Baszkiewicz Powszechna historia ustrojów państwowych


JAN BASZKIEWICZ


POWSZECHNA

HISTORIA USTROJÓW

PAŃSTWOWYCH


Copyright by Wydawnictwo ARCHE, Wydanie I, Gdańsk 1998


Redakcja:


Alicja Tokarczyk


Korekta:


Aneta Zalesińska


.„. BIBLIOTEKA


Wah Dlisnnikarsiwa i N«uk Politycznych


Uniwersytetu Warazawikiele


Projekt okładki, łamanie i skład: • "L ^IS-Ti T^T^

STUDlO<^<fey</¥ tel. (0-58) 551 14 42


Wydawca:


Wydawnictwo ARCHE, Gdańsk 1998

81-702 Sopot, ul. Władysława IV l A

tel. (0-58) 551 22 08, fax (0-58) 550 44 36


Druk i oprawa:


STELLA MARIS", tel. (0-58) 307 54 49, 307 55 20


fax (0-58) 307 53 20


ISBN 83-87570-10-9


Od autora


Podręcznik ten stara się odejść od tradycji opracowań, które pow-

szechną histońę ustrojów państwowych sprowadzały do zbioru

luźno ze sobą powiązanych kilku historii narodowych (historia

ustroju Anglii, Francji, Niemiec, Rosji, później także USA). Historia pow-

szechna przyjmować chyba powinna perspektywę porównawczą i rozsze-

rzać pole widzenia. Inną ambicją tego podręcznika bylo zwrócenie więk-

szej uwagi na funkcjonowanie opisywanych instytucji politycznych w prak-

tyce. Jak się wydaje, jest to bardziej pouczające niż przesadnie szczegółowy

opis owych instytucji abstrahujący od tego, jak one rzeczywiście działały.

Konwencja niektórych podręczników (nie tylko polskich) przyjmuje od-

mienny punkt widzenia; ich autorzy zdają się mówić swym czytelnikom:


nie pokażemy wam wprawdzie, jak ten pojazd jeździ i dlaczego, ale za

to opiszemy go aż do najmniejszej śrubki.


Niestety, wymiar tego przedmiotu w planie studiów prawniczych i po-

litologicznych, a w konsekwencji dopuszczalny rozmiar podręcznika, zmusza

do znacznego zawężenia pola obserwacji. W istocie zatem owa „historia

powszechna" jest historią ustrojów szeroko rozumianego europejskiego

obszaru kulturowego. Mieści się w nim, bardzo ważna dla czasów starożyt-

nych i średniowiecza, kultura ustrojowa Bliskiego Wschodu i Azji Mniej-

szej: jej związki z Europą były niezmiernie ścisłe. W czasach nowożyt-

nych przedłużeniem europejskiej tradycji ustrojowej stały się instytucje

polityczne Ameryki - oryginalne, lecz mocno w owej tradycji osadzone.

Sygnalizuje się w tym opracowaniu próby recepcji, na innych kontynen-

tach, instytucji ustrojowych wypracowanych przez kulturę euroamerykań-


5


Od autora


ską. Własne dzieje ustrojowe tych kontynentów wypadło niestety pozo-

stawić poza polem widzenia. Należało też wyciągnąć konsekwencje z fak-

tu, że w planach studiów (zwłaszcza prawniczych) wyodrębnione miejsce

zajmuje historia instytucji ustrojowych na ziemiach polskich. Ma to oczy-

wiste uzasadnienie. A wdzięcznym zadaniem dydaktyki jest pobudzanie

u studiujących wysiłku lokowania naszej narodowej histońi ustroju w per-

spektywie europejskiej.


Względy dydaktyczne narzucają też inne ograniczenie: wykład dopro-

wadzony został do połowy XX wieku. Poza tą granicą mieści się już nasza

współczesność. I na studiach prawniczych, i na wydziałach nauk politycz-

nych współczesne systemy ustrojowe przedstawiane są z wszechstronno-

ścią i starannością, które są niedostępne takiemu jak to, historycznemu

opracowaniu.


Podręczników, jak wiadomo, nie czyta się dla przyjemności. Uciążli-

wość ich lektury może być jednak większa lub mniejsza. Starałem się,

aby konwencja pisarska przyjęta przeze mnie w jakimś stopniu tę dolegli-

wość zmniejszyła.


/-Rozdział pierwszy


Państwo despotyczne


Dzieje instytucji państwowych zaczynają się w IV tysiącleciu sta-

rej ery na Bliskim Wschodzie, który należy (obok Indii, Chin,

zapewne i Meksyku) do najstarszych wielkich cywilizacji rol-

niczych. W VII i VI tysiącleciu przed Chr. istniało już solidne osadnictwo

rolnicze nad Jordanem i Tygrysem, w V tysiącleciu - nad Nilem i na

południu Mezopotamii. Równie stare ślady osadnictwa rolniczego (VII-VI

tysiąclecie) występują na Bałkanach, jednakże powstanie państwa opóź-

niło się w Europie - w porównaniu z Egiptem - o dobre dwa tysiące

lat. Na Bałkanach bowiem wczesne rolnictwo z trudem wydzierało ziemi

skąpe plony; wielka rola przypadała tu energii i inicjatywie wspólnot rol-

niczych. Żywności zdobywano ledwie tyle, ile wystarczało dla utrzymania

członków wspólnot.


Na Bliskim Wschodzie natomiast, w regionie tzw. Żyznego Półksięży-

ca, stworzenie systemu kanałów, tam, zbiorników retencyjnych zapewniło

bardzo obfite plony. Organizowanie tych wielkich prac nawadniających

wymagało scentralizowanych poczynań planujących i wykonawczych,

a więc działań władzy stojącej ponad wspólnotami rolniczymi. Z kolei ob-

fitość urodzajów pozwalała wyżywić nie tylko rolników, lecz także mie-

szkańców miast. W miastach oprócz rzemieślników i kupców rychło poja-

wili się kapłani, żołnierze, monarchowie z dworami, cała warstwa fun-

kcjonariuszy.


W Egipcie już w IV tysiącleciu przed Chr. istniały monarchie Górnego

Egiptu (tzw. białe królestwo w wąskim pasie ziem uprawnych wzdłuż

Nilu) i Dolnego Egiptu (wyżej rozwinięte czerwone królestwo w nilowej

t


7


Powszechna historia ustrojów państwowych


Delcie). Zjednoczenie obu królestw nastąpiło dość szybko (ok. 3200 r.),

bo Nil musiał być ujęty w jednolity system urządzeń irygacyjnych. Później


Egipt niejednokrotnie rozpadał się na samodzielne państewka, ale wciąż

jednoczono politycznie całą dolinę Nilu. Egipt cechowała trwałość struk-

tury terytorialnej. Jego podboje były niezbyt rozległe (Syna, Palestyna),

krótkotrwałe i nie miały większego wpływu na wewnętrzne stosunki kraju.

Sam również stawał się nieraz obiektem podbojów ze strony nomadów

Hyksosów, królów Etiopii, władców Asyrii. Trwały okazał się dopiero

podbój Egiptu, dokonany przez perskiego władcę Kambyzesa (525 r. przed

Chr.): oznaczał on kres egipskiej niepodległości.


Mezopotamia, w dorzeczu Eufratu i Tygrysu, od schyłku IV tysiąclecia

znała już liczne państwa-miasta tworzone przez Sumerów, a później i Semi-

tów. W III, II i I tysiącleciu kilka razy jednoczono te państewka w wielkich

strukturach (imperia: akkadyjskie, babilońskie, asyryjskie, chaldejskie). Ale


- inaczej niż w Egipcie - były tu dwie rzeki z dopływami i całą siecią

kanałów, nie istniała zatem imperatywna konieczność politycznej jedności

całego obszaru. Państwo chaldejskie zostało podbite przez perskiego wład-

cę Cyrusa (538 r. przed Chr.): był to koniec niepodległości Mezopotamii.


Właśnie Cyrus stworzył potężne imperium perskie, podbijając Medię,

Azję Mniejszą, Mezopotamię, Syrię, Palestynę. Jego podboje kontynuo-

wali następcy: Kambyzes i Dariusz. Persja wchłonęła m.in. Egipt, wielką

część Azji Średniej, w Europie - Trację. Ale próby Dariusza i jego syna

Kserksesa, by zawładnąć Grecją załamały się w początkach V wieku (bi-

twy pod Maratonem, Salaminą i Platejami). Imperium perskie pobił i wchło-

nął, w 330 r. przed Chr., Aleksander Macedoński. W skład jego państwa

obok Persji i Azji Mniejszej wszedł cały Bliski Wschód.


Wśród państw Syrio-Palestyny szczególnie ważne było państwo ży-

dowskie stworzone przez Hebrajczyków, jeden z wielu koczowniczych

ludów semickich, od których mrowiła się pustynia syro-arabska. W II ty-

siącleciu na długo osiedlili się oni w Egipcie; tradycja plemienna prze-

chowała wspomnienie, że najpierw wiodło się tam Żydom dobrze, potem

coraz gorzej. Z egipskiego „domu niewoli" wódz plemienny Mojżesz wy-

wiódł ich do ziemi obiecanej, Palestyny, zasiedlonej przez rolniczy lud

Kanaanejczyków. Podbój Palestyny w XII-XI w. dał początek zlewaniu

się Żydów z dużo liczniejszymi Kanaanejczykami i tworzeniu państwa


8


Państwo despotyczne


żydowskiego. Osiągnęło ono szczyt rozwoju za panowania króla Dawida,

a potem Salomona (X wiek): zabarwiło się wtedy silnie wpływami mo-

narchii orientalnych. Po śmierci Salomona nastąpił (w r. 932) rozpad kraju

na dwa królestwa: północne państwo Izraela i południowe Judy. W VIII w.

Asyria zawładnęła państwem Izraela; w r. 586 nowobabiloński król Na-

buchodonozor zdobył Jerozolimę, państwo Judy włączył do swego im-

perium, a elitę żydowską uprowadził do Mezopotamii (to była tzw. nie-

wola babilońska).


/. Despocja orientalna


Despocja to państwo eksploatujące własną ludność, organizujące wiel-

kie prace irygacyjne i grabiące podbijane obce ludy. Trzecia spośród tych

funkcji była słabo rozwinięta w Egipcie i w Babilonie, natomiast w Asyrii

i Persji odgrywała rolę pierwszorzędną.


Organizacja wielkich prac wodnych była na Bliskim Wschodzie wa-

runkiem egzystencji społeczeństw zagrożonych niszczącymi siłami pusty-

ni i świadomych, że nieujarzmiona woda niesie zagładę (stąd opowieści

o potopie w babilońskim eposie o Gilgameszu i w Biblii). Planowanie

i organizacja robót irygacyjnych wymagały znajomości matematyki, archi-

tektury, astronomii; konieczne też było uruchomienie fachowego i spraw-

nego aparatu kierującego zbiorowym wysiłkiem. Ale z tymi racjonalnymi

elementami ustroju szły w parze wyobrażenia magiczne uzasadniające de-

spotyczną pozycję władcy, właściciela (choćby teoretycznego) całej ziemi

w państwie, pana życia i śmierci poddanych. Władca magiczny ma wpływ

na siły przyrody i manipuluje nimi tak, by zapewnić pomyślność swemu

ludowi. Egipski faraon był zatem panem wody, sprawcą przyborów Nilu,

oraz panem ognia, mającym wieczną moc zwyciężania wrogów. Monarchę

jako boga (w Egipcie) lub wybrańca bogów (w Mezopotamii, u Żydów)

uważano za twórcę sprawiedliwości, działającego zawsze sprawiedliwie.

Taka władza despoty nie była pozbawiona ryzyka: w przypadku klęski

wojennej lub nieurodzaju na niego można było składać odpowiedzialność


za katastrofę.


t '


9


Powszechna historia ustrojów państwowych


Oparciem tronu była klasa rządząca: dygnitarze, kapłani, dowódcy; z laski

monarszej dzierżyli oni wielkie majątki ziemskie. Wielmoże potrafili usu-

wać niewygodnych monarchów, by zająć ich miejsce (w Asyrii żywa jed-

nak była lojalność dynastyczna: jeśli już usuwano kogoś z tronu, to wstę-

pował nań inny członek królewskiej rodziny, a nie ambitny generał, dygni-

tarz czy kapłan, jak się to zdarzało np. w Egipcie). Monarcha sprawował

pewne funkcje kapłańskie, ale jego stosunki z potężną warstwą kapłańską

bywały konfliktowe, zwłaszcza w Egipcie i Babilonie. W Asyrii król stal

się szefem organizacji kapłańskiej, u Żydów Salomon zrobił postępy w upań-

stwowieniu religii (symbolem tego była budowa świątyni jerozolimskiej

jako części królewskiego pałacu).


W Egipcie podstawę egzystencji stanowiło rolnictwo, przygniecione za-

leżnością od zjawisk przyrody, co sprzyjało uległości wobec despotycznej

władzy przedstawiającej się w roli dawczyni urodzaju. W Mezopotamii

(głównie w Asyrii) i u Żydów znaczną rolę odgrywało pasterstwo, mniej

zależne od sil przyrody, żywsza tedy była tradycja nomadyzmu i wspom-

nienie „demokracji koczowniczej" (równość i solidarność plemienna, włas-

ność zbiorowa, kontrola nad plemiennymi wodzami). Hamowało to de-

spotyczne aspiracje władzy państwowej.


W Egipcie zatem faraon był bogiem (synem boga Ra, żywym Horu-

sem), a w Mezopotamii władcy to tylko „wielcy ludzie", pośrednicy między

bogami i ludźmi, „cienie" boga (inni ludzie to „cienie" króla). U Żydów

monarcha też był jedynie wybrańcem Boga, jego adopcyjnym synem. Włas-

ność państwowa w Mezopotamii nie osiągnęła takich rozmiarów jak w Egip-

cie. Indywidualne rozstrzygnięcia faraona miały prymat nad normami ogól-

nymi; w Mezopotamii natomiast już w III tysiącleciu pojawiły się zbiory

ustaw. Boski faraon sam określał, co jest sprawiedliwe; na wielkim ka-

miennym bloku zawierającym babiloński kodeks Hammurabiego (XVIII w.)

wyryto postać boga siedzącego na tronie i dyktującego treść prawa kró-

lowi, który stoi przed nim w postawie pełnej poszanowania.


W państwie żydowskim królowie Sauł i Dawid (w pierwszym okresie

jego rządów) przypominali bardziej wodzów plemiennych niż orientalnych

despotów. Brak reguł następstwa tronu ułatwiał starszyźnie plemiennej

stawianie kandydatom na króla warunków i wywieranie na monarchę spo-

rego wpływu. Dopiero król Salomon upodobnił się do monarchów orien-


10


Państwo despotyczne


talnych: oparł swą władzę na wielkich właścicielach, kapłanach, dygni-

tarzach i dowódcach wojska, złamał wpływ starszyzny plemiennej, zarzu-

cił prostotę życia dworskiego. Kult Jahwe nasycił się wpływami orien-

talnymi. Pola i winnice wywłaszczano dla króla i dygnitarzy, narzucano

poddanym, prócz danin, posługi wojskowe i dworskie. Jednakże w wyniku

klęsk państwowości żydowskiej po śmierci Salomona, od IX w. zaczęła

się reakcja, wyrażająca ciągle żywe wśród Hebrajczyków przywiązanie

do koczowniczej „demokracji pustynnej". Żądania częściowego choćby

powrotu do równości i solidarności plemiennej sugestywnie formułowali

prorocy VIII i VII wieku. Prorocy nie byli członkami związanej z władzą

warstwy kapłańskiej, lecz wpływowymi trybunami ludowymi. Klęski mi-

litarne Izraela i Judy przypisywali wpływom obcych, orientalnych wzorów

kulturowych; przepowiadali katastrofę, jeśli Żydzi nie powrócą do daw-

nych zasad życia zbiorowego i do tradycji religijnej. Okres wędrówki Ży-

dów przez pustynię przedstawiali jako złoty wiek narodu, krytykowali

rozkwit cywilizacji miejskiej i koncentrację własności w ręku bogaczy.

Biada tym, którzy przyłączają dom do domu i rolę do roli" - wołał

prorok Izajasz.


Despocja orientalna była systemem konserwatywnym. Nie ma tu po-

jęcia rozwoju dziejowego (historia to gotowy twór bogów). Nie brakowało

natomiast umiejętności liczenia, kalkulowania, planowania. Urzędnicy do-

konywali niemałego wysiłku statystycznego, obliczając ciężary ludności,

stan wojska, zapasy państwa. Biurokracja, czynnik zachowawczy, tłumiła

inicjatywę poddanych i próby zmian. Konserwatyzm cechował również

wyobrażenia polityczne i sztukę, silnie ze sobą sprzężone, bo stereotyp

artystyczny był często formułą polityczną. Skostnienie ustroju wystąpiło

najmocniej w Egipcie, wspierane statycznością układu terytorialnego. Rol-

nictwo na Bliskim Wschodzie zapewniało obfitość żywności, więc nie

odczuwano potrzeby doskonalenia technik produkcyjnych; wytwórcy pod-

dani byli, z pokolenia na pokolenie, tym samym żmudnym i monotonnym

pracom polowym i irygacyjnym, wypranym z wszelkiej inwencji. Rutyna

i stagnacja ekonomiki były istotną przyczyną kostnienia ustroju.


Powszechna historia ustrojów państwowych


II. Wielkie imperia


Imperium asyryjskie to pierwsza próba zjednoczenia Bliskiego Wscho-

du (Mezopotamii, Egiptu, Syrio-Palestyny). Następną było imperium per-

skie, które objęło także Azję Mniejszą, część Azji Środkowej i oczywiście

Persję. Później przyszły liczne nowe wysiłki mające na celu włączenie

Bliskiego Wschodu w większe struktury polityczne: żaden nie zdołał sto-

pić tego obszaru w jedną polityczną całość.


Na przykładzie imperiów asyryjskiego i perskiego można porównać

dwa odmienne wzory polityki imperialnej. Asyria przez stulecia musiała

bronić swej niezależności przed bitnymi wrogami, co uczyniło z niej wiel-

ką siłę militarną i wreszcie skłoniło do ekspansji. Ujarzmianie ludów są-

siednich stało się źródłem łupów i trybutów, rujnujących dla podbitych.

Asyryjczycy starali się zatrzeć granice między formacjami politycznymi,

które włączyli do swego imperium i scentralizować zarząd w ręku brutal-

nych gubernatorów wspartych siłą asyryjskich garnizonów. Próby rewolt

tłumiono z niezwykłym okrucieństwem. Niweczono osobowość podbitych

ludów srożąc się przeciw ich religii i obyczajom lub deportując całe elity

podejrzewane o buntownicze usposobienie. Na ich miejsce sprowadzano

inne grupy społeczne, również wyrwane z własnej ojczyzny (praktykę tę

zastosowano m.in. wobec Żydów). Asyryjskie rządy budziły strach i nie-

nawiść, ale w pewnej mierze udało im się osłabić polityczne partykula-

ryzmy Bliskiego Wschodu. Ułatwiło to zadanie Persom.


W perskiej koncepcji imperialnej mieściło się uznanie pewnych form

autonomii religijnej, kulturalnej a nawet administracyjnej różnych ludów.

Lokalnych rządców królewskich, satrapów, nie krępowano bardzo szcze-

gółowymi instrukcjami, a sam system satrapii był elastyczny, bez prze-

sadnej troski o jednolitość zarządzania państwem. Perska dynastia Ache-

menidów liczyła na lojalność arystokracji obsadzającej satrapie, a także

na skuteczność kontrolowania jej poczynań. Doskonała poczta perska ułat-

wiała taką kontrolę, istniały również sposoby dyskretnego czuwania na

miejscu nad działaniami satrapów. Trybut narzucony ludności perskiego

imperium był wysoki, ale nie rujnujący (królowie perscy z większą zresztą

powściągliwością niż np. faraonowie wykorzystywali swe kolosalne bo-

gactwa). W zamian za trybut i posłuszeństwo imperium perskie przez długi

czas dawało podbitym ludom względny spokój i niemałą porcję autonomii.


12


Rozdział drugi


Polis


Grecy przybywali do swych stałych siedzib (w Grecji i na zachod-

nim wybrzeżu Azji Mniejszej) po długich, koczowniczych wę-

drówkach przez stepy Ukrainy i góry Bałkanu. Pierwsze pry-

mitywne organizacje polityczne greckich Achajów powstały tam w pc wąt-

kach II tysiąclecia starej ery i znalazły się pod wpływem wyrafinowanej,

oryginalnej kultury Egejczyków, której centrum stanowiła Kreta. „Kre-

tyzacja" Achajów zaczęła się ok. 1700 roku; uczniowie, znacznie bardziej

wojowniczy od swych nauczycieli (rolników i żeglarzy), ok. 1450 r. opa-

nowali Kretę, a potem (XIV-XII w.) wyparli Egejczyków z innych wysp

Morza Egejskiego. Achajowie penetrowali też ląd stały w Azji Mniejszej,

Syrio-Palestynie, Egipcie: wojna trojańska z pocz. XII w. była fragmentem

tej ekspansji. Centra państwowe Achajów ulokowały się na Peloponezie

(Pylos, Argos, a przede wszystkim Mykeny, stolica Agamemnona).


W achajskich państwach kultury mykeńskiej wszystkie podstawowe fun-

kcje (polityczne, religijne, wojskowe, ekonomiczne) skupiały się wokół

wielkiego, ufortyfikowanego pałacu królewskiego. Podobnie jak w pań-

stwach orientalnych, pojawiła się tu biurokracja cywilna i wojskowa o roz-

budowanej hierarchii. Liczni pisarze, władający rozwiniętą techniką ra-

chunkowości i kontroli, zapisywali stan armii, pracowników różnych za-

wodów, niewolników, daniny i kontyngenty wojskowe, ofiary religijne

itd. Jak się zdaje, system ów nie znał pieniędzy i prywatnego handlu: to

dwór regulował podział dóbr wytwarzanych przez wspólnoty rolnicze i rze-

mieślników. Tej reglamentacji państwowej nie tłumaczą potrzeby organi-

zacji produkcji rolnej występujące np. w Egipcie. Gospodarka wiejska


13


Powszechna historia ustrojów państwowych


była rozproszona, wspólnoty rolne same organizowały swą pracę, ale J'e

plony włączano w system państwowej księgowości i dystrybucji, możliw'

dzięki technikom przyjętym od Kreteńczyków (w szczególności zaś pismu

zwanemu linearnym). System ów służył dworowi i zawodowym wojów

nikom, „ludziom rydwanów", którzy rolnikom narzucili go siłą. Centralni

postać: pan cytadeli, król (anax) - despotyczny, ściśle kontrolujący elit<

militarną i aparat państwowy - nie był jednak, jak faraon, wcielenien

boga. Przypisywano mu wszelako władzę magiczną, której pewne elemen

ty odnaleźć można w wyobrażeniach o jego szczególnej mocy zwycięża

nią, przechowanych przez późniejsze legendy (fundator władającej My

kenami dynastii Atrydów, Pelops, zawdzięczał tron zwycięstwu w wyścigacł

rydwanów, Odyseusz potwierdził swą kwalifikację królewską niezwykły-

mi wyczynami żeglarskimi i łuczniczymi). Z danin rolników, pracy nie-

wolnych (dość już licznych), ale głównie z łupieskich wojen pochodził)

nieprzebrane skarby władców epoki mykeńskiej.


Wszystko, co było sednem ustroju mykeńskiego: cytadele, biurokracja

zawodowe wojsko z rydwanami, pismo linearne, znikło po XII w. w wy-

niku inwazji nowej fali plemion greckich, Dorów - prymitywnych, lec2

dysponujących żelazem (świat mykeński to kultura brązu). Z kultury my-

keńskiej przetrwały pewne wyobrażenia religijne i organizacja prac rol-

nych. W VIII w. poematy Homera przynosiły echa tradycji mykeńskiej,

zdeformowane i przemieszane z obrazem stosunków VIII stulecia. Z chao-

su i fermentacji stuleci XII-IX (to tzw. Ciemne Wieki) wyłoniło się spo-

łeczeństwo greckie żyjące wedle nowych zasad, także politycznych: po-

wstało państwo-miasto, polis.


/. Struktura polis


Nawet przestrzennie polis różniła się od państwa epoki mykeńskiej,

którego centrum stanowiła potężna cytadela. Tu dominuje przestrzeń pu-

bliczna (agora) przeznaczona na zgromadzenia, ale i na transakcje handlo-

we. Mury otoczyły całe miasto chroniąc nie królewski pałac, lecz poli-

tyczną wspólnotę. Polis tradycyjnie tłumaczy się jako „państwo-miasto",

co nie znaczy, że kończyła się ona na rogatkach miejskich. Polis ateńska,


14


Polis


mocno zurbanizowana, to tylko w 1/3 populacja miejska. Z reguły polis

składała się z sektora miejskiego i okolicy wiejskiej. Były wyjątki: Smyma

to polis niemal wyłącznie miejska, Sparta miała charakter wiejski.


Utrwaliła się w Grecji struktura państwa niewielkiego i niezbyt lud-

nego, o powierzchni od kilkudziesięciu do kilkuset km2. Do wyjątków

należały Ateny, które osiągnęły ok. 2600 km2, oraz rozciągająca się na

obszarze 8400 km2 Sparta. Nawet nieduże wyspy Morza Egejskiego dzie-

liły się nieraz na kilka poleis. Większość poleis liczyła po kilka tysięcy

mieszkańców, nieliczne po kilkadziesiąt tysięcy (Korynt, Teby, Argos,

Agrygent), Ateny w V w. miały - wyjątkowo - ok. 250-300 tysięcy.

Gdy od połowy VIII w. przed Chr. zaczęła się fala greckiej kolonizacji

w basenie śródziemnomorskim i na wybrzeżach Morza Czarnego, poleis

rozsiadły się nad morzem jak żaby nad brzegiem kałuży" (Platon). Ten

partykularyzm polityczny odpowiadał Grekom, skłonnym do ekskluzywiz-

mu i niechęci do obcych. Poczucie helleńskiej wspólnoty, skądinąd żywe,

nie zdołało zapobiec skłóceniu i nieustannym wojnom między państew-

kami greckimi: kłótnie i wojny bogów w religii grecki, i są odbiciem ziem-

skich realiów. Inaczej zresztą niż na Bliskim Wschodzie, polityka nie wchła-

niała tu religii. Państwo organizowało kult religijny, ale nie zawłaszczało

sobie bogów.


Jeszcze w VIII w., u Homera królowie mieli władzę od ojca bogów,

Zeusa, który im dawał dyrektywy rządzenia. Zanik władzy monarszej dal

silny impuls laicyzacji: bogowie pozostali, ale jako „wyzwoliciele" swo-

bodnych wspólnot politycznych. W istocie owe wspólnoty traktowano ja-

ko twór ludzki; decyzje polityczne wynikały nie z dyktatu bogów, lecz

z dyskusji, ze ścierania się argumentów. Władza i wiedza przestawały

być wyłącznym przywilejem elit. Pismo (z alfabetem przyjętym od Fe-

nicjan) nie było - jak na Bliskim Wschodzie i w Mykenach - monopolem

biurokracji i instrumentem tajnych archiwów, lecz stanowiło formę ujaw-

niania różnych stron i reguł życia społecznego.


Oczywiście, nie od razu na agorze wszyscy obywatele uczestniczyli

w dyskusji publicznej i w decyzjach: krąg upoważnionych rozszerzał się

powoli, nigdy nie objął ogółu mieszkańców polis. Ewolucja wiodła, po

załamaniu się monarchii, poprzez rządy arystokratyczne, oligarchię boga-

czy, niekiedy jedynowładztwo (tyranię) do polis demokratycznej, ale były


15


Powszechna historia ustrojów państwowych


od tego scenariusza liczne wyjątki. W Grecji klasycznej (V i IV w.), wedle

Arystotelesa, najczęściej występowały demokracje i oligarchie. Szkolny

schemat ukazujący ustroje Aten i Sparty jako dwa typowe modele polis

nie ma uzasadnienia: Ateny były modelem demokracji, lecz ustrój Sparty

stanowił rodzaj nietypowej anomalii. Wielu konserwatywnych filozofów


wychwalało Spartę, ale żadna polis nie kwapiła się, by ten wzór ustrojowy

przyjąć.


//. Polis arystokratyczna


Grecki król (basileus) znaczył o wiele mniej niż mykeński anax. W Odysei

monarcha to już tylko pierwszy między równymi w gronie wielmożów.

U schyłku VIII w. monarchia grecka była już w upadku: władzę królów

ograniczano (np. przez wybór na kilka lat spośród arystokracji, odbieranie

im kolejnych funkcji) aż pozostawały im jedynie funkcje honorowe, naj-

częściej w sferze kultu religijnego.


Tak samo jak król, reliktem stała się tradycja plemienna (podział na

plemiona, fratrie i rody; zgromadzenia całego zbrojnego ludu, jak np. pod

Troją, o czym wspomina Homer, zupełnie już bierne). To szlachta rządziła

państwem: nieliczna (w Atenach ok. 50 rodzin), przekonana o swej „wyż-

szej naturze" (wywodziła się od bogów i herosów), zmonopolizowała pra-

wa polityczne i funkcje militarne. Tylko ona wojowała (już nie na rydwa-

nach lecz na koniu) i sprawowała urzędy. „Dobrze urodzeni" (eupatrydzi)

skupiali wszystkie ważne wartości: świetność rodu, zamożność ziemiań-

ską, siłę bojową, prawa obywatelskie. Narzucili chłopom miażdżącą prze-

wagę ekonomiczną: zagarniali najlepsze ziemie, cisnęli rolników daninami

i karami sądowymi. Ci, zmuszeni do zadłużania się u szlachty, popadali

nawet w niewolę za długi. Próbą rozładowania tej sytuacji była koloni-

zacja grecka, rosnąca od połowy VIII w, (chłop żegluje, pisał poeta Hez-

jod, by uciec od długów i głodu). Kolonie Greków nad morzami Śród-

ziemnym i Czarnym to w istocie suwerenne poleis, o charakterze zarazem

agrarnym i handlowym. Kolonizacja pobudzała handel (m.in. niewolni-

kami, których w Grecji przybywało); rosły fortuny kupców, armatorów,

bankierów, przedsiębiorców. Ten impuls dla ewolucji od rządów arysto-


16


Polis


kracji ku oligarchii, władzy bogaczy, wzmocniony został innym - zmianą

techniki wojowania. W miejsce wojny jako mozaiki rycerskich pojedyn-

ków na koniu pojawiło się atakowanie ciężkozbrojną piechotą; cnoty indy-

widualnej brawury ustępowały przed dyscypliną uderzających masą pie-

churów, hoplitów. To sprzyjało wyobrażeniom, że jeden obywatel może

zastąpić drugiego na urzędzie, tak jak jeden hoplita może wymienić dru-

giego w walczącej falandze. Stopniowo coraz większą liczbę ludzi stać

było na pokrycie kosztów ciężkiego uzbrojenia hoplity: podważało to kon-

serwatyzm rządów szlacheckich.


///. Polis oligarchiczna


Polis dobrze urodzonych przeobrażała się w polis rządzoną przez za-

możnych, oligarchię; majątek (tak ziemiański, jak ruchomy) stanowił legi-

tymację praw politycznych. Nie wszędzie zresztą: w regionach rolniczych

(Tessalia, Elida) rządy szlachty trwały nadal.


W systemie oligarchicznym czasem rządy sprawowało kilka najbogat-

szych rodzin. Czasem zakładano, że w zgromadzeniu rządzącym będzie

brała udział z góry określona liczba (np. tysiąc) najzamożniejszych: cenzus

majątkowy był tu więc ruchomy. Niekiedy znów stopniowano prawa po-

lityczne wedle stopnia zamożności. Oligarchia umiarko ąna ustalała nie-

wygórowane cenzusy majątkowe, dopuszczając do prą v sporą liczbę lub

nawet większość obywateli: tak było w Atenach po reformie Solona z 594

roku. Oligarchie utrzymywały się długo, także po ewolucji większości

poleis ku rządom demokratycznym. Nawet w Atenach, wzorowej demo-

kracji, dwukrotnie wystąpiły na krótko nawroty oligarchii, po przewrotach

w 411 i 403 roku.


Instytucje polis oligarchicznej zbliżały się już do demokratycznych (ra-

da, urzędy, na dole zgromadzenie obywateli mających prawa polityczne)

- tyle, że opanowane były przez zamożnych. W łonie pełnoprawnych

obywateli zwykle występowała tendencja do wyrastania węższej oligar-

chii: stąd rywalizacje i spory ułatwiające dobijanie się niezamożnych do

równości praw politycznych. Ustrojowym wyrazem owego zawężenia się

oligarchii było redukowanie praw zgromadzenia na korzyść rady (boule).


BIBLIOTEKA --


Wydziału Dzi9iłn'k^2;--a i Na^ Politycznych 17


Uniwersyier.1 \Viirs73Wi,kicgo

ul. Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa

tel. 620-03-81 w. 295, 296


Powszechna historia ustrojów państwowych


Z kolei kompetencje rady i urzędów nie były dokładnie rozgraniczone,

co działało na korzyść tych drugich: ambitny urzędnik brał górę nad cia-

łem zbiorowym i narzucał obywatelom respekt dla władzy urzędniczej.


Oligarchie nie były stabilne. Zjadały je konflikty między bogaczami

i biedotą oraz bogatych między sobą. Dynamika społeczna w dobie wiel-

kiej kolonizacji wzrastała, losy wielkich fortun były zmienne, monstrual-

nie zadłużone chłopstwo burzyło się przeciw wyzyskowi ze strony zie-

miaństwa i niewoli za długi. Coraz głośniej domagano się równości praw

politycznych i sprawiedliwego sądu. To ostatnie ludowe żądanie wiodło

do postulatu spisania praw a, by nadać mu cechy obiektywizmu i sta-

bilności, by uwolnić je od samowoli i zlikwidować tajne formuły czy proce-

dury, nieznane ogółowi. To żądanie ludowe spełnili wielcy reformatorzy:


Solon w Atenach, Zaleukos i Charondas w poleis Grecji zachodniej.


Demokratyzacja ustroju wymagała wytłumienia ostrych konfliktów spo-

łecznych. Ateńskie reformy Solona (594 r.) wprowadziły zatem bardzo

niskie cenzusy majątkowe (tylko najubożsi byli nadal wyłączeni z urzę-

dów i udziału w boule], a zarazem anulowały długi i zniosły niewolę za

nie. Aby wypełnić lukę powstałą po zniesieniu niewoli za długi i innych

form przymusowej pracy biedaków dla bogaczy - nasilono wykorzysty-

wanie pracy niewolnej. Ateny stały się nie tylko wzorem demokracji grec-

kiej, lecz także wielkim centrum handlu niewolnikami. Historia zna nie-

mało podobnych paradoksów.


TV. Tyrania


Demokratyczny kompromis nie przychodził łatwo, w VI w. przed Chr.

trwały ostre konflikty polityczne. Drogę do demokracji otwierał nieraz

(znów paradoksalnie) system jedynowładztwa, tyrania. Termin tyrannos

był synonimem władzy królewskiej, ale ponieważ król (basileus) wciąż

istniał jako urzędnik do spraw kultu religijnego, więc nowych jedynowład-

ców nazywano tyranami. Arystoteles stwierdzał, że wśród rywalizacji mię-

dzy bogatymi lud znajdował sobie przywódcę, jednego z możnych, który

z pomocą ludu brał górę nad innymi i ustanawiał władzę osobistą. Za-

pewne najczęściej decydowało poparcie militarne hoplitów. Konserwatyw-


18


Polis


ny poeta Teognis żalił się, że tyran faworyzuje i „psuje" lud. W istocie

tyrania, szukając poparcia mas, niosła zazwyczaj reformy agrarne, znosze-

nie długów, wielkie roboty publiczne ważne dla miejskiej biedoty (jedy-

nowładztwo zawsze lubiło i lubi monumentalizm). Klasyczny przykład

to ateńskie tyranie Pizystrata (545-527) i potem jego syna Hippiasza (do

r. 514). Ważną cechą tyranii był jej pacyfizm: tyran wiedział, że jedna

tylko militarna klęska może zrujnować jego prestiż i władzę, więc starał

się dać swym poddanym wytchnienie w greckich konfliktach domowych.


Jednakże, mimo owych zalet tyranii, dążenia ludowe do ustanowienia

demokracji stawały się w VI w. coraz powszechniejsze; poparcie mas dla

tyranów było najczęściej czysto instrumentalne: posługiwano się nimi dla

osłabienia rządzących dotąd oligarchów. Tyranie utrzymywały się dłużej

i odradzały często (w V i IV w.) na Sycylii i Cyprze, w Małej Azji i Tessalii,

na co nierzadko miały wpływ zagrożenia zewnętrzne (np. na Sycylii ze

strony Kartagińczyków).


Tendencja do demokratyzacji nie objęła także Sparty, której ustrój za-

krzepł w kształcie przyjętym w drugiej połowie VII w. Była to swoista

alternatywa dla tyranii". Spartanie podbili rozległe i żyzne ziemie Lako-

nii i Messenii z wielką liczbą ludności niewolnej (helotów). Już fakt, że

helotów było około 10 razy więcej niż Spartan, skłaniał do tworzenia

dyktatury militarnej. Spartanie długo unikali konfliktów wewnętrznych,

spisków i przewrotów, ale ceną tej stabilizacji było życie „na baczność",

w państwie przypominającym oblężony obóz warowny. Służba wojskowa

stanowiła tu główne zadanie obywatela, system izolował się od wpływów

z zewnątrz i utrudniał kontakty ze światem, żądał też bezwzględnego po-

słuszeństwa władzom. W zamian dawał Spartanom poczucie siły, panowa-

nie nad helotami, egalitaryzm ekonomiczny (który zresztą załamywał się

już u schyłku V w.). Sparta była też kulturalnie jałowa. Sławetny „lako-

niczny sposób mówienia Spartan dowodzi tylko, że nie mieli nic do po-

wiedzenia" (M. I. Finiey).


V. Polis demokratyczna


Ateny to tylko jedna z setek poleis, które wkroczyły na demokratyczną

drogę. Ale demokrację ateńską znamy najlepiej, dzięki wyczerpującemu

i wnikliwemu opisowi Arystotelesa. Ponadto Ateny to demokracja naj-


19


Powszechna historia ustrojom państwowych


stabilniejsza, nie było tu typowego dla innych poleis demokratycznych

stanu zwanego przez Greków stasis, stanu ciągłych spisków, rewolt, prób

przewrotu, odradzania się oligarchii (dwie próby reakcji oligarchicznej

w Atenach, w l. 411 i 403, okazały się krótkotrwałe). Krytycy demokracji

ateńskiej (Platon, Ksenofont, anonimowy tzw. Stary Oligarcha) postrzegali!

ją jako despotyzm ludu (demosu); jej zwolennicy ukazywali demokrację;


jako produkt kompromisu, a więc jako ustrój, który wszystkim klasom

daje dostęp do władzy i zapewnia realne korzyści. Bogatym demokracja

gwarantuje ochronę własności i zaszczyty (główne urzędy cywilne i woj-

skowe obsadzali właśnie zamożni). Ubogiej większości daje natomiast ko-

rzyści mateńalne, związane ze sprawowaniem rozbudowanych niższych

urzędów, oraz szansę realnego kontrolowania poczynań dygnitarzy.


Opisy smutnego losu bogaczy, uciskanych w Atenach przez lud podat-

kami i konfiskatami grzeszą wielką przesadą (Isokrates przekazujący takie

żale sam zrobił tu ogromną fortunę). Obciążenia podatkowe bogatych Ateń-

czyków oblicza się na ok. 1/8 dochodu. Zawodowi donosiciele (sykofan-

ci), owszem, denuncjowali nieraz bogaczy jako wrogów demokracji, by

skorzystać na konfiskacie ich majątku. Nierzadko donosy takie dotykały

jednak prawdziwych wrogów systemu demokratycznego.


Bogaci zachowali kierowniczą rolę w polityce i wojsku, bo lud ateński

z reguły wybierał - do czasów Peryklesa - przywódców z grona starej

szlachty, później także bogaczy nieszlacheckiego pochodzenia. Prosty oby-

watel, rzemieślnik lub chłop, rzadko robił wielką karierę polityczną, ale

warstwy ludowe nie miały też takich ambicji. Oddawały władzę zamoż-

niejszym w mniemaniu, że będą oni lepiej rządzić z racji wykształcenia,

kompetencji, mniejszej podatności na korupcję. Domagano się tylko, by

dygnitarze byli życzliwi dla ludu (demotikoi)^


Ubodzy mieli szansę sprawowania licznych niższych funkcji, atrakcyj-

nych, bo płatnych. Diety otrzymywali m.in. członkowie trybunału ludo-

wego w liczbie sześciuset, pięciuset członków rady, bardzo liczni niżsi

urzędnicy. W IV w. płacono też za udział w zgromadzeniu ludowym, przy-

najmniej tym, którzy przybyli pierwsi i skompletowali quorum. Wedle

Arystotelesa, ok. 20 000 Ateńczyków brało pieniądze od państwa. „Pery-

kles wprowadził pensje za wszystko" - ironizował Platon.


Ważniejsze było to, że demokracja dawała ubogim równość praw

politycznych (jedynie najuboższa grupa tzw. thetów - wyrobników,


20


Polis


wioślarzy we flocie - była wykluczona ze sprawowania urzędów). Każdy

jednak, nawet najuboższy obywatel miał prawo udziału w zgromadzeniu

ludowym, które realnie kontrolowało dygnitarzy i usuwało tych, co nara-

zili się ludowi. Ten współudział w rządach ceniono sobie wysoko.


Demokracja ateńska była wszakże ekskluzywna: w V w. na 250-300

tyś. mieszkańców polis pełne prawa obywatelskie miało ok. 40-50 tysięcy.

Pozbawione ich były kobiety, liczni (ok. 70 tyś. ludzi) cudzoziemcy, czyli

metoikowie, korzystający jednak z praw cywilnych, oraz stanowiący blis-

ko połów? populacji niewolnicy, nie posiadający ani politycznych ani cywil-

nych praw. Dopuszczano wszelako niewolnych do udziału w ceremoniach

religijnych, a nawet do policyjnych i katowskich funkcji publicznych, któ-

re wolny obywatel postrzegał jako hańbiące. Los niewolnej służby domo-

wej bywał niezły, znośny - niewolników w gospodarstwach rolnych, fa-

talny natomiast w wielkich warsztatach (np. w państwowych kopalniach


srebra w Laurion).


Zasady demokracji brzmiały pięknie. Przede wszystkim była to w o l -

n o ś ć: w granicach praw demokracja pozwalała każdemu obywatelowi

żyć swobodnie, mówić i robić to, co chce. Szczególnie ceniono wolność

słowa (isegiińa), w tym swobodę wypowiedzi politycznej.


Przez równość praw, sedno demokracji, rozumiano równość głosu

na ludowym zgromadzeniu, równy dostęp do funkcji państwowych, rów-

ność traktowania obywateli (przed sądem czy w sferze podatkowej). Za

gwarancje równości praw politycznych uważano diety oraz wybór urzęd-

ników czy sędziów w drodze losowania (los daje równe szansę wszystkim,

w wyborach natomiast tkwi akcent nierówności, bo więcej szans mają tu

ludzie znani i wybitni). Jednakże prawdziwi rządcy państwa, czyli dygni-

tarze wojskowi, z 10 strategami na czele, a także finansowi i ekonomiczni,

kierownicy wielkich robót publicznych, powoływani byli w drodze głoso-

wania (jawnego, przez podnoszenie rąk). Los decydował o obsadzie mniej

ważnych stanowisk i o składzie wielkich ciał kolegialnych (rada, trybunał

ludowy): tu żądano nie fachowych kompetencji, lecz cnót obywatelskich.

Gwarancją owych cnót była procedura sprawdzania kandydatów: w oba-

wie przed nią wstrzymywały się od kandydowania osoby o wątpliwej


moralności.


^


21


Powszechna historia ustrojów państwowych


Idea rządów prawa (wolny Grek, w odróżnieniu od barbarzyńcy

poddanego despocie, słucha jedynie prawa) znana była także w systemach

niedemokratycznych, np. w Sparcie. Demokracja jednak poddawała oby-

wateli prawom, które wspólnie uchwalili. Podkreślano przy tym, że wię-

kszość powinna wytrwale przekonywać mniejszość o wartości uchwalo-

nych praw. Znamienne, że grecka demokracja wolała mówić o suweren-

ności prawa, a nie o suwerenności ludu.


Najwyższa władzą polis ateńskiej było zgromadzenie ludowe

(ekkiesia) otwarte dla obywateli-mężczyzn powyżej 18 lat. Zbierało się

na wzgórzu Pnyx najpierw 10, potem do 30 razy w roku. Normalnie skupiało

2-3 tyś. uczestników (czyli ok. 5-8% uprawnionych). W sprawach wielkiej

wagi wymagano quorum 6 tyś. obywateli i wówczas mówiono o uchwa-

łach „ludu w komplecie". Na Pnyksie było zresztą miejsce najwyżej dla

18 tyś. ludzi.


Zgromadzenie gwarantowało pełną wolność dyskusji. Krytycy demokracji

rozwodzili się chętnie nad niekompetencją tego zgromadzenia prostaków

(idiotai) i nad zmiennością jego nastrojów, wykorzystywaną zręcznie przez

demagogów (wyborna tego karykatura jest w komedii Arystofanesa Ryce-

rze). W istocie ludowi ateńskiemu nie brakowało zmysłu krytycznego;


ulegał zdolnym przywódcom (demagogom), ale w sumie wybierał ich nie

najgorzej. Nawet oczerniany przez konserwatystów demagog Kleon był poli-

tykiem wybitnym; Peryklesa szanowali także wrogowie demokracji. Zgroma-

dzenie narzucało sobie pewne ograniczenia mające zapobiegać pochopnym

decyzjom.


W materii ustawodawczej szukano kompromisu między stabilnością praw

i koniecznymi zmianami norm prawnych. Na początku roku zgromadzenie

decydowało, czy potrzebna jest jakaś zmiana w prawach; jeśli potrzebę

taką uznano, wybierano bardzo liczną komisję tzw. nomothetów. Każdy

obywatel mógł im zaproponować nowy tekst prawa, zaś projekt przyjęty

przez komisję stawał się ustawą. Dzięki temu unikano burzliwych debat

w wielotysięcznym zgromadzeniu.


Zgromadzenie wybierało - przez podnoszenie rąk - wysokich funkcjo-

nariuszy i skutecznie ich kontrolowało: aż 9 razy w roku przeprowadzano

głosowanie mające potwierdzić zaufanie ludu do dygnitarza; wotum nieuf-

ności otwierało drogę do procesu sądowego przeciw zakwestionowanemu


22


Polis


funkcjonariuszowi. Władzę sądową lud powierzał trybunałom, ale

zgromadzenie mogło uchwalić, iż samo rozpatrzy sprawę „o wyrządzenie

szkody ludowi": nie było wówczas niczym skrępowane przy wymierzaniu

kary. Czym innym był tzw. sąd skorupkowy (ostracyzm): zgromadzenie

mogło skazać na 10-letnie wygnanie polityka podejrzanego o dążenie do

jednowiadztwa. Nie była to jednak kara, lecz środek zapobiegawczy. Pod

koniec V w. praktyka ostracyzmu zanikła.


Rada (500 obywateli powyżej 30 lat, wybranych przez zgromadzenie)

przygotowywała uchwały zgromadzenia, a ponieważ zbierała się codzien-

nie, mogła też pilnować ich realizacji. Wybór dokonywał się przez loso-

wanie; można było sprawować tylko dwie roczne kadencje. Nie odczuwa-

no nadmiaru kandydatów, bo funkcja członka rady była absorbująca i skrom-

nie płatna. Formą ludowej kontroli nad radą stała się jawność jej obrad.

Ciało to - bardzo pracowite - kontrolowało urzędników, czuwało nad

stanem finansów publicznych, armii i floty, debatowało nad polityką za-

graniczną itd.


Wśród urzędów na czoło wysunęły się dygnitarstwa finansowe i woj-

skowe. Były one niepłatne, co więcej, ich piastuni odpowiadali własnym

majątkiem za złe urzędowanie. Nie bez powodu zatem wybór zgromadze-

nia padał z reguły na zamożnych; ubodzy byli zainteresowani opłacanymi

i obsadzanymi w drodze losowania niższymi funkcjami. Zasadą była ko-

legialność urzędów (np. dygnitarzy wojskowych, strategów, było dziesię-

ciu) i częsta, coroczna rotacja. Ale urząd stratega można było sprawować

wiele razy, bez ograniczeń, co utrwalało potężny wpływ takich przywód-

ców, jak Perykles.


Demokratyczny ideał urzędów był atrakcyjny: umożliwić każdemu do-

stęp do władzy (Arystoteles: „Cechą wolności jest to, że się na przemian

to słucha, to rozkazuje"). Wrogowie demokracji zarzucali jej, że „traktuje

swych rządców jak niewolników" (Ksenofont). To prawda, że kontrola

ludowa nad urzędnikami była drobiazgowa, a jej sankcje surowe i nie zawsze

sprawiedliwe. Jednak utalentowany, uczciwy, lojalny wobec demokracji

przywódca mógł zdobyć w Atenach kolosalne wpływy. Za Peryklesa, w la-

tach 444-429, „z imienia była demokracja, w istocie zaś rządy pierwszego

obywatela" (Tukidydes).


23


Powszechna historia ustrojów państwowych


W sądownictwie wielką rolę odgrywały organy ludowe: zgroma-

dzenie, rada, trybunał ludowy (heliaia). W nich się skupiało sądzenie prze-

stępstw politycznych i urzędniczych. Sprawy o rozlew krwi rozstrzygał

areopag złożony z sędziów dożywotnich, i trybunały tzw. efetów. W dzia-

łaniu tych „sądów krwawych" występowały liczne relikty prymitywnych

zasad plemiennych (np. nie można było ścigać zabójcy, jeśli ofiara wyba-

czyła mu przed śmiercią; krewni ofiary mogli ułożyć się z zabójcą o okup,

co zamykało drogę sądową).


Piękną cechą demokracji była wspomniana już suwerenność prawa. Sta-

rania o utrzymanie równowagi między zasadą ustawodawstwa ludowego

i stabilnością porządku prawa były skuteczne dzięki rozwadze komisji

nomothetów. Ale zdarzało się, że zmieniano ład prawny przez uchwały

zgromadzenia, tzw. psephismata. Dekrety takie bardzo były krytykowane,

gdyż stwarzały nieporządek w stanie prawnym.


VI. Związki państw


W V i IV w. pojawiły się związki (konfederacje) poleis sterowane przez

najsilniejszą spośród nich. Najstarszy był Związek Peloponeski stworzony

przez Spartę w II pół. VI wieku i wsparty na systemie przymierzy między

hegemonem, Spartą, i państewkami Peloponezu.


Spartanie ingerowali natychmiast, gdy u któregoś sojusznika słabł ustrój

oligarchiczny i zanosiło się na demokratyzację. Hegemonia Sparty wyra-

żała się głównie w sferze polityki zagranicznej i wojska. Związek Pelo-

poneski (oficjalna nazwa: „Spartanie i sojusznicy") odegrał istotną rolę

w greckim oporze przeciw Persom, później - zwyciężył po długich zma-

ganiach w konfrontacji z Atenami (wojna peloponeska, 432-^04). Zwią-

zek zapewniał spokój na Peloponezie, wojny między państewkami tego

obszaru należały do rzadkości.


Związek Delijski, czyli Ateński Związek Morski, powstał w 478 r. na

tle obaw przed wznowieniem ekspansji perskiej. Objął, pod hegemonią

Aten, ponad 150 poleis morskich w Azji Mniejszej, Tracji i na wyspach

Morza Egejskiego. Utrzymywał, ze składek członków, potężną flotę. Ale

groźba perska osłabła, za to Ateny narzuciły swym sojusznikom brutalną


24


Polis


przewagę: swobodna konfederacja (symmachid) przeobraziła się w ateń-

skie imperium (arche). Ateńskie zgromadzenie i rada podejmowały decy-

zje dotyczące całego Związku (także co do ustroju wewnętrznego u so-

juszników), składki przekształciły się w trybut, skarbiec związkowy prze-

niesiono z Delos do Aten (wydawano zeń spore sumy na wewnętrzne

cele Aten). Rada związkowa straciła znaczenie, wystąpienie ze związku

zostało zakazane, ateńskie garnizony i urzędy komisarzy kontrolowały ści-

śle sojuszników, narzucono im nawet ateńskie pieniądze, wagi i miary.

Opór ujarzmionych poleis był utrudniony, ponieważ były one rozproszone

na ogromnym obszarze; dzięki potężnej flocie Ateny mogły tłumić próby

oporu z całą brutalnością. Ten ucisk sojuszników krytykowali nawet nie-

którzy Ateńczycy, m.in. Tukidydes, choć przyznawał on, że prosty lud

u sojuszników oglądał się na Ateny, które hamowały lokalnych oligar-

chów.


Inny charakter miał Związek Beocki, który powstał w V w.: nie tak

luźny jak Związek Peloponeski, bo wsparty na silnych strukturach związ-

kowych, nie tak nierównoprawny jak Związek Ateński, bo przyznawał

państwom członkowskim prawa i obowiązki w proporcji do ludności i za-

sobów. Ale i tu najsilniejsza polis, Teby, osiągnęła faktyczną hegemonię

i broniła jej w stosunkach z członkami Związku.


VII. Wczesna republika w Rzymie


Ustrój polis nie był wyłączną własnością Greków. Aż do I wieku przed

Chr. państwo rzymskie też miało charakter polis, która przebyła zbliżoną

do greckiej ewolucję (od monarchii przez arystokrację do oligarchii). Ale

rozwój ten załamał się u progu demokracji ze względu na ekspansję Rzy-

mu, która sprawiła, że w III w. przed Chr. cała Italia znalazła się pod

jego władzą. Ale i potem Rzym zachowywał formę polis: państwo rzym-

skie to federacja państw-miast Italii pod bardzo silną hege-

monią uprzywilejowanej polis, Rzymu.


Legenda datuje założenie Rzymu na rok 753 starej ery; w istocie je-

szcze w VII w. na miejscu przyszłego Wiecznego Miasta było ledwie

kilka wiosek prymitywnie zorganizowanych przez Latynów wedle zasad


25


Powszechna historia ustrojów państwowych


ustroju rodowego. Wyższe formy organizacji miały poleis greckie na po-

łudniu Italii i na Sycylii oraz władztwo Etrusków zajmujących część dzi-

siejszej Toskany i Umbrii. To zapewne władcy pochodzenia etruskiego,

po zajęciu obszaru u ujścia Tybru, założyli ok. 575 r. miasto Rzym i nadali

mu ustrój monarchii wojskowej. Utracili tu władzę u schyłku VI w. (legen-

da wskazuje rok 509). Usunięcie z Rzymu etruskich królów (legendarne

wygnanie Tarkwiniusza Pysznego) było potem przedstawiane jako rewo-

lucja przeciw tyranii. Zapewne przy obaleniu monarchii główna rola przy-

padła rzymskim arystokratom, patrycjuszom. Pomyślność ekonomiczna okre-

su etruskiego pozwalała się bogacić (m.in. na handlu) dynamicznym gru-

pom plebejuszy. Pochodzenie podziału ludności Rzymu na patryc j uszy

i p l e b e j u s z y nie jest zresztą jasne: być może istotną rolę odgrywały

tu różnice etniczne i religijne, a nie klasowe; zróżnicowania socjalne były

z początku słabo rozwinięte. Gdy się pogłębiły, podział na bogatych i bied-

nych nie pokrywał się wcale z podziałem na patrycjat i plebs: ten pierwszy

był płynny, drugi zaś - ostry i trwały, przy czym gruntował się w wyniku

ewolucji dokonującej się w V wieku. Być może plebs miał niejaki wpływ

polityczny w okresie królewskim, od schyłku V w. patrycjat zmonopoli-

zował już najważniejsze organy państwa: zgromadzenia kurialne, których

ramą była stara organizacja wojska; senat - radę starszyzny rodów pa-

trycjuszowskich; urzędy (ma^istratus). Patrycjuszami byli więc dwaj kon-

sulowie, którzy zastąpili królów (być może nie od razu), cenzorzy, kwe-

storzy, później kreowani pretorzy. Patrycjat miał monopol na funkcje ka-

płańskie, dowództwa wojskowe, na znajomość obrzędów, wróżb, formuł

sądowych. Dysponował wielką siłą ekonomiczną i społeczną (liczne klien-

tele patrycjuszowskich rodów).


Zmiana sposobu wojowania zmuszała jednak do powiększania armii,

rosła w niej rola piechoty. Obok starych kurii pojawiły się zatem centurie,

do których weszła spora grupa zamożnych plebejuszy. W zgromadze-

niach (korni c j ach) centurialnych, które zdobyły uprawnie-

nia ustawodawcze, sądowe, wyborcze, część plebsu miała już niejaki wpływ

na życie publiczne. Nie obaliło to jednak dominacji patrycjatu: nadal urzęd-

ników wybierano tylko spośród patrycjuszy, kontrola nad komicjami cen-

turialnymi sprawowana była ściśle przez patrycjuszowskich cenzorów,

a senat mógł zahamować każdą akcję tych komicjów.


26


11


Polis


Ostry atak plebsu na pozycje patrycjatu trwał aż do połowy IV wieku.

Ułatwiało tę ofensywę kostnienie patrycjatu i zmniejszanie się jego liczeb-

ności. Tymczasem plebejuszy przybywało w miarę poszerzania się tery-

torium Rzymu i wygasania rodów patrycjuszowskich, których klientela

zasilała szeregi plebsu. Im więcej Rzym prowadził wojen, tym ważniejsze

były obciążenia wojskowe i podatkowe plebejuszy, a ich rola w centuriach

rosła. Z drugiej strony, wzrost zróżnicowań socjalnych wśród plebsu osła-

biał jego solidarność i dynamizm. Bogaci plebejusze szukali zatem po-

rozumienia z ugodową częścią patrycjatu w celu kontrolowania sytuacji

społecznej i unikania gwałtownych wstrząsów.


Ostatecznie równouprawnienie plebsu z patrycjatem rozłożyło się na

okres od pocz. V do pocz. III wieku. Najwcześniej plebejusze otrzymali

prawo do własnej organizacji -zgromadzeń plebsu, wybierają-

cych plebejskich urzędników: trybunów i edylów. Trybun plebej-

ski stal się potężnym protektorem plebsu: samo dotknięcie jego ręki

zapewniało plebejuszowi protekcję (to swoisty odpowiednik protekcji, ja-

kiej patrycjuszowskie rody udzielały swoim klientom). Był on nietykalny

i mógł sparaliżować każde działanie władz patrycjuszowskich, które uznał

za szkodliwe dla plebsu. Stanowiło to broń potężną; inni urzędnicy, z re-

guły kolegialni, mogli blokować tylko poczynania swych kolegów.


Powstały tedy trzy kategorie organów: l) tradycyjne, patrycjuszowskie

(komicje kurialne, senat, stare urzędy - konsulowie, cenzorzy, pretorzy);


2) organizacja centurialna, podstawa obciążeń militarnych i podatkowych,

wspólna dla patrycjatu i plebsu (rola plebejuszy tu rosła); 3) własna or-

ganizacja plebsu: zgromadzenia plebejskie, trybunowie i edylowie plebej-

scy. Rozpoczął się też proces dopuszczania plebsu do organów patrycju-

szowskich: komicjów kurialnych i urzędów. A dostęp do urzędów otwierał

plebejuszom wrota do senatu, bo dożywotnich senatorów dobierali, co pięć

lat, konsulowie i potem cenzorzy właśnie spośród byłych dygnitarzy.


Ważnym elementem emancypacji plebejuszy było dopuszczenie ich do

funkcji kapłańskich, równouprawnienie cywilnoprawne (prawo zawierania

małżeństw z patrycjuszami, adoptowania, testowania itd.) oraz wyrwanie

patrycjatowi monopolu na wiedzę o prawie zwyczajowym. Wiedza owa

uchodziła dotąd za tajemną. Od ustawy XII tablic (451-449) prawo stało

się już jawne. Tajne pozostały jeszcze formuły procesowe i kalendarz ze


27*


Powszechna historia ustrojów państwowych


skomplikowanym wykazem dni odpowiednich do czynności sądowych.

Ich ujawnienie nastąpiło dopiero w końcu IV wieku.


VIII. Republika konserwatywna i oligarchiczna


W IV w. ster władzy przeszedł do rąk bogaczy, po części patrycju-

szowskiego, po części plebejskiego pochodzenia. Ubogi lud miejski burzył

się niekiedy przeciw rządom tej warstwy szlacheckiej (nobili-

tas), ale bezskutecznie. Poszerzające się terytorialnie państwo-miasto rzym-

skie było w większości chłopskie, a chłopi, podpora armii, nawykli do

dyscypliny wojskowej i konserwatywni, aprobowali rządy szlachty. Teore-

tycznie wszyscy pełnoprawni obywatele mieli dostęp do zgromadzeń lu-

dowych (komicjów). Stare komicje kurialne straciły polityczne znaczenie.

Kompetencjami ustawodawczymi, wyborczymi i sądowymi podzieliły się

komicje centurialne i nowe komicje tribusowe, dla których podstawą był

podział terytorialny państwa na okręgi (tribus). Struktura tych zgromadzeń

sprzyjała oligarchizacji ustroju. W komicjach centurialnych większość cen-

turii (98 na ogólną liczbę 193) miały najbogatsze grupy obywateli. Ko-

micje tribusowe zapewniały z kolei przewagę szlachcie i konserwatywnemu

chłopstwu. Było bowiem aż 31 tribusów wiejskich, podczas gdy liczny

lud miejski tłoczył się w 4 tribusach.


Niedemokratyczny charakter tego systemu tkwił także w wymogu, by

obywatele osobiście uczestniczyli w komicjach obradujących w Rzymie.

Zasada taka, dobra w małej polis, paraliżowała~aktywność polityczną wiel-

kiej masy obywateli mieszkających daleko od stolicy (u progu III w. Rzym

liczył ok. 300 tyś. pełnoprawnych obywateli: to skala nie znana żadnej

greckiej polis).


Magistraturę tj. urzędy zmonopolizowała szlachta, co wynikało

z układu sił w komicjach i z bezpłatności urzędów. Prestiż szlachty loko-

wał się w karierach urzędniczych i tym, co one niosły (zwycięstwa mili-

tarne, sukcesy administracyjne, rozwój talentów prawniczych). Urzędy rzym-

skie nie podlegały, jak ateńskie, kontroli zgromadzeń ludowych: odwrot-

nie - wywierały przemożny wpływ na komicje.


28


Polis


Silnie jednak akcentowano służebną rolę urzędów wobec państwa. Naj-

większą władzę skupiali urzędnicy wyposażeni w imperium, a więc -

obok innych funkcji - w uprawnienia wojskowe (konsulowie, pretorzy,

w sytuacjach krytycznych - urzędnicy nadzwyczajni, dyktatorzy). Ale wszy-

stkie urzędy (z wyjątkiem dyktatury) były kolegialne (po dwu, czterech

lub więcej równorzędnych dygnitarzy), co zmuszało do uzgodnień, kom-

promisów, ostrożności - i wykluczało dążenia jedynowładcze. Ten sam

cel miały zakazy kumulacji urzędów i reelekcji (kadencja trwała rok, po-

nowny wybór na ten sam urząd nie był możliwy przed upływem pewnego

czasu). Dyktator otrzymywał pełnię władzy, gdy państwu groziło nagłe

niebezpieczeństwo, ale tylko na 6 miesięcy. Instytucja dyktatury zanikła

po r. 202, gdy potęga Rzymu była już solidnie utrwalona.


Senat (300 dożywotnich członków) teoretycznie odgrywał rolę do-

radczą, miał prestiż moralny (auctoritas), a nie władzę. Dopatrywano się

w nim jednak „zbiorowego króla" Rzymu. Oficjalna formuła określała

państwo jako „Senat i Lud Rzymski"; senat występował tu na pierwszym

planie. Senatorzy byli mocno powiązani z magistraturą tym samym szla-

checkim pochodzeniem, interesami i poglądami; z kolei wyżsi urzędnicy

kończyli karierę w senacie. Senat uważano za strażnika konserwatywnego

mos maiorum, „obyczaju przodków". Nie było sfery spraw publicznych,

na którą senat nie wywierałby potężnego wpływu (polityka zagraniczna,

finanse, działania urzędów, potem zarząd prowincji imperium). W III w.

komicje starały się nadać senatowi pożądaną orientację: m.in. pod presją

chłopów i zamożnej nie-szlachty (kupców, bankierów, przedsiębiorców)

Rzym podjął ekspansję śródziemnomorską (wojna z Kartaginą). Zarazem

pod pozorem dbałości o godność senatorów uniemożliwiono im zajmo-

wanie się wielkim handlem i lukratywną dzierżawą podatków. Ale w II w.

senat znów ujął mocno ster rządów i poskromił ambicje komicjów.


Taki ustrój rzymskiej polis utrwalił się w III w. prz. Chr., gdy jej oby-

wateli były już setki tysięcy a Rzym władał wielkimi obszarami. Żelazna

dyscyplina chłopskiej armii i świetna strategia - to tajemnica sukcesów,

które po wielu wojnach z sąsiadami dały Rzymowi panowanie nad Italią.

Decydujące znaczenie miało pokonanie bogatych greckich poleis na po-

łudniu (zdobycie Tarentu w r. 272 przeważyło szalę). W tym samym III

w. władza Rzymu na północy sięgnęła doliny Padu, skąd wypierano cel-


29


Powszechna historia ustrojów państwowych


tyckich Galów. Italia stalą się spoistą federacją pod hegemonią uprzywi-

lejowanej polis, Rzymu. Na całym tym obszarze Rzymianie zakładali swe

kolonie, niektórym miastom przyznawali niepełne prawa obywatelskie, in-

ne człony federacji traktowali jako sojuszników, umiejętnie stopniując ich

prawa i obowiązki. Zwycięstwo nad Kartaginą w pierwszej wojnie punic-

kiej (264-241) dało Rzymianom Sycylię, a wnet opanowali także Sardynię

i Korsykę. Druga wojna punicka (zakończona w r. 201) przyniosła im

wielką część Hiszpanii (jej podbój zakończył się 70 lat później). Od prze-

łomu III i II w. wojny z Macedonią pozwoliły Rzymianom usadowić się

w Macedonii i Grecji. Trzecia wojna punicka przyniosła zniszczenie Kar-

taginy (146): na obszarze dzisiejszej Tunezji powstała rzymska prowincja

Afryka. A w r. 133 ostatni król Pergamonu przekazał w testamencie swe

państwo Rzymowi: tak powstała prowincja Azja.


IX. Kryzys republiki


Powstanie imperium zmieniło w Rzymie układ sił. Z handlu morskiego,

operacji bankowych, dzierżawy podatków rosły olbrzymie fortuny nowych

bogaczy, tzw. ekwitów. Umacniały ich wielkie roboty publiczne na zle-

cenie rządu i dostawy dla armii. Początkowo senatorska szlachta wchła-

niała tych „ludzi nowych", ale w II w. zaczął się proces kostnienia szlach-

ty, jej zamykania się we własnym kręgu, umacniania władzy senatu. Po-

zbawiało to ekwitów wpływu politycznego odpowiedniego do ich fortun

i apetytów. Senat przejął kontrolę nad sądami: ekwitom wytaczano pro-

cesy o brutalne rabowanie prowincji i oszustwa przy zamówieniach pu-

blicznych.


Zapleczem rządów szlachty była tradycyjna uległość chłopów, ale od

pocz. II w. ich liczba szybko się kurczyła. Wielkie majątki szlachty upra-

wiane przez niewolników, import zboża z Sycylii, Hiszpanii czy Afryki

stanowiły rujnującą chłopów konkurencję. Ponadto nieustanne wojny wy-

czerpywały chłopstwo, wciąż powoływane pod broń. Niszczało tedy wiele

gospodarstw, a chłopi przenosili się do Rzymu i zasilali tam klientele

ekwitów: sprzedawali im swe głosy na komicjach. Szlachta senatorska

traciła zaufanie i poparcie chłopów.


30


Polis


W miarę rozrostu imperium trzeba było powiększać armię, tymczasem

jej chłopska podstawa słabła (system militarny pozwalał mobilizować wy-

łącznie posiadaczy, a pozbawiony własności proletariat tylko zupełnie wy-

jątkowo). Próby odtworzenia siły chłopstwa - a zatem i armii obywatel-

skiej - podjęte w drugiej połowie II w. przez braci Grakchów załamały

się; na ich reformach sądowych i skarbowych skorzystali jedynie ekwici.

Wojny na ogromnym obszarze działań zmuszały do przedłużania władzy

dygnitarzy dowodzących, wbrew zasadzie jednorocznej kadencji urzędni-

ków. W ten sposób np. pogromca Kartaginy, Scypion Afrykański, przez

całe 10 lat kierował polityką wojenną Rzymu. Na Scypiona urok wywie-

rała idea monarchiczna, zarzucano mu „królewski styl" sprawowania wła-

dzy. W nowych prowincjach śródziemnomorskich idee boskiej, monar-

chicznej władzy przenoszono chętnie na rzymskich wodzów - a ci nie

zawsze się przed tym wzbraniali.


Zarządcy podbitych prowincji z tytułami prokonsulów i propretorów

wyjęci zostali spod ogólnej reguły kolegialności: bogacili się tam bezwstydnie

i wyrastali na niemal absolutnych rządców. Również urzędnicy z władzą

wojskową (konsulowie, pretorowie) umacniali się, przedłużali swe urzędo-

wanie, wygrywali przeciw senatowi komicje i swe własne klientele kom-

pletowane z byłych żołnierzy. Później i armia stała się instrumentem ambi-

cji politycznych swych wodzów. Od końca II w. nie było już możliwe

utrzymanie armii obywatelskiej, mobilizowanej w miarę potrzeby i po

kampanii wracającej do domu: chłopstwo było zbyt osłabione, teatr dzia-

łań wojennych zbyt rozległy, garnizony rozproszone po całym, ogromnym

imperium. Toteż reformy wojskowe Mariusza, przeprowadzone tuż przed

r. 100, stworzyły armię zaciężną kompletowaną z ochotników. Od-

tąd proletariat także mógł służyć w wojsku na równi z posiadaczami. Za-

ciągano się na lat 20, a więc służba wojskowa stała się zawodem. Umocniło

to armię, ale nadało jej piętno pretorianizmu.


W I wieku przed Chr. imperium Rzymu podwoiło swój obszar (w Azji

Mniejszej, Syrii, Afryce Północnej, Galii). Ale zarazem Rzym przeżywał

ostry kryzys. Szlachta senatorska była wciąż skłócona z ekwitami, chłop-

stwo się proletaryzowało, lud miejski uległ demoralizacji. Powstały dwie

partie: konserwatywnych optymatów i reformatorskich popularów, rzecz-

ników umiarkowanych reform agrarnych i politycznych. Walki tych partii


31


Powszechna historia ustrojów państwowych


powiększały zamęt. Sprzymierzeńcy w Italii domagali się praw obywa-

telskich, co też osiągnęli po tzw. wojnie ze sprzymierzeńcami (91-88).

Nabrały rozmachu bunty niewolników, zwłaszcza tam, gdzie było ich naj-

więcej: na południu Italii i na Sycylii. Powstanie Spartakusa (73-71) zmu-

siło Rzym do wytężenia wszystkich sił, by się z nim uporać.


Coraz więcej energii pochłaniały rywalizacje wielkich wodzów: Ma-

riusza i Sulli, Cezara i Pompejusza, Marka Antoniusza i Oktawiana. Za

tymi konfliktami rysowała się już perspektywa jedynowładztwa wspartego

na wojsku. Pierwszą jego próbą była dyktatura Sulli (82-79). Potem Pom-

pejusz szukał kompromisu: stary ustrój w Italii, jedynowładztwo w zarzą-

dzie imperium. Zwycięstwo Juliusza Cezara nad Pompejuszem (48) dało


początek monarchii de facto: Rzym przekształcał się w królestwo typu

hellenistycznego.


Rozdział trzeci


Państwo hellenistyczne


Filip II, król Macedonii (długo odgrywającej rolę peryferyjną), po-

bił Greków pod Cheroneją (338) i narzucił im hegemonię mace-

dońską w ramach Związku Korynckiego. Syn Filipa, Aleksander

Wielki (336-323), zawładnął imperium perskim (nie całym zresztą) i obsza-

rami na wschód od Persji, po dolinę rzeki Indus. Był to kolosalny kon-

glomerat ras, narodowości, plemion, kultur. Aleksander występował zatem

w różnych rolach: jako król Macedonii, hegemon Związku Korynckiego

i protektor Grecji, faraon Egiptu, król Azji... Elita macedońska, czy nawet

grecko-macedońska, nie była dość liczna, by rządzić takim imperium. To-

też Aleksander, wbrew oporom własnego wojska, starał się pozyskać współ-

pracę elit Wschodu: popierał małżeństwa Macedończyków i Greków z az-

jatyckimi księżniczkami (sam dał tu przykład), nadawał wybitnym Persom

urzędy cywilne i wojskowe, przyjmował na swym dworze orientalne obycza-

je. Jego zamysłem było ustanowienie stolicy imperium w samym jego

centrum - w Babilonie. Z tradycji orientalnej przejął ideę boskości władcy.

Późniejsi pisarze (Diodor Sycylijski, Plutarch) przedstawiali Aleksandra

Wielkiego jako filozofa szkoły stoickiej, który pragnął stworzyć państwo

światowe (kosmopolis), połączyć rodzaj ludzki w jednej politycznej wspól-

nocie (oikumene), dać ludziom zgodę (homonoia), pojednać Europę i Azję...

To oczywiście fantazje.


Imperium Aleksandra rozpadło się po jego śmierci (323). Na jego ruinie

utrwaliły się, pod długim zamęcie, dynastie wywodzące się od kilku ge-

nerałów Aleksandra. Jednakże epizod aleksandryjskiego imperium wywarł

trwały wpływ na bieg dziejów. Po klęsce Persji ogromne obszary Azji


33


Powszechna historia ustrojów państwowych


i Afryki weszły w sferę wpływów greckich. Nastąpiło drugie (po wielkiej

kolonizacji VIII-VII w.) „wyrojenie" Greków, którzy masowo zaczęli ro-

bić efektowne kariery w Azji i w Egipcie. Wyrosły nowe centra ekono-

miczne i drogi handlowe, co osłabiło zresztą gospodarczą pozycję Grecji.

Ogromnie za to wzrosła siła oddziaływania greckiej kultury. Elity ludów

Wschodu hellenizowały się, z kolei Grecy ulegali wpływom Orientu. Etnicz-

ność schodziła na dalszy plan, dla klas rządzących nowych monarchii

(klas złożonych z Greków, Macedończyków i ludzi Wschodu) ważna była

jednolitość podstawowych standardów kulturalnych. Tak kształtowała się

cywilizacja hellenistyczna, przedłużenie klasycznej greckiej,

przejmująca wszelako obficie nowe, orientalne składniki.


W ciągu pół wieku po śmierci Aleksandra Wielkiego umocniły się trzy

główne dynastie wywodzące się od trzech wodzów wielkiego zdobywcy:


Antygona Jednookiego, Ptolemeusza Sotera i Seleukosa Nikatora. W Ma-

cedonii rządzili Antygonidzi, w Egipcie - dynastia ptolemejska, w Azji

Zachodniej - Seleukidzi. Te trzy królestwa ustabilizowały się ok. 275 roku.

Załamały się w wyniku ekspansji Rzymu: najpierw Macedonia (148); po-

tem państwo Seleukidów, które stopniało do rozmiarów Syrii, podbitej

ostatecznie przez Pompejusza (64). Ostatnia władczyni Egiptu z dynastii

ptolemejskiej, Kleopatra VII, zręcznie manewrowała wśród rywalizacji rzym-

skich wodzów. Zwycięstwo Oktawiana pod Akcjum (31) przyniosło kres

niepodległości Egiptu ptolemejskiego.


Istniały i mniejsze formacje hellenistyczne: królestwo Epiru (tu pano-

wał w III w. sławny wódz Pyrrus), królestwo Pergamonu, kopiujące ustrój

hellenistycznego Egiptu. W żydowskiej Judei, która w połowie II w. zrzuciła

rządy Seleukidów, król Herod Wielki (40-4) stworzył małą, lecz sprawnie

rządzoną monarchię wedle hellenistycznego wzoru. Także Rzym cesarski

uznać można za odmianę monarchii hellenistycznej; wpływ hellenizmu

utrzymał się długo w Bizancjum.


Grecja od r.338 pozostawała pod hegemonią macedońską, ale w III w.

odżyły tu różne formy niepodległości, kruchej i wciąż zagrożonej. Obawy

przed wielkimi monarchiami hellenistycznymi skłaniały Greków do tworze-

nia związków państw. Na północy Peloponezu powstał Związek Achajski,

po drugiej stronie Zatoki Korynckiej - rozległy Związek Etolski. W obu

konfederacjach obowiązywała równość i autonomia poszczególnych pań-


34


Państwo hellenistyczne


stewek, ale troska o obronę wzmacniała pozycję naczelnego dowódcy (stra-

tega) Związku, który niekiedy zdobywał władzę niemal monarchiczną.

Ustroje Związków faworyzowały zamożniejszych obywateli. Oba Związki

uległy Rzymowi w II wieku.


Niektóre greckie poleis, jak Ateny, Rodos i Sparta, zachowały nieza-

leżność poza systemem konfederacji. Ateny straciły znaczenie polityczne,

rządziła tu oligarchia. Rodos stał się wielkim centrum handlowym. W Spar-

cie miejsce dawnego egalitaryzmu zajęła skrajna nierówność - ziemię za-

garnęła na własność setka najbogatszych rodzin i trwały tu ostre konflikty

socjalne. Próbowali je rozładować i odbudować siłę militarną Sparty wład-

cy z III i pocz. II wieku: Agis IV, Kleomenes III, Nabis. Ale próby reform

(zniesienia długów, nowego podziału ziemi, poszerzenia praw obywatel-

skich) całkowicie zawiodły.


/. Ustrój monarchii hellenistycznej


Nietypowym państwem była Macedonia Antygonidów. Wolni obywa-

tele pod bronią zachowali tu pewną rolę polityczną. Wojsko to namiastka

zgromadzenia ludowego: ono wybierało króla (spośród członków dynastii)

i niekiedy go usuwało. Ale na bieżącą politykę armia wpływu na ogół

nie miała. Trzon siły militarnej stanowili wolni chłopi. Ziemie króla, dy-

gnitarzy, osadników wojskowych znajdowały się na terytoriach podbitych.

Nie ukształtował się kult boskiego monarchy.


Inaczej w państwach Seleukidów i Ptolemeuszy, stworzonych przez

podbój („zdobytych włócznią", jak mówili Grecy). Aby ubezpieczyć wła-

dzę elity macedońsko-greckiej nad olbrzymią podbitą populacją (ten sam

problem, co później w imperium rzymskim), nowi władcy odwołali się

do tradycji orientalnej despocji, zmodyfikowanej przez wpływ greckiej kul-

tury politycznej. Podstawą systemu był absolutyzm króla wsparty na sile

armii (zawodowej, w sporej części najemnej) i na biurokracji. Pewną rolę

odgrywał jednak i samorząd miejski, w państwie Seleukidów nawiązujący

do instytucji greckiej polis.


Król był panem kraju, twórcą ustroju, żywym prawem [nomos em-

psychos): co władcy się podoba, ma moc prawa. Ale Grekom Seleukidzi


35


Powszechna historia ustrojów państwowych


prezentowali się jako potomkowie Apollina, Ptolemeusze - herosa Hera-

klesa. Wśród wojen, przewrotów, zmian mapy politycznej król zosta} dla

Greków i Macedończyków ostoją ładu i gwarantem ich przywilejów. To-

też greckie oblicze króla wyrażały przyznawane mu nazwy: euergetes -

dobroczyńca; soter - wybawca (od anarchii); ktistes - fundator (ustroju).

Kryzys dawnych greckich wierzeń ułatwiał Grekom modły do króla, ale

były one wyrazem oportunizmu, a nie religijnej wiary. Stary grecki kult

wielkich ludzi, herosów (Heraklesa, Tezeusza) ułatwiał uprawianie kultu

monarchy, w jego boskość wszelako nie wierzono.


Ludności orientalnej królowie - jako następcy faraonów i azjatyckich

despotów - pokazywali oblicze boskie. Podobnie jak potem cezarowie

rzymscy, oficjalnie uznawani byli za bogów: początkowo po śmierci, po-

tem już i za życia. Do tego oficjalnego kultu włączano tradycje perskie

i babilońskie u Seleukidów, staroegipskie u Ptolemeuszy.


Władza absolutna wspierała się jednak także na ekonomicznej potędze

monarchów. W Egipcie król był zwierzchnim właścicielem całej ziemi

w państwie: królewscy chłopi oddawali mu połowę (lub nawet więcej)

plonów, dostawał także część plonów z ziem nadanych dygnitarzom, świą-

tyniom, osadnikom wojskowym. Ptolemeusze stali się kupcami zbożowy-

mi na ogromną skalę, ale pszenica to tylko jeden ze składników ich nie-

bywałego bogactwa. Trzymali oni ekonomikę Egiptu w żelaznym uścisku.

Ważne jej dziedziny zmonopolizowali (banki, wydobycie minerałów, ka-

mieniołomy itd.), w innych domagali się swego udziału (od 1/4 do 1/3),

jeszcze inne można było uprawiać po wykupieniu koncesji ważnej na

jeden rok. Stworzono też przygniatający system podatkowy. Wszystko to

wymagało całej sieci urządzeń publicznych (państwowe banki, spichlerze,

elewatory), wszechogarniającej statystyki i wielkiej armii urzędników. Ale

Ptolemeusze używali swych bajecznych bogactw nie tylko do prowadzenia

wojen i budowy pałaców. Finansowali postęp ekonomiczny (osuszanie

bagien, nowe uprawy, selekcja nasion i bydła); stworzyli w Aleksandrii

Bibliotekę i Muzeum, ogromne centrum nauki i sztuki; dzięki Ptolemeu-

szom rozkwitały geografia, astronomia, matematyka, medycyna. Mniej roz-

winięte było kierowanie gospodarką w państwie Seleukidów. I tu więk-

szość ziemi należała do króla, nad ziemiami nadanymi dostojnikom za-


36


Państwo hellenistyczne


chował on prawa zwierzchnie. Sytuacja chłopów była lepsza niż w Egip-

cie, nie znano też monopoli państwowych.


System administracji nawiązał do starych struktur terytorialnych,

ale miejscowe elity rzadko obejmowały wyższe stanowiska; pojawiało się

jednak sporo tubylców na średnich i niższych szczeblach administracji.

Kluczową rolę odgrywali dowódcy wojskowi, a w Egipcie także urzędnicy

finansowi. System statystyki państwowej osiągnął dużą precyzję. Sprawny

mechanizm biurokracji egipskiej kopiował później po części cesarski Rzym.

Pod koniec monarchii hellenistycznych biurokracja zaczęła jednak wy-

mykać się królom i działać we własnym interesie, królewskie ustawy ujaw-

niały swą bezsilność.


Administrację uzupełniał samorząd miejski, głównie w pań-

stwie Seleukidów, gdzie założono niemało nowych miast wyposażonych

w instytucje polis (zgromadzenie, rada, urzędy). Miasta były zamożne i lud-

ne - stolica państwa, Antiochia, to 300 tyś. mieszkańców. W Egipcie

istniały tylko trzy miasta greckie: Naukratis, Ptolemais, Aleksandria. Ale

nawet największe z nich, Aleksandria, wieloetniczna aglomeracja licząca

w I w. przed Chr. milion mieszkańców, miało tylko elementy samorządu.

Miasta ptolemejskiego Egiptu były rządzone przez królewskich guberna-

torów. Pogłębiała się przepaść między bogatymi, dynamicznymi ośrodka-

mi miejskimi a tkwiącymi w tradycjonalizmie regionami wiejskimi; w kla-

sycznej greckiej polis takiego przedziału nie było.


W armii dominował element grecko-macedoński, dopiero później

pojawili się licznie żołnierze z ludności miejscowej. Tworzenie wielkich amur

ułatwiało osadnictwo wojskowe: osadnicy, kleruchowie, otrzymywali na-

dania ziemi (wraz z chłopami) obciążonej obowiązkiem służby wojskowej

na wezwanie. Uzupełniało to reżim wojska zawodowego, najemnego. Armie

hellenistyczne dysponowały też potężnymi środkami walki, jak wielkie

machiny oblężnicze, ogromne okręty wojenne, słonie bojowe.


System państwa hellenistycznego (zwłaszcza Egiptu) chciał określić dla

każdego poddanego jego „naturalne miejsce". Jak powiadał jeden z mini-

strów ptolemejskich „nikt nie ma prawa czynić tego, co chce; wszystko

jest nakazane tak, by było najlepiej". System ów upośledzał wyraźnie

ludność tubylczą. Ale gdy od końca III w. słabła władza królewska i wy-

czerpywała się siła greckiej emigracji, opór ujarzmionej ludności zaczął


37


Powszechna historia ustrojów państwowych


wstrząsać strukturą władzy. W Egipcie po r. 216 zaczęła się cała seria

powstań, strajków w przedsiębiorstwach państwowych, chłopskich ucie-

czek do miast i do band zbójeckich. Toteż król Euergetes II, łamiąc opory

Greków, dokonał pewnej „egiptyzacji" systemu. Eksploatatorskich i biu-

rokratyczno-militamych podstaw ustroju to jednak nie zmieniło.


//. Początki monarchii rzymskiej. Pryncypat


Jedynowładztwo Juliusza Cezara stanowiło już w istocie monarchię w hel-

lenistycznym stylu. Z hellenizmu Cezar zapożyczył niektóre dekoracje

swojej władzy i boski kult własnej osoby. Nie rezygnował zresztą i z tra-

dycji rzymskiej: podobnie jak przedtem Sulla, przedstawiał się w roli no-

wego Romulusa, fundatora ustroju państwa. Zachowując tradycyjne in-

stytucje republikańskie (senat, magistratura), odcedził z nich realną władzę;


rządził do śmierci (44) przy pomocy szczupłej ekipy przyjaciół, wsparty

na sile wojska.


Adopcyjny syn Cezara, Oktawian, zakończył rywalizacje generałów po-

konując pod Akcjum (31) wojska Marka Antoniusza i Kleopatry. Stał się

fundatorem jedynowładztwa w kształcie tzw. pryncypatu. W teorii

rok 27 przyniósł przywrócenie legalności republikańskiej, Oktawian przy-

jął skromny tytuł pierwszego obywatela, princeps civium. Uznał bowiem,

że Rzym nie dojrzał jeszcze do przyjęcia modelu monarchii w stylu hel-

lenistycznym. Ale za fasadą pryncypatu kryła się monarchia wojskowa.

Oktawian twardo panował nad armią i flotą, co wyrażał jego tytuł impe-

ratora, wielkiego szefa militarnego.


Pryncypat to ustrój obłudny, posługujący się pozorami i dwuznacz-

nościami; zmęczone wojnami domowymi społeczeństwo przyjęło ten fał-

szywy kompromis republikańskiej formy i monarchicznej treści. Oktawian

twierdził w swym testamencie, że oddał rządy „senatowi i ludowi" i nie

przyjął żadnej władzy sprzecznej z tradycyjnym ustrojem. Przemilczał,

że wbrew tradycji republikańskiej kumulował ważne urzędy, rozciągliwie

określił ich uprawnienia, utrwalił swą władzę w czasie (okresowe jej od-

nawianie było czystą formalnością). Princeps skupił w swym ręku m.in.

władzę trybuna (mógł więc ingerować w działania wszystkich organów


38


Państwo hellenistyczne


państwa), powszechną władzę prokonsulamą (co mu dało zwierzchnictwo

wojskowe w Italii i w prowincjach) oraz funkcje najwyższego kapłana (lubił

występować w roli obrońcy moralności i naprawiacza obyczajów). W istocie

miał więc pełnię władzy cywilnej i wojskowej. Od obywateli rzymskich

i wszystkich mieszkańców imperium domagał się przysięgi lojalności. Po-

jawiły się elementy kultu władcy: nadano Oktawianowi uświęcające go

imię Augusta, wznoszono na jego cześć świątynie i ołtarze, w prowincjach

oddawano mu cześć boską.


Elementem republikańskiej fasady był głównie senat, z którym od r. 27

przed Chr. princeps teoretycznie dzielił się władzą. Oktawian dał senato-

rom pewną sferę wpływu (prawa sądowe, cywilny zarząd spacyfikowa-

nych i zromanizowanych prowincji „senatorskich") - ale sam wywierał

przemożny wpływ na skład senatu i na jego działania. Utrzymały się ko-

micje, które wydawały ustawy i wybierały urzędników - ale princeps re-

komendował im treść ustaw i kandydatów na urzędy (tracące zresztą daw-

ne znaczenie wobec wszechwładzy princepsa). Republice rzymskiej obca

była administracja biurokratyczna, urzędy byty wybieralne i bezpłatne.

Oktawian zaczął tworzyć system biurokracji - fachowej, opłacanej przez

monarchę, przezeń powoływanej i odwoływanej.


Wielkie znaczenie dla pozycji „pierwszego obywatela" miał status Egiptu

traktowanego jako prywatna własność princepsa, który miał tu już jawnie

władzę absolutną. Zasoby Egiptu tworzyły ekonomiczną bazę jedynowładz-

twa.


Polityka społeczna Oktawiana była konserwatywna. Cezar usiłował je-

szcze znaleźć jakieś zatrudnienia dla miejskiego proletariatu; Oktawian

ograniczył się do zapewnienia mu chleba i igrzysk. Status prawny niewol-

ników pogorszył się, ograniczono możliwości ich wyzwalania. Nowy re-

żim popierał ekwitów: lokował ich w senacie, dawał coraz więcej miejsca

w nowej administracji (w Egipcie wręcz nie dopuszczano do stanowisk

szlachty senatorskiej, zarząd był w ręku ekwitów).


Skoro jednak nie przyjęto modelu monarchii hellenistycznej, władza

princepsa nie była dziedziczna. Oktawian zręcznie ominął tę przeszkodę:


desygnował na następcę swego pasierba, Tyberiusza, adoptując go i do-

puszczając do współudziału w najwyższej władzy.


39


Powszechna historia ustrojów państwowych


Pryncypat Oktawiana żeglował pod chwytliwymi hasłami pokoju, bez-

pieczeństwa, wolności (pojmowanej jako wyzwolenie od zmory wojen

domowych). Zręczna propaganda sprawiła, że później często postrzegano

rządy Oktawiana jako szczęśliwe połączenie wolności i porządku. Ale

zgryźliwy historyk Tacyt pisał - słusznie - że już w tamtym czasie po-

został w Rzymie jedynie cień republiki. Ustrój monarchiczny w republi-

kańskich dekoracjach - to istota pryncypatu Oktawiana.


///. Ewolucja ustroju monarchicznego


Po śmierci Oktawiana (14 r. po Chr.) zaczął się długi proces zrzucania

maski republikanizmu; jednak dopiero w II w. państwo ujawniło swe obli-

cze monarchii absolutnej. Tyberiusz z początku respektował formy repu-

blikańskie, potem zaczął uprawiać jawną tyranię. Kaligula i Domicjan

próbowali narzucić Rzymowi model hellenistyczny (Domicjan przyjął na-

wet tytuł „pana i boga"), ale ciągle jeszcze było na to za wcześnie. Niektó-

rzy władcy respektowali podział władzy z senatem (Nerwa, Wespazjan,

Trajan); inni nasilali monarchiczną centralizację kosztem senatu (Klau-

diusz, Domicjan, Hadrian, Septimiusz Sewerus). Częste u pisarzy rzym-

skich potępianie złych cesarzy niszczących opór senatu to spojrzenie w op-

tyce szlachecko-senatorskiej. Zły dla rzymskiej szlachty cesarz mógł być

dobroczyńcą prowincji dającym im więcej spokoju, bezpieczeństwa, szans

ekonomicznego rozwoju. I odwrotnie, grzeczny dla senatu dobry cesarz

umożliwiał szlachcie odnawianie dyktatorskich'! rabunkowych praktyk na

prowincji.


Władza cesarza zwiększała się jednak nieustannie w wyniku roz-

rostu imperium, któremu trzeba było zapewnić jedność i bezpieczeństwo.

W I i II wieku po Chr. podboje trwały (na Wyspie Brytyjskiej, nad Renem

i Dunajem, w Azji). Ale cesarstwo przechodziło już powoli do defensywy,

budowało umocnioną granicę (limes). Najwyższa komenda princepsa nad

armiami prowincjonalnymi - trzy główne stały nad Renem, nad Dunajem

i na Wschodzie - była mocną podstawą jego władzy. Cesarska gwardia

(pretorianie) wokół Rzymu to rezerwa bezpieczeństwa politycznego reżimu.


40


Państwo hellenistyczne


Cesarski tytuł „pana" (odpowiednik hellenistycznego despotes) utrwalił

się za Septimiusza Sewerusa (193-211). Cesarz Aurelian (270-275) przy-

jął monarchiczną pompę skopiowaną ze wzorów perskich. Już w I w. cesarz

był boski, ale po śmierci (stąd słynne słowa umierającego Wespazjana:


biada mi, czuję, że staję się bogiem"). Próby Kaliguli i Domicjana, by

ustanowić boskość żyjącego władcy, zawiodły, lecz później cesarz stop-

niowo stawał się żywym, obecnym na ziemi bogiem (deus praesens). Za

Aureliana idea jedności imperium (jeden bóg, jeden cesarz) wyraziła się

w propagowaniu kultu solamego: światem rządzi niezwyciężone Słońce,

cesarz jest jego ziemską emanacją.


Słabością systemu była niepewność sukcesji tronu. Wybór ce-

sarza przez senat stał się czystą formalnością. Drogę wskazał Oktawian:


władca dopuszczał syna (lub adoptowanego krewniaka) do współrządów.

Flawiusze (69-96) wytrwale umacniali swe prawa dynastyczne. Potem na

kilka pokoleń utrwaliła się zasada adopcji rozszerzonej: cesarz pozbawio-

ny syna adoptował nie krewniaka, lecz „najgodniejszego". Od Marka Au-

relego (161-180) dopuszczano następcę nie tylko do współrządów, ale

i do cesarskiego tytułu, pojawili się więc dwaj cesarze: „stary" i „młody".

Nie wykluczyło to manewrów wokół następstwa tronu.


Bardzo wcześnie bowiem, po śmierci Kaliguli w r. 41, ujawniła się

rola wojska w decyzjach sukcesyjnych. W I w. kilkakrotnie o obsadzie

tronu decydowało wojsko (głównie gwardia cesarska, pretorianie i rywa-

lizujące ze sobą armie nad Renem i na Wschodzie). Potem wpływ wojska

osłabł i tak było aż do śmierci cesarza Kommodusa (192) - wówczas

odnowił się na blisko sto lat; ambicje pretorianów krzyżowały się z ry-

walizacjami armii wschodniej i armii dunajskiej. Cesarze III w. byli często

marionetkami armii i opłacali jej lojalność sutymi „prezentami".


Relikty republikanizmu były coraz słabsze. Zanikły uprawnienia ko-

micjów, senat powoli tracił wpływy mimo licznych prób odzyskania wła-

dzy. Jeśli jednak spiski wojskowe często były skuteczne, to spiski sena-

torskie prawie nigdy (chyba że poparło je wojsko). Z republikańskiej ma-

gistratury wypruwano resztki uprawnień na korzyść cesarskiej biurokracji,

część dawnych urzędów w III w. wręcz zanikła.


Wśród rzeczywistych sprężyn władzy rosła rola cesarskiej rady usta-

bilizowanej przez cesarza Hadriana (117-138) skupiającej wybitnych praw-


41


Powszechna historia ustrojów państwowych


ników. W administracji centralnej drugą osobą w państwie,

swego rodzaju wicecesarzem, stawał się praefectus praetorio - zastępca

władcy w radzie, szef sztabu, rządca Italii, wykonawca cesarskich zwierzch-

nich praw sądowych. Pojawili się też ministrowie: skarbu (prokurator),


poczty, domen cesarskich. Rosła rola cesarskiej kancelarii zajmującej się

techniczną obsługą władzy.


Zarząd stolicy skopiowano z Aleksandrii: Rzymem rządziło trzech pre-

fektów i fachowe komisje. W miastach Italii utrzymał się z początku sa-

morząd z klasycznymi instytucjami polis (zgromadzenia mieszkańców, ra-

da, wybieralni urzędnicy). Ale już w II w. ów samorząd znalazł się pod

kontrolą cesarskich kuratorów; Italia straciła też część przywilejów, które

odróżniały ją od prowincji m. in. w sferze militarnej i sądowej. W prowin-

cjach senatorskich nadal rządzili wybierani przez senat prokonsulowie z wła-

dzą cywilną (nie dowodzili wojskiem). Ale już w pocz. II w. trzykroć

liczniejsze były prowincje cesarskie zarządzane przez namiestników mo-

narchy, legatów pro praetore, z władzą tak cywilną, jak i wojskową. Rządy

cesarskie coraz mocniej wspierały się w prowincjach na zromanizowanych

i zamożnych elitach, dopuszczanych do rzymskiego obywatelstwa, a więc

i godności oraz urzędów. Cesarz Karakalla w r. 212 przyznał wszystkim

(w zasadzie) mieszkańcom imperium obywatelstwo rzymskie; przyjmo-

wanie przez Rzymian kultury hellenistycznej niwelowało różnice między

Italią i prowincjami. Ujednolicał się też status prawny prowincji; za ce-

sarza Galienusa (260-268) przyjęto, iż także w prowincjach senatorskich

namiestników mianuje cesarz, nie oglądając się na senat.


Wyższe funkcje państwowe nadal zastrzeżone były dla dwu klas za-

możnych (honestiores) - szlachty senatorskiej i ekwitów, przy czym ci dru-

dzy systematycznie powiększali swe wpływy. Szlachta niechętnie przyj-

mowała żmudne funkcje w biurokratycznej administracji i niechętnie słu-

żyła w wojsku. Ostatecznie Galienus wykluczył szlachtę z karier wojskowych

(261): oznaczało to uniemożliwienie jej pełnienia wysokich funkcji, które

się wiązały ze zwierzchnictwem militarnym. Malejąca rola szlachty była

wodą na młyn ekwitów. Ale w III w. coraz częściej przyzwalano na ka-

riery państwowe najzdolniejszych niższych oficerów i urzędników, którym

cesarz umożliwiał awanse, wpisując ich do rejestru ekwitów.


42


Państw hellenistyczne


Romanizacja elit prowincjonalnych ułatwiała skonsolidowanie impe-

rium. Wiek II był też czasem ekonomicznej prosperity. Jednak liczne kraje

(Italia, Grecja, Azja Mniejsza) zależne były od produkcji zbożowej Egiptu,

Syrii, Galii, Hiszpanii. Odcięcie Italii od dostaw z Egiptu groziło kata-

strofą ekonomiczną i polityczną - rząd utrzymywał w Rzymie ćwierć mi-

liona proletariatu poprzez rozdawnictwo zboża i innych produktów. Toteż

administracja stawała na głowie, by utrzymać regularność połączeń: bu-

dowano drogi, organizowano transport, zabezpieczano się przed inwazjami

barbarzyńców. Obrona granic była jeszcze dość łatwa w II w., gdy zagro-

żenia miały charakter lokalny. W III w. sytuacja się pogarszała, toteż nie-

ustannie wzmacniano armię (i opłacano barbarzyńców, by ich powstrzymać

od atakowania). Rosły zatem podatki i inflacja. Rola polityczna armii w ni w.

wyrażała wzrost jej znaczenia w państwie, ale i rozpaczliwe poszukiwania

cesarza, który stawiłby czoło sytuacji. Po r. 235 kryzys polityczny był już

głęboki: w ciągu 50 lat zmieniło się 39 cesarzy (w r. 238 powołano i uśmier-

cono pięciu cesarzy w ciągu 99 dni). Niektóre prowincje (Galia, Wyspa Bry-

tyjska, Bliski Wschód) same usiłowały organizować swoją obronę, przy oka-

zji odradzały się separatyzmy i oddziaływania kultur miejscowych.


Cesarz Galienus wzmocnił centralizację władzy i zreformował armię.

Powstały elitarne oddziały cesarskie, pospiesznie fortyfikowano miasta.

Twarde rządy tzw. cesarzy illiryjskich (od r. 268) oddaliły germańskie

niebezpieczeństwo i umożliwiły odbudowę rzymskiej potęgi w systemie

jawnego już absolutyzmu.


IV. Monarchia absolutna (dominat)


Gruntownej reformy państwa dokonał cesarz Dioklecjan (284-305): spa-

cyfikował granice (skracając je trochę) i przekształcił instytucje ustrojowe

wykorzystując wzory perskich Sassanidów, dynastii, która ok. r. 225 od-

nowiła potęgę Persji na zasadach absolutyzmu.


Tradycyjnie określa się ustrój Rzymu od Dioklecjana jako dominat,

choć tytuł dominus [despotes po grecku) występował w tytulaturze cesarzy

już od przełomu II i III wieku. Także mocno wyakcentowana przez Dio-

klecjana boskość cesarza nie była nowością. Wkrótce zresztą nastąpiła


43


Powszechna historia ustrojów państwowych


chrystianizacja cesarstwa. Tolerowany od czasów Konstantyna Wielkiego

(313) chrystianizm stał się jeszcze w IV w. religią państwową; w roku 392

cesarz Teodozjusz potępił kult pogański. Kościół wspierał aktywnie rzym-

ską władzę, asymilował swą strukturę do podziału imperium, dopuszczał

ingerencje cesarzy w organizacyjne sprawy Kościoła, a nawet w subtelne

spory teologiczne. Cesarz pogański był w teorii bogiem, ale tylko po-

mniejszym w licznym panteonie bóstw. Cesarz chrześcijański, choć tylko

człowiek, stał się namiestnikiem jedynego, wszechmocnego bożego Ma-

jestatu. Nie była to degradacja.


Dioklecjan wyciągnął wnioski z wojskowej anarchii III wieku. Przyjął

hellenistyczną zasadę rozdziału władzy cywilnej i wojskowej (po-

czątkowo zastosowano ją na szczeblu prowincji, potem rozciągnięto ją

na władzę centralną). Aby poskromić ambicje wodzów armii, podzielił

władzę cesarską między dwóch cesarzy z tytułem Augustów i dwóch („młod-

szych") z tytułem Cezarów: Dioklecjan dominował nad nimi jako Augus-

tus senior. Stolice cesarzy ustanowiono blisko teatrów wojny (w Italii

Północnej, Galii, Azji Mniejszej i Illirii). System ten upadł po abdykacji

Dioklecjana; Konstantyn Wielki (306-337) przywrócił jedność imperium,

ale później powracały zmienne podziały i ostatecznie po r. 395 utrwalił

się podział na zachodnią i wschodnią część cesarstwa. Upadła stołeczna

rola Rzymu: Konstantyn przeniósł stolicę cesarstwa do Konstantynopola,

potem na zachodzie funkcję tę pełniła Rawenna.


Cesarz, podobnie jak Sassanidzi w Persji, wprowadził wyrafinowany

ceremoniał dworski (m.in. obyczaj padania na twarz przed władcą) i oto-

czył się armią funkcjonariuszy. Rozbudowane zostały rada (konsystorz)

i kancelaria. Powstały nowe urzędy ministerialne. Najważniejszy

był minister dworu: szef kancelarii, gwardii cesarza, poczty, arsenałów

i przede wszystkim tajnej policji (agentes m rebus), posługującej się całą

siecią informatorów („ciekawych", curiosi). Powołano też dwóch ministrów

wojny, osobno dla piechoty i konnicy. W prowincjach, wciąż dzielonych

na mniejsze (w pocz. V w. było ich 120), powstały osobne urzędy szefów

wojskowych i cywilnych. Aby odciążyć zarząd centralny zaczęto wnet

łączyć rozdrobnione prowincje w większe całości (12-14 diecezji, nad

nimi 4 prefektury). Znikły ostatnie przywileje Italii i odrębne urządzenia

Egiptu. Zupełnemu zwyrodnieniu uległ samorząd lokalny, rząd zmuszał


44


Państwo hellenistyczne


jego organy do ściągania mnożących się podatków, a za wykonanie tego

zadania radni odpowiadali swym majątkiem, toteż uchylano się od tych

funkcji jak tylko było można. Cala administracja późnego cesarstwa była

gigantyczną machiną ze ściśle określoną hierarchią urzędów i tytułów,

zasadami nominacji i awansów, przywilejami (podatkowymi, emerytalny-

mi) itd. Miała ona zresztą fatalną reputację ze względu na swą powolność,

korupcję, nepotyzm, okrucieństwo, bezkarność. W istocie, nawet wybitni

cesarze tylko w części kontrolowali swą biurokrację; słabi byli całkowicie

od niej zależni. Jednakże, by bronić granic olbrzymiego imperium, cesarze

musieli utrzymywać półmilionową armię; wobec załamania równowagi

społecznej, by utrzymać społeczeństwo w sztywnych strukturach, musieli

opłacać olbrzymią machinę administracyjną. Kładło się to na mieszkań-

cach imperium brzemieniem ucisku podatkowego; prosperowała jedynie

nieliczna warstwa wielkich właścicieli ziemskich.


Wielkie majątki (latyfundia) tradycyjnie korzystały z pracy niewolnej,

ale już w II w. dopływ niewolników kurczył się. By temu zaradzić, część

ziemi latyfundialnej oddawano w dzierżawę wolnym kolonom rekrutują-

cym się spośród chłopów i mieszkańców miast zrujnowanych przez po-

datki, wojny, kryzysy. Właściciele wymagali od kolonów coraz więcej,

by zaś zapobiec oporowi i ucieczkom, przypisywali ich do ziemi i uzur-

powali sobie władzę administracyjno-sądową nad nimi. Mimo protestów

władz i zakazów prawnych pojawiały się prywatne wojska wielmożów,

a nawet prywatne więzienia. Z kolei niewolników traktowano lepiej, bo

mniejsza była ich podaż, a cena rosła; część niewolnych osadzano w go-

spodarstwach typu kolonackiego. Stanowiło to już przedsmak wczesnego

średniowiecza, podobnie jak agraryzacja życia. Wielkie majątki dążyły do

samowystarczalności rozbudowując własne warsztaty rzemieślnicze (z pracą

niewolną), miasta słabły i traciły ludność. Rząd zaspokajał swe potrzeby

tworząc sektor państwowy w gospodarce (produkcja broni, papirusu, tek-

styliów).


Powiązania ekonomiczne między prowincjami słabły. Chaos pieniężny

(inflacja, nieudane próby stabilizacji pieniądza za Dioklecjana) i niezręcz-

na ingerencja państwa w system cen i płac nie sprzyjały wymianie; go-

spodarka pieniężna kurczyła się, coraz częściej podatki, świadczenia, po-

winności kolonów uiszczano w naturze. Przemiany te słabiej zaznaczyły


45


Powszechna historia ustrojów państwowych


się na Wschodzie: mniejsza była tam koncentracja własności, więcej wol-

nych drobnych posiadaczy, lepiej prosperowały miasta, prowadzono oży-

wiony handel. Obok różnic kulturowych te różnice ekonomiczne utrwalały


przedział polityczny między wschodnią i zachodnią częścią cesarstwa rzym-

skiego.


System militarny wspierał się na stu tysiącach doborowego żoł-

. nierza przerzucanego tam, gdzie było największe niebezpieczeństwo. Reszta

półmilionowej armii to oddziały graniczne: coraz częściej nadawano tu żoł-

nierzom działki ziemi, wskutek czego wojsko graniczne chłopiało i traciło

na wartości bojowej. Służba wojskowa stała się niepopularna, bo stwarzała

mniej niż dawniej szans sukcesu i łupu. Stąd próby przymusowej rekru-

tacji, nie dające zresztą dobrych rezultatów. Od połowy IV w. wypadło

znów stawiać czoło zagrożeniu germańskiemu. Straszliwa klęska cesarza

Walensa w bitwie z Gotami pod Adrianopolem (378) wstrząsnęła całym

systemem militarnym Rzymu; między innymi przyspieszyła barbaryzację

armii rzymskiej, w której coraz więcej było oficerów i żołnierzy Germa-

nów. W bratobójczych walkach z Germanami wykazywali oni świetne talenty

militarne, ale - inaczej niż mieszkańcy rzymskich prowincji w I i II w. -

na ogół się nie romanizowali. Podobnie słabo ulegali romanizacji coraz

liczniejsi Germanowie osiedlający się na terytoriach cesarstwa, co wywo-

ływało nieraz antygermańskie reakcje. Wrogość tę zaczęły pogłębiać róż-

nice religijne: Germanowie przyjmowali w IV w. chrystianizm w wersji

ariańskiej, ludność rzymska - w katolickiej.


Cesarstwo, mimo iż wsparte siłą wojska, biurokracji, a potem i Kościo-

ła, nie zdołało uratować swej zachodniej części. Od bitwy pod Adriano-

polem do zlikwidowania godności cesarza zachodniego przez germańskie-

go wodza Odoakra (476) upłynęło sto lat nieustannych postępów barba-

rzyńców. Germanowie opanowali kluczowe pozycje w aparacie władzy,

a całe ich szczepy, popychane przez azjatyckich Hunów, ustalały swe

siedziby na obszarach cesarstwa. W r. 410 wódz Gotów Alaryk zdobył

i złupił Wieczne Miasto, w 429 r. Wandalowie dotarli już do rzymskiej

Afryki. Przyszłość należała do Germanów, cesarstwo zachodnie musiało

ustąpić państwom zwanym barbarzyńskimi.


Rozdział czwarty


Państwa „barbarzyńskie"


W IV w. imperium rzymskie (a także drugie duże impeńum,

Persję dynastii Sassanidów) otaczały liczne ludy zwane przez

Rzymian barbarzyńskimi. Miały ustrój plemienny, uprawia-

ły rolnictwo i pasterstwo, nieraz znały się dobrze na metalurgii. Wędro-

wały, wymieniały z innymi ludami produkty, zawierały znajomość z róż-

nymi cywilizacjami, m.in. rzymską i perską. Były aktywne, inteligentne,

chłonne; nazwa „barbarzyńcy" nie powinna więc mylić.


Germanowie zajmowali w IV w. wielkie obszary Europy na pół-

noc od granic imperium rzymskiego, w przybliżeniu - za Renem i Duna-

jem. W 376 r. pod naciskiem Hunów 50 tyś. Gotów przeszło Dunaj: był

to początek germańskich wielkich migracji. Pierwsze państwa germańskie

(Ostrogotów, Wizygotów, Wandalów, Longobardów, Burgundów, Franków)

powstały na obszarach cesarstwa zachodniego, wpływ rzymski zaznaczył

się w nich wyraźnie. Innym torem potoczył się rozwój tych ludów ger-

mańskich, które nie poznały instytucji rzymskich lub zostały dotknięte

ich wpływem bardzo słabo: tak było w Anglii, na północy i wschodzie

Niemiec, w Skandynawii.


Słowianie dominowali liczbą i stopniem społecznego rozwoju na

rozległych obszarach Europy środkowej i wschodniej. Nie byli tu jednak

sami, żyły też na tych terytoriach ludy ugro-fińskie (m.in. Estowie, Ma-

dziarowie, Muromcy), bałtyckie (Litwini, Prusowie, Jaćwięgowie), turk-

skie (Awarowie, Chazarowie, Połowcy, Bułgarzy nadwołżańscy). Na ewo-

lucję społeczną części Słowian południowych wpływ wywarło Bizancjum.

Celtowie, dawniej bardzo liczni w Europie, znaleźli się w większości


47


Powszechna historia ustrojów państwowych


pod władzą rzymską i ulegli romanizacji (ale utrzymali się w Irlandii i Szkocji).

W Afryce Północnej prowincje rzymskie otaczały liczne plemiona Berbe-

row, zaś Arabowie koczowali, uprawiając pasterstwo, w centrum i na pół-

nocy Półwyspu Arabskiego. Na południu Półwyspu ukształtowały się na-

tomiast kultura rolna, miasta i struktury państwowe.


/. Państwa ^barbarzyńskie" regionów

śródziemnomorskich


Żyzne obszary śródziemnomorskie miały dla Germanów wielką siłę

przyciągania. Tylko dwa państwa germańskie przetrwały tu dłużej. W po-

tudniowo-zachodniej Galii powstało państwo Wizygotów (tzw. pań-

stwo tolozańskie, od r. 419). Stąd Wizygoci ruszyli na podbój Hiszpanii

(477). W Galii stracili władzę na rzecz Franków (507), ale ich państwo

w Hiszpanii, ze stolicą w Toledo, utrzymało się aż do podboju arabskiego

(711). Tradycję wizygocką przechowały na północy Hiszpanii małe państwa

chrześcijańskie, które nie uległy Arabom. Państwo Longobardów w Italii, '

stworzone w 568 r., przetrwało do podboju Włoch dokonanego przez Ka-

rola Wielkiego (774). Wywarło jednak wielki wpływ na włoskie dzieje

w średniowieczu, mnę państwa germańskie strefy śródziemnomorskiej były

formacjami nietrwałymi. Państwo Ostrogotów w Italii to epizod: powstało

w r. 498, zostało zniweczone w wojnie z Bizancjum (536-555). Także

państwo Wandalów w Afryce Północnej uległo Bizancjum po stu latach

istnienia (429-534). Niejakie wpływy pozostały po państwie Burgundów

(w Sabaudii i dolinie Rodanu), zawojowanym przez Franków (534) po

niespełna stu latach istnienia. Tworzeniu i rozpadaniu się tych struktur to-

warzyszyły masakry i zniszczenia, regres demograficzny i kulturalny. Jed-

'" nakże to, co współcześni uważali za przejawy gniewu Bożego lub zapo-

wiedź końca świata, było w istocie długim i bolesnym fermentowaniem,

z którego miał się wyłonić nowy system socjopolityczny.


Germańscy zdobywcy nie byli bardzo liczni, tworzyli na podbitych

obszarach cesarstwa zachodniego kilkuprocentową mniejszość w morzu

ludności rzymskiej (Wizygoci w państwie tolozańskim to zapewne z po-

czątku 2% populacji!). W państwach strefy śródziemnomorskiej utrzymały


48


Państwa ,, barbarzyńskie"


się liczne wielkie latyfundia operujące pracą niewolników i przypisanych

do ziemi kolonów. Część latyfundiów pozostała w rękach dawnych właś-

cicieli (starej szlachty senatorskiej, wzbogaconych dygnitarzy późnego ce-

sarstwa, Kościoła); inne przeszły do rąk „barbarzyńskiej" elity, wodzów

germańskich i królów (nowi władcy zagarnęli m.in. dawne domeny cesar-

skie). Wielu rzymskich właścicieli wypędzono lub wymordowano, zwła-

szcza w państwie Wandalów i Longobardów; dopełniał się też podział

ziemi między ludność rzymską i germańskich zdobywców - u Ostrogotów

rzymscy posiadacze oddawali Germanom 1/3 ziemi, u Wizygotów i Bur-

gundów - 2/3 ziemi i 1/3 niewolnych.


Przydziały ziemi dla Germanów umocniły własność chłopską. Wolny

chłop i wojownik germański tracił polityczne znaczenie (co wyraziło się

w upadku dawnych zgromadzeń plemiennych), ale ciągle był niezależny

na swojej ziemi. Symbolem jego wolności było to, że nie płacił państwu

podatków, uważanych przez Germanów za wyraz poddańczej zależności.

Jednakże model rzymskiej własności prywatnej wywierał ogromny wpływ

w państwach germańskich strefy śródziemnomorskiej: osłabiał germańskie

wspólnoty wiejskie, które mogły być ostoją oporu wolnych chłopów przed

ich uzależnianiem od wielkiej własności, sprzyjał swobodzie obrotu zie-

mią. Różnice majątkowe wśród Germanów zaczęły rosnąć, wolni chłopi

z trudem bronili się przed zachłannością wielkich właścicieli. Tempo ich

poddańczego uzależniania było w strefie śródziemnomorskiej szybsze niż

w innych państwach barbarzyńskich. Jednocześnie klasa chłopów podda-

nych wchłonęła tu, dużo większą niż gdzie indziej, masę dawnych nie-

wolników i kolonów.


Większa też była w strefie śródziemnomorskiej trwałość innego ele-

mentu sukcesji antycznej - miast. Przetrwały w nich na ogół resztki rzym-

skiej administracji i organizacji kościelnej (biskupi mieli ambicje patro-

nowania życiu społecznemu miast). W Italii Longobardowie zniszczyli

wprawdzie niemal wszystkie postrzymskie instytucje miejskie, ale i tu miasta

trwały; co więcej, arystokracja longobardzka chętnie właśnie w nich mie-

szkała.


W sferze ustroju politycznego zachowały się pewne urządzenia

rzymskie (utrzymały się, choć nie wszędzie, podziały na prowincje, podat-

ki od ludności rzymskiej, zarządy miejskie). Zniweczono jednak funda-


49


Powszechna historia ustrojów państwowych


menty późnego cesarstwa: rozbudowaną biurokrację, zawodową armię, pań-

stwowe przedsiębiorstwa, arsenały, fortyfikacje graniczne. W italskim pań-

stwie Ostrogotów zachowały się jeszcze, pod kontrolą germańskich wielmo-

żów, dawne rzymskie urzędy. Poza tym nastąpiło jednak ogromne sprymi-

tywizowanie form państwowych. Dwory monarsze - to grupy germańskich

dostojników o pompatycznych, zapożyczonych z Rzymu tytułach, ale z re-

guły analfabetów, nie widzących potrzeby operowania archiwami, statys-

tyką, biurokratycznymi procedurami. Zarząd lokalny królowie powierzali

dowódcom wojskowym. Tworzono pewne formy kontrolowania tych za-

rządców, ale liczono przede wszystkim na lojalność plemienną. Więzi ple-

mienne były z początku bardzo jeszcze żywe: umacniało je poczucie ger-

mańskiej wyższości i świadomość, że przybysze są wyspą w morzu ludno-

ści rzymskiej. Prawa i obyczaje germańskie pielęgnowano zatem starannie.


Napięcia powstawały z początku głównie na styku z rzymską elitą spo-

łeczną i katolickim klerem (Germanowie ciągle wyznawali arianizm). Uboż-

sze warstwy ludności rzymskiej odczuły nowe rządy jako zelżenie ucisku

w porównaniu z reżimem późnego cesarstwa. Wymieszanie kultur i obycza-

jów, romanizacja językowa Germanów, wpływ rzymski na ich prawa szcze-

powe, porzucenie arianizmu (Wizygoci stali się katolikami od 589 r., Longo-

bardowie od r. 653) - wszystko to tworzyło przesłanki powolnego stapia-

nia się ludności germańskiej i rzymskiej. Zaostrzały się konflikty właścicieli

ziemi i ich poddanych, ale do klasy bogaczy weszli prócz germańskich

wielmożów wcale liczni potomkowie rzymskiej elity, a do klasy podda-

nych - prócz niewolników i kolonów rzymskich - coraz liczniejsi tracący

niezależność germańscy chłopi.


Siła germańskiej organizacji politycznej wyrażała się w autorytecie kró-

lów i walorach systemu militarnego. Król był najwyższym szefem woj-

skowym (z prawem wydawania rozkazów dla zapewnienia pokoju wew-

nętrznego i bezpieczeństwa granic), najwyższym sędzią (często arbitral-

nym) i ustawodawcą (prawodawcza twórczość władców germańskich była

dość obfita). Królom swym Germanowie przypisywali - także po przy-

jęciu chrześcijaństwa! - magiczną moc zwyciężania wrogów, zapewniania

urodzajów i dobrej pogody. Z kolei Rzymianom władcy germańscy chęt-

nie ukazywali oblicze następców Cezarów. Ekonomiczną podstawą ich

władzy nie były podatki: Germanowie ich nie płacili, ludność rzymska

- nie zawsze. Królowie mieli jednak ogromne majątki ziemskie, dawne


50


Państwa „barbarzyńskie"


domeny cesarskie i dobra skonfiskowane bogaczom rzymskim; powoli

zresztą topniały one w wyniku nadań dla dygnitarzy, a potem dla Kościoła.

Systemy sukcesji tronu były zróżnicowane: rzymska desygnacja na-

stępcy (u Ostrogotów), seniorat (u Wandalów: tron przypadał najstarszemu

z królewskiego rodu), elekcja przez wielmożów germańskich, z reguły w ob-

rębie rodu monarszego (u Wizygotów i Longobardów). Dawne germańskie

zgromadzenia ludowe zanikły lub przeobraziły się w okresowe przeglądy

wojska. Prawo elekcji władców utraciły.


Organizacja wojskowa była prosta: wolni Germanowie słu-

żyli na własny koszt. Zubożałym zamieniano służbę na robocizny. System

taki wyczerpywał swe siły w miarę przekształcania wolnych Germanów

w poddanych. Autorytet królów ulegał zaś erozji wskutek wzrostu potęgi

wielmożów. U Wizygotów już w VI w. możni germańscy dysponowali

własnymi oddziałami zbrojnymi, a w swych majątkach rządzili sami, eli-

minując działania urzędników królewskich. Władcy wizygoccy szukali tedy,

po przejściu na katolicyzm, poparcia Kościoła; ale w VII w. wielmoże

duchowni zaczęli sprzymierzać się przeciw nim z możnymi panami świec-

kimi. Wśród rosnącego chaosu i osłabienia królów oraz wojska Hiszpania

wizygocka niemal bez oporu uległa inwazji Arabów.


W państwie Longobardów zniweczono rzymską administrację, łącznie

z podziałem terytorialnym kraju. Italię podzielono na województwa (duca-

tus). W wielkich województwach (Benewent, Spoleto, Friuli) ich zarządcy

byli niemal zupełnie niezależni od króla. W innych wojewodowie cieszyli

się znaczną swobodą; mianowani byli dożywotnio i w praktyce nierzadko

funkcja stawała się dziedziczna. Państwo zbliżało się do federacji półsu-

werennych księstw pod zwierzchnictwem króla (ze stolicą w Pawii). Król

pozostał naczelnym wodzem i ustawodawcą.


W państwach barbarzyńskich przyjęto zasadę osobowości prawa: lud-

ność rzymska podlegała prawu rzymskiemu, germańska - swemu prawu

zwyczajowemu, coraz częściej spisywanemu i przy okazji modyfikowa-

nemu tak, by odpowiadało zmieniającym się stosunkom społecznym.

W VII w. pojawiły się też pierwsze spisy prawa terytorialnego, obowią-

zującego wszystkich bez względu na pochodzenie etniczne. Było to nieu-

chronne, gdyż wskutek postępującego mieszania się różnych elementów

etnicznych, granice między ludnością rzymską i germańską rozmywały się.


51


Powszechna historia ustrojów państwowych


II. Państwa germańskie Europy północnej.

Państwo Franków


Rzymianie ewakuowali swe wojska z Brytanii w V w.; na krótko po-

wróciła tu cywilizacja celtyckich Brytów. Ale już w tym samym i następ-

nym stuleciu wyspę (bez Walii i Szkocji) opanowały germańskie plemiona

Anglów, Sasów i Jutów. Państewka germańskie w Brytanii zostały zjed-

noczone w IX wieku: tak powstała Anglia. Z kolei plemiona skandynaw-

skich Gotów, Szwedów, Norwegów i Danów („ludzie Północy", Norma-

nowie) przechodziły powoli od organizacji plemiennej do dużych tworów

państwowych: Dania stała się takim państwem za króla Haralda Sinozę-

bego (940-986), zjednoczone królestwo Szwecji ukształtowało się pod

rządem dynastii Ynglingów u schyłku X w., w tymże czasie zjednoczyła

się Norwegia pod władzą Olafa Tryggyessona. W XI w. królowie Danii

i Norwegii, w wyniku zaciętej rywalizacji toczonej ze zmiennym szczęś-

ciem, przejściowo łączyli te dwa kraje. Król duński Kanut Wielki prócz


Norwegii na krótko opanował i Anglię.


Szczególną rolę historyczną odegrało w Europie państwo germańskich

Franków. U schyłku V w. wódz Klodwig z rodu Merowingów skupił

i poprowadził plemiona Franków, osiadłe w IV w. we wschodniej Galii,

między Skalda i Mozą. Klodwig zawładnął północną Galią, potem przyjął

chrzest (496) w obrządku katolickim, co przyniosło mu poparcie Kościoła

i katolików - także w Galii południowej, rządzonej przez ariańskich „he-

retyków", królów burgundzkich i wizygockich. Następcy Klodwiga opa-

nowali całą Galię, z 7-10 milionami ludności^galo-rzymskiej, a także te-

rytoria plemienne Alamanów, Turyngów i Bawarów.


W Galii północnej osadnictwo Franków było silne; obszar ten wyludnił

się w okresie zamętu, pozostało sporo wolnej ziemi, więc obok wsi galo-


-rzymskich powstały osobne wsie frankijskie z silnymi wspólnotami te-

rytorialnymi. Opóźniło to procesy feudalizacji. Wielka własność świecka

i kościelna poszerzała się nie przez zagarnianie gospodarstw chłopskich,

lecz dzięki nadaniom królewskim; upadły miasta i handel. W ustroju pań-

stwa Merowingów znaleźć można dużo mniej oddziaływań rzymskich niż

w państwach germańskich strefy śródziemnomorskiej.


52


Państwa „barbarzyńskie"


Klodwig był jeszcze skrępowany wpływami starej germańskiej „de-

mokracji wojennej", która dawała mu jednak także silną władzę wodza

wojennego. Rychło zanikł wpływ zgromadzeń ludowych przeobrażonych

w zwykłe przeglądy wojska; elekcyjność władzy królewskiej ustąpiła dzie-

dziczności. Ale po śmierci króla synowie dzielili się państwem jak pry-

watną własnością, krojąc sobie dzielnice zupełnie arbitralnie. Wśród zamę-

tu tych zmieniających się wciąż podziałów pojawiały się zróżnicowania

trwalsze, jak północno-wschodnia Galia, czyli Austrazja, Galia na północ

od Loary - Neustria, wreszcie trzecia wielka dzielnica - dawne państwo

Burgundów. Na południowym zachodzie żyła własnym życiem Akwitania

(dawne obszary Wizygotów), podobnie jak terytoria Turyngów i Bawarów

na wschodzie.


Dynastyczne konflikty Merowingów wokół podziału państwa były ostre,

nierzadko bratobójcze. Przegranych władców nie zawsze jednak zabijano,

nieraz strzyżono ich i odsyłano do klasztoru. Wierzono bowiem, że wyróż-

niająca ich długa czupryna to - jak u biblijnego Samsona - siedziba ich

magicznej siły (Merowingowie to „królowie długowłosi"). Spory dyna-

styczne zmuszały Merowingów do szukania poparcia możnych i bisku-

pów: stąd szybkie przejście dóbr królewskich w ręce wielmożów, stąd

też liczne prezenty i przywileje dla Kościoła i świeckich panów. Osta-

tecznie u schyłku VII w. władcy merowińscy byli już tylko „gnuśnymi

królami" (rois faineants), bez wpływu na sprawy państwa. Ster przejęła

energiczna rodzina Amulfingów, zwanych potem Karolingami, którzy od

schyłku VII w. sprawowali dziedzicznie wpływowy urząd majordoma.

To oni stanęli na czele możnowładztwa.


Dwór władców frankijskich (palatium) przemieszczał się, jak w póź-

niejszych średniowiecznych monarchiach, z miejsca na miejsce: ułatwiało

to utrzymanie dużego zespołu ludzi i wzmacnianie lojalności prowincji.

Organizacja dworu była prymitywna, jedynie kancelaria stanowiła resort

fachowy, poza tym brakowało podziału funkcji publicznych. Określone

były funkcje dworskie; do zadań administracyjnych, dyplomatycznych czy

wojskowych król wykorzystywał dygnitarzy dworskich wedle swego uzna-

nia. W otoczeniu władców prócz Franków pojawili się rychło ludzie z ary-

stokracji galo-rzymskiej.


53


Powszechna historia ustrojów państwowych


Zarząd lokalny też był uproszczony. Znikły dawne rzymskie

prowincje, w okręgach administracyjnych pełnię władzy administracyjnej,

sądowej i wojskowej skupił hrabia, z początku jednak w pełni zależny

od władcy. W VII w. hrabiowie stali się już raczej rzecznikami miejsco-

wych wielmożów niż instrumentem króla. Na samym dole, we wsiach i tzw.

setniach (na które dzieliły się hrabstwa) trwały pozostałości ustroju ple-

miennego: zgromadzenia wolnych, lokalne funkcje z wyboru, sądownictwo

z udziałem ogółu wolnych. Z czasem te ludowe elementy ustroju byty

likwidowane lub ulegały zwyrodnieniu.


Dawny rzymski system podatkowy załamał się rychło wskutek nie-

sprawności administracji i sporów ludności. Wcześnie też upowszechniał

się immunitet. Domeny królewskie były wyłączone ze zwykłego sys-

temu podatkowego i sądowego: świadczenia od zależnej ludności zbierał

tu zarządca dóbr monarszych, on też sprawował sądy. Rozdane możnym

i Kościołowi dobra królewskie zachowały ten przywilej. Kościół skutecz-

nie dobijał się rozszerzenia owego immunitetu na wszystkie swe dobra,

także nie pochodzące z rozdawnictwa królewskiej domeny. Podstawa opo-

datkowania skurczyła się więc dramatycznie. W dużej części wielkich ma-

jątków urzędnicy państwowi nie mogli pobierać podatków ani sądzić lud-

ności; wolni chłopi germańscy ostro opierali się opodatkowaniu. Rozwi-

nęły się natomiast różne cła i opłaty targowe.


Prócz elitarnej drużyny nadwornej, w systemie militarnym

wciąż trwała zasada pospolitego ruszenia wolnych, rozciągnięta na wolną

ludność niefrankijską (Galo-Rzymian, Burgundów, Wizygotów itd.). Była

to siła duża, ale coraz gorzej wyćwiczona, coraz mniej zdyscyplinowana.

Powolne postępy feudalizacji, a więc zmniejszanie się liczby wolnych chło-

pów, podgryzały ten archaiczny sposób wojowania. Toteż od VII w. Ar-

nulfingowie zaczęli upowszechniać kawalerię: formację szybką

i skuteczną, dzięki której majordom Karol Martel zdołał odeprzeć atak

Arabów na państwo Franków (732, bitwa pod Poitiers). Ale wyposażenie

kawalerzysty było kosztowne (koń wart był sześciu wołów). Aby rozsze-

rzyć zawodową służbę konną, wypadało nadawać kandydatom do niej

ziemię, obciążoną obowiązkiem służby kawaleryjskiej na wezwanie tego,

kto ziemię nadał: króla lub wielmoży.


54


Państwa ,,barbarzyńskie"


W państwie frankijskim osłabła wydatnie rola pieniądza: był on raczej

środkiem tezauryzacji niż obrotu. Aby więc kupić usługi urzędnika, wo-

jownika, nauczyciela czy artysty, można było wziąć go na utrzymanie

lub nadać mu dochody z ziemi. Pierwszy system wymagał oczywiście

lojalności, wierności osobistej, skoro ludzie żyjący na koszt patrona

przebywali na jego dworze, często pod jednym dachem. Sposób ten miał

jednak ograniczoną „pojemność", bo utrzymanie dużych zespołów ludzi

w jednym miejscu było trudne. System drugi, nadanie dochodów z ziemi,

był ekonomicznie wygodniejszy, lecz rozluźniał więzi osobiste z patro-

nem. Próbą połączenia zalet obu tych metod stanie się system l e n -

n y. Najczęściej zaś kupowaną w zamian za nadania ziemi usługą będzie

właśnie służba konna.


///. Państwa słowiańskie


Pierwsze państwa słowiańskie powstały na pograniczu Bizancjum i pań-

stwa Franków, tj. na południowych i południowo-zachodnich kresach Sło-

wiańszczyzny. Już w I połowie VII w. istniała formacja państwowa Ka-

rantanów, przodków Słoweńców, nad górną Drawą. W bliskim sąsiedz-

twie, z centrum nad środkowym Dunajem, istniało od 568 r. rozległe,

lecz prymitywne państwo turkskich Awarów, przybyłych tu ze Wschodu.

Ujarzmieni przez nich Słowianie zbuntowali się w 623 r. pod przewodem

frankijskiego kupca Samona. Tak powstało tzw. państwo Samona, sło-

wiańska formacja polityczna z ośrodkiem na Morawach: zapewne zacho-

wała się po części ciągłość urządzeń politycznych od państwa Samona

do Wielkiej Morawy. Państwo wielkomorawskie ujawniło się ok. 830 r.

jako gotowa budowla polityczna; odegrało sporą rolę w likwidowaniu zwierzch-

nictwa Franków nad zachodnimi Słowianami. W szczytowym swym okre-

sie, u schyłku IX w., Wielka Morawa panowała m.in. nad Czechami,

Słowacją, Słowianami w Pannonii; na północy objęła terytońum Wiślan.

Rozpad tej formacji nastąpił w pocz. X w. (906). W tym samym stuleciu

ukształtowało się natomiast państwo czeskie pod władzą Przemyślidów

z Pragi: za Bolesława Srogiego (od r. 929) panowało m.in. nad Morawami,


55


Powszechna historia ustrojów państwowych


Słowacją, Śląskiem. Nieco później uformowało się, także już solidne, pań-

stwo polskie księcia Mieszka.


Na Bałkanach powstało, być może już u schyłku VII w., państwo buł-

garskie. Jego podkładem etnicznym byli Słowianie, którzy siedzieli tu od

VI w. i wchłonęli miejscową ludność tracką. Po r. 679 dostali się pod

panowanie turkskich Bułgarów przybyłych znad Morza Czarnego. Lud-

ność słowiańska wchłonęła tych zdobywców, którzy między innymi przy-

jęli słowiański język. Państwo bułgarskie już na przełomie IX i X w.

stanowiło wczesnofeudalną monarchię ukształtowaną nie bez wpływu in-

stytucji politycznych Bizancjum. Na Bałkanach istniały też, już w IX w.,

struktury państwowe Serbów i Chorwatów.


Osobliwa była geneza państwa węgierskiego. Syberyjski, ugro-fiński

lud Madziarów nauczył się koczowniczego pasterstwa od turkskich Ono-

gurów (którzy dali Madziarom ich drugą nazwę: stąd określenia Ungam,

Hongrie, Węgry). Po długich wędrówkach Madziarowie rozbili w pocz.

X w. Wielką Morawę i opanowali zasiedloną przez Słowian naddunajską

Pannonię. Dzięki wyjątkowym talentom jeździeckim urządzali dalekie raj-

dy łupieskie, docierając aż do środkowej Francji i południa Włoch. Ale

w X w. państwo niemieckie zamknęło im wyjścia na Zachód, a w 955 r.

w bitwie nad rzeką Lech Niemcy zadali Madziarom miażdżącą klęskę.

Już przedtem zresztą rosły ich zainteresowania dla rolnictwa a troska

o zbiory utrudniała dalekie wyprawy. W X w. Madziarzy stopili się z rol-

niczymi Słowianami pannońskimi (narzucając im jednak swój język) i prze-

szli od ustroju plemiennego do solidnej formacji państwowej. Władza w niej

przypadła potomkom wielkiego wodza Arpada: jeden z nich, Vaik, przyjął

w r. 1001 chrzest, a zarazem tytuł króla i imię Stefana.


W I pół. IX w. istniał już ośrodek państwowy Słowian wschodnich

w Kijowie. Później w Nowogrodzie utrwaliła się władza Rurykowiczów,

potomków normańskiego (szwedzkiego) wodza Ruryka, który przybył tu

z drużyną swych ziomków. W 883 r. nowogrodzki książę Oleg opanował

Kijów, który stał się centrum państwowości wschodniosłowiańskiej. Nor-

mańska dynastia i jej drużyna wtopiły się szybko w słowiańską elitę spo-

łeczną. Można przypuszczać, że stosunki między Rurykowiczami a sło-

wiańskimi wielmożami, którzy ich przyjęli za władców, uregulowała umo-

wa (nad).


56


Państwa ^barbarzyńskie"


Organizacje państwowe Słowian nie są jedynym przykładem rozwoju

rodzimego, tj. bez „syntezy rzymsko-barbarzyńskiej" : podobna była ewo-

lucja polityczna Skandynawów, a później ludów bałtyckich. Pewne od-

działywania postantyczne u Słowian jednak wystąpiły: kontakty z Bizan-

cjum oddziałały na ustrój Bułgarii (duża rola pisma w administracji), pań-

stwa Karantanów i Chorwatów miały z kolei kontakty z typowym krajem

syntezy rzymsko-barbarzyńskiej, longobardzką Italią.


Droga rozwoju wiodła od państw w wymiarze terytoriów plemiennych

poprzez konfederacje takich państw (powstałe w drodze przemocy

lub dobrowolnego łączenia) aż po państwa mniej czy więcej jednolite,

w których dawne człony konfederacji mogły zachować charakter okręgów

administracyjnych. W konfederacjach istniały z reguły ośrodki hegemo-

nialne. Pokrewieństwo etniczne ułatwiało łączenie różnych grup ludności

w wielkie struktury państwowe, a zagrożenia ze strony sąsiadów lub ko-

czowników, wciąż jeszcze wędrujących po Europie, sprzyjały podtrzymy-

waniu owych struktur. Niekiedy doniosłą rolę państwowotwórczą odgry-

wały czynniki etnicznie obce: to przypadek turkskich Bułgarów wśród

Słowian nad dolnym Dunajem i szwedzkich Waregów wśród Słowian wschod-

nich. W X wieku wystąpił już pełny rozwój formacji państwowych u Sło-

wian, organizacja plemienna utrzymywała się wówczas tylko u nielicz-

nych ludów słowiańskich.


Kryterium przejścia od ustroju plemiennego do państwa było zrzu-

cenie kontroli zgromadzenia ludowego (wiecu) nad wład-

cami oraz skupionymi przy nich grupami uprzywilejowanych. Owi uprzy-

wilejowani wywodzili się głównie ze starszyzny plemiennej, ale dołączali

do nich ludzie nowi, promowani przez władcę. Ogół ludności stracił prawa

polityczne, ale zachował wolność osobistą; zależność od księcia wyrażała

się w przymusowej daninie i pewnych posługach (np. transportowych).

Władca dysponował też łupami wojennymi, trybutami od podbitych grup,

cłami od kupców, dochodem z kar sądowych. Gospodarstwa księcia i wiel-

możów stanowiły własność ziemską, uprawianą przez niewolnych osadzo-

nych na wyodrębnionych działach ziemi. Uprzywilejowani otrzymywali

ze skarbu władcy zaopatrzenie w postaci prezentów i stałych świadczeń.

Spośród wielmożów władcy komponowali swoje rady, zwoływali też niekie-

dy zjazdy możnych z całego państwa. Jak się zdaje nierzadko usta-


57


Powszechna historia ustrojów państwowych


nawiano na dworze najwyższego urzędnika, swego rodzaju wiceksięcia.

Konfederacyjny charakter państwa wyraża} się w pozostawianiu w dawnych

terytoriach plemiennych miejscowych książąt jako dygnitarzy zależnych od

władcy; stopniowo jednak owych lokalnych dynastów zastępowali namiest-

nicy władcy (często jego synowie). Dążenia odśrodkowe występowały, ale

nie na wielką skalę: możni poszczególnych terytońów widzieli niemały

interes w zacieśnianiu związków państwowych, jako że państwo u Słowian

stało się potężnym czynnikiem przyśpieszenia procesów feudalizacyjnych.

Pozostawały niekiedy (np. na Rusi Kijowskiej w X w.) ślady wieców,

dawne wspólnoty terytorialne wykorzystywane były jako element budowli

państwowej. Przetrwały także ślady powszechnej służby wojskowej. Ogól

ludności uczestniczył w wojnie obronnej, a pomocniczo także w wypra-

wach przeciw sąsiadom. Główną siłę militarną stanowiła jednak d r u ż y -

n a księcia, niezbyt zapewne liczna (kilkusetosobowa), ale sprawna i sku-

teczna. Utrzymywana bezpośrednio przez władcę i skoszarowana, odnosiła

ze służby niemałe korzyści. Władca dbał o nią (książę kijowski Włodzi-

mierz kupił drużynnikom srebrne łyżki, bo nie chcieli jeść drewnianymi);


utrzymanie książęce, prezenty i łupy zapewniały tej tzw. drużynie młod-

szej wysoki poziom życia. Istniały też - np. na Rusi - „drużyny starsze"

składające się z bojarów-dowódców, bliskich współpracowników księcia.

Do tego należy dodać siły najenme złożone z obcych (książęta kijowscy

ściągali je ze Skandynawii), drużyny (skromne) wielmożów, wreszcie wo-

jowników wyposażanych w ziemię z obowiązkiem służby (początkowo

były to nadania dożywotnie). Przyszłość należała do tych ostatnich, bo

stan gospodarki uniemożliwiał powiększanie skoszarowanego w jednym

miejscu zespołu drużynników.


Ważnym gwarantem ładu dla zbiorowości oraz instrumentem dominacji

i źródłem dochodów (z kar majątkowych) dla władzy było sądownictwo.

Zachowały się pewne ludowe formy sądownictwa sąsiedzkiego, ale ważne

sprawy należały do sądów lokalnych funkcjonariuszy i sądu księcia.


Organizacja plemienna nie dawała wielkich szans próbom chrystiani-

zacji, ale i po powstaniu formacji państwowych wprowadzanie chrześcijań-

stwa wymagało - prócz chęci - środków materialnych, wypadało bowiem

stworzyć i utrzymywać struktury kościelne. Były to wszakże wydatki dla

władzy opłacalne. Kościół, w IX-X w. poddany z reguły zwierzchnictwu


58


Państwa ,,barbarzyńskie"


władców, dysponował dużym doświadczeniem: kler znał techniki admi-

nistracyjne i prawne, potrafił czytać i pisać. Te umiejętności można było

wykorzystać w służbie państwa. Najwcześniej nastąpiła chrystianizacja pań-

stwa Karantanów (w połowie VIII w.). Nieco później nowa wiara dotarła

do Chorwacji i na Morawy. Książę wielkomorawski Rościsław dążył do

stworzenia własnego biskupstwa i własnej kadry duchownych, toteż zwró-

cił się o pomoc do Bizancjum: odpowiedzią była morawska misja wybit-

nych duchownych Kościoła wschodniego, Konstantyna (Cyryla) i Meto-

dego. Nie przyniosła ona trwałych związków tego obszaru z Kościołem

wschodnim, obrządek łaciński zwyciężył w Czechach (u schyłku IX w.)

i na Węgrzech (w pocz. XI w.). Chrystianizm w wersji wschodniej utrwalił

się w Bułgarii (od 864 r.) i na Rusi, gdzie w pół. X w. księżna Olga

była już chrześcijanką. Walor religii państwowej nadał chrystianizmowi

książę Włodzimierz (988): prawosławna wersja chrześcijaństwa stała się

na Rusi przewodnikiem kultury bizantyńskiej i impulsem dla piśmiennic-

twa rodzimego.


Tak jak w innych krajach nie ulegających silnemu wpływowi urządzeń

postantycznych, w państwach słowiańskich sukces stosunków feudalnych

przyszedł dość późno, na ogół w XI wieku. Polegało to na zagarnianiu

chłopskiej własności pod skrzydła wielkiej własności możnych, Kościoła

i rycerstwa. Wyzutemu z własności chłopu narzucano rosnące ciężary (da-

niny i robocizny) na rzecz pana ziemi, a często i ograniczano swobodę.

Pojawiła się również, choć zwyciężała dopiero później, sądowo-admini-

stracyjna władza pana ziemi nad chłopem - rezultat immunitetów. Powoli

też stapiała się z poddanymi chłopami niezbyt liczna warstwa niewolnych

pracujących od dawna w majątkach książąt i wielmożów. Tam jednak,

gdzie niewolnych było wielu (np. w Chorwacji) większe znaczenie pracy

niewolnej raczej opóźniało procesy uzależniania wolnych chłopów. Dla

rozwoju poddaństwa decydujący był na ogół wiek XI, utwierdzano je

długo - aż do w. XIII.


W nauce przeważa pogląd, że słowiańscy możni byli zbyt słabi, aby

odegrać główną rolę w procesie feudalizacji i że szczególna rola przypadła

tu aparatowi państwowemu. Chrystianizacja stwarzała potrzebę uposaże-

nia instytucji kościelnych; rozbudowywał się aparat urzędniczy, który co-

raz trudniej było wynagradzać z książęcego skarbu; drużynników osadzano


59


Powszechna historia ustrojów państwowych


na ziemi i podobnie nadaniami ziemi wynagradzano nowych kandydatów

na wojowników. Książę, który od początku ściągał świadczenia od ogółu

ludności, przekazywał teraz prawo pobierania świadczeń z oznaczonych

gospodarstw chłopskich, wsi i z całych kluczy majątkowych. Te świad-

czenia, wzrastające, stawały się prawnym wyrazem własności ziemi w ręku

prywatnego pana. Z tą własnością, formowaną dzięki działaniom państwa,

stapiały się wcześniej istniejące majątki możnych uprawiane przez ludzi nie-

wolnych, a ci z kolei upodabniali się, przynajmniej faktycznie, do pod-

danych chłopów. Procesy te przyśpieszane były jeszcze poprzez coraz śmiel-

sze bezprawne zagarnianie przez możnych panów nowych ziem z wolną

ludnością rolniczą. Wykańczało całą strukturę wielkich włości feudalnych

wyjmowanie ich spod książęcej władzy sądowej i skarbowej poprzez im-

munitety, Także i one były po części nadaniem państwa, po części zaś

uzurpacją możnych właścicieli.


Podobna jak u Słowian ewolucja socjopolityczna - rodzima, bez „syn-

tezy rzymsko-barbarzyńskiej" - dopełniała się i u innych ludów, np. skan-

dynawskich i bałtyckich. Miała ona tam swe osobliwe cechy. I tak, u Skan-

dynawów uprawiane na wielką skalę, aż do XI w., wyprawy lupieskie

opóźniały procesy feudalizacji. Ogromne łupy nie skłaniały możnych do

zachłannego rozszerzania ich własności ziemskiej kosztem wolnych chło-

pów. Majątki wielmożów uprawiane były przez niewolnych, nader licz-

nych, co też stanowiło rezultat grabieżczych wypraw za morze. Gdy od

schyłku X w. wyprawy te stawały się coraz, trudniejsze, możni rabusie

usiłowali znaleźć dla nich surogat w łupieniu własnego kraju. Zarówno

słabsze zaangażowanie możnych w procesy feudalizacji, jak i znaczne

ich zainteresowanie wewnętrznymi rozbojami sprawiały, że nie byli oni

skłonni popierać silnej władzy monarszej, która Też z dużym trudem i opóź-

nieniem stabilizowała w Skandynawii swą pozycję. Wolni chłopi (bander)


stanowić tedy będą na tym obszarze (z wyłączeniem Danii) realną siłę

społeczną.


Rozdział piąty


Impeńa średniowieczne


/. Cesarstwo Romajów


Kontynuacja cesarstwa wschodniorzymskiego w l. 395-1453 do-

piero od XVI w. określana była coraz powszechniej mianem

Bizancjum (od dawnej greckiej nazwy Konstantynopola). Sami

Bizantyńczycy zwali siebie Rzymianami (Romajami), a swe państwo -

cesarstwem Romajów (basileia ton Romaion), podkreślając w ten sposób

ciągłość cesarstwa na Wschodzie.


Bizancjum ma - jako państwo - kiepską reputację nawet wśród niektó-

rych badaczy uznających wartości bizantyńskiej sztuki i nauki. Jego sy-

stem polityczny ma więc być nagromadzeniem despotycznego okrucień-

stwa, zbrodni i intryg: ale ów polityczny horror przetrwał przecież blisko

1100 lat. Ma też być przykładem ustrojowego skostnienia, ale w istocie

Bizancjum, w poszukiwaniu politycznej równowagi, wciąż zmieniało swe

instytucje. Dwór w Konstantynopolu promieniował na monarchie Europy

(także zachodniej) nieco podobnie jak dwór Ludwika XIV w XVII wieku;


wywierał też wpływ poza Europą. Ślady tego wpływu przechowały się

i w epoce nowożytnej.


Cesarstwo wschodniorzymskie nie podzieliło losu zachodniej części im-

perium, utrzymało niezależność i własną osobowość polityczną. Zawdzię-

czało to słabszemu naciskowi ludów barbarzyńskich na prowincje wschod-

nie w IV-V w. oraz zręcznej polityce kierowania barbarzyńców na Za-


61


Powszechna historia ustrojów państwowych


chód, wygrywania sprzeczności wśród wrogów, unikania barbaryzacji woj-

ska. Bizancjum miało ponadto dużo większą odporność na kryzys systemu

społecznego. Latyfundia bliskowschodnie w Syrii i Egipcie szybko przy-

swajały sobie system kolonatu, w Azji Mniejszej i na Bałkanach zacho-

wała się silna własność chłopska. Wolni chłopi stanowili podstawę armii

i tworzyli rynek dla produkcji miejskiej. Nie doszło tedy do upadku miast:


Aleksandria, Antiochia, Tessalonika, a zwłaszcza olbrzymi Konstantyno-

pol to wielkie centra produkcji i wymiany. Nomisma, bizantyński pieniądz,


zwany na Zachodzie besantem, był w Europie do XIII w. jedyną „twardą"

walutą.


W VI i VII w. Bizancjum znalazło się na krawędzi upadku wskutek

inwazji perskich, słowiańskich, arabskich i awarskich; utraciło większość

prowincji bałkańskich, Bliski Wschód, Afrykę. U progu II tysiąclecia skur-

czyło się do niewielkiego obszaru (Grecja, Macedonia, Azja Mniejsza,

małe przyczółki w Italii). Ale utrata trudnych do obrony prowincji ułatwiła

wewnętrzną konsolidację państwa, zapoczątkowaną w VII i VIII w. refor-

mami cesarzy Herakliusza i Leona III. Dynastia macedońska przywróciła

cesarstwu siłę w X i XI w. Głównym jej sukcesem było ujarzmienie pań-

stwa bułgarskiego (1018). Jednak w XI-XII w. przybyli nowi wrogowie:


Turcy i normandzcy władcy Sycylii. Osłabione walkami z nimi Bizancjum

padło w r. 1204 łupem zachodnich krzyżowców, ale władza bizantyńska

utrzymała się w kilku centrach (Epir, Trebizonda, Nikeia). Władcy Nikei,

Paleologowie, odzyskali w r. 1261 Konstantynopol i odtworzyli cesarstwo,

ale nie udało im się przywrócić granic z 1204 roku. W XIV w., gdy Turcy

opanowali Azję Mniejszą, Bizancjum skurczyło się do posiadłości grec-

kich i okolic Konstantynopola. Wegetowało do^oku 1453, kiedy to sułtan


Mahomet II zdobył stolicę cesarstwa. Twierdze na Peloponezie broniły

się do 1462 r.


Cesarz Romajów był absolutnym władcą: źródłem prawa, naj-

wyższym sędzią, panem administracji i wojska. W Bizancjum uznawano,

że stoi on na czele chrześcijańskiej wspólnoty (oikumene): jego podwładnymi

są wszyscy chrześcijańscy władcy, jego „bracia" i „przyjaciele". Cesarz byt

też głową Kościoła i szerzycielem wiary: stąd jego tytuły „trzynastego

apostoła", „równego apostołom". Opozycja polityczna uchodziła zatem za

herezję - i odwrotnie. Sofistyczne spory teologiczne roznamiętniały w Bi-


62


Imperia średniowieczne


zancjum nie tylko kler, lecz także dygnitarzy, generałów, mieszczan, lud.

Teoria imperialna i ceremoniał dworski akcentowały rolę cesarza jako

namiestnika Bożego na ziemi. Bizancjum wprowadziło modę szerokich

tronów mogących pomieścić dwie osoby, bo cesarz współrządził ze swym

panem, Chrystusem. Nawet dygnitarze padali przed władcą na twarz w ak-

cie adoracji; na portretach cesarz i jego dwór upozowani są tak samo jak

Chrystus w otoczeniu świętych. Jak Bóg w świecie, tak cesarz w państwie

był wszechobecny: symbolizowało to umieszczanie jego portretów na zna-

kach wojska, pierścieniach dygnitarzy, pieczęciach, miarach i wagach, w gma-

chach publicznych i nawet w kościołach. Trwający do dziś w wielu krajach

zwyczaj umieszczania portretów głowy państwa w miejscach publicznych

to wynalazek bizantyński, podobnie jak koronacja kościelna monarchy,

która upowszechniła się w całej prawie Europie.


Ale ów półboski cesarz, basileus, zawsze musiał liczyć się z przewro-

tem pałacowym, buntem wojska, rewoltą ludu stolicy. Nie utrwaliła się

zasada dziedziczenia tronu, jakkolwiek basileus miał wielki wpływ na

następstwo (desygnując przyszłego cesarza i dopuszczając go do współ-

rządów). Tworzyły się więc całe dynastie, ale formalną podstawą sukcesji

była „elekcja przez senat, wojsko i lud", traktowana jako realizacja wy-

boru władcy przez samego Boga inspirującego wyborców. W praktyce

lud tylko aklamował nowego cesarza na stadionie wyścigów konnych,

wybór senatu był zaś formalnością. Decydowały wola rządzącego cesarza,

intrygi dworskie, stanowisko armii. Sądzono, że cesarz może rządzić tak

drogo, dopóki Bóg otacza go opieką. Upadek cesarza w przewrocie po-

litycznym to znak, że Bóg odwrócił się od niego i cofnął mu delegację

władzy. Spośród 88 cesarzy Bizancjum tylko 37 zmarło naturalną śmier-

cią, do końca sprawując władzę.


Teoretycznie cesarz reprezentował ciągłość władzy rzymskiej od cza-

sów Oktawiana, ale tylko do czasów Leona III (717-741) można mówić

o kontynuowaniu tej absolutnej monarchii, którą stworzyli Dioklecjan i Kon-

stantyn Wielki. Była to formacja scentralizowana, wsparta na silnej biu-

rokracji i armii zawodowej (przy rozdziale funkcji cywilnych i wojsko-

wych). Nie stwarzała żadnych form reprezentacji społecznej. Dygnitarski

senat (synkletos) nie miał większych uprawnień. Demy, tj. kluby sportowe

w hippodromie (stadionie wyścigowym), odgrywały rolę quasi-partii po-


63


Powszechna historia ustrojów państwowych


litycznych (czerwoni, biali, ale głównie błękitni i zieloni). Wyrażały one

opinie różnych grup ludności Konstantynopola, która tylko w hippodromie

miewała bezpośredni kontakt z cesarzem. Jednakże od VII w. następował

zmierzch ich politycznej roli. Ostre w Bizancjum konflikty socjopolityczne


znajdowały ujście jedynie w rewoltach, spiskach, intrygach i przewrotach

pałacowych.


Aż do VIII w. funkcjonariusze cywilni mieli przewagę nad wojsko-

wymi. Tworzyli oni grono cesarskich ministrów (consistwium). Stopnio-

wo ustrój nasycał się elementami greckimi (zanik łaciny w urzędach i ar-

mii) oraz orientalnymi. Ceremoniał i aparat dworski modelowano na wzo-

rach orientalnych. Każdy urzędnik miał jakiś pompatyczny tytuł dworski,

co podkreślało, że jego władza czerpie siłę ze związku z cesarzem i dwo-

rem. W miarę upływu czasu pojawiało się jednak coraz więcej urzędów

i tytułów nie dających realnej władzy. Od VII i VIII w. łamano też zasadę

rozdziału funkcji wojskowych i cywilnych. W miejsce dużych prefektur

pojawiły się mniejsze okręgi, temy, ze strategami na czele. Strateg - do-

wódca wojskowy, szef administracji i policji, sędzia zwierzchni w swoim

okręgu - stal się główną figurą systemu politycznego. Stworzono jednak

solidne gwarancje, by nie usamodzielnił się i nie stał przywódcą miej-

scowej arystokracji (ograniczanie kadencji, zakazy nabywania ziemi i za-

wierania małżeństw w okręgach urzędowania: takie regulacje pojawiały

się później w wielu krajach Europy). Reorganizowano także urzędy cen-

tralne: tzw. logotheta tou dromou stał się rodzajem pierwszego ministra,

ogromną rolę zaczął odgrywać szef zarządu stolicy, eparcha Konstanty-

nopola. Wysokie funkcje obejmowali nieraz ludzie skromnego pochodze-

nia. W Bizancjum zresztą szansę społecznego awansu były w ogóle większe

niż w feudalnej Europie: kariery administracyjne, wojskowe, duchowne

były dość szeroko otwarte dla ludzi zdolnych, nie istniały sztywne przedziały

stanowe. Cesarz Bazyli I zaczynał karierę jako stajenny na cesarskim dwo-

rze, Leon III był syryjskim chłopem; nieufność władców do starych rodów

arystokratycznych skłaniała ich do promowania plebejuszy. W IX i X w.

warstwa dygnitarska przytłoczyła arystokrację rodową. Później obie grupy


stopiły się ze sobą, awanse społeczne stały się rzadsze, choć nie zanikły

zupełnie.


64


Imperia średniowieczne


Od XI w. usiłowano przywrócić rozdział hierarchii cywilnej i wojsko-

wej, z przewagą tej pierwszej; strategowie tracili wpływy, potem znikli.

Władza w temach przypadła jednak dowódcom wojskowym, same okręgi

terytorialne zaczęły się zmniejszać i, zarządzane przez owych gubernato-

rów wojskowych (duces), uniezależniały się od rządu. Ostatnie dwa wieki

cesarstwa to czas rozdrobnienia władzy pogłębianego przez dynastię Pa-

leologów, bo w XIV w. pojawiły się apanaże członków rodziny panującej

(np. rozległy despotat Morei). Władza cesarza pod koniec sięgała niewiele

dalej niż za rogatki stolicy.


Przez wiele wieków system polityczny Bizancjum zdawał jednak egza-

min w piekielnie trudnym okrążeniu przez licznych i wojowniczych nie-

przyjaciół: Persów, Słowian, Awarów, Arabów, Turków, zachodnich krzy-

żowców... Cesarstwo zawdzięczało to administracji i armii.

Administracja zapewniała elementarną równowagę wewnętrzną - wygry-

wając szlachtę dygnitarską przeciw rodowej, broniąc własności chłopskiej

przed zachłannością wielmożów, wykorzystując wpływy Kościoła wśród

mas itd. Starała się też o równowagę w układzie sił zewnętrznych. Bi-

zancjum do perfekcji doprowadziło sztukę dyplomacji i szpiegostwa, upra-

wianego za parawanem aktywności kupieckiej. Doskonale rozpoznanie sy-

tuacji pozwalało skłócać wrogów i prowadzić politykę dywersji (popieranie

we wrogich krajach opozycji i walk o tron, przekupywanie sąsiednich wład-

ców, zdobywanie wpływu politycznego dzięki akcji misyjnej Kościoła gre-

ckiego). Dzięki inteligentnej polityce potrafiono neutralizować wrogów, two-

rzyć państwa wasalne, niszczyć jednych nieprzyjaciół rękami drugich.


Silną stroną Bizancjum był też system militarny. Obowiązywała

zasada powszechnej służby, ale w istocie wojsko miało charakter zawodowy

(ochotnicy i oddziały najemne). W VII w. pojawiło się w temach osad-

nictwo wojskowe (dziedziczne nadania działek ziemi z dziedzicznym obo-

wiązkiem służby konnej). W X w. uzupełniono to większymi nadaniami

ziemi obciążonymi kosztowniejszą służbą ciężkozbrojnych kawalerzystów.

Osadnictwo militarne wzmocniło własność chłopską i zapewniło cesarstwu

służbę bitnych górali anatolijskich i kaukaskich, a także grup Słowian. Obok

tej armii rezerwowej istniał zawodowy trzon wojska, tzw. tagmata: dobrze

wyszkolony, ze świetnymi służbami technicznymi (transport, wywiad, łączność,

intendentura, służba sanitarna). Armia doskonale znała sposoby wojowa-


65


Powszechna historia ustrojów państwowych


nią różnych nieprzyjaciół i elastycznie się do nich dostosowywała. Umie-

jętnie prowadzono wojnę psychologiczną, korumpowano wrogów i demo-

ralizowano ich (grozę budził tzw. ogień grecki, który palił się nawet na

morzu: w skład tej kompozycji wchodziła nafta). Ale cały ten system,

wzmocniony jeszcze dobrą sztuką fortyfikacji i silną flotą, zaczął się rozkła-

dać w XI w. w wyniku ubożenia skarbu cesarskiego i słabnięcia własności

chłopskiej. Upowszechniały się zatem nadania ziemi nader podobne do

zachodniego lenna: dożywotnia tzw. pronoia z obowiązkiem wystawiania

na koszt pronojariusza zbrojnego oddziału. W odróżnieniu od dawnego

osadnictwa wojskowego pronoia jako duża własność wzmacniała wielkich

właścicieli ziemskich. Wzrosła też rola wojsk najemnych (m.in. Anglików,

Flamandów, Hiszpanów).


Rozdrobnienie władzy pozbawiło siły i ten nowy system. Arystokracja

wojowała na własną rękę i samowolnie pertraktowała z Turkami. W 1453 r.

cesarz Konstantyn XI bronił Konstantynopola z garstką 5000 żołnierzy

(w tym 3000 cudzoziemców) przeciw 160 tysiącom Turków.


Feudalizacja Bizancjum dokonywała się powoli. Niewolnictwo dopiero

w XI w. przeobraziło się w poddaństwo. Własność chłopska była silna,

wzmocniona jeszcze napływem barbarzyńców (głównie Słowian) przyno-

szących na wieś solidną organizację wspólnot wiejskich. Owe terytorialne

wspólnoty słowiańsko-bizantyńskie organizowały rytm pracy rolniczej, roz-

strzygały drobne spory, ograniczały obrót ziemią i odpowiadały za wy-

konanie obowiązków wsi wobec państwa (wojskowych, podatkowych).

Rząd, w imię interesów skarbu i armii, bronił własności chłopskiej, ale

kontrolował i uzależniał wspólnoty wiejskie. Powiększał też rozmiary do-

men publicznych i liczbę osadzanych w nich chłopów „państwowych".

Od X-XI w. rosnąca presja państwa zbiegła się z zachłannością arysto-

kracji, która - mimo cesarskich zakazów - zagarniała w poddańczą za-

leżność coraz liczniejsze gospodarstwa chłopskie. Wspomniana już pro-

noia umacniała tę tendencję: początkowo tylko dożywotnia, szybko prze-

kształcała się w dziedziczną własność wielmożów. Jednakże feudalizm

bizantyński był mniej sztywny niż na Zachodzie. Nie rozwinęła się tu

hierarchia lenna i cała nadbudowa prawno-ideologiczna systemu lennego.

Zależni chłopi byli teoretycznie wolni, mogli opuścić ziemię, gdy znaleźli

nabywcę swego gospodarstwa. Nie wystąpiła też agraryzacja życia, miasta


66


Imperia Średniowieczne


trwały jako duże centra produkcji i wymiany, zamożni kupcy i producenci

miejscy byli wpływowi i szanowani.


Bizantyńczycy chętnie przeciwstawiali prymitywizmowi „chłopskiej"

kultury łacińskiej swą wysoką kulturę miejską; uważali się za spadko-

bierców Grecji w jej kulcie sztuk i nauk. W istocie, mecenat państwowy

miał spore znaczenie kulturotwórcze. Cesarski uniwersytet w Konstanty-

nopolu, fundacja Konstantyna Wielkiego, przetrwał aż do końca pod naz-

wą Muzeum Powszechnego (Katholikon Mouseion). Uczył głównie filo-

zofii i prawa. Znamienne jednak, że filozofowie odcinali się od greckiej

tradycji demokratycznej; bronili zasad monarchicznych nawet w okresie

zupełnego upadku władzy cesarskiej.


//. Imperium Islamu


Muhammad (Mahomet), twórca islamu, jako kierownik karawan ku-

pieckich dobrze poznał wspólnoty chrześcijańskie i żydowskie na bizan-

tyńskim pograniczu. Islam, trzecia wielka religia monoteistyczna, zdradza

liczne pokrewieństwa z dwiema wcześniejszymi, a Koran zawiera dużo

wątków staro- i nowotestamentowych. W imię absolutnej władzy jedynego

Boga Muhammad wystąpił przeciw arabskiemu politeizmowi, co go skłó-

ciło z elitą rodzinnej Mekki i zmusiło do emigracji (hidżra) do Jatrib

(Medyny) w r. 622. W Medynie ujawnił wielkie talenty wodza i organi-

zatora. Jeszcze za jego życia (zm. 632) zaczęło się jednoczenie skłóconych

plemion arabskich; Muhammad rządził nimi świetnie, lecz arbitralnie. Ko-

ran nawiązywał wszelako do idei solidarności plemiennej i „pustynnej

demokracji", tyle że dawne układy plemienne miała zastąpić wielka wspól-

nota wierzących w Allacha.


Czterej pierwsi następcy Muhammada jako zwierzchnika owej wspól-

noty, kalifowie, byli jego krewnymi; obierała ich (w zasadzie) starszyzna

plemienna. Ci tzw. kalifowie prawowierni (632-661) mieli sto-

licę w Medynie, potem w Kufie. W krótkim czasie dokonali zdumiewają-

cych podbojów: do r. 656 pod władzę Arabów dostały się Syria, Mezopo-

tamia, Armenia, Persja, Egipt, Cyrenajka i Trypolitania. Sukcesy te tylko

w części wyjaśnia fanatyzm religijny. Dla koczowników z suchego Pól-


67


Powszechna historia ustrojów państwowych


wyspu Arabskiego ludne i bogate kraje Żyznego Półksiężyca miały ogromną

siłę przyciągania. Podboje ułatwiał kryzys wewnętrzny Persji Sassanidów

i Bizancjum, jak również tolerancyjny stosunek Arabów do ludności pod-

bijanych terytoriów.


Wojna z niewiernymi miała w intencji Muhammada i kalifów prawo-

wiernych likwidować bratobójcze konflikty między Arabami. Ale rychło

zaczęły się rebelie plemienne i walki o władzę. W 661 r. zamordowany

został ostatni kalif prawowierny, Ali, zięć Muhammada. Władzę objął

kalif Muawija z rodu Omajadów, dalszych krewnych Proroka. Nie pogo-

dzili się z tym zwolennicy Alego, szyici: przez całe stulecia bronili praw

rodu Alego do kalifatu i zwalczali „uzurpatorów".


Kalifat Omajadów (661-750) przeniósł stolicę do Damaszku

i wzmacniał zasadę władzy dynastycznej. Mimo opozycji szyitów i konfliktów

plemiennych Omajadzi kontynuowali zwycięski pochód islamu: opano-

wali Afrykę Północną (Maghreb), niemal całą Hiszpanię, w Azji Środ-

kowej posunęli się po Samarkandę i Bucharę. Świetny dwór i biurokracja

Omajadów budziły jednak opór zwolenników plemiennego egalitaryzmu;


szyici ich nienawidzili; liczni neofici islamu, głównie wśród Persów, góro-

wali nad Arabami kulturą i nie godzili się na los mahometan drugiej kate-

gorii. Wsparci siłą tych różnych opozycji Abbasydzi, bliżsi krewni Proro-

ka, obalili rządy Omajadów. Kalifat Abbasydów (750-1258) ze

stolicą w Bagdadzie potępił Omajadów (niemal w całości wymordowa-

nych) za niedostatek pobożności. Odtąd nie arabskie pochodzenie, lecz

wyznawanie islamu było kryterium dostępu do władzy. W administracji,

wojsku, na dworze nawet kluczowe pozycje obejmowali nie-Arabowie

(Persowie, Turcy). Ale od początku różne terytoria wymykały się spod

władzy Abbasydów. W X w. istniały już trzy konkurencyjne kalifaty: bag-

dadzki, kordobański (929-1031) w Hiszpanii i kairski (909-1171) w Afryce

Północnej. W Kordobie rządzili Omajadzi, w Kairze szyicka dynastia Fa-

tymidów. Po ostatnim okresie świetności Abbasydów za Harun ar-Raszida

(współczesnego Karolowi Wielkiemu), od pół. IX w. kalifowie bagdadzcy

stawali się figurantami na łasce swej tureckiej gwardii, potem zaś per-

skiego rodu Bujwahidów. Wreszcie w 1055 r. władzę w Bagdadzie objęła

turecka dynastia Seldżuków: przyjęli oni tytuł sułtanów, pozostawiając

kalifom jedynie władzę religijną. Turcy nadali nowy rozmach islamowi


68


Imperia średniowieczne


wschodniemu: rządzili Irakiem, Iranem, Syrią, odebrali Bizantyńczykom

wielką część Azji Mniejszej. Podobne odnowienie islamu zachodniego

nastąpiło w XI-XII w. za sprawą dynastii berberyjskich, Almorawidów

i potem Almohadów rządzących w Afryce Płn. i w Hiszpanii.


Władza Seldżuków na wschodzie ulegała jednak rozkładowi. Utrzymali

się oni tylko w Azji Mniejszej, gdzie ostatecznie zastąpiła ich w 1307 r.

inna dynastia turecka, Ottomanowie. W Persji w XII w. zapanował zamęt,

Bagdadem i okolicą ciągle rządzili Abbasydzi. Syria i Egipt zostały na-

tomiast zjednoczone pod rządami kurdyjskiej dynastii Ajubidów, założo-

nej przez sławnego Salah ad-Dina, pogromcę krzyżowców. To on obalił

w r. 1171 kairski kalifat Fatymidów. W r. 1250 Ajubidów zastąpiła w Syrii

i Egipcie nowa dynastia, Mamelukowie. Hiszpanię systematycznie wy-

dzierali z rąk Arabów władcy chrześcijańscy.


Osłabiony kalifat bagdadzki upadł ostatecznie w r. 1258, Bagdad opa-

nowali nowi wielcy zdobywcy - Mongołowie (Tatarzy). Tak więc w ostat-

nim okresie średniowiecza imperium islamu obejmowało: l) na zachodzie


- resztki posiadłości hiszpańskich (Granada) i podzielony na berberyjskie

królestwa Maghreb (Almohadowie upadli w XIII w.); 2) na wschodzie -

trzy duże kompleksy: Persją i Irakiem rządzili Mongołowie, Azją Mniejszą


- Turcy ottomańscy, Syrią i Egiptem - Mamelukowie (ich państwo naj-

silniej zachowało arabski charakter). U progu czasów nowożytnych Otto-

manowie odnowili jedność imperium islamu, od granic Persji aż po granice

Maroka, pod szyldem odbudowanego (1517) kalifatu ze stolicą w Konstan-

tynopolu.


Cywilizacja islamu miała charakter miejski. To w miastach wyrosły

wspaniałe dwory kalifów, rządców prowincji (emirów), potem samodziel-

nych dynastów. W miastach skupiali się uprzywilejowani: najpierw arab-

skie wspólnoty religijno-wojskowe, potem wieloetniczna klasa dygnitarzy

i dowódców, a także zamożni kupcy i bankierzy. Asymilacja świetnych

tradycji orientalnych, rzymskich, grecko-hellenistycznych w kulturze isla-

mu dopełniała się w miastach: tam rozkwitały nauki i piśmiennictwo. Do

chłopów elity rządzące żywiły pogardę.


Za kalifów prawowiernych i Omajadów zdobyte ziemie traktowano na

początku jako własność zbiorowości (religijno-wojskowych wspólnot arab-

skich); między zdobywców rozdzielano łupy, potem zaczęto im wypłacać


69


Powszechna historia ustrojów państwowych


pensje (bardzo nierówne, zależne od pozycji społecznej). Bogatsi Arabo-

wie wnet zaczęli zagarniać i ziemię. Coraz więcej chłopów siedziało na

ziemi dygnitarzy, oficerów, bankierów i kupców.


Ludność ziem podbitych, tzw. protegowani (dimmowie), korzy-

stała z tolerancji dla swych wierzeń (chrystianizmu, judaizmu, perskiego

zoroastryzmu itd.). Miała też samorząd (ze zwierzchnością religijną gminy

na czele) i własne prawa. Płaciła jednak wysokie podatki, głównie grun-

towy (haradz) i pogłówny (dżizija). Za Omajadów nie-Arabowie i nie-ma-

hometanie mogli robić kariery państwowe i majątkowe. Mimo braku przy-

musu dimmowie - zwłaszcza w miastach - często przyjmowali islam.

Kalifowie abbasydzcy wydali natomiast liczne przepisy dyskryminujące

dimmów: usuwano ich z urzędów, zakazywano jazdy konnej (mogli jeź-

dzić tylko na mułach i osłach), zmuszano do noszenia odrębnego stroju

z żółtymi łatami itd. W praktyce nie zawsze przestrzegano tych restrykcji.

I nie tyle nietolerancja władzy, ile ambicje awansu społecznego oraz chęć

uwolnienia się od podatków skłaniały dimmów do przyjmowania islamu.

Nawrócony na mahometanizm nie-Arab otrzymywał miano klienta (ma-

wali): łatwiej mu było o karierę w administracji, mógł służyć w wojsku,

uzyskiwał częściowe zwolnienie od podatków. Pod rządami Abbasydów

światli neofici mieli wielkie szansę kariery administracyjnej i wojskowej.

Na dnie społecznej hierarchii znaleźli się coraz liczniejsi niewolnicy;


handel nimi rozwijał się na wielką skalę. Na ogół ich położenie było

lepsze niż w świecie antycznym. Niewolnicy w miastach, przeważnie zma-

hometyzowani, robili niekiedy duże kariery (np. w gwardii kalifa); więk-

szość z nich to służba domowa, ordynansi wojowników (nawet szere-

gowcy mieli po kilku niewolników), liczne konkubiny (kalifowie mieli

ich setki a nawet tysiące). Najgorszy był los niewolników w latyfundiach,

tam też często wybuchały bunty.


Na temat władzy kalifa (kalifat rasul Allach, następca posłańca Bo-

żego) istniały różne opinie. Rygoryści (charydżyci) akcentujący w nauce

Proroka echa „demokracji pustynnej" twierdzili, że władza owa może mieć

źródło tylko w woli wspólnoty wyrażonej w elekcji. Szyici uważali, że kalif

jest wybrańcem Boga, który prawo do władzy dał jedynie Alemu i jego

potomkom. Omajadzi i Abbasydzi ideom „republikańskim" i niewzruszo-

nemu prawu Bożemu przeciwstawiali zasadę dynastyczną. Ale w przy-


70


Imperia średniowieczne


siedzę wierności składanej następcy tronu przez „lud" (w praktyce - sto-

łeczną arystokrację) było echo wyobrażeń o władzy kalifa z woli całej

zbiorowości. Zasada dynastyczna nie przeszkadzała dygnitarzom i dowód-

com wojska wywierać wpływ na obsadę tronu: zmuszali kalifów do ab-

dykacji, określali, który z członków dynastii ma objąć tron itd. Kalif miał

władzę religijną i świecką, był panem administracji i sądów. Ale jego

władza była ograniczona przez reguły prawa objawionego (sza-

ria): nie zawsze wola najpotężniejszych kalifów brała górę nad opiniami

znawców prawa Koranu. Arbitralności kalifa sprzyjały natomiast mnożące

się różnice opinii szkół prawniczych. Despotyzm władców temperowały

także wpływy otoczenia - starszyzny plemiennej na początku, arystokracji

potem. Rosnąca władza szefów wojska od X w. osłabiała władzę kalifów:


najpierw wzięli ich pod kuratelę Bujwahidzi, z tytułem naczelnych do-

wódców, w XI w. zastąpili ich Seldżukidzi, którzy przyjęli tytuł sułtanów.

Potem usamodzielnionym wodzom, rządzącym suwerennie swymi pro-

wincjami, kalifowie przyznawali ten sam tytuł legalizujący uzurpowaną

władzę.


Omajadzi w aparacie administracji wykorzystywali personel i tradycje

przejęte z Persji i Bizancjum; językiem państwowym pozostał jednak arab-

ski. Wśród dygnitarzy rozmnożyli się Grecy, Syryjczycy i inni. Za Ab-

basydów oparciem kalifów stali się niearabscy „klienci" (głównie kultu-

ralni i wykształceni Persowie). Ich kompetencje techniczne udoskonaliły

system zarządu. Dwór był coraz wspanialszy, ale kalifowie tracili zapał

do pracy państwowej, postawili tedy na czele rządu wezyra, który

ich wyręczał. Władza wezyrów bywała niekiedy ogromna, kalifowie lubili

jednak zrzucać na nich odium klęsk i kryzysów. Chętnie też pobudzali

rywalizację między wezyrem i potężnym dowódcą policji i wojska w Bag-

dadzie. Zmierzch władzy kalifa oznaczał też upadek potęgi wezyrów.


Centralne biura, zwane z perska dywanami, rozbudowano wedle

sassanidzkich wzorów: zbiurokratyzowane, zużywające mnóstwo papieru,

były coraz liczniejsze. Obok kancelarii, poczty, biur finansów i wojska

pojawiły się tedy osobne biura dla różnych formacji wojskowych czy źró-

deł dochodu. W prowincjach, rządzonych przez emirów, istniały przedłu-

żenia biur centralnych, a kontrola zarządu lokalnego z początku była bar-

dzo drobiazgowa. Zwraca uwagę rozbudowana policja połączona z pocztą,

która nie tylko przewoziła informacje, ale też je zbierała na użytek władzy.


71


Powszechna historia ustrojów państwowych


Osobny urząd zajmował się kontrolą handlu i produkcji miejskiej, miar,

wag, służb miejskich i... obyczajności. Całą tę biurokrację trudno było

upilnować, przeżerały ją intrygi i korupcja. Powiązania z nią mieli bogaci

bankierzy i kupcy. Im większa była rola armii, tym częstsze ingerencje

dowódców wojskowych w sferę administracji cywilnej.


Stary system militarny wsparty na arabskich ochotnikach sku-

pianych w miejskich obozach nie przetrwał długo. Już za Omajadów przyj-

mowano do wojska nie-Arabów. Abbasydzi stworzyli zawodową armię

najemników złożoną z „klientów" perskich, berberyjskich, tureckich. Am-

bicje dowódców, coraz bogatszych dzięki hojnym nadaniom ziemi, wzra-

stały: tureccy szefowie gwardii potrafili wpływać na obsadę tronu. Do-

wódcy usamodzielniali się w swych prowincjach, a od połowy X w. także

kalifowie znaleźli się pod faktyczną władzą szefów wojska. Jednak usamo-

dzielnieni dowódcy często dzielili los kalifów bagdadzkich: popadali w za-

leżność od własnej gwardii, a nawet byli obalani przez jej szefów (Mamelucy

z dowództwa gwardii Ajubidów wspięli się w 1250 r. na tron Egiptu i Syrii).


Spośród znawców teologii i prawa koranicznego powoływano sędziów

(kadi) ze stołecznym wielkim kadim na czele. I do systemu sądowego

rychło dotarła korupcja. Jednakże każdy muzułmanin mógł się zwrócić

ze skargą wprost do kalifa: jeśli ten zgodził się ją rozpatrzyć, orzekał sąd

nadworny z wielkim kadim. Trybunał ten sądził także dygnitarzy i roz-

patrywał spory administracyjne.


Egalitarne tendencje nieobce Koranowi dość szybko straciły pierwotne

znaczenie. Różnice społeczne w impeńum islamu były głębokie. Jednakże

brak sztywnych przedziałów stanowych, spora mobilność społeczna, szan-

sę awansu dla ludzi z ludu, a niekiedy i niewolników nadawały temu

systemowi socjopolitycznemu swoiste oblicze,, bardzo odmienne od roz-

winiętego feudalizmu europejskiego.


///. Imperium karolińskie


Karolińskie imperium Franków odziedziczyło po antycznym Rzymie

głównie cesarski tytuł; nawet jego granice w części przekraczały dawne

terytorium imperium Romanum. Od Bizancjum i imperium islamu wyróż-

niało się znacznie bardziej prymitywnym systemem rządzenia.


72


Imperia średniowieczne


Majordomowie z rodu Amulfingów (późniejsi Karolingowie) przywró-

cili jedność rozbitemu państwu Franków, choć jedność ta w VIII w. zosta-

ła narażona znów przez podziały państwa: Karolingowie szli tropem Me-


rowingów.


Ale podziały owe okazały się nietrwałe. Władza Karolingów, z po-

czątku tylko faktyczna, od r. 751 (koronacja Pepina Krótkiego) była już

władzą de iure: dynastia merowińska została zdetronizowana. Od połowy

VIII do pocz. IX w. obszar państwa Franków niemal się podwoił w wy-

niku karolińskiej ekspansji. Syn Pepina Krótkiego, Karol Wielki podbił

niemal całe państwo Longobardów w Italii (774) oraz terytorium Sasów

nad dolną Wezerą i Łabą (ostatecznie w 803 r.). Odbił też Bawarię, która

wyłamała się przedtem spod wpływu Franków. Rozbicie państwa Awarów

(796) dało Karolowi władzę na zasiedlonym przez Słowian obszarze mię-

dzy Dunajem i Drawą. Także nad Słowianami Połabskimi i Czechami

państwo Franków uzyskało luźne zwierzchnictwo. W IX w. wpływ Fran-

ków na Słowian upadł, ale jego ślady zostały w ustroju i terminologii

państw słowiańskich (od imienia Karola pochodzą nazwy kral, król, ko-

rol). Na południowym zachodzie Karolingowie odzyskali wpływ na Ak-

witanię; w ciężkich walkach z emiratem kordobańskim Omajadów Karol

Wielki opanował za Pirenejami obszar po rzekę Ebro (do r. 811): powstała

tu marchia hiszpańska. Podsumowaniem tych sukcesów stała się koronacja

cesarska Karola Wielkiego w Rzymie (800), jak się zdaje z inicjatywy

papieża. „Król Galii, Germanii i Italii" był odtąd i cesarzem rzymskim.

Na początku IX w. było więc w świecie śródziemnomorskim trzech wiel-

kich władców: cesarz zachodni, cesarz Romajów w Konstantynopolu i kalif

w Bagdadzie (stawny Harun ar-Raszid). Z Bizancjum Karol Wielki toczył

aż do r. 812 walki w rejonie Adriatyku i ideologiczne spory, natomiast

z Harunem ar-Raszidem szukał (nie bez powodzenia) dobrych stosunków

na tle wspólnej wrogości do Bizancjum i do hiszpańskich Omajadów.


Rządy Karolingów przyniosły w państwie Franków nasilenie procesów

feudalizacyjnych. Nadania królewskie powiększały majątki arystokracji

urzędniczej; rozdawanie przez króla i możnych ziemi obciążonej obowiąz-

kiem konnej służby wojskowej tworzyło własność feudalną mniejszych

rozmiarów (100-200 ha). Obowiązki wobec państwa rujnowały wielu wol-

nych chłopów; chłop, który swą ziemię oddal możnemu panu lub Kościo-


73


Powszechna historia ustrojów państwowych


łowi i otrzymał ją w użytkowanie {precarid), miał już w stosunkach z pań-

stwem spokój. Nie brakowało jednak i brutalnego zagarniania ziemi chłop-

skiej siłą, i wyłudzania jej podstępem.


Są tylko dwa stany: wolny i niewolnik" - mówił swym dygnitarzom

Karol Wielki. Chłop tracący własność gospodarstwa teoretycznie pozo-

stawał w kategorii wolnych. Jednak wolność ta coraz mniej była warta.

Karolingowie nie byli przychylni zagarnianiu własności chłopskiej przez

możnych (w obawie o pospolite ruszenie), skoro jednak nie mogli temu

zapobiec, pragnęli przynajmniej wykorzystać wielkich właścicieli do kon-

trolowania masy chłopskiej. Nadal więc upowszechniały się immuni-

tety. Władcy nadawali je masowo Kościołowi i tolerowali uzurpowanie

sobie immunitetów przez panów świeckich. Liczono na to, że przywileje

te osłabią władzę potężnych hrabiów, a monarcha zachowa kontrolę nad

majątkami immunizowanymi (co okazało się złudzeniem). Właściciel im-

munitetowy sprawował w swym majątku władzę sądowo-policyjną; także

ten, który immunitetu jeszcze nie miał, często przeszkadzał chłopom uda-

wać się do sądu państwowego. Dla karania chłopów pan stosował nie

grzywny, lecz chłostę, jak w stosunku do niewolnych. Narzucał też chło-

pom nowe, nie określone przez zwyczaj świadczenia i robocizny, co także

zbliżało ich do niewolnych. Dla owej degradacji istotne znaczenie miało

niepowoływanie chłopów poddanych do pospolitego ruszenia. Wyprawy

wojenne były dla chłopa rujnujące materialnie, ale odsunięcie od służby

wojskowej rujnowało z kolei jego społeczny prestiż. Toteż już w IX w.

chłop siedzący na cudzej ziemi tracił de facto status człowieka wolnego.

Zarazem poprawiał się los licznych wciąż niewolników. Większość osa-

dzona już była na wydzielonych gospodarstwach; od chłopów teoretycznie

wolnych różnił ich wyższy wymiar świadczeń i robocizn, mniej też do-

kładnie określonych. Gorszy był ich status osobisty: podlegali arbitralnym

karom pana, nie mogli przyjmować święceń duchownych, świadczyć i przy-

sięgać w sądzie itd. Proces stapiania się niewolnych i chłopów poddanych

dopiero się zaczynał.


Król Franków, potem cesarz rzymski, przejął pewne tradycje rzym-

sko-bizantyńskie (np. Karol Wielki mianował syna współrządcą i następ-

cą). Ale nie był, jak basileus Romajów czy kalif, szefem rozbudowanej

biurokracji; przede wszystkim wojował i sądził. Zadania te wyraża pojęcie


74


Imperia średniowieczne


królewskiego b a n u, tj. władzy nad wolnymi ludźmi polegającej na pra-

wie wydawania im rozkazów (komenderowania) i karania ich. Dwór utrzy-

mał z czasów merowińskich pomieszanie funkcji dworskich i państwo-

wych. Zarząd lokalny to nadal hrabstwa, podzielone na setnie. Hrabia

łączył funkcje wojskowe, administracyjno-policyjne i sądowe; zarząd mo-

narszej domeny należał do włodarzy (villici). Karol Wielki zdołał przy-

wrócić kontrolę monarszą nad hrabiami, którzy przeobrażali się już w li-

derów lokalnej arystokracji.


Hrabia (w mniej ważnych sprawach setnik) sądził nadal z udziałem

zgromadzenia ogółu wolnych, ale rola ogółu wolnych na zjazdach sądo-

wych w setniach kurczyła się. Pojawili się natomiast mianowani przez

funkcjonariuszy państwowych ławnicy (scabini), z reguły ludzie zamoż-

niejsi: ich zadaniem było proponowanie wyroku. Ważne sprawy (np. spory

między możnymi) rozstrzygał nadworny sąd królewski, w którym władcę

wyręczał na co dzień palatyn. Król jako najwyższy sędzia mógł każdą

sprawę wywołać przed swój sąd.


Funkcjonańusze karolińscy byli liczniejsi niż za Merowłngów, bardziej

światli, lepiej instruowani i kontrolowani. Kontrolę tę sprawowali kró-

lewscy wysłannicy (missi), z reguły bardzo zamożni (by nie kusiło ich

przyjmowanie „prezentów" od kontrolowanych urzędników). Instrukcje

dla nich i dla ogółu funkcjonariuszy mnożyły się, podobnie jak monarsze

ustawy, np. w sprawach zarządu domen, stosunków kościelnych, oświaty,

prawa karnego. Ich obfitość świadczy o postępach oświaty i rosnącej roli

pisma w zarządzie państwowym.


Innowacją Karola Wielkiego było tworzenie na obszarach granicznych

i nowo zdobytych tzw. marchii. Były one większe od hrabstw, a ich rząd-

cy, margrabiowie, mieli rozleglejszą niż hrabiowie władzę militarną. Soli-

dnym filarem państwa stał się Kościół, poddany monarszej kontroli:


król de facto decydował o nominacjach biskupów i opatów, którzy byli

wciągani do aparatu państwowego (sprawowali funkcje w kancelańi, mi-

sjach dyplomatycznych, jako wysłannicy kontrolujący administrację). Dy-

gnitarzy duchownych i świeckich zbierano na zjazdach (placita). Za Karo-

la Wielkiego zjazd taki był okazją wywierania monarszej presji na wiel-

możów, za jego następcy Ludwika Pobożnego sytuacja się odwróciła -

to raczej możni naciskali podczas zjazdów na władcę.


75


Powszechna historia ustrojów państwowych


Mimo widocznego postępu liczebność i jakość kadr, którymi dyspo-

nowano, były nie na miarę ogromnego państwa karolińskiego. Toteż dla

opanowania tego obszaru Karol Wielki usiłował włączyć do systemu rzą-

dzenia rodzące się zasady lenne. O ich początkach była już mowa. Od

dawna władcy i możni państw barbarzyńskich pozyskiwali sobie służby

(głównie wojskowe) biorąc na swe utrzymanie grupy podopiecznych. Zwano

ich wasalami (vassi, vasalli), ich patron określany był mianem seniora.

Rodziło to silne zależności osobiste, wsparte na wzajemnych korzyściach

i dożywotniej wierności umacnianej przysięgami, gestami, rytami. Ale trud-

ności utrzymywania na dworach wielkich grup wasali skłaniały do wyna-

gradzania służb nadaniami ziemi, z początku - jak każda darowizna w ów-

czesnym prawie - odwołalnymi. Z kolei zastosowanie gwarancji lojalności

wasalnej do ludzi obdarzonych ziemią (lub dochodami z ziemi) umacniało

prawa obdarowanych do tego nadania, zwanego precarium lub beneficium.

Z połączenia wasalstwa i nadań ziemi (beneficjów) powstał system

lenny, łączący lojalność należną patronowi z ekonomiczną wygodą:


łatwiej było nadać komuś beneficjum niż mieć go na utrzymaniu.


W armii Karolingów coraz więcej było wasali króla i możnych panów,

wasali, na których - w zamian za nadanie ziemi - ciążył obowiązek za-

wodowej, konnej służby wojskowej. Pospolite ruszenie ciągle miało istot-

ne znaczenie, ale przyszłość należała do zawodowców.


Monarcha upatrywał korzyści w zastosowaniu zasad lennych do syste-

mu rządzenia, ponieważ w istocie interesowali go bezpośrednio tylko moż-

ni i nad nimi chciał on efektywnie panować. Włączano ich zatem już

w VIII w. w system wasalnej zależności od króla za cenę podporządko-

wania im mniej zamożnych właścicieli ziemi. Tak powstawał cały system

zależności osobistych, a król miał nadzieję utrzymania w ręku głównego

ogniwa całego tego łańcucha.


Wreszcie, w VIII w. zaczęła się też wasalizacja urzędów i godności

duchownych. Ale stosunek lenny przybierał formę umowy i stawał się

dożywotni: hrabia czy margrabia mógł zatem sądzić, że króla musi słuchać

tylko warunkowo (o ile ten dotrzyma warunków umowy lennej), a doży-

wotniość lennej więzi sprawiała, że trudno było hrabiego usunąć z urzędu

lub nawet przenieść na inne stanowisko. Dobra, które hrabia miał jako

majątek prywatny, te, które otrzymał jako uposażenie urzędowe (ministe-


76


Imperia Średniowieczne


rium) i wreszcie te dobra, które król mu nadał jako swemu wasalowi -

w IX w. zaczęły się stapiać w jeden wielki blok. Ostatecznie tedy próba

wykorzystania systemu lennego do rządzenia wielkim państwem nie dała

spodziewanych rezultatów, tj. lepszego panowania króla nad arystokracją,

a przez nią - nad resztą ludności. Przyniosła jedynie ogromne wzmoc-

nienie możnych panów.


Niejednorodność i olbrzymi obszar państwa karolińskiego nie pozwo-

liły przy tym zachować jego jedności. Pepin Krótki i Karol Wielki przez

60 lat tworzyli swe imperium; starczyło 30 lat, by nastąpił jego rozkład.

Proces ten wypełnił lata panowania Ludwika Pobożnego (814-840). Po

jego śmierci nastąpił w Yerdun podział imperium między jego trzech sy-

nów (843). Karol Łysy otrzymał „Francję zachodnią", która będzie Fran-

cją bez przymiotnika. Ludwik wziął „Francję wschodnią", która dostanie

miano Niemiec. Wreszcie najstarszy Lotar odziedziczył „Francję środko-

wą": Włochy i długi korytarz od Marsylii po ujścia Renu i Wezery do

Morza Północnego.


Rozdział szósty


Wczesna monarchia feudalna


Między rokiem 950 a 1050 stabilizowała się powoli mapa po-

lityczna średniowiecznej Europy. Widać już na niej zarysy

wielkich monarchii narodowych, które miały się utrwalić

w przyszłości. Ich granice były jeszcze płynne, losy licznych terytoriów

nie przesądzone, często występowały strefy pośrednie o niejasnej przyna-

leżności państwowej. Ale elity władzy dużych formacji politycznych były

już często wyczulone na ich niezależność od innych państw: żaden są-

siedni władca nie ma prawa rozkazywać niezależnemu monarsze!


Na wschodzie Europy uformowało się rozległe państwo Rurykowiczów

- Ruś Kijowska, sięgająca od Morza Azowskiego po Zatokę Fińską. Im-

perium Romajów prócz posiadłości maioazjatyckich trzymało mocno Grecję,

część Półwyspu Bałkańskiego po dolny Dunaj (od 1018 r. także carstwo

bułgarskie) i terytoria na południu Italii (Bari, Tarent). Obok Serbii i Buł-

garii ustabilizowało się około r. 1000 duże królestwo Węgier, dalej na

północ - królestwo Czech, w luźnym związku z Rzeszą niemiecką, oraz

Polska pierwszych Piastów, granicząca m.in. z pogańskimi Pomorzanami

i ludami bałtyckimi, które nie stworzyły jeszcze silnych centrów pań-

stwowych. Na zachód od Łaby - królestwo Niemiec, które w IX w. zagar-

nęło północną część działu Lotara, a w połowie X w. północną i środkową

Italię. Królowie Niemiec, którzy z racji posiadania Rzymu od 962 r. nosili

tytuł cesarzy rzymskich, zawładnęli jeszcze w r. 1032 królestwem Bur-

gundii (Arelatu) na południowym wschodzie dawnej Galii: oznaczało to

wchłonięcie przez Niemcy całego działu Lotara z 843 r., dawnej „Francji

środkowej". Władza Niemców nad Rzymem na długo zablokowała po-


79


Powszechna historia ustrojów państwowych


dejmowane już od VIII w. próby papieży stworzenia ich własnej formacji

państwowej; dopiero na przełomie XII i XIII w. papież Innocenty III zdo-

łał stworzyć w środkowej Italii niezależne Państwo Kościelne. Na połud-

niu Italii i na Sycylii sytuacja była powikłana, ale już po r. 1020 zaczęło

się tu tworzenie przyszłego królestwa sycylijskiego, jednego z najciekaw-

szych państw średniowiecznej Europy.


Francja zachodnia" z r. 843, teraz już po prostu Francja, bardzo roz-

proszkowana politycznie, otrzymała właśnie w r. 987 nową dynastię, któ-

rej założycielem był król Hugo Kapet. Za Pirenejami trwały i powoli po-

szerzały swój stan posiadania chrześcijańskie królestwa hiszpańskie: Aragon,

Nawarra, Kastylia i Leon. W roku 1000 wciąż jednak większą część Pół-

wyspu Iberyjskiego zajmował kalifat kordobański. Wreszcie na północy

Europy - Wielka Brytania składała się z królestw anglosaskich (na nowe

tory pchnie Anglię w r. 1066 podbój dokonany przez francuskich rycerzy

z Normandii pod Wilhelmem Zdobywcą), Walii oraz królestwa Szkocji.

Irlandia, rozwinięta kulturalnie, lecz zapóźniona politycznie, około r. 1000

osiągnęła nietrwałą jedność dzięki impulsowi obrony przed najazdami Skan-

dynawów. Ci ostatni tworzyli trzy królestwa: Danię, Norwegię i Szwecję.


W Europie XI wieku zwyciężał już społeczny system feudalizmu (opóź-

nienia były nieliczne: w Skandynawii, u ludów bałtyckich). Sukcesom

nowego ustroju towarzyszyło upowszechnienie chrystianizmu, który dopa-

sował swą społeczną doktrynę do feudalnej doczesności. Nastąpiło także

utwierdzenie organizacji kościelnej wspierającej państwo wczesnofeudalne

swym autorytetem i doświadczeniem swych kadr. Kościół pozostawał zre-

sztą, tak na Zachodzie jak i na Wschodzie, pod kontrolą czynników świec-

kich. Wnet miała się dopełnić schizma Kościołów (1054) - rzymskiego

pod obediencją papieską i greckiego, nie znającego centralnej władzy i tym

silniej powiązanego z państwem. Oba Kościoły poczyniły na przełomie

X i XI w. wielkie postępy: greckie chrześcijaństwo objęło Ruś Kijowską,

rzymskie - Polskę, Węgry, Szwecję. Rekompensowało to choć w części

ogromne straty, jakie chrystianizm poniósł w rezultacie ekspansji arabskiej

na Bliskim Wschodzie i w Afryce.


Wczesną monarchię feudalną cechowało przeplatanie się jedności po-

litycznej i różnych form rozproszenia władzy. W pierwszym okresie na-

sileniu się tendencji odśrodkowych odpowiadały takie zjawiska, jak agra-


80


Wczesna monarchia feudalna


ryzacja życia, słabość miast, znaczna samowystarczalność majątków feu-

dalnych, prymitywizm oświaty i niska kultura pisma, mała sprawność tech-

niczna środków łączności, mała gęstość zaludnienia. Formy jedności po-

litycznej wielkich struktur były kruche i nietrwałe. Wielmoże dysponujący

własnością ziemi i siłą zbrojną przejmowali liczne uprawnienia władzy

państwowej. Immunitet dawał im prawo administrowania i sądzenia w ob-

rębie ich dóbr. Ponadto budowali zamki obronne, wydawali rozkazy ogó-

łowi wolnej ludności w swej strefie wpływów, kontrolowali drogi i handel,

narzucali swe zwierzchnictwo lokalnym instytutom kościelnym. Osłabie-

niu centralnej władzy państwowej towarzyszyły prywatne wojny wielmo-

żów, przejawy samowoli i bandytyzmu.


Drugi okres wczesnej monarchii feudalnej wyrastał z przemian ekono-

micznych zapoczątkowanych w przodujących krajach w XI w. i owocują-

cych w w. XII i XIII. Postęp rolnictwa umożliwił renesans miast i ożywie-

nie tętna wymiany. Wzrost demograficzny i procesy kolonizacyjne na wsi

ułatwiały utrzymanie porządku; z kolei ład i bezpieczeństwo sprzyjały

dalszym postępom gospodarki. Wyższy poziom oświaty i kultury skłaniał

do rozumniejszego urządzania ładu politycznego i dawał państwu więcej

kompetentnych kadr. Odbudowa autorytetu władzy często zaczynała się

od porządkowania zamożniejszych i ludniejszych dzielnic; z tych lokal-

nych osiągnięć korzystała potem władza królewska. Monarchia dyspono-

wała już elementarnymi środkami zapewniania ładu: miała pewne zasoby

pieniężne, lojalnych funkcjonariuszy, siłę zbrojną niezależną od wielmo-

żów. Zręby tych instrumentów rządzenia formowały się już w XII w.

w Anglii, królestwie sycylijskim, z pewnym opóźnieniem we Francji. Stu-

lecie XIII przyniesie upowszechnienie tych procesów.


/. Podstawowe cechy systemu politycznego


Powszechnie trwała w Europie zasada monarchiczna, jak-

kolwiek rozproszenie władzy państwowej bardzo zredukowało prawa mo-

narchów. Nawet tam, gdzie ich władza była rozleglejsza, władca realizo-

wał ją w praktyce wspólnie z oligarchią wielmożów krępujących jego

swobodę działania. Także w tzw. republikach feudalnych Wielkiego Nowo-


81


Powszechna historia ustrojów państwowych


grodu i Pskowa władza książęca de nomine istniała, choć zupełnie zdomi-

nowana przez oligarchię. Zarysowana już w XI w. niezależność wielkich

miast północnej Italii (Wenecja, Genua, Mediolan) była zjawiskiem ze

sfery faktów, a nie prawa: dopiero dużo później republiki północnowłoskie

zgłoszą roszczenia do prawnej niezależności od cesarstwa rzymsko-nie-

mieckiego. Rząd średniowieczny był monarchiczny nawet w okresie naj-

większego upadku autorytetu licznych władców.


Wczesna monarchia feudalna dysponowała niekiedy niezłym aparatem

rządzenia w skali królestwa (Anglia, Sycylia) lub dzielnicowego księstwa

(księstwo Normandii, hrabstwo Flandrii). Ale i tam bardzo wiele zależało

od talentu, zręczności politycznej i pracowitości monarchy. Słaby władca

stwarzał zagrożenie dla stabilności systemu. Podobnie śmierć monarchy,

który mocno trzymał ster władzy, stanowiła nieraz sygnał do rewolt i anar-

chii. Nieustanne podróże monarchy i dworu po kraju były uzasadnione

nie tylko ekonomicznie lecz i politycznie: służyły utwierdzaniu autorytetu

władcy i pacyfikowaniu rebelianckich nastrojów. A skoro od monarchy

tyle zależało, droga od względnego ładu do kompletnego rozprzężenia

nie była wcale daleka.


Legalność monarchiczna wymagała, by władcę wskazywały zasady dzie-

dziczenia i- jednocześnie - elekcji: przez długi czas nie sądzo-

no wcale, że sukcesja i elekcja to wykluczające się wzajemnie systemy.

Prawo do tronu przysługiwało dynastii, ale który spośród dynastów zasią-

dzie na tronie - pozostawało sprawą wyboru. Nie było wszakże precyzyj-

nych procedur określających sposób elekcji i grono wyborców. Z reguły

więc elekcja wyzwalała przetargi polityczne, grę siły i argumentów, nierzad-

ko i konflikty w obrębie grupy możnowładczej. W XII i XIII w. drogi

sukcesji i elekcji zaczęły się rozchodzić. Zasady dziedziczenia precyzowa-

ły się (wskazując z reguły najstarszego syna władcy), a tam, gdzie - jak

w Niemczech - zwyciężała elekcja, określano jej procedurę. Ale w monar-

chiach elekcyjnych prawa krewnych władcy miały niebłahe znaczenie,

zaś w monarchiach dziedzicznych idee elekcyjne odzywały się niekiedy,

gdy władcy zabrakło syna. Żywotność idei elekcyjnej sprzyjała roszcze-

niom możnych do decydowania o obsadzie tronu, gdy władcę uznawano

za „nieużytecznego" lub „tyrańskiego". Idea prawa do oporu (ius


82


Wczesna monarchia feudalna


resistendi) przeciw tyranowi tkwiła mocno w świadomości wielmożów,

a niekiedy przenikała też do sfery zasad ustroju.


Wobec braku solidnej armatury administracyjnej i reguł jej działania

wielką rolę grały bezpośrednie decyzje władcy. Odpowiedzialność za ich

podejmowanie nie gubiła się w anonimowej machinie państwowej, co znów

sprzyjało myślom o prawie do oporu przeciw złemu władcy. Zwyczaj, iż

monarcha przed podjęciem decyzji radzi się grona możnych, miał między

innymi choć w części podzielić odpowiedzialność za te decyzje.


Głównym celem owego radzenia się wielmożów było jednak zapew-

nienie postanowieniom władcy skuteczności. Wielmoże skłonni byli uzna-

wać, że wiążą ich tylko te decyzje monarchy, na które wyrazili zgodę

(lub co najmniej byli obecni przy ich podejmowaniu). Możni panowie

traktowali swego władcę z mieszaniną bezczelności i pokory, co wynikało

z poczucia własnej siły, ale także z obaw i nadziei korzyści. Monarcha

mógł dać możnym przyrost majątku i prestiżu poprzez nadania ziemi i no-

minacje na wysokie godności (także duchowne: biskupstwa, opactwa, prze-

oraty, kanonie itd.) wraz z przywiązanym do nich uposażeniem. Władca

mógł też pognębić nawet bardzo potężnego wielmożę, zwłaszcza jeśli zna-

lazł przeciw niemu poparcie innych. Monarchowie długo zachowali po-

lityczną i majątkową kontrolę nad Kościołem, biskupi nieraz ich wspierali,

a nawet wchodzili do ścisłej ekipy rządowej. Reforma Kościoła rzym-

skiego zaczęła się wprawdzie już w XI w. i miała na celu, obok wzmoc-

nienia dyscypliny kleru i centralizacji władzy skupionej w ręku papieża,

uniezależnienie kleru od kurateli władców i wielmożów. Jednak cele refor-

my osiągane były z trudem i powoli.


Innym, obok władzy nad Kościołem, atutem monarchów była siła ideo-

logii monarchicznej. Ukazując władcę jako namiestnika Bożego na ziemi,

wyposażonego - dzięki intymnemu kontaktowi z Niebem - w szczególne

(niekiedy wręcz cudotwórcze) właściwości, ideologia owa pomagała utrzy-

mać lojalność i pomoc, także zbrojną, możnych panów.


Niemniej treść władzy monarszej skupiała się głównie wo-

kół dwu dziedzin: wojowania i sądzenia. Władców nie interesowały in-

westycje publiczne (prócz wojskowych), oświata, opieka społeczna; ich

aktywność ekonomiczna nie różniła się poważniej od działań każdego

wielkiego właściciela ziemi. Ale podobnie jak monarcha, wojował i sądził


83


Powszechna historia ustrojów państwowych


także wielmoża, a w skromnej skali i zwykły rycerz. Władza stapiała się;


z feudalną własnością ziemską. Siła lokalnych związków lennych (lub i

zbliżonych powiązań osobistych tam, gdzie system lenny się nie uformo- •

wał), związków wspartych na zasadzie lojalności wzajemnej, nie zapobie- •

gła konfliktom w obrębie klasy feudalnej. Łamanie zobowiązań lennych [

było nagminne i wiodło do starć zbrojnych. Konflikty lojalności zaostrzyły

się, gdy powstały wielokrotne zależności lenne, tj. gdy wasal miał kilku

seniorów, często ze sobą skłóconych. Rycerskie powołanie panów świe-

ckich prowokowało do walk między nimi: stwarzało to stan nieustających

wojen prywatnych. Nie zapobiegały im ani królewskie zakazy, ani kościel-

ne apele o rozejmy i pokoje Boże.


Władza sądzenia rozproszyła się tak samo, jak władza wojowania. Pod-

danych chłopów sądził pan ziemi, wykorzystując sąd jako instrument do-

minacji i źródło dochodu z grzywien, opłat, konfiskat. Duchowni podlegali

coraz częściej (choć nie wszędzie i nie w pełni) sądom duchownym; pa-

nów świeckich sądzili ludzie równi im rangą. Sądowe zwierzchnictwo

monarchy i rola sądów państwowych kurczyły się, ale nie zanikały. W su-

mie sądownictwo stało się domeną pozbawionych kultury prawnej właści-

cieli ziemi, zawód wykształconych prawników przestawał istnieć (wyjątki:


w Italii znajdowała się szkoła prawnicza w Pawii pracująca nad prawem

longobardzkim, w Skandynawii znano tzw. lagmanów, fachowych inter-

pretatorów prawa zwyczajowego). Lepiej przedstawiało się sądownictwo

kościelne.


Wielką rolę w mechanizmie władzy odgrywały zjazdy panów duchow-

nych i świeckich, z którymi naradzał się władca (niekiedy kibicowały im

większe grupy ludności wolnej). Czasami zjazdy nosiły miano wielkiej

rady, ale odróżniać je należy od rady monarszej, ścisłego grona współpra-

cowników władcy. W nieskomplikowanym systemie administracji trwały

ślady wzorów karolińskich (w Europie zachodniej i po części środkowej),

bizantyńskich (na Bałkanach, Rusi, w królestwie sycylijskim) i arabskich

(w Hiszpanii, na Sycylii). Ale były to najczęściej oddziaływania czysto

formalne (tytuły, ceremonie). Nowych instytucji i technik rządzenia szu-

kano z reguły empirycznie.


Na dworze monarszym (curia) nadal brakowało rozdziału funkcji

państwowych i dworskich oraz określenia kompetencji funkcjonariuszy -


84


Wczesna monarchia feudalna


tak samo, jak było w państwach barbarzyńskich. Owszem, kanclerz (z reguły

duchowny) zajmował się korespondencją i dokumentami monarchy, kone-

tabi jego stajniami, komornik - dworskimi ruchomościami itd., ale ludzie

z dworu to grono zaufanych władcy, który mógł każdemu z nich powie-

rzyć każde zadanie, wedle uznania. W zarządzie lokalnym klu-

czowa rola przypadała warownym miastom i grodom (castra), które stano-

wiły też ważny element systemu militarnego, tym donioślejszy, że obrona

miała wówczas z reguły pewną przewagę nad atakiem. Lokowani w umoc-

nionych siedzibach zarządcy (typu kasztelanów) mieli na ogół rozległą

władzę; wojskową, administracyjną, sądową, gospodarczą; jedynie zarząd

włości monarszych powierzano czasem innym funkcjonariuszom. W pań-

stwach słowiańskich na Bałkanach zarząd lokalny długo wspierał się na

zwierzchnikach „upaństwowionych" wspólnot terytorialnych zanim przypadł

urzędnikom władcy w większych okręgach.


Wraz z postępującym rozproszeniem władzy w sferę zarządu lokalnego

wdarły się, jak wspomnieliśmy, prawa właścicieli ziemskich. Immunitety

dały im władzę administracyjno-sądową nad chłopami w ich majątkach.

Ale prócz tego zawłaszczali oni prawo banu (wydawania rozkazów ogóło-

wi ludzi wolnych w ich sferze wpływu), kontrolę dróg i handlu, eksploa-

tację górniczą, prawo budowania zamków, kuratelę nad lokalnymi insty-

tutami kościelnymi itd. Ograniczało to władzę państwową i podrywało

jej podstawy materialne, oznaczało bowiem przejmowanie (legalne lub

nie) w ręce prywatnych panów monopoli królewskich (regaliów). Owe

regalia (celne, mennicze, górnicze, targowe itd.) były ważnym składni-

kiem monarszych dochodów, nieraz też służyły jako źródło uposażenia

dla urzędników. Słabnięcie dochodu z regaliów nadało tym większe znacze-

nie monarszej domenie - włościom i dworom, często rozrzuconym po

całym obszarze państwa. Dochody państwa uzupełniane też były różnymi

świadczeniami ludności dla monarchy (tradycyjne opłaty lenne, daniny

od Żydów i mieszczan, posługi i świadczenia chłopów z dóbr nie obdarzo-

nych immunitetem).


Wczesne monarchie feudalne podzielić można na trzy kategorie, l) W nie-

których krajach osiągnięta już jedność polityczna uległa zatracie, pojawiły

się równorzędne ośrodki władzy monarszej (policentryzm: przykładem jest

Hiszpania i Ruś.) 2) W innych krajach formalna jedność trwała, lecz w isto-


85


Powszechna historia ustrojów państwowych


cię państwo rozpadło się na dzielnice z władcami emancypującymi się

spod królewskiego zwierzchnictwa (królestwo dzielnicowe: np. Francja,

Niemcy). 3) W jeszcze innych krajach Europy, głównie mniej rozległych

i gęściej zaludnionych, a więc łatwiejszych do opanowania przez mało


rozwinięty aparat władzy, utrzymała się jedność polityczna królestwa (An-

glia, Sycylia).


II. Policentryzm: Hiszpania, Ruś


W małych państwach chrześcijańskich Półwyspu Iberyjskiego, które

oparły się Arabom, tj. w Leonie, Kastylii, Nawarze, Aragonie (później

dołączy do nich Portugalia) trwało wspomnienie jedności Hiszpanii wizy-

gockiej. Wspierało ono rekonkwistę, tzn. odwojowanie kraju z rąk Ara-

bów. Ale ta długa i zacięta wojna ze wspólnym wrogiem nie zlikwidowała

rozbicia politycznego. Królestwa Leonu, Kastylii, Nawarry, Aragonu (z któ-

rym połączyła się w r. 1137 resztka marchii hiszpańskiej Karola Wiel-

kiego, hrabstwo Barcelony) i wreszcie hrabstwo Portugalii (od r. 1139

królestwo) - to Pięć Królestw (los Cinco Reinos) w zasadzie równorzęd-

nych. Próby władców Leonu, by narzucić innym królom hegemonię, nie

powiodły się. Zjednoczeniu nie sprzyjały odmienności etniczno-kulturo-

we: w Aragonie pokrewieństwa z południem Francji, w Nawarze wielka

rola Basków, w Kastylii i Leonie bardzo żywa tradycja wizygocka. W Ara-

gonie daleko posunęła się feudalizacja, w Kastylii i Leonie większa była

rola wolnych chłopów i mieszczan.


Władza królewska w los Cinco Reims była mocno utrwalona:


elekcja nie grała tu roli, królowie nieraz rezygnowali z prestiżu sakry

i koronacji, władzę swą wywodzili nie tyle od Boga czy ludzi, ile z praw

przyrodzonych {senońo natura!). Jednoczenie Hiszpanii trwało długo. Do-

piero w XIII w. zepchnięto Arabów na południowy skrawek kraju (kró-

lestwo Granady, które przetrwało do r. 1492); w XV w. zjednoczyły się

Kastylia i Aragon, w 1512 r. Hiszpania anektowała prawie całe królestwo

Nawarry, odbierając je panującej tam francuskiej dynastii Albretów.


Inny charakter miał policentryzm na Rusi (a także np. w Polsce). Testa-

ment Jarosława Mądrego (zm. 1054) ustanawiał podział rozległego pań-


86


Wczesna monarchia feudalna


stwa kijowskiego między jego synów, przy czym władza wielko-

książęca i zwierzchnictwo nad młodszymi książętami przypadać miały

seniorowi dynastii. Nowy senior oddawał swą dotychczasową dzielnicę

drugiemu co do starszeństwa księciu, co powodowało dalsze zmiany w ob-

sadzie dzielnic. Wskutek takiej karuzeli zmian książęta nie mogli zapuścić

głębiej korzeni w swych dzielnicach i ustabilizować rządów; na ogół wspie-

rali się nie na miejscowych możnych panach, lecz na sprowadzonej ze

sobą drużynie. Toteż już w 1097 r. na zjeździe książąt w Lubeczu obalono

zasadę senioratu na rzecz dziedziczności dzielnic wedle istniejącego stanu

posiadania. Systemu tego nie respektowano w pełni, miejscowe elity nie-

raz obalały księcia i przywoływały innego Rurykowicza. Zarazem upadała

władza wielkoksiążęca związana z Kijowem. Jeszcze w I pół. XII w. Wło-

dzimierz Monomach i jego syn Mścisław odtworzyli jej autorytet, później

już nie można mówić o hegemonii Kijowa nad księstwami ruskimi (łączy-

ło się to z dużym osłabieniem ekonomicznej roli Kijowa w XII w.). Aż do

najazdu Tatarów Kijów był obiektem rywalizacji książąt, ale raczej jako

symbol niż ośrodek idei zjednoczeniowych. Ze względu na działy spad-

kowe księstw na Rusi było coraz więcej (u schyłku XII w. około 70). Nie

oznaczało to zupełnego chaosu, gdyż słabsze księstwa grawitowały w or-

bicie silnych.


Jedność dynastii odróżniająca ruski policentryzm od hiszpańskie-

go sprzyjała oznaczaniu zależności między książętami bizantyńską hierar-

chią pokrewieństw (ojciec, starszy brat, młodszy brat, syn), nie pokrywają-

cą się z rzeczywistymi stopniami pokrewieństwa. Była ona zresztą luźna,

zależna od układu sił. Na ogół każda dzielnica dążyła do pełnej niezależ-

ności: takie były aspiracje kleru, bojarów, miast.


W XII w. główne dzielnice Rusi to księstwa naddnieprzańskie (kijow-

skie, perejesławskie, turowsko-pińskie, czemihowskie, poiockie i smoleń-

skie), na zachodzie - księstwa halickie i wołyńskie (od r. 1199 połączone),

na północy - Wielki Nowogród (od pół. XII w. „republika bojarska"),

księstwa włodzimiersko-suzdalskie i muromsko-riazańskie. Pojawiły się

nowe tytuły wielkoksiążęce (książąt wlodzimiersko-suzdalskich i czemi-

howskich). Akcentem jedności były ogólnoruskie zjazdy książąt; ostatnie

odbyły się w r. 1223 i 1231. W sumie jednak Ruś żyła w zawirowaniach


87


Powszechna historia ustrojów państwowych


wciąż nowych podziałów dzielnicowych, zmieniających się koalicji ksią-

żęcych, waśni i wojen wewnętrznych.


Najaktywniejsze były trzy ośrodki. Zamożne księstwo włodzimiersko-

-suzdalskie znało silną władzę książęcą ograniczającą bojarów i dość roz-

winięte miasta (w r. 1147 ks. Juńj Dołgoruki założył Moskwę). Kilku silnych

władców wydało też księstwo halicko-wołyńskie. Oryginalnym tworem

był Wielki Nowogród, który swą siłę zawdzięczał wybornemu położeniu

(„okno Rusi na Europę") i solidnemu zapleczu ekonomicznemu. Rządzili

tu bojarzy i bogaci kupcy. Książę, wybierany przez wiec, przychodził

zawsze z zewnątrz (nie wyrosła tu lokalna dynastia) i skrępowany był

narzuconym mu układem (nie rezydował nawet w stolicy, nie mógł naby-

wać ziemi, spełniał głównie funkcje wojskowe). Wiec, zgromadzenie ogó-

łu mieszkańców stolicy, opanowany był przez bojarów i kupców. Drugim

głównym organem była rada złożona z byłych i urzędujących dygnitarzy

(namiestnika, władyki, tj. biskupa, starostów dzielnic miasta itd.). Funkcjo-

nariusze, wybierani przez wiec, z reguły należeli do grona najbogatszych

bojarów. Ten quasi-republikański system obronił się przed zakusami wiel-

kich książąt włodzimierskich i funkcjonował sprawnie przez długi czas.


Postępujące rozbicie dzielnicowe Rusi miało podobne skutki jak w Pol-

sce. Niosło konflikty wewnętrzne i osłabiało siłę oporu kraju w obliczu

zagrożeń z zewnątrz. Ale sprzyjało rozwojowi ośrodków lokalnych, postę-

powi miast, ułatwiało władcom opanowanie terenu bez rozbudowanej ad-

ministracji. Zarząd lokalny, wynik rodzimego rozwoju (bo wpływ

bizantyński objął głównie prawo i organizację Kościoła), przypominał wzory

frankijskie: brak rozróżnień funkcji dworskich i państwowych, płynny skład

i kompetencje rady, znaczny rozwój immunitetu. Były też tu echa demo-

kracji plemiennej: w stolicach księstw zbierały się wiece wolnych miesz-

kańców miasta. Decydowali na wiecu możni bojarowie, ale wśród we-

wnętrznych konfliktów poparcie wiecujących nie było pozbawione zna-

czenia. Inną pozostałością dawnych czasów było zwoływanie pospolitego

ruszenia wszystkich wolnych, gdy sytuacja tego wymagała; ale podstawą

siły zbrojnej była już służba feudalna. Księciu służyli obdarowani ziemią

(„wolni słudzy", „dzieci bojarskie"), bojarzy przyprowadzali mu kontyn-

genty swych wasali. Spośród koczowników rekrutowano oddziały najemne.


88


Wczesna monarchia feudalna


Mimo rozproszenia władzy książęta ruscy nie wypuścili zupełnie

z rąk zwierzchnictwa administracyjnego, sądowego, skarbowego. W pry-

watnych dobrach (wotczinach) właściciele sądzili poddanych chłopów i ścią-

gali od nich daniny dla księcia (immunitet podatkowy na ogół nie był

bowiem pełny). Książęta mieli też wielu urzędników lokalnych (posadnicy

w miastach, wołostiele w okręgach, wimicy ściągający grzywny sądowe).

Książę miał zazwyczaj spore dochody z domeny (majątków ziemskich,

miast), z podatku gruntowego (urok), z różnych opłat i grzywien. Sądził

on bojarów, jego urzędnicy sądzili wolną ludność miast i wsi. Duże zna-

czenie miały sądy kościelne (osądzały nie tylko kler, lecz i pewne kate-

gorie ludzi świeckich i spraw świeckich, np. spadkowych).


Gwałtownie pogorszył sytuację Rusi tatarski najazd Batu-chana (1237-

1242) i poddanie księstw ruskich Złotej Ordzie, zachodniej części impe-

rium Mongołów sięgającego od Korei po Dunaj. Książęta stali się wasa-

lami Złotej Ordy. Rozkaz chana (jarlyk) zatwierdzał ich na tronie, chan

mógł ich sądzić i obalać. Jako wasale chana książęta dostarczali mu po-

siłków wojskowych; ogół ludności ruskiej (z wyjątkiem kleru) obłożono

daniną, której techniczną stronę opracowali dla Mongołów fachowcy chiń-

scy, toteż system działał sprawnie. Początkowo daninę ściągali tatarscy

rezydenci na książęcych dworach, potem już sami książęta. Było to ogro-

mne obciążenie ludności hamujące postęp ekonomiczny kraju i prowoku-

jące bunty, a w ich konsekwencji - okrutne ekspedycje karne. Tataro-

-mongołowie podsycali konflikty między książętami ruskimi i popierali

rosnące rozbicie dzielnicowe; książęta i bojarzy nauczyli się rychło wyko-

rzystywać siłę Tatarów w swoich waśniach. W rezultacie osłabienia Rusi

w XIII i XIV w. liczne ziemie ruskie znalazły się pod obcymi rządami.

Ogromne obszary zachodniej Rusi opanowali wielcy książęta Litwy, Ruś

halicka włączona została do Królestwa Polskiego. Na pozostającej pod

władzą książąt ruskich północnowschodniej Rusi skonsolidowały się wre-

szcie, w XIV w., cztery duże ośrodki rywalizujące o przewodzenie zie-

miom ruskim i przyjmujące dumne miano wielkich księstw: Moskwa (któ-

ra zwyciężyła w rywalizacji z wielkim księstwem wlodzimierskim), Twer,

Riazań i Niżny Nowogród. Swój ustrój republiki bojarskiej zachował Wielki

Nowogród, podobny ustrój u schyłku XIII w. ukształtował się w Pskowie.


89


Powszechna historia ustrojów państwowych


Mniejsze dzielnice książęce grawitowały wokół wyliczonych czterech

wielkich księstw, które konsolidowały się wewnętrznie i umacniały swoje

sfery wpływu. Otwarta została w ten sposób droga do zjednoczenia ziem


ruskich; dzieła tego dokonali wielcy książęta moskiewsko-włodzimierscy

w ciągu XV wieku.


///. Królestwo dzielnicowe: Niemcy, Francja


Drogi rozwoju Francji i Niemiec były bardzo odmienne. We Francji

władza królów osłabła szybko, ale też rychło zaczęła się dźwigać. W Niem-

czech słabnięcie królów dokonywało się powoli, lecz okazało się trwałe.

Rozbicie Francji na dzielnice już w XI w. osiągnęło punkt szczytowy,

później mapa polityczna kraju zaczęła się upraszczać. W Niemczech roz-

bicie pogłębiało się stopniowo i nierównomiernie (dużo większe było na

zachód od Łaby). Tradycja karolińska utrzymała się w Niemczech dłużej

(choć Karolingowie niemieccy wygaśli już w r. 911). Wyraziło się to nie

tylko w silniejszej władzy króla i w traktowaniu książąt oraz hrabiów

jako monarszych funkcjonariuszy. Do modelu karolińskiego zbliżał Niem-

cy charakter państwa jako agregatu różnych terytoriów, o odmiennych

tradycjach i składach etnicznych. Król niemiecki władał bowiem ziemiami

zabranymi Słowianom za Łabą i Soiawą, wielką częścią Italii oraz daw-

nym królestwem Arelatu, aż po Rodan i Saonę.


System lenny wykształcił się w Niemczech słabiej i nie tak powszech-

nie jak we Francji: większy akcent padał tu na element rzeczowy stosunku

lennego (nadanie ziemi), niż na element osobisty (wasalstwo). Książąt

i hrabiów traktowano długo jako funkcjonariuszy króla, toteż ich opróż-

nionych lenn władca nie zatrzymywał dla siebie (jakże bowiem mógłby

być swym własnym funkcjonariuszem?). Wykształciła się tedy zasada przy-

musu lennego (Leihezwang: król musiał nadać opróżnione lenno nowemu

lennikowi), wielka przeszkoda na drodze ku umocnieniu władzy króla.

W dodatku władca Niemiec nie miał, jak król Francji, własnej dzielnicy

domenialnej. Domena jego była nader rozległa, ale rozproszona. Bez re-

zultatu usiłowali stworzyć silną i zwartą podstawę władzy królowie Hen-

ryk IV w Saksonii (XI w.), a Fryderyk I Barbarossa w Szwabii i Burgundii


90


Wczesna monarchia feudalna


(XII w.). Brak zwartej domeny utrudniał królom tworzenie silnej armii,

czy to lennej, czy najemnej.


Król Niemiec od 962 r. nosił tytuł cesarza rzymskiego: imponowało

to niemieckim wielmożom i gwarantowało niepodzielność władzy kró-

lewskiej: nie mogło być w Niemczech wielu królów, skoro król niemiecki

miał prawo do jedynego, niepodzielnego tytułu cesarza. Panowie niemiec-

cy powoływali się na rzymską zasadę, iż wojsko kreuje cesarza (exercitus

fach imperatorem), by umocnić swe prawa do wybierania władcy. Ale

elekcja była tu skojarzona z prawami sukcesyjnymi rodu królewskiego

(tzw. „wybór wedle prawa dziedziczenia", syna po ojcu). Tron niemiecki

zajmowały więc dynastie: saska (Ludolfingowie, 919-1024), salicka (1024-

1125) i szwabska (Sztaufowie, 1138-1250). Wyboru króla dokonywali

wielmoże, potem książęta (od XIII w. główną rolę grała nieliczna grupa

książąt duchownych i świeckich).


Atutem królów Niemiec było także zwierzchnictwo nad Kościołem.

Tytuł cesarski dał im decydujący wpływ na obsadę tronu papieskiego,

lecz podjęta od pół. XI w. reforma kościelna wpływ ten usunęła. Król

mianował biskupów i robił ich swymi bliskimi współpracownikami: w tej

roli byli bardziej lojalni i wykształceni od możnych świeckich, nie było

też zagrożenia, że delegowaną im władzę zechcą przekształcać w dzie-

dziczną. Toteż król Niemiec uparcie bronił swej kontroli nad biskupami,

co wyjaśnia roznamiętnienie sporu z papiestwem o inwestyturę biskupów.

Kompromisowe jego rozwiązanie w konkordacie wormackim (1122) dało

władcom Niemiec już tylko pośredni wpływ na obsadę biskupstw (no-

minację monarszą zastąpił w zasadzie wybór biskupa przez kapitułę). Ale

u schyłku XII w. biskupi utracili charakter funkcjonariuszy króla, byli

już tylko jego lennikami i niczym więcej.


Panowie świeccy zaczęli emancypować się wcześniej. W pocz. X w.

ukształtowały się tzw. księstwa szczepowe (Saksonia, Franko-

nia, Bawaria i Szwabia), przechowujące ślady dawnych związków plemien-

nych. Razem z Lotaryngią (północną częścią działu Lotara z 843 r.) stanowiły

one trzon terytorialny i etniczny Niemiec: inne obszary państwa niemiec-

kiego były dorobkiem ekspansji na ziemiach Słowian, w Italii i Burgundii.

Książęta szczepowi z początku zdobyli niemal niezależną pozycję, ale

król Otto I sprowadził ich znów do roli królewskich funkcjonariuszy. Kró-


91


Powszechna historia ustrojów państwowych


Iowie odmawiali książętom szczepowym dziedziczności, starali się usuwać

ich lub przenosić z jednego księstwa do drugiego. Z kolei wielmoże lo-

kalni traktowali ich jako szefów związku plemiennego z możnowladczego

wyboru. W wyniku tych presji z góry i z dołu księstwa szczepowe zaczęły

się dzielić na mniejsze struktury. Niekiedy jednak łączyły się: najgro-

źniejsze dla królów było połączenie w XII w., pod władzą rodu Welfów,

Saksonii i Bawarii. Rozbił ten blok terytorialny król Fryderyk I (1180)

z pomocą wasali księcia Henryka Lwa, Welfa; jednak zasada przymusu

lennego nie pozwoliła włączyć ziem Henryka do królewskiej domeny,

można je było tylko rozdrobnić.


W I pół. XIII w. istniało już w Niemczech 16 księstw świeckich (u schył-

ku średniowiecza będzie ich 40) i aż 90 księstw duchownych (to rezultat

wcześniejszego faworyzowania biskupów). W obrębie niemieckich księstw

tworzyła się hierarchia: księstw sensu stricte i hrabstw, które uniezależniły

się tak od króla, jak i od książąt. Ich zwierzchnikom brakowało jedynie

książęcego tytułu; od zależnych hrabiów, grafów, wyróżniał ich tytuł land-

grafa, pfaizgrafa (palatyna) lub markgrafa. Pozostali hrabiowie znaleźli

się pod zwierzchnictwem książąt lub trwali w zależności od króla. Zacho-

wali na ogół pewne prawa sądowe i administracyjno-wojskowe (w szcze-

gólności kontrolę nad zwierzchnikami zamków, kasztelanami). Natomiast

w należącej do Niemiec północnej Italii hrabstwa rozsypały się, a z par-

celacji praw hrabiowskich skorzystały liczne siły lokalne. Osobliwością

Italii cesarskiej było też wczesne (od XI w.) formowanie się - obok księstw

i margrabstw - półsuwerennych republik miejskich (duże miasto i jego

okolica). Fryderyk I Barbarossa starał się zniweczyć te roszczenia miast

włoskich, ale w konflikcie zwyciężył zawiązany przez nie sojusz (Liga

Lombardzka w aliansie z papieżem): pokój w Konstancji (1183) dał mia-

stom lombardzkim autonomię pod czysto formalną władzą cesarza.


Także w samych Niemczech sfera władzy królewskiej kurczyła się co-

raz bardziej. Na drodze faktów książęta w swych terytoriach zagarniali

królewskie monopole (regalia); prawo bicia monety, pobierania ceł, za-

kładania miast, eksploatacji górniczej itd. Podsumowaniem tych zdobyczy

książęcych (a nie ich nadaniem) były wielkie przywileje Fryderyka II dla

książąt (1220,1232). Wojskowa służba lenna książąt i ich lenników traciła

wartość, niesuwerenni hrabiowie podporządkowani zostali książętom. Kró-


92


Wczesna monarchia feudalna


Iowie, pozbawieni zwartej domeny i centralnego aparatu (poza kancelarią),

nie mający nawet stałej stolicy, wędrujący po kraju, by pacyfikować lo-

kalne opozycje, uwikłani w sprawy włoskie (konflikty z papiestwem i mia-

stami lombardzkimi) oraz w krucjaty - mimo tytułu cesarskiego tracili

autorytet. Wyrazem ich słabnięcia był wzrost roli elekcji i pojawianie się

od schyłku XI w. rozdwojonych wyborów: książęta wybierali „antykró-

łów" przeciw rządzącym władcom lub po śmierci króla dokonywali wy-

boru dwu kandydatów. Po zgonie Fryderyka II walki różnych kandydatów

do tronu spowodowały długi chaos (tzw. Wielkie Bezkrólewie, 1250-1273).

Papieże jeszcze podsycali te konflikty o tron rzymsko-niemiecki.


Aż do XIII w. królowie Niemiec zachowali jeszcze najwyższe zwierzch-

nictwo sądowe: prawo wywoływania przed swój sąd każdej sprawy i roz-

strzygania apelacji od każdego wyroku sądowego. W zamęcie Wielkiego

Bezkrólewia nastąpił faktyczny zmierzch tych praw króla.


We Francji już w X w. wyrastały silne i dziedziczne władztwa

terytorialne wielmożów, którzy przyjmowali różne tytuły - książąt, arcy-

-hrabiów, hrabiów głównych: to podkreślało ich władzę nad zespołami

dawnych hrabstw. Później francuscy władcy terytońalni nosili na ogół

tytuły hrabiowskie (książęce nie były liczne). Gdy w 987 r. na tron wstę-

powała dynastia Kapetyngów istniało już 10 dużych władztw terytorial-

nych i 20 mniejszych hrabstw. Teoretycznie były to lenna Korony, ale

nawet władcy z północy i centrum Francji nader lekko traktowali tę za-

leżność lenną; wadzili się, a nawet wojowali z królem i zwyciężali jego

wojsko, gdyż hrabiowie Flandrii czy książęta Normandii byli po prostu

silniejsi od swego królewskiego seniora. Natomiast władcy terytońalni

z południa kraju, z potężnym księciem Akwitanii w pierwszym szeregu,

uważali się za zupełnie niezależnych od króla (hrabia Barcelony czasem

sobie o nim przypominał, gdy liczył na jego pomoc jako seniora w wal-

kach przeciwko Arabom).


W XI w. liczni książęta i hrabiowie znaleźli się w kłopocie: wymknęła

im się kontrola nad zamkami obronnymi i ich dzierżycielami, kasztela-

nami. Silą kasztelanów było lenne zwierzchnictwo nad okolicznym rycer-

stwem: te związki lenne były realne, obowiązki wasali bezwzględnie egze-

kwowane. Znaczenie zamków dla kontrolowania całej okolicy było bardzo

istotne; kasztelanowie mieli więc władzę militarną, sądzili resztki wolnego


93


Powszechna historia ustrojów państwowych


chłopstwa, sprawowali policję dróg i handlu, przejęli pewne monopole

ekonomiczne. Taka emancypacja kasztelanów stała się powszechna na po-

łudniu i w centrum, jedynie książę Normandii i hrabia Flandrii utrzymali

kontrolę nad zamkami. Również król szybko odzyskał zachwiane zwierzch-

nictwo nad nimi w swej domenie.


Królowie Francji jeszcze w pocz. XI w. bardzo pragnęli rządzić

w duchu tradycji karolińskiej: zwoływali na swój dwór wielkich wasali

duchownych i świeckich, usiłowali decydować o losach opróżnionych lenn.

Ale książęta i hrabiowie uchylali się od udziału w radzie królewskiej,

zapominali nawet często o obowiązku odnawiania hołdu lennego. Król

nie był w stanie skonfiskować siłą lenn nielojalnych wasali; mógł jedynie

przekazać prawo do skonfiskowanego lenna innemu księciu lub hrabiemu.


To wygrywanie jednych lenników przeciw drugim było atutem Kapetyn-

gów jako seniorów lennych.


Innym atutem była królewska domena, niezbyt duża (w pocz. XI w.

około 7000 km2), ale zwarta i położona w centralnym miejscu (wokół

Paryża i Orleanu). Od czasów Henryka I (1031-1060) zaczęło się porząd-

kowanie domeny: król nie miał szans wsparcia się na wielkich wasalach

Korony, ale zapuszczał głębiej korzenie w swój własny teren, stabilizował

się w Paryżu, ukrócił anarchię w swej domenie i kompletował z lokalnych


możnych oraz rycerstwa zalążek elity władzy, energicznych i lojalnych

współpracowników.


Inny jeszcze atut władzy królewskiej to jej faktyczna dziedziczność.

Hugo Kapet był królem z wyboru książąt i hrabiów, ale od początku

Kapetyngowie wprowadzili praktykę desygnowania i koronowania następ-

cy jeszcze za życia króla. Szczęśliwie żadnemu 2 Kapetyngów aż do pocz.

XIV w. nie zabrakło synów. Elekcja już w XI w. stała się formalnością:


obecni przy koronacji następcy wielmoże wydawali uprzejme okrzyki apro-

baty. Książęta i hrabiowie, sami u siebie dziedziczni, uznali prawo Ka-

petyngów do dziedziczności tronu. Wojowali nieraz z królem, ale nie się-

gali sami po koronę; inaczej niż w Niemczech, antykrólów tu nie było.

Wynikało to po części ze skłócenia wśród książąt i hrabiów, a trochę

i stąd, że francuscy panowie robili wielkie kariery królewskie poza Fran-

cją (w Anglii, Portugalii, Aragonie, w Konstantynopolu, na Sycylii i Cy-

prze itd.).


94


Wczesna monarchia feudalna


Wreszcie, wzmacniały Kapetyngów związki z Kościołem, nie

na zasadzie twardego zwierzchnictwa, jak w Niemczech, ale mocnego

sojuszu. Król Francji uznał zasadę elekcji biskupów przez kler, lecz na

ich wybór zachował wpływ niemały. Dostojnicy duchowni wspierali króla,

pomagali mu w rządzeniu, rozwijali też wątki swoistej „religii królewskiej"

(król jest namaszczony przez samo Niebo, utrzymuje bezpośredni kontakt

z Bogiem, jest nietykalny, ma moc cudotwórczą).


W XI w. to jeszcze nie królewska domena była wzorem porządku i au-

torytetu władzy, lecz księstwo Normandii i hrabstwa Flandrii oraz Ande-

gawenii. Dynastia książąt Normandii wzięła początek od Rollona, wodza

skandynawskich najeźdźców, którzy w IX w. osiedli nad dolną Sekwaną;


dynastia ta wydała kilku władców bardzo wybitnych. Domena w Norman-

dii była uporządkowana, książę czerpał również dochody z różnych mo-

nopoli i świadczeń wasali, twardo egzekwowanych (wcześnie też powstała

książęca kontrola finansowa jako odrębny dział administracji). Rygory-

stycznie egzekwowano też militarne obowiązki wasali: dzięki temu książę

Wilhelm Zdobywca mógł zgromadzić 6-tysięczną armię i podbić króle-

stwo Anglii (1066). Tylko książę mógł budować zamki, nie pojawiły się

więc w Normandii zamki „cudzoiożne", tj. samowolnie budowane przez

wielmożów. Ścisła była kontrola nad kasztelanami. Kościelne Boże pokoje

i Boże rozejmy, mające ograniczyć konflikty domowe, gdzie indziej nie-

skuteczne, były w Normandii lepiej przestrzegane, bo wspierał je autorytet

księcia. Na dworze książęcym, dość jeszcze prymitywnym, pojawiły się

wszelako pierwsze elementy statystyki państwowej (chodziło o pełny obraz

praw księcia). Administracja lokalna, w ręku wicehrabiów, była mocno

kontrolowana z góry.


Nie brakowało i w Normandii przejawów anarchii feudalnej, nieposłu-

szeństwa możnych, nawet rebelii. W sumie jednak system lenny, wcześnie

tu utrwalony, działał na korzyść księcia, a nie przeciw niemu. Nieco w tyle

za Normandią, gdy idzie o porządkowanie struktur państwowych, pozo-

stawało hrabstwo Andegawenii, rządzone przez silnych władców (Godfryd

M³ot, Fulk Nerra). Natomiast hrabstwo Flandńi, zamożne i uładzone przez

wybitne indywidualności (hrabiowie Baldwin IV i V), w pewnych dziedzi-

nach, np. w kontroli skarbowej, wyprzedzało nawet Normandię.


95


Pffwszeclina historia ustrojów państwowych


Rekonstrukcja autorytetu władzy zaczynała się więc we Francji od nie-

których władztw terytorialnych. Korzyści z tego wyciągnęła ostatecznie,

inaczej niż w Niemczech, władza królewska. Niektóre instytucje przodu-

jących dzielnic posłużyły królom za wzór przy porządkowaniu ich do-

meny. Gdy zaś domena królewska zaczęła się rozszerzać obejmowała czę-

sto obszary już nieźle skonsolidowane przez książąt i hrabiów.


IV. Królestwo jednolite: Anglia, Sycylia


Anglia osiągnęła jedność polityczną już w okresie anglosaskim. Pano-

wanie duńskie (1013-1042) było tylko epizodem i nie zmieniło ustroju

Anglii. Niektóre instytucje anglosaskie, korzystne dla władzy monarszej,

przetrwały także po normandzkim podboju Wilhelma Zdobywcy.


Teoretycznie podstawą rządów Wilhelma w Anglii nie był zresztą pod-

bój, lecz jego prawa spadkowe po ostatnim władcy anglosaskim, Edwar-

dzie Wyznawcy, a także elekcja wielmożów, naprędce zaimprowizowana.

Wnet jednak arystokracja anglosaska pozbawiona została wpływów na

rzecz panów normandzkich. W 1086 r. tylko 6% ziemi pozostało w rękach

wielmożów anglosaskich; kościół Anglii dostał się całkowicie pod władzę

biskupów pochodzenia normandzkiego. System lenny wprowadzili tu Nor-

mandowie i to wedle własnego modelu. Pod koniec XI w. król miał ok.

500 bezpośrednich wasali, w tym ok. 170 wielkich baronów. Ich obowiąz-

ki lenne ściśle egzekwowano (niektórzy przyprowadzali królowi nawet

po stu rycerzy). Wielkie lenna były na ogół rozproszone po kraju, co dla

króla stanowiło okoliczność korzystną. Majątki baronów znajdowały się


i w Anglii, i w Normandii, na poziomie klasy rządzącej tworzyła się więc

wspólnota anglo-normandzka.


Król trzymał mocno w ręku i baronów, i kontrolę nad ich lennikami.

Panował nad kościołem Anglii, zamożnym, chętnie akcentującym swój

luźny związek z papiestwem. Dominował też nad swymi radami: wielkim

zgromadzeniem baronów, w którym szukał rady i poparcia feudalnej elity,

oraz nad ścisłą radą złożoną z bliskich współpracowników.


Podstawą administracji lokalnej był anglosaski podział na hra-

bstwa (shire) i setnie (hundred). W hrabstwach rządzili szeryfowie (hrabia


96


Wczesna monarchia feudalna


to już tylko tytuł honorowy); król często mianował szeryfów spośród ludzi

nowych, a więc nie baronów; byli oni od króla ściśle zależni i przez

niego kontrolowani. W hrabstwach i setniach zachowały się tradycyjne

zgromadzenia wolnej ludności asystujące w sądzeniu. Na zgromadzeniach

w hrabstwach mówiło się czasem o ważnych decyzjach króla, zbierano

też pod przysięgą informacje dla rządu (ankieta, incfuest).


Mocny był system skarbowy. Już za Wilhelma Zdobywcy domena kró-

lewska objęła ok. 1/7 ziemi uprawnej. Król ściągał rygorystycznie do-

chody lenne, świadczenia od miast, Żydów, niekiedy i kleru, ponadto do-

chody z ceł, monopoli królewskich, grzywien sądowych. Osobliwością

Anglii był powszechny podatek gruntowy, ustanowiony jeszcze przez kró-

lów anglosaskich, przejęty przez władzę normandzką i podwyższony. Tro-

ska o ład skarbowy zrodziła kontrolę finansową i zalążki statystyki pań-

stwowej. W nauce wciąż toczą się spory na temat celów, jakim miał służyć

wielki kataster posiadłości ziemskich i dochodów z nich, sporządzony na

rozkaz Wilhelma Zdobywcy w 1086 r. Bez wątpienia jednak były to m.in.

cele fiskalne. Co najmniej od początku XII w. istniała sekcja rady kró-

lewskiej, przyjmująca dochody królewskie od szeryfów i rozliczająca ich;


operacji dokonywano na stole podzielonym na kwadraty, stąd nazwa tej

izby obrachunkowej - urząd szachownicy (Exchequer). Zależnie od położenia

na stole żeton miał różne wartości, od l pensa do 10 tyś. funtów. Technika

ta pozwalała uniknąć wielkich trudności: nie znano jeszcze zera i cyfr

arabskich, cyfry rzymskie zaś były nieporęczne przy dużych operacjach.


System militarny także wyróżniał Anglię w ówczesnej Europie.

Król od początku kontrolował zamki i egzekwował twardo obowiązki len-

ne. Ale rychło pojawiła się możliwość zastępowania stawiennictwa baro-

nów z wasalami przez podatek tarczowy (scutagium). Zasobny skarb mógł

opłacić werbowanie rycerzy zawodowych krążących po Europie. Nadal

istniało pospolite ruszenie wolnej ludności (fyrd): wolne chłopstwo było

wciąż liczne, a miasta ludne, więc fyrd miał realne militarne znaczenie.


Dla wzmocnienia Korony odbierano od całej wolnej ludności, nie tylko

więc od królewskich lenników (bezpośrednich i pośrednich), przysięgę

wierności królowi. Ludność anglosaska miała dużo powodów, by nie nosić

w sercu normandzkich rządów. Ale nawet niechętny im anglosaski kro-

nikarz przyznawał, że za Wilhelma Zdobywcy w kraju zapanował taki


97


Powszechna historia ustrojów państwowych


ład, iż można było bezpiecznie podróżować po całej Anglii z zapasem

złota. Władza dynastii normandzkiej nie była mocniej kwestionowana (elek-

cja nie grała istotnej roli, aprobata baronów dla Wilhelma I i Henryka I

to tylko propagandowa dekoracja). Gdy jednak na Henryku I dynastia

wygasła w linii męskiej zaczął się 20-letni okres zamętu i walk o tron.

W 1154 r. rządy objął prawnuk Wilhelma I po kądzieli, Henryk II Plan-

tagenet, i położył kres uzurpacjom baronów; odtworzył też łatwo aparat

władzy.


Królestwo Sycylii powstało na południu Italii i na Sycylii tak-

że w wyniku normandzkiej akcji zbrojnej. W XI w. Sycylię trzymali Ara-

bowie, południową Italię - Bizancjum i księstwa longobardzkie (resztki

panowania Longobardów). Normandowie pojawili się tu ok. 1020 r. jako

rycerze najemni w służbie miejscowych władców; wnet zaczęli po kawał-

ku zdobywać ten obszar korzystając ze swej militarnej przewagi nad miej-

scowym rycerstwem i z politycznego rozgardiaszu. Poparło Normandów

papiestwo, tradycyjnie wrogie Bizantyńczykom i Longobardom, by już

nie mówić o Arabach. Normandowie przyjmowali tedy zdobyte ziemie

jako papieskie lenno, a Kościół wspierał wśród miejscowej populacji ich

władzę. Rychło się zresztą okazało, że Normandowie lenną zależność od

papieża traktują jako czystą formalność. Adaptowali oni inteligentnie do

swych potrzeb urządzenia bizantyńskie i arabskie. Wielką rolę w tworze-

niu tego systemu władzy odegrali synowie normandzkiego barona Tan-

kreda de Hauteville. Wnuk Tankreda, Roger, połączył południowowioskie

i sycylijskie posiadłości normandzkie, a w r. 1130 przyjął tytuł króla Sy-

cylii. Do schyłku XII w. rządziła Sycylią dynastia panów de Hauteville

(z włoska Altavilla). System rządów przyjął wzory normandzkie, bizan-

tyńskie i arabskie. Inaczej niż w Normandii czy w Anglii normandzkiej,

system lenny nie objął tu wszystkich posiadłości panów świeckich, ale

Altavillowie skutecznie powściągali ambicje polityczne baronów: rychło

nastąpił zmierzch roli zgromadzeń baronialnych (do końca panowania dy-

nastii normandzkiej zebrały się tylko dwa razy, by wysłuchać woli króla).

Królowie narzucili też twardą supremację klerowi i zamożnym miastom.

Zachowali dla siebie zwierzchnictwo sądowe, dla wzmocnienia kontroli

nad krajem rozwinęli aktywnie twórczość ustawodawczą, co w Europie,

rządzonej przez prawo zwyczajowe, należało do rzadkości.


98


Wczesna monarchia feudalna


Jedność polityczną zachowały także i inne monarchie europejskie: Szko-

cja, gdzie w XII w. mocni królowie (Dawid I, Wilhelm Lew) kopiowali

wzory anglonormandzkie; Szwecja, w której luźna struktura polityczna

bardzo się wzmocniła pod berłem dynastii Folkungów (od r. 1250); kró-

lestwo czeskie, zjednoczone przez Przemyślidów (996). Czechy zacho-

wały polityczną jedność, tylko Morawa znała (od pół. XI do końca XII w.)

udzielnych książąt z rodziny panującej. Mały obszar państwa, nader zwar-

ty (także etnicznie) ułatwiał Przemyślidom kontrolę nad całym królestwem,

choć i tutaj wystąpiły okresy osłabienia Korony, gdy możni decydowali,

który z członków dynastii ma rządzić krajem.


V. Stosunki międzypaństwowe


Na mapie Europy utrwaliło się wiele państw o nierównej sile. W re-

zultacie pojawił się cały system stosunków międzypaństwowych: siłą lub

przyjaznymi zabiegami (vi aut yatid) nawiązywano sojusze, nie zawsze

równoprawne (amicitia, foedus); powstawały zależności (lenne, trybutar-

ne); zdarzało się ujarzmianie całych państw. Wszystkie te układy były

nietrwałe, usiłowano więc je umacniać. Gwarancjami sojuszów miały być

związki rodzinne władców, prezenty, nawet regularne wypłacanie pew-

nych sum sprzymierzeńcom. Stosunki zależności obwarowywano groźba-

mi wojny lub ekonomicznej blokady, głównie jednak braniem zakładni-

ków. Dla zależności politycznej niemałe też było znaczenie poddawania

organizacji kościelnej ośrodkom zewnętrznym. Ale już w XII w. ważne

państwa zdobywały własną organizację Kościoła (Skandynawia zrzucała

zwierzchnictwo arcybiskupstwa Bremy, Portugalia - hiszpańskiego Tole-

do, Szkocja - Yorku; pozostała zależność kościelna Czech od arcybiskup-

stwa Moguncji). Od IX w. zależność jednego władcy od drugiego z reguły

ubierano w formuły lenne, a ich realnym składnikiem były trybuty pie-

niężne i obowiązek pomocy zbrojnej. W taki sposób Kastylia trzymała

w podległości Nawarrę i Portugalię, Węgry - Serbię, Anglia - Szkocję

i Irlandię itd. Wszystkie takie związki były jednak nietrwałe, zależności

rwały się nieustannie. Groźby ekonomicznej blokady były mało skuteczne,

bo samowystarczalność stanowiła regułę; zabijanie zakładników uchodziło


99


Powszechna historia ustrojów państwowych


za czyn niehonorowy. W praktyce, by utrzymać jakiś kraj w trwałej za-

leżności, należało mieć tam zamki i garnizony; ale wojska było za mato

nawet na stałe garnizony we własnym kraju. Szansę trwalszego wpływu

dawało rozpalanie i wykorzystywanie konfliktów wewnętrznych w kraju

zależnym: temu np. Złota Orda zawdzięczała długie utrzymywanie zwierzch-

nictwa nad ziemiami ruskimi. Na dużą skalę politykę skłócania dynastów


i wielmożów w krajach wasalnych prowadzili cesarze rzymsko-niemieccy,

papieże, Bizancjum.


Roszczenia cesarzy rzymsko-niemieckich wspierały się na rzekomym

dziedziczeniu „światowego" imperium dawnego Rzymu. Nawiązania te,

sporadyczne w X-XI w., rozbudowywali od pół, XII w. cesarze z dynastii

Sztaufów. Fryderyk I Barbarossa usiłował podporządkować cesarstwu Da-

nię, Polskę i Węgry oraz przywrócić zachwiane zwierzchnictwo w pół-

nocnej Italii. Henryk VI zawładnął królestwem sycylijskim (z tytułu suk-

cesji) i pewnymi terytoriami w Azji Mniejszej i Afryce; uzależnił prze-

łomie Anglię (dzięki pojmaniu jej króla Ryszarda Lwie Serce) i planował

narzucenie zwierzchnictwa cesarstwu bizantyńskiemu. Fryderyk II pro-

wadził aktywną ekspansję śródziemnomorską i sankcjonował ekspansję

książąt niemieckich przeciw wschodnim sąsiadom Niemiec. Wszystkie te

wysiłki przynosiły rezultaty nietrwale a roszczenia cesarzy do roli „panów

świata" budziły powszechny opór.


Z kolei pretensje papieskie do zwierzchnictwa nad królami wynikały

z teorii prymatu władzy duchownej nad świecką, uzasadniającej prawo

papieży do ingerencji w sprawy państw nawet nie pozostających w związ-

kach politycznych z papiestwem. Niezależnie od tego luźne powiązania

protekcyjne" papieży z niektórymi państwami od schyłku XI w. zaczęły

nabierać zabarwienia lennego. Papież Grzegorz VII zastał taką „protekcję"

nad Sycylią, Polską, Węgrami, Danią. Usiłował rozszerzyć wpływ papie-

ski na Anglię, Hiszpanię, Ruś Kijowską. Próby to nieudane, ale w XII

i XIII w. ponawiano je z Rzymu niejednokrotnie usiłując stworzyć cały

system państw wasalnych. Teren owej aktywności papieskiej sięgał od

Portugalii po Ruś i od Sycylii po Skandynawię. Ale zobowiązania wasalne

wobec papiestwa rychło puszczano w niepamięć; uznawano je z reguły

tak długo, dopóki przynosiły korzyści. Królowie Anglii wykorzystywali

je w XII w. jako atut w walce z opozycją baronów; władcy Sycylii -

nowi rządcy na podbitym terytorium - postrzegali je jako wzmocnienie


100


Wczesna monarchia feudalna


legitymizacji ich władzy; w Polsce i Danii luźny związek z papiestwem

sprzyjał oporowi przed ekspansją niemiecką; władcy odnowionego (1187)

drugiego państwa bułgarskiego" rozważali możliwość uznania zależności

od papieża jako karty w grze przeciw Bizancjum itd. Szczególnie wytrwa-

le, przez cały wiek XIII, papieże usiłowali narzucić zwierzchnictwo cesa-

rzom rzymsko-niemieckim, nie bez przejściowych sukcesów.


W praktyce papieskie ingerencje w wewnętrzne sprawy różnych państw

mogły przynosić efekty dzięki osłabieniu władzy świeckiej, skonflikto-

waniu klasy rządzącej i postępom kościelnej centralizacji, która z kościo-

łów krajowych czyniła narzędzie polityki papieży.


VI. Początki struktur stanowych


Klasa świeckich panów feudalnych znajdowała się w stanie fermentacji

społecznej. Liczne rodziny możnowładcze wygasały lub deklasowały się

w wyniku działów majątkowych i rozrzutności, klęsk wojennych, monar-

szego gniewu. Także awans do grupy możnowładczej w nagrodę za wier-

ną służbę monarsze był zjawiskiem nierzadkim. Podobnie i rycerze de-

klasowali się często wskutek klęsk, rozrzutności, niełaski wielmożów lub

króla. Tendencja do niedzielenia rycerskiego majątku zamieniała młod-

szych synów rycerzy w klientów możnowładczych lub rabusiów i awan-

turników. Z drugiej strony, potrzeby militarne władców były wielkie, co

umożliwiało rycerski awans ludziom obrotnym i mającym talenty wojow-

nika. Klasa feudalna była więc otwarta, ale w niektórych regionach wcześ-

nie zaczęła się zamykać. Jej integracji sprzyjały, od XI w., elementy ry-

cerskiego kodeksu obyczajowego. Dość bogaty w sferze rytów i ceremonii,

kodeks ów był raczej krótki w swej zawartości moralnej. Jedna z rycer-

skich ceremonii, pasowanie na rycerza, zaczęła od XII w. słu-

żyć jako karta wstępu do rycerskiego grona. Pasowanie stawało się, w za-

sadzie, domeną młodych ludzi rycerskiego pochodzenia. Wyjątki były je-

szcze częste, ale monarcha powoli zyskiwał monopol na pasowanie ludzi

pochodzenia nierycerskiego. Przedtem każdy rycerz mógł pasować kogoś

na członka rycerskiej wspólnoty, teraz dopuszczenie do niej ludzi spoza

kręgu rodzin rycerskich stawało się szczególną łaską monarszą.


101


Powszechna historia ustrojów państwowych


Duchowni oddzieleni byli od ludzi świeckich celibatem i kościelną dy-

scypliną. Ale aż do reformy kościelnej XI-XII w. celibat na-

gminnie nie był przestrzegany, a dyscyplinę łamano. Kościelne beneficja

padały łupem panów świeckich, duchowni wielmoże prowadzili tryb życia

identyczny ze stylem laickich wielmożów. Dopiero reforma usuwała ze-

świecczenie kleru, wzmacniała celibat, wyrywała instytucje kościelne spod

świeckiej kurateli, zapewniała jurysdykcję sądów duchownych nad klerem.

Duchowni oddzielali się coraz wyraziściej od świata laików.


U schyłku XI w. zaczęła się też prawdziwa rewolucja w technikach

agrarnych, co pozwoli do pocz. XIV w. trzykrotnie powiększyć zaludnie-

nie Europy (do ok. 80-100 min). Można więc było utrzymywać coraz

większą liczbę ludności pozarolniczej; odrodziły się zatem miasta. Z ich

rosnącej społecznej roli wyrosła reforma miejska dająca miastom

wyzwolenie spod dominacji pana miasta (króla, biskupa, wielmoży) i samo-

rząd administracyjno-sądowy. Nie przyszło to bez społecznej presji ruchu

komunalnego wojującego o emancypację miast.


Nowy ich status prawny określały coraz częściej spisane karty komu-

nalne (karty swobód). Intencją było oczywiście stworzenie pewności prawnej,

ale karty nie zamrażały przywilejów miejskich: dynamiczne mieszczań-

stwo dobijało się nowych i rozciągliwie interpretowało dawniejsze przy-

wileje. W nowym ustroju miasta były zwolnione od uciążliwych, często

arbitralnych, świadczeń (podatków, rekwizycji, ceł, myt). Określano ściśle

wojskowe zobowiązania miast wobec monarchy czy innego ich pana. Uzna-

wano wolność osobistą mieszkańców miast: nie było w nich miejsca na

osobiste poddaństwo, człowiek pozbawiony wolności nabywał ją po pew-

nym czasie przebywania w mieście (zwykle potoku i jednym dniu). Gwa-

rantowano mieszczanom swobodę dysponowania majątkiem i wolność wy-

boru zawodu.


Wszędzie upowszechniał się samorząd miast (znany już wcześniej

w Anglii, północnej Italii, w niektórych miastach Francji). Miasta północ-

nowłoskie stały się de facto suwerennymi republikami, rozległą autonomię

wywalczyły sobie miasta flandryjskie. Na drugim biegunie znalazły się

miasta o samorządzie bardzo szczupłym i ściśle kontrolowanym przez

pana miasta. Organami samorządowymi były najczęściej: zgromadzenie

ogółu mieszczan (czasem kilka zgromadzeń), rada (lub rady), funkcjonariu-


102


Wczesna monarchia feudalna


sze i sędziowie. Mimo uznania potrzeby odrębnego sądownictwa miejskie-

go, zwłaszcza w sferze prywatno-prawnej, panowie miast zastrzegali sobie

chętnie jurysdykcję w ważniejszych sprawach karnych.


Często model ustroju pewnego miasta kopiowany był przez inne: w Anglii

po r. 1066 przyjmowano wzory normandzkie (Yemeuil, Breteił), we wschod-

nich Niemczech, Czechach, Polsce wzięcie miał model saskiego Magde-

burga, na północy Niemiec - Lubeki, na południu - Strasburga i Wiednia.

Samorządne miasta lokowały się w ustroju feudalnym: traktowane były

jako zbiorowy wasal pana miasta, a ich związki z owym panem przybie-

rały formy lenne; formy te wykorzystywano także w stosunkach między

miastami. Niekiedy (zwłaszcza w północnej Italii) mieszczanie nabywali

dobra ziemskie i wtapiali się w klasę feudalną. Wewnątrz miast kłębiły

się konflikty wśród rządzącej warstwy zamożnych mieszczan, niekiedy

tak ostre, że pojawiała się (w Italii, we Francji) praktyka powoływania

szefa samorządu (podesty, mera) z innego miasta. Jeszcze ostrzejsze były

konflikty między „tłustą" i „chudą" częścią populacji; ich stawką stawał

się wpływ na samorząd. Narzędziem oligarchii w tej walce były sądy

oraz prawo rozkładania między ludność ciężarów na rzecz pana miasta.


W XII i XIII w. częsta była penetracja urządzeń i praw miejskich na

obszary wiejskie: widać to w formie pisemnej przywilejów (kart), którymi

rządziły się odtąd liczne wsie i w formach wiejskiego samorządu. Postępy

rolnictwa i wielki ruch kolonizacyjny od XII w. sprzyjały poprawie statusu

chłopów. Nowe zasady, coraz częściej ujmowane w formę dokumentów,

zabezpieczały chłopów przed arbitralnością świadczeń dla pana ziemi (z re-

guły teraz obniżanych i racjonalizowanych: rosło znaczenie czynszów pie-

niężnych). Stabilizowały się miejscowe zwyczaje; nieraz je spisywano,

z reguły stwarzano gwarancję, że nie będą arbitralnie zmieniane. Umac-

niały się chłopskie prawa do ziemi: chłop otrzymywał zapewnienie, że

nie będzie samowolnie usuwany z ziemi, że swe gospodarstwo będzie

mógł przekazać w spadku lub sprzedać (ale tu istniały pewne ograniczenia,

a sprzedaż ziemi przez chłopa była też obłożona wysokimi opłatami na

rzecz pana ziemi). Niekiedy ujmowano chłopskie prawa do ziemi w rzym-

ską formułę emfiteuzy, tj. dzierżawy wieczystej, ale przy krótkich termi-

nach: w północnej Italii i Francji „wieczysta" dzierżawa to 29 lub nawet

tylko 9 lat; dużej swobodzie osobistej chłopów towarzyszyły tu słabe pra-


103


Powszechna historia ustrojów państwowych


wa do ziemi. Masowe (ale nie wszędzie) stało się wykupywanie z poddań-

stwa osobistego.


Pojawiły się wreszcie elementy samorządu wiejskiego współdziałają-

cego z administracją pańską i z parafią.


VII. Odbudowa władzy królewskiej


Postęp ekonomiczny od schyłku XI w. sprzyjał przywracaniu powagi

władzy państwowej, niekiedy najpierw w skali dzielnic a dopiero później

w wymiarze całej monarchii. Dążenia mieszczan, chłopów, Kościoła, tak-

że grup panów świeckich do spokojnego korzystania z ekonomicznej ko-

niunktury wspierały władzę borykającą się z nieładem i brakiem bezpie-

czeństwa. Rosnąca gęstość zaludnienia ułatwiała utrzymywanie porządku,

poprawa stanu dróg oznaczała solidniejszą i łatwiejszą łączność. Postęp

ekonomiczny pomnażał monarsze dochody z domen, o których powięk-

szenie zabiegano, z ceł, myt, opłat targowych, podatków od zamożniej-

szych poddanych, a zwłaszcza od miast. Władca dysponujący zasobnym

skarbcem mógł opłacić większą liczbę funkcjonariuszy i najemnych żoł-

nierzy. Najbardziej zaawansowane na drodze odbudowy autorytetu pań-

stwa były Anglia, Sycylia, od końca XII w. także Francja. W tych właśnie

krajach obok dawnych dygnitarstw pojawiły się nowe urzędy - opłacana

przez króla administracja działająca „na jego skinienie" (ad nutum). Mo-

narcha swobodnie powoływał takich urzędników, instruował ich, kontro-

lował, przesuwał i usuwał ze stanowisk. W Anglii w XII w., a na Sycylii

i we Francji w w. XIII istniały już przepisy pragmatyki służbowej dla

tych funkcjonariuszy: zasady rotacji, obowiązek sprawozdań, zasada nieo-

graniczonej gotowości do służby królowi, zakazy zawierania małżeństw,

nabywania dóbr i przyjmowania „prezentów" w okręgu urzędowania bez

zgody króla, zakazy ciemiężenia poddanych itd. Reguły te były nieraz

naruszane, ale nawet chciwość i żądza władzy angielskich szeryfów czy

francuskich bajliwów osłabiały lokalnych wielmożów, więc, paradoksal-

nie, służyły czasem sprawie królewskiej... W miarę postępów ekonomiki

i komplikowania się zadań władzy praca urzędnika wymagała więcej wy-

siłku i wyższych kompetencji. Pochodzący z XII w. opis działania an-


104


Wczesna monarchia feudalna


gielskiej izby obrachunkowej, Exchequeru, potwierdza, że kontrolujący

ten urząd baronowie, często niepiśmienni, nie mogli się połapać w ope-

racjach finansowych. Aby więc robić karierę w nowej administracji, nie

wystarczało być dobrze urodzonym nieukiem.


Aparat ów wymagał nowych metod sterowania: dawniej monarcha zda-

wał się na wierność swych pomocników, teraz dawał im szczegółowe

instrukcje. Zachowane z XIII w. instrukcje sycylijskie były bardzo dro-

biazgowe. Podobnie w Anglii XIII wieku: szeryfów zasypywano tam po-

leceniami królewskimi w sprawach administracyjnych, finansowych, woj-

skowych. Aby jednak dawać instrukcje, wypadało dobrze znać stan pań-

stwa, stąd rozwój badań ankietowych i ujęć statystycznych. Wzorem był

wspomniany już kataster angielski z 1086 r., tzw. Księga Dnia Sądnego

- wielki opis zdobytego przez Normandów królestwa. Później w Anglii

popłynęła fala zestawień statystycznych: przy pomocy ankiet ustalano ob-

ciążenia wojskowe poddanych, prawa spadkowe wasali króla, listy wdów

i małoletnich dziedziczek wielkich majątków, wyposażenia zamków kró-

lewskich, monarsze monopole itd. Do udzielania odpowiedzi na pytania

ankietowe zobowiązywano m.in. rodzący się samorząd lokalny. We Fran-

cji za króla Filipa II Augusta (1195-1220) także podjęto poważny wysiłek

zbierania informacji o stanie kraju; rosła też troska o dokumentację działań

dworu królewskiego. Dbano zwłaszcza o dokumentację finansową (by kró-

lowi nie przepadało nic z tego, co mu się należy). Wykorzystywano w niej

techniki wypracowane przez bankierów i kupców przy skomplikowanych

operacjach pieniężnych. We Francji już w r. 1202/1203 pojawił się pierw-

szy zarys budżetu państwowego! Dbano także o dokumentację kancelarii

państwa, archiwa sądowe, potem - o protokoły zgromadzeń stanowych.

Troska o informację i dokumentację państwową występująca w Anglii,

Francji i na Sycylii już w XII i XIII w., w innych krajach pojawiła się

na większą skalę dopiero w w. XIV i XV.


Zarząd lokalny w Anglii nadal wspierał się na hrabstwach z sze-

ryfami (ok. 30) i setniach (ok. 630, agentem szeryfa był w setni bajliw).

Szczyt władzy szeryfów przypadł na I połowę XII w., potem zaczęła się

ona kurczyć: liczne setnie dostawały się pod władzę panów prywatnych,

przywileje miast także redukowały zwierzchnictwo szeryfa. Ponadto od schył-

ku XII w. pojawiły się nowe urzędy konkurujące w hrabstwach z szery-


105


Powszechna historia ustrojów państwowych


fami: escheatorzy ( zarządzający domenami króla), koronerzy i konstablo-

wie (pełniący funkcje sądowo-śledcze i policyjne), asesorzy (ściągający

podatki). Szeryfów coraz lepiej też kontrolowano ze stolicy - głównie

przez Exchequer i przez wysłanników monarchy, tzw. sędziów objazdo-

wych. Ale do kontroli owej wykorzystywano także elity hrabstwa, żądając

od nich informacji o przejawach złego administrowania. Rola elit lokal-

nych poszerzała się stopniowo: wciągano je do bieżącego administrowania

i sądzenia. Szeryfowie powoływali więc zespoły przysięgłych (ju-

ries). Funkcje administracyjne takiego jury polegały na udzielaniu pod

przysięgą odpowiedzi na królewskie pytania (o stan królewskiej własności,

o uzurpacje praw Korony, o wartość określonych majątków itp.). Admini-

stracyjne y«/";ej' czynne też były przy ściąganiu podatków. Funkcje sądowe

przysięgłych - to wskazywanie, pod przysięgą, znanych im przestępców.

Należało to do tzw. grand jury, znanego już w XII w.; petty (małe) jury,

sądzące a nie oskarżające, pojawi się później, w w. XIII.


Obowiązki policyjne nałożono na ogół ludności nie wyłączając chło-

pów poddanych. Wyzyskano przy tym starą instytucję tzw. wolnej poręki

(frankpiedge). Członkowie tworzonych w tym celu grup (tithing) ręczyli

za siebie wzajem i byli odpowiedzialni za postępowanie członków grupy;


ścigali też przestępców i eskortowali ich do sądu.


Te funkcje, które grupy wolnej poręki i przysięgli wykonywali na kró-

lewskie zlecenie, były bezpłatne. Kształtujący się samorząd l o k a l -

n y pozwalał królom nie płacić nic za różne działania administracyjno-po-

licyjne i sądowe. Także wspomniani nowi urzędnicy (koronerzy, konsta-

blowie, asesorzy i in.) nie byli opłacani. Tylko szeryf i bajliw oraz ich

agenci otrzymywali wynagrodzenie. Ale ogół lokalnych urzędników (sze-

ryfów nie wyłączając) pochodził w XIII w. ż miejscowych elit ziemiań-

skich. Próby przekształcenia urzędu szeryfa w wybieralny zawiodły, lecz

król nie przysyłał już szeryfów spoza hrabstwa. Urzędnicy i przysięgli to

miejscowi ziemianie, działający na królewskie zlecenie, w większości bez-

płatnie i pod nadzorem Exchequeru, rady królewskiej, wysłanników króla

i sądów. Do tego dodać należy samorząd miast okrzepły w pocz. XIII w.

W ten sposób doświadczenie administracyjne, w konsekwencji zaś i poli-

tyczne, zdobywały w Anglii dużo liczniejsze grupy ludzi zamożnych niż

na kontynencie (były jednak wyjątki: w Brabancie także kształtował się

rodzaj samorządu lokalnego działającego bezpłatnie, na zlecenie władzy).


106


Wczesna monarchia feudalna


We Francji zarząd lokalny wyrósł z administracji majątków kró-

lewskich, sprawowanej przez prewotów: w XII w. prewot, urzędnik z no-

minacji króla, stał się silnym funkcjonariuszem o zadaniach administra-

cyjnych, policyjno-sądowych i wojskowych w niezbyt rozległym okręgu.

Sam rozmiar kraju zmusił wnet do powołania wyższego szczebla zarządu:


nad prewotami stanęli bajliwowie, uprzednio objazdowi kontrolerzy pre-

wotów, teraz szefowie dużych okręgów, bajliwatów, obejmujących wiele

okręgów prewotalnych (prevotes). Bajliwowie ze swymi funkcjami admi-

nistracyjnymi, sądowymi i militarnymi przypominali angielskich szeryfów

z ich najlepszego okresu, tj. z I połowy XII w. Ustabilizowani od połowy

XIII w., ograniczali potęgę wielmożów, ale też współpracowali z miej-

scowymi elitami szlachty, kleru, miast. W ziemiach książąt, poddawanych

w XIII w. władzy króla, na czele bardzo nierównych co do wielkości

okręgów (senechaussees) król stawiał seneszali o uprawnieniach podo-

bnych do kompetencji bajliwów. Seneszalowie przeważali na południu

i zachodzie Francji, na pozostałym obszarze - bajliwowie. Kontrola tych

funkcjonariuszy wprowadzona została w połowie XIII w. na rozkaz Ludwi-

ka IX Świętego. Ale pobożny król powierzał chętnie funkcje kontrolujących

komisarzy królewskich (enqueteurs royau\) duchownym, zwłaszcza francisz-

kańskim braciszkom, którym nieraz mydlono oczy. Skargi na złych urzęd-

ników komisarze królewscy zbierali na zgromadzeniach ludności, zwo-

ływanych w miastach a nawet i wsiach.


Administrację sycylijską rozbudowała już w XII w. dyna-

stia Altavillów. Ale do perfekcji - nietrwałej, bo zbyt ambitnej - doprowa-

dził ją w I pół. XIII w. cesarz i król Sycylii Fryderyk, II Sztauf. Jego

ambicją było uczynić z Sycylii „model dla innych królestw" (norma re-

gnorum). Stworzył tu logiczną hierarchię urzędów: szefem administracji

był naczelny justycjariusz, dwie części królestwa (Sycylia i południe Italii)

miały dwu wyższych justycjariuszy, w każdej z 10 prowincji urzędowali

justycjariusze. Ich agentami w mniejszych okręgach i miastach byli baju-

Iowie. Próby zdobycia komunalnej autonomii przez miasta Fryderyk II

unicestwił brutalnymi represjami.


Prócz tej administracji „ogólnej" powstał silny pion finansowy z naczel-

nym komornikiem i komornikami w prowincjach. Rozbudowano sieć fun-

kcjonariuszy policji (konstablowie) i tajnych agentów zbierających dla rzą-


107


Powszechna historia ustrojów państwowych


du informacje. Cały ten biurokratyczny system, silnie scentralizowany,

operujący wielką masą papieru i papirusu, cieszył się dużymi przywile-

jami, ale wykonywał ogromną pracę, a kontrolowany był rygorystycznie.

Przyjmowano tu zasadę nominacji na rok, z możliwością przedłużania

czasu urzędowania. Oprócz zwykłej sfery zarządu administracja sycylijska

musiała wziąć na swe barki ciężar polityki gospodarczej króla.

Fryderyk II stworzył liczne monopole państwowe (wzorowane na modelu

bizantyńskim): solny, żelazny, konopny, farbiarski, jedwabniczy (dwa ostat-

nie wydzierżawiano Żydom). Państwo było wielkim eksporterem zboża

(to też niemal monopoliczna domena władzy), zajmowało się wywozem weł-

ny, operacjami giełdowymi, eksperymentowaniem z kulturami rolnymi (trzci-

na cukrowa, indygo). Stworzono potężny system celny (tu kopiowano wzory

arabskie), ujednolicono miary i wagi. Państwo kontrolowało de facto cały

obrót handlowy, bardzo zyskowny, z Bliskim Wschodem, Afryką Pół-

nocną i arabską Hiszpanią. Jednakże owa scentralizowana administracja

i gospodarka państwowa nie przeżyły władzy Sztaufów; gdy w II pół.

XIII w. tron sycylijski objęła boczna linia Domu Francji, Andegawenowie,

władza monarsza osłabła a wnet (1282) państwo uległo podziałowi. Sycy-

lię wzięli władcy Aragonu, przy Andegawenach została południowowło-

ska część królestwa.


W sferze centralnego zarządu władzę skupiał nadal dwór kró-

la (curid). Tu monarcha naradzał się z baronami: gromadząca ich rada, często

zwana wielką, to ważny instrument oddziaływania władcy na możnowład-

czą elitę. Jednakże w Anglii, Francji, na Sycylii rada baronów (niekiedy

z udziałem delegatów rycerstwa i miast) debatowała tylko o tych spra-

wach, które król postanowił jej przedstawić. Normalnie o ważnych proble-

mach polityki radzono, na bieżąco, podczas posiedzeń ścisłej rady współ-

pracowników monarchy. Powoli na dworze wyodrębniały się fachowe de-

partamenty dla różnych dziedzin zarządu. W państwie sycylijskim były

to resorty (officia) dla spraw administracyjno-sądowych (z naczelnym ju-

stycjariuszem), skarbowych (z naczelnym komornikiem), a dalej kance-

laria i urząd marynarki z admirałem na czele (tytuł ten i koncepcja urzędu

pochodziły od arabskiego emira i z arabskich wzorów). Odrębnym depar-

tamentem kurii królewskiej był również sąd najwyższy. W Anglii dosko-

nalono znane już dawniej kancelarię (w XII-XIII w. najlepszą w Europie)


108


Wczesna monarchia feudalna


i Exchequer. Ich rozbudowa (ogromna dokumentacja, skomplikowane pro-

cedury) uniemożliwiała tym urzędom poruszanie się wraz z królem, a an-

gielscy władcy z rodu Plantagenetów, mający ogromne posiadłości we

Francji, byli bardzo ruchliwi. Toteż z kancelarią i Exchequerem konkuro-

wały wędrujące z królem organy dworskie, Komora i Szatnia. We Francji

obok kancelarii także wyodrębniał się dział kontroli skarbowej, w XIV w.

skonsolidowany w sprawnej izbie obrachunkowej (chambre de comptes).

I w Anglii, i we Francji w tym samym czasie (ok. połowy XIII w.) wy-

odrębniły się z kurii najwyższe sądy królewskie.


Znacznie liczniejsze niż resorty rządowe były centralne urzędy. Ich

dzierżyciele byli współpracownikami króla, który im powierzał tak fun-

kcje dworskie, jak i zadania państwowe: to relikt wczesnego średniowie-

cza, które pomieszało te dwie sfery. Tak np. wśród francuskich „wielkich

urzędników Korony" kanclerz szefował kancelarii, ale i prywatnej kaplicy

króla; konetabi zarządzał stajniami dworskimi i pełnił wysokie funkcje

wojskowe itd.


Ważnym elementem odbudowy autorytetu Korony była ekspansja s ą -

downictwa królewskiego. W tym samym czasie (XIII w.) gdy

upadało sądowe zwierzchnictwo królów Niemiec, rozwinęło się ono po-

tężnie w ręku królów Francji. Aż do pocz. XII w. królowie francuscy

wraz z obecnymi na dworze baronami składali sąd lenny dla baronów

(sąd parów, tj. równych rangą); sąd króla rozstrzygał ponadto spory mię-

dzy dostojnikami duchownymi i sprawy dotyczące miast. Od schyłku XII w.

sąd królewski regularnie już wyrokował w sporach pomiędzy baronami

oraz między nimi a królem; władca miał już dość siły, aby te wyroki

wyegzekwować. Książęta i hrabiowie domagali się jedynie (i to im przy-

znano), by w sądzeniu ich uczestniczyli równi im rangą (parowie). W połowie

XIII w. z kurii wyodrębnił się sąd najwyższy, parlament, z kompe-

tentnym personelem sędziowskim; sąd permanentny, ustabilizowany w Pa-

ryżu (a nie wędrujący wraz z królem), stosujący uczoną, pisemną proce-

durę rzymsko-kanoniczną. Z rzymskich zasad wywiedziono instytucję ape-

lacji: mnożące się apelacje do parlamentu ze wszystkich zakątków Francji

pozwalały na pewne (bardzo zresztą względne) ujednolicanie orzecznictwa

sądowego i, zwłaszcza, na wydatne osłabienie sądów sprawowanych przez

panów feudalnych. U schyłku XIII w. apelowanie do parlamentu od wy-


109


Powszechna historia ustrojów państwowych


roków feudalnych trybunałów było już, mimo wielu oporów, upowsze-

chnioną regułą. Wreszcie liczne (i nigdy nie skatalogowane do końca)

przypadki uznane zostały za tzw. sprawy królewskie (cas royawc) podle-

gające wyłącznie kompetencji trybunałów monarszych (sądów bajliwów

i parlamentu): rozbój na drodze publicznej, fałszowanie pieniędzy, naru-

szenie ustaw króla itd. Przyjęto także instytucję tzw. wyprzedzenia: pod pre-

tekstem opieszałości sądu pana feudalnego sędzia królewski (z reguły baj-

liw) rozstrzygał sprawę należącą do kompetencji owego sądu. Wszystko

to bardzo uszczupliło prawa sądowe panów feudalnych. Ograniczano rów-

nież roszczenia sądów duchownych do jurysdykcji w sprawach świeckich

(np. testamentowych, małżeńskich), a nawet ścieśniano ich jurysdykcję

nad osobami duchownymi.


W Anglii w pot. XIII w. ukształtowały się trzy centralne sądy kró-

lewskie: sąd ławy królewskiej (King 's Bench) w zasadzie dla spraw kar-

nych, sąd spraw pospolitych {Common Pleas) dla spraw prywatno-praw-

nych i sąd Exchequeru dla spraw fiskalnych. To także sądy fachowe, urzę-

dujące w Westminsterze, w których obecność króla była rzadkością. Sądy

westminsterskie rozstrzygały mnóstwo spraw w pierwszej instancji, ale

też korygowały błędy w prawie popełnione przez sądy niższe (apelacja

nie była znana, zastępowała ją skarga na błąd sądu). Ekspansja sądów

królewskich rujnowała sądy lenne i patrymonialne, które znikły ostatecz-

nie w XV wieku. Rosła natomiast aktywność ław przysięgłych powoły-

wanych przez szeryfów spośród ziemian. Odegrały one dużą rolę w ochro-

nie posiadania i własności; w sprawach karnych oskarżenia wielkiego jury

zastępowały nieraz brak skargi poszkodowanego. Ławy przysięgłych wzy-

wano także do udziału w sprawach toczących-się przed sądem w West-

minsterze, ale w XIII i XIV w., by oszczędzić przysięgłym podróży do

stolicy, sędziowie westminsterscy przyjeżdżali do hrabstw i tam rozpatry-

wali sprawy cywilne i karne. Umacniało to związki sądów centralnych

i lokalnych oraz sprzyjało jednolitości orzecznictwa. Zaczęto też skutecz-

nie ścieśniać jurysdykcję sądów kościelnych (np. w sporach o ziemię).


Inny filar władzy monarszej to siła zbrojna. Tradycyjną służbę

lenną uzupełniały od XII w. milicje miejskie, a także oddziały najemne

werbowane podczas wojny i zwalniane po zawarciu pokoju. Niekiedy kró-

lom było wygodniej zrezygnować z pomocy lennej zamieniając ją na opła-


110


Wczesna monarchia feudalna


tę pieniężną, która pozwalała wynająć żołnierzy zawodowych (niekiedy

zresztą władca, jak np. Jan Bez Ziemi, ściągał takie opłaty zastępcze nawet

wtedy, gdy nie zamierzał wojować naprawdę). Pojawiły się też próby

powoływania chłopów do obrony kraju: w Anglii to próby wczesne, we

Francji od pocz. XIV w. król wzywał chłopski „drugi rzut" pospolitego

ruszenia (heriban). Wyrazem rosnącej siły Korony było burzenie tych feu-

dalnych zamków, które nie służyły obronie granic i miejsc strategicznych,

lecz prywatnej potędze możnych panów.


Ewolucja, która na Sycylii, w Anglii i Francji zaczęła się w XII-Xin w.,

w innych państwach przyszła później (w. XIII-XV). Odbierała ona fak-

tyczną samodzielność lub rozległe przywileje wielmożom. Korona mogła

wesprzeć się na duchowieństwie, na rycerstwie wyrwanym spod możno-

władczej dominacji, na samorządnych miastach. Już samo mnożenie kon-

taktów aparatu państwa z wielką masą ludzi zmieniało pozycję monarchy.

Królewski ład był, w opinii społecznej, lepszy od feudalnej anarchii, kró-

lewski sąd - od prywatnego trybunału.


Możnowładcza opozycja nie miała dość siły, by zniszczyć królewski

aparat władzy; mogła jedynie hamować jego rozbudowę (robiono to czę-

sto) albo starać się o zdobycie kontroli nad nim. To jednak wymagało

politycznej samowiedzy i solidarności możnych, a te rozwiną się dopiero

w monarchii stanowej.


Wiele przykładów możnowładczej opozycji dostarczają dzieje Anglii

w XII i XIII w.: proces umacniania Korony nawet tu nie był pozbawiony

wstrząsów i regresów. Sukces opozycji baronów w r. 1215 zapisał się

postanowieniami tzw. Wielkiej Karty Wolności. Angielska mitologia po-

lityczna zaczęła jej przypisywać, głównie od XVII w., założenie funda-

mentów monarchii parlamentarnej i sformułowanie zasad wolności oso-

bistej, równości wobec prawa, sądu przysięgłych, zgody reprezentacji spo-

łecznej na podatki... Są to jednak fantazje.


Wielka Karta Wolności była przywilejem obiecującym zaniechanie tych

praktyk rządzenia, które angielscy baronowie uznali za bezprawie - i przy-

nosiła potwierdzenie wielu ich praw oraz przywilejów. Takich dokumen-

tów w średniowiecznej Europie było wiele. Angielscy panowie, chronicz-

nie skłóceni, zawarli sojusz i zbuntowali się, gdy król Jan Bez Ziemi


111


Powszechna historia ustrojów państwowych


zaczął wykorzystywać sprawny aparat państwowy dla obłędnych aktów

okrucieństwa, zastraszania, szantażów.


Wielka Karta miała na względzie interesy wielmożów świeckich i du-

chownych, po części i zamożnych mieszczan. Jeśli wspominała o prawach

ogółu wolnych lub, wyjątkowo, także poddanych chłopów, to niejako po

drodze; celem był z reguły żywotny interes wielmożów. I tak, art. 42

głosił, że wolni ludzie mogą swobodnie opuszczać granice królestwa i doń

powracać. Nie dotyczyło to „zwykłych" ludzi, bo nie były to czasy szczel-

nego pilnowania granic. Chodziło o interes hierarchii duchownej, której

ustawy króla Henryka II zakazywały opuszczania kraju bez zgody mo-

narchy (szło przy tym o swobodę kontaktu biskupów z Rzymem). Jeśli

art. 20 i 21 Karty zabraniały nakładania rujnujących grzywien także na

poddanych chłopów, to nie w trosce o los owych poddanych, lecz o do-

chody ich panów, zagrożone przez ruinę chłopów. Ogromna większość

postanowień Karty broniła praw i przywilejów wielkich lenników kró-

lewskich. Oczywiście, powściągnięcie nadużyć administracji i sądów kró-

lewskich miało znaczenie dla ogółu ludzi wolnych, rządzonych i sądzo-

nych przez królewskich funkcjonariuszy. Interes wielmożów był tu tożsamy

z interesami całej populacji wolnych.


Wielka Karta przywracała polityczną rolę wielkiej rady bezpośrednich

lenników króla; powierzała też baronom pilnowanie jej przestrzegania przez

monarchę. Komitet dwudziestu pięciu baronów miał badać naruszenia Karty

przez władcę; jeśli król nie dał stosownej satysfakcji, komitet miał prawo


wezwać baronów do zbrojnego wystąpienia, które zmusiłoby króla do prze-

strzegania zobowiązań.


W sumie Wielka Karta Wolności to zjawisko niejednoznaczne. Wystę-

powała przeciw niewątpliwym nadużyciom władzy przez Jana Bez Ziemi,

ale usiłowała zahamować bardzo już zaawansowane procesy koncentracji

monarchicznej. Zwracała się w tym celu ku tradycyjnym i już anachro-

nicznym zasadom lennym, jednakże godziła się z licznymi innowacjami

królewskimi XII w. (np. potępiając arbitralne działania sądów monarszych

nie zakwestionowała zasady sądowego zwierzchnictwa króla). Była jed-

nym z bardzo licznych w Europie przywilejów ogólnych dla możnowładz-

twa, wydawanych w tamtym czasie. Zapowiadała jednak erę wpływu sta-

nów, bo była rezultatem solidarnego wystąpienia całej grupy społecznej


112


Wczesna monarchia feudalna


- baronów; grupy aspirującej do instytucjonalnego wpływu na rządy, a to

poprzez umocnienie wielkiej rady bezpośrednich lenników króla i przez

ustanowienie kontrolera monarchy - komitetu dwudziestu pięciu baronów.

Nie była fundamentem monarchii konstytucyjnej i parlamentarnej, ale można

w niej widzieć zapowiedź instytucji monarchii stanowej.


Rozdział siódmy


Monarchia stanowa


Jednoczenie dzielnic i koncentracja władzy stopniowo ograniczały

partykularyzmy polityczne i językowo-kulturalne. We Francji śred-

niowiecznej Południe mówiło językiem oc, Północ językiem oil, po-

dzielonym zresztą na wiele dialektów. Ale w XV w. widoczny był już

awans mowy używanej między Sekwaną i środkową Loarą, a więc w tra-

dycyjnym centrum królewskiej władzy. W Niemczech torował sobie drogę

Hochdeutsch, język regionów naddunajskich Rzeszy, co nie było bez związku

z rosnącą rolą polityczną habsburskiej Austrii. Po zjednoczeniu Hiszpanii

hegemonii politycznej Kastylii odpowiadała językowa hegemonia kastylskiej

mowy. Dwujęzyczność angielskich panów, długo pamiętających o swym

normandzkim pochodzeniu, osłabnie w czasach wojny stuletniej rodzącej

niechęć do języka francuskich wrogów. I tak dalej: procesy całkowania

politycznego i postępy jedności językowej były ze sobą mocno powiązane.


Zagrożenia zewnętrzne często przyspieszały postęp patriotycznej sa-

mowiedzy. Ale też i wojny XIV-XV w. przerastały nieraz wymiar feu-

dalnych konfliktów i dynastycznych awantur. Wojna stuletnia była dla

Francuzów obroną interesu narodowego, to samo można powiedzieć o woj-

nach Polaków z Zakonem Krzyżackim, Rusinów z Tatarami, Słowian po-

łudniowych z Turkami. Różne przedsięwzięcia dynastyczne udaremniał

opór przeciw rządom „obcych". We Francji zamknął on drogę do tronu

angielskiemu Edwardowi III, bliskiemu krewniakowi Kapetyngów bezpo-

średnich (którzy właśnie wygaśli). Potem, gdy król Jan II po wojennej

klęsce oddał Anglikom jedną czwartą Francji (1364), ludność cedowanych

terytoriów protestowała gwałtownie i wcale skutecznie. W Szkocji plany


115


Powszechna historia ustrojów państwowych


króla Dawida Bruce, by następcą tronu uczynić władcę Anglii, spowo-

dowały ogólną rebelię. Gwałtowny opór udaremnił w Portugalii objęcie

rządów przez królów Kastylii (1385). W Szwecji załamały się rządy Niemca,

ks. Alberta meklemburskiego, co dało szansę unii kalmarskiej trzech kró-

lestw skandynawskich (1397). W Polsce na pocz. XIV w. rządy czeskich

Przemyślidów uznano wnet za nieznośny ucisk. Zdarzało się jednak, że

obca dynastia adaptowała się (Andegawenowie na Węgrzech, Luksembur-

gowie w Czechach, dynastia aragońska na Sycylii).


W krajach, gdzie załamała się ongiś polityczna jedność, jej przywra-

canie trwało długo i nie bez regresów. Osłabienie Korony we Francji

podczas wojny stuletniej spowodowało w XV w. nawrót politycznego roz-

bicia. Apanaże „książąt Kwiatu Lilii", tj. młodszych linii domu panują-

cego, tworzyły silne półpaństwa, tym niebezpieczniejsze dla jedności kra-

ju, że wyposażone w sprawną maszynerię władzy, nie gorszą od królew-

skiej. Dopiero zabezpieczenie praw króla Francji do księstwa Bretanii („unia

lilii z gronostajem", 1491) zamknęło to drugie wydanie rozbicia dzielnico-

wego. Na Rusi proces zbierania ziem ruskich przez wielkich książąt wło-

dzimiersko-moskiewskich przeciągnął się do lat 20-tych XVI w. wśród walk

ze słabnącą Złotą Ordą (zniesienie jej nominalnego już tylko zwierzchnic-

twa nastąpiło w r. 1480). Poza władzą Moskwy pozostała ogromna więk-

szość ziem ruskich zawojowanych wcześniej przez Litwinów, ale i tu poczy-

niono niemałe zdobycze (u schyłku XV w. zajęto m.in. Czemihów, Putiwi,

Briańsk, a w r. 1514 Smoleńsk). Bardzo długo trwało jednoczenie Hisz-

panii. Kluczowe znaczenie miało zawarcie w 1469 r. małżeństwa przez dy-

nastów Kastylii (infantka Izabela) i Aragonu (następca tronu Ferdynand), co

przyniosło zjednoczenie obu królestw (1478/79). W r. 1492 upadło ostat-

nie władztwo arabskie w Hiszpanii, królestwo Granady, w 1512 r. anekto-

wano królestwo Nawarry.


Nie wszędzie powiodło się takie jednoczenie polityczne kraju. W stanie

rozdrobnienia pozostały Włochy, gdzie w XV w. panowała względna rów-

nowaga tworzona przez siedem dużych formacji politycznych, z których

żadna nie była w stanie narzucić innym swej hegemonii (na północy Me-

diolan, Wenecja, Florencja i Genua, w środku Półwyspu Państwo Kościel-

ne, na południu królestwo Neapolu i Sycylia). Państwa te nieraz zmieniały


116


Monarchia stanowa


ustrój (także gwałtownie), łączyły się niekiedy i dzieliły, a nawet popadały

w zależność od innych państw.


Jeszcze większa mozaika wytworzyła się w Niemczech, gdzie obok

bardzo licznych księstw duchownych było w XV w. już ok. 40 księstw

świeckich, w tym kilka dużych kompleksów: Brandenburgia, od 1415 r.

w ręku Hohenzollernów; saskie, turyńskie, miśnieńskie i łużyckie terytoria

Wettynów; bawarskie posiadłości Witteisbachów i alpejskie terytoria Habs-

burgów - Austria, Styria, Karyntia, Kraina, Tyrol. Królowie Niemiec dys-

ponowali jeszcze u schyłku XIII w. resztkami domeny (ale domena książąt

Bawarii przynosiła pięciokrotnie większe dochody, domena królów Czech

- kilkanaście razy większe). W XIV w. cesarz Ludwik Bawarski roztrwo-

nił jednak niemal zupełnie odrębną domenę królów Niemiec. Toteż pro-

wadzili oni głównie politykę dynastyczną: umacniali i rozszerzali swe własne

terytoria. Dla królów z rodu Luksemburgów (1346-1437, z krótką przer-

wą) podstawą władzy były Czechy, później i Węgry, wreszcie też Bran-

denburgia; dla królów z dynastii Habsburgów (od 1438) wyliczone wyżej

terytoria alpejskie.


Niezależność książąt niemieckich od ich króla umacniała się. Złota Bul-

la Karola IV (1356), wielki przywilej dla siedmiu książąt Rzeszy (arcy-

biskupów Kolonii, Moguncji i Trewiru, margrabiego Brandenburgii, pa-

latyna reńskiego, księcia saskiego i króla Czech, którym był sam wystawca

przywileju, cesarz rzymsko-niemiecki), przyznała im monopol na wybór

króla Niemiec („książęta elektorowie") i w istocie zupełnie uniezależniała

od królewskiej władzy. Terytoria książąt elektorów stały się niepodzielne

i dziedziczne wedle zasad primogenitury, co ogromnie umocniło ich po-

zycję. Za tym przykładem status niezależności od króla zaczęli osiągać

inni książęta - drogą uzurpacji, królewskiego przywileju lub fałszerstw

(tę ostatnią drogę wybrali Habsburgowie). W dodatku pewne terytoria,

formalnie należące do Rzeszy rzymsko-niemieckiej, zupełnie wyłamały

się z tych związków. Dotyczyło to wymienionych wyżej państw północ-

nowłoskich i dwu terytoriów alpejskich: księstwa Sabaudii-Piemontu oraz

skonfederowanych kantonów szwajcarskich. W XV w. wszędzie tam spo-

glądano na cesarzy rzymsko-niemieckich jak na obcych i często wrogich

władców.


117


Powszechna historia ustrojów państwowych


Inne jeszcze terytoria wyłamywały się ze związku z Rzeszą na za-

chodzie. W XV w. boczna linia francuskich Walezjuszy, książęta bur-

gundzcy, skupili władzę w rozległym państwie złożonym z terytoriów

francuskich (m. in. księstwo Burgundii, Pikardia, Artois, Flandria) i cesar-

skich (hrabstwo Burgundii, Luksemburg, Niderlandy). To suwerenne w isto-

cie państwo domu burgundzkiego („wielkich książąt Zachodu", grands

ducs du Ponant} było swoistą próbą wskrzeszenia „Francji środkowej"

z IX wieku, niezależnej i od Francji, i od Niemiec. Po wygaśnięciu linii

męskiej książąt burgundzkich (1477) ich posiadłościami podzielili się kró-

lowie Francji i Habsburgowie.


Nie wszędzie więc w Europie XIV-XV w. przywrócono zatraconą wcześ-

niej jedność polityczną. Ale i tam, gdzie się to udało, spuścizna rozbicia

była żywotna. W Hiszpanii różnice między prowincjami Kastylii i Ara-

gonu były duże, co wynikało i z racji politycznych (Kastylia miała prze-

wagę, szlachty aragońskiej było na dworze niewiele), i ze względów eko-

nomicznych (Kastylia zwracała się ku Atlantykowi, a potem ku Ameryce,

gdy Aragon zachował ścisłe związki z Morzem Śródziemnym). W zjed-

noczonej Francji król był dla mieszkańca Marsylii czy Aix przede wszy-

stkim hrabią Prowansji, dla mieszkańca Rennes - księciem Bretanii itd.

Konsolidacja władzy monarszej w wielkich kompleksach niemieckich, habs-

burskim czy wettyńskim, nie zniosła różnic w sytuacji prawnej ich części

składowych. W państwie moskiewskim do końca średniowiecza utrzymy-

wały się przejawy rozproszenia władzy, m.in. w postaci księstw udziel-

nych braci i bratanków władcy.


W monarchii stanowej odrębności i przywileje terytoriów (prowincji,

miast) krzyżowały się z prawami stanów; należały do sfery praw „społe-

czeństwa", która wyrosła obok sfery praw monarchy.


/. Struktury stanowe


Stany nie były przez prawo zamknięte (byłyby wówczas kastami),

ale stanowiły wielkie struktury społeczne przez prawo zdefiniowane i wy-

posażone dziedzicznie w zespół praw i przywilejów. Nie były to prawa

dla wszystkich członków stanu zupełnie jednakowe ze względu na różnice


118


Monarchia stanowa


prowincjonalne wpływające na status szlachcica czy też z powodu zróż-

nicowania urządzeń i przywilejów miejskich. Nawet tam, gdzie ukształ-

tował się jednolity stan szlachecki, pozycja magnatów była szczególna,

nie tylko pod względem znaczenia, ale i przywilejów.


Stany nie były odgrodzone od siebie chińskim murem. Stan duchowny

uzupełniali stale przybysze z różnych grup i stanów, to samo dotyczy

w pewnej mierze i mieszczaństwa. Już w późnym średniowieczu pojawiły

się grupy na pograniczu między stanami. Funkcjonariusze administracji

rekrutowali się ze szlachty i spośród mieszczan, łączący ich duch korpo-

racyjny stawał się niekiedy silniejszy niż powiązania z macierzystym sta-

nem. Formowały się różne „warstwy pośrednie" żyjące z płacy, żołdu,

honorariów: uniwersyteccy uczeni, adwokaci, artyści, najemni żołnierze

- nie zawsze związani z określonym stanem. Podział na stany nie daje

kompletnego obrazu społeczeństwa; przygniatająca jego większość, chło-

pi, rzadko tylko uzyskiwała prawa stanowe. Także rozpatrywane w porządku

klasowym stany są niejednorodne. Szlachta to feudalni właściciele ziemi,

ale zrujnowany szlachcic nie tracił automatycznie praw stanowych. Boga-

tego biskupa i opata rządzącego wielkimi kompleksami dóbr kościelnych

(zwykle też mającego własne dobra) przepaść dzieliła od ubogiego wiej-

skiego księdza, a przecież stanowa granica oddzielająca ich od laików

była wyraźna. Także w obrębie stanu mieszczańskiego różnice socjalne

były ogromne. Bogaty bankier lub kupiec nieraz lokował pieniądze w zie-

mi i wkraczał do klasy feudalnych właścicieli. Zwykle wiodło to do wto-

pienia się w stan szlachecki, ale nawet uszlachcony mieszczanin nie zaw-

sze chciał i musiał rezygnować z zajęć typu burżuazyjnego.


Pasowanie rycerskie nie mogło utrzymać się w roli kryterium przyna-

leżności do stanu szlacheckiego, jako że szlachta wcale nie wy-

bierała powszechnie drogi militarnego powołania. Kariera polityczna w apa-

racie państwowym była atrakcyjna (także finansowo), to samo można po-

wiedzieć o karierze ziemiańskiej. Jakże się zresztą dziwić osłabieniu

rycerskiego powołania wśród szlachty, skoro jej służba wojskowa miała

już mniejsze znaczenie dla królów. Chaos więzi lennych, dewaluacja po-

jęcia wierności wasalnej i lennych przysiąg, alienacje ziemi rycerskiej na

rzecz mieszczan, zmiany sposobów wojowania (kłopoty z ciężką jazdą,

awans łuczników, kuszników, od XV w. i artylerzystów) - wszystko to


119


Powszechna historia ustrojów państwowych


sprawiało, że od przycięźkiej, mało zdyscyplinowanej, obowiązanej do

służby tylko przez określony czas armii szlacheckiej lepsze były wojska

najemne. Klęski feudalnej jazdy francuskiej w wojnie stuletniej kompro-

mitowały tradycyjny wizerunek szlachcica-rycerza. Kariera wojskowa ciągle

była dla szlachty bardzo ważna, ale służba rycerska nie stanowiła już dla

niej głównej roli społecznej.


Status prawny szlachty wyrażał się w przywilejach (a niekiedy i ogra-

niczeniach) bardzo zróżnicowanych w różnych krajach. Pojawiały się np.

zakazy małżeństw z nieszlachtą, ale to rzadkie; częstsze było odmawianie

szlachectwa dzieciom urodzonym z „mezaliansów". Czasem pewne szcze-

ble kariery państwowej i kościelnej rezerwowano dla szlachty. Częste były

przywileje podatkowe lub całkowite zwolnienia od podatków pod tracą-

cym już aktualność pretekstem, że szlachcic płaci „daninę krwi". Wyraźne

było wyróżnienie szlachty w prawie karnym (inne wymiary grzywien,

wyjęcie spod kar cielesnych, „niehańbiące" sposoby wymierzania kary

śmierci itd.). Moda na herby, ordery, zakony rycerskie zaspokajała szla-

checkie snobizmy. Zjawiały się wyłączne prawa szlachty do pewnych ro-

dzajów ubioru, noszenia broni, polowań. Ale etos szlachecki nieraz wyklu-

czał też uprawianie handlu, a już z reguły pracę fizyczną w rzemiośle

i rolnictwie. Ze względu na przywileje szlachty, zwłaszcza podatkowe,

monarchowie twardo zachowywali dla siebie monopol nobilitacji i kon-

trolę, czy ktoś nie uzurpuje sobie szlachectwa (nie zawsze skuteczną).


Różnice siły ekonomicznej i politycznego znaczenia nie musiały prze-

kreślać jednolitości stanu szlacheckiego i poczucia szlacheckiej wspólnoty.

Nawet tytuły nadawane przez monarchę (książąt, markizów, hrabiów) nie

zawsze wyróżniały „wyższą" szlachtę. Ale w miejsce dawnej hierarchii

lennej wkraczały nowe zróżnicowania. Tak się stało zwłaszcza w Niem-

czech. Od ogółu szlachty oddzielił się tu stan książęcy, wśród książąt

wyrosła wyższa grupa elektorów. Z kolei szlachta dzieliła się na „szlachtę


krajową", zależną od książąt, i „wolne rycerstwo Rzeszy" podlegające

wprost królowi.


Instytucje lenne wciąż były wykorzystywane przez zachodnioeu-

ropejskich monarchów do celów politycznych, militarnych, finansowych.

Traciły natomiast wszędzie swą siłę lenne (lub zbliżone do nich) powiąza-

nia pionowe, wsparte na osobistej wierności. Poddani monarchy stawali się


120


Monarchia stanowa


nimi przez fakt urodzenia i przebywania na terytorium państwa, a nie

przez jakiś kontrakt czy hołd lenny.


Pojawiły się wszelako nowe typy powiązań pionowych. W An-

glii to klientele magnackie tworzone poprzez umowy (indenture). Nie było

tu żadnych lenn w ziemi (klientów utrzymywał patron), dziedziczności,

ani całej ideowej nadbudowy właściwej systemowi lennemu. Niemniej

setki, a nawet tysiące klientów (retainers) dawały magnatom angielskim

siłę, także wojskową, bardzo potrzebną w dobie wojen domowych XV

wieku. Na mniejszą skalę podobne zjawiska wystąpiły także w innych

krajach. Jednakże wśród szlachty przeważały już powiązania poziome:


szlachcic czuł się solidarny raczej z innymi członkami swego stanu, niż

ze stojącym ponad nim jakimś patronem.


Stanową świadomość szlachty umacniały konflikty z królem, klerem,

mieszczaństwem. U schyłku średniowiecza aspiracje stanu szlacheckiego

znajdowały wyraz na posiedzeniach zgromadzeń stanowych, ale także w nie-

zliczonych ligach, partiach, związkach, skierowanych przeciw monarchom

lub innym stanom (niekiedy zaś skoalizowanych z innymi stanami): stano-

wiło to postęp w porównaniu z dawniejszymi wystąpieniami, na ogół anar-

chicznymi i dalekimi od solidarności zbiorowej. Szlachta nie była przy

tym zamknięta: niektóre rody gasły, inne rujnowały się i wtapiały w masę

roturierów (nieszlachty). W zamian kariery szlacheckie robiły rodziny miesz-

czańskie i obrotni awanturnicy. To odnawianie składu nadawało szlachcie

nowe siły, wigor i zamożność.


Nie wszędzie dokonało się prawne zdefiniowanie stanu szlacheckiego.

W Anglii królowie od XIV w. postawili nie na służbę lenną, lecz na

militarne zobowiązania właścicieli ziemskich powyżej pewnej granicy za-

możności. W sensie prawnym zamożniejszy wolny chłop, mieszczanin

i rycerz (kniffht) nie różnili się od siebie wyraźnie. Skoro zaś między

wolną ludnością nie było ostrych przegród stanowych, nie pojawiła się

instytucja nobilitacji „źle" urodzonych. Arystokracja („więksi baronowie")

zdobyła pewne przywileje wyróżniające ją od ogółu. Ale były to przy-

wileje polityczne i honorowe, dziedziczone tylko przez najstarszego syna

(dostęp do izby wyższej parlamentu, tytuły baronów, wicehrabiów, hra-

biów, książąt). O szlachcie w rozumieniu kontynentalnym nie da się w An-

glii XIV-XV w. mówić.


121


Powszechna historia ustrojów państwowych


Specyficzna była też sytuacja w państwie moskiewskim. Z bojarami

stapiała się warstwa „służebnych" książąt, którzy utracili swą niezależ-

ność. Bojarowie zaś służyli coraz liczniej władcy moskiewskiemu: od koń-

ca XV w. ograniczano ich prawo odjazdu, tj. swobodnego wyboru księcia,

któremu służą. Wielki książę moskiewski nadawał bojarom godności dwor-

skie związane z hierarchią Rady Bojarskiej. Otóż, tej hierarchii urzędowej

bojarowie przeciwstawili własną, opartą na starszeństwie rodów (miestni-

czestwo). Dobili się tego, że władca nie mógł zmieniać owego starszeń-

stwa. Miestniczestwo zaspokajało arystokratyczne snobizmy, nie umocniło

jednak stanowej pozycji bojarów, bo sprowokowało rywalizacje, podział

na grupy i koterie, to zaś utrudniło wspólne wystąpienia przeciw autokra-

tycznej władzy. Ów autokratyzm wyrażał się m.in. w tworzeniu przez

monarchę całej kategorii nowych właścicieli ziemskich - dworzan służeb-

nych, rekrutowanych głównie spośród służby wielkiego księcia i z po-

mniejszych właścicieli ziemi (tzw. dzieci bojarskich). Otrzymywali oni

ziemię jako pomiestie (nie na własność) i byli ściśle zależni od monarchy.

W ten sposób władca moskiewski, jak ongiś monarchowie wczesnofeu-

dalni, przegrupowywał klasę właścicieli ziemskich i, wsparty na dworza-

nach służebnych, ujarzmiał - nie bez trudu - ambicje bojarów. Wielkiemu

księciu Wasylowi III zarzucano, że zupełnie lekceważy Radę Bojarską

i sprawy państwowe załatwia „samotrzeć w pościeli". I oto po śmierci

tego autokraty (1533) przyszła kilkunastoletnia reakcja bojarska.

Znacznie wcześniej zdobyła prawa stanowe szlachta ruska na obszarze


Wielkiego Księstwa Litewskiego, a to na podstawie przywilejów nadanych

jej przez Jagiellonów.


Stan duchowny, wyodrębniony od świata laików własnym pra-

wem kanonicznym (Kościół rzymski uporządkował je i rozwinął w wielki

korpus norm prawnych w XII i XIII w.) oraz regułami kościelnej dyscy-

pliny, korzystał z rozległych przywilejów. Beneficja kościelne, dziesięciny

od ludności, korzystne operacje finansowe (tu zakony, biskupi i papieże

ściśle współdziałali z bankierami i wielkimi kupcami) - zapewniły klerowi

kolosalne majątki, wolne w zasadzie od podatków i niezbywalne („dobra

martwej ręki"). Pobudzało to antyklerykalne reakcje szlachty i miast; w XIV

i XV w. liczne ustawy królewskie ograniczyły możliwości dalszego po-

większania dóbr martwej ręki. Kler korzystał z przywileju własnego są-


122


Monarchia stanowa


downictwa (sądy archidiakonów, wyżej - biskupów, sprawowane przez

biskupiego funkcjonariusza, oficjała, na szczycie - sąd papieski). Stoso-

wana w tych sądach procedura rzymsko-kanoniczna - szybka, elastyczna,

odróżniająca postępowanie w sprawach cywilnych i karnych - wywierała

wpływ na praktykę sądów świeckich. Ale sądy duchowne wdzierały się

też w sferę spraw świeckich, takich jak testamenty i spadki, umowy opa-

trzone przysięgą, sprawy małżeńskie i inne. Ta ekspansja również budziła

sprzeciwy laików i państwa. W Anglii już u schyłku XIII w., we Francji

w w. XIV i XV wydatnie ograniczono sferę działania sądów kościelnych

(we Francji nawet ścieśniono przywilej kleru polegający na wyłącznej

podległości tym sądom a ich orzecznictwo poddano państwowej kontroli).

Tendencja taka wystąpiła i w innych krajach Europy.


Był to zresztą fragment polityki państwowej zmierzającej, pod koniec

średniowiecza, do odzyskania kontroli nad Kościołem. Inny

przejaw tych dążeń to próby uzyskania dla państwa udziału w kościelnych

dochodach. Można to było osiągnąć drogą porozumienia z papieżem lub

przez bezpośrednie negocjacje z klerem o udzielenie państwu „dobrowol-

nych" subsydiów. Największe jednak znaczenie dla monarchów miało uzy-

skanie wpływu na obsadę biskupstw, kanonii, opactw: pozwoliłoby to sku-

tecznie kontrolować kościoły krajowe i wyzyskać dla państwa ich kadry

i doświadczenie. Reforma kościelna XI-XII w. przyniosła triumf tzw. ele-

kcji kanonicznej, tj. swobodnego wyboru biskupów i opatów przez kler.

Ale w XIII i XIV w. utrwaliły się papieskie nominacje wielu biskupów

i opatów, co było ogromną przeszkodą dla aspiracji monarchów. Jednakże

w XIV i XV w. autorytet papieski słabnął: wpłynęło na to przeniesienie

się papieży z Rzymu do Awinionu, w sferę politycznych wpływów Francji

(1309), a potem tzw. Wielka Schizma (1378-1429), gdy rywalizowało

i wyklinało się wzajemnie po dwóch a nawet trzech papieży. Był to wiatr

w żagle koncyliaryzmu, tj. teorii o wyższości soboru powszechnego nad

papieżem. Proklamował ją uroczyście sobór w Konstancji (1414-1418).


Ten zamęt w Kościele monarchowie starali się wykorzystać dla zdo-

bycia wpływu na obsadę biskupstw i opactw. Znów wiodły do tego dwie

drogi. Można więc było szukać ugody z papieżem kosztem biskupów

i idei koncyliamych. Uznając najwyższą władzę papieża (a nie soboru)

w Kościele, wielu władców uzyskało decydujący wpływ na papieskie no-


123


Powszechna historia ustrojów państwowych


minacje dygnitarzy duchownych. Tak było już w XIV w. w Anglii, w w.

XV na Węgrzech, w Hiszpanii, Polsce, niektórych państwach włoskich.

Inne rozwiązanie - to przywrócenie elekcji kanonicznej, ale z królewskim

prawem rekomendowania kandydatów. Tą drogą poszedł we Francji król

Karol VII. Wydana przezeń tzw. Sankcja Pragmatyczna (1438) była wy-

razem „gallikańskiej" wolności Kościoła Francji w stosunkach z papiest-

wem. Król i kler Francji sprzyjali ideom koncyliamym, wrogim papieskie-

mu absolutyzmowi w Kościele. Wnet się jednak okazało, że przywrócenie

elekcji kanonicznej biskupów nie daje królowi spodziewanego wpływu

na obsadę biskupstw, bo elekcje odbywały się wśród gorszących rywaliza-

cji kleru. Toteż król Ludwik XI poszedł drogą wypróbowaną przez innych

monarchów. Konkordat z Amboise (1472) był kompromisem z papieżem,

zawartym kosztem biskupów i „gallikańskiej wolności". Papież miał odtąd

nadawać większe beneficja w porozumieniu z królem Francji, który de facto

uzyskał tu wpływ decydujący.


Co się tyczy s t a n u mieszczańskiego, status prawny mieszcza-

nina określało z reguły (bywały od niej wyjątki) obywatelstwo konkret-

nego miasta. Ogromna różnorodność urządzeń miejskich utrudnia określe-

nie wspólnych cech stanu mieszczańskiego, nawet w skali jednego kraju.

W XIII w. dostęp do obywatelstwa miejskiego był jeszcze dość szeroko

otwarty. Miasta cieszyły się samorządem, opanowanym jednak przez oli-

garchię - ludzi banków, wielkiego handlu, przemysłu tekstylnego. Owa

wąska elita, pierwotnie nader otwarta, odnawiająca się, zaczęła się zamy-

kać w wielkich dynastiach mieszczańskich. Zarazem od schyłku XIV w.

częste się stało utrudnianie nabycia praw obywatelskich. Rozpaliły się

zatem konflikty wewnątrz miast. Niekiedy mieszczaństwo cechowe zdoby-

wało pewien udział we władzy; czasem ingerowało państwo: szukając

wsparcia szerszych warstw miejskich, ścieśniało rządy oligarchii.


W różnym zatem wymiarze mieszczanie korzystali z czynnego i bier-

nego prawa wyborczego do organów samorządowych, potem i do zgroma-

dzeń stanowych. Instytucje samorządowe też były wielce zróżnicowane,

choć zazwyczaj wsparte na schemacie antycznej polis (zgromadzenie mie-

szkańców, rada, urzędy). Niekiedy ważne funkcje pełniły różne korporacje

miejskie (zawodowe, religijne). Rozmaite formy miała także kontrola pana

miasta - zwykle był nim już tylko król - nad miejskim samorządem.


124


Monarchia stanowa


Stan mieszczański rządził się własnym prawem sądowym, z reguły do-

kładnie spisanym, odmiennym od prawa zwyczajowego obowiązującego

za rogatkami miast. Sądy miejskie działały na ogół sprawnie, szybko,


racjonalnie.


Miasta miały swój system finansów. Świadczenia na rzecz pana miasta

były ściśle określone, co ponadto - król musiał uzgadniać z posłami miast

na zgromadzeniach stanowych. Miasta miały oczywiście własne dochody

z kar sądowych, podatków miejskich, sprzedaży urzędów, własności ziem-

skiej itd. Coraz lepsza była technika zbierania dochodów i kontrola wydat-

ków, np. dokładnie określano cele, którym służyć mają różne podatki. Za-

możność miast pozwalała na finansowanie inwestycji publicznych, szpita-

li, teatrów, a przede wszystkim systemu militarnego. Ufortyfikowane miasta

stanowiły ważny składnik systemu obronnego państwa, miasta z reguły

dostarczały też kontyngentów dla armii królewskiej; nierzadko utrzymy-

wały własne oddziały najemne, prowadziły nawet własne wojny. Siła zbrojna

miast hiszpańskich, skupionych w tzw. hermandadach, pomogła królom

w drugiej połowie XV w. złamać feudalną anarchię.


Militarne i finansowe znaczenie miast skłaniało władców do wzmac-

niania nad nimi politycznej kontroli. Nie niweczyło to jednak wewnętrznej

autonomii: monarchom było na rękę, że miasta utrzymywały ład wew-

nętrzny na własny rachunek (ingerowali jednak szybko, gdy ów ład się

łamał np. wskutek konfliktów socjalnych). O polityczną kontrolę miast

łatwiej było władcom Francji, Anglii, Hiszpanii, trudniej - książętom nie-

mieckim. Najpierw złamane zostały polityczne ambicje miast Branden-

burgii po stłumieniu powstania w Berlinie (1448). Wielkie miasta „cesar-

skie" w Niemczech dobiły się jednak półsuwerennej pozycji. Dużą rolę

polityczną odgrywały też miasta flandryjskie - Ypres, Gandawa, Brugia.

Miasta północnowłoskie stworzyły, od XIV w., silne centra państwowe.

Opóźnione, w rezultacie „jarzma tatarskiego", było życie miejskie w pań-

stwie moskiewskim: odradzało się dopiero w XV wieku. W tym czasie

mieszczaństwo (posadskije liudi) nie miało jeszcze samorządu, miastami

rządzili funkcjonariusze monarchy (miasta prywatne, głównie dawnych

niezawisłych książąt, były już nieliczne).


Uzyskanie praw stanowych przez wolne chłopstwo było możli-

we tam, gdzie stanowili oni realną społeczną siłę: w Szwecji czy niektó-


125


Powszechna historia ustrojów państwowych


rych terytoriach niemieckich, m.in. we Fryzji, Tyrolu, Yoraribergu, Bryz-

gowii. Mimo poprawy statusu społeczno-prawnego chłopów poddanych

w XIII-XIV w. pozostali oni na marginesie formującego się społeczeństwa

stanowego. Społeczny i prawny awans chłopów okazał się jednak na Za-

chodzie zjawiskiem trwałym. Kurczyła się tu powoli liczba chłopów ob-

ciążonych poddaństwem osobistym, trwały samorządy wiejskie i umocnione

(„dobre") prawa chłopów do ziemi, a państwo kontrolowało sądy patry-

monialne. Jednak wśród kryzysów ekonomicznych, demograficznych i po-

lityczno-militamych XIV i XV w. położenie chłopów było niepewne. Kur-

czenie się pańskich dochodów z ziemi dawało asumpt próbom zwiększania

chłopskich obciążeń. W XV w. w niektórych regionach Anglii, a także

(na innych niż w Anglii zasadach gospodarczych) w Hiszpanii, południo-

wych Włoszech, Prowansji hodowla (głównie owiec) rujnowała liczne go-

spodarstwa chłopskie i zwiększała zasób ziemi wykorzystywanej bezpo-

średnio przez wielkich właścicieli. Na wschód od Łaby istniejąca nadal

w sporej skali (i teraz rozrastająca się) rezerwa ziemi pańskiej dawała

początek folwarkom zbożowym, co zmieni w zasadniczy sposób położenie

chłopów poddanych.


Wpływ państwa na sytuację ludności chłopskiej, który zaznaczył się

już wcześniej, gdy państwo zaczęło kontrolować sądownictwo patrymonial-

ne, teraz nasilił się wyraźnie: państwo coraz częściej wkraczało w sferę

stosunków między panem i chłopem, lecz z reguły w interesie tego pierw-

szego. We Francji takie ingerencje nie były znane od czasu Karolingów.

W XV w. problemem stała się tu odziedziczona po wojnie stuletniej kwe-

stia ziemi leżącej odłogiem. Liczne gospodarstwa chłopskie były porzuco-

ne de facto, ale nie de iure: w zamęcie wojny nie dopełniano aktu for-

malnej rezygnacji z ziemi przez jej chłopskich gospodarzy. Wystawianie

takiej ziemi przez panów na licytacyjną sprzedaż wywoływało gwałtowne


protesty chłopskie. I oto ustawy królewskie sankcjonowały generalnie owe

praktyki panów ziemi.


We wschodnich i południowych krajach niemieckich rosnąca rezerwa

ziemi pańskiej, przeznaczona na produkcję zboża, wymagała coraz więk-

szej siły roboczej. Tu ustawy książęce pozwalały panom obniżyć status

społeczno-prawny chłopów: nie tylko zmuszano ich do zwiększonych ro-

bocizn, ale i ograniczano ich wolność osobistą. To przywiązywanie do


126


Monarchia stanowa


ziemi chłopów na wschód od Łaby oznaczało drugie wydanie poddaństwa

osobistego - i to właśnie w tych regionach Niemiec, gdzie w XIII-XIV

w. chłopi cieszyli się wielką swobodą.


Podobna była sytuacja w Rosji, gdzie ustawa państwowa, Sudiebnik

wielkiego księcia Iwana III (1497), zapoczątkowała przywiązywanie chło-

pów do ziemi: ograniczono prawo chłopskiego „odejścia" do jednego dnia

w roku (Juriew dień, 26 listopada). Jeszcze nie w pełni tu zanikła dawna

kategoria ludności niewolnej (cholopi), a już pojawiła się zapowiedź oso-

bistego poddaństwa ogółu populacji chłopskiej.


Wreszcie niemały wpływ na położenie chłopów miała u schyłku średnio-

wiecza rosnąca presja podatkowa monarchii, której potrzeby zwiększały

się w związku z rozbudową administracji i wojska.


II. Stany i Korona


Monarchię stanową charakteryzuje dualizm praw króla (Korony) i praw

stanów (szeroko pojętych: to nie tylko prawa ogólnostanowe, lecz także

przywileje lokalne prowincji i miast, korporacji kościelnych i mieszczań-

skich, uniwersytetów, fundacji itd.). Wzajemny stosunek tych dwu sfer

był przedmiotem ostrych konfliktów.


Odnowienie znajomości prawa rzymskiego pozwoliło uniwersyteckim

uczonym znaleźć m o d e l władzy monarszej - rzymskiego im-

peratora. Do tego wzorca przymierzano władzę późnośredniowiecznych kró-

lów: wystarczyło upowszechnić formułę, iż każdy król jest cesarzem w swo-

im królestwie. W ten sposób nauka prawa przyznawała królom te same

uprawnienia, jakie miał cesarz, ale nie ten zza niemieckiej granicy (wzór

to mało atrakcyjny), lecz ten z kart wielkich zbiorów prawa rzymskiego.

Przypisywano tedy królom prawo wydawania ustaw, prowadzenia wojen,

bicia monety, wprowadzania nowych podatków, sądzenia w ostatniej in-

stancji, tworzenia urzędów i ich swobodnego obsadzania, nadawania i od-

bierania przywilejów, łagodzenia kar, legitymowania dzieci nieślubnych

itd. Listy tych praw (iura Maiestatis) nie postrzegano zresztą jako wyczer-

pującej: rezerwowano możliwość wydłużenia owego katalogu o nowe upraw-

nienia. Ponadto prawa te uznawano za monopol monarchy (poddani mogli


127


Powszedma historia ustrojów państwowych


je wykonywać tylko z jego delegacji); były też one nieodłączne od osoby

króla ( nie mógłby on więc zrezygnować z żadnego spośród nich). Bez

wątpienia, król powinien sprawiedliwie korzystać ze swych rozległych praw

(nie odwoływać bez powodu przywilejów, nie nakładać rujnujących po-

datków itd.). Ale w doktrynie monarchicznej był to jedynie obowiązek

moralny: Bóg z pewnością pokarze źle rządzącego króla, lecz poddanym

karać go nie wolno.


Te uczone wyobrażenia formułowano oczywiście na wyrost, w praktyce

królom XIV i XV w. daleko do modelu rzymskich, absolutnych władców.

Odzwierciedlała się w nich jednak realna tendencja rozwoju. Od XIII w.

znacznie przecież wzrosła aktywność ustawodawcza królów; rozbudowa-

no królewską administrację, wojsko, podatki; przywracano najwyższe są-

dowe zwierzchnictwo monarchy. Miarą rozszerzania się sfery zaintereso-

wań państwa była polityka ekonomiczna jako narzędzie władzy

króla. Usiłowano zapobiegać skutkom kryzysów ekonomicznych i epide-

mii, ale empirycznie, nieraz po omacku tworzono także program pozytyw-

nych działań ekonomicznych państwa. Już w XIV w. znano, a od połowy

XV w. upowszechniano przepisy regulujące eksport i import. Chodziło

o zapewnienie wystarczających zasobów żywności (czemu służyło rów-

nież magazynowanie zboża), ale i o pobudzanie produkcji miejskiej (stąd

restrykcje i ulgi w handlu surowcami i wyrobami gotowymi). Rządy kró-

lewskie częściej teraz popierały cechy rzemieślnicze, a nie tylko - jak

dotąd - bogatych kupców i bankierów. Miało to na celu osłabienie konfliktów

wewnętrznych w miastach, lecz także pobudzanie produkcji rzemieślniczej.

Mnożyły się przejawy zainteresowania monarchów dla sieci dróg, poczty,

miar i wag, rozwoju marynarki handlowej. Niekiedy (np. w Aragonie) tylko

własnym, krajowym statkom pozwalano przewozić określone towary; poja-

wiały się (jak we Francji za Ludwika XI) próby tworzenia królewskiej

floty handlowej. Na Sycylii już w XIII w. rząd starał się o aklimatyzację

nowych kultur rolnych (m.in. trzciny cukrowej), później Karol IV w Cze-

chach propagował winorośl. Władcy hiszpańscy sprzyjali selekcji i maso-

wej hodowli owiec (kastylski związek hodowców owiec, Mesta, korzystał

z ogromnych przywilejów królewskich); władcy Mediolanu, Yisconti, or-

ganizowali wielkie roboty irygacyjne w dolinie Padu. Rozwijały się docho-

dowe monopole królewskie - kruszcowy, solny. W obawie przed ucieczką


128


Monarchia stanowa


kruszców za granicę ograniczano luksusowe importy, popierano ściąganie

z innych krajów specjalistów przemysłowych.


Monarcha XIV i XV w. stanowił więc prawa, kierował rozwiniętą już

administracją, sądził w ostatniej instancji, uprawiał politykę ekonomiczną.

Sumę monopolicznych i niezbywalnych praw monarszych określano teraz

w wielu krajach mianem praw Korony. Wyrażało to m.in. ideę ciągło-

ści władzy: królowie się zmieniają, ale Korona trwa. Żadnemu królowi

nie wolno było trwonić praw Korony, przeciwnie - każdy z nich miał

obowiązek zachować jej prawa nietknięte. Wszelako obok sfery praw Ko-

rony istniała sfera praw stanowych. Dla doktryny monarchicznej były one

łaską króla, w zasadzie odwołalną (król wszak nadaje i znosi przywileje).

Toteż stany chętnie nadawały swym prawom kształt umowy z wład-

cą - umowy wiążą przecież obie strony i bez zgody obu nie mogą ulec

zmianie. Klasycznym przykładem takiego kontraktu jest dokument zwany

Joyeuse Entree (1356), określający stosunki brabanckich książąt z ich pod-

danymi. Również inne terytoria Rzeszy znały podobne akty. Także dość

ogólnikowe zobowiązania królów, formułowane w tradycyjnej przysiędze

koronacyjnej, zaczynano postrzegać jako umowę króla z ludem. Znamien-

na była ewolucja przysięgi koronacyjnej w Anglii. Już w XIII w. do trady-

cyjnych formułek dodano obowiązek króla zachowania praw królestwa

(Korony), zaś w 1308 r. Edward II przysięgał respektować prawa, które

sobie wybierze wspólnota Królestwa (wmmunitas Regni). Pod tym poję-

ciem rozumiano stany uprzywilejowane jako zbiorowego partnera monar-

chy we współgospodarzeniu państwem.


Przywileje stanowe i umowy z władcami już wcześnie opatrywano klau-

zulami dopuszczającymi czynny opór przeciw monarsze, który by

je naruszył. Było to już w Wielkiej Karcie Wolności, potem w tzw. Złotej

Bulli węgierskiego króla Andrzeja II (1222). Taką klauzulę dopisano też -

po paru latach od jego wydania - w wielkim przywileju dla aragońskiej

szlachty i miast (Privilegio general, 1283). Od schyłku XIII w. formuły o pra-

wie do oporu pojawiały się czasami w księstwach niemieckich. Jan Luksem-

burski przyznał prawo do oporu stanom czeskim jako gwarancję ich przywi-

lejów podatkowych (1331). Jednak często klauzule takie znikały z tekstu

przywilejów lub umów ze stanami już przy pierwszych ich potwierdzeniach.

Z drugiej strony stany stawiały nieraz opór władcom bez względu na jakie-


129


Powszednia historia ustrojów państwowych


kolwiek formalne upoważnienia. Tak rozszerzanie sfery praw stanowych,

jak i powodzenie oporu było możliwe dzięki rosnącej solidarności stanów,

wyrażającej się w niezliczonych ligach, związkach, koalicjach stanowych

i międzystanowych.


W konfliktach z monarchami dojrzewała świadomość polityczna sta-

nów. Zaczynano rozumieć, że prawo do oporu jest wielce niedoskonałą

gwarancją praw stanowych. To przecież forma represyjna, dość anarchicz-

na i ryzykowna, o wyniku zawsze niepewnym: komentując klęskę „oporu"

francuskich książąt przeciwko Karolowi VII (1440) współczesny pisarz

stwierdzał, że monarcha ze słomy ma więcej szans zwycięstwa niż podda-

ny z żelaza! Toteż już od XIII w. torowało sobie drogę przekonanie, że

zamiast „nękać" czy obalać króla wygodniej i skuteczniej jest go hamo-

wać. Najłatwiej było to czynić możnym uczestniczącym w zjazdach

państwowych. Owe zgromadzenia stanowiły ważny element syste-

mu politycznego: pozwalały królom wpływać na wielmożów, tym zaś umoż-

liwiały oddziaływanie na decyzje monarchy. Konflikty możnych z królem

o utrwalenie w przywilejach ich pozycji umacniały możnowładczą solidar-

ność; grupa ta najwcześniej zaczęła występować w roli rzeczników „wspól-

noty królestwa". Realizacją tej roli miała być właśnie możnowładczą kontrola

królewskiego rządu. W Anglii już w latach 1258-1265 rewolta baronów usta-

nowiła nad królem i aparatem rządowym kontrolę baronowskich „komite-

tów". Wielmoże nie czuli na ogół powołania do systematycznej pracy rządo-

wej; ich celem było nie tyle opanowanie rządowych agend, ile ścisła kontrola

rządu. Monarchia angielska uwolniła się po r. 1265 od tej kurateli dzięki

kłótniom wśród baronów: ich solidarność była jeszcze zbyt chwiejna.


Podobne próby zdominowania monarchy przez wielmożów powtarzały

się często w Europie XIII i XIV w. I królowie, i magnaci szukali w tych

zapasach poparcia szlachty oraz zamożnego mieszczaństwa. Toteż na zjaz-

dach wielmożów i nawet w rozszerzonej radzie monarszej zaczęli się poja-

wiać (z początku sporadycznie) przedstawiciele tych szerszych sił społecz-

nych. W nadwornych zgromadzeniach (Kortezach) Leonu i Aragonu dele-

gaci mieszczańscy pojawili się już w drugiej połowie XII wieku. Królowie

Anglii także w XII w. zaczęli się konsultować (od czasu do czasu) z przed-

stawicielami miast i rycerstwa. W pocz. XIII w. twórca siły Państwa Kościel-

nego, papież Innocenty III, także dopuszczał do zgromadzeń delegatów


130


Monarchia stanowa


szerszych sił społecznych. Na ogół jednak formowanie się zgromadzeń

stanowych trwało długo, wśród różnych prób i eksperymentów. Czasem

początek tego procesu był nader późny: w terytoriach niemieckich rozsze-

rzanie się zgromadzeń do pełnego wymiaru, również z udziałem przedsta-

wicieli miast, dopełniało się dopiero od drugiej połowy XIV w. (najpierw

w terytoriach habsburskich: Tyrolu, Austrii). Długo też stara instytucja

narad króla z możnymi współistniała obok zgromadzeń stanowych. Trwa-

ły wreszcie tradycje samorzutnego tworzenia stanowych (i międzystano-

wych) lig, partii, związków.


Duży wpływ na rozwój zgromadzeń stanowych wywierały wzory ko-

ścielne. Synody w diecezjach i prowincjach, zgromadzenia zakonne, sobo-

ry powszechne (zwłaszcza pasjonujący Europę wielki sobór w Konstancji)

zbierały doświadczenia przydatne zgromadzeniom świeckim.


Tradycyjne zjazdy wielmożów duchownych i świeckich gromadziły te

grupy na ogół w komplecie: możni zapraszani byli imiennie i każdy re-

prezentował samego siebie. Ta zasada udziału możnych m corpore prze-

trwała w zgromadzeniach stanowych. Inne grupy miały tylko przedstawi-

cieli. Otóż, zasada reprezentacji znana była już od dawna, przyj-

mowano jednak, że większe całości reprezentowane są z urzędu, bez wyboru

reprezentanta: ojciec reprezentował rodzinę, biskup diecezję, król swoje

państwo. Stopniowo pojawiało się inne pojęcie reprezentacji - z wyboru

reprezentowanej grupy. Do tego właśnie posłużyły doświadczenia zgroma-

dzeń kościelnych, synodów i kapituł generalnych w zakonach, na które

kler wybierał swych przedstawicieli. Długo jednak w zgromadzeniach po-

litycznych delegaci rycerstwa i miast byli po prostu desygnowani przez

władcę. Niekiedy taka desygnacja związana była z piastowaniem urzędów

(np. w samorządzie miejskim). Czasem pojawiali się na zjazdach szefowie

rodzin szlacheckich; zdarzały się i tłumne zgromadzenia ogółu szlachty

(w niewielkim królestwie Węgier miało to miejsce już w XIII w. i często

później powracało). Powoli, nie bez trudności, formowało się autentyczne

przedstawicielstwo sił stanowych - z ich wyboru. Ale i po jego wykształ-

ceniu się stara idea reprezentacji, bez wyboru, współistniała z nową. Przyj-

mowano, że hierarchia duchowna reprezentuje niższy kler, nieobecny w wie-

lu zgromadzeniach, mieszczańska oligarchia - pospólstwo miejskie, często

nie dopuszczane do wyborów, panowie ziemi - chłopów.


131


Powszechna historia ustrojów państwowych


Reprezentacja miałaby matę znaczenie praktyczne bez wyposażenia przed-

stawicieli stanów w pełnomocnictwo wyborców (plena potestas).

Oznaczało to, że decyzje, które przyjmą posłowie stanów, będą wiązać


ich wyborców. Instytucja pełnomocnictwa przejęta została do polityki z prak-

tyki sądowej.


Kompetencje zgromadzeń stanowych były przedmiotem długich

prób, konfliktów, eksperymentów. Z początku zgromadzenia te często zwo-

ływano dla ogłoszenia planów i decyzji monarszych, propagowania poli-

tyki dworu, zebrania od stanów petycji, informacji i rady. Zgromadzenia

pomagały też władcom w sądzeniu, stanowieniu praw, regulowaniu spraw

wojskowych (to tradycyjne zadania dawnych zgromadzeń królewskich wa-

sali). Ale rychło na plan pierwszy wybiła się kwestia zgody stanów na

przyjmowanie nowych ciężarów (podatków, obowiązków militarnych, cię-

żaru dewaluacji pieniądza itd.). Dzięki zgromadzeniom monarcha otrzy-

mywał więc informację, radę, pieniądze, platformę działań propagando-

wych; stany zdobywały pewien wpływ na politykę rządu, obciążenia pod-

danych, sąd i prawo.


III. Reprezentacja stanowa: parlament angielski


W XIII w. trwały w Anglii spory baronów z Henrykiem III o nie dość

częste zwoływanie wielkiej rady i niezapraszanie na jej posiedzenia wszy-

stkich „większych baronów". Umocnienie pozycji wielkiej rady i dołącze-

nie do niej delegatów hrabstw i miast stworzyło parlament angielski. Spo-

radyczne konsultowanie się z niektórymi miastami i hrabstwami przez

wielką radę zdarzało się już od pocz. XIII w. Podczas wspomnianej „re-

wolucji baronów" jej lider Szymon de Montfort poszedł tą drogą, zapra-

szając w r. 1265 na zgromadzenie 5 hrabiów, 18 baronów i po dwu repre-

zentantów hrabstw i miast; ale Montfort nie miał intencji tworzenia nowej

i stałej instytucji. Wzywanie delegatów miast i hrabstw miało uzasadnienie

m.in. w doświadczeniu, jakie elitom lokalnym dawało sprawowanie fun-

kcji w hrabstwie czy w mieście. W hrabstwach rycerze i inni ludzie wolni

wykonywali przecież różne zadania na królewskie zlecenie (ankiety, sądzenie,

udzielanie informacji); także urzędy i rady miejskie były szkołą zarządza-


132


Monarchia stanowa


nią. Toteż i po upadku rewolty baronów król Edward I eksperymentował

z różnymi składnikami zgromadzeń. Eksperymentem był także tzw. Wzo-

rowy Parlament (1295), który zgromadził wszystkich baronów duchow-

nych, 48 świeckich „większych baronów", sporą reprezentację niższego

kleru, po dwóch rycerzy z 37 hrabstw i po dwóch delegatów z 110 miast

Ale ów Wzorowy Parlament nie stał się zwieńczeniem ewolucji: z 20

późniejszych parlamentów Edwarda I tylko trzy odbyły się wedle tego

wzoru. Te „pełne" parlamenty Edwarda I były bardzo liczne (parlament

z 1305 r. zgromadził prawie 700 ludzi); niemniej główną rolę w ich pra-

cach grała nieliczna (ok. 50 osób) „mała rada" współpracowników króla.

Zapraszani imiennie baronowie oraz wybierani delegaci hrabstw i miast

występowali jeszcze w skromnej roli. Wyrażali zgodę na podatki, lecz

nie wykorzystywali tego atutu dla zdobycia kontroli nad rządem. Poza tym

ograniczali się do zadań, które król im zakreślił: radzili monarsze (to zada-

nie baronów), informowali go, składali mu petycje.


W XIV w. aktywność parlamentów rosła. Zwoływano je z reguły co-

rocznie - przez 50 lat rządów Edwarda III (1327-77) odbyło się 48 parla-

mentów. Po r. 1332 z ich składu zniknął niższy kler, który wolał pertrak-

tować z rządem na odrębnych zgromadzeniach duchowieństwa. Od pół.

XIV w. nie było już natomiast posiedzeń wielkiej rady baronów bez udzia-

łu hrabstw i miast. Reprezentanci tych tzw. Gmin (Commons) zaczęli cenić

tę funkcję, nie postrzegali jej już - jak często przedtem - jako ciężaru

i źródła kłopotów. Ale wraz z ustaleniem się ich regularnego udziału utrwalił.

się też podział parlamentu na dwie izby.


Izba wyższa (nazwa Izby Lordów pojawi się dopiero w początku

XVI w.) to dawne zgromadzenie baronów. Więksi baronowie nadal byli

zapraszani imiennie, ich stan był więc obecny w komplecie. Baronowie zwa-

li się parami i mieli poczucie swej wyższości w parlamencie. Parów świec-

kich było 40-50; parostwo i prawo zasiadania w izbie wyższej dziedziczyli

tylko najstarsi synowie. Parów duchownych było nieco więcej (dwaj arcy-

biskupi, 18 biskupów, liczni opaci). Izba wyższa skupiła ważne funkcje

sądowe. Rozstrzygała odwołania od wyroków sądów niższych, którym

zarzucono błąd w prawie (nie była to więc klasyczna apelacja: prawo angiel-

skie było niechętne dwukrotnemu rozpatrywaniu tej samej sprawy); sądziła

w pierwszej instancji sprawy przedłożone przez króla, a także swoich człon-


133


Powszechna historia ustrojów państwowych


ków. Od końca XTV w. sądziła też funkcjonariuszy oskarżonych o prze-

stępstwa przeciw Koronie: oskarżenie wnosiła wówczas Izba Gmin - był to

tzw. impeachment. Mimo wszystko funkcje sądowe izby wyższej nie

dominowały: parowie, którzy doradzali królowi, uchwalali podatki, wyrażali

zgodę na nowe ustawy - to raczej politycy niż sędziowie.


Izba Gmin połączyła rycerstwo i miasta (knights and burgesses).

Ziemianie z hrabstw długo trzymali się poły baronów, ale wielmoże ułat-

wili alians rycerstwa i miast, akcentując wyniośle swą wyższość. Knights

and burgesses, których nie oddzielały przegrody stanowe, odkryli, że mają

niemało wspólnych interesów; połączenie Gmin ułatwiło także odejście

z parlamentu niższego kleru.


Posłów rycerskich z hrabstw teoretycznie wybierali wszyscy właściciele

ziemi na zgromadzeniu sądowym hrabstwa. W praktyce na sądy hrabstwa

nigdy nie przybywali wszyscy uprawnieni, stąd liczne reelekcje posłów

z lokalnej elity. Wpływ na wybory wywierali nierzadko baronowie i szery-

fowie. Szeryfowie wpływali także w XIV w. na skład reprezentacji miast.

Te manipulacje szeryfów krzyżowały się z wpływem miejskich oligarchii.

Posłowie miast (w XIV w. 70-80 osób) wywodzili się zwykle spośród

kupców, bankierów, prawników; i tu reelekcje były częste, co stwarzało

dość stałą i doświadczoną reprezentację.


Kompetencje Izby Gmin umocniły się najpierw w sferze podat-

kowej. Stare świadczenia dla króla (np. tarczowe) zanikały, bo były

nikłe w porównaniu z podatkami, które mógł władcy przyznać parlament.

Od 1297 r. niezmienna już stała się zasada zgody parlamentu na podatki

bezpośrednie (głównie podatek majątkowy); od lat czterdziestych XIV w. -

także na pośrednie. W sprawach podatków aktywniejsza była Izba Gmin:


przyjęto formułę, że to ona je uchwala „za radą i zgodą parów". Parlament

miał natomiast ogromne trudności z kontrolowaniem wydawania pieniędzy

z podatków, choć Gminy uparcie wskazywały cele, na które mają iść te

pieniądze i domagały się składania rachunków.


Hrabstwa i miasta od dawna składały królom petycje; teraz możliwe

się stały przetargi: zgoda na podatek w zamian za załatwienie petycji w spra-

wach już nie indywidualnych, lecz rangi państwowej. To dało parlamen-

towi prawo inicjatywy ustawodawczej. Pilnie potrzebujący

pieniędzy król zgadzał się przekształcić petycję parlamentu w ustawę (sta-


134


Monarchia stanowa


rut). Zawsze jednak mógł ją odrzucić, zmienić jej sens lub szybko znieść

wydany już statut. Ale od r. 1341, po ostrym sporze Edwarda III z parla-

mentem przyjęto zasadę, że uchwalanie i znoszenie statutów należy do

króla „za zgodą parów i gmin". I znów królowie używali wybiegów:


przypisali sobie prawo dyspensy (zwalniania w konkretnych przypadkach

od przepisów statutu) i suspensy (zawieszania mocy wiążącej statutu). W prak-

tyce prawo dyspensy i (rzadziej wykorzystywane) suspensy pozbawiało

nieraz ustawy wszelkiej wartości.


Parlament pojmował zatem, że nie wystarcza sam udział w tworzeniu

ustawy, że trzeba też zdobyć wpływ na jej realizację - a więc kontrolę

rządu. Tymczasem nawet kontroli finansowej (na co idą pieniądze z po-

datków) parlament nie mógł utrwalić. Pewną formą wpływu na rząd mógł

być wspomniany już impeachment: Gminy oskarżały dygnitarzy, sądzili

ich parowie (pierwszy przypadek miał miejsce w 1376 r., gdy oskarżono

ministra królewskiego o nadużycia finansowe). Ale w XIV i XV w. im-

peachment to jeszcze nie tyle narzędzie w ręku Gmin, ile instrument króla

i koterii dworskich w rywalizacji o władzę.


Posłowie Gmin utrzymywali ścisłe związki z wyborcami, przedstawiali

ich wnioski rządowi, składali im sprawozdania. Ważną innowacją było poja-

wienie się w XIV w. marszałka Izby Gmin - speakera, pośrednika między

posłami i królem oraz ścisłą radą królewską. Ale w XIV i XV w. spea-

kerzy byli nie tyle swobodnie wybranymi liderami Gmin, ile raczej agenta-

mi króla i koterii magnackich, których zadanie polegało na urabianiu opi-

nii posłów w pożądanym kierunku.


W teorii politycznej XV w. było już jasne, że parlament obok funkcji

najwyższego sądu pełni też funkcje reprezentanta „wspólnoty Królestwa".

Do tak pojętego parlamentu włączano i króla: parlament to król i trzy

stany królestwa: parowie duchowni, parowie świeccy i Gminy. W praktyce

zaciekła wojna między koteriami baronów, tzw. wojna Dwóch Róż (1455-

1485) przyniosła pewną degradację parlamentu. Zwoływano

go rzadziej (za Edwarda IV, 1461-1483, było tylko 6 zgromadzeń). Poja-

wiła się praktyka odraczania parlamentu, co pozwalało nie przeprowadzać

nowych wyborów. Gminy były wykorzystywane w magnackich rozgryw-

kach, m.in. poprzez stosowanie impeachmentu jako środka rozprawy z ry-

walami. Podczas wojny domowej pojawił się też uproszczony sposób ta-

kiej rozgrywki, tzw. bili of attainder. składane w parlamencie prywatne


135


Powszechna historia ustrojów państwowych


oskarżenie jakiejś osoby lub grupy o łamanie prawa. Przyjęcie billu przez

parlament i króla nadawało mu moc ustawy. Takie „ustawowe" wyroki

wygnania lub śmierci, bez zapewnienia oskarżonemu normalnego procesu

i prawa do obrony, były brutalnym środkiem walki politycznej, a nie me-

todą parlamentarnej kontroli rządu. Obalano w ten sposób całe ekipy rzą-

dowe, gdy górę brała przeciwna koteria.


Co do zasad wyborczych, w hrabstwach zacieśniono krąg elek-

torów: część drobniejszych właścicieli wykluczyły cenzusy majątkowe.

Pilnowano też wymogu rezydencji w okręgu wyborczym. Miał to być środek

zaradczy przeciwko wykorzystywaniu przez baronów podczas wyborów

ludzi ekonomicznie słabszych, zadłużonych u wielmoży lub przekupionych.

Mimo to skargi na presje i manipulacje wyborcze szeryfów i baronów,

w tym także fałszerstwa, były bardzo częste, zwłaszcza w latach wojny Róż.


Uprawnienia podatkowe parlamentu były nadal mocne, chociaż Edward

IV i Ryszard III wymyślili sposoby częściowego zaspokajania swych po-

trzeb bez podatków, przez przymusowe pożyczki i „prezenty" dla monar-

chy. W sferze ustawodawstwa w XV w. nie wprowadzono zmian:


uznawano, że bez zgody parlamentu nie można ustaw uchwalać, zmieniać

ani znosić. W r. 1414 król zgodził się nie zmieniać bez zgody Gmin

sensu ich petycji, co się przedtem nieraz zdarzało. Ale też petycje owe nie

były już topornymi tekstami wymagającymi gruntownego opracowania,

lecz poprawnymi technicznie projektami ustaw, którym potrzebna była

tylko zgoda izby parów i aprobata króla (le roi le veut, „król tego chce").

Oczywiście, monarcha mógł zawsze „nie chcieć" ustawy, zwłaszcza gdy

nie potrzebował pilnie pieniędzy, ale formuła odmowy królewskiej brzmiała

elegancko: le roi s 'avisera, „król się zastanowi". Francuskie formuły w prak-

tyce politycznej dworu to oczywiście echo rządów francuskich dynastii

po najeździe Wilhelma Zdobywcy.


Wiele ustaw brało się zresztą z inicjatywy samego króla, bez petycji

Gmin. Za dynastii Lankastrów (1399-1461) ogromną przewagę inicjatywy

ustawodawczej miały Gminy, potem, za rządu Yorków (1461-1485), pro-

jekty Gmin często były odrzucane, a większość ustaw rodziła się w ścisłej

radzie królewskiej. Gdy w kwestiach podatkowych lub ustawodawczych

pojawiały się różnice zdań między Izbą Parów i Izbą Gmin - ucierano poro-

zumienie w dyskusjach między komisjami powoływanymi przez obie izby.


136


Monarchia stanowa


Pewne osłabienie roli parlamentu w okresie wojny Dwóch Róż nie przer-

wało procesu dojrzewania instytucji parlamentarnych. Nie udało się jednak

parlamentowi zdobyć kontroli nad rządem, a boje toczone w XV w. o immu-

nitet poselski i swobodę dyskusji parlamentarnej nie przynosiły wyraźnego

sukcesu.


IV. Reprezentacja stanowa:


instytucje kontynentalne


Ogólnokrajowe reprezentacje stanów współistniały w Europie konty-

nentalnej z reprezentacjami prowincjonalnymi, co wyni-

kało i z reliktów rozproszkowania politycznego, i z dążeń monarchów

do pertraktowania ze stanami różnych ziem z osobna. I tak, w Hiszpanii

królowie Kastylii mieli do czynienia z reprezentacją stanową ogólnopań-

stwową (stany same zrezygnowały w 1301 r. z odrębności kortezów Ka-

stylii, Leonu, Kordoby, Galicji itd.). Ale w Aragonie utrzymały się odręb-

ne kortezy Aragonu, Walencji i Katalonii. We Francji zgromadzenia stano-

we w prowincjach pojawiły się wcześnie i utrzymywały do połowy XV w.,

później w wielu ziemiach znikały. Zachowały się w ptowincjach mających

odpowiednie przywileje (Normandia, Langwedocja) i przyłączonych do kró-

lestwa w XV w. (m.in. Burgundia, Bretania, Prowansja). W Niemczech

ramą zgromadzeń były terytoria książęce, jeśli jednak składały się one

z wielu różnych ziem (jak władztwa Habsburgów czy Wettynów), zachowa-

ły dla tych ziem odrębne zgromadzenia. W Niemczech dla zgromadzeń

w księstwach przyjęto w XV w. nazwę Landtagiw, gdzie indziej w Euro-

pie przeważała nazwa „stanów" lub „trzech stanów".


Te prowincjonalne zgromadzenia cechowała wielka różnorodność form,

struktur, składu. Nieraz - jak we Francji - brakowało wyboru przedsta-

wicieli: wielmoże uczestniczyli w zgromadzeniach osobiście, delegatów

innych grup stanowych desygnowały władze. Mimo to we Francji, po

kryzysie z połowy XIV w., podstawowe uprawnienie uchwalania podat-

ków skupiło się właśnie w zgromadzeniach prowincjonalnych, a nie w repre-

zentacji ogólnopaństwowej. To samo dotyczyło niemieckich Landtagów.

Tam, gdzie sprawy podatków i wielkiej polityki przejmowały zgromadze-

nia ogólnopaństwowe, prowincjonalnym zostawało niewiele - obrona lokat-


137


Powszechna historia ustrojów państwowych


nych przywilejów, pewien samorząd administracyjno-skarbowy, składanie

petycji, wpływ na miejscowe prawo zwyczajowe.


Zgromadzenia ogólnopaństwowe formowały się długo, nie-

raz do końca średniowiecza. Zasadą stało się oddzielne podejmowanie

uchwał przez poszczególne stany, co - przy różnicy interesów i aspiracji

stanowych - ułatwiało monarchom polityczne manewry. Podział na kler,

szlachtę i mieszczaństwo nie był powszechny. Niekiedy odrębnie obrado-

wały szlachta wyższa i niższa, duchowieństwo niekiedy łączyło się z wielmo-

żami i szlachtą. Udział mieszczan był regułą (to on decydował o komplet-

ności reprezentacji stanowej), ale regułą też były próby ograniczania ich

roli, spychania na podrzędne miejsce. Wyjątkowo występowało przedsta-

wicielstwo wolnych chłopów (Szwecja, niektóre terytoria niemieckie). Róż-

nice składu społecznego odzwierciedlały się w formach obradowania. We

Francji i większości księstw niemieckich osobno obradowały kler, szlachta

i mieszczanie. W Czechach sejm tworzyli panowie (możni), szlachta, miasta.

Podobnie w Aragonie: baronowie, szlachta, miasta. Na Węgrzech dwie izby,

magnacka i poselska, ale cztery stany: magnaci świeccy, magnaci ducho-

wni, szlachta, mieszczanie. W Szwecji riksdag przyjął model czterostano-

wy: kler, szlachta, miasta, wolni chłopi. W Niemczech prócz Landtagów

uformował się w XV w. ogólnopaństwowy sejm Rzeszy, Reichstag, złożony

z trzech kolegiów: książąt-elektorów, pozostałych książąt, miast cesarskich.

Przyjmowano, że książęta wchodzą do Reichstagu nie na zasadzie oso-

bistego prawa, lecz jako reprezentanci swoich terytoriów, bardzo już blis-

kich suwerenności. Książęta, którzy mieli w swym ręku kilka terytoriów

reprezentowanych w Reichstagu, dysponowali zatem kilkoma głosami. Z ko-

lei pomniejsi władcy terytorialni podczas głosowań łączeni byli w tzw.

ławy: dopiero cała ława miała jeden głos. Reichstag rychło zaczął przeo-

brażać się w kongres przedstawicieli de facto niezależnych księstw Rze-

szy. Dyskusje i intrygi w Reichstagu miały spore polityczne znaczenie,

ale jego uchwały (w przedmiocie ustawodawstwa, podatków, wojska) nie

były ani zbyt liczne, ani zbyt doniosłe.


Kompetencje zgromadzeń ogólnopaństwowych były dość płynne. Zasa-

da ich zgody na podatki (ale też np. na dewaluację pieniądza) była nader

powszechna; usiłowały też one zdobyć wpływ na repartycję i ściąganie

uchwalonych podatków. Nie udało im się jednak stworzyć form kontroli

rządu ani sformalizować swego wpływu.


138


Monarchia stanowa


Prawo składania petycji dawało w Europie kontynentalnej, tak jak w An-

glii, punkt wyjścia dla inicjatywy ustawodawczej zgromadzeń, a ich kom-

petencje podatkowe stwarzały szansę przetargów (zgoda na podatek w za-

mian za przyjęcie przez króla jakichś propozycji ustawodawczych). W prak-

tyce nieraz - we Francji, Aragonie, wielu mniejszych państwach - ważne

ustawy rodziły się przy aktywnym udziale stanów, nie było jednak sforma-

lizowanych uprawnień ustawodawczych zgromadzeń, takich, jakie sobie

wywojowal parlament angielski.


Znamy wszelako przypadki dużego znaczenia politycznego zgromadzeń

w niektórych krajach (Aragon od XIII w., Czechy i Węgry od w. XV)

i w niektórych okresach (Francja podczas kryzysu politycznego lat 1356-

58). Zgromadzenia miały wówczas realny wpływ na dobór doradców kró-

la, sprawy wojny i pokoju, czasem nawet na obsadę tronu. Sformalizo-

wanie i utrwalenie takiego wpływu było jednak trudne. Zależało to m.in.

od regularności zgromadzeń, stąd żądania częstego ich zwoływania (w Ara-

gonie od XIV w. stany gromadziły się na ogół co trzy lata, na Węgrzech

w połowie XV w. nawet corocznie). Spore znaczenie miało powoływanie

komisji obradującej w przerwie między sesjami jako organ zgromadzenia.

W Aragonie i niektórych księstwach niemieckich taka komisja odgrywała

istotną rolę polityczną. Monarchowie bardziej się liczyli ze zgromadze-

niem, jeśli spora grupa posłów tworzyła względnie stały, doświadczony

trzon reprezentacji.


Wiele też zależało od sprawności obrad i podejmowania decyzji. Nader

powszechnie przyjmowano zasadę jednomyślności, nie traktu-

jąc jej jednak z przesadną gorliwością: większość wywierała naciski na

wahających się, stanowisko mniejszości traktowano nieraz lekceważąco.

Nie bez wpływu na dalszą ewolucję była praktyka zgromadzeń kościel-

nych, w których od XIII w. obowiązywała coraz częściej zwykła więk-

szość (przedtem żądano tam decyzji „części większej i zdrowszej", co

stwarzało pole dla machinacji: wyższe władze mogły twierdzić, że więk-

szość jest wprawdzie większa, ale nie „zdrowsza"). Zasada zwykłej więk-

szości zaczęła zwyciężać i w zgromadzeniach stanowych, ale nie do końca.

Przyjmowano ją przy podejmowaniu uchwał przez poszczególne stany,

obradujące - po początkowej fazie obrad wspólnych - z reguły oddzielnie.

Natomiast wspólne stanowisko całego zgromadzenia wymagało jednomyśl-

ności wszystkich stanów.


139 9


Powszechna historia ustrojów państwowych


Jako przykład ogólnopaństwowego zgromadzenia stanowego warto po-

kazać francuskie Trzy Stany (nazwa stosowana do końca XV w.,

określenie „Stany Generalne" pojawiło się dopiero w r. 1484 i przyjęło

w drugiej połowie XVI w.). Przewaga monarchy występowała tu wyraź-

nie: to król decydował, czy zwołać Trzy Stany i jakie zadania przed nimi

postawić. Aż do połowy XV w. nie stosowano zasady wyboru deputowa-

nych. Szlachtę reprezentowali wielmoże indywidualnie zapraszani przez kró-

la, kler - biskupi oraz (tu już wkraczał wybór) delegaci kapituł i zakonów,


mieszczan - dygnitarze miejscy. Dopiero w r. 1468 pojawiły się wybory

posłów miast (po trzech z miasta).


Śmiałym eksperymentem były Trzy Stany z r. 1484. Zaniechano indy-

widualnych zaproszeń dla wielmożów. W bajliwatach gromadziły się ze-

brania wyborcze trzech grup stanowych, przy czym w grupie stanu trzecie-

go (miast) pojawili się przedstawiciele wsi. Eksperyment ów nie miał dal-

szego ciągu, podobnie jak zastosowane w r. 1484 obradowanie w sześciu

grupach geograficznych (a nie w trzech grupach stanowych). Królowie Fran-

cji robili także inne eksperymenty: zwoływali osobne zgromadzenia po-

szczególnych stanów lub odrębne zebrania Trzech Stanów dla południowych

i północnych prowincji kraju. Swoboda królów w przedmiocie zwoływania

zgromadzeń łączyła się z ich wielką nieregulamością. Ale wydarzenia wojny

stuletniej, militarne klęski i polityczne kryzysy tamtego czasu stały się przy-

czyną częstego zwoływania Trzech Stanów (zwł. w latach 1355-58,1421-

-33). W latach 1356-58 zgromadzenie rozważało śmiały plan wielkiej

reformy państwa (król Jan II był wówczas w angielskiej niewoli). Fiasko

tych projektów wynikło z rozdźwięków między poszczególnymi stanami.


Polityczna rola Trzech Stanów wyprzedziła nawet ich kompetencje po-

datkowe. Pierwsze zgromadzenia ogólnopaństwowe zwoływano, aby po-

zyskać poparcie stanów dla króla Filipa IV w jego konflikcie z papieżem

(1302) i z potężnym zakonem templariuszy (1308). Kompetencje podat-

kowe Trzech Stanów ustaliły się dopiero w drugiej i trzeciej dekadzie

XIV w. Ale po wielkim kryzysie lat 1356-58 ciężar decyzji podatkowych

przeniósł się na zgromadzenia prowincjonalne. Królowie woleli z nimi

właśnie pertraktować w sprawie podatków (powoływali się chętnie na udzie-

loną już zgodę innych prowincji). Ale i elity prowincjonalne nie ufały


dalekim i tłumnym zgromadzeniom ogólnopaństwowym: bały się, że w spra-

wach podatków ulegną manipulacjom rządu.


140


Monarchia stanowa


U schyłku wojny stuletniej Trzy Stany zgodziły się na stały podatek

królewski (taille royale) z przeznaczeniem na utrzymanie stałej armii

(1439). W znacznej mierze uniezależniło to królów od finansowego popar-

cia stanów, bo wymiar taille był później arbitralnie zwiększany (król Ludwik

XI podniósł wysokość taille z 1,8 min. do 4,7 min. liwrów). Jak widać,

Trzy Stany nie osiągnęły kontroli nad rządem i jego wydatkami. Nie utrwaliły

też swego wpływu na ustawodawstwo. Przyczółkiem tego wpływu były

jedynie stanowe petycje i zażalenia (cahiers de doleances); z reguły to

petycje poszczególnych stanów, choć zdarzały się i petycje wspólne. W prak-

tyce wpływ stanów na ustawodawstwo zdarzał się tylko okazjonalnie.


Za to przy podejmowaniu ważnych decyzji politycznych królowie czę-

sto szukali rady i poparcia Trzech Stanów, zwłaszcza w trudnych okresach

wojny stuletniej. Także konflikty wewnętrzne (jak np. walka króla z ksią-

żętami, tzw. wojna dobra publicznego, 1468) angażowały aktywność sta-

nów. Z wyjątkiem jednak krótkiego okresu lat 1355-58, gdy Korona stra-

ciła kontrolę nad biegiem wydarzeń, w wielkich debatach politycznych

król miał przewagę nad stanami. Nawet osłabiona monarchia potrafiła tę

przewagę utrzymać. Tak się stało z ambitnym zgromadzeniem w Tours

z r. 1484, po raz pierwszy określonym nazwą Stanów Generalnych: do-

magało się ono głębokich reform, a zostało zręcznie wymanewrowane,

nawet nie przez króla (Karol VIII był jeszcze małoletni), lecz przez re-

gencję. A później władza królewska uśpiła na długie dziesięciolecia wiel-

kie zgromadzenia stanowe i odpolityczniia zgromadzenia prowincjonalne.

U schyłku średniowiecza podobny był los zgromadzeń w wielu krajach

Europy.


Niemieckie Landtagi coraz częściej stawały się uległym instrumentem

książąt (wcześnie było to widać w Brandenburgii). Chwiał się wpływ ka-

stylijskich Kortezów. Nawet parlament angielski osłabł za panowania Yor-

ków. Przyczyną tych procesów było m.in. pewne umocnienie się królew-

skich finansów. We Francji - dzięki utrwaleniu królewskiej taille, w wielu

księstwach niemieckich - wskutek ustabilizowania się podatków pośred-

nich i odnowienia, po długiej przerwie, produkcji górniczej (wydobycie

srebra w południowych Niemczech znowu przeżywało rozkwit). Portu-

galczycy potrafili zapewnić sobie dopływ złota afrykańskiego, głównie

z Sudanu. Jednocześnie u schyłku XV w. zmniejszyły się wydatki woj-


141


Powszechna historia ustrojów państwowych


skowe wielu monarchów. Zakończyły się wojna stuletnia i rewolucja hu-

sycka, w Niemczech dążono do zlikwidowania konfliktów wewnętrznych

(„wieczysty pokój ziemski w Rzeszy", 1495). Nie zaczęły się jeszcze kosz-

towne wojny włoskie ani ofensywa Turków na północ od Dunaju i Drawy.


Ale nie tylko lepsze zaspokojenie potrzeb finansowych władców (po-

trzeb trochę mniej palących) osłabiło zgromadzenia stanowe. Istotny wpływ

miał brak solidarności stanów, a przede wszystkim konflikty interesów

między klerem i szlachtą z jednej i mieszczaństwem z drugiej strony.

Dawało to monarchom szansę wygrywana owych rozdźwięków, rozdmu-

chiwania ich - i stawiania na swoim. Także partykularyzmy prowincjo-

nalne sprzyjały władcom. Jak sądzono, zgromadzenia ogólnopaństwowe

były niebezpieczne dla partykularnych interesów; tymczasem tylko one,

a nie zgromadzenia prowincjonalne, mogły być silnym partnerem w trud-

nym dialogu z Koroną. Osłabienie zgromadzeń ułatwi królom marsz ku

absolutyzmowi.


V. Administracja i system militarny


W monarchiach stanowych stabilizowała się kluczowa rola ścisłej (zwykle

kilkunastoosobowej) rady najbliższych współpracowników monarchy.

Zbierały się jeszcze czasem rady szersze, niekiedy nawet stara „wielka

rada baronów", ale wobec rozwoju zgromadzeń stanowych to już zjawiska

marginalne. Ścisła (tajna, prywatna) rada królewska zwykle działała bez

wielkiej dokumentacji i sformalizowanych procedur; stawała się już jednak

głównym nerwem w systemie rządzenia. Wzrastała bowiem aktywność

państwa i zadania centralnego zarządu komplikowały się. Nawet zdolny

i pracowity monarcha nie był w stanie decydować o wszystkim i kontro-

lować całego aparatu. W XIV i XV w. ścisłe rady nieraz więc decydowały

samodzielnie, bez udziału władcy, o sprawach administracyjnych, finanso-

wych czy sądowych, których rozstrzyganie przedtem wymagało osobistej

decyzji monarchy. Rada była z reguły organem elastycznym, sprawnym,

łączącym funkcje doradcze i wykonawcze. Rada inspirowała i kontrolowa-

ła aparat administracyjny. Doradzała zarazem monarsze w sprawach polityki

zagranicznej, ustawodawstwa, finansów, administracji, wymiaru sprawie-


142


Monarchia stanowa


dliwości. Tu przygotowywano scenańusze obrad zgromadzeń stanowych.

Nawet władca silny i ambitny delegował z reguły radzie rozległe zadania;


przy monarsze słabym radą starali się zawładnąć baronowie i niekiedy

w ten sposób udawało im się rządzić krajem. Dobór członków rady po-

zostawał sprawą monarchy, ale nieraz presja możnych była tu decydująca

(tak w wielu księstwach niemieckich, zwłaszcza duchownych, w Aragonie

od XIII w., na Węgrzech od w. XIV). Monarchowie starali się obsadzać

swe rady doświadczonymi fachowcami; rada opanowana przez wielmożów

była zwykle gorzej przygotowana do rządzenia. Wielcy panowie rzadko

chcieli i potrafili wykonywać systematycznie żmudną pracę państwową,

a w opanowanej przez nich radzie zwykle ścierały się wpływy przeróż-

nych grup, koterii, interesów lokalnych. Mniej też wówczas było lojalno-

ści w stosunku do króla i dyskrecji.


W administracji centralnej zaczęto rozdzielać funkcje dwor-

skie (służby przy osobie króla) i państwowe. Nie wszędzie jednak: w więk-

szości księstw niemieckich przemieszanie funkcji trwało jeszcze i pod ko-

niec XV w. We Francji już w XIV w. nastąpił kres politycznej roli dygni-

tarzy dworskich, którzy tracili funkcje państwowe. Dwór oddzielił się od

służb państwowych za Karola V, w drugiej połowie XIV w. Przedtem dwor-

skie i państwowe służby przemieszane były w Paryżu na wyspie Cite, teraz

król przeniósł się z dworem na prawy brzeg Sekwany, do Luwru.


Nie oznacza to, że organy dworskie traciły polityczne znaczenie wszę-

dzie tam, gdzie służby państwowe były już solidnie rozwinięte. Szczegól-

na sytuacja powstała w Anglii na tle konfliktów króla z baronami (i, po

części, z parlamentem). Gdy baronowie zdobywali wpływ na radę i agen-

dy centralne (kancelarię, Exchequer), królowie elastycznie posługiwali się

organami dworskimi, zwłaszcza zaś Szatnią (Wardrobe), która szybko i spra-

wnie załatwiała królewskie interesy administracyjne i finansowe. Gdy z kolei

Szatnia dostawała się pod wpływ baronów lub działała mało skutecznie,

król przekazywał zadania finansowe i administracyjne dworskiej Komorze

(Chamber). Za panowania Yorków karierę zaczął robić inny urząd dwor-

ski, królewski sekretarz, co się wiązało z próbą rządów osobistych mo-

narchy ograniczających nawet rolę ścisłej rady.


Bieżąca robota administracyjna to oczywiście domena nie rady, lecz

wyspecjalizowanych agend centralnych. Wszędzie ważne zadania zacho-


143


Powszechna historia ustrojów państwowych


wała kancelaria, technicznie bardzo udoskonalona (wzorem perfekcji tech-

nicznej była kancelaria papieska). We Francji kancelaria zatrudniała u schył-

ku XV w. około setki fachowców (w porównaniu z końcem XIII w. to

wzrost dziesięciokrotny) i wystawiała rocznie ok. 20 tyś. dokumentów.

Ale w księstwach niemieckich kancelarie zatrudniały ledwie kilku lub kil-

kunastu notariuszy. Kanclerz z reguły był członkiem rady królewskiej;


nie tylko zawiadywał kancelarią, lecz miał też wpływ na ustawodawstwo


(tworzenie projektów ustaw), wymiar sprawiedliwości, kontrolę aparatu

państwowego.


Inny filar zarządu centralnego to urząd skarbowy. Stary angielski Ex-

chequer, ongiś organ wzorowy i przodujący, teraz był już mniej sprawny

i wydajny w ściąganiu dochodów państwowych, choć wciąż doskonalił

procedurę i dokumentację. Wielki postęp zrobiła natomiast francuska izba

obrachunkowa, usamodzielniona (1320) i wyposażona w rozległe upraw-

nienia. Bardzo sprawny był zarząd finansowy kurii papieskiej, ściągającej

rozliczne dochody od całego rzymskiego chrześcijaństwa.


Awansowali też królewscy sekretarze wywodzący się z kancelarii, służb

dworskich lub rady monarszej. We Francji czterej sekretarze króla (którzy

wyrośli z kancelarii) zdobywali coraz większe znaczenie: jeden z nich

miał nawet prawo imitowania królewskiego podpisu na standardowych

aktach. Później stali się szefami resortów rządowych.


Wyspecjalizowaną służbą państwową był także personel dyplomatycz-

ny. Dotąd ambasadorów i posłów (nuntii) z reguły wysyłano w misjach

ad hoc (na uroczystości lub dla prowadzenia konkretnych negocjacji). Sta-

łe ambasady pojawiły się w XV w., pionierską rolę odegrały tu państwa

włoskie. Wielkie państwa instalowały stałe misje dyplomatyczne na dwo-

rach od końca XV w. Impuls dały doświadczenia wojen przełomu XV

i XVI w. z ich kalejdoskopem zmian, aliansów i kontraliansów, odwraca-

nia przymierzy, subtelnych intryg. Państewka włoskie były w tej grze

nauczycielami wielkich monarchii. Na dworach, w monarszych radach i kan-

celariach, pojawili się znawcy dyplomacji i polityki zagranicznej: praco-

wali m.in. nad instrukcjami dla posłów.


Wyspecjalizowanych organów zarządu centralnego nie było jeszcze wiele.

Stosunkowo liczne resorty powoływano od końca XV w. w zjednoczonym

państwie rosyjskim (moskiewskim). Te tzw. prikazy kierowane były zwykle


144


Monarchia stanowa


przez bliskich monarsze bojarów i obsadzane przez fachowych urzędni-

ków (diaków). Był więc prikaz skarbowy, dworski (zarząd dworu), posel-

ski (dla spraw zagranicznych), razriadny (sprawy wojskowe), jamski (poczta).

W miarę rozszerzania się funkcji państwa liczba prikazów mnożyła się,

przy coraz gorszym rozgraniczaniu ich kompetencji i braku jednolitych

kryteriów podziału zadań.


Powszechnie wystąpiła tendencja zwiększania liczby personelu facho-

wego w administracji. Powstawały nowe biura i archiwa, wzrastały ambi-

cje w sferze statystyki i dokumentacji. Niektóre przedsięwzięcia pochła-

niały bardzo wiele pracy (np. powszechny spis gospodarstw domowych

we Francji, 1328), dokładność tych statystyk była jednak niska. Archiwa

pęczniały (nadal przodowała tu Anglia), ale technika archiwalna, bardzo

prymitywna, utrudniała dotarcie do potrzebnych akt. Niedokładne infor-

macje i kiepska jeszcze kartografia ograniczały możliwości opanowania

terenu przez administrację królewską. A jednak osiągano postępy w dzia-

łaniach aparatu władzy, m.in. dzięki wyzyskiwaniu bankiersko-handlowych

technik mieszczaństwa (od końca XIII w. system podwójnej buchalterii,

od XIV w. czeki i weksle, od XV w. szerokie już stosowanie cyfr indyj-

skich, zwanych w Europie arabskimi, a także znaków + oraz -). Centralna

administracja zużywała teraz całe góry papieru, archiwa wypełniały się,

urzędy wymagały dużych pomieszczeń i stabilizowały się w jednym miej-

scu. Długo jeszcze wędrowały za monarchą, obok służb dworskich, naj-

wyższe sądy: angielski Sąd Ławy Królewskiej przestał towarzyszyć królo-

wi w XIV w., hiszpańska Audiencia Real dopiero w XV wieku. Stabili-

zacja administracji centralnej utrwalała rolę stolic jako centrów dyspozycji

państwowej. Słabą stroną owej centralizacji był stan łączności ogranicza-

jący możliwości szybkiego działania. Rosła wprawdzie liczba królewskich

kurierów (w Anglii było ich w połowie XIV w. około 60), ale tempo

ich poruszania się było słabe: z Paryża do prowincji pirenejskich Francji

docierali po dwu tygodniach. Dopiero król Ludwik XI ustanowił szybką

pocztę ze zmianą koni, co trzykrotnie przyspieszyło tempo przesyłek (z 50

do 150 km. dziennie). Niezłą pocztę miała Rosja (tu wpływ urządzeń

mongolskich), ale borykała się ona ze stanem dróg i wielkimi przestrzenia-

mi (w r. 1462, u progu rządów Iwana III, ok. 460 tysięcy km2 powierzchni).


145


Powszechna historia ustrojów państwowych


Personel administracji to głównie szlachta i mieszczanie, także

trochę duchownych, którzy karier? państwową przełożyli ponad obowiązki

swego stanu. Występowały niekiedy przypadki dziedziczności urzędów,

gdy przywilej monarszy pozwolił funkcjonariuszowi wyznaczyć następcę.

W XV w. znane też już były, upowszechnione później, transakcje kupna

urzędów, co ułatwiało polityczne kariery bogatych mieszczan. Ale nawet

tam, gdzie sprzedawalność urzędów nie miała się w przyszłości rozwinąć -

np. w Rosji - rola mieszczan w administracji wzrastała. Pierwsze skrzypce

w zarządzie państwa moskiewskiego grali wciąż bojarowie, ale w XV w.

personel fachowy urzędów, diakowie księżęcy, to prócz szlachty (dwo-

rianstwa) bardzo liczni duchowni i mieszczanie.


Nad dawnymi uposażeniami w ziemi wszędzie triumfował system wy-

nagradzania urzędników stałą pensją: kosztowny, lecz zapewniający mo-

narsze uległość i sprawność funkcjonariuszy. W Anglii rozliczne funkcje

administracyjne w hrabstwach miejscowi ziemianie nadal wykonywali bez-

płatnie, na królewskie zlecenie. Pojawiał się niekiedy zwyczaj wypuszcza-

nia urzędów w dzierżawę. We Francji aż do końca XV w. powracało

wiele razy wydzierżawianie urzędu prewota. Prewot wpłacał pewną ryczał-

tową sumę i wynagradzał się z dochodów monarszych ściąganych w jego

okręgu. Sposób ten, wygodny i dochodowy dla króla, powodował jednak

gnębienie ludności przez prewotów w celu wyciśnięcia wysokich docho-

dów. Staroświecki był, stosowany w państwie moskiewskim, sposób wy-

nagradzania lokalnych namiestników i wolostieli kosztem ludności. To

tzw. kormienije: urzędnicy brali zaopatrzenie od ludności w pieniądzu i na-

turze, ponadto zatrzymywali dla siebie część opłat sądowych i innych

dochodów skarbowych. Za rządów Iwana III zaczęto jednak określać wy-

sokość obowiązków ludności w systemie kmmlenija, a także wysokość

opłat sądowych, lokalnych ceł itd.


Gdy nowy system zarządu lokalnego dopiero się tworzył, nie-

kiedy najpierw pojawiał się lokalny urzędnik (jako administrator pewnej

sumy praw monarszych), a później dopiero do tej funkcji dopasowywano

okręgi urzędowania: tak było z francuskimi prewotami. Reformy później-

sze zwykle łączyły kreowanie nowych funkcjonariuszy z wyznaczaniem

im okręgu urzędowania (tak m.in. w wielu księstwach niemieckich). W XIV

i XV w. urząd już dominował nad osobą jego nosiciela: urzędnicy wciąż

się zmieniali wedle królewskiej woli, urząd natomiast trwał jako instytucja


146


Monarchia stanowa


państwowa. Tam, gdzie poprzednio nie pojawiła się administracja lokalna

jako powolne narzędzie władców, teraz ją instalowano. Powołano zatem

w Czechach, za Przemysława II (zm. 1278) starostów; w terytoriach nie-

mieckich - książęcych Amtmannów lub Pflegerów; w Serbii car Stefan

Duszan dokonał w XIV w. nowego podziału kraju na żupy; w XV w.

wielcy książęta moskiewscy energicznie porządkowali i centralizowali zarząd

lokalny.


Od XIII w. zasadą zarządu lokalnego było łączenie funkcji admini-

stracyjno-policyjnych, fmansowych i sądowych w ręku jednego urzędnika

w niezbyt rozległym okręgu. Takim funkcjonariuszem był francuski pre-

wot, niemiecki Amtmann (Pfleger), hiszpański majorinus itd. Niekiedy

jednak zdarzał się rozdział wymienionych wyżej funkcji, np. we Flandrii,

gdzie rozdzielone zostały zadania administracyjno-sądowe i finansowo-gos-

podarcze urzędników lokalnych.


Z czasem w krajach zaawansowanych w rozwoju urzędnik lokalny z co-

raz większym trudem wypełniał wszystkie swe zadania: bieżącej admini-

stracji, policji, sądzenia, zbierania i prowadzenia wojska, zarządu finanso-

wego... Sądownictwo stawało się domeną fachowców, nawet jeśli urzędnik

lokalny przewodniczył formalnie trybunałowi. Rosło, w sferze finansów,

znaczenie podatków uchwalanych przez stany i to stany chciały uczestni-

czyć w ich repartycji i ściąganiu. Wojny toczyły się nieraz daleko i trwały

długo, więc funkcjonariusze nie mogli już opuszczać stanowiska podczas

wypraw. Funkcje administracyjno-policyjne specjalizowały się i wyma-

gały podziału.


Już w końcu XII w. w Anglii zaczęło się redukowanie władzy szeryfów

na korzyść escheatorów, konstablów, koronerów, poborców podatkowych.

W XV w. na pierwsze miejsce w hrabstwach wybili się sędziowie pokoju

(justices oj the peace)'. także szeryfowie znaleźli się pod ich kontrolą.

Ale szeryf był wciąż ważną figurą, bo przez niego przechodziły do hrab-

stwa rozkazy monarsze. Nadal liczne zadania wypełniał, na królewskie

zlecenie, samorząd lokalny. Pozycja społeczna i majątkowa funkcjonariu-

szy samorządu, a także ich bezpłatność sprawiały, że rząd musiał się z ni-

mi liczyć.


Klasyczny proces specjalizacji administracyjnej przebiegał w XTV-XV w.

we Francji, na drugim szczeblu zarządu lokalnego, tj. w seneszalatach

i bajliwatach. Zaczęło się od władzy sądowej: bajliwowie i seneszalowie


147


Powszechna historia ustrojów państwowych


ustępowali tu przed fachowcami od sądzenia. Następnie redukowano fun-

kcje wojskowe bajliwów i seneszalów: przejmowali je gubernatorzy, a po-

tem - w większych okręgach, prowincjach - namiestnicy generalni. Odrębni

urzędnicy zostali ustanowieni w bajliwatach dla zarządzania domeną kró-

lewską: kontrolowali ich czterej podskarbiowie Francji. Jeszcze inny pion

stworzono dla poboru podatków bezpośrednich: przekroczył on od począt-

ku schemat bajliwatów. Do tego celu wykorzystywano najpierw kościelne

diecezje, potem mniejsze od nich okręgi, tzw. electims, wreszcie grupy

elekcji połączono w wielkie okręgi zwane generalites. W elekcjach po-

borcami byli urzędnicy wybierani przez zgromadzenia stanowe i stąd zwa-

ni elus (elekci); na szczeblu generalite kontrolowali ich tzw. generałowie

finansów. Cala ta administracja lokalna Francji, dwuszczeblowa i dwupio-

nowa (pion administracji ogólnej to okręgi prewotalne i bajliwaty-senesza-

laty; pion administracji finansowej to electinns i generalites) była - obok

angielskiej - najbardziej rozbudowanym systemem lokalnego zarządu. W od-

różnieniu od angielskiej, była całkowicie zależna od króla. Inne państwa

w XV w. pozostawały w tej dziedzinie daleko za Francją i Anglią.


Samorząd miast, istotny element struktury stanowej, nadal nie

był wyjęty spod monarszej kontroli, która nawet zaczynała się wzmacniać.

Przywileje administracyjne i sądowe miast szanowano, bo rządom odpo-

wiadało to, iż miasta same, za własne pieniądze, pilnowały ładu. Ale apa-

rat monarszy czuwał skrzętnie, by miasta wypełniały swe finansowe, ad-

ministracyjne i wojskowe zobowiązania wobec państwa. Zobowiązania te

były nieraz arbitralnie zwiększane, a ponieważ rządzące oligarchie lubiły

przerzucać brzemię na barki ludu miejskiego, nie brakowało w XIV-XV w.

buntów i rewolt w miastach, co znowu prowokowało interwencje monar-

chii. Kontrola monarsza była jednak utrudniona tam, gdzie miasta wystę-

powały solidarnie w silnych związkach (w Niemczech północnych Hanza,

zreorganizowana i wzmocniona w r. 1367; w Niemczech południowych -

utworzony w 1381 r. silny związek miast szwabskich, reńskich i bawar-

skich; w Hiszpanii tzw. hermandady). Nieraz trzeba było zbrojnej akcji,

by przywrócić pełną kontrolę monarchów nad miastami. W Brandenburgii

ambicje miast złamała klęska powstania berlińskiego (Berliner Unwille,

1448), w Hiszpanii - klęska rewolty comuneros (1520-21). Tam, gdzie

władcy niemieccy odzyskiwali kontrolę nad miastami, jednym z pierw-


148


Monarchia stanowa


szych żądań był rozkaz wystąpienia z Hanzy. Niemniej, jak o tym była

mowa, niektóre wielkie miasta („cesarskie") uzyskały w Rzeszy de facto

póisuwerenną pozycję.


Miasta północnowłoskie, od XIII-XIV w. samodzielne struktury pań-

stwowe, uległy także procesowi koncentracji władzy. W rezultacie kapi-

tulacji organów republikańskich lub uzurpacji wyrastało w nich u schyłku

średniowiecza jedynowładztwo (signoria). Rządcy wielkich miast rozsze-

rzali swe posiadłości: rodzina Yisconti, władcy Mediolanu, zawładnęła

wielkim obszarem Lombardii, ród d'Este, który przejął władzę w Ferrarze,

opanował także Modenę. W Mantui rządzili Gonzagowie, w Weronie Sca-

lighierowie, Florencja długo broniła republikańskich instytucji, nim w XV w.

władzę w niej objęli Medyceusze. Ustrój republiki oligarchicznej zacho-

wała Wenecja.


Późnośredniowieczne miasta były polem doświadczalnym wielu nowych

form administracyjnych: laickiego systemu opieki społecznej, policji ognio-

wej i budowlanej, świeckiej oświaty, nowych form organizacji wojskowej,

korporacji gospodarczych wykonujących funkcje władcze.


System wojskowy stawał się coraz kosztowniejszy. Rozwój ar-

tylerii od XIV w. zmuszał do wzmacniania fortyfikacji: w wojnie włoskiej

lat 1494-95 potężne działa francuskie ujawniły bezsilność włoskich forty-

fikacji. Koszty artylerii i umacniania murów bardzo podniosły cenę wojen

i dawały w nich przewagę państwom bogatym.


Każde państwo dysponowało oczywiście stałą siłą zbrojną (choćby dla

celów policyjnych), ale niewielką. Mimo kryzysu służby lennej (lub zbli-

żonej do niej służby rycerskiej) istotne znaczenie, a w niektórych krajach

podstawowe, wciąż miało pospolite ruszenie: tak było np. w Hiszpanii,

na Węgrzech, w Polsce. Pospolite ruszenie służebnych dworzan monarchy

moskiewskiego oraz drużyn feudalnych, przyprowadzanych na kampanię

przez służebnych książąt i bojarów - to fundament siły zbrojnej państwa

rosyjskiego jeszcze i w XVI w.


Pewne formy systemu wojskowego przekraczały te tradycyjne ramy.

W regionach zurbanizowanych dużą rolę grały milicje mieszczańskie. W An-

glii już w XIII w. na wszystkich zamożniejszych właścicieli ziemskich

nakładano obowiązek służby konnej niezależnie od zobowiązań lennych.

Statut z Winchester (1285) rozszerzył zasadę służby obowiązkowej: na


149


Powszechna historia ustrojów państwowych


hrabstwa nakładano kontyngenty wojskowe a królewska komisja (com-

mission of array) wybierała z miast i wsi hrabstwa wyznaczoną liczbę

ludzi z różnym ekwipunkiem (łuczniczym, saperskim itp.), zależnie od ich

sytuacji majątkowej - i prowadziła na miejsce zbiórki. Z początku była

to służba bezpłatna, w XIV w. już ją regularnie opłacano. Poza sferę szla-

checkiej służby lennej wykraczał także tzw. heriban wprowadzony we

Francji w pocz. XIV w.: był to obowiązek wojskowy chłopów - głównie

straż w zamkach, rzadziej służba polowa. Często zresztą ów obowiązek

zamieniano na podatek (taille de l 'ost). Tak w Anglii, jak zwłaszcza we

Francji wykorzystywano do służby obowiązkowej ledwie nikły ułamek

ogółu ludności, nie tyle ze względu na małą wartość bojową takiego wojska

(chłopi angielscy byli dobrzy w strzelaniu z łuku, w czasie wojny stuletniej

stanowili ważny segment armii), ile ze względu na niechęć szlachty do

masowego dawania broni w ręce poddanych chłopów.


Kryzys służby lennej niósł sukces instytucji znanej już od XII w., po-

pularnej zwłaszcza w miejskich republikach Włoch - wojska najemnego.

Jej podstawą był kontrakt najmu usług zawierany przez władzę państwową

z prywatnym przedsiębiorcą, kapitanem, który najczęściej miał już skom-

pletowaną kompanię. Z łączenia mniejszych oddziałów powstawały wie-

lotysięczne armie najemne z naczelnym dowódcą i radą kapitanów; z po-

czątku były to zwykle federacje owych oddziałów, potem już armie w miarę

jednolite. Tym wielkim formacjom nie zawsze mogły narzucić skuteczną

kontrolę zatrudniające je słabsze państwa: mniejsze księstwa niemieckie,

państewka włoskie były nieraz bezradne wobec siły rozzuchwalonych kon-

dotierów. Ale i królowie Francji mieli podobne..klopoty, gdy podczas czę-

stych rozejmów w wojnie stuletniej zwalniano oddziały najemne: przeo-

brażały się one wówczas w zwykłe bandy zbójeckie. Właśnie ich łupiestwa

skłoniły w r. 1439 francuskie stany do zgody na stały podatek przeznaczo-

ny na utrzymanie stałej armii królewskiej. Tak powstały tzw. kompanie

ordonansowe złożone z ochotników szlacheckiego pochodzenia (15 kom-

panii po 600 jeźdźców każda). Król opłacał i ekwipował tych ludzi, a w cza-

sie pokoju rozmieszczał w kilkunastu głównych miastach królestwa. Ogra-

niczyło to potrzebę wynajmowania kondotierów, a pospolite ruszenie szlachty

sprowadziło do roli siły subsydiamej.


150


Monarchia stanowa


Zwykłe wojny angażowały w XIV-XV w. po kilka (wyjątkowo kilka-

naście) tysięcy żołnierzy po każdej ze stron. Szczególne rozmiary miała

wojna stuletnia: wplątane w nią zamożne monarchie (Anglia, Francja, „im-

perium" burgundzkie) mobilizowały niekiedy po kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Był to wysiłek finansowy tak kolosalny, że uniemożliwiał wojowanie przez

dłuższy czas. Stąd liczne rozejmy i przerwy w wojnie stuletniej. Na koszty

wojenne składał się nie tylko najem kondotierów, ale także zapasy, uzbro-

jenie, okupy za jeńców; Anglików drogo kosztował transport wojska przez

kana³ La Manche. Awans artylerii koszty wojen wydatnie podnosił.


VI. Materialne podstawy państwa


Monarchia stanowa nie była w stanie pokryć kosztów administracji

i wojska z tradycyjnych dochodów, tzn. z monarszej domeny, opłat len-

nych, królewskich monopoli, opłat sądowych. Bankrutowała upowszech-

niona dawniej opinia, iż „po to ustanowione są dla monarchów dochody

z domeny, aby żyli z nich i powstrzymywali się od łupienia poddanych"

(Tomasz z Akwinu). Zarząd domen, mimo wielu reform, był często niego-

spodarny; dobra królewskie nieraz alienowano i zastawiano. Poważne trud-

ności od pół. XIV w. przeżywała produkcja kopalni srebra, ogromnie wa-

żna dla książąt niemieckich, a także królów Czech i Węgier (odrodzi się

ona dopiero po 1460 r.). Cła wewnętrzne traciły znaczenie w wyniku'

przywilejów dla panów i miast. Władcy zmonopolizowali natomiast do-

chodowe bicie monety, choć niekiedy późno: w Hiszpanii prywatne men-

nice znikły dopiero w XV wieku. Nasiliły się praktyki psucia pieniądza -

zmniejszanie wagi, domieszki miedzi do złota, arbitralne zmiany wartości

nominalej. Francuski ekonomista, biskup Mikołaj Oresme uważał, że to

psucie pieniądza jest rodzajem powszechnego podatku, łatwiejszego zre-

sztą do zniesienia od podatków bezpośrednich. Ale pogłębiało ono chaos

pieniężny, skądinąd wynikający ze zmniejszonej podaży metali szlachet-

nych i skomplikowanego systemu bimetalizmu (tj. bicia pieniądza ze złota

i srebra, których ceny miały płynne relacje). Stany debatujące nad finan-

sami państwa dochodziły nieraz do wniosku, że lepiej już znosić podatek

bezpośredni niż zamęt wynikający z psucia pieniądza przez władców. Ułat-

wiało to zgodę na podatki.


151


Powszechna historia ustrojów państwowych


Podatki bezpośrednie znane były i wcześniej - w postaci tra-

dycyjnych opłat lennych, podatku od Żydów itp. Ich upowszechnienie

się nastąpiło w rezultacie rozwoju agend państwowych i wzrostu kosztów

wojen. Rzecz była jednak zawiła i politycznie (bo na podatki musiały

wyrazić zgodę stany) i technicznie (bo niełatwo było określić podstawę

opodatkowania i sposób poboru). Włoskie republiki mieszczańskie poradziły

z tym sobie najwcześniej: podatki pobierano od majątku (tak od nierucho-

mości, jak i kapitału) szacowanego w sposób nader przybliżony. Patrycjat

długo opierał się dokładniejszemu ustalaniu wysokości majątku, ale w XV w.

ów przybliżony szacunek ustępował przed rejestrem (capitastrum, kataster)

nieruchomości i kapitałów. Anglia oprócz twardo egzekwowanych opłat len-

nych znała od dawna (XII w.) tzw. tallagium - podatek nakładany dość

arbitralnie i wsparty na szacunkowej ocenie majątku podatnika. Zanikał

on już u schyłku XIII w. Podatki nakładane przez parlament miały w w. XIV

zazwyczaj wymiar standardowy: w hrabstwach 1/15, w miastach 1/10 ma-

jątku ruchomego podatnika. Do ustalania rozmiarów owego majątku wyko-

rzystywano organy samorządu: działały one tak, by nie narazić się zbytnio

ani sąsiadom, ani królowi. Nie brakowało przy tym kumoterstwa i łapó-

wek, ale ściąganie podatków przez aparat biurokratyczny wcale nie gwa-

rantowało lepszych wyników. We Francji podatek królewski, taille, pobie-

rany był najpierw od dymów (stąd jego wcześniejsza nazwa: podymne,

fouage). To dla jego poboru administracja wykonała w 1328 r. wspom-

niane już ogromne dzieło spisania wszystkich gospodarstw domowych (nie-

dokładności były przy tym olbrzymie). W XV w. we Francji północnej

taille ściągano wciąż jako podatek podymny, na południu - już jako po-

datek od majątku nieruchomego. Jak w większości krajów Europy, fran-

cuska szlachta nie płaciła podatku bezpośredniego (próby jej opodatko-

wania za czasów Ludwika XI zawiodły). Kler świadczył państwu w XV w.

dobrowolną daninę", uchwalaną dość regularnie (choć zawsze na zasa-

dzie wyjątku) przez specjalnie zwoływane zgromadzenia kleru. Ciężar wzra-

stającej taille spadał więc we Francji na mieszczan i chłopów.


Francuski system poboru, repartycyjny, różnił się zasadniczo od an-

gielskiego, procentowego. Król Francji określał globalną kwotę taille, któ-

rą następnie rozkładano między okręgi podatkowe (generalites, elections),

w okręgach - między miasta i wsie, w miastach i wsiach - między podat-


152


l


Monarchia stanowa


ników. Kryteria repartycji to rejestrowana przez administrację liczba dy-

mów (na północy) i własność nieruchoma (na południu). System taki stwa-

rzał pole dla matactw, a szczególnie dla krzywdzącego obciążania podatni-

ków mniej zamożnych i mniej obrotnych, tj. nie mających konszachtów

z administracją. A globalna kwota taille stale rosła.


System angielski był dużo uczciwszy, francuski - dużo wygodniejszy

dla państwa: król określał swe wymagania, a za ich realizację odpowiadały

całe zbiorowości (okręgi, miasta, wsie). Toteż w XV w. podobny, reparty-

cyjny system upowszechniał się w Europie, choć nie każdy monarcha

mógł tak arbitralnie zwiększać wymiar podatku, jak to robił król Francji.


Co się tyczy podatków pośrednich, znów rosła rola ceł, wraz

z postępem handlu międzynarodowego i ambicjami państwa, by regulować

tak eksport, jak import. Nie zawsze ambicje owe miały sens fiskalny:


francuskie licencje na wywóz pewnych towarów dawały skarbowi niewie-

le dochodu, ale miały często inny cel - zapobieganie zwyżce cen na owe

towary. Klasycznym krajem reglamentacji handlu zagranicznego stała się

Anglia, wielki eksporter wełny i skór; kontrola portów handlowych wy-

spiarskiego kraju była przy tym znacznie łatwiejsza niż pilnowanie długich

granic lądowych. Od XIII w. dochody z ceł eksportowych stały się tu

bardzo ważną pozycją w budżecie państwa, przy czym walka o taryfy

celne, podnoszone przez rząd, roznamiętniała ziemian i kupców. Cła, które

początkowo ściągali funkcjonariusze, potem wydzierżawiono, wreszcie pła-

ciła je potężna, monopoliczna spółka eksporterów wełny.


Psucie pieniądza dotkliwie odczuwały klasy zamożne, dla ludu uciąż-

liwe wielce były podatki konsumpcyjne. Klasyczny przykład to podatek

od soli, upowszechniony we Francji, Hiszpanii, Włoszech. Popyt na sól był

duży, bo służyła jako środek konserwujący, niezbędny zwłaszcza w klimacie

krajów południowych. We Francji podatek od soli (gabelle) miał w róż-

nych prowincjach odmienne postacie i wymiary: ponieważ powodowało

to przemyt wewnętrzny i inne machinacje, wprowadzono - mimo protes-

tów ludności - przymus zakupu określonej ilości soli przez gospodarstwa

domowe. W XV w. we Francji północnej sól sprzedawały, po fiskalnej

cenie, królewskie magazyny, we Francji południowej i zachodniej gabelle

pobierano ryczałtem od spółek monopolizujących sprzedaż soli.


Dochody państwa uzupełniały wreszcie „prezenty" i pożyczki od zamoż-

nych: mieszczan, Żydów, ale i szlachty (książęta niemieccy często sięgali


153


Powszechna historia ustrojów państwowych


do szlacheckich kieszeni). Angielscy Yorkowie i francuski Ludwik XI

celowali w wymuszaniu pożyczek. Owe przymusowe pożyczki w jakimś

stopniu zastępowały podatek i nieraz przyjmowane były (zwłaszcza przez

mieszczan) lepiej niż opodatkowanie. Pożyczka przynosiła procenty (choć

nie zawsze), w dodatku władca gwarantował ją czasem zastawem (królom

Anglii, Kastylii, Aragonu, książętom niemieckim zdarzało się dawać wierzy-

cielom w zastaw monarsze insygnia!). Mieszczanie w zamian za pożyczki

mogli uzyskać szersze przywileje dla miasta, dygnitarze - prawo sprze-

daży urzędu lub przekazania go następcy. No i zawsze istniała szansa

zwrotu pożyczki przez monarchę, choć liczyć na to raczej nie należało...

Nawet zawodowcy, bankierzy włoscy, którzy lubili się zabezpieczać (np.

biorąc w zastaw jakieś monarsze dochody) mogli się poparzyć na pożycza-

niu władcom. Angielski Edward III zaczął wojnę stuletnią m.in. dzięki

pożyczkom włoskiego banku Bardich. Ale właśnie w tym roku (1346),

gdy Edward III zwyciężył Francuzów pod Crecy, bank Bardich i inne

banki florenckie bankrutowały: zbyt wiele pożyczyły królowi Anglii i prze-

liczyły się w swych kalkulacjach. Oczywiście szczególnie mocne były

związki włoskich bankierów z rządami państw włoskich: Genua, Floren-

cja, Wenecja zadłużały się u nich po uszy.


VII. Wymiar sprawiedliwości


W monarchii stanowej okrzepła stanowa organizacja sądów. Mimo pew-

nych ograniczeń, sądy kościelne nadal rozpatrywały większość spraw do-

tyczących kleru. Rozwinęły się sprawne i fachowe sądy miejskie. Chłopi -

pomijając wyjątki, jak zrujnowanie sądów patrymonialnych w Anglii -

podlegali sądownictwu pańskiemu. Ale ogarniały też chłopstwo, w węż-

szym lub większym zakresie, sądy państwowe. Nieraz zresztą sądy pań-

stwowe przyjmowały odrębne struktury wedle kryteriów stanowych: tak

było w wielu terytoriach niemieckich, gdzie osobne trybunały rozpatry-

wały sprawy szlachty, a osobne - sprawy chłopskie (tylko takie, w których

właściwe były sądy państwowe: spory o ziemię, ważniejsze sprawy krymi-

nalne). Stanowość sądów nie przeszkadzała wszelako wzajemnemu przeni-

kaniu się różnych systemów prawa. Procedura rzymsko-kanoniczna prze-


154


Monarchia stanowa


nikała z sądów duchownych do świeckich, prawo miejskie wywierało istotny

wpływ na orzecznictwo sądów, którym podlegała ludność chłopska.


Recepcja procedury rzymsko-kanonicznej w sądach świeckich nie tylko

wprowadzała pisemność postępowania i rozdział między procesem cywilnym

i karnym, lecz także upowszechniała apelację. Porządkowało to hierarchię

sądów - z najwyższymi sądami królewskimi na czele, przyjmującymi od-

wołania ze wszystkich zakątków kraju. Wyrażało to przywrócenie zwierz-

chnictwa sądowego monarchy, nie oznaczało jednak centralizacji najwyż-

szego sądownictwa, bo często na szczycie konkurowały w sądzeniu różne

organy. We Francji oprócz parlamentów funkcjonowała w XV w. jako

organ sądowy tzw. Wielka Rada, która mogła przejąć każdą sprawę na

swoją wokandę. W Czechach z najwyższym sądem ziemskim, opanowa-

nym przez możnych panów, konkurował utworzony w połowie XIV w.

sąd dworski. W królestwie sycylijskim obok sądu najwyższego (Wielkiej

Kurii) Andegawenowie wprowadzili drugi organ, tzw. cnrte yicaria. Podział

kompetencji między najwyższe sądy następował wedle kryterium teryto-

rialnego lub rzeczowego. Pierwsze zastosowano we Francji: obok parla-

mentu w Paryżu pojawiły się w XIV i XV w. parlamenty prowincjonalne.

Wywodziły się z najwyższych sądów książęcych w terytoriach poddanych

teraz władzy króla: powstały tak parlamenty dla Normandii, Langwedocji,

Delfinatu, Gujenny, Prowansji, Burgundii. Rzeczowy podział kompetencji

(dość zresztą chwiejny) między najwyższe sądy angielskie, King's Bench

i Common Pleas, istniał już dawniej. W XV w. pojawiły się w Anglii nowe

formy najwyższego sądownictwa, które wyrosły z uprawnień sądowych

królewskiej rady. W sprawach karnych rozstrzygał tzw. sąd Izby Gwiaź-

dzistej (Star Chamber): nie przestrzegający zwykłej procedury, sądzący

dość sumarycznie, operujący torturami. W wojnie Dwu Róż stał się instru-

mentem łatwej represji politycznej. Z kolei w sferze prawa cywilnego

rozwinęło się orzecznictwo sądu kanclerskiego. W obliczu konserwatyzmu

i rosnącej sztywności prawa zwyczajowego sąd kanclerski wyrokował we-

dle nieformalnych zasad słuszności (equity). Uciekali się doń ludzie prze-

konani, że w zwykłym sądzie nie znajdą sprawiedliwości wskutek społecz-

nej przewagi przeciwnika lub nieelastyczności prawa.


Obraz sądownictwa najwyższego komplikowało istnienie sądów szcze-

gólnych - skarbowych dla spraw fiskalnych, sądów admiralicji orzekają-


155


Powszechna historia ustrojów państwowych


cych w sprawach piractwa i innych przestępstw na morzu. Cechą wspólną

wszystkich sądów najwyższej instancji była ich fachowość: dominowali

tam wykształceni prawnicy z dużym doświadczeniem.


Nie da się tego powiedzieć o sądach państwowych niższych instancji.

Specjalizacja wynikająca z oddzielenia sądzenia od funkcji administracyj-

no-wojskowych czyniła postępy (nie tylko w przodującej Francji, także

np. w peryferyjnej Serbii za cara Stefana Duszana), jednakże często jesz-

cze funkcje sądowe sprawował urzędnik-omnibus.


W Anglii okrzepły w XIV i XV w. s ą d y przysięgłych. Trady-

cyjnie ya/-}' (zespół przysięgłych) traktowano tu jako grono ludzi znających

istotne fakty i pod przysięgą informujących o nich władze. Owe fakty mogły

dotyczyć spraw administracyjnych lub sądowych. Tzw. grand jury wskazy-

wało pod przysięgą przestępców; w sprawach prywatnych przysięgli naj-

częściej udzielali informacji o stanie posiadania w sytuacjach spornych.

Ale takie juries były źródłem informacji, oskarżycielem, świadkiem - a nie

zespołem sądzącym. Dopiero w XIV i XV w. ich rola zmieniła się zasad-

niczo. Od końca XV w. każdy mógł kogoś oskarżyć przed grand jury;


jego członkowie (23 przysięgłych reprezentujących hrabstwo) orzekali,

czy oskarżenie jest dość mocne, by wytoczyć proces karny. Sam proces

toczył się przed małym jury (petty jury, 12-osobowe). Po różnych Xin-wie-

cznych eksperymentach z petty jury, w XIV w. ustabilizowało się ono jako

zespół sądzący, przy czym członkowie grand jury nie mogli odtąd zasia-

dać w petty jury. Zadaniem petty jury nie było wydawanie wyroku, lecz

orzekanie, czy oskarżony jest winien czy też nie. Na podstawie tego wer-

dyktu sędzia pokoju lub delegowany sędzia koronny ferował wyrok i okre-

ślał wymiar kary dla winnego. Drobniejsze sprawy karne rozstrzygali sę-

dziowie pokoju bez udziału przysięgłych.


Sądy przysięgłych, jak cały angielski samorząd hrabstw (i parlamen-

tarna reprezentacja hrabstwa) opanowane były przez zamożnych ziemian,

przy czym w XV w. podwyższono jeszcze cenzusy majątkowe wymagane

od przysięgłych. Znamienne, że sądy owe długo nie budziły zaufania.

Ponieważ władze przez długi czas traktowały przysięgłych jako świadków

znających fakty, a do połowy XIV w. często łączyli oni udział w grand jury

i petty jury (tzn. łączyli oskarżanie i orzekanie o winie) - dość powszechne

było mniemanie, że w procesie karnym przysięgli zawsze powiedzą „wi-


156


Monarchia stanowa


nien". W zasadzie podsądny mógł się nie zgodzić na proces przed przysię-

głymi, ale od XIII w. energicznie zachęcano opornych do wyrażenia takiej

zgody przy pomocy tortur.


Angielski sąd przysięgłych nie był jedynym w późnym średniowieczu

przejawem udziału „czynnika społecznego" w sądzeniu. Wspomniana Serbia

znała w XIII-XIV w. przysięgłych (porotników, od rota - przysięga),

w których roli także mieszały się zadania świadka i sędziego orzekającego

o winie. Natomiast w Niderlandach i w Hiszpanii funkcjonowały lokalne

sądy ławnicze. W sądach miejskich instytucja wybieralnych ławników miała

rozległe zastosowanie. Ławnik, jak i przysięgły, był oczywiście sędzią

niezawodowym. Od przysięgłego różniło go prawo ferowania wyroku,

a nie tylko orzekania o winie lub o stanie faktycznym.




Rozdział ósmy


Państwo renesansowe


Monarchia stanowa tworzyła układ względnej i kruchej równowagi

między Koroną i stanami. U progu ery nowożytnej stanęła ona

na skrzyżowaniu dróg historii ustrojowej. Dalsza ewolucja mo-

gła prowadzić do większego jeszcze udziału górnych warstw społeczeństwa

w procesie rządzenia - i nieliczne kraje Europy poszły właśnie tą drogą.


W Anglii nie powiodły się próby przechylenia szali na korzyść absolu-

tyzmu monarszego. Zresztą ów absolutyzm Tudorów i Stuartów był wielce

nietypowy: nie stworzył skutecznych instrumentów władzy króla w hrab-

stwach i miastach, administrowanych przez organy samorządowe (też zre-

sztą nietypowe); nie ograniczył podstawowych uprawnień politycznych

parlamentu. Toteż po konwulsjach „wielkiej rebelii" z połowy XVII w.

w Anglii rozbudowała się i ustabilizowała liberalna monarchia konstytu-

cyjna: na kontynencie europejskim stała się ona przedmiotem zazdrości

wcale licznych przeciwników absolutyzmu. Dwie społeczności morskie

i handlowe, Niderlandczycy i Wenecjanie, stworzyli solidne republiki oli-

garchiczne, nie pozbawione zresztą elementów monarchizmu. Na republi-

kańskie Zjednoczone Prowincje Niderlandów zapatrzyli się z kolei fran-

cuscy kalwini: w południowej Francji kształtował się w drugiej połowie

XVI w. zarys podobnej, protestanckiej republiki („Zjednoczone Prowincje

Francji Południowej", jak to nazywają niektórzy historycy, zresztą bardzo

na wyrost). W oryginalnym kształcie rozwinęły się republikańskie kantony

szwajcarskie. Gorzej z republikańskimi komunami miejskimi Włoch: roz-

szerzały się terytorialnie, lecz albo wpadały w ręce obcych państw (jak Ge-

nua, od 1499 r. francuska, a od r. 1528 hiszpańska) - albo ulegały jedy-


159


Powszechna historia ustrojów państwowych


nowładztwu (Mediolan pod rządami Sforzów, Florencja w rękach Medy-

ceuszy). Nieliczne tylko komuny (San Marino, Lukka) uchroniły swą nie-

zależność. Jako oligarchiczne republiki miejskie utrzymały się tzw. wolne

miasta Rzeszy, z Hamburgiem i Bremą na czele (Lubeka w XVI w. mocno

podupadła). Nominalne zwierzchnictwo cesarza nie krępowało zbytnio ich

niezależności. Wreszcie, olbrzymie państwo polsko-litewskie utrwaliło ory-

ginalną i wcale nie stanowiącą jakiegoś ustrojowego dziwolągu formę rzą-

du - demokrację szlachecką.


To znamienne, że systemy odrzucające wzorzec absolutyzmu często

były określane w ówczesnej Europie mianem ustrojów republi-

kańskich bez względu na to, czy miały króla (jak liberalna Anglia czy

Rzeczpospolita polsko-litewska) lub jakąś jego namiastkę (wenecki doża,

niderlandzki stathouder), czy też stanowiły „czystą" republikę. Za republi-

kański uznawano ustrój zachowujący mniejszy lub większy wpływ gór-

nych warstw społeczeństwa na proces rządzenia.


Druga droga, która się otwierała u progu ery nowożytnej, była znacznie

bardziej zatłoczona: wiodła ona ku monarchii absolutnej. Ale droga to długa

i wielce zawiła. Absolutyzm nie był budowlą stworzoną przez jedną, choć-

by i wielką postać, taką jak Richelieu czy Ludwik XIV we Francji, Filip II

czy hrabia Olivares w Hiszpanii, Iwan Groźny lub Piotr Wielki w Rosji.

Przeobrażanie państwa stanowego w monarchię absolutną to długi proces

z licznymi zygzakami i załamaniami. Okrutny i chaotyczny despotyzm

Iwana Groźnego poniósł klęskę: wkrótce po nim przyszedł długi okres

anarchizacji Rosji („smuta"). Mozolnie wznoszona przez kardynała Riche-

lieu struktura władzy absolutnej kilka lat po jego śmierci uległa głębokiej

zapaści: Francja zrewoltowała się w okresie tzw. frondy. Po pierwszych

sukcesach absolutyzmu szwedzkiego pod rządami Gustawa II Adolfa i zwła-

szcza Karola XI przyszedł dla Szwecji długi „okres wolności" (1719-

1772); absolutyzm (już „oświecony") z trudem odbudował król Gustaw ffl.


Dodajmy, że XVII-wieczny absolutyzm Gustawa Adolfa i Karola XI

zupełnie dobrze współpracował z parlamentem, riksdagiem, podobnie jak

dawniej, w Anglii, absolutyzm Tudorów. Nawet dobrze już ugruntowane

rządy absolutne wcale nie musiały likwidować instytucji stanowych lub

odcedzać z nich ważnych politycznych treści. Zgromadzenia stanowe utrzy-

mały się w wielu - także dużych - państwach niemieckich; w absolutnej


160


Państwo renesansowe


monarchii hiszpańskiej zachowały się w Aragonie i na Sycylii, straciły

znaczenie w Kastylii, zanikły w Neapolu. We Włoszech, a epizodycznie

i we Francji, pojawiały się namiastki zgromadzeń stanowych: zebrania

tzw. notabli mianowanych przez władcę.


Jednakże dojrzały system rządów absolutnych najczęściej nie tolerował

przedstawicielstwa stanowego. We Francji Stany Generalne nie były zwo-

ływane po r. 1614, w krajach monarchii habsburskiej zgromadzenia stano-

we znikły w czasach wojny trzydziestoletniej, w Prusach-Brandenburgii

to samo nastąpiło w drugiej połowie XVII w., pod rządami Wielkiego Elek-

tora Fryderyka Wilhelma. W Rosji Sobory Ziemskie przestano zwoływać

od połowy XVII w., kilkadziesiąt lat później zniknie i Duma Bojarska.


/. Monarchia renesansowa


Długi i skomplikowany proces powstawania ustrojów absolutnych poz-

wala wyróżnić system przejściowy, w którym koegzystują elementy wła-

dzy absolutnej i bardzo jeszcze silne instytucje państwa stanowego: dla

tej formy przejściowej zaproponowano nazwę monarchii renesansowej.

Hiszpanie pod rządami Filipa ni, Francuzi za panowania Franciszka I i os-

tatnich Walezjuszy, Włosi rządzeni przez Medyceuszy, wielkich książąt

Toskany - wcale nie sądzili, że żyją pod władzą absolutną. „Nie jesteśmy

tu przecież w Moskwie czy Konstantynopolu", mówiono: przykładem rzą-

du absolutnego była władza okrutnego cara Rosji, Iwana Groźnego, lub

patriarchalne i bardzo okrutne zarazem rządy sułtana tureckiego. Monar-

chia renesansowa, mimo wyraźnej tendencji wzmacniania władzy monar-

szej, postrzegana była jako ustrój „mieszany", łączący sferę praw stano-

wych ze sferą prerogatyw Korony.


Przyrost uprawnień monarchy rodził niekiedy protesty, lecz miał także,

w oczach aktywnych politycznie warstw społecznych, niemałe zalety. W spo-

łeczeństwach renesansowych umacniała się świadomość wspólnoty losów:


silny monarcha stawał się symbolem potęgi kraju i przedmiotem narodo-

wej dumy. Od początku ery nowożytnej zaostrzała się rywalizacja między

państwami europejskimi: terytorialna, handlowa, kolonialna, religijna. Po-

tężny monarcha był potrzebny, by oddalać zagrożenia i odnosić sukcesy


161


Powszechna historia ustrojów państwowych


w tych rywalizacjach. I sukcesy przychodziły, w postaci tworzenia i stabi-

lizowania „imperiów". Były one dwojakie: wielkie bloki terytorialne, jak

Rosja wdzierająca się głęboko do Azji; monarchia habsburska po wchło-

nięciu Czech i Węgier; imperium tureckie w Azji Mniejszej, Afryce Pół-

nocnej, na Bałkanach i Zakaukaziu; na mniejszą skalę - Szwecja panująca

nad Finlandią, częścią Norwegii, Inflantami i kontrolująca (dzięki swym

nabytkom w Rzeszy) ujścia Odry, Łaby i Wezery, wreszcie imperia kolo-

nialne Hiszpanii i Portugalii. Inaczej wyglądała polityka kolonialna państw

morskich (Anglii i Niderlandów), zorientowana nie na ekspansję teryto-

rialną, lecz na tworzenie baz i faktorii. Wielkim blokiem terytorialnym

była też Rzeczpospolita polsko-litewska; wzmocnieniu władzy królewskiej

za ostatnich dwu Jagiellonów (na ogół zgodnie współpracujących z Sej-

, mem) towarzyszyły ostatnie sukcesy terytorialne (lenno Prus Książęcych,


Inflanty). Rychło jednak ów blok zaczął się kurczyć, gdy inne „imperia"

się powiększały.


Rozpad religijnej jedności w wyniku reformacji dramatycznie zaostrzył

konflikty wewnątrz państw. I jedynie silny monarcha był w stanie - jak to

formułował sławny teoretyk polityki i prawa Jean Bodin - „utrzymywać

swój majestat i decydować w kłótniach jako neutralny". Z różnych więc

powodów rosło zapotrzebowanie na mocną władzę monarszą.


Teoria monarchii renesansowej zakładała wszelako, iż

siła Korony polegać miała na swobodzie działania w jej własnej sferze,

nie na tym zaś, że królowi wolno byłoby robić wszystko, co tylko zechce.

Po to przecież istnieje sfera praw i przywilejów stanowych, by monarcha

je respektował i chronił. Trwało przeświadczenie, że fundamentem pań-

stwa powinno być wzajemne zaufanie pomiędzy królem i jego poddanymi.

Zaufanie monarchy, że możni panowie przyjdą mu w potrzebie z militarną

pomocą, będą lojalni jako dygnitarze państwa, że w razie pilnej koniecz-

ności stany nie odmówią nadzwyczajnych podatków a ludzie bogaci poży-

czą królowi pieniądze. I, z drugiej strony, zaufanie poddanych, że władza

będzie szanować przywileje i prawa nabyte, że wypłacane będą odsetki

(„renty") od pożyczonych monarsze pieniędzy, że królewska sprawiedliwość

będzie zgodna z przestrzeganymi od dawna zasadami, a urzędnicy działać

będą uczciwie... Zaufanie jest wszelako fenomenem subiektywnym; obie

strony widziały więc potrzebę zobiektywizowania wzajemnych stosunków.


162


Państwo renesansowe


Po stronie poddanych wyrażało się to w idei umowy społecznej: wyobra-

żenie o umownym stosunku łączącym monarchę i poddanych jego rządom

bardzo się ożywiło w XVI stuleciu. Po stronie władcy nasilała się tenden-

cja, by oprzeć monarchię na zobiektywizowaniu jej instytucji, na stworze-

niu struktur bezosobowych, niemal anonimowych (to znaczy: wspartych

na trwałych regułach, a nie na zmieniających się osobach).


Wspomniany już Jean Bodin przekonywająco uzasadniał zalety takiego

odpersonalizowania" stosunków władzy i zobiektywizowania instytucji

monarchicznych. Owszem, oddawał ukłon dawnym zasadom: monarcha

powinien radzić się stanów, zwoływać zgromadzenia stanowe, respekto-

wać prawo Boże i fundamentalne prawa królestwa. Wszelako za sedno

monarszej suwerenności Bodin uznał „stanowienie i kasowanie prawa".

To twierdzenie otwierało szeroki i wygodny gościniec wiodący do abso-

lutyzmu. Cóż z tego, że monarcha musiał zatrzymywać się przed murem

prawa Bożego: wśród duchownych i uniwersyteckich uczonych władcy

znajdowali bez trudu bystrych i posłusznych interpretatorów owego Boże-

go prawa, zdolnych uzasadnić zgodność różnych (nawet karkołomnych)

projektów władcy z owym wyższym, ponadpozytywnym prawem.


Na przyrost władzy monarszej pracowała solidnie XVI-wieczna

reformacja. W wielu państwach protestanckich - Anglii, luterańskich mo-

narchiach Rzeszy Niemieckiej - pojawiły się kościoły upaństwowione,

posłuszne władzy świeckiej, wspierające ją swym wpływem na podda-

nych. Reformacja pozwoliła monarchom położyć rękę na dobrach kościel-

nych: przede wszystkim na majątkach zakonów, lecz - przynajmniej po

części - i innych instytutów kościelnych (biskupstw, kapituł). Pastorowie

znaleźli się na garnuszku władzy świeckiej; pozbawieni oparcia w potęż-

nej organizacji, jaką był Kościół rzymski, obciążeni rodzinami - nie mogli

wywierać politycznej presji na państwo. Jedynie kalwinizm stworzył w kilku

krajach (Szkocji, Niderlandach, przede wszystkim zaś w Genewie) feno-

men politycznego wpływu pastorów.


Jednakże i w krajach katolickich - Francji, Hiszpanii - zaznaczył się

rosnący wpływ władzy świeckiej na kościoły krajowe, wpływ, który sięg-

nął nie tylko hierarchii duchownej, lecz także kleru parafialnego. Owe

krajowe kościoły, przerażone rosnącym wpływem protestantyzmu, szukały

wsparcia u władzy świeckiej. Papieże nie protestowali. Ich wielkie poprzed-


163


Powszechna historia ustrojów państwowych


nio ambicje polityczne uległy stonowaniu. Przez znaczną część XVI w.

poddawani politycznej kurateli królów Hiszpanii, starali się wzmocnić swą

władzę w państwie kościelnym i zreformować Kościół: sobór trydencki

(1545-1563) zatrzasnął wprawdzie drzwi do pojednania z protestantyz-

mem, ale też reformował głęboko stosunki kościelne, wyciągając wnioski

z protestanckiej krytyki katolicyzmu. Klasycznym przykładem papieskiej

aprobaty dla królewskiej kontroli Kościoła był konkordat boloński (1516)

zawarty przez Stolicę Apostolską z królem Francji Franciszkiem I. Na

mocy tego układu królowie Francji swobodnie wykonywali prawo nomi-

nacji na kościelne godności: obsadzali 10 arcybiskupstw, 82 biskupstwa,

527 opactw, ogromną liczbę przeoratów i kanonikatów. Gwarantowało to

monarchom gorliwe posłuszeństwo kleru. Co więcej, królowie hojną ręką

rozdawali dochody z beneficjów kościelnych swoim świeckim protego-

wanym, także kobietom i dzieciom, ba, nawet kalwinom! Uchwały try-

denckie zakazały podobnych praktyk, ale królowie Francji nie zgodzili

się na uznanie ich mocy obowiązującej we Francji. Jakże się dziwić, że

monarchowie francuscy nie byli zainteresowani sukcesem reformacji: nie

mogła ona nic im dodać w sferze politycznej i finansowej.


Cechą wyróżniającą państwa renesansowego był dalszy wzrost liczby

i znaczenia urzędników, co wynikało z ekspansji państwa, ogarniania

przez nie nowych dziedzin (propaganda państwowa, transport, przemysł

i handel, techniki produkcyjne, kredyt, kwalifikacje zawodowe ludzi...).

Królowie potrzebowali coraz więcej i coraz bardziej fachowych funkcjo-

nariuszy. Niektórzy wręcz lubowali się w biurowej robocie: Henryk Wale-

zy, wciąż obłożony papierami, zdobył przezwisko króla gryzipiórków. Oczy-

wiście, „urzędnicy" to nie tylko kanceliści i-pisarczykowie: termin ów

obejmuje dostojników, ekspertów, fachowych administratorów, gestorów

publicznego skarbu, a także - nie ma przecież mowy o „podziale władz" -

sędziów. Niektórzy powoływani byli dożywotnio, inni na określony czas,

jeszcze inni urzędowali aż do odwołania. Wielce zróżnicowane były też

sposoby ich powoływania: nominacja monarsza, kupno lub wydzierżawie-

nie urzędu, z rzadka - wybór (to dotyczyło nie funkcjonariuszy monar-

szych, lecz przede wszystkim samorządowych urzędników miejskich, któ-

rych pozycja społeczna była wysoka). Obok urzędników stałych, których

kompetencje i zasady działania były ściśle uregulowane prawem, pojawiali


164


Państwo renesansowe


się funkcjonariusze nadzwyczajni, poza hierarchią, umocowani specjalnym

poleceniem monarchy dla załatwienia jakichś spraw doraźnych. A jednak,

mimo wszystkich tych zróżnicowań, w państwie renesansowym zaczęła

się już tworzyć własna, korporacyjna osobowość tej wielkiej grupy spo-

łecznej - i świadomość jej własnych interesów, nietożsamych z celami

i aspiracjami stanów, z których urzędnicy się wywodzili, to znaczy szlach-

ty i mieszczaństwa. Obsadzanie urzędów państwowych stawało się zresztą

powodem zaciekłych konfliktów między stanami: szlachta domagała się

tu monopolu, protestowała przeciw inwazji mieszczan na urzędy i przeciw

szybkiemu uszlachcaniu „ludzi pióra i kałamarza". Na tle owej rywalizacji

nasilała się tendencja do wysyłania synów szlacheckich na studia uniwer-

syteckie, bo przy obsadzaniu urzędów coraz większą rolę odgrywały kwa-

lifikacje fachowe: wykształcenie, ale także doświadczenie w kalkulowa-

niu, organizowaniu, zarządzaniu. Takie kryteria dawały jednak wyraźną

przewagę mieszczanom.


Urzędniczą promocję mieszczan wydatnie ułatwiło coraz częstsze w kra-

jach zachodnich (Francji, Anglii, Hiszpanii, państwach włoskich) wy-

stawianie urzędów na sprzedaż. Od XIV w. wkradało się ono

do praktyki, zwykle okrężnymi drogami. Tak więc władcy pozwalali na

przykład nieraz wyższym urzędnikom swobodnie powoływać podwład-

nych - i ci dygnitarze sprzedawali niższe urzędy. Monarchowie lubili da-

wać „ekspektatywy" na urzędy: obietnice na piśmie, że jakiś faworyt otrzyma

urząd, gdy tylko ten się opróżni. Posiadacz takiego dokumentu nieraz pła-

cił sporą sumę nosicielowi urzędu, by skłonić go do złożenia dymisji. Wresz-

cie królowie, w drodze szczególnej laski, przyjmowali nierzadko tak zwa-

ną resignatio infayorem: urzędnik rezygnował ze swego urzędu, wskazu-

jąc jednocześnie osobę, którą chciałby widzieć jako swego następcę. Za

kulisami takiej rezygnacji kryła się sprzedaż urzędu - pod warunkiem,

że król zaaprobuje osobę nabywcy.


We Francji, klasycznym kraju sprzedawalności urzędów, praktyka owych

rezygnacji na czyjąś korzyść upowszechniała się już w pierwszej połowie

XVI w., przy czym król korzystał z okazji, by pobierać niemałą sumę pie-

niędzy za aprobatę dla nabywcy urzędu. Także urzędy, które opróżniły się

nagle, bez wskazania następcy (bo wskazać go można było najpóźniej na

40 dni przed śmiercią urzędnika), oraz urzędy nowo utworzone przez króla


165


Powszechna historia ustrojów państwowych


były wystawiane na sprzedaż. Tworzył się więc cały system sprzedawal-

ności urzędów, ostro wszelako zwalczany przez szlachtę, arystokrację, a na-

wet przez mniej zamożnych mieszczan. Drobny szlachcic i niebogaty mie-

szczanin czuł się odsunięty od kariery urzędniczej, bo ceny urzędów były

wysokie i w XVI w. stale rosły. Potężne klany arystokratyczne pomsto-

wały, gdyż przywykły do protegowania na urzędy całych armii swoich

klientów (upowszechniona zależność klienteli od możnych patronów była

nową, mniej sformalizowaną wersją dawnych stosunków wasalnych).


Toteż system sprzedawalności urzędów wiele razy był oficjalnie przed-

miotem zakazów, wydawanych pod presją arystokracji i szlachty. Ale wszyst-

kie zakazy okazały się bezskuteczne, sprzedawanie urzędów trwało w naj-

lepsze. Wyśrubowane ceny urzędów przynosiły skarbowi państwa duży

dochód, przede wszystkim jednak urzędnik, który utopił w kupnie stano-

wiska niemałą fortunę, zainteresowany był w stabilności całego politycz-

nego systemu: jego prywatny interes i polityczny interes Korony były

solidarne. Ponadto monarchowie dostrzegali, że sprzedawalność urzędów

pozwala uniezależnić fukcjonariuszy publicznych od klanów arystokra-

tycznych i osłabia magnackie wpływy na rządzenie krajem.


Rosnący w siłę renesansowy monarcha mógł też swobodniej kompono-

wać najściślejszą ekipę rządową. Roszczenia potężnych rodów musiały więc

coraz częściej ustępować przed kryteriami wysokich kompetencji i lojalności,

których władca domagał się od swoich najbliższych współpracowników.

Nie bez znaczenia dla wzmocnienia władzy monarszej był charakterysty-

czny fakt: we Francji, Skandynawii, państwach niemieckich XVI-wieczne

zgromadzenia stanowe liczyły coraz więcej deputowanych-urzędników mo-

narszych, i to we wszystkich grupach stanowych.


Drugim filarem monarszej siły, obok korpusu urzędniczego, było woj-

sko. Wiek XVI, stulecie wojen i konfliktów wewnętrznych, charaktery-

zował się znacznym nasyceniem społeczeństwa zapasami broni: dysponowała

nią nie tylko szlachta, lecz także populacja mieszczańska a nawet chłopska.

Dopiero XVH-wieczny absolutyzm zredukuje rozmiary zjawiska (zresztą po-

stęp techniki militarnej bardzo pomniejszy znaczenie owej broni w rękach

ludności niewojskowej). Nie zawsze zresztą to posiadanie broni było niele-

galne. Ze średniowiecznego jeszcze poglądu, iż „małe ojczyzny" (miasta,

regiony wiejskie) powinny przyczyniać się do obrony „ojczyzny wielkiej",


166


Państwo renesansowe


wywodziły się milicje mieszczańskie i „lokalne", chłopskie; zwłaszcza

te pierwsze były ważną rezerwą bezpieczeństwa ze względu na fortyfika-

cje miejskie, zamożność i niezłe przygotowanie militarne mieszczan. W Ni-

derlandach, podczas bardzo długiej wojny z Hiszpanami, milicje miejskie

z ciężką artylerią stały się prawdziwą potęgą wojskową. W Anglii, gdzie

idea stałej armii lądowej budziła żywą niechęć (później wzmogły ją je-

szcze złe wspomnienia wojskowej dyktatury Cromwella), Tudorowie stwo-

rzyli solidną armaturę obrony kraju: narodową milicję w hrabstwach z obo-

wiązkiem służby dla wszystkich - teoretycznie - mężczyzn od 16 do 60

roku życia. W praktyce wykorzystwano ok. 10% tego potencjału, usiłując

nadać milicjom profesjonalny szlif. Podobne działania podjął w Hiszpanii

Filip II: na listach milicji było prawie pół miliona ludzi, ale zbrojono

i ćwiczono ok. 60 tysięcy. Spore znaczenie miały milicje lokalne w pań-

stwach niemieckich (Bawarii, Brandenburgii). Z tradycyjnych milicji szwedz-

kich Gustaw Adolf wyłonił pierwszy zarys zawodowej, narodowej armii.

We Francji panowała duża różnorodność: milicje mieszczańskie (liczące

się serio w bilansie sił militarnych), rozmaite milicje lokalne, straże chro-

niące wybrzeża morskie.


W XVI w. ciągle liczyły się w Europie, także zachodniej, pospolite

ruszenia szlacheckie. Zmiany techniki wojowania redukowały jednak ich

rolę, choć wykorzystywane były jeszcze i w początku XVIII w. (podczas

hiszpańskiej wojny sukcesyjnej). Potrzeba wojska zawodowego zmuszała

do szukania nowych form militarnych. Jedną z nich znano już w średnio-

wieczu: to wioska la condotta, wojsko najemne. Przeżyło ono szczyt roz-

woju w Italii XV wieku, później w XVII-wiecznych Niemczech (a więc

w krajach, w których brakowało silnej władzy centralnej zdolnej kontrolo-

wać działania „kondotierów").


Wojsko najemne było w istocie przedsiębiorstwem prywatnym. Zdolni

wodzowie i organizatorzy za własne pieniądze lub za otrzymaną od moco-

dawcy zaliczkę wynajmowali kapitanów, ci z kolei najmowali ochotników.

Jeśli armia najemna powstała za pieniądze kondotiera, oferował on swe usługi

rządom na zasadzie „kto da więcej". Kondotierzy włoscy w XV w. potra-

fili wykroić sobie własne księstwo, jak Bartolomeo Colleoni, lub, jak Sfor-

zowie, wysadzić swoich mocodawców i zająć ich miejsce. W XVI w.

obce interwencje zbrojne w Italii, francuskie i habsburskie, bardzo ograni-


167


Powszechna historia ustrojów państwowych


czyiy rolę kondotierów. Jednakże w innych krajach Europy wykorzysty-

wanie wojsk najemnych przez rządy monarsze stało się nagminną prak-

tyką. Najemni rajtarzy (jazda) i lancknechci (piechota) byli na ogół bardzo

profesjonalną siłą zbrojną. Niektóre nacje specjalizowały się w takiej służ-

bie: Szkoci, Węgrzy, Albańczycy, Niemcy, Szwajcarzy... Szczególnie ce-

nione oddziały szwajcarskie nie były jednak przedsiębiorstwami prywat-

nymi, ich tworzeniu patronowały władze kantonów, które czerpały z tego

wojennego „przemysłu" niemałe zyski. Najemne regimenty szwajcarskie

zachowywały zresztą narodową tożsamość: przestrzegały twardo własnych

reguł i zwyczajów, z zasady nie podejmowały się walki przeciw innym


oddziałom Szwajcarów. Natomiast ich bitność i wierność zawartym kon-

traktom były legendarne.


Żołnierz najemny był jednak bardzo kosztowny i trudny do kontrolo-

wania; łupiestwa lancknechtów burzyły opinię społeczną. Stąd powodze-

nie innego rozwiązania: zaciągi ochotników przeprowadzali oficerowie kró-

lewscy z mandatu władcy i za jego pieniądze. W ten sposób powstawało

wojsko zaciężne. Francuskie ustawy już w XV i XVI w. zastrze-

gały dla króla monopol zaciągów wojskowych, co się zwracało przeciw

prywatnym armiom możnych panów. Skuteczność owych ustaw była jed-

nak nikła; czasy wojen religijnych przyniosły rozkwit armii wielkich kla-

nów arystokratycznych, by już nie wspominać o świetnej organizacji mili-

tarnej kalwińskiej „republiki" w południowej Francji.


Żołnierz zaciężny był wszelako prawie tak samo kosztowny jak wojsko

najemne: przy werbunku ochotnikom należało zapłacić, potem zaś wypo-

sażyć ich i utrzymywać. Robiący zaciągi oficerowie mieli wiele okazji

do oszustw i malwersacji, korzystali też z nich bez żenady. Stąd trzeci

sposób pozyskiwania żołnierzy, stosowany przede wszystkim w czasach

wojny: władca narzucał miastom, prowincjom, korporacjom zawodowym

obowiązek rekrutowania ludzi do armii królewskiej i opłacania kosztów

takiej operacji. W praktyce zobowiązane do takich działań organizmy chętnie

odwoływały się do przymusu i pozbywały się ludzi z marginesu społe-

cznego, odsyłając ich do armii (występowało to np. często w Anglii i Ni-

derlandach). Nie należy jednak lekceważyć wartości takich oddziałów:


królowie Hiszpanii narzucili prowincjom koszty rekrutowania i utrzymy-

wania sławnej piechoty hiszpańskiej (tercios). Hiszpania przodowała także


168


Państwo renesansowe


w tworzeniu sprawnej administracji wojskowej: kompetentni urzędnicy,

aby zapobiec malwersacjom, ściśle kontrolowali stany osobowe oddziałów,

ich wyposażenie i aprowizację; główna izba obrachunkowa sprawdzała

dokładnie wydatki na wojsko. Inne rządy poszły w podobnym kierunku:


był to jakby początek cywilnej kontroli nad wojskiem.


W krajach słabiej rozwiniętych pojawiały się jeszcze inne formy - pól-

zawodowej służby wojskowej. I tak, w Rosji za Iwana Groźnego stworzo-

no (1550) 25-tysięczny „czyn" kawalerzystów wyposażanych na czas służby

w ziemię, a także strzelców: piechotę, którą osadzano wokół miast; w cza-

sie pokoju strzelcy zajmowali się drobnym handlem i rzemiosłem. Na dłuż-

szą metę system ten nie sprawdził się jednak: takie wojsko było za mało

profesjonalne.


Utrzymanie wojska, urzędników, dworu wymagało oczywiście dużych

pieniędzy. W dziedzinie finansów publicznych zmniejszało się

znaczenie domeny monarszej, uciążliwej w zarządzie. Wielu monarchów

zastawiało tedy część domeny, aby dostać szybko żywą gotówkę, a wyku-

pienie tych zastawów okazywało się później trudnym problemem. Rosło

natomiast systematycznie znaczenie podatków, tym więcej, że osłabienie

wielkich zgromadzeń stanowych dawało władcom większą swobodę dzia-

łania w tej mateńi. Charakteryzujące wiek XVI duże ożywienie ekono-

miczne, a zatem wzrost produkcji i handlu, stanowiło czynnik sprzyjający

dochodom z ceł i podatków pośrednich, dokuczliwych dla niższych warstw

społeczeństwa, lecz wygodnych w poborze. Malała natomiast rola podat-

ków bezpośrednich.


Była już mowa o tym, że w krajach protestanckich reformacja poz-

woliła monarchom obłowić się dobrami kościelnymi; zresztą i w krajach

katolickich władcy znajdowali sposoby, by otrzymać od Kościoła wcale

niemałą „pomoc" czy „dobrowolną daninę". Od dygnitarzy chętnie brano

przymusowe „pożyczki". Zaufanie do monarchii ułatwiało systematyczne

powiększanie długu publicznego: ludzie zamożni i drobni ciułacze nieśli

do kas państwowych swe pieniądze w przekonaniu, że otrzymywać będą

sumiennie należne odsetki („renty"). Ale nadużywanie tej nowej, wygod-

nej formy zasilania budżetu państwa doprowadzało niekiedy rządy (Fran-

cji, Hiszpanii) na krawędź bankructwa. Ostrożna i oszczędna Elżbieta I

nie pozwalała na takie zadłużanie rządu Anglii. Rosły za to, tak w Anglii,


169


Powszechna historia ustrojów państwowych


jak na kontynencie, dochody ze sprzedaży urzędów, co skłaniało do kreo-

wania urzędów nowych; nie zapobiegały temu protesty „starych" nosicieli

urzędów. Starano się wreszcie zracjonalizować administrację finansową.

Wchodzili do niej ludzie powiązani z bankami i wielkim handlem, co poz-

woliło usprawniać jej działania wedle wczesnokapitalistycznych reguł.


Rywalizacje międzynarodowe, konflikty religijne, renesansowy postęp

kultury - wszystko to sprzyjało rozwojowi monarchicznej propagandy.

Wykorzystywała ona tak słowo jak i obraz, w tym również literaturę stra-

ganową i tanie ryciny w dużych nakładach - skromną zapowiedź kultury

masowej.


Wsparta na tych czterech filarach - coraz większym korpusie urzęd-

ników, coraz bardziej profesjonalnym wojsku, zróżnicowanych dochodach

Skarbu i skutecznej propagandzie politycznej - monarchia renesansowa

na ogół nie gwałciła brutalnie sfery praw i przywilejów jej poddanych.

Uprawiała jednak stopniowe, systematyczne rozmiękczanie ich i nadgryza-

nie, co przygotowywało grunt dla rządów absolutnych. Nie niszczono więc

zgromadzeń stanowych, centralnych i prowincjonalnych, lecz podejmowa-

no działania mające na celu ich osłabienie, nasycenie ich składu urzędni-

kami, odcedzenie z ich obrad treści dla monarchy niewygodnych. Nie

kasowano samorządów miejskich: wystarczyło przecież wywierać mocne

naciski na wybory samorządowych dygnitarzy, ograniczać krąg wybor-

ców, natrętnie propagować miłych rządowi królewskiemu kandydatów na

miejskie urzędy. Unikano frontalnego zderzenia Korony z potężnymi kla-

nami arystokratycznymi, wspartymi na całej sforze klientów, a nieraz i na

prywatnych armiach. Wszelako władca mógł wykorzystać system kliente-

lamy dla wzmocnienia Korony, a nie potęźnych-rodów. Mądry monarcha -

Karol V w Hiszpanii, Elżbieta I w Anglii, Henryk Walezy i Henryk IV

we Francji - sam dobierał grono swych najbliższych współpracowników

z rady (rad) królestwa i powierzał urzędy swoim protegowanym, a nie

protegowanym magnackich koterii. Te „kreatury" władcy promowały z ko-

lei swych własnych klientów lojalnych wobec rządu.


Państwo renesansowe


H. Republiki


Spośród nielicznych ustrojów republikańskich dwa zasługują na szcze-

gólną uwagę: niderlandzki i wenecki. Wbrew rozpowszechnionym poglą-

dom, że silne może być jedynie państwo monarchiczne, republika nie ode-

brała Niderlandom i Wenecji siły ani znaczenia. Były one też bacznie

obserwowane przez inne kraje Europy. Republikę niderlandzką podziwiali

i po trochu naśladowali francuscy hugenoci, Wenecja przyciągała uwagę

m.in. szlachty polskiej.


Zjednoczone Prowincje Niderlandów powstały w ogniu

rewolucji przeciw panowaniu hiszpańskiemu (1579, unia w Utrechcie).

Nie zaplanowały sobie ustroju republikańskiego, utrwalił się on m.in. dla-

tego, że w początkowej fazie niepodległe Niderlandy nie zdołały znaleźć

sobie monarchy, choć się za nim rozglądały. Brat Henryka Walezego,

książę Franciszek d'Anjou zgodził się nawet przyjąć z rąk niderlandzkich

Stanów Generalnych koronę księcia Niderlandów (1580), ale próba spra-

wowania tam rządów (1582-83) skończyła się dlań - zasłużoną skądinąd -

katastrofą. Namiastką monarchii stała się w Niderlandach władza namie-

stników republiki (stathouderów) skupiona w rękach zasłużonego dla nie-

podległości kraju domu książąt Orańskich.


Zjednoczone Prowincje były z początku luźnym związkiem suweren-

nych siedmiu państw (prowincji): Holandii, Zelandii, Fryzji, Utrechtu, Geidrii,

Groningen i Overijssel. Ich ustrojowa ewolucja zdaje się potwierdzać tezę,

że związki państw (konfederacje) albo słabną i rozsypują się, albo przeo-

brażają się w państwa związkowe (federacje). Niderlandzkie prowincje

zachowały własne zgromadzenia stanowe, władze administracyjne, własne

sądy, prawa i walutę. Wspólny organ konfederacji, Stany General-

ne, był czymś w rodzaju konferencji ambasadorów niezależnych państw.

Każda prowincja miała jeden głos, ale też weto jednej tylko prowincji

mogło w praktyce sparaliżować każdą uchwalę Stanów Generalnych. Ich

decyzje w sprawie wkładu prowincji do wspólnego budżetu były przed-

miotem nieustannych sporów i bojkotów.


Między prowincjami istniały znaczne różnice socjoekonomiczne i sprze-

czności interesów, a w konsekwencji - sporo wzajemnych niechęci czy

nawet wrogości. Groziło to nieustannym blokowaniem mechanizmu Sta-


171


Powszechna historia ustrojów państwowych


nów Generalnych. Każda prowincja miała własnego szefa władzy wyko-

nawczej i wojskowej z wyboru stanów prowincjonalnych. Autorytet ksią-

żąt Orańskich skłaniał prowincje do powierzania im stanowisk namiestni-

czych (choć były wyjątki od tej praktyki). Ponadto, dom Orański skupił

ogólnozwiązkowe stanowiska generalnego dowódcy armii lądowej i gene-

ralnego admirała floty. Ze względu na 80-letnią, bardzo zaciekłą wojnę

z Hiszpanami (1566-1648), pozycja książąt Orańskich była bardzo silna,

quasi-monarchiczna. Stali się oni de facto, choć nie de iure, namiest-

nikami (stathouderami) całego związku.


Praktyka ustrojowa, która wzmocniła wspólną władzę wykonawczą, ura-

towała też Stany Generalne przed paraliżem mogącym wyniknąć ze skłó-

cenia prowincji. Holandia miała olbrzymią przewagę ekonomiczną nad

pozostałymi prowincjami: wkładała do wspólnego budżetu prawie 2/3 środ-

ków (sam tylko Amsterdam dawał połowę tego wkładu). Kolosalna za-

możność Holandii, polityczna kultura i doświadczenie jej polityków (ho-

lenderski dygnitarz, pensjonariusz, miał olbrzymi wpływ na politykę za-

graniczną całej republiki) sprawiały, że prowincja ta zaczęła dominować

w Stanach Generalnych. Wpływała na stanowisko pozostałych prowincji

poprzez perswazję, przekupstwo, w ostateczności - przez zlekceważenie

ich opozycji (wbrew zasadzie jednomyślności). W taki sposób np. apro-

bata Stanów Generalnych dla pokoju westfalskiego, który kończył wojnę

z Hiszpanami, dokonała się pod dyktando Holendrów, wbrew negatyw-

nemu stanowisku Zelandii i Utrechtu.


Utrwalił się więc swoisty, dość chybotliwy zresztą, podział władzy po-

między parlamentem unii, Stanami Generalnymi, i jej władzą wykonawczą

i wojskową, stathouderem. Książę Orański miał w ręku administrację, woj-

sko, marynarkę wojenną - a Stany trzymały rękę na worku z pieniędzmi.

Za takim podziałem władzy dostrzec można podział socjopólityczny. Sta-

ny Generalne były zdominowane przez bogaczy - armatorów, bankierów

i giełdziarzy oraz wielkich kupców (określano ich mianem „regentów");


dom Orański wspierali pastorowie kalwińscy, mający znaczny wpływ na

warstwy ludowe, a także niezbyt liczna i nie bardzo zamożna szlachta

silnie osadzona w wojsku. Regenci byli w większości republikańscy i libe-

ralni (co wyrażało się głównie w tolerancji religijnej, ważnej dla ludzi

pragnących korzystnie handlować z partnerami różnych ras i wyznań);


172


Państwo renesansowe


partia orańska miała skłonności monarchiczne i, w sferze religijnej, dog-

matyczne (w skrajnej wersji nawet fanatyczne), nie stroniła od demagogu

socjalnej. Regenci byli pacyfistyczni, oranżyści mieli usposobienie wojo-

wnicze: pokój z Hiszpanią (1648) przyjęli niechętnie. Ciosem dla nich stała

się nagła śmierć księcia Wilhelma II; zostawił on syna-pogrobowca (ur.

1650), przyszłego Wilhelma III. Domowi Orańskiemu na długo zabrakło

więc głowy.


Skorzystali z tego regenci, aby stworzyć liberalno-mieszczański ustrój

prawdziwej wolności" (1650-1672). Zrezygnowano z obsadzania urzędu

stathoudera (później go zniesiono), miasta same obsadzały urzędy lokalne,

armię i flotę bardzo osłabiono i poddano kontroli cywilnej, potwierdzono

zasadę konfederacji, a więc suwerenności poszczególnych prowincji. W rze-

czywistości jednak Holandia nadal decydowała o polityce związku. Wielki

pensjonańusz Holandii, Jan de Witt, znakomity matematyk, prawnik i filo-

zof, stworzył silną ekipę rządową, w której wielką rolę odgrywali wybitni

intelektualiści (filozofowie, historycy, ekonomiści, prawnicy). De Witt był

przekonany, że można rządzić krajem wedle reguł „arytmetyki społecz-

nej", tj. w sposób ściśle zracjonalizowany.


Owe „rządy filozofów" zakończyły się katastrofą w wyniku miażdżącej

klęski Niderlandów w wojnie, którą narzuciła im Francja Ludwika XIV

(1672). Jan de Witt został zmasakrowany na haskiej ulicy, do władzy

powrócił Wilhelm III Orański (w Holandii i Zelandii jako stathouder dzie-

dziczny) i dokonał czystek wśród regentów. Monarchiczny koloryt władzy

stathoudera bardzo się teraz umocnił w republikańskim i konserwatywnym

reżimie Zjednoczonych Prowincji.


Wielki filozof Baruch Spinoza, powiązany z ekipą de Witta, podjął próbę

wyjaśnienia jej klęski. Liberalni i republikańscy regenci przecenili republi-

kanizm warstw ludowych, którym imponował quasi-monarchiczny prestiż

książąt Orańskich. Demonstracyjnie skromny styl sprawowania władzy przy-

jęty przez ekipę de Witta wcale nie budził sympatii ludu, tym więcej, że

elita regentów wyraźnie się zamykała, pionowa mobilność społeczna (a więc

szansa awansu dla ludzi z „dołów") słabła. Przekonanie regentów, że moż-

na bezkarnie osłabiać armię i flotę, gdyż za pieniądze szybko uda się

odtworzyć potęgę militarną, było także błędem. Znakomici intelektualiści

z ekipy de Witta naiwnie sądzili, że w polityce liczą się racjonalnie pojmo-


173


Powszechna historia ustrojów państwowych


wane interesy: spowodowało to błędną ocenę intencji sąsiadów, Anglii

i Francji. W szczególności nie doceniono zagrożenia francuskiego, nie poj-

mowano bowiem, że w polityce despotyzmu może tacno zwyciężyć ir-


racjonalność działań - lub to, co mieszczańska trzeźwość za irracjonalne

uważa.


Republika wenecka, przez długie stulecia nominalnie zależna

od Bizancjum, podobnie jak inne wielkie miasta włoskie (Florencja, Me-

diolan) stała się silnym władztwem terytorialnym. Miała posiadłości za-

morskie w Istrii i Dalmacji, należały do niej liczne wyspy morza Jońskiego

i Egejskiego, władała Kretą i (do r. 1573) Cyprem. Przede wszystkim jednak

wykroiła sobie rozległe posiadłości w pólnocnowschodniej Italii (tak zwa-

na Terraferma, Ląd Stały, w odróżnieniu od samej Wenecji ulokowanej

na morskiej lagunie). Inaczej jednak niż w Mediolanie czy Florencji, nie

wystąpiła tu ewolucja ku jedynowładztwu. Terraferma była Wenecji po-

trzebna dla ochrony jej interesów ekonomicznych i strategicznych, nie


stalą się jednak podstawą dla rządów monarchicznych niweczących system

republikański.


Monarchicznym elementem ustroju był doża, elekcyjny i dożywotni

książę. Od XIII w. zgromadzenie ludowe (arendo) straciło wpływ na jego

wybór, w XV w. znikła nawet fasada ludowej aklamacji doży (dotąd pre-

zentowano go ludowi po wyborze formułą: „Oto wasz doża, jeśli się zgodzi-

cie"), Doża jako symbol potęgi państwa korzystał z wszystkich wspaniało-

ści monarszych rekwizytów, ale wielkie i bogate rody weneckie spogląda-

ły na swego władcę z dużą nieufnością (podobnie jak szlachta polska na

swego elekcyjnego króla). Krępowano zatem wciąż nowymi przepisami

jego swobodę działania. Prawda, że jako członek wszystkich rad rządzą-

cych Wenecją doża znał wszystkie sekrety republiki, a jako dygnitarz do-

żywotni miał przewagę nad innymi dostojnikami i reprezentował ciągłość

władzy. Wszelako rządząca oligarchia potrafiła niweczyć te atuty: nieje-

den raz się zdarzyło, że przyciśnięty do muru doża musiał składać dymisję.

Nie jest to więc sposób wynaleziony przez XIX- i XX-wiecznych poli-

tyków republikańskich przeciwko niewygodnym prezydentom.


Rzeczywistym centrum decyzyjnym republiki weneckiej byty jej rady,

a osobliwość systemu stanowiła płynność owych struktur i częste zmiany

ich kompetencji. Ustrojowa stabilność (constantia) była ważnym hasłem


174


Państwo renesansowe


w weneckim słowniku politycznym; otóż wymagała ona nieustannego równo-

ważenia sił. Stąd owe manewry wokół kolegialnych mechanizmów repu-

bliki.


Wielka Rada to organ, w którym weneccy patrycjusze zasiadali

osobiście, a nie poprzez reprezentantów; w rezultacie jej skład przekroczył

dwa tysiące osób, co uniemożliwiło skuteczne rządzenie państwem, a na-

wet dyskutowanie o ważnych sprawach. Wielka Rada stała się w istocie

kolegium elektorskim: wybierała inne organy kierownicze republiki oraz

wielką część urzędników. Wielka Rada obrastała od dawna ekspertami i ko-

misjami; jedna z owych komisji otrzymała dumne miano Senatu i przejęła

wszystkie kompetencje decyzyjne Wielkiej Rady. Wszelako Senat, z począt-

ku kilkudziesięcioosobowy, także „puchnął" (w XVI w. liczył już 300 człon-

ków) i także obrastał komisjami ekspertów. I oto wielką część kompetencji

władczych - głównie w dziedzinie bezpieczeństwa, ale także w mateńach

dyplomacji i finansów - przejmować zaczęła Rada Dziesięciu.

Jej szczupły skład również rychło się powiększył.


W składzie i działaniu rad ucierała się droga Wenecjanom równowaga

(bilanda) poglądów i interesów różnych rodów i grup patrycjuszowskich.

Także system powoływania urzędników, niezwykle skomplikowany, wy-

kluczyć miał dominację jednego rodu czy klanu. Było to tym ważniejsze,

że od XVI w. handel wenecki słabnął. Część patrycjatu przyciągnęła Ter-

raferma: lokowali swe kapitały w aktywności ziemiańskiej. Część jednak zu-

bożała; dla tych głównym źródłem utrzymania stawały się urzędy.


Republika wenecka stworzyła bardzo rozbudowany i sprawny apa-

rat administracyjny, bo też musiała borykać się z olbrzymimi

zadaniami: polityką ekonomiczną, dyplomacją, ochroną licznych i rozpro-

szonych posiadłości zamorskich, pacyfikowaniem konfliktów wewnętrz-

nych. Dość ponurą sławę zdobyła sobie policja, sterowana przez Radę

Dziesięciu, dysponująca całą siecią agentów i donosicieli. Powszechny

podziw budziła natomiast wenecka dyplomacja służąca (nie bez podstę-

pów, intryg, odwracania aliansów) racji stanu państwa zmuszonego do

lawirowania wśród niebezpiecznych potęg - imperium tureckiego, Francji,

Habsburgów austriackich i hiszpańskich. Instrukcje władz republiki dla amba-

sadorów w Konstantynopolu, Wiedniu, Paryżu, Madrycie, Londynie; depesze

owych ambasadorów weneckich i ich szczegółowe relacje dla Senatu po zakoń-


175


Powszechna historia ustrojów -państwowych


czeniu misji - stanowią bezcenny materiał dla poznania historii europej-

skiej czasów wczesnonowożytnych.


Oczkiem w głowie Wenecjan była marynarka wojenna; republika dys-

ponowała świetnymi budowniczymi okrętów i admirałami. Załogi rekru-

towano wśród Greków i Dalmatyńczyków. Armia lądowa także rekruto-

wała się spośród Greków, Albańczyków, Chorwatów (szekspirowski Otel-

lo, znakomity generał, był nawet „Murzynem weneckim" lub może, co

mniej prawdopodobne, Maurem). W miarę postępów imperium ottomań-

skiego na Bałkanach, Wenecjanie mieli coraz więcej trudności z rekrutacją

marynarzy i żołnierzy. Na okrętach pojawiali się więźniowie, w armii

lądowej Szwajcarzy, Niemcy, a nawet francuscy hugenoci.


W odróżnieniu od kalwińskich Niderlandów Wenecja była republiką

katolicką. Jednakże zdobyła ona sobie taki rodzaj kontroli władz świec-

kich nad strukturami kościelnymi, który zbliżał się do gallikańskich upraw-

nień królów Francji. Wywoływało to, osobliwie po soborze trydenckim,

konflikty z papieżem. Były one niebezpieczne, gdyż usiłowali je wyko-

rzystać Hiszpanie gotowi rzucić potężne siły militarne, aby poddać sobie

republikę wenecką, na przełomie XVI i XVII w. ostatnie naprawdę nieza-

leżne państwo włoskie. Niepodległość Wenecji ratowała wówczas jej aliant-

ka, Francja - ta sama, która u schyłku XVIII wieku rękami generała Bona-

parte zniszczy republikę wenecką.


Rozdział dziewiąty


Absolutyzm ^klasyczny"


Kształtowanie się systemu rządów absolutnych, jak już była o tym

mowa, stanowiło długi, nie pozbawiony zygzaków i załamań

proces. Instytucje stanowe schodziły ze sceny politycznej po-

woli, w niektórych krajach nie zostały zupełnie zniszczone. Owszem, zda-

rzały się niekiedy szybkie „rewolucje monarchiczne" ustanawiające ab-

solutyzm. Gdy szlachta duńska doprowadziła kraj na krawędź katastrofy

(w wojnie ze Szwecją), król Fryderyk III zrobił (1660) taki polityczny

przewrót, przy poparciu mieszczan Kopenhagi i kleru. Monarchię elek-

cyjną przekształcono w dziedziczną, parlament (Rigsraad) został zniesio-

ny, monarcha przejął w swe ręce pełnię władzy ustawodawczej i wyko-

nawczej. Za duńskim przykładem poszli w roku 1680 Szwedzi, ale tutaj,

paradoksalnie, zwrot ku absolutyzmowi dokonał się dzięki parlamentowi

(riksdagowi), który oczywiście utrzymał się w nowym reżimie. Król Karol

XI był wówczas małoletni, sztandarem absolutyzmu posłużyli si? szwedz-

cy mieszczanie i szlachta: zmiana ustroju miała ostrze antyarystokratyczne.


Absolutyzm uchodzi potocznie za polityczną ekspozyturę społeczeń-

stwa feudalnego i dominacji arystokratycznej. Jednakże już wspomniane

wyżej wydarzenia skandynawskie sygnalizują, że w ustanowieniu rządów

absolutnych może być zainteresowane mieszczaństwo. Także z punktu

widzenia ludu nie jest wcale jednoznaczny bilans korzyści i strat, jakie

przynosił absolutyzm. Konfiskował on prawa polityczne poddanych. Wsze-

lako jeden z najświatlejszych umysłów Oświecenia, Condorcet, zwracał

uwagę na fakt, iż masy ludu praktycznie nie korzystały z owych praw

politycznych, zaś poskromienie przez absolutyzm „arbitralnej arystokracji,


177


Powszechna historia ustrojów państwowych


pod której jarzmem lud cierpią!" - byto dla mas ważniejsze od politycz-

nego ubezwłasnowolnienia. Przynajmniej do czasu.


Przyczyny sukcesów absolutyzmu są kwestią sporną. Historycy zwra-

cali często uwagę na fakt, że wiek XVII to czas depresji ekonomicznej,

okrutnych wojen, wielkich rewolt chłopskich. Postrzegano zatem rządy

absolutne jako odpowiedź na te wyzwania. Miały one bronić interesu na-

rodowego (ten motyw akcentują badacze zwracający uwagę przede wszy-

stkim na kryzys ekonomiczny i zagrożenia wojenne) czy też interesu klasy

rządzącej, szlachty (w obliczu buntów chłopskich). Wolno się jednak za-

stanawiać, czy nie mieszano przy takich interpretacjach przyczyn ze skut-

kami. Ani wojny, ani chłopskie rewolty nie spadały przecież z nieba jako

dopust Boży.


Monarchowie absolutni skłonni byli sądzić, że zdolność nieustannego

prowadzenia wojen stanowi samo sedno „królewskiego rzemiosła"; jeden

z XVII-wiecznych teoretyków racji stanu z całą powagą twierdził, że pań-

stwa „są podobne do tych zwierząt, które zdychają, gdy przestają rosnąć".

Monarchiczna propaganda nie bez cynizmu grała na dwu strunach: zagro-

żenia przez wrogów i narodowej ambicji. Z kolei rewolty chłopskie miały

w XVII w. niemal zawsze ten sam wspólny mianownik: protest przeciwko

wzrastającemu uciskowi podatkowemu. Monarchia absolutna odczuwała

nieustający głód pieniędzy i dociskała śrubę fiskalną, wywołując desperac-

kie protesty plebejuszy. Awantumictwo wojenne, owocujące nie samymi

tylko zwycięstwami, a także niebywała rozrzutność rządów i ucisk fiskal-

ny - to raczej skutki absolutyzmu niż wyzwania, które go rodziły.


Nie oznacza to, że propaganda absolutyzmu nie miała wpływu na stan

świadomości społecznej. Hasła narodowej potęgi, prestiżu państwa, obro-

ny przed zagrożeniami zewnętrznymi i konfliktami domowymi trafiały

do bardzo wielu ludzi z wszystkich stanów. Absolutyzm obiecywał podda-

nym racjonalny ład, stabilizację, bezpieczeństwo i porządek. Ludzie skłon-

ni byli w to wierzyć i choć doznawali często bolesnego zawodu - znowu

powracali do owej wiary.


Łączy się to ściśle z dyskutowaną żywo modernizacyjną rolą europej-

skiego absolutyzmu. Czasy wczesnonowożytne przyniosły imponujący po-

stęp nauki, techniki, gospodarki; pojawieniu się solidnych form wczesno-

kapitalistycznych towarzyszył wzrost roli burżuazji finansowej, handio-


178


Absolutyzm ,,klasyczny"


wej, wreszcie i przemysłowej. Absolutyzm po części wspierał te procesy,

głównie po to, by na nich pasożytować. Nie oznaczało to oczywiście re-

zygnacji z tradycyjnych, feudalnych zasad, instytucji, idei. Wszelako bez

owego modernizacyjnego nurtu w polityce absolutyzmu nie osiągnąłby

on takich środków działania i takiej siły, jakie stały się jego udziałem

w drugiej połowie XVII i w XVIII w. Dwoiste oblicze absolutyzmu, tra-

dycyjne i modernizacyjne, widoczne jest w jego instytucjach politycznych,

ale także w ideologicznych uzasadnieniach.


/. Legitymizacja absolutyzmu


Kontrola monarchów nad strukturami kościelnymi pozwalała bez po-

litycznego ryzyka akcentować boskie pochodzenie ich władzy, i to w nie-

ledwie bizantyńskim stylu. Absolutnej władzy Boga nad światem (prote-

stantyzm jeszcze wyostrzył ten obraz) odpowiadała równie absolutna wła-

dza królów nad ich krajami. Bóg stworzył świat z chaosu i powierzył

utrzymanie społecznego ładu na ziemi monarchom. To oni są sklepieniem

społecznego kosmosu; gdyby sklepienie miało runąć, pogrążylibyśmy się

ponownie w chaosie ludzkich namiętności i egoizmów. Stąd wynikał obo-

wiązek bezwzględnego posłuszeństwa naszym władcom, którzy są obra-

zem Boga na ziemi. Ich władza jest elementem prawdziwie boskim, wy-

nosi ich ponad zwykłych śmiertelników jako półboskie istoty, jako Boży

promień oświetlający ziemię. „Zasłużył, by w naszych świątyniach zająć

drugie miejsce po Bogu" - pisał o królu Francji XVII-wieczny poeta Mal-

herbe. Już nie tylko bunt, ale i „szemranie" przeciwko rozkazom monar-

chy stanowiło grzech śmiertelny.


Ta tradycyjna argumentacja czyni z absolutyzmu system bezaltema-

tywny i bezdyskusyjny: musi on być akceptowany tak samo, jak bez dys-

kusji przyjmujemy następstwo pór roku, złą i dobrą pogodę, życie i śmierć.

Władza absolutna nikomu nie gwarantuje indywidualnej pomyślności, lecz

za to całej wspólnocie politycznej zapewnia ład, oddziela ją od przepaści

chaosu. Tę religijną legitymizację uzupełniały jeszcze argumenty o jej

dawności (jest to system wypróbowany przez naszych przodków i byłoby

arogancją mniemać, że wiemy lepiej jak rządzić państwem niż nasi oj-


179


Powszechna historia ustrojów państwowych


cowie). Takie tradycjonalistyczne uzasadnienia są legitymizacją a priori:


uprawomocniają władzę tym, czym ona jest, a nie rezultatami, jakie osiąga.


W XVIII w. upowszechniała się wszakże inna argumentacja, wedle

której - by użyć formuły Francisa Bacona - racje potęgi państwa (reasons

ofpower) i racje dobrobytu poddanych (reasons ofplenty) są wartościami

solidarnymi. Władzę absolutną legitymizują zatem jej osiągnięcia, korzy-

stne dla poddanych: nie tylko lad i bezpieczeństwo, lecz także wzrost

zamożności ogólnej i pomyślność indywidualna. Do takich uzasadnień

a posteriori odwoływali się apologeci absolutyzmu francuskiego i duń-

skiego, pruskiego i toskańskiego. Sprzyjała podobnej reorientacji dobra

koniunktura ekonomiczna XVIII w.: po długiej stagnacji poprzedniego

stulecia zaczęła się ona rozgrzewać i mniej więcej od 1720 r. przyniosła

bardzo długi okres gospodarczego wzrostu.


Poparta faktami socjoekonomicznymi, taka legitymizacja absolutyzmu miała

wielką siłę perswazyjną. Mogła przypisać się do wpływowej w XVIII w.,

mieszczańskiej filozofii utylitaryzmu, wedle której moralne jest to, co spo-

łecznie użyteczne. Taka laicka moralność szła w parze z postępem reli-

gijnego sceptycyzmu wśród społecznych elit. Im częściej wątpiono w to,

że monarchowie są (i kiedykolwiek byli) namiestnikami Boga na ziemi,

tym ważniejsze stawały się oczekiwania, iż będą oni działać zgodnie z za-

sadą użyteczności, tzn. pomnażać korzyści i redukować niedogodności


ludzkiego bytowania. Chwalcy absolutyzmu to właśnie poddanym obie-

cywali.


Ta metoda legitymizacji, nader skuteczna, była jednak dla władzy ryzy-

kowna, a nawet niebezpieczna. W takiej trzeźwej, mieszczańsko-utylita-

rystycznej perspektywie absolutyzm przestawał być elementem koniecz-

nego porządku świata i poddawał się weryfikacji przez poddanych, zgod-

nie ze starą obserwacją Arystotelesa, że zalety bankietu oceniać będą lepiej

biesiadnicy niż kucharz. Mogło to sugerować możliwość zmiany złego

kucharza czy nawet źle urządzonej kuchni. Obrońcy absolutyzmu starali

się wprawdzie udowodnić, że tylko wszechwładza monarchy gwarantuje

pomyślność poddanych: tylko absolutyzm zapewnia spokój i ład, koniecz-

ne warunki dobrobytu; jedynie absolutny monarcha może niczego nie żą-

dać dla siebie, bo ma już wszystko, zdolny jest więc działać w interesie

powszechnym; stojąc najwyżej i mając pełną wiedzę o stanie państwa


180


Absolutyzm ..klasyczny"


dostrzega ze szczytu ów interes powszechny w gąszczu interesów party-

kularnych. Twierdzenia owe były jednak empirycznie sprawdzalne. Wła-

dza absolutna przekonująca poddanych, że to jej rządy są przyczyną po-

myślności powszechnej, ryzykuje mocno, iż poddani złożą na nią odpo-

wiedzialność za załamanie się koniunktury, stagnację i kryzys. Wówczas

absolutny władca może znaleźć się w położeniu szwedzkiego Gustawa

Wazy, który o mało nie stracił był korony, gdy na sejmie 1527 r. roz-

wścieczeni posłowie chłopscy obciążali go winą za trzy kolejne lata fa-

talnej pogody i nieurodzajów.


Toteż roztropni apologeci absolutyzmu nie rezygnowali bynajmniej ze

staroświeckich, niemodnych argumentów o Bożym namiestnictwie mo-

narchy i niewzruszonej trwałości „monarchii naszych ojców i dziadów".

Argumenty owe zdawały się stwarzać osłonę na wypadek niepowodzeń

i kryzysów. Nie zawsze skuteczną. Gdy po długim okresie pomyślności

przychodzi stagnacja i regres, frustracje są szczególnie głębokie. We Fran-

cji XVIII w. Ludwik XV rządził bardzo źle, ale wspierała go dobra ko-

niunktura ekonomiczna; jej załamanie pogrążyło, u schyłku stulecia, rzą-

dzącego dużo lepiej Ludwika XVI. Mógł zapobiec katastrofie reformując

głęboko system polityczny, ale tak inteligentny, niestety, nie był; argu-

menty o Bożej misji królów już nie były dość przekonywające, by po-

wstrzymać klęskę absolutyzmu.


//. Granice władzy absolutnej


Absolutyzm bywa niekiedy postrzegany jako zapowiedź, bardzo jeszcze

niedoskonała, XX-wiecznych totalizmów; brakować mu tylko miało odpo-

wiednich środków kontroli społeczeństwa. Jest to nietrafne: absolutyzm

klasyczny" nie tylko nie miał dość środków, ale również i takiej ambicji,

by kontrolować szczelnie cały obszar państwa i całą jego populację. Nie

zamierzał obstawiać wszystkich pól i o wszystkim decydować. Koncentro-

wał swój monopol decyzyjny na tych obszarach, które uznawał za istotne.


Zdarzało się zresztą, że owe decyzje przekraczały możliwości działania

państwa absolutnego, które ponosiło wówczas dotkliwe porażki. Gdy Lud-

wik XIV skasował nantejski edykt tolerancyjny i narzucił hugenotom bar-


181


Powszechna historia ustrojów państwowych


dzo srogie rygory, zabronił im m.in. pod surowymi karami opuszczania

granic królestwa. Rząd nie miał jednak dość siły, by ściśle kontrolować

ruch graniczny i na przekór królewskim edyktom (1685) w ciągu kilku

lat około dwustu tysięcy protestantów uciekło z Francji do Szwajcarii,

Anglii, Holandii i Niemiec. Osłabiło to poważnie francuską gospodarkę,

w której hugenoci odgrywali dużą rolę, i wzmocniło kraje sąsiednie. Nieco

później król pruski Fryderyk Wilhelm I, w duchu polityki kameralizmu,

zaczął wojnę z importem wielu towarów przemysłowych; mimo brutal-

ności tej walki (m.in. policja otrzymała polecenie zdzierania z kobiet stro-

jów uszytych z przemycanego materiału) - kontrabanda kwitła w najlep-

sze. W tym samym czasie car Piotr I postanowił zaprząc całą rosyjską

szlachtę do służby państwowej, wojskowej lub cywilnej. Od r. 1714 dobra

szlacheckie mógł dziedziczyć tylko jeden syn (niekoniecznie najstarszy);


pozostali synowie od 15 roku życia musieli się stawiać do obowiązkowej

i dożywotniej służby dla państwa. Aby podnieść jakość tej służby, narzu-

cono szlachcie (z reguły mało piśmiennej) obowiązek opanowania sztuki

czytania, pisania i rachowania; kto się takimi umiejętnościami nie wyka-

zał, nie dostawał zgody na ożenek. Mimo bardzo surowych kar dla uchy-

lających się od służby państwowej, system ów od początku działał źle;


carowa Anna bardzo go więc ograniczyła, a car Piotr III musiał go zlik-

widować, przywracając „wolność szlachty".


Państwo absolutne rozszerzyło wydatnie zakres swej ingerencji w sferę

życia społecznego - poprzez rozbudowę kontroli policyjnej nad podda-

nymi, aktywną i bardzo woluntarystyczną politykę gospodarczą, rozwija-

nie infrastruktury transportowej itd. Cytowane wyżej przykłady pokazują

jednak, że nawet w tych dziedzinach techniczne bariery paraliżowały za-

mysły władzy. A nie były to bariery jedyne, gdyż istniały obok nich istot-

ne ograniczenia społeczne.


Bariery techniczne działań władzy absolutnej to przede wszyst-

kim szczupłość personelu wykonawczego (policji, żandarmerii, celników,

straży granicznej), ale także słabość środków łączności. Niewiele się tu

zmieniło od późnego średniowiecza, urzędnicy i dygnitarze ciągle zdani

byli na powóz konny i żaglowiec. Szczyty szybkości osiągała, jak w XIV w.,

poczta kurierska z rozstawnymi końmi. Ale w ten sposób depesza docie-

rała z Paryża do odległych, pirenejskich prowincji w 10-12 dni; w Rosji


182


Absolutyzm ,,klasyczny"


wędrówka pilnych wiadomości trwała całymi miesiącami. W większości

państw Europy (wyjątek stanowiła tu Anglia i, od połowy XVIII w., Fran-

cja) drogi były złe, śniegi, deszcze, roztopy paraliżowały ruch, żegluga

zależna była od wiatru. Podróż z metropolii do odległych posiadłości ame-

rykańskich trwała 2-3 miesiące, do faktorii indyjskich czy na hiszpańskie

Filipiny - 10-12 miesięcy.


Tam, gdzie na urzędy przyszli pracowici i wykształceni bourgeois, bar-

dzo się poprawił stan informacji, buchalterii i statystyki państwowej. Jed-

nakże i w tej dziedzinie ambicje państwa absolutnego były nieraz ponad

stan. Od dawna zdawano sobie sprawę ze znaczenia, jakie ma przetrwanie

dokumentu publicznego, ale dopiero absolutyzm zaczął takie dokumenty

produkować w nieznanej uprzednio skali. Przechowywanie olbrzymiej do-

kumentacji stwarzało problemy. Absolutyzm hiszpański poświęcił na ten

cel wielki zamek w Simancas, na północ od Madrytu. Gromadzono tam

starannie dokumenty publiczne, wszelako prymitywizm techniki archiwal-

nej sprawił, że rychło obsługa archiwum zaczęła się gubić w całej teJ

górze papieru. W XVIII w. mnożyły się spisy dla potrzeb statystyki de-

mograficznej czy ekonomicznej, ale - przy największej choćby staranności

rachmistrzów - brak naukowych podstaw takiej pracy bardzo obniżał war-

tość owych spisów; kategoryzacja pojęć często nie przystawała do opisy-

wanej rzeczywistości, sumowano wartości niejednorodne, urzędnicy spiso-

wi nie zawsze rozumieli cel swojej pracy i intencje władz zwierzchnich.

To zresztą sygnalizuje inny jeszcze problem: w odróżnieniu od władz

wyższych, światłych i profesjonalnych, aparat wykonawczy grzeszył czę-

sto brakiem wykształcenia i zawodowej sprawności.


Bodaj jeszcze ważniejsze były bariery społeczne działania rzą-

dów absolutnych. Kontrolę populacji państwa ograniczała słaba gęstość

zaludnienia. W XVIII w. wynosiła ona w Europie średnio kilkanaście „dusz"

na km2, ale w Rosji europejskiej już ledwo dwie. Co ważniejsze, społe-

czeństwa ówczesne były mało przejrzyste w rezultacie istnienia całej sieci

przywilejów, wyjątków, immunitetów, egzempcji, dystynkcji, lokalnych reguł

prawnych... Absolutyzm jest więc daleki od klarowności i uniformizmu

nowoczesnych rządów scentralizowanych. W tym gąszczu absolutna wła-

dza poruszała się nie bez trudu, niekiedy wręcz po omacku. Jeśli nie kwa-

piła się do reform upraszczających ów stan, to nie wyłącznie z obawy


183


Powszechna historia ustrojów państwowych


przed oporem materii społecznej. Zróżnicowana i nieprzejrzysta sytuacja

społeczna utrudniała formowanie się międzygrupowych solidarności i po-

zwalała - przy zachowaniu pewnej zręczności działania - stosować wy-

godną dla władzy regułę „dziel i rządź".


Urzędnicy, zwłaszcza lokalni i miejscy, ulegali nierzadko życzeniom

i naciskom elit lokalnych: woleli narazić się ministrowi niż miejscowym

notablom, bo urzędnikowi w niełasce przychylne elity nie dawały zginąć.

Taka reasekuracja była szczególnie potrzebna funkcjonariuszom całkowi-

cie zależnym od kapryśnego despotyzmu władzy rządowej, to znaczy tam,

gdzie nie wykształcił się system sprzedawalności urzędów.


Reglamentacyjne zapędy absolutyzmu wymagały, jak wspomnieliśmy,

wiedzy o społeczeństwie, a w szczególności jego statystycznego opisu.

Tymczasem brak zaufania do władzy skłaniał, osobliwie niższe warstwy

społeczne, do ukrywania i deformowania danych: podejrzewano bowiem,

że intencje rządu nie są niewinne i podawanie prawdy może poddanym

tylko zaszkodzić. Z kolei szlachta, zwłaszcza w Europie wschodniej, obu-

rzała się na to, że rząd chce ją „liczyć jak Murzynów" lub że pragnie

rachować jej majątek i „jej" chłopów (dobrym przykładem jest ów gali-

cyjski szlachcic z „Popiołów" Żeromskiego, rozzłoszczony na austriac-

kiego komisarza zapowiadającego „konskrypcję dusz chłopskich"). Wre-

szcie tam, gdzie urzędnik poddany był wspomnianemu wyżej kapryśnemu

despotyzmowi zwierzchników, sami funkcjonariusze skłonni byli fałszo-

wać statystyki z obawy, że niekorzystny obraz sytuacji rozgniewa wyższą

władzę.


Wszystkie takie ograniczenia, techniczne i społeczne, uniemożliwiały

rządom absolutnym pełną kontrolę terytorium- państwa i jego ludności.

Absolutyzm, nawet gdyby tego pragnął, nie byłby w stanie realizować

totalitarnego ideału władzy, która o wszystkim wie i o wszystkim decy-

duje, przede wszystkim w sferze spraw publicznych, ale też z ciężkimi

konsekwencjami dla życia prywatnego jej poddanych. Ludwik XIV czy


też Piotr Wielki to nie totalitarni dyktatorzy w dwudziestowiecznym wy-

daniu.


Na czym więc w istocie polegał absolutyzm władzy? Przede wszystkim

na tym, że nikt nie mógł kontrolować i powstrzymywać arbitralnej woli

(francuski bon plaisir) monarchy. Teoretycznie uznawano, iż monarcha


184


Absolutyzm „klasyczny"


ma obowiązek zatrzymać się przed tą granicą, którą wytycza prawo Boże:


było to jednak, jak zobaczymy, ograniczenie iluzoryczne. Okoliczności

faktyczne paraliżowały nieraz zamysły władców, zamysły zbyt ambitne

lub zbyt już karkołomne. Jednakże nieprzewidywalna arbitralność monar-

chów polegała na tym, iż władza mogła każdemu, w każdej chwili i pod

każdym pretekstem zalać sadła za skórę; dotyczyło to i możnych, i ma-

luczkich. Dla takich działań monarchia absolutna miała dość sił i środków.

Symbolem takiego despotyzmu były sławetne listy pieczętowane (lettres

de cachet), na mocy których każdy poddany mógł być wtrącony do wię-

zienia i trzymany w nim - choćby i dożywotnio - bez żadnego procesu

sądowego i wyroku.


///. Monarcha


Suwerenność jest niepodzielna jak punkt w geometrii" - twierdził

wybitny teoretyk absolutyzmu XVII-wiecznego, Cardin Le Bret. Ozna-

czało to, iż absolutny władca z nikim nie dzielił się swą wszechwładzą;


traktowana dosłownie formuła Le Breta wymagała, by każda decyzja wład-

cza była wyrazem monarszej woli. W rzeczywistości każda władza jed-

nostki ma jednak ograniczoną „pojemność": nawet bardzo ambitny i pra-

cowity monarcha (jak Ludwik XIV, Fryderyk II pruski czy Józef II au-

striacki) nie był w stanie panować nad całym ruchem państwowej machiny.

W skali centralnego zarządu państwa średniej wielkości, jak Prusy Fryde-

ryka Wilhelma I i Fryderyka II, król mógł ogarnąć procesy decyzyjne:


z gabinetu królów pruskich wyekspediowano w tamtym czasie kilkaset

tysięcy decyzji sygnowanych przez władcę. W wielkich państwach, jak

Rosja, Hiszpania, Francja, zadanie takie przekraczało siły jednego czło-

wieka. Fasadę niepodzielnej suwerenności władcy ratowano przy pomocy

fikcji. Zaufani sekretarze królewscy otrzymywali prawo imitowania mo-

narszego podpisu i składali go na standardowych decyzjach administracji

centralnej, które w ogromnej liczbie wychodziły z dworu. Nie zawsze

jednak potrafiono uniknąć „zamulenia" kanałów decyzyjnych. Co się tyczy

administracji lokalnej - delegowanie uprawnień decyzyjnych monarchy

było nieuniknioną koniecznością. Wszelako delegowanie władzy urzęd-


185


Powszechna historia ustrojów państwowych


nikom, czy to centralnym czy lokalnym, nie było postrzegane jako po-

dział suwerennej władzy.


Jeśli absolutnemu monarsze brakowało pracowitości, umiejętności po-

dejmowania decyzji czy wręcz woli rządzenia - suwerenna władza de

facto ulegała podziałowi: pod mniej lub bardziej wnikliwą kontrolą monar-

chy pojawiał się pierwszy minister (Richelieu przy Ludwiku XIII,

hrabia Olivares przy hiszpańskim Filipie III, książę Buckingham przy an-

gielskim Jakubie I, kanclerz Oxenstiema przy szwedzkiej królowej Krysty-

nie itd.). Oczywiście, zdarzały się jeszcze inne sytuacje: monarcha absolut-

ny a kompletnie nieudolny mógł abdykować, mógł też paść ofiarą zamachu.

To ostatnie uchodziło za specjalność rosyjską, o systemie politycznym

Rosji mówiono, iż jest to samodzierżawie temperowane carobójstwem.

Rosja znała zresztą również system pierwszych ministrów, carów de facto:


po śmierci Piotra Wielkiego tron objęła wdowa po nim, carowa Katarzyna I,

ongiś kochanka potężnego bojara Aleksandra Mienszykowa. Podczas dwu-

letniego panowania imperatorowej Katarzyny I państwem rządził właśnie


książę Mienszykow, który skumulował kilka dygnitarstw państwowych,

wśród nich tytuł generalissimusa imperium.


Wszechwładza monarchów (lub ich sobowtórów, pierwszych

ministrów) teoretycznie zatrzymywała się przed powagą prawa Bożego. Ale

ze swych poczynań monarcha składać miał rachunki tylko przed samym

Bogiem; przed naruszeniem prawa Bożego powstrzymywać go więc mo-

gła jedynie obawa przed sankcjami pozaziemskimi. Absolutny władca,

mający silny wpływ na Kościół krajowy i na miejscowe uniwersytety,

był w stanie znaleźć spolegliwych ekspertów, teologów i prawników, którzy

potrafili - w razie pilnej potrzeby - uzasadnić zgodność monarszych dzia-

łań z Bożym prawem. Byli jeszcze w zapasie teoretycy racji stanu głoszą-

cy, że w sytuacji wyższej konieczności państwowej owa racja stanu po-

zwala monarsze po prostu zawiesić działanie wszystkich norm prawa, tak-

że i Bożego, w imię ratowania państwa i ładu społecznego przed chaosem.


W praktyce natomiast swobodę manewru absolutnych władców ogra-

niczały różne - by użyć nowoczesnej formuły - grupy nacisku: koterie

dworskie, rodzina monarchy, klany arystokratyczne, struktury kościelne,

organizacje gospodarcze... Ich podstawowym celem było wywieranie pre-

sji na monarchę i kształtowanie jego decyzji. Sięgające wyżej ambicje


186


Absolutyzm „ Klasyczny"


takich grup przynosiły z reguły efemeryczne tylko sukcesy. W 1730 r.

koteria dygnitarzy narzuciła rosyjskiej imperatorowej Annie tzw. kondyc-

je, które praktycznie kładły kres rządom absolutnym i groziły Annie zło-

żeniem z tronu, gdyby owe kondycje naruszyła. Jednakże carowa znalazła

poparcie środowisk szlacheckich, rychło publicznie przedarła dokument

zawierający ,,kondycje" i przywróciła samodzierżawie. Później (1763) ca-

rowa Katarzyna II podobnie postąpiła z podpisanym już manifestem, w któ-

rym godziła się przyjąć narzuconą jej dygnitarską kuratelę.


Trwałe natomiast wpływy osiągały grupy mające łatwy dostęp do ucha

monarchy: jego żony, faworyty i bracia, wielkie klany arystokratyczne,

finansiści, dostojnicy kościelni powiązani z dworem. Grupy te miały swo-

ich protegowanych i natrętnie a skutecznie starały się u króla o stanowiska

dla nich. Owe kreatury ludzi wpływowych ciągnęły z kolei za sobą włas-

nych krewniaków i klientów; powstawały w ten sposób całe hierarchie

klientelame. Klasycznym przejawem działania wielkich rodów arystokra-

tycznych było „rozpychanie" składu ścisłych rad królewskich. Absolu-

tyzm wykazywał tendencję do komponowania tych „sztabowych" ekip

z ludzi kompetentnych i zdolnych - bez względu na ich pozycję w feu-

dalnej hierarchii. Wielkie rody nie rezygnowały jednak z lokowania w ta-

kiej radzie monarszej swych przedstawicieli, „najlepiej urodzonych", choćby

nie grzeszyli oni bystrością i fachową wiedzą. Gdy już osiągały ten cel,

rada traciła zalety wysokich kompetencji, co skłaniało władców do two-

rzenia (pod inną nazwą) nowego organu sztabowego, o wąskim i ściśle

fachowym składzie.


Na dworach Habsburgów, tak austriackich, jak hiszpańskich, spore wpły-

wy potrafiły osiągać różnie skomponowane grupy duchownych. We Fran-

cji Ludwika XV olbrzymie wpływy polityczne zdobyła koteria skupiona

przy królewskiej faworycie, markizie de Pompadour. Mocnymi grupami

nacisku byli także bogaci bourgeois: bankierzy (również obcego pocho-

dzenia, Szwajcarzy, Holendrzy i Anglicy) oraz tzw. dzierżawcy generalni.

Dzierżawa Generalna to spółka czterdziestu milionerów, która od lat 20-

tych XVIII w. otrzymywała we Francji, co sześć lat, dzierżawę domen

królewskich i podatków pośrednich. Wpływ bankierów i dzierżawców ge-

neralnych na politykę ekonomiczną monarchii był bardzo znaczny i często

przelewał się na obszar „czystej" polityki.


187


Powszechna historia ustrojów państwowych


Jean Bodin tłumaczył, że znamieniem suwerenności jest władza pra-

wodawcza: suwerenna władza ma monopol tworzenia nowych praw,

a także zmieniania i uchylania praw dawnych, tak zwyczajowych jak sta-

nowionych przez nią samą i przez J'ej poprzedników. Zauważmy, że abso-

lutyzm, mimo dużej aktywności ustawodawczej, więcej zmieniał niż stanowił

innowacji.


Z kolei Monteskiusz upowszechnił pogląd, że między monarchią (eu-

ropejską) a despotyzmem (azjatyckim) różnica jest klarowna: w monarchii

rządzi jeden człowiek, ale na podstawie praw stałych i wiadomych",

natomiast w despotyzmie „jeden człowiek, bez praw i bez prawideł, pod-

daje wszystko swojej woli i swoim kaprysom". Jednakże poddany abso-

lutnego władcy mógł łacno dojść do wniosku, że w rzeczywistości między

monarchią i despocją nie ma jakiegoś chińskiego muru.


Taka sama konkluzja wynikała już zresztą z fundamentalnego dzieła

Monteskiusza (O duchu praw). Uważny czytelnik znajdował tam wywody

(nazbyt optymistyczne zresztą) o tym, „jak usilnie rząd moskiewski stara

się wyjść z despotyzmu", Z drugiej strony, znajdował uwagi o pokusach,

nawiedzających monarchie, by imitować despotyczne sposoby rządzenia,

które wydawały się tak łatwe i wygodne. Groziło to spełzaniem monarchii


do poziomu despocji. „Wszystkie monarchie zatracają się w despotyzmie,

tak jak rzeki w morzu" - pisał Monteskiusz.


Poddany monarchii absolutnej nie mógł twierdzić, że w jego państwie

brak „praw stałych i wiadomych"; mógł nawet dochodzić do przekonania,

że jest ich aż za dużo. Trudno było też nie dostrzec, że pod rządami

absolutnych władców - od Petersburga przez Berlin i Wiedeń aż po Paryż

i Lizbonę - podejmowano mniej lub bardziej udane wysiłki uporządko-

wania praw, ich racjonalizacji, ujednolicenia, humanizacji.


Z drugiej strony, widać było gołym okiem, że prawa absolutnej mo-

narchii często nie były aż tak „stałe" i „wiadome", jak tego żądała defi-

nicja Monteskiusza. I że nieraz - podobnie jak się to działo w despocjach -

prawa owe traciły moc ulegając kaprysom władcy. Gorączkowa aktyw-

ność prawodawcza monarchów wstrząsała poczuciem stałości porządku

prawnego, a nowe regulacje prawne z trudem docierały do świadomości

poddanych. Mogliby oni powiedzieć swemu monarsze to samo, co w sce-


188


Absolu tyzm ,, klasyczny "


nie sądu mówi królowi Alicja w Krainie Czarów: „To nie jest przepisowy

przepis, bo wymyśliłeś go przed chwilą".


Od rzymskich czasów powtarzane było wezwanie Katona pod adresem

rządzących: „Szanuj prawo, które sam wydałeś". Jeśli więc nawet godzo-

no się przyznać absolutnemu władcy rolę wyłącznego gospodarza prawa,

to jednak oczekiwano, że będzie on szanował porządek prawny. Owszem,

monarcha mógł każdą normę zmienić lub znieść, to jego dobre prawo.

Póki jednak tego nie uczynił, powinien owej normy przestrzegać. Tym-

czasem w systemie rządów absolutnych monarcha od każdej normy mógł

się uchylić, zrobić od niej wyjątek, każdą sprawę rozstrzygnąć wbrew obo-

wiązującemu prawu, naruszyć wszystkie zasady i procedury. Dobrze to

wyraża oświadczenie Ludwika XVI wygłoszone w sądzie najwyższym

półtora roku przed rewolucją: „To jest legalne, ponieważ ja tego chcę".

Oznaczało to, że bez względu na obowiązujący stan prawny każdy wyraz

woli monarszej ma moc prawa. Władca, nie zmieniając wcale prawa, mógł

je przełamywać kapryśnymi, jednorazowymi aktami despotycznej woli.


Oświeceni chwalcy absolutyzmu pruskiego, głównie zresztą Francuzi

- faworyci Fryderyka II, wyrabiali Prusom wyjątkową na tym tle renomę

praworządności. Wyrażała to doskonale najzupełniej fałszywa opowieść

o młynarzu z Sanssouci, który w cywilnoprawnym sporze z królem z zau-

faniem odwołuje się do sądu („Są jeszcze sędziowie w Berlinie!") i odnosi

sukces, a władca ów wynik respektuje. Było to kompletnie zdeformowane

echo sporu cywilnego młynarza Arnolda z pewnym junkrem - sporu, w który

Fryderyk II wkroczył po stronie młynarza, gwałcąc brutalnie prawo i nie-

zawisłość sądów. Takich naruszeń obowiązującego prawa Fryderyk Wiel-

ki popełnił niemało, m.in. przez całe lata i dziesięciolecia trzymał Bogu

ducha winnych ludzi w więzieniach bez wyroku, a na sądy wywierał ogrom-

ną presję. Z punktu widzenia elementarnej praworządności (co nie prze-

sądza jeszcze pozytywnej oceny samych norm prawa) niektórzy pomniejsi

władcy niemieccy czy wielki książę Toskany Leopold bardziej zasłużyli

na uznanie niż pruscy Hohenzollernowie z Fryderykiem Wielkim na czele.


JW^erfina historia ustrojów państwowych


IV. Administracja


Osobliwością państwa absolutnego była skłonność do posługiwania się

orgiami kolegialnymi, zarówno w zarządzie centralnym, jak

i lotnym. Absolutny władca sądził, że formuje w ten sposób struktury

adini^stracyjne bardziej wszechstronne (w kolegium można przecież lo-

kow30 ludzi różnych talentów i kompetencji), a zarazem uczciwsze i bar-

dziej Ustronne. Obawiał się także, iż urzędy jednoosobowe dają dygnita-

rzom ^ięcej szans rywalizowania z najwyższym suwerenem i wyrywania

mu jakiejś części jego władzy. Kolegia wydawały się dla władzy bezpiecz-

niejsi; jeśli nawet miały swoich szefów, to ich rola była raczej porządko-

wa ((la ogół rozstrzygali tylko w przypadku równości głosów). Urzędy

kolegNne zdawały się gwarantować utrzymanie ciągłości polityki, unikano

więc dzięki ich działaniu gwałtownych zwrotów. Lepiej też służyły idei

stopni°\vej i płynnej wymiany kadr: można było spokojnie przygotowy-

wać H^tępców i wprowadzać ich po kolei na stanowiska. Dla poddanych

owa Agialność administracji również niosła korzyści, bo sprzyjała ochronie

praw i Przywilejów jednostek, stanów, miast, prowincji. W obliczu kapryś-

nego, ^przewidywalnego despotyzmu władców ociężałość, rutyna, po-

wolność działania organów kolegialnych były niejaką osłoną (nie zawsze

oczy^Oie skuteczną) przed arbitralnością lekceważącego prawo despoty.


Kolsgialność miała jednak i słabości. Podział kompetencji pomiędzy

organy Jednoosobowe był łatwiejszy i nie wywoływał takich sporów kom-

petencyJriych, jak w systemie urzędów kolegialnych, w którym rozmywała

się też °dpowiedzialność za podjęte decyzje. Znacznie trudniejsze koor-

dynoW^lie działań takich ciał zbiorowych spadało nieuchronnie na mo-

narcha któremu znacznie łatwiej było pracować z gabinetem ministrów

niż z kolegiami. Wreszcie, ociężałość działania urzędów kolegialnych po-


wodo^tt powolność funkcjonowania maszyny państwowej i duże straty

energii.


Szc^gólnie skomplikowana i chaotyczna była struktura bardzo licz-

nych ko^gialnych urzędów centralnego zarządu w Rosji, tzw. prikazów.

Od 17l7 r. Piotr I zastępował je więc dużo nowocześniej pomyślanymi

kolegia!"1 w stosunkowo niewielkiej liczbie. W Hiszpanii funkcjonowały

rady (cf^ejos), w Austrii kolegia z tytułem „nadwornych": Nadworna


190


Absolutyzm .,klasyczny"


Kancelaria, Nadworna Rada Wojenna, Nadworna Izba Skarbowa itd. W Pru-

sach miał wzięcie przymiotnik „generalny": Generalne Dyrektońum, Ge-

neralny Komisariat Wojny; ale i urzędy centralne z nazwą ministerstwa

miały kolegialny charakter: Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo

Gabinetowe (to drugie zajmowało się sprawami zagranicznymi). Niety-

powy system przyjął absolutyzm francuski. Przy królu funkcjonowały ra-

dy: Wysoka Rada jako organ sztabowy, Rada Depesz do spraw admini-

stracji wewnętrznej, Rada Stron jako sąd kasacyjny, Rada Finansów. Były

jednak i jednoosobowe urzędy: czterej ministrowie z tytułem sekretarzy

stanu - do spraw zagranicznych, wojny, dworu królewskiego, marynarki

i kolonii. Przez długi czas każdy z nich kontrolował też administrację

wewnętrzną jednego z czterech wielkich regionów, na jakie podzielono

kraj. Gdy potem podział ów zniesiono, administracja wewnętrzna przeszła

de facto pod kontrolę ministra skarbu (z tytułem kontrolera generalnego

finansów). Szefem sądownictwa był kanclerz. Ale wszyscy ci ministrowie

nigdy nie tworzyli solidarnego gabinetu. Ich działania koordynował król;


jeśli nie chciał lub nie mógł tego robić, powoływał pierwszego lub głów-

nego ministra. Po r. 1743 instytucja głównych ministrów zanikła, niemniej

przewaga jednego z członków ekipy rządowej nad innymi czasem po-

wracała. Rosła w szczególności, na tle kryzysu finansów publicznych,

pozycja kontrolera generalnego finansów.


Od przełomu XVIII i XIX w. kolegialność urzędów centralnych była

już w całkowitym odwrocie, zwyciężał francuski system ministeriów jed-

noosobowych. Na szczeblu lokalnym kolegialność administracji nigdy nie

miała w państwach absolutnych takiego powodzenia, jak w organach cen-

tralnych.


Osobliwością absolutyzmu zachodnioeuropejskiego było rozpowszech-

nienie się występującej już dużo wcześniej sprzedawalności urzędów. Do-

brze znany w Anglii za Stuartów, Hiszpanii, państwach włoskich, system

ów najpełniej rozwinął się we Francji: objął tam największą liczbę stano-

wisk (rządowych, sądowych, skarbowych, miejskich); nawet oficerowie ku-

powali sobie dowództwa kompanii i pułków! Ponadto, od początku XVII w.

obowiązywały zasady sankcjonujące pełną już dziedziczność i zbywalność

kupionych urzędów. I poprzednio król aprobował wskazanego przez urzęd-

nika następcę, za opłatą wysokiej taksy, jednakże od opłacenia owej taksy


191


Powszechna historia ustrojów państwowych


do śmierci odchodzącego urzędnika musiało upłynąć co najmniej czter-

dzieści dni. Owa klauzula czterdziestu dni była znienawidzona, gdyż w tamtych

czasach wojen, konfliktów, pojedynków, epidemii, kiepskiego stanu medy-

cyny śmierć naglą i niespodziewana należała do zjawisk zwyczajnych. Ro-

dziny ukrywały więc śmierć urzędnika, zwlekały z pogrzebem, soliły nie-

boszczyka i tak zakonserwowane zwłoki wystawiały w oknie, aby świadko-

wie mogli potwierdzić, że widzieli go jeszcze przy życiu.


Od 1604 r. klauzula czterdziestu dni nie obowiązywała, jeśli urzędnik

płacił co roku taksę w wysokości 1/60 ceny urzędu. Oznaczało to dla

rządu nowe źródło niemałych dochodów, dla urzędników - całkowitą swo-

bodę dysponowania kupionym urzędem (wyjęto od nowych zasad tylko

nieliczne dygnitarstwa). W każdej chwili urzędnik mógł przekazać swe

stanowisko komuś, kto spełniał niewygórowane wymogi (wiek powyżej


20 lat, odpowiednie wykształcenie). Jeśli miał syna, z reguły jemu właśnie

przekazywał urząd.


Urzędnicy skwapliwie płacili ową taksę roczną, od wynalazcy nowego

systemu, Pauleta, nazywaną paulette: definitywnie stabilizowało to włas-

ność urzędu, stanowiącą nierzadko podstawę całej fortuny urzędniczej ro-

dziny. Rząd wkładał dochody z paulette do kieszeni, mógł też argumen-

tować, iż jest to sprawiedliwy podatek od warstwy urzędniczej, skądinąd

korzystającej ze szlacheckiej wolności podatkowej (nawet jeśli nabywca

urzędu był mieszczaninem, rychło dzięki urzędowi otrzymywał nobilita-

cję). Korzyści monarchii były jednak przede wszystkim polityczne. Sprze-

dawalność i dziedziczność urzędów bardzo umacniały sojusz monarchy

z jego urzędnikami. Lojalność monarchiczna warstwy urzędniczej stawała

się pewniejsza. Ludzie, którzy utopili fortunę w kupnie urzędu i dzięki

temu uzyskali prestiż, dochody, szlachectwo, jakąś cząstkę władzy - byli

zainteresowani w sukcesach swego króla i w stabilności całego monar-

chicznego systemu. Sprzedawalność i dziedziczność urzędów rujnowała

wreszcie praktykę klanów arystokratycznych, dla monarchy wielce niewy-

godną: protegowanie magnackich klientów na publiczne urzędy. Dopływ

nowych, mieszczańskich kadr do administracji sprzyjał wydatnie jej racjo-

nalizacji. W odróżnieniu od „dobrze urodzonych", przeważnie nie naj-

lepiej wykształconych i nie nawykłych do systematycznej pracy biurowej,

bourgeois potrafił pracować gorliwie i kompetentnie. Umiał przecież pla-


192


Absolu tyzm ,. klasyczny'


nować, kalkulować, przewidywać skutki swych działań i kierować zespo-

łami ludzkimi.


A jednak nie tylko arystokracja i szlachta pomstowała na sprzedawal-

ność urzędów, określając kupne urzędy jako „mydełko dla podle urodzo-

nych". Także rządy absolutne przyjmowały w tej materii postawy niejed-

noznaczne. Wszechwładza monarchów cierpiała, ponieważ król nie mógł

obsadzać urzędów wedle własnej woli. Generalnie lojalność polityczna

urzędników nie osłabła, lecz w konkretnych przypadkach mogli oni prze-

ciwstawiać się jakimś monarszym zamysłom i sabotować królewskie de-

cyzje. Niekiedy dochodziła przy tym do głosu korporacyjna solidarność

całej warstwy, np. sadowników czy urzędników skarbowych. Synowie u-

rzędników byli z reguły dobrze przygotowani do zawodu, bo zaczynano

ich formować bardzo wcześnie; zdarzało się jednak, że spadkobierca urzę-

du nie błyszczał cnotami ani talentami. Dziedziczny urzędnik, ustabilizo-

wany życiowo, nie liczył na awans, co nie pobudzało rywalizacji z innymi

i służbowej gorliwości. Ceny urzędów wzrosły niebotycznie, zwłaszcza

w pierwszych dziesięcioleciach nowego systemu: wywołało to spekulo-

wanie nimi i skłaniało monarchów do kreowania wciąż nowych urzędów;


cierpiała na tym racjonalność systemu i sprawność jego działania.


Wszystko to skłaniało inne rządy, poza francuskim, do ostrożnego ma-

nipulowania sprzedawalnością (nie obejmowała ona tak długiej listy sta-

nowisk) i do wykluczania dziedziczności urzędów. Nawet zresztą we Fran-

cji kardynał Richelieu rozważał poważnie likwidację całego systemu. Cho-

dziło mu o przywrócenie królewskiej swobody mianowania urzędników,

lecz także o powrót szlachty na kluczowe stanowiska w administracji,

a wreszcie o reorientację zainteresowań mieszczańskich. Richelieu sądził,

że kapitały mieszczan powinny lokować się nie w urzędach (i posiadło-

ściach ziemskich), lecz w żegludze, handlu, produkcji. Wszelako zniesie-

nie sprzedawalności urzędów przekraczało możliwości skarbu państwa,

wypadałoby bowiem spłacić wszystkich posiadaczy urzędów; nie można

było ich po prostu wywłaszczyć. Pociechą było to, że niektóre ważne

stanowiska państwowe nie podlegały zasadzie sprzedawalności: w zarzą-

dzie centralnym m.in. sekretarze stanu, w prowincjach - intendenci (po-

czątkowo komisarze nadzwyczajni, później szefowie administracji lokal-

nej).


193


Powszechna historia ustrojów państwowych


Monarchia absolutna bardzo kiepsko płaciła swoim urzędnikom. Tak

postępowano nawet w państwie pruskim, które od swojej biurokracji wy-

magało ciężkiego i uczciwego wysiłku. Właśnie stąd wzięło się francuskie

porzekadło: „pracować dla króla Prus", co oznaczało wytężoną pracę za

małe pieniądze. Urzędnikom pruskim płacono jednak dokładnie i regular-

nie, podczas gdy w wielkich monarchiach zachodnich na porządku dzien-

nym było wypłacanie poborów niepełnych i z wielkimi opóźnieniami. Za

Tudorów płace urzędników angielskich były bardzo skromne, w tym sa-

mym czasie francuscy dostawali rocznie 1-2% ceny urzędu. Później ich

pobory nieco wzrosły (do 3-4%), ale przypomnijmy, że paulette wynosiła

1,5% ceny urzędu. Oczywiście, urzędnicy uzupełniali swe dochody pie-

niędzmi otrzymywanymi od interesantów. Był to dochód legalny, zazwy-

czaj określany w taryfach opłat przez rząd. Jednakże wszystko to nie odpo-

wiadało oczekiwaniom urzędników - i poza sferą legalności pojawiła się

na wielką skalę korupcja urzędnicza.


Zjawisko było powszechne i władcy patrzyli na nie - do pewnych

granic - przez palce, toteż wielu badaczy dochodziło do wniosku, że ma-

my tu do czynienia nie z patologią polityczną, lecz z częścią konstytucji

państwa. Spoglądano na korupcję przez palce: na górze, bo przerzucała

ona na poddanych część kosztów utrzymania administracji, wśród samych

urzędników - bo oficjalne pobory istotnie były skąpe. Trzeba było zgrze-

szyć wyjątkowym zdzierstwem lub dobrać się do mienia państwowego

zamiast do pieniędzy prywatnych, by narazić się na represje. To prawda,

że groźby dochodzeń, procesów sądowych, srogich wyroków często fru-

wały w powietrzu, lecz raczej nie dlatego, że chciano poskromić korupcję:


owe pogróżki ułatwiały monarchom wymuszanie od urzędników sowitego

okupu za zaniechanie śledztwa lub - co było formą elegantszą - „do-

browolnych" pożyczek. Łapówki brali nawet najgorliwsi i najbardziej lo-

jalni urzędnicy: przykładem autor sławnego Dziennika Samuel Pepys, za

Stuartów wysoki urzędnik admiralicji angielskiej, utalentowany, oddany

i mrówczo pracowity. Dziennik - bardzo szczery, bo szyfrowany - ujawnia

i rozmiary łapowniczych apetytów Pepysa, i osobliwe rozdwojenie urzęd-

nika, który świetnie wie, że korupcja jest naganna, boi się represji - a jed-

nocześnie ma przekonanie, że te „bakszysze" mu się należą.


194


Absolutyzm „klasyczny"


Zachodnioeuropejski system sprzedawalności urzędów dawał zamoż-

nym bourgeois znaczne szansę, by się ulokować wśród politycznej elity,

by wejść do świata szlacheckich wyobrażeń i obyczajów. Oczywiście,

gdy niejaki Colbert, syn kupca tekstylnego z Reims, zostaje ministrem

Ludwika XIV, kumuluje stanowiska i godności, otrzymuje wreszcie tytuł

markiza de Seignelay - to cały ów awans nie zmienia automatycznie jego

kupieckiej mentalności i mieszczańskich powiązań. Ale właśnie dzięki ta-

kim jak on państwo absolutne mogło wykorzystywać w racjonalizującej

się administracji mieszczańskie techniki - buchalteryjne, statystyczne, ban-

kierskie. Umiejętności liczenia, planowania, organizowania - stanowiły

wiano, które urzędnicy mieszczańskiego pochodzenia wnosili absolutnemu

państwu. Dzięki temu zastrzykowi nowych talentów i umiejętności mo-

narchia mogła racjonalizować całą sferę władzy: lepiej ściągać podatki,

usprawniać sądzenie, nowocześniej wyposażyć i zorganizować armię... Nie

było to bez znaczenia dla burżuazji, która nie poszła „na urzędy". Wiek

XVII, gdy rządy absolutne się gruntowały, był czasem stagnacji i kryzy-

sów. I oto rosnące potrzeby absolutnego państwa rozgrzewały mamą ko-

niunkturę: monarchowie fundowali sobie arsenały, porty, koszary, unifor-

my dla wojska, monumentalne budowle publiczne. Wiązało to solidnie

bankierów, armatorów, kupców i przemysłowców z polityką absolutyzmu.


W bilansie tej polityki uwzględnić wszakże należy fakt, że uszlachceni

urzędnicy mieszczańskiego pochodzenia (noblesse de robe, szlachta w to-

dze) wtapiali się dość szybko w świat feudalnych instytucji i obyczajów.

Stawali się sobowtórem starej rodowej szlachty (noblesse d'epee, szlachta

ze szpadą), przejmowali jej sposób myślenia, jej poglądy i zachowania,

cenili sobie jej przywileje. Urzędy, rzucone w swoim czasie jako towar

na rynek wedle wczesnokapitalistycznych reguł, stały się (najpełniej we

Francji) monopolem wielkich dynastii urzędniczych. Wszystko to oczy-

wiście osłabiało społeczny dynamizm mieszczaństwa, wzmacniało nato-

miast feudalny koloryt absolutnej monarchii.


Sprzedawalność urzędów nie miała wzięcia w Europie wschodniej, w Pru-

sach, Austrii, Rosji czy Szwecji. Monarcha panował tu nad administracją,

swobodnie mianując i odwołując swoich urzędników. Agendy administra-

cyjne były (z wyjątkiem Prus) słabiej rozbudowane, dostęp mieszczaństwa

do urzędów znacznie trudniejszy niż w Anglii czy Francji, nawet tam,


195


Powszechna historia ustrojów państwowych


gdzie szlachta nie odgrywała tak wielkiej roli społecznej, np. w Szwecji.

Wprawdzie w szwedzkim „okresie wolności" (1719-1772) nieszlachta kru-

szyła skutecznie dominację szlachty w aparacie państwowym, ale abso-

lutne rządy Gustawa III (od 1772 r.) odwróciły tę tendencję - i dopiero

reformy z 1789 r. zrównały w Szwecji dostęp do urzędów. Paradoksalnie,

absolutyzm Gustawa III wyprzedził o pół roku taką samą zapowiedź ar-

tykułu 6 francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.


Osobliwością absolutyzmu w Austrii, Prusach i Rosji było wykorzy-

stywanie pochodzącej jeszcze ze średniowiecza władzy administracyjno-

-sądowej panów ziemi nad chłopami. W XVIII w. rządy w Berlinie i Wied-

niu poddały tę patrymonialną władzę pewnej kontroli państwowej (w Au-

strii posunięto się dalej na tej drodze); w Rosji natomiast arbitralność

władzy patrymonialnej wzrosła. Bez szlachty, o której car Mikołaj I mó-

wił: „moi bezpłatni komisarze policji", kraj tak ogromny jak Rosja, przy

zachowaniu zasady rządów absolutnych, zupełnie by sobie nie poradził.

Dzięki temu, że w XVIII w. panowie ziemi surowo pilnowali wielomi-

lionowej ludności chłopskiej, Rosja z 30-35 milionami mieszkańców mo-

gła być rządzona przez stosunkowo nieduży aparat administracji państwo-

wej. Państwowy zarząd lokalny kontrolował mieszczaństwo większych miast,

kler prawosławny, szlachtę - w sumie jakieś 4-5 milionów ludzi. Oznacza

to, że absolutyzm rosyjski zarządzał bezpośrednio populacją taką samą -


lub nieco większą - jaką miały większe państwa niemieckie (Bawaria,

Saksonia) lub Portugalia.


Szlachecki koloryt całej administracji - łącznie z wyższymi urzędami

- był w Europie wschodniej bardzo wyrazisty. W pierwszej połowie XVIII w.

wyjątkiem były Prusy, gdzie Fryderyk Wilhelm I chętnie obsadzał urzędy

ludźmi mieszczańskiego pochodzenia; jego syn Fryderyk II przywrócił

zdecydowaną dominację szlachty.


W systemach administracyjnych absolutyzmu zachodnio- i wschodnio-

europejskiego występowało natomiast podobieństwo, polegające na utrzy-

mywaniu się autonomicznych (lub pólautonomicznych) instytucji niektó-

rych regionów i prowincji. Był to zresztą przejaw wspomnianego już trwania

przywilejów lokalnych, które skądinąd nieczęsto wyrażały się w autonomii

administracyjnej. Tradycje historyczne i odrębności etniczne skłaniały do

robienia takich wyjątków od zasady monarchicznego centralizmu. Trzeba


196


Absolutyzm ..klasyczny"


było szczególnie sprzyjających okoliczności i wyjątkowej kultury admini-

stracyjnej, aby bez przyznawania autonomii prowincjom o odmiennym

podkładzie etnicznym zintegrować je z resztą kraju. Taka sztuka udała

się absolutyzmowi szwedzkiemu, który na przełomie XVII i XVIII w. bez

wielkich wstrząsów stopił z resztą państwa duńską Skanię. I podobnie,

absolutyzm francuski zintegrował z całym królestwem niemiecką z języka,

kultury i tradycji Alzację.


We Francji pozostały aż do końca ancien regime 'u resztki autonomicz-

nych instytucji (prowincjonalnych zgromadzeń stanowych) w takich pro-

wincjach, jak Bretania, Burgundia, Langwedocja, Prowansja, Beam. Ich

rola bardzo osłabła, ale mieszkaniec Marsylii czy Aix nadal często po-

strzegał króla Francji przede wszystkim jako hrabiego Prowansji, mie-

szkaniec Brestu i Rennes - jako księcia Bretanii. Hiszpania w pełnym

rozkwicie absolutyzmu respektowała autonomiczne instytucje Aragonu. Ab-

solutyzm austriacki zintegrował habsburskie kraje niemieckie z zamożniej-

szym od nich królestwem Czech. Natomiast trzecia wielka część monarchii

habsburskiej, królestwo Węgier, złączone było z Wiedniem jedynie unią

personalną. Jednakże i po przekształceniu jej w XVIII stuleciu w związek

realny, Węgry nie stopiły się pod względem ustrojowo-prawnym z całą

resztą państwa habsburskiego. Maria Teresa prowadziła ostrożną politykę

oszczędzania drażliwości Węgrów i respektowania ich odrębności. Nawet

despotyczny carat w XVIII w. tolerował autonomiczne instytucje nowo

przyłączonych prowincji bałtyckich (Estonii, mflant, Karelii), a także struk-

tury autonomii kozackiej na Ukrainie (Sicz Zaporoska) - nim u schyłku

stulecia je rozkruszył; w w. XIX zniszczył autonomię Królestwa Polskie-

go, lecz utrzymał autonomiczne Wielkie Księstwo Finlandii.


V. Armia i policja


W systemie militarnym odzwierciedlał się nieźle dwoisty cha-

rakter absolutyzmu. Tworzył on potężne, zawodowe machiny wojenne,

z technicznego punktu widzenia pasożytujące na wczesnym kapitalizmie

przemysłowym (artyleria, ulepszona broń palna, wyrafinowane fortyfikacje,

arsenały, wielkie okręty wojenne). Efektywy armii państw absolutnych,


197


Powszechna historia ustrojów państwowych


w XVII w. jeszcze nie tak wielkie, osiągnęły w następnym stuleciu zu-

pełnie nowoczesne rozmiary. Austria u schyłku wieku (1786) miała 240

tyś. żołnierzy (ok. 1% całej populacji); Francja w okresie morderczej woj-

ny sukcesyjnej hiszpańskiej (1710) miała pod bronią 300 tyś. ludzi (na

20 milionów mieszkańców), pod koniec ancien regime 'u jednak już tylko

180 tyś. żołnierzy, przy wzroście liczby ludności do 26 min. Rosja w r.

1796 dysponowała armią trzystutysięczną (na 35 min. mieszkańców). Re-

kordy militaryzacji społeczeństwa biły Prusy i Szwecja. W okresie wojny

północnej (1709) Szwecja wystawiła armię 110 tysięcy ludzi; przy 1,4 min.

mieszkańców dawało to wskaźnik ośmioprocentowy. Prusy w okresie woj-

ny siedmioletniej miały 260 tyś. żołnierzy na 3,6 min. poddanych Fry-

deryka Wielkiego (wskaźnik 7%). W roku śmierci Fryderyka (1786) przy

dużym wzroście populacji Prus (m.in. wskutek pierwszego rozbioru Pol-

ski) wskaźnik stosunku liczby żołnierzy do liczby ludności spadł do 3,5%

(195 tysięcy żołnierzy na 5,7 min. mieszkańców). Słabnąca Hiszpania po

Wojnie sukcesyjnej bardzo zredukowała swój wysiłek militarny, ale w po-

łowie XVIII w. miała około 60 tyś. żołnierzy (na 9 milionów mieszkań-

ców).


Tak wielki wzrost efektywów i szybki rozwój techniki militarnej czy-

niły z wojska niebywale kosztowny instrument władzy: w monarchiach

absolutnych XVIII w. finansowanie armii oscylowało wokół połowy wy-

datków budżetowych. Dłuższe okresy pokoju i kłopoty finansowe państwa

redukowały ten wysiłek: w ostatnich latach ancien regime 'u Francja wy-

dawała na wojsko ok. 30% budżetu (w tym 20% na armię lądową). W Pru-

sach wojsko pożerało około dwóch trzecich budżetu: nie bez powodu

powtarzano tedy złośliwą formułę, że Prusy-nie są państwem mającym

własną armię, lecz armią, która ma własne państwo.


2 nowoczesnością, profesjonalizacją i technicyzacją armii współistniały

jednak konserwatywne zasady systemu militarnego. Pojawiała się jeszcze

niekiedy archaiczna instytucja pospolitego ruszenia szlachty, z reguły w mo-

mentach desperacji. W przypadkach zagrożenia odwoływano się również

do tradycyjnych milicji. Znane od dawna instytucje wojska zaciężnego

i najemnego wciąż dominowały przy zdobywaniu żołnierza, choć wojsko

najemne schodziło już na dalszy plan (szczytowe jego powodzenie przy-

padło na wiek XVII). Ciągle chętnie werbowano regimenty cudzoziemskie


198


Absolutyzm ,,klasyczny"


spośród nacji specjalizujących się w wojennym zawodzie; były one lepiej

opłacane niż pułki złożone z ,,krajowców". Żołnierza cudzoziemskiego

ceniono, bo lepiej dawał się wykorzystywać do tłumienia rewolt wew-

nętrznych; ponadto szlachta nie lubiła, gdy uczono sztuki wojowania zbyt

wielu synów chłopskich.


Pojawiły się także pierwsze próby wsparcia systemu militarnego nie

na werbowaniu za pieniądze, lecz na obowiązku służby woj-

skowej. Najpierw poczyniła je Szwecja, kraj niezamożny a ekspan-

sywny; system poboru wykończono tu u schyłku XVII w., ale ekspery-

mentowano z nim już od połowy w. XVI. Była to tzw. indelta: jednostki

wojskowe miały swe okręgi rekrutacyjne, grupy chłopów były obowiązane

wydzielić działkę ziemi i zbudować dom wyznaczonemu do służby żoł-

nierzowi. Opuszczał on wieś tylko wtedy, gdy musiał wojować, jego dział-

kę w tym czasie uprawiali sąsiedzi. Zdejmowało to z państwa wielką część

ciężarów utrzymania armii i przerzucało ją na ludność; wojsko miało cha-

rakter narodowy, nie było odcięte od normalnego życia swej społeczności.

Odbierało mu to znamię pełnej zawodowości, ale szwedzcy chłopi byli

dobrymi żołnierzami.


System poboru w Prusach, stworzony w latach 30-tych XVIII w., także

przydzielał jednostkom wojskowym okręgi rekrutacyjne, tzw. kantony. Licz-

ne kategorie ludności były od służby wojskowej zwolnione w imię potrzeb

ekonomicznych państwa. Przysposobienie wojskowe obowiązywało chłop-

ców od 10 roku życia; spośród najlepszych oficerowie wybierali żołnierzy

(„kantonistów"). Służba wojskowa trwała półtora roku lub dwa, ale póź-

niej kantonista aż do utraty sił musiał co roku odsługiwać dwa-trzy mie-

siące.


Te systemy poboru, dalekiego jeszcze od powszechności, pozwalały

Szwecji i Prusom tworzyć armie wyjątkowo wówczas liczne w proporcji

do liczby ludności. Prusy, trzynasty kraj Europy pod względem populacji,

zajmowały trzecie miejsce na liście wielkich armii (liczniejsze wojska mia-

ły tylko Rosja i Austria, Francja była czwarta). Całe państwo pruskie

uległo militaryzacji. Sprawy wojskowe wywierały wpływ na kształt i dzia-

łania administracji, co wyrażała już nazwa kolegialnych władz wielkich

okręgów (departamentów): były to tzw. kamery wojny i domen. Biurokra-

cję pruską wszystkich szczebli obsiedli wysłużeni oficerowie, co natural-


199


Powszechna historia ustrojów państwowych


nie nadawało wojskowy styl działaniu całej administracji. Potrzeby wojska

wpływały w dużym stopniu na ekonomię kraju: produkcję rolną, handel,

przemysł. Kantony stały się fundamentem administracyjnego i społecz-

nego życia prowincji; oficerowie wywierali ogromny wpływ na życie pry-

watne i rodzinne swoich kantonistów, a wpływ ten przelewał się nieraz

na całą ludność kantonu. Także stosunki poddańcze łączące pana ziemi

i jego chłopów przyjmowały cechy stylu militarnego. Prymat wojskowych

nad cywilami nie ograniczał się do oficerów: także zwykli żołnierze-kan-

toniści spoglądali z góry na swych sąsiadów.


Konserwatywnym elementem systemów militarnych wszystkich monar-

chii absolutnych była miażdżąca przewaga szlachty w korpusie

oficerskim. W państwach mocno zmilitaryzowanych - Prusach, Szwecji -

karierę wojskową wybierał duży odsetek ogółu szlachty (około 15%). Sil-

ny związek ze służbą wojskową miała też szlachta węgierska, co wynikało

z konieczności odwojowania wielkiej części Królestwa Węgier spod pano-

wania tureckiego. Wszelako szlachta szwedzka i węgierska ze swą rolą

militarną łączyła niemałe ambicje polityczne, z którymi borykał się abso-

lutyzm monarchów; w Prusach natomiast państwo absolutne zmilitaryzo-

wało szlachtę i poddało ją sobie oraz odpowiednio „wychowało" do służby.

W pewnym stopniu próbował tego samego Piotr Wielki w Rosji, lecz -

jak już była o tym mowa - obowiązkową służbę dla państwa rosyjskiej

szlachty wypadło ostatecznie zlikwidować. Ze względu na dużą liczbę

populacji szlacheckiej (było jej w Rosji dziesięciokrotnie więcej niż w Pru-

sach) najliczniejsza w Europie armia rosyjska nie miała jednak kłopotów

ze znalezieniem szlacheckich amatorów służby.


Hiszpania i Francja były w XVIII w. wyczerpane wojnami. Ich armie

zmniejszyły się i ograniczyły swe ambicje. Ale i tu szlachta była bardzo

liczna (po ok. 400 tyś. w każdym z tych krajów), więc nie brakowało

chętnych do służby oficerskiej w rodzinach mniej zamożnych. U schyłku

ancien regime'u doszło nawet we Francji do wydania przepisów, które

zastrzegły kariery oficerskie dla rodowej szlachty.


Konserwatywno-feudalna była także filozofia wojny, której hoł-

dowały monarchie absolutne. Słabo jeszcze rozumiano charakter kapitali-

stycznej rywalizacji państw (jeśli np. w wielkim handlu morskim rywali-

zują Anglia i Niderlandzkie Zjednoczone Prowincje, to oba państwa mogą


200


Absolu tyzm ,, klasyczny "


się na tym bogacić, choćby w niejednakowym stopniu). Zakładano raczej,

że na świecie pułap bogactwa, handlu, pieniądza jest ograniczony i zada-

nie państwa polega na tym, by wykroić dla siebie największą część z tej

puli. Na taki sposób myślenia wpływał feudalny system wartości, w któ-

rym najbardziej liczyła się przecież ziemia. Rywalizacja państw jest tedy

konfliktem o ziemię, jej celem staje się rozszerzenie granic - a to jest

gra o sumie zerowej: ile ziemi zdobędzie na wojnie np. król Francji, tyle

straci do niego król Hiszpanii.


Czy armia XVII-XVIII w., coraz potężniejsza i coraz bardziej profe-

sjonalna, mogła odegrać samodzielną rolę polityczną? Oczy-

wiście, wodzowie wielkich armii najemnych (Wallenstein, Tilly, Bernard

Sasko-Weimarski) mieli własne polityczne ambicje, tak jak i wybitni wodzo-

wie wojsk królewskich (Wielki Kondeusz czy Turenne we Francji). Oddziały

wojska były instrumentem politycznych przewrotów w Rosji, posłużył się

nimi szwedzki Gustaw III, przywracając w 1772 r. absolutyzm. To przy-

padki liczne. Ale tylko jeden raz wojsko przejęło w tamtych czasach bez-

pośrednią władzę: stworzona do walki z pół-absolutyzmem Stuartów silna

armia stała się zapleczem dyktatury Lorda Protektora Olmera Cromwella

i jego generaiów-majorów (1655).


Natomiast potężna, skoszarowana i zdyscyplinowana armia była z re-

guły dla państwa absolutnego elementem stabilizacji systemu władzy i re-

zerwą bezpieczeństwa wewnętrznego. Służyła nieraz do tłumienia kon-

fliktów wewnętrznych (na tle socjalnym, politycznym czy religijnym), czę-

stych i groźnych zwłaszcza w wieku XVII.


Sprawami porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego zaj-

mowała się policja (w XVII w. wspomagały ją wydatnie milicje mie-

szczańskie). Pojęcie policji występowało w epoce absolutyzmu w podwój-

nym znaczeniu. W szerokim sensie policja utożsamiała się z dzisiejszym

pojęciem administracji, ale i w węższym sensie policja miała w wielu krajach

kompetencje przekraczające jej dzisiejszy status. Szefowie policji miewali

stanowisko równe lub bliskie ministerialnemu. Służbom policyjnym po-

wierzano np. kontrolę handlu i aprowizacji, szeroko rozumianą policję

sanitarną, ważne zadania urbanistyczne, często z wyraźnymi ambicjami

modernizacyjnymi (oświetlenie miast, ich oczyszczanie, kanalizacja, na-

wierzchnie ulic, policja budowlana itp.). Bardzo rozbudowała się policja


201


Powszechna historia ustrojów państwowych


obyczajowa: kontrola druków, teatrów, gospod, szynków i hoteli; nadzór

nad domami gry i zamtuzami, lombardami, chiromantami; pilnowanie prze-

strzegania świąt i przebiegu manifestacji religijnych...


Powstały też zarysy nowoczesnej policji politycznej chroniącej system

rządzenia. Służby policyjne ścigały więc nieprawomyślne druki, a nawet

wypowiedzi; policyjne „czarne gabinety" na poczcie nauczyły się zręcznie

otwierać prywatne listy; spośród hotelarzy, fryzjerów, służby domowej

rekrutowano donosicieli (ale nie brakowało ich także wśród ludzi z naj-

lepszego towarzystwa). Jeden z francuskich szefów policji chwalił się przed

Ludwikiem XV, że gdy na ulicy rozmawia trzech ludzi, to z pewnością


jeden z nich jest współpracownikiem policji. Niewątpliwie zresztą prze-

sadzał.


VI. Polityka ekonomiczna i skarbowa


Aktywna polityka ekonomiczna absolutyzmu wspierała się na doktrynie

merkantylizmu (w państwach niemieckich zwanego kameralizmem). Em-

piryzm nie był mocną stroną tej doktryny: merkantyliści nie troszczyli

się przesadnie o wnikliwą obserwację faktów gospodarczych. Byli wolun-

tarystami; sądzili, że nawet kraje ubogie mogą się wzbogacić, jeśli zechcą

nagiąć rzeczywistość ekonomiczną do swoich potrzeb. Miała decydować

o tym wola ludzi, a osobliwie wola polityczna. To polityka bowiem orga-

nizuje cały porządek ekonomiczny, harmonizuje indywidualne działania

gospodarcze, nagina do swych celów rozwój ekonomiki. Było to oczy-

wiście złudzenie, lecz rządzący doktrynę taką witali z satysfakcją i wedle

niej kształtowali swą politykę ekonomiczną. Oznaczało to ekspansję dzia-

łań państwa na zupełnie nowe pola; absolutny charakter władzy politycz-

nej umożliwiał takie wygórowane ambicje.


Osobliwością merkantylizmu nie było dążenie do tego, by jak najwięcej

produkować i sprzedawać, gromadzić jak najwięcej szlachetnych metali,

a zatem ograniczać import i promować eksport, powiększać liczbę lud-

ności państwa i dbać o to, aby siła robocza była tania. Takie poglądy

miały już wcześniejszą metrykę. Cechą wyróżniającą merkantylizmu była

programowa orientacja na przemysł i handel. Sądzono, że wydajność rol-


202


Absolutyzm „ klasyczny"


nictwa, zależnego od czynników naturalnych, jest ograniczona (nie znano

przecież nowoczesnych technik agrarnych), natomiast przemysł jest two-

rem ludzkiej woli i - otoczony odpowiednią protekcją państwa - kryje

nieograniczone możliwości wzrostu narodowego bogactwa. Przemysł daje

dużą masę produktów, bardzo poszukiwanych i zyskownych; nie jest za-

leżny od pogody, jak rolnictwo, można z jego wyrobami wchodzić na

coraz większe rynki, w tym także kolonii, dostarczających taniego su-

rowca.


Protekcja państwa dla przemysłu i handlu oznaczała wszelako także

państwową reglamentację i kontrolę, a zarazem przechwytywanie przez

państwo lwiej części profitów. Racje potęgi państwa wzięły zdecydowanie

górę nad racjami dobrobytu poddanych. Reglamentacja była wścibska i nie-

kiedy wręcz groteskowa. W Rosji dekretowano, że poddani mają kupować

niektóre wyroby; we Francji próbowano narzucić dzień świętego Jana jako

początek strzyży owiec w całym kraju. Zdarzały się nakazy, by ubierać

nieboszczyków do trumny w ubrania wełniane (co miało dopomóc prze-

mysłowi wełnianemu), wprowadzano też obowiązkowe dni bezmięsne (by

wesprzeć przetwórstwo ryb). W Prusach i Austńi posyłano żołnierzy do

pracy w fabrykach; w imię taniości siły roboczej zezwalano brać do pracy

w przemyśle dzieci. Oczywiście, państwowa protekcja dla przemysłu i han-

dlu miała także inne wymiary, nie tak kontrowersyjne: przywileje, a nawet

monopole, wspieranie postępu technicznego, twarda polityka celna, roz-

budowa dróg, kanałów, mostów itd.


Rezultaty owej polityki ekonomicznej były spore, choć nie wszędzie.

Na ogól jednak nie odpowiadały wygórowanym oczekiwaniom. Mścił się

tu zakładany w doktrynie merkantylizmu prymat polityki nad ekonomią.

Państwo absolutne miało olbrzymie potrzeby i szukało wciąż nowych środ-

ków ich zaspokojenia. Królewskie domeny przeważnie potraciły dawne

znaczenie, nie mogły już być, jak w średniowieczu, głównym źródłem

dochodu państwa. Wśród zamożnych warstw społeczeństwa szlachta i du-

chowni korzystali z przywilejów podatkowych, co nie oznaczało najczę-

ściej zupełnej wolności fiskalnej, ale bardzo ograniczało możliwości wy-

ciskania pieniędzy od uprzywilejowanych. Merkantylizm wspierał tenden-

cję do powiększania raczej podatków pośrednich niż bezpośrednich, bo

te pierwsze oceniano jako nie tylko wygodniejsze w poborze, lecz i spra-


203


Powszechna historia ustrojów państwowych


wiedliwsze. Kłopot polegał na tym, że chłopi, największa część społeczeń-

stwa, bardzo wrogo przyjmowali każdy wzrost podatków, także pośred-

nich; uboższa ludność miast podatków pośrednich nienawidziła. Dociska-

nie śruby podatkowej miało wyraźne granice: po ich przekroczeniu eksplo-

dowały desperackie bunty chłopskie i plebejskie. Te rewolty antyfiskalne

w XVII w. były we Francji, Hiszpanii, Niemczech ciężkim zagrożeniem

całego porządku publicznego. Można było obciążać podatkami, taksami,

przymusowymi „pożyczkami" zamożną warstwę urzędniczą, ale bez prze-

sady, bowiem zbytnia chciwość fiskusa narażała na szwank lojalność mo-

narchiczną urzędników (zdarzało się, że po cichu lub półjawnie sprzyjali

buntom ludowym w osobliwej, antyfiskalnej solidarności). Rezerwą dla

skarbu państwa mogły więc być przede wszystkim kapitały bankierów,

wielkich kupców, armatorów, przemysłowców. Stąd merkantylistyczna po-

lityka protegowania rodzimego przemysłu i handlu.


Jednakże owi zamożni bourgeois doskonale rozumieli, że to, co pań-

stwo absolutne daje im jedną ręką poprzez monopole, premie eksportowe,

przywileje produkcyjne i kupieckie - zamierza im odebrać drugą (nie w ca-

łości, lecz w wielkiej części) poprzez rosnące podatki. Była to istotna

przyczyna, dla której zachodnioeuropejska burźuazja tak chętnie lokowała

swe pieniądze w kupnie urzędów i posiadłości ziemskich, a nie w inwe-

stycjach produkcyjnych i w handlu, niezbyt zresztą rentownych wobec

złej koniunktury panującej do początków XVIII w. Własność ziemi i urzę-

dów przynosiła dochody być może mniejsze, lecz pewniejsze, ponadto

otwierała drogę do nobilitacji, a w konsekwencji - do przywilejów podat-

kowych... Absolutyzm pragnął przycisnąć burżuazję do ściany - a ta wciąż

zjawiała się za jego plecami. Państwo żyłowało mieszczan jak tylko mo-

gło, ale ci z kolei dobierali się do państwowych pieniędzy (ginęły w ich

kieszeniach urzędnicze pobory, odsetki od pożyczonych królowi kapita-

łów, dzierżawione od Skarbu podatki) - i uciekali przed fiskusem poprzez

nobilitacje.


Polityka merkantylistyczna bez wątpienia bogaciła monarchie absolutne

(nie wszędzie: państwa włoskie były zbyt słabe, by mieć z niej większe

korzyści). Ale efekty nie były takie, jakich się spodziewano. Ułomności

tej polityki łagodziła w XVIII w. dobra koniunktura ekonomiczna, która

bardzo ożywiła aktywność produkcyjną i handlową mieszczan, a także


204


Absolutyzm ,,klasyczny"


sporych grup szlachty nie zamierzającej pozostawać w tyle. Jednostron-

ność zainteresowań dla przemysłu i handlu zaczęła ustępować, nowoczes-

ne techniki agronomiczne sprzyjały postępowi rolnictwa. Wspierała go

też doktryna fizjokratyzmu. Złośliwie a niesłusznie nazywani rolnikami

w koronkach, fizjokraci mieli spory wpływ na modernizację ekonomiczną.

Wywierali go m.in. poprzez aparat państwowy, ale torowali też drogę

ekonomicznemu liberalizmowi.


VII. Dwoiste oblicze absolutyzmu


W instytucjach klasycznego absolutyzmu dostrzec można osobliwą ko-

egzystencję starych, feudalnych, i nowych, wczesnokapitalistycznych za-

sad i urządzeń. Swoje panowanie polityczne absolutyzm uzasadniał po

staremu (namiestnictwem Bożym królów, dawnością systemu), ale na no-

wy sposób, mieszczańsko-utylitarystyczny (rezultatami, jakie osiągał). W sy-

stemie administracyjnym wykorzystywał mieszczańskie techniki organi-

zacyjne, buchalteryjne, statystyczne itd., na zachodzie Europy sięgał też

po nowych ludzi z burżuazji i po zasadę, iż urząd stanowi dobro wysta-

wiane na sprzedaż. Zarazem była to administracja mocno związana z mo-

narchicznym systemem, powolna i staroświecka w rezultacie gustu do ko-

legialności, ulegająca wpływom klanów arystokratycznych, a na wscho-

dzie Europy - całkowicie zdominowana przez szlachtę.


System militarny wykorzystywał skwapliwie postęp techniczno-prze-

mysłowy, ale utrzymywał staroświeckie metody zdobywania żołnierza.

W korpusie oficerskim nader zazdrośnie chroniono dominację szlachecką,

używano też armii do podtrzymywania siłą feudalnego ładu społecznego.

Ówczesne wojny były zazwyczaj tradycyjnymi rywalizacjami o terytoria

i o prestiż monarchów.


Wreszcie, w polityce ekonomicznej i podatkowej - dużo działań o cha-

rakterze proprodukcyjnym, proeksportowym, żywa aktywność kolonialna.

Nie oznaczało to wszelako orientacji prokapitalistycznej: motywację sta-

nowiła tu chęć pasożytowania na tym wczesnym kapitalizmie poprzez

rosnący nacisk podatkowy.


205


Powszechna historia ustrojów państwowych


Rewolucja francuska dla monarchów absolutnych była -jak pisał Ale-

xis de Tocqueville - zarazem klęską i mistrzynią. Byta klęską i zapowie-

dzią dalszych klęsk, więc skłaniała do wzmacniania aparatu biurokratycz-

no-policyjnego i nasilenia kontroli nad społeczeństwem: takie „reformo-

wanie" absolutyzmu występowało bardzo wyraziście w Austrii Mettemicha,

Rosji Mikołaja I, Hiszpanii (tu jednak z przerwami wynikającymi z krót-

kotrwałych sukcesów antydespotycznych rewolucji), w niektórych pań-

stwach włoskich. Ale rewolucja 1789 r. stawała się też nauczycielką mo-

narchów skłaniając ich do głębokich, strukturalnych reform. Miały one

na celu zachowanie pełni władzy monarchów, ale zaraz jej ubezpieczenie

poprzez modernizację systemu. Absolutyzm zachowywał tedy swe dwois-

te oblicze, wszelako jego tradycyjne, konserwątywno-feudalne rysy zaczy-

nały blaknąć. Wyrazistości nabierały natomiast ostrożne kompromisy

z wczesnokapitalistycznymi zasadami i instytucjami. Intensywne działania

w takim kierunku wystąpiły w państwie pruskim, po klęsce militarnej

z 1806 r. i później w tzw. okresie przedmarcowym. Te poszukiwania do-

prowadzą w drugiej połowie XIX w. do uformowania typu ustrojowego,

który można określić mianem monarchii postabsolutnej - tak w Prusach,

jak w Rosji i w państwie austriacko-węgierskim,


Rozdział dziesiąty


Państwo liberalne


W wieku XVIII, gdy stabilizował się „klasyczny" absolutyzm,

powstały także pierwsze formacje ustrojowe, które można

określić mianem liberalnych. Taki charakter przyjęła, po tzw.

wspaniałej rewolucji z 1688 r., monarchia angielska (od r. 1707, po unii

ze Szkocją, królestwo Wielkiej Brytanii). Konserwatywno-liberalny typ

ustroju miały Zjednoczone Prowincje Niderlandów. Na liberalnych zasa-

dach tworzono od początku Stany Zjednoczone Ameryki, wpierw jako

konfederację trzynastu państw (1776), później (1787) przekształconą w fe-

derację. Nie powiódł się natomiast zamysł przeobrażenia Francji w pań-

stwo liberalne - ani w kształcie monarchii konstytucyjnej (1789-1792),

ani w postaci republiki „dyrektorialnej" (1795-1799). Niejaki wpływ po-

litycznych idei liberalizmu ujawnia także polska konstytucja majowa 1791 r.,

rychło obalona.


Liberalne instytucje ustrojowe zatriumfowały w Europie zachodniej do-

piero w pierwszej połowie XIX w. Przyjęły je, choć nie bez załamań

i zygzaków, Francja, Belgia, Holandia, niektóre konstytucyjne monarchie

w zachodnich regionach Niemiec. Kilkakrotnie usiłowano zaprowadzić

liberalny ład polityczny w Hiszpanii, rychło jednak zmiatała go fala re-

akcji i przywracała rządy absolutne. Samotna wyspa umiarkowanego li-

beralizmu w Europie wschodniej, konstytucyjne Królestwo Polskie (1815-

1831) nie przeżyło klęski powstania listopadowego. Poza Europą nieśmia-

łe i efemeryczne próby liberalizacji ustrojowej wystąpiły w wyzwolonych

spod panowania hiszpańskiego republikach latynoamerykańskich. Owe li-

beralne formacje ustrojowe przyjmowały różne kształty: monarchii par-


207


Powszechna historia ustrojów państwowych


lamentamej w Wielkiej Brytanii, monarchii konstytucyjnej z mocną po-

zycja króla we Francji, republiki prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych

(którą próbowały naśladować republiki latynoskie). Te rozmaite wersje

liberalnego modelu państwa wspierały się na wspólnych ideowych zało-

żeniach.


Należą do nich indywidualizm, racjonalizm, kontraktualizm. Indy-

widualizm polega na uznaniu, że społeczeństwo jest agregatem jedno-

stek, nie ma ono takich interesów i celów, które nie są redukowalne do

interesów i celów jednostek. Państwo powstaje po to, by zaspokoić ważne

potrzeby jednostek, by chronić ich wolność - tak negatywną (niezależność

od ingerencji w chronioną sferę ludzkiej aktywności), jak pozytywną (swobo-

dę jednostki stanowienia o sobie samej). Racjonalizm polega na

uznaniu, iż rozum i wolność są wartościami solidarnymi. Patriarcha libera-

lizmu, John Locke, konstatował: „Gdybyśmy nie mieli wolności, rozum

na nic by się nie przydał; bez rozumu natomiast wolność (gdyby była

możliwa) nie miałaby znaczenia". Kontraktualizm wreszcie zakła-

da, iż zgoda jednostek jest fundamentem politycznego zobowiązania; mamy

obowiązek słuchać tylko takiej politycznej władzy, na jaką się sami zgo-

dziliśmy. Prawno-ustrojowym wyrazem tej zgody jest umowa społeczna.


Umowy społecznej nie musi się zresztą sprowadzać do kon-

kretnego, historycznie umiejscowionego aktu; można było ją postrzegać

jako pewną konstrukcję logiczną uzasadniającą racje egzystencji państwa.

Locke przyjmował koncept zgody milczącej (tacit consent): kto przebywa

na terytorium państwa i korzysta z jego ochrony, uznaje milcząco zasady

społecznej umowy. Jeśli nie chce ich akceptować, może przecież emigro-

wać i wraz z innymi utworzyć nową polityczną wspólnotę albo przyłączyć

się do wspólnoty już istniejącej. Było w tym odwołanie się do politycznej

i religijnej emigracji, fenomenu bardzo rozpowszechnionego w XVII w.

i to nie tylko w ojczyźnie Locke'a, Anglii.


Zresztą owa emigracja dostarczyła klasycznego przykładu na historycz-

ną realność wyraźnej (nie milczącej więc) umowy społecznej. Oto jesienią

1620 r. grupa religijna brownistów (124 osoby) prześladowana przez ko-

ściół anglikański emigrowała z Anglii do Wirginii na statku Mayflower;


uchodźcy mieli w kieszeni nadanie ziemi wystawione przez Kompanię

Wirgińską kolonizującą tamten obszar na podstawie karty królewskiej. Fa-


208


Państwo liberalne


talna pogoda zepchnęła jednak uszkodzony statek daleko na północ, do

wybrzeży dzisiejszego stanu Massachusetts. Nie mając żadnych praw do

osadnictwa na tej ziemi i nie mogąc też kontynuować podróży, emigranci,

nim zeszli na ląd, zawarli sławną „umowę na statku Mayflower" (May-

flower Compact) - umowę społeczną wiążącą całą grupę uchodźców w ciało

polityczne i obywatelskie (dvii body politic), zapowiadano w niej ułożenie

praw i powołanie urzędów, którym z góry obiecywano posłuszeństwo.

Tak powstała mała, lecz dobrze zorganizowana kolonia New Płymouth.

Był to piękny przykład władzy politycznej powstałej z woli i zgody człon-

ków wspólnoty.


Dużo później, gdy po Deklaracji Niepodległości zaczęły powstawać

konstytucje państw amerykańskich (Wirginii, Rhode Island, Pensylwanii,

Massachusetts itd.), uznawano, że są to dalsze przykłady wyraźnej, sfor-

malizowanej umowy społecznej. Była tu wszelako istotna różnica. Umowa

na Mayflower tworzyła wspólnotę obywatelską z luźnego zbioru jednostek

(była to umowa społeczna w ścisłym znaczeniu słowa, pactum unionis)

i zarazem poddawała nowo powstałą wspólnotę prawom oraz urzędom

(tzw. umowa rządowa, pactum subiectionis). Tymczasem w pań-

stwach amerykańskich istniały już od dawna wspólnoty obywatelskie z roz-

ległym samorządem, przyzwoitym sądownictwem, wolnością prasy i reli-

gii; po r. 1775 zmieniały się głównie władze rządowe (prawodawcze i wy-

konawcze) uwolnione od związków z Wielką Brytanią. Owe konstytucje

były tedy umowami rządowymi.


Klasyczna teoria demokracji sformułowana przez Jana Jakuba Rousseau

zakładała, iż umowa społeczna musi tworzyć system demokratyczny

i to stanowi o jej legalności. Oznaczało to, że wspólnota polityczna musi

przyjąć zasadę równości praw, także politycznych. Filozofia liberalna od-

rzucała taki pogląd i orientowała się ku systemowi „złotego środka" (juste

milieu). Powtarzano tedy za Arystotelesem, że arystokracja potrafi rządzić

tylko despotycznie, zaś motłoch wcale rządzić nie potrafi. Jeśli zatem chce-

my racjonalnej władzy, powinniśmy odtrącić zarówno absolutyzm jak i de-

mokrację („tyranię motłochu") i powierzyć rządy klasie średniej - lu-

dziom zamożnym i wykształconym. Przyjmowano, iż te dwie wartości,

majątek i wykształcenie, nieuchronnie idą ze sobą w parze (w XVIII w.

z reguły tak było, później już niekoniecznie). Tylko owa klasa średnia -


209


Powszechna historia ustrojów państwowych


powtarzano - potrafi zagwarantować jednocześnie wolność (której nie sza-

nuje absolutyzm) i społeczny ład (zagrożony przez demokratyczną anar-

chię). Tylko ludzie zamożni i wykształceni kierują się umiarem, mają

dość czasu na spokojną refleksję i polityczną aktywność, nie muszą za-

biegać o fortunę, więc są niepodatni na korupcję.


W rezultacie państwo liberalne, wsparte na zasadzie cenzusów ma-

jątkowych, oddawało prawa polityczne niezwykle skromnej liczbie

obywateli. W liberalnej Wielkiej Brytanii prawo głosowania w wyborach

do Izby Gmin miało w XVIII w. ok. 2-3% całej populacji, w liberalnej

Francji Ludwika Filipa - mniej niż 1%. Już po reformie wyborczej z 1850 r.

w Holandii prawa wyborcze miało 3,5% ludności kraju. Pozycja poli-

tyczna liberalnych rządów powoływanych przez tak mikroskopijne mniej-

szości może się wydawać niezwykle wywrotna. Z jednej strony zagrażały

jej doświadczone w rządzeniu i bardzo zasobne siły konserwatywne (ary-

stokracja, sfery dworskie, hierarchia duchowna, zachowawczo usposobio-

ne grupy burżuazji); z drugiej - spragnione demokracji, żądające praw

politycznych masy chłopskie, drobnomieszczańskie, robotnicze, a także

ta część średniego mieszczaństwa, która nie przebijała pułapu cenzusu

majątkowego. Jednakże rządzące elity liberalne umiały zachować równo-

wagę i stabilizować cały system. Tym, którzy byli od nich na prawo,

prezentowały się jako jedyna skuteczna zapora przed tyranią motłochu

i upadkiem całego społecznego ładu. Z kolei roszczeniom demokratycz-

nych mas przeciwstawiano apel o poparcie systemu liberalnego jako osło-

ny przed recydywą despotyzmu, przywilejów urodzenia, klerykalizmu.

Umiejętnie też antagonizowano opozycję z lewej strony: mieszczańskim

demokratom ukazywano robotników jako komunistycznych wrogów włas-

ności i rodziny.


W ten sposób ludzie „złotego środka" żeglowali pod sztandarami wol-

ności, własności i porządku, utrzymując mocno ster władzy. Wyjątkiem

byli amerykańscy liberałowie, zwani whigami. W Stanach Zjednoczonych

nie można było straszyć ludu upiorem arystokratycznej reakcji, zaś ludzi

konserwatywnych „czerwonym widmem" wygłodniałego i rozpasanego

motłochu. Bieda i tam oczywiście istniała, najczęściej jednak była stanem

przejściowym, a nie dziedzicznym przeznaczeniem pariasów społeczeń-

stwa; skromny dostatek był w zasięgu możliwości każdego. Toteż libe-


210


Państwo liberalne


rałowie amerykańscy nie zdołali zmonopolizować władzy dla ludzi za-

możnych; Stany Zjednoczone najwcześniej - w latach trzydziestych XIX

wieku - przeszły od systemu liberalnego do modelu demokracji politycz-

nej (prawda, że bardzo jeszcze odległego od dzisiejszych standardów de-

mokracji).


Filozofia liberalna ściśle określała cele i granice władzy politycznej.

Państwo jest - wedle liberałów - absolutnie konieczne dla zaspokojenia

potrzeb jednostek, ale też zawsze może stwarzać zagrożenia dla ich wol-

ności, bo dysponuje potężnym aparatem przymusu. Dlatego trzeba pre-

cyzyjnie ograniczyć sferę jego działania do zadań czysto ochronnych, tzn.

do ochrony naturalnych praw Człowieka (praw do życia,

wolności, własności, bezpieczeństwa: lista owych uprawnień w ciągu ostat-

nich dwustu lat ogromnie się wydłużyła). Państwo ma zapewniać korzy-

stanie z tych praw, to znaczy chronić nas przed zabójcą, rabusiem, gwałci-

cielem, oszustem, a także przed wrogiem zewnętrznym. Nie jest natomiast

zadaniem państwa wkraczanie do takich sfer życia obywatelskiego, jak

ekonomia, religia, edukacja, kultura, obyczaje. Jak wiadomo, kto dużo

obejmuje, ten słabo ściska. Ale i odwrotnie: państwo liberalne miało obej-

mować niewiele, lecz wyznaczoną mu przez zgodę jednostek sferę ściskać

miało mocno. Dawni liberałowie wcale nie byli zwolennikami państwa wy-

rozumiałego czy ślamazarnego. Poświadczają to systemy represyjne libe-

ralnych państw: Wielkiej Brytanii w XVIII i po części jeszcze w XIX wieku,

Francji pod rządami Ludwika Filipa. Byty to systemy bardzo brutalne.


Podstawowe zasady filozofii liberalnej znajdowały odbicie mniej lub

bardziej udane - w instytucjach politycznych liberalnego państwa. Wzbo-

gaciły one wydatnie repertuar nowożytnych urządzeń ustrojowych.


/. Konstytucja


Idea ustaw zasadniczych (konstytucji) państwa liberalnego na-

wiązywała do konceptu umowy społecznej (konstytucje są jej ustrojowym

wyrazem) i do filozofii praw Człowieka (naturalne prawa Człowieka są

dyrektywą dla ustawodawcy konstytucyjnego, tak jak konstytucja jest dy-

rektywą dla ustaw zwykłych). To prawda, że normy określające podstawy


211


Powszechna historia ustrojów państwowych


ustroju politycznego państwa pojawiały się już wcześniej. Nie zawsze zre-

sztą miały postać prawa stanowionego. Prawa fundamentalne monarchii

francuskiej kształtowały się w XIV i XV w. w drodze długiej praktyki:


uznawano, że „starodawny zwyczaj" nadawał im moc wiążącą (wiążącą

także króla-ustawodawcę). Polskie Artykuły Henrykowskie (1573) były

ustawą sejmową zatwierdzoną przez króla Batorego dopiero w 1576 r.

Angielska konstytucja republikańska z 1653 r., tak zwany Instrument Rzą-

dzenia, była w istocie konstytucją oktrojowaną, tzn. nadaną przez rządzą-

cych, a nie uchwaloną przez jakiś organ przedstawicielski (stanowiła twór

Cromwella i oficerów jego armii, ułożono ją i ogłoszono po tym, jak

Cromwell rozpędził dwa parlamenty).


Liberalna Wielka Brytania za swe podstawowe ustawy ustrojowe uzna-

wała tzw. petycję prawa (1628), kilka ustaw wydanych u progu angielskiej

rewolucji (1641), ustawę o wolności osobistej (Habeas Corpus Act, 1679),

bili o prawach (1689) i ustawę o następstwie tronu (1701). Niosły one

liberalne zasady ustrojowe i respektowane były wielce. Jednakże nie przyj-

mowano zasady ich nadrzędności nad ustawami zwykłymi, które mogły

uchylić moc każdego przepisu owych czcigodnych ustaw. Te ostatnie po-

zbawione były porządnego układu: tak np. normy dotyczące niezawisłości

sędziowskiej znalazły się w ustawie o następstwie tronu. Co najważniej-

sze, blok owych ustaw podstawowych nie wyczerpywał regulacji zasad

ustroju; ogromną rolę odgrywały tedy w Wielkiej Brytanii zwyczaje („kon-

wencje") konstytucyjne i praktyka realizowania zasad konstytucyjnych (owa

praktyka zdolna była gruntownie zmienić zasady).


Konstytucjami w zupełnie już nowoczesnym sensie (systematycznie upo-

rządkowana ustawa, nadrzędna w stosunku do~ustaw zwykłych) były kon-

stytucje schyłku XVIII w.: amerykańska (1787), polska (1791) i francuska

(1791). Przynosiły one liberalne zasady politycznego ustroju (w Polsce

ostrożnie i fragmentarycznie). Jednakże w tamtym czasie nie było jeszcze

klarownej świadomości, co właściwie należy umieszczać w konstytucji

(i dziś zresztą są co do tego wahania). Widać to wyraźnie w treści owych

trzech konstytucji, z Paryża, Warszawy i Filadelfii.


Amerykanie nie sądzili wcale, że ich system socjopolityczny - samo-

rząd lokalny, wymiar sprawiedliwości, stosunki religijne i własnościowe -

należy wywrócić do góry nogami. Zdecydowali się zatem na tekst jury-


212


Państwo liberalne


dyczny, określający strukturę władz publicznych i ich wzajemne relacje.

Jeśli pojawia się w nim niekiedy problematyka społeczeństwa obywatel-

skiego, to w postaci marginalnej lub wręcz zmistyfikowanej. W ten sposób

starannie omijano termin „niewolnik", pisząc o „osobach zobowiązanych

do służby lub pracy" lub po prostu o „innych osobach" (other persons).

Pozbawiony wiedzy historycznej czytelnik nie dojdzie, cóż to za „inne

osoby", które „dodaje się" do liczby ludności dla celów rozdziału podat-

ków między stany i określenia reprezentacji wyborczej, ale z których każ-

da „osoba" liczy się za trzy piąte człowieka... Wyliczenie praw człowieka

i obywatela nie znalazło się w pierwotnym tekście konstytucji federalnej,

zredukowanym do materii prawno-ustrojowych, lecz dopiero w pierwszych

ośmiu (nie dziesięciu, jak się często powtarza) poprawkach do konstytucji

(1791).


Ustrojodawca francuski pragnął natomiast zerwać z całą przeszłością

ancien regime'u (wyjątki są arcyrzadkie, np. utrzymanie ciągłości dyna-

stycznej). Zmienić więc trzeba było nie tylko sposób rządzenia, lecz całość

relacji między ludźmi we wszelakich sferach: rodzinnej, zawodowej, re-

ligijnej, ekonomicznej itd. - konstytucja zaś miała być sprawnym instru-

mentem tej wielkiej transformacji i samoorganizacji społeczeństwa. Za

licznymi przepisami konstytucji z 1791 r. kryją się tedy potępienia nad-

użyć i niesprawiedliwości ancien re^ime'u', często zresztą się nie kryją,

bo wiele artykułów z satysfakcją konstatuje czego już nie ma (feu-

dalizmu na wsi, szlachectwa, korporacji cechowych itd.). Jest natomiast

w tej konstytucji obecne społeczeństwo obywatelskie. Karty jej - jak i in-

nych konstytucji doby rewolucyjnej - zaludniają wielowymiarowe postaci

ludzi uwikłanych w całą sieć więzi społecznych, wtopionych w swe śro-

dowisko (familijne, profesjonalne, lokalne, religijne) i konfrontowanych

z problemami ich codziennej egzystencji.


Konstytucja francuska z 1791 r. nie była tedy zwykłym kontraktem

rządowym (za taki może uchodzić amerykańska, z 1787 r.). Jej twórcy

starali się określić na nowo podstawowe wymiary całego życia społecz-

nego, oddzielając nowe społeczeństwo od ancien regime 'u jakby żelazną

kurtyną. W konsekwencji była to ustawa bardzo obszerna, złożona z 255

artykułów. To nie rekord - liberalna konstytucja republiki „dyrektorialnej"

z 1795 r. liczyła 377 artykułów. Dla porównania: konstytucja amerykań-


213


Powszechna historia ustrojów państwowych


ska zawierała siedem artykułów (to prawda, że pierwsze trzy są bardzo


obszerne) i mieściła się na jednej karcie pergaminu (prawda, że bardzo

dużej).


Polska konstytucja majowa (średnio obszerna, 11 rozdziałów) zajęła

pozycję pośrednią: nie pragnęła wywracać całkowicie dawnego porządku

społecznego, lecz nie uchylała się od dość głębokiego wejścia w sferę

społeczeństwa obywatelskiego. Traktowała zatem nie tylko o królu, posłach,

senatorach, rządzie - lecz także o szlachcie-ziemianach, o miastach i mie-

szczanach, o chłopach, o stosunkach religijnych, problemach edukacji itd.

Nie było tu francuskiego przeświadczenia o prawie ustrojodawcy (i o realnej

możliwości) ukształtowania nowego społeczeństwa przy pomocy papieru

i atramentu, ale też nie było amerykańskiego redukowania materii kon-

stytucyjnej do problemów prawa publicznego. Liberalni twórcy konsty-

tucji majowej, na czele z królem, pragnęli zmodernizować Polskę i „do-

gonić Europę oświeconą", a zatem uchylić najbardziej wadliwe, anachro-

niczne instytucje socjopolityczne. Rozumieli wszelako, że muszą liczyć się

z potęgą magnatów, konserwatyzmem ogromnej części szlachty, słabością

miast i tym, co Stanisław August nazwał społeczną małoletniością wsi.


Liberalne konstytucje miały zapewniać korzystanie z praw Człowieka,

bo przecież - jak głosi amerykańska Deklaracja Niepodległości - „to dla

zagwarantowania owych praw ludzie ustanawiają sobie rządy". Możliwe

były wszelako różne podejścia do owych gwarancji. Amerykanie

z całej swej tradycji wynieśli nieufność do każdej władzy, także umoco-

wanej za zgodą rządzonych. Prawa Człowieka nie były przez nich postrze-

gane jako fundament, na którym można zbudować doskonały system rzą-

dzenia, lecz jako bariery mające chronić ludzLprzed nadużyciami władzy,

Przejęli od Anglików dobrą zasadę, że bez środków proceduralnych prawa

trac¹ moc (remedies precede rights). Pojęcie remedy pojawiało się już

w stanowych deklaracjach praw - i nie bez kozery. Amerykanie wiedzieli

z doświadczenia, że ustawa, także nie pochodząca od despoty, może być

niemądra i niesprawiedliwa. Nie wystarczy jednak zapisać w konstytucji, ja-

kich to ustaw nie wolno Kongresowi uchwalać (co wykłada pierwsza po-

prawka do ustawy zasadniczej), należy obudować prawa Człowieka całym

systemem skutecznych gwarancji. W dziedzictwie prawa angielskiego mo-

żna było znaleźć odpowiednie środki proceduralne, inne gwarancje wy-


214


Państwo liberalne


naleziono na własny użytek, m.in. precyzyjny podział władz, z systemem

hamulców i równowagi"; sprawiedliwy proces sądowy (due process of

law)', badanie konstytucyjności ustaw.


Francuska konstytucja 1791 r. inkorporowała wcześniejszą o dwa lata

Deklarację Praw Człowieka i Obywatela; wymieniała też gwarancje tych

praw, które wszelako niczego solidnie nie gwarantowały. Już Deklaracja

Praw umie powierzyła ustawom określenie rzeczywistych treści praw

człowieka i obywatela, ich granic, sposobów korzystania z nich, ich gwa-

rancji wreszcie. Rzeczników takiego rozwiązania nie owiewała nawet myśl,

że w państwie, w którym suwerenem jest nie despota, lecz naród, ustawo-

dawstwo mogłoby być niemądre i niesprawiedliwe. Francuski ustawodaw-

ca - jak się rychło miało okazać kapryśny i zmienny - otrzymał de facto

status gospodarza całego prawa, w tym i ponadpozytywnych praw Czło-

wieka. Przyczyniło się to do rychłego (po jedenastu zaledwie miesiącach)

upadku konstytucji 1791 roku, pracowicie konstruowanej przez całe dwa

lata.


To wydarzenie - podobnie jak szybki upadek polskiej konstytucji ma-

jowej - sygnalizuje zawodność różnych metod ,,opancerzania" kons-

tytucji przed pochopnymi zmianami. Już pierwsze konstytucje liberalne

operowały tu różnymi barierami. To najpierw długie terminy, które musia-

łyby upłynąć: konstytucja 3 maja mogła być nowelizowana dopiero w r.

1816, konstytucja francuska z 1791 r. najwcześniej w r. 1801, konstytucja

z 1795 r. - po upływie 9 lat. Francuzi wymyślili osobne zgromadzenia

rewizyjne, Polacy powierzali rewizję konstytucji nadzwyczajnemu Sejmo-

wi. Wszystko to okazało się bez praktycznego znaczenia. Inne ogranicze-

nia przewidziała konstytucja amerykańska: kwalifikowana większość (2/3

w obu izbach Kongresu) przy uchwalaniu poprawek do konstytucji, ich

ratyfikacja przez parlamenty stanowe w co najmniej 3/4 stanów, w niektó-

rych materiach konstytucyjnych zastosowano jeszcze dodatkowe obostrzenia

(np. najwcześniejszy termin zmiany dopiero w 1808 r.). Te bariery zostały

uszanowane; amerykańscy ustawodawcy nie nadużywali zresztą, w ciągu

z górą dwustu lat obowiązywania konstytucji, prawa jej nowelizowania:


zrąb ustawy zasadniczej pozostał bez zmian.


Francuski polityk okresu monarchii konstytucyjnej, baron de Yitrolles,

stwierdzał rozsądnie, że „każda pisana konstytucja, choćby wymyślona


215


Powszechna historia ustrojom państwowych


z wielkim talentem, ma wartość, skuteczność i trwałość tylko o tyle, o ile

odpowiada stanowi społecznemu narodu, którym ma pokierować". Od po-

czątku był to trudny dylemat: jak pogodzić programową trwałość kon-

stytucji ze zmieniającymi się potrzebami społecznymi i zmiennymi odczy-

taniami owych potrzeb. Każda konstytucja jest niedookreślona, nie może

bowiem przewidzieć wszystkich możliwych sytuacji; trawestując sławne

zdanie z Fausta Goethego, rzec można, iż każda konstytucja jest szara,

a złote drzewo życia zawsze jest zielone. Jedną z przyczyn szybkiej klęski

wielu konstytucji by! fakt, iż twórcy nie kłopotali się zbytnio ich gięt-

kością, zdolnością adaptowania się do nowych sytuacji. Ustrojodawcy czę-

sto bowiem wkraczają w przyszłość rakiem: bardziej troszczą się o na-

prawienie błędów przeszłości i zapobieżenie ich recydywie, niż o szukanie

odpowiedzi na nowe wyzwania, które się mogą pojawić. Oczywiście, roz-

mijanie się konstytucji z sytuacją społeczną może wynikać z różnych przy-

czyn: z politycznej obłudy, która świadomie stwarza konstytucję fasado-

wą, jaskrawo rozmijającą się z rzeczywistością, a także z faktu, że nie

zawsze twórcy konstytucji mają szansę wprowadzania jej w życie. W pier-

wszym zwłaszcza okresie, gdy nowa konstytucja przechodzi próbę ognio-

wą, każdy poślizg może wykoleić starannie zaprojektowaną konstytucyjna

machinę.


Wczesne konstytucje liberalne znały już trzy podstawowe strategie ada-

ptowania konstytucji do zmieniającej się socjopolitycznej sytuacji: zwy-

czaje konstytucyjne zmieniające stan ustrojowy w drodze pra-

ktyki, nowelizację konstytucji i orzecznictwo sądu kons-

tytucyjnego. Giętka i w znacznej części zwyczajowa konstytucja

brytyjska znała sytuacje, w których podstawowe zasady były wywracane

na nice przez konstytucyjną praktykę. Nowelizację ustawy zasadniczej prze-

widywały konstytucje XVIII-wieczne w Polsce, Francji i Stanach Zjedno-

czonych. Spośród nich tylko konstytucja amerykańska miała szansę sko-

rzystać z tej możliwości, później - konstytucja francuska, tzw. Karta z roku

1814, znowelizowana w r. 1830. Liberalne konstytucje we Francji z lat

1791 i 1795 po prostu upadały po krótkim żywocie, to samo dotyczyło

ustaw zasadniczych na ziemiach polskich (1791, 1807, 1815).


Orzecznictwo sądów konstytucyjnych jest wynalazkiem amerykańskim,

co odpowiada anglosaskiej kulturze prawnej z jej normotwórczą rolą są-


216


l


Państwo liberalne


dów. W konstytucji federalnej z 1787 r. nie było zasady, iż Sąd Najwyższy

ma prawo badać zgodność ustaw z konstytucją; instytucję tę datuje się

zwykle od precedensowego orzeczenia Sądu Najwyższego z 1803 r., które

uznało pewną ustawę za nieważną, bo sprzeczną z konstytucją. Jednakże

praktyka taka znana była już wcześniej - w wymiarze stanowym.


Rola amerykańskiego Sądu Najwyższego, który przez dwieście lat unie-

ważnił setki ustaw z racji ich niezgodności z konstytucją, jest ogromna,

ale naiwne byłoby mniemanie, iż Sąd jest niezłomnym i nieomylnym straż-

nikiem wielkich zasad wpisanych do konstytucji. Orzecznictwo konsty-

tucyjne Sądu Najwyższego określające co jest zgodne, a co niezgodne

z konstytucją, naginało treść ustawy zasadniczej do zmieniającego się układu

sił społecznych i sytuacji politycznej. W ten sposób np. segregacja rasowa

na Południu USA, w r. 1896 uznana przez Sąd Najwyższy za całkowicie

zgodną z konstytucją, w 1954 r. okazała się z nią sprzeczna. I to samo

dotyczy wielu innych problemów (niektórych ustaw socjalnych, kary śmierci,

przerywania ciąży itd.).


Wyliczone strategie adaptowania konstytucji do zmieniających się sytuacji

socjopolitycznych są współzależne. Znaczna łatwość tworzenia zwycza-

jów konstytucyjnych osłabia skłonność do sięgania po instrument noweli-

zacji. Z kolei duża aktywność sądów konstytucyjnych nie sprzyja formo-

waniu zwyczajów konstytucyjnych (choć i w USA nie są one zjawiskiem

nieznanym). Teoretycznie parlament, któremu sąd konstytucyjny bardzo

często kasuje ustawy, mógłby uciec się - gdy mu na jakichś ustawach

bardzo zależy - do nowelizacji konstytucji. Zwykle nie jest to jednak ani

politycznie wygodne, ani łatwe (ze względu na „opancerzenie" ustaw za-

sadniczych). W USA zdarzyło się coś takiego w r. 1913, na tle sporu

między Kongresem i Sądem Najwyższym o zgodność z konstytucją no-

wych regulacji podatkowych. Szesnasta poprawka do konstytucji prze-

chyliła wówczas szalę na korzyść Kongresu.


Powszechna historia ustrojów państwowych


II. Podział władz


Konsekwentny XVIII-wieczny liberał sądził, że zło absolutyzmu wy-

nika z samej kumulacji władzy, choć niektórzy liberalni myśliciele mnie-

mali, że światły i cnotliwy despota może (nie bez pomocy filozofów)

stać się instrumentem przemian wiodących ku Wolności. Ale oto opinia

Diderota: „Samowładne rządy sprawiedliwego i światłego władcy są zaw-

sze złe... Cóż charakteryzuje despotę? Dobroć może lub niegodziwość?

Bynajmniej, te dwa pojęcia w ogóle nie wchodzą do definicji despoty.

Wyróżnia go nie użytek, lecz sam rozmiar władzy, którą sobie przywła-

szcza". Stąd konieczność zlikwidowania kumulacji władzy, podzielenia

jej między wiele rąk.


To jednak nie wystarcza. Monteskiusz ostrzegał, że każda władza

ma skłonność do przekraczania swych kompetencji, „posuwa się tak dale-

ko, aż napotka granice". Wypada zatem nie tylko podzielić władze,

ale też je zrównoważyć. Liberał mógł się przy tym odwoływać do

Newtonowskiej mechaniki: wedle wielkiego Newtona sam Stwórca usta-

nowił ład we wszechświecie, równoważąc wzajemnie sprzeczne siły. Cały

krąg liberalnych wyobrażeń czerpie inspiracje z takiej wizji świata, również

w wymiarze społecznym: mieści się tu i kontrolowanie namiętności przez

rozum, i „rachunek przyjemności oraz przykrości" w utylitaryzmie Ben-

thama, i wolna rywalizacja Adama Smitha, która sprawia, że wszystkie

parametry ekonomiczne osiągają „poziomy naturalne", i wreszcie równo-

ważenie podzielonych władz - to, co Amerykanie określili mianem syste-

mu ,,hamulców i równowagi" (checks and balances). Konsty-

tucja amerykańska ustanowiła taki system w sposób zarazem perfekcyjny

i wyrafinowany.


A. Model amerykański wyróżniał na szczeblu federalnym trzy

władze: ustawodawczą (dwuizbowy Kongres), wykonawczą (prezydent)

i sądową (Sąd Najwyższy). Zakładano, że w przypadku konfliktu między

dwiema władzami ta trzecia, neutralna, będzie mogła wystąpić w roli roz-

jemcy; uzurpatorskie zapędy którejkolwiek z władz napotkają zaś opór

i alians dwu pozostałych. Oznacza to, że owe trzy władze traktowano

jako równorzędne, żadnej nie przyznawano prymatu. Jednakże ich


218


Państwo liberalne


podział nie oznaczał separacji niezależnych organów, co wiodłoby do pa-

raliżu władzy lub do anarchii. Ponad wszystkimi trzema władzami jest

suwerenny naród („My, naród Stanów Zjednoczonych" - tak brzmią pierw-

sze słowa konstytucji). Wspomniany system hamulców i równowagi stwa-

rzał sieć wzajemnych uzależnień, stworzono też zasadę mieszania

uprawnień (blending): wszystko to zmierzało do osiągnięcia politycz-

nej równowagi. Konstrukcję taką uzasadniano również względami technicz-

nymi: trudno przecież rozgraniczyć akty ustawodawcze i wykonawcze.

Przy zaliczaniu do jednych lub drugich budżetu, traktatów międzynarodo-

wych, decyzji o emisji pieniądza itd. kwalifikacje są przecież zupełnie

umowne.


W efekcie Kongres (Izba Reprezentantów i Senat) otrzymał pewne

uprawnienia w sferze władzy wykonawczej. Kongres nakłada

podatki, które potem ściąga rząd. Rząd negocjuje traktaty międzynarodo-

we, ale Senat je ratyfikuje. Kongres wypowiada wojnę: ale od czasów

Jeffersona, tj. od początku XIX w., prezydenci uruchamiali nieraz na włas-

ną rękę działania wojenne, a Kongres tolerował rozrost militarnych upraw-

nień władzy wykonawczej. Ustawowe uregulowania tych uprawnień w la-

tach 70-tych XX w. nie usunęły wątpliwości. Dalej, Senat wkracza na

obszar władzy prezydenckiej, zatwierdzając (lub nie, co jest praktyką nie-

rzadką) prezydenckie nominacje wysokich funkcjonańuszy federalnych:


ministrów, ambasadorów, sędziów Sądu Najwyższego... Kongres wkracza

na obszar władzy sądowej: ma prawo uchwalania amnestii, może

też pociągać do odpowiedzialności za naruszenie prawa prezydenta i in-

nych funkcjonariuszy federalnych (nie wyłączając sędziów Sądu Najwyż-

szego) w trybie impeachment; tak jak w Anglii - oskarżenie wnosi izba

niższa, sądzi i wyrokuje izba wyższa. Różnica w stosunku do angielskiego

impeachment polega na tym, że Senat nie może karać śmiercią i więzie-

niem, lecz jedynie pozbawieniem urzędu i prawa piastowania urzędów

w przyszłości. Nie oznacza to zresztą bezkarności, pozbawiony urzędu

winowajca może odpowiadać bowiem karnie w zwykłym trybie sądowym.

Można wreszcie powiedzieć, że Kongres wkracza na obszar działania Są-

du Najwyższego, bo ustawy określają organizację Sądu i są materialną

podstawą jego orzecznictwa.


219


Powszechna historia ustrojów państwowych


Prezydent ingeruje w sferę ustawodawstwa poprzez weto

zawieszające (obalić je niełatwo, bo tylko większością 2/3 w obu izbach)

oraz w sferę sądownictwa: ma prawo taski, a także „za radą i zgodą

Senatu" mianuje sędziów Sądu Najwyższego.


Wreszcie, Sąd Najwyższy ma ogromny wpływ na działania obu

pozostałych władz dzięki swojemu prawu wykładni konstytucji, orzekania,

co jest z nią zgodne, a co nie. Nie bez przesady, ale i nie bez podstaw


powtarza się w Ameryce formułę, że konstytucją jest to, co sędziowie za

konstytucję uznają.


Gwarancją równorzędności i hamowania się władz są także zasady do-

tyczące ich powoływania i kadencji: każda powoływana jest przez inne

podmioty, na różne okresy, w wyniku odmiennych procedur. Izba Re-

prezentantów wybierana jest na dwa lata, w stanach, przez „naród"

(przez długi czas było to głosowanie cenzusowe). Senat w pierwotnej

wersji konstytucji pochodził z wyboru parlamentów stanowych; senatorów

wybiera się na 6 lat, ale co dwa lata zmienia się 1/3 składu izby. Każdy

stan, wielki czy mały, ma w Senacie dwóch przedstawicieli i żadna po-

prawka do konstytucji nie mogłaby pozbawić jakiegoś stanu, bez jego

zgody, tej równej reprezentacji w Senacie. Prezydenta wybiera się

w głosowaniu pośrednim. Elektorów dokonujących wyboru powoływano w sta-

nach, w liczbie ustalonej w konstytucji (równej liczbie kongresmenów danego

stanu), ale wedle zasad określanych przez same stany (w praktyce elektorów

wybierały pierwotnie parlamenty stanowe). Elektorowie wybierali prezydenta

na cztery lata, z prawem reelekcji konstytucyjnie nie ograniczonej; przez półtora

wieku przestrzegano jednak zwyczaju konstytucyjnego dopuszczającego tylko

dwie kadencje. Uznawano, że nie przystoi ubiegać się o trzecią, skoro Ojciec

Narodu, Waszyngton, kontentował się dwiema. Zwyczaj ów złamał dopiero

Franklin Roosevelt w 1940 r., dając się wybrać na trzecią, a potem i na czwartą


kadencję. Ale XXII poprawka do konstytucji (1951) ustaliła, że możliwe są

tylko dwie kadencje.


Sędziów Sądu Najwyższego mianuje prezydent, jego nomi-

nacje zatwierdza Senat, ale - by niezawisłość Sądu była niewzruszona -

ich kadencja jest dożywotnia. Sędziowie mają prawo przejść na emeryturę

po osiągnięciu 70 lat, lecz korzystają z niego zupełnie wyjątkowo („sę-

dziowie S.N. umierają rzadko i nigdy nie rezygnują" - powiadają Ame-


220


Państwo liberalne


rykanie). F. Roosevelt podjął próbę ustawowej reorganizacji Sądu Naj-

wyższego (1937), by uzyskać w nim przychylną politycznie większość;


nie odniósł jednak sukcesu.


Ten skomplikowany system wzajemnych relacji między władzami fe-

deralnymi działa skutecznie, mechanizm „hamulców i równowagi" spełnia

swoje zadania. Zarzucano mu nieraz, że rozszczepia wolę narodu (prezy-

dent często ma inną polityczną barwę niż większość w Kongresie), opóźnia

rozwiązywanie problemów społecznych, rozmywa odpowiedzialność. Za-

lety systemu zdają się jednak przeważać nad wadami.


Potocznie określa się ten system jako republikę prezydencką, a to ze

względu na potężną pozycję prezydenta w sferze egzekutywy. Ministro-

wie, w większości z tytułem sekretarzy, są zwykłymi urzędnikami pre-

zydenta, odpowiadają tylko przed nim, nie tworzą gabinetu. Prezydent

nie odpowiada politycznie przed Kongresem, może być przezeń obalony

jedynie za pogwałcenie prawa, w trybie - niełatwym do realizacji - im-

peachment. Jego weto ustawodawcze trudno odrzucić. Z drugiej jednak

strony, prezydent nie może rozwiązać Kongresu, nie ma prawa inicjatywy

ustawodawczej, na wielu polach jest krępowany „radą i zgodą" Senatu,

nie wywiera wpływu na orzecznictwo Sądu Najwyższego. Termin „re-

publika prezydencka" jest więc wyraźnie na wyrost.


Dodajmy, że silni („imperialni") prezydenci - Jefferson, Jackson, Lin-

coln, Teodor i Franklin Rooseveltowie - mogli sobie pozwolić na działa-

nia pachnące samowolą i łamaniem konstytucji. Kongres wyraźnie wów-

czas schodził na drugi plan. Z kolei po zamordowaniu Lincolna (1865)

aż do końca XIX w. państwem rządzili de facto kongresowi bossowie,

sterowani najczęściej przez wielkie grupy interesów. Tamten czas obrodził

słabymi prezydenturami, od Andrew Johnsona, który tylko jednym głosem

uniknął obalenia przez impeachment, poprzez bohatera wojny domowej

gen. Ułyssesa Granta, który okazał się polityczną miernotą i swe frustracje

topił w alkoholu - aż po Chestera Arthura, którego nazwisko nic Ame-

rykanom dziś nie mówi. W tej galerii miernot wybitniejszą osobowością

był jedynie prezydent Grover Cleveland.


Poziomy" podział władz na szczeblu federalnym to tylko jedna strona

medalu, drugą jest podział ,,pionowy" - władze federalne skrę-

powane są rozległymi uprawnieniami władz stanowych. W Ameryce nie


221


Powszechna historia ustrojów państwowych


wystąpiło bowiem zjawisko nader częste: gdy z jednolitego państwa two-

rzy się odgórnie, centralną decyzją, państwo federalne (związkowe). Stany

Zjednoczone przeszły proces odwrotny: luźny związek 13 niepodległych

państw, utworzony w 1776 r., przeobraził się w federację decyzją oddolną,

z woli i zgody owych państw. Ten pierwotny związek państw miał już

konstytucję (tzw. Artykuły Konfederacji, 1777), która tworzyła jeden tylko

organ wspólny, jednoizbowy Kongres. Miał on prowadzić politykę za-

graniczną, kierować wysiłkiem wojennym w konflikcie z Brytyjczykami,

finansować tę wojnę, podejmować niektóre decyzje ekonomiczne, roz-

strzygać spory między państwami Konfederacji. Nie powołano jednak żad-

nych wspólnych organów wykonawczych; gdy któreś państwo nie chciało

wykonać decyzji Kongresu, był on bezsilny.


Takie luźne związki niepodległych państw najczęściej albo się rozpada-

ją, albo przeobrażają w federację, państwo związkowe. Amerykanie szyb-

ko doszli do wniosku, że unię należy utrzymać i zacieśnić. A ponieważ

to niepodległe państwa powołały federację, więc przyjmowano, iż każde

państwo (stan) mogłoby wycofać się z kontraktu i opuścić unię. Przez

długi czas groźby secesji stanów południowych, na tle konfliktów o gra-

nice systemu niewolniczego, zaźegnywały kompromisy (1820 - kompro-

mis Missouri, 1850 - kompromis kalifornijski). Jednakże na przełomie

lat 1860 i 1861 secesji dokonało 7 południowych stanów, później jeszcze

cztery - i przywróciły one na Południu zasadę konfederacyjną. Utworzony

przez nie związek przyjął nazwę Skonfederowanych Państw Ameryki (CSA).


Tylko militarne zwycięstwo Północy uratowało jedność Stanów Zjedno-

czonych.


Dziesiąta poprawka do konstytucji USA wyraźnie sformułowała do-

mniemanie kompetencji stanów: do stanów (lub do całego

suwerennego ludu) należą wszystkie kompetencje, które nie zostały w kon-

stytucji przyznane federacji i których wykonywania konstytucja stanom

nie zabroniła. Rozmiar spraw wspólnych, to jest kompetencji federalnych,

konstytucja określiła w sposób nader szczodry, lecz nie zaborczy. Należą

do nich sprawy polityki zagranicznej, wojny, waluty, obywatelstwa, pocz-

ty; ściganie niektórych przestępstw, pewne sprawy natury ekonomicznej.

Prawdą jest, że w historii USA wystąpiła tendencja do poszerzania upraw-

nień federacji kosztem stanów (największe znaczenie miała w tej materii


222


Państwo liberalne


czternasta poprawka do konstytucji z 1868 r., która odebrała stanom na

rzecz federacji ochronę praw obywatelskich: chodziło głównie o wykluczenie

dyskryminowania przez władze stanowe wyzwolonych Murzynów). Jed-

nakże to poszerzanie praw federacji kosztem stanów nie dokonywało się

bez dużych trudności i regresów. Sfera uprawnień stanowych nadal jest

rozległa i zazdrośnie strzeżona. Trwają wszelako spory co do jej rozległości,

bo konstytucja wyliczyła uprawnienia federacji, lecz nie zdefiniowała ich

szczegółowo. Ciągle też aktualne jest ostrzeżenie Tomasza Jeffersona, by

obie strony, federalna i stanowa, unikały zbliżania się do linii demarka-

cyjnej, nie przekraczały jej nierozważnie i nie brały się za bary.


Warto wreszcie wspomnieć, że wewnątrz stanów nie przyjęto zasady

równoważenia podzielonych władz: przez kilka dziesięcioleci parlamenty

(Kongresy) stanowe miały wyraźną przewagę nad organami wykonawczy-

mi. Dopiero przejście USA od modelu liberalnego do demokracji stworzy-

ło pewną równowagę między legislatywami i egzekutywami stanowymi,

nie tak wyważoną jednak, jak na szczeblu federacji.


B. Model brytyjski podziału władz, starszy od amerykańskiego,

również przyjął formułę mniej wyważoną. W Wielkiej Brytanii podział

władz stał się przede wszystkim triumfem parlamentu. Dokonało

się to po części na drodze ustawowej (ustawa z 1716 r. przedłużyła kaden-

cję Izby Gmin z 3 do 7 lat, inna ustawa zniosła zasadę, że śmierć króla

przynosi automatyczne rozwiązanie Izby Gmin itd.), po części na drodze

zwyczajów konstytucyjnych. W ten drugi sposób parlament zmonopolizo-

wał uchwalanie ustaw. Teoretycznie król miał prawo absolutnego weta

(realizował je zresztą elegancką formułą: „król się zastanowi"); jeszcze

na początku rewolucji francuskiej obrońcy praw królewskich powoływali

się we Francji na tę starą angielską instytucję. Po raz ostatni jednak weto

wobec ustawy zgłosiła królowa Anna w roku 1707; w następnych dziesię-

cioleciach uznano tedy, że to prawo królewskie wygasło wskutek nieuży-

wania. Wzrost konstytucyjnej roli parlamentu wyraził się wszakże przede

wszystkim w zasadzie rządów parlamentarno-gabinetowych,

które stawiały parlament w nadrzędnej pozycji wobec rządu. Polityka i sama

egzystencja rządu są w tym systemie uzależnione od poparcia większości

parlamentarnej.


223


Powszechna historia ustrojów państwowych


Po wstąpieniu na tron brytyjski elektora hanowerskiego Jerzego I (1714)

król przesta} przewodniczyć obradom ministrów w królewskim gabinecie.

Zwykle wyjaśnia się to faktem, że nie znał angielskiego, jednak Jerzy I

był w stanie porozumiewać się z ministrami po łacinie. Istotną przyczynę

jego obojętności postrzegać można w sympatii do rządów absolutnych,

które obowiązywały w księstwie hanowerskim. Tron brytyjski był dużo

bardziej prestiżowy, ale liberalny system ustrojowy Wielkiej Brytanii nie

wydawał się Jerzemu I atrakcyjny. Gdyby monarcha nadal przewodniczył

gabinetowi ministrów, bardzo trudno byłoby podporządkować gabinet par-

lamentowi: Jerzy I walnie się do tego przyczynił.


Przyczynił się też do ogromnego osłabienia władzy królewskiej, bo

rząd przejął, wskutek absencji króla na posiedzeniach gabinetu, prero-

gatywę królewską: mianowanie nowych lordów, nominacje urzęd-

ników, nadawanie orderów, zawieranie zyskownych kontraktów o dosta-

wy dla państwa itd. W tym zakresie uprawnień nawet słaby monarcha

polsko-litewski był w XVIII w. lepszy od brytyjskiego.


Z tradycji monarchicznej wywodził się zakorzeniony wśród Brytyjczy-

ków pogląd, iż jedność działania władzy wykonawczej

jest bezwzględnie konieczna. Skoro król jej nie zapewniał, wypadało ją

przenieść na gabinet ministrów. Torowało sobie drogę wyobrażenie, że

gabinet odpowiada solidarnie za swą politykę, wytyczaną przez szefa rzą-

du. Gabinet obradował bowiem pod przewodnictwem jednego z ministrów,

szefa ekipy: był nim zwykle kanclerz Skarbu lub pierwszy lord admiralicji

(tytuł premiera pojawił się w Wielkiej Brytanii bardzo późno, w 1905 r.).

Gabinet odpowiadał tedy solidarnie za swą politykę, ale już przed parla-

mentem, nie przed królem, jakkolwiek monarcha zachował prawo miano-

wania ministrów i miał tu pewną swobodę wyboru takiego lub innego

polityka.


Parlament mógł odmówić rządowi swego poparcia i spowodować w ten

sposób jego upadek. Przyjęła się tedy praktyka, że król powołuje mini-

strów spośród działaczy tej partii, która zdobyła większość w wyborach

do Izby Gmin. Rząd może rządzić tak długo, jak długo ma poparcie więk-

szości parlamentarnej i składa dymisję, gdy je straci. Zapewniało to po-

lityczną harmonię między rządem i parlamentem, ale kosztem równowagi

władz: parlament stanął ponad rządem. Owszem, rząd tracący poparcie


224


Państwo liberalne


parlamentu mógł rozwiązać Izbę Gmin przed upływem kadencji, co ozna-

czało rozpisanie nowych wyborów (wyborcy mieliby wówczas rozstrzygać

konflikt między rządem i parlamentem). Jednakże brytyjscy wyborcy nie-

zbyt chętnie przyjmowali taki krok i rząd raczej rzadko mógł na nim

skorzystać.


Odpowiedzialność rządu przed parlamentem jest w tym systemie p o -

lityczna. Nie chodzi tu o karę za jakieś naruszenie prawa (do tego

celu służy stara angielska instytucja - impeachment). Parlament, obalając

rząd, ocenia po prostu negatywnie samą jego politykę, jej trafność i sku-

teczność, jej zgodność z politycznymi kanonami parlamentarnej większości.


Mowa tu przez cały czas o uzależnieniu rządu od większości parla-

mentarnej, a nie tylko od większości w Izbie Gmin. W liberalnej Wielkiej

Brytanii uznawano bowiem równorzędność Izby Lordów i Izby Gmin:


każda z nich mogła odmówić rządowi zaufania. Zresztą, Lordowie i Gminy

aż do reformy wyborczej z 1832 r. współpracowali nader ściśle: mandat

poselski był początkiem kariery wielu liderów Izby Lordów, wielu lordów

wywierało decydujący wpływ na obsadę części ław w Izbie Gmin, bo kon-

trolowało wybory. Z drugiej strony, rząd miał bicz na opozycyjną większość

w Izbie Lordów: przejął w swe ręce prerogatywę królewską, a więc i pra-

wo mianowania nowych lordów. Gdy projekt reformy wyborczej z 1832 r.

wywołał wściekłą opozycję większości Lordów, rząd lorda Greya (skąd-

inąd bardzo arystokratyczny w swym składzie) zagroził, że zmieni układ

sił w Izbie Lordów nominacjami nowych jej członków. Groźba poskutko-

wała, za radą księcia Wellingtona oporni lordowie nie przyszli na głoso-

wanie i reforma wyborcza przeszła. Jednakże gwałtowna opozycja kon-

serwatywnych lordów wciąż zagrażała egzystencji kolejnych liberalnych

rządów, przebąkiwano już o zmianie konstytucji i utworzeniu Izby Lor-

dów z wyboru! W końcu premier lord Melbourne z poparciem królowej

Wiktorii sformułował zasadę, iż rząd otrzymujący od lordów wotum nieuf-

ności nie musi ustępować, jeśli Izba Gmin potwierdzi swe zaufanie dla

gabinetu... Odtąd (1839) autorytet i władza Izby Lordów systematycznie

słabły.


Oczywiście, funkcjonowanie systemu rządów pariamentamo-gabineto-

wych wymagało istnienia partii, przynajmniej dwóch: większościowej, rzą-

dzącej i mniejszościowej, opozycyjnej.


225


Powszechna historia ustrojów państwowych


Wszelako praktykowanie owego systemu w XVIII w.. znacznie odbie-

gało od wyłożonych wyżej zasad. W teorii większość parlamentarna miała

decydować o linii politycznej i o samej egzystencji rządu. W praktyce to

właśnie rząd potrafił stwarzać sobie uległą większość w Izbie Gmin. Przez

kilkadziesiąt lat była to większość partii whigów, prowadzonej przez wy-

bitnego polityka, premiera Roberta Walpole. Druga partia, torysów, nie

była wówczas w stanie przebić się do rządów.


Formowanie owej uległej, prorządowej większości w Izbie Gmin od-

bywało się na dwu poziomach. Po pierwsze, wykorzystywano osobliwości

systemu wyborczego. Liczba wyborców nie była - jak na standardy li-

beralne - bardzo mała: osiągnęła 240 tyś. uprawnionych na 9-10 min.

populacji (w liberalnej Francji Ludwika Filipa odsetek uprawnionych był

kilkakrotnie niższy). Ale tylko ok. 200 mandatów spośród 550 miejsc

w Izbie Gmin to tzw. mandaty wolne. Pozostałe, stanowiące wygodną

większość, obsadzali w praktyce nieliczni notable lokalni lub nawet jeden

patron". Istniały bowiem tzw. miasteczka kieszonkowe (pocket boroughs)

i zgniłe (rotten boroughs), miejscowości, które w średniowieczu uzyskały

prawo reprezentacji w Izbie Gmin, a później podupadły lub znikły z mapy.

Często na ich miejscu były już tylko łąki, pastwiska, parki lub woda,

jeśli morze wdarło się w głąb lądu. Podczas wyborów o obsadzie mandatu

decydował po prostu pan gruntu: stawał w środku pastwiska lub wypływał

łódką na wodę przylegającą do jego ziemi - i uroczyście ogłaszał, kto

zostaje wybrany posłem. W XVIII w. 30 kieszonkowych miasteczek liczą-

cych w sumie niespełna 400 mieszkańców wybierało 60 posłów, podczas

gdy wielkie miasta, tętniące życiem ośrodki handlu i przemysłu, posyłały

do Izby Gmin po kilku. W tej Sytuacji rządowi nie było trudno pozyskać

kilka tysięcy najbardziej wpływowych wyborców pieniędzmi, pochleb-

stwami, przyznawaniem orderów, nadziejami na inne jeszcze godności

i korzyści.


Drugi poziom działania to manipulacje już po wyborach, które miały

wpłynąć na posłów niezdecydowanych czy i do jakiej partii się przyłączyć.

Rząd, który przejął królewską prerogatywę, miał olbrzymie możliwości

korumpowania posłów: nominacjami na urzędy, przyznawaniem intrat-

nych synekur i zyskownych kontraktów na dostawy dla państwa, nada-

waniem orderów i tytułów... Czasem wykonywano gesty mające świadczyć


226


Państwo liberalne


o chęci ograniczenia owej korupcji (np. poprzez ustawy zakazujące łącze-

nia niektórych urzędów z mandatem poselskim). Niemniej pozyskiwanie

posłów przez rząd kwitło przez cały wiek XVIII i jeszcze trochę dłużej,

do reformy wyborczej z 1832 r. Ta cecha brytyjskiego parlamentaryzmu

była szeroko znana w Europie.


W drugiej połowie XVIII w. pojawiła się jeszcze inna komplikacja.

Rządzący od r. 1760 król Jerzy III, w odróżnieniu od swych poprzedników

miał wielkie polityczne ambicje. Przejście prerogatywy z rąk króla w ręce

rządu dokonało się w drodze zwyczajowej - i teraz Jerzy III starał się

ją odzyskać w drodze przeciwnego zwyczaju. Pozwoliłoby to monarsze

robić dokładnie to samo, co robił rząd: korumpować posłów i tworzyć

większość uległą nie wobec gabinetu, lecz wobec króla. Złamałoby to

rządy parlamentamo-gabinetowe; mając silne zaplecze w parlamencie, mo-

narcha odzyskałby kontrolę nad ministrami. Ale przegrana wojna amery-

kańska i choroba umysłowa króla Jerzego III ciężko podważyły autorytet

Korony i sparaliżowały te zamysły.


Niezakłócane korupcją działanie rządów pariamentamo-gabinetowych

było możliwe dopiero po reformie wyborczej z 1832 r. Niemal

podwoiła się bowiem liczba wyborców, znikła instytucja zgniłych mia-

steczek, ograniczono możliwości pozyskiwania posłów przez rząd. Ta re-

forma hrabiego Greya nie zaspokoiła wszystkich oczekiwań i roszczeń,

choć rozjątrzyła konserwatystów. Nie dała praw wyborczych robotnikom,

dzierżawcom rolnym, drobnej - a nawet części średniej - burżuazji. Zwo-

lennicy demokratyzacji wyborów przyjęli jednak i to cząstkowe zwycię-

stwo jako zaliczkę w poczet dalej idących reform - w przekonaniu, że

ustępstwa rządzących nie będą cofnięte, gdy atmosfera się uspokoi i nacisk

mas zelżeje. Jest to, co należy podkreślić, wartościowa cecha brytyjskiej

kultury politycznej. W liberalnym Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Bry-

tanii elity rządzące niejednokrotnie stawały w obliczu poruszeń masowych

pachnących rewolucją - i nie czekały z ustępstwami do momentu nieu-

chronnej eksplozji. Koncesje z reguły nie szły tak daleko, jak tego żądały

warstwy „niższe", ale i one potrafiły godzić się na kompromis, przyjąć

sukces częściowy. Wiedziano bowiem z doświadczenia, że rządzący nie

będą próbowali cofnąć ustępstw poczynionych pod społeczną presją, gdy

fala niezadowolenia opadnie. Od „wspaniałej rewolucji" roku 1688, nota

bene bezkrwawej, Wyspę Brytyjską omijały tedy fale rewolucji.


227


Powszechna historia ustrojów państwowych


Funkcjonowanie rządów parlamentarrio-gabineto-

wych w normalnym kształcie datuje się tedy od r. 1832. Król nadal

mianował premiera i ministrów, ale jego wpływ na skład rządu był de

facto niewielki. W zamieszaniu politycznym po reformie wyborczej, która

mocno skłóciła klasę polityczną, król Wiliam IV podjął jeszcze próbę

swoistego zamachu stanu: dał dymisję wszystkim ministrom rządu lorda

Melbourne'a, z którymi nie sympatyzował, bo chciał mieć rząd konserwa-

tywny. Po krótkim zamieszaniu obalony rząd powrócił - i była to ostatnia

próba przeforsowania królewskiej woli co do politycznego koloru gabine-

tu. W w. XIX powiadano, że król Wielkiej Brytanii zachował tylko trzy

prawa: prawo domagania się, by zasięgano jego rady; prawo zachęcania;


prawo ostrzegania. Nie ma w tym wszystkim niczego stanowczego czy,,

tym bardziej, decydującego. Jeśli jednak monarcha był inteligentny i miał

silną osobowość, mógł mieć wpływ na polityczne decyzje, zwłaszcza gdy

premier był słaby; ale silny, szef rządu z reguły brał górę nad mocnym

monarchą.


W sferze władzy wykonawczej główna rola przypadała premierowi,

który łączył trzy funkcje: szefa rządu, lidera większości parlamentarnej

i przywódcy partii rządzącej. To on dobierał sobie ministrów-członków

gabinetu (12-15 osób), ale nieraz pozwalał im swobodnie powoływać po-

mocników, podsekretarzy stanu. Głos króla był tu jedynie doradczy. Oso-

bliwe, że do r. 1914 premier, swobodnie powołujący ministrów, nie bardzo

mógł pozbyć się raz mianowanego ministra: przyjmowano, że ma on -

jeśli nie popełni nielojalności wobec ekipy rządowej - prawo dotrwać do

wyborów (lub wcześniejszego upadku gabinetu). Premierzy starali się tedy

przekupywać niechcianych ministrów (fotelem w Izbie Lordów czy np.

prestiżową ambasadą). Poza tym jednak szef rządu panował wyraźnie nad

swym gabinetem. Płacił za to wysoką cenę: musiał pracować ciężko i zdo-

bywać wszechstronne kompetencje, by kontrolować skutecznie wszystkie


dziedziny administracji rządowej. To premier był lokomotywą wyborczą

swojej partii.


Gabinet był kolektywem solidarnie odpowiedzialnym za prowadzo-

ną politykę, co m.in. wykluczało wynoszenie na zewnątrz sporów między

Jego członkami (a bywały one bardzo ostre: wokół reform wyborczych,

statusu Irlandii, emancypacji kobiet itd.). Ujawnione uprawianie opozycji


228


Państwo liberalne


przeciw uzgodnionej polityce stwarzało obowiązek bezzwłocznego poda-

nia się ministra do dymisji pod karą „spalenia się" w politycznej karierze.

Władza premiera pilnującego linii politycznej była tym groźniejsza, że

ministrowie niekiedy niezbyt dobrze wiedzieli, jaką to linię ustalono. Bra-

kowało oficjalnego protokołu z posiedzeń gabinetu, dyskusje były absolut-

nie tajne, unikano nawet głosowań, tylko premier miał prawo robić notatki -

i ostatecznie ministrowie wychodzili z obrad bez bardzo dokładnego obrazu

uzgodnionej polityki. Powiększało to przewagę premiera nad jego kolega-

mi. Dopiero w r. 1916 pojawili się sekretarze rządu i porządna dokumenta-

cja obrad.


Rząd po r.' 1832 realnie odpowiadał przed parlamentem, a w praktyce

przed większością w Izbie Gmin, której stanowił emanację: ci, którzy

rząd popierali, byli zarazem jego skutecznymi kontrolerami i panami jego

egzystencji. Rząd nie był już w stanie manipulować wyborami i przekupy-

wać posłów, tak jak to miało miejsce w XVIII w. Poseł był teraz zależny

od swych wyborców, nie od rządu. Jeśli gabinet stawał się niepopularny,

posłowie większości irytowali się i niepokoili. Znakomity polityk Glad-

stone zbyt energicznie wojował z alkoholizmem, naraził się opinii społecznej

i upadł (1873), bo został opuszczony przez większą część posłów własnej

partii. „Rząd utonął w potoku dżinu i piwa" - orzekł melancholijnie Glad-

stone.


W mniejszym stopniu rządowi mogła zaszkodzić mniejszościowa opo-

zycja. Od lat 20-tych XIX w. upowszechniało się określenie „opozycja

Jego Królewskiej Mości", co miało podkreślać, iż opozycja wprawdzie

nie rządzi, ale jest częścią całego systemu władzy. Wyrazem tego było

pojawienie się (w latach 70-tych XIX w.) gabinetu cieni, opozy-

cyjnej alternatywy dla rządu, która nie czekała biernie na obalenie rywali,

lecz przygotowywała we wszystkich dziedzinach kontrprogramy. Opozy-

cja nie kwapiła się do demonstracyjnego składania wotum nieufności, bo

zwykle integrowało to jedynie partię rządzącą; wolała doprowadzać do

sytuacji, w której sam rząd wnosił o wotum zaufania ( dobrym sposobem

przyciśnięcia rządu do ściany i skłonienia go do wniosku o wotum zaufa-

nia były zwłaszcza ataki na ustawę budżetową). W takim przypadku łat-

wiej było wykruszyć jakąś część posłów partii rządzącej i skłonić ich do

głosowania przeciw rządowi.


229


Powszechna historia ustrojom państwowych


Jeśli udało się skłonić Izbę Gmin do odmowy zaufania dla

rządu, miał on wybór między dymisją i przedterminowym rozwiązaniem

Izby. W XIX w. z reguły wybierano dymisję, bo rozwiązania Izby Gmin

nie lubili ani posłowie (co zrozumiałe), ani, co ważniejsze, wyborcy. Po-

nadto, gdy rząd składał dymisję, gabinet cieni miał obowiązek (nie usta-

wowy, zwyczajowy) wziąć władzę, a sprawowanie jej w pozycji mniej-

szościowej było niewygodne i na ogół nie powiększało szans wyborczych

opozycji przeobrażonej nagle w partię rządzącą.


Obalenie rządu nie musiało wynikać z porzucenia go przez część

partii większościowej; w brytyjskim systemie dwupartyjnym siły mogły

się równoważyć. Gdy większość była krucha, o upadku gabinetu mógł

Zadecydować przypadek (choroby czy urlopy grupy posłów). Starano się

temu zapobiegać: sekretarze organizacyjni obu partii, tzw. whipowie, uzgad-

hiali więc np. parytet urlopów poselskich. Ceną takich uprzejmości była

^oraz silniejsza instytucjonalizacja opozycji: trzeba było z nią uzgadniać

Porządek obrad, kolejność mówców, skład komitetów (komisji) parlamen-

^mych itd. Opozycja Jego Królewskiej Mości nie była formacją anarchi-

^ującą i obrażoną na zwycięskich rywali. Owszem, krytykowała rząd bez

Pardonu, szydziła sobie zeń i pohukiwała - ale była też instytucją systemu

Władzy mocno zaznaczającą swą obecność w strukturach parlamentu; jej


^der to postać bardzo ważna, bo postrzegano w nim potencjalnego pre-

miera.


Dodajmy wreszcie, że w XIX w., gdy rola Izby Gmin niepomiernie

^zrosła, pozycja Izby Lordów bardzo podupadła. Lordów było wpraw-

cie coraz więcej (w r. 1820 - 372, w 1901 r. -już 591), bo nominacjami

Wyróżniano licznych krezusów przemysłu i handlu, ale oznaczało to osła-

"We arystokratycznego kolorytu Izby, przekształcającej się w wielki klub

"^gaczy. Wchodzili do niej zresztą także wybitni politycy, a z rzadka

1 Literaci, artyści, uczeni. Izba wyższa straciła jednak możliwość obalania

S^binetu, słabły systematycznie jej uprawnienia ustawodawcze i sądowe;


w 1911 r. rola Lordów w ustawodawstwie zredukowana została do weta

^'wieszającego. Na tle stopniowej demokratyzacji prawa wyborczego do

"by Gmin - Izba Lordów coraz bardziej raziła swą niereprezentatywno-

^ą. Mocną jej stroną była obecność wielu świetnych polityków (także

P^mierów, a zwłaszcza ministrów spraw zagranicznych). Członkowie rzą-


Państwo liberalne


da mogli wprawdzie zasiadać w obu izbach, ale fotel w Izbie Lordów

był dużo mniej absorbujący od mandatu poselskiego i pozwalał spokojnie

pracować; ponadto ustawy zabraniały łączyć wiele urzędów z posłowa-

niem.


C. Model ,,pólparlamentarny" francuski. Podziałwładz

w liberalnych monarchiach konstytucyjnych Europy zachodniej różnił się

wydatnie od modelu brytyjskiego. Próby stworzenia we Francji (konstytucja

z r. 1791) systemu dającego przewagę parlamentowi, mniejszą jednak niż

za Kanałem, a także (w konstytucji z 1795 r.) systemu republikańskiego

z dość ostrym podziałem władz, trochę zbliżonego do wzoru amerykań-

skiego - załamały się rychło. Liberalne monarchie zachodnioeuropejskie

XIX wieku skłaniały się ku systemowi dającemu silną pozycję monarsze

i nie znającemu rządów parlamentamo-gabinetowych; niekiedy zresztą ewo-

lucja w kierunku owych rządów już się zarysowywała. Najstarszym przy-

kładem takiego systemu była konstytucja szwedzka z 1809 r., do niedawna

najstarsza obowiązująca w Europie ustawa zasadnicza (jeśli nie liczyć oso-

bliwej konstytucji brytyjskiej); ulegała ona zresztą wielu zmianom i róż-

nym „odczytaniom". Przez niemałą część XIX w. jej działanie deformo-

wała despotyczna wola władzy króla Karola XIV Jana, najpierw skromnego

podoficera w królewskiej armii francuskiej, potem jakobina i napoleoń-

skiego marszałka (to on dał początek panującej po dziś dzień dynastii

Bemadotte'ów). Dość podobne konstytucje (oktrojowane) otrzymały nie-

które państwa niemieckie w latach 1818-1820: Badenia, Wirtembergia,

Hessen-Darmstadt, Nassau; tak naprawdę liberalną monarchią konstytu-

cyjną było tylko księstwo sasko-weimarskie. Reżim zbliżony do francu-

skiego otrzymała niepodległa Belgia w konstytucji z r. 1831; Holandia,

choć państwo konstytucyjne, po r. 1815 rządzona była przez króla Wil-

helma I w sposób na poły absolutny, zmieniła ten stan dopiero konstytucja

z r. 1848.


Najbardziej znanym przykładem monarchii liberalnej ze wzmocnioną

rolą króla jest Francja pod rządami Ludwika Filipa I (1830-1848): ze względu

na rosnącą rolę parlamentu można ją określić jako monarchię p ó i -

parlamentarną. Ludwik Filip chętnie podkreślał, że to on „prowa-

dzi fiakra": warto zwrócić uwagę, że symbolem państwa nie jest tu już


231


Powszechna historia ustrojów państwowych


jakaś kapiąca złotem dworska karoca, lecz mieszczańska dorożka. Przy

całej ambicji rządzenia, jaką król ujawniał, funkcja stangreta, którą sobie

sam przypisywał, poświadcza ograniczenie jego roli. Dorożkarz decyduje

o tempie jazdy i wyborze trasy, ale cel podróży określają pasażerowie

usadowieni na kanapie pojazdu. Zarówno komunista Marks, jak liberał

Tocqueville byli zgodni w ocenie owych „decydentów", przypisując tę

rolę elicie francuskiej burźuazji, a to znaczy głównie burżuazji finansowej.


Tak zwana Karta konstytucyjna, oktrojowana przez Ludwika XVIII po

klęsce Napoleona (1814) i znowelizowana przez parlament w liberalniej-

szym duchu po rewolucji lipcowej 1830 r., w istocie pozwalała królowi

prowadzić fiakra". Ludwik Filip bardzo się starał, by - jak powiadał

najwierniejszy z jego premierów, Guizot - „tron nie był pustym fotelem".

Król swobodnie powoływał i odwoływał członków rady ministrów;


musieli oni mieć zaufanie króla, zaufanie parlamentu nie było im ko-

niecznie potrzebne. Monarcha niechętnie powoływał mocnego prezesa rady

ministrów; arcylojalny Guizot kierował de facto rządem od r. 1840, ale

tytuł prezesa rady otrzymał dopiero w r. 1847. Król wybierał z lubością

na szefów rządu jawne miernoty. Ponieważ zręcznie wykorzystywał legen-

dę napoleońską (pochlebcy zwali go Napoleonem pokoju), wśród szefów

rządu pojawiali się marszałkowie cesarza - Gerard, Mortier i przede wszyst-

kim Soult, ongiś zwycięzca pod Austerlitz, teraz już kompletny ramol.

Ludwik Filip tak dobierał ministrów, aby się wzajemnie nie lubili; nie

znosił, gdy wymykali się spod jego kontroli. Sam natomiast chętnie działał

za ich plecami, osobliwie w sferze polityki zagranicznej. Wśród burżuazji

był popularny, przyjął też mieszczański styl bycia i mieszczańskie wady;


nienawidzili go legitymiści, zwolennicy obalonej w 1830 r. starszej linii

Bourbonów, a jeszcze bardziej - radykalni republikanie. Wychodził cało

z licznych zamachów na jego życie, przyjmował je zresztą z odwagą.


Podział władz między k r ó l a i parlament dawał przewagę temu

pierwszemu. Parlament był bardzo niereprezentatywny. Wyśrubowane cen-

zusy majątkowe sprawiały, że pod koniec tej „monarchii orleańskiej",

mimo bogacenia się Francji, prawa wyborcze miało 240 tyś. Francuzów

na 35 min. populacji kraju. Głosy owych bogatych wyborców miały nie-

równą siłę, geografia wyborcza krzywdziła duże miasta. Ułatwiało to ko-

rupcję wyborczą, w niektórych okręgach wystarczało bowiem przekupić


232


Państwo liberalne


niewielką liczbę wyborców, by uzyskać wynik korzystny dla rządu. Po-

chodzącą z takich wyborów Izbę Deputowanych król mógł rozwiązać w każ-

dej chwili - i często to robił, z reguły po to, by wzmocnić prorządową

większość w Izbie. Z kolei izba wyższa składała się z dożywotnich parów,

mianowanych przez króla. W obu izbach ogromną rolę odgrywali fun-

kcjonariusze i dygnitarze: w Izbie Parów to większość, w Izbie Deputo-

wanych - ok. 40%. Król dzielił z izbami prawo inicjatywy ustawodawczej,

miał też prawo sankcji, tzn. weta absolutnego w stosunku do ustaw.


To prawda, że gabinetom trudno było rządzić w obliczu totalnej

wrogości Izby Deputowanych. Pojawiła się też instytucja wotum zaufania:


gabinet mógł postawić kwestię zaufania i żądać głosowania Izby. To krok

w stronę rządów pariamentamo-gabinetowych. Ale nie było możliwe ustą-

pienie rządu skonfliktowanego z Izbą Deputowanych bez zgody króla...

Spośród 17 gabinetów monarchii orleańskiej tylko 5 odeszło na tle wrogo-

ści Izby Deputowanych (Izba Parów nie miała w tej materii żadnego wpły-

wu). Ostatecznie tedy, mimo pewnej ewolucji w stronę systemu parla-

mentamo-gabinetowego, nie wytworzył się on aż do upadku reżimu: co

najwyżej można mówić, iż była to monarchia półparlamentama, wymaga-

jąca harmonii między Izbą z wyboru i rządem mianowanym przez króla.


Warunków dla rządów pariamentamo-gabinetowych zabrakło po obu

stronach. Nie można w istocie mówić o radzie ministrów jako solidarnej

drużynie kierowanej przez premiera, Ludwik Filip potrafił temu przeszko-

dzić. Trudno też było o sformowanie wyraźnej i trwałej większości w Iz-

bie Deputowanych. Wysoki cenzus majątkowy zdawał się zapewniać Izbie

jednorodność socjalną i koloryt konserwatywno-liberalny. Wszelako była

ona przez cały czas mocno podzielona: działało w niej około sześciu (cza-

sem mniej, czasem więcej) ońentacji partyjnych, w dodatku wewnętrznie

skłóconych. Powstanie systemu dwupartyjnego, jak za Kanałem, było we

Francji niemożliwe - nie tylko ze względu na większe zróżnicowanie kraju

i skłonności Francuzów do indywidualizmu. W trzydzieści kilka lat po

burzliwej rewolucji starsi Francuzi czuli jeszcze w kościach konflikty i po-

działy, które powstały właśnie wtedy. Komedia ludzka Balzaka ukazuje

doskonale, jak mocne piętno wycisnęła rewolucja na Francuzach, którzy

w latach monarchii orleańskiej byli po czterdziestce: dotyczyło to ideo-

logii, instytucji politycznych, słownika politycznego... W czasach porewo-


233


Powszechna historia ustrojów państwowych


lucyjnych zmieniały się znowu konstytucje i reżimy, co stwarzało nowe,

ostre podziały. Szybki postęp kapitalizmu sprawiał, że ścierały się wśród

elit różnorodne interesy branżowe, regionalne, grupowe. Rozproszkowanie

Izby Deputowanych było odbiciem tych zjawisk, a skłócenie parlamentu

nigdy nie sprzyjało poprawnemu funkcjonowaniu systemu parlamentar-

no-gabinetowego.


W dodatku natrętne ingerencje Ludwika Filipa skutecznie deformowały

przebiegi procesów politycznych. Król dysponował bardzo sprawną, scen-

tralizowaną biurokracją dobrze kontrolującą teren kraju, którą restaurowa-

na monarchia odziedziczyła po Napoleonie. W połączeniu ze wspomnianą

wyżej, sprytnie zaprojektowaną geografią wyborczą dawało to duże możli-

wości manipulowania wyborcami. Zasłynął przypadek wyborców z Lang-

wedocji, którzy obiecywali prefektowi swego departamentu, że oddadzą

swe głosy na każdego, kogo im wskaże, choćby nawet na jego konia,

jeśli sprawi, że budowana właśnie linia kolejowa nie ominie ich miasta!

Znanym z brytyjskiego doświadczenia sposobem przekupywano też wy-

branych już posłów synekurami i posadami: stąd tak wielka liczba fun-

kcjonariuszy w obu izbach parlamentu. Zjadliwy opis praktyk korupcyj-

nych administracji Ludwika Filipa daje ostatnia, nie ukończona powieść

Stendhala Lucjan Leiiwen. Dodajmy wreszcie, że korupcja parlamentarna

nie zdołała przezwyciężyć politycznego rozdrobnienia ani zapewnić rzą-

dom królewskim wygodnej, stabilnej większości w Izbie Deputowanych.

Popsuła natomiast monarchii orleańskiej reputację; była zresztą jedynie

wierzchołkiem góry lodowej. Reżim Ludwika Filipa wsławił się wyjąt-

kowym natężeniem oszustw i łapownictwa na styku elity władzy i elity

bogactwa. Był to, obok obsesyjnego konserwatyzmu (niechęci do choćby

skromnej demokratyzacji prawa wyborczego), główny impuls rewolucji

lutowej 1848 r., która wywróciła liberalną monarchię orleańską. Poeta

Lamartine, który po lutym 1848 r. odegrał wielką polityczną rolę, nie

bez racji określił tę rewolucję demokratyczną mianem „rewolucji pogardy".


Państwo liberalne oferowało zatem różne modele podziału władz, szcze-

gólnie jeśli chodzi o relacje pomiędzy władzą wykonawczą i ustawodawczą.

Znacznie większą jednolitość prezentuje natomiast sytuacja trzeciej

władzy, sądownictwa. Z podstawowych zasad liberalizmu wynikało

uznanie pełnej niezawisłości sędziów - przy orzekaniu - od


234


Państwo liberalne


władzy wykonawczej, monarchów, ministrów, administracji lokalnej, ale

też, dla uniknięcia „tyranii sądowej", u z a l e ż n i e n i e sędziów od

prawa (Monteskiusz twierdził, że sędzia jest niczym więcej jak „ustami

ustawy"). Oznaczało to, że przestępstwem jest tylko taki czyn, który pra-

wo obowiązujące w chwili jego popełnienia za przestępstwo wyraźnie

uznaje; że nie można stosować kar nie przewidzianych w prawie; że nie

wolno łączyć funkcji sędziego wyrokującego z prowadzeniem śledztwa,

oskarżaniem i obroną. To wszystko kierowało się przeciw praktykom ab-

solutyzmu, tak samo jak zasada, iż nie wolno nikogo więzić bez zgody

sądu i że proces sądowy musi dawać podsądnym solidne gwarancje proce-

sowe. Duże wzięcie w systemach liberalnych miała instytucja sędziów

przysięgłych z wyboru, którzy orzekali o winie; wymierzanie kary

w sądzie przysięgłych należało do sędziów zawodowych.


Z drugiej strony - również w zgodzie z podstawowymi zasadami libera-

lizmu w jego ówczesnej wersji - dla łamiących prawo państwo nie było by-

najmniej wyrozumiałe. Wspominaliśmy już o surowości kar. W XVIII-wiecz-

nej Wielkiej Brytanii za ok. 160 przestępstw groziła kara śmierci; w szcze-

gólności ochrona własności prywatnej była brutalna. Można było znaleźć

się na szubienicy za całą gamę kradzieży, nawet zupełnie drobnych, i za

niektóre oszustwa oraz sprzeniewierzenia. Powieszenie groziło też za „za-

mieszki" (riots), za które uznawano np. nielegalne zebranie się w miejscu

publicznym 12 osób i ich odmowę rozejścia się na wezwanie władz...

Dopiero w XIX w., m.in. pod wpływem Jeremiasza Benthama, represyj-

ność brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości zaczęta się zmniejszać. Rów-

nież liberalna monarchia orleańska hojnie szafowała karą gilotyny oraz

zesłaniem do francuskiej Gujany; ta druga kara miała reputację „suchej

gilotyny". Tylko najbardziej brutalne przepisy napoleońskich kodeksów

procedury karnej (1808) i prawa karnego materialnego (1810) zostały zła-

godzone w nowelach z 1832 r.


Amerykanie bardzo dbali o swój due process of law (XIV poprawka:


Żaden stan nie może pozbawić nikogo życia, wolności lub mienia bez

sprawiedliwego procesu sądowego"). Ale nawet przy pełnym przestrzega-

niu gwarancji procesowych amerykański wymiar sprawiedliwości był okrut-

ny. Wyroki śmierci sypały się gęsto, warunki we wzorowym więzieniu

filadelfijskim Charles Dickens uznał za barbarzyńskie i nie dające szans

poprawy (Zapiski amerykańskie, 1842). Na Południu było dużo gorzej.


235


Powszechna historia ustrojów państwowych


III. Partie polityczne


Podział władz i wzrost roli politycznej parlamentów sprzyjały powsta-

waniu partii politycznych. Rządy parlamentarno-gabinetowe wręcz wyma-

gały ich istnienia, liberalna wiara w wartość ścierania się poglądów i zasa-

da wolności dobrowolnych stowarzyszeń stwarzały partiom swobodne po-

le działania. Z drugiej strony, bardzo ograniczony krąg uprawnionych do

głosowania, których głosy partie miały łowić, nie tylko uniemożliwiał

tworzenie partii masowych, ale i nie skłaniał do rozbudowy solidnych

partyjnych struktur. Wczesnoliberalne partie miały tedy charakter elitarny,

by nie powiedzieć koteryjny. Składały się na nie wąskie sztaby przy-

wódcze i frakcje w parlamencie, a w okresach kampanii wyborczych -

lokalne komitety mobilizujące elektorat, by użyć staropolskiej formuły,

czapką, papką i solą", a więc pochlebstwami, poczęstunkami i dowcipną

perswazją. Satyrycznie przesadzony obra^ takiej aktywności komitetów

wyborczych znaleźć można w Dickensowskim Klubie Pickwicka. Wzorzec

partii" angielskich był najstarszy i zniechęcał do tej instytucji demokra-

tów, z Janem Jakubem Rousseau na czele. Z doświadczeń brytyjskich

wynikało bowiem, że „partia" jest koterią arystokratyczną obłudnie i cy-

nicznie manipulującą wyborcami.


Dwie angielskie orientacje partyjne, t o r y s i i whigowie, poja-

wiły się w schyłkowym okresie Stuartów, karierę parlamentarną robiły

po „wspaniałej rewolucji" 1688 r. W XVIII w. whigowie byli mocniej

związani z dworem i dynastią hanowerską, torysi lekko dystansowali się

od Hanowerczyków. Whigowie bronili tolerancji religijnej, torysi przywią-

zani byli do tradycyjnej dominacji państwowego kościoła anglikańskiego.

Były więc między nimi różnice, ale nie tak bardzo istotne. W świadomości

społecznej obie partie to klany najlepiej "rodzonych i najzamożniejszych,

które po prostu rywalizują o władzę dla „swoich" ludzi; rywalizacja taka

wygląda oczywiście znacznie lepiej, gdy dorobi się do niej jakąś ideologię.

W istocie, aż do schyłku XVIII w. brytyjskie „partie" były to amorficzne

koalicje wpływowych rodzin skupionych \vokół przywódców; wszystko

tu było płynne, przechodzenie od jednej do drugiej orientacji zdarzało

się nagminnie. Sytuacja zaczęła się zmieniać od końca XVIII w., bo demo-

kratyczne przesłanie rewolucji francuskiej (jej echa były w Wielkiej Bry-


236


Państwo liberalne


tanii bardzo głośne) zmuszało do refleksji nad demokratyzacją prawa wy-

borczego, a więc i nad rolą partii politycznych. Sprawa reformy wyborczej

zniszczyła tradycyjną zgodę obu orientacji co do podstawowych

zasad, wedle których kraj powinien być rządzony; gdy jednak reforma

dokonała się wreszcie w 1832 r., stało się jasne, iż proces poszerzania

ciała wyborczego" jest nieuchronny, można go jedynie opóźniać. Partie

musiały „zagospodarować" ów rosnący elektorat, aktywnie „łowić głosy",

a zatem musiały przybrać klarowniejsze oblicze i stosować nowe techniki

akcji politycznej. To nie przypadek, że właśnie w latach 20-tych i 30-tych

XIX w. w miejsce ideologicznych szyldów torysów i whigów pojawiły

się określenia: partia konserwatywna, partia liberalna. Konserwatyści jako

pierwsi użyli techniki platformy wyborczej (tzw. manifest z Tamworth,

ogłoszony w 1835 r. przez lidera partii Roberta Peela). Manifest Peela

pisany jest w pierwszej osobie („nie zamierzam doradzać Koronie...", „sprze-

ciwiam się...", „nie chcę pomijać sprawy..." itd.), bo w partii rola lidera

jest dominująca. Fakt ten nie oznacza, że jest to rola najważniejsza dla

przywódcy kraju. Szef partii rządzącej jest przede wszystkim

premierem, następnie (to już dotyczy liderów obu partii) przywód-

cą frakcji parlamentarnej, na końcu dopiero owym liderem

partyjnym. Wielkie decyzje polityczne liderzy ogłaszali w parlamencie,

a nie na jakichś mityngach partyjnych (choć instytucję tę już znano). De-

cyzje owe były nieraz zaskakujące, brytyjski przywódca nieraz dokonywał

nagłych politycznych zwrotów. Aby zachować tę swobodę, przez większą

część XIX w. nie próbowano nawet formułować programów partyjnych,

wiele natomiast mówiono o konserwatywnych czy liberalnych „zasadach"

i ogłaszano nader doraźne wyborcze platformy. Zmieni to dopiero kolejna

reforma wyborcza, w r. 1867.


Struktury brytyjskich partii nie stały się jednak w XIX w.

dużo solidniejsze. Konserwatywni przywódcy zbierali się w klubie pod nazwą

Cariton Ciub, liberałowie - w Reform Ciub. Podstawowa praca partyjna

skupiała się w parlamencie. Ważną innowacją było pojawienie się sekreta-

rzy organizacyjnych partii, tzw. whipów. Dyscyplinowali oni posłów (stąd

nazwa whip, bicz): pilnowali, by nie brano samowolnych urlopów, nie

przesiadywano w bufecie podczas głosowań, by głosowano wedle dyrek-

tyw kierownictwa... Whipowie kontrolowali także partyjne finanse i nielicz-


237


Powszednia historia ustrojów państwowych


nych partyjnych urzędników. Niekiedy pomagali w wyszukiwaniu kan-

dydatów na posłów, choć tu główna rola przypadała lokalnym liderom


partyjnym. Terenowe struktury partyjne aż do reformy wyborczej z 1867 r.

były jednak niezmiernie wątle.


Konserwatyści za filary ustroju przyjmowali Koronę i Kościół angli-

kański, bronili interesów własności ziemskiej i cenili tradycje arystokratycz-

nego paternalizmu. Liberałowie zachwalali wolność i religijną tolerancję,

otwartą postawę wobec zmian w świecie i skłonności reformatorskie. Ale

obie partie potrafiły łączyć tradycję i innowację. Konserwatyści szybko

przyswoili sobie nowe idee brytyjskiego imperializmu (tu zasłużył się szcze-

gólnie Benjamin Disraeli, odnowiciel oblicza toryzmu). Liberałowie stale

przypominali swoje wspaniałe tradycje: „chwalebną rewolucję" 1688 r., re-

formę wyborczą z r. 1832.


Europejskie monarchie liberalne XIX w. także najczęściej znały dwie

główne orientacje partyjne: konserwatystów i liberałów, i to również w po-

staci partii elitarnych. Szczególny przypadek stanowiła liberalna Francja

ze swoim partyjnym rozproszkowaniem. Znamienne, że Ludwik Filip, któ-

ry -jak powiadano - „wstąpił na tron dzięki barykadom (rewolucji lipco-

wej)", miał w parlamencie partie kwestionujące jego legitymizację (po

drugiej stronie Kanału rzecz nie do pomyślenia). Z prawej strony atako-

wali króla legitymiści, zwolennicy obalonej w lipcu 1830 r. starszej linii

Bourbonów, i robili to bardzo ostro; z lewej - republikanie, twierdzący,

że Ludwik Filip przywłaszczył sobie zwycięstwo ludu, który w lipcu wal-

czył w imię republiki. Ale nawet wśród polityków uznających dynastię

orleańską król miał opozycję: to tzw. lewica dynastyczna, wedle której

system polityczny należy zreformować, w szczególności zaś obniżyć wy-

śrubowane cenzusy wyborcze. Ta orientacja była bliska tzw. ludziom ta-

lentu: adwokatom, pisarzom, publicystom, lekarzom, inżynierom itd., którzy

nie stanowili jednak licznej armii; nie mieli nawet takiego prestiżu, jaki


w Rosji czy na ziemiach polskich zaczynała sobie wyrabiać tamtejsza

inteligencja.


To charakterystyczne, że partie najbardziej wyraziste ideologicznie i sto-

sunkowo najlepiej (co nie znaczy: dobrze) zorganizowane, a więc właśnie

legitymiści, republikanie, lewica dynastyczna, miały bardzo skromny wpływ

na „ciało wyborcze". Bogaci Francuzi, uprawnieni do głosowania, woleli


238


Państwo liberalne


głosować na kandydatów lojalnych wobec „króla-mieszczanina". Poma-

gała temu wspomniana już korupcja wyborcza. Jednomandatowe okręgi

wyborcze sprzyjały postrzeganiu deputowanych jako rzeczników lokal-

nych interesów, a nie „reprezentantów narodu". Wybierano tedy ludzi,

którzy - jak sądzono - będą mieli posłuch u władzy i będą potrafili sku-

tecznie zabiegać o owe lokalne interesy. Ale dwa łączące większość posłów

czynniki: jednorodność klasowa bogaczy i lojalność wobec orleańskiego

reżimu nie zapobiegały partyjnym podziałom, płynnym zresztą i ideologicz-

nie rozmazanym. Wynikały one głównie z rywalizacji personalnych o udział

w rządzeniu. Lamardne pisał zjadliwie, że ilekroć chodzi o ograbianie

narodu, jest tylko jedna partia, lecz ilekroć zaczyna się kłótnia o władzę

ministerialną - pojawiają się dwie. Dla króla była to sytuacja wygodna,

bo znał dobrze zasadę „dziel i rządź"; nie musiał nawet trudzić się dziele-

niem, aspiranci do władzy dzielili się sami. Osobliwością tego „systemu

partyjnego" (w cudzysłowie, bo był bardzo niesystematyczny) stała się

wreszcie spora liczba posłów-kameleonów, którzy w Paryżu prezentowali

inne oblicze polityczne niż w swych okręgach wyborczych. W odróżnieniu

od Wielkiej Brytanii Francja była wielkim terytorialnie krajem, wiadomo-

ści cyrkulowały tu wolniej, a czytelnictwo prasy mniej się rozwinęło: ułat-

wiało to owe polityczne akrobacje.


Bardzo osobliwe były losy partii w liberalnych Stanach Zjednoczonych.

Tuż przed wojną o niepodległość i w jej toku aktywną rolę odgrywała

orientacja patriotów (whigów) szukająca własnych form organizacyjnych

w postaci zebrań partyjnych (caucus), komitetów korespondencyjnych, kon-

gresów prowincjonalnych... Przeciwstawiała się patriotom orientacja loja-

listów (torysów), zwolenników zachowania związku z Wielką Brytanią,

bardziej wpływowa niż się potocznie sądzi. Jej siły topniały jednak w wy-

niku masowej emigracji do Kanady i na Wyspę Brytyjską. Później, w okresie

gruntowania ściślejszych związków między stanami Unii, uformowały się

dwie nowe orientacje: federalistów (z Hamiltonem, Adamsem, Madiso-

nem) i demokratycznych republikanów z Tomaszem Jeffersonem. Na kon-

wencji konstytucyjnej w Filadelfii, gdzie układano konstytucję federalną,

dominowało przekonanie, iż gorszące konflikty między państwami Kon-

federacji dowodzą, że amerykańska unia nie jest czymś „naturalnym" i że

tylko solidne wspólne instytucje polityczne mogą na trwałe scalić tę nie-


239


Powszechna historia ustrojów państwowych


nych partyjnych urzędników. Niekiedy pomagali w wyszukiwaniu kan-

dydatów na posłów, choć tu główna rola przypadała lokalnym liderom

partyjnym. Terenowe struktury partyjne aż do reformy wyborczej z 1867 r.

były jednak niezmiernie wątłe.


Konserwatyści za filary ustroju przyjmowali Koronę i Kościół angli-

kański, bronili interesów własności ziemskiej i cenili tradycje arystokratycz-

nego paternalizmu. Liberałowie zachwalali wolność i religijną tolerancję,

otwartą postawę wobec zmian w świecie i skłonności reformatorskie. Ale

obie partie potrafiły łączyć tradycję i innowację. Konserwatyści szybko

przyswoili sobie nowe idee brytyjskiego imperializmu (tu zasłużył się szcze-

gólnie Benjamin Disraeli, odnowiciel oblicza toryzmu). Liberałowie stale

przypominali swoje wspaniale tradycje: „chwalebną rewolucję" 1688 r., re-

formę wyborczą z r. 1832.


Europejskie monarchie liberalne XIX w. także najczęściej znały dwie

główne orientacje partyjne: konserwatystów i liberałów, i to również w po-

staci partii elitarnych. Szczególny przypadek stanowiła liberalna Francja

ze swoim partyjnym rozproszkowaniem. Znamienne, że Ludwik Filip, któ-

ry -jak powiadano - „wstąpił na tron dzięki barykadom (rewolucji lipco-

wej)", miał w parlamencie partie kwestionujące jego legitymizację (po

drugiej stronie Kanału rzecz nie do pomyślenia). Z prawej strony atako-

wali króla legitymiści, zwolennicy obalonej w lipcu 1830 r. starszej linii

Bourbonów, i robili to bardzo ostro; z lewej - republikanie, twierdzący,

że Ludwik Filip przywłaszczył sobie zwycięstwo ludu, który w lipcu wal-

czył w imię republiki. Ale nawet wśród polityków uznających dynastię

orleańską król miał opozycję: to tzw. lewica dynastyczna, wedle której

system polityczny należy zreformować, w szczególności zaś obniżyć wy-

śrubowane cenzusy wyborcze. Ta orientacja była bliska tzw. ludziom ta-

lentu: adwokatom, pisarzom, publicystom, lekarzom, inżynierom itd., którzy

nie stanowili jednak licznej armii; nie mieli nawet takiego prestiżu, jaki

w Rosji czy na ziemiach polskich zaczynała sobie wyrabiać tamtejsza

inteligencja.


To charakterystyczne, że partie najbardziej wyraziste ideologicznie i sto-

sunkowo najlepiej (co nie znaczy: dobrze) zorganizowane, a więc właśnie

legitymiści, republikanie, lewica dynastyczna, miały bardzo skromny wpływ

na „ciało wyborcze". Bogaci Francuzi, uprawnieni do głosowania, woleli


238


Państwo liberalne


głosować na kandydatów lojalnych wobec „króla-mieszczanina". Poma-

gała temu wspomniana już korupcja wyborcza. Jednomandatowe okręgi

wyborcze sprzyjały postrzeganiu deputowanych jako rzeczników lokal-

nych interesów, a nie „reprezentantów narodu". Wybierano tedy ludzi,

którzy - jak sądzono - będą mieli posłuch u władzy i będą potrafili sku-

tecznie zabiegać o owe lokalne interesy. Ale dwa łączące większość posłów

czynniki: jednorodność klasowa bogaczy i lojalność wobec orleańskiego

reżimu nie zapobiegały partyjnym podziałom, płynnym zresztą i ideologicz-

nie rozmazanym. Wynikały one głównie z rywalizacji personalnych o udział

w rządzeniu. Lamartine pisał zjadliwie, że ilekroć chodzi o ograbianie

narodu, jest tylko jedna partia, lecz ilekroć zaczyna się kłótnia o władzę

ministerialną - pojawiają się dwie. Dla króla była to sytuacja wygodna,

bo znał dobrze zasadę „dziel i rządź"; nie musiał nawet trudzić się dziele-

niem, aspiranci do władzy dzielili się sami. Osobliwością tego „systemu

partyjnego" (w cudzysłowie, bo był bardzo niesystematyczny) stała się

wreszcie spora liczba posłów-kameleonów, którzy w Paryżu prezentowali

inne oblicze polityczne niż w swych okręgach wyborczych. W odróżnieniu

od Wielkiej Brytanii Francja była wielkim terytorialnie krajem, wiadomo-

ści cyrkulowały tu wolniej, a czytelnictwo prasy mniej się rozwinęło: ułat-

wiało to owe polityczne akrobacje.


Bardzo osobliwe były losy partii w liberalnych Stanach Zjednoczonych.

Tuż przed wojną o niepodległość i w jej toku aktywną rolę odgrywała

orientacja patriotów (whigów) szukająca własnych form organizacyjnych

w postaci zebrań partyjnych (caucus), komitetów korespondencyjnych, kon-

gresów prowincjonalnych... Przeciwstawiała się patriotom orientacja loja-

listów (torysów), zwolenników zachowania związku z Wielką Brytanią,

bardziej wpływowa niż się potocznie sądzi. Jej siły topniały jednak w wy-

niku masowej emigracji do Kanady i na Wyspę Brytyjską. Później, w okresie

gruntowania ściślejszych związków między stanami Unii, uformowały się

dwie nowe orientacje: federalistów (z Hamiltonem, Adamsem, Madiso-

nem) i demokratycznych republikanów z Tomaszem Jeffersonem. Na kon-

wencji konstytucyjnej w Filadelfii, gdzie układano konstytucję federalną,

dominowało przekonanie, iż gorszące konflikty między państwami Kon-

federacji dowodzą, że amerykańska unia nie jest czymś „naturalnym" i że

tylko solidne wspólne instytucje polityczne mogą na trwałe scalić tę nie-


239


Powszechna historia ustrojów państwowych


bywałe zróżnicowaną mozaikę. Cały potop artykułów i broszur broniących

konstytucji federalnej z 1787 r. i zachęcających stany do jej ratyfikacji

tworzył zręby politycznego programu partii ,,federalistów". Miała

ona spore wpływy, zwłaszcza na Północy i wśród finansistów, kupców,

przemysłowców, zwolenników kapitalizmu agrarnego. Przyjmowała cały ka-

talog wartości liberalnych, szczególnie akcentując prywatną własność. Fe-

deraliści głęboko wierzyli w potrzebę silnego politycznego przywództwa

(prezydenckiego) i ogólnonarodowego rządu; w podziale władzy skłonni

byli dostrzegać zaporę dla „wszechwładzy parlamentu"; bardzo nie lubili


demokracji i nie mieli zaufania do ignoranckich, pozbawionych politycz-

nej kultury mas.


Demokratyczni republikanie cieszyli się popularnością zwła-

szcza na Południu, wśród bogatych plantatorów, ale także wśród farmerów

i drobnych posiadaczy w całym kraju. Od federalistów nie dzieliła ich

przepaść. Nie byli przeciwnikami federacji, ale gorliwie bronili praw sta-

nów i zasady republikanizmu (podejrzewali federalistów o gust do monarchii,

niesłusznie zresztą). Przyjmowali „liberalne wyznanie wiary" (liberal creed),

sądzili jednak - i trafnie - że w Ameryce liberalizm łatwo można pogodzić

z demokracją (dla ludności białej, oczywiście), że nie ma sensu straszyć

tu widmem „tyranii motłochu". „Masy ludzkie - pisał Jefferson - nie

urodziły się z siodłami przyrośniętymi do grzbietów, a nieliczni uprzywi-

lejowani nie otrzymali od Boga butów i ostróg do ich ujeżdżania".


Odczuwana powszechnie potrzeba zacieśnienia jedności dała w pier-

wszych latach federacji przewagę partii federalistów, jednakże egalitarny

republikanizm miał w kraju solidniejsze zaplecze społeczne niż elitarny

liberalizm. W toku przygotowań do wyborów prezydenckich w 1800 r.

ogromny wysiłek agitacji wyborczej demokratycznych republikanów stał

się impulsem dla rozbudowy ich organizacji partyjnej. Pod rządami Jeffer-

sona republikanie uzyskali miażdżącą przewagę polityczną, partia federa-

listów rozsypała się i przyszedł osobliwy okres faktycznej jednopartyjności.

To jednak nie koniec zaskakującej ewolucji; demokratyczni republikanie

uzyskali, w ciągu ośmiu lat prezydentury Jeffersona, satysfakcjonujące

ich rezultaty polityczne; demokracji zresztą nie zaprowadzili. W systemie

liberalnym jednopartyjność nie ma dobrego uzasadnienia, więc zaspokojo-

na partia republikanów także zaczęła zanikać. Druga dekada XIX w. i pier-


240


Państwo liberalne


wszą połowa trzeciej to w USA tzw. era dobrego samopoczucia. Przestały

budzić namiętności i spory takie problemy, jak relacja między władzami

federalnymi i prawami stanów czy potrzeba istnienia banku centralnego

(republikanie widzieli w nim groźny bastion wielkiego kapitału). Zwykli

Amerykanie zajmowali się zagospodarowywaniem wciąż nowych terenów,

walką z Indianami, dorabianiem się. Zdawało się, że polityka przestała

ich interesować i że odtąd rządzić będą spokojnie i jednomyślnie elity

zamożne i wykształcone, bez jakichś partyjnych podziałów. Owszem, tę

jednomyślność mąciły różnice interesów między niewolniczym Południem

i „wolnymi" stanami Północy. Chodziło o to, jak utrzymać między nimi

równowagę polityczną i jakie granice wykreślić niewolnictwu na nowo

zajmowanych i przyłączanych do Unii obszarach. Ten palący problem

uregulował jednak w r. 1820 tzw. kompromis Missouri. I oto w końcu

tegoż roku prezydent James Monroe wybrany został na drugą kadencję

przy jednym tylko głosie sprzeciwu w kolegium elektorskim (ów oponent

tłumaczył się zresztą, że oddał głos przeciwny, by nie zaćmić sławy Ojca

Narodu, Waszyngtona, wybranego ongiś jednogłośnie). Partie znikły, jed-

nomyślność elit zdawała się utrwalać.


Dobre samopoczucie" elit nie miało jednak trwać długo, bo w połowie

lat 20-tych XIX w. pojawił się w USA potężny ruch demokratyczny, który

przekształcił system rządzenia i, z konieczności, przywrócił do łask partie

polityczne.


Liberalizm ceni sobie różnorodność i nie lubi uniformizacji; wszelako

wielobarwności politycznej państwo liberalne zakreślało granice. Dla par-

tii uznawanych za „wywrotowe" nie było miejsca w oficjalnym systemie

politycznym. Ujściem dla tych niepokornych socjopolitycznych tendencji

mogły się stać z w i ą z k i zawodowe, wielkie ruchy masowe,

wreszcie stowarzyszenia konspiracyjne. W Wielkiej Brytanii

związki zawodowe (trade-unions) przestały być nielegalne od 1824-25 r.

Słabe i rozproszkowane, próbowały się jednoczyć w latach 1833 i 1834,

co spotkało się z brutalnymi represjami władz. M.in. na tym tle pojawił

się wielki ruch demokratyczny o robotniczym zapleczu, czartyzm (1836-

1848, z przerwą 1842-1847). Próbował on dojść do rozwiązania „kwestii

socjalnej" poprzez głębokie reformy demokratyczne („Karta Ludu" z 1838 r.

domagała się m.in. powszechnego głosowania mężczyzn, tajności wybo-


241


Powszechna historia ustrojom państwowych


rów, Jednorocznej kadencji Izby Gmin, diet poselskich). Ruch ten skupił

wielomilionowe rzesze zwolenników, poniósł jednak klęskę wskutek skłó-

cenia szefów, braku koordynacji działań i rozdwojenia koncepcji taktycz-

nych (mieszały się tu idee „presji moralnej", pokojowego nacisku mas,

i „siły fizycznej", gwałtów i rebelii: próby stosowania tej drugiej taktyki

władze rozbijały bezlitośnie). Resztki czartyzmu, które przetrwały klęskę

z 1848 r., zbliżyły się do idei socjalistycznych.


W kontynentalnych monarchiach liberalnych przeważała formuła sto-

warzyszeń tajnych. We Francji Ludwika Filipa schodziły do podziemia

grupy radykalnych republikanów i socjalistów, na początku nowego reżi-

mu także legitymistów. Od czasu do czasu wychylały się na powierzchnię

i przyłączały się do ludowych zamieszek lub je inicjowały. Prawo politycz-

nego rozproszkowania, które nękało oficjalną scenę polityczną, nie omi-

nęło i konspiracji, toteż sekretne stowarzyszenia były niezmiernie słabe.

Rząd o tym wiedział; tak już przywykł do spisków i barykad, że komplet-

nie zlekceważył ruch ludowy z lutego 1848 r., który wywrócił tron i usta-

nowił republikę demokratyczną (,,Doświadczenie uczy, że nie robi się

rewolucji zimą" - orzekł król Ludwik Filip).


IV. Administracja i samorząd


Wśród postulatów doktryny liberalnej poczesne miejsce zajmowały ha-

sła taniego rządu i rządu racjonalnego. Ten pierwszy po-

stulat solidnie wspierał ideę samorządu (obywatele sami i za własne pie-

niądze, z części podatków, załatwiają swoje lokalne sprawy); racjonalność

rządzenia natomiast wymagała głębokich zmian w systemie administracyj-

nym. Przodowała tu Wielka Brytania. Tuż po zakończeniu wojen napoleoń-

skich premier lord Liverpool zaczął racjonalizować administrację rządową:


reorganizował struktury, likwidował na wielką skalę synekury, którymi

rząd pozyskiwał sobie zwolenników, ograniczył protekcjonizm na rzecz

kryterium kompetencji przy nominacjach urzędniczych. Napotkał zresztą

wielkie opory „klasy politycznej"; działacze partyjni (obu orientacji) nie-

chętnie przyjmowali odpolitycznienie i profesjonalizację urzędów państwo-

wych. Dopiero w połowie XIX w. wysoki dygnitarz rządowy Sir Charles


242


Państwo liberalne


Trevelyan stworzył podstawy sławnej brytyjskiej dvii service: jednolitej

we wszystkich działach administracji służby cywilnej, wspartej na zasadzie

otwartego konkursu, dokładnego badania kompetencji kandydatów, stabi-

lizacji zatrudnionych. Cmi servant nie wytycza oczywiście politycznych

celów (to zadanie rządu i ministrów), ale potrafi kompetentnie określić

środki realizacji celów i, jeśli tak trzeba, umie - i śmie - powiedzieć

swemu ministrowi: „Sir, tego się nie da zrobić".


Projekt Trevelyana wywołał polityczną burzę, gdyż partyjni bossowie

nie chcieli zrezygnować z protekcjonizmu przy obsadzaniu urzędów. Re-

formie dopomogła fala społecznego oburzenia na niesprawność rządowej

administracji, którą w latach 50-tych ujawnił brutalnie przebieg wojny

krymskiej. Powoli i z oporami system dvii service wprowadzano w życie,

zwłaszcza po r. 1870, choć protekcjonizm i nepotyzm utrzymały się w nie-

których działach administracji (celowali w tym lordowie kanclerze). Ad-

ministracja brytyjska stawała się zatem racjonalna i kompetentna, z jej

taniością było gorzej. Coraz bardziej skomplikowane zadania społeczne

w najmocniej rozwiniętym ekonomicznie państwie świata zmuszały do roz-

budowy systemu (w pierwszej połowie XIX w. liczba urzędników oscylo-

wała wokół 20-25 tysięcy, w 1870 r. przekroczyła 50 tyś., w r. 1914

wynosiła już 280 tyś.).


We Francji, po zmieniających się i ryzykownych eksperymentach admi-

nistracyjnych w latach rewolucji, klarowny i racjonalny system admini-

stracyjny stworzył tuż po przejęciu władzy Napoleon (1800). Nawiązał

do starej, monarchicznej tradycji centralizacji, w myśl której Paryż decy-

dował o wszystkim (jeden z bohaterów Moliera konstatuje ironicznie: „Poza

Paryżem nie ma zbawienia"). Szef państwa (pierwszy konsul) mianował

prefektów w departamentach, podprefektów w okręgach, merów w dużych

gminach (w mniejszych mer był mianowany przez prefekta). Biurokraty-

czna, scentralizowana, kontrolowana przez ministra spraw wewnętrznych

administracja docierała więc aż do podstawowych ogniw podziału teryto-

rialnego - gmin miejskich i wiejskich.


Prefekt był głównym instrumentem władzy rządowej nad krajem: stero-

wany przez ministra spraw wewnętrznych koordynował działania wszy-

stkich działów administracji w swoim departamencie. System ów od początku

funkcjonował sprawnie; nie tylko dlatego, że był dobrze pomyślany, ale


243


Powszechna historia ustrojów państwowych


rów, jednorocznej kadencji Izby Gmin, diet poselskich). Ruch ten skupił

wielomilionowe rzesze zwolenników, poniósł jednak klęskę wskutek skłó-

cenia szefów, braku koordynacji działań i rozdwojenia koncepcji taktycz-

nych (mieszały się tu idee „presji moralnej", pokojowego nacisku mas,

i „siły fizycznej", gwałtów i rebelii: próby stosowania tej drugiej taktyki

władze rozbijały bezlitośnie). Resztki czartyzmu, które przetrwały klęskę

z 1848 r., zbliżyły się do idei socjalistycznych.


W kontynentalnych monarchiach liberalnych przeważała formuła sto-

warzyszeń tajnych. We Francji Ludwika Filipa schodziły do podziemia

grupy radykalnych republikanów i socjalistów, na początku nowego reżi-

mu także legitymistów. Od czasu do czasu wychylały się na powierzchnię

i przyłączały się do ludowych zamieszek lub je inicjowały. Prawo politycz-

nego rozproszkowania, które nękało oficjalną scenę polityczną, nie omi-

nęło i konspiracji, toteż sekretne stowarzyszenia były niezmiernie słabe.

Rząd o tym wiedział; tak już przywykł do spisków i barykad, że komplet-

nie zlekceważył ruch ludowy z lutego 1848 r., który wywrócił tron i usta-

nowił republikę demokratyczną („Doświadczenie uczy, że nie robi się

rewolucji zimą" - orzekł król Ludwik Filip).


IV. Administracja i samorząd


Wśród postulatów doktryny liberalnej poczesne miejsce zajmowały ha-

sła taniego rządu i rządu racjonalnego. Ten pierwszy po-

stulat solidnie wspierał ideę samorządu (obywatele sami i za własne pie-

niądze, z części podatków, załatwiają swoje lokalne sprawy); racjonalność

rządzenia natomiast wymagała głębokich zmian w systemie administracyj-

nym. Przodowała tu Wielka Brytania. Tuż po zakończeniu wojen napoleoń-

skich premier lord Liverpool zaczął racjonalizować administrację rządową:


reorganizował struktury, likwidował na wielką skalę synekury, którymi

rząd pozyskiwał sobie zwolenników, ograniczył protekcjonizm na rzecz

kryterium kompetencji przy nominacjach urzędniczych. Napotkał zresztą

wielkie opory „klasy politycznej"; działacze partyjni (obu orientacji) nie-

chętnie przyjmowali odpolitycznienie i profesjonalizację urzędów państwo-

wych. Dopiero w połowie XIX w. wysoki dygnitarz rządowy Sir Charles


242


Państwo liberalne


Trevelyan stworzył podstawy sławnej brytyjskiej dvii semce: jednolitej

we wszystkich działach administracji służby cywilnej, wspartej na zasadzie

otwartego konkursu, dokładnego badania kompetencji kandydatów, stabi-

lizacji zatrudnionych, dvii servant nie wytycza oczywiście politycznych

celów (to zadanie rządu i ministrów), ale potrafi kompetentnie określić

środki realizacji celów i, jeśli tak trzeba, umie - i śmie - powiedzieć

swemu ministrowi: „Sir, tego się nie da zrobić".


Projekt Trevelyana wywołał polityczną burzę, gdyż partyjni bossowie

nie chcieli zrezygnować z protekcjonizmu przy obsadzaniu urzędów. Re-

formie dopomogła fala społecznego oburzenia na niesprawność rządowej

administracji, którą w latach 50-tych ujawnił brutalnie przebieg wojny

krymskiej. Powoli i z oporami system dvii service wprowadzano w życie,

zwłaszcza po r. 1870, choć protekcjonizm i nepotyzm utrzymały się w nie-

których działach administracji (celowali w tym lordowie kanclerze). Ad-

ministracja brytyjska stawała się zatem racjonalna i kompetentna, z jej

taniością było gorzej. Coraz bardziej skomplikowane zadania społeczne

w najmocniej rozwiniętym ekonomicznie państwie świata zmuszały do roz-

budowy systemu (w pierwszej połowie XIX w. liczba urzędników oscylo-

wała wokół 20-25 tysięcy, w 1870 r. przekroczyła 50 tyś., w r. 1914

wynosiła już 280 tyś.).


We Francji, po zmieniających się i ryzykownych eksperymentach admi-

nistracyjnych w latach rewolucji, klarowny i racjonalny system admini-

stracyjny stworzył tuż po przejęciu władzy Napoleon (1800). Nawiązał

do starej, monarchicznej tradycji centralizacji, w myśl której Paryż decy-

dował o wszystkim (jeden z bohaterów Moliera konstatuje ironicznie: „Poza

Paryżem nie ma zbawienia"). Szef państwa (pierwszy konsul) mianował

prefektów w departamentach, podprefektów w okręgach, merów w dużych

gminach (w mniejszych mer był mianowany przez prefekta). Biurokraty-

czna, scentralizowana, kontrolowana przez ministra spraw wewnętrznych

administracja docierała więc aż do podstawowych ogniw podziału teryto-

rialnego - gmin miejskich i wiejskich.


Prefekt był głównym instrumentem władzy rządowej nad krajem: stero-

wany przez ministra spraw wewnętrznych koordynował działania wszy-

stkich działów administracji w swoim departamencie. System ów od początku

funkcjonował sprawnie; nie tylko dlatego, że był dobrze pomyślany, ale


243


Powszechna historia ustrojem państwowych


i ze względu na inteligentny dobór kadr (tu duże zasługi miał minister

spraw wewnętrznych, brat pierwszego konsula, Lucjan Bonaparte). Otóż,

całą tę maszynerię administracyjną przejęła po cesarstwie monarchia re-

staurowana, a później orleańska. Liberalne rządy nie widziały powodu,

by rezygnować z tak sprawnego, a zarazem lojalnego aparatu. Ekspansja

kapitalizmu i tu zresztą, jak za Kanałem, mnożyła zadania administracji

i komplikowała jej funkcjonowanie. Prefektom coraz trudniej przychodziło

koordynować wszystkie działania administracyjne w departamencie w imię

ideału „jedności administracji". Było to zresztą refleksem słabnięcia roli

ministra spraw wewnętrznych jako koordynatora różnych działów technicz-

nych na szczeblu centralnym (powołanie w 1830 r. ministerstwa robót

publicznych odebrało mu kontrolę nad niezwykle ważną sferą infrastruktu-

ry: rozbudową dróg, kolei żelaznych itd.). Coraz trudniejsze okazywało

się panowanie nad całością zarządu w departamentach - i koordynująca

rola prefekta sprowadzała się nieraz do składania „jeszcze jednego podpi-

su" na dokumentach. Nawet w czasach napoleońskich prefekci i merowie

liczyli się z lokalnymi elitami. W państwie liberalnym, gdzie „notable" są

politycznym fundamentem reżimu, zależność administracji lokalnej od rządu

podgryzana była przez uzależnienia od elit miejscowych, środowisk poli-

tycznych, parlamentarzystów, bogaczy. Elita władzy, elita zamożności i elita

administracyjna stwarzały potężny syndykat interesów, co neutralizowało

obawy liberałów przed potęgą centralistycznej biurokracji. Sprzyjało to

zarazem panoszeniu się korupcji na styku administracji i wielkiego bizne-

su, korupcji praktycznie bezkarnej (gdy pod koniec reżimu dla uspokojenia

opinii społecznej urządzono kilku dygnitarzom-lapownikom proces przed

Izbą Parów, król był wściekły: wyznawał zasadę, że jeśli się już kradnie,

to nie należy się do tego przyznawać).


Jeszcze mocniej rysowały się związki administracji - tak federalnej,

jak stanowej - z oligarchią zamożnych w przeddemokratycznych Stanach

Zjednoczonych. Dotyczy to w szczególności „ery dobrego samopoczucia".

Przy pozornym zobojętnieniu politycznym mas i zaniku partii politycz-

nych - nominacje funkcjonariuszy federalnych (przez prezydenta za zgodą

Senatu), wybory gubernatorów i ich najbliższych współpracowników przez

parlamenty stanowe, nominacje administracji miast i hrabstw stały się do-

meną działań grup oligarchicznych. Szczególnie widoczne było to w sta-


244


Państwo liberalne


nach południowych. Rekompensowała ów stan samorządność amerykań-

skich gmin, najpełniej rozwinięta na Północy, w stanach Nowej Anglii.


Samorząd jako forma zarządu lokalnego miał cenione przez libera-

łów zalety. Była już mowa o tym, że odpowiadał idei taniego rządu: niechże

mieszkańcy wsi, hrabstw, kantonów, miast z własnych pieniędzy utrzy-

mują wybrane przez siebie organy lokalne i załatwiają swe lokalne spra-

wy. Oczywiście, jeśli organy samorządowe wydają pieniądze z lokalnych

podatków, to ich płatnicy powinni mieć wgląd w owe wydatki. Organy

samorządowe odpowiadają zatem nie przed rządem i jego agentami, lecz

przed zbiorowością lokalną, no i oczywiście przed sądami, gdyby w swym

działaniu naruszyły prawo. Anglosaski liberał był przekonany, że przedłu-

żanie władzy rządowej „do samego dołu", w postaci agend rządowych

dyrygujących życiem lokalnym, grozi despotyczną ingerencją władzy wy-

konawczej poza sferą jej zadań. Liberał francuski też eksperymentował

z wybieralnymi organami lokalnymi (w konstytucjach z 1791 i 1795 r.),

ale w czasach Ludwika Filipa, z przyczyn wyłożonych wyżej, pogodził

się z postnapoleońską administracją. Poza argumentami politycznymi były

i sięgające zasad racje przemawiające za samorządem. Dla liberała jako

chwalcy różnorodności, pluralizmu, wielobarwności świata było oczywiste,

że różne gminy, okręgi, miasta mają własne, bardzo zróżnicowane potrze-

by i aspiracje, o których nie powinni decydować jacyś urzędnicy stołeczni.

Wreszcie, jak pisał Tocqueville, samorząd lokalny stawał się „szkolą pod-

stawową Wolności".


Angielski samorząd (self-g(>vernment) nie był jednak wynalaz-

kiem liberałów. Miał bardzo starą metrykę i w liberalnej Wielkiej Brytanii

zachował cechy nader nieortodoksyjne. W podstawowej zbiorowości, pa-

rafii, jego zależność od mieszkańców była niewielka, szarogęsili się tu

ziemianie i proboszczowie. W hrabstwach głównym organem samorządo-

wym był sędzia pokoju z rządowej nominacji. Nie przywożono go jednak

w ministerialnej teczce, pochodził zawsze z miejscowej elity ziemiańskiej

i nie był przez władze rządowe opłacany. Uważał się więc (i był uważany)

za organ od rządu niezależny. W miastach rządziły staroświeckie i nie-

sprawne korporacje (borough corporations) zdominowane przez oligarchię

finansową, kupiecką i przemysłową. Dopiero reforma wyborcza 1832 r. dała

sygnał do przemian zmurszałego systemu samorządowego.


245


Powszechna historia ustrojów państwowych


Były one powolne. Najpierw dość gruntownie zreformowano samorząd

miejski (1835): znikły korporacje, pojawiły się rady miejskie (wybierane

na trzy lata w cenzusowym głosowaniu), burmistrzowie (mayors) i ławni-

cy (aldermen) wybierani przez rad? na lat sześć. Nowy system pobudził

w miastach patriotyzmy lokalne i dostosował życie miejskie do wyzwań

nowoczesnej cywilizacji przemysłowej. Natomiast w regionach wiejskich

na reformę samorządu parafii i hrabstw trzeba było czekać do lat 80-tych

i 90-tych XIX w., gdy kolejne reformy wyborcze (1867,1883-85) mocno

już zdemokratyzowały ustrój polityczny Wielkiej Brytanii.


Osobliwością brytyjskiego systemu było istnienie w XIX w. przeróż-

nych organów ad hoc pochodzących z lokalnych wyborów i mających

konkretne zadania administracyjne w dziedzinie opieki społecznej, zdro-

wia, edukacji itd. Parlament uważał, że wystarczy respektować zasadę

wybieralności. Jednakże z takich rozwiązań ad hoc wynikały komplikacje,

nie tylko techniczne. I tak np. nowelizacja „prawa o ubogich" (pochodzą-

cego jeszcze z XVII w.) dokonana w 1834 r. gruntownie popsuła klimat

społeczny w Anglii; był to jeden z impulsów dla ruchu czartystowskiego.

Do tej pory nędzarzami zajmowały się samorządy parafialne pobierające

na ten cel specjalny podatek (poor ratę). Ten patriarchalny system zburzo-

no w r. 1834; powołano osobne „biura" (Boards iif Guardians) z wyboru

mające zajmować się biedakami. Ujednolicono przy tym system opieki:


zakazano świadczeń indywidualnych, „domowych" i zapędzono nędzarzy

do „domów pracy" o surowej dyscyplinie. Osiągnięto cele zgodne z libe-

ralną ekonomią: podatek na ubogich się obniżył, lepiej wykorzystywano

siłę roboczą, ale cały nowy system był przez robotników znienawidzony,

m.in. dlatego, że powtarzające się sezonowe bezrobocie wymagało - zaka-

zanej teraz - pomocy „domowej", a separacja płci w domach pracy rozbi-

jała rodziny.


W przeciwieństwie do systemu brytyjskiego samorząd amerykań-

ski, bardzo zróżnicowany, zdominował gminy. W miastach i hrabstwach

przed demokratyzacją ustroju funkcjonariuszy mianował gubernator. Ale

gmina żyła własnym, w większej części niezależnym życiem (nawet cele

wyznaczane przez ustawy, federalne i stanowe, realizował samorząd). Funk-

cjonariuszy gminnych wybierało na rok zgromadzenie mieszkańców i to

ono ich kontrolowało. Poza tym zgromadzenie nie było bierne, inicjowało


Państwo liberalne


wiele przedsięwzięć lokalnych. Osobliwość tego systemu stanowiła nie

tylko krótka kadencja funkcjonariuszy gminnych, ale także znaczna ich

liczba. Intencja była jasna: partycypacja jak największej liczby mieszkańców

w prowadzeniu spraw gminy, rozbudzenie „ducha gminy". W dojrzałym

kształcie samorząd taki funkcjonował przede wszystkim tam, gdzie był

najstarszy, w Nowej Anglii. W stanach południowych i zwłaszcza na obsza-

rach stopniowo przyłączanych do Unii „duch gminy" był znacznie słabszy.


We Francji atrapę organów samorządowych stworzył Napoleon w po-

staci rad generalnych (w departamentach) i municypalnych (w gminach).

Ich uprawnienia były symboliczne, a członkowie pochodzili z nominacji

władzy. Liberalna monarchia przyjęła zasadę cenzusowych wyborów do rad

(1832). Ich uprawnienia były jednak nadal niezwykle szczupłe. Na samo-

rząd z prawdziwego zdarzenia wypadło Francuzom czekać aż do prezy-

dentury Francois Mitterranda (1982).


W liberalnym systemie podziału władz pozycja samorządu jest dość

klarownie określona. Odpowiada on przed wyborcami, a nie przed władzą

wykonawczą. Poddany jest oczywiście prawom wydawanym przez władzę

ustawodawczą. Gdy organy samorządowe oskarżone zostają o łamanie prawa

(najczęściej przez władzę wykonawczą), sprawę rozstrzyga władza sądowa.


V. Wojsko


W systemach liberalnych nie żywiono zaufania do wielkich i stałych

armii, upatrując w nich podpory reżimów wrogich wolności: monarchii

absolutnych czy generalskich dyktatur w stylu napoleońskim. Brytyjczycy

i Amerykanie skłonni byli zresztą sądzić, że potężne armie lądowe nie są

im potrzebne ze względu na szczęśliwe położenie geograficzne ich krajów.

W monarchiach liberalnych kontynentalnej Europy żywe było przeświad-

czenie, że po ćwierci wieku wojen w czasach rewolucji i bonapartyzmu

gigantyczne konflikty wojenne są już wystarczająco skompromitowane,

Sądzono zatem, że wystarczy zabezpieczać się przed groźbą wojen ograni-

czonych. Wypadało też przemyśleć gwarancje cywilnej kontroli nad armią,

tak by nie narazić liberalnego państwa na jakieś militarne pronunciamiento

- wzorem był tu zamach stanu Bonapartego, później wiele razy naślado-


247




Powszechna historia ustrojów państwowych


wany w XIX w. i to nie tylko w państwach latynoamerykańskich, lecz

także w zachodniej Europie (kilka razy w Hiszpanii, w 1851 r. we Francji).


Amerykanie poszli najdalej, bo mieli poczucie bezpieczeństwa, oddzieleni

Oceanem od wojowniczych szaleństw Europy. Ochotnicza armia

była tu niewielka, na potrzeby walk z Irokezami czy Siuksami na ogół

wystarczała obywatelska milicja. Każdy trzymał tedy swoją strzel-

bę w szafie, w razie zagrożenia sąsiedzi się skrzykiwali i wyciągali owe

strzelby... Wrogość do stałej armii i wiara w wartość obywatelskiej samo-

obrony podyktowały Amerykanom zasadę zapisaną w drugiej poprawce

do konstytucji: „Dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpie-

czeństwa wolnego państwa, a zatem prawo ludu do posiadania i noszenia

broni nie może być naruszone". Oczywiście dwieście lat temu nie wyobra-

żano sobie, jakie konsekwencje może mieć w przyszłości taka zasada.


W liberalnej Wielkiej Brytanii szczycono się utrwaleniem cywilnej kon-

troli nad armią: gabinet mógł odwoływać generałów nawet w toku operacji

na froncie. Doświadczenia XVIII i początków XIX w. wzmocniły poczu-

cie „wspaniałej izolacji" Wyspy Brytyjskiej. Nic nie wyszło z inwazyj-

nych pogróżek Francji królewskiej (w okresie wojny amerykańskiej), re-

wolucyjnej, a nawet napoleońskiej: uznano zatem, że udana inwazja Wil-

helma Zdobywcy, w XI wieku, była ostatnią i nikt nie powtórzy tego

wyczynu. Po klęsce Napoleona sądzono, iż Wielka Brytania nie musi się

już wplątywać w jakieś wielkie wojny europejskie. Wielbiono księcia Welling-

tona, pogromcę „Boga wojny", Bonapartego, ale ów bohater narodowy

konstatował z goryczą, że podziw ten nie przekłada się na szacunek dla

armii: Brytyjczycy zawód żołnierski traktują pogardliwie, ochotnicy przy-

chodzący do służby stanowią bardzo pośledniJnateriał ludzki.


W istocie, sądzono, że głównym zadaniem wojska jest obrona (i posze-

rzanie) posiadłości zamorskich. Ale najtrudniejszy i największy obszar,

Indie, miał do tego celu własną armię, której trzonem byli Hindusi; w in-

nych koloniach wystarczały garnizony pod kontrolą gubernatorów.


Cywilna kontrola nad armią ujawniała wielkie słabości, ale obawiano

się reform wadliwego systemu. Parlament skąpił pieniędzy na cele wojsko-

we; organy rządowe wykonujące zwierzchnictwo nad armią miały skom-

plikowaną i anachroniczną strukturę; generałowie dowodzący tkwili na

swych stanowiskach po kilkadziesiąt lat i nie potrafili odświeżyć staroświec-


248


Państwo liberalne


kiej doktryny wojennej (gen. Raglan objął stanowisko głównodowodzą-

cego w wojnie krymskiej, gdy miał lat blisko siedemdziesiąt i był już

kompletnym ramolem). W obliczu porażek wojennych władze cywilne

i dowództwo wojskowe wzajemnie się oskarżały o zaniedbania i konser-

watywne skostnienie. Pocieszano się porzekadłem, że Anglia przegrywa

wszystkie bitwy z wyjątkiem ostatniej. Sprawdziło się to w czasie wojen

krymskiej i burskiej, jednak dotkliwe porażki podczas tych zwycięskich

wojen skłoniły Brytyjczyków do reformowania po każdej z nich obu pio-

nów systemu militarnego, tj. organów cywilnych i dowództwa. Dzięki temu

Wielka Brytania mogła wejść do wojny 1914 r. z niewielką, ale świetnie

wyposażoną i wysoce profesjonalną armią.


Także Francuzi już w okresie pierwszego eksperymentu liberalnego (w kon-

stytucji z 1791 r.) proklamowali stanowczo zasadę posłuszeństwa armii

władzom cywilnym. Ponieważ jednak bardzo się bali nie zreformowanej

armii królewskiej, rozbudowali masową paramilitarną organizację cywilną -

Gwardię Narodową, dowodzoną przez oficerów z wyboru. Miała

ona stanowić przeciwwagę dla zawodowego wojska pod komendą kró-

.lewskich oficerów (co było wielce problematyczne), a zarazem rezerwę

bezpieczeństwa wewnętrznego w sytuacji, gdy rewolucja pobudziła napię-

cia i konflikty socjalne. Gwardia Narodowa pozwalała nie odwoływać

się do pomocy armii, gdy trzeba było poskromić burzących się chłopów

czy miejskich sankiulotów. Nadano jej tedy charakter cenzusowy - mogli

w niej służyć tylko obywatele spełniający wymogi cenzusu majątkowego

i teoretycznie powinni byli to czynić pod rygorem utraty praw wybor-

czych. Napoleon nazwał tak pomyślaną Gwardię Narodową „opatrznością

sklepikarzy".


Rewolucyjna zasada powszechnej służby wojskowej z poboru (dość

teoretyczna od 1793 r., skonkretyzowana w r. 1798) została zniesiona

w liberalnej Karcie konstytucyjnej z 1814 r. Ustawa wojskowa z 1818 r.

przyjęła zasadę kompromisową, służby wojskowej obowiązkowej,

ale nie powszechnej. Wszyscy młodzi Francuzi podlegali obowiąz-

kowi służby, ale co roku losowano spośród nich stosunkowo niewielki

kontyngent (40 tyś. ludzi). Liczne kategorie młodych były wszelako zwol-

nione od służby (żywiciele rodzin, alunmi itd.). Ponadto zamożny rekrut

skazany przez los mógł opłacić zastępcę, który odsłużyłby za niego woj-


249


Powszechna historia ustrojów państwowych


sko. Długi okres służby (6, od 1832 r. 7 lat), a także możliwość J'ej prze-

dłużania, z której korzystali przede wszystkim „zastępcy", nadawały armii

charakter profesjonalny. Słabością takiego systemu była szczupłość wy-

szkolonych militamie rezerw, co się skrupiło na Francji w wojnie z Niem-

cami (1870-71).


Liberalna monarchia Ludwika Filipa twardo obstawała przy politycznej

neutralności wojska, jakkolwiek ministrami wojny byli tu tradycyjnie ge-

nerałowie, a marszałkowie napoleońscy -jak o tym była mowa - otrzymy-

wali nawet stanowiska premierów. Teoretycznie wojskowi nie byli pozba-

wieni praw wyborczych, ale tylko niewielu oficerów spełniało warunki

cenzusu majątkowego.


Podobnie jak w Wielkiej Brytanii znaleziono dla armii (dużo we Francji

większej) zatrudnienie w ekspansji kolonialnej. Długi podbój Algierii wy-

pełnił całą historię monarchii orleańskiej (1830-47); bardzo to sprzyjało

programowej neutralności politycznej wojska. Czasy Ludwika Filipa obfi-

towały w konspiracje i zamieszki, ale bezpieczeństwo reżimu zapewniały

sprawna policja i bardzo liczna Gwardia Narodowa. Konserwatywno-libe-

rainy rząd popełnił jednak fatalny błąd. Posyłał Gwardię przeciw radykal-

nym ruchawkom i ludowym zamieszkom, wykorzystując drobnomieszczań-

skie obawy przed „wywrotowcami" i „socjalistycznymi wrogami własności".

Ale trzon Gwardii Narodowej stanowili przecież obywatele pozbawieni

praw wyborczych, ludzie ze średniej i drobnej burżuazji. I oto władze odma-

wiały im elementarnych praw politycznych zastrzeżonych dla bogaczy,

a jednocześnie oczekiwały, że Gwardia będzie posłusznie szturmować ba-

rykady i własną piersią osłaniać orleańskie rządy. Ostatecznie w lutym

1848 r. gwardziści mieli już dosyć wyciągania kasztanów z ognia dla dworu

i wielkiej burżuazji - i odmówili strzelania do zbuntowanego ludowego

(tj. robotniczo-drobnomieszczańskiego) Paryża. Spowodowało to upadek

liberalnej monarchii. Do swej roli „opatrzności sklepikarzy" Gwardia Na-

rodowa powróciła kilka miesięcy później, gdy w czerwcu 1848 r. rzucono


ją przeciw groźnej rewolcie socjalnej w Paryżu, ruchowi o czysto robot-

niczym zapleczu.


Państwo liberalne


VI. Dziedzictwo


Państwo liberalne nie było aż tak bardzo wynalazcze, jak się potocznie

przypuszcza. Zanim liberalni filozofowie wymyślili teorię podziału władz,

mechanizm taki praktykowały Zjednoczone Prowincje Niderlandów. W tych

samych Niderlandach testowano zasady państwa złożonego na długo przed

konfederacją i federacją amerykańską. Konstytucja jako zbiór fundamen-

talnych norm ustrojowych to pomysł znany czasom wczesnonowożytnym,

i to w różnym kształcie jurydycznym. Konstytucją zwyczajową były pra-

wa fundamentalne monarchii francuskiej, uformowane w XIV i XV w.;


konstytucją w formie ustawy sejmowej - polskie Artykuły Henrykowskie

z 1573 r.; konstytucją oktrojowaną - Cromwellowski „Instrument Rządze-

nia", ustawa zasadnicza efemerycznej Republiki Angielskiej (1653). Sa-

morządy jako organy zarządu lokalnego istniały w Anglii od późnego

średniowiecza, potem także w „kolonialnej" Ameryce północnej. Pierwo-

cinami partii politycznych na długo przed torysami i whigami w Anglii

były XVI-wieczne organizacje polityczne we Francji (partia hugenocka,

katolicka „wieczysta święta Liga") i w Niderlandach (partie rewolucyj-

nych kalwinów w okresie wojny z Hiszpanami). Zasada rządów oligarchii

zamożnych, przeciwstawiana rządom szlachty, stanowiła fundament repu-

bliki weneckiej. Wolności polsko-litewskiej szlachty (swoboda polityczna,

wolność osobista, tolerancja religijna, niemal pełna wolność słowa itd.)

odpowiadały kanonowi liberalnych „wolności koniecznych".


Ale dopiero państwo liberalne z tych rozproszonych, nie wykształco-

nych do końca, niedookreślonych elementów stworzyło relatywnie spójne

polityczne systemy. Trzy podstawowe, wyżej omówione, to brytyjska mo-

narchia parlamentarna, amerykańska republika federalna z bardzo konsek-

wentnym podziałem władz, francuska monarchia półpariamentama z silną

pozycją króla. Każdy z tych systemów oddziaływał na skalę międzyna-

rodową. Brytyjski system parlamentamo-gabinetowy miał duży wpływ -

poprzez praktykę konstytucyjną - na Trzecią Republikę francuską (tu jed-

nak rola parlamentu stała się jeszcze silniejsza). Francuska monarchia pół-

pariamentama stanowiła wzór dla konstytucji europejskich monarchii libe-

ralnych XIX wieku, znów zresztą z różnymi odchyleniami. Poza Europą

model Stanów Zjednoczonych był atrakcyjny zwłaszcza dla rozległych


251


Powszechna historia ustrojów państwowych


państw, które pragnęły pogodzić silną władzę centralnąz ^tonomią swo-

ich prowincji. Około połowy XIX w. republiki latynoafl^ykańskie czuły

wyraźnie potrzebę politycznej i socjoekonomicznej mod^izacji i spoglą-

dały na model ustrojowy USA. Liberalne reformy wyra21^ się już w sa-

mych nazwach państw: Stany Zjednoczone Meksyku, K°lumbii, później

(po zniesieniu reżimu cesarskiego) Stany Zjednoczone BWylii. Nic trwa-

łego wyjść z tego nie mogło, bo społeczeństwa indo-laty^skie nie miały

tradycji demokratycznych, liberalnych, samorządowych; administracja była

tam słaba i skorumpowana, potęga oligarchii ogromna, ajs^yną solidniej-

szą strukturą pozostawało wojsko. Toteż zamiast ugruntowała się instytu-

cji federalnych i podziału władz powracały w Ameryce Łacińskiej junty

generalskie i dyktatury oligarchiczne.


Inspirację amerykańską znaleźć też można w konstytucj1 ^publiki chiń-

skiej z 1912 r. Jej ojciec, Suń Jat-sen, sądził, że należy sz^ć równowagi

pomiędzy silną władzą prezydencką i autonomią chińskich Prowincji. I tu


generałowie rychło obalili zafascynowanego anglosaską ki^rą polityczną

Suń Jat-sena.


Oprócz bezpośrednich inspiracji, często nietrwałych, i^ieje wszakże

dziedzictwo państwa liberalnego, które wywiera wpływ i^ Systemy poli-

tyczne świata euroamerykańskiego. Dostarcza standardów °^eny tego, co

Niemcy określają mianem przyzwoitego państwa (anstdn^r Staat). Ma

ono obowiązek respektować prawa Człowieka, w tym o\vc "'Wolności ko-

nieczne" wynalezione przez liberałów. Musi wspierać si?ną konstytucji.

Nie może lekceważyć zasady podziału władz, choć jego ^ztałty mogą

być wielce zróżnicowane. Musi szanować swobodę działani9 Partii politycz-

nych. Nie wolno mu dopuścić do wymknięcia się armii ^od kontroli

władz cywilnych. Wszystko to jest spuścizną XVIII- i ^-wiecznego

liberalnego wyznania wiary", Jego zasadniczą słabością b^ ^bawa przed

demokracją; tę jednak liberalizm zaczął przezwyciężać już od P°^owy XIX w.


Nasze doświadczenia pokazują, że mariaż Wolności i Ró^ści jest nie-

łatwy, ale jednak możliwy.


Rozdział jedenasty


Reżimy autorytarne


Klasyczny model reżimu autorytamega w nowożytnej wersji stwo-

rzył generał Bonaparte po zamachu stanu z listopada 1799 r.

Nierzadko upatrywano w nim zwykłą dyktaturę wojskową, tyle

że stosunkowo stabilną. Owszem, gdy w obliczu ekonomicznego kryzysu,

krachu ideologii, rozjątrzenia konfliktów socjalnych i politycznych klasy

rządzące nie mogą (czy nie potrafią) utrzymać stabilności władzy, dowódcy

wojska często wstępują na scenę jako rozjemcy i gwarantowie równowagi.

Na czas dłuższy lub krótszy pojawia się dyktatura militarna, jednoosobowa

lub kolegialna („junta generalska"). To m.in. jedna z dróg „wyjścia z re-

wolucji", gdy proces rewolucyjny wyczerpie swą dynamikę - zjawisko

dobrze znane w historii.


Napoleon Bonaparte postrzegany jest przede wszystkim jako wybitny

wódz, dopiero na drugim planie jako szef państwa, a później monarcha

(dla jego wrogów - uzurpator tronu). Jego imperium to twór militarnej

ekspansji, wydatki w budżecie jego państwa w większości przeznaczone

były na wojsko, karierę militarną wychwalała propaganda jako szybką

i efektowną drogę wejścia do społecznej elity.


Jednakże sam Napoleon sądził, że władza wojska we Francji jest nie-

przydatna. Swych marszałków, admirałów, generałów obsypywał zaszczy-

tami i dobrami materialnymi, ale trzymał z daleka od decyzji politycznych.

Armia stabilizowała ustrój, ale jego podporami były także scentralizowana

biurokracja i - do czasu - Kościół. W codziennej praktyce państwowej

rola administracji była pierwszoplanowa, zaś owa armatura administra-

cyjna mocno jest zakorzeniona w „stu tysiącach notabli". Napoleońscy


253


Powszechna historia ustrojów państwowych


państw, które pragnęły pogodzić silną władzę centralną z autonomią swo-

ich prowincji. Około połowy XIX w. republiki latynoamerykańskie czuły

wyraźnie potrzebę politycznej i socjoekonomicznej modernizacji i spoglą-

dały na model ustrojowy USA. Liberalne reformy wyraziły się już w sa-

mych nazwach państw: Stany Zjednoczone Meksyku, Kolumbii, później

(po zniesieniu reżimu cesarskiego) Stany Zjednoczone Brazylii. Nic trwa-

łego wyjść z tego nie mogło, bo społeczeństwa indo-latynoskie nie miały

tradycji demokratycznych, liberalnych, samorządowych; administracja była

tam słaba i skorumpowana, potęga oligarchii ogromna, a jedyną solidniej-

szą strukturą pozostawało wojsko. Toteż zamiast ugruntowania się instytu-

cji federalnych i podziału władz powracały w Ameryce Łacińskiej junty

generalskie i dyktatury oligarchiczne.


Inspirację amerykańską znaleźć też można w konstytucji republiki chiń-

skiej z 1912 r. Jej ojciec, Suń Jat-sen, sądził, że należy szukać równowagi

pomiędzy silną władzą prezydencką i autonomią chińskich prowincji. I tu


generałowie rychło obalili zafascynowanego anglosaską kulturą polityczną

Suń Jat-sena.


Oprócz bezpośrednich inspiracji, często nietrwałych, istnieje wszakże

dziedzictwo państwa liberalnego, które wywiera wpływ na systemy poli-

tyczne świata euroamerykańskiego. Dostarcza standardów oceny tego, co

Niemcy określają mianem przyzwoitego państwa (anstdndiger Staat). Ma

ono obowiązek respektować prawa Człowieka, w tym owe „wolności ko-

nieczne" wynalezione przez liberałów. Musi wspierać się na konstytucji.

Nie może lekceważyć zasady podziału władz, choć jego kształty mogą

być wielce zróżnicowane. Musi szanować swobodę działania partii politycz-

nych. Nie wolno mu dopuścić do wymknięcia się armii spod kontroli

władz cywilnych. Wszystko to jest spuścizną ^XVIII- i XIX-wiecznego

liberalnego wyznania wiary". Jego zasadniczą słabością była obawa przed

demokracją; tę jednak liberalizm zaczął przezwyciężać już od połowy XIX w.


Nasze doświadczenia pokazują, że mariaż Wolności i Równości jest nie-

łatwy, ale jednak możliwy.


Rozdział jedenasty


Reżimy autorytarne


Klasyczny model reżimu autorytarnego, w nowożytnej wersji stwo-

rzył generał Bonaparte po zamachu stanu z listopada 1799 r.

Nierzadko upatrywano w nim zwykłą dyktaturę wojskową, tyle

że stosunkowo stabilną. Owszem, gdy w obliczu ekonomicznego kryzysu,

krachu ideologii, rozjątrzenia konfliktów socjalnych i politycznych klasy

rządzące nie mogą (czy nie potrafią) utrzymać stabilności władzy, dowódcy

wojska często wstępują na scenę jako rozjemcy i gwarantowie równowagi.

Na czas dłuższy lub krótszy pojawia się dyktatura militarna, jednoosobowa

lub kolegialna („junta generalska"). To m.in. jedna z dróg „wyjścia z re-

wolucji", gdy proces rewolucyjny wyczerpie swą dynamikę - zjawisko

dobrze znane w historii.


Napoleon Bonaparte postrzegany jest przede wszystkim jako wybitny

wódz, dopiero na drugim planie jako szef państwa, a później monarcha

(dla jego wrogów - uzurpator tronu). Jego imperium to twór militarnej

ekspansji, wydatki w budżecie jego państwa w większości przeznaczone

były na wojsko, karierę militarną wychwalała propaganda jako szybką

i efektowną drogę wejścia do społecznej elity.


Jednakże sam Napoleon sądził, że władza wojska we Francji jest nie-

przydatna. Swych marszałków, admirałów, generałów obsypywał zaszczy-

tami i dobrami materialnymi, ale trzymał z daleka od decyzji politycznych.

Armia stabilizowała ustrój, ale jego podporami były także scentralizowana

biurokracja i - do czasu - Kościół. W codziennej praktyce państwowej

rola administracji była pierwszoplanowa, zaś owa armatura administra-

cyjna mocno jest zakorzeniona w „stu tysiącach notabli". Napoleońscy


253


Powszechna historia ustrojów państwowych


notable tworzyli społeczną podstawę reżimu: to ludzie wyróżniający

się z masy obywateli majątkiem (dobrze widziane były dobra nieruchome),

wykształceniem, talentami (także politycznymi i administracyjnymi), wpły-

wem na swe środowisko, parantelami, no i bezwzględną lojalnością w sto-

sunku do szefa państwa i politycznego systemu. Sporą rolę wśród notabli

odgrywali doświadczeni funkcjonariusze anden regime 'u i kolejnych reżi-

mów rewolucyjnych; dla kariery administracyjnej doświadczenie liczyło

się bardziej niż wielki majątek czy uniwersyteckie wykształcenie.


Dla nowego systemu sprawna biurokracja ważniejsza była od wojska.

Ale, z drugiej strony, można tu zauważyć przejawy niejakiej militaryzacji

instytucji cywilnych. Styl wojskowy wdzierał się do urzędu, a nawet szkoły,

hierarchia administracyjna to replika wojskowej, prefekt czy mer to rodzaj

oficerów w cywilu.


Reżim napoleoński zapowiadał przeróżne systemy autorytarne XIX

i XX w., scentralizowane, elitarne, ograniczające społeczną mobilność, z roz-

budowaną kontrolą społeczeństwa, nie tylko biurokratyczno-policyjną, słu-

_zyły bowiem owej kontroli także szkoła, propaganda państwowa, Kościół.

Był to wszelako reżim postrewolucyjny, nie stanowił zwykłej recydywy

absolutyzmu. Napoleon posługiwał się formułą: „Rewolucja się zakończy-

ła powrotem do zasad, które ją rozpoczęły". Te zasady były oświeceniowe:


racjonalna, a nawet wręcz naukowa organizacja władzy nad terytorium pań-

stwa, jego zasobami, jego populacją. Nie oznaczało to jednak powrotu

do ideologicznego rozwichrzenia czasów rewolucji, które przyniosły roz-

czarowanie do ideologii, znużenie wielką retoryką. W ustach Napoleona

słowa „ideologia", „ideologowie" miały wyraźnie negatywne znaczenie.

Jego formacja umysłowa (inżyniera wojskowego) i jego talenty miały zde-

cydowaną orientację matematyczną. To wyjaśnia ambicję stworzenia, na

gruzach świata ideologicznego, racjonalnego, naukowego despotyzmu.

y Ale postrewolucyjny charakter tego reżimu zmuszał do zachowywania

/pozorów, uspokajania ludzi, którzy - mimo rozczarowania przebiegiem

j rewolucji - bynajmniej nie chcieli powrotu do anden regime'u. Dlatego

i, też system autorytarny ma, zwłaszcza w pierwszych latach, charakter fasa-

li dowy. Posługuje się z wielkim mistrzostwem polityczną hipokryzją,

otworzy cały świat ustrojowych fikcji.


254


Reżimy autorytarne


Wielki liberał Benjamin Constant, sztandarowa postać opozycji przeciw

Napoleonowi, wnikliwie poszukiwał różnic pomiędzy bonapartyzmem (który

określał jako system uzurpacji) i dawną monarchią absolutną. „Despotyzm

- konstatował - wygania wszystkie przejawy wolności; uzurpacja [...] po-

trzebuje jej przejawów, ale zawłaszcza je i bezcześci". Dla uzurpatora

opinia publiczna jest niebezpieczna, ale potrzebuje on jej pozoru. Dlatego

uzurpacja „uderza lud jedną ręką, by zdławić jego rzeczywistą opinię,

a następnie bije go drugą ręką, by wymusić na nim pozór opinii rzeko-

mej". Gdy sułtan skazuje na śmierć swego ministra, wszystko odbywa

się w milczeniu. Ale kiedy uzurpator prześladuje niewinnego, to nakazuje

go oczerniać, tak by powtarzane kalumnie „stwarzały wrażenie narodo-

wego wyroku". To uzurpacja wymyśliła manipulowane plebiscyty, hołdow-

nicze adresy, monotonnne gratulacje dla władzy, całą „tę konwencjonalną

komedię, która nikogo już nie zwodzi i która już dawno powinna była

upaść, całkiem ośmieszona". W ocenie Constanta bonapartyzm był kary-

katurą Wolności.


/. System fikcji ustrojowych


Konstytucja nowego reżimu (1799) została przygotowana pośpiesznie;


Bonaparte żądał od jej redaktorów, by była „krótka i niejasna". Stworzyła

ona rozbudowany system pozorów.


Był to pozór demo kra c ii, gdyż konstytucja proklamowała po-

wszechność praw wyborczych. Polegała ona jednak na tym, że obywatele

(mężczyźni, oczywiście) zgromadzeni w gminach mieli prawo umieścić co

dziesiątego mieszkańca gminy na „listach zaufania". Kryterium wyboru

tych 10% populacji było wzniosłe: chodziło o „obywateli godnych pro-

wadzenia spraw publicznych". Owi godni obywatele układali z kolei de-

partamentalne listy zaufania, wybierając 10% ze swego grona. Wreszcie

zaufani notable departamentami wybierali 10% najgodniejszych, tworząc

listę krajową. Z owych list rząd miał powoływać funkcjonariuszy publicz-

nych odpowiednich szczebli - gminnych, departamentalnych, centralnych,

w tym także członków parlamentu z listy krajowej. Bardzo pracowicie ukła-

dano owe listy, które miały być realizacją napoleońskiej zasady, iż „zaufanie


255


Powszechna historia ustrojów państwowych


notable tworzyli społeczną podstawę reżimu: to ludzie wyróżniający

się z masy obywateli majątkiem (dobrze widziane były dobra nieruchome),

wykształceniem, talentami (także politycznymi i administracyjnymi), wpły-

wem na swe środowisko, parantelami, no i bezwzględną lojalnością w sto-

sunku do szefa państwa i politycznego systemu. Sporą rolę wśród notabli

odgrywali doświadczeni funkcjonariusze anden regime 'u i kolejnych reżi-

mów rewolucyjnych; dla kariery administracyjnej doświadczenie liczyło

się bardziej niż wielki majątek czy uniwersyteckie wykształcenie.


Dla nowego systemu sprawna biurokracja ważniejsza była od wojska.

Ale, z drugiej strony, można tu zauważyć przejawy niejakiej militaryzacji

instytucji cywilnych. Styl wojskowy wdzierał się do urzędu, a nawet szkoły,

hierarchia administracyjna to replika wojskowej, prefekt czy mer to rodzaj

oficerów w cywilu.


Reżim napoleoński zapowiadał przeróżne systemy autorytarne XIX

i XX w., scentralizowane, elitarne, ograniczające społeczną mobilność, z roz-

budowaną kontrolą społeczeństwa, nie tylko biurokratyczno-policyjną, słu-

_zyły bowiem owej kontroli także szkoła, propaganda państwowa, Kościół.

Był to wszelako reżim postrewolucyjny, nie stanowił zwykłej recydywy

absolutyzmu. Napoleon posługiwał się formułą: „Rewolucja się zakończy-

ła powrotem do zasad, które ją rozpoczęły". Te zasady były oświeceniowe:


racjonalna, a nawet wręcz naukowa organizacja władzy nad terytorium pań-

stwa, jego zasobami, jego populacją. Nie oznaczało to jednak powrotu

do ideologicznego rozwichrzenia czasów rewolucji, które przyniosły roz-

czarowanie do ideologii, znużenie wielką retoryką. W ustach Napoleona

słowa „ideologia", „ideologowie" miały wyraźnie negatywne znaczenie.

Jego formacja umysłowa (inżyniera wojskowego) i jego talenty miały zde-

cydowaną orientację matematyczną. To wyjaśnia ambicję stworzenia, na

gruzach świata ideologicznego, racjonalnego, naukowego despotyzmu.

y Ale postrewolucyjny charakter tego reżimu zmuszał do zachowywania

/ 'pozorów, uspokajania ludzi, którzy - mimo rozczarowania przebiegiem

rewolucji - bynajnmiej nie chcieli powrotu do anden regime 'u. Dlatego

też system autorytarny ma, zwłaszcza w pierwszych latach, charakter fasa-

dowy. Posługuje się z wielkim mistrzostwem polityczną hipokryzją,

', tworzy cały świat ustrojowych fikcji.


254


Reżimy autorytarne


Wielki liberał Benjamin Constant, sztandarowa postać opozycji przeciw

Napoleonowi, wnikliwie poszukiwał różnic pomiędzy bonapartyzmem (który

określał jako system uzurpacji) i dawną monarchią absolutną. „Despotyzm

- konstatował - wygania wszystkie przejawy wolności; uzurpacja [...] po-

trzebuje jej przejawów, ale zawłaszcza je i bezcześci". Dla uzurpatora

opinia publiczna jest niebezpieczna, ale potrzebuje on jej pozoru. Dlatego

uzurpacja „uderza lud jedną ręką, by zdławić jego rzeczywistą opinię,

a następnie bije go drugą ręką, by wymusić na nim pozór opinii rzeko-

mej". Gdy sułtan skazuje na śmierć swego ministra, wszystko odbywa

się w milczeniu. Ale kiedy uzurpator prześladuje niewinnego, to nakazuje

go oczerniać, tak by powtarzane kalumnie „stwarzały wrażenie narodo-

wego wyroku". To uzurpacja wymyśliła manipulowane plebiscyty, hołdow-

nicze adresy, monotonnne gratulacje dla władzy, całą „tę konwencjonalną

komedię, która nikogo już nie zwodzi i która już dawno powinna była

upaść, całkiem ośmieszona". W ocenie Constanta bonapartyzm był kary-

katurą Wolności.


/. System fikcji ustrojowych


Konstytucja nowego reżimu (1799) została przygotowana pośpiesznie;


Bonaparte żądał od jej redaktorów, by była „krótka i niejasna". Stworzyła

ona rozbudowany system pozorów.


Był to pozór demo kra c j i, gdyż konstytucja proklamowała po-

wszechność praw wyborczych. Polegała ona jednak na tym, że obywatele

(mężczyźni, oczywiście) zgromadzeni w gminach mieli prawo umieścić co

dziesiątego mieszkańca gminy na „listach zaufania". Kryterium wyboru

tych 10% populacji było wzniosłe: chodziło o „obywateli godnych pro-

wadzenia spraw publicznych". Owi godni obywatele układali z kolei de-

partamentalne listy zaufania, wybierając 10% ze swego grona. Wreszcie

zaufani notable departamentami wybierali 10% najgodniejszych, tworząc

listę krajową. Z owych list rząd miał powoływać funkcjonariuszy publicz-

nych odpowiednich szczebli - gminnych, departamentalnych, centralnych,

w tym także członków parlamentu z listy krajowej. Bardzo pracowicie ukła-

dano owe listy, które miały być realizacją napoleońskiej zasady, iż „zaufanie


255


Powszechna historia ustrojów państwowych


idzie od dołu, władza idzie od góry". Cały trud okazał się wszelako darem-

ny, bo w praktyce rząd dobiera} funkcjonariuszy publicznych wedle swego

widzimisię (z punktu widzenia kompetencji byt to zresztą dobór inteligentny).

Listy zaufania" okazały się fikcją.


Fasadę demokracji tworzyły równiezJpJe^is^JtY^ Oto sprawujący

najwyższą władzę Pierwszy Konsul otrzymywał od całego ludu (dorosłych

mężczyzn) legitymizację swoich działań; zaufanie spływało nań wprost,

bez pośredników. Urządzano owe plebiscyty trzykrotnie: w 1799 r. dla

ludowej ratyfikacji nowej konstytucji (która zresztą arbitralną decyzją wła-

dzy weszła w życie na sześć tygodni przed ogłoszeniem wyników plebi-

scytu); w latach 1802 i 1804 dla potwierdzenia zmian w ustroju wzmacnia-

jących pozycję Bonapartego (w 1802 r. został on konsulem dożywotnim,

w 1804 r. cesarzem).


Plebiscyty organizowała władza wedle uznania: nie było takich spraw,

w których konieczne byłoby „odwołanie się do woli narodu". Wszystkie

rząd wygrywał komfortową większością przy dużej frekwencji. Oficjalne

wyniki pierwszego plebiscytu to 3 Oli 007 głosów za i 1562 przeciw (99,9%

^ poparcia: reżimy totalitarne XX w. nie osiągały „lepszych" wyników).

Podobnie było w następnych plebiscytach, a największa liczba głosów

nie", w r. 1802, to ledwie 8374. Trudno się dziwić mikroskopijnym

rozmiarom opozycji, skoro w urzędach wykładano podczas plebiscytów

dwa czyste rejestry: do jednego wpisywali się, imieniem i nazwiskiem,

zwolennicy Pierwszego Konsula, do drugiego mogli się wpisać, także imie-

niem i nazwiskiem, jego przeciwnicy... Ponadto wyniki plebiscytów byty

cynicznie fałszowane co do liczby oddanych głosów „tak" i ogólnej frek-

wencji.


Jak się zdaje, liczbę trzech milionów głosów pozytywnych w plebis-

cycie z 1799 r. należałoby zredukować niemal do połowy (do 1,6 miliona):


dopisano do niej bowiem pól miliona głosów żołnierzy, którzy nie uczest-

niczyli w plebiscycie, i setki tysięcy głosów „cywilnych". Takie fałszer-

stwa wydają się niezbyt zrozumiałe, skoro miażdżące zwycięstwo nowego

reżimu było i tak przesądzone. Ale taka właśnie była filozofia bonapar-

tyzmu: pokazać, że cieszy się on masowym, demokratycznym poparciem

..narodu. Zapewne najbliższe prawdy były wyniki plebiscytu z 1802 r.,

gdy Bonaparte cieszył się ogromną popularnością po zawarciu pokoju


256


Reżimy autorytarne


z Wielką Brytanią. Francuzi łudzili się, że dziesięcioletni okres morder-

czych wojen dobiegł wreszcie końca. ^ „ .


System byt f i k ej ą; p a r l a m e n t a r y z m u. 'Można by sądzić, że

parlamentaryzm rozkwitał, bo powołano aż trzy izby: Trybunat, Ciało Pra-

wodawcze i Senat. Ale właśnie ppwpłano je, amewybrano,,Senat powstał

na trzeci dzień po wejściu konstytucji w życie, składał się z mianowań-

ców, nieusuwalnych i dożywotnich; miał się uzupełniać przez kooptację.

Z kolei Senat „wybrał" posłów Trybunatu i Ciała Prawodawczego. W prak-

tyce zatwierdził przedłożone mu listy.


Inicjatywa ustawodawcza należała wyłącznie do rządu. Nad projektami

ustaw dyskutował Trybunat, ale nie miał on prawa głosowania. Ciało Pra-

wodawcze („ciało nieme", jak mówiono) głosowało nad projektem bez

dyskusji, „tak" lub „nie". Izby nie mogły niczego zmienić w projekcie

rządowym; mimo to uchwaloną ustawę rząd był władny przesłać Senato-

wi, a ten miał prawo ją skasować, jeśli uznał, że jest „niekonstytucyjna".

Zabawne, że Napoleon dał Senatowi jawnie niekonstytucyjne prawo wy-

dawania aktów normatywnych, tzw. senatusconsultow, także w podsta-

wowych kwestiach ustrojowych (m.in. to właśnie senatusconsultum z maja

1804 r. uczyniło Bonapartego cesarzem Francuzów). Była to wygodna

metoda omijania normalnej drogi ustawodawczej, gdy wydawała się ona

szefowi państwa zbyt długa. Miał on jeszcze inne pomysły w zanadrzu:


mianowana przez niego Rada Stanu (ulokował tam zresztą dobrych praw-

ników) miała przygotowywać projekty ustaw, ale na drodze pozakonsty-

tucyjnej przyznał jej także prawo interpretowania ustaw, co pozwalało

naginać ich treść do potrzeb rządu. Od samego też początku Bonaparte

sam stanowił prawo poprzez rządowe rozporządzenia.


Trudno o większe skrępowanie izb parlamentarnych teoretycznie po-

chodzących z wyboru: Trybunatu i Ciała Prawodawczego. Spośród wy-

mienionych wyżej czterech ciał kolegialnych realne znaczenie miały tylko

dwa: Senat i Rada Stanu. Ale dalsza ewolucja jeszcze bardziej upokarzała

owe pseudoparlamentame organy. Trybunat, w którym wolno było dysku-

tować, został zredukowany do połowy składu, odebrano mu prawo dys-

kusji na posiedzeniach plenarnych, a wreszcie go zlikwidowano (1807).

Ciało Prawodawcze wegetowało żałośnie. W nagrodę za uległość nieco

wzmocniono pozycję Senatu (m.in. uzyskał prawo rozwiązywania przed


257


Powszechna historia ustrojów państwowych


terminem Trybunatu i Ciała Prawodawczego), ale Bonaparte zadba} te;,

by Senat zupełnie od siebie uzależnić (np. senatusconsulta mogły by:


uchwalane tylko z jego inicjatywy i tylko on mógł proponować kandydc-

tów na wakujące fotele senatorskie). „Tylko ja jestem reprezentantem ludu'

- powtarzał Napoleon. Jego pseudoparlament byt tylko atrapą systemi

przedstawicielskiego. To samo zresztą dotyczyło mianowanych przezei

rad generalnych w departamentach. Były one atrapy samorządu lokalnego:


uprawnienia miały symboliczne, a szef państw starannie pilnował, bv

^ rady nie wyobraziły sobie, broń Boże, iż reprezentują lokalne zbiorowości


Lud jest suwerenem, zapewne, ale w jego untóni^Jzemawiać może tylko

, pierwszy Konsul, a później Cesarz.


Istniała w tym systemie fikcja k o l e g i a\ ^ o ś c i, przynajmniej

w pierwszych latach. Najwyższą władzę wykonawczą sprawować miało

'trzech konsulów, jednakże drugi i trzeci konsul mogli tylko doradzać pier-

,, wszemu, nie przyznano im żadnych uprawnień decyzyjnych. Francuzi po-

wiadali więc, że ich rola nie jest większa niż rold dwu poręczy fotela,

na którym Pierwszy Konsul raczy zasiadać. Konsulów wybierał Senat na

lat dziesięć, ale po zawarciu pokoju z Wielki} Brytanią tenże Senat przy-

znał Bonapartemu „nagrodę narodową": wybrał go na dalsze 10 lat; Pierwszy

Konsul sprawowałby tedy swój urząd do końca 1819 roku. Napoleon uznał:


nagrodę za skąpą i wraz ze swymi kolegami-fig^^tami zarządził plebi-

scyt w sprawie przyznania mu dożywotniego konsulatu. Wygrał go gład-

ko; wnet też senatusconsultum z sierpnia 1802 r. zmieniło konstytucję

przyznając Napoleonowi nie tylko konsulat dożywotni, ale i prawo wska-

zywania następcy, co praktycznie oznaczało dziedziczność władzy. Wła-

dzy już q u a s i - m o n a r c h i c z n ej, bo Pierwszy- Konsul otrzymał jed-

nocześnie m.in. prawo łaski, prawo ratyfikowania traktatów międzynarodo-

wych i decydującą rolę przy „wybieraniu" przez Senat drugiego oraz tneciego

konsula. Bonaparte stał się monarchą bez korony: tworzył swój dwór, jego

wizerunek zdobił monety, dzień jego urodzin, 15 sierpnia, byt świętem

narodowym... Gdy w 1804 r. przyjął tytuł cesarza Francuzów, prawie ni-

czego już nie dorzucono do jego uprawnień władczych, określono jedynie

status rodziny cesarskiej, zasady dziedzicznia korony, regencję, dygnitar-

stwa dworskie.


258


Reżimy autorytarne


Jednakże przez kilka lat utrzymywano fikcJ^_J^y.b.Uk.aiLizJii.iŁy

w intencji złagodzenia oporów licznych jeszcze we Francji obywateli, którzy

nie zapomnieli obalenia tronu i jakobińskiego hasla_,Jmierć królom". Se-

natusconsultum z r. 1804 z rozkoszną niekonsekwencją stanowiło, że „rząd

Republiki powierzony zostaje cesarzowi, który przyjmuje tytuł cesarza Fran-

cuzów". Ta karkołomna konstrukcja trwała jeszcze kilka lat, w dokumen-

tach publicznych „Republika Francuska" błąkała się mniej więcej do 1808 r.

W rzeczywistości system monarchizował się wyraźnie, nie bez intencji

skłonienia dworów europejskich do uznania, iż to ustrój „taki jak inne",

ale i w celu zaspokojenia ambicji jego twórcy. Rozwijała się w najlepsze

pompa dworu cesarskiego, Napoleon ożenił się z Habsburżanką, bratanicą

zgilotynowanej Marii Antoniny; przywrócono instytucję szlachectwa, cen-

zurę i inne tradycje ancien regime 'u (m.in. w dziedzinie represji karnej).

A jeszcze kilka lat wcześniej Bonaparte wykrzykiwał z oburzeniem: „Je-

stem żołnierzem, synem Rewolucji, nie zniosę tego, by mnie znieważano

mianem króla".


//. Racjonalizacja ustroju


Obłuda tego systemu fikcji politycznych wywoływała oburzenie w na-

der ograniczonej skali. Byłoby ono większe, gdyby nie zdumiewające suk-

cesy militarne Napoleona -1 gdyby nie stabilizacja socjopolityczna Francji

po długim okresie rewolucyjnych konwulsji. Zamysł tworzenia „nauko-

wej" organizacji państwa powiódł się tylko częściowo. Nie sposób jednak'

odmówić racji Ludwikowi Napoleonowi Bonaparte, który \v r. 1852 kon-

statował, iż „od pięćdziesięciu lat Francja kroczy po gruncie, który Kon-

sulat i Cesarstwo wyznaczyły jej organizacji administracyjnej, sądowej,

religijnej, finansowej". Trwałość tych napoleońskich struktur świadczyła

o jakości wykonanej wówczas przebudowy.


O scentralizowanej i hierarchicznej armaturze administracyjnej państwa,

stworzonej u progu nowych rządów (1800), była już mowa. To sprawny

instrument autorytarnych rządów, o wiele doskonalszy od scentralizowanej

administracji ancien regime 'u, by już nie wspominać o centralizacji jako-

bińskiej z lat 1793-94, improwizowanej pośpiesznie i kulejącej, rychło


259


Powszechna historia ustrojów państwowych


terminem Trybunatu i Ciała Prawodawczego), ale Bonaparte zadbał też,

by Senat zupełnie od siebie uzależnić (np. senatuswnsulta mogty być

uchwalane tylko z jego inicjatywy i tylko on mógt proponować kandyda-

tów na wakujące fotele senatorskie). „Tylko ja jestem reprezentantem ludu"

- powtarzał Napoleon. Jego pseudoparlament byt tylko atrapą systemu

przedstawicielskiego. To samo zresztą dotyczyto mianowanych przezeń

rad generalnych w departamentach. Były one atrapą samorządu lokalnego:


uprawnienia miały symboliczne, a szef państwa starannie pilnował, by

i rady nie wyobraziły sobie, broń Boże, iż reprezentują lokalne zbiorowości.


Lud jest suwerenem, zapewne, ale .WJegojnueniu przemawiać może tylko

, JPierwszy Konsul, a później Cesarz.


Istniała w tym systemie fikcja kolegialności, przynajmniej

w pierwszych latach. Najwyższą władzę wykonawczą sprawować miało

trzech konsulów, jednakże drugi i trzeci konsul mogli tylko doradzać pier-

, wszemu, nie przyznano im żadnych uprawnień decyzyjnych. Francuzi po-

wiadali więc, że ich rola nie jest większa niż rola dwu poręczy fotela,

na którym Pierwszy Konsul raczy zasiadać. Konsulów wybierał Senat na

lat dziesięć, ale po zawarciu pokoju z Wielką Brytanią tenże Senat przy-

znał Bonapartemu „nagrodę narodową": wybrał go na dalsze 10 lat; Pierwszy

Konsul sprawowałby tedy swój urząd do końca 1819 roku. Napoleon uznał

nagrodę za skąpą i wraz ze swymi kolegami-figurantami zarządził plebi-

scyt w sprawie przyznania mu dożywotniego konsulatu. Wygrał go gład-

ko; wnet też senatuscimsultum z sierpnia 1802 r. zmieniło konstytucję

przyznając Napoleonowi nie tylko konsulat dożywotni, ale i prawo wska-

zywania następcy, co praktycznie oznaczało dziedziczność władzy. Wła-

dzy już q u a s i - m o n a r c h i c z n ej, bo Pierwszy Konsul otrzymał jed-

nocześnie m.in. prawo łaski, prawo ratyfikowania traktatów międzynarodo-

wych i decydującą rolę przy „wybieraniu" przez Senat drugiego oraz trzeciego

konsula. Bonaparte stał się monarchą bez korony: tworzył swój dwór, jego

wizerunek zdobił monety, dzień jego urodzin, 15 sierpnia, był świętem

narodowym... Gdy w 1804 r. przyjął tytuł cesarza Francuzów, prawie ni-

czego już nie dorzucono do jego uprawnień władczych, określono jedynie

status rodziny cesarskiej, zasady dziedzicznia korony, regencję, dygnitar-

stwa dworskie.


258


Reżimy autorytarne


Jednakże przez kilka lat utrzymywano fikcJ.e_ repub^ikJ.ri.izJii.iL^

w intencji złagodzenia oporów licznych jeszcze we Francji obywateli, którzy

nie zapomnieli obalenia tronu i jakobińskiego hasia^J)imęrć królom". Se-

natuswnsultum z r. 1804 z rozkoszną niekonsekwencją stanowiło, że „rząd

Republiki powierzony zostaje cesarzowi, który przyjmuje tytuł cesarza Fran-

cuzów". Ta karkołomna konstrukcja trwała jeszcze kilka lat, w dokumen-

tach publicznych „Republika Francuska" błąkała się mniej więcej do 1808 r.

W rzeczywistości system monarchizowai się wyraźnie, nie bez intencji

skłonienia dworów europejskich do uznania, iż to ustrój „taki jak inne",

ale i w celu zaspokojenia ambicji jego twórcy. Rozwijała się w najlepsze

pompa dworu cesarskiego, Napoleon ożenił się z Habsburżanką, bratanicą

zgilotynowanej Marii Antoniny; przywrócono instytucję szlachectwa, cen-

zurę i inne tradycje ancien regime 'u (m.in. w dziedzinie represji karnej).

A jeszcze kilka lat wcześniej Bonaparte wykrzykiwał z oburzeniem: „Je-

stem żołnierzem, synem Rewolucji, nie zniosę tego, by mnie znieważano

mianem króla".


77. Racjonalizacja ustroju


Obłuda tego systemu fikcji politycznych wywoływała oburzenie w na-

.der ograniczonej skali. Byłoby ono wTękśze, gdyby nie zdumiewające suk-

cesy militarne Napoleona - i gdyby nie stabilizacja socjopolityczna Francji

po długim okresie rewolucyjnych konwulsji. Zamysł tworzenia „nauko-

wej" organizacji państwa powiódł się tylko częściowo. Nie sposób jednak'

odmówić racji Ludwikowi Napoleonowi Bonaparte, który w r. 1852 kon-

statował, iż „od pięćdziesięciu lat Francja kroczy po gruncie, który Kon-

sulat i Cesarstwo wyznaczyły jej organizacji administracyjnej, sądowej,

religijnej, finansowej". Trwałość tych napoleońskich struktur świadczyła

o jakości wykonanej wówczas przebudowy.


O scentralizowanej i hierarchicznej armaturze administracyjnej państwa,

stworzonej u progu nowych rządów (1800), była już mowa. To sprawny

instrument autorytarnych rządów, o wiele doskonalszy od scentralizowanej

administracji ancien regime 'u, by już nie wspominać o centralizacji jako-

bińskiej z lat 1793-94, improwizowanej pośpiesznie i kulejącej, rychło


259


Powszechna historia ustrojów państwowych


też zlikwidowanej. Niemniej, problemy trapiące administrację władców

absolutnych odzywały się i w systemie napoleońskim. Cesarscy prefekci

zależni byli od rządu, ale pragnęli także zachować dobre stosunki z nota-

blami swego departamentu - i niekiedy gotowi byli poświęcić dla nich

swą administracyjną gorliwość. Malowniczym tego przykładem jest histo-

ria tzw. statystyki personalnej i moralnej z lat 1809-1810.


Bonapartyzm bardzo udoskonalił aparat policyjny, przy czym

rozbudował siatkę służb paralelnych. Jednym z przedsięwzięć potężnego

ministerstwa policji było zebranie obszernej informacji o notablach z całe-

go terytorium Francji. W teczkach owej „statystyki personalnej i moral-

nej" znaleźć się miały dane o ich sytuacji rodzinnej i majątkowej, ich poglą-

dach, ich lojalności wobec rządu, słabościach i grzechach... Ambitne za-

mierzenie rozbiło się o niechęć prefektów do zadzierania z wpływowymi

ludźmi z ich departamentów. Materiały spływające do Paryża musiały

rozczarować ministra policji (był nim wówczas już nie arcysprawny Fouche,

lecz tępy stupajka generał Savary). Z „teczek" wynikało, że notablom,

tej podporze Cesarstwa, niczego poważnego nie można zarzucić!


Stworzenie aparatu administracyjnego to tylko jeden z elementów tego,

co Bonaparte określał ambitnie jako yJ? r^a niżąc je narodu". Arcy-

świetnym osiągnięciem było stworzenie ram prawnych dla funkcjonowa-

nia społeczeństwa kapitalistycznego w postaci Kodeksu cywilnego Fran-

cuzów (1804), sławnego Kodeksu Napoleona. Był on bez wątpienia stron-

niczy: to kodeks właściciela, pracodawcy, wierzyciela, ojca, męża. Obowiązuje

on we Francji do dzisiaj, choć z istotnymi zmianami. Innym elementem

organizacji narodu" było gruntowne uporządkowanie stosunków pienięż-

nych: powstał Bank Francji, który otrzymał monopol emisji pieniądza,

wartość franka francuskiego została określona i ustabilizowana. Konkordat

z 1802 r. nawiązał do tradycji ancien regime'u, to znaczy do kontroli

szefa państwa nad „kościołem Galii". Struktury kościelne włączone zosta-


>> ły w ten sposób do napoleońskiego systemu. Zarzucono rewolucyjne ma-

rzenia o powszechnej dostępności edukacji, ale stworzono solidny model

edukacji elitarnej na szczeblu wyższym i średnim (napoleońskie liceum

mogło razić militarnym stylem działania, lecz uczyło dobrze). System poa


Jicyjny słuiyiJlimilawmemuJellorow^^^ policja me została~zdomino-

,wana przez politykę, a więc przez donpsicielstwo, śaganjeJtDiskgw^.otwjfc.,


260


Reżimy autorytarne


ranie listów w „czarnym gabinecie" na poczcie. Była też policja „od dziewczyn |

publicznych, złodziei i latami"; porządek publiczny i poczucie bezpieczeń-/

stwa zwiększyły się wydatnie. '


Bonapartyzm inspirował w XIX w. reżimy autorytarne przede wszy-

stkim w kręgu kultury iberyjskiej i iberoamerykańskiej. Jednak najłatwiej

było naśladować jego zewnętrzno-polityczny wystrój, grę pozorów, tytula-

turę. Stąd np. pojawianie się w Ameryce Łacińskiej rządzących generałów,

którzy w pewnym momencie przeobrażali się w cesarzy (Jan-Jacques Dessa-

lines, cesarz Haiti od 1804 r.; Agustin Iturbide, cesarz Meksyku Augustyn I

w l. 1822-23; Faustin Soulouque, cesarz Haiti Faustyn I w l. 1849-59).

Natomiast solidna racjonalizacja ustrojowa ubogich i zacofanych państw la-

tynoskich była poza zasięgiem możliwości tamtejszych reżimów autory-

tarnych. Słabość struktur administracyjnych nie dawała się przezwyciężyć.

Starano się natomiast utrzymywać w jakim-takim ładzie wojsko (najpierw

w obawie przed próbą odwojowania kolonii przez Hiszpanię, potem w związ-

ku z wojnami o granice). Toteż latynoskie autorytaryzmy przypisywały

armii znacznie większą rolę niż to było we Francji. Cywilne dyktatury

były rzadkie i nietrwałe, wyjątek stanowił Jose Gaspar de Francia rządzący

Paragwajem w l. 1814-1840.


Zapewne najbliższy bonapartyzmowi - w zamyśle, nie w rezultatach

- był trwający przez lat z górą trzydzieści meksykański system autorytarny

gen. Porfirio Diaza, zwany porfiriatem (1876-1910). Podobnie jak bona-

partyzm przyszedł on po bardzo długim okresie socjopolitycznych kon-

wulsji z ambicją ustabilizowania kraju, centralizacji władzy, racjonalnej,

a nawet naukowej „organizacji narodu". Wyrazem tej scjenty stycznej kon-

cepcji było przyznanie nieformalnej roli kierowniczej grupie tzw. cienti-

ficos („uczonych") - intelektualistów i biznesmenów przyjmujących idee

pozytywizmu Augusta Comte'a (racjonalnej, planowej, hierarchicznej or-

ganizacji życia społecznego). Miejsce tradycyjnej polityki miałaby zająć

nauka, a ona nie podlega przecież demokratycznym sprawdzianom. Sam

generał Diaz, wzorem obu Napoleonów, stryja i bratanka, stworzył zresztą

fikcję demokratycznych procedur i utrzymywał je do końca. W odróżnie-

niu od nich jednak nie kazał się zrobić cesarzem, komentował się urzędem

prezydenta republiki oraz pozycją najwyższego szefa (jefe maximo) kla-

nów oligarchicznych, biurokratycznych i militarnych. Zręcznie utrzymy-


261




Powszechna historia ustrojów państwowych


wał między nimi równowagę i, podobnie jak Napoleonowie, ograniczał

politykę represji. W wyborach prezydenta i parlamentu (Kongresu) nie

dawał obywatelom żadnego rzeczywistego wyboru, ale nadrabiał to zręcz-

nie pompą aktu wyborczego: każdy z nich był malowniczą fiestą. Zrobił

niemało dla rozwoju przemysłowego Meksyku, ale powiększało to skan-

daliczny rozziew między miejskim kapitalizmem i archaicznym rolnic-

twem. Sprowokowało to w r. 1910 rewolucję, która połączyła zdesperowa-

nych chłopów i peonów, robotników rolnych, ze spragnionymi politycznej

wolności warstwami ludności miejskiej.


III. Drugie wydanie bonapartyzmu


Cesarstwo Napoleona III przejęło wiele zasad i instytucji stworzonych

przez Napoleona I, musiało jednak uwzględnić upływ czasu i zmieniony

stan społeczeństwa. Aby usprawiedliwić swój zamach stanu obalający Drugą

Republikę, Ludwik Napoleon Bonaparte ogłosił „przywrócenie głosowa-

nia powszechnego" (ścieśnionego uprzednio przez republikański parlament).

Komedia „list zaufania" byłaby dla Francuzów nie do przyjęcia. Nie mo-

żna też było wracać do zmyślnych machinacji z trzema izbami: parlament

był teraz jednoizbowy, z napoleońską nazwą Ciała Prawodawczego, wy-

bierany w głosowaniu powszechnym i bezpośrednim.


Fikcyjność demokracji i parlamentaryzmu wcale jednak nie znikła. Re-

żim bardzo się starał, by demokratyczne wybory posłów zdeformować.

Służyła temu chytra geografia polityczna wsparta - znów ta naukowa

organizacja narodu" - na socjologii wyborczej. Uważna obserwacja za-

chowań wyborczych pozwalała tak kroić i łączyć okręgi (jednomandato-

we), by regiony opozycyjne roztopić w lojalnych (np. łącząc niepokorne

przedmieścia robotnicze z procesarskim otoczeniem wiejskim). Ponadto

rząd bezpośrednio ingerował w proces wyborczy, argumentując to słabą

kulturą ogólną i edukacją polityczną „ciała wyborczego" (liczba analfabe-

tów ciągle jeszcze zbliżała się do połowy dorosłej populacji). Lud potrze-

buje przewodnika i rząd mu w tym służy: nie udaje neutralności i wskazuje

mu ,,kandydatów oficjalnych", płaci za ich kampanię wybor-

czą, wspiera ich głosem prefekta, mera, nauczyciela, do czasu także i księ-


262


Reżimy autorytarne


dza z ambony. Była to bardzo skuteczna metoda, jeśli jednak zawodziła

w jakimś okręgu - następowały brzydkie manipulacje wyborcze: szykano-

wanie kandydatów opozycyjnych, zmuszanie do głosowania jawnego, fałszo-

wanie wyników. Rezultaty takich praktyk okazywały się niejednoznaczne.

Przez długi czas opozycja była w parlamencie zmarginalizowana (po wy-

borach r. 1852 - 3 posłów, po r. 1857 - 5), ale absencja wyborcza psuła

obraz: przekraczała 35%. Nawet w zliberalizowanym Cesarstwie nie spa-

dła poniżej 20%.


Złudzenie demokracji pryska, gdy przyjrzymy się uprawnieniom Ciała

Prawodawczego. Inicjatywa ustawodawcza była monopolem cesarza, miał

on też prawo sankcji - a więc kontrolował proces ustawodawczy na wej-

ściu i na wyjściu. To, co działo się w środku - dyskusję parlamentarną

nad projektami ustaw - brutalnie skrępowała dyktatura przewodniczącego

izby. Nie wolno też było ogłaszać mów parlamentarnych w prasie, opinii

publicznej dostępna była tylko papka sporządzona przez przewodniczą-

cego w postaci oficjalnego biuletynu. Ciało Prawodawcze nie miało oczy-

wiście żadnego wpływu na skład i politykę rządu. Cesarz był dziedziczny,

miał pełnię władzy wykonawczej, sam powoływał i odwoływał ministrów,

którym zaufanie izby nie było potrzebne.


Można zadać sobie pytanie: skoro Ciało Prawodawcze tak niewiele mogło,

czemuż rząd z takim nakładem energii „organizował" wybory i starał się

zmarginalizować opozycję? Wynikało to z całej filozofii reżimu, który

każde wybory parlamentarne przekształcał w plebiscyt. Cesarz chce wie-

dzieć, że cieszy się zaufaniem swego ludu - i aparat państwowy „pomaga"

temu zaufaniu wyrazić się jak najpełniej.


Oprócz Ciała Prawodawczego istniał i Senat złożony z wirylistów (kar-

dynałów, marszałków, admirałów, członków rodziny cesarskiej) oraz z mia-

nowańców cesarza. Nie był jednak traktowany jako druga izba, „cień

izby niższej". Fotel senatorski to bajecznie opłacana synekura dla pupilów

władcy. Teoretycznie Senat miał być „strażnikiem konstytucji", tj. badać

konstytucyjność ustaw, ale to fikcja. Nieco większe znaczenie miały jego

uchwały, senatuswnsulta (głównie w materii modyfikowania konstytucji);


ale w rzeczywistości tworzyły one parawan dla samowoli cesarza, gdyż

musiały uzyskać wprzód jego przyzwolenie...


263


Powszechna historia ustrojów państwowych


Z pierwszego cesarstwa przejęto instytucję p l e b^c y t ów, tworzą-

cych - podobnie jak wówczas - fasada demokracji. Ich gospodarzem był

cesarz: tylko on określał, czy i kiedy zarządzić plebiscyt, pytania fórmufował

rząd, a obywatel odpowiadał tylko „tak" lub „nie".


Plebiscyty urządzano trzykrotnie, dwa razy na samym początku reżimu,

dla ludowej ratyfikacji nowej konstytucji (1851) i przywrócenia cesarstwa

(1852), trzeci raz - w ostatnich miesiącach przed upadkiem Napoleona ni

(1870). Absencja była nieco mniejsza niż w wyborach (17-20%), a liczba

głosów „nie" bez porównania większa niż w plebiscytach Napoleona I:


w 1851 r. 640 tyś., w 1852 r. 400 tyś., a w r. 1870 prawie 1,6 min. To

ostatnie głosowanie ludowe pokazało, jak ważny jest wybór jego tematu

i sformułowanie pytań. Zapytano bowiem Francuzów, czy aprobują libe-

ralne zmiany w konstytucji dokonane po r. 1860. Opozycja znalazła się

w trudnej sytuacji: nie chciała wzywać do głosowania „nie", bo liberali-

zacji reżimu sama się domagała, nie mogła apelować o głosowanie „tak",

bo umocniłoby to nadal nie lubiany i zwalczany ustrój. Ostatecznie więk-

szość nurtów opozycji rekomendowała głosowanie negatywne. Wyniki ple-

biscytu (7,3 min. „tak", 1,6 min. „nie") zdawały się solidnie utrwalać

Drugie Cesarstwo; po czterech miesiącach nie zostało po nim nawet śladu.


Owa liberał iJ^LLŁJ e ż imu wJatach 60-tychXIX w. to feno-

men ciekawy. Wszystkie poprzednie ustroje francuskie od Pierwszego Ce-

sarstwa, przez monarchie: restaurowaną i orleańską, aż do Drugiej Repub-

liki - w drugiej połowie swego czasu zużywały się i usztywniały. Drugie

Cesarstwo zaś od połowy (1860) liberalizowało się wyraźnie, choć nie

bez przerw i trudności. Ludwik Napoleon Bonaparte skonfiskował po r. 1851

wolności publiczne: bardzo restrykcyjnie traktowano stowarzyszenia, nie

przywrócono napoleońskiej cenzury, ale surowe represje wymuszały na

prasie autocenzurę, kontrolowano wydawnictwa i kolportaż druków, cen-

zurowano teatry... Policja miała szerokie uprawnienia represyjne. Znamienne,

że mimo bonapartowskich tradycji „naukowej organizacji narodu" bru-

talnie dławiono swobodę intelektualną, szkoły i wyższe uczelnie nadzoro-

wano bardzo ściśle.


Administracja lokalna z prefektami-bonapartystami na czele gorliwie

wspierała tę dyktaturę. Inaczej już z ciałami zbiorowymi: parlamentem,

Senatem, Radą Stanu. Napoleon III nie dysponował odpowiednią liczbą


Reżimy autorytarne


ludzi kompetentnych a wiernych, wykorzystywał tedy pogodzonych z no-

wym reżimem orleanistów, ci zaś zachowali nostalgię za liberalizmem.

Armia była zadowolona i lojalna, burżuazja cieszyła się z przywrócenia

stabilności politycznej i poparcia, jakiego cesarz (wcale biegły w kwe-

stiach ekonomicznych) udzielał finansistom, negocjantom, przemysłow-

com. Dobra koniunktura sprzyjała postępom kapitalizmu. Chłopi twardo

popierali cesarza, Kościół pobłogosławił autorytarnemu systemowi.


U schyłku latJO-tych poparcie dla reżimu osłabło. Polityka włoska

Napoleona III zagroziła świeckiej władzy papieża w środkowej Italii i za-

ogniła stosunki cesarza z Kościołem. W 1852 r. Napoleon III obiecywał

pacyfizm: „Cesarstwo to pokój". Wznowienie polityki wojowniczej (woj-

na krymska, wojna włoska z Austrią) skłoniło barona Rothschilda do bez-

czelnego odwrócenia tej formuły: „Nie będzie pokoju, nie będzie cesar-

stwa". Zaniepokojenie burżuazji powiększył tzw. celny zamach stanu (1860):


w traktacie handlowym z Londynem Napoleon III zrezygnował z ceł pro-

tekcyjnych, dzięki którym przemysł francuski mógł produkować drożej

i gorzej od brytyjskiego. Burżuazja francuska nie była dość mądra, by

docenić długodystansowe korzyści, jakie postępowi technoprzemysłowe-

mu niosło zlikwidowanie protekcjonizmu.


Erozja poparcia dla reżimu po prawej jego stronie - wśród burżuazji

i duchowieństwa - skłaniała do refleksji, bo nawet bardzo „muskularne"

systemy nie lubią, gdy im pod nogami wyrasta, choćby częściowa, polityczna

próżnia. Można było zrekompensować straty, przyciągając grupy antykle-

rykalnej i liberalnej inteligencji, demokratycznego drobnomieszczaństwa,

nawet i robotników. To jednak wymagało zwrócenia społeczeństwu choć-

by części skonfiskowanych praw politycznych. Liberalizacja systemu do-

konywała się w trzech falach: 1860-61, 1867-68, 1869-70.


W oficjalnej wersji wszystko to było inicjatywą cesarza i wyrazem

jego dobrej woli. W istocie podjął on wykalkulowaną akcję, ostrożnie

dozował zmiany, wahał się i niekiedy cofał. Opozycja - od republikanów

do legitymistów - powściągliwie reagowała na tę ewolucję. Bezkompro-

misowi bónapartyści, tzw. mamelucy, niechętnie spoglądali na „rozmięk-

czanie" reżimu i bojkotowali reformy, gdy tylko mogli to robić. Proces

był długi i trudny, ale rezultaty nie do zlekceważenia. Ostrożnie poszerza-

no uprawnienia Ciała Prawodawczego - dopuszczono interpelacje, ujaw-

niono treść dyskusji parlamentarnych, przyznano izbie prawo do propo-


265


Powszechna historia ustrojów państwowych


nowania poprawek w projektach ustaw, wreszcie dopuszczono ją do inicja-

tywy ustawodawczej. Senat przeobrazi! się w drugą izbę ustawodawczą

otrzymawszy prawo wetowania ustaw (z początku było to weto zawiesza-

jące, potem absolutne). Nie było jeszcze mowy o odpowiedzialności poli-

tycznej ministrów przed parlamentem, ale zaczynano przebąkiwać o po-

trzebie podwójnego zaufania dla ministrów: zaufania cesarza, ale i parla-

mentu. Zmiany w konstytucji, tylko na wniosek cesarza, musiał od r. 1870

zatwierdzać lud w plebiscycie. Pojawiło się nawet niejasne sformułowanie

konstytucyjne o,,odpowiedzialności cesarza przed ludem". Ponadto złago-

dzono reżim prasowy, powiększono sferę praw obywateli w ich relacjach

z aparatem państwowym.


Klimat polityczny ożywił się, apatia ustępowała. W porównaniu z wy-

borami roku 1857 absencja wyborcza spadła w 1869 r. o prawie 14 punk-

tów procentowych. W tych ostatnich wyborach Drugiego Cesarstwa po-

stęp opozycji był efektowny. Dawniej rząd uzyskiwał w wyborach prze-

wagę nad opozycją w skali 5-6 min. głosów, teraz ów dystans stopniał

bardzo wyraźnie (ok. 4,5 min. głosów dostał rząd, ok. 3,3 min. głosów

zgarnęła opozycja). Można było oczekiwać dalszej ewolucji systemu auto-

rytarnego w stronę monarchii parlamentarnej z silną pozycją cesarza. Wszyst-

ko to nie pomogło jednak Drugiemu Cesarstwu uniknąć losu poprzednika:


podobnie jak w r. 1814 klęska militarna spowodowała bezkrwawe obale-

nie instytucji cesarskich. Tym razem na korzyść ustroju republikańsko-de-

mokratycznego.


Epizod Drugiego Cesarstwa nie zniszczył wcześniejszych orientacji po-

litycznych, republikańskich i liberalno-monarchicznych; odrodziły się one

bez trudu. Skompromitował natomiast we Francji na długo instytucję wła-

dzy personalnej i plebiscytu (powróciły one dopiero z gaullizmem). Jego

złe strony - długo trwająca dyktatura, nieco krócej występujące akcenty

klerykalne, korupcja i zbytek kręgów dworskich (tak zwana cesarska gala,

la fetę imperiale) - spychały w cień pozytywny bilans reżimu: ogromny

postęp ekonomiczny, utrwalenie instytucji głosowania powszechnego. Na-

wet natrętne popieranie „kandydatur oficjalnych" w wyborach miało tę

dobrą stronę, że odzwyczaiło francuską wieś od uległości lokalnym nota-

blom, co wyraźnie występowało w wyborach powszechnych z lat Drugiej

Republiki.


Reżimy autorytarne


Drugie Cesarstwo znacznie bliższe już było XX-wiecznym reżimom

autorytarnym niż system Napoleona I. Lepiej operowało instytucjami quasi-

-demokratycznymi i quasi-parlamentamymi, lepiej znosiło polityczną opo-

zycję. Dało też „muskularnym" reżimom XX wieku całkiem dobry przykład

stopniowego liberalizowania systemu pod presją zewnętrznych i wewnętrz-

nych koniunktur. Do historii owych autorytaryzmów XX stulecia wypad-

nie powrócić osobno.


Powszednia historia ustrojów państwowych


nowania poprawek w projektach ustaw, wreszcie dopuszczono ją do inicja-

tywy ustawodawczej. Senat przeobraził się w drugą izbę ustawodawczą,

otrzymawszy prawo wetowania ustaw (z początku było to weto zawiesza-

jące, potem absolutne). Nie było jeszcze mowy o odpowiedzialności poli-

tycznej ministrów przed parlamentem, ale zaczynano przebąkiwać o po-

trzebie podwójnego zaufania dla ministrów: zaufania cesarza, ale i parla-

mentu. Zmiany w konstytucji, tylko na wniosek cesarza, musiał od r. 1870

zatwierdzać lud w plebiscycie. Pojawiło się nawet niejasne sformułowanie

konstytucyjne o „odpowiedzialności cesarza przed ludem". Ponadto złago-

dzono reżim prasowy, powiększono sferę praw obywateli w ich relacjach

z aparatem państwowym.


Klimat polityczny ożywił się, apatia ustępowała. W porównaniu z wy-

borami roku 1857 absencja wyborcza spadła w 1869 r. o prawie 14 punk-

tów procentowych. W tych ostatnich wyborach Drugiego Cesarstwa po-

stęp opozycji był efektowny. Dawniej rząd uzyskiwał w wyborach prze-

wagę nad opozycją w skali 5-6 min. głosów, teraz ów dystans stopniał

bardzo wyraźnie (ok. 4,5 min. głosów dostał rząd, ok. 3,3 min. głosów

zgarnęła opozycja). Można było oczekiwać dalszej ewolucji systemu auto-

rytarnego w stronę monarchii parlamentarnej z silną pozycją cesarza. Wszyst-

ko to nie pomogło jednak Drugiemu Cesarstwu uniknąć losu poprzednika:


podobnie jak w r. 1814 klęska militarna spowodowała bezkrwawe obale-

nie instytucji cesarskich. Tym razem na korzyść ustroju republikańsko-de-

mokratycznego.


Epizod Drugiego Cesarstwa nie zniszczył wcześniejszych orientacji po-

litycznych, republikańskich i liberalno-monarchicznych; odrodziły się one

bez trudu. Skompromitował natomiast we Francji na długo instytucję wła-

dzy personalnej i plebiscytu (powróciły one dopiero z gaullizmem). Jego

złe strony - długo trwająca dyktatura, nieco krócej występujące akcenty

klerykalne, korupcja i zbytek kręgów dworskich (tak zwana cesarska gala,

la fetę imperiale) - spychały w cień pozytywny bilans reżimu: ogromny

postęp ekonomiczny, utrwalenie instytucji głosowania powszechnego. Na-

wet natrętne popieranie „kandydatur oficjalnych" w wyborach miało tę

dobrą stronę, że odzwyczaiło francuską wieś od uległości lokalnym nota-

blom, co wyraźnie występowało w wyborach powszechnych z lat Drugiej

Republiki.


266


Reżimy autorytarne


Drugie Cesarstwo znacznie bliższe już było XX-wiecznym reżimom

autorytarnym niż system Napoleona I. Lepiej operowało instytucjami quasi-

-demokratycznymi i quasi-pariamentamymi, lepiej znosiło polityczną opo-

zycję. Dało też „muskularnym" reżimom XX wieku całkiem dobry przykład

stopniowego liberalizowania systemu pod presją zewnętrznych i wewnętrz-

nych koniunktur. Do historii owych autorytaryzmów XX stulecia wypad-

nie powrócić osobno.


Rozdział dwunasty


Państwo demokratyczne


J;


acyś Francuzi wymowni zrobili wynalazek: iż ludzie są równi"

- pisał Adam Mickiewicz. W istocie, nowożytna teoria demokracji

powstała we Francji (Jean-Jacques Rousseau), tutaj też po raz pier-

wszy w czasach nowożytnych próbowano ją realizować (w Pierwszej Re-

'; publice, 1792-93). Próba zresztą poniosła fiasko, demokratyczna republi-

ka wykonała poślizg ku dyktaturze (1793-94), po czym na krótko przyjęła

formę liberalnej republiki cenzusowej, 1795-99.


Fundamentem XVIII-wiecznej klasycznej teorii demokracji był postulat

powszechności i równości praw politycznych, przede wszystkim zaś praw

wyborczych. Każdy obywatel powinien korzystać z prawa głosu w pro-

wadzeniu spraw publicznych - i głos każdego powinien mieć taką samą

siłę. XIX-wiecznych demokratów nie kontentowało przekształcenie pań-

stwa dobrze urodzonych w państwo posiadaczy. Cenili wolność, dostrze-

gali olbrzymi postęp, jaki przyniosły ustroje liberalne po zlikwidowaniu

rządów absolutnych. Jednakże liberałowie byli przekonani, że równość

praw politycznych byłaby niedorzeczna, skoro ludzie tak bardzo różnią

się uzdolnieniami, pracowitością, wykształceniem, zamożnością - a demo-

kraci protestowali przeciw mieszaniu dwu różnych pytań: „czy ludzie są

równi w prawach" i „czy ludzie są jednakowi". Oczywiście, ludzie są

różni, ale - jak twierdzili demokraci - różnice naturalne (pici, siły fizycz-

nej, uzdolnień, temperamentów) mają znaczenie marginalne, natomiast ol-

brzymie różnice społeczne (zamożności, wykształcenia, przywileju poli-

tycznego) są skandalicznym rezultatem niesprawiedliwych instytucji socjo-

politycznych: despotyzmu, niewolnictwa, poddaństwa, cenzusów wyborczych...


269




Powszechna historia ustrojów państwowych


Jest niesłuszne spoglądanie na równość jednostek przez pryzmat ich przy-

należności do grup społecznych, postrzeganych bezzasadnie jako „lepsze"

i „gorsze". Uzdolnienia, pracowitość, cnota itd. nie są przecież monopo-

lem tylko bogatych lub tylko mężczyzn, znaleźć je można we wszystkich

klasach i grupach. Uzdolnienia (także polityczne) rozsiane są wszędzie,

lecz nie mogą się swobodnie rozwijać z winy złych urządzeń społecznych:


braku dostępu do wykształcenia, wykluczania uboższych od praw polity-

cznych.


Rozumowanie to sugerowało wyraźnie, że demokratyczna równość praw

nie tylko zmieni system rządzenia, lecz zabarwiać też będzie, czy nawet

modelować, edukację i struktury własnościowe, status kobiet i organizację

militarną, wierzenia religijne i kulturę duchową społeczeństwa. Potwier-

dzała to empiria: Alexis de Tocqueville uważnie obserwował w latach

30-tych XIX w. młodą demokrację amerykańską i dostrzegł w niej nie

tylko stosowne instytucje polityczne i większościowe sprawdziany, lecz

cały system społeczny.


Wszelako XIX-wieczna demokracja daleka była od dzisiejszych stan-

dardów. W systemach liberalnych, gdzie idee demokratyczne mogły się

najswobodniej rozwijać, demokraci skupiali się na zwalczaniu cenzusów

majątkowych w prawie wyborczym. Postrzegali w nich podstawową ba-

rierę na drodze do równości praw politycznych i skłonni byli sądzić, że

po zniesieniu cenzusów zamożności mieć już będą swą wymarzoną de-

mokrację. Wszyscy obywatele powinni mieć prawo głosu i każdy głos

musi mieć tę samą moc - powtarzano. Jednakże wcale nie było oczywiste,

kto jest owym obywatelem i jaki sens przypisać należy małemu słówku

każdy". Francuscy jakobini u schyłku XVIII w. i większość XIX-wiecz-

nych demokratów lekką ręką wykluczali od obywatelstwa połowę rodzaju

ludzkiego - kobiety. Nie pomagały argumenty filozofów. Już stary Platon

sądził, że poszukiwanie talentów do rządzenia państwem wyłącznie wśród

mężczyzn, z pominięciem kobiet, jest równie niedorzeczne jak np. szu-

kanie owych uzdolnień tylko wśród łysych, a już nie wśród owłosionych

(lub odwrotnie). Najmłodszy z filozofów Oświecenia, Condorcet, przeko-

nywał, że samo życie potwierdza wybitne talenty polityczne kobiet: przy-

kładem mogą być Elżbieta angielska, Maria Teresa lub liczne regentki

królestwa Francji. Demokraci byli głusi na te argumenty.


270


Państwo demokratyczne


Pojawiały się wśród nich opinie, że nie należy dawać praw politycz-

nych ludziom nie mogącym głosować swobodnie z powodu uzależnienia

od zwierzchników lub pracodawców, a więc żołnierzom i służbie domo-

wej (wspomnijmy nawiasem, że w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii służba

domowa stanowiła najliczniejszą kategorię pracowników najemnych). W po-

dobnym zresztą duchu Sejm Czteroletni odsunął od sejmików szlachtę

gołotę uzależnioną od protekcji magnackiej.


W Stanach Zjednoczonych, gdzie demokracja nowożytna ustabilizo-

wała się najwcześniej (od lat 30-tych XIX w.), odsuwano od praw poli-

tycznych nie tylko kobiety (gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że tu

także najwcześniej zaczęto przełamywać ich dyskryminację polityczną).

Demokratyczna Ameryka przez kilka dziesięcioleci pozbawiała praw po-

litycznych dorosłych mężczyzn z wielu grup mniejszościowych od dawna

tu osiadłych. W stanach „wolnych" odpychano od uprawnień obywatel-

skich Murzynów, a w stanach południowych czteromilionowej populacji

murzyńskiej odmawiano elementarnych praw ludzkich. Nie mieli praw

obywatelskich rdzenni mieszkańcy tych ziem, Indianie (którym zresztą

na owych prawach najczęściej wcale nie zależało). Nie korzystali z nich

również liczni w Kalifornii Chińczycy, z dawna tu osiadli. Zmieniło się

to tuż po wojnie domowej (XIV poprawka do konstytucji z roku 1868

i XV poprawka z 1870), ale wkrótce pojawiła się na Południu segregacja

rasowa, a z nią i odpychanie Murzynów od urn wyborczych.


Wszelako sto i sto pięćdziesiąt lat temu nikt nie miał wątpliwości, że

Stany Zjednoczone Jacksona, Lincolna i Teodora Roosevelta są państwem

(i społeczeństwem) demokratycznym. To samo dotyczy proklamowanej

w r. 1870 francuskiej Trzeciej Republiki: demokraci schyłku XIX w. upa-

trywali w niej model ustroju republikańskiego i demokratycznego (a czę-

sto i wzór do naśladowania). Nie zmieniały tej opinii oczywiste dla nas

dzisiaj ułomności owej demokracji: obsesyjne odmawianie praw wybor-

czych kobietom, brak samorządu lokalnego z prawdziwego zdarzenia.


Oczywisty jest wniosek, że standardy demokracji zmieniały się z upły-

wem czasu. Demokracja to zjawisko stopniowalne, nie da się powiedzieć,

że albo jest, albo jej nie ma. Pojęcie „demokratyzacji" nie ma u nas dobrej

reputacji (bo też nadużywano go w latach 1956-1989), ale jest faktem

politycznym dobrze w świecie znanym.


271


Powszechna historia ustrojów państwowych


I. Uwarunkowania demokratyzacji


Na samym początku rewolucji francuskiej reprezentant Stanów Zjedno-

czonych we Francji tak pisał o Francuzach: „oni chcą tu amerykańskiej

konstytucji i nie zastanawiają się nad tym, że nie mają amerykańskich

obywateli zdolnych ją podtrzymywać". Ów Amerykanin, Gouvemeur Morris,

mylit się zresztą, bo we francuskiej partii patriotów (tj. wrogów absolu-

tyzmu) nie było fascynacji konstytucją USA. Dotknął on jednak problemu

do dzisiaj dyskutowanego: czy dla ustanowienia demokracji wystarczy

ogłosić demokratyczną konstytucję, czy też konieczne jest upowszechnie-

nie demokratycznej kultury obywatelskiej. Ustrój, który powierza losy pań-

stwa ogółowi obywateli, nie utrwali się przecież, jeśli ziarno demokracji

padnie na niepodatną społeczną glebę: ten pogląd powtarzano nieraz w ciągu

ostatnich dwustu lat. Demokracja wymagałaby więc odpowiedniego ,, śro-

dowiska". Gdy go zabraknie, musi ponieść klęskę.


Porównanie losów demokracji w Ameryce i we Francji zdawałoby się

potwierdzać taką opinię. Amerykanie przez długi czas mieli szansę prakty-

kować społeczną samoorganizację i egalitarne obyczaje dzięki samorzą-

dom lokalnym, wolnej prasie, kulturze dobrowolnych stowarzyszeń, bra-

kowi arystokracji, względnie egalitarnym stosunkom własnościowym. Gdy

zatem na przełomie lat 20-tych i 30-tych XIX w. zrobiono w Stanach

krok podówczas uważany za najważniejszy: zdemokratyzowano prawo wy-

borcze, zmiana ustrojowa dokonała się w sposób bezkonfliktowy i nie-

odwracalny. Najwidoczniej istniała społeczna gotowość przyjęcia demo-

kracji. Tocqueville sądził, że jeśli coś może zagrozić w Ameryce demo-

kratycznej stabilizacji, to nie nadmiar wolności i równości, lecz przeciwnie

- ich deficyt. Miał na myśli problem niewolnictwa i w diagnozie swej

się nie mylił.


We Francji natomiast, gdzie społeczeństwo nie miało sposobności przej-

ścia przez solidny trening demokratyczny, dwie kolejne próby ustanowie-

nia demokracji (1792, 1848) całkowicie zawiodły. Podobny los spotka}

próby demokratyzowania ustroju niektórych republik latynoamerykańskich

w XIX w. Wyciągano stąd wniosek, że gwarancji demokratycznej stabil-

ności szukać należy nie w „twardej" sferze instytucji politycznych,

lecz w „miękkiej" sferze kultury i obyczajów. Jest to jednak

wniosek dyskusyjny.


272


Państwo demokratyczne


Łatwy sukces demokracji amerykańskiej był możliwy dzięki zaniżeniu

jej standardów. Gdyby w latach 20-tych XIX w. demokratyczna reforma

objęła zniesienie niewolnictwa i równouprawnienie ludności kolorowej -

niechybnie by się załamała. Tego pierwszego nie zniosłoby Południe, tego

drugiego - nawet „wolne" stany Północy. I nie pomogłaby tu niewątpliwa

demokratyczna kultura białych Amerykanów. We Francji natomiast wielki

patron teorii demokratycznej, Rousseau, sądził, iż główną trudnością bę-

dzie samo ustanowienie i puszczenie w ruch demokratycznych urządzeń:


z tego punktu widzenia trapił się brakiem demokratycznego „ducha" („Duch

uspołecznienia, który ma być rezultatem działania instytucji, powinien by

patronować ich ustanowieniu"). Jeśli jednak uda się stworzyć i wprowadzić

w życie demokratyczną konstytucję, ludzie wnet „wpasują się" do nowe-

go, sprawiedliwego systemu ustrojowego i ujawnią szlachetne cechy swej

natury („Nie ma złych ludów, są tylko źle rządzone" - twierdził Rou-

sseau). Ta filozofia demokracji wspierała się, jak widać, na optymistycznej

wierze w dobroć i plastyczność natury człowieka.


Nie bez wpływu takiej antropologii politycznej francuscy demokraci

w pierwszych dwu próbach (1792, 1848) szukali nie kompromisów, lecz

pełnej, „prawdziwej" demokracji. System półdemokratyczny stworzony

przez konstytucję 1791 r. (cenzusy wyborcze nie były w nim wygórowane,

większość Francuzów miała prawa wyborcze) załamał się szybko. Nie

tylko zresztą z winy demokratów pragnących zupełnej równości politycz-

nej; większą odpowiedzialność ponoszą ci wrogowie konstytucji 1791 r.,

z dworem królewskim na czele, dla których demokracji było w niej sta-

nowczo zbyt wiele. Podobnie w 1848 r., gdy pod ludową presją starano

się tworzyć „zupełną" demokrację: także i tym razem załamała się ona

w rezultacie oporu społecznej materii. Dopiero po r. 1870 Trzecia Repu-

blika ustabilizowała demokrację francuską. Kultura demokratyczna Fran-

cuzów ciągle pozostawiała wiele do życzenia, wystarczyło jej wszakże,

by zawierać głębokie polityczne kompromisy i spokojnie obserwować ewo-

lucję demokratycznych instytucji. „Twarda" sfera instytucjonalna i „mięk-

ka" sfera demokratycznych obyczajów rozwijały się powoli i nie bez zgrzy-

tów, ale wspierały się wzajemnie. Nie jest zatem tak, że brak demokra-

tycznej kultury politycznej przesądza negatywnie szansę demokratycznej

stabilizacji.


273


Powszechna historia ustrojów państwowych


. Jeśli przyjąć XIX-wieczną optykę, w której demokratyzacja postrzegana

była przede wszystkim jako znoszenie cenzusów majątkowych w prawie

wyborczym (a tylko dodatkowo jako ustanawianie krótkiej kadencji parla-

mentu, tajności głosowania, diet poselskich itd) - można wyróżnić trzy

podstawowe strategie demokratyzacji ustroju. Strategia amerykań-

ska to szybkie, bezkonfliktowe i nieodwracalne zdemokratyzowanie wybo-

rów parlamentarnych, prezydenckich i lokalnych. Strategia brytyjska

to demokratyzacja na raty: rozłożona na całe dziesięciolecia, stopniowo

zbliżała do standardów powszechności i równości wybory parlamentarne

i lokalne. Wreszcie strategia francuska polegała na powtarzaniu,

aż do skutku, załamujących się prób utrwalenia powszechnych i równych

wyborów parlamentarnych (w r. 1848 wyjątkowo także wyborów prezy-

denckich). Z reguły chodziło o powszechne głosowanie mężczyzn.


//. Demokracja amerykańska


Era dobrego samopoczucia" zdająca się zapowiadać rządy elit, trwała

zaledwie kilkanaście lat. W latach 20-tych XIX w. ujawni} się silny ruch

demokratyczny o solidnych ludowych podstawach. Wielką rolę ode-

grali w nim westmeni, przedsiębiorczy farmerzy, ranczerzy i traperzy za-

siedlający stopniowo Wielki Zachód. Duch eksploratorski, energia, inicja-

tywa, głębokie poczucie niezależności cechujące ludzi Zachodu nie dawa-

ły wielkich szans monopolicznym rządom elit. Owym westmenom nie

były obce skłonności anarchizujące: nie sądzili wcale, by władza państwo-

wa była im koniecznie potrzebna i nie godzili się na narzucanie im zobo-

wiązań publicznych, na które nie wyrazili aprobaty. Amerykańskie realia

sprzyjały takim nastrojom: nie było obowiązkowej służby wojskowej, po-

borcy podatkowi i sędziowie z trudem tylko docierali na dalekie obszary

Zachodu, triumfowała tam społeczna samoorganizacja łącznie z „westerno-

wym" wymiarem sprawiedliwości. Jeśli już stabilizacja i ucywilizowanie

Wielkiego Zachodu wymagały rozbudowy struktur władzy, mogła to być

jedynie władza demokratyczna.


Nie należy jednak lekceważyć innych składników społecznych ruchu

demokratycznego. Wspierali go ruchliwi i ambitni drobni posiadacze i ro-


Państwo demokratyczne


botnicy wielkiego, uprzemysłowionego, politycznie aktywnego obszaru No-

wej Anglii. Miały swój interes w popieraniu demokracji niektóre grupy

wielkiego kapitału, np. nowojorskiego, konkurującego z konserwatywnym,

mającym wielkie wpływy w rządzącej elicie kapitałem filadelfijskim. Za

swego przywódcę demokraci uznali popularnego generała Andrew Jack-

sona, w gruncie rzeczy dość zachowawczego, który wszakże nie protesto-

wał, gdy propaganda demokratyczna przedstawiała go jako obrońcę praw

ludu i skromnego westmana (w rzeczywistości był człowiekiem zamoż-

nym i pochodził z Południa). Stanął na czele demokratycznej fali i dzięki

niej wygrał wybory prezydenckie w 1828 roku.


Także konserwatywne stany południowe nie omieszkały przyłączyć się

do procesu demokratyzacji. Przyzwyczajone do dominacji we władzach

Unii, zaniepokojone rosnącą przewagą demograficzną Północy, wzmac-

niały teraz solidarność całej ludności białej. Istniał zresztą na Południu

klimat powierzchownego demokratyzmu: bogaci plantatorzy poklepywali

po ramieniu białą biedotę i pili z nią w karczmach burbona, ale oczywiście

nigdy by nie wpuścili tego „białego śmiecia" (white trash) na swoje sa-

lony.


Pierwszym przejawem demokratyzacji było odrodzenie się partii

politycznych po okresie ich faktycznego zaniku. Jako główna siła

reform pojawiła się partia demokratyczna, przeciwstawiali się jej whigo-

wie. Te dwie formacje nawiązywały do tradycji demokratycznych republi-

kanów Jeffersona i federalistów Madisona i Hamiltona. Zaczęły też działać

inne, efemeryczne partie (wypadnie wrócić do tego wątku). Oczywiście,

bez odnowienia się życia partyjnego działanie mechanizmów demokra-

tycznych byłoby niemożliwe.


Drugim i najważniejszym elementem demokratyzacji było znosze-

nie cenzusów majątkowych. Proces ten trwał kilka lat, ponie-

waż nie było ogólnopaństwowej ordynacji wyborczej i zasady prawa wy-

borczego określały stany. W rezultacie prawo głosu otrzymali niezamożni

biali mężczyźni. Długo przetrwały, gdzieniegdzie, cenzusy domicylu (wy-

magany od wyborcy pewien okres zamieszkania w tej samej miejsco-

wości) i elementarnego wykształcenia (umiejętności czytania i pisania,

względnie rozumienia konstytucji). W niektórych konstytucjach stanowych

było też osobliwe ograniczenie biernego prawa wyborczego: urzędów nie


275


Powszechna historia ustrojów państwowych


mogli obejmować ateiści. Ale, jak powiadał Luter, od myśli nie płaci się


cła - i dla ludzi niewierzących a ambitnych przeszkoda owa byia łatwa

do przeskoczenia.


Po trzecie, znacznie poszerzała się teraz lista stanowisk, głównie lokal-

nych (w hrabstwach i miastach), które obsadzane były z wyborów, a nie -

jak dotąd - z nominacji gubernatorów i parlamentów stanowych. Z wybo-

ru wszystkich mieszkańców stanu pochodził więc gubernator (dotąd wybie-

rany przez stanowy parlament), a także jego najbliżsi współpracownicy:


wicegubemator, prokurator stanowy, skarbnik itd. Gubernator nie miał

więc tych uprawnień, które otrzymał w konstytucji federalnej prezydent

- swobodnego doboru swoich pomocników-ministrów, z zastrzeżeniem

potwierdzenia ich nominacji przez Senat. Zasada wyborów, obowiązująca

w gminach, została przeniesiona do hrabstw i miast: ogół mieszkańców

wybierał lokalnych funkcjonariuszy (burmistrzów, sędziów pokoju, pobor-

ców podatkowych itd.). Zasada nominacji nie znikła jednak całkowicie;


m.in. funkcjonariusze mieli prawo mianowania swoich zastępców. Każdy

amator westernów pamięta sceny, w których szeryf wręcza swą gwiazdę

jakiemuś dzielnemu obywatelowi, oświadczając, że jest on teraz jego za-

stępcą (deputy marshall).


Dalszy, czwarty element procesu demokratyzacji to gruntowna zmia-

na procedury wybierania prezydenta Unii. O kandyda-

tach na stanowisko prezydenta (i wiceprezydenta) nie decydował już tzw.

caucus, czyli wąska grupa politycznych bossów, lecz konwencje partyjne,

złożone z delegatów wybieranych w całym kraju przez członków i sympa-

tyków partii. Z kolei elektorów, dokonujących wyboru prezydenta i wice-

prezydenta, przestały powoływać parlamenty stanowe; wybierał ich ogót

ludności stanu (białej i męskiej, oczywiście).


Demokracja amerykańska miała nie same tylko blaski. Razem z nią

pojawił się tzw. system łupów (spoils system}. Była to reakcja na stan

poprzedni, w którym elity przypisywały sobie faktyczny monopol na sta-

nowiska publiczne. Teraz partia zwyciężająca w wyborach uważała się

za uprawnioną do obsadzenia swoimi ludźmi tych stanowisk, które jeszcze

pochodziły z nominacji (a było ich wiele). „Łupy należą do zwycięzcy" -

powiadano. Oczywiście elity zareagowały gwałtownie: system łupów, ich

zdaniem, to promowanie ludzi niekompetentnych a zachłannych. Te mier-


276


Państwo demokratyczne


noty protegowane przez swą partię tworzą system wyuzdanej korupcji,

dbają o interes własny, a nie publiczny, zachowują się jak lokatorzy po-

kojów umeblowanych, którzy przecież nie mają zwyczaju dbać o meble.

Każdy taki funkcjonariusz wie przecież, że trzeba się śpieszyć ze spija-

niem śmietany, bo najbliższe wybory mogą przerwać ów błogostan.


Nie były to oskarżenia bezpodstawne. Partie polityczne nastawiały się

na przygotowywanie zwycięstw wyborczych i przy pomocy całej sfory

naganiaczy pozyskiwały głosy poprzez drobne przysługi dla wyborców,

poczęstunki, czasem obietnice pomocy materialnej lub posady po zwy-

cięstwie. Urzędnicy rzeczywiście skłonni byli uprawiać korupcję i często

nie grzeszyli kompetencją. To zresztą sprawiło, że z biegiem lat ścieśniano

listę stanowisk poddawanych takiej partyjnej rotacji. Jednakże system łu-

pów we wczesnym okresie swego funkcjonowania miał niewątpliwą za-

letę: złamanie nieformalnego monopolu aroganckich elit na stanowiska

publiczne było dla demokracji korzystne.


Era Jacksonowska", jak nazywano czas demokratyzacji ustroju w koń-

cu lat 20-tych i w latach 30-tych XIX w., przyniosła wiele decyzji

socjoekonomicznych, które miały wspierać zmiany polityczne.

Zlikwidowano Bank Rezerw Federalnych, postrzegany jako bastion ,,dra-

pieżnego wielkiego biznesu" (był to centralny bank państwowy, jego likwi-

dacja w r. 1837, na cale ćwierć wieku, spowodowała zresztą wielkie ekono-

miczne trudności). Zniesiono więzienie za długi, skracano czas pracy w prze-

myśle (norma oscylowała wokół 10 godzin, to dużo lepiej niż w Europie),

wprowadzono umiarkowane cła protekcyjne dla ochrony rodzimego prze-

mysłu. Przeciw temu ostatniemu krokowi mocno protestowało Południe,

które eksportowało do Europy swą bawełnę i przywykło sprowadzać naj-

lepsze europejskie towary przemysłowe. Owe socjoekonomiczne reformy

ery Jacksona" poświadczają wielki wpływ, jaki na cały proces przemian

wywierali przemysłowcy i robotnicy ze Wschodniego Wybrzeża. Dickens,

który zwiedzał Stany Zjednoczone w r. 1842, był zdumiony poziomem

życia robotników amerykańskich.


Potężnym impulsem dla poszerzania demokracji w USA była wojna

domowa i zwycięstwo Północy nad secesjonistami. XIII poprawka do

konstytucji (1865) zniosła niewolnictwo; tym razem, inaczej niż w tekście

pierwotnym konstytucji, użyto bez eufemizmów terminu slavery. Straciły


277


Powszechna historia ustrojów państwowych


moc argumenty południowców: i ekonomiczne (bez niewolnictwa grozi

im zupełny upadek), i ideologiczne (Biblia uznawała stan niewoli, wspa-

niałe demokratyczne Ateny także, były one zresztą największym w Grecji

centrum handlu niewolnikami). XIV poprawka (1868) przyznała obywa-

telstwo Stanów Zjednoczonych wszystkim urodzonym na ich terytorium

lub naturalizowanym po przybyciu do USA; żaden stan nie mógł im ode-

brać przywilejów obywatelskich ani praw do sprawiedliwego procesu są-

dowego (due process of law) i do równej ochrony prawnej (equal protec-

tion ofthe laws). Wzmocniła to jeszcze XV poprawka (1870): żaden stan

nie mógł pozbawić obywateli prawa wyborczego ze względu na rasę, kolor

skóry lub poprzedni stan niewolnictwa. W okresie tzw. Rekonstrukcji, gdy

w stanach południowych stacjonowały garnizony wojsk Jankesów i ochraniały

następstwa zwycięstwa wojennego Północy, Murzyni chętnie korzystali

z przyznanych im praw wyborczych; byli wybierani na urzędy publiczne,

-nawet na stanowiska wicegubematorów i sędziów stanowych Sądów Naj-

wyższych. W Południowej Karolinie zdobyli nawet większość w parla-

mencie stanowym. Skończyło się to wraz z wycofaniem północnych garni-

zonów (ostatecznym w 1877 r.). Nawiasem mówiąc, ich odejście z Połud-

nia było rezultatem gigantycznej manipulacji politycznej. W wyborach

prezydenckich 1877 r. szala przechyliła się na korzyść kandydata partii

demokratycznej, Samuela Tildena, który zasłynął jako pogromca korupcji

we własnej partii. Ale komisarze wyborczy, republikanie, sfałszowali wy-

niki wyborów w trzech stanach południowych. Sprawa oparła się o Kon-

gres, gdzie liderzy demokratyczni zgodzili się przehandlować zwycięstwo

Tildena w zamian za ostateczne wycofanie garnizonów północnych z Po-

łudnia. Pogromca korupcji w partii demokratycznej padł jej ofiarą, prezy-

dentem został republikanin Rutherford Hayes.


Przez pewien czas na Południu trwał względny spokój w konflikcie

rasowym, tyle że Murzyni nie mieli już szans na obejmowanie stanowisk

z wyboru; białe elity potrafiły kontrolować przebieg aktów wyborczych,

w razie konieczności sięgając po środki zastraszania. Ale w latach 90-tych

XIX w. pojawiła się na Południu ostra segregacja rasowa, aSąd

Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał, że stanowe ustawy segregacyjne

.nie są sprzeczne z XIV poprawką do konstytucji i zasadą równej ochrony

prawnej. W precedensowym orzeczeniu z 1896 r. Sąd orzekł, iż w syste-


278


Państwo demokratyczne


mię segregacji rasowej obywatele są „równi, ale oddzieleni" (equal but

separate) i daremnie jeden z sędziów wskazywał w votum separatum, iż

konstytucja USA „jest ślepa na kolory"... Jankesi, konsumujący polityczne

i ekonomiczne owoce zwycięstwa w wojnie domowej, stracili zaintereso-

wanie dla konsekwentnej ochrony praw Murzynów. Dla demokracji miało

to następstwa bardzo negatywne: za segregacją rasową przyszły na Połud-

niu faktyczne ograniczenia praw wyborczych. W małych zwłaszcza miej-

scowościach Murzyn, który wybrałby się do lokalu wyborczego, mógł

liczyć na pobicie lub kąpiel w smole i pierzu. Na przełomie XIX i XX w.

liczba murzyńskich wyborców spadała lawinowo: w stanie Luizjana w ciągu

10 lat ze 130 tyś. Murzynów uczestniczących w głosowaniu pozostał za-

ledwie tysiąc.


Ustawy segregacyjne stanów południowych, tak zwane Jim

Crow Laws (Jim Crow, Kuba Kruk to pogardliwe określenie Murzyna),

nie były wymysłem bogatych i konserwatywnych plantatorów. Ich przeko-

nanie o fundamentalnej niższości czarnej rasy było niewzruszone, a mie-

szanie się z Murzynami na równej stopie w miejscach publicznych im

akurat nie zagrażało. Nie sądzili tedy, by konieczne było wznoszenie muru

separacji rasowej w postaci ustaw segregacyjnych. Natomiast radykalna

biała biedota, dotknięta ekonomiczną depresją i narażona na codzienne,

bezpośrednie kontakty z Murzynami - bardzo głośno i wytrwale domagała

się owych legalnych barier.


Jim Crow Laws uchwalane więc były w stanach południowych przez

z górą pół wieku, ostatnie pochodziły jeszcze z lat 40-tych XX stulecia.

Segregacja przyjmowała rozmiary absurdalne, ogarniała nie tylko koleje

żelazne, szkoły, teatry, szpitale, restauracje, ale także tereny do rybołów-

stwa i cmentarze. Desegregacja zaczęła się nieśmiało pod rządami

Trumana, najpierw w armii. Przełomem stało się dopiero orzeczenie Sądu

Najwyższego z roku 1954 stwierdzające niezgodność segregacji rasowej

w szkołach publicznych z XIV poprawką. Jednak dopiero w latach 60-tych,

za prezydentury Lyndona Johnsona, segregacja rasowa znikła: sto lat po

zniesieniu niewolnictwa!


Licząc proces demokratyzacji ustroju od połowy lat 20-tych XIX w.,

wypadnie uznać, że prawie sto lat trwała wyborcza dyskryminacja ame-

rykańskich kobiet. A rola ich w życiu socjopolitycznym Stanów była od


279


Powszechna historia ustrojów państwowych


początku niemała, o czym świadczy znaczna polityzacja w okresie wojny

o niepodległość czy aktywny udział w procesie zagospodarowywania Wiel-

kiego Zachodu. Właśnie na Zachodzie zaczęło się dopuszczanie kobiet do

um wyborczych: pierwszy był stan Wyoming (1869), za nim - nie bez

wahań i powoli - szły inne stany. Jednak dopiero w 1920 r. XIX poprawka

do konstytucji zabroniła tak federacji, jak i stanom stosowania cenzusu

płci. W tej mierze Amerykanie wyprzedzili o parę lat Wielką Brytanię,

a bardzo znacznie - Francję, Włochy, Belgię, Szwajcarię, Jugosławię...


Mimo wszystkich słabości, które dziś widać lepiej niż wówczas, demo-

kracja amerykańska była w XIX w. fascynującym przykładem dla demo-

kratów europejskich, m.in. dlatego, że położyła kres mocno zakorzenio-

nym wyobrażeniom, iż republika i demokracja nie są w ogóle możliwe,

jeśli państwo nie jest bardzo małe (jak w starożytnej Grecji). Konwulsje

i upadek francuskiej Pierwszej Republiki zdawały się potwierdzać tę opi-

nię. Dlatego też twórcy konstytucji Drugiej Republiki (1848) bardzo ją

zbliżyli do amerykańskiego wzoru (prezydent z wyborów powszechnych,

parlament także, ministrowie muszą mieć tylko zaufanie prezydenta, istnieje

system checks and balances, różne są okresy kadencji władz itd.). Naj-

wyraźniej jednak znów „zabrakło amerykańskich obywateli zdolnych tę

konstytucję podtrzymywać" - by użyć formuły Gouvemeura Morrisa.


///. Demokratyzacja ustroju brytyjskiego


Demokracja brytyjska musiała uporać się nie tyko z cenzusami mająt-

kowymi, lecz także z archaicznym i niesprawiedliwym, bo skrajnie nie-

równym, systemem podziału mandatów do Izby Gmin. Wynikał on z utrzymy-

wania się, jeszcze w XIX w., średniowiecznych wyobrażeń, iż prawo wy-

bierania posła nie jest obywatelskim prawem, lecz przywilejem całych

wspólnot: hrabstw (counties) i obdarzonych przywilejem miast (parlia-

mentary boimghs). Ponadto, zwłaszcza w miastach, kryteria dopuszczania

mieszkańców do um wyborczych były skomplikowane i niebywale zróż-

nicowane.


Reforma wyborcza rządu hrabiego Greya (1832) nie-

co uprościła ten archaiczny system. Liczne „zgniłe miasteczka" straciły


280


Państwo demokratyczne


przywileje wyborcze, powiększono reprezentację wielkich miast, po części

ujednolicono kryteria dostępu do um, obniżono cenzusy majątkowe. Licz-

ba wyborców wzrosła z ok. 440 tyś. do ok. 720 tyś. By opanować ten

wzrost, zarządzono prowadzenie rejestru wyborców, ale zadanie to po-

wierzono skromnym i mało kompetentnym urzędnikom, toteż rejestry nie-

wiele były warte. Zajęty się tym obie wielkie partie, liberalna i konser-

watywna: aż do wojny 1914 r. kontrolowanie rejestrów wyborczych było

głównym zadaniem lokalnych komórek partyjnych.


Po r. 1832 w miastach większa część burżuazji już miała prawo gło-

sowania, robotnicy jeszcze wcale go nie mieli. W hrabstwach bardzo wzrosła

liczba dzierżawców mających prawo głosu. Rezultat był zaskakujący: re-

forma Greya znacznie nasiliła presje i wpływy wyborcze wielkich właści-

cieli ziemskich, landlordów. Głosowanie było bowiem jawne (aż do 1872 r.),

a zależność dzierżawców od landlordów - ogromna. Zachował się też

wpływ landlordów na liczne małe miasteczka, które nie utraciły przywi-

leju wyborczego. Wybory odbywały się na widoku publicznym, wśród

krzyków, awantur, niekiedy zamieszek: znów odwołajmy się do opisu

wyborów w Eatanswill, jaki dał Dickens w Klubie Pickwicka. Dopiero

ustawa o tajnym głosowaniu z 1872 r. uprościła i uspokoiła akt wyborczy.

Czartyści domagali się tajności (i powszechności) wyborów już w latach

30-tych i 40-tych XIX w., od lat 50-tych projekty dalszych reform krążyły

wśród działaczy obu wielkich partii. Był to jednak okres politycznej nie-

stabilności, rozłamu w partii konserwatywnej, częstych zmian rządu. Libe-

rałowie dominowali w rządach i w latach 1850-65 zrobili sporo dla czą-

stkowej demokratyzacji i humanizacji systemu (ustawodawstwo pracy, prawa

polityczne Żydów, rozwody, wydatna humanizacja prawa karnego). Jed-

nakże to konserwatyści - premier lord Derby i mózg partii, Benjamin

Disraeli - dokonali w 1867 r. wielkiej reformy wyborczej, bijąc liberałów

na ich własnym, reformatorskim boisku. Disraeli dostrzegł wnikliwie ros-

nące ambicje robotników, coraz liczniejszych i coraz lepiej zorganizowa-

nych w trade-unionach. To właśnie owe związki zawodowe patronowały

ruchliwej grupie nacisku. Lidze na rzecz Reformy. Robotnicza w swym

składzie Liga domagała się - ni mniej ni więcej - powszechności praw

wyborczych! Pomysł Disraelego był śmiały: przejąć robotniczą klientelę

wyborczą dla torysów, nie dopuścić, by robotnicy szli na pasku liberałów.


281


Powszechna historia ustrojów państwowych


Reforma z 1867 r. nie przyniosła powszechnego głosowania,

brytyjska elita polityczna wołała zachować ostrożność. Zgodnie z ideą

konserwatyzmu ludowego" wypieszczoną przez Disraelego, reforma uprzy-

wilejowała duże miasta z liczną ludnością robotniczą. Odebrano 53 miejs-

ca w Izbie Gmin małym miasteczkom, dając je miastom przemysłowym,

a przede wszystkim zbliżono się w miastach do powszechności praw wy-

borczych (dano je wszystkim głowom rodzin zajmujących własne miesz-

kanie, płacącym podatki i mającym rok domicylu). Liczba wyborców wzrosła

prawie w dwójnasób, z 1,2 min. do 2,3 min., głosować mogło ok. 800 tyś.

robotników. Nawet premier Derby odczuwał zaniepokojenie („To skok

w ciemno"). Disraeli był rozczarowany, gdyż wybory wedle nowych zasad

(1868) dały jednak większość liberałom z wybitnym politykiem, Willia-

mem Gladstonem na czele. Było też oczywiste, że liberałowie zrobią ko-

lejny krok w procesie demokratyzacji: reforma z 1867 r. nie zaspokoiła

roszczeń robotniczych i powiększyła gorszące różnice między miastami

i hrabstwami, gdzie nadal obowiązywały dość wysokie cenzusy, a wpływ

landlordów wcale się nie zmniejszał. Z drugiej strony, hrabstwa wiejskie

nadal korzystały z nadreprezentacji w Izbie Gmin na niekorzyść regionów

uprzemysłowionych. Rząd Gladstone'a zaczął jednak znów od reform czą-

stkowych. Wbrew klasycznym liberałom wkroczył na obszar edukacji,

tworząc publiczne szkoły podstawowe (nieco później wprowadzono obowią-

zek szkolny i bezpłatność nauczania podstawowego), wydatnie wzmocnił

pozycję trade-unionów (1871), przeprowadził ustawę o tajności wyborów

(1872), reformował armię (zniesienie sprzedawalności stopni oficerskich,

skrócenie okresu zaciągu z 12 do 6 lat, likwidacja kar cielesnych).


Reforma wyborcza Gladstone'a (1883-85) przeobraziła

radykalnie system: nie wprowadziła jeszcze głosowania powszechnego,

ale zbliżyła się doń na tyle, że odtąd można już mówić o demokratycznym

ustroju Wielkiej Brytanii, wedle ówczesnych standardów przynajmniej.

Po r. 1867 prawa wyborcze miała 1/3 dorosłych mężczyzn, po reformie

Gladstone'a wskaźnik ten zbliżył się do 2/3 (w suinie głosowało teraz ok.

5 min. ludzi). Prawa wyborcze traktowano od tej pory jako prawo obywa-

teli spełniających niewygórowane warunki, a nie jako przywilej korporacji

terytorialnych.


282


Państwo demokratyczne


Gladstone wykonał reformę wyborczą na trzy takty. W r. 1883 wydano

ostrą ustawę przeciw korupcji: surowo ograniczono sumy, które można

było wydać w kampanii i rozmiary sztabów wyborczych. Te restrykcje

okazały się skuteczne, plaga korupcji prawie zupełnie znikła. W 1884 r.

ujednolicono kryteria wyborcze: umiarkowane warunki obowiązujące w mia-

stach od 1867 r. rozciągnięto na hrabstwa (roczny domicyl, własne mie-

szkanie, wpis na listę podatników). W r. 1885 dokonano nowego podziału

kraju na okręgi wyborcze (odtąd jednomandatowe) proporcjonalnie do liczby

ludności. Znów straciły na tym małe miasteczka, ale wielkie miasta (w tym

i Londyn) nareszcie już przestały być niedoreprezentowane.


Pozostał do załatwienia problem praw wyborczych kobiet:


zaczęły się one ich domagać pod koniec lat 60-tych XIX w., nie bez

wpływu wybitnego filozofa Johna Stuarta Milla. W latach 1869-1907 ko-

biety stopniowo uzyskiwały czynne i bierne prawa wyborcze w coraz

ważniejszych wyborach samorządowych, od lat 70-tych obejmowały już

mniej liczące się lokalne urzędy. Ale wybory do Izby Gmin były dla nich

zamknięte. Impulsem dla bojowniczek o prawa wyborcze do parlamentu,

sufrażystek, stało się równouprawnienie polityczne kobiet w dominiach,

Nowej Zelandii (1893) i Australii (1901): kobiet było tam niewiele, ceniły

się więc i - jak widać - były cenione. Pierwsze lata XX w. (aż do r. 1914)

wypełniły gwałtowne działania sufrażystek: atakowały ministrów i policjan-

tów, wrzucały materiały wybuchowe do skrzynek pocztowych, jedna z nich

rzuciła się w 1913 r. pod końskie kopyta podczas wyścigów w Epsom

i zginęła. Nic to nie pomogło: lider konserwatystów Balfour był nawet

skłonny ustąpić, ale jego partia była przeciw; liberałowie daliby kobietom

prawo głosu, lecz ich lider Asquith opierał się stanowczo.


Dopiero reforma wyborcza Lioyda George'a, która wpro-

wadziła zasadę wyborów powszechnych (1918), przyznała prawa wyborcze

kobietom; jednakże mężczyzna głosował po ukończeniu 21 lat, kobiety -

po ukończeniu 30 lat życia. Zrównanie praw kobiet i mężczyzn nastąpiło'

zresztą wkrótce potem (1928). Ostatnim reliktem nierówności było w Wiel-

kiej Brytanii tzw. głosowanie pluralne: niewielkie grupy wyborców miały

więcej niż jeden głos (np. z tytułu przynależności do korporacji uniwersy-

teckiej). Zniesiono to w r. 1948.


283


Powszechna historia ustrojów państwowych


Istotnym składnikiem procesu demokratyzacji były wreszcie refor-

my samorządów lokalnych i prawa wyborczego do organów

samorządowych. Po utworzeniu rad miejskich (1835) przyszła długa przer-

wa. Rady hrabstw powstały dopiero w r. 1888, wtedy też pojawiła się Rada

Londynu, w 1835 r. wyjętego spod reformy miejskiej. Wreszcie w r. 1894

utworzono rady parafialne. System wyborczy samorządowy różnił się od

parlamentarnego i nie był jednolity; znamienne, że kobiety uzyskały szyb-

ciej czynne i bierne prawa wyborcze w wyborach samorządowych niż

w parlamentarnych, proces dopuszczania ich do um zaczął się już w 1869 r.


O miejsca w radach miejskich, zwłaszcza wielkich miast, ostro zabie-

gały wielkie partie: konserwatyści, liberałowie, później i Partia Pracy. Ina-

czej było w regionach wiejskich: radni w hrabstwach i parafiach często

woleli występować w roli niezależnych. Do rad hrabstw przez dość długi

czas po r. 1888 wybierano miejscową elitę ziemiańską, nawykłą do admi-

nistrowania hrabstwem i robiącą to na tyle sumiennie, by zachować wpły-

wy w okresie ogólnej demokratyzacji ustroju.


Zwieńczeniem politycznej demokratyzacji stały się reformy roku

1911. Wtedy właśnie Izba Gmin otworzyła się dla kandydatów nieza-

możnych, nie mogących dla posłowania zawiesić swej pracy zawodowej:


pojawiły się wreszcie diety poselskie w zawrotnej dla ludzi ubogich wyso-

kości 400 funtów rocznie. Zarazem dokonało się, po dramatycznych spo-

rach, zasadnicze osłabienie niedemokratycznej Izby Lordów. Utraciła ona

już dawno możliwość obalania rządu, ale nadal dysponowała prawem abso-

lutnego weta w stosunku do projektów ustaw uchwalonych przez Izbę


Gmin. Korzystała z niego, by utrącać niektóre reformy proponowane przez

liberałów.


Już od lat 60-tych partia liberalna zastanawiała się tedy nad reformą

izby wyższej; jej konserwatywni rywale stanowczo się temu opierali. Ostry

kryzys zaczął się w r. 1909. Ustawodawstwo socjalne i wyścig zbrojeń

kosztowały dużo, toteż liberalny rząd założył w projekcie budżetu na rok

1909 pewien (wcale nie krwiożerczy) wzrost podatków od wysokich do-

chodów i od własności ziemskiej. Konserwatyści zaczęli krzyczeć z furią

o nadciągającym socjalizmie i końcu własności prywatnej, a Lordowie

obalili budżet ogromną większością głosów (350:75). Coś podobnego zdarzyło

się po raz pierwszy w historii. Rząd, w pełnym porozumieniu z królem


Państwo demokratyczne


Jerzym V, zagroził parom, że mianuje 500 nowych członków izby wyż-

szej: był to także krok bez precedensu. Lordowie ulegli presji. Ustawa

z 1911 r. odebrała im prawo wetowania ustaw finansowych, a we wszy-

stkich innych dziedzinach ich weto było odtąd tylko zawieszające.


Jak widać, demokratyzacja ustroju w brytyjskim stylu dokonywała się

powoli, na raty, stosunkowo łagodnie. Kolejne reformy polityczne (oso-

bliwie wyborcze) nie zaspokajały roszczeń zwolenników demokracji, niosły

rozczarowania, ale nie prowokowały jakichś ostrych aktów agresji spo-

wodowanych frustracją. Wyjaśnia to, po pierwsze, fakt, o którym już wspo-

mniano: wiadomo było, że ustępstwa rządzących nie będą cofnięte, gdy

presja złagodnieje, że - przeciwnie - są one zaliczką na dalsze polityczne

reformy. Po wtóre, demokracja ma przecież nie tylko wymiar polityczny:


zmienia system rządzenia, ale i wyciska piętno na życiu społecznym. Bry-

tyjska klasa polityczna była tego świadoma. Reformy polityczne byty więc

obudowane również stopniowymi, lecz konsekwentnymi reformami

socjalnymi. Ustawodawstwo socjalne, prawo koalicji dla robotników,

poprawa statusu kobiet, upowszechnianie publicznej, obowiązkowej i bez-

płatnej edukacji, ingerencja państwa w sferę ochrony zdrowia, likwidowa-

nie resztek nietolerancji religijnej, humanizacja prawa karnego i stosunków

w armii - to imponujący bilans zmian. I nie można powiedzieć, że libera-

łowie mają w tej dziedzinie wyłączność zasług. Rządy konserwatysty Dis-

raelego (1874-80) dały także silny impuls ustawodawstwu socjalnemu,

zgodnie z ideami „konserwatyzmu ludowego". Presja związków zawodowych

i utworzonej w 1893 r. Partii Pracy była potężna i zaważyła niemało na

przyśpieszeniu tych procesów.


Brytyjski wzorzec demokratyzacji mógł znaleźć zastosowanie w kra-

jach, w których konflikty społeczne nie były przesadnie rozjątrzone, a „klasa

polityczna" skłonna do ostrożnych reform. Dobrym przykładem jest Szwecja,

w której od początku lat 20-tych do początku lat 60-tych XIX w. przepro-

wadzono całą serię cząstkowych reform wyborczych, po czym przyszły

trzy reformy wielkie: w 1866, 1909 i 1919 r. Podobnie jak w Wielkiej

Brytanii tym politycznym zmianom towarzyszyły stopniowe reformy so-

cjalne. Innym przykładem może być kolebka liberalizmu, Holandia, z jej

kolejnymi reformami wyborczymi z lat 1850, 1887, 1896, 1917; zwień-

czyło tę ewolucję głosowanie kobiet od r. 1919. I tu demokratyzacji po-


285


Powszechna historia ustrojów państwowych


litycznej towarzyszyło wzbogacanie ustawodawstwa socjalnego, kompli-

kowało natomiast sytuację społeczną dość znaczne skłócenie na tle reli-

gijnym - bardzo odległe echo antykatolickiej rewolucji niderlandzkiej.


IV. Demokracja francuska


Model francuski to kolejne „podejścia" do demokracji pełnej (w ówczes-

nym rozumieniu tego słowa) - próby załamujące się i ponawiane aż do

skutku. Nie wyobrażano tu sobie demokracji bez republiki i powszechnego

głosowania mężczyzn, ale Pierwsza Republika (1792), a także lepiej, zda-

wałoby się, zrównoważona ustrojowo Republika Druga (1848) rychło pa-

dły ofiarą ostrych konfliktów socjopolitycznych. Pierwszą w nowożytnej

- Europie trwałą, nie epizodyczną demokracją stała się dopiero Trzecia Re-

publika proklamowana 4 września 1870 r. Poważni obserwatorzy euro-

pejscy sądzili, że i w tym przypadku szansę przetrwania systemu demo-

kratycznego są niewiele większe od zera. Demokratyczne wybory parla-

mentarne z lutego 1871 r. posłały do Konstytuanty, mającej określić ustrój

państwa, ogromną większość (2/3) deputowanych monarchistycznych! Ra-

dykalni republikanie, szczególnie liczni w Paryżu, chcieli zapobiec restau-

racji monarchicznej i rzucili ryzykowne hasło: powszechne głosowanie,

dziecko demokratycznej republiki, nie ma prawa popełniać matkobójstwa.

To stanowisko - obok protestu przeciw kapitulanckiej postawie rządu w nie

zakończonej wojnie z Niemcami - było przyczyną gwałtownej paryskiej

rewolucji trwającej od marca do maja 1871 r., tzw. Komuny Paryskiej.


Wrogość dzieląca wówczas demokratycznych (w wersji mniej lub bar-

dziej radykalnej) republikanów i mniej czy bardziej liberalnych monar-

chistów była we Francji głęboka. Rewolucja paryska 1871 r. zmuszała

jednak do refleksji rozsądnych ludzi po obu stronach barykady. W ciągu

poprzednich osiemdziesięciu lat Francuzi czterokrotnie zmiatali ze sceny

ustroje monarchiczne, domagając się republiki; pod monarchicznymi rzą-

dami nieustannie odradzały się spiski i zamieszki republikańskie. Umiar-

kowani monarchiści dojrzewali do myśli, że jedynym sposobem uniknięcia

jakiejś nowej Komuny" będzie zgoda na demokratyczną republikę - z sy-

stemem zabezpieczeń przed jej nadmiernym radykalizmem. Umiarkowani


Państwo demokratyczne


republikanie z kolei musieli brać pod uwagę fakt, iż radykalny republika-

nizm Paryża w okresie Komuny wzbudził gwałtowne opory Francji „głę-

bokiej", tj. wsi i mniejszych miast. Zamiast więc okopywać się na pozycjach

nieprzejednania i wymyślać sobie od reakcjonistów i kryptokomunistów,

rozsądni politycy z obu obozów poszukali politycznego kompro-

misu, jakim się stała konstytucja Trzeciej Republiki. Z początku był to

kompromis kruchy (precedensowe głosowanie nad jednym z artykułów

konstytucji, w styczniu 1875 r., dało tylko jeden głos przewagi propozycji

republikańskiej). Później już większość za republiką była solidniejsza.


Konstytucja z 1875 r. jest nietypowa: składa się z trzech ustaw z lutego

i lipca tegoż roku i liczy zaledwie 34 artykuły. Na tle francuskiej tradycji

konstytucyjnej uchodziła więc za arcydzieło zwięzłości. Była to konsty-

tucja skromna, bo nie akcentowała swej wyższości nad ustawami zwykły-

mi, nie tworzyła utrudnień dla nowelizacji jej przepisów, nie przewidy-

wała też żadnego badania zgodności z nią ustaw zwykłych. To zresztą

sygnalizuje stan ducha monarchistów: nie stracili do końca nadziei, że

nastroje Francuzów mogą się przechylić na stronę monarchii. W sprzyja-

jącej sytuacji łatwo więc byłoby zrewidować konstytucję i przemianować

mocnego" prezydenta na dziedzicznego króla.


W istocie, ów prezydent Republiki wedle konstytucji 1875 r.

miał quasi-monarchiczną pozycję. Nie ponosił odpowiedzialności politycznej;


jego kadencja była długa, 7-letnia; to on mianował i odwoływał minis-

trów, a także innych funkcjonariuszy cywilnych i wojskowych. Prezydent

szefował siłom zbrojnym, miał znaczne uprawnienia w sferze stosunków

międzynarodowych, dysponował prawem łaski. Dzielił z parlamentem ini-

cjatywę ustawodawczą, mógł domagać się powtórnego rozpatrzenia przez

parlament przyjętej przezeń ustawy, co stanowiło łagodną formę weta za-

wieszającego. Przysługiwało mu także prawo rozwiązywania Izby Deputo-

wanych, za zgodą Senatu. Była to swoista przeciwwaga dla odpowiedzial-

ności ministrów przed Izbą; członkowie rządu musieli mieć bowiem po-

dwójne zaufanie: i prezydenta, i Izby. Gdyby jednak posłowie zbyt się

pastwili nad ministrami, wybrańcami prezydenta, ten mógłby rozwiązać

Izbę: niech wówczas wyborcy rozstrzygają konflikt. Nawiasem mówiąc,

konstytucja nic nie mówiła o premierze, który stał się potem jednym z fila-

rów całego systemu Trzeciej Republiki.


287


././.


Powszechna historia ustrojów państwowych


Wreszcie prezydent, wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, tj. po-

łączone Izbę Deputowanych i Senat, mógł bez żadnych ograniczeń ubie-

gać się o kolejne reelekcje. Jego pozycja przypominała władzę króla w mo-

narchii orleańskiej, zdradza też podobieństwa z dużo późniejszym urzę-

dem prezydenta V Republiki.


Oczywiście, w porównaniu z monarchią orleańską postęp był olbrzymi:


wówczas liczba wyborców osiągnęła ostatecznie 240 tyś., teraz zbliżała

się do 10 min. Ale dla Izby Deputowanych, pochodzącej z pow-

szechnego głosowania mężczyzn, konstytucja stworzyła silną przeciwwa-

gę w postaci Senatu, który miał być reprezentacją Francji „głębokiej",

prowincjonalnej i w większości zachowawczej, Francji wsi i małych mia-

steczek. Spośród 300 senatorów monarchistyczna w większości Konsty-

tuanta miała wybrać 75 dożywotnich, a wakujące po nich miejsca Senat

miał obsadzać przez kooptację. Pozostali senatorowie, wybieralni, tworzyli

swoistą „radę starszych": cenzus wieku 40 lat, długa, 9-letnia kadencja.

Rozdział mandatów między departamenty dawał już przewagę Francji wiejs-

kiej, powiększał ją skład kolegiów wyborczych gromadzących się w sto-

licy departamentu: wchodzili do nich deputowani i radni z pseudosamorzą-

dowych rad, w tym po jednym delegacie z każdej rady gminnej. Ale gmi-

ną we francuskim systemie był wielusettysięczny Lyon czy Marsylia -

i każda wioska zabita deskami licząca kilkuset mieszkańców, a przy wy-

borach senatorów miały one oto równe prawa. Wszystko to oznaczało,

że Senat miał być szańcem obrony przed zmianami. Wraz z silnym prezy-

dentem wyposażonym w prawo rozwiązywania Izby Deputowanych, miał

trzymać w szachu ten ostatni organ, wyłoniony w drodze powszechnego

głosowania.


Okazało się jednak, że konstytucji z 1875 r7nie będą mogli realizować

politycy prawicowi, którzy wprowadzili do niej - przy zgrzytaniu zębów

po stronie republikanów - tyle zachowawczych bezpieczników. Wybory

z 1876 r. dały republikanom ogromną przewagę nad monarchistami w Izbie

Deputowanych (360:160); zdumiewające też były wyniki wyborów do Se-

natu, gdzie prawica zdobyła przewagę zaledwie jednego głosu (151:149).

Bastionem konserwatyzmu i monarchizmu pozostał urząd prezydenta, ale

prezydent, hrabia de Mac-Mahon, był niemądry i niezręczny: próbował

zahamować falę republikanizmu w sposób równie brutalny co nieskutecz-

ny - i ostatecznie uznał, że pozostaje mu tylko złożyć dymisję (1879).


288


Państwo demokratyczne


Obie izby natychmiast wybrały prezydentem republikanina Juliusza Grevy,

który zdecydował się nie korzystać z niektórych monarchicznych upraw-

nień prezydenta rażących republikańską cnotę. Po części przeszły one na rząd,

po części uznano je za wygasłe wskutek niestosowania.


W drodze praktyki zmieniła się tedy, po r. 1879, cała pozycja prezyden-

ta Republiki. Uznano, że niekorzystanie z prawa rozwiązywania Izby Depu-

towanych przez szefa państwa spowodowało jego wygaśnięcie. Nominacje

wysokich funkcjonariuszy - prefektów, ambasadorów, generałów, sędziów

- przeszły de facto na rząd. Przedtem na akcie nominacyjnym decydujący

był podpis prezydenta, a kontrasygnata ministra tylko formalnością. Ponie-

waż prezydent nie ponosił politycznej odpowiedzialności, a ministrowie

odpowiadali przed parlamentem, kontrasygnata ministerialna dawała mo-

żliwość nękania szefa resortu za niefortunną nominację prezydencką. Te-

raz wszystko wywróciło się do góry nogami: na akcie nominacyjnym kontr-

asygnata premiera lub ministra była faktyczną decyzją, a podpis prezy-

denta - jedynie dekoracyjną formalnością.


Wpływ prezydenta na skład rady ministrów także był formalny. Decy-

dował o nim premier w porozumieniu z partiami politycznymi. W braku

systemu dwupartyjnego, przy tradycyjnym rozproszkowaniu orientacji po-

litycznych klecenie rządów było zadaniem niełatwym. Jedynie na desyg-

nację premiera prezydent miał pewien wpływ, nader ograniczony. Oczy-

wiście szef państwa nie ponosił odpowiedzialności politycznej przed parla-

mentem, jednakże dwa razy (w 1887 i 1924 r.) politycy parlamentami

zmusili prezydenta do ustąpienia. Z różnych zresztą powodów, w obu

przypadkach żaden liczący się polityk nie chciał przyjąć od prezydenta

misji tworzenia nowego rządu; opatrywano to obraźliwymi lub zjadliwymi'

komentarzami pod adresem szefa państwa. Pierwszemu (Grevy'emu) zarzu-

cano protegowanie łapownictwa, drugiemu (Millerandowi) przekraczanie

skromnych (!) prezydenckich uprawnień. Wśród nowych zwyczajów kon-

stytucyjnych utrwaliła się reguła, że prezydent nie korzysta z prawa reelekcji,

choć konstytucja ją dopuszczała. Uznawano, że siedmioletnia kadencja

każdemu powinna wystarczyć. Zwyczaje takie bywają wszelako kruche:


w 1939 r. prezydent Lebrun wystawił swą kandydaturę na drugą kadencję

i wygrał (uzasadnieniem była napięta sytuacja międzynarodowa). Cieszył

się zresztą ponownym wyborem jedynie przez piętnaście miesięcy.


289


Powszechna historia ustrojów państwowych


W nowym „odczytaniu" konstytucji z 1875 r. słabnięciu prezydentury

odpowiadało wzmocnienie roli premiera i rządu. Premier, zupeł-

nie nieobecny w konstytucji, od czasów prezydenta Grevy'ego stał się

ważną figurą. Znikła zasada podwójnego zaufania: rząd i ministrowie mu-

sieli mieć zaufanie parlamentu, stosunek prezydenta do nich nie miał istot-

nego znaczenia.


Z kolei parlament mógł sobie pofolgować, bo nie było już groźby,

że jeśli zechce zbyt często obalać rządy, to go prezydent rozwiąże. W tym

poczuciu bezkarności zmieniano gabinety na miarę ambicji partii i wybit-

nych parlamentarzystów. Żaden rząd Trzeciej Republiki nie przeżył dłużej

niż trzy lata, a były i takie, które obalano po trzech dniach. Przeciętna

trwania rządu wynosiła 4 miesiące... Przyczyniło się do tej karuzeli rządo-

wej rozproszkowanie partyjne, które zmuszało do klecenia kruchych koali-

cji złożonych z wielu formacji politycznych, nieraz odległych programo-

wo. Inaczej niż w Wielkiej Brytanii, prawo obalania rządu wyrobiła sobie

izba wyższa: francuski Senat sześciokrotnie dokonał takiej egzekucji po-

przez swoje wotum nieufności. Powstały wreszcie potężne komisje parla-

mentarne, które nie tylko nadzorowały ministrów, lecz starały się też wpły-

wać na ich politykę i ich decyzje, stając się czymś w rodzaju paralelnych

organów rządowych.


W sumie ukształtował się zupełnie inny system polityczny niż ten, któ-

ry przewidywała konstytucja z 1875 r., z prezydentem o władzy głównie

reprezentacyjnej (prezydent „od otwierania wystaw chryzantem", jak złośli-

wie mówiono), z wszechwładnym parlamentem i całą karuzelą premierów

i gabinetów. A niemal wszystko dokonało się w drodze praktyki, poprzez

formowanie nowych zwyczajów konstytucyjnych. Bardzo temu dopomógł

prezydent Grevy zapowiedzią respektowania „systemu parlamentarnego"

i swą praktyką niekorzystania z „monarchicznych" uprawnień szefa pań-

stwa - powstał w ten sposób zbiór zasad, który można było nazwać mia-

nem „konstytucji Grevy'ego". Jej moc była taka, że gdyby późniejsi prezy-

denci próbowali wskrzesić swe uprawnienia wpisane do konstytucji z 1875 r.,

niechybnie by ich oskarżono o... naruszanie konstytucji!


Można się zastanawiać, czemu republikanie nie stworzyli nowego sy-

stemu politycznego poprzez formalną nowelizację konstytucji, zwłaszcza,

iż rewizja konstytucji była procedurą łatwą. Owszem, dwa razy konsty-


290


Państwo demokratyczne


tucję z 1875 r. nowelizowano (1879, 1884), ale obie te nowele dotyczyły

głównie sfery symbolicznej. Dzień 14 lipca ustanowiono świętem narodo-

wym, ale - wbrew powszechnemu mniemaniu - nie dla uczczenia zdoby-

cia Bastylii 14 VII 1789 r., lecz na cześć święta jedności narodowej, które

z wielką pompą obchodzono 14 VII 1790. Marsy Hanka, ku oburzeniu

prawicy postrzegającej w niej pieśń wywrotową i krwiożerczą, stała się

hymnem narodowym. Stolica Francji powróciła do Paryża (w następstwie

Komuny Paryskiej pozostawiono ją bowiem w królewskim Wersalu). Za-

kazano modłów w parlamencie: to zapowiedź laicyzacji państwa. Wre-

szcie zamknięto możliwość wyboru na urząd prezydenta (a potem i na

posłów) członkom dawnych rodzin panujących - Orleanów i Bonapartów.

Istotny wpływ na mechanizmy ustrojowe miała tylko dyspozycja noweli

z 1884 r. pozbawiająca charakteru konstytucyjnego kilka artykułów konsty-

tucji o organizacji Senatu. Potem już zwykłą ustawą zdemokratyzowano

Senat: zniesiono stanowiska senatorów dożywotnich, zmieniono skład ko-

legiów wyborczych, likwidując nadreprezentację gmin wiejskich na korzyść

miast. Senat nie sprzeciwił się „repubhkanizacji" ustroju, ujawniał nato-

miast od początku XX w. swą zachowawczość w sferze społecznej: opierał

się energicznie ustawodawstwu socjalnemu, bardzo we Francji zacofane-

mu w porównaniu z niemieckim i brytyjskim.


Na pytanie, czemu nie przekształcono republiki prezydenckiej w parla-

mentarną na drodze gruntownej rewizji konstytucji, lecz tylko w drodze

praktyki, można by rzec, iż instynkt polityczny nie zawiódł republikanów.

W stuleciu 1791-1884 Francja przeżyła osiem konstytucji, trzy gruntowne

rewizje ustaw zasadniczych i wiele nowelizacji pomniejszych. Respekt

dla konstytucji, wiara w jej trwałość i świętość bardzo na tym ucierpiały.

Po zwycięstwie nad Mac-Mahonem republikanie przerwali wreszcie ten

diabelski krąg: zasadę, że każda zwycięska formacja polityczna natych-

miast zmienia konstytucję wedle swych własnych wyobrażeń. Pamiętano

także w obozie republikańskim, że konstytucja z 1875 r. była produktem

cierpliwie i długo negocjowanego kompromisu. Lepiej było tedy jej nie

obalać, lecz tylko „odczytywać" ją na nowo. Ostatecznie przecież owe

istotne zmiany systemu dokonały się nie poprzez gwałcenie konstytucji,

lecz przez dobrowolne niewykorzystywanie uprawnień prezydenckich (np.

prawa rozwiązywania Izby, prawa żądania „powtórnego rozpatrzenia" ustaw


29F


Powszechna historia ustrojów państwowych


przez, parlament) oraz przez działania „obok", ale nle „przeciw" konstytu-

cji (nie wspominała ona nic o premierze, lecz nie ^"taniała powoływania

szefa rady ministrów). Po r. 1945 wydawało się' ze dawne złe praktyki

we Francji powracają (trzy konstytucje w ciągu l '^t, licząc uchwaloną,

lecz nie ratyfikowaną konstytucję z kwietnia 19^° r-) - ale V Republika

szczęśliwie po r. 1958 znów ustabilizowała konsO^ję na wiele dziesię-

cioleci (zresztą też nie bez odmiennych „odczyt^ )-


Niestabilność polityczna - kruchość zmiennych •Alicji rządowych, ka-

lejdoskopowe zmiany gabinetów - nie powodo^ w kraju społecznej

niepewności i chaosu. Stabilizowały sytuację dwi^ °^oliczności. Po pier-

wsze, w tzw. klasie politycznej istniała grupa „Z^dowych ministrów"

(ministeriables), bardzo doświadczonych, profesJon^^h, zdolnych do roz-

sądnych kompromisów. Obejmowali oni wielokroć stanowiska rządo-

we, w różnych resortach i pod auspicjami różnym koalicji. Rządy więc

ciągle się zmieniały, ale ministrowie niekonieczni6' Yło to tasowanie tej

samej talii kart. Rezultat takiego układu określoP0 Pogardliwie mianem

republiki kolesiów (la republique des copains): ist^ie, taka elitaryzacja

sfery rządowej (a w pewnej mierze i parlamentarnej) ''Przyjata nepotyzmo-

wi i korupcji. Historię Trzeciej Republiki znaczą lic21^ skandale na szczy-

tach władzy, brudzące ministrów, posłów, senator0^ nawet urząd pre-

zydenta. „Zawodowi ministrowie" mieli jednak ^osc zalet, by uchronić

Francję przed chaosem. Po wtóre, rządy w Paryżu S1? cieniały, ale trwał

sprawny i fachowy aparat administracyjny, centralnY * lokalny. Jego pod-

stawy stworzył Napoleon w okresie Konsulatu - i ni^ele się m zmieniło.

Demokratyczna republika nie zdecydowała się na r^Ygnację z usług hie-

rarchicznej, mianowanej z góry administracji: przeć122 •Urzędnicy są nomi-

nowani i kontrolowani przez władze rządowe ściśle ^"^ne od demokraty-

cznie wybranego parlamentu - powiadano. Wypa^10 przyznać, choćby

po cichu, że doświadczona biurokracja potrafi koryg^ć błędy ministrów


i parlamentu wynikające z niedostatku kompetencji l11" ź partyjnej stronni-

czości.


Aby nie naruszyć tej imponującej biurokratyczneJ ^dowli, nie zdecy-

dowano się na stworzenie solidnego samorządu lo^^ego. Wybory do

rad generalnych (departamentalnych) i gminnych, pOP^ednio cenzusowe,

już w r. 1848 stały się wyborami powszechnymi, ye drugie Cesarstwo


Państwo demokratyczne


manipulowało nimi bezwstydnie. Trzecia Republika potwierdziła zasadę

demokratycznych wyborów do rad i zrezygnowała z mianowania merów

w gminach: wybierały ich teraz rady gminne (Paryż nie miał jednak mera,

stolicą rządził prefekt policji). Ustawa z r. 1884 powierzała radom gmin-

nym funkcje gospodarza gminy, ale była to tylko fasada: kuratela admini-

stracji rządowej nad gminami pozostała bardzo ścisła, zwłaszcza w kluczo-

wej sferze finansów. W jakimś stopniu było to uzasadnione: małe gminy

nie radziły sobie ze skomplikowanymi w społeczeństwie industrialnym

problemami technicznymi, socjoekonomicznymi, finansowymi.


Głęboka demokratyzacja objęła natomiast dwie ważne instytucje: woj-

sko i szkołę. Po klęsce wojennej z 1870 r. przyjęto zasadę po-

wszechnej i osobistej (a więc bez płatnych zastępstw) służby wojskowej;


zasada owa, sformułowana w r. 1872 i sprecyzowana w r. 1889, oznaczała

koniec przywilejów klas zamożnych. Na ołtarzu służby dla Republiki zło-

żono też przywileje studentów i seminarzystów („Księża, tornister na plecy" -

wołano). Służbę wojskową określono na trzy lata (w zasadzie); gdy niesławna

sprawa Dreyfusa sprowokowała falę antymilitaryzmu, skrócono ją do dwóch

lat (1905). Jednakże pogarszająca się sytuacja międzynarodowa spowo-

dowała w 1913 r. powrót do służby trzyletniej. Na tle innych państw

demokratycznych sprzed 1918 r. (USA, Wielkiej Brytanii) Francja wyróż-

niała się powszechnym obowiązkiem służby, bo u Anglosasów ciągle istniały

armie ochotnicze i zawodowe. Uzasadniała tę ideę „narodu pod bronią"

przewaga militarna Niemiec, lecz także obawa przed antyrepublikańskimi

postawami większości korpusu oficerskiego, przy wielkich trudnościach

ustanawiania skutecznej kontroli cywilnej nad armią. Ministrami wojny

byli we Francji, z reguły, generałowie.


W sferę szkolnictwa podstawowego państwo wkroczyło już w okresie

monarchii orleańskiej: przemysłowcy potrzebowali robotników dysponują-

cych elementarnym wykształceniem, a rząd traktował szkołę publiczną

jako wyborny instrument „umoralniania" ludu i skłaniania go do uległego

godzenia się z losem. Rządzącej „klasie średniej" chodziło o to, by -

jak pisał Wiktor Hugo - „wejść ludziom do mózgu"; dzięki temu łatwiej

było wejść im także na plecy. Intencje godzenia ludu z kapitalistycznym

ładem społecznym nie były obce także republikańskim politykom, jednak-

że od czasów Ludwika Filipa ów kapitalizm trochę się ucywilizował, a do-


293


Powszechna historia ustrojów państwowych


bra koniunktura znacząca drugą połowę XIX w. łagodziła konflikty socjal-

ne. Toteż cele ustawodawstwa szkolnego Trzeciej Republiki były głównie

polityczne: chodziło o kształtowanie „ducha republikańskiego" młodych

generacji, demokratycznego i laickiego, a także o zredukowanie wpływów

edukacyjnych Kościoła, postrzeganego jako filar antyrepublikańskiej opo-

zycji. W r. 1881 wprowadzono bezpłatność publicznego nauczania pod-

stawowego, rok później - obowiązek szkolny dla dzieci od 6 do 13 lat,

w r. 1886 przyjęto zasadę, iż w szkołach publicznych nie mogą nauczać

księża i zakonnicy. Doskonałe wyższe szkoły pedagogiczne kształciły nau-

czycieli, „czarnych huzarów Republiki", jak ich nazywał pisarz i filozof

Charles Peguy. Podręczniki dla szkół publicznych były niezwykle sku-

tecznym wykładem katechizmu demokratyczno-republikańskiego. Cała ta

polityka szkolna wyrażała ogólniejszą ideę neutralności religijnej państwa,

które jednak odżegnywało się od antyreligijności. „Nie ma we Francji

religii państwowej, nie ma też niereligijności państwa" - mówił twórca

reformy szkolnej, Jules Feny. Głęboki kryzys w stosunkach Republiki

z Kościołem przyniosła dopiero sprawa Dreyfusa, finałem był radykalny

rozdział Kościoła od państwa (1905).


Powszechna służba wojskowa i obowiązkowa edukacja podstawowa

przemieszały klasy społeczne, wpajały młodym ludziom elementy repu-

blikańskiego katechizmu, kształtowały demokratyczne obyczaje. Nowej

politycznej kulturze sprzyjał nawyk codziennego czytania wielobarwnej

politycznie i dobrze redagowanej prasy (do tej pory Francuzi pozostawali

w tej dziedzinie daleko za Anglosasami). Trzecia Republika dokonała też

postępu w dziedzinie demokratyzacji życia rodzinnego. Ustawodawstwo

rewolucji francuskiej stworzyło bardzo nowoczesny model rodziny: do-

strzegano w niej zminiaturyzowany wzór wielkiego, demokratycznego spo-

łeczeństwa, chciano więc ją uwolnić od nierówności i konfliktów, oprzeć

na miłości i lojalności, a nie na przymusie. Stąd obalenie dyktatury rodzin-

nej męża i ojca, poprawa statusu żony, uznanie praw dziecka (także nie-

ślubnego), ułatwienie adopcji na przekór feudalnemu kultowi „więzów

krwi", wprowadzenie rozwodów, nowe regulacje dotyczące stosunków ma-

jątkowych w rodzinie i spadków... Dzieło rewolucji mocno okaleczone

zostało przez Kodeks Napoleona i ustawy okresu Restauracji. I oto Trzecia

Republika nawiązała do dziedzictwa Pierwszej: w szczególności poprzez


294


Państwo demokratyczne


przywrócenie instytucji rozwodów (1884) i osłabienie władzy ojca i męża.

Do zasad rewolucyjnych w prawie rodzinnym Francja powróciła w pełni

dopiero w latach 70-tych XX w., pod rządami Giscarda d'Estaing.


Jak u Anglosasów, tak i we Francji demokracja stała się nie tylko no-

wym sposobem rządzenia, ale i nowym układem relacji społecznych. Sto-

sunkowo najsłabiej prezentowało się tu ustawodawstwo socjalne. Wsze-

lako szkoła, służba wojskowa, czytelnictwo prasy, rozwijająca się kultura

dobrowolnych stowarzyszeń, demokratyzacja życia rodzinnego - kształ-

towały tę demokratyczną kulturę, której dotąd Francuzom nie

dostawało. „Twarda" sfera instytucji politycznych funkcjonowała nie bez

zgrzytów: rozproszkowanie partyjne, niestabilność rządów, korupcja, biu-

rokratyzm administracji, brak samodzielności samorządowej - wszystko

to nie wzbudzało respektu dla instytucji demokratycznych. Ale obywatel-

ska kultura i demokratyczny obyczaj rozwijały się systematycznie i głębo-

ko. Paradoksalnie, w realistycznych powieściach pisarzy konserwatywnych,

wrogich demokracji - takich jak Edmund de Goncourt czy Pauł Bourget -

znaleźć można interesujący opis przenikania kanonu demokratycznych zasad

i obyczajów do mentalności i postaw jednostek, rodzin, całych grup spo-

łecznych. Oczywiście, pisarze owi proces ten oceniali krytycznie. Poświad-

czali jednak fakt doniosły: stabilizację demokracji w społeczeństwie, które

demokratycznego treningu przejść wcześniej nie miało okazji.


W podobnym położeniu były, u schyłku XIX i na początku XX wieku,

społeczeństwa w większej części Europy. Nic tedy dziwnego, że euro-

pejskim demokratom tamtego czasu francuska demokratyczna republika

parlamentarna wydawała się godna zazdrości i naśladowania. Dotyczyło

to także demokratycznych socjalistów nie tęskniących bynajmniej za wła-

dzą dyktatorską.


Gdy tedy wojna światowa zakończyła się w 1918 r. - jak wówczas

sądzono - „wielkim triumfem zachodnich demokracji", model republi-

kańsko-demokratyczny Francji inspirował (a nawet skłaniał do naśladow-

nictwa) „nowe demokracje", które pojawiły się na mapie politycznej Eu-

ropy w wyniku klęski i rozpadu mocarstw postabsolutnych: carskiej Rosji,

Drugiej Rzeszy, Austro-Węgier, Turcji. Nie odpowiadał „nowym demo-

kracjom" brytyjski wzorzec demokratyzacji „na raty". Okazało się jednak

rychło, że francuski model stabilizacji demokratycznej nie wszędzie miał

szansę trwałości.


295


Powszechna historia ustrojów państwowych


V. Mechanizmy socjopolityczne demokracji


W ustrojach demokratycznych XIX i początków XX wieku wyraźnie

wystąpił wzrost społecznej roli państwa. Przyczyny tego pro-

cesu po części były wspólne dla wszystkich krajów zaawansowanych na

drodze cywilizacji industrialnej, niezależnie od ich politycznego ustroju.

Wzrost liczby ludności, nasycenie społeczeństwa nowoczesną techniką,

gwałtowna urbanizacja, postęp w dziedzinie środków transportu, polityka

kolonialna i globalizacja stosunków międzynarodowych - wszystko to wy-

magało rozwiązywania przez państwo skomplikowanych problemów organi-

zacyjnych i technicznych (policja sanitarna, budowlana, rozbudowa infra-

struktury, ochrona posiadłości zamorskich itd.). Mieściło się to jeszcze

w liberalnej koncepcji państwa (z jego funkcją ochronną) i władzy (którą

powinni sprawować ludzie wykształceni). Kłopotliwy dla liberała był tyl-

ko fakt, iż procesy owe wzmacniały zdecydowanie władzę wykonawczą,

ministrów i biura, jako że w obliczu nowej sytuacji wyborca był tylko

amatorem, a poseł co najwyżej pótzawodowcem. Demokrata natomiast

stawał w obliczu bankructwa klasycznych, XVIII-wiecznych wyobrażeń

o demokratycznych rządach, wedle których do rządzenia państwem nie

jest potrzebna jakaś wiedza tajemna, a każdy obywatel może (i powinien)

mieć we władzy czynny udział. Współrządzić państwem będzie bowiem

podobnie, jak rzemieślnik zarządza swym warsztatem, a farmer - gospo-

darstwem. Takie utopijne wyobrażenia o mechanizmie władzy demokra-

tycznej były usprawiedliwione w rolniczej Ameryce czasów Jeffersona


czy też słabo uprzemysłowionej Francji czasów Jana Jakuba Rousseau,

ale nie u schyłku XIX wieku.


Rozszerzenie pola działania państwa i wzrost jego aktywności wynikały

również z poddawania go coraz silniejszej presji społecznej. Tak

było już w państwie liberalnym: presja elit nieraz zmuszała je do przekra-

czania granic „czystej polityki" i zadań ochronnych, do wchodzenia na

obszar problemów socjoekonomicznych teoretycznie zastrzeżonych dla społe-

czeństwa obywatelskiego. Oto w liberalnej Wielkiej Brytanii presja społeczna

na posłów i ministerstwa (kolonii, handlu) przyniosła sukces w walce

z niewolnictwem i handlem niewolnikami, oraz w dążeniu do obalenia

ustawy zbożowej", która w interesie ziemiaństwa nakładała wysokie cła


296


Państwo demokratyczne


na import zboża. Silna grupa nacisku w tej drugiej konfliktowej sprawie,

Liga do walki z ustawą zbożową, stała się przykładem, jak presję społeczną

należy organizować. Z kolei w liberalnej Francji presja wielkiego biznesu

skłoniła rząd i parlament do przyjęcia na barki państwa większej części

kosztów rozbudowy sieci kolejowej; w osobliwej spółce państwa i kapitału

prywatnego, którą wówczas stworzono, ten drugi nie omieszkał zastrzec

sobie lwiej części korzyści z eksploatacji kolei.


Jest oczywiste, że w demokratycznym systemie politycznym skala i cha-

rakter presji społecznych zmieniły się wyraźnie. Dopuszczone do praw

politycznych niższe warstwy społeczeństwa - chłopi, robotnicy, drobni

posiadacze miejscy - mogły wyrażać swe roszczenia nie w bezładnych

i sporadycznych rewoltach czy zamieszkach, lecz w legalnym, stałym,

zorganizowanym nacisku na władzę. Oczywiście presja klas zamożnych

też się odpowiednio wzmacniała. Tak więc finanse, przemysł, wielki han-

del żądały od państwa ochrony, a nawet stymulowania ekspansji rodzi-

mego biznesu (miało to wielki wpływ na politykę kolonialną demokra-

tycznych państw). Fabrykanci chcieli, by państwo dawało robotnikom ta-

kie ąuantum wykształcenia, jakiego wymagała nowoczesna cywilizacja

przemysłowa. Z kolei robotnicy domagali się od państwa co najmniej

poprawy warunków pracy i aktywnej walki z pauperyzmem. Ambitniejsi

żądali - w zgodzie z klasyczną filozofią demokracji - państwowych dzia-

łań na rzecz upowszechnienia własności, tak by każdy mógł „pracować

na swoim". W skrajnych wypadkach mówiono wręcz o „zniesieniu pracy

najemnej, tego ostatniego wcielenia ekonomicznej niewoli". Drobni posia-

dacze naciskali na państwo, by likwidowało ekonomiczne monopole: sym-

bolem monopolowej zachłanności były np. wielkie domy towarowe rujnu-

jące drobnych sklepikarzy czy wielkie fabryki konfekcji i butów niszczące

krawców i szewców.


Okazało się tedy, że system demokratyczny zwyciężył w czasach, w któ-

rych ogromnie wzrosła różnorodność społecznych struktur i interesów,

przy czym owe interesy jawiły się jako nie tylko różne, ale sprzeczne.

Różnorodność i konflikt stawały się właściwościami społeczeństw demo-

kratycznych.


Oznaczało to znowu klęskę klasycznych, zrodzonych w XVIII w. wy-

obrażeń o socjopolitycznych mechanizmach demokracji. Sądzono wówczas,


297


Powszechna historia ustrojów państwowych


że gwarancją równości praw politycznych będzie względna egalitaryzacja

kondycji materialnych - tak „aby bogaci byli mniej bogaci, a biedni mniej

biedni". Oczekiwano takiego efektu po działaniach demokratycznego pań-

stwa (popieranie rolnictwa i rzemiosła, a nie finansów, przemysłu i wiel-

kiego handlu; podatki progresywne; reforma prawa spadkowego; rezerwa

własności publicznej dla podtrzymywania słabszych w przypadku kryzy-

sów i klęsk życiowych itd.). Likwidacja gorszących przejawów bogactwa

na jednym społecznym biegunie i skrajnej nędzy na drugim - to droga

do społeczności harmonijnej, bezkonfliktowej, w której łatwo o utożsa-

mienie, a przynajmniej uzgodnienie interesów indywidualnych z interesem

powszechnym.


Rzeczywistość XIX-wiecznej demokracji zrujnowała te piękne marze-

nia o społeczeństwie jednocześnie wolnym, równym i braterskim. Brater-

stwo okazało się artykułem deficytowym, a konflikty interesów - zjawi-

skiem nieuniknionym. Harmonijne społeczeństwo ufundowane głównie na

drobnej własności („tarczy wolności, godności i aktywności człowieka")

jawiło się coraz wyraźniej jako mrzonka.


Wypadało zatem przeformuiować teorię i praktykę rządów demokra-

tycznych. Po pierwsze, skoro coraz większa złożoność materii społecznej

wymusza rządy „fachowców" i „specjalistów" (budzili oni zawsze nieuf-

ność demokratów) - to należałoby przesunąć akcenty. Nadal oczekiwano

masowej aktywności obywatelskiej, bez której demokracja stałaby się fikcją.

Ale aktywność ta miałaby polegać nie na tym, iż każdy szewc i farmer

rządzić będzie państwem, lecz na wnikliwej kontroli władzy: każ-

dy wyborca kontroluje posłów, każdy poseł - ministrów i biurokratów.

Po drugie, skoro stworzenie-bezkonfliktowej wspólnoty okazało się niere-

alne, należy szczególną wagę przypisać sferze swobód obywatelskich. Nie

odpowiada prawdzie twierdzenie, że klasyczna teoria demokracji gotowa

była poświęcić wolność dla równości; zakładała ona, że są to wartości

solidarne, że można je pogodzić bez trudu. W społeczeństwie, w którym

utożsamienie interesów indywidualnych z interesem powszechnym stałoby

się faktem - stan wolności osiągałoby się bezkonfliktowo. Jednakże w spo-

łeczeństwie najeżonym sprzecznymi interesami i konfliktami o ich prze-

forsowanie - niezbędne się staje, zwłaszcza dla grup społecznych słab-

szych, przestrzeganie całego katalogu swobód obywatelskich. Wypadnie


298 .


Państwo demokratyczne


uznać przy tym zasadność tezy Monteskiusza, iż wolność nie „robi się

sama", lecz wymaga energii, wysiłku, cierpliwej wytrwałości. W progra-

mach ruchów demokratycznych wydłuża się zatem lista koniecznych swo-

bód obywatelskich: przykładem jest francuski „program z Belleville" (1869).


Oznaczało to znowu zakwestionowanie niektórych twierdzeń klasycz-

nej filozofii demokratycznej. Jan Jakub Rousseau niechętnym okiem spo-

glądał na partie i organizacje społeczne („zrzeszenia cząstkowe"). Sądził,

że partie polityczne to wynalazek arystokratyczny (przykład brytyjski zda-

wał się tego dowodzić), a wszelkie zrzeszenia cząstkowe są wyrazem in-

teresów partykularnych i mogą tylko deformować wyobrażenia o interesie

powszechnym. Sto lat później program z Belleville bardzo mocno akcen-

tował wagę pełnej wolności stowarzyszeń i zgromadzeń. W istocie, bez

partii i dobrowolnych organizacji artykułowanie oraz realizowanie inte-

resów w pluralistycznym społeczeństwie nie rokowało powodzenia.


VI. Partie i stowarzyszenia


Demokratyzacja prawa wyborczego zmieniła gruntownie wizerunek i za-

dania partii politycznych; z partii elitarnych przeobrażały się one w f o r-

macje masowe, aktywnie współzawodniczące o głosy wyborców

na politycznym rynku. A ponieważ demokracja ogromnie poszerzała ów

rynek, więc otwierała drogę do rozmnażania się partii. Pierwsza chronolo-

gicznie demokracja amerykańska ujawnia oba te zjawiska.


W odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, gdzie parlament był ośrodkiem

krystalizacji partii politycznych. Kongres amerykański nie stał się kataliza-

torem takiego procesu. Był opanowany przez rządzącą oligarchię, więc

demokraci budowali swoje struktury od dołu. Partia demokratyczna sku-

piona wokół Jacksona, będąca sojuszem przeróżnych grup społecznych

i interesów, pragnęła - na fali gorąco forsowanej demokratyzacji - przejąć

władzę nie tylko w Waszyngtonie, ale i w skali lokalnej (stanów, hrabstw,

miast). Nadało jej to charakter partii mocno zdecentralizowanej, a zarazem

skłaniało do rozbudowy - właśnie w skali lokalnej - tzw. maszyn

partyjnych, organizacji przygotowujących zwycięstwa wyborcze. Pra-

wzorem „maszyny" była nowojorska struktura partii demokratycznej, od


299


Powszechna historia ustrojów państwowych


gmachu, w którym rezydowała, zwana Tammany Hali. Pokazała ona, jak

można opanować politycznie wielkie miasto dzięki energicznym działa-

niom całej siatki agentów partyjnych. Także inne partie wykorzystywały

wynalazek „maszyn" dla łowienia głosów za cenę drobnych przysług ży-

ciowych, poczęstunków, obietnic rozdawania posad po zwycięstwie wy-

borczym: „system łupów" stwarzał w tym względzie ogromne pole działa-

nia. Jeśli „maszyna" napotykała opozycję wśród wyborców, potrafiła tak-

że szykanować przeciwników. W skrajnych przypadkach nie rezygnowano

i z fałszerstw czy innych machinacji poza granicami prawa. Szybko też

pojawiły się związki „maszyn partyjnych" z lokalnymi elitami zamożności.


Przez ćwierć wieku partia demokratyczna nie miała silnego rywala,

choć partii pojawiło się niemało. Liberalni, zamożni whigowie stanowili

formację zbyt luźną i nie zdołali się ustabilizować. Bardziej populistyczną

formacją, wrogą Jacksonowskiej demokratyzacji, stała się ,,partia anty-

masońska" (prezydent Jackson był wolnomularzem i demokrację można

było przedstawiać jako masoński spisek). Pojawiła się tzw. Know-nothing

party, „partia nic-nie-wiedzących", bo jej członkowie na pytania o cele

partii mieli obowiązek odpowiadać, że niczego nie wiedzą. Była to partia

wroga katolicyzmowi, impulsem dla jej powstania stała się masowa emi-

gracja Irlandczyków do Stanów. Jak widać, nawet trzeźwi Amerykanie

czasem ulegali wpływom demonologii społecznej, która za każdym pro-

blemem społecznym gorączkowo poszukuje jakichś demonicznych spi-

sków: masonów, Żydów, jezuitów, imigrantów, kułaków, obcej agentury...


W 1854 r. uformowała się partia republikańska, co zapoczątkowało

trwającą do dziś erę amerykańskiej dwupartyjności. Nie oznaczało to za-

niku partyjnego pluralizmu. Obie wielkie partie były mocno zdecentrali-

zowane, wielką część ich energii skupiało organizowanie zwycięstw w wy-

borach stanowych i lokalnych (przy tych okazjach rozdawnictwo posad

i innych korzyści rozwijało się najpełniej), toteż autonomia stanowych

organizacji partyjnych była rozległa. Niektórzy badacze twierdzą wręcz,

że można mówić nie o dwu wielkich partiach, lecz o tylu partiach repu-

blikańskich i demokratycznych, ile było stanów. W skali krajowej istnieje

zaś luźna ich federacja... Obie wielkie partie ulegały wewnętrznym podzia-

łom czy nawet rozłamom (przykładem rozłam w partii demokratycznej

podczas wojny domowej: demokraci z Południa i z Północy znaleźli się


300


Państwo demokratyczne


we wrogich obozach). Pojawiały się kilkakrotnie próby tworzenia „trzeciej

partii" zdolnej wcisnąć się między dwie główne partie i zmierzać do wła-

dzy. Udało się to Partii Pracy w Wielkiej Brytanii, natomiast w Stanach

wysiłki uformowania silnej partii socjalistycznej zawiodły (wieczysty kan-

dydat socjalistów na prezydenta, Eugene Debs, najlepszy wynik osiągnął

w wyborach 1912 r.: 6% głosów).


Dwie wielkie partie w USA postrzegane są jako aideologiczne, niewiele

się od siebie różniące programowo maszyny do zdobywania głosów i wła-

dzy. Sąd to przesadzony. Partia demokratyczna rodziła się jako formacja

walcząca o demokrację, decentralizację władzy, autonomię stanów. Młoda

partia republikańska wypisała na sztandarach obronę praw Człowieka i lik-

widację niewolnictwa. W późniejszej historii dwie partie także nie były

aideologiczne". Republikanie chętnie przywoływali wielkie tematy ideo-

logii konserwatywnej i konserwatywno-liberalnej: rodzina, religia, ojczyz-

na, wolna przedsiębiorczość, odpowiedzialność każdego za własny los...

Z kolei demokraci kilkakrotnie chwytali w swe żagle wiatr wielkich ru-

chów społecznych wyrażających interesy słabszych i niezadowolonych grup

prostych ludzi". U schyłku XIX w. poparli ruch populistów, głównie

farmerów, sfrustrowanych efektami gwałtownego postępu kapitalistycz-

nego w tzw. wieku pozłacanym. Później przejęli z rąk republikanów pa-

łeczkę tzw. progresizmu, dostrzegającego ułomności amerykańskiej cywi-

lizacji przemysłowej. Demokratyczny prezydent Wilson, wybrany w 1912 r.

pod hasłami „uczciwego ładu" i „nowej wolności", realizował dość bo-

gaty program reform. Katastrofa Wielkiego Kryzysu (od 1929) wyniosła

do władzy demokratę Franklina Roosevelta z programem „nowego ładu"

(New Deal), z trudem i nie w pełni, lecz jednak wcielonym w życie.

I jeszcze na początku lat 70-tych XX w. demokraci niefortunnie próbowali

przechwycić w żagle rozwichrzony ruch kontestacyjny. We wszystkich

okresach napięć i konfliktów społecznych wybór między demokratami

i republikanami nie był ideologicznie obojętny. Od dawna obie wielkie

partie szkicują wizerunek rywali w kategoriach ideologicznych. W oczach

demokratów republikanie są egoistyczni, niewrażliwi społecznie, obłudni,

skłonni do szowinizmu; za fasadą kultu wolnej przedsiębiorczości szukają

protekcji rządu dla swych podejrzanych machinacji gospodarczych... Dla

republikanów demokraci to partia demagogii społecznej, radykalizmu, peł-


301


Powszechna historia ustrojów państwowych


zającego socjalizmu, bałaganu; partia, w której wielką rolę odgrywają ludzie

dalecy od „stuprocentowej amerykańskości" (w optyce republikanów rdze-

niem Ameryki są biali protestanci anglosaskiego pochodzenia).


Obie wielkie partie amerykańskie stanowią sojusze rozmaitych grup

i różnych interesów. Jednakże wyborcy wiedzą, dlaczego wybierają jedną

lub drugą. Jakkolwiek problem przynależności partyjnej jest w USA roz-

mazany, granice między członkiem partii i sympatykiem-wyborcą są płyn-

ne, to jednak trwałość identyfikowania się z partią ma dość wysoki po-

ziom.


W systemie brytyjskim demokratyzacja prawa wyborczego

nie od razu przekładała się na zmianę profilu partii, tj. ewolucję ku partiom

masowym. Przed reformami wyborczymi z drugiej połowy XIX w. domi-

nowała wielka powściągliwość w formułowaniu programów partyjnych;


sądzono, iż lepiej mówić o wielkich zasadach (liberalnych bądź konser-

watywnych) niż o konkretach. Po r. 1867 zaczęto kaptować nowy elektorat

formułowaniem wyraźniejszych projektów: co chcemy utrzymać, co zmienić,

co zacząć od początku... Miało to tę zaletę, że po zwycięstwie wyborczym

liderzy partyjni mogli głosić, iż otrzymali mandat na realizowanie swych

programowych zapowiedzi. Ale niosło również zagrożenia: wiedza o ocze-

kiwaniach nagle poszerzonego elektoratu nie była dokładna, program mógł

się nie podobać i nie budzić zaufania. Tak np. radykalne skrzydło partii

liberalnej ułożyło w r. 1891 szczegółowy ,,program z Newcastle", a lider

partii Gladstone go zaakceptował. Wszelako rezultaty wyborów (1895)

okazały się dla liberałów bardzo niekorzystne. Partia odżegnała się tedy

od programu: uznano za sprzeczne z samą naturą liberalizmu wiązanie

się sformalizowanym programem. Partie bombardowały zatem wyborców

nie oficjalnymi dokumentami, lecz broszurami i artykułami prasowymi,

mowami liderów i politycznymi pamfietami. Do idei programu powróciła'

w r. 1906 nowa formacja na politycznej scenie, Partia Pracy.


Nasilenie propagandy partyjnej u schyłku XIX stulecia sygnalizowało

ważną konsekwencję demokratyzacji: liderzy partyjni zrozumieli, że mu-

szą się liczyć ze swym elektoratem i z rozbudowanymi już organizacjami

lokalnymi własnej partii. Poprzednio liderzy i sztaby pozwalali sobie nie-

raz na raptowne zmiany polityki bez oglądania się na opinię społeczną.

Teraz groziło to przegraniem wyborów lub nawet rozłamem w partii: w taki


302


Państwo demokratyczne


-właśnie sposób problem przyznania autonomii Irlandii rozbił w 1886 r.

partię liberalną i przyniósł liberałom klęskę wyborczą; a dokładnie to sa-

mo spotkało w latach 1903-1906 konserwatystów na tle projektu przy-

wrócenia protekcjonizmu celnego.


Demokratyzacja przyniosła także gwałtowne wstrząsy tradycyjnej bry-

tyjskiej dwupartyjności. W 1867 r. klęskę poniosło powstanie w Irlandii;


reforma wyborcza Disraelego i tajność głosowania skłoniły Irlandczyków

do przyjęcia strategii walki parlamentarnej. W latach 70-tych pojawiła

się partia autonomistów irlandzkich: zgarniała w Izbie Gmin 60-65 man-

datów, ale dezorganizowała obrady doprowadzoną do perfekcji obstrukcją

parlamentarną. W wyborach 1885 r. układ sił dał wynik bez precedensu:


konserwatyści - 249 mandatów, liberałowie - 335 i partia irlandzka - 86.

Trzecia partia stała się języczkiem u wagi! Jednakże na tle projektu auto-

nomii irlandzkiej, jak wspomniano wyżej, w 1886 r. rozbiła się partia

liberalna, powstała wroga autonomii partia liberalnych unionistów - i Wielka

Brytania miała już cztery partie, przy czym konserwatyści i unioniści two-

rzyli koalicję. W 1895 r. dokonała się fuzja konserwatystów i unionistów,

ale nieco wcześniej powstał już pierwszy zarys partii robotniczej - Nie-

zależna Partia Pracy (1893). Był to efekt słabnięcia tradycyjnego sojuszu

Lib-Lab", partii liberalnej i ludzi pracy (Labour] reprezentowanych przez

związki zawodowe. Nowe organizacje związkowe, bardziej bojowe, kryty-

kowały ten sojusz i domagały się samodzielnej akcji politycznej robotni-

ków. Niezależna Partia Pracy opowiedziała się za socjalizmem demokratycz-

nym realizowanym drogą stopniowych reform. Intelektualnym zapleczem

brytyjskiego socjalizmu i reformizmu od 1884 r. było Stowarzyszenie Fa-

biańskie; w tym samym czasie uformowały się małe grupy marksistowskie

(Federacja Socjaldemokratyczna, Liga Socjalistyczna), ale ich wpływ był

nikły: Federacja grzeszyła sekciarstwem i dogmatyzmem, Liga wnet za-

częła anarchizować.


Niezależna Partia Pracy przyjęła taktykę Labour Alliance, szerokiego

sojuszu związków zawodowych i działaczy socjalistycznych. Pomogła tej

idei brutalna wrogość pracodawców wobec tych inicjatyw i represjono-

wanie działaczy związkowych. W 1900 r. powstał Komitet na rzecz Re-

prezentacji Pracy łączący związkowców i socjalistów, z zadaniem wpro-

wadzenia jak największej liczby robotników do Izby Gmin. W wyborach


303




Powszechna historia ustrojów państwowych


1906 r. Komitet wprowadzi} do parlamentu 29 posłów; przyjęto wówczas

nową nazwę partii, Partia Pracy, i program partyjny.


Była to partia odmienna od innych, bo źródłem jej siły nie był parla-

ment, lecz kraj, a przede wszystkim potężna sieć robotniczych t r a -

de-unionów. Przyjęła też odmienną formułę członkostwa zbio-

rowego: na partię składały się właśnie związki zawodowe i stowarzy-

szenia socjalistyczne. Frakcja parlamentarna Partii Pracy oskarżana była

o to, że szła na pasku partii liberalnej (która zresztą w latach 1906-1914

bardzo się zradykalizowaia, dużo mówiła o interwencji państwa w imię

sprawiedliwości społecznej i o rozbudowie ustawodawstwa socjalnego).

Liberałowie bali się utraty ludowego elektoratu na rzecz Partii Pracy; z ko-

lei bardziej bojowe związki zawodowe obawiały się liberalnej kurateli nad

ruchem robotniczym. Stąd, zwłaszcza po r. 1910, zjawisko syndykalizmu

rewolucyjnego: spora grupa działaczy związkowych orzekła, że droga par-

lamentarna do socjalizmu rozczarowuje, trzeba zatem odwołać się do ma-

sowego ruchu strajkowego, do gwałtownej konfrontacji z kapitalizmem

i do strajku generalnego, który kapitalizm obali.


Warto wreszcie zniuansować twierdzenie o oryginalności Partii Pracy

szukającej podstaw swej siły w kraju, a nie w Izbie Gmin.


W wyniku demokratyzacji prawa wyborczego tradycyjne partie także

starały się zapuścić korzenie w społecznej glebie i rozbudować organi-

zacje lokalne. Zaczęli konserwatyści: w roku reformy wyborczej

Disraelego powołali Krajową Unię Stowarzyszeń Konserwatywnych, w r. 1870

zaś Centralne Biuro Konserwatywne - dwie organizacje mające pobudzać

i rozwijać lokalne komórki partii. Obie były mało skuteczne, ożywiły się

dopiero w latach 80-tych; wraz z utworzoną w 1883 r. Ligą Pierwiosnka

(Pńmrose League) wywierały znaczny wpływ na lokalną aktywność kon-

serwatystów. Liberałowie zaczęli później, po klęsce wyborczej z 1874 r.,

ale byli skuteczniejsi. Wzorem stała się stworzona przez grupę radykal-

nych liberałów Birmingham Liberał Association. Organizacja ta pokazała,

jak przy pomocy sprawnych komitetów partyjnych w każdej dzielnicy

można opanować politycznie wielkie, przemysłowe miasto. Organizacje

lokalne liberałów, a potem i konserwatystów odgrywały więc coraz większą

rolę w dobieraniu kandydatów i mobilizowaniu elektoratu, tak w wybo-

rach parlamentarnych, jak i samorządowych. Pojawiły się nawet głosy,


304


Państwo demokratyczne


że lokalne struktury partii zdominują ich liderów oraz frakcje parlamen-

tarne i będą narzucać swój dyktat Izbie Gmin, a zatem całemu krajowi.

Tak się nie stało, organizacje lokalne bardziej potrzebowały pomocy cen-

trali partyjnej niż liderzy i posłowie wsparcia „terenu". Ostoją siły starych

partii brytyjskich pozostał więc parlament.


Partie wywierały zresztą wpływ na kraj inną jeszcze drogą - poprzez

wielkie grupy nacisku, dla których wzorem była liberalna Liga

do walki z ustawą zbożową z lat 40-tych XIX w. W latach 60-tych za

reformą wyborczą agitowały: liberalna Unia na rzecz reformy i popierana

przez trade-uniony Liga na rzecz reformy. Irlandczycy nie kontentowali

się swą partią w Izbie, w imię obrony praw dzierżawców rolnych stworzyli

potężną Ligę Agrarną (1879). Wielką, pozapartyjną grupą nacisku była

Unia stowarzyszeń na rzecz głosowania kobiet (1897), sztab generalny

sufrażystek. Konserwatyści także uciekali się do tej formuły: gdy w 1903 r.

w obawie przed konkurencją (głównie przemysłu niemieckiego) wystąpili

z projektem odwrotu od wolnego handlu ku protekcjonizmowi - utworzyli

Ligę na rzecz reformy taryf celnych.


Demokratyczna Trzecia Republika nie od razu zmieniła wizerunek partii

francuskich, rozproszkowanie i płynność życia partyjnego trwały

jeszcze do początków XX wieku. Monarchistyczna prawica była po r. 1870

podzielona na trzy ońentacje: legitymistów (zwolenników powrotu starszej

linii Bourbonów), orieanistów (ci pragnęli oddać rządy wnukowi Ludwika

Filipa) i bonapartystów. Ale starsza linia bourbońska wygasła w 1883 r.,

bonapartystów bardzo osłabiła klęska Drugiego Cesarstwa, republika się

utrwaliła - i prawica musiała zmieniać swe polityczne oblicze. Nadal po-

została rozbita. Z pewnym uproszczeniem można powiedzieć, że dziedzi-

ctwo legitymizmu kontynuowali, od lat 90-tych, tzw. przejednani katolicy:


ulegli inspiracji papieża Leona XIII i ostrożnie akceptując instytucje re-

publikańskie, pragnęli na nie wpływać w duchu katolicko-społecznym. Tra-

dycje orleanizmu przejmowali „progresiści", orientacja liberalna zachwa-

lająca umiar i porządek, mająca pewne wpływy w kręgach wielkiego biz-

nesu, nader obojętna w kwestiach społecznych. Obie te formacje miały

charakter elitamo-klubowy, nie stanowiły solidnych partii politycznych,

ale w parlamencie zachowały wpływy dzięki wiernemu elektoratowi. W mia-

rę upływu czasu prawica zrozumiała potrzebę solidniejszych struktur: po-


305


Powszechna historia ustrojów państwowych


wstała zatem Akcja Liberalna (1902), która skupiła głównie „przejedna-

nych", oraz Federacja Republikańska (1903), gdzie skupili się z kolei „pro-

gresiści". Nie stały się one zresztą partiami masowymi.


Bonapartyści po r. 1880 wtopili się w większości w ruch prawicy nacjo-

nalistycznej. To ruch antyrepublikański i antyparlamentamy, autorytarny,

antyniemiecki i antysemicki, militarystyczny i klerykalny („sojusz szabli

z kropidłem"). Nie interesowały nacjonalistów sukcesy wyborcze, chętnie

obaliliby republikę i demokrację przy użyciu przemocy, ale byli na to

zbyt słabi. Nie ominęła ich francuska choroba rozproszkowania, tyle że

nie partyjnego. Formułę organizacyjną stanowiły tu ligi (Liga Patriotów,

Akcja Francuska, Liga Ojczyzny, Liga Antysemicka itd.). Taktyka ligowa

polegała na agresywnej propagandzie i wyprowadzaniu zwolenników na

ulice.


W centrum politycznego spektrum ulokowali się, bardzo wpływowi

u schyłku XIX w., umiarkowani republikanie: formacja laicka, demonstru-

jąca przywiązanie do idei postępu, wroga wszelakim radykalizmom. W 1901 r.

utworzyła strukturę partyjną pod nazwą Sojuszu Republikańsko-Demo-

kratycznego. Jej elektorat był duży, partia jednak słaba.


Na lewicy wreszcie działały dwie partie, które już się zbliżały do mo-

delu partii masowej. Lewica mieszczańska to radykałowie, wyznawcy de-

mokracji laickiej i umiarkowanie egalitarnej, apostołowie „solidarności

społecznej": w jej duchu żądali ustawodawstwa socjalnego (bardzo we

Francji ubogiego) i nawet, w imię „walki z monopolami", ograniczonej

polityki nacjonalizacji (np. kolei i kompanii ubezpieczeniowych). Lewe

skrzydło radykałów uważało się za socjalistów, co wyraża nazwa: Partia

Radykalna i Radykalno-socjalistyczna. Ale program partii, ostro krytyku-

jący groźbę „kapitalistycznego feudalizmu", podkreślał zarazem zdecydo-

wane, choć „nie bezkrytyczne", przywiązanie do własności indywidualnej.

Partia Radykalna powstała w r. 1901: była to formacja duża, lecz pozba-

wiona spoistości (spierały się w niej trzy główne „tendencje") i zdecentra-

lizowana. Wielką część jej energii pochłaniały sprawy lokalne, liczne (około

tysiąca) komitety terenowe w większym stopniu tworzyły rdzeń partii niż

jej centrala w Paryżu. Wszystko tu było niedoprecyzowane i płynne: pro-

cedury, zasady przynależności, nawet nazwy komitetów lokalnych. Rady-

kałowie byli mocno osadzeni we Francji małych miast i wsi; w wyborach


306


Państwo demokratyczne


1906 r. zdobyli 3,2 min. głosów na ok. 11 min. uprawnionych. Rządzili

krajem w początkach XX w., nie zdradzając, wbrew swemu programowi,

ochoty do głębokich przemian politycznych i socjoekonomicznych.


Drugą partią o wielkim elektoracie stała się partia socjalistycz-

n a. Francuskiego socjalizmu nie ominęło „żelazne prawo rozproszkowa-

nia": w Trzeciej Republice rozmnożyły się liczne nieduże partie i grupy.

Skupieni przy Juliuszu Guesde i zięciu Marksa, Pawle Lafargue, marksiści

stworzyli w 1882 r. Francuską Partię Robotniczą, liczącą zaledwie 15-20 tyś.

członków. Ostro rewolucyjni blankiści (mniej od marksistów doktrynerscy)

założyli Socjalistyczną Partię Rewolucyjną (1898). Tzw. posybiliści (Fe-

deracja Pracowników Socjalistów, 1882) chcieli robić rewolucję stopnio-

wo i od dołu, opanowując władzę w gminach i zarządzając nimi w inte-

. resie ludzi pracy. Allemaniści (Socjalistyczna Partia Robotnicza i Rewolu-

cyjna, 1890) nie ufali patetycznym ideologiom i „burżuazyjnej" polityce

parlamentarnej: chcieli prowadzić walkę ekonomiczną, wspierając się na

związkach zawodowych i na masowej akcji strajkowej.


W dziesięcioleciu 1893-1902 kandydaci socjalistyczni osiągali coraz

lepsze wyniki wyborcze, od 600 tyś. do prawie 900 tyś. głosów. Ale

głosy owe miały niewielką siłę, bo się rozpraszały. Druga Międzynaro-

dówka naciskała na socjalistów francuskich, by się zjednoczyli, co też

nastąpiło w r. 1905. Powstała zjednoczona partia socjalistyczna, Sekcja

Francuska Międzynarodówki Robotniczej (SFIO). Była zróżnicowana wew-

nętrznie, ale ze wszystkich francuskich partii najlepiej (i demokratycznie)

zorganizowana. Za fasadą rewolucyjnej retoryki i zapowiedzi zniszczenia

kapitalizmu kryła się działalność reformistyczna: edukacja robotników, po-

większanie sukcesów wyborczych, reformy socjalne, szacunek dla swobód

politycznych i formuły republiki parlamentarnej. W r. 1914 SFIO liczyła

już z górą 90 tyś. członków i zebrała ponad 1,4 min. głosów.


Skrajną lewicę reprezentowali mocni we Francji anarchiści, ale ci, wro-

dzy wszelkiej polityce, nie tworzyli oczywiście struktur partyjnych, ufali

żywiołowej walce „klasy (robotniczej) przeciw klasie (kapitalistów)", a przez

dłuższy czas także i akcji terrorystycznej (głównie w latach 90-tych). Póź-

niej uznali, że jednymi trwałymi strukturami, które można akceptować,

są związki zawodowe (definitywnie zalegalizowane w r. 1884). To właśnie

anarchiści i zbliżeni do nich allemaniści byli animatorami zjednoczenia


307


Powszechna historia ustrojów państwowych


w 1895 r. związków zawodowych w wielkiej centrali, Powszechnej Kon-

federacji Pracy, CGT. Nic tedy dziwnego, że we francuskim ruchu syndy-

kalnym silny był nurt tzw. anarchosyndykalizmu, wrogiego wobec pań-

stwa i polityki, uznającego związki zawodowe za fundament przyszłego

wolnego społeczeństwa. Anarchosyndykalizm uprawiał też kult akcji re-

wolucyjnych wiodących do strajku generalnego, który miałby zdezorga-

nizować i obalić kapitalistyczne społeczeństwo. Francuski anarchosyndy-

kalizm był podobny (ale bardziej bojowy) do brytyjskiego rewolucyjnego

syndykalizmu z lat 1910-1914.


Wszystkie partie parlamentarne, od katolickiej Akcji Liberalnej po SFIO,

respektowały zasadę republiki demokratycznej i parlamentarnej (choć prag-

nęły jej reformowania) i mogły uczestniczyć w niełatwych i kruchych

koalicjach rządowych (choć udział socjalisty Milleranda w rządzie mie-

szczańskiej centrolewicy, 1899-1902, wywołał spore oburzenie w ruchu

socjalistycznym). Te orientacje, które republikę demokratyczną odrzucały -

skrajna prawica nacjonalistyczna oraz skrajna lewica anarchistyczna - par-

tii politycznych także nie akceptowały i nie tworzyły. Powiększały wsze-

lako rozdrobnienie polityczne, tradycyjne dla Francji i wpływające na fun-

kcjonowanie francuskiej demokracji.


VII. Stabilizacja demokratyczna


Społeczne zakorzenienie demokratycznej kultury bez wątpienia stabili-

' żuje demokratyczne systemy polityczne. Jednak, jak o tym świadczy przy-

kład Trzeciej Republiki, niedostatki kultury obywatelskiej mogą być prze-

zwyciężone przy dłuższym i względnie poprawnym funkcjonowaniu demo-

kratycznych instytucji. Samo ich ustanowienie niczego jeszcze nie przesądza:


w wielu krajach pozaeuropejskich i w Europie po r. 1918 tworzono sy-

stemy demokratyczne - i załamywały się one bardzo szybko. Natomiast

wielkie demokracje" - amerykańska, brytyjska, francuska - ustabilizo-

wały się. I one zresztą były narażone na zagrożenia (USA w latach wojny

domowej) i załamania (Francja 1940-44). Wstrząsy wojenne są z pewno-

ścią niebezpieczne dla funkcjonowania demokratycznego systemu.


308


Państwo demokratyczne


Częstszym i większym zagrożeniem są konflikty wewnętrzne. Przede

wszystkim klasowe, bo rozdzierają one niekiedy głęboko tkankę społecz-

ną. Ale także antagonizmy narodowe, rasowe, plemienne, religijne, ideolo-

giczne, polityczne. Ich rozjątrzenie utrudnia lub wręcz uniemożliwia kom-

promisy, nieodzowne dla funkcjonowania demokracji w społeczeństwie

nieuchronnie przecież pluralistycznym i konfliktowym. Usunięcie konflik-

tów byłoby możliwe tylko poprzez trwałe zniszczenie wolności, a - jak

słusznie pisał amerykański federalista Madison - takie lekarstwo byłoby

gorsze od choroby.


Poziom konfliktów klasowych w „wielkich demokracjach" był w w. XIX

i w początkach XX w. dość wysoki (epizodycznie nawet w Stanach Zjed-

noczonych). Nie przekraczał jednak krytycznej czerwonej kreski sygna-

lizującej eksplozję. Zamożność tych krajów i dobra koniunktura drugiej

połowy XIX w. obniżały temperaturę konfliktów socjalnych. Ponadto, jak

była o tym mowa, państwa demokratyczne wzmacniały proces „studze-

nia" antagonizmów przy pomocy ustawodawstwa socjalnego. Fenomen

ochoczego udziału państw demokratycznych lub bliskich demokracji (jak

Belgia) w ekspansji kolonialnej (w szczególności w „rozdrapaniu" Afryki

w ostatnim dwudziestoleciu XIX w.) oraz społecznego poparcia dla ko-

lonializmu tłumaczą nie tylko względy rywalizacji mocarstw, geostrategia

itd., lecz także racje ekonomiczne i widoki na redukcję pauperyzmu. „To

dla Wielkiej Brytanii kwestia chleba z masłem" mówił apostoł i organi-

zator brytyjskiej ekspansji w Afryce, Cecił Rhodes. Gwoli sprawiedliwości

trzeba dodać, że demokratyzująca się Wielka Brytania potrafiła dać status

dominialny, a więc niemal pełną niepodległość, swym koloniom o silnym

komponencie ludności białej (najpierw, w 1867 r., Kanadzie, później No-

wej Zelandii, Australii, wreszcie Afryce Południowej).


Konflikty narodowe omijały szczęśliwie Francję. W Stanach Zjedno-

czonych gigantyczna i wielonarodowa imigracja rodziła bardzo liczne na-

pięcia (między „starymi" i „nowymi" Amerykanami, a także wśród róż-

nych grup narodowych w masie imigrantów), ale amerykański ,,tygiel"

(melting-pot) poprzez amerykanizację przybyszów zapobiegał groźnym kon-

fliktom. W Wielkiej Brytanii kwestia irlandzka, jedyny poważny konflikt

narodowy w państwach Europy Zachodniej drugiej połowy XIX w., oce-

niana była jako „choroba nieuleczalna, ale nie śmiertelna". Istotnie, w dużo


309


Powszechna historia ustrojów państwowych


mniejszej skali choroba owa trwała do końca XX w., lecz nie okazała

się zabójcza dla brytyjskiej demokracji.


Konflikt rasowy spowodował największą katastrofę narodową w dzie-

jach USA i zagroził amerykańskiej demokracji. Zwycięstwo Północy bar-

dzo go ostudziło, choć nie zdjęło z porządku dnia.


Uniknęli natomiast Amerykanie konfliktów religijnych, co było zasługą

tolerancji religijnej i ścisłej separacji Kościołów od państwa. Brytyjczycy

zlikwidowali dyskryminację obywateli wyznań katolickiego i mojżeszo-

wego (nastroje „antypapistowskie" zresztą nie wygasły); wzrost protestan-,

tyzmu nieanglikańskiego osłabił rolę Kościoła państwowego, który w 1851 r.

skupiał już tylko trochę ponad 50% praktykujących; wreszcie postęp obo-

jętności religijnej (w połowie XIX w. co najmniej 40% populacji nie prak-

tykowało) obniżał poziom religijnych napięć. Gwałtowny konflikt religij-

ny dotknął natomiast Francję na przełomie XIX i XX w.: spowodowały

go związki kleru z antyrepublikańską prawicą nacjonalistyczną i brutal-

ność antykościelnych reakcji rządu. Rozdział Kościoła od państwa miał

rozładować napięcia, tak się jednak nie stało. Były to konflikty ostre, ale

nie ponad miarę wytrzymałości francuskich instytucji demokratycznych.


To samo można powiedzieć o brytyjskim konflikcie wokół praw wy-

borczych kobiet. Agresywność sufrażystek nie groziła rewolucją, a choro-

ba, zgoła nie śmiertelna, okazała się rychło uleczalna.


Zależność między szansami stabilności demokratycznej a „studzeniem"

temperatury konfliktów nadaje głęboki sens przyjmowanym dziś szeroko

poglądom, iż demokracja to rządy większości temperowane respektowa-

niem praw mniejszości. Zwykłym bowiem podkładem ostrych konfliktów

jest dyskryminacja grup mniejszych lub słabszych (kobiety nie są nume-

ryczną nmiejszością, lecz przez długi czas były dyskryminowane, bo mały

dynamizm w obronie ich praw czynił z nich grupę słabszą). Trwała i bru-

talna dyskryminacja mniejszości jest konfliktogenna, a więc niebezpieczna

dla demokracji. Przekonały się o tym boleśnie różne systemy demokraty-

czne w skonfliktowanych społeczeństwach XX wieku.


Rozdział trzynasty


Państwo postabsolutne


Była już mowa o dwoistym, starym i nowym obliczu klasycznego

absolutyzmu. W XIX wieku, mniej więcej od połowy stulecia,

formowało się na wschodzie Europy państwo, które można określić

jako postabsolutne. Ujawnia ono jeszcze mocniej takie podwójne cechy

charakteru: lepiej lub gorzej łączy elementy absolutyzmu i nowożytnego,

mieszczańskiego konstytucjonalizmu. Najwcześniej weszły na tę drogę Prusy;


Rosja zostawała w tyle, choć na samym początku XIX w. wydawało się,

że będzie innym absolutyzmem wskazywała drogę reform. Cytowaliśmy

już pogląd Tocqueville'a, wedle którego dla monarchów absolutnych re-

wolucja francuska była i klęską, i mistrzynią. Można było sądzić, że inte-

ligentny car Aleksander I okaże się pojętnym uczniem tej nauczycielki.


W latach 1801-1803 nad reformami w Rosji pracował tzw. tajny ko-

mitet (m.in. z udziałem ks. Adama Czartoryskiego): udało mu się zlik-

widować anachroniczne kolegia stworzone przez Piotra I i ustanowić w ich

miejsce osiem urzędów ministerialnych, jednoosobowych (ale bez gabine-

tu ministrów, car pracował z ministrami trochę osobno, trochę poprzez

komitet rządowy). Innym osiągnięciem była skromna reforma oświatowa,

z której najwięcej skorzystały uniwersytety, m.in. działający od 1803 r.

znakomity uniwersytet wileński.


Po pokoju tylżyckim car Aleksander I deklarował chęć przeprowadze-

nia w Rosji,,reform konstytucyjnych". W niewielkiej części urzeczywis-

tniło się to w postaci konstytucji Wielkiego Księstwa Finlandii (1809)

i Królestwa Polskiego (1815). Na polecenie cara wybitny polityk Michał

Speranski przygotował w 1809 r. obszerny projekt reform państwowych


311


Powszechna historia ustrojów państwowych


w Rosji. Obok powołanego już w 1802 r. Senatu jako sądu najwyższego

działać miały Rada Państwa (dla opiniowania, ale i tworzenia projektów

ustaw) i Duma Państwowa debatująca nad ustawami i uchwalająca je. Car

zachowałby zresztą i monopol inicjatywy ustawodawczej, i prawo sankcji.

Duma pochodziłaby z cenzusowych wyborów szlachty i mieszczan; w gu-

berniach, powiatach i gminach powstać miały samorządowe dumy lokalne.

Z tego wszystkiego jedynie Rada Państwa doczekała się realizacji. W dru-

giej połowie panowania Aleksandra I, a zwłaszcza pod rządami Mikołaja I

(od 1825 r.) Rosja zakrzepła w brutalnym i tępym despotyzmie.


To samo można powiedzieć o Austńi rządzonej despotycznie przez

bystrego, lecz bardzo reakcyjnego ministra (od 1821 r. kanclerza) Klemen-

sa Mettemicha. Jego rola wzrosła szczególnie po r. 1835, gdy nieudolnego

cesarza Franciszka I zastąpił jego syn Ferdynand I, upośledzony umysło-

wo. Mettemich nie chciał żadnych zmian ustrojowych - jeśli nie liczyć

wzmacniania biurokracji i policji w imię bezwzględnego zwalczania libe-

ralizmu i aspiracji narodowych (monarchia habsburska była przecież zlep-

kiem wielu narodowości). Wyczerpana wojnami Austria po r. 1815 zmniej-

szyła swą armię; tym bardziej potrzebowała silnych struktur administra-

cyjno-policyjnych.


Najdalej na drodze reform posunęły się Prusy, ale też otrzymały w okresie

napoleońskim szczególnie bolesną nauczkę: katastrofa militarna w wojnie

z Francją (1806-1807) ujawniła pilną potrzebę zmian. Dokonali ich po

r. 1807 dwaj ministrowie, Stein i Hardenberg, a tak¿e gen. Schamhorst

(twórca reformy wojskowej, która polegała na wprowadzeniu powszechnej

3-letniej służby wojskowej i tworzeniu głębokich rezerw). W sferze ustro-

ju państwowego zapowiadano nawet konstytucję i „reprezentację narodo-

wą", ale król Fryderyk Wilhelm III ostatecznie nie zdecydował się na

taką śmiałość.


I tak jednak zrobiono niemało. Zlikwidowano anachroniczne urzędy

kolegialne. Na górze powstało pięć ministerstw jednoosobowych, jedno-

osobowe były też władze lokalne w prowincjach (nadprezydenci), rejen-

cjach (prezydenci) i powiatach (landraci). Oddzielono sądy od administra-

cji (ale mimo zniesienia w r. 1807 poddaństwa osobistego chłopów, na

wsi pozostała władza sądowa i administracyjno-policyjna panów ziemi).


312


Państwo postabsolutne


Wprowadzono dobrze pomyślany samorząd miejski, uważnie zresztą kon-

trolowany przez władze państwowe.


Nieco później, w 1823 r., powstały quasi-samorządowe Stany prowin-

cjonalne o nikłych kompetencjach. W latach 40-tych nowy król Fryderyk

Wilhelm IV, uchodzący (bardzo na wyrost) za liberała, umyślił sobie stwo-

rzyć atrapę parlamentu z delegatów owych Stanów prowincjonalnych. Ze-

brany w 1847 r. taki ,,zjednoczony Landtag" nie miał istotnych upraw-

nień, ale ostro domagał się reform. Coś się bowiem zmieniło w Prusach

od 1806 roku: samorząd kształtował świadomość mieszczańską, na wsi

powoli i stopniowo zmierzano ku uwłaszczeniu chłopów, sądy potrafiły

przeciwstawiać się naciskom administracji, a nawet samego króla, rzecz

za Fryderyka II nie do pomyślenia.


Na drugim krańcu Europy bastionem despotyzmu była Hiszpania. Ko-

lejne cztery rewolucje (1808,1820,1834,1854) usiłowały w długich i krwa-

wych konwulsjach utrwalić reformy liberalne; po kilku latach wracał jed-

nak absolutyzm hiszpańskich Bourbonów, tępy i reakcyjny. Klęskę ponio-

sły też liberalne rewolucje włoskie: w Neapolu (1820), Piemoncie (1821),

Romanii (1831). Rewolucje pierwszej połowy XIX w. zwyciężały, jeśli

uzyskiwały pomoc militarną mocarstw, jak rewolucja grecka z lat 20-tych,

lub jeśli wybuchały w krajach nie znających już absolutyzmu (1830: Fran-

cja i Belgia).


Dla despotycznych reżimów Europy wschodniej skuteczną nauczką sta-

ła się dopiero rewolucja europejska lat 1848^-9 (dla Rosji także klęska

w wojnie krymskiej, 1854-56). Od tego czasu zaczęło się kształtować

państwo postabsolutne. Widomym tego znakiem stało się oktrojowanie

konstytucji: w Prusach w r. 1850, w monarchii habsburskiej w r. 1867

(ale eksperymenty konstytucyjne zaczęły się tu dużo wcześniej - patent

marcowy z r. 1849, dyplom październikowy z r. 1860, patent lutowy w ro-

ku 1861). Rosja miała otrzymać ustawę zasadniczą od cara Aleksandra II,

ale gdy zaczęto wstępne przygotowania, car zginął w zamachu (1881).

Ostatecznie konstytucję dla Rosji oktrojował dopiero w r. 1906 Mikołaj II;


jednakże głębokie reformy ustrojowe Aleksandra II (z lat 1861-1874) na-

dały Rosji charakter, by tak rzec, niewykończonej monarchii postabso-

lutnej.


313


Powszechna historia ustrojów państwowych


Teoretycznie w monarchii takiej obowiązywała nadal zasada pełnej

(absolutnej, samowładnej) władzy monarchy -cesarza,

cara, króla. Monarcha zmieniał tylko - dobrowolnie, aktem najwyższej

swej łaski -sposób wykonywania tej władzy. Ta idea skłaniała

do unikania nazwy „konstytucja", ponieważ sądzono, iż sugeruje ona kon-

stytuowanie zupełnie nowego ustroju. Rządy wolały używać określeń elip-

tycznych: patent, dyplom, ustawa państwowa, ustawa zasadnicza. Jako

akty szczególnej łaski owe konstytucje mogły być poddanym odebrane,

zgodnie z zasadą pełni monarszej władzy. W rzeczywistości jednak były

one wymuszane przez układ sił społecznych i głęboko zmieniały insty-

tucje polityczne, a opinia traktowała te zmiany jako nieodwracalne. Oczy-

wiście lojalne przestrzeganie przepisów konstytucyjnych w praktyce dzia-

łania władz rządowych - to już inna kwestia.


Wspomniana zmiana instytucji dotyczyła przede wszystkim pojawienia

się parlamentów i istotnej transformacji procesu ustawodawczego. Ważne

jednak były także zmiany w sferze sądownictwa, a wreszcie przekształ-

cenia w dziedzinie zarządu lokalnego: rozbudowa organów samorządo-

wych (w Austrii także autonomia krajów koronnych). Aby jeszcze bardziej

zbliżyć nowy wizerunek ustroju do konstytucjonalizmu zachodniego, za-

częto nawet wpisywać do ,,ustaw zasadniczych" podstawowe prawa i wol-

ności obywatelskie.


/. Parlamenty i monarcha


Najważniejszą innowacją było przyjęcie zasady, że monarcha stanowi

prawa przy współudziale parlament-u. Bez zgody monarchy

ustawa nie może dojść do skutku, ale i zgoda parlamentu jest odtąd nie-

zbędna. Oznaczało to w istocie koniec absolutyzmu monarszego, jakkol-

wiek ratowano pozory uznaniem, iż „współudział" parlamentu dotyczy

tylko treści ustawy, ale jej moc wiążąca wynika z monarszej

woli: cesarz (król) wyraża tę wolę, dając sankcję uchwalonej ustawie.

Można też było w sposób zawężający interpretować samo pojęcie ustawy

(np. uznając, że monarcha z nikim nie dzieli się władzą rządową, przyzna-

wano mu monopol stanowienia norm, które określały struktury i działanie

aparatu rządowego).


314


Państwo postabsolutne


Z uznania, że tylko monarcha sprawuje władzę rządzenia, wy-

nikała też zasada, iż parlamenty nie mogą mieć wpływu na obsadę sta-

nowisk ministerialnych i na politykę rządu. Car rosyjski i królowie pruscy

nie zamierzali w tej mierze iść na żadne kompromisy: nominacje minis-

trów, kontrola nad nimi, ich odwoływanie wreszcie - to wyłączna domena

monarchy. Inaczej w liberalniejszej Austrii: tendencja do tworzenia rzą-

dów parlamentarnych była tu wyraźna, napotkała jednak przeszkody trudne

do przezwyciężenia w postaci rozproszkowania narodowego izby posel-

skiej. Różne narodowości Austrii (Niemcy, Czesi, Polacy z Galicji, Ukraińcy,

Włosi z Triestu, Rumuni) tworzyły w parlamencie wiedeńskim odrębne koła

poselskie. Ze zróżnicowaniem narodowym krzyżowały się podziały poli-

tyczne na liberałów, konserwatystów, demokratów, nacjonalistów; nawet

socjaliści, na przekór hasłom międzynarodowej solidarności robotników,

podzielili się rychło wedle kryteriów narodowych. Takie rozdrobnienie

izby poselskiej zablokowało szansę rządów parlamentarnych w Austrii.

Zupełnie inna była sytuacja sejmu węgierskiego w Budzie, nader jednoli-

tego socjalnie i narodowo, zdominowanego przez madziarską szlachtę.

W węgierskiej części monarchii habsburskiej naród panujący, Węgrzy, to

ledwie 40% całej populacji; hegemonia madziarska nad mającymi razem

większość narodowymi mniejszościami (Słowakami, Chorwatami, Rumu-

nami w Siedmiogrodzie, Serbami) była brutalna. Oczywiście skłaniało to

do manipulowania wyborami do parlamentu, tak by osiągnąć jego ma-

dziarski skład, i do uprawiania polityki harmonii między parlamentem

i rządem. Toteż rządy królestwa Węgier miały z reguły charakter parla-

mentarny. Porównanie liberalniejszej Austrii i autorytarnych Węgier poka-

zuje, że istnienie rządów parlamentarnych wcale nie musi oznaczać większej

liberalności systemu.


Monarchowie państw postabsolutnych mieli spory wpływ na skład i z b

wyższych parlamentów. Same nazwy tych izb sygnalizują ich konser-

watywny, postfeudalny charakter: Izba Panów w Prusach i Austrii, Izba

Magnatów na Węgrzech; tylko w Rosji przyjęto neutralną nazwę Rady

Państwa. Wszędzie monarchowie mieli prawo mianowania członków izby

wyższej (w Rosji nawet połowy składu). Poza tym do izb tych wchodzili

przedstawiciele wielkich rodów arystokratycznych, czasem wiryliści i człon-

kowie rodziny panującej. Rosyjska Rada Państwa odchodziła od tego wzorca.


315




Powszechna historia ustrojów państwowych


Jej członkowie nie pochodzący z carskiej nominacji byli wybierani na 9

lat przez prawosławny kler, delegatów samorządów ziemskich, korporacje

szlacheckie, przemysłowo-handlowe i naukowe (Akademia Nauk, uniwer-

sytety).


Izby niższe (z nazwą izb poselskich, w Rosji - Dumy Państwo-

wej) pochodziły z wyborów, bardzo skomplikowanych (rekordy zawiłości

biła ordynacja węgierska). Wszędzie dbano o to, by uprzywilejować elitę

zamożności, nie tylko poprzez cenzus majątkowy, ale także przez rażące

zróżnicowanie liczby wyborców, na jaką przypadał jeden mandat poselski.

W Prusach podzielono w tym celu „ciało wyborcze" spełniające warunki

cenzusu na trzy klasy, wedle wysokości płaconych podatków. Najzamoż-

niejsi byli oczywiście najmniej liczni, ale każda klasa wybierała tę samą

liczbę elektorów, którzy z kolei wybierali posłów. W innych krajach przy-

jęto tzw. system kurialny wsparty na kryteriach „neostanowych". Dzielono

zatem „ciało wyborcze" na kurie, np. wielkiej własności ziemskiej, prze-

mysłowo-handlową, chłopską, robotniczą. W każdej z nich obowiązywały

cenzusy majątkowe, najważniejsze jednak były gorszące rozpiętości w „sile

głosów" poszczególnych kurii. Dominowało głosowanie pośrednie. W Au-

strii w pierwszych latach ustroju konstytucyjnego posłów do parlamentu

wiedeńskiego wybierały sejmy krajowe (wybierane także w głosowaniu

kurialnym), w Rosji kurie ludowe uczestniczyły w głosowaniu trzy- i czte-

rostopniowym. W Rosji także, ale przede wszystkim na Węgrzech system

wyborczy blokował lub bardzo utrudniał drogę do parlamentu mniejszo-

ściom narodowym. Rosjanie odebrali prawa wyborcze narodom azjatyc-

kim imperium, bardzo zredukowali reprezentację parlamentarną Polaków

i narodów kaukaskich. Węgrzy, niezależnie od dyskryminacji mniejszości

narodowych, uprawiali manipulacje wyborcze (m.in. dzięki głosowaniu

jawnemu), a nawet cyniczne fałszerstwa.


Parlamenty państw postabsolutnych bardzo odległe więc były od stan-

dardów demokratycznych. Najbardziej zbliżyła się do nich izba poselska

Austrii. Najpierw zlikwidowano wybory pośrednie posłów (przez sejmy

krajowe), potem obok czterech kurii cenzusowych i „neostanowych" wpro-

wadzono piątą kurię głosowania powszechnego (1896). Ta reforma (prze-

forsował ją Polak, premier rządu austriackiego, nr. Badeni) nadgryzła przy-

wileje wyborcze klas „wyższych" i m.in. wprowadziła do izby poselskiej


316


Państwo postabsolutne


socjalistów. Wreszcie w r. 1907 zniesiono system kurialny: posłów wybie-

rano odtąd w głosowaniu powszechnym, równym, bezpośred-

nim i tajnym.


We wszystkich monarchiach postabsolutnych powstanie parlamentów -

mimo znacznych ograniczeń ich kompetencji i ułomności prawa wybor-

czego - było potężnym impulsem dla ożywienia i wzbogacenia aktywno-

ści obywatelskiej i politycznej kultury. Umożliwiło legalne działanie i two-

rzenie nowoczesnych struktur partii politycznych (najwięcej utrudnień w tej

sferze pozostało w Rosji). Parlamentaryzm stwarzał szansę politycznej opo-

zycji, uczył polityki środowiska dotąd całkowicie zmarginalizowane. Iry-

towało to monarchów, ministrów i powiązane z rządami siły konserwa-

tywne (biurokrację, korpus oficerski, arystokrację). Nic tedy dziwnego,

że przypadki obchodzenia czy naruszania konstytucji dotyczyły głównie

uprawnień parlamentu i jego relacji z władzą rządową.


//. Władza rządowa i samorząd


Władza rządowa pozostała m o n o p o l i c z n ą domeną monar-

chów i ich agentów. Pojmowano ją szeroko. Nie jest to tylko, jak w sys-

temach demokratycznych, wykonywanie ustaw. Tak jak w klasycznym

absolutyzmie, monarcha jest filarem całego ładu społecznego, to on od-

dziela kraj od chaosu. Jako strażnik porządku i bezpieczeństwa nie tylko

zajmuje się „policją wewnętrzną" (w bardzo szerokim rozumieniu terminu

policja"), lecz także steruje polityką zagraniczną i obroną narodową. Łą-

czy się z tym oczywiście monopol na stosowanie przymusu: tylko organy

rządowe dysponują tym instrumentem.


System postabsolutny oddzielał sądy od administracji

i uznawał niezawisłość sędziego. Ale dotyczyła ona tylko sfe-

ry orzekania. Pod względem organizacyjnym (awanse, przeniesienia służ-

bowe itd.) sędziowie pozostawali pod kuratelą rządową, co ułatwiało na-

ciski administracyjne na nich. Nie była to wszakże cecha wyróżniająca

reżimów wschodnioeuropejskich: demokratyczna Trzecia Republika ma

na sumieniu nagminne upokarzanie „trzeciej władzy" presjami adminis-

tracyjnymi, protekcjonizmem i nepotyzmem. Co się tyczy niezawisłości


317


Powszechna historia ustrojów państwowych


w orzekaniu, sądy pruskie okazywały charakter już w okresie przedkonsty-

tucyjnym. Ale i w Rosji, gdzie wymiar sprawiedliwości był nieprawdo-

podobnie zabagniony (zależny od władz rządowych, skorumpowany, nie-

sprawiedliwy i okrutny), reforma sądowa Aleksandra II (1864) gruntownie

zmieniła sytuację. Powstał zupełnie nowoczesny system z niezawisłością

sędziowską, zasadą równości stron, ławą przysięgłych w ważniejszych spra-

wach karnych, wybieralnymi sędziami pokoju dla spraw drobniejszej wagi.

Rządowe naciski i szykany nie znikły, ale rosyjscy sędziowie w sposób

godny podziwu potrafili bronić niezawisłości orzekania, adwokaci okazy-

wali wielką odwagę. Skłaniało to zresztą władze do przekazywania spraw

politycznych jurysdykcji różnych sądów specjalnych.


W państwach postabsolutnych sądy orzekały nadal w imieniu „Najjaś-

niejszego Pana"; monarcha miał duży wpływ na bieg wymiaru sprawie-

dliwości poprzez prawo łaski, prawo ogłaszania amnestii, prawo umarza-

nia toczących się dochodzeń. Jednakże dla nawykłej do samowoli władzy

możliwość zaostrzania represji bywa bardziej atrakcyjna od prawa jej ła-

godzenia, a możliwość owa została teraz wyraźnie zredukowana.


Ostatecznie w monarchii postabsolutnej o żadnym podziale władz nie

można mówić. Gromkie formuły o „pełni władzy monarchy" są już tylko

fasadą, niemniej jest on obecny we wszystkich sferach władzy państwo-

wej. Współdecydował (wraz z parlamentem) o ustawodawstwie, a sporą

część prawodawstwa zawłaszczał nadal dla siebie. Monopolizował szero-

ko pojętą władzę rządzenia. Wymierzał sprawiedliwość poprzez „swoje"

(choć niezawisłe) sądy - i znów część tej sfery zawłaszczał dla siebie.


Niezwykle ważnym elementem ustroju monarchii postabsolutnych stał

się wreszcie samorząd. Zniesienie poddaństwa osobistego chłopów

w Austrii i Rosji zniweczyło tradycyjną i dla państwa bardzo wygodną

zasadę administracyjno-sądowej władzy pana ziemi nad chłopami. Wypeł-

nienie tej luki przez aparat biurokratyczny byłoby niezwykle trudne i kosz-

towne; samorząd gminy to rozwiązanie dogodniejsze. Dalej, była już mowa

o tym, że kapitalistyczna cywilizacja przemysłowa (która w Europie wschod-

niej rozwijała się szybko po zniesieniu poddaństwa i pańszczyzny) stwa-

rzała nacisk na zwiększanie zadań państwa w sferach gospodarki, opieki

społecznej, edukacji. Państwa takie jak Rosja i Austro-Węgry, borykające

się wciąż z kryzysami finansowymi i nie najsprawniej zorganizowane,


318


Państwo postabsolutne


odczuwały silną pokusę, by część tych zadań przerzucić na barki samorzą-

dów. Były to wreszcie państwa bardzo rozległe i wewnętrznie zróżnico-

wane. Do świadomości elit władzy docierała myśl, że rządzenie będzie

skuteczniejsze, jeśli wiedza o specyficznych cechach i potrzebach różnych

i odległych regionów nie będzie się wspierać jedynie na raportach biuro-

kracji, przekupnej i lubiącej upiększać rzeczywistość. Samorządy stwarza-

ły szansę pełniejszej i rzetelniejszej informacji.


Jednakże postabsolutne rządy nie zamierzały dopuścicić do upolitycz-

nienia działalności samorządów, które mogły być wygodną platformą opo-

zycji. Nie chciały też tracić monopolu na rządzenie. Toteż ordynacje wy-

borcze do samorządu, z głosowaniem cenzusowym i kuńalnym, dawały

najwięcej szans ludziom zamożniejszym i dobrze myślącym, a nie „klasom

niebezpiecznym", osobliwie robotnikom. Władze rządowe zachowały pra-

wo ścisłego nadzorowania organów samorządowych. Samorządy nie miały

samoistnego prawa do stosowania przymusu: mogły się do niego uciekać

tylko poprzez organy rządowe lub tylko w takim zakresie swego działania,

który był traktowany niejako ich „własny", lecz jako „poruczony" im przez

władzę rządową.


Najciekawszym fenomenem był bez wątpienia samorząd w Rosji. Po-

woływano go „na raty", najwcześniej (1861) na szczeblu gmin wiejskich

i gromad (gromada, wolost', łączyła kilka sąsiednich gmin). W drugiej

kolejności (1864) stworzono samorząd w guberniach i powiatach, najpóź-

niej zaś (1870) w miastach. Na wsi zgromadzenia gminne i gromadzkie

nie miały istotnych uprawnień poza wyborem sołtysów i wójtów, niższych

funkcjonariuszy i sądów gromadzkich. Organy samorządowe, pod ścisłą

kontrolą biurokracji powiatowej, wykonywały na wsi podstawowe funkcje

administracyjno-sądowe.


Rozległe zadania otrzymał samorząd ziemski, tj. gubemialny i powiatowy.

Cenzusowe i kurialne głosowanie wyłaniało radnych zgromadzeń (ziemstw)

gubemialnych i powiatowych; ziemstwa z kolei wybierały swe organy

wykonawcze, urzędy ziemskie. Władze rządowe sprawowały kuratelę i nad

samorządem ziemskim; mógł on egzekwować swe decyzje siłą tylko po-

przez organy rządowe.


Wreszcie w miastach w cenzusowym głosowaniu powoływano rady

(dumy) miejskie, które wybierały zarządy miasta. Przy wyborach radnych


319


Powszechna historia ustrojów państwowych


do dum przyjęto pruski system podziału wyborców na trzy klasy wedle

wysokości płaconych podatków: klasy pod względem liczby wyborców

rażąco nierówne, ale każda wybierała tę samą liczbę radnych. Kontrola

władz rządowych (gubernatorów) nad samorządem miejskim była jeszcze

bardziej wścibska niż nad ziemstwami.


W organach samorządów miejskich i ziemskich przeważali ludzie z klas

zamożnych (ale w ziemstwach powiatowych znaczny był udział bogat-

szych chłopów, równy wpływom ziemiaństwa). Wszelako działacze ziemstw,

dum miejskich i ich organów wykonawczych na ogół poważnie i sumien-

nie traktowali swe społeczne obowiązki (radnym za ich pracę nie płacono).

Wybornie ilustrują to postawy i działania bohaterów Anny Kareniny Lwa

Tołstoja. Dzięki samorządom zacofana i apatyczna Rosja postmikołajewska

mogła wcale nieźle stawić czoło wyzwaniom kapitalistycznej moderni-

zacji. Utrzymując się z lokalnych podatków, samorządy mogły zadbać

o gospodarkę, opiekę społeczną i zdrowie, oświatę, infrastrukturę komuni-

kacyjną... Rosja, dramatycznie zapóźniona pod względem kontroli prze-

mysłu i handlu, porządku sanitarnego, stanu dróg, ubezpieczeń gospo-

darczych, liczby szkół, szpitali, przytułków itd., zrobiła dzięki samorzą-

dom wielkie postępy we wszystkich tych dziedzinach. Umiarkowany liberalizm

światłego ziemiaństwa i burżuazji inspirował się właśnie filozofią postępu:


spokojnego, cierpliwego, otwartego.


Mniejszą cierpliwość okazywała spora armia zatrudnianej przez samo-

rządy inteligencji: nauczycieli, lekarzy, inżynierów, urzędników, agrono-

mów... Byli oni mniej zależni od władzy w porównaniu z inteligencją

w służbie państwowej, swobodniej wtopieni w tkankę społeczną „Rosji

głębokiej", toteż nastroje ich były bardzie] opozycyjne niż radnych

ziemstw i dum miejskich, przekonania zaś nie tylko liberalne, ale często

co najmniej demokratyczne. Hamowało to sprawę rozciągnięcia systemu

samorządowego na te regiony, w których carat - z ostrożności politycznej

- ich nie uruchomił (m.in. na Ukrainie prawobrzeżnej i Białorusi, w kra-

jach bałtyckich, kaukaskich i zakaukaskich, w Kongresówce). Znano tam

jednak samorząd wiejski: jego obraz w Królestwie Polskim, opisany przez

Sienkiewicza w Szkicach węglem, jest, w świetle badań źródłowych, nad-

miernie pesymistyczny.


320


Państwo postabsolutne


Nie da się jednoznacznie ocenić stanu samorządności w monarchii au-

stro-węgierskiej. Biła ona Rosję wprowadzeniem (ale tylko w Austrii) sze-

rokiej autonomii wszystkich krajów koronnych, co pozwalało m.in.

wyjść naprzeciw rosnącym aspiracjom narodowym Polaków z Galicji, Cze-

chów, Włochów z Triestu itd. W Rosji, jak o tym była już mowa, u schyłku

XVIII w. zniszczono autonomiczne instytucje Inflant, Estonii i Karelii;


nie przetrwała długo autonomia Królestwa Kongresowego; utrzymała się

jedynie ustanowiona w 1809 r. autonomia Wielkiego Księstwa Finlandii,

ale i ona została gwałtownie ścieśniona w końcu XIX w. (pogarszała się

sytuacja międzynarodowa, a Finom przypisywano sympatie proniemiec-

kie). Autonomię przywróciła Finlandii rewolucja 1905 roku.


W węgierskiej części monarchii habsburskiej tylko Chorwacja otrzy-

mała autonomię - bardzo chudą i nie w pełni szanowaną. W Austrii au-

tonomicznym statusem konstytucja obdarzyła wszystkie 17 krajów koron-

nych. Jako wyższa forma samorządu autonomia obejmowała nie tylko

udział w zarządzie lokalnym, lecz i stanowienie lokalnych ustaw.

Powstały tedy sejmy krajowe (z wyborów kurialnych) i ich organy wyko-

nawcze, wydziały krajowe. Konstytucyjne uprawnienia tych organów au-

tonomicznych były nader skromne, w dodatku podział kompetencji między

nimi a administracją rządową (z namiestnikiem na czele) nie był ani kla-

rowny, ani dla organów autonomicznych korzystny. Dobra reputacja, którą

owa autonomia pozostawiła w Krakowie czy w Pradze, wynikała z faktu,

że rozszerzały ją w praktyce kompromisy między Wiedniem a Polakami

i Czechami. Ugoda z galicyjskimi Polakami była dużo łatwiejsza i pozwo-

liła na szeroką polonizację nie tylko szkolnictwa i kultury, lecz także ad-

ministracji i sądownictwa. Sytuacja Czechów była gorsza ze względu na

silną pozycję ludności niemieckiej w Czechach i na Morawach. Antagonizm

czesko-niemiecki był głęboki, wyrażał się w ostrej walce o stanowiska,

o rolę języka czeskiego w życiu publicznym itd. Ustępstwa Wiednia Czesi

wydzierali po kawałku. Także w Galicji nie znikły antagonizmy narodowe

między Polakami i Ukraińcami; istniała wszakże perspektywa ich złago-

dzenia w drodze kompromisu.


Samorząd lokalny w austriackich krajach koronnych powstał

w miastach, gminach i - tylko w niewielkiej części monarchii - w powia-

tach. Samorząd miejski i gminny wsparto na podziale zadań: większa ich


321


Powszechna historia ustrojów państwowych


część to zadania „własne" (gospodarka i kultura), mniejsza - zadania „poruczo-

ne" przez administrację rządową i te miały już zabarwienie polityczne.

W pierwszej sferze organy samorządowe odpowiadały za naruszenia pra-

wa, w drugiej podlegały nader ścisłemu nadzorowi administracji rządowej.

W praktyce dawało to liczne okazje do sporów kompetencyjnych i ostrych

konfliktów; austriacki samorząd nie miał tedy dobrej reputacji.


Sprawnie natomiast działał samorząd pruski, ale konstrukcję

miał wielce osobliwą. Tylko powołany w okresie przedkonstytucyjnym

(1808) samorząd miejski dawał organom wybieralnym (radom miejskim

z wyboru ludności, magistratom z wyboru rad) rozległe kompetencje ad-

ministracyjne, z wyłączeniem spraw policyjno-sądowych i z zastrzeżeniem

drobiazgowego nadzoru władz rządowych. Dopiero w okresie konstytucyj-

nym stworzono samorządy na szczeblu gmin, powiatów, rejencji i pro-

wincji. Przyjęto jednak zasadę, że administrację lokalną muszą sprawować

urzędnicy fachowi, natomiast organy z wyboru są jedynie po to, by - na

niższych szczeblach - wywierać wpływ na obsadę stanowisk szefów admi-

nistracji (naczelników gmin, landratów), a także po to, by pomagać urzęd-

nikom zawodowym oraz (w ograniczonym zakresie) by ich kontrolować.

Wpływ pruskich junkrów na owe organy z wyboru i, jednocześnie, rola

warstwy junkierskiej w administracji rządowej wielce ułatwiały harmo-

nijne współdziałanie tych pierwszych z tą drugą.


III. Prawa i swobody poddanych


Efektowną innowacją zbliżającą konstytucje monarchii postabsolutnych

do zasad liberalno-konstytucyjnych było pojawienie si? konstytucyjnych

praw i swobód obywatelskich (ukłon w stronę tradycji sta-

nowiło to, że państwo postabsolutne wolało termin „poddany" od terminu

obywatel", ale to sprawa drugorzędna). Jednakże już podstawowe założe-

nia są tu odmienne niż w systemach liberalnych. Zachodnia filozofia praw

Człowieka i Obywatela wspierała się na przeświadczeniu, że są to prawa

pierwotne, „naturalne", a zatem nie wolno ich traktować jako „prezentu"

państwa. Władza państwowa tych praw nie ustanawia, ona tylko je ujaw-

nia, deklaruje - w przekonaniu, że zapominanie o nich lub pogarda dla

nich „to jedyne przyczyny nieszczęść publicznych i zepsucia rządów"

(Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r.).


322


Państwo postabsolutne


W monarchiach postabsolutnych prawa i swobody obywatelskie mają

źródła pozytywne: ustanawiają je konstytucje oktrojowane przez wład-

cę, regulować je mogą (a więc i zmieniać) ustawy przez monarchę sankcjo-

nowane. Nie są to więc żadne prawa naturalne. Odpowiadało takiej kon-

strukcji doktrynalne założenie, iż tylko monarcha jest władzą pierwotną,

naturalną - inne zaś mają charakter konwencjonalny, sztuczny.


W konsekwencji owe prawa i swobody nie miały mocy ponadpozytywnej,

to znaczy nie stanowiły dyrektywy dla twórców prawa pozytywnego. Były

natomiast dyrektywą dla urzędników, którzy ustawy wcielali w życie. Bar-

dzo to zacieśniało praktyczne znaczenie oktrojowanych w konstytucjach

wzniosłych zasad.


Dobrym przykładem może być równość wobec prawa. Monarchie post-

absolutne likwidowały w zasadzie tradycyjne różnice stanowe między szla-

chcicem, mieszczaninem, chłopem (w zasadzie, bo pewne relikty różnic

stanowych pozostawały). Ustanawiały „równość wobec prawa". Znały tę-

zasadę i konstytucja pruska z r. 1850, i austriacka z r. 1867. Wszelako

w tym właśnie czasie wielki liberał angielski, John Stuart Mili, pisał trzeź-

wo: „Ci sami ludzie, którzy głoszą sprawiedliwość w postaci równej ochrony

praw każdego człowieka, tolerują najbardziej gorszącą nierówność w brzmie-

niu samych ustaw". I to właśnie czyniły monarchie postabsolutne. Ustawy

mogły w sposób gorszący wprowadzać nierówne traktowanie np. Rosjani-

na i Żyda, prawosławnego i katolika, Węgra i Słowaka, fabrykanta i robot-

nika... Równość wobec prawa polegałaby więc tylko na tym, że urzędnik

stosujący owe nierówne ustawy nie mógłby inaczej (nierówno) traktować

jednego robotnika niż innego robotnika, jednego Żyda niż innego Żyda

- a więc nie mógłby wprowadzać innych nierówności niż przewidziane

ustawowo.


To prawda, że zarzucenie wszystkich nierównych traktowań ludzi przez

prawo byłoby niesłuszne i wręcz niemożliwe: prawo drogowe musi nieró-

wno traktować kierowcę i pieszego, prawo o obowiązku wojskowym -

zdolnego i niezdolnego do służby. Problem tkwi w formule Milla, iż nie

należy tolerować „gorszących" nierówności, pozbawionych racjonalnych

podstaw i wynikających z uprzedzeń czy wrogości do całych grup spo-

łecznych. A już Platon wiedział, że na problem równości jednostek skłonni

jesteśmy spoglądać przez pryzmat ich przynależności do grup społecz-


323


Powszechna historia ustrojów państwowych


nych, zaś owe grupy chętnie - i bezzasadnie - oceniamy jako „lepsze"

i „gorsze", „wyższe" i „niższe". Państwo postabsolutne w taki właśnie

sposób deformowało piękną zasadę równości wobec prawa.


Jeśli nawet przynosiło ono postęp w zrównywaniu obywateli, to niejako

mimochodem, po drodze do innych celów. Tak było ze zrównaniem obo-

wiązku wojskowego. Była już mowa o tym, że pod wrażeniem

klęski militarnej Prusy wprowadziły w r. 1814 powszechną służbę wojs-

kową i system głębokich rezerw. Reforma okazała swą skuteczność: Prusy

w r. 1866 pokonały błyskawicznie Austrię, a w r. 1870 - Francję. Wraże-

nie w Europie było piorunujące i skłoniło do przyjęcia wzoru pruskiego

Austrię (1869) oraz Rosję (1874). W Rosji służba była dłuższa (6 lat),

ale - wobec wielkiej liczby poborowych - o tym, kto pójdzie do służby

czynnej, a kto do pospolitego ruszenia, decydowało losowanie. Znikły

przywileje klas zamożnych, pozostały dla poborowych wykształconych,

co jednak oznaczało nie zwolnienie, lecz tylko skrócenie służby. Ponieważ

od czasu wojny domowej w Ameryce stało się jasne, że odtąd toczyć się

będą wojny techniczne, wyszkolenie wojskowe zmieniało się i stawało

instrumentem cywilizacyjnego awansu rekrutów z ludu; powszechność służ-

by zrównywała obowiązki obywatelskie i po trochu egalitaryzowała oby-

czaje. Zupełnie niezależnie od intencji polityków i generałów w państwach

postabsolutnych.


IV. Państwa złożone


Centralizacja władzy, spuścizna po klasycznym absolutyzmie, utrzyma-

ła się w Rosji. Austria i Prusy uznały konieczność eksperymentowania

z ustrojem państwa złożonego. Dla Prus było to narzędzie jed-

noczenia Niemiec, a więc przezwyciężania wielowiekowego politycznego

rozczłonkowania, i to właśnie pod pruską hegemonią. Monarchia hab-

sburska wykorzystała formułę państwa złożonego dla złagodzenia kon-

fliktów narodowych. W pierwszym przypadku przyjęto model federacji,

w drugim-unii realnej dwu państw.


Austro-Węgry stały się po r. 1867 związkiem dwu rzeczywiście równo-

rzędnych państw, z których każde miało własny parlament i rząd, własną


324


Państwo postabsolutne


administrację i - po części - nawet własną siłę zbrojną (armia była wspól-

na, lecz obrona terytorialna to odrębne instytucje: austriacka landwera,

węgierscy honwedzi). Odrębne były sądy i prawo sądowe. Wspólne

instytucje to monarcha (cesarz w Austrii, król na Węgrzech) i trzy

ministerstwa: spraw zagranicznych, wojny, finansów. Dla regulowania tych

spraw wspólnych (polityki zagranicznej, obrony, skarbu) oba parlamenty

wybierały swe 60-osobowe delegacje, które obradowały osobno, lecz gło-

sowały wspólnie. Istniały więc trzy rodzaje instytucji ustrojowych: w s p ó l -

n e („cesarskie i królewskie"), austriackie („cesarsko-królewskie")

i węgierskie („królewsko-węgierskie"). Niepodległość swego pań-

stwa Węgrzy akcentowali z wielkim uporem.


Taka monarchia ,,podwójna" nie zadowalała elit czeskich,

które - też z wielkim uporem - formułowały postulat przekształcenia jej

w „potrójną" przez nadanie Czechom takich samych własnych urządzeń,

jakie otrzymali Węgrzy. Po r. 1867 mówiono wiele razy o perspektywie

wojny Austrii z Rosją, co budziło nadzieje Polaków galicyjskich (osobli-

wie konserwatywnych „stańczyków") na zjednoczenie Galicji z Kongre-

sówką. To dawałoby szansę na przyznanie Królestwu Polskiemu ze stolicą

w Krakowie takiego statusu, jaki miało Królestwo Węgier. Nie miało na

to szansy terytorium polskie kończące się tuż za Oświęcimiem i Krako-

wem, a przed Sandomierzem i Zamościem. Nic z tych czeskich i polskich

austroslawistycznych" nadziei nie wyszło, ale wspomniane kompromisy

Czechów i (zwłaszcza) Polaków z Wiedniem łagodziły konflikty narodo-

we w austriackiej części monarchii.


Monarchia dualistyczna zaspokoiła aspiracje narodowe Węgrów, ale

to właśnie polityka narodowa Madziarów wnet zaczęła stwarzać zagroże-

nia dla spokoju, a nawet egzystencji całego państwa habsburskiego. Na

Węgrzech (w „krajach Korony św. Stefana") powstawał cały splot kon-

fliktów: wąska i nie respektowana w praktyce autonomia Chorwacji, brak

autonomii i intensywna madziaryzacja dotykające pozostałe mniejszości

(Słowaków, Rumunów w Siedmiogrodzie, Serbów w Sławonii i Wojwodi-

nie, Ukraińców na tzw. Rusi Zakarpackiej). Węgrzy ponosili też wielką

część odpowiedzialności za ucisk narodowy w Bośni i Hercegowinie, choć

ten kraj (odebrany Turkom w 1878 r., formalnie anektowany w 1908 r.)

stanowił kondominium obu państw, Austrii i Węgier. Sytuację bardzo po-


325


Powszechna historia ustrojów państwowych


gorszył przewrót w Serbii (1903): upadek dynastii Obrenowiczów i ob-

jęcie tronu serbskiego przez Piotra Karadżordżewicza, ostro antyniemiec-

kiego i prorosyjskiego. Oznaczało to kres wpływów Austro-Węgier w kró-

lestwie Serbii i kolosalny przypływ nacjonalizmu wśród południowych

Słowian, którzy znaleźli teraz mocne wsparcie w Belgradzie. Z kolei w Wied-

niu zdawano sobie sprawę, że dalsze zderzanie się aspiracji narodowych

rumuńskich, słowackich, południowostowiańskich z ostrym nacjonalizmem

węgierskim grozi rozsadzeniem całej monarchii habsburskiej. Pojawił się

zatem, w otoczeniu bardzo niechętnego Węgrom następcy tronu, arcyksię-

cia Franciszka Ferdynanda, projekt przekształcenia dualistycznej monar-

chii w Stany Zjednoczone Wielkiej Austrii. Byłaby to federacja 15 stanów,

wykrojonych wedle zasady etnograficznej i - podobnie jak w USA -

podporządkowanych silnemu rządowi federalnemu w Wiedniu. Pomysł

ten mógłby odpowiadać Słowakom (których dążenia narodowe nie były

jeszcze bardzo mocne) czy Rumunom z Siedmiogrodu (którzy niezbyt

się kwapili do zjednoczenia z zacofanym ekonomicznie i rządzonym przez

nielubianych Hohenzollernów królestwem Rumunii). Ale projekt federa-

cyjny nie zadowoliłby południowych Słowian, napotkałby też gwałtowny

opór Węgrów tracących własną państwowość i dominację w ,, krajach Ko-

rony św. Stefana". Tak czy owak, strzały w Sarajewie projekt ów obaliły.

Federacyjny ustrój przyjęła natomiast zjednoczona pod hege-

monią Prus „druga Rzesza Niemiecka" (1871-1918). Poprzedzały ją dwa

twory. Najpierw duża (39 członków) i bardzo luźna konfederacja państw

niemieckich, z Austrią i Prusami, tzw. Związek Niemiecki (wyłączono

zeń ziemie, które nie wchodziły do „pierwszej Rzeszy", a więc m.in.

Węgry, Galicję, ziemie polskie zaboru pruskiego). Związek Niemiecki

(1815-1866) nie odegrał większej roli. Inaczej miała się sprawa z tzw.

Związkiem Północnoniemieckim (1866-1871), który - po

klęsce Austrii w wojnie z Prusami - skupił pod hegemonią pruską 22

państwa niemieckie. To już federacja z królem pruskim jako dziedzicznym

przewodniczącym. Konstytucja tego państwa związkowego (1867) bez więk-

szych zmian stała się wzorem dla konstytucji Drugiej Rzeszy (1871), fede-

racji powiększonej do 25 państw członkowskich. Były to 4 królestwa (Pru-

sy, Bawaria, Saksonia, Wirtembergia), 6 wielkich księstw, 12 księstw i 3

tzw. wolne miasta Rzeszy (Hamburg, Brema i Lubeka). Głową federacji


326


Państwo postabsolutne


był dziedzicznie król pruski z tytułem cesarza niemieckiego (nie cesarza

Niemiec, co podkreślać miało federacyjny charakter Rzeszy Niemieckiej:


państwo o nazwie „Niemcy" nie istniało). Każda monarchia wchodząca

w skład Rzeszy zachowała swego władcę i swą konstytucję. A były to

ustroje bardzo różne: Prusy to typowa monarchia postabsolutna, Bawaria

i Wirtembergia to państwa bardziej już liberalne; najdalej od dawnego

absolutyzmu lokowały się państwa reńskie, wielkie księstwa Badenii i Hesji.


Zgodnie z konstytucją Rzesza stanowiła federację nader luźną. De iure

nie istniał nawet monopol Rzeszy na politykę zagraniczną, większe pań-

stwa miały bowiem prawo do własnej dyplomacji, ale owi dyplomaci mo-

gli odgrywać rolę czysto dekoracyjną (może z wyjątkiem dyplomacji ba-

warskiej). W rzeczywistości politykę zagraniczną prowadzili cesarz i pod

jego kontrolą kanclerz Rzeszy. Nie nastąpiło zupełne ujednolicenie armii.

Tylko marynarka wojenna była wspólna, istniały natomiast cztery „kon-

tyngenty" wojsk lądowych: pruski, saski, bawarski i wirtemberski - czterej

królowie byli odpowiednio ich naczelnymi dowódcami w czasie pokoju,

podczas wojny naczelne dowództwo przypadało cesarzowi. Jednakże wspól-

ny sztab generalny, sławna w świecie machina militarna, zapewniał opera-

cyjną jednolitość w całej armii niemieckiej. Najważniejszy był zresztą

kontyngent" pruski, ze względu na demograficzną przewagę Prus w Rze-

szy i na to, że żołnierze wszystkich mniejszych państw trafiali do tego

właśnie kontyngentu.


Jakież sprawy zatem były wspólne? Przede wszystkim waluta, cła,

część podatków. Dalej, zarząd kolonii (które Rzesza wykroiła sobie głów-

nie w Afryce, ale też na Dalekim Wschodzie i wyspach Oceanii). Wspólna

była marynarka wojenna i poczta (jednak Bawaria miała pocztę własną).

Wreszcie, co ważne, przewidziano dla całej Rzeszy jednolite ustawodaw-

stwo cywilne, handlowe i karne. Było zatem owych spraw wspólnych

nie tak wiele, mniej niż np. w Stanach Zjednoczonych.


Do prowadzenia spraw wspólnych powołano jednak sporo organów.

To najpierw cesarz niemiecki, stanowisko zawarowane dziedzicznie

dla króla Prus. Rząd Rzeszy zredukowany został do jednego ministra z ty-

tułem kanclerza Rzeszy. Pomagali mu szefowie resortów Rzeszy,

sekretarze stanu, ale byli to jedynie urzędnicy całkowicie zależni w działa-

niu od kanclerza, nie tworzący żadnego gabinetu (na tym polegał tzw.


327


Powszechna historia ustrojów państwowych


system kanclerski). Cesarz powoływał, kontrolował i odwoływał kanclerza

Rzeszy nie oglądając się na parlament. Ale za czasów cesarza Wilhelma I,

bardzo sędziwego (zm. 1888), de facto rządził Rzeszą kanclerz Otto von

Bismarck („Niełatwo być cesarzem pod takim kanclerzem" - żartował

Wilhelm I). Za panowania Wilhelma II, żądnego władzy, sytuacja się zmie-

niła i w r. 1890 Bismarck otrzymał dymisję. Eks-kanclerz prorokował,

że po jego śmierci Rzeszy zostanie już tylko 20 lat egzystencji, „tak jak

po śmierci Fryderyka Wielkiego Prusom zostało 20 lat do katastrofy pod


Jena". Proroctwo okazało si? zadziwiająco dokładne: Bismarck zmarł w ro-

ku 1898.


Kanclerz Rzeszy był z reguły (z jednym wyjątkiem) także prezesem

pruskiej rady ministrów. Urzędy Rzeszy, którymi dyrygował, rozbudowy-

wały swe agendy bardzo intensywnie aż do końca Drugiej Rzeszy.


Trzecim po cesarzu i kanclerzu organem Rzeszy był dwuizbowy

parlament: Sejm (Reichstag) i Rada Związkowa (Bundesrat). Wy-

bory do Reichstagu były demokratyczne: powszechne, równe, bezpośred-

nie, tajne. Demokratyzm ów nieco ograniczyły cenzusy wieku, dość wyso-

kie (25 lat przy czynnym i 30 przy biernym prawie wyborczym), a przede

wszystkim mocne uprzywilejowanie regionów wiejskich na niekorzyść wiel-

kich miast. Ponadto obok demokratycznego Reichstagu w parlamencie

Rzeszy równorzędną pozycję miał zgoła niedemokratyczny Bundesrat: zgro-

madzenie przedstawicieli rządów wszystkich państw Rzeszy, którzy otrzy-

mywali wiążące instrukcje od swoich władz. Cesarz nie miał prawa weta

w stosunku do ustaw przyjętych przez parlament, ale nie było mu potrzeb-

ne. W praktyce i tak mógł zablokować każdą ustawę, bo jako król pruski

wysyłał do Bundesratu największą liczbę przedstawicieli. Zgodnie z kon-

stytucją mogli oni unicestwić każdy projekt ustawy, który przychodził z de-

mokratycznie wybranego Reichstagu. Jednakże powszechne wybory parla-

mentarne były mocnym impulsem dla politycznego ożywienia, pobudzały


obywateli do aktywności publicznej, przyśpieszyły ukształtowanie się no-

woczesnych, masowych partii.


Druga Rzesza była de iure dość luźną federacją wielu państw, ale już

u schyłku XIX w. postrzegano ją jako państwo nie tylko silne (ekonomicznie

i militamie), lecz także wewnętrznie spójne; państwo, w którym federalna

struktura jest raczej fasadą niż istotą ustroju. Zazwyczaj tłumaczy się to przy-


328


Państwo postabsolutne


gniatającą przewagą Prus w stworzonym właśnie pod ich egidą cesarstwie

niemieckim. Prusy były największym państwem Rzeszy (obejmowały po-

nad połowę terytorium cesarstwa) i miały potężny potencjał ludnościowy,

gospodarczy i obronny. Cesarzem był król pruski, kanclerzem pruski pre-

mier, Bundesrat został zdominowany przez delegatów rządu pruskiego...

Wilhelm II bardzo się starał, aby stare junkierskie Prusy (mocno już pod-

minowane przez postępy kapitalizmu) ze swym postabsolutnym ustrojem

nie rozpłynęły się w Rzeszy Niemieckiej z jej demokratycznym prawem

wyborczym i cywilizacją industrialną.


A jednak polityczna hegemonia Prus nie wyjaśnia do końca owej spój-

ności wewnętrznej Rzeszy, większej niż by to wynikało z federalnej kon-

stytucji. Ogromne znaczenie miało także wspólne ustawodawstwo cywil-

ne, karne, handlowe. Ujednolicone prawo karne i procedura karna były

instrumentem zwalczania przeciwników rządu, ale też i gwarancją jedno-

litego ładu i bezpieczeństwa wewnętrznego. Prawo cywilne i prawo han-

dlowe, wzorowo i nowocześnie skodyfikowane, solidnie wzmacniały jed-

nolity organizm gospodarczy Rzeszy Niemieckiej. Laickie instytucje prawa

cywilnego sprzyjały kształtowaniu laickich postaw i laickiej świadomości

społecznej, a w konsekwencji - osłabiały duże w katolickich państwach

Rzeszy wpływy polityczne Kościoła rzymskiego (taki był przecież cel

Bismarckowskiego „Kulturkampfu").


Istotne znaczenie dla zwartości wewnętrznej Rzeszy miało także po-

wstanie masowych, ogólnoniemieckich - a więc przelewających się przez

granice królestw i księstw - partii politycznych.


V. Partie i stowarzyszenia


Powszechne wybory do Reichstagu szybko przyniosły sukces partii ma-

sowej jako nowej formy organizowania aktywności politycznej obywateli.

Paradoksalnie, dopomogły temu restrykcyjne ustawy Rzeszy

mające utrudnić formowanie się wielkich partii. Nie pozwalano miano-

wicie na tworzenie centralnych organów partyjnych; tylko w okresie kam-

panii wyborczych do Reichstagu mogły działać centralne komitety wy-

borcze. Skłaniało to partie niemieckie do bardzo intensywnej rozbudowy

aktywnych organizacji lokalnych. Nieoczekiwane rezultaty przyniosło także

Bismarckowskie ustawodawstwo antysocjalistyczne, obo-


329


Powszechna historia ustrojów państwowych


wiązujące w Rzeszy w latach 1878-1890. Zmusiło ono socjaldemokrację

niemiecką do zejścia pod ziemię (wnet zresztą zaczęła się ona ostrożnie

wyłaniać na powierzchnię życia politycznego). Prześladowania rządowe

stały się impulsem dla „obudowywania" Socjaldemokratycznej Partii Nie-

miec całą siecią organizacji robotniczych o charakterze satelitarnym: so-

cjalistycznych związków zawodowych, organizacji sportowych, samopo-

mocowych, oświatowych itd. W okresie obowiązywania ustaw antysocja-

listycznych było to bardzo utrudnione, później nadało ruchowi socjalde-

mokratycznemu dynamiczny charakter.


Po odejściu Bismarcka prześladowania socjalistów i restrykcje wobec

wszystkich partii bardzo zelżały, ustaw represyjnych nie odnawiano. Roz-

budowa nowoczesnych partii postępowała szybko; największą z nich i naj-

bardziej sprawną pozostawała długo socjaldemokracja, SPD.

Jej szefowie, Prusacy - August Bebel, Pauł Singer i Edward Bemstein -

przyswoili partii pruskie cnoty zamiłowania do porządku, dyscypliny, do-

brej organizacji. Wszystko tam było dokładnie uregulowane w statucie: par-

tyjne struktury, procedury, zasady członkostwa, składki, ewidencja... SPD,

istniejąca od 1875 r. (kiedy to połączyli się marksiści i zwolennicy Fer-

dynanda Lassalle'a, wówczas już nieżyjącego), po r. 1890 mnożyła sukce-

sy: na początku XX w. liczyła 400 tyś. członków, tuż przed pierwszą

wojną światową zbliżała się do miliona członków, a jej elektorat przekro-

czył liczbę trzech milionów. Ten model świetnie zorganizowanej masowej

partii będą długo powielać inne partie, i nie tylko w Niemczech, i nie

tylko socjalistyczne.


Inne wielkie partie niemieckie - katolicka Partia Centrum lub

partia konserwatywna - nie były tak bardzo zainteresowane mno-

żeniem liczby członków, ale poszerzały swe elektoraty dzięki organizacjom

sterowanym przez owe partie, liczącym setki tysięcy zwolenników i człon-

ków. Dla partii konserwatywnej masowym zapleczem był Związek Rolni-

ków, łączący wielką własność ziemską i zamożniejszych chłopów; dla


Partii Centrum - Związek Ludowo-Katolicki, liczący w 1913 r. blisko

800 tyś. członków.


Znamienne, że Bismarck próbował odciągnąć ludzi pracy od partii (głów-

nie robotników od socjaldemokracji) przez rozbudowę ustawodawstwa so-

cjalnego. Miało to związać lud niemiecki z niemieckim opiekuńczym rzą-

dem, a nie z jakimiś liderami partyjnymi. Mniej to jednak pomogło Bis-

330


Państwo postabsolutne


marckowi, niż sądził, a ustawodawstwo restrykcyjne w stosunku do partii

wyraźnie tym ostatnim - w końcowym rachunku - dopomogło. Zwłaszcza

socjalistom: rząd zdołał zrobić z nich męczenników (masowe deportacje

działaczy SPD z dużych miast wywołały refleks solidarności z prześlado-

wanymi i skompromitowały ustawy antysocjalistyczne).


W monarchii austro-węgierskiej podziały ideowo-polityczne krzyżowa-

ły się z narodowymi, co utrudniało tworzenie masowych partii. Dotknęło

to nawet ruch socjalistyczny, z definicji ponadnarodowy: Czesi organizo-

wali go samodzielnie, galicyjska Polska Partia Socjalno-Demokratyczna

z Ignacym Daszyńskim tylko formalnie związana była z Socjaldemokratyczną

Partią Austńi, kierowaną przez Wiktora Adiera. Wszystkie te partie od

schyłku lat 80-tych XIX w. (PPSD od 1892 r.) przyjęły model nowo-

czesnej, masowej partii (nawet w niewielkich Czechach socjaldemokracja

skupiła ok. 20 tyś. członków). Działały w monarchii habsburskiej takie

partie, które miały zaplecze czysto niemieckie: z natury rzeczy nacjonali-

styczno-niemiecka partia Georga Schónerera, ale także chrześcijańsko-spo-

łeczna partia dr. Karla Lugera (stał się on idolem młodego Adolfa Hitlera).

Katolicyzm społeczny drugiej połowy XIX w. szukał zaplecza ludowego

w miastach (obawiano się, że cywilizacja industrialna zepchnie katolicyzm

do rangi religii wiejskiej). Liiger uprawiał tedy dość ostrą demagogię so-

cjalną, antykapitalizmowi nadawał sens antysemicki (poprzez identyfikację:


plutokracja = „żydostwo"). Zdobył liczną klientelę drobnomieszczańsko-

robotniczą, ale potrafił też wykorzystywać instytucje konserwatywne (Ko-

ściół, monarchię) i szukać sojuszu z nimi. Podobną strategię przyjmie

później Hitler, któremu jednak przede wszystkim spodobał się demago-

giczny, „wodzowski" styl kierowania masową partią przyjęty przez Karla

Liigera.


Zupełnie inna była sytuacja w Rosji. Formacje, które miały szansę stać

się partiami masowymi, przez cały czas (także po wydaniu przez cara

reformatorskiego manifestu z 1905 i konstytucji z 1906 r.) musiały działać

konspiracyjnie. Dotyczyło to partii Socjalistów Rewolucjonistów (istnieją-

cej od r. 1901), z utopijnym acz oryginalnym programem socjalizmu chłop-

skiego, i Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, założonej w 1903 r.,

od początku rozdzieranej sporami między radykalnym (bolszewickim) i umiar-

kowanym (mienszewickim) skrzydłem. Natomiast po wydaniu wspomnia-

nego już manifestu cara Mikołaja II z 17 października 1905 r. powstały


331


Powszechna historia ustrojów państwowych


partie legalne, ale nie mające widoków na masowość. To przede wszy-

stkim liberalna partia Konstytucyjnych Demokratów (kadetów), domagająca

się reform szerszych niż zawarte w konstytucji z 1906 r. (np. parlamentarnej

odpowiedzialności ministrów), oraz tzw. Związek 17 października („oktia-

bryści"), lojalny wobec cara, uznający manifest październikowy z 1905 r.

za maksimum ustępstw politycznych postabsolutnej monarchii. Nawet te

ostrożne, monarchistyczne partie źle znosiły lekceważenie przez rząd Dumy

Państwowej i jawne naruszenia konstytucji, praktykowane arogancko, gdy

tylko fala rewolucji 1905 r. opadła.


VI. Wzorzec monarchii postabsolutnej


Model państwa postabsolutnego stwarzał szansę ewolucyjnego odcho-

dzenia od anachronicznego systemu despotycznego i adaptowania ustroju

politycznego do zmian, jakie niosły kapitalistyczne przemiany socjoeko-

nomiczne. Skłaniało to do zainteresowania tym właśnie wzorcem despoty-

czne rządy krajów pozaeuropejskich. Najbardziej efektownym (i najbar-

dziej też udanym) przykładem takiej recepcji jest reforma ustroju Japonii

po tzw. rewolucji Meidżi.


Obalenie despotycznego szogunatu (1868) przywróciło władzę cesarzy,

z których szogunowie zrobili w XVII w. bezsilnych figurantów. Zaczęła

się era „rządów oświeconych" (Meidżi) cesarza Mutsuhito: reforma agrar-

na (zniesienie reżimu feudalnego), administracyjna, militarna, oświatowa,

forsowna industrializacja. Cesarski absolutyzm był w istocie oświecony,

ale pozostawał absolutyzmem. Od początku lat 80-tych XIX w. opozycja

polityczna liberalnych środowisk ziemiańskich i kapitalistycznych była już

w stanie utworzyć partie domagające się konstytucji (partia liberalna, par-

tia reform). Z kolei partie opozycyjne potrafiły chwytać w żagle rozległe

niezadowolenie społeczne, uzasadnione kosztami reform. Hasło konsty-

tucji stało się szyldem masowego „ruchu na rzecz praw ludu" (minken

undo).


Konserwatywne politycznie (przy całym swym reformatorskim progra-

mie) sfery dworskie sympatyzowały z junkierskimi Prusami. Japońska mi-

sja wysyłana kilkakrotnie do Berlina przyniosła widome efekty: konstytu-

cja japońska, oktrojowana przez cesarza w 1889 r., była dość wierną kopią

postabsolutnej konstytucji pruskiej z roku 1850.


332


Państwo postabsolutne


Mniej skuteczne okazały się próby przeszczepienia systemu postabso-

lutnego do Turcji. Imperium Ottomańskie usiłowało się zreformować już

od końca lat 30-tych XIX w.; ruch reformatorski (tanzimat) zyskał popar-

cie sułtana Abdulmedżida. Ruch ten objął sfery administracji, podatków,

gospodarki, oświaty, systemu militarnego. Zachowawcza i skorumpowana

biurokracja sabotowała reformy gdzie tylko mogła, rezultaty były więc

skromne, a wojna krymska przerwała ów „pierwszy tanzimat" (1839-1853).

Drugi okres tanzimatu, od r. 1856 do końca lat 60-tych, przyniósł jeszcze

większe rozczarowanie. Narastała tedy opozycja przeciw despotycznej wew-

nątrz kraju, a uległej wobec mocarstw zachodnich polityce sułtanów. Kry-

zys polityczny w latach 70-tych tak się spiętrzył, że sułtan Abdulhamid II

wyraził niechętną zgodę na oktrojowanie konstytucji, czego domagała się

zgodnie bardzo skądinąd zróżnicowana opozycja. Owa konstytucja z 1876 r.

była kolejnym przykładem recepcji wzoru europejskich monarchii postab-

solutnych. Ponieważ jednak opozycyjni posłowie w parlamencie ostro kry-

tykowali sułtana i rząd (m.in. za nieudolne prowadzenie wojny z Rosją

w latach 1877-78), władze rozbiły ruch opozycyjny, zawiesiły obrady

parlamentu ad kalendas Graecas i nie znosząc konstytucji - de facto poz-

bawiły ją mocy.


Innym przykładem oddziaływania postabsolutnego modelu może być

konstytucja perska z lat 1906 i 1907. W Persji od dawna ścierały się

wpływy brytyjskie (na południu kraju) i rosyjskie (na północy, łącznie

ze stolicą w Teheranie). Nic tedy dziwnego, że rosyjska rewolucja 1905 r.

szybko przelała się do Teheranu i innych miast perskich. Dwaj kolejni

szachowie, Mozaffar ed-Din i Muhammad Ali, zgodzili się zatem na pro-

klamowanie - w dwu ratach - ustaw zasadniczych (ważniejsze było „uzu-

pełnienie" konstytucji z 1907 r.). Znowu można to uznać za triumf wzorca

wschodnioeuropejskiego, z tą różnicą, że wolności obywatelskie i projekty

ustaw nie mogły być sprzeczne z zasadami islamu (badać to miała specjal-

na komisja ajatoiłahów). Jednak już w 1908 r. szach rozpędził parlament

(medzlis) i obalił konstytucję przy pomocy zamachu stanu. Wywołało to

gwałtowny opór, detronizację szacha Muhammada Alego (1909) i przy-

wrócenie konstytucji. Dopiero w 1911 r. zgodna interwencja zbrojna Rosji

i Wielkiej Brytanii stłumiła rewolucję perską; kraj stał się de facto półko-

lonią podzieloną na strefy wpływów rosyjskich i brytyjskich.


Rozdział czternasty


Demokracja, autorytaryzm,

totalizm (1918-1945)


Zakończenie pierwszej wojny światowej witano jako historyczny

triumf demokracji. Upadły reżimy postabsolutne, uznano demo-

kratyczną zasadę samostanowienia narodów, nowe państwa przyj-

mowały instytucje demokratyczne, demokratyzowały się państwa stare,

nadgryziono nawet system zależności kolonialnej (co prawda, tylko w od-

niesieniu do posiadłości państw pokonanych). Już od marca 1917 r. Enten-

ta mogła dumnie ogłaszać, że walczy o demokratyczną wolność z reżima-

mi biurokratyczno-militamymi (bo z grona aliantów ubył półdespotyczny

carat, zapominano zaś z roztargnieniem o innym aliancie - biurokratycz-

no-militamej Japonii). Prezydent Wilson domagał się sprawiedliwego po-

koju i obiecywał worid safe for democracy. Jesienią 1918 r. proklamo-

wano zwycięstwo wielkich demokracji Zachodu, bo w Rosji demokracji

starczyło tylko na osiem miesięcy. Nie zostało też prawie nic z demokra-

tycznych ambicji Suń Jat-sena: Chiny w okresie wojny 1914-1918 r. stały

się widownią zaciekłych walk o władzę między klikami militarnymi. Je-

den z rywalizujących generałów, umocniwszy się w Pekinie, ogłosił zre-

sztą latem 1917 r. przystąpienie Chin do wojny po stronie Ententy. Za

wielki sukces demokracji można było natomiast uznać to, że w 1917 r.

zwyciężyła rewolucja meksykańska. Jedno z największych państw obszaru

nazwanego później Trzecim Światem przyjęło arcydemokratyczną konsty-

tucję; trudno było przewidzieć, że w Meksyku (a także gdzie indziej)

duża część demokratycznych zasad pozostanie na papierze.


335


Powszechna historia ustrojów państwowych


Sukcesy demokracji wydawały się, zwłaszcza w Europie, przypieczę-

towane ogromnym upustem krwi. W opinii społecznej dominowało prze-

konanie, że wojny można było uniknąć, że zawiodły klasy i elity rządzące

nie poddane wystarczająco skutecznej kontroli społeczeństw. Receptą na

lepszy, pokojowy świat wydawałoś!? zatem hasło „więcej demokracji" (lub:


demokracja dla wszystkich"). Okrutne, lecz egalitarne doświadczenie wojny

w okopach zdawało się sprzyjać temu demokratycznemu klimatowi.


Kruchość sukcesów demokracji wynikała ze skumulowania się różnych

przyczyn. Klasy i grupy społeczne, które długo były trzymane na słomian-

ce i z wielkim trudem przecierały sobie drogę do demokratycznych praw

politycznych, z reguły skłonne są do przeceniania skutków, jakie im przy-

niesie demokracja. Szybko więc przychodzą rozczarowania i frustracje,

zwłaszcza tam, gdzie brak choćby zaczątków demokratycznej kultury oby-

watelskiej. Na tym podłożu może się rozplenić propaganda niebezpieczne-

go mitu jakobińsko-bolszewickiego: mitu niezwykłej skuteczności prze-

mocy politycznej. Skoro zawodzą demokratyczne procedury i kompromi-

sy, nęci zdradliwa łatwość odwołania się do gwałtu „w słusznej sprawie".


Już w latach pierwszej wojny światowej ujawniał się taki właśnie spo-

sób myślenia. Demokratyczne przemiany po r. 1917/18 nie stały się sku-

tecznym antidotum na syndrom frustracji i agresji. Prawda, że w XIX-wiecz-

nej Francji czy Wielkiej Brytanii demokratyzacja systemu politycznego

także wywołała niemało rozczarowań; tym razem jednak zawód był szcze-

gólnie dotkliwy. Okres powojenny wystawiał bowiem demokracje, zwła-

szcza „nowe", na wyjątkowo ciężkie próby kryzysów ekonomicznych

(z Wielkim Kryzysem w samym środku dwudziestolecia międzywojen-

nego), konfliktów narodowych, poczucia pokrzywdzenia „ładem wersal-

skim", egoizmu i nieudolności elit rządzących, zamętu ideologicznego.

Na tym tle szerzyły się pokusy autorytarne i totalitarne jako łatwa recepta

na „zmianę tego wszystkiego" i na szybki sukces.


Nic tedy dziwnego, że w Europie lat 30-tych państwa, które zachowały

instytucje demokratyczne, można policzyć na palcach: Wielka Brytania

i Francja, kraje skandynawskie (ale bez Finlandii), Belgia i Holandia, w Euro-

pie środkowej jedynie Czechosłowacja, wreszcie stojąca na uboczu polity-

ki europejskiej Szwajcaria. Spośród nowych państw jest na tej liście tylko

Czechosłowacja (dopisać by można jeszcze Irlandię, choć i tu w latach

30-tych wystąpił regres demokracji).


336


Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945)


I. Stare i nowe demokracje


Sukcesem demokracji po r. 1918 było rozszerzenie praw wyborczych

na kobiety w krajach o długich tradycjach państwowych, takich jak Wielka

Brytania, weimarskie Niemcy, Austria, Holandia, Szwecja (Norwegia i Dania

zrobiły to trochę wcześniej). Nie dołączyła do nich Francja, bo niechętne

głosowaniu kobiet okazały się nie tylko środowiska konserwatywne, lecz

i lewicowe (radykałowie): te drugie obawiały się wpływu, jaki na kobiety

mógł wywierać kler. Oto odbijała się na stanie demokracji kłótnia laickiej

Trzeciej Republiki z Kościołem, stonowana zresztą przez wydarzenia wo-

jenne. Francuzki nie były jednak odosobnione: aż do końca okresu mię-

dzywojennego kobiety nie głosowały m.in. we Włoszech, Belgii, Szwajca-

rii, Jugosławii. Zmieniło się to dopiero po drugiej wojnie światowej, ale

Francuzki otrzymały prawa wyborcze już w 1945 r., Szwajcarki dopiero

w r. 1971.


Stare" demokracje uznały w r. 1918, że wojna ukazała wyższość in-

stytucji demokratycznych nad „biurokratyczno-militamymi", wymagają więc

one doskonalenia, a nie jakichś gruntownych zmian. Brytyjska czy fran-

cuska gospodarka wojenna kierowana przez państwo (obie zresztą dalekie

od rygorów niemieckich) miała ustąpić przed tradycyjnym liberalizmem

ekonomicznym, w którym rola państwa na obszarze gospodarki była nie-

zwykle skromna. Jednakże w wysoko rozwiniętych państwach (a takie

były „stare" demokracje) trwały procesy komplikowania się życia społecz-

nego, zapoczątkowane w XIX w. postępami cywilizacji przemysłowej.

Rosła zatem nadal - także w systemach liberalnych - rola biuro-

kracji racjonalizującej zarządzanie, lecz skłonnej do wymykania się spod

demokratycznej kontroli. Teoretycznym refleksem tego zjawiska były wni-

kliwe i raczej pesymistyczne w ocenie przyszłości analizy Maxa Webera.


Wielki Kryzys lat 30-tych postawił „stare" demokracje pod ścianą i zmu-

sił do szukania ratunku we wzroście interwencjonizmu państwo-

wego. Poszukiwania szły zresztą w różnych kierunkach. W Wiekiej

Brytanii kryzys dał bezprecedensowe zwycięstwa wyborcze (1931, 1935)

konserwatystom, którzy przecież już w początku stulecia domagali się

powrotu do celnego protekcjonizmu. W Stanach Zjednoczonych także dość

szybko (wraz z, wyborem Franklina Roosevelta na prezydenta w r. 1932)


337


Powszechna historia ustrojów państwowych


Sukcesy demokracji wydawały się, zwłaszcza w Europie, przypieczę-

towane ogromnym upustem krwi. W opinii społecznej dominowało prze-

konanie, że wojny można było uniknąć, że zawiodły klasy i elity rządzące

nie poddane wystarczająco skutecznej kontroli społeczeństw. Receptą na

lepszy, pokojowy świat wydawało się zatem hasło „więcej demokracji" (lub:


demokracja dla wszystkich"). Okrutne, lecz egalitarne doświadczenie wojny

w okopach zdawało się sprzyjać temu demokratycznemu klimatowi.


Kruchość sukcesów demokracji wynikała ze skumulowania się różnych

przyczyn. Klasy i grupy społeczne, które długo były trzymane na słomian-

ce i z wielkim trudem przecierały sobie drogę do demokratycznych praw

politycznych, z reguły skłonne są do przeceniania skutków, jakie im przy-

niesie demokracja. Szybko więc przychodzą rozczarowania i frustracje,

zwłaszcza tam, gdzie brak choćby zaczątków demokratycznej kultury oby-

watelskiej. Na tym podłożu może się rozplenić propaganda niebezpieczne-

go mitu jakobińsko-bolszewickiego: mitu niezwykłej skuteczności prze-

mocy politycznej. Skoro zawodzą demokratyczne procedury i kompromi-

sy, nęci zdradliwa łatwość odwołania się do gwałtu „w słusznej sprawie".


Już w latach pierwszej wojny światowej ujawniał się taki właśnie spo-

sób myślenia. Demokratyczne przemiany po r. 1917/18 nie stały się sku-

tecznym antidotum na syndrom frustracji i agresji. Prawda, że w XIX-wiecz-

nej Francji czy Wielkiej Brytanii demokratyzacja systemu politycznego

także wywołała niemało rozczarowań; tym razem jednak zawód był szcze-

gólnie dotkliwy. Okres powojenny wystawiał bowiem demokracje, zwła-

szcza „nowe", na wyjątkowo ciężkie próby kryzysów ekonomicznych

(z Wielkim Kryzysem w samym środku dwudziestolecia międzywojen-

nego), konfliktów narodowych, poczucia pokrzywdzenia „ładem wersal-

skim", egoizmu i nieudolności elit rządzących, zamętu ideologicznego.

Na tym tle szerzyły się pokusy autorytarne i totalitarne jako łatwa recepta

na „zmianę tego wszystkiego" i na szybki sukces.


Nic tedy dziwnego, że w Europie lat 30-tych państwa, które zachowały

instytucje demokratyczne, można policzyć na palcach: Wielka Brytania

i Francja, kraje skandynawskie (ale bez Finlandii), Belgia i Holandia, w Euro-

pie środkowej jedynie Czechosłowacja, wreszcie stojąca na uboczu polity-

ki europejskiej Szwajcańa. Spośród nowych państw jest na tej liście tylko

Czechosłowacja (dopisać by można jeszcze Irlandię, choć i tu w latach

30-tych wystąpił regres demokracji).


336


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945:5)


I. Stare i nowe demokracje


Sukcesem demokracji po r. 1918 było rozszerzenie praw wyborczycbh

na kobiety w krajach o długich tradycjach państwowych, takich jak Wiełksa

Brytania, weimarskie Niemcy, Austria, Holandia, Szwecja (Norwegia i Daniaa

zrobiły to trochę wcześniej). Nie dołączyła do nich Francja, bo niechętnele

głosowaniu kobiet okazały się nie tylko środowiska konserwatywne, leczz

i lewicowe (radykałowie): te drugie obawiały się wpływu, jaki na kobiecy

mógł wywierać kler. Oto odbijała się na stanie demokracji kłótnia laickiejej

Trzeciej Republiki z Kościołem, stonowana zresztą przez wydarzenia woo-

jenne. Francuzki nie były jednak odosobnione: aż do końca okresu mię-ę-

dzywojennego kobiety nie głosowały m.in. we Włoszech, Belgii, Szwajca-a-

rii, Jugosławii. Zmieniło się to dopiero po drugiej wojnie światowej, alde

Francuzki otrzymały prawa wyborcze już w 1945 r., Szwajcarki dopieroro

w r. 1971.


Stare" demokracje uznały w r. 1918, że wojna ukazała wyższość in-i-

stytucji demokratycznych nad „biurokratyczno-militamymi", wymagają wiece

one doskonalenia, a nie jakichś gruntownych zmian. Brytyjska czy fran-i-

cuska gospodarka wojenna kierowana przez państwo (obie zresztą dalekieie

od rygorów niemieckich) miała ustąpić przed tradycyjnym liberalizmemoi

ekonomicznym, w którym rola państwa na obszarze gospodarki była nie-i-

zwykle skromna. Jednakże w wysoko rozwiniętych państwach (a takieie

były „stare" demokracje) trwały procesy komplikowania się życia społecz-z-

nego, zapoczątkowane w XIX w. postępami cywilizacji przemysłowej, j.

Rosła zatem nadal - także w systemach liberalnych - rola biuro-i-

k racji racjonalizującej zarządzanie, lecz skłonnej do wymykania się spodid

demokratycznej kontroli. Teoretycznym refleksem tego zjawiska były wni-i-

kliwe i raczej pesymistyczne w ocenie przyszłości analizy Maxa Webera.a.


Wielki Kryzys lat 30-tych postawił „stare" demokracje pod ścianą i zmu-i-

sił do szukania ratunku we wzroście interwencjonizmu państwo-i-

w e g o. Poszukiwania szły zresztą w różnych kierunkach. W Wiekiejij

Brytanii kryzys dal bezprecedensowe zwycięstwa wyborcze (1931, 1935)))

konserwatystom, którzy przecież już w początku stulecia domagali sięię

powrotu do celnego protekcjonizmu. W Stanach Zjednoczonych także dośćić

szybko (wraz z wyborem Franklina Roosevelta na prezydenta w r. 1932)^)


3377


Powszechna historia ustrojów państwowych


dokonano wyraźnego zwrotu. Miast spokojnie czekać, aż kryzys sam się

wypali (to była recepta liberalna), podjęto próbę zastosowania w praktyce

socjalliberalnych, aktywnych metod zwalczania kryzysu. Polegały one na

zwiększaniu siły nabywczej mas poprzez organizowanie wielkich robót

publicznych, pomocy dla farmerów, bezrobotnych, mniejszości narodowych.

.Dokonano także dewaluacji dolara. Niektóre decyzje (jak legalizacja związ-

ków zawodowych) ściągnęły na głowę Roosvelta oskarżenia o socjalizm...

W sumie polityka rooseveltowskiego Nowego Ładu, ekonomicznie mniej

skuteczna niż głosi jej legenda, wymagała uruchomienia potężnej siły rzą-

du federalnego w sferze socjoekonomicznej; umocniła też znacznie pre-

zydenturę, a osłabiła opozycyjny wobec Nowego Ładu Sąd Najwyższy.


We Francji takie działanie było niemożliwe ze względu na liberalne

stereotypy myślenia polityków mieszczańskich (także radykałów, bez któ-

rych tworzenie rządu było praktycznie niemożliwe) i, przede wszystkim,

z powodu nieuleczalnej słabości i niestabilności rządów. Słabe koalicyjne

gabinety były zablokowane różnymi, często sprzecznymi żądaniami wy-

borców poszczególnych partii. Całkowicie unicestwiono projekty reform

ustrojowych i ekonomicznych premiera Tardieu zafascynowanego wzora-

mi anglosaskimi: zamarzył on sobie wielką modernizację gospodarki, wy-

datne wzmocnienie władzy wykonawczej, ewolucję ku anglosaskiemu sy-

stemowi dwupartyjnemu.


Zdesperowani bezskutecznym miotaniem się rządów prawicowych Fran-

cuzi oddali walkę z kryzysem w ręce partii reprezentujących interesy naj-

bardziej poszkodowanych - robotników i drobnych posiadaczy. Wybory

z wiosny 1936 r. dały bezprecedensowy sukces socjalistom i komunistom;


radykałowie stracili głosy jako współodpowiedzialni za poprzedni bała-

gan, ale pozostali wielką partią. Mógł tedy powstać rząd dysponujący

mocną większością. Ów rząd „Frontu Ludowego" zmienił klimat polityczny,

odbudował autorytet władzy, rozbudował ustawodawstwo socjalne (co skró-

ciło dystans dzielący Francję od innych państw wysoko rozwiniętych).

W sferze ekonomicznej popełniono jednak niemało błędów, co utrudniało

wychodzenie z kryzysu. Walnie natomiast temu dopomogła rozgrzewająca

koniunkturę polityka zbrojeń: na tle złej sytuacji międzynarodowej rząd

intensywnie modernizował armię. Duże różnice między partnerami „Fron-

tu Ludowego" rozbiły go w r. 1938, ale sporo po nim pozostało, impuls

okazał się bardzo silny.


338


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945)


Demokratyczna Szwecja walczyła z kryzysem na swój sposób. Zastoso-

wano amerykańskie metody pobudzania siły nabywczej i konsumpcji: wiel-

kie roboty publiczne, pomoc dla rolnictwa, popieranie eksportu przez de-

waluację korony itd. W Szwecji rozrzut głosów między partie polityczne

był znaczny, miast jednak tworzyć, jak we Francji, kruche i skłócone

koalicje, praktykowano tu „parlamentaryzm mniejszościowy". Rząd for-

mowała partia mniejszościowa i dzięki rozwiniętej sztuce kompromisów

znajdowała poparcie dla ważnych decyzji raz u jednej, raz znów u innej

partii. Dla walki z kryzysem rząd socjaldemokratów zdobył solidne popar-

cie partii chłopskiej. Kraj zaczął wychodzić z kryzysu już w 1933 r. Bar-

dzo to wzmocniło szwedzką socjaldemokrację, która w 1936 r. zdobyła

większość w izbie niższej parlamentu.


Wielki kryzys nie powalił więc „starych" demokracji, choć je osłabił:


przyczynił się do wzrostu liczby wielbicieli rozwiązań totalitarnych - fa-

szystowskich czy też stalinowskich. Jednak w krajach anglosaskich i w Szwe-

cji, w Holandii czy Szwajcarii partie komunistyczne i ruchy faszyzujące

były słabe. Gorzej we Francji: partia komunistyczna, w latach 20-tych skraj-

nie sekciarska i nieliczna, od 1930 r. przyjęła politykę „otwarcia", co

dało jej w wyborach 1936 r. 1,5 min. głosów. Ale swój sukces komuniści

zawdzięczali taktyce wejścia do demokratycznej gry. Szczerość owej tak-

tyki budziła mocne wątpliwości nawet wśród ich partnerów z Frontu Lu-

dowego; krępowała ona wszelako partii komunistycznej swobodę ruchów.

Z kolei nacjonalistyczne i faszystowskie „ligi" miały we Francji liczną

klientelę, ale rozproszkowane i skłócone nie zdołały zagrozić demokracji.

Próba „ligowego" puczu w lutym 1934 r. skończyła się żałosnym fias-

kiem.


Jeśli wewnętrzne zagrożenia „starych" demokracji nie skłaniały do bi-

cia na alarm, to jednak samopoczucie krajów demokratycznych było mar-

ne i pogarszało się wyraźnie. Przyszłość ich wydawała się niepewna, a to

nie pobudzało optymizmu, witalności, dynamizmu działań. Oto bowiem

systemy demokratyczne ustanowione po r. 1918 załamywały się kolejno

i ustępowały przed ofensywą totalizmu i autorytaryzmu.


Po wojnie do rodziny demokratycznej weszły nowe państwa europej-

skie: Irlandia na Zachodzie (de facto niepodległa od 1921 r., choć do roku

1937 na statusie dominialnym), na Wschodzie - Finlandia, trzy republiki


339


Powszechna historia ustrojów państwowych


bałtyckie, Polska, Czechosłowacja, Jugosławia („Królestwo Serbów, Choi-

watów i Słoweńców"), przez krótki czas Ukraińska Republika Ludowa.

Później jeszcze dołączyła do demokracji republika Grecji (w roku 1924,

gdy zwycięstwo wyborcze republikanów usunęło króla Jerzego II) i Hisz-

pania (1931). Droga tej ostatniej do demokratycznej republiki była szcze-

gólnie zawiła. Od 1876 r. Hiszpania była liberalną monarchią konstytu-

cyjną, w której zmieniali się wciąż u steru liberałowie i konserwatyści;


w r. 1923 królewski zamach stanu Alfonsa XIII wydał Hiszpanię w ręce

autorytarnej dyktatury generała Miguela Primo de Rivery (1923-1930),

najpierw wojskowej, po dwu latach cywilnej. I wreszcie rok 1931 przy-

niósł (po odejściu najpierw dyktatora, potem króla) demokratyczną repu-

blikę. Nie było jej dane przetrwać długo.


Demokracja zawitała po r. 1918 do państw pokonanych w wojnie. Re-

publikański i demokratyczny system przyjęły Niemcy oraz Austria. Kon-

stytucja weimarska z 1919 r. nadała Niemcom ustrój republiki federalnej

obejmującej 21 Landów, tj. krajów z własnymi parlamentami i rządami,

oraz bardzo zdemokratyzowała instytucje polityczne: przyznano prawa wy-

borcze kobietom, cenzus wieku obniżono do 20 lat, prezydenta republiki

weimarskiej wybierano na 7 lat w głosowaniu powszechnym (by go jed-

nak nie wzmacniać nadmiernie, przewidziano możliwość usunięcia pre-

zydenta z urzędu w drodze referendum zarządzanego przez Reichstag, tj.

izbę niższą parlamentu). Reichstag oczywiście pochodził z wyborów de-

mokratycznych; druga izba parlamentu, Reichsrat, reprezentacja Landów,

miała w procesie ustawodawczym tylko prawo weta zawieszającego. Rząd,

z kanclerzem na czele, ponosił odpowiedzialność polityczną przed parla-

mentem. W praktyce -jak to zwykle bywa, gdy prezydent pochodzi z wy-

borów powszechnych, a uprawnienia ma ograniczone - nastąpiło wzmoc-

nienie pozycji prezydenta (m.in. w stosunku do rządu, ale i do parlamentu,

który przyznawał prezydentowi prawo wydawania norm ustawowych). Dość

podobnie wyglądała konstytucja Austrii (1920), republiki federalnej z pre-

zydentem (tu różnica) wybieranym przez połączone izby parlamentu. I tu-

taj doszło do wydatnego wzmocnienia pozycji prezydenta, ale dokonano

tego poprzez zmianę konstytucji (1929): odtąd wybierany był on w głoso-

waniu powszechnym, otrzymał prawo rozwiązywania parlamentu, ograni-

czone prawa ustawodawcze, zwierzchnictwo nad armią. W obu państwach


Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945)


niemieckich, Republice Weimarskiej i Austrii, demokracja załamała się

w tym samym czasie (1933-34). Drugi sukcesor monarchii austro-wę-

gierskiej, Węgry, w ogóle nie zakosztowały demokracji. Po kilku miesią-

cach chaosu, który nastąpił po klęsce wojennej państwa habsburskiego,

powstała epizodyczna Węgierska Republika Rad (od marca do sierpnia

1919 r.), obalona przez interwencję zbrojną rumuńsko-czeską, po czym

od razu objął dyktaturę admirał Miklos Horthy, który ogłosił się regentem

Królestwa Węgier.


Nowe demokracje korzystały z cudzych doświadczeń. W wielu konsty-

tucjach widoczny jest wpływ instytucji Trzeciej Republiki (np. w polskiej

konstytucji marcowej, w konstytucji czechosłowackiej z r. 1920). W in-

nych z kolei - wpływ konstytucji weimarskiej (np. w konstytucji Finlandii

z 1919 r., Hiszpanii z 1931 r.). Demokratyczna gorliwość nowych adeptów

ludowładztwa stwarzała jednak niemało dylematów. To nie tylko klasycz-

ny problem stosunku między władzą ustawodawczą, najbliższą suweren-

nego ludu, a rządem, podejrzewanym o chęć przekraczania swych upraw-

nień (które skądinąd musiały być rozległe wobec mnożących się trudno-

ści). Innym dylematem była relacja między parlamentem i sądami: czy

należy przyznać sądom prawo badania konstytucyjności ustaw (model ame-

rykański), czy prawo takie wykluczyć (wedle francuskiego wzoru)? Cze-

chosłowacja przyjęła pierwsze rozwiązanie, Polska - drugie. Parlament

pochodził przecież z demokratycznych wyborów suwerennego narodu, a sę-

dziowie - z nominacji (i to często władz zaborczych!). Jakże zatem po-

zwalać, by sądy stawały ponad parlamentem - rozumowali rzecznicy dru-

giego rozwiązania. Ale wykluczenie badania konstytucyjności ustaw mogło

otworzyć drogę samowoli parlamentu, przekonanego, że zapisane w kon-

stytucji swobody i prawa obywatelskie mają raczej dekoracyjny charakter.

Ponadto w Polsce po r. 1921 ciągle obowiązywało mnóstwo ustaw zabor-

czych jawnie sprzecznych z konstytucją marcową. Nie można było szybko

ich zmienić, i nie można było uznać, że straciły moc jako sprzeczne z kon-

stytucją. Osłabiało to autorytet konstytucji, podważało powagę całego po-

rządku prawnego, bo obywatele nie mogli korzystać z praw przyznanych

im przez ustawę zasadniczą.


Inny dylemat stwarzała sądowa kontrola administracji na de częstych

sporów między urzędem a obywatelem. Czy przyjąć system brytyjski (obo-


341


Powszechna historia ustrojów państwowych


wiązujący także w wielu innych „starych" demokracjach) oddający te spo-

ry Jurysdykcji sądów powszechnych, czy też francuski tworzący odrębne,

wyspecjalizowane sądy administracyjne? Ten drugi system miał

duży, finezyjny dorobek w dziedzinie orzecznictwa i dobrze brzmiące uza-

sadnienie: zasadę „oddzielenia sądów od administracji" sformułowaną w pierw-

szej fazie rewolucji francuskiej (ale wówczas chodziło o uwolnienie sądów

od administracyjnej presji). Miał też kiepską genezę: prototypem najwyż-

szego sądu administracyjnego była stworzona za czasów Konsulatu Rada

Stanu, całkowicie uzależniona od Pierwszego Konsula. Po reformie z 1872 r.,

a zwłaszcza od początku XX w. ta część działalności Rady Stanu zdobyła

sobie zasłużony autorytet: był to znakomity najwyższy sąd administracyj-

ny. Jednakże doświadczenie sądów administracyjnych w Prusach i Austrii

rodziło obawy, że taka forma sądowej kontroli administracji pachnie jej

napoleońskim" uzależnieniem od władzy rządowej. Obawiano się, że

gdy demokracja osłabnie, sądy administracyjne nie będą zdolne bronić

obywateli, bo uzależnią się od rządu (i taki właśnie los spotkał m.in.

polski Najwyższy Trybunał Administracyjny po r. 1926).


Te spory o możliwie najlepszy kształt instytucji demokratycznych zda-

wały się dobrze wróżyć „nowym" demokracjom. Podobne rokowania -

ale to dotyczyło i demokracji „starych" - zdawały się wynikać z upowszech-

nienia w okresie międzywojennym dobrze zorganizowanych i masowych

partii politycznych. Burzliwie się rozwijały organizacje i stowarzyszenia,

w szczególności związki zawodowe. Zapowiadało to tak ważną dla demo-

kracji masową partycypację obywateli w życiu publicznym, w tym także

aktywizację demokratyczną klas społecznie słabszych: robotników, drob-

nych posiadaczy miejskich, chłopów. Pojawianie się masowych partii ro-

botniczych i chłopskich zmieniało pejzaż polityczny krajów demokratycz-

nych.


Podobne procesy zachodziły zresztą i w niektórych „starych" demokra-

cjach. Wspominaliśmy już o bezprecedensowym sukcesie socjaldemokracji

szwedzkiej, która w 1936 r. wraz z małą grupą komunistów niezależnych

od Moskwy zdobyła większość w parlamencie; nigdy przedtem w Szwecji

nie udało się to żadnej partii. W Wielkiej Brytanii Partia Pracy zdołała

się wcisnąć do systemu dwupartyjnego: przez pewien czas funkcjonował

tedy system trójpartyjny i rządy koalicyjne (niezbyt udane). Rywalizacja


Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945)


Partii Pracy i liberałów dawała przewagę raz jednej partii, raz drugiej

(przy bardzo mocnej pozycji konserwatystów) - aż do 1935 r., gdy Partia

Pracy zdobyła miażdżącą przewagę nad liberałami w liczbie oddanych

głosów (8,5 min. do 2,5 min.) i jeszcze większą w zdobytych mandatach

(154 do 33). Powrócił więc reżim dwupartyjny. We Francji kilka miesięcy

później, wiosną 1936 r., partia socjalistyczna (SFIO) po raz pierwszy zdy-

stansowała wielką i sławną partię radykalną (149 mandatów do 111). W

połowie lat 30-tych szwedzki premier-socjalista (Per Hansson) nie był tu

rewelacją, bo już wcześniej charyzmatyczny lider socjalistów Hjalmar Bran-

ting pełnił funkcję szefa rządu (w latach 1920 i 1921-23). Ale sensacją

było pojawienie się w Wielkiej Brytanii premiera-laburzysty Ramsaya MacDo-

nalda (1924, 1929-1935) i socjalisty Leona Blumajako premiera Francji

(1936-1937 i na krótko 1938).


A jednak, jak już była o tym mowa, wiele systemów demokratycznych

upadło, dając wolne pole reżimom autorytarnym i totalitarnym; optymistyczne

prognozy szans demokracji zawiodły.


//. Reżimy autorytarne


Autorytaryzm stał się dominującym systemem w długim pasie od Fin-

jandii po Grecję, lecz także na Półwyspie Iberyjskim. Demokracja ulegała

tam militarnym przewrotom i monarchicznym zamachom stanu. W 1923 r.

nastąpił przewrót w Bułgarii zorganizowany przez nacjonalistów Alek-

sandra Gankowa i królewski zamach stanu w Hiszpanii, który oddał wła-

dzę generałowi Primo de Riverze; w 1926 r. doszło do zamachu majowego

w Polsce i przewrotu wojskowego w Portugalii, który wykonał marszałek

Carmona; w 1929 r. miał miejsce antydemokratyczny królewski zamach

stanu w Jugosławii; w 1930-31 r. w Finlandii o krok od władzy byli

faszyzujący lappiści, ostatecznie wzięła tu górę nacjonalistyczno-konser-

watywna prawica, tworząc jednak, przy pomocy ustaw o ochronie republi-

ki, system autorytarny; w 1934 r. ostry reżim autorytarny ustanowiono

w Austrii; w 1935 r. republika grecka uległa przewrotowi generała Kondi-

lisa, którego po roku zastąpił gen. Metaxas; w 1936 r. rebelia wojskowa

w Hiszpanii dała początek wojnie domowej, w której poległa demokra-


343


Powszechna historia ustrojów państwowych


tyczna republika; w 1938 r. dokonał się królewski zamach stanu w Rumu-

nii. Autorytaryzm zawitał też do republik bałtyckich wraz z zamachami

stanu prawicowych liderów: Antonasa Smetony na Litwie (1926), Karlisa

Ulmanisa na Łotwie (1934) i Konstantina Patsa w Estonii (1934).


Ustanawiane kolejno reżimy autorytarne lat międzywojennych określa-

ne były nierzadko mianem „faszystowskich", głównie we frazeologii ko-

munistycznej, ale nie tylko (to w nauce amerykańskiej pojawił się termin

klerófaśżyzm" na określenie reżimu austriackiego z lat 1934-1938). Istot-

nie, niektóre reżimy autorytarne inspirowały się „korporacyjnymi" wzo-

rami faszyzmu włoskiego i szły daleko w likwidowaniu politycznego plu-

ralizmu. Dotyczyło to właśnie Austrii po r. 1934, Łotwy pod rządami

Ulmanisa czy Portugalii w systemie stworzonym przez Antonio Salazara

(od 1932). Owszem, w krajach rządzonych autorytamie me brakowało

ruchów faszyzująco-totalitamych. Taki charakter miała np. rumuńska Że-

lazna Gwardia (,,Legion św. Michała Archanioła") pod wodzą Comeliu

Codreanu; za ruchy faszystowskie można uznać wspomnianych fińskich

lappistów czy węgierskich strzałokrzyżowców; w Austrii duże wpływy

miała totalitarna partia hitlerowska. Jednakże rządzące reżimy autorytarne

traktowały owe ruchy faszystowskie jako rywali do władzyjako wichrzy-

cieli rujnujących z trudem osiągniętą polityczną stabilizację, wreszcie -

jako agentów obcych sił, Mussoliniego czy Hitlera. Walka autorytaryz-

mów u władzy i ruchów totalitarnych przybierała niekiedy formy drastyczne


i krwawe (np. w Rumunii konflikt Żelaznej Gwardii z reżimem królew-

skim Karola II).


Oczywiście, liczne wspólne idee łączyły systemy autorytarne i faszystow-

skie: nacjonalizm, antykomunizm, wrogość do demokracji, do klasyczne-

go parlamentaryzmu oraz do rozbudowanych praw i swobód_ obywatel-

skich, kult silnego rządu zapewniającego porządek. Ustrojowe konsek-

wencje wynikające z tych idei były jednak w poszczególnych krajach

rządzonych autorytamie mocno zróżnicowane^Jadykaine^w Austrii czy

Portugalii, powściągliwe w Hiszpanii za rządów Primo de Rivery, na Wę-

grzech, w Polsce. Była z reguły w reżimach autorytarnych przymieszka--

konserwatyzmu wynikająca z ich społecznego zaplecza (ziemiaństwo, hie-

rarchia duchowna, dwory królewskie w monarchiach, stare aparaty biuro-

kratyczno-militarne...). Ów element zachowawczości sprawiał, że systemy


Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945)


te nie chciały lub nie bardzo potrafiły manipulować wielkimi ruchami

masowymi (co było typowe dla faszyzmu); Jlie lubiły brutalnych i krzykli-

wych demagogów faszystowskiego typu; tylko w ograniczonym wymiarze

odnawiały elitę polityczną (podczas gdy faszyzmy akcentowały wolę od-

dawania władzy ludziom nowym).


Systemy autorytarne różniły się od faszyzmu tym, że z reguły nie two-

rzyły wielkich, świetnie zorganizowanych i zdyscyplinowanych monopar-

tii. Starania o zbudowanie szerokich „frontów", „bloków" czy „ruchów"

popierających władzę robione były bez szczególnej energii i przynosiły

ograniczone efekty. Sedno władzy pozostawało przy rządzie sterowanym

przez szefa władzy wykonawczej (monarchę, regenta, prezydenta; czasem

faktycznego dyktatora nie piastującego najwyższych urzędów: to casus

Józefa Piłsudskiego). Niekiedy taka najwyższa władza przerastała jej pia-

stuna, co otwierało wrota do rywalizacji ośrodków władzy, jak znów w Pol-

sce pod rządem konstytucji kwietniowej, gdy Piłsudskiego zabrakło. Za-,

pleczem władzy rządu nie była wielka monopartia, lecz aparat biurokra-

tyczny i militarny.


/'W systemach autorytarnych utrzymywały się, w większym lub mniej-

szym zakresie, relikty ustroju demokratycznego. Nie wszę-..,

dzie zakazywano działania partii politycznych i likwidowano parlament,

powołując co najwyżej jakąś jego namiastkę w postaci reprezentacji sta-

nowo-korporacyjnej na wzór włoski (Hiszpania Primo de Rivery w 1926 r.,

Austria w r. 1934). Można oczywiście krytykować zredukowanie upraw-

nień ustawodawczych parlamentu i jego kontroli nad rządem w Polsce,

na Węgrzech czy w Jugosławii, można wytykać niedemokratyczne zasady

ordynacji wyborczych - ale mimo wszystko ów system przedstawicielski

istniał, dawał niejakie oparcie opozycji politycznej, zachowywał choćby

skromne elementy pluralizmu partyjnego. ,


Autorytaryzm nie ma totalitarnej ambicji kontrolowania wszystkich pól

Judzkiego życia ani roszczeń do monopolu światopoglądowego. Raczej

rzadkie były zatem przypadki ostrych konfliktów autorytarnej władzy ze

związkami wyznaniowymi. Władza zadowalała się posłuszeństwem oby-

wateli i w razie potrzeby wymuszała „porządek" brutalnymi metodami.

Mamy tu jednak raczej skrępowanie społeczeństwa zakazami i ogranicze-

niami, niż próbę „uformowania" go do „dynamicznych", pozytywnych

działań politycznych w ramach państwowego scenariusza. Nie uprawiał


345


Powszechna historia ustrojów państwowych


l - , ..,.""


\\ A"'-"". • : " ^MISsss^

[' tez, autorytaryzm, jak to czynił faszyzm, rozbudowanejMęmagógaspolecz-


> -ne!, która reżimom totalitarnym nadawała fasadę troski o ludzi pracy. Nie

oznaczało to oczywiście braku ambicji etatystycznych; AĆ^

intensywnego wpływania na procesy gospodarcze poprzez,^olityke^r>an,-

^stwową (a osobliwie tworzenie sektora publicznego) wyróżniała rządy auto-

rytame; tendencje liberalizmu ekonomicznego były im najczęściej równie

obce jak liberalizm polityczny. Czasami osiągano zresztą niemałe efekty

(np. w Hiszpanii pod dyktaturą Primo de Rivery). Etatyzm w gospodarce


postrzegano m.in. jako przesłankę rozwijania solidnego potencjału

mJlitarneg.o. ~-


,^ W krajach, które przyjęły reżimy autorytarne, wystąpiły bowiem po roku

1918 ostre konwulsje rewolucyjne; Europa wschodnia czuła się zagrożona

przez bliskość bolszewickiej Rosji, a od 1922 r. ZSRR (zauważmy nawia-

sem, że była to osobliwa nazwa państwa, pozbawiona jakichkolwiek od-

niesień geograficznych i etnicznych, co miało ułatwiać jego rozszerzenie

się „na cały świat"). Troskę o potencjał militarny uzasadniano też całym

kłębowiskiem konfliktów narodowych w tym regionie. Wobec skompliko-

wanego przemieszania narodów wykreślanie granic wedle kryteriów etno-

graficznych było niemożliwe; nie wyobrażano też sobie możliwości maso-

wych, przymusowych przesiedleń (zwłaszcza po brutalnym wyrzuceniu

przez rząd turecki Greków z zachodniej Turcji, gdzie ludność grecka sie-

działa od czasów homerowych). Trudne problemy mniejszości narodo-

wych stanowiły tedy pożywkę dla postaw i ruchów nacjonalistycznych

w tym regionie Europy; żywy też był antysemityzm. W efekcie^ rządy

autorytarne dość paradoksalnie łączyły kult „rdzenności" ustroju i obronę

wartości narodowych z ponadnarodowymi odwołaniami do^BuchTcza''


su", który wszędzie niesie bankructwo demokracji i zmusza do tworzenia

i „muskularnych" ustrojów politycznych.


Silnym i nacjonalistycznie zorientowanym reżimom sprzyjało też poczucie

pokrzywdzenia przez państwa, które wygrały wojnę, a niekiedy frustracje

z powodu niedostatecznej rekompensaty za wojenne wysiłki i straty. Wę-

grzy bardzo boleśnie odczuli redukcję terytorium ich państwa z 325 tyś.

km w r. 1914 do 93 tyś. km ; poczucie krzywdy występowało także

w Turcji, Bułgarii, Austrii (zwycięscy alianci nie tylko okroili terytorium

Austrii, lecz także zabronili Austriakom myśleć o połączeniu się z Repu-

bliką Weimarską i zmusili do zarzucenia przez nich nazwy „Republika


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945)


Niemiecko-Austriacka"). Z kolei Włochy i Grecja, formalnie kraje zwy-

cięskie, były ciężko sfrustrowane, bo nie otrzymały tego, co im obiecywa-

no i do czego, wedle własnego mniemania, miały najsłuszniejsze prawo.


Nie tylko siła nacjonalizmów i powojenne frustracje osłabiały ład de-

mokratyczny w „nowych" demokracjach. Głęboki wpływ na ten proces

miały trudności i konflikty związane z kryzysem ekonomicznym lat bez-

pośrednio powojennych, a od r. 1930 z Wielkim Kryzysem. Nie sprzyjała

stabilizacji demokratycznej^siła konserwatyzmów: wielkiej własności ziem-

skiej, Kościołów, aparatów biurokratyczno-militarnych (w wielu krajach

odziedziczonych po monarchiach postabsolutnych i bardzo niechętnych

demokratycznym procedurom). Z drugiej strony, w porównaniu ze „stary-

mi" demokracjami dużo słabsze były tu siły, które mogłyby się stać soli-

dną podporą instytucji demokratycznych. Przemysł, handel, finanse były

podzielone etnicznie i politycznie, po części uzależnione od zagranicy,

po części powiązane z siłami zachowawczymi. Inteligencja w takich kra-

jach jak Polska, Rumunia, Jugosławia - ambitna politycznie - miała słabe

szansę w powszechnym głosowaniu, gdyż status inteligencki nie był naj-

lepszą rekomendacją dla ludowych wyborców. Robotnicy (poza Polską

i Czechosłowacją, a na drugim krańcu Europy Hiszpanią) byli niezbyt

liczni; część (niewielka) przystała do komunistów, wrogich demokracji

(w Hiszpanii do równie jej wrogich anarchistów); część ulegała wpływom

nacjonalistycznym. Wśród chłopstwa - sporo bierności politycznej lub

skłonności konserwatywnych. Inaczej było w Bułgarii, gdzie silną pozycję

zdobył masowy i radykalny Związek Chłopski premiera Aleksandra Stam-

bolijskiego; złamał tę siłę nacjonalistyczny przewrót Gankowa z 1923 r.


Granice między autorytaryzmem i totalitarnym faszyzmem nieraz sta-

wały się płynne. We włoskim faszyzmie występowały cechy charaktery-

styczne dla autorytaryzmów, choć ich znaczenie było raczej fasadowe;


do reżimu włoskiego zbliżały się systemy „korporacyjne": austriacki „kle-

rofaszyzm" i proklamowane w 1933 r. przez Salazara portugalskie „nowe

państwo" (Estado Niumi}. Niektóre reżimy autorytarne „usztywniały się",

zwłaszcza w okresie wojny (i nie bez hitlerowskiej presji): to m.in. przypa-

dek reżimu Vichy we Francji po r. 1942. Z kolei, znów nie bez wpływu

sytuacji zewnętrznej, półtotalitamy z początku reżim frankistowski w Hisz-

panii bardzo powoli tracił po r. 1945 faszystowskie właściwości, które

ulegały stopniowej erozji.


347


Powszechna historia ustrojów państwowych


III. Totalitaryzmy we Włoszech i w Niemczech


Termin ^totalitaryzm" wymyślili faszyści włoscy. To faszystowski filo-

zof Giovanni Gentiie oświadczył, iż „faszyzm jest totalitarny"; Mussolini

stworzone przez siebie państwo określał mianem Stato totale. Pojęcie to-

talitaryzmu zaczęło robić wielką karierę w okresie zimnej wojny, bo stało

się wspólnym mianownikiem dla reżimów włoskiego i hitlerowskiego, już

pokonanych, i dla systemu stalinowskiego (rozciąganego na niemałą liczbę

państw komunistycznych w Europie i Azji). Mimo istotnych różnic układu

Sflcjoekonomicznego, podobieństwa polityczne były wyraźne i przekracza-

ły granice odmiennych, deklarujących zażartaJvzajemnaJvrogosc ideolo-

gii - faszystowskiej i komunistycznej.


Wyróżniają więc totalitaryzm, bez względuJia barwę ideolo-

giczną, rządy monopartyjne, monopolistyczne zakusy oficjalnej doktryny

politycznej, szczelna kontrola mediów komunikacji społecznej, system ter-

rorystycznego, policyjnego nadzoru nad całym obszarem życia publicz-

nego (a po części i prywatnego), centralistyczna i biurokratyczna organiza-

cja państwa ogarniającego (w mniejszym lub większym zakresie) także

kontrolę gospodarki. Totalitaryzm wykorzystuje nowoczesne tech-

niki władzy, by nadzorować wszystkie pola i formować ,,nowego

człowieka": nie tylko posłusznego władzy, lecz aktywnego, zaangażowa-

nego głęboko po jej stronie, zawsze zresztą w granicach szczegółowo y

przez władze przygotowanego scenariusza. Pisarz Curzio Malaparte, dobrze

znający faszyzm włoski, definiował półżartem totalitaryzm jako system,

w którym wszystko to, co nie jest zakazane, jest obowiązkowe".


Faszyzm włoski był pierwszy; w odróżnieniu od Hitlera, któremu wy-

starczyło kilka miesięcy, Mussolini zdobywał pełnię władzy na raty. Sławet-

ny „marsz na Rzym" w październiku 1922 r. był tylko otwarciem drogi;


później przez prawie dwa lata partia faszystowska dość zgodnie współ-

pracowała w rządzie koalicyjnym z prawicą. Dopiero po „zmanipulowa-

niu" wyborów wiosną 1924 r. prawica zaczęła się burzyć, utworzyła opo-

zycyjną szeroką „koalicję awentyńską", której wszakże nie poparli ani

król Wiktor Emanuel III, ani armia. Mussolini wykonał tedy w styczniu

1925_r. .drugi zamach stanu: ogłosił ustanowienie państwa totalno-korpo- \

racyjnego, a siebie mianował jego Wodzęm.JLPjce.., \^' ~^^


348


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945)


Reżimy faszystowskie powoływały się na dwie wartości naczelne: p a n -:_

siwo i n ą ród.,.. We włoskiej wersji^JanatwoL^yskiłcLprzewagę.Jlad_

wspólnotą narodowa, co wynikało m.in. z faktu, że Mussolini (podobnie

jak ongiś Machiavelli, którego Duce uważał za swego mistrza) dość scep-

tycznie oceniał współczesną sobie generację Włochów jako ludzi mało

zdolnych do heroizmu, poświęceń, dyscypliny. W takiej sytuacji państwu

wypadło przyznać misję wdrożenia Włochów do narodowych cnót: sta-

wiania dobra wspólnoty ponad interesy indywidualne i grupowe, dyscypli-

ny, posłuszeństwa, wiary w faszystowską doktrynę, waleczności. Dewiza^ \

faszyzmu^brzmiała zwięźle: „Wierzyć, być posłusznym, walczyć". •


Z nauk Machiavellego wynikało, że w sytuacjach wyjątkowych (zagro-

żenia bytu narodowego, wojny zewnętrznej lub domowej, tworzenia no-

wego ustroju) konieczna jest bezwzględna dyktatura władcy („księcia"

dawniej, „wodza" obecnie) i jego drużyny. W takim stanie wyjąt-

kowym wszystko się polityzuje, kryteria prawne ustępują politycznym,

a przede wszystkim zasadzie skuteczności działania. Jednakże owo ,,pań-

stwo stanu wyjątkowego", które iaiato.bye-środkiem do celu (uformowa-

nia nowego człowieka i nowego narodu), rychło stało się celem i trwałą

formułą rządzenia w paradoksalnym „permanentnym stanie wyjątkowym".

Wcieleniem wszechwładnego, państwa był Duce.


Faszystowski Wódz to unowocześniona wersja starej władzy ma-

gicznej .(teraz zwanej przez uczonych charyzmatyczną): swą własną mocą^

władca wywołuje oczekiwane przez lud rezultaty. Ta znana w starożyt-

ności i średniowieczu formuła odżyła nieoczekiwanie w totalitarnych dyk-

taturach XX wieku. Wódz narodu (Stalina przedstawiano nawet chętnie

jako „Wodza ludzkości") jest reprezentantem sił wyższych (żelaznych praw

Historii, Losu narodowego, Opatrzności itd.). Ma zatem nadludzkie wła-

ściwości: dysponuje nieomylnością (Duce, ale i Fiihrer „ma zawsze rację"),

niezawodną wewnętrzną intuicją (sławne intimo convincimento Mussoli-

niego), wszechmocą (u Stalina to refleks nauki Marksa, która „jest wszech-

mocna, ponieważ jest słuszna"), siłą pokonywania wszystkich nieprzyja-

ciół, wewnętrznych i zewnętrznych... Dzięki temu Wódz osiąga niebywałe

sukcesy: likwiduje kryzysy ekonomiczne i bezrobocie, poszerza granice

imperium (w przypadku włoskim - o Abisynię i Albanię), buduje potęgę

ekonomiczną i militarną państwa, niekiedy nawet odwraca bieg rzek, zaw-


349


Powszechna historia ustrojów państwowych


sze zaś przeobraża oblicze narodu. Wszystko to jest tylko zapowiedzią

doczesnego raju (tysiącletniej Rzeszy, nowego imperium Romanum, świa-

towego komunizmu). W zamian jednak wymaga się bezwzględnego po-

słuszeństwa Wodzowi, nie skrępowanemu żadną formalną legalnością?*"


Włoski Wódz kumulował niemało stanowisk państwowych: był szefem

rządu, ale i sześciu ministerstw (spraw zagranicznych, spraw wewnętrz-

nych, korporacji, wojsk lądowych, marynarki, lotnictwa). Przewodniczył

też Wielkiej Radzie Faszystowskiej, która zawłaszczyła funkcje swego

rodzaju superparlamentu. Wola Wodza miała moc prawa - tak jak decyzje

najbardziej ambitnych władców epoki absolutyzmu. Państwu faszystow-

skiemu Duce przypisał prymat nad partią rządzącą: sam niczego na tym

nie tracił, bo był wcieleniem państwa.


Ów prymat państwa nad partią wyrażał się np. w zasadzie, że

sekretarz generalny partii faszystowskiej jest jednym z ministrów; ustrój

wewnętrzny partii regulowały ustawy i dekrety państwowe. Była to partia

bez cienia jakiejś organizacyjnej demokracji: obowiązywało w niej ślepe

posłuszeństwo Wodzowi. Po złożeniu przysięgi wierności dla Duce, nowy

członek partii dostawał do ręki karabin: ale to tylko symbol obowiązku

walki sprzężonego z wiarą i posłuszeństwem. W praktyce - zupełnie od-

miennej od hitlerowskiej - faszyzm włoski posługiwał się dla realizowania

swych celów przemocą, którą dysponował aparat państwowy. Przewaga

państwa nad partią nie była więc jakąś retoryczną figurą. Obowiązywała

ulubiona formuła Mussoliniego: „wszystko przez państwo, nic bez pań-

stwa, niczego przeciw państwu". Nie zmieniała tego układu sił reguła

przyznająca członkom partii Faszystowskiej monopol na istotne pod wzglę-

dem politycznym stanowiska publiczne.


Często powtarzano tezę, że totalitaryzm włoski był niepełny czy^

też niedokończony. Nie zniesiono monarchii ani praw do tronu domu Sa-

baudzkiego; król teoretycznie pozostał głową państwa, choć jego pozycja

była czysto dekoracyjna. Utrzymano fikcję obowiązywania liberalnej kon-

stytucji królestwa z 1848 r. (tzw. Karty Albertyńskiej), ale ustawodawstwo

faszystowskie nie zostawiło dosłownie niczego z jej liberalnych zasad.

Do r. 1939 zachowano parlament, ale jego składu nie określały już wy-

bory, lecz decyzje Wielkiej Rady Faszystowskiej i Wodza. I to Duce de-

cydował o tym, czym parlament miał się zajmować; inne sprawy zawsze


350


Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945)


można było załatwić rządowym dekretem. Wybory do parlamentu miały

charakter plebiscytamy (głosowano za reżimem lub przeciw niemu, bo

było to głosowanie na całą listę kandydatów) i oczywiście zawsze osiąga-

no „doskonałe" wyniki.


Jest faktem, że koła dworskie, hierarchia duchowna, niektóre grupy

intelektualistów zachowywały jakieś elementy autonomii. Ten cień nie-

zależności oraz wymieniane wyżej ustrojowe fikcje i fasady były Musso-

liniemu przydatne, bo - w odróżnieniu od Hitlera - dbał on o swój wizę-'

runek w obrocie międzynarodowym; chciał być przyjmowany w europej-

skich salonach władzy (i zresztą był, aż do napaści na Abisynię). Oczywiste

jest także, iż faszyz®^ włoski, rue nuaUak Aabolicznego oblicza jak hit-

i.eryznL Jeśli obowiązywało tu (od 1938 r.) ustawodawstwo rasistowskie,

to jednak nikomu nie przychodziło do głowy masowe eksterminowanie

Żydów. Francuscy Żydzi wręcz szukali osłony przed prześladowaniami

ze strony Niemców i władz Vichy na obszarze niewielkiej włoskiej strefy

okupacyjnej we Francji.


Jednakże ów „niedokończony" totalitaryzm włoskiegofaszyzimLtakże.-

pokazywał odrażające oblicze. I tu istniały (na niedużą skalę, to prawda)

obozy koncentracyjne, i tu policja polityczna torturowała i mordowała.

I tu postarano się podporządkować państwu nie tylko wszystko, co poli-

tyczne, lecz także sfery życia gospodarczego i zawodowego. Służyły temu

celowi upaństwowione korporacje łączące, pod hasłem narodowego soli-

daryzmu, pracodawców i pracowników poszczególnych gałęzi gospodarki.

I tu wreszcie podejmowano duży wysiłek (przez długi czas skuteczny),

aby skłonić zwykłych ludzi do aktywnego wspierania reżimu, choćby tyl-

ko poprzez udział w całym scenariuszu oficjalnych organizacji i manife-

stacji.


Totalitaryzm hitlerowski rywalizację dwu „wielkich wartości",

narodu i państwa, rozstrzygał na korzyść narodu - przy założeniu, że

wspólnotę narodową reprezentuje jej elita skupiona w partii hitlerowskiej,

NSDAP. Przyjęto więc hierarchię odmienną niż we Włoszech. Nie bez

znaczenia był fakt, że włoski aparat państwowy, słabszy i mniej wydolny,

cieszył się też mniejszym respektem niż niemiecki. Rzesza hitlerowska

wyposażona była w doskonałą infrastrukturę państwową wywodzącą się

ze starej pruskiej tradycji. Sprawna machina Prus od czasów fryderycjań-

skich uczyła posłuszeństwa i porządku Prusaków, a od czasów Bismarcka


351


Powszechna historia ustrojów państwowych


dyscyplinowała ogół Niemców. Cieszyła się też szacunkiem, nie powszech-

nym wprawdzie, lecz w szerokim społecznym przekroju. W konsekwencji

totalitaryzm włoski stawał wobec zadania wzmocnienia i dowartQŚciową-_

_nia państwa, natomiast dla hitleryzmu machina państwowa mogła być groź-

nym rywalem Fiihrera i jego drużyny. W istocie, sprawni, kompetentni,

konserwatywni funkcjonariusze państwowi Rzeszy żywili najczęściej uczucia

ambiwalentne wobec nowej władzy. Nie gustowali w krzykliwej dema-

gogii, dostrzegali intelektualny prymitywizm hitlerowskich dygnitarzy, źle

znosili ich brutalność i złe maniery. Jednocześnie fascynowała ich poli-

tyczna skuteczność nowych panów Niemiec, umiejących wybornie manipu-

lować masą ludzką, łapać wJot polityczne okazje, odważnie podejmować

ryzyko i wygrywać.


Ostatecznie, nie bez wahań i dezercji (niezbyt licznych), aparat państwowy

przyjął dominację hitlerowców, służył im swymi fachowymi umiejętnos-

^roL^odził się nawet przykładać rękę do najbardziej karkołomnych

.i zbrodniczych przedsięwzięć Adolfa Hitlera. Osławiona konferencja w Wann-

see (1942), podczas której rozważano techniczne problemy zadecydowa-

nego już „na górze" Holocaustu, jest przykładem zdumiewającego stanu

ducha wybitnych dygnitarzy rządowych starej szkoły - biurokratów, tech-

nokratów, prawników. Nie rozważano tam wcale, czy można się godzić

na tak upiorny zamysł, lecz gorliwie zastanawiano się nad tym, jak zagwa-

rantować sprawne pod względem technicznym wykonanie całej operacji.


Hitleryzm zdołał skutecznie i trwale opanować i wykorzystywać do

swych celów sprawną maszynerię państwową Niemiec; służyła mu ona

jeszcze i w ostatniej fazie przed klęską, gdy dalszej służby Hitlerowi od-

mawiali niektórzy generałowie i nawet najwyżsi bonzowie partyjni. Prze-

dłużyło to żywot totalitaryzmu hitlerowskiego.


Koncepcje ustrojowe we wczesnym programie NSDAP z roku 1920

były niedookreślone: nie rozstrzygano jasno nawet kwestii monarchicznej

lub republikańskiej formy ustroju. Oczywiście, podstawowe zasady (ale

nie instytucje) określono wyraźnie: wrogość do demokracji, parlamenta-

ryzmu, federalnej struktury państwa. Szczegółowej wizji ustrojowej jed-

nak nie było; nawet określenie „Trzecia Rzesza" nie jest wynalazkiem


hitlerowców, lecz konserwatywnego nacjonalisty Artura Moellera van den

Bruck.


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918—1945)


qPol-4<L4-<--v ^A /'.-.^••-t- pa..r4i


/zorceiti/ dla owej Trzeciej Rzeszy_stał się model partii hit-

1 e rowTki e j uformowany w głównej mierze przez samego HitIeraTsfa""

tut partii z r. 1926). Odrzucił on pomysł tworzenia ciała zbiorowego na

wzór Wielkiej Rady Faszystowskiej, nawet jako organu doradczego dla

Fuhręra („zawsze jest pełno ludzi, którzy chcą doradzać, a nie chcą praco-

wać"). Wprawdzie zbierały się regularnie hitlerowskie Parteitaj^J^e nie

przypominały w niczym kongresów czy zjazdów normalnych partii. Par-

teitag NSDAP nie służył formowaniu i wyrażaniu programowej woli kie-

rowniczego gremium partyjnego; była to czysta manifestacja polityczna

na gigantyczną skalę. Kończące Parteitag zebranie partyjnych mandary-

nów, tzw. Korps der politischen Leiter, także nie przypominało posiedze-

nia zarządu głównego czy komitetu centralnego zwykłych partii. Stano-

wiło tylko okazję do retorycznych popisów funkcjonariuszy partyjnych,

zresztą już pod nieobecność Wodza. Nie było też ani cienia partyjnej

demokracji na niższych szczeblach organizacji: pełna centralizacja, hierar-,

chiczny porządek, nominacje władz partyjnych od góry do dołu. NSDAP^

łamała państwowy monopol na używanie zorganizowanej przemocy. Przed

wzięciem władzy" uzasadniano to koniecznością walki z bojówkami ko-

munistycznymi, po r. 1933 można było potwierdzać w ten sposób przewa-

gę partii nad aparatem państwowym. Bojówki hitlerowskie („oddziały sztur-

mowe", SA) liczyły w 1933 r. ok. 2 min. ludzi, partyjna policja polityczna

(„sztafety ochronne", SS) - ok. 50 tyś. członków (potem urosła i stała się

organizacją wielusettysięczną). SS szybko opanowało niemiecką policję

państwową i dyrygowało nią.


Wodzowski" model NSDAP posłużył do urządzenia totalitarnego pań- i

stwai, mówiono otwarcie o konieczności przeniesienia do aparatu państwo-

wego „stylu dowodzenia" obowiązującego w NSDAP, w partii tworzącej

elitę Narodu". Liczyła ona 700 tyś. członków w 1933 r., później sukcesy

Hitfera i oportunizm Niemców powiększyły szeregi partyjne do 9 min.

ludzi. Prawną podstawą przebudowy ustroju republikańsko-demokratycz-

nego na totalitarny była „ustawa o pełnomocnictwach" z 23 marca 1§33 r.,

przyjęta przez Reichstag z pogwałceniem konstytucji weimarskiej, lecz

tworząca fasadę „legalnej rewolucji". Jej artykuł l przyznawał rządowi

prawo wydawania ustaw, art. 2 zaś rozszerzał je na blankietowe upraw-

nienie dokonywania zmian w konstytucji! Demontaż systemu demokra-


353


Powszechna historia ustrojów państwowych


tycznego, którego w Republice Weimarskiej nie chciała ani większość

prawicy (nacjonaliści, hitlerowcy), ani skrajna lewica (komuniści), doko-

nał się teraz bardzo szybko. Teoretycznie Hitlera kontrolować miał prezy-

dent Rzeszy, senilny marszałek Hindenburg, ale po jego śmierci w sierpniu

1934 r. urzędy prezydenta i kanclerza połączono w instytucji ,,Fuhrera

i kanclerza Rzeszy".


' Władza owego Flihrera była prawdziwie faraońska, nie skrępowana żad-

(? nymi normami prawa ani żadnymi uprawnieniami organów przedstawi-

cielskich. Reichstag pozostał jako zgromadzenie mianowańców Hitlera.

Zbierał się rzadko, robił wszystko pod dyktando, najczęściej zaś wysłu-

chiwał mów Wodza i jego pomocników oraz śpiewał hitlerowskie pieśni

(„najlepiej w świecie opłacany chór męski" - mówiono szyderczo o tym

pseudoparlamencie). W administracji dokonano czystki, federalną struk-

turę państwa zlikwidowano, ten sam los spotkał potężne związki zawo-

dowe i partie polityczne: już w lipcu 1933r. ogłoszono dekret rządowy,

wedle którego NSDAP była odtąd jedyną partią w Rzeszy. W tak upro- ł f j

szczonym systemie- politycznym woialWodza.była najwyższym prawem. f


W rzeczywistości Trzecia Rzesza nie była politycznym monolitem. Ry-"'

walizowały tam ze sobą różne ośrodki władzy, klany partyjne, resorty

rządowe,. Nie osłabiało to despotycznej władzy Fiihrera, pozwalało mu

nawet ją wzmacniać wedle reguły „dziel i rządź". Żaden ośrodek władzy

czy klan nie ośmielał się rywalizować z Wodzem, każdy rywalizował


:r O


z innymi o wpływ na Hitlera, o pozyskanie dyktatora dla swoich poglą-

dów i zamierzeń.


Skuteczność tego systemu rządzenia była zaskakująca. Jedną z przy-

czyn już wskazywaliśmy: opanowanie doświadczonej i sprawnej machiny

państwowej, łącznie z tymi ogniwami, w których znaczne wpływy zacho-

wały siły konserwatywne (dyplomacja, sztab generalny, bank Rzeszy).

Te sfery zaczęły się buntować (bardzo nieudolnie) dopiero wtedy, gdy

klęska wojenna zajrzała już Niemcom w oczy.


Wzmacniały skuteczność systemu perfidne metody zastraszania oby-

^wateli; terror przybierał tu oblicze zagadkowe, nieprzewidywalne, nie-

dookreślone, co wydatnie osłabiało więzi społeczne. Gdy nie wiadomo,

kto jest zagrożony i dlaczego - lepiej izolować się od innych. W miejsce

naturalnych więzi społecznych wkraczają solidarności mechaniczne zapro-


354


Demokracja, autorytaryzm, tolaiłzm (1918-1945)


gramowane w postaci masowych organizacji reżimowych. Przekształcały


one aktywność społeczną ludzi w efektowny spektakl teatru marionetek

pociąganych za sznurki.


Podkreśla się często skuteczność hitlerowskiej indoktrynacji jako przy-

czynę masowej uległości wobec władzy totalitarnej. Nie był to sukces samej

_ tylko techniki propagandowej, skądinąd bardzo zręcznej.Jlocjotechnika

nie jest wszechmocna, musi trafiać we wrażliwość odbiorców. Przed „wzię-

ciem władzy" propaganda hitlerowska zręcznie wykorzystywała pokłady

niemieckiego nacjonalizmu, mit „noża w plecy" (armia nie przegrała woj-

ny, to Żydzi i komuniści zdradzili naród w 1918 r.), motyw „hańby Wer-

salu" czy „dyktatu wersalskiego", który pokrzywdził Niemcy, obrabował

"je z ziemi i pieniędzy, pozbawił armii, dał na wschodzie „płonącą granicę"

itd. Demokrację weimarską przedstawiano jako reżim antynarodowy, nie-

zdolny uporać się z kryzysem, uległy wobec żydowskiej plutokracji.


Po r. 1933 można było natomiast eksploatować charyzmatyczne talenty

Wodza, który poskromił kryzys, zlikwidował bezrobocie, odtworzył po-

tęgę militarną Niemiec, przekreślił hańbę Wersalu, bez wystrzału połknął

Austrię, Sudety, Czechy i Morawy, Kłajpedę - i ośmieszył niedawnych

zwycięzców, aroganckich polityków Zachodu, Władza charyzmatyczna^

skądinąd potężnie działająca na wyobraźnię ludzi, musi jednak nieustannie^

potwierdzać swoją moc nowymi sukcesami. Gdy kończy się czas triumfów

i zaczyna pasmo klęsk, katastrofa staje się nieuchronna.


IV. Totalitaryzm stalinowski


Między totalitaryzmem faszystowskim i bolszewickim występują spore

roznieć: jedną z nich jest poziom politycznej obłudy. Systemy faszystow-

skie nie stwarzały przepastnego dystansu między doktryną i praktyką. Mu-

ssolini wychwalał szczerość faszyzmu, który nie ukrywa ani swych celów,

ani mechanizmów władzy; przeciwstawiał temu instytucje demokratyczne,

za którymi postrzegał tylko rządy oligarchii i brutalne walki elit o władzę,

maskowane piękną retoryką. Także cele i ustrojowe pomysły hitleryzmu

były dość wyraźnie wyłożone; kamuflowano wprawdzie sporo, jednakże

z oficjalnych dokumentów można się było zorientować w funkcjonowaniu

tego reżimu.


355


Powszechna historia ustrojów państwowych


Stalinizm, w miarę umacniania się totalitarnego oblicza systemu, coraz

bezczelniej poszerzał p xz.e4LaLic-.-nn ę d z«y- -f.a-.s.a.dą polityczna

i rzeczywistością. Toczą się spory o to, w jakim stopniu odpowie-

dzialność za tę ewolucję spada Rfr^arkaCktórego sztandarem wymachi-

wali bolszewicy. Obrońcy Marksa przypominają, że dla niego stworzenie

państwa robotniczego" nie było żadnym historycznym celem, lecz tylko..^

ośrodkiem do celu. I podobnie, uspołecznienie własności środków produkcji

miało być środkiem do finalnego celu: pełnej wolności ludzi w swobodnej

zbiorowości bezpaństwowej i bezklasowej.


Dla MarksaJednak -każde, państwo (także demokratyczne) było wro-

giem owej wolności idealnej, pełnej autonomii jednostki w wolnym sp(?

łeczeństwie. W istocie nie różnił się w tej kwestii z.anarchistami (choć

skądinąd zaciekle z nimi wojował): skłonny był uznawać alternatywę „albo

państwo, albo wolność". Różnica polegała na tym, że anarchiści wierzyli

w możliwość rewolucyjnego zniesienia państwa i natychmiastowego usta-

nowienia wolności, a Marks mówitfi^^kacu^'.(„obumieraniu") państwa

w miarę gruntowania się socjalistycznego ładu społecznego. Sądził, że

w okresie przejściowym nie będzie można obejść się bez państwa. Gdy

jednak socjaliści niemieccy wpisali do swego programu gotajskiego (1875)

tezę o porewolucyjnym „wolnym państwie ludowym", Marks uznał ich

za głupców. Stanowisko Marksa i Engelsa w tej kwestii sformułowane

zostało wyraźnie: „Dopóki proletariat posługuje się jeszcze państwem,?

czyni to nie dla wolności, lecz po to, by trzymać w karbach swoich wro-1

gów, kiedy zaś może być mowa o wolności, państwo jako takie przestaje j

istnieć". To formuła wielce przydatna dla bolszewickiego totalitaryzmu, i


W przededniu rewolucji październikowej Lenin .starał się określić, jak

po wzięciu władzy proletariat będzie „posługiwać się państwem". Otóż

miało to być państwo ,,bez biurokracji, bez policji, bez

s t a ł eJL a r m i i", państwo, w którym masy natychmiast nauczą się rzą-

dzenia i organizowania gospodarki, w którym rady delegatów ludu spra-

wować będą władzę ustawodawczą i wykonawczą zarazem, pod najściślej-

szą kontrolą mas pracujących. Po niemal bezkrwawym wzięciu władzy

w listopadzie 1917 r. rosyjscy bolszewicy przez wiele miesięcy pozwalali

realizować taki model półanarchistyczny - państwa bez biurokracji, policji

i stałej armii. Wierzono, że wrogów socjalizmu uzbrojony lud łatwo utrzy-


356


Demokracja, autorytaryzm, fatalizm (1918-1945)


ma w ryzach, a socjalistyczna transformacja społeczeństwa też będzie dzie-

łem ludu. Lenin powtarzał w 1917 r.: „Mamy zapewnioną najzupełniejszą

i bezgraniczną sympatię ogromnej większości naszego społeczeństwa" -

i chyba rzeczywiście w to wierzył.


Rychło się okazało, że realizowanie wzorca państwa „bez biyrokrącjL

policji i armii" stawia Rosję radziecką^nad krawędzią katastrofy: wczesną

wiosną 1918 r. było to już oczywiste. Lokalne rady nie słuchały bolsze-

wickiego rządu w Piotrogrodzie (Rady Komisarzy Ludowych), wydawały

własne dekrety, w guberniach powoływano lokalne (jak najbardziej bol-

szewickie zresztą) rządy. Dyscyplina społeczna i ekonomiczna załamała

się, produkcja dramatycznie spadała, Rosji groził głód. „Stoimy w obliczu

katastrofy, jest ona zupełnie blisko" - konstatował Lenin. Wiosną 1918 r.

bolszewicy zdecydowali się odejść od półanarchistycznej wizji organizacji

społecznej i odwołać się do dyktatury. Nie była to jeszcze dyktatura prze-

ciw wrogom bolszewizmu (wojna domowa zaczęła się dopiero później od

buntu kozaków gen. Krasnowa), lecz przeciw chaosowi, przez sam bolsze-

wizm wywołanemu.


' Lenin odwoływał się właśnie do Marksa: „Dopóki istnieje państwo,

nie ma wolności; kiedy będzie wolność, nie będzie państwa". W odróż-

nieniu od totalizmu faszystowskiego, ów antywolnościowy reżim nie miał

cech zupełnej nowości, doszły tu do głosu dwa osobliwie sprzężone dzie-

dzictwa: carskiego samodzierżawia i rosyjskiej tradycji rewolucyjnej. Carat

miał długie doświadczenie kształtowania struktur politycznych i społecz-

nych oraz wpływania na mentalność ludzi przy zastosowaniu brutalnych

metod rządzenia. W rosyjskiej tradycji rewolucyjnej XIX w. najważniejsze

zaś było narodnictwo. Teoretykiem jego radykalnej wersji był PioJr.Tka:


, czow: uzasadniał on tezę, że rewolucja socjalistyczna może się powieść

w kraju zacofanym - pod warunkiem, że będą ją robić (a potem sprawo-

wać władzę) zdeterminowani, zawodowi rewolucjoniści. Tą awangarda

doskonale zorganizowanych i zdyscyplinowanych działaczy miałaby m.in.

sprowadzać do wspólnego mianownika chaotyczne zróżnicowanie jed-

nostek", tzn. produkować taśmowo „nowych ludzi" przykrojonych do pro-

krustowego łoża nowego ustroju.


Dwj^e tradycje nawarstwiły się już we wczesnej fazie rozwoju bol-

szewickiego reżimu. Jego przywódcy pojęli, że amatorski system „pań-


357


Powszechna historia ustrojów państwowych


stwa bez biurokracji, policji, armii" upadnie, jeśli nie odwoła się do fa^

chowców. Zaczęto tedy zachęcać dawnych urzędników, techników i or-

ganizatorów produkcji, carskich oficerów - by powracali do administracji,

przemysłu, wojska. W „Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej", RKKA,

znalazło się ok. 50-60 tyś. oficerów dawnej armii; niektórzy dotrwali w służ-

bie aż do drugiej wojny światowej.


Oczywiście razem z ludźmi dawnego ustroju powracały pewne jego

rutyny i wzory działania. Stanowisko bolszewików wobec tego zjawiska "

było dość dwuznaczne. Niektóre spośród dawnych rutyn i metod uznawali^

za przydatne, ale stare kadry budziły ich obawy i nieufność. Stąd uznano

za pilną potrzebę zinstytucjonalizowanie rewolucyjnej awangardy, o której ^

dyskutowali narodnicy, w postaci zawodowego-aparafu partyjnego (istniał

on dotąd jedynie w postaci zalążkowej). ..-..-_-


Patrzyłby on na ręce owym starym specjalistom w administracji, prze-

myśle, wojsku; miałby też zadanie kontrolowania, dyscyplinowania i pa-

jitycznego edukowania mas, których umiejętności rządzenia socjalistycz-

nym państwem najwyraźniej nie odpowiadały oczekiwaniom partii. Ku-

mulować się więc zaczęły dwie tradycje: carskiego samodzierżawia i idei

rządu „zawodowych rewolucjonistów", obie wrogie demokratycznym pro-

cedurom i obywatelskim swobodom.


i Do końca lat 20-tych bolszewicka dyktatura me. była jeszcze wykońi

' czonym w pełni totalitaryzmem; rywalizowały wówczas różne ośrodki wła.-

'•^dzy. Bolszewicka lewica z Trockim, Zinowiewem, Kamieniewem, Prieo-

brażenskim miała dość długo wielki wpływ na armię, a poprzez Między-

narodówkę Komunistyczną na politykę zagraniczną. Prawica z Rykowem,

Bucharinem, Tomskim - na gospodarkę. Centrum, ze Stalinem, Mołoto-

wem, Kaganowiczem, stopniowo opanowywało aparat partyjny. Związki.,.

zawodowe i komsomoł potrafiły nieraz uprawiać opozycję przeciwko kie-

rownictwu partyjnemu i rządowemu. Po odsunięciu się ciężko chorego

Lenina (zm. 1924) zabrakło w tym systemie charyzmatycznego Wodza,

choć nie brakowało kandydatów do tej roli. Stalin umacniał swą pozycję

powoli, korzystając z zaciekłej rywalizacji prawicy i lewicy partyjnej;


sprzymierzał się z jednymi przeciw drugim, potem zaś odwracał sojusze,

osłabiając kolejno rywali. Pierwszą,, wyraźną manifestacją kultu Stalina

stały się bizantyńskie ceremonie jego pięćdziesiątych urodzin (1929).


358


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945)


Do końca lat 20-tych szczelnej kontroli partyjnej wymykały się ogrom-

ne obszary kraju objęte własnością chłopską. Były wówczas 23 min. go-

spodarstw, podczas gdy przed rewolucją - 17 min. Nie można było utwier-

dzić stalinowskiego totalitaryzmu bez opanowania tego żywiołu. Nie. tylko-.

więc motywacja ekonomiczna, ale i polityczna spowodowała dramat ko-

lektywizacji, przedstawianej zresztą przez stalinowców jako „drugie wy-

"danie wojny domowej", jako wojnę z wrogiem klasowym, który głodzi

miasta i blokuje industrializację. Po wygraniu tej wojny z chłopami, nieo-

bliczalnym kosztem społecznym, można już było całemu terytorium pań-

stwa i całej ludności narzucić dominację biurokracji partyjnej i rządowej.

Jej tworem, ale i panem jednocześnie, był charyzmatyczny Wódz, który


- podobnie jak Duce i Fiihrer - miał zawsze rację i potrafił działać cuda

(naukowe, wynikające ze „wszechmocy nauki Marksa"). Były nimi zwy„

cięskie piatiietki, „triumf kolektywizacji, poszerzanie granic imperium

w wyniku, jak powiadano, „zwycięstwa w wojnie z Europą ujarzmioną

przez Hitlera", ekspansja komunizmu w powojennym świecie...


Jest faktem, źo/iAkoś.ć państwa i skala problemów, których komunizfl&a,

się podejmował, ograniczały możliwości sprawowania władzy osobiste]^

,,w wymiarze dostępnym Hitlerowi czy Mussoliniemu. Dawało to większą

swobodę ruchów „aparatowi", ale też niosło śmiertelne ryzyko dla „apa-

ratczyków", gdy uznano na górze, iż źle z tej niezależności korzystali.


Reżim stalinowski przypominał raczej hitlerowski niż włoski model.,,

wJtyn sensie, że partia bolszewicka, WKP(b) a potem KPZR, zdomino-


-wała aparat państwowy. Stalinowi nie były potrzebne stanowiska pań-

stwowe. Szefem rządu od 1930 r. aż do wojny (1941) był posłuszny Mo-

łotow, fasadowe stanowisko głowy państwa zajmował do śmierci (1947)

równie posłuszny Kalinin. Partia pod dyktatorską władzą sekretarza gene- _

rainego, Stalina, rządziła aparatem państwowym łącznie z wojskiem i RO_

licją. Armia potulnie zniosła perfidne i krwawe represje: w latach 1937-38

zmasakrowano wielką część korpusu oficerskiego. Policja polityczna (Czeka,

GPU), nieprawdopodobnie rozbudowana i bezwzględna w działaniu, nie

,była jednak wszechwładna, stanowiła także instrument w rękach Wodząc

który stawiał przed plutonem egzekucyjnym jej szefów (Jagodę, Jeżowa)

"T cały legion ich podwładnych. ^eHOTpplicyjny, który pobił hitlerowskie

"rekordy, przez cały czas był czujnie kontrolowany przez Stalina. W tej dzie-

dzinie wykazywał on szczególną pracowitość: chciał wiedziecie wszystkim.


359


Powszechna hW™ ^st^,.


J°tu państwowych


^5^ rozwinął Mar];, , ,. ,


r'^-" '.twa ^ ^owską hipotezę prognostyczną dotyczącą „obu-

mierania państwa po ,' r lr 6 •7 , , " '.


---.- , . . J„ i, "gruntowaniu socjalistycznego ładu, gdy nastąpi

przechodzenie do „kom„ - •J , •p-..•--.'• f0-^- "


-, . i,„„, Mistycznego samorządu społecznego . Prognozo-

wał, ze owo „"""""^erat,, „' ° . . ' . r • , •

... ... .„p; 'ye zacząć się może m.m. po zwycięstwie rewo-

lucji socjalisty^ ^ ^,. . • , . . . ' - . ,,,., . .

-i-r ,..,, „„. "•ali światowe), osiągnięciu powszechnej obfitości

dóbr i wysokiego P°2ion„,, „ . r, - i, i • , .. - , • ^ ,


i nii^i -i u kultury etc. Próg byt, jak widać, wysoki. Taka

perspektywa pozwoli • i ^n<: i, ' i • k

J • i \ a, c^ • Połowie lat 30-tych połączyć proklamacje o zbu-

dowaniu podstaw ^Cjali, 7000 . \ r i i


• • -,tu,Q "mu w ZSRR z tezą o potrzebie maksymalnego

umacniania państwa soc,.,. ., ,'. ... .


,1,^1 ^ -^stycznego, Jednocześnie uznano, iż alternatywa

rozłączna „albo wolność „ , -„ . „ ~ ^i i


wa


-—-. : . „„„„i -' albo państwo przestaje być przydatna. Okazało

? się, ze me trzeba czekać „ , -., • . . •

' , . „ . ,.„, , ''a wolność aż do momentu, gdy państwo zacznie

, „obumierać ze ta woln . . . ,.-,/.


wszelako zastrzeżenien, sc' ^JP^J^ 1 najprawdziwsza, JUŻ jest (z tym


*'Vi3^C'lćlR.U La.lYl^- łl^ l^,- l''*Jl '' l''*\T/'


r,^ n ni-nri . 2 nle ma wolności dla wrogów wolności). Kon-


[stytucja ZSRR z grudnia i „., ,,. , ., , /, . .


- ",._., ^^ó r., zwana stalinowską, miała pokazać światu

i tę wolność „łudź1 ^dziepi. ," ., , , ,

,, ' ; a ^kich , nanepszą pod słońcem.


Konstytucja sta]. , „ , , , ,. . .


,,, - ,. ._.-.. Unowska była trudnym do prześcignięcia ai/-

to, cydziełem polity""^ obł,,., „- r-i •• • •i .o.

9f ~- ., . ' . ,„„. 'Hdy, zbudowanym z nkcji i przemilczeń. Stano-

wiła, ze najwyższym org., ' ,, ., ,, ,11.


o^o \ł ^^nem władzy jest wybrana w antydemokratycz-

nych wyborach ^d& Najo, .,•"', J . ,J . , .-,


n„,j ,-J wyższa; ów parlament powoływał odpowiedzialny


przed mmJ7ąd, _^.Ko^^^ Ludowych. Ta sama struktura powielana

była na niższych ^^eblap, , , "'•" , . .' , , , , ,


^ • -h władzy państwowe]: rady z demokratycznych

wyborów i odpowiedzią^ •7.1 . J -' ' -.


, „cit^i e P^ed mmi organy wykonawcze. Konstytucja

przyznawała oby^telom ^noo 11 • ,, i , • u


, - , . ' <ĆSRR wszelkie demokratyczne prawa i swobo-

dy, a szczodrości w sfp„ ' . , , , , , \ .,


. , ,...J_ ^ze praw soc)alnych zdobywała przewagę nad

demokracjami zachaoninu b r .,,.. ., io-n

; - _ . Federalna struktura państwa, wprowadzona w 1922 r.


i od początku stanowiąc, ^ biurokratyczna cen-

tralizacja system"' "yła -,, . , - „., . , -' --,-,


^^ . •'Wieńczona prawem republik związkowych do

.opuszczenia Zw^u. ^^ ^ ^ ^^^ ^^


czy Ukraińców agitującyc^ ^^ ^^ ^ skorzystania z tego kons-

tytucyjnego pra^a-


Nie było natoi^ast \y L .. ,. . . . , ,


• • m , i '°nstytucji stalinowskiej ani słowa na temat rze-

czywistych spręży" wła^ ^^ generalnego"partii bolszewickiej,

Jej biura politycznego, ^ ^^ „aparatu^W dziejach konstytucjo-

nalizmu nieraz s^^ ^ ^y^ ^zyła pewien obraz ustroju,

a praktyka inny; "'e mu^ ^ ^ ^^ ^^ ^^ ^^


Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945)


to wynikać z działania procesów, na które twórcy konstytucji nie mieli

wpływu i które nawet oceniali negatywnie. W przypadku konstytucji sta-

linowskiej z całą premedytacją sporządzono ustawę, która była ustrojową

wioską potiomkinowską, nie z dykty wprawdzie, lecz z fasadowych fikcji

. prawnych. Takie schizofrenicznie rozdwojone widzenie instytucji politycz-

nych - rzeczywistość rzeczywista i rzeczywistość urojona - nie wystę-

powało w systemach hitlerowskim i włoskim, które. Jlie.„u,dawały, że są

demokratyczne i że dają obywatelom wielkąJ)orcję wolności. W okresie,

gdy tworzono konstytucję stalinowską, w ZSRR sprowadzono już do stanu

potulnej uległości związki zawodowe, komsomoł i wszelakie organizacje

społeczne; nauczono zakłamania instytucje kulturalne i naukowe. Fikcji

. wyborów władzy odpowiadała fikcja aktywności społecznej.


i ^rotalitaryzni_możę,się rozwijać przy różnych systemach socjoekonomicz;


' nych. To jednak nie znaczy, że nie wpływają one na kształt i na skutecz^.

f ność działania instytucji politycznych. Otóż, system stalinowski łatwiej

~mógł niewolić swoich poddanych, gdyż z terrorem policyjnym i zmaso-

waną indoktrynacją połączył, od połowy lat 30-tych, monopol własnoścL.

środków produkcji (rzekomo spółdzielcze kołchozy były w istocie struk-

turami upaństwowionymi). Obawa przed utratą środków utrzymania, za-

leżnych od państwa, ścigała tu ludzi zupełnie zwykłych, nie angażujących

się politycznie - i skłaniała do uległości.


Mniej wyrafinowana od propagandy hitlerowskiej, ale jeszcze inten-

sywniejsza stalinowska indoktrynacja, wykorzystująca zresztą chwytliwe

motywy (mocarstwowość radzieckiego imperium, industrializacja zacofa-

nego kraju, postęp edukacyjny itd.), nie była w stanie zamaskować ekono.-.-

•—micznych porażek. Państwo zmonopolizowało gospodarkę i przejęło za


jg»«' • • -" • • ... , •»•-• ,... • - - • • -- •-Ł""


nią pełną odpowiedzialność; przy sposobności roztaczano przed ludźmi

wspaniałe wizje dotyczące standardów cywilizacyjnych i poziomu życia.

Te cudowne wydarzenia dawały na siebie czekać, w rolnictwie i w prze-

myśle (osobliwie konsumpcyjnym) wszystko zgrzytało i zacinało się. Rzu-

towało to na motywacje i rozmiary terroru. Najłatwiej przecież było odpo-

wiedzialność za porażki ekonomiczne złożyć na sabotaż i dywersję ,, wro-

gów ludu". Stąd na biurku Stalina lądowały raporty kuriozalne: gdy w jakimś

kołchozie popsuł się zapas zboża, a któraś fabryka zatruła rzekę tonami


361




Powszechna historia ustrojów państwowych


nafty, okazywało się, że to dzieło „grupy trockistów", „agentów gestapo"

czy zgoła ,,japońskiej agentury".


Właśnie to - obok brutalnego niszczenia aspiracji narodowych („bur-

źuazyjnego nacjonalizmu") - sprawiało, że terror stalinowski nie ograni-

czał się do tępienia ludzi politycznie zaangażowanych i podejrzewanych

o opozycję czy choćby o nieprawomyślność. Terror ten zagarnął olbrzy-

mią masę zwykłych, prostych ludzi; nadało to stalinowskiemu totalitaryz-

mowi szczególnie odrażające oblicze. Dał on też przykład azjatyckim wer-

sjom komunistycznego totalitaryzmu (chińskiej, kambodźańskiej), które_

już po klęsce reżimów faszystowskich, gdy nawet stalinizm zaczął ulegać

wyraźnej erozji, biły rekordy totalitarnego okrucieństwa.


^..,_ BIBLIOTEKA

Wytteaiu Dzwrtka-s?'^ i Na: •', '''• ^tyanych


Uniwersytet-i War;^; •.v.<'sgo

l. Nowy Świat 69, 00-040 Warszawa

(Cl. 620-03-81 w. 295, 296


Spis treści


Od autora...........................................


Rozdział pierwszy


Państwo despotyczne..................................


Despocja orientalna (9). Wielkie imperia (12).


Rozdział drugi


Polis................................................


Struktura polis (14). Polis arystokratyczna (16). Polis oligarchiczna

(17). Tyrania (18). Polis demokratyczna (19). Związki państw (24).

Wczesna republika w Rzymie (25). Republika konserwatywna i oli-

garchiczna (28). Kryzys republiki (30).


Rozdział trzeci


Państwo hellenistyczne .........................••••••••


Ustrój monarchii hellenistycznej (35). Początki monarchii rzym-

skiej. Pryncypat (38). Ewolucja ustroju monarchicznego (40). Mo-

narchia absolutna (dominat) (43).


Rozdział czwarty


Państwa „barbarzyńskie". .........•••••••••••••••••••••


Państwa „barbarzyńskie" regionów śródziemnomorskich (48). Pań-

stwa germańskie Europy północnej. Państwo Franków (52). Państwa

słowiańskie (55).


Rozdział piąty


Imperia średniowieczne. ........••••••••••••••••••••••••


Cesarstwo Romajów (61). Imperium Islamu (67). Imperium karo-

lińskie (72).


^is treści


^Ozdzial szósty


"Czesna monarchia feudalna ..........................


Podstawowe cechy systemu politycznego (81). Policentryzm: Hisz-

pania, Ruś (86). Królestwo dzielnicowe: Niemcy, Francja (90).

Królestwo jednolite: Anglia, Sycylia (96). Stosunki międzypaństwo-

we (99). Początki struktur stanowych (101). Odbudowa władzy kró-

lewskiej (104).


1X0 z dział siódmy


Anarchia stanowa...................................


Struktury stanowe (118). Stany i Korona (127). Reprezentacja sta-

fiowa: parlament angielski (132). Reprezentacja stanowa: instytucje

kontynentalne (137). Administracja i system militarny (142). Ma-

terialne podstawy państwa (151). Wymiar sprawiedliwości (154).


^° 2 dział ósmy


Państwo renesansowe..................................


Monarchia renesansowa (161). Republiki (171).


^°^dział dziewiąty


^olutyzm „klasyczny"................................


t-egitymizacja absolutyzmu (179). Granice władzy absolutnej (181).

Monarcha (185). Administracja (190). Armia i policja (197). Polityka

^onomiczna i skarbowa (202). Dwoiste oblicze absolutyzmu (205).


'""Odział dziesiąty


Państwo liberalne......................................


Konstytucja (211). Podział władz (218). Panie polityczne (236).

Administracja i samorząd (242). Wojsko (247). Dziedzictwo (251).


I\ ° ^ d z i a ł jedenasty


Kezi^y autorytarne.....................~...............


-Ystemy fikcji ustrojowych (255). Racjonalizacja ustroju (259).

^rugie wydanie bonapartyzmu (262).


"^dział dwunasty


'ansty^o demokratyczne ................................


"Warunkowania demokratyzacji (272). Demokracja amerykańska

(2 74). Demokratyzacja ustroju brytyjskiego (280). Demokracja

francuska (286). Mechanizmy socjopolityczne demokracji (296).

Partie i stowarzyszenia (299). Stabilizacja demokratyczna (308).


79


115


159


177


207


253


269


Spis treści


Rozdział trzynasty

Państwo postabsolutne .................................... 311


Parlamenty i monarcha (314). Władza rządowa i samorząd (317).

Prawa i swobody poddanych (322). Państwa złożone (324). Partie

i stowarzyszenia (329). Wzorzec monarchii postabsolutnej (332).


Rozdział czternasty

Demokracja, autorytaryzm, totalizm (1918-1945)............. 335


Stare i nowe demokracje (337). Reżimy autorytarne (343). Totali-

taryzmy we Włoszech i w Niemczech (348). Totalitaryzm stali-

nowski (355).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
powszechna, historia ustroju państwa, Historia
powszechna historia ustroju panstwa i prawa
Powszechna historia ustrojów państwowych literatura, Grzegorz Kowalski
Historia ustroju państwa ?rdzo obszerne opracowanie
historia ustrojów państw, HUP tezy Polska (1)
historia ustrojów państw, nowe tezy ze świata
historia ustrojów państw, nowe tezy ze świata
historia ustrojów państw, HUP tezy Świat
Historia Ustroju Państwa (2)
Korobowicz historia ustroju i państwa skrypt
historia ustroju panstwa i prawa polskiego
Historia ustroju i państwa polskiego EGZAMIN
HISTORIA USTROJÓW PAŃSTW(1)
Powszechna historia państwa i prawa, pytania Majer, najstarszy pomnik prawa zwczajowego Francji
powszechna, Historia powszechna panstwa i prawa - notatki, Historia państwa i prawa polskiego - nota
ADMINISTRACJA, Historia ustroju Polski na tle powszechnym, PECUNIA NON OLET
historia powszechna, test pow, Katedra Powszechnej Historii Państwa i Prawa