RZYM 106

RZYM 106



Matka lekceważącym wzrokiem zlustrowała go od st t>| • do głów, po czym wzruszyła ramionami.

-    Nie, nie sądzę. Aleś ty ładny. - W jej ustach te słow.i nie zabrzmiały jak komplement. - Jej ojciec też był ładny, po prostu cudowny. Powinieneś wiedzieć, bo Catherim bardzo go przypomina. Czasami przez to podobieństw* • nie mogłam na nią patrzeć.

Poczułam silne ukłucie bólu, choć przeczuwałam to przez całe życie. Matka mnie kochała, ale nie akceptowal i I może nigdy nie zaakceptuje.

-    Naprawdę nie wiem - odparł spokojnie Bones. - Ni gdy gościa nie spotkałem. Ale zapewniam cię, że ona ma w sobie wiele z ciebie. Po pierwsze, upór. Odwagę. Pas kudny charakterek, kiedy się zdenerwuje. I też potrą!i długo żywić urazę, ale tutaj bijesz ją na głowę. Po ponad dwudziestu siedmiu latach wciąż karzesz ją za to, co przy trafiło się tobie.

Po tych słowach matka podeszła do niego i niemal dźgnęła go palcem w pierś.

-    Jak śmiesz! Masz czelność prosto w twarz wytykać mi to, co zrobił jeden z was i co z pewnością nieraz sam robi łeś, ty parszywy, morderczy diable!

Bones również zrobił krok naprzód. Stali teraz oboje nos w nos.

-    Gdybym był morderczym diabłem, już dawno temu przedziurkowałbym twój bilet. Zapewniam cię, że moje życie byłoby wtedy o wiele prostsze. Przez ciebie twoja córka miała związane ręce, kiedy te wilki przyszły do niej z marną ofertą, bo przecież wszyscy doskonale wiemy, dlaczego to zrobiła, prawda? Zupełnie ci nie przeszkadza, że i'i/c/, kilka ostatnich lat była równie nieszczęśliwa jak ja illio że ryzykowała życie częściej niż cholerny Houdini. lir, ty się cieszyłaś, że twoja córka zabija wampiry, a nie |-irprzy się z jednym z nich! Cóż, Justino, mam nadzieję, podobała ci się ta przerwa, bo właśnie się skończyła. Wróciłem i zostaję.

Matka rzuciła mi ponad jego ramieniem spojrzenie pełli. napięcia.

Catherine! Chyba nie zamierzasz zostać z tą kreaturą!

1 >n zabierze ci duszę, przemieni cię...

Moja dusza należy do mnie i do Boga, mamo. Bones nic* mógłby jej zabrać, nawet gdyby chciał. — Wyszłam zza i'lec ów Bonesa i wzięłam głęboki wdech. Postaw na swoim. Teraz albo nigdy. - Ale więcej nie pozwolę ani tobie, mi komukolwiek innemu decydować, co robię z moim v< iem. Nie musisz lubić Bonesa. Do diabła, jeśli o mnie Ilodzi, to możesz szczerze go nienawidzić, ale dopóki nim będę, musisz go tolerować. Tak samo Don i pozo-uli, bo... bo odejdę i już nigdy nie wrócę.

Matka przez dłuższą chwilę bez słowa przenosiła wzrok •r mnie na Bonesa i z powrotem. Potem w jej oczach po-|.iwił się błysk. Zaśmiałam się gorzko.

-Tylko spróbuj, mamo. Zadzwoń do mnie do pracy, rby go zabili. Sama widziałaś, co im zrobił kilka lat temu i u autostradzie, a wtedy nie był nawet wściekły! Ostrzegam l< dnak, że jeśli ktoś po niego przyjdzie, samaskręcę mu kark. bez względu na to, kto to będzie. — Matka mogła wyczytać w moich oczach, że mówię poważnie. - A potem Bones i ja znikniemy. .Na zawsze. Naprawdę tego chcesz? Bo jeśli /ostanę tu z tobą i z nimi, będzie mniej prawdopodobne,

159


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
73074 RZYM 106 -Yo no se, querida. Może... z jedną na tydzień? — odpo wiedział, zanim Don spiorunow
RZYM 106 Nie zawracałam, sobie głowy celowaniem w serce,
RZYM 107 Matka przez chwilę patrzyła na niego z bezgranicznym zdumieniem, a kiedy go rozpoznała, zr
RZYM 106 CZWARTY Głośny łomot do drzwi wyrwał mnie ze snu. Była dopiero j dziewiąta rano. Nikt nie
RZYM 104 —    Wiesz, że będę chciał go dorwać, Don. - Nie musiał wymawiać imien
RZYM 106 Że własnym żydem zapłacisz za zgwałcenie mojej matki Słyszałeś, co zaproponował mi łan? Ci
RZYM 106 Noaha, z którym miałam iść na kolację, i wyszłam. Kolej ny zepsuty wieczór. Nie miałam poj
RZYM 106 —    Odszedł? Bones wiedział, o co pytam. —    Tak sądzę. Ud

więcej podobnych podstron