17 (129)



















Jean M. Auel     
 Łowcy Mamutów

   
. 17 .    






    Jondalar odsunął zasłonę wiszącą wokół ich posłania i
uśmiechnął się. Ayla siedziała pośrodku ze skrzyżowanymi nogami, naga. Miała
zaróżowioną, rozgrzaną skórę i szczotkowała swoje długie, mokre włosy.
    - Tak się dobrze czuję - powiedziała z uśmiechem. - Deegie
mówiła, że będę to lubić. Ty lubisz łaźnię parową?
    Wdrapał się na posłanie obok niej i spuścił zasłonę. Również
jego skóra była rozgrzana i zaróżowiona, ale był już ubrany i właśnie skończył
czesanie włosów, które związał w ogon na karku. Był tak odświeżony po łaźni, że
nawet zastanawiał się nad goleniem, ale w końcu tylko przyciął brodę.
    - Zawsze lubiłem - powiedział. A potem nie mógł się oprzeć.
Wziął ją w ramiona, pocałował i zaczął pieścić jej ciepłe ciało. Odpowiedziała
chętnie, poddając się jego objęciom i usłyszał cichy jęk, kiedy wziął w usta jej
sutka.
    - Wielka Matko! Ależ ty kusisz, kobieto - powiedział i odsunął
się. - Ale co powiedzą ludzie, kiedy zaczną przychodzić do Ogniska Mamuta na
twoją adopcję. i znajdą nas razem, jak dzielimy się przyjemnościami, zamiast
czekać na nich, ubrani i gotowi?
    - Możemy im powiedzieć, żeby przyszli później - odpowiedziała z
uśmiechem.
    Jondalar roześmiał się głośno.
    - Myślę, że naprawdę byś tak zrobiła!
    - No cóż, dałeś mi swój sygnał, prawda? - powiedziała z
łobuzerskim uśmiechem.
    - Mój sygnał?
    - Pamiętasz, po tym jak pokazałeś mi, co to są przyjemności,
spytałam cię o twój sygnał? Sygnał, który mężczyzna daje kobiecie kiedy jej
chce? Powiedziałeś, że zawsze będę wiedziała i pocałowałeś mnie, i dotykałeś jak
teraz. Dobrze, właśnie dałeś mi swój sygnał, a kiedy mężczyzna daje sygnał,
kobieta klanu nigdy nie odmawia.
    - Naprawdę nigdy nie odmawia? - zapytał, nadal nie całkiem
mogąc w to uwierzyć.
    - Tak jest wychowana, Jondalarze. Takie jest właściwe
zachowanie kobiety z klanu - odpowiedziała poważnie.
    - Hmm, chcesz powiedzieć, że wybór należy do mnie? Jeśli
powiem, żebyśmy tu zostali i dzielili przyjemności, to każesz wszystkim czekać?
- próbował być poważny, ale oczy migotały mu z zachwytu nad czymś, co traktował
jako ich prywatny dowcip.
    - Tylko, jeśli dasz mi sygnał - odpowiedziała tym samym tonem.

    Znowu ją objął i pocałował i czując jej gorące ciało i jeszcze
gorętszą reakcję, kusiło go niemal, żeby sprawdzić czy tylko żartuje, czy
naprawdę mówi to poważnie, ale wreszcie ją niechętnie puścił.
    - Co prawda wolałbym robić co innego, ale myślę, że lepiej
będzie jeśli się ubierzesz. Zaraz tu przyjdą ludzie. Co włożysz?
    - Właściwie nic nie mam, poza płachtami z klanu i tym ubraniem,
w którym tu przyszłam. Mam jeszcze dodatkową parę nogawic od Deegie. Chciałabym
mieć coś innego. Deegie pokazała mi, w co ona się ubierze. To jest takie piękne
- nigdy niczego piękniejszego nie widziałam. Dała mi jedną ze swoich szczotek,
jak zaczęłam czesać włosy ostem - Ayla pokazała Jondalarowi szczotkę ze
sztywnego włosia mamuciego, owiniętą z jednego końca nie wyprawioną skórą, żeby
tworzyła rączkę, co nadawało jej kształt szerokiego pędzla malarskiego. - Dała
mi też kilka naszyjników z paciorków i muszli. Chyba je włożę na głowę, tak jak
ona.
    - Chyba lepiej pójdę sobie i dam ci się przygotować -
powiedział Jondalar i odsunął zasłonę. Pochylił się jeszcze i ją pocałował, po
czym wstał. Zasłona się za nim zamknęła, a on stał jeszcze i patrzył ze
zmarszczonym czołem. Chciał z nią zostać i nie przejmować się innymi ludźmi.
Kiedy byli w dolinie, mogli robić co im się podobało i kiedy im się podobało. I
nie przygotowywała by się do adopcji przez ludzi, którzy mieszkali tak daleko od
jego domu. A co, jeśli zechce tu zostać? Miał ponure wrażenie, że po tej nocy
nic już nie będzie takie samo. Odwrócił się, żeby odejść, ale zauważył go Mamut
i przywołał. Wysoki, młody mężczyzna podszedł do starego szamana.
    - Jeśli nie jesteś zajęty, to mnie by się przydała pomoc
powiedział Mamut.
    - Z przyjemnością pomogę. Co mam zrobić?
    Z tyłu platformy Mamut pokazał mu cztery długie pale. Po
bliższym przyjrzeniu się, Jondalar zdał sobie sprawę z tego, że nie były z
drewna, ale z kłów mamucich; zakrzywionych kłów, które w jakiś sposób zostały
odkształcone i wyprostowane. Starzec podał mu duży, oprawiony, kamienny młot.
Jondalar stanął i oglądał to ciężkie narzędzie, ponieważ nigdy nie widział
niczego podobnego. Był całkowicie obciągnięty skórą. Wyczuwał przez nią koliste
wyżłobienie, które wybito wokół dużego kamienia, elastyczne witki wierzbowe
owinięte wzdłuż wyżłobienia i przywiązane do kościanego uchwytu. Potem cały młot
został owinięty w mokrą, nie wyprawioną skórę, którą tylko oskrobano do czysta.
Surowa skóra zbiegła się w trakcie schnięcia i ciasno otoczyła kamień i uchwyt
twardą, odporną pokrywą, która trzymała je mocno razem.
    Szaman poprowadził go do paleniska i podnosząc matę splecioną z
trawy, pokazał mu dziurę o średnicy około piętnastu centymetrów, wypełnioną
małymi kamieniami i kawałkami kości. Usunęli je z dziury i Jondalar wepchnął tam
koniec jednego z pali. Podczas kiedy Mamut przytrzymywał pal prosto ku górze,
Jondalar wklinowywał kamienie i kości wokół pala, ubijając je kamiennym młotem.
Kiedy słup siedział mocno, włożyli kolejno pozostałe trzy, formując półkole
niedaleko ogniska, ale jednak w pewnej od niego odległości. Wtedy starzec
przyniósł paczkę i ostrożnie, z nabożeństwem ją rozpakował. Wyjął ze środka
starannie złożony arkusz cienkiego, błoniastego materiału, przypominającego
pergamin. Kiedy go rozłożył, Jondalar zobaczył wiele wymalowanych na nim figurek
zwierząt - między innymi mamuta, ptaki i Lwa jaskiniowego i dziwny, geometryczny
wzór. Przywiązali ten wielki arkusz do kościanych pali, tworząc przezroczysty,
malowany parawan opodal ogniska. Jondalar cofnął się o kilka kroków, żeby
zobaczyć całość, a potem przyjrzał się bliżej. Wnętrzności po przecięciu,
wyczyszczeniu i wysuszeniu były na ogół przezroczyste, ale ten parawan był
zrobiony z czegoś innego. Myślał, że wie z czego, ale nie był pewien.
    - To nie jest zrobione z kiszek, prawda? Musiałyby być zszyte,
a to jest jeden kawałek. - Mamut przytaknął. - No to w takim razie to musi być
membrana z wewnętrznej strony skóry bardzo dużego zwierzęcia, jakoś zdjęta w
jednym kawałku.
    Starzec się uśmiechnął.
    - Mamut. Biała samica mamuta.
    Oczy Jondalara otworzyły się szeroko i z nabożnym podziwem
przyjrzał się parawanowi jeszcze raz.
    - Każdy obóz dostał część białej mamucicy, ponieważ oddała
ducha w czasie pierwszego polowania na Letnim Spotkaniu. Większość obozów
chciała coś białego. Ja poprosiłem o to. Nazywamy to skórą cieni. Nie jest tak
duża, jak te białe części i nie można tego wywieszać, żeby wszyscy dostrzegli
jej moc, ale wierzę, że to, co subtelne, może mieć więcej mocy. To jest coś
więcej niż biały kawałek, to otaczało wewnętrznego ducha całości.
    Brinan i Crisavec wpadli nagle w sam środek Ogniska Mamuta,
biegnąc od przejścia z Ogniska Dzikiego Wołu i Ogniska Żurawia i goniąc się
wzajemnie. Wpadli na siebie, przewrócili się i zaczęli mocować, niemal wpadając
na delikatny parawan, ale zatrzymali się, kiedy Brinan zauważył chudą, długą
nogę, która zagradzała im drogę. Popatrzyli w górę, dokładnie w miejsce, gdzie
wymalowany był mamut i obaj wstrzymali oddech. Potem spojrzeli na Mamuta.
Jondalarowi się zdawało, że twarz Mamuta niczego nie wyraża, ale kiedy obaj
chłopcy na tę twarz popatrzyli, wstali szybko, ostrożnie odsunęli się od
parawanu i poszli w kierunku pierwszego ogniska zawstydzeni, jakby ich ktoś
ciężko zwymyślał.
    - Wyglądali na zawstydzonych, niemal przestraszonych, ale nie
powiedziałeś ani słowa, a nigdy przedtem się ciebie nie bali powiedział
Jondalar.
    - Zobaczyli parawan. Czasami, kiedy patrzysz na esencję
potężnego ducha, widzisz swoje własne serce.
    Jondalar uśmiechnął się, ale nie był pewien, że rozumie, co
stary szaman chciał powiedzieć. Mówił jak Zelandoni, językiem wieloznacznym,
jakim często przemawiali wybrani ludzie. A zresztą, wcale nie był pewien, że
chce zobaczyć własne serce.
    Przechodząc przez Ognisko Lisa, chłopcy skinęli rzeźbiarzowi,
który się do nich uśmiechnął. Uśmiech Raneca nabrał dodatkowego ciepła, kiedy
znowu spojrzał w kierunku Ogniska Mamuta. Obserwował je już od pewnego czasu.
Ayla właśnie pojawiła się przed zasłoną i obciągała swoją tunikę. Chociaż tego
nie było widać, krew napłynęła mu do ciemnej twarzy na jej widok i serce zabiło
szybciej. Im bardziej się jej przypatrywał, tym była doskonalsza. Długie
promienie słoneczne, wpadające przez otwór dymny, wyraźnie skierowały się na
nią, albo tak mu się wydawało. Chciał zapamiętać ten moment, napełnić oczy jej
widokiem. Myślał o niej z żarliwością. Jej gęste włosy, które spadały miękkimi
falami wokół twarzy, były dla niego złotą chmurą poruszającą się w promieniach
słonecznych; jej sposób poruszania się ucieleśniał w jego oczach doskonałą
grację. Nikt nie wiedział, jak cierpiał w czasie jej nieobecności, ani jakim
szczęściem przepełniała go myśl, że stanie się jedną z nich. Skrzywił się, kiedy
zobaczył podchodzącego Jondalara, który objął ją i stanął tak, że zasłonił mu
widok.
    Razem poszli w jego kierunku, w drodze do pierwszego ogniska.
Zatrzymała się, żeby popatrzyć na parawan z wyraźnym podziwem i czcią. Gdy
doszli do przejścia przez Ognisko Lisa, Jondalar stanął za nią. Ranec zobaczył,
jak Ayla zarumieniła się na jego widok i spuściła oczy. Twarz wysokiego
mężczyzny też.-zrobiła się czerwona na widok Raneca, ale jego wzrok wyrażał
jasno, że nie stało się to z powodu żadnych ciepłych uczuć. Obaj mężczyźni
starali się zmusić wzajemnie do odwrócenia oczu - w oczach Jondalara wyraźna
była zazdrość i wielki gniew, Ranec próbował usilnie wyglądać na pewnego siebie
cynika. Gdy przeszli, oczy Raneca natknęły się na równie twarde spojrzenie
starca, który szedł za nimi, człowieka, który był uosobieniem duchowości obozu i
z jakiegoś powodu Ranec się nieco zmieszał.
    Podeszli do pierwszego ogniska i weszli do przedsionka. Ayla
zaczęła rozumieć, dlaczego nie zauważyła żadnych przygotowań do uczty. Nezzie
nadzorowała usuwanie przywiędłych liści i parującej trawy z dołu do pieczenia i
zapach, który się stamtąd zaostrzył napędził u wszystkich apetyt. Przygotowania
zaczęły się zanim poszli po glinę z brzegu rzeki i jedzenie gotowało się przez
cały czas, kiedy pracowali. Teraz można je było podać głodnym ludziom.
    Najpierw wydobyto rodzaj okrągłych, pełnych skrobi korzeni,
które lepiej smakowały po długim gotowaniu, potem kosze z mieszanką szpiku
kostnego, czarnych jagód i rozmaitych potłuczonych i zmielonych nasion -
lebiody, oleistych nasion pinii i różnego ziarna. Potrawa, po godzinach
warzenia, miała konsystencję gęstego budyniu, który zachował kształt kosza nawet
po wyjęciu, i chociaż mało słodki, miał delikatny owocowy zapach i był
niesłychanie smaczny. Następnie wyjęto cały udziec mamuciego mięsa, który dusił
się w parze i własnym tłuszczu i rozsypywał się przy dotknięciu.
    Słońce już zachodziło i ostry wiatr zapędził wszystkich do
środka, ale każdy objuczony był żywnością. Tym razem, kiedy Ayla miała
rozpocząć, nie chowała się po kątach. Ta uczta była na jej cześć i chociaż wciąż
nie mogła przywyknąć do tego, że jest ośrodkiem zainteresowania wszystkich,
powód tej uroczystości dawał jej poczucie szczęścia.
    Deegie podeszła, żeby usiąść koło niej, i Ayla uświadomiła
sobie, że ją bacznie obserwuje. Gęste, czerwonawobrązowe włosy Deegie były
skręcone w zwój i upięte wysoko na głowie. Sznurek okrągłych paciorków z kości
słoniowej, każdy ręcznie wycięty i przeborowany, był skręcony wraz z włosami i
paciorki odcinały się kontrastującym kolorem. Miała na sobie długą, luźną suknię
z elastycznej skóry Ayla myślała, e to taka długa tunika - która była udrapowana
w miękkie fałdy założone za pas w talii. Cała suknia była ciemno brązowa i
wypolerowana do połysku. Nie miała rękawów, ale szerokość przy ramionach robiła
wrażenie krótkich rękawków. Frędzle z długich, czerwonobrązowych włosów mamucich
spadały z ramion z przodu w kształcie V i sięgały tuż poniżej pasa. Linia karku
była obszyta potrójnym rzędem paciorków, a wokół szyi nosiła naszyjnik ze
stożkowatych muszli, przemiennie przewleczonych cylindrycznymi tubkami z drzewa
lipowego i kawałkami bursztynu. Wokół prawego ramienia miała bransoletę z kości
mamuciej naciętą w zygzakowaty wzór. Wzór powtarzał się w kolorach czerwonym,
żółtym i brązowym na jej pasku, który był spleciony z pofarbowanych włosów
zwierzęcych. Przyczepiony pętlą do pasa wisiał krzemienny nóż z rękojeścią z
kości słoniowej schowany w skórzaną pochwę, z drugiej zaś pętli zwieszała się
dolna część czarnego rogu dzikiego wołu, kubek do picia, który był talizmanem
Ogniska Dzikiego Wołu. Spódnica była przycięta ukośnie, poczynając od kolan, w
spiczaste czubki, z tyłu i z przodu. Trzy rzędy paciorków, pasmo króliczego
futra i drugie pasmo futra z wielu zszytych razem grzbietów wiewórczych,
podkreślały ukośną linię dołu sukni, z której zwieszały się kolejne frędzle z
długiej, zewnętrznej sierści mamuciej, sięgając jej poniżej łydki. Nie nosiła
nogawic i jej nogi widać było poprzez frędzle, jak również ciemnobrązowe,
wysokie buty przypominające mokasyny, wypolerowane do połysku.
    Ayla zastanawiała się, jak oni to robili, że skóra tak
błyszczała. Wszystkie jej skóry i futra miały miękką, naturalną powierzchnię
zamszu. Ale to było nieistotne. Po prostu wpatrywała się w Deegie i myślała, że
piękniejszej kobiety nie widziała w życiu.
    - Deegie, to jest piękne... tunika?
    - Można to nazwać długą tuniką. Ale tak naprawdę to jest letnia
suknia. Zrobiłam ją na Letnim Spotkaniu w zeszłym roku, kiedy Branag poprosił o
mnie. Zdecydowałam się na ten strój dzisiaj, bo wiedziałam że będziemy siedzieli
w środku w czasie uroczystości i zrobi się ciepło.
    Jondalar podszedł do nich i było oczywiste, że też uważa Deegie
za atrakcyjną kobietę. Kiedy uśmiechnął się do niej, intensywność niebieskich
oczu uczyniła go nieodparcie pociągającym, ujawniała jego uczucia i w jakiś
sposób zintensyfikowała je. Deegie uśmiechnęła się ciepło i zapraszająco do tego
przystojnego mężczyzny z tak pięknymi, niebieskimi oczyma. 3
    Zbliżył się do nich Talut z wielką tacą jedzenia w ręce. Ayla
siedziała i patrzyła na niego z otwartymi ustami. Miał na sobie fantastyczny
kapelusz, który sterczał tak wysoko nad jego głową, że zahaczał o sufit. Był
skonstruowany ze skóry pofarbowanej na różne kolory, wielu rozmaitych futer,
łącznie z długimi, puszystymi ogonami wiewiórek, które zwisały mu na plecach, a
z przodu miał końcówki dwóch niedużych kłów mamucich, które sterczały prosto ku
górze po obu stronach głowy i łączyły się czubkami jak łuk u wejścia do
ziemianki. Jego tunika, która opadała mu do kolan była ciemnokasztanowego koloru
- a przynajmniej widoczne jej części były takiej barwy. Przód był tak bogato
ozdobiony skomplikowanym wzorem z paciorków, zębów zwierzęcych i różnych
muszelek, że trudno było dojrzeć skórę. Poza tym nosił ciężki naszyjnik z
pazurów i kłów lwa jaskiniowego przemieszanych z bursztynem, a na piersiach
zwisała plakietka z kości mamuciej nacięta w tajemnicze znaki. Opasany był
szerokim, czarnym, skórzanym pasem, związanym z przodu rzemykami, które zwisały
w dół i kończyły się pomponami. Przy pasie wisiał na pętli sztylet zrobiony z
zaostrzonego czubka kła mamuciego i przewleczone przez pas - ze względu na swoją
wagę - były pochwa z nie wyprawionej skóry z krzemiennym nożem oprawionym w kość
słoniową i okrągły przedmiot podobny do koła ze szprychami, z którego na
postronkach zwieszały się: woreczek, kilka kłów drapieżników i puchaty czubek
ogona lwa. Frędzle z długich, mamucich włosów niemal zamiatały podłogę,
odsłaniając przy ruchu nogawice, tak samo bogato zdobione jak tunika.
Szczególnie ciekawe były jego czarne, błyszczące buty, nie ze względu na
dekoracje, bo ich nie miały, ale dlatego, że nie widać na nich było żadnego
szwu. Wydawały się zrobione z jednego kawałka miękkiej skóry, ukształtowanej
dokładnie tak jak jego noga. Jego strój zawierał wiele zagadek, które Ayla
chciała rozwiązać, ale później.
    - Jondalarze! Widzę, że znalazłeś dwie najpiękniejsze kobiety!
- powiedział Talut.
    - Masz rację - odpowiedział z uśmiechem Jondalar.
    - Nie wahałbym się założyć, że te dwie wyróżniałyby się w
każdym towarzystwie. Dużo podróżowałeś, co powiesz? Mam rację?
    - Nie będę się z tobą sprzeczał. Widziałem wiele kobiet, ale
nigdy tak pięknych, jak właśnie tutaj - powiedział Jondalar, patrząc prosto na
Aylę. Potem uśmiechnął się do Deegie.
    Deegie roześmiała się. Spodobał jej się jego uśmiech, ale nie
było wątpliwości, do kogo należy serce Jondalara. A Talut zawsze prawił jej
wyszukane komplementy - była jego uznanym potomkiem i spadkobiercą, córką jego
siostry, która była córką jego matki. Kochał dzieci swojego ogniska i dbał o
nie, ale to były dzieci Nezzie i spadkobiercy Wymeza, jej brata. Adoptowała
również Raneca, ponieważ jego matka nie żyła, co czyniło z niego zarówno dziecko
ogniska Wymeza jak i jego prawnego potomka i spadkobiercę, ale to był wyjątek.

    Wszyscy ludzie w obozie z radością włożyli na tę okazję swoje
najlepsze stroje, które zachwycały Aylę. Tuniki były różnej długości, z rękawami
lub bez, w rozmaitych kolorach i z indywidualnymi ozdobami. Tuniki mężczyzn były
na ogół krótsze i bardziej ozdobione. Na głowach nosili nakrycia. Kobiety
faworyzowały zazwyczaj zwężający się z przodu i z tyłu dół, chociaż Tulie miała
na sobie jakby związaną w pasie długą koszulę wyłożoną na nogawice. Cała była
pokryta zawiłym i artystycznie wykonanym wzorem, z paciorkami, muszlami, zębami,
rzeźbioną kością słoniową i, przede wszystkim, dużymi kawałkami bursztynu.
Chociaż nie miała kapelusza, jej włosy były tak wymyślnie ułożone i ozdobione,
że wyglądały jak kapelusz. Najbardziej niezwykła była jednak tunika Crozie.
Zamiast skośnych cięć, schodzących się w czubek z przodu, jej tunika szła
skośnie przez cały przód i czubek był po jej prawej stronie, zaś lewa była
zaokrąglona wysoko. Najbardziej jednak zdumiewała jej barwa. Była biała, nie
żółtawa czy w kolorze kości, ale prawdziwie biała, z frędzlami i dekoracjami z
białych piór północnego żurawia.
    Nawet dzieci były elegancko ubrane na ceremonię. Kiedy Ayla
zobaczyła Latie stojącą na obrzeżach grupy, która tłoczyła się wokół niej i
Deegie, poprosiła ją, żeby podeszła i pokazała swój strój, praktycznie
zapraszając ją do przyłączenia się. Latie powiedziała coś o sposobie, na jaki
Ayla nosiła paciorki i muszle, które dostała od Deegie i oznajmiła, że też tak
będzie nosić swoje. Ayla uśmiechnęła się. Nie umiała wymyśleć sposobu na ich
noszenie i w końcu po prostu je skręciła razem i owinęła wokół głowy, tak jak
nosiła swoją procę. Latie szybko została włączona w ogólne rozmowy i uśmiechnęła
się nieśmiało, kiedy Wymez jej powiedział, że ładnie wygląda - wymyślny
komplement ze strony tego lakonicznego człowieka. Gdy tylko Latie się do nich
przyłączyła, pospieszył za nią Rydag. Ayla wzięła go na kolana. Jego tunika była
podobna do tuniki Taluta, ale miała mniej ozdób. Nie mógłby udźwignąć takiego
ciężaru - ceremonialny strój Taluta ważył znacznie więcej niż Rydag. Niewielu
było ludzi, którzy mogliby unieść samo nakrycie głowy.
    Ranec nie spieszył z pokazaniem się. Ayla zauważyła jego
nieobecność i kilka razy się rozglądała, ale kiedy go wreszcie zobaczyła,
zaskoczył ją. Wszystkich cieszyło pokazywanie Ayli swoich strojów. Była tak
zachwycona, wywierały na niej ogromne wrażenie, co otwarcie pokazywała. Ranec ją
obserwował i chciał wywołać szczególne zainteresowanie, wrócił więc do Ogniska
Lisa i zmienił strój. Śledził ją ukradkiem z daleka i pojawił się tuż koło niej,
kiedy była pogrążona w rozmowie. Kiedy odwróciła głowę, nagle był przy niej i
poznał po jej osłupiałym spojrzeniu, że osiągnął zamierzony cel. Krój i styl
jego stroju były niezwykłe. Tunika dopasowana do ciała i z szerokimi,
powiewającymi rękawami, zdradzała cudzoziemskie pochodzenie. To nie była tunika
Mamutoi. Kupił ją i drogo za nią zapłacił - ale od pierwszego wejrzenia
wiedział, że musi ją mieć. Kilka lat wcześniej jeden z północnych obozów wybrał
się na ekspedycję handlową do ludzi mieszkających na zachodzie, którzy byli
dalekimi krewniakami Mamutoi. Przywódca otrzymał w prezencie tę tunikę jako
dowód wzajemnych związków i przyjacielskich stosunków w przyszłości. Nie chciał
się z nią rozstawać, ale Ranec był tak natarczywy i ofiarował mu za nią tak
dużo, że nie mógł się oprzeć.
    Większość ubrań noszonych przez ludzi z Obozu Lwa była
pofarbowana na różne odcienie brązowego, ciemnoczerwonego i ciemnożółtego
koloru, i bogato ozdobiona jasnymi paciorkami z kości słoniowej, zębami,
muszlami i bursztynem oraz futrami i piórami. Tunika Raneca była koloru kości
słoniowej, niemal tak jasna jak prawdziwa biel, ale bogatsza w odcienie i
kontrastowała z jego ciemną skórą, choć najbardziej zdumiewająca była jej
dekoracja. Zarówno przodu, jak i tyłu użyto jako tła do obrazów stworzonych z
kolcy kolczatki i cienkich sznurków pofarbowanych na mocne, jaskrawe, podstawowe
kolory. Z przodu koszuli był abstrakcyjny portret siedzącej kobiety, wykonany
przez zestawienie koncentrycznych kół w kolorach czerwonym, pomarańczowym,
niebieskim, czarnym i brązowym. Dwa dodatkowe koła pokazywały piersi. Półkola
wewnątrz kół zaznaczały biodra, ramiona i ręce. Głowa była skomponowana na bazie
trójkąta, z zaostrzoną brodą i płaskim czubkiem oraz tajemniczymi liniami
zamiast rysów twarzy. Pośrodku kół oznaczających brzuch i piersi, były
purpurowoczerwone granaty i linia kolorowych kamieni - zielone i różowe
turmaliny, czerwone granaty, akwamaryny - przyczepiona wzdłuż płaskiego czubka
głowy. Tył koszuli pokazywał tę samą kobietę, z łączącymi się kołami i półkolami
reprezentującymi pośladki i ramiona. Te same zestawy kolorów powtarzały się w
wielu liniach na powiewających przy dłoniach rękawach.
    Ayla po prostu się gapiła, niezdolna do żadnego komentarza.
Również Jondalar był zdumiony. Wiele podróżował, spotkał wiele ludów z różnymi
sposobami ubierania się, tak na co dzień jak i od święta. Widział hafty z kolcy
kolczatki, rozumiał i podziwiał proces ich farbowania i przyszywania, ale nigdy
przedtem nie widział tak imponującego i kolorowego odzienia.
    - Aylo - powiedziała Nezzie, zabierając jej z ręki talerz Mamut
prosi, żebyś do niego przyszła.
    Ayla wstała, a wszyscy zaczęli uprzątać jedzenie, czyścić
talerze i przygotowywać się do ceremonii. Podczas długiej zimy, która ich
czekała, szereg uczt i ceremonii urozmaici ten okres bezczynności. Celebracja
Braci i Sióstr, Uczta Długiej Nocy, Zawody Śmiechu, różne festiwale i obchody na
cześć Matki, ale adopcja Ayli była dodatkową, nieoczekiwaną okazją i dlatego tym
bardziej pożądaną.
    Podczas gdy ludzie zaczęli zbierać się przy Ognisku Mamuta,
Ayla przygotowała wszystko do skrzesania ognia, tak jak o to poprosił Mamut.
Potem już tylko czekała, nerwowa i podniecona. Mamut przedstawił ogólny plan
ceremonii, żeby wiedziała, co ją czeka i czego inni od niej oczekują. Nie
wyrosła wśród Mamutoi. Ich obyczaje i zachowania były jej obce i chociaż Mamut
zdawał się rozumieć i uspokajał ją, martwiła się, że może zrobić coś
niewłaściwego.
    Siedziała na macie koło paleniska i obserwowała ludzi. Kątem
oka zobaczyła, że Mamut połknął jakiś napój jednym haustem. Zauważyła Jondalara,
który sam siedział na ich posłaniu. Wyglądał na zaniepokojonego i niezbyt
szczęśliwego, i Ayla zaczęła się zastanawiać, czy robi słuszną rzecz, pozwalając
się zaadoptować przez Mamutoi. Zamknęła oczy i wysłała cichą prośbę do swojego
totemu. Jeśli Duch Lwa Jaskiniowego nie chciał tego, to czy dałby jej znak?
    Kiedy Talut i Tulie podeszli i stanęli po obu jej stronach,
zrozumiała, że ceremonia zaraz się zacznie. Mamut zasypał zimnym popiołem
ostatnie małe ognisko palące się w ziemiance. Chociaż to już nie był pierwszy
raz i obóz wiedział, czego się spodziewać, czekanie w ciemności było
niepokojącym doświadczeniem. Ayla poczuła rękę na ramieniu i wykrzesała iskrę
przy akompaniamencie westchnień ulgi wszystkich zgromadzonych.
    Kiedy ogień palił się już dobrze, wstała. Tulie i Talut
postąpili ku niej i stanęli obok, trzymając w ręku długą laskę z kości mamuciej.
Mamut stanął za Aylą.
    - W imieniu Mut, Wielkiej Matki Ziemi, zebraliśmy się tutaj,
żeby przyjąć Aylę do ziemianki Obozu Lwa Mamutoi - zaczęła Tulie. - Jest to
jednak więcej niż tylko powitanie tej kobiety w Obozie Lwa. Przyszła do nas jako
obca, my chcemy ją uczynić jedną z nas, zrobić z niej Aylę z Mamutoi.
    Następnie przemówił Talut.
    - Jesteśmy łowcami wielkiego włochatego mamuta, którego dała
nam Matka, byśmy go mogli używać. Mamut to żywność, ubranie, schronienie. Jeśli
będziemy czcić Mut, spowoduje ona, że mamut się odrodzi i powróci każdego lata.
Jeśli kiedykolwiek zbezcześcimy Matkę albo odmówimy uznania dla Daru Ducha
Mamuta, mamut odejdzie i nigdy już nie powróci. Tak zostało powiedziane. Obóz
Lwa jest jak wielki lew jaskiniowy; każdy z nas chodzi bez strachu i z dumą.
Również Ayla chodzi bez strachu i z dumą. Ja, Talut z Ogniska Lwa, przywódca
Obozu Lwa oferuję Ayli miejsce pomiędzy Mamutoi w Obozie Lwa.
    - Przyjęcie jej to wielki honor. Co czyni ją godną tego honoru?
- zawołał głos spośród zebranej grupy. Ayla poznała głos Frebeca i była
zadowolona, że ją o tym uprzedzono, że jest to część ceremonii.
    - Przez ogień, który widzisz, Ayla dowiodła swej wartości.
Odkryła wielką tajemnicę, kamień, z którego można wykrzesać ogień, i dała nam tę
magię dobrowolnie, dla każdego ogniska odpowiedziała Tulie.
    - Ayla jest kobietą o wielu darach, wielu talentach - dodał
Talut. - Ratując życie, dowiodła swej wartości jako utalentowana uzdrowicielka.
Przynosząc żywność, dowiodła swej wartości jako sprawny myśliwy polujący z procą
i nową bronią - miotaczem oszczepów. Końmi, które stoją za tym łukiem, dowiodła
swojej wartości jako poskromicielka zwierząt. Przyniesie zaszczyt każdemu
ognisku i doda wartości Obozowi Lwa. Jest godna zostania Mamutoi.
    - Kto występuje o tę kobietę? Kto będzie za nią odpowiedzialny?
Kto ofiaruje jej pokrewieństwo ogniska? - zawołała głośno i wyraźnie Tulie,
patrząc na swojego brata. Ale zanim Talut przemówił, odezwał się inny głos.
    - Mamut występuje o Aylę! Mamut będzie odpowiedzialny! Ayla
jest córką Ogniska Mamuta! - powiedział stary szaman głosem donośniejszym,
głębszym i bardziej rozkazującym, niż Ayla sądziła, że jest w stanie z siebie
wydobyć.
    W mrocznym pomieszczeniu rozległy się zdumione okrzyki i pomruk
pospiesznych rozmów. Wszyscy sądzili, że Aylę zaadoptuje Ognisko Lwa. To było
nieoczekiwane... ale czy naprawdę? Ayla nigdy nie powiedziała, że jest szamanem,
lub że chce nim być. Nie zachowywała się jak człowiek wtajemniczony w nieznane i
niepoznawalne. Nie przeszła treningu opanowywania magicznych mocy. A jednak była
uzdrowicielką. Panowała w nadzwyczajny sposób nad końmi, a może i nad innymi
zwierzętami. Może jest poszukiwaczem, a może nawet przywoływaczem. Tym niemniej
Ognisko Mamuta reprezentowało duchową istotę tych dzieci Ziemi, którzy nazywali
się Łowcami Mamutów. Ayla nie umiała jeszcze nawet wyrażać się porządnie w ich
języku. Jak ktoś, kto nie zna ich obyczajów, nie zna Mut, może interpretować
potrzeby i życzenia Matki?
    - Talut miał ją zaadoptować - powiedziała Tulie. - Dlaczego ma
iść do Ogniska Mamuta? Nie poświęciła się Mut i nie przeszła treningu służby
Matce.
    - Nie powiedziałem, że jest poświęcona, ani że kiedykolwiek
będzie, Tulie, chociaż ma więcej darów, niż możesz sobie wyobrazić i sądzę, że
mądrze będzie poddać ją treningowi, dla jej własnego dobra. Nie powiedziałem, że
b ę d z i e córką Ogniska Mamuta. Powiedziałem, że j e s t córką Ogniska Mamuta.
Do tego była urodzona, poświęcona przez samą Matkę. Czy zdecyduje się na
trening, czy nie, jest wyborem, który tylko ona może uczynić, ale to nie ma
najmniejszego znaczenia. Ayla nie musi poświęcać się Matce, ta decyzja nie
należy do niej. Z treningiem czy bez, jej życie będzie służyć Matce. Występuję o
nią nie po to, żeby ją przyjąć na trening, chyba, że tego zechce. Chcę
zaadoptować ją jako córkę mojego ogniska.
    Aylę przeszedł dreszcz niepokoju. Nie bardzo podobało jej się,
że jej los jest już ustalony, bez jej udziału, wybrany dla niej przy urodzeniu.
Co rozumiał przez słowa, że jest poświęcona przez Matkę i że jej życie będzie
służyć Matce? Czy jest także wybrana przez Matkę? Creb jej powiedział, że
istnieje przyczyna, dla której została wybrana przez Ducha Wielkiego Lwa
Jaskiniowego. Powiedział, że potrzeba jej potężnej opieki. Co to znaczy: być
wybranym przez Matkę? Czy dlatego potrzebuje potężnej opieki? Czy to znaczy, że
jeśli stanie się Mamutoi, Lew Jaskiniowy nie będzie już dłużej jej totemem? Nie
będzie się już nią opiekował? To była niepokojąca myśl. Nie chciała stracić
swojego totemu. Wstrząsnęła ramionami, próbując rozproszyć złe przeczucia.
    Jondalar już przedtem był niepewny jej adopcji, a ten nagły i
odmienny rozwój wypadków powiększył jego niepokój. Słyszał szeptane komentarze
ludzi i zastanawiał się czy jest prawdą, że było jej przeznaczone zostać jedną z
nich. Może nawet była Mamutoi, zanim jej rodzina zginęła, skoro Mamut
powiedział, że urodziła się przy Ognisku Mamuta.
    Ranec nie posiadał się z radości. Chciał, żeby Ayla została
Mamutoi, ale jeśli zaadoptowałoby ją Ognisko Lwa, stałaby się jego siostrą. Nie
miał najmniejszej ochoty być jej bratem. Chciał połączyć się z nią, a bracia i
siostry nie mogą się łączyć. Ponieważ oboje byliby zaadoptowani i z pewnością
nie mieli tej samej matki, był gotowy poszukać innego ogniska, które by go
zaadoptowało, chociaż niemiła była myśl o porzuceniu związków z Nezzie i
Talutem. Ale skoro będzie zaadoptowana przez Ognisko Mamuta, nie musi tego
robić. Szczególnie cieszyła go myśl, że zostanie córką Mamuta, a nie że będzie
poświęcona służbie, chociaż nawet to by go nie odstraszyło.
    Nezzie była trochę rozczarowana. Już uważała Aylę za swoją
córkę. Ale najważniejsze dla Nezzie było to, że Ayla z nimi zostanie i jeśli
Mamut ją chciał, to tym łatwiej zaakceptują ją Rady na Letnim Spotkaniu. Talut
zerknął na nią, a kiedy kiwnęła głową, również nie zgłosił sprzeciwu.
Przeprowadzili szybką konferencję we czwórkę i Ayla się zgodziła. Z jakiegoś
powodu, którego nie umiała określić, cieszyła ją myśl, że będzie córką Mamuta.

    Kiedy w ziemiance znowu zapanował spokój, Mamut podniósł rękę,
dłonią do twarzy:
    - Kobieto imieniem Ayla, wystąp.
    Ze ściśniętym żołądkiem i na uginających się kolanach Ayla
podeszła do starca.
    - Czy życzysz sobie zostać Mamutoi? - spytał.
    - Tak - wyszeptała załamującym się głosem.
    - Czy będziesz czcić Mut, Wielką Matkę, szanować wszystkie jej
Duchy i nigdy nie obrazisz Ducha Mamuta; czy będziesz starać się być godna
Mamutoi, przynieść zaszczyt Obozowi Lwa, zawsze okazywać szacunek Mamutowi i
temu, co Ognisko Mamuta reprezentuje?
    - Tak.
    Nie mogła powiedzieć nic więcej. Nie była pewna, co ma zrobić,
żeby osiągnąć to wszystko, ale bardzo będzie się starała.
    - Czy obóz akceptuje tę kobietę? - spytał Mamut zebranych.
    - Akceptujemy - odpowiedzieli jednogłośnie.
    - Czy jest tu ktoś, kto ją odrzuca?
    Nastała długa cisza i Ayla nie była pewna, czy nie usłyszy
głosu Frebeca, ale nikt nie odpowiedział.
    - Talucie, przywódco Obozu Lwa, czy wpiszesz jej znak? -
śpiewnie wyrecytował Mamut.
    Ayla zobaczyła, że Talut wyciąga nóż z pochwy i jej serce
zaczęło szybko bić. To było niespodziewane. Nie wiedziała, co zamierza zrobić z
nożem, ale cokolwiek to było, wiedziała, że nie będzie jej się podobało.
Przywódca wziął ramię Ayli, podciągnął jej rękaw i przyłożył krzemienny nóż,
potem szybko naciął na jej ramieniu prostą linię, aż krew pociekła. Ayla poczuła
ból, ale nie drgnęła. Nożem nadal wilgotnym od krwi Talut naciął prostą linię na
kawałku kości słoniowej, który wisiał mu na piersiach i teraz był przytrzymywany
przez Mamuta, tworząc zaplamione na czerwono wyżłobienie. Potem Mamut wymówił
kilka słów, których Ayla nie zrozumiała. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie
rozumiał ich także nikt inny.
    - Aylo, teraz jesteś zaliczona do ludzi Obozu Lwa, należącego
do Łowców Mamutów - powiedział Talut. - Ta kobieta jest i na zawsze będzie Aylą
z Mamutoi.
    Mamut podniósł małą miseczkę i piekącym płynem polał nacięcie
na jej ramieniu - zorientowała się, że był to czyszczący, odkażający roztwór - i
odwrócił ją twarzą do wszystkich.
    - Witaj, Aylo z Mamutoi, członkini Obozu Lwa, córko Ogniska
Mamuta. - Przerwał na moment i dodał - wybrana przez Ducha Wielkiego Lwa
Jaskiniowego.
    Grupa powtórzyła chórem te słowa i Ayla zrozumiała, że po raz
drugi w życiu została przyjęta, zaakceptowana i uczyniona członkiem grupy ludzi,
których zaledwie znała. Zamknęła oczy, słuchając wewnętrznego echa tych słów.
Nagle coś sobie uświadomiła. Mamut pozostawił jej totem! Chociaż nie była już
Aylą z klanu, nie straciła swojego totemu! Nadal była pod opieką Lwa
Jaskiniowego. A co więcej, nie była Aylą Bez Ludzi; była Aylą z Mamutoi!




następny    









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cin 10HC [ST&D] PM931 17 3
17 Prawne i etyczne aspekty psychiatrii, orzecznictwo lekarskie w zaburzeniach i chorobach psychiczn
17 (30)
Fanuc 6M [SM] PM956 17 3
ZESZYT1 (17)
17 Iskra Joanna Analiza wartości hemoglobiny glikowanej Hb
B 17 Flying Fortress II The Mighty 8th Poradnik Gry Online
Obj 7w 17 BÓG OTRZE WSZELKĄ ŁZĘ

więcej podobnych podstron