plik


Jzef Mackiewicz 30 maja b. r. zmarB na Wyspach Hawajskich MichaB K. Pawlikowski. Od kilku lat jezdziB tam regularnie z Berkeley, dla spdzenia wakacji. OtrzymywaBem wtedy bajecznie kolorow kartk, czsto wBasn jego fotografi w towarzystwie dekoratywnej Hawajki przybranej w egzotyczne pira. Jest w powie[ci Pawlikowskiego DzieciDstwo i mBodo[ Tadeusza IrteDskiego (uwa|anej powszechnie za autobiograficzn) taki ustp: dzieje si przed pierwsz wojn [wiatow w MiDsku.  Tadzio ukoDczyB gimnazjum, zdaB matur i spieszy, aby wyjecha do Bakowa, gdy wzywa go ojciec:  - Twj Bakw nie ucieknie. Mam dla ciebie inn propozycj. Co powiesz, je|eli ci dam pienidzy na podr| po Europie'' PojechaBby[ do Niemiec, Francji, Skandynawii, mo|e nawet do Anglii... - I my[laB, |e syn podskoczy z rado[ci. A Tadzio staB zakBopotany. - No, co powiesz na ten projekt? - powtrzyB pan IrteDski. Tymczasem w gBowie syna przechodziBy z bByskawiczn szybko[ci obrazy: ... [wierki i brzozy Starej Granicy w r|owej mgieBce [witu; niedawno nabyte goDczaki...; niejasne projekty sentymentalne... OdmwiB. - No, jak chcesz - mruknB ojciec sucho. W latach pzniejszych Tadzio czsto si zastanawiaB, dlaczego nie skorzystaB z cudownej - zdawaBoby si - propozycji ojca. A jednak odmwiB. Czemu? Czy|by przeczuwaB, |e dni wsi spokojnej i wesoBej s ju| policzone, i |e mu przyszBo[ gotuje pod dostatkiem wdrwek za granic?"... Stary czBowiek przed r. 1914 prawiB:  Bakw nie ucieknie". Zgodnie z realistycznym pogldem na [wiat wszystkich mieszkaDcw guberni miDskiej. Kt| mgBby sdzi wtedy, i| jest to najbardziej nierealistyczny pogld. W tamtych czasach - pamitam - dziecinnych czasach, zabaw w piasku jeszcze, w ogrodzie, parku, pod klonami, w rozpierajcej rado[ci midzy pniami sosen i furtk wilgotnej alei - weszBo pewnego lata w u|ycie gwary dziecinnej (nie mam pojcia, skd) sBowo: Honolulu. -  Gdzie byBe[? -W Honolulu! - Zaczekaj, dokd lecisz?". - Do Honolulu!" - Kto[, widocznie, musiaB podszepn, |e to najbardziej egzotyczny, najbardziej odlegBy punkt od tutaj, taki nieomal:  na ksi|ycu!" Dzi[ ludzie lataj na ksi|yc. A |e przyjaciel umiera akurat na Hawajach, nie budzi nawet pytania: co tam robiB? - {yB. A gdzie jest sens |ycia? O! To jest dopiero odwieczne pytanie. W ka|dym razie wydaje si, |e ludzie pokolenia Pawlikowskiego powinni by dawno zrozumie, |e nie ma nic bardziej zawodnego, jak budowanie na tzw.  realizmie"; traktowanie  realizmu" za gwiazd przewodni w |yciu wBasnym czy politycznym. Nie ma nic bardziej nietrwaBego od tzw.  realizmu" politycznego, ktry przecie nie na realnych, lecz na umownie zaaran|owanych potencjach si opiera. Ale przewa|nie nie dochodz do tego wniosku. I wcale nie jestem pewien, czy Pawlikowski to te| zrozumiaB. Cho jego Bakw  uciekB" na zawsze, i za |adne ojcowskie, ani inne pienidze do niego nie dojedziesz. Ale i z drugiej strony... Nie, stanowczo przyszBo[ jest to dziedzina za trudna dla terazniejszo[ci. Za studenckich czasw Pawlikowskiego wykBadaB w kijowskim, a pzniej moskiewskim uniwersytecie, profesor kniaz Jewgienij Trubeckoj, filozof i mistyk. W dziele swoim Sens |ycia, ogBoszonym w r. 1918, dostrzegaB go wBa[ciwie w zbli|ajcym si koDcu:  W pazdzierniku 1917, w dni moskiewskich rozstrzeliwaD pisaB - wypadBo mi obserwowa taki rodzinny dramat: ojciec nale|aB do kierowniczych sfer bolszewickich; jego synowie-oficerowie walczyli z bolszewikami, a matka byBa po stronie synw, przeciwko m|owi. Jak to czytamy w Ewangelii:  Zaprzeda... etc. i ojciec syna, i powstan dzieci przeciwko rodzicom..." (Mat. X, 21)".  Midzy Krlestwem Bo|ym i krlujcym na ziemi ZBem  pisze Trubeckoj - nie mo|e by |adnych kompromisw. Oto dlaczego runicie podwjnych, sprzecznych ustanowieD, ktre wytwarzaj na ziemi niedopuszczalny kompromis midzy dobrem i zBem, rozpatrywane jest przez Ewangeli jako oznaka blisko[ci drugiego przyj[cia Chrystusa"... Gdyby kniaz Trubeckoj do|yB naszych dni, to musiaBby, chyba nabra przekonania odwrotnego, |e termin drugiego przyj[cia Chrystusa raczej si oddala... Albowiem zapanowaB akurat powszechnie  niedopuszczalny kompromis", koegzystencja wolno[ci z niewol, deptanie godno[ci ludzkiej z piknym sBowem; a Pokj (Pokj za wszelk cen) midzy Dobrem i ZBem, podniesiony zostaB do najwy|szej cnoty, i budowanie mostw midzy chrze[cijaDstwem i bolszewizmem staBo si przedmiotem staraD wszystkich Ko[cioBw. Nic przeto nie zapowiada rychBego koDca [wiata. MichaB K. Pawlikowski prze|yB ogromny okres, od r. 1893 do trzech czwartych prawie XX wieku. WedBug tradycyjnej terminologii polskiej byB: synem Ziemi MiDskiej. Z perspektywy, je|eli si ominie wi|ce kryteria polskie, byBa to jedna z ziem nale|cych do wyjtkowego w Europie fenomenu. Le|aBa bowiem w szczeglnym pasie od Oceanu Lodowatego po Morze Czarne, w ktrym grna, rzdzca warstwa ludno[ci nie mwiBa nigdzie tym samym jzykiem co warstwa ni|sza. W Polsce i szlachcic, i chBop mwili po polsku; w Rosji i jedni, i drudzy po rosyjsku. Ale w Finlandii szlachta mwiBa po szwedzku, chBopi po fiDsku; w krajach baBtyckich szlachta po niemiecku, a chBopi po estoDsku i Botewsku; w Wielkim Ks. Litewskim szlachta po polsku, chBopi za[ po litewsku i biaBorusku; na WoByniu ukraiDskim i Ukrainie a| po Krym, grna warstwa mwiBa po polsku lub rosyjsku, a chBopi po ukraiDsku. Tak byBo - w skrconym schemacie - a| do roku 1914. Ale ju| w drugiej poBowie XIX w., gdy stan ten zaczB przeszkadza budzcym si nacjonalizmom, wytworzyB z miejsca podwjne, a wic bardziej zawikBane ni| w innych krajach problemy. Gdy| antagonizmy narodowe poczBy si splata ze spoBeczno-socjalnymi. W wielojzycznym byBym Wielkim Ksistwie Litewskim nieraz w sposb szczeglnie skomplikowany. Bo je|eli doda do tego szachownic wyznaD, panowanie administracji rosyjskiej z zewntrz, nieskruszonych tradycji od wewntrz, gospodarczo-handlow dominacj {ydw po miastach, towarzysko-kulturalne promieniowanie tak r|nych  stolic : Wilna, Warszawy i St. Petersburga, i niemieckich uniwersytetw z Dorpatu i Rygi... Przy wszystkich nowinkach z Zachodu i rewolucyjnych ruchach z Rosji, nie mo|na si dziwi, i| caBo[ tworzyBa szczeglny konglomerat dla przecitnego np. mieszczucha Europy zgoBa nieprzejrzysty. A nie zawsze Batwy  w poBapaniu si" i dla miejscowych. MichaB K. Pawlikowski staB si kronikarzem tamtych dziejw, przenoszc odbicie tych ziem i czasw a| w nasze emigracyjne |ycie. Nie |eby nie istniaBa literatura tamtym tematom po[wicona. Istnieje ogromna. W powie[ciach, poezji i wspominkarstwie: setki ksi|ek i wiele tysicy przyczynkowych publikacji. DzieBa naukowe i statystyczne, i geograficzne, i historyczne;  [cisBe i  obiektywne", w jzykach polskim, rosyjskim, litewskim, biaBoruskim, no i...  sowieckim". Cech ich jest wszak|e, i| z reguBy nie zgadzaj si ze sob w przedstawieniu rzeczy. Ich  [cisBo[ - zale|nie od jzyka w jakim s ogBaszane - kwestionowana jest wzajemnie; ich  obiektywizm" wypada nieraz wrcz odwrotnie, a| do ostatecznego - bywa - impasu, [lepej uliczki, gdzie ju| nie wiadomo, kto tam byB, kto rzdziB, czego chciaB i jakim mwiB jzykiem. Bo przedstawienie przeszBo[ci, dopasowane do pzniejszej racji stanu, zawsze jest nacignite. Ale gdy z biegiem czasu racje stanu zaczn same kozioBkowa, zgoBa ju| trudno - bywa - rozezna, jak np. w najnowszej historiografii biaBoruskiej, co byBo czarne, zielone, a co biaBe na naszej BiaBorusi, przed wiekami, przed stu, pidziesiciu i nawet przed trzydziestu laty. W tym przewrceniu, czasem do gry nogami, najobiektywniejszymi relacjami wydaj si niekiedy - prawem paradoksu - te wBa[nie najbardziej szczere w ich subiektywizmie. Do najcenniejszych tego rzdu zaliczyBbym: b.p. Juliusza, Margolina i [.p. MichaBa K. Pawlikowskiego. Margolin przedstawia swe |ydowskie dzieciDstwo na r|nych terenach byBego Wielkiego Ksistwa Litewskiego, w przepiknym sposobie pisania; jest zarazem odkryciem czego[ na co patrzyBo si zawsze i nie widziaBo. Niestety, drukowane tylko w jzyku rosyjskim na emigracji. Pawlikowski pisze kronik dzieciDstwa i mBodo[ci z percepcji szlacheckiej familii. Nazywajc go  kronikarzem" nie mam na my[li jego broszury wydanej w Londynie pt. Sumienie Polski, ktra wydaje mi si pisana jak na zlecenie i maBo warta. Mam na my[li jego powie[ci, DzieciDstwo i mBodo[ Tadeusza IrteDskiega oraz dalszy cig w Sezonie i wojnie. W mniejszym stopniu ostatni ksi|k Brudne niebo. Obok  powie[ci", ktre w istocie maj wtek autobiograficzny, nie interpretuj niczego wstecz. Nie narzucaj obrazu, lecz go pokazuj. Nie pretenduj do obiektywizmu naukowego, lecz oddaj wiernie zdarzenia i pogldy warstwy, ktra de facto tworzyBa wczesn opini publiczn. Nie ma w tych opowie[ciach |adnego naginania. Jest kronika wypadkw drobnych i wikszych, pogldw, sdw, sposobu bycia - jakie byBy, z caB ich gam prawdy i nieprawdy w ocenie faktw. Mo|na sto razy si oburzy, |e ten byB dureD, a tamten miaB racj, ale nie mo|na nigdzie powiedzie, nawet wtedy, gdy fakty s nieco podkoloryzowane, |e nie  tak" byBy przekrcane i fryzowane. Ten autentyzm stwarza z literatury Pawlikowskiego wielkie dzieBo jego |ycia. x Pawlikowski byB moim przyjacielem. PisaBem o nim cigle za jego |ycia. Nie jest mi Batwo pisa po jego [mierci, tym bardziej nie powtarzajc si. ByB du|o starszy. Za  dzieciDstwa i mBodo[ci" drogi nasze nie krzy|owaBy si. PoznaBem go dopiero w Wilnie, wczesnym mie[cie wojewdzkim niepodlegBej po pierwszej wojnie [wiatowej Polski. ByB namitnym my[liwym i poetycznym miBo[nikiem naszego  my[liwskiego" krajobrazu, gdzie nawet najrozleglejsze rwniny bBotne nie bywaBy bez sinej wstgi lasw na horyzoncie.  Szumice puszcze" nie staBy si jeszcze strofk tylko z Wincentego Pola. Przez nie jezdziBo si po wykrotach nie poprawianych drg dBugie, bywaBo, godziny; sBuchajc wiatru w wierzchoBkach, pisku jastrzbia, skrzypienia hoBobli i monotonnego obrotu kB po igliwiu. Pawlikowski lekcewa|yB sobie troch lasy WileDszczyzny, wspominajc tamte, z utraconego raju, lasy Berezyny, Ptyczy, wschodniego Polesia. Otaczajca przyroda byBa cigle bytem okre[lajcym [wiadomo[. Margolin np. pamita, jak w PiDsku, zbudzony w koBysce szumem, usByszaB od piastunki;  Spij, [pij, to gsi lec... Pawlikowski redagowaB w wileDskim SBowie dodatek Bowiecki. PiBo si za du|o u nas. Za du|o piBo si wdki w okrojonej stolicy dawnego Wielkiego Ksistwa od zachodu i wschodu. PrzegadywaBo przy stoliku sposoby geopolitycznego rozwizania: kiedy Litwini puszcz spBaw drzewa po Niemnie i Wilii? Kiedy otworz dawn  Libawo-RomeDsk" do Libawy? Prof. MieczysBaw Limanowski przyjechaB z  Redut" Osterwy i nagle rozentuzjazmowaB si do  drugiej Gdyni", ktr chciaB widzie w Drui, nad Dzwin, spBawem do Rygi! Zmieszne to byBo wszystko. Za ciasno. PiBo si za du|o. A wdka pochBania nie tylko mas czasu, ale i wypacza charaktery. Pawlikowski byB wy|szym urzdnikiem w wojewdztwie. Ju| nie pamitam teraz dokBadnie jak to byBo z t inspekcj sBu|bow do powiatu [wiciaDskiego. Ale wedBug tego co pamitam (troch inaczej ni| w Sezonie Pawlikowskiego), tamtejszy starosta, w Zwicianach znaczy, w kasynie, zastanowiB si raptem o czwartej nad ranem, gdy inne tematy zostaBy wyczerpane:  ... Trawa te| ma kolor zielony... A co bdzie, je|eli napoi krow zielonym peppermintem?.." Wszyscy si zastanowili, ale nikt nie wiedziaB. Wtedy starosta posBaB na Bk po pasc si krow. Napojono j zielonym likierem... - To byBy dowcipuszki, czy jak je nazywa Pawlikowski:  facecje" niewinne. Wspomina mas takich w swym drugim tomie, ju| popierwszowojennej, kroniki. Nie wszystkie jednak bywaBy niewinne. Naturalnie, |e piBo si za du|o. A gdzie pije si wdk, tam rodz si awantury. Kodeks honorowy Boziewicza cieszyB si wiksz poczytno[ci ni| Rycerz Niepokalanej. Sekundanci, lekarz (zazwyczaj bywaB nim specjalista chorb dziecinnych dr Iszora lub ginekolog dr Karnicki), strony i  prowadzcy pojedynek". Gdzie nie prowadziB filister korporacji  Polonia (powstaBej swojego czasu w Dorpacie), Bonasewicz, tam prowadziB najcz[ciej Pawlikowski. Pamitam w moich wBasnych sprawach trzy razy, a zreszt nie zliczy... Pawlikowski byB wysokiego wzrostu. To uBatwiaBo mu odlicza olbrzymie kroki, |eby odlegBo[ w metrach, wedBug ustalonych warunkw wymiany strzaBw, byBa jednak mo|liwie najwiksza. Troch zgarbiony z wysiBku, rozwiane poBy pBaszcza... Przewa|nie wtedy le|aB [nieg w lesie. ByBo za ciasno w tym  worku wileDskim". O jakim[ rozwizaniu spu[cizny po Wielkim Ksistwie, w wikszej czy nawet maBej skali, ani narodowych, ani innych problemw, nie mo|na byBo de facto marzy. MwiBo si jeszcze sloganami, ktre zastpowaBy rzeczywisto[. Wierzono wic w  geniusz", ktry, jak zauwa|ali zBo[liwcy:  nie potrzebuje by fachowcem..." Pomstowano na endekw i  karBw" ducha, ktrzy zaprzepa[cili wszystko w umowie pokojowej. Naturalnie nie mwic, |e nie panowie podpisujcy traktat ryski w r. 1921, lecz PiBsudski, podpisujcy zawieszenie broni ju| 12 pazdziernika 1920, przesdziB i zdecydowaB de facto o zaistniaBej sytuacji. Eksperyment z osadnictwem wojskowym, tworzc szczegln warstw uprzywilejowanych przybyszw, rozgoryczaB i  gr" i  dB", i panw i chBopw tej ziemi. Nie zadowalajc zreszt obcych. Pawlikowski pisze:  Gospodarcze znaczenie, ktre Wilno miaBo przed wojn, znikBo, |yjc tylko w smutnej pamici. WspomniaBem o nieszcz[ciu  zurzdniczenia" i  amilitaryzowania" Wilna. Prawd mwic nie byBo to nieszcz[cie, lecz raczej szcz[cie w nieszcz[ciu. Gdyby usun z niego wojsko, Wilno staBoby si naprawd  wielk Dzisn" o zabitych deskami oknach..." - Nie wiem, czy procent tzw.  dziewczynek" na gBow mieszkaDca Wilna byB najwikszy w Polsce. Ale byB du|y. W wypeBnionych do pznej nocy restauracjach, jak przypByw fali, wstawali oficerowie z kieliszkami i innym go[ciom kazali wstawa, [piewajc pod wdk  Pierwsz Brygad". To prawda, |e w porwnaniu do tego, co miaBo nastpi, co trwa - to byB jeszcze raj na ziemi. To prawda. Ale ludzie nie porwnuj i nie mog porwnywa tego co jest, z tym co bdzie: mog tylko z tym co byBo. Dlatego byBa masa rozgoryczonych w tamtym  dwudziestoleciu". W skrtach literackich jest inaczej, w |yciu codziennym inaczej. Interes narodu nie zawsze pokrywa si z interesem jednostki. Interes partii jeszcze i wielokrotnie rzadziej. Dopiero jednostka, ktra swj wBasny interes rzuca na stos interesu narodowego, uchodzi za patriot. A taka, ktra rzuca na stos interesu partyjnego - za dobrego bolszewika. To przechodzi pzniej do literatury. Literatura narodowa wymaga, aby goBe fakty byBy przyzwoicie odziane, jak manekiny w witrynach ulicznych, |eby nie gorszyBy. Bo nagle dra|ni swym widokiem. PrzyjB si schemat taki: kto cytuje fakty, same przez si mogce uchodzi za pozytywne (np. o obcych narodach), a ktre nie pokrywaj si z wBasn doktryn narodow, mwi si, |e:  wychwala",  upiksza",  gloryfikuje" etc. cho jest to tylko nagim faktem. Kto cytuje negatywne zdania o wBasnym narodzie, mwi si, |e:  oczernia",  szkaluje" etc., cho jest to tylko nagim faktem. Dotykam dziedziny niezmiernie banalnej, je|eli chodzi o schemat. W tamtym dwudziestoleciu, gdy mimo Pism Komendanta i odgrnie zalecanej doktryny: prof. Kucharzewskiego (Od biaBego caratu do czerwonego) nikt z ludzi powszednich nie nazywaB jeszcze tego co si w Rosji staBo ,,Rosj", lecz  Sowdepi" lub  Bolszewi", zaszedB w Wilnie taki [mieszny fragmencik: kino  Pan" przy ul. Wielkiej graBo film naj[wie|szej patriotycznej produkcji MBody las (wedBug sztuki Jana Adolfa Hertza o strajku szkolnym w r. 1905). Przedsibiorczy wBa[ciciel kina pu[ciB na miasto swoist reklam: plakaty nie[li ludzie ubrani w przepisowe mundury i uzbrojenie rosyjskich  gorodowych". Ludno[ |ydowska zgotowaBa tym  carskim policjantom:" tak owacj na ulicach, |e starosta grodzki byB zmuszony do zakazu tego rodzaju pomysBowej reklamy. Omawiali[my, pamitam, to zabawne zdarzenie, naturalnie przy wdce i r|nych dowcipuszkach. Ale zgadaBo si te|, dlaczego wBa[ciwie {ydzi (ci solidni mieszczanie-kupcy; nie z  Bundu" naturalnie, czy  Poalej Syjonu", a tym mniej z KPZR) - mimo pogromw, czarnej sotni,  czerty osiedBosti" (linii ograniczajcej osiedlenie), procesw Bejlisa itd. - tskni do carskiej Rosji? Pawlikowski sam byB raczej co si okre[laBo:  antyrosyjski", ale lubiB dochodzi [cisBo[ci. ByB wic zdania, |e fascynowaBo ich wczesne: Prawo. Ka|dy wiedziaB, czego ma si trzyma: Wybuchy samowoli nale|aBy w gruncie do rzadko[ci. ByB spokj. Nie byBo tej ekscytujcej, prawno- publicznej, patriotyczno - spoBecznej dwutorowo[ci. CigBych  obchodw",  Dni",  uchwaB" itp., wkraczajcych w normalny bieg ulic i wywracajcych porzdek, bywaBo, kilka razy w miesicu. Z tej okazji opowiedziaB fakt historyczny z koDca ubiegBego wieku, ktry sByszaB od ojca, a ktry nastpnie w relacji jego kroniki (IrteDski) wydanej w Londynie przybraB nastpujc form: We wsi Kro|e na KowieDszczyznie staB ko[ciBek katolicki. WBadze rosyjskie - dziaBo si to pod koniec panowania Aleksandra III, a wic w okresie najsro|szego od czasw MikoBaja I ucisku - postanowiBy ten ko[ciB zamkn. ChBopi parafianie stawiali czynny opr. DoszBo do gwaBtu. Przedstawicieli wBadzy poturbowano. Przestpstwo uznano za zbrodni stanu. Kilkudziesiciu chBopw oskar|ono o czynny opr wBadzy. Na Bawie obroDczej zasiadB kwiat adwokatury rosyjskiej. Proces byB od pocztku do koDca jednym z naj[wietniejszych pokazw tej wspaniaBej instytucji, jak byBo sdownictwo rosyjskie po reformie Aleksandra II. W czasie rozprawy w Wilnie miaB miejsce dialog, ktry przez dBugie lata elektryzowaB sfery inteligenckie imperium rosyjskiego. Na [wiadka wezwano gubernatora kowieDskiego Klingenberga, jednego z gBwnych re|yserw zamachu na ko[ciB w Kro|ach. ObroDca: Zwiadku Klingenberg... - Zwiadek (zwracajc si do sdu): Prosz pouczy obroDc, |e nie jestem dla niego  [wiadkiem", lecz jego ekscelencj, tajnym radc stanu, szambelanem i gubernatorem. -Przewodniczcy sdu: Dla sdu nie ma tajnych radcw i szambelanw, lecz tylko strony i [wiadkowie. Zwiadku Klingenberg, prosz odpowiada na pytania obroDcy! Istotnie, trudno byBo sobie wyobrazi, by za niepodlegBej Polski adwokat wileDski o[mieliB si zwrci do pana wojewody per:  Zwiadek BociaDski, [wiadek Kostek-Biernacki"... I by przewodniczcy sdu o[mieliB si pouczy w ten sposb dygnitarza. Kronika Pawlikowskiego w tym przypadku ilustruje r|nic, jaka zachodzi pomidzy histori a banaBem ignorancji. SByszaBem niedawno, gdy pewien literat mwiB przez pewne radio:  Sdownictwo rosyjskie, ktre ju| w czasach carskich byBo zawsze parodi prawa..." Czytana na co dzieD ignorancja w rodzaju:  Bre|niew reprezentuje tradycje tyraDskiej wBadzy i jest nastpc carw, tak jak KGB jest nastpc Ochrany..." staBa si ju| od dawna powszednim chlebem, z masBem obowizujcego sloganiarstwa. Ale czasem, doprawdy, przykro jest czyta, gdy np. najuczciwszy z publicystw, znajcy przy tym rzeczy z wBasnego do[wiadczenia, w najsBuszniejszym artykule wtrci nagle takie zdanie:  ... ustrj totalitarny carski albo sowiecki..." - Mj Bo|e, czy autor zdaje sobie spraw co to jest  totalitarny"? Po bolszewizmie, po hitleryzmie? Czy zdaje sobie spraw z historycznego nonsensu, nazywajc ustrj sprzed r. 1914  totalitarnym? Przecie| musi sobie zdawa. A jednak pisze... I w dodatku koDczy swj rozumny artykuB przeciwko obrzucaniu innych narodw chamskimi poBajankami -rozumn uwag pod adresem tych  ... ktrzy operuj zamiast argumentacj... wystpieniem nie nadajcym si do rzeczowej polemiki, a wyrzdzajcym nieobliczalne szkody naszej kulturze i naszej polityce". Naturalnie, |e wyrzdzaj szkod. Albowiem bez znajomo[ci historii nie ma kultury. Niedawno jeden z bardzo czcigodnych historykw polskich opisaB w artykule jak podczas pierwszej okupacji niemieckiej w latach 1915-18 na terenie tzw.  Ober-Ostu" Niemiec szczuB wilczurem biednych {ydw. A w nastpnym artykule jak [wity ksidz wstawiennictwem i protekcj swoj wyratowaB z rk niemieckich podczas okupacji w pierwszej wojnie jakich[ {ydw skazanych na [mier. Naturalnie, |e wypadki odbiegajce od reguBy zdarzaj si w |yciu, a ju| w wojnie, zawsze. Ale wyrazna sugestia  pod smak" narodowej demagogii, |e wszyscy Niemcy, i zawsze, musz by  zli", i |e zawsze gnbili {ydw, i |e pierwsza okupacja nie r|niBa si od drugiej pod tym wzgldem, jest wielk nieprawd historyczn. Gdy| reguBa byBa akurat odwrotna. O ile pamitam, to z reguBy raczej {ydzi bywali protektorami do wBadz niemieckich podczas tamtej okupacji. To, co nazywaBo si wwczas  midzynarodowym |ydostwem", stawiaBo na paDstwa centralne. Dla ka|dego kozaka ka|dy {yd byB synonimem  szpiega niemieckiego". I odwrotnie, u przecitnego Niemca cieszyB si du|ymi przywilejami, ju| chocia|by ze wzgldu na znajomo[ jzyka niemieckiego (tak|e z reguBy). Nie ma chyba trudno[ci w odszukaniu prawdy w archiwach naukowych. Czy wic pisanie nieprawdy historycznej przez bardzo czcigodnego historyka, nawet dla tak wzniosBego celu jak dla pokrzepienia serca rodzimej demagogii, jest wkBadem do kultury narodowej? WkBad Pawlikowskiego do poznania ostatnich dziesicioleci naszego kraju jest marginesowy. Upstrzony daleko posunitym subiektywizmem, anegdot, personaliami znajomych i krewnych, malunkiem krajobrazu. Ale mimo wszystkich usterek, jakie mo|na dostrzec w jego prywatnej kronice, nie mo|na dostrzec nigdzie nonsensu na u|ytek banaBu. Dlatego czyta si j jak |yw histori. Pawlikowski, jak wspomniaBem, byB zapalonym my[liwym. Dobrze to czy zle; ale wskutek cigBego obcowania z przyrod dochodziB do gBbszego jej wyczucia. Osobi[cie mam najwiksze zaufanie do  naturalistw". Wydaje mi si zawsze, |e Batwiej uchwytuj zwizki przyczynowe jakie s, w odr|nieniu od innych, ktrzy wol je dostrzega jakimi by powinny. Ten swoisty naturalizm w widzeniu rzeczy Pawlikowski przenosiB z gBuszcw i cietrzewi na ludzi. Z Batwo[ci przechodziB z debaty w le[nym szaBasie z gajowym, ze [cie|ki przez moczary, na bruk stoBecznych arterii i ich spraw. I wzruszaB ramionami, gdy mu wmawiano, |e ogldany |ywym okiem przedmiot jest zupeBnie inny ni| jest, bo tak zawyrokowaB jaki[ autorytet. Pisarstwo Pawlikowskiego na pewno wszystkim z bran|y  asfalt-intelektualistw" wydawa si musi bezbrze|nie naiwne. Bo trzeba pamita, |e nie ma ludni z wikszym zamiBowaniem do zginania karku, peBzania na brzuchu przed autorytetem, wodzem i dyktatorem jak lewicujcy intelektuali[ci,  rewolucjoni[ci",  progresi[ci",  awangardzi[ci". Nigdy te| nie bywaBo takiej masy zuniformowanych, jak tBumy dzisiejszych rozczochraDcw mBodzie|owych. Pawlikowskiemu zawdziczamy przypomnienie, |e ju| w r. 1912, na wystawie futurystw w Petersburgu, wystawiono zdechB mysz, przybit na sznurku do deski, jako produkt sztuki nowoczesnej. Dziesi lat temu sam ogldaBem na wielkiej monachijskiej wystawie par brudnych poDczoch zwisajcych na sznurku. W roku bie|cym, 1972, tzn. rwno 60 lat od tamtej zdechBej myszy w Petersburgu, par zdeptanych podeszew zawieszonych w gablotce na wystawie awangardy. Ale minister WBoch, Preti, przypomniaB akurat, |e przed kilku laty na wystawie sztuki  modernej" w Rzymie wystawiono powieszon na sznurku blaszank z ludzkimi ekskrementami... A przypomniaB to w zwizku z wernisa|em XXXII Biennale, sztuki w Wenecji, gdzie  wystawiono" |ywego czBowieka, upo[ledzonego fizycznie i umysBowo, ktry siedziaB z zamknitymi oczami, zwisajcymi rkami, z szyldem na szyi:  Drugie rozwizanie nie[miertelno[ci. Universum si nie porusza". A gdy wreszcie wybuchBo oburzenie na sali,  eksponat" zamieniono na maB, |yw dziewczynk, ktra pBakaBa |ywymi Bzami... (Ech, na mj gust, nahajami rozpdziBbym t zgraj  artystw !) Ot| Pawlikowski zestawiajc  petersbursk mysz" z osigniciami wspBczesnego abstrakcjonizmu, stwierdza, |e to nie jest... |aden postp. Ale stwierdza w sposb nierozwa|nie prosty. I to nie jest do przyjcia dzi[, gdy wymagane jest co najmniej  gombrowiczowskie uzasadnienie. Podobnie jak w sposb nieogldnie prosty, zakaDczajc pierwsz cz[ swej kroniki wybuchem wojny [wiatowej r. 1914, pisze:  Bajka -sBodka bajka mikkich czasw XIX stulecia -skoDczyBa si . Wybuch drugiej wojny [wiatowej zastaB Pawlikowskiego w Toruniu. Pzniej byB w Wilnie, wBczonym na krtko do Republiki Litewskiej. Tu pisywaB stale do mojej Gazety Codziennej. Jeszcze przed wkroczeniem bolszewikw w czerwcu 1940, udaBo mu si przedosta do Szwecji. Nastpnie do Londynu. Std, przed laty, wyjechaB do Berkeley w Kalifornii, gdzie byB wykBadowc na tamtejszym uniwersytecie. Nogi go bolaBy, miaB zw|enie |yB. Nie mgB ju| chodzi sam na polowania, ale wyje|d|aB razem z przyjacielem, Stefanem Jankowskim, i czekaB na jego powrt. Gdy ten wracaB z pl ry|owych, przynoszc upolowane dzikie kaczki i gsi, Pawlikowski oceniaB okiem fachowym, rozpytywaB o ka|dy strzaB. A pzniej zasiadali do uczty, podlewanej nalewk domowego wyrobu. LubiB pieczone kaczki i zwBaszcza pasztet z gsi. W tym roku miaB jecha do Europy. CzuB si znowu doskonale. Przedtem wybraB si z |on na Hawaje. Dnia 30 maja, po [niadaniu, poszli na pla|. Pawlikowski pBywaB w Oceanie Wielkim czyli Spokojnym, byB wesB, |artowaB. Pzniej robiB na pla|y zdjcia Badnych dziewczt. Pzniej wysypywaB piasek ze swoich sandaBw pla|owych, i... UmarB zupeBnie nagle, w sekund ju| go nie byBo. Wszystkie zabiegi, aby przywrci mu bicie serca, byBy daremne. Zgodnie z jego dawnym |yczeniem, pochowany zostaB na Wyspach Hawajskich ( tam, gdzie umr"). Od tego miejsca do Bakowa (Bakauszczina - znaczy po biaBorusku: ojczyzna) w MiDszczyznie jest rwnie daleko na zachd przez ocean, caB Azj i Wschodni Europ, jak na wschd przez ocean, Ameryk, ocean i Zachodni Europ. Zapewne nie dane mi bdzie odwiedzi grobu przyjaciela. Wiadomo[ci 1972 nr 34 (1377) Nasz Czas nr 1 za 2007 r.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Józef Mackiewicz Książka o niepokojących analogiach (1972)
Józef Mackiewicz Legendy i rzeczywistości
Józef Mackiewicz Kisliakowy (1949)
Józef Mackiewicz Wtrącenia do przekroczonego czasu (1965)
Józef Mackiewicz O pewnej, ostatniej próbie i zastrzelonym
Józef Mackiewicz Zaczynamy gnić (1947)
Józef Mackiewicz Gdybym był chanem (1958)
Józef Mackiewicz Śnieg w Wilnie padał gęsty (1947)
Józef Mackiewicz Ostatnie dni wielkiego Księstwa (1960)
Józef Mackiewicz Fragment epoki (1970)
Józef Mackiewicz Wyjaśnić sprawę tutejszych (1940)
Józef Mackiewicz List do Szołochowa (1955)
Józef Mackiewicz Będziemy mówili prawdę (1939)
Józef Mackiewicz Nie było PUSTYCH ŁADOWNIC (1977)
Józef Mackiewicz Władysław Studnicki (1965)
Józef Mackiewicz Niemiecki kompleks (1956)
Józef Mackiewicz Wrośliśmy w tę ziemię jak dąb Dewajtis (1
Józef Mackiewicz Nudis Verbis (1939 1949)

więcej podobnych podstron