Orzeszkowa Nad Niemnem, Polonistyka


Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem,

oprac. Józef Bachórz, t. 1-2, Wrocław 1996, BN I 292.

WSTĘP

  1. Pisarka znad Niemna.

urodziła się 20 czerwca 1841, dwór w Milkowszczyźnie, na Grodzieńszczyźnie, od 1869 w Grodnie, rzadko wyjazdy: Warszawa, Wilno, kuracyjne pobyty w Wiesbaden w Niemczech. Wykształcenie na pensji, oczytanie (w spadku biblioteka ojca, Benedykta Pawłowskiego). Matka, Franciszka z Kamień-skich, nieprzeciętnej urody, patriotka manifestacyjna. Małżeństwo: narajony jej przez rodzinę Piotr Orzeszko (35 lat, Eliza - 17), ślub 21 stycznia 1858. Zainteresowanie demonstracjami patriotycznymi 1861 i 1862 w Warszawie. Wraz ze szwagrem założyła szkółkę dla chłopskich dzieci. Podczas powsta-nia - Orzeszkowa czynna pomoc „partiom” leśnym. Rozstanie Orzeszków na początku 1864. Pod ko-niec roku Orzeszka aresztowano; skazany na zesłanie, amnestionowany w 1867, Eliza - proces o unie-ważnienie małżeństwa 1869. Orzeszko zmarł w 1874. Miłość do Zygmunta Święcickiego (niespełnio-na). Utrata majątku, przeniesienie do Grodna w 1869. Miłość do Stanisława Nahorskiego (odwzajem-niona, on żonaty izolacja towarzyska Orzeszkowej). Pobrali się po śmierci jego żony, w 1894 (ona 53, on 68), zmarł dwa lata później. Orzeszkowa zmarła 18 maja 1910.

  1. Problem misji po klęsce.

  1. O pisaniu Nad Niemnem.

  1. Gloria victis.

  1. Natura - kultura.

  1. Praca.

  1. Mezalians. Kobieta, miłość i „sprawa”.

  1. Dramat Benedykta Korczyńskiego.

  1. O realizmie i eposie.

  1. O recepcji.

TEKST

Tom I

Rozdział I

Z kościoła wracają dwie kobiety: Justyna Orzelska, dwudziestokilkuletnia, skromnie ubrana, piękna krewna Korczyńskich oraz Marta Korczyńska - 48-letnia, brzydka, wyniszczona ciągłą pracą w Korczy-nie. Justyna trzyma w rękach bukiet kwiatów. Kobiety mijają powozem Bolesław Kirło i Teofil Różyc, krewnym swojej żony. Mężczyźni żartują sobie z obu pań. Kobiety rozmawiają o sytuacji Justyny, mie-szkającej w dworku Korczyńskich. Marta zarzuca młodszej krewnej bycie “melancholiczką” i “dumną księżniczką”, radzi jej stroić się i “mizdrzyć do kawalerów”. Justyna nie chce jednak takiego życia, chce żyć po swojemu. Marta zwraca jej uwagę, że zmieniła się po historii z Zygmuntem Korczyńskim. Justy-na twierdzi, że już nic do tego mężczyzny nie czuje. Kobiety mija kolejny wóz - tym razem prosty, dra-biniasty. Prowadzi go przystojny, 30-letni Janek Bohatyrowicz, odwożący z kościoła kilkanaście wiejs-kich kobiet. Marta serdecznie pozdrawia jadących i przypomina sobie zamierzchłe czasy, kiedy to mię-dzy dworem Korczyńskich i zaściankiem Bohatyrowiczów panowały zażyłe stosunki. Wtedy Bohatyrowi-czowie - ojciec Janka, Jerzy, i stryj jego, Anzelm, bywali we dworze i razem z Korczyńskimi zasiadali do stołu. Marta szczególnie ciepło wspomina Anzelma, z którym śpiewała w duecie. Janek jadąc na wo-zie zaczyna śpiewać pieśń zaczynającą się od słów „Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą, a ja doliną”, Justyna mu wtóruje.

Rozdział II

Opis korczyńskiego dworu. W jednym z pokoi, bardzo elegancko urządzonych, rozmawiają cztery osoby - żona gospodarza domu, Benedykta, Emilia Korczyńska, jej przyjaciółka, Teresa Plińska oraz Kirło i Różyc. Mężczyźni rozmawiają o spotkaniu w drodze Marty i Justyny, są wyraźnie zainteresowani tą drugą. Kirło zachowuje się dość swobodnie, flirtuje dla żarty z onieśmieloną Teresą. Emilia - jak zwy-kle - narzeka na swoje zdrowie, czuje zbliżającego się globusa i migrenę.

Do gabinetu Emilii wchodzi Benedykt, zaniepokojony tym, że dzieci, pobierające nauki poza domem, jeszcze nie przyjechały do Korczyna na wakacyjny odpoczynek. Benedykt zwraca uwagę żonie, że w gabinecie jest duszno i że powinno się otworzyć okno, Emilia twierdzi, że świeże powietrze szkodzi jej na zdrowie. Benedykt rozmawia z Różycem, posiadającym duży majątek, o sposobie prowadzenia gos-podarstwa. Kirło ubolewa nad złym stanem zdrowia Emilii i obiecuje jakoś ją dzisiaj jeszcze rozweselić.

Do zebranych w gabinecie z wnętrza domu zaczęły dochodzić odgłosy skrzypiec - w swoim pokoju na piętrze gra na skrzypcach Orzelski, ojciec Justyny. Kirło dla zabawy ściąga siłą na dół do salonu ub-ranego jedynie w szlafrok starca i na oczach wszystkich stroi sobie z niego żarty. Justyna wybawia ojca z opresji i odprowadza na górę do swojego pokoju.

Różyc jest zachwycony postępkiem Justyny, jej sposobem zachowania i aparycją. Rozmawia z Emi-lią na temat chorób i uśmierzania bólu i twierdzi, że jedynym lekarstwem, dającym ukojenie, jest morfi-na. Nagle w salonie pojawia się Marta i obwieszcza, że dzieci Korczyńskich (20-letni Witold i 14-letnia Leonia) przyjechały. Wszyscy witają ich serdecznie. Różyc i Kirło rozmawiają o Justynie - biedna, bez wielkiego posagu. Zdaniem Kirły ma ogromny temperament, jest “dumna jak księżniczka i zła jak szer-szeń”. Mężczyźni rozmawiają także o romansie Justyny z jej kuzynem, Zygmuntem Korczyńskim.

Justyna w swoim pokoju usiłuje przekonać swojego ojca, aby nie dawał się upokarzać Kirle, Orzelski jest jednak osobą bezradną, spolegliwą. Justyna patrzy w okno i widzi w oddali Janka Bohatyrowicza, śpiewającego pięknie jakąś pieśń.

Rozdział III

Wyjaśnienie kilku kwestii związanych z przeszłością bohaterów powieści. Stanisław Korczyński miał czworo dzieci: Andrzeja, Dominika, Benedykta i Jadwigę. Miał spory majątek, kładł duży nacisk na edu-kację swoich dzieci - wszyscy jego trzej synowie kształcili się w akademii wileńskiej. Korczyński przez-naczył majątek najmłodszemu synowi - Benedyktowi, a najstarszego Andrzeja osadził na nabytym przez siebie folwarku. Tym dwóm polecił utrzymywanie siostry oraz Dominika, który w dalekim mieście studiował prawo. Jadwiga wyszła za mąż za hrabiego Darzeckiego, Benedykt osiadł w Korczynie wraz z Dominikiem, który zakończył już studia, Andrzej gospodarował na folwarku. Dodatkowo Benedykt sprowadził do siebie Martę Korczyńską, od dzieciństwa sierotę wychowywaną przez jego rodziców. Młoda i piękna Marta ogromnie ożywiała Korczyn swoją ochoczą pracą i radością. Trzej bracia żyli ze sobą w zgodzie, a połączył ich udział w powstaniu styczniowym. Andrzej Korczyński oraz jego przyja-ciel, Jerzy Bohatyrowicz, zginęli w powstaniu, osierocając swoich synów - Zygmunta i Janka.

Życie Benedykta skupiało się wokół prac gospodarskich. Nie mogła tego zrozumieć jego żona. Bra-kowało jej w małżeństwie romantycznych uniesień, twierdziła, że Benedykt zmienił się znacznie od dnia ich ślubu. Benedykt zajmował się gospodarstwem, a Emilia otrzymywała od niego pensję ze swego po-sagu. Dominik, przebywający na stałe w Rosji, namawiał Benedykta, aby zostawił Korczyn i przeniósł się do niego. Benedykt jednak, przywiązany ogromnie do polskiej ziemi, nie zgodził się na to.

Rozdział IV

Najważniejszym wydarzeniem towarzyskim korczyńskiego dworku były imieniny pani Emilii, przypa-dające w ostatnim dniu czerwca. Na imieniny przybyli: wdowa po Andrzeju Korczyńskim wraz z synem, Zygmuntem, i jego młodziutką żoną-Francuzką, Klotyldą, Jadwiga Darzecka z mężem i córkami, Kirło, Orzelski z Justyną oraz Różyc. Zygmunt i Różyc rozmawiają o nudzie związanej z mieszkaniem na ta-kim odludziu. Do ich rozmowy włącza się Witold, młody entuzjasta wprowadzania innowacji w gospoda-rowaniu, pragnący dowiedzieć się od Różyca czegoś na temat sposobu prowadzenia przez niego gos-podarstwa. Różyc zbywa jednak młodzieńca półsłówkami. Benedykt zaś opowiada gościom o swoim koszmarnym śnie, kiedy to obce wojska miały najechać na Korczyn, oraz o procesie o ziemię z Bohaty-rowiczami. Niespodziewanie na przyjęciu pojawia się Kirłowa z dziećmi, do tej pory nie bywająca często na spotkaniach towarzyskich, tak zajęta domem. Witold jest szczególnie zainteresowany córką Kirłów, Marynią, rozmawia z nią bardzo serdecznie. Różyc próbuje namówić Kirłową, aby zaprosiła go kiedyś do siebie i zupełnie “przypadkowo” zaprosiła wtedy także Justynę. Tymczasem do Justyny przysiada się Zygmunt, pragnący odnowić dawną znajomość, chce widzieć w niej “siostrę i przyjaciółkę”. Justyna zdecydowanie odmawia. Z zaniepokojeniem przygląda się tym dwojgu młodziutka żona Zygmunta, Klo-tylda, bardzo w nim zakochana i zazdrosna o Justynę. Różyc mizdrzy się do Justyny. Justyna bardzo wzburzona śmiałymi propozycjami Zygmunta oraz zachowaniem Różyca opuszcza salon i szuka pocie-szenia u Marty, ale ta jest zdenerwowana rozbiciem przez służącą karafki.

Rozdział V

Justyna wybiega z domu i kieruje się w kierunku pola. Szła dróżką wśród zbóż, nie myśląc o tym, gdzie ją ta dróżka zaprowadzi. Czuła się upokorzona sytuacją zaistniałą podczas imienin pani Emilii oraz wspominała swoje dotychczasowe życie. Kiedy była kilkunastoletnią panną, a jej matka była umie-rająca, jej ojciec nawiązał romans z jej nauczycielką francuskiego. Po śmierci matki zamieszkała z oj-cem w Korczynie, otoczona troskliwą opieka Benedykta i Andrzejowej. Zakochał się w niej Zygmunt. Na ich związek nie zgodziła się matka (złe wykształcenie i pozycja społeczna Justyny). Zygmunt sam nie był pewien, czy chce ożenić się z Justyną, wyjechał do Monachium i wrócił stamtąd po 2 latach z żoną. Całe to zajście było dla Justyny na początku ciosem, a potem policzkiem. Zapomniała już o nim, teraz znów dawne wspomnienia powróciły.

Rozmyślając tak Justyna cały czas szła przez pole i nagle natrafiła na Janka Bohatyrowicza, śpiewa-jącego i pracującego przy pługu. Między młodymi zawiązała się rozmowa - wspominali w niej Martę, stryja Janka, Anzelma. Justyna zwierzyła się Jankowi z tego, że smutno jej było we dworze na balu. Okazało się, że Janek zna Justynę z widzenia i uważa ją za nieszczęśliwą. Na polu pojawiła się Jadwi-ga Domuntówna, z wyraźnym zainteresowaniem patrząca na Janka. Po jej odejściu chłopak wyjaśnił, ze Jadwiga żyje na gospodarstwie sama z dziadkiem, Jakubem, który po odejściu żony zwariował.

Janek zaprowadził Justynę do zagrody Bohatyrowiczów. Tam dziewczyna poznała Anzelma oraz Fabiana. Fabian to zagorzały przeciwnik Benedykta w walce o ziemię, sądzi się z nim już od lat i nie chce ustąpić. Justyna rozmawia z Anzelmem o Marcie - o tym, że teraz bardzo dużo pracuje w Korczy-nie. Anzelm wzdycha nad tym i z rezygnacją mówi: “A lękała się pracy…”. Justyna nie chce wracać do Korczyna i na wieść, że Anzelm i Janek wybierają się na mogiłę Jana i Cecylii, postanawia iść tam ra-zem z nimi.

Rozdział VI

Anzelm, Janek i Justyna wyszli do wsi. Przechodzili obok chaty Jakuba Domunta, któremu wydawa-ło się, że po jego żonę przybywa Pacenko, aby ją uprowadzić. Jego wnuczka, Jadwiga przekonuje go, że Pacenko dawno umarł i babcia też dawno umarła. Dopiero po zapewnieniu Anzelma, że tak jest w istocie, dziadunio uspokaja się.

Trójka towarzyszy skierowała się w stronę mogiły Jana i Cecylii. Weszli na stromy pagórek, gdzie znajdowała się mogiła. Na krzyżu widniał napis: JAN I CECYLIA ROK 1549. Memento mori. Anzelm opowiada ich historię: Przybyli na te tereny z Polski około sto lat po przyjęciu przez Litwę chrześcijań-stwa, pragnąc schronić się w puszczy z wiadomego tylko sobie powodu. Puszczę tę wykarczowali, po-siali zboże, zbudowali dom. Ludzie z okolicznych chat lgnęli do nich, uczyli się od nich wszelkiego rze-miosła i zostawali już z nimi. W ten sposób powstała dobrze prosperująca osada, gdzie wszyscy żyli w dobrobycie, zgodzie i harmonii, a Jan i Cecylia dochowali się sześciu synów i sześciu córek. Gdy pew-nego dnia w okolicy polował król Zygmunt August i zobaczył, czego dokonała para, nadał im tytuł szla-checki i od ich bohaterstwa w pracy nazwał Bohatyrowiczami.

Tom II

Rozdział I

W Olszynce, majątku Kirłów, Kirłowa ma pełne ręce roboty przy gospodarstwie i dogląda młodsze z szóstki dzieci. Przyjechał do niej z wizytą jej kuzyn, Różyc. Kirłowa ma do niego wiele sympatii, ale po-tępia jego postępowanie - gonienie za zachodnimi nowinkami, nałóg zażywania morfiny oraz pragnie-nie “zbałamucenia” Justyny. Kirłowa radzi kuzynowi ożenienie się z Orzelską. Różyc składa jej propozy-cję: nie ma czasu zajmować się swoimi włościami na Wołoszczyźnie, chce uczynić tam rządcą Kirłę. Kirłowa bardzo by tego chciała, ponieważ taka posada przysporzyłaby im sporo dochodu i pozwoliła kształcić synów, nie zgadza się jednak. Argumentuje Różycowi, że jej mąż nie nadaje się do prowadze-nia interesów, że jest to wprawdzie człowiek poczciwy i dobry, ale nie jest w stanie długo wysiedzieć w domu, gospodarstwo w ogóle go nie interesuje, w domu wszystko musi robić ona sama. W odpowiedzi na te argumenty Różyc proponuje Kirłowej sfinansowanie edukacji jej synów. Kirłowa jest bardzo wdzięczna kuzynowi i obiecuje przyjechać kiedyś na Wołoszczyznę, aby porozmawiać z nim jeszcze na temat jego ożenku z Justyną.

Rozdział II

W Korczynie Emilia bardzo zachorowała, nagle dostała ataku nerwów. Wezwano lekarza, który zale-cił jej odpoczynek na świeżym powietrzu i dał kilka recept. Przy okazji usłyszał kasłanie Marty i stwier-dził, że pomoc przydałaby się bardziej jej niż pani Emilii, Marta jednak nie chciała zgodzić się na żadną interwencje lekarską.

Tymczasem do Benedykta przybył jego szwagier Darzecki z córkami, domagając się wypłacenia po-sagu swojej żony. Benedykt próbował przekonać go, że taki wydatek byłby w tej chwili dla majątku kor-czyńskiego zgubny w skutkach i prosił o możliwość wpłacenia połowy sumy. Darzecki nie chciał się jed-nak na to zgodzić, dając jako powód konieczność zakupienia odpowiednich sprzętów i ubiorów na wy-prawę dla jednej z jego córek.

Podczas rozmowy mężczyzn córki Darzeckiego spędzały czas z Leonią, wyrażając negatywne opi-nie dotyczące wystroju salonu. Leonia za namową małych Darzeckich zaczęła przekonywać ojca do zmiany wystroju salonu, co kosztowałoby niemało. Po wyjściu Darzeckich Witold pokłócił się z ojcem o jego zbyt pokorne zachowanie w stosunku do szwagra oraz sposób wychowywania Leonii na “lalkę i światową srokę”.

Do dworu korczyńskiego przyjechał Kirło, oznajmiając pani Emilii i Teresie, że Różyc jest zaintereso-wany Teresą i że może nawet ożeni się mimo różnic pochodzenia i majątku. Naiwna Teresa uwierzyła, zaczęła stroić się i mieć nadzieję na zamążpójście z bogatym kawalerem. Kirło śmiejąc się z naiwności starej panny oświadczył Emilii, że wszystkie te informacje dotyczą Justyny.

Justyna nie ucieszyła się. Przeczytała list otrzymany od Zygmunta, w którym dawny kochanek wyra-żał pragnienie odnowienia ich przyjaźni i rozmowy sam na sam. Do listu Zygmunt dołączył tom wierszy Musseta, które przed kilkoma laty kochankowie czytali wspólnie z wypiekami na twarzy. Teraz jednak te wiersze nie wzruszały Justyny, co więcej, miała zupełnie inne poglądy na miłość. Przypomniała sobie historię Jana i Cecylii i pomyślała: “Nie, nie! Kochać nie jest to wątpić o sobie i o drugich ani czuć się gardzoną, zdradzaną… Kochać to ufać i w dwa serca naraz spoglądać jak w czyste zwierciadła, razem iść drogą długą i czystą, a u jej końca móc dwa swe imiona wypisać złotem przywiązania niezłomnego i zwyciężonych wspólnie postrachów życia…”. Podarła list.

Rozdział III

W wiosce Bohatyrowiczów rozpoczęły się żniwa. Wszyscy mieszkańcy pracowali razem, każdy na swoim fragmencie pola. Żniwa był to czas wyjątkowy - wszyscy pracowali wspólnie, każdy chciał wtedy pokazać się od jak najlepszej strony - mężczyźni ubierali się w śnieżnobiałe, świeżo uprane koszule, a kobiety w jaskraworóżowe kaftany. W żniwach uczestniczyła także Justyna, pracując na poletku Boha-tyrowiczów wraz z Jankiem i jego matką, Starzyńską. Kobieta po śmierci ojca Janka wychodziła za mąż jeszcze dwa razy. Z drugim mężem miała córkę, Antolkę. Starzyńska - ku niezadowoleniu Janka - za-częła opowiadać o jego niegdysiejszych planach co do Jadwigi Domuntówny: jak to “był taki czas, że pomiędzy nimi zaczynało się już kochanie…”.

Justyna żęła sierpem tak jak inni, mimo że miała na sobie gorset. Kłótnia Fabiana z Ładyszem o fragment pola. Bójka. Widząc to Justyna uświadomiła sobie, że wszędzie, zarówno w Korczynie jak i tu-taj, dzieją się rzeczy złe i dobre, a jedyną różnicą jest forma. Jan: “Jedyna różnica w formie… czyli że wszelakie charaktery wszelako bywają objawiane; u jednych pięknie, u drugich brzydko… ale to jest fo-rma, czyli powierzchowność i znikomość, a prawdziwy walor człowieka w tym, co on we środku ma…”.

Na polu pojawił się Witold, bardzo rad z pracy Justyny wśród mieszkańców wsi. Jak się okazało, Wi-told od swojego przyjazdu do Korczyna regularnie odwiedza wieś, doradzając jej mieszkańcom w wielu sprawach. Jedynie do chaty Anzelma nie odważył się do tej pory przyjść, sądząc, że stryj Janka nie chce widzieć syna Benedykta Korczyńskiego. Janek namawia go na odwiedziny Anzelma. Stary był bardzo zdziwiony stopniem zaangażowania Witolda w poprawienie bytu mieszkańców wsi. Zauważył także ogromne podobieństwo Witolda do Andrzeja. Pokazał chłopcu książki z klasyki literatury polskiej, którymi obdarował Jerzego Andrzej (Pan Tadeusz, Psałterz Dawidów Kochanowskiego i zielnik).

Rozdział IV

Jan i Justyna płyną czółnem po Niemnie, aby odwiedzić Mogiłę powstańców. Wzruszony Janek opo-wiada Justynie o tym, jak powstańcy ruszali w tym miejscu do walk. Wtedy to właśnie ostatni raz widział ojca. Po odejściu powstańców, w gronie których byli Anzelm i Jerzy Bohatyrowicze oraz Andrzej i Domi-nik Korczyńscy, mieszkańcy wsi przez kilka dni wsłuchiwali się w odgłosy, dobiegające z pola walki. Po jakimś czasie do wioski wpadł ranny Anzelm oznajmiając, że Jerzy i Andrzej nie żyją. 8-letni wtedy Ja-nek pobiegł do dworu i przekazał tę wieść Benedyktowi. Justyna wzruszyła się jego opowieścią. Chwile spędzone z Zygmuntem nie dostarczyły jej tak ogromnych wzruszeń jak ta chwila. Justyna uświadomiła sobie, jak bardzo nie podoba się jej życie na łasce innych, nie pracując, bez celu. Janek przyznał, że już od jakiegoś czasu zauważył, że Justyna jest bardzo nieszczęśliwa, obserwował ją w kościele i przy wielu innych okazjach i widząc jej smutek pragnął jakoś jemu zaradzić. W odpowiedzi na tak osobiste zwierzenia Justyny Jan także zaczął opowiadać o swoich zgryzotach - jak to mieszkańcy wsi kłócą się o każdy morg ziemi i jaka to często przez to panuje między nimi niezgoda.

Zaczęło zbierać się na burzę. Janek kazał Justynie szybko opuścić mogiłę i oboje udali się w kierun-ku czółna. Gdy płynęli, dopadła ich ulewa i wyszli na drugi brzeg zmoknięci. Janek delikatnie dotknął mokrych, rozpuszczonych włosów Justyny i zachwycił się ich pięknem. Oboje udali się do chaty Anzel-ma.

Rozdział V

Justyna w chacie Anzelma rozmawia z gospodarzem. Anzelm dziwi się, że Justyna żęła wczoraj ze wszystkimi, a dziś była z Jankiem na Mogile. Justyna zgodziła się być druhną na weseli Elżusi, córki Fabiana. Anzelm opowiedział Justynie o troskach swojego życia, także o nieszczęśliwej miłości do Mar-ty - nie chciała wyjść za niego, chociaż kochała go. Pogodny nastrój przerwało wejście Jadwigi Domun-tówny z dziadkiem. Dziewczyna z zazdrością patrzyła na Janka i Justynę, wesoło rozmawiających ra-zem. Parokrotnie niemiło odezwała się do Justyny, a potem obrażona opuściła chatę.

Justyna wróciła do Korczyna i rozmawiała z Martą. Ta krytykowała ją, mówiąc, że jeśli będzie intere-sować się takim chłopem jak Janek, to przeleci jej koło nosa bogaty książę - Różyc. Opowiadała, że przyjechała Kirłowa i rozmawiała z Martą o nich. Marta była przekonana, że dla Justyny Różyc to świet-na partia. Justyna zapytała, dlaczego nie wyszła za Anzelma. Marta zmieszała się, bała się ludzkiego śmiechu i pracy. Justyna opowiedziała Marcie, jak to Anzelm często ją wspomina. Stara ze wzrusze-niem przyjęła tę wiadomość.

Tom III

Rozdział I

Opis charakteru i dziejów Andrzejowej Korczyńskiej. Przed 30 laty wyszła za mąż z wielkiej miłości za Andrzeja. Po krótkim małżeństwie została wdową, wciąż nosiła żałobę i nie myślała o powtórnym małżeństwie. Była osobą dystyngowaną, pochodziła z wyższych sfer. bardzo kochała męża, nie rozu-miała tylko jego zbratania się z ludem. Po jego śmierci wszystkie uczucia przelała na syna, Zygmunta, który rósł chowany pod kloszem i rozpieszczany. Andrzejowa wierzyła w ogromny talent malarski syna (jeszcze nie odniósł większych sukcesów). Już od 2 lat mieszkał wraz z matką i żoną w Osowcach. An-drzejowa z przerażeniem patrzyła na zachowanie syna w stosunku do żony. Zygmunt był nią znudzony. Ona była w nim bardzo zakochana.

Po śniadaniu Zygmunt pogrążył się w lekturze. Zauważył książkę, którą ofiarował Justynie. Gorącz-kowo szukał w książce odpowiedzi na swój list albo choćby na znaczące podkreślenie jakiegoś miejsca w książce. Nic jednak nie znalazł i oznajmił Klotyldzie, że jedzie do Korczyna porozmawiać o interesach z Benedyktem. Klotylda jednak domyśliła się, że pojechał zobaczyć się z Justyną.

Rozdział II

Witold i Justyna wracają z Bohatyrowicz do Korczyna i rozmawiają o zmianach, jakie zaszły w jej ży-ciu. Witold poszedł inną drogą i natknął się na swojego ojca, narzekającego na chłopa, który zepsuł żni-wiarkę. Witold załagodził sytuację, pouczył chłopa, jak powinno się ze żniwiarką obchodzić i pocieszył, że jutro razem ją naprawią. Benedykt podziękował synowi za pomoc, ale skrytykował jego ideały, uwa-żając je za zupełnie nie przystające do życia. Pokłócili się.

W Korczynie bawił Kirło, wychwalający Różyca - jego charakter, serce, nazwisko, koligacje arysto-kratyczne i zwłaszcza majątek. Witold spytał Justynę, czy ma zamiar wyjść za te “dziurawe sito”, dziew-czyna dała odpowiedź wymijającą.

Do dworu korczyńskiego przybyła Elżusia, zapraszając w imieniu ojca na swoje wesele. Udają się do zagrody Fabiana, który przyjął ich z wielką grzecznością i gościnnością. Tam spotykają narzeczone-go Elżusi, Franciszka Jaśmonta z ojcem. Michał, adorator Antolki, informuje ich, że Janek na spotkanie nie przyjdzie - przedłużyło mu się koszenie siana i będzie nocował na łące. Na wieść o tym Justyna bardzo posmutniała.

Po powrocie do Korczyna Witold rozmawiał z ojcem, który prosił go, aby zwrócił się do Darzeckiej o darowanie długu Benedykta. Witold odmówił, nie chce starać się o przychylność ludzi, których nie sza-nuje. Znów się pokłócili, nie potrafili znaleźć wspólnego języka.

Zygmunt przyjechał do Korczyna i przyszedł do pokoju Justyny. Spytał ją o ślub z Różycem i wyznał jej miłość, padając do nóg i chcąc całować ręce. Zaproponował jej zamieszkanie w Osowcach i bycie jego muzą. Justyna oburzyła się, to, co do niej czuje, to nie jest miłość, a jedynie romans, i że nie ma zamiaru unieszczęśliwiać Klotyldy oraz poniżać się przez ciągłe oszukiwanie innych i samej siebie. Oświadczyła mu, że teraz przedmiotem jej marzeń jest ktoś inny. Na pytanie Zygmunta, czy jest to Ró-życ, odpowiedziała: “Być może”.

Zagniewany Zygmunt odjechał z Korczyna i od razu po powrocie poszedł zobaczyć się z matką. Pró-bował ją przekonać do sprzedania Osowiec i wyjechania wraz z nim za granicę. Andrzejowa oburzyła się, nie porzuci ziemi, która od lat była w posiadaniu jej rodziny, którą tak bardzo kocha. Andrzejowa z przerażeniem odkryła, że jej syn jest egoistą. Zygmunt oświadczył, że jego zdaniem owa “żałoba naro-dowa”, ciągłe wspominanie dziejów przeszłości jest głupstwem, że należy patrzeć w przyszłość i korzy-stać ze zdobyczy cywilizacji. Jego zdaniem jego ojciec był szaleńcem. Andrzejowa wyrzuciła go z poko-ju. Potem długo rozpaczała, że jej dziecko nie szanuje tego, co szanował i za co zginął jego ojciec.

Rozdział III

W domu Fabiana panowało ogromne ożywienie, związane z przygotowaniami do wesela Elżusi. Jus-tyna jako pierwsza druhna, Witold z Marynią Kirlanką i długo przekonywana do przyjścia Marta. Wesele przebiegało w atmosferze zabawy i radości. Marta po 23 latach spotkała Anzelma i rozmawiała z nim i z resztą Bohatyrowiczów. Ze wzruszeniem przypominała sobie “stare czasy”, kiedy to często bywała w zaścianku. Pojawiła się spóźniona Jadwiga Domuntówna z dziadkiem. Wystroiła się specjalnie dla Jan-ka. Ten jednak nie zwracał na nią uwagi i rozmawiał z Justyną. Jadwiga zazdrosna rzuciła między nich kamieniem. Towarzystwo oburzyło się, ale Janek załagodził sytuację stwierdził, że Jadwiga dla żartu rzuciła kamieniem. Opowiedział Justynie o związku z Jadwigą: między nimi nic nie było, tylko ona swo-im kochaniem bardzo go dręczyła. Może gdyby nikogo innego w życiu nie spotkał, to by się z nią ożenił, ale teraz sytuacja przedstawiała się trochę inaczej…

Fabian poprosił Witolda o wielką przysługę. Jego adwokat w procesie z Benedyktem przegapił ter-min złożenia apelacji, w związku z czym Bohatyrowiczowie przegrali i musieli teraz zapłacić tysiąc rubli. Nie stać ich na to. Przyznał, że niesłusznie się z Korczyńskim procesował. Fabian zwrócił uwagę Witol-dowi, że zgoda między zaściankiem a dworem byłaby korzystna dla wszystkich - Benedyktowi nie za-brakłoby rąk do pracy, a Bohatyrowicze by na tym zarobili. Witold, mimo początkowej niechęci do roz-mowy z ojcem, obiecał pomóc.

Rozdział IV

Był późny wieczór, Benedykt nie spał w swoim gabinecie, rozmyślając nad listem, otrzymanym przed chwilą od Dominika. Witold przyszedł do niego porozmawiać. Przekonywał ojca, że Benedykt nie-sprawiedliwie sąsiadów ocenia. Mówił także o konieczności panowania zgody między ludźmi, braters-kiej pomocy i solidarności. Benedykt nazywał Witolda wariatem, ale wspomniał na swoją młodość. Je-mu przyświecały takie same ideały, tylko twarde życie wyparło je z jego świadomości. Nazwał Witolda “powracającą falą” - tą, która uniosła kiedyś jego i jego braci do wzięcia udziału w powstaniu, teraz po-wraca w pragnieniu budowania wspólnego dobra przez jego syna. Obiecał, że Bohatyrowiczom dług daruje. Pogodzili się i postanowili pojechać nazajutrz na Mogiłę.

Witold wrócił na wesele w domu Fabiana i oznajmił wszystkim radosną nowinę. Wesele dobiegało już końca. Jadwiga pogodziła się z Jankiem, nawzajem życzyli sobie szczęścia. Potem Janek z Justyną udali się nad Niemen, gdzie podziwiali piękne widoki i zaręczyli się.

Rozdział V

Następnego dnia przyjechał do Korczyna Kirło z żoną: Różyc prosi o rękę panny Justyny. Pani Emi-lia, Teresa oraz Kirłowie zachwycali się przyszłym mężem i szansą, jaka wynika z owego ożenku dla Justyny. Ta, ku zdziwieniu wszystkich, oświadczyła, że nie może wyjść za Różyca, ponieważ od wczo-raj jest zaręczona z Jankiem Bohatyrowiczem, kocha go i wie, że jest kochana. Większość zgromadzo-nych była oburzona. Benedykt i Kirłowa pochwalili ten wybór.

Marta poprosiła Benedykta, aby pozwolił jej zamieszkać z Justyną u Bohatyrowiczów, ponieważ jest już stara i może w Korczynie niepotrzebna. Benedykt zdecydowanie zaprzeczył: bez niej nie poradziłby sobie w gospodarstwie i jest mu niezbędna. Marta ucieszyła się i postanowiła zostać w Korczynie.

Benedykt z Witoldem i Justyną udali się do chaty Anzelma i Jana. Jan przypadł do Benedykta i po-całował go w rękę. “Syn Jerzego?” - spytał Benedykt. Z głębi chaty odezwał się głos Anzelma: “Tego sa… samego, który z bratem pańskim w jednej mogile spoczywa!”.

1

10



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Orzeszkowa E , NAD NIEMNEM
Powieść Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem jako romans, Powieść Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem jako romans
NAD NIEMNEM, Polonistyka, Pozytywizm
Orzeszkowa E , NAD NIEMNEM (2)
Orzeszkowa Nad Niemnem opracowanie
Orzeszkowa Nad Niemnem
orzeszkowa nad niemnem tresc
Orzeszkowa Nad Niemnem (opracowanie wstępu z BN)
orzeszkowa nad niemnem (opracowanie)
Orzeszkowa E , Nad Niemnem (streszczenie, 30)
Orzeszkowa Nad Niemnem tom I
Orzeszkowa Nad Niemnem streszczenie
Orzeszkowa Nad Niemnem tom II
Orzeszkowa Nad Niemnem tom III
NAD NIEMNEM E.Orzeszkowa, Polonistyka
Problem wartości człowieka w Nad Niemnem E Orzeszkowej

więcej podobnych podstron