Jesteśmy NIEŚMIERTELNI




Jesteśmy NIEŚMIERTELNI







J E S T E Ś       N I E Ś M I E R T E L N Y

Jeśli nie wierzysz to posłuchaj - konkluzji fizyków, biologów i
lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej.
Prof. dr hab. n.med. Andrzej Brodziak
Teskt sformułowano w stylistycznej formie wykładu, a ściślej scenariusza
audycji nagranej na taśmę magnetofonową. Uczyniłem tak, aby móc przekazywać
bardzo dotykające uwagi, formułowane czasami w formie gramatycznej drugiej
osobie.Przygotowawcze prace edytorskie prowadziła V Katedra i Klinika Chorób
Wewnętrznych śląskiej Akademii Medycznej, Bytom, ul. Żeromskiego 7.SPIS
TREŚCI* Wstęp 31.Pierwszy człon wnioskowania, czyli o
tym:CZYM JEST ORGANIZM ŻYWY 2.Drugi człon wnioskowania, czyli o
PSYCHICE I FENOMENIE ŚWIADOMOŚCI 3.Trzeci człon wnioskowania, czyli o
POZORNEJ ŚMIERCI 4.Czwarty człon wnioskowania, czyli o
CZASOPRZESTRZENI I JEJ OBIEKTACH oraz EWOLUCJI WSZECHŚWIATA, a także o
SKOŃCZONOŚCI NASZEGO CZASU5.Piąty człon wnioskowania, czyli o DUCHU
CZŁOWIEKA I NADRZĘDNYM TWORZE MYŚLĄCYM
O tym czy pojęcie układu pamiętającego ma związek z pojęciem czasoprzestrzeni
i  nieśmiertelności O sensowności sformułowania konceptu ducha
pewnego obiektu Formy obecności teoretycznych zasobów wiedzy na
powierzchni kuli czasoprzestrzeni, czyli w czole ekspancji Wszechświata
Odległy cel przyrostu poznania i akumulacji wiedzy O
względnym istnieniu przyszłości Konkluzje o naszej n i e ś m i e r t
e l n o ś c i i naturalnych źródłach etyki **
Piśmiennictwo*** Dodatek 1. Frgamenty opowiadania s.f. C.C.Mac App'a
pt. "Zapomnij o ziemi".**** Dodatek 2. Dialogi o pozornej śmierci,
sensie indywidualnego życia i indywidualnej świadomości, czyli o fuzji dwóch
źródeł przekonał.


JESTEŚ NIEŚMIERTELNY
     Wykład ten nie jest prezentacją
poglądów religijnych, ani tych rozpowszechnionych, ani jakichś nowych, nie
będzie to nawet prezentacja koncepcji filozoficznej. Wniosek, iż jesteś
nieśmiertelny jest konkluzją kilku odkryć naukowych dokonanych na przestrzeni
ostatnich 50-ciu lat. Na pewno przychodzi Ci już na myśl pytanie: no dobrze, ale
dlaczego do tej pory nie słyszałem, że jestem nieśmiertelnym?. Z dwóch powodów:
Po pierwsze, jest znane, że dysputy naukowców docierają do świadomości szerokiej
publiczności zwykle dopiero po jakiś 80-ciu latach, dopiero wtedy, jeśli ktoś
się zaweżmie i postanowi powiedzieć o tym prostymi słowami. Właśnie się
zawziąłem. Postanowiłem podjąć ryzyko i powiedzieć Wam o tej niedawnej
konkluzji, płynącej z kilku dyscyplin naukowych. Dlaczego podejmuję ryzyko? Otóż
dlatego, że część moich kolegów profesorów, mojego środowiska oburzy się bardzo.
Powiedzą, że złamałem zasady naukowca, który powinien ograniczać się tylko do
mówienia o takich hipotezach, które leżą w obrębie jego dziedziny i które można
udowodnić poprzez jakiś konkretny
eksperyment.     Tak, to prawda;
to co powiem jest konkluzją płynącą nie tylko z biologii i medycyny, ale także z
fizyki czasoprzestrzeni, najnowszych teorii kosmologicznych i lingwistyki
formalnej, czyli nauki mówiącej o źródłach i zasadach przekształcania kodu
genetycznego. Ja jestem natomiast tylko lekarzem, tak więc trzy pozostałe,
wymienione tu dziedziny znam tylko
pobieżnie.     To, że jestem
lekarzem sprawiło jednak, że się zawziąłem. Z tego powodu właśnie postanowiłem
się narazić i spróbować powiedzieć Wam o tym, o czym mówi się na przyjęciach w
wąskich gronach ludzi czołowych uniwersytetów, takich jak: Cambridge, Stanford,
Harvard, Oxford, Sorbona, tych, gdzie zawsze można było wysunąć dowolną
karkołomną hipotezę, bez względu na to, czy będzie się ona podobała otoczeniu
czy nie.     Dlaczego to, że
jestem lekarzem zmusza mnie do mówienia? Otóż nauka jest neutralna wobec emocji
szerokiej publiczności. Bywają okresy kiedy mówi ona ludziom rzeczy
niepopularne, bulwersujące, niepokojące. Przypomnij sobie co sądzisz o teorii
Darwina albo jaki jest obiegowy pogląd o dziełach
Freuda.     Tym razem jednak,
konkluzja płynąca z fizyki czasoprzestrzeni, teorii kosmologicznych, biologii
molekularnej i prostych klinicznych obserwacji lekarskich jest wysoce
optymistyczna.      Jeśli więc
będziesz miał cierpliwość i wytrwasz w czytaniu do końca, to uzyskasz niezwykły
podarek. Twoje średnie, przeciętne samopoczucie będzie poprawione, będzie lepsze
na trwałe! Dlaczego tak się stanie? Zauważ! Zapytaj siebie! Kiedy człowiek czuje
się dobrze, bądź jest wręcz szczęśliwy? Oczywiście wtedy, kiedy dobrze o sobie
myśli, czyli jego prawdziwa, głęboka samoocena jest pozytywna i dalej kiedy jest
przekonany, że to co robi ma głęboki sens. Zauważ jednak, że nie jest możliwe,
aby być przekonanym tak naprawdę, że istnienie nasze i to co robimy ma głęboki
sens, jeśli jednocześnie sądzimy, że otaczający nas świat: "jest bez sensu",
"powstał przez przypadek", "dąży ku zagładzie", "do niczego nie służy ", a
panujące w nim reguły działania to: "oko za oko", "cel uświęca środki",
"najważniejsze to pieniądz", "czas to pieniądz", "szczęście to suma
przyjemności" itp.     Jeśli
udałoby mi się przekonać Cię, że jesteś nieśmiertelny, to uzbroiłbym Cię w
spokój ducha i pancerz chroniący przed wieloma niepokojącymi zapytaniami o
tzw."sens życia".      Tym razem
więc próba przekazania tego co mówi się na uniwersytetach mogłaby mieć
natychmiastowy efekt psychoterapeutyczny, profilaktyczny, podnoszący trwale
nastrój. Taki cel jest więc typowym celem lekarskim. Ponieważ jestem lekarzem,
postanowiłem więc spróbować, gdyż jest to chyba mój obowiązek, skoro znam pewną
tajemnicę, tajemnicę w cudzysłowie, która do klientów lekarzy, pacjentów nie
dotarła, jak to wiem z codziennej praktyki lekarskiej.
     Abyś ów prezent, w postaci
przekonania o swojej nieśmiertelności, odebrał, musisz dokonać jednak znacznego
wysiłku umysłowego. Musisz uważnie słuchać dalszej części wykładu tak, aby
zauważyć logiczne, konsekwentne przejście od faktów eksperymentalnych z zakresu
fizyki i biologii (na ogół zresztą uhonorowanych nagrodami Nobla) do wniosku, iż
jesteś nieśmiertelny. Jeśli uznasz każdy krok wnioskowania za wiarygodny, wtedy
uznasz cały łańcuch wnioskowania za słuszny. Zostaniesz wtedy przekonany. Tylko
uznanie argumentacji, prowadzącej od naocznych obserwacji do końcowej konkluzji,
prowadzi do zmiany zapatrywań. Narzucanie końcowej konkluzji, nawet jeśli ma ona
tę samą wymowę dotyczącą śmierci i nieśmiertolności jak sam dobrze wiesz ze
szczerych rozmów z rodzicami, przyjaciółmi, kolegami lub znajomymi, nie daje
wewnętrzego przekonania o prawdziwości takiego
wniosku.     Obserwując ponure
twarze, pijących na umór ludzi, lekomanów, narkomanów wiem dobrze, że na pewno
sądzą oni, że ich życie nic nie znaczy. Odwrotnie, czynami swoimi zaświadczają,
że wszystko co ich otacza jest im obce, ulotne, bez sensu.
     No, dobra ! Weżmiemy się
teraz do pracy. Jeśli nie jesteś w dobrym stanie ducha, nie masz dzisiaj
jasności umysłu odłóż czytanie do jutra, będzie to bowiem ciężka praca, mimo iż
nie będę wymagał, abyś zaglądał do Encyklopedii.
* * *
     Na wstępie zastanówmy się
dlaczego większość ludzi sądzi obecnie, iż muszą umrzeć i na pewno znikną z tego
świata całkowicie.     Chcę mówić
tu o nowych koncepcjach i nie poświęcę temu zagadnieniu wiele czasu. Podam
tylko, że moim zdaniem takie pesymistyczne, lecz bardzo rozpowszechnione
przekonania biorą się właśnie stąd, iż obietnice doktryn religijnych, jako iż
podawane są bez dowodów, jedynie jako objawienia, są po prostu pomijane jako
wizje niczym nie uzasadnione, oparte jedynie w fenomen wiary. Skłonność do
fenomenu wiary jest dana jednak tylko niektórym ludziom. Inni są sceptyczni,
gdyż taka jest ich natura. Oni, ze względu na konstytucję ich mózgów, chcą
argumentów wywiedzionych z obserwacji, które sami mogą sprawdzić.
     No tak, ale do połowy XX
wieku, nauka i środki popularyzacji nauki, twierdziły, że zachodzi nieskończony,
bezwzględny upływ czasu, tak jak to sformułował kiedyś Newton. Wszechświat jest
nieskończenie wielki i ma charakter statyczny, a organizmy zwierząt i ludzi
powstały drogą ewolucji, której głównym mechanizmem jest walka o byt, selekcja
naturalna i optymalne przystosowywanie się organizmów do
środowiska.     Jak Państwo
zrozumiecie później, z założeń takich musi płynąć wniosek, iż każdy z nas znika
z tego świata całkowicie i raz na zawsze. Nawet jeśli ktoś z Was nie dyskutował
na takie tematy, lecz jedynie uczył się o teorii Darwina i definicję Euklidesa
prostej biegnącej ku nieskończoności, podawaną na lekcjach geometrii w klasie V,
utożsamiał z bezwzględnym upływem czasu, to podświadome mechanizmy wnioskowania,
pracujące na ogół w nocy, gdy człowiek śpi, dawały każdemu rzeczywiście
pesymistyczną konkluzję, że każdy musi
umrzeć.     Wywód dotyczący
problemu śmierci przeprowadzę tutaj na podstawie ustaleń nauki, dokonanych o
fizyce czasoprzestrzeni już w latach 1905-1916 oraz teorii kosmologicznych,
sformułowanych w latach 1960-1989. Niezmiernie ważne jest także odkrycie kodu
genetycznego, dokonane przez F.H. Cricka i J.D. Watsona w roku 1954 oraz dalszy
rozwój biologii molekularnej. Aby wywód był przekonywujacy potrzebne jest także
sięganie do pojęć z zakresu neurofizjologii i nauk o komputerach.
     Sądzę, że wnioskowanie
uwzględniające te odkrycia trzeba podzielić na pięć etapów: Najpierw musimy
porozmawiać o tym (a) czym jest organizm żywy, potem o tym czym jest (b)
psychika i świadomość człowieka, a następnie o (g) pozornej śmierci jako o
jedynym sposobie na rozwój tworów złożonych. W kroku czwartym musimy wrócić do
(d) kosmologicznych modeli, ekspandującej czterowymiarowej kuli
czasoprzestrzeni, sformułowanych w ostatnich latach dzięki wysiłkom fizyków.
Piąty etap będzie pozornie biorąc "ulotny", ale wedlug mnie równie racjonalny,
mimo iż będzie tam o (e) duchu człowieka.
x x x Sądzę, że z wykładem powinienieś zapoznać się przez 5 kolejnych
dni lub lepiej przez 5 kolejych seansów rozsuniętych w czasie o 2-3-7 dni.



1. Pierwszy człon wnioskowania, czyli o tym : "CZYM JEST
ORGANIZM ŻYWY"
     Przed pół wiekiem przyrodnicy, a
więc również biolodzy i lekarze sądzili, że najważniejszą cechą organizmów
żywych to metabolizm i zdolność do utrzymywania we wnętrzu ich komórek, tkanek i
układów komunikacji pewnego stabilnego stanu zwanego "homeostazą". Pojęcie to
sformułował Cannon. Było ono nową zdobyczą myślową pierwszej połowy XX wieku.
Mówiono więc, że:
"Żywym jest to co (1) posiada metabolizm, czyli wymienia
substancje oraz energię z otoczeniem, w celu utrzymania homeostazy i (2) jest
przy tym samosterowalne, to znaczy samoistnie odbiera i przetwarza informacje
niezbędne dla sterowania metabolizmem oraz (3) reprodukuje się
samo."
     Takie definicje nie obejmowały
jednak tworów takich jak wirusy, które jakkolwiek poznane później, były jednak
uznane intuicyjnie przez biologów jako twory żywe.
     Myślę, że właśnie
poznanie budowy i działania wirusów było "kijem w mrowisko" problemów życia i
śmierci. Dlaczego? Otóż wirus nie ma własnego metabolizmu i nie utrzymuje
we-wnątrz swojego organizmu homoestazy. Wirus to właściwie tylko przepis, taki
zbiór zamrożonych instrukcji i rozkazów, który nakaże maszynerii komórki innego
organizmu, aby go odtwarzała, czyli
reprodukowała.     Skoro
jednak wirus potrafi sprawić, aby się powielić i istnieć dalej, więc trwa on w
czasie, niejako żyje. Życie wymaga więc przede wszystkim zapamiętania zbioru
instrukcji, pewnego
przepisu.     Zapamiętanie pewnego
przepisu było niezbędne również dla powstania jakichkolwiek innych form życia na
Ziemi.     Proszę bowiem sobie
uświadomić, że póki nie zaczęły działać pierwsze elektrownie atomowe, to całość
energii dostępnej dla organizmów żywych, pochodziła z wytworów procesu opartego
o jedną jedyną, lecz bardzo złożoną reakcję, a mianowicie reakcję fotosyntezy,
która umożliwia wiązanie w komórkach roślin dwutlenku węgla, tak aby w
rezultacie powstawały cukry, no i póżniej inne substancje takie jak aminokwasy,
tłuszcze, białka niosące energię i stanowiące budulec.
     Reakcja fotosyntezy zachodzi
tylko wobec obecności dużych, złożonych, zabarwionych na zielono cząsteczek
chlorofilu lub bakteriochlorofilu. Owoce i inne części roślin są pożywieniem
zwierząt, a one niestety dalej są pożywieniem człowieka. Innego źródła energii
dla organizmów, niż to, które jest wytwarzane przy udziale chlorofilu po prostu
nie ma. W takim razie cząsteczka chlorofilu była i jest kluczowa dla powstania i
utrzymywania się życia na Ziemi.
     Reakcja fotosyntezy składa
się jednak z kilku tysięcy składowych reakcji elementarnych, które muszą być
wykonywane we właściwej kolejnosci. Nawet początek życia wymaga więc
zapamiętania kolejności całego ciągu reakcji elementarnych, które muszą być
wykonywane we właściwej kolejności. Zapamiętanie owej właściwej "sekwencji
reakcji" jest najbardziej fundamentalnym warunkiem istnienia życia. Jeśli jest
to warunek najbardziej podstawowy, musi więc być spełniony zawsze. Powstaje więc
pytanie, czy po fizycznej i chemicznej ewolucji materii, przy pojawieniu się
trzeciego, biologicznego stopnia komplikacji organizacji materii rzeczywiście
zawsze zachodzi zapamiętywanie "właściwych ciągów reakcji chemicznych".
     Od czasu odkrycia kodu
genetycznego, zapisanego cząstkami kwasu dezoksyrybo-nukleinowego (DNA) i
rybonukleinowego (RNA) jest właściwie szeroko znane, że każda znana forma życia
zawiera w sobie "przepis", zapisany w tym kodzie, na realizację złożonych
sekwencji reakcji biochemicznych.
     Ów zapis w tym kodzie określa
strukturę i sposób uzyskiwania energii organizmów jednokomórkowych i wirusów, a
także roślin i zwierząt. Kod ten określa także rozwój tych form życia poprzez
pewne stadia rozwojowe oraz określa sposób ich reprodukcji. Wydaje się więc, że
życie powstało wtedy, gdy doszło do utworzenia takiego zapisu i że istnienie
tego zapisu jest istotą
życia.     Wydaje mi się więc
(17), że współczesna, lapidarna definicja życia powinna brzmieć następująco:

Żywym jest to, co zostało utworzone według pewnego programu
(przepisu), który wszedł w skład struktury tego układu, wyznacza tę strukturę i
jej działanie oraz określa także jej rozwój, sposób reprodukcji, a potem zostaje
przekazany do wnętrza osobników potomnych".
     Należy zauważyć, że definicja ta składa
się z sześciu warunków dotyczących owego programu ("przepisu"). Stwierdzają one,
że:1. według programu "układ został
utworzony"2. program ów "wszedł w skład struktury
układu"3. program wyznacza "strukturę i działanie
układu"4. program "określa rozwój"
układu5. program "określa sposób reprodukcji"
układu6. program zostaje "przekazany osobnikom
potomnym"(wpisany do struktury osobników następnego
pokolenia).     Co wynika z takiej
nowej definicji fenomenu życia (17). Otóż proszę zauważyć, że istota pewnego
organizmu polega na istnieniu pewnego przepisu określającego ten organizm i
realizacji tego przepisu, natomiast składniki budulcowe, w postaci cząsteczek
wody i związków węgla oraz azotu są brane z otoczenia, gdzie zawsze istnieją,
układane dzięki owemu przepisowi we właściwym porządku i układzie przestrzennym.
To jednak, że nasze ciało ma określony kształt i funkcje nie leży w charakterze
owych cząsteczek wody czy też dwutlenku węgla, lecz w charakterze owego
złożonego przepisu, który sprawił, że cząsteczki te były zasysane,
przepompowywane i ułożyły się na kształt "pewnej pięknej
kobiety".     Z przytoczonej wyżej
definicji wynikałoby, iż tak zwana śmierć układu żywego zachodzi wtedy, gdy
ustaje realizacja tej części owego "przepisu", która dotyczy zachowania
struktury i uzysku energii lub wtedy, kiedy struktura ta daleko odbiega od
pierwotnego wzorca, wyznaczonego przez wczesną postać tego "przepisu". Starzenie
się polega na kumulacji odmienności od wczesnej postaci tego "przepisu".
Wprowadzenie istotnego błędu do owego "przepisu" wywołuje chorobę układu żywego,
gdyż prowadzi to do złego wyznaczenia struktury i jej działania. Chorobę mogą
wywołać jednak także wpływy zewnętrzne np. urazy fizyczne wywarte na strukturę,
wytworzoną już wcześniej przez ów
"przepis".     Pojęcie śmierci
organizmu biologicznego komplikuje się jednak natychmiast, jeśli zastanowić się,
na chwilę, skąd pochodzi ów "przepis". Niemal każdy człowiek uznaje
współcześnie, iż jest on wynikiem ewolucji organizmów biologicznych. Uznaje się
wtedy, innymi słowy, że "przepis" na danego, konkretnego osobnika pochodzi od
jego rodziców, przy czym w momencie łączenia genomów (zapisów kodowych zawartych
w gametach rodziców) potomek może uzyskać nową cechę, czyli uzupełnienie zapisów
poprzednich. Już tutaj od razu podkreślę, po raz pierwszy, że owej zmiany można
dokonać tylko przez wprowadzenie poprawki między jednym pokoleniem a drugim.
Ewolucja uznaje przy tym, że ze stosunkowo prostych zapisów genetycznych,
wyznaczających takie twory jak probakterie, bakterie, proste wielokomórkowce
powstawały później "przepisy" na organizmy coraz to bardziej złożone. Proces
ewolucyjny generuje więc, z pewnego zapisu prostego, całą sekwencję przepisów
coraz bardziej złożonych.
     Musimy uznać więc, iż
istnieje mechanizm stałego komplikowania owego przepisu pierwotnego. Patrz
rys.1. Wczesna postać teorii ewolucji mechanizm ten upatrywała w przypadkowych
mutacjach i selekcji osobników, na skutek walki o byt, wymuszonej przez
konkurowanie o ograniczone środki do życia. Współcześnie istotną rolę
mechanizmów ewolucyjnych upatruje się w "gramatycznie uzasadnionych" zamianach
części zapisu pierwotnego, generowanych niejako z zewnątrz. Tak czy inaczej
istnieje pewien metajęzyk dokonujący "podstawień" ("przemian") w zapisie
pierwotnym.     Od czasu prac
dotyczących pierwszych chwil ewolucji kosmologicznej (G. Gamow, A. Penzias, S.
Weinberg, P. Davis, S. Hawhing), a później nieuchronnej ewolucji fizycznej i
fizykochemicznej materii (Ilya Prigogine, Manfred Eigen), zrozumiano, iż owym
metajęzykiem, dokonującym inicjacji a póżniej przemian zapisu pierwotnego jest
ewoluująca postać fizyczna i chemiczna Wszechświata. W pewnym momencie jej
rozwoju stan fizyko-chemiczny natury wytwarza warunki wystarczające dla
powstania życia.     Przepisu
kodowego na "pojedynczy organizm" nie można więc rozpatrywać w oderwaniu. Dość
jasne jest jego pochodzenie. Systemem, który go utworzył jest "ewoluujący
pęcherz czasoprzestrzeni". Owe źródło, generujące te przepisy, tworzy wiele
wersji bardzo podobnych, a czasami identycznych (bliźniaki jednojajowe), a
później dokonuje w nich
zmian.     Nasuwa się więc
pytanie, czy zaprzestanie realizacji "programu na organizm" (w wypadku śmierci
osobniczej) niszczy ów przepis? Źródło generujące przecież pozostało i działa
dalej.      Istnieje tu analogia
do systemu sieci komputerowej. Wysłanie programu (przepisu) przez komputer
główny do jednego z komputerów obwodowych, na ekranie którego "widać" jego
pracę, można uznać jako analogię do pewnej formy istnienia. "Wymazanie programu"
w jednym z komputerów obwodowych (analog śmierci), lub nawet zniszczenie owego
komputera obwodowego nie oznacza, iż program ten przestał istnieć. Może on być
przesłany ponownie ze źródła generującego.
     Ujmując tą myśl innymi słowy,
można powiedzieć, że ponieważ istotą organizmu jest tworząca go myśl
konstrukcyjna (przepis, zapis kodowy), więc zniszczenie ciała nie unicestwia
układu, gdyż jego istota i tak
pozostanie.     Problem jest
oczywiście bardziej złożony. Otóż ludzie w swej tęsknocie za nieśmiertelnością,
wyrażaną często poprzez praktyki religijne, mają na myśli, jak się wydaje, nie
tyle przekazanie w przód "odwzorowania siebie", "swojej kopii", czy "zapisu
kodowego", ile raczej chodzi im o trwanie swojejświadomości. Konieczne jest więc
teraz rozpatrzenie tego aspektu problemu.U W A G A :
Zapoznaj się z tym fragmentem wywodu następnego dnia.
   

2. Drugi człon wnioskowania czyli o PSYCHICE I FENOMENIE
ŚWIADOMOŚCI.
     Jak wiadomo większość
zapamiętywanych wrażeń, obrazów, danych szkolnych i uniwersyteckich, jak i
wyuczonych umiejętności pochodzi od innych ludzi. W systemie nerwowym, w trakcie
życia odbijają się co prawda tysiące obrazów natury, ale większość to dane
sformowane przez poprzednie pokolenia w postaci obrazów, wytworzonych
przedmiotów, wiedzy, lub dorobku kulturalnego. Zawartość naszej psychiki jest
jak gdyby pobrana z "zasobu informacyjnego", istniejącego niezależnie od
nas. Nasza praca przyczynia się oczywiście do powiększenia tego zbioru danych.
Rośnie on stale i często jest (ostatnio) utrwalany na maszynowych nośnikach
informacji, co zwiększa możliwości całości naszej
cywilizacji.     Na tej podstawie
uznaje się w istocie ostatnio dość powszechnie, iż niezależnie od psychiki
pojedynczego człowieka istnieje niejako ponadludzki proces duchowy (F.Hayek).
Musi to uznać każdy człowiek, gdyż osobiste możliwości realizacji pewnego,
możliwego do wyznaczenia celu, np. takiego jak wyprodukowanie aparatu
telewizyjnego, lub jakiegoś pojazdu są skromne, natomiast dla pewnej, większej
zbiorowości są one proste. Niektóre z możliwych celów są na granicy możności
realizacji i to jedynie poprzez wysiłek całej
ludzkości.     Można więc
powiedzieć, iż nie cała, ale duża część psychiki pojedynczego człowieka
(zapamiętana wiedza, umiejętności) jest czymś, co jest pobrane ze zbioru
większego lub (tworu) istniejącego niezależnie i ponadosobniczo, a więc jest
czymś, co ma pewne źródło zewnętrzne. To, co z kolei jest wytworem pracy całości
życia pewnego człowieka ma także pewne odbicie zewnętrzne w postaci napisanych
przez niego książek, skomponowanych bądź nagranych melodii
itp.     Co więcej, obserwacja
lekarska starszych osób, umierających fizjologiczną śmiercią wykazuje, że proces
miażdżycowy, a zwłaszcza fizjologiczna inwolucja starcza powoduje z reguły w
ostatniej fazie życia takie spustoszenie w bogatym wcześniej zbiorze pamiętanych
danych, że należy uświadomić sobie, że owo odbicie przyjętych najpierw
informacji, a później odbicie zewnętrzne wytworzonych konkluzji jest tylko
czasowe. Największa wyrazistość wewnętrzna tych informacji istnieje jedynie w
pełni życia, później istnieje raczej ich odbicie zewnętrzne. To co pozostaje z
psychiki ogranicza się coraz bardziej do istoty zapisów wyznaczonych przez
przepis genetyczny.
     Dotychczasowe rozważania o
istocie psychiki pomijały istotę świadomości, to znaczy owego odczucia, iż: "to
ja widzę, czuję i jestem czymś odrębnym niż reszta świata". W moich pracach
opublikowanych drukiem w ogólnodostępnych czasopismach (11-14,27) starałem się
wysłowić w obrębie terminologii neurofizjologicznej, czym jest istota
"świadomości".     Mówiąc w
wielkim skrócie, pojawia się ona w bardziej złożonych systemach nerwowych, wtedy
kiedy możliwe jest nie tylko: (a) percepowanie, obserwowanie świata
zewnętrznego, ale i także (b) stałe percepowanie ,lub lepiej, "odczuwanie",
informacji z wnętrza swojego ciała i dalej, kiedy jest już możliwe (c) nie tylko
widzenie, słyszenie świata zewnętrznego, ale i także wyobrażanie sobie (niejako
przy zamkniętych oczach) owego świata zewnętrznego i jednoczesne (d) wyobrażanie
sobie (co jest na ogół nieświadome) wnętrza własnego ciała.
     Jeśli system nerwowy pewnego
osobnika potrafi "wyobrazić sobie samego siebie" oraz wyobrazić siebie, nie
oglądany akurat świat, to potrafi on wtedy wyobrazić sobie również "siebie w tym
świecie". Wtedy właśnie odczuwane i rozumiane jest to, "że ja jestem czymś innym
niż otaczające mnie osoby lub przedmioty".
     Dla odczuwania własnej
odrębności, bądż innymi słowy, indywidualności lub tożsamości konieczne jest
również zapamiętanie swojej przeszłości, czyli długiej uporządkowanej liniowo
sekwencji wrażeń lub inaczej wydarzeń życiorysowych i potrzebna jest ku temu
umiejętność ich szybkiego przeglądania. Pytając przebudzonego pacjenta "kim Pan
jest, jak się Pan nazywa?" otrzymujemy odpowiedź nie natychmiast, lecz dopiero
po pewnej chwili. Zapytani w ten sposób, dokonujemy szybkiego, przynajmniej
częściowego przeglądnięcia swojego życiorysu. Wiadomo, już dość dużo, na temat
mechanizmów neurofizjologicznych umiejętności "ładowania do pamięci" własnego
życiorysu. Opublikowałem na ten temat długi artykuł w wielonakładowym, dostępnym
w bibliotekach miesięczniku "Młody Technik" (13). Rysunek nr 2a i 2b streszcza
główne idee tego
artykułu.     Proszę zauważyć
jednak, że fenomen "świadomości" na starość lub w pewnych chorobach jest
umniejszany, zanika i ginie, gdyż zależy on bardzo od możności wywołania z
pamięci obrazów świata i siebie w tym świecie, a pamięć właśnie zaczyna zawodzić
i czasami jej wydolność zmniejsza się o rząd wielkości 100
razy.     Gdyby zapytać co trzeba
byłoby uczynić, aby w takim momencie źycia pewnego człowieka mógł on być w pełni
świadom samego siebie, w taki sam jaskrawy sposób jak w latach swojej młodości,
to trzeba by odpowiedzieć, że trzeba byłoby mieć wcześniejszą wersję "przepisu
na organizm tego człowieka" ; która znikła już, gdyż do genetycznego zapisu
kodowego wkradło się zbyt dużo błędów. Taką wcześniejszą wersję programu na
organizm, trzeba by uruchomić tak, aby powstał system nerwowy tego człowieka, a
następnie należałoby wprowadzić do powstałego mózgu te same informacje i
uruchomić podprogram realizujący "wyobrażanie". Wtedy taki twór powiedziałby:
"aha, właśnie się obudziłem ze snu! Jestem Janem
Kowalskim".     Istnieje bowiem
nie tylko problem zapominania własnych przeżyć, zwłaszcza tych wcześniejszych,
ale i problem niesprawności złożonego mechanizmu przeglądania "ścieżki
biograficznej". Niestety, na starość, możność wyobrażania sobie przeżytych
wydarzeń jest upośledzona. Co więcej, istnieje tu problem filozoficzny, który
zauważył już Gautama Budda, o czym pisze w swojej książce znany neurolog i
psychiatra Kazimierz Dąbrowski. Otóż Budda zauważył, że "nigdy nie pozostajemy
tacy sami, nawet przez minutę" i zapytał: "dla jakiego Ja pragniemy więc
wiecznego trwania?". Jest więc zrozumiałe w świetle obserwacji lekarskich i
wiedzy o neurofizjologii, że jakiś rodzaj odnotowania psychiki w chwili śmierci
nie umożliwiałby uzyskania fenomenu nieśmiertelności w takim sensie, w jakim
wyrażają to ludzie w swych
pragnieniach.     Program na
organizm człowieka jest programem niezwykłym. Jego część określa strukturę mózgu
i sposób na realizację świadomości, czyli "wyobrażania samego
siebie".     Tym niemniej
"świadomość jest tworzona z elementów, które są niezniszczalne, gdyż są
zewnętrzne wobec organizmu danego człowieka i mogłaby być w pewnych warunkach
odtworzona. Wróćmy teraz jednak jeszcze do właściwości "przepisu",czy też
programu na organizm człowieka, gdyż niezwykłość tego programu uświadamia czym
jest w istocie tzw.
"śmierć".         3.
Trzeci człon wnioskowania czyli o POZORNEJ
ŚMIERCI     Ten ważny
fragment mojego wywodu można by nazwać wykładem o koniecznosci okresowego
pojawiania się, w trakcie rozwoju każdego złożonego tworu "fazy istnienia" w
formie zapisu kodowego czyli fazy "pozornej śmierci".
     Niezwykłość programu
na organizm człowieka polega również na tym, że jego zapis jest tak
"zminiaturyzowany", iż mieści się on w całości we wnętrzu każdej komórki
organizmu. Jest więc on powtórzony we wnętrzu każdego organizmu człowieka
miliardy razy. Co więcej we wczesnych stadiach rozwojowych zarodka człowieka,
kiedy dokonywany jest pierwszy podział komórki jajowej, a potem
już,jednocześnie,podziały komórek moruli, gastruli i dalszych stadiów
rozwojowych; program ten potrafi odczytać sam siebie! Po prostu; pewna część
łańcucha DNA, zawiera informacje na małe struktury wewnątrzkomórkowe, które są
niezbędne, aby pozostałą część łańcucha skopiować, czyli odczytać i zapisać
ponownie w niezmienionej postaci. Proces odczytu informacji zawartej w łańcuchu
DNA, poprzez inną część łańcucha DNA zachodzi w momencie każdego podziału
komórkowego, a więc w trakcie rozwoju, czyli dorastania miliardy
razy.     Po podziale komórkowym,
w komórkach potomnych, wykorzystywany jest na ogół inny fragment całego długiego
łańcucha. Stąd wynika odmienność budowy np. komórki wątroby od komórki mózgu,
czyli neuronu.     Dość podobny
proces zachodzi w makroskali czasowej. Jeśli bowiem popatrzeć na ewolucję i
zbiory osobników, coraz to bardziej rozwiniętych gatunków, to łatwo zauważyć, że
każdy następny gatunek jest nieco inny, posiada pewien "przyrost informacji",
który wynika z wprowadzenia do genetycznego zapisu kodowego "pewnej zmiany". Co
jest jednak istotne? Ową zmianę można wprowadzić tylko w zredukowanej fazie
istnienia, w fazie istnienia w postaci zapisu kodowego, tej samej zresztą fazie,
która jest potrzebna, aby przekazać przepis do wnętrza osobników potomnych, co
jest najistotniejszą umiejętnością organizmów żywych.
     Wszędzie w przyrodzie
widoczna jest więc naprzemienność istnienia: w postaci zapisu kodowego (życie w
fazie utajonej, jak np. genom w formie zarodnikowej, połowa genomu w obrębie
plemnika, wirus nieaktywny) oraz w fazie żywej, kiedy to program jest
interpretowany przez rodzaj "procesora", to znaczy kiedy zachodzi wytwarzanie
struktury "wielowymiarowej", która przejawia metabolizm i regulacje utrzymujące
homeostazę. W przyrodzie ożywionej p r o c e s o r e m j e s t t e g o s a m e g
o t y p u o b i e k t, a w i ę c o s o b n i k "n-1" t e g o p o k o l e n i a .
Tak więc urzeczywistnenie zapisu na organizm żywy, zawarty w zapłodnionej
komórce jajowej realizuje organizm matki. Należy tu jednak zauważyć, że organizm
matki realizuje program nowej generacji (n), bo powstały z rekombinacji genomów
matki X (n-1) i innego osobnika Y (n-1). Nowy genom ("nowe") powstaje więc w
fazie zapisów kodowych (w utajonej fazie życia), lecz jest urzeczywistniny przez
"stare". Umożliwia to "postęp". "Procesor" w przyrodzie ożywionej, to
pochodnawcześniejszej wersji "programu". Aby więc otrzymać bardziej złożoną
formę istnienia, konieczna jest owa faza istnienia utajonego (faza pozornej
śmierci), w postaci zapisu
kodowego.     W tej właśnie formie
możliwe jest stosowanie zasady płci, czyli włączanie do procesów powstawania
"programów nowych" mechanizmów: rekombinacji poprzednich wersji programów,
mutacji oraz podstawień dokonywanych przez tzw. odwrotną transkryptazę, czyli
właśnie przez retrowirusy. Zmiany "zapisu kodowego", uzyskane w fazie utajonej
są testowane później przez naturę przez kryteria "sensowności" i "sofistykacji"
(przyrostu informacji). Dlaczego natura stosuje te właśnie kryteria, pozostaje
tajemnicą, chyba, żeby uwzględnić hipotezę "Zasady Antropicznej" , do której
wrócę jeszcze później. Jakkolwiek "przepis na organizm" tkwi we wnętrzu pewnego
organizmu, jednak jego przekazanie do osobnika potomnego jest składową procesu
nadrzędnego, który zabezpiecza trwanie życia i rozwój ich form. Ów proces
nadrzędny sprawia, że zachodzi powtarzanie się mniej lub bardziej złożonego
cyklu życiowego. U ludzi cykl ów to istnienie początkowo jedynie w formie
osobnych gamet (stadium 1), potem w formie zygoty (stadium 2), a później w
formie zarodka płodu (stadium 3) i postaci dorosłej (stadium 4). Nie wszystkie
formy (stadia) owego cyklu życiowego zawierają pełną informację o strukturze i
funkcji osobnika. Np. plemniki ludzkie od strony informacyjnej, dzielą się na
"haploidalne typy X" i "haploidalne typy Y". Typ Y nie zawiera pełnej informacji
o organiżmie człowieka. Jest nawet problematyczne czy genom mężczyzny który, jak
wiadomo nie jest w pełni diploidalny, gdyż w obrębie pary XY brakuje tutaj
pewnego odcinka homologicznego) zawiera, czy nie zawiera pełną informację o
organiżmie człowieka.      Przepis
czy też program realizujący organizm człowieka ma więc daleko bardziej złożony
charakter niż program komputerowy. Komputery jako, że nie zbierają informacji o
swoim wnętrzu, przynajmniej na razie, nie mogą wytworzyć świadomości. Programy
realizowane przez komputer nie zawierają części określającej budowę komptera,
toteż komputery nie mogą się reprodukować. To ostatnie, w zasadzie, wykonalne
jest w fabryce robotów, gdzie produkcja byłaby realizowana przez roboty. W
sytuacji tej trzeba by jednak powiedzieć jasno kto miałby wprowadzać
udoskonalenia produkowanych robotów. Jednak nawet pewien "robot nadrzędny"
wprowadzałby zmiany nie do starych egzemplarzy, lecz do projektu, a więc do
przepisu na nowe prototypy robotów.Zachodziłaby więc ta sama prawidłowość,
polegająca na naprzemienności projektu na obiekt i obiekt zrealizowany.
Istnienie jedynie w fazie projektu, a więc w fazie "pozornej śmierci", zwanej
przez ludzi po prostu "śmiercią" było konieczne, abyśmy powstali w takiej formie
w jakiej jesteśmy i abyśmy się przemienili w nową formę, podążającą ku punktowi
Omega, o którym będę mówił za
chwilę.     Analogiczny proces
dotyczy sfery psychicznej. Pewna osoba, kształcąca się w określonej epoce,
wyrabia sobie pewien pogląd oparty o dostępne wtedy argumenty. Po pewnym czasie
argumenty te i ów pogląd stają się przestarzałe, ale osoba ta, pracując całe
życie nad sformułowaniem tego poglądu nie jest w stanie go zmienić. Ewolucja
poznania, wiedzy i technologii wymaga jasnego sformułowania pewnych poglądów, a
później ich przemiany. Jest to proces analogiczny do procesu wnioskowania
(wywodu, gdzie poszczególne ogniwa występują jedno po drugim i gdzie "ogniwo
póżniejsze" nie może wyprzedzić ogniwa bardziej
pierwotnego).     Są do pomyślenia
dwa futurystyczne sposoby przeciwdziałania owej naprzemienności fazy żywej i
fazy martwej. Autorzy "science fiction" piszą często o przyszłej możliwości
rejestracji całości psychiki człowieka i przenoszenia jej na odtwarzale
(hardwardowe) nośniki softwaru
ludzkiego.     Myśleć można by
także o modyfikacji o charakterze inżynierii genetycznej. Psychika bowiem to
tylko dane zapamiętywane w ciągu jednego życia. Zapis kodowy psychiki byłby więc
na pewno prostszy (krótszy) od zapisu kodowego struktury organizmu. Można by
więc pomyśleć o sposobach na dodanie do "przepisu na organizm" zapisu kodowego
psychiki, tak, aby była ona odtwarzana wiernie u osobnika potomnego.
     Gdyby było to wykonalne,
powstały by jednak pytania: (1) czy ma to sens? oraz (2) czy nie zachodzi
podejrzenie, iż natura zapewnia nieśmiertelność na odmiennej
zasadzie?     Otóż owa konieczność
wprowadzania zmian przy każdym przejściu z fazy martwej do fazy żywej jest
niezbędna dla trwania ewolucji. A ewolucja z kolei kryje, jak się wydaje,
rozwązania o zupełnie innym charakterze. Nie rozważano ich do tej pory
dokładniej. Wyłaniają się one jednak wobec koniecznych prób pogodzenia nieco
wcześniejszego konceptu czasoprzestrzeni oraz teorii kosmologicznych,
przjmujących, iż Wszechświat powstał przed 15 miliardami lat w chwili tzw.
"Wielkiego Wybuchu", poszerza się i jednocześnie
ewoluuje. 
4. Czwarty człon wnioskowania czyli o CZASOPRZESTRZENI I JEJ
OBIEKTACH oraz EWOLUCJI WSZECHŚWIATA, a także o SKOŃCZONOŚCI NASZEGO
CZASU
     Zgodnie z współczesnymi poglądami
przestrzeń jest czterowymiarowa. Proponuje się, aby trójwymiarową, znaną nam
przestrzeń wyobrażać sobie jako powierzchnię kuli (balonu, pęcherza), której
średnica jest owym czwartym wymiarem, reprezentującym czas.
     Dla fizyków czas jest takim
samym wymiarem jak odległość. R.F.Feyman, specjalista z zakresu szczególnej i
ogólnej teorii względności, laureat nagrody Nobla, w swoim znanym podręczniku
akademickim: "Wykłady z fizyki" pisze : "przytoczone równania pouczają nas, że
czas i przestrzeń są równoważne i czas staje się przestrzenią, muszą być zatem
mierzone w tych samych jednostkach. Jaką odległością jest zatem sekunda. Łatwo
to obliczyć. Jest to 3*108m, czyli odległość jaką światło przebiega w
ciągu sekundy". [Na marginesie, gwoli aktualności wywodu, należy tu wspomnieć,
iż teoria tzw. strun lub membran proponuje nowe, bardziej efektywne widzenie
Wszechświata jako tworu jedenastowymiarowego, vide artykuł M.Duff, Ch. Sulton
(10). Należy również wspomnieć, że zdaniem niektórych matematyków-topologów
czasoprzestrzeń może być bardziej skomplikowanym tworem geometrycznym aniżeli
czterowymiarowa kula. Podejrzewają oni, iż jest to tzw. "rozmaitość n-wymiarowa
(18).]     Twórcy pojęcia
czasoprzetrzeni rozumieli jednak, początkowo Wszechświat jako
nieskończony i wględnie stały. Od około pięćdziesięciu lat gromadzone
są jednak liczne argumenty teoretyczne i doświadczalne (E.P. Hubble, A.Penzias)
przemawiające za teorią tzw. Wielkiego Wybuchu. W jej świetle owa
czterowymiarowa kula stale powiększa się. Jej promień, tzn.czas, zapoczątkowany
w środku owej kuli, narasta, biegnąc od momentu jego początku "na zewnątrz". W
chwilę po wybuchu czasoprzestrzeń (owa kula, balon, pęcherz) była mała, mocno
zakrzywiona (jak krzywizna powierzchni małego balonu).
     Będąc na powierzchni owego,
poszerzającego się, balonu "obserwujemy" czasoprzestrzeń, która coraz bardziej
"wyprostowuje się". Ze względu na stałą, skończoną szybkość światła nie może
dotrzeć do nas to, co się dzieje współcześnie w odległych punktach
czasoprzestrzeni. To co widzimy na niebie leży bądź blisko (stosunkowo blisko
nas), bądź jest śladem po bardzo dawnych wydarzeniach.
     Zgodnie z współczesnymi
zapatrywaniami odległe losy naszego Wszechświata zależą od trudnej do
oszacowania ilości zawartej w nim materii. Jeśli jej gęstość nie przekroczy
pewnej wielkości krytycznej, to w pewnej odległej przyszłości Wszechświat
zacznie dokonywać kolapsu. Czas będzie się wtedy cofał. Jeśli średnia gęstość
jest w rzeczywistości mała, rozprężanie czasoprzestrzeni będzie postępować do
czasów osiągnięcia niezwykłego rozrzedzenia materii. Niektórzy fizycy mówią o
możliwości pojawienia się wtedy warunków do zaistnienia nowego Wielkiego Wybuchu
(3,7).     Uznając koncept
czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, wcześniejsze wydarzenia i ich twory
tkwią niejako we wnętrzu, w środku owej kuli. Patrz
rys.3.     Człowiek może dokonywać
małych ruchów w trzech wymiarach przestrzennych (na skalę metrów, kilometrów lub
co najwyżej tysięcy kilometrów, a więc na odległość ułamków sekundy). W skali
czasu ruchów nie potrafi wykonywać w ogóle, z tym, iż jako fragment
ekspandującej,czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni dokonuje on niejako ruchu
"jednostajnego przyspieszonego" ze stałą określającą ekspansję czasoprzestrzeni.
     Jeśli więc nasza
trójwymiarowa przestrzeń to powierzchnia czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni,
to oznacza to, że człowiek w ciągu swojego życia dokonuje "podróży w czasie" na
odległość 70 lat x szybkość ekspansji kuli czasoprzestrzeni (obecnie lokalnie
około 3000 km/sek). Na po wierzchni owej kuli może się on poruszać "w lewo, w
prawo i w górę" na skalę, jak już wspomnino, kilometrów. Można by nawet
powiedzieć, iż t w o r z y o n p e w i e n s k r a w e k owej kuli
czasoprzestrzeni.     Czas dla
człowieka ma więc nieco inne znaczenie niż odleglóści, mimo iż z wyższej,
bardziej ogólnej perspektywy zapewne jest to wymiar tego samego rodzaju. Czas
dla człowieka jest niejako "osią ruchu stałego". Jako tzw. "istota pozornie
śmiertelna" nie może się on w owym ruchu zatrzymać. W tym wymiarze człowiek nie
może dokonać również translokacji. Właśnie tylko z punktu widzenia
biologicznego, jest w pełni zrozumiałe dlaczego nie może się on przemieszczać w
czasie, ani nie może się w czasie zatrzymać.
     C o f a n i e  s i
ę  w   c z a s i e, ale tak naprawdę! w makroskali, niestety
wymagałoby, prócz podróży, jeszcze zmiany postaci fizycznej. Jeśli cofnęlibyśmy
się wstecz o 15 miliardów lat, to znaleźlibyśmy się w żarzącej kuli ognia o
temperaturze 3000 0K. Podróż nasza, naszej osoby, która utrzymywałaby
właściwe jej reżimy postrzegania i rozumowania byłaby niemożliwa, gdyż procesy
myślowe oparte są o działania neuronów, a więc nieistniejących wówczas fizycznie
pierwaiastków węgla i azotu. Trzeba by było odtworzyć myślenie o elementy epoki
leptonowej czy hadronowej, co zapewne nie jest możliwe. Inna możliwość to stać
się bardziej
prymitywnym.     Rozważmy teraz
możliwość przemieszczania (podróży) w czasie, w makroskali, lecz w przód ku
przyszłości.      Rzeczywista
podróż ku przyszłości wymagałaby przyspieszonego rozwoju. Przeniesienie się
powiedzmy o 25 miliardów lat w przód, wymagałoby przewidzenia fenomenów
rozrzedzającej się materii i być może spadków różnic energetycznych. Jeśli
miałoby przy tym nastąpić przeniesienie w przód "nas samych", a więc istot
myślących, a o tym jest mowa, to konieczne byłoby dokonanie w trakcie takiej
podróży w przyszłość szybkiego rozwoju struktury tych istot, tak aby utrzymać
procesy myślowe mimo zmieniającej się warunków fizycznych. Postulat szybkiego
przeniesienia się układu biologicznego w odległą przyszłość jest więc postulatem
dokonania szybkiego rozwoju. Myślowa analiza rezultatów "przeniesienia się w
czasie" układów biologicznych w okresie ostatnich 3 miliardów lat wykazuje, że
dokonały one, tak jak się to mówi, ewolucji. Ewolucja ta powoduje przy tym
narastanie zdolności poznawania świata, jak i ostatnio możliwości
technologicznych. Rzeczywiste przeniesienie się układu biologicznego w
przyszłość powodowałoby więc zapewne znaczne zwiększenie stopnia rozumienia
rzeczywistości. Trudno powiedzieć czy byłaby to "obecna osoba". Twór ten
rozumiałby jednak zapewne więcej. Nie trzeba tu przy tym dodawać, że "wiedzieć
to móc".     Znane od 3 lat
pojęcie "wormholes" wskazuje na teoretyczne możliwości istnienia "dziur
czasowych" i "pętli czasowych" (22). Jednak eksperyment myślowy, polegający na
umieszczeniu w "zapoczątkowanej i obecnie ekspandującej czasoprzestrzeni"
myślących tworów biologicznych wykazuje, że rozpatrywanie jedynie fizycznych
aspektów czasoprzestrzeni jest niewystarczające dla rozumienia ogólnego jej
sensu.     Właśnie na ów związek
między właściwościami czasoprzestrzeni, a powstaniem w niej najpierw życia,
potem postrzegania, mowy, myślenia, świadomości, a więc człowieka wskazuje
Zasada Antropiczna. Wrócimy do niej jeszcze. Obecnie w moim wywodzie jest jednak
potrzebne, aby zwrócić uwagę na możność zapamiętywania odwzorowywań fragmentów
przeszłości własnie przez
czasoprzestrzeń.     Zwróć, proszę
uwagę, że obraz fragmentu nieba, w którym widzimy gwiazdy, quazary, pulsary,
położone bardzo daleko od nas, jest w istocie jedynie wysłaną bardzo dawno temu
fotografią, a raczej przesyłanym stale, w sposób ciągły "filmem", lub
odwzorowaniem wydarzeń, które zaszły bardzo dawno temu. Wynika to ze skończonej
szybkości światła. Nie jest to translokacja w czasie ku przyszłości, jest to
jedynie "przesłanie fragmentu przeszłości do chwili obecnej" (co symbolicznie
można ująć zapisem PFP I, gdzie I oznacza "do chwili obecnej"). Przesłanie
takie jest odpowiednikiem zarejestrowania czegoś i czekania na rozwój promienia
czasu, czyli rozwój w kierunku przyszłości. Operacja typu "przesłanie fragmentu
przeszłości do chwili obecnej" (czyli PFP I) jest właśnie tym, czego może
dokonać jakikolwiek układ zapamiętujący. W obecnej technologii ludzkiej operacje
"przesłania fragmentu przeszłości do chwili obecnej" dokonują np. maszyna
drukarska, aparat fotograficzny, magnetowid lub płat pamięci komputerowej.
Należy przy tym zauważyć, ze "zapamiętanie czegoś i odtworzenie później", czyli
ów transfer typu "przesłania fragmentu przeszłości do chwili obecnej" może
dotyczyć jedynie powierzchownych cech jakiegoś obiektu, bądź może to być przekaz
kompletny.
5. Piąty człon wnioskowania czyli o DUCHU CZŁOWIEKA i NADRZĘDNYM
TWORZE MYŚLĄCYM.
     Uwaga ! Piąty etap wnioskowania jest
indukcyjnym wnioskiem z czterech poprzednich rozdziałów. Jego zrozumienie nie
wymaga żadnego wykształcenia. Wymaga jednak przyswojenia i pamiętania
poprzednich czterech rozdziałów, dalej wymaga "sprężenia się" i dokonania
intelektualnego skoku! Jeśli przeskoczysz ten dwu-metrowy rów, zdobędziesz to co
Ci obiecałem. Twoje samopoczucie poprawi się na stałe. Jeśli jednak nie
zrozumiesz to wpadniesz do wody, będziesz odczuwał niepokój i będziesz musiał
się wydostawać z tego
mokradła.     Uwaga więc! Proszę
Cię! Nie skakaj, jeśli nie masz dzisiaj sił. Odłóż czytanie tego tekstu
(słuchanie taśmy) do jutra. Tak będzie lepiej, gdyż w nocy Twój mózg, jeśli
przeczytałeś rozdziały a, b, g, d, będzie działał, będzie próbował skonsolidować
fragmenty wywodu. Będzie to robił w fazie snu non-REM, kiedy to
elektroencefalograf rejestruje fale wolne. Nie pij dziś nic, nie łykaj Relanium,
pozwól Twojemu mózgowi dzisiaj w nocy działać. Rozdział (e) piąty przeczytaj
dopiero jutro !!! Gdy wrócisz do rozwaźań celowe będzie zapoznanie się z
kolejnymi etapami wywodu przedstawionymi w podrozdziałach 1-6.
1) O tym czy pojęcie układu pamiętającego ma związek z pojęciem
czasoprzestrzeni i problemem nieśmiertelności.
     Jeśli układ zarejestrował w s z y s
t k i e   i s t o t n e   c e c h y   o b i e k t
u, to według tego zapisu obiekt ten będzie mógł być odtworzony w przyszłości
dokładnie w takiej formie w jakiej istniał on poprzednio. Na ogół fotografia nie
spełnia tego warunku. Odzwierciedla ona jedynie "zewnętrzne pozory obiektu".
Tym niemniej już od dawna, tzn. od czasów istnienia p i s m a można było
przenosić "w przód" całość fragmentów przeszłości. Przykładem mogą tu być
wiersze, oddające pewien nastrój, czy też pewne przepisy kulinarne lub opisy
działań, które wykonane "po kolei" utworzą zawsze ten sam obiekt. Wszystkie
zapisy językowe odnoszą się jednak do "procesora", czyli w tym przypadku mózgu
ludzkiego, który potrafi odtworzyć i nadać im "realny kształt". Zarysowuje się
jednak postęp w zakresie doskonalenia takich środków zapamiętywania, aby przekaz
był właśnie typu zupełnego. Przykładem są tu możliwości komputerów (czyli
procesorów informacji),zapewniających pełne przeniesienie "w przód" możliwości
działań pewnego programu, który może np. sterować produkcją, wytwarzając pewien
obiekt, czyli tak jak czynią to obecnie roboty. Programy komputerowe mogą być
zapamiętywane przy tym w pamięci jak wiersze, lub na różnych nośnikach takich
jak papier (listing), dysk lub pamięć operacyjna. Zupełność przeniesienia zależy
więc nie od rodzaju nośnika, tylko od precyzji kodowania. Warto podkreślić, że
zupełny przekaz fragmentu przeszłości, na ogół jest dokonywany poprzez przekaz
zapisu kodowego na postać pewnego obiektu. Obiekt ten zaczyna "żyć" dopiero
wtedy,jeśli ów zapis kodowy zostaje "realizowany" przez pewien p r o c e s o r ,
który musi istnieć. Warto tu zauważyć, iż jeśli pewien obiekt jest
"zarejestrowany dostatecznie kompletnie" to nabiera on w tym zakresie pewnych
cech "nieśmiertelności". Sposób na nieśmiertelność w tym sensie, że układ
pamiętający przenosi "w przód" w kierunku napływającej przyszłości kompletny
projekt (przepis) na obiekt istnieje więc i jest zrozumiały. Nie jest to jednak
sposób rozwiązujący całość problemu naszej nieśmiertelności. Rozwaźania musimy
kontynuować.     2) O
sensowności sformułowania konceptu ducha pewnego
obiektu     Tutaj właśnie
jest jednak miejsce i potrzeba wprowadzenia pojęcia ducha pewnej osoby. Otóż tak
jak sądziło wielu wcześniejszych filozofów, idealistów, poczynając od Platona,
prócz psychiki organizmów żywych sensowne jest rozważanie zupełnie czegoś
innego. Byt ów można by nazwać ideą pewnego
obiektu.     Pojęcie to
można wprowadzić, przypominając ponownie rozróżnienie pomiędzy przepisem a
gotowym obiektem. Uczynię to poglądowo jeszcze raz przytaczając Euklidesowską
definicję trójkąta. Mówi ona, że: "trójkąt to figura geometryczna płaska,
złożona z trzech punktów A, B, C płaszczyzny, które nie leżą na jednej prostej i
przez to wyznaczają tzw. trzy wierzchołki i trzy odcinki łączące owe
wierzchołki, zwane bokami
trókąta".     Przytoczyłem więc
przed chwilą "przepis na trójkąt". Wcześniej mówiłem o "przepisie na organizm
człowieka", określonym w pochodzącym z zewnątrz kodzie DNA. Otóż przepis, to nie
to samo co gotowy obiekt. Trzeba dopiero zastosować się do owego przepisu, aby
otrzymać obiekt.      Nasze
rozważania doprowadziły nas jednak do stanu umysłu, kiedy to czujemy, iż
rozróżnianie jedynie "przepisu" bądź "projektu na obiekt" i gotowego,
zrealizowanego obiektu nie wystarcza. Nawet greckie słowo idea pochodzi od
czasownika "być widnym", "widzialnym". Otóż możemy nie mieć w polu widzenia
żadnego trójkąta nie znać teoretycznego "przepisu na trójkąt", lecz potrafimy
sobie wyobrazić, niejako widzieć trójkąt. Chodzi więc o to, czy w
czasoprzestrzeni Wszechświata, prócz istniejących niewątpliwie gotowych obiektów
takich jak ludzie, zwierzęta, rośliny oraz przepisów (projektów) na te obiekty w
postaci zapisów genetycznych w kodzie DNA istnieją jeszcze inne odpowiedniki
tych obiektów,analogiczne do ludzkich wyobrazeń obiektów nieistniejących
aktualnie w "polu
widzenia".     Sądzę, że analog
wyobrażeń, czyli pewne ślady po zrealizowanych kiedyś obiektach rzeczywiscie
istnieją. Są nimi te skrawki czterowymiarowej czasoprzestrzeni, które pozostały
"w tyle", "w przeszłości", "we wnętrzu" kuli
czasoprzestrzeni.     Można na
potrzeby tego tekstu przyjąć, że owe ślady po istniejących niegdyś obiektach,
będziemy nazywali duchami tych obiektów.
3) Formy obecności teoretycznych zasobów wiedzy na powierzchni
kuli czasoprzestrzeni, czyli w czole ekspansji Wszechświata
     W tym miejscu racjonalnie myślący
czytelnicy na pewno bardzo się zdenerwowali. Toteż proponuję opuścić na chwilę
tę ścieżkę rozważań i wrócić na razie do rozróżnianych już "przepisów na
obiekty" i gotowych, zrealizowanych obiektów. Obiekt tak złożony jak człowiek
wyznacza nie tylko pewną figurę geometryczną tkwiącą w czasoprzestrzeni, ale i
wiele myśli, które on sformułował, a więc gdzieś powiedział, zapisał. Zapis
kodowy na ciało pewnej osoby, łącznie z przepisem na jego mózg, wytwarzający
świadomość oraz zbiór czerpanych przez niego danych i wytworzonych przez niego
danych, utrwalonych "g d z i e ś" w czterowymiarowej, rozprężającej się kuli
czasoprzestrzeni, można uznać za program, przepis reprezentujący pewną osobę.
Jest to kompletna "wiedza teoretyczna", która umożliwiałaby w pewnych warunkach
"odtworzenie" danej osoby. Powstaje jednak pytanie o owo "gdzieś", tzn. gdzie
gromadzona jest "owa wiedza
teoretyczna".     Do owego
"gdzieś" jeszcze wrócę. W tym miejscu wysłowię jednak już pewną hipotezę
"kołatającą się w głowach biologów". Otóż wiedzą oni , że 90% genomu człowieka
(łańcucha DNA) jest nieczynna. Organizm człowieka jest określany przez ciągi
nukleotydów, stanowiące zaledwie 10% łańcucha DNA. Jaką informację zawiera
pozostała część łańcucha DNA? Niektórym biologom udało się "rozkodować"
fragmenty owej "niemej części programu DNA". Uzyskują oni czasem wtedy przepisy
na fragmenty organizmów starszych. Zachodzi więc podejrzenie, że "niema" część
łańcucha DNA (który, jak już powiedzieliśmy, jest tak zminiaturyzowany, że tkwi
w każdej z miliardów komórek organizmu człowieka), zawiera przepisy na
wcześniejsze formy życia, czyli na inne postacie tworów żyjących. Łańcuch DNA
jądra każdej komórki człowieka byłby więc rozbudowanym, ogólnym programem
zdolnym w pewnych warunkach odtworzyć całą "gamę" organizmów
żywych.     Fascynujące jest
również to, że ludzie zabrali się na serio do rozkodowania i załadowania do
pamięci komputerów sekwencji nukleotydów DNA stanowiących, całość genomu
człowieka (16).     4) Odległy
cel przyrostu poznania i akumulacji
wiedzy     Możemy wrócić
teraz do naszej wcześniejszej analogii do procesu wnioskowania. Otóż ewoluujący
Wszechświat, czy też ewolucja jako taka, jest czymś na wzór myślowego procesu
wnioskowania. Umożliwia ona stałe powiększanie poznania i rozumienia. Jej obecny
wytwór, jakim jest gatunek ludzki osiągnął nie tylko duże zdolności poznawcze,
ale i umiejętność formułowania celów, programów.
     Autorom konceptu
zwanego ZASADĄ ANTROPICZNĄ, wydaje się, że celem całości procesu ewolucji jest
tak głębokie poznanie tajemnic przyrody, aby ponownie stał się możliwy akt
kreacji, czyli sporządzenie "przepisu na Wszechświat", czyli osiągnięcie owego
punktu Omega, które jest pojęciem sformułowanym już przed 50 laty przez
Teilhard'a de Chardin
(23).     Wszechświat rozprężając
się zmniejsza średnią gęstość i różnice energetyczne, podąża więc ku jakiemuś
punktowi zwrotnemu. Ewolucja tworów żywych, myślenia zamarłaby, jeśli w jej
czasie jej twory "nie pojmą wszystkiego". Tym niemniej chcąc umieć osiągnąć
pewien cel trzeba zachować, zapamiętać całość wnioskowania, zarówno ogniwa
wcześniejsze, jak i późniejsze. Trzeba posiadać ową wiedzę teoretyczną i proszę
teraz zauważyć, gdyż mówię to po raz pierwszy: trzeba mieć odpowiedni
"procesor",do czego jeszcze wrócę. Toteż śmierć osobnicza odbywa się zapewne
jedynie w "tutejszym czasie", który jest jednym z wymiarów czasoprzestrzeni,
tworzącym oś rozwoju owej zwiększającej się kuli lub raczej pęcherza poznania i
zwiększającej się w nim komplikacji.
     Z "zewnętrznego" niejako
punktu widzenia (dla kogoś, który mógłby patrzeć na ową kulę w "piątym",
zewnętrznym wymiarze) to, co było w "tutejszym czasie" nie przestało istnieć,
nadal jest potrzebne, tak jak nadal jest potrzebne ogniwo pierwotne wnioskowania
wypisane na tablicy przez matematyka mimo, że jesteśmy już przy konkluzjach
końcowych.      Jeśli chcieć
zachować umiejętność przejścia od argumentów pierwotnych do konkluzji końcowych
konieczne jest zachowanie ogniw wcześniejszych. Owe ogniwa wcześniejsze służą
"matematykowi" również na ogół do budowania większych całości (podzespołów),
używanych póżniej jako elementy procedur działających iteracyjnie
("nawracająco"). Rozwijająca się czterowymiarowa kula Wszechświata (pęcherz
poznania) ma w sobie wszystkie wcześniejsze ogniwa (cegiełki), z których jest
zbudowana, ponieważ wymiar czasu nie musi być w niej odróżniany specjalnie od
innych wymiarów.      To prawda,
iż w tutejszym czasie nie da się "zaglądać wstecz" mimo, iż proponują to często
autorzy opowiadań science fiction. To co było niby "umarło". Jak już jednak
wspomniano, co najmniej w t r z e c h ujęciach teoretycznych była to jednak
tylko ś m i e r ć p o z o r n a
.     Jedno z nich (I) zakłada
możliwość oglądu czasoprzestrzeni z zewnątrz, tzn. zakłada istnienie "piątego"
wymiaru. Rozważana możliwość wprowadza tym samym rozróżnienie "tutejszego
czasu", w którym się umiera, w którym się jest śmiertelnym od "długiego trwania"
w obrębie czasoprzestrzennej budowli jaką jest czterowymiarowy Wszechświat
(pęcherz poznania). Tak więc to co śmiertelne mogłoby być wtedy "wieczne",
przynajmniej na skalę naszego czasu, czasu naszego Wszechświata.
     Inne poglądy (II),
pozostawiające pojęcie śmiertelności problemem otwartym, wynikają z zapatrywań
fizyków, iż dość prawdopodobnym modelem kosmologicznym jest model Wszechświata
zamkniętego, który będzie dokonywał kiedyś "kolapsu" z jednoczesnym cofaniem się
"tutejszego czasu". Byłyby to czasy apokalipsy, kiedy kula Wszechświata (pęcherz
poznania) dokonywałyby pewnej przemiany, z rodzajem "zaglądania" wstecz.
Przestrzeń ulegałaby wtedy ponownemu zakrzywieniu, nawet przejściu w fazę martwą
zapisu kodowego, czyli pewnego przepisu na nową postać Wszechświata, być może po
to, aby rozpocząć później nową fazę rozwoju. Olbrzymie komplikacje filozoficzne,
poznawcze i etyczne budzi w związku z tym konieczność rozpatrzenia możliwości
cofania się czasu i zdarzeń.
     Do tej pory niewielu fizyków
wypowiadało się na ten temat. Tym niemniej zagadnienie to zaczęto już rozważać,
a nawet wysunięto inną możliwość niż kolaps i cofanie się czasu (III). świadczy
o tym wypowiedź jednego z fizyków teoretycznych, który współuczestniczył w
ugruntowaniu inflacyjnego modelu ekspandującego Wszechświat, Stephena Hawkinga.
Twórcom znanego programu telewizyjnego pt. "The Creation of the Univers",
rozpowszechnianego obecnie w formie video-kasety powiedział on, iż: "Może być
tak, że Wszechświat nie miał w istocie początku. Być może czasoprzestrzeń tworzy
zamkniętą powierzchnię, bez krawędzi, na podobieństwo kuli ziemskiej, tyle, że
kuli pięciowymiarowej. Jeśli to podejrzenie, że czasoprzestrzeń jest, jakkolwiek
nieograniczona, lecz skończona, to Wielki Wybuch jest nie tyle początkiem ile
raczej czymś takim jak biegun północny ziemi. Wtedy pytanie co było przed
Wielkim Wybuchem, byłoby czymś takim jak pytaniem co zdarzyło się na powierzchni
ziemi milę na północ od bieguna północnego. Jest to oczywiście pytanie
bezsensowne".      Stephen Hawking
koncepcję tę rozwinął szczegółowo w szeroko dostępnej książce pt. "A brief
history of time". Jest to jedna nielicznych, trudnych książek
popularno-naukowych, która rozeszła się w wielomilionowym nakładzie. Za wyczyn
ten Stephen Hawking otrzymał niedawno od Królowej Anglii wysokie
odznaczenie.     Uznanie konceptu
punktu Omega sprowadza się, jeśli się na chwilę zastanowić, do uznania istnienia
"pętli czasowych". Istnienie pętli w czasie lansował w swojej niesamowitej,
głośnej na całym świecie książce astrofizyk sir Fred Hoyle, twórca
obowiązującego niegdyś modelu kosmologicznego "steady state Univers". Fred Hoyle
w swojej książce "Inteligentny Wszechświat Nowe spojrzenie na akt stworzenia i
ewolucję" (5) widzi wiele spraw odwrotnie niż większość ludzi.
     Sądzi on, że: "["nowe"
choroby epidemiczne są ubocznym skutkiem włączania genów, wysyłanych przez
inteligencję wyższego rzędu, która steruje ewolucją. Wszechświat to dla niego
łańcuch coraz to bardziej wymyślnych i rozwiniętych inteligencji, oddalonych od
nas w czasie. Układy biologiczne sterowane są więc przez "coś", co jest w
przyszłości !! (patrz dalej) Istnieją pętle czasu !!! Wielki Wybuch, który
ustanowił nasz Wszechświat nie był pierwszym i jedynym. "Małe Wielkie Wybuchy"
ustanawiaja nowe wszechświaty (ang. little big-bang universes). Wyższe,
nadrzędne cywilizacje pomagają mniej rozwiniętym przedostać się ku przyszłości.
Czynią to, gdyż ze względu na pęlte czasowe legitymizuje (umożliwia) to ich
istnienie. Lokalnie może się to jednak nie udać. Ludzkość, zdaniem Freda Hoyle'a
ma wąskie okienko w czasie, aby swoją istotę, to znaczy "software", stanowiący
jej inteligencję i świadomość, przenieść na nowy nie
węglowo-tleno-wodoro-azotowy nośnik informacji. Rozwijające się szybko
technologie, z jednej strony, stwarzają szanse na przedostanie się na wyższy
poziom rozwoju, lecz z drugiej strony stwarzają śmiertelne zagrożenie. Zdaniem
Freda Hoyle'a próba przeniesienia odbędzie się
wkrótce.]".     Z definicji, przed
punktem Omega, rozwijający się Twór nie rozumie jeszcze wszystkiego. Gromadzi
on, w swym wnętrzu jednak wyniki swojego myślenia na wzór mózgu ludzkiego, które
"ładuje", wzdłuż ścieżki biograficznej, uporządkowaną sekwencję "przeżywanych
przez niego wrażeń". Osiągnięcie punktu Omega musiałoby być równoważne nabyciu
możności zaglądania w wymiarze czasu "wstecz", co równałoby się możności
wykorzystania "zdobytych doświadczeń" i przystąpieniu do sformułowania przepisu
na nowy Wszechświat. Twór myślący, jak już uzasadnialiśmy na przykładzie mózgu
człowieka, jeśli posiada zdolność przeglądania swojej przeszłości ma warunki do
posiadania świadomości. Być może więc dopiero osiągnięcie punktu Omega sprawia,
iż Twór Nadrzędny czyni coś świadomie. Jak do tej pory, to znaczy do czasów
aktualnego momentu historii ludzkości, odnotowanej do roku 1990, wydarzenia
wydają się być sterowane potężną mocą poprzedniego, "początkowego przepisu",
który działa jednak jak "automatyczna procedura, pracująca metodą prób i
błędów". Jednocześnie zadziwia potęga intelektualna owego, poprzedniego
przepisu, który był wstanie wysterować powstanie tworów tak skomplikowanych jak
człowiek.     Hipoteza
naprzemiennego pojawiania się "przepisu na Wszechświat" ("Słowa") i realnego,
rozwijającego się Wszechświata, który osiąga w punkcie Omega stan pełnego
rozwoju, pojawia się w myśleniu ludzi nauki ostatnio często. Przykładem niech
będzie książka innego znanego fizyka, Dawida Bohma z Birbeck College. Mówi on w
niej o dwóch możliwych stanach Wszechświata : "stanie implikacji" (stanie
implicite) i "stanie rozwinięcia" (stanie explicite). Istnieje stała dążność do
przemiany Słowa (implikujacego) w stan Wszechświata rozwiniętego. Zdaniem
D.Bohma zachodzi więc okresowe, cyrkularne pojawienie się fazy idei (sensu) i
fazy materii i energii. Formy życia biologicznego istnieja więc implicite w
materii nieożywionej, a ta istniała implicite w jej "zwiniętej formie
Wszechświata" (wg 20).     Blisko
punktu Omega i w chwili jego osiągnięcia istnieć będą zapewne dwa rodzaje wiedzy
dostępnej dla Tworu Nadrzędnego:
     (I) Zapisy kodowe przepisów
czy też programów (projektów) na nową postać Tworu, a więc analog przepisu w
kodzie genetycznym na organizm człowieka, czy też wiedza teoretyczna,
gromadzona, tak jak obecnie, w pamięciach komputerowych lub bibliotekach. Ten
teoretyczny rodzaj wiedzy ma tę zaletę, że znajduje się niejako "na
powierzchni", "w czole ekspansji" kuli czasoprzstrzeni, to znaczy na skraju
promienia ekspansji Wszechświata. Będzie więc ona łatwo dostępna. Proszę bowiem
zauważyć, że biblioteki i pamięci komputerowe pojawiły się dopiero po około
15-tu miliardach lat od momentu "Prawybuchu", jednak od tego momentu ilość
zawartych w nich zasobów informacji rośnie i stale będzie rosła. Zapisy kodowe
przepisów na obiekty i biblioteki mają jednak tę wadę, że posłużenie się nimi
wymaga czasu. Na księżyc nie można polecieć przy pomocy projektu rakiety, lecz
jedynie przy pomocy realnej, gotowej już rakiety, najlepiej takiej, która była
już wcześniej wypróbowana.
     (II) Twór Nadrzędny będzie
miał jednak w punkcie Omega gotowe obiekty (owe alegoryczne tu rakiety). We
wnętrzu kuli czasoprzestrzeni tkwią bowiem wszystkie jego dotychczasowe udane i
nieudane, gotowe niejako realizacje. Wiedza teoretyczna pozwoli być może na
szybki ich przegląd i wybór. Stanie się to możliwe jednak dopiero wtedy, gdy
Twór Nadrzędny będzie umiał "zaglądać" w czasie wstecz. Owa "wiedza teoretyczna"
będzie więc zapisem kodowym, a "procesorem" będzie natomiast wnętrze kuli
czasoprzestrzeni. Powtórzy się więc wtedy, być może, wspomniana już zasada, że
"procesorem" będzie Twór cyklu o numerze "n-1", który wytworzy Byt o numerze
"n".      5) O względnym
istnieniu
przyszłości     Jeśli
potraktujemy na serio koncept pętli czasowych to wtedy musimy uznać jakąś formę
względnego istnienia przyszłości. Zagadnienie to wiąźe się z pytaniem : jakim
rodzajem procesora jest wnętrzekuli czasoprzestrzeni. Otóż wydaje się, że chodzi
tu o procesor działający "systolicznie" (skurczowo) (19), tak jak działa serce
przepychające kolejne fale krwi przez układ naczyń krwionośnych. Czoło ekspansji
czasoprzestrzeni (tak jak nowa fala krwi) pcha nas w "przyszłość", lecz w
owej przyszłości nie ma "zupełnej próżni". Są tam "duchy" poprzedniego cyklu.
Owe duchy "dobra i zła" kierują w pewnej mierze naszym postępowaniem.
     Przychylam się więc do zdania
sir Freda Hoyla, że przyszłość "w pewnym sensie istnieje". Ona udziela nam
pomysłów, inspiracji lub nawet pewnego rodzaju "technologicznych licencji"
dotyczących naszych obecnych działań. Są to "transfery (T) fragmentów (F)
przyszłości (P) ku chwili obecnej ( I Ź TFP ).
     Sądzę, że myśl fizyka, prof.
Grzegorza Białkowskiego, spisana w ramach rozważań nad innym tematem, gdyż
problem "Piękna w nauce i sztuce" (21), a ściślej fenomenem tzw. "iluminacji",
dotyczy właśnie owego transfera wiedzy istniejącej niejako niezależnie od ludzi
działających i myślących współcześnie. Proszę posłuchać, prof. G.Białkowski
pisze:
"Chwila iluminacji jest doznaniem niepowtarzalnym łącz ności z prawdą
niezaprzeczalnej, nieuniknionej, niemoż liwej do podważenia ... Prawda ta zdaje
się do nas przy chodzić spoza nas, z zewnątrz, właściwie nie wiadomo skąd. Mimo
to, że nie czujemy się tej prawdy twórcami, a tylko przekazicielami, to przecież
czujemy się wyróżnieni przez fakt, że wybrała ona sobie nas jako swoje narzę
dzie."
     Proszę się zastanowić! Analogiczne
procesy typu (I Ź TFP) zachodzą również w życiu społeczeństw i w życiu
codziennym ludzi. Społeczeństwo bardziej rozwinięte, a więc tkwiące już w
przyszłości pomaga czasami grupom zapóżnionym przez próby przekazania
technologii (licencji). Owszem, wiadomo, że transfer fragmentu przyszłości
wymaga umiejętności rozszyfrowania go. Trzeba dobrze znać siebie i zrozumieć to
co jest nam przekazywane. Musi istnieć procesor, który jest w stanie ów przekaz
( I Ź TFP ) zaasymilować.     I
odwrotnie. My także pozostawiamy po sobie swoje duchy, które zostaną
wykorzystane bądż przez cywilizacje wlokące się za nami, bądż przez Twór
Nadrzędny, już nie w naszym czasie, lecz w czasie nowego cyklu. Mimo iż nieco
innymi słowy wyrażam tu poglądy Stephena Hawking'a, czy też Freda Hoyla o
względnym istnieniu przyszłości, mogą się one wydawać niesamowite. Zwracam więc
uwagę, że rozważania takie prowadzą również matematycy-topolodzy (18), którym
wydaje się, że czasoprzestrzeń może być złożonym tworem geometrycznym,
wytwarzającym pętle czasowe i tłumaczącym wiele paradoksów z zakresu okresowego
pojawiania się materii, źródeł energii i źródeł
informacji.     6) Konkluzje o
naszej nieśmiertelności i naturalnych źródłach
etyki.     Przedstawiony wywód
stawia w nowym świetle źródła zasad etycznych. Zainteresowanych tym problemen
odsyłam do wspomnianych książek (4,5,23). Ujmując rzecz w kilku zdaniach,
koncepcje takie sprowadzają się do poglądu, iż każdy z nas jest nieprzypadkową
częścią większej całości, która jest cegiełką budulcową czterowymiarowego tworu,
tkwiącą w nim przez miliardy lat, do czasu punktu Omega. Cegiełki te, będąc
etapami rozwoju, czy też myślenia owego Nadrzędnego Tworu są niezbędne, aby twór
ten istniał, gdyż jak powiedział Sir Fred Hoyle, "wszystko co istnieje, istnieje
dzięki uprzejmości czegoś innego". Naprzemienne przechodzenie z fazy pozornej
śmierci, którą można nazwać istnieniem w fazie zapisu kodowego, w fazę życia
jest niezbędne, aby ów Nadrzędny Twór mógł się rozwijać tak, aby dotrzeć do
owego punktu Omega, w którym dokona on przeobrażenia, dla którego będzie on
potrzebował wyniki złe i dobre swojego wcześniejszego myślenia.
     Stanowimy więc częśxi owego
Nadrzędnego Tworu, z którego jest on zbudowany. Nasze nieistnienie bądż nasze
całkowite zniknięcie po momencie biologicznej, pozornej śmierci bez
pozostawienia zamroźonych, duchowych odwzorowań zaprzeczyło by moźności
istnienia
czegokolwiek.     Działania złe,
to działania wychodzące z błędnych założeń. Jak uczy codzienne doświadczenie,
działania błędne mają tendencję do samolikwidacji, szybkiego, niefortunnego
końca. W interpretacji fizyki czasoprzestrzeni oznacza to, że ich obszar jest
ograniczony,jest niewielki.Nie wiadomo co z nimi zrobi Twór Nadrzędny w chwili
przemienienia. Tym niemniej zasady etyczne nie muszą być podawane "ex catedra"
jako reguły, które przestrzegać należy z przyczyn nakazowych. Drgający, myślący
Twór Nadrzędny istnieje dzięki Twoim działaniom. Ty zaś nie jesteś dziełem
przypadku i nie możesz zniknąć całkowicie. Twój duch zaś będzie potrzebny
jeszcze w przyszłości, jakkolwiek będzie to już w innym czasie naliczanym od
nowa przez Twór, który powstanie chwilę po punkcie
Omega.     Zdaję sobie sprawę, że
ostatnie fragmenty mojego wykładu odchodzą już daleko od terminologii
przyrodniczej. Muszę więc już kończyć.
     Nie wiem czy Cię przekonałem.
Chyba nie? Ja sam poświęciłem temu zagadnieniu miesiące, a nawet lata rozmyślań,
a Ty słuchałeś tylko mojego trzygodzinnego wykładu. Zapewne sądzisz więc, że
wyssałem to z palca. Ale to co powiedziałem nie jest tylko moim konceptem.
     Uzasadnienie dla wielu ogniw
przedstawionego wnioskowania moźna odnaleźć w przytoczonych poniźej artykułach,
które omawiają w sposób popularny potrzebne dla wywodu elementy fizyki
czasoprzestrzeni, zaierają rozwaźania o istocie czasu, próby łączenia teorii
kosmologicznych z fizyką kwantową, dane o kodzie genetycznym, dane o
komputerach, o architekturze równoległej i jednocześnie systolicznej zasadzie
działania oraz prezentują wspomnianą tu często Zasadę
Antropiczną.     Tylko niektóre
człony wnioskowania wynikają z moich osobistych przemyśleń. Moje rozwaźania i
ich konkluzje miały na celu:
1. Próbę usadowienia organizmów biologicznych, a w szczegól ności l u
d z i wraz z och mózgami i gromadzoną przez nich wiedzą wewnątrz kuli c z a s o
p r z e s t r z e n i, rozpatrywanej wcześniej zazwyczaj jedynie w katego riach
fizycznych.
2. Próbę uzasadnienia tezy, źe poniewaź fenomen śwoadomości ludzkiej
zasadza się ogólnie na moźności wywołania z pa mięci swojej przeszłości, więc
Twór Nadrzędny, aby posia dać świadomość takźe musiałby mieć zdolność
przeglądania wydarzeń przeszłych.
3. Próbę ekstrapolacji moźliwego scenariusza wydarzeń, za chodzących
w makroskali czasowej, poza punkt Omega. Wysu nięta teza sugeruje, iź gromadzona
obecnie wiedza posłuźy do utworzenia nowej wersji Wszechświata.
4. Zwrócenie uwagi na moźliwość stosowania się do problemu
reprodukcji Wszechświata zasady spostrzeganej w procesie reprodukcji organizmów
źywych, które powielają się w ten sposób, źe nowz przepis na twór n-tej
generacji jest od czytywany, interpretowany i realizowany przez podobny twór
"n-1" generacji.
5. Wskazanie na konsekwencję tezy wymienionej w punkcie 3-cim, która
nakazuje rozwaźyć na serio moźliwość re-utylizacji zamroźonych we wnetrzu kuli
czasoprzestrzeni tworów przeszłości, zwanych tutaj duchami obiektów istnieją
cych wcześniej oraz zwrócenie uwagi, iż przyjęcie tezy, wymienionej w niniejszym
punkcie 5-tym ma logiczne kon sekwencje dotyczące naszej
nieśmiertelności.
* * Piśmiennictwo
1. "Wszechświat czy wszechczłowiek" , artykuł opublikowany przez
Stanisława Roka w "Problemach", w roku 1983, w numerze 10.
2. "To co widzisz jest tym co stwarzasz", tłumaczenie artykułu Tony
Rothmana, opublikowane pierwotnie w czaso piśmie "Discover" w roku 1987 w
numerze 5 i przedrukowa ne w "Problemach" w roku 1988, w numerze 5.
3. "Samoodtwarzający się wszechświat", artykuł Eugene F. Mallowe,
opublikowany pierwotnie w "Sky and Telescope", 1988, nr 9 i przedrukowany w
"Problemach" w roku 1989, w numerze 3.
4. "Nie tylko z tego świata jesteśmy", książka Hoimara von Ditfurtha,
wydana w wersji polskiej przez PAX w Warszawie w roku 1985.
5. "The Intelligent Univers. A new view on creation and evolution",
ksiażka napisana przez astrofizyka sir Freda Hoyle'a wydana przez wydawnictwo
Michael Joseph Ltd w Londynie w roku 1985.
6. "Roger's Version" książka Johna Updike'e, jedna z pierwszych
powieści, jednego z najbardziej znanych pisarzy, roztrząsająca wnioski
wynikające z Zasady Antropicznej [dane wg (2)].
7. "Kwantowa kosmologia i ostateczne rozumienie Wszechświata", Michał
Heller, Problemy, 1989, nr 2 .
8. "Filozofia w nowej fizyce", Józef Życiński, Problemy, 1989,nr
6.
9. "Zasada antropiczna", S. Lem, "Wiedza i życie",1989,nr 5.

10."Membrana na końcu Wrzechświata", Michael Duff, Christine Sulton,
New Scientist, przedruk w Problemach, 1989,nr 9.
11."Pamięć neuronalna i istota wyobrażeń", Andrzej Brodziak, Polski
Tygodnik Lekarski, 1986,41, 771-776.
12."Czym jest ból i przyjemność", Andrzej Brodziak, Problemy, 1988,
nr 3.
13."Utrata orientacji w czasie i przestrzeni czyli jak mózg człowieka
"ładuje" do pamięci życiorys", Młody Technik, 1989, nr 2.
14."Engram pamięciowy i istota wyobrażeń", Problemy, 1989, nr
6.
15."Duplikacja DNA przykład wyjątkowej precyzji", Mirosław Radwan,
Robert Wagner, Scientific American, wg "Problemów", 1989, nr 9.
16."Les cates du genome humain", Bernard Jordan, La Recherche, 1989,
nr 216.
17."Podstawowe mechanizmy regulacji fizjologicznych", Andrzej
Brodziak, Rozdział wstępny do podrecznika: "Fizjologia człowieka z elementami
fizjologii klinicznej", Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa,
1989.
18."Od aksjomatu Euklidesa do struktury Wszechświata", Krzysztof
Ciesielski, Zdzisław Pogoda, Problemy, 1988, nr 6.
19."L'architecture des nouveaux ordinateur", podrozdział: "Un
nouveaux modele d'architecture: Des machines syn chrones" rysunek: "reseaux
neuronaux, architectures systolique", Jean Paul Sausonnet, La Recherche, 1988,
nr 204.
20."La mecanique quantlique va-telle reechanter le monde ?", Pierre
Thuillier, La Recherche, 1989, nr 215.
21."Wyobraźnia i emocje w nauce i sztuce", Grzegorz Białkowski,
Wiedza i Życie, 1989, nr 10.
22."Kosmiczna podróż w czasie", K.Gutowska (opracowanie na podstawie
artykułu z "Discover" 6/1989), Wiedza i Życie, 1989, nr 11-12.
23. "Zarys wszechświata personalistycznego", Pierre Teilhard de
Chardin, Wyd. PAX, Warszawa, 1986.
24. "Poza fizyką: Bóg kosmologów", Krzysztof Maślanka, Problemy,
1990, nr 1-3.
25. "Życie sztuczne", Andrzej Brodziak, Problemy, 1990, nr
1-3.
26. "Początek wszechświata klucz do symetrii przyrody. Scenariusz
narodzin czasu i przestrzeni", Krzysztof Maś lanka, Wiedza i Życie, 1990, nr
3.
27. "The unit of neural networks, modelling recall of mental images
by oscillations of feedback loops caused by change of set-point signal", A.
Brodziak, M. Ryś, Problemy Techniki w Medycynie, 1990, nr 1.
*** Dodatek 1.Fragmenty opowiadania
s.f. C.C. Mac. App'a pt. "Zapomnij o
ziemi"     Tekst niniejszy był
rozprowadzany wcześniej na prawach rękopisu. Stąd możliwe było, abym poznał
opinie niektórych
czytelników.     Otóż wielu
czytelnikom trudno jest akceptować możność tkwienia w stanie zamrożonym we
wnętrzu kuli czasoprzestrzeni. Chcąc obrazowo zilustrować ten koncept przytaczam
tu krótkie fragmenty opowiadania typu
scence-fiction.     Koncept ten
nie jest sprzeczny z teorią fizyczną czasoprzestrzeni, taką jaka jest
współcześnie wykładana na uniwersytetach już od roku
1916.     C.C. Mac App swoje
opowiadanie pt. "Zapomnij o ziemi" napisał w roku 1969. Polskie tłumaczenie tego
opowiadania wydrukował miesięcznik "Fantastyka" (nr 3 w 1982 r., nr 1 i 2 w 1983
r.)."A kiedy ruszyli dalej, właśnie wtedy pojawił się ów
zagadkowy błysk. Był purpurowo-niebieski i dość intensywny, aby oznaczać bardzo
dużą gwiazdę. Nigdy przedtem nie widzieli jednak takiego koloru
oznaczenia.
Cokolwiek to jest
mruknął Bart, bawiąc się
gałkami
nadal jesteśmy od tego oddaleni o czterysta dziesięć lat świetlnych, o
ile udało mi się to względnie dokładnie
obliczyć.     John podszedł
bliżej.
Może to jakaś szczególna gwiazda?
mruknął.
Przecież na dobrą
sprawę nawet nie wiemy, jak to nasze urządzenie działa. Może Klee w ten spo
sób
oznaczali gwiazdy, mające w najbliższym czasie przejść w stadium "novej"? A może
chodzi o zasygnalizowanie jakiegoś wyjątkowego
niebezpieczeństwa?     John
wzruszył ramionami. Zapytał:
Może jednak powinniśmy się temu lepiej
przypatrzeć, skoro już tu i tak
jesteśmy?     John zastanowił się.
Z niecierpliwością, taką samą jak pozostali członkowie załogi, pragnął
powrotu do "domu". Ale z drugiej strony - żadne
niezrozumiałe zjawisko nie powinno być ignorowane.
Myślę,
że tak
powiedział
Nigdzie w pobliżu nie widzieliśmy tej floty poszukującej
pogranicze Vul. Możemy się wynurzyć, powiedzmy, o jakieś półtora roku świetlnego
od tego dziwa i popatrzeć. Jeśli to nawet początkowe stadium "novej", to i tak
będziemy w bezpiecznej
odległości.     Okazało się
jednak, że wcale nie była to "nova" we wstępnej fazie wybuchu. To nawet nie była
gwiazda. Tam nie było nic. Nawet kiedy wynurzyli się z null i widzieli na
detektorach Klee owo purpurowo-niebieskie światełko, przez teleskopy nie ujrzeli
nic. Zbliżyli się czterema ostrożnymi skokami. Byli już - według obliczeń Barta
- poniżej granicy jednego roku światła. I nadal nic nie
widzieli!     Po następnym skoku
teleskopy wciąż pokazywały pustkę. Z tej odległości zwykły detektor masy
powinien pokazywać bryłę materii, choćby ona była taka mała jak wanna. Lecz
światełko wyraźnie drwiło sobie ze wszystkich ludzkich przyrządów i starań. John
zmarszczył brwi, przez długą chwilę stał przed tablicą. Potem usiadł w swoim
fotelu i zaczął wystukiwać program. Potem schylił się nad interkomem:

Damiano?
Tak, Komandorze!
Widzimy
jakiś błysk około jednej czwartej miliona mil od Berty. Weź załogę na pokład
numeru Siedem i poszukaj tego obiektu. Na swoim detektorze nie zobaczysz nic,
więc będzie
my was prowadzić.
Tak jest,
Komandorze!     John czekał aż do
chwili, w której przyrządy poinformowały go, że ubrana w skafandry załoga weszła
na pokład Uzbrojonego Zwiadowcy, stojącego w pozbawionej powietrza ładowni.
Kiedy pokrywa jednego z luków odskoczyła i mały statek opuścił wnętrze Berty,
Damiano zameldował:
Jesteśmy na zewnątrz,
Komandorze!     John naciśnięciem
guzika spowodował przekazanie danych o kierunku lotu do komputera małego statku.
Po minucie mimo uprzedzenia Damiano zameldował zdziwiony.
Nie mamy żadnego
błysku, sir.     John odruchowo
zerknął na ekran radaru, lecz oczywiście nic na nim nie było - odległości małe w
null były zbyt wielkie w normalnej przestrzeni. Marszcząc brwi zaprogramował
pytanie do komputera, niemal natychmiast na ekranie danych pojawiła się
odpowied: "Obiekt pokazany na detektorze masy nie jest obiektem
radarowym".     John długo
zastanawiał się nad sensem tej odpowiedzi. Może po prostu komputer przystosowany
do potrzeb innej rasy nie może bezbłędnie operować językiem angielskim? Obrócił
się, rzucił do mikrofonu:
Damiano! Zostań tam, gdzie jesteś jeszcze przez
jakiś czas.     Potem zadał
komputerowi następne pytanie: Czym jest błysk, o który
pytałem?     Odpowiedź była
zdecydowana: "Błysk nie jest. Błysk znajduje się w pozycji
markera".     Wyraz "marker"
stanowczo pochodził z angielskiego słownictwa wprowadzonego do pamięci
komputera. John spytał znowu:
Czy marker jest dziełem
Klee?
Tak.John odetchnął z ulgą.

Damiano! Słyszałeś?
Tak, Komandorze. Czy mam polecieć, aby
obejrzeć to z bliska?
Zgoda. Ale bądź ostrożny,
Louis.
Tak jest, sir.Damiano musiał
być bardzo ostrożny, bo upłynęło prawie pół godziny, zanim jego głos znowu
dobiegł z głośnika:
Komandorze! Tu nie ma nic! Nic na
optycznej, nic na radarze, żadnych błysków w detektorze
masy.
W porządku, Louis.
Wracaj.     Do powrotu Damiano
John i Bart przełączyli system detektorów w Berce na zasięg w normalnej
przestrzeni. Dalsze wypytywanie komputera nic nie wyjaśniało. Komputer
przypominał genialnego idiotę, który zaakceptował istnienie błysku, objaśnił, że
błysk znajduje się w pozycji markera i ... zgodził się, że na tym miejscu nie ma
nic materialnego!     W końcu Bart
wzruszył ramionami.
Nie ma innego wyjaśnienia oprócz tego, że musi to być
jakiś znak umowny czy symbol zrozumiały jedynie dla Klee i ich urządzeń. Chyba
możemy przestać zawracać sobie tym głowę.Ale zastanawiało go to i martwiło
jeszcze w ciągu całej wielogodzinnej podróży powrotnej do regionu Hohd.
..."     "Vez i John gapili się na
niego w milczeniu. Omniarch uśmiechał się:
Nie bądźcie aż tak przerażeni, moi
przyjaciele i wspólnicy. Po prostu to fakt, choć sam go tylko częściowo pojmuję,
że Klee w pewnych granicach pokonali czas. Nie mogli, oczywiście, podróżować w
swoją własną przeszłość. Ale potrafili każdy przedmiot, nawet niesłychanie duży,
zatrzymać w czasie. Mogli również przekazywać przedmioty w przyszłość. Sądzę, że
nie ukończyli pracy nad tym zjawiskiem, kiedy coś ich zaskoczyło czy odwróciło
ich uwagę. Zdążyli tylko stworzyć magazyny - coś w rodzaju kryjówek - aby
przesłać zasoby, daleko w przyszłość. bardzo okrężną drogą dostałem się do
zaszyfrowanych wskazówek. I do co naj
mniej dwóch bezzałogowych sond, które
wysłali w daleką przyszłość. Właśnie jedną z nich, uczynioną z olbrzymim
rozmachem, nazwałem Vivarium. Jest ono tak ogromne, że przy nim nawet taki
statek wydaje się maleńki! A w nim, Johnie Braysen, są wasze kobiety. A w nim
Vez Do Hanie, jest olbrzymi zbiór dzieł Klee, które ci obiecałem.
...""Po chwili oszołomienia John spytał:
Jak daleko w
przeszłość jest Vivarium? I
przełknął ślinę

kobiety?""Ciemne, głęboko osadzone oczy Omniarcha zabłysły.

Około sześciu dolek, to znaczy około trzynastu i jednej czwartej minuty. Ale
równie dobrze mogłoby w tej chwili znajdować się w innej galaktyce.
...""Omniarch szybko podał właściwe współrzędne. John znał
to miejsce. Daleko w Obszarze Nieciągłości między ramionami spirali. Prawie tak
daleko, jak ich ostatnia wyprawa na Bizh. ...""
John!

głos Barta kazał Braysenowi podejść do tablicy rozdzielczej i uważnie patrzec na
sferę. Na samym jej brzegu pojawił się purpurowo-niebieski punkt, powoli
przesuwający się ku środkowi kuli.
Pamiętasz
to?John pamiętał. I nagle zwrócił się do Omniarcha:
Czy
właśnie tam się udajemy?
Właśnie tam, Johnie
Braysem.     John spojrzał na
Barta.
Byliśmy tam, słyszysz? Dokładnie w tym miejscu!
Tak, John
Bart
uśmiechnął się łagodnie.
Ale przez cały czas byliśmy o trzynaście minut za
wcześnie. ..."     "Potem
spostrzegł, że Omniarch ostrożnie ustawił przyrząd zdalnej kontroli na podłodze
i przyklęknąwszy, ostrożnie kręcił gałkami. John miał ochotę krzyczeć: "Pośpisz
się! Szybko!". Zobaczył, że Omniarch przerywa swoje czynności, robi głęboki
wdech wydymający jego baryłkowate ciało. Dwie włochate dłonie
drżały.

Szybciej!     Wydało się, że
Omniarch klęczał tak godzinami. Dłonie powoli manipulowały gałkami, głęboko
osadzone oczy patrzyły w skupieniu na przyrząd. Potem Chelki nacisnął coś,
westch
nął i powoli wstał. John rzucił okiem na chronometr, stwierdził, że
minęło zaledwie siedemnaście minut.
Ile to jeszcze potrwa?

nie wytrzymał Bart.Ciemne oczy przesunęły się uważnie po
jego postaci.
Dwie minuty, być
może.     John patrzył na
chronometr
nie wydawało się możliwe, aby igła sekundnika mogła poruszać się aż
tak wolno. Minuta ... Pięćdziesiąt sekund ... Obrócił się w stronę tablicy na
izolatorach
nic na niej nie było widać. Przecież nie byli w null. Spojrzał na
przyrząd kontroli, na detektor masy, pracujący w normalnej przestrzeni. Czego
oczekiwał?Cztery sekundy ... Trzy ... Dwie
...Igła minęła wytyczony punkt i nic się nie stało. Znowu
sekunda. Druga. Trzecia ... Nie wyszło! Nie
wyszło!     John czuł, że ma
ściśnięty żołądek. I nagle bez żadnego uprzedzenia, bez najsłabszego dźwięku
przyszła zmiana. Cały pokład, cała sala Centralnego Sterowania zalane zostały
pur
purowo-niebieską
poświatą.     John z trudem
wciągnął powietrze, przez głowę przemknęła mu paniczna myśl, że jest to jakieś
śmiertlene promieniowanie, które za chwilę przyprawi go o ukłucie bólu i
pieczenie mięśni, zanim jego ciało się rozpadnie. Nie czuł nic za wyjątkiem
nieznośnego napięcia przepony. Ale to uczucie znał od dawna. To
strach.Vez powiedział coś, spokojny głos Omniarcha
zabrzmiał:
To tylko wydalanie energii. Nie wątpię, że
wszystko w zasięgu miliona mil świeci. Spójrzcie na przednie
ekrany!     John z bólem wciągnął
urywany oddech. Niewyraźnie słyszał głos Ralfa Cole, krzyczącego przez radio:

Komandorze! To ma prawie dwieście mil długości i ponad pięćdziesiąt średnicy.
Ale detektory masy ...     Klakson
zabrzmiał z opóźnieniem. John z trudem wyciąnął rękę, żeby go wyłączyć. Skąd
wzięła się tutaj ta olbrzymia masa? Musiała się przecież zmaterializować z
niczego w tej teraźniejszości. Ate teraz była tutaj. Wszystkie sensory upewniały
go o tym nie zostawiając ani cienia
wątpliwości.     Zdawał sobie
sprawę, że Omniarch tłumaczył coś szorstko w języku Chelki przez radio,
pokazując włochatą dłonią ekrany. Potem John zobaczył maleńki błysk, mknący w
kierunku tego czegoś, co pozornie było tak blisko. Miał na tyle przytomności, by
krzyczeć:
Cole! Skieruj teleskop na tamten statek Chelki.
..." **** Dodatek
2.
DIALOGI O POZORNEJ ŚMIERCI, SENSIE INDYWIDUALNEGO
ŻYCIA I INDYWIDUALNEJ ŚWIADOMOŚCI - CZYLI O FUZJI DWÓCH ŹRÓDEŁ
PRZEKONAŃ 
Najpierw dwa
zdania, dlaczego ośmielam się, lub dlaczego uważam za celowe, aby się
wypowiedzieć na ten temat. Otóż nie dlatego, że jestem fanatykiem, czy też
wyznawcą idei reinkarnacji lub zwolennikiem określonej koncepcji mistycznej, po
prostu zajmując się całe życie problemami: komputery i matematyka a medycyna, a
później tzw. sztuczna inteli- gencja, neurofizjologia, psychologia lekarska i
psychosomatyka, zachowania prozdrowotne* zauważyłem, że
przyjęte, uznane teorie naukowe z zakresu wymienionych dziedzin prowadzą do
indukcyjnego wniosku, iż jest wręcz absurdalne przyjmowanie bez zastrzeżeń, że
człowiek po tzw. biologicznej śmierci znika raz na zawsze, ulega absolutnemu
unicestwieniu.** ponieważ jednak nie widziałem, aby ktoś
ten wniosek gdzieś spisał, więc zgodnie z zasadą "że jak w pewnym momencie
stanie się coś możliwe to to ludzie zrobią" - napisałem książeczkę pt.: "Jesteś
nieśmiertelny", z podtytułem "- jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji
fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej".
Książka ta zdobyła pewien rozgłos, stąd przekazywane mi pytania o wyjaśnienia
dodatkowe, czasami w formie udzielenia wywiadu, udziału w audycji czy
wygłoszenia wykładu. Moja obecność tutaj wynika z tych samych
przyczyn.Aby ułatwić pracę, no bo cóż, ostrzegam !! dysputa
na zakreślony w tytule temat jest ciężką pracą, przytaczam poniżej odpowiedzi na
pytania, jakie już mi postawiono.--- Dlaczego sądzi Pan, że
nie da się wierzyć w absolutne unicestwienie ?
Najpierw
jeszcze o pewnych założeniach wstępnych owego indukcyjnego wnioskowania
przyrodniczego, prowadzącego do wniosku, że "nie znika się
zupełnie".* Niewątpliwie od urodzenia chyba mam wpojone, że
wszystko co widać ma jakiś sens, co najwyżej jeszcze niepojęty lub jeszcze
niesformułowany, ale sens na pewno ma, bo świat bez sensu byłby światem chaosu,
nieistnienia, jakiejś próżni czy ciemności, a tu na około widzać rzeczy jako
tako posklecane, a niektóre to piekielnie skomplikowane; jeśli by wziąć choćby
np. takiego człowieka lub stworzonego przez niego robota.**
Drugie założenie metodyczne (o które łatwo każdemu jeśli pracuje na styku
dziedzin, a lekarz musi pracować na styku biologii, fizyki, psychologii, a
ostatnio także informatyki) to to, że jeśli chcieć rozumieć jako tako świat, tak
aby dopatrzeć się w nim właśnie sensu, to na poważnie należy traktować nie tylko
nauki "twarde" (fizyka ciała stałego, mechanika, elektronika), ale i owe nauki
"miękkie", które traktują o psychice, próbują mówić o świadomości, o softwarze
nie tylko komputerowym, ale i ludzkim, a więc "niejako o duszy ludzkiej" i stąd
już krok do tego aby do prób zrozumienia dołączyć całość folozofii, to co o
istocie rzeczy chcą powiedzieć artyści i ci którzy tworzą literaturę
piękną.Na zewnątrz pozostaje wtedy niejako jedynie religia,
no cóż ona pozostaje na razie na zewnątrz, gdyż sama tak chce, sama tak się
ustawia, chce bowiem mówić o sprawach, które z definicji nie mogą podlegać
testowaniu przyrodniczemu. Sądzę, że stanowisko to ulegnie zresztą wkrótce
nieoczekiwanej modyfikacji.--- To dobrze, że jest coś na
zwnątrz, gdyż można to trakować jako teorię
odniesienia.
No właśnie szkopuł leży w tym, że tzw.
"wielkie odkrycia", czy też "idee naukowe" nie były wykonane bezpośrednio przy
blacie stołu laboratorium, ale raczej jako synteza wielu wcześniejszych
eksperymentów. Synteza była jednak wykonywana przez innego człowieka raczej przy
biurku, przy tablicy, w fotelu lub wręcz w łóżku w trakcie marzeń sennych, lub
we śnie. Mam tu na myśli takie sformułowania jak: - teoria
względności,- teoria ewolucji,- teorie
psychologiczne Z. feuda i C.G. Junga,- pojęcia automatu
skończonego Turinga i maszyny von Neumana.Są to więc
myślowe modele świata. Koncepty religijne są także propozycjami myślowych modeli
świata lub Wszechrzeczy, spór lub istota odmienności podejścia dotyczy jedynie
tego: 1) jak wielkiego fragmentu świata model dotyczy, oraz 2) postulowanego
fragmentu źródła wiedzy, jaką model ów niesie.Mówiąc
jaśniej:
- religia postuluje, że wiedza jest objawiona i pochodzi od Boga,
przy czym wymienia ona dość obszerne święte Księgi, które zawierają
zaakceptowany, prawomyślny model Wszechrzeczy,
- reszta kultury (czyli nauka + filozofia + sztuka) czyli owo
dopełnienie, albo alternatywne, "bardziej wąskie", bardziej "przyziemne"
spojrzenie twierdzi, że to co aktualnie mówi, czyli kolejne proponowane modele
"wylęgły się" w głowach ludzi, przy czym zbudowane zostały także na podstawie
ustaleń poprzednich pokoleń, przez wielowiekowe dysputy, uzupełnienia, jak i
przez uzupełnienia tego co inni na ten sam temat sądzą.
Proszę zauważyć przy
tym, że nauka (albo lepiej owa reszta kultury) też wymienia, wskazuje palcem na
księgi, w których to zapisała, dając zresztą odnośniki do wcześniejszych i
innych ksiąg.
--- Tu księgi święte, a tu księgi uczone ! które są ważniejsze
?
Szokujące w mojej postawie, być może, jest dla
niektórych osób to, że nie widzę wielkiej różnicy między tymi dwoma rodzajami
ksiąg, co więcej sądzę, że źródło inspiracji jest to
samo!--- Jak to ? tu umysł człowieka, a tu wiedza objawiona
przez Boga i nie ma żadnej różnicy ?
Nie ma, jeśli
założyć, że układy pamięciowe umysłów ludzkich są układem "rozproszonej sieci
pamięci", tworzącej jednak pewien całościowy układ myślowy, który można tu
roboczo nazwać Tworem Nadrzędnym.--- Dlaczego to ma
niwelować różnice między wiedzą objawiona a wiedzą ludzką
?
Dlatego, że umysły współczesnych nam ludzi, odwołujące
się do ustaleń wcześniejszych pokoleń, można potraktować jako "regionalne
bóstwo" - in statu nascendi, lub innymi słowy jako raczkującą, dziecięcą
fazę rozwoju lokalnego, potężnego kiedyś w przyszłości bóstwa, które pojmie
kiedyś nie tylko tajemnicę życia, ale i tajemnicę odtwarzania czasoprzestrzeni.
Sądy objawione pochodzą natomiast z głębokich pokładów nieświadomości, są tam
zamontowane genetycznie, a po części modyfikowane w trakcie ewolucji kulturowej.
Głównym autorem sądów objawionych jest niejako "poprzedni Wielki Inżynier",
który wpisał coś do struktury naszych mózgów.--- No, ale
wracając do obecnej, polaryzacji między wiedzą ludzką a wiedzą objawioną, to co
Pan chciał powiedzieć?
To, że współcześnie powstaje
sytuacja kiedy modele świata, formułowane na styku fizyki, biologii, psychologii
i "neural-computer - cognitive sciences" obejmują tak obszerne fragmenty
czasoprzestrzeni i wydarzeń w czasie jak i głębi tłumaczenia świata, że dotyczą
po prostu tych samych spraw co koncepty religijne.--- Co
się stanie w tej sytuacji intelektualnej?
Według mnie
wkrótce nastąpi fuzja tych dwóch podejść i ustanowienie kilku nowych
paradygmatów intelektualnych. Fuzja będzie miała charakter dosłowny, gdyż po
prostu zostanie zrozumiana komplementarność sądów i identyczność intencji, ich
ogólna niesprzeczność pomiędzy: (1) zamontowanym genetycznie w DNA i w
strukturze mózgu modelu Wszechrzeczy i celu ludzi pochodzącym od "poprzedniego
Wielkiego Inżyniera" a (2) modelem Wszechrzeczy pochodzącym od rodzącego się
umysłu nadrzędnego, jaki ustanawiają umysły ludzi. Od momentu fuzji będzie można
traktować poważnie i na serio, a na serio to znaczy z krytycyzmem, sądy płynące
z tych dwóch źródeł i łączyć je w operatywne aparaty pojęciowe. Oczywiście fuzja
najpierw nastąpi na poziomie intelektualnym. Fundamentaliści długo jeszcze nie
zauważą tego wydarzenia i długo jeszcze będą toczyć
boje.---- Jak na razie Pan mówi w swojej książeczce o
nieśmiertelności swoim językiem, używając swoich pojęć, no więc zapy- tam Pana
po prostu
Dlaczego sądzi Pan, że człowiek nie znika zupełnie, że niejako
"zmartwychwstanie", lub jak Pan; zdaje się; to ujmuje: - "jego duch zostanie
jeszcze kiedyś wykorzystany na nowo" !!
Trudno jest
przedstawić przesłanie mojej książki krótko, tak aby było ono jednocześnie
przekonywujące. Postaram się więc aby uczynić to poprzez kilka sformułowań,
poczynając od ujęć najkrótszych i później przechodząc do bardziej
przekonywujących streszczeń mojej głównej idei, lecz niestety za to dłuższej i
trudniejszej.Mówiąc najkrócej i najprościej, lansuję nowy
paradygmat z zakresu filozofii przyrody, dotyczący jednak również sensu ludzkiej
egzystencji.Paragdygmat ten sprowadza się do
stwierdzenia:"JESTEŚ NIEŚMIERTELNY, GDYŻ JESTEŚ CZĘŚCIĄ NADRZĘDNEGO TWORU
MYŚLĄCEGO, KTÓRY MOŻE ISTNIEĆ TYLKO POPRZEZ STAŁE STWARZANIE SIEBIE NA NOWO I
POTRZEBUJE DO TEGO NIEJAKO MŁODSZYCH, CZYLI SWOJE WCZEŚNIEJSZE STADIA
ROZWOJOWE".Nieco dokładniej moźna wysłowić to
następująco:Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata
zupełnie
- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu
myślącego,
- który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,
- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju,
aby coś ustalić, a potem się odrodzić,
- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako
młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze
ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas
samych.
     Wprowadzając już nieco argumentów
uzasadniających tę tezę, to samo można wyrazić następującym opisem tego co
obserwujemy i tego co na zasadzie ekstrapolacji i wnioskowania indukcyjnego da
się przewidywać:
a) ten, obserwowany przez nas Wszechświat "zginie" lub inaczej! dąży
do czegoś, zapewne do jakiegoś punktu przemienienia, jakiegoś swojego kresu,
punktu zwrotnego!
b) to co się obserwuje polega na przyroście komplikacji, przyroście
wiedzy, przyroście zrozumienia, zapewne więc zanim Wszechświat osiągnie swój
kres (punkt przemienienia), czyli "zanim zginie", "zrozumie sam siebie", ustali
zasady swojej budowy i działania oraz zasadę odradzania się,
c) pod koniec aktualnej drogi rozwoju, Wszechświat będzie znał już
więc przepis na nową swoją wersję,
d) posiadanie przepisu, projektu to za mało, aby utworzyć nowy twór
musi być jeszcze procesor, który ten przepis zrealizuje,
e) w przyrodzie ożywionej, np. w procesie odradzania się ludzi,
przepis znajduje się w obrębie "genomu komórki jajowej i plemnika", a
procesorem jest organizm matki", nowy obiekt jest wytwarzany
przez tego samego typu obiekt, tyle że pokolenia "n-1",
f) wykorzystując we wnioskowaniu obserwowany w przyrodzie fenomen
echowości można przypuszczać, że przepis na nową postać Wszechświata
zostanie zrealizowany przez stary Wszechświat,
g) ludzie, "którzy żyli", "którzy żyją" i "którzy będą żyli", ich
ślady, tkwiące w strukturze czasoprzestrzeni, będą musiały być więc ponownie
użyte. Ze strony Tworu Nadrzędnego jest to re-aktywacja śladów
pamięciowych lub re-utylizacja, ale od strony owych jednostek jest

to re-animacja, powołanie do jakiejś formy bardziej aktywnego
istnienia,
h) wynikałoby więc z tego, że obecne życie nie jest jedyną
aktywnością, jaką nam przyszło prowadzić, że będziemy jeszcze
potrzebni.
--- Z tego co Pan powiedział o owym szybkim akumulowaniu wiedzy i
przyroście zrozumienia Wszechświat to tak jakby umysł. Czy tak
?
Tak, ale jeśli założyć, że Wszechświat jest po prostu
"dużym tworem myślącym" to powstaje pytanie, co składa się na twór myślący. Otóż
twór myślący musi mieć: (1) po pierwsze pamięć, tzn. (a) układ pamięciowy, (b)
zawartość pamięci, czyli pamięć "załadowaną", (2) a w trakcie myślenia ;
analogicznie do pracy mózgu; zapewne musi on pewne obrazy "z" lub "w" pamięci
wywoływać lub uczynniać, reaktywować na czas danego etapu "przetwarzania", lub
lepiej "manipulacji myślowej", (3) dalej z analizy sposobu pracy m ó z g u
człowieka wiadomo, że w trakcie takiej manipulacji myślowej, kilka obrazów
mentalnych zostaje aktywowanych, po to aby utworzyć niejako "teatr wydarzeń", po
czym są one jakoś łączone, tworzą pewien układ, sieć ; realizowany jest więc,
nowy niejako, inny byt z bytów poprzednio zapamiętanych.*
No i teraz już krótko i konkretnie, przy owym założeniu, że Wszechświat jest po
prostu "dużym tworem myślącym" to wtedy :
# 1. czasoprzestrzeń jest jego rusztowaniem, a zwłaszcza rusztowaniem
układu pamięciowego,
# 2. ludzie zmarli, albo lepiej ich duchy (przy czym słowa "ich
duchy" definiuję w swojej książce przyrodniczo i ściśle) byliby zawartością
pamięci owego nadrzędnego tworu myślącego",
# 3. "ludzie żyjący" byliby tworami analogicznymi do procesów
percepcji pracującego mózgu ludzkiego, --analogicznymi, a więc na poziomie
"dużego nadrzędnego tworu myślącego" -- także byliby wrażenami barwnymi,
internsywnymi,
# 4. jeśli się trzymać metafory, że "żyjący człowiek" to tyle ile
"percepcja działającego mózgu", to oznaczałoby to, że "życie służy do
zbudowania ducha człowieka", który jako pewne wspomnienie, będzie jeszcze
przydatny w formie wyobrażenia, realizowanego przez mózg nadrzędny,
# 5. uściślając jednak, i dalej trzymając się tej metafory, należy
zauważyć, że żyjący i działający mózg ludzki dokonuje nie percepcji
pojedynczych, wyrwanych z kontekstu obiektów, ale niejako percepcji (sekwencji
percepcji) grup obiektów, jakoś połączonych, tworzących, można by powiedzieć,
pewne "kompleksy". Percepcje nadrzędnego tworu myślącego to więc percepcje ludzi
związanych z jakimiś innymi ludźmi, zwartych, połączonych jakimiś więzami,
tworzących jakiś nowy wytwór myślowy, jakąś ideę; mówimy "brain child".

     Dla ilustracji mojej ostatniej myśli
przytoczę tu cytat z wypowiedzi Jose Ortega y Gasset'a, który mówiąc o myślącym
mózgu ludzkim powiedział: "po to aby stworzyć jakieś poję- cie, trzeba
pozostawić za soba rzeczywistość - nie całą wprawdzie, często jednak jej
najbardziej interesujące aspekty".--- Twierdzi więc Pan, że
wywołanie z pamięci, reaktywacja przez owy "nadrzędny twór myślący" jest
ekwiwalentem "przywołania do życia", przynajmniej do "pewnej formy życia". Po
coż jednak ten "nadrzędny mózg", tak intensywnie myśli?

Chyba z tych samych powodów co my; czyli: żeby przetrwać; żeby zapewnić sobie
możność trwania w czasie, nie rozstrzygając, czy jest to nasz czas, czy jakiś
inny. Zapewne wymaga to jakichś cyklicznych przemian, jakiejś formy odrodzenia.
Po co człowiek jeszcze myśli ? : nie tylko po to, aby przetrwać, czasami tylko
dla satysfakcji, po to aby się bawić. Doświadczenia nasze ludzkie mówią nawet,
że życie daje satysfakcję, wtedy kiedy starając się o coś, nie robimy tego na
zasadzie totalnego przymusu.--- W Pana wywodach widać
bardzo wiele "antropomorfizacji" - owych metafor, między człowiekiem, a owym
postulowanym tworem nadrzędnym, którego, według Pana, jesteśmy częściami i to,
na dodatek, w jego wczesnym stadium rozwojowym.
To prawda,
że swój wywód często opieram na uznanej przez innych przyrodników "zasadzie e c
h o w o ś c i ", która mówiąc w skrócie stwierdza, że obserwując przyrodę,
naturę spotrzega się często, a właściwie z reguły, że istota pewnego zjawiska
jest niejako powtórzona na wyższym poziomie
komplikacji.     Dla przykładu,
organizm składa się z komorek,a społeczeństwo składa się z osobników. Komórka ma
centrum kontrolno-zarządzające w postaci jądra komórkowego, a osobnik takie
centrum w postaci mózgu; komórki się rozmnażają, przekazując przepis na samą
siebie, na określoną postać komórki do wnętrza komórek potomnych, a ssaki, także
ludzie, rozmnaża- jąc się, także przekazują "przepis na konstrukcję organizmu"
do wnętrza osobników potomnych; dalej, wszystkie sensowne byty mają dwie formy
istnienia, "dwie fazy istnienia": w formie [ przepisu, projektu, inaczej
zapisu kodowego], bądź w formie [żywej, w formie realizacji, kiedy ów projekt
zostaje niejako zrealizowany], dotyczy to zarówno robota, stworzonego przez
człowieka, który najpierw musiał istnieć w formie koncepcyjnej, na deskach
projektantów, a dopiero potem zaczął "łazić", i dotyczy to także człowieka,
który jest określony przez zapis kodowy, zawarty w komórce jajowej i plemniku, a
potem istnieje w formie żywej.--- Zdaje się, nie wymienił
Pan tutaj jeszcze jednego przykładu, czy też prawa przyrodniczego, ilustrującego
zasadę echowości, która jest akurat zasadnicza dla możności doprowadzenia do
ostatecznej konkluzji w Pana wywodzie, która stwierdza: że [duch człowieka może
zostać re-utylizowany, czyli że może zachodzić pewna forma "zmartwychwstania",
lub może lepiej reanimacji].
Tak ten fenomen przyrodniczy
polega na tym, że nowy twór ożywiony (techniczny zresztą też) powstaje według
pewnego przepisu, według pewnego, istniejącego wcześniej projektu, ale ponieważ
projekt ten musi "ktoś zrealizować", więc realizuje go zawsze "tego samego typu
osobnik" (lub obiekt), tyle że pokolenia
"n-1".     Osobnik pokolenia "n"
może być obdażony nowymi cechami, poprawką, przyrostem informacji, może to być
wręcz przedstawiciel nowego gatunku; lecz wytwarza go organizm matki; a więc
prawie, taki sam osobnik, tyle że z pokolenia "n-1". Mówiąc krótko: "w
przyrodzie ożywionej procesorem jest tego samego typu obiekt, tyle że jest to
obiekt "n-1" tego pokolenia.--- No dobra, ale dlaczego to
takie ważne ?
Dlatego, że skoro widzimy iż Wszechświat
podąża od jakiegoś momentu narodzin (Big Bang Theory), ewoluuje i zmierza do
jakiegoś punktu przemiany, w odległej przyszłości (nazywanego zresztą przez
Teiharda de Chardin punktem W), to można przypuszczać, że w chwili kiedy
poznanie "wszystkiego" będzie już bardzo duże (a wiedzieć to móc), i trzeba
będzie posiadany "przepis" na nową wersję Wszechświata zrealizować, to
procesorem (tym co przepis realizuje) będzie stary Wszechświat, czyli właśnie
obiekt - "n-1".     Ale to
oznacza, że wtedy wykorzystany zostanie dotychczas powstały Wszechświat;
zostanie wykorzystane wnętrze kuli czasoprzestrzeni; - w którym tkwią twory
przeszłe; a więc odwzorowanie osób żyjących wcześniej; tak jak to mówię "ich
duchy".     Musiałoby wtedy dojść
do re-utylizacji nas samych - naszych duchów, ale utylizacja ducha pewnej osoby
oznacza jakąś formę jego uczynnienia, re-aktywacji,
re-animacji.--- Poproszę chyba jednak, aby zechciał Pan
zdefiniować ściśle jak rozumie Pan słowa "duch pewnej osoby"
?
Otóż każdy z nas przyzna, że jeśli jakiś układ
pamiętający zapamiętuje wszystkie "istotne cechy obiektu", to obiekt taki może
być odtworzony w przyszłości, czyli układy pamiętające zapewniają "pewną formę
nieśmiertelności". Dla właściwego rozumienia tej tezy należy podkreślić, że na
ogół fotografia, film, czy też zapis pisemny, mimo że są przenoszone przez
układy pamiętające w przód, to jednak przenoszą one tylko zewnętrzne pozory
obiektu i na tej podstawie nie daje odtworzyć się ich
zupełnie.     Każdy kto kiedyś
napisał w życiu samodzielnie chociażby jeden program komputerowy, z łatwością
wyczuwa jednak co oznacza odwzorowanie kompletne; odwzorowanie wszystkich
istotnych cech obiektu; np. opracowanie i zapamiętanie pewnego krótkiego
programu, który jest w stanie narysować na ekranie monitora zawsze, w dowolnej
chwili, również w odległej przyszłości, pewną skomplikowaną figurę geometryczną.
Tu należy wprowadzić pewną komplikację. Program komputerowy w postaci
"źródłowej" to w zasadzie ciąg zdań, jest to "przepis" (zasada konstrukcyjna -
projekt) na obiekt. To jednak już mówiłem, że wszystkie sensowne obiekty
istnieją naprzemiennie w dwóch fazach, w postaci zapisu kodowego i w postaci
ożywionej. Zrozumiałe jest także, że obiekty są przenoszone w czasie w
przód, ku przyszłości na ogół w formie zapisu kodowego (przepisu,
projektu).     W mózgu człowieka,
w odróżnieniu od komputera, zapamiętywane są nie tyle takie "opowiadanka", ciągi
zdań a la "wiersz", lecz ślady po "żywych niegdyś", zaistniałych kie- dyś
percepcjach, łącznie z ich
kontekstem.     Mówiąc
przyrodniczo ściślej, albo inaczej, używając pojęć z zakresu neurofizjologii,
zapamiętanie pewnego zdarzenia, obrazu, pewnego przedmiotu lub osoby, polega na
zostawieniu śladu w sieci połączeń pomiędzy neuronami, sprawiają- cych, że
pewien fragment tej sieci jest funkcjonalnie wyróżniony i tworzy pewien
uczynniony (na współ wzbudzony, potencjalnie gotowy) układ
połączeń.     To co tkwi w pamięci
mózgu, ów ślad pamięciowy, engram, to ślad niejako w tym samym
miejscu", gdzie realizowana była percepcja, tyle że teraz układ nie jest w
pełni wzbudzony, lecz jedynie potencjalnie gotowy. Wyciągnąć z pamięci znaczy
"wyobrazić sobie", wywołać obraz mentalny, a to oznacza wzbudzić,
re-aktywizować, lub re-animować ów czekający, gotowy, na współ wzbudzoby układ,
ten sam, który był uczynniony wcześniej, w żywej fazie
percepcji.     W mózgu
ludzkim istnieje więc coś pośredniego pomiędzy zapisem kodowym (projektem na
obiekt) a obiektem ożywionym, istnieją tam ślady po obiektach niegdyś
istniejących.     Odwołując
się więc ponownie do tej antropomorfizującej metafory między "mózgiem ludzkim a
umysłem stanowiącym Wszechświat" można powiedzieć że:
duch żyjącej niegdyś osoby to ślad pamięciowy, rodzaj engramu,
jaki osoba ta pozostawiła w strukturze ewoluującej, przemieniającej się
czasoprzestrzeni.
--- A więc według Pana, Wszechświat w chwili "przemienienia"
wykorzysta nasze duchy, niejako je re-animuje, po to aby się odrodzić. W pana
teorii Wszechświat to nie tylko wielki twór myślący, ale twór walczący o
swoje istnienie, twór który musi się po pewnym czasie przemienić, czy też
odrodzić, który jest sam dla siebie niejako matką, który stale na nowo
się stwarza!
Czy stwarza (przemienia) się stale na nowo ?
To jest znaczne rozszerzenie problematyki, to jest ruszenie zagadnienia: "czy
istnieje wiele cykli?". Ja starałem się mówić o tym jednym okresie
ewoluującego Wszechświata, który widać! ---
Wróćmy do momentu kiedy to mówił Pan, że czasoprzestrzeń i tkwiące w niej twory
materialne to rusztowanie dla dużego nadrzędnego tworu, który myśli, i że układ
pamięciowy tego tworu to ślady pamięciowe po ludziach, którzy zmarli! Ten moment
rozumowania wydaje mi się niejasny! czy mógły Pan wyjaśnić bliżej, jak to
zmarły człowiek "może stanowić ślad pamięciowy"?
A
więc można by to wyrazić w ten sposób :
* 1. Każdy układ pamiętający zapewnia pewną formę
nieśmiertelności.
* 2. Rozpatrzmy, na początek, najprostrze układy pamiętające, takie
jak albumy fotografii, filmy, taśmy video, książki. Zapamiętują one tylko
powierzchowne, zewnętrzne pozory prezentowanych obiektów.
* 3. Jeśli zostaną zapamiętane wszystkie istotne, kluczowe
cechy obiektu, to obiekt moży być odtworzony w przyszłości "zupełnie".
Przykładem mogą być programy komputerowe np. rysujące na ekranie monitora figurę
kolorową, które przechowywane w pamięci komputerowej, mogą ją zawsze odtworzyć,
jeśli tylko będzie istniał procesor.
* 4. Sposób zapamiętywania programów komputerowych, to jednak sposób
na zapamiętywanie "zapisów kodowych" - jak listy, książki, przepisy kulinarne.
Mówiłem już wcześniej, że wszystkie sensowne byty istnieją zazwyczaj w dwóch
formach - zapisu kodowego i formie ożywionej.
* 5. Istnieje jednak sposób zapamiętania - taki jak w mózgu
człowieka, gdzie zapamiętywane są "engramy" w postaci "podwyższenia aktywności"
połączeń w sieci, strukturze, tak iż jest ona "potencjalnie gotowa" !
* 6. Czasoprzestrzeń ma własności układu pamiętającego:
- to co widzimy na niebie działo się dawno temu,
- czasoprzestrzeń ma strukturę ziarnistą,
- nikt nie przeczy (po stworzeniu pojęcia czasoprzestrzeni i
nałożeniu na to pojęcia modelu ekspandującej kuli i "ewolucyjności"
Wszechświata), że przeszłość istnieje,
- co najwyżej mówi się, że "niedobrze" byłaby przenosić się w
przeszłość, gdyż zaburzałoby
to relacje przyczynowo-skutkowe,
- lecz z drugiej strony, obmyślono już teoretyczne sposoby na podróż
w przeszłość poprzez wytwarzanie tzw."wormholes".
* 7. W przeszłości tkwią ślady pamięciowe po ludziach zmarłych, ale
jeśli ponownie wykorzystać metaforę między mózgiem człowieka a umysłem
nadrzędnym, to taki ślad pamięciowy, jeśli tylko go niejako "szturchnąć",
popchnąć, czyli połączyć się z nim, i wzbudzić, - wtedy staje się on aktywny, -
jest niejako reanimowany.
* 8. Jeśli mamy więc odpowiednie podłoże dla układu
pamięciowego, a w tym wypadku ma być to czasoprzestrzeń i rozumiemy
jak zapamiętuje się w ziarnistej strukturze, pamiętającej "ślad
pamięciowy", i wiemy, jak taki ślad wzbudzić wtedy w sposób racjonalny
możemy uznać możność re-animacji kogoś kto żył dawniej.
--- W jednej z poprzednich, skrótowych prezentacji Pana tezy,
powiedział Pan, że proces odrodzenia się Wszechświata zapewne zachodzi w sposób
analogiczny do urodzenia się człowieka, potomka. Powiedział Pan, że przepis,
albo lepiej program na organizm dziecka, znajduje się w zapłodnionej komórce
jajowej, i że program ten realizuje organizm matki. Mam proste pytanie, skąd się
ten program wziął?
Poruszyła tu Pani niezmiernie
istotny problem iteracji, takiej iteracji, która zabezpiecza, aby złożony,
skomplikowany twór odradział się z elementów prostrzych. Wykonajmy więc
następujący eksperyment myślowy:
a. Rozpatrzmy sieć komputerów złożonych z jednego większego, który
realizuje obszerny złożony program, który sprawia, że są wysyłane podprogramy
drogą kablową lub przez radio, (bo to przecież obecnie już możliwe) do sieci
mniejszych komputerów położonych na obwodzie.
b. Załóżmy teraz, że ktoś podejdzie do jednego z tych komputerów
obwodowych i wymaże ów podprogram albo nawet zniszczy cały taki komputer
obwodowy.
g. Postawmy teraz pytanie, czy forma istnienia, np. pulsująca figura
wyświetlana na ekranie przez ów podprogram przestała istnieć ? albo czy ów
podprogram przestał istnieć ? albo nawet pytanie, czy zniszczenie owego
obwodowego komputera jest ważne ?
d. Otóż, każda osoba, która zna trochę informatykę i napisała kiedyś
samodzielnie jakiś program komputerowy, odpowie zapewne z pełnym przekonaniem,
że -1- program, a tym bardziej wytworzona przez niego forma nie przestała
istnieć, gdyż w każdej chwili może być na nowo przesłana z komputera głównego
albo pobrana z komputera sąsiedniego. Zniszczenie komputera obwodowego nie jest
ważne, jeśli gdzieś zapamiętany jest "projekt techniczny", określający jego
budowę i jeśli gdzieś istnieje "fabryka" zdolna komputer ów, według tego
projektu, odtworzyć.
e. Załóżmy teraz, że ów duży, główny komputer, którego istnienie
wymaga, powiedzmy, dużej przestrzeni i dużej ilości energii dla jego zasilania
przestanie istnieć. Powstaje pytanie, w jakich warunkach sytuacja mogłaby
być odtworzona tak, aby przywrócić poprzednią sytuację, która zapewniała
"wieczne trwanie" owej sieci komputerów wyświetlających formy. Otóż wydaje się,
że byłoby to możliwe gdyby:
z. Podprogramy zachowane w licznych, małych komputerach obwodowych,
na wskutek swojej działalności odtworzyłyby istotę owego założonego, obszernego
programu głównego. Cykl mógły się więc wtedy powtarzać.
h. Śledząc nasz eksperyment myślowy, może powstać jednak pytanie,
dlaczego sensowny może być taki udziwniony sposób trwania w czasie owej sieci
komputerów. Otóż może to być wywołane bądź koniecznością, bądź wygodą.
J. Może jest tak, że ów obszerny, złożony program ogólny nie może
istnieć na stałe ze względu na ograniczenia topologiczno-fizyczne, ze względu na
konieczność "pulsacyjności kształtu czasoprzestrzeni".
i. Ograniczenie może być jednak innego typu, znacznie mniej twarde",
ale bardziej dokuczliwe. Może być tak, że bytowanie w owej "rozwiniętej,
przyszłościowej" formie jest zbyt statyczne, zbyt nudne, że dla
uzyskania niejako pełni życia jest lepiej "stale stwarzać siebie na
nowo", aby "być na nowo znowu młodym", aby badać różne warianty, aby żyć
na różne, inne sposoby.
     Proszę zauważyć, że "przenosząc się" na
mocy metafory do życia pojedynczego człowieka, łatwo sobie jest uświadomić, że
większość ludzi odczuwa tęsknotę za możnością życia na inną modłę, na różne
sposoby.     W życiu ludzi
obserwowany jest również fenomen, że jest często jakiś starszy "mistrz", który
stara się kształcić osoby młodsze, po to aby któraś z nich "zajęła niejako jego
miejsce", jakkkolwiek nigdy nie będzie ona tą samą osobą, lecz co najwyżej osobą
duchowo podobną.     Podsumowując,
odpowiedź na pytanie skąd bierze się program określający organizm człowieka,
brzmi mniej więcej tak: Program ten jest pochodną szerszego procesu budowy coraz
bardziej złożonych programów, przy czym proces ten ma charakter iteracyjny, a
iteracje odbywają sie w czasie. W trakcie takiego czasowo-przestrzennego procesu
zachodzącego na kszałt fali, budowane są zapewne etapowo, z elementów prostrzych
"podzespoły" i w końcu obiekt o s t a t e c z n y , który i s t n i e j e
aktywnie tylko w p e w n y m s e n s i e lub tylko c z a s o w o , i dlatego
stara się, aby doprowadzić do "powtórki całości
procesu".--- Jest to chyba związane z Pana konceptem
względnego istnienia przyszłości ?
Tak, i z pojęciem
"odchłani" i tzw. "najbardziej zewnętrznej ramki". Mówiąc inaczej, możliwie
jasno, przyszłość istnieje - tyle że być może tylko w formie względnej - tzn.
być może "aktywizuje się" dopiero wtedy, gdy "fala życia, fala percepcji" w owym
komputerze systolicznym, tkwiącym, czy lepiej, działającym w owej odchłani -
dotrze dalej, - dotrze bardziej w przyszłość i ją niejako stymuluje, wznawia.
Byłby to proces analogiczny do procesu "przenoszenia kontroli działania pewnej
procedury : od procedur najprostrzych, najbardziej "zagnieżdżonych", do coraz
bardziej nadrzędnych, aż do najbardziej "zewnętrznej ramki", czyli części
programu iteracyjnego, która jest prostym, jednym zdaniem, które tym nie mniej
proces inicjuje. Dla większości czytelników ten fragment wywodu może być jedynie
metaforą, lub wypowiedzią alegoryczną, lub nawet mistyczną, lecz dla
informatyków budujących programy iteracyjne jest to "chleb
codzienny".--- Według Pana teorii, owa re-animacja czy
re-utylizacja, albo owe wywołanie z pamiędzi następuje niejako rzadko, lub
inaczej, następny raz wystąpi po całych wiekach. Jest to więc inny koncept niż
koncept re-inkarnacji !
To prawda, że moje wnioskowanie
typu indukcyjnego, wywodzące się z uznanych teorii z zakresu: fizyki
czasoprzestrzeni, kosmologii, genetyki molekularnej, neurofizjologii i nauk o
współczesnych komputerach, prowadzi do przedstawionych wniosków, dotyczących
naszej śmiertelności - czy też nieśmiertelności, które mają taka wymowę,
że:* Jest nadrzędny wielki twór myślący, który myśli - no
właśnie - raczej percepuje rzeczywistość w cyklach, w postaci "fal",
"przelewających się" niejako przez pewną "odchłań" (słowo odchłań spróbuję
określić później nieco ściślej), działa jak komputer komórkowy, stosując
systoliczny (rzutowy) sposób przetwarzania, można nawet przewidzieć, że
systoliczny sposób przetwarzania o pewnej stałej czasowej cyklu rzędu ok. 50
miliardów lat. Ów Umysł działałby w pewnym cyklu, my bylibyśmy niejako w 1/3
rozwoju aktywnego cyklu, przed punktem rozwojowym, który nazywam punktem RB,
czyli na krótko przed punktem REGIONALNEGO BÓSTWA, czyli, tworu, który zrozumie
zasadę życia biologicznego, ale tworu, który nie będzie znał jeszcze zasady
stwarzania czasoprzestrzeni.--- No właśnie, więc to
niewiele ma wspólnego z ideą re-inkarnacji !
Początkowo
właśnie tak myślałem, ale będąc konsekwentny musiałem uznać, właściwie już po
napisaniu i opublikowaniu książki "Jesteś nieśmierletny" i jej uzupełnieniu w
postaci książki "Funkcja Ewy", niejako pod wpływem dyskusji, że ja w istocie
proponuję pewną formę re-inkarnacji, tyle że "re-inkarnacji po wiekach", w
bardzo długim cyklu, w zasadzie "pewną formę zmartwychwstania", zgodnie z
trzecim członem - według terminologii Junga, który podzielił cały ten krąg
zagadnień w swojej słynnej pracy pt. "Uber Wiedergeburt" na cztery możliwości :

1/ metapsychoza - wędrówka dusz obiektów,
2/ reinkarnacja - czyli odrodzenie się głównych zarysów
osobowości,
3/ właściwe "zmartwychwstanie" - w formie - : a. rozu mianej
prymitywnie - czyli " w tym samym ciele" i formie, b. rozumianej jako ożywienie
"subtle body" (corpus glorofications), lub ewentualnie:
4/ jakiejś formie odrodzenia (rebith, renovatio - czyli przy
założeniu odrodzenia w tym samym cyklu), czyli przez transmutację lub
transfigurację ciała.
* No, ale właśnie kontynuując rozważanie przenośni (metafory),
zestawiającej mózg ludzki i ów duży umysł nadrzędny, musiałem sobie niejako
przypomnieć, że mózg człowieka dzia- ła, jeśli uwzględnić podział jego pracy na
odcinki czasu, na sekwencje operacji w czasie - mniej więcej w ten sposób, że
najpierw na coś patrzy, percepuje, spostrzega, a później odwraca wzrok, zamyka
oczy, kładzie się na tapczanie i myśli, a jeśli nie jest to typ człowiek
myśliciela - skłonnego do filozofowania, to człowiek taki przynajmniej wtedy,
gdy kładzie się do łóżka, ma pójść spać, snuje marzenia, plany, a gdy zaśnie
"śnie mu się coś" !* Jeśli tak działa mózg człowieka i
stale starać się wznawiać naszą dysputę w ramach rozważania owej "przenośni -
metafory" - "mózg ludzki - umysł nadrzędny" to w takim razie ów umysł nadrzędny
:
- po pierwsze, w trakcie percepcji musi wykorzystywać wcześniej
zapamiętane "ślady pamięciowe" - z kilku powodów np. po to aby umieć
rozróżniać obiekty znane od nowych nie znanych,
- po drugie, umysł ów, w trakcie gdy nie patrzy, nie percepuje, nie
spostrzega, wtedy "wyciąga" on z pamięci obrazy mentalne i je zestawia, nakłada
na siebie, buduje z nich większe całości, zależnie zresztą od fantazji,
osobowości, energi życiowej owego umysłu,
- po trzecie, umysł gdy śni ma wtargnięcia z obszaru
nieświadomości.
--- No dobrze, ale jakie wnioski płyną z obecnych Pana rozważań, dla
idei re-inkarnacji - idei, takiej jak ona jest rozumiana obecnie
?
# 1. A no takie, że jeśli podtrzymywać tezę, że w naszym
czasie wszystko dzieje się niejako szybko, a czas cyklu myślowego "dużego umysłu
nadrzędnego" jest niejako "wolniejszy", to my teraz jesteśmy w
króciutkiej fazie percepcji, fazie życia, fazie "tworzenia duchów",
które, być może, będą wykorzystane w przyszłości, ale w tej akurat fazie, możemy
- co najwyżej, doświadczać wspomnianego zjawiska :# 2.
które polega na konieczności wykorzystywania wcześniej przeżytych wrażeń,
wcześniej zapamiętanych śladów pamięciowych, po to aby rozróżnić to co znane
od tego co nowe. Myślę, że akuratco do tego, to jest pełna zgodność, każdy z
nas wykorzystuje wiedzę zdobytą przez przeszłe pokolenia, aby ustosunkować się
do nowozastawanych doświadczeń, przeżyć, spostrzeżeń,
obserwacji.# 3. Jeśli jednak rozważymy, nawet krótki moment
naszej własnej refleksji, nawet wykonywanej na szybko, w trakcie intensywnej
obserwacji, percepcji zdarzeń, to uderzają nas doznania tzw. "iluminacji", czyli
doznanie, że coś stało się dla nas jasne dzięki jakiejś sile zewnętrznej,
która nas oświeciła. Na poziomie owego "nadrzędnego
umysłu" jest to, być może, wpływ śladów pamięciowych duchów, tkwiącej w owej
"odchłani", jescze z czasów poprzedniego cyklu ! Byłby to więc rodzaj
wpływania na nas przyszłości. Przykładem takich wpływów, znanych nam z
ludzkich doświadczeń, mogą być efekty transferu licencji, wysoko zaawansowanej
technologii na teren kraju zapuszczonego.# 4. Ważniejsze
jest jednak to, że nie sposób powiedzieć, jakie są subiektywne następstwa
re-utylizacji śladów pamięciowych w okresach, nie tyle percepcji, ile w etapie
rozmyślań" owego "dużego nadrzędnego umysłu".# 5.
Implikacje mojej teorii dla idei re-inkarnacji, takiej jak pojmowana jest ona
obecnie, powiedzmy w różnych daleko-wschodnich systemach filozofii, mogą wynikać
jeszcze stąd, że wcale nie jest, raz na zawsze, ustalone, że czasoprzestrzeń ma
postać czterowymiarowej kuli oraz, że teoria Wielkiego Wybuchu jest ostatecznym
sposobem widzenia spraw.     Otóż
niezależnie od wysiłków myślowych fizyków-teoretyków i kosmologów, nad formą,
czy też postacią czasoprzestrzeni, myślą także matematycy-topolodzy. Dla nich
czterowymiarowa kula, czyli komplikacja wystarczająca twórcom teorii
względności, czy też teoretykom "Big Bangu", a nawet inflacyjnej wersji tej
teorii kosmologicznej, jest "dziecinnie" prostym tworem. Dla topologów
czasoprzestrzeń może być torusem, który ma taki kształt jak dętka lub precel,
lub, że tak powiem "gorzej", bo może to być jakiś rodzaj tzw. "płaszczyzny
rzutowej", np. czapa krzyżowa lub tzw. butelka Keina, czy któryś z rodzajów tzw,
rozmaitości trójwymiarowych. Otóż w czasoprzestrzeni, która miałaby tak
skomplikowany kształt strzałka czasu mogłaby mieć różny zwrot, czas mógłby mieć
charakter cyrkularny, ze zmiennym zwrotem strzałki, a procesy przemieniania
materii i energii mogłyby nie spełniać II-iego prawa termodynamiki. Jeśli
jednocześnie taki skomplikowany twór topologiczny określałby nadal
czasoprzestrzeń, rozumianą jako "szkielet tworu myślącego", to wtedy reaktywacja
duchów osób żyjących wcześniej mogłaby zachodzić, nie tyle w cyklach raz na 50
miliardów lat, ale w różnych okresach czasu, zmiennych, nawet "w zależności od
umiejscowienia rozpatrywanych wydarzeń", np. "mapie butelki Kleina", czy też
"rozmaitości
trójwymiarowej".     Mówiąc więc
krótko, jeśli podtrzymywać mój wywód, przedstawiony wyżej i jednocześnie
założyć, że postać, forma czy też kształt czasoprzestrzeni ma taki rząd
skomplikowania jak "płaszczyzna rzutowa" o charakterze butelki Kleina lub np.
pewnych rozmaitości trójwymiarowej (trój-rozmaitości) to wtedy to co mówią
dalekowschodnie doktryny filozoficzne o reinkarnacji może brzmieć sensownie,
nawet w świetle aparatu pojęciowego współczesnych, wykształconych ludzi,
starających się wyciągać wnioski syntetyczne z konglomeratu takich dziedzin
wiedzy, jak właśnie topologia, fizyka czasoprzestrzeni, kosmologia, genetyka
molekularna, neurofizjologia i nauki o poznaniu (nauki o komputerach, zwłaszcza
tych nowszych, które nie są automatami skończonymi
Turinga).--- No dobrze, ale w takim razie, jeśli znalazł
już Pan możność szukania argumentów, przemawiających za konceptem re-inkarnacji,
przy czym powoływał się Pan często na wiedzę z zakresu neurofizjologii, to jak
Pan interpretowałby fakty, które musimy uznać: "że ktoś kto żyje, pojawił się na
tym świecie w jakimś sensie ponownie, ale nie za bardzo pamięta szczegóły
swojego poprzedniego życia" ?
Więc tak jak powiedziałem,
według mojego "zestawu tez", stanowiących syntezę wniosków, płynących z
wymienionego konglomeratu dziedzin wiedzy: życie jest "fazą percepcji"
"nadrzędnego tworu myślącego", a więc raczej fazą tworzenia nowego tworu,
który przejdzie niejako do pamięci, przy czym, przy tworzeniu może być
wykorzystywany jakiś ślad pamięciowy, a więc duch osoby żyjącej poprzednio. -
[to tyle co do fazy życia, którą doświadczamy] {Prócz tego, jak pamiętamy, ja
postuluję, że ów twór nadrzędny, może niejako "zamknąć oczy" i rozmyślać sobie,
"marzyć", wtedy wywoływałby on z pamięci ślady pamięciowe, niejako "bledsze",
tak jak bledsze są nasze wyobrażenia, obrazy mentalne, w stosunku do jaskrawych,
barwnych percepcji. O tej drugiej aktywności "nadrzędnego tworu
myślowego" trudno jest jednak powiedzieć coś więcej i nie jest to tu
potrzebne.}     Wracając do
pytania, dlaczego - "jeśli żyliśmy już poprzednio tak słabo pamiętamy swoje
poprzednie życie"? Proszę zauważyć - jak to pytanie jest dziwnie postawione,
przecież niby to żyliśmy już poprzednio pod postacią osobowości matki i ojca, no
i proszę się przyjrzeć swoim dzieciom i próbowaćustalić na ile ich cechy, nawet
te najbardziej podstawowe, są podobne do naszych. Jakoś nie zawsze są bardzo
podobne. Wydaje się więc, że ich osobowość została "sklajstrowana" tak jak gdyby
z kilku innych, czasami nawet wydaje się jak gdyby odległych, obcych
osobowości.--- Powstaje więc problem , jaką drogą określona
osobowość, np. z wmontowanym "talentem muzycznym" lub "matematycznym" zostaje
implantowana do "ciała potomka" ?
Myślę, że :(1) przez
"zmiany w genomie" lub (2) przez kojarzenie par, a w genomie jest "cała linia
przodków", któryś z przodków niejako odżywa !--- Wydaje się
więc, że Pan zapatruje się na ideę re-inkarnacji, (pojmowaną klasycznie, jako
wędrówkę dusz na przestrzeni wieków) - od ciała do ciała, bardzo krytycznie? Czy
tak ?
Mimo, że z całości mojego wywodu wynika, że zamiast
ciała, za bardziej zasadniczy element osoby, a nawet jego istotę, należy uznać
:a/ bądź to przepis, "ideę", myśl określającą ciało (i
mózg) tej osoby lub nawet lepiej:
b/ "ducha tej osoby", który zostaje impregnowany w strukturze
czasoprzestrzeni,
oraz należy uznać "metempsychozę idei, tworzącej organizm" i
mózg do kolejnego rodzącego się człowieka, to jednak, do idei
[j] klasycznej koncepcji reinkarnacji odnoszę się krytycznie,
gdyż skoro świadomość to nie tylko "zdolność do wyobrażania sobie świata" oraz
samego siebie, swojego ciała, siebie w tym świecie, ale i również swojej
przeszłości, niejako życiorysu i swojego planu na przyszłość, to też
przeniesienie czegoś takiego do wnętrza innego ciała, które ma żyć, powiedzmy,
dwa lub trzy tysiące lat później, jest niecelowe; bo trzeba by w tej
"noworodzącej się osobie" wytworzyć wyobrażenia pradawnego świata, łącznie z
obyczajowością, powiedzmy, brutalną obyczajowością mieszkańców jaskini, którzy
dopiero co wynaleźli ogień i pieką na nim upolowanego gada, bądź też
obyczajowością niewolników, pewnego rozwiązłego Rzymianina.
[c] W przeszłości, która w pewnym sensie w sposób względny istnieje,
istnieje zapewne na wskutek "nawrotów cyklu rozwojowych Wszechświata";
zgrubnej pętli czasowej; a nawet być może, pulsacyjnych mniejszych pętli
czasowych z odwracającą się "strzałką czasu", tak jak musiałoby to być np. w
czasoprzestrzeni, która miałaby formę płaszczyzny rzutowej typu buleki
Kleina, istniałyby zapewne coraz wyższe formy "cywilizacji" lub
właśnie, może lepiej powiedzieć "świadomości", lecz gdybyśmy się znaleźli z nią
na równi, np. aby rozmawiać, prowadzić dialog z taką "wyższą formą świadomości"
to zapewne nie znaleźlibyśmy wspólnego świata wydarzeń (nie mówiąc już o
języku).
[j] Prosta wędrówka dusz jest więc mało sensowna, gdyż jak wynika to
z całości rozważań i z punktów [j] i [c] Wszechświat jest dużym myślącym tworem,
ale tworem dokonującym niezwykle szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju,
rozwoju, który ma na celu jakąś formę przemienienia lub odrodzenia, lub
stworzenia siebie na nowo, tak więc przenoszenie świadomości, wzdłuż promienia,
rozwijającej się czasoprzestrzeni, jest bez sensu, co nie oznacza, że
jesteśmy śmiertelni. Jak starałem się wykazać, nasze panowne pojawienie się
jest wielce prawdopodobne na tej zasadzie, że wyższe formy "inteligencji", czy
też "świadomości" będą chciały zaistnieć znowu, a więc będą musiały wesprzeć,
lub innymi słowy wznowić wcześniejsze ogniwa cyklu, który zapewne nie będzie
przebiegał całkiem tak samo, ale zapewne będzie przebiegał przez analogiczną
fazę rozwojową myślącego tworu, w której się właśnie teraz znajdujemy, w której
czujemy się jako tako zorientowani, niejako "jak u siebie w
domu".
[w] Proponowany przeze mnie sposób widzenia przewiduje więc dwie a
nawet trzy możliwości dalszego niejako bytowania, po tak zwanej biologicznej
śmierci:
(I) Jedna to rodzaj przeniknięcia głównych cech naszej osobowości do
świadomości osobników następnego pokolenia, a więc rodzaj "metempsychozy z
poprawką", poprawką systematyczną, poprawką dodawaną w każdej nowej
generacji.
(II) Druga forma dalszego bytowania to rodzaj re-animacji przy
następnej iteracji (rodzaj "zmartwychwstania").
(III) Istotne jest również odrodzenie, czyli poprawa samopoczucia na
skutek nowego paradygmatu przyrodniczo-filozoficznego. Zrozumienie czegoś dość
trudnego zawsze dostarcza satysfakcji i ma następstwa. Paradygmat ów mówi, że :
"jesteś nieśmiertelny, gdyż jesteś częścią nadrzędnego tworu myślowego, który
lubi szybki rozwój i stałe stwarzanie siebie na nowo i potrzebuje do tego
niejako młodszych, czyli swoje wcześniejsze stadia rozwojowe".
--- Czy mógłby Pan powiedzieć to jaśniej ?

Nieco dokładniej można to wysłowić ową formułą streszczającą całość wywodu,
która brzmi następująco:Nie jest możliwe, aby zniknąć z
tego świata zupełnie
- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu
myślącego, - który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,

- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz
rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,
- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako
młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze
ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas
samych.
--- Jest jeszcze jedno ważne pytanie. Czy istnieje "świadomość
nadrzędna" i jak ona oddziaływuje na świadomość naszą?

Istnieje zapewne, jak mi się wydaje, świadomość nadrzędna, jakkolwiek jej
umiejscowienie na skali naszego czasu, liczonego wg naszego kalendarza może
być zupełnie inne. Zakładanie, że to co nas wytworzyło
"jest" lub "było" jakąś prostą, nieświadomą maszyną, grubo głupszą od nas
samych, a nie tworem przewyższającym nas umysłowo jest przecież nielogiczne,
chyba nawet jest założeniem dość zabawnym! Świadomość
nadrzędna oddziaływuje na nas, zapewne kilkoma kanałami:
(1) Jeden z nich to mutacje, poprawki genetyczne, dokonywane przez
wirusy, krótko mówiąc zmiany w genomie. Jest przy tym oddzielnym zagadnieniem,
czy aby owe mutacje, dodatki do genomu nie są niejako przewidziane w pewnych
momentach czasowych, to znaczy, czy nie jest przewidziana możliwość ich
inkorporacji.
(2) Drugie oddziaływanie to kojarzenie par, ludzi współżyjących ze
sobą, prowadzących ze sobą intensywny dialog. Mechanizmami złączania,
"zwierania takich par" mogą być :(a) niby pozorne kondydencje losowe, (b)
te fonomeny, które powodują, że ktoś "bardzo się podoba", "pasuje niejako do
drugiego", (c) wieloma sprawami steruje zapewne to, co wysterowało po- wstanie
życia na planecie, a później to, co sterowało ewolucję, a więc nie tylko
fenomeny wymienione w punktach (1) i (2), ale i pewne parametry czasoprzestrzeni
wprost. Np. możność przyjęcia pewnej poprawki genetycznej mutacji, być może,
jest warunkowana przez "aktualną krzywiznę czasoprzestrzeni", którą przecież
można oznaczyć wszędzie w każdym jej skrawku. Skoro "pęcherz czasoprzestrzeni"
działał tak intensywnie, że potrafił sprawić, że pojawiło się życie i że
zachodzi ewolucja fizyczna, chemiczna i biologiczna to zapewne odgrywa on rolę w
realizacji świadomości osobistej. Niektórzy sądzą, że świadomość nadrzędna (tzw.
Bewustheit) to nadawane audycje, a mózg to tylko odbiornik. Ja osobiście sądzę
raczej, że czasoprzestrzeń dostarcza być może pewnych substratów w postaci
wzorców, coś na wzór nowych "idei Platona", ale że mózg pewnego człowieka musi
jednak sam swój plan (marzenia) konstruować, przy pomocy nie tylko osobowości,
przekazywanej genetycznie, ale i wiedzy zdobytej swoją pracą.


* * * Dodatek 1
Fragmenty opowiadania s.f. C.C. Mac. App'a pt. "Zapomnij o
ziemi".
Tekst niniejszy był rozprowadzany wcześniej na prawach rękopisu. Stąd
możliwe było, abym poznał opinie niektórych czytelników.
Otóż wielu czytelnikom trudno jest akceptować możność tkwienia w
stanie zamrożonym we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni. Chcąc obrazowo zilustrować
ten koncept przytaczam tu krótkie fragmenty opowiadania typu
scence-fiction.
Koncept ten nie jest sprzeczny z teorią fizyczną czasoprzestrzeni,
taką jaka jest współcześnie wykładana na uniwersytetach już od roku
1916.
C.C. Mac App swoje opowiadanie pt. "Zapomnij o ziemi" napisał w roku
1969. Polskie tłumaczenie tego opowiadania wydrukował miesięcznik "Fantastyka"
(nr 3 w 1982 r., nr 1 i 2 w 1983 r.).
"A kiedy ruszyli dalej, właśnie wtedy pojawił się ów zagadkowy błysk.
Był purpurowo-niebieski i dość intensywny, aby oznaczać bardzo dużą gwiazdę.
Nigdy przedtem nie widzieli jednak takiego koloru oznaczenia.

Cokolwiek to jest
mruknął Bart, bawiąc się gałkami
nadal
jesteśmy od tego oddaleni o czterysta dziesięć lat świetlnych, o ile udało mi
się to względnie dokładnie obliczyć.
John podszedł bliżej.
Może to jakaś szczególna gwiazda?
mruknął.

Przecież na dobrą sprawę nawet nie wiemy, jak to nasze urządzenie działa. Może
Klee w ten spo
sób oznaczali gwiazdy, mające w najbliższym czasie przejść w
stadium "novej"? A może chodzi o zasygnalizowanie jakiegoś wyjątkowego
niebezpieczeństwa?
John wzruszył ramionami. Zapytał:
Może jednak powinniśmy się temu
lepiej przypatrzeć, skoro już tu i tak jesteśmy?
John zastanowił się. Z niecierpliwością, taką samą jak pozostali
członkowie załogi, pragnął
powrotu do "domu". Ale z drugiej strony - żadne niezrozumiałe
zjawisko nie powinno być ignorowane.

Myślę, że tak
powiedział
Nigdzie w pobliżu nie widzieliśmy tej
floty poszukującej pogranicze Vul. Możemy się wynurzyć, powiedzmy, o jakieś
półtora roku świetlnego od tego dziwa i popatrzeć. Jeśli to nawet początkowe
stadium "novej", to i tak będziemy w bezpiecznej odległości.
Okazało się jednak, że wcale nie była to "nova" we wstępnej fazie
wybuchu. To nawet nie była gwiazda. Tam nie było nic. Nawet kiedy wynurzyli się
z null i widzieli na detektorach Klee owo purpurowo-niebieskie światełko, przez
teleskopy nie ujrzeli nic. Zbliżyli się czterema ostrożnymi skokami. Byli już -
według obliczeń Barta - poniżej granicy jednego roku światła. I nadal nic nie
widzieli!
Po następnym skoku teleskopy wciąż pokazywały pustkę. Z tej
odległości zwykły detektor masy powinien pokazywać bryłę materii, choćby ona
była taka mała jak wanna. Lecz światełko wyraźnie drwiło sobie ze wszystkich
ludzkich przyrządów i starań. John zmarszczył brwi, przez długą chwilę stał
przed tablicą. Potem usiadł w swoim fotelu i zaczął wystukiwać program. Potem
schylił się nad interkomem:
Damiano?

Tak, Komandorze!

Widzimy jakiś błysk około jednej czwartej miliona mil od Berty. Weź
załogę na pokład numeru Siedem i poszukaj tego obiektu. Na swoim detektorze nie
zobaczysz nic, więc będzie
my was prowadzić.

Tak jest, Komandorze!
John czekał aż do chwili, w której przyrządy poinformowały go, że
ubrana w skafandry załoga weszła na pokład Uzbrojonego Zwiadowcy, stojącego w
pozbawionej powietrza ładowni. Kiedy pokrywa jednego z luków odskoczyła i mały
statek opuścił wnętrze Berty, Damiano zameldował:
Jesteśmy na zewnątrz,
Komandorze!
John naciśnięciem guzika spowodował przekazanie danych o kierunku
lotu do komputera małego statku. Po minucie mimo uprzedzenia Damiano zameldował
zdziwiony.
Nie mamy żadnego błysku, sir.
John odruchowo zerknął na ekran radaru, lecz oczywiście nic na nim
nie było - odległości małe w null były zbyt wielkie w normalnej przestrzeni.
Marszcząc brwi zaprogramował pytanie do komputera, niemal natychmiast na ekranie
danych pojawiła się odpowied: "Obiekt pokazany na detektorze masy nie jest
obiektem radarowym".
John długo zastanawiał się nad sensem tej odpowiedzi. Może po prostu
komputer przystosowany do potrzeb innej rasy nie może bezbłędnie operować
językiem angielskim? Obrócił się, rzucił do mikrofonu:
Damiano! Zostań tam,
gdzie jesteś jeszcze przez jakiś czas.
Potem zadał komputerowi następne pytanie: Czym jest błysk, o który
pytałem?
Odpowiedź była zdecydowana: "Błysk nie jest. Błysk znajduje się w
pozycji markera".
Wyraz "marker" stanowczo pochodził z angielskiego słownictwa
wprowadzonego do pamięci komputera. John spytał znowu:

Czy marker jest dziełem Klee?

Tak.
John odetchnął z ulgą.
Damiano! Słyszałeś?

Tak, Komandorze. Czy mam polecieć, aby obejrzeć to z
bliska?

Zgoda. Ale bądź ostrożny, Louis.

Tak jest, sir.
Damiano musiał być bardzo ostrożny, bo upłynęło prawie pół godziny,
zanim jego głos znowu dobiegł z głośnika:

Komandorze! Tu nie ma nic! Nic na optycznej, nic na radarze,
żadnych błysków w detektorze masy.

W porządku, Louis. Wracaj.
Do powrotu Damiano John i Bart przełączyli system detektorów w Berce
na zasięg w normalnej przestrzeni. Dalsze wypytywanie komputera nic nie
wyjaśniało. Komputer przypominał genialnego idiotę, który zaakceptował istnienie
błysku, objaśnił, że błysk znajduje się w pozycji markera i ... zgodził się, że
na tym miejscu nie ma nic materialnego!
W końcu Bart wzruszył ramionami.
Nie ma innego wyjaśnienia oprócz
tego, że musi to być jakiś znak umowny czy symbol zrozumiały jedynie dla Klee i
ich urządzeń. Chyba możemy przestać zawracać sobie tym głowę.Ale zastanawiało go
to i martwiło jeszcze w ciągu całej wielogodzinnej podróży powrotnej do regionu
Hohd. ..."
"Vez i John gapili się na niego w milczeniu. Omniarch uśmiechał się:

Nie bądźcie aż tak przerażeni, moi przyjaciele i wspólnicy. Po prostu to fakt,
choć sam go tylko częściowo pojmuję, że Klee w pewnych granicach pokonali czas.
Nie mogli, oczywiście, podróżować w swoją własną przeszłość. Ale potrafili każdy
przedmiot, nawet niesłychanie duży, zatrzymać w czasie. Mogli również
przekazywać przedmioty w przyszłość. Sądzę, że nie ukończyli pracy nad tym
zjawiskiem, kiedy coś ich zaskoczyło czy odwróciło ich uwagę. Zdążyli tylko
stworzyć magazyny - coś w rodzaju kryjówek - aby przesłać zasoby, daleko w
przyszłość. bardzo okrężną drogą dostałem się do zaszyfrowanych wskazówek. I do
co naj
mniej dwóch bezzałogowych sond, które wysłali w daleką przyszłość.
Właśnie jedną z nich, uczynioną z olbrzymim rozmachem, nazwałem Vivarium. Jest
ono tak ogromne, że przy nim nawet taki statek wydaje się maleńki! A w nim,
Johnie Braysen, są wasze kobiety. A w nim Vez Do Hanie, jest olbrzymi zbiór
dzieł Klee, które ci obiecałem. ..."
"Po chwili oszołomienia John spytał:
Jak daleko w przeszłość jest
Vivarium? I
przełknął ślinę
kobiety?"
"Ciemne, głęboko osadzone oczy Omniarcha zabłysły.
Około sześciu
dolek, to znaczy około trzynastu i jednej czwartej minuty. Ale równie dobrze
mogłoby w tej chwili znajdować się w innej galaktyce. ..."
"Omniarch szybko podał właściwe współrzędne. John znał to miejsce.
Daleko w Obszarze Nieciągłości między ramionami spirali. Prawie tak daleko, jak
ich ostatnia wyprawa na Bizh. ..."
"
John!
głos Barta kazał Braysenowi podejść do tablicy
rozdzielczej i uważnie patrzec na sferę. Na samym jej brzegu pojawił się
purpurowo-niebieski punkt, powoli przesuwający się ku środkowi kuli.

Pamiętasz to?
John pamiętał. I nagle zwrócił się do Omniarcha:
Czy właśnie tam
się udajemy?

Właśnie tam, Johnie Braysem.
John spojrzał na Barta.
Byliśmy tam, słyszysz? Dokładnie w tym
miejscu!
Tak, John
Bart uśmiechnął się łagodnie.
Ale przez cały czas
byliśmy o trzynaście minut za wcześnie. ..."
"Potem spostrzegł, że Omniarch ostrożnie ustawił przyrząd zdalnej
kontroli na podłodze i przyklęknąwszy, ostrożnie kręcił gałkami. John miał
ochotę krzyczeć: "Pośpisz się! Szybko!". Zobaczył, że Omniarch przerywa swoje
czynności, robi głęboki wdech wydymający jego baryłkowate ciało. Dwie włochate
dłonie drżały.

Szybciej!
Wydało się, że Omniarch klęczał tak godzinami. Dłonie powoli
manipulowały gałkami, głęboko osadzone oczy patrzyły w skupieniu na przyrząd.
Potem Chelki nacisnął coś, westch
nął i powoli wstał. John rzucił okiem na
chronometr, stwierdził, że minęło zaledwie siedemnaście minut.

Ile to jeszcze potrwa?
nie wytrzymał Bart.
Ciemne oczy przesunęły się uważnie po jego postaci.

Dwie minuty, być może.
John patrzył na chronometr
nie wydawało się możliwe, aby igła
sekundnika mogła poruszać się aż tak wolno. Minuta ... Pięćdziesiąt sekund ...
Obrócił się w stronę tablicy na izolatorach
nic na niej nie było widać.
Przecież nie byli w null. Spojrzał na przyrząd kontroli, na detektor masy,
pracujący w normalnej przestrzeni. Czego oczekiwał?
Cztery sekundy ... Trzy ... Dwie ...
Igła minęła wytyczony punkt i nic się nie stało. Znowu sekunda.
Druga. Trzecia ... Nie wyszło! Nie wyszło!
John czuł, że ma ściśnięty żołądek. I nagle bez żadnego uprzedzenia,
bez najsłabszego dźwięku przyszła zmiana. Cały pokład, cała sala Centralnego
Sterowania zalane zostały pur
purowo-niebieską poświatą.
John z trudem wciągnął powietrze, przez głowę przemknęła mu paniczna
myśl, że jest to jakieś śmiertlene promieniowanie, które za chwilę przyprawi go
o ukłucie bólu i pieczenie mięśni, zanim jego ciało się rozpadnie. Nie czuł nic
za wyjątkiem nieznośnego napięcia przepony. Ale to uczucie znał od dawna. To
strach.
Vez powiedział coś, spokojny głos Omniarcha zabrzmiał:

To tylko wydalanie energii. Nie wątpię, że wszystko w zasięgu
miliona mil świeci. Spójrzcie na przednie ekrany!
John z bólem wciągnął urywany oddech. Niewyraźnie słyszał głos Ralfa
Cole, krzyczącego przez radio:
Komandorze! To ma prawie dwieście mil długości
i ponad pięćdziesiąt średnicy. Ale detektory masy ...
Klakson zabrzmiał z opóźnieniem. John z trudem wyciąnął rękę, żeby go
wyłączyć. Skąd wzięła się tutaj ta olbrzymia masa? Musiała się przecież
zmaterializować z niczego w tej teraźniejszości. Ate teraz była tutaj. Wszystkie
sensory upewniały go o tym nie zostawiając
ani cienia wątpliwości.
Zdawał sobie sprawę, że Omniarch tłumaczył coś szorstko w języku
Chelki przez radio, pokazując włochatą dłonią ekrany. Potem John zobaczył
maleńki błysk, mknący w kierunku tego czegoś, co pozornie było tak blisko. Miał
na tyle przytomności, by krzyczeć:
Cole! Skieruj teleskop na tamten statek
Chelki. ..."
 


**** Dodatek 2.
DIALOGI O POZORNEJ ŚMIERCI, SENSIE INDYWIDUALNEGO
ŻYCIA I INDYWIDUALNEJ ŚWIADOMOŚCI - CZYLI O FUZJI DWÓCH ŹRÓDEŁ
PRZEKONAŃ



Najpierw dwa zdania, dlaczego ośmielam się, lub dlaczego uważam za
celowe, aby się wypowiedzieć na ten temat. Otóż nie dlatego, że jestem
fanatykiem, czy też wyznawcą idei reinkarnacji lub zwolennikiem określonej
koncepcji mistycznej, po prostu zajmując się całe życie problemami: komputery i
matematyka a medycyna, a później tzw. sztuczna inteli- gencja, neurofizjologia,
psychologia lekarska i psychosomatyka, zachowania prozdrowotne
* zauważyłem, że przyjęte, uznane teorie naukowe z zakresu
wymienionych dziedzin prowadzą do indukcyjnego wniosku, iż jest wręcz absurdalne
przyjmowanie bez zastrzeżeń, że człowiek po tzw. biologicznej śmierci znika raz
na zawsze, ulega absolutnemu unicestwieniu.
** ponieważ jednak nie widziałem, aby ktoś ten wniosek gdzieś spisał,
więc zgodnie z zasadą "że jak w pewnym momencie stanie się coś możliwe to to
ludzie zrobią" - napisałem książeczkę pt.: "Jesteś nieśmiertelny", z podtytułem
"- jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o
wnioskach płynących z Zasady Antropicznej". Książka ta zdobyła pewien rozgłos,
stąd przekazywane mi pytania o wyjaśnienia dodatkowe, czasami w formie
udzielenia wywiadu, udziału w audycji czy wygłoszenia wykładu. Moja obecność
tutaj wynika z tych samych przyczyn.
Aby ułatwić pracę, no bo cóż, ostrzegam !! dysputa na zakreślony w
tytule temat jest ciężką pracą, przytaczam poniżej odpowiedzi na pytania, jakie
już mi postawiono.
--- Dlaczego sądzi Pan, że nie da się wierzyć w absolutne
unicestwienie ?

Najpierw jeszcze o pewnych założeniach wstępnych owego indukcyjnego
wnioskowania przyrodniczego, prowadzącego do wniosku, że "nie znika się
zupełnie".
* Niewątpliwie od urodzenia chyba mam wpojone, że wszystko co widać
ma jakiś sens, co najwyżej jeszcze niepojęty lub jeszcze niesformułowany, ale
sens na pewno ma, bo świat bez sensu byłby światem chaosu, nieistnienia, jakiejś
próżni czy ciemności, a tu na około widzać rzeczy jako tako posklecane, a
niektóre to piekielnie skomplikowane; jeśli by wziąć choćby np. takiego
człowieka lub stworzonego przez niego robota.
** Drugie założenie metodyczne (o które łatwo każdemu jeśli pracuje
na styku dziedzin, a lekarz musi pracować na styku biologii, fizyki,
psychologii, a ostatnio także informatyki) to to, że jeśli chcieć rozumieć jako
tako świat, tak aby dopatrzeć się w nim właśnie sensu, to na poważnie należy
traktować nie tylko nauki "twarde" (fizyka ciała stałego, mechanika,
elektronika), ale i owe nauki "miękkie", które traktują o psychice, próbują
mówić o świadomości, o softwarze nie tylko komputerowym, ale i ludzkim, a więc
"niejako o duszy ludzkiej" i stąd już krok do tego aby do prób zrozumienia
dołączyć całość folozofii, to co o istocie rzeczy chcą powiedzieć artyści i ci
którzy tworzą literaturę piękną.
Na zewnątrz pozostaje wtedy niejako jedynie religia, no cóż ona
pozostaje na razie na zewnątrz, gdyż sama tak chce, sama tak się ustawia, chce
bowiem mówić o sprawach, które z definicji nie mogą podlegać testowaniu
przyrodniczemu. Sądzę, że stanowisko to ulegnie zresztą wkrótce nieoczekiwanej
modyfikacji.
--- To dobrze, że jest coś na zwnątrz, gdyż można to trakować jako
teorię odniesienia.

No właśnie szkopuł leży w tym, że tzw. "wielkie odkrycia", czy też
"idee naukowe" nie były wykonane bezpośrednio przy blacie stołu laboratorium,
ale raczej jako synteza wielu wcześniejszych eksperymentów. Synteza była jednak
wykonywana przez innego człowieka raczej przy biurku, przy tablicy, w fotelu lub
wręcz w łóżku w trakcie marzeń sennych, lub we śnie. Mam tu na myśli takie
sformułowania jak:
- teoria względności,
- teoria ewolucji,
- teorie psychologiczne Z. feuda i C.G. Junga,
- pojęcia automatu skończonego Turinga i maszyny von
Neumana.
Są to więc myślowe modele świata. Koncepty religijne są także
propozycjami myślowych modeli świata lub Wszechrzeczy, spór lub istota
odmienności podejścia dotyczy jedynie tego: 1) jak wielkiego fragmentu świata
model dotyczy, oraz 2) postulowanego fragmentu źródła wiedzy, jaką model ów
niesie.
Mówiąc jaśniej:
- religia postuluje, że wiedza jest objawiona i pochodzi od Boga,
przy czym wymienia ona dość obszerne święte Księgi, które zawierają
zaakceptowany, prawomyślny model Wszechrzeczy,
- reszta kultury (czyli nauka + filozofia + sztuka) czyli owo
dopełnienie, albo alternatywne, "bardziej wąskie", bardziej "przyziemne"
spojrzenie twierdzi, że to co aktualnie mówi, czyli kolejne proponowane modele
"wylęgły się" w głowach ludzi, przy czym zbudowane zostały także na podstawie
ustaleń poprzednich pokoleń, przez wielowiekowe dysputy, uzupełnienia, jak i
przez uzupełnienia tego co inni na ten sam temat sądzą.
Proszę zauważyć przy
tym, że nauka (albo lepiej owa reszta kultury) też wymienia, wskazuje palcem na
księgi, w których to zapisała, dając zresztą odnośniki do wcześniejszych i
innych ksiąg.
--- Tu księgi święte, a tu księgi uczone ! które są ważniejsze
?

Szokujące w mojej postawie, być może, jest dla niektórych osób to,
że nie widzę wielkiej różnicy między tymi dwoma rodzajami ksiąg, co więcej
sądzę, że źródło inspiracji jest to samo!
--- Jak to ? tu umysł człowieka, a tu wiedza objawiona przez Boga i
nie ma żadnej różnicy ?

Nie ma, jeśli założyć, że układy pamięciowe umysłów ludzkich są
układem "rozproszonej sieci pamięci", tworzącej jednak pewien całościowy układ
myślowy, który można tu roboczo nazwać Tworem Nadrzędnym.
--- Dlaczego to ma niwelować różnice między wiedzą objawiona a wiedzą
ludzką ?

Dlatego, że umysły współczesnych nam ludzi, odwołujące się do
ustaleń wcześniejszych pokoleń, można potraktować jako "regionalne
bóstwo" - in statu nascendi, lub innymi słowy jako raczkującą, dziecięcą
fazę rozwoju lokalnego, potężnego kiedyś w przyszłości bóstwa, które pojmie
kiedyś nie tylko tajemnicę życia, ale i tajemnicę odtwarzania czasoprzestrzeni.
Sądy objawione pochodzą natomiast z głębokich pokładów nieświadomości, są tam
zamontowane genetycznie, a po części modyfikowane w trakcie ewolucji kulturowej.
Głównym autorem sądów objawionych jest niejako "poprzedni Wielki Inżynier",
który wpisał coś do struktury naszych mózgów.
--- No, ale wracając do obecnej, polaryzacji między wiedzą ludzką a
wiedzą objawioną, to co Pan chciał powiedzieć?

To, że współcześnie powstaje sytuacja kiedy modele świata,
formułowane na styku fizyki, biologii, psychologii i "neural-computer -
cognitive sciences" obejmują tak obszerne fragmenty czasoprzestrzeni i wydarzeń
w czasie jak i głębi tłumaczenia świata, że dotyczą po prostu tych samych spraw
co koncepty religijne.
--- Co się stanie w tej sytuacji intelektualnej?

Według mnie wkrótce nastąpi fuzja tych dwóch podejść i ustanowienie
kilku nowych paradygmatów intelektualnych. Fuzja będzie miała charakter
dosłowny, gdyż po prostu zostanie zrozumiana komplementarność sądów i
identyczność intencji, ich ogólna niesprzeczność pomiędzy: (1) zamontowanym
genetycznie w DNA i w strukturze mózgu modelu Wszechrzeczy i celu ludzi
pochodzącym od "poprzedniego Wielkiego Inżyniera" a (2) modelem Wszechrzeczy
pochodzącym od rodzącego się umysłu nadrzędnego, jaki ustanawiają umysły ludzi.
Od momentu fuzji będzie można traktować poważnie i na serio, a na serio to
znaczy z krytycyzmem, sądy płynące z tych dwóch źródeł i łączyć je w operatywne
aparaty pojęciowe. Oczywiście fuzja najpierw nastąpi na poziomie intelektualnym.
Fundamentaliści długo jeszcze nie zauważą tego wydarzenia i długo jeszcze będą
toczyć boje.
---- Jak na razie Pan mówi w swojej książeczce o nieśmiertelności
swoim językiem, używając swoich pojęć, no więc zapy- tam Pana po prostu

Dlaczego sądzi Pan, że człowiek nie znika zupełnie, że niejako
"zmartwychwstanie", lub jak Pan; zdaje się; to ujmuje: - "jego duch zostanie
jeszcze kiedyś wykorzystany na nowo" !!

Trudno jest przedstawić przesłanie mojej książki krótko, tak aby
było ono jednocześnie przekonywujące. Postaram się więc aby uczynić to poprzez
kilka sformułowań, poczynając od ujęć najkrótszych i później przechodząc do
bardziej przekonywujących streszczeń mojej głównej idei, lecz niestety za to
dłuższej i trudniejszej.
Mówiąc najkrócej i najprościej, lansuję nowy paradygmat z zakresu
filozofii przyrody, dotyczący jednak również sensu ludzkiej
egzystencji.
Paragdygmat ten sprowadza się do stwierdzenia:"JESTEŚ NIEŚMIERTELNY,
GDYŻ JESTEŚ CZĘŚCIĄ NADRZĘDNEGO TWORU MYŚLĄCEGO, KTÓRY MOŻE ISTNIEĆ TYLKO
POPRZEZ STAŁE STWARZANIE SIEBIE NA NOWO I POTRZEBUJE DO TEGO NIEJAKO MŁODSZYCH,
CZYLI SWOJE WCZEŚNIEJSZE STADIA ROZWOJOWE".
Nieco dokładniej moźna wysłowić to następująco:
Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie
- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu
myślącego,
- który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,
- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju,
aby coś ustalić, a potem się odrodzić,
- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako
młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze
ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas
samych.
Wprowadzając już nieco argumentów uzasadniających tę tezę, to samo
można wyrazić następującym opisem tego co obserwujemy i tego co na zasadzie
ekstrapolacji i wnioskowania indukcyjnego da się przewidywać:
a) ten, obserwowany przez nas Wszechświat "zginie" lub inaczej! dąży
do czegoś, zapewne do jakiegoś punktu przemienienia, jakiegoś swojego kresu,
punktu zwrotnego!
b) to co się obserwuje polega na przyroście komplikacji, przyroście
wiedzy, przyroście zrozumienia, zapewne więc zanim Wszechświat osiągnie swój
kres (punkt przemienienia), czyli "zanim zginie", "zrozumie sam siebie", ustali
zasady swojej budowy i działania oraz zasadę odradzania się,
c) pod koniec aktualnej drogi rozwoju, Wszechświat będzie znał już
więc przepis na nową swoją wersję,
d) posiadanie przepisu, projektu to za mało, aby utworzyć nowy twór
musi być jeszcze procesor, który ten przepis zrealizuje,
e) w przyrodzie ożywionej, np. w procesie odradzania się ludzi,
przepis znajduje się w obrębie "genomu komórki jajowej i plemnika", a
procesorem jest organizm matki", nowy obiekt jest wytwarzany
przez tego samego typu obiekt, tyle że pokolenia "n-1",
f) wykorzystując we wnioskowaniu obserwowany w przyrodzie fenomen
echowości można przypuszczać, że przepis na nową postać Wszechświata zostanie
zrealizowany przez stary Wszechświat,
g) ludzie, "którzy żyli", "którzy żyją" i "którzy będą żyli", ich
ślady, tkwiące w strukturze czasoprzestrzeni, będą musiały być więc ponownie
użyte. Ze strony Tworu Nadrzędnego jest to re-aktywacja śladów pamięciowych
lub re-utylizacja, ale od strony owych jednostek jest
to re-animacja, powołanie do jakiejś formy bardziej aktywnego
istnienia,
h) wynikałoby więc z tego, że obecne życie nie jest jedyną
aktywnością, jaką nam przyszło prowadzić, że będziemy jeszcze
potrzebni.
--- Z tego co Pan powiedział o owym szybkim akumulowaniu wiedzy i
przyroście zrozumienia Wszechświat to tak jakby umysł. Czy tak ?

Tak, ale jeśli założyć, że Wszechświat jest po prostu "dużym tworem
myślącym" to powstaje pytanie, co składa się na twór myślący. Otóż twór myślący
musi mieć: (1) po pierwsze pamięć, tzn. (a) układ pamięciowy, (b) zawartość
pamięci, czyli pamięć "załadowaną", (2) a w trakcie myślenia ; analogicznie do
pracy mózgu; zapewne musi on pewne obrazy "z" lub "w" pamięci wywoływać lub
uczynniać, reaktywować na czas danego etapu "przetwarzania", lub lepiej
"manipulacji myślowej", (3) dalej z analizy sposobu pracy m ó z g u człowieka
wiadomo, że w trakcie takiej manipulacji myślowej, kilka obrazów mentalnych
zostaje aktywowanych, po to aby utworzyć niejako "teatr wydarzeń", po czym są
one jakoś łączone, tworzą pewien układ, sieć ; realizowany jest więc, nowy
niejako, inny byt z bytów poprzednio zapamiętanych.
* No i teraz już krótko i konkretnie, przy owym założeniu, że
Wszechświat jest po prostu "dużym tworem myślącym" to wtedy :
# 1. czasoprzestrzeń jest jego rusztowaniem, a zwłaszcza rusztowaniem
układu pamięciowego,
# 2. ludzie zmarli, albo lepiej ich duchy (przy czym słowa "ich
duchy" definiuję w swojej książce przyrodniczo i ściśle) byliby zawartością
pamięci owego nadrzędnego tworu myślącego",
# 3. "ludzie żyjący" byliby tworami analogicznymi do procesów
percepcji pracującego mózgu ludzkiego, --analogicznymi, a więc na poziomie
"dużego nadrzędnego tworu myślącego" -- także byliby wrażenami barwnymi,
internsywnymi,
# 4. jeśli się trzymać metafory, że "żyjący człowiek" to tyle ile
"percepcja działającego mózgu", to oznaczałoby to, że "życie służy do
zbudowania ducha człowieka", który jako pewne wspomnienie, będzie jeszcze
przydatny w formie wyobrażenia, realizowanego przez mózg nadrzędny,
# 5. uściślając jednak, i dalej trzymając się tej metafory, należy
zauważyć, że żyjący i działający mózg ludzki dokonuje nie percepcji
pojedynczych, wyrwanych z kontekstu obiektów, ale niejako percepcji (sekwencji
percepcji) grup obiektów, jakoś połączonych, tworzących, można by powiedzieć,
pewne "kompleksy". Percepcje nadrzędnego tworu myślącego to więc percepcje ludzi
związanych z jakimiś innymi ludźmi, zwartych, połączonych jakimiś więzami,
tworzących jakiś nowy wytwór myślowy, jakąś ideę; mówimy "brain child".

Dla ilustracji mojej ostatniej myśli przytoczę tu cytat z wypowiedzi
Jose Ortega y Gasset'a, który mówiąc o myślącym mózgu ludzkim powiedział: "po to
aby stworzyć jakieś poję- cie, trzeba pozostawić za soba rzeczywistość - nie
całą wprawdzie, często jednak jej najbardziej interesujące aspekty".
--- Twierdzi więc Pan, że wywołanie z pamięci, reaktywacja przez owy
"nadrzędny twór myślący" jest ekwiwalentem "przywołania do życia", przynajmniej
do "pewnej formy życia". Po coż jednak ten "nadrzędny mózg", tak intensywnie
myśli?

Chyba z tych samych powodów co my; czyli: żeby przetrwać; żeby
zapewnić sobie możność trwania w czasie, nie rozstrzygając, czy jest to nasz
czas, czy jakiś inny. Zapewne wymaga to jakichś cyklicznych przemian, jakiejś
formy odrodzenia. Po co człowiek jeszcze myśli ? : nie tylko po to, aby
przetrwać, czasami tylko dla satysfakcji, po to aby się bawić. Doświadczenia
nasze ludzkie mówią nawet, że życie daje satysfakcję, wtedy kiedy starając się o
coś, nie robimy tego na zasadzie totalnego przymusu.
--- W Pana wywodach widać bardzo wiele "antropomorfizacji" - owych
metafor, między człowiekiem, a owym postulowanym tworem nadrzędnym, którego,
według Pana, jesteśmy częściami i to, na dodatek, w jego wczesnym stadium
rozwojowym.

To prawda, że swój wywód często opieram na uznanej przez innych
przyrodników "zasadzie e c h o w o ś c i ", która mówiąc w skrócie stwierdza, że
obserwując przyrodę, naturę spotrzega się często, a właściwie z reguły, że
istota pewnego zjawiska jest niejako powtórzona na wyższym poziomie
komplikacji.
Dla przykładu, organizm składa się z komorek,a społeczeństwo składa
się z osobników. Komórka ma centrum kontrolno-zarządzające w postaci jądra
komórkowego, a osobnik takie centrum w postaci mózgu; komórki się rozmnażają,
przekazując przepis na samą siebie, na określoną postać komórki do wnętrza
komórek potomnych, a ssaki, także ludzie, rozmnaża- jąc się, także przekazują
"przepis na konstrukcję organizmu" do wnętrza osobników potomnych; dalej,
wszystkie sensowne byty mają dwie formy istnienia, "dwie fazy istnienia": w
formie [ przepisu, projektu, inaczej zapisu kodowego], bądź w formie [żywej,
w formie realizacji, kiedy ów projekt zostaje niejako zrealizowany], dotyczy to
zarówno robota, stworzonego przez człowieka, który najpierw musiał istnieć w
formie koncepcyjnej, na deskach projektantów, a dopiero potem zaczął "łazić", i
dotyczy to także człowieka, który jest określony przez zapis kodowy, zawarty w
komórce jajowej i plemniku, a potem istnieje w formie żywej.
--- Zdaje się, nie wymienił Pan tutaj jeszcze jednego przykładu, czy
też prawa przyrodniczego, ilustrującego zasadę echowości, która jest akurat
zasadnicza dla możności doprowadzenia do ostatecznej konkluzji w Pana wywodzie,
która stwierdza: że [duch człowieka może zostać re-utylizowany, czyli że może
zachodzić pewna forma "zmartwychwstania", lub może lepiej reanimacji].

Tak ten fenomen przyrodniczy polega na tym, że nowy twór ożywiony
(techniczny zresztą też) powstaje według pewnego przepisu, według pewnego,
istniejącego wcześniej projektu, ale ponieważ projekt ten musi "ktoś
zrealizować", więc realizuje go zawsze "tego samego typu osobnik" (lub obiekt),
tyle że pokolenia "n-1".
Osobnik pokolenia "n" może być obdażony nowymi cechami, poprawką,
przyrostem informacji, może to być wręcz przedstawiciel nowego gatunku; lecz
wytwarza go organizm matki; a więc prawie, taki sam osobnik, tyle że z pokolenia
"n-1". Mówiąc krótko: "w przyrodzie ożywionej procesorem jest tego samego typu
obiekt, tyle że jest to obiekt "n-1" tego pokolenia.
--- No dobra, ale dlaczego to takie ważne ?

Dlatego, że skoro widzimy iż Wszechświat podąża od jakiegoś momentu
narodzin (Big Bang Theory), ewoluuje i zmierza do jakiegoś punktu przemiany, w
odległej przyszłości (nazywanego zresztą przez Teiharda de Chardin punktem W),
to można przypuszczać, że w chwili kiedy poznanie "wszystkiego" będzie już
bardzo duże (a wiedzieć to móc), i trzeba będzie posiadany "przepis" na nową
wersję Wszechświata zrealizować, to procesorem (tym co przepis realizuje) będzie
stary Wszechświat, czyli właśnie obiekt - "n-1".
Ale to oznacza, że wtedy wykorzystany zostanie dotychczas powstały
Wszechświat; zostanie wykorzystane wnętrze kuli czasoprzestrzeni; - w którym
tkwią twory przeszłe; a więc odwzorowanie osób żyjących wcześniej; tak jak to
mówię "ich duchy".
Musiałoby wtedy dojść do re-utylizacji nas samych - naszych duchów,
ale utylizacja ducha pewnej osoby oznacza jakąś formę jego uczynnienia,
re-aktywacji, re-animacji.
--- Poproszę chyba jednak, aby zechciał Pan zdefiniować ściśle jak
rozumie Pan słowa "duch pewnej osoby" ?

Otóż każdy z nas przyzna, że jeśli jakiś układ pamiętający
zapamiętuje wszystkie "istotne cechy obiektu", to obiekt taki może być
odtworzony w przyszłości, czyli układy pamiętające zapewniają "pewną formę
nieśmiertelności". Dla właściwego rozumienia tej tezy należy podkreślić, że na
ogół fotografia, film, czy też zapis pisemny, mimo że są przenoszone przez
układy pamiętające w przód, to jednak przenoszą one tylko zewnętrzne pozory
obiektu i na tej podstawie nie daje odtworzyć się ich zupełnie.
Każdy kto kiedyś napisał w życiu samodzielnie chociażby jeden program
komputerowy, z łatwością wyczuwa jednak co oznacza odwzorowanie kompletne;
odwzorowanie wszystkich istotnych cech obiektu; np. opracowanie i zapamiętanie
pewnego krótkiego programu, który jest w stanie narysować na ekranie monitora
zawsze, w dowolnej chwili, również w odległej przyszłości, pewną skomplikowaną
figurę geometryczną. Tu należy wprowadzić pewną komplikację. Program komputerowy
w postaci "źródłowej" to w zasadzie ciąg zdań, jest to "przepis" (zasada
konstrukcyjna - projekt) na obiekt. To jednak już mówiłem, że wszystkie sensowne
obiekty istnieją naprzemiennie w dwóch fazach, w postaci zapisu kodowego i w
postaci ożywionej. Zrozumiałe jest także, że obiekty są przenoszone w czasie
w przód, ku przyszłości na ogół w formie zapisu kodowego (przepisu,
projektu).
W mózgu człowieka, w odróżnieniu od komputera, zapamiętywane są nie
tyle takie "opowiadanka", ciągi zdań a la "wiersz", lecz ślady po "żywych
niegdyś", zaistniałych kie- dyś percepcjach, łącznie z ich kontekstem.
Mówiąc przyrodniczo ściślej, albo inaczej, używając pojęć z zakresu
neurofizjologii, zapamiętanie pewnego zdarzenia, obrazu, pewnego przedmiotu lub
osoby, polega na zostawieniu śladu w sieci połączeń pomiędzy neuronami,
sprawiają- cych, że pewien fragment tej sieci jest funkcjonalnie wyróżniony i
tworzy pewien uczynniony (na współ wzbudzony, potencjalnie gotowy) układ
połączeń.
To co tkwi w pamięci mózgu, ów ślad pamięciowy, engram, to
ślad niejako w tym samym miejscu", gdzie realizowana była percepcja,
tyle że teraz układ nie jest w pełni wzbudzony, lecz jedynie potencjalnie
gotowy. Wyciągnąć z pamięci znaczy "wyobrazić sobie", wywołać obraz
mentalny, a to oznacza wzbudzić, re-aktywizować, lub re-animować ów czekający,
gotowy, na współ wzbudzoby układ, ten sam, który był uczynniony wcześniej, w
żywej fazie percepcji.
W mózgu ludzkim istnieje więc coś pośredniego pomiędzy zapisem
kodowym (projektem na obiekt) a obiektem ożywionym, istnieją tam ślady po
obiektach niegdyś istniejących.
Odwołując się więc ponownie do tej antropomorfizującej metafory
między "mózgiem ludzkim a umysłem stanowiącym Wszechświat" można powiedzieć
że:
duch żyjącej niegdyś osoby to ślad pamięciowy, rodzaj engramu,
jaki osoba ta pozostawiła w strukturze ewoluującej, przemieniającej się
czasoprzestrzeni.
--- A więc według Pana, Wszechświat w chwili "przemienienia"
wykorzysta nasze duchy, niejako je re-animuje, po to aby się odrodzić. W pana
teorii Wszechświat to nie tylko wielki twór myślący, ale twór walczący o
swoje istnienie, twór który musi się po pewnym czasie przemienić, czy też
odrodzić, który jest sam dla siebie niejako matką, który stale na nowo
się stwarza!

Czy stwarza (przemienia) się stale na nowo ? To jest znaczne
rozszerzenie problematyki, to jest ruszenie zagadnienia: "czy istnieje wiele
cykli?". Ja starałem się mówić o tym jednym okresie ewoluującego
Wszechświata, który widać!
--- Wróćmy do momentu kiedy to mówił Pan, że czasoprzestrzeń i
tkwiące w niej twory materialne to rusztowanie dla dużego nadrzędnego tworu,
który myśli, i że układ pamięciowy tego tworu to ślady pamięciowe po ludziach,
którzy zmarli! Ten moment rozumowania wydaje mi się niejasny! czy mógły Pan
wyjaśnić bliżej, jak to zmarły człowiek "może stanowić ślad
pamięciowy"?

A więc można by to wyrazić w ten sposób :
* 1. Każdy układ pamiętający zapewnia pewną formę
nieśmiertelności.
* 2. Rozpatrzmy, na początek, najprostrze układy pamiętające, takie
jak albumy fotografii, filmy, taśmy video, książki. Zapamiętują one tylko
powierzchowne, zewnętrzne pozory prezentowanych obiektów.
* 3. Jeśli zostaną zapamiętane wszystkie istotne, kluczowe
cechy obiektu, to obiekt moży być odtworzony w przyszłości "zupełnie".
Przykładem mogą być programy komputerowe np. rysujące na ekranie monitora figurę
kolorową, które przechowywane w pamięci komputerowej, mogą ją zawsze odtworzyć,
jeśli tylko będzie istniał procesor.
* 4. Sposób zapamiętywania programów komputerowych, to jednak sposób
na zapamiętywanie "zapisów kodowych" - jak listy, książki, przepisy kulinarne.
Mówiłem już wcześniej, że wszystkie sensowne byty istnieją zazwyczaj w dwóch
formach - zapisu kodowego i formie ożywionej.
* 5. Istnieje jednak sposób zapamiętania - taki jak w mózgu
człowieka, gdzie zapamiętywane są "engramy" w postaci "podwyższenia aktywności"
połączeń w sieci, strukturze, tak iż jest ona "potencjalnie gotowa" !
* 6. Czasoprzestrzeń ma własności układu pamiętającego:
- to co widzimy na niebie działo się dawno temu,
- czasoprzestrzeń ma strukturę ziarnistą,
- nikt nie przeczy (po stworzeniu pojęcia czasoprzestrzeni i
nałożeniu na to pojęcia modelu ekspandującej kuli i "ewolucyjności"
Wszechświata), że przeszłość istnieje,
- co najwyżej mówi się, że "niedobrze" byłaby przenosić się w
przeszłość, gdyż zaburzałoby
to relacje przyczynowo-skutkowe,
- lecz z drugiej strony, obmyślono już teoretyczne sposoby na podróż
w przeszłość poprzez wytwarzanie tzw."wormholes".
* 7. W przeszłości tkwią ślady pamięciowe po ludziach zmarłych, ale
jeśli ponownie wykorzystać metaforę między mózgiem człowieka a umysłem
nadrzędnym, to taki ślad pamięciowy, jeśli tylko go niejako "szturchnąć",
popchnąć, czyli połączyć się z nim, i wzbudzić, - wtedy staje się on aktywny, -
jest niejako reanimowany.
* 8. Jeśli mamy więc odpowiednie podłoże dla układu
pamięciowego, a w tym wypadku ma być to czasoprzestrzeń i rozumiemy
jak zapamiętuje się w ziarnistej strukturze, pamiętającej "ślad
pamięciowy", i wiemy, jak taki ślad wzbudzić wtedy w sposób racjonalny
możemy uznać możność re-animacji kogoś kto żył dawniej.
--- W jednej z poprzednich, skrótowych prezentacji Pana tezy,
powiedział Pan, że proces odrodzenia się Wszechświata zapewne zachodzi w sposób
analogiczny do urodzenia się człowieka, potomka. Powiedział Pan, że przepis,
albo lepiej program na organizm dziecka, znajduje się w zapłodnionej komórce
jajowej, i że program ten realizuje organizm matki. Mam proste pytanie, skąd
się ten program wziął?

Poruszyła tu Pani niezmiernie istotny problem iteracji, takiej
iteracji, która zabezpiecza, aby złożony, skomplikowany twór odradział się z
elementów prostrzych. Wykonajmy więc następujący eksperyment myślowy:
a. Rozpatrzmy sieć komputerów złożonych z jednego większego, który
realizuje obszerny złożony program, który sprawia, że są wysyłane podprogramy
drogą kablową lub przez radio, (bo to przecież obecnie już możliwe) do sieci
mniejszych komputerów położonych na obwodzie.
b. Załóżmy teraz, że ktoś podejdzie do jednego z tych komputerów
obwodowych i wymaże ów podprogram albo nawet zniszczy cały taki komputer
obwodowy.
g. Postawmy teraz pytanie, czy forma istnienia, np. pulsująca figura
wyświetlana na ekranie przez ów podprogram przestała istnieć ? albo czy ów
podprogram przestał istnieć ? albo nawet pytanie, czy zniszczenie owego
obwodowego komputera jest ważne ?
d. Otóż, każda osoba, która zna trochę informatykę i napisała kiedyś
samodzielnie jakiś program komputerowy, odpowie zapewne z pełnym przekonaniem,
że -1- program, a tym bardziej wytworzona przez niego forma nie przestała
istnieć, gdyż w każdej chwili może być na nowo przesłana z komputera głównego
albo pobrana z komputera sąsiedniego. Zniszczenie komputera obwodowego nie jest
ważne, jeśli gdzieś zapamiętany jest "projekt techniczny", określający jego
budowę i jeśli gdzieś istnieje "fabryka" zdolna komputer ów, według tego
projektu, odtworzyć.
e. Załóżmy teraz, że ów duży, główny komputer, którego istnienie
wymaga, powiedzmy, dużej przestrzeni i dużej ilości energii dla jego zasilania
przestanie istnieć. Powstaje pytanie, w jakich warunkach sytuacja mogłaby
być odtworzona tak, aby przywrócić poprzednią sytuację, która zapewniała
"wieczne trwanie" owej sieci komputerów wyświetlających formy. Otóż wydaje się,
że byłoby to możliwe gdyby:
z. Podprogramy zachowane w licznych, małych komputerach obwodowych,
na wskutek swojej działalności odtworzyłyby istotę owego założonego, obszernego
programu głównego. Cykl mógły się więc wtedy powtarzać.
h. Śledząc nasz eksperyment myślowy, może powstać jednak pytanie,
dlaczego sensowny może być taki udziwniony sposób trwania w czasie owej sieci
komputerów. Otóż może to być wywołane bądź koniecznością, bądź wygodą.
J. Może jest tak, że ów obszerny, złożony program ogólny nie może
istnieć na stałe ze względu na ograniczenia topologiczno-fizyczne, ze względu na
konieczność "pulsacyjności kształtu czasoprzestrzeni".
i. Ograniczenie może być jednak innego typu, znacznie mniej twarde",
ale bardziej dokuczliwe. Może być tak, że bytowanie w owej "rozwiniętej,
przyszłościowej" formie jest zbyt statyczne, zbyt nudne, że dla
uzyskania niejako pełni życia jest lepiej "stale stwarzać siebie na
nowo", aby "być na nowo znowu młodym", aby badać różne warianty, aby żyć
na różne, inne sposoby.
Proszę zauważyć, że "przenosząc się" na mocy metafory do życia
pojedynczego człowieka, łatwo sobie jest uświadomić, że większość ludzi odczuwa
tęsknotę za możnością życia na inną modłę, na różne sposoby.
W życiu ludzi obserwowany jest również fenomen, że jest często
jakiś starszy "mistrz", który stara się kształcić osoby młodsze, po to aby
któraś z nich "zajęła niejako jego miejsce", jakkkolwiek nigdy nie będzie ona tą
samą osobą, lecz co najwyżej osobą duchowo podobną.
Podsumowując, odpowiedź na pytanie skąd bierze się program
określający organizm człowieka, brzmi mniej więcej tak: Program ten jest
pochodną szerszego procesu budowy coraz bardziej złożonych programów, przy czym
proces ten ma charakter iteracyjny, a iteracje odbywają sie w czasie. W trakcie
takiego czasowo-przestrzennego procesu zachodzącego na kszałt fali, budowane są
zapewne etapowo, z elementów prostrzych "podzespoły" i w końcu obiekt o s t a t
e c z n y , który i s t n i e j e aktywnie tylko w p e w n y m s e n s i e
lub tylko c z a s o w o , i dlatego stara się, aby doprowadzić do "powtórki
całości procesu".
--- Jest to chyba związane z Pana konceptem względnego istnienia
przyszłości ?

Tak, i z pojęciem "odchłani" i tzw. "najbardziej zewnętrznej
ramki". Mówiąc inaczej, możliwie jasno, przyszłość istnieje - tyle że być może
tylko w formie względnej - tzn. być może "aktywizuje się" dopiero wtedy, gdy
"fala życia, fala percepcji" w owym komputerze systolicznym, tkwiącym, czy
lepiej, działającym w owej odchłani - dotrze dalej, - dotrze bardziej w
przyszłość i ją niejako stymuluje, wznawia. Byłby to proces analogiczny do
procesu "przenoszenia kontroli działania pewnej procedury : od procedur
najprostrzych, najbardziej "zagnieżdżonych", do coraz bardziej nadrzędnych, aż
do najbardziej "zewnętrznej ramki", czyli części programu iteracyjnego, która
jest prostym, jednym zdaniem, które tym nie mniej proces inicjuje. Dla
większości czytelników ten fragment wywodu może być jedynie metaforą, lub
wypowiedzią alegoryczną, lub nawet mistyczną, lecz dla informatyków budujących
programy iteracyjne jest to "chleb codzienny".
--- Według Pana teorii, owa re-animacja czy re-utylizacja, albo owe
wywołanie z pamiędzi następuje niejako rzadko, lub inaczej, następny raz wystąpi
po całych wiekach. Jest to więc inny koncept niż koncept re-inkarnacji
!

To prawda, że moje wnioskowanie typu indukcyjnego, wywodzące się z
uznanych teorii z zakresu: fizyki czasoprzestrzeni, kosmologii, genetyki
molekularnej, neurofizjologii i nauk o współczesnych komputerach, prowadzi do
przedstawionych wniosków, dotyczących naszej śmiertelności - czy też
nieśmiertelności, które mają taka wymowę, że:
* Jest nadrzędny wielki twór myślący, który myśli - no właśnie -
raczej percepuje rzeczywistość w cyklach, w postaci "fal",
"przelewających się" niejako przez pewną "odchłań" (słowo odchłań spróbuję
określić później nieco ściślej), działa jak komputer komórkowy, stosując
systoliczny (rzutowy) sposób przetwarzania, można nawet przewidzieć, że
systoliczny sposób przetwarzania o pewnej stałej czasowej cyklu rzędu ok. 50
miliardów lat. Ów Umysł działałby w pewnym cyklu, my bylibyśmy niejako w 1/3
rozwoju aktywnego cyklu, przed punktem rozwojowym, który nazywam punktem RB,
czyli na krótko przed punktem REGIONALNEGO BÓSTWA, czyli, tworu, który zrozumie
zasadę życia biologicznego, ale tworu, który nie będzie znał jeszcze zasady
stwarzania czasoprzestrzeni.
--- No właśnie, więc to niewiele ma wspólnego z ideą re-inkarnacji
!

Początkowo właśnie tak myślałem, ale będąc konsekwentny musiałem
uznać, właściwie już po napisaniu i opublikowaniu książki "Jesteś nieśmierletny"
i jej uzupełnieniu w postaci książki "Funkcja Ewy", niejako pod wpływem
dyskusji, że ja w istocie proponuję pewną formę re-inkarnacji, tyle że
"re-inkarnacji po wiekach", w bardzo długim cyklu, w zasadzie "pewną formę
zmartwychwstania", zgodnie z trzecim członem - według terminologii Junga, który
podzielił cały ten krąg zagadnień w swojej słynnej pracy pt. "Uber Wiedergeburt"
na cztery możliwości :
1/ metapsychoza - wędrówka dusz obiektów,
2/ reinkarnacja - czyli odrodzenie się głównych zarysów
osobowości,
3/ właściwe "zmartwychwstanie" - w formie - : a. rozu mianej
prymitywnie - czyli " w tym samym ciele" i formie, b. rozumianej jako ożywienie
"subtle body" (corpus glorofications), lub ewentualnie:
4/ jakiejś formie odrodzenia (rebith, renovatio - czyli przy
założeniu odrodzenia w tym samym cyklu), czyli przez transmutację lub
transfigurację ciała.
* No, ale właśnie kontynuując rozważanie przenośni (metafory),
zestawiającej mózg ludzki i ów duży umysł nadrzędny, musiałem sobie niejako
przypomnieć, że mózg człowieka dzia- ła, jeśli uwzględnić podział jego pracy na
odcinki czasu, na sekwencje operacji w czasie - mniej więcej w ten sposób, że
najpierw na coś patrzy, percepuje, spostrzega, a później odwraca wzrok, zamyka
oczy, kładzie się na tapczanie i myśli, a jeśli nie jest to typ człowiek
myśliciela - skłonnego do filozofowania, to człowiek taki przynajmniej wtedy,
gdy kładzie się do łóżka, ma pójść spać, snuje marzenia, plany, a gdy zaśnie
"śnie mu się coś" !
* Jeśli tak działa mózg człowieka i stale starać się wznawiać naszą
dysputę w ramach rozważania owej "przenośni - metafory" - "mózg ludzki - umysł
nadrzędny" to w takim razie ów umysł nadrzędny :
- po pierwsze, w trakcie percepcji musi wykorzystywać wcześniej
zapamiętane "ślady pamięciowe" - z kilku powodów np. po to aby umieć
rozróżniać obiekty znane od nowych nie znanych,
- po drugie, umysł ów, w trakcie gdy nie patrzy, nie percepuje, nie
spostrzega, wtedy "wyciąga" on z pamięci obrazy mentalne i je zestawia, nakłada
na siebie, buduje z nich większe całości, zależnie zresztą od fantazji,
osobowości, energi życiowej owego umysłu,
- po trzecie, umysł gdy śni ma wtargnięcia z obszaru
nieświadomości.
--- No dobrze, ale jakie wnioski płyną z obecnych Pana rozważań, dla
idei re-inkarnacji - idei, takiej jak ona jest rozumiana obecnie ?

# 1. A no takie, że jeśli podtrzymywać tezę, że w naszym czasie
wszystko dzieje się niejako szybko, a czas cyklu myślowego "dużego umysłu
nadrzędnego" jest niejako "wolniejszy", to my teraz jesteśmy w
króciutkiej fazie percepcji, fazie życia, fazie "tworzenia duchów",
które, być może, będą wykorzystane w przyszłości, ale w tej akurat fazie, możemy
- co najwyżej, doświadczać wspomnianego zjawiska :
# 2. które polega na konieczności wykorzystywania wcześniej
przeżytych wrażeń, wcześniej zapamiętanych śladów pamięciowych, po to aby
rozróżnić to co znane od tego co nowe. Myślę, że akuratco do tego, to
jest pełna zgodność, każdy z nas wykorzystuje wiedzę zdobytą przez przeszłe
pokolenia, aby ustosunkować się do nowozastawanych doświadczeń, przeżyć,
spostrzeżeń, obserwacji.
# 3. Jeśli jednak rozważymy, nawet krótki moment naszej własnej
refleksji, nawet wykonywanej na szybko, w trakcie intensywnej obserwacji,
percepcji zdarzeń, to uderzają nas doznania tzw. "iluminacji", czyli doznanie,
że coś stało się dla nas jasne dzięki jakiejś sile zewnętrznej, która nas
oświeciła.
Na poziomie owego "nadrzędnego umysłu" jest to, być może, wpływ
śladów pamięciowych duchów, tkwiącej w owej "odchłani", jescze z czasów
poprzedniego cyklu ! Byłby to więc rodzaj wpływania na nas przyszłości.
Przykładem takich wpływów, znanych nam z ludzkich doświadczeń, mogą być efekty
transferu licencji, wysoko zaawansowanej technologii na teren kraju
zapuszczonego.
# 4. Ważniejsze jest jednak to, że nie sposób powiedzieć, jakie są
subiektywne następstwa re-utylizacji śladów pamięciowych w okresach, nie tyle
percepcji, ile w etapie rozmyślań" owego "dużego nadrzędnego
umysłu".
# 5. Implikacje mojej teorii dla idei re-inkarnacji, takiej jak
pojmowana jest ona obecnie, powiedzmy w różnych daleko-wschodnich systemach
filozofii, mogą wynikać jeszcze stąd, że wcale nie jest, raz na zawsze,
ustalone, że czasoprzestrzeń ma postać czterowymiarowej kuli oraz, że teoria
Wielkiego Wybuchu jest ostatecznym sposobem widzenia spraw.
Otóż niezależnie od wysiłków myślowych fizyków-teoretyków i
kosmologów, nad formą, czy też postacią czasoprzestrzeni, myślą także
matematycy-topolodzy. Dla nich czterowymiarowa kula, czyli komplikacja
wystarczająca twórcom teorii względności, czy też teoretykom "Big Bangu", a
nawet inflacyjnej wersji tej teorii kosmologicznej, jest "dziecinnie"
prostym tworem. Dla topologów czasoprzestrzeń może być torusem, który ma taki
kształt jak dętka lub precel, lub, że tak powiem "gorzej", bo może to być jakiś
rodzaj tzw. "płaszczyzny rzutowej", np. czapa krzyżowa lub tzw. butelka Keina,
czy któryś z rodzajów tzw, rozmaitości trójwymiarowych. Otóż w czasoprzestrzeni,
która miałaby tak skomplikowany kształt strzałka czasu mogłaby mieć różny zwrot,
czas mógłby mieć charakter cyrkularny, ze zmiennym zwrotem strzałki, a procesy
przemieniania materii i energii mogłyby nie spełniać II-iego prawa
termodynamiki. Jeśli jednocześnie taki skomplikowany twór topologiczny
określałby nadal czasoprzestrzeń, rozumianą jako "szkielet tworu myślącego", to
wtedy reaktywacja duchów osób żyjących wcześniej mogłaby zachodzić, nie tyle w
cyklach raz na 50 miliardów lat, ale w różnych okresach czasu, zmiennych, nawet
"w zależności od umiejscowienia rozpatrywanych wydarzeń", np. "mapie butelki
Kleina", czy też "rozmaitości trójwymiarowej".
Mówiąc więc krótko, jeśli podtrzymywać mój wywód, przedstawiony wyżej
i jednocześnie założyć, że postać, forma czy też kształt czasoprzestrzeni ma
taki rząd skomplikowania jak "płaszczyzna rzutowa" o charakterze butelki Kleina
lub np. pewnych rozmaitości trójwymiarowej (trój-rozmaitości) to wtedy to co
mówią dalekowschodnie doktryny filozoficzne o reinkarnacji może brzmieć
sensownie, nawet w świetle aparatu pojęciowego współczesnych, wykształconych
ludzi, starających się wyciągać wnioski syntetyczne z konglomeratu takich
dziedzin wiedzy, jak właśnie topologia, fizyka czasoprzestrzeni, kosmologia,
genetyka molekularna, neurofizjologia i nauki o poznaniu (nauki o komputerach,
zwłaszcza tych nowszych, które nie są automatami skończonymi
Turinga).
--- No dobrze, ale w takim razie, jeśli znalazł już Pan możność
szukania argumentów, przemawiających za konceptem re-inkarnacji, przy czym
powoływał się Pan często na wiedzę z zakresu neurofizjologii, to jak Pan
interpretowałby fakty, które musimy uznać: "że ktoś kto żyje, pojawił się na tym
świecie w jakimś sensie ponownie, ale nie za bardzo pamięta szczegóły
swojego poprzedniego życia" ?

Więc tak jak powiedziałem, według mojego "zestawu tez",
stanowiących syntezę wniosków, płynących z wymienionego konglomeratu dziedzin
wiedzy: życie jest "fazą percepcji" "nadrzędnego tworu myślącego", a więc
raczej fazą tworzenia nowego tworu, który przejdzie niejako do pamięci,
przy czym, przy tworzeniu może być wykorzystywany jakiś ślad pamięciowy, a więc
duch osoby żyjącej poprzednio. - [to tyle co do fazy życia, którą doświadczamy]
{Prócz tego, jak pamiętamy, ja postuluję, że ów twór nadrzędny, może niejako
"zamknąć oczy" i rozmyślać sobie, "marzyć", wtedy wywoływałby on z
pamięci ślady pamięciowe, niejako "bledsze", tak jak bledsze są nasze
wyobrażenia, obrazy mentalne, w stosunku do jaskrawych, barwnych percepcji. O
tej drugiej aktywności "nadrzędnego tworu myślowego" trudno jest jednak
powiedzieć coś więcej i nie jest to tu potrzebne.}
Wracając do pytania, dlaczego - "jeśli żyliśmy już poprzednio tak
słabo pamiętamy swoje poprzednie życie"? Proszę zauważyć - jak to pytanie jest
dziwnie postawione, przecież niby to żyliśmy już poprzednio pod postacią
osobowości matki i ojca, no i proszę się przyjrzeć swoim dzieciom i
próbowaćustalić na ile ich cechy, nawet te najbardziej podstawowe, są
podobne do naszych. Jakoś nie zawsze są bardzo podobne. Wydaje się więc, że ich
osobowość została "sklajstrowana" tak jak gdyby z kilku innych, czasami nawet
wydaje się jak gdyby odległych, obcych osobowości.
--- Powstaje więc problem , jaką drogą określona osobowość, np. z
wmontowanym "talentem muzycznym" lub "matematycznym" zostaje implantowana do
"ciała potomka" ?

Myślę, że :(1) przez "zmiany w genomie" lub (2) przez kojarzenie
par, a w genomie jest "cała linia przodków", któryś z przodków niejako odżywa
!
--- Wydaje się więc, że Pan zapatruje się na ideę re-inkarnacji,
(pojmowaną klasycznie, jako wędrówkę dusz na przestrzeni wieków) - od ciała do
ciała, bardzo krytycznie? Czy tak ?

Mimo, że z całości mojego wywodu wynika, że zamiast ciała, za
bardziej zasadniczy element osoby, a nawet jego istotę, należy uznać :
a/ bądź to przepis, "ideę", myśl określającą ciało (i mózg) tej osoby
lub nawet lepiej:
b/ "ducha tej osoby", który zostaje impregnowany w strukturze
czasoprzestrzeni,
oraz należy uznać "metempsychozę idei, tworzącej organizm" i
mózg do kolejnego rodzącego się człowieka, to jednak, do idei
[j] klasycznej koncepcji reinkarnacji odnoszę się krytycznie,
gdyż skoro świadomość to nie tylko "zdolność do wyobrażania sobie świata" oraz
samego siebie, swojego ciała, siebie w tym świecie, ale i również swojej
przeszłości, niejako życiorysu i swojego planu na przyszłość, to też
przeniesienie czegoś takiego do wnętrza innego ciała, które ma żyć, powiedzmy,
dwa lub trzy tysiące lat później, jest niecelowe; bo trzeba by w tej
"noworodzącej się osobie" wytworzyć wyobrażenia pradawnego świata, łącznie z
obyczajowością, powiedzmy, brutalną obyczajowością mieszkańców jaskini, którzy
dopiero co wynaleźli ogień i pieką na nim upolowanego gada, bądź też
obyczajowością niewolników, pewnego rozwiązłego Rzymianina.
[c] W przeszłości, która w pewnym sensie w sposób względny istnieje,
istnieje zapewne na wskutek "nawrotów cyklu rozwojowych Wszechświata";
zgrubnej pętli czasowej; a nawet być może, pulsacyjnych mniejszych pętli
czasowych z odwracającą się "strzałką czasu", tak jak musiałoby to być np. w
czasoprzestrzeni, która miałaby formę płaszczyzny rzutowej typu buleki
Kleina, istniałyby zapewne coraz wyższe formy "cywilizacji" lub
właśnie, może lepiej powiedzieć "świadomości", lecz gdybyśmy się znaleźli z nią
na równi, np. aby rozmawiać, prowadzić dialog z taką "wyższą formą świadomości"
to zapewne nie znaleźlibyśmy wspólnego świata wydarzeń (nie mówiąc już o
języku).
[j] Prosta wędrówka dusz jest więc mało sensowna, gdyż jak wynika to
z całości rozważań i z punktów [j] i [c] Wszechświat jest dużym myślącym tworem,
ale tworem dokonującym niezwykle szybkiego, piorunującego wręcz rozwoju,
rozwoju, który ma na celu jakąś formę przemienienia lub odrodzenia, lub
stworzenia siebie na nowo, tak więc przenoszenie świadomości, wzdłuż promienia,
rozwijającej się czasoprzestrzeni, jest bez sensu, co nie oznacza, że
jesteśmy śmiertelni. Jak starałem się wykazać, nasze panowne pojawienie się
jest wielce prawdopodobne na tej zasadzie, że wyższe formy "inteligencji", czy
też "świadomości" będą chciały zaistnieć znowu, a więc będą musiały wesprzeć,
lub innymi słowy wznowić wcześniejsze ogniwa cyklu, który zapewne nie będzie
przebiegał całkiem tak samo, ale zapewne będzie przebiegał przez analogiczną
fazę rozwojową myślącego tworu, w której się właśnie teraz znajdujemy, w której
czujemy się jako tako zorientowani, niejako "jak u siebie w
domu".
[w] Proponowany przeze mnie sposób widzenia przewiduje więc dwie a
nawet trzy możliwości dalszego niejako bytowania, po tak zwanej biologicznej
śmierci:
(I) Jedna to rodzaj przeniknięcia głównych cech naszej osobowości do
świadomości osobników następnego pokolenia, a więc rodzaj "metempsychozy z
poprawką", poprawką systematyczną, poprawką dodawaną w każdej nowej
generacji.
(II) Druga forma dalszego bytowania to rodzaj re-animacji przy
następnej iteracji (rodzaj "zmartwychwstania").
(III) Istotne jest również odrodzenie, czyli poprawa samopoczucia na
skutek nowego paradygmatu przyrodniczo-filozoficznego. Zrozumienie czegoś dość
trudnego zawsze dostarcza satysfakcji i ma następstwa. Paradygmat ów mówi, że :
"jesteś nieśmiertelny, gdyż jesteś częścią nadrzędnego tworu myślowego, który
lubi szybki rozwój i stałe stwarzanie siebie na nowo i potrzebuje do tego
niejako młodszych, czyli swoje wcześniejsze stadia rozwojowe".
--- Czy mógłby Pan powiedzieć to jaśniej ?

Nieco dokładniej można to wysłowić ową formułą streszczającą całość
wywodu, która brzmi następująco:
Nie jest możliwe, aby zniknąć z tego świata zupełnie
- gdyż każdy z nas jest częścią składową dużego, nadrzędnego tworu
myślącego, - który istnieje przez to, że stale na nowo siebie stwarza,

- dlatego dokonuje teraz tak szybkiego, piorunującego wręcz
rozwoju, aby coś ustalić, a potem się odrodzić,
- przy czym, aby się odrodzić, będzie potrzebował on niejako
młodszych od siebie, swoje wcześniejsze stadia rozwojowe, niejako wcześniejsze
ogniwa, jakie się na niego składają, jako że twór ten jest czasowo-przestrzenny,

- czyli dokona on re-utylizacji, albo jak kto woli re-animacji nas
samych.
--- Jest jeszcze jedno ważne pytanie. Czy istnieje "świadomość
nadrzędna" i jak ona oddziaływuje na świadomość naszą?

Istnieje zapewne, jak mi się wydaje, świadomość nadrzędna,
jakkolwiek jej umiejscowienie na skali naszego czasu, liczonego wg
naszego kalendarza może być zupełnie inne.
Zakładanie, że to co nas wytworzyło "jest" lub "było" jakąś prostą,
nieświadomą maszyną, grubo głupszą od nas samych, a nie tworem przewyższającym
nas umysłowo jest przecież nielogiczne, chyba nawet jest założeniem dość
zabawnym!
Świadomość nadrzędna oddziaływuje na nas, zapewne kilkoma kanałami:

(1) Jeden z nich to mutacje, poprawki genetyczne, dokonywane przez
wirusy, krótko mówiąc zmiany w genomie. Jest przy tym oddzielnym zagadnieniem,
czy aby owe mutacje, dodatki do genomu nie są niejako przewidziane w pewnych
momentach czasowych, to znaczy, czy nie jest przewidziana możliwość ich
inkorporacji.
(2) Drugie oddziaływanie to kojarzenie par, ludzi współżyjących ze
sobą, prowadzących ze sobą intensywny dialog. Mechanizmami złączania,
"zwierania takich par" mogą być :(a) niby pozorne kondydencje losowe, (b)
te fonomeny, które powodują, że ktoś "bardzo się podoba", "pasuje niejako do
drugiego", (c) wieloma sprawami steruje zapewne to, co wysterowało po- wstanie
życia na planecie, a później to, co sterowało ewolucję, a więc nie tylko
fenomeny wymienione w punktach (1) i (2), ale i pewne parametry czasoprzestrzeni
wprost. Np. możność przyjęcia pewnej poprawki genetycznej mutacji, być może,
jest warunkowana przez "aktualną krzywiznę czasoprzestrzeni", którą przecież
można oznaczyć wszędzie w każdym jej skrawku. Skoro "pęcherz czasoprzestrzeni"
działał tak intensywnie, że potrafił sprawić, że pojawiło się życie i że
zachodzi ewolucja fizyczna, chemiczna i biologiczna to zapewne odgrywa on rolę w
realizacji świadomości osobistej. Niektórzy sądzą, że świadomość nadrzędna (tzw.
Bewustheit) to nadawane audycje, a mózg to tylko odbiornik. Ja osobiście sądzę
raczej, że czasoprzestrzeń dostarcza być może pewnych substratów w postaci
wzorców, coś na wzór nowych "idei Platona", ale że mózg pewnego człowieka musi
jednak sam swój plan (marzenia) konstruować, przy pomocy nie tylko osobowości,
przekazywanej genetycznie, ale i wiedzy zdobytej swoją pracą.

Początek
strony
postamble();



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
A Brodziak Jestes Niesmiertelny
Jesteś szalona Sadowsky Band
Jesteśmy piękni Twoim pięknem, Panie (Pałka)
07 Wszyscy jesteśmy obserwowani
jestes bratem
Uruchom wiersz poleceń, a powiem ci, kim jesteś XP
0 jestes panie winnym krzewem
biznes i ekonomia wszyscy jestesmy sprzedawcami
Już taka jesteś Karpowicz Family
KLAN NIESMIERTELNYCH Joanna Rybak16 0001
JESTES wielkim spelninieniem Classic txt
ZNOW JESTES ZE MNA
Jestes dobry

więcej podobnych podstron