pic 11 07 015313

pic 11 07 015313



VIII. Miasta

Światy w nierównowadze


świata. Wytwarzają rynki o zasięgu ogólnokrajowym, bez których nowoczesne państwo byłoby czystą fikcją. W istocie bowiem rynek brytyjski nie narodził się jedynie z powodu unii politycznej między Anglią i Szkocją (1707) ani dlatego, że Union Act (1801) połączył z nim Irlandię, ani też na skutek skądinąd dobroczynnego zniesienia licznych rogatek, ożywienia transportu, „szaleństwa kanałów” lub morza, które z natury sprzyja wolnemu handlowi i opływa wyspy; potrzebny był jeszcze stały napływ i odpływ towarów do Londynu i z niego. Miasto było ogromnym sercem, które narzucało swój rytm, wzburzało i uspokajało wszystko dokoła. Dodajmy do tego rolę kulturalną, intelektualną, a nawet rewolucyjną tej „cieplarni”. Jednakże Londyn za wszystko kazał sobie płacić, i to bardzo wysoką cenę.

Wszystko musiało być opłacone, od wewnątrz, z zewnątrz, a najlepiej z obu stron jednocześnie. Tak więc Amsterdam był miastem godnym podziwu, rósł szybko; 30 000 mieszkańców w roku 1530, 115 000 w 1630, 200 000 pod koniec XVIII wieku. Bardziej niż o luksusy starało się ono o dobre warunki życia, inteligentnie poszerzało swe dzielnice, a jego cztery półkoliste kanały powstałe w latach 1482—1658 stanowiły materializację rozmachu, z jakim rosły jego kolejne koncentryczne warstwy, jak na pniu drzewa. Pełne powietrza, świetliste, wysadzone drzewami, ze swymi nabrzeżami i basenami, zachowało pierwotną fizjonomię. Popełniono tylko jeden błąd, zresztą znamienny: południowo-zachodnią dzielnicę Jordaan oddano pozbawionym wszelkich skrupułów spółkom; fundamenty są tam źle wykonane, kanały za wąskie, cała dzielnica położona jest niżej od reszty miasta. Oczywiście tam właśnie osiedla się proletariat, mieszanina złożona z imigrantów: Żydów lub maranów z Portugalii i Hiszpanii, uchodźców hugonockich z Francji, ciągnących tu zewsząd nieszczęśników.93

Londyn, największe miasto Europy (860 000 mieszkańców pod koniec XVIII w.), rozczarowałby zapewne podróżnika z przyszłości. Nie w pełni skorzystało, jeśli można tak rzec, ze spustoszeń po pożarze 1666 roku, aby odbudować się w sposób racjonalny, mimo przedłożonych planów, a zwłaszcza pięknego projektu Wrena. Odbudowa przebiegała chaotycznie i dopiero pod koniec XVII wieku przybyły miastu piękne place na zachodzie: Golden Sąuare, Grosvenor Square, Berkeley Sąuare, Red Lion Square, Kensington Square.94

Handel był, rzecz jasna, jednym z motorów napędowych monstrualnej aglomeracji. Jednakże Werner Sombart udowodnił, że w roku 1700 nie więcej niż 100 000 osób mogło tam żyć z zysków handlowych. Dochód ich wszystkich nie równał się kwocie listy cywilnej przyznanej królowi Wilhel-mówi III, czyli 700 000 funtów. W istocie Londyn żył przede wszystkim z korony, z funkcjonariuszy wyższego, średniego i niższego stopnia utrzymywanych przez nią, przy czym wysocy urzędnicy opłacani byli po królewsku, ich pensje sięgały bowiem 1000, 1500 i nawet 2000 funtów. Żył także z wyższej szlachty i ziemian (gentry), którzy osiedlili się w mieście, i z owych posłów do Izby Gmin, którzy od czasów panowania królowej Anny (1702— —1714) przyjęli zwyczaj przebywania w Londynie z żonami i dziećmi, a także z coraz liczniejszych z upływem lat posiadaczy rent państwowych. Próżnia-czy sektor trzeci pleni się, korzysta ze swych rent, pensji, z własnych nadwyżek i narusza równowagę dynamicznego życia Anglii na korzyść Londynu, kształtuje jego jednolite oblicze oraz fałszywe potrzeby.95

W Paryżu oglądamy obraz identyczny. Miasto w okresie rozkwitu przekracza obręb murów, przystosowuje ulice do ruchu pojazdów, porządkuje place, gromadzi olbrzymią masę skłonnych do nadmiernego spożycia konsumentów. Od roku 1760 pełno w nim placów budowy, gdzie z daleka widać wysoko zawieszone bloki, „za pomocą których podnosi się w powietrze ogromne kamienie”, niedaleko kościoła Św. Genowefy oraz „w parafii Madeleine”.96 Mirabeau Starszy, „Przyjaciel Ludu”, chciał wypędzić z miasta 200 000 osób, począwszy od oficerów królewskich i wielkich posiadaczy, a skończywszy na petentach, którzy może niczego nie pragnęliby bardziej niż powrotu do siebie.97 Prawdą było, że ci rozrzutnicy z konieczności oraz bogacze zapewniają środki do życia „gromadzie kupców, rzemieślników, służących i robotników” oraz tyluż księżom i „urzędnikom z tonsurą”! „W wielu domach — jak głosi Sebastian Mercier — znaleźć można księdza, którego nazywają przyjacielem, a który jest tylko poczciwym lokajem. (...) Również niektórzy preceptorzy [nauczyciele prywatni] także są duchownymi.”98 Nie licząc biskupów przebywających poza swoją diecezją. Lavoi-sier sporządził bilans stolicy: po stronie wydatków 250 milionów liwrów na ludzi, 10 milionów na konie; po stronie aktywów 20 milionów zysków handlowych, 140 milionów z obligacji i pensji państwowych, 100 milionów z renty gruntowej lub z przedsiębiorstw leżących poza Paryżem.99

Nic z tych realiów nie umknęło obserwatorom i teoretykom ekonomii: „bogactwo miast przyciąga wszelkie uciechy”, pisze Cantillon; Franęois Quesnay stwierdza zaś: „wielcy i bogaci wycofali się do stolicy”.100 Sebastian Mercier kreśli obraz nie kończącego się orszaku „próżniaków” wielkiego miasta. Tekst włoski z roku 1797 mówi: „Nie, Paryż nie jest prawdziwym miejscem handlowym, zbyt jest zajęty swoim zaopatrzeniem, liczy się dla swych książek, dzieł sztuki lub wyrobów mody i dla olbrzymiej ilości pieniędzy, jaka tu krąży, oraz dla nie mającej sobie równej — prócz Amsterdamu — gry giełdowej, jaką się tu uprawia. Cały przemysł pracuje wyłącznie dla luksusu: tapiserie od braci Gobelins i z Savonnerie, wspaniałe kapy z ulicy Św. Wiktora, kapelusze na eksport do Hiszpanii, do Indii


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
pic 11 07 014921 VIII. Miasta pewnością często bywa tak, że postęp „środowiska wiejskiego, dzięki r
pic 11 07 014932 VIII. Miasta Niezliczone miasteczka ledwo można wówczas odróżnić od wsi; mówi się
pic 11 07 014957 VIII. Miasta dzono tam sobie zatem, jak twierdzą ekonomiści, wielu bezużytecznych
pic 11 07 015325 VIII. Miasta Neapol od pałacu królewskiego do Mercato Wschodnich i Zachodnich, tka
pic 11 07 014945 VIII. MiastaMiasto i przybysze, zwłaszcza biedacy Miasto nie utrzymałoby się przy
pic 11 07 015152 VIII. Miasta * Cech barwierski (przyp. red.). ** Szczęście, ryzyko, rozsądek, prze
pic 11 07 015207 VIII. Miasta powstały (jedno lub dwa stulecia to niewiele w tej skali), niedawno w
49452 pic 11 07 015301 VIII. Miasta przedstawiają efektowny widok, długo nie mogą skupić większych

więcej podobnych podstron