Neels総ty 艢lub Matyldy

Betty Neels


艢lub Matyldy



ROZDZIA艁 PIERWSZY


Doktor Henry Lovell przygl膮da艂 si臋 swojej rozm贸wczyni, uwa偶nym wzrokiem badaj膮c ka偶dy szczeg贸艂 jej wygl膮du. W艂osy bez okre艣lonego koloru splecione we francuski warkocz, delikatnie upudrowany ma艂y nos, usta bez 艣ladu szminki. Co do reszty, niewiele m贸g艂 powiedzie膰, bo ani figura dziewczyny, ani jej str贸j nie zrobi艂y na nim 偶adnego wra偶enia. By艂y, jak i ona sama, przeci臋tne i nie rzucaj膮ce si臋 w oczy.

Ta pospolito艣膰 ostatecznie przes膮dzi艂a spraw臋 na jej korzy艣膰. Doktor uzna艂, 偶e taka spokojna, stonowana osoba nie wprowadzi niepotrzebnego zam臋tu do jego uporz膮dkowanego 艣wiata, wi臋c bez obaw mo偶e przyj膮膰 j膮 do pracy. Co prawda nie by艂a wymarzon膮 kandydatk膮 na recepcjonistk臋, ale te偶 偶adna z jej poprzedniczek nie wypad艂a lepiej. Zreszt膮, i tak nikt nie by艂 w stanie zast膮pi膰 nieod偶a艂owanej panny Brimble, kt贸ra po latach sumiennej pracy zdecydowa艂a si臋 przej艣膰 na emerytur臋.

Matylda Paige doskonale zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e jest ogl膮dana i oceniana. Nie przeszkadza艂o jej to ani nie peszy艂o, bo sama r贸wnie偶 przygl膮da艂a si臋 badawczo m臋偶czy藕nie za biurkiem. Na oko by艂 dobrze po trzydziestce, ale jego pot臋偶na sylwetka zachowa艂a jeszcze m艂odzie艅cz膮 gibko艣膰. Twarz mia艂 bardzo przystojn膮, cho膰 surow膮. W twardym wyrazie g艂臋boko osadzonych oczu, w zdecydowanej linii nosa nie dostrzeg艂a 艣ladu 艂agodno艣ci. Osoba l臋kliwa albo nazbyt wra偶liwa mog艂a czu膰 przed nim respekt, je艣li nie wr臋cz obaw臋. Matylda niczego podobnego nie odczuwa艂a. Mo偶e dlatego, 偶e p贸艂 godziny wcze艣niej, gdy spojrza艂a na doktora pierwszy raz, natychmiast zakocha艂a si臋 po uszy.

Czy mo偶e pani zacz膮膰 ju偶 od poniedzia艂ku?

Oczywi艣cie! 鈥 odpar艂a tonem pilnej uczennicy. Bardzo 偶a艂owa艂a, 偶e ani razu si臋 do niej nie u艣miechn膮艂.

Wielkodusznie mu to wybaczy艂a. Przecie偶 m贸g艂 by膰 zm臋czony albo nie zd膮偶y艂 zje艣膰 艣niadania. To drugie by艂o ma艂o prawdopodobne, bo Matylda wiedzia艂a z pewnego 藕r贸d艂a, 偶e doktor Lovell ma bardzo dobr膮 gospodyni臋. I 偶e, niestety, jest zar臋czony.

A co to za niesympatyczna pannica, ta jego narzeczona! 鈥 opowiada艂a Matyldzie sklepikarka, pani Simpkins.

Jaki艣 czas temu wybranka doktora bawi艂a u niego z d艂u偶sz膮 wizyt膮 i bardzo niepochlebnie wyra偶a艂a si臋 o miasteczku. Podobno mia艂a nawet czelno艣膰 nazwa膰 je wioch膮 zabit膮 dechami.

Wyobra偶a sobie panienka co艣 podobnego?! 鈥 Pani Simpkins nie kry艂a 艣wi臋tego oburzenia. 鈥 A jaka niegrzeczna, zarozumia艂a! By艂a u mnie ze dwa razy ze swoim bratem. Oboje narzekali, 偶e nie mam jakiego艣 tam francuskiego sera. O, jakich rarytas贸w si臋 im zachciewa! Doktor tyle lat u mnie kupuje i nie kr臋ci nosem. Porz膮dny z niego cz艂owiek, bo i ca艂a rodzina porz膮dna. A偶 偶al pomy艣le膰, 偶e oczy utopi艂 w takim byle czym!

Fakt, 偶e 偶al. Patrz膮c na swojego przysz艂ego szefa, Matylda nie mog艂a nie zgodzi膰 si臋 z pani膮 Simpkins. Kiedy spostrzeg艂a, 偶e lekarz ukradkiem zerka na zegarek, szybko wsta艂a z krzes艂a. On r贸wnie偶 si臋 podni贸s艂, u艣cisn膮艂 jej r臋k臋 i nawet odprowadzi艂 do drzwi gabinetu.

Stoj膮c ju偶 na chodniku, Matylda jeszcze raz obejrza艂a dom Lovell贸w. By艂 to 艂adny, stary budynek w stylu kr贸lowej Anny, zbudowany z czerwonej ceg艂y i oddzielony od g艂贸wnej ulicy misternie kutym ogrodzeniem. Lovellowie mieszkali tu od pokole艅, niezmordowanie s艂u偶膮c obywatelom miasteczka sw膮 wiedz膮 medyczn膮. Zaw贸d lekarza przechodzi艂 bowiem w tej rodzinie z ojca na syna. Matylda musia艂a przyzna膰, 偶e ostatni spadkobierca rodzinnej tradycji wyj膮tkowo si臋 uda艂, i to nie tylko pod wzgl臋dem urody. Wszyscy, z kt贸rymi rozmawia艂a, wyra偶ali si臋 z uznaniem o jego fachowo艣ci. Ludzie m贸wili, 偶e swego czasu odrzuci艂 intratne propozycje znanych londy艅skich szpitali. Wola艂 zosta膰 w miasteczku i przej膮膰 praktyk臋 po ojcu.

Matylda ruszy艂a g艂贸wn膮 ulic膮. Co jaki艣 czas kt贸ry艣 z przechodni贸w k艂ania艂 si臋 jej, a ona odpowiada艂a na pozdrowienia z nie艣mia艂ym u艣miechem, bowiem wci膮偶 jeszcze czu艂a si臋 obco w Much Winterlow.

Po艂o偶one po艣r贸d p贸l miasteczko rzeczywi艣cie mog艂o uchodzi膰 za du偶膮 wie艣. Okolica jakim艣 cudem umkn臋艂a uwagi zach艂annych przedsi臋biorc贸w budowlanych, wi臋c sielski krajobraz nie zosta艂 zeszpecony koloniami nowoczesnych dom贸w. By膰 mo偶e inwestorzy przeoczyli miasteczko, gdy偶 le偶a艂o z dala od g艂贸wnych dr贸g. Ta izolacja sprawi艂a, 偶e mieszka艅cy podchodzili z rezerw膮 do przyjezdnych. Nie zrobili wyj膮tku nawet dla rodziny wielebnego Paige鈥檃, kt贸ry przeni贸s艂 si臋 do Much Winterlow po przej艣ciu na emerytur臋.

Kt贸ry艣 z przyjaci贸艂 zaproponowa艂 mu wynaj臋cie ma艂ego domu na skraju miasteczka, a wielebny bez wahania przyj膮艂 t臋 ofert臋 ze wzgl臋du na niewyg贸rowan膮 cen臋. Po latach sp臋dzonych w du偶ej, t臋tni膮cej 偶yciem plebanii nowe lokum wydawa艂o si臋 pastorowi troch臋 ciasne, ale spok贸j i pi臋kno okolicy rekompensowa艂y mu t臋 niedogodno艣膰. Pastor znalaz艂 tu idealne warunki, by po艣wi臋ci膰 si臋 pracy nad swoj膮 ksi膮偶k膮...

Doszed艂szy do ko艅ca ulicy, Matylda ujrza艂a sw贸j nowy dom. Skromny, czworok膮tny budynek z ceg艂y, niewart, by spojrze膰鈥 na艅 drugi raz. Jej matka, gdy stan臋艂a przed nim po raz pierwszy, wybuchn臋艂a 艂zami. Matylda zauwa偶y艂a wtedy przytomnie, 偶e powinni dzi臋kowa膰 opatrzno艣ci, i偶 w og贸le uda艂o si臋 znale藕膰 dom, na kt贸ry by艂o ich sta膰.

Nie przecz臋, 偶e ten dom jest brzydki. Wygl膮da jak pude艂ko, ale 艂adny, wypiel臋gnowany ogr贸dek na pewno doda mu uroku 鈥 powiedzia艂a pe艂na otuchy.

Matka przyj臋艂a t臋 uwag臋 ch艂odno.

Ty zawsze jeste艣 taka rozwa偶na, Matyldo! 鈥 rzek艂a. Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e Matylda taka by艂a. Jej matka co krok dawa艂a do zrozumienia, 偶e nie zamierza zaakceptowa膰 nowej sytuacji. Do niedawna wiod艂a wygodne i dostatnie 偶ycie ma艂偶onki ko艣cielnego hierarchy zarz膮dzaj膮cego kilkoma parafiami. Wprawdzie poprzednia plebania by艂a za du偶a jak na potrzeby trzyosobowej rodziny, ale wi臋kszo艣膰 obowi膮zk贸w domowych wzi臋艂a na siebie Matylda. Gdyby nie to, pani Paige nie mia艂aby czasu udziela膰 si臋 towarzysko. Pozycja 偶ony pastora zapewnia艂a jej, pr贸cz szacunku parafian, tak偶e liczne rozrywki. Teraz za艣, gdy przysz艂o jej 偶y膰 w prowincjonalnej mie艣cinie, i to w dodatku licz膮c ka偶dy grosz, czu艂a si臋 rozgoryczona. ..

Zanim Matylda wesz艂a do domu, przez chwil臋 patrzy艂a na 偶a艂o艣nie zaniedbany ogr贸dek. Postanowi艂a niezw艂ocznie go uporz膮dkowa膰, korzystaj膮c z ostatnich d艂u偶szych dni.

Ju偶 jestem! 鈥 zawo艂a艂a, wchodz膮c do 艣rodka. Poniewa偶 nikt nie odpowiedzia艂, posz艂a zapuka膰 do gabinetu ojca.

Wielebny Paige pochyla艂 si臋 nad biurkiem, i cho膰 by艂 mocno poch艂oni臋ty pisaniem, podni贸s艂 g艂ow臋 znad notatek.

Matyldo, czy to ju偶 pora na lunch? 鈥 zapyta艂 roztargniony. 鈥 Ja zaraz ko艅cz臋...

Pochyli艂a si臋 i czule poca艂owa艂a go w siw膮 g艂ow臋. Pastor by艂 cz艂owiekiem 艂agodnym, poczciwym i bardzo oddanym rodzinie. Potrafi艂 cieszy膰 si臋 tym, czym obdarzy艂 go los, i nigdy nie przywi膮zywa艂 nadmiernej wagi do kwestii materialnych. A zw艂aszcza nie martwi艂 si臋 o pieni膮dze ani o to, jak je zdoby膰. Wprawdzie nie planowa艂 tak wczesnej emerytury, gdy jednak z艂y stan zdrowia uniemo偶liwi艂 mu dalsz膮 prac臋, przyj膮艂 to z pokor膮.

Jako cz艂owiek z natury uleg艂y, szybko przystosowa艂 si臋 do nowych warunk贸w 偶ycia. Nie m贸g艂 jednak nie zauwa偶y膰, 偶e 偶ona, kt贸rej by艂 bardzo oddany, czu艂a si臋 zagubiona i nieszcz臋艣liwa. Mia艂 wszak偶e nadziej臋, 偶e z czasem tak偶e i ona przywyknie do nowej sytuacji.

Zupe艂nie inaczej rzecz si臋 mia艂a z Matyld膮, kt贸ra nigdy nie przysparza艂a rodzicom zmartwie艅. Odmian臋 losu przyj臋艂a bez sprzeciwu, zapowiedzia艂a jedynie, 偶e poszuka pracy, by w ten spos贸b zasili膰 ich domowy bud偶et. Po sko艅czeniu szko艂y zapisa艂a si臋 na kurs dla sekretarek. Nauczy艂a si臋 tam maszynopisania, stenotypii, obs艂ugi komputera oraz podstaw ksi臋gowo艣ci, ale nigdy dot膮d nie mia艂a okazji wykorzysta膰 swoich umiej臋tno艣ci. Zamiast p贸j艣膰 do pracy, musia艂a zosta膰 w domu, gdy偶 pani Paige bezustannie potrzebowa艂a jej pomocy. Tak by艂o do dnia, gdy pani Simpkins wspomnia艂a mimochodem, 偶e miejscowy lekarz szuka recepcjonistki...

Matylda obieca艂a ojcu, 偶e za chwil臋 przyniesie mu fili偶ank臋 kawy. Id膮c do kuchni, postanowi艂a poszuka膰 matki.

Znalaz艂a j膮 w sypialni, zaj臋t膮 uwa偶nym kontemplowaniem w艂asnej urody. Swego czasu pani Paige by艂a rzeczywi艣cie 艂adna, jednak wyraz wiecznego niezadowolenia oraz pe艂ne troski zmarszczenie brwi skutecznie szpeci艂y sk膮din膮d przyjemne rysy twarzy. Widz膮c w lustrze wchodz膮c膮 c贸rk臋, odezwa艂a si臋 z wyrzutem:

Najbli偶szy fryzjer jest szmat drogi st膮d! I co ja teraz zrobi臋? 鈥 Po tym pytaniu zrobi艂a dramatyczn膮 pauz臋, a nie doczekawszy si臋 reakcji ze strony Matyldy, doda艂a: 鈥 No tak, ciebie to nie obchodzi. Ty jeste艣 taka... przeci臋tna!

Matylda przysiad艂a na brzegu 艂贸偶ka i spojrza艂a na matk臋. Oczywi艣cie, kocha艂a j膮 na sw贸j spos贸b, jednak w takich chwilach wyra藕nie widzia艂a ca艂y jej egoizm. Matka by艂a okropnie rozpieszczona, co po cz臋艣ci by艂o win膮 ojca, a po cz臋艣ci dziadk贸w, kt贸rzy nieprzytomnie kochali sw膮 jedynaczk臋.

W dzieci艅stwie Matylda nie nawi膮za艂a z matk膮 uczuciowego kontaktu, gdy偶 posy艂ano j膮 do szk贸l z internatem. Przyjmowa艂a to bez protestu, uznaj膮c, 偶e widocznie tak musi by膰. Akceptowa艂a sk膮po okazywan膮 mi艂o艣膰 ojca, niemal ca艂kowity brak zainteresowania ze strony matki oraz wszystkie blaski i cienie 偶ycia na plebanii. Pomaga艂a w szk贸艂ce niedzielnej, udziela艂a si臋 w Stowarzyszeniu Matek, przygotowywa艂a doroczne kiermasze dobroczynne oraz loterie fantowe... Jednak tamto 偶ycie by艂o ju偶 tylko wspomnieniem.

Dosta艂am prac臋 w gabinecie lekarskim 鈥 powiedzia艂a po chwili milczenia. 鈥 B臋d臋 pracowa艂a na p贸艂 etatu, rano albo wieczorem, wi臋c nada! mog臋 pomaga膰 mamie w domu.

A ile b臋dziesz zarabia艂a? 鈥 zainteresowa艂a si臋 pani Paige. Kiedy za艣 us艂ysza艂a sum臋, stwierdzi艂a rozczarowana: 鈥 C贸偶, to niewiele.

Tyle dostan臋 na pocz膮tek.

Lepsze to ni偶 nic. Zreszt膮, tobie i tak niewiele potrzeba.

Zgadza si臋. Prawie wszystko, co zarobi臋, przeznacz臋 na utrzymanie domu. A je艣li co艣 zostanie, we藕miemy kogo艣, kto pom贸g艂by mamie troch臋 w domu.

To chyba oczywiste, skoro ty masz zamiar ca艂y dzie艅 siedzie膰 w pracy! 鈥 Pani Paige sprawia艂a wra偶enie ura偶onej. Zaraz jednak rozpogodzi艂a si臋 i zapyta艂a przymilnie: 鈥 A pomy艣la艂a艣 o jakim艣 kieszonkowym dla mnie? Wiesz, chcia艂abym wygl膮da膰 jak 偶ona pastora, a nie zapuszczona kura domowa.

Rozumiem, mamo, i obiecuj臋, 偶e co艣 wymy艣limy. Jednak wola艂abym nie miesza膰 w to ojca.

Wspaniale, moja droga 鈥 ucieszy艂a si臋 pani Paige. 鈥 W takim razie b臋dziesz oddawa艂a mi swoj膮 tygodni贸wk臋.

Obawiam si臋, 偶e to niemo偶liwe. Zdecydowa艂am, 偶e pieni膮dze p贸jd膮 prosto na konto ojca. Ale na pewno od艂o偶臋 co艣 dla nas obu.

S艂ysz膮c to, pani Paige odwr贸ci艂a si臋 do c贸rki plecami. Zapatrzona w odbicie swej zbola艂ej miny, rzek艂a z pretensj膮:

Ty zawsze by艂a艣 egoistk膮, Matyldo! Zawsze musia艂a艣 robi膰 wszystko po swojemu! Kiedy pomy艣l臋, ile dla ciebie zrobi艂am...

Matylda s艂ysza艂a te wyrzuty nie pierwszy raz, wi臋c nie poczu艂a si臋 mocno dotkni臋ta.

Niech si臋 mama nie martwi 鈥 odezwa艂a si臋 spokojnie. 鈥 B臋dzie mama dysponowa艂a pieni臋dzmi na w艂asne potrzeby.

Po tej rozmowie posz艂a do swego pokoju, by z kartk膮 i o艂贸wkiem zaplanowa膰 miesi臋czne wydatki. Emerytura ojca by艂a naprawd臋 skromna, wi臋c aby starczy艂o na op艂aty i jedzenie, musieli 偶y膰 oszcz臋dnie. Wprawdzie mieli do dyspozycji niewielk膮 kwot臋 od艂o偶on膮 na czarn膮 godzin臋, jednak te oszcz臋dno艣ci ostatnio stopnia艂y w zwi膮zku z chorob膮 ojca i przeprowadzk膮. Odchodz膮c z parafii, pastor otrzyma艂 odpraw臋, ale prawie ca艂膮 sum臋 poch艂on臋艂o wyposa偶enie domu. Matka upar艂a si臋, by kupili nowe dywany i zas艂ony oraz 偶eby wyremontowali 艂azienk臋, kt贸ra, m贸wi膮c szczerze, wcale remontu nie wymaga艂a. Poniewa偶 jednak nie spe艂nia艂a oczekiwa艅 pani Paige, pastor zgodzi艂 si臋 sfinansowa膰 ekstrawagancj臋 偶ony.

Pan Paige bardzo kocha艂 sw膮 ma艂偶onk臋, a b臋d膮c cz艂owiekiem z natury wyrozumia艂ym, nie widzia艂 albo nie chcia艂 w niej widzie膰 偶adnych wad. Ca艂kiem pozbawiony zmys艂u praktycznego, w dodatku wiecznie roztargniony i zatopiony w my艣lach, najlepiej czu艂 si臋 w zaciszu w艂asnego gabinetu, gdzie nikt go nie niepokoi艂.

Matylda w pewnym sensie by艂a zadowolona, 偶e choroba serca zmusi艂a ojca do zmiany trybu 偶ycia. Wiedzia艂a, 偶e w tym ma艂ym domku na uboczu b臋dzie wreszcie szcz臋艣liwy. Po cichu liczy艂a na to, 偶e pr臋dzej czy p贸藕niej matka prze艂knie gorzk膮 pigu艂k臋, zapomni o swoim g艂臋bokim rozczarowaniu i ich 偶ycie wr贸ci do r贸wnowagi.

Sko艅czywszy rachunki, zesz艂a na d贸艂 do kuchni, by zrobi膰 ojcu obiecan膮 kaw臋. Czekaj膮c, a偶 si臋 zaparzy, rozgl膮da艂a si臋 po ciasnym i ma艂o przytulnym wn臋trzu. Postanowi艂a, 偶e gdy tylko uda jej si臋 od艂o偶y膰 troch臋 pieni臋dzy, w艂asnor臋cznie pomaluje 艣ciany na jasny, s艂oneczny kolor. Powiesi weso艂e zas艂ony, przykryje st贸艂 barwnym obrusem, ustawi kwiaty w wazonie, i od razu kuchnia nabierze innego charakteru.

Mroczny pokoik pastora, szumnie nazwany gabinetem, by艂 zawalony ksi膮偶kami. Ca艂e ich stosy pi臋trzy艂y si臋 na pod艂odze i zalega艂y na biurku, kt贸re by艂o zbyt du偶e, jednak pastor pracowa艂 przy nim ca艂e 偶ycie i nie wyobra偶a艂 sobie, i偶 mia艂by si臋 go pozby膰.

Gdy us艂ysza艂 skrzypni臋cie drzwi, podni贸s艂 g艂ow臋 i spojrza艂 na c贸rk臋 nieobecnym wzrokiem.

Matylda? A, racja, kawa. Dzi臋kuj臋 ci, moja droga. 鈥 Zdj膮艂 okulary i przetar艂 zm臋czone oczy. 鈥 Czy mi zdawa艂o, czy wychodzi艂a艣 dzi艣 do miasta?

Tak, tato. By艂am na rozmowie w sprawie pracy. B臋d臋 pracowa艂a u doktora Lovella.

Dobrze, bardzo dobrze. Nareszcie poznasz jakich艣 m艂odych ludzi i b臋dziesz mia艂a towarzystwo. Ta twoja praca nie b臋dzie zbyt ci臋偶ka, prawda?

Nie, tato. B臋d臋 recepcjonistk膮. Jestem pewna, 偶e mi si臋 spodoba.

I wreszcie b臋dziesz mia艂a w艂asne pieni膮dze. Musisz w ko艅cu kupi膰 sobie co艣 艂adnego.

Matylda zerkn臋艂a na biurko; po艣r贸d r贸偶nych papier贸w dostrzeg艂a rachunek za gaz oraz ponaglenie od hydraulika.

Tak, tato. Na pewno kupi臋 sobie co艣 艂adnego 鈥 odrzek艂a pogodnie.


W poniedzia艂ek wsta艂a du偶o wcze艣niej ni偶 zwykle. Przygotowa艂a herbat臋 dla rodzic贸w, a potem zamkn臋艂a si臋 w swoim pokoju. Nie zamierza艂a sp臋dza膰 przed lustrem d艂ugich godzin, zw艂aszcza 偶e i tak nie na wiele by si臋 to zda艂o. Po prostu chcia艂a wygl膮da膰 schludnie.

Przyjrza艂a si臋 krytycznie swojej twarzy, przypudrowa艂a nos, a w ko艅cu pomalowa艂a usta delikatn膮 szmink膮, ale zaraz j膮 star艂a. Na pierwsz膮 rozmow臋 z doktorem posz艂a nie umalowana, czego on pewnie i tak nie zauwa偶y艂, ale wola艂a nie ryzykowa膰. Intuicyjnie czu艂a, 偶e dosta艂a t臋 prac臋 g艂贸wnie dlatego, 偶e wygl膮da艂a jak panna Brimble w czasach m艂odo艣ci.

Widzia艂a t臋 kobiet臋 raz: bezbarwn膮, niemal niewidoczn膮 w popielatej garsonce. Wprawdzie Matylda nie mia艂a w szafie niczego podobnego, ale znalaz艂a grzeczn膮 granatow膮 marynark臋, pod kt贸r膮 w艂o偶y艂a bia艂膮 bluzk臋 ze sztywnym ko艂nierzykiem. Zaplataj膮c w艂osy w ciasny warkocz, my艣la艂a z 偶alem, 偶e przysz艂o jej gra膰 rol臋 szarej myszy. Co w sumie i tak nie mia艂o wi臋kszego znaczenia, bo szansa, 偶e doktor si臋 ni膮 zainteresuje, by艂a bliska zeru. W og贸le to, 偶e zakocha艂a si臋 w m臋偶czy藕nie, kt贸ry nawet raz nie spojrza艂 na ni膮 jak na kobiet臋, by艂a z jej strony g艂upot膮.

Dotar艂a do przychodni sporo przed 贸sm膮. Poniewa偶 o tak wczesnej porze nie by艂o tam ani doktora, ani pacjent贸w, mog艂a spokojnie przygotowa膰 si臋 do pracy. Gdy pojawi艂 si臋 pierwszy chory, czeka艂a ju偶 w pogotowiu za swoim biurkiem.

Poczekalnia szybko wype艂ni艂a si臋 pacjentami, wi臋c Matylda mia艂a co robi膰. Mimo 偶e ca艂y czas by艂a zaj臋ta wyszukiwaniem i segregowaniem kart, wyra藕nie s艂ysza艂a szepty za plecami. Pacjenci doktora Lovella byli tak przyzwyczajeni do panny Brimbie, 偶e jej odej艣cie musia艂o wywo艂a膰 komentarze. A poniewa偶 mieszka艅cy Much Winterlow nie lubili zmian, nie wszystkie uwagi pod adresem Matyldy by艂y przychylne.

Mimo to, gdy pod koniec porannych przyj臋膰 ostatnia pacjentka wysz艂a z gabinetu, Matylda poczu艂a rado艣膰 dobrze spe艂nionego obowi膮zku. Jej dobrego nastroju nie psu艂o nawet to, 偶e lekarz ani razu na ni膮 nie spojrza艂. Na razie wystarczy艂o jej, 偶e sama mog艂a na niego popatrze膰.

Rozmawia艂a w艂a艣nie z przyg艂uch膮 starsz膮 pani膮, gdy doktor Lovell wyjrza艂 ze swego gabinetu.

Panno Paige!

S艂ucham, doktorze? 鈥 rzek艂a z u艣miechem, cho膰 widzia艂a, 偶e z trudem hamowa艂 zniecierpliwienie. 鈥 W艂a艣nie gaw臋dzimy sobie z pani膮 Trim o kotach 鈥 wyja艣ni艂a, ale zaraz spyta艂a: 鈥 呕yczy pan sobie, 偶ebym uporz膮dkowa艂a gabinet?

Nie zaszczyci艂 jej odpowiedzi膮, jedynie cofn膮艂 si臋 o krok, daj膮c znak, by wesz艂a. Wskaza艂 jej krzes艂o, a po chwili w drzwiach 艂膮cz膮cych gabinet z cz臋艣ci膮 mieszkaln膮 pojawi艂a si臋 gospodyni z dzbankiem aromatycznej kawy.

Wspaniale! 鈥 ucieszy艂a si臋 Matylda. 鈥 Co za zapach! Doktor Lovel! obrzuci艂 j膮 kr贸tkim spojrzeniem, ale jego twarz mia艂a nieodgadniony wyraz.

Chcia艂bym, 偶eby pij膮c kaw臋, wys艂ucha艂a pani uwa偶nie tego, co mam do powiedzenia na temat pani obowi膮zk贸w 鈥 odezwa艂 si臋 ch艂odno.

Nie musia艂a na niego patrze膰, by zorientowa膰 si臋, 偶e zirytowa艂a go swoim zachowaniem.

Za du偶o m贸wi臋 鈥 szepn臋艂a i otworzy艂a du偶y notes.

Najpierw prosz臋 nala膰 nam kawy 鈥 poleci艂. 鈥 Musz臋 uprzedzi膰, 偶e niecz臋sto b臋dzie mia艂a pani okazj臋 pi膰 kaw臋 w godzinach pracy. Zwykle rano przychodzi mniej pacjent贸w. Najwi臋kszy ruch mamy tu wieczorem.

M贸wi膮c to, wyj膮艂 z szuflady klucze.

Gdybym si臋 sp贸藕ni艂, prosz臋 wpu艣ci膰 pacjent贸w i w miar臋 mo偶liwo艣ci przygotowa膰 gabinet. Chcia艂bym zauwa偶y膰, 偶e panna Brimble radzi艂a sobie z tym ca艂kiem nie藕le.

Matylda pi艂a kaw臋 i zamiast uwa偶nie s艂ucha膰, my艣la艂a o tym, jak to si臋 sta艂o, 偶e z tysi臋cy m臋偶czyzn wybra艂a sobie w艂a艣nie tego 鈥 nieprzyst臋pnego cz艂owieka o zimnych oczach. I, jak si臋 domy艣la艂a, r贸wnie zimnym sercu.

Kiedy sko艅czy艂 m贸wi膰, obieca艂a mu, 偶e postara si臋 nie by膰 gorsza od swej poprzedniczki.

Czy to ju偶 wszystko, doktorze? 鈥 zapyta艂a, wstaj膮c. Nawet nie podni贸s艂 wzroku znad karty pacjenta, kt贸r膮 zacz膮艂 przegl膮da膰.

Tak, teraz to wszystko 鈥 mrukn膮!. 鈥 Do zobaczenia wieczorem. I prosz臋 pami臋ta膰, 偶e w tej pracy wiadomo, o kt贸rej si臋 j膮 zaczyna, ale nie wiadomo, o kt贸rej si臋 ko艅czy 鈥 doda艂 ostrzegawczo.

Domy艣lam si臋, 偶e brakuje panu panny Brimble 鈥 o艣mieli艂a si臋 zauwa偶y膰. 鈥 Miejmy nadziej臋, 偶e z czasem nasza wsp贸艂praca si臋 u艂o偶y.

Bezszelestnie zamkn臋艂a za sob膮 drzwi, nie mog艂a wi臋c zobaczy膰 wyrazu zdumienia na przystojnej twarzy swego szefa. Jej ostatnia uwaga zaskoczy艂a go tak bardzo, 偶e nawet pozwoli艂 sobie na s艂aby u艣miech. Pomy艣la艂 jednak, 偶e albo panna Paige dostosuje si臋 do jego stylu pracy, albo b臋dzie musia艂a poszuka膰 sobie innego zaj臋cia.

Jak ci dzi艣 posz艂o? 鈥 zainteresowa艂a si臋 matka, gdy w po艂udnie spotka艂y si臋 w kuchni. 鈥 Chyba si臋 za bardzo nie napracowa艂a艣? Wiesz, 偶e tw贸j ojciec musi nied艂ugo wybra膰 si臋 na wizyt臋 kontroln膮? Mia艂am nadziej臋, 偶e jak ju偶 wydobrzeje po tym zawale, sko艅czy si臋 wreszcie to ci膮g艂e chodzenie do lekarzy. Ale widz臋, 偶e nic z tego.

Chyba mama rozumie, 偶e po tak powa偶nej chorobie tata musi by膰 pod sta艂膮 opiek膮. Dobrze, 偶e si臋 tu przenie艣li艣my. Cisza i spok贸j na pewno pomog膮 mu odzyska膰 zdrowie.

Pani Paige rzuci艂a jej niech臋tnie spojrzenie.

To miejsce mo偶e i jest idealne dla twojego ojca, ale na pewno nie dla mnie! Co normalny cz艂owiek mo偶e robi膰 w takiej dziurze! 鈥 fukn臋艂a nad膮sana.

Mamo, to wcale nie jest dziura 鈥 obruszy艂a si臋 Matylda.

Pani Simpkins m贸wi艂a mi, 偶e w Much Winterlow dzieje si臋 wiele ciekawych rzeczy. Zim膮 dzia艂a teatrzyk amatorski, a latem mieszka艅cy spotykaj膮 si臋 na bryd偶u, graj膮 w tenisa albo krykieta. Kiedy poznasz ludzi...

A niby jak mam to zrobi膰? 鈥 przerwa艂a jej ostro pani Paige.

Mo偶e powinnam p贸j艣膰 i puka膰 do ich drzwi?

Wystarczy, 偶e zaczniesz cz臋艣ciej wychodzi膰 z domu. Tutaj wszyscy spotykaj膮 si臋 w sklepie...

Wszyscy? A kim s膮 ci wszyscy? Na pewno nie ma w艣r贸d nich os贸b, z kt贸rymi mog艂abym znale藕膰 wsp贸lny j臋zyk. Kiedy sobie pomy艣l臋 o tych wszystkich fantastycznych, inteligentnych ludziach, kt贸rzy odwiedzali nasz poprzedni dom...

Mamo, jestem pewna, 偶e i tu nie brakuje ciekawych ludzi. Zobaczysz, z czasem ich poznamy.

Pani Paige skwitowa艂a to wzruszeniem ramion.

Lepiej mi powiedz, jaki on jest? 鈥 poprosi艂a. 鈥 No wiesz, ten doktor Lovell. Pewnie wygl膮da jak typowy prowincjonalny lekarz.

Matylda zignorowa艂a t臋 uwag臋. Dla niej doktor Lovell nie by艂 typowy. Wr臋cz przeciwnie, uwa偶a艂a, 偶e jest pod ka偶dym wzgl臋dem nieprzeci臋tny. Przecie偶 inaczej nie zakocha艂aby si臋 w nim od pierwszego wejrzenia.

Po po艂udniu do przychodni rzeczywi艣cie zg艂osi艂o si臋 du偶o wi臋cej pacjent贸w. Pierwsi zacz臋li przychodzi膰 par臋 minut przed siedemnast膮, a potem ci膮gle nap艂ywali nast臋pni. Przegl膮daj膮c ich karty, Matylda zorientowa艂a si臋, 偶e w wi臋kszo艣ci przyjechali z odleg艂ych gospodarstw. A poniewa偶 wszyscy si臋 znali, poczekalnia wype艂ni艂a si臋 gwarem rozm贸w, przeplatanych atakami kaszlu i pop艂akiwaniem dzieci.

Doktor Lovell si臋 sp贸藕nia艂, wi臋c korzystaj膮c z wolnej chwili, Matylda zaopiekowa艂a si臋 niemowlakiem, kt贸rego mama musia艂a p贸j艣膰 do 艂azienki ze starszym dzieckiem. Tak j膮 zasta艂 lekarz, gdy wszed艂 do poczekalni. Zdumiony uni贸s艂 brwi, ale nie powiedzia艂 ani s艂owa. Szybko wszed艂 do gabinetu, prosz膮c pierwszego pacjenta.

Matylda wr贸ci艂a za biurko i zaj臋艂a si臋 prac膮. Wiedzia艂a, 偶e pacjenci oceniaj膮 j膮, a nawet wymieniaj膮 mi臋dzy sob膮 uwagi. M贸wili o niej 鈥瀋贸rka pastora鈥 i powtarzali sobie, co us艂yszeli na jej temat od pani Simpkins.

Sklepikarka wystawi艂a jej wzorow膮 opini臋, zaznaczaj膮c przy tym, 偶e pastor贸wna jest cicha, ale za to sympatyczna i bardzo grzeczna. Mieszka艅cy miasteczka nie mieli w zwyczaju polega膰 na cudzych s膮dach, dlatego powr贸ciwszy do dom贸w, opowiadali przy kolacji, co widzieli i co sami my艣l膮 o nast臋pczyni pani Brimble. I podczas gdy jedni m贸wili, 偶e Matylda jest mi艂a, drudzy narzekali, 偶e nie ma na kim oka zawiesi膰, ale dziewczyna jest rzeczywi艣cie sympatyczna. Co do doktora Lovella, to zapytany podczas wieczornej kolacji u wielebnego Miltona, co my艣li o swej nowej pracownicy, odpar艂 lakonicznie, 偶e jest z niej zadowolony.

Matylda r贸wnie偶 by艂a zadowolona z pracy. Powoli przyzwyczaja艂a si臋 do ch艂odnej uprzejmo艣ci szefa, po cichu za艣 liczy艂a na tof 偶e z czasem przestanie por贸wnywa膰 j膮 z pann膮 Brimble. Kto wie, mo偶e kiedy艣 nawet j膮 polubi...

Nie by艂aby sob膮, gdyby nie pomy艣la艂a o kilku drobnych usprawnieniach. Zaplanowa艂a, 偶e za jaki艣 czas postawi w poczekalni doniczkow膮 ro艣lin臋, na biurku doktora wazonik z kwiatami, w 艂azience nocnik dla ma艂ych pacjent贸w (nie mog艂a poj膮膰, dlaczego jej poprzedniczka nigdy o tym nie pomy艣la艂a), a w k膮cie stojak na parasole.

Maj膮c w pami臋ci to, co us艂ysza艂a od Henry鈥檈go Lovella pierwszego dnia, nigdy wi臋cej nie przyj臋艂a zaproszenia na przedpo艂udniow膮 kaw臋. Pod koniec porannego dy偶uru wchodzi艂a do jego gabinetu i, stoj膮c obok biurka, pilnie s艂ucha艂a instrukcji, po czym szybko 偶egna艂a si臋 i sz艂a do domu.

W pi膮tek znalaz艂a na swoim biurku kopert臋 z wyp艂at膮. Suma by艂a niewielka, ale wk艂adaj膮c pieni膮dze do torebki, przez chwil臋 czu艂a si臋 bogata. Po pracy posz艂a do banku i prawie wszystko wp艂aci艂a na konto ojca.

Rodzice nie wspominali, 偶e spodziewaj膮 si臋 go艣ci, wi臋c zdziwi艂a si臋, widz膮c przed furtk膮 wiekowy, ale wspaniale utrzymany samoch贸d. Rozpozna艂a w nim auto miejscowego pastora, wielebnego Miltona, kt贸ry, jak si臋 okaza艂o, wraz z ma艂偶onk膮 z艂o偶y艂 wizyt臋 jej rodzicom. Matylda zasta艂a towarzystwo w saloniku. Ledwie zd膮偶y艂a usi膮艣膰 w fotelu, pani Milton zasypa艂a j膮 tysi膮cem pyta艅. Chcia艂a wiedzie膰, jak jej si臋 pracuje u doktora.

To uroczy cz艂owiek, ale okropnie zapracowany 鈥 biada艂a pastorowa, wi臋c ucieszy艂a si臋, s艂ysz膮c, 偶e Matylda zast臋puje pann臋 Brimble. Nast臋pnie spyta艂a, czy Matylda gra w tenisa i czy chcia艂aby przy艂膮czy膰 si臋 do amatorskiego teatrzyku.

Mia艂aby pani okazj臋 pozna膰 miejscow膮 m艂odzie偶 鈥 zach臋ca艂a.

Nasza c贸rka nie jest zbyt towarzyska 鈥 wtr膮ci艂a szybko pani Paige. 鈥 Najch臋tniej sp臋dza czas w domu, z czego jestem zadowolona, bo bardzo mi pomaga. Musz臋 pani powiedzie膰, 偶e nie ciesz臋 si臋 najlepszym zdrowiem. Od czasu choroby mojego m臋偶a nie mog臋 doj艣膰 do siebie.

Tak mi przykro 鈥 zmartwi艂a si臋 pani Milton. 鈥 A ju偶 mia艂am nadziej臋, 偶e zechce pani w艂膮czy膰 si臋 w nasz膮 dzia艂alno艣膰 charytatywn膮. Przewodnicz膮c膮 grupy jest lady Truscott, kt贸ra co miesi膮c zaprasza nas do siebie. To znaczy, do swojego maj膮tku, rozumie pani... 鈥 doda艂a znacz膮co.

S艂ysz膮c to, pani Paige bardzo si臋 o偶ywi艂a. Natychmiast zaofiarowa艂a swoj膮 pomoc i zwierzy艂a si臋, 偶e bardzo t臋skni za towarzystwem na odpowiednim poziomie. Nast臋pnie rozmowa zesz艂a na zakupy i fryzjera. Przy tej okazji panie poruszy艂y kwesti臋 dojazdu do pobliskiego miasta.

Nie maj膮 pa艅stwo samochodu? 鈥 zdziwi艂a si臋 pastorowa.

Niestety! 鈥 Pani Paige 偶a艂o艣nie skrzywi艂a usta. 鈥 Ja nie mam prawa jazdy, a m膮偶 po zawale nie mo偶e prowadzi膰, wi臋c przed przeprowadzk膮 sprzedali艣my auto.

A ty, Matyldo? Umiesz prowadzi膰?

Nim Matylda zd膮偶y艂a odpowiedzie膰, jej matka pospiesznie wyja艣ni艂a, 偶e przecie偶 nie mogli zatrzyma膰 samochodu tylko dla c贸rki.

Poza tym Matylda lubi spacerowa膰. No i ma rower.

W drodze do domu pani Milton z 偶alem stwierdzi艂a, 偶e 偶ycie c贸rki pa艅stwa Paige nie jest zbyt weso艂e.

Taka mi艂a dziewczyna! Obawiam si臋 jednak, 偶e jej matka...

Pan Milton skarci艂 偶on臋 spojrzeniem.

Moja droga! Nie wyci膮gaj pochopnych wniosk贸w. A swoj膮 drog膮, rozumiem, co masz na my艣li. Je艣li chcesz, znajdziemy Matyldzie jakie艣 towarzystwo.

Ciekawe, jak si臋 u艂o偶膮 jej stosunki z Henrym Lovellem?

Na pewno dobrze. Nie s膮dz臋, 偶eby byt wobec niej nazbyt wymagaj膮cy. Matylda bez trudu zast膮pi mu pann臋 Brimble.

Pani Milton mia艂a na my艣li co艣 ca艂kiem innego, ale na razie wola艂a nie wtajemnicza膰 w to m臋偶a.

Dosta艂a艣 wyp艂at臋? 鈥 zapyta艂a pani Paige, id膮c za Matyld膮 do kuchni.

Owszem.

艢wietnie! Je艣li pani Milton zadzwoni w przysz艂ym tygodniu, wybior臋 si臋 z ni膮 do miasta. Chc臋 kupi膰 par臋 rzeczy, no i p贸j艣膰 wreszcie do fryzjera. Dasz mi dwadzie艣cia pi臋膰 funt贸w, a reszt臋 mo偶esz zatrzyma膰 dla siebie.

Wp艂aci艂am pieni膮dze na konto ojca.

Dziewczyno, czy艣 ty rozum straci艂a! 鈥 Pani Paige za艂ama艂a r臋ce. 鈥 Po co? Przecie偶 za par臋 dni ojciec dostanie emerytur臋. A zakupy mo偶emy robi膰 na kredyt.

Mamo, nie zap艂acili艣my za gaz. Jeste艣my te偶 winni hydraulikowi, wi臋c...

Ach, jak ty nic nie rozumiesz! 鈥 W oczach pani Paige jak na zawo艂anie b艂ysn臋艂y 艂zy. 鈥 Nie widzisz, jak bardzo m臋cz臋 si臋 w tej dziurze? W tym paskudnym, ciasnym domu? Brakuje mi dawnego 偶ycia, brakuje mi ludzi, sklep贸w. Nie ma tu nic do roboty. Ja gin臋 w takich warunkach! 鈥 zawo艂a艂a. 鈥 Ale ciebie do nie obchodzi 鈥 m贸wi艂a z p艂aczem. 鈥 Ty nie t臋sknisz za przyjaci贸艂mi, bo nigdy ich nie mia艂a艣. 呕aden m臋偶czyzna si臋 tob膮 nie interesowa艂, i pewnie nigdy si臋 nie zainteresuje. W膮tpi臋, 偶eby艣 kiedykolwiek wysz艂a za m膮偶!

Pewnie si臋 mama nie myli 鈥 odrzek艂a Matylda cicho. 鈥 Przykro mi, 偶e mama jest nieszcz臋艣liwa, ale mo偶e to si臋 zmieni... 鈥 M贸wi膮c to, si臋gn臋艂a po torebk臋 i wyj臋艂a z niej kilka banknot贸w. 鈥 Prosz臋, oto dwadzie艣cia pi臋膰 funt贸w 鈥 rzek艂a, k艂ad膮c pieni膮dze na stole. 鈥 A teraz, je艣li mama pozwoli, przygotuj臋 lunch.

W czasie posi艂ku wys艂ucha艂a zachwyt贸w ojca pod adresem pastorostwa Milton贸w oraz drobiazgowego opisu wszystkich niezb臋dnych rzeczy, kt贸re matka zamierza艂a kupi膰 w mie艣cie. Gdy wstali od sto艂u, posz艂a prosto do ogr贸dka, kt贸ry obieca艂a sobie uporz膮dkowa膰. Mia艂a nadziej臋, 偶e praca pomo偶e jej otrz膮sn膮膰 si臋 z nieweso艂ych my艣li.

Wiecz贸r by艂 ch艂odny, ale zaj臋ta grabieniem li艣ci w og贸le tego nie czu艂a. Lekki wiatr bawi艂 si臋 jej w艂osami, wysnuwaj膮c z ciasnego warkocza d艂ugie, br膮zowe pasma. Tak膮 w艂a艣nie ujrza艂 j膮 doktor Lovell, gdy przypadkiem przeje偶d偶a艂 obok ich domu. Zerkn膮艂 na ni膮 przelotnie i natychmiast chcia艂 o niej zapomnie膰, jednak widok rozwianych w艂os贸w nie opuszcza艂 go bardzo d艂ugo.



ROZDZIA艁 DRUGI


Kiedy ponownie zobaczy艂 j膮 w poniedzia艂ek rano, znowu wygl膮da艂a jak pensjonarka. Grzeczna i u艣miechni臋ta, sprawnie obs艂ugiwa艂a pacjent贸w, kt贸rzy powoli zaczynali j膮 akceptowa膰. To dawa艂o jej nadziej臋, 偶e pewnego dnia zdob臋dzie sympati臋 samego doktora Lovella...

Dzie艅 by艂 szary i d偶d偶ysty, wi臋c przed rozpocz臋ciem pracy przytarga艂a z kom贸rki zapomniany popielnik, kt贸ry doskonale spe艂ni艂 funkcj臋 stojaka na mokre parasole. Doktor nie zauwa偶y艂 tej innowacji, postanowi艂a wi臋c zaryzykowa膰 i nast臋pnym razem ustawi膰 na swoim i jego biurku 艣wie偶e kwiaty.

Po zako艅czeniu porannego dy偶uru jak zwykle podzi臋kowa艂a za kaw臋, skrupulatnie zanotowa艂a wszystko, co mia艂a zrobi膰 po po艂udniu, po czym posprz膮ta艂a i zamkn臋艂a przychodni臋. Jednak zamiast p贸j艣膰 prosto do domu, zajrza艂a do pani Simpkins. Sklepikarka, kt贸ra cz臋sto chwali艂a si臋, 偶e ma prawie wszystko, wys艂ucha艂a zam贸wienia Matyldy, po czym znikn臋艂a na zapleczu, by po chwili wr贸ci膰 z plastikowym nocnikiem.

Prosz臋 bardzo! 鈥 Z dum膮 poda艂a go Matyldzie. 鈥 Musz臋 powiedzie膰, 偶e sprytnie to panienka wymy艣li艂a. Matki ma艂ych dzieci b臋d膮 pani膮 b艂ogos艂awi膰. 呕e te偶 panna Brimble nigdy na to nie wpad艂a. No, ale czego chcie膰 od starej panny. Mam racj臋?

Pytanie by艂o czysto retoryczne. I jakby na dow贸d, 偶e nie oczekuje odpowiedzi, sklepikarka wychyli艂a si臋 zza lady i czujnie wyjrza艂a przez okno.

O, doktor pojecha艂 na wizyty domowe. Mo偶e panienka wr贸ci膰 i od razu zainstalowa膰 to w 艂azience.

Matylda w艂a艣nie tak zrobi艂a.


W domu zasta艂a matk臋 w doskona艂ym humorze. Okaza艂o si臋, 偶e pani Milton zadzwoni艂a do niej z propozycj膮 wsp贸lnej wyprawy do miasta.

Pami臋taj, 偶eby w 艣rod臋 szybko wr贸ci膰 do domu 鈥 napomnia艂a c贸rk臋. 鈥 Nie wiem, jak d艂ugo zabawimy w Taunton. Niewykluczone, 偶e pastorowa zaprosi mnie na herbat臋. Czy mog艂aby艣 zaparzy膰 kaw臋? Ojca boli g艂owa, wi臋c dobrze mu zrobi. A potem napal w kominku. Co za paskudna pogoda!

Po obiedzie Matylda w艂o偶y艂a p艂aszcz przeciwdeszczowy i uzbrojona w sekator, posz艂a uci膮膰 klika ga艂膮zek r贸偶owych chryzantem, kt贸re ros艂y w najbardziej zapuszczonym zak膮tku ogrodu. Cz臋艣膰 kwiat贸w ustawi艂a potem na stole w jadalni, a cz臋艣膰 zabra艂a do przychodni. Umieszczone w ma艂ych wazonikach, ozdobi艂y recepcj臋 i gabinet. Pacjenci od razu je zauwa偶yli, a niekt贸rzy nawet pochwalili Matyld臋 za pomys艂. Niestety, doktor Lovell jak zwykle pozosta艂 oboj臋tny.

Nast臋pnego dnia mia艂a okazj臋 przekona膰 si臋, 偶e jednak i on dostrzeg艂 jej starania. Kiedy wesz艂a do przychodni, ju偶 byt w gabinecie. Potem przez ca艂y czas obydwoje byli bardzo zaj臋ci, nie mia艂a wi臋c okazji zamieni膰 z nim ani s艂owa. Dopiero po wyj艣ciu ostatniego pacjenta otworzy艂y si臋 drzwi gabinetu i doktor Lovell wszed艂 do poczekalni.

Matylda akurat kl臋cza艂a na pod艂odze i zbiera艂a porozrzucane zabawki. Wystarczy艂o, 偶e us艂ysza艂a ch艂odne: 鈥濸anno Paige!鈥, by natychmiast stan臋艂a niemal na baczno艣膰.

Zauwa偶y艂em 鈥 rzek艂 z namys艂em 鈥 偶e z w艂asnej inicjatywy wprowadzi艂a pani pewne... udogodnienia Doceniam te starania, musz臋 jednak prosi膰, 偶eby w przysz艂o艣ci ewentualne zmiany nie by艂y zbyt drastyczne.

Obiecuj臋, 偶e nic takiego si臋 nie stanie. Pomy艣la艂am tylko, 偶e stojak na parasole jest potrzebny, bo w deszczowe dni na pod艂odze robi si臋 b艂oto 鈥 t艂umaczy艂a. 鈥 Z kolei kwiaty sprawi膮, 偶e poczekalnia b臋dzie bardziej przytulna. Czy zgodzi si臋 pan, 偶ebym postawi艂a tu jaki艣 kwiat doniczkowy?

Prosz臋 bardzo. Mam tylko jedno zastrze偶enie. Nie chc臋 偶adnych ro艣lin w gabinecie.

Ma pan alergi臋? 鈥 zapyta艂a ze wsp贸艂czuciem.

Doktor Lovell, pewny siebie i przyzwyczajony do tego, 偶e otoczenie traktuje go z nale偶ytym szacunkiem, poczu艂 si臋 zbity z tropu. Zazwyczaj to on stawia艂 diagnozy. Gdy wi臋c us艂ysza艂, 偶e kto艣 tak bezceremonialnie wypowiada si臋 na temat jego zdrowia, zupe艂nie nie wiedzia艂, jak zareagowa膰.

Kiedy w 艣rod臋 po po艂udniu Matylda wr贸ci艂a z pracy, w domu by艂 tylko ojciec.

Mama pojecha艂a z pani膮 Milton do miasta 鈥 oznajmi艂, gdy pili razem kaw臋. 鈥 Tak si臋 ciesz臋, 偶e wreszcie ma rozrywk臋. Biedaczka, czuje si臋 tu bardzo samotna.

Jestem pewna, 偶e szybko nawi膮偶e znajomo艣ci 鈥 zauwa偶y艂a Matylda.

Te偶 tak my艣l臋. Mo偶e przy okazji znajdzie si臋 jakie艣 towarzystwo dla ciebie. Powinna艣 mie膰 przyjaci贸艂 w swoim wieku.

Naturalnie, ojcze 鈥 potakn臋艂a weso艂o.

W istocie, z wielk膮 przyjemno艣ci膮 posz艂aby na ta艅ce, zagra艂a w tenisa, a nawet wyst膮pi艂a w amatorskim teatrze. Ale tylko pod warunkiem, 偶e w tych rozrywkach bra艂by udzia艂 doktor Lovell. Potrafi艂a wyobrazi膰 go sobie na korcie tenisowym czy nawet na parkiecie, lecz zupe艂nie nie widzia艂a go w roli aktora. Ach, gdyby kiedy艣 mog艂a zata艅czy膰 z nim walca... Oczami wyobra藕ni ujrza艂a, jak wiruje w jego ramionach wok贸艂 balowej sali. Ma na sobie wspania艂膮 sukni臋 i wygl膮da tak pi臋knie, 偶e wszyscy chc膮 patrze膰 tylko na ni膮. Ale ona widzi tylko jego...

Niestety, rzeczywisto艣膰 by艂a mniej romantyczna. Doktor Lovell nadal nie zwraca艂 na Matyld臋 najmniejszej uwagi, traktuj膮c j膮 jak p艂atn膮 pomoc biurow膮. Co zreszt膮 nie mog艂o jej dziwi膰, bo przecie偶 by艂 zar臋czony, a m臋偶czyzna, kt贸ry ma tego typu zobowi膮zania, nie powinien interesowa膰 si臋 kobietami.

Kiedy p贸藕nym popo艂udniem pani Paige wr贸ci艂a z woja偶y, by艂a tak o偶ywiona, 偶e jej usta nie zamyka艂y si臋 nawet na chwil臋. Z jej entuzjastycznych relacji wynika艂o, 偶e wszystko w Taunton jest wprost rewelacyjne.

Wyobra藕cie sobie 鈥 szczebiota艂a 鈥 偶e pastorowa zaprosi艂a mnie na nast臋pne zebranie u lady Truscott. Sama rozumiesz 鈥 doda艂a, zwracaj膮c si臋 do Matyldy 鈥 偶e b臋d臋 musia艂a troch臋 w siebie zainwestowa膰. Chyba nie chcesz, 偶ebym wygl膮da艂a jak sprz膮taczka.

Nie k艂opocz si臋 tym, moja droga 鈥 odezwa艂 si臋 pastor, patrz膮c czule na 偶on臋. 鈥 Obiecuj臋, 偶e znajd膮 si臋 pieni膮dze na twoje sprawunki. A nasza c贸rka powinna przeznaczy膰 pensj臋 na w艂asne przyjemno艣ci.

Matylda po cichu wymkn臋艂a si臋 z pokoju. Tyle razy s艂ysza艂a nie艣mia艂e sugestie ojca, kt贸re zawsze przechodzi艂y bez echa.

Jednak musia艂a przyzna膰, 偶e tym razem ojciec ma troch臋 racji. Postanowi艂a, 偶e kiedy sp艂ac膮 wszystkie zaleg艂e rachunki, pojedzie do miasta. Kupi sobie nowe ubrania, p贸jdzie do fryzjera i manikiurzystki. By膰 mo偶e te zabiegi w niczym nie pomog膮 i doktor Lovell nadal b臋dzie traktowa艂 j膮 jak powietrze, ale przynajmniej spr贸buje co艣 zrobi膰.

Przecie偶 on ma si臋 nied艂ugo o偶eni膰, przypomnia艂a sobie, ale zaraz pocieszy艂a si臋, 偶e pani Simpkins nie lubi艂a jego wybranki. Na wszelki wypadek postanowi艂a dowiedzie膰 si臋 czego艣 wi臋cej o tej kobiecie.

Gdy nast臋pnego dnia wr贸ci艂a z pracy, chcia艂a wykorzysta膰 艂adn膮 pogod臋 i popracowa膰 w ogrodzie. Wia艂 ch艂odny wiatr, wiec w艂o偶y艂a stary ciep艂y sweter, flanelow膮 sp贸dnic臋 i kalosze. Poniewa偶 za ca艂e towarzystwo mia艂a wiernego kocura Rustusa, nie przejmowa艂a si臋 zbytnio swym wygl膮dem i dla wygody zwi膮za艂a w艂osy kawa艂kiem sznurka.

Lubi艂a prac臋 w ogrodzie, bo dzi臋ki niej zapomina艂a o codziennych troskach i przez chwil臋 mog艂a czu膰 si臋 szcz臋艣liwa. Uzbrojona w specjalne grabie przyst膮pi艂a do usuwania li艣ci, kt贸re barwnym kobiercem pokry艂y zaniedbany trawnik. Zaraz jednak przerwa艂a prac臋 i zacz臋艂a wyobra偶a膰 sobie, jak b臋dzie wygl膮da艂 jej ogr贸d wiosn膮.

Posadz臋 r贸偶e 鈥 zdecydowa艂a. 鈥 A opr贸cz nich lawend臋, peonie, 艂ubin i malwy. Zobaczysz, b臋dzie pi臋knie 鈥 obieca艂a niewidzialnemu rozm贸wcy.

Cz臋sto m贸wi pani do siebie?

S艂ysz膮c tu偶 obok znajomy g艂os, skoczy艂a jak oparzona. Doktor Lovell musia艂 przyzna膰, 偶e z delikatnymi rumie艅cami na policzkach i rozpuszczonymi w艂osami wygl膮da艂a ca艂kiem 艂adnie.

Wcale nie m贸wi艂am do siebie 鈥 zaprotestowa艂a. 鈥 Rozmawia艂am z ro艣linami. One to lubi膮. Ksi膮偶臋 Karol te偶 rozmawia ze swoim ogrodem.

Doprawdy? Ja jako艣 nie mam na to czasu 鈥 zauwa偶y艂 doktor Lovell z u艣miechem.

Domy艣lam si臋. Zreszt膮 nawet gdyby pan mia艂 czas, pewnie wola艂by pan sp臋dza膰 go z.... 鈥 Urwa艂a w p贸艂 zdania, speszona jego surowym spojrzeniem. 鈥 Niewa偶ne 鈥 doda艂a szybko. 鈥 Ma pan spraw臋 do mnie czy do mojego ojca?

Do pani ojca 鈥 odpar艂 zamy艣lony, bo co艣 w jej wygl膮dzie nie pozwala艂o mu si臋 skupi膰. Intrygowa艂a go swoj膮 naturalno艣ci膮. No i podoba艂y mu si臋 jej w艂osy, cho膰 oczywi艣cie nie by艂a w jego typie... 鈥 Czy ojciec jest w domu?

Tak. O tej porze pracuje w swoim gabinecie. Pisze ksi膮偶k臋. 鈥 Wprowadzi艂a go艣cia do 艣rodka i wskaza艂a drog臋 do pokoju pastora. 鈥 Mama jest w salonie, wi臋c...

Najpierw chcia艂bym porozmawia膰 z ojcem. Matylda uchyli艂a drzwi i zajrza艂a do 艣rodka.

Ojcze, przepraszam, ale masz go艣cia. Przyszed艂 do ciebie doktor Lovell.

Odsun臋艂a si臋, by zrobi膰 mu przej艣cie, a gdy min膮艂 j膮 z lekkim skinieniem g艂owy, cicho zamkn臋艂a drzwi. W tej samej chwili z salonu wysz艂a matka.

Z kim rozmawia艂a艣? I dlaczego nie da艂a艣 mi Zna膰, 偶e mamy go艣cia? 鈥 spyta艂a z wyrzutem.

Doktor Lovell chcia艂 najpierw porozmawia膰 z ojcem.

Wracaj do ogrodu! Sama zajm臋 si臋 doktorem, bo mam z nim do pom贸wienia.

Pani Paige wr贸ci艂a do salonu i szybko przejrza艂a si臋 w zabytkowym lustrze. Z przyjemno艣ci膮 stwierdzi艂a, 偶e wygl膮da bez zarzutu, ale zaraz pomy艣la艂a sobie, 偶e odrobina szminki i pudru na pewno nie zaszkodzi.

Tymczasem doktor Lovell przywita艂 si臋 z pastorem i usiad艂szy na krze艣le, kt贸re ten mu wskaza艂, wyja艣ni艂, 偶e w艂a艣nie otrzyma艂 jego kart臋 zdrowia.

Wiem 偶e do tej pory by艂 pan w doskona艂ych r臋kach, pastorze. Prosz臋 mi jednak powiedzie膰, jak pan si臋 teraz czuje? Potem, je艣li mo偶na, chcia艂bym pana zbada膰 鈥 oznajmi艂, po czym cierpliwie wys艂ucha艂 relacji pastora.

Kiedy badanie dobieg艂o ko艅ca, odezwa艂 si臋 pogodnym g艂osem:

Jest pan w bardzo dobrej formie, pastorze. Dlatego pozwol臋 sobie zach臋ci膰 pana do codziennego spaceru, oczywi艣cie z zachowaniem ostro偶no艣ci. Nie musz臋 chyba dodawa膰, 偶e spacer nie powinien by膰 zbyt forsowny. My艣l臋, 偶e ju偶 niebawem b臋dzie pan m贸g艂 powr贸ci膰 do normalnego 偶ycia.

Doskonale. Czuj臋 si臋 nie w porz膮dku wobec pana, 偶e musia艂 si臋 pan do mnie fatygowa膰. Przecie偶 mog艂em przyj艣膰 do przychodni.

Na razie ja b臋d臋 pana odwiedza艂. W razie jakichkolwiek oznak gorszego samopoczucia prosz臋 natychmiast da膰 mi zna膰.

Dobrze, doktorze. Je艣li cokolwiek si臋 wydarzy, dam panu zna膰 przez Matyld臋. Swoj膮 drog膮, mam nadziej臋, 偶e jest pan zadowolony z pracy mojej c贸rki. Bo ona, prosz臋 pana, jest ogromnie szcz臋艣liwa, 偶e dosta艂a t臋 posad臋. Ja te偶 si臋 ciesz臋, bo mam nadziej臋, 偶e dzi臋ki temu moja c贸rka pozna jakich艣 m艂odych ludzi. Matylda jest raczej domatork膮, a poza tym jest niezast膮pion膮 pomoc膮 dla mojej ma艂偶onki. Nawet pan nie wie, jacy jeste艣my szcz臋艣liwi, maj膮c tak oddan膮 c贸rk臋.

Pa艅ska 偶ona jest niepe艂nosprawna? 鈥 zainteresowa艂 si臋 doktor Lovell, czuj膮c nag艂y przyp艂yw wsp贸艂czucia wobec Matyldy, kt贸rej wyznaczono rol臋 poshisznej c贸rki.

Ach, nie! 鈥 zaprotestowa艂 pastor. 鈥 Moja 偶ona jest osob膮 ca艂kowicie sprawn膮, ale zawsze by艂a bardzo delikatna. Zw艂aszcza jej system nerwowy...

Po takim wst臋pie doktor Lovell wiedzia艂, czego si臋 spodziewa膰, gdy wychodz膮c, natkn膮艂 si臋 w drzwiach salonu na pani膮 Paige.

Och, doktorze! 鈥 zawo艂a艂a, wyci膮gaj膮c r臋k臋 na powitanie. 鈥 Jak偶e si臋 ciesz臋, 偶e pan nas odwiedzi艂. Tak bardzo niepokoj臋 si臋 o m臋偶a, a to rujnuje mi nerwy 鈥 wyzna艂a ze znacz膮cym u艣miechem. 鈥 Sama nie jestem najlepszego zdrowia. W dodatku konieczno艣膰 偶ycia w takich warunkach, w tym ciasnym domu... C贸偶, zar贸wno m贸j m膮偶, jak i Matylda czuj膮 si臋 tu szcz臋艣liwi, wi臋c my艣l臋, 偶e z czasem i ja przywykn臋 do tej niewygody.

Doktor wys艂ucha艂 w milczeniu tej tyrady, po czym odezwa艂 si臋 oboj臋tnie:

Zapewne ucieszy si臋 pani, s艂ysz膮c, 偶e m膮偶 szybko odzyskuje zdrowie. Zaleci艂em mu codzienne kr贸tkie spacery.

Jaka szkoda, 偶e musieli艣my zrezygnowa膰 z samochodu. Ja, widzi pan, nie prowadz臋, a m臋偶owi nie wolno, wi臋c...

A pa艅stwa c贸rka?

Ach, Matylda ma prawo jazdy, ale przecie偶 nie mogli艣my zatrzyma膰 samochodu tylko dla niej. Ale nie st贸jmy w progu! Zapraszam do salonu.

Obawiam si臋, 偶e nie mog臋 skorzysta膰 z zaproszenia. Jestem w trakcie wizyt domowych 鈥 wym贸wi艂 si臋 z ch艂odnym, zawodowym u艣miechem, po czym po偶egna艂 si臋 i wyszed艂.

Widz膮c go na ogrodowej 艣cie偶ce, Matylda przerwa艂a grabienie li艣ci.

Jak ojciec? W porz膮dku? Nie chc臋 pana zatrzymywa膰, wiem, 偶e ma pan wizyty 鈥 m贸wi艂a, id膮c za nim do samochodu.

Uprzejmie przekaza艂 jej to, co wcze艣niej powiedzia艂 pastorowi. Nim wsiad艂 do auta, u艣miechn膮艂 si臋 serdecznie i poprosi艂, by da艂a mu zna膰, je艣li zauwa偶y u ojca jakiekolwiek niepokoj膮ce objawy.

D艂ugo patrzy艂a w 艣lad za oddalaj膮cym si臋 szarym bentleyem. Przed oczami ci膮gle mia艂a u艣miech doktora Lovella, tak inny od zwyk艂ego u艣miechu, z jakim wita艂 i 偶egna艂 pacjent贸w. Bardzo chcia艂a si臋 dowiedzie膰, co naprawd臋 skrywa艂 pod mask膮 pogodnego profesjonalisty, w膮tpi艂a jednak, czy b臋dzie jej dane odkry膰 t臋 tajemnic臋. Doktor Lovell wyra藕nie nie d膮偶y艂 do ocieplenia ich s艂u偶bowych stosunk贸w.

Pod wiecz贸r dosz艂a do wniosku, 偶e dobrze to o nim 艣wiadczy. Ona r贸wnie偶, gdyby by艂a zar臋czona, nie szuka艂aby kontaktu z innymi m臋偶czyznami. Kolejny raz przysz艂o jej do g艂owy, 偶e bardzo chcia艂aby pozna膰 kobiet臋, kt贸r膮 wybra艂. Mi艂o艣膰, kt贸r膮 do niego czu艂a, kaza艂a jej sprawdzi膰, czy ten. kt贸rego kocha, b臋dzie szcz臋艣liwy u boku przysz艂ej 偶ony.

G艂upia jestem 鈥 wyzna艂a bezradnie Rustusowi, kt贸ry przyj膮艂 to do wiadomo艣ci ze zwyk艂膮 koci膮 oboj臋tno艣ci膮.

Pi膮tkowa wyp艂ata poprawi艂a nieco jej humor. Wi臋ksz膮 cz臋艣膰 pieni臋dzy wp艂aci艂a na konto, a to, co zosta艂o, postanowi艂a przeznaczy膰 na niezb臋dne zakupy. W tym celu uda艂a si臋 do sklepu pani Simpkins, kt贸ry o tej porze by艂 pe艂en klient贸w. Czekaj膮c w kolejce, chc膮c nie chc膮c wys艂ucha艂a naj艣wie偶szych plotek. Na wzmiank臋 o narzeczonej doktora Lovella bacznie nastawi艂a uszu.

Podobno ma przyjecha膰 do niego na weekend 鈥 m贸wi艂a jedna z kobiet. 鈥 Oczywi艣cie razem z tym swoim braciszkiem.

Najwy偶szy czas, 偶eby doktor si臋 z ni膮 o偶eni艂 鈥 odezwa艂 si臋 inny g艂os. 鈥 Nie 偶ebym j膮 specjalnie lubi艂a, o nie! Zgrywa si臋 na miejsk膮 paniusi臋, co to nie chce mie膰 nic wsp贸lnego z takimi prostakami jak my.

W艣r贸d zebranych przeszed艂 szmer, kobiety jedna przez drug膮 zacz臋ty potakiwa膰.

Ale musicie przyzna膰, 偶e jest pi臋kna jak malowanie 鈥 stwierdzi艂a kt贸ra艣.

M臋偶czy藕ni nie bior膮 sobie za 偶ony 艣licznotek 鈥 rzek艂a dobitnie pani Simpkins. ~ 呕eni膮 si臋 z takimi, kt贸re potrafi膮 zadba膰 o dom i dzieciaki. A nasz doktor to taki porz膮dny cz艂owiek.

Kobiety zgodnie pokiwa艂y g艂owami, a kilka z nich wyrazi艂o 偶al, 偶e trafi艂a mu si臋 tak antypatyczna narzeczona. Matylda by艂a ciekawa, co pomy艣la艂by doktor, s艂ysz膮c te komentarze. Na pewno wcale by si臋 nimi nie przej膮艂. Zreszt膮 wcale nie musia艂, bo wszyscy w miasteczku lubili go i szanowali.

Co dobrego u panienki s艂ycha膰? Jak tam w pracy? Jak si臋 czuj膮 szanowni rodzice? 鈥 chcia艂a wiedzie膰 pani Simpkins, gdy przysz艂a kolej na Matyld臋.

Dzi臋kuj臋, ojciec odzyskuje zdrowie 鈥 odparta, chowaj膮c do torby zakupy. 鈥 Je艣li pogoda dopisze, rodzice pewnie wybior膮 si臋 w niedziel臋 do ko艣cio艂a.

A panienka nie?

Ja te偶, oczywi艣cie.

Czas, 偶eby panienka zacz臋艂a si臋 cz臋艣ciej pokazywa膰 mi臋dzy lud藕mi. A ko艣ci贸艂 to bardzo dobre miejsce do nawi膮zywania nowych znajomo艣ci.

Po powrocie do domu zasta艂a matk臋 w gor膮czce przygotowa艅 do niedzielnego wyj艣cia. Pani Paige tak d艂ugo roztrz膮sa艂a kwesti臋 stroju, 偶e pastor uzna艂 za stosowne zwr贸ci膰 jej uwag臋.

Moja droga 鈥 odezwa! si臋 艂agodnie 鈥 nie zapominaj, 偶e idziemy na nabo偶e艅stwo, a nie na przyj臋cie. Matyldo 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do c贸rki. 鈥 W poniedzia艂ek przyjdzie tu cz艂owiek, 偶eby pod艂膮czy膰 nam telefon. My艣la艂em, 偶e zrobi膮 to za darmo, ale chyba trzeba b臋dzie zap艂aci膰.

Czy dosta艂 tata jakie艣 pismo w tej sprawie?

Tak. Zdaje si臋, 偶e le偶y gdzie艣 na moim biurku. Matylda odnalaz艂a list po艣r贸d notatek i ze zmartwieniem stwierdzi艂a, 偶e b臋dzie musia艂a od艂o偶y膰 na jaki艣 czas wypraw臋 do miasta. Zaraz te偶 uprzedzi艂a matk臋, 偶e nie b臋dzie mog艂a da膰 jej 偶adnych pieni臋dzy.

Ale偶 dlaczego? 鈥 obruszy艂a si臋 pani Paige. 鈥 Liczy艂am na lo, 偶e po偶ycz臋 od ciebie pewn膮 sum臋. Wiesz, 偶e musz臋 kupi膰 par臋 niezb臋dnych rzeczy. Oddam ci, kiedy tylko ojciec dostanie emerytur臋.

Przykro mi, mamo. Najpierw musimy zap艂aci膰 rachunki.

Ci膮gle te rachunki! 鈥 zirytowa艂a si臋 pastorowa. 鈥 Czy one nie mog膮 poczeka膰? Doprawdy, Matyldo, z przykro艣ci膮 musz臋 powiedzie膰, 偶e sta艂a艣 si臋 strasznie akuratna, taki chodz膮cy idea艂. Pewnie opowiadasz we wsi, 偶e oddajesz nam wszystkie pieni膮dze, bo czujesz, 偶e to tw贸j 艣wi臋ty obowi膮zek.

Myli si臋 mama! 鈥 odrzek艂a Matylda cicho. 鈥 Nikomu niczego nie opowiadam. A je艣li chce mama wiedzie膰 鈥 westchn臋艂a 鈥 to musz臋 mamie przyzna膰 racj臋. Wiem, 偶e jestem zbyt, jak to mama uj臋艂a, akuratna. Kto艣 musi. Ja te偶 czuj臋 si臋 sob膮 rozczarowana. Wola艂abym by膰 pi臋kna, m膮dra i elegancka. Chcia艂abym chodzi膰 na ta艅ce i poznawa膰 ludzi. Chcia艂abym, ale nie mia艂am okazji, bo zawsze by艂o co艣 wa偶niejszego do zrobienia na plebanii. Musia艂am przej膮膰 wi臋kszo艣膰 domowych obowi膮zk贸w, 偶eby mie膰 wi臋cej czasu dla siebie. A teraz znalaz艂am prac臋, i znowu jest 藕le.

Po wyrazie twarzy matki zorientowa艂a si臋, 偶e ta jej wcale nie s艂ucha. Dlatego nie m贸wi膮c ju偶 ani s艂owa, wysz艂a do ogrodu, kt贸ry zawsze by艂 jej schronieniem. Tam wreszcie mog艂a wyp艂aka膰 sw贸j 偶al i odzyska膰 wewn臋trzny spok贸j.

W sobot臋 rano Matylda wybra艂a si臋 do miasteczka po cotygodniowe zakupy. Wr臋czaj膮c jej list臋 sprawunk贸w, matka zaznaczy艂a wynio艣le, 偶e je艣li b臋dzie musia艂a do艂o偶y膰 co艣 z w艂asnych pieni臋dzy, zwr贸ci jej wszystko co do grosza.

Matylda my艣la艂a o tej rozmowie, gdy wraca艂a do domu z dwoma ci臋偶kimi torbami. By艂a ju偶 blisko domu doktora Lovella, wi臋c instynktownie zerkn臋艂a w tamt膮 stron臋. W艂a艣nie wtedy drzwi otworzy艂y si臋 i w progu stan臋艂y trzy osoby. W jednej z nich Matylda bez trudu rozpozna艂a doktora, kt贸remu towarzyszy艂 m艂ody m臋偶czyzna i wysoka, jasnow艂osa kobieta. Matylda nie mog艂a jej si臋 dobrze przyjrze膰, ale nawet z pewnej odleg艂o艣ci widzia艂a, 偶e nieznajoma jest bardzo 艂adna. I bardzo elegancka. Zbyt elegancka jak na Much Winterlow, pomy艣la艂a, pozwalaj膮c sobie na drobn膮 z艂o艣liwo艣膰.

Dzie艅 dobry, panno Paige. Widz臋, 偶e robi艂a pani zakupy 鈥 powita艂 j膮 Henry Lovell, gdy znalaz艂a si臋 na wysoko艣ci furtki.

Dzie艅 dobry, doktorze. Owszem, wracam ze sklepu 鈥 odpar艂a i nie zatrzymuj膮c si臋, posz艂a dalej. Po chwili za plecami us艂ysza艂a s艂odki, modulowany g艂os:

Jaka mi艂a prowincjonalna panienka.

Matylda wola艂a nie wnika膰, co dok艂adnie mia艂a na my艣li m艂oda kobieta. Zapewne to, 偶e by艂a zwyczajna i bezbarwna.

Trudno, pomy艣la艂a, nic nie poradz臋, 偶e wygl膮dam tak jak zdecydowana wi臋kszo艣膰 zwyk艂ych 艣miertelnik贸w.

Kolejny raz Matylda zobaczy艂a nieznajom膮 nast臋pnego dnia w ko艣ciele. Widz膮c jej wytworny str贸j, nie mog艂a nie spojrze膰 krytycznym okiem na sw贸j kostium o prostym kroju, kt贸ry zwyk艂o si臋 okre艣la膰 mianem ponadczasowego. Buty i kapelusz tak偶e nie by艂y ostatnim krzykiem mody. Towarzysz膮ca doktorowi elegantka musia艂a by膰 podobnego zdania, bo kiedy wszyscy spotkali si臋 po nabo偶e艅stwie przed ko艣cio艂em, obrzuci艂a Matyld臋 znacz膮cym spojrzeniem.

Pani Milton dokona艂a prezentacji rodziny Paige鈥櫭硍, a doktor Lovell przedstawi艂 swoich towarzyszy, m贸wi膮c, 偶e to przyjaciele, kt贸rzy przyjechali do niego na weekend.

To jest panna Lucilla Armstrong oraz jej brat Guy 鈥 zako艅czy艂.

Lucilla powita艂a wszystkich sztywnym uk艂onem, po czym skoncentrowa艂a uwag臋 na Matyldzie.

Widzia艂am pani膮 wczoraj we wsi 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Nawet zastanawia艂am si臋 potem, kim pani jest.

Doprawdy? 鈥 zdziwi艂a si臋 Matylda uprzejmie. 鈥 Objuczona plastikowymi torbami, musia艂am wyda膰 si臋 pani strasznie prowincjonalna 鈥 doda艂a z niewinnym u艣miechem.

S艂ysz膮c to, doktor Lovell roze艣mia艂 si臋 i spojrza艂 na ni膮 uwa偶nie. Pomy艣la艂 sobie, 偶e oto ma艂a panna Paige pokazuje t臋 stron臋 swojej osobowo艣ci, kt贸rej dot膮d nie zna艂.

Moi drodzy, nie st贸jmy na tym zimnie, bo si臋 pochorujemy 鈥 zawo艂a艂a energicznie pani Milton, daj膮c tym samym znak, 偶e pora wraca膰 do domu. 鈥 Do widzenia, Henry. Mi艂ego weekendu. Nale偶y ci si臋 troch臋 wytchnienia 鈥 doda艂a, podaj膮c mu r臋k臋.

Henry... Matylda, wtulona w k膮t samochodu Milton贸w, z lubo艣ci膮 powtarza艂a w my艣lach jego imi臋. By艂o takie mi艂e i proste, troch臋 staro艣wieckie, czyli takie jak on sam. Za to ta jego Lucilla... C贸偶, niewa偶ne, jaka jest. Wa偶ne, 偶eby on czu艂 si臋 z ni膮 szcz臋艣liwy. Matylda my艣la艂a o niej mimo woli, przypomina艂a sobie jej 艣liczn膮 twarz. Lucilla musi by膰 od niej sporo starsza, pewnie zbli偶a si臋 ju偶 do trzydziestki, ale jest taka zadbana, tak perfekcyjnie 鈥瀦robiona鈥 i ubrana, 偶e 偶aden m臋偶czyzna nie zastanawia艂by si臋 nad jej wiekiem.

Jestem zazdrosna, przyzna艂a otwarcie. I nic na to nie poradz臋, cho膰 wiem, 偶e skoro go kocham, powinnam cieszy膰 si臋 jego szcz臋艣ciem.

A mo偶e mam raczej zmieni膰 prac臋? 鈥 zapyta艂a Rustusa, gdy ten czeka艂 cierpliwie na sw贸j obiad. 鈥 Tylko 偶e wtedy nie b臋d臋 widywa艂a Henry鈥檈go. A tego bym nie znios艂a. Zreszt膮, kiedy si臋 pobior膮, Lucilla i tak mnie wyrzuci. Ona mnie nie lubi, wiesz. Cho膰 B贸g mi 艣wiadkiem, nie mam poj臋cia dlaczego. Przecie偶 nie jestem dla niej 偶adn膮 konkurencj膮.

Rustus w mgnieniu oka poch艂on膮艂 swoj膮 porcj臋, po czym usiad艂 u st贸p Matyldy i spojrza艂 jej prosto w oczy.

Och, Rustusie! 鈥 westchn臋艂a. 鈥 Widz臋, 偶e nie potrafisz mi pom贸c.

Poniedzia艂ek by艂 d偶d偶ysty i ch艂odny. Gdy poranny dy偶ur dobiega艂 ko艅ca, deszcz la艂 ju偶 strumieniami. Po wyj艣ciu ostatniego pacjenta Matylda uporz膮dkowa艂a poczekalni臋, posegregowa艂a karty i uprz膮tn臋艂a biurko. Mia艂a w艂a艣nie wychodzi膰 do domu, gdy w progu gabinetu stan膮艂 doktor Lovell.

W tak膮 paskudn膮 pogod臋 nie wypuszcz臋 pani bez fili偶anki kawy. Zapraszam do 艣rodka.

Nie, dzi臋kuj臋, doktorze. P贸jd臋 ju偶.

Chyba nie pozwoli pani, 偶eby zraniona duma wzi臋艂a g贸r臋 nad zdrowym rozs膮dkiem. Prosz臋 mnie pos艂ucha膰 i przed wyj艣ciem wypi膰 co艣 ciep艂ego.

Zraniona duma? 鈥 zdziwi艂a si臋. 鈥 Ach, rozumiem. Chodzi panu o m贸j pierwszy dzie艅 w pracy, kiedy uprzedzi艂 mnie pan, 偶e normalnie nie b臋d臋 mia艂a czasu na picie kawy. Prosz臋 si臋 nie obawia膰, ja nie jestem ma艂ostkowa. 鈥 U艣miechn臋艂a si臋 i wesz艂a do gabinetu.

Czy jest pani zadowolona z pracy u mnie? 鈥 zapyta艂, podaj膮c jej kaw臋.

Tak, bardzo. Dlaczego?

Poniewa偶 to raczej spokojne zaj臋cie, niezbyt odpowiednie dla m艂odej osoby. Moja przyjaci贸艂ka, panna Armstrong, zastanawia艂a si臋, czy nie czuje si臋 pani znudzona.

Jak mi艂o z jej strony, 偶e zaprz膮ta艂a sobie tym g艂ow臋 鈥 odpar艂a Matylda spokojnie, cho膰 w 艣rodku a偶 zadygota艂a z gniewu. Co za w艣cibska baba z tej 艁ucilli! Pewnie ju偶 knuje, jak si臋 mnie pozby膰, my艣la艂a zirytowana.

Panna Armstrong po prostu zauwa偶y艂a 鈥 ci膮gn膮艂 鈥 偶e to, co by艂o odpowiednim zaj臋ciem dla osoby w wieku panny Brimble, dla pani mo偶e by膰 ma艂o satysfakcjonuj膮ce.

Panie doktorze, mam zamiar pracowa膰 dla pana tak d艂ugo, jak d艂ugo b臋dzie pan ze mnie zadowolony. Z czasem ja r贸wnie偶 osi膮gn臋 wiek panny Brimble, czy偶 nie? 鈥 U艣miechn臋艂a si臋 ironicznie i odstawi艂a fili偶ank臋. 鈥 Ma pan dla mnie jakie艣 polecenia?

Nie, w tej chwili to ju偶 wszystko.

Wobec tego dzi臋kuj臋 za kaw臋 i do zobaczenia.

Tydzie艅 mina! tak szybko, 偶e nim si臋 zorientowa艂a, by艂 ju偶 pi膮tek, dzie艅 wyp艂aty. Po uregulowaniu wszystkich p艂atno艣ci zosta艂o jej troch臋 pieni臋dzy, mog艂a wi臋c jecha膰 wreszcie po zakupy. Co prawda musia艂a podzieli膰 si臋 t膮 niewielk膮 sum膮 z matk膮, kt贸ra od kilku dni szykowa艂a si臋 na spotkanie z lady Truscott. Pastorowa uzna艂a wprawdzie, 偶e ma si臋 w co ubra膰, ale stwierdzi艂a, 偶e niezb臋dna b臋dzie kolejna wizyta u fryzjera.

Chyba to rozumiesz, moja droga? Zreszt膮 ty i tak nie masz 偶adnych wydatk贸w. Z twoimi w艂osami nie da si臋 nic zrobi膰, wi臋c wystarczy, 偶e je zwi膮偶esz. Chyba w tej twojej przychodni nikt nie oczekuje od ciebie modnego wygl膮du?

Po takim wst臋pie Matylda nie kwapi艂a si臋 z zawiadomieniem rodzic贸w o swoich planach. O tym, 偶e jedzie do miasta, powiedzia艂a im we wtorek rano, dos艂ownie na p贸艂 godziny przed odjazdem autobusu.

Jed藕, pewnie, 偶e jed藕 鈥 zach臋ca艂 ojciec. 鈥 I baw si臋 dobrze. Starczy ci pieni臋dzy?

Jak to, jedziesz zaraz do Taunton! 鈥 Pastorowa w mgnieniu oka poderwa艂a si臋 do pozycji siedz膮cej. 鈥 Dlaczego nie powiedzia艂a艣 mi wcze艣niej? A tak w og贸le, po co ty tam jedziesz?

Po zakupy. Przepraszam was bardzo, ale musz臋 ju偶 biec na przystanek.

Doktor Lovell, kt贸ry przy 艣niadaniu zerka艂 mimochodem przez okno jadalni, wypatrzy艂 j膮 w grupie os贸b czekaj膮cych na autobus. Przebieg艂o mu przez my艣l, 偶e gdyby mu wspomnia艂a, i偶 wybiera si臋 do miasta, ch臋tnie by j膮 podwi贸z艂. We wtorki ma przecie偶 dy偶ur w tamtejszym szpitalu.

Matylda dysponowa艂a niewielk膮 sum膮, ale doskonale wiedzia艂a, na co chce j膮 wyda膰. By艂a zdeterminowana, by zmieni膰 co艣 w swoim wygl膮dzie, cho膰 w g艂臋bi duszy w膮tpi艂a, czy doktor Lovell to zauwa偶y. Mimo to w sklepie sieci Marks & Spencer wyszuka艂a 艂adn膮 sukienk臋 z szarego d偶erseju z bia艂ym ko艂nierzem, zakrywaj膮c膮 kolana i ozdobion膮 efektownymi guzikami. Poza ni膮 kupi艂a jeszcze granatowy sweter, a reszt臋 pieni臋dzy przeznaczy艂a na drobiazgi dla ojca i matki.

Pieni膮dze sko艅czy艂y si臋 akurat wtedy, gdy i tak musia艂a wraca膰 do Much Winterlow.



ROZDZIA艁 TRZECI


Poch艂oni臋ta ogl膮daniem i przymierzaniem zupe艂nie zapomnia艂a, 偶e centrum handlowe by艂o sporo oddalone od przystanku. Nagle okaza艂o si臋, 偶e ma bardzo ma艂o czasu i je艣li chce zd膮偶y膰 na jedyny autobus do Much Winterlow, musi si臋 bardzo spieszy膰.

Doktor Lovell wraca艂 w艂a艣nie ze szpitala 艢wi臋tej Tr贸jcy. Jad膮c wolno ulic膮, spostrzeg艂 Matyld臋, niecierpliwie przest臋puj膮c膮 z nogi na nog臋 na skraju chodnika. Czeka艂a, a偶 zapali si臋 zielone 艣wiat艂o, zerkaj膮c nerwowo w stron臋 autobusu, kt贸ry stal ju偶 na przystanku.

Zatrzyma艂 samoch贸d tu偶 za nim i zaczeka艂 na Matyld臋. Gdy nadbieg艂a, wysiad艂 i otworzy艂 drzwi po stronie pasa偶era.

Jeszcze chwila i by艂oby za p贸藕no 鈥 u艣miechn膮艂 si臋, bior膮c od niej baga偶e. 鈥 Prosz臋, niech pani wsiada.

Zrobi艂a to pos艂usznie, a potem, gdy ruszali z miejsca, siedzia艂a cicho, zbyt zdumiona, by wydoby膰 z siebie g艂os.

Dzi臋kuj臋, doktorze 鈥 odezwa艂a si臋 wreszcie. 鈥 Robi艂am zakupy i jako艣 tak...

Wiem, wiem. Czas wtedy mija bardzo szybko. 鈥 Wyrozumiale pokiwa艂 g艂ow膮.

A偶 do miasteczka 偶adne z nich nie powiedzia艂o s艂owa. Ju偶 na g艂贸wnej ulicy Much Winterlow doktor Lovell niespodziewanie zaproponowa艂, 偶eby Matylda wypi艂a u niego herbat臋.

Za godzin臋 i tak musi pani by膰 w przychodni, wi臋c chyba nie ma sensu wraca膰 do domu. Zadzwoni臋 do pani rodzic贸w, 偶eby si臋 nie niepokoili. I prosz臋 ze mn膮 nie dyskutowa膰.

Zabrzmia艂o to bardziej jak rozkaz ni偶 zaproszenie, ale Matylda musia艂a przyzna膰, 偶e wypicie herbaty na miejscu ma sens. Zaciekawiona, wesz艂a za szefem do domu, kt贸ry do tej pory mog艂a podziwia膰 tylko z zewn膮trz. Pani Simpkins opowiada艂a jej kiedy艣, 偶e doktor mieszka bardzo pi臋knie, mia艂a wi臋c niejakie wyobra偶enie o tym, jak mo偶e wygl膮da膰 siedziba Lovell贸w. I nie rozczarowa艂a si臋. Bardzo chcia艂a przypatrze膰 si臋 pi臋knym, zabytkowym meblom, nim jednak zd膮偶y艂a rozejrze膰 si臋 po holu wy艂o偶onym star膮 boazeri膮, gospodarz zaprosi艂 j膮 do salonu.

Dzie艅 dobry, pani Inch 鈥 powita艂 sw膮 gospodyni臋, gdy stan臋艂a w drzwiach. 鈥 Panna Paige wypije u nas herbat臋.

Oczywi艣cie, zaraz wszystko przygotuj臋. Mo偶e chcia艂aby si臋 pani od艣wie偶y膰? 鈥 zapyta艂a gospodyni, po czym zaprowadzi艂a Matyld臋 do 艂azienki dla go艣ci.

Matylda przejrza艂a si臋 w wysokim lustrze, poprawi艂a to i owo i po chwili by艂a gotowa. Doktor Lovell czeka艂 na ni膮 w holu, sk膮d przeszli do salonu.

Prosz臋 wej艣膰 鈥 powiedzia艂 z ch艂odn膮 uprzejmo艣ci膮, otwieraj膮c przed ni膮 drzwi.

Pok贸j by艂 przestronny i jasny, mia艂 du偶e okno wychodz膮ce na ogr贸d. Przez znajduj膮ce si臋 tu偶 obok przeszklone drzwi widzia艂a soczyst膮 ziele艅 trawy oraz barwne rabatki jesiennych kwiat贸w.

Nie wiedzia艂am, 偶e ma pan psa 鈥 rzek艂a, id膮c w stron臋 drzwi, za kt贸rymi skaka艂o wielkie, kud艂ate psisko.

A tak. To jest Sam. Lubi pani psy?

Bardzo. Kiedy si臋 zadomowimy, na pewno jakiego艣 we藕miemy.

S艂usznie. Nie ma lepszego towarzysza ni偶 wierny pies. Ale chod藕my napi膰 si臋 herbaty.

Usiedli przy kominku, gdzie czeka艂a na nich herbata. Doktor da艂 Matyldzie znak, 偶eby rozla艂a j膮 do fili偶anek.

Jak si臋 pani podoba艂o w Taunton?

C贸偶, to bardzo przyjemne miasto 鈥 odpar艂a.

W szko艂ach dla panienek z dobrych dom贸w nauczono j膮, jak rozmawia膰 w zajmuj膮cy spos贸b. W domu rodzic贸w tak偶e mia艂a wiele okazji do przebywania w艣r贸d go艣ci, dlatego teraz z 艂atwo艣ci膮 prowadzi艂a z doktorem uprzejm膮 rozmow臋. Ta wymiana z pozoru nic nie znacz膮cych zda艅 sprawi艂a mu zaskakuj膮c膮 przyjemno艣膰. Przy okazji dyskretnie obserwowa艂 Matyld臋, coraz bardziej zaintrygowany jej naturalno艣ci膮.

Kiedy zaproponowa艂 jej dok艂adk臋 ciasta, nie krygowa艂a si臋 i zjad艂a drug膮 porcj臋 z widocznym apetytem. Nie ukrywa艂a, 偶e jest g艂odna, podobnie jak nie udawa艂a, 偶e ciekawi j膮 nowe dla niej wn臋trze. Pij膮c herbat臋, rozgl膮da艂a si臋 po salonie, a w jej oczach mo偶na by艂o czyta膰 jak w otwartej ksi膮偶ce. Zachwyca艂a j膮 uroda zabytkowych sprz臋t贸w, starych obraz贸w i cennej porcelany, cieszy艂 widok kwiat贸w w wazonie i p贸藕nych r贸偶 za oknem. Doktor dawno ju偶 przesta艂 zwraca膰 uwag臋 na to, co go otacza, traktuj膮c sw贸j dom jak jeszcze jeden element codzienno艣ci. Tymczasem naturalna ciekawo艣膰 Matyldy oraz jej reakcja sprawi艂y, 偶e spojrza艂 na salon 艣wie偶ym okiem.

Godzina, kt贸ra dzieli艂a ich od rozpocz臋cia popo艂udniowego dy偶uru, min臋艂a bardzo szybko. Matylda zerkn臋艂a na zegarek i wsta艂a, zaraz jednak schyli艂a si臋, by pog艂aska膰 kud艂aty 艂eb Sama, kt贸ry u艂o偶y艂 si臋 u jej st贸p. Doktor r贸wnie偶 wsta艂 i z powa偶n膮 min膮 wys艂ucha艂 jej podzi臋kowali.

Herbata by艂a naprawd臋 pyszna, a ciasto jeszcze lepsze. Nawet nie wiedzia艂am, jak bardzo by艂am g艂odna 鈥 m贸wi艂a, u艣miechaj膮c si臋 do niego. 鈥 Dzi臋kuj臋 za podwiezienie.

Nie ma za co 鈥 odpar艂. 鈥 To ja dzi臋kuj臋 za mi艂e towarzystwo, panno Paige.

Tego popo艂udnia nie mieli wielu pacjent贸w, wi臋c po przyj臋ciu ostatniej osoby lekarz pojecha艂 jeszcze do chorych. Matylda zamkn臋艂a przychodni臋 i posz艂a do domu.

Tu czeka艂a na ni膮 wyra藕nie poirytowana matka.

No, jeste艣 wreszcie! My艣la艂am, 偶e ju偶 nie wr贸cisz! Po co艣 zostawa艂a tam na herbacie? Doktor pewnie zaprosi艂 ci臋 z grzeczno艣ci, wi臋c trzeba by艂o odm贸wi膰.

Dlaczego? By艂o naprawd臋 sympatycznie. Poza tym zosta艂o tak niewiele czasu do dy偶uru, 偶e nie by艂o sensu wraca膰 do domu.

No pewnie! Jak kto艣 sp臋dza p贸艂 dnia na zakupach, to potem nie mo偶e z niczym zd膮偶y膰. 鈥 Pani Paige obrzuci艂a znacz膮cym spojrzeniem torby Matyldy. 鈥 Pewnie przepu艣ci艂a艣 wszystkie pieni膮dze?

Przepu艣ci艂am.

Matylda z do艣wiadczenia wiedzia艂a, 偶e pokazywanie matce zakup贸w nie ma najmniejszego sensu. Pani Paige powiedzia艂aby zaraz, 偶e ubrania s膮 niemodne albo w z艂ym gu艣cie, lub, w ostateczno艣ci, maj膮 brzydki kolor. Dlatego zabra艂a swoje rzeczy do pokoju i schowa艂a do szafy.

Kiedy wieczorem przygotowywa艂a kolacj臋, mimo woli zacz臋艂a my艣le膰 o tym, co o tej porze robi doktor Lovell. Wyobrazi艂a go sobie siedz膮cego przy kominku z Samem u boku. Pani Inch pewnie zaraz poda mu kolacj臋, a potem doktor b臋dzie czyta艂 albo ogl膮da艂 telewizj臋. Matylda mia艂a nadziej臋, 偶e nie b臋dzie siedzia艂 do p贸藕nej nocy. W ko艅cu ma przed sob膮 kolejny ci臋偶ki dzie艅...

Tymczasem doktor Lovell, zamiast grza膰 si臋 przy kominku, w pocie czo艂a przyjmowa艂 przedwczesny por贸d. Nie do艣膰, 偶e rodzi艂y si臋 bli藕ni臋ta, to jeszcze odbywa艂o si臋 to na odleg艂ej farmie. Wezwa艂 karetk臋 i na wszelki wypadek pojecha艂 za ni膮 do szpitala w Taunton, chcia艂 bowiem osobi艣cie wszystkiego dopilnowa膰. Kiedy wr贸ci艂 do domu, zaczyna艂o 艣wita膰.

Matylda dowiedzia艂a si臋 o wszystkim nast臋pnego dnia. Oczywi艣cie nie od lekarza, tylko od przechodni贸w, kt贸rych spotka艂a w drodze do przychodni. Chcia艂a potem zapyta膰 go o wszystko, ale wewn臋trzny g艂os podpowiedzia艂 jej, 偶e nie powinna tego robi膰. Wieczorem jednak nie wytrzyma艂a i przed wyj艣ciem z przychodni, pr贸cz zwyk艂ego dobranoc, powiedzia艂a:

呕ycz臋 panu spokojnej nocy, doktorze. Wygl膮da pan na zm臋czonego.

Podni贸s艂 g艂ow臋 znad kart i spojrza艂 jej w oczy.

Dzi臋kuj臋, ale nie musi si臋 pani o mnie troszczy膰.

Wiem. Niestety, jako c贸rka duchownego mam taki nawyk. Od dziecka s艂ysz臋, 偶e trzeba my艣le膰 o bli藕nich. W efekcie niekt贸rzy uwa偶aj膮, 偶e wsadzam nos w nie swoje sprawy. Dobranoc, jutro na pewno b臋dzie pan w lepszym nastroju.

Henry Lovell przez chwil臋 patrzy艂 na drzwi, za kt贸rymi znikn臋艂a, a potem si臋 roze艣mia艂. Kolejny raz pomy艣la艂 o tym, 偶e Matylda ma w sobie co艣 niezwyk艂ego. Tylko wci膮偶 nie wiedzia艂, na czym ta niezwyk艂o艣膰 polega.

Gdyby Matylda, kt贸ra w艂a艣nie odwiesza艂a do szafy swoj膮 szar膮 sukienk臋, dowiedzia艂a si臋 o tym, na pewno by艂aby uszcz臋艣liwiona. Wprawdzie doktor nie dostrzeg艂 nowego stroju, ale za to zwr贸ci艂 uwag臋 na co艣 innego...

Zupe艂nie inaczej rzecz si臋 mia艂a z matk膮, kt贸ra natychmiast zauwa偶y艂a nowy zakup. Zmierzy艂a Matyld臋 niech臋tnym wzrokiem, a potem zapyta艂a z cierpk膮 min膮:

Chyba nie zamierzasz wyda膰 wszystkich pieni臋dzy na ubrania?

Ta uwaga by艂a tak nie na miejscu, 偶e Matylda mog艂a j膮 tylko zignorowa膰. Odk膮d pani Paige zacz臋艂a cz臋艣ciej wychodzi膰 z domu, odzyska艂a dawn膮 werw臋. Kawy i herbatki w towarzystwie znajomych pastorowej Milton zdzia艂a艂y cuda. Matka Matyldy wprawdzie biada艂a, 偶e nie ma co na siebie w艂o偶y膰, ale za to przesta艂a uskar偶a膰 si臋 na nud臋. Wychodzi艂a z domu tak cz臋sto i wraca艂a tak p贸藕no, 偶e pan Paige coraz cz臋艣ciej zostawa艂 popo艂udniami sam. Wprawdzie nie robi艂o mu to wi臋kszej r贸偶nicy, bo i tak sp臋dza艂 ca艂e dnie nad ksi膮偶k膮, ale Matylda niepokoi艂a si臋 o niego, ilekro膰 musia艂a zosta膰 d艂u偶ej w przychodni. Pociesza艂a si臋 wtedy, 偶e ojciec czuje si臋 coraz lepiej i nie potrzebuje ju偶 ci膮g艂ej opieki.

Z biegiem czasu 偶ycie rodziny zacz臋艂o p艂yn膮膰 ustalonym rytmem. Matylda w艂a艣ciwie nie mog艂a mie膰 偶adnych powod贸w do niezadowolenia. Dzi臋ki jej pensji nie tylko starcza艂o im na codzienne wydatki, ale jeszcze zostawa艂o tyle, 偶e pani Paige mog艂a odbywa膰 regularne wyprawy do miasta. Najwa偶niejsze jednak, 偶e Matylda lubi艂a sw膮 prac臋. Wprawdzie jej stosunki z doktorem nie uleg艂y wi臋kszej zmianie, ale przynajmniej zacz臋li ze sob膮 rozmawia膰 nie tylko o sprawach s艂u偶bowych. Matylda powoli godzi艂a si臋 z tym, 偶e nie powinna liczy膰 na nic wi臋cej. Wkr贸tce mia艂a si臋 przekona膰, 偶e jest inaczej.

Grypa pojawi艂a si臋 we wsi wraz ze zb艂膮kanym podr贸偶nym, kt贸ry w pi膮tkowe popo艂udnie zaszed艂 do sklepu pani Simpkins zapyta膰 o drog臋. Poniewa偶 okropnie kas艂a艂, sklepikarka sprzeda艂a mu aspiryn臋, a liczne o tej porze klientki zasypa艂y go domowymi sposobami na przezi臋bienie.

Tymczasem ju偶 od poniedzia艂ku do przychodni zacz臋li zg艂asza膰 si臋 pierwsi pacjenci z objawami grypy. A potem z ka偶dym dniem systematycznie przybywa艂o kaszl膮cych i kichaj膮cych, w zwi膮zku z czym Matylda z w艂asnej inicjatywy postanowi艂a wyd艂u偶y膰 godziny porannych przyj臋膰. Wiedzia艂a, 偶e doktor b臋dzie pracowa艂, dop贸ki nie przyjmie ostatniego pacjenta, wi臋c uzna艂a, 偶e nawet nie zauwa偶y, i偶 sta艂o si臋 to p贸艂 godziny p贸藕niej ni偶 zwykle.

Myli艂a si臋 jednak. Kiedy przysz艂a si臋 z nim po偶egna膰, oznajmi艂, 偶e skoro dzi艣 przychodnia by艂a otwarta troch臋 d艂u偶ej, to dop贸ki sytuacja si臋 nie poprawi, przed艂u偶膮 prac臋 o p贸艂 godziny rano i o godzin臋 wieczorem.

A je艣li si臋 pogorszy, b臋dziemy pracowali tak d艂ugo, jak b臋dzie trzeba 鈥 uprzedzi艂. 鈥 Na wszelki wypadek poprosi艂em w szpitalu w Taunton, 偶eby przys艂ali nam do pomocy piel臋gniark臋. Niestety, nie maj膮 ju偶 偶adnych rezerw.

Sko艅czy艂am kurs udzielania pierwszej pomocy. Mam za艣wiadczenie.

C贸偶, je艣li nie b臋d臋 mia艂 wyj艣cia, poprosz臋 pani膮 o pomoc. Ale prosz臋 si臋 dobrze zastanowi膰, 偶eby potem nie 偶a艂owa艂a pani swojej decyzji.

Pod koniec tygodnia sta艂o si臋 jasne, 偶e grypa zaatakowa艂a na dobre. Ludzie nie mogli przecie偶 nie wychodzi膰 z dom贸w, wi臋c wirus rozprzestrzenia艂 si臋 bardzo szybko. A przychodnia p臋ka艂a w szwach. Kiedy Matylda pr贸bowa艂a przedstawi膰 t臋 trudn膮 sytuacj臋 rodzicom, napotka艂a zdecydowany op贸r ze strony matki.

Chcesz powiedzie膰, 偶e z w艂asnej inicjatywy pracujesz po godzinach? Dziewczyno, czy艣 ty na g艂ow臋 upad艂a? A jak sama zachorujesz i, co gorsza, zarazisz mnie i ojca? Pomy艣la艂a艣 o tym? Nie! Nie pomy艣la艂a艣, bo jeste艣 sko艅czon膮 egoistk膮 鈥 natar艂a na ni膮 pani Paige.

Ojciec jak zwykle wzi膮艂 stron臋 Matyldy.

R贸b, jak uwa偶asz, moja droga 鈥 powiedzia艂. 鈥 Matka i ja na pewno sobie poradzimy...

Wiem, ojcze. 鈥 U艣miechn臋艂a si臋 do niego z czu艂o艣ci膮. 鈥 Nie chc臋 was nara偶a膰 na kontakt z wirusem, wi臋c postanowi艂am na jaki艣 czas zamieszka膰 w miasteczku. Co par臋 dni b臋d臋 przynosi艂a wam zakupy, ale nie b臋d臋 wchodzi艂a do 艣rodka. Prosz臋 tylko, 偶eby艣cie przez par臋 dni nie opuszczali domu, dobrze?

A gdzie chcesz tam mieszka膰? I kto za to zap艂aci? 鈥 zainteresowa艂a si臋 pani Paige.

Ja, bo dostaj臋 pieni膮dze za nadgodziny. A co do mieszkania, to pani Simpkins na pewno znajdzie mi jaki艣 niedrogi pok贸j.

Kiedy chcesz si臋 przenie艣膰?

Najszybciej, jak si臋 da. Jutro rano porozmawiam z pani膮 Simpkins.


Gdy tylko doktor Lovell zako艅czy艂 poranny dy偶ur i pojecha艂 do chorych, Matylda zamkn臋艂a przychodni臋 i pobieg艂a do pani Simpkins. Zaczeka艂a, a偶 ze sklepu wyszli klienci, tym razem wyj膮tkowo nieskorzy do pogaduszek, i bez zb臋dnych wst臋p贸w zapyta艂a sklepikark臋, czy ta mog艂aby jej pom贸c.

Ale偶 oczywi艣cie, moje serce. Powiedz, czego ci trzeba?

Pokoju z wy偶ywieniem. Od zaraz.

Pokoju?

Tak. Odk膮d panuje grypa, pracuj臋 d艂u偶ej, wi臋c wol臋 by膰 bli偶ej przychodni. A poza tym nie chc臋 zarazi膰 rodzic贸w.

Bardzo s艂usznie 鈥 pochwali艂a j膮 sklepikarka. 鈥 Znam nawet jedn膮 osob臋... To pani Trickett, kt贸ra mieszka trzy domy st膮d. Po pierwsze, ona ju偶 chorowa艂a, a po drugie, liczy si臋 dla niej ka偶dy grosz. Id藕 do niej i powiedz, 偶e jeste艣 ode mnie. Powiedz no mi jeszcze 鈥 pani Simpkins przyjrza艂a jej si臋 z zaciekawieniem 鈥 nie boisz si臋, 偶e sama zachorujesz?

Nie 鈥 odpar艂a Matylda.

Prawd臋 m贸wi膮c, w og贸le o tym nie my艣la艂a. Zamiast martwi膰 si臋 o siebie, cieszy艂a si臋, 偶e sp臋dzi wi臋cej czasu z doktorem Lovellem.

Pani Trickett mieszka艂a w niewielkim, krytym strzech膮 domku. Pok贸j, kt贸ry pokaza艂a Matyldzie, by艂 bardzo ciasny i pozbawiony wyg贸d, ale czysty i przytulny.

Jak panienka widzi, nie ma 艂azienki. Ale mo偶na si臋 wyk膮pa膰 w zaje藕dzie po drugiej stronie ulicy. Je艣li panienka chce, mog臋 gotowa膰. Nie bior臋 drogo... 鈥 Kobieta spojrza艂a na Matyld臋 niepewnie.

W porz膮dku. W艂a艣nie czego艣 takiego szukam. Najwa偶niejsze, 偶e b臋d臋 mia艂a blisko do przychodni. Czy nie b臋dzie pani przeszkadza艂o, 偶e b臋d臋 p贸藕no wraca艂a?

Ale偶 sk膮d! To znaczy, 偶e panienka we藕mie ten pok贸j?

Tak. Pewnie nie zabawi臋 tu d艂ugo, wi臋c ch臋tnie zap艂ac臋 pani za dwa tygodnie z g贸ry 鈥 zaproponowa艂a Matylda i om贸wiwszy z pani膮 Trickett szczeg贸艂y, posz艂a do domu spakowa膰 troch臋 niezb臋dnych rzeczy.

Rodzice przyj臋li wiadomo艣膰 o wyprowadzce bardzo spokojnie. Matylda zapewni艂a ich jeszcze raz, 偶e b臋dzie dzwoni艂a co wiecz贸r, i od razu wr贸ci艂a do miasteczka. Ju偶 na pocz膮tku zdecydowa艂a, 偶e nie powie o niczym doktorowi. Mia艂 teraz do艣膰 problem贸w, wi臋c czu艂a, 偶e nie powinna zawraca膰 mu g艂owy swoimi sprawami. Dobrze widzia艂a, jak bardzo by艂 zapracowany i zm臋czony. W przychodni prawie nie zwraca艂 na ni膮 uwagi, a je艣li ju偶 z ni膮 rozmawia艂, to zachowywa艂 sw贸j zwyk艂y dystans. Stara艂a si臋 nie my艣le膰 o tym, 偶e jest dla niego niemal powietrzem. Energi臋 skupia艂a na tym, by jak najwi臋cej mu pom贸c.

W domku pani Trickett mieszka艂o jej si臋 nadspodziewanie dobrze. Gospodyni okaza艂a si臋 przemi艂膮, ciep艂膮 osob膮, a w dodatku niez艂膮 kuchark膮. Matylda jad艂a z ni膮 obiady, a wieczorami, o ile nie wr贸ci艂a zbyt p贸藕no, gaw臋dzi艂a przy kuchennym stole.

Gdy epidemia grypy osi膮gn臋艂a szczyt, drzwi przychodni prawie si臋 nie zamyka艂y. Dosz艂o do tego, 偶e w pi膮tek doktor Lovell zapyta艂 Matyld臋, czy mog艂aby przyj艣膰 do pracy w sobot臋 wieczorem. Swoim zwyczajem wyszed艂, zanim zd膮偶y艂a odpowiedzie膰, ale ona oczywi艣cie gotowa by艂a przyj艣膰. W ko艅cu, co innego mia艂a do roboty? Pomy艣la艂a sobie, 偶e to 偶adna r贸偶nica, czy b臋dzie siedzia艂a w przychodni, czy w kuchni pani Trickett.

W sobot臋 rano mieli prawdziwe urwanie g艂owy, bo do zwyk艂ych nieszcz臋艣膰 typu rozci臋ty palec czy b贸l brzucha dosz艂y kolejne ofiary grypy. Gdy ko艂o po艂udnia przychodni臋 opuszcza艂 ostatni pacjent, Matylda by艂a naprawd臋 zm臋czona. Dlatego z wdzi臋czno艣ci膮 przyj臋艂a zaproszenie na mocn膮 kaw臋. Siedzia艂a naprzeciw doktora Lovella i raczy艂a si臋 aromatycznym p艂ynem, gdy nagle kto艣 otworzy艂 bez pukania drzwi 艂膮cz膮ce gabinet z domem. Widz膮c, kim jest niespodziewany go艣膰, Matylda a偶 odstawi艂a kubek.

Lucilla Armstrong wesz艂a do gabinetu i zatrzyma艂a si臋 na 艣rodku, by wszyscy mogli jej si臋 dobrze przyjrze膰. A rzeczywi艣cie by艂o na co popatrze膰. Mia艂a na sobie sk贸rzan膮 kurtk臋, do kt贸rej w艂o偶y艂a kr贸ciutk膮 sp贸dniczk臋 i zamszowe kozaki. Ca艂o艣ci dope艂nia艂a modna fryzura i staranny makija偶.

M贸j kochany! 鈥 zawo艂a艂a s艂odko, wyci膮gaj膮c w stron臋 doktora obie d艂onie. 鈥 Czu艂am, 偶e bardzo za mn膮 t臋sknisz, wi臋c przyjecha艂am do ciebie prosto z lotniska.

Henry Lovell wsta艂 z miejsca i nawet je艣li by艂 zaskoczony, nie da艂 tego po sobie pozna膰.

Lucillo, nie spodziewa艂em si臋 ciebie...

Wiem! Chcia艂am ci zrobi膰 niespodziank臋. Prosto z samolotu wsiad艂am do samochodu, nawet nie wst臋powa艂am do domu. Ach, Henry, nawet nie wiesz, jak si臋 艣wietnie bawi艂am! 鈥 m贸wi艂a, ca艂kowicie ignoruj膮c Matyld臋.

Poczekaj! 鈥 Wyci膮gn膮! r臋k臋. 鈥 Czy wiesz, 偶e mamy tu epidemi臋 grypy? 鈥 zapyta艂 cicho.

Jakiej grypy? Nic nie wiem, przez ca艂y czas nie czyta艂am gazet, nie ogl膮da艂am telewizji. Ca艂ymi dniami wygrzewa艂am si臋 na s艂o艅cu. By艂o bosko! 鈥 tokowa艂a, ale w ko艅cu dotar艂 do niej sens jego s艂贸w, bo nagle zapyta艂a ca艂kiem innym tonem: 鈥 Macie tu gryp臋?

Niestety. Po艂owa miasteczka le偶y ju偶 w 艂贸偶ku. Dlatego b臋dzie lepiej, Lucillo, je艣li zaraz wr贸cisz do Londynu.

Dlaczego nikt mnie nie uprzedzi艂? Przecie偶 tu a偶 roi si臋 od zarazk贸w! 鈥 zawo艂a艂a ze z艂o艣ci膮. 鈥 A co ona tu robi? 鈥 zainteresowa艂a si臋, wskazuj膮c oskar偶ycielsko na Matyld臋.

Ona tu pracuje. 鈥 Matylda wyr臋czy艂a Henry鈥檈go Lovella w odpowiedzi, po czym zabra艂a swoj膮 kaw臋 i wysz艂a z gabinetu.

Usiad艂a przy biurku i jeszcze raz przejrza艂a list臋 pacjent贸w zapisanych na wiecz贸r. Zanosi艂o si臋 na to, 偶e znowu b臋d膮 mieli sporo pracy. Mia艂a nadziej臋, 偶e sko艅cz膮 na tyle wcze艣nie, by zd膮偶y艂a p贸j艣膰 do zajazdu i wzi膮膰 gor膮c膮 k膮piel.

W gabinecie lekarskim panowa艂a cisza, ale wola艂a tam nie zagl膮da膰. W ko艅cu doktor Lovell otworzy艂 drzwi.

Wyje偶d偶am na wizyty domowe 鈥 oznajmi艂. 鈥 Pani Inch 藕le si臋 czuje, wi臋c wys艂a艂em j膮 do 艂贸偶ka. Czy mog艂aby pani odbiera膰 telefony? Postaram si臋 wr贸ci膰 w miar臋 szybko 鈥 poinformowa艂 i wyszed艂, nie czekaj膮c, a偶 Matylda mu odpowie.

No tak, pomy艣la艂a, gdy zamkn臋艂y si臋 za nim drzwi, typowo m臋ski spos贸b podchodzenia do 偶ycia. Najlepiej jest wyj艣膰 z domu, nie m贸wi膮c, kiedy si臋 wr贸ci. I jeszcze oczekiwa膰, 偶e na stole b臋dzie sta艂 ciep艂y obiad, kapcie b臋d膮 si臋 grza艂y przy kominku, a pies b臋dzie po spacerze. Ju偶 po chwili Matylda po偶a艂owa艂a swych my艣li. By艂y takie niesprawiedliwe! Przecie偶 sama widzia艂a, 偶e si臋 nie oszcz臋dza艂, 偶e pracowa艂 za trzech. Trudno, 偶eby maj膮c na g艂owie epidemi臋, my艣la艂 jeszcze o gotowaniu obiadu i wyprowadzaniu psa. Wyobra偶am sobie, jaki musi by膰 zm臋czony, pomy艣la艂a, ogarni臋ta fal膮 czu艂o艣ci.

Poniewa偶 nie lubi艂a siedzie膰 bezczynnie, posz艂a zobaczy膰, jak si臋 czuje pani Inch. Gospodyni le偶a艂a w 艂贸偶ku, ale bardzo si臋 denerwowa艂a, kto za ni膮 przygotuje kolacj臋, zajmie si臋 Samem i b臋dzie odbiera艂 telefony.

Ja. Prosz臋 si臋 o nic nie martwi膰 鈥 uspokoi艂a j膮 Matylda. 鈥 Niech mi pani tylko powie, co mam zrobi膰.

Pani Inch, du偶o spokojniejsza, wyt艂umaczy艂a jej, co ma ugotowa膰 i gdzie znajdzie potrzebne rzeczy.

Bardzo pani dzi臋kuj臋. Doktor da艂 mi jakie艣 lekarstwo, wi臋c na pewno ju偶 jutro stan臋 na nogi.

Nie ma o czym m贸wi膰 鈥 u艣miechn臋艂a si臋 Matylda. 鈥 Zaraz przynios臋 pani co艣 do picia. Obiecuj臋, 偶e nie b臋d臋 pani niepokoi膰, chyba 偶e nie b臋d臋 mog艂a sobie z czym艣 poradzi膰.

Post臋puj膮c 艣ci艣le wed艂ug wskaz贸wek pani Inch, przygotowa艂a kurczaka z warzywami, nakarmi艂a kota i psa, naszykowa艂a wszystko, tak by poda膰 doktorowi herbat臋, gdy tylko wr贸ci do domu. Poniewa偶 zosta艂o jeszcze troch臋 czasu, zajrza艂a do pani Inch. Gospodyni spa艂a, wi臋c Matylda zesz艂a na d贸艂 do salonu. Chcia艂a spokojnie przyjrze膰 si臋 wszystkim pi臋knym rzeczom, kt贸re w nim zgromadzono. Na kr贸tk膮 chwil臋 przysiad艂a w fotelu przy kominku i nawet pozwoli艂a sobie troch臋 pomarzy膰. Zaraz jednak wr贸ci艂a na ziemi臋. Doktor Lovell mo偶e zjawi膰 si臋 lada moment, wi臋c posz艂a do kuchni zrobi膰 kanapki i zaparzy膰 herbat臋.

Punktualnie otworzy艂a przychodni臋 i wpu艣ci艂a do 艣rodka pacjent贸w. Lekarz si臋 sp贸藕nia艂, wi臋c poprosi艂a ich o cierpliwo艣膰, a sama pobieg艂a na g贸r臋 zobaczy膰, jak si臋 czuje gospodyni. Spotka艂a si臋 z doktorem w holu. Obydwoje si臋 spieszyli, wi臋c tylko rzuci艂a mu przez rami臋, 偶e herbat臋 i kanapki znajdzie w kuchni.

Mamy mn贸stwo pacjent贸w 鈥 doda艂a i pobieg艂a na g贸r臋. Gdy wr贸ci艂a do kuchni, ko艅czy! posi艂ek. Wygl膮da艂 na bardzo znu偶onego, nie pr贸bowa艂a wi臋c z nim rozmawia膰. Wstawi艂a kurczaka do piekarnika, wyj臋艂a talerz i sztu膰ce. Doktor Lovell obserwowa艂 jej krz膮tanin臋, zastanawiaj膮c si臋, jakim cudem robi to tak sprawnie. By艂a w nowym miejscu, w obcej kuchni, a mimo to potrafi艂a ze wszystkim sobie poradzi膰, nie robi膮c przy tym zamieszania. Przypomnia艂 sobie, jak d艂ugo waha艂 si臋, czy j膮 zatrudni膰. Teraz ze skruch膮 pomy艣la艂, 偶e niewiele brakowa艂o, a odrzuci艂by prawdziwy skarb. Nagle spr贸bowa艂 wyobrazi膰 sobie Lucill臋 na miejscu Matyldy. Nie, to by艂oby 艣mieszne. Lucilla nie urodzi艂a si臋 po to, by gotowa膰. By艂a pi臋kn膮 ozdob膮, rzadk膮 i delikatn膮, kt贸r膮 艣wiat mia艂 ho艂ubi膰, rozpieszcza膰 i chroni膰 przed trudami codzienno艣ci.

Zgodnie z przewidywaniami Matyldy, wieczorny dy偶ur bardzo si臋 przeci膮gn膮艂. Na szcz臋艣cie 偶aden z pacjent贸w nie by艂 powa偶nie chory, wi臋c kuracja ogranicza艂a si臋 do zwyk艂ych w takich przypadkach antybiotyk贸w, wspartych domowymi metodami.

Kiedy Matylda zapuka艂a do drzwi gabinetu, by艂o ju偶 bardzo p贸藕no. Mimo to lekarz wci膮偶 pracowa艂, przegl膮daj膮c i porz膮dkuj膮c notatki w kartach pacjent贸w.

Doktorze, zanim wyjd臋, zajrz臋 jeszcze do pani Inch. Za chwil臋 podam panu kolacj臋 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Czy jutro rano b臋dzie mia艂 pan kogo艣 do pomocy?

Nie, ale prosz臋 si臋 tym nie k艂opota膰. Poradz臋 sobie.

Pan tak, ale co b臋dzie z pani膮 Inch? Na wszelki wypadek wpadn臋 do niej z samego rana.

Spojrza艂 na ni膮 z uznaniem. Oczywi艣cie mia艂a racj臋. Jak m贸g艂 zapomnie膰 o biednej pani Inch.

A czy pani nie musi pom贸c rodzicom? Swoj膮 drog膮, jak si臋 czuje ojciec? Mam nadziej臋, 偶e nie rusza si臋 z domu.

Dzi臋kuj臋, ojciec ma si臋 coraz lepiej. Doktorze, je艣li nie chce pan, 偶ebym przychodzi艂a, poprosz臋 pani膮 Simpson, 偶eby tu zajrza艂a. Pa艅ska gospodyni na pewno b臋dzie potrzebowa艂a pomocy...

Wiem, wiem. C贸偶, je偶eli pani rodzice nie b臋d膮 mieli nic przeciwko temu, prosz臋 przyj艣膰. A teraz niech pani ju偶 wraca do domu. Nie chc臋 pani d艂u偶ej zatrzymywa膰.

Gdy Matylda wr贸ci艂a od pani Inch, doktor Lovell ci膮g艂e siedzia艂 w gabinecie. Nie chcia艂a mu przeszkadza膰, wi臋c szybko nakry艂a do sto艂u w kuchni i jeszcze raz sprawdzi艂a, czy kolacja jest ciep艂a.

Jedzenie jest w piekarniku. Pani Inch dosta艂a posi艂ek i lekarstwo. 呕ycz臋 spokojnej nocy鈥, napisa艂a na kartce i przez chwil臋 zastanawia艂a si臋, jak ma podpisa膰 t臋 wiadomo艣膰. Samo 鈥濵atylda鈥 uzna艂a za nazbyt poufa艂e, z kolei pe艂ne imi臋 i nazwisko wygl膮da艂oby bardzo oficjalnie. Ostatecznie podpisa艂a si臋 inicja艂ami i posz艂a do domu.

Doktor przeczyta艂 kartk臋 Matyldy, ale i bez niej znalaz艂by kolacj臋, bo smakowity zapach kurczaka by艂 najlepsz膮 wskaz贸wk膮, gdzie jej szuka膰. Kroj膮c mi臋so, popatrzy艂 na Sama, kt贸ry psim zwyczajem nie odst臋powa艂 go na krok.

Powinienem by艂 zaprosi膰 j膮 na kolacj臋, co, stary? Albo chocia偶 odwie藕膰 j膮 do domu. Pewnie biedaczka jest tak zm臋czona, 偶e zasypia na stoj膮co...

Przysz艂o mu do g艂owy, 偶e mo偶e Matylda jest jeszcze u pani Inch, wi臋c poszed艂 na g贸r臋 do pokoju gospodyni.

Dobry wiecz贸r, pani Inch. Czy panna Paige posz艂a ju偶 do domu? Siedzia艂em w gabinecie i nie zauwa偶y艂em, kiedy wysz艂a.

Posz艂a ju偶, ale nie do domu, tylko do pani Trickett. Wynaj臋艂a sobie pok贸j i nocuje tam, bo nie chce zarazi膰 rodzic贸w. No i ma blisko do pracy. 鈥 Pani Inch musia艂a na chwil臋 przerwa膰, bo chwyci艂 j膮 atak kaszlu. 鈥 Niech si臋 pan nie martwi, panna Paige to bardzo zaradna m艂oda osoba. I taka sympatyczna, 偶e ka偶dy z ch臋ci膮 jej pomo偶e.

Ka偶dy, tylko nie ja 鈥 westchn膮艂 doktor.

Doktorze, co te偶 pan! 鈥 obruszy艂a si臋 gospodyni. 鈥 Pan ma do艣膰 k艂opotu z nami wszystkimi. Niech pan zje kolacj臋 i czym pr臋dzej idzie si臋 po艂o偶y膰.

Henry Love艂l zastosowa艂 si臋 do polecenia. Z wielkim apetytem zjad艂 kolacj臋, a potem wyszed艂 na spacer z psem. Przechodz膮c obok domku pani Trickett, poczu艂 nag艂膮 ochot臋, 偶eby zastuka膰 do drzwi i zapyta膰 o Matyld臋. Zaraz jednak odegna艂 t臋 my艣l. O tej porze panna Paige na pewno jest ju偶 w 艂贸偶ku, nie powinien wi臋c jej niepokoi膰.



ROZDZIA艁 CZWARTY


W niedzielny poranek, tu偶 po 艣niadaniu, Matylda zgodnie z umow膮 posz艂a pom贸c pani Inch. Dzie艅 by艂 ch艂odny i deszczowy, wi臋c owin臋艂a si臋 szczelnie w p艂aszcz nieprzemakalny i szybko przemkn臋艂a na drug膮 stron臋 ulicy.

Do domu doktora Lovella wesz艂a przez przychodni臋, ale i tak spotka艂a go w holu. Wygl膮da艂 na wypocz臋tego, co bardzo j膮 ucieszy艂o. Swobodny weekendowy str贸j sprawi艂, 偶e uby艂o mu par臋 lat. Przywita艂a si臋 i spyta艂a, czy nie ma nic przeciwko temu, by zajrza艂a do pani Inch.

Czy nie mam nic przeciwko? Ale偶 dziewczyno, ja jestem pani dozgonnie wdzi臋czny. Gdyby nie pani, chyba bym tu zgin膮艂 鈥 za偶artowa艂. 鈥 Pani Inch m贸wi艂a mi, 偶e wynaj臋艂a pani pok贸j w miasteczku. Dlaczego nic mi pani nie powiedzia艂a?

Uzna艂am, 偶e nie ma takiej potrzeby.

Jeszcze raz za wszystko dzi臋kuj臋. A kiedy b臋dzie pani wychodzi艂a od pani Inch, prosz臋 do mnie zajrze膰鈥. Mo偶e wypijemy razem kaw臋?

Bardzo ch臋tnie.

Gospodyni czu艂a si臋 lepiej, ale nie mo偶na jej by艂o uzna膰 za zdrow膮. Z wdzi臋czno艣ci膮 przyj臋艂a pomoc Matyldy i bardzo si臋 ucieszy艂a, gdy ta zaproponowa艂a, 偶e wpadnie wieczorem.

Jak to mi艂o z pani strony 鈥 wzruszy艂a si臋 pani Inch. 鈥 Wprawdzie b臋dzie tu dzi艣 kobieta, kt贸ra sprz膮ta, a Kitty ugotuje doktorowi obiad, ale one b臋d臋 mia艂y swoje zaj臋cia, wi臋c gdyby panienka mia艂a chwil臋 czasu, 偶eby pom贸c mi przy myciu...

Nie ma o czym m贸wi膰 鈥 rzek艂a Matylda, wstaj膮c. 鈥 Do zobaczenia p贸藕niej.

Zbiegaj膮c na d贸艂, przez chwil臋 walczy艂a z pokus膮, by wej艣膰 do 艂azienki i poprawi膰 urod臋. Zrezygnowa艂a z tego pomys艂u, bo jak przypuszcza艂a, Henry Lovell i tak nic nie zauwa偶y. Posz艂a wi臋c prosto do kuchni, gdzie ju偶 czeka艂 z gor膮c膮 kaw膮.

Chyba uda艂o nam si臋 opanowa膰 epidemi臋 鈥 o艣wiadczy艂, gdy usiedli. 鈥 Wczoraj wieczorem nie zg艂osi艂 si臋 偶aden pacjent z objawami grypy.

Doskonale. Wreszcie pan troch臋 odetchnie. Czy mog臋 wieczorem zajrze膰 znowu do pani Inch? Jest jeszcze bardzo os艂abiona.

Ale偶 prosz臋! A mo偶e przysz艂aby pani w porze herbaty? By艂oby mi mi艂o, gdyby zechcia艂a mi pani towarzyszy膰.

Ch臋tnie. Czy sam pan zrobi sobie lunch?

Tak, prosz臋 si臋 o to nie martwi膰.

Powiedzia艂 to tak lodowatym tonem, 偶e nie odwa偶y艂a si臋 zapyta膰 o kolacj臋. Na pewno ma przyjaci贸艂, z kt贸rymi mo偶e sp臋dza膰 sobotnie wieczory. Podzi臋kowa艂a wi臋c za kaw臋 i ruszy艂a do drzwi, ale zatrzyma艂 j膮, nim tam dotar艂a.

Panno Paige, prosz臋 zaczeka膰. S艂ysza艂em, 偶e chodzi pani k膮pa膰 si臋 do zajazdu. Gdyby chcia艂a pani skorzysta膰 z kt贸rej艣 z 艂azienek w tym domu, prosz臋 bardzo.

Matylda spojrza艂a na niego zaskoczona.

Na przyk艂ad teraz? 鈥 spyta艂a zmieszana.

Tak, czemu nie? 艁azienka jest na pi臋trze, drugie drzwi po prawej. I prosz臋 si臋 nie spieszy膰.

Dzi臋kuj臋. Gor膮ca k膮piel na pewno dobrze mi zrobi.

Kiedy sz艂a na g贸r臋, odprowadza艂 j膮 wzrokiem, zastanawiaj膮c si臋 jednocze艣nie, co go podkusi艂o, by proponowa膰 jej wzi臋cie k膮pieli. Szybko znalaz艂 wyt艂umaczenie. Po prostu ka偶dy na jego miejscu zrobi艂by to samo.


艁azienka na pi臋trze by艂a du偶a, ciep艂a i pi臋knie urz膮dzona. Matylda ogl膮da艂a j膮, le偶膮c w gor膮cej, aromatycznej k膮pieli, podczas gdy jej my艣li bezustannie kr膮偶y艂y wok贸艂 Henry鈥檈go Lovella. Przysz艂o jej do g艂owy, 偶e nigdy nie dowie si臋, jaki jest naprawd臋. W miar臋 jak go poznawa艂a, coraz cz臋艣ciej dochodzi艂a do wniosku, 偶e jego szorstki spos贸b bycia nie oddaje prawdy o jego osobowo艣ci.

Po k膮pieli otuli艂a si臋 mi臋kkim r臋cznikiem i usiad艂a przed lustrem, by wysuszy膰 w艂osy. Mog艂aby tak sp臋dzi膰 ca艂y ranek, ale nie chcia艂a nadu偶ywa膰 go艣cinno艣ci swego pracodawcy, wi臋c z pewnym oci膮ganiem ubra艂a si臋 i wysz艂a na pust膮 o tej porze ulic臋. Z pobliskiej budki telefonicznej zadzwoni艂a do domu i zda艂a matce relacj臋 z ostatnich dni. Na szcz臋艣cie rodzice byli zdrowi, wi臋c uspokojona wr贸ci艂a do pani Trickett na lunch.

O wp贸艂 do pi膮tej posz艂a znowu do pani Inch. Tym razem nie wchodzi艂a przez przychodni臋. Gdy zadzwoni艂a, doktor otworzy艂 drzwi i spojrza艂 na ni膮 takim wzrokiem, jakby widzia艂 j膮 pierwszy raz w 偶yciu. W d艂oniach mia艂 plik dokument贸w, na nosie okulary, a przy tym min臋 cz艂owieka, kt贸ry tylko na chwil臋 oderwa艂 si臋 od pracy. Matylda od razu zrozumia艂a, 偶e zapomnia艂 o herbacie, kt贸r膮 mieli razem wypi膰. Powiedzia艂a wi臋c, 偶e przysz艂a do pani Inch, a on natychmiast wpu艣ci艂 j膮 do 艣rodka.

Wie pani, gdzie czego szuka膰, wi臋c wracam do siebie 鈥 oznajmi艂 i znikn膮艂 w gabinecie.

Gospodyni by艂a w du偶o lepszej formie. Bardzo ucieszy艂a si臋 na widok Matyldy i z wdzi臋czno艣ci膮 przyj臋艂a jej pomoc. By艂a g艂odna, wi臋c poprosi艂a, by Matylda przynios艂a jej do herbaty kromk臋 chleba z mas艂em.

A potem niech panienka idzie napi膰 si臋 herbaty z doktorem.

Z tym mo偶e by膰 ma艂y k艂opot, my艣la艂a Matylda, schodz膮c na d贸艂. Trudno napi膰 si臋 herbaty z kim艣, kto o tym zapomnia艂. Przygotowa艂a wi臋c jedzenie dla pani Inch i zanios艂a na g贸r臋. Wr贸ci艂a potem do kuchni, ale doktor Lovell nadal siedzia艂 zamkni臋ty w gabinecie. Mimo to naszykowa艂a herbat臋 i zastuka艂a do drzwi.

Siedzia艂 przy masywnym biurku i by艂 zaj臋ty pisaniem. Gdy wesz艂a do 艣rodka, zerkn膮艂 na ni膮 znad okular贸w.

S艂ucham, panno Paige?

Pani Inch nie b臋dzie niczego potrzebowa艂a a偶 do kolacji. Zrobi艂am panu herbat臋, jest w kuchni.

Potem, potem. 鈥 Zrobi艂 gest, jakby op臋dza艂 si臋 od muchy. 鈥 Mam jeszcze mn贸stwo pracy.

Wiem 鈥 powiedzia艂a cicho. 鈥 Ale niech pan napije si臋 herbaty, p贸ki gor膮ca.

Bezszelestnie zamkn臋艂a drzwi, a potem otuli艂a si臋 p艂aszczem i wysz艂a na ulic臋. Czu艂a si臋 zm臋czona i zrezygnowana. I z艂a na pracodawc臋, 偶e tak j膮 potraktowa艂.

Tymczasem on i tak musia艂 przerwa膰 pisanie. Wprawdzie nie mia艂 ochoty na herbat臋, ale jego towarzysz Sam coraz natarczywiej domaga艂 si臋 spaceru.

Dobrze, dobrze, m贸j stary, ju偶 idziemy. Jeszcze tylko napij臋 si臋 herbaty i zobacz臋, jak si臋 ma pani Inch.

Gospodyni powita艂a go serdecznym u艣miechem i zapewni艂a, 偶e czuje si臋 du偶o lepiej.

Wszystko to dzi臋ki kochanej pannie Paige 鈥 m贸wi艂a. 鈥 Zaparzy艂a mi herbat臋, zrobi艂a kanapk臋. A co tam u pana, doktorze? Jad艂 pan co艣?

Tak, tak. Niech si臋 pani nie niepokoi, moja droga. Naprawd臋 niczego mi nie brakuje 鈥 zapewni艂 i nagle z艂apa艂 si臋 za g艂ow臋. 鈥 Bo偶e 艣wi臋ty! 鈥 zawo艂a艂.

Co si臋 sta艂o? 鈥 zaniepokoi艂a si臋 pani Inch. 鈥 Pan nie jest z tych, kt贸rzy wzywaj膮 Boga nadaremno.

Na 艣mier膰 zapomnia艂em 鈥 wyzna艂 bezradnie. 鈥 Rano zaprosi艂em pann臋 Paige na herbat臋, a potem zupe艂nie wylecia艂o mi to z g艂owy. Mia艂em du偶o pracy, ale to marne t艂umaczenie. Ale dlaczego ona sama mi o tym nie przypomnia艂a?

Pani Inch przyjrza艂a mu si臋 znacz膮co.

Panie doktorze 鈥 rzek艂a surowym g艂osem 鈥 panna Paige nie nale偶y do os贸b, kt贸re lubi膮 si臋 narzuca膰.

Wie pani, co zrobi臋? Zaraz do niej p贸jd臋 i j膮 przeprosz臋. I tak musz臋 wyj艣膰 z Samem, wi臋c...

Niech pan idzie, doktorze. Na pewno nie zaszkodzi powiedzie膰 przepraszam.

Drzwi otworzy艂a mu pani Trickett.

Pan doktor? 鈥 zawo艂a艂a przestraszona. 鈥 Jaki艣 nag艂y wypadek, tak? Pewnie chce pan rozmawia膰 z pann膮 Paige. Prosz臋 wej艣膰 i usi膮艣膰. Zaraz j膮 poprosz臋.

Przepraszam za naj艣cie 鈥 t艂umaczy艂, wchodz膮c do 艣rodka. 鈥 Nie sta艂o si臋 nic z艂ego. Po prostu mam spraw臋 do panny Paige.

Ju偶 po ni膮 id臋. Niech pan si臋 rozgo艣ci. Nie gniewa si臋 pan, 偶e zaprosi艂am go do kuchni? 鈥 Pani Trickett spojrza艂a na swojego go艣cia niepewnie. 鈥 Tu jest cieplej ni偶 w salonie...

Ale偶 prosz臋 sobie nie robi膰 k艂opotu 鈥 uspokoi艂 j膮. 鈥 Poza tym kuchnia to najbardziej przytulne miejsce w ca艂ym domu, czy偶 nie?

A oto i panna Paige! Matyldo, ma pani go艣cia. Matylda otworzy艂a szeroko oczy. Poczu艂a si臋 tak zaskoczona, 偶e z wra偶enia przycisn臋艂a do piersi g艂贸wk臋 kapusty, kt贸r膮 mia艂a zamiar pokroi膰. Zas艂oni艂a si臋 ni膮 jak tarcz膮 i bez s艂owa przygl膮da艂a si臋 doktorowi.

Panno Paige 鈥 zacz膮艂 oficjalnie 鈥 przyszed艂em pani膮 przeprosi膰. Zapomnia艂em, 偶e mieli艣my wypi膰 razem herbat臋.

Ja si臋 nie gniewam. Widzia艂am, 偶e by艂 pan zaj臋ty. Poza tym ludzie cz臋sto o mnie zapominaj膮, wi臋c jestem do tego przyzwyczajona.

Powiedzia艂a to spokojnym tonem, w kt贸rym nie by艂o 艣ladu pretensji. Przez lata rzeczywi艣cie zd膮偶y艂a przywykn膮膰 do tego, 偶e nikt si臋 ni膮 zbytnio nie przejmuje. Pierwsz膮 osob膮, kt贸ra da艂a jej to odczu膰, by艂a jej w艂asna matka.

Pani Trickett dyskretnie wysz艂a do drugiego pokoju, robi膮c miejsce go艣ciowi. Wszed艂 wi臋c dalej, schylaj膮c g艂ow臋, kt贸r膮 si臋ga艂 a偶 do sufitu. Jego ros艂a sylwetka zdawa艂a si臋 ca艂kowicie wype艂nia膰 niewielkie pomieszczenie.

Prosz臋 tak o sobie nie m贸wi膰, panno Paige 鈥 zaprotestowa艂. 鈥 Jest pani nazbyt skromna. Przede wszystkim prosz臋 nie s膮dzi膰, 偶e pani nie zauwa偶am. Wr臋cz przeciwnie. Coraz cz臋艣ciej dochodz臋 do wniosku, 偶e jest pani niezast膮piona.

C贸偶, staram si臋 na艣ladowa膰 pann臋 Brimble...

Doktor Lovell bodaj po raz pierwszy przygl膮da艂 jej si臋 uwa偶nie. W s艂abym 艣wietle kuchennej lampy wygl膮da艂a niepozornie, mia艂a blade policzki i mizern膮 twarz. Mimo to nie zauwa偶y艂, by specjalnie u偶ala艂a si臋 nad sob膮. Jakby na dow贸d, 偶e tak jest w istocie, powiedzia艂a hardo:

Niepotrzebnie si臋 pan fatygowa艂...

I tak musia艂em wyprowadzi膰 psa 鈥 b膮kn膮艂. 鈥 Nie chc臋 zabiera膰 pani czasu. Dobranoc. Zobaczymy si臋 jutro w przychodni.

Matylda odprowadzi艂a go do drzwi. W miniaturowym przedsionku by艂o tak ma艂o miejsca, 偶e musieli stan膮膰 bardzo blisko siebie. Henry Lovell jeszcze raz 偶yczy艂 jej dobrej nocy, a gdy by艂 ju偶 w progu, odwr贸ci艂 siei powiedzia艂:

Je艣li b臋dzie si臋 pani chcia艂a wyk膮pa膰, prosz臋 艣mia艂o korzysta膰 z 艂azienki. Uprzedz臋 o tym Kitty.

Dzi臋kuj臋, doktorze. Dobrej nocy 鈥 powiedzia艂a mi艂ym g艂osem, w kt贸rym jednak dos艂ucha艂 si臋 hardej nuty.

Poniedzia艂ek z regu艂y by艂 ci臋偶kim dniem. W艂a艣nie wtedy do przychodni zg艂asza艂o si臋 najwi臋cej pacjent贸w. Na szcz臋艣cie w ci膮gu ca艂ego ranka nie zjawi艂 nikt chory na gryp臋.

Tu偶 po zako艅czeniu przyj臋膰 doktor wybiera艂 si臋 na wizyty domowe. Przechodz膮c przez poczekalni臋, da艂 Matyldzie kilka list贸w do przepisania i ani s艂owem nie wspomnia艂 o k膮pieli. Uzna艂a wi臋c jego propozycj臋 za nieaktualn膮 i ju偶 mia艂a p贸j艣膰 do zajazdu, gdy w drzwiach stan臋艂a Kitty.

Dzie艅 dobry, panienko. W kuchni czeka kawa. Pani Inch prosi艂a, 偶eby zajrza艂a panienka do niej, zanim panienka p贸jdzie si臋 k膮pa膰.

Kitty by艂a sympatyczn膮 dziewczyn膮, wi臋c Matylda z przyjemno艣ci膮 napi艂a si臋 kawy w jej towarzystwie. Za艣 co do pani Inch, to by艂a w dobrej formie.

Naprawd臋 nic mi ju偶 nie dolega 鈥 zapewni艂a, u艣miechaj膮c si臋 do Matyldy przyja藕nie. 鈥 Ale doktor nie pozwala mi wraca膰 do pracy. M贸wi, 偶e mam si臋 oszcz臋dza膰. Nie b臋d臋 pani zatrzymywa膰, niech si臋 pani kapie. Nikt pani nie b臋dzie przeszkadza艂.

Rzeczywi艣cie, dom by艂 o tej porze zupe艂nie cichy. P贸艂 godziny, kt贸re Matylda przele偶a艂a w ciep艂ej, wonnej pianie, by艂o prawdziwym relaksem.

Nast臋pne dni pokaza艂y, 偶e epidemia faktycznie zosta艂a opanowana. Nie by艂o nowych przypadk贸w, a nieszcz臋艣nicy, kt贸rzy zachorowali jako pierwsi, zd膮偶yli ju偶 wyzdrowie膰. Matylda w telefonicznej rozmowie zawiadomi艂a rodzic贸w, 偶e za par臋 dni b臋dzie mog艂a wr贸ci膰 do domu. Kt贸rego艣 wieczoru sp臋dzi艂a mile chwile na podliczaniu swoich zarobk贸w. Pomimo jej obiekcji, doktor Lovell skrupulatnie zap艂aci艂 jej za wszystkie dodatkowe godziny. Wreszcie wi臋c mia艂a do艣膰 pieni臋dzy, by znowu jecha膰 do Taunton. Oczywi艣cie na pewno b臋dzie musia艂a podzieli膰 si臋 nimi z matk膮, a i ojciec pewnie przypomni sobie w ostatniej chwili o jakim艣 rachunku, ale i tak zostanie jej tyle, 偶e b臋dzie mog艂a kupi膰 sobie co艣 艂adnego. A raczej praktycznego, bo ju偶 postanowi艂a, 偶e wyda pieni膮dze na nowy p艂aszcz.

Pod koniec tygodnia, gdy sytuacja w przychodni wr贸ci艂a do normy, Matylda poczu艂a si臋 dziwnie znu偶ona. Rano nie by艂o wi臋cej pacjent贸w ni偶 zwykle, a mimo to ogarn臋艂o j膮 zm臋czenie. Po raz pierwszy godziny pracy d艂u偶y艂y jej si臋 niezno艣nie, wi臋c z ulg膮 przyj臋艂a wyj艣cie ostatniego pacjenta. Marzy艂a o tym, 偶eby po艂o偶y膰 si臋 do 艂贸偶ka i czym pr臋dzej zasn膮膰.

Do zobaczenia wieczorem, panno Paige 鈥 powiedzia艂 doktor i jak zwykle pojecha艂 odwiedza膰 chorych.

Matylda zacz臋艂a porz膮dkowa膰 karty, ale w pewnej chwili poczu艂a si臋 tak 藕le. 偶e pochyli艂a g艂ow臋 i mocno zamkn臋艂a oczy. Dzia艂o si臋 z ni膮 co艣 bardzo dziwnego. W skroniach czu艂a t臋py b贸l, a przy tym robi艂o jej si臋 na przemian zimno i gor膮co. Ostro偶nie usiad艂a na krze艣le, ale to nie pomog艂o. Pomy艣la艂a wi臋c, 偶e zamiast i艣膰 do sklepu po zakupy dla matki, wr贸ci prosto do pani Trickett i chwil臋 odpocznie.

Wolno wsta艂a z miejsca, ale nim usz艂a par臋 krok贸w, zachwia艂a si臋 i upad艂a na pod艂og臋.


Po powrocie doktor Lovell nie zagl膮da艂 do przychodni. Poszed艂 prosto do salonu, a stamt膮d razem z Samem do ogrodu. Dzie艅 by艂 ch艂odny, ale suchy i s艂oneczny, wiec z przyjemno艣ci膮 sp臋dzi艂 troch臋 czasu na 艣wie偶ym powietrzu. Ostatnie tygodnie bardzo go zm臋czy艂y, wyobra偶a艂 wi臋c sobie, jak musia艂a czu膰 si臋 panna Paige. Postanowi艂, 偶e da jej kilka dni wolnego.

Po tym kr贸tkim spacerze zjad艂 lunch, zajrza艂 do pani Inch i znowu wsiad艂 do samochodu, by odwiedzi膰 reszt臋 chorych. Wr贸ci艂 do domu oko艂o czwartej i dopiero wtedy uda艂 si臋 do gabinetu. Pierwsz膮 rzecz膮, jak膮 zauwa偶y艂, by艂a smuga 艣wiat艂a pod drzwiami prowadz膮cymi do poczekalni.

Matylda w ci膮gu tych d艂ugich godzin kilka razy budzi艂a si臋, po czym znowu zapada艂a w ci臋偶ki, gor膮czkowy sen. Wiedzia艂a, 偶e powinna krzycze膰, wzywa膰 pomocy, ale nie mia艂a na to do艣膰 si艂y. Le偶a艂a wi臋c na pod艂odze i z zaci艣ni臋tymi oczami modli艂a si臋, by wreszcie usta艂 koszmarny b贸l g艂owy.

Gdy doktor wszed艂 do poczekalni, w艂a艣nie kolejny raz balansowa艂a na granicy jawy i snu. S艂ysz膮c znajomy g艂os, unios艂a ci臋偶kie powieki.

Niech pan nie przeklina, doktorze 鈥 szepn臋艂a. 鈥 Chcia艂abym chwil臋 posiedzie膰 i mo偶e napi膰 si臋 herbaty...

Nie zamierza艂 traci膰 czasu na rozmowy. Bez najmniejszego wysi艂ku wzi膮艂 j膮 na r臋ce i zani贸s艂 na g贸r臋 do jednego z pokoi. Tam po艂o偶y艂 j膮 do 艂贸偶ka i okry艂 ciep艂ym pledem.

Widzia艂, 偶e ca艂y czas wpatrywa艂a si臋 w niego oczami b艂yszcz膮cymi od gor膮czki.

Ju偶 dobrze, Matyldo 鈥 odezwa艂 si臋 艂agodnie. 鈥 Masz gryp臋. Zaraz przy艣l臋 Kitty, 偶eby pomog艂a ci si臋 rozebra膰, a potem dam lekarstwo.

By艂a tak s艂aba, 偶e nim zd膮偶y艂a cokolwiek powiedzie膰, doktor wyszed艂. Zamkn臋艂a wi臋c oczy, spokojna i pewna, 偶e nic jej nie grozi. Gdy je znowu otworzy艂a, spostrzeg艂a Kitty, delikatnie zdejmuj膮c膮 z niej ubranie, kt贸re zast膮pi艂a staromodna koszula nocna pani Inch. Potem na brzegu 艂贸偶ka usiad艂 doktor. Dok艂adnie j膮 os艂ucha艂 i zajrza艂 do gard艂a. Musia艂a znowu zasn膮膰, bo na moment straci艂a go z oczu. Na szcz臋艣cie zaraz odzyska艂a 艣wiadomo艣膰 i niczym przez mg艂臋 obserwowa艂a, jak lekarz pochyla si臋 nad ni膮, a potem otacza ramieniem i podtrzymuje, by mog艂a si臋 napi膰. Wreszcie z pomoc膮 Kitty obr贸ci艂 j膮 i szybko zrobi艂 jej zastrzyk.

Auu! 鈥 j臋kn臋艂a i zupe艂nie wbrew jej woli dwie du偶e 艂zy pop艂yn臋艂y po rozpalonych policzkach. Otar艂 je d艂oni膮 i szepn膮艂 jej do ucha, by spr贸bowa艂a zasn膮膰. Chcia艂a to zrobi膰 jak najszybciej, lecz nagle co艣 jej si臋 przypomnia艂o.

Nazwa艂 mnie pan Matyld膮 鈥 odezwa艂a si臋 tak cicho, 偶e ledwie j膮 us艂ysza艂.

Owszem. 鈥 Roze艣mia艂 si臋 i kiwn膮艂 g艂ow膮. 鈥 A teraz ju偶 艣pij.

Zaczeka艂, a偶 zasn臋艂a na dobre, a potem cicho podni贸s艂 si臋 z fotela. Jednak zamiast wyj艣膰, zacz膮艂 jej si臋 przygl膮da膰. W obszernej koszuli pani Inch wygl膮da艂a jak ma艂a dziewczynka. G臋ste w艂osy, kt贸re na co dzie艅 zaplata艂a w warkocz, teraz bez艂adn膮 mas膮 zas艂ania艂y poduszk臋. Studiuj膮c uwa偶nie jej blad膮 twarz, zauwa偶y艂 to, na co dot膮d nie zwr贸ci艂 uwagi. Matylda mia艂a pi臋knie zarysowane brwi i d艂ugie, lekko podkr臋cone rz臋sy. Jak to mo偶liwe, 偶e wcze艣niej tego nie widzia艂? Zreszt膮 jak m贸g艂 zobaczy膰, skoro nigdy tak naprawd臋 na ni膮 nie patrzy艂. Z g贸ry za艂o偶y艂, 偶e zatrudnia nast臋pn膮 pann臋 Brimble...

Po wyj艣ciu od Matyldy poszed艂 do gabinetu, si臋gn膮艂 po s艂uchawk臋 i wykr臋ci艂 numer pa艅stwa Paige. Telefon odebra艂a pastorowa. W milczeniu wys艂ucha艂a, co mia艂 jej do powiedzenia, a kiedy zaproponowa艂, by przysz艂a odwiedzi膰 c贸rk臋, a nawet zosta艂a z ni膮 przez kilka dni, zacz臋艂a wykr臋ca膰 si臋 jak piskorz.

Ach, doktorze, to taki k艂opot. Co b臋dzie, jak si臋 zara偶臋? Wie pan, 偶e jestem bardzo delikatna. W moim przypadku najmniejsza infekcja mo偶e sko艅czy膰 si臋 tragicznie.

Nie odezwa艂 si臋 s艂owem, wi臋c pani Paige nie艣mia艂o zasugerowa艂a, 偶e mo偶na by umie艣ci膰 Matyld臋 w szpitalu.

Prosz臋 mi uwierzy膰, 偶e nie mog臋 zabra膰 jej teraz do domu.

Pani Paige 鈥 powiedzia艂 bezosobowym, ch艂odnym tonem 鈥 pani c贸rka jest w tej chwili zbyt chora, by j膮 dok膮dkolwiek przenosi膰. Skoro nie chce pani do niej przyj艣膰, zajmie si臋 ni膮 moja gospodyni.

Och, to doskonale! 鈥 Pani Paige wyra藕nie si臋 rozpogodzi艂a. 鈥 Prosz臋 pozdrowi膰 ode mnie Matyld臋 i powiedzie膰, 偶e obydwoje z m臋偶em 偶yczymy jej szybkiego powrotu do zdrowia. I do domu.

Doktor Lovell od艂o偶y艂 s艂uchawk臋 i przez chwil臋 sta艂 zamy艣lony. Potem znowu chwyci艂 za telefon.

Mama? Mam pewien k艂opot. Czy jest jeszcze u mamy ciotka Kate? To 艣wietnie. My艣li mama, 偶e ciotka zechcia艂aby poby膰 u mnie przez par臋 dni? Chodzi o to, 偶e...

Sko艅czywszy rozmow臋, poszed艂 prosto do pokoju pani Inch. Gospodyni wys艂ucha艂a go z uwag膮, a potem skin臋艂a g艂ow膮.

To doskona艂y pomys艂, doktorze. Panna Paige jest c贸rk膮 duchownego i bardzo przyzwoit膮 m艂od膮 dam膮, dlatego nie nale偶y stawia膰 jej w dwuznacznej sytuacji. Kiedy przyjedzie do nas panna Lovell?

Jutro po po艂udniu.

Jestem pewna, 偶e panna Paige nie zabawi u nas d艂ugo 鈥 zauwa偶y艂a gospodyni. 鈥 Ona jest tak pracowita, 偶e jak tylko poczuje si臋 lepiej, na pewno nie b臋dzie chcia艂a le偶e膰 bezczynnie w 艂贸偶ku.

Panna Paige nie opu艣ci tego domu, dop贸ki nie uznam, 偶e w pe艂ni wyzdrowia艂a 鈥 stwierdzi艂 doktor Lovell.

Kiedy p贸藕nym wieczorem zajrza艂 do Matyldy, ta nie spa艂a, lecz wci膮偶 by艂a zbyt s艂aba, by interesowa膰 si臋 tym, gdzie jest i dlaczego. Da艂 jej kolejn膮 dawk臋 antybiotyku, napoi艂 i u艂o偶y艂 wygodnie na poduszkach.

Dzi臋kuj臋. Bardzo mi tu dobrze 鈥 szepn臋艂a ochryp艂ym, ledwie s艂yszalnym g艂osem i natychmiast zapad艂a w sen.

Gdy jednak przed p贸j艣ciem spa膰 zaszed艂 do niej jeszcze raz, znalaz艂 j膮 rozpalon膮 i bardzo niespokojn膮. I Kitty, i pani Inch dawno by艂y ju偶 w 艂贸偶kach, wi臋c sam przemy艂 jej twarz ch艂odn膮 wod膮 i przyni贸s艂 艣wie偶y sok. Potem przysun膮艂 sobie fotel, usiad艂 obok 艂贸偶ka i wzi膮艂 j膮 za r臋k臋.

Niech mnie pan nie zostawia samej 鈥 poprosi艂a. 鈥 Bardzo 藕le si臋 czuj臋...

Wiem. Obiecuj臋, 偶e jutro rano b臋dzie du偶o lepiej. A teraz zamknij oczy i postaraj si臋 zasn膮膰. Je艣li obudzisz si臋 w nocy albo gorzej poczujesz, prosz臋 mnie zawo艂a膰. Na pewno us艂ysz臋.

To jeste艣 inny ty... 鈥 mrukn臋艂a p贸艂przytomnie, pr贸buj膮c wyrazi膰 my艣l, kt贸ra b艂膮ka艂a si臋 po jej sko艂atanej g艂owie. I zaraz potem zasn臋艂a.

Nast臋pnego dnia wiele razy budzi艂a si臋 i zasypia艂a, walcz膮c z gor膮czk膮 i os艂abieniem. Doktor przychodzi艂 do niej kilka razy, na zmian臋 z Kitty i pani膮 Inch.

Za kt贸rym艣 razem, widz膮c pochylon膮 nad sob膮 gospodyni臋, westchn臋艂a z gorycz膮:

Tylko narobi艂am wszystkim k艂opotu!

Chcia艂a powiedzie膰 co艣 jeszcze, ale g艂owa bola艂a j膮 tak bardzo, 偶e nie mia艂a si艂y zmaga膰 si臋 z w艂asnymi my艣lami. Powoli dociera艂o do niej, 偶e jest w domu doktora Lovella i 偶e sprawia k艂opot. Zrobi艂o jej si臋 tak 藕le i przykro, 偶e po jej policzkach potoczy艂y si臋 艂zy. Nawet nie pr贸bowa艂a ich ociera膰. S艂aba i obola艂a, natychmiast zasn臋艂a.

Gdy otworzy艂a oczy, najpierw spostrzeg艂a pochylaj膮cego si臋 nad ni膮 doktora. Zza jego plec贸w wychyla艂a si臋 jaka艣 starsza pani z nosem jak dzi贸b ptaka i koron膮 wysoko upi臋tych siwych w艂os贸w.

Jestem ciotka Kate 鈥 przedstawi艂a si臋 nieznajoma. 鈥 Przyjecha艂am odwiedzi膰 mojego bratanka. A ty, moje dziecko, nazywasz si臋 Matylda, tak?

Tak. 鈥 Z wysi艂kiem skin臋艂a g艂ow膮. 鈥 Ale prosz臋 ze mn膮 nie rozmawia膰. Mam gryp臋, jeszcze si臋 pani zarazi.

Nie martw si臋 o mnie, dziecino. Jestem zdrowa jak rydz. Zapytaj Henry鈥檈go.

Pomys艂, by pyta膰 doktora o takie rzeczy, wyda艂 si臋 Matyldzie zabawny. Starsza pani by艂a jednak bardzo mi艂a, wi臋c Matylda u艣miechn臋艂a si臋 do niej i 偶yczy艂a przyjemnego pobytu.

To dobrze, 偶e pani przyjecha艂a 鈥 ci膮gn臋艂a z wysi艂kiem. 鈥 Doktor mia艂 ostatnio mn贸stwo pracy. Na pewno jest bardzo zm臋czony, ale on si臋 do tego nie przyzna. Przy takim cz艂owieku mo偶na poczu膰 si臋 naprawd臋 bezpiecznie. I to nawet wtedy, kiedy kogo艣 niespecjalnie lubi.

B艂臋kitne oczy ciotki Kate zw臋zi艂y si臋 zagadkowo. Jednak powiedzia艂a tylko tyle, 偶e Matylda z pewno艣ci膮 ma racj臋.

A teraz odpoczywaj, moja droga 鈥 nakaza艂a. 鈥 Zaraz przy艣l臋 tu Kitty z herbat膮 i kanapkami. Widz臋, 偶e czujesz si臋 du偶o lepiej 鈥 doda艂a z takim przekonaniem, 偶e Matylda w to uwierzy艂a.

Ciotka Kate zesz艂a na d贸艂 i zapuka艂a do Henry鈥檈go. Zasta艂a go rozmawiaj膮cego przez telefon, wi臋c usiad艂a przy biurku i mimo woli s艂ucha艂a tego, co m贸wi艂. Kiedy sko艅czy艂, zapyta艂a zaciekawiona:

Kto to by艂? M贸wi艂e艣 w tak nienaturalnie ugrzeczniony spos贸b...

Pani Paige 鈥 odpar艂 niech臋tnie. 鈥 Matka Matyldy.

Doprawdy? A czemu, je艣li mo偶na wiedzie膰, nie ma jej teraz przy 艂贸偶ku chorej c贸rki? ~~

Boi si臋 zarazi膰.

Pff! Zdaje si臋, 偶e nie musz臋 o nic wi臋cej pyta膰. A czy ta biedna dziecina ma ojca?

Tak. To przemi艂y cz艂owiek. Duchowny.

A ta Matylda?

C贸偶, nie wiem o niej zbyt wiele. To bardzo cicha osoba, ale czasami miewa ci臋ty j臋zyk. Dobrze sobie radzi w przychodni. Jest pracowita...

Hm, nie powiem, 偶eby by艂a pi臋kno艣ci膮 鈥 zauwa偶y艂a znienacka ciotka Kate. 鈥 Ma narzeczonego?

Nie mam poj臋cia! 鈥 obruszy艂 si臋 Henry. My艣l, 偶e Matylda mog艂aby by膰 z kim艣 zwi膮zana, wyda艂a mu si臋 dziwnie przykra.

Min臋艂y kolejne dwa dni, nim Matylda poczu艂a si臋 troch臋 lepiej. Pos艂usznie bra艂a lekarstwa i nawet uda艂o jej si臋 prze艂kn膮膰 par臋 k臋s贸w smacznego jedzenia, , kt贸re przygotowywa艂a dla niej pani Inch. Ci膮gle du偶o spa艂a, wi臋c nie zawsze mia艂a 艣wiadomo艣膰 cz臋stych wizyt doktora i ciotki Kate.

Trzeciego dnia rano po raz pierwszy obudzi艂a si臋 bez b贸lu g艂owy. Gdy doktor wst膮pi艂 do niej przed rozpocz臋ciem pracy, powiedzia艂a mu, 偶e czuje si臋 du偶o lepiej. Zbada艂 j膮 dok艂adnie, popatrzy艂 na jej mizern膮 twarz i stwierdzi艂, 偶e faktycznie nast膮pi艂a poprawa. Obieca艂, 偶e za dwa, trzy dni b臋dzie mog艂a wsta膰 z 艂贸偶ka, a nim minie tydzie艅, odzyska dawn膮 form臋. Po jego wyj艣ciu Kitty przynios艂a 艣niadanie, kt贸re Matylda zjad艂a z przyjemno艣ci膮. Siedz膮c w 艂贸偶ku, wygl膮da艂a przez okno, przez kt贸re wpada艂y s艂abe promienie listopadowego s艂o艅ca.

To b臋dzie przyjemny dzie艅 鈥 rzek艂a do ciotki Kate, gdy ta przysz艂a zapyta膰 j膮 o samopoczucie.

I taki by艂 do chwili, gdy tu偶 po lunchu Kitty otworzy艂a drzwi i wpu艣ci艂a do 艣rodka rozw艣cieczon膮 Lucill臋. Pech chcia艂, 偶e siostra pani Simpkins mieszka艂a w tym samym miasteczku co rodzice Lucilli. Rozmawiaj膮c z siostr膮, sklepikarka wspomnia艂a o chorobie Matyldy, a potem plotka zacz臋艂a 偶y膰 w艂asnym 偶yciem. Kiedy dotarta do narzeczonej doktora, ta wpad艂a w furi臋. Niewiele my艣l膮c, wskoczy艂a do samochodu i pogna艂a prosto do Much Winterlow, by osobi艣cie sprawdzi膰, co si臋 dzieje.

Czy kto艣 mo偶e mi powiedzie膰, co tu robi ta dziewczyna? 鈥 natar艂a Lucilla na przestraszon膮 Kitty. 鈥 Gdzie jest pan doktor? I dlaczego ja o niczym nie wiem?

Pan doktor ma teraz wizyty domowe 鈥 b膮kn臋艂a Kitty i cofn臋艂a si臋 o krok. 鈥 A panna Paige le偶y w pokoju na g贸rze...

C贸偶 to znowu za nonsens! Miejsce chorych jest w szpitalu!

A poza tym, czy ta osoba nie ma domu? Odsu艅 si臋! Zaczekam tu na doktora!

Lucilla odsun臋艂a Kitty na bok i energicznie pchn臋艂a drzwi prowadz膮ce do salonu.

Dzie艅 dobry, Lucillo. Dobrze poznaj臋, prawda? 鈥 odezwa艂a si臋 Kate, podnosz膮c wzrok znad rob贸tki. 鈥 Prosz臋, niech pani wejdzie i si臋 rozgo艣ci. Czy co艣 si臋 sta艂o? Wygl膮da pani na zdenerwowan膮.

Ach, panna Lovell! 鈥 Lucilla na chwil臋 straci艂a rezon.

Nie mia艂am poj臋cia, 偶e pani tu jest. Rzeczywi艣cie jestem troch臋 poirytowana, bo dotar艂y do mnie plotki na temat recepcjonistki Henry鈥檈go, kt贸ra podobno tu mieszka...

Nie tyle mieszka, co le偶y ci臋偶ko chora 鈥 sprostowa艂a Kate.

To mi艂o, 偶e interesuje si臋 pani losem panny Paige.

No tak, ale czy ona nie ma domu?

Owszem, ma, ale jej rodzice s膮 lud藕mi w podesz艂ym wieku, w dodatku nie najlepszego zdrowia. Podobno matka panny Paige jest bardzo delikatna.

Rozumiem.

Lucilla nie wiedzia艂a, co powiedzie膰, wiec przez chwil臋 siedzia艂a w milczeniu, a ciotka Kate obserwowa艂a j膮 dyskretnie. Narzeczona bratanka wybitnie nie przypad艂a jej do gustu. Owszem, by艂a 艂adna, mo偶e nawet pi臋kna, ale nie by艂o w niej dobroci ani 偶yczliwo艣ci. Nie chc膮c przed艂u偶a膰 niezr臋cznej ciszy, zada艂a Lucilli kilka grzecznych pyta艅 na temat rodziny. Tu okaza艂o si臋, 偶e panna Armstrong nie interesuje si臋 zbytnio sprawami swoich najbli偶szych.

Je偶eli Henry o偶eni si臋 z t膮 dziewczyn膮, to b臋dzie katastrofa, pomy艣la艂a Kate ze smutkiem. Wierzy艂a jednak w jego zdrowy rozs膮dek. Henry nie by艂 g艂upcem. Jakkolwiek mog艂a zrozumie膰 jego zainteresowanie t膮 kobiet膮, tak nie wyobra偶a艂a sobie, by m贸g艂 uczyni膰 z niej towarzyszk臋 偶ycia. W kobiecie, kt贸r膮 zachce po艣lubi膰, b臋dzie szuka艂 na pewno czego艣 wi臋cej ni偶 tylko efektownej urody. W ko艅cu Kate zaproponowa艂a Lucilli, 偶eby napi艂a si臋 z ni膮 herbaty. Ta jednak podzi臋kowa艂a i stwierdzi艂a, 偶e nie b臋dzie czeka艂a na powr贸t Henry鈥檈go.

Pojad臋 ju偶 鈥 oznajmi艂a, wstaj膮c z fotela. 鈥 Czy mog艂abym przedtem skorzysta膰 z 艂azienki?

Oczywi艣cie. Zna pani drog臋?

Lucilla zna艂a j膮 doskonale, jednak zamiast do 艂azienki, posz艂a do pokoju, w kt贸rym le偶a艂a Matylda. Wsun臋艂a si臋 cicho do 艣rodka, ale Matylda, kt贸ra w艂a艣nie si臋 obudzi艂a, s艂ysz膮c kroki, odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 drzwi.

Panna Armstrong? 鈥 zapyta艂a zdziwiona. 鈥 Prosz臋 wej艣膰. Lucilla wolno podesz艂a do jej 艂贸偶ka.

Wygl膮dasz okropnie 鈥 wycedzi艂a. 鈥 Nawet jak jeste艣 zdrowa, trudno ci臋 nazwa膰 艂adn膮. Za to teraz wygl膮dasz tak, 偶e mo偶na si臋 ciebie przestraszy膰. Zupe艂nie jak czarownica. 鈥 Za艣mia艂a si臋. 鈥 I pomy艣le膰, 偶e by艂am o ciebie zazdrosna...

Powiedziawszy to, wysz艂a tak samo cicho, jak wesz艂a. Matylda wpatrywa艂a si臋 w miejsce, gdzie jeszcze przed chwil膮 sta艂a narzeczona Henry鈥檈go. By艂a tak zszokowana, 偶e nie potrafi艂a wykrztusi膰 s艂owa. Zreszt膮 co mog艂aby powiedzie膰? Gor膮ce 艂zy p艂yn臋艂y jej po policzkach, ale nie pr贸bowa艂a ich powstrzymywa膰. Skoro wygl膮da jak czarownica, to zapuchni臋te oczy nie mog膮 jej przecie偶 zaszkodzi膰.



ROZDZIA艁 PI膭TY


Lucilla? A co ty tu robisz? 鈥 Henry sta艂 w progu i pytaj膮cym wzrokiem zerka艂 to na sw膮 narzeczon膮, to na schody, z kt贸rych w艂a艣nie zesz艂a. Ton jego g艂osu nie pozostawia艂 w膮tpliwo艣ci, 偶e ta wizyta nie wzbudzi艂a w nim entuzjazmu. 鈥 Czy ciotka Kate jest w salonie? 鈥 zapyta艂 podejrzliwie.

Tak, tak! 鈥 odpar艂a Lucilla pospiesznie. 鈥 W艂a艣nie sko艅czy艂y艣my pi膰 herbat臋. Przeje偶d偶a艂am obok, wi臋c postanowi艂am zrobi膰 ci niespodziank臋.

By艂a艣 u Matyldy... 鈥 odezwa艂 si臋 cicho.

U Matyldy? Nawet nie wiedzia艂am, 偶e ta biedaczka tak ma na imi臋. Musi by膰 ci bardzo wdzi臋czna, 偶e tak si臋 o ni膮 troszczysz.

Doktor zignorowa艂 t臋 uwag臋. Otworzy艂 przed Lucilla drzwi do salonu, a sam pobieg艂 na g贸r臋, przeskakuj膮c po dwa stopnie naraz. 艁zy na twarzy Matyldy nie zd膮偶y艂y jeszcze wyschn膮膰. Kiedy jednak zobaczy艂a Henry鈥檈go, spr贸bowa艂a si臋 u艣miechn膮膰.

Dobry wiecz贸r 鈥 powiedzia艂a uprzejmie.

On jednak nie zamierza艂 bawi膰 si臋 w grzeczno艣ci.

Widz臋, 偶e jeste艣 zdenerwowana 鈥 odezwa艂 si臋 szorstko. 鈥 Wiem, 偶e by艂a tu Lucilla. Co ona ci powiedzia艂a?

Matylda wzruszy艂a ramionami.

C贸偶, powiedzia艂a mi to, co zwykle m贸wi si臋 choremu. Przecie偶 pan wie.

Nie wiem. O艣wie膰 mnie, Matyldo 鈥 powiedzia艂 p贸艂 偶artem, p贸艂 serio, a potem usiad艂 na brzegu 艂贸偶ka i wzi膮艂 j膮 za r臋k臋. Jego du偶e d艂onie by艂y przyjemnie ch艂odne. 鈥 No wi臋c? 鈥 zach臋ci艂 j膮. 鈥 S艂ucham.

Przez chwil臋 milcza艂a, a偶 w ko艅cu powiedzia艂a z g艂臋bokim westchnieniem:

Ja wiem, 偶e wygl膮dam okropnie. To mi艂e, 偶e panna Armstrong przysz艂a mnie odwiedzi膰. Mam nadziej臋, 偶e jej nie zarazi艂am.

Nie ma obawy. Najgorsze ju偶 za nami i za kilka dni b臋dziesz mog艂a wsta膰 z 艂贸偶ka 鈥 uspokoi艂 j膮, cho膰 nie do ko艅ca by艂o to prawd膮. 鈥 Czy wiesz, ilu pacjent贸w codziennie pyta o twoje zdrowie? Masz w艣r贸d nich wielu przyjaci贸艂.

Naprawd臋? Tak si臋 ciesz臋 鈥 szepn臋艂a. Lekko cofn臋艂a d艂o艅, kt贸r膮 on natychmiast pu艣ci艂. 鈥 Nie chc臋 pana zatrzymywa膰. Panna Armstrong przyjecha艂a tu do pana.

Wsta艂, ale nie spieszy艂 si臋 z odej艣ciem. Popatrzy艂 na ni膮 z zagadkowym u艣miechem i powiedzia艂:

Zaraz porozmawiam z pann膮 Armstrong. Powiedz mi, czy niczego ci nie brakuje? Mo偶e mam przys艂a膰 Kitty?

Dzi臋kuj臋, mam wszystko, czego mi trzeba 鈥 odpar艂a. Pomy艣la艂a jednak, 偶e mija si臋 z prawd膮. Doktor by艂 dla niej wszystkim, a przecie偶 jego nigdy mie膰 nie b臋dzie.

Kiedy wszed艂 do salonu, Kate spojrza艂a na niego pytaj膮co, natomiast Lucilla wyra藕nie unika艂a jego wzroku. Nie wiedzia艂a, co us艂ysza艂 od Matyldy, wi臋c na wszelki wypadek nie w艂膮cza艂a si臋 do rozmowy, kt贸r膮 nawi膮za艂 z ciotk膮. Dopiero po chwili odwa偶y艂a si臋 wtr膮ci膰 par臋 s艂贸w, a poniewa偶 Henry zachowywa艂 si臋 jak gdyby nigdy nic, o艣mielona zacz臋艂a z o偶ywieniem opowiada膰, co s艂ycha膰 u wsp贸lnych znajomych. Nikt jej nie przerywa艂, mog艂a wi臋c brylowa膰, napawaj膮c si臋 do woli sw膮 w艂asn膮 elokwencj膮. Po pewnym czasie Henry energicznie wsta艂 z miejsca.

Pora przyj膮膰 pacjent贸w 鈥 oznajmi艂.

Patrz膮c na u艣miechni臋t膮, odpr臋偶on膮 Lucill臋, nie m贸g艂 nie poczu膰 zachwytu nad jej nieprzeci臋tn膮 urod膮. Zw艂aszcza teraz, gdy z nadziej膮 zagl膮da艂a mu w oczy, wyda艂a mu si臋 ol艣niewaj膮co pi臋kna. Nagle, jakby dla kontrastu, z jego pami臋ci wyp艂yn膮艂 smutny obraz chorej, zap艂akanej Matyldy.

Do widzenia, Lucillo 鈥 rzek艂 ch艂odno i wyszed艂, nie wspomniawszy nawet s艂owem o nast臋pnym spotkaniu.

Obserwuj膮ca t臋 scen臋 Kate poczu艂a si臋 spokojniejsza. Wr贸ci艂a do przerwanej rob贸tki, ciesz膮c si臋 w duchu z odkrycia, 偶e jej bratanek na pewno nie by艂 ju偶 zakochany w Lucilli. Ta za艣 wyra藕nie d膮偶y艂a do tego, by przekszta艂ci膰 ich znajomo艣膰 w bardziej zobowi膮zuj膮cy uk艂ad. Nie m贸wi艂a wprost, jak bardzo jej na tym zale偶y, ale dawa艂a Henry鈥檈mu wyra藕ne sygna艂y, 偶e jest dla niej kim艣 wyj膮tkowym. I nic dziwnego, bo na takiego m臋偶czyzn臋 jak on warto by艂o czeka膰. Pochodzi艂 z szanowanej rodziny, by艂 zamo偶ny, przystojny, mia艂 pi臋kny dom i wielu wp艂ywowych przyjaci贸艂. A do tego by艂 wzi臋tym i uznanym lekarzem, co dla Lucilli nie by艂o chyba najwa偶niejsze. A to du偶y b艂膮d, stwierdzi艂a ciotka Kate.

Po pewnym czasie kolejny raz posz艂a zajrze膰 do Matyldy.

Moje drogie dziecko 鈥 odezwa艂a si臋 serdecznie, przysuwaj膮c sobie krzes艂o 鈥 widz臋, 偶e co艣 ci臋 smuci. Mnie mo偶esz powiedzie膰 prawd臋. Lucilla zrobi艂a ci przykro艣膰, tak?

Ona pewnie zrobi艂a to nie艣wiadomie 鈥 zaznaczy艂a od razu Matylda, kt贸ra jako c贸rka pastora mia艂a wpojone od dziecka, by w ka偶dym cz艂owieku szuka膰 dobrych cech, 鈥 Poza tym panna Armstrong mia艂a racj臋 鈥 doda艂a po chwili.

A w czym偶e to, je艣li mo偶na wiedzie膰?

Ja sama wiem, 偶e wygl膮dam jak czarownica. Tylko wola艂abym, 偶eby nikt mi o tym nie przypomina艂.

Po tym wyznaniu zapad艂a cisza.

Panno Lovell 鈥 odezwa艂a si臋 Matylda po namy艣le 鈥 bardzo chcia艂abym wr贸ci膰 do domu. Naprawd臋 ju偶 nic mi nie jest. Gdyby doktor zgodzi艂 si臋 da膰 mi kilka dni wolnego, mog艂abym wkr贸tce wr贸ci膰 do pracy.

Henry na pewno nie pu艣ci ci臋 jeszcze do domu 鈥 odpar艂a Kate stanowczo.

Ja wiem. Ale gdyby pani wstawi艂a si臋 za mn膮, mo偶e by si臋 zgodzi艂? Sam mi powiedzia艂, 偶e za kilka dni b臋d臋 zupe艂nie zdrowa.

Co innego by膰 zdrowym, a co innego zdolnym do pracy. S艂ysza艂am, 偶e twoja matka jest s艂abego zdrowia. Czy b臋dzie mia艂a do艣膰 si艂y, 偶eby si臋 tob膮 nale偶ycie zaj膮膰?

Ale偶 panno Lovell! Jak tylko wr贸c臋 do domu, zaraz odzyskam si艂y. Bardzo prosz臋, niech pani porozmawia z doktorem!

Nie mog臋 ci niczego obieca膰, moja droga 鈥 zaznaczy艂a ciotka Kate. 鈥 Ale zobacz臋, co si臋 da zrobi膰.

M贸wi膮c to, wsta艂a i po偶egnawszy si臋 z Matyld膮, wr贸ci艂a do salonu. Tam te偶 zasta艂 j膮 Henry, gdy sko艅czy艂 prac臋 w przychodni. Kiedy zaj膮艂 si臋 przygotowywaniem drink贸w, ciotka Kate g艂o艣no wyrazi艂a my艣l, kt贸ra nie dawa艂a jej spokoju:

Henry, Matylda chce wraca膰 do domu.

Rozumiem, ale to jeszcze nie jest mo偶liwe. 鈥 Poda艂 jej kieliszek sherry, po czym usiad艂 w swoim ulubionym fotelu przy kominku. 鈥 M贸wi艂a cioci, dlaczego chce wraca膰?

Nie wiem, czy powinnam o tym m贸wi膰. Jak rozumiem, ty i panna Armstrong... A zreszt膮! Lucilla powiedzia艂a tej biedaczce co艣 tak przykrego, 偶e ona nie chce tu zosta膰 ani chwili d艂u偶ej.

Co jej powiedzia艂a? Wiem, 偶e Lucilla potrafi膰 by膰 nazbyt bezpo艣rednia, a nawet ostra.

C贸偶, przykro mi o tym m贸wi膰, ale twoja narzeczona nazwa艂a Matyld臋 czarownic膮. Chyba sam rozumiesz, 偶e po czym艣 takim ta nieszcz臋sna dziewczyna chcia艂aby si臋 schowa膰 w mysiej dziurze. 鈥 Spojrza艂a na bratanka znacz膮co. 鈥 Wspomina艂e艣, 偶e jej matka nie przejmuje si臋 zbytnio losem c贸rki i 偶e nie ma ochoty jej piel臋gnowa膰...

Zgadza si臋 鈥 rzuci艂 kr贸tko. 鈥 I dlatego dop贸ki nie wyzdrowieje, musi tu zosta膰.

Mam pewien pomys艂 鈥 鈥 zacz臋艂a ciotka ostro偶nie. 鈥 Musz臋 ci powiedzie膰, 偶e z ch臋ci膮 wzi臋艂abym Matyld臋 na par臋 dni do siebie. My艣lisz, 偶e jej rodzice nie mieliby nic przeciwko temu?

Och, to jasne, 偶e si臋 zgodz膮. Czy jest ciocia pewna, 偶e Matylda chce st膮d odej艣膰? I dlaczego?

Powiem ci, dlaczego. Ta dziewczyna ani nie czuje si臋, ani nie wygl膮da dobrze. W takiej sytuacji ka偶dy by艂by skr臋powany. Na pewno ch臋tnie do ciebie wr贸ci, ale dopiero jak odzyska form臋.

Zamy艣li艂 si臋 nad czym艣 g艂臋boko, lecz po chwili odpar艂 oboj臋tnie:

Zgoda. Je艣li uwa偶a ciocia, 偶e wyjazd pomo偶e Matyldzie, niech j膮 ciocia zabierze. My艣l臋, 偶e nied艂ugo b臋dzie nadawa艂a si臋 do podr贸偶y. Tylko czy to nie b臋dzie dla cioci za du偶y k艂opot?

Ale偶 sk膮d! Bardzo polubi艂am t臋 dziewczyn臋. Henry, czy ty j膮 przyjmiesz z powrotem do pracy?

Spojrza艂 na ni膮 zaskoczony.

Oczywi艣cie! To 艣wietna recepcjonistka. Sam nie wiem, jak bym sobie bez niej poradzi艂. A poza tym 鈥 doda艂 ze 艣miechem 鈥 jej obecno艣膰 wp艂ywa na mnie koj膮co. Cz艂owiek jej prawie nie zauwa偶a, ale kiedy jest potrzebna, zawsze mo偶na na ni膮 liczy膰.

Ciotka Kate poczu艂a ulg臋, 偶e Matylda nie s艂yszy tego specyficznego komplementu...


Perspektywa wyjazdu do Kate pomog艂a Matyldzie szybciej wydobrze膰. Po dw贸ch dniach, zgodnie z wcze艣niejsz膮 obietnic膮, doktor Lovell pozwoli艂 jej wsta膰 z 艂贸偶ka i uzna艂, 偶e kr贸tka podr贸偶 samochodem na pewno jej nie zaszkodzi. Matylda wprost nie mog艂a si臋 doczeka膰, kiedy wreszcie b臋dzie mog艂a opu艣ci膰 jego dom. Dop贸ki by艂a chora i nie wychodzi艂a z pokoju, cieszy艂y j膮 codzienne kr贸tkie wizyty doktora. Teraz jednak, kiedy sp臋dza艂a wi臋kszo艣膰 dnia na dole i jada艂a posi艂ki z nim i ciotk膮 Kate, czu艂a, 偶e cz臋ste przebywanie w jego towarzystwie odbiera jej spok贸j ducha.

Na dzie艅 przed wyjazdem Matylda zadzwoni艂a do rodzic贸w i poprosi艂a, by matka przynios艂a jej troch臋 ubra艅 i niezb臋dnych kosmetyk贸w. Pani Paige wym贸wi艂a si臋 kiepskim samopoczuciem, wi臋c po rzeczy musia艂a p贸j艣膰 Kitty. W skromnym baga偶u, kt贸ry Matylda zabiera艂a do Somerton, znalaz艂 si臋 tweedowy kostium oraz b艂臋kitna we艂niana sukienka. By艂y to stroje od dawna niemodne, ale za to praktyczne i ci膮gle w dobrym stanie.

Matylda by艂a bardzo zaskoczona, 偶e mimo podesz艂ego wieku ciotka Kate zasiada za kierownic膮 leciwego jaguara. Podczas drogi mog艂a si臋 przekona膰, 偶e panna Lovell prowadzi samoch贸d z nonszalancj膮 dwudziestolatka. Doktor musia艂 o tym wiedzie膰, bo kiedy odje偶d偶a艂y spod domu, nawet nie wspomnia艂 o tym, 偶eby ciotka jecha艂a ostro偶nie.

Podr贸偶 min臋艂a bardzo szybko i mniej wi臋cej w porze lunchu dotar艂y do uroczego miasteczka, w kt贸rym mieszka艂a ciotka. Gdy jecha艂y g艂贸wn膮 ulic膮, przy kt贸rej sta艂y zadbane stare domy oraz zabytkowy ko艣ci贸艂, ciotka machn臋艂a r臋k膮 w kierunku ma艂ych sklepik贸w z kolorowymi szyldami.

Jak widzisz, wszystko mamy na miejscu 鈥 oznajmi艂a. 鈥 Je艣li jednak b臋dziesz mia艂a ochot臋, wybierzemy si臋 do wi臋kszego miasta.

Przejechawszy kilka przecznic, zatrzyma艂y si臋 przed ozdobn膮 furtk膮, za kt贸r膮 wida膰 byto niewielki domek z 偶贸艂tawego kamienia. Mech g臋sto porasta艂 kryty 艂upkiem dach, a jesienne s艂o艅ce odbija艂o si臋 od ma艂ych szybek w oknach i drzwiach wej艣ciowych. Kate wyj臋艂a z torby wielki klucz, kt贸rym nast臋pnie otworzy艂a drzwi tak masywne, 偶e nawet taran by sobie z nimi nie poradzi艂, po czym szerokim gestem zaprosi艂a Matyld臋 do 艣rodka. Ju偶 od progu powita艂o je przyjemne ciep艂o i smakowity zapach jakiej艣 potrawy.

Pani Chubb! Halo! Ju偶 jeste艣my! 鈥 zawo艂a艂a ciotka.

Dzie艅 dobry, panno Lovell! Jak dobrze, 偶e pani wr贸ci艂a 鈥 ucieszy艂a si臋 starsza kobieta, kt贸ra wysz艂a im na powitanie.

O, jest i panienka! Zaraz przynios臋 baga偶e.

Potem, potem, droga pani Chubb. Niech pani teraz nie wychodzi, bo jeszcze si臋 pani przezi臋bi.

W takim razie za chwil臋 podam obiad. Je艣li maj膮 panie ochot臋, w salonie czeka sherry. I bardzo st臋skniony Toffi 鈥 rzek艂a gospodyni i wycofa艂a si臋 do kuchni.

Chod藕, poka偶臋 ci tw贸j pok贸j. 鈥 Kate wzi臋艂a Matyld臋 za r臋k臋 i zaprowadzi艂a na g贸r臋. Tam wskaza艂a jedne z drzwi. 鈥 Mam nadziej臋, 偶e b臋dzie ci tu wygodnie. 艁azienka jest obok. Zejd藕 zaraz na d贸艂, dobrze? Rozpakujemy si臋 p贸藕niej.

Gdy Kate wysz艂a, Matylda 艣mielej rozejrza艂a si臋 po swoim nowym lokum. Pok贸j byl do艣膰 du偶y i bardzo jasny. 艢ciany ze skosami pokrywa艂a wzorzysta tapeta, kt贸ra 艂adnie komponowa艂a si臋 z lekkimi, bia艂ymi meblami i mi臋kkim dywanem. Na stoliku obok 艂贸偶ka sta艂 wazonik z kwiatami i le偶a艂o kilka ksi膮偶ek. Matylda od razu polubi艂a to miejsce. Wiedzia艂a, 偶e b臋dzie jej tu dobrze i swojsko. Mia艂a nadziej臋, 偶e w tak mi艂ej go艣cinie szybciej zapomni o swojej nieszcz臋艣liwej mi艂o艣ci. Je偶eli mia艂a jak膮kolwiek nadziej臋, 偶e doktor zwr贸ci kiedy艣 na ni膮 uwag臋, po偶egna艂a j膮 ostatecznie podczas pobytu w jego domu. M臋偶czyzna, kt贸ry cieszy si臋 wzgl臋dami z艂otow艂osej bogini, nie mo偶e przecie偶 ogl膮da膰 si臋 za... czarownic膮!

Tylko 偶e on nigdy nie b臋dzie z ni膮 szcz臋艣liwy 鈥 mrukn臋艂a ze smutkiem do swego odbicia w ma艂ym lustrze i z ci臋偶kim westchnieniem przypudrowa艂a nos.

Zbieg艂a na d贸艂 i nie艣mia艂o wsun臋艂a si臋 do przytulnego salonu, gdzie czeka艂a na ni膮 Kate. Starsza pani siedzia艂a przy kominku, a na jej kolanach drzema艂 pi臋kny, rudy kocur.

Wchod藕 艣mia艂o, moje dziecko. 鈥 Zach臋caj膮co skin臋艂a r臋k膮. 鈥 I z 艂aski swojej nalej nam po kieliszeczku sherry. Toffi tak si臋 za mn膮 st臋skni艂, 偶e teraz nie pozwala mi si臋 ruszy膰 na krok. I co, podoba ci si臋 pok贸j?

Bardzo! Widzia艂am przez okno, 偶e ma pani tu du偶y ogr贸d. 鈥 A tak. To moje hobby. Mara ogrodnika, kt贸ry pomaga mi przy najci臋偶szych pracach. A Henry, kiedy do mnie przyjedzie, zawsze udziela mi cennych rad. Pewnie widzia艂a艣 jego ogr贸d?

Tak, ale nigdy w nim nie by艂am.

To naprawd臋 cudowne miejsce. Musisz poprosi膰 Henry鈥檈go, 偶eby ci臋 kiedy艣 oprowadzi艂.

Poprosz臋 鈥 mrukn臋艂a i natychmiast zmieni艂a temat. Potem zjad艂a w towarzystwie ciotki Kate pyszny lunch. Pani Chubb przygotowa艂a dla nich po偶ywn膮 zup臋 jarzynow膮, omlet serowy i 艣wie偶e bu艂eczki z wiejskim mas艂em.

Musimy ci臋 troch臋 podtuczy膰 鈥 u艣miechn臋艂a si臋 ciotka, stawiaj膮c przed Matyld膮 szklank臋 t艂ustego mleka.

Oj, tak! 鈥 pokiwa艂a g艂ow膮 pani Chubb. 鈥 Wygl膮da panienka jak zabiedzony szparag. Ta grypa to paskudna choroba, wyci膮ga z cz艂owieka wszystkie si艂y. Ale my tu panienk臋 szybko odkarmimy i wr贸ci panienka do domu zdrowa i pulchna jak p膮czek. Prawda, panno Lovell?

Tak jest, pani Chubb.


Maj膮c tak troskliwe opiekunki, nie spos贸b nie wyzdrowie膰, pomy艣la艂a Matylda po kilku dniach sp臋dzonych u Kate. Energiczna starsza pani zabiera艂a j膮 codziennie na spacery po okolicznych wzg贸rzach, a gdy wraca艂a z nich zar贸偶owiona i g艂odna, w pogotowiu czeka艂a ju偶 pani Chubb z tac膮 pe艂n膮 przysmak贸w. Nic wi臋c dziwnego, 偶e na takiej diecie Matylda szybko nabra艂a cia艂a, a jej buzia odzyska艂a dawn膮 艣wie偶o艣膰. Po sutym lunchu siada艂y z ciotk膮 przy kominku albo ogl膮da艂y r贸偶ne skarby, kt贸rych pe艂no by艂o w starym domu. Prawie ka偶dy przedmiot i mebel mia艂 tu swoj膮 histori臋, kt贸r膮 Kate umia艂a opowiedzie膰 w niezwyk艂e zajmuj膮cy spos贸b.

Jednak po pi臋ciu dniach tych luksus贸w Matylda zdoby艂a si臋 na odwag臋 i podczas rozmowy wyzna艂a, 偶e chcia艂aby ju偶 wraca膰 do domu.

Panno Lovell, jest mi u pani cudownie, ale czuj臋 si臋 ju偶 zdrowa, wi臋c musz臋 wraca膰 do pracy. Poza tym jestem potrzebna w domu. Moja matka tak d艂ugo musi radzi膰 sobie sama...

Ciotka Kate lekko skrzywi艂a sw贸j ptasi nos. Osoba mniej taktowna na pewno zrobi艂aby w tym miejscu z艂o艣liw膮 uwag臋 pod adresem pani Paige, ale ciotka by艂a prawdziw膮 dam膮.

Moje dziecko 鈥 zacz臋艂a mi臋kko 鈥 uwierz mi, 偶e niech臋tnie si臋 z tob膮 rozstan臋. Henry zaleci艂 co najmniej tygodniowy pobyt, a ja zawsze s艂ucham lekarzy, wi臋c sp臋dzimy razem jeszcze dwa dni. Proponuj臋, 偶eby艣my wybra艂y si臋 jutro po zakupy do miasta. Co ty na to?

Bardzo ch臋tnie. 鈥 Matylda naprawd臋 ucieszy艂a si臋 na my艣l o wprawie. 鈥 Musz臋 kupi膰 sobie nowy p艂aszcz.

Nic z tego, moja droga 鈥 wtr膮ci艂a ciotka g艂osem nie znosz膮cym sprzeciwu. 鈥 Ty nie p艂aszcz musisz sobie kupi膰, tylko 艂adn膮 sukienk臋. Jak wreszcie spotkasz swego ksi臋cia z bajki, b臋dziesz chcia艂a wygl膮da膰 jak ksi臋偶niczka, prawda? A ksi臋偶niczki nie chodz膮 w workowatych sukienkach.

Ale ja nie znam 偶adnego ksi臋cia! 鈥 roze艣mia艂a si臋 szczerze Matylda.

W艂a艣nie! To dzi臋ki tej wielkiej niewiadomej 偶ycie jest takie ciekawe. Sk膮d wiesz, 偶e nie spotkasz go ju偶 jutro?

Nast臋pnego ranka pojecha艂y do miasta. Dzie艅 zacz臋艂y od kawy, na kt贸r膮 wst膮pi艂y do uroczej kawiarenki, a potem Kate zaprowadzi艂a Matyld臋 do wybranych sklep贸w. Gdy zatrzyma艂y si臋 przed jednym z nich, ciotka mimochodem wspomnia艂a, 偶e w艂a艣nie tu cz臋sto robi zakupy siostra Henry鈥檈go.

Tylko nie przejmuj si臋 cenami na wystawie 鈥 uprzedzi艂a Matyld臋. 鈥 W 艣rodku maj膮 mn贸stwo eleganckich ubra艅 w bardzo rozs膮dnej cenie. U nich zawsze s膮 jakie艣 wyprzeda偶e.

W 艣rodku powita艂a je uprzejma sprzedawczyni, najwyra藕niej zaprzyja藕niona z ciotk膮 Kate. S艂odk膮 tajemnic膮 obu pa艅 by艂a rozmowa telefoniczna, jak膮 odby艂y wczesnym rankiem. Ot贸偶 na pro艣b臋 swej sta艂ej klientki sprzedawczyni zgodzi艂a si臋 obni偶y膰 ceny ubra艅, kt贸re spodobaj膮 si臋 鈥瀟ej mi艂ej pannie Paige鈥.

Wystarczy艂o raz spojrze膰 na tweedowy kostium Matyldy, nie do艣膰, 偶e niemodny, to jeszcze za lekki jak na t臋 por臋 roku, by przekona膰 si臋, 偶e w jej przypadku nowe ubrania nie by艂y kaprysem, lecz prawdziw膮 konieczno艣ci膮.

Chcia艂abym kupi膰 sukienk臋 鈥 odezwa艂a si臋 nie艣mia艂o. 鈥 Ale tak膮, kt贸ra nie zrobi si臋 zaraz niemodna i kt贸r膮 b臋d臋 mog艂a wk艂ada膰 od 艣wi臋ta.

Powiedziawszy to, Matylda zastanowi艂a si臋 mimo woli, czy spotkanie ksi臋cia z bajki mo偶na rzeczywi艣cie nazwa膰 艣wi臋tem. Pod wp艂ywem tych my艣li u艣miechn臋艂a si臋 pi臋knie. Widz膮c ten u艣miech, sprzedawczyni uzna艂a, 偶e ta dziewczyna, oczywi艣cie odpowiednio ubrana, mo偶e uchodzi膰 za ca艂kiem 艂adn膮 pann臋.

Wyb贸r by艂 rzeczywi艣cie du偶y, wi臋c Matylda bez trudu znalaz艂a co艣 dla siebie. W ciemnor贸偶owej sukience z jedwabnego d偶erseju wygl膮da艂a tak 艂adnie, 偶e postanowi艂a j膮 kupi膰. Zw艂aszcza 偶e ze wzgl臋du na ma艂y rozmiar sprzedawczyni obni偶y艂a cen臋 a偶 o po艂ow臋. Dzi臋ki temu Matyldzie starczy艂o pieni臋dzy na elegancki szary p艂aszcz, kt贸ry r贸wnie偶 by艂 na wyprzeda偶y. Jedna z klientek rozmy艣li艂a si臋 i odda艂a go po kilku dniach, t艂umaczy艂a sprzedawczyni, wi臋c je艣li pani Matyldzie to nie przeszkadza...

Pani Matyldzie to nie przeszkadza艂o. Wr臋cz przeciwnie, by艂a zachwycona. Wprawdzie zosta艂a prawie bez grosza przy duszy, ale tak 艂adnych ubra艅 nie mia艂a jeszcze nigdy w 偶yciu. Za ostatnie pieni膮dze kupi艂a kapelusz, kt贸ry idealnie pasowa艂 do nowego p艂aszcza.

Ale偶 mia艂y艣my szcz臋艣cie! 鈥 powiedzia艂a rozradowana, gdy pakowa艂y torby do samochodu.

Ciotka Kate spojrza艂a na jej rozpromienion膮 buzi臋 i pomy艣la艂a sobie, 偶e dla takiego widoku warto by艂o zap艂aci膰 nawet wi臋cej. Lunch zjad艂y w hotelowej restauracji, a na herbat臋 wr贸ci艂y do domu. Gdy Matylda pokaza艂a swoje zakupy pani Chubb, ta pochwali艂a jej wyb贸r i stwierdzi艂a, 偶e b臋dzie jej w tych rzeczach prze艣licznie.

Kolejny dzie艅 zacz臋艂y swoim zwyczajem od spaceru, tym razem nieco d艂u偶szego, gdy偶 Matylda chcia艂a przed wyjazdem nacieszy膰 si臋 pi臋knem krajobrazu. Przeczuwa艂a, 偶e nigdy wi臋cej nie b臋dzie go艣ciem Kate, i ta 艣wiadomo艣膰 nape艂nia艂a j膮 smutkiem. Obie starsze panie ho艂ubi艂y j膮 i rozpieszcza艂y jak nikt dot膮d, otacza艂y ciep艂em i czu艂o艣ci膮, jakiej nie zna艂a w rodzinnym domu. Mimo to wiedzia艂a, 偶e musi wraca膰.

Po po艂udniu zatelefonowa艂a do matki, by j膮 zawiadomi膰, 偶e nazajutrz b臋dzie w domu. Pani Paige przyj臋艂a t臋 wiadomo艣膰 bez entuzjazmu. Zaznaczy艂a tylko, i偶 ma nadziej臋, 偶e Matylda szybko powr贸ci do swoich zwyk艂ych obowi膮zk贸w. Po tej niezbyt buduj膮cej rozmowie Matylda posz艂a si臋 pakowa膰, 偶a艂uj膮c z ca艂ego serca, 偶e ju偶 jutro musi opu艣ci膰 ten go艣cinny dom.

Podczas wcze艣niejszej rozmowy zapyta艂a ciotk臋 Kate, jak ma dosta膰 si臋 do Much Winterlow. Starsza pani zaofiarowa艂a si臋 w贸wczas, 偶e sama j膮 odwiezie, i od razu zaznaczy艂a, 偶e nie chce s艂ysze膰 偶adnych protest贸w.

Nie b臋dziesz t艂uk艂a si臋 autobusem 鈥 stwierdzi艂a. 鈥 Poza rym ch臋tnie spotkam si臋 z moim bratankiem.

Tak wiec po 艣niadaniu Matylda w艂o偶y艂a sw贸j nowy p艂aszcz i kapelusz, znios艂a na d贸艂 baga偶e i posz艂a po偶egna膰 si臋 z pani膮 Chubb. Z wdzi臋czno艣ci za troskliw膮 opiek臋 kupi艂a dla gospodyni apaszk臋, kt贸r膮 ta przyj臋艂a z rado艣ci膮. Potem wyca艂owa艂a Matyld臋, 偶ycz膮c jej, 偶eby by艂a dobr膮 dziewczyn膮 i nie pracowa艂a zbyt ci臋偶ko. Ciotka Kate tak偶e dosta艂a prezent 鈥 ma艂膮 figurk臋 z porcelany, kt贸r膮 obie z Matyld膮 podziwia艂y w jednym ze sklep贸w. Z u艣miechem wys艂ucha艂a podzi臋kowa艅, kt贸re Matylda przygotowa艂a bardzo starannie i zdecydowa艂a si臋 wyg艂osi膰 ju偶 teraz, gdy偶 obawia艂a si臋, 偶e po przyje藕dzie do Much Winterlow nie b臋dzie na to czasu.

Nie dzi臋kuj mi tak, moje dziecko. Twoja obecno艣膰 sprawi艂a mi wiele, wiele rado艣ci 鈥 m贸wi艂a ciotka, ocieraj膮c ukradkiem 艂zy.

Matylda zdziwi艂a si臋, 偶e starsza pani nie jest ubrana do wyj艣cia, nim jednak zd膮偶y艂a o cokolwiek zapyta膰, w hoiu rozleg艂 si臋 gong. Po chwili do salonu wszed艂 doktor Lovell. Najpierw przywita艂 si臋 z Kate, a potem uwa偶nie obejrza艂 Matyld臋.

A oto i nasza panna Paige 鈥 powiedzia艂 swym zwyk艂ym tonem, w kt贸rym nie by艂o 偶adnych emocji. 鈥 Dobrze si臋 pani czuje?

A wi臋c znowu jest dla niego pann膮 Paige. Przyjazna za偶y艂o艣膰, jaka wytworzy艂a si臋 mi臋dzy nimi podczas jej choroby, znikn臋艂a bez 艣ladu, ust臋puj膮c miejsca ch艂odnej uprzejmo艣ci, z jak膮 odnosi艂 si臋 do wszystkich pacjent贸w.

Dzi臋kuj臋, doktorze, czuj臋 si臋 doskonale 鈥 odpowiedzia艂a sztywno.

Sam widzia艂, 偶e m贸wi艂a prawd臋. Przez ten tydzie艅 艂adnie si臋 zaokr膮gli艂a i nabra艂a kolor贸w. W nowym p艂aszczu i kapeluszu wygl膮da艂a bardzo 艂adnie, cho膰 nie tak 艂adnie jak owego dnia, gdy spostrzeg艂 j膮 grabi膮c膮 li艣cie w ogrodzie.

Moi drodzy, nie my艣lcie sobie, 偶e puszcz臋 was bez kawy 鈥 zawo艂a艂a ciotka Kate, przerywaj膮c kr臋puj膮c膮 cisz臋.

Ale panno Lovell... 鈥 Matylda spojrza艂a na ni膮 bezradnie.

Ja my艣la艂am, 偶e b臋d臋 wraca艂a z pani膮.

W jej g艂osie s艂ycha膰 by艂o takie rozczarowanie, 偶e Henry鈥檈mu zrobi艂o si臋 nieprzyjemnie.

Obawiam si臋 鈥 powiedzia艂 sucho 鈥 偶e b臋dzie pani musia艂a zadowoli膰 si臋 moim towarzystwem. Domy艣lam si臋, 偶e chce pani jecha膰 prosto do domu?

O tak, je艣li to mo偶liwe. Dzi臋kuj臋, 偶e pan si臋 fatygowa艂.

M贸wi膮c to, spojrza艂a na niego z niepokojem. 鈥 Mam nadziej臋, 偶e nie zmarnowa艂 pan przeze mnie poranka...

Nic podobnego! 鈥 odpar艂, my艣l膮c przy tym, 偶e tak naprawd臋 czeka艂 na ten poranek bardzo niecierpliwie.

Widzia艂e艣 si臋 ostatnio z Lucill膮? 鈥 spyta艂a znienacka ciotka Kate.

Nie. Ani si臋 nie widzia艂em, ani nie rozmawia艂em.

I ani razu o niej nie pomy艣la艂em, doda艂 w duchu, ale nie powiedzia艂 tego g艂o艣no.

Mia艂em du偶o pracy. Wprawdzie dosta艂em do pomocy piel臋gniark臋 ze szpitala w Taunton, ale ona chce jak najszybciej wr贸ci膰 do domu. 鈥 U艣miechn膮艂 si臋 do Matyldy. 鈥 Bardzo nam pani brakowa艂o. Rodzice pewnie ju偶 nie mog膮 doczeka膰 si臋 pani powrotu.

Mam nadziej臋 鈥 odpar艂a cicho. 鈥 Chcia艂abym jak najszybciej wr贸ci膰 do pracy 鈥 doda艂a po chwili.

Wszyscy na pani膮 czekamy.

W drodze powrotnej niewiele rozmawiali, z czego Matylda nawet by艂a zadowolona. Kiedy za oknem pojawi艂y si臋 pierwsze zabudowania Much Winterlow, odetchn臋艂a z ulg膮. Henry, nie pytaj膮c o nic, pojecha艂 prosto do domu jej rodzic贸w. Je偶eli spodziewa艂a si臋 z ich strony gor膮cego przyj臋cia, to si臋 mocno zawiod艂a. Pani Paige wprawdzie wysz艂a im na spotkanie, ale zamiast od powita艅, zacz臋艂a od wym贸wek.

Nie zrobi艂a艣 po drodze 偶adnych zakup贸w? W takim razie b臋dziesz musia艂a p贸j艣膰 p贸藕niej do sklepu, bo nie mamy w domu nic do jedzenia. 鈥 Obecno艣膰 lekarza musia艂a podzia艂a膰 na pani膮 Paige koj膮co, bo gdy si臋 do niego zwr贸ci艂a, m贸wi艂a zupe艂nie innym tonem: 鈥 Ach, doktorze, prosz臋 mi wybaczy膰, ale mam za sob膮 bardzo ci臋偶ki okres. Ca艂y dom by艂 na mojej g艂owie, wi臋c sam pan rozumie...

Przeszli do salonu, gdzie pani Paige z wyra藕n膮 przyjemno艣ci膮 zacz臋艂a pe艂ni膰 honory domu. Posadzi艂a doktora na sofie i szczebiotliwie zapewni艂a, 偶e rozmowa z nim b臋dzie dla niej prawdziw膮 rozkosz膮. Tymczasem Matyldzie nakaza艂a przywita膰 si臋 z ojcem.

A jak si臋 czuje ma艂偶onek? 鈥 zagadn膮艂 doktor z obowi膮zku. Nie mia艂 ochoty rozmawia膰 z t膮 m臋cz膮c膮, samolubn膮 kobiet膮, kt贸ra pozbawia艂a w艂asn膮 c贸rk臋 rado艣ci 偶ycia.

Dzi臋kuj臋, z m臋偶em wszystko w porz膮dku. Jemu do szcz臋艣cia wystarcz膮 ksi膮偶ki i pisanie 鈥 odrzek艂a pani Paige z ci臋偶kim westchnieniem. 鈥 A ja, no c贸偶, jestem od niego du偶o m艂odsza... Mo偶e dlatego tak bardzo brakuje mi intensywnego 偶ycia towarzyskiego i rozrywek, do jakich przywyk艂am. 鈥 M贸wi膮c to, pos艂a艂a doktorowi t臋skny u艣miech.

Zapewniam pani膮, 偶e w naszym miasteczku tak偶e nie brakuje rozrywek. Teraz, kiedy epidemia grypy min臋艂a, mo偶e pani 艣mia艂o wychodzi膰 z domu 鈥 powiedzia艂, a kiedy zobaczy艂 wchodz膮c膮 do salonu Matyld臋, wsta艂 i zaproponowa艂, 偶e ch臋tnie zawiezie j膮 do sklepu.

Nie chcia艂abym sprawia膰 k艂opotu, ale skoro jest pan tak mi艂y... Co mam kupi膰? 鈥 zapyta艂a matk臋.

Jak to co? 鈥 zawo艂a艂a pani Paige obra偶onym tonem. 鈥 Przecie偶 m贸wi艂am ci ju偶, 偶e nie mamy nic do jedzenia. Wiedzia艂am, 偶e dzisiaj wracasz, wi臋c nie robi艂am 偶adnych zakup贸w. Rozumiem, 偶e masz pieni膮dze?

Nie mam 鈥 szepn臋艂a Matylda zawstydzona. Na wspomnienie p艂aszcza i sukienki, na kt贸re wyda艂a wszystkie oszcz臋dno艣ci, ogarn臋艂y j膮 wyrzuty sumienia.

Matka musia艂a czyta膰 w jej my艣lach, bo zauwa偶y艂a z przek膮sem:

No tak, nic dziwnego, 偶e jeste艣 bez grosza, skoro wszystko przepu艣ci艂a艣 na swoje przyjemno艣ci.

艢wiadomo艣膰, i偶 Henry jest mimowolnym 艣wiadkiem tej przykrej rozmowy, sprawi艂a, 偶e Matylda zaczerwieni艂a si臋 po same uszy.

Mamo 鈥 j臋kn臋艂a 鈥 nie rozmawiajmy o tym teraz, dobrze? Niech mama da mi pieni膮dze i list臋 zakup贸w. A pan, doktorze 鈥 doda艂a, unikaj膮c go wzrokiem 鈥 niech nie czeka. Ch臋tnie p贸jd臋 pieszo. Zw艂aszcza po tak d艂ugim siedzeniu w samochodzie.

Kiedy u艣wiadomi艂a sobie, jak m贸g艂 to zrozumie膰, czerwie艅 na jej policzkach sta艂a si臋 jeszcze ciemniejsza.

Co znaczy... by艂o mi bardzo wygodnie. Jestem wdzi臋czna, 偶e pan mnie odwi贸z艂, ale domy艣lam si臋, 偶e chcia艂by pan ju偶 wr贸ci膰 do swoich zaj臋膰, wi臋c... 鈥 pr贸bowa艂a wybrn膮膰.

Doktorowi zrobi艂o jej si臋 bardzo 偶al.

Nie mam dzi艣 偶adnych zaj臋膰 鈥 oznajmi艂, patrz膮c jej w oczy. 鈥 Zrobi艂em sobie dzie艅 wolny i mog臋 go sp臋dzi膰, jak mi si臋 podoba. Zawioz臋 pani膮 do sklepu, a potem, je艣li pani matka si臋 zgodzi, chcia艂bym zaprosi膰 pani膮 do siebie. Pani Inch i Kitty bardzo si臋 za pani膮 st臋skni艂y.

Droga do miasteczka min臋艂a im w milczeniu. Ku zaskoczeniu Matyldy doktor wszed艂 razem z ni膮 do sklepu, i podczas gdy ona robi艂a zakupy, przegl膮da艂 zawarto艣膰 p贸艂ek. A poniewa偶 pani Simpkins musia艂a skomentowa膰 ka偶dy artyku艂, kt贸ry trafia艂 do koszyka pastor贸wny, doktor zorientowa艂 si臋, 偶e w domu Paige鈥櫭硍 raczej si臋 nie przelewa.

Pomy艣la艂 sobie, 偶e taka sytuacja nie jest normalna. W ko艅cu pastor dostaje emerytur臋, a i odchodz膮c z urz臋du, musia艂 otrzyma膰 odpowiedni膮 odpraw臋. Widocznie pieni臋dzy nie by艂o zbyt wiele, skoro Matylda zdecydowa艂a si臋 p贸j艣膰 do pracy. Jednak dla osoby patrz膮cej z boku wygl膮da艂o to tak, jakby by艂a g艂贸wn膮 偶ywicielk膮 rodziny.

Nie by艂 ekspertem w kwestii damskich zakup贸w, ale przecie偶 wiedzia艂, 偶e m艂ode kobiety uwielbiaj膮 wydawa膰 pieni膮dze na ubrania i kosmetyki. Wydawa艂o mu si臋, 偶e osoba o tak przeci臋tnej urodzie jak Matylda powinna bardziej interesowa膰 si臋 tym, jak poprawi膰 sw贸j wygl膮d.

K膮tem oka obserwowa艂, jak przygarbiona wk艂ada zakupy do toreb. Na jej buzi nie dostrzeg艂 ju偶 艣ladu wewn臋trznej rado艣ci, jaka roz艣wietla艂a j膮 jeszcze tego ranka w domku ciotki Kate. Ale Matylda nie wygl膮da艂a te偶 na smutn膮. Doktor musia艂 przyzna膰, 偶e wprawdzie nie by艂a pi臋kno艣ci膮, ale mia艂a w sobie jaki艣 magiczny spok贸j, kt贸ry udziela艂 si臋 i jemu.

Gdy wychodzili ze sklepu, wzi膮艂 od niej torby i pierwszy ruszy艂 w stron臋 domu. Chcia艂 zaprosi膰 j膮 do salonu, ale od razu uprzedzi艂a, 偶e zostanie tylko par臋 minut.

Nie chc臋 panu przeszkadza膰 鈥 powiedzia艂a, a on nie zareagowa艂. Zaraz te偶 do holu wesz艂a pani Inch.

Dzie艅 dobry, panienko! 鈥 zawo艂a艂a. 鈥 Wygl膮da pani jak okaz zdrowia, a偶 mi艂o popatrze膰.

艢wi臋te s艂owa 鈥 doda艂a Kitty, i po chwili obie kobiety obraca艂y Matyld臋 na wszystkie strony, prawi膮c jej komplementy.

Pani Inch, czy mo偶emy dzisiaj zje艣膰 troch臋 wcze艣niej? 鈥 zapyta艂 doktor. 鈥 Panna Paige spieszy si臋 do domu.

Oczywi艣cie. Prosz臋 mi da膰 dziesi臋膰 minut.

W salonie, gdy obydwoje usiedli wygodnie przy kominku, Matylda odwa偶y艂a si臋 powiedzie膰, 偶e wola艂aby nie zostawa膰 na lunchu. Henry przyjrza艂 si臋 jej z uwag膮, a potem znienacka u艣miechn膮艂 si臋 i powiedzia艂:

Pracujemy ze sob膮 ju偶 tak d艂ugo, 偶e chyba najwy偶sza pora, 偶eby艣my si臋 lepiej poznali.

Dlaczego?

Bo je艣li si臋 oboje troch臋 postaramy, to mo偶e si臋 polubimy. Nie tak膮 odpowied藕 pragn臋艂a us艂ysze膰. Zastanowi艂a si臋, co by zrobi艂, gdyby tak po prostu powiedzia艂a mu, 偶e go kocha. 呕e zakocha艂a si臋 w nim od pierwszego wejrzenia. Pewnie wyrzuci艂by mnie z pracy, pomy艣la艂a.

Dlaczego si臋 pani u艣miecha?

Och, ciesz臋 si臋, 偶e wracam do pracy. Prosz臋 mi powiedzie膰, co s艂ycha膰 w przychodni.

G艂adko przyj膮艂 zmian臋 tematu. Rozmawiali wi臋c oficjalnie, jak pracodawca ze swoj膮 pracownic膮. Dopiero podczas lunchu, do kt贸rego podano wino, Matylda si臋 rozlu藕ni艂a. Odrobina alkoholu pomog艂a wydoby膰 jej prawdziw膮, weso艂膮 natur臋.

Patrz膮c na jej o偶ywion膮 twarz i s艂uchaj膮c przyjemnego g艂osu, Henry poczu艂 nagle co艣, czego nawet nie umia艂 nazwa膰. T艂umaczy艂 sobie, 偶e to tylko wsp贸艂czucie, ale wiedzia艂, 偶e ok艂amuje samego siebie. Matylda by艂a osob膮, kt贸ra ani nie wymaga艂a, ani nie potrzebowa艂a lito艣ci.



ROZDZIA艁 SZ脫STY


Po lunchu odwi贸z艂 Matyld臋 do domu, ale tym razem nie wchodzi艂 do 艣rodka. Na szcz臋艣cie, bo gdyby to zrobi艂, by艂by 艣wiadkiem kolejnej sceny w wykonaniu pani Paige.

Dlaczego po zakupach nie wr贸ci艂a艣 prosto do domu? Matyldo, przesta艅 by膰 tak膮 straszn膮 egoistk膮! Przecie偶 ja i ojciec nie mieli艣my nic do jedzenia! 鈥 natar艂a na Matyld臋, gdy tylko ta przekroczy艂a pr贸g.

Przecie偶 doktor uprzedzi艂 mam臋, 偶e na chwil臋 do niego wst膮pi臋 鈥 t艂umaczy艂a Matylda 艂agodnie. 鈥 Czy kiedy mnie nie by艂o, nie chodzi艂a mama w og贸le do sklepu?

Oczywi艣cie, 偶e nie! A co, mia艂am zarazi膰 si臋 gryp膮? 鈥 Pani Paige by艂a 艣wi臋cie oburzona. 鈥 Dzwoni艂am do sklepu i prosi艂am o dostaw臋 do domu. Powiedzia艂am pani Simpkins, 偶e uregulujemy rachunki, jak wr贸cisz.

Mamo, przecie偶 ojciec daje mamie pieni膮dze na 偶ycie. Co si臋 z nimi dzieje?

A co to ma znaczy膰?! Czy偶by艣 mia艂a czelno艣膰 mnie krytykowa膰? Nie wiesz, 偶e za te n臋dzne gorsze, kt贸re daje mi ojciec, musz臋 wykarmi膰 trzy g臋by?!

Nie trzy, tylko dwie. Przecie偶 ja na siebie zarabiam.

A co ze mn膮? 鈥 Pani Paige uderzy艂a w 偶a艂osne tony. 鈥 Czy mnie ju偶 nic si臋 nie nale偶y? Nie mam tu 偶adnych znajomych, nie dzieje si臋 nic ciekawego...

Matylda usi艂owa艂a przypomnie膰 matce, 偶e przecie偶 regularnie spotka si臋 z pani膮 Milton, chodzi z ni膮 na bryd偶a, nied艂ugo b臋dzie pomaga艂a przy organizowaniu 艣wi膮tecznego kiermaszu. Niestety, pani Paige nie chcia艂a jej s艂ucha膰.

P贸jd臋 si臋 po艂o偶y膰 鈥 powiedzia艂a p艂aczliwie. 鈥 Przez to twoje gadanie rozbola艂a mnie g艂owa. Naprawd臋 zaczynam 偶a艂owa膰, 偶e ju偶 wr贸ci艂a艣.

Matylda jako艣 prze艂kn臋艂a t臋 uwag臋. Kiedy p贸藕niej posz艂a porozmawia膰 z ojcem, ten kolejny raz zapewni艂 j膮, 偶e bardzo si臋 cieszy z jej powrotu.

Mamie by艂o bardzo ci臋偶ko samej 鈥 biada艂 pastor. 鈥 Chcia艂bym jej to jako艣 wynagrodzi膰 i na przyk艂ad wys艂a膰 j膮 na kr贸tkie wakacje. Tak bardzo t臋skni do swoich dawnych przyjaci贸艂.

Nie martw si臋, tato. Mo偶e wsp贸lnymi si艂ami uda nam si臋 wygospodarowa膰 jakie艣 pieni膮dze 鈥 pocieszy艂a go Matylda. 鈥 Podr贸偶 nie b臋dzie droga. To w ko艅cu tylko autobus do Taunton i poci膮g.

Niezupe艂nie 鈥 westchn膮艂 pastor. 鈥 Przecie偶 mama musi mie膰 pieni膮dze na w艂asne wydatki. Nie puszcz臋 jej z go艂ymi r臋kami. A tu masz, jeszcze te rachunki! 鈥 Przez chwil臋 bezradnie przek艂ada艂 papiery na biurku. 鈥 Ten trzeba zap艂aci膰 jeszcze w tym tygodniu. Wesz, Matyldo, zupe艂nie nie kontroluj臋, na co id膮 pieni膮dze. Chyba kiepski ze mnie menad偶er.

Nie m贸w tak, tato. Po prostu musimy przywykn膮膰 do 偶ycia na ni偶szym poziomie.

Wzi臋艂a od ojca rachunek i tkni臋ta przeczuciem, zapyta艂a, czy s膮 jeszcze inne p艂atno艣ci do uregulowania. Okaza艂o si臋, 偶e ca艂kiem sporo. Matka nie wspomnia艂a s艂owem, 偶e nie zap艂aci艂a za mleko, mi臋so i gazety, kt贸re dostarczano do domu.

Zajmiemy si臋 tym, ojcze 鈥 powiedzia艂a lekko. 鈥 I na pewno uda nam si臋 wys艂a膰 mam臋 do przyjaci贸艂.

Gdy spojrza艂 na ni膮 z pow膮tpiewaniem, doda艂a szybko:

Nie mam 偶adnych pilnych wydatk贸w, wi臋c mo偶emy wykorzysta膰 moj膮 przysz艂膮 tygodni贸wk臋.

Po chwili przypomnia艂a sobie, 偶e przecie偶 zbli偶aj膮 si臋 艣wi臋ta. Trzeba b臋dzie kupi膰 prezenty, kartki pocztowe, jedzenie... Je艣li jednak wyjazd ma udobrucha膰 pani膮 Paige, warto jest po艣wi臋ci膰 na ten cel cho膰by ca艂膮 wyp艂at臋.

W poniedzia艂ek rano z przyjemno艣ci膮 wr贸ci艂a do pracy. Pacjenci witali j膮 serdecznie i cieszyli si臋, 偶e jest ju偶 zdrowa. Tylko doktor zachowa! sw贸j zwyk艂y dystans. Najpierw przywita艂 si臋 z ni膮 niemal oschle, a po sko艅czeniu przyj臋膰 mia艂 jej do powiedzenia tylko tyle, 偶e jedzie do Taunton, wi臋c prosi, by zamkn臋艂a przychodni臋.

Pani Inch zaraz przyniesie kaw臋 鈥 rzuci艂 zamiast do widzenia.

I tak dobrze, 偶e nie nazwa艂 jej pann膮 Paige. W og贸le nijak jej nie nazwa艂. Zwraca艂 si臋 do niej bezosobowo. Pani Inch przynios艂a kaw臋 r贸wnie偶 dla siebie.

Ach, ten nasz doktor 鈥 narzeka艂a, siadaj膮c obok Matyldy. 鈥 Ci膮gle w biegu, wiecznie gdzie艣 si臋 spieszy. Nie usi膮dzie, nie wypije kawy w spokoju. Jeszcze si臋 od tego nabawi wrzod贸w 偶o艂膮dka. Dzisiaj rano dzwoni艂a do niego panna Armstrong, wi臋c jad膮c do Taunton, pewnie do niej wst膮pi.

Pewnie tak, pomy艣la艂a Matylda, ale dla w艂asnego dobra wola艂a si臋 nad tym nie zastanawia膰. Kto by pomy艣la艂, 偶e mi艂o艣膰 mo偶e by膰 tak niewdzi臋cznym uczuciem. Zw艂aszcza mi艂o艣膰 nieodwzajemniona, kt贸ra dokucza niczym bol膮cy z膮b.

W domu zasta艂a matk臋, kt贸ra sw膮 obra偶on膮 min膮 przypomina艂a jej na ka偶dym kroku, 偶e nie uzyska 艂atwego przebaczenia. Ojciec, jak zwykle, powita艂 j膮 z ciep艂ym u艣miechem.

Sporo my艣la艂em o naszej wczorajszej rozmowie 鈥 powiedzia艂, odk艂adaj膮c pi贸ro. 鈥 Postanowi艂em, 偶e jednak wy艣lemy mam臋 na kr贸tkie wakacje. B臋d臋 ci bardzo wdzi臋czny za finansow膮 pomoc. I obiecuj臋, 偶e gdy nasza sytuacja si臋 ustabilizuje, wynagrodz臋 ci to w dw贸jnas贸b.

Nie ma o czym m贸wi膰, ojcze. 鈥 Spojrza艂a na niego z czu艂o艣ci膮. By艂 blady i wygl膮da艂 na zm臋czonego, wi臋c zaniepokojona zapyta艂a, czy nic mu nie dolega.

Nie, nie! Czuj臋 si臋 doskonale. Zaraz powiem mamie o naszej ma艂ej niespodziance.

Pani Paige wprost nie posiada艂a si臋 ze szcz臋艣cia. Co oczywi艣cie nie znaczy艂o, 偶e przesta艂a narzeka膰. Kolejny raz wyp艂yn膮艂 problem jej kieszonkowego oraz pieni臋dzy na niezb臋dne wydatki w czasie podr贸偶y. Matylda odda艂a matce ca艂膮 sw膮 tygodni贸wk臋, modl膮c si臋 w duchu, by jej to wystarczy艂o, jednak jako realistka zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e jest to ma艂o prawdopodobne. Z drugiej strony, wizyta mia艂a potrwa膰 tylko kilka dni, wi臋c je艣li matka nie b臋dzie rozrzutna...

Tak wi臋c pani Paige spakowa艂a swoje najbardziej eleganckie stroje i w sobot臋 po po艂udniu wsiad艂a do autobusu, nie omieszkawszy przedtem zauwa偶y膰, 偶e wola艂aby pojecha膰 do Taunton taks贸wk膮.

Matylda i pastor zostali na gospodarstwie sami. W niedzielny ranek wybrali si臋 do ko艣cio艂a. Matylda w艂o偶y艂a na t臋 okazj臋 nowy p艂aszcz i kapelusz, co troch臋 poprawi艂o jej samopoczucie, gdy pomi臋dzy wiernymi dostrzeg艂a wystrojon膮 Lucill臋. Poniewa偶 wci膮偶 mia艂a w pami臋ci przykre s艂owa, kt贸re us艂ysza艂a od narzeczonej doktora, po mszy zostawi艂a ojca w towarzystwie pastorostwa Milton贸w i wym贸wiwszy si臋 tym, 偶e musi przygotowa膰 lunch, posz艂a do domu. Jednak przechodz膮c obok doktora, i tak dostrzeg艂a k膮tem oka nieprzyjemny, z艂o艣liwy u艣mieszek jego towarzyszki.

Kiedy w poniedzia艂ek rano zanios艂a ojcu herbat臋, znowu zmartwi艂 j膮 jego niezdrowy wygl膮d. Czu艂a si臋 nie w porz膮dku, 偶e zostawia go samego.

Wr贸c臋 po dziesi膮tej 鈥 obieca艂a 鈥 wi臋c je艣li b臋dziesz mia艂 ochot臋, mo偶emy p贸j艣膰 przed lunchem na kr贸tki spacer.

Wysz艂a do pracy wcze艣nie, gdy na dworze panowa艂a jeszcze szar贸wka. Siedz膮c potem w ch艂odnej, pustej poczekalni, z tkliwo艣ci膮 wspomina艂a ciep艂y i przytulny domek ciotki Kate.

Nawet o tym nie my艣l 鈥 przywo艂a艂a si臋 do porz膮dku. 鈥 Pora wr贸ci膰 do rzeczywisto艣ci, panno Paige!

Jak zwykle w poniedzia艂ek w przychodni panowa艂 du偶y ruch. Czekaj膮c na swoj膮 kolej, pacjenci rozmawiali z o偶ywieniem o zbli偶aj膮cych si臋 艣wi臋tach. Wymieniano si臋 uwagami na temat 艣wi膮tecznej wystawy w sklepie pani Simpkins, opowiadano o pr贸bach amatorskiego teatru i o przygotowaniach do szkolnego koncertu. Gwar milk艂 tylko wtedy, gdy doktor wychyla艂 si臋 z gabinetu, by poprosi膰 nast臋pn膮 osob臋. A gdy drzwi si臋 zamyka艂y, pacjenci ochoczo wracali do przerwanych rozm贸w. Po wyj艣ciu ostatniego z nich doktor zawo艂a艂 Matyld臋 do gabinetu.

Zapraszam na kaw臋, panno Paige 鈥 powiedzia艂, nie podnosz膮c oczu znad papier贸w. Poprawi艂 tylko okulary i zacz膮艂 szybko wype艂nia膰 jakie艣 formularze. 鈥 Prosz臋 mi pozwoli膰 to sko艅czy膰 鈥 mrukn膮艂 po chwili, mimo 偶e siedz膮ca cicho Matylda w niczym mu nie przeszkadza艂a.

Mia艂a ochot臋 dopi膰 szybko kaw臋 i wyj艣膰, ale doktor w艂a艣nie wtedy upora艂 si臋 z papierami. Spojrza艂 na ni膮 i u艣miechn膮wszy si臋 ciep艂o, zapyta艂, czy mog艂aby pojecha膰 z nim na farm臋 Duckett贸w.

Mam dla nich niezbyt dobr膮 wiadomo艣膰, wi臋c chcia艂bym spokojnie porozmawia膰 z obojgiem. A pani w tym czasie mog艂aby zaj膮膰 si臋 ich ma艂ym synkiem. Prosz臋 mi powiedzie膰, je艣li ma pani inne plany. A mo偶e chcia艂aby pani porozmawia膰 przedtem z matk膮...

Mama pojecha艂a do swoich znajomych. Je艣li mo偶na, chcia艂abym zadzwoni膰 do ojca i sprawdzi膰, jak si臋 czuje. Je偶eli wszystko z nim w porz膮dku, ch臋tnie z panem pojad臋.

Ale偶 oczywi艣cie! Wie pani, gdzie jest telefon.

Kiedy sz艂a do drzwi, odprowadzi艂 j膮 wzrokiem i u艣miechn膮艂 si臋 w taki spos贸b, 偶e serce zabi艂o jej mocniej.

Farma Duckett贸w by艂a oddalona o trzy mile od miasteczka. Kiedy Matylda spojrza艂a przez okno samochodu na kamienne zabudowania po艂o偶one po艣r贸d burych, zaoranych p贸l, nie mog艂a powstrzyma膰 si臋 od refleksji, 偶e chyba trudno by膰 szcz臋艣liwym, 偶yj膮c w takim smutnym, odludnym miejscu. Wystarczy艂o jednak, 偶e rozejrza艂a si臋 po wn臋trzu domu, by zaraz dosz艂a do wniosku, 偶e ludzie, kt贸rzy je stworzyli, musieli by膰 szcz臋艣liw膮 rodzin膮.

Dzie艅 dobry! Jest tu kto? 鈥 zawo艂a艂 doktor.

Ju偶 id臋! 鈥 odrzek艂 kobiecy g艂os i po chwili w kuchennych drzwiach pojawi艂a si臋 u艣miechni臋ta m艂oda kobieta. Obok niej drepta艂 ma艂y ch艂opczyk, kt贸ry na widok doktora zapiszcza艂 rado艣nie i pozwoli艂 mu wzi膮膰 si臋 na r臋ce.

Dzie艅 dobry, pani Duckett. Jest m膮偶?

Ma pan wyniki bada艅? 鈥 zapyta艂a kobieta szybko, a kiedy doktor skin膮艂 g艂ow膮, powiedzia艂a, 偶e zaraz zawo艂a m臋偶a. 鈥 A mo偶e wola艂by pan porozmawia膰 z nim w cztery oczy?

Wr臋cz przeciwnie, Chcia艂bym pom贸wi膰 z wami obojgiem. To jest moja recepcjonistka, panna Paige, kt贸ra, je艣li pani pozwoli, przypilnuje Toma, 偶eby艣my mogli spokojnie wszystko om贸wi膰.

Kiedy pani Duckett posz艂a po m臋偶a, Matylda wzi臋艂a na r臋ce ch艂opczyka i przesz艂a do salonu. Usiad艂a z nim przy kominku i zacz臋艂a zabawia膰, opowiadaj膮c mu r贸偶ne historyjki. W tym czasie doktor zamkn膮艂 si臋 z jego rodzicami w drugim pokoju. Po drodze opowiedzia艂 jej nieco o przypadku Roba Ducketta, m艂odego m臋偶czyzny, kt贸ry uparcie ignorowa艂 dokuczliwy kaszel i z艂e samopoczucie. Gdy czu艂 si臋 ju偶 bardzo 藕le, zg艂osi艂 si臋 wreszcie do przychodni. Prze艣wietlenie p艂uc potwierdzi艂o diagnoz臋 doktora. Szybka operacja by艂a dla Roba jedynym ratunkiem, istnia艂a jednak obawa, 偶e nie b臋dzie chcia艂 zostawi膰 gospodarstwa i p贸j艣膰 do szpitala.

Matylda, zaj臋ta 艣piewaniem kolejnych piosenek, straci艂a poczucie czasu, ale zdawa艂o jej si臋, 偶e rozmowa trwa艂a dosy膰 d艂ugo. Musia艂a by膰 przykra, bo kiedy pani Duckett przysz艂a do salonu, na twarzy mia艂a 艣wie偶e 艣lady 艂ez.

Dzi臋kuj臋, 偶e zaj臋艂a si臋 pani Tomem 鈥 powiedzia艂a spokojnie. 鈥 Widz臋, 偶e bardzo pani膮 polubi艂.

To taki s艂odki ch艂opczyk. 鈥 Matylda pog艂aska艂a go po g艂贸wce. 鈥 Czy mog臋 jako艣 pom贸c? Mo偶e zaparz臋 herbat臋?

Woda ju偶 si臋 gotuje. Czy nie b臋dzie pani mia艂a nic przeciwko temu, 偶eby艣my przesz艂y do kuchni?

Matylda wzi臋艂a ch艂opca na r臋ce i posz艂a za pani膮 Duckett do jasnej, staromodnej kuchni, gdzie pod prostym drewnianym sto艂em spa艂 owczarek, a w k膮cie kotka karmi艂a swe koci臋ta.

S艂ysza艂a pani o moim m臋偶u? 鈥 zagadn臋艂a j膮 pani Duckett.

Tak. Naprawd臋 bardzo mi przykro... Ale musi pani pami臋ta膰, 偶e doktor Lovell jest doskona艂ym lekarzem. On naprawd臋 wie, co trzeba robi膰. A pani m膮偶 to m艂ody, silny m臋偶czyzna, wi臋c na pewno wyzdrowieje.

Tylko 偶e on nie chce i艣膰 na operacj臋. Martwi si臋, kto mi pomo偶e w gospodarstwie. Zw艂aszcza teraz, przed 艣wi臋tami.

Je偶eli pani m膮偶 p贸jdzie szybko do szpitala, to by膰 mo偶e wr贸ci na Bo偶e Narodzenie do domu. A chory i tak niewiele pani pomo偶e, prawda? 鈥 t艂umaczy艂a Matylda.

Oj 鈥 westchn臋艂a pani Duckett 鈥 dobry cz艂owiek z tego naszego doktora.

Oczywi艣cie! I mo偶na mu bezgranicznie ufa膰! Powiedzia艂a to z takim przej臋ciem, 偶e rozm贸wczyni przerwa艂a nalewanie herbaty i popatrzy艂a na ni膮 uwa偶nie.

I co postanowi艂 pan Duckett? 鈥 zapyta艂a Matylda, gdy wracali do miasteczka.

Zgodzi艂 si臋 na operacj臋.

Doskonale. A kto im pomo偶e w gospodarstwie? Zamy艣li艂 si臋 i dopiero po chwili odpar艂, 偶e t臋 spraw臋 da si臋 jako艣 za艂atwi膰. Matylda poczu艂a si臋 nieswojo, bo zdawa艂o jej si臋, 偶e uzna艂 jej pytanie za w艣cibstwo. Zaraz jednak przekona艂a si臋, 偶e doktor mia艂 wobec niej pewne plany.

Pojutrze odwioz臋 Roba do szpitala. Jego 偶ona oczywi艣cie pojedzie z nami. Mam w zwi膮zku z tym do pani pro艣b臋. Czy mog艂aby pani zaj膮膰 si臋 Tomem?

Ja? Mam z nim zosta膰 sama na farmie?

Nie b臋dzie pani sama. Maj膮 tam ch艂opaka do pomocy.

A je艣li nawet, to przecie偶 jest pani bardzo samodzieln膮 osob膮, prawda?

Chyba tak.

W takim razie jeste艣my um贸wieni.

Kiedy zatrzymali si臋 pod jej domem, nie spodziewa艂a si臋, 偶e zechce odprowadzi膰 j膮 do drzwi. On za艣 nie do艣膰, 偶e to zrobi艂, to jeszcze wszed艂 za ni膮 do 艣rodka, zupe艂nie jakby go przedtem zaprosi艂a.

Prosz臋 wej艣膰, doktorze 鈥 odezwa艂a si臋 troch臋 bez sensu, gdy znale藕li si臋 w holu.

Zdaje si臋, 偶e ju偶 wszed艂em 鈥 odpar艂 z lekkim u艣miechem. 鈥 Chc臋 zbada膰 pani ojca.

Matylda czu艂a si臋 mocno speszona, wi臋c kiedy doktor przyj膮艂 zaproszenie na kaw臋, z ulg膮 schroni艂a si臋 w kuchni, gdzie nie m贸g艂 zobaczy膰 jej pa艂aj膮cych policzk贸w.

Zanios艂a potem t臋 kaw臋 do pracowni ojca. Kiedy zapuka艂a, drzwi otworzy艂 doktor. Bez s艂owa wzi膮艂 od niej tac臋 i nie poprosi艂, by wesz艂a do 艣rodka. Wr贸ci艂a wi臋c do kuchni i zaj臋艂a si臋 lunchem. Po badaniu przyszed艂 tam r贸wnie偶 doktor.

Kiedy wraca pani matka? 鈥 zapyta艂 rzeczowo.

Mia艂a wr贸ci膰 w czwartek, ale zadzwoni艂a z wiadomo艣ci膮, 偶e chce przed艂u偶y膰 wizyt臋 o dzie艅 lub dwa. Czy ojciec czuje si臋 gorzej? Mo偶e nie powinien zostawa膰 sam?

Nie, prosz臋 si臋 nie niepokoi膰. Pani ojciec nie wymaga sta艂ej opieki, ale je艣li pani chce, poprosz臋, 偶eby pani Inch albo Kitty zajrza艂y do niego, gdy pani b臋dzie u Duckett贸w.

Je艣li tata si臋 na to zgodzi...

Pyta艂em go. Nie ma nic przeciwko. Obiecuj臋, 偶e najp贸藕niej o pi膮tej b臋dzie pani z powrotem. Zale偶y mi, 偶eby to w艂a艣nie pani zaj臋艂a si臋 ch艂opcem. Po pierwsze, wida膰, 偶e pani膮 lubi. A po drugie 鈥 tu zrobi艂 pauz臋 i spojrza艂 na ni膮 znacz膮co 鈥 uwa偶am pani膮 za odpowiedzialn膮 i zaradn膮 osob臋.

Poczu艂a ciep艂o w sercu, ale w g艂owie natychmiast pojawi艂o si臋 pytanie. Czy powinna mu powiedzie膰, 偶e boi si臋 kr贸w, nie m贸wi膮c ju偶 o bykach? I 偶e pomys艂 wyprawy na zupe艂ne odludzie, gdzie b臋dzie mia艂a za towarzystwo dziecko i nieznajomego parobka, nie bardzo przypad艂 jej do gustu?

Wystarczy艂o jedno spojrzenie w oczy doktora, i natychmiast rozwia艂y si臋 jej obawy i w膮tpliwo艣ci. Skoro z mi艂o艣ci do niego by艂a gotowa skoczy膰 w ogie艅, to przecie偶 nie mog艂a przestraszy膰 si臋 cho膰by i stada byk贸w.

Bardzo dobrze pan to zaplanowa艂 鈥 powiedzia艂a. 鈥 Ciesz臋 si臋, 偶e tata b臋dzie mia艂 towarzystwo.

Doktor zacz膮艂 zbiera膰 si臋 do wyj艣cia, wi臋c szybko zapyta艂a go o stan zdrowia ojca.

Z ca艂膮 odpowiedzialno艣ci膮 mog臋 stwierdzi膰, 偶e nic mu w tej chwili nie dolega. Musi pani jednak pami臋ta膰, 偶e ojciec nale偶y do grupy podwy偶szonego ryzyka. U pacjent贸w po rozleg艂ym zawale choroba mo偶e zacz膮膰 si臋 niespodziewanie. Nie ma co martwi膰 si臋 na zapas, ale trzeba mie膰 tego 艣wiadomo艣膰.

M贸wi膮c to, patrzy艂 na jej spokojn膮, skupion膮 twarz. Wygl膮da艂a na troch臋 przestraszon膮, wi臋c u艣miechn膮艂 si臋, chc膮c doda膰 jej otuchy. Gdy ruszy艂 do wyj艣cia, posz艂a za nim i odprowadzi艂a go a偶 na pr贸g. Mia艂 ju偶 wychodzi膰, ale jeszcze si臋 zatrzyma艂. Spojrza艂 jej w oczy, a potem pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 lekko w policzek.

Stoj膮c w otwartych drzwiach, Matylda patrzy艂a, jak wsiada艂 do samochodu. Dopiero gdy odjecha艂, wr贸ci艂a do swoich zaj臋膰. Ca艂y czas jednak my艣la艂a o tym przelotnym, niespodziewanym poca艂unku. Wiedzia艂a, 偶e doktor Lovell w og贸le nie zdaje sobie sprawy, ile dla niej znaczy艂 ten niewinny wyraz sympatii. Ca艂uj膮c j膮, zachowa艂 si臋 jak kto艣, kto g艂aszcze ma艂ego kotka albo tuli p艂acz膮ce dziecko. Dla niej by艂o to du偶o wi臋cej.

Kiedy spotkali si臋 wieczorem w przychodni, zachowywa艂 si臋 wobec niej oboj臋tnie. Po zako艅czeniu pracy nie mia艂 jej do powiedzenia nic poza zwyk艂ym dobranoc.

W 艣rod臋 rano w przychodni nie by艂o zbyt wielu pacjent贸w, wiec przyjechali na farm臋 Duckett贸w tak, jak planowali. Rob i jego 偶ona byli ju偶 gotowi do wyjazdu i czekali na nich, siedz膮c w swojej przytulnej kuchni.

M贸j Bo偶e, na nic nie mia艂am czasu. 鈥 Pani Duckett za艂ama艂a r臋ce. 鈥 W lod贸wce jest zupa i pudding, wystarczy podgrza膰. Czy pani sobie poradzi, pani Matyldo?

Tak, prosz臋 si臋 o nic nie martwi膰. Wszystko b臋dzie dobrze, panie Duckett. Powodzenia! I g艂owa do g贸ry.

Na nas ju偶 pora 鈥 uzna艂 doktor i klepn膮艂 Roba w plecy. 鈥 Chod藕my, szkoda czasu.

Matylda wzi臋艂a Toma na r臋ce i podesz艂a z nim do okna, 偶eby m贸g艂 pomacha膰 rodzicom.

Opieka nad ch艂opczykiem nie sprawia艂a jej problem贸w, mimo to po po艂udniu by艂a ju偶 bardzo zm臋czona. Krz膮tanina w obcym domu poch艂ania艂a sporo energii, bo trzeba by艂o wszystkiego szuka膰. Wprawdzie od czasu do czasu do kuchni zagl膮da艂 John, m艂ody parobek Duckett贸w, ale on mia艂 przecie偶 mn贸stwo zaj臋cia w gospodarstwie. Nie m贸g艂 wi臋c ci膮gle t艂umaczy膰, gdzie jego chlebodawczyni trzyma talerze albo 艂y偶ki. Matylda upora艂a si臋 ze wszystkim, a kiedy po lunchu Tom poszed艂 spa膰, z w艂asnej inicjatywy uprasowa艂a stos bielizny. Domy艣la艂a si臋, 偶e pani Duckett nie b臋dzie mia艂a g艂owy do takich rzeczy. Oko艂o wp贸艂 do pi膮tej John przyszed艂 na herbat臋.

Dobrze, 偶e pan Rob zgodzi艂 si臋 p贸j艣膰 do szpitala 鈥 powiedzia艂, sadowi膮c si臋 przy rozgrzanej kuchni.

Prawda? A ty w czasie jego nieobecno艣ci b臋dziesz pomaga艂 pani Duckett?

Oczywi艣cie.

Swoj膮 drog膮, chyba ju偶 pora, 偶eby艣 wraca艂 do domu 鈥 zauwa偶y艂a Matylda, zerkn膮wszy przedtem na zegarek.

Zaczekam, a偶 wr贸ci doktor. M贸wi艂, 偶e b臋dzie na pi膮t膮, a jak on co艣 powie, to 艣wi臋ta rzecz.

Rzeczywi艣cie samoch贸d zajecha艂 przed farm臋 niemal punktualnie.

Jak min膮艂 dzie艅? Wszystko w porz膮dku? ~ zapyta艂 doktor, wchodz膮c do kuchni za pani膮 Duckett i jej matk膮.

A jak si臋 sprawowa艂 Tom? 鈥 spyta艂a kobieta, mocno przytulaj膮c synka.

By艂 bardzo grzeczny. To prawdziwy anio艂ek. A John naprawd臋 ogromnie mi pom贸g艂 鈥 pochwali艂a Matylda.

Chcia艂a zapyta膰 o samopoczucie Roba Ducketta, ale troch臋 si臋 ba艂a. Przecie偶 mog艂o si臋 okaza膰, 偶e badania wykaza艂y jakie艣 komplikacje. Na szcz臋艣cie pani Duckett sama poruszy艂a ten temat.

Rob b臋dzie operowany jutro rano. Pan doktor m贸wi, 偶e wszystko b臋dzie dobrze.

Skoro tak m贸wi, to na pewno tak b臋dzie! ~ Matylda u艣cisn臋艂a jej d艂o艅. 鈥 Jemu mo偶na wierzy膰.

Doktor, cho膰 zaj臋ty rozmow膮 z Johnem, musia艂 tu us艂ysze膰, bo u艣miechn膮艂 si臋 do siebie zadowolony.

Zaraz potem wsiedli do samochodu i szybko wr贸cili do Much Winterlow. Doktor wst膮pi艂 na chwil臋 do Matyldy, by zamieni膰 par臋 s艂贸w z jej ojcem. Tym razem, wychodz膮c, ju偶 jej nie poca艂owa艂.

Dni mija艂y spokojnie, wype艂nione codziennymi obowi膮zkami. Przychodnia jak zwykle przyjmowa艂a pacjent贸w, doktor dzieli艂 sw贸j czas pomi臋dzy prac臋 na miejscu i wyjazdy do szpitala w Taunton. Wobec Matyldy zachowywa艂 si臋 oficjalnie. Wprawdzie zaprasza艂 j膮 na porann膮 kaw臋, ale ona konsekwentnie dzi臋kowa艂a, znajduj膮c za ka偶dym razem now膮 wym贸wk臋. Jemu zdawa艂o si臋 to nie przeszkadza膰. Codziennie te偶 informowa艂 j膮 o stanie zdrowia Roba Ducketta, kt贸ry po udanej operacji przebywa艂 na oddziale intensywnej opieki.

Jest szansa, 偶e wyjdzie do domu na 艣wi臋ta 鈥 m贸wi艂 swym zwyk艂ym, urz臋dowym tonem. 鈥 By艂em wczoraj na farmie i mam dla pani pozdrowienia od Toma i jego mamy.

Och, dzi臋kuj臋 bardzo. Tom to taki kochany malec!

Lubi pani dzieci?

Bardzo! 鈥 wyzna艂a, dodaj膮c w my艣lach, 偶e najmocniej pokocha艂aby te, kt贸re by艂yby jej i doktora.

Matylda niecierpliwie czeka艂a na pi膮tkow膮 wyp艂at臋. Musia艂a zrobi膰 wi臋ksze zakupy, bo matka w rozmowie telefonicznej uprzedzi艂a j膮, 偶e wprawdzie wr贸ci dopiero w niedziel臋, ale za to nie sama. Zaprosi艂a na herbat臋 jakich艣 znajomych, kt贸rzy mieli odwie藕膰 j膮 do domu.

Przyjedziemy ko艂o trzeciej, wi臋c przygotuj herbat臋 na czwart膮. Kup babeczki, upiecz ciasto i porz膮dnie napal w kominku. Nie musisz wo艂a膰 ojca do telefonu. Nie mam teraz czasu rozmawia膰, bo w艂a艣nie wychodzimy do restauracji. Pozdr贸w go ode mnie. Pa.

Kiedy w sobotni ranek Matylda wychodzi艂a ze sklepu pani Simpkins, nie mia艂a poj臋cia, 偶e jest obserwowana. Z okna jadalni przygl膮da艂 jej si臋 doktor Lovell. Kolejny raz zastanowi艂o go jej szare, wype艂nione obowi膮zkami 偶ycie. Nie ma ch艂opaka ani nawet przyjaci贸艂ki, ubiera si臋 co najmniej skromnie. A gdzie cho膰by odrobina rado艣ci, zabawy? Dziewczyna w jej wieku nie powinna 偶y膰 tylko domem i prac膮. Postanowi艂 co艣 z tym zrobi膰. Uzna艂, 偶e najlepiej b臋dzie, je艣li przed 艣wi臋tami da jej kilka dni wolnego i zaproponuje, by znowu pojecha艂a do ciotki Kate. On te偶 m贸g艂by tam wpa艣膰 na jeden dzie艅 i na przyk艂ad zabra膰 Matyld臋 na kolacj臋.

Z zamy艣lenia wyrwa艂 go dzwonek telefonu. To Lucilla dopomina艂a si臋, by zabra艂 j膮 gdzie艣 na lunch. Kiedy potem siedzia艂 z ni膮 w restauracji hotelu Castie, nie potrafi艂 uwolni膰 si臋 od my艣li, 偶e tysi膮c razy wola艂by sp臋dzi膰 ten dzie艅 z Matyld膮.

W niedziel臋 po po艂udniu, gdy pani Paige wr贸ci艂a do domu, wszystko by艂o gotowe na przyj臋cie jej go艣ci. Na 艂adnie przykrytym stole sta艂a najlepsza porcelana i le偶a艂y starannie wypolerowane srebrne sztu膰ce.

Wchod藕cie dalej. Zapraszam 鈥 膰wierka艂a pani Paige, prowadz膮c do 艣rodka ma艂偶e艅stwo w 艣rednim wieku. 鈥 Okropnie tu ciasno, ale mam nadziej臋, 偶e wkr贸tce si臋 st膮d wyprowadzimy.

Nast臋pnie przedstawi艂a im Matyld臋, ale zaraz pos艂a艂a j膮 po ojca. Go艣cie pili herbat臋 i chwalili wyborne ciasto.

O tak, Matylda 艣wietnie sobie radzi w kuchni 鈥 podchwyci艂a pani Paige. 鈥 Kto by pomy艣la艂, 偶e osoba tak wra偶liwa jak ja mo偶e mie膰 tak膮 praktyczn膮 c贸rk臋. Matylda jest okropnie przyziemna.

Po tym stwierdzeniu dwie pary oczu zwr贸ci艂y si臋 w jej stron臋. Widocznie znajomi matki nie znale藕li w Matyldzie nic interesuj膮cego, bo zaraz zaj臋li si臋 czym艣 innym. Nied艂ugo potem podzi臋kowali za mi艂e przyj臋cie i odjechali.

Gdy pa艅stwo Paige zostali sami, pastorowa zacz臋艂a wyjmowa膰 z toreb prezenty.

Sp贸jrz, kochany 鈥 wo艂a艂a 鈥 jak膮 mam dla ciebie wspania艂膮 ksi膮偶k臋! A tobie, Matyldo, kupi艂am par臋 porz膮dnych we艂nianych r臋kawiczek. Sobie te偶 sprawi艂am kilka rzeczy. Na przyk艂ad ten kapelusz. Prawda, 偶e pi臋kny?

Bardzo! 鈥 potakn臋艂a Matylda, z trwog膮 my艣l膮c o tym, ile musia艂 kosztowa膰.

Niestety, nie by艂 tani, i kupuj膮c go, nawet mia艂am wyrzuty sumienia 鈥 przyzna艂a pani Paige 鈥 ale pomy艣la艂am sobie, co tam! Raz si臋 偶yje! Wyda艂am wszystko co do grosza. 鈥 Roze艣mia艂a si臋, a widz膮c zmartwion膮 min臋 m臋偶a, doda艂a lekkim tonem: 鈥 Ale偶 nie przejmuj si臋, m贸j drogi. Matylda przecie偶 nas poratuje.

Matylda zastanowi艂a si臋, co by by艂o, gdyby powiedzia艂a, 偶e tego nie zrobi. Pytanie by艂o czysto teoretyczne, bo sama dobrze wiedzia艂a, 偶e przez wzgl膮d na ojca nigdy nie odm贸wi rodzicom pomocy.

W poniedzia艂ek rano jak zwyk艂e podzi臋kowa艂a w przychodni za kaw臋, ale tym razem doktor nie da艂 si臋 zby膰.

Musz臋 z pani膮 o czym艣 porozmawia膰, wi臋c zapraszam do siebie 鈥 oznajmi艂 w taki spos贸b, 偶e nawet nie pr贸bowa艂a dyskutowa膰. 鈥 Doszed艂em do wniosku, 偶e powinna pani p贸j艣膰 na urlop 鈥 oznajmi艂, gdy ju偶 dopijali kaw臋.

Ale ja dopiero wr贸ci艂am z urlopu! Nie jest pan ze mnie zadowolony? 鈥 przestraszy艂a si臋.

Matyldo, jestem z pani bardzo zadowolony. Poza tym te kilka dni u mojej ciotki to nie by艂 urlop, tylko rekonwalescencja.

Przez chwil臋 milcza艂, jakby wa偶y艂 w my艣lach, czy powinien m贸wi膰 dalej.

By膰 mo偶e powie pani, 偶e to nie m贸j interes 鈥 zacz膮艂 ostro偶nie 鈥 ale wydaje mi si臋, 偶e w pani 偶yciu nie ma za wiele przyjemno艣ci. Czy ma pani jakie艣 towarzystwo? Koleg贸w? Narzeczonego? Dziewczyna w pani wieku powinna my艣le膰 o zak艂adaniu rodziny. Ja wiem, 偶e pani du偶o pomaga matce, ale to chyba niepotrzebne. Uwa偶am, 偶e pani Paige potrafi sama sobie ze wszystkim poradzi膰. Nie powinna pani we wszystkim jej wyr臋cza膰. My艣la艂a pani kiedy艣 o tym, 偶eby wyprowadzi膰 si臋 z domu? Zacz膮膰 偶y膰 na w艂asny rachunek?

Matylda s艂ucha艂a go w milczeniu, zbyt zaskoczona, by wtr膮ci膰 cho膰by s艂owo.

Chce pan powiedzie膰, 偶e powinnam st膮d odej艣膰? 鈥 zapyta艂a wreszcie zduszonym g艂osem. I nigdy wi臋cej pana nie zobaczy膰, doda艂a w my艣lach.

Tak. Powinna pani podr贸偶owa膰, poznawa膰 艣wiat, ludzi 鈥 rzek艂 z przekonaniem, cho膰 musia艂 przyzna膰, 偶e nie do ko艅ca podoba mu si臋 ten pomys艂. Wprawdzie by艂 zdania, 偶e Matylda musi zacz膮膰 偶y膰 w艂asnym 偶yciem, ale u jej boku powinien sta膰 kto艣, kto by j膮 chroni艂 i wspiera艂, i by艂 dla niej przewodnikiem po 艣wiecie, o kt贸rym wiedzia艂a tak niewiele. 鈥 W ka偶dym razie daj臋 pani wolne. Niech pani spokojnie kupi prezenty na Gwiazdk臋, a je艣li b臋dzie pani mia艂a czas i ochot臋, prosz臋 jeszcze raz odwiedzi膰 moj膮 ciotk臋.

Ja musz臋 najpierw pom贸wi膰 z rodzicami 鈥 b膮kn臋艂a zmieszana.

Jak pani chce. 鈥 Wsta艂, daj膮c sygna艂, 偶e uwa偶a rozmow臋 za sko艅czon膮. 鈥 Po po艂udniu troch臋 si臋 sp贸藕ni臋, wi臋c prosz臋 otworzy膰 przychodni臋.

Znowu m贸wi do niej tonem szefa, a jeszcze przed chwil膮 nazwa艂 j膮 Matyld膮! Pomy艣la艂a, 偶e tak b臋dzie ju偶 zawsze. Dystans mi臋dzy nimi nigdy do ko艅ca nie zniknie, wzajemne relacje si臋 nie zmieni膮. Po cichu wysz艂a z gabinetu, a on nawet nie spojrza艂 w jej stron臋.



ROZDZIA艁 SI脫DMY


Pani Paige przyj臋艂a wiadomo艣膰 o urlopie Matyldy z ogromnym entuzjazmem.

Ach, jak to si臋 艣wietnie sk艂ada! Zostaniesz w domu, a ja dzi臋ki temu b臋d臋 mia艂a wi臋cej swobody. Pojad臋 na ca艂y dzie艅 do miasta. Id膮 艣wi臋ta, trzeba kupi膰 prezenty i kartki. Lady Truscott na pewno zaprosi nas na przyj臋cie, wi臋c chcia艂abym si臋 jako艣 zrewan偶owa膰. Wiem! Pomo偶esz mi przygotowa膰 porann膮 kaw臋 dla pa艅!

Matylda nie odezwa艂a si臋 ani s艂owem. Doktor m贸wi艂 co艣 o ponownych odwiedzinach u ciotki Kate i cho膰 pewnie zrobi艂 to wy艂膮cznie z grzeczno艣ci, mia艂a ogromn膮 ochot臋 pojecha膰 do tego cudownego, go艣cinnego domu. Tymczasem zanosi艂o si臋 na to, 偶e sp臋dzi wolne dni na codziennej krz膮taninie. I jeszcze ten nonsens z narzeczonym, kt贸rego jakoby powinna mie膰! Le偶膮c w 艂贸偶ku, przypomina艂a sobie s艂owa doktora i rozp艂aka艂a si臋 tak bardzo, 偶e zmoczy艂a sier艣膰 艣pi膮cemu obok Rustusowi.

Po pracy w 艣rod臋 rano zapyta艂a swego pracodawc臋, od kiedy ma wzi膮膰 urlop. Zamiast odpowiedzie膰, doktor Lovell przyjrza艂 jej si臋 uwa偶nie. By艂a blada, wok贸艂 oczu mia艂a g艂臋bokie cienie. Co za pi臋kne oczy, westchn膮艂. Tak wiele rzeczy chcia艂by jej wyzna膰, ale domy艣la艂 si臋 jej reakcji. Najpierw by zaprotestowa艂a, potem spr贸bowa艂a by膰 uszczypliwa, a na koniec zamkn臋艂aby si臋 w sobie jak w 艣limak w muszli.

Czy wybiera si臋 pani w sobot臋 na ta艅ce? 鈥 spyta艂 znienacka, ale nie czeka艂 na odpowied藕. 鈥 Bo je艣li nie jest pani z nikim um贸wiona, mo偶e zechcia艂aby pani p贸j艣膰 ze mn膮?

Ja? Z panem? A co z pann膮 Armstrong?

No w艂a艣nie, co z pann膮 Armstrong? 鈥 powt贸rzy艂 偶artobliwie. 鈥 Nie pami臋tam, 偶eby艣my o niej rozmawiali.

Doktorze, niech pan b臋dzie powa偶ny. Gdyby narzeczona dowiedzia艂a si臋, 偶e mnie pan zaprosi艂, na pewno by艂aby z艂a.

Po pierwsze, Lucilla jest teraz we Francji, a po drugie, nie s膮dz臋, 偶eby mia艂a co艣 przeciwko naszemu wsp贸lnemu wyj艣ciu. Na te ta艅ce przychodzi cale miasteczko, a my b臋dziemy tam w pewnym sensie s艂u偶bowo.

A, to co innego. Wobec tego dzi臋kuj臋 za zaproszenie. Tylko... w co mam si臋 ubra膰?

Pomy艣la艂, 偶e najch臋tniej wsadzi艂by Matyld臋 do samochodu, zawi贸z艂 do najlepszego sklepu w Taunton i wystroi! od st贸p do g艂贸w jak ksi臋偶niczk臋. W艂asny pomys艂 tak go zaskoczy艂, 偶e dopiero po chwili zareagowa艂 na jej pytanie.

Stroje wieczorowe nie s膮 wymagane 鈥 odpar艂. 鈥 Ale kobiety wk艂adaj膮 wizytowe sukienki, takie jak na wesele albo chrzciny. To jest zabawa troch臋 w starym stylu. Do ta艅ca gra miejscowy zesp贸艂 i wszyscy dobrze si臋 bawi膮.

To brzmi zach臋caj膮co 鈥 powiedzia艂a z u艣miechem.

I jeszcze jedno 鈥 doda艂. 鈥 Ciotka Kate chcia艂aby, 偶eby przyjecha艂a pani do niej cho膰by na jeden dzie艅. Wiem, 偶e wys艂a艂a do pani oficjalne zaproszenie.

Bardzo chcia艂bym j膮 zobaczy膰 鈥 ucieszy艂a si臋 Matylda. 鈥 Problem w tym, 偶e moja matka ju偶 zrobi艂a plany. Chce jecha膰 na ca艂y dzie艅 do miasta, a potem zaprosi膰 kole偶anki na kaw臋.

Nie szkodzi, zostaj膮 jeszcze trzy dni. Ciotka Kate m贸wi艂a mi przez telefon, 偶e ch臋tnie po pani膮 przyjedzie.

艢wietnie! Ja... porozmawiam z matk膮.

Powodzenia 鈥 u艣miechn膮艂 si臋. 鈥 Jad臋 na farm臋 Duckett贸w. Podobno ma艂y Tom domaga si臋 pani odwiedzin.

Naprawd臋? W takim razie po偶ycz臋 rower od pani Simpkins i do niego pojad臋. Mam nadziej臋, 偶e jego mama nie b臋dzie mia艂a nic przeciwko niezapowiedzianej wizycie.

Sk膮d偶e! Ona ci膮gle podkre艣la, 偶e jest pani nies艂ychanie mi艂膮 m艂od膮 dam膮. Ja te偶 tak my艣l臋, Matyldo.

Od gwa艂townej rado艣ci a偶 zaszumia艂o jej w g艂owie. Policzki piek艂y j膮 tak mocno, 偶e czym pr臋dzej po偶egna艂a si臋 i uciek艂a do poczekalni.

Gdy wraca艂a do domu, spotka艂a przed furtk膮 listonosza. Uradowana przyj臋艂a od niego kopert臋 zaadresowan膮 zamaszystym pismem ciotki Kate. W paru s艂owach skre艣lonych na kosztownym papierze listowym starsza pani zaprasza艂a j膮 do siebie i obiecywa艂a, 偶e osobi艣cie po ni膮 przyjedzie. Matylda a偶 podskoczy艂a z rado艣ci. Niestety, tak jak si臋 obawia艂a, matka zareagowa艂a na t臋 wiadomo艣膰 kwa艣n膮 min膮.

To dopiero k艂opot! 鈥 j臋kn臋艂a. 鈥 Z jednej strony nie wypada odm贸wi膰, z drugiej 鈥 trzeba b臋dzie zmieni膰 plany. Ach, niekt贸rzy ludzie w og贸le nie maj膮 wyczucia.

Doktor Lovell zaprosi艂 mnie na ta艅ce w sobot臋 鈥 wypali艂a Matylda, z trudem ukrywaj膮c podniecenie.

Co to znaczy, zaprosi艂 ci臋 na tance? Ciebie? 鈥 Matka wyd臋艂a wargi. 鈥 Przecie偶 on ma t臋 swoj膮 narzeczon膮...

Panna Armstrong wyjecha艂a do Francji.

To wszystko t艂umaczy. Pewnie doktor musi tam p贸j艣膰, a nie wypada, 偶eby by艂 sam. Zreszt膮, kto by si臋 tam przejmowa艂 jak膮艣 wiejsk膮 pota艅c贸wk膮.

Matylda zacisn臋艂a z臋by. Jej matka potrafi by膰 niezno艣na!

Nawet je艣li doktor cieszy艂 si臋 z ich wsp贸lnego wyj艣cia, nie da艂 tego po sobie pozna膰. Pacjenci nie m贸wili o niczym innym jak o sobotnich ta艅cach, a on milcza艂 jak gr贸b. Kiedy wi臋c ludzie pytali Matyld臋, czy te偶 si臋 wybiera, odpowiada艂a, 偶e tak, ale nie m贸wi艂a z kim. Dopiero w pi膮tek wieczorem, tu偶 przed jej wyj艣ciem do domu, doktor przyszed艂 do poczekalni i oznajmi艂, 偶e nazajutrz przyjedzie po ni膮 o wp贸艂 do 贸smej.

Czy wybiera si臋 pani do ciotki Kate?

Tak. Sp臋dz臋 u niej przysz艂y pi膮tek i sobot臋.

To dobrze. Ja tak偶e wyje偶d偶am na kilka dni. Zast膮pi mnie doktor Ross. Czy poinformowa艂a pani o tym pacjent贸w?

Tak, przyczepi艂am kartk臋 do drzwi i na wszelki wypadek powiedzia艂am pani Simpkins.

Sprytnie. W takim razie dobrej nocy, panno Paige.

A wi臋c znowu jest dla niego pann膮 Paige. Ciekawe, dok膮d si臋 wybiera? Pewnie do Francji, do narzeczonej. A j膮 z wielkiej 艂aski zaprosi艂 na ta艅ce. I odta艅czy z ni膮 pierwsz膮 melodi臋, a potem przeka偶e j膮 nast臋pnemu partnerowi.

A w艂a艣nie 偶e nigdzie z tob膮 nie p贸jd臋 鈥 mrukn臋艂a roz偶alona, ale dobrze wiedzia艂a, 偶e m贸wi bzdury. Nie by艂o takiej si艂y, kt贸ra w sobotni wiecz贸r utrzyma艂aby j膮 w domu.


By艂a gotowa do wyj艣cia na d艂ugo przed um贸wion膮 godzin膮. Cho膰 wyj膮tkowo starannie zrobi艂a makija偶 i uczesa艂a w艂osy, efekt nie by艂 piorunuj膮cy. Zdawa艂o jej si臋, 偶e mimo wysi艂k贸w wygl膮da tak samo jak zwykle. Tylko nowa sukienka okaza艂a si臋 strza艂em w dziesi膮tk臋. Nawet matka j膮 pochwali艂a, ale zaraz doda艂a, 偶e Matylda powinna koniecznie zrobi膰 co艣 z w艂osami.

Nie wiem, mo偶e pomog艂oby dobre strzy偶enie i pasemka... 鈥 zastanawia艂a si臋 na g艂os pani Paige, jednak szybko porzuci艂a temat. Przestraszy艂a si臋, 偶e Matylda mo偶e skorzysta膰 z jej rad i rzeczywi艣cie p贸j艣膰 do fryzjera. Je艣li Matylda wyda pieni膮dze na siebie, to kto zap艂aci za fryzur臋 pani Paige? Ojciec za艣 przygl膮da! si臋 Matyldzie z wyra藕n膮 przyjemno艣ci膮.

艢licznie wygl膮dasz 鈥 pochwali艂. 鈥 Jestem pewien, 偶e b臋dziesz si臋 dobrze bawi艂a i poznasz ciekawych ludzi.

Nie przesadzaj, m贸j drogi 鈥 obruszy艂a si臋 jego 偶ona. 鈥 To tylko wiejska zabawa. O ile wiem, nikt z moich znajomych tam si臋 nie wybiera. A doktor idzie, bo musi.

Matylda czeka艂a na niego w takim napi臋ciu, 偶e natychmiast us艂ysza艂a, kiedy podjecha艂 pod dom. A gdy na 偶wirowej alejce zachrz臋艣ci艂y jego kroki, bez s艂owa wsta艂a i w艂o偶y艂a p艂aszcz. Doktor Lovell wszed艂 do 艣rodka, by zamieni膰 par臋 s艂贸w z jej rodzicami, ale nie zamierza艂 bawi膰 d艂ugo.

A wi臋c chod藕my 鈥 odezwa艂 si臋 energicznie. 鈥 Czy ma pani klucz? Pewnie nie wr贸cimy przed p贸艂noc膮.

Och, ja i tak nie b臋d臋 spa艂a 鈥 oznajmi艂a pani Paige. 鈥 Zwykle k艂ad臋 si臋 wcze艣nie, ale zaczekam na Matyld臋.

Nie ma takiej potrzeby 鈥 zauwa偶y艂. 鈥 Pani c贸rka jest doros艂a, wi臋c chyba mo偶e zabra膰 klucz?

Ale偶 oczywi艣cie! 鈥 zako艅czy艂 dyskusj臋 pastor. 鈥 Moja droga, daj naszej c贸rce sw贸j klucz.

Pani Paige pos艂ucha艂a m臋偶a, lecz gdy Matylda chcia艂a poca艂owa膰 j膮 na dobranoc, odsun臋艂a policzek.

W drodze do 艣wietlicy, w kt贸rej mia艂y odby膰 si臋 ta艅ce, Matylda ze smutkiem my艣la艂a o tym, 偶e matka celowo stara si臋 popsu膰 jej ka偶d膮 rado艣膰. Dzisiaj te偶 swoim zachowaniem sprawi艂a, 偶e doskona艂y nastr贸j gdzie艣 prys艂.

Na szcz臋艣cie powr贸ci艂 z chwil膮, gdy wesz艂a z doktorem do obszernej sali udekorowanej balonami i 艂a艅cuchami z krepiny.

Doktor uprzedzi艂 j膮, 偶e mieszka艅cy zwyk艂e przychodz膮 du偶o przed czasem. I rzeczywi艣cie, gdy do艂膮czyli do zebranych, zabawa rozkr臋ci艂a si臋 na dobre.

Zostawili p艂aszcze w szatni, a kiedy szli na parkiet, doktor pochwali艂 jej sukienk臋. Powiedzia艂 to w taki spos贸b, i偶 uwierzy艂a w szczero艣膰 jego komplementu. To pomog艂o jej nabra膰 wi臋cej wiary w siebie i kiedy rozleg艂y si臋 pierwsze takty melodii, pop艂yn臋艂a lekko w obj臋ciach doktora.

Co chwila kto艣 macha艂 w ich stron臋 i pozdrawia艂. W wi臋kszo艣ci byli to znajomi jej szefa, kt贸rych Matylda nigdy nie spotka艂a. Szybko jednak tak偶e i ona zacz臋艂a wy艂awia膰 z t艂umu znajome twarze. Faktycznie, na sobotnie ta艅ce przysz艂o ca艂e Much Winteriow: pani Simpkins w czerwonym aksamicie wirowa艂a w obj臋ciach drobnego m臋偶czyzny, z pewno艣ci膮 swojego ma艂偶onka; w艂a艣ciciel pubu ha艂a艣liwie wita艂 si臋 z Matyld膮, podobnie jak liczni pacjenci, kt贸rych ledwie rozpoznawa艂a w od艣wi臋tnych strojach. Byli tu r贸wnie偶 pastorostwo Milton i wi臋kszo艣膰 pa艅, z kt贸rymi matka gra艂a w bryd偶a. Na zabawie nie zabrak艂o nawet samej lady Truscott, kt贸ra, podobnie jak reszta towarzystwa, bawi艂a si臋 wspaniale.

Kiedy orkiestra zapowiedzia艂a odbijanego, Matyld臋 porwa艂 do ta艅ca mleczarz, po nim by艂 pastor Milton, listonosz, w艂a艣ciciel pubu i ponownie doktor Lovell.

Dobrze si臋 pani bawi? 鈥 zapyta艂, z przyjemno艣ci膮 patrz膮c na jej zar贸偶owion膮 buzi臋 i b艂yszcz膮ce oczy.

Matylda, oparta na jego ramieniu, nigdy dot膮d nie czu艂a si臋 bardziej szcz臋艣liwa. Natomiast on, maj膮c j膮 tak blisko siebie, do艣wiadcza艂 g艂臋bokiego spokoju. Wydawa艂o mu si臋, 偶e to samo musi prze偶ywa膰 cz艂owiek, kt贸ry po d艂ugich poszukiwaniach niespodziewanie odnalaz艂 upragniony skarb.

Zbli偶a艂a si臋 p贸艂noc, gdy lady Truscott, z trudem 艂api膮c oddech po skocznym quick stepie, zaproponowa艂a, by przenie艣li si臋 do niej.

Zbior臋 jeszcze par臋 os贸b i wymkniemy si臋 po cichu. Niech sobie m艂odzi zrobi膮 wreszcie dyskotek臋 鈥 powiedzia艂a i ruszy艂a w t艂um, 偶eby zawiadomi膰 wybranych go艣ci.

Prosz臋 si臋 nie martwi膰 鈥 rzek艂 doktor, widz膮c zak艂opotan膮 min臋 Matyldy. 鈥 Obiecuj臋, 偶e jak tylko b臋dzie pani chcia艂a wraca膰, odwioz臋 pani膮 do domu.

W rz臋si艣cie o艣wietlonym dworze lady Truscott czeka艂 na nich gor膮cy pocz臋stunek. Najpierw s艂u偶ba poda艂a kaw臋, paszteciki oraz piecze艅, a potem go艣cie, w艣r贸d kt贸rych Matylda dostrzeg艂a wielu znajomych z miasteczka, przeszli do salonu, gdzie serwowano drinki.

Zacz臋艂a si臋 zastanawia膰, jak wyt艂umaczy to wszystko matce. Szybko jednak otoczy艂 j膮 kr膮g. os贸b, z kt贸rymi nawi膮za艂a przyjemn膮 rozmow臋 na temat uprawy ogrodu. Rozpocz膮艂 j膮 emerytowany pu艂kownik, kt贸rego dot膮d Matylda zna艂a tylko z widzenia, a potem przy艂膮czy艂a si臋 do nich pani Simpkins.

Doktor, stoj膮c w przeciwleg艂ym rogu salonu, z zaciekawieniem obserwowa艂 Matyld臋, jakiej dot膮d nie zna艂. Przej臋ta rozmow膮 na temat, kt贸ry j膮 偶ywo obchodzi艂, zupe艂nie zapomnia艂a o nie艣mia艂o艣ci i pow艣ci膮gliwo艣ci w okazywaniu emocji. Na jej twarzy wida膰 by艂o zaciekawienie i rado艣膰.

Nie pojmowa艂, jak m贸g艂 uwa偶a膰 j膮 za przeci臋tn膮 i pozbawion膮 uroku. Jeszcze par臋 tygodni temu nie zwr贸ci艂by na ni膮 uwagi, teraz za艣 nie m贸g艂 oderwa膰 od niej oczu. Z ledwie maskowanym roztargnieniem s艂ucha艂 opowie艣ci lady Truscott o przygotowaniach do 艣wi膮tecznego kiermaszu.

Mo偶esz na mnie liczy膰, Mario 鈥 rzek艂 z u艣miechem 鈥 na pewno przyjd臋. A p贸ki co, serdecznie dzi臋kuj臋 za wspania艂y wiecz贸r. To, co ty organizujesz, nie mo偶e si臋 nie uda膰.

Lady Truscott roze艣mia艂a si臋 swobodnie:

~ M贸j drogi Henry, a c贸偶 innego ma do roboty leciwa wdowa? Naprawd臋 musisz ju偶 i艣膰?

Tak. Obieca艂em odwie藕膰 Matyld臋 do domu.

Ach, to takie s艂odkie stworzenie! 鈥 Lady Truscott spojrza艂a w stron臋 k贸艂ka ogrodnik贸w. 鈥 I jak jej 艂adnie w tej sukience. Szkoda, 偶e prawie wcale nie udziela si臋 towarzysko. Pani Paige m贸wi, 偶e jej c贸rka jest domatork膮.

Doktor nie odpowiedzia艂, ale w duchu nie zgadza艂 si臋 z t膮 opini膮. Gdy byli ju偶 w samochodzie, Matylda z entuzjazmem wspomina艂a miniony wiecz贸r.

Jaka szkoda, 偶e ju偶 si臋 sko艅czy艂 鈥 westchn臋艂a, patrz膮c na profil doktora. 鈥 Dzi臋kuj臋, 偶e mnie pan zabra艂 do lady Truscott. Bardzo lubi臋 takie przyj臋cia. Tam naprawd臋 mo偶na poczu膰 atmosfer臋 艣wi膮t. Jedzenie by艂o pyszne 鈥 doda艂a po chwili. 鈥 Nie wiem, co to by艂o, ale pi艂am co艣, co smakowa艂o jak mocna lemoniada.

To by艂 taki specjalny nap贸j, oczywi艣cie zaaprobowany przez komisj臋 parafialn膮 鈥 u艣miechn膮艂 si臋. Na wszelki wypadek nie wspomnia艂, 偶e 贸w nap贸j mia艂 do艣膰 mocy, by nieco rozlu藕ni膰 sztywny gorset dobrych manier, za kt贸rym chowa艂a si臋 Matylda.

Okropnie chce mi si臋 spa膰 鈥 wyzna艂a, tr膮c oczy. 鈥 Wi臋c w przysz艂ym tygodniu mamy wakacje...

Zgadza si臋.

Na d艂ugo pan wyje偶d偶a?

Na dwa, mo偶e trzy dni 鈥 odpar艂.

W艂a艣nie dojechali na miejsce, wi臋c nachyli艂 si臋, by pom贸c jej rozpi膮膰 pas. Wtedy niespodziewanie powiedzia艂a:

No tak, jedzie pan do Francji. Robi pan du偶y b艂膮d! Kiedy sz艂a do drzwi, dziwnie kr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie, wi臋c z wdzi臋czno艣ci膮 przyj臋艂a jego rami臋. Bez protestu da艂a mu klucz i pozwoli艂a wprowadzi膰 si臋 do 艣rodka. Bardzo ju偶 senna, zdoby艂a si臋 na wysi艂ek, by spojrze膰 mu w oczy.

Nigdy nie zapomn臋 鈥 szepn臋艂a.

U艣miechn膮艂 si臋 do niej, a potem cicho zanikn膮艂 za sob膮 drzwi. Id膮c do samochodu, my艣la艂 o tym, 偶e Matylda mia艂a racj臋. Sam dobrze wiedzia艂, 偶e pope艂ni艂 du偶y b艂膮d.

Nast臋pnego ranka Matylda nie do ko艅ca mog艂a sobie przypomnie膰, co powiedzia艂a doktorowi. Zdawa艂o jej si臋, 偶e m贸wi艂a zbyt otwarcie, ale on zachowa艂 sw贸j zwyk艂y spok贸j, wi臋c nie mog艂o to by膰 nic strasznego. Kiedy matka zapyta艂a j膮, jak si臋 bawi艂a, powiedzia艂a prawd臋:

By艂o cudownie. W 艣wietlicy spotka艂o si臋 ca艂e miasteczko, do ta艅ca gra艂 bardzo dobry zesp贸艂. A potem pojechali艣my na kaw臋 do lady Truscott.

Do lady Truscott? Kto jeszcze tam by艂?

Pani Simpkins z m臋偶em, mleczarz, stary pu艂kownik i wi臋kszo艣膰 pa艅, z kt贸rymi mama gra w karty.

Ci wszyscy ludzie byli u lady Truscott? 鈥 zapyta艂a pani Paige, patrz膮c na Matyld臋 z niedowierzaniem.

Tak. Ona sama by艂a przedtem na ta艅cach. I pa艅stwo Miltonowie te偶 byli.

Czy doktor odwi贸z艂 ci臋 do domu?

Tak.

Gdybym wiedzia艂a, 偶e tak to wygl膮da, sama posz艂abym na te ta艅ce. Zorganizowa艂abym jak膮艣 opiek臋 dla ojca i wybra艂abym si臋 z doktorem Lovellem.

Mamo! Przecie偶 on zaprosi艂 mnie!

Bo nie mia艂 z kim p贸j艣膰 鈥 zauwa偶y艂a pani Paige oschle.

Nie id臋 dzi艣 do ko艣cio艂a 鈥 oznajmi艂a po chwili. 鈥 Czuj臋, 偶e zbli偶a si臋 atak migreny. Je艣li kto艣 b臋dzie o mnie pyta艂, powiedz, 偶e od kilku dni jestem cierpi膮ca.

Po nabo偶e艅stwie nikt na szcz臋艣cie nie dopytywa艂 si臋 o zdrowie pastorowej. A migrena min臋艂a jak r臋k膮 odj膮艂 i pani Paige, zdrowa jak ryba, pojecha艂a we wtorek do Taunton. Przedtem przez ca艂y poniedzia艂ek uk艂ada艂a list臋 zakup贸w i pop臋dza艂a Matyld臋, zaj臋t膮 robieniem porz膮dk贸w i przygotowywaniem domu na przyj臋cie eleganckich pa艅.

Mo偶e wystarczy kawa i biszkopty? 鈥 zagadn臋艂a nie艣mia艂o, zerkaj膮c z przera偶eniem na spis wykwintnych produkt贸w, kt贸re zamierza艂a kupi膰 matka.

呕artujesz? Musimy poda膰 gor膮c膮 czekolad臋 i herbatki zio艂owe, a do tego ptifurki, tartinki, paszteciki i ciasteczka migda艂owe. 呕adnych biszkopt贸w! I nie patrz na mnie takim wzrokiem 鈥 rzuci艂a ostro. 鈥 Dosta艂am od ojca pieni膮dze na zakupy. A je艣li zabraknie, b臋dziemy 偶yli z twojej pensji.

Jak d艂ugo?

Do nast臋pnej pensji. Matyldo, naprawd臋, nie b膮d藕 a偶 tak niewdzi臋czna. I doce艅, jak si臋 staram, 偶eby zapewni膰 ci towarzystwo na poziomie.

Pani Paige wr贸ci艂a z miasta p贸藕nym popo艂udniem. Kiedy Matylda wysz艂a po ni膮 na przystanek, natychmiast wr臋czy艂a jej liczne pakunki i zacz臋艂a opowiada膰, jak sp臋dzi艂a dzie艅. Wynika艂o z tego, 偶e by艂aby bardzo zadowolona z wyprawy, gdyby nie konieczno艣膰 podr贸偶owania autobusem.

Taki straszny t艂ok! I ja, z tymi paczkami! 鈥 biada艂a. 鈥 Koniecznie musz臋 nam贸wi膰 ojca, 偶eby艣my kupili samoch贸d.

Nie sta膰 nas na to 鈥 zauwa偶y艂a Matylda trze藕wo. 鈥 Poza tym nie musi mama je藕dzi膰 codziennie do miasta.

Gdyby艣my mieli samoch贸d, mog艂abym cz臋艣ciej ucieka膰 z tej nudnej mie艣ciny.

Kiedy Matylda kolejny raz pr贸bowa艂a przekona膰 matk臋, by cz臋艣ciej chodzi艂a do sklepu i poznawa艂a miejscowych, us艂ysza艂a, 偶e pani Paige do艣膰 ma takich bzdur.

Po powrocie do domu matka oznajmi艂a jej, 偶e jest zbyt zm臋czona, by zaj膮膰 si臋 rozpakowywaniem zakup贸w.

Zr贸b to sama, a ja p贸jd臋 si臋 po艂o偶y膰. Jutro odkurz porz膮dnie salon i w og贸le zr贸b co艣, 偶eby ten paskudny dom wygl膮da艂 troch臋 lepiej.

Wczesnym wieczorem Matylda wymkn臋艂a si臋 do ogrodu. O艂owiane chmury pchane przez wiatr po ciemnym niebie doskonale odzwierciedla艂y jej nastr贸j. Patrz膮c na nie, zazdro艣ci艂a im wolno艣ci i zastanawia艂a si臋, czy do ko艅ca 偶ycia b臋dzie na pos艂ugach u w艂asnej matki. Doskonale zna艂a odpowied藕. Nie ucieknie st膮d, bo nie zostawi ojca.

Gdy w czwartek przygotowywa艂a dom na przyj臋cie go艣ci, my艣la艂a g艂贸wnie o rym, 偶e ju偶 jutro przyjedzie po ni膮 ciotka Kate. Perspektywa sp臋dzenia weekendu w tym cudownym domu pomaga艂a jej znie艣膰 ci膮g艂e narzekania matki. Robi艂a wszystko, 偶eby j膮 zadowoli膰, ale pani Paige nie by艂a pod tym wzgl臋dem osob膮 艂atw膮. Jej poranna kawa mia艂a by膰 wyj膮tkowym wydarzeniem towarzyskim, nie za艣 zwyk艂ym spotkaniem pa艅 dzia艂aj膮cych w parafii.

Te stawi艂y si臋 w pe艂nym sk艂adzie. I wszystkie, nie wy艂膮czaj膮c lady. Truscott, poczu艂y si臋 nieco za偶enowane wystawnym przyj臋ciem, kt贸re urz膮dzi艂a dla nich pastorowa. 呕adna jednak nie da艂a tego po sobie pozna膰. Jad艂y wi臋c i pi艂y z apetytem, wymieniaj膮c si臋 nowinkami, kt贸rymi 偶y艂a wioska. To bowiem, co by艂o niegodne uwagi pani Paige, dla nich stanowi艂o istotny element 偶ycia wsp贸lnoty. Krowa jednego z farmer贸w urodzi艂a trojaczki, pani Trim poszcz臋艣ci艂o si臋 na loterii, najstarszy ch艂opak Kenton贸w dosta艂 stypendium. A przed wszystkim zbli偶a si臋 Bo偶e Narodzenie...

Kiedy panie po偶egna艂y si臋 i wysz艂y, wychwalaj膮c jedna przez drug膮 wyborny pocz臋stunek, pani Paige promienia艂a z rado艣ci. Mia艂a tak doskona艂y humor, 偶e nawet pochwali艂a c贸rk臋.

Lady Truscott uwa偶a, 偶e jeste艣 czaruj膮ca. M贸wi艂a, 偶e pi臋knie ta艅czysz i jeste艣 bardzo lubiana. 鈥 Nie by艂aby jednak sob膮, gdyby nie wtr膮ci艂a z艂o艣liwie: 鈥 Szkoda, 偶e doktor Lovell jest ju偶 zaj臋ty. Mo偶e mia艂aby艣 szans臋 zosta膰 wiejsk膮 doktorow膮!

W膮tpi臋 鈥 roze艣mia艂a si臋 Matylda, chc膮c w ten spos贸b ukry膰, jak bardzo zabola艂a j膮 drwina matki. I bez jej uszczypliwych komentarzy wiedzia艂a, 偶e nie ma u doktora szans. B臋dzie u niego pracowa艂a, a偶 zestarzeje si臋 jak panna Brimble i, jak ona, sp臋dzi reszt臋 偶ycia, piel臋gnuj膮c zniedo艂臋偶nia艂ych rodzic贸w.

Na pocieszenie pomy艣la艂a sobie, 偶e jutro o tej samej porze b臋dzie u Kate. A z ni膮 偶ycie stawa艂o si臋 naprawd臋 ciekaw膮 przygod膮. Przecie偶 nie bez powodu starsza pani cz臋sto powtarza艂a, 偶e nie wiadomo, co czeka za rogiem.

Panna Lovell, w tweedowym kostiumie i prostym kapeluszu, punktualnie o dziewi膮tej zaparkowa艂a jaguara przed furtk膮 Paige鈥櫭硍. Pozwoli艂a zaprosi膰 si臋 do 艣rodka i wypi艂a kaw臋, cierpliwie s艂uchaj膮c drobiazgowego opisu spotkania u pastorowej.

Odwioz臋 c贸rk臋 w niedziel臋 鈥 oznajmi艂a w ko艅cu, odstawiaj膮c pust膮 fili偶ank臋. 鈥 Chod藕my, drogie dziecko.

Gdy gna艂y przed siebie na z艂amanie karku, cz臋艣ciej ni偶 na drog臋 zerka艂a na Matyld臋.

殴le wygl膮dasz 鈥 o艣wiadczy艂a z trosk膮. 鈥 Czy m贸j bratanek nie za du偶o od ciebie wymaga?

Ale偶 sk膮d! Przecie偶 pracuj臋 na p贸艂 etatu. I naprawd臋 nie jest mi ci臋偶ko.

Jednak pani Chubb powiedzia艂a to samo co ciotka Kate.

Zmizernia艂a艣 jako艣, dziecino. Pewnie za ci臋偶ko pracujesz. Nie mo偶na si臋 tak zam臋cza膰. Dziewczyna w twoim wieku powinna u偶ywa膰 偶ycia, a nie tylko siedzie膰 w pracy 鈥 poucza艂a gospodyni, prowadz膮c j膮 do pokoju, w kt贸rym mieszka艂a podczas poprzedniej wizyty.

Ale ja si臋 naprawd臋 nie przepracowuj臋 鈥 protestowa艂a Matylda. 鈥 Na przyk艂ad w sobot臋 by艂am na ta艅cach.

I bardzo dobrze! Ale na moje oko, powinna panienka troch臋 przyty膰 鈥 uzna艂a pani Chubb.

To samo powt贸rzy艂a w salonie, gdy podawa艂a swojej chlebodawczyni kaw臋.

Panna Matylda co艣 kiepsko wygl膮da. I dlaczego? Mo偶e si臋 biedactwo zakocha艂o?

Niewykluczone 鈥 pokiwa艂a g艂ow膮 ciotka Kate. 鈥 Wkr贸tce si臋 wszystkiego dowiemy.

Po chwili do艂膮czy艂a do niej Matylda. Gdy wesz艂a do salonu, Tiffy leniwie podni贸s艂 si臋 ze swego fotela i wyszed艂 jej na spotkanie.

Pozna艂 mnie! 鈥 ucieszy艂a si臋, g艂aszcz膮c go po puchatym grzbiecie. Ta drobna rado艣膰 wystarczy艂a, by natychmiast ujrza艂a 艣wiat w ja艣niejszych barwach. Siedz膮c obok ciotki w przytulnym salonie, czu艂a si臋 prawie szcz臋艣liwa.

Po lunchu ciotka oznajmi艂a, 偶e nazajutrz wybior膮 si臋 do miasta po prezenty. 艢wi臋ta by艂y tu偶-tu偶, a Matylda nie mia艂a dot膮d okazji kupi膰 cho膰by jednej rzeczy, wi臋c przyj臋艂a t臋 wiadomo艣膰 z zadowoleniem. Wiedzia艂a ju偶, 偶e panna Lovell jest doskona艂膮 przewodniczka po sklepach, wi臋c by艂a pewna, 偶e z jej pomoc膮 znajdzie wszystko, czego potrzebuje. I rzeczywi艣cie, po kilku godzinach sp臋dzonych na buszowaniu w艣r贸d 艣wi膮tecznie przystrojonych p贸艂ek mia艂a w koszyku jedwabn膮 apaszk臋 dla matki, ksi膮偶k臋 dla ojca oraz mi艂e drobiazgi dla Kitty, pani Inch i pani Chubb. O prezencie dla doktora i jego ciotki postanowi艂a pomy艣le膰 p贸藕niej.

Gdy wraca艂y do domu, pogoda popsu艂a si臋. Deszcz la艂 ca艂膮 noc, ale ranek wsta艂 do艣膰 pogodny. Porywisty, zimny wiatr przegna艂 chmury, ods艂aniaj膮c blade skrawki b艂臋kitu.

Idealna pogoda na spacer 鈥 oznajmi艂a przy 艣niadaniu Kate, patrz膮c, jak Matylda bez apetytu grzebie w swojej owsiance. 鈥 P贸jdziemy do miasteczka i wypijemy herbat臋 w tamtejszym pubie. A jak starczy nam czasu, obejrzymy ko艣ci贸艂.

Tak te偶 zrobi艂y. Ruch na 艣wie偶ym powietrzu poprawi艂 im humory i zaostrzy艂 apetyty, wi臋c z rozkosz膮 zjad艂y lunch, kt贸ry przygotowa艂a dla nich pani Chubb.

Teraz troch臋 si臋 zdrzemn臋 鈥 rzek艂a ciotka Kate, gdy ko艅czy艂y deser. 鈥 A ty, moje dziecko, popro艣 pani膮 Chubb, 偶eby da艂a ci kalosze i p艂aszcz i obejrzyj sobie ogr贸d.

Matyldzie nie trzeba by艂o tego dwa razy powtarza膰. Otulona obszern膮 peleryn膮 z kapturem, ochoczo zacz臋艂a zwiedza膰 urocze zakamarki pi臋knie utrzymanego ogrodu. W pewnej chwili zatrzyma艂a si臋, by uwa偶nie przypatrze膰 si臋 drewnianej altanie. Pomy艣la艂a, 偶e chcia艂aby mie膰 tak膮 u siebie, gdy偶 latem by艂oby to idealne miejsce pracy dla ojca. Zastanawiaj膮c si臋, ile mo偶e kosztowa膰 zbudowanie czego艣 takiego, wsun臋艂a g艂ow臋 do 艣rodka, by z bliska przyjrze膰 sie konstrukcji.

Mi臋kki trawnik st艂umi艂 kroki m臋偶czyzny id膮cego na jej spotkanie. Dlatego gdy si臋 odezwa艂, przestraszona odskoczy艂a do ty艂u. Przy okazji zapl膮ta艂a si臋 w peleryn臋, i gdyby jej nie z艂apa艂, straci艂aby r贸wnowag臋.

Dlaczego nie jest pan we Francji? 鈥 zapyta艂a, zamiast si臋 przywita膰.

A dlaczego mia艂bym tam by膰?

Nie wiem... 鈥 Wzruszy艂a ramionami i szczelniej otuli艂a si臋 okryciem. 鈥 My艣la艂am, 偶e pojecha艂 pan do narzeczonej.

Nie mia艂em poj臋cia, 偶e tak bardzo obchodz膮 pani膮 moje prywatne sprawy.

Wcale nie! 鈥 zaprzeczy艂a gwa艂townie. Odwr贸ci艂a si臋 do niego plecami, jednocze艣nie modl膮c si臋, 偶eby sobie poszed艂 i... 偶eby nie odchodzi艂.

Nie k艂贸膰my si臋 鈥 zaproponowa艂 pojednawczo. 鈥 I nie rozmawiajmy o swoich prywatnych sprawach. Chcia艂bym poczu膰 ju偶 atmosfer臋 艣wi膮t. Matyldo, przyjecha艂em, 偶eby zaprosi膰 pani膮 na kolacj臋.

Na kolacj臋? A co na to powie ciotka Kate?

Nie mam poj臋cia. Najlepiej, je艣li j膮 zaraz zapytamy.

Czy ona te偶 z nami pojedzie?

A co? Boi si臋 pani zosta膰 ze mn膮 sam na sam?

Co za niedorzeczny pomys艂!

A wi臋c?

Chod藕my zapyta膰 pann臋 Lovell! Znale藕li j膮 w salonie, z rob贸tk膮 w d艂oniach.

O, jeste艣cie 鈥 powita艂a ich ciep艂o. 鈥 Dobrze, bo to ju偶 pora na herbat臋. Matyldo, jak ci si臋 podoba艂 m贸j ogr贸d?

Och, jest przepi臋kny. Zw艂aszcza altanka. Bardzo chcia艂abym zbudowa膰 podobn膮 u siebie.

Tak zacz臋li rozmawia膰 o ogrodzie, po czym przeszli na bardziej osobiste tematy. Matylda opowiedzia艂a im, jak wygl膮da艂o jej 偶ycie przed przyjazdem do Much Winterlow. Doktor, przywyk艂y do uwa偶nego s艂uchania pacjent贸w, na podstawie tych kilku informacji domy艣li艂 si臋 reszty. Zorientowa艂 si臋 na przyk艂ad, 偶e wiele czasu up艂ynie, nim uda mu si臋 zdoby膰 jej zaufanie.

Po podwieczorku Matylda posz艂a na g贸r臋, by przebra膰 si臋 i przygotowa膰 do wyj艣cia. Wk艂adaj膮c przed lustrem r贸偶ow膮 sukienk臋, my艣la艂a z obaw膮, czy czasem nie jest zbyt gadatliwa. Wprawdzie doktor by艂 dzi艣 dla niej wyj膮tkowo mi艂y, ale to nie znaczy, 偶e mia艂 ochot臋 wys艂uchiwa膰 jej opowie艣ci. Zw艂aszcza 偶e musia艂 by膰 poirytowany nag艂膮 zmian膮 urlopowych plan贸w. Zamiast bowiem bawi膰 we Francji u boku narzeczonej, wyl膮dowa艂 u ciotki Kate, gdzie za ca艂e towarzystwo musia艂a wystarczy膰 mu Matylda. Odgoni艂a od siebie smutne my艣li i z podniesion膮 g艂ow膮 wesz艂a do salonu.

Pi臋knie pani wygl膮da 鈥 rzek艂 doktor Lovell tonem starszego brata.



ROZDZIA艁 脫SMY


Matylda spodziewa艂a si臋, 偶e doktor zabierze j膮 do restauracji w hotelu w Somerton. Tymczasem za szyb膮 znikn臋艂a g艂贸wna ulica, a oni jechali dalej. Jak膮艣 mil臋 lub dwie za miastem skr臋cili w boczn膮 drog臋, a potem w jeszcze w臋偶sz膮 dr贸偶k臋, kt贸ra zaczyna艂a si臋 pomi臋dzy dwoma kamiennymi s艂upami. Wok贸艂 nie wida膰 by艂o 偶ywej duszy, ale kiedy pokonali kolejny ostry zakr臋t, ukaza艂 si臋 pi臋knie o艣wietlony budynek.

Miejsce jest do艣膰 odleg艂e, ale mam nadziej臋, 偶e si臋 pani spodoba 鈥 powiedzia艂, pomagaj膮c jej wysi膮艣膰 z samochodu.

Jak mog艂oby mi si臋 nie spodoba膰! 鈥 szepn臋艂a, wpatrzona w majestatyczn膮 sylwetk臋 zabytkowego domu, do kt贸rego prowadzi艂y masywne d臋bowe drzwi. W duchu dzi臋kowa艂a opatrzno艣ci, 偶e podsun臋艂a jej pomys艂 w艂o偶enia wizytowej sukienki i nowego p艂aszcza.

By艂 pan tu wcze艣niej? 鈥 zainteresowa艂a si臋, ale zaraz uzna艂a swoje pytanie za niestosowne. 鈥 Przepraszam, to nie moja sprawa.

Pyta pani, czy by艂em tu z Lucill膮? Nie. Ale cz臋sto przyje偶d偶am tu z matk膮.

Matylda zatrzyma艂a si臋 na schodach.

Chyba rzeczywi艣cie to mia艂am na my艣li 鈥 przyzna艂a ze 艣miechem. 鈥 Panna Armstrong pasowa艂aby do tego miejsca. Jest przecie偶 taka 艂adna...

Rzeczywi艣cie, nie brak jej urody 鈥 zgodzi艂 si臋 doktor bez entuzjazmu.

Matylda wiele razy pr贸bowa艂a wyobrazi膰 sobie hotel urz膮dzony w wiejskiej posiad艂o艣ci. Z opowie艣ci znajomych matki wiedzia艂a, 偶e to bardzo luksusowe miejsce, wi臋c nie podejrzewa艂a, by kiedykolwiek mia艂a tam trafi膰. Dlatego teraz z ciekawo艣ci膮 ogl膮da艂a ka偶dy detal eleganckich wn臋trz.

Mam nadziej臋, 偶e jest pani g艂odna 鈥 rzek艂 z u艣miechem doktor, gdy po wypiciu drink贸w w pokoju kominkowym przechodzili do cz臋艣ci jadalnej.

Matylda nie zamierza艂a udawa膰, 偶e jedzenie nie sprawia jej przyjemno艣ci. Zam贸wi艂a zup臋 z por贸w, pieczonego pstr膮ga w sosie paprykowym, a do tego duszon膮 cykori臋 i puree z ziemniak贸w. Doktor wybra艂 t臋 sam膮 zup臋, a po niej pol臋dwic臋 wo艂ow膮 w sosie perigord. Do tego zam贸wi艂 bordo dla siebie i bia艂ego burgunda dla Matyldy. A do deseru butelk臋 szampana.

Z najwi臋ksz膮 przyjemno艣ci膮 obserwowa艂 Matyld臋, kt贸ra w odr贸偶nieniu od Lucilli nie musia艂a liczy膰 kalorii, wiec mog艂a z czystym sumieniem delektowa膰 si臋 ka偶dym k臋sem. Wino pomog艂o jej si臋 rozlu藕ni膰, wi臋c ku jego rado艣ci panna Paige szybko sta艂a si臋 Matyld膮, kt贸r膮 pokocha艂. I kt贸ra, niestety, nie odwzajemnia艂a jego uczu膰. On jednak got贸w by艂 na ni膮 czeka膰, podobnie jak got贸w by艂 uczciwie zako艅czy膰 spraw臋 z Lucili膮. Na razie jednak musia艂 uzbroi膰 si臋 w cierpliwo艣膰.

Do艣膰 d艂ugo gaw臋dzili przy kawie, wi臋c gdy wr贸cili do domu, by艂o ju偶 bardzo p贸藕no. Mimo to pani Chubb, okryta schludnym szlafrokiem, czeka艂a na nich w kuchni z gor膮c膮 herbat膮. Widz膮c roze艣miane usta i b艂yszcz膮ce oczy Matyldy, gospodyni a偶 klasn臋艂a w d艂onie.

Od razu wida膰, 偶e si臋 panienka dobrze bawi艂a.

O tak, pani Chubb! By艂o cudownie! 鈥 zawo艂a艂a, a zwr贸ciwszy si臋 do doktora, powiedzia艂a tonem grzecznej dziewczynki:

Dzi臋kuj臋, 偶e zabra艂 mnie pan na kolacj臋. Nigdy nie zapomn臋 tego wieczoru.

Ja r贸wnie偶 b臋d臋 go d艂ugo pami臋ta艂. Mi艂ych sn贸w, Matyldo 鈥 rzek艂 doktor mi臋kko i pochyli艂 si臋, by poca艂owa膰 j膮 na dobranoc.

Widz膮c to, zachwycona pani Chubb a偶 zakry艂a d艂oni膮 usta. Po wyj艣ciu doktora Matylda spojrza艂a na ni膮 rozmarzonym wzrokiem.

P贸jd臋 si臋 po艂o偶y膰 鈥 westchn臋艂a i, uca艂owawszy ciep艂e policzki gospodyni, lekka jak ptak wbieg艂a na g贸r臋.

Pierwsz膮 my艣l膮, jaka przysz艂a jej do g艂owy po przebudzeniu, by艂o to, 偶e musi jak najszybciej zapomnie膰 o wszystkich romantycznych bzdurach. W ko艅cu poprzedniego wieczoru nie sta艂o si臋 nic niezwyk艂ego. Sp臋dzi艂a z doktorem kilka uroczych godzin, pogaw臋dzili sobie o tym i owym. To wszystko. Na pewno by艂oby tak samo przyjemnie, gdyby na jego miejscu by艂a ciotka Kate albo kto艣 z dobrych znajomych.

Przy 艣niadaniu starsza pani poprosi艂a j膮, by opowiedzia艂a, gdzie by艂a z doktorem i co dobrego jad艂a. Wys艂uchawszy wszystkich zachwyt贸w na temat restauracji, pokiwa艂a g艂ow膮 w zamy艣leniu, po czym rzek艂a:

Tak... Henry cz臋sto je藕dzi tam ze swoj膮 matk膮. Tak jak kiedy艣 jego ojciec. Rodzice Henry鈥檈go byli idealnym ma艂偶e艅stwem. Jego ojciec mawia艂, 偶e posiad艂o艣膰, w kt贸rej wczoraj byli艣cie, do wymarzone miejsce dla romansu.

Zaraz po 艣niadaniu wybra艂y si臋 do ko艣cio艂a, a potem wr贸ci艂y do domu, gdzie czeka艂 na nie wspania艂y rostbef.

B臋dzie mi ciebie bardzo brakowa艂o, drogie dziecko 鈥 wyzna艂a ciotka w czasie lunchu.

A ja nie wiem, jak si臋 odwdzi臋cz臋 za to, 偶e mnie pani do siebie zaprosi艂a. By艂o mi tu cudownie.

Nie ma o czym m贸wi膰. I ja, i pani Chubb cieszy艂y艣my si臋, 偶e z nami jeste艣. By艂o nam z tob膮 du偶o ra藕niej.

Matylda popatrzy艂a na ciotk臋 z wdzi臋czno艣ci膮. Pomy艣la艂a, 偶e chcia艂aby kiedy艣 pozna膰 matk臋 doktora. Ciekawi艂o j膮, czy jest ona cho膰by w po艂owie tak mi艂a jak Kate.

Po kawie i deserze Kate energicznie wsta艂a z fotela.

No, moja droga, nie wyganiam ci臋, ale pora wraca膰. Id藕 si臋 spakowa膰.

Zbieraj膮c swoje nieliczne rzeczy, Matylda my艣la艂a o tym, 偶e teraz, gdy nadesz艂a pora odjazdu, chcia艂aby wyj艣膰 st膮d szybko, nie robi膮c zb臋dnego zamieszania. Wiedzia艂a, 偶e ciotka bardzo nie lubi marudzenia, wi臋c w艂o偶y艂a p艂aszcz i po艣piesznie zbieg艂a na d贸艂. Tymczasem ciotka spokojnie robi艂a na drutach, a obok kominka sta艂 doktor. Widz膮c go, Matylda gwa艂townie zatrzyma艂a si臋 w drzwiach salonu.

Ju偶 wyje偶d偶am 鈥 odezwa艂a si臋 troch臋 bez sensu.

Wobec tego prosz臋 si臋 po偶egna膰 鈥 stwierdzi艂.

Matyldo, wygl膮dasz na zaskoczon膮. Czy偶bym zapomnia艂a wspomnie膰, 偶e do domu odwiezie ci臋 Henry? M贸j Bo偶e, co to si臋 dzieje z moj膮 pami臋ci膮! 鈥 Ciotka od艂o偶y艂a rob贸tk臋 i wsta艂a, by si臋 po偶egna膰. 鈥 B膮d藕 zdrowa, moje dziecko. Nie pracuj zbyt ci臋偶ko, a po Bo偶ym Narodzeniu przyjed藕 do mnie na d艂u偶ej. 呕ycz臋 ci weso艂ych 艣wi膮t.

Matylda, wy艣ciskana i wyca艂owana przez pani膮 Chubb, z 偶alem opuszcza艂a kamienny domek. Gdy wsiad艂a do samochodu, pies doktora podni贸s艂 si臋 z tylnego siedzenia i powita艂 j膮 radosnym szczekaniem. Potem po艂o偶y艂 kud艂aty 艂eb na jej ramieniu. Jego ciep艂y oddech przyjemnie 艂askota艂 j膮 w szyj臋.

Mam nadziej臋, 偶e nie spieszy si臋 pani do domu 鈥 zagadn膮艂 doktor, przerywaj膮c cisz臋. 鈥 Pani Inch by艂aby bardzo rozczarowana, gdyby nie wst膮pi艂a pani do nas na herbat臋.

Dzi臋kuj臋, wst膮pi臋 z przyjemno艣ci膮.

艢wietnie. Jutro po porannym dy偶urze wybieram si臋 na farm臋 Duckett贸w. Mia艂aby pani ochot臋 pojecha膰 ze mn膮?

Oczywi艣cie. To tacy mili ludzie.

Przez reszt臋 drogi nie m贸wili wiele. W domu doktora wypili herbat臋 i zjedli podwieczorek. Patrz膮c na twarz Matyldy, przyjemnie zar贸偶owion膮 od ciep艂a bij膮cego z kominka, my艣la艂 o tym, 偶e m贸g艂by tak siedzie膰 z ni膮 ca艂膮 wieczno艣膰. Niestety, ona dyskretnie spojrza艂a na zegarek i oznajmi艂a, 偶e musi ju偶 wraca膰 do domu. Odwi贸z艂 j膮 wi臋c, a kiedy zacz臋艂a mu dzi臋kowa膰, powiedzia艂, 偶e chcia艂by z ni膮 wej艣膰 do 艣rodka.

Musz臋 zamieni膰 par臋 s艂贸w z pani ojcem 鈥 wyja艣ni艂. W holu czeka艂a na nich pani Paige.

Och, Matyldo, jak dobrze, 偶e ju偶 jeste艣! 鈥 zawo艂a艂a. 鈥 Znowu mia艂am atak migreny i nawet chcia艂am zadzwoni膰, 偶eby艣 wr贸ci艂a wcze艣niej, ale pomy艣la艂am sobie, 偶e to by艂by z mojej strony egoizm. Teraz wreszcie odpoczn臋 鈥 odetchn臋艂a z ulg膮. 鈥 Witam, doktorze. Wybaczy pan moje maniery, ale ja si臋 tak denerwuj臋. Niech偶e pan wchodzi dalej.

Doktor ze smutkiem obserwowa艂, jak w oczach Matyldy gasn臋 wyraz rado艣ci.

Dzi臋kuj臋 鈥 powiedzia艂 oschle 鈥 ale nie zabawi臋 u pa艅stwa Augo. Chc臋 tylko porozmawia膰 z pani m臋偶em.

Bardzo prosz臋. Znajdzie go pan w salonie. Wizyta rzeczywi艣cie by艂a bardzo kr贸tka. Na koniec doktor przypomnia艂 Matyldzie, 偶e czeka na ni膮 rano w przychodni, i po偶egnawszy si臋 z pani膮 Paige, odjecha艂.

Szkoda, 偶e nie zosta艂 d艂u偶ej 鈥 westchn臋艂a pastorowa. 鈥 Cz艂owiek tak rzadko ma do czynienia z lud藕mi na poziomie. Ale domy艣lam si臋, 偶e pan Lovell nie narzeka na brak towarzystwa. A ciebie, Matyldo, odwi贸z艂, tylko dlatego, 偶e czu艂 si臋 w obowi膮zku to zrobi膰, skoro by艂a艣 u jego krewnej.

Najwyra藕niej nie zamierza艂a pyta膰, jak c贸rka sp臋dzi艂a weekend. Opad艂a na kanap臋 i wr贸ci艂a do przerwanej lektury.

Tw贸j ojciec ma ochot臋 na lekk膮 kolacj臋. W lod贸wce jest zupa i jajka... 鈥 rzek艂a z roztargnieniem. 鈥 Chcieliby艣my zje艣膰 za p贸艂 godziny.

Matylda zanios艂a baga偶e do swego pokoju. Nie spieszy艂a si臋 z zej艣ciem na d贸艂. Wci膮偶 jeszcze mia艂a nadziej臋, 偶e jej stosunki z matk膮 si臋 poprawi膮, ale coraz cz臋艣ciej dochodzi艂a do wniosku, 偶e nie ma na to szans. Trudno, trzeba b臋dzie z tym 偶y膰, powiedzia艂a do swego wiernego Rustusa. A poniewa偶 nikt inny nie by艂 tym zainteresowany, opowiedzia艂a kotu o przyjemno艣ciach zwi膮zanych z pobytem u ciotki Kate.

Podczas kolacji matka zdradzi艂a jej swoje najbli偶sze plany.

Dosta艂am kolejne zaproszenie do przyjaci贸艂 鈥 m贸wi艂a o偶ywiona. 鈥 Mieszkaj膮 blisko Taunton, wi臋c przy okazji zrobi臋 艣wi膮teczne zakupy. Mam nadziej臋, 偶e przed samymi 艣wi臋tami doktor da ci troch臋 wolnego 鈥 bardziej stwierdzi艂a, ni偶 zapyta艂a Matyld臋.

My艣l臋, 偶e tak.

To bardzo dobrze. Chc臋 wyjecha膰 pod koniec tygodnia i planuj臋 wr贸ci膰 dzie艅 przed Wigili膮.

Jed藕, moja droga, jed藕 i baw si臋 dobrze. 鈥 Pastor czule poca艂owa艂 偶on臋 w policzek. 鈥 My z Matyld膮 doskonale damy sobie rad臋. Pozdr贸w od nas Gibbs贸w. Pomy艣la艂em sobie, 偶e mo偶e zaprosimy ich na Nowy Rok. Ja wiem, kochana, 偶e brakuje ci towarzystwa. I coraz cz臋艣ciej 偶a艂uj臋, 偶e musia艂em zrezygnowa膰 z pracy w ko艣ciele.

A ja lubi臋 tu mieszka膰 鈥 zauwa偶y艂a Matylda. 鈥 Zobaczycie, jak pi臋knie b臋dzie latem. Musz臋 tylko uporz膮dkowa膰 ogr贸d.

Doskona艂y pomys艂 鈥 pochwali艂 pastor. 鈥 Ka偶dego dnia dzi臋kuj臋 opatrzno艣ci, 偶e da艂a nam ciebie, Matyldo, tak膮 siln膮 i zaradn膮. Ze mnie ju偶 nie m膮 偶adnego po偶ytku, a twoja mama jest tak delikatna, 偶e mo偶e wykonywa膰 tylko najl偶ejsze prace. Nie wiem, co by艣my bez ciebie zrobili.

Pani Paige przysun臋艂a si臋 do m臋偶a i poklepa艂a go po ramieniu.

Jeste艣 dla mnie taki dobry...

P贸藕nym wieczorem w swoim pokoju Matylda skrupulatnie dodawa艂a i mno偶y艂a na kawa艂ku papieru. Bez wi臋kszego 偶alu zrezygnowa艂a z kupienia sobie nowej sp贸dnicy i swetra. Zdecydowa艂a, 偶e zrobi to po 艣wi臋tach, kiedy w sklepach zaczn膮 si臋 wyprzeda偶e. Ca艂膮 sum臋, kt贸ra pozostanie po op艂aceniu bie偶膮cych rachunk贸w, postanowi艂a odda膰 matce. Mia艂a cich膮 nadziej臋, 偶e to j膮 wreszcie zadowoli.


Poniedzia艂kowy ranek w przychodni by艂 bardziej pracowity ni偶 zwykle. Maj膮c w perspektywie bardzo bliskie ju偶 艣wi臋ta, mieszka艅cy Much Winterlow postanowili jak najszybciej pozby膰 si臋 wszelkich dolegliwo艣ci, kt贸re mog艂yby popsu膰 im 艣wi膮teczn膮 rado艣膰. Gdy po sko艅czeniu pracy Matylda pila kaw臋 z doktorem, ten powiedzia艂 jej, by nie zwlekaj膮c, przygotowa艂a si臋 do wyjazdu na farm臋 Duckett贸w.

Da pani rad臋 zrobi膰 to ci膮gu dziesi臋ciu minut? Mam dzisiaj bardzo du偶o wizyt, wi臋c chcia艂bym zaraz wyjecha膰.

B艂yskawicznie dopi艂a wi臋c kaw臋 i co tchu pobieg艂a do sklepu pani Simpkins.

Dzie艅 dobry, potrzebuj臋 jakiego艣 drobiazgu dla ma艂ego Toma Ducketta 鈥 zawo艂a艂a od progu. 鈥 Tylko b艂agam, szybko, bo doktor bardzo si臋 spieszy.

Pani Simpkins, ruchem czarodzieja wyci膮gaj膮cego kr贸lika z kapelusza, wydoby艂a spod lady pluszowego misia, kt贸ry siedzia艂 na pude艂ku s艂odyczy.

Prosz臋 bardzo! Zap艂aci mi panienka p贸藕niej. Doktor ju偶 wsiada do samochodu.

Gdy po chwili do niego do艂膮czy艂a, otworzy艂 jej drzwi i pom贸g艂 zapi膮膰 pas, ale nie odezwa艂 si臋 ani s艂owem. Jedynie Sam powita艂 j膮 rado艣nie. Matylda nawet nie pr贸bowa艂a rozpoczyna膰 rozmowy. Uzna艂a, 偶e widocznie jest to jeden z tych dni, kiedy doktor traktuje j膮 jak pann臋 Paige.

Po raz pierwszy otworzy艂 usta, gdy wchodzili do Duckett贸w, ale zrobi艂 to tylko po to, by jej powiedzie膰, 偶e ma nie wi臋cej ni偶 pi臋tna艣cie minut.

Mniej wi臋cej tyle zajmie mi zbadanie Roba. I bardzo prosz臋, niech pani pilnuje czasu, dobrze?

Oczywi艣cie, doktorze 鈥 odpar艂a ch艂odno. 鈥 Przepraszam, ale czy kiedykolwiek musia艂 pan na mnie czeka膰?

U艣miechn膮艂 si臋, ale nie odpowiedzia艂.

Pani Duckett powita艂a j膮 serdecznie, a Tom natychmiast wdrapa艂 jej si臋 na kolana. Zabawia艂a go wi臋c i pi艂a kaw臋, co chwila zerkaj膮c czujnie na zegarek. Dok艂adnie na minut臋 przed up艂ywem kwadransa do salonu wszed艂 doktor.

Rob zdrowieje 鈥 oznajmi艂 z u艣miechem. 鈥 Tylko niech pani przypilnuje, 偶eby po 艣wi臋tach poszed艂 do chirurga, dobrze? I 偶eby si臋 potem nie przem臋cza艂.

Pani Duckett z Tomem na r臋kach odprowadzi艂a ich do samochodu, a kiedy ruszyli, d艂ugo macha艂a im na po偶egnanie.

Doktor odwi贸z艂 Matyld臋 do miasteczka. Kiedy zatrzymali si臋 obok sklepu pani Simpkins, zapyta艂a go, czy zgodzi si臋, by udekorowa艂a poczekalni臋.

Oczywi艣cie. Prosz臋 kupi膰 na m贸j rachunek wszystko, czego pani potrzebuje.

Nie to mia艂am na my艣li, doktorze...

Rozumiem, ale prosz臋 nie pozbawia膰 mnie tej drobnej przyjemno艣ci. Jako艣 nigdy nie mog艂em nam贸wi膰 panny Brimb艂e. 偶eby zrobi艂a co艣 wi臋cej ni偶 w艂o偶enie do wazonu kilku ga艂膮zek ostrokrzewu.

W takim razie dzi臋kuj臋. I niech pan mi powie, je艣li nie b臋dzie si臋 panu podoba艂o.

Mo偶e by膰 pani pewna, 偶e to zrobi臋 鈥 roze艣mia艂 si臋 i pom贸g艂 jej wysi膮艣膰.

Kiedy dzi臋kowa艂a mu, 偶e zabra艂 j膮 do Duckett贸w, stwierdzi艂, te to oni chcieli j膮 zobaczy膰. Co by艂o zgodne z prawd膮, ale ta rzeczowa odpowied藕 sprawi艂a jej przykro艣膰. Czym pr臋dzej wi臋c poprawi艂a sobie humor, kupuj膮c u pani Simpkins 艣wi膮teczne 芦doby. Posz艂a z nimi potem do przychodni i udekorowa艂a poczekalni臋. Zabra艂o jej to sporo czasu, ale bawi艂a si臋 przy tym 艣wietnie i efekt by艂 znakomity.

A jak mu si臋 nie b臋dzie podoba艂o, to jego zmartwienie 鈥 mrukn臋艂a, zamykaj膮c drzwi, i pobieg艂a do domu.

A czemu tak p贸藕no? 鈥 powita艂a j膮 zirytowana matka.

Zosta艂am, 偶eby udekorowa膰 przychodni臋.

Mam nadziej臋, 偶e przynajmniej nie wydawa艂a艣 na to w艂asnych pieni臋dzy.

Nie, za wszystko zap艂aci艂 doktor.

Ja my艣l臋! Sta膰 go na to. Nic dziwnego, 偶e ta panna Armarong tak bardzo chce si臋 wyda膰 za niego za m膮偶.

Po po艂udniu doktor Lovell troch臋 si臋 sp贸藕ni艂, wi臋c natychmiast po przyj艣ciu zacz膮艂 przyjmowa膰 pacjent贸w. Jednak przed si贸dm膮, kiedy Matylda sprz膮ta艂a poczekalni臋, przyszed艂 j膮 pochwali膰.

Bardzo 艂adnie to pani zrobi艂a. Pacjenci byli zachwyceni. Prosz臋 jednak, 偶eby nie ozdabia艂a pani mojego gabinetu.

Ostatnie zdanie powiedzia艂 takim tonem, 偶e rzeczywi艣cie zabrzmia艂o ono jak pro艣ba, a nie rozkaz. A potem wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i odsun膮艂 z twarzy Matyldy kosmyk w艂os贸w, kt贸ry wymkn膮艂 si臋 z warkocza.

A teraz prosz臋 zostawi膰 to sprz膮tanie i i艣膰 prosto do domu 鈥 powiedzia艂 ciep艂o. 鈥 Musi pani by膰 bardzo zm臋czona.

Matylda jako dziecko nauczy艂a si臋 hamowa膰 艂zy, wi臋c teraz wykorzysta艂a t臋 umiej臋tno艣膰. Doktor chcia艂 by膰 dla niej mi艂y i nic wi臋cej. Musi o tym pami臋ta膰. 呕aden drobny gest sympatii nie powinien budzi膰 w niej z艂udnych nadziei, zw艂aszcza 偶e m贸g艂 narodzi膰 si臋 ze zwyk艂ej lito艣ci. A tego ju偶 by nie znios艂a.

Nie jestem zm臋czona 鈥 powiedzia艂a twardo. 鈥 Ciesz臋 si臋, 偶e podobaj膮 si臋 panu dekoracje.

Zamkn膮艂 za ni膮 drzwi, a potem d艂ugo sta艂 przy oknie, patrz膮c, jak sz艂a pust膮 o tej porze ulic膮.

W nast臋pnych dniach odnosi艂a si臋 do niego z tak膮 rezerw膮, 偶e najpierw poczu艂 si臋 zaskoczony. Kiedy jednak na jego pytania odpowiada艂a p贸艂s艂贸wkami i ani razu nie da艂a pocz臋stowa膰 si臋 kaw膮, straci艂 ducha. Szybko jednak wyt艂umaczy艂 sobie, 偶e nie wolno mu traci膰 nadziei. Z ca艂ego serca zapragn膮艂 si臋 z ni膮 o偶eni膰, wi臋c musia艂 cierpliwie czeka膰 na jej mi艂o艣膰.

W sobot臋 rano pani Paige zgarn臋艂a do portmonetki ca艂膮 tygodni贸wk臋 Matyldy i wyruszy艂a w podr贸偶 do Taunton. Tym razem nie zamierza艂a t艂oczy膰 si臋 w autobusie, wi臋c uprosi艂a pastorow膮 Milton, by odwioz艂a j膮 swoim samochodem.

Do zobaczenia, kochany 鈥 wo艂a艂a do m臋偶a, opu艣ciwszy szyb臋. 鈥 Przywioz臋 ci troch臋 pasztetu z dziczyzny. B膮d藕 zdr贸w!

Ach, ta twoja kochana mama 鈥 westchn膮艂 pastor rozczulony. 鈥 Jak ona zawsze o mnie pami臋ta!

Matylda wzi臋艂a go pod r臋k臋 i razem poszli do domu. Jej rodzice rzeczywi艣cie bardzo si臋 kochali, pomy艣la艂a p贸藕niej, parz膮c kaw臋. Problem polega艂 na tym, 偶e do wsp贸lnego szcz臋艣cia absolutnie nie by艂o im potrzebne dziecko.

Kiedy w niedziel臋 wr贸cili z ko艣cio艂a, ojciec by艂 niesw贸j. 殴le wygl膮da艂 i m贸wi艂 niewiele. Gdy Matylda spyta艂a, co mu dolega, wyja艣ni艂, 偶e po prostu t臋skni za 偶on膮.

Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e twoja mama wraca ju偶 jutro 鈥 pocieszy艂 si臋. 鈥 Bardzo chcia艂bym, 偶eby nasze pierwsze 艣wi臋ta w tym domu by艂y udane. Dobrze si臋 tu czuj臋 i licz臋 na to, 偶e twoja mama w ko艅cu te偶 polubi to miejsce. Jak to dobrze, 偶e ju偶 jutro b臋dzie z nami.

W poniedzia艂ek rano matka zadzwoni艂a do przychodni. Nie zd膮偶y艂a zrobi膰 wszystkich zakup贸w, wi臋c postanowi艂a przed艂u偶y膰 pobyt u przyjaci贸艂. Obieca艂a wr贸ci膰 do domu w 艣rod臋 po po艂udniu.


O trzeciej w nocy z poniedzia艂ku na wtorek pastor przeszed艂 kolejny zawa艂 serca. Matylda nigdy potem nie potrafi艂a zrozumie膰, co j膮 obudzi艂o i kaza艂o wsta膰 z 艂贸偶ka. Kiedy wesz艂a na palcach do sypialni rodzic贸w, znalaz艂a ojca p贸艂przytomnego, bladego i zlanego potem. Ogarn臋艂o j膮 przera偶enie, lecz szybko si臋 opanowa艂a i pobieg艂a do telefonu.

Lovell 鈥 us艂ysza艂a spokojny g艂os w s艂uchawce.

Ojciec mia艂 zawa艂. Prosz臋 szybko przyjecha膰 鈥 wyrzuci艂a z siebie jednym tchem. 鈥 M贸wi Matylda.

B臋d臋 za pi臋膰 minut. Zostaw drzwi otwarte, a sama biegnij do ojca i ca艂y czas co艣 do niego m贸w.

Po chwili ju偶 przy niej by艂, opanowany, rzeczowy i budz膮cy zaufanie.

Matyldo, zadzwo艅 po pogotowie, a potem ubierz si臋 i spakuj torb臋 ojca 鈥 poleci艂 cicho i zaj膮艂 si臋 pastorem.

Kiedy sanitariusze nie艣li go na noszach, Matylda nie odst臋powa艂a go na krok. Doktor jednak nie pozwoli艂 jej wsi膮艣膰 do karetki.

Pojedziesz ze mn膮 鈥 oznajmi艂, bior膮c j膮 mocno pod rami臋 i prowadz膮c do samochodu.

Czy on z tego wyjdzie? 鈥 zapyta艂a s艂abo. Jak zahipnotyzowana wpatrywa艂a si臋 w migaj膮ce 艣wiat艂a karetki.

W tej chwili nie potrafi臋 tego oceni膰 鈥 przyzna艂 uczciwie. 鈥 Zawa艂 by艂 bardzo rozleg艂y. Ale obiecuj臋, 偶e jak tylko b臋d臋 co艣 wiedzia艂, zaraz dam ci zna膰.

Po p贸艂godzinnym oczekiwaniu na oddziale intensywnej terapii pozwolono jej wej艣膰 na chwil臋 do ojca. By艂 przytomny i nawet pr贸bowa艂 si臋 u艣miecha膰.

Tylko pami臋taj, 偶eby nie zdenerwowa膰 mamy 鈥 szepn膮艂.

Nie martw si臋 o to, tatusiu. 鈥 Pochyli艂a si臋 nad nim i delikatnie po艂o偶y艂a d艂o艅 na jego ch艂odnym czole. 鈥 Zadzwoni臋 do niej rano i powiem, 偶e czujesz si臋 lepiej 鈥 obieca艂a. 鈥 B臋d臋 musia艂a powiedzie膰 jej prawd臋, ale przyrzekam, 偶e zrobi臋 to bardzo ostro偶nie.

Dobra dziewczynka! 鈥 Poklepa艂 j膮 po policzku. 鈥 A teraz wracaj do domu i k艂ad藕 si臋 spa膰.

Dobrze, tato. Przyjd臋 do ciebie ko艂o po艂udnia. 鈥 Poca艂owa艂a go i z oci膮ganiem wysz艂a z sali.

Ze zdenerwowania nie czu艂a nawet, 偶e jest tak bardzo zm臋czona.

Matyldo 鈥 doktor w dalszym ci膮gu m贸wi艂 do niej po imieniu 鈥 nie przychod藕 dzisiaj do pracy. Wy艣pij si臋, odpocznij. B臋d臋 ci臋 na bie偶膮co informowa艂 o stanie ojca.

Wola艂abym normalnie przyj艣膰 do przychodni 鈥 oznajmi艂a, patrz膮c mu w oczy. 鈥 Sto razy wol臋 mie膰 jakie艣 zaj臋cie, bo wtedy nie b臋d臋 mog艂a za du偶o my艣le膰 o swoich k艂opotach.

Jak sobie 偶yczysz.

Kiedy dojechali na miejsce, wzi膮艂 od niej klucz i pierwszy wszed艂 do 艣rodka. Pozapala艂 艣wiat艂a i wstawi艂 wod臋 na herbat臋.

To nam obojgu dobrze zrobi 鈥 uzna艂. 鈥 Jest ju偶 po sz贸stej, wi臋c chyba mo偶esz zadzwoni膰 do matki.

Podczas gdy on zaj臋ty by艂 szukaniem imbryka, Matylda wykr臋ci艂a numer telefonu przyjaci贸艂 pani Paige. Trwa艂o kilka minut, nim jej zaspana matka wzi臋艂a do r臋ki s艂uchawk臋.

Bo偶e, jak to jest w szpitalu?! 鈥 wo艂a艂a po chwili przera偶ona. 鈥 Och, to straszne! Musz臋 natychmiast do niego jecha膰. Bardzo z nim 藕le? A mia艂am dzi艣 i艣膰 na lunch!

Czy mama dzisiaj wraca? 鈥 zapyta艂a Matylda cicho.

Nie wiem, nie wiem! Dziewczyno, nie pytaj mnie teraz o takie rzeczy! Jestem zbyt zdenerwowana, 偶eby my艣le膰. Zadzwoni臋 p贸藕niej.

Gdy wr贸ci艂a do kuchni, doktor poda艂 jej fili偶ank臋. Potem bez s艂owa patrzy艂 na cienie pod jej ogromnymi oczami. W tej chwili najbardziej potrzebowa艂a ciep艂ego 艂贸偶ka i troskliwej opieki kogo艣 takiego jak pani Inch albo ciotka Kate. Ca艂e szcz臋艣cie, matka mia艂a wr贸ci膰 do domu najdalej za kilka godzin. Pastorowa by艂a co prawda egoistyczn膮 snobk膮, ale przecie偶 i matk膮 Matyldy.

P贸jd臋 ju偶 powiedzia艂, wstaj膮c.

Dzi臋kuj臋 panu za wszystko, doktorze. 鈥 Pr贸bowa艂a si臋 do niego u艣miechn膮膰. 鈥 Za godzin臋 b臋d臋 w przychodni.

Kiedy poczekalni臋 opuszcza艂 ostatni pacjent, Matylda zasypia艂a na stoj膮co. Odzyska艂a nieco energii, gdy doktor przekaza艂 jej dobre wie艣ci ze szpitala. Kryzys min膮艂 i pastor mia艂 ju偶 najgorsze za sob膮.

A kiedy ojciec b臋dzie m贸g艂 wr贸ci膰 do domu? 鈥 zapyta艂a z nadziej膮, ale zaraz doda艂a: 鈥 Przepraszam, wiem, 偶e to g艂upie pytanie.

Wcale nie. To naturalne, 偶e chcesz wiedzie膰. Leczenie szpitalne potrwa dziesi臋膰 dni, mo偶e d艂u偶ej. Reszt臋 powiem ci w drodze do domu.

By艂a zbyt zm臋czona, by protestowa膰, wi臋c potulnie pozwoli艂a si臋 odwie藕膰 do domu. Ledwie zd膮偶y艂a wej艣膰 do 艣rodka, zadzwoni艂 telefon.

Matyldo 鈥 odezwa艂a si臋 pani Paige zbola艂ym g艂osem 鈥 by艂am u taty. Ca艂e szcz臋艣cie czuje si臋 lepiej. Chcia艂am ci powiedzie膰, 偶e nie wracam do domu. Zostan臋 u Gibbs贸w, bo st膮d mam du偶o bli偶ej do szpitala.

I nie przyjedzie mama nawet na 艣wi臋ta...

Bardzo bym chcia艂a, ale musisz mnie zrozumie膰. Jestem potrzebna ojcu, a ty i tak dasz sobie rad臋. Zadzwoni臋 do ciebie jutro. Nie mog臋 d艂u偶ej rozmawia膰, bo w艂a艣nie wychodzimy na lunch.

Matylda wolno od艂o偶y艂a s艂uchawk臋. Najwa偶niejsze, 偶eby ojciec wyzdrowia艂. Kiedy po zako艅czeniu wieczornych przyj臋膰 doktor zapyta! j膮 o matk臋, odpar艂a, 偶e wr贸ci niebawem.

Nie boisz si臋 by膰 w domu sama?

Oczywi艣cie, 偶e nie!

To dobrze. Je艣li chcesz, jutro rano zawioz臋 ci臋 do szpitala. Tylko uprzedzam, 偶e wcze艣nie, o wp贸艂 do si贸dmej.

Nie szkodzi, doktorze. Bardzo panu dzi臋kuj臋. Chcia艂a po偶egna膰 si臋 i wyj艣膰, ale upari si臋, 偶e j膮 odwiezie.

Nie ma potrzeby. Przecie偶 zawsze wracam sama 鈥 t艂umaczy艂a.

Owszem, ale w domu kto艣 na ciebie czeka.

Na miejscu sprawdzi艂, czy wszystko jest w porz膮dku, i kilka razy zapyta艂, czy na pewno ma wszystko, czego potrzebuje.

Pami臋taj, 偶e mo偶esz do mnie w ka偶dej chwili zadzwoni膰 鈥 o艣wiadczy艂, stoj膮c w drzwiach. Nie chcia艂 zostawia膰 jej samej w pustym, wych艂odzonym domu, ale wiedzia艂, 偶e nie zgodzi艂aby si臋 przenie艣膰 do niego. Pociesza艂 si臋 my艣l膮, 偶e ju偶 jutro b臋dzie przy niej matka. 鈥 Dobrej nocy, Matyldo 鈥 odezwa艂 si臋 ciep艂o.

By艂a taka drobna, w膮t艂a, a przy tym tak bardzo niezale偶na! Kiedy spojrza艂a mu prosto w oczy, nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰, by nie schyli膰 si臋 i jej nie poca艂owa膰. Tym razem nie by艂 to tylko przelotny poca艂unek na dobranoc.



ROZDZIA艁 DZIEWI膭TY


Dzi臋ki wrodzonemu rozs膮dkowi Matylda zmusi艂a si臋 do zjedzenia gor膮cej kolacji. Potem oporz膮dzi艂a Rustusa i po gor膮cej k膮pieli po艂o偶y艂a si臋 wcze艣nie do 艂贸偶ka, cho膰 pow膮tpiewa艂a, czy b臋dzie w stanie zasn膮膰. Zm臋czenie wzi臋艂o jednak g贸r臋 i nim ktokolwiek zdo艂a艂by policzy膰 do pi臋ciu, spa艂a jak kamie艅.

Rano wzi臋艂a szybki prysznic, zadba艂a o to, by kotu niczego nie zabrak艂o, i wiedz膮c, 偶e poranek b臋dzie m臋cz膮cy, zjad艂a wi臋ksze ni偶 zwykle 艣niadanie. Doktor nie wspomina艂, 偶e po ni膮 przyjedzie, wi臋c kwadrans po sz贸stej wysz艂a z domu i skierowa艂a si臋 w stron臋 przychodni.

Spotkali si臋, gdy dochodzi艂a do ko艅ca 艣cie偶ki. Powita艂 j膮 zdziwiony, wi臋c wyt艂umaczy艂a, 偶e chcia艂a zaczeka膰 na niego przed jego domem M贸wi膮c, stara艂a si臋 nie patrze膰 mu w oczy. Zbyt 偶ywo pami臋ta艂a wczorajszy gor膮cy poca艂unek. On za艣 chyba ju偶 o nim zapomnia艂, bo zwraca艂 si臋 do niej ze zwyk艂ym dystansem.

Nigdy nie uwierzy艂aby, jak bardzo si臋 myli艂a. Doktor nie tylko pami臋ta艂, ale z trudem powstrzyma艂 si臋, by nie poca艂owa膰 jej jeszcze raz. Pokusa by艂a silna, wi臋c mocno zacisn膮艂 usta i zaprosi艂 j膮 do samochodu.

W szpitalu, mimo wczesnej pory, pracowano ju偶 na pe艂nych obrotach. Przeszli przez ruchliwe korytarze na oddzia艂 intensywnej terapii i zapukali do drzwi sali, w kt贸rej le偶a艂 pastor. Matylda z ulg膮 stwierdzi艂a, 偶e ojciec wygl膮da du偶o lepiej. On natomiast bardzo ucieszy艂 si臋, 偶e j膮 widzi.

Ju偶 nied艂ugo wr贸c臋 do domu 鈥 odezwa艂 si臋 wci膮偶 s艂abym g艂osem. 鈥 Twoja mama przychodzi do mnie codziennie. Powiedz mi, jak sobie dajesz sama rad臋?

Bardzo dobrze, ojcze 鈥 zapewni艂a, a potem odsun臋艂a si臋, by zrobi膰 miejsce doktorowi.

Przed wyj艣ciem ze szpitala porozmawia艂a z lekarzem, kt贸ry zajmowa艂 si臋 ojcem. Mi艂y, starszy kardiolog zapewni艂 j膮, 偶e stan ojca jest ju偶 stabilny. Mimo to nie by艂o mowy, by pastor m贸g艂 wr贸ci膰 do domu na 艣wi臋ta.

W drodze do Much Winterlow doktor Lovell jeszcze raz zapyta艂, czy jej matka na pewno wraca tego dnia od przyjaci贸艂. A ona, zadowolona, 偶e nie musi patrze膰 mu w oczy, powt贸rzy艂a, 偶e matka przyjedzie wkr贸tce.

To dobrze 鈥 stwierdzi艂, czuj膮c ulg臋. 鈥 Wiesz, 偶e pani Milton zaofiarowa艂a si臋 zawie藕膰 was do szpitala o ka偶dej porze dnia i nocy? 鈥 zapyta艂. 鈥 Twoja matka nie musi chodzi膰 tam codziennie. Niebezpiecze艅stwo min臋艂o, wi臋c nie ma takiej potrzeby.

Oczywi艣cie 鈥 potakn臋艂a, byle co艣 powiedzie膰.

Na szcz臋艣cie dojechali do przychodni i nie . by艂o ju偶 czasu na d艂u偶sze rozmowy. Doktor pu艣ci艂 j膮 przodem i ze s艂owami: 鈥濪o zobaczenia p贸藕niej鈥, zamkn膮艂 si臋 w gabinecie.

Gdy po zako艅czeniu porannych przyj臋膰 wr贸ci艂a do domu, powita艂a j膮 martwa cisza i przenikliwy ch艂贸d. Szybko wi臋c rozpali艂a w kominku, zjad艂a jajecznic臋 i zdesperowana usiad艂a przy stole. Nie bardzo wiedzia艂a, co z sob膮 pocz膮膰, wi臋c przez jaki艣 czas snu艂a si臋 z k膮ta w k膮t, wynajduj膮c r贸偶ne domowe zaj臋cia. W ko艅cu wpad艂a na pomys艂, by wyj艣膰 do ogrodu. Ubra艂a si臋 ciep艂o i przez kilka godzin wycina艂a suche ga艂臋zie bezlistnych krzew贸w. Wr贸ci艂a do domu, gdy zrobi艂o si臋 zupe艂nie ciemno. Ruch na powietrzu przywr贸ci艂 jej wewn臋trzn膮 r贸wnowag臋, wi臋c pe艂na otuchy zadzwoni艂a do szpitala.

Nast臋puje systematyczna poprawa 鈥 oznajmi艂 mi艂y g艂os po drugiej stronie. 鈥 Mam dla pani wiadomo艣膰. Pani matka b臋dzie dzwoni艂a jutro w po艂udnie.

Za oknami by艂a czarna noc, a dom 偶y艂 w艂asnym 偶yciem, wydaj膮c mn贸stwo dziwnych, niepokoj膮cych odg艂os贸w, kt贸rych nigdy dot膮d nie s艂ysza艂a. Nie by艂a l臋kliwa, jednak 艣wiadomo艣膰, 偶e jest zupe艂nie sama po艣r贸d u艣pionych p贸l, budzi艂a w niej nieprzyjemny niepok贸j. Rustus widocznie wyczuwa艂 jej napi臋cie, bo przez ca艂y wiecz贸r trzyma! si臋 bardzo blisko. Kiedy po kolacji po艂o偶y艂a si臋 do 艂贸偶ka, swoim ciep艂em i cichym mruczeniem ulula艂 j膮 do snu.

Kilka minut po tym, jak Matylda wysz艂a z przychodni, doktor z westchnieniem ulgi od艂o偶y艂 s艂uchawk臋. W艂a艣nie sko艅czy艂 kr贸tk膮, ale bardzo wa偶n膮 rozmow臋 ze sw膮 narzeczon膮. Lucilla chcia艂a, by przyjecha艂 do niej do domu.

Wiesz, Henry 鈥 m贸wi艂a kapry艣nym tonem 鈥 nie chc臋 w tym roku sp臋dza膰 u ciebie 艣wi膮t. Sama nie wiem, czemu si臋 na to zgodzi艂am. W ka偶dym razie musimy o tym porozmawia膰. M贸j brat jedzie z przyjaci贸艂mi do hotelu w Cheltenham. Pomy艣la艂am, 偶e mogliby艣my do nich do艂膮czy膰.

Dlaczego nie chcesz sp臋dzi膰 艣wi膮t u mnie?

Ach, to jest takie nudne! Najpierw ko艣ci贸艂, potem siedzenie przy stole i 艣piewanie kol臋d 鈥 I tylko ty, ja i twoi krewni. 鈥 Na chwil臋 w s艂uchawce zapad艂a cisza. 鈥 Wiesz 鈥 ci膮gn臋艂a Lucilla 鈥 po 艣lubie b臋dziesz musia艂 zmieni膰 styl 偶ycia. Uwa偶am, 偶e powinni艣my przenie艣膰 si臋 do wi臋kszego miasta. Mo偶e nawet do Gloucester.

Nie! 鈥 odpar艂.

Co to znaczy, nie? 鈥 zirytowa艂a si臋 Lucilla. 鈥 Chcesz sp臋dzi膰 ca艂e 偶ycie w tyra starym domu?

Pami臋taj, 偶e moja rodzina mieszka w nim od dobrych dwustu lat. I zamierzam zrobi膰 to samo.

A ja nie!

Lucillo, ja nie zmieni臋 zdania. Je艣li wi臋c chcesz zerwa膰 nasze zar臋czyny, zrozumiem i uszanuj臋 twoj膮 decyzj臋.

Doskonale! Wobec tego zapomnij, 偶e kiedykolwiek byli艣my par膮! 鈥 zawo艂a艂a, po czym rzuci艂a s艂uchawk臋.

Doktor do艣膰 d艂ugo siedzia艂 w zamy艣leniu. Przepe艂nia艂a go g艂臋boka wdzi臋czno艣膰 wobec losu, kt贸ry w tak idealnym momencie pom贸g艂 mu odzyska膰 wolno艣膰.


W pi膮tkowy ranek Matylda nie da艂a mu szansy powiedzenia czegokolwiek wi臋cej pr贸cz dzie艅 dobry i do widzenia. Zaraz po pracy pobieg艂a do sklepu, a stamt膮d do domu. Chcia艂a tam by膰, gdy matka zadzwoni. Mia艂a nadziej臋, 偶e zmieni zdanie i zdecyduje si臋 wr贸ci膰 cho膰by tylko na Bo偶e Narodzenie.

Pani Paige nie mia艂a jednak najmniejszego zamiaru zmienia膰 swoich plan贸w.

A co ja bym robi艂a w pustym domu? 鈥 obruszy艂a si臋, gdy Matylda zacz臋艂a delikatnie namawia膰 j膮 do powrotu. 鈥 Ciebie ci膮gle nie ma, wi臋c zanudzi艂abym si臋 na 艣mier膰. Tu przynajmniej mam rozrywk臋. No i jestem blisko taty.

No tak, rozumiem 鈥 westchn臋艂a Matylda z rezygnacj膮.

Co to by by艂y za 艣wi臋ta, gdyby艣my siedzia艂y z nosami na kwint臋 i rozmawia艂y bez przerwy o chorobie taty 鈥 ci膮gn臋艂a pani Paige. 鈥 Swoj膮 drog膮, wiesz ju偶, 偶e wypisz膮 go zaraz po 艣wi臋tach? Postanowi艂am naj膮膰 dla niego piel臋gniark臋. Sama nie da艂abym rady. Matyldo, dlaczego nic nie m贸wisz? 鈥 zainteresowa艂a si臋 cisz膮 w s艂uchawce. 鈥 Chyba si臋 na mnie nie gniewasz? Przecie偶 dasz sobie rad臋 beze mnie.

Oczywi艣cie, mamo. Czy mama jutro zadzwoni?

Naturalnie, moja droga.

D艂ugi p艂acz przyni贸s艂 Matyldzie ulg臋. Kiedy si臋 nieco uspokoi艂a, wytar艂a mokr膮 twarz i wsta艂a z 艂贸偶ka. Bez apetytu zjad艂a lunch, a potem pomimo deszczu wysz艂a do ogrodu.

Kiedy tego wieczoru doktor sko艅czy艂 prac臋, przyszed艂 do poczekalni i zaproponowa艂, 偶e odwiezie Matyld臋 do domu. Ona jednak natychmiast znalaz艂a wym贸wk臋.

Dzi臋kuj臋, doktorze, ale um贸wi艂am si臋 z pani膮 Simpkins. Potem odwiezie mnie jej m膮偶. 鈥 U艣miechem usi艂owa艂a zamaskowa膰 zmieszanie. Zaskoczy艂a j膮 艂atwo艣膰, z jak膮 k艂amstwo przesz艂o jej przez gard艂o.

Twoja matka nie b臋dzie mia艂a nic przeciwko temu, 偶e nie siedzisz z ni膮 w domu? 鈥 zainteresowa艂 si臋 doktor.

Nie. Zreszt膮 id臋 do Simpkins贸w tylko na godzin臋.

By艂 tym troch臋 zaskoczony, ale da艂 za wygran膮. Po偶egna艂 si臋 i poszed艂 do gabinetu, obiecuj膮c sobie, 偶e nast臋pnego dnia po pracy zabierze Matyld臋 gdzie艣, gdzie b臋dzie m贸g艂 spokojnie z ni膮 porozmawia膰.

Usiad艂 przy biurku z zamiarem napisania kilku list贸w, poniewa偶 jednak nie m贸g艂 si臋 skupi膰, zniech臋cony od艂o偶y艂 pi贸ro. Matylda by艂a stale obecna w jego my艣lach, obieraj膮c mu spok贸j ducha i snu. Wczoraj, kiedy j膮 ca艂owa艂, nie odepchn臋艂a go, wi臋c mo偶e nie jest jej ca艂kiem oboj臋tny? Poza tym nie wiedzia艂a, 偶e zerwa艂 zar臋czyny z Lucill膮, a maj膮c go za zaj臋tego, na pewno nie zawraca艂aby sobie nim g艂owy.

Wiedzia艂, 偶e takie rozmy艣lania niewiele mu pomog膮, wi臋c chc膮c nie chc膮c, wr贸ci艂 do pisania. Nim jednak zd膮偶y艂 na dobre zacz膮膰, przerwa艂a mu pani Inch. Zapuka艂a i wesz艂a do pokoju z tak niezwyk艂ym dla niej impetem, i偶 od razu domy艣li艂 si臋, 偶e co艣 musia艂o j膮 bardzo zdenerwowa膰.

Ja bardzo przepraszam, doktorze, ale musi pan o tym wiedzie膰! Przed chwil膮 by艂a u mnie pani Simpkins. A przedtem by艂 u niej Ben, wie doktor, ten mleczarz. Jego brat jest portierem w szpitalu w Taunton...

Pani Inch, spokojnie! Niech偶e pani siada. 鈥 Doktor wsta艂, by podsun膮膰 jej krzes艂o. 鈥 A teraz s艂ucham. Co z tym portierem?

Bo widzi doktor, on s艂ysza艂... Ach, doktorze! Pani Paige zostawi艂a nasz膮 Matyld臋 sam膮 na 艣wi臋ta! Zaklina艂 si臋 przed pani膮 Simpkins, 偶e na w艂asne uszy s艂ysza艂, jak pastorowa rozmawia艂a o tym z piel臋gniark膮. Powiedzia艂a, 偶e zostaje u przyjaci贸艂, bo chce by膰 bli偶ej m臋偶a, a c贸rka jest przecie偶 doros艂a, wi臋c na pewno sobie poradzi.

Pani Inch zrobi艂a pauz臋 dla nabrania powietrza.

Taka jestem zdenerwowana, doktorze! Jak sobie pomy艣l臋, ze to biedactwo zosta艂o samo jak palec. Rozumie to pan? Sama jedna w pustym domu w Bo偶e Narodzenie! Ca艂e szcz臋艣cie pani Simpkins ju偶 to rozpowiedzia艂a, wi臋c pewnie jutro p贸艂 miasta zaprosi pann臋 Matyld臋 do siebie. Ale dlaczego ona sama nie pisn臋艂a o tym cho膰by s艂贸wkiem?

Dobrze, 偶e mi pani o tym m贸wi. A teraz prosz臋 zadzwoni膰 do pani Simpkins i uspokoi膰 j膮, 偶e zabieram pann臋 Paige do siebie. Zaraz po ni膮 pojad臋, a pani niech w tym czasie przygotuje dla niej pok贸j. Najlepiej ten z balkonem, 偶eby Rustus m贸g艂 wychodzi膰 do ogrodu.

Pani Inch g艂o艣no wytar艂a nos.

Ach, doktorze, ja wiedzia艂am, 偶e pan zaraz znajdzie jakie艣 rozwi膮zanie!

Kilka minut p贸藕niej samoch贸d doktora zahamowa艂 z piskiem opon przed domem Paige鈥櫭硍. W kuchni pali艂o si臋 艣wiat艂o, wi臋c Matylda jeszcze nie spa艂a, ale podesz艂a do drzwi dopiero wtedy, gdy powt贸rnie za艂omota艂 w nie z ca艂ych si艂.

Kto tam? 鈥 W jej g艂osie s艂ycha膰 by艂o lekki niepok贸j.

To ja! Otwieraj natychmiast, bo wywa偶臋 drzwi!

Po chwili szcz臋kn臋艂a zasuwa i Matylda ostro偶nie wyjrza艂a na dw贸r. Jedno spojrzenie powiedzia艂o jej, 偶e jej ukochany Henry jest w wyj膮tkowo pod艂ym nastroju.

Jak mog艂a艣? 鈥 natar艂 na ni膮 od progu. Szybko wszed艂 do 艣rodka i poci膮gn膮艂 j膮 za sob膮. 鈥 Jak mog艂a艣 o niczym mi nie powiedzie膰? Nie zostaniesz tu sama ani minuty d艂u偶ej! By膰 mo偶e z czasem polubi臋 twoj膮 matk臋, ale teraz najch臋tniej bym j膮 zamordowa艂...

Co pan m贸wi? 鈥 zapyta艂a, udaj膮c, 偶e nie wie, o co mu chodzi. 鈥 Dlaczego pan tu przyjecha艂?

Id藕 si臋 spakowa膰. Zabieram ci臋 do siebie. I nawet nie pr贸buj ze mn膮 dyskutowa膰. Ca艂e miasteczko wie, dlaczego przyjecha艂em. Gdzie masz koszyk dla kota?

W szafce pod zlewem 鈥 rzek艂a potulnie, ale zaraz doda艂a pewniejszym g艂osem: 鈥 Nie b臋d臋 si臋 pakowa艂a...

Jak sobie chcesz. Dla mnie mo偶esz jecha膰 tak jak stoisz. Pani Inch na pewno po偶yczy ci koszul臋 nocn膮. 鈥 Spojrza艂 na ni膮 i u艣miechn膮艂 si臋 szeroko. 鈥 Mo偶e nie jest to najbardziej odpowiedni moment, ale chc臋 ci powiedzie膰, 偶e Lucilla zerwa艂a zar臋czyny.

Przykro mi 鈥 odezwa艂a si臋 spokojnie 鈥 cho膰 z drugiej strony zawsze uwa偶a艂am, 偶e ona do pana nie pasuje. Ale rozumiem, dlaczego pan si臋 w niej zakocha艂. Czuje si臋 pan bardzo nieszcz臋艣liwy?

Wr臋cz przeciwnie. Uwa偶am si臋 za najwi臋kszego szcz臋艣ciarza pod s艂o艅cem. A teraz biegnij si臋 pakowa膰!

Pani Inch czatowa艂a przy oknie, podobnie jak wi臋kszo艣膰 s膮siad贸w. Gdy tylko samoch贸d doktora pojawi艂 si臋 na ulicy, pobieg艂a otworzy膰 drzwi.

Panienka Matylda! Jak si臋 ciesz臋!

Wejd藕, Matyldo! 鈥 Popchn膮艂 j膮 delikatnie. 鈥 Pani Inch zaprowadzi ci臋 do twojego pokoju. Ja czekam w salonie.

Czesz膮c w艂osy przed lustrem, z ciekawo艣ci膮 rozgl膮da艂a si臋 po przytulnym wn臋trzu. Pok贸j by艂 do艣膰 du偶y i pi臋knie urz膮dzony starymi meblami. Kiedy patrzy艂a na 艂贸偶ko okryte wzorzyst膮 narzut膮, toaletk臋 z tr贸jskrzyd艂owym lustrem i r贸偶ow膮 lampk臋 na nocnym stoliku, mia艂a wra偶enie, 偶e 艣ni na jawie. A je艣li to nie by艂 sen, to nie bardzo wiedzia艂a, co robi膰 dalej.

Ca艂e szcz臋艣cie, Henry wybawi艂 j膮 z tego k艂opotu. Kiedy zesz艂a na d贸艂, czeka艂 na ni膮 z kieliszkiem sherry. Wypi艂a je duszkiem, co przyj膮艂 z wyra藕nym rozbawieniem. Nie pytaj膮c o pozwolenie, nala艂 jej jeszcze raz i poprosi艂, by usiad艂a obok niego w fotelu.

Chyba nale偶膮 mi si臋 jakie艣 wyja艣nienia 鈥 zacz臋艂a ze swobod膮, kt贸r膮 zawdzi臋cza艂a dobroczynnemu wp艂ywowi alkoholu. 鈥 Albo lepiej sama panu wyt艂umacz臋, co si臋 sta艂o.

S艂ucham...

Naprawd臋 niepotrzebnie robi pan sobie k艂opot. Nie przeszkadza mi, 偶e zosta艂am sama w domu. Rozumiem, 偶e mama chce by膰 blisko ojca. Bo偶e Narodzenie w moim towarzystwie nie by艂oby dla niej 偶adn膮 atrakcj膮. 鈥 Umilk艂a, ale po chwili przyzna艂a: 鈥 Nie m贸wi臋, 偶e nie by艂o mi troch臋 przykro, ale uwa偶am, 偶e mama ma racj臋.

Nie s膮dz臋 鈥 rzeki doktor surowo. 鈥 艢wi臋ta u przyjaci贸艂 to by艂 dla twojej matki idealny uk艂ad. Tw贸j ojciec jest pod doskona艂膮 opiek膮, wi臋c matka nie musi by膰 przy mm ka偶dego dnia. Matyldo 鈥 odezwa艂 si臋 mi臋kko 鈥 powinna艣 by艂a o wszystkim mi powiedzie膰!

Chcia艂am 鈥 przyzna艂a z ci臋偶kim westchnieniem 鈥 ale nie mog艂am. Nie chcia艂am, 偶eby pan si臋 nade mn膮 litowa艂...

Wcale si臋 nad tob膮 nie lituj臋! A teraz chod藕 鈥 rzek艂, bior膮c od niej kieliszek. 鈥 Pani Inch czeka z kolacj膮.

Jedz膮c, nie rozmawiali wiele. Doktor uzna艂, 偶e Matylda mia艂a do艣膰 wra偶e艅 jak na jeden dzie艅, i postanowi艂 od艂o偶y膰 powa偶n膮 rozmow臋 na bardziej sprzyjaj膮c膮 okazj臋. Kiedy posz艂a do swojego pokoju, zamkn膮艂 si臋 w gabinecie. Najpierw zadzwoni艂 do matki i do艣膰 d艂ugo z ni膮 rozmawia艂. Nast臋pnie wykr臋ci艂 numer telefonu do ciotki Kate. Na koniec zostawi艂 sobie co艣, co przysz艂o mu do g艂owy ca艂kiem niedawno. Odszuka艂 w notesie pewien numer i znowu si臋gn膮艂 po s艂uchawk臋. Czasami przydaje si臋 mie膰 w rodzinie biskupa...

Przy 艣niadaniu oznajmi艂 Matyldzie, 偶e pojad膮 po reszt臋 jej rzeczy.

Idziemy do ko艣cio艂a, wi臋c musisz mie膰 jakie艣 ciep艂e okrycie 鈥 t艂umaczy艂, gdy zacz臋艂a protestowa膰.

No tak. Je艣li pan pozwoli, od razu zabior臋 Rustusa. Dzi臋kuj臋, 偶e nas pan u siebie przenocowa艂, ale...

Dziewczyno z艂ota! 鈥 przerwa艂 jej ze 艣miechem, a widz膮c jej zdumienie, powt贸rzy艂: 鈥 Tak, dobrze s艂ysza艂a艣: dziewczyno z艂ota. Zapomnij o tym, 偶e mia艂bym ci臋 zostawi膰 sam膮 w domu. I jeszcze jedno... Mam na imi臋 Henry!

Aleja nie mog臋...

Chod藕, chod藕! Musimy si臋 pospieszy膰. Zaraz tu b臋dzie moja matka i ciotka Kate. A reszt臋 rodziny poznasz w czasie 艣wi膮t.

W czasie 艣wi膮t?

Oczywi艣cie, przecie偶 sp臋dzisz je razem ze mn膮.

A moja matka?

Zadzwonimy do niej p贸藕niej. A teraz ju偶 jed藕my po twoje rzeczy.

Tak wi臋c r贸偶owa sukienka znowu wyl膮dowa艂a w torbie podr贸偶nej, obok innych ubra艅 i kosmetyk贸w. Pakowanie nie zaj臋艂o Matyldzie wiele czasu, jednak kiedy wr贸cili do domu doktora, jego matka i ciotka Kate ju偶 tam by艂y. Obydwie powita艂y ich u u艣miechem i zaprosi艂y na kaw臋. Zaraz te偶 okaza艂o si臋, 偶e Matylda niepotrzebnie denerwowa艂a si臋 przed spotkaniem z pani膮 Lovell, gdy偶 ta przyj臋艂a j膮 z otwartymi ramionami.

Zawsze marzy艂am o c贸rce 鈥 wyzna艂a.

Wype艂nione wiernymi wn臋trze ko艣cio艂a wyda艂o jej si臋 ca艂kiem nierealne. Siedzia艂a wyprostowana w 艂awce Lovell贸w, masz pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, 偶e ca艂e Much Winterlow wlepia w ni膮 ciekawe oczy. Zamiast s艂ucha膰 uwa偶nie uroczystego kazania pastora Miltona, ci膮gle my艣la艂a o tym, 偶e prze偶ywa jaki艣 fantastyczny, nieprawdopodobny sen. Na razie ba艂a si臋 cieszy膰 swoim szcz臋艣ciem. Wprawdzie pani Lovell powiedzia艂a, 偶e zawsze chcia艂a mie膰 c贸rk臋, ale doktor ani s艂owem nie wspomnia艂, 偶e chcia艂by mie膰 偶on臋.

Tak mocno zacisn臋艂a d艂onie, 偶e a偶 zbiela艂y jej kostki. Gdy Henry pod koniec mszy wzi膮艂 j膮 za r臋k臋, ledwie poczu艂a jego 4otyk. Zerkn臋艂a na niego spod kapelusza, a kiedy si臋 do niej u艣miechn膮艂, przepe艂ni艂o j膮 nieopisane szcz臋艣cie, kt贸re natychmiast doda艂o uroku jej twarzy.

Wychodzili z ko艣cio艂a bardzo d艂ugo, bo mn贸stwo os贸b zatrzymywa艂o si臋, by z nimi porozmawia膰. W ko艅cu byli tego dnia najwi臋ksz膮 sensacj膮. Jedynie jak zawsze otwarta lady Truscott o艣mieli艂a si臋 powiedzie膰 g艂o艣no to, o czym wszyscy szeptali po bokach.

Drogi Henry, s艂ysza艂am, 偶e Armstrong贸wna ci臋 rzuci艂a. Zawsze wiedzia艂am, 偶e ten zwi膮zek by艂 strasznym nieporozumieniem 鈥 stwierdzi艂a i roze艣mia艂a si臋, klepi膮c doktora w rami臋. Kiedy za艣 spojrza艂a na Matyld臋, ta, zupe艂nie wbrew swej woli, zarumieni艂a si臋 a偶 po nasad臋 w艂os贸w.

Po lunchu, kt贸ry up艂yn膮艂 w przemi艂ej atmosferze, doktor zabra艂 j膮 na spacer.

~ Tylko w艂贸偶 jakie艣 sensowne buty 鈥 uprzedzi艂.

Nawet mnie nie spyta艂e艣, czy mam ochot臋 na spacer 鈥 powiedzia艂a, gdy spotkali si臋 w holu.

A nie masz? 鈥 Chwyci艂 j膮 za ramiona i obr贸ci艂 twarz膮 do siebie. 鈥 Nie pyta艂em, bo wydawa艂o mi si臋, 偶e nie musz臋. Znam ci臋 przecie偶 tak dobrze! Wiem, co my艣lisz, co czujesz. Wiem, 偶e jeste艣 cudowna i 偶e kochasz 偶ycie. A teraz chod藕my. Chyba 偶e wolisz, 偶eby poca艂owa艂 ci臋 tu, przy wszystkich?

Poszli drog膮 obok ko艣cio艂a, wij膮c膮 si臋 malowniczo po艣r贸d drzew. Id膮c, deptali kolorowe li艣cie, na kt贸rych l艣ni艂 wieczorny szron. Rze艣kie powietrze pachnia艂o jak dojrza艂e wino. Gdy dotarli do skraju p贸l, Henry zatrzyma艂 si臋 i wzi膮艂 j膮 za r臋k臋.

Kocham ci臋, Matyldo 鈥 powiedzia艂 cicho, ale z moc膮. 鈥 Zakocha艂em si臋 w tobie ju偶 dawno, tylko 偶e sam nie mia艂em o tym poj臋cia. Naprawd臋 nie potrafi臋 i nie chc臋 bez ciebie 偶y膰... 鈥 Delikatnie pog艂adzi艂 ciep艂膮 d艂oni膮 jej policzek. 鈥 Wyjdziesz za mnie? C艣艣艣, nic nie m贸w. Najpierw to...

Przytuli艂 j膮 mocno i poca艂owa艂, a ona my艣la艂a o tym, 偶e nareszcie wie, jak wygl膮da niebo. Zastanawia艂a si臋 nad tym od dziecka i teraz tu, na granicy lasu i zmarzni臋tych p贸l, odkry艂a l臋 tajemnic臋.

Chc臋 za ciebie wyj艣膰, Henry 鈥 szepn臋艂a, wtulona w jego szyj臋. 鈥 Pokocha艂am ci臋 w chwili, gdy zapyta艂e艣 mnie, czy mog臋 zacz膮膰 prac臋 od poniedzia艂ku.

Roze艣miali si臋 obydwoje, ale gdy 艂apali oddech po kolejnym poca艂unku, Matylda posmutnia艂a.

Nie wiem tylko 鈥 rzek艂a cicho 鈥 co b臋dzie z moimi rodzicami. Na pewno b臋d膮 za mn膮 t臋sknili, poza tym mama nie lubi prac domowych, a ojciec zapomina o p艂aceniu rachunk贸w...

Nie martw si臋, kochanie. Jeden z moich krewnych zapyta艂 mnie, czy nie znam jakiego艣 naukowca, kt贸ry m贸g艂by zaj膮膰 si臋 zbiorami ogromnej biblioteki przyko艣cielnej, po艂o偶onej na terenie ogromnego maj膮tku blisko Cheltenham. Bibliotekarz, pr贸cz przyzwoitej pensji, mia艂by tak偶e s艂u偶bowe mieszkanie. My艣lisz, 偶e tw贸j ojciec by艂by tym zainteresowany?

Och, Henry! To dla niego wymarzone zaj臋cie! Ale co z jego sercem?

Wszystko b臋dzie dobrze, zobaczysz.

Ja chyba 艣ni臋...

Nic podobnego, najdro偶sza. I 偶eby ci to udowodni膰, zadam bardzo rzeczowe pytanie: kiedy we藕miemy 艣lub? Tylko nie m贸w mi, 偶e w czerwcu! Jestem sk艂onny wytrzyma膰 miesi膮c, ale nie p贸艂 roku!

Nie wiem... 鈥 Bezradnie wzruszy艂a ramionami. 鈥 Nie ma odpowiednich ubra艅, i w og贸le...

Przytuli艂 j膮 do siebie z ca艂ych si艂.

Zostaw to mnie 鈥 szepn膮艂, ca艂uj膮c j膮 we w艂osy. 鈥 W nast臋pn膮 niedziel臋 p贸jd膮 nasze zapowiedzi. Nie obchodz膮 mnie stroje, ale zrobi臋 wszystko, 偶eby艣 by艂a najpi臋kniejsz膮 pann膮 m艂od膮, jak膮 widziano w Much Winterlow. Chc臋, 偶eby ci臋 podziwiali. Zobaczysz, ko艣ci贸艂 b臋dzie pe艂en ludzi, b臋d膮 gra艂y nam organy i 艣piewa艂 ch贸r. Wtedy ojciec poprowadzi ci臋 do o艂tarza...


Ko艅czy! si臋 pierwszy miesi膮c nowego roku. Dzie艅 by艂 pogodny i cichy, a blade s艂o艅ce mia艂o do艣膰 mocy, by roztopi膰 poranny szron. Matylda wsta艂a jak zwykle pierwsza. Przygotowa艂a herbat臋 i 艣niadanie dla siebie oraz rodzic贸w, pomog艂a ojcu znale藕膰 okulary, a matce dopi膮膰 sukni臋, po czym z czystym sumieniem zamkn臋艂a si臋 w swoim pokoju.

Z pustej szafy wyj臋艂a 艣lubn膮 sukni臋 z jedwabnej krepy, kt贸r膮 uszy艂a dla niej pani Vickery, krawcowa z Much Winterlow. Ostro偶nie w艂o偶y艂a na siebie t臋 chmur臋 kremowego materia艂u, a potem d艂ugo zapina艂a drobniutkie guziki przy d艂ugich, w膮skich mankietach. Powiesi艂a na szyi per艂y, kt贸re dosta艂a od Henry鈥檈go, po czym ostro偶nie usiad艂a przed lustrem i zacz臋艂a upina膰 prosty, d艂ugi welon, nale偶膮cy kiedy艣 do jej matki. Kiedy ta po pewnym czasie wesz艂a do pokoju, zasta艂a Matyld臋 stoj膮c膮 w otwartym oknie i zas艂uchan膮 w dono艣ny 艣piew dzwon贸w.

Pani Paige gwa艂townie zatrzyma艂a si臋 w drzwiach.

Matyldo! Jak to mo偶liwe, 偶e wygl膮dasz tak pi臋knie! 鈥 zdumia艂a si臋 i chyba z tego powodu zapomnia艂a wtr膮ci膰 jak膮艣 z艂o艣liwo艣膰. 鈥 呕ycz臋 ci, 偶eby艣 by艂a bardzo szcz臋艣liwa 鈥 doda艂a, hamuj膮c 艂zy.

Matylda podesz艂a do niej i poca艂owa艂a j膮 w policzek.

B臋d臋 szcz臋艣liwa, mamo 鈥 rzek艂a z moc膮. 鈥 Ja i Henry bardzo si臋 kochamy.

Gdy zajechali przed ko艣ci贸艂 przystrojonym samochodem, czeka艂 ju偶 na nich spory t艂um. Znajomi pozdrawiali Matyld臋, 偶ycz膮c jej wszystkiego najlepszego. U szczytu schod贸w przest臋powa艂y z nogi na nog臋 dwie ma艂e druhny, kuzynki doktora. Tak jak jej obieca艂 w dniu zar臋czyn, ko艣ci贸艂 by艂 pe艂en ludzi. Ca艂e miasteczko stawi艂o si臋 jak jeden m膮偶, by uczestniczy膰 w jego 艣lubie. Kiedy Matylda stan臋艂a z ojcem w drzwiach ko艣cio艂a, widzia艂a przed sob膮 faluj膮ce rz臋dy od艣wi臋tnie ubranych postaci. Panowie w艂o偶yli na t臋 okazj臋 szare fraki, a panie ozdobne kapelusze. Tu i 贸wdzie wida膰 by艂o pierwsze wiosenne kwiaty.

Organy zacz臋艂y gra膰 hymn, kt贸ry podchwyci艂 ch贸r. Wszyscy odwr贸cili si臋, by spojrze膰 na pann臋 m艂od膮. Wszyscy z wyj膮tkiem doktora Lovella, kt贸ry sta艂 zwr贸cony twarz膮 do o艂tarza.

Matylda uj臋艂a ojca pod rami臋 i posz艂a w jego stron臋. Dopiero gdy dochodzi艂a do pierwszych stopni, Henry odwr贸ci艂 si臋, by na ni膮 spojrze膰. W jego oczach ujrza艂a tyle mi艂o艣ci, 偶e mia艂a ochot臋 podbiec i rzuci膰 mu si臋 w ramiona. Nie zrobi艂a tego jednak. Spokojnie zrobi艂a ostatni krok i stan臋艂a u jego boku. Wtedy on u艣miechn膮艂 si臋 i wzi膮艂 j膮 za r臋k臋.. , Wielebny Milton z namaszczeniem otworzy艂 modlitewnik i rozpocz膮艂 uroczy艣cie:

Umi艂owani, zebrali艣my si臋 dzi艣, by wsp贸lnie prze偶ywa膰...

艢lub Matyldy!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Neels Betty 艢lub Matyldy
Betty Neels 艢lub Matyldy
212 Neels Betty 艢lub Matyldy
Neels Betty 艢lub Matyldy
Neels Betty Slub Matyldy
212 Neels Betty 艢lub Matyldy
teksty 艣lub, 艢LUBNE
slub gombroicz
slub koscielny n uwagi
Slub oprac
艢lub konkordatowy
Jak zaplanowa膰 niedrogi 艣lub
Paznokcie na 艣lub, kosmetologia, makija偶
Got贸w na 艣lub
Rolofson Kristine ?h, co to byl za slub! Romans sezonu
艢lub cywilny
przyklad wniosku maloletniej o zezwolenie na slub
Macomber Debbie Najpierw 艣lub