Ewolucja postaw o tworczosci Manueli Gretkowskiej


SPIS TREŚCI

Wstęp 4

Rozdział I.

Gretkowska jako skandalistka i gorszycielka 6

1.1 „My zdies’emigranty” 6

1.2. „Tarot paryski” 8

1.3. „Kabaret metafizyczny” 13

1.4. „Podręcznik do ludzi” 16

1.5. „Kabała w twórczości Manueli Gretkowskiej” 17

Rozdział II

Gretkowska wobec miłości, macierzyństwa i rodziny 21

2.1. „Namiętnik” 21

2.2. „Polka” 26

2.3. „Sceny z życia pozamałżeńskiego” 31

2.4. „Kobieta i mężczyźni” 34

2.5. „Miłość po polsku” 38

Rozdział III

Gretkowska i niepowieściowe formy twórczości literackiej 41

3.1. „Silikon” 41

3.2. „Światowidz” 45

3.3. Scenariusze 48

3.3.1. „Szamanka” w reżyserii Andrzeja Żuławskiego 48

3.3.2. „Miasteczko”- serial telewizji TVN 50

Rozdział IV

Gretkowska i działalność polityczna, stosunek do państwa i walka o prawa

kobiet 54

4.1. „Europejka” 54

4.2. „Obywatelka” 57

4.3. „Na dnie nieba” 61

Podsumowanie 64

Bibliografia 68

WSTĘP

„W tym urok Gretkowskiej i jednocześnie przemyślność pułapek przez nią zastawianych na czytelnika, że miesza w sposób niezwykły prawdy i zmyślenia, rzeczywistość i swobodne podróżowanie nieskrępowanej wyobraźni” (Krzysztof Varga)1.

Manuela Gretkowska to powieściopisarka, eseistka, scenarzystka i felietonistka. Po ukończeniu studiów filozoficznych w Uniwersytecie Jagiellońskim wyjechała na kilka lat do Paryża. Z miastem tym oraz sytuacją ni to emigrantki, ni to „wiecznej stypendystki” związane są jej wczesne powieści, w których widać silny wątek autobiograficzny2. Formą charakterystyczną dla pisarki jest dygresyjny esej z mnóstwem wstawek o charakterze reportażowym, wspomnieniowym, parodystycznym. Jest to swoista hybryda, która niewątpliwie pozostaje w związku z problematyką jej książek. Wyłania się z nich bowiem jakaś „neurotyczna osobowość naszych czasów”, przerażający i komiczny portret człowieka Zachodu końca XX wieku. Jest to ktoś miotany sprzecznymi ideami, pozbawiony spójnego systemu wartości, łatwo ulegający szybko zmieniającym się modom intelektualnym i obyczajowym. W połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy efektowna i kontrowersyjna proza Gretkowskiej wywoływała największe poruszenie, polska publiczność była zdezorientowana3. Zadawano pytanie: czy pisarka jedynie rekonstruuje pejzaż duchowy i klimat intelektualny naszej doby, czy raczej kreuje obraz świata daleki od (nie tylko polskiej) rzeczywistości? Czy zatem wyszukuje i opisuje paradoksy dekadenckiej cywilizacji końca XX wieku, czy ma za cel prowokację intelektualną i obyczajową, wszystko, co skandalizujące, heretyckie? Kontrowersja pozostała, Manuela Gretkowska natomiast poważnie zreformowała własne pisarstwo. W roku 1998 ukazał się zbiór tradycyjnych w formie i intrygujących problemowo opowiadań pt. „Namiętnik”. Tom składa się z pięciu utworów i traktuje – najoględniej mówiąc – o potrzebie i poszukiwaniu miłości. Z równie dużym zainteresowaniem przyjęto kolejną książkę Gretkowskiej – zbeletryzowany dziennik intymny pt. „Polka”. Tytułowa Polka to imię córeczki, której przyjścia na świat oczekuje narratorka-bohaterka tych zapisków. Czytelnikom nie umknął ów motyw przemiany: niegdysiejsza „skandalistka” zdecydowanie staje po stronie normalnego, a nawet banalnego życia. Jej książka jest w istocie hymnem pochwalnym wyśpiewanym na cześć łaski macierzyństwa, ogniska domowego, prostych radości dnia codziennego itp.

Niniejsza praca ma na celu przeprowadzenie dogłębnej analizy twórczości literackiej Manueli Gretkowskiej pod kątem przemian zachodzących w jej życiu osobistym i ocena ewolucji postaw moralnych i społecznych autorki, uzewnętrznianych w kolejnych publikacjach. W rozdziale I w oparciu o pozycje „My zdies emigranty”, „Kabaret metafizyczny”, „Tarot paryski”, „Podręcznik do ludzi” postaram się nakreślić obraz Manueli Gretkowskiej jako skandalistki i gorszycielki, przełamującej kolejno wszystkie bariery związane z postrzeganiem problemu seksualności i związków między kobietą i mężczyzną. Rozdział II to próba analizy postawy Gretkowskiej jako kobiety, która musi zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest miłość i macierzyństwo, w oparciu o takie tytuły, jak „Polka”, „Sceny z życia pozamałżeńskiego” „Namiętnik”, „Kobieta i mężczyźni”, Rozdział III jest omówieniem niepowieściowych form twórczości literackiej Manueli Gretkowskiej, m.in. scenariuszy czy chociażby zbioru felietonów pt. „Światowidz”. Rozdział IV przedstawia Gretkowską i jej działalność polityczną, stosunek do państwa i walkę o prawa kobiet. Tutaj podstawą do przeprowadzenia analizy są powieści „Europejka”, „Na dnie nieba”, „Obywatelka”.

Rozdział I

Gretkowska jako skandalistka i gorszycielka

1.1. „My zdies’ emigranty”

Manuela Gretkowska urodziła się w 1964 roku w Łodzi. Dorastała w rodzinnym mieście kontestując jego brzydotę i nudząc się w szkole. Twierdzi, że niczego się nie nauczyła, a listę lektur szkolnych należałoby ułożyć od nowa. Przeżyła swój młodzieńczy bunt, ale zdała maturę i dostała się na filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Kiedy nagle okazało się, że ma szansę na wyjazd za granicę, nie wahała się ani chwili. W Paryżu ukończyła antropologię, która, wraz z paleontologią, znajdowała się wśród jej młodzieńczych zainteresowań. We Francji doświadczyła emigranckiego losu, imając się różnych zajęć od niańczenia dzieci po sprzątanie, zarabiała na życie i szkołę. W tym okresie powstała jej pierwsza powieść „My zdies' emigranty” opisująca doświadczenie bankructwa symboliki narodowej i poszukiwania nowej symboliki, mogącej choć w części, pomóc w rozwiązywaniu zagadki życia4.

Gretkowska łączy w swojej twórczości wiedzę obieżyświata, filozofa, znawczyni mechanizmów kulturowych i praktyk mistycznych. Pisarstwo Gretkowskiej jest autobiograficzne, a zarazem wywrotowe i to już od samego debiutu, jakim jest wydany w 1991 roku zbeletryzowany pamiętnik „My zdies emigranty”5. Manuela Gretkowska była częścią nie wiadomo której już fali polskiej emigracji we Francji, zupełnie odmiennej od tej z czasów powstania listopadowego czy drugiej wojny światowej. Gretkowska bez kompleksów lub polskich sentymentów wkracza w świat paryskich bibliotek i uniwersyteckich korytarzy. Młoda studentka z Polski przyjeżdża do kraju Balzaca, aby napisać doktorat o Marii Magdalenie - fascynującej postaci z Pisma Świętego, będącej symbolem wiecznej kobiecości, grzechu, winy i odkupienia. To ją Chrystus obronił przed ukamienowaniem i ponoć całował w usta. Gretkowska na kartach dziennika opisuje skomplikowane życie po życiu Marii Magdaleny w filozofii i sztuce judeo-chrześcijańskiej, wykorzystując elementy gnozy i kabały. To jeden aspekt książki. Drugi to życie codzienne emigracji (nie tylko polskiej) we Francji, tułaczka z jednego mieszkania do drugiego, nocowanie kątem u znajomych. Wynajęcie własnego wymarzonego mieszkania, które po kilku dniach okazuje się „zarezerwowane” przez myszy, a potem kolejna przeprowadzka. Pogawędki w paryskich kawiarniach, wino gronowe pite na parapecie. Wątki autobiograficzne i zgoła reporterskie fragmenty łączą się swobodnie z rozważaniami o Marii Magdalenie i bogini miłości Astarte. Obecne tu erudycyjne wprawki i luźna kompozycja, anegdoty i komentarze są ironiczną grą z czytelnikiem. Całość jest przede wszystkim zbeletryzowanym dokumentem, zapisem przeżyć młodej polskiej emigracji, usiłującej znaleźć swoje miejsce w obcym językowo i kulturowo – choć z dawien dawna przyjmującym polskich wychodźców – kraju. Ten jednak wątek stanowi tylko część całości, reszta zaś to historia studiów narratorki na wydziale antropologii średniowiecza, ze szczególnym uwzględnieniem rozważań na temat przygotowywanej przez nią pracy dyplomowej. Na pewno trzeba podziwiać autorkę za to, że chwyciła się tak trudnego zadania, jakim jest podjęcie dodatkowych studiów w obcym kraju, nauka hebrajskiego dla lepszej orientacji w źródłach.

Zaliczanie debiutu powieściowego Manueli Gretkowskiej do kategorii skandalizujących powieści jest może nie na miejscu poprzez fakt, że udało się autorce przebrnąć przez temat bez szokowania wulgaryzmami i pornograficznymi wręcz fantazjami, charakterystycznymi dla późniejszego pisarstwa. Książkę rozpoczyna recenzja Czesława Miłosza, który m.in. pisze: „Czyta się i chce się jeszcze, czyli zostaje jakiś niedosyt. Bo jednak książka jest nieduża, w tradycji, jakoś przyjętej przez polską prozę, wydawania kiedy uzbiera się 100-150 stronic. Raczej bym ją rozszerzył i rozbudował, wcale nie odchodząc od (dobrej) formuły. Wątek Marii Magdaleny oczywiście mnie żywo obchodzi […] I ten trop - Sophia, Diana, Malkuth b. ciekawy, jednakże, ponieważ jest prowadzony chaotycznie, może, na czytelniku mało obeznanym z tą tematyką, robić wrażenie wtrętów dla ozdoby czyli stylistycznych wstawek, bo ostatecznie nie chodzi o to, że coś kojarzy się z czymś (albo wszystko ze wszystkim), tylko o jakiś obraz wyobraźni religijnej”.6

W mojej ocenie ta pierwsza publikacja byłą swoistego rodzaju próbą, a może próbką, dającą przedsmak tego, że pisarka swobodnie porusza się po wielu niekonwencjonalnych tematach. Interesująca jest forma dziennika, która pozwala na swobodne dygresje. Gretkowska płynnie przechodzi od barwnych, soczystych relacji z życia emigracji w Paryżu do osobistych wynurzeń, związanych z pisaną pracą. Można wyraźnie odczuć, że dla młodej pisarki tematyka pisanej w Paryżu pracy ma duże znaczenie i mocno ją w tym czasie zajmuje, co więcej – ma potrzebę dzielenia się tą wiedzą czy też rozterkami ze światem. Niektóre recenzje tej powieści mówią, że „w książce tej pojawiają się motywy obecne w jej następnych mini powieściach: wielokulturowe środowisko emigrantów w Paryżu, groteska, dygresje ezoteryczne, erotyka”7. Wydaje mi się, że to trochę przesadzona ocena. W tej „mini powieści” jest jeszcze stosunkowo mało ezoteryki, Gretkowska jest tu jeszcze przed osobistym spotkaniem z Tarotem, jednak wątek kabały jest tu już obecny jako element poszukiwań naukowych w odniesieniu do Marii Magdaleny. Co do erotyki – nieliczne dygresje (jak ta związana z poszukiwaniem źródła orgazmu u kobiety) mają charakter raczej wplecionych w życie emigracji ciekawostek, pokazujących wielość oryginalnych typów ludzkich w tyglu paryskim.

1.2. „Tarot paryski”

Kolejna powieść „Tarot paryski” wydana w 1993 roku prezentuje środowisko, które urasta do rangi cyganerii artystycznej nowego końca wieku. Przedstawia ludzi znudzonych sztuką, swoistych dekadentów, pragnących bliskości sztuki, smakowania jej porównywalnego wręcz do doznań kulinarnych. Próbują tworzyć swoje własne interpretacje dzieł, wydają kontrowersyjne sądy nad sztuką. To ludzie zagubieni, obrazujący sobą rozpad czasów, w których żyją. Dużo czytają o Bogu, chociaż są niewierzący, ale chcą zachować równowagę wewnętrzną. Za ich pośrednictwem dociera do nas świat końca wieku wraz z upadkiem ideologii, rozpadem człowieka. „Tarot paryski” to powieść o współczesnej bohemie, która żyje chwilą bieżącą i czyni to z entuzjazmem budzącym zazdrość innych. Mamy tu do czynienia z niewątpliwie ciekawym połączeniem humoru, seksu, mistycyzmu, tarota i kabały. Gretkowska pozostaje wierna Paryżowi, który w Tarocie okazuje się labiryntem kultury. Krążąc po mieście i tradycjach w poszukiwaniu tajemnicy, autorka w sposób typowy dla siebie miesza treści metafizyczne z duchowymi.

Według jednych powieść Manueli Gretkowskiej czyta się z przyjemnością, drudzy twierdzą, że jest ona szaleństwem, wariactwem, materii pomieszaniem. Te dwa stwierdzenia wcale nie muszą się wykluczać8. Co więcej, w świecie kultury lat 90-tych XX wieku wykluczać się nie powinny. Oto bowiem ,,Tarot paryski” jest książką, która znakomicie się w tę kulturę, w jej specyfikę, wpisuje. Powieść Gretkowskiej przynależy ściśle do naszej współczesności, pozbawionej jasnych i wyrazistych zasad, czytelnych punktów oparcia. To kultura i poetyka mająca podobnego ducha, jak powieści Umberto Eco i Johna Irvinga, filmy Petera Greenawaya i Davida Lyncha. Jednak powieść Gretkowskiej ma swój niepowtarzalny sens i klimat.

W dwa lata po debiutanckiej książce ,,My zdjes' emigranty”, Gretkowska wydaje utwór skonstruowany według podobnej metody. Ponownie przedstawia codzienne życie młodych artystów i studentów paryskich, nierzadko polskich emigrantów, zderzone zostaje z wątkiem poznawczym. Równolegle opowiada autorka dwie historie: banalną, dotyczącą spraw życia codziennego, i wyrafinowaną, która dzieje się wśród wielkich pasji poznawczych bohaterów. W ,,My zdjes' emigranty” bohaterka (narrator), zafascynowana postacią Marii Magdaleny, przedstawia czytelnikowi skomplikowane fragmenty poszukiwań naukowych. Ich rozmach, erudycyjność, rozległość kontekstowa, począwszy od gnozy i kabały po egzegezy biblijne, pozostaje w widocznej sprzeczności z ich nieprzydatnością, nieistotnością z punktu widzenia nauki akademickiej. Podobnie jest w ,,Tarocie paryskim”. Charlotta, główny bohater i narrator tej powieści, tak jest charakteryzowana przez samą siebie: ,,Ona się ekscytuje swoim nieudolnym malarstwem, podrzędną ezoteryką, pisze bodajże książkę o Tarocie. Do Francji wróciła przed maturą, ojciec Francuz, matka Polka”.9

Ten krótki portret przypomina bardzo postać narratorki ,,My zdjes' emigranty”. Można przypuścić, iż obie kobiety przemawiające w powieściach Gretkowskiej są wzorowane na profilu osobowościowym autorki. Nie jest to jednak najistotniejsze. Kluczowe znaczenie mają tu słowa „Tarot” i „ezoteryką”.

Charlotta zamierza napisać książkę o kartach Tarota. Nic więc dziwnego, iż główna historia powieści przedstawiająca paryskie losy pięciorga bohaterów, jest nieustannie przetykana bogatymi w treść niemalże traktatami filozoficznymi, dotyczącymi owych tajemniczych kart. Tarot to rodzaj wróżby, to źródło ezoterycznej wiedzy, związanej z kabalistyką, tradycją masońską i gnozą. To przede wszystkim narzędzie poznania, dzięki któremu można wyjaśnić wszystko: mit Edypa, grzech pierworodny, własną przeszłość, a nawet sens ludzkiego istnienia. Wielka ambicja poznawcza, jaką przypisuje się tu owym 22 kartom, sprawia, że tytułowy ,,Tarot” można uznać za oś konstrukcyjną powieści. Fakt, że figury tarota są tak bardzo uniwersalne, wprowadza jednak pewien chaos. Bohaterowie żonglują bowiem kartami w sposób zupełnie przypadkowy, a niektóre układy zupełnie dowolnie wpasowują we własne losy. Nawet oni, studiujący to zagadnienie nad wyraz poważnie, potrafią zdobyć się na ironię wobec kart Tarota. Jest to ślad zamierzonej gry literackiej, w którą wprzęgnięto elementy różnych tradycji: np. biblijnej i antycznej.

Bohaterowie ,,Tarota paryskiego” są poszukiwaczami sensu na własną rękę. Nie ufają prawdom ogółu, ignorują politykę, trzymają się z dala od zinstytucjonalizowanego Kościoła. Opierają się na własnym, jednostkowym doświadczeniu. Są na swój sposób religijni, a nawet mistyczni. Odrzucają bowiem racjonalne zasady, na których zbudowane jest zachodnie społeczeństwo. Można pokusić się o twierdzenie, że podają oni w wątpliwość bogatą, dwustuletnią tradycję europejskiej myśli, wyrosłej z Oświecenia. Stąd tendencje do irracjonalnych zachowań, stąd nawiązania do magii, gnozy, alchemii. Jako naukowcy daleko odchodzą od modelu akademickiej systematyczności i pedanterii, jako mieszkańcy Paryża — od drobnomieszczańskiego stylu życia.

Cała piątka bohaterów jest nietypowa, w pewien sposób nawiedzona. Charlotta podejmuje ambitną egzegezę kart Tarota, prowadząc przy tym życie wzorowej feministki, kobiety wyzwolonej. Xavier, jej kochanek, rzeźbiarz, zarzuca swoje zajęcie, by kopiować komplety Tarota, a równocześnie uwodzi swą 10-letnią kuzynkę. Najbardziej szokuje Gabriela, 70-letnia pisarka, autorka książek o nekrofilii, osoba sypiająca z dwudziestokilkulatkiem. Michał, porzucony przez żonę polski emigrant, studiuje z uporem dzieło Kartezjusza, choć sam jest odległy od jakiegokolwiek racjonalizmu. Wreszcie Thomas, młody Szwajcar, religioznawca i ateista, roztrząsający niuanse Tory i innych pism judaizmu. Obaj z Michałem wyjeżdżają do eksperymentalnego klasztoru koedukacyjnego, aby pogłębić swe doświadczenia, a co za tym idzie — lepiej poznać samych siebie.

Świat tych postaci, mieszkających wspólnie (z wyjątkiem Gabrieli) na jednym z paryskich poddaszy, jest obszarem hermetycznym, nie mającym wiele wspólnego z życiem przeciętnego paryżanina. Egzystencję bohaterów wypełniają długie dyskusje o religii, sztuce, filozofii, przeplatane rozmowami o codziennych problemach finansowych, o kłopotach z pracą, o seksie itd. Owe problemy traktowane są przez nich ze swoiście stoickim dystansem.

Życie jest dla bohaterów ciągłą zagadką, którą trzeba zgłębiać w każdej minucie. Jest także ścieżką bez jasnych, z góry założonych drogowskazów. Jest poszukiwaniem sensu i celu. Procesem, w którym rzeczy na pozór banalne i błahe mogą zyskać niespodziewanie znaczenie poprzez swą niepowtarzalność, jedyność. Żyjemy po to, by zgłębiać sens tego faktu, a nie, by zdobywać wątpliwej wartości dobra materialne — zdają się mówić Charlotta, Xavier, Michał, Thomas i Gabriela.

,,Tarot paryski” jest książką o wszystkim. Dowiemy się z niej np. wielu ciekawych rzeczy o religii w Holandii, znajdziemy uwagi o filmach Lyncha, o zasadach New Age, o obrazach Rembrandta, ale i o pan-seksualizmie, folklorze ulicznym Paryża, kloszardach. Pojawi się przed naszymi oczami zniszczona twarz Juliette Greco, niegdyś gwiazdy, dziś — barmanki w podłej paryskiej knajpie. Zetkniemy się z maniakami seksualnymi, sekciarzami, wróżbitami, anarchistami. Poznamy — dzięki sugestywnym opisom — geografię artystycznego Paryża. Kiedy zaś wreszcie, gdy dobrniemy do końca, przypomnimy sobie, iż całość jest dedykowana przez autorkę „mojemu psu”!

Wielu krytyków stosuje do opisu tego etapu twórczości Manueli Gretkowskiej określenie postmodernizm. Nie do końca jednak jasne jest znaczenie tego pojęcia. Z pewnością możemy tak nazwać nie tylko irracjonalizm, chaos i skandalizowanie, ale i pewne literackie zabiegi, jak eksponowanie fikcyjności, gry z tradycją literacką i gatunkami.

U Gretkowskiej właściwie tego nie znajdziemy. Powieść nie szokuje eksperymentalną formą, choć można tu dostrzec zabiegi rozbijające tradycyjną narrację pierwszoosobową. Do dwudziestej strony narratorem jest kobieta, której imienia nie znamy, ale wiemy, iż interesuje się malarstwem, przyjechała z Polski, jest rozwiązła. Potem jej rolę przejmuje Charlotta, do której poprzednia narratorka zwraca się tymi słowami: „Kochanie, musisz mi pomóc i dojść ze mną do końca, do kropki kończącej zdanie”.10 Ale po chwili mamy wątpliwości, czy nie jest to jedna i ta sama postać, tylko po prostu rozdwojona, a może to przejaw autoironii i Charlotta chce w ten sposób zdystansować się wobec swojej osoby? Pod koniec powieści narracja rozbijana jest coraz wyraźniej. Wiąże się to z gwałtowną zmianą tonacji utworu, która zmienia się na pesymistyczną, czy wręcz tragiczną, by znaleźć kulminację w finałowym samobójstwie Michała. Rozpad, kres wspólnoty pięciorga bohaterów, jaki dokonuje się w ostatniej części książki, jest uwypuklony poprzez rozpad narracji. Historię opowiada już nie tylko Charlotta, ale i Thomas, Gabriela, Xavier. Nagle okazuje się, że są oni dekadentami, których los zetknął ze sobą jedynie na chwilę. W miejsce zbiorowego entuzjazmu pojawiają się indywidualne smutki, żale, melancholie. Xavier ulega prozaicznym kłopotom finansowym, Thomasa prześladuje niemożność znalezienia Boga, Charlotta nie umie poradzić sobie z własną kobiecością. Ostatecznym ciosem dla wspólnoty staje się samobójstwo Michała, dokonane —jak na postmodernistyczną powieść przystało — w sposób nietypowy, przy użyciu... kuchenki mikrofalowej. Wywołuje to efekt groteski i przełamuje nastrój tragizmu. Zamykając książkę możemy poczuć, że zadrwiono z nas. Wracamy więc do początku i przypominamy sobie dedykację „Mojemu psu”. Uważny czytelnik znajdzie jednak wytłumaczenie tej dedykacji na stronie 126 gdzie przeczyta, że w średniowieczu psami nazywano astrologów. Być może jednak Gretkowska wiedzie nas przez Astrologa do Psiej Gwiazdy, do bogini Izydy i kultu kobiecości. Jak na ironię, tymi, którzy zostali powołani do tropienia albigensów i katarów w średniowiecznej Europie byli Dominikanie, Psy Pańskie. Magia kontra wiara?

„Byłabyż zatem ta powieść kpiną, żartem, estetyczną igraszką, pustym katalogiem informacji niepotrzebnych? A Witkacy? Jarry? Irving? Nie sposób chyba odpowiedzieć jednoznacznie. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Każdy musi szukać jej na własną rękę”.11

1.3. „Kabaret metafizyczny”

Kolejna powieść z serii „paryskich” to wydany w 1994 roku „Kabaret Metafizyczny”. To książka szokująca i wydaje się, że to właśnie ta powieść leżała u postaw określenia Gretkowskiej mianem skandalistki12. Kobieta o dwóch łechtaczkach, dziewica czekająca na człowieka obdarzonego, tak jak torbacz, dwoma narządami kopulacyjnymi. Znana z popisowego numeru pod tytułem „orgazm stereo”. Oto krótki opis gwiazdy tytułowego Kabaretu. Kolejny bohater to mężczyzna, młody niemiecki poeta, bezpamiętnie w niej zakochany, przekonany, że fizyczna anomalia czyni z kobiety prawdziwie wrażliwą na piękno sztuki. Jednak gloryfikacja i bezgraniczne uwielbienie, jakim darzy artystkę, niczym nie różnią go od pozostałych wielbicieli tłumnie przybywających na każde sceniczne show. Jednak pomimo konkurencji postanawia walczyć o prawo do miłości. Paryż końca XX wieku przynosi nam ponownie klimat dekadencji lub wspominanego postmodernizmu. Daje się odczuć atmosfera jak przed końcem świata. Ratunek przynosi miłość czy, jak kto woli, banał normalności. Tytułowy kabaret to miejsce spotkań paryskiej dekadencji.

W „Kabarecie metafizycznym” religia miesza się z erotyką i anatomią13, często nie wiadomo dlaczego, jakby autorka usilnie starała się prowokować czytelnika. Ciężko jednak ulec owej prowokacji w momencie, gdy trudno znaleźć uzasadnienie dla takich czy innych ordynarnych dygresji. Głębia dramatu poety, który we własnej spermie utopił motylka, często nie dociera do czytelnika, lecz wręcz żenuje, a do takiego obrazowania ucieka się autorka. Jest to na pewno kwestia wrażliwości, erudycji, często moralności - co by to nie było, nie widzę celowości w budowaniu tak nachalnie kontrowersyjnych scen. Wielu czytelników nie zastanawia się nad ich znaczeniem w kontekście treści utworu, lecz raczej analizuje, jaki był cel przyświecający autorce.

Nachalne kontrowersje „Kabaretu metafizycznego” włożone w tekst tylko po to, by szokować i pokazywać, jak się przekracza pewne normy w „postmodernistycznej” literaturze może nudzić i często budzi obrzydzenie.

Nie ma co prawda takiego podziału słów, które w męskich ustach brzmią w sposób możliwy do zaakceptowania i tylko przelatują przez nasze ucho, chociaż bulwersują, natomiast wypowiedziane przez kobietę wydają się jej upadkiem do rynsztoka. Wulgaryzmy, jakich autorka używa, czasem adekwatnie do opisywanej sytuacji, a czasem dla samego tylko wulgaryzmu, bulwersują. W niektórych recenzjach można spotkać zarzut, że również zbyt duża ilość niezrozumiałych słów może odstraszać czytelnika, a rzadko kto dysponuje taką ilością czasu, że czyta beletrystykę z encyklopedią i słownikiem.

Religia to temat, który pobudza do dyskusji. Dyskusji żywej i to na wielu płaszczyznach. Dlatego też pisarka chce nas, odbiorców literatury, zaszokować. Opisywaną sytuację wystarczy w dostatecznym stopniu przerysować i wyolbrzymić. Może Manuela Gretkowska wprowadzając ten wyżej wymieniony zabieg pyta czytelnika o jakość wiary, którą jak wiadomo deklaruje znakomita większość Polaków. W słowach „Chwalebne pozbywanie się wszelkich potrzeb prowadzi do świętości, czyli znieruchomienia”14, już polemizuje z czytelnikiem. Diagnozuje lenistwo w obliczu zmartwychwstania: „Wszyscy zmartwychwstaną oprócz leniuchów, którym nie będzie się chciało wstać na poranną mszę”.15 Interesujący jest również dialog o życiu pośmiertnym dwóch głównych postaci kabaretu „I skończ już z tymi makabrycznymi historiami o piekle czyśćcu i sądzie ostatecznym. Jestem pewien, że w rezultacie nie będzie ważne czy X kradł, czy Y cudzołożył. Nie będzie żadnych scen dantejskich z tłumem postaci. Zbawiona zaś będzie wyłącznie ochra, zieleń i róż indyjski i nikt, i nic więcej. Kropka.”16 Ciekawe również jest spojrzenie na problem utraty wiary: „Ty, katolik, straciłeś wiarę? Nie żartuj, chrześcijaństwo jest tak skonstruowane, że dzięki Trójcy Świętej, nawet gdy przestaniesz wierzyć w Boga, zostaje ci jeszcze Duch Święty i Chrystus.”17

Wreszcie ponadczasowy temat, czyli miłość, a raczej poszukiwanie miłości. Poszukuje metafizyczna kobieta i poszukuje ziemski mężczyzna. Należy chyba zadać pytanie, na co Manuela Gretkowska chciała zwrócić uwagę kobietom, wprowadzając do powieści ten specyficzny i metafizyczny wątek miłosny? Może w taki niekonwencjonalny sposób przekazuje czytelniczkom, że pomimo tzw. równouprawnienia i tak kobiety mają głęboko zakorzenioną uległość, a w imię miłości poświęcą wszystko. Czy to jest cena miłości szczęśliwej? Gretkowska pisze: „Od stóp do głowy jestem stworzona dla miłości – to cały mój świat i nic więcej się nie liczy”18. „Nie mówcie mojej miłości, że umarła”. To piękne zdanie i dramatyczne w swojej konkluzji i „Kabaret metafizyczny” to w dużej jego części - wielki dramat. Jednak w innych miejscach dla kontrastu autorka przytacza filozofię miłości z męskiego punktu widzenia „Nie można wytrzymać długo z jedną. Czasem nachodzi mnie pytanie, czy jeśli kocha się z kobietą tak długo, aż do ona umrze, to jest to nekrofilia czy tylko roztargnienie”19, „Miłość nie zależy od płci, miłość zależy od duszy”.20 W innym miejscu jeszcze bardziej kontrowersyjne: „Miłość jest ślepa i dlatego obmacuje”.21

Jednakże jeśli już ktoś przebrnie przez odpychającą warstwę wyuzdanego języka może dojść do słusznego wniosku, że książka zawiera niemało perełek filozoficznych. Poprzez bohaterów autorka wyraża ciekawą opinię o czasie „Ostrogami czasu poganiamy życie. Nigdy nie oswoisz czasu, tej wiecznej bestii, co z pazurami skacze ci do twarzy, by wydrapać coraz głębsze zmarszczki”. Pisze o śnie „Sen jest konieczny z tej prostej przyczyny, że nie jest odpoczynkiem, lecz narkozą po jawie bez znieczulenia. Nie można funkcjonować całą dobę na żywca. Nie mylę się, prawda?” Myślę, że poprzez treść przerysowanych prawd, autorka chciała, aby czytelnik zastanowił się nad problemami, które otaczają współczesnego człowieka.

Ciekawa forma pisarska to liczne, dosyć rozbudowane przypisy, świadczące o ogromnej erudycji autorki. Dzięki nim dowiemy się na przykład, gdzie zobaczyć najlepiej zachowany szkielet dziewicy, ale również czym była tzw. „sekta nieporuszeńców”.

1.4. „Podręcznik do ludzi”

Czwarta w dorobku autorki książka to „Podręcznik do ludzi”. Rządzi nią ironia, która, jak mówi sama Manuela Gretkowska, pozwala oddzielić rozsądek od paranoi. Zmyślenie przeplata się tutaj z prawdą, pojawiają się postacie Marata, Charlotty Corday, Jana Potockiego. Narrację przerywają eseje o kulturze, historii, sztuce i filozofii. Autorka nie jest ani tak obrazoburcza, ani tak poważna, jak by chcieli polscy krytycy. Ośmiesza pseudonaukowe pozy, sprowadza utarte prawdy do granic absurdu, aby pokazać złudzenia, w których żyjemy. „Jest to kpiarska i erudycyjna obrona znaczeniowości świata usytuowana po stronie wieloznaczności, ale przeciwko złudzeniom, po stronie wtajemniczenia, ale przeciwko inicjacyjnej naiwności”22. „Podręcznik do ludzi” to książka której nie da się w prosty sposób zdefiniować. Mieszany, nie pozwalający na łatwe podążanie za zwyczajowym „co autor miał na myśli” styl, charakterystyczny, bo Gretkowska jest do końca nieprzenikniona. Przeskakuje epoki, miesza prawdę historyczną z fikcją, obala stereotypy, by za chwilę znów nas w nich utwierdzić, mami czarną magią, a kilka stron dalej podchodzi do życia z czystym pragmatyzmem codziennego zjadacza chleba. Spotykamy tu czarną magię, tarota i duchy z przeszłości, wielką politykę, codzienność i miłość. Książka Gretkowskiej też jest pełna Polski, pozwala być może lepiej Polskę zrozumieć23. Jednak znów dla wielu czytelników barierą nie do przebrnięcia będą wulgaryzmy, wynaturzone opisy narządów płciowych oraz miłości fizycznej, która często w wydaniu pisarki nie zasługuje na miano miłości. Na podsumowanie cytat z tej właśnie książki. - „Czy coś oddziela rozsądek od paranoi? Owszem, kreska uśmiechu, ironia, wyznaczająca idealną odległość między podmiotem a przedmiotem”24.

1.5. Kabała w twórczości Manueli Gretkowskiej

Głębsza analiza przytoczonych czterech pozycji w dorobku Manueli Gretkowskiej wskazuje, że łączy je jedna charakterystyczna cecha: wszystkie w mniejszym lub większym stopniu odwołują się do kabały. Wydaję się więc, że musi oznaczać, iż są one istotne. To, że powracają jak refren w różnych sytuacjach, powinno wyczulić odbiorcę i zmusić do uważniejszego czytania. Status kabały we wszystkich narracjach jest podobny – stanowi ona autonomiczną, wyodrębnioną z fabuły cząstkę, będącą swoistym wykładem. Kabałę przytacza się w nich jako ilustrację jakiegoś prawa rzeczywistości otaczającej bohaterów, przywołuje dla zobrazowania jakiegoś wycinka życia, by przeprowadzić analogię pomiędzy teraźniejszością a symboliczną perspektywą tradycji. W „My zdies’ emigranty”, badając znaczenie liczby siedem, narratorka wykłada: „W Zoharze tym niewolnikiem wyzwolonym po siedmiu latach jest dusza przechodząca przez stopnie oczyszczenia. W szkole mistyki Merkaby, aby osiągnąć wizję Tronu Bożego, należało przejść siedem komnat, czego odpowiednikiem jest wędrówka poprzez siedem sfer nieba”.25 Jednym z bohaterów „Podręcznika do ludzi” czyni Gretkowska Abrahama Abulafię, twórcę kabały profetycznej. Cały czas medytuje nad hebrajskimi literami i znakami, rozmyśla o dziesięciu sefirot tworzących Drzewo Życia, próbuje wpisać życie ludzkie w schemat analogiczny, jakim są arkana tarota. Tak jest w „My zdies’ emigranty”, „Kabarecie metafizycznym”, „Podręczniku do ludzi” i „Tarocie paryskim”.

Pisarka, umieszczając w swoich książkach wątki kabalistyczne nie obarcza odbiorcy koniecznością skomplikowanych poszukiwań, lecz podaje od razu źródło, z którego czerpie takie wiadomości26. Gdy Charlotta zaczyna wprowadzać Michała w tajniki wiedzy o arkanach tarota, pierwszą informacją jest ta o pochodzeniu kart: „XVII wiek, Tarot Marsylski, kopia średniowiecznych wzorów”.27 Kiedy zaś Thomas wyjaśnia Charlotcie związek pomiędzy trzema kartami: Sztukmistrzem, Głupcem i Śmiercią a trzema hebrajskimi literami „matkami”: alef, mem i szin, od razu wskazuje na źródło swej wiedzy: „Jest taka księga hebrajska, Sefer Yetzirah, najważniejsza księga kabalistyczna”.28 Kabała znajduje się na powierzchni, jest widoczna już przy pierwszym czytaniu i przez to trafia nawet do czytelnika, który o tej nauce nic nigdy nie słyszał.

Odpowiedź na pytanie o cel kabalistycznych odwołań w pisarstwie Gretkowskiej nie jest prosta. Wielu krytyków twierdzi, że zestawianie religijnych wywodów z opowieściami o życiu paryskiej emigracji właściwie jest tylko zabawą, popisem, zgrywą, że służy tylko popisom erudycji. Trudno się z takimi ocenami nie zgodzić, jednakże trudno też uwierzyć, że naprawdę tylko o to autorce chodzi. Wydaje się jednak, że można próbować wskazać inne znaczenie kabały, pozwalające Gretkowskiej zrealizować jej projekt pisarski, którego istotnymi elementami są poszukiwanie porządku i dążenie do pełni.

Pierwszym zadaniem kabały w narracjach pisarki jest uporządkowanie rzeczywistości: kabała systematyzuje świat, pozwala wprowadzić jakiś ład w chaotyczną przestrzeń i czas. Manuela Gretkowska pokazuje, że współczesność nie daje człowiekowi żadnego oparcia, a karty tarota, jako jeden z elementów kabalistycznej tradycji wprowadzone w prozie pisarki, nie służą do zabawy, ale dzięki kontemplacji umożliwiają dotarcie do ukrytych sensów świata, dzięki wgłębieniu się w ich znaczenie można doświadczyć poznania. To poszukiwanie porządku, realizowane przez pisarkę dzięki kartom tarota, sprowadza się do potraktowania wielkich arkanów jako wzorca analogicznego, czyli schematu interpretacyjnego, który pozwala na wpisanie w ład ustanawiany przez karty każdego wydarzenia, mitu, faktu czy przeżycia. Tak na przykład w „Tarocie paryskim” Michał wpisuje w krąg sensów wielkich arkanów film Davida Lyncha „Miasteczko Twin Peaks”, a Thomas tłumaczy w podobny sposób mitologiczną historię Edypa.29

Drugim celem, jaki ma spełnić kabała w książkach pisarki, jest poszukiwanie pełni. Mistyczna żydowska nauka poprzez swą uniwersalność wydaje się idealnym chwytem literackim, który pozwolił Manueli Gretkowskiej zrealizować nadrzędne dążenie tak jej pisarstwa, jak i życia – łączenie sprzeczności. Kabała koresponduje z projektem osobowościowym rysowanym przez autorkę, wzmacnia go, uzasadnia, oświetla z jeszcze jednej strony. Od swojej debiutanckiej książki Gretkowska kreuje takiego bohatera, który jest i chce być programowo niezakorzeniony, który jest i chce pozostać wolny w sensie bycia niezamkniętym w jakimkolwiek ograniczeniu, określeniu, który uczestniczy w pełni. Podobną właściwość mają także arkana tarota – każda z dwudziestu dwóch kart ma dwa przeciwstawne znaczenia, a więc integrując przeciwieństwa, umożliwia zaistnienie pełni. Dlatego jedna z książek Gretkowskiej, „Tarot paryski” jest w całości podporządkowana rytmowi arkanów tarota, bowiem zdolność łączenia skrajności jest ich podstawową zasadą. Właśnie w mistyce kabały można upatrywać źródeł aktywności literackiej autorki „Tarota paryskiego”, gdzie istnieje przekonanie, że to, co współcześnie doświadczamy jako rozbite, oddalone od siebie, rozdzielone, jest zafałszowaniem stanu pierwotnego, kiedy wszystko było jednością. Pisarka potwierdza to, wskazując na cechę kabały dla niej najistotniejszą: „W kabale ważne jest, by powrócić do stanu pierwotnej jedności. Połączyć to, co rozdzielone. Męskie zjednoczyć z żeńskim”30. Takie działania zmierzające do połączenia zasady męskiej i żeńskiej w Bogu podejmowała już Gretkowska w swojej debiutanckiej książce „My zdies’ emigranty”, kiedy to pisząc pracę seminaryjną o kulcie i zagadce Marii Magdaleny, narratorka poszukiwała żeńskich aspektów Boga, łącząc sprzeczności (grzesznica, która zostaje świętą, Ewa, która staje się Marią Magdaleną). W „Tarocie paryskim” odnajdujemy także młodych ludzi zafascynowanych filozofią New Age, Jeana i jego dziewczyny, mówiące o tym, że konieczne jest „wejście w kontakt z Naturą” poprzez zjednoczenie pierwiastka męskiego i żeńskiego w miłości fizycznej. Podobnie Thomas, opisując projektowany przez Talmud przyszły, doskonały świat, wymienia trzy rzeczy ziemskie, które będą wtedy nadal trwały, a wśród nich oczywiście akt seksualny. „Ziemska miłość też jest niedoskonałym odbiciem prawdziwej miłości spełnionej w doskonałym akcie seksualnym przyszłego świata”.31 Kiedy analizujemy wczesne powieści Manueli Gretkowskiej dochodzimy do wniosku, że pisarkę interesuje właściwie tylko taki sposób widzenia świata, gdzie byty istnieją w zintegrowanej symbiozie, czyli nie są wyłącznie sobą, ale zawierają się także w innych istnieniach. Dlatego według Gretkowskiej nie mają sensu definicje budowane poprzez konstruowanie opozycji, gdyż bariery i hierarchie tworzeone wśród bytów są tylko po to, by je podważać i próbować unieważniać. Poszukiwanie pełni realizuje więc Gretkowska przez dwa podstawowe zabiegi: jednym z nich jest burzenie hierarchii i tworzonych przez człowieka fałszywych podziałów, drugim zaś chęć zjednoczenia na powrót tego, co rozdzielone, pokawałkowane, pragnienie zespolenia w całość wszystkich bytów oraz łączenia sprzeczności.

Rozdział II

Gretkowska wobec miłości, macierzyństwa i rodziny

2.1. „Namiętnik”

Kiedy poruszamy się chronologicznie po twórczości Manueli Gretkowskiej możemy łatwo zauważyć pojawiające się zmiany w głównych profilach zainteresowań pisarki. O ile pierwsze cztery powieści łączył niewątpliwie motyw kabały, o tyle kolejna książka, jaką jest tom pięciu opowiadań Manueli Gretkowskiej pt. „Namiętnik” mówi o potrzebie i poszukiwaniu miłości. Wydaje się, że autorkę interesuje miłość kobiety i mężczyzny, we wszystkich jej smakach, obrazach, wcieleniach32. Co więcej, według samej Gretkowskiej „Namiętnik” jest zbiorem opowiadań o miłości. Zazwyczaj są pisane w pierwszej osobie pięknym, prostym językiem, a fabuła jest czytelna, choć z dygresjami. Za każdym razem bohaterem jest ktoś inny- młoda anorektyczka, emigrantka, Meksykanin w Szwecji, para Francuzów. Także uczucia są różne. Są to owe namiętności pojawiające się w neologicznym tytule. Pojawia się praca, pęd ku doskonałości, przeżycie, tęsknota za ojczyzną, pasja. Być może jednak to wyznanie autorki uznać należy jednak przede wszystkim za chwyt reklamowy. Miłość oczywiście przewija się w tych opowiadaniach, ale wydaje się, że ważniejsze są w nich ponawiane przez bohaterów próby zmiany przypisanych im ról kulturowych, odrzucenia form ograniczających ich osobowość. Namiętność, wymykające się rozumowi i zdrowemu rozsądkowi pragnienie miłości czy transcendencji (Boga, Ducha) doprowadzić może, jak sądzą bohaterowie opowiadań, do wysupłania się z kulturowego gorsetu. Czy wystarczy więc być namiętnym, aby odzyskać, czy wręcz zdobyć, autentyczność, zbudować samemu własną tożsamość?

Nie jest to do końca prawda. Te opowiadania to portrety kilku zupełnie różnych osobowości. „Sandra K.” to historia anorektyczki – ofiary kultu ciała, doskonale infantylnej czytelniczki pism kobiecych. Opowiadanie to ma formę pamiętnika bohaterki. Życie Sandry K. – młodej, dwudziestoczteroletniej pracownicy agencji reklamowej – wypełnia praca, seks i nieustanna troska o wygląd zewnętrzny. Uważa ona, iż „Życie powinno być odręczne, autentyczne - żadną fotokopią cudzych marzeń”33, mimo to żyje „według pisma”, kształtując własną osobę i życie podług wzorów dostarczanych przez kolorowe magazyny kobiece. Nadwaga, pryszcze, lifting, depilacja, krem z łożyska owcy to ważne dla zrozumienia jej życia słowa. Sandra realizuje ściśle punkt po punkcie instrukcję obsługi kobiecej cielesności zawartą w owych czasopismach. Jej ciało, mimo licznych wokół niego zabiegów, jest jednak dalekie od ideału promowanego przez media. I tu - paradoksalnie - nadmierna dbałość o własne ciało doprowadza Sandrę do odrzucenia cielesności: „Czuję się wypożyczona fizjologii. Muszę odżywiać ciało, nosić je ze sobą, gdy w środku czuję się kimś innym. Niecielesnym”34. Wszystko jednak zmienia się z chwilą, gdy kolejna radykalna kuracja odchudzająca zaburza jej naturalną percepcję. Dziewczyna odkrywa w sobie dar jasnowidzenia. Odrzucenie cielesności, postępująca anoreksja doprowadzają Sandrę do pewnej formy mistycyzmu. Uważa się ona za medium, przepowiada przyszłość. Pisze, przekonana, że udało jej się odrzucić przygotowaną dla kobiety przez kulturę rolę: „Moje poprzednie życie było wulgarną bzdurą. Kobieta powinna być subtelna i uduchowiona”35. Nie zauważa jednak, że odrzucając jedną rolę od razu wchodzi w inną; w rolę, najpowszechniej chyba obowiązującą w dziewiętnastym wieku, kobiety, jako istoty subtelnej, stojącej po stronie duchowości, niechętnie, czy wręcz z oburzeniem traktującej to, co cielesne, materialne. Z powodzeniem przewiduje wahnięcia na giełdzie, wyniki wyścigów konnych, planuje strategie reklamowe. Jako bezcenny pracownik firmy staje się jej zakładnikiem. Przenosi się do biura, zrywa kontakt ze światem i powoli, nie zdając sobie z tego sprawy, umiera. Ludzie, którzy ją otaczają, wykorzystują jej nadnaturalne możliwości do swoich celó. Ale nie próbują jej pomóc. Gretkowska wyraźnie pokazuje, że w świecie nadmiaru, w którym wszystko już było, wszelkie możliwe role zostały już dawno w szczegółach rozpisane, niemożliwe jest odnalezienie przez człowieka własnej autentyczności.

Z kolei „Latin Lover” to zaskakująca historia życia Meksykanina José Tapasa, który po ślubie ze starszą od siebie chłodną i cyniczną Szwedką opuszcza Meksyk i przenosi się do Europy. Nie zdaje sobie sprawy, że jest tylko pożądanym materiałem genetycznym. Tuż po urodzeniu dziecka Ingrid odstawia męża na bok. Rozgoryczony José mści się, stając się męską prostytutką, kochankiem i utrzymankiem całej rzeszy bogatych koleżanek żony, ale długo nie wytrzymuje narzuconego sobie tempa. Impotencja zmusza go do poszukiwania pomocy i wyjazdu. W Meksyku odwiedza psychoanalityków; poddany hipnozie odkrywa swoją indiańską przeszłość. Wiedza ta nie tylko przywraca mu seksualną sprawność, lecz także tłumaczy sens jego życia, a zarazem wyjawia przeznaczone mu powołanie kapłańskie.

Książka ma bardzo zgrabną, przemyślaną kompozycję. Jej osią jest środkowe opowiadanie, zatytułowane tak samo, jak cały zbiór. „Namiętnik” to mocny, erotyczny tekst z kobiecym narratorem, jest pięknym opisem aktu seksualnego. Oddziela ono opowiadania o ofiarach od opowiadań o katach, choć tak naprawdę ci ostatni są jednocześnie również ofiarami.

Sandra K. jest anorektyczką, bohaterka Ikony schizofreniczną morderczynią, Jose z opowiadania Latin Lover, wyobcowanym meksykaninem w oziębłej uczuciowo Szwecji, bohater opowiadania Mur - młody, uduchowiony intelektualista - morduje bez przyczyny. Wydaje się, że wszystkie te opowiadania nie łączy miłość, lecz jej brak. Mówią do nas o oziębłości, o świecie bez uczuć, który pozwala zagłodzić się na śmierć Sandrze K, zapaść na śpiączkę Josemu, zabić bohaterom dwóch ostatnich opowiadań. Język „Namiętnika” nie jest tak przeintelektualizowany jak „Tarotu paryskiego” czy „Podręcznika do ludzi”. Często bywa dosadny, ale nigdy wulgarny i niewątpliwie błyszczy inteligencją. W tym wszystkim Gretkowska nie traci dobrego, czarnego humoru.

Wszystkie wcześniejsze teksty Gretkowskiej może z wyjątkiem debiutanckiej książki „My zdzies' emigranty” a więc „Tarot paryski”, „Kabaret metafizyczny”, „Podręcznik do ludzi”, doskonale określić można cytatem z opowiadania „Mur” pomieszczonego w „Namiętniku”: „Czytałem bestsellery, noble, goncourty. Byłem najbardziej oczytanym facetem we Francji. Doszedłem do wniosku, że wszystkie te książki są na wszelki wypadek o niczym. Przechodzą przez intelekt jak czopki”36. Odnaleźć w nich można było trochę ciekawych obserwacji z życia emigrantów, kilka interesujących pomysłów konstrukcyjnych, mnóstwo powierzchownej erudycji, a to wszystko podlane obficie filozofią kabalistyczną. W „Namiętniku” Gretkowska zrezygnowała z zabaw tarotem, eseistycznych wtrętów, prowokacji i wreszcie zaczęła opowiadać historie. W nowym tomie opowiadań zdecydowanie uprościła narrację, która sprawia wrażenie bardziej eleganckiej niż w poprzednich tekstach. Nie oznacza to jednak regresu prozy Gretkowskiej, wręcz przeciwnie. Gretkowska wydaje się teraz pisarką bardziej naiwną niż w początkach swej twórczości, mniej skłonną do operowania autoironią i dystansującymi cudzysłowami, ale dzięki temu wydaje się, że zdecydowanie bardziej zajmującą. Naiwność Gretkowskiej, wyciszenie pisarskiej samoświadomości w „Namiętniku”, zdecydowanie odświeżające prozę autorki, nie jest jednak jedyną tendencją w tym tomie. W opowiadaniach „Latin lover” i „Mur” widoczne są wyraźne nawiązania, odpowiednio, do prozy iberoamerykańskiej i egzystencjalistycznej.

Podejmowanym przez bohaterów Gretkowskiej próbom wydostania się z pułapki zastawionej na nich przez kulturę, towarzyszą poszukiwania duchowości. Czasami, jak w przypadku Juliana z opowiadania „Mur”, kierują one bohaterów w stronę wiary, Boga. Julian nie potrafi jednak odnaleźć Boga. Narrator opowiadania tak określa Juliana: „Albo się wierzy, albo nie. On był pośrodku. (...) Cokolwiek się działo przyjmował to za znak. Na razie doznał stygmatów obojętności”.37 Będąc „letnim”, pozbawionym namiętności, Julian nie umie odrzucić ograniczającej go formy, mimo iż czuje jej uciążliwość. Aby tego dokonać, musiałby przejść przez jakieś „doświadczenie graniczne”, spróbować dotknąć śmierci. Nie zrobi tego, ponieważ nie umie zlikwidować ironicznego dystansu wobec świata, a „Tam, gdzie zjawia się ona [ironia], nic nie jest prawdziwe”.38 Podobnie jak Julian, również bohater opowiadania „Ikona”, rosyjski książę Kołdunów, ma problemy z przedarciem się poprzez materię do tego, co duchowe. „Ja tyję, tyję, obrastam tłuszczem, grzeszę materią. W głębi ducha zaś marzę o umniejszeniu”39 - mówi Kołdunów. W odnalezieniu drogi do Boga pomóc ma księciu ikona, utożsamiana przez niego z tym, co duchowe. Kołdunów wyśmiewa materializm i konsumpcjonizm współczesnej Europy: „Zachód stracił duszę, kiedy stracił ikonę. Teraz kupują, kupują. He, he, duszy nie da się kupić i powiesić na haku”.40 Sam jednak nie dostrzega, że jego zafascynowanie ikonami przyłącza go do owego potępianego za utratę duchowości Zachodu. Ikona stanowi jedynie rodzaj materialnego znaku istnienia Boga. Kołdunów, skupiając całą swą religijną żarliwość nie na istocie, czyli Bogu, lecz jedynie na jego materialnym znaku, czci właściwie materię.

Bohaterowie Gretkowskiej z „Namiętnika” przypominają postaci z tekstów Andrzeja Stasiuka. W prozie obojga tych autorów bohaterowie starają się wychylić poza to, co materialne, w poszukiwaniu ducha, duszy czy Boga; chcą niejako sprawdzić czy istnieje jeszcze cokolwiek poza ciałem, materią. O ile jednak u Stasiuka, jak na przykład w „Dwóch sztukach (telewizyjnych) o śmierci” bohaterowie nie są w stanie uchylić furtki w materii i zajrzeć na drugą stronę i zdają sobie sprawę z własnych ograniczeń poznawczych, o tyle u Gretkowskiej jest to możliwe. Tyle tylko, że kontakt z tym, co pozamaterialne, czy chociażby złudzenie takiego kontaktu, jest dla bohaterów Gretkowskiej, jak na przykład wspomnianej już Sandry, jednocześnie dotknięciem szaleństwa, a nawet śmierci.

Gretkowska nie byłaby oczywiście sobą, gdyby nie spróbowała spojrzeć na własne pisanie, jak również na całą literaturę z ironicznym dystansem. Świetnie to widać to w tytułowym opowiadaniu. Poszukiwania duchowości czy też własnej autentyczności wolnej od kulturowych schematów, jakim oddają się bohaterowie książki, wiążą się jednocześnie z koniecznością językowego uchwycenia niewyrażalnego czy znalezienia nowego określenia, zdolnego w pełni wyrazić specyfikę ich doświadczeń. Krótki tekst „Namiętnik” stanowi przykład mowy ciała, najwyraźniej przekładanej w chwili fizycznego zespolenia się dwojga kochanków, na język literackich obrazów. Czytamy tam: „Wkładasz język między wargi. Dzielimy się ostatnim zrozumiałym słowem. Rozgryzamy: ko - och - am. I opadają ozdoby słów. W jęku głos jest nagi. W samym środku krzyku. Pragnienie nieprzekładalne na wyuczone, tresowane słówka”.41 Trudno jednak dotknąć poprzez język owego niewyrażalnego momentu, kiedy kochankowie są „spleceni w jedność”, tak czy inaczej narratorka musi użyć słów w formie metafory po to, by z jednej strony, uniknąć banalnej dosłowności kojarzącej się z wulgarnością, a z drugiej uchwycić specyfikę tego momentu.

2.2. „Polka”

W 2001 roku ukazał się dziennik szczęśliwej miłości Manueli Gretkowskiej i jej partnera, Piotra Pietuchy42. Na okładce „Polki” napisano, że jest to pozycja prowokacyjna. Wydaje się jednak, że ta książka nie zasługuje na takie miano. Wielu krytyków uważa, że jest to w pewnym sensie przełomowa powieść, gdyż na pierwszym planie nie mamy tu już do czynienia z metafizyką, kabałą, próbą scalania rzeczywistości, tylko po prostu z samą rzeczywistością. Rzeczywistością naszpikowaną szczęściem i codziennością, które w swej istocie nie są kontrowersyjne i prowokacyjne. Ta niezwykła książka, to opowieść o chorobie, troskach zapracowanej kobiety, opis jej codzienności, pracy zawodowej, podróży oraz ciąży, która zupełnie odmieniła jej życie. „Polka” zaczyna się na sposób tradycyjnie dla tej autorki szokujący: prowadzony na żywo dziennik miłości najszczęśliwszej, bo wiążącej matkę z dzieckiem dopiero co moszczącym się w wygodnej macicy. Odkłamane do bólu raporty z fizjologii ciąży, drobiazgowe notatki o stanie sutek i brzucha, monologi wewnętrzne z drogi do przychodni i z powrotem, małe katastrofy na styku przeświadczeń wyuczonych w Polsce i szwedzkich realiów bo tam się rzecz dzieje, pogrążają czytelnika w rosnącym zdumieniu43. Nominowana do Nagrody Nike powieść zbulwersowała szczególnie tych, którzy po raz pierwszy dowiedzieli się o fizjologii porodu. Mniej „wrażliwi” jednak docenili uniwersalność tego przekazu i uznali, że „o dziewięciu miesiącach lęków, niepokojów, mdłości i fobii, czyta się świetnie.” Leszek Bugajski („Uroda”) dodaje, że „Manuela Gretkowska - świadomie czy nie - stała się symbolem pisarskiej niezależności, rozwichrzenia oraz intelektualnej swobody”.

Na kartach „Polki” ujawnia nam się cała Gretkowska - szczera do bólu, otwarta i kontrowersyjna. Bez ogródek opowiadająca o swoich wątpliwościach, dotyczących ciąży. Bez skrępowania wspominająca szczegóły swojego życia intymnego. Bez zająknięcia prezentująca swój świat i swoją rzeczywistość. Na ile jest to dobitna szczerość, a na ile autokreacja nie ma to żadnego znaczenia – czytenik powinien widzieć w tej książce tylko najzwyklejszy dziennik kobiety takiej samej, jak wszystkie. Kobiety, mającej swoje słabości, nerwy i wątpliwości. Kobiety, która w jednej chwili wpada w szał z byle powodu, by za chwilę wzruszać się z radości. Kobiety, która żałuje i cieszy się jednocześnie, a przy tym ma swoje lęki i obawy, bo ciąża tylko w teorii jest pięknym, błogosławionym, naturalnym dla kobiety stanem. Rzeczywistość okazuje się często brutalna, również dla naszej narratorki. Ale Polka to - wbrew pozorom - nie tylko zapis z dziewięciu miesięcy kobiecego życia. Gretkowska umiejętnie wplata tu uwagi na temat polityki, literatury czy kościoła. Nie waha się przed wygłaszaniem kontrowersyjnych sądów i zabieraniem głosu w sprawach ważnych i poważnych. To niezwykle istotne, bo Polka okazuje się powieścią wielowymiarową i - dzięki temu - jeszcze bardziej interesującą. Jej zaletą jest naturalność i otwartość - swą ciążę przedstawia taką, jaką ona jest naprawdę - z najdrobniejszymi (dla niektórych zapewne niesmacznymi) szczegółami. A do tego nie unika autoironii i nierzadko ujawnia swoje porażające poczucie humoru.

Gretkowska wciąga nas w bardzo intymny, prywatny świat, nie znajdujemy tylko zwykłego zapisu kilku miesięcy z życia dwojga ludzi. Najważniejsze jest te pierwsze dziewięć miesięcy życia człowieka od poczęcia do narodzin, a oprócz historii małej istoty opowiada o szczęśliwym związku jego rodziców. Ten zaczął się dosyć szczególnie, od przeczuć i listów. Zanim urodzi się Pola, bo tak ma na imię córeczka Gretkowskiej, jej mama zda czytelnikowi relacje z kilku europejskich podróży, zapozna go ze światem szwedzkiego pustkowia, gdzie mieszkała. Opisy rzeczywistości, wiadomości z pierwszych stron gazet przybierają komiczny i ironiczny ton. Nie stroni od drobnych złośliwości. Część książki, to tak jakby felietony o życiu, małe odrębne całości. Jest to historia wycinka ich życia, ich ogromnej miłości, ale okraszona poważnymi rozważaniami, filozoficznym zamyśleniem nad światem, a czasem i zwyczajną ‘babską’ złością. Nie jest więc to tylko zapis przemyśleń przyszłej matki. Coś więcej, a zarazem nic wywyższającego się na tyle, by nie można przebrnąć do końca. Autorka „Polki” przyznaje się do swojego statusu zawodowego – jest pisarką, podpisuje kontrakt na dziennik jeszcze przed porodem. Ciało w tej książce także staje się bohaterem, pomimo tego, że autorka ma wątpliwości czy powinna pisać o czymś tak intymnym jak ciąża. Nie byłaby Gretkowska sobą, gdyby nie wykorzystała takiej szansy. Ciąża jest wdzięcznym tematem, jest elementem kobiecości, jest niezwykłym stanem ciała i duszy.

Miłość w „Polce” jest odczuwalna w każdym opisie spotkania, rozmowy, werbalnego kontaktu przyszłych rodziców. Nie potrzebne są żadne podniosłe słowa i wyznania miłości do jakich przyzwyczaić mogły nas powieści z miłością w tle. Miłość u Gretkowskiej pojawia się w poduszce pod plecy, ciężkiej ręce zasypiającej na rosnącym brzuchu i wszędzie tam, gdzie nikt inny jej nam nie pokazuje i nie opisuje. W tych właśnie miejscach codziennie znajdujemy miłość, nie zawsze potrafiąc ją złapać i nazwać.

W dzienniku Gretkowskiej nie znajdziemy prób metaforyzacji fizjologii, ale naturalistyczny opis ciała i stanu przyszłej mamy. Narratorka nigdy nie czerwieni się, pisząc o sprawach należących do sfery tabu, traktując swój stan bardzo naturalnie, z całym jego pięknem i brzydotą. Relacja Gretkowskiej, to opis porodu zwyczajnego, bezpruderyjnego, prawdziwego, jaki może przeżyć każda kobieta. Można powiedzieć, że obnaża się przed czytelnikiem ze swoich problemów fizjologicznych, a także trosk duszy. Autorka dziennika skupia się na tym, co widać na zewnątrz kobiecego ciała: ogromny brzuch, spuchnięte nogi. Gretkowska nie eksponuje wewnętrznego stanu kobiety ciężarnej, nie metaforyzuje „stanu błogosławionego”.44 „Polka” to bezpośrednie, pozbawione ozdobników przedstawienie kobiecej fizjologii jako czegoś, co jest, istnieje i czego nie należy się wstydzić. Gretkowska naprawdę pisze ciałem i to jego części tworzą kolejne słowa. To ono tutaj rządzi, nawet wtedy kiedy autorka oddaje się zmysłowemu przeżywaniu podróży, komentuje wydarzenia polityczne i kulturalne. Ciało nie daje o sobie zapomnieć nawet na tle pięknego greckiego krajobrazu, fizjologia niezgrabnie przerywa, pojawiają się wymioty i wzdęcia. Fizjologia ciąży staje się nieodłącznym towarzyszem autorki. Gretkowska pisze o tym, co ją boli i swędzi, co drażni i zaburza rytm jej normalnego życia. Pisarka w ciąży objada się, rozważa nie tylko treści z podręczników dla przyszłych matek, ale także zachwyca się wyrafinowanymi pozycjami dla „ciężarnych”. Z rozkoszą i troską obserwuje swoje ciało, obolałe piersi, ale za to wciąż smukłą talię. Przyznaje się, że męczą ją ciągłe spacery, ograniczenia, picie mleka, którego nie znosi. Potrafi także cieszyć się z cielesnych oznak swojego stanu: „Jestem normalna – przytyłam wreszcie dwa kilo. Brzuch wystaje i unosi się przede mną wbrew prawom ciążenia[...]”.45 Jak pisze autorka dziennika „macierzyństwo jest tajemnicą, uciskającą żołądek”.

„Polka” nie pokazuje miłości bezkresnej, idealnej i wiecznej. Pokazuje za to miłość prawdziwą, a więc niepewną swego losu i dbającą o swą kondycję każdego dnia. Pewnie to właśnie daje jej siłę na więcej i więcej. Poza czysto osobistą sferą życia autorką porusza tematy powszechnie uznane za kontrowersyjne, mamy więc i ustawę antyaborcyjną i opiekę zdrowotną w Polsce i badania prenatalne. Łaknących ironii zaspokoją relację ze spotkań Gretkowskiej i jej partnera z dziennikarzami.

Każdy z tych poważniejszych tematów poruszany jest poruszany właściwie mimochodem przy toczącym się obok normalnym, zwyczajnym życiu. Taki właśnie sposób ich przedstawiania sprawia, że zapadają nam w myśl wszystkie najbardziej odległe dla nas, do tej pory, sprawy. Przejmujemy przejęcie Gretkowskiej i jej zaangażowanie. Dokładając do całości opis rozwoju nowego życia w łonie matki i przeżycia tejże w trakcie całej ciąży otrzymujemy obraz, który ma szansę zostać ponadczasowym. Nie jest to żaden poradnik, żadne standardowe opisy cudownej ciąży. Rzetelna relacja z placu boju, maratonu, jakim jest ciąża.46

„Polka” to rzeczywiście dziennik, mozolnie, dzień po dniu, spisywany diariusz kobiety spodziewającej się dziecka. Gretkowska sprzedała nam nie swoją intymność, lecz swoje doświadczenie. Przyszła matka (Matka – Polka, Matka - Manuela) powoli odkrywa ten największy cud, zmaga się z nim, poznaje by dojść w końcu ze swym nienarodzonym jeszcze dzieckiem do symbiotycznej równowagi. Opis tych dziewięciu miesięcy życia jest dynamiczny, lapidarny, sugestywny, psychologicznie wiarygodny, literacko i stylistycznie zróżnicowany, ale pozbawiony koturnu sztucznej kreacji. Codzienność (polska i szwedzka) przeplata się z relacjami z podróży, wspomnieniami, relacjami ze spotkań autorskich czy mini – esejami na temat filozofii, sztuki greckiej, historii, literatury, polskości, katolicyzmu. Fragmenty te, intelektualnie odkrywcze (choć nie pozbawione nieraz niekonsekwencji i nielogiczności) a stylistycznie ciekawe spowalniają nieco dynamiczny charakter dziennika. Nigdzie jednak nie ma śladu prowokacji tak charakterystycznej, świadomej i stale obecnej w poprzednich książkach Gretkowskiej. Owszem – pozostaje naturalistyczna perspektywa opisu i „druga” na własny użytek ujawniana prawda lecz nie zapominajmy, że mamy przecież do czynienia z konwencją dziennika. To nie przypadek – autorka próbuje dokonać w „Polce” demitologizacji własnego wizerunku, wizerunku, który po trosze sama wykreowała. Chce zedrzeć z siebie szaty prowokatorki, kobiety – wampa, gorszycielki. Gretkowska zdała sobie chyba sprawę, że ten fałszywy wizerunek uwięził ją, zepchnął do literackiej niszy, uczynił z niej pisarkę z drugiego niemal obiegu. Gdzieś między wyrazami wyłazi czasem jakiś żal:
„Niedługo będę miała czterdzieści lat i nie mam nic, nawet hulajnogi. Co miesiąc płacę pięćset dolców za mieszkanie, jedzenie. Obojętnie, czy mieszkałabym w Warszawie, czy w Szwecji. Chłopcy z „bruLionu”, raczkując z pampersami między nogami, dorobili się w nowej Polsce willi, chałup, c’est la vie.”
Źle się stało, że w powszechnej czytelniczej świadomości popularność Gretkowskiej nie wynika jednoznacznie z jej literackich dokonań. Na przykładzie „Polki” widać doskonale, że autorka ma niezastąpiony i bodaj najcenniejszy dla pisarza dar – dziwienia się, zastanawiania, przerabiania „siebie” w literaturę.

„Polka” jest dziennikiem intymnym, ale nie uniwersalnym (co absolutnie nie dyskredytuje tej książki). Gretkowska pokazuje doskonale jak nieprzekładalne, nieprzetłumaczalne, jak jednostkowe i niepowtarzalne jest doświadczenie „bycia w ciąży”. To nie ciąża jest w kobiecie – to kobieta jest wewnątrz niej. To nie kobieta organizuje swoje życie – to ciąża determinuje je i oplata. Uniwersalne jest powtarzalne; bycie w ciąży to oprócz fizyczności zjawiska również stan psychiczny – nieredukowalny do podręcznikowego opisu 40 kolejnych tygodni. „Polka” nie jest dziennikiem kobiety cierpiącej, załamanej, sfrustrowanej czy przygnębionej swoim stanem. Ciąża dezorganizuje życie, ale jednocześnie scala je na nowo, nadając mu sens, wypełniając go radością i ciepłem. Manuela Gretkowska napisała najbardziej sugestywną książkę w swojej dotychczasowej karierze. „Polkę” niemal czytamy zmysłami – zapewne dlatego, że sama bohaterka swoje zmysły odkrywa na nowo. Poznaje na nowo zapachy i kolory, uczy się tak jak dziecko i dla dziecka. „Polkę” możemy również czytać z punktu widzenia jej wewnętrznej bohaterki – Poli. To o niej książka, o miłości, której jest owocem, o wzajemnym zrozumieniu matki i nienarodzonego dziecka, o oczekiwaniu. Dziennik Gretkowskiej posiada wewnętrzne, stale rosnące napięcie. To nie dziwi – wszak każda kolejna strona to nowe doświadczenie, nowe niebezpieczeństwo ale i nowa radość, w końcu długo, w najwyższym napięciu oczekiwany– poród. Wspomniane już wyżej eseistyczne fragmenty książki spowalniają tempo dziennika odbierając mu nieco jego tętno, rozrzedzając jego esencję. Odbierają mu również jakąś naturalną radość. Być może dziennik pozbawiony tych fragmentów byłby mniej wiarygodny, uczyniłby z bohaterki cierpiętnicę zmagającą się jedynie z własnym brzuchem, mimo to czytając „Polkę” ma się wrażenie, że się zna autorkę. Nie dogłębnie, osobiście, ale ma się poczucie międzyludzkiej więzi.

2.3. „Sceny z życia pozamałżeńskiego”

Sceny z życia pozamałżeńskiego to dwie minipowieści, historie miłości, namiętności i obsesji. Już po raz kolejny Manuela Gretkowska szokuje swoją powieścią, lecz tym razem wspomaga ją w tym jej życiowy partner Piort Pietucha. „Sceny z życia pozamałżeńskiego” to w sumie dwie historie miłości, namiętności i zdrad. W pierwszej („Belladonna” Gretkowskiej) światowej sławy malarz, który w chwili kryzysu chroni się do klasztoru buddyjskiego na południu Francji, nawiązuje znajomość z młodą mniszką, a flirt szybko zamienia się we wzajemną perwersyjną namiętność. Pisarka stawia pytanie o różnice między miłością a perwersją, o kierunek w jakim funkcjonują nasze motywacje, czy to miłość rodzi pożądanie, czy jest być może odwrotnie. Akcja drugiej („Sami dla siebie” Pietuchy) toczy się w Warszawie, gdzie czterdziestokilkuletni humanista, poczciwy ojciec rodziny, zakochuje się w szalonej studentce. To jest tekst wyraźnie delikatniejszy, mówiący o odkrywaniu bliskości z drugą osobą, bliskości z samym sobą, bliskości płynącej z intymności, miłości, perwersji, wreszcie obsesji. Wszystko zaś zawieszone na tle drobnomieszczańskich realiów, mitomanii i psychicznego zniewolenia.

O dziwo, to opowieść Pietuchy wydaje się nieco lepszym utworem, ale dzieje się tak tylko dlatego, że znana pisarka postarała się, by bezwiednie sparodiować i poniżyć samą siebie. W swojej historii zadbała, by bohaterowie bardziej niż ludzi przypominali postaci z jakiegoś gabinetu osobliwości. Mamy tu zatem Kamila Bąka, malarza, narkomana i alkoholika („picie traktował jak rozpuszczalnik duszy”), robiącego karierę na Zachodzie, oraz dwie jego partnerki. Pierwsza, Dominique, to Francuzka z polskimi korzeniami, druga to Ewa Kowalska, studentka fascynującą się buddyzmem. Kamil zdobywa kobiety niezaprzeczalnym czarem swojej osobowości. Jakże zresztą mu się oprzeć, skoro wygląda jak „żarłoczna ryba o dystyngowanych, gładkich ustach, obciągniętych zamszową skórą rękawiczek”. Jego partnerki są mniej demoniczne, ale za to kręcą się koło nich typy z piekła rodem. I tak o seksie z Dominique marzy karzeł Michel („Karzeł chrobotał paznokciami po czarnej spódnicy. Purpurowiał od ognia i podniecenia”), Ewa spotyka się zaś z antykwariuszem Jeanem – posiadaczem osiemnastowiecznego wibratora wygrywającego „Marsz turecki” Mozarta. Dziwność świata dopada bohaterów zresztą nie tylko na jawie: Dominique śni się na przykład kobieta z łepkiem kury, z oczami Marilyn Monroe, wydziobująca naszej bohaterce mózg. Jeśli przypomnimy sobie scenariusz do „Szamanki” pióra Gretkowskiej i scenę ze zjadaniem mózgu, to można uznać ten motyw za swoisty refren w twórczości naszej pisarki.

Autorka „Belladonny” epatuje czytelników nie tylko osobliwymi postaciami, ale także seksem, o którym myślą tu wszyscy w każdym miejscu i niemal we wszelkich konfiguracjach. Seks pozostaje też nie bez związku ze stanami duszy bohaterów: „Sterczały mu tylko jądra, w których zgromadziła się cała obolała lepkość tęsknoty”. Gretkowska próbuje również nadać tej błyskotliwej prozie intelektualną głębię: a to wspomina o wahaniach giełdy po ataku terrorystów 11 września, a to rozprawia się z polskością zalatującą zapachem „gęsiego smalcu i pierza”. Wreszcie wysyła bohaterów do buddyjskiego mistrza, co jest zabiegiem literackim być może zbyt trudnym dla przeciętnego czytelnika ze względu na nieomal niemożliwe zrozumienie idei wygłaszanych przez mistrza.

Dwie historie miłości, namiętności i obsesji: w buddyjskim klasztorze na południu Francji i na warszawskim Ursynowie. W pierwszej flirt szybko zmienia się w perwersyjną namiętność, w drugiej romans to obsesyjna gra, w której liczy się tylko tu i teraz. Ucieczka od codzienności staje sie dla bohaterów „Scen z życia pozamałżeńskiego” zaskakującą podróżą w głąb siebie. Miłość okazuje się życiową próbą, która dowodzi, że to, kogo i jak kochamy pokazuje nam, kim jesteśmy.

Bohaterami obydwu części są dojrzali mężczyźni, przechodzący kryzys wieku średniego. Jeden to zblazowany artysta-malarz, któremu wszystko się przewartościowało, zaś drugi to przykładny mąż i ojciec, który zaczyna dusić się w rodzinnej sielance. Obydwaj znajdują sobie młode kochanki, ich życie zmienia się i komplikuje. Ucieczka od codzienności staje się dla nich zaskakującą podróżą w głąb siebie. Okazuje się, że pod płaszczykiem męskości nie kryje się nic innego, jak tylko niedojrzałość. Ci mężczyźni są tak naprawdę zagubieni i rozczarowani sobą i światem, można by rzec, że przeżywają andropauzę. Gretkowska i Pietucha nie moralizują otwarcie, ale z tych dwóch powieści wypływa pewna gorycz, gdyż okazuje się, że nie można uciec od pewnych ludzi, rzeczy, sytuacji. Życie jest bezlitosne, bo albo się gnije w bagienku rodzinnym, albo się wypala w ogniu namiętności. Konwenanse, zobowiązania, układy zmuszają do powrotu, do ponownej stabilizacji, ponownego podjęcia roli męża i ojca.Seks jest złudnym opium, okazuje się krótką chwilą zapomnienia, gdy świat na chwilę przestaje istnieć, rozpada się na milion kawałków, zaś po finale miłosnej symbiozy, znów trzeba wrócić do realizmu codzienności.

Gretkowska w „Belladonie” jest do przesady perwersyjna, w opisach aktów miłosnych mnożą się obscenizmy, zresztą sama mówi o sobie, że „pisze ciałem”. Skalpel jej języka tnie bezlitośnie konwenanse i tabu. Pietucha w „Sami dla siebie” jest bardziej liryczny, sam się cenzuruje. Jeśli by porównać te dwa style to Gretkowska pisze brzytwą a Pietucha - motylim skrzydłem. Istnieje pogląd, że autorzy odwrotnie podpisali się nazwiskami pod swoimi powieściami, bo stylowo część pani Manueli jest drapieżna, po prostu męska, no ale na tym właśnie polega literacka szarlataneria.

Gretkowska i Pietucha pokazali kawałek współczesności, opisując romanse w przystępny sposób, ale niełatwo przyjąć ich punkt widzenia, że wszystko się kiedyś kończy, a piekło to czasem inni. Życie jest trudne i zawikłane i tak naprawdę jesteśmy bezradni wobec samych siebie. Manuela Gretkowska wyraziła się, że „Sceny z życia pozamałżeńskiego” to swoistego rodzaju rozprawa o współczesnej nam moralności, o stosunku mężczyzn i kobiet, o stosunku do seksu, religii, śmierci, celów w życiu, „moi bohaterowie usiłują przetrwać w tym świecie dzięki instynktowi moralnemu i seksualnemu. Ja nie uczę, ja opisuję.” Rzeczywiście autorka nie poucza, nie interesuje ją czy bohaterowie dostaną rozgrzeszenie i komunię, czytelnik ma to sobie sam osądzić.

Polska powieść ostatnich lat ma o zdradzie małżeńskiej niewiele do powiedzenia. Gretkowska i jej partner mają do powiedzenia mniej więcej tyle, ile wie każdy. Zdrada jest zła, nie popłaca, wcześniej czy później wychodzi na jaw. Polega na wzajemnym wybawianiu się od nudy, poczucia starości lub ciążącego garbu młodości. Helena, nadużywająca proszków i trawy, oraz Jerzy, pracownik biblioteki UW, są na siebie skazani, gdyż nudno im bez ekscesów. Eksces, jakim jest zdrada, kończy się jednak tragicznym rozstaniem. Podobny finał czeka Kamila i Ewę, usiłujących pożegnać światowe życie we francuskim buddyjskim klasztorze. Ich religią staje się miłość, omijająca wszelkie tabu.

Nie jest to raczej publikacja siejąca zgorszenie czy spłycająca całą dziedzinę relacji międzyludzkich. Chodzi raczej o skandal i to skandal w wymiarze bardzo osobistym. Mam wrażenie, że Pietucha i Gretkowska skandalem chcieli obudzić czytelnika, wyrwać go z letargu, jaki serwuje wspólczesna popkultura.

2.4. „Kobieta i mężczyźni”

Kiedy zaczyna się ta historia, główna bohaterka Klara ma trzydzieści lat. Jest sama, a właściwie samotna, bo jak inaczej nazwać kobietę, która rzuciła bycie chirurgiem dla akupunktury, śpi z kochankiem o wdzięcznej miłosnej ksywie Minotaur i średniej wielkości penisem z osobliwą cechą estetyczną. Manuela Gretkowska napisała kolejny w swojej literackiej karierze portret kobiecy, tym razem nie przemilczając tematów mieszczańskich i nie przesadzając z pogłębianiem postaci. W tej powieści kobiety są kobietami, mężczyźni mężczyznami, bez ekstra dodatków, depresja Jacka czy brak instynktu macierzyńskiego Klary to najzwyklejsze przypadłości człowieka nowoczesnego. Przyglądamy się tu historii dwóch małżeństw, bo Klara niezbyt szczęśliwie wychodzi za mąż za Jacka. Dla odmiany przyjaciółka byłej pani chirurg, Joanna, i jej mąż Marek to typ pary ze snów przywódców prawicy. Dzieci, chrześcijańska rybka na samochodzie, zakupy w Ikei, wakacje w Hiszpanii. Z ważniejszych historycznych wydarzeń w tle dzieje się śmierć Papieża. Gretkowska dodaje kilka aktualnie uniwersalnych uwag społeczno-politycznych i trochę erotyki, także oralnej. W końcu literacko-wizerunkowa przeszłość skandalistki-szamanki to zobowiązująca etykieta47. Ale u Gretkowskiej seks nie ma już ukrytych znaczeń ani nie służy za symbol międzypłciowej relacji. Klara myśli w pewnym momencie z żalem: „To było takie ważne, z Joanną czekałyśmy, która pierwsza. Co teraz jest ważne?”48 Seks jest ważny, lecz tylko jako seks. Tak jak oni są po prostu ludźmi z ciała i emocji. Więc dlaczego, skoro wszystko i wszyscy mają swoją postać, normalne cechy i przejawy życia, niewiele tutaj gra, brakuje szczęścia? Może właśnie dlatego? Może właśnie tak odpowiedziałby Papież lub raczej duch Papieża, ukazujący się wzorowemu mężowi Markowi, diagnozujący kobiety i mężczyzn, Polskę i Polaków: „w polskim wyobrażeniu sprawiedliwość społeczna będzie wtedy, gdy zaczną kraść ci, co powinni”49. Trzeba przyznać, że papieskie nawiedzenie Marka to najodważniejsza i najciekawsza część powieści.

Autorka wzbiła się ponad felietonową przyziemność, rozwijając skrzydła błyskotliwej miejscami narracji i wyprodukowała ciekawą literaturę dla wszystkich50. Mistrzyni jadowitego, otwarcie erotycznego języka, pisująca od lat gorszące fabuły, pokazała, że potrafi stworzyć prozę dojrzałą, poważną i stonowaną. W „Kobiecie i mężczyznach” nie ma brutalności i ostrych scen znanych z jej dawniejszych książek. Ta powieść raczej nie wywoła literackiej afery, chociaż jest to specyficzna proza, pozbawiona subtelnych opisów i niedomówień. To wyzwanie dla czytelnika, nie każdy potrafi przeczytać całość, nie zniechęcając się już po kilkunastu stronach, nietrudno o zarzuty, że to „pornografia”. Gretkowska śmiało „nazywa rzeczy po imieniu”, nie poetyzuje, nie udaje. W prostej fabule pisanej niekiedy brutalnym, wulgarnym językiem autorka zawarła kilka ciekawych spostrzeżeń, o kobietach i mężczyznach, o społeczeństwie, o współczesnym świecie. Sama fabuła - kilka lat z życia Klary - też jest interesująca, niebanalna. Do najciekawszych fragmentów należą listy Klary opisujące wrażenia z pobytu w Chinach, historia ziarenka groszku posadzonego na grobie profesora Kadeckiego, a przede wszystkim wyimaginowany dialog papieża z fotografii z Markiem.

Zwykłość „Kobiety i mężczyzn” cieszy na poziomie przesłania, którym Gretkowska ujarzmia nasze narodowe przekonanie o wyjątkowości: jesteśmy normalni, z własnymi radościami i problemami51. Gretkowska nad wszystkim tutaj panuje. Nie przeładowała swojej prozy mądrościami (mimo że przywołuje Bacha, filozofię Wschodu i kościelną publicystykę). Także schemat fabuły jest przejrzysty i prosty. Dwie zaprzyjaźnione ze sobą pary w średnim wieku zamieszkałe w stolicy wybierają odmienne modele życia. Klara i Jacek żyją swobodnie, bez wyrzeczeń i zbędnych obowiązków, pozostając bezdzietni. Prowadzą gabinet akupunktury, jeżdżą na narty, mają wiele wolnego czasu. Joanna i Marek pod wpływem śmierci papieża planują czwarte dziecko. On okazuje się jednak zakłamanym katolikiem, który nigdy nie przestrzegał zasad małżeńskiej wierności. Jego żonie zaś brak odwagi, by zrozumieć, jak można żyć bez mężczyzn. Nie ulega kwestii, że najmocniej dostało się od pisarki katolicyzmowi wraz z jego koncepcją małżeństwa52. Jan Paweł II to tutaj nie łaskawy, dobrotliwy Papa, ale „Big Father”, który upomina się dla Polski o system rządów przypominających surową Szwecję. Jego następca, Benedykt XVI, „jest porządny i logiczny. Hippis to on nie jest, ale gorsze rzeczy można wyciągnąć z katolickiej teologii niż celibat i zakaz kapłaństwa kobiet”53.

Na drodze tytułowej kobiety z zawodu będącej lekarzem, pojawia się wielu mężczyzn, łączą ją z nimi rozmaite relacje, albowiem mowa o wykładowcy, z którym ma romans, o mężu - niespełnionym architekcie, o psychiatrze - przyjacielu ze studiów, o poznanym w samolocie kochanku, o profesorze, który był dla niej autorytetem, wreszcie o mężu przyjaciółki, który chyba za Klarą nie przepada. Wśród tych mężczyzn i przeróżnych komplikacji bohaterka próbuje odnaleźć siebie, własną drogę, własne szczęście. Zastanawiające jest, że życie Klary przepełnione jest rozstaniami, stratami, a odchodzą głównie mężczyźni. Gdy była mała, odszedł ojciec, pozostawił je z matką same. Później po długiej chorobie zmarła matka. Klara przerwała romans bez przyszłości z żonatym wykładowcą, chirurgiem plastycznym, porzuciła chirurgię na rzecz akupunktury. Jacek, jej mąż, odszedł w innym sensie, a mianowicie popadł w depresję, udał się również na długą eskapadę w poszukiwaniu meteorytów. Powrót z choroby okazał się bardzo długi i była to też ciężka próba dla Klary. Profesor od akupunktury odszedł na zawsze, zmarł. Pełen fajerwerków romans z Julkiem nie zakończył się szczęśliwie, znów w tle pojawiła się inna kobieta. Kolejne odejście to strata nienarodzonego dziecka.

Jakby dla przeciwwagi autorka pokazuje postać innej kobiety, Joanny. Jest ona przyjaciółką Klary, ma zupełnie inny temperament, jest przykładną żoną i matką gromadki dzieci. Zwykle ukazana jest z niemowlakiem przy piersi. Nie brak jej jednak ambicji. Mimo że nie musi pracować, nie ustaje w próbach opatentowania swoich pomysłów np. jednorazowego nadmuchiwanego nocnika, który rozwiązałby pewien problem podczas spacerów z maluchem, czy składanych trumien w funkcjonalnym stylu Ikei. Chociaż postać Joanny przedstawiona jest w nieco zabawny sposób, to służy też zaprezentowaniu pewnego typu współczesnej kobiety, która potrafi przyłączyć się spontanicznie do młodzieżowej manifestacji. W końcu udaje jej się rozkręcić własny interes, w tym przypadku jest to cukiernia, a odejście męża ( tak, ją też spotyka to, czego non stop doświadcza Klara) nie załamuje jej. Sukcesy i porażki, blaski i cienie przeplatają się bezustannie.

Druga kwestia ważna w tej książce to międzyludzkie związki54. Gretkowską interesują ludzie dojrzali, z pewną przyszłością, dobrze sytuowani. Wszystko, co mają, autorka obraca w proch. Jednych spotyka zawodowe fiasko, innych miłosny zawód, jeszcze inni zapadają na ciężkie choroby. Na przykładzie tematów, o których dziś się raczej nie dyskutuje, takich jak religia i małżeństwo, Gretkowska ujawniła fasadowość naszego myślenia. Jej bohaterowie zamiast żyć naprawdę, układają domki z kart.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że tę powieść trzeba przeczytać jeszcze raz, spojrzeć na nią z dystansem, spróbować odnaleźć to, co jest ukryte „między wierszami”, pod płaszczykiem ironii czy prowokacji. Wydaje mi się, że autorka chciała pokazać problem znalezienia wspólnego języka, braku porozumienia między kobietami i mężczyznami, ciągłe rozmijanie się ich potrzeb i oczekiwań.

2.5. „Miłość po polsku”

Polska miłość jest specyficzna, tak jak nasze narodowe dzieje - przyprawiona polskimi fobiami, ułańską fantazją i romantycznym nieszczęściem - mówi Gretkowska w najnowszej powieści „Miłość po polsku”. W poprzedniej powieści Manueli Gretkowskiej („Kobieta i mężczyźni”) zawiedli wszyscy pojawiający się na jej kartach faceci. Zupełnie tak, jakby pisarka chciała udowodnić prawdziwość aforyzmu, którym się posłużyła: „Bóg stworzył kobietę i spierdolił mężczyznę”.55 W „Miłości po polsku” zastosowała fortel, który pozwolił jej umknąć przed oskarżeniem o tendencyjność, gdyż głównym bohaterem i narratorem stał się mężczyzna, postać ze wszech miar pozytywna. Bardzo interesująco opowiada o sobie i świecie, ponieważ posiada szczególną wrażliwość i posługuje się osobliwą optyką, którą można nazwać kobiecym spojrzeniem. Dobiegający pięćdziesiątki Miłosz Kencki przedstawia nam swoje dzieje. Rzecz charakterystyczna, że snując tę opowieść, koncentruje się na związkach z kobietami i sprawach emocjonalno-rodzinnych. Miłosz jest psychologiem bez dyplomu, rozwiedzionym ze Szwedką, z dwójką prawie dorosłych dzieci. Szwecja nie okazała się dla niego emigracyjnym rajem, wrócił więc do Polski. Głównym powodem tego nawrócenia na polszczyznę była jednak Alicja, dojrzała kobieta, której dotąd również się w życiu nie układało. To, czego Miłosz doświadcza w nieudanym małżeństwie ze Szwedką Karin, i to, co się dzieje z jego życiem intymnym po rozstaniu z żoną, Gretkowska umieściła w centrum literackiego przedstawienia. Najkrócej mówiąc, miłość i dopełniająca ją seksualna więź to sprawy dla Miłosza absolutnie najważniejsze. Określają one jego tożsamość, ustawiają mu cały świat. Ponadto bohater Gretkowskiej jest „prawie absolwentem psychologii”, osobą wielce utalentowaną w tej dziedzinie. Każdą napotkaną osobę potrafi zdiagnozować w okamgnieniu, potrafi też perfekcyjnie opisać własny profil, wie, skąd wzięły się jego problemy. Kencki jest więc supermanem, lecz w nieco innym znaczeniu. Takie atrybuty męskości, jak potrzeba władzy i dążenie do dominacji, nie wspominając o pospolitym egoizmie, są mu z gruntu obce. Dokonuje rzeczy niemożliwych, posługując się wyłącznie empatią i czułością. Na przykład odzyskuje miłość swoich szwedzkich dzieci, które przez wiele lat miały polskiego ojca za nieudacznika i słowiańskiego przybłędę, lecz kiedy dorosły, zrozumiały, że pappa - jak go nazywają - jest przyzwoitym facetem. Jest to jednak bohater na swój sposób tragiczny. Los, czy ukształtowana w PRL-u psychika, nie pozwalają mu cieszyć się ani wolnością, ani związkiem z kobietą. Podejrzliwość, lęki i fobie specyficzne dla Polaków, odzywają w nim w chwili, kiedy zdawałoby się, poradził sobie w życiu: jest w szczęśliwym związku, ma dobrą pracę. Coś więc musi być nie tak w tym idealnym obrazku.

Tak jak poprzednio, tak i teraz Gretkowska ogłosiła powieść jawnie dydaktyczną. Koncentruje się w niej na kłopotach małżeńskich i najczęściej popełnianych błędach wychowawczych, pokazując, czym jest „rodzinna patologia w toksycznej sztafecie”. Konfrontuje także szwedzką obyczajowość z polską. Na tej ostatniej nie zostawia suchej nitki. Polska miłość w nawiązaniu do tytułu jest chora i potrzebuje natychmiastowej terapii. Jakże zresztą miałaby być zdrowa, skoro „najsłynniejszą miłosną parą kraju rodzinnych wartości i kultu papieża jest dziewczyna o wyglądzie i manierach gwiazdy soft porno i jej narzeczony satanista rozrywający publicznie Biblię”.56

Według „Miłości po polsku” najbardziej dokucza nam Polakom wszechobecna depresja, zazwyczaj utajona. Cierpią na nią, zdaniem Gretkowskiej, w zasadzie wszyscy ludzie sukcesu. Najczęściej spotykanym modelem relacji małżeńskich jest nieświadoma „zmowa” partnerów co do wspierania obopólnej patologii. Męski świat jest bez sensu, ponieważ faceci powszechnie odgrywają się za doznane w dzieciństwie krzywdy („matki Polki patrzące obojętnie, niczym krowy, na ojców kastrujących emocjonalnie swoich synów”).57

To, z czym mamy do czynienia w „Miłości po polsku”, można by nazwać atrakcyjnie zbeletryzowanym poradnictwem, literacką popularyzacją wiedzy psychologicznej, zwłaszcza z zakresu terapii rodzin. Świat, który opisuje autorka, to tylko wycinek z szerokiego spektrum społecznego (chodzi o tzw. wielkomiejską klasę średnią). Wydaje się więc, że według Gretkowskiej narodem polskim są ci, którzy mają już wszystko oprócz „zwykłej urody harmonijnego bycia” w szczęśliwych związkach. Jedyną realną potrzebą ludzi sytych jest kontakt z dobrym psychoterapeutą.

„Miłość po polsku” to także śmiała powieść obyczajowa o egoizmie i skomplikowanych oraz patologicznych czynnikach, które zmuszają nas do wyboru takich, a nie innych partnerów życiowych. To powieść o seksie jako formie onanizmu emocjonalnego obu płci, o męskiej potrzebie dominacji, o strukturach społecznych czyniących ze związku dwojga ludzi klatkę i o niemożności wydostania się z tej klatki. To niewątpliwie powieść o trudnej miłości i jeszcze trudniejszym jej przeżywaniu.

Gretkowska analizuje polskie relacje uczuciowe, w chłodny i oschły sposób pokazuje, że specyfiką naszych związków są pakiety łączone. Jesteś z kimś, to jesteś z całą jego rodziną, całą przeszłością. Bezlitośnie opisuje zapijaczonych, tchórzliwych mężczyzn i bezwolne, żyjące w kłamstwie kobiety. Kraj oczami pisarki to miejsce zaściankowe, duszne i uwstecznione w stosunku do reszty świata. Czy dogonimy kiedykolwiek kraje cywilizowane, na to odpowiedzi pisarka nie daje. Nie potrafimy odetchnąć pełną piersią (sam bohater ma bardzo symboliczny problem z oddychaniem spowodowany nerwicą), uwolnić się od włożonego nam na barki przez romantyków krzyża Polski Chrystusa narodów. Nie potrafimy odnaleźć się i zadomowić w życiu, wszystkie nasze miłości muszą być tragiczne. Diagnoza nie jest optymistyczna: ani miłość, ani praca, ani nawet świadomość własnego stanu i sytuacji nie uleczą. Bohater wybiera ucieczkę, jakże polskie rozwiązanie. Co w takim razie jest w stanie uleczyć stracone pokolenie czterdziestolatków, ludzi, którzy stracili złudzenia? Czy możliwa jest w ogóle szczęśliwa miłość po polsku?

Rozdział III

Gretkowska i niepowieściowe formy twórczości literackiej

3.1. „Silikon”

„Silikon” to zbiór błyskotliwych tekstów, w których Manuela Gretkowska ujawnia jeszcze jeden swój dar, jakim jest talent publicystyczny. Pisze przeciw stereotypom, wbrew konwencjom obyczajowym i estetycznym. Autorka zaskakuje czytelnika, bawi go, a co najważniejsze nie nudzi, opisując ikony popkultury, tajemnice litery Alef i Catherine Deneuve, półlesbijki z haremu i namolne feministki. Te publiczne wypowiedzi Gretkowskiej są dla jednych dowcipną, trafną analizą absurdów i zjawisk kulturalno-społecznych, a dla innych prowokacją i powodem podania autorki do sądu.

Czym są naprawdę jej felietony, czego dotyczą i jaki jest ich cel, tego nie można dowiedzieć się po pierwszej, powierzchownej lekturze „Silikonu”. W swoich felietonach i komentarzach publikowanych w latach 1995-2000 m.in. we „Wprost” i „Cosmopolitan” Gretkowska porusza się po rozmaitych przestrzeniach współczesnej kultury i obyczajowości. Opisuje to, co ją drażni („Nawrócić czy porzucić”), zastanawia („Casting do filmu Wajdy”), fascynuje („Za co kochamy Antka Bandziorasa”). W tekstach napotykamy rzeczywistość nie tylko polską, ale także szwedzką („Chorobliwie zdrowy kraj”), chińską („Cywilizacja socjalistyczna”), ogólnoświatową („Zbliżenie z kobietą publiczną”). Bardzo interesujące są echa doświadczeń związanych z życiem w trzech różnych państwach: Francji, Polsce, Szwecji („Ławica posłanek”). Teksty, nieraz błyskotliwe, ale czasem też toporne, uderzają erudycją. Ich język, często dość ostry, jest zgodny z rzeczywistością. Jak mówi autorka: „Proszę spojrzeć na MTV, posłuchać etnicznej muzyki, wszystko jedno skąd rodem. Totalne przemieszanie kultur. W takim świecie żyjemy i taki świat staram się opisywać, używając takiego języka, jakim on jest, cóż z tego, że niekiedy wulgarnego.” 58

W „Silikonie” swoje stanowisko w odniesieniu do literatury Gretkowska podkreśla wielokrotnie, mówiąc bez skrępowania, że nie cierpi czytać prozy, gdyż nie dowiaduje się niczego nowego. Mając do wyboru dziesięć złych filmów i jedną przeciętną książkę, woli obejrzeć filmy, bo nie ma w nich oszustwa, inaczej niż w książce. „Książka może być ( do tego ) napisana źle, tandetnie i uchodzić za dobrą”59 mówi autorka Silikonu. Subiektywne spojrzenie na literaturę piękną wiąże się jednak z najważniejszymi chwilami w jej biografii emocjonalnej. Są to chwile obalenia mistrzów. Przykładem obalonej - Maria Konopnicka - „w chwili gdy zrozumiałam, że krasnoludki nie istnieją” 60- wspomina z ironią w jednym z wywiadów. W tym momencie nasuwa się pytanie, czy bunt przeciw literaturze zrodził styl i formę dotychczasowych jej powieści, na które składają się felietony, dygresje, a nawet same przypisy? Odpowiedzi nie trzeba szukać daleko. Udziela jej sama Gretkowska: „Paradoks wyznacza każdą formę - czy to przypisów, czy to klasycznej powieści. Jest iskrą świata, punktem wokół którego wszystko się kręci”.61 Dlatego niepokoi i zastanawia ją fakt pisania w sposób sentymentalny, „wypatroszony z myślenia”. „Bez logiki, sensu, ale rzewnie” - tak mówi o polskiej literaturze, a jej czytelników odbiera jako ludzi w pewien sposób upośledzonych - jako tych, których „musi coś chwytać za serce i być ku pokrzepieniu serc, nie ku pokrzepieniu umysłów, rozsądku”.62

Gretkowska krytycznie nastawiona jest nie tylko do polskiej literatury, ale i do kraju, w którym jeszcze do niedawna mieszkała (w trakcie pisania „Silikonu” mieszka w Szwecji). Według niej jest on nadal głęboko nienormalny. Wyjazd z Polski, jak sama mówi, był ucieczką od „trójkąta bermudzkiego”, w którym żyją Polac, Ten trójkąt to według Gretkowskiej „ Matka Boska, Matka Polka i własna matka - a ojciec na cokole albo w rynsztoku.” Mentalność Polaków to następna kwestia, która zastanawia. Rodacy wydają się autorce „Silikonu” nazbyt uprzejmi: sprzedawczyni proponująca „świeżutki salcesonik” czy kontroler sprawdzający „bilecik”, wzbudzają nieufność, podobnie jak pozostali „kochający”.63 „Podejrzewam, że pod czułymi słówkami czai się psychopatyczny typ, gotów przy byle okazji uraczyć torturką”64 - stwierdza i dodaje, że „jakiś odruch polskości każe zdrabniać dla łatwiejszego przyswojenia nawet tym, którzy uciekli od tego narodu za ocean, by niestrawnie mentalnie naród przestał im się wreszcie odbijać”.65 Gretkowska, gdy mówi o Polsce, mówi zarazem o Szwecji - państwie licznych swobód obyczajowo-społecznych. Nic dziwnego, że w tym zestawieniu tradycyjny, konserwatywny i patriarchalny charakter naszego kraju nabiera niewyobrażalnych rozmiarów.

To, co uderza w „Silikonie” to nie tylko błyskotliwe, trafne spostrzeżenia autorki, ale ostra, często ocierająca się o obsceniczność i wulgaryzm krytyka rzeczywistości, na którą w dużej mierze składa się tępiona przez autorkę banalność i spowtarzalność ludzkich zachowań. Gretkowska, by nie stać się jak inni jednym z klocków Lego pasującym do schematu, musi się z niego wyłamać i poddać schemat krytyce. Określa zatem siebie jako osobę „ultrawierzącą”, nazywa się „fanką papieża” i utożsamia z kategorią „półlesbijek”.

Trudno jest wydobyć ze zbiorów felietonów zamieszczonych w „Silikonie” konkretne poglądy autorki. Jeśli są, kryją się za zasłoną krytyki. Opinie wiążące się niejako z kategorią płci w ujęciu kulturowym zdradzałyby radykalną feministkę. Zdemaskowanie np. tak intymnego problemu mężczyzn, jakim jest przedwczesny wytrysk, a przy tym zabawna, nieco złośliwa dygresja o nagrobku ozdobionym epitafium: „Znowu się pośpieszył” (na wypadek śmierci delikwenta) może być traktowane jak pikantny żart kobiety wyzwolonej z pęt patriarchalnego myślenia. Pełne ironii i złośliwości stwierdzenia autorki nie podlegają ideowo-poglądowej kategoryzacji. Choć wiele z nich ma charakter rozważań z kategorii feministycznych, Gretkowska od feminizmu wyraźnie się odcina: „Nie mam nic wspólnego z żadnym feminizmem. Feminizm jest ograniczeniem” - oświadcza w krótkim zdaniu i za chwilę dodaje: „kobieta z konieczności staje się feministką, bo powinna być zaradna (wychowywać samotnie dzieci), przedsiębiorcza (utrzymać rodzinę) i wyzwolona (pozbawiona złudzeń).”66

Pozostając jeszcze przez chwilę przy problemie kobiety można stwierdzić, że stosunek Gretkowskiej do własnej płci jest tak samo ironiczny, jak i do płci przeciwnej. O Polce Gretkowska powie, że jest kobietą „gumową”, która przetrzyma wszystko, w usta „ludzkiej artystki” tzn. tej która ma zostać matką włoży okrzyk: „uwaga rozmnażam się!”, podsumowując, iż „[gwiazdy] zaplątane w rejony tak odjazdowej kreacji sprowadza na ziemię problem prokreacji”,67 ogólnie zaś potraktuje kobiety instrumentalnie, stwierdzając że: „Wszystkie jesteśmy półlesbijkami i pragniemy kobiet tak, jak nas tego nauczyli mężczyźni”68.

Gretkowska z naturalną łatwością używa wulgaryzmów, szczególnie gdy porusza chyba najbardziej ulubioną przez siebie kwestię relacji damsko-męskich w najbardziej intymnym ujęciu. Pisze więc o „zażywaniu przez kobiety facetów nie tylko dopochwowo ale też doustnie”, zastanawia się, czy nie słuszniej było by nazwać wibrator zgodnie z nazwą - „samojebem” oraz zestawiając seks oralny - „seks z głową” - z pozycją rodzącego się człowieka oświadcza bez zażenowania, iż przyjmujemy tę pozycję instynktownie, by mieć czas się rozejrzeć, zanim „damy dupy”. W takie i inne tego typu stwierdzenia obfituje „Silikon” Gretkowskiej. Czy ten sposób ujmowania problemów świadczy na pewno o błyskotliwości pisarki? Moim zdaniem wiele z tych sądów i opinii, pozbawionych jest dobrego smaku. Często zniżają się one do poziomu żenujących dowcipów, obscenicznych skojarzeń i sarkastycznych puent. W takiej postaci nie powinny składać się nawet na taki gatunek, jakim jest felieton. Być może oddają współczesną rzeczywistość, niekiedy jej absurdalność i brutalność w najbardziej precyzyjny sposób, ale czytelnika wrażliwego na słowo będą razić.

Zabrakło, według mnie, w „Silikonie” całościowego, czyli prawdziwego obrazu Gretkowskiej krytykującej mentalność, poglądy i zachowania innych, Gretkowskiej jako osoby z wadami i ułomnościami, wahającej się i zadającej pytania. Zabrakło Gretkowskiej, która mówi o uczuciach, o sobie jako kobiecie, mówi o tym, jak widzi, czy jak chciałaby widzieć świat, nie skazując go uprzednio na potępienie. „Silikon” ukazuje ją jako kobietę „ultrawierzącą”, inteligentną, ale krzyczącą „nie” feministkę. Walka, którą prowadzi ze stereotypami jest typową walką z wiatrakami. Wywiady zawarte w drugiej części „Silikonu” są dobrym źródłem informacji o Gretkowskiej. Można się dowiedzieć, co myśli na temat literatury, sztuki, filmu, religii, erotyki, no i własnych książek. Jest to tym ciekawsze, że rozmowy pochodzą z przestrzeni pięciu lat (1994-1999), a więc okresu rosnącej popularności kolejnych książek autorki. Niechaj ilustracją tego, co najbardziej charakterystyczne u Gretkowskiej, czyli stanowczości sądu, będą poniższe cytaty: „Myślenie w Polsce zawsze szokowało. Szokowało, że można pomyśleć inaczej niż całe plemię nad Wisłą. Pomyśleć i odważyć się to powiedzieć.”69 i „Jestem kobietą. Nie mam nic wspólnego z żadnym feminizmem. Feminizm jest ograniczeniem.” 70

Książka ta jest zbiorem felietonów pisanych do prasy oraz wywiadów przeprowadzonych z autorką. Taka formuła książki nie jest więc literaturą w pełnym tego słowa znaczeniu, lecz jeżeli ktoś nie zna twórczości Manueli Gretkowskiej, może poznać jej poglądy na niektóre sprawy, poczytać felietony pisane charakterystycznym wyrafinowanym i bezpruderyjnym językiem, a dzięki wywiadom umieszczonym w drugiej części książki pozwalają lepiej zrozumieć intencje autorki. Wydaje się, że podczas czytania niektórych felietonów można odczuć pewien niedosyt i zbytnią płytkość wypowiedzi, ale informacja o piśmie, do jakiego został napisany wyjaśnia zwykle wszystko. Zresztą sama autorka przyznaje w jednym, z wywiadów, że nie może pisać tego, co chciałaby, ale to za co jej płacą i co zrozumie czytelnik danego magazynu.

3.2. „Światowidz”

Kolejna zaskakująca propozycja literacka, wydana w tym samym czasie, co „Namiętnik”, czyli w 1998 roku. Są to wspomnienia i rozważania autorki zebrane w czasie licznych podróży, lecz podane jak zwykle u tej pisarki w sposób niekonwencjonalny. Gretkowska porusza tematy religii, wierzeń i filozofii życia, wykraczając poza sztywne ramy jednego wyznania. Od razu czujemy, że wszystko dzisiaj, jest prostsze niż w czasach, kiedy podróże były na kartki. Inaczej więc też dziś wyglądają pocztówki wysyłane do kraju z podróży. Zbiór takich pocztówek wydało wydawnictwo W.A.B, a do egzotycznych skrzynek powrzucała je Manuela Gretkowska. Dużo tych pocztówek, a wszystkie kolorowe, z budowlami różnymi zabytkowymi, z figurami osobliwych bożków, z ludzikami, niektórzy z nich skośni, a inni malowani w egzotyczne paski.

Jest to książka raczej niezobowiązująca, będąca zbiorem bardziej luźnych przemyśleń, niż zaplanowanych dywagacji. Więcej tam o zgubionej kosmetyczce i śmierdzącym słoniu na rynku w Figo-Fago niż o febrze, polach minowych i skorpionach. Autorka wydaje się być trochę nastolatką z plecakiem, ale trochę już czterdziestką w białych dżinsach, z biletem powrotnym w kieszeni stąpa przez bazar pełen egzotycznych barw i niezrozumiałej mowy albo zagląda do przedsionka świątyni, gdzie Budda uśmiecha się do niej tajemniczo. „Światowidz” jest więc zbiorem relacji z podróży. Eseje o Indiach, Nepalu i buddyzmie, katolickiej Hiszpanii, islamie, Australii i kulturze aborygenów, Chinach i taoizmie odzwierciedlają widzenie świata przez autorkę. W każdym szkicu obecna jest ona – Europejka, która odwiedzając inne kontynenty, przyglądając się innym kulturom i religiom, szuka jedności wbrew całemu bogactwu, obcości i różnorodności oglądanych światów. Hasło „Podróżuj, módl się i kochaj” streszcza pragnienie, by własna wrażliwość i wyobrażenia zmierzyły się z doświadczeniami podróży. Manuela Gretkowska przemierza świat, by udowodnić, że mimo wielości kultur człowiek zachował potrzebę sacrum i wewnętrznego ładu, że mimo różnic cywilizacyjnych, obyczajowych i religijnych istnieje jedność ludzkiego odczuwania.

Jest więc „Światowidz” opowiadaniem o wyjazdach i opowiadaniem o zwiedzaniu. „Celnik z Okęcia obiecuje, że następnym razem nie wypuści mnie z kraju, przeraża się jeszcze bohaterka, pakując z powrotem do woreczka na szyi swój ręcznie wypisany, polski paszport. A więc będzie następny raz, następny odrzutowiec? Na razie bieg, przesiadka w Londynie. Zasypiam następnego dnia w Katmandu. Rezerwacja w Amsterdamie. Znowu przesiadka w Singapurze. W pekińskiej taksówce zdjęcie Mao Tse Tunga. Seszele z żółwiami, Maroko z osłami. Grecja i Szwecja, co trzy strony inny kraj.”71 Tak widzi opowiadaną przez Gretkowską podróż jeden z krytyków. Można odnieść wrażenie, że autorka celowo podkreśla łatwość podróżowania, która nabiera znaczenia poprzez milczący kontrast z tym, co przeszłe. Ta podkreślana na każdym kroku wolność da się tylko zrozumieć przez pryzmat pewnej niewoli, które nadaje inny sens wyjazdom dopiero w kontekście istniejących w komunizmie ograniczeń. Poprzednie lata, które ograniczały naszą swobodę poruszania się po świecie, świetnie scharakteryzował Piotr Siemion: „W pochodzie lat przepychaliśmy się i byliśmy przepychani z przedszkola do szkoły, ze szkoły do armii, z armii do pracy, szpitala, więzienia, a każde z tych ciasnych (ale własnych, jak PRL, w którym Manuela podrastała) miejsc narzucało własną, ale wciąż tę samą, ferdydurkowatą dyscyplinę, swój sznyt, swój osobny sposób zuniformizowanej deformacji poddanych. Każdy miał w tamtym niedawnym, ale zaginionym świecie swój kartkowy przydział i swój numer ewidencyjny, których ostatnią pamiątką jest właśnie wyświechtany paszport z podpisem gierkowskiego jeszcze konsula z paryskiej placówki. Istniały granice.”72

Wydaje się, że narratorka „Światowidza” poszukuje boga albo bogów, bożków. Obserwując bowiem pęd współczesnego człowieka możana odnieść wrażenie, że nasze czasy przyniosły swoistą inflację świętości. Gretkowska pokazuje, że trzeba się sporo najeździć i nalatać samolotem, żeby odnaleźć swoje bóstwo i świętość, a nawet wtedy okazuje się ono znane, z góry przewidywalne. Narratorka nieodmiennie zawsze już o tym wszystkim czytała. Nie mają dla niej tajemnic wesoły Sziwa, ponura Kali, kudłaty Mahomet i usmarowany ochrą bożek-kangur. Na taoizm najlepiej patrzeć z góry, a święta góra Tai-szan jest rodzajem naszej Częstochowy. Pielgrzymi wdrapują się po sześciu tysiącach stopni, odczytując poezje, wyryte na skałach. Najlepiej wrzucić wszystkie religie świata do jednego worka i dobrze potrząsnąć, a potem wyciągać po kawałku, a to stygmaty świętej Teresy, a to trąbę słoniowatego boga Ganeszy - może się coś z tego złoży. Manuela pielgrzymuje do wszystkich Częstochow świata naraz, na tym samym bilecie poszukując jedynego bóstwa. „Moje dziecko po chrzcie pobłogosławi Allach, Kriszna, Budda i Ten Niewymawialny, dopowiada Manuela już z ostatniej strony okładki.” Bogowie pełnią w jej świecie rolę dodatków, jak paski i torebki. Indie, które zwiedza Manuela, mają sześćset milionów bogów, ale tolerancyjny pluralizm nie zmienia faktu, że hinduscy wierni najczęściej muszą na kolację wcinać krowie placki. Narratorka Światowidza nie jest przy tym pewna, czy bogowie to wielkie misterium, czy tylko uroczy folklor, więc często przeskakuje od zachwytu do antropologicznej analizy, a potem wraca do opisu kolorytu lokalnego. „Życie jest jak noc w niewygodnym hotelu, pisała święta Teresa i chyba miała na myśli właśnie ten.”73

3.3. Scenariusze

3.3.1. „Szamanka” w reżyserii Andrzeja Żuławskiego

Ona, z racji swej urody zwana Włoszką, jest studentką Akademii Górniczo-Hutniczej, on, mężczyzna o imieniu Michał jest wykładowcą na antropologii. Spotykają się na ulicy, kiedy Michał przykleja ogłoszenie o mieszkaniu do wynajęcia. Włoszka, świeżo przybyła do Warszawy, wprowadza się do Michała i z miejsca zostają kochankami. Wkrótce po ich poznaniu, Michał bierze udział w niezwykłym archeologicznym odkryciu, kiedy to badacze odkopują ciało mężczyzny, które choć liczące ponad trzy tysiące lat zachowało się w nienaruszonym stanie. Na ramionach mumii widać nawet tatuaż, bardzo podobny do tego, który zdobi ramię Michała. Jedyną brakującą częścią świetnie zachowanych zwłok jest kawałek mózgu. Michał, stojący na czele grupy antropologów, twierdzi, że mężczyzna był szamanem i zginął gwałtowną i nienaturalną śmiercią. Te dwa wątki, czyli fascynacja Michała tajemniczym znaleziskiem i jego fascynacją Włoszką, przeplatają się w trakcie całego filmu.

Ten obraz jest przez wielu krytyków uważany za dzieło symboliczne, głębokie w swojej wymowie i bardzo nowatorskie. Jest to film o dramatycznej metamorfozie świadomości, o ludziach, którzy postawieni są wobec czystej i nieokiełznanej energii, która w istocie jest w nas samych odarta ze wszystkiego czym staramy się ją ograniczyć, zabudowując warstwami uprzedzeń, tradycji i sztucznych norm. Energia życia jest dynamiczna, bezkompromisowa, zabójcza dla tych, którzy się od niej odgradzają i próbują ucieczki w zatłoczoną, nijaką, szarą codzienność. Włoszka - szamanka jest symbolem tej nieposkromionej energii, a właściwie jest samą energią, namiętnością, dynamiką, miłością, kreacją. Jest zwiastunem nowego czasu, będącego czasem swoistej anarchii, która jednakże ma wydobyć z człowieka to, co najcenniejsze. Michał to człowiek współczesny, zagubiony, niepozbawiony jednak swych pasji, ma swoje plany, znajomych, narzeczoną. On również jest symbolem współczesności i obecnej świadomości. Jest symbolem dominacji mężczyzny nad kobietą, lecz wbrew fizycznym pozorom okazuje się być słabszy. Związek szamanki z Michałem to konfrontacja dwóch światów: współczesnego z tym, który czeka na swoją teraźniejszość. Czas szamanki nie jest jednak całkowicie nowy, to czas praludzi i prakultury, w której nie przypadkowo dominuje kobieta, aczkolwiek dominacja ta jest tylko pozorna, bo w rzeczywistości jest to równość i braterstwo. Dwa rodzaje świadomości nie mogą koegzystować, dlatego akty miłosne szamanki i Michała bardziej przypominają walkę. Michał nie zdołał jej zrozumieć, bał się jej i chciał uciec. Z przerażeniem stwierdził, że szaman, którego odkopał, jest nim samym, pokonanym tak jak on przed tysiącami lat. Michał ucieka, tak jak większość ludzi kiedy czegoś nie rozumie lub coś diametralnie zmienia ich wyobrażenie o życiu, jednak ucieczka kończy się katastrofą. Śmierć Michała i kontrowersyjna scena konsumpcji przez szamankę jego mózgu to symbol zagłady obecnej cywilizacji, która jak obrazowo pokazane jest to filmie gnije i rozpada się. Szamanka, czyli nowa świadomość tryumfuje. Kwintesencją jest scena końcowa będąca rytuałem jakby szamańskim. Dla zwykłego człowieka coś obrzydliwego i nieludzkiego, dla człowieka czującego inaczej, to uczta w imię miłości - najpiękniejszy akt, a jednocześnie pokarm, dzięki któremu szamanka czuje się spełniona, szczęśliwa. Ona czuje życie najintensywniej jak tylko potrafi i kocha najbardziej ludzko.

Nie można odmówić „Szamance” pewnej niepokojącej energii. Ten film jest jak wyrzut sumienia, dręczący koszmar senny i tak jak on zawiera wiele pięknych i mocnych scen. Pomijając mnogość odniesień i symbolicznych znaczeń, jest to pozornie chaotycznie opowiedziana anegdota. „Na często stawiane pytanie, dlaczego to wszystko jest tak krwawe i egzaltowane odpowiedź jest jedna: to nie jest film obyczajowy, tylko wizja artystyczna. Jest to film o anarchii, nie w sensie społecznym o jakim zwykle mówimy lecz w sferze świadomości. Dlatego filmu tego nie można traktować inaczej jak tylko bardzo osobiście i subiektywnie.”74

„Szamanka” to bez wątpienia jeden z najszerzej dyskutowanych, najbardziej skandalizujących, ale również najbardziej zlekceważonych polskich filmów ostatnich lat. Najwięcej emocji wywołała śmiałość obyczajowa filmu oskarżanego o pornografię, sadystyczną przemoc, brak klasy i przekroczenie wszelkich zasad dobrego smaku. To, co reżyser chciał przekazać ekstatyczną, zrealizowaną według scenariusza Manueli Grettkowskiej „Szamanką” pozostało w cieniu oburzenia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dopiero dziś, kiedy odwaga „Szamanki” już nie razi, film Żuławskiego może doczekać się analiz, na jakie niewątpliwie zasługuje. Stało się tak chociażby podczas festiwalu Era Nowe Horyzonty w 2008 roku, na którym „Szamanka” była jednym z ważniejszych punktów retrospektywy Żuławskiego.

3.3.2. „Miasteczko”- serial telewizji TVN

„Ślubu nie będzie!”- informuje zdenerwowany Tomek Tarnawski zgromadzoną w kościele rodzinę i przyjaciół z Zagórzyna. Tak rozpoczynają się perypetie mieszkańców podwarszawskiego miasteczka. Narzeczona Tomka - Teresa Siudym - ucieka sprzed ołtarza, a Tomek niespodziewanie zostaje ojcem i wikła się w nieszczęśliwy związek z bezwzględną prezenterką telewizyjną - Ireną. Świetnie zapowiadająca się kariera Tomka w stolicy wydaje się spełnieniem marzeń jego matki, Wandy. Ambitna i energiczna pani burmistrz Zagórzyna żelazną ręką zarządza miasteczkiem. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się sławny aktor Kostek Kamiński, który stopniowo odsłania przed zakochaną Wandą mroczne strony swojego życia. W miasteczku trwa spór o pałac, w którym mieści się szkoła, jej dyrektor, ojciec Teresy, Janusz Siudym nie godzi się na przeprowadzkę placówki do budynków zastępczych. Agencja Przemysłowa, która chce urządzić w Pałacu hotel, stara się wszelkimi metodami przekonać lub pokonać przeciwnika. Oskarżony o nieumyślne zabójstwo Janusz jest w prawdziwym niebezpieczeństwie. A pani burmistrz? Czy prawdą jest, że - jak podała miejscowa prasa - przekupiła ją Agencja? Teresa, niedoszła żona Tomka, ucieka z Zagórzyna do Warszawy i poznaje kulisy pracy działu mody kobiecego magazynu. W zawiłości wielkomiejskiego życia wprowadza przyjaciółkę Ela, stylistka mody. Po wielu perypetiach Teresa znajduje miłość i pracę, o jakiej marzyła. Układy rodzinne komplikuje fakt, że Teresą interesuje się wuj Tomka, Igor. Miasteczko zamieszkuje cała galeria barwnych postaci. Młody ksiądz Andrzej próbuje dość niekonwencjonalnymi metodami skłonić parafian do wypełniania przykazań dekalogu. „Jesteś najfajniejszym chłopakiem, jakiego znam” - wyznaje księdzu zakochana w nim Ela. Zosia Siudym, żona dyrektora szkoły, przekształciła swój sklepik w ekskluzywne mini delikatesy, jej brat, Gienio, rolnik, realizuje kolejne szalone wizje, np. próbując hodować strusie. Lucyna, siostra Teresy, cierpi w nieudanym małżeństwie, bowiem jej mąż, biznesmen Marek, zdradza żonę z piękną i niebezpieczna panią adwokat i - sam nie wiedząc kiedy - zostaje wplątany w ciemne interesy jej tajemniczego Szefa. Tak toczą się losy mieszkańców położonego przy warszawskiej autostradzie miasteczka. Jak to w życiu bywa, w pogodny rytm codzienności wplatają się gwałtowne wydarzenia. Do miasteczka wkraczają nowe czasy, każdy z bohaterów na swój sposób próbuje znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości, trzymając się tradycyjnych wartości lub próbując odnieść sukces w świecie biznesu.

Charakterystyka głównych bohaterów:

Teresa Siudym: miła, ciepła, trochę naiwna dziewczyna z Zagórzyna, narzeczona Tomka, bardzo w nim zakochana, po niedoszłym ślubie gorączkowo szuka swojego miejsca w życiu, krótko pracuje w Warszawie jako sekretarka w redakcji pisma kobiecego, w którym jej przyjaciółka Ela jest stylistką mody.

Tomek Tarnawski: ukochany i jedyny syn pani burmistrz, trochę rozpieszczony, ale w sumie sympatyczny i wzbudzający zaufanie, właśnie kończy studia i staje przed dylematem: wybrać karierę naukową czy intratną pracę w banku, mimo, że wiąże się z Ireną, podświadomie wciąż kocha Teresę.

Irena: ambitna i bezwzględna prezenterka telewizyjna, za wszelką cenę pragnąca zrobić karierę, z premedytacją wybiera Tomka na ojca swojego dziecka, potem próbuje pogodzić pracę z opieką nad niemowlakiem, ale sobie nie radzi.

Wanda Tarnawska: burmistrz Zagórzyna, kobieta energiczna, ambitna, żelazna ręką zarządzająca miasteczkiem, rozwódka, matka Tomka, w jej życiu pojawia się jednak znany aktor Kostek Kamiński. Wanda postanawia sprzedać Agencji Przemysłowej pałac, w którym mieści się szkoła, na co nie zgadza się Janusz, dyrektor szkoły, w miejscowej prasie ukazuje się artykuł sugerujący, że Agencja dała Wandzie łapówkę.

Igor Tarnawski: brat Wandy, wdowiec w średnim wieku mieszkający na stałe w Paryżu, dość przystojny, z wdziękiem, kocha się w Teresie, kupuje dom w Zagórzynie i postanawia sprowadzać do Polski zagraniczne wino.

Zosia Siudym: matka Teresy i Lucyny, kobieta cicha, spokojna, prowadzi sklep w Zagórzynie, mąż Lucyny namawia ją do przekształcenia sklepiku w ekskluzywne mini delikatesy.

Janusz Siudym: mąż Zosi, ojciec Teresy i Lucyny, dyrektor zagórzyńskiej szkoły, człowiek prawy i porządny, walczy o pozostanie szkoły w pałacu, przez co wchodzi w poważny konflikt z Agencją Przemysłową, która próbuje usunąć niewygodnego dyrektora.

Gienio: brat Zosi, rolnik wciąż bujający w obłokach z szalonymi pomysłami za życie, m. in. zakłada hodowlę strusi, pomaga też siostrze prowadzić sklep.

Lucyna: siostra Teresy, córka Zosi i Janusza, nieszczęśliwa w małżeństwie z bogatym biznesmenem, z którym ma kilkuletniego synka, Dominika, nadwrażliwa, na granicy załamania nerwowego, ucieka w alkohol, zaopiekuje się nią Wojtek, nauczyciel ze szkoły w Zagórzynie., zrodzi się uczucie.

Marek: mąż Lucyny, młody, bezwzględny biznesmen, zdradza żonę z piękną i niebezpieczną panią adwokat, która wplątuje go w swoje ciemne interesy.

Michał Małecki: przyjaciel Tomka z Zagórzyna, dziennikarz miejscowej gazety, publikuje artykuł o rzekomej korupcji pani burmistrz, z kumplem Jackiem zaczyna go łączyć coś więcej niż przyjaźń.

Marysia Małecka: siostra Michała, pracuje w banku w Zagórzynie, skąd zostaje wyrzucona po ujawnieniu bratu informacji o stanie kont pani burmistrz, przyjaciel Michała, Tomek, proponuje jej przyjazd do Warszawy i opiekę nad dzieckiem, Irena jednak podejrzewa ją, że podkochuje się w Tomku.

Ksiądz Andrzej: młody wikary, który na czas nieobecności proboszcza objął rządy w parafii, wrażliwy idealista, z zapałem próbuje dość niekonwencjonalnymi metodami zbawić świat, Zakochana w nim Ela, próbuje rozbudzić w kapłanie „ludzkie” uczucia.

Krystyna Pęczek: gospodyni księdza, lecz w przeciwieństwie do niego mocno stąpa po ziemi, uważny obserwator życia, wie wszystko o wszystkim i wszystkich w Zagórzynie.

Ela Barańska: przyjaciółka Teresy z lat szkolnych, stylistka mody w kobiecym magazynie w Warszawie, żyje mocno, zmienia kochanków, eksperymentuje z narkotykami, w sumie jest jednak wrażliwa i ma dobre serce, wciąż szuka miłości idealnej, w końcu zakochuje się w księdzu Andrzeju z Zagórzyna, który jest jej kolegą ze szkoły.

Wojtek Bir: młody nauczyciel biologii w szkole w Zagórzynie, idealista, zwolennik new age, kocha się w Lucynie i przyjaźni z Marysią.

Kostek Kamiński: znany aktor, nawiązuje romans z panią burmistrz, wobec której jest jednak nie do końca w porządku.

Dwa scenariusze Manueli Gretkowskiej są tak różne, że aż trudno uwierzyć, że napisała je ta sama autorka. Lecz w gruncie rzeczy mówią one o tym samym, czyli o miłości i skomplikowanych związkach międzyludzkich. Jednak tak różna forma, która z jednej strony szokuje, a z drugiej – zadziwia nie powinna specjalnie zaskakiwać. Manuela Gretkowska przyzwyczaiła przecież swoich czytelników, że w jej twórczości tylko jedno jest stałe – zmienność formy, ale niezmienne zainteresowanie mediów i czytelników. „Miasteczko” przez wielu krytyków było uznane za najlepszy serial tego typu w polskiej telewizji, być może dlatego, że relacje międzyludzkie były przedstawione w sposób wartki, prawdziwy, pozbawiony typowej dla sitcomów naiwności i rozwlekłości. „Szamanka” to bodajże najbardziej kontrowersyjny film ostatnich kilkudziesięciu lat, mający tyluż zwolenników, co wrogów, ale nikogo nie pozostawiający obojętnym.

Rozdział IV

Gretkowska i działalność polityczna, stosunek do państwa i walka o prawa kobiet

4.1. „Europejka”

Manuela Gretkowska, nie wiadomo czy na dobre, zasmakowała w dziennikach. Po „Polce” będącej pamiętnikiem ciąży i życia rozdartego między Szwecją a Polską narodziła się „Europejka”. Choć faktycznie jest to dalsza część perypetii pisarki, to oczywiście obydwie książki można czytać oddzielnie.

Mimo, że mała Polcia jest oczkiem w głowie rodziców, to jednak obydwa dzienniki są o Gretkowskiej – o Polce w Szwecji i zagubionej Europejce w Polsce. Dziennik zawiera zapiski spisywane przez ponad rok – pierwszy datowany jest na 4 kwietnia 2003, a ostatni na 1 maja 2004. W tle toczy się codzienne życie: zakup samochodu, zamiana warszawskiego mieszkania na podwarszawski dom, wakacyjny wyjazd, święta z rodziną, praca, wywiady, spotkania. Gretkowska zawsze trafnie ripostuje rzeczywistość, jej błyskotliwe spostrzeżenia są sednem dziennika. Dzięki konkretnym odniesieniom do zdarzeń z niedalekiej przeszłości, zwięzłym i prostolinijnym uwagom, lektura prowadzi czytelnika szlakiem kilkunastu miesięcy poprzedzających 1 maja 2004 – dzień wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Niektórzy ironicznie twierdzą, że Gretkowska potrafi się sprzedać – wydaje książkę zatytułowaną „Europejka” w Polsce, która właśnie „wróciła” do Europy. Ale jej dziennik to nie komercyjny chwyt, ale ważny głos w odpowiednim momencie75. Głos osoby przytłoczonej ojczystą szarzyzną, zaściankowym światopoglądem rodaków, coraz lżej strawną papką medialną kapiącą z ekranu. Autorka chadza do kina, czyta książki i prasę, czasem ogląda telewizję, spotyka się z ludźmi, podróżuje, a jej spostrzeżenia dopasowują się do rytmu tych wszystkich czynności. Następują spontanicznie lub bywają zaplanowane. Gretkowska nie chwyta za pióro, żeby przelać na papier wzniosłe teorie i obszerne dywagacje. Ona przeżywa swoje zwykłe dni, a potem spisuje je w kilku zdaniach. Każdy fragment jest esencją bez lania przysłowiowej wody.

Z narodzinami Polki pojawiła się też na świecie nowa Manuela Gretkowska76. Macierzyństwo jest jej drugą twarzą, można powiedzieć, że dla czytelnika całkiem odmienną od tej znanej z poprzednich książek77. Obserwacje zachowań córki, krótkie zdania o uczuciach rodzicielskich są jakby drugim dnem dziennika. Ciepło tych specjalnych słów jest tak przyjemne, że na pewno wielu czytelników z chęcią ogrzeje się przy nich. Krytycy również docenili tą nową, ciepłą Gretkowską: „Lektura nie powoduje uciążliwego napięcia. Pod podszewką zgryźliwych uwag i szalonych przedsięwzięć tkwi dojrzała, szczęśliwa kobieta. Jej zrównoważenie i spokój amortyzują przyziemne problemy, wygładzają zmarszczki i wyostrzają dowcip”78.

Wielu czytelników lubi dzienniki, zarówno osób znanych, jak i bezimiennych laureatów konkursów prasowych. Jeśli nawet nie są majstersztykiem literackim, w zamian zwielokrotniają nasze spojrzenie na rzeczywistość. Czytając je sposób można się przekonać, czy tak samo postrzega świat nastoletnia buntowniczka, gospodyni domowa po pięćdziesiątce i wpływowy polityk w kwiecie wieku. Niektórzy twórcy i sławni ludzie od razu sprzedają swoje wynurzenia, podpisując umowę na drukowanie ich w odcinkach na łamach prasy (Gombrowicz, Andrzejewski) lub wydanie w formie książkowej (Gretkowska właśnie). W jakim stopniu wówczas to, co czytamy, jest odbiciem prawdziwego „ja” autora, a w jakim jego maski, przywdzianej na użytek publiczny?

„Europejka” to dziennik z życia Manueli, jej partnera Piotra i rezolutnej Poli. Niecodzienny dziennik zakochanej, nowoczesnej matki Polki. Osoby publicznej, a zarazem skrajnie prywatnej, która wraca po kilku latach z Europy do Polski, w momencie gdy Polska wraca do Europy. Autorka prowadzi życie outsiderki na podwarszawskiej wsi, skąd celnie komentuje paradoksy współczesności, przekładając doświadczenia osobiste na uniwersalne. Jej wyjątkowy zmysł obserwacji i poczucie humoru sprawia, że świat staje się łańcuchem cudów, które zwykliśmy nazywać codziennością. Autorka czasem w ostry, a czasem wręcz w poetycki sposób przedstawia rzeczywistość widzianą swoimi oczami, nie stroni od metafor, duchowych porównań, co czyni jej książkę jeszcze ciekawszą. Manuela Gretkowska wnikliwie i z poczuciem humoru rejestruje zdarzenia ważne i nieważne, zbiera bieżące obserwacje i gorzkie czasem refleksje, starając się uchwycić momenty, kiedy zwyczajność nagle ukazuje swoją drugą, zaskakującą stronę. W sposób bezpośredni i spontaniczny pisze o tym, co ją zachwyca, irytuje, dziwi: lekturach, wydarzeniach w polskiej polityce i kulturze, przyjaciołach, bliskich i dalekich podróżach, urokach i udrękach życia na wsi, nieustannej przygodzie, jaką jest wychowywanie dziecka i życie z ukochanym mężczyzną. Błyskotliwy, często bliski poezji styl, zaskakujące skojarzenia, ogromna otwartość, trafność obserwacji - w Europejce odnaleźć można wszystkie najlepsze cechy pisarstwa Manueli Gretkowskiej.

Spomiędzy kartek „Europejki” wyłania się powoli sylwetka o kilku twarzach, niczym żeński odpowiednik Światowida. Z jednej strony spogląda umęczone oblicze matki - Polki, porządnie wyczerpanej trudami wychowania cokolwiek nadaktywnego dziecka i prowadzenia gospodarstwa domowego mimo oczywistego braku zamiłowania do tego ostatniego zajęcia, a równocześnie promieniejącej radością macierzyństwa. Jeśli więc cokolwiek w tym dzienniku jest pozą czy grą, to na pewno nie przejmujące stwierdzenie: „Dałam Polci życie, więc jestem jej winna swoje. (...) Gdyby odeszła, poszłabym za nią, opiekować się jej śmiercią, kto to zrobi lepiej od matki?”79

Druga twarz naszej tajemniczej postaci nie ma określonych rysów żeńskich ani męskich, może zresztą w ogóle nie widać w niej nic prócz przenikliwych oczu, śledzących z równą uwagą zachowania dwuletniego bobasa i powierzchnię zaoranego zagonu, reklamowe plakaty i mrowiska liter rojące się na stronach gazet i książek; możemy tylko domyślać się drogi, jaką przebywają te obrazy po autostradach neuronów i przystankach szarych komórek, nim pojawią się na kartkach w postaci barwnych fraz, zabawnych lub ironicznych uwag.

Spojrzawszy w twarz trzecią, napotkamy drwiąco i nieco pogardliwe spojrzenie wiecznej prowokatorki, od lat walczącej z uporem godnym lepszej sprawy o miejsce w literaturze i w języku mediów dla słów i obrazów egzystujących poza zwyczajową granicą dobrego smaku. Granica ta z biegiem lat zauważalnie się przesunęła, ale nadal jeszcze istnieje, a ostateczne jej zlikwidowanie ma tyluż gorących zwolenników, co zażartych przeciwników.

„Europejka” to także pisana z osobistej perspektywy kronika małych i dużych przemian zbliżających Polskę do Europy, historia powrotu do kraju i zarazem do rodzinnej normalności, a także dziennik z życia małej córeczki, stającej się powoli bardzo samodzielną kobietą. To kolejny manifest osobistej i pisarskiej niezależności, kronika nieustannych zadziwień nad oswojonym, a jednak wciąż zmieniającym się światem. „Europejka” to również książka o młodych Polkach usiłujących zrozumieć mężczyzn, świat, a przede wszystkim same siebie. Pełna ironii i gorzkiej czasem refleksji, ale również dowcipna, jest lekturą dla każdego, kto pragnie intelektualnej przygody.

4.2. „Obywatelka”

Kolejna książka Manueli Gretkowskiej to jakby trzecia część jej dzienników, następna po „Polce” i „Europejce”. Jest to pełen przenikliwych obserwacji, ciepły i zarazem ironiczny dziennik, obejmujący kilkanaście miesięcy życia w Polsce do ostatnich wyborów. Gdy w 2006 roku autorka postanowiła założyć Partię Kobiet, inicjatywa spotkała się z szerokim oddźwiękiem, a nie kończący się wir wydarzeń pozbawił ją czasu dla rodziny i siebie samej. Gretkowska opowiada, jak nasza polityka wygląda od kuchni, jakie jest w niej miejsce kobiet i dlaczego tak trudno w Polsce zrobić wspólnie coś sensownego. Pisarka opowiada o nieżyczliwości i traktowaniu jej pomysłu z przymrużeniem oka. Takie zachowanie doprowadziło ją do wysnucia wniosków, że tak jak traktowana jest Partia Kobiet, tak traktuje się w naszym kraju kobiety.

Wieńcząca osobistą trylogię książka jest pozycją wyjątkowo błyskotliwą i napisaną z największą dbałością o szczegół. Miłośnicy ironicznego stylu autorki nie zawiodą się, gdyż tym razem również nie unika ona ciętych ripost, urągających niektórym sformułowań czy wręcz obraźliwych inwektyw. To wszystko nie odbiera uroku tej książce.

Autorka pokazuje wszystko od podszewki: to, jak pewnego dnia zrodził się w jej głowie pomysł, ogłoszenie w prasie manifestu partii, organizowanie masowo się zgłaszających sympatyków w struktury ugrupowania. Relacja Manueli Gretkowskiej to również w dużej mierze opowieść o problemach, z którymi przyszło się jej zmierzyć, takimi jak niechęć prasy, kłopoty wewnętrzne ugrupowania, borykanie się z problemami finansowymi, wreszcie aktywny i bardzo męczący tryb życia, spędzanego głównie w trasach, na wywiadach i konferencjach. Poprzez relację z partyjnych działań, przeplatanych elementami codziennego życia kobiety - pisarki i kobiety - matki, czytelnik odnajduje wykładnię ideową nowej partii, a więc krytykę obowiązującego systemu, niesprawiedliwego wobec kobiet i czyniącego je zależnymi od mężczyzn. Gretkowska pragnie zmienić zupełnie polską mentalność, wprowadzić szeroko rozumiany problem kobiet do sejmu i wywalczyć dla nich to, co jej zdaniem słusznie się kobietom należy, czyli na przykład refundację środków antykoncepcyjnych, prawo do świadomego macierzyństwa, system umożliwiający matkom pracę przy jednoczesnym macierzyństwie, wynagrodzenie kobietom lat spędzonych przy prowadzeniu gospodarstwa domowego.

Relacja Gretkowskiej daleka jest jednak od obiektywnego przedstawiania faktów, jej opowieści nasycone są emocjami i wiarą w słuszność własnych poczynań. Czytelnik zauważy tu swoistą ewolucję samej Gretkowskiej, początkowo ostrożnej (niechęć do uznania prawa do aborcji za jeden z głównych postulatów partii), stopniowo coraz bardziej bezkompromisowej i nie unikającej ostrych sformułowań. „Obywatelka” to książka paradoksów. Mnóstwo ciekawych obrazków sytuacyjnych, komentarze do aktualnie się toczących wydarzeń społecznych i politycznych, wreszcie lekkie pióro samej autorki wszystko to sprawia, że „Obywatelkę” czyta się nadzwyczaj dobrze.

Partia Kobiet jest ugrupowaniem, w którego struktury są zaangażowani również mężczyźni. Założycielkę wspiera cały czas jej życiowy partner Piotr, ale imion męskich sympatyków znajdziemy w dzienniku więcej. Gretkowska omawia swoje pomysły i poglądy z szeregiem mężczyzn. W kwestiach jej obcych, takich jak ekonomia czy prawo, zasięga ich rady na równi z kobietami. Jednak mimo głoszenia idei współpracy z mężczyznami czytelnikowi trudno jest oprzeć się wrażeniu niechęci działaczek do tych ostatnich. Apogeum owej niechęci stanowi jedna z końcowych scen książki, w której bohaterki głoszą hasło „panom już dziękujemy”80.

Chociaż „Obywatelka” stanowi niezwykle dynamiczny i wnikliwy zapis pierwszych miesięcy tworzenia i funkcjonowania w Polsce Partii Kobiet, jest jednocześnie tekstem bardzo stronniczym i (co nie dziwi) podporządkowanym emocjom, niewątpliwie mającym na celu zarażenie wielu odbiorczyń (i odbiorców także) zapałem do pracy na rzecz Polski. Polski, która może niekoniecznie jest kobietą, ale Polski, która na pewno potrzebuje takich inicjatyw jak Partia Kobiet. „Obywatelka” każe mieć nadzieję na to, iż polska polityka przestanie być hermetycznym światem patriarchalnych mędrców w dobrze skrojonych garniturach, że zacznie być bliższa życiu, że aktywizować będzie ludzi do tej pory stroniących od polityki.

Założenia programowe Partii Kobiet wypływają z gorzkiego rozczarowania i ich siła polega na prawdzie skrytej między kolejnymi zarzutami dotyczącymi tego, jak w naszym kraju traktowane są kobiety. Dalsze strony ,,Obywatelki” będą traktować o kolejnych potknięciach na drodze realizacji celu partii, Gretkowska będzie opowiadać o dylematach osobistych oraz rozterkach wszystkich ludzi, którzy od początku wspierali jej zamierzenia mrówczą i charytatywną pracą.

Pisząc o klęsce (dziewczyny nie zdążyły, nie zorganizowały się jak należy, zbyt dużo czasu straciły na rozwiązywaniu małostkowych problemów, nie ogarnęły całości przedsięwzięcia, nie miały wsparcia finansowego i dostatecznego zainteresowania mediów), autorka podkreśla, iż działania jej oraz innych uświadomionych przez nią pań, miały głęboki sens i przyniosą w przyszłości zmianę w społecznym i politycznym traktowaniu polskich kobiet. Wydaje mi się, że do sukcesu Partii Kobiet w przyszłości konieczne są merytorycznie przemyślane i właściwie rozegrane działania marketingowe. Ciekawa jest przebijająca z kart „Obywatelki” naiwność Gretkowskiej. Naiwność nie jako głupota, bo autorka to mądra kobieta. Naiwność, którą nazwałabym bożą naiwnością. Tak jak można być szaleńcem bożym, tak można być bożym naiwnym. W książce Gretkowskiej ten rodzaj naiwności jest wyrazem buntu i dążenia ku odnowie. Być może ta postawa założycielki Partii Kobiet miała przynieść skutek nie tylko w postaci zorganizowania statystycznej połowy społeczeństwa w partię grupy interesu, ale właśnie być próbą masowej mobilizacji tej dyskryminowanej mniejszości w imię naiwnego przekonania, że demokratyczne instytucje służą społeczeństwu, że można zorganizować partię na zasadzie społecznikowskiej a nie partyjniacko - kolesiowskiej, że można uprawiać politykę w sposób inny, niż ten pokazany w mediach.

Ujęła mnie Manuela Gretkowska, bo uważam, że taka naiwność bywa konieczna, gdy chce się wprowadzić zmiany w jakikolwiek aspekt życia społecznego, który skostniał wokół instytucji i ideologii. Bez tej naiwności, która odrzuca naginane reguły gry, odwołując się do tych wspólnych i zasadniczych, na przykład do konstytucji, nie można wyjść poza układ i nie można zmienić układu. Gretkowska to rozumie i odważyła się taką naiwność wyrazić. Na tym polegała odwaga jej próby, jaką było założenie Partii Kobiet. „Obywatelka” jest dziennikiem dni, w których Partia Kobiet święciła triumfy. Szokujące plakaty, na których zaprezentowane zostały roznegliżowane kobiety, to był tylko jeden z niewielu chwytów marketingowych, które sprytnie wykorzystały członkinie ugrupowania. Dzięki tej dość pokaźnej, bo blisko 300-stronicowej książce powrócimy do przeszłości widzianej z perspektywy samej inicjatorki. Niejednokrotnie podważona zostanie wiarygodność polskich mediów, które jak się okazuje, ograniczały się jedynie do przedstawiania szczątkowych informacji na temat tego co działo się wewnątrz partii.

Gretkowska nie boi się trudnych tematów. Z pełną odpowiedzialnością odsłania prawdę o Partii Kobiet. Często rozdrapuję bolesne rany, które są wynikiem nielojalności i nieszczerości niektórych członków ugrupowania. Okazuje się, że ten prężnie rozwijający się twór polityczny wewnątrz bywał często niejednorodny. Kobiety walczyły ze sobą o stanowisko w partii, wszyscy inni zaś o korzyści, które mogliby czerpać z przynależności. Przywódczyni zawsze sprzeciwiała się takiemu postępowaniu. Niejednokrotnie musiała wykluczyć z ugrupowania osobę bardzo zaangażowaną, światłą, która zapomniała o elementarnych zasadach, które winni popierać członkowie. Pisarka prawie przez cały rok bezgranicznie oddała się partii. Poświęcanie prywatnego czasu, który mogłaby przeznaczyć na umacnianie relacji rodzinnych lub projekty artystyczne, najczęściej przeznaczyła na partyjne zjazdy, nieuniknioną działalność propagandową, występy w mediach, itd. O dziwo – wcale nie skarży się na tę sytuację. W dzienniku daje świadectwo radości z tego co działo się dookoła niej. Towarzysząca temu projektowi niepewność i napięcie były tylko i wyłącznie siłą napędową.

W „Obywatelce” nakreślony zostaje również na wskroś współczesny obraz Rzeczpospolitej, oczywiście subiektywnej, ponieważ historie spisane przez autorkę dotyczą tego, co dzieje się w Polsce, ale przede wszystkim tego, jak Gretkowska tę rzeczywistość postrzega81. Jak przystało na prawdziwy dziennik znajdziemy tu mnóstwo osobistych wtrąceń, dygresji i komentarzy dotyczących paradoksów współczesności. Oczywiście pisarka nie unika ocen, zdarza się jej pochopnie pisać o jakiejś sytuacji, aby za kilka stron radykalnie zmienić o niej zdanie. To właśnie jest chyba najlepsze świadectwo szczerości i autentyczności dziennika.

4.3. „Na dnie nieba”

Tę pozycję należałoby być może omawiać w rozdziale o niepowieściowych formach twórczości literackiej, gdyż ponownie mamy do czynienia z Manuelą Gretkowską jako felietonistką. Ten zbiór tekstów, jakie publikowała w prasie w latach 2001-200782, a które teraz dzięki staraniom Świata Książki można przeczytać w jednym woluminie zawiera jednak treści, które opisują stosunek Manueli Gretkowskiej właśnie do omawianych w tym rozdziale problemów politycznych i przede wszystkim praw kobiet. „Na dnie nieba” to zbiór, w którym Gretkowska nie trzyma się już z uporem maniaka opozycji męskości i kobiecości, ale przygląda się życiu z nieco innej perspektywy. Wiele felietonów poświęconych jest trudom i radościom wychowywania dziecka. Córka nadaje życiu autorki zupełnie nowy, inny rytm i nakazuje przyjrzeć mu się z perspektywy osoby w pełni odpowiedzialnej za drugie istnienie83. Inne teksty rozprawiają się bezlitośnie z Polską i Polakami. Z Polską, która prawdopodobnie jest kobietą, chociaż niewielu to dostrzega, i z Polakami, którzy nadal uznają swoją ojczyznę za Chrystusa narodów i od lat nie mogą oderwać się od łzawego romantyzmu. Autorka przygląda się polskim absurdom z punktu widzenia antropologa, matki, żony, ale także jako osoby, która bywała w różnych miejscach świata i nauczyła się tam wiele o strukturach społeczeństw i obyczajach panujących między ludźmi. Przerażona polskością i nieco w niej zagubiona, próbuje nadać jej nową tożsamość. W swoich felietonach buduje na nowo nie tylko samą siebie, ale także ojczyznę, w której tak dużo jest do zrobienia i która potrzebuje tak wielu zmian. Stanowczości i wyrazistości wypowiedzi pozazdrościłby jej niejeden mężczyzna. Współczesna Polska to mody i zjawiska, hipokryzja społeczna i sytuacja kobiet. W charakterystycznym dla siebie zjadliwym i pełnym ironii stylu pisarka bierze pod lupę naszą rzeczywistość. Prześmiewa fałszywą moralność i powszechne zakłamanie, broni samostanowienia kobiet i wytyka mężczyznom, że „nie wrócili jeszcze mentalnie z polowania na mamuty”. Piękna jest też wielka pochwała życia rodzinnego i macierzyństwa w tekstach pisanych po urodzeniu córki.

W felietonach, drukowanych w ostatnich latach m.in. w „Pani”, „Twoim Stylu”, „Sukcesie” czy „Wprost”, dostaje się wszystkim. Kobietom, że zbyt ulegają mężczyznom, także politykom i w ogóle całemu narodowi. Gretkowska nie robi tego, by odrzeć nas z godności, pognębić czy ośmieszyć, lecz przeciwnie, by nas przebudzić, ocucić i pokazać, że potrafimy zmienić siebie i Polskę na lepsze. Dlatego też „Na dnie nieba” jest zbiorem, który warto przeczytać i który z pewnością wywoła sporo kontrowersji. Ich rezultatem nie będzie jednak kolejny głośny krzyk obrażonych na świat feministek, lecz dialog obu płci wynikający z dostrzeżenia bolączek naszego kraju, jakie wskazuje autorka.

„Na dnie nieba” z pewnością zainteresuje wszystkich tych, którzy chcieliby wiedzieć, kim jest murzyn z Wehrmachtu, co różni polityka od artysty, jakie barwy i smaki świata można dostrzec, a także komu i dlaczego w tym kraju potrzebna jest psychoterapia. Z pozoru lekkie i przyjemne czytadło dla pań, ale tak naprawdę okazuje się intrygującym forum wypowiedzi obu płci oraz oryginalnym, choć czasem dość dosadnym komentarzem Polski codziennej, zabieganej, smutnej i zagubionej. Wyraźnie widać, że Gretkowska ewoluuje dobrym kierunku i doskonali swój warsztat pisarski. Felietony zamykające zbiór i drukowane w „Dzienniku” są bardzo dobre warsztatowo. Dotykają istoty problemu bez niepotrzebnej sensacyjności. Prawdziwie, przekonująco i mądrze pokazują klarowne poglądy pisarki, która porządkuje myśli, nadaje tekstom harmonii i dystansu do samej siebie, ale przede wszystkim przekonuje.

Szeroko komentowane wydarzenie do jakiego doszło w 2006 roku utrwaliło jej opinię osoby kontrowersyjnej. Chodzi o ukazanie się w miesięczniku „Sukces” felietonu „Kły kłamią”. Gretkowska napisała w nim: „Politykami zajmują się wszyscy: dziennikarze, media, a ostatnio prokuratorzy. Szkoda, że nie psychoanalitycy. Oni też by się przydali do analizowania politycznych decyzji. Może by się wtedy okazało, że nie są one tak pokrętne, jak się wydają. Chociażby zaskakujący wybór ministra skarbu. Czym kierowali się bracia Kaczyńscy, zamieniając Lubelską na Gilowską? Poglądy tych pań są zbyt od siebie różne, by mówić o korekcie politycznej. Łączy je tylko płeć. Dlatego psychoanalityk przypomniałby zapewne dzieciństwo Kaczyńskich. Finansami w ich domu zarządzała owdowiała matka. Bracia przywykli więc do silnej kobiety zajmującej się kasą. Dzięki niej będą się zawsze czuć bezpiecznie: przyoszczędzi na rozrywkach i cukierkach, gdy trzeba kupić rzeczy niezbędne: buty, jedzenie. To stanowcza kobieta zajmowała się odpowiedzialnie i skutecznie domowym budżetem. Jaki dreszcz chłopięcej rozkoszy, powrotu do podświadomej krainy matczynego świata musieli odczuwać Kaczyńscy, słuchając pierwszej po nominacji przemowy Gilowskiej: >>Moim konikiem jest budżet państwa<<„.84

Felieton został dosłownie wycięty nożyczkami z kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy już wydrukowanego numeru. Dołączono tylko list od redakcji, w którym wytłumaczono zaistniałą sytuację. W swojej książce „Na dnie nieba” Manuela Gretkowska cytuje fragmenty listu do redakcji miesięcznika „Sukces”, nadesłanego przez Annę Kamińską z Kancelarii Prezydenta RP, Biura Informacji i Komunikacji Społecznej: „Szanowna Pani Redaktor. W numerze Sukcesu z lutego br. ukazał się felieton Manueli Gretkowskiej , określanej – nieco na wyrost, biorąc pod uwagę poziom jej „publicystyki” - jako dziennikarka i pisarka. Trudno określić jej felieton pt. „Kły kłamią” inaczej niż jako pseudointelektualny bełkot naszpikowany kłamstwami”85.

Gretkowska przypomina o rzeczach, które znamy i je zauważamy, ale o nich zapominamy. Mówi szczerze, dosadnie i być może dlatego uchodzi za skandalistkę, chociaż w moim mniemaniu nią nie jest.

PODSUMOWANIE

Nie jest łatwo obiektywnie podsumować twórczość Manueli Gretkowskiej. Jest to niewątpliwie jedna z najbarwniejszych postaci polskiej literatury ostatnich kilkunastu lat, nie pozostawiająca nikogo obojętnym. Można ją albo lubić i podziwiać, albo całkowicie deprecjonować jej dorobek. Jednak nawet najzagorzalsi przeciwnicy dostrzegają wyraźne etapy ewolucji jej twórczości, która wydawałoby się dojrzewa wraz z jej autorką.

Najbardziej ogólnie można by podzielić literaturę w dorobku Manueli Gretkowskiej na sprzed Polki i po Polce. Mam tu na myśli oczywiście córkę pisarki, chociaż książka o tym samym tytule była niewątpliwie bardzo wyraźnym przełomem w twórczości Gretkowskiej. Wielu czytelników zapewne ucieszyła ta przemiana, gdyż pierwsze powieści , te z okresu sprzed Polki, nazywane często postmodernistycznymi, często okazywały się zbyt trudne nawet dla bardziej ambitnego wielbiciela słowa pisanego. Ta trudność nie wynikała z warstwy ideologicznej, lecz raczej z formy przekazu, bo niejednokrotnie światły umysł, dostrzegający w prozie Gretkowskiej interesujące elementy z zakresu na przykład filozofii, teologii czy nawet kabały odstraszany był przez wielość czy może nadmiar wulgaryzmów. Z pewnością pisarka wykorzystując tak bulwersującą formę przekazu miała swój cel, o czym wspominała w wielu wywiadach, gdyż swoistym przesłaniem prozy Manueli Gretkowskiej jest odmieniana przez przypadki wolność i zerwanie ze skostniałymi konwenansami, czemu ma służyć całkowite uwolnienie języka. W tym miejscu można się zastanowić, czy na pewno osiągnęła autorka swój cel. Jeśli było nim wstrząśnięcie swoimi czytelnikami, zmuszenie ich do myślenia, komentowania nawet za cenę pewnego odrzucenia i wypchnięcia za nawias, za cenę etykiety skandalistki i gorszycielki, to pewnie został on osiągnięty. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że przez tak bardzo obrazoburczą formę swych wczesnych powieści Gretkowska straciła w oczach wielu ludzi, a także nie dotarła do tych czytelników, którzy choćby ze względu na tożsamość chrześcijańską nie potrafili pogodzić się z tak drastycznym językiem.

Studiując zagadnienie prozy Manueli Gretkowskiej można wyraźnie zauważyć ewolucję także wśród opinii krytyków, którzy w wielu przypadkach z każdą kolejną pozycją znajdowali coraz to cieplejsze słowa w stosunku do twórczych umiejętności pisarki. W początkowych etapach analiz jej literatury można spotkać naprawdę krytyczne oceny, deprecjonujące jakąkolwiek wartość czy przesłanie zawarte na kartkach książki. Maja Koza w publikacji pt. „Postmodernizm po polsku, czyli o twórczości Manueli Gretkowskiej” wydanej w roku 1999 pisze między innymi: „Powieści Gretkowskiej są o niej, o niej i jeszcze raz o niej, są wykrzyczane pomiędzy kolejnymi spazmami ekshibicjonistycznej rozkoszy, nie mają w sobie nic z literackiej fikcji, kojarzą mi się raczej z psychoterapią. To próba zwrócenia na siebie uwagi czytelnika przez prowokacje, które mają z jednej strony szokować, z drugiej kusić i intrygować, ale czy po epatującej seksem, narkotykami i ekskrementami literaturze autobiograficznej w rodzaju „Nagiego Lunchu”, czy „Transpottingu” kogoś może jeszcze szokować scena odgryzienia dodatkowej łechtaczki z „Kabaretu metafizycznego”, czy parującej z talerza kupy z „Tarota paryskiego”? Wydaje mi się, że nie, a w momencie, kiedy zaneguje się prowokacyjność Gretkowskiej, w zasadzie zostaje niewiele – do znudzenia powtarzające się tematy malarstwa, religii, gnozy, tarota, czaszki, klasztoru – wszystkie żywcem przeniesione z jej biografii.” 86 Jak widać, mimo iż z jednej strony wczesny okres twórczości Gretkowskiej określany jest mianem „polskiego postmodernizmu”, to z drugiej strony jej twórczość oceniana jest jako pozbawiona tak naprawdę wszelkiej treści. Mówi się i pisze, że wulgaryzmy i kontrowersyjne formy pisarstwa są tylko tanim chwytem marketingowym, mającym na celu zwrócenie na siebie uwagi w myśl maksymy, że nie ważne jak o nas piszą, byle tylko pisali.

Kolejne etapy pisarstwa Manueli Gretkowskiej powoli zaczynały zasługiwać na bardziej przychylne oceny krytyki i niewątpliwie szło to w parze ze zmianą języka, jakim posługiwała się pisarka, ale także wydaje się, że ze zmianą tematyki. W kolejnych publikacjach Manuela Gretkowska porusza problemy coraz bliższe zwykłym ludziom, zwykłym kobietom. Ukazuje siebie już nie jako skandalizującą emigrantkę z głową zajętą kabalistycznymi wizjami, ale jako inteligentną kobietę postrzegającą problemy świata tego i nie wahającą się o nich głośno mówić i pisać. W recenzji zbioru felietonów pt. „Na dnie nieba” Jarosława Czechowicza możemy przeczytać: „Manuela Gretkowska jako felietonistka? Brzmi intrygująco i tak samo się czyta. Najnowsza książka skandalizującej pisarki, którą kojarzy się głównie z odmienianymi przez wszystkie przypadki słowami „wagina”, „ciąża”, „menstruacja” i „seks”, jest arcyciekawym socjologicznym studium osobowości wyrazistej, choć nie do końca przekonanej o tym, jak tę wyrazistość sprzedać.[…] felietony Gretkowskiej wzburzą, rozbawią, ale przede wszystkim zmuszą do zastanowienia się nad tymi aspektami życia szarpiącego nieustannie linę, jaką z jednej strony ciągną kobiety, a z drugiej mężczyźni, które w codziennej gonitwie myśli i zdarzeń nie znajdują się w centrum naszego zainteresowania.”87

W mojej ocenie twórczość Manueli Gretkowskiej w sposób naturalny ewoluuje tak, jak ona sama. Pisarka nie stara się udawać kogoś, kim nie jest, przeciwnie - każda kolejna pozycja w jej dorobku jest odzwierciedleniem stanu jej duszy w danym okresie życia. Z tego właśnie powodu to „Polka” jest postrzegana jako przełomowa w twórczości pisarki, bo macierzyństwo88, jak sama Gretkowska przyznaje, bardzo ją zmieniło i sprawiło, że dojrzała. Sama powieść, mimo iż nie zawierała już tekstów wulgarnych i tak w oczach wielu została odebrana jako skandalizująca, przede wszystkim z powodu otwartych i szczerych opisów przebiegu ciąży i porodu. Jak sama Gretkowska mówi w wywiadzie z 16 października 2001 roku:”[…] dalej są książki tak osądzane, jak były. Gdybym napisała książkę, że jako Matka-Polka urodziłam dziecko i to jest wyczyn narodowy, że byłam madonną przez całą ciążę, że nie rzygałam, nie mdliło mnie, a poród się odbył przez ucho – bo tak mi w „Polityce” sugerowano i dla pani krytyk opis porodu był makabryczny – to byłoby w porządku. „Polka” nadal jest książką za intymną. Okazuje się, że nie można szczerze i normalnie, tylko trzeba w papierkach albo w sztandarach narodowych.”89 Okazuje się, że zbytnia szczerość jest także odbierana w kategorii skandalu.

Bardzo dobrą analizę etapowości i ewolucji twórczości Manueli Gretkowskiej i jej samej zamieścił Marcin Kołodziejczyk w „Polityce” z dnia 7 marca 2007 roku w artykule „Wszystkie wcielenia Manueli”. Wyróżnia on trzy wcielenia : pierwsze to pisarka, drugie – matka, a trzecie, jak sam pisze, to polityczka.90 Ten podział bardzo dobrze przystaje do zaproponowanego przeze mnie układu pracy. Kolejne etapy twórczości Gretkowskiej są odzwierciedleniem aktualnych stanów duszy, tego co w danym momencie ją najbardziej zajmuje, „co jej w duszy gra”. Dlatego chyba niesłuszne są zarzuty wielu krytyków, że pisarka tylko pozuje na skandalistkę, że to chwyt marketingowy mający zwrócić uwagę na jej twórczość. Wydaje mi się, że Manuela Gretkowska po prostu jest taka, jak jej książki, że chwyta za pióro, żeby przekazać swoje myśli i analizy otaczającego świata tym, którzy zechcą dołączyć do niej, nie zważając na przekroczone bariery i konwenanse.

BIBLIOGRAFIA

  1. Chłosta-Zielonka J., Gry Manueli: o motywie kobiecości w prozie Manueli Gretkowskiej, „Media, Kultura, Komunikacja Społeczna”, 2007/2008 nr ¾, s. 125-133.

  2. Cuber M., Gretkowska o papieżu, „Polityka”, 2007 nr 8 (2593), s. 58.

  3. Czapliński P., Sztuka prozatorska Manueli Gretkowskiej, „Kresy”, 1997 nr 2, s. 72-84.

  4. Czyżak A., „Polka” w szponach natury, „Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Literacka”, 2003 T. 10, s. 247-255.

  5. Darska B., Zapiski z czasów walki i nadziei, „Twórczość”, 2008 nr 9, s. 112-113.

  6. Duda M., Regres czy wielki powrót, „Kresy”, 2007 nr ½, s. 180-182.

  7. Gretkowska M. „Na dnie nieba”, Świat Książki, Warszawa 2007.

  8. Gretkowska M., „Europejka”, WAB, Warszawa 2004.

  9. Gretkowska M., „Kabaret metafizyczny”, W.A.B., Warszawa 1999.

  10. Gretkowska M., „Kobieta i mężczyźni”, W.A.B., Warszawa 2007.

  11. Gretkowska M., „Miłość po polsku”, Świat Książki, Warszawa 2010.

  12. Gretkowska M., „My zdies’emigranty”, W.A.B., Warszawa 1995.

  13. Gretkowska M., „Namietnik”, W.A.B., Warszawa 2007.

  14. Gretkowska M., „Obywatelka”, Świat Książki, Warszawa 2008.

  15. Gretkowska M., „Podręcznik do ludzi”, W.A.B., Warszawa 1993.

  16. Gretkowska M., „Polka”, W.A.B., Warszawa 2001.

  17. Gretkowska M., „Silikon”, W.A.B., Warszawa 2000.

  18. Gretkowska M., „Tarot paryski”, W.A.B., Warszawa 1993.

  19. Gretkowska M., Wszyscy jesteśmy narzędziami, rozm. przepr. K. Masłoń, „Rzeczpospolita”, 1998 nr 132, s. 9.

  20. http://dekadaliteracka.pl/index.php?id=3079 [dostęp: 20 czerwca 2010]

  21. http://film.onet.pl/8571,,Szamanka,film.html [dostęp: 9 czerwca 2010]

  22. http://krytycznymokiem.blogspot.com/2007/10/na-dnie-nieba-manuela-gretkowska.html [dostęp: 9 czerwca 2010]

  23. http://lesroisdumonde.blox.pl/2009/04/Plec-felietonu-cz-II-Manuela-Gretkowska.html [dostęp: 9 czerwca 2010]

  24. http://niniwa2.cba.pl/gretkowska.htm [dostęp: 9 czerwca 2010]

  25. http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_gretkowska_manuela [dostęp: 20 czerwca 2010]

  26. http://www.ksiazka.net.pl/?id=archiwum09&uid=652 [dostęp: 9 czerwca 2010]

  27. http://www.petlaczasu.pl/do-ludzi/b00016303 [dostęp: 20 czerwca 2010]

  28. http://www.polityka.pl/kraj/ludzie/212308,1,wszystkie-wcielenia-manueli.read [dostęp: 9 czerwca 2010]

  29. http://www.wiadomosci24.pl/artykul/8222_my_zdies_8217_emigranty_8221_manueli_gretkowskiej_23862.html [dostęp: 20 czerwca 2010]

  30. Iwasiów I., Dwie pary z przyległościami, „Nowe Książki”, 2007 nr 4, s. 10-11.

  31. Klamecka A., Trauma ciąży i macierzyństwa, „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza”, 2007 R. 42, s. 194-201.

  32. Koza M., „Postmodernizm po polsku, czyli o twórczości Manueli Gretkowskiej”, DK, Wrocław 2007, s. 3.

  33. Łukaszewicz M., Fenomen pani Manueli, „Literatura”, 1996 nr 7/8, s. 42-43.

  34. Majdan A., Europejka, http://www.iik.pl/recenzje.php/189 [dostęp: 11 czerwca 2010]

  35. Miszczak M., Kicz i parodia w prozie Manueli Gretkowskiej: czym jest; jak jest; po co jest?, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica”, 2001 z. 2, s. 145-189.

  36. Miszczak M., Manueli Gretkowskiej zabawy (z) kiczem, „Teksty Drugie”, 1998 nr 6, s. 135-153.

  37. Moczkodan R., Próżnia między okładkami, „Teka”, 2004 nr 1, s. 118-122.

  38. Nowacki D., Upiększyć swoje położenie : o tych co napisały o rodzeniu dzieci i nie zapomniały ich urodzić, „Opcje”, 2003 nr 6, s. 51-57

  39. Nowacki D., Tarota stawiać na paryskim bruku, „Fa – Art”, 1994 nr 1, s. 53-54.

  40. Nowacki D., Żeby było przyjemnie, „Twórczość”, 2004 nr 9, s. 111-112.

  41. Pochłódka A.. Miejska, mieszczańska, melancholijna. „Dekada Literacka”. 2007 nr 2/3, s. 124-127.

  42. Poprawa A., Proza po macierzyńsku opiekuńcza, „Twórczość”, 2007 nr 6, s. 123-125.

  43. Pułaczewska H., Postmodernizm i polskość w powieściach Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 1998 nr 6, s. 155-169.

  44. Sierocińska R., Gretkowska zwyczajna, „Nowe Książki”, 2004 nr 9, s. 50.

  45. Słaby J., Stereotypy macierzyństwa w prozie Anny Nasiłowskiej i Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 2008 nr ½, s. 117-137.

  46. Szydłowska J., Rejtan, Don Kichot i Kobiałko, czyli felietonowe auto-da-fé Manueli Gretkowskiej („Na dnie nieba”), „Media, Kultura, Komunikacja Społeczna”, 2007/2008 nr ¾, s. 246-254.

  47. Terrados P. F., Kilka uwag na temat prowokacji erotycznej męskiego podmiotu i polskiej tradycji na przykładzie powieści "Kabaret metafizyczny" Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 2008 nr 5, s. 146-152.

  48. Wierzejska J., Dojrzałość buntowniczki, „Nowe Książki”, 2008 nr 1, s. 44.

  49. Zieniewicz A., Postmodernizm jako socrealizm czyli Manuela Gretkowska na tle epoki, „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza”, 1995 T. 30, s. 29-36.


  1. http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_gretkowska_manuela [dostęp: 20 czerwca 2010]

  2. M. Gretkowska, Wszyscy jesteśmy narzędziami, rozm. przepr. K. Masłoń, „Rzeczpospolita”, 1998 nr 132, s. 9.

  3. A. Zieniewicz, Postmodernizm jako socrealizm czyli Manuela Gretkowska na tle epoki, „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza”, 1995 T. 30, s. 29-36.

  4. P. Czapliński, Sztuka prozatorska Manueli Gretkowskiej, „Kresy”, 1997 nr 2, s. 72-84.

  5. M. Miszczak, Kicz i parodia w prozie Manueli Gretkowskiej: czym jest; jak jest; po co jest?, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica”, 2001 z. 2, s. 145-189.

  6. M. Gretkowska, „My zdies’emigranty”, W.A.B., Warszawa 1995, wstęp.

  7. http://www.wiadomosci24.pl/artykul/8222_my_zdies_8217_emigranty_8221_manueli_g

    retkowskiej_23862.html [dostęp: 20 czerwca 2010]

  8. M. Miszczak, Manueli Gretkowskiej zabawy (z) kiczem, „Teksty Drugie”, 1998 nr 6, s. 135-153.

  9. M. Gretkowska, „Tarot paryski”, W.A.B., Warszawa 1993, s.21

  10. M. Gretkowska, „Tarot paryski”, W.A.B., Warszawa 1993, s.20

  11. http://dekadaliteracka.pl/index.php?id=3079 [dostęp: 20 czerwca 2010]

  12. R. Moczkodan, Próżnia między okładkami, „Teka”, 2004 nr 1, s. 118-122.

  13. P. F. Terrados, Kilka uwag na temat prowokacji erotycznej męskiego podmiotu i polskiej tradycji na przykładzie powieści "Kabaret metafizyczny" Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 2008 nr 5, s. 146-152.

  14. M. Gretkowska, „Tarot paryski”, W.A.B., Warszawa 1993, s. 45.

  15. Tamże, s. 46.

  16. Tamże.

  17. Tamże.

  18. Tamże, s. 60.

  19. M. Gretkowska, „Tarot paryski”, W.A.B., Warszawa 1993, s. 33.

  20. Tamże, s. 34

  21. Tamże, s. 23

  22. http://www.petlaczasu.pl/do-ludzi/b00016303 [dostęp: 20 czerwca 2010]

  23. H. Pułaczewska, Postmodernizm i polskość w powieściach Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 1998 nr 6, s. 155-169.

  24. M. Gretkowska, „Podręcznik do ludzi”, W.A.B., Warszawa 1993, s. 77.

  25. M. Gretkowska, „My zdies’emigranty”, W.A.B., Warszawa 1995, s. 33.

  26. M. Łukaszewicz, Fenomen pani Manueli, „Literatura”, 1996 nr 7/8, s. 42-43.

  27. M. Gretkowska, „Tarot paryski”, Oficyna Literacka, Kraków 1993, s.43.

  28. Tamże, s.54.

  29. D. Nowacki, Tarota stawiać na paryskim bruku, „Fa – Art.”, 1994 nr 1, s. 53-54.

  30. M. Gretkowska, „Kabaret metafizyczny”, W.A.B., Warszawa 1999, s. 35.

  31. M. Gretkowska, „Tarot paryski”, Oficyna Literacka, Kraków 1993, s.51.

  32. J. Chłosta-Zielonka, Gry Manueli: o motywie kobiecości w prozie Manueli Gretkowskiej, „Media, Kultura, Komunikacja Społeczna”, 2007/2008 nr ¾, s. 125-133.

  33. M. Gretkowska, „Namietnik”, W.A.B., Warszawa 2007, s. 33.

  34. Tamże, s. 40.

  35. Tamże, s. 38.

  36. M. Gretkowska, „Namietnik”, W.A.B., Warszawa 2007, s. 112.

  37. M. Gretkowska, „Namietnik”, W.A.B., Warszawa 2007, s. 115.

  38. Tamże, s. 116.

  39. Tamże, s. 130.

  40. Tamże, s. 131.

  41. M. Gretkowska, „Namietnik”, W.A.B., Warszawa 2007, s. 78.

  42. A. Czyżak, „Polka” w szponach natury, „Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Literacka”, 2003 T. 10, s. 247-255.

  43. D. Nowacki, Upiększyć swoje położenie : o tych co napisały o rodzeniu dzieci i nie zapomniały ich urodzić, „Opcje”, 2003 nr 6, s. 51-57

  44. J. Słaby, Stereotypy macierzyństwa w prozie Anny Nasiłowskiej i Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 2008, nr 1/2, s. 117-137

  45. M. Gretkowska, „Polka”, W.A.B., Warszawa 2001, s. 45.

  46. D. Nowacki, Upiększyć swoje położenie…, op. cit.

  47. A. Pochłódka. Miejska, mieszczańska, melancholijna. „Dekada Literacka”. 2007 nr 2/3, s. 124-127.

  48. M. Gretkowska, „Kobieta i mężczyźni”, W.A.B., Warszawa 2007, s. 38

  49. Tamże, s. 87

  50. M. Cuber, Gretkowska o papieżu, „Polityka”, 2007 nr 8 (2593), s. 58.

  51. A. Poprawa, Proza po macierzyńsku opiekuńcza, „Twórczość”, 2007 nr 6, s. 123-125.

  52. I. Iwasiów, Dwie pary z przyległościami, „Nowe Książki”, 2007 nr 4, s. 10-11.

  53. Tamże, s.92

  54. M. Duda, Regres czy wielki powrót, „Kresy”, 2007 nr ½, s. 180-182.

  55. M. Gretkowska, „Kobieta i mężczyźni”, W.A.B., Warszawa 2007, s. 18

  56. M. Gretkowska, „Miłość po polsku”, Świat Książki, Warszawa 2010, s.121

  57. Tamże, s.85

  58. M. Gretkowska, „Silikon”, W.A.B., Warszawa 2000, s.164

  59. Tamże, s. 134

  60. Tamże, s. 175

  61. Tamże, s. 189

  62. Tamże, s. 137

  63. Tamże, s. 116

  64. Tamże

  65. Tamże, s. 132

  66. Tamże, s. 156

  67. Tamże, s. 143

  68. Tamże, s. 145

  69. M. Gretkowska, „Silikon”, W.A.B., Warszawa 2000, s.203

  70. Tamże, s. 214

  71. http://niniwa2.cba.pl/gretkowska.htm [dostęp: 9 czerwca 2010]

  72. http://niniwa2.cba.pl/gretkowska.htm [dostęp: 9 czerwca 2010]

  73. M. Gretkowska, „Silikon”, W.A.B., Warszawa 2000, s. 221.

  74. http://film.onet.pl/8571,,Szamanka,film.html [dostęp: 9 czerwca 2010]

  75. D. Nowacki, Żeby było przyjemnie, „Twórczość”, 2004 nr 9, s. 111-112.

  76. R. Sierocińska, Gretkowska zwyczajna, „Nowe Książki”, 2004 nr 9, s. 50.

  77. J. Słaby, Stereotypy macierzyństwa w prozie Anny Nasiłowskiej i Manueli Gretkowskiej, „Teksty Drugie”, 2008 nr ½, s. 117-137.

  78. A. Majdan, Europejka, http://www.iik.pl/recenzje.php/189 [dostęp: 11 czerwca 2010]

  79. M. Gretkowska, „Europejka”, WAB, Warszawa 2004, s.64

  80. M. Gretkowska, „Obywatelka”, Świat Książki, Warszawa 2008, s.306

  81. B. Darska, Zapiski z czasów walki i nadziei, „Twórczość”, 2008 nr 9, s. 112-113.

  82. J. Wierzejska, Dojrzałość buntowniczki, „Nowe Książki”, 2008 nr 1, s. 44.

  83. J. Szydłowska, Rejtan, Don Kichot i Kobiałko, czyli felietonowe auto-da-fé Manueli Gretkowskiej („Na dnie nieba”), „Media, Kultura, Komunikacja Społeczna”, 2007/2008 nr ¾, s. 246-254.

  84. M. Gretkowska „Na dnie nieba”, Świat Książki, Warszawa 2007, s. 153

  85. http://lesroisdumonde.blox.pl/2009/04/Plec-felietonu-cz-II-Manuela-Gretkowska.html [dostęp: 9 czerwca 2010]

  86. M. Koza, „Postmodernizm po polsku, czyli o twórczości Manueli Gretkowskiej”, DK, Wrocław 2007, s. 3.

  87. http://krytycznymokiem.blogspot.com/2007/10/na-dnie-nieba-manuela-gretkowska.html [dostęp: 9 czerwca 2010]

  88. A. Klamecka, Trauma ciąży i macierzyństwa, „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza”, 2007 R. 42, s. 194-201.

  89. http://www.ksiazka.net.pl/?id=archiwum09&uid=652 [dostęp: 9 czerwca 2010]

  90. http://www.polityka.pl/kraj/ludzie/212308,1,wszystkie-wcielenia-manueli.read [dostęp: 9 czerwca 2010]


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Postawa twórcza, Pedagogika twórczości
j kasprowicz2, Ewolucja postawy i warsztatu artystycznego Jana Kasprowicza
rola przedszkola w budzeniu i rozwijaniu postawy twórczej dziecka w wieku przedszkolnym, SP - prace
Wpływ płci psychicznej na postawę twórczą
Ćwiczenia twórcze wykorzystywane w pracy nad rozwijaniem postawy twórczej dzieci i młodzieży, pedago
postawa twórcza a wartości młodego człowieka
Poziom postawy twórczej uczniów o zróżnicowanym poziomie osiągnięć szkolnych, dla dzieci, testy
badania postaw tworcz
Postawy twórcze wśród wychowanków zakładu poprawczego
2018 12 24 Manuela Gretkowska Chrystianizujcie się k…sami Do Rzeczy
Kobieta i mężczyźni Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska Polka
MANUELA GRETKOWSKA i PIOTR PIETUCHA Sceny z życia pozamałżenskiego
MANUELA GRETKOWSK Namiętnik
ksztaltowanie postaw tworczych u dzieci A Komorowska Zie[1]527
MANUELA GRETKOWSK Europejka
Europejka Manuela Gretkowska
Ewolucja postawy i warsztatu artystycznego Jana Kasprowicza
Manuela Gretkowska Silikon

więcej podobnych podstron