2 (357)

2 (357)



błyszczę na niebios błękicie”. Tylko ta pycha zostaje teraz ofiarowana w pokorze Bogu: jej „blask” - słyszymy - jest słabym odbiciem Jego „ogniów”.

Zarysowuje się więc paradoksalne połączenie przeciwieństw: duma -pokora; a poza nim - drugie - po równo tymi dwoma uczuciami ożywione: połączenie przeciwieństw jeszcze bardziej oddalonych: ja - Ty, człowiek -Bóg. Po równo ożywione pokorą i dumą — bo, powoławszy się na Boga, „uderza poeta od razu w ton wyniosłości”. Całe „ludzkości obszary” są dla niego „niskie”. Ich przekonania są tylko czymś powierzchownym: „barwą", „szumem”. Zrazu były „wielkie”, ale „mętne”, żeby się pod wpływem wiary rozjaśnić, lecz równocześnie zmaleć. (Prawda, że to i sam poeta jest w tych „obszarach”, ale to nie jest akcentowane).

Nowy atak dumy zwraca się przeciwko „badaczom”, choć oni to właśnie oskarżeni są o dumę. Dominuje w tym ataku gniew i szyderstwo. Porównania użyte dla charakterystyki badaczy są poniżające i karykaturalne: zamknięci są oni w sobie „jak w konchy ślimacze”, a „burza” (burza kosmosu) „pomiata” nimi ,Jak śmieciem”. To ich położenie ukazuje się jako tym żałośniejsze, że mieli wielką ambicję poznania świata. Pozwolił im poeta przemówić. Jeden z nich występuje z tezą mechanistycznego deter-minizmu, drugi opowiada się za czystą przypadkowością jako zasadą bytu1: obydwa systemy sformułowane w wielkiej rudymentarności swoich teoretycznych podstaw, co wyrazicieli mądrości rozumowej przedstawia tym mizerniej.

Przeciwko nim wznosi się hymn na cześć Boga: starotestamentowo wielbiący jego wielkość w ogromnych (ale ziemskich) obrazach. On „objął oceanu fale”, lecz wyznaczył im granice. Ileż razy w Psałterzu występuje ten obraz! A i Kochanowski go przeniósł do swojego Hymnu. Owoż to morze, które „w brzegach stoi, a zamierzonych granic przeskoczyć się boi”? Tak. Tylko jakże zdynamizowane: „buchające”, „czerniące się”, „błyskające” „wzdymające się”, „ryjące” otchłanie, „ciskające” się w górę! A jego szarpaniu się przeciwstawiony jest majestatyczny spokój światła, które najszumniejsze topiele morskie przenika i z ich otchłani tęczą powraca na niebo.

Poeta nie wdaje się tu w udowadnianie wielkości i siły wiary, jak to się wydało Kridlowi2, ale alegoryzuje swój wielki obraz: bo ocean nie jesl (u tylko żywiołem! To także rozum. Jego fale ruchome wiecznie, miotające się w górę - to jego dociekania, jego wysiłki, żeby zdobyć niebo (bo niebo fizyczne utożsamia się tu w zgodzie z prastarą tradycją z niebem jako siedzibą ostatecznej tajemnicy).

Dynamika utworu jest wspaniała. Towarzyszy jej sarkazm, ciągle przypo minający rzekomo „niezmiernemu oceanowi” jego istotną ograniczoność, służebne funkcje, złudzenia co do własnej wielkości: „Zdajesz się tykać brzegów widnokręga”, „Daremnie z żaglem nawa leci chyża", wcześniej: „Darmo chce powstać z ziemnego pogrzeb u” (tj. podziemia; bo i w tych przestworach nowogródzki prowincjonalizm się odezwał). Fale oceanu muszą ziemię „zamącuć". Granice jego wykowane „na skale”. Ocean-rozum jest „mały przed Panem", jest „kroplą w Jego wszechmogącej dłoni”.

Cała kompozycja oparta jest na kontrastach. Czoło ugięte - czoło wyniesione. Chmura - tęcza. Potop nadzieja. Pycha - pokora. Źródło światła - jego odbicie. Mętność - jasność. Wielkość - małość. Duma śmiecie. Koncha ślimacza - glob ziemski. Konieczność - przypadek (bo i wyszydzeni bałwochwalcy rozumu są ze sobą biegunowo sprzeczni!). Księżyc - morze. Nieustannie burzliwa fala i nieruchoma jej skalna granica. Wieczne wznoszenie się i wieczne upadki. Przestwory wód i przestwory niebieskie. Ocean i kropla. Ciemność i światło. Oto cała seria przeciwieństw idących przez poemat od początku do końca.

Dominuje nad tymi kontrastami światło - przechodzące poprzez wszystkie strofy od pierwszej do ostatniej: od tęczy, którą Bóg ubrał czoło ukorzonego przed nim poety, aż po światło wierszy końcowych, które jest już alegorią wiary. W całym utworze panują powietrzne przestrzenie, zaciemniane i zamącane przejściowo, ale rozjaśniane promieniami światłu i barwione kolorami tęczy. Sugestionują te obrazy swoim ogromem i jed nolitością swojej skali.

I czoło poety nie darmo nazwane jest „gromowładnym”. Nie tylko o oznaczenie dumy tu chodziło, ale o obrazowe przedstawienie zdobyczy nauki, dokonanych i upowszechnionych w XVIII w.: przecież wiadomo, jak były one rozległe w dziedzinie zjawisk fizycznych. Poeta niejako chciał

1

Charakteryzuje te tezy J. Bystrzycki w przypisach do wydania II tomu Poezyj Mickiewicza w serii BN (1924), nr 66, s. 191.

2

Kridl, dz. cyt., s. 43.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
page0166 — * 162 Nowsze sposoby opierają się na tej samej zasadzie, z tą tylko różnicą, że w łańcuch
34 (189) -    Zezwalaj tylko na zabezpieczone aktualizacje dynamiczne - ta opcja jest
36 37 Czekamy na wiosnę Jakże zima ta marudzi odejść nie ma chęci! Jaś wypędzi ją z podwórka tylko w
skanuj0012 (106) Możesz wykonać ćwiczenia rozdąoawce (mętnie w cmm* pr/n znaczonym na odpoczynek.
skanuj0018 (181) tego dążenia, dokonywane przez wczesną awangardę, zasługują na względy nie tylko dl
FP (27) częścią portfela jest na ogor mniej ryzyxowi.a ta sama akcja występująca oddzielnieO ~T
SO KRATES Uważał ze tylko ta wiedza ucznia wzbogaci, którą sam sobie wytworzy przez własną
422 O KLEJNOCIE Mikołaj, trzeci brat tych pomienionych, który był na dworze królowej Bony, i z tą by
tnogło na miejscowe stosunki zdrowotne. Ta rozległość pozwala urządzić sobie pobyt w Zakopanem, jak
skanuj0033 3 M 2 Pwgnotowrm « pkutowruuo (iodnc uwagi jest lo. że na cztery przypadki tylko w jednym
IMGP69 Fakt literacki Fakt literacki rstem ulegnie automatyzacji, na jego tle pomyłka ta zarysuje si

więcej podobnych podstron