2795179434

2795179434



rzami przyrody. Gdzie teraz można ich spotkać? Może w lesie, tam jest jeszcze najwięcej kolorów. Ubrałam się szybko, wsiadłam w samochód i po paru minutach byłam już w lesie. Stanęłam zadyszana wśród drzew, a wokół mnie przepływały faliście barwy jesieni złocista czerwień, czerwony brąz pops-trzone tylko gdzieniegdzie zielonymi plamkami. Jeden sfrunął powoli na moje ramię. Na brzegach był żółty, w środku czerwieniła się maleńka plamka.

—    Hej — szepnął mi do ucha — znów się spotykamy.

Spojrzałam przestraszona na ramię, by zaraz się uśmiechnąć.

—    Krasnoludekl Mój krasnoludek! — krzyknęłam uradowana.

Ryj. Płotr Nakonlecwy

—    Co się tak cieszysz? Mrugnął wesoło przypominając mi, że tymi właśnie słowami przywitałam go w zimie.

—    Cieszę się, że jesteś — odpowiedziałam zgodnie z regułami gry. Roześmieliśmy się obydwoje. Po czym przebiegł z mojego lewego ramienia na prawe. Na lewym pozostał liść. Przyjrzałam mu się uważnie, gdyż na środku nadal tkwiła czerwona plama.

—    Ty chyba farbujesz! krzyknęłam do krasnoludka zejdź natychmiast z mojej kurtki!

—    Nic się nie bój, zostawiam ślady tylko na żywym materiale, kurtka jest martwa więc nic się jej nie stanie. Ale mogę ci namalować rumieńce.

Z tymi słowami przysunął się niebezpiecznie do mojego policzka.

—    Nie — wrzasnęłam — lepiej mi powiedz skąd masz tyle kolorów na sobie, zimą wyglądałeś jak wysuszony i podeptany kwiatek, a teraz proszę czerwone ubranko, zielone buty, niebieska chustka w butonierce, żółty krawat...

Podciągnął nogawkę spodni i dodał: No i jeszcze pomarańczowe skarpetki.

—    No i jeszcze fioletowy nos — dorzuciłam złośliwie.

—    To od częstego wąchania fiołków, uwielbiam ten zapach, ale mi się już kończy zapasik — westchnął smutno.

Rozejrzałam się wokół. Ostatnie liście opuszczały goło sterczące gałęzie. Słońce było już tylko cieniem złocistego króla letnich dni. Deszcze wymyły z nieba cały błękit, pozostawiając wyblakłą szarość, tylko krasnoludek trzymał się jako tako.

—    Sama widzisz, jeszcze poprzytulam się do ostatnich jesiennych jabłek, skończę loty na liściach i sam zacznę blednąc J, znikać... chyba że...

Chyba że... — podjęłam za niego w nagłym przebłysku — ja pomyślę o tobie i ożywię w wyobraźni twoje kolory.

Krasnoludek uśmiechnął się uradowany, że wreszcie zrozumiałam dlaczego powinno się myśleć o krasnoludkach. Przysunął się do mojego policzka zostawiając na nim różową plamę, przeskoczył na drugie ramię i przysunął się do drugiego policzka. Potem usiadł na liściu i pożeglował z wiatrem. A ja stałam z płonącymi policzkami w pustym lesie.

Karnawałowy deszcz

Wracałam do domu zziębnięta i zmęczona, marząc o ciepłej herbacie i o starym fotelu, w którym najlepiej czyta się przyrodnicze książki. W ciężkiej siatce oprócz codziennych zakupów tkwiła książka profesora Pieniążka „Na oknie kwitną cytryny”, do której radośnie biegły moje myśli. Już z daleka dostrzegłam złowieszczo bielącą się płachtę papieru, uwieszoną na klamce moich drzwi. Fotel odpłynął z moich marzeń, na jego miejscu pojawiła się kartka papieru z dużym znakiem zapytania. Niejasne przeczucie mówiło mi. że ktoś już zaprogramował mój wolny wieczór.

Westchnienie ulgi. jakie wyrwało mi się na widok kulfo-niastego napisu ZAPROSZENIE okazało się przedwczesne, gdyż dalej biegły następujące słowa:

„Jutro około godziny 16 odbędzie się bal karnawałowy. Obowiązuje przebranie.

Michaś

PS. Przyjdę wcześniej i pomogę ci przystroić twój pokój kominkowy.

Dopisek na zaproszeniu jasno określał, że bal odbędzie się u mnie. No cóż jest przecież karnawał, nie można go spędzić

*    książką w ręku, wytłumaczyłam sobie zdecydowanie i zabra-

49


— Akocnt




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Krzyżówki (293) Czy rozpoznajesz te wszystkie zwierzaki? Wpisz ich nazwy do diagramu i zobacz, gdzi
234 Badanie sił przyrody i < icena pożytecz nej ich wartości. z biegiem czasu i jako pierwszy wyn
skanuj0031 (72) Kotek, Piesek i Myszka ustawili się w serduszku do zdjęcia. O Teraz wystarczy ich p
skanuj0589 $(18) i 0(22) są niejasne, gdyż ich średnia może być interpretowana zarówno jak 0, jak i
RZYM 105 -Tak. Kiedy wypowie się te słowa, już nie można ich cofnąć. Odwróciłam wzrok od Mencheresa
skan6 74 9 ROZDZIALI 74 9 ROZDZIALI i i d w ó c h. Z tego względu nie można ich już definiować jako
IMGC52 (2) 40 Treści kształcenia Już teraz można powiedzieć, że najlepsze nawet teorie nie są w stan
skanuj0003 Można także spotkać się z terminami linia uśmiechu i krzywa c. Linia uśmiechu to granica,

więcej podobnych podstron