IMGW29 (2)

IMGW29 (2)



238 WACŁAW BERENT

wego zegarka. Nocny ptak wpadł, zda się, do pokoju i w błyskawicznym, bezszelestnym locie rzuca się krzyżowo w przestrzeni, nie dotykając ścian i sprzętów: odbija się bezgłośny o warstwy powietrza.

Hertenstein oglądał, wąchał i ćmił swe cygaro; oglądał, obracał w dłoni i podziwiał po tysiączny raz misterny kubek do wina; wreszcie zagłębił się nad słupem popiołu zawisłym u cygara: badał z początku pilnie i ciekawie, potem uparcie; wreszcie z oczyma chmurnie utkwionymi w ten słup popiołu na cygarze zastygł jakby i znieruchomiał. Pies, zwinięty pod fortepianem w biały futrzany kłębek, głowy wprawdzie nie unosił, ale miękkie uszy od czasu do czasu prężył, wyrzucał w górę, strzygł nimi i pomrukiwał coś z cicha. W tym półśnie zadumy swojej wzdychał kiedy niekiedy głęboko i ciężko.

—    Widzisz... przekonaj się... — zaczął Muller zgnębionym głosem prośby czy też skargi i podniósł twarz żółtą w tej chwili i lśniącą jak wosk, z nabiegłymi sznurkami sinych żył na skroniach. — Widzisz... ta drobna, wątła, w dotknięciu tak przedziwnie poczciwa, chłodna jej ręka, jak wonny płat kwietnego kielicha na rozpaloną skroń... Samo to przyszło, nie wołane. I przez cały ten czas o tym tylko myśleć, to tylko czuć i widzieć musiałem... A to poczucie, silniejsze od wspomnienia, zostało mi do tej chwili wonią, miękkością, chłodem na lewej skroni... Od moich i twoich myśli tak mnie, poczciwa, uratować chciała. Bezradne są jej myśli wobec naszych...

—    Tak? — ocknął się Hertenstein krótkim zapytaniem i strącił popiołowy słup z cygara. — Ha! — odezwał się od razu zerwanym i nieszczerym śmiechem. Wreszcie zapalił zgasłe cygaro i podniósł głowę. Spojrzawszy uważnie, zmarszczył brwi i zerwał się z krzesła. Rzucił niespokojne wejrzenie poza siebie; po chwili jednak rzekł cicho z twardym naciskiem:

—    Ślad jest na skroni!

—- Co!?

Mullera jakby prąd przebiegł: rzucił się jak szczupak w fotelu. W splecione dłonie przypadł czołem, a wargi zadrgały mu nagle kurczowo.

—    Tutaj?... teraz?... Widzisz: była! — przyszła!...

Hertenstein ujął go mocno za bary.

—    Zerwij nić tę! słyszysz — zerwij! W pokoju nie ma nikogo. Rzuć myśl gdzie indziej.

Muller zaprzeczał tylko poruszeniem głowy, zaprzeczał długo ze smutnym uporem chorego dziecka.

„Była... Przyszła, cicha, swą lepszą, niezniszczalną cząstką i tą boską mocą łagodności bezmiernej”...

Zmuszony, napił się wreszcie wina i zapalił papierosa. Przemagał się: zbierał i skupiał myśli wymykające się śladami uczuć z ogniska świadomości. Wreszcie zaczął na pozór spokojnie:

—    Widzisz, Henryk, takie czucie to straszny krzyż w życiu. Ono największą moc ducha w końcu przetrawi... We wszystkim tak! — wszędzie i zawsze. I z ludźmi!... Pomyśl tylko, czy może żyć z ludźmi taki, co spod słów, spojrzeń, ruchów i milczenia wyławia — nie cudze myśli (te zawsze dla nas giną), ale to, co się przez skórę jedynie wyczuwać daje: te płomykowe, na wpół świadome, przelotne, błędne, dla większości zwykle nikłe odruchy prawdziwych wewnętrznych mocyj17, co kłócą się nie tylko ze słowem i czynem, ale wprost z uczuciem. Obcować z ludźmi na to, aby zawsze, wszędzie i nieubłaganie słyszeć ten przechodzący poprzez wszystkie ludzkie sprawy ostry zgrzyt rozpacznego egoizmu, co się sam sobą dławi. Gdy naokół wre i kipi życie, wsłuchiwać się w dziwnym naprężeniu w ocieranie się węży: widzieć, czuć i słyszeć, jak każde Ja” zżyma się wewnątrz, kurczy i jeży wobec każdego „nie ja”, a na zewnątrz garnie się roz-pacznie do kobiety, do ludzi, do gromady, do tłumu. Być skazanym na to, aby w najserdeczniejszych ludzkich porywach: w miłości, w przyjaźni, w ofierze nawet, widzieć tylko stulone czujne pazury i odgadywać ten dziwnie im przeczący krzyk szczerego bólu:

17 mocje (z łac.) — siły.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV24 (2) 28 WACŁAW BERENT —    Bierz! W tejże chwili drzwi zaskrzypiały i rozchylił
IMGV98 (3) 176 WACŁAW BERENT Jelsky nie pojął od razu, zwrócił się jednak czujnie w stronę Mullera.
IMGV53 (6) 86 WACŁAW BERENT 86 WACŁAW BERENT rozchylała usta w leniwej niemocy; członki. roztapiały
IMGV98 (3) 176 WACŁAW BERENT Jelsky nie pojął od razu, zwrócił się jednak czujnie w stronę Mullera.
IMGW62 (2) WACŁAW BERENT —    ‘fti pozostaje! — zawołał nagle Hertenstein i zaśmiał&n
IMGV24 (2) 28 WACŁAW BERENT —    Bierz! W tejże chwili drzwi zaskrzypiały i rozchylił
IMGV98 (3) 176 WACŁAW BERENT Jelsky nie pojął od razu, zwrócił się jednak czujnie w stronę Mullera.
Magazyn 558 252 WACŁAW SIEROSZEWSKI z sionki. Czukcza rzemień z rąk wypuścił i zwrócił się do Stef
IMGV89 (2) 158 WACŁAW BERENT 1 trzepotała się ta łuna na chmurach, jako wielki krwawy ptak; cicha i
15377 IMGV86 (2) 152 WACŁAW BERENT wyni płaszczu i w małej wełnianej czapeczce na głowie krzątał się

więcej podobnych podstron