v 04 226







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
IV.226)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga IV - Trzeci
rok życia publicznego




–  
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA  –








226. W NOBE W
NASTĘPNYCH DNIACH
Napisane 12 listopada 1946. A, 9528-9539
To zimne i
spokojne dni zimowe. Na
szczycie małej góry, na której jest zbudowane Nobe, wiatru,
jeśli można tak rzec, nigdy nie brakuje.
Łagodzi go jednak słońce. Od świtu do
zachodu słońce muska swymi promieniami domy i ogrody,
w których się zielenią zimowe jarzyny. Są
tu małe ogródki, osłonięte przez domy,
o małych zielonych zagonach jarzyn i inne, o kolorze ziemi,
kiedy jest bardzo żyzna, grządki puste,
już gotowe, żeby na nich posiać jarzyny.
Rozglądając się wokół, można dostrzec
szarozielone liście drzew oliwnych lub wijące się serpentynami rzędy
pozbawionych liści winorośli, widać
zaorane poletka, już obsiane zbożami.
Wykiełkują one ogrzane słońcem, zaraz
przy pierwszym ociepleniu wczesnej palestyńskiej wiosny.
Można rzec, że w pogodnych dniach,
takich jak ten, który oglądam,
czuje się już wiosenne ocieplenie, lekkie ocieplenie, do tego stopnia,
że na gałęziach migdałowców opartych o domy wyrastają pączki.
Przed kilkoma dniami były jeszcze zupełnie suche.
Pączki wyrastają właśnie na gałęziach ciemnych, jeszcze ciemnych,
a już dowodzących, że życie powraca,
że przebudzenie potężnego pnia jest bliskie.
W małym ogródku
Jana, na
tyłach domu, jest mały pas uprawnej ziemi.
Z boku pada cień orzechowca. I właśnie w
tym małym pasie rośnie wielki migdałowiec być może starszy niż jego
gospodarz. Przylega do domu tak, że na
wielkiej części pnia gałęzie wyrosły mu tylko z trzech stron,
gdyż z czwartej – przeszkadzał mu mur domku.
Wyżej drzewo rozkłada plątaninę gałęzi, które,
kiedy się obsypią kwiatami, będą jak
lekki obłok ponad ubogim tarasem, jak kosztowny namiot,
piękniejszy niż królewski baldachim.
Aby nie trwać w
bezczynności Jezus i apostołowie pracują w słońcu,
które cieszy i grzeje. W krótkich szatach, ci, którzy
znają się na stolarstwie i na zamknięciach naprawiają lub wyrabiają
narzędzia
i futryny. Inni okopują teren,
podpierają przesadzone jarzyny, umacniają
parkan z suchej trzciny i z zielonego głogu, który z dwóch stron
zamyka ogródek. Inni przycinają migdałowiec i
orzech, wiążą pędy winorośli,
które oderwał zimowy wiatr. Zauważyłam,
że tam, gdzie jest Jezus, nigdy nie ma próżnowania.
On pierwszy uczy piękna ręcznej pracy,
kiedy przerywają ewangelizację. Dziś także
Jezus pracuje ze Swymi kuzynami naprawiając drzwi, których
dół był zniszczony, a zamknięcie – w
połowie oderwane. Filip i Bartłomiej
pracują nożycami i sierpami przy starych drzewach owocowych,
podczas gdy rybacy krzątają się przy linach i starych nakryciach łóżek
dokonując iście... męskich napraw.
Inni mocują pierścienie i krążki być może z zamiarem stworzenia na
tarasie
rodzaju użytecznej w lecie zasłony.
«Dobrze ci tu
będzie,
Elizo» – obiecuje Piotr wychylając się zza
murku na tarasie, żeby przemówić do
starej uczennicy, która przędzie wełnę,
siedząc przy nasłonecznionym murku.
«Tak. Kiedy
winorośl będzie
przytwierdzona, a migdałowiec ułożony to
będzie naprawdę dobre miejsce na lato» –
mówi Filip przez zęby, gdyż trzyma ustami
sitowie, którym przywiązuje jednoroczne pędy
do pnia winorośli.
Jezus unosi
głowę,
żeby spojrzeć, Eliza zaś unosi głowę,
żeby popatrzeć na Nauczyciela i mówi:
«Kto wie, czy
będziemy tutaj w
lecie...»
«Dlaczego
mielibyśmy tu nie być,
niewiasto?» – pyta Andrzej.
«No... nie
wiem... Nie czynię już
planów, odkąd...
odkąd widziałam, że wszystkie moje
przewidywania kończyły się grobem.»
«O! Ależ teraz to
Nauczyciel
musiałby umrzeć, żeby nas tu już nie było!
Przecież Nauczyciel wybrał to miejsce na mieszkanie. Prawda,
Nauczycielu?» – pyta Tomasz.
«To prawda. Ale
prawdą jest też
to, co mówi Eliza...» – odpowiada Jezus
obrabiając nadal heblem naprawianą część drzwi.
«Ależ Ty jesteś
młody, a
przede wszystkim zdrowy!» [– oponują.]
«Nie umiera się
jedynie z powodu
choroby» – mówi Jezus.
«Kto tu mówi o
śmierci?
– pyta Bartłomiej – Ty, Nauczycielu? O
Swojej?... Naprawdę zdaje się,
że od jakiegoś czasu ucichła wrogość. Spójrz: nikt nam nie dokucza.
Wiedzą, że tutaj jesteśmy.
Wczoraj nawet spotkaliśmy ich, kiedy
powracaliśmy z miasta z zakupami i nie przeszkadzali nam.»
«Tak, nam też
nie,
kiedy szliśmy przez sąsiednie wioski, żeby
ogłaszać, że jesteś tutaj.
Żadnej przykrości. Chociaż spotkaliśmy
Elchiasza i Szymona, a potem Sadoka i Samuela, i jeszcze Nahuma, w
dodatku z Dorasem. I nawet powitali nas. Prawda, Jakubie?» – mówi Jan
zwracając
się do swego brata.
«Tak. Trzeba
przyznać,
że Judasz z Kariotu naprawdę dobrze pracował,
kiedy my krytykowaliśmy go w naszych sercach. Od naszego powrotu –
żadnych kłopotów! Wydarzenia potwierdziły
jego słowa. Zdaje się,
że wróciliśmy do wspaniałych czasów ‘Pięknej Rzeki’ i że jest tak,
jak na początku. O! Gdyby to była prawda!»
– mówi Jakub, syn Zebedeusza.
«Gdyby to mogło
być prawdą!»
– mówi Piotr wzdychając.
«Nie zawsze czas
jest pogodny, kiedy nie grzmi» – wyrokuje
Eliza, obracając wrzeciono.
«Cóż ty chcesz
przez to
powiedzieć?» – pyta Piotr.
«Mówię,
że czasem wielki spokój, w miejscu wystawionym na burze, jest wstępem
do
bardziej niebezpiecznej niż kiedykolwiek nawałnicy.
Powinieneś to wiedzieć ty, rybak.»
«O! Wiem o tym,
niewiasto! Jezioro jest
czasem ogromnym zbiornikiem pełnym niebieskiej oliwy. Ale niemal
zawsze,
kiedy żagiel zwisa, a woda jest nieruchoma, burza jest bliska i to
jedna
z tych najgorszych. Wyciszenie się wiatru to
zwiastun bliskiego wichru niosącego śmierć żeglarzom.»
«Hmm! Tak. To
dlatego, gdybym ja
była na waszym miejscu, nie ufałabym tak
wielkiemu spokojowi. Zbyt wiele pokoju!»
«Ale w takim
razie, skoro w czasie
wojny cierpi się, bo jest wojna, to mamy też
cierpieć w czasie pokoju dlatego, że może
przyjść wojna jeszcze okrutniejsza? Kiedy
w takim razie jest czas na radość?» – pyta Tomasz.
«W drugim życiu.
Tutaj ból jest wciąż u drzwi.»
«Uff! Jaka ty
jesteś posępna,
niewiasto! W takim razie odszedł w dal mój czas
radości! Jestem tu jednym z najmłodszych!
Ciesz się, Bartłomieju,
jesteś bliżej radości. Ty i Zelota» –
żartuje Jakub, syn Zebedeusza.
«O! Posępna i
przenikliwa
niewiasta! Ach, te stare niewiasty! Jednak
czasem zgadują. Nawet moja matka, kiedy mówi:
„Uważaj, zaraz popełnisz głupstwo z
takiej i takiej przyczyny”, zawsze zgaduje» – mówi Tomasz,
pochylając się, żeby zgrabić ziemię.
«Niewiasty są
przebiegłe i
sprytne bardziej niż lisy. My nic nie jesteśmy
warci w porównaniu z nimi, w rozumieniu pewnych rzeczy,
których chcielibyśmy, aby one nie rozumiały»
– mówi sentencjonalnie Piotr.
«Ty milcz [–
odzywa się Andrzej
do swego brata. –] Trafiłeś na niewiastę,
która by ci uwierzyła nawet gdybyś jej powiedział,
że Liban jest zrobiony z masła. To, co mówisz, jest dla niej prawem.
Słucha, wierzy i milczy.»
«Tak... ale jej
matka zastępuje ją
i sto innych niewiast. Jaka żmija!»
Wszyscy się
śmieją, nawet Eliza i starzec,
który pomaga młodym spulchniać ziemię.
Powraca Zelota,
Mateusz i Judasz z Kariotu.
«Zrobione,
Nauczycielu. Jesteśmy
zmęczeni! Jaki długi obchód. Ale
jutro odpoczywam. To wasza kolej» – mówi Iskariota tym,
którzy okopują ziemię i idzie ku nim, żeby
wziąć motykę i pracować.
«Skoro jesteś
zmęczony,
to po co pracujesz?» – pyta go Tomasz.
«Bo mam młode
drzewka do
posadzenia. To miejsce jest łyse jak czaszka
starca, a szkoda» – mówi wyniośle,
zagłębiając motykę w ziemi energicznymi kopnięciami.
«Nie tak było za
starych dobrych
czasów! Ale potem... zbyt wiele rzeczy umarło
i dla mnie nie warto już było pracować,
żeby to odtworzyć. Jestem stary, a bardziej
niż stary – smutny» – odpowiada starzec.
«Ale jakie dziury
robisz! To dobre dla drzew,
a nie dla młodych roślin, jak mówisz» –
zauważa Filip, który przychodzi po powiązaniu
winorośli.
«Kiedy drzewo
jest młode,
jest zawsze małe... Takie są moje.
Czas jest sprzyjający. Ten, kto mi je dał,
zapewnił mnie o tym. Wiesz, Nauczycielu? To krewny Elchiasza. Jest
rolnikiem. Dobrym rolnikiem. Sadownikiem! I znawcą
oliwek! Właśnie odnawiał część ogrodu
oliwnego. Powiedziałem mu: „Daj mi
te drzewka”. „Dla kogo?” – zapytał.
„Dla starca z Nobe, który nam udzielił gościny.
Posłużą, żeby mi przebaczył za
wszystkie zgorszenia, jakie mu dałem”.»
«Nie, mój
chłopcze.
To może się stać nie przez drzewka, lecz
ze względu na dobre zachowanie. I ze względu
na Boga. Ja... patrzę,
modlę się i wybaczam. Ale moje przebaczenie...
Jednakże jestem ci wdzięczny za te drzewka...
chociaż... Czy sądzisz,
że będę mógł zjeść ich owoce?»
«Dlaczego nie?
Trzeba mieć zawsze
nadzieję. I nawet chcieć zatryumfować...
wtedy się zwycięża.»
«Nie można
pokonać starości!
I nie pragnę tego.»
«Nad wieloma
innymi rzeczami także
się nie tryumfuje. Gdyby wystarczyło chcieć,
żeby posiadać! Ja miałabym moich synów»
– wzdycha Eliza.
«Nauczycielu –
mówi Mateusz –
słowa Elizy przypominają mi o pytaniu,
jakie niektórzy nam stawiali dziś w drodze.
Pytali – bo to stało się w ich wiosce – czy cud zawsze dowodzi
świętości.
Mówiłem im, że tak, ale oni mówili,
że nie. Rzeczywiście w tej wiosce,
na krańcach Samarii, ktoś,
kto czynił nadzwyczajne rzeczy, wcale nie
był sprawiedliwy. Kazałem im zamilknąć,
mówiąc, że człowiek zawsze źle osądza
i że ten, o którym mówili, że nie był
sprawiedliwy, był taki być może w większym
stopniu od nich. Ty co na to powiesz?»
«Powiem, że
wszyscy macie rację,
każdy swoją. Ty: mówiąc,
że cud zawsze dowodzi świętości – zazwyczaj tak jest – oraz, że nie
należy osądzać, żeby się nie pomylić. Ale i oni mieli rację
podejrzewając
inne źródła, przez które człowiek czynił niezwykłe rzeczy.»
«Jakie źródła?»
«Mroczne źródła.
Są stworzenia adorujące szatana, gdyż
uprawiają kult pychy. Dla podporządkowania
sobie innych zaprzedają się Ciemnościom,
aby mieć je za przyjaciółkę» – odpowiada mu Jezus.
«Czy to możliwe?
Czy to nie jest legenda krajów pogańskich,
że człowiek może zawierać pakt z demonem lub duchami piekielnymi?»
– pyta Jan zaskoczony.
«To możliwe. Nie
tak,
jak się o tym opowiada w pogańskich legendach,
nie przy pomocy pieniędzy lub materialnych umów,
lecz przez przylgnięcie do Zła, wybranie go, oddanie samego siebie
Złu dla posiadania godziny jakiegokolwiek tryumfu.
Zaprawdę powiadam wam, że ci,
którzy się zaprzedają Złu dla osiągnięcia swego celu, są liczniejsi niż
się myśli.»

«I udaje się im? Naprawdę mają to, o co
proszą?» – pyta
Andrzej.

«Nie zawsze i nie
wszystko. Ale coś
mają.»
«A jak to
możliwe?
Demon jest dość silny, żeby móc udawać
Boga?»
«Bardzo silny...
jest jednak pozbawiony
siły, gdy człowiek jest święty.
Ale bardzo często człowiek sam jest demonem.
My zwalczamy opętania oczywiste, hałaśliwe,
rzucające się w oczy. Z tych wszyscy zdają
sobie sprawę... One są...
niemiłe dla ludzi z rodziny lub miasta i ukazują się zwłaszcza w sposób
widoczny. Człowieka zawsze uderza to,
co ciężkie, co szokuje zmysły. To
co jest niematerialne i dostrzegane jedynie przez to, co niematerialne:
przez
rozum i ducha, tego [człowiek] nie
dostrzega. A nawet jeśli to dostrzega, nie
dba o to, zwłaszcza jeśli to mu nie szkodzi.
Te ukryte opętania wymykają się zatem naszej mocy egzorcystów!
A są najbardziej szkodliwe, gdyż pracują
na części [człowieka] najbardziej
wybranej, z częścią najbardziej wybraną i na
innych częściach wybranych: rozum na rozumie, duch na duchu. [Te
wewnętrzne opętania] są jakby niezdrowymi
wyziewami, niedotykalnymi, których się nie
zauważa, aż do chwili,
w której gorączka choroby ostrzega tego,
kto jest nimi dotknięty, że jest zarażony.»
Wszyscy pytają:
«I szatan pomaga?
Naprawdę? Dlaczego? Dlaczego Bóg na to pozwala?
Zawsze będzie na to pozwalał? Nawet po objęciu
przez Ciebie panowania?»
«Szatan pomaga, a
kończy się
zniewoleniem. Bóg pozwala mu działać,
gdyż z tej walki między tym, co na Wyżynach,
a tym, co na Nizinach, między Dobrem a Złem,
wyłania się wartość stworzenia. Wartość
i wola. On zawsze pozwoli mu działać,
nawet po Moim wyniesieniu. Ale wtedy szatan będzie
miał przeciw sobie wroga o wiele większego,
człowiek zaś będzie miał przyjaciółkę bardzo potężną.»
«Jaką?
Jaką?»
«Łaskę» [–
odpowiada
im Jezus.]
«O, dobrze! W
takim razie ludzi żyjących
w naszym czasie, bez łaski,
łatwiej zniewolić, lecz ich upadek będzie
także mniej poważny» – mówi Iskariota,
cały czas kopiąc.
«Nie, Judaszu,
osąd będzie taki
sam.»
«To jest w takim
razie niesprawiedliwe,
bo jeśli będziemy mieli mniej pomocy, to w
rezultacie powinniśmy być mniej [surowo]
osądzani.»
«Nie jest całkiem
niesłuszne to,
[co mówisz]» – stwierdza Tomasz. [Jezus mu odpowiada:]
«Przeciwnie, on
się myli,
Tomaszu. My bowiem, w Izraelu, mamy już tak wiele
wiary, nadziei, miłości i tak wiele świateł
Mądrości, że nie będziemy mieć
usprawiedliwienia z powodu niewiedzy. Wy zaś,
którzy już macie Łaskę jako waszą Nauczycielkę, od niemal trzech
lat, zostaniecie osądzeni już jako ci z nowych
czasów» – mówi Jezus kładąc
wielki nacisk na te słowa i patrząc na Judasza,
który podniósł głowę, bardzo zamyślony
i zapatrzony w dal. Potem Judasz z Kariotu
potrząsa głową, jakby kończył swe wewnętrzne
rozumowanie. Na nowo zagłębia motykę w ziemi i pyta:
«A ten, kto się w
ten sposób
oddaje demonowi, kim się staje?»
«Demonem» [–
odpowiada Jezus.]
«Demonem! W takim
razie gdybym ja,
na przykład, żeby potwierdzić,
że kontakt z Tobą daje moc nadprzyrodzoną, czynił coś...
co Ty potępiasz, byłbym demonem?...»
«Powiedziałeś to.»
«Mam nadzieję,
że ich jednak nie czyniłeś» – mówi
Andrzej niemal przerażony.
«Ja? Cha! Cha!
Sadzę drzewka dla
naszego staruszka» – i Judasz biegnie w
drugi kąt ogrodu i powraca z pięcioma drzewami,
które ziemia otaczająca korzenie z pewnością bardzo obciąża.
«Przyszedłeś z
Beteronu z tym
brzemieniem na ramionach?» – pyta Piotr.
«Zza Gabaonu, tak
musisz powiedzieć!
To tam się znajdują w części sady Daniela.
Jaka wspaniała ziemia. Spójrzcie!...» –
i rozgniata pomiędzy palcami ziemię otaczającą korzenie,
a potem rozwiązuje sznur, który utrzymuje
pięć pni już silnych jak ramię. Jedynie
dwa drzewka mają na końcach listki. To listki oliwek.
«Ta dla Jezusa, a
druga dla Maryi,
którzy są pokojem świata. Sadzę je na
początku, gdyż jestem człowiekiem pokoju. Tu... i tu...»
I umieszcza je po
obydwu krańcach małego pasa ziemi.
«A tutaj
jabłonka,
młoda i dobra jak ta w Edenie, żeby ci
przypominała, o Janie, że ty też
pochodzisz od Adama i że nie powinieneś się dziwić,
że ja... mogę być grzesznikiem.
Uważaj na Węża... A tu... Nie, tutaj nie jest dobrze. Tam, z przodu,
w pobliżu muru, ten młody figowiec.
Jak to się dzieje, że nie ma figowca w
ogrodzie, skoro rosną tutaj jak perz?
A w dziurze pośrodku posadzimy ten młody migdałowiec.
Nauczy się od tego stuletniego starca siły owocowania. Gotowe!
Twój ogródek będzie piękny w przyszłości...
i patrząc na niego będziesz o mnie pamiętał.»
«I tak będę o
tobie pamiętał,
bo byłeś tutaj z Nauczycielem. Wszystko będzie
mi mówić o tym czasie. A patrząc na te
rzeczy powiem: „On chciał jak syn
doprowadzić mój dom do porządku!”
Jednakże gdybym mógł mieć wolę odmienną od tej,
która jest być może zapisana w Niebiosach,
wolałbym [wcześniej umrzeć i]
nie przypominać sobie tego tak pięknego dla mnie czasu.
Bo ten czas jest piękniejszy niż ten, kiedy te drzewa, teraz stare,
były młode. Wtedy byłem młody i także
moja małżonka... Tu bawiła się moja mała
córeczka... radowałem się dbając o jabłoń
i granatowca, o figowiec i winnicę,
bo chciwe były usta mojej córki. Piękny
był widok mojej małżonki siedzącej w cieniu zieleni drzew,
żeby prząść lub tkać... Od tamtej pory...
moja córka odeszła... i zapomniała o mnie!...
Moja małżonka rozchorowała się i umarła...
Dla kogo i po co dbać o to, co kiedyś było
takie piękne? I wszyscy umarli, z wyjątkiem
dwóch starców, którzy pamiętają moje
dzieciństwo. Chciałbym umrzeć, nim będę
musiał sobie przypominać. Nawet jest tutaj niewiasta sprawiedliwa taka,
jaką była Lia. Dziękuję ci za drzewa,
za pracę, za wszystko. Wszystkim wam dziękuję.
Ale proszę mojego Pana, żeby wyrwał moje
stare drzewo z tej ziemi, nim zgaśnie dla
starego Jana ta godzina pokoju...»
Jezus podchodzi
do niego i kładzie mu dłoń na ramieniu,
łagodny i surowy zarazem:
«Potrafiłeś
zrobić tak wiele w
swoim długim życiu. Brakuje ci jeszcze jednego:
przyjęcia od Boga godziny śmierci bez proszenia,
by ją przyśpieszył lub opóźnił, choćby
o jedną minutę. Pogodziłeś się z tak
wieloma sprawami. To dlatego Bóg cię umiłował.
Umiej godzić się z tym, co najtrudniejsze:
z życiem wtedy, gdy chciałoby się jedynie
umrzeć. A teraz wracajmy. Słońce zachodzi
za góry i chłód się szybko nasila.
Zaczyna się szabat. Potem skończymy prace...»


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
04 (131)
2006 04 Karty produktów
04 Prace przy urzadzeniach i instalacjach energetycznych v1 1
04 How The Heart Approaches What It Yearns
str 04 07 maruszewski
[W] Badania Operacyjne Zagadnienia transportowe (2009 04 19)
Plakat WEGLINIEC Odjazdy wazny od 14 04 27 do 14 06 14
MIERNICTWO I SYSTEMY POMIAROWE I0 04 2012 OiO
r07 04 ojqz7ezhsgylnmtmxg4rpafsz7zr6cfrij52jhi
04 kruchosc odpuszczania rodz2
Rozdział 04 System obsługi przerwań sprzętowych
KNR 5 04
egzamin96 06 04

więcej podobnych podstron