Opublikowana po raz pierwszy w 1941 roku "Ucieczka od wolności" Ericha Fromma (1900-1980) jest opisem osobowości autorytarnej w różnych kontekstach historycznych i politycznych: protestancka reforma Lutra, narodowy socjalizm, faszyzm, demokracje liberalne. Klasyczna już dzisiaj książka, będąca pełną afirmacji obroną cnoty wolności w jej indywidualnym i społecznym wymiarze.
Znam osoby, którym ta książka wywróciła życie do góry nogami. Wiele osób z pewnością się z nią nie zgodzi i będzie z nią polemizować. A będzie z czym, bo książka jest bardzo kontrowersyjna.
Fromm z żelazną konsekwencją analizuje społeczeństwo Europy od czasu średniowiecza, poprzez reformację, kończąc na faszyzmie, który skakał po jego rodzinnym kraju (i kilku okolicznych) w czasie kiedy powstawała ta książka.
I dość trudno odmówić mu racji w wielu aspektach. Uporządkowany, spójny średniowieczny świat, zburzony przez wkraczający kapitalizm i reformację, "nowa religia", protestantyzm z jego odrzuceniem własnego "ja" i Bogiem Kalwina, odartym z wszelkich symptomów miłości i sprawiedliwości, praca i oszczędzanie dla świętej żądzy zysku, wreszcie sfrustrowane klasy średnie rozczarowane Traktatem Wersalskim, i Führer, który rodzi się jako urzeczywistnienie marzeń milionów, że "winni są oni!". Dążność do pozbycia się odpowiedzialności wynikającej z własnej wolności, autorytaryzm wymieszany z perwersyjną nadzieją na znalezienie wodza, który powie co dobre i co złe. Czy dziś nie widzimy podobnych rysów na naszej scenie politycznej?
Jak ciężkim jest dar wolności, jaki wywalczyliśmy sobie w toku wieków. Czy było to wszystko nieuniknione, czy Niemcy byli skazani na faszyzm, czy wszystko jest zasługą samego Hitlera, pozostaje do dziś kwestią gorących debat. Pana H. rozbiór psychoanalityczny znajdziemy w książce "Anatomia ludzkiej destruktywności", tutaj Erich skupił się głównie na osobie Lutra, syna bardzo autorytarnego ojca, nienawidzącego zwierzchności papieża i bezgranicznie oddanego potędze władzy świeckiej.
Lektura dla początkujących w psychoanalizie troszkę trudna, ale obowiązkowa dla wszystkich, których interesuje zagadnienie odpowiedzialności za siebie samego.
Kiedy na studiach przyszło mi napisać referat z "Ucieczki od wolności", zachwycona nie byłam. Zakładałam, że czeka mnie ciężkawa lektura psychoanalityczna, w dodatku napisana językiem cokolwiek archaicznym (przecież minęło trochę czasu od epoki Fromma). Tymczasem okazało się, że ta książka wciąga niczym powieść sensacyjna, a napisana jest tak, iż trudno uwierzyć w upływ lat. Niczym detektyw zawzięty zaczęłam szukać wśród swoich bliskich cech masochistycznych i sadystycznych (według Fromma każdy z nas ma skłonność do uległości i przemocy, a relacje międzyludzkie przebiegają hierarchicznie, pionowo). Uświadomiłam sobie, że to nie przypadek, iż od czasu do czasu do głosu w polityce dochodzą zwolennicy twardej ręki, despotyczne oszołomy, którym marzy się władza absolutna. To atawistyczne dążenie człowieka (czyli i wyborcy przecież) do świętego spokoju, który zwalnia z odpowiedzialności, daje im wszystkim władzę.
Ta książka zmienia. Sięgam po nią przed wyborami, żeby przypadkiem nie przyszło mi do głowy zostać w domu. Także wówczas, gdy daję się zdominować, albo dominować próbuję, nad bliskimi. I wtedy, gdy mi się nie chce piętnować w życiu codziennym zła, bo to tak niby nie do końca moja sprawa. To jest moja sprawa - Fromm to w sposób przekonywujący udowadnia. Władza Stalina, Hitlera i współczesnych małych Hitlerów czy Stalinów to nic innego, jak nasza ucieczka od wolności.