DoD, 9, IX


IX. U Zantory- spokojnie jest później niż sądzisz.

Rano Linę obudził przemiły grzmot, który przywalił z taką siłą, że szyby w oknach całej Wędrującej Cielęciny zatrzęsły się i o mało co nie powyskakiwały ze swoich ram. Czarownica ziewnęła przeciągle i spojrzała na leżącą obok niej Amelię. „Głupia smarkula...gdyby się nie wykłócała nie musiałybyśmy spać razem.” Pomyślała krzywiąc się na wspomnienie decyzji podjętej przez Zela, który to aby rozstrzygnąć spór dziewczyn kazał im spać ze sobą. Czarownica wyplątała się z pościeli, po cichu przeszła do drugiego pokoju i zaczęła wciskać na siebie swoje ubrania gdy nagle usłyszała trzask rwanego materiału.

Xellos tylko westchnął i ponownie zapadło milczenie.

-Wiesz Filio, zawsze zastanawiało mnie jedno…- Zaczął nagle ni stąd ni zowąd gdy już byli prawie w centrum Shadowspire. Filia wciąż była obrażona ale pomimo tego mruknęła.

Lina stwierdziła, że zniesie upokorzenie publicznego wystąpienia w majtkach i pójdzie zabić parę

kapłanów. Nie było ich od trzech godzin i podejrzewała ich już o jakieś bosko demoniczne matactwo lecz wtedy na jej głowę spadła para turkusowych spodni.

Gildia nekromantów…Jeżeli ktoś jej nie widział to nie wie co znaczy zwrot „Ruina na środku cmentarza”. A oznacza on dokładnie stary ponury i przerażający, gotycki kościół, zamieniony na sanktuarium największych szumowin całego świata magów.

Wnętrze Gildii rzeczywiście było równie paskudne, co jej zewnętrzna część. W ogromnym holu oświetlonym jedynie czarnymi świecami, nie było nic, nie licząc odchodów nietoperzy i paru nekromantów. Sufit, którego i tak nie było widać, podpierały kolumny przedstawiające powyginane ludzkie ciała, których twarze wykręcały się w niemym bólu.

Na końcu Sali były ogromne schody prowadzące na pół piętro. Jedyny problem stanowiło to, że te schody miały dużo, za dużo stopni. Jednak cóż było czynić, musieli tam iść, tak przynajmniej głosiła informacja dla gości. Jakimś cudem wczłapali się na górę gdzie ujrzeli mały kamienny kontuar a za nim siedzącego staruszka.

Tak więc poszli, korytarzem w lewo, schodami w górę, potem w lewo, wrócili, poszli w prawo, dwa razy w dół, a potem windą ma czwarte piętro. W windzie towarzyszył im paskudny nekromanta, który wysiadł na drugim piętrze.

Stanęli przed wielkimi drzwiami a napis na wrotach głosił: „Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie.”

W drzwiach stała kobieta, albo raczej dziewczynka, tak konkretnie to nie wiadomo. Nie dało się określić wieku. Miała piękne kasztanowe włosy do pasa i niewiarygodnie zielone oczy, była dosyć szczupła o delikatnych kobiecych kształtach. Twarz miała dziecinną, roześmianą, tylko jedynie jej oczy tchnęły pustką, i żalem minionych lat.

Amelia popatrzyła po reszcie.

Sączyli tak herbatę bawiąc się w hrabiny i ich mężów. Właśnie rozmawiali o swoich pociechach. Lina pan Merkuriusz i jego żona Gourbriela mieli ich aż dziesięcioro. Zel i Filia także mieli dziecko…Xellosa. Wszyscy łypali na siebie groźnie, i z wymuszonym uśmiechem odgrywali powierzone im role. Jedynie Amelia, matka Zantory, zdawała się dobrze bawić. Wygłupiali się tak dwie godziny, aż w końcu Xellos nie wytrzymał i powiedział, że koniec zabawy. Zantora jak na zawołanie spoważniała, herbata i stroje rozpłynęły się w powietrzu a pokój przybrał odcienie szkarłatu i czerni. Wiedźma popatrzyła na nich wyniosłym wzrokiem i rozsiadła się na łóżku.

Zantora odrzuciła głowę do tyłu i powiodła po nich spojrzeniem.

Zantora uśmiechnęła się, jej włosy opadły a twarz przybrała bardziej ludzki wygląd.

Na dźwięk słów Zelgadisa Zntora zaczęła śmiać się jak opętana. Ściany zajęczały pod naporem nieznanej im mocy a w pomieszczeniu zrobiło się zupełnie ciemno. Nie to nie była ciemność. To było nic. A właściwie nie było. Cała szóstka czuła się tak jakby patrzyli na świat zamkniętymi oczami. Mogli siebie jedynie słyszeć. I nagle w mroku pojawiła się Zantora opromieniona bladym światłem, wyglądająca ponownie jak mała słodka dziewczynka.

Nagle wszystko zawirowało, ciemności rozwiał podmuch wiatru a oni poczuli jak ich nogi odrywają się od ziemi. Przez parę sekund coś nimi rzucało, kręciło, mieszało aż w końcu uderzyli o coś twardego co okazało się być ziemią. Zel podniósł głowę i nawet się nie zdziwił gdy sobaczył napis Wędrująca Cielęcina.

Ponownie wędrowali szarym stepem Shadowspire osłaniając się płaszczami przed wilgotnym

cuchnącym wiatrem i szarością otoczenia. Po pewnym czasie wędrówki w ciszy, Lina zagadnęła Gurego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
EKONOMIKA TRANSPORTU IX
wykład IX
kol zal dod pop algebra ETI 2012 13
pomine IX 65
IX rozdział
karta pracy samodzielnej kl 3-MATEMATYKA dod odejm w zakr 100, karty pracy kl 3
dziesiętne dod i odej, MATEMATYKA klasa 4
Stacja, WAT, SEMESTR IX, psbi, 0zadaniaPSBI-SAiI
KWERENDY dod 2, Szkoła, Semestr 1, Technologia informacyjna, Ćwiczenie 6
PYTANIA EGZAMINACYJNE 2, WSFiZ, semestr IX, Negocjacje jako sposób porozumiewania się w życiu społec
zarzadzanie strategiczne kol1, Archiwum, Semestr IX
biologia molekularnaa, Studia, V rok, V rok, IX semestr, Biologia molekularna
meteo zad dod
Podstawy Programowania Lab 1 dod
Biofiz IX
wykład IX
1864 Pius IX Quanta cura
Dod zaj 2 2008 roz

więcej podobnych podstron