Kaiser Janice 琱, co to byl za slub! Slodka tajemnica


PROLOG

- P贸艂 roku temu tw贸j brat odda艂 偶ycie za ojczyzn臋. Nie ma go
ju偶 z na tym 艣wiecie. Nikt mi nie zosta艂 opr贸cz ciebie, Carlo.

A teraz to. Jak mog艂e艣?! Nie do艣膰 si臋 ju偶 wycierpia艂am?

- Mamo, to by艂 wypadek. Przysi臋gam ci.

Carlo Mauro popatrzy艂 na matk臋, kt贸ra nerwowo kr臋ci艂a si臋 pomi臋dzy po艣wistuj膮cym kot艂em parowym a 艣cian膮 kot艂owni sta-rej czynszowej kamienicy. Trzy tygodnie przed og艂oszeniem ro-zejmu, kt贸ry zako艅czy艂 walki w Korei, zabito starszego z jej syn贸w. Teraz Carlo przysporzy艂 matce dodatkowych zmartwie艅.

- Nie zrujnowa艂em, mamo. Uciekn臋. Wyjad臋 z Nowego
Jorku.

Carlo ukry艂 twarz w d艂oniach. Od dw贸ch dni ukrywa艂 si臋 w kot-




艂owni kamienicy, w kt贸rej mieszka艂a jego babka. Ba艂 si臋 wr贸ci膰 do domu, ba艂 si臋 pokaza膰 na ulicy. W ko艅cu babce uda艂o si臋 zawiado­mi膰 jego matk臋. Gdy tylko zobaczy艂a syna, mocno go obj臋艂a, uca艂o­wa艂a i wybuchn臋艂a p艂aczem. I zaraz potem czyni艂a mu gorzkie wy­rzuty, 偶e zha艅bi艂 rodzin臋 i pami臋膰 nie偶yj膮cego ojca.

Pani Mauro przystan臋艂a. Wspar艂a r臋ce na biodrach i przeszy艂a Carla wzrokiem.

- Je艣li wydam ci臋 policji, to nast臋pne dwadzie艣cia lat przesie­
dzisz w wi臋zieniu. Nie mog臋 do tego dopu艣ci膰, mimo 偶e jeste艣
winny.

Carlo poczu艂 艣ciskanie w 偶o艂膮dku. Spojrza艂 matce w oczy.

Id膮c z matk膮 za艣nie偶onymi ulicami Brooklynu, Carlo mia艂 kapelusz nasuni臋ty na oczy i postawiony ko艂nierz palta. Nie na­tkn臋li si臋 na policjant贸w, ale na widok m艂odego 偶o艂nierza Carlo

si臋 zawstydzi艂. Matka nie powiedzia艂a ani s艂owa, wiedzia艂 jednak, 偶e pomy艣la艂a o Tonym.

Gdy weszli do restauracji Vincenta Antonellego, poczu艂, 偶e serce mu zamiera. S艂ysza艂 o ludziach, kt贸rzy prosili Antonellego o pomoc. Nikt nie by艂 ju偶 potem tym samym cz艂owiekiem. Cho­dzi艂y pog艂oski o strasznym losie tych, kt贸rzy z艂o偶yli swemu capo di capi obietnice bez pokrycia. Odwiedziny u Vinny'ego uwa偶a­no wi臋c za ostatni膮 desk臋 ratunku.

Drzwi otworzy艂 im gro藕nie wygl膮daj膮cy cz艂owiek, kt贸ry przez ca艂e 偶ycie chyba ani razu si臋 nie u艣miechn膮艂.

- Poczekajcie - burkn膮艂 i znik艂 za kotar膮.

Carlo by艂 zdenerwowany. Ludzie przy stolikach obracali w palcach kieliszki z winem i bacznie im si臋 przygl膮dali. Wkr贸t­ce m臋偶czyzna z ponur膮 twarz膮 wr贸ci艂 i da艂 r臋k膮 znak, 偶eby poszli za nim. Carlo znalaz艂 si臋 z matk膮 w zadymionej salce. Przy okr膮­g艂ym stole siedzia艂 Vinny Antonelli. Kieliszek czerwonego wina, kt贸ry trzyma艂 w d艂oni, l艣ni艂 jak rubin w 艣wietle lampy.

Vinny mia艂 oko艂o trzydziestu lat. By艂 ubrany w czarny garni­tur z bia艂ym krawatem, ciemne w艂osy r贸wno rozdziela艂 przedzia­艂ek. Twarz przecina艂a kilkucentymetrowa uko艣na blizna, ko艅cz膮­ca si臋 na podbr贸dku. Carlo widzia艂 go kilka razy na ulicy, najcz臋­艣ciej obok imponuj膮cego buicka, nigdy jednak nie mia艂 okazji spojrze膰 mu w oczy. By艂o to zatrwa偶aj膮ce do艣wiadczenie.

Antonelli patrzy艂 na nich przez chwil臋 beznami臋tnie, potem skin膮艂 d艂oni膮, w kt贸rej trzyma艂 grube, dymi膮ce cygaro.

- Dawno si臋 nie widzieli艣my. Rosa. Podobno czego艣 ode
mnie chcesz.

Carlo przygl膮da艂 si臋 z boku. jak jego matka podchodzi do sto艂u i kl臋ka u st贸p Vincenta Antonellego, zupe艂nie jakby mia艂a przed sob膮 ksi臋dza w konfesjonale.

Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 Antonelli wydmuchiwa艂 chmury dy­mu ku sufitowi, pozwalaj膮c jej p艂aka膰. Potem spojrza艂 na Carla,




0x08 graphic
kt贸ry niepewnie prze艂kn膮艂 艣lin臋, bo czu艂, 偶e i jemu zbiera si臋 na 艂zy.

- Carlo - odezwa艂 si臋 w ko艅cu. - Czemu stoisz z boku, kiedy
biedna matka b艂aga o twoje 偶ycie. B膮d藕 dobrym synem. Twoje
miejsce jest przy niej.

Carlo niezgrabnie ukl膮k艂 obok matki, ale ledwie 艣mia艂 spoj­rze膰 Antonellemu w oczy. Capo zn贸w zaci膮gn膮艂 si臋 dymem i wy­dmuchn膮艂 ciemn膮 chmur臋. Zerkn膮艂 na kieliszek, ale go nie do­tkn膮艂.

- M贸j brat bardzo kocha艂 twoj膮 matk臋, Carlo - powiedzia艂.
- M贸g艂by艣 by膰 jego synem.

Carlo spu艣ci艂 wzrok. Ba艂 si臋, 偶e ze zdenerwowania straci panowanie nad p臋cherzem i skompromituje si臋 do cna.

- M贸j brat by艂 bardzo wyrozumia艂y - ci膮gn膮艂 Antonelli. -
Pewnie 偶yczy艂by sobie, 偶ebym i ja wybaczy艂. A to znaczy, ch艂o­
pcze, 偶e masz szcz臋艣cie. - Vinny wypu艣ci艂 nast臋pn膮 chmur臋 dy­
mu. - Chcesz, 偶ebym ci pom贸g艂, Carlo?

Ot臋pia艂y Carlo skin膮艂 g艂ow膮.

Capo zaci膮gn膮艂 si臋 dymem z cygara. Potem pokr臋ci艂 g艂ow膮, u艣miechaj膮c si臋 pod nosem.

- Nie wiem.

- Carlo zrobi wszystko, czego od niego za偶膮dasz - powie­
dzia艂a matka.

Carlo z wysi艂kiem prze艂kn膮艂 艣lin臋. Odwr贸ci艂 si臋 do matki, poca艂owa艂 j膮 w mokry od 艂ez policzek i zerkn膮艂 na Antonellego. Oczy capo, przys艂oni臋te grubymi powiekami, by艂y mroczne i nie wyra偶a艂y niczego.

- Ciesz si臋, 偶e masz tak膮 kochaj膮c膮 matk臋 - powiedzia艂 zimno.



0x08 graphic
ROZDZIA艁

1

Na falach, jakie艣 p贸艂 mili od brzegu, ko艂ysa艂 si臋 kuter. Przygl膮­da艂a mu si臋 tak samo jak chwil臋 wcze艣niej frachtowcowi wol­no zmierzaj膮cemu na p贸艂noc, do Portlandu, Seattle, a mo偶e na Alask臋.

Felicia Mauro przenios艂a wzrok na fale pieni艣cie rozbijaj膮ce si臋 kilkadziesi膮t metr贸w od miejsca, w kt贸rym odpoczywa艂y z matk膮 na le偶akach w leniwe poniedzia艂kowe popo艂udnie. Jej ojciec sta艂 na brzegu i 艂owi艂 ryby. W艂a艣nie Wykona艂 pot臋偶ny zamach w臋dk膮 i pos艂a艂 haczyk z przyn臋t膮 daleko poza grzbie­ty fal.

- Czy Jonasz ju偶 z艂apa艂 swojego wieloryba? - spyta艂a matka,
wyrwana nagle z drzemki.

- Nie, ale bardzo si臋 stara.
Louisa cia艣niej otuli艂a nogi kocem.

- Tyle lat jestem jego 偶on膮 i nigdy nie lubi艂 w臋dkowa膰 - po­
wiedzia艂a. - A teraz jak nie tyra w restauracji, to bez ustanku
ryby, ryby i ryby. Przecie偶 i tak nikt z nas nie je tego, co mu si臋
uda z艂apa膰. Zawsze mu m贸wi臋: „Daj spok贸j biednej rybie. Niech
sobie jeszcze pop艂ywa". A on i tak nie wytrzyma bez moczenia
tego kija.

Felicia wbi艂a wzrok w plecy ojca. Rondo naci艣ni臋tego na uszy

filcowego kapelusza zabawnie podwija艂o si臋 do g贸ry. Spod zaka­sanych do kolan spodni wida膰 by艂o patykowate nogi. Felicia zarzuci艂a na ramiona gruby, zielony sweter. Wprawdzie by艂 li­piec, ale w San Francisco zdarzaj膮 si臋 ch艂odne lipce, zw艂aszcza gdy od oceanu wieje silny wiatr.

- Kt贸rego艣 dnia pytam - ci膮gn臋艂a matka - Carlo, czemu na­
gle po tylu latach zacz膮艂e艣 艂owi膰 ryby. I wiesz, co on na to? 呕e jak
by艂 ch艂opcem i mieszka艂 w Brooklynie, to chodzi艂 z ch艂opakami
pi膰 piwo na Rockaway Beach. A nad wod膮 stali r贸偶ni starzy
faceci i 艂owili ryby. 艢mia艂 si臋 z nich, m贸wi, ale teraz sam si臋
zestarza艂, wi臋c chce si臋 przekona膰, jak to jest.

Felicia u艣miechn臋艂a si臋. Poczciwy staruszek. Po zawale ser­ca, kt贸ry przeszed艂 p贸艂 roku temu, bardzo si臋 zmieni艂. Prawie z dnia na dzie艅 sta艂 si臋 sentymentalnym, melancholijnym i wra­偶liwym cz艂owiekiem. Zacz膮艂 nawet wspomina膰 o Nowym Jor­ku, chocia偶 zawsze zachowywa艂 si臋 tak, jakby jego 偶ycie zacz臋艂o si臋 od przyjazdu do San Francisco i pracy m艂odszego kelnera w restauracji w North Beach. Od tamtej pory min臋艂o czterdzie艣ci lat.

- Ale mnie jego w臋dkowanie cieszy - m贸wi艂a dalej Louisa
Mauro. - Uspokaja go. A ja mog臋 siedzie膰 na piachu, okutana jak
Eskimos, mnie to nie przeszkadza.

Felicia wiedzia艂a, do czego matka pije. W maju sko艅czy艂a trzydzie艣ci pi臋膰 lat, wci膮偶 jednak by艂a pann膮. Co za艣 najbardziej trapi艂o jej rodzic贸w, w og贸le nie mia艂a ochoty wyj艣膰 za m膮偶. No mo偶e niezupe艂nie, uwielbia艂a bowiem dzieci. Niestety, w ostat­nich latach nie zainteresowa艂 jej 偶aden m臋偶czyzna.

- Wiem, 偶e ci臋 denerwuj臋 - nie ust臋powa艂a matka - ale czy
znasz W艂ocha, kt贸ry chcia艂by umrze膰, nie maj膮c wnuk贸w?




Felicia j臋kn臋艂a.

Felicia zamilk艂a. Jak mog艂a powiedzie膰 matce, 偶e pr贸bowa艂a znale藕膰 kogo艣, kto by艂by dla niej wa偶ny, ale g艂臋bokie rozcza­rowanie, jakie przynosi艂y pr贸偶ne poszukiwania, by艂o gorsze ni偶 samotno艣膰. Wprawdzie nie tylko ona zawiod艂a si臋 na m臋偶czy藕nie, nie znaczy艂o to jednak, 偶e ma wbrew sobie spe艂nia膰 oczekiwania innych.

- Co ci szkodzi zgodzi膰 si臋, 偶eby przyszed艂 na kolacj臋?
Felicia odgarn臋艂a niesforne kosmyki z twarzy i popatrzy艂a

prosto w oczy matki, wytrzymuj膮c jej spojrzenie.

Ojciec za艂o偶y艂 w艂a艣nie na haczyk now膮 przyn臋t臋 i cisn膮艂 j膮 w morze. Tymczasem matka wydoby艂a fotografi臋.

Felicia zerkn臋艂a na ni膮 oboj臋tnie. Carl. grubasek w koszuli z kr贸tkimi r臋kawami i w krawacie, sta艂 mi臋dzy dwoma paj臋cza-kowatymi ch艂opcami. Wszyscy trzej u艣miechali si臋 od ucha do ucha w ten sam spos贸b. Carl mia艂 na nosie grube rogowe okulary, trudno wi臋c by艂o powiedzie膰, jak naprawd臋 wygl膮da. Felici臋 ogarn臋艂o przygn臋bienie. Matka natychmiast to zauwa偶y艂a.

- Teraz schud艂, je艣li wierzy膰 ojcu - powiedzia艂a. - Trzy kilo,
a mo偶e nawet pi臋膰.


razu zapyta艂 Carla, jak to mo偶liwe, 偶e jeszcze nie znalaz艂a艣 m臋偶a. To by艂o jego pierwsze pytanie.

- A co tata mu powiedzia艂?
Louisa wzruszy艂a ramionami.

- 呕e jeste艣 nietypowa. A co mia艂 powiedzie膰? 呕e pan m艂ody
uciek艂 ci sprzed o艂tarza, a ty nie mo偶esz o tym zapomnie膰?

- Oczywi艣cie, ale po co wdawa膰 si臋 w nieistotne szczeg贸艂y'?

Felicia wiedzia艂a, 偶e ust臋pstwo w tej sprawie by艂oby powa偶­nym b艂臋dem, nie mia艂a jednak si艂y stawia膰 oporu. Nie pierwszy zreszt膮 raz. Najwyra藕niej choroba ojca podnios艂a rang臋 proble­mu. Westchn臋艂a. Odbieranie ojcu nadziei zakrawa艂oby na ego­izm, a kolacja w czyim艣 towarzystwie to przecie偶 nie tak zn贸w. wiele.

- Niech b臋dzie - powiedzia艂a. - Przyjd臋, ale niczego opr贸cz
kolacji nie obiecuj臋.

Louisa wyci膮gn臋艂a r臋k臋 i u艣cisn臋艂a d艂o艅 c贸rki.

- Dzi臋kuj臋 ci. Felicio, ze wzgl臋du na ojca. Jeste艣 dobr膮 c贸rk膮
B贸g ci臋 b臋dzie mia艂 w swojej opiece.

ROZDZIA艁

2

By艂o pogodne lipcowe przedpo艂udnie. Nick Mondavi wysiad艂 z taks贸wrki w cz臋艣ci East Side, kt贸r膮 przez ostatnie dziesi臋膰 lat odwiedzi艂 najwy偶ej trzy razy. Zap艂aci艂 kierowcy i omi贸t艂 wzro-kiem park. By艂a to bardzo spokojna cz臋艣膰 miasta, obrze偶e w艂o-skiej dzielnicy. Niew膮tpliwie wuj Vinny specjalnie wybra艂 miej­sce nie zwracaj膮ce uwagi.

wi臋cej w po艂owie spaceru wzd艂u偶 zachodniej granicy Nick dostrzeg艂 cz艂owieka pochylonego nad b艂otnikiem czarnego samochodu, zaparkowanego w pobli偶u hy-drantu przeciwpo偶arowego. Gdy podszed艂 bli偶ej, tamten oboj臋t-nym gestem wskaza艂 mu boczn膮 alejk臋.

pasowa艂o do wuja Vinny'ego. Nick wcale nie czu艂 si臋

zaskoczony. Bardzo go jednak interesowa艂o, o czym wuj chce

i rozmawia膰. Przez ostatnie lata prawie si臋 nie widywali.

Wkr贸tce ujrza艂 艂awk臋 na uboczu. Siedzia艂 na niej elegancko

ubrany siwow艂osy, oty艂y m臋偶czyzna z ponur膮 min膮. Na widok

przybysza nieco si臋 rozchmurzy艂 i wsta艂.

- Jeste艣, Nicky - powiedzia艂, z sympati膮 klepi膮c go po plecach. - Ciesz臋 si臋, 偶e ci臋 widz臋, wuju Vinny.


0x01 graphic





- A pewnie, pewnie. Cieszysz si臋, 偶e widzisz mnie tu, ukry-

tego w krzakach, z dala od ludzkich oczu.

Nick otworzy艂 usta, 偶eby wyrazi膰 sprzeciw, ale Vincent Anto­nelli przeszkodzi艂 mu gwa艂townym gestem.

- Ty 偶yjesz, Nicky, w swoim 艣wiecie, a ja w swoim, tak obie­
ca艂em twojej 艣wi臋tej pami臋ci matce, gdy le偶a艂a na 艂o偶u 艣mierci.

Nicka zaskoczy艂o, 偶e wuj tak bardzo si臋 postarza艂. Nie domy- 艣li艂by si臋 tego ze zdj臋膰, kt贸re od czasu do czasu publikowano w prasie. Maria Antonelli 偶y艂a w separacji z Vinnym od ponad trzydziestu lat, ale jako praktykuj膮ca katoliczka odm贸wi艂a zgody na rozw贸d. Chocia偶 jej m膮偶 mia艂 s艂abo艣膰 do kobiet, przyczyn膮 ich rozstania wcale nie by艂a kolejna kochanka. Maria po prostu poczu艂a, 偶e d艂u偶ej nie wytrzyma. By艂a zm臋czona stwarzaniem pozor贸w normalnego 偶ycia. Postawi艂a Vinny'emu ultimatum: albo wycofa si臋 z brudnych interes贸w, albo wyniesie z domu. Wybra艂 to drugie, o 偶on臋 i c贸rki jednak troszczy艂 si臋 nadal, cho膰 z oddalenia.

Wychowywali Nicka od ma艂ego. Kryzys ma艂偶e艅stwa Anto-nellich u艂atwi艂 wujowi dotrzymanie obietnicy danej matce Nicka.

G艂os wuja nabra艂 powagi. Nick jeszcze z dzieci艅stwa pami臋­ta艂, 偶e nie wr贸偶y to nic dobrego.

Vincent Antonelli wyj膮艂 z kieszeni cygaro i zapali艂 je z艂ot膮 zapalniczk膮. Cmokn膮艂 kilka razy, 偶eby dobrze si臋 roz偶arzy艂o.

- Przypuszczam, 偶e do tej pory nie otrzyma艂e艣 nakazu za­
j臋cia.

Nick zamruga艂.

Nick poruszy艂 si臋 niespokojnie.



0x08 graphic
niu, bo tego na pewno by sobie 偶yczy艂a. W艂adzom nie podobaj膮 si臋 moje pieni膮dze, wi臋c i twoje niestety te偶.

Nick ba艂 si臋 spyta膰. Ju偶 i tak czu艂 si臋 fatalnie. Nigdy nie aprobowa艂 post臋powania wuja, prawd臋 m贸wi膮c, pot臋pia艂 je. Ale przynajmniej w jednym Vinny zachowywa艂 si臋 honorowo - nie miesza艂 rodziny do swoich spraw. Ciotka Nicka by艂a przyzwoit膮 kobiet膮, stara艂a si臋 wszczepi膰 kuzynowi i swoim c贸rkom zdrowe zasady moralne. A wuj, co trzeba mu przyzna膰, wcale w tym nie przeszkadza艂.

- To niemo偶liwe! Mieszkam w tym kraju od niemowl臋cia.
Przeszed艂em ca艂y proces naturalizacji. Mam paszport i wszystko
co trzeba.

- Moi adwokaci twierdz膮, 偶e je艣li Urz膮d Imigracyjny potrafi
dowie艣膰 oszustwa, to mo偶e wszystko zakwestionowa膰.

Nick poczu艂 si臋 nagle tak, jakby dosta艂 mocny cios w 偶o艂膮dek. Nie wierzy艂 w艂asaym uszom.

- Wiem. 偶e ci臋 zaskoczy艂em - podj膮艂 Vinny. wyra藕nie zak艂o­
potany. - To moja wina, bior臋 pe艂n膮 odpowiedzialno艣膰 za to

zaniedbanie. I przysi臋gam ci, Nicky, 偶e je naprawi臋.

Nick Mondavi ukry艂 twarz w d艂oniach. S艂ysza艂 o deportacji ze Stan贸w Zjednoczonych by艂ych zbrodniarzy hitlerowskich, kt贸-

rych pozbawiano obywatelstwa nawet po czterdziestu latach. Ale to by艂o co innego. On przecie偶 nie by艂 zbrodniarzem wojennym.

Nie by艂 nawet przest臋pc膮, tylko inwestorem budowlanym.

- Wuju - powiedzia艂 oszo艂omiony. - Trudno mi uwierzy膰, 偶e
w艂adze mog膮 mie膰 do mnie zastrze偶enia. Gdyby nawet podj臋-
to dochodzenie, to w s膮dzie powinienem odeprze膰 wszystkie za-

rzuty.

- Na to nie licz. Oni s膮 zdania, 偶e pierzesz dla mnie brudne
peni膮dze. Nie b臋d膮 umieli niczego dowie艣膰, bo to nieprawda,
siec wykorzystaj膮 to, co maj膮, czyli tw贸j problem z wiz膮 imigra-
ryjn膮. Takie ju偶 s膮 w艂adze. Tak czy owak zepsuj膮 ci mark臋

puszcz膮 z torbami.

Vinny zignorowa艂 t臋 uwag臋.

- M贸g艂by艣 oczywi艣cie kupi膰 sobie 偶on臋, pieni膮dze wszy­
stko za艂atwiaj膮, ale z tym trzeba uwa偶a膰. Nie wolno ci wzi膮膰
pierwszej lepszej dziwki. Potrzebujesz kogo艣 porz膮dnego,


dziewczyny z klas膮, z dobrej rodziny. Inaczej w艂adz nie prze­konasz.

Przez chwil臋 milczeli. Nicka ogarn臋艂o to samo przygn臋biaj膮ce uczucie co zawsze, gdy pada艂o imi臋 jego zmar艂ej 偶ony.

- Dziewczyny z Europy lepiej si臋 nadaj膮 na 偶ony - zauwa偶y艂
Vinny - ale nie mo偶esz szuka膰 imigrantki. Potrzebujesz Amery­
kanki z krwi i ko艣ci.

Nick uzna艂, 偶e do艣膰 ju偶 si臋 nas艂ucha艂. Przyszed艂 czas na prze­j臋cie inicjatywy.

- Chwileczk臋, wuju. Nie wiem, dlaczego w og贸le o tym roz­
mawiamy. Je艣li w艂adze przedstawi膮 mi nakaz zaj臋cia firmy, wy­
najm臋 adwokata i z jego pomoc膮 b臋d臋 walczy艂 do upad艂ego,
nawet w S膮dzie Najwy偶szym, je艣li trzeba. Nie zrobi艂em niczego
z艂ego. Wiem. 偶e sprawiedliwo艣膰 nie zawsze bierze g贸r臋, ale
osobi艣cie widz臋 dla siebie najwi臋ksz膮 szans臋 w艂a艣nie w polega­
niu na niej.

Vincent Antonelli pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Nie rozumiesz, na co si臋 porywasz. Nie chodzi tylko o two­
je obywatelstwo. Nicky. W艂adze zabior膮 ci firm臋. Na szcz臋-

艣cie mam informator贸w, wi臋c wiem, 偶e jest jeszcze czas. Je艣li mnie nie pos艂uchasz, to oskubi膮 ci臋 jak kurczaka i wsadz膮 na statek do W艂och. Nie 偶artuj臋. Dlatego m贸g艂by艣 przynajmniej spokojnie wys艂ucha膰, co mam ci do powiedzenia.

Vincent Antonelli uj膮艂 Nicka za podbr贸dek i mocno zacisn膮艂 palce. Tak samo robi艂, gdy Nick mia艂 sze艣膰 lat.

Nick zacisn膮艂 z臋by. W jego 偶y艂ach p艂yn臋艂a krew Antonellich. Gwa艂towne uczucia objawia艂y si臋 u niego inaczej, nie znaczy艂o to jednak, 偶e nie mia艂 swojej dumy i nie wiedzia艂, co to honor.




Policzy艂 w milczeniu do dziesi臋ciu, przypomnia艂 sobie bowiem rad臋 ciotki, kt贸ra uwa偶a艂a, 偶e Vinny'emu nale偶y dla 艣wi臋tego spokoju ust膮pi膰, a potem znale藕膰 inny, bardziej finezyjny spos贸b postawienia na swoim.

Vincent Antonelli odchrz膮kn膮艂 i 艣ciszonym tonem powie­dzia艂:

Vincent Antonelli skin膮艂 g艂ow膮 i spojrza艂 na zegarek. Zmarsz­czywszy czo艂o, zaci膮gn膮艂 si臋 cygarem, wyd膮艂 wargi i wydmuch­n膮艂 dym do g贸ry.

- 艁adny mamy dzie艅, co, Nicky?

Nick Mondavi spojrza艂 na lazurowe niebo.

Vincent Antonelli westchn膮艂 i wsta艂 z 艂awki. Nick r贸wnie偶 si臋 podni贸s艂 i u艣cisn膮艂 wyci膮gni臋t膮 d艂o艅 wuja.

- Kto wie - powiedzia艂 Vinny - mo偶e ten dzie艅 przyniesie ci
szcz臋艣cie. - Ruszy艂 do samochodu.

Wuj wci膮偶 tryska艂 energi膮, mimo to Nick dostrzeg艂 w nim zman臋. Nigdy przedtem nie zauwa偶y艂 u niego cienia sentymen-talizmu. U艣miechn膮艂 si臋 nad ironi膮 losu. Z ca艂ego z艂a, kt贸re Vin-ny uczyni艂, wyra藕nie najbardziej gryz艂o go w tej chwili oszustwo imigracyjne, gro偶膮ce krewnym deportacj膮.

Nick usiad艂 z powrotem na 艂awce. Wbi艂 wzrok w jaki艣 punkt przed sob膮. My艣la艂 o swojej 偶onie i o dziecku, kt贸re zgin臋艂o razem z ni膮. Min臋艂o od tej pory osiem lat, ale pierwsze spotkanie z Gin膮 pami臋ta艂 tak, jakby by艂o wczoraj.

We W艂oszech przedstawi艂 mu j膮 kuzyn ze strony matki, Adolfo.

- Mam tu kogo艣, z kim powiniene艣 si臋 o偶eni膰 - powiedzia艂
艂aman膮 angielszczyzn膮. I o dziwo, Nick rzeczywi艣cie o偶eni艂 si臋 z t膮
dziewczyn膮 o kruczoczarnych w艂osach i zadumanych oczach.

Przez u艂amek sekundy zastanawia艂 si臋, czy mi艂o艣膰 od pier-wszego wejrzenia mo偶e zdarzy膰 si臋 dwa razy. Zaraz jednak odsu­n膮艂 od siebie t臋 g艂upi膮 my艣l. Pokr臋ci艂 g艂ow膮. Czy偶by si臋 starza艂 i stawa艂 sentymentalny, zupe艂nie jak wuj Vinny?



ROZDZIA艁

3

O brzuchatym doktorku wi臋cej nie by艂o mowy, ale Felicia za­uwa偶y艂a, 偶e ojciec od偶y艂. Przez trzy ostatnie dni przychodzi艂 do restauracji tak wcze艣nie jak niegdy艣, zanim dosta艂 zawa艂u serca, i nawet nuci艂 ulubione melodie. Gdy w 艣rod臋 rano Felicia zjawi艂a si臋 w restauracji, ojciec ju偶 sieka艂 warzywa, chocia偶 by艂 to obowi膮zek pomocnika szefa kuchni. Carlo Mauro obieca艂 偶onie i c贸rce ograni­czy膰 si臋 do nadzorowania pracownik贸w kuchni i kontrolowania jako艣ci potraw, ale tym razem Felicia go nie zwymy艣la艂a. Niewielki wysi艂ek od czasu do czasu bardzo poprawia! ojcu nastr贸j. Poza tym wsp贸lne ranki mia艂y dla nich szczeg贸lne znaczenie. W czasie gdy Felicia przygotowywa艂a wypieki, prowadzili d艂ugie rozmowy.

Felicia w艂膮czy艂a piekarniki. Podobnie jak rodzice, wy艣mieni­cie radzi艂a sobie w kuchni, umia艂a przyrz膮dzi膰 prawie wszystko, szczeg贸lnie jednak lubi艂a zajmowa膰 si臋 deserami. Przez kilka

ostatnich lat nieustannie doskonali艂a swoje przepisy i marzy艂a o tym, by otworzy膰 w艂asn膮 cukierni臋.

Prac臋 zacz臋艂a od sprawdzenia, czy dostarczono owoce - o tej porze roku mia艂a do dyspozycji kiwi, jagody, truskawki, je偶yny i brzoskwinie. Felicia piek艂a kruche ciasta z owocami, a tak偶e torty, zawsze ciesz膮ce si臋 wielkim wzi臋ciem. Czasem wzbogaca­艂a jad艂ospis o mus i najrozmaitsze desery lodowe. W艂a艣nie bra艂a si臋 do przygotowywania ciasta, gdy rozleg艂o si臋 energiczne puka­nie do kuchennych drzwi.

Imi臋 nic jej nie m贸wi艂o, ale jego posiadacz mia艂 nowojorski akcent, nieco podobny do akcentu jej ojca.

Zobaczy艂a, 偶e jej ojciec blednie i otwiera drzwi na o艣cie偶. M臋偶czyzna by艂 ubrany w czarn膮 sportow膮 koszul臋 i lu藕ne spod­nie. W艂osy mia艂 czarne, gdzieniegdzie troch臋 przerzedzone. Syl­wetk膮 przypomina艂 buldoga. Jego szyja niewiele r贸偶ni艂a si臋 ob­wodem od g艂owy, ramiona wygl膮da艂y jak podk艂ady kolejowe, a nogi jak pnie 艣ci臋tych drzew. Na szyi wisia艂 z艂oty 艂a艅cuch. Od progu omi贸t艂 ich beznami臋tnym spojrzeniem. Gdy wszed艂, rozej­rza艂 si臋 po kuchni, jakby chcia艂 sprawdzi膰, kogo jeszcze zasta艂, po czym zwr贸ci艂 si臋 twarz膮 do nich.



U艣miechn膮艂 si臋 szeroko.

Carlo otworzy艂 usta, po czym je zamkn膮艂 i nic nie powiedzia艂.

Felicia by艂a pewna, 偶e sta艂o si臋 co艣 z艂ego. Podesz艂a na palcach do drzwi i lekko je uchyli艂a. M臋偶czy藕ni siedzieli przy stoliku. Ojciec m贸wi艂 cicho, ale g艂os jego rozm贸wcy by艂 dono艣ny:

Louie odchyli艂 si臋 do ty艂u i wyci膮gn膮艂 muskularne rami臋 wzd艂u偶 czerwonego, sk贸rzanego oparcia 艂awy.

- Trudno wyczu膰, jak nale偶y to powiedzie膰, wi臋c b臋d臋 si臋
streszcza艂. Vinny potrzebuje pa艅skiej c贸rki.

Felicia zach艂ysn臋艂a si臋 powietrzem. Chyba si臋 przes艂ysza艂a? Mocniej napar艂a na drzwi, 偶eby poszerzy膰 szpar臋, i wyt臋偶y艂a s艂uch. Ojciec milcza艂. Gdy wreszcie si臋 odezwa艂, ledwie go by艂o s艂ycha膰.

Felicia s艂ucha艂a zdumiona. Czy to mia艂 by膰 偶art?

Serce Felicii wali艂o jak m艂otem. Nie wiedzia艂a, co robi膰. Mia艂a ochot臋 g艂o艣no zaprotestowa膰. Z drugiej strony rozumia艂a jednak, 偶e lepiej si臋 na razie nie wtr膮ca膰 i 偶e tego 偶yczy艂by sobie ojciec.

- Od tego ma艂偶e艅stwa wiele zale偶y, z pa艅skim samopoczu­
ciem w艂膮cznie. Czy wyra偶am si臋 jasno? - spyta艂 Louie.

Carlo pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Pierwszy lepszy facet nie we藕mie mojej c贸rki. Po moim
trupie.

Louie zni偶y艂 g艂os, tak 偶e Felicia ledwie mog艂a zrozumie膰 jego s艂owa.



chce mojej restauracji, prosz臋, nale偶y do niego. Je艣li chce mnie zabi膰, niech to zrobi. Ale Felicii nie dostanie.

- Pos艂uchaj, kole艣! - Louie podni贸s艂 g艂os. - Nie masz wybo­
ru. Przysi膮g艂e艣 wy艣wiadczy膰 Vinny'emu przys艂ug臋, gdy b臋dzie
w potrzebie. Je艣li do wieczora nie dostan臋 takiej odpowiedzi,
jakiej 偶yczy sobie Vinny, to najpierw za艂atwimy ciebie, a potem
zajmiemy si臋 twoj膮 c贸rk膮. Czy wyra偶am si臋 jasno?

Felicia sykn臋艂a. Mia艂a wra偶enie, 偶e ogl膮da scen臋 z gangster­skiego filmu, lecz niestety wszystko dzia艂o si臋 naprawd臋. Nagle Louie wsta艂 i skierowa艂 si臋 do kuchni. Mocno pchn臋艂a wi臋c wa­had艂owe drzwi i wsparta pod boki stan臋艂a w progu.

Odepchn膮艂 Felici臋 i wyszed艂 przez kuchenne drzwi. Spojrza艂a na ojca. Wygl膮da艂 tak, jakby stan膮艂 oko w oko z diab艂em.

Carlo znowu ukry艂 twarz w d艂oniach. Po chwili Felicia u艣wiado­mi艂a sobie, 偶e s艂yszy jego szloch. Po艂o偶y艂a mu r臋k臋 na ramieniu.

Nagle zdr臋twia艂 i chwyci艂 si臋 za klatk臋 piersiow膮. 殴renice uciek艂y mu pod powieki, zacharcza艂.

- O Bo偶e! - krzykn臋艂a Felicia.

Gdy Carlo Mauro upad艂 na st贸艂, podbieg艂a do telefonu i wy­kr臋ci艂a numer pogotowia.

Na szcz臋艣cie zas艂abni臋cie Carla nie mia艂o powa偶nych na­st臋pstw. Wczesnym popo艂udniem zako艅czono badania. Louisa by艂a z m臋偶em przez ca艂y czas. Natomiast Felicia uda艂a si臋 do swoich zaj臋膰 w restauracji, gdy tylko sta艂o si臋 jasne, 偶e ojcu nic nie grozi. Nie powiedzia艂a matce, co zasz艂o.

Oko艂o trzeciej zostawi艂a lokal pod opiek膮 szefa kuchni i wr贸­ci艂a do szpitala. Kaza艂a matce i艣膰 do pobliskiego baru co艣 przek膮­si膰 i za偶膮da艂a od ojca wyja艣nie艅. Carlo, ju偶 uspokojony, tym razem uleg艂 i wszystko jej opowiedzia艂. Gdy sko艅czy艂, 艂zy ciek艂y mu po policzkach.

Felicia poca艂owa艂a go, poklepa艂a po d艂oni i podesz艂a do okna. Nie umia艂a si臋 pogodzi膰 z t膮 absurdaln膮 sytuacj膮. Czy jednak mog艂a i艣膰 z tym na policj臋, czy w og贸le mia艂a wyb贸r? Najwa偶­niejsze by艂o dla niej zdrowie ojca. Przede wszystkim musia艂a zadba膰 o jego bezpiecze艅stwo, a to oznacza艂o gr臋 na zw艂ok臋. Po namy艣le postanowi艂a wi臋c stworzy膰 pozory, 偶e zgadza si臋 na ma艂偶e艅stwo z nieznajomym, i od艂o偶y膰 ostateczn膮 decyzj臋 do chwili, gdy dowie si臋 czego艣 wi臋cej.

Zn贸w podesz艂a do 艂贸偶ka ojca.



0x08 graphic
0x08 graphic
Felicia poca艂owa艂a go w czo艂o.

- Nie martw si臋, tato. Co艣 wymy艣limy. Tylko si臋 nie martw.

Tego wieczoru Felicia le偶a艂a w 艂贸偶ku z g艂ow膮 pe艂n膮 niespo­kojnych my艣li. Nast臋pna rozmowa z Louie nie wnios艂a niczego nowego. Felicia zgodzi艂a si臋 na ma艂偶e艅stwo z siostrze艅cem Vin-ny'ego pod warunkiem, 偶e nie zmieni on zdania po pierwszym spotkaniu.

- Bystra z ciebie dziewczyna - przyzna艂 Louie. - To dobrze.
A o takim facecie jak Nicky marz膮 wszystkie kobiety.

Felicia mia艂a co do tego powa偶ne w膮tpliwo艣ci. Kto艣, kto pozwala szanta偶em zmusza膰 kobiet臋 do 艣lubu, na pewno nie jest chodz膮cym idea艂em.

Te偶 co艣! Felicia zapatrzy艂a si臋 w sufit. W tej chwili szcz臋艣cie widzia艂a tylko w tym, 偶e ojciec nie dosta艂 drugiego zawa艂u. W ka偶dym razie za wszelk膮 cen臋 chcia艂a oszcz臋dzi膰 mu trosk. Naturalnie nie by艂o to 艂atwe. Nie mog艂a nic poradzi膰 na jego zgryzot臋. Mia艂a jednak nadziej臋, 偶e je艣li do pierwszego spotkania z Nickiem b臋dzie gra艂a swoj膮 rol臋, to uda jej si臋 zmieni膰 bieg zdarze艅. B膮d藕 co b膮d藕, nawet zdesperowany m臋偶czyzna nie po­winien chcie膰 kobiety wbrew jej woli. A je艣li Nick nie b臋dzie jej chcia艂, to Vmny z pewno艣ci膮 nie b臋dzie jej zmusza艂! Westchn臋艂a. Po niedosz艂ym 艣lubie nabra艂a wprawy w zniech臋caniu m臋偶czyzn. Wiedzia艂a, 偶e i tym razem przyjdzie jej to z 艂atwo艣ci膮. Z t膮 my艣l膮 zasn臋艂a.

Wczesnym rankiem obudzi艂 j膮 uporczywy dzwonek telefonu.

- B膮d藕 dzi艣 o trzeciej po po艂udniu na Washington Square, po
p贸艂nocno-wschodniej stronie. Wypatruj czarnej limuzyny. Pe­
wien d偶entelmen chce z tob膮 porozmawia膰 - us艂ysza艂a. Pozna艂a

charakterystyczny akcent Louie. Zaintrygowa艂o j膮, po co te taje­mnicze zabiegi.

O trzeciej po po艂udniu, zgodnie z poleceniem, stan臋艂a wi臋c na Washington Square. Mia艂a na sobie czerwon膮 sukni臋, kt贸r膮 przez ostatnie dwa lata wk艂ada艂a na Bo偶e Narodzenie i kt贸ra zupe艂nie nie nadawa艂a si臋 na lipcowe popo艂udnie- by艂a zbyt strojna. Feli­cia nie znalaz艂a jednak w swojej szafie nic innego w kolorze czerwonym. Dwie minuty po trzeciej do kraw臋偶nika podjecha­艂a limuzyna. Felicia wstrzyma艂a dech. Drzwi z ty艂u powoli si臋 otworzy艂y. Ujrza艂a siwow艂osego starszego pana ubranego w nie­skazitelny czarny garnitur ze srebrnym krawatem, ozdobionym szpilk膮 z masy per艂owej. Mia艂 wydatny brzuszek, rumiane poli­czki i u艣mieszek na ustach. By艂 starszy od jej ojca mniej wi臋cej o dziesi臋膰 lat. Musia艂 to by膰 sam Vinny Antonelli.

M臋偶czyzna rozejrza艂 si臋 ostro偶nie, po czym skin膮艂 w jej stro-n臋. Pos艂usznie wsiad艂a do samochodu, chocia偶 nogi si臋 pod ni膮 ugina艂y.



Felicia milcza艂a.

Vinny zerkn膮艂 przez szyb臋 na ulic臋.

Nic gorszego nie mog艂a us艂ysze膰.

Felicia otworzy艂a usta ze zdumienia.

- O dziecku nikt mi nie m贸wi艂.
Vincent Antonelli wzruszy艂 ramionami.

- To jest sprawa pani i Nicky'ego. A te sto tysi臋cy jest ode
mnie na zach臋t臋.

By艂a oszo艂omiona. Do tej pory ba艂a si臋 my艣le膰, jakie oczeki­wania ma spe艂ni膰, 艂atwiej jej bowiem by艂o przyj膮膰, 偶e chodzi o zwyk艂e ma艂偶e艅stwo z rozs膮dku. Teraz zrozumia艂a, 偶e 偶膮da si臋 od niej prawdziwego zwi膮zku.

- Prosz臋 nie robi膰 takiej nieszcz臋艣liwej miny - powiedzia艂 Vin-
ny. - Mog艂aby pani trafi膰 du偶o gorzej, zapewniam pani膮. Nicky to
porz膮dny ch艂opak. Jest inteligentny, dobrze mu si臋 powodzi. Wi臋­
kszo艣膰 kobiet bardzo by si臋 cieszy艂a z takiego m臋偶a.

Wzruszy艂 ramionami.

Patrzy艂a, jak Antonelli obraca w palcach kopert臋, spogl膮daj膮c przez szyb臋 samochodu na ulic臋. Wyda艂o jej si臋, 偶e szuka sposo­bu, 偶eby si臋 przed ni膮 usprawiedliwi膰.

- Jeszcze jedno - powiedzia艂. - Prosz臋 traktowa膰 to jak inte­
res. Wszyscy, kt贸rzy bior膮 w nim udzia艂, musz膮 mie膰 g艂ow臋 na
karku. Rozumie pani?

Skin臋艂a g艂ow膮, chocia偶 nie rozumia艂a.

Lekcewa偶膮co machn膮艂 r臋k膮.




- Pi臋kna kobieta zawsze umie rozkocha膰 w sobie m臋偶czy­
zn臋. Sam m贸g艂bym si臋 w pani zakocha膰. Jest w pani co艣 takiego.

Vinny Antonelli z艂apa艂 j膮 w potrzask. Felicia wiedzia艂a jed­nak, 偶e ma jeszcze jedn膮 drog臋 ratunku...

- Rozumiem pana oczekiwania wobec mnie. Ale co b臋dzie,
je艣li pa艅ski siostrzeniec wcale nie zechce si臋 ze mn膮 o偶eni膰?

Wstrzyma艂a oddech, 艣wiadoma, 偶e zagra艂a swoj膮 atutow膮 kar­t膮. Tylko w ten spos贸b mia艂a szans臋 wydosta膰 si臋 ca艂o z opresji, nie nara偶aj膮c si臋 temu gangsterowi.

- Niemo偶liwe. On si臋 z pani膮 o偶eni. A co do mi艂o艣ci, to
dop贸ki b臋d臋 s艂ysza艂 od niego, 偶e pani stara si臋 by膰 mi艂a, pogodz臋
si臋 ze wszystkim. Za to gdyby si臋 pani nie stara艂a...

Urwa艂. Felicia zamkn臋艂a oczy i wyobrazi艂a sobie ojca. On j膮 zrozumie. Przecie偶 wie, co zasz艂o. Vinny poklepa艂 j膮 po ramieniu.

- Wiem, 偶e nie proponuj臋 pani ma艂偶e艅stwa z bajki, ale jest
przecie偶 rekompensata.

Poda艂 jej kopert臋. Wewn膮trz znalaz艂a dziesi臋膰 tysi膮cdolaro-wych banknot贸w i zdj臋cie. Odwr贸ci艂a je i zobaczy艂a na odwrot­nej stronie napis: Nick Mondavi.

- Niech pani zrobi sobie kilka zdj臋膰 i wy艣le je mojej 偶onie
- powiedzia艂 Vinny. - Na tej kartce jest jej adres i telefon. Prosz臋
do niej zadzwoni膰, dowie si臋 pani wszystkiego o Nickym. Maria
pani poradzi, jak trafi膰 mu do serca. Kobiety znaj膮 si臋 na takich
sprawach, sama pani wie. Pieni膮dze prosz臋 przeznaczy膰 na stroje
i perfumy, no i na wszystko, co b臋dzie potrzebne.

S艂uchaj膮c Vinny'ego, Felicia przygl膮da艂a si臋 zdj臋ciu. Nick Mondavi by艂 ciemnym szatynem z orzechowymi oczami. Ry­sy twarzy mia艂 wyraziste, a podbr贸dek wydatny. Sprawia艂 wra­偶enie bardzo konkretnego i zdecydowanego. Musia艂a te偶 przy­zna膰, 偶e jest przystojny i elegancki. Gdyby to zdj臋cie pokaza艂a jej matka, z pewno艣ci膮 艂atwo przekona艂aby j膮 do wsp贸lnej kolacji.

Tym razem jednak nie chodzi艂o o przyjaciela rodziny. Vin-ny Antonelli by艂 gangsterem i zmusza艂 j膮 do 艣lubu ze swoim krewnym. A chocia偶 Nick Mondavi prezentowa艂 si臋 na zdj臋ciu doskonale, to z fotografii nie mo偶na si臋 by艂o dowiedzie膰, jaki to cz艂owiek. Felicia nie wyklucza艂a, 偶e jest sko艅czonym draniem.

Vinny Antonelli poklepa艂 j膮 po kolanie jak dziadek wnuczk臋.

- Widz臋, 偶e jeste艣 odpowiedni膮 dziewczyn膮, bo si臋 powa偶nie
zastanawiasz. Gdyby艣 si臋 pali艂a do mojego pomys艂u, musia艂bym

eszcze pomy艣le膰. Nie martw si臋, Nicky naprawd臋 jest porz膮d­nym cz艂owiekiem. W ko艅cu go zechcesz nawet bez moich pie­ni臋dzy.

Pokr臋ci艂a g艂ow膮.

- Zrobi臋 to, czego pan sobie 偶yczy, panie Antonelli. Wyjd臋 za
m膮偶 za pa艅skiego siostrze艅ca i spr贸buj臋 go przekona膰, 偶e go
kocham. Ale niech pan wie, 偶e to wszystko b臋dzie farsa. Nigdy
go nie pokocham. Jak mog艂abym darzy膰 uczuciem m臋偶czyzn臋,
kt贸ry pozwala, 偶eby tak traktowano kobiet臋?

Antonelli wyj膮艂 cygaro. Obci膮艂 koniuszek i zapali艂 je z艂ot膮

zapalniczk膮. Felicia przygl膮da艂a si臋, jak z jego ust wyp艂ywa smu偶ka dymu. - Kto powiedzia艂, 偶e Nicky na to pozwala? Pani zak艂ada, 偶e on ma w tej sprawie wyb贸r, a tymczasem nie ma. Musia艂em go przekona膰 tak samo, jak przekona艂em pani膮.

- Szanta偶uje pan w艂asnego siostrze艅ca?
U艣miechn膮艂 si臋.

- Pos艂u偶y艂em si臋 perswazj膮. Nie przecz臋, 偶e troch臋 innego
rodzaju ni偶 wobec pani. Ale to nie zmienia sytuacji. Jedziecie na
tym samym w贸zku, czy wam si臋 to podoba, czy nie.




0x08 graphic
ROZDZIA艁

4

Lec膮c na zachodnie wybrze偶e, Nick Mondavi pr贸bowa艂 pra-

cowa膰, ale nie by艂 w stanie skupi膰 si臋 na liczbach. Wzrok mia艂

wbity w ekran laptopa, my艣lami by艂 jednak daleko. Trzy razy

ci膮gn膮艂 z kieszeni p艂aszcza zdj臋cie Felicii Mauro, by mu si臋 przyjrze膰. Jak to mo偶liwe, 偶eby taka 艂adna kobieta zgodzi艂a si臋 wzi膮膰 z nim 艣lub w spos贸b zaaran偶owany przez wuja?

Pocz膮tkowo nie zamierza艂 przysta膰 na propozycj臋 wuja, ca艂a sprawa wydawa艂a mu si臋 bowiem podejrzana. Wola艂 sam wal-czy膰 z w艂adzami, maj膮c nadziej臋, 偶e sprawiedliwo艣膰 zwyci臋偶y. Prawnicy, z kt贸rymi si臋 konsultowa艂, uwa偶ali, 偶e wobec braku dowod贸w jego udzia艂 w praniu brudnych pieni臋dzy nie grozi mu konfiskata maj膮tku. W艂adze mog膮 mu uprzykrzy膰 偶ycie, ale nie zadadz膮 ostatecznego ciosu. Nick odrzuci艂 wi臋c rad臋 wuja i nie sprzedawa艂 firmy.

Kwestia imigracji by艂a jednak bardziej niepokoj膮ca. Wyja­艣niono mu, 偶e ma艂偶e艅stwo z ameryka艅sk膮 obywatelk膮 nie uchro-ni go przed deportacj膮, ale na pewno mu nie zaszkodzi, tym bardziej, 偶e jego pierwsza 偶ona by艂a W艂oszk膮,, co w oczach w艂adz nie jest korzystne. Poniewa偶 za艣 w takich przypadkach du偶膮 rol臋 odgrywaj膮 wzgl臋dy psychologiczne, 偶ona urodzona w Stanach Zjednoczonych oraz dzieci mog膮 bardzo mu pom贸c.

Oczywi艣cie nie by艂 to pow贸d do natychmiastowej 偶eniaczki, po namy艣le Nick postanowi艂 jednak odwiedzi膰 ciotk臋, kt贸ra zate­lefonowa艂a z wiadomo艣ci膮, 偶e wuj znalaz艂 mu urocz膮 dziewczy­n臋 w San Francisco. Kandydatka uwieczniona na zdj臋ciu bar­dzo mu si臋 spodoba艂a. Nie mia艂 wprawdzie z艂udze艅 i nie s膮dzi艂, by fotografia mog艂a cokolwiek powiedzie膰 o 偶ywym cz艂owieku, poczu艂 jednak zaciekawienie. Ciotka Maria gor膮co namawia艂a go do spotkania z Felici膮, uwa偶a艂a bowiem, 偶e warto osobi艣cie sprawdzi膰, z kim ma si臋 do czynienia.

- Kto wie, mo偶e ci si臋 spodoba. Pochodzi, zdaje si臋, z dobrej
rodziny. Co ci szkodzi, Nicky, le膰 do Kalifornii.

Jeszcze wi臋c zanim z艂o偶y艂 mu wizyt臋 jeden z adwokat贸w wuja, postanowi艂 pozna膰 t臋 kobiet臋, cho膰by dla zaspokojenia w艂asnej ciekawo艣ci. Adwokat za艣 utwierdzi艂 go w tym zamiarze alarmuj膮cymi nowinami.

- Zaufany cz艂owiek potwierdzi艂 informacje pa艅skiego wuja.
Urz膮d Imigracyjny wkr贸tce si臋 do pana dobierze - powiedzia艂.
- Na pa艅skim miejscu nie traci艂bym czasu i o偶eni艂 si臋 jeszcze
przed przes艂uchaniem.

Gdy pilot zacz膮艂 przygotowywa膰 maszyn臋 do l膮dowania w San Francisco, Nick od艂o偶y艂 laptopa. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 przygl膮da艂 si臋 jeszcze zdj臋ciu Felicii. Wreszcie wsun膮艂 fotk臋 do kieszeni. Mimo 偶e by艂 w rozpaczliwej sytuacji, nie wyobra偶a艂 sobie ma艂偶e艅stwa z kobiet膮, kt贸ra zgadza si臋 po艣lubi膰 nieznajo­mego. Co艣 z ni膮 musi by膰 nie tak. pomy艣la艂. Chyba 偶e wuj j膮 kupi艂, co wcale nie by艂oby lepsze.

Felicia siedzia艂a na staro艣wieckim krze艣le z haftowanym r贸-

偶owo-be偶owym obiciem, kt贸re odziedziczy艂a po babce ze strony

matki. By艂a w swoim mieszkaniu przy Filbert Street, tu偶 przy

rogu Columbus, i nerwowo skuba艂a per艂owy naszyjnik w oczeki-

waniu na Nicka Mondaviego.





Mia艂a za sob膮 straszny tydzie艅. Przez ca艂e 偶ycie stara艂a si臋 spe艂nia膰 oczekiwania innych ludzi, jednocze艣nie pozostaj膮c w zgodzie z sob膮. Vinny Antonelli uniemo偶liwi艂 jej jednak taki kompromis. Mog艂a tylko bezwarunkowo ulec jego 偶膮daniom lub ponie艣膰 konsekwencje odmowy. Niech si臋 dzieje co chce, pomy­艣la艂a w ko艅cu i zatelefonowa艂a do 偶ony Vinny'ego w Nowym Jorku. Ku jej zaskoczeniu okaza艂a si臋 bardzo sympatyczna. Pod­czas rozmowy nie przestawa艂a zachwyca膰 si臋 dobroci膮 i uczci­wo艣ci膮 Nicky'ego. Z ci臋偶kim sercem Felicia wys艂ucha艂a rad Ma­rii, starannie notuj膮c upodobania Nicky'ego. Teraz w jej miesz­kaniu rozlega艂y si臋 ciche d藕wi臋ki „Amore", poniewa偶 Maria powiedzia艂a, 偶e Nicky lubi oper臋 i jest mi艂o艣nikiem Pavarottiego.

Felicia kupi艂a tak偶e kilka nowych kreacji, 偶eby „艂adnie wygl膮­da膰 dla Nicky'ego". Na spotkanie w艂o偶y艂a kaszmirowy sweter i dopasowan膮 do niego kolorystycznie sp贸dnic臋 za troch臋 ponad siedemset dolar贸w. Takie zestawienie wyda艂o jej si臋 bardzo od­powiednie dla m臋偶czyzny, kt贸ry umie doceni膰 efektowny wy­gl膮d kobiety, ale nie lubi przesady".

Ca艂e mieszkanie ton臋艂o w r贸偶ach, kt贸re kosztowa艂y z pewno­艣ci膮 kilkaset dolar贸w. Dostarczono je rano. Podejrzewa艂a o ten pomys艂 Nicky'ego, podobno bowiem lubi艂 r贸偶e.

Wsta艂a i podesz艂a do okna w wykuszu. Mieszka艂a na pier­wszym pi臋trze, z widokiem na Filbert Street. Na ulicy nie do­strzeg艂a jednak nikogo, kto m贸g艂by by膰 Nickiem Mondavim. Spojrza艂a na zegarek. Je艣li samolot przylecia艂 wed艂ug rozk艂adu, to wyl膮dowa艂 przed godzin膮. Akurat tyle czasu potrzeba, by wprowadzi膰 si臋 do hotelu, wsi膮艣膰 w taks贸wk臋 i przyjecha膰 na Filbert Street. Spodziewa艂a si臋 wi臋c Nicka w ka偶dej chwili.

Odwr贸ci艂a si臋 od okna i wzi臋艂a z kom贸dki zdj臋cie, kt贸re da艂 jej Vinny. Znowu zada艂a sobie pytanie, jak ma si臋 zachowa膰. Pewna by艂a jednego: musi gra膰, czu艂a bowiem tylko l臋k i roz­pacz. Przez chwil臋 rozwa偶a艂a, czy je艣li Nick naprawd臋 lubi ele-

ganckie, wyrafinowane kobiety, to b臋dzie mog艂a go zrazi膰 do siebie przesad膮. Niew膮tpliwie jednak dowiedzia艂by si臋 o tym Vinny, a nie wolno jej by艂o nara偶a膰 ojca. Z tego samego powodu nie mog艂a okaza膰 Nickowi nadmiernej niech臋ci.

Spodziewa艂a si臋 jednak pytania o pow贸d, dla kt贸rego zgodzi艂a si臋 na ma艂偶e艅stwo, i na tym opar艂a swoje rachuby. Oczywi艣cie mog艂aby rzuci膰 wyzwanie Vinny'emu i opowiedzie膰 o d艂ugu wdzi臋czno艣ci. Liczy艂a jednak, 偶e wiadomo艣膰 o pieni膮dzach urazi dum臋 Nicka. W tym upatrywa艂a szansy dla siebie. 呕ywi艂a nadzie­j臋, 偶e Nick Mondavi ma swoj膮 godno艣膰.

Gdy taks贸wka przystan臋艂a przed niepozornym budynkiem, kierowca oznajmi艂, 偶e s膮 na miejscu. Nick zap艂aci艂 wi臋c i wy­siad艂. Po drodze zatrzyma艂 si臋 przy kramie z kwiatami i kupi艂 tuzin czerwonych r贸偶, przede wszystkim dlatego, 偶e tak doradzi­艂a mu ciotka.

- Dla dziewczyny w naszych czasach to nie艂atwa decyzja
- powiedzia艂a. - Miej wzgl膮d na jej uczucia.

Nick przycisn膮艂 guzik domofonu. T艂umaczy艂 sobie, 偶e po­winien by膰 zadowolony, je艣li oboje b臋d膮 dla siebie uprzejmi. W gruncie rzeczy by艂 to przecie偶 interes jak ka偶dy inny. Dzwo­nek pozosta艂 bez odpowiedzi, wi臋c Nick spr贸bowa艂 szcz臋艣cia jeszcze raz. Po chwili domofon zatrzeszcza艂 i rozleg艂 si臋 kobiecy g艂os.

- Prosz臋 na g贸r臋. Pierwsze pi臋tro, na wprost schod贸w - us艂ysza艂.
Wszed艂 do 艣rodka pe艂en z艂ych przeczu膰. Na klatce schodowej

unosi艂a si臋 ledwie wyczuwalna won st臋chlizny, mimo to miejsce wygl膮da艂o czysto. Zacz膮艂 pokonywa膰 stopnie. Przykrywaj膮cy je chodnik by艂 wytarty, ale nie obskurny. Dom w zasadzie niczym si臋 nie wyr贸偶nia艂. Nick powtarza艂 sobie, 偶e Felicia Mauro te偶 si臋




niczym nie b臋dzie wyr贸偶nia膰. Gdyby by艂o inaczej, nie szed艂by teraz do niej. Ciotka Maria na pewno koloryzowa艂a, co do tego nie mia艂 w膮tpliwo艣ci. Ga艂ka na ko艅cowym s艂upku por臋czy scho­d贸w zmala艂a od wieloletniego u偶ytkowania. Nick przesun膮艂 po niej d艂oni膮 z my艣l膮, 偶e jego przysz艂a 偶ona prawdopodobnie doty­ka tej ga艂ki codziennie. Z niezrozumia艂ym l臋kiem podszed艂 do drzwi. Zapuka艂. Po kilku sekundach drzwi si臋 otworzy艂y. Stan臋艂a w nich dziewczyna tak urocza, 偶e odebra艂o mu dech. Skamienia艂 po prostu na progu. Felicia Mauro min臋 mia艂a niepewn膮, gdy jednak zerkn臋艂a na kwiaty, a potem na niego, natychmiast si臋 u艣miechn臋艂a.

- Dzie艅 dobry - powiedzia艂a zwyczajnie.

Przyjrza艂 jej si臋 dok艂adniej i stwierdzi艂, 偶e figur臋 te偶 ma zna­komit膮. By艂a pi臋kna. Wy偶sza, ni偶 si臋 spodziewa艂. Jej ciemne w艂osy 艂agodnymi falami sp艂ywa艂y na ramiona.

- Jestem Nick Mondavi - powiedzia艂.

Mimo b艂ysku zaniepokojenia w oczach u艣miechn臋艂a si臋 znowu. U艣miech by艂 do艣膰 nie艣mia艂y, sztywny. Nick odni贸s艂 wra偶enie, 偶e najch臋tniej zamkn臋艂aby mu drzwi przed no­sem. Nie mia艂 do niej o to pretensji. Sam ch臋tnie odwr贸ci艂­by si臋 i uciek艂, mimo i偶 ujrza艂 przed sob膮 bardzo urodziw膮 ko­biet臋.

- Zapraszam do 艣rodka - powiedzia艂a.
Wszed艂, a gdy zamkn臋艂a za nim drzwi, odwr贸ci艂 si臋 do niej

i wyci膮gn膮艂 przed siebie r贸偶e.

- Pani lubi r贸偶e. - Wskaza艂 g艂ow膮 wielki bukiet na stoliku
w przedpokoju i drugi, widoczny w pokoju.

Felicia potoczy艂a wzrokiem dooko艂a.

- Tak. Ma pan gest, Nick, chocia偶 nie jestem pewna, czy
odrobin臋 pan nie przesadzi艂.

- Tamte nie ja zam贸wi艂em - wyja艣ni艂, widz膮c, 偶e zasz艂o nie­
porozumienie.

Nasta艂a kr臋puj膮ca cisza. Felicia wbi艂a wzrok w ziemi臋 i sp艂o­n臋艂a rumie艅cem.

- Zobacz臋, czy uda mi si臋 znale藕膰 jeszcze jeden wazon - po­
siedzia艂a wreszcie, nie patrz膮c na niego. - Prosz臋 czu膰 si臋 jak
u siebie w domu - doda艂a i wysz艂a z pokoju.

Nick jeszcze raz z podziwem przyjrza艂 si臋 jej figurze. Cieka­wi艂o go, w jaki spos贸b wuj dogada艂 si臋 z t膮 dziewczyn膮. Czy偶by ca艂kiem niespodziewanie mia艂 si臋 do niego u艣miechn膮膰 los, czy te偶 by艂 w tym wszystkim jaki艣 haczyk?

Felicia wesz艂a do kuchni, po艂o偶y艂a r贸偶e przy zlewie i wzi臋艂a g艂臋boki oddech. Przez ostatni tydzie艅 wyobrazi艂a sobie miliony scenariuszy tego spotkania, ale w 偶adnym nie przewidzia艂a, 偶e Nick Mondavi oka偶e si臋 tak atrakcyjny, a do tego sympatyczny. Na palcach wesz艂a do korytarzyka 艂膮cz膮cego kuchni臋 z salonem : ukradkiem zerkn臋艂a na go艣cia. Usiad艂 na dwuosobowej kanapce i rozgl膮da艂 si臋 po pokoju. Zupe艂nie nie pasowa艂 do wn臋trza, do jej mebli i w og贸le do mieszkania. I do jej 偶ycia te偶. By艂 za bardzo 艣wiatowy, za bardzo nowojorski, a co najgorsze, zapewne wsp贸艂­pracowa艂 z mafi膮. Felicia nie dawa艂a si臋 zwie艣膰 pozorom i przez ca艂y czas o tym pami臋ta艂a.

Zacz臋艂a myszkowa膰 po kredensie, szukaj膮c dostatecznie du­偶ego wazonu. W ko艅cu wynalaz艂a star膮 karafk臋 do wina. Wci膮偶 t艂umaczy艂a sobie, 偶e wygl膮d bywa oszuka艅czy. Nie wolno jej by艂o zapomnie膰, 偶e ma do czynienia nie tylko z Nickiem, lecz




0x08 graphic
r贸wnie偶 z jego rodzin膮 i sposobem 偶ycia. W艂o偶ywszy r贸偶e do karafki, wr贸ci艂a z nimi do salonu. Bardzo si臋 stara艂a, by z jej miny niczego nie mo偶na by艂o wyczyta膰. Czeka艂y j膮 najwa偶niej­sze minuty w 偶yciu, musia艂a wi臋c zachowa膰 czujno艣膰.

Postawi艂a r贸偶e na stoliku przed Nickiem. Potem ruszy艂a w stron臋 krzes艂a z haftowanym obiciem, rozmy艣li艂a si臋 jednak i usiad艂a na sofce. Blisko Nicka, ale nie za blisko.

Nerwowo si臋 poruszy艂. Felicia wbi艂a wzrok w d艂onie, modl膮c si臋, by to on zrobi艂 pierwszy krok. Czeka艂a na jaki艣 znak.

Skin臋艂a g艂ow膮.

Z艂apa艂a si臋 na tym, 偶e przez ca艂y czas zaciska i rozk艂ada d艂onie. W pewnym sensie czu艂a si臋 gorzej ni偶 na pierwszej rand-

ce. Nick by艂 zdenerwowany tak samo jak ona. Naturalnie nale偶a­艂o to wykorzysta膰. Ale jak? Karty by艂y w jego r臋kach. Jej pozo­stawa艂o bacznie si臋 przys艂uchiwa膰, 偶eby znale藕膰 dla siebie jak膮艣 furtk臋.

Poczu艂a, 偶e na wardze zbieraj膮 jej si臋 mikroskopijne kropelki potu. Mia艂a wra偶enie, 偶e w pokoju jest jednocze艣nie za gor膮co i za zimno. Co za m臋ka.

Nagle Nick wsta艂, przeszed艂 kilka krok贸w i zwr贸ci艂 si臋 do niej. Wydawa艂 si臋 skonsternowany i pe艂en niepokoju. Felicii zamar艂o serce.

- W tych okoliczno艣ciach g艂upio by艂oby udawa膰. Felicio, czy
naprawd臋 chce pani tego 艣lubu?

Co mu odpowiedzie膰? Prawda w tej chwili nie na wiele si臋 zda. Jak dalece nale偶a艂o spe艂ni膰 jego oczekiwania? Na ile zade­monstrowa膰 uleg艂o艣膰? Od tej decyzji zale偶a艂o 偶ycie jej ojca.

Zamruga艂a. Odpowied藕 wyda艂a jej si臋 do艣膰 bezceremonialna.

- Jest wymowny, przyznaj臋.

Zamy艣li艂 si臋 i jakby z艂agodnia艂. Chyba si臋 troch臋 odpr臋偶y艂. Mia艂o to dobre strony, cho膰 Felicia nie marzy艂a bynajmniej o osi膮gni臋ciu harmonii. Przeciwnie, w niezauwa偶alny spos贸b chcia艂a doprowadzi膰 do konfliktu.

- Musz臋 przyzna膰, 偶e niezupe艂nie pani膮 rozumiem - powie­
dzia艂 Nick, przeczesuj膮c d艂oni膮 w艂osy. - Spodziewa艂em si臋 po­
zna膰 ca艂kiem inn膮 osob臋.

Felicii zapar艂o dech. Chyba pr贸buje uprzejmie da膰 jej do


0x08 graphic



zrozumienia, 偶e jest ni膮 rozczarowany. Bo偶e, czy偶by mia艂o j膮 spotka膰 takie szcz臋艣cie?

Usiad艂 na sofce, bli偶ej niej ni偶 poprzednio. Poczu艂a ciep艂o, promieniuj膮ce od jego cia艂a, i wo艅 p艂ynu po goleniu. By艂 przy­stojny i seksowny, powtarza艂a sobie jednak, 偶e to bez znaczenia. Nieprawda, oszukiwa艂a si臋. To mia艂o znaczenie, ale, niestety, tylko pogarsza艂o sytuacj臋.

- Chcia艂bym dowiedzie膰 si臋 jednego - odezwa艂 si臋 znowu.
- Dlaczego pani tak ch臋tnie zgodzi艂a si臋 na ma艂偶e艅stwo? Nie
s膮dz臋, 偶eby pani mia艂a k艂opoty ze znalezieniem w艂a艣ciwego
partnera.

Felicia zacisn臋艂a d艂onie. Oto jej wielki moment, na to czeka艂a. Tylko czy powinna powiedzie膰 o pieni膮dzach od razu, czy jesz­cze si臋 wstrzyma膰? Zaczerpn臋艂a tchu. daj膮c sobie jeszcze kilka sekund na podj臋cie decyzji.

Wzi臋艂a jeszcze jeden g艂臋boki oddech.

Otworzy艂a usta, ale s艂owa nie przesz艂y jej przez gard艂o. To by艂o jeszcze gorsze ni偶 rozmowa z Vinnym. Wsta艂a, podesz艂a do okna i odwr贸ci艂a si臋 do Nicka. Wiedzia艂a, 偶e nasta艂a decyduj膮ca chwila.

- Wol臋 by膰 szczera i pozby膰 si臋 tego ci臋偶aru. Obiecano mi
pieni膮dze.

Odwr贸ci艂 g艂ow臋, po chwili jednak zn贸w na ni膮 spojrza艂.



0x08 graphic
Z wielkim napi臋ciem oczekiwa艂a odpowiedzi. Ku jej rozcza­rowaniu Nick tylko wzruszy艂 ramionami.

To by艂 koniec. Zrozumia艂a, 偶e z punktu widzenia Nicka spra­wa jest za艂atwiona. Tyle czasu 艂udzi艂a si臋 bezsensownie. A Nick chcia艂 tylko sprawdzi膰, czy nie 偶eni si臋 z dziwk膮.

W jednej chwili ca艂kiem si臋 za艂ama艂a. Ogarn臋艂a j膮 panika. Pod艣wiadomie chyba ju偶 wcze艣niej wiedzia艂a, 偶e nie ma dla niej ratunku, ale przecie偶 musia艂a spr贸bowa膰. Odwr贸ci艂a si臋, 偶eby nie zauwa偶y艂, 偶e oczy zasz艂y jej 艂zami

Felicia nerwowo zaczerpn臋艂a tchu.

Podczas gdy opowiada艂, Felicia duma艂a nad ironi膮 losu. Jej ojciec mia艂 d艂ug wdzi臋czno艣ci, a Vinny Antonelli nielegalnie sprowadzi艂 do Stan贸w Zjednoczonych Nicka, i tylko dlatego ona i Nick mieli teraz si臋 pobra膰. Wydawa艂o jej si臋 kompletnym

absurdem, 偶e zdarzenia sprzed wielu lat na zawsze odmienia 偶ycie dwojga ludzi. Oczywi艣cie Nick nie by艂 zupe艂nie niewinny. Nie w tym sensie co ona. Jemu przynajmniej pozosta艂 wyb贸r. Gdy zamilk艂, Felicia zwr贸ci艂a si臋 do niego:

- Nadal nie rozumiem, dlaczego nie wyszuka艂 pan kogo艣
sam. Podobno jest pan znakomit膮 parti膮. Czemu wobec tego
kobiety nie zabijaj膮 si臋 o pana? Po co jestem panu potrzebna?

Pokr臋ci艂a g艂ow膮. Mia艂a ochot臋 rzuci膰 mu w twarz ca艂膮 pra­wd臋, nie 艣mia艂a jednak zdoby膰 si臋 nawet na aluzj臋.

Powoli skin臋艂a g艂ow膮.



0x08 graphic
0x08 graphic
Drgn臋艂a niespokojnie, u艣wiadomi艂a sobie bowiem, 偶e docho­dz膮 do sedna sprawy. Zaczynaj膮 sobie wyja艣nia膰, czym b臋dzie dla nich to ma艂偶e艅stwo.

- Wiem, 偶e to pytanie brzmi idiotycznie, bo przecie偶 w艂a艣nie
zgodzi艂a si臋 mnie pani po艣lubi膰, ale czy jest pani gotowa by膰
偶on膮 nie tylko z nazwy?

Serce bi艂o jej mocno. Prze艂kn臋艂a 艣lin臋.

Felicia czu艂a energi臋 p艂yn膮c膮 od Nicka. Jego d艂o艅 by艂a ciep艂a, bardzo ciep艂a.

Nick u艣cisn膮艂 jej d艂o艅, ale by艂a tak zamy艣lona, 偶e w艂a艣ciwie nie zwr贸ci艂a na to uwagi.

- Ciesz臋 si臋, 偶e nie robi pani z tego problemu.

Felicia pomy艣la艂a, 偶e musi wzi膮膰 si臋 w gar艣膰. Przynajmniej nie dr臋czy艂a jej ju偶 niepewno艣膰. Nadal jednak nie rozumia艂a Nicka. Wydawa艂 si臋 przyzwoitym cz艂owiekiem, a jednak nie wa­ha艂 si臋 偶eni膰 z przypadkow膮, w gruncie rzeczy, kobiet膮.

- Czy ma pani co艣 przeciwko temu, bym spyta艂 j膮 o granice
umowy? - odezwa艂 si臋 znowu. - A mo偶e ustalili艣cie z wujem, 偶e
zgadza si臋 pani na wszystko?

Felicia zblad艂a.

Nie spodoba艂o jej si臋 to pytanie. Czy偶by upokarzanie jej sprawia艂o mu przyjemno艣膰? Ech, mniejsza o to.

- Chce pan, 偶ebym si臋 艣mia艂a, to b臋d臋 si臋 艣mia膰, Nick - po­
wiedzia艂a sztywno. - Chc臋 pan, 偶ebym p艂aka艂a, to b臋d臋 p艂a­
ka膰. Je艣li Urz膮d Imigracyjny ma odnie艣膰 wra偶enie, 偶e pana ko­
cham, to si臋 o to postaram. Je艣li chce pan, 偶ebym zasz艂a w ci膮偶臋,
:o zgadzam si臋 i na to. Jestem ca艂kowicie do pana dyspozycji.

Pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Za to p艂aci mi pa艅ski wuj. Chyba pana nie zaskoczy艂am?
Nick szybko doszed艂 do siebie, ale przez chwil臋 widzia艂a

w jego oczach dziwny b艂ysk. Wyprostowa艂a si臋, usi艂uj膮c przy­bra膰 poz臋 pe艂n膮 godno艣ci. Z niesmakiem pomy艣la艂a, 偶e Nick uwa偶a j膮 za zwyk艂膮 ulicznic臋. Najgorsze by艂o jednak to, 偶e pogarda nie przeszkadza艂a mu wykorzystywa膰 sytuacji.

Spojrza艂 ostentacyjnie na jej pieni.



0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
jest w Nevadzie. Czy mo偶e pani wzi膮膰 ze mn膮 艣lub za dwa lub trzy dni?

Wzi臋艂a g艂臋boki oddech, 偶eby zapanowa膰 nad ogarniaj膮c膮 j膮 rozpacz膮.

- My艣l膮, 偶e ich pi臋kna c贸rka mo偶e wyj艣膰 za m膮偶 jedynie
z mi艂o艣ci.

Felicia poczu艂a bolesne uk艂ucie. Wsp贸艂czu艂a sobie i swoim rodzicom, a szczeg贸lnie ojcu.

- Niech pani pos艂ucha - doda艂, zanim zd膮偶y艂a otworzy膰 usta.
- Bierzemy 艣lub, bo jest mi to potrzebne, ale nie widz臋 powodu,
dla kt贸rego mieliby艣my przez to rani膰 uczucia pani rodzic贸w.
Je艣li pani chce, prosz臋 zaprosi膰 ich na 艣lub. W og贸le niech pani
robi wszystko, co pani uwa偶a za stosowne.

Wydawa艂o si臋, 偶e Nick troch臋 mi臋knie. Mo偶e zda艂 sobie spra­w臋, 偶e zachowuje si臋 do艣膰 bezdusznie.

Wzruszy艂 ramionami.

- Prosz臋 potraktowa膰 szcz臋艣cie pani rodzic贸w jako 艣lubny
prezent. - Wyj膮艂 z kieszeni pier艣cionek i poda艂 jej. - A tu jest
oficjalny znak zar臋czyn. Aha, i musimy przej艣膰 na ty.

Wzi臋艂a w palce dwukaratowy brylant.

- W艂贸偶, Felicio. Mo偶emy zacz膮膰 pr贸by od zaraz.
Wsun臋艂a klejnot na palec i sprawdzi艂a, jak wygl膮da. Potem

bez s艂owa spojrza艂a na Nicka.

- Pasuje?

Skin臋艂a g艂ow膮. Ch艂贸d w jego zachowaniu bardzo j膮 razi艂.

- Co dalej? - spyta艂. - Mam poprosi膰 ojca o twoj膮 r臋k臋? Czy
pod tym wzgl臋dem twoi rodzice s膮 staro艣wieccy?

Pokr臋ci艂a g艂ow膮. 艁za potoczy艂a jej si臋 po policzku.


0x08 graphic
- Zgoda.

Wsta艂a. Pierwszy raz u艣miech, jaki mu przes艂a艂a, by艂 szczery.

Dzielnie spojrza艂a na niego przez 艂zy.

Felicia przygryz艂a warg臋. Spojrza艂a mu w oczy i skin臋艂a g艂ow膮.

- Tak - szepn臋艂a. - Samo przez si臋.

ROZDZIA艁

5

Carlo Mauro obr贸ci艂 w palcach kieliszek i pokr臋ci艂 g艂ow膮.

Przy ostatnim s艂owie g艂os mu si臋 za艂ama艂. Felicia rozejrza艂a si臋 po sali restauracyjnej. Na szcz臋艣cie personel by艂 zaj臋ty swoi­mi sprawami i nie s艂ysza艂 ich rozmowy.

Pog艂aska艂 j膮 po policzku.




- Tato, chcesz mnie pocieszy膰 czy za艂ama膰?
Carlo uj膮艂 jej d艂onie. Po twarzy p艂yn臋艂y mu 艂zy.

Carlo znowu wytar艂 oczy i wydmucha艂 nos.

Carlo Mauro skin膮艂 g艂ow膮, ale by艂 za bardzo wstrz膮艣ni臋ty, 偶eby cokolwiek powiedzie膰.

Z domu rodzic贸w na Telegraph Hill Felicia wysz艂a, gdy San Francisco ton臋艂o ju偶 w przejmuj膮cej ch艂odem wieczornej mgle. Przed sob膮 nios艂a blach臋 z linguini w sosie limonowo--czosnkowym.

- Mia艂o by膰 dla ojca na obiad, ale na pewno nie zd膮偶ysz
zrobi膰 艣wie偶ego makaronu, wi臋c mo偶esz nakarmi膰 tym Nicka
z moim b艂ogos艂awie艅stwem - powiedzia艂a Louisa Mauro. -
W zamian pochwal mnie przed nim. Niech zi臋膰 wie, 偶e te艣ciowa
zna si臋 na kuchni.

Matka przyj臋艂a wiadomo艣膰 lepiej, ni偶 si臋 Felicia spodziewa艂a, cho膰 przez d艂u偶sz膮 chwil臋 nie mog艂a wydoby膰 z siebie g艂osu. Wreszcie spyta艂a cicho:

Matka zamilk艂a. Nie wiedzia艂a, czy si臋 cieszy膰 ze 艣lubu, czy martwi膰 cywiln膮 ceremoni膮.

Felicia robi艂a dobr膮 min臋 do z艂ej gry, ale czu艂a si臋 nawet




0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
gorzej, ni偶 gdyby dla dogodzenia rodzicom postanowi艂a po艣lubi膰 doktora t艂u艣ciocha, kt贸ry przynajmniej niczego nie udawa艂.

Na Lombard Street, u zbiegu z Telegraph Hill zatrzyma艂a taks贸wk臋. Do domu mia艂a zaledwie osiem przecznic, ale chcia艂a zaoszcz臋dzi膰 kwadrans, bo p贸艂torej godziny to niewiele na przy­gotowanie eleganckiego posi艂ku.

Mus sta艂 ju偶 w lod贸wce, mia艂a te偶 w domu przygotowane zak膮ski: greckie oliwki, pieczarki, ser provolone i w艂oskie sala­mi. Najwi臋cej czasu potrzebowa艂a na dok艂adne mycie sa艂aty do sa艂atki cesarskiej i przyrz膮dzenie sosu czosnkowo-winnego do makaronu. Oczyszczenie krewetek zajmowa艂o par臋 minut, kraby i ma艂偶e nie wymaga艂y dodatkowej obr贸bki. Jej matka mia艂a racj臋, 偶e szybkie dania niekoniecznie musz膮 by膰 mro偶onkami.

Mijaj膮c rodzinn膮 restauracj臋 przy Washington Square, Felicia przypomnia艂a sobie ojca. Nie mog艂a spokojnie my艣le膰 o jego rozpaczy. Przeklina艂a Vincenta Antonellego, lecz wiedzia艂a, 偶e nie tylko on zawini艂. Nick m贸g艂 przecie偶 powiedzie膰 wujowi „nie".

Gdy zabrz臋cza艂 domofon, Felicia wk艂ada艂a w艂a艣nie per艂owe kolczyki, kt贸re kupi艂a sobie u Gumpsa na trzydzieste urodziny jako prezent od rodzic贸w. Ze zdenerwowania a偶 drgn臋艂a. Potem zerkn臋艂a ostatni raz w lustro - by艂a w czarnej sukni z d艂ugimi r臋kawami i g艂臋bokim dekoltem, nabytej wraz z odpowiednimi pantoflami na koszt Vincenta Antonellego.

Id膮c do drzwi, wsun臋艂a na palec pier艣cionek z brylantem, o kt贸rym przypomnia艂a sobie w ostatniej chwili. Oczywi艣cie pra­wdziwego pier艣cionka zar臋czynowego za nic nie zdj臋艂aby z pal­ca, ten jednak mia艂 przede wszystkim stwarza膰 pozory.

Wpu艣ci艂a go do budynku i wr贸ci艂a do kuchni dopilnowa膰

sosu. Sta艂 na ma艂ym ogniu i na szcz臋艣cie jeszcze nie g臋stnia艂. Zamiesza艂a w rondlu i posz艂a otworzy膰 drzwi.

Nick by艂 ubrany we w艂oski dwurz臋dowy garnitur, bia艂膮 koszu­l臋 i ciemnoczerwony jedwabny krawat. W艂osy mia艂 starannie zaczesane, ciemniejsze ni偶 na zdj臋ciu. Kr贸tko m贸wi膮c, stanowi艂 wz贸r eleganckiego nowojorczyka.

- Pi臋knie wygl膮dasz - powiedzia艂 z u艣miechem, kt贸rego
szczero艣膰 by艂a co najmniej w膮tpliwa.

Ogarn臋艂o j膮 dziwne uczucie. Ten m臋偶czyzna mia艂 zosta膰 za kilka dni jej m臋偶em. Obcy cz艂owiek.

- Ty te偶, Nick.

Nie zauwa偶y艂a, 偶e trzyma co艣 w d艂oni, p贸ki nie wyci膮gn膮艂 ku niej butelki wina. Wzi臋艂a i gestem zaprosi艂a go do 艣rodka. Zrobi艂 kilka du偶ych krok贸w, po czym rozejrza艂 si臋 dooko艂a.

Zn贸w na ni膮 spojrza艂. Nie powiedzia艂aby wprawdzie, 偶e po偶e­ra j膮 wzrokiem, niew膮tpliwie jednak widzia艂 w niej kobiet臋, a nie partnera do interesu.

Nick wzruszy艂 ramionami. Felicia i tak powinna by膰 mu wdzi臋czna, 偶e uszanowa艂 uczucia jej rodzic贸w.

- W艂oskie wino - powiedzia艂a Felicia, przyjrzawszy si臋 ety­
kietce.




Schroni艂a do kuchni, zadowolona z chwili oddechu. Sta艂a w艂a艣nie przy kuchence, mieszaj膮c 艂y偶k膮 w rondlu, gdy za jej plecami rozleg艂 si臋 g艂os.

Nick nie s艂ysza艂 chyba ani s艂owa z tego, co powiedzia艂a. Omi贸t艂 j膮 uwa偶nym spojrzeniem. Felicia zdr臋twia艂a, gdy ruszy艂 w jej stron臋, on jednak przeszed艂 obok. po drodze bior膮c od niej butelk臋.

Zn贸w wyczu艂a wo艅 wody kolo艅skiej. Przywi膮zywa艂a wag臋 do czysto艣ci, lubi艂a 艂adne zapachy. Nick pachnia艂 bardzo przyjem­nie, wr臋cz pon臋tnie.

Nie doda艂a nic wi臋cej, wi臋c spr贸bowa艂 jeszcze raz:

- Dlatego?

- Czego mia艂abym si臋 wstydzi膰? Pier艣cionka czy tego, 偶e
bior臋 z tob膮 艣lub?

U艣miechn膮艂 si臋 szeroko.

- Sama zdecyduj.

Felicia od艂o偶y艂a 艂y偶k臋 i si臋gn臋艂a do kredensu. Przez ca艂y czas czu艂a na sobie jego spojrzenie. Gdy znowu si臋 odwr贸ci艂a, wzi膮艂 od niej kieliszki i spyta艂:

- A jak by艣 to nazwa艂a, Felicio?

Bardzo chcia艂a go zapyta膰, po co zachowuje si臋 tak uwodzi­cielsko. Czy偶by dla zabawy?

Felicia nagle zacz臋艂a si臋 obawia膰, czy nie zachowuje si臋 zbyt bezpo艣rednio. Vincent Antonelli 偶yczy sobie przecie偶, by by艂a mi艂a dla Nicka.

Tymczasem Nick nala艂 wina i poda艂 jej kieliszek.

By艂 z艂o艣liwy. Felicia ju偶 zamierza艂a odp艂aci膰 mu pi臋knym za nadobne, ale ugryz艂a si臋 w j臋zyk.

- No to na pociech臋 - powiedzia艂a.

Stukn臋li si臋 kieliszkami i wypili. Musia艂a przyzna膰, 偶e wbrew woli poddaje si臋 urokowi Nicka Mondaviego.




0x08 graphic
Gdy wr贸cili do salonu, wybra艂a miejsce na dwuosobowej sofce, a Nick usiad艂 obok niej i otoczy艂 j膮 ramieniem. Po chwili, jakby mimowolnie, musn膮艂 kosmyki opadaj膮ce jej na kark. Gest by艂 ca艂kiem niewinny, mimo to przebieg艂 j膮 dreszcz.

Poczu艂a si臋 okropnie. Pytanie nie by艂o ani niestosowne, ani niegrzeczne, ale nie lubi艂a rozmawia膰 o Johnnym.

Postanowi艂a uzna膰 to za komplement.

- Dzi臋kuj臋.

- M贸wi臋 szczerze. - Zn贸w przesun膮艂 palcem po jej szyi.
Odruchowo drgn臋艂a. Spojrza艂a na st贸艂.

- Mo偶e co艣 zjemy - zaproponowa艂a. - Przynios臋 zak膮ski,
a ty usi膮d藕 do sto艂u.

Poda艂a mu sw贸j kieliszek, omal nie wylewaj膮c przy tym wina, i uciek艂a z pokoju. W kuchni przekona艂a si臋, 偶e policzki jej p艂o­n膮, a co gorsza, nie mo偶e z艂apa膰 tchu. Co si臋 z ni膮 dzieje? Prze­cie偶 nic jej nie zrobi艂, tylko jej dotkn膮艂.

Potrzebowa艂a czasu, 偶eby wzi膮膰 si臋 w gar艣膰. Zape艂niwszy p贸艂misek, wr贸ci艂a z nim do pokoju. Nick pom贸g艂 jej usi膮艣膰, a potem zaj膮艂 miejsce po drugiej stronie sto艂u.

Nie podoba艂o jej si臋 to wypytywanie. Widocznie uwa偶a艂, 偶e przez ma艂偶e艅stwo zyska艂 do niej pewne prawa.



Nick jad艂 bez s艂owa. Zdaje si臋, 偶e rozwa偶a艂, czego nowego si臋 o niej dowiedzia艂. Nie艣wiadomie zacz臋艂a b臋bni膰 palcami o blat sto艂u. Wreszcie poczu艂a, 偶e nie mo偶e znie艣膰 milczenia.

Nie by艂a pewna, co ma na my艣li. Czy zrozumia艂, dlaczego pozostawa艂a pann膮, czy te偶 dlaczego zgodzi艂a si臋 wzi膮膰 艣lub dla pieni臋dzy?

Spojrza艂 zadumanym wzrokiem na wino w kieliszku, potem podni贸s艂 g艂ow臋 i u艣miechn膮艂 si臋.

Znowu poczu艂a zapach wody kolo艅skiej. Serce zabi艂o jej moc­niej, kolana nagle sta艂y si臋 mi臋kkie.

- Chc臋 wiedzie膰, co za skaz臋 mia艂a艣 na my艣li.
Westchn臋艂a.

Nick nas艂uchiwa艂 d藕wi臋k贸w dolatuj膮cych z kuchni. Zdawa艂o mu si臋, 偶e Felicia jest z艂a, a przynajmniej rozdra偶niona. Spotkanie nie uk艂ada艂o si臋 po jego my艣li. Jak na kobiet臋, kt贸ra si臋 sprzedaje, Felicia stanowczo 藕le si臋 reklamowa艂a. Wiedzia艂 za艣, 偶e wuj jeszcze jej nie zap艂aci艂. Vinny umia艂 rz膮dzi膰 lud藕mi i nikogo nie wynagradza艂 z g贸­ry. Znalaz艂 bardzo niezwyk艂膮 wsp贸lniczk臋.

Felicia wr贸ci艂a z sa艂atk膮. Eleganckim ruchem podsun臋艂a mu salaterk臋. Nie w膮tpi艂 w prawdziwo艣膰 us艂yszanej historii, nato­miast mocno pow膮tpiewa艂 w nienaganne prowadzenie Felicii.




U艣miechn膮艂 si臋.

- Dlatego ka偶dy cz艂owiek jest inny. Zreszt膮 nudno by艂oby,
gdyby艣my si臋 niczym nie r贸偶nili, nie s膮dzisz?

Doko艅czy艂 sa艂atk臋, zaraz potem wr贸ci艂a Felicia i postawi艂a przed nim talerz makaronu. W sosie p艂ywa艂y kawa艂ki krab贸w, krewetki i ma艂偶e. Danie by艂o posypane tartym parmezanem.

- Nie.

Szorstki ton odpowiedzi wskaza艂 mu. 偶e wkroczy艂 na zakaza­ny teren. Chyba 偶e Felicia tylko udawa艂a zak艂opotanie.

Spr贸bowa艂 makaronu. By艂 wy艣mienity.

Popatrzy艂 na jej twarz, otoczon膮 falami kasztanowych w艂o­s贸w. Zdj臋cie by艂o doprawdy niczym w por贸wnaniu z orygina­艂em. Poczu艂, 偶e si臋 w niej zakochuje. A w艂a艣ciwie nie w niej, tylko w postaci, kt贸r膮 stworzy艂a. Jej gra wydawa艂a mu si臋 mi­strzowska.

Jedli w milczeniu, Nick nie przerywa艂 jednak obserwacji. Pa­trzy艂, jak Felicia owija makaron wok贸艂 widelca, podnosi go do ust i zagarnia wargami. Ten widok uzna艂 za bardzo zmys艂owy.

Tymczasem Felicia nadzia艂a na widelec kawa艂ek kraba.

Nadal nie odrywa艂 od niej oczu. Felicia jad艂a, wyra藕nie posta­nowiwszy na niego ani razu nie spojrze膰. Przez ca艂y wiecz贸r pokazywa艂a mu si臋 co chwila z innej strony. Raz by艂a uleg艂a, raz


0x08 graphic



0x08 graphic
sarkastyczna, raz wyzywaj膮ca. Omal nie doprowadzi艂a go do sza艂u. Wiedzia艂, 偶e kobiety potrafi膮 m贸wi膰 „nie" nawet wtedy, gdy my艣l膮 „tak". Co innego maj膮 w g艂owie, co innego w sercu; oczy przecz膮 ustom.

- Powiedz mi co艣, Felicio. Czy naprawd臋 my艣lisz o tym
wszystkim z takim obrzydzeniem, jak mi si臋 zdaje?

Poderwa艂a g艂ow臋. W oczach mia艂a trwog臋.

To niewidzialna r臋ka wuja poustawia艂a ludzkie postaci niczym pionki na szachownicy. To dlatego Felicia m贸wi艂a: „Chc臋 wyj艣膰 za ciebie za m膮偶... dla pieni臋dzy", chocia偶 jej serce wo艂a艂o: „Bo偶e, nawet nie znam tego cz艂owieka".

By艂 w podobnej sytuacji, tyle 偶e Felicia Mauro bardzo go zainteresowa艂a. Czu艂 si臋 troch臋 tak jak podczas studi贸w, gdy dosta艂 od wuja porsche. Samoch贸d mu si臋 podoba艂, z drugiej jednak strony nie m贸g艂 go wzi膮膰, bo na niego nie zapracowa艂.

- Powiedz mi wobec tego jeszcze, czy powinienem wiedzie膰
co艣 szczeg贸lnego o twoich rodzicach, zanim si臋 tu zjawi膮.

Zmiana tematu sprawi艂a jej widoczn膮 ulg臋.

U艣miechn臋艂a si臋. Widzia艂, jak wa偶na jest dla niej rodzina. W to jedno nie w膮tpi艂.

gdyby podj臋艂a ten temat. Pr贸bowa艂am jej wyja艣ni膰, 偶e to nie jest ca艂kiem zwyczajne ma艂偶e艅stwo, ale...

Poruszy艂a si臋 niespokojnie. Kwestia musia艂a by膰 bardzo dra­偶liwa. Felicia nie chcia艂a wyj艣膰 przed matk膮 na osob臋, kt贸r膮 mo偶na kupi膰.

Doko艅czyli posi艂ku i Felicia wsta艂a, by posprz膮ta膰 ze sto艂u. Gdy pochyli艂a si臋 nad jego talerzem, zapragn膮艂 jej dotkn膮膰. Poha­mowa艂 si臋 z najwy偶szym wysi艂kiem. Mimo poczucia winy nie potrafi艂 jednak nie wyobra偶a膰 sobie Felicii w sytuacji intymnej. Odkry艂, 偶e ju偶 jej po偶膮da.




ROZDZIA艁

6

Felicia ozdabia艂a czekolad膮 czap臋 bitej 艣mietany na pucharku z musem, nas艂uchuj膮c odg艂os贸w z salonu. Nick bez wi臋kszego trudu wcieli艂 si臋 w rol臋 kochaj膮cego narzeczonego, tote偶 Louisa by艂a nim oczarowana.

Jako艣 przesz艂o mu przez gard艂o to bezczelne k艂amstwo. Na szcz臋艣cie m贸g艂 si臋 przed sob膮 usprawiedliwi膰 szlachetnymi po­budkami. Felicia bardziej martwi艂a si臋 o ojca ni偶 o matk臋, Carlo jednak nic nie da艂 po sobie pozna膰. Przewa偶nie milcza艂, ale gdy sytuacja tego wymaga艂a, w艂膮cza艂 si臋 do rozmowy. Nagle g艂osy ucich艂y, a zaraz potem Louisa zjawi艂a si臋 w kuchni.

- Po prostu przyzwyczai艂am si臋 do tej my艣li.
Louisa uj臋艂a d艂o艅 c贸rki i przyjrza艂a si臋 pier艣cionkowi.

Felicia skin臋艂a g艂ow膮 i wr臋czy艂a matce dwa pucharki.

- Wr贸膰my do sto艂u.

Zanios艂y deser do pokoju. Panowie siedzieli w kr臋puj膮cym milczeniu.

Felicia zerkn臋艂a na Nicka - nawet je艣li go te s艂owa ubod艂y, to tego nie okaza艂. Szybko w艂o偶y艂a do ust troch臋 musu, chocia偶 w og贸le nie czu艂a smaku.

- Wiesz, tato, r贸偶nie sobie mo偶na wyobra偶a膰 szcz臋艣cie - po­
wiedzia艂a z nadziej膮, 偶e uda jej si臋 zmieni膰 temat.


- Wiem jedno, 偶e wasze spotkanie okaza艂o si臋 szcz臋艣liwe
- wtr膮ci艂a Louisa i zwr贸ci艂a si臋 do m臋偶a: - Nie mam racji, Carlo?

Potwierdzi艂 mrukni臋ciem.

Felicia spojrza艂a gniewnie na ojca. a Louisa wybuchn臋艂a ner­wowym 艣miechem.

- B贸g wys艂ucha艂 moich modlitw! - zawo艂a艂a z egzaltacj膮.
- Och, Nick, jakim pan jest uroczym cz艂owiekiem! Zaczynam
rozumie膰, Felicio, dlaczego go kochasz!

Zachwyt matki wywo艂a艂 u艣miech Nicka. Felicia zaczerwieni­艂a si臋, nim jeszcze spojrza艂a mu w oczy. Zaraz jednak zobaczy艂a w nich co艣, co odczyta艂a jako samozadowolenie, i wszystko w niej zamar艂o. Mia艂a wra偶enie, 偶e Nick chce powiedzie膰: „Zo­bacz, jaki potrafi臋 by膰 s艂odki, je艣li chc臋".

si臋 Carlo. - Skoro bierze pan z ni膮 艣lub, powinien pan wiedzie膰, o czym marzy. - Och, tato, to tylko takie gadanie - zaprotestowa艂a Felicia. - Dobrze, 偶e pan mi powiedzia艂. - Nick sprawia艂 wra偶enie szczerego, cho膰 Felicia wiedzia艂a, 偶e to niemo偶liwe.

- A o czym pan marzy, panie Mondavi? - spyta艂 Carlo. - Jak
chcia艂by pan sp臋dzi膰 偶ycie z moj膮 c贸rk膮?

Felicia rzuci艂a ojcu ostrzegawcze spojrzenie. Po co na­lega?! Czy偶by nie rozumia艂, 偶e sytuacja jest nad wyraz de­likatna?

- Chod藕my ju偶, Louiso - zwr贸ci艂 si臋 Carlo do 偶ony. - Wiesz,
偶e lekarze przestrzegali mnie przed nadmiarem wzrusze艅.

Felicia sta艂a na progu, spogl膮daj膮c za rodzicami, kt贸rzy od­chodzili, ka偶de z bukietem r贸偶 w d艂oni. Matka pomacha艂a jej jeszcze z pierwszego stopnia, ojciec te偶 si臋 odwr贸ci艂, ale mia艂 niezbyt zadowolon膮 min臋. Felicia bardzo mu wsp贸艂czu艂a.

- Dzi臋kuj臋 ci - zwr贸ci艂a si臋 do Nicka, zamkn膮wszy drzwi.

- Dzi臋kuj臋, 偶e by艂e艣 dla nich takim

Usiad艂a na krze艣le, a Nick zaj膮艂 miejsce na kanapce.



Mia艂 racj臋. By艂a wyczerpana trzymaniem nerw贸w na wodzy, oszo艂omiona szybkim biegiem zdarze艅, zaniepokojona faktem, 偶e Nick si臋 jej spodoba艂.

Je艣li nawet by艂 to sarkazm, nie zamierza艂a mu tego wypomi­na膰. Nick i tak zachowywa艂 si臋 bardzo uk艂adnie.

Zdawa艂o jej si臋, 偶e zanim wsta艂, chcia艂 jeszcze co艣 doda膰, widocznie jednak si臋 rozmy艣li艂. Odprowadzi艂a go do drzwi.

- Jak tylko wszystko za艂atwi臋, dam ci zna膰, 偶eby艣 mog艂a
zawiadomi膰 rodzic贸w - powiedzia艂. - My艣l臋, 偶e po nocy po艣lub­
nej wr贸cimy na dzie艅 do San Francisco i st膮d polecimy do Nowe­
go Jorku. Na pewno b臋dziesz chcia艂a si臋 spakowa膰 i uporz膮dko­
wa膰 swoje sprawy.

Skin臋艂a g艂ow膮.

- Jak sobie 偶yczysz.

Nick przez d艂u偶sz膮 chwil臋 nie odrywa艂 od niej wzroku. Twarz powoli mu 艂agodnia艂a. Wreszcie u艣miechn膮艂 si臋 i zacz膮艂 w臋dro­wa膰 wzrokiem po jej ciele. Podszed艂 i po艂o偶y艂 jej d艂onie na ramionach. Felicia zaczerwieni艂a si臋. ale spojrza艂a mu w oczy i wtedy serce gwa艂towniejej zabi艂o. Nick przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie i poca艂owa艂. Po chwili uni贸s艂 g艂ow臋 i szepn膮艂:

- To na dobry pocz膮tek.

Nick postanowi艂 wr贸ci膰 do hotelu na Nob Hill piechot膮. U­zn膮艂, 偶e wysi艂ek fizyczny dobrze mu zrobi. Rozmy艣la艂 o Felicii.



0x08 graphic
Pozwoli艂a si臋 poca艂owa膰, ale go nie obj臋艂a i nie odda艂a poca艂un­ku. Podobnie niejednoznacznie zachowywa艂a si臋 przez ca艂y wie­cz贸r - wydawa艂a si臋 niepewna i skr臋powana, cho膰 oboje wie­dzieli, 偶e jej zap艂acono. Mimo to wykazywa艂a dziwn膮 niekonse­kwencj臋: to by艂a zawstydzona jak dziewica, to twierdzi艂a, 偶e jest gotowa na wszystko, z urodzeniem mu dziecka w艂膮cznie. Ale, o dziwo, jako艣 go to nie zniech臋ci艂o. Przeciwnie. Od pierwszego wejrzenia Felicia mu si臋 spodoba艂a, i to nie tylko dlatego, 偶e okaza艂a si臋 pi臋kn膮 kobiet膮. Nie potrafi艂 jednak nazwa膰 tego, co go w niej poci膮ga艂o.

W hotelowym holu powita艂 go elegancki portier, a recepcjoni­sta przekaza艂 wiadomo艣膰. Pochodzi艂a od Carla Maura, a brzmia艂a nast臋puj膮co:

Panie Mondavi,

Prosz臋 do mnie zadzwoni膰 dzi艣 wieczorem. Pora nie gra roli.

Carlo Mauro

Nick nie domy艣la艂 si臋, o co chodzi. Skoro jednak ojciec Felicii czeka艂 na telefon, nale偶a艂o jak najszybciej si臋 z nim porozumie膰. Wybra艂 wi臋c podany numer.

Pytanie by艂o zaskakuj膮ce.

- Tak - odrzek艂 Nick. - Wspominam matk臋 z mi艂o艣ci膮 i sza-
nuj臋jej pami臋膰.

- Wobec tego... - Carlo zawaha艂 si臋 - prosz臋 przysi膮c na
gr贸b swojej matki, 偶e nikomu nie powt贸rzy pan tego, o co chc臋
prosi膰. Nikomu.

Nick by艂 zaniepokojony, cho膰 powaga i 偶arliwo艣膰 w g艂osu starszego pana kaza艂a mu pozby膰 si臋 nieufno艣ci.

- Zgoda. Przysi臋gam nikomu niczego nie powt贸rzy膰.

Nick nie wierzy艂 w艂asnym uszom.

Nick zastanawia艂 si臋 przez chwil臋, czy Felicia ma sw贸j udzia艂 w tym telefonie, doszed艂 jednak do wniosku, 偶e to niemo偶liwe. Jeszcze niedawno powiedzia艂a mu. 偶e podporz膮dkuje si臋 bez zastrze偶e艅 jego 偶yczeniom. Czy偶by ojciec by艂 zazdrosny? A mo­偶e chcia艂 go sprawdzi膰?

- Prosz臋 pos艂ucha膰, panie Mauro. Nie wiem, o co panu napra­
wd臋 chodzi, ale...




Zapad艂o d艂ugie milczenie. Nick zacz膮艂 si臋 niepokoi膰, czyjego rozm贸wcy nic si臋 nie sta艂o.

o swoim losie.

Carlo zn贸w do艣膰 d艂ugo milcza艂. Wreszcie rzek艂:

- Jest pan sympatyczny, panie Mondavi, ale nie chce pan mi
u艂atwi膰 偶ycia. Niech wi臋c b臋dzie. Porozmawiam z Felici膮 i rano
do pana przyjdziemy.

Nick od艂o偶y艂 s艂uchawk臋, wci膮偶 jednak nie umia艂 dociec, o co

chodzi.

Spa艂 d艂u偶ej, ni偶 zamierza艂. Dzie艅 zacz膮艂 od zam贸wienia 艣nia­dania do pokoju. Potem zatelefonowa艂 do Nowego Jorku, do ciotki Marii.

- Wiesz, ciociu, tu si臋 dzieje co艣 dziwnego. Felicii zap艂acono za ten 艣lub, ale mam wra偶enie, 偶e pieni膮dze nie s膮 jej szczeg贸lnie potrzebne. Czy wiesz, co si臋 za tym kryje?

Nick od艂o偶y艂 s艂uchawk臋 i poszed艂 wzi膮膰 prysznic. Zaraz po-

tem w艂o偶y艂 spodnie, na wypadek gdyby zjawi艂 si臋 kelner ze 艣niadaniem. Istotnie, gdy suszy艂 w艂osy, rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi. Nie by艂a to jednak s艂u偶ba hotelowa, lecz Felicia. Min臋 mia艂a bardzo niepewn膮.

- Nick, musz臋 z tob膮 porozmawia膰.

Wesz艂a bez czekania na zaproszenie. Dopiero gdy odwr贸ci­艂a si臋 do niego, zauwa偶y艂a, 偶e jest nagi do pasa i ma wilgotne w艂osy.



Przygryz艂a warg臋. Zamiast jednak wybuchn膮膰, zwr贸ci艂a si臋 do niego niemal b艂agalnie.

- Je艣li zapomnisz, co si臋 sta艂o, i nie powiesz o tym ani s艂owa
wujowi, to zrobi臋 wszystko, co zechcesz.

Nick z niedowierzaniem pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Co ma do tego m贸j wuj, Felicio? Wyja艣nij mi, co tu si臋
w艂a艣ciwie dzieje.

Przysun臋艂a si臋 jeszcze bli偶ej, nie odrywaj膮c wzroku od jego nagiego torsu. Wyda艂a mu si臋 bardzo uwodzicielska, cho膰 z jej oczu wyziera艂 l臋k. Po艂o偶y艂a mu dr偶膮ce r臋ce na ramionach i dopie­ro wtedy zorientowa艂 si臋, 偶e zamierza go poca艂owa膰.

- To wszystko moja wina - szepn臋艂a. - Nie wiesz, czego
si臋 po mnie spodziewa膰. My艣la艂am, 偶e to ci si臋 spodoba, ale
chyba si臋 omyli艂am. Zapomnij, prosz臋, o propozycji mojego oj­
ca. Mam w tej chwili tylko jedno pragnienie: chc臋, 偶eby艣 czu艂
si臋 szcz臋艣liwy. - Poca艂owa艂a go w podbr贸dek i pog艂aska艂a po
piersi.

Nick poczu艂 podniecenie. Felicia zn贸w go zaskoczy艂a. Po­przedniego wieczoru, gdy j膮 ca艂owa艂, zachowa艂a si臋 ulegle, lecz z dystansem.

- Po co to robisz, Felicio?

Teraz poca艂owa艂a go w usta. Chcia艂 zaprotestowa膰, ale zaszu­mia艂o mu w g艂owie. Obj膮艂 j膮 i przyci膮gn膮艂 do siebie. Poca艂unek sta艂 si臋 jeszcze gor臋tszy.

- Felicio? - szepn膮艂 Nick, odrywaj膮c usta od jej warg. Nie
wiedzia艂, co my艣le膰 o jej zachowaniu.

- B臋d臋 wspania艂膮 偶on膮. Powiedz mi tylko, czego pragniesz.
Nie m贸g艂 jej uwierzy膰. Sytuacja stawa艂a si臋 absurdalna.

Wuj Vinny zap艂aci艂 jej, 偶eby wysz艂a za niego za m膮偶, jej ojciec chcia艂 zap艂aci膰 jemu, 偶eby si臋 z ni膮 nie 偶eni艂, a Felicia by艂a pe艂na obaw.

- Jeste艣 pi臋kna, jak m贸g艂bym ci臋 nie pragn膮膰? Ale...

- Chcesz mnie teraz? - szepn臋艂a, czuj膮c dreszcz pod dotkni臋­
ciem Nicka.

Nick chwyci艂 jej nadgarstki i mocno trzymaj膮c, spojrza艂 Feli-cii w oczy.

Nie umia艂 powstrzyma膰 u艣miechu. Jak, u diaska, mia艂 jej wyt艂umaczy膰, 偶e przede wszystkim chce jej ufa膰. Seks dla same­go seksu go nie interesowa艂, cho膰 niew膮tpliwie jaka艣 wielka si艂a pcha艂a go w jej ramiona.



- Tak.

U艣miechn膮艂 si臋 ironicznie.

- W jak najlepszym porz膮dku - potwierdzi艂 Nick z gorycz膮
w g艂osie.

Felicia u艣miechn臋艂a si臋.

Poca艂owa艂a go w policzek, oczy jej zal艣ni艂y.

Zn贸w zrobi艂a ponur膮 min臋.

Chcia艂a si臋 odwr贸ci膰, wi臋c chwyci艂 j膮 za nadgarstek.

Otworzy艂a drzwi. Za progiem sta艂 kelner, kt贸ry wygl膮da艂 tak. jakby w艂a艣nie zamierza艂 zapuka膰. Felicia wymin臋艂a go i znik艂a w g艂臋bi korytarza.

Nick podpisa艂 rachunek i da艂 kelnerowi napiwek. Po jego

wyj艣ciu nala艂 sobie kawy i zacz膮艂 si臋 zastanawia膰, co jeszcze Felicii przyjdzie do g艂owy. Mia艂 niejasne wra偶enie, 偶e wuj Vinny potrafi艂by wyja艣ni膰 wszystkie w膮tpliwo艣ci i niejasno艣ci. Nicko­wi pozosta艂o polega膰 na w艂asnej przenikliwo艣ci, poniewa偶 nie m贸g艂 liczy膰 na to, 偶e wuj Vinny zechce uchyli膰 cho膰 r膮bka tajemnicy.



0x08 graphic
ROZDZIA艁

7

Na dzie艅 przed 艣lubem Felicia z rodzicami i Nick pojechali limuzyn膮 nad jezioro Tahoe. Olbrzymi teren nad kryszta艂owo czyst膮 wod膮 nale偶a艂 do przyjaci贸艂 wuja Vinny'ego. O szczeg贸艂y Felicia wola艂a jednak nie pyta膰.

Po drodze Carlo prawie si臋 nie odzywa艂, natomiast Louisa rozmawia艂a z Nickiem o Sycylii. Ostatnio by艂a tam, co prawda, wieki temu, ale jako艣 znale藕li wsp贸lne tematy.

Okaza艂o si臋, 偶e za艂atwianie ko艣cielnej ceremonii op贸藕ni 艣lub o jeden dzie艅. Vinny znalaz艂 ksi臋dza w Carson City, to za艣 ozna­cza艂o, 偶e b臋d膮 musieli przeprawi膰 si臋 przez g贸ry, 偶eby dotrze膰 na wschodni brzeg jeziora. Po 艣lubie przewidziano kr贸tkie, kameral­ne przyj臋cie, potem limuzyna mia艂a odwie藕膰 rodzic贸w Felicii do San Francisco, a m艂od膮 par臋 czeka艂a noc po艣lubna nad jeziorem.

Op贸藕nienie mia艂o swoje dobre strony. Pani Mauro mog艂a w spokoju popu艣ci膰 zaszewek w sukni 艣lubnej, przyciasnej ju偶 w biu艣cie i talii. Za to Felici臋 nieustannie dr臋czy艂o pytanie, jak wypadnie jej pierwsza wsp贸lna noc z Nickiem.

Cz臋sto wraca艂a my艣l膮 do ich poca艂unk贸w. Oba wzbudzi艂y w niej mieszane uczucia. Nick by艂 przystojnym, interesuj膮cym m臋偶czyzn膮, tote偶 w innych okoliczno艣ciach nie mia艂aby nic przeciwko bli偶szej znajomo艣ci. Mo偶liwo艣膰 wyboru - oto na

czym jej zale偶a艂o. Tym razem nie dano jej takiej szansy. Musia艂a -godzi膰 si臋 na 艣lub z Nickiem, a to znaczy艂o, 偶e ju偶 wkr贸tce redzie mia艂 prawo si臋 z ni膮 kocha膰, gdy tylko zapragnie.

Z zadumy wyrwa艂a j膮 matka, kt贸ra powiedzia艂a, 偶e chce si臋 czego艣 napi膰. Zatrzymali si臋 wi臋c przy restauracji w Cameron Park, miasteczku u podn贸偶a g贸r Nevada. Powietrze by艂o rozgrza­ne i suche. Carlo tak偶e wysiad艂, 偶eby towarzyszy膰 偶onie. Nick i Felicia postanowili pospacerowa膰 po parkingu, by rozprosto­wa膰 nogi.

Patrzyli, jak z restauracji wychodzi rodzina z gromadk膮 dzie­ci. Na twarzy Nicka pojawi艂 si臋 u艣miech.

W tej chwili Louisa i Carlo pojawili si臋 w drzwiach restauracji i przerwali im rozmow臋. Wkr贸tce limuzyna ruszy艂a w dalsz膮 drog臋.

Dom, w kt贸rym mieli sp臋dzi膰 nocleg. sta艂 na zachodnim brze­gu jeziora Tahoe. Mimo nowoczesnego wn臋trza jego architektura przypomina艂a francuskie chdteau, kamienny budynek mia艂 liczne wie偶yczki i iglice. Felicia oraz jej rodzice dostali do dyspozycji ca艂e skrzyd艂o. Nick zaj膮艂 pokoje gospodarza.

Jeszcze zanim dojechali na miejsce, spyta艂 pa艅stwa Mauro,



czy chcieliby zje艣膰 kolacj臋 poza domem i obejrze膰 kt贸re艣 z kasyn w Stateline. Louisa b膮kn臋艂a, 偶e zakochani pewnie wol膮 sp臋dzi膰 wiecz贸r we dwoje, czym wywo艂a艂a g艂o艣ny protest m臋偶a. Nick natychmiast jednak za艂agodzi艂 sytuacj臋, m贸wi膮c, 偶e wesela s膮 przecie偶 dla rodziny. Sko艅czy艂o si臋 wi臋c na wsp贸lnej kolacji w kasynie Harrah's, po czym pan Mauro uda艂 si臋 do domu na spoczynek, a pani Mauro po namowach Nicka zosta艂a z nim i Felici膮, 偶eby obejrze膰 przedstawienie Tony Bennetta.

Felicia by艂a wdzi臋czna Nickowi za kurtuazj臋 okazywan膮 mat­ce, chocia偶 denerwowa艂o j膮 jego spojrzenie, kt贸re czu艂a na sobie przez ca艂y wiecz贸r. Gdy dotyka艂 jej w drzwiach albo podczas wsiadania do samochodu, ch艂on臋艂a promieniuj膮ce od niego cie­p艂o. Wr贸cili do domu tu偶 przed p贸艂noc膮. Louisa natychmiast si臋 po偶egna艂a. Felicia zatrzyma艂a si臋 na schodach prowadz膮cych do drzwi wej艣ciowych i zwr贸ci艂a do Nicka.

Oboje zamilkli. Nick odezwa艂 si臋 po d艂u偶szej chwili.

dzano do niego zmiany, ale moja mama jad艂a na swoim weselu tort kokosowy i jej mama te偶.

- Rozumiem.

W drzwiach pu艣ci艂 j膮 przodem.

Nick znowu zamilk艂. Pewnie zastanawia艂 si臋, jak膮 chcia艂by mie膰 偶on臋. Hm, wkr贸tce i tak mia艂 si臋 dowiedzie膰.

Poruszy艂a si臋. Nick spokojnie czeka艂.

Felicia sta艂a w olbrzymiej, wy艂o偶onej bia艂ymi kafelkami ku­chni i uciera艂a cukier z mas艂em. Mia艂a na sobie dres i adidasy. Tymczasem zza g贸r wznosz膮cych si臋 po drugiej stronie jeziora wychyn臋艂o s艂o艅ce. Przez ostatnie dwadzie艣cia minut nad jezio­rem rozgo艣ci艂 si臋 艣wit.

Doda艂a t艂uszczu piekarniczego i wbi艂a do masy 偶贸艂tka, po czym ponownie w艂膮czy艂a robot, 偶eby utrze膰 mas臋 na g艂adko. W pewnej chwili unios艂a g艂ow臋 i zobaczy艂a matk臋.



- Domy艣li艂am si臋, 偶e ci臋 tu znajd臋 - powita艂a j膮 Louisa.

Felicia wzruszy艂a ramionami.

Louisa przenikliwie spojrza艂a na c贸rk臋.

- Wydaje mi si臋, 偶e co艣 jest nie w porz膮dku. Pyta艂am ojca,
czy zauwa偶y艂, a on na to, 偶ebym si臋 nie wtr膮ca艂a w nie swoje
sprawy. Masz jakie艣 zmartwienie?

Felicia odstawi艂a zmiksowan膮 mas臋 i odmierzywszy porcj臋 m膮­ki, wsypa艂a j膮 do miski, po czym doda艂a po szczypcie sody i soli.

- W twoim wieku warto ju偶 za艂o偶y膰 rodzin臋. M臋偶czyzna nie

musi by膰 chodz膮cym idea艂em. Ale w艂a艣nie tego nie rozumiem. Nick jest taki mi艂y i uczynny, i bardziej przystojny ni偶 Johnny, nie m贸wi膮c o doktorze, kt贸ry przyja藕ni si臋 z ojcem. Powinna艣 by膰 zachwycona.

Felicia odwr贸ci艂a g艂ow臋.

Louisa dostrzeg艂a fartuch le偶膮cy na blacie, wi臋c go za艂o­偶y艂a.

Dotar艂o do niej nagle, 偶e matka zada艂a jej pytanie.



- Mamo, daj spok贸j. Nie czas na pretensje i k艂贸tnie.
Felicia doda艂a ma艣lanki do miski z m膮k膮, a potem wla艂a tam

jeszcze p贸艂p艂ynn膮 mas臋, utart膮 na pocz膮tku. Tymczasem matka zacz臋艂a drobno sieka膰 orzeszki i wspomina膰 swoje w艂asne wese­le. Robi艂a to nie pierwszy raz, wi臋c Felicia s艂ucha艂a jej opowie艣ci jednym uchem. My艣la艂a o swoim niedosz艂ym 艣lubie.

W przededniu uroczysto艣ci, podczas kolacji, Johnny zacho­wywa艂 si臋 bardzo nerwowo. Teraz rozumia艂a dlaczego, w贸wczas jednak przypisa艂a to tremie. Jaka by艂a naiwna! Rano, gdy jeszcze le偶a艂a w 艂贸偶ku, przysz艂o jej do g艂owy, 偶e nazajutrz zbudzi si臋 ju偶 jako Felicia Fano. Kto by wtedy pomy艣la艂, 偶e pi臋tna艣cie lat p贸藕niej ciasto i suknia b臋d膮 te same, tylko pan m艂ody inny.

- Orzeszki gotowe - oznajmi艂a Louisa.

Felicia sprawdzi艂a, czy matka nie posieka艂a ich za grubo. W kuchni zawsze by艂a perfekcjonistk膮. Przysun臋艂a do siebie mi­sk臋, wsypa艂a orzechy, wi贸rki kokosowe i odrobin臋 wanilii.

W oczekiwaniu na pian臋 Felicia podesz艂a do okna. Kilka­set metr贸w od domu zobaczy艂a na spokojnej tafli jeziora 艂贸d藕 z jaskrawym czerwonym 偶aglem. Po chwili, wycieraj膮c r臋czni­kiem d艂onie, zauwa偶y艂a ruch na przystani. To by艂 Nick. Przygo­towywa艂 ma艂膮 偶agl贸wk臋. Mimo woli Felicia poczu艂a dreszcz podniecenia. Zastanowi艂o j膮, sk膮d si臋 wzi膮艂. Przecie偶 si臋 nie zakocha艂a, po艣lubia艂a tego m臋偶czyzn臋 pod przymusem. A jednak lubi艂a na niego patrze膰. Czu艂a promieniuj膮c膮 od niego magnety­czn膮 si艂臋, chocia偶 wiedzia艂a, 偶e poddanie si臋 jej by艂oby niebez­pieczne.

... Felicia parskn臋艂a 艣miechem i unios艂a naczynie z pian膮.

- No tak, pami臋tam, jak upiera艂a艣 si臋, ze za szybko stawiam
krzy偶yk na Johnnym, kiedy chcia艂am odes艂a膰 go艣ci do dom贸w.
Ile to by艂o... tak ze cztery godziny po wyznaczonym terminie
艣lubu, prawda?

Louisa pokr臋ci艂a g艂ow膮.



- Wiesz, 偶e zawsze szukam dobrych stron ka偶dej sytuacji.

W tej chwili za ich plecami rozleg艂 si臋 g艂os.

- odpar艂a Louisa. - Co sobie 偶yczysz? Co艣 specjalnego z okazji
艣lubu c贸rki?

Felicia z rozbawieniem s艂ucha艂a, jak rodzice sobie dogryzaj膮. Takie pojedynki toczyli, odk膮d si臋ga艂a pami臋ci膮. Pokr臋ci艂a g艂o­w膮, wla艂a przygotowane ciasto do wszystkich trzech form i wsta­wi艂a je na p贸艂 godziny do piekarnika. Mia艂a wi臋c czas, 偶eby przygotowa膰 krem i pozmywa膰.

Rodzice nadal si臋 przekomarzali. Zerkn臋艂a przez okno w stro­n臋 jeziora. Nick odp艂yn膮艂 ju偶 jakie艣 pi臋膰dziesi膮t metr贸w od brze­gu. Odruchowo pomacha艂a do niego. Nie zareagowa艂. Mo偶e nie patrzy艂 w jej stron臋, a mo偶e by艂 zamy艣lony.

Ciekawe, jak u艂o偶y im si臋 ma艂偶e艅stwo. Czy Nick b臋dzie chodzi艂 swoimi drogami, czy te偶 b臋d膮 mieli wsp贸lne sprawy? Co ich mo偶e po艂膮czy膰 opr贸cz pozor贸w? I jakie w艂a艣ciwie s膮 jej oczekiwania?

Nick ukroi艂 sobie jeszcze jeden kawa艂ek i zliza艂 z palc贸w krem. Tort by艂 wy艣mienity.

Felicia posz艂a odprowadzi膰 rodzic贸w. On tymczasem s膮czy艂 szampana i zachwyca艂 si臋 bogactwem odcieni, kt贸rymi zacho­dz膮ce s艂o艅ce znaczy艂o szczyty po drugiej stronie jeziora. Pi艂 ju偶 czwarty kieliszek, a cho膰 zwykle po szampanie bola艂a go g艂owa, tym razem czu艂 tylko mi艂y szmerek. Trudno mu by艂o uwierzy膰, 偶e znowu jest 偶onaty.

Wydawa艂o mu si臋 艣wi臋tokradztwem por贸wnywa膰 ten 艣lub z pierwszym. Z Gin膮 po艂膮czy艂a go wielka mi艂o艣膰, dzie艅 by艂 wi臋c pe艂en radosnego podniecenia i oczekiwa艅. Musia艂 jednak przy­zna膰, 偶e i ten drugi jest wcale udany. Felicia wygl膮da艂a przepi臋k­nie. Na jej widok w 艣lubnym stroju dos艂ownie oniemia艂.

Carlo, kt贸ry z ponur膮 min膮 stal obok. otar艂 艂zy r臋kawem ma­rynarki. Sytuacj臋 pr贸bowa艂a ratowa膰 Louisa:

Felicia nie promienia艂a szcz臋艣ciem, ale wydawa艂a si臋 ca艂kiem zadowolona.

- Odm贸wi臋 specjaln膮 modlitw臋, 偶eby odwr贸ci膰 od was nie­
powodzenia - obieca艂a Louisa. - B贸g b臋dzie zadowolony, 偶e
macie ksi臋dza. Jak m贸g艂by dopu艣ci膰 do czego艣 z艂ego, skoro
okazali艣cie tyle dobrej woli?


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

Ten uk艂ad bardzo odpowiada艂 Nickowi. Suknia panny m艂odej zajmowa艂a wi臋ksz膮 cz臋艣膰 tylnego siedzenia, dlatego matka mu­sia艂a wcisn膮膰 si臋 w r贸g, a Carlo usiad艂 na rozk艂adanym siedzeniu naprzeciwko pa艅.

W ko艣ciele na 偶yczenie Louisy Felicia przesz艂a pust膮 naw膮 do o艂tarza, wsparta na ramieniu ojca. Marsz weselny mia艂 smutne, g艂uche brzmienie, cho膰 mo偶e Nickowi tylko tak si臋 zdawa艂o.

Stan膮wszy przy o艂tarzu. Felicia nie spojrza艂a na niego. S艂owa przysi臋gi wypowiedzia艂a cicho, lecz zdecydowanie. Dla Nicka za艣 tylko pierwsze ma艂偶e艅stwo mia艂o znaczenie. Tym razem czu艂, 偶e potwierdza jedynie 艣wi臋to艣膰 poprzedniego zwi膮zku. Nie by艂 istotny fakt, 偶e Gina ju偶 nie 偶yje.

Doko艅czywszy tortu, Nick znowu obliza艂 palce. Us艂ysza艂 za plecami ruch i odwr贸ci艂 si臋. Zobaczy艂 Felici臋, wci膮偶 jeszcze w 艣lubnej sukni. Zn贸w mia艂 wra偶enie, 偶e widzi j膮 pierwszy raz. W duchu powtarza艂 sobie: „To jest moja 偶ona. To jest moja 偶ona".

Wyda艂a mu si臋 bardziej niepewna ni偶 przed odjazdem rodzi­c贸w. Pewnie by艂a zdenerwowana. Policzki mia艂a zar贸偶owione. Nie wiedzia艂, czy przypisa膰 to ostremu g贸rskiemu powietrzu, czy zmieszaniu. Wzrok Felicii pad艂 na kieliszek szampana, kt贸ry przedtem odstawi艂a na st贸艂. Wzi臋艂a go do r臋ki i upi艂a 艂yk.

Wzruszy艂 ramionami, a Felicia poci膮gn臋艂a jeszcze 艂yk z kieli­szka. Gdy ich oczy si臋 spotka艂y, Nick wzi膮艂 w d艂o艅 sw贸j kieli­szek. Zauwa偶y艂, 偶e dr偶膮 jej r臋ce.

Upi艂a troch臋 szampana. Nickowi zazwyczaj nie brakowa艂o s艂贸w, tym razem jednak zupe艂nie nie wiedzia艂, co powiedzie膰.

Nick poci膮gn膮艂 d艂ugi 艂yk z kieliszka.

- Nie by艂o ci dzisiaj smutno? Nie my艣la艂a艣 o swoim niedo­
sz艂ym 艣lubie?

Zaskoczy艂 j膮 domy艣lno艣ci膮.

- Owszem, my艣la艂am.

Wesz艂a s艂u偶膮ca, ale widz膮c pa艅stwa m艂odych, skierowa艂a si臋 z powrotem do drzwi.

- Chcia艂a pani posprz膮ta膰? - spyta艂 Nick.



Pokr臋ci艂a g艂ow膮. Nick zwr贸ci艂 si臋 do s艂u偶膮cej:.

- Prosz臋, mo偶e pani robi膰, co do pani nale偶y.

Wzi膮艂 butelk臋 szampana i nape艂ni艂 kieliszki, podczas gdy ko­bieta zbiera艂a brudne naczynia.

- Szczerze m贸wi膮c, ten tort na drugi dzie艅 zawsze jest lepszy.
Nick wzi膮艂 j膮 za rami臋 i zaprowadzi艂 do okna z widokiem na

jezioro. Zapada艂 zmierzch.

Nick pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮. Nie mia艂 do Felicii cienia pretensji. Oboje wiedzieli, 偶e nie musia艂 decydowa膰 si臋 na ten 艣lub. Najbardziej niepokoi艂a go jednak przyjemno艣膰, jak膮 czerpa艂 z faktu, 偶e ma Felici臋 praktycznie bez wysi艂ku i w dodatku bez zobowi膮za艅.

- Jak umar艂a? - spyta艂a Felicia. - Jeszcze mi nie powie­
dzia艂e艣.

Przypomnia艂 sobie, 偶e rozmawiali o Ginie.

Felicia spojrza艂a ze wsp贸艂czuciem i dotkn臋艂a jego ramienia. Z艂agodzi艂o to na chwil臋 b贸l, z kt贸rym przez lata i tak musia艂 si臋 nauczy膰 偶y膰.

- Powiedz lepiej, czy ta suknia nie nastraja ci臋 melancho­
lijnie.

- O tym z kolei ja nie chc臋 rozmawia膰.
Nick skin膮艂 g艂ow膮.

- Oto jaka z nas para. Dwoje ludzi, kt贸rzy nie chc膮 m贸wi膰
o przesz艂o艣ci. - Mia艂 ochot臋 doda膰: „I mimo to s膮 na siebie
skazani", ale zrezygnowa艂, gdy偶 by艂a to po艂owiczna prawda.
W takiej sytuacji by艂a przede wszystkim Felicia.

U艣wiadomi艂 sobie, 偶e chcia艂by znale藕膰 z t膮 swoj膮 udawan膮 偶on膮 ca艂kiem prawdziwe szcz臋艣cie. Nagle ogarn臋艂o go pragnie­nie, by wzi膮膰 j膮 w ramiona, pozna膰 jej cia艂o. Serce zacz臋艂o mu bi膰 w przyspieszonym tempie, pot wyst膮pi艂 na czo艂o. Czy by艂 to skutek szampana? Rozmowy? 艢wiadomo艣ci, 偶e Felicia do nie­go nale偶y? S艂owa przysi臋gi: „Przyrzekam ci mi艂o艣膰, szacunek i opiek臋" oboje odklepali. A jednak Felicia nale偶a艂a do niego. Suto op艂acona, sta艂a si臋 jego 偶on膮 pod ka偶dym wzgl臋dem.

- 艢ciemnia si臋 - powiedzia艂a.

Uni贸s艂 g艂ow臋 i przekona艂 si臋. 偶e rzeczywi艣cie zapad艂 zmrok. S艂u偶膮ca ju偶 wysz艂a, byli w pokoju sami.



Nick pokr臋ci艂 g艂ow膮.

To dziwne, ale jej uleg艂o艣膰 jeszcze pogorszy艂a spraw臋. Nick zachowa艂 jednak swoje odczucia dla siebie.

ROZDZIA艁

8

Zatrzymali si臋 na 艣rodku sypialni i wtedy Felicia po艂o偶y艂a d艂o艅 na piersi Nicka. Poczu艂a ciep艂o przenikaj膮ce przez materia艂 koszuli. Znajomy zapach wody kolo艅skiej przyjemnie podra偶ni艂 jej zmys艂y, mimo 偶e wci膮偶 czu艂a si臋 niepewnie. W oczach Nicka nie dostrzeg艂a 偶adnych ciep艂ych uczu膰, jedynie po偶膮danie. Wsu­n臋艂a d艂o艅 pod koszul臋 i pog艂aska艂a go po torsie. Nie poruszy艂 si臋, dopiero po chwili wyci膮gn膮艂 ku niej r臋k臋 i palcem obrysowa艂 lini臋 dekoltu. Potem uj膮艂 j膮 za podbr贸dek i poca艂owa艂. Smakowa艂 szampanem, na wargach mia艂 jeszcze lukier z tortu. Ramieniem mocno przyciska艂 j膮 do siebie. Felicia ze zdumieniem stwierdzi­艂a, 偶e jej cia艂o zgadza si臋 na wszystko. Pow艣ci膮gana nami臋tno艣膰, 偶ar bij膮cy spod maski ch艂odu, poci膮ga艂y j膮 bardziej ni偶 odpycha­艂y. Pragn臋艂a Nicka.

Przesuwa艂 teraz d艂o艅mi po jej piersiach. Pragnienie, kt贸re w niej narasta艂o, by艂o ca艂kiem irracjonalne, czu艂a jednak, 偶e chce si臋 odda膰 temu m臋偶czy藕nie. Zn贸w j膮 poca艂owa艂, a ona przycisn臋­艂a usta do warg Nicka, nie rozumiej膮c, co si臋 z ni膮 dzieje. Pami臋­ta艂a, jak kuzynka Julia opowiada艂a kiedy艣, 偶e w noc po艣lubn膮jej m膮偶 kocha艂 si臋 z ni膮 pierwszy raz, gdy jeszcze mia艂a na sobie




艣lubn膮 sukni臋. Pchn膮艂 j膮 na 艂贸偶ko i dos艂ownie rzuci艂 si臋 na ni膮. Wtedy Felicii wydawa艂o si臋 to barbarzy艅stwem, teraz jednak doskonale rozumia艂a.

Wsun臋艂a palce we w艂osy Nicka i poci膮gn臋艂a za nie, uwodzi­cielsko si臋 o niego ocieraj膮c.

A mo偶e potrzebowa艂a czego艣 w rodzaju oczyszczenia po d艂ugiej wstrzemi臋藕liwo艣ci? Wy艣lizgn臋艂a si臋 z jego obj臋膰 i rozk艂adaj膮c ramiona, opad艂a na wielkie, niemal kr贸lewskie 艂o偶e. Nick zbli偶a艂 si臋 do niej powoli. Stan膮艂 przy 艂贸偶ku i zacz膮艂 si臋 jej przygl膮da膰.

- Chod藕, Nick - przynagli艂a go zduszonym szeptem.

Bez po艣piechu zdj膮艂 frak, muszk臋, wyj膮艂 spinki z mankiet贸w, rozpi膮艂 i zsun膮艂 z siebie koszul臋. Felicia ujrza艂a jego szeroki, ow艂osiony tors. Pierwszy raz si臋 zawaha艂a, w duchu powiedzia艂a sobie jednak, 偶e i tak w ko艅cu do tego dojdzie, r贸wnie dobrze mo偶e wi臋c sta膰 si臋 od razu, gdy jej cia艂em w艂ada nami臋tno艣膰, a w g艂owie musuje szampan. Zamkn臋艂a oczy. Nie otworzy艂a ich. gdy Nick zdejmowa艂 jej pantofelki i unosi艂 sukni臋. Twarz zas艂a­nia艂a jej chmura koronki, serce bi艂o w szale艅czym rytmie.

Nick zsun膮艂 jej z n贸g bia艂e a偶urowe po艅czochy. Nie widzia艂a go przez pi臋trz膮ce si臋 mi臋dzy nimi obfite fa艂d}' sukni, wyobra偶a艂a sobie jednak, jak na ni膮 patrzy. Gdy poczu艂a dotyk jego palc贸w na udach, przeszy艂 j膮 dreszcz. Chcia艂a strzepn膮膰 z twarzy zas艂on臋 i spojrze膰 na niego, ale zarazem pragn臋艂a pozosta膰 anonimowa.

Westchn臋艂a cicho, gdy ko艅czy艂 j膮 rozbiera膰, ale pomog艂a mu

w tym, unosz膮c biodra. Zn贸w pomy艣la艂a, 偶e Nick na ni膮 patrzy. Gor膮co rozla艂o si臋 po ca艂ym jej ciele, tylko uda muska艂 ch艂odny pr膮d powietrza. Westchn臋艂a g艂o艣niej.

Gdy rozchyli艂 jej kolana, omal nie uciek艂a, u艣wiadomi艂a sobie jednak, 偶e sama to wszystko wymy艣li艂a, wi臋c musi by膰 konse­kwentna. R臋ce Nicka przesuwa艂y si臋 po wewn臋trznej stronie jej ud. Zacisn臋艂a d艂onie na po艣cieli, usi艂uj膮c powstrzyma膰 ogarniaj膮­ce j膮 dr偶enie. Ciep艂y oddech przyjemnie podra偶ni艂 sk贸r臋 i zaraz potem wargi Nicka zacz臋艂y okrywa膰 poca艂unkami najtajniejsze zak膮tki jej cia艂a. Wszystko w niej pulsowa艂o.

- O Bo偶e-j臋kn臋艂a.

Otworzy艂a si臋, by go przyj膮膰. Wiedzia艂a, 偶e odwieczny rytm mi艂o艣ci za chwil臋 uniesie j膮 na sam szczyt. Gdy to si臋 sta艂o, 艣wiat rozb艂ysn膮艂 kolorowymi fajerwerkami. Strzepn臋艂a koronki z twa­rzy i chciwie zaczerpn臋艂a tchu. Nick te偶 ci臋偶ko oddycha艂. Pochy­li艂 si臋 ku niej i poca艂owa艂 w usta. Nie zamkn臋艂a oczu. I w tej chwili u艣wiadomi艂a sobie, 偶e kocha艂a si臋 z obcym cz艂owiekiem.

Nick zauwa偶y艂 jej nag艂e drgnienie.

Lekko uni贸s艂 si臋 na 艂okciu.

Wydawa艂 si臋 zak艂opotany. Mo偶e onie艣mieli艂a go jej reakcja? Chwila ekstazy przemin臋艂a, Felici臋 ogarn膮艂 wstyd. Chcia艂a, 偶eby Nick przesta艂 j膮 przygniata膰.

Okaza艂o si臋, 偶e czyta w jej my艣lach. Wsta艂, a Felicia okry­j膮 nago艣膰 sukni膮. Nick podni贸s艂 ubranie i spojrza艂 na ni膮 z wa­haniem.



Ta odpowied藕 wyda艂a jej si臋 dwuznaczna. Czy powiedzia艂, 偶e seks jest tylko seksem, czy 偶e jest pi臋kna?

Felicia le偶a艂a i wpatrywa艂a si臋 w sufit. Powoli pod powiekami zbiera艂y si臋 艂zy, a偶 w ko艅cu zacz臋艂y 艣cieka膰 z k膮cik贸w oczu we w艂osy. Chlipn臋艂a par臋 razy i przesta艂a. Pomy艣la艂a, 偶e b贸l nie opu艣ci jej d艂ugo. Przynajmniej jednak sko艅czy艂a si臋 dla niej niepewno艣膰. Wreszcie wiedzia艂a, co to znaczy by膰 偶on膮 Nicka Mondaviego.

Zbudziwszy si臋 w 艣rodku nocy, Nick do艣膰 d艂ugo zastanawia艂 si臋, gdzie w艂a艣ciwie jest. Wreszcie dotar艂o do jego 艣wiadomo艣ci, 偶e w Kalifornii, a nie w Nowym Jorku, i z Felicia, a nie z Gin膮. Znowu mia艂 偶on臋. I by艂o w tym co艣 tragicznego.

Przypomnia艂y mu si臋 oczy jego nowo po艣lubionej 偶ony, zer­kaj膮ce na niego sponad koronek 艣lubnej sukni chwil臋 po tym, jak si臋 kochali. Widzia艂 w nich trwog臋 i mo偶e nawet nienawi艣膰. Na­gle zorientowa艂 si臋, 偶e nie s艂yszy spokojnego oddechu Felicii. Dziwne. Pami臋ta艂, 偶e po wzi臋ciu prysznica wr贸ci艂a z 艂azienki i w milczeniu wsun臋艂a si臋 pod ko艂dr臋. Mia艂a wilgotne w艂osy i pa­chnia艂a aromatycznym myd艂em. Bardzo chcia艂 obj膮膰 j膮 i przytu­li膰, ale tego nie zrobi艂. Mog艂aby mu nie pozwoli膰 na tak膮 poufa­艂o艣膰, by艂by to gest prosto z serca. Nick mia艂 swoje wady, ale nie znosi艂 hipokryzji.

Na zewn膮trz wiatr poj臋kiwa艂 w koronach sosen. Dolecia艂 go te偶 inny d藕wi臋k, 偶a艂osny, zawodz膮cy, jakby miaucza艂 kot albo p艂aka艂o dziecko. A mo偶e kobieta.

Usiad艂 i spojrza艂 w stron臋 oszklonych przesuwanych drzwi na taras. W nik艂ym 艣wietle zauwa偶y艂 ruch zas艂on. Czy偶by to Felicia p艂aka艂a? D藕wi臋k si臋 urwa艂, ale po jakiej艣 minucie da艂 si臋 s艂ysze膰 znowu. Nick wsta艂, w艂o偶y艂 szlafrok i podszed艂 do drzwi.

Gdy rozchyli艂 zas艂ony, ujrza艂 Felici臋, skulon膮 na le偶aku w k膮­cie tarasu. W ksi臋偶ycowej po艣wiacie l艣ni艂 jej bia艂y peniuar. Le偶a­艂a na boku, z podkurczonymi nogami i r臋kami skrzy偶owanymi na piersi. Nickowi 艣cisn臋艂o si臋 serce. Ruszy艂 do niej.

Natychmiast go spostrzeg艂a i usiad艂a wyprostowana. Twarzy nie widzia艂, ale poza Felicii zdradza艂a nieufno艣膰.

Stan膮艂 przy le偶aku.

Nie uwierzy艂. To wyja艣nienie przysz艂o jej zbyt 艂atwo.

Wbi艂a w niego wzrok, ale nie powiedzia艂a ani s艂owa.

Nie bardzo wiedzia艂, jak potraktowa膰 t臋 odpowied藕. Gina nieraz m贸wi艂a co艣 odwrotnego, ni偶 my艣la艂a. Musia艂 d艂ugo zgady­wa膰 i prosi膰, zanim wreszcie wyrzuci艂a z siebie, co j膮 gn臋bi. Kochali si臋, a mimo to cz臋sto jej nie rozumia艂.

- Nie odczu艂a艣 przyjemno艣ci... - zawaha艂 si臋, uzna艂 bowiem,



偶e nie powinien dotyka膰 tego tematu, ale ju偶 by艂o za p贸藕no. - Nie odczu艂a艣 przyjemno艣ci z naszego zbli偶enia?

Troch臋 mu rozja艣ni艂a w g艂owie. Nadal nie wiedzia艂 dok艂adnie, co j膮 dr臋czy, ale przynajmniej zrozumia艂, w czym rzecz.

Wiedzia艂, 偶e powiedzia艂a nieprawd臋. Taka by艂a cena ma艂偶e艅­stwa zawartego bez mi艂o艣ci. Dlaczego w艂a艣ciwie si臋 dziwi艂? Od pocz膮tku powinien wiedzie膰, jak si臋 sprawy u艂o偶膮. Szkoda tylko. 偶e tak mu by艂o z tym podle.

ROZDZIA艁

9

Nick ze zdziwieniem stwierdzi艂, 偶e nie obudzi艂 si臋 pier­wszy. Wyrwa艂 go ze snu szum wody. W艂o偶y艂 szlafrok i wszed艂 do 艂azienki w艂a艣nie w chwili, gdy Felicia wychodzi艂a spod prysznica.

Zby艂a przeprosiny skinieniem g艂owy i otar艂a twarz r膮bkiem r臋cznika.

- Masz prawo. Jeste艣my ma艂偶e艅stwem - powiedzia艂a, by
przekona膰 raczej siebie ni偶 jego.

Nick nie przestawa艂 my艣le膰 o jej nagim ciele, skrytym pod r臋cznikiem. Felicia zdawa艂a sobie z tego spraw臋 i by艂a coraz bardziej skr臋powana.

- Skorzystam z drugiej 艂azienki - rzek艂 w ko艅cu i chwyci­
wszy przybory do golenia, szybko wyszed艂.

Zanim wr贸ci艂 do sypialni. Felicia zd膮偶y艂a zej艣膰 na d贸艂. Ubra艂 t臋 wi臋c pospiesznie i poszed艂 jej szuka膰. Gdy zajrza艂 do kuchni, powita艂a go u艣miechem. W bia艂ej bawe艂nianej koszulce i d偶in­sach wygl膮da艂a bardzo m艂odzie艅czo. W艂osy zebra艂a w ko艅ski



0x08 graphic

ogon, twarz by艂a m艂odsza bez makija偶u. Bardzo mu si臋 tak po­doba艂a.

- Masz ochot臋 na jajka? - spyta艂a. - Bekon podobno szkodzi
na serce, ale je艣li koniecznie sobie 偶yczysz, troch臋 mog臋 usma­
偶y膰. W lod贸wce jest pude艂ko jaj w proszku, odt艂uszczonych i bez
cholesterolu. Zrobi臋 ci z tego jajecznic臋.

- Doskonale.

Nie pozwoli艂a sobie pom贸c, usiad艂 wi臋c i patrzy艂 na jej krz膮­tanin臋. 呕a艂owa艂 tego, co sta艂o si臋 w nocy, cho膰 mia艂 艣wiadomo艣膰, 偶e bardzo si臋 pragn臋li i obdarowali rozkosz膮. W ich zbli偶eniu by艂a nami臋tno艣膰, lecz zabrak艂o mi艂o艣ci.

Musieli pilnowa膰, 偶eby nie sp贸藕ni膰 si臋 na samolot do San Francisco, po 艣niadaniu wyni贸s艂 wi臋c torby do samochodu, a Fe-licia zaparzy艂a mu napr臋dce kaw臋. Na lotnisku usiedli w oczeki­waniu na lot. Rozmowa si臋 nie klei艂a. Nick postanowi艂 w ko艅cu zada膰 pytanie, kt贸re dr臋czy艂o go od kilku dni.

- Hm. A gdybym obieca艂 ci t臋 sam膮 sum臋 za to, 偶eby艣 nie
ukrywa艂a przede mn膮 swoich my艣li?

- Po pierwsze, te my艣li nie by艂yby warte twoich pieni臋dzy.
A po drugie, nie zdradzi艂abym ci ich, nawet gdyby艣 mi zap艂aci艂.

Kr贸tko m贸wi膮c, kaza艂a mu i艣膰 do diab艂a. Wyrazi艂a si臋 jasno.

A przecie偶 odpowiada艂a na jego poca艂unki i nie pozosta艂a oboj臋tna na pieszczoty, gdy si臋 kochali, wr臋cz przeciwnie. Nick gubi艂 si臋 w tym wszystkim i coraz mniej rozumia艂 Felici臋 - b艂aga艂a go, by zapomnia艂 o ofercie jej ojca, kt贸ry by艂 got贸w odda膰 ca艂y maj膮tek za wolno艣膰 c贸rki, a jednocze艣nie demonstrowa艂a oboj臋tno艣膰.

Lot trwa艂 kr贸tko. W godzin臋 po starcie znad jeziora Tahoe wyl膮dowali w San Francisco. Felicia westchn臋艂a. Nick oczywi­艣cie wiedzia艂 dlaczego. Tu by艂 jej dom, kt贸ry opuszcza艂a, 偶eby zamieszka膰 u niego.

Obr贸cili spraw臋 w 偶art, Nick wiedzia艂 jednak, 偶e Felicia jest mu wdzi臋czna za ten gest.

Przed domem Nick otworzy艂 drzwiczki taks贸wki i stan膮艂 na chodniku. Wyci膮gn膮艂 do niej r臋k臋, a ona j膮 u艣cisn臋艂a. Nick przy­trzyma艂 przez chwil臋 jej d艂o艅. Wiatr znad oceanu zwiewa艂 Felicii kosmyki na twarz. Czeka艂a, patrz膮c mu w oczy.

- Nie chc臋 by膰 sentymentalny, ale to jest nasze pierwsze
ma艂偶e艅skie rozstanie.


0x08 graphic

- Jestem pewna, 偶e nasz zwi膮zek je przetrwa - zakpi艂a.
Nagle Nicka ogarn臋艂o pragnienie, by j膮 poca艂owa膰, by j膮 mie膰

wbrew wszystkim i wszystkiemu. U艣miechn膮艂 si臋.

Gdy zamkn臋艂y si臋 za ni膮 drzwi, Nick kaza艂 si臋 zawie藕膰 do restauracji Carla Mauro.

Carlo siedzia艂 w pustej sali, przy stoliku w k膮cie. Mia艂 przed sob膮 stert臋 jad艂ospis贸w i notatnik. Na d藕wi臋k krok贸w podni贸s艂 g艂ow臋, potem wyci膮gn膮wszy szyj臋, spojrza艂 za plecy Nicka.

- Felicia ko艅czy si臋 pakowa膰 - uprzedzi艂 Nick jego pytanie.

- W drodze na lotnisko zajrzy tutaj, by si臋 po偶egna膰.

Wymienili uwa偶ne spojrzenia, jak dwaj przeciwnicy gotuj膮cy

si臋 do starcia.

- Nie chcia艂 pan dopu艣ci膰 do mojego ma艂偶e艅stwa z Felici膮

- zacz膮艂 Nick.

- Nie wiem, o czym pan m贸wi. - Carlo odwr贸ci艂 g艂ow臋.

Dosta艂 wi臋c tak膮 sam膮 odpraw臋 jak od Felicii. Reakcja Carla dowodzi艂a, 偶e wpad艂 na w艂a艣ciwy trop. Nie wiedzia艂 o czym艣 naprawd臋 wa偶nym.

W g艂osie Carla przebija艂 strach. Felicia te偶 si臋 ba艂a. Pa艅stwo Mauro musieli mie膰 jaki艣 mroczny sekret. Nick wsta艂 z 艂awy i ruszy艂 do drzwi. W po艂owie sali zawr贸ci艂. Zn贸w? podszed艂 do stolika i spojrza艂 Carlowi prosto w oczy.

Carlo spu艣ci艂 g艂ow臋.


- Nic, zupe艂nie nic! Niech pan bierze moj膮 c贸rk臋 i wyje偶d偶a.
Do艣膰 si臋 nacierpieli艣my przez pana i pa艅sk膮 rodzin臋.

Nick wyprostowa艂 si臋.

- Dobrze - powiedzia艂. - Dopilnuj臋, 偶eby Felicia po偶egna艂a
si臋 z pa艅stwem przed wyjazdem. Do widzenia.

Carlo z艂apa艂 go za rami臋.

- To dobra dziewczyna, panie Mondavi. Niech pan jej nie
krzywdzi. To nie jej wina.

Nick pr贸bowa艂 odgadn膮膰, czy by艂y to tylko s艂owa opieku艅cze­go ojca, czy te偶 co艣 wi臋cej. Poniewa偶 jednak i tak nie otrzyma艂by odpowiedzi na swoje pytanie, w milczeniu wyszed艂.

Zachowanie Nicka w samolocie wprawi艂o Felici臋 w zak艂opo­tanie. By艂 zas臋piony i nieobecny duchem. Co gorsza, ojciec sze­pn膮艂 jej w czasie po偶egnania: „Nick podejrzewa, 偶e chodzi nie tylko o pieni膮dze. Wypytywa艂 mnie o twoj膮 umow臋 z Antonel-lim. Le偶y mu to na sercu. Uwa偶aj".

Siedz膮c wygodnie w lotniczym fotelu pierwszej klasy, rozwa­偶a艂a, co by si臋 sta艂o, gdyby Nick dowiedzia艂 si臋 prawdy. Zwa偶y­wszy na przysi臋g臋, jak膮 wymusi艂 na niej Vinny, wszystko mog艂c nagle obr贸ci膰 si臋 przeciwko niej. W pierwszym odruchu chcia艂a porozmawia膰 o tym z Nickiem, dosz艂a jednak do wniosku, 偶e mo偶e w ten spos贸b znacznie wi臋cej straci膰 ni偶 zyska膰. Musia艂a zachowa膰 ostro偶no艣膰.

W Nowym Jorku wyl膮dowali o 艣wicie. Nick nie mia艂 samo­chodu, twierdzi艂 bowiem, 偶e nie potrzebuje dodatkowego k艂opo­tu, sko艅czy艂o si臋 wi臋c jazd膮 w odrapanej taks贸wce. Kierowca ledwie m贸wi艂 po angielsku, a prowadzi艂 samoch贸d z przesadn膮 brawur膮, przynajmniej zdaniem Felicii. Nick o艣wiadczy艂 jednak. 偶e takie s膮 zwyczaje w Nowym Jorku.

- Na pocz膮tku Nowy Jork b臋dzie ci si臋 wydawa膰 wielki, brudny i bardzo nieprzyjazny - zapowiedzia艂 jej ojciec poprze-

dniego wieczoru. - Z czasem odkryjesz, 偶e ma dusz臋. Tyle lat min臋艂o i nadal do niego t臋skni臋.

Felicia nie podr贸偶owa艂a zbyt wiele. Najwi臋ksz膮 przygod臋 prze偶y艂a jako nastolatka, kiedy rodzice zabrali j膮 do W艂och. Teraz jednak patrzy艂a na nieznany krajobraz ca艂kiem inaczej. Nie by艂a turystk膮. Jecha艂a do swojego nowego domu, cho膰 nie ona sama go sobie wybra艂a.

Mimo to by艂a bardzo ciekawa, co zastanie. W jej przekonaniu mieszkanie o zaledwie jedn膮 przecznic臋 od parku Gramercy na­dawa艂o cz艂owiekowi pewien status, okaza艂o si臋 jednak, 偶e Nick najbardziej ceni sobie w tym miejscu spok贸j, a klucza do parku nie ma, cho膰 zapewne m贸g艂by si臋 o niego postara膰. Zaraz potem musia艂 jej wyja艣ni膰, 偶e park Gramercy jest dost臋pny tylko dla mieszka艅c贸w okolicznych dom贸w, a posiadanie klucza stanowi rodzaj nobilitacji towarzyskiej.

Rozmawiali o tym w samolocie. Felicia, kt贸ra stara艂a si臋 wy­ci膮gn膮膰 od niego jak najwi臋cej informacji, dowiedzia艂a si臋 jesz­cze, 偶e swoje mieszkanie naby艂 przed wielu laty. By艂a to cz臋艣膰 nale偶no艣ci za biurowiec, w kt贸ry zainwestowa艂, a dzi臋ki trans­akcji wymiennej zaoszcz臋dzi艂 na podatku.

- To by艂 m贸j pierwszy wielki interes - powiedzia艂. - S膮sia­
d贸w mia艂em o wiele starszych i bogatszych. Pewnie si臋 zastana­
wiali, sk膮d taki dzieciak jak ja wzi膮艂 nie pieni臋dzy.

Praca Nicka by艂a dra偶liwym tematem, ale dom nie, gdy wi臋c stewardesa przynios艂a im przek膮ski. Felicia zacz臋艂a stawia膰 na­st臋pne pytania. Dowiedzia艂a si臋, 偶e na mieszkanie sk艂adaj膮 si臋 apartamenty pana domu, pok贸j go艣cinny, gabinet, salon, jadalnia oraz kuchnia.

- Kuchnia jest prawie nie u偶ywana - powiedzia艂. - Na pew­
no wykorzystasz j膮 lepiej ni偶 ja, ale b臋dziesz musia艂a wszystko
kupi膰. Mam tylko kilka garnk贸w i patelni, chochl臋, dwie drew­
niane 艂y偶ki i komplet talerzy codziennego u偶ytku.




Felicia ucieszy艂a si臋, 偶e b臋dzie mia艂a zaj臋cie. Postanowi艂a uczyni膰 z kuchni swoje kr贸lestwo.

Nie rozmawiali o tym, co ewentualnie b臋dzie jej wolno zmie­ni膰. Wci膮偶 nie by艂a pewna, czy Nick chce, 偶eby poczu艂a si臋 pani膮 domu, czy te偶 widzi w niej gospodyni臋. Mo偶e zreszt膮 on sam tego nie wiedzia艂.

Zbli偶ali si臋 w艂a艣nie do tunelu, gdy dotkn膮艂 jej ramienia i wskaza艂 wie偶owiec ONZ na drugim brzegu rzeki.

- A ja by艂em z klas膮 na wycieczce w 艣rodku. Popatrz, ile nas

艂膮czy.

W tunelu prowadz膮cym na Manhattan Nick znowu si臋 zamy­艣li艂. Felicia jednak o nic go nie pyta艂a, cierpliwie czeka艂a, a偶 sam powie, co go gryzie.

Wyjechali na Wschodni膮 Trzydziest膮 Si贸dm膮 Ulic臋 i skr臋ci­li w Lexington Avenue. Min臋li jeszcze kilkana艣cie przecznic, zanim dotarli do parku Gramercy. Nick kaza艂 kierowcy obje­cha膰 park dooko艂a. Pokaza艂 Felicii siedziby artystycznych klu­b贸w „The Players" i „National Arts". Spyta艂a, czy jest ich

cz艂onkiem.

- To nie dla mnie. Taki cz艂owiek jak jak powinien raczej
zosta膰 w艂a艣cicielem drapacza chmur na Manhattanie albo kandy-
dowa膰 na burmistrza czy gubernatora. W Nowym Jorku decydu­
j膮ce s膮 dwa kryteria: kim jeste艣 i ile posiadasz.

- Chyba masz racj臋. S膮 sprawy, od kt贸rych si臋 nie odetniesz
cho膰by艣 si臋 bardzo stara艂.

呕adne nie musia艂o wymienia膰 w tej chwili nazwiska Vinny'e-go Antonelli. Oboje wiedzieli, o kim mowa.

Gdy taks贸wka przystan臋艂a, Felicia zapomnia艂a o k艂opotach, ogarn臋艂o j膮 bowiem niezwyk艂e podniecenie. Dom by艂 mniej oka­za艂y ni偶 te stoj膮ce bezpo艣rednio przy parku, mia艂 jednak nie­brzydkie balustrady i elegancki fronton z drzwiami pomalowa­nymi na bia艂o. Felicia nie zna艂a si臋 na architekturze, zdawa艂o jej si臋 jednak, 偶e jest to styl georgia艅ski.

Wysiad艂a z samochodu. Okolica okaza艂a si臋 spokojna, ha艂as uliczny Broadwayu i Park Avenue South dobiega艂 z oddali. Nick dopilnowa艂 wy艂adowania baga偶y, zap艂aci艂 kierowcy i stan膮艂 obok Felicii.

Wzi膮艂 dwie wielkie torby i wstawi艂 je za ogrodzenie. Felicia dosz艂a z mniejsz膮 torb膮 do schod贸w. Nick stan膮艂 przy niej, gdy tylko przeni贸s艂 reszt臋 baga偶u.

- Nie b臋d臋 ci臋 wprawia艂 w zak艂opotanie przenoszeniem przez
pr贸g - powiedzia艂, gdy szli po schodach. - Ale wiedz, 偶e jest to
tak samo tw贸j dom jak m贸j.

Wzruszy艂 j膮. Czy偶by jednak mia艂a by膰 prawdziw膮 偶on膮?

- B膮d藕 co b膮d藕, wysz艂a艣 za m膮偶 za mnie, a nie za pieni膮dze
wuja.

呕e te偶 musia艂 zaraz wyla膰 jej kube艂 zimnej wody na g艂ow臋. Przynajmniej jednak zorientowa艂 si臋 偶e paln膮艂 gaf臋. Znierucho­mia艂 w po艂owie otwierania drzwi.

- Urazi艂em ci臋?

Milcza艂a, ale by艂o to bardzo wyraziste milczenie.

- Przepraszam, Felicio. Chcia艂em powiedzie膰, 偶e powinni­
艣my zapomnie膰, jak si臋 tu razem znale藕li艣my. Spr贸bujmy u艂o-




0x08 graphic
偶y膰 wszystko od pocz膮tku. 'Jeste艣my ma艂偶e艅stwem i tylko to si臋 liczy.

Skin臋艂a g艂ow膮.

- Ja te偶.

Pchn膮wszy drzwi, Nick wykona艂 zapraszaj膮cy gest i zawr贸ci艂 po reszt臋 baga偶y. Felicia zaczerpn臋艂a tchu dla dodania sobie animuszu i wesz艂a do 艣rodka. Najpierw zauwa偶y艂a niewielki 偶y­randol zwisaj膮cy w holu z wysokiego stropu. D臋bowe pod艂ogi i bia艂e futryny l艣ni艂y. Przed ni膮 ci膮gn臋艂y si臋 niewysokie, lecz mi艂e dla oka schody. Podoba艂 jej si臋 ten dom, nawet bardzo.

W prawo wchodzi艂o si臋 do salonu, zdominowanego przez orientalny dywan i olbrzymi kominek. Sta艂y tam fotele i sofa. obite ciemnozielon膮 sk贸r膮. Poza tym umeblowanie ogranicza艂o si臋 w zasadzie do kilku stolik贸w r贸偶nej wielko艣ci. Na 艣cianie wisia艂 samotny obraz, stary olej z okresu kolonialnego.

Wr贸ci艂 Nick. Zerkn臋艂a na niego.

Ruszy艂a za nim w g艂膮b domu. Min臋li jadalni臋 ze sto艂em i krzes艂a­mi w stylu kr贸lowej Anny. Nie by艂o tam kredensu ani komody, a na 艣cianach wisia艂a zaledwie jedna litografia o tematyce my艣liwskiej.

Weszli do kuchni. Nick nie przesadza艂, m贸wi膮c o skromnym wyposa偶eniu. Temu jednak 艂atwo mo偶na by艂o zaradzi膰. Tymcza­sem sta艂a tam kuchenka gazowa z nierdzewnej stali i du偶a lo-

d贸wka. Blat roboczy, wy艂o偶ony bia艂ymi p艂ytkami, wyda艂 si臋 Felicii zdecydowanie za ma艂y, cho膰 ostatecznie nadawa艂 si臋 do -偶ytku. Miejsc do przechowywania zastawy by艂o dosy膰. Od­powiada艂y jej podw贸jny zlew i stoj膮ca obok wielka zmywarka do naczy艅, aczkolwiek wola艂aby dwie mniejsze. Za to zdziwi艂 膮 d臋bowy parkiet, wprawdzie 艂adny, lecz w kuchni niezbyt pra­ktyczny.

Najbardziej spodoba艂o jej si臋 wysokie okno z widokiem na ogr贸dek za domem. Mia艂o szeroki parapet, na kt贸rym z powo­dzeniem mo偶na by艂o ustawi膰 skrzynk臋 z ziemi膮, 偶eby wysia膰

niej zio艂a na przyprawy.

- Jest te偶 spi偶arnia - powiedzia艂 Nick, wskazuj膮c w膮skie
drzwi na przeciwleg艂ej 艣cianie, tu偶 obok drzwi na dw贸r.

Zajrza艂a do 艣rodka. Pomieszczenie by艂o w膮skie, lecz ca艂kiem pojemne, znajdowa艂o si臋 w nim bowiem mn贸stwo p贸艂ek, w tej chwili pustych.

- B臋d臋 jej bardzo wdzi臋czna.
Nick poruszy艂 si臋 nerwowo.

- Powinienem ci te偶 pokaza膰 sypialni臋. I tak w ko艅cu musisz
j膮 zobaczy膰.

Nie by艂a pewna, czy us艂ysza艂a w jego g艂osie sarkazm, czy mo偶e raczej gorycz.




Wr贸cili do holu i weszli na pi臋tro. Pierwszy raz Felici臋 prze­bieg艂 dreszczyk, obudzony w r贸wnym stopniu niepokojem co niejasnymi oczekiwaniami. Mia艂a zobaczy膰 sypialni臋, ich wsp贸ln膮 sypialni臋. Nigdy dot膮d nie dzieli艂a z nikim pokoju. Prze­widywa艂a, 偶e b臋dzie to bardzo intymne doznanie, i troche ja to przera偶a艂o.

Apartamenty pana domu zajmowa艂y olbrzymi膮 przestrze艅. Do sypialni przylega艂y salon z wielkim kominkiem, garderoba a tak偶e 艂azienka z wann膮 do masa偶u, prysznicem i bidetem, dwiema umywalkami oraz lustrami od pod艂ogi do sufitu.

Wcale nie mia艂 prowokuj膮cej miny, mimo to przypomnia艂o jej si臋, jak z rana zasta艂 j膮 nago w 艂azience.

- Nick...

By艂 ju偶 przy drzwiach, gdy si臋 odwr贸ci艂. Nie chcia艂a d艂u偶ej znosi膰 niepewno艣ci.

Zarumieni艂a si臋.

- Nie o tym my艣la艂am. Chcia艂am tylko...
Roze艣mia艂 si臋.

- W艂a艣nie tak mi si臋 zdawa艂o. Daj mi zna膰, gdyby艣 czego艣
potrzebowa艂a. Na pewno niejedno przegapi艂em.

Felicia usiad艂a na 艂贸偶ku. By艂a bardzo zm臋czona, ale gorsze wydawa艂o jej si臋 co艣 zupe艂nie innego. Nick traktowa艂 j膮 z przy­mru偶eniem oka. Chyba chcia艂 jej u艂atwi膰 sytuacj臋. Dlaczego? I kto mia艂 na tym skorzysta膰?



ROZDZIA艁

10

Tego wieczoru zjedli kolacj臋 w chi艅skiej dzielnicy, w ulubio­nej restauracji Nicka przy Mott Street. W San Francisco Felicia mieszka艂a o krok od chi艅skiej dzielnicy, wi臋c charakterystyczny wygl膮d sklep贸w i lokalik贸w nie by艂 dla niej niczym nowym, zaskoczy艂a j膮 za to informacja, 偶e w Nowym Jorku znajduje si臋 najwi臋ksze skupisko Chi艅czyk贸w na p贸艂kuli zachodniej.

- Wasza chi艅ska dzielnica jest starsza, ale nasza jest wi臋ksza
- powiedzia艂 Nick.

W restauracji, siedz膮c przy stoliku, Felicia zacz臋艂a si臋 zasta­nawia膰, kim w艂a艣ciwie jest jej m膮偶. Nie umia艂a zapomnie膰, 偶e siostrze艅cem Vincenta Antonellego. Ale kim opr贸cz tego? I do jakiego stopnia bierze udzia艂 w machinacjach wuja?

- Rozkr臋ci艂em interesy dzi臋ki pieni膮dzom, kt贸re matka zain­
westowa艂a w fundusz powierniczy. Do niedawna w ka偶dym razie
tak s膮dzi艂em. Ostatnio jednak dowiedzia艂em si臋, 偶e dosta艂em te
pieni膮dze od wuja.

- Zaskoczy艂o ci臋 to?
Sarkazm nie uszed艂 jego uwagi.

Cz艂owiek siedz膮cy przy stoliku za plecami Nicka obejrza艂 si臋, zaintrygowany.

Tym razem to Nick rozejrza艂 si臋 dooko艂a. Dopiero wtedy Felicia u艣wiadomi艂a sobie, 偶e m贸wi podniesionym g艂osem.

- Mo偶e si臋 myl臋? - spyta艂a.


- Mam ci przypomnie膰, 偶e to ty ubi艂a艣 z nim interes? - odpar艂
Nick. - Wiem o tobie znacznie mniej ni偶 ty o mnie.

Otworzy艂a usta ze zdumienia.

Felicia zorientowa艂a si臋 nagle, 偶e zabrn臋艂a w 艣lep膮 uliczk臋. Przecie偶 nie mog艂a powiedzie膰 mu prawdy.

- A co za r贸偶nica, jak si臋 nad tym zastanowi膰?
Sens tego zdania dotar艂 do niego dopiero po chwili.

- Jasne, ale ze mnie g艂upiec. Zdawa艂o mi si臋, 偶e mog艂aby to
jednak by膰 r贸偶nica.

Nick zap艂aci艂.

- Wychodzimy - rzuci艂 rozkazuj膮cym tonem.

Po Mott Street szli w ponurym milczeniu, kt贸re wreszcie przerwa艂 Nick.

- Nie pozostaje nam nic innego jak wzajemna uprzejmo艣膰.
Zaskoczy艂 j膮 艂agodnym tonem i tym, 偶e otoczy艂 j膮 ramieniem.

- Wprawdzie si臋 k艂贸cimy, pani Mondavi, ale nasze k艂贸tnie
nie trwaj膮 d艂ugo. To dobry znak.

- Doszed艂e艣 do tego ju偶 po dw贸ch dniach ma艂偶e艅stwa?
Roze艣mia艂 si臋.

- Nie mam zwyczaju chowa膰 uraz i jestem optymist膮. Cze­
g贸偶 wi臋cej mo偶e pragn膮膰 kobieta od m臋偶a?

- Chcia艂abym co艣 ustali膰. Czy to ja przed chwil膮 przeprosi­
艂am, czy ty?

Machn膮艂 r臋k膮 na przeje偶d偶aj膮c膮 taks贸wk臋.

- Jak wolisz.

Felicia sp臋dzi艂a w 艂azience wyj膮tkowo du偶o czasu. Nick po­wiedzia艂, 偶e jest zm臋czony i chce si臋 jak najszybciej po艂o偶y膰. Ona wprawdzie wyspa艂a si臋 po po艂udniu, dosz艂a jednak do wnio­sku, 偶e skoro Nick si臋 k艂adzie do 艂贸偶ka, to i ona powinna. Nie



0x08 graphic
mog艂a go unika膰 bez ko艅ca, lepiej wi臋c by艂o od razu przekona膰 si臋, co j膮 czeka.

Wybra艂a skromn膮 koszul臋 nocn膮, kt贸ra nie zaprasza艂a m臋偶­czyzny, ale te偶 nie zniech臋ca艂a. Gdy wesz艂a do sypialni, ze zdzi­wieniem stwierdzi艂a, 偶e Nick ju偶 zgasi艂 nocn膮 lampk臋 po swojej stronie wielkiego 艂o偶a. Wsun臋艂a si臋 pod ko艂dr臋, zgasi艂a swoj膮 lampk臋 i ostro偶nie opar艂a g艂ow臋 na poduszce, ws艂uchuj膮c si臋 w oddech Nicka. Potem Nick cicho chrapn膮艂 i wtedy przekona艂a si臋, 偶e 艣pi naprawd臋. Odetchn臋艂a z ulg膮.

Le偶a艂a nieruchomo, poznaj膮c nocne odg艂osy Nowego Jorku By膰 w obcym mie艣cie, w obcym domu, z obcym m臋偶czyzn膮 w 艂贸偶ku nie nale偶y do przyjemno艣ci, wiedzia艂a jednak, 偶e mog艂a trafi膰 du偶o gorzej. W zasadzie Nick odnosi艂 si臋 do niej bardzo sympatycznie. Za to z prawdziw膮 przykro艣ci膮 wyobra偶a艂a sobie, co o niej s膮dzi. Wszak wyra藕nie nie m贸g艂 si臋 pogodzi膰 z my艣l膮. 偶e wzi臋艂a z nim 艣lub dla pieni臋dzy. Przypomnia艂a sobie noc po艣lubn膮. Wcale nie kocha艂 si臋 z ni膮 jak z obc膮 kobiet膮. Przeciw­nie, zachowywa艂 si臋 jak nami臋tny kochanek. Oczywi艣cie by艂 to tylko seks, a nie mi艂o艣膰.

Nick poruszy艂 si臋 we 艣nie. Dotkn膮艂 jej ciep艂膮 stop膮. Nie­艣wiadomie nawi膮za艂 z ni膮 kontakt. To z艂agodzi艂o l臋k i doda艂o jej otuchy, bo prawd臋 m贸wi膮c, t臋skni艂a za swoim domem. Nie mia艂a nic przeciwko temu, by Nick przez sen j膮 obj膮艂, naj­wyra藕niej jednak ta ciep艂a stopa musi jej wystarczy膰. Powoli ogarnia艂a j膮 senno艣膰. Z przyjemno艣ci膮 my艣la艂a, 偶e ich stopy wci膮偶 si臋 stykaj膮. To naprawd臋 by艂a jaka艣 pociecha, bo Nick jej si臋 podoba艂.

Spa艂a do p贸藕na. Gdy wreszcie zesz艂a na d贸艂, ju偶 go w do-mu nie by艂o. Zostawi艂 jej wiadomo艣膰. Portorykanka imieniem Matti mia艂a przyj艣膰 posprz膮ta膰. Nick zapowiedzia艂 powr贸t na kolacj臋 i telefon, gdy ju偶 u艂o偶y sobie dzie艅. Matti zjawi艂a si臋,

zanim Felicia zd膮偶y艂a wypi膰 kaw臋. By艂a to nie艣mia艂a kobieta pod pi臋膰dziesi膮tk臋. Mia艂a kakaow膮 sk贸r臋 i nieustanny u艣miech na ustach.

- Ja tam pocz臋艂am moje pierwsze w noc po艣lubn膮 - powie­
dzia艂a Matti.

Zadzwoni艂 telefon.



Telefonowa艂a Maria Antonelli.

Po chwili rozmowy Maria powiedzia艂a:

- Je艣li kuchnia jest nadal taka pusta jak ostatnio, gdy tam
by艂am, to koniecznie musisz zrobi膰 wielkie zakupy. Dla Nicka
nawet parzenie kawy graniczy艂o z cudem. Chcesz si臋 wybra膰 po
sprawunki dzi艣 po po艂udniu? Mam samoch贸d z kierowc膮. Przyje­
cha艂abym po ciebie o drugiej.

Kiedy Felicia wr贸ci艂a na g贸r臋, zamierzaj膮c wzi膮膰 prysznic. Matti s艂a艂a 艂贸偶ko. Poduszki le偶a艂y daleko od siebie, a 艣rodkowa cz臋艣膰 prze艣cierad艂a wygl膮da艂a na nietkni臋t膮. Felicia postanowi艂a w przysz艂o艣ci s艂a膰 艂贸偶ko sama.

Matti pracowa艂a szybko i dok艂adnie. Wr贸ciwszy na d贸艂, Feli­cia zasta艂a j膮 na odkurzaniu salonu. W oczekiwaniu na konie: porz膮dk贸w posz艂a do kuchni i zabra艂a si臋 do listy niezb臋dnych zakup贸w. W艂a艣nie podgrzewa艂a sobie na lunch zup臋 z puszki, gdy gosposia przysz艂a si臋 po偶egna膰.

Bardzo. A najbardziej przyrz膮dza膰 desery.- Pan b臋dzie bardzo

szcz臋艣liwy, se艅ora. Pi臋kna 偶ona, kt贸ra gotuje jak anio艂, no, no. - Roze艣mia艂a si臋 i pomacha艂a jej na do widzenia.W kwadrans p贸藕niej przyjecha艂a Maria Antonelli.

By艂a opieku艅cza, gadatliwa i do艣膰 apodyktyczna. Trzyma艂a si臋

prosto,mia艂a pi臋kn膮 twarz i obfite kszta艂ty. Po艣rodku jej g艂owy

w艣r贸d wci膮偶 jeszcze ciemnych w艂os贸w bieg艂o wyra藕ne pasmo

siwizny. Zdaniem Felicii dodawa艂o to starszej pani uroku.

-Jeste艣 nawet 艂adniejsza ni偶 na fotografii - powiedzia艂a Ma­ria Antonelli, gdy usiad艂y w salonie. Pos艂odzi艂a kaw臋 i doda艂a do niej 艣mietanki. - Nick na pewno jest zachwycony. Jeszcze zanim

wyjecha艂 z Nowego Jorku, niemal si臋 w tobie zakocha艂. - Naprawd臋? - Na pocz膮tku wcale nie chcia艂 lecie膰 do San Francisco. Mia艂am k艂opoty, 偶eby w og贸le sk艂oni膰 go do rozmowy o tobie. Jak zobaczy艂 fotografi臋, to zaraz zmieni艂 zdanie. Wystarczy艂o jedno spojrzenie.

Felicia u艣miechn臋艂a si臋. Nie wiedzia艂a, czy to prawda, czy te偶 Maria prawi jej komplementy. Vincent Antonelli umia艂 post臋po­wa膰 z lud藕mi, mo偶e jego by艂a 偶ona r贸wnie偶,

- No i sama powiedz, czy Nicky nie jest przystojny jak ma­
rzenie? - odezwa艂a si臋 zn贸w Maria, popijaj膮c kaw臋 ma艂ymi 艂yka­
mi. - Nie mog臋 zrozumie膰, dlaczego si臋 dot膮d nie o偶eni艂.

Felicia te偶 si臋 nad tym d艂ugo zastanawia艂a. Dopiero Matti nie艣wiadomie podsun臋艂a jej odpowiedz.

- Towarzystwa chyba mu nie brakowa艂o - powiedzia艂a pyta-
j膮cym tonem.

Maria unios艂a brwi.



Felicia patrzy艂a, jak Maria wk艂ada do ust kawa艂ek ciasteczka.

- Czy jeste艣my rodzin膮 na tyle. 偶ebym mog艂a zada膰 bardzc
trudne pytanie?

Maria odstawi艂a fili偶ank臋, nie dosi臋gn膮wszy ni膮 ust.

- Naturalnie, kochanie.

Maria westchn臋艂a.

tym si臋 gryzie. Daj臋 ci s艂owo, 偶e praca Nicka nie ma nic wsp贸l­nego z zaj臋ciem wuja. Vinny bardzo tego pilnowa艂 od samego pocz膮tku. Nicky wyjecha艂 na studia do Harvardu w艂a艣nie po to, 偶eby osi膮gn膮膰 sukces w 偶yciu bez stosowania metod, kt贸re Vinny przeni贸s艂 tu z Sycylii. - Upi艂a 艂yk kawy. - Masz 艣wi臋te prawo w to w膮tpi膰, skoro wysz艂a艣 za m膮偶 tak, jak wysz艂a艣, ale prawda pozostaje prawd膮.

Maria w艂o偶y艂a sobie do ust nast臋pne ciasteczko.

- Szkoda czasu. Je艣膰 wcale mi si臋 nie chce, a mamy du偶o
do zrobienia. Przygotowa艂a艣 list臋 zakup贸w? Taka specjalistka
jak ty na pewno potrzebuje do gotowania tysi臋cy rzeczy. Po­
czekaj, a偶 zajedziemy do Vanducciego! Takiego sklepu nie
ma chyba nawet we W艂oszech. Chod藕! - Poci膮gn臋艂a Felici臋,
wstaj膮c. - Samoch贸d stoi przed domem. Na pewno b臋­
dziesz chcia艂a przyrz膮dzi膰 Nicky'emu kolacj臋. Przez telefon po­
wiedzia艂 mi dzisiaj, 偶e nie zna drugiej tak 艣wietnie gotuj膮cej
kobiety.

W holu przystan臋艂y. Obie wzi臋艂y torebki ze stolika.

- Jestem taka szcz臋艣liwa, 偶e Nick si臋 w tobie zakocha艂 - po­
wiedzia艂a Maria.

- Czy ci to powiedzia艂?
Dosz艂y do drzwi.

- Nie musia艂 - odpar艂a Maria. - G艂os go zdradza. Och, na
pewno sama to s艂yszysz.

Zesz艂y po schodkach na chodnik.




- Kobieta zawsze to wie, cho膰by po sposobie, w jaki m臋偶czy­
zna si臋 z ni膮 kocha - powiedzia艂a cicho Maria. -I jak zachowuje
si臋 potem. Bo tu nie ma udawania. 呕aden m臋偶czyzna na 艣wiecie
tego nie potrafi.

Felicia wyda艂a na wyposa偶enie kuchni tysi膮c pi臋膰set dolar贸w, je艣li nie liczy膰 blatu. Maria koniecznie chcia艂a ofiarowa膰 jej co艣 specjalnego na prezent 艣lubny, kupi艂a wi臋c dwa markowe roboty kuchenne.

- Ja mam w domu trzy - wyja艣ni艂a.

Dalsze kilkaset dolar贸w poch艂on臋艂o zape艂nianie spi偶arni. Cz臋艣膰 sk艂adnik贸w potrzebnych do wypiek贸w Felicia wzi臋艂a z so­b膮, reszt臋 sklep mia艂 dostarczy膰 p贸藕niej.

Sprzedawczyni powiedzia艂a Felicii, 偶e w 艣rody, pi膮tki i sobo­ty w p贸艂nocnej cz臋艣ci Union Square odbywa si臋 targ. Felicia postanowi艂a skorzysta膰 z okazji i troch臋 urz膮dziwszy kuchni臋, wybra艂a si臋 tam po 艣wie偶y dr贸b, by przyrz膮dzi膰 dla Nicka kurcz臋 po hiszpa艅sku: z oliwkami i 艣liwkami, w zalewie z octu winne­go. Jako dodatki zaplanowa艂a ry偶 z szafranem i broku艂y gotowa­ne na parze, a na deser sernik Amaretto wed艂ug w艂asnego przepi­su. Poniewa偶 sernik musia艂 wystygn膮膰, od niego zacz臋艂a. Gdy ciasto pow臋drowa艂o do pieca, zaj臋艂a si臋 tworzeniem podr臋cznego ogr贸dka z zio艂ami.

Carlo zawsze m贸wi艂 o c贸rce, 偶e traktuje kuchni臋 jak artysta atelier. Sam te偶 ch臋tnie przyrz膮dza艂 r贸偶ne potrawy, nie mia艂 jednak duszy eksperymentatora. Jestem murarzem, nie archite­ktem, zwyk艂 mawia膰. Mimo to w jego restauracji zawsze mo偶­na by艂o zje艣膰 wyborny posi艂ek. Felicia cieszy艂aby si臋, gdyby jej wymarzona cukiernia osi膮gn臋艂a cho膰 w po艂owie tak膮 po­pularno艣膰.

Czas ucieka艂 w zawrotnym tempie, wi臋c po upieczeniu ser-nika wzi臋艂a prysznic i przebra艂a si臋 w zielone spodnie i do-

pasowan膮 odcieniem bluzk臋 na rami膮czkach. Szybko wr贸ci­艂a do kuchni. Zalew臋 do kurczaka powinna by艂a zrobi膰 dzie艅 wcze艣niej, ale poniewa偶 bardzo jej zale偶a艂o na smacz­nej kolacji, postanowi艂a odpowiednio skr贸ci膰 przygotowa­nia. W kuchni niespodziewanie natkn臋艂a si臋 na Nicka. Sta艂 pochylony nad sernikiem, z marynark膮 przewieszon膮 przez rami臋.

- Ojej, nie wiedzia艂am, 偶e ju偶 wr贸ci艂e艣.

- Sycylijscy m臋偶owie, szczeg贸lnie 艣wie偶o upieczeni, lubi膮 trzyma膰 偶ony w niepewno艣ci - odpar艂, zerkaj膮c na ni膮 z u艣mie­chem. - Powiedz mi, prosz臋, c贸偶 to za bajeczny wypiek. Pachnie zachwycaj膮co.

Od razu poczu艂a si臋 troch臋 niepewnie.

Nick jeszcze raz pos艂a艂 jej przeci膮g艂e spojrzenie.

- A ja jestem nowym m臋偶em. My艣lisz, 偶e si臋 na tym znam?

- Je偶eli przypal臋 sos, to na pewno zauwa偶ysz.
Podszed艂 do niej, bynajmniej nie ukrywaj膮c zachwytu.



- Jak na nowicjuszk臋 艣mia艂o sobie poczynasz w roli 偶ony.
Mocniej zabi艂o jej serce. Nie s膮dzi艂a, 偶e Nick b臋dzie si臋

zachowywa艂 tak uwodzicielsko. Czy偶by zbyt wyra藕nie zama­nifestowa艂a wol臋 pojednania?

Nie zd膮偶y艂a si臋 odwr贸ci膰, bo Nick obj膮艂 j膮 w talii i przyci膮g­n膮艂 do siebie.

- Nie mam do ciebie pretensji, Felicio. Po prostu wyja艣ni艂em
ci moj膮 filozofi臋.

- W porz膮dku, Nick. Masz prawo wymaga膰.
Chcia艂a si臋 wywin膮膰 z u艣cisku, ale jej nie pu艣ci艂.

- W艂a艣ciwie mog臋 ci powiedzie膰, co si臋 sta艂o, bo ma to zwi膮­
zek z tob膮. Dzwoni艂a do mnie Helen, moja adwokatka. Przekaza­
艂a mi z艂e wie艣ci. W ci膮gu ostatniego miesi膮ca by艂o kilka spraw
podobnych do mojej, kt贸re mog膮 stanowi膰 bardzo niepo偶膮dane
precedensy. Urz臋dowi Imigracyjnemu zwi臋kszono swobod臋 in-

terpretowania przepis贸w. Kr贸tko m贸wi膮c, prawdopodobnie czeka mnie walka o 偶ycie.

Pod wp艂ywem nag艂ego odruchu Felicia obj臋艂a go.

- Boisz si臋, Nick?
Odwzajemni艂 u艣cisk.

- Rozmy艣lanie o tym, 偶e mog膮 mnie wyrzuci膰 z kraju, w kt贸­
rym sp臋dzi艂em ca艂e 偶ycie, nie wydaje mi si臋 zabawne.

Bardzo mu wsp贸艂czu艂a, ale gdy mocno opl贸t艂 j膮 ramio­nami i wtuli艂 twarz w jej w艂osy, uzna艂a, 偶e chyba nieco przesa­dzi艂a.

- Pociesza mnie tylko to, 偶e jeste艣 ze mn膮, Felicio - szepn膮艂
jej do ucha.

Pu艣ci艂a go i spojrza艂a ch艂odno.

- 膯wicz臋 rol臋, Nick, to wszystko.

Zamierza艂a uciec, ale nie pozwoli艂 jej na to. Przyci膮gn膮艂 j膮 jeszcze bli偶ej.

Tym razem uda艂o jej si臋 wywin膮膰 z jego obj臋膰. Podesz艂a do lod贸wki i zupe艂nie bez potrzeby zacz臋艂a sprawdza膰, co jest w 艣rodku. Nick sta艂 oparty o blat i nie spuszcza艂 z niej oczu.


- Powinienem chyba zacz膮膰 od bardzo dok艂adnego zbadania
zawarto艣ci lod贸wki.

Felicia zatrzasn臋艂a drzwiczki. Stan臋艂a przed Nickiem, dumnie wyprostowana.

Nick wetkn膮艂 g艂ow臋 do kuchni przez szpar臋 w drzwiach.


ROZDZIA艁

11

Nick u艂o偶y艂 srebrne sztu膰ce na serwetkach, kt贸re Felicia roz­mie艣ci艂a na dw贸ch ko艅cach w膮skiego, d艂ugiego sto艂u. Czego艣 mu jeszcze brakowa艂o, przyni贸s艂 wi臋c 艣wiecznik stoj膮cy na gzymsie kominka w salonie. Ustawiwszy go po艣rodku, zapali艂 艣wiece i cofn膮艂 si臋, 偶eby oceni膰 efekt. W艂a艣nie w tej chwili Felicia we­sz艂a do pokoju, nios膮c na tacy talerze i kieliszki do wina.

- Nie wiem. nie jestem aktork膮, Nick. W ka偶dym razie na
pewno nie dobr膮 aktork膮.

- Wobec tego ciesz臋 si臋, 偶e si臋 cieszysz, 偶e ja si臋 ciesz臋.
Felicia wznios艂a oczy do g贸ry i wysz艂a z pokoju.

- Nie wiem, czy ci o tym m贸wi艂am, ale twoja ciotka wspomi­
na艂a, 偶e jeste艣 rozpieszczony - odezwa艂a si臋 ju偶 zza drzwi.

Ruszy艂 jej 艣ladem. Spotkali si臋 zn贸w w kuchni.

- Czy偶by moja droga ciocia naprawd臋 powiedzia艂a co艣 takie­
go? - spyta艂, opieraj膮c si臋 o blat. Z zadowoleniem przyjrza艂 si臋
jej smuk艂ej szyi i regularnemu profilowi.

Usi艂owa艂a przybra膰 surowy wyraz twarzy, ale bez powo­dzenia.

Po powrocie do domu odkry艂 now膮 Felici臋. Sprawia艂a wra­偶enie bardziej odpr臋偶onej i pewnej siebie. Mo偶e pogodzi艂a si臋 z sytuacj膮, a mo偶e powoli nabiera艂a do niego zaufania. Musia艂 przyzna膰, 偶e znalaz艂a si臋 w trudnym po艂o偶eniu, a on wca­le nie jej nie pom贸g艂. Postanowi艂 si臋 zrehabilitowa膰. Przysz艂o mu to tym 艂atwiej, 偶e odmieniona Felicia okaza艂a si臋 cudow­nym antidotum na ponury nastr贸j, w jaki wprawi艂 go telefon Helen.

Nape艂ni艂 kieliszki winem z otwartej wcze艣niej butelki, a Feli­cia na艂o偶y艂a im na talerze kawa艂ki kurcz臋cia.

- Chcesz sosu na ry偶? - spyta艂a.




0x08 graphic
0x08 graphic
- Prosz臋.

Odszed艂 na sw贸j kraniec sto艂u z mn贸stwem oliwek, 艣liwek i kapar贸w na talerzu. Usiad艂 i zacz膮艂 si臋 przygl膮da膰, jak Felicia przygotowuje porcj臋 dla siebie. Podoba艂y mu si臋 jej zr臋czne ruchy.

U艣miechn臋艂a si臋 w zadumie.

Zn贸w spojrza艂a na niego wyzywaj膮co.

- Przecie偶 to prawda.
Od艂o偶y艂 widelec.

Nick chcia艂 powiedzie膰: „Mylisz si臋. taki sam m贸j jak tw贸j", ale nie by艂aby to prawda. Jeszcze nie. Mimo to posuwali si臋 wielkimi krokami naprz贸d. Poprzedni膮 noc sp臋dzili w jed­nym 艂贸偶ku, ale jak dwoje obcych ludzi. Natomiast tego wieczo­ru mia艂 wra偶enie, 偶e je kolacj臋 z 偶on膮. I by艂o to bardzo przy­jemne.

U艣miechn膮艂 si臋 zak艂opotany.

Nick ugryz艂 kurczaka, upajaj膮c si臋 jego aromatem. Felicia naprawd臋 wspaniale gotowa艂a.

- A to te偶 jest rewelacja, s艂owo daj臋.

Dostrzeg艂, 偶e si臋 zarumieni艂a. Jedli w przyjaznym milczeniu, od czasu do czasu zerkaj膮c na siebie ponad migocz膮cym p艂omie­niem. Felicia wygl膮da艂a czaruj膮co. Nick my艣la艂 o niej naprawd臋 ciep艂o, tylko od czasu do czasu czu艂 w sercu uk艂ucie 偶alu.

Felicia nie bardzo wiedzia艂a, jak traktowa膰 zachowanie Ni­cka. Czy偶by pochwa艂y Marii by艂y prawdziwe? Wydawa艂 jej si臋 tak mi艂y i uroczy, 偶e a偶 nierealny.

- Nick - spyta艂a - czy naprawd臋 grozi ci deportacja?


Wzi膮wszy do ust nast臋pny k臋s, zapatrzy艂 si臋 w Felici臋.

Nie spodziewa艂a si臋 takiej deklaracji. Nie umia艂a jednak od­gadn膮膰, czy Nick powiedzia艂 to szczerze, czy te偶 jest to cz臋艣膰 wielkiej sceny uwiedzenia.

Nick u艣miecha艂 si臋, s膮cz膮c wino.

U艣miechn膮艂 si臋. W umowie nie by艂o nic o tym, 偶e maj膮 si臋 kocha膰 albo udawa膰, 偶e si臋 kochaj膮. Komplement by艂 dodatkiem od Nicka, mo偶e szczerym...

Nagle przemkn臋艂o jej przez g艂ow臋, 偶e mo偶e po telefonie od pani adwokat Nick poczu艂 si臋 zagro偶ony, wi臋c chce sobie zapew­ni膰 jej lojalno艣膰. Przecie偶 gdyby go deportowano, skorzysta艂aby na tym, bo odzyska艂aby wolno艣膰.

- O czym my艣lisz. Felicio?

- Hm?

- Wygl膮dasz, jakby艣 prowadzi艂a z sob膮 bardzo powa偶n膮 roz­
mow臋.

- Bo tak jest. .

Widzia艂a, 偶e jest czym艣 poruszony i jakby zawiedziony. Nie wiedzia艂a jednak czym.

Postanowi艂a chwyci膰 byka za rogi.

Felicia dzioba艂a widelcem w talerzu. Sytuacja wydawa艂a jej si臋 okropna. Nick nie mia艂 poj臋cia, dlaczego naprawd臋 wzi臋艂a z nim 艣lub, a ona nie mog艂a uwierzy膰 w jego uczucia, dop贸ki by艂 zdany na jej lask臋 i nie艂ask臋.

- Wiem, o czym my艣lisz - odezwa艂 si臋. - Pozw贸l wi臋c, 偶e
b臋d臋 brutalnie szczery. Helen powiedzia艂a mi, 偶e w sprawach




imigracyjnych najgorsza jest ich nieprzewidywalno艣膰. Cz臋ste

wchodz膮 w gr臋 nieuchwytne kwestie uczuciowe: rodzina, dzieci, wszystko to, co chwyta ze serce. Potrzebuj臋 ci臋, Felicio, ale wiedz, 偶e nie jeste艣 dla mnie tylko mi艂ym dodatkiem do sprawy s膮dowej. Inaczej trzeba traktowa膰 to, co m贸wimy w urz臋dzie i w s膮dzie, inaczej to, co dzieje si臋 w domu.

Niesamowite, w jaki spos贸b uda艂o mu si臋 odczyta膰 jej my艣li.

Natura zwykle dochodzi艂a do g艂osu w sypialni.

Zaperzy艂a si臋.

- No c贸偶. Nie mog臋 wymaga膰 od ciebie wi臋cej.

Zaj膮艂 si臋 kurczakiem. Przez chwil臋 jedli w milczeniu. Nick bra艂 dok艂adki, co sprawi艂o jej niek艂aman膮 przyjemno艣膰.

- Opowiedz mi co艣 wi臋cej o tej cukierni - powiedzia艂 w pew­
nej chwili. - Kiedy chcia艂aby艣 j膮 otworzy膰?

- Och, kiedy艣 w przysz艂o艣ci. To tylko takie marzenie.

- Mo偶e spr贸bujesz je urzeczywistni膰? Inaczej szybko si臋
znudzisz siedzeniem w domu, je艣li ju偶 nie jeste艣 znudzona.

Ca艂kowicie j膮 tym zaskoczy艂.

- Nie mia艂by艣 nic przeciwko temu?

- Decyzja nale偶y do ciebie. 艢rodki na to masz, prawda?
Prawdopodobnie my艣la艂 o pieni膮dzach obiecanych jej przez

Vinny'ego Antonellego. Nie wiedzia艂a, kiedy dostanie te pie­ni膮dze, a dotychczas nie mia艂a czasu si臋 nad tym powa偶nie zasta­nowi膰. Kilka razy przemkn臋艂o jej przez my艣l, 偶e Vinny mo­偶e j膮 oszuka膰, na pewno jednak nie chcia艂a o tym rozmawia膰 z Nickiem.

- Mam 艣rodki, ale...

- Musz臋 to przemy艣le膰, Nick.

- W ka偶dym razie pami臋taj: ja my艣l臋 perspektywicznie.
Zrobi艂o jej si臋 ra藕niej na duszy, mo偶e dlatego, 偶e chcia艂a takie

s艂owa us艂ysze膰. Je艣li nawet Nick naprawd臋 co艣 do niej czu艂, to czy mog艂a wierzy膰, 偶e jego uczucie przetrwa? Tyle jeszcze sta艂o im na drodze: sprawa w s膮dzie, prawda o Vinnym i jej ojcu,

pieni膮dze. Czy mogli udawa膰, 偶e tego wszystkiego nie ma? - Mog臋 poda膰 sernik? - spyta艂a, gdy odsun膮艂 od siebie pusty talerz.

- Prawd臋 m贸wi膮c, od d艂u偶szego czasu my艣l臋 o nim z t臋skno­
t膮. Mam propozycj臋. Chod藕my najpierw na ma艂y spacer, 偶eby
zaostrzy膰 sobie apetyt.

Roze艣mia艂a si臋.



Nick pogrozi艂 jej palcem. Roze艣mia艂a si臋.

- Ale na wszelki wypadek we藕 sweter.

- Zaraz - powiedzia艂a wstaj膮c. - Tylko sprz膮tn臋 ze sto艂u.
Nick r贸wnie偶 wsta艂. Odda艂 Felicii sw贸j talerz, a potem musn膮艂

d艂oni膮 jej tali臋.

- Na spacerze b臋d臋 marzy艂 o serniku. Oczekiwanie dodaje
smaku przedmiotowi po偶膮dania.

Zaszed艂 jej drog臋 i pochyli艂 si臋 nad ni膮. Znalaz艂a si臋 mi臋dzy nim a sto艂em.

- C贸偶 to za wykwintna rozkosz mie膰 kobiet臋 tam, gdzie
akurat si臋 jej pragnie - powiedzia艂 cichym, zduszonym g艂osem.

Zamkn膮wszy oczy, lekko rozchyli艂 wargi. Chcia艂 j膮 poca艂o­wa膰, ale Felicia zr臋cznie zanurkowa艂a pod jego ramieniem i wy­dosta艂a si臋 z pu艂apki.

: pod膮偶y艂 za ni膮.

- Oto wspania艂a cecha u kobiety - krzykn膮艂 za ni膮. - Pos艂u­
sze艅stwo.

Felicia wbieg艂a po schodach na pi臋tro, g艂o艣no si臋 艣miej膮c.

Patrzy艂a na domy s膮siad贸w, wci膮偶 nie do ko艅ca wierz膮c, 偶e naprawd臋 jest w Nowym Jorku i idzie z m臋偶em na spacer.

Felicia nie umia艂a odgadn膮膰, czy pytanie jest zupe艂nie niewin­ne, czy te偶 podchwytliwe. Pami臋ta艂a jednak, 偶e ojciec nakaza艂 jej ostro偶no艣膰.

Pokr臋ci艂a g艂ow膮.

Nick otoczy艂 j膮 ramieniem. Przez chwil臋 szli w milczeniu. Felicia dosz艂a do wniosku, 偶e za pytaniami Nicka nic si臋 nie kry艂o, i odetchn臋艂a z ulg膮.




Wkr贸tce dotarli do parku ukrytego za wysokim kutym ogro­dzeniem. Noc膮 prawdopodobnie lepiej by艂o tam nie siadywa膰. ale w dzie艅 mog艂aby to by膰 oaza spokoju w chaosie 艣r贸dmiej­skiego 偶ycia, idealny azyl w takiej metropolii jak Nowy Jork.

Nick w zamy艣leniu prowadzi艂 j膮 dooko艂a parku.

- O „S艂odkiej Tajemnicy".
Przeszy艂 j膮 dreszczyk rado艣ci.

- S艂ysz膮c t臋 nazw臋, czuj臋 si臋 tak, jakby otwarcie cukierni
mia艂o wkr贸tce nast膮pi膰. Czy naprawd臋 chcesz mi pom贸c znale藕膰
dobry punkt?

- B臋d臋 twoim najlepszym i najwierniejszym klientem. Czy
wymy艣li艂a艣 ju偶 jad艂ospis?

U艣miechn臋艂a si臋 szeroko.

- A co z sernikiem? Zamawiam sobie codziennie kawa艂ek.

- Lekko j膮 u艣cisn膮艂. - Chyba 偶e wszystko, czego chc臋, dostan臋
w domu.

- Nie wiem dlaczego, ale mam wra偶enie, 偶e ju偶 nie rozma­
wiamy o jedzeniu - powiedzia艂a.

Poca艂owa艂 j膮 za uchem.

- Mo偶e dlatego, 偶e co innego nam w g艂owie?

Nam? - pomy艣la艂a. Zaraz jednak si臋 u艣miechn臋艂a. Dzi臋ki Ni­ckowi zapomnia艂a o okoliczno艣ciach, kt贸re spowodowa艂y, 偶e si臋 tu znale藕li.

Wr贸cili do domu i zjedli w salonie po kawa艂ku sernika Ama-retto. Nick przyni贸s艂 z jadalni 艣wiecznik i w艂膮czy艂 muzyk臋. Za­chowywa艂 si臋 naturalnie i swobodnie.

- Brak mi s艂贸w pochwa艂y, takie to smaczne - powiedzia艂.

- Niebo w g臋bie.

- Wystarczy, je艣li powiesz, 偶e ci smakuje - odpar艂a z u艣mie­
chem Felicia.

Siedzieli obok siebie na obitej sk贸r膮 sofie. Nick przysun膮艂 si臋 do Felicii i po艂o偶y艂 rami臋 na oparciu za jej g艂ow膮.

Wargami prawie dotkn膮艂 jej ucha. Czu艂a na karku jego ciep艂y oddech.

Zacz膮艂 skuba膰 wargami p艂atek jej ucha.




- Nick!

Po艂o偶y艂 jej palec na wargach.

- Nie krzycz na mnie - powiedzia艂 cicho. - Jeste艣 r贸wnie
poci膮gaj膮ca jak tw贸j sernik smakowity. Ani tobie, ani jemu
nie umiem si臋 oprze膰. - Poca艂owa艂 j膮 w k膮cik ust, leciutko, deli­
katnie.

Przeszy艂 j膮 dreszcz. Sama nie rozumia艂a, dlaczego si臋 opiera. Przecie偶 niecierpliwie wyczekiwa艂a ich nast臋pnego sam na sam. Prawd臋 m贸wi膮c, bardzo potrzebowa艂a jego czu艂o艣ci.

Nick tr膮ci艂 j膮 nosem w ucho.

Przeszy艂 j膮 dreszcz. Gdy poca艂owa艂 j膮 w kark, nie poruszy艂a si臋, ogarn臋艂a j膮 jednak fala podniecenia. Przypomnia艂a sobie, jak kochali si臋 po raz pierwszy, i zrobi艂o jej si臋 gor膮co.

Roze艣mia艂a si臋.

Poprowadzi艂 j膮 do tej cz臋艣ci obszernego salonu, gdzie pod艂ogi nie zakrywa艂 dywan. Z odtwarzacza p艂yn臋艂a nastrojowa ballada. Nick obj膮艂 j膮 tak, jakby robi艂 to tysi膮ce razy.

Byli jak stworzeni dla siebie. Nawet w ramionach Johnny'eg Fano Felicia nie czu艂a si臋 tak dobrze. Nick wtuli艂 twarz w jej w艂osy i g艂臋boko odetchn膮艂, mocniej obejmuj膮c j膮 w talii.

- Czy powiesz mi prawd臋, je偶eli ci臋 o co艣 spytam?
Odchyli艂 g艂ow臋, by na ni膮 spojrze膰.
- To zale偶y, o co chcesz spyta膰.

- No wi臋c zdarza艂o si臋 to przedtem, ale nie mam takiego zwyczaju. W ka偶dym razie jeste艣 pierwsz膮 偶on膮, z kt贸r膮 to robi臋.

- Rozumiem, 偶e trafi艂am do bardzo ekskluzywnej grupy.
Nick zatrzyma艂 si臋, uj膮艂 Felici臋 za r臋ce i spojrza艂 jej w oczy.

Pokr臋ci艂a g艂ow膮.

- Spojrza艂em, jak spokojnie 艣pisz ko艂o mnie, i wtedy przysz­
艂o mi do g艂owy, 偶e umar艂em i poszed艂em do nieba. Mia艂em ochot臋
ci臋 zbudzi膰 i natychmiast si臋 z tob膮 kocha膰. Sam nie wiem, jak si臋
powstrzyma艂em.

Melodia dobieg艂a ko艅ca, odtwarzacz zmieni艂 p艂yt臋. Nick na­dal trzyma艂 j膮 za r臋ce i patrzy艂 w oczy.

Zatraci艂a si臋 w gor膮cym, nami臋tnym poca艂unku. Gdy oprzy-



0x08 graphic
tomnia艂a, by艂a ju偶 do po艂owy naga, a Nick tuli艂 twarz do jej piersi. Jeszcze chwila i znale藕li si臋 na dywanie. Gor膮czko­wo 艣ci膮gn膮艂 z siebie ubranie, po czym ca艂膮 uwag臋 po艣wi臋ci艂 Feli-cii, ca艂uj膮c j膮 i pieszcz膮c. Pragn臋艂a go tak bardzo, 偶e ca艂e jej cia艂o p艂on臋艂o. 呕aden m臋偶czyzna nie doprowadzi艂 jej do takiego stanu oszo艂omienia, w kt贸rym ca艂e jej jestestwo by艂o podporz膮d­kowane jednemu dojmuj膮cemu pragnieniu - po艂膮czenia si臋 z ko­chankiem.

- Teraz, ju偶 - szepn臋艂a ponaglaj膮co.

Nick us艂ucha艂. Pulsuj膮ce doznanie stawa艂o si臋 coraz silniej­sze. Wreszcie Felicia poczu艂a, 偶e d艂u偶ej ju偶 nie wytrzyma. Ra­zem osi膮gn臋li szczyt rozkoszy, a potem Nick osun膮艂 si臋 w jej ramiona. Przyj臋艂a go nie jak zdobywc臋, lecz kochanego cz艂owie­ka. Dopiero po d艂u偶szej chwili Nick wr贸ci艂 do rzeczywisto艣ci. Poca艂owa艂 Felici臋 w szyj臋 i u艂o偶y艂 si臋 obok niej. Potem uj膮艂 jej d艂o艅 i westchn膮艂.

- Tak. Mam nadziej臋, 偶e r贸wnie偶 dla ciebie.
Felicia przekr臋ci艂a si臋 na bok i dotkn臋艂a jego twarzy.

- Dla mnie te偶, Nick. Nikt dot膮d tak si臋 ze mn膮 nie kocha艂. To
by艂o cudowne.

Poca艂owa艂 j膮 w usta i przyci膮gn膮艂 do siebie.

Z u艣miechem pog艂aska艂 j膮 po policzku.

Le偶a艂a z g艂ow膮 wspart膮 na jego ramieniu. Pod艂oga by艂a twar­da, ale wcale jej to nie przeszkadza艂o.

Tym razem nie musia艂a k艂ama膰 ani przed nim, ani przed sob膮. Sta艂o si臋 co艣 absolutnie wyj膮tkowego. Felicia u艣wiadomi艂a sobie, 偶e si臋 zakocha艂a.



0x08 graphic
ROZDZIA艁

12

呕ycie nabra艂o nowego smaku. 呕adne z nich nie chcia艂o straci膰 tego, co odkryli drugiej nocy sp臋dzonej w Nowym Jorku. Przez nast臋pne dni du偶o ze sob膮 rozmawiali, chc膮c si臋 lepiej pozna膰. Ani s艂owem nie wspominali tylko o przyczynie, dla kt贸rej si臋 po艂膮czyli. 呕ycie i tak im o tym przypomnia艂o. Nick sp臋dzi艂 dwa popo艂udnia na naradach z pani膮 mecenas, przy czym na drugie spotkanie zaprosi艂 Felici臋.

Helen Stevens okaza艂a si臋 eleganck膮 kobiet膮 po czterdziestce. Jej kancelaria by艂a do艣膰 skromnie urz膮dzona, a mie艣ci艂a si臋 w jednym z ni偶szych budynk贸w przy Madison Avenue na Man­hattanie.

- Przejd藕my do rzeczy. Dlaczego pani wzi臋艂a z nim 艣lub?
Felicia zerkn臋艂a na Nicka.

- Stwierdzi艂am, 偶e jest doskona艂膮 parti膮. Pozna艂a nas jego
ciotka. Nick bardzo chcia艂 si臋 ze mn膮 o偶eni膰, wi臋c wyrazi艂am
zgod臋. Musz臋 jednak przyzna膰, 偶e wkr贸tce po 艣lubie sta艂 si臋 dla
mnie kim艣 bardzo wa偶nym.

- Nie mam nic przeciwko temu.
Helen zmierzy艂a j膮 wzrokiem.

Po tym spotkaniu Nick wezwa艂 taks贸wk臋 dla Felicii i zapo­wiedzia艂, 偶e idzie do biura. Obieca艂 jednak wcze艣nie wr贸ci膰.

- Niech pan nie popada w samozadowolenie, panie Mondavi.
Po偶egnali si臋 i wkr贸tce Felicia wysiad艂a przed domem. By艂o

jej gor膮co i lepi艂a si臋 od potu, postanowi艂a wi臋c natychmiast wzi膮膰 prysznic, a potem przebra膰 si臋 w bawe艂nian膮 koszulk臋 i szorty.

Chcia艂a upiec dla Nicka na deser ciasteczka czekoladowo-se-rowe, kt贸rych jeszcze nie pr贸bowa艂. By艂a w艂a艣nie w po艂owie ropienia czekolady, gdy rozleg艂 si臋 dzwonek. Na bosaka podesz艂a




do drzwi i zerkn臋艂a przez wizjer. Ujrza艂a Louie. Serce podesz艂o jej do gard艂a. Widok cz艂owieka zwi膮zanego z Vinnym Antonel-lim zwiastowa艂 z艂e nowiny. Otworzy艂a drzwi.

- Dzie艅 dobry, pani Mondavi. Chyba nie przyszed艂em w nie­
odpowiedniej chwili.

- Mam dla pani co艣 od d偶entelmena, kt贸rego pozna艂a pani
w San Francisco. Nie chcia艂bym za艂atwia膰 sprawy na widoku.
Nie ma pani nic przeciwko temu, 偶e wejd臋 do 艣rodka?

Felicia wiedzia艂a, 偶e nie ma wyboru, wi臋c go wpu艣ci艂a. Louie rozejrza艂 si臋 wok贸艂.

Nie spodoba艂o jej si臋 to pytanie, ale wiedzia艂a doskonale, kogo interesuje odpowied藕.

spodoba, 偶e go pani uszcz臋艣liwi i tak dalej. Ale troch臋 martwi si臋 o przysz艂o艣膰.

Felicia wzi臋艂a do r膮k kopert臋. Nie by艂o na niej 偶adnego napisu.

- Prosz臋 zajrze膰, je艣li pani sobie 偶yczy.

Felicia wyj臋艂a ze 艣rodka czek na 膰wier膰 miliona dolar贸w, wystawiony na bank z siedzib膮 na Kajmanach.

- Jako wynagrodzenie za pani us艂ugi - doda艂 Louie, przest臋-
puj膮c z nogi na nog臋. - Vinny prosi艂 te偶. 偶ebym przekaza艂 ser­
deczne podzi臋kowania za pomoc i najlepsze 偶yczenia z okazji
艣lubu.

Felicia nigdy w 偶yciu nie widzia艂a czeku na tak膮 sum臋. Nie bardzo nawet wierzy艂a, 偶e bank zechce go zrealizowa膰.

- Prosz臋 podzi臋kowa膰 panu Antonellemu w moim imieniu.




- Na pewno mu powt贸rz臋.

Felicia czeka艂a, a偶 Louie powie, 偶e czas na niego, on jednak jakby wr贸s艂 w ziemi臋. Poczu艂a si臋 nieswojo.

Louie skrzywi艂 si臋 z niesmakiem.

- Chyba si臋 rozumiemy, pani Mondavi. W tej chwili to jest
najwa偶niejsze. - Zn贸w zmierzy艂 j膮 spojrzeniem. - To ja ju偶 sobie
p贸jd臋, niech pani wraca do swoich ciasteczek.

Czeka艂a, a偶 Louie dojdzie do drzwi.

- Aha, mia艂em te偶 w imieniu pana Antonellego przypomnie膰.
偶e gdyby wkr贸tce pojawi艂 si臋 potomek Mondavich, to dostanie
pani nast臋pny czek. Na sto tysi臋cy.

Felicia sp艂on臋艂a rumie艅cem. Louie wyszczerzy艂 z臋by.

- No i sama pani widzi, nie jeste艣my tacy 藕li. R膮czka r膮czk臋
myje. - Jeszcze raz zerkn膮艂 na 偶yrandol. - Tymczasem niech pani

sobie mieszka w tym pi臋knym domu i cieszy si臋, 偶e w ban-ku czeka na pani膮 gruba forsa. Miliony kobiet zamieni艂yby si臋 z pani膮 z poca艂owaniem r臋ki. - Louie skin膮艂 niedbale i znik艂.

Felicia spojrza艂a na czek. Nie chcia艂a go, uzna艂a jednak, 偶e jej i ojcu nale偶y si臋 rekompensata. Ju偶 mia艂a i艣膰 na g贸r臋 i schowa膰 go w bezpiecznym miejscu, gdy us艂ysza艂a zgrzyt klucza w drzwiach. Szybko wepchn臋艂a papierek do kieszeni. Na progu stan膮艂 Nick z bukietem kwiat贸w w d艂oni.

Felicia mia艂a w g艂owie pustk臋. Dosz艂a do wniosku, 偶e nie powinna k艂ama膰.

- Louie pracuje dla twojego wuja - powiedzia艂a i przesz艂a do
szalonu, a Nick tu偶 za ni膮.

- Wuj Vinny przysy艂a takiego typa, 偶eby zapyta艂 o zdrowie?
Nie 偶artuj.



0x01 graphic




Nick chwyci艂 j膮 za r臋k臋 i obrzuci艂 uwa偶nym spojrzeniem.

Poczerwienia艂. Felicia widzia艂a, 偶e zmierzaj膮 prost膮 drog膮 do awantury. C贸偶 jednak mog艂a zrobi膰? Podesz艂a do kuchenki, 偶eby roztopi膰 czekolad臋. Nick stan膮艂 obok niej.

- Felicio, zasta艂em obcego cz艂owieka sam na sam z tob膮
w domu, a ty mnie ok艂amujesz. Chc臋 wiedzie膰, co to by艂o, do
diab艂a.

1 - A c贸偶 ty sobie wyobra偶asz?! 呕e mam romans z tym typem? Jak 艣miesz tak si臋 do mnie odnosi膰?! - krzykn臋艂a przez 艂zy. - Gdyby艣 naprawd臋 co艣 do mnie czu艂, nigdy by艣 si臋 tak nie zachowa艂.

- To nie ma nic wsp贸lnego z moim uczuciem do ciebie.
Chodzi o to, 偶e nie chcesz powiedzie膰 prawdy.

Gniew wykrzywi艂 mu twarz.

- Nic dziwnego, 偶e nie chcia艂a艣 mi powiedzie膰 o dniu wyp艂aty.
Patrzy艂a na niego bez s艂owa.

- Gratulacje. Trzeba mie膰 g艂ow臋 na karku, 偶eby wyci膮gn膮膰
od Vinny'ego tyle pieni臋dzy. Mo偶e zreszt膮 w twoim przypadku
chodzi o inn膮 cz臋艣膰 cia艂a.

Felicia zacisn臋艂a pi臋艣ci w bezsilnej w艣ciek艂o艣ci. Po policz­kach pop艂yn臋艂y jej 艂zy.

- Nie chcia艂am, 偶eby艣 pami臋ta艂 o tych pieni膮dzach - szlocha­
艂a. - I po co ja si臋 tym przejmowa艂am. Okazuje si臋, 偶e od pocz膮t­
ku uwa偶a艂e艣 mnie za naci膮gaczk臋. Dobrze, 偶e w por臋 si臋 o tym
dowiedzia艂am.

Nick wyci膮gn膮艂 ku niej czek.

- Masz, nale偶y ci si臋. Przez ostatnie kilka dni gra艂a艣 jak
natchniona. Przez chwil臋 nawet zapomnia艂em, dlaczego wzi臋艂a艣
ze mn膮 艣lub. No, bierz. - Wcisn膮艂 jej czek za bawe艂nian膮 koszul­
k臋. - Zapracowa艂a艣 na niego.

Felicia wci膮偶 p艂aka艂a - z 偶alu, rozczarowania, upokorzenia.

- Zachowaj te 艂zy dla swojego bankiera. Ja wiem swoje. Mo偶e
niepotrzebnie m贸wi臋 o tym, co czuj臋 - powiedzia艂 zimno. - Mo偶e
jestem g艂upcem. Tyle 偶e teraz sytuacja jest jasna. A w przysz艂o艣ci nie
b臋d臋 traktowa艂 zbyt powa偶nie niczego, co m贸wisz i robisz. - Od­
wr贸ciwszy si臋, wyszed艂 szybkim krokiem z kuchni.


0x08 graphic



Kolacj臋 zjedli w milczeniu. Na temat czeku nie pad艂o ani

jedno s艂owo. Potem Nick zaszy艂 si臋 w gabinecie i

przesiedzia艂 w nim do p贸藕na. Felicia po艂o偶y艂a si臋 i nie

doczekawszy si臋 Nicka, zgasi艂a lampk臋 nocn膮. Sen d艂ugo nie

nadchodzi艂. Le偶a艂a z zamkni臋tymi oczami i udawa艂a, 偶e 艣pi,

gdy Nick zjawi艂 si臋 wreszcie w sypialni. Zasn臋艂a nad ranem.

Kiedy zesz艂a na 艣niadanie, ju偶 go nie by艂o. Kwiaty, porzucone

wczoraj w holu, sta艂y w wazonie na kuchennym stole. By艂y

odrobin臋 przywi臋d艂e. Pod wazonem le偶a艂a kartka.

Felicio,

Bardzo przepraszam, 偶e wczoraj wieczorem sprawi艂em ci tyle b贸lu. Poczucie zawodu nie usprawiedliwia mojego zachowania. Teraz widz臋, 偶e nie zrobi艂a艣 niczego, o czym bym wcze艣niej nie wiedzia艂. O pieni膮dzach za zgod臋 na 艣lub powiedzia艂a艣 mi prze-cie偶 zaraz pierwszego dnia. To ja przez ca艂y czas stara艂em si臋 o tym zapomnie膰. Nie mog臋 ci臋 wini膰 za to, 偶e oszukiwa艂em samego siebie.

Dlatego prosz臋 ci臋 o wybaczenie.

Chc臋 ci臋 uspokoi膰 co do jednego. Nie musimy utrzymywa膰 tej fikcji d艂u偶ej, ni偶 oka偶e si臋 to konieczne. Bez wzgl臋du na to, jak si臋 sprawy u艂o偶膮, pozwol臋 ci swobodnie odej艣膰. Tymczasem b臋d臋 ci bardzo wdzi臋czny za wszelk膮 pomoc, jak膮 zechcesz mi okaza膰. Pami臋taj jednak, 偶e niczego nie musisz przede mn膮 udawa膰.

Zostawiam klucz do bramy parku Gramercy. Postara艂em si臋 o niego, bo chcia艂em ci zrobi膰 niespodziank臋, nie widz臋 powodu, dla kt贸rego nie mia艂aby艣 z niego korzysta膰.

Nick

Felicia doceni艂a pojednawczy gest. 呕a艂owa艂a tylko, 偶e pow贸d, dla kt贸rego zawarli ma艂偶e艅stwo, na zawsze pozostanie w pami臋ci

Nicka i b臋dzie mu ci膮偶y艂. Rozkwitaj膮ca mi艂o艣膰 zwi臋d艂a, zanim si臋 rozwin臋艂a. Nie prze偶y艂a jednej burzy.

Przez nast臋pny tydzie艅 Nick dotrzymywa艂 s艂owa.

By艂 uprzejmy, ale zachowywa艂 dystans.

Rozmawiali tylko wtedy, gdy okaza艂o

si臋 to niezb臋dne. Przestali si臋 przekomarza膰 i 偶artowa膰. Felicia gotowa艂a, a wolne chwile sp臋dza艂a w parku. Nick cz臋sto nie wraca艂 do domu na posi艂ki. Matti zorientowa艂a si臋, 偶e co艣 si臋 sta艂o, Felicia nie mia艂a jednak zamiaru wtajemnicza膰 gosposi w swoje k艂opoty. Ich stosunki sta艂y si臋 bardzo oficjalne. Kilka razy telefonowa艂a Maria Antonelli, proponuj膮c wsp贸lny lunch lub zakupy. Za ka偶dym razem Felicia grzecznie odmawia艂a. Zbyt wiele by j膮 kosztowa艂o udawanie przed ciotk膮 Nicka. Wiedzia艂a jednak, 偶e i tak w ko艅cu b臋dzie do tego zmuszona. Prawie co­dziennie dzwoni艂a do matki, kt贸ra z g艂osu c贸rki odgad艂a, 偶e co艣 si臋 popsu艂o. Felicia nie chcia艂a jednak niczego opowiedzie膰. Wspomina艂a tylko o typowych problemach nowo偶e艅c贸w. M贸wi­艂a, 偶e Nick jest bardzo zaj臋ty.

Kt贸rego艣 popo艂udnia uda艂o jej si臋 porozmawia膰 z ojcem. Car-lo da艂 wyraz swoim obawom o los ukochanej jedynaczki.

Nick sta艂 przy oknie w swoim biurze i przez 偶aluzje obserwo­wa艂 ruch uliczny. Par臋 dni wcze艣niej 偶a艂owa艂 ka偶dej chwili, kt贸rej




nie sp臋dza艂 z Felicia. Teraz o powrocie do domu my艣la艂 z

b贸lem i skwapliwie wynajdywa艂 preteksty, by go jak najbardziej op贸藕ni膰.

Zrozumia艂, 偶e Felicia wcale go nie ok艂ama艂a. Pozwoli艂a mu tylko 艂udzi膰 si臋, 偶e ma艂偶e艅stwo z konieczno艣ci przeobrazi艂o si臋 w ma艂偶e艅stwo z mi艂o艣ci. Kr贸tko m贸wi膮c, za dobrze gra艂a swoj膮 rol臋, a on koniecznie chcia艂 uwierzy膰 w mira偶.

Przez ostatnie dni stara艂 si臋 j膮 traktowa膰 wy艂膮cznie jak part­nerk臋 w interesach - potrzebowa艂 jej, bo Urz膮d Imigracyjny de­pta艂 mu po pi臋tach. Ale gdy znajdowa艂 si臋 blisko niej, by艂o mu ci臋偶ko zachowa膰 dystans. Nieustannie musia艂 sobie przypomi­na膰, kogo ma przed sob膮, wci膮偶 chcia艂 w niej bowiem widzie膰 pi臋kne z艂udzenie, kt贸re pokocha艂.

Zad藕wi臋cza艂 interkom na biurku. Nick odwr贸ci艂 si臋 zaskoczo­ny. To 艣mieszne, 偶e nawet w biurze musia艂 si艂膮 woli przywo艂ywa膰 si臋 do rzeczywisto艣ci. Bez tego wszystkie jego my艣li skupia艂y si臋 na Felicii.

Podni贸s艂 s艂uchawk臋.

W progu pojawi艂 si臋 czerstwo wygl膮daj膮cy m臋偶czyzna w br膮­zowym garniturze.

- Czy pan Nicolo P. Mondavi?

si臋 z pa艅skim adwokatem, ale przepisy wymagaj膮, 偶eby dor臋czy膰 wezwanie osobi艣cie.

Nick spojrza艂 na kopert臋.

- To do艣膰 stara sprawa, panie Mondavi. - Urz臋dnik u艣miech­
n膮艂 si臋 od ucha do ucha.

- Innymi s艂owy, do zobaczenia na przes艂uchaniu.
Wilkins skin膮艂 g艂ow膮.

- W艂a艣nie. - Odwr贸ci艂 si臋 i odszed艂 do drzwi. - 呕egnam, pa­
nie Mondavi.

Nick cisn膮艂 kopert臋 na biurko i wr贸ci艂 do okna. Na ulicy zobaczy艂 efektown膮 brunetk臋, kt贸rej wiatr podwiewa艂 kr贸tk膮 sp贸dniczk臋. Nie by艂a podobna do Felicii, ale natychmiast mu o niej przypomnia艂a. Ogarn臋艂o go to samo przykre uczucie, kt贸re zwykle miewa艂, gdy my艣la艂 o Ginie. Niech szlag trafi Vincenta Antonellego.

Wr贸ci艂 do biurka i wybra艂 numer Helen Stevens.

Zbli偶a艂 si臋 termin przes艂uchania. Felicia by艂a coraz bardziej spi臋ta. Gdy Nick by艂 w domu, a ostatnio coraz p贸藕niej wraca艂 z pracy, odnosi艂 si臋 do niej uprzejmie, acz z dystansem. Ponadto sp贸藕ni艂 jej si臋 okres. Normalnie nie robi艂aby z tego tragedii, czasem mia艂a takie wahania, zw艂aszcza gdy by艂a wyczerpana czy zdenerwowana. Teraz jednak ewentualna ci膮偶a stanowi艂a dla niej dodatkowe 藕r贸d艂o niepokoju. Na wszelki wypadek kupi艂a test ci膮偶owy. Gdy wypad艂 pozytywnie, obla艂a si臋 zimnym potem. Vinny by艂by zadowolony, Helen Stevens na pewno te偶, ale Nick raczej nie.

Nast臋pnego dnia wybra艂a si臋 wi臋c taks贸wk膮 do Poradni Pla-




0x08 graphic
nowania Rodziny. Badanie potwierdzi艂o jej najgorsze obawy. Po wyj艣ciu na ulic臋 d艂ugo rozmy艣la艂a, czy powiedzie膰 o dziecku Nickowi. I bez tego dzieli艂o ich zbyt wiele sekret贸w. Mia艂 prawo si臋 dowiedzie膰.

Czeka艂a na niego, nerwowo przemierzaj膮c salon. Nick nie zapowiedzia艂, 偶e nie zjawi si臋 na kolacji, wi臋c w pewnej chwili zacz臋艂a si臋 niepokoi膰, gdzie w艂a艣ciwie si臋 podzia艂.

- Do licha, Nick - mrukn臋艂a pod nosem. - Nie r贸b tego
dzisiaj.

Po nast臋pnej p贸艂godzinie zadzwoni艂 telefon. Postanowi艂a przekaza膰 Nickowi nowin臋 natychmiast. Nie mog艂a ju偶 znie艣膰 czekania.

W tej samej chwili us艂ysza艂a, 偶e drzwi si臋 otwieraj膮. Odwr贸­ci艂a si臋. Stan膮艂 przed ni膮 Nick.

- Co si臋 sta艂o? - spyta艂.

Felicia zas艂oni艂a d艂oni膮 s艂uchawk臋.

Skin臋艂a g艂ow膮. Pr贸bowa艂a co艣 powiedzie膰 do matki, ale nie by艂a w stanie. Poda艂a s艂uchawk臋 Nickowi.

- Louisa? M贸wi Nick. W jakim stanie jest Carlo? - S艂ucha艂
przez chwil臋, po czym powiedzia艂: - Niech si臋 pani nie martwi.
Wy艣l臋 j膮 do was najbli偶szym samolotem. Zadzwoni臋 i powiem

dok艂adnie kiedy. Tymczasem prosz臋 mi poda膰 numer telefonu do szpitala.

Zapisa艂 informacj臋, podzi臋kowa艂 i od艂o偶y艂 s艂uchawk臋. Felicia sta艂a obok z twarz膮 ukryt膮 w d艂oniach. Nick j膮 przytuli艂.


0x08 graphic
ROZDZIA艁

13

Zanim Felicia dotar艂a do San Francisco, ojciec mia艂 ju偶 najgorsze chwile za sob膮. Mog艂a wi臋c z ulg膮 wyp艂aka膰 si臋 w ramionach matki.

W samolocie d艂ugo bi艂a si臋 z my艣lami, czy powiedzie膰 matce o ci膮偶y, uzna艂a jednak, 偶e nie mo偶e, skoro Nick jeszcze niczego nie wie. W tym przypadku kilka dni nie robi艂o r贸偶nicy, a rodzice i tak mieli do艣膰 k艂opot贸w.

Rozmy艣la艂a te偶 o przysz艂o艣ci. Problemy Nicka musia艂y si臋 kiedy艣 sko艅czy膰, lecz oczywi艣cie niekoniecznie w dniu przes艂u­chania. W razie apelacji sprawa mog艂a si臋 ci膮gn膮膰 miesi膮cami, a nawet latami. Czy dla niej oznacza艂o to trwanie w ci膮g艂ej nie­pewno艣ci? Czy b臋dzie musia艂a wychowywa膰 dziecko w takiej atmosferze? I jak zachowa si臋 Nick?

Inn膮 wielk膮 niewiadom膮 by艂o zdrowie ojca. Felicia upar艂a si臋, 偶e posiedzi przy nim w szpitalu, chocia偶 Carlo przez ca艂y czas spa艂. Louisa, po namowach, posz艂a wi臋c co艣 zje艣膰. Wkr贸tce jednak wr贸ci艂a.

- Nie ma takiej potrzeby, a ty musisz odpocz膮膰. Pos艂uchaj
matki, matka swoje wie.

Felicia pomy艣la艂a, 偶e sama wkr贸tce te偶 b臋dzie matk膮. Nieste­ty, ta my艣l sprawia艂a jej tyle偶 rado艣ci, co smutku. Spojrza艂a Louisie w oczy.

- Skoro tak uwa偶asz, mamo. - Odsun臋艂a przew贸d doprowa­
dzaj膮cy tlen i poca艂owa艂a ojca w policzek. - 艢pij dobrze, tato.
Przyjd臋 rano - szepn臋艂a.

Nick wyszed艂 z lotniczego terminalu prosto na post贸j taks贸­wek. Nazwa Daly City nic mu nie m贸wi艂a, okaza艂o si臋 jednak, 偶e miejscowo艣膰, w kt贸rej znajduje si臋 szpital, le偶y bli偶ej lotniska ni偶 San Francisco.

Kiedy piel臋gniarka na oddziale intensywnej terapii powie­dzia艂a mu, 偶e min膮艂 si臋 z 偶on膮 i te艣ciow膮 o p贸艂 godziny, u艣wiado­mi艂 sobie nagle, jak bardzo t臋skni. Wprawdzie przylecia艂 do San Francisco ze zwyk艂ego poczucia obowi膮zku, okaza艂o si臋 jednak, 偶e nie potrafi zapomnie膰 o tym wcieleniu Felicii, w kt贸rym si臋 zakocha艂.

Nickowi nie wypada艂o powiedzie膰 „nie", chocia偶 nie s膮dzi艂, by Carlo Mauro ucieszy艂 si臋 z jego widoku. Ruszy艂 wi臋c za piel臋gniark膮.

- To pech, 偶e zamiast niej jestem ja, co?
Carlo przyjrza艂 mu si臋 z uwag膮.




Nick pos艂usznie zaj膮艂 miejsce.

- Chc臋 ci zada膰 proste pytanie. Odpowiedz uczciwie albo
wcale.

Nick czeka艂.

- Czy kochasz moj膮 c贸rk臋?

Tego si臋 nie spodziewa艂. Przez chwil臋 nie by艂 w stanie wydo­by膰 z siebie g艂osu. Carlo przeszywa艂 go wzrokiem.

- Mam wiele powod贸w, by jej nie kocha膰, ale B贸g mi 艣wiad­
kiem, 偶e j膮 kocham, chocia偶 tego 偶a艂uj臋.

Carlo westchn膮艂.

Nick ujrza艂 w jego oczach zdecydowanie, kt贸rego przedtem tam nie by艂o. Tak samo patrzy艂a na niego Gina, zanim zapad艂a w 艣pi膮czk臋.

Jego g艂os brzmia艂 z艂owieszczo.

Felicia nie by艂a w nastroju do rozmowy, wi臋c posz艂a prosto do sypialni. Louisa te偶 by艂a zm臋czona, postanowi艂a jednak jeszcze zrobi膰 zup臋.

- Nie wiem, czy lekarze pozwol膮 Carlowi to zje艣膰, ale na
wszelki wypadek przygotuj臋 - powiedzia艂a.

Dla Louisy gotowanie by艂o form膮 terapii. Felicia pami臋ta艂a z dziecinnych lat, jak matka radzi艂a sobie w ten spos贸b z napi臋­ciem i smutkami. Zacz臋艂a zasypia膰 i w艂a艣nie wtedy us艂ysza艂a dzwonek u drzwi. Jak na go艣ci godzina by艂a p贸藕na, ale po ich powrocie ze szpitala okaza艂o si臋, 偶e na automatycznej sekretarce nagrano mn贸stwo wiadomo艣ci. Widocznie zajrza艂 s膮siad, 偶eby dowiedzie膰 si臋 o zdrowie Carla.

Nagle jednak drzwi jej sypialni otworzy艂y si臋 i do 艣rodka wpad艂o 艣wiat艂o z korytarza.



Felicia nie rozumia艂a, po co Nick si臋 zjawi艂, by艂a jednak pewna, 偶e to, co chce jej powiedzie膰, nie jest przeznaczone dla uszu Louisy.

- Niech wejdzie, mamo, ale za minutk臋.

Wsta艂a - i w艂o偶y艂a p艂aszcz k膮pielowy. Potem przejrza艂a si臋 w lustrze na toaletce, tym samym, przed kt贸rym sp臋dzi艂a wiele godzin jako nastolatka. Zd膮偶y艂a jeszcze kilka razy przeci膮gn膮膰 szczotk膮 po w艂osach, zanim rozleg艂o si臋 pukanie.

- Prosz臋 - powiedzia艂a.

Nick wyda艂 jej si臋 zm臋czony i bardzo przej臋ty, ale nie z艂y, czego pod艣wiadomie si臋 spodziewa艂a. W zasadzie zreszt膮 nie bardzo wiedzia艂a, czego si臋 spodziewa膰. Jego przyjazd j膮 za­skoczy艂.

- Co ty tutaj robisz?

Wszed艂, zamkn膮艂 za sob膮 drzwi i stan膮艂 z ni膮 twarz膮 w twarz. Jego mina zdradza艂a, 偶e zasz艂o co艣 bardzo wa偶nego.

ni膮. - Trudno mi wyrazi膰, jak bardzo si臋 wstydz臋. Dlaczego pozwoli艂a艣 mi si臋 tak zachowywa膰?

Nick wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i uj膮艂 jej d艂o艅.

Ze smutkiem pokr臋ci艂 g艂ow膮.



szt膮 nie powiem, 偶ebym nie wykorzysta艂 sytuacji. Zachowa艂em si臋 cynicznie i egoistycznie. Jeste艣 pi臋kna, wi臋c chcia艂em z tego co艣 mie膰. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia. W oczach zal艣ni艂y jej 艂zy.

艁zy pop艂yn臋艂y jej po policzkach.

Felicia pochyli艂a g艂ow臋. Wyrzuty sumienia Nicka by艂y dla niej prawie tak samo bolesne jak to, 偶e j膮 odrzuci艂. Bez przerwy

przypomina艂y jej si臋 wcze艣niej wypowiedziane s艂owa: „Gdybym wiedzia艂 o tym wszystkim, za nic bym si臋 z tob膮 nie o偶eni艂". Nic doda膰, nic uj膮膰.

Dlaczego wyda艂o jej si臋, 偶e w oczach ma 艂zy? Chcia艂a, 偶eby by艂 to znak wzruszenia, mi艂o艣ci, ale tego nie mog艂a wiedzie膰. Za to wiedzia艂a na pewno, 偶e Nick jest dobrym i uczciwym cz艂owie­kiem. Nie mog艂a tylko zrozumie膰, czemu nie czuje, 偶e ona prag­nie, by j膮 kocha艂.

- Po powrocie do Nowego Jorku - odezwa艂 si臋 znowu - p贸j­
d臋 do ko艣cio艂a i dowiem si臋 o procedur臋 uniewa偶nienia ma艂偶e艅­
stwa. Dla twojej matki to na pewno b臋dzie bardzo wa偶ne.

Skin臋艂a g艂ow膮. 艁za kapn臋艂a jej na kolano.

- Wybacz mi, Felicio. - G艂os mu si臋 艂ama艂. - Jest mi nie­
wyobra偶alnie przykro.

Wyszed艂 cicho. Felicia d艂ugo jeszcze siedzia艂a na 艂贸偶ku i p艂a­ka艂a. Los zn贸w z niej zakpi艂. Nawet zwyci臋stwo sprawi艂o jej cierpienie.

Rano wyjawi艂a matce wszystko z wyj膮tkiem tego, 偶e jest w ci膮偶y.

Po 艣niadaniu posz艂y odwiedzi膰 Carla. Piel臋gniarki twierdzi艂y, 偶e jego stan znacznie si臋 poprawi艂. Carlo mia艂 jednak ponur膮 min臋.

- Jak tam posz艂o z Nickiem? - spyta艂, obrzucaj膮c 偶on臋 zatro­
skanym spojrzeniem.



- Nie martw si臋, Carlo - uspokoi艂a go Louisa. - Wiem
wszystko.

Felicia opowiedzia艂a ojcu o wizycie Nicka.

Zastanowi艂o j膮, czemu Nick nie wyzna艂 jej mi艂o艣ci. Czy nie chcia艂 jej sprawi膰 wi臋cej b贸lu? Co za galimatias.

Sp臋dzi艂a z ojcem ca艂e popo艂udnie. Odzyskiwa艂 si艂y w zadziwiaj膮cym tempie. Louisie tak偶e poprawi艂 si臋 nastr贸j.

Przez ca艂e popo艂udnie Felicia si臋 zamartwia艂a. Nie pomog艂a jej nawet 艣wiadomo艣膰, 偶e ojciec ma si臋 lepiej i na pewno wyzdro-wieje. Raz po raz wraca艂a do niej my艣l, 偶e jej miejsce jest na sali

przes艂ucha艅, obok Nicka. Wreszcie po kolacji podj臋艂a decyzj臋 i matka odwioz艂a j膮 na lotnisko.

Felicia u艣ciska艂a matk臋.

Helen Stevens m贸wi艂a co艣 do s臋dziego, ale do Nicka prawie to nie dociera艂o. Odk膮d opu艣ci艂 San Francisco, czu艂 si臋 tak, jakby ulecia艂o z niego powietrze. Ledwie si臋 zmobilizowa艂, 偶eby stawi膰 si臋 na przes艂uchaniu. Przez ca艂y czas my艣la艂 jednak tylko o tym, 偶e zwr贸ci艂 wolno艣膰 Felicii.

Oprzytomnia艂 us艂yszawszy, 偶e Helen odpowiada na pytanie o jego stan cywilny. W艂a艣nie wyja艣nia艂a, 偶e pani Mondavi musia­艂a pilnie uda膰 si臋 do San Francisco z powodu powa偶nej choroby ojca, gdy drzwi si臋 otworzy艂y i stan臋艂a w nich Felicia.


z niej z艂o偶ony na p贸艂 czek i wsun臋艂a mu do r臋ki. - Oddaj to wujowi - powiedzia艂a. - Nie wezm臋 go.

Nick zerkn膮艂 na czek i poczu艂 jeszcze dotkliwszy b贸l w sercu. Po co przysz艂a? Nie mia艂 jednak czasu si臋 nad tym zastanowi膰, Helen bowiem zg艂osi艂a, 偶e Felicia jest gotowa do sk艂adania ze­zna艅. Zaprzysi臋偶ono j膮. Pierwsza przes艂uchiwa艂a 艣wiadka Helen Stevens.

- A pani? - Wsp贸艂偶yjemy ze sob膮, dzielimy i st贸艂, i 艂o偶e - odpar艂a Felicia, zerkaj膮c na Nicka, kt贸ry spu艣ci艂 oczy.

- Czy kocha pani m臋偶a, pani Mondavi?

- Tak, kocham.

Nick poderwa艂 g艂ow臋. Na jego twarzy malowa艂o si臋 zaskoczenie.

- Czy wobec tego okre艣li艂aby pani wasze ma艂偶e艅stwo wyra­
zem „normalne"?

- Nie wiem, czy jest co艣 takiego jak „normalne ma艂偶e艅stwo".
Ka偶dy zwi膮zek wydaje mi si臋 inny. Z pewno艣ci膮 s膮 jednak sytuacje
typowe dla ludzi 偶yj膮cych w zwi膮zku ma艂偶e艅skim i to dotyczy
r贸wnie偶 nas.

- Czy mo偶e pani dok艂adniej wyja艣ni膰, o co chodzi - w艂膮czy艂
si臋 s臋dzia.

- Tak. Jestem w ci膮偶y. B臋d臋 mia艂a dziecko z Nickiem.
Nick os艂upia艂. Felicia nie umia艂a powstrzyma膰 u艣miechu.

- Pewnie pan zauwa偶y艂, 偶e m膮偶 si臋 zdziwi艂 - zwr贸ci艂a si臋 do
s臋dziego. - To dlatego, 偶e przed odlotem do San Francisco nie
zd膮偶y艂am mu o tym powiedzie膰. Dopiero co dosta艂am wynik
badania. - Otworzy艂a torebk臋. - Mam go ze sob膮 i mog臋
pokaza膰,je艣li jest potrzebny.

- Nie trzeba, pani Mondavi - odpar艂 s臋dzia i u艣miechn膮艂 si臋.
- Musz臋 powiedzie膰, 偶e pierwszy raz jestem 艣wiadkiem przeka-
zywania ojcu takiej nowiny. Nie wiem jak pani mecenas? - zwr贸ci艂
si臋 do Helen Stevens.

Helen Stevens r贸wnie偶 u艣miechn臋艂a si臋. Pe艂nomocnik Urz臋du Imigracyjnego wzruszy艂 ramionami.

- Czy ma pani jeszcze pytania do pani Mondavi? - spyta艂 s臋dzia.



Pe艂nomocnik usiad艂.

Wyszed艂, a reszta obecnych zacz臋艂a zbiera膰 swoje rzeczy. Tylko pa艅stwo Mondavi siedzieli nieruchomo, Felicia na krze艣le dla 艣wiadka, a Nick za stolikiem. Patrzyli sobie w oczy. Wreszcie Helen Stevens po艂o偶y艂a Nickowi r臋k臋 na ramieniu.

- Zostawiam was. Moje gratulacje.

Wysz艂a z innymi. Felicia nadal siedzia艂a nieporuszona.

- Nie o to mi chodzi. Pyta艂em, czy naprawd臋 mnie kochasz.
Felicia skin臋艂a g艂ow膮.

- Ze wszystkiego, co powiedzia艂am, ta prawda jest
najprawdziwsza.

Wstali ze swoich miejsc i padli sobie w obj臋cia.

- Ja te偶 mam pytanie do ciebie - powiedzia艂a w ko艅cu Felicia
- Czy to prawda, 偶e mnie kochasz?

Nick pokiwa艂 g艂ow膮. Oczy mu b艂yszcza艂y.

- To jest najprawdziwsza prawda ze wszystkiego, co
powiedzia艂em.

Zn贸w si臋 obj臋li. Felicia upaja艂a si臋 dotykiem i zapachem Nicka. Mia艂a wra偶enie, 偶e nagle zbudzili si臋 z koszmarnego snu i zobaczyli s艂o艅ce.

Nick u艣miechn膮艂 si臋 i zmarszczy艂 nos.

Pokr臋ci艂 g艂ow膮. W oczach l艣ni艂y mu 艂zy.

- Byli艣my niem膮drzy. - Parskn膮艂 艣miechem. - Dwoje
twardog艂owych Sycylijczyk贸w.

Felicia poca艂owa艂a go, a on odwzajemni艂 poca艂unek. S艂yszeli g艂o艣ne bicie swych serc.

- Bo偶e - powiedzia艂 Nick, przyciskaj膮c czo艂o do czo艂a Felicii
- A ju偶 porzuci艂em wszelk膮 nadziej臋.

Felicia skin臋艂a g艂ow膮 i otar艂a dwie 艂zy, jedn膮 z policzka Nicka, drug膮 ze swojego.

- Ja te偶.

Nick wzi膮艂 od niej wynik testu ci膮偶owego i dok艂adnie mu si臋 przyjrza艂. Nagle zn贸w spos臋pnia艂.

- Co si臋 sta艂o? - spyta艂a.


0x08 graphic
0x08 graphic

U艣miech rozja艣ni艂 mu twarz.

- Czy na moim miejscu nie zastanawia艂aby艣 si臋 nad tym?
Felicia poca艂owa艂a go lekko w usta.

- 呕ycie, m贸j kochany, czasem gra nie fair. Uwierz
do艣wiadczonej kobiecie.

EPILOG

Nick spojrza艂 na ulic臋 przez szyb臋 taks贸wki, kt贸ra posuwa艂a si臋 Si贸dm膮 Alej膮. By艂 wyj膮tkowo ciep艂y kwietniowy wiecz贸r. Louisa, kt贸ra siedzia艂a mi臋dzy nim a Carlem, otar艂a skro艅 chusteczk膮.



Wjechali na Greenwich Village. Carlo pochyli艂 si臋 do przodu, 偶eby lepiej widzie膰.

Nick skwitowa艂 t臋 uwag臋 u艣miechem. Przypomnia艂 sobie roz­mow臋 z Felici膮 na ten sam temat. Spodoba艂 jej si臋 pomys艂 otwar­cia cukierni w dzielnicy awangardowych teatr贸w.

- Po przedstawieniu ludzie s膮 g艂odni, tak samo jak po uda­
nym seksie - powiedzia艂a.

Musia艂 przyzna膰, 偶e by艂a to s艂uszna ocena. Takiej idylli jak przez ostatnie siedem miesi臋cy jeszcze nie prze偶y艂. Udanego seksu mieli ca艂e mn贸stwo, a i dobrego jedzenia im nie brakowa­艂o. Felicia przygotowywa艂a si臋 do otwarcia cukierni, wi臋c Nick by艂 jej kr贸likiem do艣wiadczalnym. Przybra艂 na wadze prawie trzy kilo, ale tylko sprawi艂o mu to przyjemno艣膰.

- Po otwarciu.. "S艂odkiej Tajemnicy" oboje przejdziemy na
diet臋 - obieca艂a Felicia. - Ja mam do zgubienia dziewi臋膰 kilo.

- Tak, ale wi臋kszo艣膰 tego zgubisz w ci膮gu jednego dnia.
Roze艣miali si臋, cz臋sto im si臋 to zreszt膮 zdarza艂o. Jedynym

smutnym zdarzeniem w tym okresie by艂 pogrzeb wuja Vinny'ego. Felicia by艂a na nim z szacunku dla Marii.

- Tw贸j wuj bardzo mi zalaz艂 za sk贸r臋, ale co bym teraz robi艂a,
gdyby nas nie wyswata艂? Pewnie wci膮偶 by艂abym star膮 pann膮,
kt贸ra marzy, 偶e kt贸rego艣 dnia otworzy cukierni臋.

Gdy taks贸wka zatrzyma艂a si臋 przed „S艂odk膮 Tajemnic膮", Nick zap艂aci艂 kierowcy i pom贸g艂 te艣ciom wysi膮艣膰 z samochodu. Pa艅­stwo Mauro spojrzeli na wielki transparent przed wej艣ciem, g艂o­sz膮cy: „Dzi艣 otwarcie".

Weszli. Felicia sta艂a w艣r贸d personelu, zebranego na ostatni膮 odpraw臋 przed otwarciem. Nick i pa艅stwo Mauro przystan臋li ko艂o drzwi. Podesz艂a do nich, gdy tylko rozes艂a艂a pracownik贸w na stanowiska. Promienia艂a rado艣ci膮.

- Dobry wiecz贸r, mamo. Dobry wiecz贸r, tato - powiedzia艂a,




ca艂uj膮c rodzic贸w. - Dzi臋kuj臋, kochany, 偶e ich przywioz艂e艣 -zwr贸ci艂a si臋 do Nicka i te偶 go poca艂owa艂a.

- Felicio, tu jest prze艣licznie! - wykrzykn膮艂 Carlo i ruszy艂 na
obch贸d.

Felicia nada艂a swojej cukierni wygl膮d w艂oskiego barku. Wsz臋dzie l艣ni艂y chromowana stal i szk艂o. Go艣cie mogli usi膮艣膰 przy dwunastu stolikach lub na jednym z sze艣ciu sto艂k贸w przy barze. Kilka os贸b sta艂o ju偶 przed wej艣ciem i czyta艂o menu.

Zauwa偶y艂 krople potu na g贸rnej wardze. Zaraz te偶 Felicia skrzywi艂a si臋 i drgn臋艂a.

Nick pog艂aska艂 j膮 po rozpalonym policzku.

Spojrza艂a na niego z rozpaczliwym smutkiem w oczach.

- Jedziemy do szpitala - zarz膮dzi艂.

wcale si臋 na ni膮 nie gniewa艂. Zna艂 jej up贸r i zdecydowanie.

Obj臋li si臋. Nick czule poca艂owa艂 j膮 w usta.

Otoczy艂 j膮 ramieniem. Oboje patrzyli, jak rodzice Felicii z uwag膮 ogl膮daj膮 „S艂odk膮 Tajemnic臋".

Felicia u艣miechn臋艂a si臋 do niego.

- No chyba ci si臋 to ode mnie nale偶y. Stanowczo nie chodzi艂o
mi o dziecko. Z dzieckiem mog艂abym sobie znakomicie poradzi膰
bez ciebie.

Nick u艣miechn膮艂 si臋 szeroko.


0x08 graphic

- No wiesz. Zwr贸ci艂am czek twojego wuja. Jak, twoim zda-
niem, otworzy艂abym cukierni臋, gdybym nie mia艂a sponsora?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kaiser Janice Ach, co to byl za slub! 04 Slodka tajemnica
Rolofson Kristine ?h, co to byl za slub! Romans sezonu
Ach, co to by艂 za 艣lub! 04 Kaiser Janice Slodka tajemnica
Kaiser Janice Slodka tajemnica Ach co to byl za slub 04 T169
Ach, co to by艂 za 艣lub! 05 Rolofson Kristine Romans sezonu
ach co to by艂 za slub
co to byl za slub www prezentacje org
Ach, co to by艂 za 艣lub! 02 Worth Susan W labiryncie uczuc
Ac co to by艂 za 艣lub
Ach co to by艂 za
Co to za owoc
'Sju偶et' co to za zwierz R Zimand
Co to za warzywo
co to za komunikat Could not complete
Co to za wyprawa - D. Gellner (na Wielkanoc), PRZEDSZKOLE, Inscenizacje
Co to za flaga
Co to za armia 鈥 z pami臋tnika Ewy
Zgadnij co to za zaw贸d, TESTY NA INTELIGENCJ臉

wi臋cej podobnych podstron