Marks, który schodzi jak ciepłe bułeczki Głośny 'Kapitał w XXI wieku' już po polsku


Thomas Piketty: Marks, który schodzi jak ciepłe bułeczki. Głośny 'Kapit... http://wyborcza.pl/2029020,75475,17900691.html
Thomas Piketty: Marks, który schodzi jak
ciepłe bułeczki. Głośny 'Kapitał w XXI
wieku' już po polsku
Mariusz Zawadzki 2015-05-12, ostatnia aktualizacja 2015-05-12 12:13:48
Oto pierwsza publikacja w stuletniej historii naukowego wydawnictwa Harvard University Press, która trafiła
na sam szczyt listy bestsellerów "New York Timesa". A jej autor, skromny naukowiec specjalizujący się w
nierównościach społecznych, zyskał w USA status gwiazdy rocka.
"Spośród wszystkich nowych zjawisk, które przyciągnęły moją uwagę podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych,
najbardziej uderzyła mnie panująca tam powszechna równość szans. Spostrzegłem wpływ, jaki wywiera ona na rozwój
społeczeństwa, nadając kierunek powszechnemu sposobowi myślenia" - pisał wicehrabia Alexis de Tocqueville we
wstępie do słynnego, wydanego w 1835 r., dzieła "O demokracji w Ameryce". Żeby dojść do takich wniosków, musiał
naturalnie wziąć w nawias niewolnictwo, które panowało w południowych stanach, oraz zignorować los Indian, ale
generalnie jego traktat uchodzi za trafną diagnozę pózniejszych sukcesów Ameryki.
Od jej publikacji minęło 179 lat i oto znowu pewien Francuz szumnie ogłasza nową diagnozę. Twierdzi mianowicie, że
wysławiana przez Tocqueville'a równość szans staje się fikcją, Ameryka zaś upodabnia się do średniowiecznej Francji, o
której wicehrabia pisał następująco: "Oto widzę ją podzieloną między niewielką liczbę rodzin, które posiadają ziemię i
rządzą jej mieszkańcami, a prawo rządzenia wraz z dziedzictwem przechodzi z pokolenia na pokolenie".
Czeka nas quasi-feudalizm?
Ten drugi Francuz, który przekreśla pochwały pierwszego Francuza, nazywa się Thomas Piketty. Przed rokiem jego
książka "Kapitał w XXI wieku" trafiła na szczyt listy bestsellerów "NYT". Liczba sprzedanych anglojęzycznych egzemplarzy
przekroczyła pół miliona. 44-letniego Piketty'ego, jeszcze niedawno skromnego naukowca, nagle rozchwytywały media,
m.in. występował u słynnego komika Stephena Colberta. Pozował do zdjęć z koszulą lekko odsłaniającą tors. Tabloidy
grzebały w jego życiu prywatnym i donosiły, że kilka lat temu rzekomo bił kochankę.
Przez jednych jest uwielbiany, przez innych znienawidzony. "Pewien francuski marksista opublikował książkę, od której
amerykańska lewica dostaje orgazmu - szydził w radiu Rush Limbaugh, król prawicowych populistów. - Ten gość
proponuje nowe podatki, żeby wykosić bogatych. A kiedy to się uda, to rzekomo wszyscy będziemy delirycznie
szczęśliwi!".
Takie streszczenie książki Piketty'ego jest nawet w pewnym stopniu prawdziwe. Tytuł faktycznie nawiązuje do "Kapitału"
Marksa. Autor rzeczywiście proponuje, żeby milionerów na całym świecie obciążyć dwuprocentowym podatkiem od ich
majątków, który byłby płacony co roku - tak jak podatek dochodowy. Bez tego radykalnego kroku - wyjaśnia Piketty -
kapitalizm wkrótce zamieni się w quasi-feudalizm, w którym dobre lub złe urodzenie będzie przesądzać o szansach
życiowych człowieka.
1 proc. i połowa majątku Ameryki
Większą część z 700 stron jego dzieła zajmuje dowód, że w kierunku takiej karykatury kapitalizmu wszyscy zmierzamy.
Dlaczego? Otóż stopa zwrotu z kapitału - rozumianego szeroko, jako nieruchomości, dobra luksusowe, papiery
wartościowe, akcje, zgromadzone w banku pieniądze - jest wyższa od stopy wzrostu gospodarczego.
Skoro ludzie zamożni bogacą się szybciej niż reszta, to stale zwiększają swój udział w majątku narodowym. I nawet nic
nie muszą robić - wystarczy, że zgarniają odsetki od tego, co posiadają. Mogą po prostu powierzyć pieniądze funduszowi
inwestycyjnemu.
W 2010 r. 1 proc. najbogatszych Amerykanów posiadał 35 proc. majątku narodowego. Połowa wszystkich Amerykanów
zaś - 5 proc. Potem nierówności się pogłębiły, bo od 2010 r. giełda poszła w górę (czyli rośnie kapitał), a pensje prawie
stoją w miejscu.
Jak szybko możemy dojść do quasi-feudalizmu? Bardzo szybko! Jeśli roczna stopa zwrotu z kapitału będzie wynosić
około 5 proc. - tyle przeciętnie wynosiła od końca XVIII w. - natomiast wzrost gospodarczy USA utrzyma się na poziomie 3
proc. rocznie, to w 2030 r. 1 proc. najbogatszych będzie miał 51 proc. amerykańskiego majątku narodowego.
Kiedy Tocqueville zaczął się mylić
Piketty proponuje tyleż banalną, co radykalną metodę na powstrzymanie tego trendu. Gdyby w powyższym przykładzie
bogacze musieli płacić co roku 2 proc. podatku od swoich majątków, to stopa wzrostu z kapitału de facto spadłaby do 3
proc., czyli zrównałaby się ze wzrostem gospodarczym. W efekcie w 2030 roku 1 proc. najbogatszych Amerykanów nadal
miałby 35 proc. majątku narodowego.
Pomysł podatku od majątku wydaje się w Ameryce szalony. Nawet na propozycje minimalnych podwyżek istniejących już
podatków Republikanie reagują histerycznie, twierdząc, że zabiłoby to wzrost gospodarczy. Z drugiej strony, jeśli
przyjrzeć się historii USA XX w., to okaże się, że między podatkami i wzrostem gospodarczym nie było korelacji. A jeśli już
- to odwrotna, niż utrzymują Republikanie. W 1935 r. Roosevelt podniósł podatek dla najbogatszych do 77 proc. W czasie
wojny - nawet do 94 proc. Przez całe lata 50. utrzymywał się na poziomie 91 proc. Potem zaczął powoli spadać, ale
jeszcze w 1980 r. wynosił 70 proc.
"Kapitał XXI wieku" w animowanym skrócie BBC:
1 z 3 2015-06-28 18:31
Thomas Piketty: Marks, który schodzi jak ciepłe bułeczki. Głośny 'Kapit... http://wyborcza.pl/2029020,75475,17900691.html
*
Tak się składa, że lata 50. i 60. były dla Ameryki najlepszym czasem - stabilnego, szybkiego rozwoju i relatywnie dużych
szans awansu dla wszystkich. Wtedy diagnoza Tocqueville'a była jeszcze prawdziwa. Dopiero od czasów Reagana, który
w 1981 r. obniżył maksymalny podatek do 50 proc., nierówności społeczne w USA zaczęły się pogłębiać i zasklepiać.
Prezydent Obama powtarza, że stały się one zagrożeniem dla amerykańskiego snu - dziś pucybuci mają małe szanse, by
zostać milionerami. Ilekroć porusza ten temat, jest oskarżany o class warfare, tzn. o wywoływanie walki klasowej. Innymi
słowy - o podburzanie pucybutów przeciwko milionerom. A przecież - jak przypomina prawica - w Ameryce milioner jest
postacią jednoznacznie pozytywną, inspiracją dla wszystkich pucybutów, a nie ich wrogiem.
Raczej diagnoza niż lekarstwo
W tę niekończącą się debatę, w której obie strony okopały się na swoich stanowiskach, nagle wskoczył Piketty. A
ponieważ dostarczył amunicji lewicy, to prawica ostrzeliwuje go bez pardonu. "Wall Street Journal" ogłosił, że "Kapitał" był
"najbardziej nieczytaną książką ubiegłego lata". Tak przynajmniej wynika z analizy podkreśleń, które czytelnicy robią w
Kindle'u, czyli najpopularniejszym czytniku książek elektronicznych. Podkreślenia są na początku "Kapitału", ale potem
ich liczba gwałtownie spada. Jordan Ellenberg, matematyk z University of Wisconsin, ustalił, że przeciętny czytelnik
dociera do 16. strony, czyli odpada po pochłonięciu 2,4 proc. treści. Dla porównania - czytelnik "Krótkiej historii czasu"
Stephena Hawkinga odpada po 7 proc. treści, "Wielkiego Gatsby'ego" Scotta Fitzgeralda - po 28 proc.
Wniosek: Piketty jest jedynie modą. Lwia część czytelników zaopatrujących się na Amazonie kupuje bowiem "Kapitał" w
wersji papierowej. Należy zatem domniemywać, że kawiarniani erudyci chcą go sobie postawić na półce i chwalić się, że
"są na bieżąco" itp.
Jeśli chodzi o zarzuty merytoryczne, to np. "Financial Times" oskarżył Piketty'ego o naginanie danych do swoich tez lub
rażące błędy w ich interpretacji. Zaraz pospieszyło Francuzowi z odsieczą kilka autorytetów lewicowych, w tym
felietonista "NYT" Paul Krugman, laureat Nobla z ekonomii. Drobne błędy są - przyznali - ale nie podważają zasadniczej
tezy.
Niektórzy oskarżają Piketty'ego, że nienawidzi kapitalizmu. "Z całej książki wyziera niemal średniowieczna wrogość do
tego, że kapitał przynosi odsetki" - pisze na łamach "Wall Street Journal" Daniel Shuchman, menedżer funduszu
inwestycyjnego z Nowego Jorku. Francuz odpowiada: "Niepokoi mnie, że kapitaliści zamieniają się w rentierów. Mój
pomysł to ratunek dla kapitalizmu, a nie walka z nim".
Oczywiście, jak zauważają krytycy Piketty'ego, ów ratunek jest koncepcją czysto fantastyczną. Żeby podatek od majątku
mógł zadziałać, musiałby zostać solidarnie przyjęty przez wszystkie państwa świata (w tej chwili ściąga go jedynie
Francja - w wysokości 1,5 proc. od majątków powyżej 10 mln euro - ale wywołało to ucieczkę milionerów za granicę).
Nawet wtedy jego techniczna implementacja byłaby trudna, bo po pierwsze, majątek często trudno oszacować, a po
drugie, nie wszyscy mają taką płynność finansową, żeby co roku byli w stanie płacić 2 proc. od swojego majątku.
Wartością "Kapitału" jest zatem szczegółowe zbadanie chorego (tzn. kapitalizmu) i postawienie diagnozy. Tak ocenia
książkę m.in. Larry Summers, sekretarz skarbu za Clintona i doradca Obamy. Mimo że niektóre diagnozy Piketty'ego
wydają mu się wątpliwe (np. odsetki od kapitału nie zawsze są inwestowane, tylko często konsumowane, co napędza
koniunkturę), Summers konkluduje: "Książki, które stanowią ostatnie słowo w jakiejś sprawie, są ważne. Ale jeszcze
ważniejsze bywają takie, które są pierwszym słowem w jakiejś sprawie".
Thomas Piketty
Kapitał w XXI wieku
przeł. Andrzej Bilik
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa
E-book jest dostępny w Publio.pl >>
Tekst pochodzi z nr 14 (3/2014) "Książek. Magazynu do Czytania". Od 12 maja w sprzedaży nowy
numer:
2 z 3 2015-06-28 18:31


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
R ewolucja marki Jak tworzyc marki i zarzadzac nimi w XXI wieku remark
Carroll Jonathan „Włóczęga, który cuchnął jak sandwicz”
Kasyno internetowe po polsku Jak wygrac milion dolarów w kasynie
Bibliografia w pracy z literatury po polsku Jak napisać pracę magisterską
Jak medytować, czyli wstęp do tego co już znasz
Co i Jak Po Polsku
Kapitalizm po polsku
Thomas Piketty Karol Marks XXI wieku polski
Kapitalizm po polsku
Co i Jak Po Polsku

więcej podobnych podstron