Obraz9

Obraz9



Roland Barthes


3S6

formacji, odkryło wartość jednostki lub Jak się to podniośle mówi, „osoby ludzkiej", Nic więc dziwnego, że jeśli chodzi o literaturę, nąjwlększe znaczenie „osobie” autora przypisał pozytywizm, wcielenie i zwieńczenie ideologii kapitalistycznej. Autor nadal króluje w podręcznikach historycznoliterackich, biografluch pisarzy, gazotowych wywiadach, a nawet w świadomości literatów, troszczących się, nąjozęściej za pomocą dziennika intymnego, o połączenie dzieła z własną osobą. Obraz literatury, jaki możemy znaleźć w dzisiejszej kulturze, obraca się wyłącznie wokół autom, jego osoby, jogo dziejów, upodobań i namiętności, krytyka zaś nąjczęścioj tłumaczy, żo działo Baudelaire'a wynika z klęski Baudelaire'a człowieka, dzido van Gogba poczęło się z jogo szaleństwa, Cząjkowskiego zaś z jogo ułomności: ckspłikacji dzida szuka się zwykle po stronie tego, kto je stworzył, tak jakby to glos jodnąj 1 tej samą) osoby, osoby a u t o ra, aa pomocą bardziej lub mniej przejrzystej alegorii Akcji powierzał nam swojo „tąjemnlce",

Choć królestwo Autom nadal jest potężno (nowa krytyka tylko je umoonita), jest oczywiste, że widu autorów od dawna próbowało Je obalić, We Francji bez wątpienia pierwszy Mailarmó dostrzegł i przewidział z niezwykłą przenikliwością konieczność zastąpienia tego, kto dotąd uznawany był za jogo właścłdda; dla niego, ale i dla nas, to nie autor mówi, lecz język; pisać to poprzez pierwotną bezosobowość - którą) nie należałoby mieszać z wykastrowaną obiektywnością realistycznego powieściopiaarza - docierać do punktu, w którym działa już tylko język, w którym to nie Ja" czynię cokolwiek, lecz język. Cala poetyka Małlarmógo sprowadza się do togo, by umniejszyć rolę autora na rzecz samego pisania (co, jak zobaczymy, sprowadzi się do przyznania roli czytelnikowi). Yalćry, uwikłany w psychologię Ja, świadomie osłabił teorię Małlarmógo, lecz odwołując się dzięki klasycznym upodobaniom do nauk retoryki, nie ustawał w kwestionowaniu i ośmieszaniu Autora, podkreślając Językową i jakby „przypadkową" naturę jego czynności, stąjąc we wszystkich swych prozatorskich dzidach w obronie językowej natury literatury, w obliczu której wszolkło odwołanie do wnętrza pisarza zdawało mu się czystym przesądem. Proust z kolei, mimo pozornie psychologicznego charakteru tego, co zwykło się nazywać jogo analizami, boz wahania potUąl się skomplikowania relacji między pisarzom i jego postaciami i wykona! to nad wyraz subtelnie: czyniąc narratorem nie togo, kto cokolwiek widział lub czul, ani też tego, kto pisze, lecz tego, kto będzie pisał (powieściowy młodzieniec - tak naprawdę Jednak, ile on ma lat i k i m Jest? ~ obco pisać, lecz nio może, powieść kończy się więc w obwili, gdy pisanie będzie możliwe), Proust stworzy! opopoję nowoczoanogo pisania: dzięki radykalnemu odwróceniu, miast umieszczać swe życie w powieści, jak to się często mówi, z aamego swego życia stworzy! dzieło, dla którego książka stula się modelem; jest więc dla nas Jasno, że to nie baron do Cbarlus naśladuje. Montosąuiou, lecz Monte*’ ąuieu, historyczny i anegdotyczny Montesąuleu, Jest jedynie wtórnym, pochodnym frag śmierć autora

357


mentem Charlusa. 1 w końcu aur realizm, by nie wyjść poza prehistorię nowoczesności, choć nie mógł bez wątpienia przypisać Językowi nąjwyższego miejsca w hierarchii (język bowiem jest. systemem, a ruchowi temu, pozostającemu w tradycji romantycznej, chodziło o romantyczne zburzenie kodu, co skądinąd jest złudzeniem, jako że kodu nie sposób zniszczyć i można nim tylko „grać"), to jednak załecąjąc nieustanne niespełnia-nie semantycznych oczekiwań (na tym polegał słynny „wstrząs" surrealistyczny), po-wierząjąc ręce pisanie tak szybkie, by głowa nie mogła za nim nadążyć (pisanie automatyczne), godząc się na pisanie zespołowe, przyczynił się do desakrałizacji obrazu Autora, I wreszcie poza samą literaturą (choć rozróżnienie takie nie ma żadnego sensu) językoznawstwo umożliwiło zniszczenie Autora, podsuwąiąc cenne narzędzia analityczne i pokaziyąc, że wypowiedzenie jako całość jest procesem pustym, obywąją-cym się doskonale bez wypełnienia przez kogokolwiek z rozmówców, z językoznawczego punktu widzenia Autor jest tylko tym, kto pisze, tak jak j a jest tylko tym, kto mówi j a: język zna tylko „podmiot", a nie „osobę”, a podmiot ów, skądinąd pusty poza samym wypowiedzeniem, które go detiniąje, wystarcza, by „podjąć" mowę, czyli ją wyczerpać.

Odsunięclo Autora (Brecht powiedziałby tu o „zdystansowaniu", w efekcie którego Autor przeistacza się w niewielką postać mąjaczącą w tle sceny) nie jest tylko faktem historycznym lub aktem pisania: przemienia ono całkowicie tekst nowoczesny (albo -co wyohodzi na jedno - tekst czytany jest teraz tak, że autor, na wszystkich jego poziomach, zaczyna się unieobecniać). Przede wszystkim czas nie jest ten sam. Autor, gdy się weń wierzy, postrzegany jest zawsze jako przeszłość własnego dzieła, książka i autor umieszoząją się na tej samej Unii, jako pewne przed i pewne p o. Autor zdąje się żywić książkę, to znaczy istnieje on przed nią, cierpi i żyje dla nięj, pozostaje wobec nioj w takim samym stosunku uprzedniości jak ojciec wobec dziecka. Całkiem przeciwnie rzecz się ma w przypadku współczesnego skryptom, który rodzi się wraz ze swym tekstem; nie jest on obdarzony istnieniem, które wyprzedzałoby pisanie, nie jest też podmiotem, którego predykatem byłaby książka; czasem jego istnienia jest czas wypowiedzi i każdy tekst jest pisany w wiecznym tu i teraz. Wynika stąd, że p i s a n i e nie może już oznaczać operacji zapisywania, notowania, przedstawiania, „odmalowywania" (Jak mawiali klasycy), gdyż jest operacją, którą językoznawcy, wzorem angielskich filozofów analitycznych, nazywąją performatywem, dość rzadką formą wypowiedzi (istniejącą wyłącznie w pierwszą) osobie czasu teraźniejszego), której treścią jest akt, dzięki któremu dochodzi ona do skutku: coś jak królewskie Nakazuję lub Śpiewam dawnych poetów. Skryptor współczesny, pogrzebawszy Autora, nie może już, wzorem swych patetycznych poprzedników, utrzymywać, że jego ręka nie nadąża za jego myślami lub pragnieniami i że w konsekwencji, godząc się na konieczność, powinien on podkreślać nieustannie owo opóźnienie i w nieskończoność „pracować" nad


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
tych samych warunkach, ma tą samą wartość i znak lub zmienia się wg określonego, znanego prawa wraz
K 444d my wartość prądu na 1 A. Stanie się to przy napięciu ok. 10V, wtedy na wyjściu wzmacniacza po
Obraz (39) 3 lxxviii ZASADY WYDANIA obserwujemy dopiero w XIX wieku. Wiąże się to niewątpliwie z wyd
Obraz 0 (28) 60 DZIEWIĘĆ ŚWIATÓW Współczesne poetki polskie tak jak Krystyna Miłobędzka nie mówi. za
IMG585 (2) 358 ROLAND BARTHES stwo); jeśli za Greimasem nazwiemy izotopią jedność znaczeniową (taką
Obraz1 7 42 Wartość tej różnicy wyraża się w takich samych jednostkach jak wartość cechy w szeregu.
Obraz5 (92) kowana jest na tworzenie i przeżywanie wartości. Jednostka dokonuje wówczas działań zgo
IMG578 (2) ROLAND BARTHES jest więc, jeśli (kto woli, jednostką logiczną zagrożoną; to motywuje ją a
IMG579 (2) 346 ROLAND BARTHES gii, lecz na jedności działań, które przydziela im opowiadanie (Donato
IMG572 (2) 332 ROLAND BARTHES B. Poziomy znaczenia Językoznawstwo od razu dostarcza analizie struktu
IMG575 (2) BPI 338    ROLAND BARTHES dania (lub jego fragmentu); drugie „wypełniają”
IMG581 (2) 350 ROLAND BARTHES rator jest rodzajem totalnej, jakby bezosobowej świadomości, która opo

więcej podobnych podstron