Ojciec Pio (1887-1968), > # @ a a a Religia modlitwy


Promieniowanie świętości

0x08 graphic
     Ojciec Pio był niewątpliwie największą charyzmatyczną osobistością naszych czasów. Był i na zawsze pozostanie niezwykle czytelnym i żywym znakiem obecności ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Zbawiciela. Jego kanonizacja 16 czerwca 2002 r. to wyjątkowe wydarzenie w życiu całej wspólnoty Kościoła katolickiego. Przez pięćdziesiąt lat nosił na swoim ciele ciągle świeże i nieustannie krwawiące rany, stygmaty męki i ukrzyżowania Jezusa Chrystusa, których nie udało si.ę wyleczyć żadnymi lekarstwami. Od jego osoby emanował niebiański zapach, który wielu ludzi odczuwało nieraz z odległości tysięcy kilometrów. Posiadał dar bilokacji, dzięki czemu mógł się przemieszczać w dowolne miejsce na kuli ziemskiej. Otrzymał od Boga dar czytania myśli i ludzkich sumień. Poprzez jego pośrednictwo Jezus dokonywał cudownych, spektakularnych uzdrowień. Posiadał charyzmat kontaktu z duszami czyśćcowymi oraz mistycznych objawienień Jezusa, Matki Bożej, świętych i aniołów. Dzięki o. Pio nawróciło się wielu najbardziej zatwardziałych, walczących z Bogiem ateistów, komunistów i masonów. Jego kapłańska posługa była nieustanną, zażartą walką z duchami nieczystymi o dusze grzeszników. Był zakonnikiem, który dzięki modlitwie, zakochał się w Bogu. Często powtarzał: "Pragnę umrzeć kochając Boga; albo śmierć, albo miłość. Bo życie bez tej miłości jest gorsze od śmierci".

     Jego ziemskie życie naznaczone było nieustannym fizycznym i duchowym cierpieniem. Niesłusznie oskarżono Go o oszustwa i mistyfikację, zarzucano oszczerstwa, zdradę ślubu czystości, ubóstwa, upokarzano do końca jego ziemskiego życia. Ojciec Paolo Rosii, postulator beatyfikacji o. Pio napisał: "Zrozumiemy lepiej wielkość tego człowieka, jeśli uświadomimy sobie, do jakiego punktu doszła wrogość niektórych przedstawicieli Kościoła i jego własnych współbraci". Z wielką pokorą i wiarą przyjmował o. Pio wszystkie upokorzenia, oskarżenia i oszczerstwa. Historia jego ziemskiego życia była odzwierciedleniem niesłusznych oskarżeń i cierpień Chrystusa, którego skazano na śmierć jako największego złoczyńcę.

     Wierzyć i ufać do końca

     Świętość życia o. Pio wyraziła się przede wszystkim w heroicznej wierze. Wierzył i ufał Bogu zawsze, a szczególnie w sytuacjach, kiedy po ludzku nie było nadziei. Tak pisał o swojej wierze i zaufaniu Bogu: "Mam takie zaufanie do Jezusa, że choćbym widział otwarte piekło przed sobą, a sam znalazł się na krawędzi przepaści, to bym nie zwątpił, nie traciłbym ufności, nie rozpaczał, ale pokładał w Nim nadzieję. Do tej ufności pobudza mnie jego łagodność. A gdy rozważam wielkie boje, które stoczyłem z szatanem (i odniesione zwycięstwa), jakie przy Bożej pomocy stały się mym udziałem, to nie jestem w stanie nawet ich wyliczyć. I gdyby Jezus, odwieczne Słońce, mnie nie oświecił, nie ujął za rękę, to ileż razy - któż wie? - zachwiałaby się moja wiara, moja nadzieja i pomniejszyła moja miłość, a mój umysł pogrążyłby się w ciemności? Widzę jasno, że to Jego działanie jest owocem Jego nieskończonej miłości. On mi niczego nie odmówił, więcej powiem: On mi dał więcej, niż prosiłem".

     Nic lękaj się boju, jaki szatan toczy z tobą

     Ojciec Pio przypomina swoim duchowym dzieciom, że szatan robi wszystko, aby człowiek nie szedł drogą wiary prowadzącą do zjednoczenia z Bogiem. Dlatego ostrzega: "Niech cię nie dziwi i nie przeraża szaleńczy atak szatana, który odczuwasz wiele razy. On, jak wiesz, do śmierci będzie prześladował dusze, które nie będą chciały dać mu posłuchu, nie będą chciały mu ulec. Jego nienawiść staje się tym większa, im lepiej widzi, że wniwecz obracają się nadzieje na zdobycie tych dusz dla siebie. A ty dalej postępuj właściwą drogą; umacniaj się modlitwą, pokorą, niczym nie ograniczoną ufnością do Bożej pomocy. Oddaj się całkowicie Bogu Ojcu jako Jego umiłowane dziecko. Rzuć się w Jego pełne miłości ramiona i nie lękaj się boju, jaki szatan stacza z tobą. On nie może nic uczynić duszy, która całą swą ufność w Bogu pokłada. On ciebie jedynie atakuje, ale w granicach, w jakich mu na to pozwolono z góry; Bóg nie dozwoli nigdy, aby pokusa dręczyła cię ponad twe siły".

0x08 graphic
     Przy innej okazji o. Pio pisze: "Nie trzeba się niczego lękać, bo Pan nie opuści nas i nie dozwoli, by nad nami panował szatan. Bóg jest wierny i nie dopuści do tego, by pokusa była mocniejsza od naszych sił. On jedynie pozwolił naszemu nieprzyjacielowi, by dręczył nas, ale tak, by to służyło jego ojcowskim planom, dla uświęcenia naszej duszy i by to przyniosło większą chwałę Jego Majestatowi. Dlatego bądź dzielny i zachowuj pokój ducha, gdyż Pan jest we wnętrzu twego serca. On będzie wraz z tobą i dla ciebie walczył. Do kogo więc będzie należało zwycięstwo? Kto może być od Niego mocniejszy? (...) Czy zwycięstwo nie będzie należało do takiej duszy, która stara się jedynie Bogu podobać, z ufnością zwraca się do Niego i oczekuje spełnienia się Jego zamierzeń? Mówisz o swej słabości wobec tak potężnego nieprzyjaciela twojej duszy; tak, ale nabierz ducha u najsłodszego naszego Pana, gdyż musisz wiedzieć, im większa nędza i słabość duszy, to tym bardziej winna ona zawierzyć mocy (Pana), nie ufać sobie i być dumna ze swojej słabości. O, gdyby tak wszystkie dusze doświadczyły owej świętej słabości, to byśmy nie oglądali tylu ich upadków i to w każdej chwili! Nie zdarzyło się bowiem, by jakaś dusza, która doświadcza swojej słabości i która zwraca się do Boga o pomoc, mogła upaść. Tylko wówczas dusza doznaje sromotnej klęski, gdy zbytnio ufa w swoje siły i myśli, że sama może się oprzeć i stawić czoła pokusom. Biedaczka, myślała, że już dotyka nieba, tu w jednym momencie została strącona aż do bram piekła! A więc pokładaj ufność (w Panu) i nabierz odwagi! Nie przerażaj się przedłużającym się atakiem szatana. Słabość, którą odczuwasz, nie stanie się przyczyną twego upadku, gdy pamiętając o niej, będziesz czuwał i modlił się. Będziesz wtedy silny mocą, którą da ci Bóg. Natomiast niechybnie upadniesz, gdy zbytnio będziesz ufał sobie. Wtedy bardzo szybko doświadczysz swojej nędzy i słabości. Powtarzam ci to jeszcze raz i będę stale powtarzał: nie lękaj się, ale coraz bardziej pokładaj ufność w Bożym miłosierdziu, upokarzaj się przed naszym dobrym Bogiem i dziękuj Mu za wszystkie łaski, których ci raczył udzielić i aż do tej chwili udziela. Wymaga On od nas wdzięczności, choć my nie będziemy mogli nigdy w sposób należyty wywdzięczyć się za te tak liczne łaski, którymi nas ubogaca. Staraj się zawsze zachowywać to, co ci powiedziałem; stawiając czoła wyzwaniu, zwyciężysz wszystkie zakusy i złość piekła, z Bożą pomocą dostąpisz zbawienia. Staraj się zawsze modlić i przyjmuj cierpienie zgodnie z Bożym zamiarem i wolą. Niech doda ci otuchy myśl o nagrodzie, która czeka na ciebie, a która nie jest znowu aż tak daleka".

     Mistyczne zaślubiny przez wiarę

     Dzięki heroicznej wierze i całkowitemu zaufaniu Bogu o. Pio doświadczył już tutaj na ziemi największego szczęścia, a mianowicie tajemnicy zjednoczenia w miłości z Chrystusem. Są to mistyczne zaślubiny przez wiarę. Ojciec Pio dzieli się osobistym doświadczeniem, pisząc w jednym ze swoich listów, że wiara jest jedynym środkiem do zjednoczenia się z Bogiem w miłości. Aby to mogło się dokonać, "dusza winna oddać się kontemplacji, winna się oczyścić ze wszystkich niedoskonałości, i to nie tylko aktualnych, co dokonuje się przez oczyszczenie zmysłów, ale także ze wszystkich zwyczajnych niedoskonałości, jakimi są niektóre uczucia, niewłaściwe przyzwyczajenia, z których dusza nie wyzwoliła się przy oczyszczeniu zmysłów, a które pozostały w niej na podobieństwo korzeni. To oczyszczenie dopełnia się przez oczyszczenie ducha, w czasie którego Bóg najwyższym światłem przenika całą duszę, ogarnia ją wewnętrznie, zupełnie ją odnawia. To najwyższe światło, które Bóg wprowadza do owych dusz, dotyka ich w sposób bolesny i napełnia uczuciem osamotnienia duchowego do tego stopnia, że doznaje niesłychanych wprost udręk i daje odczucie śmierci. Aktualnie dusze te nie są w stanie pojąć działania tego Bożego najwyższego światła. To zaś dzieje się dla dwóch powodów: najpierw to światło jest tak wzniosłe i subtelne, że wprost przekracza możliwość pojęcia duszy i dlatego jest ono dla tychże dusz raczej ciemnością i udręką niż światłem. A drugi powód to ten, że dusze te są wprost nikczemnością i nieczystością. Dlatego (to najwyższe światło) jest po prostu dla nich ciemnością, po wodującą udrękę i ból; zamiast pociechy zadaje wielkie cierpienie w sferze zmysłów, ogromne udręki i straszliwe utrapienia we władzach duchowych. To wszystko zdarza się już na początku, gdy to Boskie światło napotyka na dusze nieprzygotowane do zjednoczenia z Bogiem i dlatego ogarniając je, dokonuje oczyszczenia, a gdy się ono dokona, światło to przenika dusze, wynosząc je do oglądania i zjednoczenia się z Bogiem w sposób doskonały. A więc niech cieszą się w Panu z tej wielkiej godności, do jakiej zostały wyniesione, i niech całkowicie poddają się ufnpści w Panu, jak to czynił święty Hiob, który za sprawą Pana znalazł się również: w tak trudnej sytuacji, a jednak miał nadzieję, że po ciemnościach zobaczy światłość".

     Św. Pio apeluje do każdego z nas: "A więc głowa do góry! Krocz zawsze naprzód po drogach Bożej miłości, uznając to za pewnik, że im bardziej twoja wola będzie zjednoczona z wolą Bożą i do tego zjednoczenia będzie dążyć, to tym bardziej będzie wzrastała twoja doskonałość. Miejmy zawsze to przed oczyma, że ziemia jest miejscem wałki, a dopiero w niebie otrzymujemy nagrodę. Pamiętajmy, że jesteśmy na ziemi wygnania, a prawdziwą ojczyzną jest niebo, i że za nim trzeba nieustannie tęsknić. Postępujmy więc z żywą wiarą, mocną nadzieją i gorącą miłością na drodze do nieba, żarliwie pragnąc - bo jesteśmy jeszcze pielgrzymami - byśmy w ów dzień wyznaczony przez Boga, mogli z duszą i ciałem zamieszkać w raju. Kierujmy stale nasze myśli ku niebu, gdzie jest prawdziwa nasza ojczyzna, której ziemia jest tylko nikłym obrazem; zachowujmy pogodę ducha i spokój w każdym radosnym czy smutnym wydarzeniu".

Red.

Znaki i cuda

     Jezus Chrystus objawił nam nadprzyrodzoną rzeczywistość, nauczając oraz czyniąc znaki i cuda. Mówił: Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie (J 4,48). Znaki i cuda mają bardzo ważne miejsce w procesie kształtowania się i dojrzewania naszej wiary. Ich głównym zadaniem jest pobudzenie umysłów i sumień, po to aby ludzie mogli z ufnością i wdzięcznością przyjąć dar wiary.

     Znaki i cuda mają prowadzić do zjednoczenia w wierze i miłości z osobą Chrystusa, wskazują na istnienie wspaniałej rzeczywistości życia po śmierci, którą przygotował nam Bóg. Cuda są zawsze dziełem Pana Boga, który, aby je sprawić, często posługuje się wybranymi przez siebie ludźmi. Istnieje pewna prawidłowość, a mianowicie im większa jest świętość danego człowieka, tym większe cuda Bóg czyni za jego pośrednictwem. W czasie przygotowań do procesu beatyfikacyjnego o. Pio zebrano 104 grube tomy dokumentów i zeznań o różnego rodzaju znakach i cudach, które Pan Bóg dokonał za pośrednictwem tego wielkiego świętego. Cuda i znaki, które zaistniały dzięki wstawiennictwu o. Pio, wprawiają w zdumienie i zakłopotanie świat nauki, a szczególnie ludzi, dla których Bóg jest daleką i mało realną rzeczywistością. Niech tych kilka przykładów uświadomi nam, że jeżeli z prostą i pokorną wiarą otwieramy swoje serce przed Bogiem, to wtedy namacalnie doświadczamy ewangelicznej prawdy, że "dla Boga nie ma nic niemożliwego" (Łk 1 ,37).

     Nieustannie trwający cud

     Gemma di Giorgi urodziła się w 1939 r., a obecnie mieszka w Riberze, w prowincji Agrigento. Od urodzenia była niewidoma, ponieważ przyszła na świat bez źrenic. Jej rodzice byli zrozpaczeni, z medycznego punktu widzenia nie było żadnej nadziei, ponieważ w takim przypadku ślepota jest nieodwracalna. Rodzice często prowadzili Gemmę do kościoła, prosząc o cudowne uzdrowienie. Babcia Gemmy nie traciła jednak nadziei i swoje modlitwy o przywrócenie wzroku dla wnuczki kierowała do Boga za pośrednictwem o. Pio. Napisała nawet list do niego, powierzając mu sprawę niewidomego dziecka. O. Pio odpisał, że będzie się modlił. W końcu Babcia zdecydowała się pojechać razem wnuczką do San Giovanni Rotondo. Po przybyciu na miejsce udały się najpierw do kościoła i stanęły w kolejce do konfesjonału, gdzie spowiadał o. Pio. Gemma nie przystąpiła jeszcze do pierwszej Komunii św., ale była już przygotowana do Jej przyjęcia. Po pierwszej spowiedzi (18 czerwca 1947 r.) Gemma przyjęła pierwszą Komunię św. z rąk o. Pio, który uczynił na jej oczach znak krzyża.

     Wracając pociągiem z San Giovanni Rotondo do domu, Gemma odzyskała zdolność widzenia. Zawołała z radością: "Babciu, ja widzę, widzę cafy świat". Badania u najlepszych specjalistów potwierdziły niesamowity fakt: Gemma doskonale widzi, chociaż nie ma źrenic. "Jest to dla mnie rzecz niewytłumaczalna - stwierdził jeden ze specjalistów - brak źrenic jest równoznaczny ze ślepotą, dlatego nie można zrozumieć, w jaki sposób to dziecko jest w stanie cokolwiek widzieć". Prof. Caramazza z Perugii po dokładnych badaniach stwierdził, że oczy Gemmy są bez źrenic i nie są zdolne do widzenia czegokolwiek. Jednak dziecko doskonale widzi i jest to przypadek, którego po ludzku nie da się wytłumaczyć. Gemma do dnia dzisiejszego posiada normalny wzrok pomimo braku źrenic. Jest to nieustannie trwający cud, który uświadamia nam, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.

     Wskrzeszenie dziecka

     Doktor Sanguinetti, jeden z najbliższych współpracowników o. Pio, był świadkiem nadzwyczajnego wydarzenia. Pewnego dnia, w kolejce czekających na spowiedź u o. Pio stanęła kobieta z walizką w ręce. Kiedy przyszła jej kolej, podeszła do konfesjonału i zaczęła głośno płakać, otworzyła walizkę, pokazując o. Pio zawinięte w szmaty zwłoki około sześciomiesięcznego dziecka. Kobieta ta wybrała się w drogę z ciężko chorym dzieckiem, które w czasie podróży zmarło. Zrozpaczona ukryła zwłoki w walizce i jechała dalej z nadzieją, że ojciec Pio wymodli cud. Na jej widok o. Pio bardzo się wzruszył. Wziął ciało niemowlęcia w swoje dłonie i modlił się. Po pewnym czasie oddał dziecko matce mówiąc: "Przestań wrzeszczeć, nie widzisz, że twoje dziecko śpi?" Rzeczywiście dziecko, cudownie przywrócone do życia, spokojnie oddychało.

     Nawrócenie masońskiego dziennikarza Alberto del Fante

     Del Fante był członkiem loży masońskiej i na łamach czasopisma "Laicka Italia" pisał liczne artykuły, w których kpił i ośmieszał o. Pio, twierdząc, że jest manipulatorem, któremu udaje się zwodzić tysiące łatwowiernych ludzi. Po jakimś czasie poważnie zachorował jego ukochany siostrzeniec. Badania wykazały, że En-rico ma gruźlicę kości i płuc. Medycyna była bezsilna, nie było żadnej nadziei na wyleczenie. Dwóch krewnych chorego chłopca udało się do San Giovanni Rotondo, aby prosić o pomoc o. Pio, który powiedział im, że Enrico na pewno wyzdrowieje. Ałberto del Fante nie dając wiary zapewnieniu o. Pio stwierdził, że jeżeli chłopiec wróci do zdrowia, to wtedy sam pojedzie z pielgrzymką do San Giovanni Rotondo. I rzeczywiście, ku wielkiemu zdumieniu wszystkich, Enrico w sposób cudowny odzyskał pełne zdrowie. Dla Ałberto del Fante fakt ten stał się duchowym wstrząsem. Pojechał do San Giovanni Rotondo, gdzie po spotkaniu i spowiedzi u o. Pio nawrócił się. W ten sposób mason Ałberto stał się żarliwym katolikiem i synem duchowym o. Pio.

     Uzdrowienie z nieuleczalnego inwalidztwa

     Giuseppe Canaponi w czasie jazdy motocyklem zderzył się z ciężarówką. Stan jego był krytyczny, lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Przez długi okres czasu pozostawał na granicy życia i śmierci. Powrót do zdrowia trwał bardzo długo. Wszystko zakończyłoby się szczęśliwie, gdyby nie fatalnie połamana noga. Przez półtora roku przebywał w klinice ortopedycznej w Sienie, później przeniesiono go do szpitala Rizzoli w Bolonii. Wszystkie zabiegi nie przyniosły żadnego rezultatu. Noga pozostała zupełnie sztywna z powodu włóknistego zesztywnienia lewego stawu kolanowego.

     Po wielu latach leczenia lekarze uznali, że Giuseppe jest nieuleczalnie chory i pozostanie kaleką do końca życia. Wiadomość ta przyczyniła się do wielkiego załamania, rozgoryczenia i złości, którą Canaponi wyładowywał przede wszystkim na swojej żonie. Poruszał się przy pomocy kuł, ale zesztywniałą i pokrytą ranami nogę udawało mu się wlec tylko przez kilka metrów. Kiedy upadał na ziemię, z wściekłością bluźnił przeciwko Bogu i ludziom. Był ateistą i nie wierzył w możliwość cudu. Często kpił i wykrzykiwał obelgi i przekleństwa pod adresem o. Pio.

     W miarę upływu czasu sytuacja z nogą zaczęła się pogarszać. Giuseppe był bliski rozpaczy. Po kilku miesiącach wielkich cierpień zdecydował się w końcu pojechać razem z żoną i synem Augusto do San Giovanni Rotondo. Po przyjeździe na miejsce z wielkim trudem dotarł do kościoła oo. Kapucynów. Giuseppe postanowił pójść do spowiedzi do o. Pio. Kiedy znalazł się przy kratkach konfesjonału, o. Pio spojrzał na niego tak przenikliwym wzrokiem, że cały zaczął drżeć, jakby był pod działaniem silnego elektrycznego napięcia. Ojciec Pio zaczął mówić pierwszy, przedstawiając mu całą historię jego życia, tak jakby znał go od lat. Mówił łagodnie, ale jasno dawał mu do zrozumienia, jak bezsensowne było jego zachowanie i stosunek do Boga. Giuseppe był tak zaskoczony i oszołomiony tym, co usłyszał od o. Pio, że zupełnie zapomniał o swojej nodze. Kiedy otrzymywał rozgrzeszenie, znowu odczuł wstrząs w całym ciele. Ukląkł, przeżegnał się, nie zwracając uwagi na nogę, później wstał, wziął kule i odszedł równym krokiem. Tak był przejęty odbytą spowiedzią, że zupełnie nie zdał sobie sprawy z tego, że normalnie chodzi. Dopiero żona uświadomiła mu, że został cudownie uzdrowiony. Krzyknęła z radością: "Giuseppe ty chodzisz!" Ze zdziwieniem spojrzał na kule, które trzymał w rękach, z niedowierzaniem zaczął zginać nogę, skakać, biegać, chodzić. Noga się całkowicie zagoiła. W końcu z radości zaczął płakać i krzyczeć: "Jestem zupełnie zdrowy!". Kiedy następnego dnia poszedł podziękować o. Pio, święty zakonnik odpowiedział z uśmiechem: "Ja tylko modliłem się za ciebie. Uleczył cię Bóg".

     Lekarze z kliniki w Sienie byli zaszokowani, kiedy dokładnie zbadali Giuseppe. Zdjęcia rentgenowskie wykazały, że włókniste zesztywnienie stawu kolanowego w ogóle nie ustąpiło. W świetle nauki nie było w ogóle możliwe, aby mógł zginać nogę i normalne chodzić. Tymczasem Giuseppe Canaponi miał pełną sprawność ruchową i doskonale chodził. Był to tak niesamowity przypadek, że prof. Giuntini przedstawił go na kongresie naukowym w Rzymie. Prof. Giuntini z Uniwersytetu Sieneńskiego, który był równocześnie dyrektorem kliniki ortopedycznej, tak zakończył opis tego nadzwyczajnego uzdrowienia: "Nagłe i całkowite odzyskanie zdolności ruchowych stawu jest w przypadku Canaponiego faktem wyjątkowym, który nie znajduje logicznego wytłumaczenia w świetle dotychczasowych osiągnięć nauki".

     Tego rodzaju cudownych uzdrowień było tak dużo, że nikt nie jest w stanie wszystkich ich zebrać i spisać. Ojciec Pio na widok chorych często płakał i z ojcowską czułością obejmował cierpiących, którzy prosili go o uzdrowienie. Aby wyprosić uzdrowienie chorych, o. Pio brał na siebie ich cierpienia i ofiarowywał je Bogu. Mówił: "Za wszystko trzeba płacić. Muszę płacić za to wszystko, o co proszą mnie moje dzieci".

     Dla o. Pio uzdrowienie fizyczne miało prowadzić do uzdrowienia duchowego, a więc do takiego poddania się woli Bożej, aby potrafić dziękować Mu za wszystkie doświadczenia życiowe, a przede wszystkim za cierpienie. Ojciec Pio pisze: i "Jezus dał mi zrozumieć, że najlepszą próbą i potwierdzeniem miłości jest cierpienie... Nie wiem, co się zdarzy w przyszłości, wiem tylko jedno, i to z całą pewnością: Pan nie umniejszy niczego ze swoich obietnic". "Nie lękaj się - powtarza mi wiele razy Jezus - ześlę na ciebie cierpienie, ale dam ci też siły. Pragnę, by twoja dusza przez codzienne, duchowe męczeństwo została oczyszczona i poddana próbie. Nie lękaj się tego, że ja dopuszczam, by szatan cię dręczył, byś odczuwał niesmak życia w świecie, byś doznawał udręk nawet od osób ci najdroższych. Nic nie zdoła pokonać tych, którzy jęczą pod brzemieniem krzyża, który ja przygotowałem, a czynią to wszystko dla mojej miłości, bo ja ich wspieram". "Ileż to razy - powiedział mi wcześniej Jezus - byłbyś mnie opuścił, mój synu, gdybym cię nie ukrzyżował?" "Pod krzyżem człowiek uczy się miłości, a ja go daję nie wszystkim, ale tylko tym, którzy są mi bardzo drodzy".

     Nawrócenia za sprawą o. Pio

     Dzięki o. Pio nawróciło się wiele słynnych włoskich osobistości, między innymi komediopisarz Luigi Antonelli (1882-1942), pisarz turyński Pitigrilli, rzymska aktorka Lea Padovani, piosenkarz Aurelio Ferro (cieszący się wielką popularnością we Włoszech w latach 50. i 60.), aktorka Silvana Pampanini, (w latach 50. nosiła przydomek "narzeczonej Włoch"), aktor komediowy Carlo Campa-nini, prof. Mario Spallone (słynny lekarz Togliattiego, założyciela komunistycznej partii Włoch), rzeźbiarz Francesco Messyna (legenda współczesnej sztuki), Fausto Coppi (legendarny włoski kolarz) oraz wielu innych.

0x08 graphic
     Nawrócenia są niewątpliwie największymi cudami, ponieważ przez powrót człowieka do Boga, dokonuje się radykalna przemiana ludzkiego ducha. Ojciec Pio nie wygłaszał kazań i konferencji, natomiast większość swego czasu przeznaczonego na apostolską działalność spędzał w konfesjonale. W latach dwudziestych i trzydziestych spowiadał po 19 godzin dziennie. Później z powodu złego stanu zdrowia musiał ograniczyć ilość godzin spędzonych w konfesjonale. Podczas spowiedzi u o. Pio dokonywały się cudowne nawrócenia. Na samym początku magnesem przyciągającym tysiące ludzi do San Giovanni Rotondo były stygmaty, nieustannie krwawiące rany, które pojawiły się na ciele o. Pio, nawracali się najbardziej zatwardziali grzesznicy, masoni, komuniści, którzy otwarcie walczyli z Kościołem. Jednym z pierwszych bardzo głośnych nawróceń był przypadek wybitnego prawnika, adwokata Cesarego Festy. Był doradcą króla włoskiego Wiktora Emanuela III, burmistrzem Arenzano. W młodym wieku wstąpił do loży masońskiej i osiągnął jeden z najwyższych stopni wtajemniczenia. W sposób bezkompromisowy zwalczał Kościół katolicki. Często ze swoim kuzynem dyskutowali na temat cudów. Pewnego dnia kuzyn powiedział mu, że jeżeli pojedzie do o. Pio, przekona się, że cuda rzeczywiście istnieją. C. Festa postanowił pojechać do San Giovanni Rotondo, ale tylko w tym celu, aby zdemaskować oszusta, którym w jego przekonaniu był o. Pio. Kiedy już znalazł się w klasztorze i stanął blisko świętego zakonnika rozmawiającego z grupą pielgrzymów, w pewnym ten podszedł do niego i zapytał: "Cóż takiego się stało, że pan, będąc masonem, przyszedł tutaj?" Zmieszany adwokat potwierdził swój ą przynależność do masonerii i na pytanie, jaką pełni tam funkcję odpowiedział, że jego zadaniem jest zwalczanie Kościoła. Ojciec Pio z uśmiechem odprowadził adwokata na bok i długo z nim rozmawiał. Po zakończeniu rozmowy Cesare Festa ukląkł i poprosił o spowiedź. Od tej chwili z całych sił pragnął naprawić całe zło, które dotąd uczynił. Wiadomość o nawróceniu słynnego masona odbiła się głośnym echem w całej Italii. Na tajnym zebraniu loży masońskiej, w czasie którego miano z niej wykluczyć Cesarego Festę, nawrócony adwokat odważnie przyznał się do wiary i powrotu do Kościoła katolickiego odwołał również przysięgę, któn złożył, wstępując do loży masońskiej. Cesary Festa stał się duchowym synem Ojca Pio i odważnym apostołem wiary. Wprawdzie masoneria starała się na wszelkie sposoby utrudniać mu życie, to jednał Festa nie dał się zastraszyć i bez leki dawał świadectwo prawdzie.

     Nawrócenie Festy było przykładem dla innych. Między innymi prof. Ezic Saltamerenda, znany naukowiec, chcąc zrozumieć, co spowodowało nawrócenie żarliwego masona, sam pojechał do o Pio. Po spotkaniu ze świętym zakonnikiem profesor nawrócił się.

     Jednym z najgłośniejszych nawrócer był powrót do Kościoła i porzucenie komunizmu przez marksistowską aktywistkę Italię Betti, którą znano w całych Włoszech jako "herod babę Karola Marksa" Była profesorem matematyki i jedną z czołowych przywódców włoskiej partii komunistycznej. Przez wiele lat objeżdżała włoskie miasteczka i wsie na czerwonyrr motocyklu propagując ateistyczny komunizm oraz laickie nauczanie i walcząc c to, by wyrwać z rąk katolickich księży : zakonów osierocone w czasie wojny dzieci, które zostały przez nich przygarnięte Betti przypadkowo trafiła do San Giovanni Rotondo i tam, podczas spotkania z o. Pić nawróciła się, publicznie wyznając cała swoją przeszłość. Zrezygnowała z działalności politycznej, zamieszkała na peryferiach miasta, oddając się pokucie i modlitwie. Idąc za jej przykładem szeregi partii komunistycznej opuściło wielu innych członków, wśród nich był Giovanni Gigliozzi, redaktor komunistycznego dziennika "Avanti".

     Dużo się mówiło o nawróceniu Constantego Rosatelli, który był najbardziej bojowym komunistą w rejonie rzymskich Castelli, specjalistą od ulicznych blokad i organizatorem wieców. Pewnego dnia zobaczył przyglądającego mu się uważnie kapucyna. Odtąd każdej nocy śnił mu się ten sam zakonnik i zapraszał, aby go odwiedził. Kiedy po raz pierwszy Rosatelli usłyszał o o. Pio i zobaczył jego zdjęcie, zadrżał z wrażenia, ponieważ rozpoznał, że jest to ten sam zakonnik, który mu się każdej nocy śni. Rosatelli pojechał natychmiast do San Giovanni Rotondo, wyspowiadał się u o. Pio i stał się gorliwym katolikiem, zrywając wszelkie powiązania z komunistyczną partią.

     Giovanni Bardazzi był niezwykle gorliwym agitatorem Włoskiej Partii Komunistycznej. Pewna bliska mu osoba prosiła o. Pio, aby pomodlił się o zbawienie jego duszy. Po modlitwie o. Pio Giovanni zapadł w trzygodzinną śpiączkę. Obudził się z niej z wielkim przerażeniem, ponieważ śniło mu się piekło, skąd dochodziły nieludzkie jęki i swąd siarki. Natychmiast pojechał do San Giovanni Rotondo, gdzie wyspowiadał się u o. Pio, Po jakimś czasie przyjechał ponownie, aby przekazać mu do spalenia siedemdziesiąt legitymacji członkowskich byłych towarzyszy partii komunistycznej. Od tego czasu często zjawiał się u o. Pio, przyprowadzając mu byłych partyjnych towarzyszy, którzy nawracali się.

     Lekarz z San Gioyanni Rotondo, Francesco Ricciardi, był przekonanym ateistą, który zawzięcie zwalczał o. Pio. Zachorował na raka żołądka, konsylium lekarskie stwierdziło, że pozostało mu tylko kilka tygodni życia. Pomimo bliskiej śmierci Ricciardi był nieugięty, nie chciał pojednać się z Bogiem. Stwierdził, że chce umrzeć tak, jak żył. Ojciec Pio wybrał się do niego w odwiedziny. Długo ze sobą rozmawiali. Po tej rozmowie umierający lekarz płacząc ze wzruszenia poprosił o spowiedź i Komunię św. Po spowiedzi o. Pio powiedział do niego: "Twoja dusza już wyzdrowiała, a teraz wyzdrowieje twoje ciało". I rzeczywiście Ricciardi w sposób cudowny wrócił do pełnego zdrowia, zaprzyjaźnił się z o. Pio, prowadził odtąd życie gorliwego katolika.

     Dla wszystkich nawróconych kroczących wąską i stromą drogą wiary o. Pio daje następującą radę:

     "Ucisz niepokoje dręczące twe serce i wypędź ze swej wyobraźni wszystkie przygnębiające cię myśli i uczucia". Jezus zawsze jest z tobą, nawet wtedy, kiedy nie czujesz Jego obecności. Właściwie nigdy nie jest tak blisko ciebie, jak podczas twych duchowych bojów. Błagam cię, nie krzywdź Go przez nawet najmniejsze podejrzenie, że cię choćby na krótką chwilę opuścił. Jest to naprawdę jedna z najbardziej diabelskich pokus. Musisz ją odepchnąć od razu, gdy tylko ją sobie uświadomisz. Niech pociesza cię myśl, że radości nieba będą tym większe, im więcej dni upokorzenia i lat nieszczęścia poznamy na tym świecie. Nie jest to tylko moje zdanie. Pismo św. daje nam nieomylne świadectwo. Psalmista powiada: "Daj radość według miary dni, w których nas przygniotłeś, i lat, w których zaznaliśmy niedoli" (Ps 90,15). Co więcej, św. Paweł Apostoł pisze: "Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku" (2 Kor 4,17).

ks. Mieczysław Piotrowski TChr

Stygmaty

     Ojciec Pio pragnął w pełni zrealizować swoje powołanie kapłańskie oraz zakonne i dlatego ze wszystkich sił naśladował Chrystusa w Jego miłości i pokorze. Jednak to sam Chrystus uczynił go żywym obrazem swojej miłości, udzielając mu daru stygmatów. Przez pięćdziesiąt lat ojciec Pio nosił na swoim ciele widzialne rany męki i śmierci Chrystusa. Przez ten cały czas stygmaty pozostały nienaruszone, były zawsze świeże i krwawiły, wydając wspaniały zapach. W chwili śmierci całkowicie zniknęły, nie pozostawiając żadnych blizn.

     Podczas spowiedzi swoich wychowańków, 5 sierpnia 1918 r., o. Pio nagle doznał mistycznej wizji. Zobaczył anioła z ognistą włócznią, który jak pisze o. Pio "trzymał w ręku coś na kształt narzędzia podobnego do długiej, żelaznej klingi zakończonej dobrze wyostrzonym szpicem, który zdawał się ziać ogniem. I tym rozpalonym narzędziem rzucił z całych sił w mą duszę. Z wielkim trudem wydobyłem z siebie jęk. Zdawało mi się, że umrę... Nie potrafię opisać moich cierpień... Od owego dnia zacząłem nosić w sobie śmiertelną ranę. W samej głębi duszy czuję otwartą ranę, źródło mych ustawicznych cierpień".

0x08 graphic
     20 sierpnia 1918 r. o. Pio otrzymał widzialne stygmaty. Było to w piątek w godzinie, w której ukrzyżowano Chrystusa. Tak opisuje to niezwykłe wydarzenie: "siedziałem na chórze po odprawieniu Mszy św., kiedy ogarnął mnie jakiś dziwny stan spoczynku, podobny do słodkiego snu. Wszystkie moje wewnętrzne i zewnętrzne zmysły, a także władzę duszy pogrążyły się w nieopisanym ukojeniu. Trwając w tym stanie zobaczyłem nagle obok siebie tajemniczą postać, podobną do tej, którą widziałem już 5 sierpnia, różniącą się tylko tym, że miała ręce, stopy i bok broczące krwią. Doznałem uczuć, których nigdy nie zdołam opisać. Czułem, że umieram, i umarłbym, gdyby Pan nie podtrzymał kołaczącego się w piersi serca. Kiedy tajemnicza postać zniknęła, zobaczyłem, że moje dłonie, stopy i bok są przebite, a z ran wypływa krew. Proszę sobie wyobrazić cierpienie, jakiego wówczas doznałem i doznaję nieustannie każdego dnia. Rana serca krwawi obficie, zwłaszcza od czwartku wieczorem aż do soboty. Boję się, że umrę z upływu krwi, jeżeli Pan nie wysłucha mych jęków i nie usunie mi tych ran".

     Krwawiących ran nie udało się o. Pio ukryć pomimo tego, że je obwiązywał chusteczkami. Przełożony zażądał, obejrzenia ich. Po oględzinach napisał do generała zakonu, że są to autentyczne rany na wylot. W boku natomiast jest rozdarcie, z którego nieustannie wypływa krew.

     Wiadomość o stygmatach szybko obiegła Italię i cały świat. Przez dwa lata, na polecenie prowincjała i generała kapucynów, stygmaty o. Pio były poddawane nieustannym i skrupulatnym badaniom lekarskim. Badania wykazywały, że te głębokie i krwawiące rany mają przyczynę, której nauka nie jest w stanie wyjaśnić. Nie powstały przez uraz mechaniczny lub działanie środków chemicznych. Rany miały gładkie krawędzie, bez żadnej infekcji i w ogóle się nie goiły. W swojej relacji przesłanej do Świętego Oficjum prof. Romanelli napisał, że z ran wypływa krew w takiej ilości, że w normalnym przypadku groziłoby to całkowitym wykrwawieniem. Rany nóg i rąk są tak głębokie, że można przez nie patrzeć na wylot. "Wykluczyć należy - pisze w swojej relacji profesor - iż etiologia ran ojca Pio jest pochodzenia naturalnego... z punktu widzenia naukowego nie da się wyjaśnić ich powstania... ani w ogóle zaklasyfikować, ze względu na ich charakter i przebieg kliniczny, jako zwykłych ran chirurgicznych. Mają one zupełnie inne pochodzenie i przyczynę. Ojciec Pio jest żywym cudem".

     Dr. Giorgio Festa w swojej relacji stwierdził, że "rany ojca Pio oraz krwotoki, które z nich pochodzą, mają swe źródło, którego nasza wiedza nie może wyjaśnić... Krew, która wypływa z przeciętych żył w żywym organizmie nie posiada przyjemnego zapachu. Natomiast krew, która wypływa z ran o. Pio posiada subtelny i delikatny zapach. Zjawisko to zaprzecza wszelkim prawom naturalnym i naukowym, wykracza poza możliwości logicznego wytłumaczenia, a my uczciwie nie możemy zrobić nic innego jak tylko potwierdzić fakty". Przez pięćdziesiąt lat, aż do momentu śmierci, rany o. Pio krwawiły i zachowywały ciągłą świeżość, nigdy nie wywoływały ropni, stanów martwiczych ani nie ulegały zmianom zwyrodnieniowym. Wszystkie te fakty pozostają dla nauki nierozwiązalną zagadką, będącą w całkowitej sprzeczności z prawami natury. Na dodatek, w momencie śmierci o. Pio wszystkie rany w tajemniczy sposób zniknęły, nie zostawiając żadnej blizny. Był to kolejny wielki cud.

0x08 graphic
     Ojciec Pio czuł się bardzo upokorzony posiadaniem stygmatów i dlatego pisał: "Podniosę mój głos do Niego i nie przestanę Go błagać, aż nie oddali ode mnie - nie udręki, ani cierpienia, gdyż uważam to za niemożliwe - ale te zewnętrzne znaki, które powodują chaos i sprawiają upokorzenia niemożliwe do opisania i do uniesienia". Zbawiciel nie wysłuchał tej prośby dlatego, że stygmaty o. Pio miały się stać widzialnym znakiem dla wszystkich ludzi, do jakiego stopnia Bóg ukochał człowieka. Chrystus uczynił widzialnymi swoje rany na ciele o. Pio, aby wszyscy ludzie mogli je oglądać i pobudzać swoje serca do większej wiary i ufności w Jego Miłosierdzie.

     Pewien jezuita, rozmawiając z o. Pio, wyraził zdumienie, że pomimo otrzymania tak wielkich duchowych darów nie utracił pokory. Ojciec Pio odpowiedział z uśmiechem: "Wyobraź sobie, że ktoś poprosił cię o przewiezienie złotego zegarka do naprawy w Mediolanie. Czyż nie zachowywałbyś się jak głupiec, gdybyś chwalił się wśród przyjaciół, że jest on twoją własnością? Czyż nie byłbyś złodziejem, gdybyś zatrzymał go dla siebie?"

     Ojciec Pio mówił o sobie, że "dźwiga krzyż za wszystkich". Rany zadawały mu nieustanny ból. "Kiedy pozwalam sobie na trochę snu - mówił, wskazując na rany rąk - ich ból wzmaga się nie do wytrzymania".

     Jezus Chrystus w stygmatach o. Pio ukazał nam rany swojej męki i śmierci krzyżowej, aby przypominać prawdę o swojej nieskończonej miłości. To właśnie On, Bóg-Człowiek, "obarczył się naszym cierpieniem, dźwigał nasze słabości... został przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy" (por. Iz 53, 4-5). To sam Bóg w człowieczeństwie Jezusa bierze na siebie grzechy nas wszystkich i doświadcza, jak strasznym cierpieniem jest grzech, po to, aby go zgładzić, pokonać szatana i dać szansę zbawienia wszystkim ludziom. Od momentu męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, każde ludzkie cierpienie, przeżywane w jedności z Chrystusem, staje się drogą zbawienia, uczestnictwem w tym cierpieniu, poprzez które Chrystus dokonał odkupienia świata.

     Ojciec Pio uczestniczył w zbawczym cierpieniu Zbawiciela w sposób wyjątkowy. Przeżywał na własnym ciele wszystkie etapy męki i agonii Jezusa. Szczególnie doświadczał tego podczas każdej Mszy św., która jest uobecnieniem tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. W czasie codziennej Mszy św. o. Pio doświadczał głębokiego zjednoczenia z Jezusem ukrzyżowanym, cierpiącym z powodu ludzkich grzechów niedowiarstwa i niewdzięczności. Zwierzył się, że w czasie sprawowania Eucharystii cierpi "od początku do końca w sposób narastający. Najbardziej od konsekracji do komunii". Ojciec Pio współcierpiał z Chrystusem, zjednoczony z Nim w miłości zdolnej do największej ofiary z siebie, ale miłości wzgardzonej i odrzucanej przez wielu ludzi. Ojciec Pio spisał słowa skargi Jezusa, które usłyszał podczas jednej z wizji: "Z jaką niewdzięcznością ludzie odpowiadaj ą na Moją miłość! Byłbym mniej obrażany przez nich, gdybym mniej kochał. Mój Ojciec nie może więcej ich znosić. Ludzie rozleniwieni, nie zadają sobie żadnego trudu, aby zwyciężyć pokusy, co więcej: znajdują przyjemność w swych grzechach. Moje najbardziej ukochane dusze, gdy poddawane są próbom, naśladują Mnie coraz mniej gorliwie; najsłabsze z nich ulegaj ą strachowi i beznadziejności, a te najgorętsze stopniowo stygną. Zapomniano o moim Sercu, kto przejmuje się Moją miłością? Dla wielu ludzi moje kościoły stały się teatrem rozrywek. Nawet od moich współpracowników, których darzyłem szczególnym umiłowaniem i strzegłem jak źrenicy oka; nawet od tych, którzy powinni podzielać gorycz mojego Serca i pomagać w odkupieniu dusz, doznaję - kto w to uwierzy?! - niewdzięczności i zapomnienia. Spoglądam, mój synu, na wielu z nich (tu Jezus zapłakał), którzy z ohydną hipokryzją zdradzają Mnie przez świętokradzkie komunie, poniewierając łaskami i natchnieniami, których udzielam im nieustannie".

     Ojciec Pio jednoczył swoje cierpienia z cierpieniami Chrystusa w intencji najbardziej zatwardziałych grzeszników. Pisał: "Jak bardzo rozdziera mi serce widok biednych grzeszników... ci nieszczęśnicy stracili nawet zdolność zastanowienia się nad tym, jaka kara czeka ich w wieczności. Jezus nie przestaje ich przywoływać do siebie, lecz oni udają, że nic nie słyszą; uciekaj ą od Niego, nie zdają sobie sprawy, że na własną zgubę. Jaki jest sposób, aby ci «nieżyjący» powrócili do życia?"

     Jest tylko jeden sposób: kochać ich taką miłością, jaką kocha ich Jezus, a więc wziąć na siebie cierpienia spowodowane przez ich grzechy, doświadczyć samemu krzywdy, jaką wyrządzili Bogu przez obojętność, odrzucenie i wrogość wobec Jego miłości. I w tym doświadczeniu cierpienia wynagradzać i zadośćuczynić Bogu za straszliwą krzywdę i ból odrzucenia Jego miłości. Ojciec Pio przez całe swoje kapłańskie życie nieustannie ofiarował siebie i swoje cierpienia Bogu za zbawienie grzeszników. W dniu święceń kapłańskich postanowił, że "będzie świętym kapłanem i doskonałą ofiarą". Tak pisał do swojego kierownika duchowego w 1910 r.: "Od dłuższego czasu czuję w sobie potrzebę poświęcenia się Panu, jako ofiara za biednych grzeszników ł za dusze czyśćcowe. To pragnienie wzrastało ciągle w moim sercu, tak iż teraz stało się, mógłbym powiedzieć, silną pasją. Uczyniłem wiele razy tę ofertę Panu, prosząc Go, aby zechciał zesłać na mnie inne kary przygotowane dla grzeszników i dusz czyśćcowych, nawet zwiększając je stokrotnie wobec mnie, oby tylko nawrócił i zbawił grzeszników oraz przyjął szybko do nieba dusze czyśćcowe". Objawiając się o. Pio (w 1913 r.) Pan Jezus prosił: "Synu mój, potrzebuję ofiar, aby zniwelować słuszny i Boski gniew mojego Ojca; odnów poświęcenie się siebie w całości dla Mnie i zrób to bez żadnych zastrzeżeń".

     W ciągu całego swojego życia o. Pio kilka razy dziennie ponawiał akt oddania siebie Bogu w ofierze. Jednocząc się w cierpieniu z Chrystusem o. Pio przemieniał swoje cierpienie w chwałę i radosne dziękczynienie Bogu. Pisał: "Cieszę się jak nigdy z cierpienia i gdybym słuchał tylko głosu serca, prosiłbym Jezusa, aby obdarzył mnie wszystkimi zmartwieniami ludzi; ale tego nie zrobię, gdyż boję się, żeby hie być zbytnim egoistą, pragnąc dla siebie najlepszej części: bólu. On przychodzi żebrać cierpienia, łzy... potrzebuje ich dla dusz... Stałem się godny, aby cierpieć z Jezusem i tak, jak Jezus. Tak, ja kocham krzyż, tylko krzyż; kocham, ponieważ widzę go zawsze na barkach Jezusa. Teraz już Jezus widzi dobrze, że całe moje życie, całe moje serce jest poświęcone Jemu i Jego cierpieniom. Jestem ukrzyżowany z miłości".

     W dniu święceń kapłańskich o. Pio wyśpiewał cudowną pieśń miłości, która streszcza całe jego ziemskie życie: "Jezu, moje tchnienie i moje życie, dzisiaj, kiedy drżąc podnoszę Cię w tajemnicy miłości, razem z Tobą będę dla świata Drogą, Prawdą i Życiem, a dla Ciebie świętym kapłanem, doskonałą ofiarą" ( 10 sierpnia 1910 r.).

     Dzieląc się własnym doświadczeniem pisał: "Nie potrafimy nawet zrozumieć, jak wielką ulgę przynosimy Jezusowi, gdy z miłości do Niego nie domagamy się jakichkolwiek pociech, aby tym bardziej uczestniczyć w Jego cierpieniu... Najpiękniejszy akt wiary wypływa z naszych serc w czasie nocy poświęceń, cierpień i największych wysiłków w czynieniu dobra; rozdziera on jak błyskawica ciemności twojej duszy i porywa cię poprzez burzę do serca Boga... Jeśli miłość nie karmi, nie wzmacnia się Krzyżem, jest tylko słomianym zapałem, a nie prawdziwą miłością".

Bilokacja i zapachy

     W życiu wielu świętych mistyków odnotowano przypadki bilokacji, czyli stanu, w którym dana osoba znajduje się równocześnie w dwóch różnych miejscach, nieraz oddalonych od siebie o tysiące kilometrów. Jest to jedno z najbardziej tajemniczych zjawisk w życiu mistyków.

     Ojciec Pio posiadał dar bilokacji, zś którego bardzo często korzystał, aby nieść pomoc ludziom będącym w potrzebie. Kiedyś zwierzył się, że śpi tylko siedem godzin w roku. Dla niego dzień bilokacji rozpoczynał się, kiedy kładł się na nocny spoczynek. Udawał się w bilokacjach tam, gdzie posyłał go Chrystus, do konkretnych osób, z duchowym wsparciem, radą i pomocą. W tych "bilokacyjnych podróżach" często towarzyszyli mu św. Antoni Padewski lub św. Franciszek z Asyżu. Faktu bilokacji nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Przypuszcza się, że duch opuszcza ciało i udaje się w inne miejsce, natomiast ciało pozostaje w bezruchu. Kiedy św. Alfons Liguori udał się w bilokacji do Rzymu, aby być przy śmierci papieża Klemensa XIV i uczestniczyć w jego pogrzebie, przez dwa dni siedział jak skamieniały w fotelu, w miejscu swego zamieszkania.

     Zjawisko bilokacji w życiu o. Pio jest bogato udokumentowane.

     Obronił San Giovanni Rotondo przed zbombardowaniem

     Piloci wojsk alianckich stacjonujących w okolicach Bari od września 1943 r. byli podczas lotów świadkami nadzwyczajnych spotkań. Za każdym razem, kiedy odbywali loty bojowe i zbliżali się w okolice San Giovanni Rotondo, widzieli pojawiającego się na niebie zakonnika, który nie dopuszczał do zrzucenia bomb i zawracał samoloty. Wszystkie miejscowości w okolicy były mocno bombardowane, natomiast na San Giovanni Rotondo nie spadła ani jedna bomba. "Kiedy piloci wracali po wykonaniu lotu - wspomina generał Rossini - opowiadali, że w pewnym momencie na niebie ukazywał się im zakonnik i wtedy samoloty natychmiast same zmieniały kurs".

     Początkowo wielu nie dowierzało tym nieprawdopodobnym historiom. Jednak kiedy coraz więcej pilotów dzieliło się podobnymi doświadczeniami (a byli wśród nich Amerykanie, Anglicy, Polacy, Żydzi, katolicy, protestanci, niewierzący), naczelny dowódca, którym był amerykański generał, postanowił osobiście sprawdzić wiarygodność tych opowieści.

     Poprowadził eskadrę bombowców, która miała zniszczyć niemiecki magazyn amunicji, znajdujący się w pobliżu San Giovanni Rotondo. Była to któraś z kolei misja, wszystkie poprzednie nie powiodły się, z powodu tajemniczej zjawy pojawiającej się na niebie.

0x08 graphic
     Wszyscy w napięciu czekali, jak tym razem powiedzie się lot bombowe; Kiedy eskadra wróciła do bazy, ameryf kański generał był w prawdziwym szoku. Opowiedział, że kiedy byli już blisko celu bombardowania, nagle zauważyli na wysokości lecących samolotów, postać zakonnika ze wzniesionymi rękami. W pewnym momencie we wszystkich samolotach bomby samoczynnie się odczepiły spadając na okoliczne lasy. Natomiast samoloty, same, bez ingerencji pilotów wróciły w kierunku bazy. Wydarzenie to stało się głownym temeatem tematem rozmów w całej jednostce. W czasie dyskusji ktoś zasugerował, że tym zakonnikiem może być stygmatyzowany o. Pio, przebywający w klasztorze w San Giovanni Rotondo. Generał stwierdził, że jak tylko przesunie się linia frontu, to osobiście pojedzie do klasztoru, aby to sprawdzić. Kiedy Niemcy wycofali się Generał wybrał się z kilkoma pilotami do San Giovanni Rotondo. Przy wejściu do zakrystii natychmiast zauważył, że w grupie zakonników jest ten, który zawracał samoloty. Ojciec Pio podszedł do generała, położył mu rękę na ramieniu i powiedział: "To ty chciałeś nas wszystkich wysadzić w powietrze!". Słysząc te słowa i widząc o. Pio generał przeżył duchowy wstrząs. Później długo jeszcze rozmawiali ze sobą, doskonale się rozumieli, chociaż generał mówił po angielsku, a o. Pio w swoim rodzinnym dialekcie z Benewentu. Po tym spotkaniu, generał, protestant przeszedł na katolicyzm.

     Ślad ręki na szybie

     Ojciec Placid Bux w 1957 r. zachorował na marskość wątroby i w stanie beznadziejnym leżał w szpitalu w San Severo. W nocy zauważył, że przy jego łóżku stoi o. Pio, który pocieszając go zapewnił, że wyzdrowieje, później podszedł do okna, odcisnął dłoń na Szybie i zniknął. Rano o. Placid czuł się bardzo dobrze, spojrzał w okno i zobaczył na szybie odciśniętą dłoń Stygmatyka, co go upewniło, że nocna wizyta o. Pio rzeczywiście miała miejsce. Wiadomość rozeszła się po szpitalu i po całym mieście. Do pokoju chorego o. Placido zaczęło przychdzić mnóstwo ciekawskich ludzi, aby obejrzeć odbicie dłoni o. Pio. Władze szpitala nakazały, aby je zmyć. I chociaż użyto wszystkich dostępnych środków czyszczących, śladu dłoni o. Pio nie udało się usunąć. O. Placido całkowicie wyzdrowiał i po wyjściu ze szpitala natychmiast pojechał do San Giovanni Rotondo. Kiedy spotkał o. Pio na klasztornym korytarzu , usłyszał pytanie: "Jak się czuje nasz o. Placido? Wspaniale" - odpowiedział i korzystając z okazji zapytał: "Czy rzeczywiście był ojciec u mnie w szpitalu i zostawił ślad ręki na szybie?" Patrząc mu prosto w oczy o. Pio odpowiedział: "I ty w to wątpisz. Byłem tam, ale nikomu o tym nie mów".

     Dziękuję za uratowanie mi życia

     Pewnego dnia po Mszy św. w zakrystii o. Pio zdejmował szaty liturgiczne. Podszedł wtedy do niego mężczyzna, który upadł na kolana i płacząc mówił: "Ojcze, dziękuję, że uratowałeś mi życie". Był to kapitan piechoty. W czasie wojny przebywał na froncie, wokół szalała bitwa. W pewnym momencie zobaczył, że kilkanaście metrów od niego stoi jakiś zakonnik, daje mu znak ręką i mówi: "Niech pan kapitan jak najprędzej ucieka z miejsca, gdzie pan teraz jest, i stanie obok mnie". Kapitan natychmiast podbiegł do zakonnika i w tym momencie uderzył granat, dokładnie w to miejsce, w którym przez chwilą stał. Kiedy oficer odwrócił się, aby podziękować zakonnikowi, jego już tam nie było, zniknął bez śladu. Kapitan po wojnie przyjechał do San Giovanni Rotondo i wtedy rozpoznał, że tym tajemniczym zakonnikiem był właśnie o. Pio.

     List z Czechosłowacji

     Wśród wielkiej ilości listów, które nadeszły do San Giovanni Rotondo, była też korespondencja z krajów bloku komunistycznego. Świadczą one o tym, że o. Pio często udawał się tam w bilokacji. Był w Jugosławii, przy arcybiskupie Alojzym Stepinaciu podczas jego procesu. Towarzyszył prymasowi Węgier, kard. Józefowi Mindszentiemu, w czasie, gdy był w więzieniu. Sekretarz prymasa Węgier opowiadał, że podczas pobytu w wiezieniu, w 1956 r., kardynał bardzo pragnął odprawić Mszę św. Pewnego dnia o. Pio zjawił się w jego więziennej celi, przynosząc ze sobą to, co potrzebne do sprawowania Eucharystii, nawet służył mu do Mszy św. Odchodząc zabrał wszystko ze sobą .

     W Czechosłowacji władze komunistyczne, rozwiązały zakony, a księża zostali uwięzieni. Jedna ze wspólnot zakonnych sióstr prowadziła życie ukryte. Siostry nie nosiły habitów, w ciągu dnia pracowały na roli, a w nocy zbierały się na wspólną modlitwę. Właśnie te siostry napisały list do o. Pio, dziękując mu za to, że specjalnie przyjechał do nich, aby odprawić Mszę św. Przykro im było tylko, że o. Pio nie przyjął zaproszenia na skromny posiłek. W liście pytały również, jak udała mu się powrotna podróż i czy miał problemy na przejściu granicznym. Z tego listu wynika, że siostry były absolutnie przekonane, że o. Pio opuścił San Giovanni Rotondo i wybrał się w podróż do Czechosłowacji. A była to podróż bilokacyjna.

     Cudowny zapach

     Z krwawiących ran o. Pio emanował wyjątkowy, niespotykany zapach, który przypominał mieszaninę fiołków, róż, lilii i kadzidła. Nie sposób go jednak opisać ponieważ zawiera obok znanych aromatów - nowe, dotąd nieznane elementy. Te cudowne zapachy emanowały również z przedmiotów związanych z o. Pio. Często pojawiały się znienacka, trwały krótko lub długo. O. Pio wyjaśnił, że zapach ten jest znakiem, który mówi, że przez jego pośrednictwo Bóg zsyła łaskę, pociesza, ostrzega przed niebezpieczeństwem, pokusą lub grzechem.

     Od ludzi świętych, zjednoczonych w miłości z Bogiem, emanowała cudowna woń. I tak na przykład ciało św. Marcina de Porres wydzielało subtelny zapach. Kiedy po 25 latach od śmierci 5 otwarto jego grób, z ciała emanował ten sam aromat. Niezaprzeczalną wiarygodność faktu cudownego zapachu o. Pio potwierdzają i tysiące świadectw ludzi, którzy go doświadczyli nie tylko za życia o. Pio. ale również i po jego śmierci.

     Dr Giorgio Festa przywiózł z San Giovanni Rotondo do swojego gabinetu w Rzymie, mały kawałek bandaża nasiąkniętego krwią z rany boku o. Pio. Przez długi czas ten mały kawałek płótna, zamknięty w szafce, emanował tak silnym zapachem, że wszyscy przychodzący pacjenci pytali doktora Festę o pochodzenie tej subtelnej, niespotykanej woni.

     Gwardian klasztoru w San Giovanni Rotondo - o. Rosario napisał, że przez pierwsze trzy miesiące swego urzędowania jako przełożony o. Pio, każdego dnia czuł przedziwny zapach, rozchodzący się z celi Stygmatyka, z którym sąsiadował.

     Giuseppe Onufrio z Palermo wspomina, że podczas spowiedzi ojciec Pio trzymał go za prawą rękę. Kiedy wrócił do domu poczuł, że prawa ręka emanuje zapachem o. Pio. Pomimo wielokrotnego mycia rąk zapach nie ustępował przez wiele dni. Ojciec Pio nałożył mu pokutę, która miała trwać przez trzy miesiące. W tym okresie Onufrio odczuwał niezwykle intensywny i przyjemny zapach. Pojawiał się niespodziewanie, a potem ustawał. Kiedy skończył się czas pokuty, zapach ustał.

     Rosa Baldi miała bardzo wysoką gorączkę dochodzącą do 40°C. Lekarze byli bezradni, nie potrafili ustalić jej przyczyn. Pani Baldi wysłała swego syna do San Giovanni Rotondo, aby prosił o pomoc o. Pio. Podczas spowiedzi chłopiec poprosił ojca o uzdrowienie mamy. W dzień powrotu syna, w domu pani Baldi wszyscy poczuli niesamowity zapach. Tego samego dnia jej gorączka nagle zniknęła. W ten sposób o. Pio dał znać o swojej duchowej obecności i łasce uzdrowienia, którą wymodlił.

     Przez cudowny zapach o. Pio dawał i ciągle daje znak swoim duchowym synom i córkom, że chociażby przeżywali najciemniejszą życiową noc, największe niebezpieczeństwa i trudności, , to nigdy nie są sami, bo jest z nimi zawsze kochający Bóg. "Kiedy próby są bardzo ciężkie - pisze o. Pio - powtarzam ci w nieskończoność, że nie musisz się lękać, bo nawet jeżeli widzisz, że twa dusza stoi na skraju przepaści, to przecież jest z tobą Jezus. Musisz nieprzerwanie wznosić swój głos do nieba, nawet kiedy atakuje twą duszę strapienie i przytłacza cię samotność. Krzycz głośno razem z bezgranicznie cierpliwym Hiobem, który, doświadczając za przyzwoleniem Bożym tego, co ty teraz przeżywasz, wołał: Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam".

Pięć rad Ojca Pio

     Nie trzeba wiele, aby wieść życie naprawdę pobożne. Wystarczy wyakcentować w życiu duchowym pewne zasady i wprowadzić je w czyn.

     Pierwsza rada

     - to zdanie św. Pawła Apostoła: Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8,28), To prawda, że Bóg potrafi nawet zło przemienić w dobro, ale pod warunkiem, że człowiek będzie Mu oddany bez żadnych zastrzeżeń. A więc także i grzechy, od których nie zawsze cię Bóg zachowa, On w swej Opatrzności potrafi obrócić w dobro, jeśli Mu będziesz służył. I tak, gdyby król Dawid nie popełnił grzechu, to chyba nigdy by się nie zdobył na tak wielką pokorę. Także i Magdalena nie miłowałaby tak gorąco Jezusa, gdyby nie zostały jej przebaczone liczne grzechy. A Jezus nie przebaczyłby jej, gdyby ich nie popełniła.

     Rozważaj więc wielkie Boże miłosierdzie - ono przemienia nasze nędze w dzieło swojej dobroci i łaskawości. Ono z naszej złości i jadu nieprawości potrafi wysączyć zbawcze soki dla naszych dusz. Czyż więc On nie potrafi tego uczynić z naszych utrapień, trosk i doświadczeń? I dlatego nie trzeba dręczyć się utrapieniami, jakiekolwiek by one nie były, a tylko starać się z całego serca kochać Boga, a wszystko wyjdzie na dobre. Nawet nie trzeba za dużo przemyśliwać nad tym, co z tego będzie, kiedy to będzie i jakie to dobro będzie. Jeśli Bóg kładzie ci na oczy błoto niewiedzy, to nie po to, by pozbawić cię wzroku, ale byś lepiej widział i by cię uczynić wspaniałym, godnym miłości i podziwu wobec aniołów. Może Bóg chce, byś upadł, jak ongiś to uczynił ze św. Pawłem, który spadł z konia?

     Nie trać więc nadziei i odwagi z tego powodu, że upadasz, ale uczyń wielki akt pokory, ożywiając i odnawiając nadzieję. Tracić otuchę i niecierpliwić się po upadku - to sztuczka i zasadzka nieprzyjaciela, to oddanie mu broni i pozwolenie mu na odniesienie zwycięstwa. A więc nie czyń nigdy tego, gdyż łaska Pana zawsze jest gotowa, by cię podźwignąć.

     Druga rada

     Niech ona będzie wyryta w twej duszy: Bóg jest naszym Ojcem. Czy jest więc sens bać się takiego Ojca, który powiedział i zapewnił nas, że bez Jego woli i Opatrzności nawet włos z głowy nam nie spadnie? Jest to naprawdę wspaniałe, że będąc dziećmi takiego Ojca, mamy i powinniśmy spełniać kolejne zadanie: kochać Go i służyć Mu! Wypełniaj więc swoje obowiązki i nie martw się o nic więcej. Zobaczysz, że gdy tak będziesz układał swoje życie, to Jezus sam zatroszczy się o ciebie. "Myśl o Mnie, a ja będę myślał o tobie" - powiedział kiedyś Jezus do św. Katarzyny ze Sieny. A Mędrzec powiada: "Ojcze Odwieczny, Twoja Opatrzność rządzi wszystkim" (por. Mdr 14,3).

     Trzecia rada

     Trzeba zachowywać to, o czym nauczał Boski Mistrz, gdy mówił do swoich uczniów: "Czy brak wam było czego?" (Łk 22, 35). Warto dobrze się nad tym tekstem zastanowić i rozważyć go. Bez pieniędzy, bez obuwia, bez ubrania - tylko w jednej tunice posłał Jezus swych uczniów w świat. I potem mówił do nich: "Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów?" (Łk 22, 35). A oni odpowiedzieli, że niczego im nie brakowało. Dlatego i tobie to samo powiadam, że kiedy ogarnia cię zmęczenie i zniechęcenie, i nie odczuwasz żadnej ufności względem Boga, to czy ten trud powalił cię kiedy? Odpowiesz mi z pewnością, że nie. I dlatego pragnę dodać: czemu więc nie starasz się ochoczym sercem pokonać przeciwności? Jeśli cię Bóg nie opuścił w przeszłości, to jakże mógłby cię opuścić w przyszłości? Przecież w przyszłości będziesz do Niego należał bardziej, niż w przeszłości. Nie trzeba więc trwożyć się tym, co w przyszłości ma się stać w świecie. Może ono (zło) w ogóle nie przyjdzie? A choćby przyszło, to Bóg da ci siły do wytrzymania i zniesienia go. Boski Mistrz polecił św. Piotrowi, by szedł po falach morskich. Św. Piotr uląkł się, gdy zawiał wiatr i zaczął tonąć. A Boski Mistrz podał mu rękę i rzekł z wyrzutem: "Małej wiary, czemu zwątpiłeś?" (Mt 14, 31). Jeśli Bóg każe nam chodzić po wzburzonych falach, to nie trzeba wątpić, nie trzeba się lękać. Bóg jest z tobą, a ty miej odwagę, a cieszyć się będziesz wolnością.

     Czwarta rada

     Czwarta rada dotyczy wieczności. Dla dzieci Bożych bardzo małe znaczenie ma to krótkie życie, które przemija, gdyż przez wieczność będziemy żyli w chwale Bożej. Zastanów się więc, czy idziesz właściwą drogą do wieczności, czy już stawiasz swoją stopę na tej drodze. Oby w tym kierunku szły twoje nogi i byś był szczęśliwy, bo nie ma znaczenia życie w tym przemijającym i niespokojnym świecie.

     Piąta rada

     Chciałbym, aby ona na zawsze była w twoim umyśle wyryta. Jej treścią są słowa z listu św. Pawła do Galatów: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa" (6,14). Zachowaj w sercu Jezusa Ukrzyżowanego, a wszystkie krzyże świata wydadzą się tobie różami. Kolce korony cierniowej Zbawiciela, które raniły Jego głowę i ranią także naszą, nie spowoduj ą w żaden sposób innych ran.

     Dopóki będzie choćby jedna kropelka krwi w naszym ciele, dopóty będzie trwała walka między dobrem a złem. Próby, jakim cię poddaje i jakimi cię doświadcza Pan, są wyróżniającym znakiem Jego szczególnego umiłowania i jakby drogocenną perłą dla twej duszy. Te wszystkie trudności przeminą bardzo szybko, jak przemija zima, a po niej nastaje wiosna. Także i po naszym życiu doczesnym, które tak szybko przemija, nastanie niekończąca się wiosna, która będzie tym bogatsza i piękniejsza, im więcej było nawałnic i burz.

Ojciec Pio

Myśli na cały rok:

http://chomikuj.pl/doona/MODLITWY*2c+Prezentacje+pps/Dobrego+Dnia+-+my*c5*9bli+o.+Pio



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZANIEC Z PADRE PIO, > # @ a a a Religia modlitwy
Droga Krzyżowa wraz ze św p. Pio, > # @ a a a Religia modlitwy
Ĺ‚. PIO (ZNAJDZ CZAS NA MODLITWE), Ojciec Pio, Nie zniechęcaj się, jeśli doświadczasz duchowej oschł
Litania i nowenna do sw padre Pio, > # @ a a a Religia modlitwy
ROZANIEC Z PADRE PIO, > # @ a a a Religia modlitwy
Droga Krzyżowa wraz ze św p. Pio, > # @ a a a Religia modlitwy
Nowenna do Ojca Pio, Ojciec Pio, Św. Ojciec PIO
PRAKTYKI MODLITEWNE CZCICIELI BOŻEGO SERCA, > # @ a a a Religia modlitwy
Ze św Maksymilianem, > # @ a a a Religia modlitwy
NOWENNA DO NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA, > # @ a a a Religia modlitwy
Ojciec Pio, CHRZESCIJAŃSTWO, Ojciec PIO
Św Ojciec Pio – Obrońca Mszy Trydenckiej
Bilokacja, ŚWIĘTY OJCIEC PIO, Św. Ojciec Pio
Zamknięcie urny z ciałem Ojca Pio, Ojciec Pio, Św. Ojciec PIO
Eucharystia (Rozważania z MS!), > # @ a a a Religia modlitwy
Droga krzyżowa sw. Urszuli Lehowskiej, > # @ a a a Religia modlitwy

więcej podobnych podstron