wyklady konstytucja, Spis:


Spis:

Wykład 1 - 12.10.06

wykład 2 - 19.10.06

wykład 3 - 26.10.06

wykład 4 - 09.11.06

wykład 5 - 16.11.06

wykład 6 - 23.11.06

wykład 7 - 28.11.06

wykład 8 - 07.12.06

wykład 9 - 14.12.06

Co to jest Prawo Konstytucyjne?

**definicja sensu stricte: -prawo konstytucyjne jest to zespół norm prawnych zawartych w konstytucji. Można z tego wywnioskować takie uproszczone twierdzenie, że prawo konstytucyjne równa się pojęciu konstytucji.

**definicja sensu largo - Prawo Konstytucyjne to całokształt norm prawnych mających za przedmiot uregulowanie ustroju politycznego i społeczno gospodarczego państwa. Niezależnie od tego gdzie te normy są zawarte - na pewno w konstytucji, ale także w całej masie ustaw takich jak ordynacje wyborcze, wszystkie ustawy dotyczące organizacji i działania wszystkich organów państwowych, dotyczących postępowania przed trybunałami, ustawa o orderach i odznaczeniach, o NIKu, itd.., ale także akty wykonawcze [np. Ustawa o Orderach i odznaczeniach jest takim aktem ramowym, do którego są rozporządzenia - nawiązując do tematyki pogrzebowej - to trudno w ustawie o orderach i odznaczeniach szukać normy, która mówi o tym jak to będzie na pogrzebie osoby odznaczonej z noszeniem jego orderu na poduszkach, skądinąd jak wiemy koloru ciemnego czerwonego. Ustawa nie zawiera takich norm szczegółowych.]

Historia terminu - prawo konstytucyjne.

Termin ten pojawił się w końcu 18 wieku, i na pewno jest jedną ze zdobyczy rewolucji francuskiej i jakby wiąże się z pierwszą francuską konstytucją [fr. constitution]. Generalnie rzecz biorąc tak od tych dwustu kilkunastu lat ten termin zyskuje sobie powodzenie i wkracza do poszczególnych kręgów kulturowych całego świata i zaczyna oznaczać tę gałąź prawa. Co nie oznacza, że nie stosuje się także innych terminów np. w Niemczech i Austrii używa się pojęcia prawo państwowe, a nie prawo konstytucyjne. Tutaj charakterystyczne dla niemieckiego kręgu kulturowego. Do niedawna zresztą prawo państwowe było nazwą tej części prawa i przedmiotu nauczania w Związku Radzieckim. Obecnie termin prawo konstytucyjne wkracza do języka rosyjskiego i języków innych państw post-radzieckich. W Polsce termin prawo konstytucyjne pojawił się już w okresie międzywojennym. Można napotkać szereg publikacji z tego okresu, w których występuje takie nazewnictwo, przy czym jako przedmiot nauczania na studiach ten termin pojawił się w 1975r [dotąd nazywano go podobnie jak w ZSRR prawem państwowym].

Należałoby tutaj nadmienić, że istnieje taki termin jak prawo polityczne, możecie państwo go napotkać w różnych dywagacjach naukowych - tutaj w Polsce z reguły w okresie między wojennym - gdyż przestał być używany po II wojnie światowej, zaś pojawił się w Polsce tak w wieku 18. Do połowy XX wieku był używany jako pojęcie synonimiczne do pojęcia prawa konstytucyjnego i prawa państwowego.

Podział Prawa Konstytucyjnego

Oczywiście w ramach prawa konstytucyjnego, jak to wynika z różnych ustaw jest szereg takich pod-dziedzin czy pod-gałęzi np. prawo parlamentarne, prawo wyborcze. Tutaj jednak nie dokonujemy jednoznacznej i komplementarnej klasyfikacji jak to się dzieje w prawie cywilnym, które bardzo łatwo można podzielić na poszczególne części [spór tylko polega na tym czy prawo rodzinne jest częścią prawa cywilnego czy ma charakter autonomiczny]. Natomiast w prawie konstytucyjnym jest masę sub - gałęzi.

Prawo konstytucyjne w systemie prawa.

Według podziału Ulpianowskiego [na prawo publiczne i prywatne] prawo konstytucyjne na pewno jest częścią prawa publicznego, tak jak prawo administracyjne, karne, międzynarodowe. W przypadku podziału prawa na materialne i formalne [procesowe] tu już problem jest głębszy, a odpowiedź już nie taka jednoznaczna. Rzeczywiście jakby do pewnego momentu zwracano uwagę, podkreślano, że prawo konstytucyjne generalnie rzecz biorąc ma charakter prawa materialnego. Większość spośród norm prawa konstytucyjnego ma charakter materialny - określa merytoryczną treść stosunków prawnych, a więc uprawnienia i obowiązku podmiotów prawa oraz ewentualne sankcje za ich przekroczenie. Tak to jest prawda. Natomiast coraz większe znacznie zaczyna przysługiwać w prawie konstytucyjnym właśnie tym elementom procesowym, tzn. w tym sensie, że prawo konstytucyjne w coraz większej mierze zaczyna mieć charakter również formalny, procesowy, proceduralny. Coraz więcej jest w prawie konstytucyjnym tych norm, które określają tryb postępowania przed organami państwa, postępowania związanego z dochodzeniem praw i obowiązków określonych w prawie materialnym. Np. przepisy regulujące postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym, Trybunałem Stanu, proces legislacyjny itp. Zresztą często jest tak, że znajdują się one po części w ustawach, często w aktach wykonawczych [najczęściej rangi rozporządzeń].

Jak się ma prawo konstytucyjne do innych jego gałęzi prawa, do których jest mu najbliżej. Na pewno bez wątpienia najbliżej jest prawu konstytucyjnemu do prawa administracyjnego. Tutaj jakby sąsiedztwo między tymi dwiema gałęziami prawa jest na pewno bliskie. Posługują się one zbliżonym do siebie aparatem pojęciowym. Natomiast wyznaczenie granicy między prawem administracyjnym, a konstytucyjnym jest bardzo trudne. Ona jest bardzo elastyczna.

Są takie elementy, w których prawo konstytucyjne wykazuje wspólne obszary z prawem międzynarodowym publicznym tj. umowa międzynarodowa jako źródło prawa i wszystko to, co się z nią wiąże.

Daleko prawu konstytucyjnemu do podstawowych gałęzi prawa prywatnego takich jak prawo cywilne, handlowe. Jeśli szukać jakiś konotacji z zakresu prawa pracy to jedynie w przypadku praw pracownika. Gdyby szukać czegoś, co się wiąże z prawem karnym i postępowaniem karnym to też w kontekście praw osoby np. prawa do sądu, prawa do obrony, praw służących osobie zatrzymanej, skazanej itp.

Istotne są także asocjacje między prawem konstytucyjnym, a naukami pozaprawnymi. Często jest tak, że prawu konstytucyjnemu jest bliżej do nich niż np. do prawa handlowego. Bliska prawu konstytucyjnemu jest politologia jako nauka. Często jest tak, że politolodzy i konstytucjonaliści wypowiadają się na podobne czy takie same tematy, chociaż często posługują się trochę innym aparatem pojęciowym. Politologia, która jest tą w sumie dość młodą nauką, bliską socjologii, abstrahuje trochę od zagadnień normatywnych, typowo jurydycznych, które konstytucjonalistów interesują. Oczywiście, jeśli mowa o politologii, to i socjologia i prawo konstytucyjne mają wspólne elementy, chociażby takie jak badanie zachowań wyborczych. Prawo konstytucyjne samo w sobie często wkracza na obszary historii. W ogólne, jeśli mowa o historii państwa i prawa, nie do końca wiadomo, do którego momentu powinno wykładać się historię państwa i prawa, a od którego momentu zacząć prawo konstytucyjne. Konstytucjonaliści nieczęsto piszą, co działo się w konstytucji lat temu kilkadziesiąt, a historycy wybiegają do lat 90sątych ubiegłego stulecia.

Przedmiot prawa konstytucyjnego [wg prof. Grnata]:

Materia prawa konstytucyjnego obejmuje te normy, które określają:

A) podmiot władzy suwerennej w państwie i sposoby jej sprawowania - prawo konstytucyjne wskazuje, kto w danym organizmie państwowym sprawuje władzę suwerenną. Oczywiście mogą to być bardzo rozmaite konstrukcje i w bardzo różny sposób określone. W konstytucji RP dowiadujemy się, że władza zwierzchnia należy do narodu. Naród w tejże samej konstytucji zdefiniowany jest jako - wszyscy obywatele RP [niezależnie od narodowości]. Konstytucja PRL powiadała, że suwerenem jest lód pracujący miast i wsi to było też określenie jednoznaczne. Można jako suwerena określić jednostkowy podmiot, tj. konstytucje monarchii absolutnych określały monarchę jako suwerena. Może być również przyjęty model pośredni jak np. w konstytucji Lichtensteinu gdzie w konstytucji stanowi się o dwóch suwerenach - suwerenem na równi są Książe i naród. Może być też taka sytuacja, w której to określenie podmiotu zwierzchniej władzy w państwie nie będzie dokonane w konstytucji tak expresis verbis i wtedy trzeba poprzez wnioskowanie prawnicze, poprzez analizę, egzegezę tekstu konstytucji stwierdzić, kto jest suwerenem w państwie.

Normy te określają także sposoby sprawowania władzy suwerennej tzn. czy ta władza będzie sprawowana w bezpośredni sposób - czy suweren będzie „rządził codziennie' tym państwem czy tę władzę komuś przekaże. Tutaj konstytucja RP dopowiada, że naród sprawuje władzę suwerenną przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Taka kolejność jest nie przypadkowa. „Przez swoich przedstawicieli”, - czyli demokracja przedstawicielska, demokracja pośrednia, demokracja parlamentarna, a w drugiej kolejności jest napisane „lub bezpośrednio” - a wiec mamy na myśli głównie kwestię referendów. Konstytucja RP preferuję formę demokracji pośredniej. Jest to zresztą niezbyt fortunne wydawałoby się, choćby z racji istnienia wolnego mandatu parlamentarnego, że parlamentarzyści nie podlegają jakiejkolwiek kontroli ze strony wyborców i zachowują się nierzadko w sposób naganny czy wręcz haniebny, ale my im, co 4 lata przekazujemy mandat do sprawowania władzy nam przysługującej. Niestety jest tak, że w organizmach państwowych w takich państwach jak Polska stosunkowo dużych [ w sensie powierzchni], stosunkowo liczebnych bardzo trudno byłoby opierać się na demokracji bezpośredniej rozumianej jako takie właśnie „codziennie” sprawowanie władzy. Oczywiście władza zwierzchnia suwerennego monarchy absolutnego, jaki to jest np. w Arabii Saudyjskiej jest tą władzą rzeczywistą, jaką on sprawuje, na co dzień. Demokracja bezpośrednia odgrywa rolę szalenie istotną, np. w Szwajcarii, w której to referenda są nad wyraz częste, i gdzie w obywatele w kantonach obradują pod gołym niebem. Jeszcze takim szczególnym przykładem jest Republika San Marino, o której się w podręcznikach nie pisze. Właśnie w ostatnią niedzielę [08.10.06] obradowało zgromadzenie ludowe głów rodzin - Arengo. W świadomości społecznej obywateli San Marino rzeczywiście tkwi to przekonanie, że w pierwszą niedzielą po pierwszym kwietnia i po pierwszym października, każdy obywatel będzie decydował o ważnych sprawach państwa chociażby poprzez prawo petycji.

B) podstawy ustroju społeczno - gospodarczego państwa - ja to powtarzam, za prof. Granatem nie do końca przekonany, ale niech to będzie, że prawo konstytucyjne interesuje się tym, jakie są w państwie formy własności, jak tę własność się chroni, że prawo konstytucyjne poprzez te akty, w których jest zapisane w danym państwie, albo jakoś te formy własności ze sobą zrównuje, albo je różnicuje.

C) system organów państwowych - jest to największa część prawa konstytucyjnego. Prawo konstytucyjne formułuje strukturę organów państwa, tryb ich funkcjonowania, tryb obsadzania, odwoływania, oraz wzajemnego stosunku tych organów do siebie. Jeżeli mówimy o systemie organów państwowych no to jest to coś więcej niż tylko ich struktura, ale jest to także wzajemne uzupełnienie się, udział różnych organów w danej procedurze np. ustawodawczej.

D) status obywatela w państwie - nie tylko obywatela, ale człowieka i obywatela - mówiąc ogólnie - jednostki, która znalazła się pod jurysdykcją danego państwa [dajmy na to polskiego] - określa prawa i obowiązki tej jednostki. Jest to oczywiście uzależnione od tego czy jest to osoba obywatelstwa polskiego, czy jest to osoba, która takiego obywatelstwa nie posiada - jest cudzoziemcem czy bezpaństwowcem.

E) podstawy systemu wyborczego - określają one sposób powoływania organów przedstawicielskich.

Źródła prawa konstytucyjnego.

A) konstytucja - termin konstytucja pochodzi od łacińskiego constituere - ustanawiać, urządzać. Jean Bodin ten termin spopularyzował w 16 wieku posługując się nim dla oznaczenia praw fundamentalnych państwa. Do dnia dzisiejszego terminu konstytucja używa się także na określenie reguł życia zakonnego. Nie jest to takie oczywiste, że w danym państwie jest tylko jeden dokument pod nazwą konstytucji.

Większość państw świata ma sytuację klarowną - jeden dokument pod nazwą konstytucja. Natomiast niektórych państwach konstytucję w formalno - prawnym sensie stanowi więcej niż jeden akt szczególnej mocy prawnej [w związku z sytuacja szczególną, czasową prowizoryczną czy to ze względów na specyficzne cechy ustroju danego państwa]. Np. W Polsce od roku od roku 1992-97 obowiązywała Mała Konstytucja i utrzymane były przepisy Konstytucji z roku 1952, które dopiero w powiązaniu ze sobą uważane były przez te 5 lat za konstytucję RP. We Francji jest owszem konstytucja z 1958r., ale ona stanowi część tzw. bloku konstytucyjnego, tzn. są jeszcze dwa akty o równie wysokiej mocy prawnej, co konstytucja z 1958 [Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela 1789, oraz wstęp do Konstytucji z 1946r]. Tutaj też można wskazać na przykład takich organizmów państwowych, w których nie ma jednego aktu określonego mianem konstytucji i powiada się, że stanowi ją kilka albo więcej dokumentów tej samej wagi i nie ma potrzeby uchwalania jednej konstytucji. Takim przykładem jest Szwecja gdzie jest kilka dokumentów np. Akt o Parlamencie, Akt o Wolności Druku, Akt o formie rządu. Nie ma dokumentu pt. „Konstytucja Królestwa Szwecji”. Takim przykładem jest Izrael, gdzie też są ustawy np. Ustawa o prezydencie państwa, Ustawa o Knesecie, Ustawa o stolicy państwa. Kolejnym przykładem jest [sytuacja podobna jak we Francji] Królestwo Butanu, gdzie, obok konstytucji istnieje akt równej wagi tj. Traktat o przyjaźni z Indiami.

Jeżeli mowa o konstytucji w sensie materialno - prawnym najciekawszym przykładem jest konstytucja brytyjska, a to, dlatego, że na ową konstytucję składa się szereg aktów, w których normy prawne o charakterze ustrojowym są zawarte bez względu na ich rangę, - bo tam są ustawy - uchwały parlamentu, mamy też zwyczaj konstytucyjny - to wszystko razem składa się na konstytucję brytyjską. Nie do końca wiadomo ile dokumentów składa się na tę konstytucję. Najstarszy - 1215 - Wielka Karta Swobód, Petycja o Prawach 1628, Bill o prawach 1689, ustawy o parlamencie, ustawa o ministrach korony, o unii ze Szkocją itd. itd.

Ustrój brytyjski charakteryzuje się bardzo daleko idącą specyfiką. Nie ulega wątpliwości, że wielka Brytania jest takim przykładem najbardziej oczywistej ciągłości form ustrojowych, - bo jeżeli mówimy, że od Wilhelma Zdobywcy ten ustrój kształtuje się w sposób ewolucyjny i jeśli pominąć epizod republikański związany z instytucja Lorda Protektora O.C. to przecież monarchia jest integralną częścią i ustroju brytyjskiego i w ogóle świadomości Brytyjczyków. Do dziś dnia nie są oni obywatelami królestwa, lecz poddanymi królowej.

Geneza konstytucji pisanej.

Akurat to, co jest w podręcznikach napisane zupełnie nie odpowiada temu, co ja bym chciał państwu powiedzieć. Przede wszystkim problem polega na tym, że w dowolnym podręczniku nie tylko prawa konstytucyjnego, ale także historii państwa i prawa, ale także historii państwu się piszę, że konstytucja amerykańska jest najstarszą konstytucją na świecie, więc jednak nie!. Okazuję się, że statut San Marino jest konstytucja najstarszą [8 październik 1600r.!]. Ja tak zastanawiam się, dlaczego tak się pisze o tej konstytucji amerykańskiej jako najstarszej obowiązującej w świecie. To może wiązać się z różnymi przesłankami, np. na pewno w jakimś takim zapatrzeniu w wielkiego brata i to jest jakby nie patrzeć jednak nadużycie. Po drugie na uproszczonym myśleniu - jak wiadomo myślenie boli !!!! - jest to najtrudniejsza z czynności, jaką człowiek dokonuje, niektórzy nawet codziennie inni rzadziej. Boli myślenie, - bo jeżeli kogoś uczono i jego tatę i jego dziadka uczono, że amerykańska była pierwsza no to tak jest, to jest jakiś aksjomat. Poza tym któż w końcem 18tego wieku w USA słyszał o San Marino?. A zdziwilibyście się państwo, - bo być może słyszał. Zresztą, jeżeli Deklarację niepodległości, Jeferson pisał pod wpływem książki biskupa Goślickiego z Przemyśla-, o czym się wcale nie pisze. Goślicki był bardzo światłym człowiekiem. Wydał taką książkę, którą konfiskowano mu w Anglii - gdyż uznano ja za zbyt pro demokratyczną, ale ona dotarła do Jeferson. Wiele sformułowań Deklaracji Niepodległości bardzo koresponduje do sformułowań Goślickiego. Wróćmy jednak do San Marino - gdyby napisać o tym tak wprost w podręczniku to by tak nie za bardzo korespondowało z zapatrzeniem w osobę Jana Jakuba Rousseau, którego myśl jakoby legła u podstaw genezy pisanej konstytucji w świecie. Owszem, jeżeli my za pierwszą takową uznalibyśmy amerykańską - to proszę bardzo - można pisać o tym Rousseau. O tym, co jest o Rousseau napisane w podręczniku nie będę mówił - bo to jest bezsensowne. Moim zdaniem to naprawdę nie ma znaczenia: ani te poglądy szkoły prawa natury - jak państwo wiecie historia zweryfikowała te poglądy - szaleńca jakby nie patrzeć [był on człowiekiem niespełna rozumu - może właśnie, dlatego nie bał się on wyrzucania z siebie myśli nader nieuczesanych i nie do końca sensownych]. Gdyby nie było tego San Marino [zresztą kto by się przejmował toż to takie małe nie wiadomo co] to kulibyśmy na pamięć, że Rousseau to napisał, potem Ameryka, 3 maja, Francja itd..i pięknie potem już tak leci …Tylko jeżeli na gruncie prawa międzynarodowego przyjmuje się zasadę równości pastw [ona jest rzecz jasna iluzoryczna w sensie tego ile dane państwo może zdziałać w świecie] to pamiętajmy chociaż ze w 1600 roku oni siedli i skodyfikowali te statuty, które spisywali od wieku 13, na dobrą sprawę nie wiele do nich wnosząc - więc jakby się ktoś uparł to by stwierdził że to nie jest 1600, ale 1300. To jest naprawdę tak dobry dokument, że przez 406 lat nie wymagał dostosowywania się do potrzeb świata, zmieniających się potrzeb społecznych. Raz tylko w 19sstym wieku usunięto księgę dotyczącą prawa karnego, ale tylko, dlatego, że uchwalono Kodeks Karny. Konstytucja San Marino pozostaje nie tylko najstarszą, ale także jedną z najobszerniejszych konstytucji świata. Dokument ten obejmuje także takie gałęzie prawa jak prawo budowlane, zawiera tak szczegółowe regulacje jak o wylewaniu ścieków, o psach i o wielu innych dziwnych rzeczach. Prawo cywilne zawarte jest także w konstytucji - zresztą jest to jedyne państwo w europie, które jako prawo cywilne przyjmuje prawo rzymskie [jedynie z malutkimi modyfikacjami przyjętymi z prawa kanonicznego]

Jeżeli mówimy o przykładach ciągłości konstytucji to Konstytucja San Marino jest tu niekwestionowanym faworytem, choć konstytucja amerykańska też jest bardzo dobrym przykładem. W przypadku USA jest to wynikiem szczególnej formy dokonywania zmian konstytucji [poprzez dopisywanie poprawek do konstytucji, a nie dokonuje się zmian w tym tekście pierwotnym]. Natomiast jest to kwestia nie tyle jurydyczna co pozaprawna świadomości obywatelskiej, kwestia patriotyzmu, kwestia przywiązania obywateli USA do państwa, do gwiaździstego sztandaru, do tego co w konstytucji zostało zapisane.

Takim szczególnym przykładem ciągłości form ustrojowych jest przykład Japonii. Co prawda konstytucja Japonii jest stosunkowo młodą konstytucją -1946- ale dotąd nie była jeszcze zmieniała. Ale tu na uwadze mam to, co mówiliśmy w kontekście USA. Jeśli powiada się, że w 660 roku p.n.e. stąpił na ziemię prawnuk bogini słońca - Amaterasu - i zasiadł na chryzantemowym tronie to do dzisiaj dynastia przez niego założona - Yamato - panuje. To też jest po pierwsze wyznacznik ciągłości form ustrojowych - Japonia nie miała ani epizodu republikańskiego jak Wielka Brytania, ani nie miała innych dynastii na tronie i ciągle podczas koronacji kolejnego cesarza, gdy otrzymuje lustro, klejnot i miecz jako symbole swojej władzy oddaje cześć swoim boskim przodkom, przyznając się przy tym, że jest potomkiem Bogów. Oczywiście ktoś może powiedzieć, ze rola cesarza w Japonii była bardzo różna. Obecnie rola cesarza ma jedynie wymiar reprezentacyjny, cesarz nie jest głową państwa, w nazwie jedynego cesarstwa na świecie nie ma słowa cesarstwo - ale cesarz jest.

Bywają państwo, w których jest po kilka aktów rangi konstytucyjnej i sam ustawodawca w sposób mniej lub bardziej udany lokuje te 5 poszczególnych materii konstytucyjnych w poszczególnych aktach np. nadając niektórym tak szczególną formę jak uchwalił sobie Izrael osobną ustawę o Stolicy. Z reguły problematyka stolicy, symboli państwowych, motta państwowego [charakterystyczne dla państw afrykańskich, właściwe nieznane konstytucjom europejskim], często bywa ujmowana w konstytucji, choć nie zawsze, czasem to bywa w aktach niższego rzędu. Co do treści konstytucji można powiedzieć jest zupełna dowolność co do jej brzmienia. Ustrojodawca może w zależności od swej woli nadać jej rozmiary zupełnie dowolnie: uchwalić ją bardzo skromnie np. konstytucja duńska - bardzo krótka, czy też zrobić z niej akt bardzo obszerny jak np. konstytucja portugalska, brazylijska, kolumbijska czy indyjska. Konstytucja indyjska jest koszmarnie ogromna i zmieniana prawie, co miesiąc w sposób troszkę zbliżony do amerykańskiego - wszystkie kolejne poprawki dokłada się do konstytucji, są tam jeszcze suplementy i aneksy - jest to bardzo potężny dokument [przesadna kazuistyka]

Oczywiście od pomysłowości właśnie ustrojodawcy i od tego czy on będzie chciał pewne zagadnienia uregulować w aktach prawnych niższego rzędu - ustawach, czy też wszystko upchać w konstytucji zależy jak będzie ona duża. Bardzo dużym dokumentem jest także najstarsza konstytucja - statut San Marino. Ustrojodawca San Marino w 1600r. postanowił skodyfikować w jednym dokumencie wszystkie te statusy, które od 13 wieku były stanowione i w tychże statusach poupychać rozmaite zagadnienia łącznie z gospodarką komunalną, prawem cmentarnym, zachowaniem czystości, prawem cywilnym, prawem karnym itd. Właściwie tylko jedna z ksiąg składających się na Statut San Marino, koresponduje z tym, co my nazywamy obecnie konstytucją - reguluje sprawy ustroju państwa.

Tu też możemy zwrócić uwagę na to, że konstytucje bywają generalnie rzecz biorąc obszerniejsze w państwach federalnych. Jednym z sposobów podziałów państwa świata jest ich podział na państwa jednolite - unitarne i państwa federalne. Przykładami federalnych są np. USA, Rosja, Meksyk, Kanada, Indie, Szwajcaria, Niemcy - czyli te państwa, których części składowe [zwane krajami, republikami, kantonami, stanami] dysponują własnymi kompetencjami, którymi dzielą się z federacją. Nazwy tych państw czasem sugerują właśnie ich strukturę federalną - Stany Zjednoczone Ameryki, Stany Zjednoczone Meksyku, Federacja Rosyjska, Republika Federalna Niemiec, czy Konfederacja Szwajcarska [nazwa troszkę myląca]. W konstytucjach państw federalnych znaczną ich część zajmuje rozdział kompetencji między całością - państwem - centralą, a poszczególnymi częściami składowymi.

Wśród państw federalnych jest takie, które ma bardzo zwięzła konstytucję - USA. Istotną cechą tej konstytucji jest to, że udało się tam ustrzec przed bardzo kazuistycznym, szczegółowym rozdziałem kompetencji między centralę, a poszczególne stany.

Można oczywiście i w konstytucjach państw unitarnych zawrzeć pewne postanowienia dotyczących pewnych niektórych jednostek terytorialnych jak np. dotyczące Świętej Góry Athos w konstytucji Grecji, które nadają tej Republice Mnichów [jak się ją określa] bardzo szczególne prawa.

Co do formy konstytucji - na pewno konstytucja jako ustawa zasadnicza legitymuje się pewnymi, szczególnymi cechami, wśród których na pierwszym miejscu może - w sposób chronologiczny - wyróżnia się sposób jej stanowienia.

Najstarszym, a w każdym razie zanikającym sposobem stanowienia jest oczywiście nadawanie przez panującego, czyli oktrojowanie. Wśród polskich konstytucji mamy takie, które były oktrojowane jak Konstytucja Księstwa Warszawskiego [1807] czy Królestwa Polskiego [1815]. Najmłodsza konstytucją oktrojowaną jest konstytucja Bahrajnu z 14 lutego 2002r. Konstytucja Bahrajnu jest o tyle ciekawa, że jest przykładem pewnego paradoksu - została oktrojowana, nadana w autokratyczny sposób przez monarchę, ale nadana w celu zdemokratyzowania stosunków w państwie, aby wzmocnić kompetencje parlamentu, aby nadać prawa wyborcze kobietom, itd. Czyli sposób nadania konstytucji jest autokratyczny, ale treść jej jest przynajmniej w miarę demokratyczna. Czyli jest to nadanie konstytucji przez suwerena, którym jest monarcha. Konstytucję może nadać państwu również suweren zbiorowy, taki, którym jest naród czy też lód pracujący w drodze referendum konstytucyjnego. Tak było z naszą konstytucją 9 lat temu, którą po uchwaleniu przez Zgromadzenie Narodowe naród przyjął w referendum - była to pewnego rodzaju autoryzacją tego postępowania ustrojodawczczego, które miało miejsce uprzednio w izbach parlamentarnych. Tak też było z konstytucją Francji 48 lat temu, konstytucji kubańskiej, konstytucji hiszpańskiej, która to była po referendum proklamowana przez króla na posiedzeniu obu izb Kortezu. Referendum konstytucyjne w pewnym sensie jest przeciwieństwem oktrojowania - w referendum mogą wypowiedzieć się wszyscy, w przypadku oktrojowania tylko jedna osoba. Ale z drugiej strony oktrojowanie i referendum konstytucyjne mają jedną cechę wspólną, że to właśnie ten, który sprawuje suwerenną władzę nadaje tę konstytucję państwu. Oczywiście istnieją także pośrednie sposoby wyrażania woli przez suwerena w nadawaniu konstytucji - uprzedni wybór zgromadzenia parlamentarnego zwanego konstytuantą. Konstytuanta to jest właśnie parlament zwołany w celu ustanowienia konstytucji, określenia ustroju państwa. Takie konstytuanty się zwołuje w jakiś przełomowych momentach historii danego państwa. W Polsce takimi konstytuantami były Sejm Ustawodawczy zwołany w 1919r. czy też Sejm Ustawodawczy zwołany w 1947r. O ile nie jest to jednoznacznie stwierdzone to konstytuanta nie musi się jedynie zajmować określeniem ustroju państwa. Oba te polskie Sejmy Ustawodawcze nie tylko uchwaliły Konstytucję Marcową i Konstytucję Lipcową, ale niezależnie od tego uchwaliły masę innych ustaw, ratyfikowały umowy międzynarodowe, wykonywały funkcję kontrolną, a więc ultymatywny cel: uchwalenie konstytucji. Zresztą w oby tych przypadkach ono było związane z uprzednio zasygnalizowaną koniecznością dokonania wyboru kolejnego zgromadzenia parlamentarnego i określenia go zresztą jako Sejm I kadencji i w 1922r i w 1952r., bo cel postanowiony przed konstytuantą został wykonany. Oczywiście może być i taka sytuacja, że ten zwykły parlament zostanie też obarczony prawem uchwalenia konstytucji, w której ustrój państwa zostanie określony. Z tym, że uchwalenie konstytucji, określenie ustroju charakteryzuje się szczególnym trybem jego uchwalania, innym niż to jest w przypadku postępowania z ustawami zwykłymi. Jest taki kazus historyczny jak konstytucja amerykańska, a mianowicie fakt jej przyjęcia nie przez parlament także nie przez konstytuantę, lecz przez taki organ, jakim była Konwencja Konstytucyjna - został on wyłoniony do ustanowienia konkretnych praw ustrojowych, jednakże ta Konwencja wykroczyła w swoich działaniach poza kompetencję przyznaną jej przez poszczególne stany i uchwaliła nową konstytucję, a potem przedłożyła ją do ratyfikacji poszczególnym stanom.

Kolejną cechą konstytucji jako ustawy zasadniczej jest tryb jej zmiany. Tryb zmiany konstytucji jest kryterium podziału konstytucji, według którego dzielimy je na konstytucje elastyczne i sztywne. Konstytucje elastyczne [giętkie], dla których zmiany nie są potrzebne szczególne wymogi - zmieniać je można w tym samym trybie postępowania, co ustawy zwykłe. Tym niemniej większość konstytucji świata ma charakter sztywny. Tryb zmiany konstytucji sztywnej jest trudniejszy od trybu zmiany ustaw zwykłych. Jakie to mogą być utrudnienia? - albo wskazanie innego niż przy ustawie zwykłej podmiotu, który uchwali nową konstytucję albo ja zatwierdzi, albo inne określenie kręgów podmiotów inicjatywy ustrojodawczej - uprawnionych do wnoszenia projektu ustawy o zmianie konstytucji. Ustrojodawca - ustawodawca konstytucyjny, ten, kto stanowi albo zmienia konstytucję].

Inicjatywa ustrojodawca - wnoszenie projektu ustawy o zmienia konstytucji.

Inicjatywa ustawodawcza - wnoszenie projektu jakiejkolwiek innej ustawy.

W Polsce między art. 118 Konstytucji, który określa krąg podmiotów inicjatywy ustawodawczej, a art. 235 ust.1 Konstytucji, który określa krąg podmiotów inicjatywy ustrojodawczej jest różnica. Inicjatywa ustawodawcza przysługuje posłom, Senatowi, Prezydentowi Rzeczypospolitej i Radzie Ministrów oraz grupie, co najmniej 100 000 obywateli mających prawo wybierania do Sejmu, a projekt ustawy o zmianie Konstytucji może przedłożyć, co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydent Rzeczypospolitej. Tylko Senat i Prezydent są podmiotami, które są tożsame.

Kolejnym zróżnicowaniem może być np. podwyższone kworum, albo podwyższona większość. W Polsce jest podwyższona większość [w Sejmie 2/3, w Senacie bezwzględna], podczas gdy w przypadku zwykłych ustaw wymagana jest większość zwykła.

Może być takie zróżnicowanie, które będzie polegało na wydłużeniu poszczególnych etapów procedury - aby te zmiany konstytucji nie były zmianami pochopnymi, pobieżnymi, bezrefleksyjnymi.

Zmiana konstytucji - tak jak też w polskim przypadku - może też być związana z jej zatwierdzeniem referendalnym.

Art. 235 ust. 6 mówi, że jeżeli ustawa o zmianie Konstytucji dotyczyłaby przepisów rozdziału I, II lub XII, to można poddać taką zmianę pod autoryzację referendalną, podczas gdy ustaw zwykłych pod referendum się nie oddaje.

W państwach federalnych istnieje jeszcze jedna różnica, która polega na wymogu zatwierdzenia zamian konstytucji przez organy państw składowych federacji [np. poszczególnych stanów USA].

Niektóre konstytucje - nie tak mało zresztą zawierają w swojej treści tzw. postanowienia relatywnie niezmienialne. To znaczy, że dana konstytucja powiada, że takich, a takich przepisów zmienić nie można - dopuszcza zmianę jakichkolwiek innych przepisów nie dopuszczając zmiany konkretnych. Takie najbardziej znane przykłady europejskie to oczywiście konstytucja francuska, która wprowadza zakaz zmiany republikańskiej formy rządu - wszystko można zmienić w ustroju Francji z wyjątkiem powrotu monarchii czy konstytucja niemiecka, która nie pozawala na zmianę federalnej struktury państwa, nie pozwala na wprowadzenie zmian, co do udziału landów w ustawodawstwie i zmian, co do praw jednostki. Oczywiście różni ustrojodawcy, co innego traktują za ważne np. w konstytucji Królestwa Tonga zawarty jest przepis, że nikt nigdy nie będzie mógł zmienić flagi tego królestwa. Dlaczego to są postanowienia relatywnie niezmienialne? bo przecież może być coś takiego, że np. w wyniku przewrotu społecznego przyjdzie nowy ustrojodawca i on całą konstytucję uchyli - łącznie z przepisem, który mówi, że coś tam jest niezmienialne. Relatywizm tej niezmienialności jest jaskrawo widoczny. Tak na marginesie należy poddać krytyce zawieranie w konstytucjach rozwiązań o charakterze wiekuistym, wiecznym, a więc zawieranie takich wyrażeń jak „na zawszę”, „po wsze czasy. Zakładanie takich norm obarczone dużym błędem - żaden Ustrojodawca, choćby najmądrzejszy nie jest w stanie przewidzieć losów świata [państwa].

Ustrojodawca polski także nie uchylił się od tej konwencji pisząc, w preambule, że pragnie „na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie”. W konstytucji NRD był taki zapis, który mówił, że jest ona na zawsze związana sojuszem z ZSRR - obecnie oba te państwa nie istnieją. Zwroty tego typu świadczą o przekonaniu, ustrojodawcy o własnej omnipotencji, że jeśli on uchwali prawo to będzie ono obowiązywało wiecznie. To jest tym bardziej wątpliwe, że w tej samej preambule [polskiej] powiada się o stosowaniu tej Konstytucji dla dobra III Rzeczypospolitej - a w Polsce się nam wszystkim wbija do głowy, że istnieje już IV RP. Przykładem konstytucji, które ustanawiają coś „na zawszę” może nawet jednym z ciekawszych jest Korea Północna. Tam po śmierci prezydenta, Kim Ir Sena [1994] dokonano wielu zmian w konstytucji. Z tych zmian wynika, że Kim Ir Sen pozostaje wiecznym prezydentem Korei Północnej. Jego syn marszałek, Kim Dzong Il [il] nie jest głową państwa, w ogóle urząd państwa jako taki w Korei Północnej o tyle nie jest obsadzany, że konstytucja zawiera domniemanie, że sprawowany jest przez osobę nieżyjącą. To jest dosyć szczególne postanowienie na tle innych konstytucji świata.

Odpowiednikiem zwrotów „na zawszę” jest wyrażenie „nigdy”. Jak to np. konstytucja Japonii, która mówi że „nigdy” nie będzie tam sił zbrojnych - co kontekście tego, że Japonia ma jedną z najlepiej wyposażonych armii na świecie jest dość śmieszne.

Systematyka konstytucji.

Konstytucja polska zaczyna się od intytulacji - czyli od tytułu, potem jest preambuła, a potem jest tych 13 rozdziałów, które dzielą się na artykuły, a te na ustępy, występują także punkty w konstytucji - nie ma mniejszych jednostek systematycznych, nie ma też jednostek pośrednich jak księgi czy działy.

Preambuła - od łacińskiego preambulus [idący na przedzie]. W polskiej konstytucji poza dwoma rozbudowanymi zdaniami stanowiącymi wstęp i preambułę nie ma jakiegoś oznaczenia wstęp czy preambuła - wnioskujemy, że to jest preambuła. Czemu służy taki wstęp do aktu normatywnego?. Wstępów do aktów normatywnych w Polsce innych niż konstytucja już nie ma, nawet w toku nowelizacji -jak np. w przypadku Kodeksu Pracy skreśla się takie wstępy. Preambuła nie jest niezbędną częścią konstytucji. Nie mniej jednak ponad połowa konstytucji świata ma tę preambułę. Bywają one bardzo różne. Istnieją preambuły niesamowicie krótkich, jak i bardzo długie jak preambuła konstytucji Iranu, która jest tak obszerna, że posiada nawet własną systematykę, są tam punkty, bardzo często występują cytaty z Koranu, pisana niemalże białym wierszem.

Czemu służy taki wstęp do konstytucji? Ustrojodawca jeśli ma ochotę nasycić konstytucję taką wysoką temperaturą aksjologiczną, takim zakorzenieniem w jakimś systemie wartości to wymyśla właśnie taki wstęp. W polskich konstytucjach było różnie z tymi preambułami - w okresie międzywojennym była w marcowej, a nie było jej w kwietniowej. Konstytucja kwietniowa mimo braku preambuły była także nasycona pewnym nawiązaniem do systemu wartości, ale zawarte to zostało w pierwszych artykułach konstytucji, a nie w preambule. I tu nasuwa się wniosek, że ta preambuła ma taką samą wartość normatywną jak wszystkie inne części konstytucji. Bo jeśli te elementy aksjologiczne - wartościujące, nawiązujące do jakiejś filozofii państwa, historycznych asocjacji, niezależnie czy ujęte w tekście preambuły jak te dwa długie, pokrętne zdania [obecna konstytucja], czy też ujęte w kilku pierwszych artykułach to nie ma większej różnicy. Jedyna różnica wypływałaby w przypadku chęci zmiany tekstu I rozdziału rodzącej konieczność referendum, a wiadomo, że zmiana preambuły referendum nie wymaga. Niektórzy autorzy twierdzą, że preambuły w aktach normatywnych nie mają wartości normatywnej - z czym się nie zgadzam, albo mają wartość na „poły normatywną” - cokolwiek by to „na poły” mogło znaczyć. Gdyby było napisane jednoznacznie, co już się zdarzało w niektórych konstytucjach, że preambuła nie jest integralną częścią konstytucji to by było wiadomo, że należy ją interpretować jako zupełnie odrębny dokument, który nie niesie ze sobą treści normatywnych, nie podlega procedurom zmiany konstytucji i zupełnie inaczej byłby traktowany. Niektóre konstytucje mówią, wprost, że preambuła jest integralną częścią konstytucji. Niemniej jednak należy domniemywać, skoro konstytucja [RP] milczy w tym temacie, że preambuła jest integralną częścią konstytucji, choćby ze względu, że występuje po tytule.

W Portugalii to do końca nie jest wiadomo, bo preambuła występuje przed tytułem, w związku, z czym niektórzy portugalscy konstytucjonaliści twierdzą, że ona nie jest integralną częścią portugalskiej konstytucji. Portugalska konstytucja - jako jedyna Europie obowiązujących w Europie - przyjęta była przez państwo socjalistyczne.- Zgodnie z preambułą Portugalia miała być państwem socjalistycznym [poza układem moskiewskim], krajem demokracji ludowej, mającym budować społeczno - rynkową gospodarkę [bardziej społeczną]. Nie wiele z tego wyszło [rewolucja goździków 1974], poza tym, że ta preambuła pozostała w „konstytucji”, - choć do końca nie wiadomo czy ta preambuła jest jej częścią czy tylko taką emanacją parlamentu pozbawioną normatywnej wartości.

Konstytucyjne zasady ustroju.

Co to są zasady konstytucyjne - zasady naczelne ustroju - tego nikt do końca nie wie, ani nikt do końca nie wie ile ich jest. Można by za autorami podręcznika lubelskiego, że zasady naczelne konstytucji są to te normy prawne, zawarte w konstytucji [wskazanie formalizacji], których szczególna doniosłość wyraża się w tym, że:

A) wynikają z nich inne normy konstytucyjne - są to takie pranormy,

B) określają cechy danej instytucji

C) wyrażają podstawowe wartości konstytucyjne.

Rzeczywiście w tym kręgu zasad ustroju takiego czy innego wyraża się, polityczna wola ustrojodawcy czy on chce ukształtować dane państwo jako monarchię absolutną, jako państwo socjalistyczne, republikę burżuazyjną czy jeszcze inaczej, niezależnie od tego on w bardziej lub mniej czytelny sposób taką wizję opartą na aksjologii tego państwa w tych zasadach naczelnych ustroju umieszcza - reguluje i sytuację prawną jednostki, formę państwa, definiuje suwerena w państwie i określa jak ten suweren tą władze sprawuje, itd.

Dla mnie np. wskazanie przez podręcznik lubelski dwuizbowości parlamentu jako zasady naczelnej jest czymś zupełnie zbędnym - gdyż jest to kwestia organizacji, nie wynikają z niej inne normy na dobrą sprawę, a nie ma np. zasady państwa unitarnego. Czy ważniejsze jest to, że parlament jest dwuizbowy czy to ile tych parlamentów ma być.

Zasada republikańskiej formy rządu.

W sposób jednoznaczny nie da się powiedzieć, że Polska jest republiką.

Autorzy podręcznika lubelskiego [prof. Granat] pisze, że zasada republikańskiej formy rządu wyrażona jest już w samej nazwie państwa - Rzeczpospolita Polska. Jak państwo zobaczyć tłumaczenie naszej konstytucji na dowolny język obcy no to będzie Republic of Poland, Republique de Pologne, Republica Poloneză itp. Ludzie władający tamtymi językami jak widzą nazwę Polski w swym rodzimym języku są przekonani, że to jest republika - nic bardziej błędnego. Wszystko to byłoby bardzo oczywiste i proste gdyby nie to, że Polskę przedrozbiorową, monarchiczną także nazywano Rzeczpospolitą - tu jest pies pogrzebany. Słowo rzeczpospolita ma w języku polskim ma, zatem dwa znaczenia podstawowe, które nie są ze sobą tożsame. Pierwsze - to jest staropolski synonim słowa republika - w staropolszczyźnie mawiano o rzeczy pospolitej, a nie o republice [rzeczy publicznej]. Drugie znaczenie - jest to określenie państwa polskiego, nie sugerującąc jednoznacznie jego republikańskiej formy. Nazwa państwa i tytuł konstytucji nie sugerują, że to jest republikańska forma rządów. Nie ma artykułu „Rzeczypospolita Polska jest republiką”. Zwrócić należy uwagę, że pierwsza nazwa państwa polskiego po I wojnie światowej to była „Republika Polska” - tu nie było wątpliwości, potem bardzo szybko pojawiło się „Państwo Polskie”, aż w końcu Rzeczpospolita Polska. Tego, że Polska jest republiką dowiadujemy się dopiero z wnioskowania prawniczego. Jest republiką - generalnie rzecz biorąc w wielkim uproszczeniu- państwo takie, które wyklucza władzę dziedziczą bądź dożywotnią w państwie.

Natomiast nie zgadzam się ze stwierdzeniem prof. Granata, że republika jest postulatem utworzenia rządów prawa - ustroju demokratycznego, wyrażam takie stanowisko - nie będąc entuzjastą monarchii rzecz jasna. Republika i demokracja wcale nie muszą mieć ze sobą żadnych wspólnych części. Zwrócić należy uwagę w ilu to republikach świata panował ustrój autokratyczny, a w ilu monarchiach demokratyczny. np.

III Rzesza - nie była republiką ? - oczywiście, że była.

Koreańska Republika - Ludowo Demokratyczna - cóż z tego ze jest republiką i to demokratyczną w nazwie, gdy jest autokratyczna w rzeczywistości.

Szwecja, Norwegia, Daniakrólestwami, a mimo to są demokratyczne.

I na to trzeba zwrócić uwagę, bo czasem w podręcznikach jest taka tendencja, że republika równia się albo przynajmniej jest podobna do demokracji. Praktyka ustrojowa jest ważniejsza od tego, co jest czarno na białym napisane w konstytucji lub ustawach.

W Demokratycznej Socjalistycznej Republice Sri Lanki nic nie stanęło na przeszkodzie, żeby mama była premierem, a córka prezydentem.

Nie tak oczywisty jest również podział na państw unitarne i federalne, monarchie i republiki. Są oczywiście państwa jednoznacznie definiowalne jako monarchie czy też republiki. Ale są w śród państwa świata takie, których jednoznacznie określić nie można. Na pewno takim przykładem jest Watykan, który nie jest ani monarchią ani republiką - chociaż bliżej mu do monarchii i to do absolutnej - władza jest dożywotnia, nie ma parlamentu jako takiego. Papież, który jest głowa państwa ma pełnię władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Nie jest wprost powiedziane, że jest monarchią - jest państwem kościelnym.

Drugim przykładem z zupełnie innej beczki jest Samoa. Po przeczytaniu całek konstytucji Samoa nie można wywnioskować, jaka jest to forma państwa - z konstytucji nic nie wynika w tej materii. Dlaczego? Jeżeli nazywamy głowy państwa królem, cesarzem, księciem, prezydentem to w Samoa głowa państwa nazywa się Głową Państwa [tytułuje się go per Głowo Państwa] i dożywotnio sprawuje swoją władzę. Jak Samoa uzyskiwało 1962 niepodległość to ta konstytucja ustanowiła tam dwie głowy państwa. Było dwóch „kolegów”, którzy mieli tę władzę sprawować pospołu. Gdyby jeden z nich np. umarł to pełnia władzy przechodzi na tego drugiego. Jednemu się zmarło już po roku, a ten drugi panuje lat 43, panuje niepodzielnie, bo nie ma tego drugiego, z kim by się musiał tą władzą dzielić, a jak on umrze to normalne wybory będą przeprowadzone - zasada dożywotności obowiązywać będzie tylko do śmierci obecnego władcy, później będą oni wybierani na pięcioletnie kadencje.

Co jest ciekawe - wstępowanie tych obu „kumpli” na urząd miało taki charakter ceremonialny, zbliżony do koronacji monarchy. Reasumując charakter Samoa do śmierci obecnego władcy znacznie zbliżony jest do monarchii, a po jego śmierci więcej cech wspólnych będzie miał z republiką.

Kolejny przykład Zjednoczone Emiraty Arabskie - ktoś powie, że republika, bo jest tam prezydent - w porządku. Ale wczytać się należy w nazwę „zjednoczone emiraty ” = „zjednoczone monarchie” [emirat - kraj podlegający władzy emira]. Poszczególne emiraty są monarchiami, a jako ZEA są republiką. To jest jedyny na świecie taki twór - bardzo ciekawy-, który jednoczy poszczególne części państwa o innym ustroju - monarchicznym w całość o ustroju republikańskim - spośród monarchów wybiera się prezydenta.

Większość monarchii to są monarchie dziedziczne, istnieją królestwa, księstwa [np. Wielkie Księstwo Luksemburga] no i jedno cesarstwo, jakim jest Japonia. Co ciekawe w nazwie cesarstwa nie ma słowa cesarstwo, cesarz nie jest głową państwa - jedynie symbolem państwa.

Z księstwami korespondują sułtanaty takie jak w Bruneii.

Można wyróżnić monarchie absolutne i monarchie konstytucyjne.

Monarchią absolutną jest np. Arabia Saudyjska - gdzie nie ma parlamentu - król sprawuje władzę niepodzielnie. Charakter zbliżony do monarchii absolutnej ma Kafar, Kuwejt, Butan.

Gdyby podzielić monarchie na elekcyjne i dziedziczne tutaj można by się chwilę zastanowić. Większość monarchii jest dziedziczna - to w jaki sposób tron jest dziedziczony to albo reguluje konstytucja - w sposób bardzo szczegółowy jak w Monako na przykład albo to jest pozostawione ustawom jak w Japonii. Ostatnio dziennikarze wróżyli - niesłusznie - konieczność zmiany konstytucji Japońskiej, gdzie kobiety nie mogą dziedziczyć tronu, jeśli nie narodziłby się męski potomek, a kwestię następstwa tronu reguluje ustawa, o czym dziennikarze widać nie wiedzą.

Jakie są monarchie elekcyjne w świecie - na pewno jest nią Malezja. Jest to monarchia elekcyjna troszkę inna niż w Polsce przedrozbiorowej, - bo tam nie tylko jest wybór, ale i kadencja - wybiera się króla, kadencja się kończy, wybiera się nowego. [Malezja wymyka się stwierdzeniu, że republiką jest ten kraj, w którym nie ma ani dziedzicznej ani dożywotniej władzy.]

Ciekawa sytuacja jest w Kambodży, która niedawno restytuowała monarchię, - jednak jaka to jest monarchia to do końca nie wiadomo. W 2004 - król Norodom Sihanouk abdykuje; na tron wstępuje jego syn, Norodom Sihamoni. I tu jest problem czy on jest królem, dlatego, że jest synem poprzedniego króla czy jest królem, dlatego, że został nań wybrany przez parlament. Problem polega na tym, że konstytucja Kambodży nie przewiduje abdykacji. Ale w 2004 król abdykował i przez tydzień po tym zrzeczeniu się tronu konstytucjonaliści w Kambodży główkowali jak to uznać, co to miało miejsce. Uznali, to zrzeczenie się tronu za tożsame ze śmiercią. Nie dało tego się tak nagle zidentyfikować, nie dało się też tak od ręki zmienić konstytucji. Abdykacja zaskoczyła wszystkich. Rada Koronna szybko wybrała jego syna na króla. Sytuacja wyjaśni się, gdy umrze Norodom Sihamoni - wtedy okaże się czy na króla zostanie wybrany wnuk Norodoma Sihanouka czy też wybranie zostanie ktoś spoza rodziny.

Andora - nie jest monarchią ani dziedziczną, ani elekcyjną. Księstwo Andory ma dwie głowy państwa - dwóch współksiążąt, którzy obejmują władzę z urzędu [ex officio]. Współksięciem Andory jest z urzędu Prezydent Francji, a drugim jest biskup diecezji de Urgel w Hiszpanii. Ani jeden ani drugi nie musi być arystokratą, obejmuje swoją funkcję z momentem objęcia urzędu [wyborem na prezydenta czy też kanonicznym objęciem diecezji]. Obywatele Andory nie mają wpływu na to, kto obejmie te stanowiska, - ale od 13 wieku tak jest, kiedy to Andora stała się wspólnym lennem dwóch panów. Po królach Francji tę władzę przejmowali ich następcy, cesarz Napoleon, władcy republik, prezydent Francji. Nie ma tutaj dziedziczenia, nie ma tutaj wyboru. Biskup nominowany przez Papieża, a prezydent Francji wybierany przez Francuzów. Nie mniej jednak muszą oni ślubować wierność Andorze. Każdy z nich wysyła swego przedstawiciela do Andory, który tam za niego sprawuje jego władzę. Gdy prezydent Francji umrze do to czasu wyboru nowego, współksięciem Andory staję się marszałek parlamentu francuskiego [ z racji, że jest p.o. prezydenta Francji]. Gdy umrze biskup de Urgel to p.o. współksięcia staje się jego koadiutor. Andora ma swego premiera, maleńki parlament, od 1993 roku Andora nie jest państwem feudalnym. Do tego czasu Andora jako wasal wpłacała lenno [swym księciem] w naturze, w kogutach, świniach, tak jak to było dokładnie określone od 13 wieku. Od 13 lat tego nie ma gdyż Andora ma nową konstytucję.

Preambuła

Czy preambuła ma wartość normatywną? Odpowiedź jest jednoznaczna - ma wartość normatywną - taką samą jak każdy z artykułów konstytucji. Znaczna część konstytucjonalistów jednak wyraża zdanie inne i takie mogą państwo spotkać w podręcznikach. Skąd taka teza, że preambuła ma wartość normatywną - z wnioskowania prawniczego.

W konstytucji Republiki Nauru [Nauru to jest jedno z najmniejszych państw świata, liczba obywateli około 10 tyś.] w art. 82 w ust. 3 jest napisane, że preambuła do tej konstytucji nie jest integralną częścią konstytucji.

W Konstytucji Bruneii mamy do czynienia nie tylko z preambułą, ale i z postambułą. Konstytucja ujęta jest w taką klamrę, ustawodawca tamtejszy postanowił, że to, co zawarte jest w artykułach będzie i poprzedzone i zakończone tekstem niepodzielonym na jednostki systematyczne.

Preambuły mają charakter wybitnie polityczny, są wyrazem woli politycznej ustrojodawcy, są czytelnym nawiązaniem d historii, są czytelną asocjacją do jakiś wartości, który dany ustrój przenikają. Ustrojodawcy, jeśli planuje formę danej konstytucji, jej podział na jednostki systematyczne to albo taką preambułę stawia po to, aby umieścić właśnie tam te rozmaite odwołania do przeszłości, czasem szafuje tam datami, a czasem jest tak jak to było w Polskiej Konstytucji Kwietniowej, że te odwołania do aksjologii zawarte były w jej pierwszych artykułach [jest to kolejny dowód na to, że preambuła ma wartość normatywną]. Gdyby porównać polskie konstytucje te, które miały preambułę z tymi, które jej nie miały np. obie międzywojenne - Marcową i Kwietniową - Marcowa miała preambułę, Kwietniowa nie miała. - To, co w Marcowej Konstytucji zawarto w preambule to w Kwietniowej zawarto w pierwszych jej artykułach. Nikt nie kwestionuje normatywnej wartości tych artykułów - stąd wydawać by się mogło i ja tak uważam, że nie ma znaczenia czy dane stwierdzenie znajduję się w artykule czy w preambule. Jakkolwiek bardzo często są to stwierdzenia takie, które mają charakter odniesień historycznych itp., a nie kształtują norm - to jednak taka bardziej dociekliwa analiza wstępu do takiej czy innej konstytucji - prowadzi do takiej konstatacji, że jakąś normę bądź ta preambuła stanowi bezpośrednio bądź zapowiada np. jej ustanowienie w dalszej części konstytucji i należy łączyć tę preambułę wtedy z owym artykułem np. 30 naszej Konstytucji gdzie jest mowa o godności człowieka, o której jest już mowa w preambule.

Gdyby przyjrzeć się tym dwóm zdaniom - składających się na preambułę naszej konstytucji - to chyba jedynym pozytywem jest to, że to są tylko dwa zdania tego tekstu.

„W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny,
odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie”

Pewne wątpliwości budzi tu odróżnienie między bytem, a przyszłością - nie są to pojęcia rozbieżne zdecydowanie. „w trosce o byt i przyszłość” - „w trosce o dziś i jutro”. Nie jest wskazane szafowanie datami jeśli nie idzie za tym jakieś odniesienie o charakterze zdecydowanie normatywnym.

„my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej.”

Tutaj mamy do czynienia z definicją narodu polskiego jako suwerena i jako ustrojodawcy [ustanawiamy konstytucję], dowiadujemy się z art.4, że władza zwierzchnia należy do narodu polskiego, w związku z tym mamy już taką antycypację narodu polskiego jako ustrojodawcy, jako suwerena władzy państwowej. Co więcej mamy tutaj definicję narodu polskiego jako synonimu „wszystkich obywateli RP” - to jest taka definicja nie etniczna, ale definicja polityczna. Aby stać się „elementem” narodu polskiego trzeba być obywatelem polskim niezależnie od narodowości. Zaś w tym samym zdaniu kilka wierszy niżej będzie stwierdzenie, które przeczy tej definicji.

W kontekście wieloznaczności języka polskiego możnaby było zastanawiać się nad znaczeniem „Naród Polski”. Czy „Polski” oznacza przymiotnik czy dopełniacz rzeczownika - Polska. Czy ustrojodawcy miał na myśli naród tym sensie przymiotnikowym czy naród tej Polski w sensie rzeczownikowym [mimo, że to słowo „Polski” jest napisane z wielkiej litery, ale to jest taka emfatyczna wielka litera.] Tym niemniej w różnych konstytucjach świata różnie jest to określane. W konstytucji Francji jest naród francuski, podobnie Niemiec, Bułgarii, Mozambiku, Laosu, Nepalu, Argentyny, Peru, Szwajcarii, Portugalii. Bywa jednak także stosowana forma dopełniacza rzeczownika np. naród Rosji, Indii, Mongolii, Stanów Zjednoczonych, Bangladeszu, Antiguły i Barbudy. Są jednak i takie konstytucje gdzie nie wiem Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek jest taka mieszana wersja np. w konstytucji Litwy jest zapisane „naród Litwinów”, co zresztą wzburza mniejszość polską - gdyż nie jest to ani naród Litwy, ani litewski rozumiany politycznie, lecz jednak politycznie. Co znaczy, że obywatele Litwy narodowości innej niż litewska, to są już obywatelami drugiej kategorii. Natomiast w konstytucjach, Iranu, Estonii, Namibii gdzie są dość długie preambuły jest zarazem np. i naród Iranu, a parę wierszy dalej naród irański.

zarówno wierzący w Boga
będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,
jak i nie podzielający tej wiary,
a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,

Ustrojodawcy dopuszcza się tu pewnych działań, które poddają w wątpliwość pisanie takich preambuł. Po pierwsze dokonuje takiego wyraźnego dychotomicznego podziału narodu polskiego, jest to praktyka rodem z wystąpień E. Gierka, „partyjni i bezpartyjni, wierzący i niewierzący”, aby podkreślić ową moralną, polityczną jedność narodu - dokładnie ta sama filozofia. Podkreślenie, że są wierzący i niewierzący - zupełnie niczemu nie służy. Prof. Michał Pietrzak powiada, że taki podział został dokonany w brew generalnej dyrektywie nakazującej równe traktowanie wszystkich obywateli. Jeśli dalej w konstytucji jest mowa o równości to po, co podkreślać i to już w preambule jakąś cechę, która różni owych równych. Dziwić może wyciąganie cech Boga, którymi są „bycie źródłem sprawiedliwości, …” - tu pojawią się pytanie do ustrojodawcy czy uważa się za tak doskonałego, że posada prawo definiowania Boga, o ile dla osoby wierzącej Bóg posiada nieskończoną ilość przymiotów - to, dlaczego tylko 4 i te 4 przymioty ustrojodawcy wymienił, pomijać już zupełnie kwestię - a po co w ogóle. Pojawia się tu jeszcze inny fałsz. Ci, którzy wierzą w Boga, po pierwsze są tutaj na pierwszym miejscu ustawieni ci, którzy nie wierzą na drugim i dokładnie nikt nie wie, z jakich to innych źródeł mają wywodzić te uniwersalne wartości. A kto im każe wywodzić, takie wartości jak prawdę, dobro, sprawiedliwość i piękno. A np. jeśli by to było np. sataniści - bo i tacy są obywatelami RP to dlaczego mają interesować się prawdą i sprawiedliwością, dobrem i pięknem. Jeśli jest to przedstawiciel jakiejkolwiek gałęzi ze sztuki awangardowej - być może prawda, dobra, sprawiedliwość są mi bliskie - ale nie piękno, bo on chce malować brzydko.

równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski

Mamy tutaj definicję Polski jako dobra wspólnego, która potem pojawia się także w art.1. Jest to kolejna z ilustracji tez o normatywnej wartości preambuły, że ona antycypuje pewne rozwiązania, które się później pojawiają w artykułach. Tu można by się zatrzymać nad tym passusem i nie krytykować go, gdyby nienasuwające się stwierdzenie, że jest to taki idealizm posunięty do granic absurdu. Cóż to znaczy, że jesteśmy równi w prawach i powinnościach wobec Polski, - to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie ma równości, - jeśli was ktokolwiek będzie męczył na jakimkolwiek przedmiocie, że taka równość istnieje to protestujcie. Są takie cechy obiektywne, które już apriorycznie powodują, że nie jesteśmy równi. Np. wiek, jest taką cechą, która od nas nie zależy, a różnicuje nasze prawa i obowiązki. Chociażby odpowiedzialność karna - zróżnicowana pod względem wieku - nieletni odpowiadają na innych zasadach niż dorośli. Taką drugą cechą jest płeć - chociażby pod kontem służby wojskowej czy też prawa pracy, czy kwestią, która zabrania kobietom wykonywania niektórych prac, czy też zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Kolejna - „stan zdrowia” - często jest tak, że obarczają nas choroby dziedziczone genetycznie czy choroby wrodzone, które w znacznym stopniu decydują o tym czy np. mamy szansę na daną pracę czy dyskwalifikują nas, pojawia się kwestia renty i ich wysokości, kwestia emerytur itp.

wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach”

To bełkot jest. dlaczego? to piękne jest tak generalnie do usypiania dziecka, bo to są takie długie słowa, stwierdzenia, co to znaczy, że jesteśmy „wdzięczni naszym przodkom za ich pracę” - już pomijam kwestię, że to jest jakiś taki truizm, że możemy powiedzieć „dziadku, babciu jestem ci wdzięczny za twoją pracę” ale o co to chodzi?, a o to, że dziadek chodził do pracy, żeby wyżywić rodzinę - ale pisanie o tym w konstytucji, to już jest zupełna głupota. Rażąca jest tu niekonsekwencja ustrojodawcy - parę linijek wyżej naród polski został zdefiniowany obywatelsko, a nie etnicznie. Tymczasem, ten naród ma być wdzięczny przodkom swoim za ich pracę - więcej, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami. Dobrze pięknie, ale skoro u nas w Polsce są nie tylko obywatele narodowości polskiej, są mniejszości, niech będzie choćby mniejszość jaskrawo widoczna kolorystycznie np. taki Emanuel Olisadebe, co on sobie ma pomyśleć czytając preambułę, a przecież włada językiem polskim [nawet w takiej reklamie uczestniczył lat emu kilka - reklamie SKOKu, i mówił, że „mam tu źione, kibicóf i konto”]. Myśli on sobie tak, to on ma być wdzięczny swoim przodkom za walkę o niepodległość swojej ojczyzny etnicznej czy walkę o niepodległość polski, - bo on tutaj nie miał ani rodziców ani dziadków. Takie pisanie dotyczy narodu definiowanego etnicznie - no, więc, po co takie pisanie. Niekonsekwencja ustrojodawcy jest rażąca raz naród definiuje politycznie, a później zaraz etnicznie. Chociaż no chyba, że nawiązanie jest do tego, że my wszyscy mamy wspólnych przodków - choćby nawet prof. Giertych uważał inaczej. Dalej kwestia tej „kultury zakorzenionej w chrześcijańskim dziedzictwie narodu” dziedzictwie tymi „ogólnoludzkimi wartościami” też jest kłopot. Bo jakiego narodu - no tego etnicznego, etnicznego nie politycznego. Obywatel RP narodowości innej niż polska, będącej innej wiary niż chrześcijańska. Co to jest chrześcijańskie dziedzictwo narodu? to tego nikt nie wie. Chrześcijaństwo jako pewna wartość występuje w rozmaitych formach, poprzez rozmaite kościoły i związki wyznaniowe [ w Polsce takowych jest kilkaset]. Dla katolika, zielonoświątkowca, baptysty, adwentysty dnia siódmego, prawosławnego, świadka Jehowy, co innego może stanowić chrześcijańskie dziedzictwo narodu. A „ogólnoludzkie wartości” - nie ma takiego pojęci. Posadźcie państwo koło siebie Bin Ladena, Kim Dzong Il, Hugo Chaveza, i Busha i jeszcze jakiegoś Eskimosa i Pigmeja żeby było barwniej. Niech każdy się wypowie, co dla niego jest ogólnoludzką wartością. Jestem ciekaw czy jakikolwiek pierwiastek znajdzie się dla nich wspólny - po za biologiczną jednością, jaka jest między nami]. Zwróćcie państwo uwagę, jaka te preambuła jest eklektyczna - tu jest wszystko, myśl oświeceniowa, historycyzm, religianctwo, niekonsekwencja, ambiwalencja posunięta do granic - a to dopiero ¼ preambuły.

nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej”

- ale piękne, sympatyczne stwierdzenie, pomijając rzecz jasna kwestię, że nie wiadomo o co tu chodzi. Chociażby to numerowanie Rzeczypospolitych, które jest zupełnie bezsensowne. My nie wiemy, w której my żyjemy obecnie. Żyjemy w III? - tak, ale zwróćcie państwo uwagę, że prezydent Kaczyński, który żyje w IV, to on jak była katastrofa budowlana w Katowicach w końcu stycznia i prezydent poleciał na konferencję prasową tam, i powiedział, mimo, że cały czas twierdzi, że żyjemy w IV, że jest to największa katastrofa budowlana w dziejach III RP - czyli III RP to wszystko co złe.

I RP jeżeli przyjmiemy, że skończyła się z 3cim rozbiorem, ale kiedy się rozpoczęła, czy I RP to jest Rzeczypospolita Szlachecka, ta od połowy XV wieku czy to jest jednak cała od Mieszka I. Czy może ta od Mieszka była zerowa?. Zasadnicze jest pytanie o ramy czasowe. II RP - generalnie rzecz biorąc 1918- ale na pewno nie 11 listopada - to jest taka data zupełnie bezsensowna. Jeżeli chcę się tak bardzo uczcić Piłsudskiego tą datą - to koniecznym jest wspomnieć, że właściwa jest inna data - nieco późniejsza - za początek II RP. A ta data końcowa? - 1939r, ale który dzień, na pewno nie 1 września, nie 3ci września, może 30sty - są to kwestie niejednoznaczne. A co to są te „najlepsze tradycje” - też nie bardzo wiadomo.

„obowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku,
-no jeszcze lepiej - ale jeżeli dla ustrojodawcy polskiego liczy się tylko I i II RP i przyjmijmy nawet z rozmachem, że ta pierwsza to była od Mieszka I, a druga do 1939 to się za nic 1000 lat nie uzbiera. Od 966 do 3ciego rozbioru i dodać jeszcze 20 lat międzywojnia - nie da rady 1000 nie będzie, trzebaby i PRL wziąć pod uwagę, a nie wiem, co z rozbiorami - one w ogóle nie istnieją dla ustrojodawcy, nie istnieje Królestwo Polskie, które w 1931r. było suwerennym państwem. Ponad 1000 letni dorobek, -ale wystarczy tylko umiejętność dodawania i dorobek bierze w łeb.

złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie,

ustrojodawcy już zupełnie zapomina o „Olisadebe”, istnieje dla niego tylko naród polski - etniczny.

świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej

-to straszne - ta rodzina ludzka to też takie oświeceniowe jest, ale co to jest, z wszystkimi krajami? to po co było wojska do Iraku wysyłać, skoro preambuła ma wartość normatywną, a znaczy to jeśli z wszystkimi to i z Irakiem - „świadomi potrzeby współpracy Irakiem [ówczesnym Sadama] dla dobra Rodziny Ludzkiej”

pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane

-o jak pięknie - takie stwierdzenia szalenie wzniosłe. Przedziwną sprawą jest tutaj to, że nie tutaj się nie uśmiechnąć czy też łzę uronić nad tym, że łamano kiedyś w Polsce tylko podstawowe wolności i prawa - jak państwo wiecie, wolności i prawa się kategoryzuje m.in. na podstawowe i inne. Więc nie łamano w Polsce innych praw, lecz tylko podstawowe, - bezsens kompletny. Zamiast napisać np. oczywiste wolności albo w ogóle nie pisać - albo najlepiej wcale nie pisać tej preambuły. W niektórych konstytucjach napisane jest, wprost, że prawa podstawowe są to te, które są wyrażone w konstytucji, a inne są w ustawach - tak jest w konstytucji Rosji, Japonii. Na Wyspach Salomona w tamtejszej Konstytucji jest rozdział „praw podstawowe”, podobnie jest w Seszelach, Armenii, Bangladeszu, Monaku - gdzie powiedziane jest prawa podstawowe to są takie i takie.

pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność,

[o zwrotach na zawsze - czytaj wykład wyżej], a ta rzetelność instytucji publicznych to już jest śmiech na sali. Jeśli ktoś coś kiedyś załatwiał w urzędzie wie o co chodzi.
w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem,
-haha- kto wierzy w Boga ten nie ma sumienia - albo się przed Bogiem odpowiada lub przed własnym sumieniem. Jest to fałszywa alternatywa, z której wynika błędne założenie, że obywatele wierzący są odpowiedzialni tylko przed Bogiem, a niewierzący przed własnym sumieniem. To nie jest takie, że Izabela Sierakowska i Mazowiecki, którzy pewnie to gdzieś wieczorami pisali, że oni są tak mądrzy, że to wymyślili sami - akurat - oni wzięli prawdopodobnie konstytucję niemiecką, gdzie jest napisane, że naród niemiecki świadomy jest swojej odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi - to zupełnie inaczej brzmi. W konstytucji Ukrainy: „odpowiedzialności przed Bogiem, własnym sumieniem, poprzednimi, obecnym i przyszłymi pokoleniami” - długie rozwlekłe, ale też koniunkcja. Najsprytniej postąpili Albańczycy z wiarą w Boga i/lub inne wartości uniwersalne” - połączenie alternatywy i koniunkcji.

„ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej”

jako prawa podstawowe dla państwa
oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot

Właśnie w tym zdaniu zakotwiczona jest zasada subsydiarności. [kolejny dowód na tezę, że preambuła ma wartość normatywną].

Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali,
wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka,
jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi,
a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej
.

To jest taki apel. Cóż tutaj budzi zastrzeżenia. Po pierwsze - póki ta preambuła w takiej formie funkcjonuje to możemy domniemywać, że III RP jest taką nieoficjalna nazwą, jaką możemy się posługiwać na określenie Państwa Polskiego.

Ci wszyscy - kwantyfikator ogólny - każdy, którzy tę konstytucję będą stosowali - znaczy się kto?. Moim zdaniem prawo stosują nie tylko sądy i administracja, ale także obywatele, jednostki, wszyscy my stosujemy prawo - nie tylko przestrzegamy prawa, ale także je stosujemy.

przyrodzonej godności” to mi się z przyrodzeniem kojarzy, jest to słowo, co najmniej niestosowne, ale to tak „wrodzone” to by z kolei z chorobą się kojarzyło, no to, po co to pisać.

dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka” - czy nie lepiej byłoby dbać o poszanowanie godności człowieka - jak my mamy zachować godność człowieka?, obywatela mają dbać o zachowanie swojej godności - to nawet nie jest śmieszne to jest tragiczne, że ustrojodawcy nas do tego wzywa, a dlaczego to państwo polskie samo siebie nie zobowiąże do poszanowana naszej godności.

zachowanie prawa do wolności” - jakiej wolności?, jakiejś jednej wolności? czy do tych wolności?

„obowiązek solidarności” - państwo ucieka, boi się odpowiedzialności za ludzi, za obywateli, za tych, którzy są w potrzebie. Obowiązek solidarności z innymi - jest coś takiego w konstytucji Korei Północnej, Iranu, Omanu, na Kubie, Paragwaju, Szeszleach, Ugandzie - to stamtąd Sierakowska pewnie to przepisała. A w konstytucji Sudanu np. jest tylko zachęta do solidarności społecznej, a u nas jest obowiązek. W konstytucji Iraku [już bez Sadama]: „społeczna solidarność polega na tym, że każdy obywatel wykonuje wszystkie swoje obowiązku, natomiast społecześńtwo gwarantuje prawa i swobody obywatelskie” - u nas czegoś takiego nie ma. Pisanie takich rzeczy, że macie być solidarnymi względem siebie jest kompletnym absurdem, chociażby, dlatego, że za tym nie idzie żadna sankcja, a ponad to ustrojodawca jawi się jako taki zdehumanizowany ustrojodawca, on w ogólne nie dopuszcza takiej myśli, że w człowieku mogą się tlić jakieś dobre uczucia, że człowiek może nieść pomoc i być solidarnym bezinteresownie z własnej woli - jest to tak gwóźdź do trumny tej preambuły i myślę, że to jest właściwe dla niej miejsce.

Zasada demokratycznego państwa prawa.

Zasadzie tej nie poświęcę zbyt wiele miejsca - gdyż ona na to nie zasługuje. Tutaj zapewne ktoś inny, kto by siedział na moim miejscu to rozwodziłby się na ten temat kilka wykładów. Tymczasem ja twierdzę, że Polska nie jest żadnym demokratycznym państwem prawnym tylko jest państwem burżuazyjnym, w którym władza należy do klas posiadających. Ja nie chcę państwu tłumaczyć zasady, która nie istnieje.

Co to jest państwo prawa? Według ks. profesora Kazimierza Jana Majdańskiego, spośród państw europejskich w 20w. tylko III Rzesza Niemiecka, i ZSRR, były państwami prawa. Państwo prawa to jest takie, w którym prawo interesuje się wszystkim, co robi człowiek, ingeruje we wszystkie dziedziny ludzkiej aktywności, łącznie z najbardziej osobistymi. W hitlerowskich obozach koncentracyjnych każdy spalony, zabity był zapisany w ewidencji, była ku temu podstawa prawna właściwa, były wypłacane odpowiednie środki, określone zapotrzebowanie w cyklon B, faktury wystawione - to wszystko jest państwo prawa. Ja popieram ten pogląd zupełnie inny niż podręcznikowy - tam są same dyrdymały, jakie to wszystko piękne. Ja nie powiem, że nie cierpię prawa, - jestem prawnikiem, to mój chleb. Prawo nie daje szczęścia, chyba najwięcej nieszczęść ludziom sprawiło właśnie prawo. Wielce zależne jest nie tylko do tego, kto to prawo stosuje, ale także od tego, kto to prawo stanowi - od tych półglówków w Sejmie. W królestwie Butanu zmieniono ostatnio ordynację wyborczą w tym kierunku, że 2/3 parlamentarzystów ma mieć wykształcenie wyższe. Ciekawe, kto by się ostał gdyby w Polsce taki przepis wprowadzono - jedna partia w ogóle by się nie znalazła w parlamencie.

Wiecie, co - musze powiedzieć coś w myśl tego podręcznika - choć to jest koszmar - nie piszcie tego państwo - gdyż to bez sensu - w każdym podręczniku to znajdziecie. Ja to powiem, bo program ode mnie tego wymaga - wyróżnia się pojęcie formalnego państwa prawa i demokratycznego państwa prawa. Że przesłanki formalnego to są: podział władzy, konstytucjonalizm, legalność, prymat ustawy, zakaz retroakcji, dopuszczanie ingerencji w sferę wolności i własności jednostki wyłącznie na podstawie upoważnienia ustawowego, sądową kontrolę władzy wykonawczej oraz odpowiedzialność odszkodowawczą państwa. - ja się z tym oczywiście nie zgadzam -

Tutaj jeszcze wymyślili, że elementy demokratycznego państwa prawa to te powyższe plus: zagwarantowanie oraz poszanowanie praw i wolności człowieka i obywatela, zasada suwerenności, zasada pluralizmu politycznego, demokratyzm oparty na kreowaniu władz przez okresowo odbywane wolne wybory powszechne, zapewnienie udziału społeczeństwa w podejmowaniu decyzji państwowych, idea państwa socjalnego oparta na realizacji zasad sprawiedliwości społecznej, niezależny i niezawisły sądowy wymiar sprawiedliwości, kontrolujący zarówno władzę ustawodawczą, jak i wykonawczą oraz zasadę samorządu.

Demokratyczne państwo prawne jest pewną utopią.

Zasada suwerenności narodu i zasada reprezentacji politycznej - zasady te w pewien sposób powiązane są ze sobą. Postaram się umiejętnie ominąć teorie niejakiego Rousseau - bo to tez nie jest warte wspominania. Takie fetyszyzowanie w podręcznikach jest niesamowicie częste - ktoś, akurat ten szaleniec coś powiedział 200 lat temu i tak się utarło to powtarzać w każdym podręczniku - ale na dobrą sprawę, po co.

Jeżeli chodzi o suwerenność - art. 4 Konstytucji "władza zwierzchnia RP należy do Narodu". Chodzi tu pewnie o naród rozumiany politycznie - wszystkich obywateli.

Co to jest suweren władzy państwowej? Suweren to jest podmiot sprawujący w państwie władzę zwierzchnią. Może to być podmiot zarówno jedno jak i wieloosobowy. Monako jest to jedyna monarchię europejska, w której suwerenem jest monarcha [no chyba, że jeszcze Watykan uznalibyśmy za monarchię to jeszcze Watykan - gdzie suwerenem jest Papież]. W rękach księcia Monako spoczywa [już od czasów Franciszka Przebiegłego] spoczywa najwyższa władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, książe powołuje rząd [w składzie 3 radców i minister stanu], który jest przed nim odpowiedzialny, książe rozwiązuje parlament [liczący 24 członków].

Najczęściej widzianym jest jednak model suwerena - narodu - jako całości. Większość konstytucji się wypowiada bądź to expresis, verbis, że władza należy do narodu, czasem pojawia się ze pochodzi od narodu. Pojawiają się czasem takie mieszane konstrukcje jak w Liechtensteinie gdzie jest 2 suwerenów [naród i książe]. Ten dualizm, jeśli chodzi o suwerena jest taki bardzo -sprawny-. W konstytucji PRL suweren został określony w sposób kolektywny, ale węższy niż naród - lud pracujący miast i wsi.

Jakie ma to znaczenie praktyczne, że naród jest suwerenem? W jaki sposób naród tą władzę zwierzchnią może sprawować?

Art.4.ust.2: „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio."

Istotna tu jest kolejność - przez przedstawicieli - pośrednio lub bezpośrednio.

Na ogół mamy do czynienia z wykonywaniem zwierzchniej władzy nam należnej przez inne podmioty. Jakie to są podmioty?

Zasada reprezentacji politycznej

Naród w jakiś określony sposób udziela swym przedstawicielom pełnomocnictwa do sprawowania jego władzy, takie pełnomocnictwo zwane jest mandatem przedstawicielskim [pełnomocnictwo, którego naród udziela przedstawicielowi do reprezentowania go w sprawowaniu należnej narodowi władzy zwierzchniej]. Z punktu widzenia teoretyczno - prawnego mandat to jest stosunek prawny, którego podmiotami są wyborcy - elektorat i delegowany mandatariusz, a przedmiotem tego stosunku prawnego jest upoważnienie go do reprezentowania narodu w sprawowaniu jego władzy.

Konstrukcje mandatu przedstawicielskiego:
a)mandat imperatywny - przedstawiciel związany jest wolą wyborców,

b)mandat wolny - niezależność deputowanego, deputowany reprezentuje wolę wszystkich wyborców, jest nieodwoływalny [choć owa nieodwołalność nie znajduje zakotwiczenia w konstytucji Polskiej].

Formy demokracji bezpośredniej w Polsce.

Tą instytucją demokracji bezpośredniej de facto jest tylko referendum. Można by się zastanawiać nad tym, czy zaliczyć tu można obywatelską inicjatywę ustawodawczą. Inicjatywa obywatelska jest tylko etapem postępowania legislacyjnego, od momentu, w którym naród wniósł projekt ustawy forma bezpośrednia staje się pośrednią - projekt obywatelski od tego momentu podlega takim samym procedurom jak każdy inny projekt ustawy - przestaje być istotne, że przez pewien moment, w pewnym okresie postępowania ustawodawczego to naród uczestniczył w tworzeniu projektu.

Demokracja bezpośrednia najlepiej się sprawdza w małych społecznościach.

Referendum to jest taka instytucja, która służy temu, że obywatele w drodze głosowania powszechnego wyrażają swoją wolę w określonej sprawie. Tutaj można oczywiście te referenda dzielić, wedle rozmaitych kryteriów. Takie najprostsze podziały to na ogólnokrajowe i lokalne, na obligatoryjne i fakultatywne, rozstrzygające i konsultacyjne, na konstytucyjne i ustawodawcze.

Częstotliwość referendów nie zależy tylko od ich prawnego umocowania, ale także od kultury politycznej danego państwa, a także od zwyczajów w nim panujących. Szwajcar np. rodzi się ze świadomością, że referendum jest oczywistą forma zapytywania obywateli o losy państwa - Polak z taką świadomością się nie rodzi i długo się jeszcze rodzić nie będzie.

Art. 125 Konstytucji:

  1. W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe.

  2. Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

  3. Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.

  4. Ważność referendum ogólnokrajowego oraz referendum, o którym mowa w art. 235 ust. 6, stwierdza Sąd Najwyższy.

  5. Zasady i tryb przeprowadzania referendum określa ustawa.

Dotyczy on referendum ogólnokrajowego w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa.

Artykuł zatytułowany „referendum”, więc wydawałoby się, że się wszystkiego z tego artykułu o referendum dowiemy - niestety. Jest jeszcze art. 90 ust.3 jest mowa o innym referendum - referendum, ogólnokrajowym przeprowadzonym dla wyrażenia zgody na ratyfikację umowy międzynarodowej. [„Wyrażenie zgody na ratyfikację takiej umowy [międzynarodowej] może być uchwalone w referendum ogólnokrajowym zgodnie z przepisem art. 125”]

Jeszcze jest trzeci rodzaj referendum ogólnokrajowego z art. 235.ust.6 - referendum przeprowadzone dla zmiany konstytucji, gdyby takowa zmiana dotyczyła rozdziału I, II lub XII.

Generalnie rzecz biorąc oczywiście poza tym, co mówi Konstytucja [dziwne trochę, że w 3 różnych miejscach] ustawa z 2003r. o referendum zawiera szczegółowe przepisy odnośnie tych 3 rodzajów referendów ogólnokrajowych.

Referendum w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa - nie definiuje konstytucja „szczególnego znaczenia dla państwa”. Kto może je zarządzić - i tutaj jest alternatywne rozwiązanie w art. 125, ust.2 - albo czyni to sejm bezwzględną większością głosów, albo czyni to prezydent za zgodą senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów. Zarządzenie referendum przez sejm nie wymaga udziału żadnych organów państwowych - sam sejm to postępowanie przeprowadza i taką uchwałę podejmuje. Jeśli sejm miałby taką uchwałę podejmować to działać może bądź z własnej inicjatywy, bądź też na wniosek senatu, RM, lub na wniosek obywateli poparty, co najmniej 5tyś. podpisów obywateli majach prawo do udziału w referendum. Przy czym jeżeli referendum jest zarządzane na wniosek obywateli nie może ono dotyczyć wydatków i dochodów państwa, obronności ani amnestii.

Referendum ratyfikacyjne - dotyczy umowy międzynarodowej, na podstawie, której Polska przekazuje jakiemuś podmiotowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej, w niektórych sprawach. Po zawarciu takowego traktatu postępowanie ratyfikacyjne musi być poprzedzone, zgodą wyrażoną na temat ratyfikacji, zgodą bądź to wyrażoną w fonemie ustawy bądź to wyrażoną właśnie przez referendum. Całe postępowanie zaczyna się w Sejmie - Sejm podejmuje bezwzględną większością głosów uchwałę, w której dokonuje wyboru trybu wyrażenia zgody na ratyfikację - jest to alternatywa rozłączna - wybranie jednego trybu zatwierdzenia automatycznie wyklucza możliwość odwołania się do drugiego trybu.

Referendum zatwierdzające zmianę Konstytucji RP. - może mieć ono miejsce tylko wówczas gdyby zmiana ta dotyczyła rozdziału I, II lub XII Konstytucji. Wówczas podmioty inicjatywy ustrojodawczej [te podmioty, które mają prawo wnoszenia do sejmu projektów ustawy o zmianie konstytucji] a więc co najmniej 92 posłów [1/5], Senat lub prezydent mogą w ciągu 45 dni od dnia uchwalenia ustawy przez Senat zarządzać od marszałka sejmu przeprowadzenia referendum zatwierdzającego. Z wnioskiem w tej sprawie podmioty te zwracają się do Marszałka Sejmu, [wniosek ten jest dla marszałka wiążący], który zarządza niezwłocznie przeprowadzenie referendum w ciągu 60 dni od dnia złożenia wniosku. Zmiana Konstytucji zostaje przyjęta, jeżeli za tą zmianą opowiedziała się większość głosujących.

Przeprowadzenie referendum zatwierdzającego ma charakter fakultatywny. Czym innym, jest to, że jeżeli już wniosek o przeprowadzenie takiego referendum wpłynie do Marszałka Sejmu to musi on takie referendum zarządzić.

Organizacja referendum ogólnokrajowego w dużej mierze opiera się na systemie organów i instytucji powołanych do przeprowadzenia wyborów, a więc Państwowej Komisji Wyborczej, Komisarzach Wyborczych, Obwodowych Komisjach do spraw referendum - działają one w trybie zawartym w ustawie o referendum. Referendum z reguły odbywa się w tych samych lokalach, w których się odbywają wybory, parlamentarne, prezydenckie i samorządowe. Od bardzo niedawna mamy do czynienia z referendum dwudniowym, do tej pory referendum odbywało się w dniu wolnym od pracy. Należy się zastanowić czy wprowadzenie ad hoc przed referendum akcesyjnym do UE, do ustawy o referendum zapisu o referendum dwudniowym - jak państwo wiecie frekwencja decydowała o wyniku tego referendum - tutaj rządzący ewidentnie działali pod presją by tej frekwencji dopomóc. Jak się później okazało był to zabieg pozytywny - w tym sensie, że najprawdopodobniej gdyby było to referendum jednodniowe do akcesji by nie doszło. To jest trochę takie traktowanie narodu jak stada głupków - i to na dobrą sprawą ktoś by zapytał, dlaczego by nie miało się to referendum odbywać choćby i przez tydzień.

A co gorsza wbijanie do głów w nachalnej propagandzie o tym obowiązku obywatelskim.

Ja nie wiem, co by było, gdyby kiedyś w przyszłości pojawiło się referendum na wniosek obywatelski, którym to władza nie byłaby zainteresowana czy wtedy nie zarządzą jednodniowego referendum - gdyż nie będzie jej zależało na wyniku tego.

Jeżeli chodzi o wynik referendum - i to każdego z referendum opisanego w ustawie o referendum to on jest wiążący, jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. Zaś rozstrzygnięcie referendum polega, w zależności od tego, jaki to referendum miało charakter. Jeśli to było referendum ratyfikacyjne - jeżeli jest więcej głosów na -tak = wyrażam zgodę na ratyfikację, to prezydent ratyfikuje, a jeżeli na nie to nie.

Przy zmianie Konstytucji też, większość głosujących jest wymagana.

Zaś gdyby to było referendum z art. 125. gdzie będzie postawione jakieś jedno pytanie, no to oczywiście decyduje większość głosów pozytywnych albo negatywnych. Jeśli to mają być alternatywne rozwiązania to istotne jest to, na które oddano więcej głosów.

Rozstrzygnięcie o ważności referendum jest kompetencją Sądu Najwyższego, który czyni to w składzie Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych, na mocy uchwały podjętej nie później niż 60 dni od dnia ogłoszenia wyniku referendum. Można oczywiście wnosić protest przeciwko ważności referendum albo z uwagi na podniesienie zarzutów tyczących się ustalenia wyników głosowania, lub wyników referendum, lub też można wnieść zarzut popełniania przestępstwa przeciwko referendum, albo naruszenia przepisów ustawy o referendum dotyczących głosowania.

Jest taki przepis ustawowy, tyczący się realizacji wyników tego referendum - właściwe organy państwa mają obowiązek podjęcia niezwłocznie czynności, w celu realizacji wiążącego wyniku referendum zgodnie z jego rozstrzygnięciem i nie później niż w terminie 60 dni od ogłoszenia wyników referendum mają podjąć określone czynności czy też wydać jakieś akty normatywne. Ale jest to przepis niesamowicie eufemistyczny - jest to taka typowa lex imperfectae, która nie jest poparta żadną sankcją.

Zasada podziału władzy i równowagi władzy.

Art. 10. Konstytucji:

  1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.

  2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.

To generalnie rzecz biorąc jest to pewien model to jest takie rozwiązanie o charakterze ideału. Jak państwo wiecie ideały w jakiejkolwiek dziedzinie życia są nieosiągalne. Podział władzy jest tylko ideałem, nigdy nie jest osiągalny do końca. Tezy, które ilustrują zasadę trójpodziału władzy:

A) wyróżnia się w państwie trzy wyodrębnione władze, co ma miejsce w art.10.ust.1. Konstytucji - ale wiecie papier wszystko przyjmie, wynikałoby, że ta zasada w tym momencie została skonsumowana już - bo tak napisano, choć nie w każdej konstytucji jest to jasno zapisane np. w San Marino zanim uchwalono w 1974 Kartę Podstawowych praw i obowiązków, która m.in. powiedziała, wprost że istniej podział władzy, to nie było to takie oczywiste. Choć i na chwilę obecną także nie jest to takie do końca oczywiste, bo „głowa państwa” stoi tam na czele wszystkich władz w każdej dziecinie, i parlamentu, i rządu i sądu najwyższego, a sama jest nieodpowiedzialna politycznie, ale wybierana jest tylko na pół roku, więc nie jest to źródło jakiejś tyrani.

B)każdej z tych wyodrębnionej władz odpowiada aktywność wyodrębnionych organów państwowych. I tu także, możemy być spokojni, bo nasza konstytucja spełnia także to kryterium - art.10.ust2. - mamy trzy wyodrębnione władze i każda z nich ma swoje organy powołane do wykonywania tylko tej konkretnej władzy.

C)niepołączalność tych władz [zasada incompatibilitas] no i tutaj zaczynają się schody. Niepołączalność oznacza, że nie można łączyć, urzędów, stanowisk piastowanych w organach państwowych należnych do jednej z tych władz z innymi organami - teoretycznie rzecz biorąc powinno być tak, że jeśli ktoś sprawuje władzę ustawodawczą to nie piastuje żadnych stanowisk wykonawczej, jeżeli wykonawczej to nie może sądowniczej itd.

D)mechanizm stosunków między tymi władzami ma zapewniać ich wzajemne oddziaływanie i hamowanie -

[będę starał się abstrahować od założeń teoretycznych Monteskiusza, tylko opierać te rozważania na tekście obowiązującej konstytucji].

Co do pierwszych tych dwóch tez nie ma wątpliwości one się konsumują i zawierają bez reszty - wyodrębniono 3 władze - pięknie, napisano kto jaką sprawuje no i po prostu nie może być lepiej. Tu znów ustrojodawca potraktował nas jak stado baranów. Zwróćcie państwo uwagę, że w art. 95ust.1 [Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat ]są dokładnie powtórzone słowa z art.10ust.2. [Władzę ustawodawczą w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sejm i Senat]. No, a gdzie w Urugwaju? No to po, co takie rzeczy pisać. To jest tak, że w Konstytucji zabrakło miejsca na np. prokuraturę, a nie zabrakło miejsca na powtórzenie tego samego zdania. No, ale dobrze, pal licho te repetycje, mamy wyodrębnione władze, każdej przynależą organy tym władzom przypisane. Ale czy na pewno jest tak, że pozostałe tezy da się usprawiedliwić.

Niepołączalność? - zerknijmy na jej przykłady. W art. 132 powiedziane jest, „Prezydent Rzeczypospolitej nie może piastować żadnego innego urzędu ani pełnić żadnej funkcji publicznej, z wyjątkiem tych, które są związane ze sprawowanym urzędem.” i to jest taki jedyny przykład takiej niepołączalności pełnej w polskim prawie konstytucyjnym - takie incompatibilitas, które nie dopuszcza łączenie urzędu prezydenta z jakimkolwiek innym. Nie może pełnić żadnego urzędu poza tym, które ex officio obejmuje, dlatego, że staje się prezydentem np. stanowiskiem w kapitule orderu jako tam wielki mistrz czy na przykład Honorowy protektor Ossolineum, Honorowy Protektor Polskiej Akademii Umiejętności nie wiem czy o tym wie, że nim jest, ale nim się stał prezydent Kaczyński, tak jak z urzędu otrzymuje Order Ora Białego, nie musi wykazać się żadnymi zasługami - czego przykładem jest obecny prezydent, nie musi mu nikt tego orderu wieszać - bo to głupio by było gdyby to czynił sam przed lustrem, ale przychodząc do swego gabinetu już tam w legitymacjach w tym biurku leży, order ten otrzymuje dożywotnio, bo trudno żeby go składał odchodząc z urzędu.

Prezydent z urzędu jest Najwyższym Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, o czym mowa w art. 134.ust.1. To w zasadzie wyczerpuję tą listę funkcji, które sprawuje prezydent z urzędu. Już pomijam Honorowym protektorem aeroklubu polskiego - bo to na wniosek, podobnie ZHP [Prezydent Kaczyński jako pierwszy od lat, nie jest honorowym protektorem ZHP].

A jak to jest z posłami i senatorami - [na razie ogólnie] - art. 102 i art. 103 o tym mówią. Wiadomo nie można być jednocześnie i posłem i senatorem - to już by było stanowczo za dobrze. Całe szczęście, że to zapisano - bo inaczej by kandydowali i tu i tu.

1.Mandatu posła nie można łączyć z funkcją Prezesa Narodowego Banku Polskiego, Prezesa Najwyższej zby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i ich zastępców, członka Rady Polityki Pieniężnej, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ambasadora oraz z zatrudnieniem w Kancelarii Sejmu, Kancelarii Senatu, Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej lub z zatrudnieniem w administracji rządowej. Zakaz ten nie dotyczy członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej.

2. Sędzia, prokurator, urzędnik służby cywilnej, żołnierz pozostający w czynnej służbie wojskowej, funkcjonariusz policji oraz funkcjonariusz służb ochrony państwa nie mogą sprawować mandatu poselskiego.

3. Inne przypadki zakazu łączenia mandatu poselskiego z funkcjami publicznymi oraz zakazu jego sprawowania może określić ustawa.

Jeszcze ordynacja samorządowa mówi o niepołączalności funkcji w organach samorządu terytorialnego.

Na pierwszy rzut oka to wygląda bardzo sympatycznie i przekonywująco. Jeżeli tak ustrojodawca wylicza skrupulatnie te funkcje, z którymi nie można łączyć mandatu parlamentarnego tzn., że trzeba sobie wziąć to głęboko do serca. W konstytucji Monako do niedawna był bardzo szczegółowy artykuł - chyba 54- gdzie wyliczone były wszystkie stanowiska, których nie mogą pełnić członkowie Rady Narodowej, cztery lata temu napisano, w to miejsce, że ustawa określa funkcje, których nie można łączyć z mandatem parlamentarnym.

W art. 103 ust.1 Konstytucji naszej jest takie zdanie wytrych, na samym końcu jest tam napisane, że „zakaz ten nie dotyczy członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej.” i już wiadomo dlaczego, ministrami bywają posłowie i senatorowie, sekretarzami stanu posłowie i dlaczego mnoży się teraz funkcje sekretarzy stanu w kancelarii premiera i powierza się je posłom jak Filipek z samoobrony czy Pawłowski z LPR, [sekretarz stanu zarabia stosunkowo dużo, za nic nie odpowiada, jemu podlega sekretarka i kierowca i tyle, a jeszcze odprawa gdyby odszedł].

Skoro ta niepołączalność niby taka ważna rzecz jest jednak złamana tym zastrzeżeniem no to jak można mówić o tym podziale władzy tak idealnie rozumianym, że są trzy wyodrębnione władze, a każdej odpowiada aktywność wyodrębnionych organów państwowych. Skoro poseł jest ministrem. Jeżeli sejm pełni funkcję kontrolną wobec rządu - w takim razie ci posłowie będący ministrami czy sekretarzami stanu kontrolują sami siebie to jest nie do końca logiczne. I jak można mówić o podziale władzy skoro od razu w tym samym zdaniu konstytucji się ten podział łagodzi. To jest tak, że ktoś może zgłaszać argument, iż tego rodzaju wyjątek będzie sprzyjał dobrej współpracy. No jakże tu można mówić o sprzyjaniu dobrej współpracy skoro sejm i senat, służą do stanowienia prawa, a owi ministrowie do jego wykonywania. To się miesza - gdyż ten sam substrat osobowy - jak wdzięcznie nazwiemy Krzysztofa Filipika stanowi prawo i stosuje prawo przez siebie stanowione.

To przełamanie niepodzielności nie jest jedynym przejawem. Egzekutywa szczególnie ma wielką chętkę do mieszania się w sprawy władz pozostałych.

Co się zaś tyczy władzy ustawodawczej, poza tym konfliktem osobowym nieraz trudno znaleźć jakiś inny zarzut, że władza ustawodawcza wchodzi w zakres jakiejś innej czy to sądowniczej czy wykonawczej. Oczywiście, że czasem zdarzają się tego rodzaju akty jak ustawa budżetowa, która uważana jest za akt właściwe tyczący się egzekutywy, przez tą egzekutywę jedynie wykonywany, gdzie legislatywa czasem zbyt mocno ingeruje w kompetencje władzy wykonawczej, czasem w sposób zbyt rażący władza ustawodawcza ten budżet koryguje, a projekt budżetu jest to dzieło Rady Ministrów i ona ponosi zań odpowiedzialność - za budżet uchwalony i nieczęsto zmodyfikowany przez parlament.

Co do tego, że władza wykonawcza w jakiś sposób ingeruje w kompetencje dwóch pozostałych - w ogóle udział władzy wykonawczej w procesie stanowienia ustaw to jest takie aprioryczne naruszenie podziału władzy - przy czym, uważane za oczywiste, i tutaj oczywiście żadnych patologii bym się nie doszukiwał, czy tym, że rząd ma prawo do wnoszenia poprawek do nie tylko własnych projektów ustaw ale także projektów cudzych. To, że prezydent podpisuje ustawy, że może je wetować, że może kierować do TK wnioski o zbadanie ich zgodności z Konstytucją to też jest według mnie takie naruszenie podziału władzy, które nie jest patologiczne. Nie można stanowienia prawa zostawić tylko legislatywie.

Czy są jakieś inne elementy udziału władzy wykonawczej w wykonywaniu tych funkcji, które związane są z ustawodawstwem? Incydentalnym takim wkraczaniem są rozporządzenia z mocą ustawy z art. 234.ust.1. Nie ma czegoś takiego jak ongiś dekrety Rady Państwa.

Uwagę trzeba zwrócić uwagę, że władza wykonawcza ogromnie zainteresowana jest bardziej czy mniej spektakularnym skutecznym ingerowaniem w kompetencje władzy sądowniczej. Tutaj patologii jest najwięcej. Ja już pomijam takie odwieczne prawo jak prawo łaski - od czasów starożytnych głowy państwa dysponują takowym prawem, przy czym tutaj, zwrócić należy uwagę ono samo w sobie nie jest patologią - natomiast jego realizacja w warunkach polskich niestety tak. Dwóch poprzednich prezydentów często poważnie go nadużyli. Nie może być tak, żeby prezydent podpisywał coś nieświadom tego, kogo nagle się wypuści na wolność na podstawie tego jednego podpisu - bo rzeczywiście korzystanie z prawa łaski nie powinno być tylko aktem miłosierdzia. Zastrzeżenie budzi fakt, że coraz częściej to prawo łaski jest z własnej inicjatywy prezydenta stosowane. Co więcej tutaj niektóre konstytucje mówią też o możliwości, tego, że głowa państwa może w każdym momencie przerwać postępowanie sądowe, w dowolnej jego fazie, dowolnym toku, nawet karne.

Prezydent RP powołuje sędziów. To jest raczej kompetencja formalnej natury - bo on dostaje listę i składa podpis pod tymi aktami i z reguły w to nie ingeruje, ale już sam fakt tego, że obsadza te najwyższe stanowiska w sądownictwie. Przez to prezydent w jakiś sposób może wpływać na kierunek orzecznictwa, poprzez sam fakt tego, kogo stawia na czele danego sądu czy trybunału.

Bardzo dużo daje do myślenia ingerencja Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego zarazem w działalność sądownictwa. Tutaj z całą pewnością nie można mówić o odizolowaniu tych trzech władz w świetle art.10. Ja wiem, że wyraźnie jest napisane w konstytucji o niezawisłości i niezależności sądów i sędziów, i że Minister Sprawiedliwości nie ingeruje w orzecznictwo - dobrze, ale Minister Sprawiedliwości trzyma Kasę. Jeśli od niego zależą materialne warunki pracy sądów i sędziów to bardzo łatwo jest proszę państwa telefonicznie czy w jakikolwiek inny sposób cos zasugerować albo zapytać retorycznie „jak tam stoi sprawa taka, a taka” - no i takie pytane powoduje, że sędzia będzie miał miękkie nogi monetarnie i że jakaś sprawa pójdzie w takim, a nie innym kierunku. Ten podział władzy w Konstytucji tak ładnie zapisany w tym miejscu staje się czymś zupełnie nierealnym.

Sama władza sądownicza nie ma zakusów ani na legislatywę ani na egzekutywę. Sędziowie poza pracą naukową nie mogą pełnić żadnych innych funkcji.

Ciekawie sytuacja prezentuje się w Liechtensteinie, gdzie mimo całego oprzyrządowania demokratycznego, które funkcjonuje tam wokół Landtagu, funkcjonuje tam rzadko spotykana w ustrojach europejskich instytucja weta absolutnego monarchy. W 1961r. próbowano tam uchwalić nową konstytucję, której projekt był obywatelski - mało tego została ona zatwierdzona w referendum, a Książe odmówił jej podpisania, co więcej nie musiał uzasadniać tej odmowy i ta odmowa nie wraca do parlamentu, nie ma żadnego odrzucania weta. Tak jak w Konstytucji polskiej jest zapisane w terminie ilu dni prezydent musi się ustosunkować do projektu przedłożonej mu ustawy, w Liechtensteinie jest powiedziane, że ustawa musi uzyskać sankcję księcia, ale nie jest powiedziane, w jakim terminie.

Zasada Dwuizbowości Parlamentu

Zasada ta nie zasługuje na miano zasady - jest to jedynie kwestia technicznej struktury parlamentu.

Dwuizbowość = Bikameralizm - dwuizbowa struktura parlamentu.

Znaczna część parlamentów świata cechuje się dwuizbowością i to większość od stuleci - i tu klasyczny przykład parlamentu brytyjski.

Nie dajcie się państwo zasugerować, jakoby w Polsce istniał organ pod nazwą -Parlament - nie ma takowego. Są Sejm i Senat, które razem nie tworzą, na co dzień żadnego organu - to, że tworzą Zgromadzenie Narodowe dzieje się tylko incydentalnie w przypadkach wskazanych w Konstytucji. „Parlament składa się z Sejmu i z Senatu” jest to zdanie fałszywe. Słowo parlament oczywiście występuje, ale w znaczeniu potocznym - z małej litery. Nie ma organu, który by się nazywał Parlament jak to jest np. w Japonii gdzie jest organ, który się nazywa Parlament [Kokkai] i on się składa z dwóch izb: Izby Reprezentantów [Shūgi-in,] oraz Izby Radców [Sangi-in,].

Trudno tu nie nawiązać do historii parlamentaryzmu polskiego. W Polsce przedrozbiorowej Sejm składał się z Senatu, Izby Poselskiej i Króla. Senat wówczas był izbą Sejmu. Obecnie Sejm i Senat są to dwa odrębne organy, żaden z nich nie jest częścią drugiego.

Argumenty za dwuizbowością:

A)nieodzowność dwuizbowości w państwach federalnych - to jest argument mocny, [Choć czasami trudno stwierdzić, czy państwo jest państwem jednolitym czy federalnym, jak np. w Andorze, gdzie te „stany” zwane parafiami mają bardzo duży wpływ na zarządzanie całym państwem]. Tzw. izba pierwsza - wybierana w wyborach powszechnych, wyłaniana na klasycznych zasadach reprezentuje interesy całego narodu będącego suwerenem, a ta tzw. izba druga - reprezentuje interesy poszczególnych jednostek terytorialnych - republik, landów, stanów, kantonów itp., które w państwie federalnym mają bardzo szczególne uprawnienia.

B)tworzy gwarancje przeciw nadużyciom, jakie mogą być dziełem reprezentacji jednoizbowej - ja tego nie rozumiem i nie podzielam, bo można w takim razie stworzyć i trzecią i czwartą izbę żeby one stwarzały jeszcze dalej posunięte gwarancje przeciwko nadużyciom, jakie mogą być dziełem reprezentacji złożonej z mniejszej ilości liczb. Jest to argument, który nie znajduje uzasadnienia merytorycznego, - ja go państwu podaje, bo go tu mądrzy ludzie zapisali w książce.

C)stanowi barierę przeciwko pośpiesznej legislacji, mówi się, że Senat to izba refleksji, daje możliwość ponownego przedyskutowania, zmiany projektu,

Argumenty za parlamentem jednoizbowym:

A)trudność w określeniu, która z izb jest powołana do reprezentowania woli narodu, zwłaszcza, gdy obie zostały wyłonione w wyborach powszechnych,

B)niebezpieczeństwo rozproszenia odpowiedzialności rządu przed parlamentem - to jest szczególnie widoczne chociażby na przykładzie polskim - Rząd odpowiada politycznie tylko przed Sejmem, w ogóle w procedurze tworzenia, odwoływania, dokonywania zmian w rządzie Senat nie uczestniczy. Z tego punktu widzenia brak odpowiedzialności politycznej członków rządu przed Senatem oraz skasowanie funkcji kontrolnej Senatu nad egzekutywą jest jednym z argumentów, które stawiają pod znakiem zapytania sens istnienia Senatu.

C)bak możliwości wyróżnienia kryteriów, które by różnicowały reprezentację w obu izbach - tu chodzi, o to, że jeżeli my kształtujemy skład Sejmu z klucza partyjnego to jakkolwiek wybory do Senatu mają charakter większościowy one są również determinowane partyjną przynależnością przyszłych Senatorów. Do Senatu obecnej kadencji dostały się tylko 2 osoby, które startowały z jakiś własnych komitetów wyborczych, [ale i tak popieranych przez partie].

D)przewlekłość procesu ustawodawczego - wystarczy zobaczyć, jakie jest tempo pracy Senatu nad poszczególnymi ustawami uprzednio przez Sejm uchwalonymi - proces ten z rozmaitych przyczyn jest spowalniany. Tutaj też kwestią bardzo istotną i podnoszoną przez konstytucjonalistów jest to, jak daleko mogą czy powinny sięgać poprawki senackie. One nie raz deformują zupełnie sens nadany jej przez pierwszą izbę, Często to jest tak, że jakieś tam bezsensowne zupełnie korekty o charakterze redakcyjnym jak -i- zamiast -oraz- albo średnik zamiast przecinka itp., coś takiego senat - często Senat zamienia średnik na przecinek, aby uzasadnić sens swojego istnienia.

Ja jestem zdecydowanym przeciwnikiem istnienia Senatu [jest on instytucją, która bardzo dużo kosztuje nas podatników] - przynajmniej w obecnej formie. Senat miałby najpewniej jakiś sens gdyby przybrał charakter izby samorządowej, która by np. reprezentowała samorząd terytorialny czy samorządy zawodowe. Jakieś uzasadnienie dla istnienia senatu mogłoby istnieć gdyby był on wyłaniany w troszkę innym trybie, gdyby mógł reprezentować nie tylko wyborcę będącego obywatelem, ale także jakieś szczególne podmioty.

Cechą charakterystyczną wielu tych drugich izb, jest odmienność trybu kształtowania ich składu w stosunku do izby pierwszej. Np. może to być wybór członków tej izby drugiej przez parlamenty państw związkowych, krajów [w krajach federalnych] jak w np. Rosji czy Belgii, bądź wybór przez rządy poszczególnych krajów [landów] jak to jest w przypadku Bundesratu w Niemczech.

W Wielkiej Brytanii - kraju unitarnym - spotykamy się z dziedziczeniem, czy z dożywotnim powołaniem określonej liczby członków drugiej izby [co ma miejsce także we Włoszech]. Można mówić o zasiadaniu w składzie drugiej izby z urzędu, z racji, że piastuje się bądź piastowało się jakiś urząd tak jak np. biskupi anglikańscy czy Lordowie Prawa zasiadający z Izbie Lordów. We Włoszech z kolei byli prezydenci stają się senatorami.

Zasada pluralizmu politycznego.

Zasada ta materializuje się przede wszystkim w art. 11 i 13 Konstytucji

Art. 11.

1. Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność tworzenia i działania partii politycznych. Partie polityczne zrzeszają na zasadach dobrowolności i równości obywateli polskich w celu wpływania metodami demokratycznymi na kształtowanie polityki państwa.

2. Finansowanie partii politycznych jest jawne.

Pluralizm - mnogość partii politycznych. Pluralizm partii zakłada też równość partii politycznych. Mnogość wyklucza istnienie systemu jednopartyjnego, zaś równość wyklucza istnienie partii hegemonicznej.

Ustawodawca pisze, że „zrzeszają na zasadach dobrowolności i równości” - oznaczać by to miało, że członkowie wewnątrz partii są równi, nie wiem czy koniecznym jest wnikanie tutaj już w wewnętrzne, organizacyjne uregulowania danej partii. Dobrowolność - każdy ma prawo wstąpić i wystąpić w dowolnym momencie z partii.

w celu wpływania metodami demokratycznymi na kształtowanie polityki państwa” - metoda demokratyczna, polegająca przede wszystkim na udziale w wyborach, a po ich zakończeniu na bądź to sprawowaniu władzy, bądź byciu w opozycji tak czy inaczej na wpływaniu na kształt polityki państwa. Najprościej można ocenić cel działania partii politycznych jako walkę o zdobycie bądź utrzymanie władzy.

Art. 13 ma taki komplementarny charakter.

Art. 13.

Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa.

Zwrócić należy uwagę, że nie ma np. zakazu działania -partii faszystowskiej-, może istnieć partia o nazwie „partia faszystowska”, ale z jej programu wynikać musi, że ona się nie odwołuje do totalitarnych metod i praktyk działania faszyzmu i komunizmu, lecz do jasnych jego stron, które dostrzega ponad wszelką wątpliwość. Oczywiście to jest kwestia do wyważenia przez sąd to czy na ile dana partia mieści się w granicach zakreślonych w art. 13.

stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa” - z tego wynikałoby, że jedyną formą zdobycia władzy są metody demokratyczne, ale tu mamy sytuację podobną do tych zwrotów „na zawszę”. Jeżeli ktoś zdobędzie władzę w drodze zamachu stanu na przykład to, kto będzie mu w stanie czegoś zakazać - on sobie po prostu zmieni tą konstytucje, albo nie będzie jej przestrzegał. To jest kolejne leges imperfectae - nie ma komu stać na straży tego artykułu.

albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa” - jak się ma całkowity zakaz utajniania członkostwa do ochrony danych osobowych, - to jest tak samo jak z przepisem mówiącym, że parlamentarzyści dostają ryczałtem pewną ilość kopert i znaczków tylko na dokonywanie korespondencji związanej tylko z wykonywaniem mandatu, a co z tajemnicą korespondencji, która jest zawarta w akcie prawnym wyższej rangi. Kto jest w stanie stwierdzić na poczcie, kto jest adresatem tej koperty - czy to jest list do cioci, czy to jest jednak odpowiedź na zapytanie wyborcy w merytorycznej sprawie. Niestety akty prawne, a wśród nich Konstytucja są pełne przepisów, których nie da się egzekwować.

Zasada niezależności sądów i trybunałów.

Zasada ta materializuje się w art. 173 Konstytucji: „Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz.”

Najważniejszym przejawem tej zasady obok niezależności i niezawisłości jest: zasada zupełności sądownictwa- sprowadza się do tego, że właściwością sądów i trybunałów obejmuje się wszystkie spory prawne niezależnie od materii, jakich dotyczą.

Jeżeli konstytucja zdecydowała się wspomnieć o finansowych gwarancjach dla sędziów - przeczytam państwu taki haniebny fragment Konstytucji: „Sędziom zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków.” Dlaczego nie nauczycielom akademickim mógłbym zapytać z mojego punktu widzenia. Jest mowa tylko o sędziach - ustawodawca - widać jest szczególnie wyczulony na to środowisko - ale to tak brzmi jakby to być miało po prostu kupienie sędziów za pieniądze - aby sędziowie nie brali łapówek. Jak to się ma do niezawisłości skoro ustrojodawca w sposób tak jawny podaje czytelnikowi, że sędziowie mają dobrze zarabiać, a w kolejnym ustępie, że „Sędzia nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów” - czyli, że chodźcie do tej roboty, nie zajmujcie się niczym innym, nie komentujcie tego co mówią przełożeni, tego co dobro, tego co Ziobro, my wam dobrze zapłacimy - taki chwyt poniżej pasa jednak.

Mi się wydaje, że ten passus Konstytucji, mówiący o godności sędziowskiej i zarobkach został wrzucony tam na skutek reakcji na zachowania patologiczne jakieś. Bo gdyby ich nie było to, po co byłby taki przepis. Ja się zdecydowanie zgadzam z tym, że ciężar odpowiedzialności, jaka spoczywa na sędziach jest kolosalny, ja się zgadzam, że powinni być wynagradzani stosownie do godności urzędu, ale, po co o tym pisać w tak bezpośredni sposób. Po prostu napisano, że jeżeli dotąd zachowywali się haniebnie i sobie dorabiali w różny sposób to znaczy, że trzeba im tyle zapłacić żeby zamknąć im mordy, a po drugie, żeby nie brali łapówek.

Zasada społecznej gospodarki rynkowej - tu mi ręce opadają i nogi, to już całkowity bełkot jest, nie będę nawet o tym mówił.

Art. 20: „Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej.”

Długie i takie znowu niejasne zupełnie, to nie jest nawet leges imperfectae. Zwróćcie państwo uwagę, że naszą cechą narodową jest takie przechodzenie z skrajności w skrajność. Jeśli ustrój gospodarczy PRL oparty był na własności społecznej, a ten się opiera wyłącznie prywatnej. To nie jest tylko kwestia upośledzenia takich podmiotów jak przedsiębiorstwa państwowe, których jeszcze jakieś relikty funkcjonują, ale także takich podmiotów jak spółdzielnie, którym się w ogóle bezsensownie przyszywa łatkę jakiś takich związanych z ustrojem socjalistycznym. Nic bardziej błędnego spółdzielczość ma tradycje znacznie starsze. To, że spółdzielczość w PRL została zbiurokratyzowana, to wcale nie oznacza tego, że ta spółdzielczość ma być ofiarą obecnej Konstytucji RP. Konstytucja o własności innej niż prywatna mówi incydentalnie tylko w 218 art., [„Organizację Skarbu Państwa oraz sposób zarządzania majątkiem Skarbu Państwa określa ustawa”] nic poza tym. Ja nie jestem broń Boże za tym, żeby wracać do czasów, w których zagarnięcie mienia społecznego było surowej karane niż zagarnięcie mienia innego niż społeczne. Ale dlaczego formy własności nie są zrównane?. Oczywiście, że Kodeks Cywilny już jest znacznie inaczej sformułowany, jeżeli chodzi o formy własności, ale w hierarchii Konstytucja stoi wyżej niż KC.

„Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia.

Wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem.”

Zasada decentralizacji władzy i samorządu - to bełkot, niech to sobie asystentki na ćwiczeniach robią.

Zasada autonomii i wzajemnej niezależności …[o kościołach]

W ogóle prawo wyznaniowe jako takie, według mnie jest niczym innym jak tylko częścią prawa administracyjnego materialnego - to jest pogląd bardzo niepopularny, skoro prawo o stowarzyszeniach, prawo budowlane, prawo łowieckie, cmentarne to i wyznaniowe. Jeśli w myśl prawa o stowarzyszeniach obywatele zrzeszają się np. w związku hodowców kanarków, a w myśl prawa wyznaniowego zrzeszają się w Kościoły to z punktu widzenia prawa publicznego to nie ma różnicy. Ja pomijam względy światopoglądowe, że być może przyczyną zrzeszania się w Kościoły jest jakieś zaangażowanie transcendentne, co dla kanarków może nie ma aż takiego znaczenia. Ja z niepokojem obserwuje takie tendencje żeby prawo wyznaniowe zupełnie zautonomizować, bądź przypisać do prawa konstytucyjnego.

Art. 25 Konstytucji:

1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione. - akurat, ustrojodawca idzie w zaparte, jak bełkot to bełkot, kłamać też trzeba umieć, a ustrojodawca najwyraźniej nie umie. Tym bardziej, że jeśli w tym samym artykule [ust.4] będzie mowa o jedynym kościele ujętym z nazwy w tej Konstytucji - to jak można mówić o ich równouprawnieniu.

np. Adwentyści dnia siódmego bardzo rygorystycznie przestrzegają zasad wiary - do tego stopnia, że jeżeli sobota jest dla nich dniem świętym, a dokładnie czas od zachodu słońca w piątek , do zachodu słońca w sobotę, oni się powstrzymują wtedy od wszelkiej pracy, ale także od nauki - dlatego wśród zaocznych studentów w ogóle nie ma Adwentystów. Nie mogą oni np. zdawać egzaminów w te dni. Raz zdarzyła się taka sytuacja, że były egzaminy wstępne - nie pamiętam, na jaki kierunek studiów, zarządzone właśnie na sobotę [na terenie całego kraju - bo to był czas jeszcze egzaminów wstępnych] i taki człowiek Adwentysta, stanął przed dylematem moralnym, co w tej sytuacji zrobić i w związku, z czym zwracał się do poszczególnych uczuleni o to, aby umożliwić takiej osobie zdanie egzaminu dzień wcześniej - nawet nie dzień później, co mogłoby być pewnym ułatwieniem. I co się stało - jeden dziekan, [bo to dziekani mieli zadecydować] wyraził zgodę opierając się na konstytucyjnej zasadzie równości, a drugi dziekan nie wyraził zgody opierając się na konstytucyjnej zasadzie równości.

Albo, dlaczego jest problem z uwzględnianiem ocen z religii na świadectwie, tyle, że wystawionej poza szkołą przez katechetę innego wyznania.

2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. - akurat, akurat,

No jakże bezstronność - ja już pomijam kwestię tego typu, że Konstytucja fakultatywnie dopuszcza klauzulę „tak mi dopomóż Bóg” w przysięgach, ślubowaniach, ale jak mówić o bezstronności światopoglądowej, jeżeli przy jakiejkolwiek okazji obecni są duchowni, oraz to, że ceremoniał państwowy jako taki został poddany znacznym rygorom religijnym. W myśl tego artykułu nie jest możliwy np.. udział prezydenta w jakiś obrzędach religijnych.

3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.- Akurat.

Tu jest kwestia terminologiczna -„ a kościołami innymi związkami wyznaniowymi”- w ogóle po co w ogóle robić takie rozróżnienie, konstytucja nie jest miejscem do tego aby rozstrzygać jaka korporacja jest kościołem, a jaka związkiem wyznaniowym. A co to jest „wzajemna niezależność” - wynikać by z tego mogło to, że nie są one zobowiązane do przestrzegania prawa polskiego, co więcej, że są od niego niezależne.

4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.

Mowa tu o Konkordacie - jest to kolejny wyraz uprzywilejowania Kościoła Katolickiego. Konkordat z 1993 jest to już 5ta umowa w tej materii w historii Polski. To jest umowa, która bardzo wiele daje jednej stronie - stronie kościelnej, władze państwowe lekką ręka rezygnują z szeregu oczywistych praw. Dlaczego Adwentyści, Baptyści czy inni nie mają małżeństw konkordatowych np.

5. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.

Źródła prawa w świetle obowiązującej konstytucji.

Po raz pierwszy Konstytucja poświęca źródłom prawa odrębny rozdział - jest to rozdział 3. Jedną z wielu i zauważalnych niekonsekwencji ustrojodawcy jest to, że ten rozdział 3 nie wyczerpuje problematyki poświeconej źródłom prawa. Powiada się, że intencją twórców konstytucji przed lad 9 było takie usystematyzowanie tych źródeł prawa w sposób logiczny, czytelny, klarowny jak i zamknięcie tego systemu źródeł prawa - uczynienie takiego zamkniętego katalogu, który do tego stopnia byłby oczywisty, że tylko te źródła prawa w nim wymienione były by stanowione, miało być wskazaniem na konkretne kompetencje konkretnych podmiotów do wydawania tylko takich jak wymienione aktów prawotwórczych - nie mniej jednak to zadanie dla twórców konstytucji okazało się być zbyt karkołomne.

Próbując dokonać takiej egzegezy rozdziały 3ciego - trudno nie rozpocząć od art. 87. - należałoby odczytywać ten art. w kontekście art. 93. i dopiero na podstawie tych dwóch artykułów dokonać takiej klasyfikacji jaka ma miejsce pewnie w każdym podręczniku na powszechnie obowiązujące źródła prawa oraz na źródła prawa o wewnętrznym charakterze.

Art. 87. 1. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia.

2. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły, akty prawa miejscowego.

Powszechnie obowiązujący charakter tych źródeł oznacza, że wiążą one wszystkie podmioty, które znajdują się pod jurysdykcją RP w danym momencie.

Konstytucja - czytaj wyżej

Ustawa - jest takim pojęciem, którego nie da się zdefiniować jednoznacznie, a czasem autorzy podręczników mają taką predylekcję do uproszczonego definiowania pojęcia ustawy. Konstytucja używając tego terminu „ustawa” nie definiuje tego terminu. Autorzy podręcznika lubelskiego zwracają uwagę takie cechy ustawy:

A)Z punktu widzenia regulacji ustawa jest aktem nieograniczonym - to na pewno, generalnie przyjmuje się, że ustawa jest pierwotną formą regulowania wszystkich spraw podlegających regulacji prawnej. Ustawa ma rozwijać postanowienia konstytucji - do czego zobowiązuje m.in. już sama Konstytucja przez zwroty „określa ustawa” i to już w jakimś stopniu naświetla potrzebę istnienia takiego aktu prawnego, jakim jest ustawa w kontekście tezy o pozytywnej nadrzędności konstytucji - po to, że konstytucja jest aktem tak cienkim w sensie jej zawartości - jedynie 243 - zawdzięczamy temu, że zawiera ona moc odesłań do ustaw.

Ustawa jest jedynym aktem prawnym, w którym można ograniczać konstytucyjne wolności i prawa. Art. 31.ust.3 powiada: Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie (…).

b) Ustawa jest aktem prawnym o najwyższej po Konstytucji moc prawnej.

C) Jest aktem prawnym uchwalanym przez Sejm z udziałem Senatu w specjalnej procedurze, określanej mianem trybu ustawodawczego. W odróżnieniu od rozporządzeń np. jest takim aktem prawnym, który dochodzi do skutku w toku właśnie tej procedury ustawodawczej, często bardzo przewlekłej. Czasem to postępowanie ustawodawcze trwa bardzo długo - Sejm i Senat nie są limitowane jakimiś terminami. W odróżnieniu od aktów stanowionych przez Radę Ministrów, które można np. ustanowić drogą kurendy - gdzie zbieranie podpisów następuje poprzez gońca, który jeździ między poszczególnymi ministerstwami bez udziału ministrów w posiedzeniu, jeżeli jest jakaś pilna sprawa. Czy też w odróżnieniu od katów prawnych stanowionych przez organy jednoosobowe tak jak prezydenta czy premiera, które dochodzą do skutku w ciągu kilku minut.

Autorzy podręcznika lubelskiego szczególny nacisk kładą na to, że ustawa właściwa jest to akt normatywny ustanawiający normy o charakterze generalnym i abstrakcyjnym, uchwalany przez parlament w szczególnym trybie. Normy generalne są to takie, które skierowane są do pewnej klasy adresatów wyróżnionych z uwago na ich wspólną cechę. To, że akt prawny ma charakter abstrakcyjny tzn., że ustanawia pewne powtarzalne wzorce zachowań. Jest tutaj widocznie zaznaczone, że ta funkcja prawotwórcza nie może służyć do stanowienia norm indywidualnych i konkretnych. Gotów byłbym się zgodzić z autorami lubelskimi gdyby zawarły takie zastrzeżenie, że nie zawsze tak się dzieje. Oczywiście większość ustaw ma charakter generalny i abstrakcyjny. Ale nie każda ustawa ma charakter generalno-abstrakcyjny. Moim zdaniem przykładem takiej ustawy o charakterze generalno - konkretnym jest ustawa budżetowa - owszem jest adresowana do szerokiego kręgu odbiorców, ale nie zawiera powtarzalnych wzorców zachowań. Konkretny charakter wyraża się w wykazaniu dochodów, wydatków, deficytu budżetowego. Konsumpcja tej ustawy ustaje z końcem danego roku budżetowego. Dlatego trudno tu mówić o powtarzalnych wzorcach zachowań. Nie ma czegoś takiego, że to byłaby to ustawa budżetowa, niedotyczącego konkretnego roku, tylko ustawa nowelizowana, co roku w całości - w takim wypadku można by się było ewentualnie zastanawiać o abstrakcyjności - co z kolei było by bez sensu.

Jest z kolei spora grupa ustaw, które nie mają charakteru ani generalnego ani abstrakcyjnego - są to ustawy, o których jest mowa w art. 89 ewentualnie 90 Konstytucji - czyli wyrażające zgodę na ratyfikację umów międzynarodowych przez prezydenta stanowiące formę parlamentarnej kontroli polityki zagranicznej. Tych ustaw jest stosunkowo wiele - czasem się ich uchwala po kilka na danym posiedzeniu Sejmu. To są bardzo krótkie ustawy - z reguły składają się z 2 artykułów. Pierwszy powiada, że wyraża się zgodę na ratyfikację albo na wypowiedzenie przez prezydenta jakiejś tam umowy. I drugi artykuł „ustawa wchodzi w życie z dniem …”. Nie ma tu niewątpliwie szerokiego ani nawet wąskiego kręgu adresatów - jedynym adresatem tej ustawy jest prezydent. I mało tego jak się powiada w doktrynie on nie ma obowiązku zastosowania się do tej ustawy, lecz jedynie prawo. A czy ona ma charakter abstrakcyjny? Nie! absolutnie. Jeżeli ona wskazuje z nazwy konkretną umowę międzynarodową, albo umowy - bo może dotyczyć kilku to ona odnosi się wyłącznie do tych aktów. Skonsumowanie tego upoważnienia wyrażonego w ustawie nastąpi z chwilą, kiedy prezydent, jeżeli mu się zechce skorzysta z tego upoważnienia. Czysto teoretyczne zagadnienie stanowi kwestia, jaką moc ma ta ustawa, z chwilą gdy się ją skonsumuje - gdy prezydent się do niej zastosuje - jej się nie uchyla - ciągle krąży na tej orbicie aktów prawnych obowiązujących [jednak moim zdaniem] tylko już jako akt zupełnie niepotrzebny, do którego nikt się już nie będzie odnosił. Np. ustawa o umowach międzynarodowych - oczywiście ma charakter generalny i abstrakcyjny. Te ustawy ratyfikacyjne mają bardzo zbliżony charakter do aktu administracyjnego, który ma również charakter indywidualno - konkretny.

W wyjątkowych wypadkach w Konstytucji wskazanych można stanowić akty prawne posiadające moc równą ustawie. Art. 234 Konstytucji: 1. Jeżeli w czasie stanu wojennego Sejm nie może zebrać się na posiedzenie, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów wydaje rozporządzenia z mocą ustawy w zakresie i w granicach określonych w art. 228 ust. 3-5. Rozporządzenia te podlegają zatwierdzeniu przez Sejm na najbliższym posiedzeniu. 2. Rozporządzenia, o których mowa w ust. 1, mają charakter źródeł powszechnie obowiązującego prawa. Jest to jedynie symboliczne nawiązanie do takich rozwiązań jakimi były dekrety stanowione przez Radę Państwa, w okresie między sesjami Sejmu, którymi były rozporządzenia z mocą ustawy, które mogła wydawać Rada Ministrów w świetle Małej Konstytucji 1992r. Tutaj po pierwsze zmieniono podmiot - obecnie jest nim prezydent, ale przede wszystkim uczyniono to, że bardzo znaczący sposób zawężono te okoliczności, które muszą towarzyszyć ewentualnemu wydaniu rozporządzenia mocą ustawy. Musi być ten stan wojenny, musi być ten wiążący wniosek Rady Ministrów, i mało tego wcale nie musi go Sejm zatwierdzić. Ograniczony jest także zakres przedmiotowy - określony w art. 228 ust. 3-5. Art. 228.ust.6 powiada jakich aktów nie można zmieniać w czasie stanu nadzwyczajnego W czasie stanu nadzwyczajnego nie mogą być zmienione: Konstytucja, ordynacje wyborcze do Sejmu, Senatu i organów samorządu terytorialnego, ustawa o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej oraz ustawy o stanach nadzwyczajnych.. W związku, z czym takie rozporządzenie z mocą ustawy nie może również dotyczyć tych kwestii.

Umowy międzynarodowe

W art. 87 wymieniono ratyfikowane umowy międzynarodowe wśród źródeł prawa powszechnie obowiązującego.

Art. 91 zawiera taką zasadę stosowania umów ratyfikowanych w porządku prawnym państwa polskiego ex proprio vigore - czyli z własnej mocy - bez konieczności wydawania aktów transformujących tę umowę do krajowego porządku prawnego - tzw. że jest bezpośrednio stosowana jako część krajowego porządku prawnego chyba, że jej stosowanie jest uzależnione od wydania ustawy.

Umowy międzynarodowe ratyfikowane są o czym mowa w art. 88ust.3 są ogłaszane tak jak ogłaszane są ustawy [„88ust.3 :Umowy międzynarodowe ratyfikowane za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie są ogłaszane w trybie wymaganym dla ustaw. Zasady ogłaszania innych umów międzynarodowych określa ustawa.”- Ustawa o umowach międzynarodowych.].

Jeśli chodzi o miejsce umów międzynarodowych w hierarchii źródeł prawa czy między ustawami, a rozporządzeniami jak to powiada art. 87.ust.1: „Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia.” - to nie do końca jest tak. Umowy międzynarodowe, które są ratyfikowane za zgodą Sejmu i Senatu wyrażoną w ustawie [te określone w art. 89.] i ogłaszane w trybie wymaganym dla ustaw - one mają moc prawną ustawy, ale art. 91 ust.2Umowa międzynarodowa ratyfikowana za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie ma pierwszeństwo przed ustawą, jeżeli ustawy tej nie da się pogodzić z umową.”, że jeśli ustawy jakiejś nie da się pogodzić z taką umową to umowa międzynarodowa ma pierwszeństwo przed ustawą, zwracam na to państwa, uwagę, że pierwszeństwo w razie kolizji ma umowa międzynarodowa ratyfikowana za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie- nie dotyczy to innych umów międzynarodowych. Pozostałe w przypadku kolizji muszą ustawie ustąpić, ale oczywiście mają pierwszeństwo przed rozporządzeniami.

Natomiast ten art. 89 zawiera w 5 punktach materie, których o ile ich dana umowa międzynarodowa dotyczy to jej ratyfikacja czy wypowiedzenie wymaga uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie.

Art. 89. Ratyfikacja przez Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej i jej wypowiedzenie wymaga uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie, jeżeli umowa dotyczy:

1. pokoju, sojuszy, układów politycznych lub układów wojskowych, -

bardzo, bardzo obszerne stwierdzenie, tutaj ktoś może powiedzieć, że niemal każdy traktat ma charakter polityczny, ktoś może powiedzieć, że jeżeli ten układ dotyczy odstąpienia jakimś siłom zbrojnym jakiegoś zużytego sprzętu, choćby w postaci daru czy jakiejś wymiany barterowej w niewielkich ilościach - to nie powinno się tu angażować sejmu i senatu.

2. wolności, praw lub obowiązków obywatelskich określonych w Konstytucji,

To również budzi bardzo poważne zastrzeżenia - dlaczego nie praw i obowiązków człowieka? albo jednostki, - akurat prawa i obowiązki obywatela nie są przedmiotem umów międzynarodowych jako takie - przede wszystkim prawa i wolności człowieka - dlatego to jest po prostu błąd merytoryczny. Jeśli by to tak dosłownie wykładnie stosować, że jakieś konwencje międzynarodowe o ochronie praw człowieka nie podlegają nadzorowi ze strony Sejmu i Senatu, jedynie o prawach i obowiązkach obywatela - zupełnie bez sensowne to.

3. członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w organizacji międzynarodowej,

To też jest zbyt szeroko określone - bo oczywiście są organizacje o bardzo istotnym charakterze dla państwa polskiego, ale są i takie o bardzo wąskim zakresie przedmiotowym swojego działania, w których członkostwo nie musi absorbować Sejmu i Senatu w procesie ustawodawczym.

4. znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym,

Tak zgadzam się - o ile ustrojodawca określiłby, co to znaczy znaczne obciążenie, - każda umowa międzynarodowa pociąga za sobą jakieś wydatki z budżetu państwa - chociażby na druk danego Dziennika Ustaw, w którym się znajdzie. Tu powstaje pytanie na jakim pułapie zaczyna się znaczne obciążenie państwa pod względem finansowym - niestety to jest pytanie, na które ustrojodawca nie daje odpowiedzi.

5. spraw uregulowanych w ustawie lub w których Konstytucja wymaga ustawy.

Z tym się zgadzam - chociaż oczywiście mamy tu językowy błąd „w których” - ale to tylko lapsus językowych jakich wiele w Konstytucji.

Nie można zapominać tu o art. 90, który mówi o tych umowach międzynarodowych, na podstawie, których Polska przekazuje organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach. W artykule 90 zakreślono alternatywny tryb wyrażania zgody na ratyfikację danego traktatu. Bo jeśli w art. 89 powiada się o tej zgodzie wyrażonej w ustawie - to należy sądzić, że jest to zwykła ustawa, która dochodzi do skutku w drodze postępowania ustawodawczego, przy zwykłych większościach w obu izbach, przy prawie prezydenta do autoryzowania i skierowania do Trybunału Konstytucyjnego i przy ewentualnym przełamywaniu weta przez ponowne rozpatrzenie ustawy przez Sejm - to wszystko znajduje zastosowanie do ustaw z art. 89.

W art. 90 opisane postępowanie zaczyna się jakby od końca tego artykułu - ustępu 4: Uchwałę w sprawie wyboru trybu wyrażenia zgody na ratyfikację podejmuje Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów - sejm bezwzględną większością głosów wybiera tryb wyrażenia zgody na ratyfikację. Jest to alternatywa rozłączna albo - albo, albo ustawa albo referendum. O referendum mówi ustęp 3 i odsyła do przepisów ogólnych tyczących się referendum. Natomiast ustęp 2 reguluje instytucję ustawy jako tej alternatywnej formy wyrażenia zgody na ratyfikację. I ta ustawa dochodzi do skutku przy zaostrzonych, bardzo utrudnionych rygorach - rozumianych jako większości 2/3 głosów zarówno w Sejmie jak i w Senacie - to w sumie taką uchwałę jest trudniej uchwalić niż ustawę o zmianie Konstytucji.

Państwo się prawdopodobnie spotkają w podręcznikach, kiedy jest mowa o inicjatywie ustawodawczej - tej z art. 118 - co się tyczy ustaw rektyfikacyjnych [tych z art. 89 i 90] to, iż praktyka ustrojowa powiada iż wyłączne prawo wnoszenia projektów tego rodzaju ustaw ma Rada Ministrów - nie jest to prawda!. Konstytucja dokładnie wylicza te materie, co, do których Rada Ministrów ma wyłączne prawo wnoszenia projektów ustaw - art. 221 zawiera zamknięty katalog problemów, w przypadku, których inicjatywa ustawodawcza należy do rządu. Nie ma żadnego uzasadnienia do twierdzenia, że projekty ustaw ratyfikacyjnych [z art. 89 i 90] mogą być kierowane do Sejmu wyłącznie przez Radę Ministrów. Oczywiście można powiedzieć, że niemal wyłącznie Rada Ministrów wnosi projekty tego rodzaju, ale to wcale nie oznacza, iż by nie mogły wnosić ich inne podmioty wskazane w art. 118. Tym bardziej, że zdarzyło się raz w latach 90tych, że taki projekt był wniesiony przez prezydenta.

Rozporządzenie.

Rozporządzenie ma charakter źródła prawa powszechnie obowiązującego. Może najpierw art. 92 ust. 1: Rozporządzenia są wydawane przez organy wskazane w Konstytucji - jakie są te organy

Konstytucja wskazuje na:

** prezydenta [art. 141 ust.1],

** Radę Ministrów [art. 146 ust. 4 pkt 2],

** Prezesa Rady Ministrów [art. 148 pkt 3],

** ministrów resortowych - kierujących działem administracji rządowej [art. 149 ust. 2],

** przewodniczących określonych w ustawie komitetów wchodzących w skład rządu [art. 149 ust3]

** Krajową Radę Radiofonii i Telewizji [art. 213 ust. 2]

(..) na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania. Upoważnienie powinno określać organ właściwy do wydania rozporządzenia [jeden z tych wyżej wymienionych] i zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu. Organ upoważniony do wydania rozporządzenia nie może przekazać swoich kompetencji w tej mierze innemu organowi - tzw. zakaz subdelegacji.

Cechą immanentną rozporządzenia jest to, że jest wydawane na podstawie ustawy, a konkretnie na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie. Wskazuje to na ścisły związek rozporządzenia z ustawą - rozporządzenia jako aktu wykonawczego do ustawy. Ustawodawca powiada, że są wydawane w celu wykonania ustawy. Tutaj jest małe - ale - z mojej strony, które też się wiąże z ustawami ratyfikacyjnymi. Ponieważ jak popatrzymy - ja mówiłem ze one mają bardzo lakoniczną zawartość [ustawy ratyfikacyjne] - ale nie zawsze tak było, jeżeli popatrzmy na ustawy ratyfikacyjne stanowione np. w okresie międzywojennym tyczące się Traktatu Wersalskiego czy Konkordatu z 1925r. to na podstawie ustaw ratyfikacyjnych były wydawane rozporządzenia, tylko, że nie w celu wykonania ustaw ratyfikacyjnych, ale w celu wykonania umów międzynarodowych, których te ustawy dotyczyły. I to jest tutaj takie maleńkie zastrzeżenie - ustrojodawca tutaj jednoznacznie napisał „na podstawie ustawy i w celu jej wykonania” - dobrze - generalnie się z tym zgadzam, z tą podstawą zwłaszcza. Niemniej jednak ustawa ratyfikacyjna, która wyraża zgodę na zwarcie umowy międzynarodowej może zawierać także delegację dla któregokolwiek z tych powyższych organów do wydania rozporządzenia pod warunkiem ratyfikacji danego traktatu przez prezydenta - powinno być takie zastrzeżenie. To jest dość teoretycznie - bo nie spotyka się takich konstrukcji. Jeśli umowa międzynarodowa ze swojej treści wymaga aktów wykonawczych to w jaki sposób te rozporządzenia maja być wydawane i na podstawie czego? To ustawa ratyfikacyjna powinna zawierać delegację do wydania rozporządzeń - tylko tutaj się należy zastanowić czy na pewno - celem wykonania ustawy - czy wykonania umowy międzynarodowej - to jest taki temat otwarty, z którym państwa pozostawiam.

Oczywiście powiedzieliśmy sobie - art. 93 wskazuje na akty prawa wewnętrznego - czyli uchwały Rady Ministrów oraz zarządzenia Premiera i zarządzenia Ministrów - wiążą jednostki tylko organizacyjnie podległe organowi wydającemu te akty. Nas jako obywateli takie akty prawne nie obowiązują. Ten artykuł 93 jest bardzo lakoniczny, ogólnikowy i właściwie nie do końca wiadomo, o co tu chodzi. Bo jeżeli np. w ustępie 2 powiada się, że Zarządzenia są wydawane tylko na podstawie ustaw. Nie mogą one stanowić podstawy decyzji wobec obywateli, osób prawnych oraz innych podmiotów. Otóż pojawia się pytanie, dlaczego ustęp ten nie dotyczy także uchwał Rady Ministrów, które z natury rzeczy też mają charakter wewnętrzny i też nie mogą stanowić podstawy decyzji wobec obywateli, osób prawnych i innych podmiotów o ile nie są to podmioty organizacyjnie podległe Radzie Ministrów - kolejna niekonsekwencja. Dlaczego następuje takie rozróżnienie - tutaj autorzy podręcznika lubelskiego, krytykują takie, a nie inne postępowanie ustrojodawcy, który po pierwsze wyraźnie nie zastrzegł tego, że uchwały Rady Ministrów nie mogą być podstawą decyzji wobec obywateli, osób pranych i innych podmiotów i wyraźnie nie wskazał, na to, że uchwały Rady Ministrów też powinny być wydawane na podstawie ustawy. Tutaj oczywiście by można się można zastanowić czy to upoważnienie ustawowe do wydania uchwały Rady Ministrów ono musi mieć taki sam charakter jak do wydania rozporządzenia - tzn. czy musi mieć charakter szczegółowy czy też wystarczy np. to, że Rada Ministrów powoła się na jakieś ogólne upoważnienie chociażby konstytucyjne - jeżeli art. 146 ust. 1 - mówi, że rząd prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną to na tej podstawie mogłaby Rada Ministrów poczytać za upoważnienie do wydania uchwały w jakiejś sprawie - bo każda by się mieściła albo w polityce wewnętrznej albo zagranicznej. To niedookreślenie tego jest bardzo poważnym błędem. I tu przykładów na to - choćby w tematyce żałoby narodowej, która zmieniła się rok temu, to uprzednio wprowadzała ją Rada Ministrów właśnie w drodze uchwały. I tutaj w żadnej z tych uchwał wprowadzonych, także już pod rządami obecnej Konstytucji nie ma zawartej podstawy ustawowej - nie ma, bo jej porostu nie było. Było powiedziane generalnie „Rada Ministrów uchwala, co następuje” i to był cały wstęp - taki przykład - choć eliminuje się takiego typu przykłady [przekazanie kompetencji ogłaszania żałoby narodowej prezydentowi i nadanie jej formę rozporządzenia]. Niemniej jednak nadal można znaleźć uchwałę Rady Ministrów o charakterze samoistnym - pozbawionej podstawy ustawowej czy konstytucyjnej - jakiejkolwiek, że wystarczy napisać na wstępie „Rada Ministrów uchwala, co następuje” i w miarę możliwości pilnować się tego, aby ten akt dotyczył tylko jednostek organizacyjnie podporządkowanych Radzie Ministrów. Ale ta forma uchwały Rady Ministrów dla wprowadzenia żałoby narodowej była także o tyle nie właściwa, że ta żałoba miała obowiązywać także jednostki niepodległe Radzie Ministrów.

Rozporządzenie ma charakter wykonawczy względem ustawy - wydawane jest na jej podstawie to oznacza również to, że bezsensownym jest przepisywanie w rozporządzeniu fragmentów ustawy - bezsensowne acz praktykowane niestety często takie super'flu' [esperanto - zbyteczny] - powtarzanie treści ustawy w rozporządzeniu - to tak jakby to miało być na wszelki wypadek. Jeśli uznaję się zasadę fikcji znajomości prawa no to uważa się, że wszyscy obywatele i wszystkie podmioty, tę ustawę o żałobie narodowej znają i nie trzeba pisać ze flagi opuszcza się do połowy masztu gdyż to następuje ipso iure. Odrębną kwestią jest sprawa trwania żałoby narodowej. W warunkach polskich się ona wahała od 1 dnia do 6 tygodni - po śmierci Piłsudskiego i Narutowicza. Ale np. po śmierci Stalina była to żałoba jedno dniowa, po śmierci Kennedyego - podobnie tylko w dniu jego pogrzebu. Po śmierci cesarza Japonii żałoba narodowa trwa tam, co najmniej rok.

Jeszcze raz podkreślam - nie sposób uznać, aby uchwały Rady Ministrów mogły ograniczać prawa obywateli.

W zeszłym roku w przypadku śmierci Papieża - uchwała Rady Ministrów - o charakterze wewnętrznym - o żałobie narodowej - stałą się podstawą do wydawania później aktów prawnych powszechnie obowiązujących. Dopiero po uchwale było rozporządzenie prezydenta o opuszczeniu flagi i rozporządzenie prezydenta powoływało się na uchwałę Rady Ministrów - to jest zupełnie niedopuszczalne - oczywiście nikt tego nie kwestionował ze względu na specyficzny zakres merytoryczny i powagę chwili. Ale jak może akt powszechnie obowiązujący odwoływać się do aktu o charakterze wewnętrznym - no już tego nie ma [przynajmniej w kwestii żałoby narodowej i opuszczania flagi - obecnie następuje to z mocy rozporządzenia prezydenta].

Rozdział III nie wyczerpuje kwestii źródeł prawa - naprawdę można - no nie w każdym ale w znacznej ilości rozdziałów Konstytucji znaleźć odwołania do [telefon zadzwonił - przepraszam, przepraszam bardzo, dzień dobry, - ja się nie zajmuje zakładaniem zimeringnów do pompek sprzęgłowych, czy może ktoś z państwa zakłada zmieringi do pompek sprzęgłowych - nie?, - rozłączyło się, - ale numer]

Poprzeglądajmy sobie proszę państwa te pozostałe rozdziały Konstytucji, poza rozdziałem III i zaręczam, że coś tam znajdziemy:

Rozdział I:

***art. 25 ust. 5: Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.

Powstaje pytanie, jaki charakter mają te umowy - zapewne - powszechnie obowiązujący - tylko teraz pojawia się pytanie - retoryczne - dlaczego nie wspomina o nich rozdział III.

Rozdział II:

***art. 59 ust. 2: Związki zawodowe oraz pracodawcy i ich organizacje mają prawo do rokowań, w szczególności w celu rozwiązywania sporów zbiorowych, oraz do zawierania układów zbiorowych pracy i innych porozumień.

czy mają one charakter powszechnie obowiązujący? a pewnie mają - tylko teraz pojawia się pytanie - retoryczne - dlaczego nie wspomina o nich rozdział III.

Rozdział IV:

***art. 112 w kontekście 124: Organizację wewnętrzną i porządek prac Sejmu oraz tryb powoływania i działalności jego organów, jak też sposób wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków organów państwowych wobec Sejmu określa regulamin Sejmu uchwalony przez Sejm. [także Senatu]

***art. 114 ust. 2: Zgromadzenie Narodowe uchwala swój regulamin.

No i teraz pytanie, jaki mają charakter te regulaminy? Przyjmuje się, że regulamin Zgromadzenia Narodowego raczej wewnętrzny. Regulaminy Sejmu i Senatu raczej powszechnie obowiązujący -ponieważ zawierają także przepisy skierowane do adresatów spoza parlamentu. Ja nie podzielam tego przekonania. Moim zdaniem wszystkie regulaminy mają charakter wewnętrzny tylko, że oczywiście nadal zostaje aktualne zastrzeżenie do ustrojodawcy, dlaczego w rozdziale III o nich nie wspomniał.

Przeciętny odbiorca Konstytucji jeżeli zobaczy rozdział III „źródła prawa” to ma nomen omen stwierdzić, że on tam znajdzie wszystko na ten temat i nie czytać innych rozdziałów, a tymczasem to jest tak pokrętnie napisany dokument, że trzeba tych uregulowań szukać w innych rozdziałach.

***art. 120 w kontekście 124: Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, chyba że Konstytucja przewiduje inną większość. W tym samym trybie Sejm podejmuje uchwały, jeżeli ustawa lub uchwała Sejmu nie stanowi inaczej. [także Senat].

Uchwały Sejmu i Senatu mogą mieć najrozmaitszy charakter one dotyczą np. powoływania określonych osób na dane stanowiska państwowe, dotyczą uczczenia jakiejś rocznicy, ogłoszenia danego roku rokiem czyimś - Kościuszki, Kopernika, kogokolwiek innego - to nie ma żadnych wartości normatywnych. W ogóle nie do zdefiniowania jest charakter prawny tego typu aktów.

Rozdział V

***art. 142 ust 2: Prezydent Rzeczypospolitej wydaje postanowienia w zakresie realizacji pozostałych swoich kompetencji.

Wynikało by z tego, że dotyczy to spraw w zakresie realizacji kompetencji, co do których nie wydaje rozporządzeń czy zarządzeń.

***art. 144 ust. 1: Prezydent Rzeczypospolitej, korzystając ze swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, wydaje akty urzędowe.

Rozdział IX

*** art. 213 ust. 2: Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wydaje rozporządzenia, a w sprawach indywidualnych podejmuje uchwały.

Jeśli w sprawach indywidualnych podejmuje uchwały to wypadałoby sądzić, że nie maja charakteru powszechnie obowiązującego, ale np. regulamin KRRiT też jest uchwałą - chociaż nie ma charakteru powszechnie obowiązującego,

Rozdział XI:

***art. 234 ust. 1: Jeżeli w czasie stanu wojennego Sejm nie może zebrać się na posiedzenie, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów wydaje rozporządzenia z mocą ustawy w zakresie i w granicach określonych w art. 228 ust. 3-5. Rozporządzenia te podlegają zatwierdzeniu przez Sejm na najbliższym posiedzeniu. i tu niespodzianka - ustrojodawca napisał w ustępie drugim „ Rozporządzenia, o których mowa w ust. 1, mają charakter źródeł powszechnie obowiązującego prawa.” - gdzie to jest oczywiste - w końcu to jeśli ma moc prawną ustawy to musi mieć charakter powszechnie obowiązujący- to, to napisał. Nie pisze tego np. przy regulaminach gdy to jest niepewne a pisze to przy rozporządzeniach - zupełnie bez potrzeby.

SYSTEM Organów Państwowych.

Państwo znajdziecie w podręczniku każdym takie definicje jak aparat państwowy, organ państwowy, system organów państwowych, Ja tylko przypomnę, bo to jest zagadnienie raczej teoretyczne.

Aparat państwowy - jest to zespół ludzi w szczególny sposób zorganizowany, który działa na podstawie prawa i powołany jest do realizacji władzy państwowej i w tym celu wyposażony jest w prawo stosowania przymusu państwowego.

Organ państwowy - to jest węższe już pojęcie - jest to część składowa, wyodrębniony element aparatu państwowego, który różni się od innych zakresem kompetencji, swoistą budową i typem działania. Organu państwowe nie mniej jednak nie mogą funkcjonować w takim wzajemnym wyabstrahowaniu, lecz aby ich działania były jak najbardziej efektywne - muszą funkcjonować w oparciu o jakiś układ strukturalny.

System organów państwowych, a zatem jest to całokształt cech, które określają budowę aparatu państwowego, a więc jak są te poszczególne organy skonstruowane i w jakich formach organizacyjnych funkcjonują i jaki jest ich stosunek wobec siebie.

Jeśli chodzi o kształt systemu organów państwowych w Polsce - pod rządami obecnej Konstytucji - to wiadomo art. 10 Konstytucji mówi jakie to rodzaje władzy w Polsce funkcjonują - wiadomo także jakie organy w myśl tej Konstytucji jaką władzę sprawują.

W art. 10 ust 1 i art. 95 ust 1 dwukrotnie niemal dosłownie powtórzony jest passus mówiący o tym, że Sejm i Senat sprawują władzę ustawodawczą - są to organy powołane do stanowienia prawa - prawa, które przyobleka się w formę ustaw. To, że Sejm i Senat są organami władzy ustawodawczej nie oznacza, iż jedynie one uczestniczą w ustawodawstwie. Przecież uczestniczą w ustawodawstwie wszystkie podmioty, które są wyposażone w prawo inicjatywy ustawodawczej. Uczestniczy w niej prezydent [poprzez zatwierdzanie bądź nie projektów czy kierowanie ich do TK]. Uczestniczy także Rada Ministrów - w przypadku budżetu wyłączność inicjatywy ustawodawczej, prawno proponowania poprawek do wszystkich projektów ustaw. Proces ustawodawczy jest nie tylko domeną władzy ustawodawczej. W takim czy innym charakterze inne organy państwowe - w szczególności - organy władzy wykonawczej - ale także Trybunał Konstytucyjny - zaliczany do władzy sądowniczej, uczestniczą w stanowieniu ustaw. To że Sejm i Senat uczestniczą w władzy ustawodawczej nie oznacza, że pozbawione są one innych funkcji. Przecież jest funkcja kreacyjna, która polega na tym, że Sejm i Senat uczestniczą w obsadzaniu urzędów państwowych - napełnianiu tych urzędów substratem osobowym. Sejm ma funkcje kontrolną względem Rady Ministrów oraz administracji rządowej. Wreszcie Sejm i Senat w świetle tego, co mówi Rozdział XII Konstytucji w funkcji ustrojodawczej - czyli w dokonywaniu zmian w Konstytucji. Tyle na temat legislatywy - to jak mówię tylko propedeutycznie, celem wprowadzenia - gdyż będziemy o niej mówić szczegółowo od czwartku przyszłego.

Egzekutywa powiada art. 10 ust. 2, że to jest Prezydent i Rada Ministrów. Można by tu poprzestać na takim stanowisku, aby doczepić tu także Prezesa Rady Ministrów, Ministrów, oraz przewodniczących określonych w ustawie komitetów. Nie wydaje mi się za słuszne powtarzać za podręcznikiem lubelskim, że zaliczyć tu także należy wojewodę - gdyż nie jest on członkiem Rady Ministrów, lecz tylko jej przedstawicielem.

Co się tyczy sądów i trybunałów - warto wspomnieć tu o ingerencji innych władz w tą władze - postaci ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednym, akcie łaski prezydenta, mianowaniu najważniejszych postaci w sądownictwie przez prezydenta. Zapominać nie można o instytucji immunitetu parlamentarnego - kiedy to nawet poseł czy senator złapany i aresztowany na gorącym uczynku musi zostać wypuszczony z aresztu, jeśli marszałek danej izby tego zażąda - jest to umocowany w konstytucji sposób ingerencji władzy ustawodawczej w sądowniczą.

Konstytucja w kontekście trójpodziału władzy wyodrębnia jeszcze taką 4 grupą - mianowicie organy kontroli państwowej i ochrony prawa. Jeżeli organy władzy ustawodawczej, wykonawczej czy sądowniczej zajmują się m.in. kontrolą - to organy kontroli państwowej ochrony prawa zajmują się wyłącznie kontrolą. Tutaj ustrojodawca wyszedł z takiego założenia, że kontrola jest tak istotną sferą funkcjonowania państwa, iż należy poświęcić jej odrębną - 4 sferę funkcjonowania organów. Wyróżnić tu można Najwyższa Izbę Kontroli, Rzecznika praw obywatelskich, oraz Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.

W tym miejscu ważne wydaję się zerknięcie - jeżeli mówimy o systemie organów państwowych - na modele systemów rządów we współczesnym świecie.

Takim najbardziej rozpowszechnionym jest system parlamentarno gabinetowy, który w zracjonalizowanej opcji występuje w Polsce. Taką najbardziej zbliżoną do modelowej formy ma w Wielkiej Brytanii. Cechy charakterystyczne.

a) władza wykonawcza występuje w postaci funkcjonujących równolegle głowy państwa i rządu z premierem na czele,

b) głowa państwa jest nieodpowiedzialna politycznie przed parlamentem - niezależnie od tego czy to jest głowa państwa republikańskiego czy monarchicznego - nie może być przez parlament odwołana, czym wiąże się kolejna cecha tego systemu - c -

c) niemożliwość samodzielnego wykonywania swych funkcji przez głowę państwa - wymóg kontrasygnaty - czyli złożenia na aktach urzędowych głowy państwa podpisu przez przedstawiciela rządu - premiera czy to ministra czy to jednego i drugiego jednocześnie.

d) wymóg uzyskania wotum zaufania parlamentu wobec rządu,

e) solidarna odpowiedzialność rządu przed parlamentem i możliwość odwołania go przez ten parlament, a zarazem odpowiedzialność polityczna poszczególnych członków rządu.

I tu proszę państwa zwracam uwagę na nazewnictwo - nomenklaturę - jeśli jest to system parlamentarno - gabinetowy - to znaczy, że właśnie parlament i gabinet odgrywają w takim systemie rolę dominującą.

System prezydencki - sama nazwa wskazuje już - że prezydent jest tu najważniejszy. Takim modelowym przykładem systemu prezydenckiego są Stany Zjednoczone. Jest to system, w którym funkcjonuje jednoczłonowa egzekutywa - nie ma dualizmu egzekutywy. Nie ma rządu, który by funkcjonował równolegle z prezydentem, premiera też nie ma. Sekretarze, którzy tam stoją na czele departamentów nie mogą być porównywani z ministrami - w europejskim rozumieniu tego słowa - są tylko urzędnikami funkcjonującymi przy prezydencie - są jego pomocnikami, asystentami wyspecjalizowanymi w pewnych kwestiach.

Władza ustawodawcza, wykonawcza są w systemie prezydenckim odseparowane względem siebie - rozdzielone w tak daleko idący sposób, że parlament nie może odwołać ani prezydenta ani tych sekretarzy, prezydent z kolei nie ma prawa inicjatywy ustawodawczej, istnieje także rygorystyczne incompabilitas - niemożność łączenia mandatu parlamentarnego z funkcją prezydenta ani też z funkcją sekretarzy. Z kolei równowaga - podział władzy - wyraża się także w tym, że prezydent ma prawo wetowania ustaw, że wpływa na kierunki ustawodawstwa poprzez skierowanie orędzia do Kongresu. Prezydent i sekretarze ponoszą odpowiedzialność konstytucyjną w formie impeachmentu - przed Senatem za naruszenie Konstytucji, za zdradę Stanu czy zachowanie przestępne.

System Kanclerski - z kanclerzem na czele. W swej klasycznej postaci występuje on w Republice Federalnej Niemiec - chociaż da się zauważyć jego obecność w innych ustrojach - a w pewnej sytuacji będzie on obecny także w ustroju Polski.

Kanclerz jest szefem rządu. Pozycja ustrojowa kanclerza jest bardzo szczególna - nie tylko, dlatego, że przewodniczy rządowi - ale jako samodzielny organ państwowy do tego stopnia, że nie gabinet - nie rząd - ma uzyskać wotum zaufania parlamentu ale tym zaufaniem parlamentu cieszy się kanclerz. Bundestag - izba pierwsza parlamentu ma znacznie większy udział w powoływaniu rządu. Odwołanie kanclerza może nastąpić tylko w drodze konstruktywnego wotum nieufności - tj. element systemu kanclerskiego, z którym możemy spotkać w Polsce - ale o tym, kiedy indziej.

System pół - prezydencki - od 1958r. mamy z nim do czynienia w V Republice Francuskiej. Charakteryzuje się on takich hybrydycznym charakterem - łączy w sobie elementy systemu parlamentarno - gabinetowego oraz z elementami systemu prezydenckiego. Prezydent pochodzi z wyborów powszechnych, ale prezydent ma bardzo dużo takich kompetencji jak np. akty urzędowe niewymagające kontrasygnaty - czyli prerogatywy. Rząd odpowiada politycznie i przed parlamentem i przed głową państwa. Prezydent dysponuje wetem ustawodawczym - może odsyłać ustawy do Rady Konstytucyjnej, może rozwiązywać Zgromadzenie Narodowe, może zarządzać referendum ustawodawcze - to jest taki szczególny sposób omijania parlamentu w realizacji funkcji ustawodawczej. Mimo funkcjonowania dualistycznej egzekutywy w postaci prezydent a z jednej strony, a z drugiej rządu z premierem na czele to obradom rządu przewodniczy prezydent - on właśnie ma zdecydowanie znacznie większy wpływ na funkcjonowanie rządu niż premier.

System rządów zgromadzenia - system komitetowy, który funkcjonuje w takiej najbardziej czystej postaci w Szwajcarii. Charakteryzuje się on zdecydowaną supremacją parlamentu. Parlament jest najwyższym organem władzy - stąd system rządów zgromadzenia - ta nomenklatura tutaj jest sugestywna. To zwierzchnictwo przejawia się w tym, że pod zwierzchnictwem parlamentu działają i prezydent i rząd. Prezydent z roczną kadencją zaledwie wyłaniany jest spośród członków rządu, który poza tym, że wykonuje swe zadania jako głowa państwa, realizuje także swe zadania płynące z racji członkostwa w rządzie. Rząd, który powoływany jest przez parlament jest na dobrą sprawę pewnego rodzaju wykonawczym ramieniem parlamentu i przed nim jest odpowiedzialny. Głowa państwa także jest odpowiedzialna przed parlamentem. Nie ma możliwości skrócenia kadencji parlamentu przez organ jakiś inny niż sam parlament.

Sejm i Senat

Może najpierw etymologicznie skąd się te słowa wzięły - Sejm to jest polskie słowo ono się bierze z takiego staropolskiego czasownika zwrotnego sjąć się - zebrać się zgromadzić, potem na podstawie jego powstały takie odczasownikowe rzeczowniki jak sjem - gdzie odwrócono dwie środkowe głoski i powstał Sejm. Co się tyczy daty jaką uważamy za początek polskiego Sejmu - to mamy pewne kłopoty z określeniem tejże daty. Przyjmuje się, że ta trzecia dekada stycznia 1493r. to jest ten moment, w którym się zebrał pierwszy Sejm - w Piotrkowie rzecz jasna - w takim nowoczesnym rozumieniu tego słowa - złożony z Izby Poselskiej, Senatu i Króla. Nie mniej jednak za początek polskiego parlamentaryzmu przyjmuje się już okres rozbicia dzielnicowego - zgromadzenia proto parlamentarne wiece książęce miały już charakter pre-parlamentarny tak to powiedzmy. Ja chciałbym państwa uczulić na to, że podobnie jak nie każda konstytucja musi mieć w nazwie -konstytucja-, żeby takową była tak i nie każdy parlament musi pochodzić z wyborów powszechnych. W historii polskiego parlamentaryzmu mieliśmy i Krajową Radę Narodową. Np. w Grenadzie druga izba, czyli Senat w ogóle nie pochodzi z wyborów - senatorowie pochodzą tam wyłącznie z nominacji. Antiguła i Barbuda jest takim drugim przykładem. Dlatego zwracam państwa uwagę na to, że nie musi pochodzić z wyborów dany organ kolegialny po to, aby być parlamentem. Oczywiście to pożądane jest ale to nie jest warunek konieczny.

Słowo Senat ma oczywisty źródłosłów łaciński. Państwo wiecie, co znaczy senatus i kto to jest senex [starszy], a więc i wiecie, że Senat to izba starszych - kryterium wieku biologicznego, doświadczenia życiowego powinno w Senacie dominować. Pewnym refleksem tego jest rzeczywiście wyższy cenzus wieku w biernym prawie wyborczym do Senatu niż taki w przypadku biernego prawa wyborczego do Sejmu.

Funkcje Sejmu i Senatu: [ogólnie rzecz biorąc]

W Konstytucji w art. 10 ust. 2 i art. 95 ust.1 jak państwo wiece niemal jednobrzmiąco powiedziane jest, że władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat. Na podstawie takiego stwierdzenia możemy wyciągnąć wniosek, że Sejm i Senat dysponują funkcją ustawodawczą. Funkcją ustawodawczą, a więc umocowane są do stanowienia ustaw i jest to najistotniejsza kompetencja parlamentu, co do tego nie ma wątpliwości i trudno by było kruszyć kopię o taką bardzo oczywistą kwestię. Oczywiście funkcja ustawodawcza realizowana jest w toku postępowania ustawodawczego czy też inaczej mówiąc procedury ustawodawczej czy też procedury legislacyjnej. Taką funkcją zbliżoną do ustawodawczej jest funkcja ustrojodawcza, o której mówi art. 235 - czyli dokonywanie zmian w Konstytucji. Kwestia czy tą funkcję wyodrębniać od ustawodawczej czy nie jest problemem natury czysto teoretycznej - bo jakby istota rzeczy jest taka sama - stanowienie prawa - natomiast szczególna ranga Konstytucji i to, że ona ma charakter konstytucji sztywnej decyduje o tym, że w tejże ustawie zasadniczej powiedziane jest, w jakim to trybie zmiana konstytucji dochodzić będzie do skutku, i że jest to inny tryb niż w przypadku zmiany ustaw zwykłych. W związku z tym z uwagi na miejsce konstytucji w hierarchii źródeł prawa można pokusić się na to, żeby tą funkcję ustrojodawczą wyodrębnić.

Czy są jakieś inne funkcje parlamentu? - Jest na pewno funkcja kontrolna - ale tu zwracam państwa uwagę, że [o czym mówi w sposób jednoznaczny art. 95 ust 2: Sejm sprawuje kontrolę nad działalnością Rady Ministrów w zakresie określonym przepisami Konstytucji i ustaw.] ona należy tylko do Sejmu. Senat na mocy obecnej konstytucji został funkcji kontrolnej pozbawiony. Jest to na pewno jeden z argumentów za tym, aby poważnie zastanowić się nad sensem istnienia Senatu w takiej formie. Jedynie Sejm czy to przez wotum nieufności czy też wotum zaufania, interpelacje, zapytania, dezyderatów, opinii, może wpływać na wykonywanie władzy wykonawczej, może sposób jej wykonywania modelować, może w jakiś sposób je modyfikować, może tę władzę wykonawczą napominać, może dokonywać interwencyjnych zmian w jej składzie osobowym - nie ma tych kompetencji Senat.

Jest jeszcze taka funkcja, którą nazywamy funkcją kreacyjną. To jest zresztą dość mylące sformułowanie, bo może ono nam sugerować, że chodzi tutaj o tworzenie czegoś nowego - jakiejś nowej jakości, jakiegoś nowego podmiotu, a tymczasem chodzi tutaj o obsadzanie określonych urzędów państwowych, czyli innymi słowy w sposób bardzo uczony można by powiedzieć o nasycaniu urzędów substratem osobowym. Tutaj w przypadku tego nasycania możemy spotkać niemało i w Konstytucji samej i w ustawach np. Sejm za zgodą Senatu powołuje Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika praw dziecka, Prezesa NIK, Prezesa IPN, Generalnego Inspektora Danych Osobowych. Sejm samodzielnie dokonuje wyboru zastępcy przewodniczącego i członków Trybunału Stanu oraz sędziów Trybunały Konstytucyjnego, a na wniosek prezydenta Prezesa NBP. Sejm i Senat powołują / odwołują 4 posłów i 2 senatorów do składu Krajowej Rady Sądownictwa, członków KRRiT, i po 1/3 składu Rady Polityki Pieniężnej. Niektóre z tych kompetencji kreacyjnych wykonywane są przez sam Sejm inne także przez Senat, niektóre przez Sejm za zgodą Senatu, a jedna przez Sejm na wniosek prezydenta. To czy jest sens wyodrębniania tej funkcji kreacyjnej także jest przedmiotem sporu w doktrynie - gdyż dotyczy ona bardzo rozmaitych organów państwowych, niepowiązane ze sobą w sposób wyraźny, ale przyjmijmy - niech tam będzie, że jest ta funkcja kreacyjna.

Wydaje mi się, że innych funkcji jako takich wyodrębniać się nie powinno na tle konstytucji, że tutaj np. takie incydentalne działania jak choćby decydowanie o sprawach pokoju, przedłużania stanu wyjątkowego, czy wyrażanie zgody na ratyfikację umów międzynarodowych można w jakiś sposób przyporządkować innym funkcjom.

Tryb i zasady funkcjonowania Sejmu i Senatu. [także ogólnie].

Niezbędnymi tu będą obok Konstytucji regulaminy Sejmu i Senatu, a więc prosiłbym abyście państwo też do nich czasem zerkali. Oczywiście wypadałoby się zatrzymać na chwilę przy pewnych definicjach - kadencji i na posiedzeniu przede wszystkim.

Kadencja - jest to wieloznaczne sformułowanie, obecne nie tylko w języku prawniczym - definicji jest wiele, ale niech to będzie okres pełnomocnictw udzielonych Parlamentowi - czyli jest to taki okres, na jaki tenże parlament został wybrany i w jakim sprawować może swoje funkcje w określonym składzie pochodzącym z jednych wyborów. Art. 98 ust.1 będzie przedmiotem naszych rozważań w kontekście kadencji parlamentu. Powiada on, że Sejm i Senat są wybierane na czteroletnie kadencje. Kadencje Sejmu i Senatu rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji. Tak to z reguły bywa, że co 4 lata w październiku najczęściej jest pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu i pierwsze posiedzenie Senatu i z reguły w odstępie jednego dnia się one odbywają. Ostatnio chyba tak było, że Sejm zebrał się we wtorek, Senat w środę. Więc przyjmijmy, że jeśli Sejm zebrał się we wtorek o 10, a Senat w środę o 11 to kadencja i Sejmu i kadencja Senatu trwa od wtorku godziny 0:00. Przyjęta jest tu zasada tożsamości czasu trwania kadencji obu izb tzn., że one zaczynają się w tym samym momencie. Nawet, jeżeli to pierwsze posiedzenie Senatu z przyczyn jakiś np. natury technicznej by się nie odbyło to i tak jego kadencja już trwa od momentu zebrania się po raz pierwszy nowo wybranego Sejmu. Można by się to dostrzec kolejnego argumentu potwierdzającego supremację Sejmu - ustawodawca uzależnia początek kadencji Senatu nie od dnia jego pierwszego posiedzenia, ale od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu. Zaczynają się jednocześnie i kończą się jednocześnie. Jeśli za 4 lat powiedzmy znowu we wtorek zbierze się kolejny Sejm na pierwszym posiedzeniu, a środę o 11 senat to zarówno kadencja starego Sejmu i starego Senatu będą trwały do poniedziałku do 23:59. Jest to specyficzne uzależnieni czasu trwania Senatu od czasu trwania Sejmu, co jak się okaże ma jeszcze większe znaczenie w kontekście art. 98 - wraz ze skróceniem kadencji Sejmu skrócona zostaje również kadencja Senatu.

Niemniej jednak mamy tu do czynienia - jak zresztą w przypadku każdej zasady - o czym się państwo z bólem będziecie dowiadywać przez następne trzy lata - z pewnymi wyjątkami od zasady trwania kadencji przez 4 lata - wyjątki, które to dotyczą skrócenia bądź to przedłużenia kadencji Sejmu i Senatu.

Co do skrócenia kadencji Konstytucja przewiduje 3 takie przypadki. I zwracam uwagę na to, abyście państwo nie używali pojęcia samorozwiązanie Parlamentu / Sejmu, bo dziennikarze, którzy się lubują w tego rodzaju stwierdzeniach zauważyłem, że często używają tego pojęcia zamiast mówić o skróceniu kadencji. Nie ma instytucji rozwiązania czy też samorozwiązania - było coś takiego pod rządami Małej Konstytucji z 1992r. ale obecnie takiej instytucji nie ma.

Jakie to są trzy sytuacje, w których dojść może albo musi do owego skrócenia Kadencji Sejmu.

*** art. 98 ust. 3 powiada, że Sejm może skrócić swoją kadencję uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby posłów. Sejm może skrócić swoją kadencję w każdym momencie. W obecnym Sejmie też były różnego rodzaju próby podjęcia takiej uchwały o skróceniu kadencji - zresztą z góry skazane na niepowodzenie - po pierwsze osiągnięcie większości 2/3 głosów to jest kłopot, po drugie skrócenie kadencji uchwałą samego Sejmu wiąże się jednak z załamaniem takiej lukratywnej egzystencji posłów. Bardzo często nawet gorących zwolenników skracania sejmu powstrzymuje przed samym głosowaniem za skróceniem kadencji wspomnienie tezy, że „byt określa świadomość”, że jednak być posłem, a być byłym posłem to jest jednak konkretna różnica, a przecież nikt mu nie zagwarantuje, że dostanie się do sejmu kolejnej kadencji. Nie mniej jednak pamiętać należy, że taką pierwszą możliwością skrócenia kadencji Sejmu jest podjęcie uchwały przez samych posłów. Skrócenie kadencji Sejmu oznacza jednoczesne skrócenie kadencji Senatu - jest to podtrzymanie zasady tożsamości kadencji. Senat jednak nie może skrócić swej kadencji - co jest kolejnym argumentem na korzyść tezy, że Senat jest organem państwowym upośledzonym w stosunku do Sejmu. Mówienie w Polsce w kontekście bikameralizmu o jakiejś równorzędności izb ma niewiele wspólnego z prawdą.

są jeszcze 2 przypadki - art. 98 ust. 4 czyni taki propedeutyczny wstęp powiada, że Prezydent Rzeczypospolitej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu i Marszałka Senatu, może w przypadkach określonych w Konstytucji zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Wraz ze skróceniem kadencji Sejmu skrócona zostaje również kadencja Senatu. Wspomniane tu opinie Marszałków Izb nie mają żadnego wiążącego charakteru, gdyby nawet były negatywne to prezydent, jeśli by się uparł to śmiało mógłby kadencję Sejmu skrócić, gdyby zaszły okoliczności określone w Konstytucji.

***art. 155 ust 2 - związane jest ze sposobami powoływania rządu - więc teraz tylko bardzo ogólnie, gdyż będzie to tematem przyszłych wykładów. Jak państwo wiecie są w Konstytucji przewidziane trzy wariantywne procedury powoływania Rady Ministrów, które dochodzą do skutku jeżeli pierwsza się nie powiedzie to przechodzi się do drugiej, która jest łatwiejsza, a jeśli i ta zawiedzie przechodzi się do trzecei, o której mówi art. 155 ust. 1: Prezydent Rzeczypospolitej w ciągu 14 dni powołuje Prezesa Rady Ministrów i na jego wniosek pozostałych członków Rady Ministrów oraz odbiera od nich przysięgę. Sejm w ciągu 14 dni od dnia powołania Rady Ministrów przez Prezydenta Rzeczypospolitej udziela jej wotum zaufania większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Wymagana tutaj zwykła większość głosów to jest niewielki wysiłek dla Sejmu i co czynić należy gdyby Sejm nie udzielił wotum zaufania głosów mówi właśnie art. 155 ust. 2: w razie nieudzielenia Radzie Ministrów wotum zaufania w trybie określonym w ust. 1, Prezydent Rzeczypospolitej skraca kadencję Sejmu i zarządza wybory. Ta frazeologia „skraca” nam tutaj słusznie sugeruje, że jest to obligatoryjne skrócenie kadencji Sejmu, że nie jest to takie działanie dyskrecjonalne, nie jest to działanie ad libitum - prezydent nie ma możliwości manewru. Po prostu ten upływ 14 dni - bardzo wyraźnie określony, owe 14 dni mija, a gdy sejm w tym czasie albo w ogóle nie zabrał się za taki punkt porządku dziennego [przypuścimy] albo owszem zabrał się za taki punkt porządku dziennego, ale nie udało mu się zwykłej większości głosów uzyskać - co świadczyć może o dużym rozdrobnieniu politycznym Sejmu, o braku zaplecza politycznego koalicji, no i o takich względach jak o braku odpowiedzialności w ogóle za losy państwa - akurat to ostatnie jest normalne ze strony posłów. Ten fragment Konstytucji, który mówi o obligatoryjnym skróceniu Kadencji Sejmu przez Prezydenta w przypadku niepowołania rządu w tym trzecim najprostszym wariancie, pełni funkcję swoistego straszaka, takiego mieczu Damoklesa wiszącego nad Sejmem, żeby jednak, jeśli już doprowadzi się do tego trzeciego wariantu, co już w samo w sobie jest odznaką głębokiego kryzysu politycznego, żeby jednak udało się utargować choćby w rozmaity sposób tyle tych głosów żeby to wotum zaufania się rządowi dostało. I tu podobnie skrócenie kadencji Sejmu oznacza automatycznie skrócenie kadencji Senatu, a ów biedny w procedurze powoływania rządu nie uczestniczy w ogóle - nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. I tu jest chyba taki najjaskrawszy przykład tego, że ten Senat miałby polec za cudze winy. Jakie jest uzasadnienie tego? Jeżeli ustrojodawca opowiedział się jednoznacznie za tożsamością obu kadencji no to Senat siłą rzeczy musi liczyć się z tym, że nie ma żadnego wpływu na powoływanie rządu, że może stać się ofiarą nieodpowiedzialności posłów. Gdyby nie było tożsamości trwania kadencji byłby po prostu bałagan - chociaż to mi się wydaje, że to nie jest nie do zrobienia - gdyby kadencja Senatu mogła trwać nadal, ale znowu przyjęcie zasady dyskontynuacji prac parlamentu, która oznacza, że po zakończeniu kadencji Sejmu wszystkie te projekty ustaw pozostające w toku procedury legislacyjnej upadają, powoduje, że taki Senat po prostu nie miałby co robić.

***art. 225 co tyczy się budżetu państwa - „Jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu, Prezydent Rzeczypospolitej może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.” Tutaj proszę państwa są podobieństwa i różnice. Podobieństwem na pewno jest wina - nie w kategorii prawno karnej oczywiście - tak w kategoriach bardziej moralnych po stronie Sejmu - wina przewlekłości postępowania ustawodawczego - 4 miesiące to jest długo od złożenia od projektu ustawy do jej przedłożenia na biurko Prezydenta do podpisu. Gdyby nie było tego przepisu, a budżet państwa bardzo często jest przedmiotem targów politycznych, wszelkiego rodzaju przepychanek - na zasadzie tej krótkiej kołdry, którą każdy ciągnie w swoją stronę, ta ustawa budżetowa zanim dojdzie do skutku jest przedmiotem bardzo rozmaitych, przedziwnych akcji, to te przepychanki mogłyby trwać miesiącami - więcej niż 4, a jak wiemy rok budżetowy tożsamy z rokiem kalendarzowym musi funkcjonować w oparciu o ustawę budżetową. Jest to taki kolejny straszak - na ograniczenie rozwlekłości postępowania, ograniczenia partykularyzmu, skoro inne argumenty już do posłów nie przemawiają to może argument utraty stołka zrobi robotę. Różnica polega na tym, że takie skrócenie kadencji Sejmu przez prezydenta za niezwywiązanie się z tego terminu 4 miesięcy ma charakter fakultatywny. Jest wyraźnie powiedziane, że Prezydent „może” zarządzić i jeszcze tu przed Prezydentem jest 14 dniowy termin do zastanowienia się. To może być taka sytuacja, że jeżeli mija te 4 miesiące to te dwa tygodnie mogą być okresem takiej politycznej nerwówki. Ten przepis ma jakby takie dwa oblicza. Drugim obliczem może być to, że prezydent może chcieć zaszantażować parlamentarzystów tą możliwością odstąpienia od odebrania im stołków, jeżeli np. podejmą oni jakąś inną decyzję, ustawę po jego myśli - to zwłaszcza jeżeli prezydent i większość parlamentarna reprezentują odrębne obozy polityczne i to jest kohabitacja. I tu także Senat zostaje rozwiązany - ale tutaj już Senat ma pewien wpływ na treść ustawy budżetowej. Art. 223: Senat może uchwalić poprawki do ustawy budżetowej w ciągu 20 dni od dnia przekazania jej Senatowi. Nie mniej jednak on nie może jej odrzucać. 4 miesiące mają łącznie Sejm i Senat na uchwalenie budżetu z tym, że w Senacie nie może on leżeć dłużej niż 20 dni. Więc trzeba zaznaczyć, że jakkolwiek to nie jest wyłączna wina Sejmu to jednak przeważająca.

Poza tymi 3 możliwościami skrócenia kadencji Sejmu jest także przepis, który mówi o jej przedłużeniu. Art. 228 ust. 7 - odnosi się on do sytuacji zwanymi stanami nadzwyczajnymi, a więc stanem wojennym, wyjątkowym i klęski żywiołowej. W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu. Wybory do organów samorządu terytorialnego są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny.

Jest więc tak, że trwa sobie ten stan wyjątkowy, potem okres 90 dni karencji jakbyśmy sobie powiedzieli i gdyby w tym czasie miała upłynąć kadencja Sejmu ona upłynąć nie może, nie mogą być nowe wybory zarządzone - kadencja Sejmu i Senatu może upłynąć najwcześniej - w takim razie - 91 dnia po zakończeniu stanu nadzwyczajnego. Ale tak czy inaczej dotrzymane być muszą tutaj wszystkie te przepisy związane z terminami odnośnie do wyborów, o których mowa jest w art. 98 ust 5. Te wybory odbywają się nie później niż w terminie 45 dni od dnia zarządzenia skrócenia kadencji Sejmu.

Posiedzenie - jest to czas obrad izby objęty jednym i tym samym porządkiem. Tutaj, jak co do czasu trwania kadencji wypowiadała się wprost Konstytucja to oczywiście czas trwania posiedzenia w ogóle nie jest przedmiotem uregulowań konstytucyjnych, ustawowych czy regulaminowych. Możemy jedynie na podstawie obserwacji praktyki parlamentarnej stwierdzić, że czas trwania posiedzenia jest dowolny tzn. waha się on od wręcz kilkunastu minut do wielu dni. Ponieważ istotnym elementem, momentem, który świadczy o tym, że posiedzenie się zaczyna jest wypowiedzenie przez Marszałka bądź Wicemarszałka danej izby słów „otwieram posiedzenie” i od trzykrotnego uderzenia laską marszałkowską o podłoże i per analogiam słowa „zamykam posiedzenie” i uderzenie trzykrotne laską marszałkowską o podłogę jest tym elementem, który tożsamy jest z zakończeniem posiedzenia. Posiedzenie może być przerywane nieograniczoną liczbą przerw. Są to zarówno takie przerwy natury oczywistej jak przerwa na spoczynek nocny - bo przerwy obiadowe się eliminuje ostatnimi czasy, są też przerwy natury politycznej, jeżeli - to jest zwyczaj parlamentarny - którykolwiek klub parlamentarny zażąda przerwy, bo np. chce w tym czasie chce ustalić swoje stanowisko w określonej sprawie to tak się przyjęło po prostu, że marszałek, który przewodniczy obradom w danym momencie przychyla się do tego wniosku. Zdarzają się też przerwy znacznie dłuższe - na pierwszym posiedzeniu Sejmu bieżącej kadencji niewiele czasu minęło od jego rozpoczęcia i zarządzono przerwę, która trwała tydzień, a to się wzięło z tego, że wówczas jeszcze potencjalni koalicjanci w postaci PISu i PO nie dogadali się - a już było podobno - bardzo blisko - co do obsadzenia funkcji marszałka Sejmu, którym miał być poseł Komorowski i ten tydzień miał być poświęcony na zbliżenie stanowisk, aż w końcu okazało się, że właśnie w ciągu tego tygodnia stanowiska tych partii ostatecznie się rozeszły. Bywa czasem taka sytuacja - bo te posiedzenia z reguły zaczynają się we wtorek, środę, a trwają do piątku - - przypuśćmy - dajmy na to, że poza tymi przerwami, które były między wtorkiem a piątkiem to w piątek popołudniu zarządza się przerwę do następnej środy przypuścimy do godziny 9. W środę się wszyscy spotykają o godzinie 9 - nie ma żadnego stukania laską tylko marszałek stwierdza „wznawiam posiedzenie” - tak bardzo często dzieje się w przypadku głosowań - które to odbywają się po przerwie następnego dnia czy po weekendzie, marszałek po tych głosowaniach wygłasza formułę, że „zamyka posiedzenie” uderzy trzykrotnie laską marszałkowską i zaraz uderzy laską marszałkowską ponownie i powie, „że otwiera posiedzenie”, które zaplanowane było właśnie na tę środę, a w ostatni piątek miało się skończyć poprzednie, kiedy to w piątek już w godzinach wieczornych posłowie zaczynają opuszczać sejm - bo na pociąg, bo do domu itd. no to ten marszałek ugnie się pod presją sali, tym bardziej, że może już nie być kworum, więc zarządzić musi przerwę. Często przerwy mogą mieć charakter techniczny, mogą mieć charakter zwyczajowy czy polityczny właśnie. Może być przerwa związana z zastosowaniem środków dyscyplinarnych. Mieliśmy taką sytuację jak pamiętacie państwo może G. Janowski przemawiał i trzeba było przerwać posiedzenie właśnie i w tym czasie go wynieść za pomocą Straży Marszałkowskiej, a potem posiedzenie znowu wznowić.

Art. 113 Konstytucji mówi o jawności posiedzeń Sejmu. Odnieść to trzeba do art. 124 gdzie dowiemy się, że chodzi także o Senat. Posiedzenia Sejmu [Senatu] są jawne. Czego ma dowodzić czemu ma ona służyć. Służyć ma ona temu, że jakkolwiek by to nie było iluzoryczne - skoro naród sprawuje swą władzę przez swoich przedstawicieli - no to tenże naród powinien mieć możliwość obserwowania, uczestniczenia - chociaż biernego. Będziemy sobie mówili o statusie prawnym posła i senatora, powiemy o mandacie parlamentarnym wolnym -i wiemy, że on polega na tym, że mu nie możemy w ogóle kontrolować naszych wybrańców, nie możemy ich odwoływać, że stanowisk, które zajmują - natomiast namiastką tego jest - niestety tylko namiastką - to jest taki ta jasność cukierek do lizania przez szybę - szybę telewizora. Przejawia się ona w możliwości udziału publiczności w posiedzeniach. W Sejmie i Senacie są galerie, które służą do tego, aby miejsca tam zajmować. Publiczność na sali obrad jest trochę w sytuacji niekomfortowej - nie wolno jej np. bić braw, nie wolno oczywiście zawierać głosu z tej galerii, nie można wykonywać ruchów o charakterze rzucania przedmiotami, wylewania, wysypywania, wypadania. Zdarzało się oczywiście tak, że mimo tych wszelkich kontroli ta publiczność jakieś ulotki wysypywała tam z góry, albo rozwijała szybko transparenty o treści wybitnie politycznej. No jak wiemy w poprzedniej kadencji mieliśmy przykład posła Nowaka, który protestował na sali w sposób permanentny i na to nikt nie miał wpływu - poseł sobie staną za marszałkiem i sobie stał - gdyby był publicznością zostałby wywalony jak nic i tyle, a on sobie porostu stał z tym transparentem - wesoły człowiek, a wesołość sprzyja zdrowiu. Można wyprosić publiczność w takich sytuacjach, kiedy narusza porządek. Może być taka sytuacja, że ona będzie wyproszona w sytuacji utajnienia obrad. Poza takim bezpośrednim udziale publiczności jawności służą transmisje i retransmisje obrad Sejmu Senat, a także możliwość rejestracji dźwięku i obrazu przez dziennikarzy - istnienie poza lożą dla publiczności takie loży prasowej. Jawności służ także wydawanie sprawozdań stenograficznych. Szczęśliwie w naszej bibliotece wydziałowej te sprawozdania stenograficzne są od 1944r. od KRNu. Tak jak Dziennik Ustaw jest jedynym miejscem gdzie można znaleźć autentyczny tekst aktu prawnego to sprawozdanie stenograficzne jest jedynym miejscem gdzie można odnaleźć wierny przebieg posiedzenia łącznie z takimi odgłosami anonimowymi, albo tam kursywą jest napisane głupio mówi, wyłączyć mikrofon - odgłos z sali.

Art. 113 zawiera wyjątek od zasady jawności obrad: jeżeli wymaga tego dobro państwa, Sejm [Senat]może bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, uchwalić tajność obrad. - konia z rzędem temu kto powie co to jest dobro państwa jako wymóg tajności obrad - bo to jest bardzo pojemne stwierdzenie -na dobrą sprawę można by go używać co chwilę. Tym nie mniej wystarczy wniosek 30 posłów a w Senacie 10 senatorów by poddać pod głosowanie i takie obdarły oddać utajnieniu. Tajność obrad, a nie tajność posiedzenia oznacza, że decyzje, które były podjęte w czasie takiej części posiedzenia będą podane opinii publicznej. Regulamin Senatu wspomina tu jeszcze, że na poziomie niejawnym nie można głosować nad żądną ustawą.

Status Posła i Senatora.

Wrócić tu trzeba do pojęcia wolnego mandatu parlamentarnego, którego to konstrukcja została przyjęta w ustroju polskim i tenże mandat wolny to jest mandat: generalny, niezależny, nieodwoływalny. Wypadałoby zastanowić się czy te cechy tego mandatu wolnego mają jakieś odbicie w Konstytucji.

Właśnie tak na marginesie - gdy mówimy o statusie Posła, Konstytucja, aby uniknąć rozległości językowych używa terminu Poseł, terminu Sejm i potem przykładowo w art. 108 stanowi, że do Senatorów stosuje się analogiczne rozwiązania.

Art. 114 ust. 2 mówi, że Posłowie są przedstawicielami Narodu -to nie tylko jest nawiązanie do art. 4 ust. 2, który taką przewagę dla demokracji przedstawicielskiej - pośredniej nam deklaruje, ale to jest ilustracja tej cechy mandatu wolnego, jaką jest generalność. Przez to, że mandat wolny jest generalny rozumieć należy iż Poseł /Senator wyraża wolę całego narodu -Posłowie - wszyscy niezależnie od przynależności politycznej, niezależnie od ich przynależności terytorialnej, od jakiejkolwiek innej cechy, która mogłaby ich różnicować reprezentują cały Naród rozumiany jako wszyscy obywatele RP. Więc zarówno tych, którzy brali udział w wyborach, jaki tych co nie brali udziału w wyborach. Zawsze podkreślam ze szczególnym naciskiem konieczność obrony tego wyborcy negatywnego tj. tego, który nie poszedł do wyborów - on również jest reprezentowany przez tych posłów, których sam nie wybierał - on również sprawuje zwierzchnią władzę w RP. Czy to ma jakieś znaczenie praktyczne określenie, że Posłowie [Senatorowie] reprezentują cały Naród? W praktyce powinno to wyglądać w taki sposób, że w swojej działalności nie powinien czuć się poseł ograniczony przez jakieś partykularyzmy np. przy ustawie budżetowej powinien przedkładać interes ogólnokrajowy nad interes lokalny, bo ta ciągle przykrótka kołdra - jak się to określa budżet przy deficycie - skutkuje tym, że np. niektóre inwestycje finansowane z budżetu mogą dość do skutku w całości inne tylko częściowo. Oczywiście to, o czym ja mówię jest tylko takim idealnym założeniem - natomiast często się zdarzają takie sytuacje przy budżecie, że posłowie czy senatorowie z danego okręgu wyborczego zawiązują taką nieformalną koalicję ponad podziałami politycznymi po to aby wywalczyć jakieś pieniądze dla określonej części kraju. W tym sensie ten przepis nie ma jakiegoś większego znaczenia praktycznego - chodziło tu raczej o podkreślenie, że jeśli Naród jest suwerenem - Naród niepodzielny - tym bardziej, że jest to państwo unitarne, że obie izby reprezentują ten Naród w taki sam sposób - że poseł związany jest nie z okręgiem wyborczym, nie z partią polityczną, a właśnie z Narodem.

Czy mandat jest niezależny? Art. 104 ust 1 zdanie drugie: Nie wiążą ich [posłów i senatorów] instrukcje wyborców. To jest jeszcze bardziej kontrowersyjna cecha mandatu wolnego niż poprzednia. Oznacza to iż, Poseł, Senator nie jest związany żadnymi prawnymi obowiązkami względem wyborców tzw. nie ma obowiązku składania im jakichkolwiek sprawozdań ze swojej pracy, nie ma obowiązku uzgadniania z nimi swojego stanowiska. Nie można w jakikolwiek sposób wyegzekwować od Posła czy Senatora realizacji rzeczywistej woli obywateli - woli suwerena. Dlaczego ta cecha jest kontrowersyjna? Jak państwo wiecie i jeszcze się będziecie w tej wiedzy pogłębiać w ciągu trzech kolejnych lat studiów na rozmaitych przedmiotach to przecież wyłonienie kogoś na określone stanowisko - czy to droga wyborów czy to nominacji, powołania czy jakąkolwiek inną - ono skutkuje albo tym przynajmniej skutkować powinno, że ten który daną osobę na dane stanowisko kreuje to może w jakiś sposób wpływać na jej funkcjonowanie, udzielać jej instrukcji, wytycznych i egzekwować ich wykonywanie, może wymagać uzgadniania poszczególnych decyzji. Np. jeśli Sejm wybiera Rzecznika Praw Obywatelskich to ów składa regularnie sprawozdanie ze swej działalności. Jeżeli prezydent powołuje kogoś na stanowisko ministra - to ten ktoś też nie może być pewien swojego dnia ani godziny. Istnieje nawet możliwość złożenia z urzędu samego prezydenta. Więc jest to bardzo kontrowersyjną cechą mandatu wolnego właśnie ta posunięta ad absurdum niezależność Posłów / Senatorów. Ten moment nazywany aktem wyborczym - ta chwila, w której wyborca wrzuca kartkę do urny to jest moment bardzo przełomowy w tych relacjach jakie istnieją między potencjalnym parlamentarzystą, a jego wyborcami. Ci kandydaci aspirujący do bycia Posłem / Senatorem - w czasie kampanii wyborczej uciekają się do rozmaitych bardziej czy mnie rozmaitych sposobów działających na świadomość mają w jakiś sposób przekonać o tym, że jedyną, idealną osoba predestynowaną do zajęcia miejsca w parlamencie jest właśnie ten a nie inny człowiek. Państwo obserwujecie od lat, do jakich sposobów uciekają się kandydaci. Jest tak, że to takie umizgiwanie się do elektoratu ono oczywiście kończy się z dniem poprzedzającym tą jednodniową ciszę wyborczą i ono już nie ma żadnego dalszego ciągu - moment wrzucenia kartki wyborczej do urny to jest ten moment, od którego te osoby, które zostaną wybrane - a właściwie dzień poprzedni - dzień ciszy wyborczej - nie będą o nic nas prosiły i nie będą się musiały z niczego względem nas wywiązywać. Zwróćcie państwo uwagę, że ta kampania wyborcza nie jest to tylko takie bardzo proste stwierdzenie „oddaj na mnie głos” ale ono jest poparte szeregiem obietnic najczęściej - oddaj na mnie głoś ponieważ ja wybuduje autostrady, mosty, drogi, znacie państwo te nierealne hasła - zlikwiduję bezrobocie itd. Tu wcale Kononowicz nie jest czymś odmiennym na tle innych kandydatów - tyle, że oni są ubrani w garnitury i mówią bardziej literacko. Nikt z ich nie ma na pewno zamiaru nic z tego realizować, to jest tylko takie oddziaływanie na resztki nadziejni, które tkwią w społeczeństwie łudzącym się o zmiany na lepsze. Ale ciągle ci aspirujący do miana pożal się Boże elity politycznej - nie wiem, kto ukuł takie dziwaczne stwierdzenie, ciągle są przekonani, że ten ciemny lud da się na to nabrać znów - no dali się nabrać w ubiegłam roku - to też nie ma wątpliwości - ci, którzy zagłosowali na obecnie rządzących mogą sobie pluć w brodę. Rozmaite przedziwne sposoby są takiego oddziaływania na ów ciemny elektorat. Ja pamiętam państwo jeszcze byli malutcy bardzo wtedy jak była kapania do Sejmu I Kadencji, który był niesamowicie rozproszony politycznie, taka Polska Partia Zielonych jedna z wielu tych partii ekologicznych to była partia niejakiego Janusza Bryczkowskiego i w tym bezpłatnym czasie antenowym, ta Partia Zielonych w tym czasie antenowym wykorzystywała takiego bio-energo terapeutę światowej sławy, który nazywał się Lech Szach - nikt w życiu nie słyszał o Lechu Szachu ani przed ani po tej kapani. Było studio wyborcze i Lech Szach stał była muzyczka taka relaksacyjna i on nic nie mówił tylko robił takie ruchy - tak naganiał rękami - Lech Szach swoją magiczną siłą miał te głosy wyborców ściągać i to w telewizor oczywiście. Po wynikach patrząc jego skuteczność była niewielka.

Niezależność mandatu - ona jest jakby obudowana szeregiem takich gwarancji - takich jak immunitet parlamentarny, o którym będziemy sobie mówić szczegółowo czy to niepołączalność, czy kwestia prowadzenia działalności gospodarczej to jest taka sytuacja - oczywiście trudno powiedzieć na ile te zasady mają odgraniczyć działalność posła od innych sfer. Nie za bardzo jestem przekonany, co do tego czy ta niezależność ma się jakoś do tego mandatu wolnego sensu stricte. Bo jeśli niezależność de facto oznacza niezależność od wyborców od ich woli to, ta niepołączalność czy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej danego rodzaju to jest raczej niezależność od wpływu innych poza parlamentarnych środowisk np. środowisk biznesowych, to ma być antidotum na nadużywanie mandatu poselskiego w sprawach niezwiązanych z wykonywaniem funkcji poselskich. To by byłą taka niezależność senu largo.

Trzecia cecha mandatu wolnego - najbardziej kontrowersyjna - nieodwoływalność - i tutaj niespodzianka na tle pozostałych cech - gdybyśmy chcieli znaleźć dla tej cechy zakotwiczenie w Konstytucji to go nie znajdziemy. Otóż nie ma w Konstytucji RP słów jakichkolwiek, które miałyby powiadać, że posłowie / senatorowie są nieodwoływalni. Samo słowo nieodwoływalność sugeruje, że chodzi tu o niemożność odwołania posła czy senatora przed upływem kadencji. Dlaczego to jest cecha niezwykle kontrowersyjna - to jest myślę oczywiste - tylko gwoli pewnego ukierunkowania myśli. Jeżeli już przy owej niezależności powiedziałem już, że na tle rozmaitych innych kompetencji kreacyjnych, jeśli ktoś kogoś powołuje na pewne stanowisko to może wymagać od niego stosownych zachowań, może udzielać mu poleceń, egzekwować ich wykonywanie itd. no i teraz dodam jeszcze jedno -może go odwołać. Niesamowita nierównorzędność stron tego stosunku prawnego zwanego mandatem parlamentarnym jest bardzo rażąca. Po jednej stronie jest elektorat, a po drugiej poseł / senator. Ten elektorat ma tylko wrzucić tę kartkę wyborczą do urny i od tego momentu nie wolno mu niczego oczekiwać od parlamentarzystów, niczego egzekwować od nich i wreszcie nie można ich odwoływać. Te skandale, które mają miejsce w Sejmie być może zaowocowałyby tym, że w ciągu minionego roku - koniecznym byłoby wymienić z 2/3 posłów - gdyby takowa procedura była przewidziana. Tymczasem proszę państwa, dlaczego w Konstytucji o tym się nic nie pisze? W Małej Konstytucji z 1992 roku było napisane, że instytucja odwołania posła nie istnieje. Ustojodawca w obecnej Konstytucji do tego nie nawiązuje. I tu powstaje pytanie czy on do tego nie nawiązuje świadomie czy przez zaniedbanie. Przeważa taka konstatacja w literaturze, że jeżeli już w art. 104 ust. 1 napisano o tej generalności, o tej niezależności no to jakby uznano, że tak immanentną, nieodzowną cechą mandatu wolnego parlamentarnego, że nie ma potrzeby o niej pisać. Ja generalnie przychylając się do tej tezy jakkolwiek będąc przeciwnym nieodwoływalności ja mogę tylko postawić takie teoretycznie pytanie w myśl zasady, że co nie jest zabronione to jest dozwolone czy można wszcząć postępowanie mające na celu odwołanie konkretnego posła / senatora. Odpowiedź nie jest jednoznaczna - jakkolwiek ona zbliżona jest do negatywnej, ale, z jakiej przyczyny - jak wiadomo Konstytucja nic o tym nie mówi i można by próbować dokonać takiego aktu, ale nie ma jakiejkolwiek ustawy, która przewidywałaby odwoływalność posłów i senatorów. Nie ma takiej ustawy gdyż uchwalić ja by musieli ci właśnie posłowie i senatorowie - było by to podcinanie gałęzi, na której sami siedzą. Natomiast teoretycznie rzecz biorąc należy założyć taką sytuację, że może do laski marszałkowskiej być skierowany projekt ustawy ze strony któregokolwiek podmiotów inicjatywy ustawodawczej o odwoływaniu posłów i senatorów. Jestem bardzo ciekaw, jakich merytorycznych argumentów używano by za i jakich przeciw. BO jeśli rzeczywiście Konstytucja czegoś nie zabrania uważajmy to za dozwolone. A co więcej zgodnie z art. 8 ust 2. przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio. Tutaj koniecznym by było poczynić wywód teoretyczno - prawny czy przepisem Konstytucji jest też przemilczenie pewnej sprawy i czy jest to przemilczenie świadome. Ale nawet, jeśli ono było nieświadome to powiadam ja nie widzę przeszkód przed złożeniem do Sejmu projektu ustawy o prawie odwoływalności posłów i senatorów - niemniej jednak musiałaby być to ustawa bardzo kazuistyczna, bardzo szczegółowa - byłaby swego rodzaju odwróceniem ordynacji wyborczej tzn. szereg przepisów ordynacji musiałaby powtarzać. Oczywiście to jest pewnego rodzaju fantasmagoria, bo zawsze pojawi się opór - opór nie tylko związany z przytwierdzeniem posłów do stołków i lukratywnych pensji, ale także opór natury prawnej, bo zaraz pojawią się „niezależne” ekspertyzy, że skoro Konstytucja mówi o mandacie wolnym i niezależnym to siłą rzeczy mówi też o nieodwoływalnym - do czego ja tak do końca nie jestem przekonany. Kwestia jest też o tyle dziwna, że nie ma np. projektu obywatelskiego, a wystarczy zebrać tylko 100 tyś. podpisów.

Art. 104 ust. 2 jeszcze powiada nam o tym, że Przed rozpoczęciem sprawowania mandatu posłowie składają przed Sejmem ślubowanie: Ustęp 3 tegoż artykułu mówi, że Odmowa złożenia ślubowania oznacza zrzeczenie się mandatu.

Gwarancje niezależności mandatu.

Niepołączalność - incompatibilitas - artykuł 102 i art. 103 są tu istotne, ale nie tylko, gdyż sama Konstytucja odsyła także do ustaw.

Art. 102. Nie można być równocześnie posłem i senatorem. - no i bardzo dobrze, to już byłoby zbyt dobrze niektórym.

Przywołać tu potrzeba także art. 132 Konstytucji - gdzie jest powiedziane, że prezydent nie może pełnić żadnego innego urzędu ani żadnej innej funkcji publicznej z wyjątkiem tych, które są związane ze sprawowanym urzędem. W art. 103 nie jest powiedziane, że mandatu parlamentarnego nie można łączyć z funkcją Prezydenta RP - ale z uwagi na art. 132 nie ma takiej potrzeby tutaj o tym wspominać.

Art. 103. 1. Mandatu [Senatora] posła nie można łączyć z funkcją Prezesa Narodowego Banku Polskiego, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i ich zastępców, członka Rady Polityki Pieniężnej, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ambasadora oraz z zatrudnieniem w Kancelarii Sejmu, Kancelarii Senatu, Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej lub z zatrudnieniem w administracji rządowej. - to jest wyliczenie stanowisk z pełnieniem których nie można łączyć mandatu posła / senatora. Taka niepołączalność ma być teoretycznie antidotum na utrwalenie trójpodziału włazy. Tzn. że jeżeli ktoś zajmuje określone stanowisko w jednej z tych trzech władz to nie powinien łączyć go z innymi. I tutaj, jeżeli ustrojodawca tak twierdzi, że nie może poseł pełnić wyżej wymienionych funkcji no to siłą rzeczy jakoś się wiąże z tym, że skoro sejm wykonuje funkcję kontrolną, skoro sejm uczestniczy w wyłanianiu niektórych z tych stanowisk no to powinien trzymać się z daleka od ingerowania w funkcjonowanie tych organów.

Nie może poseł / senator pracować w administracji rządowej. Ja byłbym tak generalnie zwolennikiem art. 103 ust. 1 gdyby nie raki rażący wyjątek, który jest zwarty w zdaniu drugim Zakaz ten nie dotyczy członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej. To już mi się wydaje być nie tyko jaskrawe naruszenie zasady podziału władzy jak i otwieranie pola do nielimitowanego tworzenia nowych stanowisk w administracji rządowej. Tutaj proszę pańśtwa gdyby rzeczywiście przeglądnąć skład Rady Ministrów to łatwo można by dojść do wniosku, że większość ministrów albo sekretarzy stanu [pierwszy zastępca ministra]- to są zarazem posłowie, jest tamm też i senator. Zauważalna jest taka niebezpieczna tendencja do mnożenia stanowisk sekretarzy stanu. To jest tak, że jeśli gdzieś trzeba upchnąć posła czy senatora to się go robi sekretarzem stanu. Jeżeli ten poseł albo senator jest zarazem ministrem albo sekretarzem stanu - a jego doba także trwa 24 godziny tylko - to być może mam jakąś zbyt ograniczoną wyobraźnię, ale nie potrafię sobie wyobrazić, iż on obie te swoje funkcje zarówno parlamentarną jak i rządową ma czas wypełniać rzeczywiście rzetelnie i dobrze. Najwięcej czasu spędza pewnie w Lancii rządowej, kursującej między ministerstwem, a sejmem.

Czy mandat posła lub senatora można łączyć z funkcją wiceministra? Egzaminator mógłby postawić dwóję zarówno za odpowiedź na tak, ja i za odpowiedź na nie. A dlaczego - a dlatego, że pojęcie wiceministra jest to pojęcie potoczne - za wice ministra rozumie się sekretarza stanu i podsekretarza stanu w administracji rządowej. Art. 103 ust. 1 zdanie drugie mówi, że poseł czy senator może być sekretarzem stanu w administracji rządowej - wniosek podsekretarzem stanu poseł czy minister być nie może.

Czy mandatu poselskiego i senatorki można łączyć z funkcją sekretarza stanu? Egzaminator mógłby postawić dwóję zarówno za odpowiedź na tak, ja i za odpowiedź na nie. A do dlatego, że nie napisano tam czy chodzi tam o sekretarza stanu a administracji rządowej czy nie. Są także sekretarze stanu w prezydenta, których dotyczy bezwzględny zakaz łączenia ich funkcji z mandatem posła czy senatora.

Art. 103 ust. 2 Sędzia, prokurator, urzędnik służby cywilnej, żołnierz pozostający w czynnej służbie wojskowej, funkcjonariusz policji oraz funkcjonariusz służb ochrony państwa nie mogą sprawować mandatu poselskiego [senatorskiego].

Ustęp ten został w sposób wyraźny graficznie odróżniony od ustępu pierwszego - stanowiąc oddzielne unormowanie, które jak się powiada w literaturze ma troszeczkę inne znaczenie. To unormowanie jak się powiada nie jest związane z zasadą podziału władzy, lecz przede wszystkim ma gwarantować apolityczność, określonych stanowisk. W ustępie pierwszym najważniejsze było „mandatu posła nie można łączyć z” a tutaj podmiot tego zdania - bardzo rozbudowany „sędzia ….” czyli oni są tutaj istotą tego przepisu, nie mandat, poseł czy senator ale piastuni określonych stanowisk. Czy to chodzi tylko o apolityczność - generalnie rzecz biorąc zgadzam się, że chodzi tu o apolityczność z wyjątkiem tego sędziego ponieważ tutaj wydaje mi się, że to nadal jest związane z podziałem władzy jednak. Nie można jak to jest choćby w tym podręczniku leżącym przede mną tak sobie pisać, że chodzi tu o apolityczność wyłącznie, że podział władzy miał swój refleks w ustępie pierwszym, a w drugim odzwierciedlona jest apolityczność - niekoniecznie.

Art. 103 ust 3. Inne przypadki zakazu łączenia mandatu poselskiego z funkcjami publicznymi oraz zakazu jego sprawowania może określić ustawa. przepis ten ma charakter odesłania do ustawy. Bowiem ten wymieniony dopiero, co katalog nie ma charakteru wyczerpującego. Na pewno poseł czy senator [czego państwo w Konstytucji nie znajdziecie] nie może:

a) zasiadać w zarządzie powiatu bądź w zarządzie województwa,

b) pełnić funkcji prezydenta ani burmistrza miasta oraz wójta gminy,

c) łączyć mandatu z funkcją prezesa IPNu.,

d) łączyć mandatu z funkcją Rzecznika Interesu Publicznego i jego zastępców,

e) łączyć mandatu z funkcją Generalnego Inspektora Danych Osobowych,

f) łączyć mandatu z mandatem do Parlamentu Europejskiego,

g) nie może być zatrudniany na podstawie stosunku pracy w NIKu, w Biurze TK, Biurze RPD, Biurze RPO, Biurze KRRiT, Krajowym Biurze Wyborczym, oraz w Państwowej Inspekcji Pracy.

Ograniczenie prowadzenia działalności gospodarczej przez posła czy senatora.

Sprawę tą reguluje art. 107.

Nie można używać takiego, jednoznacznego stwierdzenia, że poseł czy senator w ogóle nie może prowadzić działalności gospodarczej. Działalność gospodarcza posłów i senatorów jest ograniczona w tym sensie, iż w zakresie określonym ustawą poseł [senator] nie może prowadzić działalności gospodarczej z osiąganiem korzyści z majątku Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego ani nabywać tego majątku to ma charakter przede wszystkim antykorupcyjny. Czy to jest skuteczne? Skuteczne jest w sensie ustępu drugiego za naruszenie zakazów, o których mowa w ust. 1, poseł, uchwałą Sejmu podjętą na wniosek Marszałka Sejmu, może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, który orzeka w przedmiocie pozbawienia mandatu. Zatem można uznać ten zapis za lex perfecta, ponieważ pewnego rodzaju straszak tutaj funkcjonuje w postaci wszczęcia postępowania przed Trybunałem Stanu. Ale to też nie jest tak, że to postępowanie się wszczyna z urzędu. Ta uchwała może być podjęta jedynie na wniosek Marszałka Sejmu - to jest dosyć szczególne stwierdzenie, bo w regulaminie Sejmu jest o tym, kto może zgłaszać projekty uchwał Sejmu- kilka jest tych podmiotów, a tu się bardzo wyraźnie wskazuje na tylko jeden z nich. I jeżeli Marszałek Sejmu nie będzie zainteresowany ukaraniem takiego posła to po prostu takiego wniosku do Sejmu nie złoży. Obok tej regulacji Konstytucyjnej musimy się odnieść do ustawy o sprawowaniu mandatu posła i senatora. Jaki jest zakres prowadzenia działalności gospodarczej przez posła określony ustawą? Ustawa używa troszeczkę innej nomenklatury powiada, że posłowie i senatorowie nie mogą prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek lub wspólnie z innymi osobami z wykorzystaniem mienia państwowego lub komunalnego, a także zarządzać taką działalnością lub być w jej prowadzeniu przedstawicielem czy pełnomocnikiem.

Kim jeszcze nie mogą - nie mogą być członkami władz zarządzających, kontrolnych lub rewizyjnych, ale i pełnomocnikami handlowymi przedsiębiorców, a także pełnomocnikami zakładów, których udział posiada państwo lub komunalne osoby prawne.

Nie mogą posiadać pakietu większego niż 10% udziałów / akcji w spółkach prawa handlowego z udziałem państwowych lub komunalnych osób prawnych albo podmiotów gospodarczych, w których takie osoby uczestniczą.

Corocznie do 15 marca mają na ręce marszałka właściwej izby składać oświadczenie o swoim stanie majątkowym, które sporządza się wedle stanu na 31 grudnia poprzedniego roku. Oświadczenia te są jawne - można się z nimi zapoznać także w Internecie. Tam są informacje o zasobach pieniężnych, o nieruchomościach posiadanych, o akcjach i udziałach w spółkach prawa handlowego, o nabyciu od Skarbu Państwa, od innej Państwowej Osoby Prawnej, Gminy lub związku międzygminnego mienia podlegającego zbyciu w drodze przetargu, dane o prowadzeniu działalności gospodarczej - tej, którą mu wolno prowadzić oraz o stanowiskach zajmowanych w spółkach prawa handlowego. W tym oświadczeniu mają być zawarte też informację dotyczącą małżeńską wspólnością majątkową. Jeśli ktoś w politykę wielką rusza pierwsza rzecz, co robi to wszystko przepisuje na żonę - rozdzielność majątkową stosuje.

Obok instytucji oświadczeń majątkowych jest taka instytucja jak rejestr korzyści tj. rejestr o jawnym charakterze, który prowadzony jest przez właściwych marszałków dla Posłów i Senatorów, raz do roku publikowany i to jest taki rejestr, do którego posłowie i senatorowie są obowiązani składać informacje o wszystkich stanowiskach i zajęciach gdziekolwiek wykonywanych z tytułu, których pobiera się wynagrodzenie, a także o pracy zawodowej wykonywanej na własny rachunek, także informacje o udziale w organach spółek prawa handlowego, spółdzielni i fundacji, nawet wówczas, gdy z tego tytułu osoba ta nie pobiera świadczeń pieniężnych. Także informacje o faktach materialnego wspierania prowadzonej przez tego parlamentarzystę działalności publicznej oraz o darowiznach, jeżeli ich wartość przekracza 50% najniższego wynagrodzenia. Także zgłasza się informację o wyjazdach krajowych i zagranicznych niezwiązanych z pełnioną funkcją jeśli koszt ich nie został pokryty przez parlamentarzystę lub jego małżonka albo instytucje ich zatrudniające bądź też partie polityczne, do których należą.

Jeszcze ustawa zawiera pewne zakazy podobnej natury. Mianowicie posłowie i senatorowie nie mogą:

a) Posłowie i senatorowie nie mogą podejmować dodatkowych zajęć ani otrzymywać darowizn, mogących podważyć zaufanie wyborców do wykonywania mandatu - jest to bardzo eufemistyczne stwierdzenie - bo jeśli w ogóle mają ujawniać darowizny otrzymywane przekraczające wartością połowę najniższego wynagrodzenia, a zakazuje się im przyjmowania darowizn mogących podważyć zaufanie do wykonywania mandatu - no to - tu nie ma jasno określonej dolnej granicy - to jest leges imperfekta.

b) Poseł lub senator jest obowiązany powiadomić odpowiednio Marszałka Sejmu lub Marszałka Senatu o zamiarze podjęcia dodatkowych zajęć, z wyjątkiem działalności podlegającej prawu autorskiemu i prawom pokrewnym - kolejne stwierdzenie, za którym nie stoi żadna sankcja.

c) Posłowie i senatorowie nie mogą powoływać się na swój mandat ani posługiwać tytułem posła lub senatora w związku z podjętymi dodatkowymi zajęciami bądź działalnością gospodarczą prowadzoną na własny rachunek lub wspólnie z innymi osobami. - to jest jakieś takie dziwaczne, a jeśli się powołają cóż też się stanie?. Jeśli poseł prowadzać jakiś kiosk z warzywami napisze na szyldzie „poseł Jan Kowalski” czy to będzie naruszenie tego zakazu czy nie - to bardzo trudno wychwyć, w jakim momencie następuje takie naruszcie, a w jakim nie.

Uprawnienia Posłów i Senatorów:

a) Poseł i senator ma prawo, na terenie kraju, do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego oraz przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej. Tyczy się to transportu drogowego, kolejowego, lotniczego oraz wodnego. Są pewne wątpliwości czy koleje linowe tu się zaliczają czy nie. Należy uznać, że raczej tak - jeżeli poseł będzie wykonywał swój mandat na Gubałówce i przemawiał tam do Narodu musi się przecież jakoś tam dostać. Z delegacją w ręku wsiada w linówkę i do góry. Myślę, że wyciągi krzesełkowe czy orczykowe - nie mają charakteru publicznego - gdyby miały to ów poseł śmiało mógłby przemawiać z wysokości krzesełka za pieniądze podatników.

b) Posłowie i senatorowie otrzymują bezpłatnie dzienniki urzędowe i druki sejmowe lub senackie. U nas w bibliotece ich brakuje, a tymczasem w pokojach sejmowych zawsze są kilogramy tych druków nigdy nierozciętych, nigdy nieczytanych.

c) prawo do otrzymania paszportu dyplomatycznego na okoliczność delegacji zagranicznej oraz diety na pokrycie kosztów takiej podróży.

d) Posłowie i senatorowie otrzymują koperty z papierem listowym, oznaczone odpowiednim nadrukiem, do prowadzenia korespondencji związanej z wykonywaniem mandatu bez uiszczania przez nich opłat pocztowych. Posłowie mają taki żółty pasek na tej kopercie i nadruk „Poseł na Sejm”, Senatorowie „Senator RP” i pasek niebieski. Parlamentarzyści dostają ryczałtem pewną ilość kopert i znaczków tylko na dokonywanie korespondencji związanej tylko z wykonywaniem mandatu, a co z tajemnicą korespondencji, którą można wyeksplikować wprost z konstytucji. Kto jest w stanie stwierdzić na poczcie, kto jest adresatem tej koperty - czy to jest list do cioci, czy to jest jednak odpowiedź na zapytanie wyborcy w merytorycznej sprawie. Teraz życzenia świąteczne do rodzin posłów będą wysyłane w ostatnich tegorocznych kopertach. Po co płacić to 1,3 zł skoro posłowie głodują i po zapomogi też biegają - zawsze do przodu.

Krzysztof Kononowicz (ur. 21 stycznia 1963 w Kętrzynie) - kandydat na prezydenta Białegostoku oraz kandydat do Rady Miejskiej Białegostoku z okręgu wyborczego numer 4 w roku 2006, startujący z ramienia Komitetu Wyborczego Wyborców "Podlasie XXI wieku", z wykształcenia kierowca-mechanik. „Chcę zrobić dla naszego miasta Białegostoku następujące rzeczy. Zlikwidować całkowicie dla młodzieży alkohol, papierosy i narkotyki. Usprawnić w naszym Białymstoku komunikację miejską, miejską i dalekobieżną. Tak! Bo nasza komunikacja jest bardzo, bardzo słaba, bardzo zła. Otworzyć zakłady i miejsca pracy dla młodzieży i dla ludzi, tak i chcę bardzo, bardzo to zrobić. Usprawnić w naszym mieście i na całym Podlasiu, żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego. Żeby starsi ludzie mogli przejść, bo nawet teraz dochodzi do mnie, skargi, postulaty, apelują starsze ludzie w podeszłym wieku, że młodzież zaczepia. A ja się nie dziwię się, że młodzież starszych ludzi zaczepia, napada, napadają i tak dalej. Bo młodzież nie ma pracy, nie ma pracy! Zakłady nasze w Białymstoku są rozwalane zanim zbudowane. Zamiast usprawnić Białystok, żeby miejsca pracy, tak jak Fasty są rozwalone, tak jak mleczarnie tu w Białymstoku, tak jak Spomasz w Starosielcach. Tak jak inne zakłady są rozwalane. I chcę też wyprowadzić policję na ulice. Chcę wyprowadzić policję, żeby policja pilnowała całego naszego porządku, bo od tego jest policja i straż miejska. Od tego oni są! Od tego są oni! Od tego są. A w urzędzie u mnie miejskim będzie ład i porządek. Nie będzie biurokractwa, nie będzie łachmactwa, tylko naprawdę ludzie będą. Zimową porą będą szykować architekci plany budowy dróg, plany budowy dróg. Podkreślam jeszcze raz: plany budowy dróg. A na wiosnę wyjdziemy z budową ulic i... ulic, bo jake mamy drogi? Jake mamy? Co się stało się pod Jeżewem? Co się stało się? A kierowcy też będą przez policję surowo karani, za alkohol, za papierosy, za wszystko. I jeszcze też usprawnię granice w Kuźnicy i Bobrownikach, że granica między nami a Białorusią będzie naprawdę, naprawdę będzie granica, że nie będzie przemytu, ani alkoholu, ani papierosów, ani narkotyków”

24



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Notatki z wykładów, Prawo Konstytucyjne - Wykład 4 - Konstytucja
PREZYDENT, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYTUCYJNE-WYKŁAD, Konstytucy
Notatki z wykładów, Prawo Konstytucyjne - Wykład 3 - Konstytucja
TRYBUNAL KONSTYTUCYJNY, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYTUCYJNE-WYKŁA
Pojecia na egzamin, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYTUCYJNE-WYKŁAD, K
TRYBUNAL STANU, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYTUCYJNE-WYKŁAD, Konst
konstytucjne, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYTUCYJNE-WYKŁAD, Konstyt
RZECZNIK PRAW OBYWATELSKICH I RZAD, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYT
Notatki z wykładów, Prawo Konstytucyjne - Wykład 2 - Konstytucja
SEJM I SENAT, Prawo UMK notatki, Prawo - cały I rok, SEMESTR II, PRAWO KONSTYTUCYJNE-WYKŁAD, Konstyt
WYKŁADZINA CENNIK SPIS DYWANIKÓW
spis wykład I sem 2010
Prawo rzymskie - prawo osobowe, prawoznawstwo, polskie prawo konstytucyjne, Logika i wykładnia prawa
PRAWO KONSTYTUCYJNE I (wykłady)
Budownictwo przemyslowe spis wykładów
Osada E Wyklady z geodezji i geoinformatyki 3 Osnowy geodezyjne SPIS TRESCI
Konstytucja wykłady zaliczenie
Bardzo obszerny zestaw zagadnień egzaminacyjnych z wyczerpującymi odpowiedziami, prawoznawstwo, pols
PRAWO KONSTYTUCYJNE - WYKŁAD 4, Studia Administracja WSAP, Konstytucyjny system organow panstwowych

więcej podobnych podstron