Dżuma - streszcenie , Albert Camus


Albert Camus

Dżuma

Powieść składa się z 5 części. Akcja utworu rozgrywa się w algierskim mieście portowym, Oranie, w 194. roku. Tekst jest powieścią z elementami kroniki i reportażu (narrator nazywa swą opowieść kroniką).

MOTTO:

Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, o istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje.

Daniel Defoe

I.

Oran - zwykłe, brzydkie, nijakie miasto, prefektura francuska na wybrzeżu algierskim. Ludzie nudzą się tu, zajmują głównie handlem. W dzień pracują, wieczorami spotykają się w kawiarniach. Banalne jest i miasto, i życie.

Opisując fakty narrator korzysta ze świadectwa własnego i innych oraz tekstów, które wpadły mu w ręce. Był świadkiem wydarzeń.

Relacjonuje wypadki, począwszy od 16 kwietnia, kiedy to doktor Bernard Rieux zauważył na klatce schodowej pierwszego szczura. Zawiadomił o tym dozorcę Michela, który twierdził, że w domu nie ma szczurów, a ten musiał zostać przyniesiony dla kawału. Następne martwe szczury zinterpretował jako chuligański wybryk, sądził, że ktoś je podrzucił. Wizyty u chorych w różnych częściach miasta upewniły doktora, że i tam zdarzyły się podobne przypadki - leżało dużo martwych szczurów i wszyscy o nich mówili.

17 kwietnia Rieux odwiózł na dworzec chorą od roku, trzydziestoletnią żonę, która wyjżdżała do sanatorium. Przy pożegnaniu powiedział, że ją zaniedbał, ale zaczną od nowa, gdy wróci. Na dworcu Rieux spotkał Othona, sędziego śledczego, który z synem czekał na powrót żony. Zauważył też mężczyznę niosącego skrzynkę z martwymi gryzoniami.

Do doktora przyszedł dziennikarz z Paryża, Raymond Rambert, który przyjechał do Oranu, by przeprowadzić ankietę o warunkach życia Arabów. Rueux zapytał go, czy może napisać całą prawdę, ponieważ on sam nie przystaje na niesprawiedliwość i ustępstwa. Gość przyznał, że nie może napisać wszystkiego. Lekarz zasugerował mu nowy temat: wychodzące z ukrycia i padające szczury.

Zjawisko to stale się nasila. Rieux spotkał na schodach Jeana Tarrou, przyglądającego się umierającemu szczurowi. Szczury były we wszystkich domach. Dozorca bardzo się nimi martwił.

18 kwietnia przyjechała do Oranu matka d

oktora Rieux (osoba łagodna, życzliwa całemu światu), by poprowadzić mu dom podczas nieobecności żony.

Doktor zadzwonił do dyrektora miejskiej służby odszczurzania (nazywał się Mercier), który obiecał załatwić rozporządzenie i zająć się sprawą.

Prasa odnotowała niepokojące zjawisko wychodzenia i umierania szczurów (po kilka w domach, setki w dużych fabrykach). Zorganizowano akcję odszczurzania miasta. Specjalne samochody przewoziły je do zakładów oczyszczania, gdzie je palono. Ale sytuacja się pogarszała, szczury wychodziły gromadnie. Były wszędzie. Agencja informacyjna Infdok podała oficjalne dane. 25 kwietnia zebrano 6231 zwierząt, 28 - 8000, zaś 29 liczba gwałtownie się zmniejszyła, by potem znowu wzrosnąć.

29 kwietnia doktor spotkał dozorcę i ojca Paneloux, jezuitę poważanego w mieście. Stwierdził u dozorcy chorobę, objawiającą się silnymi bólami oraz obrzękami szyi i pachwin, błyszczącymi oczami i świszczącym oddechem.

Rieux został wezwany przez urzędnika Josepha Granda (50 lat) do jego sąsiada, Cottarda, który chciał popełnić samobójstwo. Czerwoną kredą na drzwiach napisał: „Wejdźcie, powiesiłem się”. Teraz, uratowany przez Granda, obawia się policji. Grand postanowił czuwać przy nim w nocy, bo trzeba sobie pomagać.

Stan zdrowia dozorcy pogarsza się: wymioty żółcią, wysoka gorączka, czarne plamy na boku, nabrzmiałe gruczoły szyi, palący ból wewnątrz. Doktor telefonuje do innego lekarza, Richarda, który potwierdza, że zaobserwował podobne objawy u dwóch chorych. 30 kwietnia dozorca umiera w karetce wiozącej go do szpitala. Rozpoczęła się panika.

Od kilku tygodni w Oranie przebywa Jean Tarrou. Mieszka on w hotelu w centrum miasta, spotyka się z tancerzami i muzykami hiszpańskimi, pływa. Nikt nie wiedział, skąd ani po co przybył. Prowadzi dziennik, w którym odnotowuje swoje obserwacje, zasłyszane rozmowy, np. o śmierci zwrotniczego Campsa na skutek nowej dziwnej choroby. Tarrou zainteresował się również małym staruszkiem, który przywabia pod balkon koty, rzucając im skrawki papieru, by potem na nie pluć. Tarrou szuka odpowiedzi na pytanie, co zrobić, by nie stracić czasu - doświadczyć go w całej rozciągłości (np. stać w kolejce po bilety i nie kupić). Opisuje małżeństwo z dziećmi, przypominającymi tresowane pudle (sędzia Othon). Przedstawia rozwój epidemii i doktora Rieux jako "zorientowanego w sytuacji". Notuje 12 przypadków choroby, w większości śmiertelnych.

Kolejne przypadki choroby i śmierci skłaniają do podjęcia spodków zaradczych. Rieux prosi Richarda, sekretarza syndykatu lekarzy, o izolację chorych. Ale ten uznał, że „nie jest upoważniony”, musi porozmawiać z prefektem.

Zrobiło się gorąco, z czego cieszył się astmatyk, pacjent Rieux. Ale to wzmagało też gorączkę. Rieux czuł coraz większy lęk. Prasa milczy.

Dr Castel nazywa chorobę dżumą - pamięta podobne przypadki z pobytu w Chinach, widział je także w Paryżu. Rieux się z nim zgadza, choć mówi się, że dżuma zniknęła z Zachodu. Zastanawia się, co wie o dżumie i czuje niepokój. Stwierdził, że najważniejsze to dobrze wykonywać swój zawód, bo pewność jest w codziennej pracy.

Ludzie nie wierzą w zarazy, bo nie są one ma miarę człowieka, traktuje się je jak zły sen. Jak można myśleć o dżumie, która przekreśla przyszłość, przenoszenie się z miejsca na miejsce i dyskusje?

Grand, przeciętny i nisko opłacany urzędnik merostwa, po pracy zajmuje się swoim hobby. Od dawna marzy o napisaniu dzieła, które wzbudzi powszechny zachwyt. Przypomina sobie też łacinę, wypisując słowa czerwoną i niebieską kredą. Gdy przyjmowano go do pracy, obiecano mu awans, ale nigdy go nie otrzymał, a nie potrafił się o niego upomnieć. Słabo zna Cottarda, który wyraźnie obawia się policji, sprowadzonej po jego próbie samobójczej. Jak się później wyjaśnia, boi się aresztowania. Dżuma jest jego szansą, ponieważ policja interesuje się tylko tymi przestępstwami, które mają związek z epidemią. Bardzo mu zależy, by inni mieli o nim dobre zdanie. Jego ulubione zdanie: „Wielcy zawsze zjadają małych.”

Grandowi polecono robić rachunek zgonów. Cyfry szły w górę. Rieux pomyślał, że dżuma oszczędza takich, jak Grand, a zabija mocnych.

Grand kochał siostrzeńców i siostrę i nie wstydził się o tym mówić. Ale uważał, że nie potrafi się wypowiadać i to była jego największa troska.

Lekarze boją się nazwać chorobę po imieniu. W obawie przed paniką władze ostrożnie wprowadzają nowe zarządzenia: odszczurzanie miasta, kontrolę zaopatrzenia w wodę, rejestrację zachorowań, izolację zarażonych w szpitalach, dezynfekcję. Ale to było niewystarczające.

W szkole i przedszkolu otwarto nowe oddziały szpitalne. Poczyniono starania, by sprowadzić serum (szczepionkę) przeciwko dżumie z Paryża, było go jednak mało. Ogłoszono epidemię, nazywając chorobę właściwym terminem, zamknięto miasto.

II.

Po zamknięciu Oranu pozostały jedynie telegramy i telefony - nawet listy były zabronione. Kontakty te jednak także musiano znacznie ograniczyć (przeciążenie linii). Ludzie bardzo przeżywają rozłąkę. Niektórzy dopiero wtedy przekonali się, ile naprawdę dla siebie znaczą (np. dr Castel, którego żona wyjechała przed epidemią i zdecydowała się na powrót mimo zagrożenia). Uwięzieni w Oranie czuli się wygnańcami, byli osamotnieni i zrozpaczeni. Do portu nie wpuszczano statków, ustała wymiana handlowa, rozpoczęły się kłopoty z zaopatrzeniem w żywność i benzynę, trzeba było oszczędzać prąd. Ludzie mieli pretensje do władz. Z braku zajęcia chętnie przebywali w kinach i kawiarniach. Wielu zaczęło pić alkohol, usprawiedliwiając to chęcią zniszczenia zarazków dżumy. Liczba ofiar sięga pięciuset tygodniowo. Ludzie powoli zaczynali rozumieć, co to oznacza.

Joseph Grand opowiada doktorowi Rieux o swojej żonie Jeanne, która opuściła go, by zacząć nowe życie. On był zapracowany, byli biedni. Wyrzuca sobie, że nie podtrzymywał w niej świadomości, że jest kochana. Rieux telefonuje do żony, żeby powiedzieć jej o epidemii, prosi, by dbała o siebie.

Kolejny raz doktor spotyka Ramberta, który pragnie opuścić miasto, by wyjechać do ukochanej do Paryża. Nie czuje się tutejszy. Prosi o zaświadczenie, że nie jest zarażony. Doktor rozumie jego motywy, jednak nie może mu pomóc. Musi być konsekwentny. Nie można mieć pewności, że Rambert jest zdrowy i nie zarazi się przed wyjazdem. Dziennikarz zarzuca Rieux, że nie rozumie rozdzielonych.

Poczucie obowiązku sprawia, że Rieux z wielkim poświęceniem opiekuje się chorymi w jednym ze szpitali pomocniczych, stale odwiedza swoich pacjentów. Jest bardzo zmęczony. Codziennie styka się ze śmiercią, cierpieniem chorych i ich rodzin, niemal siłą zabiera zarażonych z domów, często przy wsparciu wojska i policji.

Władze kościelne ogłosiły tydzień modlitw, którego zakończenie miało miejsce niedzielę. Przyszło wiele osób. Podczas mszy do św. Rocha (zadżumiony święty) ojciec Paneloux wygłasza płomienne kazanie, w którym stwierdza, że dżuma to kara za grzechy i okazja, by wrócić do Boga, który w ten sposób prowadzi ich ku istocie życia.

Grand opowiada doktorowi o kłopotach z pierwszym zdaniem swego dzieła („W piękny majowy poranek wytworna amazonka, siedząc na wspaniałej kasztance, jechała kwitnącymi alejami Lasku Bulońskiego.”) Z wielkim przejęciem analizuje sens użycia takiego lub innego słowa, by oddać właściwe znaczenie i rytm frazy.

Rambert przemierza urzędy i wypełnia różne ankiety, w nadziei, że zdoła opuścić miasto, a następnie szuka sposobów nielegalnych.

Zaczęły się upały (koniec czerwca). Liczba śmiertelnych ofiar dochodzi do siedmiuset tygodniowo. Władze obawiają się buntu ludności. Postanowiono zabijać psy i koty, by nie roznosiły pcheł. Wzrasta atmosfera napięcia. Zabroniono kąpieli morskich. Zamykano hotele, goście woleli mieszkać u znajomych. Stróż stwierdził, że nawet zdrowi noszą dżumę w sercu.

Doktor czuwa nad swoimi pacjentami. Odwiedza starego astmatyka - kramarza, który pewnego dnia postanowił przestać pracować i odtąd leżał w łóżku, przekładając z garnka do garnka ziarna grochu (miara czasu - nie znosił zegarów). Zdaniem Tarrou astmatyk jest świętym, jeśli świętość to zespół przyzwyczajeń. W celach informacyjnych założono nowy dziennik - "Kurier Epidemii". Jedynym środkiem komunikacji są tramwaje. Ludzie gromadzą się w restauracjach (choć boją się zarażenia), bo wtedy nie muszą się troszczyć o zaopatrzenie w żywność. Wieczorami łączą się w pary, zanika obawa.

Matka Rieux czeka codziennie na syna. Nie boi się, w jej wieku nie ma się już wielkich obaw. Żona przysyła doktorowi uspokajające telegramy, że u niej porządku.

Pojawia się nowy rodzaj choroby - dżuma płucna.

Tarrou odwiedza doktora Rieux i proponuje zakładanie ochotniczych oddziałów sanitarnych. Rieux ostrzega go przed możliwością zarażenia (1 szansa na 3, że przeżyje). Rozmawiają o cierpieniu, na które nie można się zgadzać. Rieux wyjaśnia, że nie wierzy w Boga. Gdyby wierzył, zostawiłby chorych Jego opiece. Takiej postawy wobec cierpienia nauczyła go bieda. Paneloux mówi wzniośle o cierpieniu, bo widział mało śmierci. Doktor wciąż nie przyzwyczaił się do widoku śmierci. Trzeba walczyć z nią, choć zwycięstwa są tylko tymczasowe. Dżuma to nieustanna klęska.

Zdaniem narrator zło wynika z niewiedzy. Ludzie są raczej dobrzy. Ochotnicy do oddziałów sanitarnych przyznali, że 2 i 2 to 4 - czasem w historii grozi to śmiercią. Logiczne, a nie godne podziwu jest, że trzeba walczyć ze śmiercią.

Nazajutrz Tarrou zaczął organizować oddziały sanitarne, których sekretarzem został Grand, rzetelnie dokumentujący wszelkie przypadki i pracujący nadal nad pierwszym zdaniem swej książki.. Castel stara się stworzyć szczepionkę. Rieux i Tarrou zostają przyjaciółmi. Z różnych zakątków świata docierają do Oranu słowa otuchy.

Cottard zajmuje się przemytem trudno dostępnych produktów. Chce pomóc Rambertowi w wyjeździe z miasta. Zapoznaje go z przemytnikami (Garcia, Raoul, Gonzales, Marcel i Louis). Sprawa jest jednak trudna, wymaga czasu i przygotowania. Kolejne spotkania z umówionymi osobami nie zawsze dochodzą do skutku. Przekroczenie bramy ma kosztować dziesięć tysięcy franków. Rambert informuje doktora o swoich planach, ten jednak niczego mu nie odradza ani się nie oburza.

Brakuje środków do zwalczania dżumy i ludzi do pracy. Do Oranu przybywają ochotnicy z zewnątrz: dziesięciu lekarzy i sto osób personelu pomocniczego. Tarrou proponuje ojcu Paneloux, by przyłączył się do walczących z epidemią. Jezuita zgadza się - jak komentuje Rieux „jest lepszy od swojego kazania”. Rambert nadal czyni starania, by wyjechać z Oranu. Rieux go rozumie. Jego zarzuty odpiera słowami, że w walce z dżumą nie chodzi o bohaterstwo, ale o zwyczajną uczciwość, która polega na wykonywaniu zawodu. Cottard nie wierzy, że pacjent, który wyzdrowiał, miał dżumę. Okazuje się, że Tarrou i doktor domyślili się prawdy o jego strachu przed wiezieniem. Rambert woli umierać dla miłości, ale nie dla idei. Tarrou informuje Ramberta, że żona doktora jest w sanatorium. Następnego dnia Rambert telefonuje do Rieux i zgłasza chęć współpracy w oddziałach sanitarnych do czasu ucieczki.

III.

W połowie sierpnia ludzie zrozumieli, że dżuma uczyniła z nich wspólnotę, przestały się liczyć indywidualne losy. Obawiano się wiatru, uważano, że roznosi zarazki. Wracający z kwarantanny podpalali domy, by zniszczyć dżumę. W więzieniu masowo umierano. Odznaczano zmarłych strażników medalem wojskowym, a po protestach wojska - medalem za epidemię, który nie był tak znaczący. Zakonnicy opuścili klasztory i zamieszkali przy rodzinach. Próby ucieczki z miasta i rozruchy wymusiły wzmocnienie straży. Złodzieje okradali domy podpalone i opuszczone przez mieszkańców (dwóch rozstrzelano). Wprowadzono zaciemnienie od godziny jedenastej, co wywołało największe wrażenie. Zmarłych grzebano w uproszczonym obrządku w obecności rodzin, następnie wrzucając do wspólnych dołów, osobnych dla mężczyzn i kobiet, a potem do jednego wielkiego dołu. Ciała przykrywano gaszonym wapnem. Rozszerzono cmentarz. Potem zwłoki zaczęto palić w krematorium.

Rozdzieleni przestają pamiętać twarze bliskich.

IV.

Wrzesień / październik. Ludzie są już zmęczeni, nawet Rieux i przyjaciele nie interesują się statystykami, zapominają o środkach ostrożności, choć są zagrożeni zarażeniem. Doktor nikomu nie powiedział, że dostał od lekarza z sanatorium wiadomość o pogorszeniu stanu zdrowia żony. Wiedział, że w czasie epidemii nie jest od leczenia, lecz jedynie stawiania diagnozy i zarządzania izolacji.

Cottard dobrze się czuje, bo jest zagrożony tak samo, jak inni. Zaprosił Tarrou do Opery Miejskiej, gdzie zatrzymana przez dżumę trupa objazdowa wystawiała Orfeusza i Eurydykę. Aktor, grający Orfeusza, w trakcie spektaklu upadł, chory na dżumę.

Rambert ma szansę opuszczenia miasta. Mieszka w domu Marcela i Louisa, by w każdej chwili móc wyjść. Dziwi się, że Rieux go nie zatrzymuje - doktor stwierdził, że nie czuje się zdolny do osądzania. Dziennikarz dużo rozmawia z matką Marcela i Louisa, starą Hiszpanką, która uważa, że chce wyjechać, bo jego żona jest ładna, a on nie wierzy w Boga. Kiedy już ma pewność, że będzie mógł wyjść z Oranu, nagle zmienia zdanie. Postanawia zostać, by dzielić z uwięzionymi ich los, poczuł się stąd. Wstyd mu być szczęśliwym egoistą.

Jesienią Castel ukończył prace nad szczepionką przeciwko dżumie. Postanowiono wypróbować ją na synku sędziego Othona. Dziecko długo broniło się przed śmiercią, ale ostatecznie zmarło w okrutnych mękach. Agonii przyglądali się m.in. Rieux i ojciec Paneloux. Ten przypadek zrobił na nich ogromne wrażenie.

Po mieście krążą różne przepowiednie, dotyczące choroby.

Paneloux wygłosił kazanie, które ujawniło zmianę jego poglądów. Nie mówił już "wy", ale "my". Nie przedstawiał dżumy jako kary za grzechy. Cierpienie, którego chce Bóg, więc i my powinniśmy chcieć, sprawia, że wybieramy wiarę we wszystko, by wszystkiemu nie zaprzeczyć. Trzeba poddać się woli Bożej, nawet tej niepojętej. Zachęcał do działania, mówił, że nie należy uciekać ani być biernym. Opowiadał o trudnej miłości do Boga, zakładającej wyrzeczenie się siebie.

Wracając z kościoła, młody diakon powiedział staremu księdzu, że rozprawa Paneloux „Czy kapłan może radzić się lekarza” jest jeszcze śmielsza i na pewno nie uzyska imprimatur (przyzwolenia biskupa). Jezuita głosi w niej m.in., że jest sprzeczność w tym, że kapłan zasięga rady lekarza.

Niedługo później Paneloux zapada na chorobę o niejasnych objawach. Nie pozwala staruszce, w której mieszkał, wezwać lekarza. Kiedy już Rieux zabiera go do szpitala, jego stan jest ciężki. Trzymając w ręku krucyfiks, umiera.

Uroczystość Wszystkich Świętych wyglądała inaczej niż zwykle. Ludzie nie chcieli myśleć o zmarłych.

Serum Castela zaczęło przynosić efekty, dżuma nie rozszerzała się już, lecz trwałą na jednym poziomie. Zmarł dr Richard. Ustawała dżuma dymienicza (z obrzękiem węzłów chłonnych), rozszerzała się jej postać płucna. Rosły trudności aprowizacyjne. Spekulanci podbijali ceny koniecznych do życia towarów. Pogłębiało się poczucie niesprawiedliwości społecznej. Domagano się zgody na opuszczenie miasta (hasło „Chleba albo powietrza”), ale manifestacje stłumiono. Dzienniki były utrzymane w tonie optymizmu, ale wiadomo było, że sytuacja jest trudna.

Tarrou i Rambert udają się na stadion, gdzie zorganizowano obóz kwarantanny. Towarzyszy im piłkarz Gonzales, którego zatrudniono do nadzorowania stadionu. Na boisku widać setki czerwonych namiotów i różne tłumoki. Odbywający kwarantannę gromadzą się na trybunach. Przez cały dzień nic nie robią. Są milczący, nieufni, zapomniani przez wszystkich. Przybyli starają się pocieszyć załamanego sędziego Othona, że jego synek Filip nie cierpiał. Sędzia kiedyś sprawiał rodzinie przykrości, teraz stał się cichym, przejętym losem dzieci człowiekiem. W mieście było też kilka innych obozów.

Listopad. Pewnego wieczoru, po wizycie u starego astmatyka, Tarrou opowiedział Rieux dzieje swojego życia. Jako syn zastępcy prokuratora generalnego, w wieku siedemnastu lat uczestniczył w rozprawie, podczas której jego poczciwy ojciec wywalczył karę śmierci dla 30-letniego mężczyzny i był później obecny przy wykonaniu wyroku. Jego dziwna pasja - doskonała znajomość rozkładu jazdy Chaixa - była teraz dla chłopca czymś odpychającym, podobnie jak ojciec. Tarrou współczuł oskarżonemu, był mu on bliższy niż ojciec. Uświadomił sobie, że ojciec wielokrotnie uczestniczył w egzekucjach, więc po roku uciekł z domu. Później odwiedzał matkę i nawet nie czuł niechęci wobec ojca. Po jego śmierci zabrał matkę do siebie, potem i ona umarła.

Od czasu rozprawy zawsze chciał walczyć ze śmiercią, nie chciał być zadżumiony. Opowiadał również o rozstrzelaniu skazańca na Węgrzech z odległości półtora metra. Walczył w różnych krajach Europy, jednak nigdy nie chciał zgodzić się na śmierć. Uważa, że wszyscy są zadżumieni, bo w jakiś sposób powodują lub akceptują śmierć. Trzeba starać się nie ulec roztargnieniu i nikogo "nie zarażać", co jest trudne i męczące. Tarrou zwalczał śmierć w każdej sytuacji, stawał po stronie ofiar. Chciałby wiedzieć, jak zostać świętym, czy można nim być bez wiary w Boga. Przyjaciele usłyszeli starce przy bramach. Rieux stwierdził, że chce być człowiekiem. Postanawiają wykąpać się w morzu, by nie żyć tylko dżumą.

Przyszła zima, ale epidemia nadal się utrzymywała. Sędzia Othon prosi listownie doktora Rieux o interwencję - jest przetrzymywany w obozie, chociaż minął okres kwarantanny, ale nie ma do nikogo pretensji. Po kilku dniach od opuszczenia stadionu pragnie tam wrócić jako ochotnik do pracy przy internowanych - czułby się wtedy w jakiś sposób bliżej synka.

Rambert proponuje Rieux, by napisał do żony list, który można wysłać dzięki pomocy strażników.

Boże Narodzenie w Oranie jest przygnębiające - brakuje towarów, wszędzie smutek. Przed wystawą sklepu z zabawkami Rieux i Tarrou spotkali płaczącego Granda. Wspomina on ukochaną Jeanne i zaręczyny z nią przed sklepem. Grand mówi, że chciałby mieć czas do niej napisać, by nie czuła się winna i mogła być szczęśliwa. Ucieka, ale zaraz upada na ulicy. Rieux postanawia leczyć go w domu (dżuma płucna). Na prośbę chorego pali rękopis jego utworu (jedno, stale przekształcane zdanie). Serum Castela sprawia, że Grand wraca do zdrowia. Zdarzają się kolejne przypadki ocalenia zarażonych. Znowu pojawiają się szczury. Statystyki potwierdzają, że dżuma ustępuje.

V.

Zdarzają się jeszcze śmiertelne zachorowania, jednak ich liczba stale maleje. Powoli wraca nadzieja, że uda się pokonać epidemię, ludzie zaczynają niepewnie planować życie po dżumie. Środki, dotąd stosowane bezskutecznie przez lekarzy, teraz dawały efekty. Zdarzali się jednak pechowcy, jak sędzia Othon, który zaraził się podczas pracy w obozie kwarantanny i zmarł.

Ludzie zaczynają znów się uśmiechać, powoli pojawia się nadzieja. Mimo poprawy sytuacji niektórzy właśnie w takim momencie podjęli próbę ucieczki (zwykle udaną, bo nikt się jej nie spodziewał). Obniżono ceny towarów, chociaż nie było do tego ekonomicznych podstaw - miasto nadal było zamknięte. Na nowo organizowano życie w dwu klasztorach i koszarach.

25 stycznia władze w porozumieniu z lekarzami uznały, że epidemia uległa zahamowaniu i za dwa tygodnie zostaną otworzone bramy. Przywrócono oświetlenie, zapanowała radość. Dla wielu osób był to jednak bardzo trudny wieczór - przeżywali śmierć bliskich lub niepokój dotyczący przebywających w izolacji. Pokazał się pierwszy od wiosny kot.

Cottard wpada w popłoch na skutek cofania się dżumy. Rozsiewał wątpliwości co do jej odejścia wśród kupców, dopytuje, czy wszystko będzie działać jak przed nią. Chciałby zacząć od zera. Kiedy szedł z Tarrou, zaczepili go dwaj funkcjonariusze. Udaje mu się uciec.

W najmniej oczekiwanym momencie na dżumę zapada Tarrou, mieszkający z doktorem i jego matką. Zostawili go w domu i zaopiekowali się nim, jednak Tarrou zmarł. Rieux był do niego przywiązany, płakał z powodu swej niemocy.

Rano, po śmierci Tarrou, doktor otrzymał telegram, że osiem dni wcześniej zmarła jego żona. Spodziewał się takiej wiadomości, ale było to dla niego trudne.

W piękny lutowy poranek otworzono bramy. Zaczęły kursować pociągi, do portu wpływały statki, rozdzieleni ludzie mogli być razem. Ale wielu nie zastało nikogo na peronie ani w domu.

Organizowano zabawy w dzień i w nocy. Po wielu miesiącach wyczekiwania Rambert powitał na peronie swoją ukochaną, która przyjechała do Oranu. Ich miłość przetrwała próbę czasu.

Tarrou osiągnął trudny pokój, ale w godzinie śmierci, gdy nie mógł mu się już przydać.

Bernard Rieux wyznaje, że to on jest autorem kroniki. Jako uczestnik i obserwator tragicznych zdarzeń postanowił obiektywnie zdać z nich relację. Stanął po stronie ofiar i czuł, że musi się wypowiedzieć w imieniu wszystkich. Jego ból był taki sam, jak cierpienia innych.

Kiedy skręcił w ulicę Granda i Cottarda, zatrzymała go policja. Okazało się, że z domu Granda ktoś strzelał do tłumu. Był to zdesperowany Cottard. Zranił policjanta, zastrzelił psa. Udało się go schwytać. Grand stwierdził, że Cottard zwariował. Opowiada doktorowi, że napisał do Jeanne, jest zadowolony i zamierza nadal pracować nad swoim dziełem.

Astmatyk mówi ironicznie, że zmarłym na dżumę ma zostać wybudowany pomnik.

Doktor odnotowuje wypadki w Oranie, by nie należeć do tych, co milczą, powiedzieć to, czego można się nauczyć w czasie zarazy - że w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę. Kronika ta może być świadectwem tego, co należało wypełnić i należy wypełniać, gdy się jest lekarzem. Obserwowana przez niego radość ludzi jest według niego zawsze zagrożona, ponieważ bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika.

Pozdrawiam wszystkie ofiary dżumy ;) A.W.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Opracowania lektur, Dżuma - Albert Camus, Dżuma
Camus A , Dżuma streszczenie i opracowanie (klp)
Albert Camus Dzuma 1
Dżuma Alberta Camus jako powieść ezgystencjalna doc
Albert Camus Dżuma
Opracowanie Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dżuma (opracowanie)
Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dżuma
Dżuma Albert Camus
Dzuma Albert Camus
albert camus dżuma 2
Albert Camus Dżuma
Dżuma Albert Camus

więcej podobnych podstron