Posłuszeństwo Bogu w życiu chrześcijańskim, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w katolickiej atmosferze, o.raniero cantalamessa


Posłuszeństwo Bogu w życiu chrześcijańskim

2007-04-04- Posłuszeństwo, WAM, Kraków, 1999.

Postawmy pytanie o naśladowanie posłuszeństwa Jezusa. W pierwszej chwili nasuwa się wątpliwość: jaki związek, w rzeczywistości, może istnieć pomiędzy posłuszeństwem Jezusa i naszym, jeśli pozornie zmienia się ostateczny cel posłuszeństwa? Posłuszeństwo Jezusa polegało na wypełnianiu woli Ojca, natomiast posłuszeństwo zalecane nam, wierzącym, polega - jak widzieliśmy - na posłuszeństwie Ewangelii, to jest Chrystusowi. Odpowiedź jest oczywista - właśnie na tym polega teraz wola Ojca: abyśmy byli posłuszni Jego Synowi! Wypełniwszy doskonale wolę Ojca, Jezus, również jako człowiek, stał się uosobieniem woli Ojca. Jego życie i słowo jest konkretną formą, jaką przybrała dla nas żywa wola Ojca. Jezus - mówi List do Hebrajczyków - "chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają" (Hbr 5, 8-9). Będąc posłusznym Ojcu, Chrystus stał się przyczyną zbawienia dla tych, którzy teraz są Jemu posłuszni! Wola Jezusa jest wolą samego Ojca! Posłuszeństwo Chrystusowi nie jest posłuszeństwem jakiemuś pośrednikowi, lecz samemu Ojcu. Posłuszeństwo Ewangelii jest nową formą, jaką przybrało posłuszeństwo Bogu wraz z nastaniem Nowego Przymierza.

Lecz czy jest możliwe i czy ma sens mówienie dzisiaj o posłuszeństwie Bogu, po tym, gdy nowa i żywa wola Boga, objawiona w Chrystusie, wyraziła się w pełni i przedmiotowo w całej serii nowych praw i zasad? Jest usprawiedliwione myślenie, że istnieje jeszcze - po tym wszystkim - "wolna" wola Boga, którą należy odczytać i wypełniać? Gdyby tak nie było, to na przestrzeni tych dwudziestu wieków nic by nowego w Kościele nie powstało. Tymczasem widzimy, że przyniosły one wiele nowości: nowe instytucje, nowe powołania, nowe formy życia... Życie monastyczne, na przykład, zrodziło się z posłuszeństwa Ewangelii. Pewnego dnia młody Antoni wszedł do jednego z kościołów w Aleksandrii w Egipcie i usłyszał słowa: "Idź i sprzedaj wszystko, co masz; rozdaj ubogim i później przyjdź i naśladuj mnie!" (św. Atanazy, Życie Antoniego, 2; PG 26, 841 C); przyjął on ewangeliczne polecenie jako skierowane osobiście do niego przez Boga w tamtej chwili, i został mnichem. Również zakon franciszkański narodził się z podobnego posłuszeństwa Ewangelii. Pewnego dnia, w początkach swego nawrócenia, Franciszek z Asyżu, wszedłszy do pewnego kościoła, usłyszał głoszone przez kapłana słowa Ewangelii: "Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie ... " (Łk 9, 3). Również on przyjmuje te słowa jako skierowane do niego osobiście przez Boga w danym momencie i odpowiada okrzykiem: "Tego chcę, o to proszę, to pragnę wypełnić z całego serca!" - W ten oto sposób podjął nową drogę życia (por. Celano, Vita prima, 22; FF 356). Ten sam święty, w swoim Testamencie, wskazuje na to wydarzenie jako na początek swego zakonu: "Kiedy Pan - pisze - dał mi braci moich, nikt mi nie powiedział, co mam czynić; lecz sam Najwyższy objawił mi, iż powinienem żyć według świętej Ewangelii" (Testament, 14; FF 116).

Jeśli żywa wola Ojca mogłaby się zamknąć i ukonkretnić w sposób ostateczny i wyczerpujący w serii praw, norm i instytucji, w jakimś "zakonie" ustanowionym i określonym raz na zawsze, to Kościołowi na koniec groziłoby skostnienie. Odkrycie znaczenia posłuszeństwa Bogu jest naturalną konsekwencją odkrycia, zapoczątkowanego przez Sobór Watykański II, istnienia wymiaru pneumatycznego - obok hierarchicznego - Kościoła (por. Lumen gentium) i prymatu w nim Słowa Bożego- (por. Dei Verbum). Posłuszeństwo Bogu, innymi słowy, daje się pojąć tylko wówczas, kiedy jasno widzimy - jak podkreśla Lumen gentium - iż Duch Święty prowadzi "Kościół do wszelkiej prawdy i jednocząc we wspólnocie (in communione) i w posłudze, uposaża go w rozmaite dary hierarchiczne oraz charyzmatyczne, i przy ich pomocy nim kieruje oraz owocami swoimi go przyozdabia. Mocą Ewangelii utrzymuje Kościół w ciągłej młodości, ustawicznie go odnawia i do doskonałego zjednoczenia z Oblubieńcem prowadzi" (LG 4). Jedynie jeśli się wierzy w aktualne i słuszne" panowanie" Zmartwychwstałego w Kościele, jedynie kiedy jesteśmy w głębi przekonani, że także dziś - jak mówi psalm - "Przemawia Pan, Bóg nad bogami, i nie milczy" (por. Ps 50): jedynie wówczas jesteśmy w stanie pojąć konieczność i doniosłość posłuszeństwa Bogu. Polega ono na udzielaniu posłuchu Bogu, który przemawia w Kościele przez swego Ducha, który rozjaśnia słowa Jezusa i całej Biblii i nadaje im autorytetu, czyniąc żywymi i aktualnymi kanałami woli Bożej dla nas. Posłuszeństwo Bogu i Ewangelii było z konieczności nieco zepchnięte w cień, przynajmniej na poziomie refleksyjnej świadomości, w czasach, kiedy o Kościele myślało się jedynie w kategoriach instytucji, jako o "społeczności doskonałej", uposażonej od samego początku we wszelkie środki, władzę i struktury, które pozwalają prowadzić ludzkość do zbawienia, bez potrzeby dalszej szczególnej interwencji Boga. Z chwilą, kiedy Kościół znów wyraźnie rozumiany jest jako "misterium i instytucja" zarazem, posłuszeństwo na powrót staje się automatycznie nie tylko posłuszeństwem instytucji, lecz również Duchowi, nie tylko ludziom, ale przede wszystkim Bogu, jak to było w przypadku Pawła.

Tak jak w Kościele instytucja i misterium nie są przeciwstawiane sobie, ale złączone, tak też musimy pokazać, iż posłuszeństwo duchowe Bogu nie odwraca od władzy widzialnej i instytucjonalnej, ale, przeciwnie, odnawia ją, wzmacnia i ożywia, do tego stopnia, iż posłuszeństwo wobec ludzi staje się kryterium osądu naszego posłuszeństwa Bogu, czy istnieje i czy jest ono autentyczne. Posłuszeństwo Bogu realizuje się na ogół w następujący sposób. Bóg pozwala ci odczuć w sercu swoją wolę względem ciebie: coś w rodzaju "inspiracji", która zazwyczaj rodzi się ze słuchania lub czytania w duchu modlitwy Słowa Bożego. Nie wiesz, skąd pochodzi i jak powstała w tobie pewna myśl, lecz znajdujesz ją w sobie niczym delikatny, kruchy jeszcze pęd, który łatwo jest zniszczyć. Czujesz, jak słowo to, lub natchnienie, nurtuje cię, domaga się od ciebie czegoś nowego, i ty odpowiadasz "tak". Jest to "tak" jeszcze nieokreślone i niewyraźne - gdy chodzi o to, co i w jaki sposób należy robić, lecz bardzo jasne i stałe w swej istocie. To tak, jakby otrzymany zamknięty list, który w akcie wiary przyjmujesz z całą jego zawartością. Później ta wewnętrzna jasność znika; motywacje, wcześniej oczywiste, zaczynają się zaciemniać. Pozostaje t \ I ku jedna rzecz, co do której nie masz najmniejszych wątpliwości: że pewnego dnia otrzymałeś polecenie od Boga, na które odpowiedziałeś swoim "tak". Co robić w takich okolicznościach? Nie przydaje się na nic częste nawracanie do wspomnień, ponowne rozeznawanie. To "coś" nie zrodziło się z "ciała", to znaczy poprzez intelekt, i dlatego nie możesz tego odnaleźć rozumem; zrodziło się to z "Ducha" i może być odnalezione tylko w Duchu. Teraz jednak Duch już nie mówi do ciebie - jak to było za pierwszym razem - bezpośrednio i w ukryciu, lecz milczy i odsyła cię do Kościoła oraz na drogi przez niego wypracowane. Ty powinieneś powierzyć odkryte powołanie w ręce swoich przełożonych albo tych, którzy w pewien sposób sprawują duchową władzę nad tobą, wierząc, że jeśli pochodzi ono od Boga - On pozwoli je rozpoznać tym, którzy Go reprezentują. Przychodzi mi na myśl w tym momencie doświadczenie Trzech Mędrców. Zobaczyli oni gwiazdę na niebie i poczuli wezwanie w swych sercach. Wyruszyli w drogę, lecz tymczasem gwiazda zniknęła im z oczu. Zmuszeni byli udać się do Jerozolimy, zapytać kapłanów; od nich dowiedzieli się o dokładny kierunek i cel swego pielgrzymowania. Betlejem! Po tym pokornym poszukiwaniu gwiazda znów się ukazała. W ten sposób oni sami stali się również znakiem dla kapłanów Jerozolimy.

Widzimy więc, iż "będąc posłusznym" można także okazać się nieposłusznym. Dzieje się tak wówczas, kiedy uciekamy w posłuszeństwo człowiekowi, by uciec przed posłuszeństwem Bogu. Człowiek odczuwa wolę Boga wobec samego siebie, wezwanie, które wymaga jakichś zmian i zerwania z przeszłością, ze swoją pracą, działalnością ... Nie jest gotów; obawia się powiedzieć "tak", ponieważ nie wie, dokąd go to może poprowadzić. Dlatego zdaje się na decyzje swoich przełożonych, którzy, nieświadomi owej woli Bożej, posyłają go do zwykłych obowiązków i miejsc. On oczywiście powinien był zwrócić się do przełożonych, okazać im posłuszeństwo, lecz przedstawiwszy im wcześniej wolę Boga, jaką odkrył w stosunku do siebie. Ilu świętych nie byłoby świętymi, gdyby nie postępowali w taki właśnie sposób! O ileż uboższy byłby Kościół, gdyby wszyscy w przeszłości ograniczyli się jedynie do posłuszeństwa temu, czego domagali się przełożeni!

Co robić jednak, kiedy zarysowuje się konflikt posłuszeństwa i przełożeni ziemscy żądają wykonania rzeczy całkowicie odmiennej lub sprzecznej w stosunku do tego, co w twoim przekonaniu nakazuje ci Bóg? Wystarczy zapytać się, co robił w takich chwilach Jezus. On zaakceptował posłuszeństwo zewnętrzne i poddał się ludziom, ale czyniąc to nie sprzeniewierzył się, lecz wypełnił posłuszeństwo względem Ojca. Właśnie tego bowiem oczekiwał od niego Ojciec.

Nieświadomie i bezwiednie, nieraz w dobrej wierze, kiedy indziej nie - jak w przypadku Kajfasza, Piłata czy tłumów - ludzie stają się narzędziami Boga, aby mogła spełnić się Jego, a nie ich wola. W rzeczy samej, także i ta reguła nie jest absolutna; Bóg w swej woli i wolności może wymagać od człowieka - jak to się zdarzyło w przypadku Piotra, który miał do czynienia z nakazem sanhedrynu - większego posłuszeństwa Jemu niż ludziom (Dz 4, 19-20).

Takie posłuszeństwo Bogu - może ktoś powiedzieć - jest proste: Boga nie można zobaczyć, nie można usłyszeć; można Mu przypisać słowa, jakie się chce ... Jest to prawdą, lecz jeśli ktoś potrafi od Boga usłyszeć nakaz, jaki sam chce, to jeszcze łatwiej przyjdzie mu przypisać woli drugiego człowieka, czyli przełożonego, to, czego chce on sam! Pismo Św. proponuje nam kryteria rozróżniania prawdziwego posłuszeństwa Bogu od fałszywego. O Jezusie mówi, że "nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał" (Hbr 5, 8). Miarą i kryterium posłuszeństwa Bogu jest cierpienie. Kiedy wszystko w tobie krzyczy: "Bóg nie może chcieć tego ode mnie!" a jednocześnie dostrzegasz, że chce właśnie "tego" ... i stoisz wobec Jego woli jak przed krzyżem, na którym musisz zawisnąć, wtedy odkrywasz, jak poważna, konkretna, codzienna jest ta wola, szersza i wykraczająca o wiele dalej niż wszelkie reguły zakonne. Uzasadnienie, dlaczego posłuszeństwa "uczy się" - to znaczy doświadcza - poprzez cierpienie, zapisane jest w Księdze Izajasza: " ... myśli Boże nie są naszymi myślami, Jego drogi nie są naszymi drogami; co więcej, tak się różnią między sobą jak niebo od ziemi" (por. Iz 55, 8-9). Aby być posłusznym Bogu, czyniąc naszymi Jego myśli i wolę, trzeba nam za każdym razem trochę umierać. Rzeczywiście bowiem to nie od czasu do czasu, jakby przypadkiem, ale zawsze, już z samej definicji, nasze myśli od początku różnią się od myśli Boga. Naprawdę być posłusznym oznacza umierać. Tutaj odkrywamy także wymiar ascetyczny, lub "negatywny", w jaki posłuszeństwo Bogu się przyodziewa; odkrywamy, iż "pełnienie" woli Boga pomaga z kolei w "rezygnacji" z własnej woli. Nic tak nie zabija woli ludzkiej, jak bezpośrednie spotkanie i konfrontacja z wolą Boga, która jest "żywa i skuteczna, ostrzejsza niż wszelki miecz obosieczny, przenikająca aż do rozdzielenia duszy i ducha ... " (por. Hbr 4, 12). Nie ma możliwości ucieczki od woli Boga; "spada" na ciebie jak słońce na wędrującego po pustyni, gdzie nie ma cienia, w który by można się schronić. Choćby posłuszeństwo człowiekowi było "ślepe", pozwala zawsze na pewną swobodę rozumowania, ponieważ wiadomo, iż wola ludzka nie jest instancją ostateczną, od której nie ma odwołania; zawsze istnieje możliwość, choć pozostawiona w cieniu, "odwołania się" przynajmniej do Boga i wyżalenia się przed Nim. Lecz gdy chodzi o Boga, do kogo można się odwołać? Tutaj nie ma ucieczki: wola ludzka musi umrzeć, nie można szukać wykrętów. Patrzymy na Jezusa. Widzimy Go w Getsemani, gdy ma wypowiedzieć swoje "tak" w odpowiedzi na wolę Ojca: to tam dokonała się "agonia", nie przed Piłatem czy przed sanhedrynem. Akceptacja woli ludzkiej, w porównaniu z tą, była o wiele bardziej spokojna.

Posłuszeństwo Bogu wymaga za każdym razem prawdziwego i rzeczywistego nawrócenia. Jest jeden fragment w Biblii, który brzmi jak poemat na temat "posłuszeństwa i nawrócenia", a który jest wart przytoczenia, przynajmniej w części, ponieważ będąc Słowem Boga, jest ważniejszy niż wszelkie ludzkie uwagi. Mojżesz przemawiając do swojego ludu mówi: "jeśli wrócisz do Pana, Boga swego, będziesz słuchał Jego głosu ( ... ) z całego swego serca i z całej swej duszy ( ... ) Pan, Bóg twój ( .... ) zlituje się nad tobą. ( ... ) Ty znowu będziesz słuchał głosu Pana, wypełniając wszystkie polecenia ( ... ) Pan poszczęści tobie ( ... ) jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, przestrzegając jego poleceń i postanowień ( ... ); jeśli wrócisz do Pana, Boga swego, z całego swego serca i z całej swej duszy" (Pwt 30, 2-10). Do posłuszeństwa jest stosowana - jak zauważamy - ta sama formuła co do miłości Boga; musi być ono spełnione "z całego serca i z całej duszy".

Musimy zatem powiedzieć, iż raczej jest na odwrót, posłuszeństwo ludziom jest względnie łatwe, o wiele zaś trudniejsze jest posłuszeństwo Bogu. Ludzie, będąc tylko ludźmi, proszą jedynie o rzeczy ludzkie, będące w ramach ludzkich kategorii i rozumu. Bóg może domagać się rzeczy nadludzkich, które pociągają za sobą śmierć naszego rozumu. Żaden z przełożonych ziemskich nie mógłby żądać od Abrahama wyjścia ze swej ojczyzny i podjęcia wędrówki do kraju "nieznanego", lecz Bóg może; nikt z ludzi nie mógłby żądać poświęcenia własnego syna na ofiarę, ale Bóg tak. Żaden człowiek nie mógłby wymagać od Marii tego, czego zażądał Bóg ... Weźmy przykład, który będzie bliższy naszej rzeczywistości. Dzisiaj musiałeś wykonać polecenie twojego przełożonego, które wydawało ci się niedorzeczne, podyktowane jego kaprysem, nieobliczalnym temperamentem i upartością. Słyszysz później słowa o posłuszeństwie Bogu i masz ochotę zawołać: "Posłuszeństwo Bogu jest tysiąc razy łatwiejsze od posłuszeństwa człowiekowi!" Ale czy rzeczywiście jest to prawdą? Bóg w wieczornej modlitwie nakaże ci "miłować" twego przełożonego, a ty zaczynasz się bać, ponieważ rozumiesz, iż musisz iść go przeprosić, albo przynajmniej wyznać swoje nastawienie. A oto inny mały przykład, który ma zastosowanie zarówno do wspólnoty, jak i do rodziny. Ktoś wziął sobie - przywłaszczył lub zamienił - jakiś przedmiot, który należał do ciebie: jakąś część z twojej garderoby lub coś innego, co ci służyło. A ty od razu jesteś zdecydowany powiadomić o tym i domagać się swego. Nikt z przełożonych nie zakazuje ci tego. Lecz nagle, z uporczywością, same nasuwają ci się na myśl słowa Jezusa lub znajdujesz je po prostu przypadkiem w Biblii, otwierając ją na chybił trafił: "Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje" (Łk 6, 30). Zrozumiałeś wyraźnie, że te słowa nie odnoszą się zawsze do wszystkich, lecz na pewno odnoszą się do ciebie w tym konkretnym momencie; masz do zrealizowania dobre i piękne posłuszeństwo i jeśli tego nie zrobisz, będziesz miał poczucie, że straciłeś okazję bycia posłusznym Bogu.

Posłuszeństwo Bogu jest posłuszeństwem, które zawsze możemy realizować. Posłuszeństwo rozkazom i widzialnym władzom zdarza się od czasu do czasu, może trzy lub cztery razy w całym życiu - mam tu na myśli te bardzo poważne i decydujące momenty - lecz okazji do posłuszeństwa Bogu jest zawsze wiele. Im bardziej jest się posłusznym Bogu, tym więcej On daje nam okazji do bycia posłusznym, ponieważ On wie, że jest to najpiękniejszy dar, jaki może uczynić - ten sam, którym obdarował swego jedynego Syna Jezusa. Kiedy Bóg znajduje duszę, która decyduje się być Mu posłuszna, wówczas bierze w swoje ręce jej życie, jak bierze się ster statku czy lejce wozu. On staje się na serio, a nie tylko w teorii, "Panem" - to znaczy tym, który "podtrzymuje", który "rządzi" - określając, jak można powiedzieć, z chwili na chwilę, gesty, słowa tej osoby, sposób używania swego czasu, wszystko. Taka osoba zaczyna postępować jak dobry, posłuszny zakonnik z dawnych czasów, który w każdej rzeczy, nawet tej najmniejszej, prosił o pozwolenie swoich przełożonych lub - jak się niegdyś określało - o "posłuszeństwo".

Ta droga nie ma w sobie nic z mistycyzmu czy nadzwyczajności, lecz jest otwarta dla wszystkich ochrzczonych. Polega ona na "przedstawianiu Bogu swoich spraw" (por. Wj 18, 19). Mogę sam zadecydować, czy wybrać się w podróż, wykonać jakąś pracę, odwiedzić kogoś, zrobić zakupy, i później, zadecydowawszy, prosić Boga o pomyślną realizację. Lecz jeśli zrodzi się we mnie miłość posłuszeństwa Bogu, wówczas będę postępował inaczej: najpierw zapytam Boga - przy pomocy najprostszego środka, jaki każdy z nas ma do dyspozycji, a którym jest modlitwa - czy Jego wolą jest, bym wybrał się w tę podróż, podjął tę pracę, odwiedził kogoś, zrobił zakupy - a następnie zrobię to lub nie, lecz w każdym razie będzie to już posłuszeństwo Bogu, a nie tylko moja wolna inicjatywa. Jest rzeczą normalną, iż podczas krótkiej modlitwy nie usłyszę żadnego głosu, nie otrzymam wyraźnej odpowiedzi, co mam czynić, a przynajmniej nie jest potrzebna taka odpowiedź, aby to, co zrobię, było już posłuszeństwem. Bowiem w ten sposób poddałem moją sprawę Bogu, wyrzekłem się już mojej woli, zrezygnowałem z decydowania samemu i dałem Bogu możliwość interweniowania, jeśli chce, w moje życie. Cokolwiek teraz zadecyduję - kierując się zwykłymi kryteriami rozeznania - zawsze będzie to posłuszeństwo wobec Boga. Tak jak sługa nie podejmuje żadnej inicjatywy lub nie przyjmuje od obcych rozkazu bez zastrzeżenia: "Muszę najpierw zapytać mojego pana", tak samo prawdziwy sługa Boga nie przedsiębierze niczego bez powiedzenia sobie: "Muszę się pomodlić, żeby dowiedzieć się, czego chce mój Pan, abym zrobił!" W ten sposób oddaję ster mojego życia Bogu! Wola Boga przenika coraz dokładniej treść życia, wzbogacając je i czyniąc z niego "ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną" (Rz 12, 1).

Jeśli ta zasada "przedstawiania spraw Bogu" odnosi się do rzeczy małych, do decyzji podejmowanych na co dzień, to tym bardziej odnosi się do wielkich spraw, jak na przykład kwestia powołania: wyjść za mąż czy nie, służyć Bogu w związku małżeńskim czy służyć Mu w życiu konsekrowanym. Samo słowo "powołanie" - jeśli patrzymy na nie z punktu widzenia Boga - oznacza wezwanie; widziane od strony człowieka, w sensie pasywnym, oznacza odpowiedź, to znaczy posłuszeństwo. W tym sensie powołanie jest czymś więcej - jest podstawowym posłuszeństwem realizowanym w życiu, wynikającym z chrztu, kształtującym u wierzącego trwałą postawę posłuszeństwa. Również ten, kto wchodzi w związek małżeński, musi czynić to "w Panu" (l Kor 7, 39), to znaczy przez posłuszeństwo Jemu. Małżeństwo staje się w ten sposób posłuszeństwem Bogu, lecz w sensie wyzwalającym, nie przymuszającym, jak niekiedy się zdarza, gdy ktoś wchodzi w związek małżeński przez posłuszeństwo rodzicom lub z powodu jakiejś konieczności. Nie jest ono już wyłącznie własnym wyborem, który w dalszej kolejności jest przedstawiany Bogu, aby go zatwierdził i pobłogosławił, lecz jest to wybór dokonany z Nim, w synowskim przyjęciu do Jego woli, która jest na pewno podyktowana miłością. Różnica nie jest mała; czym innym jest móc powiedzieć w trudnych sytuacjach, wynikłych z własnego wyboru, że znaleźliśmy się w nich z woli Boga, że nie było to wyłącznie naszą wolą i dlatego Bóg nie pozostawia nas samych, lecz pomaga nam i obdarza swoją łaską.

Ten duch posłuszeństwa pomaga przezwyciężyć sytuacje trudne, które napotykamy na drodze każdego powołania, pozwala przeżyć je dobrze, jako nieodzowną część zbawczej woli Boga. Bóg - powiadał św. Grzegorz Wielki - "nieraz napomina nas słowami, kiedy indziej zaś poprzez fakty", to znaczy poprzez wydarzenia i sytuacje (por. Horn. in Evang. XVII, 1; PL 76, 1139). Istnieje pewien rodzaj posłuszeństwa Bogu - nierzadko to najbardziej wymagające - które polega po prostu na posłuszeństwie sytuacjom. Kiedy widzimy, że pomimo naszych wysiłków i modlitw są w naszym życiu sytuacje trudne, a niekiedy nawet absurdalne i - w naszym przekonaniu - duchowo szkodliwe, które nie ulegają zmianie, winniśmy zaprzestać "walenia głową o mur" i zacząć dostrzegać w nich milczącą, ale zdecydowaną wolę Boga w stosunku do nas. Doświadczenie pokazuje, że dopiero po wypowiedzeniu pełnego i płynącego z głębin naszego serca "tak" w odpowiedzi na te bolesne sytuacje cierpienia tracą one swą niepokojącą moc nad nami.

Musimy ponadto być gotowi zaniechać wszystkiego, żeby pełnić wolę Boga: pracy, projektów, relacji... Jezus zaprzestał swojego nauczania, zrezygnował z wszelkiej swej działalności, bez oglądania się na to, co stanie się z apostołami, nie zważając na skandal, którego przyczyną On będzie; nie przejmował się tym, co stanie się z Jego słowem, które powierzył jedynie ułomnej pamięci kilku rybaków. Nie dał się również powstrzymać trosce o Matkę, którą zostawiał samą. To było naprawdę posłuszeństwo "ślepe, nieme i głuche": "A ja - jak mówi w psalmie - nie słyszę jak głuchy; i jestem jak niemy, co ust nie otwiera. I stałem się jak człowiek, co nie słyszy; i nie ma w ustach odpowiedzi" (Ps 38, 14n). W życiu Jezusa jaśnieje, w sposób zadziwiający i niedościgniony, posłuszeństwo, które św. Bazyli Wielki lubił nazywać "nieugiętym i raptownym posłuszeństwem należnym Bogu", albo jeszcze inaczej: posłuszeństwem "bezwarunkowym, szybkim i niewzruszonym" (św. Bazyli, De bapt. 1; PG 31, 1524, C.1529 C).

Najpiękniejszym zakończeniem życia w posłuszeństwie byłoby" umrzeć przez posłuszeństwo", umrzeć, ponieważ Bóg mówi do swojego sługi: "Przyjdź", i on przychodzi. W ten sposób umarł Mojżesz: "Tam, w krainie Moabu, według postanowienia Pana, umarł Mojżesz, sługa Pański" (Pwt 34, 5). Wielkie było posłuszeństwo Abrahama wyrzekającego się, z rozkazu Boga, "syna obiecanego". Wielkie było również posłuszeństwo Mojżesza polegające na wyrzeczeniu się, z rozkazu Boga, "ziemi obiecanej": "Oto kraj, który dam twemu potomstwu - mówi Bóg do Mojżesza na górze Nebo. Dałem ci go zobaczyć własnymi oczami, lecz tam nie wejdziesz" (por. Pwt 34, 4). Posłuszeństwo Mojżesza nie jest aż tak odległe od naszego doświadczenia, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jest to w rzeczywistości ten sam rodzaj posłuszeństwa, jakie się zarysowuje, gdy Bóg wymaga od kogoś, by pozostawił innemu dokończenie, a tym samym zebranie owoców dzieła, nad którym pracował przez całe życie. Tak dzieje się na przykład, gdy Bóg wzywa do zmiany miejsca, a nawet wzywa do Siebie kogoś u szczytu jego aktywności ... Posłuszeństwo może przybierać charakter jeszcze bardziej dramatyczny, na przykład dla ojca lub matki, kiedy któreś z nich czuje, że Bóg wzywa je do siebie, zsyłając ciężką chorobę, i muszą opuścić swoje dzieci, które są jeszcze małe, niezaradne, potrzebują ich pomocy. Przeżywane przez rodziców chrześcijańskich w duchu wiary, to posłuszeństwo stanie się źródłem wielkiego błogosławieństwa dla ich dzieci, pozostawiając dziedzictwo cenniejsze i bardziej owocne od samego życia.

Posłuszeństwo Bogu, również w swej formie konkretnej, nie jest tylko przywilejem zakonników w Kościele, lecz stoi otworem dla wszystkich ochrzczonych. Świeccy w Kościele nie mają przełożonego, któremu winni byliby posłuszeństwo, przynajmniej nie w takim sensie, jak mają go zakonnicy i duchowni; mają jednakże "Pana", któremu należy się posłuszeństwo! Mają Jego Słowo! W swoich naj głębszych hebrajskich korzeniach słowo "posłuszeństwo" wskazuje na "słuchanie" i odnosi się do Słowa Bożego. Termin grecki użyty w Nowym Testamencie dla wyrażenia posłuszeństwa (hypakouein) w dosłownym tłumaczeniu oznacza "słuchać z uwagą" lub "dać posłuch", i również słowo łacińskie oboedientia (od ob-audire) oznacza to samo. Słuchanie i posłuszeństwo przeplatają się w przejmującym lamencie Boga, który czytamy w Piśmie:

Słuchaj, mój ludu ...

obyś posłuchał Mnie, Izraelu!

Lecz mój lud nie posłuchał mego głosu:

Izrael nie był Mi posłuszny.

Gdyby mój lud Mnie posłuchał,

a Izrael kroczył moimi drogami: natychmiast zgniótłbym ich wrogów

i obróciłbym rękę na ich przeciwników. Nienawidzący Pana schlebialiby Jemu,

a czas ich [kary] trwałby na wieki (Ps 81,9-16).

W znaczeniu pierwotnym być posłusznym oznaczałoby poddać się Słowu, uznać jego rzeczywistą władzę nade mną. Stąd staje się jasne, iż w ślad za odkryciem na nowo Słowa Bożego w Kościele współczesnym musi iść odkrycie posłuszeństwa. Nie można pielęgnować Słowa Bożego, nie kultywując również posłuszeństwa. W przeciwnym razie staniemy się ipso facto nieposłuszni. Być nieposłusznym (parakouein) oznacza słuchać źle, z roztargnieniem. Można powiedzieć, że oznacza słuchać z dystansem, obojętnie, nie czując się zobowiązanym tym, czego słuchamy, zachowując własną moc decydowania w obliczu Słowa. Nieposłuszni to ci, którzy słuchają Słowa, lecz - jak mówi Jezus - nie wprowadzają go w życie (por. Mt 7, 26). Nie w takim sensie, że nie radzą sobie z wprowadzeniem go w życie, ale nie widzą nawet takiego problemu. Studiują Słowo Boże, lecz bez zamiaru podporządkowania się mu; zapanowali nad Słowem w tym sensie, że opanowali narzędzia jego analizy, lecz bronią się jednocześnie przed jego dominacją; chcą zachować neutralność, która odpowiada każdemu badającemu w stosunku do przedmiotu studiów. Droga posłuszeństwa, przeciwnie, otwiera się przed tym, kto postanowił żyć "dla Pana"; jest to wymóg pojawiający się wraz z prawdziwym nawróceniem. Jak zakonnikowi, który dopiero co złożył swoje śluby zakonne, jest powierzana reguła, której ma przestrzegać, tak samo chrześcijaninowi, który przeżył swoje nawrócenie na Ewangelię, w Duchu Świętym, jest powierzana ta prosta reguła zawierająca się w jednym zdaniu: "Bądź posłuszny! Bądź posłuszny Słowu!"

Przełożył: Zygfryd Kot SJ

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jezus Chrystus, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w katolickiej
Uważnie patrzeć na znaki, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w ka
Szatan ma wszystkich ludzi na których ma wpływ w swym OBIĘCIU, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAP
Wstań, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w katolickiej atmosferz
Antynewegowski trójkąt, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w kato
Zatopiony w Maryi, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wiersz itd
TAK...Jaknie zwykłe sąludzkie, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wiersz
Pascha historii, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w katolickiej
Jezus jedyną drogą do Ojca, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w
Wizja bł. ks. Markiewicza, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w k
Decyzja i Rozum, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wiersz itd
Wielki światowy spisek, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w kato
Piękno i świat, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wiersz itd
Zburzył rozdzielający ich mur, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki
Pożądliwość -- nie jest Miłością, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wier
Tylko zaślepiony człowiek nie dostrzeże nadprzyrodzonych, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZA
Bezcenny dar, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wiersz itd
Jak rozwinąć potrzebne nawyki, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, Katolik.poezja, wiersz
Nowenna do Ducha Świętego, Z Bogiem, zmień sposób na lepsze; ZAPRASZAM!, katolik. czyli, chomiki w k

więcej podobnych podstron