130 Rozdział VIII
Człowiek wojny i człowiek religii
Wyobraźmy sobie mnicha wysłuchującego tego ostatniego dialogu: byłby skonsternowany. Czy możliwe jest, by człowiek tak bardzo przywiązał się do życia, by nie odczuwać już jego goryczy? Żadnej myśli o zbawieniu, żadnego oderwania się? Czy dla tych ludzi śmierć oddzielająca ich od nich samych i od tych, których kochają, nie ma żadnego znaczenia? Takie zaślepienie i namiętności mogą powodować strach przed odrodzeniem się jako Ashura, których legendy buddyjskie przedstawiają jako ludzi zajadle walczących ze sobą, bez odpoczynku i bez litości2:
Gdy już znajdą się
Na ścieżce Ashurów,
W dali, tuż-tuż
Drzewa są jedynie wrogami
Deszcz, grotami strzał,
Ziemia, dobrze zahartowanym ostrzem,
Góry, żelaznymi cytadelami,
Chmury, chorągwiami, zderzającymi się tarczami.
Krzyżują się miecze pychy,
Szaleństwo rozświetla źrenice.
Wszystko jest namiętnością, pożądaniem, pragnieniem, gniewem,
zaślepieniem.
Człowiek wojny zadaje śmierć i przyjmuje ją, a w razie potrzeby sam odbiera sobie życie - ale nie zastanawia się nad tym. Śmierć jest celem, w krótszej lub dłuższej perspektywie, wszystkich jego działań - ale nigdy przedmiotem refleksji. Jest dla niego jedynie środkiem, którego używa, ale który nigdy nie zatrzymuje jego uwagi. Gdy śmierć się pojawia, człowiek wojny boi się jej jak każdy inny, ale gdy niebezpieczeństwo mija, stara się o niej zapomnieć. Stąd czerpie swoją żywą młodość i lekkość. Ale człowiek religii nie może zadowolić się tą beztroską. Gdy już raz otworzy
Świat walczących Ashurów przywołany został w zakończeniu sztuki nó Zeamiego (1363-1443), Kiyotsune, opowiadającej o upadków rodu Taira. Kiyotsune jest jednym z wojowników tego klanu, który z własnej woli utonął, gdy usłyszał od wyroczni zapowiedź nieuchronnej klęski. Powraca, jako sen czy duch, do swojej żony, która wyrzuca mu jego samobójstwo, po czym mu wybacza. Po tym, jak ponownie doświadczył w piekle Ashurów walk, jakie przeżył na ziemi, zostaje wreszcie wyzwolony dzięki łasce Buddy Amidy.
131
Porzucenie ciała
się na myśl o śmierci, ta już go nie opuszcza. W prymitywnych kultach jest zafascynowany widokiem ofiary i niszczycielskiego ognia. W najbardziej wypracowanych spekulacjach bez przerwy powraca do śmierci, nawet jeśli tylko dla zaprzeczenia jej władzy i upewnienia się, jak w chrześcijaństwie, co do obietnicy życia wiecznego.
Myśl o śmierci znajduje się w samym sercu buddyzmu. Nigdy żadna doktiyna, oprócz myśli Heraklita (był współczesny Buddzie), nie dostarczyła bardziej bezlitosnego opisu rzeczywistości: świat jest domem w ogniu, wszystko jest tylko ciągłym stawaniem się, ruchomym pomieszaniem bytu i niebytu. Rysy twarzy czy krajobrazu są równie ulotne, jak piękno kwiatu czy płomienia. Nie ma niczego, co oparłoby się zużyciu w czasie, ani niczego, co trwałoby poza czasem. W samych początkach buddyzmu nie było żadnej wiecznej zasady, ani Boga, ani duszy, prócz stawania się bez celu, bez początku. Każdy byt jest nagromadzeniem elementów, które muszą się od siebie odłączyć po stworzeniu całości. To rozdarcie, w którym pulsuje ból istnienia, prędzej czy później zniechęca nas do wszelkiego przywiązania, a w końcu do samego życia. Można uciec od kręgu bólu ciągłego stawania się jedynie dzięki metodycznemu uprawianiu wyrzeczenia, wycofania się i jasnego postrzegania. Wtedy może otworzyć się droga do zbawienia — mądrość serca, która przyjmuje to, co nieuniknione. Nirwana doprowadza do przebudzenia prawdy samsary.
Buddyzm jest zatem w swoich założeniach bezlitosny wobec ludzkiego pragnienia trwania, któremu nie daje żadnej nadziei na wieczność. Ale nijak też nie rozpala pragnienia śmierci. Ponieważ nie znikamy, umrzeć oznacza ustąpić miejsca innemu życiu. Wszelkie pragnienie dalszego istnienia lub jego zakończenia jest ślepe, dobra jest tylko chęć przebudzenia, kierowana przez właściwe postrzeganie rzeczywistości, poza parami przeciwieństw. W drugiej z Czterech Szlachetnych Prawd, którą dawny kanon podaje w sanskrycie, Budda potępia również: „1. pragnienie przyjemności zmysłowych {karna tanhd), 2. pragnienie istnienia i stawania się {bhava tanhd) oraz 3. pragnienie nie-istnienia (autoanihilacja, vibhava tanhd)". Skłonności samobójcze i melancholijne namiętności nie znajdują pożywki w tej doktrynie, pragnącej znajdować się, poza popędami życia i śmierci, na środkowej drodze praktyk racjonalnych — pomiędzy miłością do życia a nienawiścią do niego, pomiędzy obrzydzeniem do nicości a pociągiem do niej. Nie można, nie będąc uprzedzonym, przypisywać buddyzmowi pesymizmu czy nihilizmu, jak uczynili to ludzie tak różni, jak Nietzsche i Claudel. Chcieli go widzieć wyłącznie w interpretacji Schopenhauera. Czy nihilistyczne jest niedopuszczanie możliwości ist-