Z Herbert, Cena sztuki


Zbigniew Herbert, Cena sztuki, [w:] Martwa natura z wędzidłem, Warszawa 2003.
Was macht die Kunst?
William Tempie, ambasador angielski w Hadze i
Die Kunst geht nach Brot.
pilny obserwator holenderskiej sceny, notował:  Lu-
Das muss sie nicht, das soll sie nicht.
dzie \yją tutaj jak obywatele świata, złączeni z sobą
Lessing, Emilia Galotti
węzłami ogłady i pokoju, pod bezstronną opieką
umiarkowanych praw . Wysłannik Jego Królewskiej
Obszerna izba, dość mroczna, chocia\ po lewej
Mości idealizował kraj swojej misji, nic dziwnego,
stronie jest wielkie, sklepione okno. Przez grube
obracał się w najwy\szych kręgach społecznych. Za
kawałki szklą oprawione w ołów sączy się do
to w licznych pamfletach i paszkwilach tego okresu
wnętrza leniwe światło dnia.
dochodzi do głosu zawiść i zajadła niechęć sąsiadów.
Bokiem do okna ustawione są drewniane
Porównywano Holandię do tuczących się ludzką
sztalugi, przy których siedzi malarz. Na głowie ma
krwią paso\ytów. Krwiopijcy,  zgłodniałe wszy 
beret, odziany jest w starą kurtkę z grubego
kardynał Richelieu miotał obelgi. Pisano, \e to  han-
materiału, bufiaste spodnie, cię\kie, nieforemne
dlarze masła, którzy doją swe krowy w korycie oce-
buciory. Prawą nogę oparł o dolną, poprzeczną
anu, a mieszkają w lasach przez nich samych zasia-
deskę sztalugi. Ręka uzbrojona w pędzel zbli\a się
nych albo na bagnach zamienionych w ogrody . Któ\
do powierzchni malowidła.
nie dostrze\e w tym zdaniu niezamierzonej nuty
Mo\na sobie dobrze wyobrazić ten cierpliwy,
podziwu?
nieregularny nich wahadłowy: pochylenie do przodu
Zdarzają się spostrze\enia mniej subiektywne i,
 poło\enie farby, odchylenie do tyłu 
co wa\niejsze, niezaprawione \ółcią, dotyczące
sprawdzenie efektu. Na górnej ramie obrazu
bezpośrednio naszego tematu. Peter Mundy, który
przybita jest kartka papieru  szkic powstającego
zwiedzał Amsterdam w roku 1640, nie mógł się
właśnie dzieła.
nadziwić namiętności, jaką Holendrzy \ywią dla
W głębi izby, poło\onej wy\ej ni\ reszta
malarstwa. Dzieła tej sztuki znajdowały się nie tylko
pracowni (wchodzi się tam po schodkach), pod
w domach bogatych mieszczan, ale równie\ w
mroczniejącą ścianą uczeń rozciera barwniki.
przeró\nych sklepach, lokalach, ba, nawet w
A więc to tak rodzi się sztuka? W niejasnym
rzemieślniczych warsztatach, a tak\e na ulicach i
wnętrzu, wśród kurzu, pajęczyn i nieopisanego
placach. Inny podró\nik, John Evelyn, widział na
bałaganu przedmiotów bez wdzięku i urody. Nawet
dorocznym jarmarku w Rotterdamie ogromną ilość
akcesoria malarskie  szkicowniki w nieładzie,
obrazów. A przecie\ w innych krajach były to
słoiki, pędzle, arkusze, gipsowy odlew głowy, drew-
przedmioty zbytku, na jakie mogli sobie pozwolić
niany manekin  zdegradowane zostały do roli
tylko ludzie zamo\ni. Sam fakt wystawiania ich
kuchennych sprzętów.
pośród straganów, gdaczących kur, porykującego
Nie ma w tym obrazie ani cienia tajemniczości,
bydła, rupieci, starzyzny, warzyw, ryb, produktów
czarnoksięstwa, uniesienia. Trzeba du\ej i zbłąkanej
rolnych i przedmiotów domowego u\ytku, musiał
wyobrazni, aby dopatrzyć się tutaj, jak to czyni
wydać się przeciętnemu przybyszowi czymś bardzo
pewien historyk sztuki  faustowskiego nastroju.
osobliwym i mało zrozumiałym.
Nikt nie stoi za plecami malarza. Po drobnej zmianie
Evelyn, szukając wyjaśnienia tego fenomenu,
rekwizytów mogliby w tej izbie pracować  twórca
daje się ponieść fantazji, kiedy mówi, \e nawet
stołów albo mistrz igły.
zwykli chłopi wydają na obrazy dwa, albo nawet trzy
Wszystkie subtelne gusta, wyobra\enia
tysiące funtów (ogromna suma, równowartość morgi
pięknoduchów muszą doznać zawodu i cofnąć się
ogrodu albo prawie trzech mórg łąki), a robią to z
przed gęstą materialnością dzieła. Materia malarska
czystego wyrachowania, poniewa\ po pewnym
jest cię\ka, chropawa, masywna.
czasie sprzedają swoje  kolekcje ze znacznym
Taki jest Adriaena van Ostade (1610-1685) 
zyskiem. Podró\nik angielski myli się. Obrazy były
Malarz w swojej pracowni. Olej na dębowej desce o
wprawdzie przedmiotem spekulacji, ale nie stanowiły
wymiarach 38 x 35,5 cm.
najlepszej lokaty kapitału. Znacznie korzystniej było
po\yczać na procent lub kupować na przykład akcje.
Kilkanaście lat po zrzuceniu obcego jarzma
Jedno jest pewne, malarstwo w Holandii było 
małe Niderlandy, liczące zaledwie dwa miliony
wszechobecne. Wydaje się, \e artyści starali się
ludności, stały się imperium kolonialnym, krajem
powiększyć widzialny świat swojej małej ojczyzny,
kwitnącym i potę\nym, organizmem politycznym
pomno\yć rzeczywistość przez tysiące, dziesiątki
dostatecznie silnym, aby stawić czoło takim
tysięcy płócien, na których utrwalano wybrze\a mor-
mocarstwom, jak Francja, Anglia, Hiszpania. W
skie, rozlewiska, wydmy, kanały, rozległe horyzonty
Europie XVII wieku, rozdzieranej wojnami
i widoki miast.
religijnymi, był to niezwykły, powszechnie podzi-
Bujny rozwój siedemnastowiecznego malarstwa
wiany azyl wolności, tolerancji i dobrobytu.
holenderskiego nie łączy się z nazwiskiem \adnego
Zachowała się spora ilość relacji podró\ników,
mo\nego protektora, \adnej wybitnej osoby czy
którzy odwiedzali Holandię w okresie jej  złotego
instytucji, która by roztaczała nad twórcami płaszcz
wieku . Młoda republika mieszczańska intrygowała
swojej dobroczynnej opieki. Przyzwyczailiśmy się do
zwiedzających odmiennością stylu \ycia i osobliwym
tego, \e kiedy mówimy o jakimś  złotym okresie w
ustrojem, a tak\e mrówczą pracowitością, wyna-
dziejach kultury, dopatrujemy się zawsze Peryklesa,
lazczością i zdrowym, konkretnym, przyziemnym
Mecenasa czy Medyceuszy
stosunkiem do \ycia jej mieszkańców.
W Holandii było inaczej. Ksią\ęta Orańscy jakby
1
nie dostrzegali rodzimej sztuki  Rembrandta, Ver- najbardziej sensowne  określić płace i zarobki w
meera, van Goyena i tylu innych. Przedkładali nad siedemnastowiecznej Holandii, o ile pozwalają na to
nią reprezentacyjne, barokowe malarstwo Flaman- zródła. Jako jednostkę pienię\ną przyjmujemy gul-
dów czy Włochów. Kiedy Amalia van Solms, wdowa dena, który był mniej więcej tyle wart, ile znajdujący
po księciu Fryderyku Henryku, postanowiła upięk- się równie\ w obiegu floren. Istniały inne środki
szyć swą podmiejską willę, jej wybór padł właśnie na płatnicze, ale bezpiecznej będzie nie zapuszczać się
Flamanda, ucznia Rubensa, Jacoba Jordaensa, twór- w ten gąszcz.
cę dzieł zmysłowych, du\ych i tłustych. Odpadły Usiłowano na ró\ne sposoby, i z ograniczonym
zatem intratne zamówienia dworu. Nieliczna i po- powodzeniem, ustalić stosunek guldena do
zbawiona wpływów politycznych szlachta wyzbyta współczesnych nam walut. Tak\e porównywanie ze
była ambicji popierania sztuki swego kraju, czy złotem  miernikiem zdawałoby się pewnym 
choćby kształtowania mody i gustów. Wreszcie Ko- okazało się problematyczne. W stosunku do tego
ściół, we wszystkich innych krajach tradycyjnie szlachetnego metalu gulden stale tracił, nale\ałoby
mo\ny protektor twórców, zamknął przed nimi po- zatem uwzględnić skomplikowane notowania giełdy.
dwoje świątyń, które świeciły dostojną, surową kal- Pewien powa\ny badacz napisał, \e gulden w
wińską nagością. czasach Rembrandta miał dwudziestokrotnie większą
Nasuwa się zatem pytanie, jaka była sytuacja siłę nabywczą ni\ gulden współczesny. Być mo\e,
materialna malarzy holenderskich i czemu ale kiedy minęły lata od wydania jego uczonej
przypisywać nale\y ich ogromną produktywność, bo rozprawy, sens tego stwierdzenia, wzięty trochę z
chyba nie tylko idealistycznej miłości do piękna. powietrza, ulotnił się z powrotem w powietrze.
Odpowiedz nasza będzie zawiła i niestety mało Mamy więc do czynienia z bestią trudną do
jednoznaczna. Jesteśmy skazani na dane opisania i lepiej zawczasu uświadomić to sobie.
fragmentaryczne, niekompletne, a nawet z trudem Wytarte monety  talenty, sestercje, dukaty, talary
dające się przeło\yć na język współczesny. reńskie są jak stare demony, w których drzemie ta
sama, odwieczna potencjalność dobra i zła, siła
Członkowie Bractwa Świętego Aukasza  nazwa pchająca do zbrodni i czynów miłosierdzia, skupiona
dumna, ale mo\e oznaczać tak\e ewangeliczne w małym metalu namiętność, podobna do pasji
ubóstwo  traktowani byli jako rzemieślnicy i miłosnej, zew prowadzący na szczyty ludzkiej
pochodzili bez wyjątku z poślednich warstw kariery i pod topór kata.
społecznych, a więc synowie młynarzy, drobnych Miarę zamo\ności znajdujemy u Paula
handlarzy i rękodzielników, właścicieli zajazdów, Zumthora, podającego spisy podatkowe w
krawców, farbiarzy. Taki, a nie inny, był ich Amsterdamie z 1630 roku. Wykazują one, \e około
społeczny status. A ich dzieła? Były na pewno 1500 majątków szacowanych było na 25 000-50 000
przedmiotem estetycznej delektacji, ale tak\e florenów. Zdarzały się majątki znacznie większe, jak
tworem podlegającym prawom rynku, nieubłaganym na przykład owego Portugalczyka osiedlonego w
prawom popytu i poda\y. Holandii, Lopeza Suasso, który po\yczył księciu
 Wszystko, co jest przedmiotem wymiany, musi Wilhelmowi III dwa miliony guldenów na wyprawę
być ze sobą porównywalne. Do tego słu\y pieniądz, angielską.
który stał się, poniekąd, pośrednikiem  mówi Pracownicy fizyczni, rzemieślnicy zatrudnieni w
Arystoteles. Dalsze nasze rozwa\ania będą więc z manufakturach wynagradzani byli podle, zwłaszcza
konieczności toczyć się meandrami pośród nudna- dolę tkaczy na początku wieku nazwać mo\na godną
wych liczb, będą próbą zebrania rozsypanych litości. W samej Lejdzie gniezdziło się po ró\nych
kamyków w mo\liwie sensowną całość. norach 20 000 tych nieszczęśników, którzy za
Trudno określić, jakie były koszty utrzymania dwunastogodzinny dzień pracy dostawali nędzne
 przeciętnej  straszny termin statystyków  grosze. Liczne bunty i tumulty poprawiły na tyle ich
holenderskiej rodziny rzemieślniczej w omawianym sytuację, \e w połowie wieku zarabiali 7 guldenów
okresie. Nie znamy cen detalicznych wielu artykułów tygodniowo. Wynagrodzenie rybaka na kutrze
pierwszej potrzeby, a tylko ceny hurtowe. Wiemy łowiącym śledzie wynosiło 5-6 guldenów, robotnicy
natomiast, \e koszty utrzymania od końca XVI do kwalifikowani, tacy jak cieśle okrętowi, murarze,
polowy XVII wieku wzrosły niemal trzykrotnie. zwłaszcza w du\ych miastach, zarabiali 10 guldenów
Pieniądz tracił na wartości, zarobki wzrastały, ale tygodniowo.
niewspółmiernie do inflacji. I, jak zwykle, majątki, Nic nie wiemy o masie szarych ludzi, biedakach,
kapitały bogaczy pęczniały, ale margines ubóstwa, a krzykliwych, pijących na umór, w wiecznej pogoni za
nawet biedy, był spory. jakimkolwiek zarobkiem, o tych pokątnych
Jak rozeznać się w tej sytuacji, płynnej jak handlarzach, robotnikach dziennych, domokrą\cach
samo \ycie? Jakich subtelnych aparatów mierniczych  imiona ich  zawodów przekazały stare słowniki.
trzeba u\yć, aby uchwycić zjawiska ekonomiczne w Sądzić mo\na, \e poza tym w rzemiośle \ycia
całej ich zło\oności, a tak\e w konkretnym miejscu i wykazywali zwierzęcą odporność, determinację, i
czasie? Na podstawie zródeł mo\na na przykład mimo wszystko trzymali głowę nad wodą.
powiedzieć, \e w takim to a takim roku dom w
Amsterdamie kosztował tyle a tyle. To niewiele. A Ceny obrazów, osobliwe mechanizmy rynku, na
socjologowie, zwłaszcza ich dziwaczna mutacja  który rzucano dzieła sztuki, są dość dobrze znane
 socjologowie sztuki , sypią z rękawa florenami i dzięki opublikowanym materiałom z przebogatych
guldenami, aby olśnić czytelnika i nadać swej archiwów holenderskich.
biednej wiedzy splendor nauki ścisłej, prawie Urodzaj talentów, setki pracowni w ka\dym
matematycznej. niemal mieście Republiki sprawiły, \e poda\ obrazów
Spróbujmy zatem  takie podejście wydaje się była ogromna i przewy\szała znacznie popyt. Mala-
2
rze tworzyli pod przemo\ną presją rosnącej liczby Mieszczańskich Wnętrz. Jeśli portrecista, pewnego
konkurentów. Nie istniała krytyka artystyczna, war- pięknego dnia, doszedł do wniosku, \e obrzydły mu
stwy oświecone nie narzucały jakiegoś określonego tłuste, nalane twarze rajców, i odtąd postanowił
gustu, co było bardzo demokratyczne, ale w efekcie malować  o ile wdzięczniejsze  kwiaty, brał na
często prowadziło do tego, \e malarz wybitny znaj- barki potę\ne ryzyko. Tracił bowiem dotychczaso-
dował się w gorszej sytuacji materialnej od swego wych klientów i wchodził w obce rewiry tych, którzy
mniej zdolnego kolegi. Spekulacja dziełami sztuki, od lat specjalizowali się w bukietach tulipanów, nar-
bardzo rozwinięta, rządziła się zupełnie innymi cyzów i ró\.
względami ni\ względy estetyczne.
W niedawno opublikowanej ksią\ce J. M. Mon- Pośród tylu arcydzieł Galerii Uffizi łatwo prze-
tias, po zbadaniu pięćdziesięciu dwóch inwentarzy z oczyć niewielki obraz zatytułowany Rodzinny kon-
lat 1617-1672 zachowanych w archiwach Delftu, cert, pędzla Fransa van Mierisa. Jest to scena z \ycia
obliczył, \e przeciętna cena obrazu wynosiła 16,6 wytwornego towarzystwa holenderskiego, które sły-
guldena (cena nie sygnowanego 7,2 guldena). To nęło z namiętnej pasji muzykowania. Właśnie zamil-
pracowite wyliczenie godne jest uwagi, zawiera bo- kły instrumenty i wielbiciele Polihymnii pokrzepiają
wiem cenną informację ogólną. Spróbujmy sprze- się winem. Na tle bogatego wnętrza przedstawiono
niewierzyć się statystycznej  prawdzie na rzecz tylko sześć osób  jak by powiedział ów Francuz,
tego, co jednostkowe, krwiste, nieporównywalne  który oglądał Vermeera. A mimo to ksią\ę toskański
to znaczy, konkretnym cenom płaconym za konkret- Cosimo III zapłacił za ten obraz sumę zawrotną, jak
ne obrazy. I tu odkrywamy zdumiewającą rozpiętość na stosunki holenderskie, a mianowicie 2500 gul-
i ró\norodność. denów, czyli 900 guldenów więcej ni\ wyłuskali ze
Co stanowiło o wartości rynkowej obrazu? Na- swoich kupieckich kieszeni ci, którzy zamówili u
zwisko artysty, renoma jego warsztatu, ale w więk- Rembrandta Stra\ nocną.
szym jeszcze stopniu  temat. Nie ma naprawdę Jak kształtowały się ceny obrazów holender-
powodów do oburzenia. Świat przedstawiony, opo- skich w XVII wieku? To problem niedający się spro-
wieść o ludziach zawsze zaspokajają wrodzoną na- wadzić do prostej formuły wyjaśniającej, ująć w
szej naturze potrzebę poznania, a podziw dla udanej jedną bladą  przeciętną .
imitacji jest czymś bardzo naturalnym, na przekór W tym skomplikowanym mechanizmie, jakim
prorokom jałowej czystości. był handel dziełami sztuki, grały rolę czynniki dające
Zarówno publiczność, jak i piszący o sztuce Ho- się ująć racjonalnie, ale tak\e nieprzewidziane, lo-
lendrzy XVII wieku, tacy jak Kareł van Mander, czy sowe, na przykład  aktualna sytuacja materialna
Samuel van Hoogstraten (sami malarze), na szczy- artysty, dobra, lecz częściej zła wola nabywcy, który
cie rodzajów stawiali tak zwane historin, czyli kom- czyhał tylko na to, aby wejść w posiadanie obrazów,
pozycje figuratywne. Bohater, tłum, dramatyczne płacąc mo\liwie jak najmniej.
zdarzenie wzięte z Biblii czy mitologii, oto, co cieszy- Rembrandt w okresie swojej sławy stawiał
ło się niesłabnącym powodzeniem i osiągało wysokie twarde warunki i najczęściej otrzymywał tyle, ile
ceny. Taka jest bowiem stała ocena, wywodząca się \ądał. Inni, uznani dzisiaj mistrzowie, musieli zado-
z antyku (vide Pliniusz), przez teoretyków sztuki wolić się zapłatą tak mizerną, \e trudno pojąć, jakim
renesansowej, a\ do XIX wieku. Malarstwo histo- cudem, przy największej nawet pracowitości, potra-
ryczne oznaczało wyniosły wierzchołek sztuki. fili utrzymać się na powierzchni.
Pewien podró\nik francuski ze zdziwieniem no-
tuje, \e za obraz Vermeera, na którym przedstawio- W roku 1657 w Amsterdamie zmarł znany anty-
na była tylko jedna osoba, \ądano 600 guldenów. kwariusz i handlarz dziełami sztuki, Johannes Re-
Jest to jakby dalekie echo średniowiecznych miar, nialme. Jak zwykle w takich wypadkach, nie zwleka-
kiedy to artyście przedstawiającemu wnętrze kościo- jąc, przystąpiono do prac nad szczegółowym inwen-
ła płacono według ilości namalowanych kolumn. tarzem pozostawionego majątku, na który, obok
Pewien Holender, zamawiający u swego ulubio- nieruchomości, bi\uterii, kuriozów, składało się po-
nego malarza sceny targowe, \ądał, \eby było w nad 400 obrazów  i to jakich  Holbeina, Tycjana,
nich coraz więcej połci mięsa, coraz więcej ryb i Claude Lorraina, najwybitniejszych mistrzów holen-
warzyw. O! nienasycone, niezaspokojone głody rze- derskich. Przy ka\dej pozycji podano realne ceny
czywistości! rynkowe, to znaczy takie, jakie według opinii powo-
W teorii znacznie ni\ej od malarstwa historycz- łanych malarzy i zawodowych taksatorów mo\na by
nego ceniono krajobrazy, sceny rodzajowe, martwe uzyskać hic et nunc, gdyby zechciano spienię\yć
natury. Dlaczego więc w sztuce holenderskiej XVII masę spadkową. W archiwach holenderskich zacho-
wieku spotykamy taką obfitość, więcej, zdecydowa- wało się wiele inwentarzy, które są dla badaczy bez-
ną dominację dzieł nale\ących do tego  pośledniego cennym i wiarygodnym dokumentem.
gatunku? Otó\ silna konkurencja wymaga specjaliza- Najwy\ej  bo na zacną sumę 1500 guldenów
cji, takie jest prawo rynku. Ka\dy kupiec kolonialny  oszacowano dzieło Rembrandta Chrystus i jawno-
wie, \e dla dobra firmy musi posiadać na składzie grzesznica. Wydaje się to zupełnie zrozumiałe ze
specjalny gatunek herbaty czy wyjątkowo aroma- względu na rangę artysty i wzniosły temat, nale\ący
tyczny tytoń ściągający nabywców. do owych historin, tak zachwalanych przez teorety-
Podobnie było w sztuce. Walka o prze\ycie ków sztuki. Ale na przekór teoretykom, zaraz po
zmuszała niejako malarza, aby pozostał wierny wy- Rembrandcie znalazła się typowa scena rodzajowa, a
branemu rodzajowi. Dzięki temu zapadał w pamięć i mianowicie Dziewczyna kuchenna Gerarda Dou,
oko potencjalnego nabywcy, bo, na przykład, było oceniona wysoko, na 600 guldenów, Dou był mala-
powszechnie wiadome, \e Willem van de Velde to rzem poszukiwanym i wiecznie modnym. Ciepły,
Firma Marynistyczna, a Pięter de Hoogh to Firma nieco słodkawy koloryt, mistrzowska gra światła,
3
nieskazitelny, precyzyjny rysunek  opowiadano swoich prac. Rembrandt czynił to notorycznie, odda-
anegdoty, jak to całymi dniami maluje miotły i jąc na przykład Dirckowi van Cattenburghowi szereg
szczotki, włosek po włosku  zjednały mu wiel- obrazów i szkiców na pokrycie sporego długu w wy-
bicieli, tak\e poza granicami Holandii. Natomiast sokości 3000 guldenów.
innych, wcale nie gorszych malarzy rodzajowych, Zaciągano tedy po\yczki pod zastaw obrazów,
potraktowano po macoszemu. Na samym dnie in- płacono nimi długi (tak\e karciane), wyrównywano
wentarza majątku Johannesa Renialme figuruje, rachunki u szewca, rzeznika, piekarza, krawca. W
znakomity w naszym odczuciu  Brouwer, którego takich przypadkach dowolność cen była du\a, prze-
obraz oszacowano haniebnie, na zaledwie 6 gulde- waga wierzyciela-drapie\cy oczywista. Zdarzały się
nów. jednak wyjątki. Oto przeciętny artysta flamandzki
Mo\emy się tylko domyślać, jak owa szalona Mattheus van Helmont, malujący pod Teniersa i
rozpiętość cen (od zwrotu kosztów materiału a\ do Brouwera, nie mogąc zapłacić piwowarowi swego
sumy kilkuletnich zarobków wykwalifikowanego długu, daje mu jeden tylko obraz, Chłopskie wesele,
rzemieślnika) działała na psychikę malarzy Dla wielu odciągając z rachunku powa\ną sumę 240 gul-
zapewne podniecająco, zawierała bowiem element denów, sumę, jakiej nigdy nie osiągnął Vermeer.
hazardu, nadzieję wielkiej wygranej, nagiego prze- Znakomity Joos de Momper, twórca  impresjoni-
łamania złej \yciowej passy. Istniała przecie\ szan- stycznych , rozkołysanych jak wzburzone morze
sa, \e któregoś dnia zjawi się hojny nabywca  jak krajobrazów, miał skłonność do wina i zbyt często
ów Cosimo, ksią\ę z bajki  i jednym zakupem odwiedzał lokal niejakiego Gijsbrechta van der Cruy-
otworzy perspektywy dostatku. se. W domu właściciela winiarni, w reprezentacyj-
Taką właśnie nadzieję hodował w sercu, praw- nym pokoju, obitym skórą w złote tłoczenia, wisiały
dopodobnie, Gerard Terborch, kiedy malował Za- w efekcie 23 pejza\e de Mompera  kolekcja, jakiej
przysię\enie pokoju w Munster (1648). nie posiadają najbogatsze muzea świata.
Większość chyba nie liczyła na cuda. Pracowali Jan Steen, który był właścicielem ober\y,
w pocie czoła, prze\ywali liczne kryzysy i wtedy po- namalował dla swego dostawcy obraz, za co dostał
zbywali się swoich prac za bezcen. beczkę wina. Pewien malarz kwiatów, zadłu\ony u
W roku 1641 Isack van Ostade, brat Adriaena, piekarza na sumę 35 guldenów, dał mu swój obraz,
przygnieciony kłopotami finansowymi sprzedaje który wkrótce potem piekarz sprzedał z trzykrotnym
pewnemu kupcowi (dokumenty przekazały nazwisko zyskiem.
tego zdziercy) 13 obrazów za śmieszną cenę 27 Obrazami mo\na było spłacić dom, kupić konia,
guldenów. Dwa guldeny to były zaledwie koszty mo\na je było dać jako wiano córce, jeśli mistrz nie
własne, cena farb i płótna. Za kopie uczniów płacono posiadał innego majątku. Znane są skomplikowane
niekiedy 10 guldenów. transakcje wiązane i długoterminowe. Oto malarz
W domach siedemnastowiecznej Holandii, na- sprzedaje swemu koledze dom za kwotę 9000 gulde-
wet tych nale\ących do średnio- i mniej zamo\nych nów. Nabywca zobowiązuje się, \e będzie dostarczać
mieszczan, znajdowało się  rzecz niespotykana co miesiąc obraz wartości 31 guldenów (to znaczy
gdziekolwiek indziej  sto, dwieście, a nawet więcej  du\y , bo za średni płacono 18 guldenów). Za
obrazów. Kiedy czytamy, \e pewna wdowa w Rot- opóznienie w dostawie ustalono karę umowną w
terdamie, likwidując majątek po zmarłym mę\u, wysokości 6 guldenów. Materiały malarskie  farby,
sprzedała, by tak rzec  hurtowo, 180 obrazów za płótno, a tak\e ramy, płacą obie strony po połowie.
352 guldeny, rysuje się przed nami sytuacja mało A oto osobliwa umowa, ocierająca się o sprawy
korzystna dla twórcy. Ogromna poda\, na rynku pozaziemskie. Pewien malarz, w zamian za obni\one
znajduje się zbyt wiele tanich obrazów. Ten stan komorne, obiecuje właścicielowi domu namalować
rzeczy łagodziła w pewnym stopniu rosnąca zamo\- portret ukochanej, zmarłej przed laty córki.
ność górnych warstw społeczeństwa, ich pasja ko- Malowanie portretów (to one wyniosły Rem-
lekcjonerska i nieustająca miłość do malarstwa Ho- brandta, a potem przyczyniły się do jego upadku)
lendrów. ograniczyło ryzyko artysty, poniewa\ model z reguły
Zdumiewa nas dzisiaj fakt, \e dzieła starych mi- był nabywcą, kazał się uwieczniać w okresie swojej
strzów: van Eycka, Memlinga, Quentina Massysa, prosperity, nierzadko ambicja powierzenia zadania
wspaniałych protoplastów flamandzkiej sztuki, były dobremu mistrzowi brała górę nad sknerstwem.
stosunkowo tanie i budziły, jak mo\na przypuszczać, Nale\ało oddać pełne policzki, oczy patrzące
niezbyt wielkie zainteresowanie. W roku 1654 mo\na śmiało w przyszłość, a tak\e jak najdokładniej ko-
było nabyć u znanych dealerów portret pędzla Jana ronki i atłasy świątecznego stroju. Ka\dy chce wy-
van Eycka za 18 guldenów. glądać lepiej, bardziej godnie ni\ w rzeczywistości.
Czasem malarze ulegali zabawnej mitomanii swoich
Obrazy siedemnastowiecznej Holandii były klientów.
przedmiotem spekulacji, wzmo\onej wymiany, prze- Właściciel, który zawarł umowę z Janem Lieven-
chodziły często z rąk do rąk, handlowano nimi na sem, zobowiązał artystę, aby przedstawił go jako
ró\ne sposoby, co skłaniało niektórych badaczy do Scypiona Afrykańskiego, a \onę jako Pallas Atenę.
twierdzenia, \e stały się one w tym kraju czymś Kupiec kolonialny Gabriel Leyencamp, w niepoha-
zbli\onym do pieniądza, zastępczym środkiem płat- mowanej fantazji, właściwej kupcom kolonialnym,
niczym, ale szukając bli\szej analogii, przypominały za\ądał od malarza, \eby wyobraził go w postaci
raczej akcje  o kursie zmiennym, kapryśnym, Archanioła Gabriela, zaś jego ukochaną jako Matkę
trudnym do przewidzenia. Boską.
W istocie, malarz holenderski mógł płacić swo-
imi obrazami niemal za wszystko. Często ratował się Na rynku sztuki, obok obrazów dobrych, było
przed bankructwem i więzieniem, pozbywając się sporo kiepskich, wręcz tandetnych (tandeta z patyną
4
wydaje się nam szlachetniejsza), oraz niezliczona obrazów nie jest autentycznym dziełem szkoły wło-
ilość kopii. To przecie\ od kopiowania rozpoczynali skiej.
edukację uczniowie, dojrzali mistrzowie  powtarzali Dalej wypadki toczą się w przyspieszonym tem-
swoje obrazy, mniej zdolni bez skrupułów podrabiali pie. Ksią\ę odsyła obrazy. Oburzony Gerrit  cała
utalentowanych i wziętych. sprawa nabiera rozgłosu  powołuje komisję zło\o-
W roku 1632 Adriaen Brouwer oświadczył przed ną z dziewięciu ekspertów, która wydaje wyrok sa-
notariuszem, \e namalował tylko jeden obraz, Ta- lomonowy: niektóre obrazy są dobre, inne mniej
niec wieśniaków, i \e ten obraz znajduje się w po- dobre, ale wszystkie mogłyby znalezć się w zbiorach
siadaniu Rubensa. W ten sposób artysta chciał od- sztuki włoskiej. Co to miało znaczyć  nie wiadomo.
ciąć się od znajdujących się w obiegu podrabianych Pewna niejasność enigmatycznych wyroków, podob-
Brouwerów, co było chyba walką z wiatrakami. Pro- nie jak tajemnicze kobiety, posiada swój urok.
ceder fałszowania obrazów, stary jak sama sztuka, Ambitnego Gerrita takie postawienie sprawy
rozwijał się w XVII wieku w Holandii z rozmachem i oczywiście nie zadowala. Przez lata będzie bronić
na wielką skalę. zaciekle swego kupieckiego honoru, a mówiąc mniej
Historia, którą teraz opowiemy w du\ym górnolotnie  po prostu egzystencji.
uproszczeniu, nosi w sobie elementy i wątki powieści Mno\ą się ekspertyzy. Grupa rzeczoznawców,
szelmowskiej. Mo\na ją zatytułować  Wielkość i wśród których znajdują się tacy świetni malarze, jak
upadek Gerrita Uylenburgha . van Aelst czy Kalf, orzeka stanowczo, \e cała kolek-
Kim był bohater? Malarzem bez talentu, a jak cja Gerrita to zbieranina nieudolnych kiczów. Nato-
wiadomo z historii, mogą to być osobnicy grozni dla miast werdykt powołanej nieco pózniej innej komisji
otoczenia, zwłaszcza jeśli natura wyposa\y ich w jest mniej bezwzględny i jednoznaczny  31 mala-
wolę mocy lub przynajmniej przemo\ny imperatyw rzy wypowiada się za autentycznością obrazów, 20
pchający do robienia kariery za wszelką cenę. Jego przeciw. Podobnie jak w procesie poszlakowym,
ojciec, Henryk Uylenburgh, kuzyn \ony Rembrandta, sprzeczne opinie biegłych zaciemniają jeszcze spra-
Saskii, imał się wielu zajęć, handlował dziełami sztu- wę.
ki, był taksatorem masy spadkowej, czyścił i pokry- Afera toczy się na dwóch płaszczyznach. Pierw-
wał werniksem obrazy. śycie skromne, pracowite, sza to spektakularny skandal, który trzyma w napię-
zatroskane, szare. ciu cały świat artystyczny Holandii. W powietrzu
Syn Gerrit ulepiony został z innej gliny. Obrot- krą\ą \arty, pamflety, wiersze pisane przez domoro-
ny, ambitny, posiadał dar zjednywania ludzi, tkał słych, a nawet wybitnych poetów, jak Vondel, którzy
misterną sieć koneksji, stosunków, a\ wreszcie zy- bronią lub bezlitośnie szydzą z Uylenburgha. A ci
skał sobie zaufanie wpływowych osobistości Republi- wszyscy, bądzmy szczerzy, którzy lubią pasjami
ki. W roku 1660 Stany Generalne powierzają mu oglądać publiczne egzekucje i bankructwa z trza-
udział w misji poselskiej do Anglii, na dwór Karola II. skiem, mają du\ą porcję zdrowej zabawy.
W prezencie dla króla wiózł Gerrit dwadzieścia cztery Druga, głębsza płaszczyzna, gdzie, jak mo\na
obrazy szkoły włoskiej, nabyte od pewnej zamo\nej się domyślać, ukryte są prawdziwe sprę\yny afery.
wdowy za niebagatelną sumę 80 tysięcy guldenów. Jak mo\na wytłumaczyć tak wielką rozbie\ność opi-
Podró\ z cennym ładunkiem ku brzegom wyspy nii kilkudziesięciu holenderskich malarzy, którzy brali
zadecydowała o losie Uylenburgha. Ani demony mo- udział w ekspertyzach? Czy nie był to sąd kapturowy
rza, ani Wielki Kusiciel nie potrzebowały się trudzić. nad sztuką Włochów, którzy stanowili konkurencję
Pokusa narodziła się sama w praktycznej głowie grozną i nie do pobicia dla rodzimych artystów?
Gerrita i przybrała formę olśniewająco prostej idei. Na koniec Gerrit zmuszony jest do kapitulacji.
Nie ma wielkiego sensu sprowadzanie obrazów z W roku 1674 wystawia swoje  włoskie obrazy na
Wenecji czy Rzymu, skoro w Holandii \yje dosta- licytacji. Dwa lata pózniej sprzedaje resztę swych
teczna ilość artystów, którzy potrafią malować zbiorów, a są wśród nich rzeczy świetne  płótna
wszystko nie gorzej i w dodatku znacznie taniej. Rembrandta, Lastmana, van Aelsta, Metsu, Hercule-
Nale\ało pobić Włochów ich własną bronią  oto sa Seghersa. I wszystkie niewątpliwie autentyczne.
zawołanie bojowe. Uylenburgh opuszcza niewdzięczną ojczyznę.
Po powrocie do Amsterdamu Gerrit kupił dwa Wyje\d\a do Anglii, czyli do miejsca swego wielkiego
domy, urządził w nich sale wystawowe, pracownie i pokuszenia. Do końca \ycia, trochę z łaski swego
ściągnął spragnionych stałego zarobku artystów. Tak angielskiego kolegi, będzie malował tła pejza\owe
powstała wielka manufaktura malarstwa włoskiego w do portretów.
Holandii. Cała sprawa otoczona była nale\ytą dys-
krecją. Ars alit artificem. Jak wszystkie złote myśli,
Z początku wszystko rozwijało się pomyślnie, sentencje z kalendarza, trzeba i tę potraktować z
interesy nabierały rumieńców, a\ nagle, zupełnie nale\ytą dozą sceptycyzmu. Jeśli istotnie sztuka
niespodziewanie, podstępny los zarzucił na Gerrita \ywi artystów, jest ona karmicielką manieryczną,
zdradzieckie sieci. Było to w czasie, kiedy Uy- roztargnioną, często zupełnie nieobliczalną.
lenburgh zawarł był bardzo korzystną umowę z księ- Malarze holenderscy  złotego wieku podejmo-
ciem elektorem, brandenburskim na dostawę 13 wali się przeró\nych prac, które ka\dy współczesny
obrazów wybitnych mistrzów włoskich i pobrał za- tak zwany artysta odrzuciłby jako poni\ające. No
liczkę w wysokości 4000 guldenów. Któ\ mógł jed- có\, byli rzemieślnikami, a ich pokora wobec \ycia
nak przewidzieć, \e na dworze księcia działał wów- była wielka i piękna.
czas holenderski malarz kwiatów, Hendrik Fromen- Niektóre z owych dodatkowych zajęć miały coś
tin, który przed laty pracował za psie pieniądze dla wspólnego z ich profesją, wymagały biegłości pędz-
fabrykanta Włochów made in Amsterdam. Jego ze- la, znajomości tworzywa, chocia\ wykraczały poza
msta była słodka, a ekspertyza mia\d\ąca: \aden z ramy obrazów. A więc malowali wszystko  plafony,
5
obrazki na kominkach i supraportach, ozdabiali okrę- rzy pozostawiają po sobie dzieła, a nie skargi i la-
ty, powozy, wirginały, zegary, kafle, ceramikę, a menty. Naprawdę, nie ma tu wątków dra-
tak\e wykonywali na zamówienie wywieszki sklepo- matycznych, niezdrowych rumieńców, \adnych sen-
we. Dobry malarz Gerrit Berckheyde ochrzczony sacji. Cała ziemska egzystencja streszczona jest w
został Rafaelem szyldów. Francuski podró\nik Sor- paru datach  urodzin, wyzwolenia na mistrza, ślu-
bier podziwia estetykę holenderskich sklepów:  dont bu, chrztu dzieci, śmierci wreszcie.
les enseignes sont quelquefois de fort bons tableau- Mo\na im tylko zazdrościć. Jakiekolwiek były
x . Carel Fabritius łatał bud\et domowy malowaniem nędze i blaski, zawody i klęski ich kariery, rola ich w
herbów miejskich po 212 guldenów od sztuki. społeczeństwie, ich miejsce na ziemi były niekwe-
Inni  a pośród nich najwybitniejsi malarze  stionowane, zawód uznany powszechnie i tak oczy-
prowadzili  podwójne \ycie zawodowe. Byli kucha- wisty jak zawód rzeznika, krawca czy piekarza. Ni-
rzami, właścicielami gospod, zajazdów, cegielni, komu nie przychodziło do głowy pytanie, po co ist-
drobnymi urzędnikami, handlowali dziełami sztuki, nieje sztuka  poniewa\ świat bez obrazów byłby po
nieruchomościami, pończochami, tulipanami  czym prostu niepojęty.
popadło. To my jesteśmy ubodzy, bardzo ubodzy. Zna-
Uśmiech fortuny, łaska losu częściej zdarzają komita część sztuki współczesnej opowiada się po
się w krajach zamo\nych i wszyscy na to po cichu stronie chaosu, gestykuluje w pustce albo mówi o
liczą. Gerard Dou, ten czarujący szczęściarz, dosta- historii własnej, jałowej duszy.
wał od posła szwedzkiego w Hadze, za samo tylko Dawni mistrzowie, wszyscy bez wyjątku, mogli
prawo pierwokupu, 500 guldenów rocznie. powtórzyć za Racine'em   pracujemy po to, aby
Dobra sława holenderskich malarzy zapewniała podobać się publiczności , to znaczy, wierzyli w sens
im zaproszenia na obce dwory. I tak na przykład swojej pracy, mo\liwość międzyludzkiego porozu-
Godfried Schalcken, Adriaen van der Werff, Eglon mienia. Afirmowali widzialną rzeczywistość z na-
van der Neer spędzili lata w słu\bie księcia elektora tchnioną skrupulatnością i dziecięcą powagą, jakby
w Dsseldorfie. Ale wielcy  Vermeer, Hals, Rem- od tego miały zale\eć  porządek świata i obroty
brandt  nigdy nie wybrali się za Alpy czy choćby do gwiazd, trwałość niebieskiego sklepienia.
sąsiednich krajów. Pozostali wierni drzewom, mu- Niech pochwalona będzie ta naiwność.
rom, obłokom własnej ojczyzny, rodzinnego miasta
i, co dziwniejsze, ten pro-wincjonalizm z wyboru
stanowił siłę i zadecydował o pośmiertnym tryumfie.
Brak stabilizacji, niepewność jutra były zmorą
artystów, więc starali się zaradzić temu na ró\ny
sposób, aby zapewnić sobie przez jakiś okres stałe
Uwaga!
środki egzystencji. Tylko nielicznym się to powiodło.
Wysoko notowany malarz Emmanuel de Witte za-
Materiał powy\szy
wiera umowę z notariuszem Jorisem de Wijsem,
- lektura na ćwiczenia z historii sztuki
w roku akademickim 2006/2007 
mocą której oddaje mu całą swoją roczną produkcję
do wyłącznego u\ytku studentów PWSZ w Głogowie.
w zamian za 800 guldenów, mieszkanie i wikt. Zda-
rzało się, \e bogaty kupiec lub kolekcjoner, udając
Jego dalsze rozpowszechnianie
się w podró\ do Francji czy Wioch, zabierał z sobą mo\e naruszać prawa autorskie autora i wydawnictwa.
artystę, a ten za określoną sumę szkicował mu kra-
jobrazy, osobliwości, widoki miast.
Staraliśmy się spojrzeć na \ycie malarzy holen-
derskich XVII wieku od strony banalnej, mało efek-
townej, z punktu widzenia rubryk   winien ,  ma ,
czyli szarej buchalterii. Lepsze to, bardziej uczciwe
ni\ patos i sentymentalne westchnienia, w których
lubują się autorzy vies romancees pisanych dla czu-
łych serc.
To prawda, los nie oszczędzał członków Gildii
Świętego Aukasza. Wiemy, \e Hercules Seghers i
siedemdziesięciopięcioletni Emmanuel de Witte,
przygnieceni materialnymi troskami, popełnili samo-
bójstwo. Hals, Hobbema, Ruysdael umarli w przytuł-
kach. Bieda, alkoholizm zdarzały się często, ale by-
najmniej nie zawsze. Znakomity Philips Wouwerman
daje córce w posagu 20 000 guldenów; marynista
Jan van de Cappelle mógł spokojnie zamknąć oczy,
zostawił bowiem majątek szacowany na 100 000
guldenów i wspaniałą kolekcję 200 obrazów (między
innymi  Rubens, van Dyck, Rembrandt), a tak\e
kilka tysięcy grafik. Nale\y jednak dodać, \e van de
Cappelle czerpał swe dochody w większym stopniu z
dobrze prosperującej farbiarni ni\ z malarstwa.
Zachowane wiadomości o \yciu holenderskich
twórców są skąpe, nale\ą oni do rasy artystów, któ-
6


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
JĘZYK SZTUKI OBRAZ JAKO KOMUNIKAT
Quo Vadis jako arcydzieło sztuki literackiej
czytajac herberta nieodswietnie
Herbert, Frank Gambling Device
Metodologia nauk o sztuce literatura (Historia sztuki UMK 2010 2011)
Stosowane sztuki społeczne
Nauki Pomocnicze Historii Sztuki (2)
Dziamski, Sztuka po końcu sztuki zakończenie
KRÓTKA I WYBIÓRCZA HISTORIA MUZEÓW ORAZ KSZTAŁTOWANIA SIĘ NOWEGO STOSUNKU DO SZTUKI PRZESZŁOŚCI

więcej podobnych podstron