0295

0295



Czekamy tak na tego doktora do nocy. Nie zjawił się wcale. Czy nie mógł przyjść, czy nie mógł nas odnaleźć, czy ktoś go w drodze zatrzymał, czy w ogóle nie próbował przychodzić - nie wiem. Dość, że nie przyszedł. Musimy więc sami zabezpieczyć jakoś chorego i ułożyć na noc na piasku. Podścielamy mu rzędem wszystkie nasze worki, pusty mój siennik, a potem obtykamy go szczelnie kurtką. Ledwie wie, co się z nim dzieje. Gorączka od niego aż bucha. Sapie krótkim, ostrożnym oddechem, bo każdy głębszy przekłuwa go bólem na wylot.

Przychodzi noc. Zimna, gwieździsta, granatowa otchłań nad piaskami. Obozowisko nasze jarzy się teraz od ognisk. Otwarta, lekko falista, nieogarniona wzrokiem przestrzeń migocze jak cmentarz na Zaduszki. Dokoła każdej pliszy światła zbity wianek do naga rozebranych ludzi. Nie opłaca się bić wszy, zresztą za ciemno na tę finezyjną robotę. Wytrząsa się je wprost w płomienie, a gnidy opala nad ogniem.

Z daleka wygląda to tak, jakby kto za skrzydła trzymaną, rozpostartą gęsią trzepotał nieustannie nad ogniskiem.

Nocy tej nie zapomnę nigdy. Przechodziłam ją całą do świtu. Mieliśmy wprawdzie czuwać przy chorym na zmianę, ja pierwsza, pan Szczepan od północy, ale potem - czy nie mogłam go po ciemku odszukać wśród śpiących kłębków, czy mi go żal było budzić, czy wreszcie nie mając wieszczy, na których mogłabym się położyć, wiedziałam, że i tak nie będę spać - przebłyndałam się na nogach do rana.

Dziwna, niezapomniana noc. Ze zmęczenia i senności wszystko zlewało mi się w oczach i myśli w jedną miazgę. Te wieńce chudych, owrzodzonych awitaminozą golców dookoła ognisk, te opalone, zawszone gęsi, te śpiące na mokrym piasku pokulone postacie, o które potykam się co krok... Dziwnie myląca bywa taka przestrzeń i ciemność rozepchnięta tylko tu i tam pomarańczowymi kręgami ognia. Bardzo łatwo w niej zabłądzić. Dzięki rozrzuconym w falistym terenie ogniskom, noc poza ich zasięgiem staje się jeszcze bardziej nieprzenikniona. Czasem błąkam się długo między światłami, nim mi się uda trafić z powrotem do pana Stefana. Śpi, postękując, ale nie potrzebuje niczego. Zatem wracam znów między ogniska, aby się przy którym pogrzać chwilę. Płaszcz na mnie mokrzuteńki od rosy.

Ludzie są jacyś życzliwsi dla siebie, odkąd wiatr ustał. Po całodziennej przymusowej irytacji złagodnieli i nie chce im się widocznie spać. Ten skraj obozowiska to sami Polacy. Przeważnie rodziny wysiedleńców.

301


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
32 (539) kasia: Tak? Na pewno?! MAŁGOSIA: Sobie? kasia: Nie sądzę. Komu? Małgosia: Nie wiem. kasia:
7 (720) 870 Tajny dziennik -    i tak zasnęła i spała przytulona do niego, nie wiedzą
odchyłki na punktach przyjętych do kalibracji nie przekraczały pojedynczych metrów podobnie jak strz
PICT5389 nowiska mogą wyniknąć tylko przykre kon sekwencje clla dziecka. dzieci na silę posyłane do&
CCF20140103025 najgorszą i najbardziej wyrodną córką na świecie. Nic do niego nie dotarło. _ Wyzwis
Tak rozpoczyna podmiot liryczny swoje wywody na temat miłości do rzeczy, które zmieniają się i ulatu
58 Z. GDANIEC I tak na przykład w widmach typu HNCCH-TOCSY otrzymuje się informację o oddziaływaniac
skanuj0053 2 54 Rozdział 4. nim naddatkiem na obróbkę skrawaniem. Do wykonania karbu stosuje się fre
dla doktorantów do prac w komisji powołuje się przedstawiciela delegowanego przez Samorząd Doktorant
Wejdź na drogę wiodącą do doskonałego zdrowia. Stosuj się do wskazówek podanych poniżej, a poprawisz
Woda do celów konsumpcyjnych Zapotrzebowanie na wodę konsumpcyjne do mycia i picia oblicza się, przy
49 (314) Umyte ziemniaki podnoszone są na wysokość 9 - 15 m do parnika lub znajdującej się na nim sk
DSC03056 2) komory dzielone, tj. takie, których objętość jest podzielona na dwie przestrzenie; do te
Kodowanie inf na CD oparte jest na metodzie EFM-do zakodowania lbajta używa się 14 bitów.RLL(2,10) O

więcej podobnych podstron