał partyjne legitymacje studentom AWF. W imieniu nowo przyjętych do PZPR podziękował przewodniczący Rady Uczelnianej SZSP w AWF - Jerzy Folcik aktywny uczestnik (szef?) bojówki, klóra miesiąc wcześniej wtargnęła do mieszkania Kuronia.
Ważnym dokonaniem demokratycznej opozycji drugiej połowy lat siedemdziesiątych było też powstanie w Polsce niezależnego od władz partyjnych i administracyjnych ruchu zawodowego. W pierws.ej połowie marca 1978 r.
149
Sytuacja dysydentów w ZSRR
Jan Paweł II
powstał w Katowicach Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych. Powołały go do życia wspólnie środowiska KSS "KOR" i ROPCiO, a bodaj najbardziej znaną osobą zaangażowaną na tamtym terenie w niezależny ruch związkowy był Kazimierz Świtoń.
W kwietniu został powołany do życia Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, w którego powstaniu ogromną rolę odegrali związani ze środowiskiem KOR-owskim Andrzej Gwiazda i jego żona Joanna Duda-Gwiazda, Anna Walentynowicz, Lech Wałęsa i Krzysztof Wyszkowski. Całej tej akcji patronował Bogdan Borusewicz. Z czasem w KZWZZ Wybrzeża znaleźli się inni posierpniowi przywódcy "Solidarności"; Alina Pieńkowska, Andrzej Kołodziej i Bogdan Lis (jedyny w tym gronie członek PZPR). Działacze KZWZZ oddziaływali na środowiska robotnicze głównie w dużych zakładach przemysłowych przede wszystkim poprzez kolportaż niezależnej prasy (m. in. "Robotnika"). Działalność w KZWZZ sprowadzała na osoby w nią zaangażowane policyjne i administracyjne szykany i represje. Niemniej krąg oddziaływnia systematcznie ulegał rozszerzeniu. Na zakończenie tych rozważań na temat opozycji drugiej połowy lat siedemdziesiątych wspomnieć jeszcze trzeba, że również w środowisku wiejskim, które było bodaj najsilniej nękane i najbrutalniej zwalczane przez SB i MO, podejmowano próby stworzenia niezależnego ruchu chłopskiego i wydawania własnej niezależnej prasy (m. in. od marca 1979 r. wychodziła "Placówka").
Jednocześnie, wraz z umacnianiem i rozszerzaniem się zakresu wpływów demokratycznej opozycji, władze nie bardzo wiedziały, jak się powinny zachować. Jest zrozumiałe, że tego typu działalność drażniła i przeszkadzała im, zarazem jednak Gierek nie chciał burzyć swojego "liberalnego" wizerunku na Zachodzie. Wobec opozycji prowadzono więc raczej politykę "podszczypywa-nia" niż brutalnych represji, choć i z tych ostatnich nie zrezygnowano całkowicie. W żadnym razie sytuacja polskiej demokratycznej opozycji nie mogła być jednak porównywana z sytuacją dysydentów w ZSRR.
W latach siedemdziesiątych nie było tam oczywiście mowy o represjach porównywalnych z terrorem stalinowskim, niemniej na porządku dziennym były wieloletnie wyroki więzienia dla przeciwników ,,władzy radzieckiej". Równie często i chętnie w walce z politycznymi przeciwnikami posługiwano się psychiatrią - zsyłając do szpitali psychiatrycznych osoby zaangażowane w działalność antykomunistyczną. Tych zaś politycznych przeciwników, których władze uznawały za szczególnie groźnych, po prostu usuwano ze Związku Radzieckiego. 13 II 1974 r. wygnano z ZSRR laureata literackiej Nagrody
150
Nobla z roku 1970 Aleksandra Sor/enicyna. 18 XII 1976 r. na lotnisku w Zurichu wymieniono więzionego w ZSRR Władimira Bukowskiego na więzionego w Chile sekretarza generalnego tamtejszej partii komunistycznej Luisa Corvalana. Inną formę represji władze ZSRR zastosowały wobec wybitnego fizyka, współtwórcy radzieckiej atomistyki, laureata pokojowej Nagrody Nobla za rok 1975, czołowego dysydenta Andrieja Sacharowa. Otóż w styczniu 1980 r. zesłano go do miasta Górki, którego nie wolno mu było opuszczać. Z tego przymusowego osiedlenia odwołał Sacharowa dopiero Michaił Gorbaczow w grudniu 1986 r.
Rozwojowi środowisk i grup opozycyjnych w państwach realnego socjalizmu sprzyjać mogło podjęcie - począwszy od marca 1977 r. - przez prezydenta Cartera kampanii w obronie praw człowieka i obywatela. Wcześniej (w styczniu) 242 osoby podpisały w Czechosłowacji dokument powołujący się na Międzynarodowe Pakty Praw Człowieka, opublikowane w Dzienniku Ustaw CSRS w październiku 1976 r. W ten sposób powstała Karta 77, którą do końca roku podpisało prawie tysiąc osób.
Dła polskiej opozycji demokratycznej, która zresztą dość szybko nawiązała kontakty z radzieckimi i czechosłowackimi dysydentami, dość ważnym sojusznikiem był doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego USA, pochodzący z Polski prof. Zbigniew Brzeziński, wywierający znaczny wpływ na amerykańską politykę zagraniczną. Nieporównanie ważniejszy sojusznik pojawił się jesienią 1978 r.
28 września na atak serca zmarł papież Jan Paweł I wybrany miesiąc wcześniej następca Pawła VI. Wieczorem 16 X 1978 r. - zdaniem wielu Polaków - stał się prawdziwy cud. Konklawe wybrało papieżem 58-letniego metropolitę Krakowa, kardynała Karola Wojtyłę, który przybrał imię Jana Pawła II. W całym kraju w kościołach, w kfórych gromadzili się wierni, dzwoniły dzwony obwieszczając wszem i wobec tę radosną nowinę. Inaczej na wybór polskiego papieża zareagowały władze partyjne i państwowe. Były one po prostu w pierwszej chwili zaszokowane i nie wiedziały, jak mają się odnieść do tego wydarzenia. Dziennik Telewizyjny - rzecz zupełnie niezwykła - rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem. Jakże odległe to było od ogromnej kampanii propagandowej, jaką zorganizowano 27 VI 1978 r., w dniu, w którym major Mirosław Hermaszewski jako pierwszy Polak poleciał w kosmos. Wówczas na ulicach polskich miast pojawiły się setki tysięcy (miliony?) plakatów, pojawiły się okolicznościowe broszury i ukazała się w prasie prawdziwa lawina publikacji na ten temat. Z lotu Hermaszewskiego władze
151
PRL były dumne - nagłaśniały te sprawę propagandowo, wybór Polaka n;t papieża - zdaniem komunistów - nie zasługiwał na to.
Było to odległe od odczuć zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa- Niemniej odnotować należy, że w niedzielę 22 X 1978 r. Telewizja Polska po raz pierwszy w swej historii przeprowadziła bezpośrednią transmisję z mszy św. Była to transmitowana z Watykanu inauguracja pontyfikatu Jana Pawfa II. Miliony ludzi wysłuchały wypowiedzianych po polsku przez Ojca Świętego słów pozdrowienia dla rodaków. Na obserwatorach tamtej uroczystości szczególni.' wrażenie wywarł moment, gdy do papieskiego Ironu zbliżył się Prymas Polski i Ojciec Święty serdecznie objął i uściskał klęczącego przed nim kardynała Wyszyńskiego. Była to chwila prawdziwie symboliczna, utrwalona nie tylko na zdjęciach, ale i w postaci pomnika wystawionego później w Lublinie.
W dniach od 2 do 10 VI 1979 r. papież Jan Paweł II pielgrzymował po Polsce. Na całej trasie obejmującej Warszawę, Gniezno, Częstochowę, Kraków, Oświęcim, Kalwarię Zebrzydowską, rodzinne Wadowice i Nowy Targ witały go miliony wiernych.
W trakcie spotkań z papieżem społeczeństwo polskie po raz pierwszy od wielu lat zobaczyło swoją siłę. Ludzie mogli przekonać się, jak wielką siłę stanowią w Polsce katolicy. Władze państwowe starały się oczywiście zdyskontować papieską wizytę propagandowo. W Belwederze Gierek przyjmował papieża Jana Pawia II, co - przynajmniej w jakimś sensie - miało mieć charakter rewizyty. Oto bowiem 1 XII 1977 r. papież Paweł VI przyjął przebywającego wówczas w Rzymie Gierka.
Papieska pielgrzymka po Polsce może być analizowana i interpretowana w rozmaity sposób. Wydaje się jednak, że najważniejszy był jej wymiar duchowy i społeczny. Dla bardzo wielu ludzi był to moment, w którym podnieśli się oni z kolan. Z dzisiejszej perspektywy nie ulega już wątpliwości, że Ojciec Święty "przebudził" rodaków. Żegnając się z nimi na krakowskich Błoniach przekazywał i apelował: "Zanim stąd odejdę, proszę Was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością (...) abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy". Papież żegnany na krakowskim lotnisku przez kardynała Wyszyńskiego i przewodniczącego Rady Państwa Jabłońskiego wyjechał z Polski, ale jego pielgrzymka już za rok miała przyczynić się do powstania "Solidarności".
W lipcu władze państwowe uroczyście obchodziły 35 rocznicę powstania Polski Ludowej. Z tej okazji Gierek odsłonił w Lublinie pomnik Bieruta, a w środkach masowego przekazu podkreślano "dorobek PRL". Było to
152

Fiasko budowy
Polski"
jednak dalekie od rzeczywistych odczuć milionów Polaków. Ostra "zima stulecia" pokazała w całej rozciągłości słabość ekonomiczną i organizacyjną państwa. Jego niewydolność była dostrzegana przez coraz szersze kręgi społeczeństwa. W maju 1979 r. nastrojom tym dało wyraz Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość w swoim "Raporcie o stanie Rzeczypospolitej i o drogach do jej naprawy". Autorzy raportu to grupa niezależnych intelektualistów, w tym po części także członków PZPR. Głównym animatorem DiP był Stefan Bratkowski.
Władze partyjno-państwowe nie chciały jednak słuchać żadnych ostrzeżeń. We własnym mniemaniu nie potrzebowały rad ani poważnych doradców. W swojej bezgranicznej arogancji przedstawiciele kierownictwa nie dostrzegali lub nie chcieli dostrzec faktu, że aspiracje i oczekiwania społeczne drastycznie rozchodzą się z tym, co PZPR miała społeczeństwu do zaoferowania. Natrętna "propaganda sukcesu" z pewnością przynosiła autorom więcej szkody niż korzyści. Ludzie nie chcieli wierzyć oficjalnym źródłom informacji nawet wtedy, gdy donosiły one o tragediach, za które trudno byłoby bezpośrednio obarczyć winą partyjne kierownictwo. Tak było np. 15 II 1979 r., gdy w wyniku wybuchu w warszawskiej rotundzie PKO zginąć miało 49 osób. Oficjalnie podano, że przyczyną tragedii był wybuch gazu ziemnego, ale uporczywie powracająca plotka głosiła, iż był to wybuch bomby, a liczba ofiar została znacznie zaniżona. Gdy 14 III 1980 r. rozbił się w Warszawie wracający z Nowego Jorku należący do PLL "Lot" 11-62 i śmierć poniosło 87 osób, przede wszystkim mówiono o tym, że był to samolot produkcji radzieckiej, którego kupno narzucano Polsce z powodów politycznych, a nie ekonomicznych.
Nie trzeba dodawać, że tego typu wydarzenia wpływały na systematyczne pogarszanie się nastrojów społecznych, czemu sprzyjała również coraz gorsza sytuacja ekonomiczna Polski. Rosło zadłużenie, o wysokości którego Polacy nie byli zresztą na bieżąco informowani. Gołym okiem widać było wszakże załamanie gospodarcze i fiasko budowy "drugiej Polski". Kryzys gospodarczy dotykał coraz większe kręgi społeczeństwa, które w latach siedemdziesiątych zdążyło już się przyzwyczaić do Lego, że stopa życiowa powinna systematycznie rosnąć. Autentyczne osiągnięcia z lat 1971-1975 zastępowano teraz manipulowaniem danymi. Wszystko to dostrzegali także liczni członkowie i kandydaci PZPR, czemu wielu z nich dało wyraz w wewnątrzpartyjnej dyskusji poprzedzającej VIII Zjazd PZPR.
Obradował on w dniach od 11 do 15 II 1980 r. Na Zjeździe przyjęto uchwały "Zadania partii w dalszym rozwoju socjalistycznej Polski, w kształtowaniu pomyślności narodu polskiego" i "W sprawie kompleksowego zagospodarowania Wisły oraz wykorzystania zasobów wodnych kraju" oraz rezolu-
153
VIII Zjazd PZPR
Radziecka agresja w Afganistanie
cję "O zachowaniu pokoju, o przerwanie wyścigu zbrojeń i kontynuację polityki odprężenia", wybrano władze PZPR.
Dla wielu obserwatorów polskiej sceny politycznej ważniejsze jednak od tego, kto wszedł w skład kierownictwa, było to, kogo w nim zabraknie. I tak odnotowano odejście lub odsunięcie Kępy, Olszowskiego (niedługo potem został ambasadorem PRL w NRD) i Józefa Tejchmy, który został ambasadorem w Szwajcarii. Najważniejszym jednak wydarzeniem w wymiarze personalnym był brak w nowych władzach PZPR dotychczasowego członka Biura Politycznego i zarazem prezesa Rady Ministrów Piotra Jaroszewicza. Było oczywiste, że Gierek "wystawił Jaroszewicza do odstrzału". Miano go obarczyć odpowiedzialnością za gospodarcze niepowodzenia i w ten sposób zapewnić Gierkowi dalsze - jak się jednak wkrótce okazało - już niedługie "panowanie". 18 II 1980 r. Jaroszewicz złożył w Sejmie rezygnację, a nowym szefem rządu został jeden z najbliższych współpracowników Gierka Edward Babiuch, którego rola w drugiej połowie dekady niepomiernie wzrosła.
23 marca przeprowadzono w Polsce kolejne wybory do Sejmu i rad narodowych stopnia wojewódzkiego. Według ogłoszonych oficjalnych danych w wyborach wzięło udział 99,87% osób uprawnionych do głosowania, a na listy FJN padło 99,52% ważnych głosów. Podawanie tak wysokich - w praktyce w ogóle nierealnych - wyników wyborów stało się jednym ze stałych elementów składowych realnego socjalizmu. Wszelako tym razem - po raz pierwszy od 1947 r. - w jakimś przynajmniej stopniu dysponujemy szacunkowymi danymi pochodzącymi z niezależnych źródeł opozycyjnych. Wynika z nich, że w stosunkowo znacznym stopniu zbojkotowała wybory młodzież, zwłaszcza akademicka. Zdaniem KSS "KOR" frekwencja wyborcza w Warszawie miała wynieść średnio około 80%, a w akademikach kształtować się na poziomie 25-50%. Wydarzenia z lata 1980 r. świadczyłyby raczej o tym, że społeczeństwo było już wyraźnie zmęczone i zniecierpliwione. Wydaje się więc, że dane pochodzące ze źródeł niezależnych były znacznie bliższe prawdy, tym bardziej że w marcu 1980 r. środowiska opozycyjne na dość szeroką skalę wzywały do bojkotu wyborów. W polskich miastach rozrzucono setki tysięcy ulotek. Tylko środowiska związane z KSS "KOR" rozpowszechniły dobrze ponad 300.000 ulotek, na ogół zawierających stanowisko KSS "KOR" wobec wyborów.
Wszelkie jednak zmiany personalne ani tym bardziej "ideologiczne zaklęcia" nie mogły zmienić coraz gorszego położenia Polski. W tej sytuacji propaganda starała się dyskontować wszelkie rzeczywiste i te mocno "naciągane" osiągnięcia Gierka i ,jego ekipy". W jakimś względzie sprzyjał temi: rozwój sytuacji międzynarodowej.
154
1
Koniec lat siedemdziesiątych wyznaczał kres kilku krwawych dyktatur w "trzecim świecie". W kwietniu 1979 r. obalono w Ugandzie dyktatora Idi Amina, który wsławił się między innymi wyrażanym publicznie podziwem dla Hitlera. We wrześniu tego samego roku został obalony Jean Bedel Bokassa, który niespełna dwa lata wcześniej w niewyobrażalnym bogactwie i przepychu koronował się na cesarza państwa Środkowo-Afrykańskiego.
W lipcu 1979 r. w wyniku ofensywy partyzantów m. in. wspieranych przez Kubę i pośrednio ZSRR Anastasio Somoza opuścił Nikaraguę, ale kraj dość długo jeszcze nie wkroczył na drogę demokracji. Powstał reżim komunistyczny, który przez dziesięć lat uosabiał nowy daktator Daniel Ortega - jeden z przywódców antysomozowskiej rewolty. Związek Radziecki zyskał zaś nowe silne oparcie w Ameryce Łacińskiej.
Trzeba bowiem pamiętać, że w tym czasie była kontynuowana radziecka ofensywa w "trzecim świecie". W styczniu 1979 r. wojska wietnamskie, które kilka tygodni wcześniej wtargnęły do Kambodży, obaliły krwawą dyktaturę Poi Pota, ale zarazem, zupełnie uzależniły ten kraj od siebie, a więc pośrednio
- w jakimś przynajmniej stopniu - także od ZSRR.
W tym samym czasie miała miejsce rewolucja islamska w Iranie. Jej zwycięstwo trudno byłoby uznać za sukces radziecki, ale na pewno był to krach amerykańskiej polityki zagranicznej na tym terenie. Dla Iranu - w czasach szacha mocno związanego z Zachodem, a zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi - po rewolucji USA stały się głównym wrogiem, a stosunki między obu państwami były bardzo napięte. Symbolizowało je wtargnięcie w listopadzie 1979 r. terrorystów - w języku propagandy nazywanych studentami
- do ambasady USA w Teheranie i wzięcie tam 63 zakładników oraz nieudana próba ich odbicia podjęta przez Amerykanów w kwietniu następnego roku.
We wrześniu 1980 r. na przeżywający rewolucję islamską Iran uderzyły z Iraku wojska Saddama Husseina. W ten sposób rozpoczęła się toczona ze zmiennym szczęściem dziewięcioletnia wojna iracko-irańska, która pochłonąć miała ponad milion ofiar.
W obliczu dramatycznych wydarzeń w Iranie niepomiernie wzrosła rola sąsiedniego Afganistanu, gdzie już od kilku lat rządziła proradziecka komunistyczna Partia Ludowo-Demokratyczna. We wrześniu 1979 r. jej dotychczasowy przywódca, Taraki, został zastąpiony przez Hafizullacha Amina. W nocy z 25 na 26 XII 1979 r. ZSRR dokonał inwazji - w języku komunistycznej propagandy mówiono o "braterskiej pomocy" udzielonej Afganistanowi "na wezwanie władz", tzn. Amina, którego od razu zamordowano. Jego następcą został dyspozycyjny wobec Moskwy Babrak Kermal. Radziecka agresja spotkała się z potępieniem na Zachodzie. 4 I 1980 r. prezydent Carter ogłosił sankcje przeciw ZSRR (m. in. ograniczono eksport amerykańskiego
155
/ lipca 19H0t.
zboża do Związku Radzieckiego). Stany Zjednoczone, a w ślad za nimi kilkadziesiąt państw świata, zdecydowały się też zbojkotować leinie Igrzyska Olimpijskie, które miały odbyć się w Moskwie. Był to ogromny cios propagandowy, ale i finansowy dla Rosjan, którzy w związku z olimpiadą liczyli na znaczne wpływy dewizowe.
Dyplomacja radziecka w początku 1980 r. znalazła się w politycznej izolacji. Wyłomu w tym swoistym bojkocie postanowił dokonać prezydent Francji Valery Giscard d'Estaign. W dniach 18-19 V 1980 r. na zaproszenie Gierka bawił w Warszawie, gdzie jako pierwszy po agresji Afganistanu przywódca zachodniego mocarstwa rozmawia! 7. Breżniewem. Gierkowi mogło przez chwilę wydawać się, że jest europejskim arbitrem, że będzie mógł odegrać rolę pośrednika między ZSRR a Zachodem. W złudzeniach takich mogła go utwierdzać część francuskiej prasy, która bez rozeznania sytuacji i wyczucia wpisała, że po niedawnej śmierci prezydenta Jugosławii Tito (4 V 1980 r.) Gierek może będzie mógł wypełnić lę lukę. Już wkrótce miało się okazać, jak bardzo to były nietrafne przewidywania.
Sukcesy na arenie międzynarodowej - mniejsza o to, czy rzeczywiste, czy sztucznie powiększane przez propagandę - nie mogły zmienić pogarszających się z miesiąca na miesiąc nastrojów społecznych. Z dniem 1 VII 1980 r. rząd zdecydował się rozszerzyć sprzedaż mięsa i wędlin prowadzoną przez tzw. sklepy komercyjne (droższe) oraz wprowadzić wyższe ceny na mięso i jego przetwory w stołówkach i bufetach zakładowych. Nikt zapewne nie przypuszczał, że ta decyzja stanie się bezpośrednią przyczyną największej w historii Polski fali strajkowej.
Z dzisiejszej perspektywy nie ulega wątpliwości, że dramatyczne wydarzenia "polskiego lata 1980" wyznaczały początek końca realnego socjalizmu w Polsce. System komunistyczny, który do połowy lat pięćdziesiątych wzrastał i umacniał się, po Październiku 1956 wkroczył w fazę zstępującą. Oczywiście, proces ten przebiegał powoli i dość krętymi drogami, niemniej dynamika systemu z roku na rok wygasała. W 1980 r. postawy opozycyjne - w drugiej połowie lat siedemdziesiątych w sposób otwarty manifestowane przez w sumie wąską część społeczeństwa - nabrały wymiaru powszechnego, masowego. Społeczeństwo polskie przebudzone w 1979 r. pielgrzymką Jana Pawła II postanowiło publicznie zabrać głos i przystąpić do kapitalnego remontu Ojczyzny.
Rozdział VI
ZMIERZCH I UPADEK SYSTEMU
W odpowiedzi na podwyżkę cen mięsa i wędlin 1 VII 1980 r. doszło do ,,przerw w pracy" w kilku zakładach przemysłowych w różnych częściach kraju. Chronologicznie pierwszy był strajk na Wydziale Aparatury Wtryskowej w WSK Mielec, gdzie po przerwie śniadaniowej pracownicy (w większości kobiety) nie podjęli pracy. Strajkujących uspokojono w ciągu dwóch godzin przekazując im informację, że ceny na wyroby mięsne w bufetach zakładowych pozostają na nie zmienionym poziomie. Niemniej w następnych dniach jeszcze kilkakrotnie miały miejsce w Mielcu krótkie strajki o podłożu jednoznacznie ekonomicznym.
Również 1 lipca zastrajkowala druga zmiana w Zakładach Mechanicznych "Ursus". Władze zdecydowały się gasić strajki przyznając strajkującym dodatki pieniężne, które miały zrekompensować ostatnie podwyżki cen. Posunięcie to na dłuższą metę okazało się zabójcze dla gospodarki, gdyż rozkręcało spiralę strajkową. Szybko bowiem wśród robotników rozprzestrzeniło się przekonanie, że kto strajkuje, ten dostaje podwyżkę. Jeszcze więc tego samego dnia odnotowano ..przerwy w pracy" w Sanoku i Tarnowie, a nazajutrz w fabryce przekładni samochodowych w Tczewie. Tym razem w strajku pojawiły się już akcenty polityczne i wyłonili się pierwsi przywódcy robotniczy. Władze rozładowały sytuację decydując się na podniesienie zarobków wszystkich pracowników zakładu o jedną grupę, co wówczas wynosiło 450 zł.
Przez kilka następnych dni w kraju panował spokój, aż 7 lipca zastraj-kowała załoga WSK Świdnik. Strajk przybrał lam charakter powszechny z wyraźnymi już akcentami politycznymi. Sformułowano 41 postulatów, m.in. domagając się podwyżki po 2 tys. zł. na osobę.
W dniach od 14 do 18 lipca przetoczyła się fala strajkowa przez Lublin. Wyłonili się tam przywódcy, a sam strajk miał przynajmniej w jakimś sensie charakter rotacyjny: kończył się w jednych zakładach i zaczynał w następnych. W końcowym okresie przybrał jednak charakter lokalnego strajku powszech-
157
Strajki
nego obejmując nawet lubelski węzeł kolejowy. Żądania protestujących robotników zostały uznane przez delegację rządową, na czele której siał wicepremier Mieczysław Jagielski.
Na wybuch strajku lubelskiego pewien wpływ mogły mieć powtarzające się uparcie informacje mówiące o tym, że Polska ma zaopatrywać w żywność gości w "wiosce olimpijskiej" w Moskwie. Nie jest przy tym najważniejsze, na ile wiadomość ta była prawdziwa - ważne, że była ona wiarygodna dla znacznej części społeczeństwa.
W dniach od 20 VII do 3 VIII 1980 r. odbyły się XXII letnie Igrzyska Olimpijskie - po raz pierwszy zorganizowane w państwie rządzonym przez komunistów. Jak już wspomniano, zbojkotowało je kilkadziesiąt państw świata, a więc w wielu konkurencjach nie stały one na najwyższym poziomie. Niemniej sam fakt doprowadzenia do nich w Moskwie niewątpliwie był sukcesem Breżniewa, który z nieukrywaną satysfakcją pełnił funkcję gospodarza.
Pod koniec Olimpiady pojawił się w Moskwie Gierek, który już tradycyjnie spędzał urlop w ZSRR.
W swojej wspomnieniowej książce stwierdza, że wyjechał na Krym, aby "pokazać Rosjanom, że sprawa strajków nie jest poważna. Był to mój swoisty blef i kamuflaż przed światem". Zarazem jednak utrzymuje, że strajk lubelski byl polityczną prowokacją wymierzoną w niego, o zorganizowanie której skłonny jest oskarżać niektórych swoich towarzyszy z najwyższego kierownictwa PZPR. Zdaniem Gierka, stopień zorganizowania strajkujących i sam fakt, że do protestu doszło akurat w takim mieście jak Lublin, a nie w którymś z większych ośrodków przemysłowych, wskazywał na prowokacyjny charakter całej akcji.
Absurdalność tej tezy pokazuje fakt, że w lipcowych strajkach wzięło udział 80.000 osób, w 177 zakładach pracy. Poza Lublinem, Mielcem i Świdnikiem miały one miejsce m.in. w Dąbrowie Górniczej, Gdańsku, Gdyni, Grudziądzu, Ostrowie Wielkopolskim, Poznaniu, Rzeszowie, Stalowej Woli, Śremie i Włocławku.
4 sierpnia nowym ośrodkiem strajkowym stała się Łódź, a tydzień później zastrajkowały w Warszawie Miejskie Zakłady Komunikacyjne. Dotychczas strajkowały w stolicy wielkie zakłady przemysłowe (FSO, Huta Warszawa, ZM "Ursus") i o robotniczych protestach można było nie informować opinii publicznej. Strajku komunikacji miejskiej nie można było jednak ukryć.
158
Strajk w Stoczni Gdańskiej
Władze zmuszone były zrezygnować z dotychczasowej praktyki polegającej na tym, że informacje o "przerwach w pracy" zamieszczane były wyłącznie w lokalnej prasie.
Dla dalszych wydarzeń w kraju najważniejszy okazał się jednak strajk na Wybrzeżu, który rozpoczął się rankiem 14 VIII 1980 r. na dwóch wydziałach gdańskiej Stoczni im. Lenina. Robotnicy domagali się ponownego przyjęcia do pracy, zwolnionej tydzień wcześniej, działaczki Wolnych Związków Zawodowych Anny Walentynowicz oraz podwyżki płac i dodatku drożyżnianego. Strajk w krótkim czasie zaczął rozprzestrzeniać się na inne wydziały i już około godziny 9.00 wybrano Komitet Strajkowy, na czele którego stanął inny działacz WZZ Lech Wałęsa, który przez płot przedostał się na teren stoczni. Wkrótce też pojawiły się dalsze żądania (m.in. zbudowania pomnika ofiar Grudnia 1970, gwarancji bezpieczeństwa dla strajkujących, przywrócenia do pracy Wałęsy).
Następnego dnia strajk rozprzestrzenił się na inne zakłady Trójmiasta, obejmując m.in. w Gdańsku pozostałe stocznie, port i komunikację miejską oraz Stocznię im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Pojawił się też tego dnia jednoznaczny w swojej wymowie postulat polityczny utworzenia niezależnych "od partii i dyrekcji zakładu pracy" Wolnych Związków Zawodowych. Strajkujący upominali się również o zwolnienie więźniów politycznych i domagali się zrównania zasiłków rodzinnych do poziomu istniejącego w MSW i wojsku. Tego samego dnia Gierek przerwał swój urlop na Krymie, a premier Babiuch przed kamerami telewizji wygłosił bezbarwne przemówienie.
Wydaje się, że Gierek i ludzie z jego najbliższego otoczenia nie doceniali wówczas powagi sytuacji i nie rozumieli, że przyjęta metoda postępowania (ustępstwa w kwestiach płacowych i brak jakichkolwiek poważnych propozycji rozwiązań politycznych) prowadzi donikąd. Kondycja polskiej gospodarki była fatalna już przed falą strajków z lata 1980 r., lecz nie ma najmniejszej wątpliwości, że w wyniku strajków przeciągających się z winy władz partyj-no-państwowych, uległa dalszemu, wyraźnemu pogorszeniu. Kierownictwo partyjne zachowywało się tak, jakby chciało przetrzymać cały ten kryzys; pozostawało w defensywie, mnożąc trudne do zrozumienia błędy.
Dniem przełomowym dla strajku w Stoczni Gdańskiej okazała się sobota 16 sierpnia. Komitet Strajkowy doszedł do porozumienia z dyrekcją, która wyraziła zgodę na podwyżkę plac w wysokości 1500 zł na osobę, zgodziła się na powrót do pracy Walentynowicz i Wałęsy, zagwarantowała bezpieczeństwo osobiste strajkującym, zaakceptowała wzniesienie pomnika ofiar Grudnia 1970, a nawet wyraziła 2godę na powstanie w stoczni WZZ. Proklamowano więc zakończenie strajku i teren stoczni opuszczali strajkujący dotychczas robotnicy.
159
Zmiany we władzach partyjnych
Wtedy pojawiły się wśród części załogi głosy, że w ten sposób pozostawiono same sobie mniejsze, nie posiadające takiej siły przebicia, zakłady. W takiej sytuacji Wałęsa zmienił decyzje i proklamował dalszy strajk, choć na terenie stoczni pozostało nie więcej niż tysiąc osób. Część pracowników powróciła jednak, a poza tym do stoczni zaczęli napływać delegaci z innych zakładów. W nocy przedstawiciele 21 zakładów proklamowali powstanie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z siedzibą w Stoczni im. Lenina. Na czele MKS stanął Wałęsa, a w pierwszym komunikacie oświadczono, iż "MKS jest upoważniony do prowadzenia rozmów z władzami centralnymi". W niedzielę rano ks. Henryk Jankowski odprawił w Stoczni Gdańskiej mszę św. dla strajkujących i zgromadzonych wokół bramy głównej mieszkańców Gdańska. Na bramie, oprócz kwiatów, umieszczono wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej i portret papieża Jana Pawła II. Później nad bramą rozwieszono transparent: "Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się".
MKS sformułował też ostatecznie listę 21 postulatów, na pierwszym miejscu domagając się prawa do tworzenia wolnych związków zawodowych. Wystąpił też do władz lokalnych o wprowadzenie w Trójmieście zakazu sprzedawania alkoholu, co miało ograniczyć możliwość organizowania rozmaitych prowokacji. W Warszawie zaś utworzono specjalną Komisję Rządową dla "rozpatrzenia postulatów załóg i problemów Wybrzeża", na czele której stanął wicepremier Tadeusz Pyka. Wieczorem przed kamerami telewizji zdecydował się wystąpić Gierek.
J 8 sierpnia wieczorem do MKS należało już 156 zakładów, z których każdy reprezentowany był przez dwóch delegatów. Pojawiła się więc pilna potrzeba wyłonienia Prezydium MKS, którym kierował Wałęsa. Również 18 sierpnia wybuchł strajk w Szczecinie, gdzie także utworzono MKS. Na jego czele stanął Marian Jurczyk. W ciągu kilkudziesięciu godzin praktycznie całe polskie Wybrzeże objął Strajk powszechny. Sporadycznie wybuchały też strajki w innych częściach kraju. Sytuacja była coraz bardziej poważna, ale władze wydawały się tego nie rozumieć, a w każdym razie zachowywały się tak, jakby tak właśnie było. Nie wszyscy przedstawiciele władzy traktowali strajkujących w sposób poważny. W Szczecinie rozmowy z MKS-em podjęła Komisja Rządowa kierowana przez wicepremiera Kazimierza Barcikowskiego, który właściwie od pierwszej chwili potraktował strajkujących jak partnerów, dążąc do politycznego rozwiązania kryzysu. Zupełnie inaczej zachowywał się Pyka, który zaprezentował w Gdańsku "arogancję władzy" i dość nieudolnie próbował negocjować z poszczególnymi zakładami poza plecami MKS-u. W efekcie 21 sierpnia na czele Komisji Rządowej zastąpił go, zaprawiony już rokowaniami w Lublinie, wicepremier Jagielski.
160
Tego samego dnia 64 intelektualistów wystosowało apel, w którym stwierdzano m.in.: "Wszystko teraz zależy od tego, jaka zostanie obrana droga wyjścia z obecnej sytuacji. Apelujemy do władz politycznych i do strajkujących robotników, aby była to droga rozmów, droga kompromisu". Następnego dnia dwaj sygnatariusze apelu Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki dostarczyli jego treść do strajkującej Stoczni Gdańskiej. Prezydium MKS powierzyło Mazowieckiemu zadanie utworzenia komisji ekspertów mających wspomagać delegatów robotniczych w rozmowach z Komisją Rządową. Równocześnie wraz z rozszerzaniem się fali strajkowej na inne regiony kraju nasiliły się aresztowania wśród działaczy demokratycznej opozycji. Władze nie bez racji w tym właśnie środowisku upatrywały oparcie i zaplecze dla strajkujących. Wiadomo na przykład, że "NOWA" pomagała w Stoczni Gdańskiej organizować strajkową poligrafię. 23 sierpnia ukazał się tam pierwszy numer codziennego Strajkowego Biuletynu Informacyjnego "Solidarność", od którego nazwę przyjął później związek zawodowy.
24 VIII 1980 r. zebrało się w Warszawie IV plenum KC PZPR, które wysłuchało informacji odpowiedzialnego w kierownictwie partii za sprawy wojska i bezpieczeństwa Kani na temat sytuacji społeczno-politycznej w kraju. Rozpoczęły się również personalne przetasowania. Ze składu Biura Politycznego odwołano Babiucha, Łukaszewicza, Szydlaka i Tadeusza Wrzaszczyka oraz zastępców członków Biura Pykę i Zdzisława Żandarowskiego. Z Sekretariatu KC odwołano Łukaszewicza, Pińkowskiego i Żandarowskiego. Tylko w przypadku Józefa Pińkowskiego, który na mocy decyzji Rady Państwa tego samego dnia na stanowisku premiera zastąpił Babiucha, posunięcie to oznaczało awans. Dokonano też innych zmian w składzie rządu: Rada Państwa odwołała wicepremierów Pykę i Wrzaszczyka, w ich miejsce powołując Tadeusza Grabskiego, Henryka Kisiela i Aleksandra Kopcia.
Na IV plenum członkami] BP zostali wybrani Olszowski i nowy premier Pińkowski, a zastępcami członków Biura Jerzy Waszczuk i Andrzej Żabiński. W skład Sekretariatu weszli Olszowski i Emil Wojtaszek. Tadeusz Grabski, w swoim czasie "odstawiony na boczny tor" za zbyt krytyczną postawę, został dokooptowany do KC. Tego samego dnia został odwołany utożsamiany z "propagandą sukcesu" przewodniczący Komitetu do spraw Radia i Telewizji Maciej Szczepański, którego niedługo potem usunięto z PZPR i postawiono przed sądem.
161
itozmirtyy w stoczni fjdanskiej
Normalnie w państwie realnego socjalizmu tak daleko idące zmiany na kierowniczych stanowiskach wzbudziłyby duże zainteresowanie społeczne. Latem 1980 r. sytuacja w Polsce nie była jednak normalna. Wydaje się, że cała ta personalna roszada nie zrobiła na strajkujących poważniejszego wrażenia. Coraz większą popularność zyskiwał bowiem wówczas następujący pogląd: "Niech sobie zmieniają, kogo chcą, byle zgodzili się na wolne związki'". Jednocześnie coraz więcej osób dostrzegało, że czas Gierka minął bezpowrotnie. Możliwe, że podobnie jak w grudniu 1970 r. część kierownictwa myślała już o zmianie na stanowisku I sekretarza KC PZPR, rozglądając się za nowym partyjnym liderem. Jak często bywa w takich sytuacjach, zapewne jako jeden z ostatnich zauważył to Gierek, który przypuszczalnie sądził, że poświęcając Babiucha i część dotychczasowego kierownictwa, sam będzie w stanie utrzymać swoje stanowisko.
26 sierpnia wznowiono wreszcie rozmowy w Stoczni Gdańskiej. Prawdopodobnie coraz większa część kierownictwa partyjno-państwowego rozumiała, że wraz z rozprzestrzenieniem się na inne regiony kraju fali strajkowej słabnie pozycja przetargowa władz, a zarazem rośnie pozycja strajkujących. Dziś wiemy też jednak, że część kierownictwa - być może inspirowana i podtrzymywana w tym względzie przez przywódców radzieckich - rozważała możliwość siłowego rozwiązania kryzysu społeczno-politycznego. Na razie jednak kontynuowano akcję ustępstw, odrzucając jednocześnie możliwość ustępstwa w najważniejszej dla protestujących kwestii wolnych związków zawodowych. W Warszawie plenum CRZZ odwołało Szydlaka ze stanowiska przewodniczącego, przy czym równocześnie deklarowano wolę gruntownego odnowienia związków skupionych w CRZZ. Symptomatyczna na to wydarzenie była reakcja strajkujących robotników, którzy oświadczyli, iż z zadowoleniem powitają tego typu zmiany w CRZZ, ale w istocie rzeczy nie dotyczą ich one, gdyż ich celem jest powołanie do życia zupełnie nowych i niezależnych od żadnych dotychczasowych struktur związków zawodowych.
Tego samego dnia na Jasnej Górze obradowała Rada Główna Episkopatu Polski. Do zgromadzonych u stóp klasztoru wiernych kazanie wygłosił kardynał Wyszyński. Wieczorem telewizja - a było to wydarzenie bez precedensu - przekazała obszerny skrót homilii. Fakt ten wywołał pewne zdezorientowanie wśród niemałej części społeczeństwa, gdyż w kazaniu Prymasa znalazły się akcenty, które nie bardzo odpowiadały strajkującym (przede wszystkim apelowanie w takim samym stopniu o rozwagę i odpowiedzialność do władz i do protestujących). Niemniej sam fakt ocenzurowania kazania kardynała
162
Wojna nerwów
Wyszyńskiego świadczył - w społecznym odczuciu - o nieszczerych intencjach władz.
Wojna nerwów trwała jednak jeszcze kilka dni, choć stawało się coraz bardziej widoczne, że - o ile nie sięgną po rozwiązanie siłowe - władze PRL będą musiały ustąpić i przystać na żądania strajkujących. Niektórzy działacze łudzili się może jeszcze, że ustępstwa w kwestiach ekonomicznych i społecznych pozwolą nie ustępować w sprawach politycznych, a zwłaszcza w kluczowej kwestii wyrażania zgody na tworzenie niezależnych związków zawodowych. Rychło jednak okazało się, że była to nadzieja złudna.
Być może więc ostatnim na tym etapie zabiegiem socjotechnicznym ze strony kierownictwa partyjno-państwowego było wyróżnianie i stale podkreślanie różnic dzielących strajki w Gdańsku i Szczecinie. Choć mimo istnienia blokady telekomunikacyjnej oba MKS utrzymywały ze sobą kontakt, to jednak ostatecznie udało się władzom doprowadzić do tego, że podpisały one porozumienia z komisjami rządowymi w różnych terminach. Fakt ten -jak się wydaje - odcisnął się trwale na późniejszej historii "Solidarności". Zdaniem wielu obserwatorów, Jurczyk właściwie stale był rywalem Wałęsy, a Pomorze Zachodnie zachowało daleko idącą odrębność w ruchu "Solidarności". Sprzyjała temu zapewne bezwiednie także propaganda "solidarnościowa" na każdym kroku podkreślająca, że kolebką ruchu jest Stocznia Gdańska i jakby zapominająca dokonania strajku szczecińskiego. Sprzyjał też temu na pewno fakt, że w sierpniu 1980 r. w Stoczni im. Lenina było bardzo wielu zagranicznych dziennikarzy i korespondentów, którzy obraz strajkujących przekazali na cały właściwie świat. Strajk szczeciński - z różnych zresztą powodów - podobnego rozgłosu nie zyskał. Również wspierający czynnie strajkujących polscy intelektualiści w przeważającej liczbie przebywali w Stoczni Gdańskiej i wielu z nich pozostawiło potem spisane relacje i wspomnienia. Potoczna wiedza na temat strajku w Gdańsku była więc niepomiernie większa niż na temat strajku szczecińskiego. Nie wolno też zapominać, że gdy powstała "Solidarność", to w praktyce bez żadnych oporów za jej siedzibę uznano Gdańsk. Wszystko to razem zapewne przyczyniło się do rozłamu w ruchu, jaki dokonał się w końcu lat osiemdziesiątych. Nie jest również chyba dziełem przypadku, że "Solidarność 80", na czele której stanął właśnie Jurczyk, bodaj najsilniejszą pozycję zyskała na Pomorzu Zachodnim.
30 VIII 1980 r. w Szczecinie Jurczyk i Barcikowski podpisali porozumienie. Komisja Rządowa w praktyce uznała wszystkie postulaty wysunięte przez MKS. Proklamowano więc tam zakończenie strajku.
163
Podpisywanie porozumień h> Szczecinie, GdańGdańsk okazał się bardziej nieufny. Choć i tu w zasadzie osiągnięto pełne porozumienie, strajkujący nie spieszyli się zbytnio z jego podpisywaniem, pragnąc uzyskać jak najkorzystniejszą pozycję przetargową. Wicepremier udał się do Warszawy na obrady V plenum, które przyjęło do "zatwierdzającej wiadomości" podpisanie porozumienia szczecińskiego i zaakceptowało projekt porozumienia gdańskiego.
W niedzielę 31 sierpnia w sali BHP Stoczni Gdańskiej miała miejsce historyczna chwila. Wałęsa z wpiętym w marynarkę wizerunkiem Matki Boskiej, obok popiersia Lenina, wielkim długopisem podpisał porozumienie zawarte między Komisją Rządową a reprezentującym wówczas około 700 zakładów Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym. Wielu ludzi nie potrafiło wówczas opanować łez. Miliony Polaków widziały tę podniosłą chwilę na ekranach telewizorów. Mimo że wicepremier Jagielski mówił na zakończenie: "Nie ma przegranych ani wygranych", to powszechne wśród robotników było poczucie zwycięstwa. Dał mu zresztą wyraz Wafęsa mówiąc m.in.: ,,Uzyskaliśmy wszystko, co w obecnej sytuacji mogliśmy uzyskać. Resztę też uzyskamy, bo mamy rzecz najważniejszą; niezależne, samorządne związki zawodowe. To jest nasza gwarancja na przyszłość", W atmosferze euforii Wałęsa został poniesiony przed główną bramę, gdzie zgotowano mu nieopisaną owację. Był zmęczony - jak wszyscy i szczęśliwy - jak wszyscy. Mało kto myślał wtedy o przyszłości i problemach, które niemal nazajutrz miały się pojawić.
1 września MKS w Gdańsku przekształcił się w Międzyzakładowy Komitet Założycielski nowych związków zawodowych. Tego samego dnia dolnośląski MKZ powstał we Wrocławiu. Nie wszyscy jednak lokalni dygnitarze odnosili się do młodego ruchu tak, jak I sekretarz KW PZPR w Gdańsku Tadeusz Fiszbach oraz gdański wojewoda Jerzy Kołodziejski, którzy nawiązali współpracę z Wałęsą i przywódcami robotniczymi. W różnych częściach kraju wybuchały więc coraz to nowe strajki. Wielu lokalnych działaczy mówiło, że na "ich terenie" nie będzie żadnych niezależnych i samorządnych związków zawodowych. Również władze centralne początkowo zachowywały się tak, jakby poro2umienia ze Szczecina i Gdańska miały dotyczyć wyłącznie Wybrzeża, Ponadto rząd powtarzał lipcowy błąd obiecując podwyżki zarobków tylko tym, którzy strajkowali. Rozlewała się więc fala strajkowa, a postulaty ekonomiczne (powszechne domaganie się dodatków drożyżnianych przezwanych "wałęsówkami") mieszały się z postulatami politycznymi, a bodaj jeszcze częściej branżowymi i lokalnymi.
Dla gospodarki polskiej najpoważniejszym zagrożeniem było rozszerzanie się strajku na Śląsku. Powstały 29 sierpnia MKS w Jastrzębiu skupiał coraz więcej protestujących zakładów. Przeciąganie tej sytuacji mogło mieć bardzo
164
... i w Jastrzębiu
poważne konsekwencje ekonomiczne. Zresztą i tak już zysk z lipcowej podwyżki cen mięsa i jego przetworów z nawiązką pochłonęły wymuszone strajkami podwyżki płac. Do tego dochodziły oczywiście ekonomiczne straty spowodowane przerwaniem produkcji. Ze względu na znaczenie województwa katowickiego dla gospodarki narodowej wygaszenie strajków na tym terenie władze uznały za zadanie najpilniejsze. ! września powołano Komisję Rządową 7. wicepremierem Kopciem na czele, która dwa dni później podpisała porozumienie z MKS w Jastrzębiu. Na ich mocy zniesiono m.in. wprowadzony w 1978 r. czterobrygadowy system pracy w górnictwie oraz zapowiedziano, że począwszy od 1 I 1981 r. wszystkie soboty będą dniami wolnymi od pracy. Później władze interpretowały, iż ta ostatnia obietnica miała dotyczyć wyłącznie górników, a nie całej gospodarki narodowej, co w styczniu w 1981 r. stało się bezpośrednią przyczyną ostrego konfliktu z "Solidarnością".
Podpisanie porozumień w Szczecinie, Gdańsku i Jastrzębiu nie oznaczało bynajmniej końca fali strajków, która latem 1980 r. ogarnęła niemai całą Polskę. Choć niewątpliwie malejąca, fala ta miała się jeszcze utrzymać przez kilka tygodni. Wolno też sądzić, iż część strajków (naturalnie nikt nie wie, jak wielka) wybuchała pod byle pretekstem, właściwie tylko po to, żeby "nie być gorszym" i również "pokazać się". Jednocześnie w różnych częściach kraju - niezależnie od postawy zajmowanej przez lokalne władze - powstawały MKZ-ty, o czym jednak na ogól środki komunikacji społecznej nie informowały lub informowały wybiórczo i tendencyjnie.
W nocy z 5 na 6 IX 1980 r. zebrało się w Warszawie VT plenum KC PZPR. "W związku z chorobą" zwolniono z zajmowanego stanowiska Gierka, nowym I sekretarzem KC PZPR wybierając dotychczasowego członka Biura Politycznego i sekretarza KC Stanisława Kanię. Dokonano kolejnych zmian w kierownictwie: Barcikowski i Andrzej Żabiński zostali członkami Biura Politycznego, a Grabski, Zdzisław Kurowski i Jerzy Wojtecki sekretarzami KC. 6 września dzienniki ukazały się ze znacznym opóźnieniem, gdyż redakcje zmuszone zoslały w związku ze zmianą na stanowisku I sekretarza KC PZPR do wstrzymania druku numerów.
7 września kardynał Wyszyński przyjął Wałęsę i udzielił pełnego poparcia tworzącemu się nowemu ruchowi związkowemu. Dziesięć dni potem w Gdańsku spotkali się delegaci Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich i Międzyzakładowych Komisji Robotniczych z całego kraju. Przyjęto propozycję zgłoszoną przez mecenasa Jana Olszewskiego, by wszystkie MKZ-ty zarejestrowały się jako jeden związek zawodowy, dla którego Karol Modzelewski
165
Powstanie ,Jiolidarności'
zaproponował nazwę Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Jako projekt statutu przyjęto projekt gdański i postanowiono, że na czele Krajowej Komisji Porozumiewawczej stanie Wałęsa. 21 września przedstawiciele "Solidarności" złożyli w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie statut i wniosek o rejestrację.
Powstaniu "Solidarności" towarzyszyło znaczne ożywienie w dotychczas istniejących związkach zawodowych. Niemal każdego dnia prasa przynosiła wiadomości o tym, że kolejne związki występowały ze struktury CRZZ i ogłaszały, iż są "samorządne i niezależne". W efekcie w końcu roku CRZZ przestała praktycznie funkcjonować. Natomiast nieco wcześniej powstała Komisja Porozumiewawcza Branżowych Związków Zawodowych. Ponadto zaczęły powstawać przeważnie ograniczające się do terenu jednego zakładu autonomiczne związki zawodowe, które w szczytowym okresie miały łącznie skupiać około miliona członków. Związki autonomiczne plasowały się, czy też były plasowane, pomiędzy "Solidarnością" i związkami branżowymi.
Ponieważ władze nie wypełniały podpisanych przez siebie porozumień (m.in. w kwestii przestrzegania praworządności: 23 września aresztowano przywódcę KPN Leszka Moczulskiego), KKP podjęła decyzję o przeprowadzeniu 3 X 1980 r. ogólnopolskiego jednogodzinnego strajku ostrzegawczego. Strajk przybrał charakter powszechny.
Jednocześnie jesienią 1980 r. dokonywał się proces ,,odnowy" w szeregu stowarzyszeń i związków twórczych. Do głosu często dochodzili ludzie w poprzednich latach nienajlepiej widziani przez władzę. Odbyły się zjazdy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Literatów Polskich, na których wybrano zupełnie nowe władze tych organizacji. Jeszcze we wrześniu utworzono Komitet Porozumiewawczy Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych, na czele którego stanął prof. Klemens Szaniawski. Inteligencja twórcza aktywnie zaangażowała się w proces zmian i opowiedziała się jednoznacznie - w swej masie - po stronie dialogu władzy z nowym ruchem zawodowym. Wielu ludzi ze świata kultury, sztuki i nauki było nie tylko szeregowymi członkami, ale aktywnymi działaczami NSZZ "Solidarność".
Ożywiła się również część członków PZPR, którzy domagali się jak najszybszego zwołania nadzwyczajnego zjazdu i przeprowadzenia gruntownych, a nie tylko personalnych zmian. 27 października w Toruniu członkowie PZPR powołali Komisję Konsultacyjno-Porozumiewawczą Organizacji Par-
166
I
Rejestracja NSZZ "Solidarność'
tyjnych. Wkrótce podobne "struktury poziome" zaczęły powstawać w wielu innych ośrodkach. Konserwatywny aparat PZPR, zazdrosny o własną uprzywilejowaną pozycję, zwalczał ruch "struktur poziomych" jako naruszający "zasadę centralizmu demokratycznego" w partii typu "marksistowsko-lenin-owskiego". Nowy ruch związkowy w praktyce zignorował ten ferment w szeregach PZPR, może nie dostrzegając tego, że mógłby on odegrać rolę "rozsad-nika" partii, a może po prostu w ogóle nie chcąc sie mieszać w rozgrywki wewnątrzpartyjne. Faktem wszakże pozostaje, że wielu działaczy "struktur poziomych" po wprowadzeniu stanu wojennego wystąpiło bądź zostało usuniętych z PZPR, a najaktywniejsi wraz ze związkowcami z "Solidarności" znaleźli się w obozach dla internowanych.
W dniach od 18 do 21 października Wałęsa wraz z grupą czołowych działaczy NSZZ "Solidarność" odwiedzili Kraków, Nowy Targ, Nowy Sącz, Tarnów, Jastrzębie, Katowice i Częstochowę. Wałęsa spotykał się ze związkowcami, którzy każdorazowo urządzali mu niezwykle serdeczne, entuzjastyczne wręcz powitania. Później jeszcze kilkakrotnie organizowano takie objazdy i za każdym razem były one sukcesem "Solidarności'" i Wałęsy osobiście.
24 X 1980 r. sędzia Zdzisław Kościelniak wpisał NSZZ "Solidarność" do rejestru związków, zarazem jednak dokonując arbitralnych zmian w statucie. Skreślono fragmenty dotyczące prawa do strajku, dopisano zaś passus o kierowniczej roli PZPR. KKP zapowiedziała protest i złożyła odwołanie do Sądu Najwyższego. 31 października delegację "Solidarności" przyjął premier Piń-kowski. Rozmowy trwały 14 godzin i nie wszystkie kwestie sporne udało się usunąć. Niemniej władze obiecały, iż Sąd Najwyższy do 10 listopada rozpatrzy odwołanie "Solidarności". Istotnie właśnie w tym dniu Sąd Najwyższy obradując pod przewodnictwem Witolda Formańskiego uchylił poprawki wprowadzone w Sądzie Wojewódzkim. Mogło się wówczas wydawać, że sytuacja w Polsce powoli stabilizuje się i uda sie w jakiś rozsądny sposób "wpisać NSZZ Solidarność" w polską rzeczywistość społeczno-polityczną.
Nawet poważny kryzys, jaki wybuchł w związku z aresztowaniem pracownika poligrafii Regionu Mazowsze Jana Narożniaka (oskarżonego o powielanie tajnego dokumentu opracowanego przez prokuratora generalnego Lucjana Czubińskiego, a dotyczącego zasad "ścigania uczestników nielegalnej działalności anlysocjal i stycznej"), udało się rozwiązać w sposób w praktyce bezkonfliktowy. W wyniku poręczenia społecznego złożonego przez prezesa SDP Stefana Bratkowskiego, Narożniak po pięciu dniach został wypuszczony z aresztu.
167
Grojba radzieckiej iitter wencji
Jednak dla milionów Polaków, być może najpoważniejszym problemem jesienią 1980 r. była groźba radzieckiej zbrojnej interwencji w Polsce. Prasa zachodnia oraz zagraniczne rozgłośnie radiowe, w tym także polskojęzyczne zadawały nieustannie jedno i to samo pytanie: "wejdą czy nie wejdą?" do Polski wojska Układu Warszawskiego. Dzięki informacjom otrzymywanym z wywiadu satelitarnego Amerykanie stale potwierdzali wiadomości mówiące
0 ruchach wojsk radzieckich nad granicą z Polską i znacznych koncentracjach sił w Czechosłowacji i w NRD. Podtrzymywaniu nastrojów niepewności
1 zagrożenia zbrojną interwencją Układu Warszawskiego sprzyjały głosy prasy w "państwach bloku", a w szczególności w NRD i Czechosłowacji.
W tym czasie w Polsce starano się stwarzać wrażenie, że za bieżącą politykę odpowiedzialność ponosi rząd, a nie kierownictwo PZPR. Oczywiste dla wszystkich było jednak, że nadal głównym ośrodkiem decyzyjnym było Biuro Polityczne. Rozumiano też wówczas dość powszechnie, że w owej sytuacji nie była to zresztą ostateczna instancja, że PZPR bardziej może niż kiedykolwiek po 1956 r. zależna była od Kremla, los Polski zaś od przywódców Związku Radzieckiego. Breżniew niejednokrotnie karcił polskie kierownictwo za brak zdecydowania i ustępowanie "siłom antysocjalistycznym" - jak w języku partyjnym nazywano "Solidarność".
Wreszcie nadeszła chwila decydująca. Zachodnie środki masowego przekazu informowały, że w początku grudnia 1980 r. rozpocznie się zbrojna interwencja w Polsce. 3 grudnia prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter wskazał na "bezprecedensowe zgromadzenie sil radzieckich wzdłuż polskiej granicy" i ostrzegł Związek Radziecki, że ewentualna zbrojna interwencja w Polsce negatywnie odbije się na stosunkach amerykańsko-radziec-kich. Następnego dnia KC PZPR wydał odezwę zaczynającą się od słów: "Rodacy! Ważą się losy narodu i kraju!"
W takiej atmosferze rozpoczęło się w Moskwie 5 grudnia spotkanie przywódców państw-stron Układu Warszawskiego. Uczestniczyli w nim szefowie partii, premierzy, ministrowie obrony narodowej,- spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych państw członkowskich. Na czele delegacji polskiej stal Kania, który miał tam podobno odradzać Breżniewowi zbrojną interwencję. Przekonywał radzieckiego przywódcę, że nie ma w Polsce "zagrożenia socjalizmu" i tłumaczył, iż biorąc pod uwagę historyczne uwarunkowania i silne w społeczeństwie polskim fobie antyrosyjskie i antyradzieckie, w przypadku radzieckiej zbrojnej interwencji należałoby się liczyć z silnym oporem, także o charakterze militarnym. ZSRR uwikłany w wojnę w Afganistanie nie bardzo mógł sobie pozwolić na kolejny długotrwały konflikt zbrojny. W efekcie
168
Sejmowe wystąpienia Jai-uze/skiego
Breżniew odstąpił od planów inwazji, a uczestnicy moskiewskiej narady ograniczyli się do wystosowania odezwy, w której zapewniali, iż "socjalistyczna Polska, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza i naród polski mogą bezwzględnie liczyć na braterską solidarność i poparcie krajów uczestników Układu Warszawskiego'1.
Można sądzić, że w grudniu 1980 r. ZSRR definitywnie zrezygnował z planów zbrojnej interwencji Układu Warszawskiego w Polsce. Możliwe, że kierownictwo radzieckie uznało, że byłoby z jego punktu widzenia korzystniejsze, gdyby sytuację w Polsce udało się opanować polskimi siłami. Jeśli tak rzeczywiście było, to zastąpienie na stanowisku premiera nieudolnego i w praktyce niezdolnego do działania Pińkowskiego generałem Jaruzelskim, który zresztą utrzymywał też stanowisko ministra obrony narodowej, należałoby chyba odczytywać jako krok w stronę siłowego rozwiązania, ale realizowanego polskimi siłami.
11 II 1981 r. Jaruzelski został powołany na stanowisko premiera. W swoim sejmowym wystąpieniu zaapelował o powstrzymanie się od strajków, o "dziewięćdziesiąt spokojnych dni". Apel ten spotkał się z przychylnym odzewem ze strony kierownictwa "Solidarności", które wygasiło w ciągu kilku dni wszystkie ogniska strajkowe w kraju, a pamiętać trzeba, że w styczniu rozpoczęły się w Ustrzykach i Rzeszowie strajki rolników domagających się m.in. zgody na powstanie związków zawodowych rolników indywidualnych oraz strajki studenckie w szkołach wyższych, których z kolei głównym celem była zgoda władz na powstanie Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
Jaruzelski dokonał kilku zmian w składzie Rady Ministrów. Z bodaj największym zainteresowaniem społecznym spotkała się nominacja uważanego za partyjnego liberała redaktora naczelnego "Polityki" Mieczysława Rako-wskiego na stanowisko wicepremiera odpowiedzialnego za kontakty ze związkami zawodowymi oraz środowiskami twórczymi. Już 14 lutego Rakowski spotkał się z Wałęsą, choć formalnie na czele Komitetu do spraw Współpracy ze Związkami Zawodowymi stanął sześć dni później. 9 marca Rakowski ponownie spotkał się z Wałęsą, któremu tym razem towarzyszył Jurczyk, a następnego dnia obaj związkowcy konferowali z Jaruzelskim.
W pierwszych tygodniach po powstaniu rządu Jaruzelskiego można było sądzić, że sytuacja w Polsce stabilizuje się i zostaną wypracowane jakieś w miarę spójne formy współpracy władzy z "Solidarnością". Mogło się wówczas wydawać, że komuniści zrozumieli wreszcie konieczność podjęcia lojalnej współpracy z niezależnym ruchem związkowym. W dniach 8 i 9 marca
169
Sytuacja b> kraju
na zjeździe w Poznaniu powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych "Solidarność", który od pierwszych chwil swego istnienia - podobnie zresztą jak NZS - stał się naturalnym sojusznikiem pracowniczej "Solidarności". Na czele NSZZ RI "Solidarność" stanął młody rolnik Jan Kułaj.
Sytuacja wewnętrzna w kraju miała jednak już wkrótce ulec drastycznemu zaostrzeniu. Oto 16 marca - w dniu, w którym na terytorium PRL rozpoczęły się .manewry wojsk Układu Warszawskiego "Sojuz 81" - grupa rolników rozpoczęła strajk okupacyjny w gmachu Wojewódzkiego Komitetu ZSL w Bydgoszczy. Następnego dnia protestujący powołali do życia Ogólnopolski Komitet Strajkowy Rolników, którego głównym postulatem było uznanie NSZZ RI "Solidarność" za "społeczno-zawodowego reprezentanta rolników indywidualnych".
19 marca w trakcie sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy nic zostali dopuszczeni do głosu zaproszeni przedstawiciele "Solidarności", którzy chcieli zaprezentować racje strajkujących rolników. Protestujących działaczy "Solidarności" siłą milicja usunęła z sali obrad, przy czym niezidentyfikowani cywile w zamieszaniu brutalnie pobili przewodniczącego MKZ Bydgoszcz Jana Rulewskiego oraz Mariusza Łabentowicza i Michała Bartoszcze - ojca lidera protestujących rolników.
W wydanym w nocy 20 marca oświadczeniu Prezydium KKP NSZZ "Solidarność" akcję w Bydgoszczy uznało za "oczywistą prowokację, wymierzoną w rząd premiera Jaruzelskiego". W kraju dosłownie z godziny na godzinę sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Władze nie chciały jednoznacznie potępić tej brutalnej akcji, ani tym bardziej skuteczniej szukać sprawców pobicia, zdając sobie sprawę z tego, że należałoby to uczynić przede wszystki wśród funkcjonariuszy MSW.
Kierownictwo "Sołidarności" domagało się jednak wyjaśnienia całej sprawy proklamując na 27 marca czterogodzinny ostrzegawczy protestacyjny strajk generalny, a w przypadku niewyjaśnienia prowokacji bydgoskiej grożąc bezterminowym strajkiem powszechnym od 31 marca. Sytuacja w Polsce stawała się dramatyczna. Załogi szeregu zakładów pracy przygotowywały się do strajku okupacyjnego, a regionalne władze "Solidarności" przenosiły swoje siedziby do największych zakładów przemysłowych na danym terenie. 26 marca gen. Jaruzelski rozmawiał z kardynałem Wyszyńskim. W wydanym po tej rozmowie komunikacie stwierdzono m.in., że "pilną sprawą jest pełna, obiektywna ocena wydarzeń bydgoskich".
Ponieważ rozmowy pomiędzy przedstawicielami rządu, a delegacją KPP i MKZ Bydgoszcz przeprowadzone 22 marca nie przyniosły zadowalających rezultatów, w piątek 27 marca miał miejsce czterogodzinny strajk generalny.
170
Kompromis i piirnzumienie
w którym uczestniczyli leż liczni członkowie związków autonomicznych, niektór/y "branżowcy" oraz spora część nie zrzeszonych. Prawdopodobnie był to największy strajk w całej historii Polski, gdyż wedle zachodnich szacunków
- razem ze studentami i rolnikami - miało w nim wziąć udział łącznie około 14 milionów osób. NSZZ "Solidarność" zademonstrował w ten sposób swoją silę i determinację. Zarazem uzyskał poparcie, jakiego nigdy przedtem ani nigdy potem nie byl w stanie zdobyć. Dlatego też wówczas i przez szereg lat później część aktorów i obserwatorów polskiej sceny politycznej, utrzymywała, że nie należało wtedy ustępować, ale podjąć próbę sił i sięgnąć w walce po oręż bezterminowego strajku generalnego, czego zresztą domagała się niemała część związkowców.
Przeważył jednak duch porozumienia i kompromisu, choć przez kilka dni utrzymywała się w Polsce "wojna nerwów", której jednym z elementów było przedłużenie na czas nieokreślony manewrów "Sojuz 81". Przy tej okazji bywa niekiedy wysuwane przypuszczenie, że władze PRL przy ścisłym współdziałaniu z Kremlem już w marcu 1981 r. myślały poważnie o wprowadzeniu na terytorium polskim stanu wojennego. Czy tak było rzeczywiście, na obecnym etapie historycznego poznania nie można jeszcze powiedzieć z całą odpowiedzialnością. Wszelako wiele wskazuje, że "prowokacja bydgoska" była przymiarką do siłowego rozwiązania kryzysu.
30 III 1981 r. długie i trudne rozmowy delegacji NSZZ "Solidarność" z przedstawicielami rządu zakończyły się podpisaniem w Warszawie porozumienia. Andrzej Gwiazda w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego poinformował o zakończeniu rokowań i zawieszeniu akcji strajkowej. Rząd uznał, że użycie w Bydgoszczy sił porządkowych "było działaniem sprzecznym z przyjętymi i przestrzeganymi zasadami rozwiązywania konfliktów społecznych środkami politycznymi, przede wszystkim drogą negocjacji". Jednocześnie rząd wyraził ubolewanie z powodu pobicia trzech działaczy związkowych i zapowiedział, że winni tego staną przed sądem. Postanowiono też przyspieszyć prace nad projektem ustawy o związkach zawodowych.
Ocena porozumień warszawskich w znacznym - może nawet decydującym
- stopniu uzależniona jest od zapatrywań politycznych osoby oceniającej. Dla "radykałów" były one przejawem kapitulacji Związku wobec władzy, zdaniem "umiarkowanych" świadczyły o politycznej dojrzałości i odpowiedzialności za losy Polski kierownictwa "Solidarności". Faktem pozostaje, że część działaczy sposób zawarcia tego porozumienia uznała za niezgodny z zasadami demokratycznymi. Na posiedzeniu KKP "wyrażano niezadowolenie z autokratycznego trybu pracy grupy negocjacyjnej i ze zbytniego wzrostu roli ekspertów". Modzelewski zrezygnował z funkcji rzecznika prasowego "Solidarności", Celińskiego odwołano ze stanowiska sekretarza KKP.
171
"Struktury poziome"
Niezależnie jednak od tego, jak byśmy dziś oceniali porozumienie warszawskie nie ulega wątpliwości, że następne dwa miesiące były okresem stosunkowo najbardziej harmonijnej współpracy władzy z Solidarnością. 3 kwietnia ukazał się od dawna już oczekiwany pierwszy numer wydawanego w półmilionowym nakładzie ogólnopolskiego "Tygodnika Solidarność", którego redaktorem naczelnym został Mazowiecki. Cztery dni później zakończyły się manewry "Sojuz 81". Sytuacja w kraju ustabilizowała się, a Sejm na wniosek premiera zwrócił się z apelem do społeczeństwa o wstrzymanie się przez dwa miesiące od strajków i gróźb strajkowych. 12 V 1981 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie ostatecznie zarejestrował NSZZ RI "Solidarność". Władze wydawały się bardziej skłonne do kompromisowych rozwiązań i można było sądzić, że tempo dokonywania polskich reform wydatnie się zwiększy. Przeświadczeniu takiemu mogło też sprzyjać wyraźne ożywienie się grup reformatorskich w PZPR, co było spowodowane m.in. wyznaczeniem na lipiec terminu IX Nadzwyczajnego Zjazdu PZPR. 15 kwietnia w Toruniu odbyło się spotkanie przedstawicieli "struktur poziomych" i w partii - jak się wówczas mogło wydawać - zaczęły brać górę kręgi nastawione reformatorsko. Na przedzjazdowych konferencjach sprawozdawczo-wyborczych na delegatów na zjazd wybierani byli przede wszystkim przedstawiciele "liberalnego", nastawionego reformatorsko skrzydła PZPR, ludzie nierzadko w ogóle nie związani z etatowym aparatem. Jednocześnie w wyborach "przepadali" często doświadczeni aparatczycy znani z dogmatycznych czy jak kto woli "zachowawczych" poglądów. Zawodowy aparat PZPR poczuł się przerażony, zapowiadała się bowiem bardzo gruntowna wymiana kadr w kierownictwie różnych szczebli. Proces ten brutalnie przerwał wystosowany 5 czerwca, a opublikowany w polskiej prasie sześć dni później list KC KPZR do KC PZPR, będący otwartym przejawem mieszania się ZSRR w wewnętrzne sprawy polskie. Dalsze wybory delegatów potoczyły się już na ogół po myśli wystraszonego aparatu. Na zjeździe znaleźli się prawie wszyscy główni przedstawiciele partyjnej konserwy - zwanej wówczas "betonem". Niemniej wśród delegatów na IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR była też dość znaczna grupa zwolenników przemian, w tym kilkuset członków PZPR należących do "Solidarności". Byli oni jednak w mniejszości i ton w partii w coraz większym stopniu nadawali "dogmatycy". Zresztą już w maju dały o sobie znać tego typu postawy w postaci ekstremalnej: wtedy ukazał się pierwszy numer tygodnika "Rzeczywistość" wyrażającego poglądy najbardziej dogmatycznych kręgów PZPR i wtedy ogłoszono deklarację Katowickiego Forum Partyjnego, w której stwierdzano m.in.: "Cała partia i jej poszczególni członkowie pod naporem
172
Zamach na Jana Pawiu II
obcych wpływów ideologicznych, którym zawsze sprzyjał w przeszłości i patronuje aktualnie prawicowy oportunizm oraz burżuazyjny liberalizm w szre-gach samej partii, utraciły ideowo-polityczną i propagandową busolę walki o socjalizm". Jednocześnie elementy nacjonalistyczne i antysemickie w PZPR grupowały się w Zjednoczeniu Patriotycznym "Grunwald".
Zupełnie innego rodzaju wydarzeniem było nagrodzenie na Festiwalu Filmowym w Cannes "Złotą Palmą" - obok Oscarów najbardziej prestiżową nagrodą w świecie filmowym - obrazu Andrzeja Wajdy pt. Człowiek z żelaza. Propaganda w Polsce próbowała sugerować, iż ten największy w historii polskiego kina sukces miał podłoże wyłącznie polityczne, że nagrodę tę przyznano dlatego, iż w fiłmie pojawiają się autentyczni bohaterowie sierpniowych strajków Wałęsa i Walentynowicz i że jest to hagiograficzny obraz "Solidarności". "Złota Palma" dla filmu Wajdy byta dla władz PRL poważnym problemem: trudno było bowiem "odłożyć na półki" film, który odniósł tak wielki międzynarodowy sukces, a zarazem nie zauważyć antykomunistycznej i szerzej nawet - antytotalistycznej wymowy Człowieka z żelaza, który bez względu na ocenę artystyczną był wielkim oskarżeniem systemu, w którym wówczas żyliśmy.
13 V 1981 r. w godzinach popołudniowych na Placu św. Piotra w Rzymie dokonano zamachu na życie papieża Jana Pawła II. Rana postrzałowa była groźna i Ojciec Święty pod czujnym okiem lekarzy przez kilka tygodni walczył ze śmiercią. W Polsce strzały do papieża poraziły opinię publiczną. W kościołach trwały nieustające modlitwy o jego powrót do zdrowia. W kilku miastach odbyły się "białe marsze" (największy w Krakowie) połączone z modlitwą w intencji wyzdrowienia Jana Pawia II.
28 maja zmarł Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński, który jeszcze na krótko przed śmiercią przeprowadził rozmowę telefoniczną z powracającym do zdrowia Ojcem Świętym. 31 maja z udziałem wielotysięcznych tłumów, papieskiego wysłannika kardynała Agostino Casaroli i przedstawicieli władz państwowych odbyły się w Warszawie uroczystości pogrzebowe. Wśród uczestników znaleźli się też przedstawiciele "Solidarności" na czele z Wałęsą. 7 lipca papież Jan Paweł II ustanowił następcą Prymasa Tysiąclecia - jak sam nazwał kardynała Wyszyńskiego - dotychczasowego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, który już cztery dni później spotkał się z premierem Jaruzelskim.
W dniach od 14 do 21 VII 1981 r. obradował w Warszawie IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR, który m.in. usunął z szeregów partii uznanych za odpowiedzialnych za głęboki kryzys społeczno-polityczny: Gierka, Babiucha,
173
IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR
Łukaszewicza, Pykę, Szydlaka i Żandarowskiego. Zjazd miał dość dramatyczny przebieg, gdyż toczyła się na nim wyjątkowo ostra walka polityczna. W efekcie zwyciężyły siły zachowawcze, choć po raz pierwszy w historii PZPR odbyły się prawdziwie demokratyczne wybory nowego I sekretarza KC przez ogół delegatów. Stosunkowo długo nie było działacza, który zgodziłby się walczyć o to stanowisko z dotychczasowym przywódcą partii. Odmówi! wyraźny kandydat "betonu" Olszowski oraz umiarkowany faworyt "liberałów" i "reformatorów" Rakowski. Ostatecznie zgodził się kandydować uważany ża zwolennika dialogu z "Solidarnością" Barcikowski, który zebrał około 1/3 głosów. I sekretarzem ponownie został Stanisław Kania.
Zjazd ogłosił "Program rozwoju socjalistycznej demokracji, umacniania przewodniej roli PZPR w budownictwie socjalistycznym i stabilizacji społecz-no-gospodarczej kraju" oraz uchwały ,,W 100-lecie polskiego ruchu robotniczego" i "W sprawie opracowania perspektywicznego programu PZPR". W ostatnim dniu Zjazdu uchwalono "Odezwę do narodu polskiego", a także postanowiono powołać komisję do wyjaśnienia przyczyn i przebiegu kryzysów w Polsce Ludowej. O rozległości zmian na najwyższych szczeblach władzy w PZPR może świadczyć fakt, że z nowego kierownictwa tylko Barcikowski, Jaruzelskt, Kania i Olszowski byli członkami Biura Politycznego przed IX Zjazdem.
Wydaje się jednak, że w owym czasie społeczeństwo polskie w coraz mniejszm stopniu interesowało się walkami wewnętrznymi. Większość Polaków miała już dość rządów komunistycznych, choć ciągle jeszcze stosunkowo nieliczni byli ci, którzy wyrażali to w sposób zupełnie otwarty. Niemniej, kiedy minister handlu wewnętrznego podjął decyzję o zmniejszeniu kartkowych przydziałów mięsa i równocześnie zapowiedział podwyżkę cen żywności, w wielu polskich miastach zorganizowano tzw. marsze głodowe, z których chyba największy rozgłos uzyskał przemarsz z transparentami kilku tysięcy osób (głównie kobiet z dziećmi) głównymi ulicami Łodzi. Odbył się on zaledwie w cztery dni po zakończeniu zjazdu partii. W całym kraju pojawiły się więc plakaty głoszące, że jego pierwszym osiągnięciem jest... głód.
Sytuacja uległa dalszemu zaognieniu, gdy 3 sierpnia władze nie przepuściły w Warszawie kolumny pojazdów z biało-czerwonymi flagami i transparentami przed gmach KC. Kolumna została zablokowana przez MO w samym centrum stolicy na skrzyżowaniu ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich. Blokadę ronda zakończono po dwugodzinnym strajku powszechnym w Regionie Mazowsze 5 sierpnia w południe. Równocześnie toczyły się rozmowy pomiędzy przedstawicielami kierownictwa "Solidarności i rządu, zakończone jednak fiaskiem i de facto ich zerwaniem, o co rząd oskarżał przywódców "Solidarności". W środkach masowego przekazu nasiliła się kampania wymierzona
174
I Zjazd NSZZ "Solidarność"
w "Solidarność", której zarzucono dążenie do przechwycenia władzy w państwie. Ze swej strony związek zawodowy domagał się szerszego dostępu do środków komunikacji społecznej, a zwłaszcza do telewizji. Jedną z form walki były "dni bez prasy" ogłoszone przez "Solidarność" 19 i 20 sierpnia. Akcja protestacyjna polegała na wstrzymaniu w całym kraju druku i kolportażu gazet codziennych.
Władze coraz częściej zachowywały się tak, że ich posunięcia mogły być odbierane jako kroki wrogie "Solidarności". Niemal w przededniu I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność" (2 IX 1981 r.) Prokuratura Wojewódzka w Bydgoszczy oficjalnie poinformowała o umorzeniu śledztwa w sprawie marcowego pobicia działaczy związkowych, co dość powszechnie odbierane było jako zachowanie o charakterze prowokacyjnym.
W dniach od 5 do 10 IX 1981 r. w gdańskiej hali ,,Olivia" odbyła się pierwsza część I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność". Obrady były burzliwe, a dyskusje tonęły niekiedy w dziesiątkach szczegółów i sporów proceduralnych. Część delegatów starała się zwrócić na siebie uwagę licytując się w politycznym radykalizmie. Niemniej dominował ton odpowiedzialności za słowo i współodpowiedzialności za losy kraju.
Na Zjeździe podjęto szereg uchwał m.in. kwestii przeprowadzenia referendum na temat kompetencji samorządów pracowniczych, w sprawie wyborów do rad narodowych i samorządności szkół wyższych. Wystosowano "List do Polonii całego świata", lecz niewątpliwie najszerszym echem odbiło się "Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej". W dokumencie tym Zjazd deklarował poparcie dla tych wszystkich, którzy "zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń". W chwili ogłoszenia tego dokumentu, którego powstanie Jerzy Holzer skłonny jest przypisywać Lityńskiemu i Gwieździe, władze uznały go za przejaw "politycznego awanturnictwa" i ingerencji w wewnętrzne sprawy "państw zaprzyjaźnionych". Trzeba jednak dodać, że również wielu członków i sympatyków "Solidarności" uznało ten dokument za przejaw zupełnie niepotrzebnego mieszania się w sprawy czysto polityczne. Przez szereg lat ocena roli i znaczenia "Posiania do ludzi pracy Europy Wschodniej" w bardzo dużym stopniu uzależniona była od politycznej orientacji osób, które to czyniły. Z grubsza można powiedzieć, że "radykałowie" uważali, iż Posłanie było potrzebne, zaś "umiarkowani" uważali je za przejaw nadmiernej aktywności "Solidarności". Komuniści - co jest zrozumiałe - przez cały czas mieli do
175
"Posłanie"
niego jednoznacznie negatywny stosunek. Dopiero z perspektywy wydarzeń roku 1989 w Europie Środkowo-Wschód niej nabrało ono nowego znaczenia. We wrześniu 1981 r. Posłanie spowodowało dalsze zaostrzenie stosunków na linii władza - "Solidarność".
25 września, w przeddzień rozpoczęcia II tury 1 Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność", Sejm uchwalił ustawy o samorządach i przedsiębiorstwach państwowych, porzucając wcześniejsze uzgodnienia w kwestii trybu powoływania dyrektorów przedsiębiorstw. I to posunięcie władz można było odczytywać jako nieprzyjazny krok, noszący znamiona politycznej prowokacji. Jest możliwe, że chciano sprowokować kierownictwo "Solidarności'' do jakiegoś ostrego wystąpienia, które reprezentantom władzy mogłoby posłużyć za pretekst do podjęcia bardziej radykalnych kroków. Jednakże Zjazd "kierując się duchem porozumienia" nie zaprotestował przeciwko tym ustawom, ograniczając się do propozycji referendum w zakładach pracy, które miałoby dotyczyć niektórych nowo przyjętych ustaw.
W trakcie trwania Zjazdu, 28 września, najstarszy członek KSS "KOR" prof. Edward Lipiński zawiadomił zebranych o rozwiązaniu tej organizacji. Oświadczenie to przyjęto burzliwymi oklaskami, a delegaci wyrazili podzięko-waie "C2łonkom i współpracownikom Komitetu Obrony Robotników".
Na Zjeździe uchwalono program Związku zatutułowany "Samorządna Rzeczpospolita". Odwoływano się w nim do etyki chrześcijańskiej i tradycji robotniczej, nie używając jednak - o co władze miały pretensje - pojęcia socjalizmu. Mowa była o demokracji w "Solidarności" i budowie porządku w państwie opartego na zasadach demokratycznych i samorządowych. W czasie Zjazdu zawarto też porozumienie o współpracy pomiędzy "Solidarnością" i ZLP oraz Związkiem Polskich Artystów Plastyków, a także o współdziałaniu z NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych.
Bodaj jednak największe emocje budziły wybory władz Związku. Do Komisji Krajowej weszło z urzędu 38 przewodniczących zarządów regionalnych oraz 69 osób wybranych spośród kandydatów zgłaszanych przez regiony proporcjonalnie do liczby członków. W wyborach na stanowisko przewodniczącego NSZZ "Solidarność" kandydowali: Gwiazda, Jurczyk, Rulewski i Wałęsa. 2 października ten ostatni wygrał już w pierwszej turze zbierając ponad 55% głosów. Wraz z triumfem Wałęsy zwycięstwo odniosły siły "umiarkowane" w kierownictwie "Solidarności", ludzie, którzy opowiadali się za kontynuowaniem "samoograniczającej się rewolucji".
Zjazd zakończył obrady 7 października, a dziesięć dni później Kania zrezygnował z funkcji I sekretarza KC i nowym przywódcą PZPR został Jaruzelski, który jednocześnie utrzymał w swoich rękach stanowisko premiera i ministra obrony narodowej. Nigdy w powojennej historii Polski żaden
176
"Spotkanie trzech"
polityk nie skupił w swoich rękach tylu ważnych stanowisk. Z perspektywy czasu wydaje się, że właśnie wtedy przesądzono kwestię siłowego rozwiązania. Tego samego dnia przedłużono bowiem o dwa miesiące zasadniczą służbę wojskową żołnierzom, którzy jesienią 1981 r. mieli przejść do rezerwy.
24 X 1981 r. rząd powołał Wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne, które -jak oficjalnie deklarowano - miały zwłaszcza na prowincji pomagać ludziom i administracji, a których faktycznym celem był rekonesans przed wprowadzeniem stanu wojennego. 20 listopada WTGO zostały wycofane, lecz już po tygodniu ponownie skierowano je do pracy w terenie.
21 października Prymas Polski spotkał się z gen. Jaruzelskim, a kilka godzin później z Wałęsą. Trudno dokładnie powiedzieć, co było tematem ich rozmów, ale wolno przypuszczać, iż przede wszystkim omawiano systematycznie pogorszającą się sytuację spoleczno-ekonomiczną i polityczną w kraju i mnożące się akty o charakterze prowokacyjnym. 28 października "Solidarność" w całym kraju przeprowadziła godzinny strajk protestacyjny. Obradujący w następnych dniach Sejm przestrzegał społeczeństwo, że "jeżeli powstanie stan wyższej konieczności zagrożenia bytu narodu, Sejm rozpatrzy propozycję wyposażenia rządu w takie ustawowe środki, jakich wymagać będzie sytuacja".
4 XI 1981 r. miało miejsce "spotkanie trzech", w którym uczestniczyli Glemp, Jaruzelski i Wałęsa. W tym czasie władze występowały z ideą powołania do życia Rady Porozumienia Narodowego, którą nie bez racji szereg osób postrzegało jako nową formę Frontu Jedności Narodu. Wydaje się, że komuniści chcieli włączyć do niej "Solidarność", a może i Kościół na takich samych lub podobnych zasadach, jak miały się w niej znaleźć sojusznicze stronnictwa i koncesjonowane organizacje młodzieżowe, społeczne, kobiece, środowiskowe itd. Równocześnie propozycja ta w zamyśle władz miała być zapewne przeciwwagą dla wysuniętej przez kierownictwo "Solidarności" idei powołania do życia Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. "Solidarność" była skłonna zaangażować swój autorytet w program reformy gospodarczej, w tym także zakrojonych na szeroką skalę podwyżek cen, pod warunkiem wszakże, iż uzyska możliwości kontroli produkcji, eksportu i importu oraz dystrybucji różnych dóbr. Domagała się także dostępu do środków masowego przekazu. Intencje obu stron były więc odmienne.
5 i 9 grudnia Wałęsa spotka) się z Prymasem. Powaga sytuacji była oczywista. W ostatnim numerze "Tygodnika Solidarność" jaki ukazał się przed wprowadzeniem stanu wojennego, Krzysztof Czabański konstatował: "Władza może pokazać swoje zdecydowanie. Na skrzyżowaniach ulic staną czołgi, patrole policyjne i wojskowe wyroją się na ulicach, ale karabin nie zastąpi reformy gospodarczej ani nie zapełni pustych półek w sklepach". Już
177
Kongres Kultury Polskiej
najbliższe dni i tygodnie miały w całej rozciągłości potwierdzić zasadność tych słów.
Tymczasem rozpoczynała się w Polsce zima. Szereg osób przepowiadało, że będzie ona długa i ciężka, a ze względu na braki organizacyjne i zaopatrzeniowe nie wszyscy w Polsce ją przeżyją. I te przepowiednie miały się niestety potwierdzić, lecz nie za sprawą siarczystych mrozów.
11 grudnia w Teatrze Dramatycznym w Warszawie rozpoczął obrady zorganizowany siłami społecznymi i przewidziany na trzy dni Kongres Kultury Polskiej. Wśród gości znaleźli się przedstawiciele najwyższych władz partyjnych i państwowych: Hieronim Kubiak, Rakowski, Tejchma. Wygłoszono szereg referatów, ale Kongres został przerwany rankiem trzeciego dnia, w niedzielę 13 XIT 1981 r. Część uczestników Kongresu znalazła się wraz ze związkowcami z "Solidarności" w obozach dla internowanych.
12 grudnia na swoim pierwszym posiedzeniu zebrała się w Warszawie Prymasowska Rada Społeczna, której przewodniczącym został prof. Stanisław Stomma. Również 11 i 12 grudnia obradowała w Gdańsku Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność". W sobotę wieczorem do obradujących zaczęły napływać sygnały mówiące o znacznym ożywieniu milicji. Zaczęły krążyć różne niepotwierdzone wiadomości, niemniej około północy obrady "krajówki" zakończyły się i większość delegatów i ekspertów rozjechała się do hoteli. Wałęsa wrócił do siebie do domu.
Od kilkudziesięciu minut przerwane już były w kraju połączenia telekomunikacyjne, rozpoczynały się też aresztowania. Z wyjątkiem osób zaangażowanych bezpośrednio w tę akcję ogół Polaków nie wiedział jeszcze, że właśnie rozpoczynał się stan wojenny. Komuniści nie chcąc, nie mogąc, nie potrafiąc podzielić się przynajmniej częścią swojej monopolistycznej władzy z rzeczywistymi reprezentantami społeczeństwa (przed wprowadzeniem stanu wojennego "Solidarność" liczyła ok. 9,5 min członków), ostatecznie zdecydowali się na siłową rozprawę. Przeprowadzono bezprecedensową w czasach pokoju akcję policyjno-wojskową, której głównym celem była -jak to głosił partyjny slogan - "obrona socjalizmu jak niepodległości". W rzeczywistości broniono monopolu władzy komunistycznej.
Kolejna próba zreformowania realnego socjalizmu i nadania mu bardziej ludzkiego oblicza skończyła się niepowodzeniem. 13 grudnia znacznie wzrosła liczba Polaków, którzy przestali wierzyć w to, iż system ten jest reformowalny. Jeśli bowiem realny socjalizm pozbawić hegomonii patrii komunistycznej, prewencyjnej cenzury, rozbudowanej Służby Bezpieczeństwa, gospodarki na-
178
l.i grudnia 1981 r.
kazowo-rozdzielczej, ateistycznej indoktrynacji na wszystkich szczeblach nauczania i kształcenia, ingerencji władz politycznych we wszystkie praktycznie sfery ludzkiego działania, to system nie zostanie zreformowany, ale w praktyce zmieniony. Wydarzenia z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych miały potwierdzić tę tezę w całej rozciągłości.
W niedzielę 13 XII 1981 r. we wczesnych godzinach rannych radio-wo-telewizyjne przemówienie wygłosił I sekretarz KC PZPR, prezes Rady Ministrów, minister obrony narodowej i zarazem przewodniczący nowo utworzonej Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, generał armii Wojciech Jaru-zelski. Był to z pewnością jeden z najtrudniejszych dni w całej jego politycznej karierze. Decydując się na wprowadzenie stanu wojennego sporo ryzykował
- nie mógł bowiem do końca przewidzieć reakcji "Solidarności" na to posunięcie. Gdyby zaś doszło wówczas do wybuchu w Polsce wojny domowej, on przeszedłby do historii jako ten, który ją rozpoczął. Pamiętać przy tym trzeba, że w tym momencie Jaruzelski skupił w swoich rękach tak wielką władzę, jakiej nie posiadał żaden z jego poprzedników ani następców. Była to jednak władza wynikająca przede wszystkim z siły militarnej, a nie ze społecznego poparcia. Paradoks sytuacji polegał na tym, że kiedy Jaruzelski mógł już prawie wszystko robić, to tak naprawdę nie mógł lub może nie chciał zrobić właściwie nic. Był niewolnikiem idei, której wiernie służył przez kilkadziesiąt lat swego życia. Nie rozumiał jak bardzo zmieniło się polskie społeczeństwo w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Czy rzeczywiście wierzył, iż w końcu XX wieku można w Europie rządzić trzydziestokilkumilionowym społeczeństwem za pomocą czołgów i milicyjnych pałek? Zaryzykował.
Nasuwa się tedy pytanie, dlaczego władze zdecydowały się na wprowadzenie stanu wojennego? Oficjalnie przywoływano różne przyczyny wprowadzenia stanu wojennego: była więc mowa o poskromieniu anarchii i fali wyniszczających gospodarkę narodową strajków, o kontynuowaniu pod osłoną stanu wojennego gruntownej reformy gospodarczej, o obronie i odbudowie nadszarpniętego autorytetu instytucji państwa. Bodaj jednak najczęściej stan wojenny w oficjalnych źródłach interpretowany był w kategoriach "mniejszego zła". Ciekawe, że najpierw przez kilka lat jako alternatywę dla stanu wojennego
- owo "większe zło" - ukazywano zbrojne wystąpienie przygotowane przez solidarnościową "ekstremę" - przy czym nigdy nie określono precyzyjnie, kto miałby się kryć pod tym pojęciem. Miało to być wszak wystąpienie antykomunistyczne i antyradzieckie, wymierzone w żywotne interesy Polski, utożsamianej z PZPR. Jednocześnie konsekwentnie głoszono, że strona radzie-
179
Stan wojenny
cka nie wywierała na władze PRL żadnego nacisku w tym względzie, a stan wojenny miał być akcją podjętą wyłącznie przez czynniki polskie, co więcej, jego wprowadzenie miało być przesądzone dopiero w początku grudnia 1981 r. w wyniku "nieodpowiedzialnych i awanturniczych wystąpień solidarnościowych ekstremistów".
Gdy w 1989 r. ci sami w praktyce "ekstremiści", którym w latach 1981-1982 przypisywano zbrodnicze wręcz intencje, sięgnęli w Polsce po władzę, wizja stanu wojennego jako "mniejszego zła" uległa modyfikacji. Oto nagle okazało się, iż alternatywą dla stanu wojennego wcale nie była "solidarnościowa kontrrewolucja", ale zbrojna interwencja Układu Warszawskiego. Jakby przy okazji zaczęto głosić wówczas, że do siłowego powstrzymania solidarnościowego ruchu rewindykacyjnego kierownictwo PZPR co najmniej zachęcały władze "państw bloku", a zwłaszcza przywódcy radzieccy. To Breżniew miał naciskać, żeby zbrojnie postawiono zaporę "anarchii i kontrrewolucji". Zaczęły też znajdować potwierdzenie informacje mówiące o tym, że przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęto już w 1980 r., a nie dopiero w grudniu 1981 r., jak przekonywała ówczesna propaganda.
Wielu ludzi w ogóle jednak odrzuca filozofię "mniejszego zła" i nie bez pewnej racji twierdzi, że zło zawsze pozostaje złem. Niezależnie od intencji autorów stanu wojennego, faktem pozostaje, że gdyby go nie wprowadzono, nie zginęliby górnicy z kopalni "Wujek", demonstranci z ulic Gdańska, Wrocławia, Lublina, Nowej Huty i innych miast, Grzegorz Przemyk, Piotr Bartoszcze, ksiądz Jerzy Popiełuszko i dziesiątki innych osób. Niemniej byli działacze pezetperowsey konsekwentnie utrzymują, że gdyby nie został wprowadzony stan wojenny, do Polski wkroczyłyby wojska Układu Warszawskiego i wtedy zabitych liczylibyśmy nie w dziesiątkach, lecz zapewne w setkach tysięcy. Oczywiście w tamtej konkretnej rzeczywistości było to niewykluczone, a nawet wielce prawdopodobne, tym niemniej - na szczęście - pozostało jedynie w sferze domniemań. Natomiast stan wojenny - niestety - należy do sfery historycznych realiów; trudno zaprzeczyć, że miał miejsce.
Oficjalnie podawane motywy wprowadzenia stanu wojennego budziły i budzą dziś nadal szereg wątpliwości. Wydaje się, że obok kwestii zagrodzenia drogi do współudziału we władzy "Solidarności", najważniejszym zadaniem stanu wojennego nia miała być reforma gospodarcza, lecz - przy wykorzystaniu siły i prestiżu Wojska Polskiego - odbudowa pozycji PZPR. Nigdy w całych dziejach PRL wojsko nie odgrywało tak ważnej roii jak w stanie wojennym, nigdy też tylu wyższych wojskowych nie znalazło się na eksponowanych stanowiskach w administracji państwowej i aparacie partyjnym. Ważne przy tym było i to, że odbudowy pozycji PZPR miały dokonać
180
Internowania
najbardziej konserwatywne, antyinteligenckie, populistyczne, agresywne, wręcz bojówkarskie elementy w partii.
Na krótko przed oficjalnym proklamowaniem stanu wojennego, o godz. 5.30 Barcikowski w towarzystwie szefa urzędu do spraw wyznań ministra Jerzego Kuberskiego i gen. Mariana Ryby, reprezentującego WRON. stawił się w rezydencji Prymasa przy ulicy Miodowej. Rozmowa była krótka. Barcikowski powiadomił kardynała Glempa o wprowadzeniu stanu wojennego przez Radę Państwa, której był wówczas członkiem. Prymas oświadczenie to przyjął podobno chłodno, ograniczając się w sposób powściągliwy do wyrażenia niechęci wobec wszelkich działań naruszających dialog i utrudniających narodowe porozumienie. Po pożegnaniu nieoczekiwanych gości Prymas samochodem wyruszył w zaplanowaną wcześniej podróż do Częstochowy na spotkanie ze studentami katolickimi.
Społeczeństwo polskie oficjalnie dowiedziało się o wprowadzeniu stanu wojennego w niedzielę 13 grudnia o godzinie 6.00. Prawdziwie dantejskie sceny rozgrywały się na lotnisku Okęcie w Warszawie, gdzie przez szereg godzin koczowali ludzie, którzy mieli nadzieję, że uda im się wylecieć z Polski. Mieli wykupione bilety lotnicze i wszystkie wymagane w normalnych czasach dokumenty, ale granica była już zamknięta.
W tym czasie już tysiące osób w całym kraju było aresztowanych. Główne uderzenie miało miejsce w Gdańsku, gdzie w sobotę obradowała KK "Solidarności" i gdzie w związku z tym znajdowało się wielu działaczy i doradców Związku. Mieszkali oni w trzech hotelach, które między 1.30 a 2.00 zostały otoczone kordonami milicjantów. Rozpoczęło się na wielką skalę internowanie przywódców "Solidarności". We wszystkich większych miastach ZOMO w bojowym rynsztunku otaczało regionalne siedziby związku. Na szeroką skalę rozpoczęły się też prowadzone metodyczne aresztowania - w oficjalnym języku zwane internowaniem - intelektualistów, w tym także organizatorów i uczestników brutalnie przerwanego Kongresu Kultury Polskiej. Nierzadko milicja włamywała się do prywatnych mieszkań, bywało i tak, że internując rodziców pozostawiała praktycznie bez opieki ich małe dzieci.
Wydaje się, że władze od samego początku skłonne były w odmienny sposób potraktować Wałęsę. Trudno oczywiście powiedzieć z całą pewnością, czym się kierowały i na co liczyły podejmując próbę tego typu gry. ale trudno przypuszczać, iż liczyły na "zmiękczenie" lidera "Solidarności" i na powierzenie mu kierowania jakąś koncesjonowaną "Solidarnością", oczyszczoną z "ekstremistów" i pozbawioną podmiotowości. O tym, że chciano wykorzystać Wałęsę dla własnych celów politycznych świadczyć mógł sam sposób aresztowania, tak odmienny od wszystkich innych. Do jego mieszkania oprócz
181
Pierwsze dni
milicjantów przybyli Fiszbach i Kołodziejski, a następnie o świcie awionelka Wałęsa został przetransportowany do Warszawy, a potem do Chylić pod Warszawą, do dawnej wilii Łukaszewicza, gdzie pierwsze rozmowy z przewodniczącym NSZZ "Solidarność" podjął minister Stanisław Ciosek. Po latach Wałęsa wspominał: "Oficjalnie nie byłem internowany. W rozmowach ze mną nie precyzowano bliżej mojego statusu, wszystko wskazywało na to, że traktuje się mnie jako liczącego się polityka, którego w związku z oczywistymi trudnościami, jakie spowodowała decyzja wprowadzenia stanu wojennego, trzeba izolować. Wkrótce przeniesiono mnie do Otwocka, do położonej na uboczu willi, w której przebywał w areszcie domowym przed laty Władysław Gomułka. Aluzja była przejrzysta, posunięcia te budowały perspektywę powrotu na scenę polityczną".
Wydaje się, że władze stanu wojennego z jednej strony nie doceniły Wałęsy, a zwłaszcza jego determinacji, z drugiej zaś nie posiadały poważnej, spójnej koncepcji rozwiązania kryzysu politycznego. Przewodniczącemu "Solidarności" proponowano rozmowy, których celem miał być kompromis, w praktyce będący niczym innym niż bezwarunkową kapitulacją niezależnego ruchu związkowego. Niemniej faktem pozostaje, że Wałęsa przez cały czas internowania traktowany był odmiennie od swoich kolegów, a przede wszystkim stale trzymany był w osamotnieniu. Od połowy maja 1982 r. przebywał w rządowym ośrodku w Arłamowie. Jednocześnie stosunkowo łatwy dostęp miała do niego żona Danuta, a przede wszystkim przedstawiciele Kościoła ks. Alojzy Orszulik, ks. Henryk Jankowski oraz sekretarz Episkopatu Polski biskup Bronisław Dąbrowski. Wielokrotnie z Wałęsą kontaktowali się też przedstawiciele władz. "Początkowo formy kontaktów są kurtuazyjne z wyraźną perspektywą prowadzenia rozmów, ale bez formułowania konkretnych propozycji. (...) Ta zabawa trwa właściwie tylko dwa pierwsze dni. Potem wojskowi zajęci konkretnymi sprawami realizacji operacji stanu wojennego, na kogo innego scedowali prowadzenie gry pozorów, oddelegowując do tej sprawy ministra Cioska. Natomiast de facto zostałem przekazany do obróbki specom z SB. Miałem z tego wyjść jako nikt".
Tymczasem w pierwszych dniach stanu wojennego nieprzerwanie trwała akcja internowania solidarnościowych działaczy i doradców, a także znanych z opozycyjnej wobec władzy działalności. Niektórych zatrzymanych, jak np. prof. Klemensa Szaniawskiego, zwalniano po kilku godzinach, innych miano trzymać w zamknięciu długie miesiące, a czasem i lata. Ponieważ nie działały telefony i teleksy, nie wolno było bez specjalnych przepustek przemieszczać się z miasta do miasta, ukazywały się jedynie dwa najbardziej "bojowe" dzienniki "Trybuna Ludu" i "Żołnierz Wolności", radio i telewizja były zmilitaryzowane (lektorzy czytający Dziennik Telewizyjny występowali w wojskowych
182
Konferencja prasowa Urbana
mundurach), nie można było się gromadzić bez pozwolenia nawet w prywatnych mieszkaniach, zostały zawieszone wszelkie wolności obywatelskie, jak np. tajemnica korespondencji czy nietykalności mieszkań, od godziny 22.00 do 6.00 rano w całym kraju obowiązywała godzina milicyjna, zawieszono zajęcia w szkołach wszystkich typów i szczebli - znacznemu ograniczeniu uległ przepływ informacji. Sprzyjało to mnożeniu się mniej czy więcej prawdopodobnych plotek, które często przyczyniały się do pogłębiania atmosfery terroru i zastraszenia. Jesl bardzo prawdopodobne, iż część tych plotek wymyślano w MSW, gdzie liczono na podwójny cel: z jednej strony właśnie na dalsze zastraszenie społeczeństwa, z drugiej strony na to, że po przechwyceniu i nagłośnieniu ich przez zachodnie mass media będzie je można potem publicznie kompromitować. Tak zapewne było z rozkolportowaną dość szeroko informacją o rzekomej śmierci jednego z najbliższych współpracowników Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego; tak też chyba było z powracającymi uporczywie "rewelacjami" na temat losu internowanych, w myśl których wielu z nich zgromadzonych na stadionach (było to ewidentne nawiązanie do Chile, gdzie rzeczywiście po obaleniu prezydenta Allende, przeciwników dyktatury więziono na stadionach w Santiago) miało być w czasie mrozu polewanych wodą. Dementowaniem tych wszystkich nieprawdziwych informacji - z nie ukrywaną satysfakcją - zajmował się rzecznik rządu Jerzy Urban na konferencjach prasowych organizowanych głównie dla zagranicznych dziennikarzy i korespondentów. Pierwsza taka konferencja odbyła sie już w niedzielę 13 grudnia. Szesnaście dni później, a więc nazajutrz po zakończeniu ostatniego strajku, jaki miał miejsce bezpośrednio po wprowadzeniu stanu wojennego, Urban prostował, ale zarazem wykpił, szereg nieprawdziwych informacji podanych przez zachodnie środki przekazu. Równocześnie oficjalnie podał wówczas, że internowano ogółem ponad 5000 osób, z czego około 10% już zwolniono. Wedle relacji Urbana, tylko w Warszawie miano internować 384 osoby, z czego 40 już zwolniono. Jednocześnie poinformował on, że do dnia 27 grudnia aresztowano w całej Polsce 746 osób, z czego wobec 208 wniesiono do sądu akty oskarżenia.
To, że warunki bytowe internowanych nie były tak straszne, jak to niekiedy przesadnie ukazywała zachodnia prasa, wcale nie znaczy, że były one dobre. W wielu wspomnieniach i relacjach powraca dotkliwe zimno w celach, niedobre jedzenie, brutalność niektórych milicjantów i służby więziennej, ale bodaj najczęściej obawa o los własny, bliskich i przyjaciół. Dość często byli internowani wspominają przemarsze przez szpalery uzbrojonych w broń palną milicjantów. W takich przypadkach rzeczywiście wiało grozą, gdyż nikt z internowanych nie wiedział, jaki los szykują im organizatorzy stanu wojennego. Ta niepewność szczególnie dokuczliwa była oczywiście w pierwszych
183
Organizowanie strajk ó
dniach. W Białołęce - wspomina Władysław Barloszewski - młody człowiek, który 13 grudnia ,,po południu miał lecieć do Paryża, brutalnie wyrwany ze swoich marzeń, spytał mnie trwożnie, co z nami będzie. Powiedziałem: Albo wywiozą do Rosji, albo będziemy siedzieli w kraju, albo nas wykończą. Najlepsze byłoby to drugie.
14 grudnia Jaruzelski powołał w celu "operatywnego kierowania krajem" zespół złożony z trzech sekretarzy KC: Barcikowskiego, MiJewskiego i Ol-szowskiego, ministrów obrony narodowej i spraw wewnętrznych oraz wicepremierów należących do PZPR. Zespół ten nieoficjalnie przezwany Dyrektoriatem działał do końca marca 1982 r. Wchodzący w jego skład wicepremier Rakowski wspominał później, iż "jednym ze stałych tematów na posiedzeniu Dyrektoriatu była sprawa przyszłego oblicza ruchu związkowego". Na posiedzeniach tych Ciosek referował swoje rozmowy z Wałęsą. Jednocześnie poszczególni członkowie Dyrektoriatu wypowiadali swoje poglądy na temat przyszłości "Solidarności". Rakowski odnotowuje, że do najbardziej zdeklarowanych jej przeciwników należeli Mirosław Milewski i Stefan Olszowski, Ten drugi opowiadał się podobno za reedukacją społeczeństwa i wzywał do stosunkowo długiego (2-3 lata) utrzymania rygorów stanu wojennego.
W świetle innych relacji i dokumentów wydaje się nie ulegać wątpliwości, że już na kilka miesięcy przed 13 XI! I98J r. stan wojenny był dokładnie przygotowany i główni jego wykonawcy wiedzieli, co mają robić. Świadczyłoby też o tym zaskoczenie, jakie w niedzielę J3 grudnia stało się udziałem milionów Polaków. Doprawdy trudno uwierzyć, żeby akcję izolacji 36 milionowego państwa w centrum Europy, pod koniec XX wieku dało się przeprowadzić bez długich, precyzyjnych i metodycznych przygotowań. O wcześniejszych przygotowaniach list osób wyznaczonych do internowania świadczyć mógł też fakt, że na opublikowanych w prasie, znalazły się m.in. osoby w chwili wprowadzenia stanu wojennego przebywające poza Polską, jak np. rzecznik prasowy KK NSZZ "Solidarność" Marek Brunne.
Trudno powiedzieć, wedle jakich zasad układano te listy. Wydaje się, że dość trafnie motywy i "klucz" internowania odtworzył Jerzy Holzer. ,,Na pewno - pisze on - uwzględniano czołowych krajowych i regionalnych działaczy lub doradców Solidarności. Internowania dotknęły też osoby czynne w przedsolidarnościowym ruchu opozycyjnym oraz stosunkowo szerokie grono współpracujących z opozycją intelektualistów. Internowano wielu działaczy z zakładów uznanych za szczególnie ważne, a więc największych i najbardziej aktywnych lub mających w momencie wprowadzenia stanu wojennego znaczenie strategiczne (poczta, koleje, środki masowego przekazu, komunikacja miejska). Wydaje się jednak, że o umieszczeniu lub nieumiesz-
czeniu pewnej liczby osób na liście zadecydował przypadek w postaci subiektywnie sformułowanego donosu lub opinii przełożonych.
Prawdopodobnie istniały dwojakie iisty. Na pierwszych znalazły się osoby kwalifikujące się bezwzględnie do internowania. Na drugich - osoby, którym proponowano podpisanie deklaracji lojalności, jedynie w razie odmowy decydowano o ich internowaniu. Ze zrozumiałych względów brakuje nawet orientacyjnej listy osób, które zagrożone były internowaniem, lecz podpisały deklaracje lojalności. Władze tego rodzaju danych nie opublikowały, zaś zainteresowani z reguły nie chwalili się podpisaniem deklaracji".
Według oficjalnych danych, przez 49 " ośrodków odosobnienia", którymi pierwotnie były wydzielone oddziały więzień, a później m.in. ośrodki wczasowe w Darłówku, Gołdapi i Jaworzu, przewinęło się w stanie wojennym łącznie 10 131 osób. Spośród kierownictwa "Solidarności" internowania uniknęli: wiceprzewodniczący Mirosław Krupiński, który 14 grudnia stanął na czele utworzonego w Stoczni Gdańskiej Krajowego Komitetu Strajkowego (dwa dni potem został aresztowany przez milicjantów, którzy wtargnęli do Stoczni) oraz członkowie Prezydium KK Andrzej Konarski, Eugeniusz Szumiejko i Jan Waszkiewicz, a przede wszystkim popularni nie tylko na swoim terenie przewodniczący wielkich regionów: Mazowsza - Zbigniew Bujak, Dolnośląskiego - Władysław Frasyniuk i Ziemi Łódzkiej - Andrzej Słowik. Ten ostatni jednak wraz ze swoim zastępcą Jerzym Kropiwnickim już 13 grudnia w południe zostali w Łodzi aresztowani, gdy w siedzibie Zarządu Regionu zorganizowali akcję protestacyjną przeciwko stanowi wojennemu. 30 grudnia Sąd Wojewódzki w Łodzi skazał ich na kary po 4 i pół roku więzienia, a 18 III 1982 r. Sąd Najwyższy podwyższył te wyroki do 6 lat.
W grudniu 1981 r. stało się niemal regułą, że działacze, którzy uniknęli internowania czynnie angażowali się w organizowanie strajków, a po ich rozbiciu trafiali do więzienia. Tak np. 25 II 1982 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego skazał za zorganizowanie strajku w Hucie im. Lenina przewodniczącego Komisji Zakładowej "Solidarności" Mieczysława Gila na 4 lala więzienia, a działacza samorządu huty, Edwarda Nowaka, na trzy i pół roku.
Najwyższe wyroki w stanie wojennym -jeśli nie liczyć ferowanych zaocznie kar śmierci na "zdrajców" ambasadorów Zdzisława Rurarza, który opuścił placówkę w Tokio i poprosił o azyl w USA oraz Romualda Spasowskiego, który "zdezerterował" w Waszyngtonie, a także Zdzisława Najdera, dyrektora sekcji polskiej Radia Wolna Europa - zapadły przed Sądem Marynarki Wojennej w Gdyni, gdzie w lutym 1982 r. sądzono 9 osób oskarżonych o organizowanie strajku w Wyższej Szkole Morskiej oraz sporządzanie i kolportaż ulotek. Ewę Kubasiewicz skazano wówczas na 10 lat więzienia. Jerzego
184
185
Strajki aa Śląsku
Kowalczyka i Władysława Trzcińskiego na kary 9 lat, a pozostałym oskarżonym sąd wymierzył kary od 3 do 6 lat więzienia.
Internowania udało się uniknąć również niektórym znanym działaczom przedsierpniowej opozycji. W Gdańsku byli to np. Bogdan Borusewicz. Aleksander Hali i Bogdan Lis, którzy właściwie od pierwszych chwil podjęli działalność konspiracyjną.
W poniedziałek 14 grudnia, a częściowo już nawet w niedzielę, rozpoczęły się niezależnie od siebie strajki okupacyjne w wielu (większości?) dużych zakładach przemysłowych w różnych częściach kraju. Strajkowały huty, w tym m.in. największa w kraju Huta Katowice i Huta im. Lenina, większość kopalń, porty, stocznie w Trójmieście i Szczecinie, największe fabryki, jak np. WSK w Świdniku, wrocławski PaFaWag, ZM "Ursus", ZPO im. Marchlewskiego w Łodzi, Dolmel we Wrocławiu. Lista ta jest daleko niepełna i można chyba powiedzieć, iż dłuższe czy krótsze strajki wybuchły praktycznie w całym kraju.
Władze przyjęły stałą metodę postępowania. Strajkujące zakłady otaczały skoncentrowane bardzo znacznie siły ZOMO i wojska. Wyposażone w ciężki sprzęt (czołgi, transportery opancerzone) pododdziały WP osłaniały bezpośrednie ataki funkcjonariuszy ZOMO w hełmach, z karabinami maszynowymi, tarczami, długimi pałkami i ręcznymi wyrzutnikami petard i granatów łzawiących. Do szturmu dochodziło często nocą, w świetle reflektorów, gdy zastraszeni robotnicy często nie mieli siły ani odwagi stawiać czynnego oporu. Nierzadko bramy zakładów wyłamywały czołgi, za którymi podążali nacierający ZOMO-wcy, na porządku dziennym było bicie i straszenie robotników. Liczne relacje nie pozostawiają w tym względzie żadnych wątpliwości, że na rozkaz lub bez rozkazu - z własnej inicjatywy - wielu bezpośrednich wykonawców stanu wojennego pofolgowało sobie, dając upust najniższym instynktom.
Największe rozmiary przybrały strajki na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Zaczęły się już częściowo 13 grudnia i objęły kopalnie: Andaluzja, Anna, Gottwald, Grzeszna, Hałemba, Jankowice, Julian, Kaczyny, Lenin, Manifest Lipcowy, Moszczenica, Nowa Ruda, 1 Maja, Rozbark, Sosnowiec, Staszic, Suszec, XXX-lecia PRL, Wieczorek, Wujek, Zabrze, Ziemowit, ZMP i Zofió-wka. Poza tym strajkowały m.in. huty Baildon i Katowice oraz Fabryka Samochodów Małolitrażowych w Tychach. W kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu powstał MKS, który działał jednak krótko i zdołał nawiązać kontakty tylko z 8 kopalniami.
Wydaje się jednak, że wydarzenia na Śląsku i w Zagłębiu przeszły do historii nie tyle ze względu na ich szeroki zasięg, co przede wszystkim na ich wyjątkową, nieporównywalną chyba z innymi rejonami kraju, gwałtowność. Władze stanu wyjątkowego w województwie katowickim skoncentrowały
186
Tragedia w kopalni "Wujek"
znaczne siły milicyjno-wojskowe. Już 14 grudnia w brutalny sposób spacyfiko-wano kopalnie Lenin i Wieczorek. Nazajutrz w niezwykle agresywny sposób ZOMO-wcy zaatakowali górników w kopalni "Manifest Lipcowy". W tłum rzucano petardy i granaty łzawiące, a uciekających bito pałkami. Milicjanci użyli tam też podobno broni palnej i prawdopodobnie dwie osoby poniosły śmierć.
Jednak pacyfikacja tej kopalni - jak się nazajutrz okazało - była tylko preludium do najbrutalniejszego ataku, jaki miał miejsce 16 grudnia w kopalni "Wujek". Trzy tysiące strajkujących górników było zdecydowanych bronić się. Przygotowano żelazne łomy, maczugi, pałki z grubego kabla, siekiery, owinięte łańcuchami trzonki kilofów i łopat. 15 grudnia po spowiedzi i mszy św. wielu górników przystąpiło do komunii.
Mimo wsparcia ciężkiego sprzętu przez dość długi czas siły milicyjno-wojskowe nie były w stanie złamać oporu broniących się górników. Dopiero użycie na szeroką skalę broni palnej przez tzw. pluton specjalny, co od razu stało się przyczyną śmierci 6 górników (3 dalszych zmarło z odniesionych ran) i spowodowało rany postrzałowe u 22 dalszych, "skłoniło" strajkujących do poddania się, na honorowych wszakże warunkach. Strajkującym zagwarantowano osobiste bezpieczeństwo, choć potem przywódcom strajkowym wytoczono proces. Nie stanęli jednak przed sądem ludzie odpowiedzialni za tę masakrę, a 20 I 1982 r. prokurator umorzył śledztwo w sprawie odpowiedzialności za użycie przez mlicjantów broni palnej i uznał, iż te poczynania "były ostatecznością wywołaną agresywnym zachowaniem strajkujących i mieściły się w granicach obrony koniecznej".
Masakra w kopalni "Wujek" wstrząsnęła polską opinią publiczną, ale nie zmniejszyła determinacji wielu strajkujących robotników. Dopiero 23 grudnia przy wsparciu ciężkiego sprzętu, jednoczesnym uderzeniem czołgów i desantem ze śmigłowców udało się złamać strajk w Hucie Katowice. Dzień wcześniej przerwali strajk okupacyjny górnicy kopalni "Ziemowit". Najdłużej w kraju do 28 XII 1981 r. strajkowali górnicy z kopalni "Piast". Nie zdecydowali się nawet przerwać swego protestu w obliczu świąt Bożego Narodzenia. Złamał ich dopiero brak żywności i realnych szans na powodzenie ich akcji. W ten sposób władze stanu wojennego mogły sądzić, iż stosunkowo łatwym kosztem odniosły spektakularne zwycięstwo - złamały opór "Solidarności".
Kolejnym krokiem na drodze "przywracania porządku" było rozwiązywanie niezależnych i niepokornych organizacji społeczno-politycznych i ewentualnie tworzenie w ich miejsce nowych, dyspozycyjnych wobec stanu wojennego. 5 I 1982 r. poinformowano o rozwiązaniu NZS, 20 marca na mocy decyzji prezydenta Warszawy gen. Mieczysława Dębickiego rozwiązano SDP, po czym w jego miejsce powołano do życia Stowarzyszenie Dziennikarzy PRL.
187
"Podziemne" życie
Wreszcie, 19 VIII 1983 r., a więc już po formalnym zniesieniu stanu wojennego, władze rozwiązały ZLP, przy czym tym razem nowa "prorządowa" organizacja utrzymała tę samą nazwę. Jednak bez wątpienia największym "sukcesem" władz stanu wojennego było uchwalenie przez Sejm przy 10 głosach sprzeciwu i 9 wstrzymujących się 8 X 1982 r. nowej ustawy o związkach zawodowych i o organizacjach rolników, na mocy której rozwiązano wszystkie tego typu organizacje działające przed 13 XII 1981 r., w tym oczywiście także NSZZ "Solidarność".
Wszystkim tym działaniom władz towarzyszyła silna kampania propagandowa w środkach masowego przekazu. Politycy i wojskowi oraz pozostający na ich usługach dziennikarze i publicyści zapewniali społeczeństwo, iż nie ma powrotu do sytuacji sprzed 13 grudnia. Jednocześnie niemal od pierwszych chwil podjęto akcję tworzenia rozmaitych nowych ciał fasadowych. Już w styczniu 1982 r. poinformowano opinię publiczną, że "w miastach i gminach, w zakładach pracy" powstają tworzone "spontanicznie" Obywatelskie Komitety Ocalenia Narodowego. Podano również, iż te skupiające ludzi
0 różnych doświadczeniach politycznych komitety "rozwijają współdziałanie z wojskowymi grupami operacyjnymi". W następnych miesiącach komitety te zmieniły nazwy, a może zmieniono je im, na Obywatelskie Komitety Odrodzenia Narodowego. Widać, że władze uznały już, że naród został ocalony
1 można przystąpić do jego odradzania. Znamienne było zresztą owo przeświadczenie, że odradzać powinien się naród, a nie wtadza. W końcu z punktu widzenia organizatorów stanu wojennego było to rozumowanie logiczne. To przecież "naród zwariował", a 13 XII 1981 r. jego zdrowa część skupiona wokół Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego podjęła próbę ratowania tegoż narodu, a następnie usilnie pracowała nad jego odrodzeniem. W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że powstała w lipcu 1982 r. organizacja skupiająca wszystkie siły polityczne reprezentowane w Sejmie: PZPR, ZSL, SD, PAX. Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, Polski Związek KaLolicko-Społecz-ny, przybrała nazwę Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. W Polsce żartowano sobie zarówno z faktu połączenia w jednej nazwie przymiotników "patriotyczny" i "narodowy", jak i z nieszczęśliwie dobranego skrótu.
Jednocześnie - praktycznie od pierwszych dni stanu wojennego - zaczęfo tworzyć się niezależne, podziemne życie społeczno-polityczne. W obliczu totalnego zmobilizowania przez władze środków masowego przekazu (tylko jeden program radia i jeden program telewizji), przez dłuższy czas zupełny brak oficjalnej prasy prezentującej choćby nieco odmienną od narzuconej 7. góry interpretację stanu wojennego (pierwszy numer "Tygodnika Powszechnego" ukazał się dopiero 23 V 1982 r.), szczególna rola przypadła wydawnictwom drugoobiegowym. Już 17 grudnia ukazał się w Warszawie pierwszy
188
Niezależny obieg wydawniczy
numer podziemnych "Wiadomości", pierwotnie "Wiadomości Dnia". 7 I 1982 r. pojawił się podwójny (nr 1-2) "Tygodnik Wojenny", a 21 stycznia działający w Warszawie Międzyzakładowy Komitet Koordynacyjny NSZZ "Solidarność" wydał pierwszy numer podziemnego pisma "Wola". Również w styczniu zaczął wychodzić - lansujący idee Komitetów Oporu Społecznego - "KOS", 11 lutego zaś ukazał się po raz pierwszy "Tygodnik Mazowsze" - najpopularniejsze chyba podziemne pismo stanu wojennego, którego nakład z czasem sięgał kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy drukowanych w różnych częściach kraju. "Tygodnik Mazowsze" bez przerwy ukazywał się do końca rozmów "okrągłego stołu". Ostatni, 290 numer miał datę 12 IV 1989 r.
Przez cały okres 1982-1989 w Polsce ukazywały się setki podziemnych - mniej czy więcej regularnie wydawanych - pism i biuletynów. Tylko nieliczne przetrwały cały ten czas; część okazywała się efemerydami. Jednakże na miejsce jednych powstawały nowe, na ogół dysponujące coraz lepszą techniką poligraficzną i coraz wyższym poziomem edytorskim i redakcyjnym. Równocześnie publikowano sporo pism branżowych, środowiskowych, a w dużych przedvSiębiorstwach także zakładowych. Pamiętać wreszcie trzeba o niezależnym ruchu wydawniczym, o selkach książek i broszur publikowanych zarówno przez przedsierpniowe oficyny, jak np. "NOWA" czy "GŁOS", jak i liczne nowe powstające w stanie wojennym: "CDN", "Krąg", "Pokolenie", "Pomost", "Przedświt", "Rytm" i wiele innych. Ukazywały się również publikowane mniej czy więcej regularnie grube periodyki, jak. np. "Arka", "Głos". "Karta", "Krytyka", "Obóz" czy "Wezwanie". Na ich łamach pod własnymi nazwiskami lub pod pseudonimami publikowali swoje teksty zarówno młodzi ludzie, początkujący w zawodzie, jak i wybitni, szeroko znani naukowcy, pisarze, dziennikarze, publicyści i artyści różnych dziedzin.
Niezależny obieg wydawniczy był bardzo ważnym orężem w walce z monopolem propagandowym władz stanu wojennego. Trudno oczywiście precyzyjnie określić zasięg jego oddziaływania, ale nie ulega wątpliwości, że w sposób mniej czy więcej systematyczny stykały się z nim najprawdopodobniej setki tysięcy ludzi, przy czym - co zupełnie zrozumiałe - liczba ta rosła z roku na rok. Nie wolno zapominać, że książki i pisma często i na ogół chętnie pożyczano sobie, że istniały zakonspirowane wypożyczalnie wydawnictw dru-goobiegowych i dlatego krąg oddziaływania tych publikacji był znacznie większy niż mogłyby o tym świadczyć ich dość ograniczone nakłady.
Propaganda stanu wojennego starała się wielokrotnie dowodzić, że to wszystko, co publikowano w drugim obiegu jest praktycznie bez żadnej wartości z naukowego czy artystycznego punktu widzenia, że dominuje tam skrajny, agresywny antykomunizm, a nie poważna refleksja. Była to oczywista nieprawda, o czym przekonać się można zaglądając do zamieszczonego na
189
Bojkot
końcu tej książki wyboru publikacji na temat Polski Ludowej. Zdecydowana większość tych prac miała swoje pierwsze wydania krajowe w drugim obiegu, a część w pełnej wersji mogła ukazać się dopiero po zniesieniu w Polsce cenzury.
Równie ważną rolę odgrywała niezależna działalność kulturalna i oświatowa prowadzona poza oficjalnymi strukturami. Na stosunkowo szeroką skalę organizowano w stanie wojennym kółka samokształceniowe działające w sposób zakonspirowany lub półjawny. W prywatnych mieszkaniach lub może jeszcze częściej w przykościelnych salach katechetycznych odbywały się wykłady osób znanych z niezależnej postawy, dyskusje, wieczory autorskie pisarzy publikujących w drugim obiegu, a nawet wystawy plastyczne, występy aktorów, na ogół - choć nie zawsze - w spektaklach lub artystycznych montażach o tematyce patriotyczno-niepodległościowo-religijnej. Niezwykle ważnymi wydarzeniami kulturalno-obyczajowymi stały się doroczne Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej organizowane w różnych miastach, a będące okazją do prezentacji dorobku dla tych twórców, którzy nie chcieli, a czasem po prostu nie mogli korzystać z oficjalnych dróg i środków przedstawienia swojej twórczości. W stanie wojennym Kościół jako instytucja i kościół jako miejsce działania stał się azylem dla bardzo wielu ludzi ze świata kultury, sztuki i nauki, w przeszłości nierzadko bardzo odległych od katolicyzmu, a nieraz i wrogich religii. Znaczna część kleru, a zwłaszcza hierarchii katolickiej, nie pytała tych ludzi o ich stosunek do Boga i religii, lecz w miarę swoich możliwości udzielała im gościny i pomocy, w tym jakże trudnym momencie.
Nie wolno zapominać, iż w stanie wojennym na szeroką skalę prowadzony był w środowiskach intelektualnych bojkot państwowych środków masowego przekazu, a w szczególności telewizji, która w powszechnym odczuciu ściśle łączona była z agresywną antysolidarnościową propagandą. Bodaj najbardziej powszechny, a na pewno najbardziej zauważalny był bojkot telewizji przez aktorów, z którego wyłamywało się naprawdę niewiele osób o znanych nazwiskach i trwałym dorobku artystycznym. Poprawie wiarygodności radia i telewizji nie sprzyjała też na pewno przeprowadzona tam w początku 1982 r. polityczna weryfikacja pracowników, w wyniku której 197 osób zwolniono z pracy. Równocześnie w wyniku tzw. rozmów weryfikacyjnych usunięto z pracy 569 dziennikarzy zatrudnionych w redakcjach pism wydawanych przez partyjny koncern RSW "Prasa-Książka-Ruch". Podobne "czystki" przeprowadzono wśród pracowników administracji państwowej, wymiaru sprawiedliwości i oświaty. Jedyną organizacją niezależną i cieszącą się dużym autorytetem i zaufaniem społecznym, której władze stanu wojennego nie zdecydowały się zaatakować, był Kościół. Od pierwszych chwil prymas Glemp apelował o "spokój, o zaniechanie gwałtów, o zażegnanie bratobójczych
190
Prymasowski Komitet Pomocy
walk". Równocześnie Kościół katolicki domagał się uwolnienia internowanych i aresztowanych oraz powrotu do dialogu z "Solidarnością". Władzom stanu wojennego - jak się wydaje - zależało na jak najlepszych stosunkach z hierarchią. Już 9 stycznia gen. Jaruzelski spotkał się z prymasem, a niemal przez cały czas prowadzone były na dość wysokim szczeblu rozmaite rozmowy i konsultacje Kości ół-państwo. Władze - acz chyba niechętnie - tolerowały też charytatywną działalność Kościoła, a nawet nie odważyły się na oficjalny sprzeciw wobec organizowania w wielu kościołach nabożeństw w intencji ojczyzny. W warszawskim kościele św. Stanisława Kostki ks. Jerzy Popielusz-ko począwszy od 13 I 1982 r. zaczął regularnie odprawiać mszę św. za
ojczyznę.
W styczniu 1982 r. utworzono Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności oraz ich Rodzinom, który gromadził informacje
0 internowanych i aresztowanych i zgodnie z nazwą opiekował się ich rodzinami. Komitet zajmował się m.in. dzieleniem darów napływających z zagranicy i przesyłaniem paczek z odzieżą, żywnością i środkami higieny do więzień i obozów dla internowanych. Ośrodki pomocy dla osób pozbawionych wolności organizowano w różnych diecezjach, a w prace komitetów angażowali się czynnie m.in. znani aktorzy. Dzielono zarówno dary ofiarowane przez pozostających na wolności członków i sympatyków "Solidarności", jak
1 te napływające z zagranicy. Tych ostatnich w ciągu pięciu lat - jak poinformował w końcu 1987 r. przewodniczący Komisji Charytatywnej Episkopatu biskup Czesław Domin - napłynęło do Polski łącznie około 90 tys. ton. Tylko w Stanach Zjednoczonych na pomoc dla Polaków wydano 125 min
dolarów.
Tymczasem władze stanu wojennego na szeroką skale pozbywały sie z eksponowanych stanowisk w partii i administracji państwowej ludzi uznanych przez nie za niepewnych politycznie. Tylko w drugiej połowie grudnia odwołano z zajmowanych stanowisk 5 wojewodów, 3 wicewojewodów, 77 prezydentów oraz naczelników miast i gmin. Nie wszyscy ci ludzie byli oczywiście sympatykami "Solidarności" i zwolennikami kontynuowania z nią dialogu. Jedną z cech zmian dokonywanych w stanie wojennym było bowiem tzw. cięcie po skrzydłach, to znaczy równoczesne usuwanie działaczy znanych z "dogmatycznych" poglądów i tych uznawanych za reformatorów i partyjnych "liberałów". W myśl tego rozumowania 9 stycznia dokonano zmian na stanowiskach 1 sekretarzy KW w Gdańsku i Katowicach, Fiszbacha, który od początku potrafił porozumieć się z Wałęsą i gdańską "Solidarnością", zastąpił Stanisław Bejger, natomiast czołowego przedstawiciela partyjnego "betonu" Andrzeja Żabińskiego, zmienił Zbigniew Messner. Na podobnej zasadzie pięć miesięcy potem zmieniono I sekretarzy KW w Warszawie "aparatczyka"
191
Roszady personalne
Kociołka i w Poznaniu Edwarda Skrzypczaka, rok wcześniej wybranego na to stanowisko w demokratycznych wyborach i blisko współpracującego z wielkopolską "Solidarnością". Na wiele stanowisk państwowych byli mianowani wojskowi, którzy wraz z wojskowymi komisarzami w wielkich zakładach pracy mieli tworzyć swoistą nową nieformalną strukturę podległą bezpośrednio WRON, a ściślej rzecz ujmując jej przewodniczącemu - gen. Jaruzels-kiemu, coraz wyraźniej na grunt cywilny przenoszącemu zwyczaje i styl pracy obowiązujące w wojsku. Trudno nie zauważyć, iż ludzie ci nie mający praktycznie żadnego doświadczenia w zarządzaniu życiem publicznym, a zwłaszcza gospodarką, bardzo często nie byli w stanie podołać stawianym im zadaniom, co pogłębiało dodatkowo niezwykle trudną sytuację ekonomiczną Polski.
Wydaje się jednak, że społeczeństwo na te wszystkie roszady personalne patrzyło z coraz większą obojętnością, coraz powszechniej rozumiejąc, że system jest w praktyce niereformowalny i trzeba dążyć do jego jak najgruntow-niejszej przebudowy, a w dalszej kolejności po prostu zmiany. W przeświadczeniu takim mogły też Polaków utrzymywać pierwsze decyzje ekonomiczne stanu wojennego. Już 28 grudnia poinformowano o zmniejszeniu w styczniu kartkowych przydziałów mięsa, a 1 lutego wprowadzono drastyczne podwyżki cen żywności przeciętnie o 271% oraz opału i energii o 171%. Wprowadzone równocześnie rekompensaty pieniężne i przeprowadzona rewaloryzacja wkładów pieniężnych w PKO tylko w niewielkim stopniu pokrywała wzrost kosztów utrzymania. Podwyżki cen miały być pierwszym, ale jak się już niedługo okazało, były jedynym praktycznie posunięciem w ramach planowanej reformy gospodarczej. Przez następne lata w oficjalnych środkach masowego przekazu co pewien czas powracano do kwestii reformy, ate była ona realizowana niekonsekwentnie i bojaźliwie, a przede wszystkim była pomyślana tak, żeby nie naruszyć monopolu partyjnej nomenklatury, a zwłaszcza lobby przemysłu ciężkiego i maszynowego powiązanego rozmaitymi więzami 7. wojskiem i przemysłem pracującym na jego potrzeby. Poważną strukturalną reformę stałe odsuwano, w zamian proponując społeczeństwu nowe prestiżowe "budowle socjalizmu". Niezależnie od zasadności tych inwestycji było oczywiste, że mają one w znacznym stopniu charakter propagandowy. 20 I 1982 r. podjęto decyzję o budowie pierwszej w Polsce elektrowni atomowej w Żarnowcu, a kilka tygodni potem o budowie metra w Warszawie. Jak wiadomo, do dziś żadna z tych inwestycji nie została ukończona, a budowę elektrowni w Żarnowcu ostatecznie decyzją władz państwowych zatrzymano w 1990 r.
W styczniu 1982 r. Polskę zelektryzowały wiadomości o ogromnej powodzi, w wyniku której pod wodą znalazło się około 100 tys, hektarów w województwie płockim. O ofiarach w ludziach nic nie mówiono, ale straty material-
192
Podziemna "Solidarność"
ne byty kolosalne. I za to nieszczęście przynajmniej w jakimś stopniu w społec/nym odczuciu odpowiedzialność ponosiły władze stanu wojennego. Okazało się bowiem, że rozmiary strat byłyby nieporównanie mniejsze, gdyby istniała normalna łączność telefoniczna i na czas przeprowadzono by ewakuację ludzi i dobytku z terenów zagrożonych powodzią.
Wszystko to razem w połączeniu z brutalnością prezentowaną przez ,,siły porządkowe" w czasie tłumienia solidarnościowych manifestacji, w oczach milionów Polaków, władze stanu wojennego czyniły jeszcze bardziej obcymi niż wszystkie poprzednie ekipy polityczne w PRL. Szybko zaczęto mówić
0 wojnie polsko-jaruzelskiej i na ogromną skalę odwoływać się do symboliki narodowej i religijnej. W sposób wyraźny wzrosła deklarowana religijność społeczeństwa, a kościoły stały się miejscami manifestowania własnych przekonań politycznych. Msze za ojczyznę kończyło zwykle chóralne odśpiewanie "Boże coś Polskę" w wersji "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie"
1 masowe podnoszenie rąk w geście zwycięstwa (popularne wtedy "zajączki"),
W Warszawie na Placu Zwycięstwa, gdzie w 1979 r. mszę św. odprawia! papież Jan Paweł TI i gdzie dwa lata później, w dniu pogrzebu stała trumna kardynała Wyszyńskiego, wierni przez szereg tygodni układali symboliczny krzyż z kwiatów. Nocami krzyże rozrzucali "nieznani" sprawcy, a w ciągu dnia ludzie je odbudowywali. W końcu władze pod pretekstem robót drogowych, których w istocie nie prowadzono, poleciły zamknąć Plac Zwycięstwa, wtenczas kwietny krzyż warszawiacy zaczęli układać przy kościele św. Anny.
Na murach polskich miast pojawiały się antyrządowe i antykomunistyczne hasła i napisy. Szczególnie wdzięcznym polem ataków była WRON, od pierwszej właściwie chwili przechrzczona na "Wronę". Pisano więc: "WRONA ORŁA NIE POKONA", "WRON WON ZA DON". "WRONA SKONA" itp. Równocześnie malowano kotwice Polski Walczącej z lat okupacji hitlerowskiej oraz stylizowane kotwice Solidarności Walczącej.
Nie ulega wątpliwości, że znaczna część społeczeństwa traktowała władze stanu wojennego, jak obce władze okupacyjne. Niektórzy ludzie mówili zresztą o "okupacji wewnętrznej". Wszystko to razem systematycznie pogłębiało podział w społeczeństwie polskim i na pewno w przyszłości nie ułatwiało dialogu i porozumienia.
Wydaje się, że pewna, wcale niemała, część społeczeństwa za swoją rzeczywistą władzę, była skłonna uważać internowanych przywódców "Solidarności" na czele z Wałęsą. Jednocześnie dość znacznym autorytetem cieszyły się powstające z wolna konspiracyjne struktury i władze NSZZ "Solidarność".
Stosunkowo najprostsza sytuacja była w tych regionach, gdzie iokalni liderzy uniknęli internowania lub szybkiego aresztowania. We Wrocławiu Frasyniuk oraz Piotr Bednarz i Józef Pinior już w grudniu utworzyli Regional-
193
Tworzenie struktur ogólnokrajowych
ny Komitet Strajkowy, który kierował na tamtym terenie akcją strajkową. Całej trójce po złamaniu siłą strajków udało się przejść do pracy konspiracyjnej i nawiązać współpracę z innymi działaczami, w tym m.in. z Kornelem Morawieckim późniejszym założycielem i przywódcą "Solidarności Walczącej".
Również jeszcze w grudniu ukształtował się trzon podziemnej "Solidarności" w Regionie Mazowsze. Obok ukrywającego się Bujaka tworzyli go znani działacze: Zbigniew Janas, Wiktor Kulerski, Zofia i Zbigniew Romaszewscy.
Pierwsze próby tworzenia struktury ogólnokrajowej podjęto w Gdańsku, gdzie 13 stycznia powstał Ogólnopolski Komitet Oporu "Solidarność" kierowany przez członka Prezydium KK NSZZ "Solidarność" Eugeniusza Szumiej-kę. Niezręczny skrót - pozwalający ukrywającym się działaczom wietrzyć podstęp - oraz bardzo zakonspirowana działalność spowodowała, że nie udało się Szumiejce nawiązać kontaktu z ukrywającymi się na tym samym terenie Borusewiczem, Hallem i Lisem. Podejmowano także próby działania w innych regionach. W Krakowie 21 stycznia doszło nawet do powstania Komisji Regionalnej, która w warunkach stanu wojennego przejęła obowiązki Zarządu Regionu Małopolska.
W następnych miesiącach w prasie drugoobiegowej toczyła się dyskusja nad formami walki: "długi marsz" czy spektakularny strajk generalny, oraz kształtem podziemnej "Solidarności". W tej ostatniej sprawie zarysowały się dwie koncepcje. Autorem jednej był przebywający w "internacie" Kuroń, który opowiadał się za organizacją scentralizowaną, gotową już teraz podejmować walkę. Autorami drugiej byli ukrywający się działacze Regionu Mazowsze Bujak i Kulerski, zdaniem których powinien powstać ruch "wielośrod-kowy, zdecentralizowany, nieformalny, składający się z niezależnych od siebie, luźno powiązanych grup, kół, komitetów itp., o dużej samodzielności i swobodzie decyzji".
Wydaje się jednak, że reprezentanci obu tych koncepcji byli zgodni co do tego, że na końcu drogi znajdują się nieuchronne rozmowy z przedstawicielami władz, kompromis i społeczna ugoda. Podobne opinie zostały zresztą zawarte w Tezach Prymasowskiej Rady Społecznej z 5 IV 1982 r. oraz w czwartym raporcie Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość datowanym dwa dni później, a zatytułowanym "Polska wobec stanu wojennego".
Ostatecznie doszło do rozwiązania w jakimś sensie kompromisowego: powstała struktura ogólnopolska, ale nie miała ona charakteru wykonawczego. 22 IV 1982 r. doszło do utworzenia Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność", która miała działać "do czasu wznowienia prac przez Komisję Krajową NSZZ Solidarność z Lechem Wałęsą na czele". TKK tworzyli: Bujak (Region Mazowsze), Frasyniuk (Dolny Śląsk), Władysław Hardek (Małopolska) i Lis (Gdańsk). W wydanym oświadczeniu jako
194
Reakcje Zachodu
jedyny warunek podjęcia negocjacji z władzą stawiano żądanie uwolnienia wszystkich internowanych oraz ogłoszenie amnestii dla osób aresztowanych i skazanych za działalność związkową. Przez następne lata - niezależnie od spadających na nią aresztowań - TKK NSZZ "Solidarność" była najwyższą władzą podziemnej "Solidarności". W lipcu 1982 r. TKK powołała do życia Biuro Koordynacyjne NSZZ "Solidarność" za Granicą, na czele którego stanął Jerzy Milewski. Zadaniem Biura było reprezentowanie na zewnątrz interesów "Solidarności" i koordynowanie zagranicznej pomocy dla Związku. Trzeba bowiem wyraźnie powiedzieć, że od pierwszych chwil stan wojenny, okrzyknięty przez siły demokratyczne w świecie mianem wojskowego zamachu stanu, spotkał się z jednoznacznym potępieniem na Zachodzie. Oficjalne polskie władze znalazły się przez kilka lat praktycznie w politycznej izolacji.
23 XII 1981 r. w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan ogłosił sankcje ekonomiczne wobec PRL. Wstrzymane zostały amerykańskie rządowe gwarancje kredytowe, nie przydzielono Polsce uprawnień połowowych na wodach terytorialnych USA w 1982 r. i postanowiono nie przedłużać po wygaśnięciu 31 III 1982 r. umowy o komunikacji lotniczej między Stanami Zjednoczonymi i Polską. Wstrzymano eksport do Polski i import z Polski pewnych towarów, a po delegalizacji "Solidarności" Reagan zakomunikował o odebraniu Polsce przyznanej jej w 1960 r. klauzuli najwyższego uprzywilejowania w handlu ze Stanami Zjednoczonymi.
29 XII 1981 r. prezydent Reagan ogłosił, że sankcje obejmą także Związek Radziecki, który - jego zdaniem - ponosił "poważną i bezpośrednią odpowiedzialność za represje w Polsce". W następnych tygodniach do sankcji ekonomicznych przeciwko PRL w różny sposób przyłączyły się inne państwa zachodnie. Spektakularnym przejawem "solidarności z Solidarnością był proklamowany na 31 I 1982 r. "Dzień Solidarności". W USA i niektórych krajach zachodnich w telewizji wyemitowano 90-minutową audycję "Żeby Polska była Polską", w której krytycznie o stanie wojennym w Polsce wypowiadało się wielu polityków i mężów stanu. Wszystko to razem pozwalało propagandzie i władzom stanu wojennego zarzucić Zachodowi, a szczególnie prezydentowi Reaganowi, mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski i obciążać go odpowiedzialnością za pogłębiające się trudności ekonomiczne. Z czasem oficjalnie ogłoszono, że straty PRL spowodowane polityką sankcji wyniosły łącznie około 15 miliardów dolarów, co było absurdem, gdyż suma ta równała się połowie polskiego zadłużenia. Znaczyłoby to, że gdyby nie
195
.Yniwóf do "zjmnowojeimych" haseł
zachodnie sankcje, PRL byłaby w stanie w ciągu kilku lat spłacić wszystkie swoje długi z odsetkami!
Trzeba przy tym pamiętać, że w ciągu poprzednich dwóch lat atmosfera na świecie bardzo się zmieniła. Polityka "detente" po radzieckiej agresji na Afganistan należała już do przeszłości. Znów powrócono do zimnowojennych haseł i ponownie zaostrzyła się rywalizacja między supermocarstwami. Jednym z czynników tego była zmiana na stanowisku prezydenta USA. Jesienią 1980 r. idealistycznie nastawionego do świata i po prostu chyba naiwnego i mało zdecydowanego demokratę Cartera zastąpił republikanin Reagan, który nie zamierzał kontynuować polityki ustępstw wobec ZSRR, czego dobitny wyraz dał w październiku 1983 r. decydując się na zbrojną interwencję na Grenadzie, gdzie komunistyczny rząd został obalony przez bardziej radykalnych komunistów z armii. Prezydent Stanów Zjednoczonych znalazł silnego sojusznika w sprawującej władzę nieprzerwanie przez ponad 11 lat (1979-1990) ,.żelaznej damie", jak przezwano Margarct Thatcher, która była pierwszą kobietą - premierem w historii Wielkiej Brytanii. Jej autorytet i prestiż wzrosły znacznie wiosną 1982 r.s gdy skutecznie przeciwstawiła się dokonanemu w kwietniu zaborowi przez wojska argentyńskie należących do Wielkiej Brytanii Falklandów. Posłane przez nią wojska w czerwcu odzyskały te wyspy na południowym Atlantyku.
W tym samym czasie, 6 VI 1982 r., Izrae! zaatakował pozycje palestyńskie w południowym Libanie. W wyniku pośrednictwa amerykańskiego dwa miesiące później oddziały Palestyńczyków zostały ewakuowane do innych państw arabskich, ale fakt ten bynajmniej nie oznaczał końca wojny domowej w Libanie.
W początku lat osiemdziesiątych można było w kilku państwach zachodnich zaobserwować polityczny zwrot w prawo. O Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii już wspomniałem. 1 X 1982 r. w RFN partia liberalna FDP porzuciła koalicję z socjaldemokratami z SPD i związała się z chrześcijańskimi demokratami z CDU-CSU. W miejsce socjaldemokraty Helmuta Schmidta, który do wprowadzonego w Polsce stanu wojennego podchodził "ze zrozumieniem'", kanclerzem zosta! reprezentujący "twardsze" stanowisko Helmut Kolii.
Inaczej wyglądała sytuacja we Francji, gdzie w wyniku wyborów z maja 1981 r. prezydentem został socjalista Francois Mitterrand. Kilka tygodni później socjaliści utworzyli rząd, w skład którego weszło też 4 ministrów komunistycznych. Niemniej reakcja Paryża na stan wojenny w Polsce była zdecydowana i ostra, choć Mitterrand byl pierwszym zachodnim przywódcą, który w grudniu 1985 r. przyjął Jaruzelskiego (wizyta miała charakter nieoficjalny).
196
W ZSRR
Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to niewątpliwie nasilenie w świecie terroryzmu i zagęszczenie zamachów na znanych polityków. Wiosną 1978 r. Czerwone Brygady porwały i zamordowały wielokrotnego premiera i ministra Włoch, przywódcę chrześcijańskiej demokracji Aldo Moro. 30 III 1981 r. celem nieudanego zamachu byl prezydent Reagan, a 13 maja - jak już pisałem - papież Jan Paweł TT. Ojciec Święty zresztą jeszcze raz (w Portugalii w Fatimie) stał się celem ataku uzbrojonego w sztylet fanatyka, któremu na szczęście udaremniono zadanie ciosu.
6 X 1981 r. w trakcie przyjmowania defilady wojskowej w Kairze został zamordowany prezydent Egiptu Anwar Sadat. 31 X 1984 r. w wyniku zamachu śmierć poniosła premier Indii Indira Gandhi, a trudno zapomnieć, że jej syn i zarazem następca na stanowisku premiera Rajiv Gandhi również zginął w wyniku zamachu terrorystycznego. 28 II 1986 r. w czasie wychodzenia z kina w centrum Sztokholmu zastrzelony został wielokrotny premier Szwecji, wybitny polityk socjaldemokratyczny Olof Palmę. To tylko niektóre najgłośniejsze tego typu zbrodnie. Dodać do tego trzeba liczne zamachy bombowe, porwania samolotów i kidnaping zachodnich obywateli w Libanie, gdzie zresztą w 1983 r. miały miejsce najkrwawsze zamachy bombowe. 18 kwietnia ciężarówka wyładowana materiałami wybuchowymi wjechała na teren amerykańskiej ambasady w Bejrucie, powodując śmierć 63 osób. Jeszcze bardziej krwawy atak tego typu miał miejsce 23 października. Zginęło wówczas 269 żołnierzy amerykańskich i francuskich.
Wydaje się jednak, że ze szczególnym zainteresowaniem międzynarodowa opinia publiczna patrzyła na rozwój sytuacji w ZSRR, co spowodowane było głównie wspomnianym już przyspieszeniem wyścigu zbrojeń. W początku lat osiemdziesiątych przy licznych protestach mieszkańców kilku europejskich państw NATO, Stany Zjednoczone przystąpiły do instalowania na ich terenie rakiet średniego zasięgu Pershing i samosterujących pocisków Cruise. Spowodowane to było faktem wcześniejszego rozmieszczenia przez ZSRR ruchomych pocisków średniego zasięgu z głowicami nuklearnymi SS-20.
Jednocześnie Stany Zjednoczone podjęły przygotowania i badania naukowe w ramach tzw. wojen gwiezdnych. W kwietniu 1981 r. 36 razy ziemię okrążył pierwszy lego typu w świecie prom kosmiczny Columbia z dwoma astronautami na pokładzie. W odróżnieniu od spalających się w atmosferze sztucznych satelitów prom Columbia nadawał się do wielokrotnego użycia.
W tym samym czasie pojawiły się na Zachodzie głosy, że o ile Związek Radziecki do połowy lat osiemdziesiątych nie rozpęta III wojny światowej, to straci w tym czasie nieodwracalnie militarną przewagę nad Stanami Zjednoczonymi. Coraz wyraźniej widać było bowiem, iż ze względu na przeżywany głęboki kryzys ekonomiczny i niewydolność gospodarczą systemu nie będzie
197
Polska w politycznej izolacji
w stanie podjąć cywilizacyjnego wyzwania łączącego się z nową rewolucją techniczną (przede wszystkim informatyka i elektronika).
Świat z uwagą, ale i pewnym niepokojem śledził więc sytuację wewnętrzną w ZSRR. 10 XI 1982 r. zmarł Breżniew, a nowym sekretarzem generalnym KC KPZR został dotychczasowy szef KGB Jurij Andropow. Na Zachodzie, a zwłaszcza w USA wiązano z tą zmianą określone nadzieje, licząc - nie bardzo wiadomo dlaczego - na to, że nowy radziecki przywódca będzie dążył do pewnej liberalizacji systemu i będzie bardziej skłonny od swego poprzednika do podjęcia dialogu z Zachodem. Rachuby te okazały się płonne. 1 IX 1983 r. siły powietrzne ZSRR zestrzeliły poludniowokoreański samolot pasażerski typu Boeing, na pokładzie którego znajdowało się 269 osób, w tym obywatel USA. Międzynarodowa opinia publiczna była oburzona tym zbrodniczym posunięciem bezprzykładnym w czasach pokojowych.
9 II 1984 r. Andropow zmarł, a jego miejsce zajął schorowany 72-ietni Konstantin Czernienko, któremu nie dane było długo cieszyć się sprawowaną władzą. Czernienko umarł 10 III 1985 r., a nowym sekretarzem generalnym KC KPZR został o pokolenie młodszy 54-letni Michaił Gorbaczow. Wraz z jego dojściem do władzy zapoczątkowana została w ZSRR epoka zmian. Już 2 lipca 75-letniego długoletniego ministra spraw zagranicznych Andrieja Gromykę zastąpił 57-letni Edward Szewardnadze. Rozpoczął się prowadzony na szeroką skalę proces odmładzania kadr, ale nie od razu zaczęły się przemiany nazwane z czasem "pierestrojką", które wywrzeć miały też wpływ na rozwój wydarzeń w Polsce.
Wiosną 1982 r., jeśli nie liczyć "państw bloku" i "krajów zaprzyjaźnionych", Polska znajdowała się praktycznie w politycznej izolacji. Było to efektem utrzymującej się w kraju napiętej sytuacji. Choć - jeśli nie liczyć zastrzelenia w Warszawie st. sierż. MO Zdzisława Karosa przez I7-letniego Roberta Chechłacza - udało się w praktyce uniknąć zamachów terrorystycznych, to jednak wśród części członków i sympatyków "Solidarności" utrzymywała się bojowa atmosfera. Znajdowała ona odbicie nie tylko w wypisywanym na murach polskich miast haśle: "Zima wasza wiosna nasza", ale również w organizowanych ulicznych demonstracjach i innych akcjach protestacyjnych. 12 IV 1982 r. została nadana w Warszawie pierwsza audycja radia Solidarność. Z czasem rozgłośnie radiowe pojawiły się w innych miastach, a w następnych latach nierzadko swoje audycje nadawały na falach emisji telewizji w porze głównego wydania Dziennika Telewizyjnego. Można więc było oglądać oficjalny obraz i równocześnie słuchać opozycyjnych audycji Radia "S".
198
Działania władz
1 maja zgodnie z utrwaloną w PRL tradycją odbyły się w różnych miastach oficjalne pochody. Ale po raz pierwszy w szeregu miast "Solidarność" zorganizowała wielotysięczne kontrpochody. Miały one miejsce m.in. w Białymstoku. Gdańsku, Łodzi, Szczecinie, Toruniu i Warszawie. Dwa dni później "Solidarność" ulicznymi manifestacjami chciała uczcić Święto 3 Maja. Pokojowo usposobione pochody i wiece zostały brutalnie atakowane przez ZOMO wyposażone w armatki wodne, petardy i granaty łzawiące. Na demonstrantów nacierali funkcjonariusze w polowych mundurach, w hełmach, z tarczami i z długimi pałkami. Do ulicznych zajść doszło wówczas m.in. w Elblągu, Gdańsku, Gliwicach, Krakowie, Lublinie, Szczecinie, Toruniu i Warszawie, gdzie uczestniczyło w nich około 20 tys. osób. Według oficjalnych danych zatrzymano tam 271 osób; rannych miało być 51 milicjantów i 20 osób cywilnych.
W odpowiedzi na te spektakularne wystąpienia protestacyjne władze stanu wojennego zaczęły ponownie przywracać pewne rygory uprzednio już odwołane. Na przykład w Warszawie przywrócono godzinę milicyjną i zawieszono działalność instytucji kulturalnych i rozrywkowych. Towarzyszyły temu nowe internowania i aresztowania. Wszystkie te posunięcia w żadnym razie nie wpływały na osłabienie "ducha walki" wśród przeciwników stanu wojennego. 13 maja na apel TKK w całym kraju odbywały się 15-minutowe strajki ostrzegawcze. W niektórych miastach znów miały miejsce manifestacje, a w Krakowie i Warszawie siły ZOMO ponownie uderzyły na demonstrantów.
Miesiąc później (6 miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego) doszło do gwałtownych starć manifestantów z pododdziałami ZOMO w Gdańsku, Nowej Hucie i Wrocławiu, gdzie "siły porządkowe" m.in. obrzucane różnymi ciężkimi przedmiotami z okien i dachów po raz pierwszy nie były w stanie opanować sytuacji. Konsekwencją tych zajść było powołanie do życia właśnie we Wrocławiu "Solidarności Walczącej"
Z okazji 22 lipca władze zwolniły z internowania 913 osób, w tym wszystkie kobiety. Dodatkowo 314 osobom udzielono urlopów. Jednocześnie w sposób zupełnie otwarty władze stanu wojennego zachęcały internowanych do emigrowania z Polski, ale z możliwości tej skorzystało stosunkowo niewiele osób. w tym wąska grupa działaczy szerzej znanych. Później pojawiły się zresztą w kręgach władzy pomysły czasowego deportowania z Polski najbardziej znanych opozycjonistów bądź nakłonienia ich do dobrowolnego czasowego wyjazdu z kraju, połączonego z wyrzeczeniem się prowadzenia działalności politycznej.
13 sierpnia znów doszło do ulicznych manifestacji w Gdańsku, Nowej Hucie, Warszawie i Wrocławiu. Jednak z pewnością do najgwałtowniejszych i zorganizowanych na największą skalę demonstracji ulicznych w stanie wojennym
199
Fala aresztowań
doszło w drugą rocznicę podpisania porozumień w Gdańsku, 31 VIII 1982 r. Władze przyznały, że odbyły się one w 66 miejscowościach. Obok dużych miast były to m.in. Bochnia, Garwolin, Kartuzy, Nowy Targ czy Świdnica. Według danych ogłoszonych przez ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kisz-czaka w całym kraju łącznie zatrzymano 5131 osób. Znaczyłoby to - zważywszy, że w tego typu zajściach zatrzymani stanowią nie więcej niż 2-3% ogółu uczestników - że w całym kraju w ulicznych demonstracjach tego dnia wzięło udziaf około ćwierć miliona osób.
Najgwałtowniejszy i niestety najbardziej tragiczny obrót przybrały wydarzenia w Lubinie, gdzie milicja ostrzelała ludzi na ulicach. Wraz ze zmarłymi z odniesionych ran zginęły tam łącznie 4 osoby. Zabici byli także w Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu. Ich łączna liczba - w zależności od źródeł - wynosiła od 2 do 5. 31 sierpnia "Solidarność" zaprezentowała swoją siłę i determinację, ale z perspektywy czasu trudno byłoby tamte manifestacje jednoznacznie uznać za jej sukces. Był to niewątpliwie moment szczytowy tego typu form walki i już nigdy nie udało się zorganizować akcji na podobną skalę. Poza tym część działaczy wskazywała, że takie akcje przynoszą niepotrzebne ofiary. Byli i tacy, jak np. Bujak, którzy nie ukrywali, iż spodziewali się wystąpień na nieporównanie większą skalę.
Na uczestników manifestacji, które w Lubinie miały zresztą w następnych dniach kontynuację - na szczęście już bez ofiar w ludziach - posypały się kary ferowane przez kolegia do spraw wykroczeń i sądy. Internowano również 189 osób.
3 września aresztowano internowanych od 13 grudnia Kuronia, Lityńskiego, Michnika i Wujca - byłych działaczy KSS "KOR". Postępowaniem zaocznym ujęto też przebywających za granicą - Mirosława Chojeckiego i Jana Józefa Lipskiego. Zarzucono im wszystkim podjęcie przygotowań "zmierzających do obalenia ustroju PRL". Świadom tego oskarżenia Lipski 15 września powrócił do kraju i natychmiast został aresztowany.
Uchwalenie przez Sejm nowej ustawy o związkach zawodowych zapewne nie przypadkiem zbiegło się w czasie z zapowiedzią ministra sprawiedliwości zaostrzenia kryteriów oceny szkodliwości działań podejmowanych przez politycznych przeciwników. Równocześnie ogłoszono wyrok w procesie przywódców KPN. Aresztowanego we wrześniu 1980 r. Moczulskiego skazano na 7 lat więzienia. Pozostałym oskarżonym wymierzono kary od 2 do 5 lat.
Po uchwaleniu nowej ustawy związkowej miały miejsce strajki i protesty uliczne w kilku miastach. Do najgwałtowniejszych starć doszło w Gdańsku i Nowej Hucie, gdzie 13 października w trakcie demonstracji cywilny funkcjonariusz MO zastrzeli! 20-lelniego robotnika Bogdana Włosika.
200
Pierwszy rok stanu wojennego
Coraz wyraźniej widać było, że społeczeństwo zaczyna być po prostu zmęczone i zniechęcone stałymi protestami, które poza dotkliwymi ofiarami praktycznie nic nie przynosiły. TKK wydawała się to rozumieć, niemniej raz jeszcze postanowiła wezwać do 8-godzinnego strajku 10 listopada w drugą rocznicę rejestracji NSZZ "Solidarność". Jednak po raz pierwszy jej wezwanie praktycznie nie uzyskało poparcia członków Związku i strajk się nie udał. Doszedł do skutku w nielicznych zakładach, a uliczne manifestacje - już na mniejszą skalę - miały miejsce w Krakowie, Wrocławiu i Warszawie.
Prawdopodobnie - oprócz zmęczenia ciągłą walką - na to, że odzew na apel TKK był ograniczony wpłynął fakt ogłoszenia dwa dni wcześniej komunikatu o spotkaniu prymasa z gen. Jeruzelskim i towarzysząca mu informacja mówiąca o terminie przyszłorocznej pielgrzymki Ojca Świętego do Polski. !1 listopada Urban odczytał list internowanego Wałęsy do gen. Jaruzelskiego i podpisany żartobliwie "kapral Lech Wałęsa", co część osób początkowo błędnie odbierało jako wolę lidera "Solidarności" podporządkowania się przewodniczącemu WRON. Do Arłamowa udał się minister Kiszczak i odbył tam z Wałęsą kilkugodzinną rozmowę, w wyniku której 12 listopada znalazł się on na wolności. Pod domem na Zaspie, gdzie mieszkał wtedy Wałęsa, zebrał się tłum witających go zwolenników "Solidarności".
Powoli kończył się rok stanu wojennego i coraz powszechniej mówiono
0 możliwości jego zawieszenia. Władze nie rezygnowały jednak z represji
1 szykan. Zaledwie kilkanaście dni po uwolnieniu Wałęsy, aresztowanego 5 października przewodniczącego KKS Dolny Śląsk i zarazem członka TKK Frasyniuka i skazano na 6 lat więzienia, a 27 grudnia jego następcę Piotra Bednarza na 4 lata pozbawienia wolności i 3 lata pozbawienia praw publicznych. 1 grudnia władze rozwiązały Związek Artystów Polskich, m.in. za to, że "część środowiska po wprowadzeniu stanu wojennego zorganizowała bojkot radia i telewizji mający motywy polityczne". W czerwcu następnego roku rozwiązano też - zawieszony dwa miesiące wcześniej - Związek Polskich Artystów Plastyków.
17 XII 1982 r. odbyło się pierwsze posiedzenie Tymczasowej Rady Krajowej PRON, której przewodniczącym został Jan Dobraczyński. Następnego dnia Sejm uchwalił ustawę "o szczególnej regulacji prawnej w okresie zawieszenia stanu wojennego", a 19 grudnia Rada Państwa postanowiła zawiesić stan wojenny z dniem 31 XII 1982 r. Obozy dla internowanych, którzy na święta wracali do domu, zostały zlikwidowane. Niemniej siedmiu członków władz NSZZ "Solidarność" dotychczas internowanych zostało aresztowanych. Byli to: Andrzej Gwiazda, Seweryn Jaworski. Marian Jurczyk, Karol Modzelewski, Grzegorz Pałka, Andrzej Rozpłochowski i Jan Rulewski. Ponadto 27 grudnia udało się członkom SB zatrzymać przewodniczącego Regionu Wielkopolska
201
Zawieszenie stanu wojennego
i członka TKK Janusza Pałubickiego. Dalsze uderzenia w TKK, która od czasu wyjścia na wolność Wałęsy szczególnie podkreślała swoją tymczasowość, miały przyjść w następnych miesiącach i latach, kiedy to aresztowano kolejnych jej członków: w kwietniu 1983 r. następcę Bednarza, Józefa Piniora, w sierpniu przewodniczącego Regionu Małopolska Władysława Hardka, w czerwcu 1984 r. i ponownie w styczniu 1986 r. Bogdana Lisa, w czerwcu 1985 r. Tadeusza Jedynaka z Regionu Śląsko-Dąbrowskiego i w końcu 31 V 1986 r. ukrywającego się nieprzerwanie od czterech i pół lat Bujaka.
W dniach 9-11 IV 1983 r. doszło do pierwszego konspiracyjnego spotkania Wałęsy z członkami TKK, na którym omówiono plany na bliższą i dalszą przyszłość. Było bowiem oczywiste, że władzom nie udało się ostatecznie złamać społecznego oporu. Na miejsce aresztowanych działaczy od razu pojawiali się nowi. Mimo stosowanych na dość szeroką skalę gróźb i represji organizatorom stanu wojennego nie udało się spacyfikować nastrojów, choć na polu walki z opozycją władze mogły pochwalić się niemałymi sukcesami.
Podczas posiedzenia Sejmu 22 marca minister Kiszczak podał, iż w ciągu 15 miesięcy SB zlikwidowała ponad 700 nielegalnych grup związkowych, skonfiskowała 1310 urządzeń poligraficznych, w tym 368 maszyn drukarskich o dużej wydajności, zlikwidowano 12 nielegalnych radiostacji, studio radiowe w Gdańsku oraz bazę produkcyjną urządzeń nadawczych w Warszawie. Kiszczak podał leż, iż w czasie ulicznych zajść śmierć poniosło 15 osób, a rany postrzałowe odniosło 36 manifestantów. Kolegia ukarały 6800 demonstrantów. Jednocześnie minister sprawiedliwości Sylwester Zawadzki poinformował, że "za wszystkie przestępstwa antypaństwowe popełnione w okresie stanu wojennego skazano 2580 osób, zaś liczba skazanych za przestępstwa określone w dekrecie o stanie wojennym wynosi 1462 osoby".
1 rnaja "Solidarność" zorganizowała kontrpochody w wielu miastach Polski. Odbyły się one m.in. w Bydgoszczy, Częstochowie, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu i Szczecinie. W Gdańsku, Gdyni, Nowej Hucie, Warszawie i Wrocławiu manifestantów zaatakowali funkcjonariusze ZOMO, ale tylko nieliczni obserwatorzy polskiej sceny politycznej dziwili się, że w państwie rządzonym przez partię mającą w swojej nazwie przymiotnik "robotnicza" w dniu Święta Pracy milicja uderzała na pokojowo usposobione pochody. Dwa dni później odbyły się manifestacje w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Lublinie.
12 V 1983 r. został zatrzymany przez milicjantów i następnie ciężko pobity w komisariacie na Starym Mieście w Warszawie 19-letni maturzysta Grzegorz
202
Druga papieska pielgrzymka do Ojczyzny
Przemyk. Dwa dni potem chłopak, którego matka - poetka Barbara Sadowska - była mocno zaangażowana w prace Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom, zmarł w szpitalu. Opinia publiczna od pierwszej chwili oskarżała milicję o tę zbrodnię, ale władze zrzuciły odpowiedzialność na sanitariuszy pogotowia ratunkowego. Pogrzeb Przemyka 19 maja przybrał charakter manifestacyjny; wzięło w nim udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Wielu ludziom jego śmierć przypominała Stanisława Pyjasa. Niestety nie była to też ostatnia w PRL tego typu "tajemnicza zbrodnia". 2 XI 1985 r. na skutek obrażeń odniesionych w czasie zatrzymania przez MO w Olsztynie zmarł 19-letni student Marcin Antonowicz.

W dniach od 16 do 23 VI 1983 r. miała miejsce druga papieska pielgrzymka do ojczyzny. Tym razem Ojciec Święty odwiedził Warszawę, Niepokalanów, Częstochowę, Poznań, Katowice, Wrocław, Górę św. Anny, Kraków. Jan Paweł II dwukrotnie spotkał się z gen. Jaruzelskim w Belwederze, gdzie autorowi 13 grudnia - co widać było w bezpośredniej transmisji - wyraźnie trzęsły się ręce, oraz nieoczekiwanie na zakończenie oficjalnej części jego wizyty - 23 czerwca doszło w Dolinie Chochołowskiej do spotkania z rodziną Lecha Wałęsy, którego Ojciec Święty osobiście poznał w Watykanie, w czasie pierwszej zagranicznej podróży przywódcy "Solidarności" w styczniu 1981 r.
Na całej trasie pielgrzymki gromadziły się nieprzebrane tłumy. Społeczeństwo polskie korzystając jakby z "papieskiego parasola ochronnego" i obecności wielu zagranicznych dziennikarzy, po raz pierwszy po 13 grudnia mogło w sposób otwarty manifestować swoje rzeczywiste postawy i nastroje. Pojawiło się bardzo wiele transparentów pozdrawiających Ojca Świętego pisanych charakterystycznym liternictwem "Solidarności", były flagi i sztandary związkowe. W Warszawie wielotysięczny pochód wracający spod rezydencji prymasa będącej miejscem pobytu papieża maszerował całą szerokością Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu skandując m.in. "Chodźcie z nami, dziś nie biją".
W czasie pobytu papieża w Polsce 17 czerwca Urban stwierdził: "Lech Wałęsa naszym partnerem się nie stanie". Później Urban nazywał go publicznie "osobą prywatną" i choć nie widział dla Wałęsy miejsca na polskiej scenie politycznej, poświęcał mu sporo miejsca w czasie swoich konferencji prasowych. Poważnym ciosem dla władz PRL było przyznanie Wałęsie jako pierwszemu Polakowi Pokojowej Nagrody Nobla za 1983 r.
Nim do tego doszło 22 VII 1983 r. po 586 dniach zniesiono w Polsce oficjalnie stan wojenny. Rozwiązała się WRON i ogłoszono amnestię, która nie objęła jednak 11 przetrzymywanych bez wyroku sądowego przywódców "Soli-
203
Zniesienie sianu wojennego
darności" i członków KSS "KOR". Zniesieniu stanu wojennego towarzyszyły zmiany w Konstytucji, do której m.in. wprowadzono pojecie stanu wyjątkowego, uchwalenie ustawy o urzędzie ministra spraw wewnętrznych i zakresie działania podległych mu organów, gdzie m.in. precyzowano okoliczności i sposób użycia broni palnej przez funkcjonariuszy MO i SB. W jakimś sensie - choć formalnie - zniesiony stan wojenny uległ konserwacji i w formie zmodyfikowanej miał praktycznie obowiązywać nadal. W miejsce tak bardzo potrzebnej Polsce i Polakom normalności władze proponowały "normalizację". Jednym z pierwszych spektakularnych jej przejawów była pokazana później w telewizji wizyta wicepremiera Rakowskiego w Stoczni Gdańskiej 25 VIII 1983 r., niemal dokładnie w trzecią rocznicę podpisania tam porozumień. Na spotkanie załogi stoczni z Rakowskim m.in. przybył leż Wałęsa, który zabierał głos w sposób bardzo pojednawczy, wzywając do podjęcia dialogu. Miliony ludzi po raz pierwszy od czasu wprowadzenia stanu wojennego mogły zobaczyć w telewizji przywódcę "Solidarności".
"Normalizacja" w żadnym razie nie oznaczała końca działalności rozmaitych "nieznanych sprawców" i kresu zbrodni najprawdopodobniej mających podtekst polityczny. 7 II 1984 r. niedaleko od własnego domu w Sławęcinie koło Inowrocławia znaleziono zwłoki znanego niezależnego działacza chłopskiego Piotra Bartoszcze, który wedle wszelkiego prawdopodobieństwa stał się ofiarą mordu.
Kilka dni później, 13 lutego, Sejm przedłużył swoją kadencję i równocześnie uchwalił nową ordynację do rad narodowych. Miejsce FJN zajął PRON. Trzy dni potem Rada Państwa ogłosiła, że wybory do rad narodowych odbędą się 17 czerwca.
Wybory poprzedziły demontracje uliczne organizowane 1 i 3 maja w różnych miastach. Urban podał, że tylko 1 maja "siły porządkowe" zatrzymały 686 osób, z czego 166 w samej Warszawie. 15 maja TKK wydała oświadczenie wzywające do bojkotu zbliżających się wyborów, w którym m.in. stwierdzono: "Nie idąc do urn wyborczych opowiemy się za prawdą, wolnością t demokracją, za ratowaniem polskiej gospodarki, a społeczeństwa - przed nędzą, za suwerennością kraju".17 VI 1984 r. odbyły się wybory do rad narodowych różnych szczebli, w których wybrano 110 tys. radnych. Według oficjalnych danych w wyborach miało wziąć udział 74,77% uprawnionych do głosowania, co władze uznały za swój sukces. Wiarygodność tych danych od pierwszej jednak chwili była kwestionowana przez środowiska niezależne. 20 czerwca Regionalna Komisja Wykonawcza Regionu Mazowsze poinformowała - na podstawie przeprowadzonych niezależnych badań - że frekwencja wyborcza w Warszawie miała wynieść około 57,4%. Nazajutrz TKK szacunkowo oceniała frekwencję
204
Zamordowanie ks. Jerzego
w całym kraju na około 60%, z tym. że np. we Wrocławiu miała ona wynieść ok, 40%, Gdańsku i Sopocie ok. 47%. w Krakowie ok. 48%.
Sukces wyborczy skłoni! władze do ogłoszenia z okazji XL-lecia powstania Polski Ludowej kolejnej amnestii. Znów nie objęła ona wszystkich więźniów politycznych, choć na wolność wypuszczono przetrzymywanych bez wyroku sądowego od 13 grudnia 11 działaczy "Solidarności" i KSS "KOR". Przeciwko czwórce byłych KOR-owców rozpoczęto zresztą kilka dni wcześniej proces, ale widać było, iż władze nie są już zainteresowane w nagłaśnianiu całej tej sprawy, Niektórzy amnestionowani działacze, jak np. Frasyniuk czy Pinior już wkrótce zresztą ponownie znaleźli się za kratami.

19 X 1984 r. duszpasterz "Solidarności" ks. Jerzy Popiełuszko został uprowadzony i zamordowany przez trzech oficerów MSW: Grzegorza Pioirows-kiego oraz Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękalę. 3 listopada odbył się w Warszawie w kościele św. Stanisława Kostki uroczysty pogrzeb, w którym uczestniczy! prymas Glemp, delegacje "Solidarności" z całego kraju, na czele z Wałęsą oraz nieprzebrane tysiące osób. Ks. Popiełuszko - w oczach milionów Polaków - stał się męczennikiem za sprawę "Solidarności", która miała żyć nadal, gdyż on "oddał za nią swe życie".
7 II 1985 r. zapadły wyroki w toczącym się przed Sądem Wojewódzkim w Toruniu procesie zabójców ks. Popiełuszki. Kapitan Piotrowski i jego bezpośredni zwierzchnik płk Adam Pietruszka otrzymali kary po 25 łat więzienia i 10 lat pozbawienia praw obywatelskich każdy, a porucznicy Pękała i Chmielewski odpowiednio 15 i 14 lat więzienia. Proces i wyroki miały charaker bezprecedensowy w państwach realnego socjalizmu.
W ramach postępującej "normalizacji" zaczął się umacniać tworzony od nowa oficjalny ruch zawodowy. 24 XI 1984 r. w Bytomiu istniejące organizacje związkowe utworzyły Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, którego przewodniczącym został wybrany były członek "Solidarności", a w przyszłości członek Biura Politycznego KC PZPR i poseł na Sejm Alfred
Miodowicz.
Wydaje się, że w latach 1984-1985 "normalizacja" zaczynała odnosić powoli sukces. Znaczną część członków i sympatyków "Solidarności" ogarniała apatia i zmęczenie. Polityczne podziemie - co jest zresztą zupełnie zrozumiałe - w jakimś przynajmniej stopniu było "oderwane" od społecznych problemów dnia codziennego. Milionom ludzi żyło się ciężko, a wiara w końcowy sukces stawała się udziałem jednostek najsilniejszych i najbardziej zahartowanych. Na politycznej scenie zaczęło się jednak pojawiać nowe pokolenie działaczy, którzy nierzad-
205
., Normalizacja''
ko byli zbyt młodzi, aby świadomie i aktywnie uczestniczyć w wydarzeniach lat 1980-1982. Ci młodzi ludzie mieli swoje własne problemy i sprawy do załatwienia, przy czym często na "Solidarność" nie patrzyli tak bezkrytycznie, jak ci, którzy uczestniczyli w jej powstawaniu i walczyli o jej przetrwanie.
Jedną ze spraw do załatwienia była kwestia obowiązkowej służby wojskowej, której w myśl polskiego prawa nie mogli odpracować ludzie odrzucający wszelką przemoc z powodów religijnych lub moralnych, 17 III 1985 r. grupa studentów i absolwentów szkół wyższych w kościele w Podkowie Leśnej podjęła tygodniową głodówkę w intencji uwolnienia Marka Adamkiewicza skazanego na dwa i pół roku więzienia za odmowę złożenia przysięgi wojskowej. 14 kwietnia w Krakowie ogłoszono deklarację założycielską Ruchu "Wolność i Pokój", który domagał się dobrowolności przysięgi wojskowej oraz umożliwienia odbywania służby zastępczej, wszystkim tym, którzy nie chcą służyć w wojsku ze względów politycznych lub etycznych. W 1988 r. działalność nękanego aresztowaniami WiP miała zakończyć się praktycznie sukcesem: zmianą roty przysięgi wojskowej i wprowadzeniem służby zastępczej.
Mimo że w roku 1985 utrzymywała się w kraju dość napięta sytuacja społeczno-polityczna, a "Solidarność" kilkakrotnie organizowała uliczne demonstracje, m.in. 1 i 3 maja oraz 30 sierpnia, i strajki (I lipca w odpowiedzi na kolejną podwyżkę cen mięsa), władze uznały, iż nadszedł właściwy czas, żeby przeprowadzić wybory do Sejmu. Odbyły się one według nowej ordynacji 13 X 1985 r. Wedle oficjalnych danych, mimo wezwań "Solidarności" do bojkotu, frekwencja miała wynieść 78,8%, ale według wyliczeń "Solidarności" była niższa i w miastach miała wynieść ok. 66%. W dniu wyborów przebywający w więzieniu Czesław Bielecki rozpoczął jedną z najdłuższych w PRL głodówkę (był sztucznie karmiony do lata 1986) w intencji przyznania więźniom sumienia w Polsce statusu więźniów politycznych.
Na pierwszym posiedzeniu Sejmu IX kadencji gen. Jaruzelski złożył dymisję z funkcji premiera. Nowym szefem rządu został Zbigniew Messner, a Jaruzelski zastąpił Henryka Jabłońskiego na stanowisku przewodniczącego Rady Państwa.
Kolejnym krokiem na drodze "normalizacji" miał być zapewne w zamyśle władz obradujący w lipcu 1986 r. X Zjazd PZPR. Tym razem przetasowania w kierownictwie partii nie wzbudziły już praktycznie zainteresowania w środowiskach opozycyjnych i niezależnych. Coraz wyraźniej było widać, że znaczna część społeczeństwa - choć niewątpliwie już zmęczona przeciągającą się walką o reaktywowanie niezależnego ruchu związkowego - liczyła na wyraźniejsze kroki pojednawcze ze strony władzy. Za krok laki dość powszechnie uznano ogłoszoną we wrześniu 1986 r. amnestię, która miała objąć 225 osób skazanych za "przestępstwa i wykroczenia przeciwko państwu i porządkowi publicznemu".

X Zjazd PZPR
Jednocześnie SB przeprowadziła "rozmowy profilaktyczne", klórym poddano około 3 tys. osób znanych z opozycyjnej działalności.
Rozmowy te nie były zbyt skuteczne skoro 29 września Wałęsa powołał pierwszą od stanu wojennego działającą jawnie strukturę kierowniczą - Tymczasową Radę NSZZ "Solidarność". Tworzyli ją: Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Tadeusz Jedynak, Bogdan Lis, Janusz Pałubicki i Józef Pinior. W następnych dniach zaczęły powstawać lub podejmować jawną działalność regionalne struktury związkowe. Równocześnie nie zrezygnowano z działalności konspiracyjnej.
10 października Lech Wałęsa oraz Stefan Bratkowski, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Klemens Szaniawski, Jan Józef Szcze-pański, Jerzy Turowicz i Andrzej Wielowieyski zaapelowali do władz USA o zniesienie sankcji gospodarczych wobec PRL. Trzeba przy tym powiedzieć, że sankcje te były już częściowo wycofane. Na przełomie lat 1984-1985 Stany Zjednoczone cofnęły swoje weto wobec członkostwa Polski w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i zarazem Banku Światowym, mimo że PRL nie spłaciła długu, a nawet nie płaciła odsetek. Przyjęcie nastąpiło w czerwcu 1986 r. W tym samym miesiącu władze Kongresu Polonii Amerykańskiej wystąpiły o zniesienie pozostałych ograniczeń, w tym również o przywrócenie Polsce klauzuli najwyższego uprzywilejowania w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Nie wszyscy bynajmniej w 1986 r. uważali, że sytuacja w Polsce na tyle unormowała się (a nie została "znormalizowana"), iż nadszedł już czas na cofnięcie sankcji. Jakub Karpiński trafnie napisał na ten temat: "Gdy dla jednych zwalnianie więźniów było już znaczną zmianą, inni uważali, że warunkiem ułatwień dla PRL powinny być zmiany polityczne i gospodarcze, ułatwiające wpływ społeczeństwa na gospodarkę i utrudniające marnotrawienie kredytów, jeśliby miały być rządowi PRL przyznane".
Władze nie były jeszcze przygotowane do podjęcia poważnego dialogu z opozycją, choć system zaczął z wolna ulegać pewnej liberalizacji. Zmniejszono obowiązujące ograniczenia cenzorskie. Wyrażono zgodę na wydawanie w oficjalnym obiegu (na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wydawanego poza cenzurą) miesięcznika ,,Res Publica", którego pierwszy oficjalny numer nosił datę czerwiec 1987 r. Redaktor naczelny pisma - Marcin Król zgodził się w zamian za to wejść w skład powołanej 6 XII 1986 r. Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa. Wśród członków Rady znalazło się jeszcze kilku innych niezależnych intelektualistów cieszących się w swoich środowiskach dużym autorytetem (m.in. profesorowie Grzegorz Białkowski i Krzysztof Skubiszewski). Przez cały czas istnienia - mimo że niektórzy jej członkowie, jak np. znany obrońca w procesach politycznych i doradca "Solidarności" Władysław Siła-Nowicki. wypowiadali się w sposób
206
207
Liberalizacja
dla władzy bardzo krytyczny, jednoznacznie optując za podjęciem przez jej reprezentantów poważnego dialogu z "Solidarnością" - Rada pozostawała ciałem w praktyce fasadowym.
Jednocześnie władze coraz częściej powstrzymywały się od siłowych ataków wymierzonych w rozmaite niezależne inicjatywy. MSW nie przeszkodziło np. w maju 1987 r. w zorganizowaniu przez Ruch "Wolność i Pokój" w warszawskim kościele pw. Miłosierdzia Bożego przy ul. Żytniej międzynarodowego seminarium na temat: ..Pokój międzynarodowy i Porozumienia Helsińskie". Mimo że już tradycyjnie "siły porządkowe1' przeszkadzały w organizowaniu niezależnych manifestacji 1 i 3 maja, to jednak nie przeciwstawiały się zorganizowaniu 1 czerwca w centrum Wrocławia pierwszego ulicznego happeningu "Pomarańczowej Alternatywy". Z okazji Dnia Dziecka pod hasłem "surrealizmu socjalistycznego" urządzono na ul. Świdnickiej występ krasnali połączony z rozdawaniem przechodniom cukierków.
Dzień wcześniej mogło też bez przeszkód zebrać się w Warszawie grono intelektualistów i działaczy związkowych zaproszonych na to spotkanie przez Wałęsę. Wydane oświadczenie, w którym zebrani poświadczyli m.in. prawo Polaków do życia w wolności, niepodległości, demokracji, prawdzie, poszanowaniu prawa, podpisały 62 osoby o znanych nazwiskach.
Od początku 1987 r. stało się też praktycznie regułą, że przebywający w Polsce zachodni politycy i dyplomaci oprócz oficjalnych kontaktów z władzami PRL podejmowali półoficjalne rozmowy z Wałęsą i grupą jego współpracowników z niezależnych środowisk intelektualnych.
Ta liberalizacja władz PRL została wymuszona m.in. zmianami w sytuacji międzynarodowej, a może przede wszystkim trzecią pielgrzymką Ojca Świętego do Ojczyzny. W dniach od 8 do 14 czerwca papież Jan Paweł II odwiedził Warszawę, Lublin, Kraków, Tarnów, Gdańsk, na który przy poprzedniej pielgrzymce władze stanu wojennego nie wyraziły zgody, Gdynię, Szczecin, Łódź i Częstochowę. W rezydencji biskupa gdańskiego Ojciec Święty przyjął Lecha Wałęsę z rodziną. Znów miliony ludzi witały papieża na całej trasie jego podróży. Na Westerplatte papież spotkał się z młodzieżą, którą zachęcał do cierpliwości i wytrwałości w działaniu. Podobnie jak w 1983 r. ludzie mogli poczuć się swobodnie, choć pochód wracający z mszy św. na Zaspie w Gdańsku zaatakowali milicjanci. Największy optymizm, ale i - jak się miało niedługo już okazać - największą polityczną przenikliwość zaprezentowali przedstawiciele MRKS "Solidarność", którzy na mszę św. na warszawskim Placu Defilad przybyli z wielkim transparentem: "Czwarta pielgrzymka już do wolnej Ojczyzny".
25 października przestały istnieć działająca od kwietnia 1982 r. TKK oraz powołana przez Wałęsę we wrześniu 1986 r. Tymczasowa Rada NSZZ "Solidar-
208

Referendum
ność". W ich miejsce powołano jednolite kierownictwo o nazwie Krajowa Komisja Wykonawc/a NSZZ "Solidarność". Przewodniczącym KKW /ostał Wałęsa, a członkami Zbigniew Bujak. Jerzy Dłużniewski. Władysław Frasyniuk. Stefan Jurczak, Bogdan Lis. Andrzej Milczanowski, Janusz Pałubicki i Stanisław Węglarz. 7 listopada na zaproszenie Wałęsy ponownie zebrali się w Warszawie sygnatariusze oświadczenia z 31 maja.
Świadome stale rosnącej pozycji "Solidarności" (np. 27 IX 1987 r. spotkał się z Wałęsą przebywający w Polsce z oficjalną wizytą wiceprezydent Stanów Zjednoczonych George Bush) władze PRL, które nadal nie mogły lub może jeszcze nie chciały zgodzić się na jej ponowną legalizację, postanowiły przejść do kontrataku polegającego na wprowadzeniu tzw. drugiego etapu reformy. Co prawda w społecznym odczuciu etap pierwszy kojarzył się głównie z drastycznymi podwyżkami cen podstawowych artykułów, a nie zmianami strukturalnymi, ale nie zniechęcone tym władze zamierały przysląpić do drugiego etapu. Rząd premiera Messnera postanowił poprzedzić to referendum, które miało odbyć się 29 Xl 1987 r. Już miesiąc wcześniej podano pytania, które były zredagowane w sposób mało zrozumiały i czytelny, zapewne w celu utrudnienia odpowiedzi negatywnej. Pytanie pierwsze brzmiało: ..Czy jesteś za pełną realizacją przedstawionego Sejmowi programu radykalnego uzdrowienia gospodarki, zmierzającego do wyraźnego poprawienia warunków życia, wiedząc, że wymaga to przejścia przez trudny dwu-trzy letni okres szybkich zmian?". Pytanie drugie było następujące: "Czy opowiadasz się za polskim modelem głębokiej demokratyzacji życia politycznego, której celem jest umocnienie samorządności, rozszerzanie praw obywateli i zwiększenie ich uczestnictwa w rządzeniu krajem'.1".
Według oficjalnych danych w referendum wzięło udział 67,3% uprawnionych do głosowania. Na pytanie pierwsze miano oddać 44.3% potwierdzających odpowiedzi, na drugie 46,3%. W tej sytuacji Centralna Komisja do Spraw Referendum stwierdziła, że "wynik referendum nie jest rozstrzygnięty". Nie bardzo było wiadomo, czy rząd będzie się liczył z wynikami, ani w ogóle w jakim celu zorganizowano referendum. Ważne było wszak to, iż po raz pierwszy w dziejach realnego socjalizmu organizatorzy plebiscytu nie odnieśli sukcesu, choć można się zastanawiać, dlaczego nie sfałszowano jego wyników. Coraz wyraźniej jednak było widać, że dalszy rozwój wypadków w Polsce uzależniony będzie w znacznym stopniu od postawy ZSRR. Pytanie: czy i na ile Kreml przyzwoli w Polsce na gruntowne reformy strukturalne stawało się tym bardziej aktualne, że właśnie w drugiej połowie lat osiemdziesiątych zachodziły w Związku Radzieckim bardzo gruntowne zmiany.
209

Gorbacznir i

Zmiany w ZSRR

W październiku 1985 r. Michaił Gorbaczow od\*^ledzi1 swoją żoną Raissą właściwie od pierwszych chwil ?wszystkr'
środków masowego przekazu. Gorbaczow był tak ini^y jiWisk na i-
poprzedników, że wśród części lewicowo nastawionych s '""..i. .-; , i Ś .. i c Ś tych trcgdUl i-
zapanował "gorbizm -jak przezwano fascynację w J tcrr fo*-1
przywódcą. Sprzyjały temu niewątpliwie proklamowa^e w nasuw8jł' nost-pieriestrojka-uskarienie" (przez złośliwych przez\^van^c",mi,jnv/ nure skojarzenia skrótem GPU). W ZSRR rozpoczęły się ne. najpierw przede wszystkim w sferze wolności
wyraźne ożywienie radzieckiej polityki zagranicznej. V* l"l"oe.11,aneffl^ 1985 r. Gorbaczow spotkał się w Genewie z prezyder^1 ern , Ś .# pierwsze od czerwca 1979 r. amerykańsko-radzieckr '". Obaj rozmówcy, a zwłaszcza Reagan. który w niedi^. ]> ZSRR ..imperium zła", musieli przełamywać silną ba^ ? ści. Tematem lego spotkania była przede wszystkir*^ Reagana koncepcja tzw. wojen gwiezdnych. W ramach *^ " obrony strategicznej) 16 IX 1985 r. USA dokonały * udani satelity lecącego z prędkością 28 tys. kilometrów na gC^ 7m, ł-następne lata szachowali Gorbaczowa idea "wojen ^S=wiez sprawę z faktu, że tego wyzwania technologicznego >Ś Sfinv
w stanie podjąć. W myś! tej koncepcji rakietowy ata-*11 n . r,i".M(df w praktyce stawał się niemożliwy, gdyż wszystkie p*-* i,:ei1^r
strzeleniu byłyby na orbicie niszczone wiązkami las^er ,,i" "^1^ sztucznych satelitów. Badań nad całością SDI nie zahsnani^ . ,^\,r katastrofa promu kosmicznego Challenger, w któr"1'1^ -5 asironautów, w tym kobieta. , , Ś Jś*
Wkrótce zresztą wydarzenie to przysłoniła niep<^orow ieklrowiłf't strofa, do jakiej w nocy z 25 na 26 IV 1986 r. doszłC*ło w L[cniow3^
w Czarnobylu na Ukrainie. Choć np. w Polsce wzrost Jt pro -Ś,,,(/
,fckieoawanl*it dni Ef
-

tywnego odnotowano już 28 kwietnia, władze radziec . . powiadomiły dopiero 29 kwietnia. Przez przynajmniej* J kowo-Wschodnia żyła w niepewności. Nikt nie b**. ^ rzeczywistych skutków tamtej awarii, a prawdę powie^ przez długie lata będą ujawniać się różne - często . ^j-ujnmier > - skutki katastrofy w Czarnobylu. Niemniej faki ni'mcV0 podwai t międzynarodowej opinii o tym, co stało się w Czarno^* ^ Ś Ś# ność "głosnosti" i radzieckiego nowego kierownictwa
V ll

Q ,Ś-.
bardziej
niu 1986 nym Jako zną cki
wonym
11 ' ^12 X 1986 r. doszto w Reykiaviku do kolejnego spotkania Gor-t^eagan Ponieważ prezydent USA konsekwentnie nie chciał zrezygnować z t>-worzenia systemu obrony strategicznej SDI,nie osiągnięto porozumienia w spt^awig kontroij zbrojeń, a co więcej można było odnieść wrażenie, że dalsze ro^moWy dwustronne zostały zawieszone na czas nieokreślony. Jednak w drugiej pojowje jal osiemdziesiątych - inaczej niż w latach siedemdziesiątych stroną sklonną (zmuszoną?) do większych ustępstw i zajmowania postawy ^^3^^ był Związek Radziecki.
YJeszenje procesu zmian wewnątrz ZSRR zaznaczone zostało w grud r powroteiri Andrieja Sacharowa z zesłania z miasta Górki i w następ siącu krytyką "zastoju" lat siedemdziesiątych na plenum KC KPZR. zmjan w ZSRR odbierano też fakt, że 19-letni pilot zachodnioniemie- jas Rust mógł SWoim małym samolotem wylądować na Placu Czer Moskwie i nie został - wzorem południowokoreańskiego Boeinga ą^^ pT2&z radziecką obronę przeciwlotniczą. Co prawda Rust został osądzony . skazany na 4 ]ata obozu pracy (zwolniono go w 1988 r.), a w radzieckim do\jv5(}ztwie "poleciały głowy": odwołano ministra obrony i dowódcę ?bron7 przeciwlotniczej, ale przecież trudno było nie zauważyć, iż "coś" się
-* ? .^mieniło.
^k Radziecki z wolna stawał się - jak wszystkie inne państwa świata w którym zdarzają się katastrofy, awarie, klęski żywiołowe. Choć rowmez tarzało się to wszystko wcześniej, to jednak przedtem nie wano q takicn sprawach wcale lub informowano selektywnie, po czasie na%ół pomniejszając zakres i charakter strat, Jednocześnie ożywiły się r od lat odrębności narodowe w ZSRR. Na Litwie, Łotwie i w Estonii ^ to charakter pokojowej walki o uznanie paktu Ribbentrop-Mołotow n'e\ażny i uzyskanie pełnej suwerenności drogą pokojową. Natomiast i^ azjatyckich aspiracje narodowe częao uzewnętrzniały się w spo-
Najsilniej zaznaczył się konflikt armeńsko-azerbej-
w
sób
^towny j krwawy. Najsilniej zaznacy ę konf j
dżanskj Q Qórny Karabach, którego dramatyzm pogłębiło wielkie trzęsienie ziemi \\, Ąrrnem-j 1 j^tj 1988 r-] w wyniku którego śmierć miało ponieść około 50 tys. o

. Zrr*iany w ZSRR obserwowane były uważnie na Zachodzie. Ze szczególnym zain,tei>esowaniem przyglądano się wycofywaniu przez ZSRR czynnego (w Pr V zbrojnego) poparcia dla ruchów "narodowowyzwoleńczych" w "trze-
ł ił łi kń ) 987

P ,Vce zbrojnego) poparcia dla ruchów "narodowowyzwoleńczych w "trze am SłSecie". Jednak prawdziwy przełom stanowiło ogłoszenie w końcu ) 987 r.
210
211
i Rsagan
W październiku 1985 r. Michaił Gorbaczow odwiedził Francję, gdzie ze swoją żoną Raissą właściwie od pierwszych chwil zyskali sporą sympatie środków masowego przekazu. Gorbaczow był lak inny od wszystkich swoich poprzedników, że wśród części lewicowo nastawionych środowisk na Zachodzie zapanował "gorbizm" - jak przezwano fascynację w tych kręgach radzieckim przywódcą. Sprzyjały temu niewątpliwie proklamowane w ZSRR hasła .,głas-nost-pieriestrojka-uskarienie" (przez złośliwych przezwanych nasuwającym ponure skojarzenia skrótem GPU). W ZSRR rozpoczęły się przemiany wewnętrz-ne, najpierw przede wszystkim w sferze wolności słowa, którym towarzyszyło wyraźne ożywienie radzieckiej polityki zagranicznej. W dniach od 19 do 21 Xl 1985 r. Gorbaczow spotkał się w Genewie z prezydentem Reaganem. Było to pierwsze od czerwca 1979 r. amerykańsko-radzieckie spotkanie na szczycie. Obaj rozmówcy, a zwłaszcza Reagan, który w niedalekiej przeszłości nazwał ZSRR "imperium zła", musieli przełamywać silną barierę wzajemniej nieufności. Tematem tego spotkania była przede wszystkim silnie popierana przez Reagana koncepcja izw. wojen gwiezdnych. W ramach prac nad SDI (systemem obrony strategicznej) 16 IX 1985 r. USA dokonały udanej próby zniszczenia satelity lecącego z prędkością 28 tys. kilometrów na godzinę. Amerykanie przez następne lala szachowali Gorbaczowa ideą ,.wojen gwiezdnych" zdając sobie sprawę z faktu, że tego wyzwania technologicznego ZSRR po prostu nie jest w sianie podjąć. W myśl tej koncepcji rakietowy atak na Stany Zjednoczone w praktyce stawał się niemożliwy, gdyż wszystkie pociski rakietowe po wystrzeleniu byłyby na orbicie niszczone wiązkami laserowymi kierowanymi ze sztucznych satelitów. Badań nad całością SDI nie zahamowała nawet tragiczna katastrofa promu kosmicznego Challenger, w której 28 I 1986 r. zginęło 5 astronaułów, w tym kobieta.
Wkrótce zresztą wydarzenie lo przysłoniła nieporównanie większa katastrofa, do jakiej w nocy z 25 na 26 IV 1986 r. doszło w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Choć np. w Polsce wzrost promieniowania radioaktywnego odnotowano już 28 kwietnia, władze radzieckie o awarii w Czarnobylu powiadomiły dopiero 29 kwietnia. Przez przynajmniej kilka dni Europa Środ-kowo-Wschodnia żyła w niepewności. Nikt nie był w stanie przewidzieć rzeczywistych skutków tamtej awarii, a prawdę powiedziawszy zapewne jeszcze przez długie lata będą ujawniać się różne - często trudne do przewidzenia - skutki katastrofy w Czarnobylu. Niemniej fakt niepowiadomienia od razu międzynarodowej opinii o tym, co stało się w Czarnobylu podważał wiarygodność "głosnosti" i radzieckiego nowego kierownictwa z Gorbaczowem na czele.
210
Zmiany w ZSRR
11 i 12 X 1986 r. doszło w Reykiaviku do kolejnego spotkania Gor-baczow-Reagan. Ponieważ prezydent USA konsekwentnie nie chciał zrezygnować z tworzenia systemu obrony strategicznej SDI, nie osiągnięto porozumienia w sprawie kontroli zbrojeń, a co więcej można było odnieść wrażenie, że dalsze rozmowy dwustronne zostały zawieszone na czas nieokreślony. Jednak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych - inaczej niż w latach siedemdziesiątych
- stroną skłonną (zmuszoną?) do większych ustępstw i zajmowania postawy bardziej pojednawczej był Związek Radziecki.
Przyspieszenie procesu zmian wewnątrz ZSRR zaznaczone zostało w grudniu 1986 r. powrotem Andrieja Sacharowa z zesłania z miasta Górki i w następnym miesiącu krytyką "zastoju" lat siedemdziesiątych na plenum KC KPZR. Jako znak zmian w ZSRR odbierano też fakt, że 19-letni pilot zachodnioniemie-cki Mathias Rust mógł swoim małym samolotem wylądować na Placu Czerwonym w Moskwie i nie został - wzorem południowokoreańskiego Boeinga
- strącony przez radziecką obronę przeciwlotniczą. Co prawda Rust został osądzony i skazany na 4 lata obozu pracy (zwolniono go w 1988 r.), a w radzieckim dowództwie "poleciały głowy": odwołano ministra obrony i dowódcę obrony przeciwlotniczej, ale przecież trudno było nie zauważyć, iż "coś" się jednak zmieniło.
Związek Radziecki z wolna stawał się - jak wszystkie inne państwa świata
- krajem, w którym zdarzają się katastrofy, awarie, klęski żywiołowe. Choć oczywiście również zdarzało się to wszystko wcześniej, to jednak przedtem nie informowano o takich sprawach wcale lub informowano selektywnie, po czasie i na ogół pomniejszając zakres i charakter strat. Jednocześnie ożywiły się tłumione od lat odrębności narodowe w ZSRR. Na Litwie, Łotwie i w Estonii przybrało to charakter pokojowej walki o uznanie paktu Ribbentrop-Moiotow za nieważny i uzyskanie pełnej suwerenności drogą pokojową. Natomiast w republikach azjatyckich aspiracje narodowe często uzewnętrzniały się w sposób gwałtowny i krwawy. Najsilniej zaznaczył się konflikt armeńsko-azerbej-dżański o Górny Karabach, którego dramatyzm pogłębiło wielkie trzęsienie ziemi w Armenii 7 XII 1988 r., w wyniku którego śmierć miało ponieść około 50 tys. osób.
*

Zmiany w ZSRR obserwowane były uważnie na Zachodzie. Ze szczególnym zainteresowaniem przyglądano się wycofywaniu pr?ez ZSRR czynnego (w praktyce zbrojnego) poparcia dla ruchów "narodowowyzwoleńczych" w "trzecim świecie". Jednak prawdziwy przełom stanowiło ogłoszenie w końcu 1987 r.
211
Dialog - "zbrojne poparcie"
wiadomości o wycofaniu wojsk radzieckich z Afganistanu, co nastąpiło w następnych miesiącach.
W grudniu 1988 r. Gorbaczow rewizytował w Stanach Zjednoczonych Reagana. Spotka! się także z jego następcą, prezydentem elektem Bushem, który w kampanii prezydenckiej pokonał demokratę Michaela Dukakisa. Dialog amerykańsko-radziecki miał być kontynuowany i zaowocować szeregiem porozumień rozbrojeniowych.
W dniach 11-14 VII 1988 r. Gorbaczow przebywał z oficjalną wizytą w Polsce. W sposób manifestacyjny popierał Jaruzelskiego jako reformatora, ale nie spełnił może najważniejszego oczekiwania milionów Polaków, nie potwierdził wówczas publicznie radzieckiej odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Zapytany o aktualność doktryny Breżniewa i kwestię suwerenności państwowej, obiecał udzielić odpowiedzi później.
W tym czasie wydarzenia w Polsce nabrały już wyraźnego przyspieszenia. Od 1 I 1988 r. zaniechano zagłuszania Radia Wolna Europa. W lutowym numerze miesięcznika "Konfrontacje" wydawanego z inicjatywy Krajowej Rady PRON wydrukowano przeprowadzony dwa miesiące wcześniej wywiad z Geremkiem, który twierdził, iż ..pakt antykryzysowy" ma ..większe szansę realizacji teraz niż w roku 1981".
Jednocześnie władze nie chciały zrezygnować z policyjnych środków walki, co udowodniły 8 marca, gdy w czasie uroczystych studenckich obchodów dwudziestolecia "wydarzeń marcowych" pokojowe pochody w Warszawie, Gliwicach. Krakowie i Lublinie byty brutalnie atakowane przez "siły porządkowe". Główną i - jak się niedługo miało okazać - trwałą zdobyczą tamtych uroczystości było odrodzenie NZS. Tylko w Uniwersytecie Warszawskim 8 III 1988 r. do NZS zapisało się 900 studentów.
W 1988 r. poszczególne odbudowujące się Komisje Zakładowe "Solidarności" występowały o rejestrację, co każdorazowo spotykało się w sądach z odmową i pociągało za sobą odwołania. "Solidarność" w sposób coraz bardziej wyraźny zaznaczała jednak swoją obecność w życiu publicznym. 24 IV 1988 r. rozpoczął się strajk załogi MPK w Bydgoszczy. Dwa dni później zaczął się sirajk w Hucie im. Lenina, gdzie obok postulatów ekonomicznych pojawiło się żądanie przywrócenia do pracy wyrzuconych działaczy ..Solidarności". 29 kwietnia w Hucie Stalowa Wola ogłoszono dwudniowy strajk o podwyżkę płac i ponowne przyjęcie do pracy członków komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność". 1 maja miały znów miejsce niezależne manifestacje w Bielsk u-Białej, Dąbrowie Górniczej, Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Płocku, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu.
212
Siraiki a- I98X r.
2 V 1988 r. /astrajkowała Stoc?nia Gdańska, gdzie obok posUilatów ekonomicznych, pojawiły się wyraźne żądania polityczne, przede ws/ystkim pr/.ywrócenie ..Solidarności". Tego samego dnia KKW wydała oświadczenie, w którym kwestię legalizacji "Solidarności" nazywano "palącą koniecznością". W tym samym dniu na 227 Konferencji Plenarnej wypowiadał się Episkopat: "Jedynym środkiem prowadzącym do przezwyciężenia kryzysu w kraju jest dialog władz państwowych i reprezentatywnych grup społecznych". Kościół podjął się mediacji w Gdańsku i Nowej Hucie, ale w nocy z 4 na 5 maja oddziały ZOMO z niezwykłą brutalnością złamały siłą strajk w Hucie im. Lenina.
5 maja zastrajkowali kierowcy autobusów w Szczecinie, lec? szybko zastraszono ich groźbą interwencji ZOMO. W tym samym czasie przcy kraj przewaliła się fala organizowanych przez NZS strajków w szkołach wyższych. Władze państwowe wyraźnie nie dojrzały jednak jeszcze do podjęcia dialogu; były zdecydowane siłą łamać wszelkie protesty. W tej sytuacji 10 maja bez podpisania jakiegokolwiek porozumienia przerwano strajk w Stoczni Gdańskiej. Stoczniowcy z Wałęsą i Mazowieckim na czele w zwartej grupie pochodem udali się do kościoła św. Brygidy.
Rychło okazało się, że strajki kwietniowo-majowe stanowiły zapowiedź większej burzy. Decydujące dla dalszego rozwoju wydarzeń miały oka/ać się protesty na Śląsku. 15 sierpnia wieczorem zastrajkowała kopalnia Manifest Lipcowy w Jastrzębiu. Po kilku dniach powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Jastrzębiu. Sformułowano 21 postulatów, wśród których na poczesnym miejscu znalazło się żądanie legalizacji "Solidarności". Strajki okupacyjne objęły m.in. kopalnie: Andaluzja. Borynia, Brzeszcze. Jastrzębie, Jaworzno. Krupiński, Morcinek. Moszczenica, 1 Maja, XXX-lecia PRL. ZMP. 17 sierpnia podjął strajk Port w Szczecinie, a następnego dnia powstał tam MKS. Strajk podjęli także pracownicy Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej.
20 sierpnia sirajk objął Port Północny w Gdańsku, a dwa dni potem powstał gdański MKS skupiający m.in. Stocznię im. Lenina i Stocznię Północną. Tego samego dnia zastrajkowała Huta Stalowa Wola. Z dnia na dzień rozszerzała się fala strajkowa, choć władze uciekały się do gróźb i polityki zastraszania strajkujących.
Z dzisiejszej perspektywy widać, że przesilenie nastąpiło 27 sierpnia, kiedy to minister Kiszezak publicznie złożył ofertę odbycia spotkania ..z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych. Mogłoby ono przyjąć formę okrągłego stołu. Cztery dni potem - w ósmą rocznicę podpisania porozumienia gdańskiego - Wałęsa spotkał się z Kiszc/akiem w obecności biskupa Jerzego Dąbrowskiego i Stanisława Cioska. Po tym
213
.Okrągły
spotkaniu Wałęsa wezwał do zakończenia strajków, co nastąpiło w ciągu paru następnych dni.
Rozpoczęły się trudne i toczące się krętymi drogami przygotowania do rozpoczęcia rozmów "okrągłego stołu", którym nie bardzo sprzyjały niektóre posunięcia władz. 19 września rząd Messnera podał się do dymisji, a 27 września na czele nowego gabinetu stanął Rakowski. I listopada podjął on kontrowersyjną decyzję o likwidacji Stoczni im. Lenina. Oficjalnie motywowano ją względami ekonomicznymi, lecz zdaniem Wałęsy można ją było interpretować "jako polityczną prowokację wymierzoną w ideę porozumienia". Podobnie odbierało ją wiele osób. dopatrując się w niej chęci swoistej zemsty Rakowskiego na Stoczni Gdańskiej "za Soiidarność" i upokorzenia, jakich do/nał lam w c/asie pamiętnego spotkania 25 VIII 1983 r. Jak było naprawdę, nie sposób powiedzieć. Decyzja la jednak wyraźnie przyhamowała rozmowy przygotowawcze do obrad "okrągłego stołu". Dodatkowym utrudnieniem była postawa władz, które usiłowały ingerować w skład delegacji "Solidarności" i dość długo nie godziły się na udział w rozmowach Kuronia i Michnika.
4 listopada w Gdańsku Wałęsa spotkał się z przebywającą w Polsce z oficjalna wizyta Margaret Thatcher. Fakt ten dodatkowo wzmocnił jego pozycję przetargową w prowadzonych rozmowach przygotowawczych. Jednak nieporównanie silniejszego poparcia bezwiednie dostarczył Wałęsie członek Biura Politycznego KC PZPR i zarazem przewodniczący OPZZ Alfred Mio-dowicz, klóry zaproponował mu publiczna debatę transmitowaną bezpośrednio przez telewizję.
30 listopada wieczorem miliony Polaków zasiadły przed telewizorami, żeby zobaczyć tę polityczną polemikę. W zgodnej opinii starcie to zdecydowanie wygrał Wałęsa, a charakter "pojedynku" może najlepiej oddał popularny salyryk Jan Pietrzak. klóry nawiązując do niedawnego zwycięstwa wyborczego Busha nad Dukakisem powiedział, iż "Wałęsa buszował, a Miodowicz dukał".
W dniach od 9 do 12 XII 1988 r. Wałęsa w towarzystwie Geremka i Wielowicyskiego przebywał we Francji na zaproszenie prezydenta Mitterran-da. Była lo pierwsza podróż zagraniczna przewodniczącego "Solidarności" od 1981 r. W jej trakcie osobiście poznał w Paryżu innego laureata Pokojowej Nagrody Nobla Andrieja Sacharowa.
18 grudnia 119 osób przybyłych na spotkanie zorganizowane przez Wałęsę powołało do życia Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność". Powołano 15 komisji, które miały się zajmować różnymi dziedzinami życia. "Opozycja skupiona przy Lechu Wałęsie - zanotował Jakub Karpiń-ski - uzyskała nową instytucję. Organizował się zbiorowy parlner strony rządowej w rozmowach okrągłego stołu".
214
Gotowość do podjęcia rozmów
Do podjęcia rozmów nie była jeszcze w pełni gotowa druga strona. W dniach 16-18 I 1989 r. obradowała w Warszawie druga część X plenum KC PZPR. W dyskusji zderzały się głosy krańcowo przeciwstawne i do ostatniej chwili ważyły się losy decyzji politycznej. Dopiero groźba odejścia z kierownictwa partii Jaruzelskiego, Kiszczaka, Rakowskiego i ministra obrony narodowej gen. Floriana Siwickiego, skłoniła zachowawczy w znacznej części KC do opowiedzenia się "za zniesieniem - w warunkach porozumienia narodowego - ograniczeń w tworzeniu nowych związków zawodowych". W ten zawiły sposób KC wyrażał w praktyce zgodę na ponowną legalizację "Solidarności" i tym samym otwierał ostatecznie drogę do rozmów "okrągłego stołu".
Rozpoczęły się one w poniedziałek 6 I! 1989 r. w gmachu Rady Ministrów przy Krakowskim Przedmieściu. Uroczystość otwarcia była bezpośrednio transmitowana przez telewizję. Ponieważ rozmowom "okrągłego stołu" poświęcono już kilka książek nie ma potrzeby szczegółowo ich opisywać. Wszystkich tych, którzy rozumieli ich sens, nie trzeba przekonywać o ich niezwykłym, historycznym wręcz znaczeniu - i to nie tylko dla Polski. Natomiast tych, którzy w porozumieniach zawartych przy "okrągłym stole" widzą jedynie "tajną zmowę elit z Magdalenki" po prostu nie jestem i nie sadzę, aby ktokolwiek był w stanie, przekonać o ich wyjątkowym znaczeniu. Wypada więc tylko przypomnieć, że zakończyły się - odbywającym się nie bez zgrzytów wywołanych przez ambicje niektórych działaczy OPZZ - posiedzeniem plenarnym 5 kwietnia. Po raz pierwszy w dziejach realnego socjalizmu władza uznała istnienie legalnej opozycji, która uzyskała prawo udziału w wyborach do Sejmu i nowo powoływanego Senatu. W myśl zawartych porozumień przewidywano utworzenie urzędu prezydenta wybranego przez Zgromadzenie Narodowe i obdarzonego szerokim zakresem uprawnień. Wybory do Senatu miały być całkowicie wolne, natomiast do Sejmu 65% rezerwowała dla siebie "strona koalicyjno-rządowa", o 35% mogła ubiegać się opozycja.
17 IV 1989 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie ponownie wpisał do rejestru Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność" z siedzibą w Gdańsku. 1 maja odbyły się w wielu miastach legalne pochody "Solidarności". W Warszawie na czele liczącego podobno prawie 100 tys. osób pochodu kroczyli kandydaci "Solidarności" na posłów i senatorów ze stolicy. W zupełnie niezwykłej atmosferze pogodni i uśmiechnięci ludzie skandowali "Koniec
wojny!
Przedstawiciele "Solidarności" w związku z kampanią wyborczą uzyskali ograniczony dostęp do radia i telewizji. 8 maja ukazał się pierwszy numer kierowanegoo przez Michnika niezależnego dziennika "Solidarności" - "Gazety Wyborczej", a 2 czerwca pierwszy numer reaktywowanego "Tygodnika Solidarność", którego redaktorem naczelnym ponownie został Mazowiecki.
215
Wybory - 4 VI 1989 r.
W zupełnie niezwykłej dla państw rządzonych przez komunistów atmosferze walki wyborczej (plakaty, ulotki, transparenty itp.) 4 VI 1989 r. odbywały się wybory do Sejmu i Senatu. Były lo pierwsze od kilkudziesięciu lat wybory w Polsce, których wyników nie sfałszowano. Frekwencja wyniosła 62%. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" zdobyli już w pierwszej turze 252 na 261 możliwych do uzyskania miejsc w Sejmie i Senacie. Pozostali z jednym wyjątkiem dołączyli po drugiej turze. Tymczasem 4 czerwca "przepadła" tzw. lista krajowa, z której kandydowało 50 prominentnych działaczy koalicji rządowej. Tylko dwóch z nich uzyskało wymaganą liczbę głosów. Pozostali musieli zrezygnować z miejsc w parlamencie. Jednocześnie w pierwszej turze posłami zostało zaledwie kilka osób kandydujących w ramach 65% puli miejsc przyznanych dotychczasowej koalicji PZPR, ZSL, SD, PAX, ChSS, PZKS. Wybory zakończyły się nie przewidzianym chyba przez nikogo w tej skali tryumfem "Solidarności".
Kilka miesięcy później popularna aktorka Joanna Szczepkowską występując w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego oznajmiła ,,4 VI 1989 r. skończył się w Polsce komunizm". Potem wypowiedź ta wielokrotnie była wyśmiewana, lecz moim zdaniem niezupełnie słusznie. Wystarczy bowiem dokonać w wypowiedzianym przez Szczepkowską zdaniu małej korekty, by stało się ono niepodważalnie prawdziwe. Otóż 4 VI 1989 r. skończył się w Polsce monopol władzy komunistycznej. Że nie musiało się to dokonać bezkrwawo i pokojowo, przekonywał przykład Chin, gdzie w tym samym dniu władze nie zawahały się wysłać czołgów przeciwko manifestantom okupującym pekiński Plac Niebiańskiego Spokoju, co - jak wiadomo - stało się przyczyną śmierci kilku tysięcy osób.
Oczywiście 4 VI 1989 r. nie skończył się w Polsce komunizm w sferze mentalnej, w sferze materialnej (rozmaite tzw. spółki nomenklaturowe), wreszcie jeszcze czas jakiś komuniści nie odeszli ze stanowisk decyzyjnych.
19 VII 1989 r. Zgromadzenie Narodowe (połączony Sejm i Senat) przewagą jednego głosu wybrało gen. Jaruzelskiego prezydentem PRL. 29 lipca Rakowski zastąpił go na stanowisku I sekretarza KC PZPR, a 2 sierpnia Sejm powierzył misję sformułowania nowego rządu Kiszczakowi. Społeczeństwo w swej masie było wzburzone i rozgoryczone; efekt wyborczy 4 czerwca miałby zostać zaprzepaszczony i "trójka stanu wojennego" miałaby dalej "ciągnąć Polski wózek".
Do działania przystąpił Wałęsa, który w ciągu kilkunastu dni doprowadził do "odwrócenia sojuszy": ZSL i SD wystąpiły z koalicji z PZPR i zawiązały nową z "Solidarnością". W tej sytuacji 19 sierpnia prezydent Jaruzelski przyjął
216
Prezydent Jaruzeliki i premier Mazowiecki
dymisję Kiszczaka z funkcji premiera i tego samego dnia misję sformułowania rządu powierzył Tadeuszowi Mazowieckiemu, któremu od razu poparcia udzieliła KKW NSZZ "Solidarność".
24 sierpnia Sejm powołał Mazowieckiego na stanowisko prezesa Rady Ministrów. Po trzech tygodniach niezwykle nerwowych i wyczerpujących konsultacji, 12 IX 1989 r. Mazowiecki przedstawił skład koalicyjnego gabinetu, który Sejm zatwierdził 402 głosami "za" przy 13 głosach wstrzymujących się. Nikt nie głosował "przeciwko" rządowi, który tworzyło 11 osób reprezentujących w nim "Solidarność", 4 ZSL, 4 PZPR, 3 SD.
Rząd cieszył się ogromnym poparciem i autorytetem w społeczeństwie, które zmuszone jednak było znosić coraz większe trudności ekonomiczne. Rząd Rakowskiego z dniem 1 sierpnia wprowadził bowiem wolne ceny na artykuły żywnościowe, co spowodowało w praktyce nie kontrolowany wzrost cen szeregu innych artykułów, a w konsekwencji wprowadziło Polskę w niezwykle wysoką inflację. Zadania jej opanowania i przygotowywania w krótkim czasie gruntownej reformy gospodarczej podjął się wicepremier i zarazem minister finansów Leszek Balcerowicz. Przedstawiając w Sejmie w grudniu główne kierunki i zamierzenia tej reformy proponował Polakom w miejsce życia udawanego życie udane.
W tej ciężkiej sytuacji ekonomicznej w obliczu przewidywanych nieuniknionych znacznych podwyżek cen, Sejm - być może "ku pokrzepieniu serc" - postanowił przywrócić tradycyjną nazwę państwa: Rzeczpospolita Polska i jako jego godło orła w koronie. Po dokonaniu tych zmian posłowie odśpiewali "Jeszcze Polska nie zginęła", dzień później senatorowie po uchwaleniu zmian w Konstytucji odśpiewali chóralnie "Boże coś Polskę" w wersji "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie". Było to znakiem nowych czasów!
Tym samym definitywnie zostały zamknięte 45-letnie dzieje Polski Ludowej. 27 I 1990 r. na swym XI Zjeździe rozwiązała się partia, która przez ponad czterdzieści lat utożsamiana często była i sama utożsamiała się z PRL. W następnych miesiącach proces zmian wyznaczony m.in. likwidacją cenzury, zmianami organizacyjnymi, strukturalnymi i personalnymi w MSW, MSZ i MON, pierwszymi wolnymi wyborami do samorządów lokalnych, wreszcie pierwszymi w dziejach Polski powszechnymi wyborami prezydenta, został przyspieszony, ale to już nie jest historia PRL. Jest to początek historii nowej Polski, która narodziła się w 1989 r. i co więcej, w wyniku Jesieni ludów" znalazła się w zupełnie nowej sytuacji politycznej, ekonomicznej, społecznej, kulturowej itd. Dzieje tej nowej Polski są jednak dopiero na bieżąco zapisywane na naszych oczach i przy naszym udziale.

WYBÓR PRAC NA TEMAT HISTORII POLSKI LUDOWEJ
Ś
Przez długie lata badania nad dziejami Polski Ludowej były domeną niemal wyłącznie grupy pezetperowskich historyków, których publikacje miały niewiele wspólnego z poważną nauką historyczną. Niezależnie od naukowego sztafażu (przypisy, bibliografie, indeksy, tabele, aneksy itd.) książki te najczęściej były opracowaniami propagandowymi i miały służyć przede wszystkim doraźnym celom politycznym. Nierzadko kolejne wydania tej samej pracy były "dopasowywane" do aktualnego I sekretarza KC PZPR. Partyjni historycy wykorzystywali przy tym fakt, że to oni właśnie mieli ułatwiony dostęp do archiwaliów, szczególnie do materiałów zgromadzonych w Centralnym Archiwum KC PZPR i Archiwum MSW. Niestety, wszystkie te prace nie przedstawiają dziś większej wartości. Nieporównanie więcej mówią o czasach, w których powstały, niż o tych, o których formalnie rzecz biorąc traktują. Natomiast ci nieliczni historycy - jak na przykład Krystyna Kersten - którzy już od dawna usiłowali w sposób poważny badać historię Polski Ludowej, natrafiali nie tylko na utrudniony dostęp do wielu materiałów źródłowych, ale również na liczne, poważne ograniczenia cenzuralne.
W tej sytuacji szereg wartościowych opracowań poświęconych historii PRL publikowano poza granicami kraju, a począwszy od drugiej połowy lat siedemdziesiątych także w Polsce poza zasięgiem cenzury. Jednak prawdziwy przełom w badaniach nad powojenną historią Polski dokonał się po sierpniu 1980 r. W nowej sytuacji społeczno-politycznej z jednej strony wzrosło zainteresowanie tą tematyką, z drugiej strony wraz z pojawieniem się na szeroką skalę drugiego obiegu i równoczesną liberalizacją cenzury niepomiernie wzrosły możliwości prezentowania wyników badań nad najnowszą historią Polski. Towarzyszyło temu publikowanie na niespotykaną przedtem skalę różnych źródeł i to nie tylko tych pochodzących z nadal niedostępnych archiwów, ale także dokumentów ze zbiorów prywatnych. Pojawiły się też nowe - wcześniej praktycznie w ogóle w PRL nieobecne - rodzaje źródeł: wywiady, relacje, wspomnienia ludzi, którzy odgrywali ,yakąś" rolę w powo-
218
Wybór prgy
jennej historii Polski. Definitywny przełom nastąpił jednak dopiero w roku 1990 wraz z rozwiązaniem się PZPR, likwidacją cenzury oraz istotnymi przekształceniami w MSW i MON. Historycy uzyskali wreszcie dostęp do wielu niezwykle ważnych materiałów archiwalnych i należy się spodziewać w najbliższych latach fali poważnych monografii i syntez poświęconych dziejom Polski Ludowej.
Tymczasem jednak - jak dotychczas - stosunkowo niewiele książek poświęconych tej tematyce zasługuje na zaufanie. Nie do wszystkich też - z różnych zresztą powodów - można odsyłać młodego czytelnika. Prezentowany poniżej wybór ma ze swej natury charakter subiektywny. Wybrałem tylko te książki, które - niezależnie od rozmaitych zgłaszanych pod ich adresem zastrzeżeń - jednak więcej wyjaśniają niż zamazują. W poszczególnych grupach zastosowałem układ alfabetyczny obejmujący zarazem opracowania, jak i memuarystykę.
I. Prace dotyczące dłuższego okresu dziejów Polski Ludowej
Albert Andrzej (Wojciech Roszkowski) Najnowsza historia Polski 1918-1980, Londyn 1989 (liczne wydania drugoo bieg owe).
Czubiński Antoni, Najnowsze dzieje Polski 1914-1983, Warszawa 1987, Fik Marta, Kultura polska po Jakie. Kronika lat 1944-1981, Londyn 1989. Jezierski Andrzej, Petz Barbara, Historia gospodarcza Polski Ludowej 1944-1985, Warszawa 1988.
Karpiński Jakub, Portrety lat. Polska w odcinkach 1944-1988, Londyn 1989 (liczne wydania drugoobiegowe).
Pronobis Witold, Polska i świat w XX wieku. Warszawa 1990. Roszkowski Wojciech, Historia Polski 1914-1990, Warszawa 1991. Rykowski Zbysław, Władyka Wiesław, Kalendarium polskie 1944-1984, Warszawa 1987.
II. Formowanie systemu komunistycznego w Polsce Bień Adam, Bóg wyżej. Dom dalej. Warszawa 1991.
Borodziej Włodzimierz, Od Poczdamu do Szklarskiej Poręby. Polska w stosunkach międzynarodowych 1945-1947. Londyn 1990.
Duraczyński Eugeniusz, General Iwanów zaprasza. Przywódcy podziemnego państwa polskiego przed sądem moskiewskim, Warszawa 1989. Kamiński Marek Kazimierz, Polska i Czechosłowacja w polityce Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii 1945-1948,Warszawa 1991. Kersten Krystyna, Jałta w polskiej perspektywie, Londyn-Warszawa 1989. Kersten Krystyna, Narodziny systemu władzy. Polska 1943-1948, Poznań 1990. Korboński Stefan, W imieniu Kremla, Paryż 1956.
Leopold Kazimierz (Artur Leinwand), Przywódcy Polski Podziemnej przed sądem moskiewskim. Warszawa 1989.
219
Wybór prac
Łatyński Marek, Nie paść na kolana. Szkice o opozycji lat czterdziestych, Londyn 1985 (także wydania drugoobiegowe). Mazowiecki Wojciech, Wydarzenia 3 maja 1946, Paryż 1989. Paczkowski Andrzej, Stanisław Mikolajczyk czyli klęska realisty, Warszawa 1991.
Reale Eugenio, Raporty Polska 1945-1946, Warszawa 1991. Terlecki Ryszard, Dyktatura zdrady, Polska w 1947 roku, Kraków 1991. Turlejska Maria, Te pokolenia żałobami czarne... Skazani na śmierć i ich sędziowie 1944-1954, Warszawa 1990.
Werblan Andrzej, Władysław Gomułka - sekretarz generalny PPR, Warszawa 1988.
Tli. Stalinizm po polsku
Kersten Krystyna, Historia polityczna Polski 1944-1956, Warszawa 1982 (liczne wydania drugoobiegowe).
Marat Stanisław, Snopkiewicz Jacek, Ludzie bezpieki, Warszawa 1990. Marat Stanisław, Snopkiewicz Jacek, Zbrodnia. Sprawa generała Fiełdor-fa-Nila, Warszawa 1989.
Piecuch Henryk, Spotkania z Fejginem, Warszawa 1990. Roman Andrzej, Paranoja - zapis choroby, Warszawa-Paryż 1990. Torańska Teresa, Oni, Warszawa 1989.
Trznadel Jacek, Hańba domowa. Rozmowy z pisarzami, Lublin 1990. Tyrmand Leopold, Dziennik 1954, Warszawa 1989.
Wyszyński Stefan, Zapiski więzienne, Paryż 1982 (liczne wydania drugoobiegowe).
IV. Kryzys polityczno-społeczny 1956 roku
Poznański Czerwiec 1956, wydanie drugie - poprawione i rozszerzone. Pod
redakcją Jarosława Maciejewskiego i Zofii Trojanowiczowej, Poznań 1990.
Raina Peter, Sprawa zabójstwa Bohdana Piaseckiego, Warszawa 1989.
Rykowski Zbysław, Władyka Wiesław, Polska próba. Październik '56, Kraków
1989.
Tarniewski Marek (Jakub Karpiński), Porcja wolności (Październik 1956),
Paryż 1979 (liczne wydania drugoobiegowe).
Władyka Wiesław, Na czołówce. Prasa w Październiku 1956 roku, War-
szawa-Łodż 1989.
V. Lata sześćdziesiąte
Eisler Jerzy Marzec 1968. Geneza-przebieg-konsekwencje, Warszawa 1991. Szlachcic Franciszek, Gorzki smak władzy. Wspomnienia, Warszawa 1990. Tarniewski Marek (Jakub Karpiński), Krótkie spięcie (Marzec 1968), Paryż 1977 (liczne wydania drugoobiegowe).
VI. Powstanie Grudniowe 1970
220
Wybór prac
Branach Zbigniew, Grudniowe wdowy czekają. Warszawa-Wrocław 1990. Nalepa Edward Jan, Wojsko Polskie w Grudniu 1970, Warszawa 1990. Rakowski Mieczysław F., Przesilenie grudniowe. Przyczynek do dziejów najnowszych. Warszawa 1981. Seidler Barbara, Kto kazał strzelać? Grudzień '70, Warszawa 1991.
VII. Lata siedemdziesiąte
Rolicki Janusz, Edward Gierek: Przerwana dekada, Warszawa 1990. Rolicki Janusz i Edward Gierek: Replika, Warszawa 1990. Roliński Bohdan, Piotr Jaroszewicz: Przerywam milczenie 1939-1989, Warszawa 1991.
Tarniewski Marek (Jakub Karpiński), Plonie komitet (grudzień 1970 - czerwiec 1976), Paryż 1982 (liczne wydania drugoobiegowe). Tejchma Józef, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
VIII. Opozycja w PRL
Cecuda Dariusz, Leksykon opozycji politycznej 1976-1989, Warszawa 1989. Jedlicki Witold, Klub Krzywego Kola, Paryż 1963 (także poprzedzone moją przedmową wydanie drugoobiegowe z 1989).
Karpiński Jakub, Taternictwo nizinne, Paryż 1988 (liczne wydania drugoobiegowe).
Kuroń Jacek, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Warszawa 1989. Lipski Jan Józef, Komitet Obrony Robotników, Londyn 1983 (liczne wydania drugoobiegowe)
Ostrołęcka Ewa (Stefan Niesiołowski), "Ruch"przeciw totalizmowi, Warszawa 1989.
IX. "Solidarność" i stan wojenny
Ash Timothy Garton, Polska rewolucja ,,Solidarność", Warszawa 1989.
Fikus Dariusz, Foksal "8t, Warszawa 1989.
Gietżyński Wojciech, Stefański Lech, Gdańsk Sierpień 80' 1981.
Holzer Jerzy, ..Solidarność" 1980-1981. Geneza i historia, Warszawa 1990.
Holzer Jerzy, Leski Krzysztof, "Solidarność" w podziemiu, Łódź 1990.
Karpiński Jakub, Dziwna wojna, Paryż-Warszawa 1990.
Komedianci. Rzecz o bojkocie, opr. Andrzej Roman przy współpracy Mariana
Sabata, Warszawa 1990.
Lech Wałęsa. Gdańsk 1990.
Meretik Gabriel, Noc generała. Warszawa 1989.
Mur Jan (Andrzej Drzycimski, Adam Kinaszewski), Dziennik internowanego
(grudzień 1981-grudzień 1982), Gdańsk-Warszawa 1989.
18 dni Sierpnia "Solidarność", Warszawa 1990.
221
___________________________________Wybór prac__________________
Pawlak Antoni, Terlecki Marian, Każdy z was jest Wałęsą. Nobel 1983, Paryż 1985.
Pernal Marek, Skórzyński Jan, Kalendarium Solidarności 1980-1989, Warszawa 1990.
Szczepański Jan Józef, Kadencja, Kraków 1989. Wałęsa Lech, Droga nadziei, Kraków 1989. X. Stosunki Kościót-państwo w PRL
Daszkiewicz Krystyna, Uprowadzenie i morderstwo Ks. Jerzego Popiełuszki, Poznań 1990.
Dudek Antoni, Pytel Grzegorz, Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990.
Fredro-Boniecki Tadeusz, Zwycięstwo Księdza Jerzego. Rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim, Warszawa 1990.
Jarocki Robert, Czterdzieści pięć lat w opozycji (O ludziach ..Tygodnika Powszechnego"), Kraków 1990.
Micewski Andrzej, Kardynał Wyszyński. Prymas i Mąż Stanu, Paryż 1982. Micewski Andrzej, Kościół wobec "Solidarności" i stanu wojennego, Paryż 1987.
Micewski Andrzej, Współrządzić czy nie kłamać? PAX i Znak w Polsce w latach 1945-1976, Paryż 1978 (wydania drugoobiegowe). Raina Peter, Ks. Jerzy Popiełuszko. Męczennik za Wiarę i Ojczyznę, Część I: W służbie Kościoła, Część II: Proces toruński, Olsztyn 1990. Raina Peter, Stefan Kardynał Wyszyński: Prymas Polski, t.l, Londyn 1979, t.2, Londyn 1986, t.3, Londyn 1988.
Żakowski Jacek, Trzy ćwiartki wieku. Rozmowy z Jerzym Turowiczem, Kraków 1990. XT. Lata 1988-1989
Beres Witold, Skoczyłaś Jerzy, General Kiszczak mówi... prawie wszystko, Warszawa 1991.
Domarańczyk Zbigniew, 700 dni Mazowieckiego, Warszawa 1990. Dubiński Krzysztof, Magdalenka. Transakcja epoki. Notatki z poufnych spotkań Kiszczak-Wałęsa, Warszawa 1990. Gebert Konstanty, Mebel, Londyn 1990.
Koniec epoki. Wywiady Maksymiliana Berezowskiego, Warszawa 1991. Mentzel Zbigniew, Pod kreską. Ostatnie kwartały PRL, Londyn 1990. Okrągły stół. Kto jest kim. "Solidarność", opozycja biogramy i wypowiedzi, Warszawa 1989.
Rakowski Mieczysław F., Jak to się siało, Warszawa 1991. Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada Jacek Żakowski pyta, Warszawa 1990.
222


Wydarzenia 1989 roku spwodowały, że najprawdopodobniej nieodwracalnie zakończyła się w Polsce pewna epoka historyczna; skończył się czterdziestopięcioletni okres rządów komunistycznych. Wraz z urastającą do rangi symbolu zmianą nazwy państwa skończyły się dzieje Polski Ludowej. Społeczeństwo polskie odzyskało wołność i podmiotowość, a państwo suwerenność we wszystkich sferach życia, w tym także lub może przede wszystkim na gruncie polityki międzynarodowej,
Polska Rzeczpospolita Ludowa w żadnym okresie swego istnienia nie była bowiem państwem w pełni suwerennym. Stopień podległości i zależności od Związku Radzieckiego był w różnych czasach rozmaity: od dyktatu i pełnej ingerencji nawet w najdrobniejsze sprawy w czasach stalinowskich, po "propozycje" i sugestie" wysuwane przez Michaiła Gorbaczowa w końcu łat osiemdziesiątych. Wystarczy przypomnieć, że jeszcze w 1984 r. Polska odmówiła udziału w Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles. Decyzję tę podjęto w ślad za Związkiem Radzieckim, który bojkotując Olimpiadę w Los Angeles brał odwet za nieobecność Amerykanów na poprzedniej Olimpiadzie w Moskwie. Do decyzji radzieckiej przyłączyły się wszystkie - z wyjątkiem Rumunii - państwa Układu Warszawskiego oraz grupa ,#aństw zaprzyjaźnionych" (między innymi: Afganistan, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna, Kuba, Libia, Wietnam itd.). Na pewno nie był to najbardziej jaskrawy przykład polskiej podległości i zależności od ZSRR, ale za to jeden z najszerzej komentowanych. Gdy myślimy o powojennej historii Polski stosunkowo często powraca pytanie, jakie było pole manewru polskich komunistów? Czy dyktat radziecki obejmował bezwzględnie wszystkie sfery publicznego działania, czy może istniał pewien (zmienny) margines niezależności, a jeżeli istniał, to czy działacze Polskiej Partii Robotniczej, a następnie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wykorzystywali go, czy też bez żadnych zastrzeżeń w całej rozciągłości podporządkowywali się woli Kremla, niekiedy może nawet ubiegając radzieckie życzenia i oczekiwania? Jest to kwestia niezwykle skomplikowana i trudno udzielić jednoznacznej, poważnej odpowiedzi na tego typu pytania. Wydaje się, że jak to zwykle bywa w życiu
223
Zakończenie
- było różnie. Stopień serwiłizmu uzależniony był zapewne między innymi od osobistych predyspozycji poszczegółonych działaczy: jedni mieli dusze pokornych niewolników", inni nie. Jedni czuli się głownie Polakami, a dopiero w dalszej kolejności komunistami, inni dokładnie odwrotnie. Nie brakowało i takich, zwłaszcza wśród najstarszych działaczy wywodzących się jeszcze z Komunistycznej Partii Polski, którzy Związek Radziecki uważali za ojczyznę międzynarodowego proletariatu i ruchu komunistycznego, a tym samym i swoją własną. Być może dla nich sprawa była najprostsza: służąc Związkowi Radzieckiemu - we własnym mniemaniu - służyli Polsce!
W historiografii i publicystyce toczy się jak dotąd nierozstrzygniętyy spór o to, czy układ zależności Polski od ZSRR należałoby uznać za wasalny, satelicki, kolonialny, czy byl to typ protektoratu, dominacji, czy też Polska znajdowała się jedynie w radzieckiej strefie wpływów? A może w różnych okresach wszystkie te, i inne jeszcze elementy w większym czy mniejszym stopniu mieszały się ze sobą i wzajemnie przenikały lub występowały obok siebie? To znowu są pytania, na które historycy nie potrafią jeszcze odpowiedzieć. Wielkie jest w tym zakresie materii pomieszanie; niemało też zwykłej demagogii. Wszelako problem ten nie może nam zniknąć z pola widzenia.
Równie skomplikowaną kwestią jest charakter systemu, który do niedawna utrzymywał się w Polsce. Dość często można spotkać opinię, ze byl to reżim totalitarny. Ale czy rzeczywiście? Czy w każdym momencie swego istnienia? Nie sądzę, aby tak właśnie było.
Rzeczownik "totalitaryzm" i przymiotnik "totalitarny" nie tylko w języku polskim mają jednoznacznie negatywną konotację. Dziś dość chętnie posługuje się nimi stosunkowo wiele osób, na ogól chyba z określonymi intencjami politycznymi. Wolno przypuszczać, iż przede wszystkim chodzi o pokazanie, jaka to PRL była straszna. Zgoda, była! Był to system niewydolny ekonomicznie, niesprawiedliwy, nieefektywny, a nawet w pewnych okresach po prostu zbrodniarzy, lecz nie byl to na szczęście nigdy totalitaryzm w wydaniu ,jnodelowym". Przy wszystkich okropnościach tego reżimu, nie było tu ludobójstwa na masową skalę, jak w Związku Radzieckim w czasach Józefa Stalina, w Trzeciej Rzeszy pod rządami Adolfa Hitłera, w Chinach Mao Tse-tunga czy Kambodży - państwach uznawanych przez znawców problemu za modelowe wręcz reżimy totalitarne. Nie jest też wcale pewne, czy państwo niesuwerenne w ogóle może być uznawane za totalitarne. Jedną z cech reżimów totalitarnych jest bowiem dążenie do panowania nad światem (także lub może głównie drogą wojny i podboju) oraz globalność celów politycznych. Nikt poważnie nie może utrzymywać, że jest w stanie wskazać takie elementy w uzależnionej od ZSRR Polsce Ludowej.
Inna sprawa, że można wskazać na szereg elementów typowych dla wszelkich reżimów totalitarnych, jak np. rozbudowany ponad realne potrzeby aparat
224
Zakończenie
przymusu, stałe poszukiwanie wroga wewnętrzengo ("reakcja", "kulący", "rewizjoniści", "syjoniści" itp.) i zewnętrznego ("zachodnioniemieccy rewizjoniści", "amerykańscy imperialiści", "międzynarodowy syjonizm" itd.), próby oddziaływania państwa na wszytskie sfery życia publicznego. Choć listę tę można by ciągnąć dość długo, to jednak trudno uznać powojenną Polskę za państwo totalitarne. Od tego typu kwalifikacji powstrzymują także losy Kościoła, którego mimo podejmowanych w tym kierunku licznych wysiłków, nie udało się władzom państwowym nigdy w pełni sobie podporządkować. Pamiętać również warto
0 tym, że stosunkowo spora część społeczeństwa żyła jakby poza uznawanym przez siebie za nieswoje państwem - rzecz w systemie totalitarnym praktycznie niemożliwa. Kto się nie podporządkuje i nie włącza aktywnie -jest eliminowany z całą bezwzględnością! To jedna z fundamentalnych cech totalitaryzmu w każdym jego wydaniu: komunistycznym i faszystowskim, czy może lepiej powiedzieć narodowo socjalistycznym.
Stale także trzeba pamiętać o czynniku czasu. System komunistyczny w pierwszym dziesięcioleciu Polski Ludowej nie tylko został w głównych zarysach nakreślony, ale niewątpliwie przeżywał też swój okres ekspansji: narastania
1 umacniania. Sytuacja zaczęta ulegać zmianie począwszy od połowy lat pięćdziesiątych, kiedy to w sposób mniej lub więcej wyraźny ideologia komunistyczna w Polsce zaczęła się jakby cofać. Proces ten z początklu przebiegał bardzo powoli, w sposób niemal niedostrzegalny, z czasem uległ przyspieszeniu obejmując coraz większy krąg osób i coraz więcej zjawisk społecznych. Władza, która do 1956 r. chciała uchodzić za totalną, po Październiku musiała zrezygnować - przynajmniej przejściowo - ze swojej omnipotencji. Pewne zmiany okazały się zresztą trwałe, a np. stosunki z Kościołem katolickim, niezależnie od wszystkich późniejszych konfliktów, już nigdy nie przybrały form tak drastycznych ja w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych.
Wydaje się, że w latach 1956-1980 niezależnie od wszelkich zmian zachodzących w kraju, a zwykle wywoływanych wstrząsami społecznymi (1968, 1970, 1976), władza z grubsza zachowywała swój stan posiadania, choć systematycznie rósł krąg osób w sposób coraz bardziej otwarty manifestujących swą niechęć wobec systemu. Realny socjałizm zużywał się i dostrzegało to coraz więcej osób. Rzecz oczywista nie wszyscy oni - a prawdę powiedziawszy tylko nieliczni - zdobywali się na krytykę, narażając się na rozmaite szykany i represje.
Reżim tracił swoje ostrze, byl z biegiem lat mniej represyjny, łecz do końca swego istnienia nie wyrzekł się zupełnie stosowania przemocy wobec niepokornych. Trudno zapomnieć, że u schyłku tej drogi był stan wojenny, będący niezależnie od intencji jego autorów, próbą nawrotu do rządzenia społeczeństwem polskim za pomocą siły i przemocy.
225
Zakończenie
Nie ulega wątpliwości, że w dziejach realnego socjalizmu bardzo ważną cezurą byl rok 1980. Z dzisiejszej perspektywy jest widoczne, że fala strajków z lata 1980 r. i powstanie pierwszej w państwach bloku" niezależnej od władzy komunistycznej wielkiej, masowej organizacji spoleczno-politycznej (NSZZ "Solidarność") oznaczało początek końca systemu i to nie tylko w wymiarze polskim. Biegu wydarzeń nie był w stanie odwrócić nawet stan wojenny, choć niewątpliwie wpłynął on hamująco na proces zmian i reform.
I
Zakończenie
przyjemność korzystać już od szeregu lat, a która i tym razem zechciała podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami i cierpliwie odpowiadać na szereg nurtujących mnie pytań i wątpliwości.
JERZY EISLER
Warszawa, wrzesień 1991 r.
Niniejsze opracowanie będące efektem moich ponad dziesięcioletnich badań nad historią Polski Ludowej, jest jedną z pierwszych prób nakreślenia zarysu dziejów politycznych tego okresu. Miedzy innymi ze względu na ograniczone ramy objętościowe jest to jednak praca nie wolna od szeregu skrótów, a czasem nawet i uproszczeń. Pewne sprawy mogły zostać ledwie zasygnalizowane, z niektórych trzeba było w ogóle zrezygnować, tym hardziej że nie można było powojennej historii Polski wypreparować z kontekstu międzynarodowego i dlatego część książki poświęcona jest przypomnieniu niektórych najważniejszych wydarzeń z dziejów świata w tym okresie.
Książka ta była pisana z myślą przede wszystkim o młodych Czytełnikach (uczniach szkół średnich i studentach kierunków niehistorycznych) oraz nauczycielach, a takie tzw. miłośnikach historii. Nie jest ona adresowana do zawodowych historyków, choć -jak to często bywa - niektórzy Z nich zapewne też do niej sięgną. Piszę to nie dlatego, żeby ustrzec się przed ewentulnymi zarzutami powierzchowności t upraszczania szeregu spraw, lecz dlatego, iż uważam, że określenie głównego adresata książki nie jest bez znaczenia.
Chciałbym, żeby praca ta raczej porządkowała niż syntetyzowała naszą wiedzę na temat Polski Ludowej. Nie ma ona zresztą ambicji historycznej syntezy, tym bardziej nie jest podręcznikiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest raczej rodzajem eseju historycznego, autorską propozycją spojrzenia na polityczne dzieje powojennej Polski.
Książka ta powstała z inicjatywy Prgf. Janiny Leskiewiczowej. Dzięki uprzejmości księdza Marka Kiliszka pierwotna niepełna jeszcze wersja pracy poddana została pod krytyczny osąd przez grono nauczycieli i historyków profesjonalistów, gromadzących się na spotkaniach Konwersatorium Historii Kultury działającego przy kościele Świętej Trójcy w Warszawie. Wszystkim uczestnikom tamtej, pamiętnej dla mnie dyskusji składam wyrazy szczerej wdzięczności, gdyż tch krytyczne uwagi i sugestie pozwoliły mi uniknąć wielu błędów i potknięć językowych. Szczególną wdzięczność winien jednak jestem Prof. Krystynie Kersten, z której pomocy, rad, uwag i sugestii badawczych mam
226
BIBLIOTEKA
Oiiwnikarstwa i Nauk PoBtycw Uniwersytetu Warszawskiego Nowy ŚwUt 69. 00-O4*> Ul 620-03-81 w. 295.296







Indeks nazwisk
Adcnauer Konrad 44
Aibrecht Jerzy 6i, 85, 103
AldrinEdwin 105
AHende SaNadore 125,126,183
Alsler Antoni 62
Amin Hawizullach 156
Amin Idi 155
Anders Wiadyslaw 6
Andrzejewski Jerzy 78, 99,104,129,141,149
Arciszewski Tomasz 17,19,22
Armstrong Neal 105
Altle Clement 23
Babiuch Edward 119,134,154
Baczko Bronisław 84,102
Bagiński Kazimierz 36
Balcerowicz Leszek 217
Bańczyk Stanisław 36
Barańczak Stanisław 141,142.143,146
Barcikowski Kazimierz 119,141,160,163,
165,174,184
Bardini Aleksander 58
Bartoszcze Michał 170
Bartoszcze Piotr 180
Bartoszewski Władysław 82
Bauman Zygmunt 84,102
Baziak Eugeniusz 52
Bednarz Piotr 193,201,202
Benesz Edward 36
Beria Ławricntyj 54
Berling Zygmunt 8,12
Berlinguer Enrico 141
Berman Jakub 36,39,65,77
Bień Adam 21
Bienkowski Władysław 39,71,76,78,80,130
Bierut Bolesław 8,13,14,17.19,22,31,38,39,
47,50,55,61,116,118
Blajicr Bogusława 106
Blumsztajn Seweryn 98,99,104
Bocheński Jacek 92,141
Bogucka Teresa 98
Boguszewska Helena 82
Bokassa Bcdel Jean 155
Borusewicz Bogdan 143,186,207
Boruta-Spiechowicz Mieczysław 145
Brandt Willy 106,107
Brandys Kazimierz 92
Brandys Marian 92
Bralkowski Stefan 153,167,207
Breżniew Leonid 89.103.105,125,156,168,
169,212
Brodziński Stanisław 62
Broniatowska Henryka 82
Brunne Marek 184
Brus Włodzimierz 82,84,102
Bryja Wincenty 36
Budzyńska Celina 62
Bujak Zbigniew 185,194,202,207,209
Bukowski Władimir 151
Bułganin Nikołaj 57
Byrnes James 34
Byrski Tadeusz 82
Carlos Juan 125
Carter Jimmy 123,156
Casaroli Agostino 171,173
Cat-Mackiewicz Stanisław 65,87
Celiński Andrzej 147,171
Chałasiński Józef 82
Chełchowski Hilary 39
Chocha Bolesław 109
Choromański Zygmunt 40,47
Chruszczow Nikita 54,57,60.61,69,70,73,88,89
Churchill Winston 9,17,18,19,20,34
Ciosek Stanisław 182
Cohn Ludwik 142
Corvalan Luis 151
Cyrankicwicz Józef 25,31,39,55.62,66,
73,79,85, 107,108,112,114
Cywiński Bohdan 146
Czang-Kaj-szek 44
Czubiński Lucjan 144,167
Czuma Andrzej 106,145
Daniszewski Tadeusz 62
d'Estaign Giscard Valery 123
Dejmek Kazimierz 97
Dembowski Bronisław 84
Dietrich Tadeusz 62
Dłuski Ostap 62
Dobro wolski Stanisław Ryszard 98
Dojczgewand Józef 98.104
Domin Czesław 191
Dubczek Aleksander 103,105
Duda-Gwiazda Joanna 150
D uracz Jerzy 82
Dworakowski Władysław 56
Dygat Stanisław 78
Dymitrow Gcorgi 8
Eden Anthony 57
Ehrich Stanisław 82 .
Eisenhowcr Dwight David 57
228
Indeks
Krenburg Ilia 57
Falski Marian 82
Faure Edgar 57
Fejgin Anatol 51,77
Finder Paweł 6,8,9
Fiszbach Tadeusz 164,181
Folcik Jerzy 149
Ford Gerald 123
Fornalska Małgorzata 8,9
Franco Bahamonde Francisco 125
Frasyniuk Władysław 194,201,207,209
Frey-Bielecki Jan 68
Gagarin Jurij 88
Gandhi Indira 197
Gandhi Rajiv 197
Gaullc Charles de 88
Geremek Bronisław 161,207,212
Gerhard Jan 120,121
Gierek Edward 62,66,79,95,102,
114,115,116,126,127,132
Gil Mieczysław i 85
Glemp Józef 186
Gomułka Władysław 8,9,17,18,22,25,37,38,45,
51,63,70,71,73,74,75,76,77,78,79,81,
82,84,85,91,92,94,96,99,102,103,108,110,
111,114,115,116,130
Gorbaczow Miciiaił 210,211,212
Goździk Lechosław 70
Górecki Wiktor 98,99,104
Grabski Stanisław 17,22
Grabski Tadeusz 161
Granas Romana 62
Gross Feliks 81
Gross Jan 98
Grudzińska Irena 98
Grzęd ziński January 82,99
Gucwa Stanisław 131
Gwiazda Andrzej 150,171,175,176,202
Hagmajer Włodzimierz 82
Hali Aleksander 145,186,194
Hardek Stanisław 194,202
Herbert Zbigniew 42
Herman Franciszek 49
Herma szewski Mirosław 151, 152
Hertz Paweł 78
Heuss Thcodor 44
Hibner Juliusz 69
Hirszowicz Maria 102
Hitler Adolf 5
Hlond August 25,40
Hochfeld Julian 82
Hoffman Paweł 58
Holland Henryk 81
Holzer Jerzy 134
H ule wieżowa Maria 36
Hulsz Edmund 110
Husak Gustaw 105
Hussein Saddam 155
Idris (król) 106
Jabłoński Henryk 62,130,131,207
Jan XXIII 89
Jan Paweł II 151,152,156,173,197
Janiurek Włodzimierz 140
Jankowski Henryk 160,182
Jankowski Jan Stanisław 21
Ja roszę wicz Alfred 45
Jaroszewicz Piotr 62,119,131,132,134,140
Jaruzelski Wojciech 94,104,111,116,119,120.
169,170, 179,197,207,212
Jasienica Paweł 82,99
Jasiukowicz Stanisław 21
Jasi run Mieczysław 78
Jaszczuk Bolesław 107,111
Jaworska Helena 62
Jedlicki Witold 82,83
Jedrychowski Stefan 107
Jóźwiak Franciszek 39
Jurczyk Marian 160,163.176,202
Kaczmarek Czesław 53
Kadafi Muammar 106
Kadar Janos 71,72
K aga no wicz Łazar 70
Kaim Franciszek 109
Kania Stanisław 111,168,174
Karamanlis Konstantinos 125
Karkoszka Alojzy 108
Karos Zdzisław 198
Karpiński Jakub 98
Karpiński Wojciech 134
Karwicki Tadeusz 140
KekkonenUrho 123
Kennedy John F. 89
Kępa Józef 102
Kijowski Andrzej 98,134,141
Kirchmayer Jerzy 49
Kisielewski Stefan 75,99,141
Kiszczak Czesław 200,201.202,215
Klepacz Michał 68
Kliszko Zenon 39.45,67,70.71,76,79,94,97,109,
111
Kłosiewicz Wiktor 62
Kociołek Stanisław 91,108,112
Kole Julian 62
Kołakowski Leszek 76,99,102,147
Komar Wacław 69
Konie w Iwan 70
229
Indeks
Konslantyn (król) 95
Konwicki Tadeusz 92
Korboński Siefan 35
Korczyński Grzegorz 81,93,94,112,120
Kornacki Jerzy 81
Kostow Trajczo 45
Kosygin Aleksiej 89
Kościelniak Zdzisław 167
Kotarbiński Tadeusz 82
Kott Jan 78
Kowalski Kazimierz 46
Krasko Wincenty 62
Kreczmar Jerzy 82
Kreisky Bruno 123
Kretkowski Sławomir 104
Kropiwnicki Jerzy 185
Król Marcin 98,208
Król Siefan 82
Królak Sianisiaw 65
Kruczek Wadysław 62
Kruczkowski Leon 42
Krupiski Mirosław 185
Krynicki Ryszard 141
Kubasiewicz Ewa 185
Kuc7yński Waldemar 85
Kulcrski Wiktor 194
Kułaj Jan 170
Kuroń Henryk 149
Kuroń Jacek 84,85,87,92,98,104,141.142,146,
149,194,200
Kuziński Stanisław 62
Lampę Alfred 7
Lange Oskar 62
Lasota Irena 98,99
Lebenstcin Jan 104
Lechowicz Włodzimierz 45
Leiito Józef 52
Lipiński Edward 82,133,141,176
Lipski Jan Józef 82,131,200
Lis Bogdan 150,186,194,207,209
Lityński Jan 98,99,104,146,148,175,200
Loga-Sowiski Ignacy 39,76,79,80,109
Ładosz Jarosław 62
Łapot Stanisław 62
Łubieński Konstanty 103
Macierewicz Antoni 142
Majski Iwan 6
Malenkow Gicorgij 54,73
MałachowsJri Aleksander 82
Mao-lse-tung 124
Marshali George 35
Matuszewski Stefan 39
Matwin Władysław 57
Mazowiecki Tadeusz 103,161,172 183,213,216,
217
Mazur Franciszek 39
Messner Zbigniew 191,209,214
Michnik Adam 84,92,93,98,99,104,129,146,
149,200
Międzyrzecki Ariur 99
Mijał Kazimierz 9,62
Mikołajczyk Stanisław 13,14,17,22,25,27,35
Mikofajska Halina 141
Milewski Mirosław 184
Miiler Jan Nepomucen 87
Miłosz Czesław 149
Minc Hilary 35,39
Mindszenty Józef 40
Miodowicz Alfred 206,214,215
Moczar Mieczysław 39,65,81,94,103,11!
Moczarski Kazimierz 82
Moczulski Leszek 117,146,166
Modzelewski Karol 85,87,88,92,104,165,171,
202
Mołojec Bolesław 6
Mołotow Wiaczesław 5,19,73,88
Monat Paweł 80
Morawiecki Kornel 194
Morawski Jerzy 57
Morawski Stefan 102
Morgicwicz Emil 128
Mossor Siefan 49
Motyka Lucjan 62
Mrozek Sławomir 104
Munk Andrzej 82
Mycielski Zygmunt 104
Nagy Imre 71
Naimski Piotr 142
Najder Zdzisław 134
Narożniak Jan 167
Naszkowski Marian 62
Newerly Igor 92
Niesiołowski Stefan 106
Nixon Richard 123, (24
Nowak Roman 62
Nowakowski Marek 141
Nowak Zenon 120
Nowotko Marceli 6
Ochab Edward 39,61,64,69,73,79,85,103,116
Ocicpka Wiesław 121
Oks Mateusz 62
Okulicki Leopold 20,21
Olszewski Jan 82,134
Olszewski Józef 62
Oiszowski Stefan 113,184
Onyszkiewicz Wojciech 143,148
230
Indek v
Orszulik Alojzy 1S2
Ortcga Daniel 155
Osóbka-Morawski Edward 10,13,18,25
Ossowska Maria 82
Ossowski Stanisław 82
Pahlawi Rcza 123
Pajdak Antoni 21,142
Palach Jan 105
Palmc Olaf 187
Paszkowski Zbigniew 69
Perski Aleksander 98
Pękała Leszek 205
Piasccki Bolesław 25,46,68
Piekałkiewicz Jan 8
Pietruszka Adam 205
Pietrzak Tadeusz 112
Pinior Józef 183,193,202
Pinochet Augusto 126
Piotrowski Grzegorz 205
Pius XII 89
Pompidou Georgcs 106
Poniatowski Juliusz 82
Ponumarcnko Pantelcjmon 69
Popiel Karo) 24,25
Popiełuszko Jerzy 180,191,205
Popławski Stanisław 66
Prokopiak Jerzy 135
Przemyk Grzegorz 180,203
Przyboś Julian 16
Przyboś Juliusz 82
Pstrowski Wincenty 35
Putramcnt Jerzy 62,99
Pużak Kazimierz 10,21,25
Pyjas Stanisław 146,203
Raczkiewicz Władysław 13
Radkicwicz Stanisław 36,51,56,64,77
Rajk Laszlo 45
Rajkiewicz Antoni 82
Rak osy Maty as 27
Rakowski Mieczysław 62,169,174,178,184,204,
214,215,217
Rapacki Adam 39,78,103
Ribbentrop Joachim von 5
Rokossowski Konstanty 5
Romaszewska Zofia 142
Romaszewski Zbigniew 142
Romer Tadeusz 17
Romkowski Roman 57
Rooseveli Franklin Delano 9,17,18,19
Rowecki "Grot" Stefan 8
Różański Józef 51,77
Różcwicz Tadeusz 83
Rudzińska Anna 81
Rulewski Jan 170,176,202 Rumiński Bolesław 62 Rurarz Zdzisław 185 Rybicki Józef 142 Rybicki Marian 62 Rzepecki Jan 24 Sadat Anwar 197 Sadowska Barbara 203 Sandauer Artur 82 Sapieha Adam 19,25,52 Sawicki Mirosław 99 Schaff Adam 43 Scłimidt Helmut 123 Sellasje Hajle 126 Sikorski Władysław 6,7,8 Siwicki Florian 104 Siwieć Ryszard 104 Slansky Rudolf 51 Słabczyk Henryk 109 Słonimski Antoni 82,93 Słowik Andrzej 185 Smolar Aleksander 85 Smolar Nina 98 Sokorski Władysław 42
Soł?enicyn Aleksander 151
Somo7a Anastasio 155
Spasowski Romuald 185
Spychalski Marian 10,12,39,67,70,76,79,111
Stalin Józef 5,6,7.8,13,14.16,17,18,19.20,23,25,
33,51,52,53,54,59
Staniszkis Jadwiga 98
Starewicz Artur 62,77
Staszcwski Stefan 62
Stawar Andrzej 82
Steinsbcrgowa Aniela 82
Stoliński Feliks 62
Stomma Stanisław 74,103,207
Stoph Willi 106
Stryjkowski Julian 92
Strzelecki Jan 82
Szaniawski Klemens 166
Szarzyńska-Rewska Anna 80
Szczepański Maciej 144.161
Szczepkowska Joanna 216
Szechter Ozjasz 146
Szerer Mieczysław 82
Szlachcic Franciszek 109,126
Szłajfer Henryk 98.99,104
Sztachelski Jerzy 62
Szturm de Szlerm Tadeusz 82
Szumiejko Eugeniusz 185
Szydlak Jan 119,136
Szymborska Wisiawa 92
. 231

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Polityka zagraniczna Polski po 1989 roku
Paczkowski Pół wieku dziejów Polski 1939 1989
Drozd Hałagida Ukraińcy w Polsce 1944 1989

więcej podobnych podstron