Wszyscy byli tacy kolorowi, HP fanfiction


Wszyscy byli tacy kolorowi.

To był jakiś absurd. Każdy z nich posiadał tę niezwykłą aurę, która promieniowała w każdym miejscu.

Byli wspaniali.

Byli uzdolnieni.

Byli kolorowi.

A ona była tylko szara.

Zawsze, gdy widziała Helgę Hufflepuff, jej serce zdawało się uspokajać. A za każdym razem, gdy się uśmiechała, pojawiało się żółte światełko. I nieważne, co się wtedy działo, każdy milkł i także się uśmiechał. Jako oznaka szacunku dla żółtej damy.

Jej dzieci, bliźniaki, Stacy i Mark, byli trochę inni.

Stacy była pomarańczowa. I niezwykle jasna, co przyciągało uwagę. Gdy podczas złych czasów, bójek lub dyskusji, Stacy przechodziła obok, wszyscy zaczynali się śmiać i bawić. Nie mogłeś być smutny lub zły, gdy otaczało cię to pomarańczowe światełko.

Mark był spokojniejszy i, oczywiście, ludzie to w nim lubili. Spokój.

To był jasny niebieski, prawie biały, który odpędzał wszystkie twoje zmartwienia i relaksował cię. Stacy po prostu ucinała dyskusję, to było jasne. Ale przy Marku po prostu nie było żadnych dyskusji. Któż mógł walczyć, gdy w pobliżu był ten niesamowity niebieski?

Był także Godryk Gryffindor. Potężny, odważny i wspaniały. On był czerwony, tak, jak jego dom. Był to mocny kolor, który sprawiał, że czułeś się dobrze wewnątrz i byłeś gotowy walczyć o wszystko, o wszystkich. To dawało ci siłę. Ludzie byli oczarowani tą aurą.

Tak naprawdę nigdy nie poznała Salazara Slytherina, ale sam jego widok sprawiał, że nie miała odwagi się odezwać. Z szacunku, ale też strachu. To była chłodna zieleń, tak silna, jak czerwień Godryka, ale inna. Wyglądał tak władczo, że przyszło jej na myśl, że jeżeli inni podążą za nim, wszystko będzie możliwe. Dlatego tak wielu ludzi to uczyniło.

Córka Gryffindora, Gabriela, była fioletowa. To było dziwne i trochę niestosowne. Ale była jasna i cudowna, i ilekroć jej oczy błyszczały, gdy planowała coś nowego, nagle byłeś czułeś, że rozpiera cię euforia. Miała tą moc. Wszystko wokół niej nigdy nie było nudne lub normalne. Każdego dnia wszystko było inne, z jej udziałem, zabawniejsze, jak przygoda. Była tą niezwykłą fioletową.

Oczywiście, była jeszcze ona.

Kobieta, która spacerowała, otoczona prawdziwą, ciemną niebieskością. Rzeczy nabierały znaczenia, gdy była w pobliżu, stawały się ważniejsze. Sprawiała, że każda pojedyncza rzecz zdawała się być lepszą. Nieważne, jak bardzo wszystko było skomplikowane, przy niej stawało się tak proste, jak dwa plus dwa. Wszystko stawało się piękniejsze. Była naprawdę onieśmielająca.

Ludzie, który na nią patrzyli, zachwycali się, doznawali natchnienia. Każdy chciał ją spotkać, by być kimś takim, jak ona, by mieć jej moc, jej inteligencję i urodę.

Ostatecznie była przecież Roweną Ravenclaw.

Zawsze chciała błyszczeć tak, jak Rowena. Być, jak ona, czego - szczerze mówiąc - oczekiwali wszyscy, nie tylko ona sama.

Ale z wiekiem doszła do wniosku, że to się nigdy nie wydarzy. Nawet gdyby Rowena uśmiechnęła się do niej i powiedziała, że jest z niej dumna, wiedziała, że prawdziwą Ravenclaw nie będzie.

Nie była nawet tak mądra. Nawet to, że ciężko się uczyła i lubiła czytać, nic, co powiedziała, nie było tak piękne, jak słowa, które wypowiadała jej matka. Nie miała zdolności porozumiewawczych jak Helga. Ani nie była niepowtarzalna, jak Gabriela.

Nie była pomarańczowa, żółta, czerwona, fioletowa, zielona lub niebieska.

Była po prostu szara.

I kiedy zobaczyła ten cudowny diadem dokładnie naprzeciwko niej, nie mogła się oprzeć. Mogła być taka, jak jej matka. Co więcej, mogła być nawet lepsza. Musiała go tylko wziąć.

I wzięła.

Ludzie zawsze jej to mówili.

Nie rozumieli.

Nie chciała być taka, jak jej matka.

Już nie.

Chciała być lepsza.

Wszystko było możliwe z diademem. Dlatego właśnie zabrała go i uciekła, by nikt nie mógł jej znaleźć. Nie chciała być dobra.

Chciała być najlepsza.

Ale wszystko poszło w złym kierunku. Ktoś ją znalazł. Nie chciała wracać. Umarła.

Nigdy nie przeprosiła matki.

Nawet wtedy, gdy była duchem, a Rowena jeszcze żyła, nie chciała jej widzieć. Była zbyt dumna i butna.

I wtedy jej matka zmarła.

Bardzo żałowała. Bolało, ponieważ mama umarła, i nie miała już szansy powiedzieć „żegnaj”. Po trochu obwiniała matkę. Nigdy nikomu nie powiedziała o tym, co zrobiła i nie rozmawiała o niej, jeżeli to nie było konieczne.

Była zbyt dumna i butna.

Mijały lata, a gdy uczniowie pytali ją o diadem, mówiła, że nie ma pojęcia, gdzie on jest. Poza tymi dwoma.

Pierwszym był pojętny i przystojny chłopiec. Powiedziała mu, ponieważ on także chciał być najlepszy. Później doszła do wniosku, że popełniła błąd.

A potem był on. Powiedziała mu nie po to, by pomóc w zniszczeniu Voldemorta. Nie opowiedziała mu przez to swojej historii. Powiedziała, ponieważ on nie chciał być lepszy. Nie chciał sławy, zaszczytów, świata. Po prostu chciał pomóc.

I wtedy pomyślała, że to było cudowne. Ona nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobiła. I zadecydowała. To on był najlepszy.

Chłopiec zniszczył Voldemorta. I, z tego, co słyszała, także diadem.

Nawet się cieszyła, że rzecz, która zrujnowała jej życie, była zniszczona. Chłopiec nie oceniał jej za to, co zrobiła.

Prawda była taka, że nikt nie zrozumiałby, jak to właściwie było.

Być otoczonym przez tych niezwykłych ludzi, chciała być zapamiętana. Nie tylko by być „jednym z nich”.

Jednak z czasem, gdy poznawała siebie, doszła do wniosku, że jest od nich gorsza. Oni byli prawdziwie odważni, magiczni i sprawiedliwi. Ona była tylko butna, pełna ambicji i prawie okrutna.

Prawda była prosta.

Oni wszyscy byli kolorowi.

Byli czerwoni, zieloni, niebiescy, żółci, pomarańczowi i fioletowi.

A ona, helena Ravenclaw, była po prostu szara.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wszyscy byli tacy kolorowi, HP fanfiction
Wszyscy byli tacy kolorowi, HP fanfiction
Wszyscy byli tacy kolorowi, HP fanfiction
Wszyscy byli tacy kolorowi, HP fanfiction
Fayet - Czarny aksamit, HP FANFICTION
Największe poświęcenie, Fanfiction, HP Fanfiction, Hermiona i Severus
Alphie - 2 - Pióra i kałamarze (tłum. NocnaMaraNM), HP FANFICTION
Alphie - 1 - Gniazdka i wtyczki (tłum. NocnaMaraNM), HP FANFICTION
Akzseinga - Dziwny przypadek Lucjusza nocną porą, HP FANFICTION
Mysl o Ojcu, HP Fanfiction - Severitusy i Snape Mentors
Hłasko Marek Wszyscy byli odwróceni
10 Podczas II Wojny Światowej byli tacy,którzy nieśli pomoc Żydom
Hłasko Wszyscy byli odwróceni
Ojciec chrzestny [Yaoi-chan], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Ojciec chrzestny
Podejrzany numer jeden, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trujące sekrety, Podejrzany numer

więcej podobnych podstron