tam cie zmiela jak w mlynku do kawy holoubek









Tam cię zmielą jak w młynku do kawy - GUSTAW HOLOUBEK













Gazeta Wyborcza - 17/07/2004

 
 

MAGDALENA GROCHOWSKA

Tam cię zmielą jak w młynku do kawy
 
GUSTAW HOLOUBEK

 

 

O jedenastej zajmują stolik w kawiarni Bliklego w sali dla palących. - Trzech starców gadających głupstwa - opowiada Andrzej Łapicki. - Nic nam się nie podoba; ględzimy, jaki świat jest okropny i że teatru już nie ma, i czy ten aktor jest gorszy, czy tamten.

Zamawiają skromnie: wodę mineralną, czasem Gustaw Holoubek coś zje. Za oknami ulicą Nowy Świat sunie wartki strumień życia. Studenci uniwersytetu, urzędnicy pobliskich biur, klienci empiku. Spieniony strumień życia obmywa stolik, przy którym oni trzej, niewzruszeni, z ironią w oczach opowiadają sobie anegdoty.

Tadeusz Konwicki: - My się czujemy trochę... intelektualnie osamotnieni. W jakiś sposób siebie potrzebujemy. Spotykamy się, żeby zobaczyć, że jeszcze jesteśmy.

Fast food ma energię

Na 75-lecie Teatru Ateneum jego dyrektor artystyczny Gustaw Holoubek wyreżyserował w marcu tego roku "Króla Edypa" Sofoklesa.

- Wysoko cenię to przedstawienie, ono jest demonstracyjnie staroświeckie w tym znaczeniu, że oparte przede wszystkim na sztuce słowa - mówi prof. Anna Kuligowska-Korzeniewska, historyk teatru. - Bardzo oszczędna reżyseria Holoubka ustalająca tylko relacje między postaciami, które wygłaszają swoje racje z niebywałą namiętnością, przypomniała mi intelektualny teatr Holoubka z jego najlepszych lat.

Miesiąc po premierze; wśród publiczności dużo młodzieży, która od pierwszych scen spektaklu nagle poważnieje. Przez półtorej godziny, gdy Edyp docieka strasznej prawdy, żaden szelest nie mąci ciszy na widowni. W ostatnim rzędzie siedzi reżyser. Nie pojawi się na scenie, jest w Chórze głosem mądrości płynącym z taśmy.

W tym samym tygodniu toczy się w Instytucie Teatralnym dyskusja "Pany z Ateneum i Chamy z Rozmaitości" - o zderzeniu wizji tradycyjnego i awangardowego teatru. Młodzież obsiadła podłogę w holu, sala nie mieści wszystkich.

Krytyk I: - Artysta wącha swój czas... Rozmaitości coś stworzyły, nie wydaje mi się, że to jest tylko zrzynka.

Krytyk II: - Młody teatr czy stary? To nie jest właściwe postawienie sprawy, to jest budowanie barykad. Nie można uczestniczyć w kulturze bez świadomości tego, co działo się kilka pokoleń przed nami. Nie da się bezkarnie wchodzić do kultury i korzystać z niej jak z baru z fast foodem.

Grzegorz Jarzyna, dyrektor artystyczny Teatru Rozmaitości: - Fast food ma energię i swoją estetykę.

Z Ateneum nikt nie przyszedł. Dyskusja przeniosła się do internetu. "Nie rozumiem, jak można czynić artyście zarzut z wypinania się na tradycję?" - dziwił się ktoś.

- Ten spór to jest coś ohydnego, czyni ze mnie i z Jarzyny antagonistów - mówi Gustaw Holoubek. - Ja nie mam nic wspólnego z poczuciem estetycznym Jarzyny, z jego widzeniem świata. "Król Edyp" to jest moja odpowiedź Jarzynie i wszystkim tym, którzy posądzają nas o wstecznictwo, akademizm i mieszczaństwo... Ja nie odstąpię od tej estetyki, od wiary w pewne wartości. Nie można na scenie kopulować, bawić się cudzymi jądrami, nie można się obnażać, bo to jest wbrew - nie moralności! - wbrew naturze teatru.

Dziady spod kościołów jedzą kaszę we foyer

Człowiek powołuje do życia iluzję, żeby oderwać się od rzeczywistości - pisał w autobiograficznej książce. Teatr wziął się z ludzkiej tęsknoty za inną egzystencją; z marzenia, by uciec przed potocznością, w świat idealny, "w którym wszystkie normy estetyczne i wszystkie normy moralne znalazłyby urzeczywistnienie". Tam można napotkać to, czego nam w życiu brak.

Sensem aktorstwa jest dawanie. Widz przyszedł do teatru po wzruszenie, po wiedzę o samym sobie. Gdy aktor go lekceważy, pogrążając się w sobie, popada w ekshibicjonizm. Gdy robi to prawdziwie, z zaangażowaniem talentu, popada w błazeństwo. "Aż roi się od mistyfikatorów, którzy teatr wybrali sobie na klinikę autoterapeutyczną przeciw własnym dewiacjom. Pasja, z jaką zmuszają siebie i innych do , do analizy własnych jelit i obolałych zmysłów, jest w swoim bezwstydzie tak potężna, że wielu spośród autorytetów sztuki w panicznym strachu przed posądzeniem o ignorancję dyskryminuje wszystkich tych, którzy się temu przeciwstawiają. To, co do niedawna jeszcze było sztandarem dyletantyzmu i grafomanii, stało się kryterium najwyższym".

W 1960 roku Holoubek gra Goetza w sztuce Sartre'a "Diabeł i Pan Bóg" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Ten rycerz frankoński, przywódca chłopskiego powstania, staje przeciw Bogu, igra ze złem, odgrywa komedię dobra. Holoubek ma doskonałe recenzje.

Rok później gra Edypa. Z lekceważeniem wspomina swego Goetza i sztukę Sartre'a - jak sam mówi - "czytankę dla szkół średnich". Mógłby zagrać Goetza na 25 różnych sposobów - mówi - ale pięciominutowa scena z "Króla Edypa" kosztowała go więcej wysiłku niż 25 Goetzów.

W 1965 roku Warszawa zachwyca się sztuką "Kto się boi Virginii Woolf"; dość obojętnie przyjmuje "Żywot Józefa" Reja w reżyserii Kazimierza Dejmka. Holoubek o "Virginii Woolf" (nie widział sztuki, mówi na podstawie lektury): to szalbierstwo artystyczne, pozory głębi, nietaktowna i bezwstydna odsłona ułomności z dziedziny psychopatii. O "Żywocie Józefa": przedstawienie o wielkiej randze, zbudowane na najwyższym tworzywie literackim.

Uwielbia klasyków i sprzeciwia się modnym repertuarom - zauważają krytycy.

Konrad Swinarski wystawia w Krakowie "Dziady", jest rok 1973. Przez dziesięć lat cała Polska będzie pielgrzymowała na ten spektakl. Holoubek też przyjechał. Wchodzi do Starego Teatru, widzi stół z misami jadła pośrodku foyer. Pachnie kaszą. Autentyczni krakowscy żebracy - dziady - siedzą na schodach wiodących na widownię. Aktor wychodzi z teatru.

- Te dziady spod kościołów, co to miało być? Aluzja do czego? - wspomnienie jeszcze dziś wzbudza w nim niesmak. - Co to miało wspólnego z "Dziadami" Mickiewicza? Czy Swinarski nie wiedział, że tytuł sztuki nie dotyczy dziadów dosłownych, tylko starej litewskiej ceremonii oddawania hołdu nieboszczykom? Wyszedłem na znak protestu.

Miał wcześniej awanturę ze Swinarskim. - Po co pan reżyseruje tego Duerrenmatta, tego Brechta - mówił - co za arcydzieła nam pan proponuje! Jakaś "Mutter Courage", przecież to w ogóle nie jest teatr, to jest zboczenie!

- O mało nie doszło do bicia - opowiada. - Okrzyknęli mnie wtedy wstecznikiem, który nic nie rozumie, tylko tkwi w jakiejś starożytnej szkole.

Porażony straszliwym "mmm"

"Nie jest piękny. Ma tylko cudowne oczy, bardzo jasne, które czasami wydają się niebieskie, a czasami bardzo zielone" - pisał Jan Kott zachwycony Holoubkiem - Goetzem.

Do kogo jest podobny? - zastanawiała się przed laty Maria Czanerle, autorka książki o aktorze. Jego postać jest jak znak zapytania - pisała. Plecy tworzą łuk z pochyłością głowy. Ręce zwisają jak u debiutanta. Oczy stanowią punkty magiczne.

Przychodził w latach 60. do domu Joanny Szczepkowskiej, wówczas nastolatki. Była przekonana, że strasznie się w niej kocha, bo tak wnikliwie na nią patrzy.

W jego spojrzeniu "coś demonicznego miesza się z bezbrzeżną melancholią" - pisano. Aktor tłumaczy, że intensywność spojrzenia to efekt wady wzroku.

Edyp wydarł sobie oczy. Bohdan Korzeniewski, reżyser i teoretyk teatru, powiedział: - I stało się coś najgorszego - zniknął. Przestał istnieć. Mimo tego niezwykłego głosu. Stracił oczy i wraz z nimi czarodziejską władzę nad widownią.

Prof. Edward Krasiński, historyk teatru: - Jakaś emocja emanuje z tego metalicznego głosu. Czarował widzów; nie musiał mieć maski ani kostiumu. Wystarczyło, że leciutko skręciwszy głowę, spojrzał na widownię i zaczął mówić. Gdy włączam radio i słyszę Holoubka, natychmiast zaczynam go słuchać. Ten zaśpiew, barwa, przeciąganie, sposób akcentowania działają magnetycznie, dodają tekstowi treści.

Jerzy Timoszewicz, historyk teatru: - Nawet tekst literacko drugorzędny potrafi podnieść - głosem. Sposób mówienia jest istotą jego aktorstwa. Najdziwniejsze, że ma złą dykcję. Sam się przyznaje, że sepleni.

Zapytano go, na czym polega tajemnica jego "intelektualnego" aktorstwa. Odpowiedział, że to proste - stara się przedłużać dźwięki.

Jechał w stanie wojennym ze Zbigniewem Raszewskim, teatrologiem, do Białołęki, profesor chciał odwiedzić internowanych studentów. Zatrzymuje ich patrol. Holoubek powolutku odkręca szybę. - Ja jestem posłemmm. "...Człowiek nie tyle odszedł, ile odpłynął porażony tym straszliwym >>mmm>Prowadź, wodzu, na Kowno i Zaolzie>Dziadach

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak chłop do Opocna jechoł
instrukcja bhp przy obsludze ekspresu do kawy
instrukcja obs ugi do ekspresu do kawy SIEMENS Surpresso compact TK52002 PL
Linux Jak dostroic?stie do swoich potrzeb linuxj
IP system chomikowy Oookooo jak dodać do swojego chomika
NASA chomikowe zdjęcie dnia Oookooo jak dodać do swojego chomika
Jak mowic do nastolatkow zeby nas sluchaly, Jak sluchac zeby z nami rozmawialy Faber, Mazlish
Jak Zagadac do dziewczyny
Jak my do dziewczyny
jak motywowac do uczenia sie cz01
jak motywowac do uczenia sie cz02(1)
Czy kobieta ma się tak do mężczyzny, jak natura do kultury [S B Ortner] (1)

więcej podobnych podstron