MOTYW TAŃCA

Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem. Havelock Ellis

autor: Havelock Ellis

Skokiem taniec nasnadniejszy,

A tym jeszcze pochodniejszy,

Kiedy w bęben przybijają,

Samy nogi prawie drgają.

autor: Jan Kochanowski

Muzyka jest niewidzialnym tańcem, a taniec niesłyszalną muzyką.

autor: Jean Paul

Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem.

Havelock Ellis

autor: Havelock Ellis

Tańca pod żadną postacią nie można wykluczyć z zakresu jakiegokolwiek szlachetnego kształcenia: tańczyć nogami, ideami, słowami i – czyż trzeba jeszcze dodawać umiejętność tańca piórem?

autor: Friedrich Wilhelm Nietsche

O, Miłość to tylko taniec, gdzie na skrzypkach przygrywa Czas!

autor: Henryk Austin Dobson

Śmiejcie się, tańczcie, szalejcie,

Ale tańcząc, moje panie,

Pamiętajcie – pamiętajcie,

Że tańczycie na wulkanie.

autor: R. Berwiński

Pewnik filozofii polskiej: tańczę, więc jestem.

autor: J. Baudouin de Courtenay

Dopóki taniec był oddaniem w ruchach zewnętrznych uczuć i myśli wewnętrznych, dopóty był prawdą mającą pewne znaczenie, i to wyniosło go między sztuki piękne. Skoro zaś stał się ślepym naśladownictwem ruchów nieznanego nam znaczenia, jest tylko kłamstwem

autor: A. Dunin -Borkowski

Pan Tadeusz” - A. Mickiewicz opisuje narodowy taniec polski – polonez (inaczej polski lub chodzony). Odbywa się on z okazji przybycia do Soplicowa generała Dąbrowskiego, a także z okazji zaręczyn trzech par, w tym Tadeusza i Zosi. W pierwszej parze ruszają Podkomorzy i Zosia. Podkomorzy swym tanecznym kunsztem wzbudza podziw, ale i smutek, ponieważ jest ”ostatnim, co tak poloneza wodzi”. Za nimi podążają kolejne pary:

I szły pary po parach hucznie i wesoło,

Rozkręcało się, znowu skręcało się koło,

Jak wąż olbrzymi, w tysiąc łamiący się zwojów;

Mieni się centkowana, różna barwa strojów…”

”Wesele” - S. Wyspiański opisując taniec Pana Młodego z Panną Młodą wyśmiewa chłopomanię. Innym nawiązaniem do motywu tańca jest taniec chocholi z ostatniej sceny III aktu. Bohaterowie poddają się somnambulicznym, magnetycznym rytmom wygrywanym przez chochoła. Ta symboliczna scena ma przedstawiać bierność, apatię i ogólną niemoc społeczeństwa polskiego, tańczącego taniec niewoli. Nie sposób wyrwać się z zamkniętego kręgu:

”…dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmuje go martwotą; słania się, chylą ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał rozerwać…”

”Niech żyje bal” - A. Osiecka nazywa życie balem, na który „drugi raz nie zaproszą nas wcale...”. Życie trwa tyle, co taniec, więc trzeba je wykorzystać do końca, nawet jeśli przyszło żyć w trudnych czasach.

Taniec od wieków jest wyrazem ludzkich obyczajów i wdzięcznym tematem tekstów

kultury. To sposób zblżania sie ludzi do siebie, wyrażania przez nich emocji, część

tradycji narodowej każdego kraju, bo świadczy o przynależności do pewnej kultury,

grupy etnicznej czy społecznej. Z tańca narodził sie teatr.

Trudno jest go opisać, ubrać w słowa - prościej może namalować, sfilmować czy

sfotografować ... Mimo to wielu twórców próbuje to czynić. Za każdym razem jednak

nie chodzi tylko o opis czy element dekoracyjny, ale przede wszystkim o to, by nadać

mu dodatkową wymowę, pewną symbolikę. Oczywiście czasem jest tylko epizodem,

czasem jednak ma kluczowe znaczenie dla ogólnego sensu dzieła. Motyw tańca staje

się więc ponadczasowym i uniwersalnym. Sięgało do niego wielu twórców taże

literatury polskiej.

Zachęcam do przyjrzenia się wybranym przykładom kilkunastu utworów ...

Zapraszam również do galerii (nie tylko polskich obrazów) ... Proponuję dokonać

samooceny zdobytych wiadomości - odpowiadając na podane w sprawdzianie pytania

Krzysztof Kamil Baczyński:

Sur le pont d' Avignon

TEKST WIERSZA

STRONA GŁÓWNA

ROLA MOTYWU TAŃCA ...

Wiersz został zbudowany z serii impresjonistycznych obrazów, skonstruowanych z dźwięków,

barw i światła. Wyobraźnia poety ucieka od okropności wojny i maluje chwile szczęścia,

zabawy, piękna i tańca. Wizja tańczących na moście par, w krajobrazie bujnej przyrody,

gotyckich budowli, torzy atmosferę niezwykłą - lekkości, wdzięku i swobody. Do tańca

ruszyła cała przyroda ...

Taniec (jego opis) jest więc tu sposobem na ucieczkę od rzeczywistości ...od wojny. Poeta

dał mu sobą zawładnąć ... choć tylko w wyobraźni.

K. K. Baczyński: Sur le pont d'Avignon

Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie

jak fotografia wszystkich wiosen.

Kamyczki deszczu wam przyniosę -

wyblakłe nutki w nieba dzwon

jak wody wiatrem oddychanie.

Tańczą panowie niewidzialni

"na moście w Awinion".

Zielone, staroświeckie granie

jak anemiczne pączki ciszy.

Odetchnij drzewem, to usłyszysz

jak promień - naprężony ton,

jak na najcieńszej wiatru gamie

tańczą liściaste suknie panien

"na moście w Awinion".

W drzewach, w zielonych okien ramie

przez widma miast - srebrzysty gotyk.

Wirują ptaki płowozłote

jak lutnie, co uciekły z rąk.

W lasach zielonych - białe łanie

uchodzą w coraz cichszy taniec.

Tańczą panowie, tańczą panie

"na moście w Awinion".

szpital, kwiecień 1941 r.

Jan Kochanowski:

Pieśń świętojańska o Sobótce

Kochanowski opisał w cyklu dwunastu pieśni obchody Sobótki - uroczystości 
obchodzonej w wigilię św. Jana (23 czerwca). Święto sobótkowe wywodzi się jeszcze z 
czasów pogańskich, gdy było formą oddawania czci bogu słońca. Święto to  z czasem 
zostało zchristianizowane i połączone z dniem św. Jana Chrzciciela. Znanym obrzędem 
sobótkowym jest puszczanie wianków na wodę na wróżbę zamążpójścia, a także 
rozpalanie na wzgórzach ognisk, wokół których tańczono i śpiewano.
W "Pieśni świętojańskiej ..." prezentuje sie dwanaście panien, które tańcząc wokół 
ogniska śpiewają o polskiej wsi, uczuciach, pracy, przywołują postacie i epizody znane 
z legend.
Obraz słowiańskich tańców jest więc w utworze opisem i utrwaleniem pewnych tradycji,
przybliżeniem sielankowej (według Kochanowskiego) wizji wiejskiego życia, którego 
zażywał w swoim ukochanym Czarnolesie.

Jan Kochanowski: Pieśń świętojańska o Sobótce
(fragmenty)

Panna I :
Gdy słońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie spiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym Lesie.
Tam goście, tam i domowi
Sypali się ku ogniowi;
Bąki za raz troje graty
A sady się sprzeciwiały. (...) 
Wszytki spiewać nauczone,
W tańcu także niezganione; (...)  Panna II :

To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję barzo rada;
Powiedzcież mi, me sąsiady,
Jest tu która bez tej wady?
Wszytki mi się uśmiechacie,
Podobno ze mną trzymacie;
Postępujmyż tedy krokiem,
Aleć nie masz jako skokiem.
Skokiem taniec nasnadniejszy,
A tym jeszcze pochodniejszy,
Kiedy w bęben przybijają,
Samy nogi prawie drgają. 
Teraz masz czas, umiesz li co,
Mój nadobny bębennico!
Wszytka tu wieś siedzi wkoło,
A w pośrzodku samo czoło.
Żeby też tu ta nie była,
Która twemu sercu miła?
Każesz li, wierzyć będziemy,
Aleć insze rozumiemy.
Pomóż oto dobrej rzeczy,
A nasz taniec miej na pieczy;
Owa najdziesz i w tym rzędzie,
Coć za wszytki płatna będzie.
Ja się nie umiem frasować,
Toż radzę drugim zachować;
Bo w trosce człowiek zgrzybieje
Pierwej, niż się sam spodzieje.
Ale gdzie dobra myśl płuży,
Tam i zdrowie lepiej służy;
A choć drugi zajdzie w lata,
I tak on ujdzie za swata.
Za mną, za mną, piękne koło,
Opiewając mi wesoło!
A ty się czuj, czyja kolej,
Nie masz li mię wydać wolej! 

Panna XII :

Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki? (...)
Skoro też siew odprawiemy,
Komin wkoło obsiędziemy.
Tam już pieśni rozmaite,
Tam będą gadki pokryte,
Tam trefne plęsy z ukłony,
Tam cenar, [tam] i goniony. (...)
Stada igrają przy wodzie,
A sam pasterz, siedząc w chłodzie,
Gra w piszczałkę proste pieśni;
A faunowie skaczą leśni. (...)
Dzień tu, ale jasne zorze
Zapadłyby znowu w morze,
Niżby mój głos wyrzekł wszytki
Wieśne wczasy i pożytki. 

Wiersz jest impresjonistycznym zapisem chwil obcowania z przyrodą , które stały się dla pokolenia 
Młodej Polski ucieczką od uczuć zwątpienia, znużenia i melancholii. Taką oazą spokoju, 
lekarstwem na dekadencki smutek były dla Temajera polskie Tatry.
Świat przedstawiony w utworze jest baśniowy i fantastyczny. W kotlinie śpi (technika oniryczna)      
staw, nad nim cicho, by go nie zbudzić, tańczą owiewane wiatrem mgły. W ruchu podobnym do 
tańca opisana jest cała przestrzeń. Podmiot liryczny wyraża pragnienie włączenia sie w ów wir, 
zespolenia z górską przyrodą, która (jak sądzi) przyniesie mu zapomnienie o ziemskich sprawach     
i zbliżenie do tajemnicy istnienia. Taniec jest więc tu elementem synestezji - wprowadza wrażenie 
lekkiego, subtelnego ruchu, który ma działać na wyobraźnię odbiorcy (i samego podmiotu 
lirycznego). Jest też elementem porównania: mgły płyną jakby tańczyły do melodii zamkniętej w 
wierszu

Kazimierz Przerwa-Tetmajer:
Melodia mgieł nocnych

                              
 Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
 lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie...
 Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,
 co nam ciała przezrocze tęczą blasków nasyca,
 i wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,
 i limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze,
 pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną,
 dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.
 Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
 lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie...
 Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,
 lećmy, lećmy ją żegnać, zanim spadnie i skona,
 puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przezroczą,
 i sów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą,
 nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci
 jak my same, i w nikłe oplątajmy go sieci,
 z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,
 gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,
 a wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,
 nim je zerwie i w pląsy znów pogoni nas skocznie...  

Wiersz ma charakter wspomnienia. Podmiot liryczny - mężczyzna, powraca w myślach do chwili, 
w której tańczy z ukochaną kobietą walca. Czuje się niezwykle szczęśliwy -  wydaje mu się, że 
ma w ramionach cały świat. Jego partnerka jest zawstydzona, nieco milcząca ..., ale ulega 
partnerowi. To jakby opis marzenia, oboje są "w domysłach i mgle", jakby w innym, nierealnym 
świecie, gdzie nie liczy się nawet dziura w podeszwie. Sprawcą tego cudu jest taniec. 
Stopniowo nastrój wiersza zmienia się. Utwór staje się agresywny, padają bluźnierstwa i mało 
eleganckie (nie pasujące do walca) słownictwo. Mężczyzny jest wzburzony i zaskoczony. 
Prawdopodobnie jest to spowodowane znalezieniem na palcu kobiety pierścionka zaręczynowego.
... Taniec towarzysz jego emocjom i jest ich podkreśleniem.

Julian Tuwim: Grande Valse Brillante

Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca,
 Panną, madonną, legendą tych lat?
 Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
 Świat, co w ramiona mi wpadł?
 Wylękniony bluźnierca,
Dotulałem do serca
 W utajeniu kwitnące, te dwie,
 Unoszone gorąco,
 Unisono dyszące,
 Jak ty cała, w domysłach i mgle...
 I tych dwoje nad dwiema,
 Co też są, lecz ich nie ma,
 Bo rzęsami zakryte i w dół,
 Jakby tam właśnie były
 I błękitem pieściły,
 Jedno tę, drugie tę, pół na pół. (...)
Gdy przez sufit przetaczam -
 Nosem gwiazdy zahaczam,
 Gdy po ziemi młynkuję,
 To udaję siłacza.
 Wątłe mięśnie naprężam,
 Pierś cherlawą wytężam,
 Będziesz miała atletę
 I huzara za męża. (...)
Wniebowziętym bełkotem
o zabawie coś plotę,
Będziesz miała za męża 
kończonego idiotę,
Słuchasz, chłodna i obca,
Cudo-chłopca, co hopsa, 
Żebyś miała za męża
Wytwornego światowca
A tu noga ugrzęzła,
Drzazga w bucie uwięzła,
Bo ma dziurę w podeszwie
Twój kandydat na męża. (...)
Czarcie kręgi zatacza
Tą przeklętą podeszwą,
Trzęsę tyłkiem łatanym
I na pysku mam łatę,
Sześć kopiejek w kieszeni
I nic więcej poza tem.
Palce lewej mej dłoni,
Dziarsko w tył odrzuconej,
Między palce twe wchodzą
I znajdują pierścionek,
Zaciskają się kleszcze - 
Choć krzyknęłaś, to jeszcze!
Niech boli, ty podła, 
To kółeczko złowieszcze.
Ja ci inny dam pierścień:
Ja ci moim nieszczęściem
Śliczą szyjkę owinę
Jeszcze przed twym zamęściem.
Mściwą pętlą zacisnę
Tę łabędzią. Tę wonną,
Będzieśż tańczyć na stryczku,
Wiarołomna madonno.  (...)

Utwór jest realizacją średniowiecznego motywu "danse macabre". Zawiera plastyczny obraz 
Śmierci, wciągającej w wir taneczny zarówno mądrych, jak i głupich, młodych i starych, 
bogatych i biednych, duchownych i świeckich, władców i ich poddanych ...
Celem ukazywania makabrycznego wizerunku uperosifikowanej Śmierci było przypominanie       
o równości wszystkich wobec niej oraz o marności i przemijalności doczesnego życia. Należało  
się jej bać i żyć tak, by w momencie spotkania z nią, móc liczyć na łagodniejsze potraktowanie.  
Rola tanecznego korowodu Śmierci, symbolizującego jej potęgę, ma więc w utworze charakter 
dydaktyczny i perswazyjny.

Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią

Polikarpus, tak wezwany,
Mędrzec wieliki, mistrz wybrany,
Prosił Boga o to prawie,
By uźrzał śmierć w jej postawie.
Gdy się moglił Bogu wiele,
Ostał wszech ludzi w kościele,
Uźrzał człowieka nagiego,
Przyrodzenia niewieściego,
Obraza wieimi skaradego,
Łoktuszą przepasanego.
Chuda, blada, żołte lice
Liści się jako miednica;
Upadł ci jej koniec nosa,
Z oczu płynie krwawa rosa;
Przewiązała głowę chustą,
Jako samojedź krzywousta;
Nie było warg u jej gęby,
Poziewającskrzyta zęby;
Miece oczy zawracając,
Groźną kosę w ręku mając;
Goła głowa, przykra mowa,
Ze wszech stron skarada postawa -
Wypięła żebra i kości,
Groźne siecze przez lutości.
Mistrz widząc obraz skarady,
Żołte oczy, żywot blady,
Groźne się tego przelękną!,
Padł na ziemię, eże steknął.
Gdy leżał wznak jako wiła,
Śmierć do niego przemowiła:
- Czemu się tako barzo lękasz?
Wrzekomoś zdrow, a [w]żdy stękasz!
Pan Bog tę rzecz tako nosił,
Iżeś go o to barzo prosił,
Abych ci się ukazała,
Wszytkę swą moc wzjawiła;
Otoż ci przed tobą stoję,
Oglądaj postawę moje:
Każdemu się tak ukażę,
Gdy go żywota zbawię.
Nie [lę]kaj się mię tym razem,
Iż mię widzisz przed obrazem;
Gdy przyde, namilejszy, k tobie,
Tedy barzo zeckniesz sobie:
Zableszczysz na strony oczy,
Eż ci z ciała pot poskoczy;
Rzucęć się, jako kot na myszy,
Aż twe sirce ciężko wdyszy. (...)

 Magister respondit:
Mistrz przemowił wielmi skromnie:
Lęknąłem się, eż nic po mnie.
Ta mi rzecz barzo niemiła,
Iżeś mię tako postraszyła; (...)

 Mors dicit:
Darma, mistrzu, twoja mowa,
Tegom ci uczynić nie gotowa;
Dzirżę kosę na reistrze,
Siekę doktory i mistrze,
Zawżdy ją gotową noszę,
Przez dzięki noclegu proszę.
Wstań ku mnie, możesz mi wierzać, (...)

Mors dicit:
Chcesz li wiedzieć statecznie,
Powiem tobie przezpiecznie:
Stworzyciel wszego stworzenia
Pożyczył mi takiej mocy,
Bych morzyła we dnie i w nocy.
Morzę na wschod, na południe,
A umiem to działo cudnie;
Od połnocy do zachodu
Chodzę nie pytając brodu
Toć me nawięcsze wiesiele,
Gdy mam morzyć żywych wiele;
Gdy się jimę z kosą plęsać,
Chcę jich tysiąc pokęsać.
Toć jest mojej mocy znamię -
Morzę wszytko ludzskie plemię:
Morzę mądre i też wiły,
W tym skazuję swoje siły;
I chorego, i zdrowego,
Zbawię żywota każdego;
Lubo stary, lubo młody,
Każdemu ma kosa zgodzi;
Bądź ubodzy i bogaci,
Szwytki ma kosa potraci;
W[o]jewody i czestniki,
Wszytkiświecskie miłostniki,
Bądź książęta albo grabie,
Wszytki ja pobierze k sobie.
Ja z krola koronę semknę,
Za włosy j i pod kosę wemknę;
Też bywam w cesarskiej sieni,
Zimie, lecie i w jesieni.Filozof y i gwiazdarze,
Wszytki na swej stawiam sparze -
Rzemieślniki, kupce i oracze,
Każdy przed mą kosą skacze;
Wszytkizdradźce i lifniki
Zostawię je nieboszczyki.
Karczmarze, co źle piwa dają,
Nie często na mię wspominają;
Jako swe miechy natkają,
W ten czas mą kosę poznają;
Kiedy nawiedzą mą szkołę,
Będę jem lać w gardło smołę.
Jedno się poruszę,
Wszytki nagle zdawić muszę:
Naprzodzdawię dziewki, chłopce, (...)
.Duchownego i świecskiego,
Zbawię żywota każdego,
A każdego morzę, łupię,
O to nigdy nie pokupię:
Kanonicy i proboszcze
Będą w mojej szkole jeszcze,
I plebani z miąszą szyją,
Jiż to barzo piwo piją,
I podgardłki na pirsiach wieszają;
Dobre kupce, roztocharze
Wszytki moja kosa skarze;
Panie i tłuste niewiasty,
Co sobie czynią rozpasty,
Mordarze i okrutniki,
Ty posiekę nieboszczyki;
Dziewki, wdowy i mężatki
Posiekę je za jich niestatki;
Szlachcicom bierzę szypy, tulce,
A ostawiam je w jenej koszulce;
Żaki i dworaki,Ty posiekę nieboraki;
Wszytki, co na ostre gonią,
Biegam za nimi z pogonią; (...

W tytułowym opowiadaniu T. Borowskiego motyw tańca na pewno nie jest kluczowym 
epizodem, ale jego zamieszczenie nie jest bez znaczenia. Łączy się z wątkiem wesela 
przyjaciół Tadeusza i Marii oraz z postacią młodej Żydówki, która uciakła z getta. 
Wszyscy obawiają się o swoje życie, zdają sobie doskonale sprawę z tego, co dzieje się 
wokół - z wojny, ale chcą zapomnieć ... choć na krótki czas. Dlatego tańczą ... mimo 
wszystko. Ta rozpaczliwa zabawa potęguje potworność rozgrywających się wydarzeń, 
bezsilność człowieka wobec sytuacji, w jakiej sie znalazł. Taniec staje sie więc gorzkim 
komentarzem do historii i rozpaczliwą próbą ucieczki od rzeczywistość, choć jej efekt z 
góry skazano na zagładę (podobnie jak uczucie Tadeusza i Marii).

Tadeusz Borowski: Pożegnanie z Marią (fragment)

Drzwi od pokoiku z patefonem otworzyły się. Chwiejąc się w takt melodii wszedł Tomasz, oparty  
o ramię żony. Jej lekko ciężarny, a od wielu miesięcy stateczny brzuch cieszył się nieustającym zainteresowaniem przyjaciół. Tomasz podszedł do stołu i chwiał się nad nim rozrosłym, pękatym, 
masywnym jak u wołu łbem.- Zle się starasz, bo wódki nie ma - rzekł z miękkim wyrzutem, 
starannie zlustrowawszy naczynia, i odpłynął, popychany przez żonę, w kie runku drzwi. (...) W ślad
za Tomaszem do kantoru majestatycznie wtoczyły się taneczne pary, pokręciły się sennie koło stołu,
majolik i kartofli, starannie omijając zacieki pod oknem, i zostawiwszy czerwone ślady wyszły. (...)

Maria poderwała się od stołu, po prawiła automatycznym ruchem włosy i powiedziała:  Muszę już 
iść, Tadeusz. Kierownik prosił, żeby zaczynać wcześniej. (...) Wezmę Szekspira, postaram się 
zrobić w nocy Hamleta na wtorkowy komplet.(... ) 

W powietrzu leżały błękitne i białe pasma dymu oraz unosił się ciężki zapach wódki zmieszany         z odorem ludzkiego potu i wapienną wonią wilgotnych, gnijących ścian. (...) smętny, zapijaczony 
skrzypek (który uważał siebie za  impotenta) na próżno usiłował jękiem instrumentu zagłuszyć charczenie patefonu. Zgarbiony pod workiem cementu, wydobywał ze skrzypiec z ponurą 
zaciętością jeden tylko pasaż. Od dwu godzin ćwiczył się do niedzielnego koncertu 
poetycko-muzycznego. Występował wtedy umyty, w wizytowym garniturze (...).

Żydóweczka podeszła do patefonu i zmieniła płytę.- A ja myślę, że po aryjskiej stronie też będzie 
getto - powiedziała patrząc z ukosa na Marię.- Tylko nie będzie z niego wyjścia. - Odpłynęła w 
tańcu, zabrana przez Piotra.- Ona jest zdenerwowana - rzekła cicho Maria - jej rodzina została za 
murami.                                                                

W epopei Adama Mickiewicza, jak przystało na dzieło narodowe, zamieszczony został opis niewątpliwie 
najważniejszego tańca polskiego - poloneza. Kończy on utwór i ma miejsce podczas zaręczyn Tadeusza 
i Zosi. 
W pierwszej parze ruszają: Podkomorzy (być może to już "ostatni, co tak poloneza wodzi") z Zosią. 
Wyglądają pięknie. To symboliczne połączenie wieku dojrzałego i młodości. 
Wszyscy podziwiają kunszt prowadzącego korowód tańczących par Podkomorzego, ubranego  w
odpowiedni strój - staropolski kontusz.
Taniec ma charakter symboliczny -  łączy i godzi skłócone wcześniej strony. Bohaterowie, korowodem 
poloneza wchodzą w nową epokę.

Adam Mickiewicz: Pan Tadeusz (fragmenty)

Poloneza czas zacząć. - Podkomorzy rusza
 I z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza,
 I wąsa podkręcając, podał rękę Zosi
 I skłoniwszy się grzecznie, w pierwszą parę prosi.
 Za Podkomorzym szereg w pary się gromadzi,
 Dano hasło, zaczęto taniec - on prowadzi.

 Nad murawą czerwone połyskają buty,
 Bije blask z karabeli, świeci się pas suty,
 A on stąpa powoli, niby od niechcenia;
 Ale z każdego kroku, z każdego ruszenia
 Można tancerza czucia i myśli wyczytać: -
 Oto stanął, jak gdyby chciał swą damę pytać,
 Pochyla ku niej głowę, chce szepnąć do ucha;
 Dama głowę odwraca, wstydzi się, nie słucha,
 On zdjął konfederatkę, kłania się pokornie,
 Dama raczyłaspójrzeć, lecz milczy upornie;
 On krok zwalnia, oczyma jej spójrzenie śledzi
 I zaśmiał się na koniec, - rad z jej odpowiedzi
 Stąpa prędzej, pogląda na rywalów z góry
 I swą konfederatkę z czaplinymi pióry
 To na czole zawiesza, to nad czołem wstrząsa,
 Aż włożył ją na bakier i podkręcił wąsa.
 Idzie, wszyscy zazdroszczą, biegą w jego ślady,
 On by rad ze swą damą wymknąć się z gromady;
 Czasem staje na miejscu, rękę grzecznie wznosi
 I żeby mimo przeszli, pokornie ich prosi;
 Czasem zamyśla zręcznie na bok się uchylić,
 Odmienia drogę, rad by towarzyszów zmylić,
 Lecz go szybkimi kroki ścigają natręty
 I zewsząd obwijają tanecznymi skręty;
 Więc gniewa się, prawicę na rękojeść składa,
 Jakby rzekł: "Nie dbam o was, zazdrośnikom biada!"
 Zwraca się z dumą w czole i z wyzwaniem w oku
 Prosto w tłum; tłum tancerzy nie śmie dostać w kroku,
 Ustępują mu z drogi, - i zmieniwszy szyki,
 Puszczają się znów za nim. 
 Brzmią zewsząd okrzyki:
 "Ach, to może ostatni! patrzcie, patrzcie, młodzi,
 Może ostatni, co tak poloneza wodzi!" -
 I szły pary po parach hucznie i wesoło,
 Rozkręcało się, znowu skręcało się koło,
 Jak wąż olbrzymi, w tysiąc łamiący się zwojów;
 Mieni się cętkowata, różna barwa strojów
 Damskich, pańskich, żołnierskich, jak łuska błyszcząca,
 Wyzłocona promieńmi zachodniego słońca
 I odbita o ciemne murawy węzgłowia.
 Wre taniec, brzmi muzyka, oklaski i zdrowia! (...)

 
 Zosia tańczy wesoło: lecz choć w pierwszej parze,
 Ledwie widna z daleka; na wielkim obszarze
Zarosłego dziedzińca, w zielonej sukience,
 Ustrojona w równianki i w kwieciste wieńce,
 Zród traw i kwiatów krąży niewidzialnym lotem,
 Rządząc tańcem, jak anioł nocnych gwiazd obrotem
 Zgadniesz, gdzie jest, bo ku niej obrócone oczy,
 Wyciągnięte ramiona, ku niej zgiełk się tłoczy.
 Darmo się Podkomorzy zostać przy niej sili,
 Zazdrośnicy już z pierwszej pary go odbili;
 I szczęśliwy Dąbrowski niedługo się cieszył,
 Ustąpił ją drugiemu, a już trzeci śpieszył,
 I ten, zaraz odbity, odszedł bez nadziei.
 Aż Zosia, już strudzona, spotkała z kolei
 Tadeusza, i dalszej lękając się zmiany
       I chcąc przy nim pozostać, zakończyła tany.    

                                                                         [Księga XII ]

 

 

 

 

Tańce obserwujemy przy okazji wesela Elżuni Bohatyrowiczówny i Franciszka Jaśmonta. Wśród 
zaproszonych, zjeżdżających sie z całej okolicy gości, wielu to znaczniejsi gospodarze. Wszyscy są 
ubrani odświętnie i strojnie. Z Korczyna przychodzą: m.in. Justyna i Marta (która pierwszy raz po
23 latach spotyka się z Anzelmem). Po wstępnych uroczystościach weselnych (oracji pierwszego 
drużby do młodej pary, po powrocie młodych z kościoła) rozpoczyna się huczna zabawa              
z tańcami. To zapis obyczajów utrwalonych tradycją (przyśpiewki, krakowiak, klaskany). 
Najważniejszym faktem jest wyznanie miłości Justynie, na które nareszcie decyduje się Janek.
Wspólny taniec staje się wyrazem  łączącego ich uczucia. Justyna podjęła decyzję - będzie żoną 
Janka, zamieszka w zaścianku,opuści Korczyn,nie boi się już pracy ...Ich taniec staje się więc 
symbolicznym wejściem obojga w nowe życie. Są radośni, zachwyceni sobą i ufni, że będą 
szczęśliwi

Eliza Orzeszkowa: Nad Niemnem (fragmenty)

     Zaniewscy po półgodzinnym odpoczynku na cale gumno zahuczęli raźnym krakowiakiem, 
ale tańczyć go nie zaraz zaczęto, bo nie wszyscy taniec ten umieli, więc pary dobierały się z 
niejaką trudnością. Na koniec dobrało się ich dwanaście, z pierwszym drużbantem na czele, 
który wolałby z Domuntówną, ale przez uszanowanie dla zwyczaju i osoby z pierwszą drużką 
przodem wybiegł, a wszyscy za nimi w poskokach biegli, głośne hołubce wybijając i zgrabnie, 
gibko wyginając się w strony obie.
Justyna niczym szczególnym nie wyróżniała się z grona tancerek. Nie była piękniejsza od 
kruczowłosej Osipowiczówny ani od Antolki i Siemaszczanek zgrabniejsza, ale miała w tańcu 
większą od tamtych powagę i grację. Więc lekko na ramieniu tancerza zwieszona, z 
półuśmiechem na pąsowych ustach, jak łabędź płynęła przodem korowodu, a widzowie dokoła 
stojący i siedzący patrząc na nią głowami kiwali i szeptali, że z tak piękną panną miło by było 
tańczyć aż do końca świata. Ale najuporczywiej i coraz ogniściej znad rzędu kornetów              
i czepków ścigał ją wzrokiem Janek, coraz rozkoszniej uśmiechać się zaczynał i niecierpliwą 
stopą parę razy o tok uderzył, aż do kieszeni siermiężki sięgnął, bawełniane rękawiczki 
pośpiesznie na ręce włożył i przez obiadujące ławę niewiasty przeskoczył. (...)  i wcale się nie 
oglądając parze tańcowi przodującej drogę zabiegł, rozgłośnie w dłonie uderzył i na całe gumno 
zawołał :
- Klaskanego!
Wszyscy wiedzieli co to oznacza, więc tancerze natychmiast w tył się cofać zaczęli i obejmować
panny za nimi się znajdujące, a tancerka z pierwszej pary, jak ptak lekki i szczęśliwy, ze 
wzniesionymi ku niemu oczami, na ramię Jana spłynęła. On po raz pierwszy kibić jej obejmując 
ukropem na twarzy się oblał i wzrokiem w górę rzucił, lecz potem, jakby radością i dumą 
szalony, z głośnym hołubcem nad ziemię się porwał i z ramieniem nieco podniesionym w górę,   
a twarzą ku twarzy tancerki schyloną, szumnie i dumnie dokoła toku taneczny korowód 
prowadził. 
(...)  w tym miejscu, gdzie muzykanci siedzieli, stanął, przez co też wszystkie pary zatrzymać się 
musiały, i swoim pięknym głosem nie tylko na całe gumno, ale na ogród, drogę i szerokie pole 
zaśpiewał: :
                                           Świeci księżyc, świeci 
                                           Około pólnocy, 
                                          Ciebie przesiać kochać 
                                          Nie jest w mojej mocy!

(...) Po czym zaraz tancerkę swoją jak piórko dokoła siebie okręcił i na jedno kolano przed nią 
przypadając rękę jej do ust przycisnął. I w tym jeszcze starszy drużbant chciał go naśladować, 
ale nie mógł, bo Jadwiga gwałtownie ręce swe mu odebrała i nie czekając, aby ją, jak to czynili 
wszyscy, ku siedzeniu jakiemu odprowadził, ze wzdęta piersią i roziskrzonymi oczami, ponura  
i groźna, plecami odwróciła się do niego i z gumna wyszła. 
(...) Muzyka grać przestała, młodzież zmęczona i zarazem rozhulana rozsypała się pod 
odkrytym niebem, na którym gwiazdy przygasać zaczynały przed wschodzącym u dalekiego 
skrętu rzeki, jakby z jej toni wyłaniającym się ogromnym, jaskrawym księżycem.

Reymont zamieścił opis tańców przy okazji scen wesela Macieja Boryny i Jagny Paczesiówny. Było ono 
huczne, mimo że nie miało charakteru zwieńczenia narzeczeńskiej miłości (raczej kontraktu). 
Bawiącym się przygrywała chłopska kapela. Tańczono przede wszystkim  : skoczne, zawrotne oberki - 
oznaczające miłość, przywiązanie do ziemi, radość; mazury - poważne, stateczne, posuwiste; krakowiaki 
- symbol młodości i swobody. Sceny tańca są niezwykle barwne, wręcz malarskie. Można w nich 
doszukać się symbolu witalności chłopów. Autor zwraca uwagę na szczegóły ubiorów, zabawy, zwyczaje  
i kroki taneczne. Wszystko to stanowi jeden z elementów składających sie na szeroką panoramę życia 
polskiej wsi.

Władysław Stanisław Reymont: Chłopi (fragmenty)

Muzyka teraz zaczęła przegrywać pierwszy taniec, dla młodej, jak to we zwyczaju z dawien dawna
 było.Naród zbił się gęstwa pod ścianami i zaległ wszystkie kąty, a parobcy uczynili wielkie koło,  
w którym zaczęła tańcować! Krew w niej zagrała, aż się jej modre oczy lśniły i białe zęby 
połyskiwały w zarumienionej twarzy; tańcowała niezmęczenie, coraz zmieniając taneczników, bo 
choć raz wokoło z każdym przetańcować musiała.Muzykanci grali ostro, aż im ręce mdlały, ale 
Jaguś jakby zaczęła dopiero, moc niej tylko poczerwieniała i wywijała tak zapamiętale, aż te jej 
wstęgi z furkotem za nią latały chlastając po twarzach, a rozdęte taneczną wichurą spódnice 
zapełniały izbę.
A parobcy z uciechy pięściami walili w stoły i pokrzykiwali siarczyście.Dopiero na ostatek wybrała 
młodego  szykował się na to Boryna, bo skoczył kieby ryś do niej, ujął ją wpół i wichrem zakręcił 
w miejscu, a muzykantom rzucił:
- Z mazurska, chłopcy, a krzepko!... 
Krzyknęli w instrumenty z całej mocy, aż w izbie się zakotłowało. Boryna zaś ino mocniej Jagnę 
ujął, poły na rękę zarzucił, poprawił kapelusza, trzasnął obcasami i z miejsca jak wicher się 
potoczył! Hej! Tańcował też, tańcował! A okręcał w miejscu, a zawracał, a hołubce bił, aż wióry 
leciały z podłogi, a pokrzykiwał,a Jagusią miotał i zawijał, że się w jeden kłąb zwarli i jak to pełne 
wrzeciono po izbie wili   że ino wicher szedł od nich i moc....Muzyka rżnęła siarczyście, 
zapamiętale, z mazowiecka...Zbili się wszyscy we drzwiach, to po kątach, przycichli i ze 
zdumieniem poglądali, a on niezmordowanie hulał i coraz siarczyściej; już się niejedni wstrzymać nie
mogli, bo same nogi niesły, więc ino do taktu przytupywali, a co gorętszy dziewczynę brał               
i puszczał się w tany, na nic już nie bacząc! Jagusia, choć mocna była, ale rychło zmiękła i jęła mu 
przez ręce lecieć, wtedy dopiero przestał i odprowadził ją do komory. (...) muzyka zaraz zmilkła i 
zaczął się poczęstunek.

     [tom I, rozdział XI ]

Opis tańca Jana Skrzetuskiego i pięknej Heleny Kurcewiczówny ma w powieści charakter epizodu. 
Nie było z pewnością zamierzeniem Sienkiewicza nadawanie mu specjalnie symbolicznej wymowy, 
ale staje się on wyrazem ogromnej miłości, niedawno zrodzonej i zapowiadającej się na  "wieczną".
Taniec jest dynamiczny, gorący, pełen siły - bo będzie ona potrzebna do pokanania wszystkich 
przeszkód i przeciwności losu, do przetrwania długiej rozłąki, o której na razie zakochani jeszcze 
nie wiedzą ... tańczą więc wpatrzeni w siebie i szczęśliwi.

Henryk Sienkiewicz: Ogniem i mieczem (fragmenty)

Wieczerza była skończona - ale miodu dolewano ciągle do kusztyków. Przyszli też kozaczkowie 
wezwani do tańcowania na tym większą ochotę. Zadźwięczały bałałajki i bębenek, przy których 
odgłosach zaspane pacholęta musiały pląsać. Później i młodzi Bułyhowie poszli w prysiudy. Stara 
kniahini, wziąwszy się pod boki, poczęła dreptać  w miejscu, a podrygiwać, a podśpiewywać, co 
widząc pan Skrzetuski sunął z Heleną do tańca. Gdy ją objął rękoma, zdawało mu się, iż kawał 
nieba przyciska do piersi. W zawrotach tańca długie jej warkocze omotały mu szyję, jakby 
dziewczyna chciała go przywiązać do siebie na zawsze. Nie wytrzymał tedy szlachcic, ale gdy 
rozumiał, że nikt nie patrzy, pochylił się i z całej mocy pocałował jej słodkie usta.                           
                   


                                                                                                                              [tom I, rozdział IV ] 

Odtańczony przez Karolinę Szarłatowiczównę i Cezarego Barykę kozak, stał się atrakcją  zorganizowanego przez 
Laurę Kościeniecką balu. Odbył się on w Odolanach,w pałacu należącym do sparaliżowanego pana Storzana. 
Dochód z niego miał zostać przekazany na fundusz pomocy weteranom wojennym. Na bal zjeżdża najlepsze 
towarzystwo z okolicy. Zabawa jest wspaniała, ale nie wszyscy są zadowoleni: Wanda jest zazdrosna o Karolinę, 
Cezary ze złością obserwuje umizgi Barwickiego do Laury, z którą łączy go gorący romans. Po powrocie z tajemnej
 schadzki z Kościeniecką, Cezary zostaje zaproszony przez Karolinę do kozaka - większość gości podziwia ich 
niesamowity, dynamiczny taniec. Barwicki jednak 
uważa go za nietakt.
Karolina jest zakochana w Cezarym, ale także obrażona - podejrzewa, że została odtrącona. Jej duma została  
zdradzona. Swoje emocje, oburzenie, wyraźnie oddaje w tańcu (taka jest tu jego główna rola). Wie, że jest piękna i 
demonstruje swą urodę Baryce by wiedział, co traci ...  Myślami wraca też do ojczystej Ukrainy. 

Stafan Żeromski: Przedwiośnie (fragment)

         Karolina ścierpła na samą myśl, że teraz ma tańczyć solo tego zawadiackiego kozaka... Chciała
już kategorycznie odmówić, lecz z nagła dostrzegła w tłumie Cezarego. I on także prosił, żeby          
tańczyła. Zatrzęsło się w niej serce od pańskiej, władczej, ukrainnej, kresowej dumy. Spojrzała w 
jego stronę i wycedziła przez zęby:
- Z przyjemnością, jeżeli sobie państwo tego życzą. Ale sama mam tańczyć? Jest tutaj pan Baryka, 
który świetnie tańczy kozaka. Może zechce ze mną zatańczyć...
- Baryka! - huczał Hipolit, już dobrze podpity. - Cudnie tańczy kozaka Baryka. Czaruś, bracie, 
stawaj! Najcudniejsza Kozaczka z Dzikich Pól, patrz, wygnana z oj czyzny swej, prosi cię, żebyś jej 
przypomniał, jak to tam było...
- Panie Baryka - rzekła Karolina -  proszę mi przy pomnieć, jak to tam było...
Cezary wystąpił z tłumu i stanął w pustym kole. Karolina przybrała pozę i wykwitła naprzeciwko 
niego. Hipolit Wielosławski rzucił się do fortepianu i począł z rytmicznym naciskiem odwalać wściekłe
takty kozaka. Baryka rozpo czął taniec. Ująwszy się pod boki, w skokach zbliżał się do Karoliny, 
raz prosto, raz bokiem albo zataczając półkola. A stanąwszy tuż przed nią, wykonywał bardzo 
zgrabne przytupywania. Skoro, powtarzając swe ruchy i skoki poprzednie, cofnął się na miejsce, 
Karolina ujęła się również pod boki i odrzuciwszy w tył głowę poczęła naśladować jego ruchy. Suche
jej stopy w lakierowanych pantofelkach, w jedwabnych pończochach, migały jak mgnienie samego 
światła, gdy ze swego miejsca przebiegała pustą przestrzeń zdążając ku tancerzowi. Wnet oboje 
zawtórowali sobie, coraz to żywsze, gwałtowniejsze, szaleńcze  wykonywując ruchy nóg                  
i przysiadania a poderwania się z ziemi. W tańcu Karoliny był istny arcywzór zgrabności i powabu. 
Był to jak gdyby obraz nagłej napaści i zdradzieckiego wypadu, którego ofiara ucieka równie 
zdradziecko i nagle. Usta jej były boleśnie uśmiechnięte, oczy świecące jak gwiazdy, białe zęby lśniły 
wśród warg dziewiczych, a całe ciało miotało się i szarpało w niezwalczonej pasji, wepchnięte w sidła
melodii dzikiej i nieokiełznanej. W ujęciu się pod boki, przysiadaniu i niepochwytnych dla oka rzutach
nóg była niezmiernie kusząca i powabna melodia jej młodego ciała. Sama tancerka doświadczała 
niesamowitej rozkoszy w tym narzucaniu się przed oczy tancerza ze swymi ślicznymi piersiami, 
sprężystym, wklęsłym brzuchem i wysmukłymi nogami. Hardo, wyniośle i wyzywająco miotała przed 
jego oczy swe małe stopy, wynurzała i chowała swe piersi. Głowa jej była dumnie zadarta i w tył 
odrzucona. Oczy ciskały tysiąc pokus i tysiąc przekleństw w oczy złoczyńcy i zdrajcy.Oparta o pudło
 fortepianu przypatrywała się tym dwojgu Wanda Okszyńska. Przymrużone jej oczy mierzyły każdy 
skok Cezarego i Karoliny i liczyły każdy uśmiech obojga.Z drugiej strony pustego tanecznego koła 
wdzięcznie rozparta w złocistym fotelu, widoczna w całej swej krasie, powabie i ponęcie siedziała 
Laura Kościeniecka. I ona mierzyła każdy krok, skok, ruch, każde przegięcie się, zniża nie się i wzlot
do góry ,,jej" Czarusia (...). Jeszcze miała na ustach woń jego ust, na piersiach jego ciężar 
upragniony, radosny i błogi, a wewnątrz siebie, w cieśniach tajemnych ciała   płomienny, gorący, 
darzący cichą i tkliwą uciechą owoc potężnej jego rozkoszy. Teraz wprawiał ją w zachwyt swym 
tańcem (...).Właśnie wtedy narzeczony, pan Barwicki, nachylił się nad nią i czynił jej do ucha cierpkie
uwagi o niewłaściwości tańczenia w polskim zebraniu kacapskiego  tańca. (...) Skoro zaś kozak się 
skończył, kapela znowu poczęła grać murzyńskie tańce i cała sala napełniła się posuwistymi figurami. 



                                                                                                                                [tom II:  Nawłoć] 

Taniec, o którym mowa w utworze ma wyjątkowo tragiczną wymowę. Cała  scena nabiera charakteru 
pamfletu, opartego na pewnym kotraście postaw. Otóż trwa wspaniały bal urządzony po mistrzowsku przez 
Nowosilcowa. Nie jest go w stanie zakłócić nawet wstrząsająca sprawa Rollisona, którego matka przychodzi 
błagać Senatora o łaskę dla syna. Bal trwa nadal, a nawet jedna z dam oburza się, że ktoś ośmielił się zająć 
uwagę gospodarza.
Taniec służy więc tu ocenie postaw. Ci, którzy beztrosko bawią się, gdy ich ojczyzna jest w niewoli i doskonale
przystosowali się do innej sytuacji (zaaranżowanej m.in. przez Nowosilcowa) - są po prostu zdrajcami. Nie 
obchodzi ich fakt, że młodzież polska siedzi w więzieniach. Niestety nieliczni tylko są oburzeni, że muszą brać 
udział w zabawie i czują nienawiść do zaborców.

Adam Mickiewicz: Dziady cz. III (fragmenty)



(Muzyka gra menueta z "Don Juana" - z lewej strony stoją czynownicy, czyli 
urzędnicy i urzędniczki - z prawej kilku z młodzieży, kilku młodych oficerów 
rosyjskich, kilku starych ubranych po polsku i kilka młodych dam. - Na 
środku menuet. Senator tańczy z narzeczoną Bajkowa; 
Bajkow z Księżną).

 BAL

SCENA ŚPIEWANA

Z PRAWEJ STRONY

DAMA
Patrz, patrz starego, jak się wije,
Jak sapie, oby skręcił szyję.
(do Senatora)
Jak ślicznie, lekko tańczysz Pan!
(na stronę)
Il créveradans l'instant. 


MŁODY CZŁOWIEK
Patrz, jak on łasi się i liże,
Wczora mordował, tańczy dziś;
Patrz, patrz, jak on oczyma strzyże,
Skacze jak w klatce ryś.
 
DAMA
Wczora mordował i katował,
I tyle krwi niewinnej wylał;
Patrz, dzisiaj on pazury schował
I będzie się przymilał.

Z LEWEJ STRONY 

KOLLESKI REGESTRATOR 
(do Sowietnika)
Tańczy Senator, czy widzicie,
Ej, Sowietniku, pódźmy w tan. 

SOWIETNIK
Uważaj, czy to przyzwoicie,
Byś ze mną tańczył Pan. 

REGESTRATOR
Ale tu znajdziem kilka dam.
 
SOWIETNIK
Ale nie o to idzie rzecz;
Ja sobie wolę tańczyć sam
Niż z tobą   pódźże precz. (...) 

LEWA STRONA, CHOREM

Jaka muzyka, jaki śpiew,
Jak pięknie meblowany dom.

PRAWA STRONA, CHOREM

Te szelmy z rana piją krew,
A po obiedzie rom.

 
SOWIETNIK
(pokazując Senatora)
Drze ich, to prawda, lecz zaprasza,
Takiemu dać się drzeć nie żal. 

STAROSTA
Po turmach siedzi młodzież nasza,
Nam każą iść na bal.  

OFICER ROSYJSKI
(do Bestużewa)
Nie dziw, że nas tu przeklinają,
Wszak to już mija wiek,
Jak z Moskwy w Polskę nasyłają
Samych łajdaków stek. (...)

 LEWA STRONA, CHOREM
Ach, jaka świetność, przepych jaki!
Ah, quelle beauté, quelle grace! 

PRAWA STRONA
Ach, szelmy, łotry, ach, łajdaki!
Żeby ich piorun trzasł. 

Z PRAWEJ STRONY MIĘDZY MŁODZIEŻĄ

JUSTYN POL
(do Bestużewa, pokazując na Senatora)
Chcę mu scyzoryk mój w brzuch wsadzić
Lub zamalować w pysk. 

BESTUŻEW
Coż stąd, jednego łotra zgładzić
Lub obić, co za zysk?
Oni wyszukają przyczyny,
By uniwersytety znieść,
Krzyknąć, że ucznie jakubiny,
I waszą młodzież zjeść. 

JUSTYN POL
Lecz on zapłaci za męczarnie,
Za tyle krwi i łez. (...) 

(Nagle muzyka się zmienia i gra arią Komandora) 

TAŃCZĄCY
Co to jest? - co to? 

GOŚCIE
Jaka muzyka ponura! 

JEDEN
(patrząc w okna)
Jak ciemno, patrz no, jaka zebrała się chmura.
(zamyka okno - słychac z dala grzmot) 

SENATOR
Coż to? Czemu nie grają? 

DYREKTOR MUZYKI
Zmylili się. 

SENATOR
Pałki! 

DYREKTOR
Bo to miano grać różne z opery kawałki,
Oni nie zrozumieli, i stąd zamieszanie. 

SENATOR
No, no, no - arrangez donc - no, panowie - panie.

(Słychać krzyk wielki za drzwiami) 

PANI ROLLISON
(za drzwiami, okropnym głosem)
Puszczaj mię! puszczaj... (...)  


                                                         scena VIII (fragmenty

Tytułowe tango to scena kończąca dramat. Do tańca (w rytm najpopularniejszego tanga La Cumparsito) 
ruszają: prymitywny Edek i zmuszony przez niego wuj Eugeniusz. 
Wybór tanga nie jest przypadkowy. Taniec ten burzył kiedyś społeczne konwenanse, uważano go za przejaw 
nieprzyzwoitości. Nie ma w nim równości - wyraźnie ktoś musi prowadzić, ktoś zaś podporządkować. 
Dlatego też Edek decyduje o figurach, a wujek nie ma nic do powiedzenia.
Bez wątpienia należy to odczytać jako symboliczne, smutne zwycięstwo tego, co prostackie nad inteligencją. 
To rodzaj kary za to, że w imię dążeń do całkowitej (momentami dość dziwnie pojmowanej) wolności 
doprpwadziła ona do rozpadu dotychczasowego systemu wartości - zniszczyła go ... choć ma się wrażenie, 
że  nie do końca świadomie. Taniec ogrywa więc rolę demaskatorską. 
S. Mrożek sugeruje: nowa sytuacja społeczno - polityczna wygląda tak jak on. To koszmarna 
perspektywa odebrania wolności, podporządkowania się tyranowi. Prymityw świętuje triumf nad rozumem.

Sławomir Mrożek: Tango (fragment)

STOMIL: Milcz, kanalio, i opuść ten dom. Ciesz się, że nie żądamy od ciebie rachunku.
EDEK: A dlaczego miałbym teraz sobie pójść? (...) Ja tu zostanę.
STOMIL: Po co?
EDEK: Teraz moja kolej. Wy będziecie mnie słuchać.
STOMIL: My? Ciebie?
EDEK: A dlaczegóż by nie? Widzieliście, jaki mam cios. Ale nie bójcie się, byle cicho siedzieć, nie 
podskakiwać, uważać, co mówię, a będzie wam ze mną dobrze, zobaczycie. Ja jestem swój chłop.           
I pożartować mogę, i zabawić się lubię. Tylko posłuch musi być.
EUGENIUSZ: Ładnieśmy wpadli. (...)
EUGENIUSZ: Zdaje mi się, Arturku, że już nikomu nie jesteś potrzebny

(Eugeniusz stoi nad Arturem, medytu jąc. Edek wychodzi i zaraz wraca, niosąc magnetofon. Kładzie
 aparat na stole i uruchamia. Rozlega się, od razu bardzo ostro i głośno, tango  La Cumparsita , 
koniecz nie to, a nie inne) 

EDEK: Panie Geniu, zatańczymy sobie? 
EUGENIUSZ: Z panem... A wie pan, że nawet i zatańczę. 

(kładzie buty koło Artura i udaje się w objęcia Edka. Ustawiają się w prawidłowej pozycji, czekają 
na takt i ruszają. Edek prowadzi. Tańczą. Eugeniusz siwy, dostojny, w czarnym żakiecie, 
sztuczkowych spodniach, z czerwonym goździkiem w butonierce. Edek w zbyt ciasnej marynarce 
Artura, z rękawów za krótkich wy stają jego potężne ręce, obejmuje Eugeniusza wpół. Tańczą 
klasycznie, z wszystkimi figurami i przejściami tanga popisowego. Tańczą, dopóki nie spadnie 
kurtyna. A potem jeszcze przez jakiś czas słychać ,,La Cumparsitę" - nawet kiedy zapalą się światła 
na widowni - przez głośniki w całym teatrze)                                                

 [ akt III ]

O tańcu można tu mówić wiele. Na weselu w bronowickiej chacie spotkali się przedstawiciele inteligencji i chłopstwa. 
Każdy taniec, w którym łączą się ze sobą w pary (np. Państwo Młodzi, Haneczka i Jasiek, czy Zosia i Kasper) to nie 
tylko przykład utrzymywania tradycji, element dobrej zabawy, ale także "obraz" symbolizujący zachowywanie pewnych 
pozorów (bo przecież w rzeczywistości nie isnieje jeszcze między nim żadna autentyczna więź społeczna, nie rozumieją 
się. Panowie z miasta nie chcą równać się z chłopami, a wesele przyjaciela traktują jak modną rozrywkę. To jedynie 
przejaw ich ludomanii.)
Najważniejszą (demaskatorską) rolę bez wątpienia odgrywa jednak tzw.Chocholi taniec. Stanowi swoiste podsumowanie
całego dramatu. To w nim tkwi jego ostateczna wymowa. Społeczeństwo jest jeszcze uśpione, nieprzygotowane do walki,
niezdolne do czynu. Wszyscy (prócz Jaśka, który rozpaczliwie próbuje ich obudzić, ale ponieważ zgubił złoty róg - nie 
może tego uczynić) bezwolnie tańczą do muzyki grającego na skrzypcach Chochoła. Są jakby zamknięci w zaklętym     
(a może i przeklętym) kręgu, drepczą w miejscu.
Konstrukacja Chochoła pozwala jednak także na pewną optymistyczną interpretacje: przyjdzie czas wiosny, zostanie on 
usunięty i krzak róży rozkwitnie ... Walka o wolność - sugeruje Wyspiański - jest więc sprawą przyszłości ...

Stanisław Wyspiański: Wesele (fragmenty)

TAŃCE WESELNIKÓW

SCENA 5.
 
ZOSIA
Drużba tańczy, proszę ze mną.

KASPER
Panienka obcesem wpada.

ZOSIA
A w kółeczko...

KASPER
Dookoła.
Panienka se ta wesoła. (...)

SCENA 6.

HANECZKA
Jakby Jasiek chciał tańcować,
tobym z Jaśkiem tańcowała ?

JASIEK
A mogę sie ofiarować,
by ino panienka chciała ?

HANECZKA
Proszę, proszę, chwilkę w koło,
jak wesoło, to wesoło.
Jasiek dzisiaj pierwszy drużba.

JASIEK
Najmilso mi tako służba. (...) 

SCENA 9. (...) 

PAN MŁODY
Myśmy takie samouki;
kochałem się po różnemu,
a ciebie chcę po swojemu,
po naszemu.

PANNA MŁODA
A no z duszy,
jak ci dobrze, niech ta będzie.

PAN MŁODY
Teraz ci mnie nic nie zwiedzie.Takem pragnął, zboża, słońca...

PANNA MŁODA
Mos wesele! ? Podź do tońca!  

SCENA 12. (... )

PAN MŁODY
Bo mi serce wali młotem,
bo mi w głowie huczy, szumi...
moja Jaguś, toś ty moja?!

PANNA MŁODA
Twoja, jak trza, juści twoja;
bo cóż cie ta znów tak dumi?
Cięgiem ino godos o tem.

PAN MŁODY
A ty z twoim sercem złotem
nie zgadniesz, dziewczyno-żono,
jak rani serce wali młotem,
jak cię widzę z tą koroną,
z tą koroną świecidełek,
w tym rozmaitym gorsecie,
jak lalkę dobytą z pudełek
w Sukiennicach, w gabilotce:
zapaseczka, gors, spódnica,
warkocze we wstążek splotce;
że to moje, że to własne,
że tak światłem gorą lica!

PANNA MŁODA
Buciki mom troche ciasne. 

PAN MŁODY
A to zezuj, moja złota.

PANNA MŁODA
Ze sewcem tako robota.

PAN MŁODY
Tańcuj boso.

PANNA MŁODA
Panna młodo?!
Cóz ta znowu?! To ni mozno.

PAN MŁODY
Co się męczyć? W jakim celu?

PANNA MŁODA
Trza być w butach na weselu.(...)   

Stanisław Wyspiański: Wesele (fragmenty)

CHOCHOLI TANIEC

CHOCHOŁ
Na czołach im kółka zrób,
skrzypki mi do ręki daj;
ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram. (...)

CHOCHOŁ
Ze skałek postrzepuj proch
i ciś je w piwniczny loch.
Lewą nogę wyciąg w zad,
zakreśl butem wielki krąg;
ręce im pozałóż tak:
niech się po dwóch chycą w bok;
odmów pacierz, ale wspak.
Ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram:
będą tańczyć cały rok. (...)

JASIEK
Chwytajom sie w tan. (...)

(A zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie podane przez drużbę 
patyki - poczyna sobie jak grajek-skrzypak - i - słyszeć się daje jakby z atmosfery 
błękitnej idąca muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja a pociągająca serce         
i duszę usypiająca, leniwa, w omdleniu a jak źródło krwi żywa, taktem w pulsach 
nierówna, krwawiąca jak rana świeża: - melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem 
i rozkoszą wykołysany)

JASIEK
(jest teraz kontent a dziwuje się)
Tyle par, tyle par! 

CHOCHOŁ
Tańcuj, tańczy cała szopka,
a cyś to ty za parobka? (...)

CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci sie ino sznur,
ostał ci sie ino sznur.

(Kogut pieje)

JASIEK
(jakby tknięty przytomniejąc)
Jezu! Jezu! zapioł kur! - -
Hej, hej, bracia, chyćcie koni!
chyćcie broni, chyćcie broni!!
Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!

CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Ostał ci sie ino sznur.
- - - - - - - - - - - - - - 
Miałeś, chamie, złoty róg.
JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
Chyćcie broni, chyćcie koni!!!

(A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w tan
 powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy - że ledwo szumią spodnice 
sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze świecidełek podzwaniają 
- głucho tupocą buty ciężkie - taniec ich tłumny, że zwartym kołem stół okrążają, 
ocierając o się w ścisku, natłoczeni)

JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie...?!

(Dech mu zapiera rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą; słania się,
chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał 
rozerwać; - a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno pary taneczne we wieniec 
uroczysty, powolny, pogodny - zwartym kołem, weselnym)

(Kogut pieje)

JASIEK
(nieprzytomny)
Pieje kur; ha, pieje kur...

CHOCHOŁ
(nieustawną muzyką przemożny)
Miałeś, chamie, złoty róg...
- - - - - - - - - - - - - -  



                                                                            
                                                                                                 [akt III, sc. 37]


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Motyw tańca w polskiej literaturze, matura, matura ustna, matura
Motyw tańca śmierci przestroga czy pocieszenie
Motyw tanca w literaturze
Motyw tańca ¶mierci (danse macabre)
Motyw tańca - konspekt, Prezentacje multimedialne, Polski prezentacje maturalne
motyw tanca bibliografia, Polonistyka, Inne
MOTYW TAŃCA 2
Motyw tańca w literaturze i sztuce prezentacja i plan, Prezentacje
motyw tanca w literaturze
Motyw Tanca, 14
motyw tańca w literaturze polskiej TPBXPQMNQZBRZJRZCJN4QUKBAMR45KOIMGOLW5A
motyw tańca w literaturze
motyw tanca prezentacja
motyw tańca w polskiej literaturze (na wybranych przykładach
Motyw tańca
Motyw tańca śmierci
motyw tanca tekst, Polonistyka, Inne
motyw tańca NVUMVS7KUBNYUHICRBRV66RZTZGVQRDKPKEPXFQ

więcej podobnych podstron