0193

0193



Kiedy wracam do pałatki - szczęśliwa, że wobec zwolnienia nie muszę czekać prowierki, że mogę się kłaść i spać - dowiaduję się, że był właśnie przed chwilą brygadier i wycofał te wszystkie, które dostały skierowanie do sangrodka. Mamy się zbierać z wieszczami i dziś jeszcze iść piechotą do Czumy!

Człowiek to strasznie silne bydlę! Naprawdę! Dwadzieścia chorych, wycieńczonych kobiet, po całodziennej pracy - rusza w godzinę potem w tundrę. Tylko dzięki awanturze, którą wyciął zalany wracz naczelnikowi, dostałyśmy wózek pod rzeczy. Nie wszystkie jednak się zmieszczą. Część worków musimy nieść same.

Nie wiem, jak zacząć mówić o tej drodze. Po prostu brak mi słów, dziś jeszcze... To, że człowiek nie padł i nie został gdzieś w bagnie - to cud! Chwilami miałam wrażenie, że to nie ja idę, tylko jakieś obce, niewiadome „coś”, do czego by mnie przykuto i co by mnie wlokło za sobą przez tę przeklętą tundrę jak bezwładny, bolący tobół. Pruję się przez krzaki borówek kolanami, bo nie mam sił oderwać stóp od ziemi, by je przestąpić, Pończochy już w strzępach. Teraz kolej na skórę. Nie mogę przeskoczyć z jednej gąbczastej kępy na drugą i walę się co parę kroków w bagno, twarzą i rękami. Długo trwa, nim się zdobędę na to, by się dźwignąć. Całe szczęście, że mam gorączkę! Ona, zdaje się, jest tym motorem, który mnie trzyma i pędzi. Tylko ten słony ból w krzyżach i przy każdym wstrząsie - coraz silniejsze kurcze kiszek!

Po pewnym czasie - w chwili, kiedy mnie mija jeden z konwojentów, uświadamiam sobie nagle, że już od dawna w głos płaczę. Tak przed siebie. W pustkę. Na oślep. Dziwny rodzaj płaczu, którego nie znam. Płacz nieprzynoszący żadnej ulgi, bo się go nie czuje. Cudzy płacz. Dowiedziałam się o nim dopiero, kiedy ucichł na widok wroga.

-    Długo będziemy tak iść? - pytam go ni w pięć, ni w dziewięć.

-    Do samej śmierci - odpowiada mi przez ramię, obojętnie, rzeczowo, bez śladu kpin. Dał po prostu wyczerpującą odpowiedź i poszedł dalej.

W Czumie jesteśmy, zdaje się, nad ranem. Ale to trudno poznać. Słońce świeci cały czas. Wpędzają nas do małej izdebki z narami, na których śpi kilkunastu rozwalonych mężczyzn. To nocna - zmieniona właśnie -szychta kolejarzy.

W izdebce upał i smród niewiarygodny: czosnek, pot, cuchnące nogi i wszystko, czym zmęczony, nieodpowiedzialny za siebie, ciężkim chle-

197


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
poszliśmy do nracy szczęśliwi, że udało się uzyskać dla mnie prał ce na kopalni. *3yl to juz bowiem
wRACAMY DO MlSTRZÓW konanych, że znaleźli dojście do samego dziekana. Dlatego po tym zajściu Profeso
BliskieINajblizsze008 za zakrętem alejki, kiedy Zoja parsknęła: - Cale szczęście, że ten „słowiczek&
BliskieINajblizsze008 (1) za zakrętem alejki, kiedy Zoja parsknęła: - Cale szczęście, że ten „słowic
CCF20090214111 my sami myślimy. Chce przez to powiedzieć, że mogę się mylić co do myśli innego czło
WSTĘPDrodzy Studenci, Bardzo się cieszę, że mogę się do Was zwrócić, już jako do Studentów
ponownie komendę nad m/s „Piłsudskim”: „Byłem szczęśliwy, że mogę wrócić na swój motorowiec, na
144 IZABELA LEWANDOWSKA Niestety, kiedy wstąpił do zakonu jezuitów w 1665 roku, Wydżga nie powołał n
73848 wstęp do teorii polityki img 68 73 nie jest już podmiotem wszechdominującym. Pojawiły się nowe
IMAG0714 Kiedy mamy do czynienia ze zginaniem ukośnym? Jeżeli linia działania obciążenia czynnego i
kartki i?oryzmy1 Ze wszystkich dróg, prowadzących do osiągnięcia szczęścia w życiu, 

więcej podobnych podstron