IMGV16

IMGV16



12


WACŁAW BERENT

jak wicher. W sercu wciąż jeszcze była pustka. Powodzenia to, oczywiście, nie wróżyło. Stary był zły, gryzł się i martwił. „Opętać, opętać szelmę! — wołał. — Ocet niech łyka, w łaźni niech odmięknie!”

Raz przyszła do ojca ta, co z najbardziej dystyngowanym witała mnie uśmiechem, co z największym spokojem, z wyszukaną światową uprzejmością ze mną rozmawiała. Miała na sobie lekką czarną zarzutkę, niby wielki kołnierz koronkowy, i duży czarny kapelusz. Twarz to czyniło bladą i ścią-głą, ciemne oczy odbijały wymownie, rzęsy wyglądały jak zasłona czarnych, jeszcze delikatniejszych koronek. Ręce w duńskich, wysokich aż po łokcie rękawiczkach wsparła na cienkiej parasolce i mówiła o książkach, sztukach, namawiała mnie na operę. Pociągnęła mię ta spokojna blada twarz pod zamaszystym kapeluszem. Przysiadłem się do niej, ująłem za rękę. Przegięła się...

1 tak w otępieniu jakimś, nie zrzuciwszy zarzutki, kapelusza nie zdjąwszy... Nawet parasolki z rąk nie wypuściła... Dopiero potem ujęła mą głowę w obie dłonie i złożyła długi, ciepły, jakby dziękczynny pocałunek na mym czole. Łzy miała w oczach.    X, OuAdhpyk^o

Zrozumiała, że byłajpierwszą? Nie wiem.

A potem mieszała się przy mnie, czerwieniła; podsłuchiwała me rozmowy z ludźmi, jakby bojąc się, by o niej mi czego nie opowiedzieli. Ze mną mówiła szeptem. Zaczęła się czesać gładko, nosić prosto, pociągłe, smukło. Wzdychała często, używała zdań niedokończonych, domyślnych, aktorskich... Mówiła, że nikogo w życiu tak nie zna, nie odgaduje, nie czuje jak mnie — a znała mnie chyba tylko na zewnątrz... Czasami w półmroku, przy ledwie świecącej pod czerwonym ciemnikiem1 lampie, siadała na fotelu w swej czarnej luźnej sukni z szerokimi rękawami, zarzucała białe ramiona na tył głowy i zapadała w zadumę. Mnie kazała godzinami całymi milczeć i siedzieć opodal. Potem przyzywała

PRÓCHNO, CZ I. R 1

13


do siebie, pieściła jak kota. Dopatrywała się we mnie Bóg wie czego. Ja w niej znalazłem tylko ciało i znużenie. Byłem dla niej tak nielitościwie, co gorsza, tak nieświadomie brutalny, jak być tylko potraf! gdzieś w świat przed się na oślep pędząca młodość. A ona płakała często. Żaliła się, żem z niej duszę wyrwał, zmiął, podeptał, że mi wraz z duszą i talent rzuciła pod nogi, że krew swą we mnie przesącza i że po śmierci w moim talencie żyć będzie. Zaklinała się wreszcie, że miłość miłości nierówna, że ona tej ostatniej przy mojej zdradzie nie przeżyje.

Tej ostatniej...

— Bo ja ciebie przeszłością oszukiwać nie chcę — wyrzuciła ze łzami, i ta jej biedna, jakimś obcym mi jeszcze bólem życia okropnie zmęczona twarzyczka drgać we łzach poczęła.

Całowałem po rękach, uspokajałem... — Nie mam żalu do przeszłości; dziś ją mam i mieć będę na zawsze. — Kazała mi przysięgać — przysiągłem.

I nie przeżyła...

Padła mTw poprzek drogi życia2, koniec młodości mojej znacząc.

Ojciec przysłał mi na scenę wieniec — sam ojciec! Potem wyprawili kolację. Stary się upił i klął na czym świat stoi. Wołał, żem go podpatrzył, okradł, zmałpował — głupio zmał-pował; że dawniej publiczność była mądrzejsza, że na tę blagę cichej afektacji, na tę „czuciowość” w grze brały się tylko histeryczki, że dawniej było więcej męskiej tężyzny w grze aktorów. W końcu skuł się do nieprzytomności i walił pięścią w stół i ryczał ku uciesze aktorów:

„Dacie wiarę, ta małpa kochał się w portrecie własnej matki”.

A ja puściznę po obu wziąłem. Po tamtej na obrazie spod krzyża, co była świadkiem i kochanką pierwszych moich ma-

1

ciemnik (przestarz.) — abażur.

2

(drąga    ąf.gforata będzie się powtąjrza<LW C&łsLpęSie-

ści; w dziejach Kunickiego („życiowa ścieżka”), a szczególnie Her-. tensteinalmotyw trzech dróg życia i sztuki) nabierze wielkiego zna-.czepia.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV16 12 WACŁAW BERENT jak wicher. W sercu wciąż jeszcze była pustka. Powodzenia to, oczywiście, ni
IMGV77 (3) 134 WACŁAW BERENT much krąży mu nad głową, brzęczy i bzyka w uszy. To publiczność rozocho
IMGW49 (2) 278 WACŁAW BERENT ramionach — ona: Zosia Borowska! — szuka, goni kogoś czy też udeka!!...
IMGV15 (2) 10 WACŁAW BERENT w kanały nuci, ty będziesz temu winien. Bo, patrząc na mnie jak na dziec
IMGV44 (2) 68 WACŁAW BERENT żniej, jak szeptaj: .Nie bać się, Zochna — nie bać!..." Zachłysną!
IMGV62 (6) 104 WACŁAW BERENT —    Very well! Jelsky ożywiał się jak rtęć i wyciągał
IMGW36 (2) 252 WACŁAW BERENT Naprzeciw mnie szła jak cień cicha i lekka wśród tych potężnych, niskic
IMGW63 (2) WACŁAW BERENT — Widzisz — odparł Hertenstein wymijająco. — Kiedyś byłem jak ty. W „złe wi
43383 IMGV70 (2) 120 WACŁAW BERENT dłonie splótł na czole, oczy sobie nimi przysłaniał i idąc szerok
IMGV50 (6) 80 WACŁAW BERENT ambicja tak niepotrzebnie roztworzyła głupią gębę... Patrzcie, jak on id
IMGW31 (2) WACŁAW BERENT I Muller przysunął się nagle, cicho i potulnie jak chart, i n aj niespodzie
79778 IMGV59 (6) 98 WACŁAW BERENT dzień. Przelewa się to jak piasek w klepsydrze z niezmierną dokład

więcej podobnych podstron