SZTUKA PREZENTERSKA

SZTUKA PREZENTERSKA

Wg.

Jacek Dąbała „ Warsztatowo-aksjologiczne mechanizmy tworzenia telewizji”

Wydawnictwo KUL Lublin 2011 str. 145 do 190

PROFILE WARTOŚCI PREZENTERA TELEWIZYJNEGO

- ocena wartości prezentera, jakości jego pracy i jej wyników to dla twórczości telewizyjnej sprawa bardzo ważna, ale tez bardzo skomplikowana i trudna

- olbrzymi problem stwarza wielorakość kryteriów jakimi należy się posługiwać przy ocenie pracy prezentera, ich nieprecyzyjność i subiektywność w ocenie

- czasami kontrowersyjność ocen, skrajność wielu poglądów

- postać prezentera możemy oceniać z punktu widzenia wartości: artystycznych, kulturowych i intelektualnych ale też użytkowych

- można przyjąć, i to będzie najprostsza ocena, że: „ wartość pojawia się jeśli ktoś lub coś ma jakieś zalety”

- jednak, spróbujmy uchwycić najważniejsze zalety, „ wartości” prezentera, jego najbardziej uchwytne formy funkcjonowania, czyli wymiar estetyczny i etyczny tego funkcjonowania

- wartości estetyczne podzielić można na: łagodną – wywołuje u odbiorcy doznanie harmonii, spokoju, rozładowania konfliktów i napięć – oraz ostrą – wywołuje u odbiorcy zdumienie, zdziwienie, grozę czy nawet przykrość lub przerażenie

- z takim odczuciami wiążą się też pojęcia: wzniosłości, tragizmu, groteski, brzydoty i komizmu

- z opisaniem prezentera wiąże się jeszcze jeden problem: musimy oddzielić ocenę jego pracy od oceny jego samego jako człowieka. Musimy wybrać odpowiednią optykę

- bowiem, z jednej strony, w ocenie brać będziemy pod uwagę wartości postrzegane przez nas jako obiektywne: uczciwość, opanowanie, rzeczowość, wiarygodność, wiedza, szacunek dla rozmówcy, z drugiej zaś wartości zaakceptowane przez media, czyli takie które odpowiadają przede wszystkim masowym gustom: emocjonalność, brak zahamowań, agresywność czy nie przewidywalność

- wśród rywalizujących między sobą o miejsce na antenie prezenterów, największą atrakcją dla widza jest twarz prezentera i jej ocena w dużym stopniu ma wpływ na wrażenie odbiorcy

- w serwisach informacyjnych daje się zauważyć: „ olbrzymie zainteresowanie gwiazdami, strategie sieciowe i nieustający wyścig oglądalności”

- twarze prezenterów traktowane są tu w perspektywie show-biznesu i ich ocena ma bliski związek z oglądalnością, jest z nią powiązana

- w takim ujęciu, wartość prezentera przekłada się na wartość medialną jego twarzy, tzn. tę która widzowie chcą oglądać najczęściej, a co za tym idzie reklamodawcy są gotowi docenić, płacąc za emisję spotów w jej bezpośredniej bliskości

- trzeba tu zauważyć iż w mediach wzrasta pozycja „ handlowców” ( to znaczy, prezenterów którzy zdołali przyjąć mechanizmy handlowe ) i badań zachowań i preferencji widzów i na takich przesłankach budowane są propozycje programowe

- na takich też przesłankach oparte są kryteria doboru prezenterów

- na plan pierwszy wysuwa się młodość i atrakcyjność ( aczkolwiek nie wszędzie: BBC, CCN – nie jest wszechwładny kult młodości )

- coraz popularniejsze stają się w stacjach tv badania dotyczące wyglądu ciała, specyfiki głosu, charakterystycznych cech osobistych, rodzaju ubrania i uczesania

- prezenterzy, zostali wkomponowani w mechanizmy handlowe i jeśli chcą zachować swą pozycję, muszą znajdować wymierne sposoby zyskania akceptacji widzów, muszą wykazać się olbrzymią kreatywnością

- a przecież, powody dla których ludzie chcą wykonywać to zajecie są bardzo różnorodne: podniecenie charakterem zajęcia, zaangażowanie w sprawę, próżność, chęć zdobycia sławy

- i musimy sobie zdać sprawę, że zależnie od motywacji, od tego czy jest ona społecznie akceptowalna czy też nie, prezenter musi włożyć olbrzymi wysiłek w zamaskowanie motywu który nim kieruje, czy też wprost przeciwnie, zaakcentowanie go

- jednocześnie, każda z motywacji, emanując z prezentera na wizji, automatycznie zakłóca skupienie widza na wiadomościach, na meritum przekazu

- co prawda, współczesne media ulegają w coraz większym stopniu tablodaizacji, ale jednak nadal sednem informacji jest komunikowanie, dostarczanie wiedzy

- dlatego prezenter nie może, a przynajmniej nie powinien pozwolić sobie na przekraczanie granicy, za którą kryje się już inna gałąź telewizyjnej produkcji – rozrywka

- pytanie, ilu prezenterów przekracza tę granicę, czy to dla zaspokojenia swoich ambicji i żądzy osiągnięcia sukcesu czy też będąc przymuszanymi przez swych decydentów

- ilu z nich, kokietując widza w poszukiwaniu jego akceptacji, deprecjonuje przy okazji wartość swojej własnej osoby i wartość przekazu

- ilu dążąc do osiągnięcia medialnej sławy mizdrzy się na ekranie i zwraca na siebie uwagę nadmierną artykulacją

- zwiększająca się liczba komercyjnych stacji telewizyjnych powoduje wzrost znaczenia infotainmentu

Tadeusz Jagodziński

   Było coś wręcz nieprzyzwoitego w eksploatowaniu przez globalne media wydarzeń z 11 września. Nawet w najodleglejszym zakątku ziemi można było na chybił trafił włączyć telewizor i oglądać, jak pilotowany przez zamachowca Boeing raz za razem przecina niebo nad Nowym Jorkiem, a potem niknie w kłębach płomieni i dymu. Ale szefowie rozlicznych redakcji telewizyjnych (zwłaszcza w krajach anglosaskich) doskonale wiedzieli, co robią, powtarzając w nieskończoność dramatyczne sekwencje z Manhattanu. Obraz, jaki przedstawiła telewizja, bardziej przypominał film fabularny aniżeli rzeczywistość, chociaż był przeraźliwie realny. W ten sposób spełniały się najskrytsze marzenia wielu speców od informacji. Oto świat "poważnych programów informacyjnych" i świat "rozrywki" zlewały się w jedno. Naturalnie, bez specjalnego wysiłku dziennikarskiego. Setki milionów widzów na całym świecie ślęczały przed telewizorami. I nie trzeba było specjalnie zabiegać o utrzymanie ich uwagi. Wystarczyło wycelować oko kamery na Manhattan. Kultura "info-rozrywki", złakniona szoku, sensacji i krwi, miała swój nieoczekiwany festyn. 

*


   Samo pojęcie "infotainment" (wedle najnowszej internetowej edycji Oksfordzkiego Słownika Języka Angielskiego: "materiał emitowany przez media elektroniczne, mający jednocześnie informować i bawić; prezentowanie informacji w sposób rozrywkowy") pojawiło się w świecie mediów i we współczesnym języku stosunkowo niedawno, ale za to bardzo szybko zrobiło fenomenalną wprost karierę. W druku po raz pierwszy posłużył się nim bodaj Ron Eisenberg w periodyku "Phone Call" (luty 1980). Pod koniec lat 80. termin ten (ukuty zgodnie z żartobliwymi regułami Lewisa Carrolla, odnoszącymi się do kilkuczłonowych słów-walizek z opowieści o Alicji) był już niemal obowiązkowym gościem każdej anglosaskiej dyskusji na temat stanu mediów lub jakości współczesnego dziennikarstwa. W samym połączeniu informacji i rozrywki (ang. information oraz entertainment) nie było zresztą niczego nowego. W końcu ludzkość czyniła to od czasów przedpiśmiennych, kiedy to w najrozmaitszy sposób ubarwiano opowieści o bitewnych wyczynach czy wyjątkowo owocnych polowaniach... A później, za życia naszych prapradziadów, sprzedawcy gazet zdzierali gardła, zachwalając towar jako "niebywale krwawe wieści", i jeszcze - w przerwach na zaczerpnięcie oddechu - wydobywali przeraźliwy ryk z podręcznych cynowych klaksonów, żeby zwiększyć zainteresowanie przechodniów nagłówkami. Czyż nie można ich uważać za prekursorów dzisiejszych handlarzy info-rozrywki, którzy reklamują swe wyroby krzykliwymi zwiastunami? Współczesnym propagatorom "infotainment" dobrze znana była również stara zasada "uczyć bawiąc", utwierdzająca ich w przekonaniu, iż czasem sposób podania informacji jest równie ważny jak ona sama. Chodziło im więc o to, by nie zanudzić, lecz trafić do odbiorcy, przyciągnąć jego uwagę, przy okazji wyjaśniając mu zawiłe kwestie w sposób "lekki" i przystępny. Tyle teoretycznego optymizmu. Praktyka, jak to często bywa, odbiegła nieco od ideału, niosąc ze sobą cały splot rozmaitych zagrożeń i rozmywając znaczenie samego pojęcia "info-rozrywki". O ile bowiem dla znacznego odłamu klasy menedżerskiej w świecie mediów lat 80. i 90. termin ten pozostawał pozytywnym hasłem-wytrychem, otwierającym drogę do sukcesu i rozwiązującym wszelkie profesjonalne trudności, o tyle w kręgach dziennikarskich stał się synonimem zawodowej degradacji, pogoni za sensacją, wreszcie spłycania czy powierzchownego traktowania problemów. 
   Trudno wskazać na moment, w którym nastąpiło to semantyczne rozwarstwienie. Niektórzy mówią o bardzo wyraźnej cezurze, jaką w świecie mediów wyznaczyła wojna nad Zatoką Perską z 1991 roku. Był to moment bezprecedensowego triumfu amerykańskiej sieci telewizyjnej CNN (znamienne, że wkrótce potem została ona wykupiona przez konglomerat Time Warner, poszerzony wkrótce o AOL, stając się częścią multimedialnego - a więc info-rozrywkowego w najszerszym rozumieniu tego słowa - giganta), pierwszego całodobowego nadawcy ściśle informacyjnego. To wtedy okazało się, że dziesiątki milionów ludzi na całym świecie gotowe są spędzać długie godziny przed telewizorami, śledząc rozwój najnowszych wydarzeń. Właściciele i udziałowcy przekonali się, że całodobowa telewizja informacyjna może być intratną propozycją rynkową (czytaj: wzbudzającą zainteresowanie reklamodawców) pod warunkiem wszakże utrzymania widzów. A tu - według ich analiz - ceną było odejście od dawnego dostojeństwa i powagi, które miały odstraszać masowego odbiorcę. Ten pogląd rozprzestrzeniał się jak pożar w wysuszonej puszczy, zdobywając żarliwych wyznawców niemal we wszystkich redakcjach. Znamienne, że właśnie w czasie wojny nad Zatoką do sztandarowego programu informacyjnego BBC (a więc publicznego nadawcy brytyjskiego)Newsnight wdarła się słynna już dziś - służąca za model Pustyni Arabskiej - piaskownica, na której poważny skądinąd dziennikarz Peter Snow "bawił się", przestawiając na oczach widzów plastikowe czołgi i samoloty, co mogło podobać się szefom anten, ale równocześnie raziło mnóstwo ludzi zarówno z branży, jak i spoza niej, którzy zwyczajnie chcieli być traktowani jak dorośli. 
   Bardzo wielu zwolenników ma jednak szkoła utrzymująca, iż proces przenikania wartości i metod show-businessu do sfery informacyjnej, zwłaszcza w jej telewizyjnej odmianie, miał charakter ewolucyjny. Stopniowo również narastały rozdźwięki w jego ocenie, bo nawet ci fachowcy, którzy zdawali sobie sprawę z zagrożeń, skłonni byli zrazu dostrzegać też blaski zachodzących przemian, choćby wzbogacenie języka dziennikarskiego opisu czy poszerzenie arsenału form wykorzystywanych w pracy radiowo-telewizyjnej. Z czasem jednak stawało się jasne, że w tle tych przeobrażeń kryje się radykalna zmiana podejścia do odbiorcy informacji przekazywanych przez media. Niegdyś, zgodnie z edukacyjną rolą mediów publicznych, słuchacz czy widz był przede wszystkim - obywatelem. Teraz zaś (w warunkach zaostrzającej się konkurencji rynkowej, a rynek medialny to niewątpliwie jedna z najbardziej zagęszczonych gałęzi gospodarki w krajach anglosaskich) stawał się - klientem. Na skutki tej zmiany nie trzeba było zbyt długo czekać. Info-rozrywka, jakby przez osmozę, przenikała do poważnych dzienników czy programów publicystyczno-informacyjnych. Ich prezenterzy zaczęli występować również w roli gospodarzy quizów bądź programów typu talk-show, słynących z "miękkiego", salonowo-przymilnego dziennikarstwa. W samych dziennikach zmniejszał się ciężar gatunkowy wiadomości; w studiach wygodne sofy zastępowały dotychczasowy, biurowy wystrój wnętrz; w doborze tematyki sensacyjne opowieści o przestępstwach albo o życiu prywatnym gwiazd estrady czy (jak w Anglii) rodziny panującej, spychały na dalszy plan trudniejsze kwestie polityczne. Jako zbyt elitarna spadała z anteny problematyka kulturalna, zwłaszcza dotycząca kultury wysokiej. Rzetelna, obiektywna analiza coraz częściej przegrywała w starciu z błyskotliwością formy i powierzchownością treści. Owo spłycanie wynikało w znacznej mierze z przekonania o niedojrzałości masowego odbiorcy, o jego ograniczonych możliwościach koncentracji, intelektualnym lenistwie. Odbiorca - zdaniem ideologów info-rozrywki - w gruncie rzeczy jest dzieckiem, które należy wciągać do wspólnej zabawy. W ten sposób urzeczywistniała się głośna diagnoza Neila Postmana z 1985 roku: program rozrywkowy stawał się podstawowym formatem telewizyjnym, w którym przedstawia się życie; poddając się tej przemianie, widzowie ryzykowali jednak "zabawienie się na śmierć".
   O metaforycznej trafności tego określenia świat mediów mógł się przekonać w dość makabryczny sposób 22 stycznia 1987 roku. Tego dnia skarbnik stanowy z Pensylwanii, R. Budd Dwyer, podczas konferencji prasowej w Harrisburgu wyciągnął nagle pistolet, włożył lufę do ust i pociągnął za cyngiel. W świetle jupiterów, przed kamerami. Tak się złożyło, że żadna stacja nie transmitowała tego wydarzenia na żywo, niemniej cztery telewizje zdecydowały się później nadać ten materiał. Posmak sensacji, wola prześcignięcia konkurentów okazały się silniejsze od obyczajowych zahamowań. "Info-rozrywka" mierzyła swą dojrzałość przesuwaniem granicy między tym, co można, a tym, czego nie godzi się wyemitować. 

*


   Nie trzeba zbyt wnikliwie analizować przyczyn rewolucji (czy jak kto woli - ewolucji…) "info-rozrywkowej", żeby dostrzec, iż jednym z najważniejszych czynników, jakie ją napędzały, były… pieniądze. To udziałowcy, dbając nade wszystko o cenę swych akcji, oraz reklamodawcy zainteresowani dotarciem do jak najliczniejszych rzesz klientów, domagali się nieustannego zwiększania oglądalności i obniżania kosztów produkcji. Kierując się więc staraniami o przyciągnięcie jak największego audytorium, szefowie anten (nie bez inspiracji swych zwierzchników...) wyraźnie zaczęli stawiać na "info-rozrywkę" we wszelkich odmianach, bo ta zdawała się gwarantować pożądane z ich punktu widzenia rezultaty. Jeśli nowy romans w Hollywood przyciągał przed odbiorniki więcej ludzi aniżeli problem lawinowo narastającego bezrobocia w Niemczech, wybór tematu był z góry przesądzony. W istotny sposób trend ten musiał odbić się na poziomie dziennikarstwa, szczególnie zaś w jego "śledczej" odmianie. Tu także odzywała się presja finansowa, gdyż znacznie łatwiej (i taniej...) przygotować program kompilujący wiadomości na temat filmowej gwiazdy (rzecz jasna bez zbędnych kontrowersji, bo w przeciwnym razie gwiazda może nam w przyszłości odmówić wywiadu...) aniżeli przygotować solidny materiał, którego publikacja byłaby nie w smak wpływowym ludziom czy organizacjom. (Niektórzy wręcz definiują dziennikarstwo jako upublicznianie informacji, które możni tego świata starają się zataić, a reszta współczesnej działalności medialnej wpisuje się - ich zdaniem - do kategorii reklamy albo public relations). 
   Mogłoby się wydawać, że naturalnym parasolem chroniącym przed tego typu zagrożeniami dla dziennikarstwa byłyby media publiczne - z definicji mniej podatne na dyktat rynku - finansuje je wszak podatnik. Tak jednak nie jest, w każdym razie nie do końca, gdyż na przykład w Wielkiej Brytanii szczycąca się swą polityczną niezależnością i profesjonalizmem BBC coraz wyraźniej występuje pod sztandarami walki o miejsce na rynku i coraz częściej potyka się na działalności "info-rozrywkowej"... Przykłady? Bardzo proszę. Oto kilka miesięcy temu głośno tu było o sprawie prestiżowego i kosztownego programu dokumentalnego telewizji BBC MacIntyre Undercover, którego twórcy, tropiąc nadużycia w agencjach reklamowych, "mieli działać z naruszeniem prawa, nie stosować się do wewnątrzkorporacyjnych zasad etyki dziennikarskiej, a nawet… posuwać się do szantażu" ("Independent On Sunday", 17 VI 2001). Wprawdzie oficjalnie korporacja odrzuciła zarzuty, ale z pokrzywdzoną agencją zawarła poza sądem ugodę, co dość jednoznacznie komentowano jako przyznanie się do winy... A w chwili, kiedy piszę te słowa, dociera do mnie głos telewizyjnego spikera, przepraszającego arabskich biznesmenów za bezpodstawne powiązanie ich z terroryzmem i organizacją Bin Ladena w innym programie BBC. Oczywiście, można te przypadki zakwalifikować jako jednostkowe odstępstwa od reguły, bo na pewno nie zanikła jeszcze w Anglii tradycja profesjonalnie przygotowywanych programów dokumentalnych czy serwisów informacyjnych, ale coraz liczniejsi obserwatorzy skłaniają się ku opinii, że "info-rozrywkowa" gonitwa za sensacją w połączeniu z presją sukcesu, stałymi cięciami budżetowymi czy ograniczaniem szkolenia młodych kadr jest już wynikiem trwałej tendencji, a nie incydentalnego drgnienia na wykresach statystycznych. I coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że w ostatecznym rozrachunku winą za tak dominującą dziś pozycję "info-rozrywki" trzeba w pierwszym rzędzie obarczyć medialnych menedżerów, którzy zdają się postrzegać swą odpowiedzialność w kategoriach, co najwyżej, średniego dystansu (podważanie wiarygodności programów informacyjnych - czego zdają się nie zauważać - musi przecież okazać się bardzo kosztowne na dłuższą metę), zaś swą strategię ograniczają do tego, by "trwać", nie zastanawiając się zbytnio nad tym "jak?" i - co chyba jeszcze ważniejsze - "w imię czego?" 

*


   Czy zatem skazani jesteśmy na triumfalny marsz "infotainment"? Pytanie to jest tym bardziej palące, że w dzisiejszej globalnej wiosce wzorce anglosaskie okazują się bardzo żywotne, by nie powiedzieć - zaraźliwe. Nie brak pesymistów, upatrujących w "info-rozrywce" znaku czasów, a nawet uważających ją za nieuchronny wyrok dziejów. Ale na pewno nie jest to jeszcze - przynajmniej w Wielkiej Brytanii - niepodzielne władanie nad sferą informacji w mediach. W ostatnich miesiącach zresztą pojawił się promyk nadziei, choć jego źródłem nie była telewizja. Otóż w niezwykle podejrzliwej wobec intelektualistów Anglii, po 11 września - by wrócić do pierwotnego przykładu, od którego zacząłem ten opis - redakcje największych gazet brytyjskich zwróciły się właśnie do pisarzy, eseistów i historyków o komentarz na temat zamachu, jakby instynktownie wyczuwając, że obrazy, jakimi równocześnie bombardowała odbiorców telewizja, wywołują przede wszystkim mętlik w głowach. Żeby znaleźć inną perspektywę, przywrócić należne miejsce kulturze słowa, trzeba było po prostu zwrócić się do ekspertów od wyobraźni. Całe szpalty oddano więc ludziom pokroju Simona Schamy, Iana McEwana, czy Martina Amisa, którzy pisząc o zachodnich rozterkach z połowy września, zdecydowanie wynosili poziom publicznej debaty ponad "info-rozrywkową magmę". Było coś budującego w tym odruchu, podobnie jak w fakcie, iż sprzedaż gazet z tymi tekstami nie zmalała, lecz dramatycznie wzrosła. A to by znaczyło, że odbiorcy zniesmaczeni wszędobylstwem "info-rozrywki" bynajmniej nie zniknęli z powierzchni ziemi. I że zabiorą w końcu głos w szerszej debacie (do jakiej prędzej czy później musi dojść) na temat tak fundamentalnych pojęć dla całej kultury informacyjnej, jak "elitaryzm" czy "demokracja". I jeśli nadawcy nie zadbają o zaspokojenie ich potrzeb, to pozostanie im (nam?) ostateczna rynkowa broń, jaką jest przyciśnięcie guzika zmieniającego kanały albo wyłącznika. 

TADEUSZ JAGODZIŃSKI, ur. 1962, dziennikarz Polskiej Sekcji BBC, publikuje m.in. w "Tygodniku Powszechnym", mieszka w Londynie.

- oraz zjawisko które można określić jako: „ generalnie bardziej pod kątem widza skrojone style dziennikarskie”. To poważny sygnał, mówiący o uzależnieniu dziennikarza od odbiorcy, który w przeważającej mierze – zważywszy na dominującą rolę pop kultury – nie reprezentuje ani wysokiego poziomu intelektualnego ani inteligencji

- pożądanie rozrywki także w gatunkach nie rozrywkowych, oraz podporządkowanie stylu prezentowania programów informacyjnych gustom widzów powoduje że prezenter zaczyna się posługiwać substytutem wartości, jakiej upatruje w rozrywce, ponieważ właśnie rozrywka tworzy największe dochody stacji

- pod wpływem „ skrojenia pod widza” postępuje unifikacja stylów, zacieranie się granic gatunków

- dziennikarze, prowadzący różne programy dostosowują się do nie skomplikowanych preferencji masowych i w konsekwencji wzajemnie się upodabniają

- jak twierdzą niektórzy teoretycy przekazu dziennikarskiego: „zaczynamy obserwować nadejście „ demokracji widza”, gdzie występ, styl i osobowość, wygląd i wiara są ważniejsze niż przedstawienie i debata”.

- w tym ujęciu, prezenter wydaje się tym lepszy im lepiej dostosowuje się do prymitywnych gustów

- znika główna warstwa myślowa, logiczna i racjonalna a pozostaje płaszczyzna emocjonalna; nawet w przedstawieniu i debacie zaczynają dominować emocje, zdenerwowanie, uczucia, niszcząc racjonalny fundament

- media dostrzegają te zagrożenia, wynikające z poczucia wtopienia się w „ rozradowany tłum”, poczucia spełnienia oczekiwań odbiorcy i równoczesnego nie dostrzegania ulegania „ demokracji widzów”, ulegania populistyczny oczekiwaniom „ przeciętnego odbiorcy”

- dlatego, wielkie stacje telewizyjne przyjmują założenie iż: „najczęściej w dzisiejszych magazynach informacyjnych dominuje pozycja bardzo autorskiego prezentera”

- naturalnie, można przy takim założeniu zastanawiać się nad autentyzmem tego autorstwa, niezależnością autora prezentacji, świadomym albo nieświadomym powielaniem popularnego stylu prezentacji

- można zastanawiać się na ile wiarygodny jest taki prezenter, a na ile kreuje po prostu obraz wiarygodności, prowadząc z widzem swoistą grę w obiektywne informowanie

- tak naprawdę: co to jest rzeczywiście wiarygodność?

- skala trudności jaką musi pokonać prezenter jest bardzo szeroka: konieczność zachowania równowagi między wymaganiami instytucji którą reprezentuje, reporterami przekazującymi swe materiały a widzem dla którego tworzy się audycję

- a więc, do wszystkich trzeba mieć dystans a równocześnie musi prezenter nawiązać kontakt z wszystkimi uczestnikami tej swoistej gry

- na tym polu widać wyraźnie niebezpieczeństwa na jakie narażony jest prezenter – ale też za jego pośrednictwem cały zespół autorski – problem rozumienia, lub nie, komunikatu dostarczanego odbiorcy

- widzowie bowiem tak dalece często nie rozumieją podstawowego przekazu magazynu informacyjnego, że mylą się im fakty z opiniami. Problem zrozumienia dotyczy zdolności zapamiętywania informacji, czyli nie mylenie postaci, chronologii, czasu i miejsca zdarzeń

- i kolejne, wynikające z poprzedniego niebezpieczeństwo: widzowie mogą reagować na zachowanie prezentera adekwatnie tylko w minimalnym stopniu, lub reagować nieprzewidywalnie!

- być może, w wyniku nasycenia telewizji pop kulturą, interpretacja niektórych przekazów sprowadzi się w przyszłości jeszcze bardziej do przeżycia emocjonalnego jako takiego, czyli satysfakcji na przykład z usłyszenia konkretnego słowa, dostrzeżenia detalu ubrania bądź grymasu na twarzy. Brak samokrytycyzmu u widzów stanowić zatem może dla prowadzących programy kolejne, nieopisane jeszcze wyzwanie

- informacja przygotowana przez prezentera nie dotrze do odbiorcy, lub dotrze i spowoduje u odbiorcy całkowicie błędny odbiór!

TELEGENICZNOŚĆ

-co oznacza to pojęcie, dość nieostre, mało precyzyjne?

-Jerzy Bralczyk definiuje je jako: „ korzystny lub efektowny wygląd na ekranie telewizora”

- Marek Hendrykowski proponuje „ zespół cech składających się na telegeniczną osobowość spikera, komentatora, prezentera itp. Te cechy to: zespół cech zewnętrznych filmowanej osoby, optymalnie korzystny efekt zdjęciowy, fotogeniczność osoby jako kategoria estetyczna ( „ kamera go/ją lubi” )

- znana reżyser i realizator telewizyjny, problem telegeniczności podsumowuje krótkim, a jakże celnym pytaniem: „ czy jesteś przekonany że możesz pokazać się na wizji?”- pojęcie samokrytycyzmu obce jest dużej części kandydatów na prezenterów

- anglojęzyczne opracowania tego tematu posługują się takimi pojęciami jak: posiadanie fizycznych zalet, lub charakterystycznych cech, dobrze nadających się do telewizji, wygląd i sposób bycia atrakcyjny dla telewizyjnych odbiorców,

- ale też: barwa głosu, sposób przekazu, dobry wygląd, atrakcyjna mowa ciała zdobywająca serca widzów

- to wszystko to kompetencje niejako zewnętrzne. Nie mniej ważne powinny być cechy i umiejętności wewnętrzne: kompetencje kierownicze, edukacyjne i wizerunkowe. Możliwości intelektualne, wiedza, wykształcenie, kultura osobista, wrażliwość, otwartość, talenty wizualizacyjne i menadżerskie, zdolności empatyczne,

- a nade wszystko, umiejętność odnajdywania się w tak wizualnym medium jak telewizja

WYGLĄD

- każde pojawienie się człowieka na ekranie rodzi problemy które związane są z wyglądem. Nawet osoby nie związane z telewizją , rozumieją jej obrazowy charakter i związaną z tym olbrzymią siłą oddziaływania także w dziedzinie prezencji – urody i ubrania

- te fakty mają olbrzymie znaczenie w przypadku prezenterów – a więc ludzi występujących na wizji i specjalizujących się w tym rodzaju dziennikarstwa

- decydenci, poszukujący kandydatów do takiego zajęcia, zdając sobie sprawę z tych wymogów, a jednocześnie nie chcąc być oskarżonym o dyskryminację ludzi nie mających potrzebnej urody, często w warunkach konkursu używają eufemizmów, w rodzaju „ atrakcyjna aparycja”. Niby nic to nie znaczy, ale wszyscy wiedzą o co chodzi

- często, w sondach wśród widzów, zadawane jest pytanie, przekraczające granice hipokryzji poprawności politycznej: „ kto jest najseksowniejszą prezenterką?”. Widać wyraźnie, że telegeniczność łączy się z wyglądem o swoistym nacechowaniu erotycznym, z seksualnością, co oczywiści nie stanowi priorytetu w ocenie prezenterki, ale musi być dostrzegane jako naturalna reakcja widza na drugiego człowieka

- obserwujemy próby zmiany takiej sytuacji. Dobrym przykładem może być BBC, gdzie uznano iż pokazywanie tylko osób telegenicznych jest krzywdzące dla pozostałych dziennikarzy i zaczęto preferować osoby powyżej pięćdziesięciu lat, tłumacząc ten fakt większą wiarygodnością takich dziennikarzy

- wydaje się, że nie jest to dobra argumentacja i przeciwstawianie urody kompetencjom nie ma sensu, bo jest to jednak pewna manipulacja obiektywnymi wartościami, do jakich na pewno należy uroda

- wynika z tego, może niestety, iż zabezpieczanie interesów pewnej grupy zawodowej ( mężczyźni po pięćdziesiątce ) przez kryterium wieku, musi być poddane pewnej weryfikacji na korzyść kryteriów wartości ściśle medialnych

- w naturalnym procesie wychowywania, rodzice kochają swoje dzieci bez względu na urodę, telewizja natomiast nie musi i nie stosuje takich zasad. Nie ma zatem w niej ulg dla wymagań dotyczących urody, i każde pójście na kompromis jest w rzeczywistości osłabieniem optymalnych możliwości oddziaływania telewizji, a szczególnie audycji w których prezenter ma znaczącą rolę

- w tych ocenach musimy brać pod uwagę ekspozycyjną siłę ekranu telewizyjnego, możliwości stosowania zbliżeń przez operatorów, ( a także, dzięki rozwojowi techniki posługiwania się zbliżeniami przez widza ), długi czas istnienia na ekranie w czasie audycji i stosowanie różnej optyki

- musimy zdawać sobie sprawę, że w oglądzie telewizyjnym każdy detal nabiera innego znaczenia niż „ na żywo”

- jednak, dobry wygląd to na pewno fakt znaczący, ale nie mniej istotne i na pewno niezbędna dla prezentera są jego kompetencje i umiejętność wzbudzania u widza zaufania

- gdyby, bowiem jedynym kryterium oceny prezentera była jego uroda, znaczna część pracujących nie spełniłaby tego kryterium. A przecież są oni obecni na antenie i w dużej części cieszą się zainteresowaniem widza

- uwarunkowanie wyglądem jest wpisane w specyfikę dziennikarstwa telewizyjnego, jest również wpisane niejako głębiej bo w specyfikę odbioru przekazu telewizyjnego. Za każdym razem widz decyduje czy prezenter, poprzez swój wygląd jest pociągający fizycznie, „ miły dla oka”, przekonywujący i sympatyczny, satysfakcjonujący, a przez to staje się kimś ważnym dla komunikacji, czy tez irytuje, przeszkadza, a nawet zniechęca do oglądania audycji. To uwarunkowania niezwykle istotne dla telewizyjnej produkcji

- stacje telewizyjne, prowadząc na ogół otwarta politykę poszukiwania osobowości telewizyjnych, nie mogą pominąć czynnika urody. Gęste, dobrze się układające włosy, proste, lśniące zęby to atrybuty prezenterskie nie do pominięcia w ocenie

- w poszukiwaniu tego piękna, pewnego ideału urody ( zarówno damskiej jak i męskiej ) niektórzy prezenterzy poddają się operacjom plastycznym. Nie jest to tylko w tym momencie ich sprawa osobista, ale sprawa rozumienia pewnych proporcji dotyczących warsztatu dziennikarza telewizyjnego: jak dalece taka operacja wpływa na wizerunek dziennikarza telewizyjnego, na jego odbiór przez widza. Czy i kiedy możemy mówić o zniekształceniu wizerunku dziennikarza, o psuciu urody, o oszpeceniu? Czy taka operacja może wywołać u widza odrazę, zdziwienie, niesmak, uczucie ośmieszenia? Czy jeśli efekt operacji jest nie zadowalający, prezenter powinien zrezygnować z wizji? Kto ma o tym zadecydować?!

- może się zdarzyć że prezenter nie jest w stanie samokrytycznie podejść do swojego wyglądu, który w jego ocenie został poprawiony a w rzeczywistości został zniekształcony ( skóra po nastrzyknięciu, nienaturalne usta, itp.)

- musi w takim wypadku działać wewnętrzny system kontroli , sygnalizowania prezenterowi problemu. To trudne, bo bardzo osobiste działania, niezbędne jednak bo problem będzie się nasilał:

-amerykańscy prezenterzy postulują utworzenie w stacjach telewizyjnych specjalnych budżetów na operacje plastyczne, co wiążą z telewizja HD i jej obrazem, w którym każdy detal, każdy grymas i każda zmarszczka stają się samodzielnym bytem

UBRANIE

- nasz wpływ na urodę jest jednak dość ograniczony, pewnych cech nie poprawimy, albo będzie to wymagało dużego zachodu

- najwyraźniejszy i najszybszy wpływ będziemy mieli na ubranie w który pokazuje się prezenter

- nie są to ubrania przypadkowe, dowolnie wybrane ale raczej starannie wyselekcjonowane przez specjalistów świata mody z dobranymi detalami i starannie skomponowana całością, mającą wywierać harmonijne wrażenie

- to o tyle trudny problem iż dotyczy osobistej wrażliwości estetycznej dziennikarza i jego poczucia smaku w kształtowania swojego wizerunku, ale te osobiste odczucia mają wpływ na kształtowanie ogólnego wizerunku stacji

- natomiast, wielu z pracujących w telewizji dziennikarzy nie zna się i nie musi znać, na modzie i trendach estetycznych panujących w tym świecie

- dlatego, wymaga sytuacja zdecydowanej interwencji specjalistów z zakresu wizerunku telewizyjnego

- do najbardziej zauważalnych na ekranie elementów ubrania należą krój i kolor

- niestety, każdy widz natychmiast zauważy zbyt obcisły żakiet czy za obszerne spodnie a jego odczucia nie będą odczuciami pozytywnymi

- kolor, to np. biały czy beżowy który, w odróżnieniu od czarnego, ciemnego, pogrubia osobę. Kolory zbyt agresywne, zwracające uwagę: amarant, purpura, fiolet, turkus czy czerwony, do tego używane w niewłaściwych zestawach

- burgundowe rajstopy u prezenterki filmowanej w pełnym planie, uwidocznią wszystkie jej wady budowy, podkreślając je zamiast tuszować

- wszystkie takie błędy, prowadza do niezamierzonej prezentacji treści estetycznie nieprzewidywalnych i zakłócających komunikację za którą stacja ponosi koszty

- brak reakcji ze strony telewizyjnych decydentów świadczy o ich ignorancji zawodowej i skrajnym nieprofesjonaliźmie

- w wielu stacjach telewizyjnych, sformułowane są wprost sugestie jak dziennikarz na wizji ma wyglądać i jak ma być ubrany

- w swoim „ABC Dziennikarstwa” autorzy Ziomecki, Skowroński i Lis tak piszą o tych problemach:

„ Najpierw forma. Zasadą musi być spokojna elegancja. .. marynarka, krawat, koszula, włosy pamietające fryzjera i grzebień…to absolutna konieczność. W profesjonalnych dziennikach na całym świecie tak ubrani są reporterzy. Żadnych ekstrawagancji. Ludzie tego nie lubią.”

- okazuje się że dla specjalistów problem odpowiedniego ubrania nie podlega dyskusji, jest oczywisty i może być traktowany jednoznacznie na prawach instrukcji

MIMIKA

- filmoznawca, Jerzy Burski tak pisze: „ w sytuacji gdy media audiowizualne, wyrażają się głównie poprzez środki wyrazu charakterystyczne dla sztuki, poprzez podejście ściśle artystyczne, problem mimiki prezentera wpisuje się w te uwarunkowania…”

- inny, amerykański medioznawca tak pisze: „… telewizyjny news jest jak fuga, zawierający główny temat słów i równocześnie odmiany zarówno w głosowej modulacji, jak i ekspresji twarzy…”

Fuga (łac. ucieczka) – jedna z najbardziej kunsztownych form muzycznych, oparta na ścisłej polifonii. Dwa lub więcej głosów wymaganych. Od momentu powstania w XVII wieku była swoistym sprawdzianem warsztatu kompozytorskiego twórcy.

- pomocne w ocenie zachowań prezentera może być przywołanie teorii filmu. W sztuce tej, na ogół obsadza się w rolach filmowych aktorów, których wygląd zewnętrzny odpowiada fabule filmu, przyjmuje się więc, że w wyglądzie objawia się natura aktora, jego cały sposób bycia

- w telewizyjnym przekazie, dziennikarz często bywa swoistym aktorem, i swoja mimiką wnosi określoną informację na swój temat. Prezentowanie programu, to dla odbiorcy swoista fabuła, opowieść prawdziwa i przekonywująca lub z gruntu zafałszowana przez miny rysujące się na twarzy dziennikarza. Można powiedzieć, iż sam wygląd twarzy jest jakąś miną, niosącą konkretną treść zanim poszczególne miny prezentera pojawią się na wizji

- należy zadawać sobie takie pytania:

- czy mimika prezentera jest naturalna?

- czy naturalność tej mimiki pomaga komunikować treści?

- co jest słabością tej mimiki a co siłą?

- czy mimika prezentera jest sztuczna?

- czy oceniany prezenter w ogóle dysponuje jakąś mimiką?

- czy jest to mimika przyjazna, inteligentna, sugestywna, ilustrująca sens wypowiedzi, komunikatywna, złośliwa, sarkastyczna, brzydka, niesmaczna, odpychająca, odwracająca uwagę od treści, sztuczna, zdystansowana, upozowana, nieszczera, minoderyjna ( wdzięcząca się ), wykalkulowana, nieporadna lub dziwna?

- jak mimika ta łączy się z urodą prezentera?

- czy poprawia jego urodę czy tez oszpeca, osłabia, neutralizuje?

- jak jego mimika ma się do wieku, jego zmarszczek, lub ich braku?

- czy mimika prezentera predysponuje go do prowadzenia pewnego typu programów?

- jakie wtedy powinny być jej cechy?

- w świetle tych pytań, rodzi się następny problem: co oznacza w wykonaniu konkretnego prezentera naturalność – bo jest ona preferowana w telewizji – prezentacji programu i czy jest to naturalnośc ekscytująca, budująca dramaturgię?

- w codziennej praktyce telewizyjnej produkcji, tego typu pytania rzadko zadają sobie sami prezenterzy i ich zwierzchnicy, ponieważ na plan pierwszy wysuwają się takie cech jak: dobra dykcja, mocny głos, doświadczenie dziennikarskie wyniesione z innych mediów. Natomiast, szczególnie to ostatnie może nie być wcale pomocne w sztuce dziennikarstwa telewizyjnego

- być może problem mimiki prezentera telewizyjnego dopiero zyska odpowiednią wagę, w miarę nasilania się konkurencyjności stacji telewizyjnych

- bowiem: „ twarz prezentera powinna być ekscytująca i dramatyczna, powinna budować jakąś opowieść i w ten sposób skupiać uwagę widzów w stopniu niemal że magicznym”

- można, i należy zadać sobie natychmiast kolejne pytania: jak mimika twarzy takiego prezentera powinna wyglądać? Czy istnieje jakiś jej wzór? Co znaczy ekscytująca i dramatyczna? Jaka mimika odpowiada konkretnym programom? Kiedy mimika staje się parodią samej siebie? Kiedy jest niewłaściwa? Jak ocenić właściwość lub niewłaściwość mimiki? Jak zintensyfikować znaczenia mimiczne? Czy ekspresja twarzy może osłabiać dramaturgię przekazu i kiedy?

- to o czym rozmawiamy, to bardzo konkretny problem dotyczący telewizyjnej realizacji. Najbardziej profesjonalne scenariusze uwzględniają czasami symboliczne wskazówki dla prezentera dotyczące jego mimiki. W tak zwanych oznaczeniach ekspresji twarzy można znaleźć: podniesienie brwi, uśmiech, chichot, śmiech, niezadowoloną minę ( zmarszczenie brwi ), kierunek patrzenia i skierowania głowy

- pokazywanie mimiki prezentera służy utrzymaniu intymności, bliskości społecznej, oddalenia lub publicznego dystansu

- problem mimiki najczęściej związany jest z autoprezentacją tegoż dziennikarza, szczególnie gdy zapomina on o konieczności reprezentowania wysokiego poziomu intelektualnego i wrażliwości, za wszelką cenę próbując się przypodobać odbiorcy

- to dość trudne rozróżnienie, a jednak bez większych problemów możemy czyjś sposób wysławiania się zdefiniować jako prymitywny lub inteligencki, możemy uznać iż ktoś posiada urodę „ slumsową” lub że wygląda nobliwie, inteligentnie i kulturalnie. Taki sposób oceny, mimo iż uważany za niegodny, politycznie niepoprawny istnieje realnie, wbudowany jest w ludzkie postrzeganie otaczającego nas świata. Wyraz twarzy może sugerować że ktoś jest odważny, pogardliwy, dominujący, podległy, wrażliwy, słaby, męski, pewny siebie, poirytowany, zaniepokojony, nienaturalny, śmieszny, poważny, godny, silny itp.

- inteligencja lub jej brak, a co za tym idzie na ogół szereg kompleksów, ujawniają się na wizji w sytuacjach ekstremalnych, np. przy okazji ważnych czy tragicznych wydarzeń. Wtedy, u prezenterów słabych lub przeciętnych ujawniają się braki. Ich mimika, jak sobie zapewne wyobrażają, wyraża tak zwane masowe odczucia. Prezenter tego typu zakłada iż dochodzi do głębokiej więzi emocjonalnej między nadawcą a odbiorcą, a więc tego typu więzi o której marzy każdy nadawca. Prezenter mający wysokie wyobrażenie o sugestywności własnej mimiki, traci kontrolę nad skutkami swego postępowania, bo w rzeczywistości, jeśli nie „odgrywa” roli np. głęboko przejętego, lecz jest naprawdę przejęty, może się okazać iż sprawia wrażenie nieprofesjonalnego amatora, jeśli zas próbuje odgrywać smutek, rodzi się fałsz, nawet wrażenie histerii, ponieważ prezenterzy na ogół nie są uzdolnionymi aktorami

- mimika musi być zatem dostosowana do urody, temperamentu, gatunku programu, omawianej sytuacji i – przede wszystkim – odpowiadać kryterium dojrzałości komunikatu

- problem wpływu działania prezenterskiego na treść komunikatu zauważyło bardzo wcześnie BBC. Włączyli oni prezentera w przekaz informacji dopiero w 1955 roku, targani wątpliwościami czy „ prezenter przez swą mimikę nie zafałszuje informacji lub nie nada jej osobistego charakteru”

- te wątpliwości BBC, mimo że sprzed wielu lat, nadal są aktualne i nadal powinny prowokować do poważnej refleksji, szczególnie w sprawie tak istotnej jak ekspresja twarzy prezentera

GRA CIAŁEM

- gra ciałem oznacza aktywne i często nie planowane medialne kreowanie znaczeń

- podczas, gdy mowa ciała proponuje ustalone już interpretacje społecznych gestów i póz

- poza werbalnym kontaktem z widzami, prezenter musi sobie zdawać sprawę z konieczności podporzadkowania się kontrolowanej i nie kontrolowanej grze ciała. Wiąże się to z jego osobowością, prywatnie może być ona całkiem sympatyczna, która w telewizji może okazać się nadmiernie nerwowa, ekspresyjna, narcystyczna, prostacka, sztuczna, przestylizowana, ociężała lub po prostu nijaka o oficjalna

- z jednej strony, prezenter musi być sobą, z drugiej zaś powinien swoich reakcji pilnować, zdawać sobie sprawę z własnych ograniczeń i nieprzewidywalności, a także z olbrzymiego zróżnicowania poziomu widzów

- w postawie, w fizycznej obecności przed kamerą skupia się zatem często wiele elementów, które pozwalają oceniać prezentera znacznie głębiej niż by sam sobie życzył

- decyzja o takim a nie innym ruchu może nawet doprowadzić do konstatacji iż prezenter jest fałszywy, obojętny czy pozornie tylko zainteresowany przekazem i widzami

- gra ciałem wydobywa i buduje w granicach kadru głęboka komunikację i uświadamia że nie można sztuki prezenterskiej powierzchownie, to znaczy jedynie w odniesieniu do rąk, dłoni, palców, ramion, szyi, głowy, czy przyjmowanej postaci

- kiedy prezenter rozpoczyna telewizyjny występ, kiedy wkracza ze swoim ciałem na ekran, wówczas staje się całością, a wszystkie części jego sylwetki niosą ze sobą jedno, komplementarne znaczenie – pozytywne lub negatywne

- za takimi stwierdzeniami kryje się zasadnicze pytanie: jak szkolić prezenterów, jak im uświadomić że podając werbalnie informację jednocześnie grą swego ciała mogą pokazać prawdę o „sobie medialnym”

- nie jest dziwnym stwierdzenie że „ prezenter był napastliwy, dziwny, rubaszny, miły, nijaki, znudzony, chamski, dociekliwy, egoistyczny, czy też agresywny”

- a przecież te wartościujące określenia, w znacznej mierze biorą się z tego co określamy „ gra ciałem”

SPOSÓB SIEDZENIA I STANIA

- sposób siedzenia i stania przed kamerą, z pozoru wydaje się sprawą osobistą i naturalną, a więc nie wartą omawiania

- na ogół, nie ma w studio dyskusji na takie tematy, poza podstawowym przeszkoleniem prezentera, czyli zorientowaniem go na warunki realizacyjne i przestrzeń studyjną

- w dodatku, nie ma w zwyczaju na ogół, analizowania wystąpień prezentera ani oglądania go w celu skorygowania błędów. Dlatego, stale występujący dziennikarz może uznać iż brak uwag oznacza akceptację dla jego stylu prowadzenia audycji

- a przecież, to poważny problem rzutujący na ocenę pracy osoby występującej na wizji

- najprostszy przykład: pozycja jaką zajmuje osoba prowadząca gdy siedzi lub postawa tej osoby gdy stoi, może odzwierciedlać co najmniej takie odczucia widza:

1. postawa „ wystudiowana” – przesada i sztuczność w przybranej pozie

2. postawa „ próżna” – nieustanna potrzeba kontrolowania własnej pozy, co nadmiernie eksponuje osobistą próżność

3. postawa „ chęci akceptacji” – wszystkie, czasami irytujące działania mające na celu pozyskanie akceptacji odbiorcy ( widza lub rozmówcy )

- takie zachowania wynikają na ogół ze słabości ludzkiej, z ludzkiej potrzeby akceptacji i aczkolwiek zrozumiałe w życiu codziennym, mogą być poważnym problemem w pracy na wizji

- nawet doświadczeni prezenterzy często ulegają chęci przybierania na wizji rozmaitych póz, licząc na urozmaicenie przekazu, a także na optymalny charakter swojej autoprezentacji. Wkraczają jednak w tym momencie na obce pole – pole aktorstwa

- najczęściej, kończy się takie zachowanie porażką, bo:

- aktorstwo po prostu naśladuje ( odgrywa ) wybrane zachowania i treści, unikając często celowo naturalności i przydając komunikatowi umowną ( na co w tym przypadku jest zgoda widzów! ) dramaturgię

- dziennikarstwo zaś, swą siłę opiera na naturalnej komunikacji „ na żywo”

- prezenterzy nierzadko przegrywają zdając się na wymyślone przez siebie sposoby siedzenia, nie zdając sobie sprawy że obraz jaki powstaje jest źle odbierany przez widza

- wystarczy tu przypomnieć takie przykłady ,jak:

- zbyt wyprostowana sylwetka, ukośnie ułożone nogi, westernowy rozkrok prezentera

- ponieważ, sposób siedzenia to ważny szczegół pracy dziennikarskiej na wizji, przypomnijmy parę spraw:

- właściwa wysokość krzesła zapewnia prezenterowi wymaganą swobodę ruchów i nie burzy estetyki obrazu, co występuje gdy siedzi on za nisko ( wtedy ręce opierają się o blat stołu, ramiona podnoszą a szyja skraca – powstaje obraz niechlujstwa, a czasami parodii serwisu informacyjnego )

- jak uczy doświadczenie, dla siedzącego prezentera najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie miejsca pod łokciami, wówczas dłonie opierają się na biurku, ale łokcie znajdują się w powietrzu. Sylwetka szlachetnieje, wysmukla się i co niemniej ważne, nabiera bardziej oficjalnego wyglądu. A to ważne, bo kojarzone z większym szacunkiem dla rozmówcy, ale także dla widza

- czasami, jedyną możliwością poprawienia sytuacji jest podłożenie czegoś na krzesło: poduszek, książek itp. Sytuacja ulega poprawie, ale pojawiają się nowe problemy: znaczenia nabiera kwestia naturalności i płynności ruchów prezentera. Siedzenie na tak prowizorycznej podstawie wymusza większą koncentrację dziennikarza, może tez wywoływać dodatkowe napięcie mięśni twarzy, wzroku i całego ciała

- na takim prostym przykładzie widać, jak potrzebna jest profesjonalna zdolność przewidywania komplikacji, nawet w sprawach wydawałoby się drobnych czy mało istotnych

- sposób siedzenia zmienia się podczas mówienia. Prezenter porusza się i przybiera najróżniejsze pozycje: przechyla się w prawo, w lewo, do przodu czy do tyłu

- każda z tych pozycji niesie określony ładunek treści: od budowania przez prezentera swobodnej atmosfery bliskości do nonszalancji lub tez wrażenia nieporadności

- czasami do rangi problemu urasta fałdowanie się marynarki na ramionach, spowodowane niewłaściwa postawą prowadzącego audycję

- umiejętność zmiany pozycji ma kluczowe znaczenie gdy prezenter przekazuje informacje: świadomie wyprostowana sylwetka przystaje do informacji poważnych, pochylona lub odchylona do tyłu do wiadomości lżejszych

- im prezenter jest bardziej świadomy swojego wyglądu tym lepiej potrafi wpływać na swój obraz:

Świadomość planu realizacyjnego, na ogół wyraźnie eksponującego górną połowę sylwetki, rzadziej całą, wiedza na temat oświetlenia, kontrastu obrazu czy kolorów, rozdzielczości obrazu – wszystko to pozwala na skuteczniejsze osiąganie zakładanego rezultatu – jak najlepszego przekazu komunikacyjnego

- Kinezyka - nauka zajmująca się komunikacją niewerbalną pomiędzy ludźmi. Nauka bada w jaki sposób człowiek za pomocą gestów, mimiki itd. przekazuje informacje. Szacuje się, że ludzie za pomocą mowy ciała przekazują 60%-70% informacji.

- zadaniem ludzi telewizji jest przełożenie wniosków płynących z teorii kinezyki na potrzeby produkcji telewizyjnej: jak bardzo postawa prezentera, jego swoisty „ wdzięk” lub jego brak, wygląd sylwetki dziennikarza pokazywanego w pełnym planie, trzymanie i układ rąk i palców, sposób stania i poruszania się po planie zdjęciowym, siadanie w trakcie audycji i wstawanie na wizji, budzi zaufanie odbiorcy, lub wprost przeciwnie rujnuje odbiór treści komunikatu

- czy poszczególne grupy odbiorców preferują jakiś szczególny sposób siedzenia

- jak sposób układu sylwetki preferuje widz u kobiet a jaki u mężczyzn

- czy w konkretnych typach audycji, prezenter powinien stać czy siedzieć, czy związane jest to z płcią czy też nie

- czy pokazywać prezentera/ prezenterkę tylko frontalnie, czy też z boku

To wszystko szereg pytań dotyczących kwestii postawy i zachowań profesjonalnych prezenterów występujących w profesjonalnych telewizjach

OSOBOWOŚĆ PREZENTERA

- dla samego pojęcia telegeniczności, którym posługujemy się tu tak często w omawianiu pracy prezentera, pojęcie osobowości wydaje się nie mieć szczególnego znaczenia. Wynika to chyba z trudności ze zdefiniowaniem tegoż terminu

- z wielu dostępnych definicji, wybierzmy takie: „ osobowość – indywidualność nieprzeciętna, bogata, barwna” i „ osobowość to cecha osoby znanej z życia publicznego, obdarzonej siła oddziaływania na ludzi i wyróżniającej się spośród innych”. Zauważmy, iż ta druga definicja wyraźnie odpowiada naszym potrzebom medialnym. Dla potrzeb oceny pracy prezentera telewizyjnego, uzupełniona powinna być o pewne kwestie wartościujące: zupełnie inaczej funkcjonuje osobowośc prymitywna o charakterze popkulturowym i masowym, a całkowicie odrębną jakość reprezentuje osobowość inteligencka, głębsza, i - można powiedzieć – bardziej wielostronna, wysublimowana oraz elastyczna

- optymalnym wyrazem osobowości pozostaje emanacja ( wypływ ) charyzmatyczna (atrybut, osobista cecha jednostki, wyjątkowa jakość jej przypisywana, coś, co ktoś posiada lub jest w to wyposażony. Charyzmę utożsamia się z wszelkiego rodzaju osobistymi cechami jednostki, które czynią ją wyjątkową na tle reszty społeczności. )

- jakbyśmy jednak próbowali definiować pojęcie osobowości, jedno wydaje się pewne: jest ona niezbędna dla prezentera telewizyjnego programu

- trzeba tu też zauważyć iż inaczej osobowość ta będzie postrzegana w programach informacyjnych, inaczej w autorskich programach publicystycznych a jeszcze inaczej w blokach kulturalnych, audycjach rozrywkowych czy interwencyjnych

- odmienne będą wymagania wobec prezentera pogody i prezentera oprawy dnia

- w fazie ostrej rywalizacji pomiędzy BBC I ITN, dwoma brytyjskimi stacjami telewizyjnymi, szefowie tej drugiej tak mówili: „ siła osobowości stanowi czynnik który pozwoli zwrócić uwagę publiczności” a w konsekwencji przeciągnąć widza na stronę ITN, jako że może pojawić się wielu ludzi o bardzo wyraziście ukształtowanej osobowości i dopiero czynnik dodatkowy, dodatkowa jakość, „ siła” zadecyduje o realnym oddziaływaniu na widzów, a nawet o swoistej zdolności do konkurowania o poziom oglądalności z innymi stacjami

- przekaz telewizyjny, to „ szkło powiększające” które demaskuje każdą wadę i ujawnia zaskakująco dużo o osobie oglądanej na wizji. To prywatność tej osoby, odsłaniana niejako przypadkowo ponieważ nie sposób czasami jej ukryć. Może dlatego, niektórzy prezenterzy wydają się nieszczerzy, antypatyczni, fałszywi. Może zaczynamy widzieć coś co chcieliby ukryć?

- reżyser telewizyjny, dziennikarz i znawca telewizyjnej produkcji, Mirosław Gronowski tak widzi analizowane przez nas zagadnienia: „ prezenter powinien być praktykującym dziennikarzem – reporterem, ważne, by był przez telewizyjna publiczność akceptowany, a jeszcze lepiej, lubiany. Winien być osobowością, mieć znaną publiczności specjalizację dziennikarską i pracować bezustannie na zawodowy autorytet”

- rola prezentera, zawsze znacząca nie jest jednak zupełnie jednoznacznie postrzegana w telewizyjnym systemie. Z jednej strony, postrzegany jest jako „ anchor”-gospodarz w pełni decydujący o programie, z drugiej zaś strony próbuje się pomniejszać jego rolę, nieco usunąć go w cień aby w ten sposób zachować wyjątkowość „ news`a”

- wydaje się, że nie sposób odizolować od siebie obu tych składników przekazu telewizyjnego a rola człowieka w komunikacji była i będzie nadal najważniejsza

- nawet najbardziej ekscytujące newsy czy serwisy nie osiągną pełni swych możliwości bez kogoś kto stwarza dodatkową jakość w ich emisji

- taką możliwość może proponować przede wszystkim ludzka osobowość – niestereotypowa, zagadkowa, zawsze intrygująca i emocjonująca

- posiadająca „ kompetencję medialną”


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sztuka prezentacji
Sztuka prezentacji
Sztuka Prezentacji MR
Sztuka prezenatacji
sztuka prezentacja?rok
Sztuka prezentacji
Sztuka Prezentacji MR ver 2
Sztuka robienia prezentacji
Dama z gronostajem prezentacja sztuka
SZTUKA PRZEMAWIANIA, PREZENTACJA MATURALNA
prezentacje, SZTUKA KRYZYSOWA A SZTUKA PRZEMAWIANIA
SZTUKA MINOJSKA I MYKEŃSKA, Pliki tekstowe i prezentacje, Grecja, Sztuka grecka
sztuka obierania arbuza www prezentacje org
PREZENTACJA Z KOMUNIKACJI, SZTUKA I ZASADY PREZENTACJI

więcej podobnych podstron