03 Spotkanie po latach


Bohaterowie Sanctuarium


część trzecia - „Spotkanie po latach”

Promienie słońca padały na drogę biegnącą przez wielki las. Światło przedzierało się przez gęstą koronę drzew tworząc złociste strumienie które oświetlały ponure wnętrze lasu. Poza lasem na wzgórzu majaczył wielki zamek ze strzelistymi wieżami. Drogą podążała trójka osób. Widać było że są okropnie zmęczeni.

Mężczyźni spuścili głowy. Białowłosy chrząknał.

Paladyn pokiwał ze zrozumieniem głową i skupił się na tym jak nie ugotować się z gorąca w swojej zbroi. Białowłosy tymczasem wbił wzrok gdzieś wysoko ponad koronę drzew, wypatrując nie wiadomo czego. Podróżnicy wyszli z lasu. Uderzyła ich fala gorąca. W lesie było w miarę znośnie, natomiast poza nim gdzie nie było się gdzie schronić, słońce wypalało mózg. Paladyn stęknął jeszcze potężniej i zrobił się czerwony na twarzy.

Czarodziejka odwróciła się i spojrzała wymownie na paladyna. Westchnęła.

Skineła ręką. Powietrze zatrzeszczało i utworzył się niebieskawy wir. Ze środka buchnęło zimne powietrze. Paladyn wstał i zaczął delektować się zimnym powiewem który bił go w twarz.

Paladyn wszedł do portalu, zaraz za nim podążył białowłosy a na końcu Yennefer. Wir zamknał się. Otworzył się ponownie na dziedzińcu zamku. Siedziby czarodziejek Zan Esu. Powitała ich sama Elsa oraz kilka innych czarodziejek. Tan Biały gdy ujrzał Elsę wystąpił do przodu, ukłonił się i uśmiechnął debilnie, patrząc czarodziejce prosto w oczy. Elsa spojrzała na niego przenikliwie i uśmiechając się z wyraźną ironią zwróciła się do paladyna:

Yennefer pierwsza przeszła przez mosiężne drzwi prowadzące do wnętrza zamku. Za nią podążył Tan Biały, który cały czas nie spuszczał wzroku z Elsy i rzucał jej prowokujące spojrzenia. Czarodziejka nie pozostwała mu dłużna. Ostatni szedł białowłosy. Elsa spojrzała na niego badawczym wzrokiem, na co mężczyzna odpowiedział takim uśmiechem, że czarodziejkę przeszły ciarki po plecach. Po czym zatrzymał się i rzekł:

Nie spodobało jej się to, ale nie okazała tego. Ręka Kane'a była nieprzyjemna i niesamowicie zimna. Nie lubiła, gdy nekromanta przy formalnych spotkaniach z szacunku całował ją w rękę. Czarodziejka trochę na siłę uśmiechnęła się i gestem zaprosiła nekromantę do środka. Kane podniósł wzrok, spiorunował czarodziejkę swoim makabrycznym spojrzeniem i wszedł do środka. Elsa podążyła za nim. Cała czwórka podążyła do wielkiej sali. Elsa rozkazała młodszej czarodziejce aby zaprowadziła gości do pokoji. Kane wraz z Tanem Białym wylądowali razem w komnacie przypominającej więzięnną celę. Wywołało to nieopisane oburzenie paladyna który klął w żywy ogień. A wściekł się jeszcze bardziej gdy zobaczył komnatę Yennefer. Była ona tak wspaniała że Tanowi żyły na czole nabrzmiały jak postronki i gdyby w porę Kane go nie powstrzymał paladyn najprawdopodobniej rozniósł by ten cały zamek w pył. Oczywiście nekromancie nie przeszkadzały warunki w jakich przyszło mu być goszczonym a to z tego powodu iż gdy mieszkał wraz z nekromantami warunki były jeszcze gorsze. Tak więc można powiedzieć że jak dla niego był to nawet swego rodzaju luksus. Po obiedzie wszyscy zajęli się swoimi sprawami. Yennefer wzięła udział w tajnym zgromadzeniu czarodziejek na które z wiadomych względów ani paladyn ani nekromanta nie zostali zaproszeni. Tan Biały zaraz po obiedzie wybrał się na poszukiwania swoich kompanów. Znalazł ich w przyzamkowym ogrodzie gdzie wszyscy leżeli do góry brzuchem i nadzwyczajniej w świecie się obijali. Gdy zobaczyli Tana tak bardzo się ucieszyli że postanowili to uczcić. Najmłodszy z nich został wydelegowany do zamkowej piwnicy aby przynieść coś na wątrobę. Minęła dłuższa chwila zanim paladyn wrócił. Okazało się że ma trochę nadpaloną czuprynę, bowiem zwyczajnie podprowadził z piwnicy dosyć szlachetny trunek, a pilnująca czarodziejka goniąc młodzika pomiędzy beczkami z winem przypiekła go trochę fireballem. Paladyni pochwalili chórem młodego, a jeden z rycerzy stwierdził że : „Wino zdobyte w walce liczy się podwójnie”, no co paladyni chórem przystali i nie tracąc ani chwili zaczęli raczyć się trunkiem. Z kolei Kane, niezamierzał spędzać czasu razem z paladynami. Właściwie nikt nie wiedział co zamierzał nekromanta. I także sam zainteresowany tego nie wiedział. Snuł się trochę bez sensu po zamku, potem wyszedł na dziedziniec i oglądał z podziwem architekturę zamku. Ale szybko się znudził i zdecydował wyjść poza zamek. Przeszedł przez bramę i podążył na niezbyt odległe wzgórze z którego rozciągał się przepiękny widok na okolicę. Ponadto w tym miejscu było w miarę przyjemnie bowiem rosło tam parę drzew które chroniły przed słoncem i dawały cień. Nekromanta usiadł pod jednym z drzew, rozpiał czarny kubrak. Pomimo cienia było okropnie gorąco. Kane spojrzał na okolicę. Wszędzie rozpościerały się lasy. Gdzieś w oddali majaczyła droga kształtem przypominająca wijącego się węża. Nekromanta wbił wzrok w niebo i zamyślił się. Nie myślał o niczym konkretnym. Po prostu cisza i wszechogarniający spokój. Nagle usłyszał kroki. Błyskawicznie odwrócił głowę. To była ona. Neshi. Szła ku niemu, ubrana w krótką, szarą sukienkę. Uśmiechała się. Podeszła do nekromanty i usiadła obok niego.

Czarodziejka zarumieniła się.

Nekromanta pokiwał głową w której miał pustkę. Nie wiedział zupełnie o czym rozmawiać. Z sytuacji wybawiła go czarodziejka, jednak w sposób niezupełnie taki jaki by sobie tego życzył.

Nekromanta westchnał ciężko.

Kane wziął do ręki oba medaliony. Jego oczy stały się martwe, bez wyrazu. Nekromanta spuścił głowę.

Nekromata schował zza pazuchę obydwa medaliony. Neshi patrzyła na niego. Patrzyła wzrokiem pełnym współczucia dla człowieka który nie akceptuje samego siebie, tego kim jest. Kane spojrzał na czarodziejkę, chwycił ją za rękę i zaśmiał się.

Zadadłą cisza. Nekromanta patrzył cały czas przed siebie, udając że ciekawi go otaczajacy go krajobraz który defacto był nudny jak flaki z olejem.

Nekromanta nie odpowiedział. Jego uwagę przykuwało teraz dziwne zawirowanie które pojawiło się na drodze. Nagle powietrze przeciął błysk i na drodze pojawił się niebieskawy wir. Ktoś z niego wyszedł. Szedł niepewnie, zataczając się. Po chwili upadł bezwiednie na ziemię. Nekromanta wytężył wzrok. Po chwili zwrócił się do Neshi:

- Biegnij po Tana i paladynów. Niech zejdą tam na dół - wskazał palcem ścieżkę. Po czym wstał i ruszył zwinnym krokiem na dół.

Elsa wskazała czarodziejce miejsce przy rzeźbionym stole dookoła którego siedziało kilka czarodziejek. Yennefer nie znała żadnej z nich. Usiadła na miejscu wskazanym jej przez Elsę. Najstarsza czarodziejka zajęła miejsce na przeciwległym miejscu stołu.

Elsa wyciągnęła rękę i zamruczała zaklęcie. Nad stołem zabłysło światło i pojawiła się pulsująca mapa.

Na mapie pojawił się mały krzyż.

Żadna z czarodziejek nie odpowiedziała. Elsa spojrzała w kierunku Yennefer.

Yennefer nie odpowiedziała tylko pociągnęła wzrokiem po siedzącym wokoło czarodziejkach. I ujrzała oczy które wpatrzone były w nią jak w obrazek. Zdawało się że mówiły: „ Ty jesteś najlepsza Yennefer. W tobie nasza nadzieja.” Yennefer westchnęła.

Nagle drzwi otwarły się z łoskotem, do sali wpadła młoda czarodziejka. Była cała zdyszana.

Przez drzwi wpadli paladyni, Tan Biały oraz Kane. Trzymali na rękach rosłego mężczyznę w połyskującej zbroi i hełmie który całkowicie zasłaniał mu twarz. Prawa część hełmu była porządnie zdruzgotana i właśnie stamtąd płyneła strużka krwi. Paladyn trzymał się ponadto za lewy bok i jęczał z bólu.

Paladyni zebrali siły i możliwe delikatnie ściągnęli z jęczącego z bólu paldyna zbroję. Delikatnie zsunełi mu hełm. Paladyn nie był młody. Przez jego twarz przeciagały się zmarszczki na przemian z bliznami. Jego kruczoczarne włosy opadły mu teraz na twarz i zmieszały się z płynącą krwią. Widok był iście nieprzyjemny. Właśnie w tym momencie gdy wszyscy zajęci byli krwawiącym paladynem, nekromanta patrzył na wojownika z niedowierzaniem. Jego oczy płoneły.

Nekromanta wyrwał się z zadumy.

Tutaj nekromanta odwrócił się i wyszedł z sali.

Nastał wieczór. Nekromanta przeszedł cicho przez korytarz. Lata treningu pod okiem nekromantów wyuczyły w nim zdolność bezszelestengo poruszania się w ciemnościach. Bezszelestnie pojawił się przed komnatą gdzie znajdował się ranny paladyn. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Mrok rozświetlał tylko mały ogarek leżący na małym stoliku niedaleko łóżka w którym leżał paladyn. Miał obandażowaną głowę. Nekromanta domknął drzwi, zbliżył się do łóżka paladyna. Spojrzał na niego.

W tym momencie paladyn poruszył się i otworzył oczy. Z trudnością odwrócił głowę i spojrzał na nekromantę swomi przenikliwymi oczyma. Kane był przygotowany na to że wojownik go nie pozna. Jednak się mylił.

Paladyn z trudem usiadł na łóżku. Dopiero teraz nekromanta zauważył że Elrond ma potworną ranę na lewym boku. Rycerz zmierzył Kane'a wzrokiem. Długo wpatrywał się na pierścień nekromanty przedstawiający malutką czaszkę. Po chwili rzekl do Kane'a:

Nekromanta zaśmiał się. Paladyn ryknał także śmiechem ale zaraz złapał się za bok i zwinał się z bólu. Dopiero teraz nekromanta zauważył że paladyn chwycił za lewy bok prawą ręką. Lewa była nieruchoma.

Nekromanta sięgnał za pazuchę i wyciągnał jakieś ziele.

Paladyn usłuchał. Po chwili odezwał się:

Zapadła cisza. Po chwili przerwał ją głos nekromanty.

Nekromanta zaśmiał się.

Właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi i do komnaty weszła Yennefer i Elsa. Na widok nekromanty siedzącego przy łóżku wyraziły zdziwienie.

Nekromanta nie opowiedział tylko spiorunował czarodziejki wzrokiem.

Czarodziejki zmarszczyły brwi.

Czarodziejka ruszyła w kierunku drzwi. Gdy już miała wyjść, zatrzymała się i skierowała wzrok na nekromantę.

Nekromanta fuknął ze złością. Czarodziejki wyszły. Kane wstał i rzekł do paladyna:

Kane wstał i podszedł do drzwi. Gdy już miał wyjść usłyszał głos paladyna.

Tutaj nekromanta wyszedł i cicho zamknął drzwi. Zszedł po schodach. Nie wiedział że nie będzie jutra..............

Nadszedł ranek. Poranne słońce rozrzuciło wokoło swoje promienie. Zamek utonął w złocistych smugach oraz w letnim wietrzyku który leniwie przemieszczał się w powietrzu. Po schodach prowadzących na szczyt wieży podążał nekromanta. Nie mógł się doczekać spotkania z Elrondem. Miał mu tyle do opowiedzenia. A jeszcze więcej do wysłuchania. Gdy dotarł na szczyt wieży i uchylił drzwii jego oczom ukazał się dziwny widok. Przy łóżku paladyna siedziała Elsa, Neshi oraz Yennefer.

Nikt mu nie odpowiedział. Właśnie w tym samym momencie Kane zauważył jak Elsa przesunęła ręką po twarzy paladyna zamykając mu oczy. Sytuacja ta uderzyła w nekromantę jak grom z jasnego nieba. Kapłan zachwiał się. Jego twarz przybrała jeszcze bielszy odcień niż zwykle. Jego oczy stały się bez wyrazu. Jego wzrok skierowany był na leżącego paladyna. Kane podszedł do łoża i spojrzał na martwego przyjaciela. Nagle nie mówiąc ani słowa wyszedł z komnaty i zbiegł po schodach. Neshi zerwała się i usiłowała podążyć na nekromantą. Powstrzymała ją Yennefer.

Neshi nie posłuchała. Zbiegła schodami w ślad za Kane'em. Znalazła go na wzgórzu przed zamkiem. Nekromanta miał schyloną głowę, opartą o swoją laskę którą trzymał przed sobą. Jego włosy powiewały na wietrze.

Nekromanta zaśmiał się z cicha, gorzko ale efekt był taki że czarodziejkę przeszedł dreszcz. Nie sądziła że ktoś może się tak okropnie zaśmiać.

Słońce świeciło bardzo mocno. Na gałąź drzewa przyfrunał czarny ptak. Miał ostry zakrzywiony dziób. Ptak Pare'a siedział przez chwilę na gałęzi drzewa. Wpatrywał się na czarodziejkę oraz nekromantę. Zwiastun śmierci i nieszczęścia ponownie zebrał swoje żniwo. Kolejna iskra w ognisku życia zgasła. Iskra Elronda. Tak miało być. Wszystko jest tylko jednym cyklem istnienia. Nie można tego zatrzymać. A ptak Pare'a ? Czy faktycznie zwiastuje on śmierć oraz nieszczęście ? Tego nikt nie wie............

** KONIEC **

1

8



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Spotkanie po latach
Spotkanie po latach
Spotkanie po latach Graham Lynne(1)
0092 Graham Lynne Spotkanie po latach
Nigro Deborah M Spotkanie po latach
476 Winston Anne Marie Spotkanie po latach
Graham Lynne Spotkanie po latach
Graham Lynne Spotkanie po latach
Sean Williams, Shane Dix Nowa era Jedi 17 Heretyk mocy III Spotkanie po latach
476 Anne Marie Winston Spotkanie po latach
spotkanie po latach
Piękny Nieznajomy Czyli Spotkanie Po Latach(1)
Graham Lynne Spotkanie po latach
0476 Winston Anne Marie Spotkanie po latach
2012 01 03 Przygarneli dziecko Po 8 latach porzucili
Po latach powracają do naszych domów piece kaflowe, Po latach mody na kominki powracają do naszych d

więcej podobnych podstron