Materiały ćwiczeniowe – fonetyka 2011
W wąskich uliczkach Gąszewa pełno dziś zamieszania. Zewsząd słychać potęgujące się dźwięki i brzęki, a wrzeszcząca hałastra formująca tęczowy korowód pędzi bez tchu ulicami miasta, wijąc się w przedziwnych skrętach czy łamańcach. Jest co oglądać. Jednak każdy, kto pragnąłby więcej doznań, powinien wspiąć się na okoliczny pagórek, rozpościerający się zaraz za głębokim na pięć sążni wąwozem i stamtąd śledzić widowisko. Nie jest to porażające odwagą przedsięwzięcie ani wielka mordęga, jeśli wziąć pod uwagę, że tak postąpiła gromada powiązanych relacjami sąsiedzkimi starszych mężczyzn, wolących uniknąć bezpośredniego zetknięcia się z drącą się gawiedzią i chcących z zewnątrz oglądać spektakl. Wszystko udało się szczęśliwie, nie nadwyrężyli lędźwi. Ba! Obeszło się nawet bez większego stękania, roztrzęsienia, pomstowania i odsądzania współtowarzyszy od czci i wiary oraz klątw. Nie zdążyli zobaczyć początku, który im umknął, naprędce więc usadowili się na niskich gałęziach potężnych dębów rosnących na pagórku i z zapartym tchem poczęli pozierać na mieniący się barwami tańczący korowód, na przemian to stąpający z godnością, to prący do przodu wartką falą, wciąż rozstępujący się i dzielący na odnogi, by za chwilę się spotkać i znów zazębić.