81 21 Wrzesień 2000 Rytm dzienny, rytm nocny




Archiwum Gazety Wyborczej; Rytm dzienny, rytm nocny












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 221, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 2000/09/21, dział
ŚWIAT, str. 10 ROBERT
KOWALEWSKI
WYSŁUCHAŁ I SPISAŁ WOJCIECH JAGIELSKI
Rytm dzienny, rytm nocny
Rok po wybuchu najnowszej z rosyjsko-czeczeńskich wojen
zbuntowana republika przypomina szczelnie ogrodzony teren łowiecki, na którym od
miesięcy trwa niczym nieograniczone polowanie na ludzi - pisze WOJCIECH
JAGIELSKI
Żyjemy jak w getcie, bezbronni, skazani na łaskę rosyjskich żołnierzy,
niepewni dnia ni godziny. Przy życiu utrzymuje nas tylko ślepa wiara, a nawet
nie wiara, ale przekonanie, że w końcu to wszystko musi się przecież skończyć" -
mówią czeczeńscy współpracownicy rosyjskiej organizacji praw człowieka Memoriał
Usam Bajsajew i Ahmed Barachojew.
W gruzach zrównanej z ziemią czeczeńskiej stolicy Groznego mieszka już prawie
100 tys. ludzi. Najwięcej w dzielnicach Staroprzemysłowej i Październikowej,
które nie ucierpiały tak jak inne w wyniku bombardowań i ulicznych walk. Ale i
tam nie ma do dziś ani gazu, ani prądu, ani bieżącej wody. Zniszczone miasto
zostało pozostawione przez Rosjan swojemu losowi. Nie podjęto decyzji ani o jego
całkowitym wyburzeniu, ani o odbudowie. Ani rosyjskie władze wojskowe, ani
kolaboracyjna czeczeńska administracja nie zrobiły na razie niczego, co mogłoby
ulżyć doli mieszkańców Groznego. - Mimo to miasto wraca do życia powoli jak
ciężko ranne i porzucone w kniei zwierzę - mówią Czeczeni. - I zawdzięcza to życie tylko sobie. To
nieprawda, że Rosjanie remontują szkoły i szpitale, że organizują oświatę,
opiekę lekarską. Nie robią nic. To sami mieszkańcy Groznego uprzątają ulice,
wywożą z miasta gruzy, jakie pozostały z ich domostw. Tak, otwarto niedawno
szkołę. Ale zrobili to nie Rosjanie, tylko dyrektor szkoły Ajdamirow, który
namówił rodziców, by pomogli przy remoncie. Tak samo miejscowi lekarze
wyremontowali i otworzyli IX Szpital Miejski. Z Rosji nie dostajemy nawet
lekarstw. Wszystkie medykamenty pochodzą z międzynarodowej pomocy humanitarnej.
Odbudowują tylko do zmierzchu
Większość spośród stu tysięcy mieszkańców Groznego opuszcza miasto przed
zmrokiem. Wracają do krewnych w podstołecznych wioskach, gdzie znaleźli
schronienie na czas wojny. Albo do sąsiedniej Inguszetii, gdzie przygarnięto ich
w którymś z namiotowych miasteczek dla uchodźców. Do Groznego przyjeżdżają tylko
po to, by doglądać tego, co zostało z ich domów.
Ci, których domostwa zostały całkowicie rozbite przez bomby i pociski,
zbierają deski, cegły, kawałki blachy, dachówki, framugi okien i drzwi, by
sprzedać je szczęśliwcom, których domy nadają się jeszcze do uratowania. Nędzne
odpadki z rozbiórek rumowisk są w Czeczenii
jedynym materiałem budowlanym. W dzielnicach Staroprzemysłowej i Październikowej
wiele domów nadaje się do odbudowy. Ich właściciele łatają więc podziurawione
dachy i ściany, by deszcze nie dopełniły dzieła zniszczenia.
Wszystko to jednak tylko prowizorka. Nikt nie odbudowuje domów naprawdę.
Mieszkańcy Groznego są pewni, że wojna jeszcze wróci do ich miasta i zniszczy je
po raz kolejny. - Wojna przyjdzie, gdy nasi przybędą tu z gór i wyzwolą miasto -
mówią mieszkańcy stolicy. Co do tego nikt nie ma tu wątpliwości, bez względu na
to, czy opowiada się za niepodległością republiki, czy też uważa, że dla Czeczenii lepiej byłoby pozostać z Rosją.
Rytm życia miasta wyznaczają miejskie bazary. Tylko dzięki nim odradza się
czeczeńska stolica. Od świtu przy głównych ulicach kobiety ustawiają stragany z
towarami zwożonymi z sąsiednich Inguszetii i Dagestanu. Tylko na bazarach można
zdobyć żywność i wszystko, co potrzebne, by przetrwać następny dzień. Bazar to
domena kobiet. Mężczyźni reanimują co ranek kalekie samochody, by zarobić parę
rubli jako taksówkarze. Ich zarobek pomniejszają rosyjscy żołnierze wymuszający
haracze na każdym z posterunków, jakimi usiana jest cała Czeczenia. Płacą nawet pasażerowie rejsowych autobusów
kursujących między stolicą i wioskami nad kaukaskim przedgórzu i stepie na
północnym brzegu Tereku.
Ci, którym nie odpowiada ani praca taksówkarza, ani straganiarza, otwierają
przydrożne szaszłykarnie i kafejki albo co ranek wyruszają w wędrówkę po
zniszczonym mieście w poszukiwaniu wśród ruin fabryk złomu, który odsprzedają
rosyjskim oficerom.
Życie miasta zamiera przed zmierzchem, gdy zaczyna się ogłoszona przez Rosjan
godzina policyjna. Po zmroku miasto przechodzi we władanie rosyjskich żołnierzy.

- W ciągu dnia Rosjanie zachowują się jeszcze przyzwoicie - mówią Czeczeni. - Rozmawiają, żartują. Nocą wstępuje w nich
zły duch. Ciemności wyzwalają w nich paraliżujący strach i jednocześnie poczucie
barbarzyńskiej bezkarności.
Wieczorem zaczynają się łowy
Z zachodem słońca w Groznym zaczyna się niekończąca się, bezładna, ale nie
dająca zmrużyć oka strzelanina. Z rzadka tylko strzelają czeczeńscy mudżahedini,
którzy bez problemu przemierzają kraj, by organizować zasadzki i zamachy na
ziemiach już dawno ogłoszonych przez Rosjan jako zdobyte. Partyzanci polują na
rosyjskich oficerów, a także - czego nie było podczas poprzedniej wojny z lat
1994-96 - na czeczeńskich kolaborantów przyjmujących z rąk Kremla posady wójtów.

Głównie jednak strzelają Rosjanie. Ze strachu, po pijanemu - od najazdu
rosyjskich wojsk wódka w ogłoszonej islamską republiką Czeczenii leje się strumieniami - albo na rozkaz, by
zastraszyć, złamać, nie dać wytchnąć mieszkańcom Groznego i podstołecznych
wiosek.
Ciągły stres, który towarzyszy Czeczenom,
sprawia, że sięgają po alkohol i narkotyki już tylko po to, by przetrwać kolejną
noc. W każdej chwili na ich podwórko może spaść zrzucona ot tak, od niechcenia
samolotowa bomba czy granat z moździerza. W każdej chwili do drzwi ich domu mogą
załomotać kolbami rosyjscy żołnierze szukający po wioskach partyzantów,
pieniędzy, wódki.
Zmierzch oznacza też w Czeczenii początek
sezonu łowieckiego na ludzi.
Łowy urządzane są w najrozmaitszy sposób. W każdej wiosce i mieścinie raz czy
dwa razy na miesiąc przeprowadzana jest rutynowa łapanka. Rosjanie otaczają
wtedy wieś czy dzielnicę, sprawdzają dom po domu, szukając partyzantów.
Podejrzanym, a więc kwalifikującym się do aresztowania, może okazać się każdy
osobnik płci męskiej. Aresztanci zabierani są "do wyjaśnienia".
Karabin kupcie i oddajcie
Rodziny zwykle wiedzą, co wtedy robić. Wiedzą, jaki oddział przeprowadzał
łapankę i gdzie przetrzymywani są aresztanci. Trzeba wtedy jak najszybciej
dotrzeć do miejscowej komendantury (zanim aresztanci zostaną skatowani albo
wywiezieni do Rosji) i wytargować warunki zwolnienia. Zwykle wygląda to w ten
sposób:
- On nie jest żadnym partyzantem, nigdy nie walczył, nawet nie był w wojsku -
zagajają krewni aresztowanego.
- Wierzymy wam, ale mamy powody do podejrzeń - odpowiadają Rosjanie. -
Najlepiej byłoby, gdyby wasz kuzyn oddał karabin, a wtedy natychmiast byśmy go
wypuścili.
- A skąd mielibyśmy wziąć karabin, skoro on sam go nigdy nie miał? - pytają
pro forma Czeczeni.
- Jeśli nie macie, to kupcie i oddajcie - pada sakramentalna odpowiedź.
Na Kaukazie, a w Czeczenii w szczególności,
kupno karabinu nie nastręcza specjalnych trudności. Problem w tym, że z kupioną
pokątnie bronią można w każdej chwili zostać zatrzymanym na posterunku i
aresztowanym jako partyzant. Najbezpieczniejszym sposobem zdobycia karabinu na
wykup krewniaka jest więc kupienie go bezpośrednio u Rosjan, którzy korzystając
z uprzywilejowanej pozycji, sami dyktują ceny. Standardową ceną karabinu za
wykup aresztanta jest 2-3 tys. rubli, czyli około 5 tys. zł.
Kiedy staremu Chatujewowi z wioski Szami-jurt w czasie łapanki aresztowano
trzech synów, Rosjanie powiedzieli otwarcie - dwóch synów wypuszczą ot tak. Ale
za trzeciego musi oddać karabin. Pech chciał, że w targi wdali się moskiewscy
działacze praw człowieka. Przestraszeni nie na żarty Rosjanie wypuścili synów,
nie żądając okupu. Ale kiedy przybysze wyjechali z Czeczenii, Rosjanie przeprowadzili kolejną łapankę. Tym
razem za każdego z synów Chatujewa zażądali po dwa karabiny.
Uwolnienie krewnego zatrzymanego podczas rutynowej łapanki jest tylko kwestią
pieniędzy. Gorzej, gdy kuzyn dostanie się do niewoli podczas łapanki
"spontanicznej" albo gdy zostanie schwytany na którymś z miliona przydrożnych
posterunków. Trudno wtedy dojść, kto go wziął do niewoli, gdzie jest
przetrzymywany, z kim uzgadniać cenę wolności. Zanim transakcja dojdzie do
skutku, jeniec zostaje zwykle skatowany, a gdy sprawa przeciąga się za długo, w
ogóle przepada bez wieści. Tak jak bez wieści przepadł Rusłan Alichadżijew,
przewodniczący czeczeńskiego parlamentu, aresztowany jeszcze w maju przez Rosjan
w jego rodzinnym Szali. Gdyby podobny los spotkał jakiegoś północnoirlandzkiego
czy baskijskiego komendanta partyzanckiego, cała Europa oburzyłaby się i
domagała niezwłocznego wyjaśnienia sprawy. A Alichadżijew tym razem nawet nie
uczestniczył w walkach i został pozostawiony w Szali przez czeczeńskiego
prezydenta Asłana Maschadowa jako potencjalny łącznik, na wypadek gdyby Kreml
zechciał rokowań z Czeczenami.
- Rosjanie aresztują ludzi tylko po to, by wziąć za nich okup. Poza tzw.
obozami filtracyjnymi i oficjalnymi więzieniami każda, nawet najmniejsza
jednostka wojskowa ma swój areszt, w którym przetrzymywani są ludzie. Wystarczy
dół w ziemi przykryty brezentem czy siatką maskującą - mówią Czeczeni.
Prawosławne krzyże kojarzą się z wrogiem
Najeżdżając przed rokiem Czeczenię, rosyjscy
politycy tłumaczyli, że chcą położyć kres handlowi żywym towarem, jaki
rozpanoszył się na Kaukazie. - Nasi handlarze niewolników żądali milionów
dolarów. Rosjanie domagają się tysięcy, ale uprowadzają ludzi na tak masową
skalę, że kto wie, czy nie wychodzą na tym lepiej - mówią Czeczeni. - O tym procederze wiedzą wszyscy. Wiedzą
dowódcy, wiedzą generałowie, wiedzą najwyżsi rangą rosyjscy przywódcy na Kremlu.
Może dlatego właśnie nie mamy dokąd iść na skargę. Podczas czeczeńskiej wojny
Rosjanie popełnili wiele zbrodni udowodnionych przez międzynarodowe organizacje
praw człowieka. Na razie nikt nie został za nie ukarany, a nawet zganiony. Może
dlatego czeczeńscy wieśniacy nie skarżą się, gdy ich krewni są brani do niewoli,
tylko zbierają po rodzinie pieniądze na ich wykup.
Otoczona szczelnym murem wojskowych posterunków i cenzury Czeczenia jest niedostępna dla cudzoziemskich
dziennikarzy. - Jesteśmy jak w getcie, jak na ogrodzonym terenie łowieckim, na
którym właśnie ogłoszono polowanie - mówią Czeczeni i nie dziwią się nawet, że ścigani listami
gończymi najwięksi na Kaukazie handlarze żywym towarem poruszają się swobodnie
po podbitej przez Rosjan Czeczenii.
Arbi Barajew i klan braci Achmadowów (to oni uprowadzili latem ubie- głego
roku dwie polskie uczone) od lat uważani są na Kaukazie za głównych handlarzy
niewolników. Cieszą się też złą sławą przywódców muzułmańskich fanatyków
religijnych i terrorystów. A jednak rozjeżdżają się swobodnie po podbitej przez
Rosjan części Czeczenii, legitymując się na
posterunkach dokumentami wydanymi przez rosyjskie władze. Terroryści, handlarze
niewolników i islamscy rewolucjoniści pogolili jedynie długie brody i nie
obnoszą się po rodzinnym Urus-Martanie z karabinami.
- Podczas poprzedniej wojny ludzie mieli jeszcze wątpliwości, wierzyli, że z
Rosjanami można się dogadać, że można żyć z nimi w zgodzie - mówią Czeczeni. - Dziś nikt już się nie łudzi i niczego nie
spodziewa po Rosji. Nikt już nie chce mieć z Rosją nic wspólnego. Rosjanie też
traktują nas jak nienawistnych wrogów, których trzeba unicestwić. Tak myślą o
nas kremlowscy politycy, generałowie, oficerowie, żołnierze kontraktowi, a nawet
rekruci, którzy przybyli do nas na wojnę nie z własnej woli. Mnie Rosja
kojarzyła się jeszcze ze szkołą, nauczycielami, książkami. Dla mojego
16-letniego syna [bunt Czeczeni zaczął się w 1991
roku, wraz z rozpadem imperium rosyjskiego] Rosja to tylko bomby, pijani
żołnierze i strach. Jemu nawet prawosławne krzyże kojarzą się z wrogiem.


[podpis pod fot./rys.]
Grozny w ciągu dnia wraca do życia

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
82 28 Wrzesień 2000 Putin, oddaj moje ruble!
12 21 Styczeń 2000 O każdy dom
51 21 Kwiecień 2000 Moskwa skazana na Maschadowa
Kępiński Rytm życia
Tajemnica?l mozgowych Przywroc rytm szczesliwego i zdrowego zycia tajfal
14 4 Luty 2000 Dziennikarz zamordowany
Jaki to rytm serca
Ruch i rytm wspierający rozwój dziecka z róznymi deficytami

więcej podobnych podstron