plik


Nie zostawiajmy dziecka samego sobie! Agresja języka i przemoc fizyczna jako nieodłączny partner w życiu codziennym naszych dzieci. Oto sytuacja szkolna, z którą mamy do czynienia niemal na co dzień. Dzwonek i przerwa między-lekcyjna. Na korytarz wybiegają z prędkością światła rozkrzyczane dzieci. Dwóch chłopców prowadzi ożywioną dyskusję, która w efekcie zamienia się w przejmujący krzyk. Malcy zaczynają się szarpać, popychać, kopać, obrzucając przy tym siebie niewybrednymi przezwiskami. Wokół nich robi się tłoczno. Wśród uczniów biernie obserwujących całe zdarzenie prym wiodą zagorzali „kibice”, którzy skandują wrzaskliwie – Bij go, zabij go! Nauczyciele podejmują próbę rozdzielenia rozwścieczonych chłopaków. Lecz nie jest to łatwe zadanie. - Czemu się pobiliście! – pyta nauczycielka. - To on zaczął. Powiedział, że jestem baran! Jakże często jesteśmy świadkami podobnych konfliktów uczniowskich i załatwiania ich w taki właśnie sposób. Szarpanina i wulgarne wyrażenia są nieodłącznym towarzyszem zabaw i gier sportowych. Często dzieci i młodzież używając ordynarnych przezwisk i przekleństw chcą w ten sposób zaimponować swym kolegom albo też stosują zasadę „jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”. Dzieci nagminnie używają słów, które mają spełniać, jak się wydaje rolę dodatkowego wzmocnienia swych aktualnych uczuć i woli. Taką funkcję w uczniowskim języku spełnia coraz częściej słowo „k...”. Ma ono charakter uniwersalny. Czasem wyraża zachwyt, zdziwienie, a innym znów razem zniecierpliwienie i gniew. Również rozmowy dotyczące miłości i seksu obfitują często w wyrażenia niecenzuralne. Młodzież słucha i bawi się przy dźwiękach szalonej, natrętnej, głośnej muzyki, która niszczy wrażliwość muzyczną, a przy użyciu dosadnych słów odwołuje się do przemocy i agresji. Zjawisko to stało się jednym z największych przekleństw naszych czasów, naszego społeczeństwa. Roztacza ono coraz to szersze kręgi. Albo jesteśmy jej świadkami na ulicy, w szkole, w telewizji, w kinie, w rodzinie, albo też niejednokrotnie obcujemy z nią w sposób bezpośredni, będąc jej ofiarami. Spróbujemy zastanowić się nad przyczynami tej zatrważającej sytuacji i znaleźć dla niej właściwe rozwiązanie. Zwierzę – zastępczy obiekt agresji!? Coraz częściej słyszymy o tym, iż nasze pociechy, nasi uczniowie znęcają się nad zwierzętami. W świetle wyników badań naukowych jest wysoce prawdopodobne, iż małe dzieci traktują zwierzęta udomowione (kota lub psa) jako partnera do zabaw i „ciepły” obiekt, żywą zabawkę. Z wolna pod wpływem naśladownictwa zachowań dorosłych oraz własnych – przyjemnych bądź przykrych kontaktów z taką „żywą zabawką” tworzą się nastawienia pozytywne lub negatywne wobec zwierząt.[1] Dla niektórych dzieci udomowione zwierzę jest poniekąd zastępczym obiektem, na który przenoszą swoje emocje – zarówno miłość jak i nienawiść, czy złość do ludzi. Zwierzę reaguje i odwzajemnia uczucia, zwłaszcza te, których brak dziecku w domu, a więc przytulanie, dotyk, ciepło. Dzieci otrzymują od zwierzęcia to, czego nie dostały od rodziców. Zwierzę w tym momencie jest mu potrzebne dopóki zaspokaja jego uczucia, zaś potrzeby zwierzęce są mało ważne. Taka jest natura emocjonalna uczuciowości dziecka: przewaga brania nad dawaniem uczuć. Samo dawanie uczuć jest wynikiem socjalizacji; w przypadku zwierząt – przede wszystkim efektem naśladowania dorosłych. Gdyż to właśnie oni kształtują konkretne zachowania dzieci wobec zwierząt.[2] My, dorośli niejednokrotnie oddajemy psy do schroniska albo co gorsza porzucamy je w lesie lub na ulicy niczym stary, wysłużony, nikomu niepotrzebny sprzęt domowy. Nie myślimy wówczas o tym, że nasze dzieci to baczni obserwatorzy, działamy pod wpływem zdenerwowania, impulsu, bezsilności, chcąc pozbyć się niepotrzebnego kłopotu. Dzieci od nas samych uczą się takiego przedmiotowego traktowania istot żywych, ale nie koniec na tym. W przyszłości może być tak, że nasze własne dziecko zdecyduje się na oddanie swej starej, niepotrzebnej matki czy ojca do domu opieki społecznej. Od nas dorosłych dzieci uczą się, iż obiekt uczuć po wykorzystaniu można wyrzucić, jak starego burego misia z oderwanym uchem. Powinniśmy nauczyć nasze małe jeszcze dzieci, jak być wrażliwym na wszystko co je otacza, jak pomagać tym, którzy cierpią i w praktyce stosować starą mądrość „nie czyni drugiemu, co tobie niemiłe”. Okrucieństwo wobec zwierząt nie jest zjawiskiem rzadkim. Znieczulenie na wartość życia, brak wrażliwości na ból i cierpienie istot żywych jest efektem naśladowania przykładów zachowań dorosłych, którzy często sprawdzają swą przewagę fizyczną, najczęściej jednak wobec istot słabszych od siebie. Musimy jednak uświadomić sobie fakt, iż agresja i przemoc dziecka wobec zwierząt może przerodzić się w zachowania dewiacyjne – od zabicia kota do zabicia człowieka, od pastwienia się nad zwierzęciem do pastwienia się nad ludźmi w przyszłości. Telewizor i komputer – automatyczne podręczne opiekunki do dzieci Realna obecność mediów audiowizualnych, głównie telewizji, w życiu dziecka jest zbyt duża. We współczesnych czasach dzieci coraz więcej czasu spędzają przed telewizorem. Można je właściwie określić mianem „teledzieci”. Dawniej uważano telewizję za element integrujący rodzinę, a dziecko przed telewizorem było bezpieczniejsze niż na ulicy. Obecnie wpływ telewizji ma dwojaki charakter. Z jednej strony oferuje bogate możliwość poznania świata, dając dziecku silne bodźce rozwojowe, dzięki czemu może być skutecznym środkiem wspomagającym rodziców w procesie wychowawczym. Lecz niestety może także stanowić ogromne zagrożenie dla rozwoju osobowości dziecka.[3] Dzisiaj przemożny wpływ telewizji niepokoi nas w kontekście narastającej agresji, a nawet przestępczości wśród dzieci i młodzieży. Przedstawianie przemocy w mediach może prowadzić do spadku emocji, a także tendencji do zachowań agresywnych poprzez utożsamianie się widza z prezentowaną w telewizji przemocą. Wszystkie dzieci uczą się na drodze prób i błędów, poprzez nagrody i kary, obserwacje i naśladownictwo. Dlatego właśnie obserwację i naśladowanie jako sposoby uczenia się zachowań społecznych są ważne, ponieważ obejmują nie tylko modele społeczne w postaci żywych osób, ale również modele fikcyjne, a więc postacie z telewizji. My rodzice często zagonieni, zajęci pracą zawodową, przebywający wiele godzin poza domem, mało czasu poświęcamy swym dzieciom i niejednokrotnie przyznajemy, że telewizja to swego rodzaju błogosławieństwo, które odciąża i wyręcza nas samych w pełnieniu obowiązków, wypełnia dziecku czas wolny i rekompensuje brak kontaktu z nami. Jesteśmy wtedy przekonani, że drogi prezent lub niedzielny wyjazd poza miasto nadrobi zaległości bycia razem. Zaczynamy traktować telewizję, jako swego rodzaju automatyczną, zawsze będącą pod ręką „opiekunkę do naszych dzieci”. Sądzimy, że w ten sposób gwarantujemy im bezpieczeństwo, chronimy je przed złym wpływem środowiska rówieśniczego. Jesteśmy w błędzie. Zapominamy, że taka postawa przyczynia się do kształtowania obrazu świata bez naszego udziału, przez osoby, które są dziecku zupełnie obce. Podobnie niekorzystny wpływ na psychikę naszych dzieci zdaje się mieć komputer, który jest coraz częstszym gościem, a właściwie domownikiem w naszych rodzinach. Komputer, który już niedługo będzie stanowił wraz z telewizorem jedno urządzenie. Liczba dzieci korzystających z gier komputerowych jest bardzo duża, a czas poświęcony na gry stale rośnie. Korzystanie z gier nie jest zazwyczaj przez nikogo kontrolowane, ponieważ my – Rodzice, często nie potrafimy się nimi posługiwać. Nie wiemy nawet, na czym polegają. Komputery, to na pewno wielka zdobycz cywilizacji, która bardzo ułatwia pracę, ale ich wpływ na psychikę dzieci jest niepokojący. Myślę przede wszystkim o złym oddziaływaniu gier komputerowych, z których większość przepojona jest przemocą, zniszczeniem, agresją. Na pewno, jak sądzę, nie pozostaje to bez wpływu na zachowanie naszych dzieci. Dla bardzo ogólnej orientacji podam może parę szczegółów dotyczących gier, które pojawiły się ostatnio na rynku komputerowym i cieszą się dużym powodzeniem wśród młodych odbiorców. Tak więc, istnieją gry „agresywne” polegające na walce osoby grającej z różnymi istotami (ludzie, zwierzęta, stworzenia fantastyczne). Walka odbywa się przy użyciu różnego rodzaju broni (dzid, rewolwerów, pił tarczowych, maczug, broni laserowej i innych). Gry są tak skonstruowane, że w polu widzenia gracza znajdują się przeciwnicy. W zależności od możliwości technicznych sprzętu, animacja jest bardzo różnorodna: od prostej (jak w filmach rysunkowych) do realistycznej gry aktorów. W takim wypadku możliwe jest włączenie dodatkowych opcji pozwalających na przykład na obejrzenie „zabitego” przeciwnika z różnych płaszczyzn widzenia (spojrzenie mu w oczy, podeptanie jego zwłok i zostawienie krwawych śladów). Gry uzupełniane są odpowiednio dobranym dźwiękiem (muzyka, krzyki, jęki, odgłosy wybuchów, itp.). Podczas gry komputerowej u dzieci występuje coś, co określa się mianem desyntetyzacji, czyli znieczulenia. Pod wpływem częstego oglądania scen przemocy nabierają one przekonania o ich normalności i reagują na nie obojętnie.[4] Zjawisko zobojętnienia na skutek częstego oglądania scen przemocy, a także naśladowanie ich, towarzyszą często zarówno oglądaniu telewizji jak i przy korzystaniu z gier komputerowych. Jest jednak zasadnicza różnica między tymi mediami. Podczas oglądania telewizji dziecko ogranicza się do wielokrotnego oglądania obrazów przepojonych przemocą. Natomiast w grach komputerowych gracz, czyli dziecko, samo dokonuje czynów agresji. Mimo, że jest to agresja symulowana, gracz oswaja się z nią i nabiera w niej wprawy. Żeby grać i wygrywać musi identyfikować się z agresorem, czyli osobą dokonującą przemocy. Przemoc dokonywana w grach nie jest karana. Przeciwnie zostaje nagradzana poczuciem sukcesu. Często jest także usprawiedliwiana tym, że walka toczy się w słusznej sprawie, chociaż zdarzają się gry, w których gracz sam może zadecydować o tym, czy będzie walczył po stronie dobra, czy zła.[5] Podsumowując powyższy problem, pragnę jeszcze raz podkreślić, że zarówno telewizja jak i komputery są z jednej strony na pewno dobrodziejstwem cywilizacji i mogą przynosić wiele korzyści. Jednak są przesycone obrazami destrukcji i przemocy, stanowiącej poważne zagrożenie społeczne i sprzyjające wzrostowi agresji u dzieci i młodzieży. Myślę, ze nikt inny tylko właśnie my Rodzice i Wychowawcy powinniśmy podjąć możliwe starania, aby powstrzymać rozszerzanie się tego zjawiska. Autorzy agresywnych kreskówek twierdzą, że dziecko doskonale wie, co jest dobre, a co złe, a jeśli nie wie, to tylko dlatego, że rodzice je tego nie nauczyli. Twórcy telewizyjnych programów widzą problem przemocy na antenie telewizyjnej ale twierdzą, że sceny drastyczne znacznie zwiększają oglądalność.[6] Tak więc nie liczmy na wspaniałomyślność ze strony mediów. Na pewno nie będą naszych dzieci wychowywać pod „kloszem przyzwoitości”. To na nas Rodzicach i Wychowawcach musi spocząć obowiązek rozsądnego korzystania z dobrodziejstw techniki. To my Rodzice i Wychowawcy musimy pokazać dzieciom inne konkurencyjne formy spędzania czasu wolnego (książka, opowiadania, bajki, rozmowy o historii, tradycji, o losach rodziny, o sprawach codziennych, kino, teatr, muzyka, turystyka, imprezy i zabawy sportowe). Powinniśmy sami nauczyć się traktować telewizję jako jedną z wielu możliwości kontaktu z kulturą i jedno ze źródeł i informacji, a nie element dominujący, jak w większości współczesnych rodzin. A jeśli już pozwolimy naszym dzieciom na oglądanie niektórych propozycji programowych, to starannie dobierajmy repertuar telewizyjny. Znajdźmy czas na przygotowanie ich do odbioru trudnych czasami i brutalnych treści prezentowanych w telewizji. Nie zostawiajmy ich sam na sam z telewizorem, czy komputerem. Dziecięcy odbiorca przyzwyczaja się do biernego odbioru treści (pozytywnych i negatywnych), odbioru bezrefleksyjnego. Warto zauważyć, iż niestety mamy tu do czynienia z jednokierunkowym przekazem, któremu daleko do miana komunikacji. Telewizja i komputer to nie najlepsi opiekunowie dla naszych pociech. To my, osoby ze świata realnego, nie fikcyjne, musimy znajdować czas na bycie ze swym dzieckiem, które ma swoje małe i duże problemy, na rozmowę z nim, ciepły i serdeczny kontakt. Musimy wyjaśnić, uwrażliwiać, wartościować to wszystko, co nas otacza. Dołóżmy więc wszelkich starań, aby rodzice i dom były dla nich niego azylem bezpieczeństwa, ucieczką od brutalnego, często agresywnego świata i aby nie czuły się w nim samotne. -------------------------------------------------------------------------------- [1] Jan Tatarowicz – zwierzę – zastępczy obiekt agresji. „O małych sadystach”, Nowa Szkoła, nr 8/99, s. 41 [2] tamże, s. 43 [3] Jadwiga Izdebska, Czy telewizja zagraża rodzinie?, Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze nr 1/97, s. 13 [4] Maria Braun-Gałkowska, Wpływ gier komputerowych na psychikę dzieci, Problemy opiekuńczo-wychowawcze, s. 2 [5] tamże, s. 3 [6] Ekrany śmierci – film dokumentalny BBC emitowany 14 I 1997 w programie II TVP.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nie bój się! Mam Aspergera, nie gryzę Dziecko w interia
Nie zostawiaj mnie Stachurski
Stachursky Nie zostawiaj mnie
Narkotyki Napewno nie moje dziecko publikacja PCPR
05 Nie truj dziecka szczepionkami
Nie truj dziecka szczepionkami eioba
Nie truj dziecka szczepionkami
nigdy nie zostawisz mnie
Hofman młodzież nie daje sobie wmówić, że Kaczyński to potwór
Moje dziecko mnie nie slucha
01 DZIECKO NIE JEST MINATURÂA DOROSÂLEGO
Jak zjebać sobie życie, czyli czego nie robić, by żyć szczęśliwym wiecznie

więcej podobnych podstron