NF 2005 05 kosmiczna plaża


Frank Roger
Kosmiczna plaża

Ciemnoskóra dziewczyna spacerowała z chłopakiem po plaży. Fluorescencyjna postać Obcego na jej skąpym kostiumie kąpielowym tańczyła w rytm ruchów właścicielki. James Gregory pomyślał, że wygląda to tak, jakby Obcy próbował zwrócić na siebie uwagę ludzi ze stacji kosmicznej, wymalowanej na koszulce jej partnera. W końcu para zniknęła w tłumie tańczących i włóczących się po piasku turystów. Przeniósł wzrok na gigantyczną strukturę, która górowała nad plażą Torremolinos.
Zapadał zmierzch. James ruszył w stronę wielkiego obiektu i zatrzymał się w odległości kilkuset metrów. Co wieczór wybierał się na spacer po plaży i za każdym razem przyciągał go ogromny, pusty kadłub, leżący na wybrzeżu. Trudno było sobie wyobrazić, że kiedyś była tu strefa zamknięta dla nieupoważnionych, zaludniona przez naukowców, prowadzących doniosłe badania.
Jak zwykle o tej porze, okolica zmieniała się w centrum życia nocnego. Z głośników dobiegała dudniąca muzyka, nadając rytm tańczącym tłumom. Pusty kadłub stał jak dziwny klejnot na tle ciemniejącego nieba, stanowiąc wymarzone tło dla widowisk typu "światło i dźwięk".
James dostrzegł dwoje ludzi u wejścia do obiektu, chociaż przebywanie tam wciąż było "ściśle wzbronione". Policja przymykała na to oko, dopóki nie dochodziło do poważniejszych wyskoków. Każdy chciał zrobić zdjęcie sobie i swojej dziewczynie wewnątrz kadłuba. Dzięki temu artefakt nie był aż tak "bezzałogowy" jak podczas długiej podróży przez międzygwiezdną pustkę. Możliwe, że to właśnie plaża Torremolinos była jego odwiecznym przeznaczeniem.
Z zamyślenia wyrwał go sygnał telefonu komórkowego. Rzuci okiem na mały ekran i przeczytał wiadomość. Ktoś chciał umówić się z nim na wywiad. James uniósł brwi. Minęło sporo czasu, od kiedy udzielił ostatniego wywiadu. Odpisał, że będzie czekał jutro o dziewiątej rano na tarasie hotelu Nostromo, gdzie zwykł chodzić na poranną kawę.
Ruszył dalej. Zastanawiał się, skąd to nagłe zainteresowanie jego osobą. Dziwny zbieg okoliczności: przecież właśnie był na wakacjach, dokładnie w Torremolinos. Dotychczas sądził, że dogorywający program badania kosmosu nikogo już nie interesuje. Czyżby zdarzyło się coś, o czym nie wiedział? Miał nadzieję, że jutro wszystko się wyjaśni.
Przed powrotem do skromnego pensjonatu po raz ostatni spojrzał na olbrzymią skorupę. Dobrze pamiętał dzień, w którym ją odkryto - dryfującą na granicy układu słonecznego. Ogłoszono przełomowy moment w historii nauki, krok milowy w dziejach ludzkości, ostateczny dowód na istnienie rozumnego życia we wszechświecie. Entuzjazm tych, którzy fascynowali się UFO i inteligencją pozaziemską, nie miał granic. Artykuły o astronomii i programach kosmicznych trafiły na pierwsze strony gazet. Ludzkość nie była samotna. Zaczęły rozkwitać ryzykowne hipotezy: Kto wysłał statek? Czy wiedzą o naszym istnieniu? Czy mają pokojowe zamiary? Czy ich wizyta jest początkiem nowej ery, czy zapowiada apokalipsę?
James szedł przed siebie. Nic nie zostało z tego entuzjazmu. Astronomia przestała budzić emocje, na pierwszych stronach gazet pojawiły się inne wiadomości, a ludzkość wciąż była samotna. Powszechne zainteresowanie zaczęło opadać, kiedy odkryto, że statek kosmiczny nie ma załogi, dryfuje w przestrzeni najprawdopodobniej bez żadnego celu i jest tylko pustym kadłubem, wrakiem, może porzuconym przez budowniczych z powodu jakiejś usterki, może nawet wieki temu.
Artefakt przyciągnęła grawitacja Słońca, a potem Ziemi. Przeszedł przez atmosferę planety i nie spłonął, wbrew przepowiedniom, tylko z niewytłumaczalną łagodnością wylądował na plaży Torremolinos. Reszta, jak to mówią, należy do historii, a częścią tej historii był James. Na pewno o to chciał go jutro pytać dziennikarz. Może być ciekawie. James z niecierpliwością czekał na wywiad. Postanowił, że musi się przed nim dobrze wyspać.

Po śniadaniu udał się prosto do hotelu Nostromo, usiadł na tarasie i zamówił "to, co zwykle". Kelner przywitał się, przyniósł kawę i odszedł. James próbował nie patrzeć na "kosmiczny" nadruk na jego koszulce. Wypił łyk gorącej kawy i odstawił filiżankę, ozdobioną twarzą kosmity. Wydawało mu się, że Obcy stroi do niego miny. "Pamiętasz mnie?", spytał w duchu James. "Kpisz sobie? Wiesz, że nikt nie zawraca sobie głowy naukowcami, więc się ze mnie nabijasz?"
- Pan Gregory?
Ruda trzydziestolatka podeszła do niego z uśmiechem i wyciągnęła rękę.
- Dzień dobry - odpowiedział. - Tak, James Gregory. Miło mi panią poznać.
Wymienili uścisk dłoni. Usiadła i położyła na stoliku przed sobą i Jamesem małą kamerę typu webcam.
- Jestem Sylvie Cabaraux. Dziękuję, że zgodził się pan na wywiad. Czy napisałam, że pracuję w Sky Channel? Przygotowujemy film o programach kosmicznych i poszukujemy ludzi, którzy brali w nich udział. Nie udało nam się wytropić zbyt wielu pańskich byłych współpracowników, a tę garstkę, którą mamy, trudno namówić na rozmowę. Świetnie, że w końcu trafiliśmy na pana.
- To znaczy, że wciąż interesuje was program kosmiczny?
- Pod pewnymi względami. Interesują nas też ludzie, którzy przy nim pracowali, tacy jak pan. Odkryliśmy, że wielu z pańskich byłych współpracowników nie powodzi się dobrze. Zdarzyły się samobójstwa, wielu ma problemy z nadużywaniem alkoholu i narkotyków. Niektórzy pracują w barach, inni chałturzą, może nawet paru zostało pasterzami, kto wie. Nie lubią, kiedy przypomina im się o przeszłości i odmawiają wywiadów. Tymczasem pan co roku jeździ na wakacje na Kosmiczną Plażę. Dlaczego?
- Niechże pani używa starej nazwy: Torremolinos - powiedział James. - Nie cierpię tej gadaniny o Kosmicznej Plaży.
- Mimo wszystko coś pana tu ciągnie. Co takiego?
James zamyślił się. Kosmiczna Plaża - właśnie tak przemianowano miasto. Nowa nazwa doskonale pasowała do wszystkiego, co się tutaj działo. Miejsce badań naukowych zmienili w nadmorski kurort, wyposażony w "kosmiczny" park atrakcji. Kiedy statek wylądował, rząd chciał ewakuować okolicę w obawie, że ciekawskim intruzom może grozić niebezpieczeństwo. Zapomniano o tym, że turyści nigdy nie uważali się za intruzów w Torremolinos, i nic dziwnego, że to właśnie oni odnieśli ostateczne zwycięstwo. Turystyka okazała się ważniejsza od nauki. Ledwo wyszło na jaw, że statek nie wydziela żadnego szkodliwego promieniowania i nie ma w nim żadnych wartych zbadania elementów obcej technologii, a przybywający tłumnie turyści zaczęli podchodzić coraz bliżej, aż w końcu przejęli wszystko.
- Panie Gregory?
- Przepraszam. Przypominałem sobie różne rzeczy. Oczywiście pani wolałaby, żebym wspominał na głos. Co mnie tu ciągnie? No cóż, spędziłem tu ważny okres w moim życiu, który ciągle miło wspominam.
- Był pan zatrudniony przy Projekcie?
- Tak. Wchodziłem w skład grupy naukowców mających badać pierwszy w dziejach obcy statek kosmiczny, który wylądował na Ziemi. Wierzyliśmy, że zapiszemy ważne karty w historii nauki.
- Ale statek przyciągał nie tylko was...
- Branża turystyczna w Torremolinos, już i tak wystarczająco potężna, wymknęła się spod kontroli. Hiszpański rząd nie chciał stracić potężnego źródła dochodu, więc nie zabronił przybywać tu turystom ani nie wprowadził żadnych ograniczeń co do ich liczby. Kiedy okazało się, że Projekt nie sprosta oczekiwaniom, że w zasadzie nie mamy czego badać, zaczęto obcinać nam fundusze. Aż wreszcie kazano nam się wynieść. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, żeby włączyć obcy wrak do puli atrakcji turystycznych. Zmieniono nazwę Torremolinos na Kosmiczną Plażę, przemianowano hotele i dyskoteki, zmieniono wystrój, wyprodukowano niezliczone gadżety o kosmicznej tematyce. To smutne, ale pomysł był trafiony. Agencje turystyczne przywłaszczyły sobie kosmos, który przedtem należał do nauki. Nie wątpię, że właściciele hoteli, barów i sklepów nie posiadają się z radości. Do ich kieszeni trafia niewyczerpany strumień gotówki.
- A co dla pana oznaczał koniec Projektu?
- Przykrość. Można powiedzieć, że miałem szczęście, bo byłem na tyle stary, żeby przejść na wczesną emeryturę, podczas gdy pozostali musieli się przekwalifikować i stawić czoło bezrobociu. Potem rozwiodłem się z żoną. Mój żal był większy przez to, że wróciła do swojego pierwszego męża, który jest jednym z baronów branży turystycznej w Torremolinos. Czułem się, jakby przeklęty statek kosmiczny zabrał mi nie tylko pracę, lecz także żonę. Okradł mnie z przyszłości i zrujnował moje małżeństwo. Przyznaję, że ogarnęło mnie wtedy zgorzknienie.
- I mimo to wraca pan tutaj na wakacje?
- Tak, bo to miejsce wiele dla mnie znaczy. Było kiedyś światłem nadziei. Miałem możliwość zrobienia kariery przy badaniu najważniejszego wydarzenia w dziejach programów kosmicznych. Nadzieja rozwiała się i zaczęły się dla mnie ciężkie czasy, tak jak dla wielu innych. Jednak te złe wydarzenia są przecież częścią mojego życia. Czuję się związany ze statkiem.
- Myślał pan, że da panu szczęście, a on tymczasem pana zrujnował?
- W pewnym sensie, ale ująłbym to inaczej. Prawda, że wzdragam się, widząc takie kosmiczne gadżety jak ten Obcy na filiżance, grafiki na koszulkach i kostiumach kąpielowych, podobnie drażnią mnie nowe nazwy hoteli i barów, nie wspominając o nazwie miasta. To mnie rani, ale nie zabija.
- Bardzo dziękuję za rozmowę, panie Gregory.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Zanim odeszła, obiecała zawiadomić go, kiedy pokażą wywiad. Resztę dnia spędził w dobrym nastroju. Nieoczekiwane spotkanie sprawiło mu przyjemność, mimo że niektóre ze wspomnień były przykre.

Wiadomość dostał po dwóch tygodniach, kiedy już wrócił z wakacji do swojego małego mieszkania. Poinformowano go, kiedy będzie wyemitowany program z jego udziałem. Przez dwa dni niemal liczył sekundy do przełamania medialnej ciszy, którą dotychczas był otoczony Projekt.
Kiedy nadszedł czas, James siedział już w fotelu. Włączył nagrywanie, żeby móc później oglądać program, kiedy przyjdzie mu ochota. Dokument otworzyła kręcona z powietrza panorama plaży Torremolinos, na której niczym olbrzymi, stalowy wieloryb spoczywał statek kosmiczny.
James błyskawicznie zorientował się, że to, co ogląda, nie jest programem o Projekcie, w którym brał udział, lecz zwykłą, długą reklamą nowych atrakcji turystycznych Torremolinos. Pokazywano najbardziej ekstrawaganckie hotele, bary i dyskoteki, "kosmiczną" architekturę i przyszłościowe dekoracje. Rozmawiano z młodymi turystami, którzy kupowali gadżety ozdobione wizerunkami Obcych, zapowiadano z emfazą otwarcie najnowszego, parku rozrywki.
Wywiad z Jamesem został skrócony i pocięty. James odniósł wrażenie, że rozrzucone fragmenty jego wypowiedzi traktowano jako coś do śmiechu. Jego ostatnie słowa "to mnie rani, ale nie zabija" powtarzano po parę razy, żeby osiągnąć efekt komicznej puenty.
Już sam widok tła, na którym występował - fasada hotelu Nostromo, ozdobiona typowymi dla miasta "pozaziemskimi" obrazami - przyprawił go o niesmak. Czemu nie pomyślał
0 tym wcześniej? Wykorzystano go. Nic ich nie obchodził ani wszechświat, ani Projekt, ani on sam. Najwyraźniej ktoś uznał, że wywiad ze starym naukowcem doda programowi charakteru.
Wyłączył nagrywanie po dwudziestu minutach. I tak nigdy nie będzie tego oglądał. Nie dla niego ta promocja Kosmicznej Plaży, nieudolnie zamaskowana pod pozorami filmu dokumentalnego, przeplatana reklamami i fragmentami wywiadu.
Nie obejrzał do końca. Nic dziwnego, że nie mogli nikogo namówić na zwierzenia, pomyślał. Powinienem się zorientować wcześniej. Nigdy więcej nie powiem im ani słowa.
I nigdy moja noga nie postanie w Torremolinos. Będę jeździł na wakacje gdzie indziej. Może nawet zostanę pasterzem. To byłoby coś.
Wyłączył telewizor, podniósł się z krzesła i podszedł do okna. Więzy z przeszłością zostały zerwane. Kosmiczna Plaża straciła stałego gościa i zarazem starego przyjaciela. Pewnie hordy turystów tego nie zauważą, a potentaci i tak zarabiają wystarczająco dużo. Ale ludzkość wciąż jest samotna we wszechświecie. James czuł tę samotność wyraźniej niż kiedykolwiek.
Długo patrzył przez okno. Zapadł zmierzch.

Przełożył Błażej Dzikowski


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
NF 2005 05 balet słoni
NF 2005 05 execute
NF 2005 05 brudne brzegi
NF 2005 05 życie śmierć i magiczne ropuchy
NF 2005 05 ciemna strona miasta
NF 2005 05 wojownicy
NF 2005 09 operacja transylwania
NF 2005 02 siła wizji
NF 2005 06 wielki powrót von keisera
NF 2005 10 prawo serii
NF 2005 08 pocałunek śmierci
NF 2005 10 misja animal planet
NF 2005 12
NF 2005 06 dęby
2005 05 Egzamin maturalny odp
NF 2005 10 śniąc w lesie wyniosłych kotów
NF 2005 08 twórca

więcej podobnych podstron